Ernest Mandel
W obronie społecznej
gospodarki planowej
Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
WARSZAWA 2010
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
Artykuł Ernesta Mandela W obronie społecznej
gospodarki planowej (skrócona wersja oryginału:
In Defence of Socialist Planning ) został
napisany i opublikowany po raz pierwszy w języku
angielskim w czasopiśmie Monthly Review ,
Vol. I, No. 159, wrzesień-pazdziernik 1986.
Podstawa niniejszego wydania: Ernest Mandel, O
biurokracji i planowaniu gospodarczym , wyd.
ZW ZSMP we Wrocławiu, 1989.
Tłumaczenie z języka angielskiego: Małgorzata
Kowalska. Korekta tłumaczenia: Piotr Strębski.
2
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
W książce Gospodarka socjalizmu możliwego Alec Nove krytykuje metody ekonomii
marksistowskiej, które uważa za błędne lub bezużyteczne dla budowy socjalizmu. Odrzuca cel
marksistowskiej polityki socjalizm bez produkcji towarowej twierdząc, że nie można go zrealizować.
Wszelka poważna odpowiedz na powyższe obiekcje powinna być kontynuacją tej samej procedury, którą
stosował Marks w swoich studiach nad procesem kształtowania się kapitalizmu. Innymi słowy, jej
punktem wyjścia powinny być nie ostateczny ideał czy normatywny cel, które chce się osiągnąć, lecz
pierwiastki nowego społeczeństwa rozwijającego się w łonie starego prawa ruchu i wewnętrzne
sprzeczności kapitalistycznego sposobu produkcji i istniejącego realnie społeczeństwa burżuazyjnego.
Co było i jest nadal podstawowym trendem historycznym w rozwoju kapitalizmu, od czasów
rewolucji przemysłowej? Jest nim postępujące uspołecznienie pracy. Wszystkie wzajemnie ze sobą
powiązane prawa ruchu kapitalistycznego sposobu produkcji nieustanne dążenie do wzrostu
intensywności i wydajności pracy na stanowiskach roboczych, niepohamowane poszukiwanie nowych
rynków, nacisk na pracooszczędne zmiany technologiczne (wzrost organicznego składu kapitału),
narastająca koncentracja i centralizacja kapitału, spadkowe tendencje stopy zysku, okresowe kryzysy
nadprodukcji i nadmiernej akumulacji, bezgraniczne dążenie do internacjonalizacji
(umiędzynarodowienia) kapitału wszystkie one prowadzą do tego samego.
I. OBIEKTYWNE USPOAECZNIENIE PRACY
Co oznacza obiektywne uspołecznienie pracy? Po pierwsze, rosnącą współzależność samych
procesów pracy oraz wyboru i produkcji dóbr, które spożywamy. W XIV wieku w poszczególnych
krajach Europy czy Azji tego rodzaju współzależność obejmowała co najwyżej kilkaset osób. Dzisiaj
obejmuje ona dosłownie miliony ludzi. Jednakże obiektywne uspołecznienie pracy implikuje coś
rozleglejszego pociąga za sobą wręcz spektakularne rozszerzanie się zjawiska planowej organizacji
pracy. Już w dobie uprzemysłowienia w fabryce dominował nie rynek, lecz plan. Im większa jest fabryka,
tym większa jest skala i zakres owego planowania. Wraz z pojawieniem się kapitalizmu
monopolistycznego planowanie rozszerza się z zakładu na firmę, to znaczy w przypadkach typowych
odbywa się na szczeblu przedsiębiorstw wielozakładowych. Dziś zaś, wraz z rozwojem korporacji
ponadnarodowych, planowanie stało się zjawiskiem międzynarodowym często jest ono
wielofirmowe .
Długofalowym skutkiem tego procesu jest w schyłkowym kapitalizmie radykalne zmniejszenie się
alokacji pracy za pośrednictwem rynku w stosunku do pracy, która podlega alokacji bezpośredniej.
Głównej przyczyny tego zjawiska nie należy szukać w narastającym interwencjonizmie państwowym w
gospodarce, w rozwoju formuły państwa dobrobytu (welfare state) czy w zdobyczach walk robotniczych
choć oczywiście wszystkie one przyczyniają się do tego. Tkwi ona bowiem w samej wewnętrznej logice
kapitalizmu i we właściwej dynamice akumulacji i konkurencji. Oczywiście, bezpośredniej alokacji pracy
może towarzyszyć rachunkowość pieniężna, jak to ma miejsce w zbiurokratyzowanej gospodarce
planowej w ZSRR, Chinach czy Europie wschodniej. Tego rodzaju rachunkowość nie jest jednak tożsama
z alokacją za pośrednictwem rynku. Gdy w zakładach General Motors części zamienne do ciężarówki
wytwarza zakład X, karoserię zakład Y, a montaż dokonuje się w zakładzie Z, komputerowy wydruk,
zawierający szczegółową kalkulację pieniężną kosztów, załącza się do towarzyszących części
zamiennych, ale to wcale przecież nie oznacza, że zakład X sprzedaje te części zakładowi Z. Sprzedaż
implikuje zmianę właściciela produktu, a tym samym rzeczywiste rozczłonkowanie procesu
podejmowania decyzji, które odzwierciedla rzeczywistą samodzielność w sferze własności i interesów
firmowych. To nie rynek, lecz planowe zadanie produkcji ciężarówek określa ilość karoserii, która
zostanie wyprodukowana. Zakład produkujący karoserie nie może zbankrutować z tego powodu, że
dostarczył zbyt dużo wyrobów zakładowi montażowemu.
Oczywiście, kapitalistyczna gospodarka rynkowa istnieje nadal, bo typowe jest dla niej to, że
wszystkie te procesy planowania ograniczają się do produkcji półfabrykatów, a nie dóbr finalnych a
więc nie tych, które docierają do finalnego klienta (mówimy o kliencie, a nie tylko o konsumencie, bo
klientem może być również inna firma, zakupująca maszyny czy państwo zakupujące broń).
3
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
Odwoływanie się do mechanizmów rynkowych jest jednak szerszym zjawiskiem, i to nie tylko w sferze
produkcji, ale również w sferze cyrkulacji. Fakt, że owemu uspołecznieniu pracy w kapitalizmie
towarzyszy i że wiąże się z nim ściśle rozwój nierynkowych form alokacji pracy, powoduje, że
sprzeczności całego tego procesu nabierają jeszcze bardziej wybuchowego charakteru.
Co to jest planowanie?
Posłużyliśmy się wyżej terminem planowanie . Wypada więc zdefiniować precyzyjnie pojęcie
planowania. Nie jest ono tożsame z pojęciem doskonałej , naukowej czy nawet bardziej
humanitarnej alokacji zasobów. Oznacza po prostu alokację bezpośrednią , dokonywaną uprzednio
ex ante. Tak rozumiane planowanie jest przeciwieństwem alokacji dokonywanej za pośrednictwem rynku,
która jest alokacją ex post. Są to dwa podstawowe sposoby alokacji zasobów; różnią się one od siebie
zasadniczo, nawet jeśli może się zdarzyć, że będą występować w formie kombinowanej, jako niespójna,
przejściowa hybryda, niezdolna do automatycznego samoodtwarzania się. Każdy z nich cechuje
zasadniczo odmienna logika wewnętrzna i stwarzają odmienne prawa ruchu, wywołują odmienne
motywacje u wytwórców i organizatorów produkcji i znajdują wyraz w przeciwstawnych wartościach
społecznych.
Oba te rodzaje alokacji pracy występowały na szeroką skalę na przestrzeni dziejów. Oba są więc
możliwe . Jeden i drugi stosowano też na najrozmaitsze sposoby i z najrozmaitszymi skutkami.
