POŻEGNANIE Z MARIĄ

Pożegnanie z Marią - streszczenie




Opowiadanie składa się z trzech części. Cała akcja zamyka się w ciągu jednej doby, trwając od wieczora dnia pierwszego do wieczora dnia następnego, w lutym 1943 roku. Miejscem akcji jest Warszawa, a dokładniej skład materiałów budowlanych przy ulicy Skaryszewskiej w Warszawie. Bohaterem opowiadania jest inteligencka młodzież, zmuszona przez nową, okupacyjną rzeczywistość, do handlu bimbrem czy podrabianymi obrazami.



Rozdział I
Opowiadanie rozpoczyna ponury opis wojennej rzeczywistości (
„opuchłe chmury”, „burzliwe niebo”, „bezlistne drzewo”). Bohater mieszkał w pokoiku przy kantorku firmy budowlanej, w którym pracował jako magazynier. Odbywało się u niego przyjęcie z okazji ślubu przyjaciół. Pan młody, który był pianistą „wyznania narodowego”, latem został ochrzczony „(…) przy zapalonych świecach, wiechciach kwiatów i miednicy chłodnej, kaplicznej wody, którą zapobiegliwy ksiądz umył mu dokładnie głowę (…)”. Rodzice jego wybranki nie udzielili parze młodej błogosławieństwa, ponieważ nie akceptowali takiego mezaliansu. Wśród gości był przyjaciel narratora – Tomasz z ciężarną żoną - redaktor naczelny dwutygodnika i mężczyzna uważający się za lewicowca. Poza tym handlował fałszywymi obrazami. Kolejnym gościem był Piotr, który leżał między „rozmemłanymi” dziewczynami. Oprócz niego można było tam spotkać zachowującego się dosyć swobodnie, można by rzec – ordynarnie – Apoloniusza, autora znamiennego zdania: „wojna minie, a poezja zostanie”. W pokoju przebywała także młoda Żydówka, która uciekła z getta. Wcześniej była pieśniarką żyjącą w luksusowych warunkach, teraz zaś nędzarką, cieszącą się ze zdobycia szczoteczki do zębów czy zjedzenia kanapki. Choć była szczęśliwa z faktu opuszczenia żydowskiej dzielnicy, jednocześnie martwił ją los pozostawionych tam najbliższych. 

Najważniejszym gościem dla narratora była Maria, jego narzeczona. Studentka polonistyki uczyła się na tajnych kompletach (zajęciach uniwersyteckich), na które akurat przygotowywała książkę
 „Hamlet”. Rozmawiali we dwoje o miłości i poezji. Dziewczyna widziała w tej drugiej niepojętą siłę, która jako jedyna: „umie wiernie pokazać człowieka”, na co bohater dodał: „miarą poezji, a może i religii, jest miłość człowieka do człowieka”. Z pokoju obok dobiegałamuzyka z patefonu i zapach alkoholu. Pod sufitem na sznurkach suszyły się okładki do tomiku poezji bohatera. Towarzystwo dobrze się bawiło.




W pewnym momencie mężczyzna poszedł otworzyć bramę, gdyż zajechała tam furmanka po
 brzegi załadowana meblami. Gdy udało się przepchnąć przez bramę koła zablokowane w rynsztoku, wyszła do niego Maria. Pożegnała się z narzeczonym – kierownik prosił ją o wcześniejsze przyjście dopracy. Dziewczyna rozwoziła wyprodukowany wcześniej bimber do odbiorców, a szef był z niej zadowolony (używała do produkcji trunku mało węgla). 

Załadowanej furmance, stojącej na podwórzu, przyglądał się żandarm pilnujący sąsiedniego budynku – byłej
 szkoły miejskiej, w której obecnie uwięzieni byli ludzie, czekający na wywiezienie na roboty do Niemiec. Furman powiedział do bohatera, iż na polecenie pana kierownika przywiózł rzeczy doktorowej na przechowanie. Kobieta ta była Żydówką, której udało się wyjść z getta (w którym zostali córka i zięć - to właśnie on załatwił teściowej zwolnienie). Oboje mieli opuścić getto następnego dnia (zatrzymały ich interesy). Na wozie, przy rozładunku którego pomagał Tomasz (choć był chory na serce), leżały meble, drobniejsze sprzęty, cały dobytek, jaki w obecnej chwili został bogatej niegdyś doktorowej. Układali wszystko w szopie. Gdy skończyli, narrator ustalił z woźnicą, by ten rano zawiózł „na lewo” metr wapna do klienta.

