Jerzy Ziomek, Renesans, Warszawa 1995.
SOWIZDRZAŁ
Dyl Sowizdrzał, po niem. Till Eulenspiegel – twór nieznanego autora, jest właściwie tworem XV-wiecznym; ok. 1450r. historia Sowizdrzała została spisana.
Sowizdrzał czy Sowiźrzał lub Sownociardłko to przekład niemieckiego Eulenspiegel – sowie zwierciadło – aluzja do gatunku: speculum. Eulenspiegel tłumaczyłoby się na łacinę przez speculum noctuae.
Etymologia ta jest jednak fałszywa, ale warto o niej pamiętac, ponieważ to co fałszywe, pośrednio wyznacza historię terminów i pojęć. W istocie Dyl (Thiel, Thyle) wywodzi się z anglosaskiego thiad, co znaczy „lud”, eulen w średniowiecznym j.dolnoniemieckim znaczyło „czyścić”, „wymiatać”, a spiegel miało w gwarach uboczne znaczenie: zadek. Spolszczenie brzmiałoby tak: „Chłopek Utrzyjzadek”, było obscenicznym określeniem postawy łotrzykowskiej.
Ein kutrzweilig lesen von Dyl Vlenspiegel geboren vss dem land zwo Brunsswick ukazał się na przełomie wieków, ale pierwsze wydanie pochodzi z 1515r. Prawdopodobnie z tego wydania nieznany autor dokonał przekładu na j.polski, który wyszedł między 1530, a 1540 rokiem.
Nową cechą Sowizrzała jest dążność do konkretyzowania czasu i miejsca akcji. Sowizdrzał tymczasem wędruje po miastach współczesnych jemu i czytelnikowi – jest w Pradze, Berlinie, Erfurcie, Paryżu itd. Opowieść o Sowizdrzale nie ma zwartej kompozycji. Poszczególne elementy są umieszczone w określonym odcinku czasu, ale można je swobodnie wymieniać. Są tylko zdarzenia. Sowizdrzał to ówczesny wędrowny czeladnik, obieżyświat, którego trudno zaliczyć do jakiegokolwiek stanu. Płata figle komu się da. Figle to dość wulgarne i swoiście połączone z przekornym wykonywaniem poleceń w sposób dokładny. Pomysły te nie są jednak oryginalne – niektóre wzięte ze średniowiecznych fabliaux, inne z facjecji Poggia, z tych, przypisywanych błaznowi Gonelli.
Czesław Hernas, Barok, Warszawa 1998.
ADAM WŁADYSŁAWIUSZ – papiernik krzeszowicki żył na przełomie XVI i XVII w. Zbiorki wierszy: Krotofile ucieszne i żarty rozmaite (przed 1609) i Przygody i sprawy trefne ludzi stanu wszelakiego (1613). Podtrzymywał tradycje pisarstwa renesansowego.
WALENTY ROŹDZIEŃSKI – dzieło: Officina ferraria abo Huta i warsztat z kuźniami szlachetnego dzieła żelaznego : wnosiło do literatury nowy temat: patos i piękno pracy fizycznej.
JAN JURKOWSKI – napisał kilka panegiryków, jeden utwór dramatyczny i prócz Poselstwa dwa utwory satyryczne: Lech wzbudzony i lament jego żałosny oraz Chorągiew Wandalinowa. Panegiryk jest ozdobą wydarzenia obrzędowego, musi przyjąć klimat podniosłości obrzędu i uświetnić go. Autor łączy np. w jednym koncepcie dawne alegorie matki ( Kościół, Ojczyzna, Akademia Krakowska) i dodaje nową alegorię ojca – Bernarda Maciejowskiego.
Antologia literatury sowizdrzalskiej, pod red. J. Błoński, M. Klimowicz, Wrocław 1985.
WSTĘP
Literatura sowizdrzalska – nazwa dla produkcji literackiej „klechów” i „rybałtów” z przełomu XVI i XVII wieku – jest jednym z nurtów staropolskiej literatury plebejskiej.
Znaczące utwory literatury sowizdrzalskiej: dialog o przygodach staropolskiego Szwejka – klechy Albertusa: Wyprawa plebańska (1590) i Albertus z wojny (1596) najprawdopodobniej tego samego, nieznanego autora, wydane w Drukarni Łazarzowej, kierowanej przez Jana Januszowskiego.
Do „albertusów” sowizdrzalskich należą również: Komedia rybałtowska nowa, Zwrócenie Matyjasza z Podola (1619) oraz komedyjka Albertus-rotmistrz w tomie Bachanalia czyli Dialogi z intermediami, reprezentowane na teatrach szkolnych (1640).
