Diderot Denis SEN D'ALEMBERTA

SEN D'ALEMBERTA

ROZMÓWCY:

D'ALEMBERT, PANNA DE L'ESPINASSE, LEKARZ BORDEU*


B o r d e u

No co tam! Coś nowego? Czy jest chory?

Panna de L' E s p i n a s s e

Tego się lękam. Miał bardzo niespokojną noc.

B o r d e u

Czy się obudził?

Panna de L/Espinasse

Jeszcze nie.

B o r d e u podszedł do łóżka. D' Al e mb e r t a, wziął go (za puls i dotknął ciała

Nic mu nie jest.

Panna de L'Espinasse

Pan jest pewien, doktorze?

B o r d e u

Odpowiadam za to. Puls jest dobry... trochę słaby... ciało wilgotne... oddech swobodny.

Panna de L'Espiniasse

Nic mu nie trzeba?

B o r d e u

Nie.

Panna de L'Espinasse

Tym lepiej, bo on medykamentów nie cierpi.

B o r d e u

I ja także. Co jadł na kolację?

Panna de L' E s p i n a s s e

Nic nie chciał jeść. Nie wiem, gdzie spędził wieczór, ale powrócił bardzo zatroskany.

B o r d e u

To tylko zwykłe podniecenie, które przejdzie bez śladu.

Panna de L' E s p i n a s s e

Po powrocie włożył szlafrok i szlafmycę, rzucił się na fotel i tak zasnął.

B o r d e u

Sen jest wszędzie dobry, ale najlepiej śpi się we własnym łóżku.

Panna de L'Espinasse

Rozgniewał się na Antoniego, który mu to samo mówił; trzeba go było tarmosić dobre pół godziny, żeby się położył.

Bordeu

Ze mną jest tak samo co wieczór, chociaż na nic nie mogę się skarżyć.

Panna de L' E s p i n a s s e

Kiedy się wreszcie położył, zamiast jak zwykle zaraz zasnąć, bo on zasypia jak małe dziecko, zaczął się przewracać na łóżku, kręcić i miotać, zrzucał kołdrę i mówił głośno sam do siebie.

Bordeu

I co mówił? Rozprawiał o geometrii?

Panna de L'Espinasse

Nie; robił wrażenie człowieka, który majaczy. Na początku był to jakiś galimatias wibrujących strun i czujących włókien. Wydało mi się to tak szalone, że postanowiwszy zostać przy nim, a nie wiedząc, co robić, przysunęłam mały stoliczek do jego łóżka i zaczęłam notować wszystko, co mogłam uchwycić z tego bredzenia.

Bordeu

Doskonały pomysł, który świadczy o przytomności pani umysłu. Można to zobaczyć?



Panna de L'Espinasse

Oczywiście, doktorze, ale prędzej umrę, niż ktokolwiek z tego coś zrozumie.

B o r d e u

Zobaczymy.

Panna de L'Espinasse

Jesteś pan gotów, doktorze?

B o r d e u

Tak.

Panna de L'Espinasse

Proszę posłuchać. ,,Żywy punkt... Nie, mylę się. Naprzód nic, potem żywy punkt... Do tego żywego punktu dołącza się inny żywy punkt, potem jeszcze inny; z tych kolejnych połączeń wynika osobna istota, która jest jednością, bo ja jestem jednością, o tym nie mogę wątpić... (Mówiąc to, macał się po całym ciele.) Ale w jaki sposób jedność ta powstała? („Ach, mój przyjacielu — mówiłam do niego — co pana to obchodzi. Niech pan śpi..." Umilkł. Ale po chwili znowu zaczął, jak gdyby do kogoś się zwracał.) Stój, mój filozofie, mogę przyjąć skupienie cząsteczek, tkankę z maleńkich ustrojów, które obdarzone są czuciem, ale że powstało w ten sposób zwierzę!... Całość! Osobna organizacja mająca świadomość swojej jedności!

Nie, tego pojąć nie mogę, nie mogę..." Doktorze, pan z tego coś zrozumiał?

B o r d e u

Wszystko.

Panna de L'Espinasse

Szczęśliwiec z pana... „Może trudności wynikają z fałszywego założenia,"

B o r d e u

Czy to pani mówi?

Panna de L'Espinasse

Nie, to on majaczy. Niech pan słucha. Zwrócił się teraz do samego siebie: „Mój miły d'Alembercie, zastanów się, założyłeś styczność albo przyleganie tam, gdzie istnieje ciągłość. On jest wystarczająco bystry, żeby móc tak powiedzieć... Ale jak powstaje ta ciągłość? Tym on się nie martwi. Jak kropla rtęci stapia się z drugą kroplą rtęci, molekuła ożywiona i udarowana czuciem stapia się z drugą molekułą, ożywioną i udarowaną czuciem... Na początku były dwie krople, po zetknięciu się jest tylko jedna... Przed przyswojeniem były dwie molekuły, po przyswojeniu jest tylko jedna... Czucie staje się wspólne wspólnej masie. I rzeczywiście, czemuż nie? Potrafię podzielić w myśli włókienko zwierzęce na tyle części, na ile mi się spodoba, ale włókienko nie przestanie być ciągłe, będzie jednością, tak, jednością... Zetknięcie się dwóch jednorodnych molekuł, całkowicie jednorodnych, tworzy ciągłość... i to jest właśnie przypadek związania, spoistości, kombinacji, najzupełniejszej tożsamości, jaką sobie tytko można wyobrazić... Tak, mój filozofie, wszystko dobrze, jeżeli to są cząsteczki elementarne i proste, ale jeżeli to są skupienia, jeżeli to są związki?... Połączenie i tak nastąpi, a w jego skutkach ciągłość i tożsamość... Potem działania i przeciwdziałania zwyczajne... Zetknięcie się dwóch ożywionych molekuł musi być czymś zupełnie innym od przylgnięcia dwóch bezwładnych mas. To jest pewne... Przejdźmy dalej, przejdźmy dalej, można by cię tu, mój filozofie, o niejedno zahaczyć, ale nie ja się będę o to martwił, nigdy nie byłem drobiazgowy. A jednak wróćmy. Nić z czystego złota, pamiętam, to było jego porównanie; sieć jednorodna i oto między jej molekuły wchodzą inne molekuły i tworzą być może drugą sieć jednorodną, tkankę ożywionej materii. Zetknięcie, które przyswaja, czucie tutaj bierne, tam samowolne udziela się jak ruch, przy czym, jak słusznie powiedział, musi być jakaś różnica między zetknięciem się dwóch cząsteczek czujących i dwóch cząsteczek pozbawionych czucia. I jakaż może być różnica?... Zwykłe działania i przeciwdziałania... te właśnie działania i przeciwdziałania mają szczególny charakter...

Wszystko razem prowadzi do powstania jedności, która istnieje tylko w zwierzęciu... Dalibóg, jeśli to nawet nie jest prawdą, bardzo musi być do niej podobne..." Pan się śmieje, doktorze; czy znalazłeś pan w tym odrobinę sensu?

Bordeu

Nawet bardzo wiele.

Panna de L'Espinasse

A więc on nie zwariował?

Bordeu

Zupełnie nie.

Panna de L' E s p i n a s s e

Po tym całym wstępie zaczął krzyczeć: ,,Panno de L'Espinasse! Panno de L'Espinasse! — Czego pan potrzebuje? — Czy widziałaś pani kiedy, jak rój pszczół opuszcza ul?... Świat albo ogólna masa materii jest ulem... Widziałaś może, jak z gałęzi drzewa zwisa długie grono małych skrzydlatych zwierzątek, uczepionych nóżkami jedne o drugie?... To grono jest jednym ustrojem, jednostką, osobnym zwierzęciem... Ale wszystkie te gronka muszą być do siebie podobne... Tak, pod warunkiem, że przyjmie się istnienie tylko jednej materii jednorodnej... Widziałaś je pani? — Tak, widziałam. — Widziałaś je? — Tak, mój przyjacielu, przecież mówię, że widziałam. — A jeśli jedna z tych pszczółek podrażni niespodziewanie w ten czy w inny sposób pszczołę, o którą jest uczepiona nóżkami, jak pani sądzisz, co się stanie? — Nie mam pojęcia. — Spróbuj jednak powiedzieć. Nie wiesz, ale nasz filozof będzie wiedział. Może to pani kiedyś zobaczysz, bo mi ten widok przyobiecał, ale nawet gdybyś tego nie zobaczyła, on pani powie, że każda pszczoła podrażni następną i przez całe grono przejdzie tyle wstrząsów, ile było w nim małych zwierzątek; że cały rój wzburzy się i poruszy, zmieni kształt i położenie, że rozlegnie się szum i bzykanie i że ten, który nigdy nie widział, jak przenosi się rój pszczół, weźmie go za dziwaczne zwierzę o pięciu- albo sześciuset głowach i o tysiącu albo tysiącu dwustu skrzydeł..." I co pan na to, doktorze?

Bordeu

To piękny sen i dobrze pani zrobiłaś, żeś go zapisała.

Panna de L' E s p i n a s s e

Czy panu także coś się przyśniło, doktorze?

Bordeu

Nie, a na dowód mogę pani powiedzieć, co nastąpiło dalej.

Panna de L'Espinasse

Bardzo w to wątpię.

Bordeu

Pani mnie wyzywa?

Panna de L'Espinasse

Tak.

Bordeu

A jeśli odgadnę?

Panna de L'Espinasse

Jeśli pan odgadnie, przyrzekam... przyrzekam;, że uznam pana za największego wariata, jaki chodził kiedykolwiek po ziemi.

Bordeu

Spójrz pani na swoje notaty i posłuchaj: „Człowiek, który by to grono wziął za zwierzę, pomyliłby się." A teraz zakładam, że zwrócił się wprost do pani: „Czy chcesz, aby ten sąd stał się trafny? Czy chcesz pani z grona pszczół uczynić jedno zwierzę? Musisz rozmiękczyć nóżki, którymi, pszczoły nawzajem się trzymają, i skleić je ze sobą; dotąd przylegały do siebie, uczyń je teraz pani ciągłe. Pomiędzy tym nowym stanem grona a poprzednim jest oczywiście wielka różnica; teraz mamy całość, jedno osobne zwierzę, przedtem był to tylko zbiór zwierzątek... Wszystkie nasze organy..."

Panna de L'Espinasse

Wszystkie nasze organy!

B o r d e u

Dla każdego, kto zajmował się medycyną i poczynił parę obserwacji..."

Panna de L'Espinasse

Dalej! Dalej!

B o r d e u

Dalej? Proszę, „...są osobnymi zwierzętami, które prawo ciągłości utrzymuje we wzajemnej jedności, wspólności i zgodzie".

Panna de L'Espinasse

Jestem cała zmieszana, doktorze; to niemal słowo w słowo, co on mówił. Mogę teraz stwierdzić przed całym światem, że nie ma żadnej różnicy między lekarzem na jawie i filozofem, który śni.

B o r d e u

A pani myślałaś, że jest inaczej. To już wszystko?

Panna de L'Espinasse

Skądże znowu, doktorze; to jeszcze nic. Po tej jego czy też pańskiej bajce powiedział: „Droga pani, bądź tak dobra i zbliż się. — Co, mój przyjacielu? — Jeszcze, jeszcze... Chcę panią o coś poprosić. — O co? — Widzi pani te grona, tutaj, tak, tutaj; zrobimy doświadczenie. — Jakie? — Weź pani nożyczki. Czy są ostre? — Jak brzytwa. — Niech. pani podejdzie wolno, bardzo wolno, i rozdzieli pszczoły. Tylko proszę uważać, żeby im nie przeciąć tułowiów, niech pani tnie w miejscu, gdzie są połączone nóżkami. Proszę się nie lękać; nieznacznie je skaleczysz, ale ich nie zabijesz. Doskonale, jesteś pani zręczna jak wróżka. Oto odlatują, każda w swoją stronę. Parami, po trzy, po cztery. Jak wiele ich było! Jeśliś mię pani dobrze pojęła... dobrze pojęła? — Bardzo dobrze! — Proszę sobie teraz wyobrazić... wyobrazić..." Na honor, doktorze, tak mało rozumiałam z tego, co pisałam, a on mówił tak cicho, że mam w tym miejscu takie bazgroły, że ich nie potrafię odczytać.

B o r d e u

Pomogę pani, jeśli pozwolisz.

Panna de L'Espinasse

Jeśli pan potrafi.

Bordeu

Nic łatwiejszego. „Proszę sobie teraz wyobrazić, że pszczółki te są tak małe, tak małe, że ich drobne ustroje umykają zawsze grubemu ostrzu pani nożyczek. Możesz pani posunąć podział tak daleko, jak się pani spodoba, nie zabijesz żadnej; całość ta, złożona z niedostrzegalnych pszczółek, będzie prawdziwym polipem, którego zniszczyć można jedynie przez rozgniecenie. Różnica między gronem pszczół złączonych i gronem pszczół sczepionych jest dokładnie taka sama jak między zwierzętami zwykłymi, jak my czy ryby, a robakami, wężami i wszystkimi gatunkami polipów. Cała ta teoria wymaga zresztą jeszcze pewnych uzupełnień..."

W tym momencie Panna de L'Espinasse nagle się zrywa i pociąga za sznurek od dzwonka.

Ciszej, ciszej, droga pani, obudzisz go, a jemu potrzebny jest spokój.

Panna de L'Espinasse

Jestem tak przejęta, że o tym nie pomyślałam. (do Służącego, który wszedł) Kto z was był u pana doktora?

Służący

Ja, panienko.

Panna de L'Espinasse

Kiedy wróciłeś?

Służący

Nie ma jeszcze godziny, panienko.

Panna de L'Espinasse

Nic nie zanosiłeś panu doktorowi?

Służący

Nic, panienko.

Panna de L'Espinasse

Żadnych papierów?

S ł u ż ą c y

Żadnych.

Panna de L'Espiniasse

Dobrze, możesz odejść... Nie mogę jeszcze oprzytomnieć. Widzi pan, doktorze, podejrzewałam, że ktoś z nich pokazał panu moją bazgraninę.

B o r d e u

Zapewniam panią, że tak nie było.

Panna de L'Espinasse

Teraz, kiedy znam pańskie talenta:, doktorze, oddasz mi pan wielkie usługi w towarzystwie. To nie był jeszcze koniec jego majaczeń.

Bordeu

Tym lepiej.

Panna de L' E s p i n a s s e

Nie widzi pan w tym nic niepokojącego?

B o r d e u

Nawet w najmniejszym stopniu.

Panna de L'Espinasse

On mówił w dalszym ciągu... „A więc, mój filozofie, wyobrażasz sobie polipy w .każdym gatunku, nawet polipy ludzkie?... Ale natura nam ich poskąpiła..."

B o r de u

Nie znał jeszcze przypadku dwóch sióstr zrośniętych głowami, ramionami, plecami, pośladkami i udami, które żyły złączone w ten sposób przez dwadzieścia dwa lata i umarły jedna w parę minut po drugiej. I co mówił dalej?

Panna de L'Espinasse

Brednie jak w szpitalu głupich. Mówił: „Tak było albo jeszcze kiedyś będzie. A zresztą, kto wie, jaki jest bieg rzeczy na innych planetach?"

B o r d e u

Być może, nie trzeba szukać tak daleko.

Panna de L'Espinasse

Na Jowiszu albo na Saturnie ludzkie polipy! Samce rozpadające się na samców, samice na małe samiczki — to rzecz bardzo pocieszna... (Tutaj wybuchnął tak głośnym śmiechem, że mnie przeraził.) Człowiek rozpadający się na nieskończoną ilość ludzików wielkości atomu, których jak owadzie jaja zamknąć można między dwiema kartami papieru. Ludziki przędące kokony, zmieniające się na czas pewien w poczwarki, przebijające kokon i ulatujące jak motyle; cała społeczność, cała prowincja powstała ze szczątków jednego; bardzo to sobie przyjemnie wyobrazić... (I znowu zaniósł się śmiechem.) Jeżeli człowiek, gdziekolwiek we wszechświecie, rozpada się na nieskończoność ludzkich żyjątek, mniej przykro musi być umierać; tak łatwo wtedy naprawić stratę jednego człowieka, że nie .powinna powodować wielkiego żalu."

