Co będzie z budżetem na 2013 rok?
W sejmowej komisji finansów publicznych, a także w komisjach branżowych trwają intensywne prace związane z kontrolą wykonania budżetu państwa za 2012 rok.
W ostatnim tygodniu zostały między innymi omówione dochody i wydatki budżetu, a także państwowy dług publiczny liczony metodą krajową i dług całego sektora publicznego liczony metodą unijną ESA 95 i sposób jego finansowania.
Ministrowi Rostowskiemu zabrakło do planu ponad 16 mld zł wpływów z podatków w tym w szczególności z podatku VAT z którego wpływy były o ponad 12 mld zł niższe niż zaplanowano.
Co więcej minister w grudniu 2012 rozporządzeniem zmienił zasady rozliczania wpływów z tego podatku i jego zwroty za grudzień zaliczył już w ciężar stycznia 2013. Gdyby nie ten rachunkowy zabieg wpływy z VAT byłyby o kolejne 2 mld zł mniejsze.
Co więcej okazało się, że wpływy te były nawet nominalnie niższe niż wykonanie wpływów z VAT za rok 2011 a przecież rok 2012 zakończył się blisko 2% wzrostem PKB.
Minister Rostowski ratował sytuację zablokowaniem wydatków na kwotę ponad 10 mld zł (prawdopodobnie została złamana ustawa o finansowaniu sił zbrojnych wg której wydatki na ten cel nie powinny być niższe niż 1,95% PKB roku poprzedniego), a także wpłatą z zysku NBP w wysokości ponad 8 mld zł, która wcześniej nie była planowana.
Państwowy dług publiczny na koniec grudnia wyniósł ponad 840 mld zł (niecałe 53% PKB), a metodą unijną ponad 886 mld zł (prawie 56% PKB), co oznacza, że różnica w długu publicznym pomiędzy tymi dwoma metodami wynosi już ponad 3% PKB, na co krytycznie zwracał uwagę przedstawiciel NIK.
Bardzo niekorzystnie zmieniła się także struktura jego finansowania. Blisko 32% do dług zaciągnięty w innych walutach niż polski złoty, a aż 52% to dług finansowany przez inwestorów zagranicznych co powoduje jego ogromną ekspozycję z jednej strony na ryzyko kursowe z drugiej jest szalenie niebezpieczne ze względu na „stadne” zachowania takich inwestorów szczególnie w warunkach pogłębiającej się niepewności na rynkach finansowych.
W lipcu po zakończeniu się prac komisji finansów publicznych nad wykonaniem budżetu za 2012 rok, odbędzie się w Sejmie debata absolutoryjna dla rządu i zapewne rząd to absolutorium od koalicji dostanie, choć tak naprawdę taki sposób jego realizacji powinien być poważnym ostrzeżeniem.
Bowiem już w 2012 roku po stronie dochodowej budżetu, a szczególnie wpływów podatkowych widać było zjawiska, które powinny rządzących co najmniej zaniepokoić.
Brak reakcji ministra finansów na nie powoduje, że jeszcze silniej uwypuklają się one w realizacji budżetu na 2013 rok.
Właśnie niedawno minister finansów opublikował podstawowe dane związane z jego realizacją za okres styczeń-maj i wygląda to bardzo niepokojąco.
Za pierwsze 5 miesięcy tego roku wpływy z VAT okazują się być aż o 12% niższe niż te z analogicznego okresu roku ubiegłego, z akcyzy o 4,6% niższe, a z CIT aż o 14,7% niższe (tylko z PIT o 4,5% wyższe), co wygląda wręcz na rozkład systemu podatkowego.
Brak dochodów podatkowych powoduje, że minister finansów wykonał już blisko 87% deficytu na cały rok i to tylko dlatego, że w ostatnich 2 miesiącach stosuje kreatywną księgowość na ogromną skalę.
Jeszcze w większym stopniu niż do tej pory zamienia dotacje budżetowe dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych na kredyty budżetowe (te pierwsze powiększają deficyt budżetowy te drugie nie), a także sprzedaje akcje spółek Skarbu Państwa za pośrednictwem BGK i księguje te wpływy jako dochody budżetowe, a nie jako przychody (wpływy z prywatyzacji tradycyjnie są zaliczane do przychodów budżetowych).
Dokąd to prowadzi doprawdy nie wiadomo, chyba że Tusk i Rostowski już teraz wiedzą, że na jesieni wezmą do FUS przynajmniej 40 mld zł środków finansowych z OFE.
Zbigniew Kuźmiuk