Czołową pozycję zajmują zbiory wierszy Jana z Kijan: Nowy Sowizdrzał abo raczej Nowyźrzał, Fraszki Sowirzała nowego (1614) i Fraszki nowe Sowiźrzałowe (1615) oraz „pisma” Jana Dzwonowskiego: Sejmu duchownego artykułów sześć (1608), Niepospolite ruszenie abo Gęsia wojna (1621).
Osobną grupę wśród tekstów sowizdrzalskich stanowią kalendarze z przepowiedniami <Minucje Sowiźrzałowe – A> i <Minucje Sowiźrzałowe – B> (ok.1605).
Należą nad to do lit.sowizdrzalskiej: Kiermasz wieśniacki Jana z Wychylówki, Sejm bialogłowski, Perygrynacja dziadowska, Sejm piekielny, Carmen polsko-latinum cechu pijackiego, Naenia abo Wiersz żałosny na śmierć wielmożnego pana, jegomości pana Matysa Odludka, książęcia ultajskiego, wielkiego hetmana łotrowskiego oraz dialogi rybałtowskie z reguły poświęcone szkolnej i plebejskiej mizerii: Potkanie Jannasa z Gregoriasem klechą, Synod klechów podgórskich, Nędza z biedą z Polski precz idą, Rybałt stary wędrowny, Szkolna mizeria, Genealogia Nisidesa z Gratisem.
Była to literatura demokratyczna i ludowa. Twórcy staropolskiej humorystyki ludowej stanowili pierwszą generację krakowskiej cyganerii artystycznej. Wywodzili się ze środowiska owoczesnych nauczycieli i „rektorów” szkółek parafialnych wiejskich i miejskich, wędrujących w poszukiwaniu chleba i zarobku żaków, kantorów i śpiewaków kościelnych. Byli wśród nich studenci Akademii Krakowskiej. Ocierali się o kręgi żebraków, włóczęgów, a nawet przestępców.
Charakterystyczną postacią jest Jan z Kijan, kronikarz rybałtowskiej niedoli i najlepszy w nurcie sowizdrzalskim poeta. Z innymi łączył go negatywny stosunek do świata feudalnego. Lit. sowizdrzalską tworzyły osoby z marginesu stanów. Ich rolą była rola błazna. Błazeńskie zatrudnienie miało być także formą zarabiania, formą zawodu; przybierali również postawę błaznów – filozofów, mówiących złośliwą prawdę o świecie.
Większość utworów zaliczanych do lit. sowizdrzalskiej wykazuje bezpośrednie związki ze środowiskiem rybałtowskim. Nie mamy wielu informacji biograficznych; najlepszym źródłem jest zbiór wierszy Jana z Kijan Nowy Sowiźrzał abo raczej Nowyźrzał. Przedmowa do tego utworu pokazuje gorycz doświadczeń i rozczarowań, niedoli i poniżenia, determinujących sowizdrzalską postawę wobec świata, a dalej i poetykę. Stałym motywem biograficznym jest ciągła wędrówka w poszukiwaniu chleba i znośnych warunków do pracy oraz związane z tym przykrości i kłopoty. Sytuacja materialna była łącznikiem rybałtów z elem. plebejskimi. Wspólne było tym środowiskom umiłowanie wolności i niezależności osobistej (co było też cenione w szkole). Autoironiczna ocena wolności rybałtów przypomina poetykę Jana Jurkowskiego.
W środowisku plebejskim elitą intelektualną byli niewątpliwie rybałci. Dobrego imienia sowizdrzałów broni Jan z Kijan w Zamknięciu Nowego Sowiźrzała.
Działalność autorów sowizdrzalskich przypada na ostatnie lata XVI w. i pierwszą połowę XVII w., a wiąże się najściślej z rozkwitem małopolskiego szkolnictwa parafialnego.
Ujawniała się także niechęć do ciężkiej pracy i poważnego wysiłku, a zarazem skłonność do szukania lekkiego chleba i niekrępujących zatrudnień. Dla małopolskich rybałtów zdobyte wykształcenie było rękojmią przywilejów i klechowskich „wolności”, a także źródłem lżejszego chleba. Poczucie zagrożenia i niepewności materialnej, zawodowej i społecznej w największej mierze przesądziły o charakterze twórczości pisarzy sowizdrzalskich. Klonowic, autor Worka judaszowego – warunkiem niezbędnym „uprawiania cnoty” jest posiadanie „mizernej majętności”. Jednak nie sposób znaleźć te cechy w środowiskach, do których odnosi się Klonowic. Powszechna beznadziejność i brak perspektyw rodziły cynizm i pesymizm, a pochwala przemyślnego życia była formą zanegowania porządku świata i usprawiedliwienia dla frantowskich, ocierających się częstokroć o granice prawa, poczynań.