Planowanie może być zarówno despotyczne jak i demokratyczne (ci, którzy negują realność tego
ostatniego, nigdy zapewne nie słyszeli, jak funkcjonowała przedkolonialna wieś ludów Bantu). Może też
być racjonalne albo nieracjonalne . Może być aktem rutyny, zabiegiem zwyczajowym, tradycyjnym,
magicznym, religijnym, może nawet być przejawem ciemnoty przypomnijmy choćby o planowych
zabiegach czarowników, usiłujących sprowadzić deszcz, szamanów i fakirów i innych analfabetów. Co
gorsza, planować mogą generałowie bo przecież wszelka armia działa na podstawie alokacji zasobów a
priori. Można mieć do czynienia z planowaniem na wpół racjonalnym przez technokratów czy, na
najwyższym poziomie inteligencji naukowej społeczeństwa, przez pracowników i bezinteresownych
specjalistów. Niezależnie jednak od takiej czy innej formy, będzie to zawsze bezpośrednia, dokonywana
a priori, alokacja zasobów w tym pracy której podstawę będzie stanowił celowy wybór, dokonywany
przez jakieś ciało, jakąś instytucję. Na przeciwnym biegunie mamy alokację zasobów za pośrednictwem
obiektywnych praw rynku, które a posteriori stanowią przeciwwagę uprzednio rozproszonych decyzji,
podejmowanych przez ciała prywatne, oddzielnie i niezależnie jedno od drugiego lub też korygują
skutki tych decyzji.
Również gospodarka rynkowa w znaczeniu alokacji zasobów ex post istniała na przestrzeni
dziejów w najrozmaitszych postaciach. Może to być gospodarka rynkowa cechująca się wolną
doskonałą konkurencją przynajmniej w zasadzie, bo w praktyce nigdy tak naprawdę jej nie było.
Może to być gospodarka rynkowa cechująca się panowaniem potężnych monopoli, które potrafią
kontrolować rozległe dziedziny działalności gospodarczej i dzięki temu ustalać ceny w długich okresach.
Gospodarka rynkowa może współistnieć z najbrutalniejszymi formami samodzierżawia i despotyzmu
tak było w czasach osiemnastowiecznego absolutyzmu i dziewiętnastowiecznego caratu, nie mówiąc o
rozmaitych juntach wojskowych i dyktaturach faszystowskich w XX wieku. Może też współistnieć z
przodującymi formami demokracji parlamentarnej, jak to miało miejsce w ciągu minionego półwiecza
w niespełna dwudziestu krajach spośród około pięćdziesięciu, które należą do świata kapitalistycznego.
Gospodarka rynkowa może pogłębić ubóstwo szerokich mas, powodując bezwzględny spadek ich
stopy życiowej, jak to miało miejsce w większości krajów Zachodu przez większą część XVIII i XIX
wieku, a w Europie wschodniej jeszcze przez znaczną część XX wieku i jak to ma miejsce nadal w
odniesieniu do co najmniej połowy jeśli nie większości mieszkańców południowej półkuli. W innych
okolicznościach może jej towarzyszyć realny wzrost przeciętnej stopy życiowej większości
społeczeństwa, jak to miało miejsce w ciągu trzydziestolecia poprzedzającego pierwszą wojnę światową i
ćwierćwiecza po drugiej wojnie światowej. I w jednym, i w drugim przypadku, gospodarką rządzą zasady
4
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
rynkowe, to znaczy alokacja zasobów a posteriori, określona przez obroty i dochody (w kapitalizmie
przez zyski).
Z historycznego punktu widzenia gospodarka rynkowa osiągnęła szczyt swojej ekspansji w epoce
przechodzenia od gospodarki drobnotowarowej do początkowych faz kapitalizmu, który cechowała
względnie mała firma była to epoka leseferyzmu, przypadająca na połowę XIX wieku. Pózniej czysto
rynkowe zasady wchodziły już na coraz większą skalę w kolizję z wymogami racjonalnie planowanej
produkcji, obowiązującymi wewnątrz wielkich fabryk i wielkich firm. W mojej pracy zatytułowanej
Schyłkowy kapitalizm stwierdziłem, że najogólniejsze prawo ruchu społeczeństwa burżuazyjnego jako
całości (a więc zarazem jego bazy i nadbudowy) można wyprowadzić z tego właśnie podstawowego
antagonizmu ze sprzeczności między równoczesnymi tendencjami kapitalizmu do cząstkowej
racjonalizacji i globalnej irracjonalności.
Oba odmienne systemy alokacji zasobów są strukturalnie powiązane z dwoma odmiennymi i
przeciwstawnymi sposobami przystosowania produkcji do potrzeb a nawet sÄ… z nimi w wielkiej wierze
tożsame. Wszelkie społeczeństwo nastawione jest w ostatniej instancji na spożycie bo bez spożycia
wytwórców (czyli reprodukcji ich siły roboczej) nie byłoby produkcji, pracy ani w ogóle życia ludzkiego.
Istnieją zasadniczo tylko dwa sposoby przystosowania produkcji bieżącej do potrzeb społecznych. Albo
potrzeby te uważa się za z góry dane i produkcję organizuje się tak, aby je zaspokoić, albo, przeciwnie,
zakłada się, że są one nieznane lub co najmniej niepewne i że ex post ujawni je rynek za pośrednictwem
wydatków, określających efektywny popyt .
Nawrót do ideologii rynku
Po drugiej wojnie światowej konwencjonalną wiedzę burżuazyjną cechowało przekonanie, że ów
popyt powinien być do pewnego stopnia kształtowany przez władzę państwową że w jego kreowanie
powinna ona interweniować; był to okres, w którym usiłowano stawić czoła cyklom gospodarczym,
stosując politykę wynikającą z teorii państwa dobrobytu. Natomiast w minionym dziesięcioleciu doszło w
świecie kapitalistycznym do ostrej reakcji przeciwko ideom i technikom wywodzącym się z myśli
Keynesa i do bezgranicznej rehabilitacji rynku i produkcji towarowej, które same w sobie stanowią
rzekomo wartości współczesnej cywilizacji. Zmiana ta wywarła głęboki wpływ także na lewicę. Myśli
socjalistycznej która jest starsza niż Marks, ale której Marks dał naukowy i systematyczny wyraz
polegającej na krytyce produkcji towarowej i rynku jako takich, i na dogłębnej, historycznej
demistyfikacji całego szeregu założeń teoretycznych wywodzących się od Hobbesa, Locke a i Smitha,
grozi, że zostanie w całości wyrzucona za burtę. Bo już nie tylko konserwatywni akademicy i politycy, ale
i w coraz większej liczbie socjaliści w tym liczni lewicowi socjaldemokraci i eurokomuniści
odkrywają na nowo i wprowadzają do swojej myśli społecznej burżuazyjne aksjomaty, które nie mają
żadnych podstaw naukowych czy uzasadnień empirycznych, lecz są zwykłymi aktami ślepej wiary i
przesądami. Logicznym i już widocznym na szeroką skalę skutkiem tej zmiany poglądów jest
niewiara w jakąkolwiek możliwość świadomego planowania i akceptacja, jeśli nie zgoła kult, rynku,
godzący w samo serce sprawy socjalizmu. Rzeczywistą stawką w bieżących dyskusjach nie jest
krótkofalowe rozwiązanie kwestii, do jakiego stopnia konieczne będzie utrzymanie produkcji towarowej
nazajutrz po zwycięstwie rewolucji antykapitalistycznej, lecz to, czy sam długofalowy cel socjalizmu
pojmowanego jako społeczeństwo bezklasowe, którego budowa może trwać stulecia jest w ogóle godny
realizacji, a jeśli jest, to dlaczego. Była to kwestia zasadnicza dla wszystkich myślicieli socjalistycznych,
od Babeufa i Saint-Simona po Engelsa i Różę Luksemburg i pozostaje sprawą zasadniczą dla dzisiejszych
socjalistów.
