Tytuł
oryginału: STAR WARS: Fool's Bargain.
Autor:
Timothy Zahn.
Przekład: Wojciech “Quother”
Bogucki.
Korekta: Mateusz
„Freedon Nadd” Smolski
Bastion
Polskich Fanów Star Wars, Stopklatka i tłumacze nie
czerpią
żadnych dochodów z opublikowanie poniższych treści.
Tłumaczenie
jest wykonane dla fanów, przez fanów
Mżyło
już od jakiegoś czasu, gdy szturmowcy z 501 Legionu Imperialnego
zebrali się na pozycjach wyjściowych do bitwy, na którą wszyscy
liczyli, że będzie ostatnią w tej kampanii. Zanim wydano rozkazy i
poszczególne kompanie zaczęły zajmować miejsca w szyku
szturmowym, mżawka zamieniła się w regularną burzę z
towarzyszącym jej porywistym wiatrem i niebem wystarczająco
czarnym, by otaczający miasto i jego okolice półmrok zamienił się
w ciemną noc.
- Wygląda, jakby była żywcem wyjęta z jakiejś
kiepskiej legendy – dobiegło z prawego rzędu siedzących na
ławkach pod ścianą szturmowców mruczenie Chorala z oddziału
Aurek-Cztery, gdy ich pokryty maskowaniem transporter posuwał się
ostrożnie po cichych ulicach miasta.
- Co wygląda? -
zainteresował się w imieniu pół tuzina siedzących obok żołnierzy
Dropkick z Aurek-Trzy.
- A jak myślisz? - Choral kiwnął
głową w kierunku monitorów, pokazujących scenerię na zewnątrz
transportera.
Twister, dowódca czteroosobowego oddziału
Aurek-Siedem zmarszczył brwi pod hełmem, przyglądając się temu
obrazowi. Musiał przyznać, że Choral trafił w sedno. Wyrastająca
z ziemi na skraju miasta forteca zawsze była otoczona jakąś
upiorną, nierzeczywistą aurą. Teraz, gdy w przesmykach pomiędzy
budynkami dostrzegali na krótko jej czerwono-szare wieże, smagane w
dodatku wiatrem i otoczone przez pojawiające się co jakiś czas
błyskawice, to wrażenie nierealności wydawało się jeszcze
bardziej wyraziste.
Siedzący na lewo od Twistera, jego kolega
z oddziału, Watchman, wydał ciche prychnięcie.
- Ja tam
zawsze lubiłem stawiać czoła legendom – oznajmił. - Jest dużo
zabawy w pokazywaniu im, że jednak nimi nie są - wskazał gestem na
monitor. - Oby tylko ten jaszczurzy syn tam był.
- No cóż,
jeśli go tam nie będzie, to szkoda całego tego wysiłku –
zadudnił siedzący po drugiej stronie Watchmana Cloud. - Tym
bardziej, że Eikarysi nareszcie ruszyli. Gdybym to ja rządził,
dałbym im jeszcze miesiąc na zagonienie Lakran z powrotem do tych
ich żuczych nor, a potem bym je wszystkie rozwalił i wrócił do
koszar.
- Ale o ile więcej Eikarysów zginęłoby w ciągu
tego miesiąca? - zapytał Shadow, czwarty członek oddziału
Aurek–Siedem, siedzący po prawej stronie Twistera. - Jeśli dajemy
komuś broń a potem napuszczamy go na jego prześladowców, to
powinniśmy dopilnować, żeby nie został zmasakrowany w jakiejś
krwawej jatce.
- No dobrze – zgodził się Cloud. - Ale
przecież Kariek to ich świat a nie nasz. Wydaje mi się, że mając
przez tyle lat do czynienia z Warlordem i jego bandą zbirów, to
właśnie Eikarysom powinien się dostać przywilej przepędzenia ich
stąd.
- Przepędzenia albo wykonania egzekucji – dodał
Watchman. - Wydaje mi się, że zwyczajowe prawo Eikarysów wymaga
wyjątkowo straszliwej śmierci dla Warlorda. - Chętnie bym to
obejrzał – odezwał się szyderczo Cloud. - Ale to nadal nie
wyjaśnia, dlaczego zwyczajnie nie rozwalimy tej całej fortecy.
Bycie pogrzebanym pod paroma tonami skał to chyba wystarczająco
straszliwa śmierć, nawet jak na preferencje Eikarysów.
-
Jestem przekonany, że generalicja miała swoje powody – uciął
Twister głosem na tyle ostrym, by pozostała trójka rozważyła
przerwanie dyskusji.
- Taa… - mruknął pod nosem Cloud,
najwyraźniej zainteresowany dalszym drążeniem tematu. - Po prostu
uważam, że ten facet nie jest wart życia większej ilości
imperialnych żołnierzy niż do tej pory kosztował.
Twister
nie odpowiedział. Reszta zrozumiała aluzję i rozmowa ucichła.
„Ale ta sprawa,” przyznawał w duchu, „nadal wisiała w
powietrzu.” W gruncie rzeczy, wisiała nad każdym z nich w tym
transporterze.
Nie dotyczyło to jedynie czterdziestu ludzi z
kompanii Aurek.
Nie, żeby aż tak.
Były jeszcze setki
imperialnych żołnierzy czekających na bitwę, wliczając w to trzy
kolejne kompanie z Pięćset Pierwszego. Większość z nich czekała
gdzieś w lasach i na równinach po drugiej stronie fortecy,
przygotowywując się do bezpośredniego natarcia ze wsparciem z
ziemi i powietrza. Imperium Ręki czyniło poważne starania, żeby
schwytać tyrana, gnębiącego ten świat i jego mieszkańców przez
ostatnie pięćdziesiąt standardowych lat.
Ale w jakim celu?
Cloud miał rację. Choć wytrzymałe, starożytne warownie
Eikarysów nie były zaprojektowane z myślą o opieraniu się takiej
sile ognia, jaką dysponowało Imperium Ręki. Jeśli wywiad uważał,
że on tam jest, to parę godzin porządnego bombardowania
zamieniłoby fortecę w stertę zgliszczy, usianą martwymi
Lakrańskimi najemnikami, o Warlordzie nie wspominając. Pozbawione
wodza, pozostałe gniazda oporu byłyby już łatwe do
wyeliminowania, tym bardziej, że cała planeta zjednoczyłaby się
przeciwko najemnikom. Byłoby to szybkie, sprawne i o wiele
łatwiejsze zarówno dla szturmowców, jak i dla pozostałych
jednostek lądowych.
Najwidoczniej istniała jednak jakiś
ważna przyczyna, dla którego Imperium Ręki potrzebny był żywy
Warlord. Pytanie brzmiało: co to była za przyczyna?
Twister
potrząsnął w myślach głową. Wiedział, że zwykły żołnierz
nie zaprzątałby sobie głowy takimi sprawami, a nawet jeśli, to
zachowałby to dla siebie.
Wszystkich żołnierzy uczono
słuchać rozkazów bez sprzeciwu i wykonywać je bez wahania.
Oczywiście, do pewnego stopnia odnosiło się to też do
imperialnych szturmowców.
Ale tylko do pewnego stopnia.
To
już nie było Imperium Palpatine’a, a siedzący w transporterze
nie byli już bezdusznymi, niezdolnymi do myślenia, zabójczymi
maszynami, które kiedyś wypuścił przeciwko Republice.
Elitarnych
żołnierzy Imperium Ręki wyselekcjonowano zarówno pod względem
inteligencji jak i umiejętności na polu bitwy. Byli szkoleni, by
poruszać się po tej cienkiej linii oddzielającej posłuszeństwo
od inicjatywy i uczciwe pytanie od bezgranicznego zaufania.
Twister
powoli zlustrował wzrokiem czterdziestu uzbrojonych mężczyzn,
siedzących w ciszy dookoła niego.
»To był jego prawie
szósty rok w kompanii Aurek, z czego dwa lata jako dowódca oddziału
Aurek-Siedem, i w tym czasie zdążył się przekonać, że niewiele
było wyzwań, którym szturmowcy, jeśli się już tego podjęli,
nie mogliby sprostać.
«Mieli rozkaz wejść do środka i
schwytać Warlorda. Nie miał cienia wątpliwości, że to się nie
uda. Zaś żaden z nich, a już na pewno on sam, nie musiał znać
powodów wydania rozkazu.
Choć pytania pozostały.
-
Minuta – krzyknął kierowca.
Miejsce nagle się ożywiło,
kiedy żołnierze po raz ostatni sprawdzali swoje karabiny blasterowe
BlasTech E 11 i resztę wyposażenia.
Transporter zwolnił,
otwierając tylne drzwi. Bezszelestnie, czwórkami, szturmowcy
zaczęli wysypywać się w deszcz na zewnątrz, zajmując wyznaczone
pozycje na opustoszałych ulicach.
Aurek-Siedem wyszedł jako
ostatni. Twister zbiegł truchtem na ziemię i po paru krokach
zatrzymał się, szybko omiatając wzrokiem okolicę. We wznoszących
się wokół nich budynkach nie było wiele świateł i, tak samo jak
na ulicy, panowała w nich cisza.
- Chyba Eikarysi doszli do
wniosku, że przebywanie w pobliżu Warlorda może nie wyjść im na
dobre – zauważył zza jego pleców Cloud.
- Dla ich dobra,
lepiej żeby tak właśnie było – odrzekł Twister, kończąc
inspekcję terenu i określanie pozycji oddziału. - Ruszamy.
Ich
punkt docelowy znajdował się dwie przecznice dalej, w wąskiej
uliczce, pomiędzy czteropiętrowym blokiem a jednym z wielu w tym
mieście, obskurnych lokali niższej kategorii. Z tego miejsca,
według hologramów zwiadu, powinni mieć widok na wschodnie
podejście do budynku oznaczonego kryptonimem Strażnica-2.
Para
strażnic była osobliwym eikaryjskim konceptem militarnym, o którym
większość szturmowców nie wyrażała się zbyt entuzjastycznie.
Choć wyglądały jak zwykłe domy mieszkalne czy budynki biurowe,
były to w istocie nowoczesne wartownie i stacje nasłuchowe,
dedykowane odległej o dwa kilometry od miasta fortecy i połączone
z nią zbrojonymi podziemnymi przejściami. W nie tak odległej
przeszłości, kiedy brutalna walka plemienna była na Karieku na
porządku dziennym, strażnice umożliwiały aktualnie zajmującym
fortecę plemieniu kontrolę nad jego przeciwnikami, którzy
przybywali do miasta w celach handlowych, towarzyskich lub na
przykład żeby zdradziecko zaatakować.
Gdy Warlord i jego
najemnicy zawładnęli wszystkimi fortecami na planecie,
wykorzystywali je mniej więcej w tych samych celach, z tą jednak
różnicą, że dla nich każdy Eikarys był potencjalnym wrogiem. I
tak, wielu niezadowolonych obywateli, narzekając w prywatnej
rozmowie z przyjacielem w zaciszu ulicy na bezlitosne rządy Warlorda
zbyt późno odkrywało, że są obserwowani, nagrywani, oskarżani i
skazywani, czasami nawet jeszcze zanim pogawędka dobiegła końca.
Same strażnice nie miały większego znaczenia strategicznego,
biorąc pod uwagę fakt, że miasto było już kontrolowane przez
niedawno powstałe Dowództwo Zjednoczonych Plemion. Natomiast ich
użyteczność, i był to właśnie powód żywionej ku ich
strategicznej wartości niechęci szturmowców, leżała w tunelach
łączących ich z fortecą. Jeśli kompanii Aurek udałoby się
zając jedną lub obie strażnice, mogliby dostać się do
schronienia Warlorda bez narażania się na krzyżowy ogień
obrońców, których ciężki sprzęt już czekał, aby powitać
ogniem gromadzące się pod miastem jednostki imperialne.
Rzecz
jasna, Warlord też nie był głupi. Z pewnością wyposażył tunele
w najskuteczniejszy możliwy system obronny, włączywszy w to miny,
bomby-pułapki, klastery i tylu Lakrańskich najemników ilu dało
się tam zmieścić. Ale miał do czynienia z Pięćset Pierwszym
Legionem, legendarną „Pięścią Vadera.”
W swej długiej
historii, dawał on sobie radę z gorszymi rzeczami.
Da sobie
radę i z tą.
Aurek-Siedem dotarł do wyznaczonej uliczki i
Twister szybko się rozejrzał. Wzdłuż podstawy budynku
rozmieszczonych było pół tuzina zejść wiodących do przydomowych
ogródków i niewielkich, pogrążonych w ciemności sklepików.
Tymczasem w lokalu świeciły się tylko standardowe światełka
bezpieczeństwa, typowe dla zamkniętej knajpy. Nikogo nie było
widać. Trzymając karabin blasterowy na wysokości piersi, Twister
wślizgnął się w uliczkę, a reszta oddziału rozproszyła się za
jego plecami.
Byli już przy drzwiach lokalu, kiedy mignięcie
na umieszczonym w hełmie ekranie czujnika zwróciło uwagę
Twistera.
- Uwaga, ktoś tam jest… - ostrzegł pozostałych,
kierując broń we wskazanym kierunku i przyglądając się uważniej
wyświetlaczowi. Niestety, padający deszcz zniekształcał
podczerwony obraz i wykluczał też jakąkolwiek możliwość analizy
wydychanego powietrza, czyniąc niemożliwym odróżnienie
nieszkodliwego Eikarysa od wrogo nastawionego Lakranina.
-
Bądźcie czujni.