B o r d e u

To fantastyczne przypuszczenie jest niemal rzeczywistą historią wszystkich gatunków zwierzęcych, które przetrwały albo które się pojawią. Jeżeli człowiek nie rozpada się na nieskończoność ludzików, rozpada się w każdym razie na nieskończoność żyjątek, których przyszłe metamorfozy i ostateczną organizację nie sposób jest przewidzieć. Kto wie, czy nie jest to szkółka drugiej generacji jestestw, oddalonej od nas o ogromny przedział wieków i kolejnych przemian?

Panna de L'Espinasse

Co pan tak szepczesz do siebie, doktorze?

B o r d e u

Nic, nic, ja także przez chwilę marzyłem. Proszę, czytaj pani dalej.

Panna de L'Espinasse

,,Wszystko zważywszy — dorzucił — wolę jednak nasz sposób rozmnażania... Powiedz, mój filozofie, który wiesz wszystko, co dzieje się tu i gdzie indziej, czy rozpad poszczególnych organów nie stworzyłby ludzi o różnych charakterach? Mózg, serce, piersi, nogi, ręce, jądra... Ach, jakby to uprościło moralność!... Mężczyzna, który urodził się z..., kobieta, która powstała z... (Wybaczysz mi, doktorze, że to opuszczę...) Dobrze nagrzany pokój pełny maleńkich rożków, a na każdym, z tych rożków naklejka: Żołnierze, Rajcy, Filozofowie, Poeci, rożek Dworzan, rożek Ladacznic, rożek Królów."

B o r d e u

Pomysł szalony i wspaniały zarazem. Oto co znaczy marzyć! Nasuwa mi to myśl o paru fenomenach dosyć szczególnych.

Panna de L'Espinasse

Dalej zaczął coś mamrotać o ziarnach, pasmach tkanki rozmoczonych w wodzie, o najróżnorodniejszych rasach zwierząt, które kolejno rodzą się i mijają. Prawą ręką naśladował rurę mikroskopu, lewą otwór naczynia. Zaglądał w naczynie przez tę rurę i powtarzał: „Może się stary Wolter śmiać do rozpuku, „Węgorznik" ma rację. Muszę wierzyć własnym oczom; przecież widzę je. Jak ich jest wiele! Jak kręcą się na wszystkie strony, jak biją ogonkami!" Naczynie, w którym dostrzegł tyle pokoleń narodzonych w sekundzie, porównywali do Kosmosu; historię świata widział w kropli wody. Ta myśl wydała mu się wielka; uznał, że odpowiada prawidłom dobrej filozofii, która wielkie ciała każe studiować na przykładzie małych. Mówił: „W kropli wody pana Needhama wszystko dzieje się i mija w mgnieniu oka, W naszym świecie ten sam fenomen trwa nieco dłużej, ale czymże jest nasze trwanie w porównaniu z wiecznością czasu? Czymś jeszcze mniejszym od kropli wody, jaką podniosłem na końcu igły, jeśli kroplę wody porównać z nieskończoną przestrzenią, jaka nas otacza. Niezliczone pokolenia żyjątek w fermentującym atomie, niezliczone pokolenia żyjątek na innym atomie, który nazywamy Ziemią. Kto z nas wie, ile ras zwierząt nas poprzedziło; kto wie, ile ras zwierząt nastąpi po tych, jakie znamy? Wszystko zmienia się, wszystko mija, zostaje tylko ta sama całość. W każdej chwili świat rodzi się i umiera, w każdej chwili jest u swojego początku i u swego końca; tak zawsze było i tak zawsze będzie.

W niezmierzonym oceanie materii nie ma dwóch molekuł, które byłyby do siebie podobne, nie ma molekuły, która byłaby do samej siebie podobna po upływie sekundy. Rerum novus nascitur ordo * — taki napis wiecznie przystoi światu." Potem dodał z głębokim smutkiem: „Marnością są nasze myśli! Nędzą nasza sława i nasze trudy! Jak ograniczone i ubogie jest nasze spojrzenie! Nic nam nie zostaje innego, tylko jeść, pić, żyć, kochać i spać... Panno de L'Espinasse! — Jestem tutaj, mój przyjacielu." Kolory wystąpiły mu na policzki. Chciałam go wziąć za puls, ale nie wiedziałam, gdzie schował rękę. Wyglądał, jakby dostał konwulsji. Otworzyły mu się usta, przyśpieszył oddech. Wydał głębokie westchnienie, potem słabsze, znowu głębsze niż przedtem, odwrócił głowę na poduszce i zasnął. Patrzałam na niego z całą uwagą i — sama nie wiem dlaczego — poczułam wzruszenie, serce mi zabiło, ale nie ze strachu. Po chwili lekki uśmiech zaczął mu błądzić po wargach; wyszeptał: „Na planecie, gdzie ludzie rozmnażaliby się na sposób ryb, ikra mężczyzny spłynęłaby na ikrę kobiety... Mniej bym wtedy żałował... Nic, co użyteczne, nie powinno się zmarnować... Panno de L'Espinasse, gdyby można było to zebrać, zamknąć we flakonie i wczesnym rankiem posłać do Needhama..." Doktorze, i pan to dalej uważa za rozsądne?

B o r d e u

Przy pani, na pewno nie.

Panna de L'Espinasse

Przy mnie, z dala ode mnie, to jedno i to samo. Pan sam nie wiesz, doktorze, co wygadujesz. Miałam nadzieję, że resztę nocy spędzi spokojnie.

B o r d e u

To zwykle daje taki skutek.

Panna de L'Espinasse

Nic podobnego. O drugiej w nocy powrócił nagle do swojej kropli wody i nazwał ją mi... kro...

Bordeu

Mikrokosmosem.

Panna de L'Espinasse

Tak. To jego słowo. Podziwiał przenikliwość starożytnych filozofów. Mówił albo też kazał przemawiać swojemu filozofowi; już nie wiem, który z nich powiedział: ,,Gdyby Epikur* zapewniając, że ziemia zawiera zarodki wszystkiego i że rodzaj zwierzęcy jest produktem jej fermentacji, chciał pokazać na małym przykładzie obraz wielkich przemian, jakie nastąpiły u początku życia, co odpowiedziano by Epikurowi? A wy ten obraz macie przed oczami i niczego was nie nauczył... Kto może stwierdzić, że nastąpiło już wyczerpanie fermentacji i jej produktów? Kto wie, w jakim momencie następstwa pokoleń zwierzęcych my sami się znajdujemy? Kto wie, czy ta dwunożna zdeformowana istota, która liczy nie więcej niż cztery stopy wysokości, którą w okolicach bieguna nazywają dotąd człowiekiem i która niechybnie utraci to miano, skoro ulegnie dalszej deformacji, nie jest obrazem gatunku, który ginie? Kto wie, czy nie dzieje się tak z wszystkimi gatunkami zwierząt? Kto wie, czy wszystko nie zmierza, aby zamienić się w wielki osad, bezwładny i nieruchomy? Kto wie, jak długo może trwać ten stan bezwładu? Kto wie, jaką nową rasę wydać może to ogromne nagromadzenie punktów ożywionych i udarowanych czuciem? Może tylko jedno zwierzę? Czym był słoń u swoich początków? Może ogromnym zwierzęciem, jakim go oglądamy, może atomem; oba przypuszczenia są równie możliwe; wystarczy założyć ruch i rozmaite własności materii... Słoń, ta ogromna i zorganizowana budowa, nagłym produktem fermentacji? A czemuż nie? Bliżej od tego ogromnego czworonoga do pierwszej macicy, która go wydała, niż od maleńkiego robaczka do molekuły mąki. Tak, ale robaczek jest tylko robaczkiem. Małość, zasłaniająca przed naszymi oczami jego budowę, sprawia, że nie uważamy tego za cud... Cudem jest życie, cudem jest czucie i ten cud jest wszędzie... Odkąd widziałem, jak bezwładna materia przechodzi w stan ożywiony, nic mnie nie powinno zadziwić... Co za porównanie między niewielką liczbą elementów, które zaczęły fermentować w zagłębieniu mojej dłoni, a tym olbrzymim zbiornikiem różnorodnych elementów rozrzuconych we wnętrzu ziemi, na jej powierzchni, w głębi mórz, w obszarach powietrza!... A jednak, skoro dalej trwają te same przyczyny, dlaczego ustały ich skutki? Dlaczego nie widzimy już, jak byk przebija ziemię swoim rogiem, opiera się na przednich nogach i próbuje wydźwignąć z niej swoje ciało?... Wyobraźcie sobie, że zginęły istniejące zwierzęta, pozwólcie działać wielkiemu i bezwładnemu osadowi przez miliony wieków. Być może, dla odnowienia gatunków trzeba dziesięć razy więcej czasu, niż zostało to przyznane ich trwaniu. Zaczekajcie i nie wypowiadajcie się zbyt pośpiesznie o wielkiej pracy Natury. Macie przed sobą dwa wielkie fenomeny: przejście ze stanu bezwładu w stan czucia i samorództwo; niech wam one wystarczą; wyprowadźcie z nich słuszne wnioski i żyjąc w świecie, gdzie nic nie jest ani absolutnie wielkie, ani absolutnie małe, ani na zawsze trwałe, ani na zawsze przemijające, brońcie się przed sofizmatem efemerydy..." Doktorze, co to jest sofizmat efemerydy?

B orde u

Jest to sofizmat przemijającej istoty, która, wierzy w niezmienność rzeczy.

Panna de L'Espinasse

Żadna z róż nie pamięta, aby kiedyś umarł ogrodnik." Tak mówi róża u Fontenelle'a. *

Bordeu

Właśnie tak, to lekkie i zarazem głębokie.

Panna de L'Espinasse

Czemuż pańscy filozofowie nie piszą z podobnym wdziękiem? Wtedy byśmy ich rozumiały.

Bordeu

Wcale nie jestem pewien, czy ów lekki ton odpowiada tak wielkim sprawom?

Panna de L'Espinasse

Co pan nazywasz, doktorze, wielką sprawą?

Bordeu

Czucie powszechne i jego przyrodę, powstanie ożywionej istoty i jej organizację, pochodzenie zwierząt, trwanie ich i wszystkie kwestie, które się z tym wiążą.

Panna de L' E s p i n a s s e

Ja nazywam to wielkim bzikiem, który może nas najwyżej męczyć we śnie, bo żaden człowiek obdarzony zdrowym rozsądkiem nie będzie się takimi rzeczami zajmował na jawie.

Bordeu

A to dlaczego, jeśli łaska?

Panna de L'Espinasse

Bo jedne z tych pytań tak są jasne, że nie ma powodu się w nie zagłębiać, drugie tak ciemne, że ich nie uświadczysz, a wszystkie razem bez żadnego pożytku.

Bordeu

Uważasz pani za rzecz obojętną, czy przyjmuje się istnienie Najwyższego Rozumu, czy też zaprzecza jego istnieniu?

Panna de L'Espinasse

Nie.

Bordeu

A czy sądzisz, że możesz mieć o tym swoje zdanie, nie wiedząc, co trzymać o wieczności materii i jej właściwościach, rozróżnieniu dwóch substancji, naturze człowieka i powstaniu zwierząt?

Panna de L'Espinasse

Nie.

B o r d e u

A więc nie są to pytania tak bezużyteczne, jak mówiłaś.

Panna de L'Espinasse

I cóż mi z ich powagi, skoro nie potrafię na nie odpowiedzieć?

Bordeu

Skąd możesz pani wiedzieć, skoro się nad nimi nie zastanawiałaś? Ale czy pozwolisz spytać, co uważasz za tak jasne, że nie wymaga zbadania?

Panna de L'Espinasse

Choćby jedność mojej własnej osoby. Dalibóg, po co włos dzielić na cztery, żeby się przekonać, że ja jestem ja, że zawsze byłam sobą i nigdy nie będę kim innym.

Bordeu

Bez wątpienia, sama rzecz jest jasna, ale jej przyczyny nie są wcale jasne, zwłaszcza jeżeli przyjmiemy hipotezę, że istnieje tylko jedna substancja i że człowiek, tak jak każde zwierzę, powstaje przez kolejne złożenie wielu molekuł obdarzonych czuciem. Każda czująca molekuła miała swoje własne ja, zanim przyłożyła się do drugiej; ale w jaki sposób je straciła i w jaki sposób z tych wszystkich strat wynikła świadomość utworzonej całości?

Panna de L'Espinasse

Myślę, że wystarcza samo zetknięcie. Oto doświadczenie, które powtarzałam sto razy... ale chwileczkę, doktorze... Muszę odsunąć firanki i zajrzeć, co się z nim dzieje... Śpi... Kiedy kładę rękę na udzie, czuję naprzód, że moja ręka nie jest moim udem, ale po pewnym czasie, kiedy równomiernie rozłoży się ciepło, już nie potrafię rozróżnić ręki od uda; granice obu części się zatarły i obie części tworzą całość.

B o r d e u

Tak, aż do chwili, kiedy ukłują panią w rękę 1ub w udo, wtedy rozróżnienie powraca. A więc jest w pani coś, co odróżnia, czy ukłuto panią w rękę, czy w udo, i to coś nie jest ani pani ręką, ani pani nogą, które zostały ukłute; ręka albo noga doznały bólu, to coś wie o tym, Chociaż samo bólu nie doznało.

Panna de L'Esplnasse

Myślę, że to coś to moja głowa.

B o r d e u

Cała pani głowa?

Panna de L'Espinasse

Nie. Chwileczkę, doktorze, wytłumaczę panu przez porównanie; porównania są niemal jedyną mądrością kobiet i poetów. Niech pan wyobrazi sobie pająka...

D'Alembert

Kto jest tutaj? Czy to pani, panno de L'Espinasse?

Panna de L'Espinasse

Cicho, cicho...

Panna de L'Espinasse i Doktor milczeli przez chwilę, potem Panna de L'Espinasse powiedziała szeptem:

Myślę, że zasnął.

Bordeu

Nie, wydaje mi się, że go słyszę.

Panna de L'Espinasse Masz pan rację; czyżby znowu zaczął śnić na glos?

Bordeu

Posłuchajmy.

D'Alembert

Dlaczego jestem taki, a nie inny? Ponieważ trzeba było, żebym był taki, a nie inny... Tak, tutaj, ale gdzie indziej, ale na biegunie, ale na równiku, ale na Saturnie?... Jeżeli odległość tysiąca mil zmienia gatunek, do którego należę, czegóż nie może uczynić dystans tysięcy ziemskich średnic?... A jeśli wszystko jest tylko powszechną przemianą, jak pokazuje mi to w każdym punkcie obraz wszechświata, czegóż nie dokonują, tu i gdzie indziej, trwanie i działanie tysięcy wieków? Kto wie, jak wygląda istota odczuwająca i myśląca na Saturnie?... Ale czy na Saturnie istnieje uczucie i myśl? Czemu nie? Istota czująca i myśląca na Saturnie miałaby więcej zmysłów ode mnie?... Jeśli tak, jakżeż są nieszczęśliwi mieszkańcy Saturna!... Im więcej zmysłów, tym więcej potrzeb.

B o r d e u

On ma rację; organy produkują potrzeby i, odwrotnie — potrzeby produkują organy.

Panna de L'Espinasse

Doktorze, pan także zaczynasz majaczyć?

B o r d e u

A to dlaczego? Widziałem, jak dwa kikuty stały się w końcu parą rąk.

Panna de L'Espiniasse

Doktor kłamie.

Bordeu

Może i tak, ale w braku ramion widziałem, jak dwie łopatki zaczęły się wydłużać, poruszać jak kleszcze i zmieniać w kikuty.