Ta, jak i wszelka inna, próba polemiki z Alec Nove em i innymi rzecznikami socjalizmu
rynkowego napotyka na pewną trudność. Otóż pragną oni zbadać i naprawić grozne zaburzenia,
występujące w gospodarce okresu przejściowego ZSRR, Europy wschodniej i Chin. Jest to uzasadniona i
konieczna troska. Nie uważam tych społeczeństw za socjalistyczne w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa,
podobnie jak nie uważam, że socjalizm, tak jak określił go Marks, jest w tych krajach za rogiem ulicy; w
żadnym z nich radykalne zniesienie pozostałości stosunków rynkowych nie byłoby obecnie pożądane ani
5
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
możliwe. Cały jednak sens książki Nove a sprowadza się do stwierdzenia, że marksistowski socjalizm ,
w jego klasycznej definicji, nigdzie nie stoi na porządku dnia i od początku do końca był projektem
utopijnym. Innymi słowy, argument Nove a odnosi się nie tylko do okresu przejściowego z jego
swoistymi problemami ekonomicznymi, ale również do samej istoty socjalizmu. Doświadczenie ZSRR z
całym historycznym ciężarem zacofania, dewastacji wojennych i biurokratycznego nierządu służy mu do
uzasadnienia klasycznych argumentów, wymierzonych w samo planowanie socjalistyczne. A przecież
byłoby rzeczą uzasadnioną, żebyśmy postawili sobie pytanie, czy szczególne problemy gospodarki typu
radzieckiego nie biorą się po części z tego, że nie dojrzały w niej warunki do generalnego uspołecznienia.
Z drugiej zaś strony można z łatwością wykazać, że w najwyżej rozwiniętych krajach kapitalistycznych
występują obiektywne tendencje, które świadczą o istnieniu zasobów materialnych, technicznych i
ludzkich, nieodzownych do wprowadzenia gospodarki planowej i że zarazem te wysoko rozwinięte
społeczeństwa ponoszą wielkie koszty z powodu nieistnienia planowania. Jest rzeczą oczywistą, że
wszelki realistyczny program, zmierzający do położenia krasu masowemu bezrobociu, superwyzyskowi
kobiet pracujących czy mniejszości etnicznych lub przerażającym skutkom nieodpowiedzialności
korporacji i rządów w sferze ekologii musi mieć za podstawę określenie zupełnie nowych priorytetów
społecznych i że można tego dokonać jedynie na drodze rzeczywistego uspołecznienia i demokratycznego
planowania. Marks przecież nie był przeciwko produkcji towarowej (gospodarce rynkowej) w socjalizmie
jedynie z powodu dążenia do wyższej efektywności gospodarowania, ani z powodu jakiejś ślepej wiary w
proletariat. Byłoby fatalnym błędem, gdybyśmy rezygnowali z gigantycznego dorobku myśli
socjalistycznej, którego kulminację stanowiły jego dzieła, tylko dlatego, że powołują się nań w sposób
oszukańczy i bezprawny radzieccy zwolennicy centralizmu biurokratycznego. Byłoby równie
nonsensowne, jak na przykład rezygnacja z obrony praw człowieka pod pretekstem, że nawet reakcyjni
kapitaliści powołują się na nie.
Czy planowanie jest rzeczywiście niemożliwe
z powodu nadmiaru decyzji do podjęcia?
Powróćmy do głównych obiekcji, jakie podnosi Nove przeciwko temu, co uważa za klasyczną
marksistowską koncepcję planowania socjalistycznego. Na podstawie swojej niewątpliwie rozległej
wiedzy o gospodarce radzieckiej twierdzi, że produkuje się tam jednocześnie jakieś dwadzieścia
milionów różnych dóbr i że tylko rynek jest w stanie zapewnić ich racjonalną alokację ilość decyzji do
podjęcia jest zbyt wielka na to, aby mogło je podjąć jakiekolwiek demokratyczne zrzeszenie wytwórców.
Co zrobić z takim argumentem? Przede wszystkim zauważmy, że liczba podana przez Nove a obejmuje
niezliczone półprodukty, części zamienne, wyspecjalizowane urządzenia itp., z którymi zwykły obywatel
nie styka się na co dzień, a już na pewno ich nie spożywa. Obejmuje ona ponadto wielką różnorodność
odmian tych samych dóbr konsumpcyjnych. W krajach zachodnich znajdują się na rynku dziesiątki
rodzajów detergentu. Zwykli ludzie konsumują na ogół jedną lub dwie odmiany, a nie wszystkie.
Zwracam na to uwagę, bo jest to ważne dla określenia rzeczywistej skali trudności, na którą powołuje się
Nove. Przecież w rozwiniętych krajach kapitalistycznych wcale nie rynek decyduje o alokacji milionów
rodzajów dóbr czy to konsumpcyjnych, czy produkcyjnych. W najlepszym przypadku pojedynczy
konsumenci mogą w ciągu całego swojego życia zakupić parę tysięcy rozmaitych dóbr (wielu z nich
zakupuje znacznie mniej). Nie mają oni czasu na spożywanie milionów rodzajów dóbr i udzielanie
odpowiedzi na sygnały rynkowe poprzez dokonywanie wyboru między nimi . Pogląd tak drogi
liberalnym ekonomistom, a w swoim czasie również Stalinowi jakoby istniały nieograniczone potrzeby
konsumpcyjne , których zaspokojenie wymaga nieograniczonej liczby dóbr , jest zupełnie bzdurny. Nie
można spożywać nieograniczonej liczby dóbr w ograniczonym czasie a niestety czas naszego pobytu na
ziemskim padole jest ściśle ograniczony.
Sytuacja nie ulegnie zasadniczej zmienia, gdy przyjrzymy siÄ™ dobrom produkcyjnym (z
półfabrykatami włącznie). Jak już powiedzieliśmy, alokacja ogromnej części półfabrykatów nie dokonuje
się za pośrednictwem rynku. Wytwarza się je na zamówienie. Jest to fakt oczywisty. Często jednak
zapominamy, że podobnie rzecz się ma dzisiaj z większością ciężkich maszyn. Nikt nie szuka turbin do
6
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
elektrowni w supersamie; zamawia się je przedstawiając bardzo dokładne specyfikacje. Nawet jeśli składa
się oferty publiczne, nie jest to naprawdę alokacja poprzez rynek , bo wielkość ofert wcale nie oznacza,
że rzeczywiście wytwarza się różnorodne typy danego dobra, wśród których można wybrać. Poprzez
oferty dochodzi się do jednego faktycznie wytwarzanego dobra, które się użytkuje automatycznie. Taka
sama procedura jest oczywiście możliwa bez żadnych mechanizmów rynkowych. Zamiast mieć do
czynienia z konkurencyjnymi cenami, wystarczy skalkulować różne koszty produkcji w różnych
jednostkach produkcyjnych i wybrać najtańszego dostawcę, pod warunkiem, że będą przestrzegane
wszystkie wymogi jakościowe i terminowe.
Dochodzimy tak oto do dość zaskakującego wniosku. Już dzisiaj w najbardziej rozwiniętych
krajach kapitalistycznych gros dóbr konsumpcyjnych i produkcyjnych nie wytwarza się w odpowiedzi na
sygnały rynku , zmieniające się gwałtownie z roku na rok czy zgoła z miesiąca na miesiąc. Wytwarza się
je w zgodzie z ustabilizowanymi wzorami konsumpcji i przy zastosowaniu danych technik produkcji,
które to wzory i techniki są w wielkim stopniu, jeśli nie zgoła zupełnie, niezależne od rynku. Jak to się
dzieje? Otóż jest to właśnie wynik postępującego obiektywnego uspołecznienia pracy.
Dlaczego kwestie alokacji zasobów potrzebnych do produkcji dóbr tych wyrobów, o których z
góry dobrze wiadomo, że muszą zostać i będą na pewno wytworzone, nie miałyby być rozwiązane przez
zrzeszonych wytwórców z pomocą nowoczesnych komputerów, potrafiących przecież robić owe miliony
równań , które tak niepokoją Nove a? Nawyki konsumpcyjne nie są rzecz jasna niezmienne. Długofalowe
zmiany technologiczne mogą radykalnie zmienić zawartość koszyka dóbr konsumpcyjnych, a także
sposób ich wytwarzania. Sto lat temu wozy konne i całe ich wyposażenie były wyrobami standardowymi.