Można też stwierdzić, że lit. sowizdrzalska jest produktem anonimowym – w przeciwieństwie do lit. elitarnej. Pisarze szlacheccy zamieszczali na kartach tytułowych swoje nazwiska, a pisarze sowizdrzalscy w najlepszym razie posługiwali się humorystycznymi pseudonimami, które później umożliwiły poznanie ich prawdziwych nazwisk; za ich pomocą demaskowali się, ale nie ukrywali. Anonimowość tłumaczy się też strukturą dawniejszej kultury ludowej (zatarcie granic między twórcą, a odbiorcą). Twórca osiąga doraźne korzyści ze swojego rzemiosła, a sława jest mu obojętna. Pisarz ludowy nie moralizuje, lecz dostarcza rozrywki.
Zbiorki wierszy dedykowane dla wszystkich, co ociera się o polemikę. Powoływano się na autorytet Jana Kochanowskiego. Bezosobowy adresat miał chronić godność osobistą i społeczną inteligentnego proletariusza. Autorzy i wydawcy lit. jarmarczno – ludowej, do której zaliczyć trzeba twórczość polskich sowizdrzałów, poszukiwali czytelników wśród „prostaczków”, drobnych kupców i rzemieślników.
Sowizdrzalscy twórcy jawnie traktowali swoją twórczość jako czynność zarobkową. Ich humorystyka miała zapewne ścisły program. Wiersze sowizdrzalskie miały dostarczyć tak cenionej i poszukiwanej „dobrej myśli” i zapobiegać, co najwyżej, mniej godziwym rozrywką (pijaństwo). Taka jest ludowa z ducha, plebejska w funkcji koncepcja literatury.
Konfrontacja postaw doprowadza do krytycznej oceny rzeczywistości i społecznych stosunków feudalnych oraz oraz do krytyki porządku feudalnego w perspektywie doświadczeń i dążeń plebejskich; nakłada się to na formę ludowej interpretacji Pisma świętego. Sięgano tam niejednokrotnie w sporach z pracodawcami; znajdowano usprawiedliwienie dla niepobożnych i niemoralnych upodobań. Odwracano więc znaczenie prawdziwe Pisma świętego.
Atrakcyjność stanu szlacheckiego prowokowała plebejuszy do przekraczania wszelkimi możliwymi sposobami barier stanowych - wyrazem tego jest „Księga chamów” Trepki. W zgoła przeciwnym kierunku zmierzali sowizdrzalscy humoryści. Szlacheckie mity demistyfikowali i kompromitowali . To pierwszy kierunek sowizdrzalskiej konfrontacji. Drugi polegał na ograniczeniu mitów do ich właściwych , klasowych wymiarów, na traktowaniu ich nie jako powszechnego systemu wartości lecz jako wartości ważnych jedynie dla szlacheckich posiadaczy. Mit ziemiańskiej szczęśliwości zaważył na obliczu kultury staropolskiej. Warunkiem „ziemiańskiej szczęśliwości” było posiadanie samodzielnego folwarku. Poetycki wykład mitu ziemiańskiej szczęśliwości zawiera „śpiew” Panny XII w Pieśni świętojańskiej o Sobótce Jana Kochanowskiego. Akcent polemiczny można znaleźć u Jana z Kijan w Co ludzie robią na świecie? Fundamentem szczęśliwości ziemiańskiej jest cnota, jej źródłem zaś – dostatek i niezależność, nie godzi się ona z ubóstwem. Dla plebejuszy pojęcie cnoty mogło wiązać się z całkowitym oddaniem się woli pańskiej.
Konfrontacje sowizdrzalskie mają charakter prowokacyjny. Prowokacja to podstawowa metoda postępowania artystycznego, a także sposób oceny rzeczywistości feudalnej. Prowokacja jest swoistą formą plebejskiej opozycji. W sowizdrzalskich pismach sprawy i postawy powszechnie ganione i piętnowane spotykały się z uznaniem i aprobatą.
Paradoksy „Wyprawy plebańskiej” – nieznany autor przedstawił w tym dziele komiczne perypetie wiejskiego księdza i jego nierozgarniętego sługi. Pleban chciał wysłać żołnierza na wojnę z Tatrami. Materiał na żołnierza upatrzył w Albertusie (nauczyciel szkółki parafialnej, pomocnik w sprawach kościelnych-typowo niewojskowy człowiek). Pleban jednak uzbraja go w zardzewiałe żelastwo i ledwo ruszającą się szkapę. Absurdalność i groteskowość powstała na bazie humorystyki. Autor nawiązał do wydarzeń aktualnych, spraw poruszających opinię publiczną. Jest to również przede wszystkim drwiąca i prowokacyjna rozprawa z mitami i świętościami kultury rycersko – ziemiańskiej. Absurdalne zakupy – wyśmiewanie oczywistości zdrowego rozsądku. Tak więc Pleban (pojętny uczeń moralistów) kompromituje siebie, ale co ważniejsze – idee swoich nauczycieli.