Panna de L'Espinasse

Co za głupstwo!

Bordeu

Tak było. Wyobraź sobie pani pokolenia bez rąk, wyobraź sobie ich nieustanne wysiłki, a zobaczysz, jak zaczynają się rozciągać oba krańce tych kleszczy, rozciągać coraz bardziej i bardziej, aż skrzyżują się na plecach i przejdą do przodu, na końcach, być może, zaczną ukształtowywać się palce i powstaną od nowa ramiona i ręce. Pierwotna budowa pogarsza się lub doskonali zależnie od konieczności i codziennych funkcji. Chodzimy tak mało, pracujemy tak mało i tak wiele myślimy, że, jestem prawie pewien, w końcu człowiek będzie tylko głową.

Panna de L'Espinasse

Głową, głową! To jednak trochę za mało, chyba że sztuka miłości także poczyni pewne postępy... Doktorze, pan każesz mi myśleć o rzeczach bardzo śmiesznych.

Bordeu

Bądźmy cicho...

D'Alembert

A więc jestem taki, ponieważ trzeba było, żebym był taki, a nie inny. Zmieńcie całość, zmienicie i mnie; ale całość zmienia się przecież bez przerwy... Człowiek jest tylko zwykłym produktem natury; potwór — produktem rzadkim; ale człowiek i potwór są tak samo naturalni, tak samo konieczni, w tym samym stopniu należą do powszechnego i zwyczajnego porządku... I cóż w tym dziwnego?... Wszystkie istoty krążą jedne w drugich i w konsekwencji wszystkie gatunki... Całość jest tylko wieczną przemianą... Każde zwierzę jest tylko mniej lub bardziej człowiekiem; każdy minerał mniej lub bardziej rośliną; każda roślina mniej lub bardziej zwierzęciem. Nie ma w przyrodzie ścisłych granic... Wstęga ojca Castela *. Tak, ojcze Castel, wszystko jest podobne do twojej wstęgi. Każda rzecz jest tylko czymś mniej lub bardziej; mniej lub bardziej ziemią, mniej lub bardziej wodą, mniej lub bardziej powietrzem, mniej lub bardziej ogniem; mniej lub bardziej przynależy do tego albo do innego królestwa... A więc żaden z bytów nie ma swojej własnej przyrody ani swojej esencji... Oczywiście, że nie ma, skoro nie istnieje żadna właściwość, która by nie była wspólna wszystkim bytom... i tylko jej nasilenie, mniejsze lub większe, sprawia, że tą właściwością obdarzamy wyłącznie jeden z bytów... Biedni filozofowie! Mówicie ciągle o osobnikach! Zostawcie wasze osobniki i odpowiedzcie; czyż w całej przyrodzie istnieje jeden atom, który byłby całkowicie podobny do drugiego atomu? Nie... Czyż nie zgodzicie się, że w przyrodzie wszystko się ze sobą łączy i że niemożliwe jest, aby istniało puste ogniwo w wielkim łańcuchu? Cóż więc mają znaczyć wasze jednostki? One nie istnieją, nie istnieją... Jest tylko jedno wielkie indywiduum, jest nim całość. W tej całości, tak jak w machinie, tak jak w każdym zwierzęciu, jest część, którą możecie nazwać tak albo inaczej, ale jeśli tę część całości nazwiecie osobną jednostką, i n d y w i d u u m, osobnikiem, będzie to postępowanie równie fałszywe, jakby skrzydło ptaka albo każde pióro w jego skrzydle nazwać indywiduum. Biedni filozofowie! Mówicie ciągle o esencjach! Zostawcie w spokoju wasze esencje! Starajcie się dostrzec ogólną masę, a jeśli macie zbyt mało wyobraźni, aby ją objąć, zastanówcie się nad waszym początkiem i ostatecznym końcem... O Architasie, który zmierzyłeś glob ziemski, czym jesteś? Odrobiną popiołu... Czym jest każda z istot? Sumą pewnej ilości dążeń. Czyż mogę być czymś innym niż dążeniem?... Nie, bo idę do jakiegoś kresu. A gatunki? Gatunki też są tylko dążeniami, które mają kres określony i wspólny... A życie? Życie jest następstwem akcji i reakcji. Póki żyję, działam i reaguję jako jedna masa; kiedy umrę, działam i reaguję w osobnych molekułach. A więc nie umieram? Oczywiście, że w tym znaczeniu nie umieram; nic, co istnieje, nie umiera... Narodziny, życie i odejście są tylko przemianą form... I co ma za znaczenie ta albo inna forma? Każda forma raduje się i cierpi.

Od słonia, aż do małej mszycy... od mszycy aż do molekuły żywej i czującej, która była na początku wszystkiego, nie ma w całej przyrodzie jednego punktu, który by nie cierpiał i nie doświadczał rozkoszy.

Panna de L'Espinasse

Już nic nie mówi.

B o r d e u

Nic. Odbył daleką i piękną podróż. Oto filozofia prawdziwie wielka! W tym momencie to jeszcze teoria, ale im większe postępy uczynią ludzkie umiejętności, tym szybciej zostanie potwierdzona.

Panna de L'Espinasse

A, my, doktorze, o czym mówiliśmy?

B o r d e u

Dalibóg, już nie pamiętam, o tylu fenomenach musiałem myśleć słuchając, jak rozprawia!

Panna de L'Espinasse

Zaraz, zaraz, mówiłam o moim pająku.

B o r d e u

Tak, tak.

Panna de L'Espinasse

Doktorze, proszę bliżej. Niech pan sobie wyobrazi pająka w środku pajęczyny. Wystarczy dotknąć którejkolwiek z nitek, a zaraz zacznie biec czujne zwierzątko. A gdyby te nitki, które owad wydobywa ze swoich wnętrzności i kiedy zechce, z powrotem; wciąga, tworzyły cząstkę jego samego i to cząstkę obdarzoną czuciem?...

B o r d e u

Rozumiem. Wyobraziłaś sobie pani, że w głowie, na przykład w miejscu, które nazywają oponami mózgowymi, znajduje się punkt albo parę punkcików, dokąd wędrują wszystkie wrażenia, wywoływane na pasemkach nici.

Panna de L'Espinasse

Właśnie tak.

B o r d e u

Trudno o trafniejszą myśl, ale czy nie zauważyłaś pani, jak bardzo już jesteśmy blisko grona sczepionych ze sobą pszczół?

Panna de L'Espinasse

To prawda. Nie zdawałam sobie wcale sprawy, że mówię prozą. *

Borde'u

I to dobrą prozą, jak się pani zaraz przekona. Kto widział człowieka tylko w tym kształcie, w jakim przychodzimy na świat, nie ma o tym najmniejszego pojęcia. Głowa, nogi, ręce, wszystkie członki, wszystkie wnętrzności, wszystkie organy, nos, oczy, uszy, serce, płuca, kaszki, muskuły, kości, żyły, błony, są właściwie tylko zgrubiałymi przeobrażeniami siatki, która się formuje i rozrasta, rozciąga i wysuwa tysiące niedostrzegalnych nitek.

Panna de L'Espinasse

To właśnie moja pajęczyna, a punkt, od którego zaczynają się wszystkie nici, to mój pajączek.

B o r d e u

Cudownie!

Panna de L' E s p i n a s s e

Gdzie są nici? Gdzie umieścił się mój pająk?

B o r d e u

Nitki są wszędzie, nie ma takiego punktu na powierzchni pani ciała, do którego by nie dotarły; pająk zaś zagnieździł się w tej części pani głowy, którą już nazwałem, w oponach mózgowych, nie można ich dotknąć, żeby nie porazić i nie unieruchomić całej machiny.

Panna de L'Espinasse

Jeśli pojedynczy atom wywoła drżenie jednej z nitek, pająk otrzymuje sygnał, niepokoi się, ucieka albo przybiega. Siedząc w środku pajęczyny, dowiaduje się o wszystkimi, co dzieje się w każdym miejscu ogromnego apartamentu, który zasnuł nićmi. Dlaczego ja w takim razie nie wiem, co się dzieje w moich apartamentach, skoro jestem kłębkiem czujących punktów, na które pociska wszystko, co jest na świecie, i którymi ja sama potrącam o świat?

B o r d e u

Bo wrażenia są tym słabsze, im większa jest odległość, skąd wyruszyły.

Panna de L'Espinasse

Jeśli przyłożę ucho do końca długiej belki, usłyszę nawet najlżejsze puknięcie w jej drugi koniec. Nawet gdyby belka ta opierała się jednym końcem o ziemię, a drugim o Syriusza, ten sam efekt zawsze się powtórzy. Dlaczego, skoro wszystko się ze sobą łączy i styka, to znaczy belka naprawdę istnieje i jest rzeczywista, nie słyszę, co się dzieje w niezmierzonych przestrzeniach, które mnie otaczają, i to kiedy nasłuchuję?

B o r d e u

A kto powiedział, że pani nie słyszy, mniej lub bardziej wyraźnie? Ale to jest daleko, wrażenia są słabe i wszystkie po drodze krzyżują się ze sobą; otaczają panią i ogłuszają hałasy rożne i gwałtowne, bo między panią i Saturnem są tylko ciała, które do siebie przylegają, i nie ma ciągłości.

Panna de L' E s p i n a s s e

To wielka szkoda.

Bordeu

Słusznie, ponieważ byłaby pani Bogiem. Przez utożsamienie z wszystkimi bytami przyrody wiedziałabyś Wszystko, co się dzieje; dzięki pamięci wiedziałabyś wszystko, co było.

Panna de L'Espinasse

A co będzie?

Bordeu

Pani przewidywania dotyczące przyszłości byłyby prawdopodobne, ale nie wolne od błędów. To zupełnie tak samo, jak gdybyś próbowała odgadnąć, co stanie się w pani własnym ciele na końcu ręki albo nogi.

Panna de L' E s p i n a s s e

A kto pana zapewnił, że świat ten nie ma także swoich półkul mózgowych i że w którymś z zakątków przestrzeni nie rezyduje mały albo wielki pająk, który wysyła nitki docierające wszędzie?

B o r d e u

Nikt, a zwłaszcza że taki pająk był albo że będzie.

Panna de L' E s p i n a s s e

Jak to, ten nowy rodzaj Boga...

Bordeu

Jedyny, który da się pomyśleć...

Panna de L'Espinasse

Mógłby istnieć albo też mógłby przyjść i minąć?

B o r d e u

Bez wątpienia; gdyby istniał, byłby materialny, a więc byłby cząstką wszechświata; podlegałby przemianom, zestarzałby się i umarł.

Panna de L'Espinasse

Przyszła mi do głowy jeszcze jedna dziwaczna myśl.

B o r d e u

Może pani nie mówić, zgaduję.

Panna de L'Espinasse

A więc?

B o r de u

Ze mogłyby istnieć cząsteczki materii obdarzone energią i inteligencją i wywoływać najdziwniejsze fenomena. Wielu już na ten pomysł wpadło.

Panna de L'Espinasse

Pan zgadł, doktorze, ale wcale przez to pana bardziej nie cenię. Musi mieć pan zadziwiającą skłonność do szaleństwa.

Bordeu

Zgoda, ale cóż w tym pomyśle przerażającego? Byłaby to jedynie epidemia złych i dobrych demonów; najtrwalsze ustawy Natury byłyby przerywane przez naturalne przyczyny; nasza fizyka stałaby się .przez to trudniejsza, ale cudów by nie było.

Panna de L' E s p i n a s s e

Doprawdy, trzeba być równie ostrożnym, kiedy się cokolwiek stwierdza, jak i wtedy, kiedy się czemukolwiek zaprzecza.

Bordeu

Kto 'by opowiadał o fenomenach tego rodzaju, mógłby ujść rzeczywiście za wielkiego łgarza. Ale zostawmy w spokoju wszystkie fantastyczne byty, i nawet pani pająka z siatką rozciągającą się w nieskończoność. Wróćmy do pani samej i do tego, w jaki sposób pani powstała.

Panna de L'Espinasse

Zgoda.

D'Alembert

Panno de L'Espmasse, ktoś jest z panią; z kim pani rozmawia?

Panna de L'Espinasse

To doktor Bordeu.

D' A l e m b e r t

Dzień dobry, doktorze, co pan robi tutaj tak wcześnie?

B o r d e u

Dowie się pana o tym później, proszę jeszcze spać.

D'Alembert

Na honor, bardzo mi tego potrzeba! Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek spędził noc równie niespokojną. Ale pan nie odejdzie, zanim wstanę.

B o r d e u

Zaczekam. A więc trzymam zakład, iż uważasz pani, że byłaś zawsze tą samą kobietą, tyle tylko, że mając lat dwanaście, dwa razy mniejszą niż obecnie, a mając lat cztery — jeszcze o połowę mniejszą, że byłaś maleńką kobietą jako płód i jeszcze mniejszą w jajnikach matki, i że cała różnica między panią w zalążku, w chwili urodzenia i obecnie jest tylko różnicą wzrostu..

Panna de L'Espinasse

Przyznaję.

B o r d e u

To jedno z najfałszywszych przeświadczeń. Najpierw byłaś pani niczym. Kiedy zaczęłaś się, byłaś niedostrzegalnym punkcikiem, ukształtowanym z jeszcze mniejszych molekuł rozsianych we krwi i w limfie pani ojca i pani matki; ten punkcik stał się potem cieniutką nitką, a jeszcze później wiązką nitek. Ani śladu nawet tych uroczych kształtów, które pani ma obecnie, pani oczy, te piękne oczy, równie niepodobne były do oczu, jak koniuszek korzonka sasanki niepodobny jest do sasanki. Każde z włókienek tej wiązki nitek zmieniło się potem, dzięki pokarmowi i swojej budowie, w osobny organ; wyjąwszy jedynie te organa, w których ulegają przemianie włókienka i którym one dają początek. Ta wiązka jest systemem czystego czucia; gdyby pozostała w tym samym kształcie, odbierałaby wszelkie wrażenia prostego czucia, jak ciepło, zimno, miękkość i szorstkość. Te kolejne wrażenia, różniące się między sobą i rożne w swojej intensywności, doprowadziłyby zapewne wiązkę do pamięci, świadomości siebie i ograniczonego rozumu. Ale to czyste i proste czucie, które jest dotykiem, różnicuje się z kolei dzięki różnym organom wytworzonym, przez każde z włókienek; jedno włókienko, tworząc ucho, dało początek temu rodzajowi dotyku, który nazywamy hałasem lub dźwiękiem; drugie, tworząc podniebienie, zrodziło drugi rodzaj dotyku, który nazywamy smakiem, trzecie, tworząc nos i go uzbrajając, rodzi trzeci rodzaj dotyku, który nazywamy zapachem; czwarte, tworząc oko, rodzi czwarty rodzaj dotyku, który nazywamy kolorem.

Panna de L'Espinasse

Ale, doktorze, jeśli pana dobrze zrozumiałam, ci wszyscy, którzy nie wierzą w możliwość szóstego zmysłu, w powstanie prawdziwego hermafrodyty, są bardzo lekkomyślni. Kto im powiedział, że Natura nie mogłaby utworzyć wiązki ze specjalnym włókienkiem, z którego by powstał organ nam zupełnie nie znany?

B o r d e u

Albo z dwoma włókienkami, które są odmienne dla obojga płci? Pani ma rację i rozmowa z panią jest prawdziwą przyjemnością; pani nie tylko chwyta, co mówię, ale sama wyprowadza wnioski, których słuszność mnie zadziwia.

Panna de L'Espinasse

Pan chce mnie ośmielić, doktorze.

Bordeu,

Mówię tylko to, co myślę.

Panna de L'Espinasse

Widzę już dobrze użytek kilku włókienek wiązki, ale co się stało z resztą?

Bordeu

I czy ktoś inny, poza panią, zadałby takie pytanie?

Panna de L'Espinasse

Bez wątpienia.