Dzisiaj zastąpiły je samochody wraz z tym wszystkim, czego one wymagają benzyną, częściami
zamiennymi, wielopoziomowymi skrzyżowaniami itd. Sto lat temu prawie nie używano cementu, stali czy
szkła do budowy domów, nie mówiąc już o aluminium. Dziś natomiast w coraz mniejszym stopniu używa
się w tym celu drzewa i cegieł.
Takie jednak zmiany dokonują się w skali masowej tylko na długą metę. Ponadto pierwszy impuls
nigdy nie pochodni z rynku czy od konsumentów. Pochodzi od wynalazcy i jednostki produkcyjnej, z
którą ten wynalazca jest związany. Samochodów nie zaczęto produkować dlatego, że Henry Ford
zobaczył wielotysięczny tłum, skandujący pod jego oknami: Drogi panie Ford, wymyśl samochód! .
Nikt też nie błagał korporacji Apple o uruchomienie produkcji komputerów osobistych. To firmy
najpierw dokonywały innowacji (ponad pół wieku przed Schumpeterem Marks wykazał, że firmy
kapitalistyczne zmuszone sÄ… do nieustannych zmian innowacji technologicznych przez konkurencjÄ™
między kapitalistami i walkę klasową między kapitałem a pracą) i rzuciły na rynek nowe wyroby, a
następnie stworzyły na nie popyt wśród konsumentów, pozwalający sprzedać ich jak najwięcej.
II. NIEDOSTATEK I OBFITOŚĆ
Rzekoma niesłychana złożoność procesu alokacji zasobów, na którą powołuje się Nove, jest więc
w wielkim stopniu złudzeniem w warunkach rozwiniętej gospodarki. Nikt nie neguje, że demokratyczne
planowanie socjalistyczne napotyka rozmaite trudności w praktyce i jedne z nich można przewidzieć już,
a innych jeszcze nie. Nie ma jednak powodów, aby zakładać, że będą one nie do przezwyciężenia z tych
przyczyn technicznych, które wysuwa Nove. Jego krytyka marksistowskiej koncepcji socjalizmu nie
ogranicza się wszakże do kwestii środków, jakie należałoby użyć przy budowie społeczeństwa
bezklasowego, lecz dotyczy także kwestii samego celu. Bowiem przesłanka obfitość, na której Marks
oparł ideę komunizmu jest jak twierdza Nove zupełnie utopijna. Nove pisze mianowicie:
Zdefiniujmy obfitość jako stan pozwalający na zaspokojenie potrzeb za cenę równą zeru stan, w
którym potrzeby żadnej rozsądnej jednostki ludzkiej nie są zaspokojone ani żadna z nich nie poszukuje
większej ilości danego dobra (a w każdym razie dobra dającego się wyprodukować) od tej, jaką już
dysponuje. Pojęcie to odgrywa kluczową rolę w marksistowskiej wizji socjalizmu i komunizmu. Obfitość
eliminuje konflikty w kwestii alokacji zasobów, gdyż z samej definicji tego pojęcia wynika, że jest ich
dość dla każdego i że dana decyzja o ich alokacji jest jedyną decyzją, którą można podjąć... Nie ma więc
powodów, aby różne jednostki i grupy konkurowały ze sobą i zawłaszczały dla siebie coś, co jest ogólnie
7
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
dostępne dla wszystkich. Powołam się na przykład zaopatrzenia w wodę w miastach Szkocji. Co prawda
pociąga ono za sobą pewne koszty potrzebne są przecież nakłady pracy na budowę rezerwuarów i
kanalizacji, na ich naprawy i utrzymanie, na oczyszczanie wody itd. Jednakże istnieje tam obfitość wody.
Nie ma potrzeby regulowania jej zużycia z pomocÄ… «reglamentacji przez kieszeÅ„; starcza jej na
zaspokojenie wszystkich potrzeb. Nie «komercjalizuje siÄ™ jej w żaden znaczÄ…cy sposób, zaopatrzenie w
niÄ… nie podlega żadnemu «prawu wartoÅ›ci ani kryteriom rentownoÅ›ci. Nie ma konkurencji o wodÄ™ ani
żadnych konfliktów związanych z jej rozdzielnictwem... Gdyby inne dobra były tak łatwo dostępne w
Szkocji, to wówczas rozwinęłyby się wśród ludzi nowe postawy, instynkt posiadania obumarłby,
podobnie jak by zanikły prawa własności i przestępstwa związane z naruszaniem cudzej własności.
Nove najpierw stwierdza, że obfitość oznacza nieistnienie konfliktów na tle alokacji zasobów.
Potem jednak sprowadza alokację zasobów do samych tylko potrzeb konsumpcyjnych. Nie byłoby
przecież obfitości wody, gdyby zaczęło ją użytkować pięćdziesiąt fabryk. Innymi słowy, Nove zakłada
milcząco, że obfitość określa wyłącznie bieżące, lokalne potrzeby konsumpcyjne, a wszystko inne
pozostaje bez zmian. Przyjmuje, że istnieją nawyki konsumpcyjne (i wzory produkcji) na stałe, dane raz
na zawsze. Wszystko to zakłada milcząco, bo gdyby przyjął takie założenie otwarcie, to musiałby sam
zadać kłam swojemu stwierdzeniu, iż obfitość jest utopią, a marksistowski socjalizm niemożliwy.
Ujawniliśmy następne sprzeczności. Nove z jednej strony przyznaje, że celem zapewnienia
obfitości wody mieszkańcom Szkocji potrzebne są nakłady pracy na budowę i utrzymanie urządzeń
kanalizacyjnych, czy zbiorników; nakłady te można by zainwestować na nieskończenie odmienne sposoby
choćby do budowy pól golfowych lub fabryk, czy do produkcji rakiet balistycznych. Z drugiej zaś strony
jakimś cudem, mimo rzekomo powszechnej nieuchronności konfliktów na tle alokacji zasobów , woda
w Szkocji nic nie kosztuje i nie dochodzi, jak się zdaje, do żadnych konfliktów na tle alokacji z tym
związanej pracy. Tak więc, mówiąc elegancko, nie ma empirycznego dowodu na istnienie związku
między powszechnym niedostatkiem zasobów a określonymi wzorami zachowań ludzkich związku,
przy którym obstaje Nove, podobnie jak mnóstwo innych ekonomistów i socjologów, nie mówiąc już o
różnych filozofach-mizantropach. Przykład, który przytacza, dowodzi, że w pewnych szczególnych
okolicznościach, przy spełnieniu pewnych określonych warunków, ludzie mogą znakomicie wyzbyć się w
stosunku do pewnych dóbr zachowań właściwych nabywcom.
O jakie warunki chodzi? Dlaczego spożycie wody przez mieszkańców Szkocji nie musi być
reglamentowane przez kieszeń ? Jest rzeczą dziwną, że Nove nie wspomina o oczywistej przyczynie, co
do której akurat ekonomiści marksistowscy i liberalni będą na pewno zgodni a która wyjaśnia od razu,
dlaczego sytuacja istniejąca w Szkocji uległaby zmianie, gdyby rozmnożyły się tam fabryki spożywające
wielkie ilości wody. Otóż dla przeciętnego, jednostkowego konsumenta krańcowa elastyczność popytu na
wodę stała się tam równa zeru, a nawet ujemna. Prawdopodobnie fakt, że woda jest za darmo powoduje
pewne, niewielkie marnotrawstwo . To marnotrawstwo kosztuje jednak mniej, niż wynosiłby koszt
wyceny wody (instalacje urządzeń pomiarowych, zatrudnienie kontrolerów, wysyłka rachunków itd.). W
tych warunkach nie opłaca się po prostu wyceniać wody. Stały, dający się przewidzieć (i mający tendencję
spadkowÄ…) popyt jest tu kluczowÄ…, operacyjnÄ… danÄ… empirycznÄ…. Wszystko inne z niej wynika.