Rozdział II

Rano spadł śnieg. Bohater otworzył bramę, by dać znak potencjalnym klientom. Wcześniej jednak odprawił pijanych gości i posprzątał
 pokój. Właścicielem firmy, w której pracował, był inżynier mający żonę, trwoniącą pieniądze na utrzymanie żebraków, kościołów, zakonników i ich „syna erotomana”. Mężczyzna czerpał z firmy ogromne zyski do chwili, gdy jego pracownicy nie zaczęli kraść z niej towarów i sprzedawać ich „na lewo”. Mimo wszystko inżynierowi wiodło się bardzo dobrze dzięki ugodowym stosunkom z Niemcami. Potrafił wykorzystać nową rzeczywistość: rozbudował składy w centrali, wydzierżawił plac i otworzył filię swego przedsiębiorstwa, kupił dworski pojazd, konia, wynajął woźnicę, nabył majątek pod Warszawą, a także posiadał kawał lasu, rozbudował własną bocznicę kolejową, przy której miał „magazyny przeładunkowe z materiałami budowlanymi”. Choć był tak bogaty, nie zapominał o swych rodakach – dawał im „zarobić”. Gdy trzeba było komuś pomóc lub dać łapówkę „gdzie trzeba”– nie uchylał się od tego. Finansował nawet przez trzy miesiące studia narratora. Ludzie pracujący w filii dorabiali sobie na boku: sprzedawali wapno na ulicy, robili prywatnekursy przewozowe, narrator kradł nawet kredę i ton (glinkę kredową do produkcji farb), które sprzedawał potem w mydlarni.

W firmie pracował także kierownik Jan, z którym bohater wszedł w tajną spółkę handlową: wraz z Marią produkowali bimber. Dziewczyna zajmowała się dystrybucją po cenie detalicznej, a panowie księgowaniem. Jan coraz bardziej zagłębiał się w „lewych” interesach, wykorzystując firmę jako „punkt przelotowy” dla kradzionych i skupowanych towarów. Znał się na złocie i kosztownościach, sprzedawał i skupywał meble, handlował lokalami, miał układy ze złodziejami kolejowymi, z komisami, mechanikami, a poza tym przyjaźnił się ze sprzedawcami i kierowcami. Przed wojną pracował jako magazynier w przedsiębiorstwie żydowskim właśnie u doktorowej. Kupił wtedy auto sportowe i pracował jako taksówkarz. Nabył także pod miastem parcelę budowlaną, a tuż przed wybuchem wojny drugą działkę na przedmieściach. 

W okolicy, w której pracował narrator, była dawna szkoła oraz sklepik paskarski, w którym właściciel mający żonę i dwoje dzieci, prowadził nielegalne interesy z żandarmami i policjantami. Nad szklanką bimbru handlował z nimi ludźmi, uwięzionymi w szkole. Nocą policjanci wypuszczali przez okna budynku tych, za których otrzymali od niego pieniądze (sklepikarz był pośrednikiem w wykupywaniu ludzi przez rodzinę czy znajomych). Gdy tylko tacy szczęśliwcy wydostali się na zewnątrz – uciekali we wszystkie strony. Nieraz zdarzało się, że bohater musiał przepędzać pijane uciekinierki – prostytutki – z placu firmy… Właściciel sklepu, nie dosyć, że zarabiał duże pieniądze, to jeszcze oszukiwał klientów, nie doważając towaru. Nie korzystał jednak z usług wypuszczanych dziewczyn. Ślepa uliczka, przy której mieściła się firma, wybrukowana była „kocimi łbami”(kamienie bez asfaltu) i leżała między polem a szeregiem domów, w których znajdowały się: pralnie, mydlarnie, fryzjer. Niedaleko znajdował się kościółek, a tuż przy kolejowym torze schronisko dla bezdomnych. 




Stara Żydówka siedziała w kantorze na tapczanie i rozmawiała z kierownikiem. Czekała na powrót zięcia i córki z getta. Mężczyzna zwracał się do niej z szacunkiem i wdzięcznością za to, że niegdyś to ona wprowadziła go w świat interesów i wiele nauczyła. Przed wojną była bogatą właścicielką przedsiębiorstwa budowlanego, paru ciężarowych samochodów i własnej „odnogi kolejowej”. Zatrudniała dziesiątki robotników, miała niewyczerpalne konta w bankach krajowych i szwajcarskich, brylanty i złoto. Teraz była biedną, skromnie ubraną, głodującą staruszką. Martwiła się, że córka nie odnajdzie jej na peryferyjnej uliczce. Wyszła z pokoju sprawdzić walizki.