Bordeu

Nie jest pani próżna. Reszta włókienek stworzy tyle rodzajów dotyku, ile jest różnych organów i części ciała.

Panna de L'Espinasse

Jak one się nazywają? Nigdy o nich nie słyszałam.

Bordeu

Nie mają nazw.

Panna de L'Espinasse

A dlaczego?

Bordeu

Ponieważ czucia, które przez nie odbieramy, różnią się między sobą nieznacznie w porównaniu z czuciami doznawanymi poprzez inne organy.

Panna de L'Espinasse

Pan doktor poważnie sądzi, że noga, ręka, uda, brzuch, żołądek, płuca, piersi, serce mają swoje osobne czucia?

Bordeu

Tak myślę, a gdybym się odważył, spytałbym panią, czy pośród owych doznań, których nie ma zwyczaju nazywać...

Panna de L'Espinasse

Rozumiem. Ale nie. To doznanie jest, niestety, jedyne w swoim rodzaju. Ale jakiż jest powód tych różnych czuć, bardziej' bolesnych niż przyjemnych, którymi pan doktor nas tak hojnie obdarzył?

Bordeu

Jaki powód? Ten, że je jednak po większej części rozróżniamy. Gdyby nie istniała nieskończona rozmaitość dotyku, doświadczalibyśmy bólu albo rozkoszy, ale nie wiedzielibyśmy, skąd one się biorą. Potrzebna by nam była pomoc wzroku. Samo doznanie byłoby nieme, musielibyśmy odwołać się do doświadczenia i obserwacji.

Panna de L'Espinasse

Gdyby spytano mnie, kiedy mówię, że boli mnie palec, skąd wiem, że czuję ból w palcu, (nie mogłabym odpowiedzieć, że go czuję, ale że czuję ból i widzę, że mój palec jest chory.

Bordeu

Właśnie tak. Niech pani pozwoli, że ją ucałuję.

Panna de L'Espinasse

Bardzo chętnie.

D'Alembert

Doktorze, pan całuje pannę de L'Espinaisse, bardzo to ładnie z pańskiej strony.

Bordeu

Długo się nad tym zastanawiałem i wydawało ma: się, że ani kierunek, ani miejsce wstrząsu nie wystarczają, aby pierwiastkowa wiązka włókienek mogła tak szybko wydać swój sąd.

Panna de L' Es p i n as s e

Nie mam o tym pojęcia.

B o r d e u

Pani wątpliwości bardzo mi się podobają. Tak często naturalne własności bierze się za przyzwyczajenia nabyte i niemal równie stare jak my sami.

Panna de L' E s p i n a s s e

I odwrotnie.

B o r d e u

A więc widzisz pani sama, że na pytanie, jak powstały zwierzęta, nie można odpowiedzieć kierując wzrok i uwagę na zwierzę już ukształtowane, że trzeba wrócić do jego pierwszych związków i że słusznie odebrałem pani jej obecną budowę i przypomniałem chwilę, kiedy byłaś tylko substancją miękką, włóknistą, bezkształtną i obdarzoną ruchem robaczkowym, podobniejszą do cebulki lub do korzenia rośliny niż do zwierzęcia.

Panna de L'Espinasse

Gdyby było zwyczajem chodzić nago po ulicach, nie byłabym ani pierwszą, ani ostatnią, która by mu się poddała. Może więc pan doktor robić ze mną wszystko, co się panu spodoba, bylem się czegoś nauczyła. Mówił pan, że każde włókienko owej wiązki tworzy osobny organ, a jakie są na to dowody?

B o r d e u

Niech pani wykona w myśli to, co czyni czasami Natura; niech pani okaleczy jedno z włókienek tej wiązki, na przykład to, które ma utworzyć oczy? Co się wtedy stanie?

Panna de L'Espinasse

Być może, zwierzę nie będzie miało w ogóle oczu.

B o r d e u

Albo jedno oko pośrodku czoła.

Panna de L'Espinasse

Byłoby w takim razie Cyklopem?

Bordeu

Tak, Cyklopem.

Panna de L'Espinasse

A więc Cyklop nie jest istotą bajeczną?

B o r d e u

Oczywiście, że nie, i jeżeli pani tytko zechcesz, mogę go w każdej chwili pokazać.

Panna de L'Espinasse

A czy zna ktoś przyczyny tej odmienności?

Bordeu

Ten, kto dokonał sekcji potwora i znalazł u niego tylko jeden nerw wzrokowy. Raz jeszcze niech pani wykona w myśli to, co czasami czyni Natura. Niech pani usunie inne włókienko wiązki, to, które ma utworzyć nos, zwierzę będzie bez nosa. Niech pani usunie włókienko, które ma utworzyć uszy, zwierzę będzie bez uszu albo będzie miało tylko jedno ucho, i anatom robiący sekcję nie znajdzie ani nerwów powonienia, ani nerwów słuchowych albo tylko jeden z nich. Jeśli pani dalej będzie usuwać włókienka, zwierzę nie będzie miało ani głowy, ani nóg, ani rąk. Żyć będzie krótko, ale będzie żyło.

Panna de L' E s p i n a s s e

I są tego przykłady?

B o r d e u

Bardzo wiele. Ale i to jeszcze nie wszystko. Niech pani podwoi kilka włókienek wiązki, a zwierzę będzie miało dwie głowy, czworo oczu, czworo uszu, trzy jądra, trzy nogi, czworo ramion, po sześć palców u każdej dłoni. Niech pani pokrzyżuje włókienka, a wszystkie organa zmienią swoje miejsca: głowa znajdzie się pośrodku ciała, płuca po lewej, serce po prawej stronie. Niech pani sklei ze sobą dwa włókienka, organa się połączą; ręce będą przyrośnięte do boków; uda, nogi i stopy złączone; otrzymasz pani w ten sposób wszystkie rodzaje potworów, jakie tylko stworzyła imaginacja.

Panna de L'Esipinasse

Ależ ta machina o ustroju zwierzęcia, której początkiem jest punkcik, wzburzona ciecz albo może dwie ciecze przypadkiem ze sobą zmieszane, bo nikt przecież nie wie wtedy, co robi — machina, która, nim dojdzie do pełni rozwoju, przejść musi przez nieskończoną ilość stopni; której regularność lub nieregularność budowy zawisła od paczuszki cienkich, wiotkich i giętkich włókienek, jakby od motka nici, z których żadna nie może zostać zerwana, zgubić się albo zmienić swojego miejsca bez zgubnych skutków dla całości, musi się jeszcze częściej plątać, wikłać i supłać w miejscu, gdzie powstaje, niż moje jedwabie na motowidle.

B o r d e u

Toteż o wiele częściej ulega uszkodzeniom, niż się to zazwyczaj myśli. Za mało przeprowadzamy sekcji i nasza wiedza o powstawaniu człowieka bardzo jest jeszcze odległa od prawdy.

Panna de L'Espinasse

Czy poza chromymi i garbatymi znane są inne przypadki tych wrodzonych zniekształceń, które przypisać można jakiejś dziedzicznej wadzie?

B o r d e u

Zdarzają się nader często. Bardzo niedawno temu w paryskim szpitalu Miłosierdzia Bożego umarł na zapalenie płuc, w wieku dwudziestu pięciu lat, Jan Baptysta Mace, cieśla z Troyes, u którego wszystkie wewnętrzne organa w klatce piersiowej i w brzuchu były symetrycznie odwrócone. Serce miał po prawej stronie, dokładnie tam, gdzie pani ma je po lewej; wątrobę z lewej strony, żołądek, śledzionę i trzustkę w prawej słabiźnie. Żyła wrotna łączyła się u niego z wątrobą z lewej, a nie z prawej strony, i to samo odwrócenie występowało w długim kanale kiszek; nerki zrosłe ze sobą na pacierzach lędźwi przypominały swoim kształtem podkowę. I niech nam po tym wszystkim, opowiadają baśnie o przyczynie celowej!

Panna de L'Espinasge

To zadziwiające.

B o r d e u

Gdyby Jan Baptysta Mace ożenił się i miał dzieci...

Panna de L'Espinasse

To te dzieci, doktorze...

B o r d e u

Miałyby organizację wewnętrzną najzupełniej normalną, ale po stu latach jedno z dzieci ich dzieci, bo odmienności takie występują skokami, przyniosłoby ze sobą na świat dziwaczną organizację ich przodka.

Panna de L'Espinasge

I skąd biorą się te skoki?

B o r d e u

Tego nie wiemy. Do zrobienia dziecka, jak pani wiadomo, potrzeba dwojga istot. Być może, jeden z humorów naprawia wady drugiego i uszkodzona siatka pojawi się z powrotem dopiero w tym momencie, kiedy potomek rasy potworów okaże się silniejszy i jego wpływ zadecyduje o układzie siatki. Wiązka włókienek rozstrzyga o pierwiastkowej i fundamentalnej różnicy między wszystkimi gatunkami zwierząt. Odmiany tej wiązki w obrębie tego samego gatunku tworzą potworne odmiany tego samego gatunku.

Po chwili milczenia Panna de L' E spina s s e otrząsnęła się z zadumy i wydobyła z niej Doktora następującą kwestią,

Panna de L' E s p i n a s s e

Przyszło mi do głowy coś zupełnie szalonego.

Bordeu

Co, proszę pani?

Panna de L'Espinasse

Że mężczyzna jest może tylko potworną odmianą kobiety albo kobieta potworną odmianą mężczyzny.

B o r d e u

Już dawno by to pani przyszło do głowy, gdybyś wiedziała, że kobieta ma wszystkie te same części co mężczyzna i że o jedynej różnicy stanowi worek, który zwiesza się na zewnątrz, i ten sam worek wywrócony do środka; że płód kobiecy przypomina do złudzenia płód męski; że cząstka, która bywa przyczyną omyłki, zapada się w głąb w płodzie kobiecym, w miarę jak wewnętrzny worek się rozciąga, ale nigdy nie zatraca swojego pierwotnego kształtu i zachowuje go nadal w pomniejszeniu; zdolna jest do tych samych ruchów i jest również instrumentem rozkoszy; ma swój żołądź, swój napletek i u jej końca dostrzec można punkt, który wydaje się być zamkniętym otworem kanału moczowego; że u mężczyzny między odbytem i workiem z jądrami rozciąga się krocze, a od tego worka aż do samego końca korzenia biegnie szew, który jest jak gdyby zafastrygowaną pochwą; że kobietom o nadmiernie rozwiniętej łechtaczce rośnie broda; że nie mają jej eunuchowie, rozrastają się natomiast w biodrach, rozszerzają im się uda i zaokrąglają kolana; tracą charakterystyczne znamiona jednej płci i zdają się przybierać organizację właściwą drugiej. Ci z Arabów, których ustawiczna jazda konna pozbawiła męskości, nie mają brody, mówią piskliwym głosem, ubierają się jak kobiety, siadają pośród nich na wozach, kucają, aby oddać urynę, przejmują ich obyczaje i sposób bycia... Ale daleko odbiegliśmy od naszego tematu. Powróćmy do naszej wiązki ożywionych i czujących włókienek.

D'Alemibert

Coś mi się zdaje, że jegomość pan doktor opowiada świństwa pannie de L'Espinasse.

B o r d e u

Kiedy się mówi o nauce, trzeba się posługiwać jej terminami.

D'Alembert

Ma pan rację, doktorze; pozostawiają one wtedy za sobą orszak towarzyszących im wyobrażeń i przestają być nieprzyzwoite. Niech pan sobie nie przerywa. Tłumaczył pan pannie de L'Espinasse, że macica nie jest niczym innym jak workiem, który został wywrócony na drugą stronę, że w czasie tego ruchu jądra wypadły z worka, który je zamykał, i zatrzymały się w jajnikach po lewej i po prawej stronie ciała; że łechtaczka jest maleńkim męskim korzeniem i że ten męski członek kobiety stopniowo maleje, w miarę jak rozciąga się macica, czyli wywrócony worek, i że...

Panna de L'Espinasse

Tak, tak, niech pan już milczy i nie miesza się do naszych spraw.

Bordeu

A więc żeby wyjaśnić istotę naszych postrzeżeń, które wszystkie są tylko rozmaitością dotyku, trzeba zająć się samą siatką i pominąć wszystkie formy, jakie kolejno przybiera.

Panna de L'Espinasse

Każda z nitek tej czującej siatki może zostać zraniona lub podrażniona na całej swojej długości. Ból lub rozkosz jest tu albo tam, w tym albo w innym miejscu jednej z długich nóżek mojego pajączka, bo do tego pajączka ciągle wracam; od niego biorą swój początek wszystkie odnóża i on odnosi do tego albo tamtego miejsca ból lub rozkosz, chociaż sam. ich nie doświadczył.

Bordeu

Ten stały i niezmienny związek wszystkich wrażeń z ich wspólnym początkiem stanowi o jedności zwierzęcia.

Panna de L'Espinasse

A pamięć tych wszystkich kolejnych wrażeń jest dla każdego zwierzęcia historią jego życia i jego ja.

Bo rd e u

A z pamięci i porównywania, które wynikają w sposób konieczny z wszystkich wrażeń, rodzi się myśl i rozumowanie.

Panna de L'Espinasse

A gdzie to porównywanie się odbywa?

Bordeu

U początków siatki.

Panna de L'Espinasse

A sama siatka?

Bordeu

Nie ma, kiedy powstaje, żadnego zmysłu, który byłby jej przyrodzony; nic nie słyszy, nic nie widzi, nie czuje bólu. Jest wydzielana i żywiona; wydobywa się z substancji miękkiej, nieczującej, bezwładnej, która służy jej za podściółkę i na której zasiada, słucha, sądzi i wyrokuje.

Panna de L'Espinasse

Ten wielki sędzia sam nie cierpi?

Bordeu

Nie; wystarcza najlżejsze dotknięcie, aby zawiesił posłuchanie, i zwierzę zapada w stan śmierci. Kiedy dotknięcie ustanie, wraca do swoich funkcji i zwierzę zaczyna żyć z powrotem.

Panna de L'Espinasse

I skąd pan to wie, doktorze? Czy zdarzyło się kiedykolwiek, żeby człowiek parę razy rodził się i umierał?

Bordeu

Tak.

Panna de L'Espinasse

I jakżeż to możliwe?

Bordeu

Zaraz pani opowiem, bo to bardzo ciekawe. La Peyronie *, którego być może poznałaś, wezwany został do chorego. Człowiek ten uderzony został w głowę i czuł w niej gwałtowne pulsowanie. Chirurg nie mógł wątpić, że w mózgu uformował się wrzód i że nie ma ani chwili czasu do stracenia. Ogolił choremu czaszkę i ją otworzył. Ostrze instrumentu dotknęło środka wrzodu. Była w nim ropa; chirurg ropę wypuścił i zaczął wrzód przemywać. Kiedy szprycą zapuścił płyn, chory zamknął oczy, utracił władzę i czucie we wszystkich członkach, nie dawał znaku życia. Skoro chirurg płyn wypompował i uwolnił od jego ciężaru i ciśnienia centralną wiązkę, chory otworzył oczy, zaczął się poruszać, przemówił, odzyskał wrażliwość, ożył i żył.

Panna de L'Espinasse

To nadzwyczajne; i ten chory wyzdrowiał?

B o r d e u

Wyzdrowiał; a kiedy wyzdrowiał, zaczął zastanawiać się, rozumować i myśleć, zachował te same dary umysłu, ten sam zdrowy rozsądek i zdolności, chociaż utracił dobrą porcję mózgu.

Panna de L'Espinasse

Ten nasz sędzia jest istotą zupełnie niezwykłą.

B o r d e u

I jemu także zdarzają się omyłki; popełnia błędy, które wynikają z nabytych przyzwyczajeń: odczuwamy ból członka, który utraciliśmy. Możemy również sami wprowadzić w błąd naszego sędziego. Niech pani skrzyżuje ze sobą dwa palce jednej ręki i dotknie nimi małej kulki. Sędzia zawyrokuje, że były dwie kulki.