Jeśli jednak obfitość wody jest możliwa pośród utrzymującego się ogólnego niedostatku zasobów,
to dlaczego w podobnych okolicznościach nie miałoby być obfitości innych dóbr i usług? Czyżby
rzeczywiście szkocka woda była jedynym dobrem, którego krańcowa elastyczność popytu stała się równa
zeru lub ujemna? I tutaj właśnie wkracza marksowska wizja socjalizmu i komunizmu . Bowiem wraz z
przyrostem bogactwa społecznego, rozwojem sił wytwórczych i powstawaniem instytucji
postkapitalistycznych, liczba dóbr i usług, cechujących się tego rodzaju nieelastycznością popytu czyli
takich, które mogą być dostępne za darmo będzie stopniowo wzrastać. Gdy powiedzmy alokacja 60
czy 70 procent ogółu dóbr konsumpcyjnych i usług będzie się odbywać w ten sposób, to ten kumulatywny
przyrost zmieni radykalnie całą dolę człowieczą .
Do wniosków, do jakich dochodzi Nove, zakradło się jeszcze jedno błędne założenie. Zdaje się on
mianowicie sugerować, że prawa własności wynikają nieuchronnie z niedostatku . Tymczasem po to,
aby niedostatek doprowadził do ustanowienia tego rodzaju praw, konieczne jest powołanie do życia
specjalnych instytucji społecznych, które umożliwiają, ułatwiają, utrzymują i chronią prywatne
8
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
zawłaszczanie środków produkcji i pozbawiają masy wytwórców swobodnego dostępu do nich, podobnie
jak do naturalnych warunków życia (ziemi, wody i powietrza). Instytucje takie związane są z kolei z
określonymi klasami społecznymi i bronią ich interesów przed innymi klasami społecznymi, mającymi
odmienne interesy.
Niedostatek był na pewno bardzo realnym faktem w tradycyjnej wsi ludów Bantu. Mimo to
przez tysiąclecia nie wynikały z niego prawa własności ziemi. Podobnie byłoby i dzisiaj, gdyby
mieszkańcy Szkocji (albo obywatele Wielkiej Brytanii, Europy czy Światowej Federacji Socjalistycznej)
postanowili demokratycznie, że nie przyznają prawa własności wody potencjalnym inwestorom,
skłonnym budować wodochłonny przemysł. Żadne prawo ekonomiczne nie jest w stanie potencjalnie
przeobrazić publicznej własności wody we własność prywatną tylko dlatego, że tej nie ma czy że
przestaje jej być pod dostatkiem. Taka decyzja mogłaby oczywiście oznaczać, że ceną zapewnienia
konsumentom obfitości czystej, bezpłatnej wody będzie droższa produkcja pewnych produktów owego
wodochłonnego przemysłu (czyli większe nakłady dostępnych zasobów materialnych i ludzkich na ich
produkcję). Byłaby to jednak ich decyzja, a oni mają prawo o tym decydować jako konsumenci i
obywatele.
Z tych samych powodów nie mniej błędne jest mniemanie, jakoby niedostatek pociągał za sobą
jakąś przyrodzoną skłonność do posiadania. Nie jest to skłonność wrodzona czy powszechna. Wiąże się
ona nie tyle z niedostatkiem dóbr w ogóle czy choćby z niedostatkiem pewnych określonych dóbr, ile ze
względną intensywnością określonych potrzeb. Rolls-Royce jest na pewno pięknym wozem. Zarazem jest
to dobro bardzo rzadkie. Wielu kierowców (a już na pewno większość ludzi zakochanych w
samochodach) chciałoby mieć Rollsa. Mimo to przytłaczająca część ludzkości nie ugania się za nim, nie
ciuła do pończochy po to, aby kiedyś nabyć ten rzadki wyrób i wcale nie ulega frustracjom ani nie
cierpi na nerwice z tego powodu, że nigdy go nie nabędzie. Tak więc instynkt poszukiwania może
obumrzeć bardzo długo przed tym, jak zniknie niedostatek w ogóle tak jak obumarł instynkt
posiadania wody wśród mieszkańców Szkocji. Wystarczy, żeby uległy zaspokojeniu potrzeby
najintensywniej odczuwane czyli żeby dóbr było pod dostatkiem. Na tym polega jedno z podstawowych
założeń marksistowskiej wizji socjalizmu. Jest ono absolutnie realistyczne.
III. HIERARCHIA POTRZEB
Wprowadziłem wyżej pojęcie względnej intensywności potrzeb . Ma ono liczne i ważne
implikacje dla rozważań o planowaniu socjalistycznym. Dziś na Zachodzie zmienna intensywność
potrzeb przejawia się w zróżnicowanych zachowaniach konsumentów w stosunku do dóbr mających
cenę (a nawet wobec dóbr, które ceny nie mają ). Można ją empirycznie zweryfikować, badając na
przykład zmiany wzorów konsumpcji, które towarzyszą nagłemu spadkowi dochodów (takiemu, jaki jest
udziałem szerokich mas w związku z obecną depresją gospodarczą). Pewne charakterystyczne zjawiska
rzucają się w oczy. Z jednych bowiem wydatków ludzie zrezygnują wcześniej, a z innych pózniej. W
obrębie każdej większej kategorii spożycia zmniejsza się konsumpcja pewnych rodzajów dóbr, a wzrasta
konsumpcja innych (na przykład ludzie jedzą więcej wieprzowiny, a mniej wołowiny). Wydatki na
ochronę zdrowia są sztywniejsze, niż wydatki na przybory toaletowe. Nie są to przypadkowe preferencje,
jeden z najważniejszych postępów w dziedzinie wiedzy, jakie spowodował kapitalizm, polega na tym, że
w wyniku wzrostu stopy życiowej najpierw klas średnich, a następnie szerszych warstw społecznych,
dysponujemy dziś ogromną ilością danych empirycznych i statystyk, odnoszących się do wzorów
konsumpcji. Ujawniają one daleko idące podobieństwo tych wzorów w bardzo wielu krajach, a tym
samym obiektywny porządek priorytetów konsumpcyjnych, wspólnych przez długie dziesięciolecia dla
setek milionów ludzi.
Wynika z nich to, co pruski statystyk Engel zauważył już 150 lat temu. Gdy wraz ze wzrostem
gospodarczym potrzeby ulegają zróżnicowaniu, ustala się między innymi wyrazna hierarchia. Istnieją
potrzeby podstawowe. Istnieją potrzeby drugorzędne. Istnieją też potrzeby zbytkowe i marginesowe.
Ogólnie rzecz biorąc, możemy powiedzieć nie wykluczając określonych poprawek, pod warunkiem, że
będą one wynikać z danych empirycznych, a nie z metafizycznych spekulacji iż do pierwszej kategorii
9
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
potrzeb należą: podstawowe artykuły żywnościowe, w tym napoje, dalej odzież i mieszkanie z wygodami
(woda bieżąca, elektryczność, ogrzewanie, łazienka, wyposażenie mieszkania), wydatki na oświatę i
ochronÄ™ zdrowia, na przejazdy do pracy i z pracy oraz na minimum rozrywki i wypoczynku,
nieodzownego do regeneracji siły roboczej na danym poziomie rytmu pracy i stresów zawodowych. Są to
potrzeby, które według Marksa muszą być zaspokojone, jeśli przeciętny pracownik najemny ma nadal
pracować na określonym poziomie wysiłku. Można je podzielić na minimum fizjologiczne i na potrzeby
historyczno-moralne. Są one różne w czasie i przestrzeni. Ich fluktuacje nie zależą jedynie od większych
zmian przeciętnej wydajności pracy, ale również od poważniejszych zmian w historycznym układzie sił
między przeciwstawnymi klasami społecznymi. Jednak w każdym danym momencie i kraju są one daną
obiektywną, a zarazem uświadomioną w pełni przez ogromną większość społeczeństwa. Danej tej nie
można arbitralnie zmienić (nawet poprzez działanie sił rynku ) bez wywołania gwałtownych zaburzeń w
organizmie społecznym i gospodarczym.