Od niedawna w kantorze pracowała także urzędniczka, która pilnowała kasy na polecenie inżyniera, który podejrzewał okradanie firmy przez jej pracowników (to prawda – każdy „dorabiał” na boku). Urzędniczka nie znała się na towarach, pracowała dziennie tylko kilka godzin, a i tak bardzo się nudziła. Kierownik oznajmił narratorowi, że jego narzeczona Maria wróci później, gdyż dzwoniła i przekazała, że w mieście trwają łapanki. Mężczyzna martwił się, że inżynier w końcu wyrzuci ich z pracy za złodziejstwo, a naotwarcie własnego interesu nie mieli przecież pieniędzy (bohater ulokował wszystkie oszczędności w produkcję bimbru, zakup książek i papieru do pisania). Urzędniczka w pewnej chwili oświadczyła, iż doktorowa, pod nieobecność kierownika, dzwoniła do córki i dowiedziała się, że ta nie może już opuścić getta.

Rozdział III

Tadeusz (narrator) zajął się powielaniem swych wierszy domowym sposobem (miał w tym celu wypożyczony powielacz). Zdjął ze sznurków okładki tomów poetyckich przygotowanych przez Apoloniusza, po czym zawinął je w pergamin i schował pod tapczan. Na podwórzu woźnica pakował na furmankę dobytek doktorowej, która postanowiła o powrocie do córki i zięcia do…getta. Gdy wóz był już załadowany – usiadła skulona i wystraszona między pękatymi walizami. Choć kierownik prosił ją o pozostanie, ona już podjęła decyzję. 

Przed bramę podjechała niemiecka ciężarówka, z której wyskoczył kierowca z komunikatem, iż przywieźli cement. Przy rozładunku Tadeusz kupił parę worków w tajemnicy przed inżynierem. Zamierzał je później odsprzedać z kierownikiem jakiemuś klientowi. Doktorowa, po pożegnaniu z „Jasiem” (tak nazywała kierownika) – pojechała do getta.

Wieczorem sprytny kierownik założył czapkę tramwajarską (zawsze tak oszukiwał, by móc jeździć tym środkiem komunikacji miejskiej za darmo). Tadeusz wyszedł z mężczyzną na ulicę, gdzie spotkali także sklepikarza. Jechały tam niemieckie ciężarówki, z poupychanymi w nich ludźmi z łapanek. Obok samochodów wolno sunęły niemieckiemotocykle. Kolumna pojazdów zmierzała w stronę mostu (na zakręcie wskutek tego powstał zator). Gdy samochody się zatrzymały, w jednym z nich bohater ujrzał wciśniętą w tłum ludzi, bladą i wystraszoną Marię. Miała przyjść do niego wieczorem, ale już nigdy niebyło jej to dane.

Dużo później Tadek dowiedział się, że wywieziono ją do osławionego obozu nad morzem wraz z transportem żydowskim („jako aryjsko-semickiego mieszańca”) i zagazowano w komorze krematoryjnej, po czym przerobiono na mydło. Tą suchą, wypraną z emocji wypowiedzią kończy się tekst opowiadania.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MATURA, POŻEGNANIE Z MARIĄ, POŻEGNANIE Z MARIĄ
Pożegnanie z Marią streszczenie
pożegnanie z marią borowski
pożegnanie z Marią
Pozegnanie z Maria
pożegnanie z marią
Borowski Tadeusz Pożegnanie z Marią
TADEUSZ BOROWSKI POŻEGNANIE Z MARIA TEKST
Borowski Tadeusz Pożegnanie z Marią
Pożegnanie z Marią
Borowski Tadeusz Pożegnanie z Marią
pożegnanie z marią
Borowski Tadeusz Pożegnanie z Marią
Pożegnanie z Marią
Pożegnanie z Marią – streszczenie, plan wydarzeń, interpretacja
000 Borowski Tadeusz Pożegnanie z Marią i inne opowiadania
Pożegnanie sekretarki Siostry Faustyny
Planety wiersz, Pożegnanie przedszkola i obrazki, Kosmos
Program na Zakończenie Roku Przedszkolnego, pożegnanie przedszkola

więcej podobnych podstron