Panna de L'Espinasse

A wiec zachowuje się jak wszyscy sędziowie na całym świecie i jemu także potrzebne jest doświadczenie. Bez niego doznania, jakie sprawia dotknięcie lodu, nie umiałby odróżnić od dotknięcia rozpalonego żelaza.

B o rde u

Zdarzają mu się jeszcze dziwniejsze rzeczy; potrafi nadać pani prawie nieograniczone rozmiary albo zamknąć panią niemal w jednym punkciku.

Panna de L'Espinasse

Nie rozumiem pana, doktorze.

B o r d e u

Co ogranicza rzeczywistą przestrzeń, w jakiej się pani porusza, prawdziwą strefę pani czucia?

Panna de L'Espinasse

Mój wzrok i mój dotyk.

Borde u

Za dnia; ale w nocy, w ciemnościach, kiedy pani stoi, i to śni o czymś nierzeczywistym; a nawet za dnia, kiedy pani umysł jest czymś zajęty?

Panna de L'Espinasse

Nic. Istnieję jak gdyby w jednym punkcie, przestaję niemal być materialna; czuję tylko moją myśl; nie ma już przestrzeni, ruchu, ciała i odległości; świat został dla mnie unicestwiony i ja przestałam istnieć dla świata.

B o r d e u

Oto kres, do którego posunąć się może koncentracja samego istnienia, ale jego idealne rozszerzenie może być także nieograniczone. Skoro rzeczywisty zakres naszego czucia został raz przekroczony, w jedną albo w drugą stronę, albo przez ograniczenie i skoncentrowanie w samym sobie, albo przez rozprzestrzenienie naszej istoty we wszystkich kierunkach, zaczynają dziać się z nami najdziwniejsze rzeczy.

Panna de L'Espinasse

Ma pan rację, doktorze. Wydawało mi się wiele razy we śnie...

B o r d e u

A chorym w ataku podagry...

Panna de L'Espinasse

Że staję się ogromna...

Bordeu

Ze nogi dotykają kotary nad łóżkiem.

Panna de L'Espinasse

Ze moje ręce i nogi wyciągają się w nieskończoność i proporcjonalnie zmienia się cała reszta mojego ciała; że najmocniejszy z Tytanów, Encelades, jest w porównaniu ze mną Pigmejem; że Amfitryta, której długie ramiona, jak pisze Owidiusz, okalają ziemię ogromnym pasem, jest tylko karlicą, że przerosłam niebo i obejmuję firmament.

B o r d e u

Doskonale. A ja znałem kobietę, u której ten sam fenomen przebiegał w sposób odwrotny.

Panna de L'Espinasse

Jak to, doktorze? Ona się stopniowo zmniejszała i zapadała w sobie?

B o r d e u

Do tego stopnia, że czuła się drobniutką jak igła; widziała, słyszała, rozumowała, sądziła; odczuwała śmiertelne przerażenie, żeby się nie zgubić; drżała na widok najmniejszych przedmiotów; nie miała odwagi zrobić najmniejszego kroku.

Panna de L'Espinasse

Zadziwiający sen, przykry i bardzo nieprzyjemny.

Bordeu

Ona wcale nie śniła; to był jeden ze skutków ustania białogłowskich czasów.

Panna de L'Espinasse

I długo przebywała w tej postaci drobniutkiej, niedostrzegalnej kobietki?

Bordeu

Godzinę albo dwie, po czym wracała powoli do swoich naturalnych rozmiarów.

Panna de L'Espinasse

I jakież są przyczyny tych dziwacznych doznań?

Bordeu

W stanie spokojnym i naturalnym, włókienka naszej siatki mają określone ciśnienie, napięcie i energię, która określa rzeczywiste lub urojone rozmiary naszego ciała. Mówię: rzeczywiste lub urojone, ponieważ ciśnienie to, napięcie i energia są zmienne i nasze ciało nie zawsze ma te same rozmiary.

Panna de L'Espinasse

A więc w fizyce naszego ciała, podobnie jak w moralności, wydajemy się sobie więksi, niż jesteśmy naprawdę?

Bordeu

Kurczymy się od zimna, rozszerzamy, kiedy jest gorąco, i wielu z nas uważa się przez całe życie za większych lub mniejszych, niż jesteśmy w rzeczywistości. Jeżeli cała wiązka zostanie nagle podrażniona, jeżeli poszczególne włókienka podniosą się i staną, jeżeli nieskończona ilość ich rozgałęzień wyrwie się poza przypisane im granice, wtedy głowa, nogi, wszystkie członki naszego ciała, wszystkie punkty na jego powierzchni zostaną odrzucone na niezmierną odległość i człowiekowi wyda się, że jest gigantem. Odwrotny fenomen nastąpi, jeżeli nieczułość, apatia, bezwład ogarnie koniuszki włókienek i zacznie powoli się posuwać do początku wiązki.

Panna de L' E s p i n a s s e

Pojmuję, że ta nagła ekspansja całej organizacji nie da się wymierzyć; ale wydaje mi się, że nieczułość, apatia, bezwład koniuszków i ich odrętwienie powinny się po pewnym czasie zatrzymać i stanąć w jakimś miejscu...

Bordeu

Jak to się zdarzyło panu de La Condamine*; wtedy człowiek czuje pod stopami dwa balony i wydaje mu się, że w każdej chwili uleci w powietrze.

Panna de L'Espinasse

Istnieje jak gdyby za granicami swojego czucia i gdyby bezwład ten ogarnął całą jego istotę, byłby maleńkim żyjącym człowieczkiem w ciele człowieka umarłego.

B o r d e u

A więc niech pani wyprowadzi stąd wniosek, że zwierzę, które na początku było tylko małym punkcikiem, nie wie dobrze, czy nimi naprawdę być przestało. Ale powróćmy do...

Panna de L'Espinasse

Do czego?

B o r d e u

Do człowieka, któremu otworzył mózg pan La Peyronie. Oto przykład, jak sądzę, o który pytałaś. Człowiek ten na zmianę żył i umierał. Ale są jeszcze dziwniejsze przypadki.

Panna de L'Espinasse

Niech pan mi o nich opowie, doktorze.

B o r d e u

Bajka o Kastorze i Polluksie, która się urzeczywistniła; dwoje dzieci, które na zmianę żyły i umierały, przy czym jedno z nich umierało, kiedy drugie zaczynało żyć, i zaczynało żyć, kiedy drugie umierało.

Panna de L'Espinasse

Och, piękna powiastka! I długo tak trwało?

B o r d e u

Egzystencja ich trwała dwa dni, które równo podzieliły między sobą, w kilku okresach, w ten sposób, że każde z nich miało dla siebie po jednym dniu życia i po jednym dniu śmierci.

Panna de L'Esplnasse

Myślę, doktorze, że nadużywasz mojej łatwowierności. Niech pan uważa, jeżeli mnie raz oszukasz, nigdy już nie będę panu wierzyła.

B o r d e u

Czy czytujesz pani od czasu do czasu „Gazette de France" *?

Panna de L'Espinasse

Nigdy, doktorze, choć jest to podobno w swoim rodzaju arcydzieło dwóch wybornych umysłów.

B o r d e u

Każ sobie pani pożyczyć numer z datą 4 września, a przekonasz się, że w Rabastens, w diecezji Alby, urodziły się odwrócone do siebie plecami dwie siostry, zrośnięte ostatnimi pacierzami krzyża, pośladkami i całą okolicą podbrzusza. Nie można było trzymać jednej w pozycji pionowej, żeby drugiej nie zwisała głowa w dół.

Leżąc mogły na siebie patrzeć; uda miały ugięte między ich tułowiami i nogami, które wznosiły się do góry; na środku okrężnej linii opisującej ich złączone podbrzusza można było rozpoznać płeć, a w zagłębieniu pod lewym udem jednej siostry, które odpowiadało prawemu udu drugiej znajdował się maleńki odbyt, z którego sączyły się odchody.

Panna de L'Espinasse

To najdziwaczniejszy z wszystkich przypadków.

B o r d e u

Przyjmowały mleko z jednej łyżeczki. Żyły, jak powiedziałem dwanaście godzin; jedna zapadała w stan omdlenia, kiedy druga z niego wychodziła; jedna wracała do życia, kiedy druga umierała. Pierwsze omdlenie jednej i pierwsze życie drugiej trwało cztery godziny, następne kolejne omdlenia i kolejne powroty do życia trwały krócej; umarły w tym samym momencie. Zauważono, że ich pępki podlegały także tym samym kolejnym przemianom; u tej, która omdlewała, pępek zanikał; u tej, która wracała do życia, pojawiał się z powrotem.

Panna de L'Espinasse

I co pan powie, doktorze, na te kolejne stany życia i śmierci?

146B o r d e u

Być może, nic ważnego, ale ponieważ każdy widzi świat przez okulary własnego systemu, nie chcę być wyjątkiem od reguły i powiem, że to jest ten sam fenomen, jaki opisałem pani w przypadku człowieka zoperowanego przez pana La Peyronie, tylko podwojony w dwóch złączonych z sobą istotach. Siatki, tych dwojga dzieci tak były ze sobą zmieszane, że wzajemnie na siebie oddziaływały; kiedy centralna siatka jednego z nich zdobywała pierwszeństwo, pociągała w omdlenie siatkę drugiego; następowało zjawisko odwrotne, kiedy siatka drugiego z tych dzieci opanowała wspólny system. U człowieka, któremu La Peyronie otworzył czaszkę, presja szła z góry na dół wskutek ciężaru płynu; u sióstr syjamskich z Rabastens szła z dołu do góry przez ruch i napór kanalików siatki; przypuszczenie to potwierdza kolejne zanikanie i pojawianie się pępków; zanikanie u tej, która zamierała; pojawianie się u tej, która wracała do życia.

Panna de L'Espinasse

Oto dwie złączone dusze.

Bordeu

Zwierzę działające na zasadzie dwóch systemów zmysłów i dwóch świadomości.

Panna de L'Espinasse

Ale w danym momencie mogące korzystać tylko z jednego; kto wie jednak, co by się stało, gdyby to zwierzę wyżyło?

B o r d e u

Jaki rodzaj związków między tymi dwoma mózgami ustanowiłoby doświadczenie wszystkich momentów życia, to najsilniejsze z przyzwyczajeń, jakie sobie można wyobrazić?

Panna de L'Espinasse

Podwojone zmysły, podwojona pamięć, podwojona wyobraźnia, podwojone zdolności, istota, której połowa obserwuje, czyta, rozmyśla, podczas kiedy jej druga połowa odpoczywa; i potem ta druga połowa, która przejmuje te same funkcje, kiedy jej towarzyszka już jest zmęczona; podwójne życie podwójnej istoty.

B o r d e u

Natura, która z biegiem czasu czyni wszystko, co jest możliwe, stworzy i takie dziwaczne połączenia.

Panna de L'Espinasse

Jakżeż ubogie wyda nam się nasze życie w porównaniu z podobną istotą!

B o r d e u

A to dlaczego? Jest tak wiele niepewności, sprzeczności i szaleństw w zwykłym umyśle, że nie wiem, co by się stało, gdybyśmy mieli umysł podwójny... Ale już pół do jedenastej i stąd słyszę, jak na przedmieściu woła mnie chory.

Panna de L' E s p i n a s s e

A czy to będzie dla niego bardzo groźne, jeżeli pan doktor go nie zobaczy?

Bordeu

Być może mniej groźne, niż jeżeli go zobaczę. Jeżeli Natura nie pomoże mu beze mnie, z wielkim trudem pomożemy mu razem, a już na pewno nie potrafię mu pomóc bez niej.

Panna de L'Espinasse

A więc niech pan doktor zostanie.

D'Alemibert

Doktorze, jeszcze jedno słowo, a pozwolę panu odejść do jego pacjentów. Jak to się dzieje, że przeszedłszy tyle przemian w ciągu życia i nie zachowawszy, być może, ani jednej z molekuł, które przyniosłem ze sobą na świat, zostałem sobą dla innych i dla siebie?

B o r d e u

Powiedziałeś to nam pan w swoim śnie.

D'Alembert

Jak to, ja mówiłem przez sen?

Panna de L'Espinasse

Całą noc, i tak było to podobne do majaczenia, że zaraz rankiem posłałam po pana doktora.

.D' A l e m b e r t

Wszystko to z powodu nóżek pająka, które same z siebie zaczęły drżeć, zaalarmowały pająka i kazały mówić zwierzęciu. I co powiedziało zwierzę?

B o r d e u

Że dzięki pamięci pozostało sobą dla innych i dla siebie, a ja dodam, że również przez powolny bieg przemian. Gdyby w mgnieniu, oka przeszedł pan z dzieciństwa w zgrzybiałość, widziałbyś świat jak w pierwszym dniu po swoim urodzeniu; nie byłby pan sobą ani dla siebie, ani dla innych; a ci inni nie istnieliby dla pana. Wszystkie związki zostałyby unicestwione, cała historia pańskiego życia dla mnie, cała historia mojego życia dla pana. Skąd mógłbyś wiedzieć, że ów zgarbiony starzec, chodzący z trudem i o kiju, któremu oczy zakrywa mgła i którego wnętrze zmieniło się jeszcze bardziej niż zewnętrzny wygląd, jest tym samym człowiekiem, który jeszcze wczoraj biegał tak szybko, podnosił ciężary, oddawał się najgłębszym medytacjom, ćwiczeniom najsłodszym i najbardziej gwałtownym? Nie rozumiałbyś swoich własnych prac, nie mógłbyś poznać samego siebie, nie mógłbyś poznać nikogo, nikt ciebie by nie poznał; cała scena świata byłaby zmieniona. Pomyśl, że mniejsza różnica byłaby między tobą w chwilę po urodzeniu i w czasach młodości niż między twoją młodością i starczym wiekiem, gdyby cię miał nagle zaskoczyć. Pomyśl, że chociaż od pierwiastków niemowlęctwa ciąg doznań nie został ani przez chwilę przerwany, trzy pierwsze lata twojego istnienia nie liczą się do historii twojego życia. Czym więc byłyby dla ciebie lata młodości, których by nic nie łączyło z wiekiem dojrzałym? D'Alembert zgrzybiały nie miałby najmniejszego wspomnienia o d'Alembercie młodym.

Panna de L' E s p i n a s s e

W roju pszczół żadna nie miałaby dość czasu, aby nabyć ducha społeczności.

D'Alembert

Co chcesz pani przez to powiedzieć?

Panna de L'Espinasse

Klasztor zachowuje swojego ducha, ponieważ odnawia się bardzo powoli i kiedy przybywa nowy mnich, otacza go stu starców, którzy uczą go odczuwać i myśleć tak samo jak oni. Na miejsce pszczoły, która odchodzi, przybywa do roju inna pszczoła, która wkrótce zachowuje się tak samo jak wszystkie.

D'Alembert

Co to znowu za dywagacje o mnichach, pszczołach, roju i klasztorze.

Bordeu

Nie takie znowu dziwne, jak się pan zaraz przekonasz. Zwierzę ma tylko jedną świadomość, ale każdy organ ma swoją wolę i tych woli jest nieskończenie wiele.

D' A l e m b e r t

Co pan powiedziałeś, doktorze?