Do drugiej kategorii dóbr i usług zaliczylibyśmy bardziej wykwintne artykuły żywnościowe,
napoje, ubiory i przedmioty służące do wyposażenia mieszkań, dobra i usługi zapewniające tzw. wyższy
poziom dostępu do kultury i wypoczynku oraz indywidualne środki komunikacji. Wszelkie inne dobra i
usługi należą do trzeciej kategorii wydatki na nie mają charakter zbytkowy. Trudno jest oczywiście
wyznaczyć ścisłe granice między tymi trzema rodzajami potrzeb. Stopniowe przemieszczanie się potrzeb
(i pozwalających je zaspokoić dóbr i usług) z kategorii drugiej do pierwszej zależy od wzrostu
gospodarczego i postępu społecznego, a zwłaszcza od wyników walk klasowych proletariatu. Płatne
urlopy dla wszystkich są niedawną zdobyczą klasy robotniczej zostały wprowadzone na wielkiej fali
strajków okupacyjnych 1936-37 roku i reperkusji, jakie te strajki miały w krajach uprzemysłowionych.
Rozróżnienie między drugą a trzecią kategorią jest raczej kwestią preferencji społeczno-kulturalnych, niż
dającym się zaobserwować zjawiskiem masowym.
Tak czy owak, nie zaciera to wszystko ogólnego obrazu. Widać wyraznie, że hierarchia potrzeb
ludzkich ma zarówno podstawę fizjologiczną, jak i historyczno-społeczną. Nie jest zaś ani arbitralna, ani
subiektywna. Występuje na wszystkich kontynentach i mimo wielkiej różnorodności warunków
lokalnych, choć nie w sposób zsynchronizowany ze względu na nierównomierny i kombinowany
charakter rozwoju gospodarki i postępu społecznego. Nie jest wynikiem żadnego dyktatu czy to dyktatu
sił rynku, czy też dyktatu despotycznych biurokracji lub oświeconych ekspertów. Przejawia się w
żywiołowych i na wpół żywiołowych zachowaniach samych konsumentów. Jedyny despotyzm , z jakim
mamy do czynienia pod tym względem, to despotyzm większości. Ekscentryczne mniejszości które
w liczbach absolutnych nie są wcale takie małe nie zakłócają wcale tego ogólnego obrazu. Ponieważ w
grę wchodzą wielkie liczby setki milionów ludzi więc występują tendencje równoważące wspomniane
odchylenia i utrzymuje się w czasie i w przestrzeni naszkicowany wyżej wzór, który świadczy o
istnieniu wyraznej hierarchii potrzeb wśród przytłaczającej większości konsumentów.
Ta hierarchia ma jeszcze jeden ważny aspekt. Nie tylko elastyczność popytu dąży do zera i stanie
się ujemną, gdy przesuwamy się od góry listy priorytetowych dóbr w dół i nie tylko tendencja ta nasila się
w każdym kolejnym stadium wzrostu gospodarczego. To samo bowiem dzieje się z całymi dużymi
grupami potrzeb. Spożycie per capita artykułów pierwszej potrzeby (takich jak chleb, ziemniaki, ryż itp.)
spada dzisiaj w krajach uprzemysłowionych w sposób widoczny gołym okiem w liczbach
bezwzględnych i jako odsetek ogólnonarodowych wydatków pieniężnych. To samo dzieje się z
krajowymi owocami i warzywami, podstawowÄ… bieliznÄ… osobistÄ… czy podstawowymi meblami. Z danych
statystycznych wynika też, że mimo rosnącego zróżnicowania gustów i dóbr (różnorodności rodzajów
chleba i ciast, coraz większej gamy artykułów żywnościowych i ubiorów), globalna konsumpcja odzieży,
żywności i obuwia mierzona ilością metrów kwadratowych, kalorii i par, zbliża się do stanu nasycenia a
nawet zaczyna spadać.
Wzory konsumpcji
Rzeczywistość zadaje całkowicie kłam burżuazyjnej i stalinowskiej tezie o nieograniczonym
wzroście potrzeb zwykłych ludzi. Nic w świetle rzeczywistych zachowań konsumentów nie rozmija się
10
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
bardziej z prawdą, jak ta właśnie teza. Stan nasycenia podstawowych potrzeb jest trendem oczywistym na
Zachodzie, i to nie tylko z powodu spadkowej intensywności tych potrzeb po przekroczeniu pewnego
pułapu, ale również z powodu zmian w motywacjach. Wzory racjonalnej konsumpcji wypierają rzekomo
instynktowne pragnienie, żeby konsumować coraz więcej. To, co jest pod tym względem racjonalne, nie
musi (i nie może) być dyktowane przez siły rynku ani przez biurokratycznych planistów czy przez
znających się rzekomo na wszystkim ekspertów. Określa je bowiem narastająca dojrzałość samych
konsumentów w miarę tego, jak priorytetowe potrzeby ulegają zaspokojeniu i wzrasta samoświadomość
ich interesów.
Spożycie żywności może posłużyć za wymowny przykład tego procesu. Od niepamiętnych czasów
ludzkość żyła na skraju głodu. Nawet w bieżącym stuleciu jest to plagą ogromnej większości
mieszkańców naszej planety. W tych warunkach jest rzeczą naturalną, że ludzie mają obsesję jedzenia.
Wystarczyło pięć lat ostrego niedostatku żywności na kontynencie europejskim w czasie drugiej wojny
światowej, aby doszło do prawdziwej eksplozji obżarstwa, gdy po 1945 roku (w niektórych krajach
zachodnioeuropejskich znacznie pózniej) stało się możliwe nieograniczone spożycie żywności . Jak
długo jednak ona trwała? Niespełna 20 lat pózniej (jedno pokolenie!) priorytety zaczęły ulegać
radykalnym zmianom. Hasłem stało się nie jedzmy więcej! , lecz Jedzmy mniej! . Zdrowie uznano za
ważniejsze, niż najedzenie się do syta. Nastąpiło to nie wskutek tego, że służby zdrowia narzuciły nowe
wzory konsumpcji, lecz dlatego, że zadziałał instynkt samozachowawczy. Na długo przed powstaniem
służby zdrowia podobna zmiana poglądów dała się zaobserwować wśród bogaczy, którzy stworzyli
socjalizm dla samych siebie . Jeśli angielskie i francuskie klasy panujące były roztyte anno domini 1850,
a sto lat pózniej amerykańscy milionerzy byli szczupli, to dlatego, że dokonał się w tym czasie
gastronomiczny przewrót. Dzisiaj na Zachodzie zwykłym obywatelom sprawia przyjemność
różnorodność potraw. W coraz większym stopniu sprawia im też przyjemność przyrządzanie samemu
potraw w czasie wolnym. Zarazem dążą oni coraz bardziej do redukcji kalorii, które spożywają, po to,
żeby żyć 20 lat dłużej, zamiast umierać przedwcześnie z przejedzenia i zaburzeń systemu krążenia.
Wzór spożycia ludzi chorych jest podobny. Nikt nie każe sobie dla zabawy amputować takiego
czy innego organu tylko dlatego, że zabiegi chirurgiczne są bezpłatne. Wielki wzrost konsumpcji lekarstw
po wojnie, podobnie jak sztucznych szczęk czy okularów po wprowadzeniu bezpłatnej opieki zdrowotnej
w Wielkiej Brytanii, nie wynikał przecież zasadniczo z biernego ulegania presji nieodpowiedzialnej
reklamy przemysłu farmaceutycznego, lecz ze spiętrzonego zapóznienia zaspokojenia elementarnych
potrzeb w tej dziedzinie. Nie ulega wątpliwości, że gdy zapóznienie to zostanie odrobione i osiągnie się
określony pułap nasycenia, rozsądna, szeroka kampania uświadamiająca ujemne skutki nadmiernej
konsumpcji lekarstw, zrobi swoje. Konsumpcja ta ulegnie zrównoważeniu, a nawet zacznie maleć (jak to
się już dzieje wśród bogatych grup społecznych). Nie jest też wcale przejawem nadmiernego optymizmu
twierdzenie, że systematyczna edukacja publiczna o ujemnych skutkach palenia tytoniu spowodowałaby
wyrazny spadek jego spożycia i to mimo wszelkich prób przeciwdziałania temu, jakie podejmuje
przemysł tytoniowy.