Ledwo skończył wypowiadać ostrzeżenie,
gdy drzwi kantyny otworzyły się i w uliczce pojawił się młody
eikaryjski samiec. Deszcz spływał kaskadami po lśniących pasach
czarnych łusek, okalających jego zieloną twarz. Nie był ubrany w
typową, jaskrawo-kolorową, warstwową, wieczorną szatę, lecz w
ciemne, dopasowane spodnie, niskie buty i luźne serape.
-
Dobry wieczór, Imperialni… – przywitał się w znośnym
wspólnym. - Oby Wasze plemię znalazło radość.
- A Twoje
dostatek - Twister użył tradycyjnej formuły i zmarszczył brwi,
spoglądając przez czujniki w hełmie.
Ciężko było
wyrokować w ciemności, ale nie mógł jakoś dostrzec w
pomarańczowym wizerunku twarzy żadnych barwnych fluktuacji, które
zazwyczaj przekazywały większość emocjonalnych odczuć Eikarysów.
Młody obcy był spokojny i opanowany – dość nietypowa reakcja
zwykłego obywatela, stającego nagle oko w oko z czterema
imperialnymi szturmowcami.
Mogło to sugerować, że albo
Eikarys był bardziej pijany niż kiedykolwiek miał prawo być o tej
porze dnia, albo spotkanie nie było na tyle przypadkowe, na ile to
się mogło wydawać.
- Można spytać, co tu robisz? - zapytał
tubylca.
Pomarańczowy wizerunek spłynął na ciemnoróżowo,
co było odpowiednikiem ironicznego uśmiechu.
- Dziwne –
odezwał się. - Miałem Was spytać o to samo.
Uniósł rękę
zanim Twister zdążył odpowiedzieć.
- Ale to nie miejsce na
dyskusje – kontynuował. - Jestem przekonany, że wewnątrz będzie
o wiele wygodniej.
- Doceniamy Twoją troskę – oznajmił
Twister, skinąwszy nieznacznie ręką. Wokół siebie wyczuł
poruszenie, gdy reszta grupy swobodnie utworzyła kwadrat, przyjmując
szyk obronny.
Mimo pięćdziesięciu lat brutalnej tyranii i
niedawnego sojuszu zawartego przez wszystkich głównych wodzów
plemiennych, Warlord wciąż cieszył się niewielkim, choć nie
nieznaczącym poparciem wśród zwykłych Eikarysów. Część z nich
kolaborowała, a ich życie i dochody narażone byłyby na ryzyko,
gdyby Warlord został obalony, ale większość była prostymi
mieszkańcami, obawiającymi się i przeciwstawiającymi się
jakimkolwiek zmianom, nawet jeśli miałyby to być zmiany na lepsze.
Jeśli to była pułapka . . .
- Budynek – doszedł go
zza pleców szept Watchmana. - Wolno i swobodnie.
Twister
ostrożnie się odwrócił.
Puste zejścia wiodące do
sklepików nie były już puste. Na każdym z nich znajdowało się
teraz po trzech lub czterech Eikarysów. Każdy z nich miał na sobie
to samo ciemne odzienie i wszyscy byli uzbrojeni: w blastery,
granatniki i miejscowe starożytne wyrzutnie pocisków.
Rzecz
jasna, cała broń była wymierzona w szturmowców.
- Tak jak
mówiłem – powtórzył spokojnie Eikarys - To nie jest miejsce na
dyskusje. Proszę: pierwsze schodki?
Twister ściągnął usta,
błyskawicznie analizując dostępne możliwości.
W normalnych
okolicznościach, już dawno użyłby uruchamianego językiem
przełącznika, by uruchomić komlink i wezwać posiłki.
Aurek-Cztery i Aurek-Dziewięć znajdowały się na sąsiedniej ulicy
i pojawiłyby się tu w dziewięćdziesiąt sekund.
Ale tym
razem wszystkie jednostki miały zachować bezwzględną ciszę
radiową. Warlord posiadał wyrafinowane systemy wykrywające i nawet
pomimo imperialnego systemu kodowania, czyniącego transmisję
nieczytelną, najprawdopodobniej byłby w stanie namierzyć każdy
sygnał i w ten sposób określić położenie przeciwnika. Jeśli
jeszcze nie wiedział o dzisiejszym ataku, to taka transmisja
załatwiłaby sprawę.
Mógł także, rozkazać swoim ludziom
otworzyć ogień, pokładając wiarę, że ich pancerze wytrzymają
kontrę Eikarysów wystarczająco długo, by zagrożenie zostało
zneutralizowane. Ale odgłosy blasterowego ognia dochodzące z
ciemności wokół strażnicy byłyby o wiele bardziej dyskredytujące
niż namierzona transmisja.
Poza tym byli tam, by mieszkańców
uwolnić, a nie powystrzelać.
- Jak sobie życzysz –
stwierdził, dając znak swoim ludziom, by spoczęli.
- Jest
Pan pewny, że chcemy to zrobić? - dobiegł go cichy głos Clouda.
- Gdyby trzymali z Warlordem, nie zapraszaliby nas na
pogaduszki – zauważył Twister. - Zaczęliby strzelać i byłoby
po wszystkim.
- To, że nie są po jego stronie wcale nie
oznacza, że są po naszej – z głosu Watchmana przebijała
nieufność. - A mnie się nie podoba, że nasze czujniki nie
wykryły, jak się tutaj czaili.
- Może to przez ten deszcz –
powiedział Twister, patrząc na swój wyświetlacz. Tubylcy byli już
pokazywani tak jak trzeba.
- Jego było widać – przypomniał
mu Watchman, kiwając głową w kierunku stojącego samotnie w
strugach deszczu Eikarysa, który wciąż czekał na decyzję
okrążonych.
- Możemy się ich o to spytać wewnątrz –
zdecydował Twister i to był już rozkaz. Musiał przyznać, że
Cloud miał rację; wcale nie był taki pewny, że sam chce to
zrobić. Ale na chwilę obecną, wachlarz możliwości był bardzo
ograniczony.
- Zniżcie broń i za mną.
Po kilkunastu
schodkach zeszli do niewielkiego sklepiku krawieckiego, wyglądającego
na opuszczony od wielu lat. Wewnątrz czekał na nich jeszcze tuzin
Eikarysów, rozstawionych w okręgu pod ścianami i uzbrojonych
równie silnie jak ci na zewnątrz. »Kiedy weszli jeden za drugim do
pokoju, młody Eikarys, z którym rozmawiali, minął ich, a potem
usiadł na zardzewiałym stole służącym jako maszyna krawiecka.
«- Spytam znowu – powiedział, przyglądając się każdemu
z nich po kolei - Co wy i wasi towarzysze robią o tej porze w naszym
mieście?
- Czy tak właśnie wygląda eikaryjska gościnność?
- odciął się Twister, próbując przypomnieć sobie wszystko, co
lecąc tu dwa miesiące temu czytał o lokalnych zwyczajach. Jak do
tej pory Kompania Aurek nie miała zbyt wiele okazji do bezpośredniej
styczności z tubylcami, ale miał wrażenie, że w ciągu kilku
najbliższych minut zaległości zostaną w pełni nadrobione. -
Zadawać pytania, zanim jeszcze zostaliśmy sobie przedstawieni?
-
Nie odpowiadaj! - surowo ostrzegł stojący pod ścianą, starszy
Eikarys, a jego początkowo pomarańczowy wizerunek przeszedł z
czerwieni do purpury. - On mówi leworęcznie, bo chce przehandlować
twoje imię Warlordowi.
Twister zmarszczył brwi a potem nagle
się zorientował. “Leworęczny” oznaczało w eikaryjskim slangu
“kłamstwo," podczas gdy „praworęczny” było synonimem
prawdy.
- Nie mówię leworęcznie – podkreślił. - Jeśli
nie będzie mi wolno odpowiedzieć na jakieś pytanie, powiem wam to.
Ale nigdy nie będę mówił do was leworęcznie.
Starszy
Eikarys pociągnął nosem.
- Czyż nie w ten sposób
zapewniałby nas o tym leworęczny mówca…?
- Wystarczy,
Ha-ran – przerwał mu siedzący na stole Eikarys. - Jego pytanie,
przynajmniej o naszą gościnność, jest praworęczne.
Spojrzał
znów na szturmowca.
- Nazywam się Su-mil - oznajmił. - A Ty?
- Mówią na mnie Twister – odrzekł Twister. - A to moi
ludzie: Shadow, Cloud i Watchman.
Odwrócił się w stronę
Ha-rana.
- I z całym szacunkiem dla Twojego plemienia i jego
książąt – dodał – Jeśli wierzysz, że jesteśmy tu po to, by
wchodzić w jakieś interesy z Warlordem, to chyba musiałeś
przegapić te wszystkie wydarzenia, które miały miejsce na Twojej
planecie przez ostatnie osiem miesięcy. Nasi ludzie bezustannie
walczyli po stronie Eikarysów, żeby zabrać rękę Warlorda z
Waszego gardła.
- To dlaczego atakujecie jego twierdzę w taki
sposób? - wyrzucił z siebie Ha-ran. - Dlaczego jej po prostu nie
zniszczycie z nim w środku? Dlaczego narażacie życie, by spotkać
go twarzą w twarz?
Twister skrzywił się pod hełmem. Tej
nocy wszyscy na planecie zdawali się zadawać sobie to samo pytanie.
- A dlaczego Wy narażacie życie, by spotkać nas twarzą w
twarz? - spróbował zyskać na czasie.
»Jak się okazało,
nie było to najlepszą rzeczą, którą mógł powiedzieć.
«-
Sprowadziliśmy Was tutaj, żeby się dowiedzieć, co zamierzacie –
oświadczył Ha-ran, a jego wizerunek stał się niemal zupełnie
czarny. - I, być może, zawrzeć z Wami układ. Chyba, że chcecie
go zawrzeć z Warlordem?
- A jakiż to układ mielibyśmy z nim
zawrzeć? - zaprotestowal Watchman. - Przyszliśmy tutaj, żeby go
zniszczyć.
- Doprawdy? - żachnął się Eikarys. - A może
tylko podbić?
- A po co? - upierał się Watchman. »- Cóż
mógłby nam zaoferować …?
«- Watchman – włączył się
cicho Twister.
Szturmowiec przerwał.
- Nie wiemy,
dlaczego tutaj jesteśmy – przyznał szczerze Twister. - Żaden z
nas nie zajmuje wystarczająco wysokiej pozycji w radzie książąt
naszego plemienia by udzielono mu takich wyjaśnień.
- Zwą
ich “generałami” a nie „książętami” – wtrącił Su-mil.
– A wy nie macie plemion tylko pojedyncze Imperium Ręki. Nie rób
z nas durniów, żołnierzu.
Twister odwrócił się i spojrzał
mu w twarz. Mała cząstka jego umysłu odnotowała, że było coś
komicznego w postawie siedzącego na krawieckim stole i wymachującego
nogami jakieś pół metra nad ziemią Eikarysa.
Ale w tej
samej chwili, widoczna w jego posturze i oczach siła i determinacja,
kazała odrzucić wszelkie powody do śmiechu.
- Masz rację –
przyznał Twister. - Próbowałem po prostu operować pojęciami,
które byłyby zrozumiałe dla Twoich ziomków.
- My rozumiemy
wiele pojęć – zapewnił go Su-mil.
- A więc skoro tak –
powiedział Twister. - Proszę o wybaczenie za moją niezamierzoną
gafę.
Eikarys przyglądał mu się przez chwilę, a potem jego
pomarańczowy wizerunek zamienił się w złocisto-żółty.
-
Przeprosiny przyjęte – oznajmił. - A więc przyznajecie, że
chcecie się spotkać z Warlordem osobiście?
- Nasze rozkazy
brzmią: spenetrować fortecę i wziąć go żywcem - odpowiedział
Twister. - Jak już mówiłem, nie znam powodów wydania takich
właśnie rozkazów.
- To może wysłuchasz naszej opinii –
zaproponował Su-mil. - Uważamy, że Wasze Imperium Ręki ma zamiar
zawrzeć z Warlordem układ, trefny układ, który zniszczy
wszystkich, którzy podniosą nań rękę. Naszym zdaniem,
zjednoczyliście Eikarysów tylko po to, by zdobyć dla siebie lepszą
pozycję przetargową.
- To absurd – zaprzeczył odruchowo
Twister. - Nie wierzę, żeby moi ksią… moi dowódcy przyłożyli
do tego rękę.
- A czemuż to? - spytał Ha-ran. - Czy Wy,
którzy podróżujecie wśród gwiazd, nie splądrowalibyście
chętnie zabytków i skarbów Eikarysów?
- A może Warlord
jest już Waszym sprzymierzeńcem? – dodał Su-mil. - Nikt z
Eikarysów nie widział go nigdy bez zbroi. Z tego, co wiemy, może
być on nawet człowiekiem, jak Wy.
Twister wziął głęboki
wdech. Niestety, to było kolejne dobre pytanie. Z tego, co wiedział,
nikt w Imperium także nie wiedział, jaka istota przywdziewa
osobliwą zbroję Warlorda.
Ale możliwość, że był to jakiś
imperialny renegat, nigdy nie przyszła mu na myśl.
- Nie znam
przesłanek, stojących za moimi rozkazami – powtórzył. - Ale to
jest moja trzecia kampania w służbie Imperium Ręki i miałem też
okazję przestudiować historię wielu innych. Z pewnością moi
dowódcy popełniali błędy, ale nigdy się z tym nie spotkałem,
żeby zdradzili tych, którzy im zaufali.
- Więc dla Ciebie,
wszystko sprowadza się do kwestii zaufania? - spytał Su-mil.