Bordeu

Że żołądek domaga się pokarmu, którego podniebienie nie chce, i że różnica między podniebieniem i żołądkiem a całym zwierzęciem polega na tym, że zwierzę wie, że chce, a podniebienie i żołądek chcą, chociaż nie wiedzą, że chcą. Zwierzę w porównaniu z podniebieniem i żołądkiem zachowuje się jak człowiek w porównaniu z dziką bestią. Pszczoły tracą własną świadomość i zachowują jedynie apetyt albo wolę. Każde włókienko jest pojedynczym zwierzęciem, człowiek jest zwierzęciem złożonym, ale o tym pomówimy jeszcze kiedy indziej. Nie trzeba wcale zgrzybiałości, wystarcza znacznie mniejsza przyczyna, aby odjąć człowiekowi świadomość siebie. Umierający przyjmuje pobożnie sakramenty, oskarża się o grzechy, prosi o przebaczenie swoją żonę, całuje dzieci, wzywa przyjaciół, rozmawia ze swoim lekarzem, wydaje polecenia służącym, spisuje ostatnią wolę, porządkuje swoje sprawy i wszystko to czyni z pełną świadomością umysłu i całkowitym rozeznaniem; już się wyleczył, już jest zdrów i oto ze szczętem zapomniał, co robił i co mówił w chorobie. Ten okres, nieraz bardzo długi, wypadł całkowicie z jego życia. Zdarza się nawet, że ktoś podjął rozmowę albo wrócił do czynności, którą przerwał nagły atak choroby.

D' A l e m b e r t

Pamiętam., jak w czasie publicznej dysputy pedant z naszego kolegium, pyszny i nadęty swoją wiedzą, został, jak to się mówi, zapędzony w kozi róg przez pewnego kapucyna, którym szczerze pogardzał. On, zapędzony w kozi róg! I przez kogo? Przez kapucyna! I w jakiej kwestii! Przypadków, jakie każdemu mogą się zdarzyć w przyszłości, kwestii ze średniowiecznej filozofii, nad jaką rozmyślał całe życie! I w jakich okolicznościach? Przed tłumnym zgromadzeniem! Przed swoimi uczniami! Uważał, że stracił z punktu cały autorytet. Ani na chwilę nie mógł przestać o tym myśleć, aż zapadł w letarg, a kiedy się obudził, utracił wszystkie umiejętności, jakie niegdyś posiadał.

Panna de L'Espinasse

Ależ to całe szczęście!

D'Alembert

Na honor, ma pani rację! Został mu zdrowy rozsądek, ale zapomniał wszystko. Nauczono go z powrotem czytać i pisać; umarł, kiedy zaczął jako tako sylabizować. Ten człowiek nie był wcale głupcem; przypisywano mu nawet pewien dar wymowy.

Panna de L'Espinasse

Skoro doktor wysłuchał pańskiej opowieści, musi teraz z kolei wysłuchać mojej. Pewien młody człowiek, w wieku osiemnastu albo dwudziestu lat, którego nazwiska nie mogę sobie przypomnieć...

B o r d e u

Był to młody Schullemberg de Winterthur; nie miał wtedy więcej niż piętnaście albo szesnaście lat.

Panna de L'Espinasse

Ten młody człowiek spadł z czegoś i doznał gwałtownego wstrząsu mózgu.

B o r d e u

Co pani nazywasz gwałtownym wstrząsem? Spadł z dachu stodoły, miał złamane kości czaszki i sześć miesięcy przebył bez przytomności.

Panna de L' E s p i n a s s e

Być może; ale czy wiecie panowie, jakie były skutki tego wypadku? Takie same jak u pedanta z kolegium; zapomniał wszystkiego, czego się nauczył; stał się z powrotem dzieckiem, i to drugie dzieciństwo nie ustępowało. Bał się wszystkiego, był nieśmiały i bawił się zabawkami. Kiedy zrobił coś złego i na niego nakrzyczano, chował się do kąta i płakał. Wołał, żeby zaprowadzono go na pipi i na kaka. Nauczono go czytać i pisać, ale zapomniałam wam powiedzieć, że trzeba go było także nauczyć chodzić. Doszedł potem do pełni władz umysłu, a nawet więcej — wydał dziełko o historii naturalnej.

Bordeu

Są to ryciny, sztychy pana Sulzera, przedstawiające owady według systemu Linneusza. Znałem ten fakt. Wydarzył się w kantonie Zurichu, w Szwajcarii. Bardzo wiele jest podobnych przypadków. Kiedy naruszyć pierwotną wiązkę, zmiany występują w całym zwierzęciu; wydaje się, że całe zwierzę mieści się w tym jednym punkcie i albo panuje nad jego rozgałęzieniami, albo one panują nad nim.

Panna de L' E s p i n a s s e

A zwierzę, to ma swojego tyrana, to żyje w ustroju anarchii.

B o r d e 'u

Ma swego tyrana; to bardzo dobrze powiedziane. Pierwiastkowa wiązka rozkazuje, cała reszta słucha. Zwierzę jest panem siebie, mentis compos *.

Panna de L'Espinasse

Żyje w systemie anarchii, kiedy wszystkie włókienka zbuntują się przeciwko swojemu panu i nie uznają najwyższej władzy.

Bordeu

Wyśmienicie! W wybuchach wielkiej namiętności, w szaleństwie, w chwilach nagłego niebezpieczeństwa, jeżeli władca potrafił skupić wszystkie siły swoich poddanych w jednym punkcie, najsłabsze nawet zwierzę okazuje niewiarygodną siłę.

Panna de L' E s p i n a s s e

A wapory, ten rodzaj anarchii, właściwy naszej płci...

Bordeu

Są obrazem słabych i nieudolnych rządów, gdzie każdy z poddanych uzurpuje sobie autorytet władcy. Znam tylko jedno na nie lekarstwo, bardzo ryzykowne, ale za to skuteczne. Oto władca całego systemu, pierwiastkowa wiązka, która stanowi o naszym ja, musi odczuć gwałtowną potrzebę odzyskania swojego autorytetu.

Panna de L'Espinasse

I co się wtedy dzieje?

Bordeu

Co się dzieje? Albo odzyskuje autorytet, albo zwierzę umiera. Gdybym miał więcej czasu, opowiedziałbym państwu o dwóch dość niezwykłych przypadkach.

Panna de L'Espiinasse

Ależ, doktorze, godzina pańskiej wizyty już przeszła i chory już na pana na pewno nie czeka.

B o r d e u

Przychodząc można tutaj tylko wtedy, kiedy nie ma się nic do roboty, bo nie ma sposobu, żeby się stąd wydostać.

Panna de L' E s p i n a s s e

To wybuch złego humoru, zupełnie usprawie­dliwiony. Ale, doktorze, prosimy o tę historię.

B o r d e u

Na dziś musi państwu wystarczyć następująca.

Pewna kobieta wpadła po połogu w najstraszliwsze wapory; śmiała się albo płakała nie zdając sobie z tego sprawy, doznawała duszności i konwulsji, wzbierały jej piersi, wydawała przeraźliwe krzyki albo zapadała w stany absolutnego milczenia; wszystko, co można sobie najgorszego wyobrazić; trwało tak lata. Kochała namiętnie i wydało się jej, że spostrzega, iż jej przyjaciel, znużony jej nieustanną chorobą, zaczyna się od niej oddalać. Postanowiła wtedy wyleczyć się albo umrzeć. Zaczęła się w niej toczyć jak gdyby wojna domowa; raz zwyciężał w niej władca, drugi raz poddani. Kiedy wzburzenie włókienek całej siatki natrafiało na równy mu co do siły opór pierwiastkowej wiązki, padała jak martwa, zanoszono ją na łóżko, gdzie przebywała długie godziny bez ruchu i niemal bez życia; kiedy indziej kończyło się to apatią, zmęczeniem i ogólnym wyczerpaniem, które wydawało się ostateczne. Sześć miesięcy trwała wojna. Bunt zaczynał się zawsze od końców włókienek; czuła, jak się przybliża. Na jego pierwsze symptoma wstawała, biegła, rozpoczynała najcięższe prace, wchodziła i schodziła po schodach, piłowała drzewo, kopała ziemię. Wiązka pierworodna, organ jej woli, zaczęła się stopniowo wzmacniać. Powtarzała sobie: ,,Zwyciężę albo umrę." Po nieskończonej ilości klęsk i zwycięstw władca pozostał panem, a jego poddani stali się tak posłuszni, że chociaż kobieta ta przeszła przez wszelkiego rodzaju nieszczęścia rodzinne i doświadczyła różnych chorób, nigdy już nie było mowy o waporach.

Panna de L'Espinasse

Zachowała się bardzo dzielnie i myślę, że w jej wypadku postąpiłabym tak samo.

B o r d e u

Bo jeśli już pani kochasz, kochasz mocno i masz charakter. Panna de L'Espinasse

Rozumiem pana. Ma się mocny charakter, jeżeli z przyzwyczajenia albo na skutek wrodzonej organizacji wiązka pierwiastkowa panuje nad nerwami; i przeciwnie, jest się słabym, jeżeli one nad nią panują.

Bordeu

Jeszcze wiele dalszych wniosków można wyprowadzić z tego twierdzenia.

Panna de L'Espinasse

Ale naprzód, doktorze, druga historia, a wnioski potem.

Bordeu

Pewna młoda kobieta żyła nader swobodnie. Postanowiła z tym skończyć i zamknąć drzwi swojego domu. Oto została sama, pełna melancholii i skłonna do waporów. Wezwała mnie. Poradziłem jej, żeby włożyła strój chłopki, kopała ziemię przez cały dzień, spała na słomie i żyła o chlebie i wodzie. Kuracja ta jej się nie spodobała. ,,A więc podróżuj pani", powiedziałem do niej. Objechała całą Europę i odnalazła zdrowie na gościńcu.

Panna de L'Espinasse

To nie tę historię doktor chciał nam opowiedzieć; ale mniejsza o to. Wróćmy teraz do wniosków.

Bordeu

Nigdy z tym nie skończymy.

Panna de L'Espinasse

Tym lepiej. Proszę, niech pan doktor mówi.

Bordeu

Nie mam odwagi.

Panna de L'Espinasse

A to czemuż?

Bordeu

Bo tym. sposobem dotykamy każdego tematu i żadnego z nich nie zgłębiamy.

Panna de L'Espinasse

I co to szkodzi? Nie piszemy książki, rozmawiamy.

Bordeu

A więc, na przykład, jeżeli pierwiastkowa wiązka skupi w sobie wszystkie siły i cały system zostanie w ten sposób wywrócony do góry nogami, jak to się zdarza, myślę, u człowieka, który się zapamiętał w rozmyślaniach, u fanatyka, który widzi, jak przed nim otwiera się niebo, u dzikiego, który śpiewa palony na wolnym ogniu, w szaleństwie dobrowolnym, albo w nagłej ekstazie.

Panna de L'Espinasse

To wtedy...

B o r d e u

Wtedy całe zwierzę staje się nieczułe, istnieje tylko w jednym punkcie. Nie widziałem tego księdza z Kalamy, o którym mówi święty Augustyn, że do tego stopnia zapamiętał się w modlitwie, iż nie czuł pod nogami rozpalonych kamieni; nie widziałem na drugiej półkuli dzikich, którzy uśmiechają się do swoich wrogów, lżą ich i doradzają im jeszcze wymyślniejsze męki niż te, którym zostali poddani; nie widziałem w cyrku gladiatorów, którzy konając pamiętają o wdzięku i lekcjach gimnastyki, ale wierzę w te wszystkie historie, ponieważ widziałem, i to widziałem, na własne oczy, przykład silnej woli równie zdumiewającej.

Panna de L'Espinasse

Doktorze, niech pan mi o nim opowie. Jestem jak dziecko, lubię słuchać o cudownych zdarzeniach, a jeżeli przynoszą zaszczyt rodzajowi ludzkiemu, rzadko mi się zdarza spierać o ich prawdziwość.

B o r d e u

W Langres, małym miasteczku w Szampanii, żył pewien poczciwy proboszcz nazwiskiem le albo de Moni. Był szczerze i prawdziwie pobożny. Dostał ataku kamicy i trzeba było ten kamień z pęcherza usunąć. Dzień został wyznaczony; chirurg, jego pomocnicy i ja przybywamy do księdza. Przyjmuje nas z całą pogodą, rozbiera się, kładzie, chcemy go związać. Nie zgadza się. ,, Połóżcie mnie — mówi — jedynie, tak jak trzeba." Położyliśmy go. Prosi wtedy o wielki krucyfiks, który wisiał nad jego łóżkiem; daliśmy mu go. Wziął go w ramiona i przywarł do niego ustami. Zaczęła się operacja, nie drgnął nawet, nie wydarła mu się ani łza, ani westchnienie i uwolniony został od kamienia, o którym zapomniał.

Panna de L' E s p i n a s s e

To bardzo piękne; i jakżeż potem mamy wątpić, że ten, komu kamieniami łamano żebra, nie widział, jak otwiera się przed nim; niebo.

B o r d e u

Czy wie pani, co to jest zapalenie ucha?

Panna de L'Espinasse

Nie.

B o rde u

Masz pani szczęście. To najstraszliwsza z męczarni.

Panna de L'Espinasse

Gorsza od bólu zęba, który, niestety, poznałam?

B o r d e u

Nie ma porównania. Pewien filozof spośród pani przyjaciół, którego ten okropny ból dręczył od piętnastu dni, szesnastego dnia rano powiedział do swojej żony: „Nie mam odwagi, żeby jeszcze cały dzień..." Doszedł do wniosku, że nie ma innego ratunku jak sztucznie oszukać ból. Zaczął rozmyślać nad jakąś kwestią z metafizyki czy geometrii i tak się w nią zagłębił, że zapomniał o swoim uchu. Podano do stołu, zjadł i nie zauważył, że je. Doszedł w ten sposób do godziny spoczynku i nie czuł cierpienia. Straszny ból dopadł go dopiero wtedy, kiedy ustało skupienie umysłu, i to dopadł ze zdwojoną siłą, być może dlatego, że zmęczenie zaostrzyło ból albo też, że uczyniło go nie do zniesienia.

Panna de L'Espinasse

Po wyjściu z takiego stanu musi się być rzeczywiście śmiertelnie zmęczonym; temu oto człowiekowi zdarza się to dosyć często.

Bordeu

To bardzo niebezpieczne, powinien się tego wystrzegać.

Panna de L'Espinasse

Bez przerwy mu to powtarzam, ale on sobie z tego nic nie robi.

Bordeu

Bo już nic na to nie poradzi, to jego własne życie; ono go doprowadzi do zguby.

Panna de L'Espinasse

Ten wyrok mnie przeraża.

Bordeu

Czego dowodzą wyczerpanie i znużenie? Że włókienka wiązki nie pędzą żywota próżniaczego, że w całym systemie istnieje stan napięcia, że przechodzi przez niego jakby prąd zmierzający ku wspólnemu ośrodkowi.

Panna de L'Espinasse

A jeśli to napięcie trwa i ten prąd nie przestaje płynąć, jeżeli staje się przyzwyczajeniem?

Bordeu

Następuje skurcz pierwiastkowej wiązki; zwierzę wariuje, i to wariuje na zawsze.

Panna de L'Espinasee

A to dlaczego?

Bordeu

Bo czym innym jest skurcz pierwiastkowej wiązki niż skurcz poszczególnego włókienka. Głowa może rozkazywać nogom, ale noga nie może rozkazywać głowie; Wiązka pierwiastkowa włókienkom, ale nie włókienko wiązce pierwiastkowej .

Panna de L'Espinasse

A skąd ta różnica, doktorze? Dlaczego właściwie nie mogę myśleć wszędzie? Już dawno powinnam była panu zadać to pytanie.

B orde u

Bo świadomość jest tylko w jednym miejscu.

Panna de L'Espinasse

Łatwo tak powiedzieć.

B o r d e u

Bo może być tylko w jednym miejscu, we wspólnym ośrodku wszystkich czuć, tam gdzie ma swoje miejsce pamięć, tam gdzie dokonują się porównania. Poszczególne włókienko zdolne jest do przyjęcia tylko określonej liczby wrażeń, kolejnych czuć, niezależnych od siebie i nie pamiętających o sobie. Pierwiastkowa wiązka zdolna jest do przyjmowania wszystkich wrażeń, jest ich regestrem, zachowuje ich pamięć albo — inaczej — ciągłość czuć; zwierzę, od pierwiastków swojego istnienia, przyzwyczaja się do niej odnosić swoje ja, w niej umieszczać swoją całość, w niej egzystować.