Z powyższych rozważań wynikają dwa wnioski. Po pierwsze, w miarę tego, jak niedostatek
będzie się ograniczał do coraz bardziej drugorzędnych dóbr i usług, będzie też wzrastała możliwość
ograniczenia roli pieniądza w gospodarce stanie się tak wówczas, gdy dóbr i usług nie podlegających
wycenie (darmowych) będzie więcej niż tych, za które się płaci. Bowiem założenie, że konsumenci mogą
określać swoje potrzeby tylko pośrednio, poprzez alokację swoich dochodów pieniężnych w określonych
dobrach i usługach, jest absurdalne. Czy ludziom potrzebna jest tak okrężna droga, gdy chcą ustalić,
czego im potrzeba? W rzeczywistości przecież postępują oni akurat odwrotnie. Potrzebują, dajmy na to,
pewnej ilości żywności, odzieży czy wypoczynku, mając przy tym określone preferencje co do gatunku
czy rodzaju, w związku z tym mówią sobie: Mam tyle a tyle na pokrycie tych potrzeb, toteż nie mogę ich
wszystkich zaspokoić i muszę między nimi wybrać. Nie jest zaś tak, że najpierw mają pieniądze, a potem
wychodzą na przechadzkę i mówią sobie: Dzięki gotówce, którą mam w kieszeni i wystawom
sklepowym, które mijam, zaczynam zdawać sobie sprawę, że jestem głodny i powinienem coś przegryzć.
Najprostszy, a zarazem najbardziej demokratyczny sposób przystosowania zasobów materialnych do
11
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
potrzeb społecznych nie polega wcale na budowaniu pomiędzy nimi pieniężnego pomostu, lecz na
zapytaniu ludzi, jakie majÄ… potrzeby.
Oczywiście, w dzisiejszych rozwiniętych krajach kapitalistycznych, które jutro mogą się połączyć
w socjalistyczną wspólnotę, żyją miliony różnych ludzi, mających różne gusty i skłonności. W okresie
przechodzenia do socjalizmu wszelka uniformizacja i standaryzacja produkcji, właściwa kapitalizmowi,
będzie ulegać stopniowemu ograniczeniu. Na pewnym poziomie zaspokojenia lub nasycenia potrzeb
następuje bowiem w sposób naturalny przechodzenie od konsumpcji biernej do czynnej potrzeby
indywidualizują się i konieczna jest większa pomysłowość, aby je zaspokoić. Z grubsza biorąc, będziemy
mieli prawdopodobnie do czynienia z dwoma rodzajami nowych potrzeb. Jedne powstanÄ… z inicjatywy
odważnych i wyposażonych w bogatą wyobraznię mniejszości, nastawionych na eksperymenty z nowymi
produktami i usługami. Jednakże masowa produkcja nowych dóbr nie będzie automatycznym skutkiem
nowych wynalazków. Mniejszość ludności nie może mieć prawa do narzucenia konsumpcji nowych dóbr
ogółowi obywateli, kosztem zwiększenia wysiłku ogółu. Musi to być świadomy wybór, dokonany przez
większość. Z drugiej strony zdarzać się będzie, że większość postanowi przejść na zupełnie nowe rodzaje
dóbr i usług, i konieczne będzie dokonanie zasadniczych zmian w planie ogólnym, celem zaspokojenia
nowych masowych potrzeb. W historii kapitalizmu XX wieku takie wielkie rewolucje konsumpcyjne były
rzadkie. Trzy najważniejsze, które zmieniły radykalnie warunki życia setek milionów ludzi, to
uruchomienie produkcji samochodów osobowych, elektrycznych urządzeń gospodarstwa domowego i
tworzyw sztucznych. W socjalizmie takie masowe przeobrażenia dokonywać się będą nie w sposób
brutalny i anarchiczny, lecz racjonalny i ludzki, i po raz pierwszy w dziejach na życzenie i pod kontrolą
tych, których one dotyczą.
Wszystko to stworzy obiektywnÄ… podstawÄ™ obumierania produkcji towarowej i wymiany
pieniężnej, jednocześnie będzie mogła zmniejszyć się intensywność konfliktów społecznych, bo będą
istniały instytucje, które uczynią zaspokojenie podstawowych potrzeb ogółu automatycznym,
zwyczajowym, samo przez się zrozumiałym doświadczeniem codziennym. To zaś stworzy subiektywną
podstawę obumierania pieniądza i gospodarki rynkowej. Konflikty społeczne są bowiem niezmiennie
ostre i gwałtowne wtedy, gdy chodzi o żywność, ziemię, podstawowe formy pracy, dostęp do oświaty i
ochrony zdrowia, prawa człowieka i zasadnicze swobody obywatelskie. Natomiast milionerzy nie
wyrzynają się wzajemnie po to, aby zapewnić sobie wstęp na ekskluzywne plaże na Bahamach, ani nikt
nie wywołuje wojen światowych po to, żeby wejść w posiadanie dzieł mistrzów światowego malarstwa
itp. W walce o alokację rzadkich zasobów zdarzają się intrygi polityczne, akty korupcji na wielką skalę,
a nawet zabójstwa. Jednakże czyny takie są nieporównywalne z horrorem klęski głodowej, wielkiej
depresji czy apartheidu. Gdy ustaną konflikty powodowane przez głód, bezrobocie i dyskryminację, żyć
będziemy w innym świecie, inne będą wzory zachowań i rzetelność. Gdy instynkt posiadania będzie
dochodził do głosu tylko w obliczu dóbr luksusowych, a przedmiotem konsumpcji będą tylko hawańskie
cygara czy kawior, to będą to konflikty jakościowo odmienne od tych, których doświadczamy obecnie.
Nie wahamy się orzec, że będzie to świat lepszy w odczuciu 99% jego ludności.
O tzw. tyranii nad potrzebami
Są jednak ludzie, którzy podają w wątpliwość powyższe wnioski. Gdy tylko sięgamy po pojęcie
hierarchii potrzeb społecznych a więc stwierdzamy, że jedne potrzeby mają pierwszeństwo w
stosunku do innych wywołuje to natychmiast ogromną podejrzliwość, spotęgowaną przez
doświadczenie biurokratycznie scentralizowanej to jest będącej pod biurokratycznym zarządem i
stojÄ…cej biurokratycznym nierzÄ…dem gospodarki radzieckiej i innych jej podobnych. Jakim prawem, w
imię czyjej władzy i z jakimi nieludzkimi skutkami takie priorytety miałyby zostać narzucone żywym
ludziom? Czy nie jest to droga do poddaństwa ?
Jest to argument, który socjaliści, przywiązujący o wiele większą wagę do emancypacji człowieka
to znaczy do wolności niż wyznawcy jakiegokolwiek innego światopoglądu filozoficznego muszą
brać bardzo poważnie pod uwagę. Należy jednak podchodzić do niego wnikliwie i skrupulatnie. W
rekomendowanej przez Nove a pracy Ferenca Fehera pt. Dyktatura nad potrzebami oskarża się
12
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
władców ZSRR, Chin i krajów Europy wschodniej o to, że sprawują totalną tyranię nad potrzebami
własnych społeczeństw. Jest to oskarżenie uzasadnione, ale jednostronnie i naznaczone istotną
sprzecznością wewnętrzną. yródło jej sprzeczności tkwi w pewnym pojęciu, które występuje nader często
w pracach nie tylko Ferenca Fehéra i Ágnes Heller, ale również Ota `ika, Branko Horvata, WÅ‚odzimierza
Brusa i wielu innych zwolenników socjalizmu rynkowego . Nie przypadkiem z tym samym pojęciem
mamy do czynienia w pismach najbardziej wyrobionych teoretycznie i spójnych intelektualnie
neoliberałów, nie mówiąc już o liberałach klasycznych, takich jak von Mises, von Hayek czy Friedman.