Parodia jest konfrontacją odmiennych postaw wobec świata i obowiązujących norm moralnych, a zarazem jest konfrontacja różnych języków: języka moralistów oraz języka gorszycieli i błaznów, języka ważnych sentencji i pouczeń moralnych oraz języka frywolnych konceptów i obscenicznych kawałów. Drwina z nauk moralistów w parodystycznej wersji „wierszy Katonowych” polega jednak nie tylko na „podsuwaniu pod ogólnoludzkie formuły konkretnych sprawek erotycznych”, ale i na odwracaniu sensu morału oraz na prowokowaniu klimatem moralnym środowiska opryszków i hultajów.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że ważny jest racjonalizm sowizdrzalski, ujawniający się zwłaszcza w negacji zakorzenionych i usankcjonowanych przesądów. Jan z Kijan ośmieszał przepowiednie meteorologiczne, ale i inne „artykuły” prognostykarskie. Z tego wyrosły kalendarze sowizdrzalskie.
Statut Jana Drzwonowskiego - autor nie uznał , że diabelskie sprawki czarownic (Młot na czarownice) godne są stosu, dopatrzył się w nich nawet pożytku. Nadto Dzwonowski chwalił i drwiąco zalecał ostrożne i ludzkie z nimi postępowanie, by je pozyskać i w ten sposób uchronić się przed potęgą tych tak możnych istot. Np. „Kryminały główne”, „O pożar”, „O cudzołóstwo” parodiują ustawy owoczesnego „kodeksu karnego”. W Statucie kryje się też plebejski protest przeciw okrucieństwu praw feudalnych i sądownictwa miejskiego, przeciw przewadze bogaczy, występujących w roli sędziów.
Humoryści plebejscy ośmielili się również kpić z ideałów i wzorów pielęgnowanych troskliwie przez lit. szlachecką – ideałów rycerskich. Sowizdrzalski „antybohater” jest zaprzeczeniem obowiązujących w kulturze oficjalnej wzorców osobowych, stanowi parodystyczna karykaturę bohaterów feudalnych i odwrotność szlachecko – rycerskich ideałów. Najbardziej widoczne jest to w Wyprawie plebańskiej i Albertusie z wojny. Albertus jest karykaturą „rycerza” plebańskiego, a w ogólniejszej perspektywie parodią pospolitaka i żołnierza w ogóle. W jego czynach zawiera się także kompromitacja i degradacja mitu rycerskiego; deheroizacja zawodu żołnierza. Cechami plebejusza „wojaka” było dbanie o własną skórę, tchórzostwo, spryt; lepsza ucieczka niż śmierć.
Pseudonimy sowizdrzalskie: 1) odnaleźć je można w wydawniczych jarmarcznych druczkach i w pseudonimach frantowskich autorów (np. Celestyn Bozdarzewski, Tymotheusz Moczygębski, Jan w Wychylówki); 2) osobną gr. stanowią pseudonimy odwołujące się do tytułów tomików Jana z Kijan i do spolonizowanego Eulenspiegla. Genezę pseudonimów sowizdrzalskich tłumaczono najczęściej obawą przed represjami ze strony cenzury duchownej (co jednak jest nieporozumieniem); chodziło raczej o drwinę i sowizdrzalską przekorę. Wymagane było zamieszczenie imienia i nazwiska autora na tytułowych stronach utworów, oraz nazwisko drukarza, miejsce druku i rok wydania – czego za pomocą pseudonimów wyzbyli się sowizdrzałowie. To nie jedyna funkcja pseudonimów. Większość z nich jest ściśle związana z zawartością utworów i na jej tle najlepiej się tłumaczy. Przede wszystkim mają sens parodystyczny, ośmieszają szlachecką tytułomanię. Plebejski sens Naenii zawiera się w odniesieniu do parodii panegiryku, ale i w doborze słownictwa. W odniesieniu do całokształtu lit. sowizdrzalskiej, trzeba mówić nie tyle o gatunkach uprawianych przez plebejskich literatów, ile o „antygatunkach”, np. list, facecja, recepta, minucje, statut czy konstytucja, uniwersał itd.
Odwracanie świata. Przekonanie to, było formą krytycznej oceny rzeczywistości. W świecie, w którym rzeczywistość została uznana za absurdalną, absurd stał się rzeczywistością literacką. Sowizdrzalski „świat na opak” jest światem humorystycznym, światem łgarskiej facecji oraz „dziwów i absurdów”. Wszystko w nim kłóci się bez ustanku ze zdrowym rozsądkiem i obowiązującymi normami moralnymi, obyczajowymi, prawnymi; wywrócono w nim na nice naturalny porządek rzeczy i wyzwolono wyobraźnię. Wszystko w tym świecie przyjmuje wymiary i proporcje odwrotne niż w rzeczywistości. Natomiast Sejm białogłowski znajduje się na pograniczu parodii literackiej i przekornego odwrócenia porządku obyczajowego. Preferencja absurdu i czystego nonsensu w tekstach sowizdrzalskich, wywodząc się z koncepcji świata na opak, obfituje w wartości humorystyczne i facecjonistyczne (jest to np. drwina z obiegowej i obowiązującej bzdury).