-
Myślę, że w ostatecznym rozrachunku dotyczy to każdego z nas –
odpowiedział Twister. - Ufaj dowódcom i sprzymierzeńcom, a tym,
którzy zaufali tobie, okaż lojalność.
Wskazał gestem w
kierunku drzwi.
- W tej właśnie chwili, na zewnątrz znajdują
się żołnierze, którzy zaufali nam, że będziemy chronić ich
flankę na wypadek ataku. Pokornie prosiłbym, abyście pozwolili nam
nie zawieść tego zaufania.
Przez dłuższą chwilę pokój
pogrążył się w milczeniu. Su-mil spojrzał na niego, a w miarę
jak się zastanawiał, jego wizerunek stopniowo zmieniał odcień. A
potem nagle powrócił do pierwotnej pomarańczowej barwy.
-
Zaproponuję Ci mój własny układ - postanowił. - W lochach
fortecy, którą będziecie próbowali spenetrować, znajdują się
setki Eikarysów, przetrzymywanych tam latami przez Warlorda i jego
żołnierzy. Jedynym przestępstwem większości z nich było
opieranie się tyranii. Czy zobowiążesz siebie i swoich ludzi, by
uwolnili ich, zanim bitwa przeniesie się do wewnętrznej twierdzy
Warlorda.
Twister poczuł przechodzący go nieprzyjemny
dreszcz. Nie szkolono go, by negocjował z mieszkańcami planety. Tym
bardziej nie był upoważniony do przeprowadzania z nimi taktycznych
uzgodnień.
… szkoleni
by poruszać się po tej cienkiej linii oddzielającej posłuszeństwo
od inicjatywy …
-
Nie jestem pewny, czy mogę to obiecać – zaczął ostrożnie. -
Moje rozkazy są bardzo precyzyjne a na szali znajduje się życie
moich towarzyszy broni. Większość zewnętrznych stanowisk
obronnych fortecy jest kontrolowana z wewnętrznej twierdzy Warlorda.
Im szybciej ją przejmiemy, tym prędzej bitwa dobiegnie końca.
-
Z pewnością uwolnimy eikaryjskich więźniów – dodał Shadow. -
Tylko możemy nie mieć do tego okazji przed spotkaniem z Warlordem.
- Rozumiem wasze rozterki – zapewnił Su-mil. - Dlatego
pozwólcie mi uczynić ten układ bardziej dla was korzystnym. Jeśli
obiecacie mi praworęcznie, że dotrzymacie słowa, poprowadzę was
do wnętrza fortecy drogą, o której nawet Warlord nie ma pojęcia.
Pomiędzy zgromadzonymi Eikarysami dał się słyszeć jakiś
pomruk, a Twister wyczuł poruszenie również u swoich własnych
ludzi.
Najwidoczniej oferta Su-mila zaskoczyła wszystkich
obecnych.
- O jakiej drodze mówisz? - zapytał. - Czy to w
pobliżu? Lądowa, powietrzna czy podziemna?
- Nie mów mu! -
warknął Ha-ran. - To nasza walka, nie ich. Nasza odpowiedzialność,
nie ich.
- To niedaleko – oświadczył Su-mil, utkwiwszy
nieruchome spojrzenia w Twisterze
. - To trefny układ, Su-mil
…
- Siedź cicho, Ha-ran – przerwał mu spokojnie Su-mil. -
Tu i teraz ja dowodzę. Co ty na to, Imperialu? Nie powiem ci ani
słowa więcej, dopóki się nie zgodzisz.
Twister nabrał
ostrożnie powietrza. »Posłuszeństwo
i inicjatywa…
«-
Nie mogę wciągnąć w to nikogo oprócz siebie i mojego oddziału -
oznajmił Eikarysom. - Ale jeśli rzeczywiście możecie
przeprowadzić nas przez linie obronne Warlorda przyrzekam, że
oddział Aurek-Siedem Pięćset Pierwszego Legionu uczyni wszystko,
co w jego mocy, by pomóc w uwolnieniu przetrzymywanych.
- I
założę się, że nie będziemy jedynymi, którzy Wam pomogą –
włączył się Shadow. Dowódca z całą pewnością będzie chciał
o tym wiedzieć.
- Owszem – zgodził się Twister. - Nie
możemy wprawdzie używać komlinków, ale wyślę jednego z moich
ludzi, by skontaktował się z dowódcą Kompanii Aurek i złożył
mu raport o naszej sytuacji i Waszej propozycji.
- Nie możemy
się zgodzić na dalsze opóźnienie – ostrzegł Su-mil. - Już
teraz ta dyskusja pochłonęła zbyt wiele cennego czasu.
-
Trzech z nas może już teraz iść z Wami – zaoferował Twister. -
Jeśli dowódca zdecyduje się wysłać nam posiłki, z pewnością
nas dogonią. Skinął w stronę Clouda. - Wracaj i złóż raport o
sytuacji. Nalegaj na przysłanie wsparcia. Su-mil, czy mogą tu
przyjść po wskazówki, dotyczące Twojego sekretnego wejścia?
-
Zostawię tu dwóch moich żołnierzy, żeby ich poprowadzili –
zgodził się Su-mil.
Moich żołnierzy. Twister znów poczuł
ciarki na plecach. A więc to nie była jakaś straż obywatelska,
czy też przyszła banda szabrowników. Miało to swoje dobre strony,
ale mogło też być bardzo niebezpieczne.
Ale w tym momencie
miał o wiele ważniejsze zmartwienia.
- Ruszaj – rozkazał
Cloudowi, wykonując jednocześnie gest potwierdzający polecenie.
Cloud kiwnął głową że zrozumiał, przebiegł przez pokój, minął
krąg Eikarysów, wybiegł na zewnątrz i zniknął w deszczu
.
Twister spojrzał ponownie na Su-mila.
- Uczyniłem wszystko,
co było w mojej mocy – oznajmił. - Decyzja o tym, czy
zaakceptować ten układ jest teraz w Twoich rękach.
Su-mil
zaczął mu się ponownie przyglądać, jak gdyby mógł się czegoś
dowiedzieć, patrząc na białą zbroję.
- Zgadzam się –
zadeklarował, podnosząc prawą rękę i kreśląc w powietrzu jakiś
skomplikowany wzór. - Ja, Su-mil z Rodziny Meen-tris, Klanu Sav-ro,
Plemienia Hu-shi-crive, zawieram z Tobą układ.
- A ja, Jorm
Whistler Mackenni z oddziału Aurek-Siedem Pięćset Pierwszego
Legionu Cesarskich Szturmowców w służbie Imperium Ręki, także
zawieram z Tobą układ – ogłosił w odpowiedzi Twister. Dziwnie
się czuł, wypowiadając swoje prawdziwe nazwisko, podczas gdy był
w pełnym rynsztunku, ale wymagała tego sytuacja. - Gdzie jest to
tajne wejście?
Wizerunek
Su-mila zróżowiał, sugerując kolejny uśmiech.
- Dokładnie
za Twoimi plecami – odezwał się. - Warlord o tym nie wie, ale
kiedyś ta konkretna forteca miała trzy strażnice.
- Cztery
wieki temu, dowodzący fortecą wódz plemienia Cro-sal-trei został
zaatakowany przez dwa inne plemiona – wyjaśniał Su-mil, w miarę
jak trzej szturmowcy i dwudziestu Eikarysów zanurzali się w ciemny
tunel. - Kiedy okazało się, że bitwa jest przegrana, razem z
rodziną i zwolennikami próbował uciec. Na nieszczęście dla nich,
atakujące go plemiona wiedziały o trzeciej strażnicy i zdołały
zastawić tam na niego pułapkę.
Twister skrzywił się, gdy
jego buty rozdeptały coś na ziemi. Pewnie kolejne kości. Podłoże
było zasłane różnego rodzaju rzeczami, od poskręcanych,
zardzewiałych kawałków metalu do sporadycznych skrawków
jaskrawych resztek odzienia.
- Wygląda na ta, że tą bitwę
też przegrali.
- Nie doszło do żadnej walki - odparł
Su-mil. - Napastnicy po prostu zablokowali oba wejścia do tunelu i
zostawili ich na pastwę śmierci.
Za plecami Twistera dało
się słyszeć niezrozumiałe mruczenie Watchmana.
- Czy
wolałbyś, żeby część atakujących zginęła w niepotrzebnej
walce? - dopytywał się Su-mil, skierowawszy wzrok na szturmowca.
-
Trzymaj język za zębami – rzucił Twister, posyłając ręką
Watchmanowi ostrzegawczy gest. Dyskusja o etyce wojskowości nie była
potrzebna w czasie, gdy znajdowali się ściśnięci w wąskim
tunelu, otoczeni przewyższającymi ich w stosunku jeden do siedmiu
eikaryjskimi bojownikami i w dodatku z najemnikami Warlorda na karku.
A poza tym, mogły być jakieś urządzenia nasłuchowe po
drugiej stronie tunelu.
- Nic nie usłyszą – zapewnił wciąż
zdenerwowany Su-mil. - Tunel jest zabezpieczony na wypadek wykrycia i
ataku. Może dla Was wydajemy się prymitywni, ale nie jesteśmy
dzikusami.
- Nigdy nie myślałem, że jesteście – zapewnił
go Twister.
To wyjaśniało, dlaczego nie byli w stanie wykryć
żołnierzy Su-mila, zanim nie pojawili się oni na schodach
prowadzących do budynku. Najprawdopodobniej cały był pokryty tymi
samymi materiałami blokującymi czujniki co tunel
- Dlaczego
następny właściciel nie odblokował wejścia i nie zaczął go
wykorzystywać?
- Nie wiedziano, w jakie zestawy podtrzymywania
życia byli wyposażeni uwięzieni – wyjaśnił Su-mil. -
Roztropność nakazywała wtedy pozostawić tunel zablokowanym
przynajmniej na rok. Niestety, zanim ten rok upłynął, zwycięzcy
zostali znienacka obaleni przez inne plemię.
Twister kiwnął
ze zrozumieniem głową.
- Którzy nie mieli pojęcia o
trzeciej strażnicy.
- Zgadza się – powiedział Su-mil. - I
w żaden sposób nie mogli się o niej dowiedzieć, gdyż obaleni
zdążyli już zmienić plany fortecy. Nowa grupa zdobywców
nieświadomie powtórzyła je w swoich własnych diagramach i od tej
pory prawda została pogrzebana.
- A jak się o tym Ty
dowiedziałeś? - zapytał Shadow.
- To moja rodzina miała
zaszczyt pokonać wodza Cro-sal-trei – oświadczył Su-mil z
zauważalną dumą w głosie. - Tą historię przekazujemy sobie z
ojca na syna.
“Bez wątpienia wiedząc, że może się ona
okazać poważnym atutem przeciwko jakiemuś przyszłemu wrogowi,”
dopowiedział sobie Twister. „Ale pewnie nie przewidzieli tego
rodzaju wroga, z którym przyszło im teraz walczyć.”
-
Przewód wentylacyjny po prawej – szepnął Watchman.
- Teraz
musimy być szczególnie cicho, Su-mil – ostrzegł Twister. -
Dźwięki często są przenoszone do miejsc, do których nie powinny
dotrzeć.
- Nie widzę żadnego przewodu – powiedział
Su-mil, wyciągając szyję.
- Jest wbudowany – poinstruował
go Watchman. - Ale mogę dostrzec pofalowany wzór wśród kurzu.
-
Masz niesamowity wzrok – zauważył Su-mil, podnosząc rękę i
kreśląc w powietrzu jakiś znak. Przyciszone odgłosy eikaryjskich
kroków i ciche szmery broni ocierającej się o ubrania gwałtownie
umilkły. Istoty zamieniły się w cienie w ciemności, poruszając
się ciszej nawet od szturmowców.
Przewód oczywiście tam
był, a kratka wlotu powietrza znajdowała się w ścianie, tak jak
to opisał Watchman. Gdy grupa przechodziła obok, Twister przyjrzał
się jej, ale nie zauważył żadnych śladów ostrzegawczych
czujników, które rozsądny tyran powinien był tu zainstalować.
Najwidoczniej Warlord naprawdę nie miał pojęcia o tunelu.
Dopiero dwadzieścia metrów za przewodem wentylacyjnym Su-mil
odezwał się ponownie.
- Twój towarzysz ma niesamowity wzrok
– szepnął. - Ja spostrzegłbym kratkę dopiero, gdybyśmy
znaleźli się na odległość trzech ramion od niej.
- Nasze
hełmy mają wbudowane różnego rodzaju czujniki – wyjaśnił
Twister. - Watchman jest naszym specem od techniki, co między innymi
tłumaczy, dlaczego ma bardziej zaawansowany zestaw niż my.
-
Spec od techniki… - powtórzył Su-mil, przyglądając się
dokładniej Watchmanowi. - Słyszałem to określenie, ale zawsze
zakładałem, że oznacza ono po prostu tego, który zajmuje się
konserwacją broni i pojazdów.
- Wcale nie – zapewnił go
Twister. - Byłbyś zdumiony, widząc rzeczy, których oni potrafią
dokonać.
- Zbliżamy się – ostrzegł Watchman.
Twister
zrozumiał aluzję i przestał mówić. Sto metrów ciszy dalej,
znaleźli się przy końcu tunelu, zablokowanego przez wyglądające
na solidne, metalowe drzwi, choć nadgryzione trochę zębem czasu i
korozją. Przez chwilę czekali aż Watchman i Shadow obejrzą je.
Wymieniali przy tym urywanym, technicznym żargonem jakieś uwagi.
Po zakończonym konsylium, Shadow wyciągnął tubkę
błyszczącej pasty i zaczął wciskać ją starannie w szczeliny
naokoło drzwi. Twister dotknął ramienia Su-mila, nakazując jemu i
jego żołnierzom wycofanie się na bezpieczną odległość.
Pasta
zadziałała z właściwą sobie szybkością i skutecznością,
przepalając krawędzie drzwi w wystarczającym stopniu, by obaj
szturmowcy mogli je podważyć i usunąć z drogi. Za drzwiami
czekała na nich kolejna zapora, tym razem złożona z kamiennych
bloków spojonych ze sobą szarą, grubą na centymetr zaprawą
murarską.
- Nie podejrzewam, byście mieli jakiś plan
przedostania się przez to - szepnął Twister w kierunku Su-mila,
podczas gdy Watchman dotykał na próbę palcami zaprawy.
-
Ależ oczywiście – odparł Su-mil, sięgając pod swój płaszcz i
wyciągając stamtąd swoją własną tubkę. - Katalityczny
rozpuszczalnik zaprawy. Bezwartościowy przeciwko nowoczesnym
budowlom, ale do tego powinien się nadać.
- Za minutę się
przekonamy – stwierdził Twister, podając tubkę Watchmanowi. Ten
ją odkręcił i począł upuszczać niewielkie krople wzdłuż
szarawych linii zaprawy i po chwili delikatny, skwierczący dźwięk
przerwał ciszę. Minutę później, kamienne bloki zaczęły obsuwać
się ku dołowi, w miarę jak dzieląca je zaprawa miękła i zaczęła
wypływać spomiędzy kamieni, niczym topiący się wosk. Dwie minuty
później, proces się zakończył, a ścianę stanowiła już tylko
sterta odbarwionych kamiennych bloków.
Pionowy nacisk, który
był skutkiem rozpuszczenia zaprawy sprawił, że tuż przy suficie
pojawiła się niewielka szczelina. Twister zebrał odczyty z
czujników, by przekonać się, że napływające do nich zza
szczeliny powietrze nie jest zatrute i dał znak Watchmanowi. Ten
skinął potwierdzająco, wyciągając przewodową minikamerę z
przegródki u pasa. Podłączył jeden koniec do hełmu a drugi
przecisnął przez szczelinę, przez parę sekund manipulując nią
we wszystkie strony.
- Wygląda to na starą izbę tortur –
oznajmił cicho. - Prawdopodobnie nieużywaną, bo jest mnóstwo
kurzu.
- Tak czy inaczej nie rób hałasu – powiedział
Twister, kiwając głową. - Idż i …
Przerwał, gdy paru
Eikarysów przecisnęło się obok niego, grzecznie, lecz
zdecydowanie odpychając go na bok. Sięgając poprzez szczelinę,
uchwycili zewnętrzną krawędź kamiennych bloków i zaczęli
ciągnąć je do wewnątrz.
Watchman spojrzał na Twistera w
niemym proteście. Ten odwzajemnił mu się uspokajającym gestem i
Watchman niechętnie ustąpił z drogi Eikarysom.
Ci usunęli
już pierwszą warstwę kamieni i brali się właśnie za drugą, gdy
nagle ożył komlink Twistera.
- Wszystkie jednostki: atakować!
- rozkazał głos.
- Lepiej się pospiesz Su-mil – poradził
Twister, gdy z jego słuchawek zaczęła dobiegać lawina rozkazów,
taktycznych raportów i ledwo słyszalne odgłosy prowadzonego ognia.
- Kompania Aurek rozpoczęła atak.
- Robią, co w ich mocy –
odpowiedział Su-mil, a jego pomarańczowy wizerunek pociemniał,
wyrażając nagłe zaangażowanie emocjonalne. - Czy to oznacza, że
nie wysłano nam posiłków?
- Nie wiem – przyznał Twister,
wyłączając językiem komlink i nakazując pozostałym uczynić to
samo. Nie mogli się rozpraszać odgłosami bitwy, w której nie
uczestniczyli. - Mógłbym nawiązać łączność z dowódcą i
zapytać, ale to by zdradziło naszą pozycję.
- Więc nie rób
tego – powiedział Su-mil, a pomarańczowy kolor ściemniał
jeszcze bardziej. - Jeśli mamy to zrobić sami, dokonamy tego.
Trzy
minuty później Eikarysi poszerzyli otwór na tyle, by dało się
przez niego przejść. Shadow i Watchman poszli przodem, przeskakując
pojedynczo przez szczelinę z trzymaną w gotowości bronią. »Su-mil
wszedł zaraz po nich, a za nim reszta jego żołnierzy.
«Kiedy
Twister w końcu przeszedł przez otwór i przecisnął się przez
krąg Eikarysów, dostrzegł nasłuchujących przy drzwiach Watchmana
i Shadowa, obok których stał Su-mil.
«- Raport! – rozkazał,
starając się, by ukryć w głosie swoją złość na Eikarysów.
Trójka szturmowców bez wątpienia najlepiej nadawała się, by
przewodzić grupie i Su-mil na pewno o tym wiedział.
Mimo to,
jak zauważył wcześniej Cloud, Kariek to był ich świat. Być
może, właśnie ten fakt dawał im prawo do niekoniecznie
przemyślanych szarży w jego obronie.
Watchman odwrócił
głowę.
- Wzmożona aktywność za drzwiami – zaraportował.
- Choć odbywa się to w raczej dużej odległości. Z analiz echa
wnioskuję, że jest tam dość szeroki korytarz, ciągnący się
przez około pięciu do piętnastu metrów od nas, krzyżujący się
następnie z innym korytarzem.
- Odgłosy pochodzą
prawdopodobnie od odwodów, kierujących się w stronę strażnic -
dodał Shadow. - Nie widzę innego powodu dla takiego ruchu pod
ziemią, szczególnie w momencie, gdy na powierzchni ruszyło już
główne natarcie.
Twister odwrócił się do Su-mila.
-
Czy wiesz gdzie znajdują się lochy?
- Na prawo – wskazał
ręką Su-mil. - Nie powinny być daleko stąd.
Twister skinął
głową. Gdyby udało im się uniknąć najemników i zachować
element zaskoczenia, byłaby szansa, że udałoby się im uwolnić
zakładników i dostać do wewnętrznej twierdzy Warlorda, zanim
Lakranie zdołają się zorientować, że mają nieproszonych gości.
- Czy te drzwi są zatrzaśnięte?
- Były – oznajmił
Shadow, uchylając je o kilka centymetrów.
Twister zacisnął
dłonie na karabinie.
- Naprzód!
Shadow uchylił drzwi o
dalsze parę centymetrów, wyjrzał na zewnątrz, a potem otworzył
je na oścież, dając nura do przodu. Za nim podążyli Watchman i
Su-mil.
Tym razem Twister nie dał się wyprzedzić przez
resztę grupy.
Korytarz był szeroki, niski, słabo oświetlony
i krzyżował się z kolejnym tak, jak przewidział Watchman, około
osiem metrów dalej. Powietrze wypełniał odgłos tupoczących
Lakrańskich nóg, który odbijał się echem od kamiennych ścian,
nie pozwalając na dokładne określenie ani kierunku, ani
odległości. Mimo to, biegnąc w kierunku skrzyżowania, Twister
miał wrażenie, że wejścia do pozostałych strażnic powinny
znajdować się gdzieś na lewo od nich, co najmniej dwa korytarze
dalej od ich obecnej pozycji. Gdyby udało im się dotrzeć
niepostrzeżenie do skrzyżowania, mogliby wtedy zacząć oddalać
się od miejsca wzmożonej aktywności, podążając w kierunku
lochów.
Byli już prawie u celu, gdy szczęście ich opuściło.
Sześciu ciężko stąpających, opancerzonych najemników
niemal stratowało Shadowa, gdy ostrożnie zaczynał wychylać się
zza rogu skrzyżowania. Jeden z nich wrzasnął z zaskoczenia, a
reszta zatrzymała się, rozciągnięta w nierównej linii wzdłuż
skrzyżowania. Sięgnęli po blastery, próbując wycelować je w
niespodziewanych intruzów.
Watchman i Shadow już otworzyli
ciągły ogień, posyłając blasterowe błyskawice w dwójkę
najbliższych Lakran. Odruchowo, Twister skupił uwagę na drugim
końcu szeregu, częstując lawiną strzałów znajdującego się tam
najemnika. Obok niego, Su-mil obrał sobie za cel Lakranina stojącego
obok Twisterowego a niski, głuchy odgłos jego broni harmonizował z
wysokim łkaniem imperialnych blasterów.
Dopiero, kiedy jego
opancerzony cel zachwiał się pod naporem ognia, Twister zorientował
się, że żaden z pozostałych Eikarysów nie strzela.
A to
pozwoliło dwóm pozostałym Lakranom na bezproblemowe wycelowanie
broni.
Pierwsza salwa trafiła Twistera w pierś. Ale ponieważ
najemnicy cały czas poruszali bronią, jedynie niewielka ilość
energii zetknęła się z jego zbroją. Reszta przeszła obok niego
lub nad nim. Zza pleców dobiegło go bulgotanie jednego z Eikarysów,
który najwidoczniej dostał się w zasięg chaotycznego ognia.
Wtedy Su-mil przeniósł ogień ze swego pierwszego celu,
wypuszczając parę pocisków w dwóch pozostałych, nietkniętych do
tej pory Lakran.
Nie mogło to ich unieszkodliwić, zbyt dobrze
byli opancerzeni. Ale w porównaniu do BlasTechów, jego pociski
niosły ze sobą o wiele większy impet. Siła uderzenia zachwiała
najemnikami, którzy na pół sekundy, odruchowo skierowali ogień w
stronę sufitu.
Pół sekundy to było aż nadto.
Watchman
i Shadow rozprawili się już ze swoimi ofiarami i skierowali ogień
na dwójkę ostrzelaną przez Su-mila.
Twister na nowo
wystrzelił w kierunku swego pierwszego, jeszcze nie do końca
uciszonego wroga, a Su-mil zrobił to samo ze swoim.
Trzy
sekundy później było po wszystkim.
Przeskakując nad
dymiącymi ciałami Lakran, Shadow i Watchman wbiegli do
przecinającego korytarza, by sprawdzić oba jego końce
-
Czysto – zameldował Watchman. - Na razie…
- Przyjąłem –
potwierdził Twister, spoglądając na stojących za nim Eikarysów.
Część z nich była podenerwowana, część przebierała
palcami po broni, ale wszyscy przyglądali się martwym wrogom.
Do
których zabicia, nawet nie przyłożyli ręki.
Twister
wpatrywał się w nich jeszcze przez chwilę, a potem odwrócił się
do Su-mila.
- I Ty ich nazywałeś żołnierzami? - zapytał
ostentacyjnie.
Pomarańczowy wizerunek Su-mila zamienił się w
ciemny brąz.
- Zdrętwieli z zaskoczenia – wyrzekł
nieokreślonym głosem. Twister nie mógł stwierdzić, czy było to
wyjaśnienie, czy wymówka. - Przepraszam za to, że zawiedli. To się
już nie powtórzy.
- Chciałbym w to wierzyć – odparł
Twister. - Niestety, nie wiem, czy mogę tak ryzykować.
- Czy
to znaczy, że cofasz swoją obietnicę? - spytał szczerze Su-mil.
Twister zawahał się.
Eikarysi przywiązywali ogromne
znaczenie do obietnic, które wypowiedziano przy użyciu pełnych
imion. Z drugiej strony miał rozkazy i misję do wykonania.
-
Uwolnimy przetrzymywanych – oznajmił. - Ale dopiero po schwytaniu
Warlorda.
Su-mil nie odpowiedział. Twister przyglądał mu się
jeszcze przez moment, dając mu wszelką szansę na dalszą dyskusję.
- W takim razie lepiej ruszajcie – odezwał się w końcu
Eikarys.
- Kroki – przerwał Watchman, cofając się z
Shadowem za dający częściową osłonę róg korytarza.
-
Kierunek? - zażądał Twister, ruszając ku nim z dziwnym uczuciem w
żołądku.
- Właściwie każdy – powiedział Watchman,
kręcąc głową we wszystkie strony. - Wszystkie echa …
-
Nieważne - uciął Twister, podejmując szybką decyzję. Większość
Lakran i tak zgromadzi się po lewej, żeby odeprzeć atak Kompanii
Aurek. W takim razie, on uda się z oddziałem w prawo.
-
Idziemy w prawo. Może się przekradniemy.
Minął róg i
pospieszył korytarzem, a dwójka szturmowców podążyła za nim.
Dziesięć metrów dalej było kolejne skrzyżowanie korytarzy.
Słyszeli głuche odgłosy kroków, a niektóre z nich były coraz
bliższe.
- Stać! - usłyszeli zza pleców krzyk Su-mila. -
Opuśćcie broń!
Zaskoczony Twister zatrzymał się i obrócił.
Su-mil i jego żołnierze stali w korytarzu za szturmowcami,
ustawieni w klasyczny, podwójny szyk ogniowy.
- Co ty sobie
wyobrażasz? - zażądał wyjaśnień.
I wtedy, dziesięć
metrów za plecami Eikarysów, pojawiło się tuzin Lakran, posuwając
się w ich kierunku niczym wezbrana rzeka. Gdy usłyszawszy za
plecami kolejny hałas, Twister ponownie się odwrócił, dostrzegł
kolejny oddział najemników wyłaniający się zza rogu.
Oddział
Aurek-Siedem z Pięćset Pierwszego Legionu wpadł w pułapkę.
-
Połóżcie broń na ziemi – powtórzył Su-mil, celując prosto w
twarz Twistera. - Natychmiast, albo będzie po was.