Chodzi mianowicie o pojęcie potrzeb społecznie uznanych . Dla wszystkich tych teoretyków, bez
względu na dzielące ich i to nieraz poważne rozbieżności, niedostatek zasobów jest kamieniem
węgielnym, na którym powinna być zbudowana wszelka teoria ekonomiczna. A niedostatek zasobów
oznacza automatycznie, że nie wszystkie potrzeby indywidualne mogą być zaspokojone. To milczące
założenie kryje się właśnie pod pojęciem potrzeb społecznie uznanych : potrzeby indywidualne nie są
automatycznie uznawane przez społeczeństwo; uznaje ono tylko część z nich. Konsekwentny
indywidualista wysuwa więc wniosek, że pojęcie potrzeb społecznie uznanych implikuje zawsze
tyranię społeczeństwa nad indywidualnymi potrzebami, niezależnie od tego, czy chodzi o gospodarkę
rynkową, czy o gospodarkę planową. Tyrania ta jest nieunikniona. Problem polega więc jedynie na tym,
jakie konkretne formy ona przybiera i jakie wynikają z tego konsekwencje społeczno-polityczne.
Formy i konsekwencje tyranii nad potrzebami
Liberałom, podobnie jak rynkowym socjalistom , wydaje się rzeczą oczywistą, że despotyzm
rynku reglamentacja przez kieszeń jest mniej uciążliwa dla jednostki ludzkiej i w mniejszym
stopniu zagraża swobodom osobistym niż despotyzm planu czy po prostu reglamentacja w ścisłym tego
słowa znaczeniu. Pogląd ten może się wydawać uzasadniony, jeśli się porównuje przypadki skrajne, na
przykład reglamentację za pośrednictwem dochodów w szwedzkim państwie opiekuńczym z
reglamentacją przez Gospłan w stalinowskiej Rosji. W skali historycznej skrajności takie stanowią jednak
wyjątek, a nie regułę. Jeśli się wezmie pod uwagę historycznie przeciętną dla ostatnich 150-200 lat i dla
całego świata kapitalistycznego reglamentację za pomocą stosunków rynkowych i różnic w dochodach, to
okaże się, że cechuje ją ubóstwo mas na szeroką skalę i ogromna nierówność społeczna. Stawia to pod
wielkim znakiem zapytania rzekomo oczywistą zasadność przytoczonego wyżej wniosku.
W im mniejszym stopniu istniejący mechanizm dystrybucji dochodów zaspokaja podstawowe
potrzeby, w tym większym stopniu ludzie są obojętni na to, jaką konkretną formę przybiera owe
zaspokojenie. Pewien ksiądz katolicki z Santiago de Chile oświadczył, iż po dewaluacji chilijskiego peso
biedota stanowiąca połowę ludności miasta nie będzie mogła za swoje dochody pieniężne nabyć
nawet chleba. Miltonowi Friedmanowi i jego Chicago Boys trudno byłoby przekonać tą biedotę, że
korzysta ona z większej wolności niż obywatele NRD, którzy nie cierpią na niedostatek podstawowych
artykułów żywnościowych, bez względu na to, jaką tyranię sprawuje się nad ich mniej zasadniczymi
potrzebami. Inny przykład to współczesna Afryka. Czyż w Sahelu, pustoszonym przez klęskę głodową,
ktokolwiek potępiałby dystrybucję żywności poprzez reglamentowane przydziały dla głodujących jako
alokację tyrańską , która wtrąca ich w stan poddaństwa i twierdziłby, że gdyby zamiast tego
sprzedawano im żywność, byliby ludzmi wolnymi ? Czy ktokolwiek odczuwa reglamentację lekarstw
podczas epidemii w Bangladeszu jako coś nieznośnego w porównaniu z wielorynkowym handlem
lekarstwami? Przeciwnie, okazuje się, iż jest rzeczą społecznie mniej kosztowną, a bardziej racjonalną
zaspokajanie takich najbardziej podstawowych potrzeb nie poprzez pośrednią, wyznaczoną przez pieniądz
alokację na rynku, lecz przez bezpośrednią dystrybucję lub redystrybucję ogółu dostępnych zasobów,
które mogą zaspokoić owe potrzeby.
Pieniądze i stosunki rynkowe zapewniają natomiast większą swobodę konsumentów tylko o tyle, o
ile podstawowe potrzeby są już zaspokojone. Swoboda konsumenta polega bowiem na tym, że może on
dokonać wyboru, w obliczu zaś rzeczywiście podstawowych potrzeb wcale nie ma on wyboru. Nikt
przecież normalnie nie wybiera między chlebem a samolotem odrzutowym, nie zastanawia się, czy
zamiast opłacić naukę dziecka w szkole nie byłoby lepiej kupić drugiego telewizora, a zamiast wydać
13
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
pieniądze na ochronę zdrowia, zakupić perski dywan. Pieniądz jako środek zapewniający swobodę
konsumentów w sytuacji wysokiego zróżnicowania dochodów jest skuteczny tylko wtedy, gdy chodzi o
wybór dóbr względnie luksusowych. Natomiast jako środek określania podstawowych kierunków alokacji
zasobów jest niesprawiedliwy i nieskuteczny.
Jest rzeczą oczywistą, że jeśli społeczeństwo, podejmując decyzję o alokacji zasobów, postanowi
dać pierwszeństwo zaspokojeniu potrzeb podstawowych, to ograniczy tym samym zasoby przeznaczone
na zaspokojenie potrzeb drugorzędnych i luksusowych. W tym też znaczeniu nie można uciec od pewnej
dyktatury nad potrzebami dopóty, dopóki niezaspokojone potrzeby nie są zjawiskiem zupełnie
marginesowym. To właśnie na tym polu korzyści polityczne, płynące z socjalizmu, są najbardziej
oczywiste. Co bowiem jest sprawiedliwsze: poświęcenie podstawowych potrzeb milionów istnień
ludzkich, czy drugorzędnych potrzeb dziesiątków tysięcy? Postawienie takiego pytania nie ma na celu
sankcjonowania sytuacji, w której nie zaspokaja się potrzeb bardziej złożonych, zrodzonych przez rozwój
cywilizacji przemysłowej. Perspektywą socjalizmu jest stopniowe zaspokajanie coraz liczniejszych
potrzeb, a nie ograniczanie się do zaspokajania potrzeb jedynie podstawowych. Marks nigdy nie był
zwolennikiem ascezy i nie hołdował cnocie ubóstwa. Przeciwnie, pojęcie w pełni rozwiniętej osobowości,
które jest w centrum jego wizji komunizmu oznacza wszechstronny rozwój potrzeb ludzkich i ich
zaspokojenie, a nie zawężenie potrzeb do żołądka i dachu nad głowę. Obumieranie rynku i stosunków
pieniężnych, które przewidział Marks, będzie polegało na stopniowym rozszerzaniu zasady alokacji ex
ante zasobów, przeznaczonych na zaspokojenie potrzeb, na coraz większą ilość dóbr i usług, i to o wiele
bardziej różnorodnych od tych, które istnieją w kapitalizmie.
IV. DESPOTYZM NAD WYTWÓRCAMI
Dotychczas idąc w ślady Nove a i innych krytyków marksowskiego socjalizmu skupiłem
uwagę na zagadnieniach konsumpcji. Jest to oczywiście podejście jednostronne. Zwykli obywatele
rozwiniętych krajów przemysłowych nie są przecież przez większą część swojego dorosłego życia
wyłącznie ani głównie konsumentami. Przede wszystkim są nadal wytwórcami. Średnio spędzają
dziewięć-dziesięć godzin przez pięć dni w tygodniu w pracy i w drodze do pracy. Ponieważ zaś większość
ludzi sypia około ośmiu godzin, wynika z tego, że pozostaje im sześć godzin dziennie na konsumpcję,
rekreację, wypoczynek, stosunki seksualne, życie towarzyskie.
Zwolennicy swobody konsumentów nie troszczą się zbytnio dwojakim przymusem, który jest z
tym związany. