Jeden z przypisów do książki Wielka apostazja

Jeden z przypisów do książki Wielka apostazja i zalecany do przeczytania przez jej autora ks. Tima Josepha.


Sól na ich rany

Salt for Their Wounds

Luty 1997

Zbyt wielu katolickich księży z problemami kieruje się do "ośrodków leczenia", gdzie nielicencjonowani psycholodzy zachęcają ich do lekceważenia nauki Kościoła. Co gorsze, odbiera im się szansę prawdziwej pomocy w ich problemach emocjonalnych.

Leslie Payne

Andrew Walter nie pasował do Seminarium Najświętszej Maryi w Baltimore, Maryland. Jego głośna obrona tradycyjnej teologii i skargi do biskupa na nadużycia w seminarium rozgniewały wydział. W lutym 1995, po 2 latach w tym seminarium, wysłano go na 2-dniową ewaluację psychologiczną (z powodu "problemów behawioralnych") do Ośrodka Nowego Życia [New Life Center] w Middleburg, Virginia, ośrodka terapeutycznego dla księży i zakonników zarządzanego przez dr Thomasa Drummonda. Wkrótce potem Andrew wyrzucono z seminarium. Kontaktował się z innymi diecezjami, czy ma szansę wyświęcenia na księdza, ale wielokrotnie odrzucano go bez żadnych wyjasnień.

Kilka miesięcy później, Anthony, przyjaciel Andrew, którego wyrzucono z tego samego seminarium po podobnym doświadczeniu, powiedział Andrew o swoim spootkaniu z psychologiem z terenu Filadelfii - Johnem Frauncisem. Anthony chciał dostac się do seminarium w innej diecezji i skierowano go do niego na ewaluację. Dzięki pomocy dr Frauncisa, Andrew zdobył kopię ewaluacji dr Drummonda, i dowiedział się, że terapeuta zdiagnozował go – w oparciu o 2 pisemne testy psychologiczne – na ostre zboczenie seksualne. Zdaniem dr Frauncisa nie było podstaw na taką diagnozę w oparciu o zgromadzone przez Drummonda dane, faktycznie testy nie mogłyby uzasadniać takiej diagnozy. Przygotowując się do procesu przeciwko Drummondowi i Seminarium, Andrew dokonał zadziwiającego odkrycia: Drummond nie był licencjonowanym psychologiem.

Po spotkaniu z dr Frauncisem i jego sąsiadem – psychiatrą dr Richardem Fitzgibbonsem, Andrew i Anthony dołączyli do nieformalnej sieci – małej choć szybko rosnącej – księży i seminarzystów, których poddano kierowanemu przez Kościół gułagowi psychicznemu, zwykle pod nadzorem liberałów teologicznych, często przez mężczyzn którzy są otwartymi i aktywnymi homoseksualistami.

Niektórych z tych ludzi do ośrodków terapeutycznych wysyłali kościelni zwierzchnicy na ewaluację takich "dolegliwości" jak "sztywność" doktrynalna, "kompulsywność" modlenia i "homofobia", i wracali z diagnozą, że "nie nadają się na księży". Inni szli dobrowolnie, z nadzieją na pomoc w walce z pokusami homoseksualnymi, tylko by im powiedziano, że ich orientacja jest okreslona genetycznie, że powinni nauczyć się z tym żyć, i zachowywać dyskrecję. Niektórych odsyłano z uwagi na powazniejsze problemy (np. przestępstwa seksualne, alkoholizm albo depresja kliniczna), przetrzymywano w ośrodkach terapeutycznych przez rok lub dłużej, i odmawiano skutecznego leczenia, bo widocznie ich biskupi już zdecydowali że nie powinni wracać do służby, zaleznie od ich reakcję na leczenie.

Dr Richard Fitzgibbons, katolicki psychiatra w Filadelfii, leczy wielu księży, którzy szukają go wiedząc, że jest wierny naukom Kościoła i leczy homoseksualizm. Ze wzrostem liczby księży wśród jego pacjentów, Fitzgbbons zauważył niepokojący szablon pośród tych których leczono w zarządzanych przez Kościół ośrodkach psychiatrycznych: lojalnych księży których wysyłano do tych ośrodków na ewalucaję, albo którzy mieli stosunkowo drobne problemy (np. powracająca pokusa homoseksualna, której jeszcze nie ulegli), przetrzymywano w ośrodkach przez wydłużony okres – 6 miesięcy lub dłużej – i naciskano by poprosili o laicyzację. Ale, mówili, wielu heterodoksyjnych księży, którzy popełnili dużo poważniejsze przestępstwa wysyłano z powrotem na parafie – czasem po miesiącach terapii, czasem natychmiast.

Pacjenci Fitzgibbonsa opowiadali mu o zderzeniach z terapeutami, których opisywali jako jawnych homoseksualistów, którzy namawiali ich do "wyjścia z szafy", i którzy uważali, że sprzeciw księży do święceń kobiet był dowodem na zaburzenia osobowości. Opowiadali o ośrodkach w których zachęcano albo pozwalano na schadzki między pacjentami homoseksualnymi, i gdzie pacjenci popierający nauki Kościoła o seksualności wyśmiewano na grupowych sesjach terapeutycznych.

Instytut św. Łukasza

Księżowski kryzys pedofilski z lat 1980 doprowadził do publikacji wielu książek i artykułów oskarżających różnych członków hierarchii o ukrywanie (albo udział) w molestowaniu dzieci i homo-skandalach. W obliczu ogromnych szkód w wiarygodności moralnej Kościoła, nie wspominając o wielomilionowych procesach, amerykańscy biskupi byli zrozumiale optymistyczni kiedy ksiądz-psychiatra Michael Peterson zaczął przyjmować pedofilów do swojego szanowanego Instytutu św. Łukasza, ośrodka terapeutycznego dla księży alkoholików z poza Waszyngtonu. Instytut reklamował swój 12-stopniowy program podobny do tego wykorzystywanego przez Anonimowych Alkoholików, włączający katolickie zasady teologiczne.

Jason Berry ujawnił powstanie i upadek ks. Petersona w znanej książce z 1992 o kryzysie pedofilskim Nie wódź nas na pokuszenie [Lead Us Not Into Temptation]. Berry, który twierdził, że przymusowy celibat i to co widział jako sprzeciw Kościoła wobec przyjemności seksualnych były przyczyną samoniszczącego zachowania seksualnego wśród księży, wykorzystał Petersona jako swojego głównego zwolennika, jedyny głos rozsądku wypowiadający się przeciwko lekkomyślnej hierarchii. (W połowie książkowej narracji, kiedy Peterson umiera na AIDS i okazuje się, że nadużywał narkotyków i alkoholu, jak również prowadził bezładne życie homoseksualne, Berry zaczyna tonować pochwały księdza.) Berry zauwazył niezgodność ks. Petersona z naukami Kościoła o seksualności, i wykazał, że terapia w Instytucie obejmowała potwierdzenie homoseksualnej orientacji księży i pytania o tym czy głęboko osadzone problemy emocjonalne skłaniały mężczyzn do stawania się księżmi na pierwszym miejscu.

