Atak terrorystyczny w Himalajach. Wstrząsający mail polskich wspinaczy
Utworzono: 25-06-2013, godz. 12.42, Ostatnia aktualizacja: 25-06-2013, godz. 19.31
Kategorie:
Fot. gul791/sxc.hu
- Terroryści ustawili 10 osób w rzędzie i strzałami w tył głowy pozabijali. To był czysty przypadek i szczęście, że byliśmy akurat wysoko - polscy himalaiści Lech i Wojciech Flaczyńscy relacjonują atak talibów w Himalajach.
Powiązane serwisy
Właśnie
otrzymaliśmy obszernego maila z wstrząsającą relacją polskich
wspinaczy, którzy dokładnie opisują co wydarzyło się pod Nanga
Parbat w Himalajach w Pakistanie.
List przesłany do
redakcji MMGrudziadz.pl:
"Cześć!
Jesteśmy
cali i zdrowi w hotelu w Islamabadzie.
Wczoraj zostaliśmy
ewakuowani z bazy pod Nanga Parbat helikopterem armii pakistańskiej
pod eskortą wojska.
Najpierw polecieliśmy do Gilgit, tam
czekaliśmy parę godzin w bazie wojskowej (prysznic, jedzenie,
sala-poczekalnia z łóżkami). Potem przy eskorcie jeepów z
żołnierzami przewieźli nas autobusem na inne lotnisko,
skąd wojskowym
transportowym samolotem polecieliśmy do Islamabadu,
gdzie obecnie czekamy w hotelu na dotarcie całego naszego sprzętu,
beczek, plecaków, worków, które w strasznym pośpiechu pakowaliśmy
w bazie przed ewakuacją. Nie mamyżadnej pewności, czy
pozostawiony w bazie bagaż nie zostanie rozkradziony przez
miejscowych z położonych poniżej 3 wiosek. Ponoć cała dolina
Diamir jest zablokowana przez armię pakistańską i działalność w
tym sezonie zarówno w lecie jak i zimą została pod Nanga Parbat
zawieszona.
W sobotę, gdy my byliśmy po całym dniu
wspinaczki w obozie 2 na wys. 6014 m, około godz. 22:30 napadli
naszą bazę położoną na 4200 m talibowie
powiązani z Al-Kaidą.
Zebrali wszystkich będących w bazie w mesie i zażądali pieniędzy,
splądrowali obóz, a następnie wszystkim powiązali ręce z tyłu,
ustawili 10 osób w rzędzie i strzałami w tył głowy pozabijali.
Jednego Słowaka, którego poznaliśmy kilka dni wcześniej, i z
którym mijaliśmy się w trakcie wspinaczki (bo on ze względu na
chorobę wysokościową wycofywał się na dół) zabili zapewne jako
jednego z pierwszych z boku przy jego namiocie, bo chyba ze względu
na złe samopoczucie nie chciał "współpracować" z
oprawcami. Tak więc zamordowali 11
osób.
---------------------------------------------------------------
Zobacz:
Atak
terrorystyczny w Himalajach. Polacy przysyłają sms-a z
Pakistanu
---------------------------------------------------------------
To
był czysty przypadek i szczęście, że byliśmy akurat wysoko.
Gdyby ktoś z pozostałych uczestników miał problemyżołądkowe
lub po prostu gorzej się czuł i odpoczywał w bazie, mógłby go
spotkać ten sam los.
To smutne i tragiczne, że osoby, z
którymi jeszcze dzień wcześniej rozmawialiśmy, żartowaliśmy,
jedliśmy wspólne posiłki w mesie i wspinaliśmy się, w tej chwili
już nie żyją.
Po dniu wycofywania się z obozu 2, gdy
dotarliśmy do bazy wojsko zabrało już ciała. Jedynie
świeże ślady (plamy krwi na ziemi i znaleziona przeze mnie łuska
od kałasznikowa) świadczyły o rozegranej tu masakrze.
Ta cała sytuacja była tak nierealna w naszych myślach, że aż
trudno było uwierzyć w to, co się stało w naszej bazie.
Na
lotnisku powitał nas polski konsul i asystent z naszej agencji,
która to organizowała naszą karawanę i życie w bazie.
Jest
nam niezmiernie przykro, że nasz cały trud włożony w
zorganizowanie tej wyprawy (ogromne koszty, logistyka, treningi i
wyrzeczenia) poszły na marne i zostały zupełnie nieoczekiwanie
przerwane w tak dramatyczny sposób.
Trudno nam pogodzić
się z myślą, że fanatyzm
religijny rozlewający
się na cały świat może tak nieoczekiwanie dotknąć
każdego z nas, nawet w najbardziej odległym zakątku
Ziemi."
grudziądzanie
Lech
i Wojciech Flaczyńscy
Islamabad,
25.06.2013, godz. 12.25 (czasu środkowoeuropejskiego)