Łgarstwa miały nie tylko na celu oszukanie prostaków, ale i zabawienie ich. Facecja łgarska prowadzi niekiedy do kompromitacji ludzkiej naiwności i łatwowierności, a ośmiesza ciekawskich. Nieobce autorom rybałtowskim borykanie się z głodem i niedostatkiem, przymus ciężkiej i poniżającej pracy, niemożność zaspokojenia elementarnych potrzeb – zrodziły fantastykę kraju dosytu, nadmiaru jedzenia i rozkosznego lenistwa.
Język sowizdrzalski. Wśród językowych zjawisk poetyki świata na opak, obok nazewnictwa humorystycznego, na uwagę zasługują przekręcenia wyrazowe (np. pięty Świotr). To charakterystyczne dla języka frantowskiego zjawisko wywodzi się z właściwości mowy chłopów. Wielu przypadkach przekręcenia usamodzielniają się jako efektowny środek humorystyczny. Utarte i metaforyczne zwroty, rozumiane były przez sowizdrzałów dosłownie, a więc opacznie, z dwojakiej możliwości rozumienia wyrazu lub zwrotu wybierali oni zazwyczaj najbardziej w danym kontekście niewłaściwie. Dosłowne rozumienie metafory językowej, odwracając pospolity sens wyrażenia, prowadziło częstokroć do urealnienia absurdu.
Absurd urealniony. Przykładem tego jest Wyprawa plebańska. Duchowni mieli wyprawić żołnierzy, ale się na tym nie znają. Jeśli takiemu fachowcowi powierzono takie zadanie to wyniki jego starań, jego „wyprawa” muszą być stosowane do jego wiedzy wojskowej, czyli takie jak uzbrojenie Albertusa! Biblia jest źródłem wiedzy wojskowej.
WYPRAWA PLEBAŃSKA
Pleban: mówi on o tym, że nowym obyczajem, duchowieństwo ma łożyć na wojsko; mówi także, że nie zna się na żołnierstwu. Obwieszcza, że wszystko już sprzedał; za 14zł można kupić konia, a za resztę z 30zł da radę przeżyć. Mówi też o tym, iż ten kto był już żołnierzem, nie jest dobrym człowiekiem. Wpadł na pomysł, aby Albertusa wysłać na wojnę, gdyż nędza mu nie jest obca. To, że je „liche potrawy” i chodzi „skąpo odziany” ma świadczyć o tym, że nada się na żołnierza. Albertus wyraża zgodę na służbę wojskową, jeśli da mu się na jego potrzeby; mówi również o swoim braku doświadczenia i pyta na co się zda. Pleban jednak chwali „bywałość” pachołka; mówi, że obwiesi go zbroją jak Dawida, gdyż może ona wręcz zaszkodzić; mówi, że wie lepiej (!) co jemu na wojnę jest potrzebne (mimo, że przecież się na tym nie zna). Pleban kupił od Wendetarza (tandeciarz) słabego konia, połamane siodło – mówi, że na takich siodłach kiedyś walczono, męstwem zwyciężano. Rezygnuje też z popiersienia i pochwy, bo trzeba coś pożyteczniejszego wybrać. Albertus prosi o lżejszą zbroję. Pleban przekonuje, że dobrego żaka można poznać po jego zbroi świadczącej o dbałość o bezpieczeństwo. Albertus wybrał sobie miecz zardzewiały, wyszczerbiony i wydaje mu się, że dzięki temu będzie mógł pokazać, iż wiele już w życiu stoczył bojów. Pleban targuje się i do tego samego namawia pachołka. Albertus dobrego konia poznają tylko po tym, że „ogonem kręci”, mimo że jest wielki i „nijakiej sierści”. Pleban mówi, że siedziałby na nim jak „wróbl na stodole”. Przekonuje, że koń „miernie rosły” jest lepszy od „nazbyt wyniosłego”. Albertus mówi, że przecież na dużych koniach żołnierze jeżdżą. Rostrucharz (handlarz końmi) żąda 30zł, a Pleban chce dać 12zł (handlarz twierdzi, że nigdy konia nie kupował). Pleban nie chce młodego konia – im starszy tym lepszy (!). Naśmiewa się z konia Aleksandra Wielkiego – Bucefała – dopiero jak był starszy, dostał ostrogę do boku. Następnie wiek konia poznają jedynie po jego uzębieniu i wywnioskowali, że ma 13 lat. Żart sowizdrzalski: wiek konia poznaje się oczywiście nie po ilości, lecz po stanie zębów. Albertus nazywa konia wołem (co znaczy, że jest ociężały i leniwy). Pleban twierdzi, że lepszy taki niż bojaźliwy. Albertus, jak to na plebejuszy przystało, chciał się jeszcze napić i odpocząć. Pleban go jednak wysyła do wozu dając mu „wyprawkę”, np. garnek kapusty, bo garnek się może kiedyś przydać (!); daje słoninę, bo uważa, że miecz lepiej wchodzi do pochwy, ponad to dobrze działa na robaki, gdy dokuczają. Albertus narzeka na brak pieniędzy i brak jedzenia dla konia. Pleban tłumaczy, że nie ma i że będzie mu lżej. Albertus prosi o opiekę nad swoimi rzeczami (np. krótkie teksty modlitewne), a jeśli nie wróci, to ma to dać do szkoły. Jednak liczy na to, że nie zginie. Pleban radzi, żeby nikomu nie czynił krzywdy (!), nie kradł, by przystawał z łotrami, żeby jak najdalej był od walki; ma „dobijać leżącego”, ma nie zawierać z nikim zgody i nikomu nie darować życia. Po tych radach wyjechał, z już urwanym strzemieniem.