Berry nigdy nie opisuje wpływu jaki emocjonalne problemy Petersona mogły mieć na program terapeutyczny w Instytucie. Ale może niechcący porusza sprawę tego czy Ptereson nadawał się na terapeutę, kiedy mówi, że Peterson "stracił nerwy" i szybko zakończył wywiad, zapytany o jego wychowaniu i alkoholizmie matki.

Berry publikuje także fragmenty listu z 5 kwietnia 1988 o rezygnacji lekarza, który był pracownikiem Instytutu św. Łukasza: "Czułem się coraz bardziej niekomfortowo z powodu moralnego tonu Instytutu i jego programów terapeutycznych. Uważam, że od samego poczatku Instytut wykorzystywano jako upust dla psychopatologii jego założyciela i… dla innych członków personelu".

Nie jest jasne jak Instytut spełniał skłonności swojego lidera. Berry cytuje byłego pracownika Instytutu, który skarżył się, że Peterson zakupił nieruchomości przylegające do ośrodka, gdzie pacjenci, łącznie z pedofilami, mogli mieszkać. Ten były pracownik "stawał się podejrzliwy, że pacjenci wysyłani do nowo zakupiuonych domów 'nie mieli nic wspólnego z naszą misją, a jeszcze mogli wedrowac do woli po okolicach z dziećmi'. Mówił, że Peterson powiedział sasiadom iż mężczyźni ci odwiedzali biskupów i zwierzchników'.

Teoria według św. Łukasza

Instytut św. Łukasza, który teraz znajduje się w Silver Spring, Maryland, nadal ma reputację najlepszego ośrodka terapeutycznego dla księży i zakonników, wykorzystywany przez diecezje z całego świata. Mimo że Instytut jest najbardziej znany z leczenia księży-pedofilów, to leczy wszystkie rodzaje zaburzeń psychicznych i psychologicznych, od depresji do ostrych nerwic. Księża angazujący się w jawny albo rozwiązły homoseksualizm są często wysyłani do Instytutu po pomoc w odzyskiwaniu samokontroli.

Po śmierci ks. Petersona w 1987 i po krótkich seriach wewnętrzenj walki o władzę, zebrał się nowy zespół przywódczy. Ks. Canice Connorsa mianowano na prezesa w 1992, wcześniej prezesa Southdown, ośrodka terapeutycznego koło Toronto. Ks. Stephen Rosetti, były dyrektor edukacji w House of Affirmation (katolicki programk który zamknięto z powodu niegospodarności finansowej) został zatrudniony w 1993 jako dyrektor Nowych Programów. I w 1989 Curtis Bryant, który właśnie ukończył staż z psychologii w Kalifornii został mianowany na dyrektora leczenia szpitalnego, nadzorującego wszystkich terapeutów.

Jakie podejście stosuje ten zespół? W książce z 1990 o seksulanym molestowaniu dzieci w Kościele, Zabójcy dusz [Slayers of the Soul], ks. Rosetti pozwala dr Frankowi Valcour, który wcześniej był lekarzem w Instytucie od czasów ks. Petersona, omawiać program. Dr Valcour uważa, że przyczyny pedofill obejmują nieprawidłowości chromosomalne, zaburzenia wrodzone, nierównowaga hormonalna, problemy neuropsychologiczne i "represję" seksualną. Mimo że on (podobnie jak wielu innych analityków) dostrzega, że ktoś kto był molestowany seksualnie, emocjonalnie albo seksualnie jako dziecko, może mieć skłonności do pedofilii, to odrzuca przezycia z dzieciństwa jako prawdziwy powód problemu. Inną możliwą przyczyną kompulsywnych zaburzeń seksualnych, zdaniem dr Valcoura, jest dorastanie w "niewyobrażalnie dużej" rodzinie, co on uważa za "traumę z dzieciństwa".

Przedstawiając swoje podejście do terapii, dr Valcour twierdzi, że psychoanaliza wewnetrzna jest "raczej nieskuteczna" w leczeniu problemów behawioralnych. Preferuje stosowanie hormonu Depo-Provera obniżającego poziom testosteronu i zmniejszajacego zainteresowanie seksem i reakcji – razem z 12-krokowym programem i technikami modyfikujacymi zachowanie. Zauważa znaczenie opieki poszpitalnej i bliskiego monitorowania pacjentów zwolnionych z ośrodka.

We wprowadzeniu do książki zatytułowanym Mit o pedofilu (napisanej zanim pojawił się w Instytucie), ks. Rosetti sugeruje, że większość ludzi ma popędy pedofilskie, ale są w stanie je tłumić. Uważa, że większość przypadków pedofilii nigdy nie jest ujawniona, i to szczególnie dotyczy czynów pedofilskich dokonywanych przez kobiety. Rosetti jest szczególnie podejrzliwy co do matek, tłumacząc, że jest "łatwiej matce w naszym społeczeństwie kamuflować nieodpowiedni kontakt z dziecmi jako macierzyńskie zajmowanie się myciem, pielęgnacją i ubieraniem".

Ks. Rosetti podkreśla także swoje przekonanie, że nie ma żadnego związku między homoseksualizmem i pedofilią. W końcowym eseju Wyzwanie dla Ludu Bożego, powtarza swoją teorię, że większość ludzi odczuwa jakiś stopień atrakcyjności seksualnej do dzieci. Powołuje się na badania z 1976 niezyjącego już psychologa Roberta Stollera, który wywynioskował, że niemożliwe jest znaleźć 'linię continuum zachowania seksualnego które oddzielałoby normalne od zboczonego". Obwinia Kościół za kultywowanie "klimatu represji i / lub obsesji", co jego zdaniem prowadzi do dewiacyjnych zachowań seksualnych.

Ustaw własne normy

Ks. John został wysłany na 6 miesięcy do Instytutu św. Łukasza w 1994 po zrobieniu przyjaznych, choć niepoprawnych gestów seksualnych. On przyznaje, że miał poważny problem, zaś Instytut, jak mówi, nie. "Wszystkim powiedzieli od samego początku bardzo jasno" - mówi ks. John - "że w Instytucie leczono kompulsywność i rozwiązłość, ale na pewno nie homoseksualizm. To było bardzo jasne, że idea monogamicznego związku homoseksualnego będzie preferowane", Ks. John krytykował: "Jeśli dwaj księża w domu przypadli sobie do gustu seksualnie, nikt z tym nic nie zrobił.... Tego nie uważano za problem".

Mówiąc o akceptacji homoseksualizmu przez personel Instytutu, ks. John powiedział: "To oznacza, że mojego głównego problemu nigdy nie zdiagnozowano, skoro go nie uznano. Instytut uważałby za sukces gdyby mężczyzna opuścił kapłaństwo i wszedł w monogamiczny związek seksualny. Nawet terapeuta powiedział mi, że dla mnie wspaniałym przezyciem byłoby gdybym po raz pierwszy stał się czyimś obiektem miłości".

Zdaniem ks. Johna, terapeuci próbowali go przekonać by wyraził zgodę na pletyzmograficzne badanie prącia opracowane dla wykrycia seksualnych preferencji mężczyzny. "Jeden z księży ostrzegł mnie, że prawdopodobnie o to mnie poproszą" – powiedział. "Odradził mi. Sam przeszedł przez nie i okazało się być degradujące i poniżające. Polega na tym, że do penisa przymocowuje się kabel i słucha się historyjek pornograficznych (wcześniej wykorzystywali zdjęcia i filmy). Powiedziałem o tym mojemu biskupowi, i zgodził się iż badanie to jest niemoralne".

Ks. John mówi, że wieczorami pacjentów zabierano do różnych 12-krokowych programów w mieście, np. Alcoholics Anonymous, Narcotics Anonymous i Overeaters Anonymous [kompulsywne obżarciuchy]. "Dla nałogowych 'seksów' dobre było odwiedzenie Sexaholics Anonymous (SA), bo na spotkaniach opowiadano się za całkowitą czystością seksualną" – powiedział ks. John. Dalej mówił:

Ale były inne grupy do których wolno było chodzić takie jak SCA - Sexual Compulsives Anonymous. W tej grupie ty decydujesz co jest dla ciebie najlepsze – czy uważasz, że przesadzasz – i sam ustalasz swoją normę. To na pewno nie jest katolickie podejście. Jedno z 12-krokowych spotkań odbyło się w należącym do geja klubie w dzielnicy Dupont Circle. To miejsce stało się miejscem wypadów dla wielu gejów. I tutaj w taką sytuację stawia się ludzi z Instytutu. Courage [ang. odwaga] – wierna organizacja katolicka dla homoseksualistów, miała kilka spotkań w Waszyngtonie – nigdy nie była w planach Instytutu jako miejsce warte odwiedzenia.

Niekatolicka atmosfera

Zdaniem ks.. Johna, duchowość w Instytucie była zdecydowanie niekatolicka. "To jest rażący problem w Instytucie" – twierdzi – "bo w moim przypadku, tak jak większości innych księży i zakonników, rozkład naszego modlitewnego życia szedł ręka w rękę z naszymi problemami i nałogami".

"Nie akceptuje się idei o kapłaństwie i życiu zakonnym jako stałego i do końca zycia poświęcenia" – mówi ks. John. "One zredukowane są do zawodów, a nie powołań. Nie należy postrzegac ich jako części tego 'kim jesteś'".

Ks. John zauważył, że w Instytucie nie było żadnych dyrektorów duchowych. Podczas jego pobytu ks. Kena Phillipsa, dyrektora programu opieki duszpasterskiej zastąpił Michael Fonseca, żonaty były ksiądz-jezuita. Mówi, że wtedy pacjenci uczestniczyli w 2-dniowych rekolekcjach. W pierwszym dniu głosił je młody jezuita z Georgetown, który właśnie "ujawnił się" i był zły na Kościół za jego "przestarzałe" stanowisko w kwestii homoseksualizmu. W drugim dniu rekolekcjonistą była zakonnica z akademickim wykształceniem badacza Pisma Świętego, która (on mówi) zgodziła się z pytaniem sugerującym, że Jezus mógł być gejem.

Ks. Johna niepokoiło również to, że niektórzy terapeuci w Instytucie zachęcali pacjentów do uczestniczenia w Mszach sponsorowanych przez prohomoseksualną grupę Dignity [ang. godność], które celebrowano w lokalnym kościele episkopalnym, bo Kościół Katolicki w Waszyngtonie nie uznawał Dignity. Wielu pacjentów z Instytutu uczestniczyło w tych niewaznych Mszach, wspomina.

Ks. John mówi, że kobieta która była jego erapeutką w pierwszych kilku miesiącach jego pobytu w Instytucie, skarżyła się na standardy etyczne w Instytucie. Później wpadł na nią i powiedziała mu, że jego biskup poinstruował Instytut by zalecił mu nie wracać do posługi. Wspomina:

To był jeden z jej problemów z etyką Instytutu, że nie byli uczciwi wobec księży o ich przyszłości, i że Instytut był w zmowie z diecezjami. W moim przypadku był pewien rozgłos lokalny, i przypuszczam, że diecezja od początku postanowiła, że bez względu na to, jak będzie ze mną, oni nie przywrócą mnie do pracy, ale nigdy mi tego nie powiedzieli. Moja terapeutka wiedziała o tym od poczatku, ale nie wolno jej było mi to powiedzieć.

"Z drugiej strony – zawsze to podejrzewam – że zawsze znano mnie jako tradycyjnego, konserwatywnego księdza" – mówi ks. John. "Wydaje się, że w przypadku konserwatywnego księdza, kiedy ma problem, biskup korzysta z okazji by pozbyć się faceta, natomiast kiedy jest liberalny, sprawa zakończona jest pomyslnie".

Przedłużone leczenie

Ks. Pete wysłano do Instytutu św. Łukasza w 1996 na ewaluację, kiedy oskarżono go o przytulenie innego mężczyzny w niewłaściwy sposób wiele lat wcześniej – zarzut któremu zaprzecza. Ks. Pete przeszedł 1-tygodniową ewaluację w Instytucie (łącznie z mocną presją poddania się pletyzmograficznemu badaniu prącia, odmówił). Na podstawie tej ewaluacji, i nie rozmawiając z oskarzycielem, Instytut zalecił 6-miesięczna terapię.

"To odbiega od ustalonych standardów opieki w zakresie zdrowia psychicznego" – mówi dr Fitzgibbons. "Dzisiaj nie stosowalibyśmy przedłużonej hospitalizacji dla żadnej choroby, chyba że pacjent nie reagował na leki. Tylko placówki kościelne to robią. I jeśli chodzi o tego księdza, był to przypadek oskarżenia, któremu zaprzeczył, bez żadnych dowodów klinicznych czy behawioralnych, że wymagał leczenia psychiatrycznego".

Wspominając swoją ewaluacje w Instytucie, ks. Pete powiedział:

Dla nie było to bardzo, bardzo przykre doświadczenie. Nie wiedziałem dużo o tym miejscu zanim tam poszedłem, ale wiedziałem, że jeśli będę się opierał, to prawdopodobnie zostanę suspendowany. Był to bardzo męczący tydzień, wypełniony licznymi spotkaniami z psychologami, pisaniem o sobie raportów. Musiałem przejść kilka testów na monitorze komputera. Nie byli zadowoleni z pierwszych rezultatów, i zmuszali mnie do przejścia przez nie wiele razy.

Kiedy przyszedł raport z Instytutu zalecający dłogotrwałe leczenie, mój biskup zagroził mi suspensą jeśli nie zgodzę się na terapię. W marcu skontaktowałem się z dr Fitzgibbonsem przez przyjaciela księdza. Przeprowadził jeszcze jedną ewaluację i raport wysłał do biskupa. ten powiedział mi, że nie znalazł żadnych powaznych problemów, i że nie ma potrzeby na hospitalizację. W sierpniu wezwano mnie jeszcze raz do biskupa, i chcieli mnie wysłać do New Life Center w Middleburg, Wirginia. Biskup zmusił księdza-psychologa w diecezji do napisania raportu o mnie, zalecający iż powinienem pójść do New Life Center. Ale ten psycholog nigdy mnie nie leczył, nigdy ze mna nie rozmawiał, w ogóle nie miał nic wspólnego z moja sprawą. Jest to jawne naruszenie etyki w dziedzinie zdrowia psychicznego, jeśli nigdy kogoś nie leczyłeś, nie możesz nic zalecać.