Panna de L'Espinasse

A gdyby mój palec mógł mieć pamięć?...

Bordeu

Pani palec by myślał.

Panna de L'Espinasse

A więc czymże jest pamięć?

B o r d e u

Własnością ośrodka, szczególnym zmysłem wiązki pierworodnej, podobnie jak wzrok jest właściwością oka; i wcale nie jest bardziej dziwne, że pamięć nie znajduje się w oku niż to, że wzrok nie znajduje się w uchu.

Panna de L' E s p i n a s s e

Doktorze, pan raczej ucieka od moich pytań, niż na nie odpowiada.

B o r d e u

Nie uciekam, mówię to, co wiem, a wiedziałbym więcej, gdyby organizacja wiązki pierwiastkowej była mi równie dobrze znana jak jej rozgałęzienia i gdybym równie łatwo mógł ją obserwować. Ale jeżeli niewiele mogę powiedzieć o zjawiskach szczegółowych, tryumfuję za to w badaniu fenomenów ogólnych.

Panna de L'Espinasse

A te fenomeny ogólne...

B o r d e u

To rozum, zdolność sądzenia, imaginacja, szaleństwo, głupota, okrucieństwo, instynkt.

Panna de L'Espinasse

Rozumiem. Wszystko to są tylko skutki wrodzonego albo też nabytego przez przyzwyczajenie związku między wiązką pierwiastkowa a jej rozgałęzieniami.

B o r d e u

Doskonale. Zasada albo pień drzewa jest zbyt mocny w porównaniu z gałęziami? Rodzą się poeci, artyści, ludzie o bujnej imaginacji, ludzie małoduszni, entuzjaści, wariaci. Zbyt słaby? Oto ci, których nazywamy brutalami, dzikie bestie. Cały system wiotki, kruchy, bez energii? To głupcy. Cały system dobrze uporządkowany, energiczny, działający sprawnie? To wielcy myśliciele, filozofowie, mędrcy.

Panna de L'Espinasse

A zależnie od gałęzi, która wyrosła ponad inne, najróżniejsze rodzaje instynktu u zwierząt, najróżniejsze rodzaje geniuszu u ludzi: pies obdarzony jest węchem, ryba słuchem, orzeł wzrokiem; D'Alembert jest geometrą, Vaucanson* mechanikiem, Gretry muzykiem, Wolter poetą;

odmienne skutki włókienka, które okazało się silniejsze od innych włókienek i silniejsze od tego samego włókienka u innych istot tego samego gatunku.

Bordeu

A w ślad za tym idą przyzwyczajenia, które gubią tych ludzi: starzec kocha kobiety, Wolter pisze ciągle tragedie.

Tutaj Doktor głęboko się zadumał, aż Panna de L'Espinasse mu powiedziała.

Panna de L' E s p i n a s s e

Doktorze, pan się zamyślił.

B o r d e u

To prawda.

Panna de L'Espinasse

A o czym doktor myślał?

B o r d e u

O Wolterze.

Panna de L'Espinasse

O Wolterze?

B o r d e u

Myślę o tym, jak powstają wielcy ludzie.

Panna de L'Espinasse

A jak powstają?

B o r d e u

Jak? Uczuciowość...

Panna de L'Espinasse

Uczuciowość?

Bordeu

Allbo wyjątkowa ruchliwość niektórych nerwów siatki jest dominującą cechą ludzi miernych.

Panna de L' E s p i n a ,s s e

Ach, doktorze! Co za bluźnierstwo!

B o r d e u

Spodziewałem się tego. Ale co to znaczy człowiek uczuciowy? To istota zdana na łaskę swojej przepony. Usłyszy niespodziewanie czułe słowo, zobaczy wzruszające zjawisko, i oto natychmiast wewnętrzne zamieszanie ogarnia całą jego organizację, wzburzone są wszystkie włókienka siatki, przejmuje go dreszcz, ogarnia strach, płyną łzy, z piersi wyrywają się westchnienia, głos się łamie, pierwiastkowa wiązka już nie wie, co się z nią dzieje; koniec z zimną krwią, koniec ze zdrowym rozsądkiem, koniec z władzą sądzenia, koniec z instynktem; zupełna bezradność.

Panna de L'Espinasse

W tym portrecie poznaję siebie.

B o r d e u

Wielki człowiek, jeżeli na swoje nieszczęście otrzymał od natury taką organizację, biedzie ze wszystkich sił starał się ją wzmocnić i nią owładnąć, aby mógł być panem wszystkich swoich ruchów i zachować dla naczelnej wiązki całe jej królestwo. Wtedy pośród największych niebezpieczeństw będzie panował nad sobą, sądził zimno, ale trzeźwo. Nic z tego, co może mu pomóc i posłużyć jego celom, nie ujdzie jego uwagi; będzie go trudno zadziwić; w czterdziestym piątym roku życia będzie wielkim królem, wielkim ministrem, wielkim politykiem, wielkim artystą, a nade wszystko wielkim aktorem, wielkim filozofem, wielkim poetą, wielkim muzykiem, wielkim lekarzem; będzie rządził sobą i wszystkim, co go otacza. Nie będzie lękał się śmierci, bo strach, jak pięknie powiedział jeden ze stoików, jest uchem, które chwyta człowiek silny, aby poprowadzić słabego tam, gdzie sam zechce; on strzaska ucho i w ten sposobi uwolni się jednocześnie od wszystkich, tyranii świata. Czułe dusze albo szaleńcy są na scenie, on siedzi na widowni; on obserwuje; on jest mędrcem. *

Panna de L' E s p i n a s s e

Niech Bóg minie zachowa od spotkania z takim mędrcem!

B o r d e u

Ponieważ zbyt mało pracowałaś pani nad sobą, aby stać się do niego podobną, będziesz kolejno przechodzić od gwałtownych radości do gwałtownych smutków, całe życie ci zejdzie na śmiechach i na płaczu i zostaniesz zawsze wielkim dzieckiem.

Panna de L'Espinasse

Godzę się na to.

B o r d e u

I spodziewasz się pani, że będziesz przez to bardziej szczęśliwa?

Panna de L'Espinasse

Sama nie wiem.

B o r d e u

Uczuciowości uznawanej za tak wielką zaletę, chociaż nigdy nie prowadzi do niczego wielkiego, towarzyszy zazwyczaj cierpienie albo nuda; cierpienie, kiedy uczuciowość jest gwałtowna, nuda, kiedy uczuciowość jest mierna. Albo się jest pijanym, albo się ziewa. Poddajesz się pani bez miary urokom czułej muzyki albo dajesz się porwać przez czar patetycznej sceny; pani przepona się ściska, przyjemność przeszła i zostają tylko duszności, które trwają przez cały wieczór.

Panna de L' E s p i n a s s e

A jeśli mogę rozkoszować się wspaniałą muzyką albo wzruszającą sceną tylko pod tym warunkiem?

B o r d e u

To nieprawda! Ja także się nią rozkoszuję, umiem podziwiać, a nigdy nie cierpię, chyba na kolki w brzuchu. Nic nie mąci mojej przyjemności; mój sąd jest przez to surowszy; moje pochwały bardziej wyważone i zaszczytniejsze. Czyż istnieje marna tragedia dla duszy równie uczuciowej jak pani? Ileż razy musiałaś się rumienić ze wstydu przy czytaniu tragedii, która wywołała twój zachwyt na scenie?

Panna de L'Espinasse

To prawda. Wiele razy mi się to zdarzyło.

B o r d e u

A więc to mnie, który jestem człowiekiem spokojnym i zimnym, a nie istocie tak uczuciowej jak pani, przystoi mówić: ,,To jest prawdziwe, to jest dobre, to jest piękne..." Wzmacniajmy wiązkę elementarną, to najlepsze, co możemy zrobić. Czy pani wie, że chodzi tu o życie?

Panna de L'Espinasse

O życie, doktorze! To tak poważne?

Bordeu

Tak, o życie. Nie ma człowieka, który by nie poczuł czasem do niego obrzydzenia. Wystarczy nieraz jedno wydarzenie, aby to uczucie stało się w nas bezwiedne i aby zapuściło w nas swoje korzenie; wtedy mimo rozrywek, mimo zabaw, rad przyjaciół i własnego wysiłku, koniuszki włókienek dostarczają uparcie zgubnych wstrząsów pierwiastkowej wiązce; nieszczęśnik na próżno ze sobą walczy, obraz świata stał się dla niego czarny, towarzyszy mu orszak ponurych wyobrażeń, które go nigdy nie opuszczają, i w. końcu postanawia uwolnić się od samego siebie.

Panna de L' E s p i n a s s e

Doktorze, pan mnie przeraża.

D'Alembert

wstał z łóżka w szlafroku i nocnej szlafmycy

A sen, doktorze, co powiesz, doktorze, o śnie? To dobra rzecz.

B o rde u

Sen jest stanem, w którym na skutek znużenia albo z przyzwyczajenia cała siatka rozluźnia się i spoczywa 'bez ruchu albo, tak jak w chorobie, każde włókienko siatki z osobna drga, porusza się i przekazuje wiązce elementarnej całą masę doznań, często sprzecznych, niejasnych i poplątanych; kiedy indziej znowu tak dobrze Uporządkowanych, związanych ze sobą i dokładnych, że nie ustępują imaginacji, rozumowi i wymowie tego samego człowieka na jawie; czasami znowu tak żywych i gwałtownych, że człowiek po obudzeniu sam już nie wie, co jest snem, a co jawą...

Panna de L'Espinasse

A więc sen, doktorze?

B orde u

Jest stanem, w którym zwierzę nie stanowi już jednej skoordynowanej całości: nie ma już ani współdziałania, ani podporządkowania. Władca wydany został na łaskę swoich wasali, zależny jest od rozhukanej energii swoich własnych członków. Zadrży nerw wzrokowy? Wiązka pierwiastkowa widzi. Będzie słyszeć, jeżeli zażąda tego nerw słuchowy. Ze wszystkich zależności pozostał tylko wzajemny związek akcji i reakcji, wynika on z natury wiązki centralnej, prawa ciągłości i przyzwyczajenia. Jeżeli akcję zacznie włókienko rozkoszy, które natura przeznaczyła dla miłości i rozmnażania gatunku, obraz ukochanej istoty będzie reakcją wiązki pierwiastkowej. Jeżeli natomiast, przeciwnie, obraz ten pojawi się naprzód w wiązce pierwiastkowej, reakcją będzie napięcie włókienka rozkoszy, wzburzenie i wypływ humoru nasiennego.

D'Alembert

A więc istnieją dwa rodzaje snu: sen, który wstępuje, i sen, który schodzi. Jeden z nich miałem tej nocy, ale nie wiem, jaką drogę wybrał.

B orde u

Na jawie siatka posłuszna jest wrażeniom płynącym z zewnętrznych przedmiotów. Wszystko, co dzieje się z nią we śnie, wynika tylko z jej własnego czucia. Z sennego marzenia nie ma ucieczki i stąd jego niezwyczajna żywość: jest ona prawie zawsze skutkiem gwałtownego wzburzenia całej organizacji, przelotnym napadem choroby. Pierwiastkowa wiązka jest kolejno czynna i bierna, na tysiące różnych sposobów, stad bezład, jaki w niej panuje. Widoki snu są często powiązane ze sobą i równie wyraźne jak widoki rzeczy zwyczajnych na jawie. Są tym samym obrazem natury, tylko wywołanym powtórnie; stąd ich prawdziwość, stąd niemożność odróżnienia snu od jawy. Równie jest prawdopodobne, że zdarzyło nam się coś we śnie, jak to, że zdarzyło się to nam na jawie, i tylko doświadczenie pozwala nam zdać sobie sprawę z pomyłki.

Panna de L'Espinasse

I doświadczenie zawsze nam na to pozwala?

Bordeu

Nie.

Panna de L'Espinasse

Jeżeli sen ofiarowuje mi widok przyjaciela, którego utraciłam, i jeżeli widok ten jest równie prawdziwy, jak gdyby mój przyjaciel istniał; jeżeli mówi on do mnie i ja go słyszę; jeżeli go dotykam i czuję ciepło jego dłoni; jeżeli budzę się ze łzami w oczach, z duszą pełną czułości i smutku; jeżeli ręce moje dalej wyciągają się do miejsca, gdzie on się zjawił, kto mi udowodni, że go nie widziałam, nie słyszałam, nie dotknęłam w rzeczywistości?

Bordeu

Jego nieobecność. Ale jeżeli nie można odróżnić snu od jawy, tym bardziej nie sposób jest ocenić, jak długo sen trwa? Sen głęboki jest głuchą przerwą między chwilą spoczynku i obudzenia. Sen niespokojny trwa czasami lata. W pierwszym przynajmniej przypadku ustaje świadomość samego siebie. Czy możesz mi pani powiedzieć, co się nam nigdy nie śniło i nigdy nie przyśni?

Panna de L'Espinasse

Że jesteśmy kim innym.

D'Alembert

A w tym drugim przypadku ma się nie tylko świadomość samego siebie, ale jeszcze świadomość własnej woli i wolności. Czym jest ta wolność, czym jest wola człowieka, który śni?

Bordeu

Czym? Tym samym, czym wola człowieka na jawie: ostatnim z kolejnych impulsów pożądania albo wstrętu, ostatnim rezultatem tego wszystkiego, czym było się od urodzenia do obecnej chwili. I trzymam zakład, że nawet najbardziej przenikliwy umysł nie pokaże mi najdrobniejszej różnicy między naszą wolą we śnie i na jawie.

D'Alembert

Pan tak sądzi, doktorze?

Bordeu

I to pan mnie o to pytasz! Pan, który całe życie poświęciłeś medytacjom i spekulacjom, któryś jego dwie trzecie prześnił z otwartymi oczami, znacznie mniej, o tak, znacznie mniej chcąc naprawdę tego, co robisz, niż w swoim, śnie. W swoim śnie wydawałeś pan polecenia i rozkazy, słuchano ciebie, byłeś zagniewany albo zadowolony, doświadczałeś przeciwności, natrafiałeś na przeszkody, złościłeś się, potępiałeś, kochałeś, nienawidziłeś, przychodziłeś i odchodziłeś. W okresach pańskich rozmyślań ledwo zdążyłeś rankiem otworzyć oczy, już zatopiony w myślach, które zaprzątały ciebie dnia poprzedniego, ubierałeś się, siadałeś przy stole, rozmyślałeś, rysowałeś figury, przeprowadzałeś obliczenia, jadłeś obiad, wracałeś do swoich kombinacji, nieraz odchodziłeś od stołu, żeby je sprawdzić, rozmawiałeś z ludźmi, wysyłałeś swojego służącego, jadłeś wieczerzę, kładłeś się, zasypiałeś i przez cały ten czas nie dokonałeś ani jednego aktu woli. Byłeś pan tylko punktem; działałeś, ale niczego nie chciałeś. Czy można czegoś chcieć z samego siebie? Wola rodzi się zawsze z jakiejś zewnętrznej albo wewnętrznej pobudki, z wrażenia, które odbieramy, ze wspomnienia przeszłości, z jakiegoś projektu na przyszłość albo namiętności. Po tym wszystkim powiem panu o wolności tylko jedno słowo, oto ostatni z naszych czynów jest tylko koniecznym skutkiem jednej i tej samej przyczyny: nas samych; przyczyny bardzo złożonej, ale zawsze jedynej.

Panna de L' E s p i n a s s e

Koniecznym skutkiem?

B o r d e u

Oczywiście. Niech pani spróbuje sobie wyobrazić inny czyn niż ten, który nastąpił, zakładając, że istota działająca jest ta sama.

Panna de L'Espinasse

Doktor ma rację. Skoro postąpiłam tak, a nie inaczej, ten, który mógłby postąpić inaczej, nie jest mną; twierdzić, że w chwili, kiedy coś robię albo mówię, mogłabym zrobić albo powiedzieć coś innego, jest to twierdzić, że ja jestem ja i ja jestem kim innym. A występek i cnota? Co zrobić z pojęciem występku i cnoty, doktorze? Cnota, słowo tak święte we wszystkich językach; pojęcie tak wzniosłe u wszystkich narodów!

Bordeu

Trzeba je zmienić na słowo dobroczynność, a jego przeciwstawienie na słowo szkodliwość. Jesteśmy szczęśliwie albo nieszczęśliwie urodzeni; potem porywa nas wielki strumień, któremu nie możemy się oprzeć i który prowadzi nas — jednych do sławy, drugich w sromotę.

Panna de L'Espinasse

A szacunek dla samego siebie, a wstyd i wyrzuty sumienia?

Bordeu

Dziecinada wynikająca z niewiedzy albo pychy istoty, która sobie przypisuje złe lub dobre skutki nieuniknionego momentu.

Panna de L'Espinasse

A nagrody, a kary?

Bordeu

To tylko sposoby poprawienia zmiennej istoty, którą nazywają złym człowiekiem, albo zachęcenia innej zmiennej istoty, którą nazywają dobrym człowiekiem.

Panna de L'Espinasse

Doktorze, czy nie jest to doktryna bardzo niebezpieczna?

B o r d e u

A według pani jest ona prawdziwa czy fałszywa?

Panna de L'Espinasse

Myślę, że jest prawdziwa.

Bordeu

To znaczy uważasz pani, że kłamstwo ma swoje zalety, a prawda swoje niedogodności.

Panna de L' E s p i n a s s e

Tak myślę.

Bordeu

I ja tak samo; ale kłamstwo ma krótkie nogi, kiedy tymczasem korzyści płynące z prawdy są wieczne; i odwrotnie, zgubne skutki prawdy, jeśli się nawet zdarzają, mijają szybko, kiedy zgubne skutki kłamstwa kończą się jedynie z nim razem. Niech pani rozważy, jak kłamstwo odbija się na postępowaniu człowieka i na nim samym: jeśli w głowie człowieka kłamstwo jest pół na pół pomieszane z prawdą, głowa ta myśli fałszywie; jeśli człowiek cały związał się z kłamstwem i poza nim nic nie widzi, głowa jego jest wprowadzona w błąd. Czego możemy oczekiwać od głowy albo niekonsekwentnej w swoich rozumowaniach, albo konsekwentnej w swoich błędach?

Panna de L'Espinasse

Druga z tych wad zasługuje na mniejszą pogardę, ale być może jest jeszcze groźniejsza od pierwszej.

D'Alemlbert

Wyśmienicie; oto wszystko zostało sprowadzone do czucia, pamięci i ruchów organizacji; dosyć mi to odpowiada. Ale imaginacja, ale abstrakcja?

Bordeu

Imaginacja...

Panna de L'Espinasse

Chwileczkę, doktorze, przypomnijmy sobie wszystko od początku. Myślę, że zgodnie z pańskimi teoriami mogłabym pierwszego geniusza tej ziemi drogą operacji często mechanicznych sprowadzić do bezkształtnej materii, której pozostawiona zostanie jedynie zdolność czucia w danym momencie, i że z tej masy ciała, pozbawionego własnej organizacji i spoczywającego w stanie największego otępienia, mogłabym uczynić genialnego człowieka. Pierwszy z tych dwóch fenomenów polegałby na okaleczeniu pewnej liczby włókienek pierwotnego pasemka i na zmieszaniu całego motka; fenomen odwrotny na przywróceniu włókienek, które oderwałam, i pozostawieniu wszystkiego szczęśliwemu rozwojowi. Oto przykład: odejmuję Newtonowi dwa włókienka słuchowe, i skończyły się postrzeżenia dźwięków; włókienka węchowe, i skończyły się postrzeżenia zapachów; włókienka wzrokowe, i skończyły się postrzeżenia kolorów; włókienka podniebienia, i skończyły się postrzeżenia smaków, usuwam albo mieszam ze sobą wszystkie inne, i oto koniec z organizacją mózgu, z pamięcią, z władzą sądzenia, z pożądaniem, ze wstrętem, z namiętnościami, z wolą, ze świadomością samego siebie; została bezkształtna masa, która zachowała jedynie życie i czucie.

Bordeu

Dwie własności niemal identyczne; życie jest skupieniem molekuł; czucie jest jego elementem.

Panna de L'Espinasse

Powracam do tej bezkształtnej masy i przywracam jej włókienka węchowe, zaczyna czuć; włókienka słuchowe, i słyszy; włókienka wzrokowe, i widzi; włókienka podniebienia, i wie, co to jest smak. Rozczesuję moje pasemko; pozwalam rozwinąć się wszystkim, włókienkom i oto widzę, jak odradza się pamięć, własność porównywania, rozum, sąd, pożądania, wstręty, namiętności, naturalne zdolności, talenty i mam z powrotem przed sobą najwyborniejszy z umysłów; a wszystko to bez wprowadzenia różnorodnych substancji i niepojętych sił sprawczych.

Bordeu

Cudownie; niech pani przy tym zostanie; reszta jest metafizycznym galimatiasem... Ale abstrakcje, ale imaginacja? Imaginacja jest pamięcią kształtów i kolorów. Widoki scen albo rzeczy nakręcają w różny, choć zawsze konieczny sposób czuły instrument; ten czuły instrument rozkręca się potem albo sam z siebie, albo pod wpływem zewnętrznej przyczyny. Wtedy sam zaczyna drgać wewnątrz albo rozbrzmiewać na zewnątrz, powtarza sobie w milczeniu wrażenia, jakie otrzymał, albo opowiada o nich głośno wydając odpowiadające im dźwięki.

D' A l e m b e r t

A jego opowieść wszystko wyolbrzymia, pomija albo dorzuca okoliczności, zniekształca albo upiększa wydarzenia i czułe instrumenty, które znajdują się obok, otrzymują wrażenia nie od rzeczy, która się stalą, ale od pierwszego instrumentu, który ją opowiedział.

Bordeu

To prawda, opowiadanie jest historyczne albo poetyczne.

D'Alembert

Ale jak to się dzieje, że poezja albo kłamstwo wkrada się w tę opowieść?

Bordeu

Przez pojęcia i wyobrażenia, które budzą inne pojęcia i inne wyobrażenia, a budzą je, ponieważ zawsze były ze sobą złączone. Jeżeli porównałeś pan kiedyś zwierzę z klawikordem,* pozwól, że ja z kolei opowieść poety porównam ze śpiewem.

D'Alembert

Porównanie bardzo trafne.

Bordeu

W każdym śpiewie istnieje gama. Ta gama ma swoje interwały; każda ze strun ma swoje akordy harmoniczne, a te akordy mają swoje harmoniczne brzmienia. W ten sposób nagłe modulacje wkraczają do melodii i dzięki nim śpiew wzbogaca się i przemienia. Pierwotne wydarzenie podobne jest do motywu, który każdy ze śpiewaków powtarza na swój własny sposób.

Panna de L'Espinasse

I po co ten styl pełen figur i przenośni, który zaciemnia i zamącą myśl. Powiedziałabym po prostu, że ponieważ każdy ma własne oczy, patrzy na świat swoimi oczami i opowiada o tym, co widział, w inny sposób. Że każde pojęcie i wyobrażenie wywołuje nowe pojęcia i wyobrażenia i że zależnie od usposobienia i charakteru poprzestajemy na pojęciach ściśle przystających do rzeczy albo wprowadzamy do nich wyobrażenia już obudzone; że między tymi wyobrażeniami można wybierać i że... o tej jednej sprawie, gdyby się chciało ją do końca zgłębić, można by napisać całe tomy.

D'Alembert

Masz pani rację, ale mimo to pozwól, że zapytam doktora, czy jest naprawdę przekonany, że kształt do niczego niepodobny nie może począć się w imaginacji i znaleźć się w jej opowieści?

Bordeu

Tak sądzę. Wszystkie szaleństwa imaginacji przypominają tylko talenty szarlatanów, którzy z wielu zwierząt umiejętnie poćwiartowanych tworzą dziwaczne zwierzę, którego nigdy nie widziano w naturze.

D' A l e m b e r t

A abstrakcje, doktorze?

Bordeu

Nie ma żadnych abstrakcji; są tylko przemilczenia i skróty, do których przywykliśmy, elipsy, dzięki którym język staje się wygodniejszy i szybszy, a twierdzenia nasze bardziej ogólne. Ze znaków języka powstały nauki abstrakcyjne. Własność wspólna wielu postępkom dała początek słowom: występek i cnota; własność wspólna wielu istotom zrodziła słowa: piękno i brzydota. Najsamprzód mówiliśmy jeden człowiek, jeden koń, dwa zwierzęta; potem mówiliśmy jeden, dwa, trzy i w ten sposób powstała nauka o liczbach. Ze słowem abstrakcyjnym nie łączy się żadne wyobrażenie. Zauważono, że wszystkie ciała mają trzy wymiary: szerokość, długość i głębokość, zaczęto zajmować się każdym z tych trzech wymiarów i stąd wszystkie nauki matematyczne. Abstrakcja jest znakiem pozbawionym wyobrażenia. Usunięto wyobrażenie rozdzielając znak od fizycznego przedmiotu i dopiero wtedy, kiedy znak łączymy na nowo z fizycznym przedmiotem, nauka staje się z powrotem wiedzą o wyobrażeniach; stąd tak często w rozmowie albo w książkach czujemy potrzebę odwołania się do przykładów. Kiedy po długich kombinacjach znaków domagasz się pani przykładów, żądasz od tego, który mówi, aby kształty, ciała, obrazy i wyobrażenia dodał do dźwięków swojego dyskursu, łącząc z nimi czucia, jakich doznał.

D'Ale mb e r t

Panno de L'Espinasse, czy to jest dla pani jasne?

Panna de L' E s p i n a s s e

Niezupełnie, .ale doktor nam to jeszcze wytłumaczy.

Bordeu

Łatwo pani mówić. Wiem dobrze, że niejedno można by jeszcze sprostować i wiele dodać do tego, co powiedziałem; ale już pół do dwunastej, a o dwunastej mam konsultację na Bagnie.

D'Alembert

Język wygodniejszy i szybszy! Doktorze, czy można się porozumieć, czy jest się kiedykolwiek zrozumianym?

Bordeu

Wszystkie niemal rozmowy są sprawozdaniami... Gdzie ja położyłem swoją laskę... Nie mam najmniejszego pojęcia... A mój kapelusz?... Ponieważ żaden człowiek nie jest dokładnie taki sam jak drugi, nigdy nie rozumiemy się całkowicie, nigdy nie jesteśmy całkowicie zrozumiani; zawsze jest czegoś za dużo albo za mało; język nasz jest zawsze powyżej albo poniżej naszego doznania. Często zdajemy sobie sprawę z różnicy w naszych sądach, tysiąc razy częściej jej nie dostrzegamy, i na nasze szczęście nie możemy dostrzec... Do widzenia, do widzenia.

Panna de L' E s p i n a s s e

Doktorze, jeśli łaska, jeszcze jedno słowo.

Bordeu

Tylko szybko, droga pani.

Panna de L'Espinasse

Czy pan pamięta, doktorze, co mówiłeś o skokach w naturze?

Bordeu

Tak.

Panna de L'Espinasse

Czy sądzi pan, że zarówno głupcy, jak i wybitne umysły należą do rasy, w której zdarzają się owe skoki?

Bordeu

A czemuż nie?

Panna de L' E s p i n a s s e

To szczęście dla naszych wnuków, być może doczekają się Henryka IV.

B o r d e u

Być może, już powrócił.

Panna de L'Espinasse

Doktorze, musi pan z nami zjeść obiad.

B o rde u

Zrobię, co mogę, nie przyrzekam; jeśli przyjdę, znajdę miejsce przy stole.

Panna de L'Espinasse

Będziemy na pana czekać do drugiej.

Bordeu

Zgoda.


PRZYPISY

SEN D-ALEMBERTA

» Theophile de Bordeu (1722—1776) był jednym z najsłynniejszych lekarzy francuskich XVIII wieku. Ogłosił Badania pulsu i wiele traktatów medycznych.

* Rerum novus nascitur ordo (łac.) — Rodzi się nowy porządek rzeczy.

* Diderot w poszukiwaniu argumentów broniących samorództwa powołuje się tutaj na filozofię Epikura wyłożoną w Dererum natura Lukrecjusza.

* Przypowieść o różach znajduje się w Rozmowie o wielości światów (1686).

* Ojciec Louis-Bertrand Castel (16®8—1757), jezuita, przyjaciel Diderota i wynalazca „klawikordu barwnego", który składał się z różnokolorowych wstęg. „Wygrywał" na nim „barwne symfonie". Ten wynalazek bardzo zainteresował Diderota.

* Aluzja do pana Jourdiam z komedii Moliera Mieszczanin szlachcicem. Pan Jourdain, dopełniając swojej edukacji, dowiedział się właśnie o różnicy między mową wiązaną i mową niewiązaną i jest olśniony odkryciem, że mówi prozą.

* Francois Gigot de La Peyronie (1678—174-7) był pierwszym chirurgiem Ludwika XV. Opis operacji, o której opowiada Diderot, ogłoszony zastał przez Francois Quesneya (autora Physiocratie) w r. 1761.

* Charles-Marie de La Condamine (1701—1774), wybitny matematyk francuski XVIII w. i współpracownik Encyklopedii, był członkiem ekspedycji, która wyruszyła do Peru, aby zmierzyć krzywiznę ziemi na równiku w stosunku do biegunów. Po powrocie do Francji dotknięty został głuchotą i częściowym paraliżem.

* „Gazette de France" wydawali od r. 1762 dwaj przyjaciele Diderota: poeta i dramaturg Franciszek Arnaud i znany krytyk literacki Jan Baptysta Suard. Artykuł, o 'którym mowa, ogłoszony został w r. 1769.

Mentis com.pos (lać.) — władający umysłem.

Diderot 'bardzo przenikliwie ocenił charakter panny de Lespinasse. W trzy lata później pisała do markiza de Mora słynne listy miłosne, od których „palił się papier". Równie namiętny był jej związek z hrabią de Guibert.

Diderot mówi tu o sobie. W listach do swojej przyjaciółki, Zofii Volland, z jesieni 1769 r., skarżył się na bardzo dokuczliwy ból ucha.

Jacques de Vaucanson (1709—1782), głośny wynalazca „automatów". W 1738 r. zbudował grającego flecistę, potem mechaniczną syczącą żmiję (do przedstawienia Kleopatry Marmontela). Najsłynniejszym z jego wynalazków była mechaniczna kaczka.

* Niemal w tych samych słowach Diderot przeciwstawia wielkiego aktora, polityka i mędrca człowiekowi uczuciowemu w słynnym Paradoksie o aktorze.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Diderot Denis Zakonnica
Diderot Denis ROZMOWA OJCA Z DZIEĆMI
Diderot Denis Dwaj przyjaciele z Bourbonne
Diderot Denis Kubus Fatalista i jego pan
Diderot Denis Zakonnica
Diderot Denis Niedyskretne klejnoty
Diderot Denis Mistyfikacja
Diderot Denis PANI DE LA CARLIERE
diderot denis kubus fatalista i jego pan
Diderot Denis DWAJ BRACIA
Diderot Denis PRZYCZYNEK DO PODRÓŻY BOUGAINVILLE A
Diderot Denis Zakonnica
Diderot Denis Kubuś fatalista i jego pan
Diderot Denis Mistyfikacja
Diderot Denis KUZYNEK MISTRZA RAMEAU
Denis Diderot Kubuś fatalista i jego pan
Denis Diderot Kubuś fatalista i jego pan
Denis Diderot Kubus Fatalista i jego pan
Denis Diderot Jacques le fataliste et son maitre

więcej podobnych podstron