FRASZKI SOWIRZAŁA NOWEGO – Jan z Kijan
Jan z Kijan dedykuje wszystkim swoje fraszki, kto chce je mieć ma zapłacić drukarzowi.
Do czytelnika: trzeba zapłacić za twórczość, autor jest biedny, nie ma dostatku.
Co ludzie robią na świecie?: Bóg pomieszał fantazje z pożytkiem. Jedni ledwo mogą przeżyć, a inni żyją w dostatku. Nas (plebejuszy) nastręczył ostatkiem. Aluzja do biblijnego opisu stworzenia świata i człowieka. Wyliczenie różnych ról człowieka. Mowa jest o błaznach, którzy nic nie mają: ani uciechy, ani zabawy, ani nawet rozumu. Gdyby tak jak Salomon mieć dodatek, byłby i rozum.
Trzej nieprzyjaciele główni na tym świecie: świat, diabeł, ciało: z tymi każdy człowiek powinien wojnę toczyć, autor jednak radzi się wstrzymać, szkoda wysiłku (humor ujawnia się po zestawieniu utworu z sonetem Sępa O wojnie naszej…).
Drugi nieprzyjaciel: czart: nie warto drażnić diabła, bo by szkodę wyrządził człowiekowi.
Trzeci nieprzyjaciel: ciało: ze śmiercią nie warto zaczynać wojnę, w młodości lepiej świata zażywać, a w starości odpoczywać, trzeba godnie pić, diabła nie wolno gniewać, łatwiej udusić jest ciało.
O małżeńskiej świątości: mimo wszystko tęskni się za drugą osobą; inni mówią, że to skaranie boże; że gdyby mógł odsprzedać to by jeszcze dopłacił, że zna takie egzorcyzmy, że by wyleciał z izby.
Ptaszkowie niebiescy nie sieją, ani orzą: to nie prawda, że dostatek dostaje się od Boga, to sprawka diabła.
Fortel na złe piwo: dobre piwo musi długo postać.
Męka pańska komu największy pożytek czyni: gdyby nie wizyty gości, to by nie modlono się gorliwie w kościele.
Przeżegnanie stołu: błogosławić trzeba wszelakie pokarmy, aby ich nie zabrakło.
Dziękowanie po obiedzie: temu, kto raczył nakarmić, trzeba dziękować; trzeba to uczcić kielichem.
Przypowieść: „Pełna szkoła żaków”: przysłowie: mieć pełen brzuch; tutaj „pełen brzuch żaków”.
Fortel na złą żonę: wiele kobiet ma w sobie diabła, który sprawia im ból (np. ból krzyża, katar); gdy kobieta będzie dbała o pokusy to należy ją oblać wrzącą wodą między oczy, do tej pory, aż nie pocznie prosić: „mój drogi małżoneczku, już ci też mam dosyć”.
Respons na „Synod klechów podgórskich”: większość klechów nie posiadała tytułów, a ich używała za darmo; tyle się uzyskało, że jeden pobił drugiego, nikt nic nie uzyskał. „Polak mądry po szkodzie”. Respons – odpowiedź.
[Jeden magister]: klecha chciał „wykurzyć” wrony garnkiem z żerdzią i sam się tym oblał.
Stanislaus: nie warto się przebierać za zwierzęta, bo można popaść w pułapkę, zginąć.
Różność nacyj z ich własnościami: różne narody, różnie się bawią, pracują.