Ks. Pete jest przekonany, że jego biskup również skontaktował się z Instytutem zanim tam przybył, instruując personel by zalecił przedłużona terapię i usuniecie go z czynnej służby kapłańskiej. Mówi, że czlowiek który oryginalnie oskarżył go o niechciane podejście w końcu odwołał zarzuty, który w każdym razie dotyczył przytulenia raczej, a nie kontaktu genitalnego. Uważa, że jest "sterowany" z powodu jego tradycyjnych poglądów o moralności seksualnej i innych sprawach teologicznych.

"bezbożne miejsce"

Ks. Rogera wysłano z daleka do Instytutu św. Łukasza na kilka miesięcy w 1992, ponieważ jego zwierzchnicy podejrzewali go o "zaburzenia osobowości". Skarzyli się iż był sztywny, za dużo pracował i "wydawał się jakby był człowiekiem kompulsywnym".

Ks. Roger odniósł wrazenie, że Instytut jest skuteczny w leczeniu powaznie chorych umysłowo osób – leczy osoby chore psychicznie i stosuje terapię hormonalną dla zredukowania popędu seksualnego pedofilów. Ale zasugerował, że wielu pacjentów najwyraźniej wysłano tam gdyż byli "niepoprawni politycznie". Zaś z drugej strony upiera się, że pewien ksiądz którego spotkał w Instytucie, aktywny homoseksualista wysłany na leczenie przez konserwatywnego biskupa, ogłosił, że był szczęśliwy z tego że był gejem, i że biskup nie powinien być "polcją sypialnianą". Ks. Roger mówi: "Instytut zwolnił go jako ok., bo czuł się niekomfortowo z tym kim był".

Ks. Roger skarżył się także na brak katolickiej duchowości w Instytucie. Powiedział, że tam nigdy nie nosiło się sutanny, i że często nie odprawiano Mszy. Kiedy była zaprogramowana, mówi, "każdy 'koncelebrował', łacznie z kobietami". Opisując duchowość Instytutu, powiedział: "Kiedy tam jesteś, lepiej byś nigdy nie mówił iż coś jest grzechem albo coś jest przeciwko woli Boga. Nigdy nie mów o Bogu w stosunku do swojego życia. Jest to bezbożne miejsce – z wyjątkiem klasy o duchowości jaką przechodzisz przed wyjściem, kiedy mówisz o tym jak nienawidzisz Boga i jak On zmuszał cię do robienia złych rzeczy".

Ks. Roger docenił Instytut za zorganizowanie pozytywnej atmosfery pod jednym względem: księża rozmawiali ze sobą otwarcie o swoich osobistych walkach. "Nigdy nie spotkasz się z tym na żadnym probostwie ani w seminarium w żadnej diecezji".

Nielicencjonowany i nieodpowiedni

Najbardziej niezwykłe zarzuty wniesione przeciwko pracownikom Instytutu dotyczą Curtisa Bryanta, sprowadzonego w 1989 do nadzorowania terapeutów. Kilku z nich rzekomo skarżyło się ks. Canice Connors, prezesowi Instytutu, o nieodpowiednim zachowaniu Bryanta, które najwyraźniej wiązało się z problemem alkoholowym Bryanta. Ale ks. Connors nie zareagował.

Bryant został mianiwany na stanowisko nadzorujące w Instytucie mając niezwykle małe doświadczenie, natychmiast po ukończeniu stażu w psychologii. Przez pierwsze 19 miesięcy jego kadencji jako dyrektor kliniczny hospitalizowanych, Bryant nie ma licencji, otrzymał ją w Maryland 26 maja 1991, a mianowany we wrześniu 1989.

Terapeuci którzy pracowali z Bryanem w Instytucie zarzucają, że nadużywał władzy, dręczył nadzorowanych terapeutów, i wykazywał nieprofesjonalne zachowanie. Pewna kobieta-terapeutka, która odeszła z Instytutu po serii zignorowanych skarg, mówi: "W pewnym sensie personel jest bardziej dysfunkcyjny niż pacjenci". Mówi to, że z powodu "nieodpowiedniego zachowania" administratorów, zwłaszcza Bryanata i ks. Connorsa, "terapeuci odchodzili masowo".

Byli terapeuci z Instytutu potwierdzają, że skargi przeciwko Bryantowi składano do Instytutu, do stanu Maryland i do Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologów [APA]. Jedną skargę złożoną w APA odwołano kiedy ci terapeuci dowiedzieli się, że Bryant nie był wtedy członkiem APA.

Zapytany czy skargi przeciwko Curtisowi Bryant zwróciły uwagę Archidiecezji Waszyngtonu albo innych biskupów których księża przebywali w Instytucie, pewien terapeuta odpowiedział:

Biskupi byli w stałym kontakcie z Instytutem, i kierowali całą imprezą. Candice robił to co chcieli biskupi. Mielu wiedziało o Curtisie. Czasem wizytujący biskup spotykał go, widząc go paradującego jak paw, i mówili'Kto to jest'. Odpowiadaliśmy 'To nasz dyrektor'".

Kiedy sytuacja uległa pogorszeniu, terapeuci wnieśli skargę w Maryland na licencję praktykowania Bryanta jako psychologa. Tych terapeutów poinformowano, że stan już wszczął śledztwo, niektórych poproszono o dostarczenie dodatkowych informacji. Później kilku z nich śledczy powiedzieli, że Bryant nie będzie już miał pozwolenia na praktyke w Maryland.

Zdaniem stanu Maryland, licencja Bryanta od 31 marca 1996 miała "status nieczynny". Stan nie potwierdził tego czy złożono na niego jakieś skargi, bo takich informacji nie ujawnia się opinii publicznej do chwili podjęcia ostatecznej akcji.

W końcu Bryant wziął urlop, i odszedł z Instytutu w 1996. Teraz pracuje dla Archidiecezji Los Angeles, widzi pacjentów, dokonuje ewaluacji, i służy w "zespole interwencyjnym" dla księży. Do stycznia 1997 nie otrzymał licencji na praktykę psychologiczną w Kalifornii.

Program obroniony

Ks. Canice Connors odszedł z Instytutu w grudniu 1996, i kierowanie placówką przejął dotychczasowy jego zastępca, ks. Stephen Rosetti. Ks. Rosetti stwierdził, że nie wie o żadnych zarzutach o zachowaniu ani Curtisa Bryanta ani Canice Connorsa, i uważa, że odeszli z Instytutu z dobra opinią.

Zapytany o niezwykle długi okres hospitalizacji w Instytucie, ks. Rosetti oświadczył, że cel ich programu różni się od większości świeckich programów. Podczas gdy zwykła placówka lecznicza chce tylko zapewnić, że pacjent jest stabilny – nie ma mysli zabójczych czy samobójczych – to Instytut musi zadbac o to by w końcu przygotować pacjentów do powrotu do pracy duszpasterskiej.

Ks. Rosetti dalej stwierdził, że Instytut ma obowiązek zachowania nauk Kościoła Katolickiego. Powiedział, że 90% terapeutów to katolicy (wiekszość z nich to księża albo osoby konsekrowane), a nawet niekatoliccy terapeuci zgodzili się szanować naukę katolicką podczas leczenia pacjentów. (Zwrócił uwagę na to, że Instytut leczy również kler z innych wyznań, i terapeuci muszą szanować wierzenia także tych pacjentów.)

Ks. Rosetti stwierdził, że choć Instytut nie usiłuje zmieniać seksualnej orientacji nikogo, terapeuci dawali pacjentom narzędzia emocjonalne, dzięki którym mogą trwać w celibacie, bez względu na ich orientację. Zapytany czy pacjenci chodzą na Msze Dignity, powiedział, że Instytut nie zachęca do tego, mimo że pacjenci mogą chodzic na Mszę albo inne wydarzenia poza Instytutem w weekendy. potwierdził, że Instytut ma taką samą postawę wobec sponsorowanych przez Courage spotkań: Instytut nie zapewnia transportu, ale pacjenci mogą uczestniczyć w spotkaniach we własnym czasie.

Ks. Rosetti jest o wiele bardziej stanowczy w odrzuceniu najpoważniejszych zarzutów o heterodoksyjnych postawach w Instytucie. Zapytany o raport, że jedna z terapeutek, zakonnica, twierdziła, że sprzeciw pacjenta wobec wyświęcania kobiet wskazywał na to iż nienawidził kobiet, stanowczo odpowiedział: "Tak nie mogło być". I w odpowiedzi na zarzut, że niektórzy biskupi wysyłali księży do Instytutu na "leczenie" ich ortodoksji, albo że diecezja powie Instytutowi jak długo chce by ksiądz tam przebywał, ks. Rosetti tylko zapytał: "Czy katolicki biskup traktowałby tak źle księdza?"

The New Life Center

W czasie pierwszego roku w Seminarium Najświętszej Maryi [St. Mary's Seminary] (1993), dyrektor formacyjny powiedział Anthony'emu: "Zadziwiasz mnie jako staroświecki włoski monsignor, który utknął w latach 1950. Nie potrzebujemy w Kościele dupka jak ty". Anthony opowiada:

Spojrzałem na niego i powiedziałem: "Ojcze" (zawsze złościł się kiedy nazywałem go Ojcem, przypominał mi, że ma na imię Tom)… powiedziałem: "Cóż, ojcze, z pełnym szacunkiem, wolę raczej, jak mówisz, tkwić w latach 1950, niż złapać się na lata 1970 jak ty", i wyszedłem.

Anthony poskarzył się do diecezji o seminarium, ale dostał ostrzeżenie: "Jeśli chcesz być wyświęcony w tej diecezji, to lepiej naucz się grać w tę grę". Anthony mówi, że jego drugi rok w seminarium był gorszy niż pierwszy. Kobieta która uczyła o doradztwie duszpasterskim, bardzo mocno odchodziła od nauki Kośicoła w kwestii aborcji i homoseksualizmu. Swoją pierwszą klasę rozpoczęła od narzekań na rolę kobiet w Kościele, i potwierdzeniu, że mężczyźni "tracili czas" na studia w seminarium, kiedy powinni raczej zostac pracownikami socjalnymi albo psychologami.

W kwietniu 1995, oficjele w seminarium dowiedzieli się, że Anthony myslał o przeniesieniu się do innej diecezji. Wkrótce wysłano go do New Life Center na weekend by dokonał ewaluacji z powodu "niewłaściwego zachowania". W ten sposób zaczęła się historia która otwiera ten esej.

Po wywiadzie w New Life Center z jedną z dyrektorów placówki, s. Carla Przybilla, OSF, i napisaniu kilku testów, Anthony spotkał się z dr Thomasem Drummondem, który uznał, że testy pokazały iż miał "skłonności do nadużywania substancji" i był "homofobem". Drummond przepowiedział: "Za 5 lat staniesz się gniewnym pijakiem, który będzie alienował całą rade parafii". Anthony mówi iż odpowiedział: "Doktorze, nie znam się na psychologii, ale wiem, że osoby z zaburzeniami zwykle widzą je u innych". Anthony mówi, że porzucił karierę w świecie biznesu żeby wejść do seminarium, miał tytuł magistra, był analitykiem finansowym, i rocznie zarabiał $60.000". A potem być potraktowanym jak ten facet…" – skarży się.

Anthony postanowił nie podejmowac żadnych kroków prawnych, bo jego diecezja odrzucała raporty dr Drummonda, i dostał się do Seminarium.

Nieuzasadnione zarzuty

Po ewaluacji z lutego 1996 w New Life Center (opisanym powyżej), Andrew Walter zgodził się z dyrektorem powołań, że zrezygnuje w końcu roku. Ale seminarium wyrzuciło 31-letniego seminarzystę 3 dni po rozpoczęciu roku, mówiąc, że "pomniejszał instytucję".

Po skontaktowaniu się z przyjacielem Anthonym i spotkaniu z dr Johnem Frauncisem, Walter skontaktował się z Drummondem i poprosił o kopię swojej ewaluacji. Drummond odmówił: "Nie piszę ich dla osób świeckich, i nie piszę ich dla innych psychologów. Piszę je tylko dla biskupów". Wtedy dr Frauncis skontaktował się z Drummondem sam, i wkońcu otrzymał kopię ewaluacji" – mówi Walter. "Oni mysleli, że ewaluował mnie dla diecezji, i że kiedy zobaczy ten raport sam wypowie się przeciwko mnie".

Po zbadaniu danych i raportu Drummonda, dr Frauncis powiedział: "Nie miałem pojęcia jak profesjonalny psycholog może dojść do takiego wniosku. Nie ma w nich nic co uzasadniałoby to co powiedział".

Drummond zdiagnozował Waltera na poważne problemy tożsamości seksualnej, razem z "histrionicznym i "narcystycznym" zaburzeniem osobowości. Zdaniem dr Frauncisa, raport Drummonda insynuuje, że Walter cierpi na "homofobię", bo sam jest zaprzeczającym homoseksualistą. Drummond powiedział, że Andrew był "nietolerancyjny" wobec homoseksualistów, że swoją heteroseksualność przeżywa "w negatywnym sensie iż nie jest homoseksualistą", i że homoseksualizm "jest aspektem jego osobowości, którego Andrew nie miał okazji zbadać kiedy dorastał".

Do listy problemów Waltera Drummond wpisał "zniekształconą negatywna reakcję na homoseksualne zachowanie innych", i narzekał, że "Andrew uważa iż ostrożna różnica między homoseksualną orientacją, co według niego jest ok., i postawami homoseksualnymi i zachowaniem którego nie popiera, powinno się szanować, i nie może zrozumieć dlaczego inni uważają go za homofoba". Krytykuje Waltera za "jego złość na i odrzucanie wartości i zachowań z którymi się nie zgadza". W podsumowaniu Drummond napisał, że "brakuje mu ważnych relacji intymnych z równieśnikami" w seminarium, jako dowód na jego opóźniony rozwój.

Pocałunek śmierci

Dr Frauncis ponownie przeprowadził testy którym poddano Waltera, i mówi, że nie znalazł żadnych dowodów na zaburzenia osobowości. Raport Drummonda nazwał "naruszeniem etyki". "Ten raport" – powiedział – "był pocałunkiem śmierci dla każdego kto jest heteroseksualny, i kto chce być księdzem".

Dr Frauncis skarży się:

Jeśli chce się wystawić diagnozę która wpłynie na karierę człowieka, to trzeba mieć obiektywne dowody na jej poparcie – dowody z testu psychologicznego i incydentów behawioralnych. Nie może to być całkowicie hipotetyczne ze strony psychologa. Ani dane z testu, ani zachowanie omawiane w raporcie dr Drummonda nie pokazuja żadnych dowodów na wystawienie takiej diagnozy.

W rozmowie telefonicznej z 6 stycznia, Drummond bronił swojej diagnozy, która, jak mówił, miała wykazać niesprecyzowane zaburzenie seksualne, takie jak może wystąpić u osoby aseksuanej albo nieswiadomej swojej seksualności. Powiedział, że wiele opinii zawartych w liście od prawnika Andrew Waltera nie odzwierciedlało treści jego raportu. Szczególnie zaprzeczył zdiagnozowanie Waltera jako zaprzeczającego sobie homoseksualisty.

Drummond oświadczył, że dla seminarzystów wazne jest posiadanie "odpowiedniego rodzaju doświadczeń seksualnych dla danego wieku". Za przykład pprzywołał opóźnienie w rozwoju księdza którego leczył wcześniej, który "nie nauczył się masturbować aż kiedy miał 38 lat". Drummond powiedział, że to pokazywało brak relacji z rówieśnikami jako chłopiec, bo taką informacją dzieliliby się uczniowie.

Drummond podkreślił, że głównym problemem Waltera było "podkręcanie nosa władzy", co skłoniło seminarium do prośby o ewaluację. "Skoro jesteś wrogi wobec osób chcących cię uformować, to samo będziesz robił wobec biskupa" – powiedział Drummond.

Dr Frauncis nie zgadza się z tym: "To nie odnosi się do autorytetu który udaje iż jest katolikiem, kiedy narusza podstawowe zasady katolicyzmu – pozwalając na zachowanie homoseksualne między wykładowcami i studentami, albo códzołóżcze relacje między wykładowcami. Ci ludzie negują autorytet Kościoła, a jeszcze żądają dla siebie szacunku. Andrew nie ma problemu z legalnym autiorytetem".

Znowu bez licencji

I mówiąc o legalnym autorytecie, jaki profesionalny autorytet wnieśli dr Drummond i New Life Center do sprawy Andrew Waltera? Telefony do Departamentu Zdrowia Psychicznego, Niedorozwoju Psychicznego i Służb Nadużywania Substancji stanu Wirginia ujawniły, że ani Thomas Drummond, ani jego wspólnik, s. Carla Przybilla, OSF, ani New Life Center nie maja licencji w stanie Wirginia. Drummond złożył wniosek o licencjonowanego doradcę w 1993, ale nigdy nie dokończył tego procesu.

Zdaniem Charlene Whitehead z wydziału Biura Licencji, niektóre placówki kwalifikuja się do "zwolnienia religijnego" z licencji. Ale, mówi, że ich biuro nie ma takiego wniosku o zwolnienie ani od Dr Drummonda, ani New Life Center. Ponadto, powiedziała, zwolnienie przyznaje się ośrodkom stosującym metody religijne np. modlitwy i doradztwo duchowe jako sposób leczenia. Ośrodki kierowane przez organizacje religijne stosujące standardowe terapie i zatrudniające dyplomowanych psychologów zwykle wymagają licencji.

Materiał promocyjny New Life Center nic nie wspomina o tym, że instytucja ta nie ma licencji. Jedna broszura chwali się: "Prawie 500 osób z USA, Guam, Italii, Filipin (sic) i Irlandii przyszło po pomoc" w ciągu 8 lat działania. Ośrodek leczy nałogi ("chemiczne, seksualne, żywieniowe") i inne problemy psychologiczne (współuzależnienie, dysfunkcjonalne zachowanie), jak również przyjmuje osoby na "rozwój osobisty" lub ewaluacje psychologiczne. Leczenie odbywa się metodą indywidualną i grupową, obejmuje naukę umiejętności życiowych i w relacjach, redukcji stresu i pomoc jednostkom w staniu się "zintegrowanymi" z ciałem poprzez odżywianie, ćwiczenia i świadomość ciała. Każdy pacjent ma masaż raz w tygodniu, i "rozciaganie i oddychanie" dwa razy w tygodniu. Oni uczą się jak powstrzymać "zachowanie autodestrukcyjne" i rozwijają "samopoczucie zorientowane na sukces".

Inna broszura przyznaje sobie niezwykły sukces programu, twierdząc że w tych 8 latach "Nikt kto zakończył ich program nie bierze narkotyków… nie jest leczony… [czy] ma takie problemy [z władzą]…" Promocyjna literatura mówi, że dr Drummond wykłada na całym świecie, poza tym organizuje warsztaty w New Life Center. Drummond, Rycerz Maltański, wydał także nową książkę Rola doradztwa pastoralnego: Wytyczne dotyczące etycznego zachowania [The Ministerial Counseling Role: Guidelines for Ethical Behavior].

Miesięczny koszt leczenia w New Life Center wynosi około $4.000, czasem pokrywany przez firmy ubezpieczeniowe. Zwykły okres terapii różni się od 3 do 7 miesięcy.

Dom św. Jana Vianney

Kiedy ks. Tima wysłano do Villa St. John Vianney na niemal rok w 1993, oczekiwał pomocy na poważny nałóg seksualny. Mimo że jego diecezja płaciła $10000 - $15.000 miesięcznie, mówi, że niewiele było terapii. Mimo że wiele godzin spędzał na codziennej terapii indywidualnej i grupowej, większość jego "terapii" stanowiło zachęcanie go do "wyjścia z szafy" – skarży się.

Ks. Tim uważał, że jego skłonności homoseksualne powstały w wyniku traumy w dzieciństwie i można je leczyć, ale terapeuci nie zgodzili się i odmówili mu pomocy. Ks. Tim mówi:

Kiedy na spotkaniu grupy próbowałem wykazać powszechne problemy emocjonalne, które doprowadziły do homoseksualizmu, terapeuci mówili: "To bzdura!" Mówili, że to genetyczne. Usiłowali zmusić mnie do przyznania się, że jestem homoseksualistą, i że to jest stałe. Powiedziałem mojemu terapeucie, że, tak, może zrobiłem błąd, ale uważam się za wiernego księdza. Powiedział mi, że postanowiłem zostac księdzem z powodu ran i braku poczucia bezpieczeństwa w dzieciństwie jakich doświadczyłem od ojca alkoholika, że moje życie rodzinne było bardzo chaotyczne, i dlatego uciekłem do Kościoła by znaleźć tam schronienie. Powiedziałem, że mogę zrozumieć jak ktoś tak może myśleć, ale pomimo wszystkiego, wierzę iż Bóg powołał mnie na księdza.

Ks. Tim narzekał również na niemoralną atmosferę w Villa, zarzucając, że niektórzy z księży aktywnie angazowali się w spotkania homoseksualne. "Na sesjach grupowych niedobrze mi się robiło kiedy dowiedziałem się o gejowskiej subkulturze księży i biskupów" – powiedział. Na jednej sesji grupowej, wspomina, ksiądz oświadczył: "Jestem gejem, i jestem z tego dumny". Skutek był niezwykły: "Wielu księży zaczeło się z tym zgadzać. Terapeuta ich zachęcał. Później zaczęli mówić jak Kościół nie ma racji, Kościół musi się zmienić".

Końcowy raport z Villa zalecał powrót ks. Tima do kapłaństwa. Ale później diecezja nakazała mu albo dobrowolne przejście do stanu świeckiego, albo zrobi to za niego. Zauważa, że biskupi reaguja na homoseksualizm na rózne sposoby. Ksiądz który ogłosił iż był dumny ze swojego gejostwa, na przykład, nie został przyjęty z powrotem do diecezji. Ale zgłosił się do innej diecezji i teraz należy do personelu biskupa.

Kilku innych księży byłych pacjentów Villi, i którzy poprosili o całkowita anonimowość z obawy przed zemstą własnych diecezji, popierali niepokój ks. Tima co do podejścia Villi do homoseksualizmu. Takich księży homoseksualistów zachęca się do "zaakceptowania siebie", mówili, i tolerowano relacje między pacjentami. Ci ludzie uważali, że ich własne problemy nie wymagały długotrwałej terapii, i że przetrzymywano ich w Villi wbrew ich woli, bez konieczności opieki medycznej czy psychologicznej.

Administrator Villa St. John Vianney James Horvath oświadczył w rozmowie telefonicznej 9 stycznia, że pacjentów nie przetrzymuje się dłużej niż konieczne, upierał się, że długość terapii określają tylko względy kliniczne, a nie biskupi. Horvath powiedział, że w ostatnich 4 latach Villa próbowała skrócić okres pobytu pacjentów (czego nie popierają dokumenty księży z którymi rozmawiał autor tego artykułu), i że pacjenci "sa wolni opuścić kiedy chcą". Ale potwierdził, że biskupi mogą wywierac presję na księdza by został w ośrodku odmawiając przydzielenia mu zadania jeśli odmówi leczenia.

Zapytany o postawie Villi do leczenia homoseksualizmu, Horvath podkreślił, że personal skupia się na zmienie zachowania, pomaga księżom i osobom konsekrowanym prowadzić życie w celibacie, niezaleznie od orientacji. Wskazał na ważne niedawne zmiany w programie, próbujące wprowadzić "model rezydencyjny" zamiast "modelu medycznego". Wyjasnił: "Medyczny model jest hierarchiczny, zaś rezydencyjny to profesjonaliści pomagający innym profesjonalistom".

Nadzieja na wyzdrowienie

Skargi na te ośrodki terapeutyczne wskazują na 2 różne problemy. Z jednej strony emocjonalnie podatni księża i seminarzyści są poddwani inwazyjnym ewaluacjom, leczeni przez nielicencjonowanych terapeutów, i przetrzymywani w dysfunkcyjnych instytucjach. Jednocześnie członkom kleru rzeczywiście wymagającym pomocy psychologicznej – szczególnie o skłonnościach homoseksualnych i kompulsywnych zaburzeniach seksualnych – odmawia się skutecznej chrześcijańskiej terapii.

Dr Richard Fitzgibbons wymienia to co widzi jako powazne braki w katolickich ośrodkach terapeutycznych np. w Instytucie św. Łukasza i Domu św. Jana Vianneya w leczeniu takich problemów: "Fiasko udzielenia pomocy pacjentom w zidentyfikowaniu zachowania homoseksualnego i odczuwania atrakcji jako symptomów powaznych problemów emocjonalnych, fiasko włączenia katolickiej duchowości w procesie zdrowienia z tych problemów, i wspieranie zachowania homoseksualnego tak długo jak nie jest rozwiązłe i nie z nieletnimi".

Fitzgibbons krytykuje również takie instytucje za stosowanie długotrwałej hospitalizacji dla wszystkich pacjentów. "Te instytucje mają średni okres pobytu 6 miesięcy, zaś inne leczące zaburzenia seksualne zwykle 2-4 tygodnie dla pacjentów hospitalizowanych, a potem ambulatoryjnych". "Te długie pobyty" – zauważa – "są dla korzyści finansowych instytucji i uszczerbku dla pacjentów".

Większość katolickich programów erapeutycznych uznaje za aksjomat to, że homoseksualizm nie jest zaburzeniem psychologicznym, ani nie dotyczy pedofilii. (Ks. Rosetti pisze o tym ostatnim w książce Zabójcy duszy: Ks. Canice Connors, jego poprzednik w Instytucie, opowiadał się za tym samym argumentem w artykule z 1994 w Commonweal.) Ale z tym nie zgadza się wielu innych profesjonalistów w dziedzinie zdrowia psychicznego. Co ważniejsze, niektórzy psycholodzy uważają, że skuteczne leczenie impulsów homoseksualnych może zapobiec bardziej rażącemu zachowaniu np. molestowaniu dzieci.

Dr Joseph Nicolosi, dyrektor Krajowego Stowarzyszenia Badań i Leczenia Homsoeksualizmu (NARTH), mówi:

W przeciwieństwie do opinii gejowskich apologetów, faktem jest to, że jest większa występowalność pedofilii popełnianej przez homoseksualistów niż hetero. Dlaczego? Bo homoseksualizm ogólnie wiąże się z niedojrzałością psychoseksualną. Liczne badania wykazują, że homoseksualista średnio 2 razy bardziej prawdopodobnie popełnia czyny pedofilskie niż hetero.

Jest także inny powód / skutek relacji: dorosły homoseksualista jest również prawdopodobne, że sam był ofiarą pedofilii (średnio 1 / 3 moich pacjentów homo byli molestowani seksualnie jako chłopcy przez starszych mężczyzn). Mężczyźni którzy byli molestowani seksualnie jako dzieci często dorastają i stają się pedofilami.

Protestanccy pastorzy wyznaczeni specyficznie do leczenia homoseksualizmu są w tym biznesie od ponad 20 lat, przypisując sobie imponujące wskaźniki sukcesu wśród uczestników. Exodus International, organizacja zrzeszająca chrześcijańskie ośrodki dla homoseksualistów, ma na liście 80 grup w Ameryce Północnej, plus grupy w Europie, Azji i Ameryce Południowej. Niektórzy z członków tych grup dają skierowania do lokalnych chrześcijańskich terapeutów, inni tworzą grupy wsparcia albo klasy. Desert Stream Ministry zorganizował popularny program Living Waters, w którym członkowie kościoła blisko pracują z uczestnikami programu, kładąc nacisk na rozwój zdrowych relacji między homoseksualistami i zdrowiejącymi homoseksualistami. W 1980, ks. John Harvey założył Courage, grupę wsparcia dla katolików o orientacji homoseksualnej, którzy chcą żyć zgodnie z nauką Kościoła o homoseksualizmie. Courage dawała alternatywę dla zakazanej grupy Dignity, która uważa, że homoseksualizm jest normalny, i że Kościół powinien akceptować gejów.

Zdaniem dr Nicolosi, badania metod terapii homoseksualistów zwykle pokazują te same wskaźniki sukcesu: 1 / 3 wyleczona, 1 / 3 poprawiona, i 1 / 3 bez zmiany. Zauważa: "Katolicy muszą się wiele nauczyć od protestanckich pastorów. My mamy doktrynę, a oni mają entuzjazm". Zauważa, ze tylko 10% katolickich diecezji w Ameryce sponsorują filie Courage. "To oznacza, ze 90% młodych katolików walczacych z homoseksualizmem nie ma żadnego wsparcia. Kościół Katolicki partaczy sprawę mowiąc że to grzech, ale im nie pomaga. Z tego powodu tracimy katolików. Na konferencjach Exodusu spotykalem wielu bylych katolików".

Wybaczenie i pojednanie

Psycholog dr Maria Valdes, w apendyksie książki ks. Johna Harveya z 1996 Prawda o homoseksualizmie [The Truth About Homosexuality], homoseksualizm definiuje jako "opóźniony rozwój psychoseksualny", często w wyniku ostro zaburzonych relacji rodzinnych, kiedy człowiek pozostaje na etapie rozwojowym, w którym skupia się na tym by akceptowali go czlonkowie własnej płci, a jeszcze nie interesuje się drugą płcią. Ona mówi: "Kiedy człowiek o skłonnościach homoseksualnych dochodzi do heteroseksualizmu, homoseksualizm nie zostal odwrócony, a raczej zostal zakończony rozwój psychoseksualny".

Dr Fitzgibbons mówi, ze kluczem do jego programu terapeutycznego dla homoseksualistow są przebaczenie i duchowość. "Żadna ilość wiedzy, dojrzalej miłości i afirmacji, asertywności czy zmian behawioralnych i poznawczych nie może rozwiązać głębokich ran emocjonalnych występujących u tych jednostek" – tłumaczy. "Tylko miłość Boża jest na tyle głęboka by pokonać bolesną samotność i smutek, poczucie zagrożenia i obaw dając poczucie bycia bardzo kochanym, szczególnym i bezpiecznym na każdym etapie życia. Kiedy zagoją się rany emocjonalne, zmniejszają się i w końcu znikają homoseksualną atrakcyjność i zachowanie".

Tradycyjnie, zauważa dr Fitzgibbons, terapeuci apelowali do pacjentow by zidentyfikowali się i wyrażali swój gniew, a nie wybaczali. Dodaje, ze Sakrament Pojednania jest bardzo skuteczny w pomocy człowiekowi wybaczyć i pozbyć się gniewu. "Księże" – mówi – "wybaczenie ułatwia kultywowanie relacji z Bogiem Ojcem. Inne relacje, które pomagają wyleczyć rany emocjonalne to: Maryja jako opiekuńcza matka, Jezus jako najlepszy przyjaciel, i św. Józef jako kochający ojciec".

Kilku lojalnych chrześcijanskich psychologów, których skontaktowalem przed napisaniem tego artykulu, zalecalo program leczenia jaki stosuje się w Szpitalu sw. Wincentego w Nowym Jorku. Inna skuteczna w leczeniu placówka kierująca się ortodoksyjnymi zasadami katolickimi, i kierowana przez zakon sióstr w środkowo-zachodniej Ameryce, który nie chcąc rozglosu nie życzy sobie wymieniania z nazwy. Pewien terapeuta poinformował także, że Guest House w Minnesota ma wspanialy program do leczenia księży z alkoholizmu.

Nie obwiniaj celibatu

Wielu świeckich obserwatorów uważa, że celibat, "nienaturalne" w całości męskie środowisko, i stresy kapłańskiego życia, odpowiadają za wpadanie księży w homoseksualizm i inne zaburzenia seksualne. Ale Paul Vitz, profesor psychologii z New York University, ostro się sprzeciwia. Mowi: Celibat nie jest problemem. Spójrzmy na księży episkopalnych, oni mają wiecej problemów seksualnych niż księża katoliccy".

"Pod względem psychologicznym, celibat nie jest stresem, chyba ze w przesiąkniętej seksualizmem kulturze. Przesiąknięcie tej wspólnoty osiagnęło szczyt wiele lat temu. Wielu ludzi, zwłaszcza młodych mężczyzn, ma dosyć presji seksualnej, i chce być w celibacie".

Vitz uważa, że kiedy świeccy przejmują ciężar prac administracyjnych w parafii, księża będą czuć się mniej zestresowani, i mieć wiecej swobody w wykonywaniu swoich funkcji kapłańskich: głoszenia, nauczania, przewodnictwa duchowego i udzielania sakramentów. Uważa także, ze pewną część utraty pewności siebie wśród księży, można wywnioskować ze zbytniego nacisku na psychologię, zwłaszcza wśród urzędnikow diecezjalnych. "Jedną z pierwszych rzeczy jakiej muszą się nauczyć jest to, że psychologia nie zna odpowiedzi" – ostrzega.

"Poważnym problemem jaki mamy dzisiaj"- mowi dr Vetz – "jest proces rekrutacji do seminariów diecezjalnych, które są "w stanie upadku". Wiele z tych seminariów odmawia przyjmowania młodych mężczyzn określanych jako "homofobiczni", a niektóre upierają się by otwierać się na ordynację kobiet.

"Większość liberalizmu teologicznego w dzisiejszym Kościele nie wystepuje wśród świeckich, a wśród kleru, i właśnie teraz oni kontrolują większość seminariów i programów edukacji religijnej" – podsumowuje Vitz. "Heretycki kler był w Kościele Katolickim od czasów Judasza'.

Lesley Payne pisze regularnie dla San Diego News Notes i Los Angeles Lay Catholic Mission.

http://www.bishop-accountability.org/resources/resource-files/media/salt-pf.htm



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bardzo aktualny fragment książki WIELKA APOSTAZJA ks Tima Josepha
Strona przypinana do okładki teczki, Dokumenty uczelnia
Upstream?e Key Do Książki
testy do ksiazki the business intermediate student s book ~$swer key Notatek pl
Scenariusz Wielkanocny, Piosenki do scenariusz wielkanocnego, Hip, Hip, hura
Histfil3, „Cała filozofia jest zbiorem przypisów do Platona”
Sos polski do mięs wielkanocnych, •♥• rena007, •♥• PRZEPISY KULINARNE
wklejki do zeszytu wielka litera i samogł
spis treści do ksiązki z transportu pionowego
Dwa plus jeden Windą do nieba
WKŁADKA DO KSIĄŻKI
dwa plus jeden - Winda do nieba, Teksty Piosenek
Droga do książki
09 Stosunek Świadków Jehowy do Świąt Wielkanocnych, Drogi prowadzace do Boga, Zestaw o SJ (www dodan
Przygotowujemy się do Świąt Wielkanocnych, EDUKACJA, Plany pracy - wg. nowej podstawy programowej
ZAKŁADKA DO KSIĄŻKI
5996, Pytania do książki L
wklejki do zeszytu - wielka litera i samogł.
notatka- spis stron do książki Sośnickiego, Kazimierz Sośnicki „Istota i cele wychowania&rdquo

więcej podobnych podstron