Nie było
zbyt wielu możliwości.
- Zróbcie to – mruknął Twister do
Watchmana i Shadowa, schylając się i kładąc swój karabin na
ziemi.
Trzymając broń jedną ręką, Su-mil podniósł drugą
do góry i skinął w kierunku zbliżających się Lakran.
- O,
bracia w służbie Jego Chwalebnej Wysokości! - wykrzyknął. - Mamy
ich.
Pierwsza grupa Lakran przedostała się przez leżące na
skrzyżowaniu ciała ich kamratów i zatrzymała się za Eikarysami,
z bronią wymierzoną nieufnie w ich plecy. Pozostawiając resztę
oddziału na straży, dowódca najemników przeszedł przez grupę i,
odpychając na bok zbyt opieszale ustępujących mu z drogi, zbliżył
się do Su-mila.
- I co my tu mamy? - rzucił głosem, który
przypominał kamienie miksowane w sokowirówce. W rękach trzymał
wycelowany w pierś Twistera blaster. - Imperialni szturmowcy.
Interesujący połów.
Spojrzał z ukosa na Su-mila.
-
Gdyby byli w rzeczywistości złowieni – dodał znacząco. - Kim
jesteście i co robicie nieproszeni w domu Jego Chwalebnej Wysokości?
- Nazywam się Su-mil - broń Eikarysa przesunęła się
nieznacznie, jak gdyby nie wydawało mu się już konieczne trzymać
na muszce szturmowców w obecności tylu Lakran. - Jestem lojalnym
poddanym Jego Chwalebnej Wysokości, którego serce rozdziera ból,
widząc jak imperialni najeźdźcy kalają jego ojczysty świat.
-
Możliwe – stwierdził dowódca. - Co tu robicie?
- Niech mi
będzie wolno opowiedzieć ci historię o niezwykłej eikaryjskiej
odwadze - oświadczył dumnie Su-mil. - Spotkaliśmy ich na ulicy,
gdy niewątpliwie zamierzali napaść na dom Jego Chwalebnej
Wysokości. Wymierzyli w nas broń i kazali prowadzić się do
środka.
Twister zmarszczył brwi. Wydarzenia miały się
przecież troszeczkę inaczej. Czyżby Su-mil próbował uczynić
siebie i towarzyszy bardziej bohaterskimi?
- I
zaprowadziliście? - podpowiedział Lakranin.
I znów broń
Su-mila odbiła nieznacznie w bok.
- Pokazaliśmy im wejście
do tunelu i poprowadziliśmy – przyznał Su-mil
- Którędy? -
spytał Lakranin. - Obie strażnice były strzeżone.
-
Istnieje niestrzeżone wejście.
- Pokażesz nam to wejście,
gdy zakończymy sprawę z tymi trzema – oznajmił złowieszczo
dowódca. - Czy było ich więcej?
- Nie – powiedział
Su-mil. - Było ich tylko trzech.
- Mimo wszystko, mogą
nadejść kolejni – stwierdził Lakranin, obracając się i wydając
jakiś krótki rozkaz w swoim własnym języku. Jeden z najemników
chrząknął w odpowiedzi, a kolejna trójka odwróciła się i
pobiegła w kierunku, z którego wcześniej nadeszli. Ponownie
przeskakując nad ciałami poległych kompanów, najemnicy dotarli do
skrzyżowania i zajęli stanowiska obronne.
- A co z tymi? -
kontynuował dowódca, wskazując na ciała martwych Lakran. - Co im
się przytrafiło?
- Imperialni ich zastrzelili – prychnął
pogardliwie Su-mil. Jego broń znów przesunęła się w bok. - Ja i
moi towarzysze nie braliśmy udziału w tej rzezi.
- Mimo
posiadanej przez Was broni? - przerwał dowódca głosem, w którym
obudziła się podejrzliwość. - I jak wpadliście na nich, skoro
Was po prostu zatrzymali na ulicy?
Su-mil znów przesunął
odrobinę broń.
- Broń jest istotnie nasza – przyznał. -
Powiedzieliśmy Imperialnym, że będziemy im towarzyszyć.
Znów
broń się przesunęła.
- Ale nigdy jej nie użyjemy przeciwko
Jego Chwalebnej Wysokości i jego wiernym sługom.
Twister
skrzywił się.
To był bez wątpienia zdrajca. Zdrajca
własnego ludu i imperialnych żołnierzy, którzy przelewali krew za
to, by uwolnić jego świat od tyranii.
A w dodatku jakiż był
gładki i wygadany, gdy tak stał i przyglądał się spokojnie swoim
ofiarom, celując prosto w lewe oko Twistera.
Lewe oko?
Nagle
zesztywniał i pojął grę.
Najwidoczniej przypadkowe ruchy
bronią nie były znowu wcale takie przypadkowe. Su-mil celował raz
w lewe raz w prawe oko Twistera.
Leworęczny: kłamstwo.
Praworęczny: prawda.
Szybko powtórzył sobie w pamięci
rozmowę, zwracając tym razem uwagę na ruch broni przy każdym
zdaniu. “Schwytaliśmy ich,” kłamstwo. „Nazywam się Su-mil,”
prawda. „Jestem lojalnym poddanym Jego Chwalebnej Wysokości,”
kłamstwo. „Spotkaliśmy ich na ulicy, gdy niewątpliwie zamierzali
napaść na dom Jego Chwalebnej Wysokości,” prawda. „Wymierzyli
w nas broń i kazali prowadzić się do środka,” kłamstwo.
“Pokazaliśmy im ukryty tunel,” prawda. „Ja i moi towarzysze
nie braliśmy udziału w tej rzezi,” kłamstwo. „Powiedzieliśmy
Imperialnym, że będziemy im towarzyszyć,” prawda. „Nigdy nie
użyliśmy broni przeciwko Jego Chwalebnej Wysokości i jego wiernym
sługom,” kłamstwo.
Po raz pierwszy od chwili, gdy
Aurek-Siedem spotkał Su-mila i jego żołnierzy, na twarzy Twistera
pojawił się delikatny uśmieszek. Zaradny bystrzak z tego Eikarysa.
Z pewnością liczył także na to, że Imperialni też okażą się
nie w ciemię bici.
Ponieważ stało się oczywiste, co Su-mil
miał na myśli.
Wprawdzie nie skłamał, mówiąc o
niestrzeżonym wejściu do fortecy, ale przywódca Lakran
niewątpliwie doszedł do wniosku, że chodzi o jakieś wejście do
jednego z dwóch znanych mu tuneli.
Fakt wysłania kilku
żołnierzy w celu odparcia ewentualnego ataku z tamtego kierunku,
był na to wystarczającym dowodem.
Oznaczało to, że jeśli
wysłano im wsparcie, to mogło się ono pojawić w każdej chwili,
pomiędzy rozdzielonymi siłami przeciwnika.
W dodatku obie
patrzyły w niewłaściwym kierunku.
Twister dotknął językiem
przełącznika komlinku.
- Cloud: melduj! – wyszeptał, by
jego głos był niesłyszalny na zewnątrz hełmu.
Głos Clouda
był najsłodszą rzeczą jaką miał okazję słuchać w ciągu
ostatnich dni.
- Jesteśmy w pomieszczeniu za ścianą – głos
Clouda przemawiał mu bezpośrednio do uszu. - Jaka sytuacja?
-
Przyszpilili nas na prawo od skrzyżowania – powiedział Twister,
wyczuwając niewielkie poruszenie Shadowa i Watchmana, gdy ich
komlinki wychwyciły wiadomość o zbliżających się posiłkach. -
Wróg rozdzielony: na czwartej i na ósmej. Reszta przyjaciół
przyblokowana koło nas po prawej.
- Potwierdzam – odezwał
się Cloud. - Ruszamy.
- Dobrze wiedzieć, że Jego Chwalebność
ma tak oddanych zwolenników – rzucił lakrański dowódca w
kierunku Su-mila z ledwo wyczuwalnym sarkazmem. - A teraz złóżcie
swoją broń na ziemi.
- Ale przecież mamy do czynienia z
bardzo niebezpiecznymi ludźmi – zaprotestował Su-mil, celując
bronią w prawe oko Twistera. - Być może będziemy musieli otworzyć
ogień.
- W razie jakby co, Lakranie się tym zajmą –
zapewnił dowódca, przyciskając wylot wycelowanej wcześniej w
Twistera broni do karku Su-mila. - Tymczasem, złóżcie broń.
-
Tak czy inaczej, nie będziecie mieli kłopotów z tego powodu –
rzucił Twister, podnosząc prawą rękę z palcem wskazującym
wycelowanym prosto w prawe oko Su-mila. - Kiedy twoi towarzysze padną
przed tobą na ziemię, przekonasz się, że śmierć przyszła
zebrać żniwo.
- Milczeć! - wyrzucił z siebie dowódca,
posyłając szturmowcom nienawistne spojrzenie. Ze słuchawek w
hełmie dobiegła Twistera para podwójnych trzasków, gdy Shadow i
Watchman potwierdzali przyjęcie jego zawoalowanego rozkazu. - Już
niedługo sami będziecie błagać o nadejście końca.
-
Odliczanie: trzy – głos Clouda rozlegał się w uchu Twistera.
-
Czy ja wiem – odpowiedział dumnie Twister, podnosząc głos, by
zagłuszyć ewentualne odgłosy kroków. - Jakoś nie wydaje mi się.
Kiedy jego ostatnie słowo przebrzmiało, grupa opancerzonych
na biało ludzi wtargnęła do korytarza za plecami Eikarysów.
Twister nie czekał dłużej. W chwili, gdy wsparcie otworzyło
ogień w stronę obu rozdzielonych formacji Lakran, Twister i reszta
oddziału Aurek-Siedem rzuciła się płasko na podłogę.
Pozostawiając wolną linię ognia pomiędzy stojącymi za nimi
najemnikami i rzędem Eikarysów.
Su-mil obiecał wcześniej,
że następnym razem jego żołnierze już nie zawiodą. Wiedział,
co mówi. Ledwie Twister zdążył zacisnąć ręce na swojej
porzuconej broni, gdy odezwała się broń Eikarysów, posyłając
lawinę ognia w kierunku lakrańskiego oddziału. Zanim podniósł
broń i odturlał się na bok gotowy jej użyć, potyczka się
zakończyła.
Pospiesznie podniósł się na nogi.
-
Melduj – rzucił do komlinku.
- Czysto – usłyszał głos
Clouda. - Bez strat.
Nie można było tego powiedzieć o
Eikarysach. Z dwudziestu żołnierzy, których przyprowadził Su-mil,
sześciu leżało na ziemi, z czego dwóch konało, a czterech
zwijało się z bólu. Mimo, że było ich mniej, Lakranie pokazali,
że umieli walczyć.
Oby tylko to właśnie oni zadali straty
oddziałowi Eikarysów. Byłoby wszak wysoce niefortunne, gdyby
odpowiadały za to świeżo przybyłe posiłki.
- Tędy –
krzyknął do Twistera Cloud. Twister przeniósł wzrok z rannych
Eikarysów na resztę szturmowców, kierujących się w stronę
skrzyżowania, przy którym leżały szczątki ostatnio zabitych
Lakran.
- Kompania napotkała silny opór w tunelach –
ciągnął Cloud. - Nowe rozkazy nakazują atakować z tej strony w
celu przełamania ich obrony.
Twister rzucił okiem na Su-mila.
Eikarys stał nad ciałem lakrańskiego dowódcy, z wzrokiem
wpatrzonym w Twistera, a jego pomarańczowy wizerunek poczerniał na
nowo.
- Przykro mi, lecz nie możemy tego zrobić – zwrócił
się do Clouda. - Zawarłem układ z Su-milem, żeby najpierw zająć
się lochami.
Zatrzymawszy się, Cloud odwrócił się i
spojrzał na swojego dowódcę.
- Ale to jest bezpośredni
rozkaz – ostrzegł.
- Rozumiem – powiedział Twister. -
Powodzenia. Dołączymy do Was jak tylko będzie to możliwe.
Jakiś
szturmowiec zatrzymał się obok Clouda.
- Ale przecież
powiedziałeś, że nam nie pomożesz – przypomniał cicho
Twisterowi Su-mil.
- To prawda, ale wtedy jeszcze nie
wiedziałem, czy mogę polegać na Twoich żołnierzach – wyjaśnił
Twister. - Teraz dowiedliście, że mogę.
Jakiś ruch
przyciągnął jego wzrok: Dwaj szturmowcy zakończyli rozmowę i
Cloud podbiegł ku niemu, gdy w tym samym czasie reszta szturmowców
podjęła swój marsz w przeciwnym kierunku.
- Mam nadzieję,
że nie przyszedłeś tu, by polemizować – ostrzegł, gdy Cloud
zatrzymał się przed nim.
- Niezupełnie – zapewnił Cloud.
- Pomyślałem, że jeśli nasi poradzą sobie bez waszej trójki, to
równie dobrze poradzą sobie bez naszej czwórki.
- A w
dodatku sądy polowe są sprawniejsze, gdy mają do czynienia z całą
jednostką? - zauważył oschle Shadow.
- Coś w tym rodzaju –
zgodził się Cloud. - Chodźmy.
Su-mil wyznaczył trzech
żołnierzy, by zabrali zabitych i rannych z powrotem do w miarę
bezpiecznego tunelu, którym tutaj przyszli. Następnie, z Twisterem
i Su-milem na czele, pozostałych dwunastu Eikarysów i czterech
szturmowców ruszyło ku lochom.
Nie napotkali już oporu.
Najwidoczniej pokonany oddział Lakran, który nadszedł wcześniej z
tego kierunku, był ostatnim wezwanym w celu wzmocnienia obrony lub
walki na powierzchni. Dzieląc uwagę pomiędzy nadchodzącymi
raportami z bitwy, wskazaniami czujników w hełmie i mijanymi
korytarzami, Twister zastanawiał się, czy może marzyć, że straż
w lochach także została wezwana do aktywnej służby.
Wnet
jego nadzieje prysły. Słysząc ostrzegawczy szept Su-mila, Twister
i Shadow wyskoczyli zza rogu, żeby znaleźć się oko w oko z dwójką
uzbrojonych Lakran, stojących na baczność obok masywnych,
metalowych drzwi.
Bezpośredni atak na lochy był
najprawdopodobniej ostatnią rzeczą braną pod uwagę przez sztab
Warlorda. Dwójka szturmowców oddała potężną salwę, zanim
jeszcze strażnicy zdołali desperacko sięgnąć po zawieszoną u
pasa broń. W czasie, gdy blasterowe strzały niszczyły zbroje
najemników, z ukrycia wyłonił się Su-mil, kończąc starcie dwoma
wystrzałami z granatnika.
- Musimy się spieszyć – rzucił
Eikarys, gdy ciała Lakran uderzyły głucho o ziemię.
-
Chwileczkę – odezwał się Cloud, gdy Watchman ruszył w kierunku
drzwi. - Zgodziliśmy się doprowadzić Was do lochów ...
-
Zgodziliście się pomóc nam uwolnić więźniów – uciął
Su-mil. - Idziemy. Już.
- Twister? - spytał Cloud, mając w
myślach obraz kolegów, walczących w korytarzach jakieś ćwierć
fortecy dalej. - Słyszałeś co mówił – odrzekł Twister,
tłumiąc zniecierpliwienie. - Idziemy. Za zewnętrznymi drzwiami
znajdował się podest, którego tuzin schodów wiódł w dół, w
kierunku dużej, kolistej jaskini, której obwód usiany był
zaryglowanymi drzwiami.
- Jak szybko możesz je otworzyć? -
spytał Su-mil, rozglądając się na boki.
- Błyskawicznie –
zapewnił go Watchman, podchodząc do stołu stojącego obok podestu
i podnosząc datakartę w kształcie ostrza. - Potrzebny jest tylko
klucz.
- Do roboty – rzucił Twister, kierując lufę
BlasTecha w stronę drzwi, przez które tu weszli. - Ubezpieczamy
Cię.
Mając
w ręku klucz, uwalnianie więźniów nie sprawiło większego
kłopotu. Ale gdy uwięzieni Eikarysi, mrużąc oczy w świetle
jaskini, zaczęli wyłaniać się z cel, Twister odniósł wrażenie,
że coś było nie tak.
«Jak można było się domyślać,
wielu z nich kuliło się na widok białej zbroi otwierającego im
drzwi Watchmana, rzucając podejrzliwe spojrzenia w kierunku trzech
pozostałych szturmowców. O wiele bardziej zaskakujący był fakt,
że starali się unikać nie tylko swoich współwięźniów, ale
także Su-mila i jego żołnierzy.
Pierwszy zorientował się
Shadow.
- Oni wszyscy są z różnych plemion – szepnął.
-
I schwytano ich zanim podpisano Porozumienia Zjednoczonych Plemion –
dodał Twister, czując kwaśny smak w ustach, gdy zrozumiał. - A to
oznacza, że nadal toczą swoje małostkowe, międzyplemienne spory.
Wydawało mu się, że mówi cicho. Najwidoczniej
niewystarczająco cicho.
- Nasze spory nie są małostkowe –
włączył się stojący u podnóża podestu Ha-ran, patrząc
złowrogo na szturmowców.
Twister spojrzał na niego,
marszcząc brwi. Od czasu głośno wyrażanych obiekcji w sklepie
krawieckim, starszy Eikarys nie wypowiedział ani jednego słowa
podczas ich marszu przez tunel. Jak teraz sobie to uświadomił,
Ha-ran, milczący czy nie, zawsze był w pobliżu, podpierając się
na ramieniu Su-mila.
Właśnie się zastanawiał co mogłoby to
oznaczać, gdy Ha-ran dał krok do przodu a jego chód stał się
nagle sztywny.
- Z drogi – rozkazał szturmowcom,
gestykulując w ich kierunku. - Su-mil?
Su-mil natychmiast
pojawił się u jego boku, biorąc go pod rękę i pomagając wejść
na schody. - Trafili go? - spytał cicho Shadow.
- Nie sądzę
– przypatrując się Ha-ranowi od stóp do głów. Na jego ubraniu
nie widać było żadnych osmalonych śladów ani plam krwi.
-
Ma po prostu swoje lata – oznajmił Su-mil, gdy dotarł z Ha-ranem
na podest. Jednocześnie dał znak szturmowcom, by się nie zbliżali.
- Jest starszy niż myślicie. A teraz się odsuńcie. Książe
Ha-ran życzy sobie przemówić do więźniów.
Twisterowi
opadła szczęka.
- Książe Ha-ran?
Ha-ran zignorował
go, odwracając się w kierunku zgromadzonych poniżej Eikarysów.
-
Ha-ran mish-ra hee-sae sha-kae drof-si-shae-ral – wykrzyknął,
wyciągając rękę nad tłumem.
Twister w skupieniu zmarszczył
brwi. Przylatując tu, Kompania Aurek przeszła intensywny kurs
handlowego języka eikaryjskiego, który jak do tej pory okazywał
się być dość pomocny w ich ograniczonych kontaktach z tubylcami.
Niestety, Ha-ran mówił zbyt szybko, by mógł to zrozumieć.
Najwyraźniej inni mieli podobny problem.
- Gdzie są
droidy protokolarne, kiedy ich potrzeba? - wymamrotał Cloud, gdy
Ha-ran kontynuował przemówienie.
- On powiedział: “Jestem
Ha-ran z Rodziny Mish-ra, Klanu Sha-kae, Książe Plemienia
Si-shae-ral – odezwał się łagodnie stojący obok nich Su-mil. -
“Przybyłem tu, by mówić o teraźniejszości i przyszłości.”
Cloud poruszył się.
- Nie mamy czasu na przemówienia.
- Cicho – rozkazał Twister, patrząc na Ha-rana już w innym
świetle. Eikaryjscy książęta rzadko brali udział w walce, a już
nigdy bez pięćdziesięciu tysięcy żołnierzy u boku. Ten musiał
być wyjątkiem. - Mów dalej Su-mil.
- „Teraźniejszość
jest taka, że właśnie toczymy naszą ostatnią bitwę przeciwko
naszym wrogom” – kontynuował tłumaczenie Su-mil, a dumny głos
Ha-rana odbijał się echem od wyblakłych kamieni. – „Ale dopóki
nie zaakceptujecie nowej przyszłości, którą my, Zjednoczone
Plemiona Karieku, wspólnie wypracowaliśmy, sytuacja nie będzie
lepsza od tej, jaka była zanim pojawił się Warlord.”
- Nie
rozumiem – szepnął Cloud. - Co nas obchodzą poglądy gromady
obdartych więźniów? Czyż nie powinni być nam choć na tyle
wdzięczni za wydostanie ich z paki, żeby zrobić to co się im
mówi?
- Nie rozumiesz – powiedział Su-mil, a jego
pomarańczowy wizerunek zamienił się w ciemnożółtą plamę. - To
nie są zwykli kryminaliści, czy nawet zwykli przeciwnicy tyranii
Warlorda. Wielu z nich należy do szlachty i starszyzny, najczęściej
wziętej jako zakładnicy, by zapewnić sobie posłuszeństwo ich
plemion.
- Jakoś to się niezbyt udało, co? - wtrącił się
Watchman. – Zakładnicy czy nie, cała planeta podpisała się pod
Porozumieniami Zjednoczonych Plemion.
- Warlord nadal może
nakazać ich zgładzić lub wykorzystać ich jako żywe tarcze, by
zagwarantować sobie ucieczkę – zauważył Su-mil. - I to był
właśnie powód, dla którego obawialiśmy się waszego
niespodziewanego ataku. Dlatego nalegaliśmy, by ich uwolnić zanim
przepędzi się Warlorda z wewnętrznej twierdzy.
- Rozumiem –
powiedział Twister. - Nie mogliście ich zostawić by zostali
wymordowani, ale nie możecie sobie także pozwolić na to, by po
uwolnieniu powrócili do swojego dawnego trybu życia. Gdyby tak się
stało, na nowo moglibyście się pogrążyć w nieustannych
plemiennych waśniach.
Su-mil przyjrzał mu się uważniej.
-
W istocie, stanowi to zagrożenie – potwierdził. - Jesteś
bardziej przenikliwy niż myślałem.
- Ty też nie jesteś aż
tak powierzchowny jak myślałem – odpowiedział Twister. - Niech
zgadnę: żaden z więźniów nie pochodzi z Twojego plemienia?
-
Owszem – przyznał Su-mil. - Najważniejsi pochodzą z plemienia
Ha-rana i jego sprzymierzeńców, co tłumaczy dlaczego właśnie on
zgłosił się, by pójść z nami tej nocy. Ze wszystkich, którzy
mogliby rozmawiać z nimi o pokoju, on ma największą szansę, by
ich przekonać.
- A jak mu idzie? - zainteresował się Shadow.
Su-mil przyjrzał się zgromadzonym.
- Obawiam się, że
niezbyt dobrze – przyznał. - Ci z plemienia Si-shae-ral słuchają
uważnie, ale reszta zdaje się być uprzedzona i zaczyna się
niecierpliwić. Pewnie myślą, że to jakiś podstęp.
- W
międzyczasie my mamy własną robotę – powiedział dobitnie
Cloud. - I wydaje mi się, że nie stać nas na tracenie tutaj czasu.
Twister skinął głową w niechętnej zgodzie. Z krzyżujących
się w eterze meldunków wnioskował, że reszta Kompani Aurek
posuwała się pod ogniem w górę obu głównych tuneli. - On ma
rację, Su-mil - oznajmił. - Będziecie musieli rozwiązać te
problemy w swoim własnym gronie. Zaczął się odwracać, gdy nagle
przyszła mu do głowy pewna myśl. - Chyba, że zaprosicie ich, żeby
poszli z nami i przekonali się, czego może dokonać grupa ludzi,
którzy nie prowadzą ze sobą sporów.
Wizerunek Su-mila
przybrał odcień zieleni, nieznacznie tylko jaśniejszy od reszty
jego twarzy, co było eikaryjską oznaką namysłu.
- Czy masz
na myśli żołnierzy Twojego Imperium Ręki?
- A jakżeby
inaczej? – wtrącił się Watchman. - Pokażemy im, jak wspólnym
wysiłkiem można pokonać Lakran, którzy wcześniej ich ujarzmili.
- A może nawet schwytamy przy okazji Warlorda – dodał
Shadow.
Wizerunek Su-mila zmienił się z zielonego na różowy,
sugerując kwaśny uśmiech.
- To mogłoby być w istocie dla
nich pouczające – przyznał. - Może Ha-ran powinien zaprosić do
pomocy także paru swoich współplemieńców?
- Dlaczego nie?
- zgodził się Twister. - Jestem przekonany, że chcieliby być
świadkami tworzenia się historii, gdy plemiona Hu-shi-crive i
Si-shae-ral obalają Warlorda.
- Zasugeruję im to - gdy się
odwrócił i zaczął cicho rozmawiać z Ha-ranem, jego wizerunek na
nowo stał się pomarańczowy.
Twister skinął na Watchmana i
Shadowa. - Tu powinna gdzieś być zbrojownia strażników –
powiedział. - Znajdźcie ją.
Szturmowcy potrząsnęli głowami
i oddalili się.
- Oby to nie trwało zbyt długo – ostrzegł
Cloud, przebierając nerwowo palcami po BlasTechu.
- Zgoda –
odparł Twister, spoglądając na tłum i próbując ocenić jego
reakcję na ostatnią sugestię Ha-rana. - Ale jeśli się uda,
myślę, że czekanie się opłaci.
Udało się, i to o wiele
szybciej niż Twister się spodziewał. Stojąc w obliczu groźby, że
inne plemiona zagarną więcej chwały niż im się to należało,
świeżo uwolnieni ledwo pozwolili Ha-ranowi skończyć przemówienie,
domagając się wzięcia udziału w walce. Idąc za sugestią
Twistera, książę rozdzielił byłych więźniów na trzy grupy,
przy czym każda z nich składała się z najbardziej jak się dało
przyjaznych sobie plemion. Zanim trzy oddziały zdążyły się
uformować, Watchman i Shadow dostali się do zbrojowni.
Pięć
minut później wszyscy byli gotowi.
Dwie grupy, pod dowództwem
Shadowa i Clouda, zasilone przez paru żołnierzy Su-mila, udały się
w kierunku wylotu tunelu, przy którym Kompania Aurek wciąż
próbowała przełamać opór Lakran.
Trzecia grupa, z
Twisterem, Watchmanem i resztą oddziału Su-mila, ruszyła w
kierunku wewnętrznej twierdzy Warlorda.
- Jakoś nie ufam tej
pozornej ciszy – oznajmił Su-mil, gdy tak przemykali przez puste
korytarze. - Z pewnością musieli się spodziewać ataku z tej
strony.
- To zależy od tego, czy ktoś się już zorientował,
jak dostaliśmy się do środka – powiedział Twister, rozglądając
się we wszystkie strony w poszukiwaniu zagrożeń. - Pamiętasz?
Pierwszy meldunek od tych dwóch oddziałów, które nas
przygwoździły, mógł sugerować, że atak nadszedł z jakiegoś
tajnego wejścia, znajdującego się w jednym ze znanych tuneli.
-
A ponieważ pierwszy meldunek był także ostatnim – dodał
Watchman, - mamy dużą szansę, by niepostrzeżenie przejść dość
daleko, zanim się zorientują co jest grane.
- Ale przecież
tamci nie mogą założyć, że napastnicy nie zdołają się
przedrzeć przez tunele – zaprotestował Su-mil. - Z pewnością
przygotowali się na dalszą obronę.
- Och, z pewnością –
oświadczył Watchman, podnosząc nagle rękę do góry. - I
założyłbym się, że zrobili to właśnie tu.
Grupa się
zatrzymała i Twister zaczął wpatrywać się w mrok. Trzy metry
przed nimi, korytarz którym tu przyszli przechodził w ogromną
komnatę o wysokim suficie, której kamienne ściany były
przystrojone kolorowymi proporcami i zawieszonymi na stałe tarczami.
Twister stwierdził, że prawdopodobnie należały one do plemienia,
które władało fortecą, zanim wypędził je stamtąd Warlord.
Komnata zastawiona była wyglądającymi na ciężkie, drewnianymi
stołami, otoczonymi równie grubo ciosanymi krzesłami. Po
przeciwnej stronie komnaty znajdowały się masywne, metalowe drzwi.
- To burzowa sala bankietowa – wyszeptał Su-mil, rozpoznając
pomieszczenie. - Bezpieczne i wygodne miejsce na uczty w czasie, gdy
wiosenne burze zagrażają strażnicom.
Twister skinął głową.
Według narysowanych przez eikaryjskich przywódców planów,
wewnętrzna twierdza była okrągłym pomieszczeniem, całkowicie
otoczonym przez nieco większą kolistą formację, która była
podzielona na cztery segmenty. Z zakrzywionych ścian wnioskował, że
burzowa sala bankietowa była jednym z tych czterech, również
kolistych segmentów.
- Jesteśmy niemal na miejscu –
powiedział. - Zaminowana?
- Nieszczególnie – odezwał się
Watchman, poruszając głową na wszystkie strony w celu kontroli
pomieszczenia. Są jedynie ślady po materiałach wybuchowych i
jakieś miny pod kilkoma stołami i krzesłami.
-
Częstotliwości dowództwa? - spytał Twister.
- Niestety –
przyznał ze smutkiem Watchman. - Wydaje mi się, że miny nie są
zdalnie sterowane. Zamiast tego mają czujniki zbliżeniowe.
-
Niedobrze - mruknął Twister. Gdyby były zdalnie sterowane, byliby
w stanie namierzyć częstotliwości, czyniąc bomby bezużytecznymi.
Niewiele mogli zrobić z czujnikami zbliżeniowymi oprócz ich
zlokalizowania. - Chyba się zaczęli uczyć. Coś jeszcze?
-
Dwa stanowiska snajperskie po obu stronach drzwi za tymi długimi
proporcami. W każdym z nich jeden Lakranin – meldował Watchman. -
Przez drzwi przepływa wystarczająco dużo energii, by zabić banthę
a wewnątrz twierdzy jest z Warlordem pewnie z pięćdziesięciu
Lakran. Poza tym czysto.
Obok Twistera poruszył się Su-mil.
- Będziemy tak stać?
- Cierpliwości – poradził
Twister, wpatrując się w drzwi pod napięciem po przeciwnej stronie
pomieszczenia. Coś w tym wszystkim nie dawało mu spokoju. -
Watchman próbuje zlokalizować miny.
Jeden z uwolnionych
więźniów wydobył z siebie jakiś dźwięk.
- Mówi, że to
niemożliwe – przetłumaczył Su-mil.
- Powiedz mu, że
jeszcze się zdziwi co jest możliwe dla Imperium Ręki – odparł
Twister, wciąż przyglądając się drzwiom.
Gdy Su-mil zaczął
coś cicho wyjaśniać Eikarysowi w języku handlowym, Watchman
ponownie zabrał głos.
- W porządku. Miny są pod tymi
krzesłami – wskazał na dwa najbliższe, - przy końcu tamtego
stołu – skinął na jeden ze stołów po prawej, – i pod
krzesłami tam i tam – zakończył, wskazując dwa stołki
naprzeciwko stanowisk snajperów. - Dwie ostatnie mają pewnie
roznieść na strzępy każdego, kto chciałby podkraść się do
snajperów z tej strony. Jest jeszcze kilka innych, ale są dość
daleko od naszych optymalnych wektorów podejścia.
- Dobra –
powiedział Twister, przesuwając wzrok po pułapkach i opracowując
plan. Stosowane przez Lakran zestawienie snajpera i eksplodującej
pułapki pod krzesłem mieli już okazję widzieć: jeśli atakujący
zbliżał się górą, snajper mógł go zdjąć, jeśli dołem, by
uniknąć strzału, czekała na niego gotowa do eksplozji mina. -
Wycofamy Eikarysów w głąb korytarza i zdetonujemy dwie najbliższe
miny. Wybuchy powinny osłonić nas na tyle, żebyśmy się
przedostali do drzwi, nie zbliżając się do zaminowanego stołu.
Gdy do nich dotrzemy, odpalimy liny i przeciągniemy krzesła po obu
stronach, ustawiając je na wprost stanowisk snajperskich. Wtedy
zdetonujemy ukryte tam miny. To powinno na jakiś czas wyłączyć z
gry snajperów, a przynajmniej opóźnić ich na tyle, by udało się
nam otworzyć drzwi.
- Brzmi nieźle – stwierdził Watchman,
przekładając karabin do drugiej ręki i sprawdzając swój miotacz
lin. - Su-mil, wycofaj ich.
Su-mil wydał przez ramię
precyzyjny rozkaz i Eikarysi cofnęli się o parę kroków.
-
Jak zdetonujemy miny? - spytał, nie czyniąc żadnego ruchu, by
dołączyć do swoich ziomków. - Ciężko będzie strzelać pomiędzy
tymi krzesłami.
- Zaraz zobaczysz – odparł Twister,
zastanawiając się, czy nie powinien zmusić Su-mila do wycofania
się z pozostałymi. Ale młody Eikarys z pewnością by odmówił, a
oni nie mieli czasu na kłótnie. - Watchman?
- Gotowy.
-
Do dzieła!
Z cichym sykiem sprężonego powietrza, odpalona
przez Watchmana lina pomknęła w kierunku jednego z zaminowanych
krzeseł. Gdy hak na jej końcu wbił się w jego oparcie, tuż ponad
siedzeniem, szybkim ruchem ręki Watchman pociągnął linę do
siebie. Krzesło przechyliło się w jego stronę i wywróciło na
ziemię, a grubo ciosane siedzenie znalazło się dokładnie pomiędzy
ukrytą miną i szturmowcami.
Gdy pokój wypełnił głuchy
odgłos, Twister cisnął ponad krawędzią siedzenia granat
wstrząsowy, prosto w czujnik zbliżeniowy.
Podwójna eksplozja
była ogłuszająca, a przynajmniej byłaby, gdyby nie zabezpieczenia
przed nadmiernym dźwiękiem w hełmach szturmowców. Efekt fizyczny
był równie imponujący. Fala uderzeniowa zakołysała
pomieszczeniem, wysyłając w powietrze chmurę drzazg i kurzu.
Ledwie ucichł odgłos eksplozji, gdy Watchman, uwolniwszy wcześniej
hak, wystrzelił linę w kierunku drugiego zaminowanego krzesła.
Jeszcze jedno szarpnięcie, kolejne wywrócone krzesło, eksplozja i
kolejna chmura szczątków dołączyła do pierwszej.
Pół
uderzenia serca później, dwójka szturmowców przecinała biegiem
pokój, unikając zaminowanego stołu. Po chwili zatrzymali się obok
podłączonych pod napięcie drzwi. Twister próbował jednocześnie
używać karabinu i miotacza lin, gdy dobiegł go głos Su-mila.
-
Przyciągnij to krzesło – wykrzyczał mu do ucha Eikarys. - A ja
je zdetonuje.
Twister zamrugał zaskoczony. Su-mil podążał
za nimi cały czas, a teraz przykucał pomiędzy dwójką szturmowców
z gotową do strzału bronią.
- Robi się – odkrzyknął,
odkładając karabin i odpalając linę. Hak się zaczepił i, mając
wolne obie ręce, nie miał większych kłopotów z przyciągnięciem
go do miejsca naprzeciwko stanowiska ukrytego snajpera.
-
Teraz!
Su-mil wystrzelił, a Twister skrzywił się
nieznacznie, gdy część impetu eksplozji uderzyła w niego, niemal
zwalając z nóg. Zerknął na wsteczny ekran, upewniając się, że
jego opancerzone ciało osłoniło Su-mila, gdy zakołysała nim
kolejna eksplozja, tym razem po drugiej stronie.
- Czysto –
zameldował Watchman. - Osłaniajcie mnie, a ja zajmę się drzwiami.
- Robi się – odpowiedział Twister, ponownie podnosząc
BlasTecha.
Eksplozja miny zerwała ze ściany proporzec,
odsłaniając wklęsłe metalowe drzwi z ukrytymi w nich wąskimi
wizjerami i otworami strzelniczymi. Nic tam się nie poruszało;
najwidoczniej siła wybuchu miny i odłamki, które przedostały się
przez otwory w drzwiach przynajmniej chwilowo wyłączyły snajpera z
akcji.
Nie mieli tyle szczęścia z drugim stanowiskiem.
Twister dostrzegł jak lufa ciężkiego blastera wyłania się z
niższego otworu i obraca się w kierunku intruzów przy drzwiach.
-
Stań za mną! - wrzasnął do Su-mila, podnosząc broń i posyłając
serię w kierunku otworu.
Nie przyniosło to rezultatu. Lufa
blastera nadal kierowała się w ich stronę.
Wtedy nagle grad
strzałów odezwał się od strony korytarza. Pojawili się tam
wycofani wcześniej przez Su-mila Eikarysi, którzy atakowali teraz,
biegnąc przez pomieszczenie i mierząc w Lakrańskiego snajpera
Ten
zareagował dokładnie tak, jak Twister spodziewał się, że
wyszkolony żołnierz powinien zareagować.
Porzucił atak na
szturmowców, zwracając broń przeciwko nacierającym Eikarysom i
wkrótce paru z nich w okrzykach bólu upadło na ziemię, gdy
blaster zaczął zbierać swoje żniwo.
Ale było ich zbyt
wielu, a Lakranin miał zbyt mało czasu.
W chwili, gdy Twister
zaczął wspomagać nacierających ogniem, trójka byłych więźniów
była już u celu. Z plecami przyciśniętymi do ściany po obu
stronach wklęsłych drzwi, wepchnęli lufy swojej broni w otwór
strzelniczy i pociągnęli parę razy za spusty. Broń snajpera
zakrztusiła się, a po chwili jej wylot uniósł się do góry i
ześlizgnął z powrotem do otworu.
- Sha-mees craa shes-ayi –
krzyknął Su-mil. - Pochwaliłem ich męstwo w Twoim imieniu –
pośpieszył z wyjaśnieniem Twisterowi. - Myślę, że nie masz nic
przeciwko temu.
- W żadnym wypadku – zapewnił go Twister,
gdy do otworu podbiegło dwóch kolejnych Eikarysów. Oddali jeszcze
parę salw, żeby upewnić się, że stanowisko już się nie
odezwie. - Dodaj jeszcze podziękowania za to, że w porę nam
pomogli i powiedz im, żeby się rozproszyli i czekali w pogotowiu,
dopóki nie otworzymy tych drzwi.
Su-mil wydał kolejne rozkazy
i Eikarysi rozstawili się posłusznie w komnacie, wywracając stoły
i krzesła, by osłonić się przed nadciągającą walką.
Skłóceni
czy nie, nie ma to jak wspólny wróg, żeby się zjednoczyć.
Znów
skupił uwagę na drzwiach. Z odłożonym na ziemię blasterem,
klęczał przy nich Watchman, kończąc podłączanie mechanizmu
umożliwiającego odcięcie przepływającej przez drzwi energii.
-
Jak idzie?
- Prawie gotowe – zameldował Watchman.
Twister
skinął głową i odwrócił się w stronę Su-mila.
- Jeszcze
chwila ...
Nagle przerwał. Su-mil przyglądał się drzwiom, a
jego wizerunek spłynął ciemną zielenią.
- O co chodzi?
-
Te drzwi – powiedział powoli Su-mil. - Coś jest z nimi nie tak.
Twister poczuł dziwne mrowienie na karku. Jeden żołnierz ze
złym przeczuciem to mogły być nerwy lub przereagowanie. Ale dwóch
żołnierzy, mających złe przeczucia, to już było coś, czemu
warto było poświęcić trochę więcej uwagi.
- Czy wiesz co?
- Nie – odparł Su-mil, a podczas gdy się zastanawiał, jego
wizerunek jeszcze pociemniał.
- Wstrzymaj się na moment,
Watchman – rzucił Twister i zaczął ponownie metodycznie
przyglądać się drzwiom. Czujniki nadal wskazywały, że był to
solidny metal, przez który przepływała energia o wysokim napięciu.
Może zamek. Nie, wyglądał w porządku.
Rozejrzał się
po pomieszczeniu, w którym Eikarysi przygotowywali się do walki,
świadom, że ucieka cenny czas. Warlord musiałby być ślepy i
głuchy, gdyby nie zdawał sobie sprawy, że jego azyl został
naruszony a bez względu na to, jak bardzo byliby związani ogniem
jego najemnicy, bez wątpienia znalazłby sposób, żeby wysłać
tutaj kilku z nich w celu odparcia zagrożenia.
I z pewnością
właśnie tak było. Twister spojrzał w stronę korytarza, którym
tu przyszli, spodziewając się dostrzec gromadę maszerujących ku
nim, uzbrojonych Lakran.
Ale korytarz był pusty, a
przynajmniej dokąd sięgał jego wzrok.
Dokąd sięgał jego
wzrok…
Parsknął ze złością. Takie proste i takie
oczywiste.
- Zostaw to – zwrócił się do Watchmana. - To
nie są drzwi.
- Co takiego? - szturmowiec spojrzał na niego
zaskoczony.
- To przynęta – powiedział Twister, wskazując
za siebie. - Czy umieściłbyś wejście do swojej twierdzy na końcu
długiego korytarza, skąd Twoi wrogowie mogliby bez trudu rozpędzić
jakiś taran, żeby w nie uderzyć?
- Nie mówiąc o
bezpiecznym strzale z wyrzutni rakiet – dodał Su-mil, którego
wizerunek na nowo stał się ciemnopomarańczowy. - Oczywiście.
Prawdziwe drzwi nie mogą się znajdować na linii korytarzy.
Twister przytaknął.
- A więc znajdźmy je.
Nie
zabrało to wiele czasu. Teraz, kiedy już wiedział czego szukać,
szybko zauważył niewielkie pęknięcia w zaprawie spajającej
kamienie, parę metrów od stanowiska snajpera po prawej.
- Oto
i ono – oświadczył, gestykulując karabinem w stronę
pozostałych.
- Musimy się spieszyć – ostrzegł Su-mil, gdy
dwóch szturmowców upychało błyszczącą pastę na krawędziach
drzwi. - Być może istnieją inne wyjścia, którymi tamci mogą
umknąć.
- A przynajmniej takie, o których Wy nie wiecie –
zauważył Twister, skupiając na moment uwagę na pojawiających się
w jego słuchawkach meldunkach. - A nawet jeśli by takowe istniały,
nic im to nie da. Kompania Aurek przełamała obronę w tunelach i
właśnie się przegrupowuje, razem z Cloudem, Shadowem i Eikarysami.
Pojawią się tu za jedną standardową minutę.
- Czy
powinniśmy na nich zaczekać? - spytał Watchman.
- Nie –
odezwał się stanowczo Su-mil, błyszcząc oczami. - Zaszliśmy tak
daleko. Niech nam będzie dane to zakończyć.
- Poza tym nadal
kontrolują ze środka instalacje obronne – przypomniał mu
Twister. - Im szybciej je przejmiemy, tym szybciej je wyłączymy.
Trzydzieści sekund później, wszyscy byli gotowi.
-
Odsuńcie się – Watchman ostrzegł gromadzących się naprzeciwko
drzwi Eikarysów. - Jak wybuchnie, to porządnie.
- I powiedz
im, że pójdziemy przodem – dodał Twister, gdy Su-mil
przetłumaczył ostrzeżenie Watchmana. - Wciąż mają niezłą siłę
ognia, ale my jako jedyni jesteśmy w zbrojach.
Su-mil wydał
kolejny rozkaz.
- Załatwione – zwrócił się do Twistera w
basicu. - Zrobimy co trzeba.
- Doskonale – powiedział
Twister, cofając się jeszcze o krok. - Watchman: wal!
Szturmowiec
wdusił detonator i błyszcząca pasta zajaśniała w niszczącym
blasku. Twister po raz ostatni sprawdził czujniki, spodziewając
się, że część ze znajdujących się w środku Lakran może
zdecydować się na przeprowadzenie wypadu przez któreś z wejść
do twierdzy. Lecz najwidoczniej Warlord wolał trzymać swoich
ochroniarzy pomiędzy sobą a atakującymi.
Odgłos błyszczącej
pasty osiągnął crescendo i Twister zauważył, jak nagle kamienie
pokrywają się siatką pęknięć, a po chwili całe drzwi
zamieniają się w stertę poczerniałego żwiru. Odruchowo cofnął
się, gdy deszcz drobnych kamieni przeleciał obok niego.
Przeciskający się obok Eikarysi niemal zwalili go z nóg i
rycząc wniebogłosy, rzucili się do wejścia.
- Zaczekajcie!
- krzyknął Twister. - Su-mil...
Ale Su-mil już dołączył
do biegnących.
- Nasz świat! - rzucił oglądając się przez
ramię. - Po naszemu!
A po chwili zniknął wewnątrz twierdzy,
z której dochodziły odgłosy prowadzonego ciężkiego ostrzału.
Zmełłszy przekleństwo, Twister odzyskał równowagę i próbował
przecisnąć się przez tylne szeregi Eikarysów, słuchając
bezradnie dźwięku strzelających blasterów i krzyków ofiar.
I
nagle, równie błyskawicznie jak się zaczął, ostrzał się
skończył. Przepchnąwszy się w końcu przez grupę Eikarysów,
Twister znalazł się wewnątrz.
Twierdza przedstawiała obraz
masakry. Ciała Eikarysów leżały dosłownie wszędzie. Część z
nich drgała jeszcze, ale większość trwała bez ruchu,
przyciśnięta do ziemi ręką śmierci. Jakiś tuzin z nich trzymał
się jeszcze na nogach. Część trzymała się za poranione torsy i
kończyny.
Obok nich leżały w bezładzie ciała kilkunastu
Lakran, do niedawna ochroniarzy Warlorda. Żaden z nich już się nie
poruszał.
Za nimi widać było samego Warlorda, wciąż
ubranego w swoją osobliwą zbroję.
Leżał na plecach na
podłodze z rozłożonymi rękami i skierowaną ku górze twarzą.
Nad nim, przyciskając mu dłonie do podłogi, stał z odbezpieczoną
bronią Su-mil.
Ale nie zamierzał dobić Warlorda, jak wymagał
tego eikaryjski kodeks honorowy. Zamiast tego celował w ustawionych
przed nim w półokrąg Eikarysów.
Spojrzał na Twistera,
który przepchnął się przez pierścień tubylców.
- Mówiłem
im – oznajmił świszczącym głosem i dopiero wtedy Twister
zauważył poczerniały ubiór na jego lewym boku. - Zawarliśmy
układ. Uwolniłeś więźniów, a ja pozostawiłem Warlorda przy
życiu.
- Dziękuję – powiedział Twister, uruchamiając
komlink. Podszedł do Su-mila i odwrócił się do pozostałych
Eikarysów. Odruchowo zarejestrował głuche odgłosy obsługiwanych
przez Watchmana wyłączników, które dezaktywowały systemy obronne
twierdzy.
- Dowództwo, tu Aurek-Siedem – meldował. -
Spenetrowaliśmy twierdzę i właśnie wyłączamy jej systemy.
-
Potwierdzam, Aurek-Siedem – odpowiedział skrzypiący głos. - Co z
Warlordem?
Twister poczuł, że Su-mil oparł się o jego bok.
- Mamy go – powiedział dowódcy. - Dzięki Eikarysom.
Twister
odnalazł Su-mila, gdy ten właśnie odpoczywał w urządzeniu
odpornościowym w pokoju rehabilitacji.
- A więc tu jesteś –
zagaił, zbliżając się do Eikarysa. - Nie wiem czy słyszałeś,
ale lekarze mówią, że mógłbyś już stąd wyjść.
-
Słyszałem, dziękuję. – odpowiedział Su-mil. - Ale chciałbym
tu zostać dopóty, dopóki nie będę całkowicie wyleczony. Gdy
przyglądał się Twisterowi, jego wizerunek zmienił się na
jasnoniebieski. - Nawet w szpitalu nosisz zbroję?
- Taka
służba – przyznał Twister. - Twoi przywódcy nie są zbyt
zadowoleni, że Warlord nie został im wydany, by być sądzonym i
straconym. Niektórzy z tutejszych zdają się dawać upust swojej
frustracji na kimkolwiek, kogo spotkają.
- To nie dotyczy
tylko Ciebie – powiedział z żalem Su-mil. - Moja rola w wypadkach
jest także przedstawiana w niezbyt chwalebnym świetle - pokazał
ręką na około. - To także jeden z powodów, dla których wolę na
razie pozostać tutaj niż wracać do domu.
- Twoją rolą była
pomoc w zakończeniu wojny i uwolnieniu z opresji Twojego świata –
przypomniał mu Twister.
- Dla wielu nie jest to znowu takie
najważniejsze – mruknął Su-mil. - Wszystko co dostrzegają to
fakt, że zawarłem trefny układ, który kosztował Eikarysów ich
prawo do zemsty.
- Jeśli chcesz znać moje zdanie, to właśnie
Wasze prawo do zemsty uwikłało Was w trwającą od tylu stuleci
wojnę – zauważył Twister. I bez względu na to, jak postrzegają
to inni, historia doceni Twoje czyny. I Twój układ.
- Możliwe
– powiedział Su-mil. - Ale historia to pieśń przyszłości.
Zanim nadejdzie, będę musiał jakoś znieść te szepty, spojrzenia
i spłowiały oranż moich ziomków.
- Hej, przyszłość może
nadejść szybciej niż myślisz – odezwał się w zamyśleniu
Twister. Twoja dopiero co ukonstytuowana Rada Międzyplemienna
została zaproszona na spotkanie dziś popołudniu, gdzie mają się
dowiedzieć, dlaczego właściwie chcieliśmy wziąć Warlorda
żywcem.
- No i dlaczego?
- Ponieważ tak jak Wy, nie
mamy pojęcia kim on jest. Po sposobie, w jaki maszerował zamknięty
w swojej zbroi nie mogliśmy w żaden sposób stwierdzić, czy to
Lakranin, Eikarys czy przedstawiciel jakiegoś innego nieznanego
gatunku. A jeśli to ostatnie, to chcielibyśmy się dowiedzieć kim
jest, skąd przybył, czy był jakąś aberracją, czy może jemu
podobni zamierzają wyruszyć na podbój innych planet.
- I? -
czekał na dalszy ciąg Su-mil.
- Szufladka Numer Trzy –
oznajmił ponuro Twister. - Całkiem nowy gatunek, niezarejestrowany
w naszych archiwach. Trochę wrzeszczał, ale udało się nam wydobyć
z niego informację o lokalizacji jego rodzinnego systemu. Formujemy
teraz oddział ekspedycyjny, żeby się tam udać i nawiązać
kontakt.
- Uważajcie na siebie.
- Nie martw się –
uspokoił go Twister. - Nawet najzuchwalsi milkną, kiedy nad głowami
krąży im kilka gwiezdnych niszczycieli. Jeśli okażą się
zagrożeniem, dowiemy się tego i odpowiednio zareagujemy.
-
Nigdy nie widziałem gwiezdnego niszczyciela – oznajmił Su-mil. -
Mam nadzieję, że kiedyś będę miał ten przywilej.
- Chyba
dałoby się to zaaranżować – odparł, udając obojętność
Twister. - Polecono mi zapytać Cię, czy nie chciałbyś wstąpić
do Pięćset Pierwszego.
Wizerunek Su-mila stał się
ciemnoczerwony z zaskoczenia.
- Ja?
- Dlaczego nie? -
spytał Twister. - Jesteś inteligentny, wymagający, umiesz walczyć
i myśleć. W dodatku, potrafisz zaufać dowódcom i współtowarzyszom
a także wykonujesz rozkazy, nawet jeśli nie w pełni rozumiesz
powody ich wydania. Złóż to razem i otrzymasz nieczęsto spotykaną
mieszankę, taką, której Pięćset Pierwszy stale poszukuje.
-
Akceptujecie nie-ludzi w Waszych szeregach?
- Tak jak mówiłem
to nieczęsto spotykana mieszanka – kontynuował Twister. - Dopóki
Twój świat jest członkiem Imperium ręki, spełniasz wszystkie
warunki.
- Zakładacie, że Kariek się do Was przyłączy?
Twister rozejrzał się, upewniając się, że nie ma nikogo w
pobliżu.
- Właściwie te negocjacje już się rozpoczęły –
powiedział Su-milowi, zniżając głos. - I mam przeczucie, że Twoi
przywódcy będą chcieli jak najszybciej mieć tu stały imperialny
garnizon, na wypadek, gdyby ludzie Warlorda okazali się być równie
nieprzyjaźni, jak on sam.
Su-mil wyjrzał przez okno.
-
Nie zrozum mnie źle – ostrzegł Twister. - Ta oferta nie sprawi,
że staniesz się od razu jednym z nas. Będziesz musiał pracować,
i to ciężko, zanim będziesz miał prawo założyć białą zbroję.
- Jeśli mi się to uda, niektórzy stwierdzą, że porzuciłem
swój lud – zauważył cicho Su-mil. - A jeśli nie, to wątpliwości
nadal pozostaną.
- To możliwe – zgodził się Twister. -
Nawet jeśli Wasi przywódcy zdecydują się przyłączyć do
Imperium Ręki, minie jeszcze dużo czasu, zanim zaakceptują to
zwykli mieszkańcy.
- Więc oferujesz mi kolejny niepewny układ
– uśmiechnął się krzywo Su-mil, na co wskazywał jego różowy
wizerunek.
Twister wzruszył ramionami.
- Czasami takie
układy bywają dotrzymywane – stwierdził. – Pomyśl o tym i
powiedz mi kiedy będziesz gotowy.
- Już jestem gotowy –
oznajmił Su-mil, wstając. - Jak już to z pewnością
przewidziałeś.
Twister uśmiechnął się pod hełmem.
-
No cóż, transport już czeka.