Własność Turecka: Turek gdy daje dobre rady, tak naprawdę sprawia najwięcej szkody; dla nich najważniejsze są kosztowne towary, które chce nam sprzedać.
Węgrzyn: Węgrzyn to dobry, gospodarny człowiek, ale Bogu skłamał i nikt mu nie wierzy; tym samym on nic nie sprzeda.
Włoch: bardzo dobry człowiek, wszystko zrobi, ale nikogo nie zabije.
Niemiec: boi się Polaka, jest hardy, nie da się ich wygonić, bo szybko się mnożą, chcą ciągle walczyć, nie dają łatwo za wygraną.
Hiszpan: mają bardzo dobre uzbrojenie, niczego się nie boją, kiedy trzeba to walczą.
Anglikowie: jest śmiałym kupcem, prosi o chleb Polaka, za perły ma wyżywienie.
Arabowie: są kłopotliwi, kłamliwi; oszuści.
Polacy: walczy o to, co jego, da drugiemu, mimo, że sam głodem przymiera; mają mężne serca, Polakom lepiej się nie sprzeciwiać, nikogo się nie boi.
Moskwa: zapłacą Turczyni za zdradę, w Polaku jest męstwo, Polak został „goły” bo był dobry
Luter: odmowa poszczenia, zastawienie się jałmużną.
Rusin: kradną, trzeba się strzec przed nimi, nie czyni nic dobrego, gdy siedzi w prawie to tym bardziej jest szkodliwy, przysięga, a i tak kradnie.
O jednym starcu: starcowi stanęło „przyrodzenie”, gdy zapatrzył się na ładną dziewczynę
Rekreacyja szkolna: starszy człowiek nie upilnuje dzieci.
Wielkie dobrodziejstwo: druk – dobrodziejstwo; trzeba się za to napić, nie narobić sobie wstydu.
Co chłopiec za panem szablę nosił: na szlachcica, któremu trzeba było szablę nosić, napadli łotrzy i ten ich błagał o litość i powiedział, że jego szablę ma chłopiec, który właśnie poszedł się bawić.
Kto chce czapki długo mieć: ten ma zostać w domu, bo gdy się wychodzi to trzeba się kłaniać innym i czapkę zdejmować, księdza też raczej nie przyjmować.
Janu Kochanowskiemu, na jego kompozycje: najsłatwietniejszy z poetów, nigdy nie umierasz, jego wielkość jest zawsze i drugiego takiego nie ma, musimy podziwiać twój talent, inni wolą kraść twoje wiersze niż łamać sobie głowę.
Dedicatia operis: to co autor pisał, to oddał światu, sławy za to nie pragnie, ale pożytku.
SYNOD KLECHÓW PODGÓRSKICH
Z powodu niestałego, niepewnego położenia, sytuacji materialnej itp. Złożony w Krakowie, w 1607 roku, 10 stycznia.
Jeśli ma się robotnika, to należy mu płacić, gdyż on robiąc traci zdrowie. Poza tym trzeba to robić, aby nie szukał zemsty u Boga.
Do czytelnika: kiedy kościoły budowano, kapłanom wiele dano, a chłopom nie. W czym rzecz, dowiemy się z Synodu. Nie warto się gniewać na robotę sowizdrzałów, gdyż znajdzie się w niej tylko radość i ochotę czytania.
Forma processus (formuła uniwersału): pozdrowienia przesyłane od Boga dla wszystkich. Zebranie dotyczy narady poświęconej sprawom plebejuszy, o obowiązkach, troskach, zajęciach i urzędach, o poprawie życia, o pożytkach płynących z ubóstwa. Wzywa się wszystkich w piątek po święcie Objawienia, roku 1607, do udania się do Krakowa i zejścia do Kazimierza i tam oddania swoich głosów krzywdy i niedostatku.
Początek synodu: Gdy wszyscy zasiedli do stołu, zaczęli śpiewać Veni, Sance Spiritus. Później zaproponował, aby każdy złożył swe krzywdy: wieczne wędrowanie, księża wyśmiewają ich narzekanie, wszystko im odebrali. Nawet chłopi zaczynają się buntować, że księżą są leniwi. Ledwo dają czwartą część (są chciwi), a żacy muszą godzić się na służbę u hajduków. Jeden przy kościele się zestarzał, był schorowany i nikt mu nie pomógł. Inny mało się z depresji nie utopił. Trzeci natomiast, musiał zostać katem. Wielu innych na starość też „nędzę klepie”. Są zmuszeni żebrać. Nikt nie przejmował się tym, że nie mają co jeść. Na sucharki muszą się sporo nasłużyć. Dzieci plebana są niegrzeczne, a im się obrywa; mieszkają z żonami ślubnymi aż do śmierci. Poproszono starszych seniorów o zabranie głosu.
Pierwszy z nich, Adamus: teraz młodzi księża władzę obejmują, są zawzięci, wszystko starym odbierają i nadal im mało.
Blasius: trzeba ich wygnać na Mazowsze; teraz wymyślają jakieś nowe gradały, wykluczają znane im, stare, formułki.
Joannes: trudno wygnać „Mazury”, lepiej ich umiłować, bo mogą pozabijać.
Mathias: im więcej im się da, tym więcej będą chcieć.
Laurenty: znieśmy szkoły, bo już są mało przydatne, lepiej by się rzemiosła chwycili. Stanislaus: jeszcze mam niezłą pamięć i nie dam się ruszyć z miejsca.
Christopherus: cierpię wielką nędzę, na starość nie chce się poniewierać, już lepiej na cmentarz się od razu ze szkoły „wyprowadzić”.
Petrus: chce służyć Bogu, nie ma zamiaru się poddać, gdyby nie heretycy to już by umarł.
Wszyscy: do Petrusa, aby od nich odszedł, za trochę chleba chce iść do piekła, każdego przecież taka nędza dosięga.
Petrus: przeklęstwem jest, gdy nie ma się chleba.
Wszyscy: do Petrusa: odejdź stąd!, a po jego wyjściu odzywa się
Paulus: ja stoję w katolickiej wierze i każdemu tak radzę.
Josephus: Paulusowe wotum wszystkim się podoba, nie ważne co o tym myślą młodzi.
Jacobus: wy wszyscy starzy narzekacie, a i tak księży prosicie, żebyście mogli zostać; lepiej byłoby, żebyście nam-młodym ustąpili miejsca, bo wy już nie umiecie nic dobrego.
Petrus: do Jacoba: nie przygaduj starym, warto ich mieć, by poradzili, jak nie oni to nie będzie miał kto fundować kościoły.
Bartholomeus: Petrus dobrze mówi, u nas chociaż jest większa praca, a pożytek błazeński i na dodatek niesłuszna płaca.
Nicolaus: trzymajcie się mojej rady: zaniechajmy „szkolnej rozkoszy”, możemy się zabawić na służbie wojskowej; kiedy ludzie zobaczą pustki wtedy będą żałować.
Albertus: ja tego jestem świadom, lepiej się miałem, gdy służyłem w wojsku.
Simon i Stanislaus: zgadza się z poprzednikami.
Gasparus i Valentinus: ja też wolę być żołnierzem aniżeli klechą.
Thomas: mnie nie najgorzej jest przy kościele, będę was witać, nie będę musiał drżeć ze strachu.
Mathias: nie chwalimy tego, że od nas chcecie odejść, nie patrzycie na to, czego możecie doczekać, lepiej już zostać niż umrzeć na wojnie.
Thomas: nie chce iść na śmierć po kilka groszy, wole kromki chleba zbierać, aniżeli się poniewierać jak pies.
Hieronimus: małżeństwo może przynieść zysk.
Gregorias: gdy się wdaje w zaloty, może być tylko ciężej, wiele obiecywano pieniędzy, ale i tak nic z tego, umiem dobrze śpiewać i grać, nie jestem głupim plebanem, jestem przygotowany na każdą sytuację.
Philippus: a ja co mam czynić? Nie wiem co mam robić, po co Bóg mnie stworzył? Proszę o jakąś dobrą radę.
Matheus: kucharka księża mi wystraszyła ryby, ksiądz to usłyszawszy szybko tam przyleciał i nawet mi nie dał wytłumaczyć całej sytuacji, mogę ich nawet zabić.
Serafin: ja dobrą zagrodę kiedyś sobie kupię.
Janes: będę skrobał skóry za szeląga, znam już niewolę przykościelną.
Feliks: gdzie służę, tam nic za to nie dostaję, uczniowie ze szkół przezywają mnie tatą.
Martinus: ja będę się zalecał dopóki nie umrę.
Sowiźrzał: do Martinusa: jeśli się nie opamiętasz to zginiesz marnie.
Andreas: czas leci, a my zajmujemy się plotkami, mnie też nie jest lekko, ale do końca się wysłużę i wszystkim radzę, aby od kościoła nie odchodzili – za to u Boga znajdzie się umiłowanie, może „Bóg nas na nogi jeszcze postawi”, zaniechajmy łotrostwa.
Franciscus: trudno biesiady hamować; sam Pan przyszedł dla grzesznych, więc takimi się stańmy.
Drudzy: łotrem być nie potrzeba, bo to się nie godzi zwłaszcza nam, klechą; trzeba postępować uczciwie.
Christopherus: to, co zostało powiedziane, jest godne pochwały.
Omens: widać, że ma pusty żołądek, skoro tak szybko zwotował.
Rada starszych: już wszystko dobrze zrozumieliśmy, odchodźcie od tego, co może wam zaszkodzić, cicho postępujcie, w karczmach długo nie siedźcie .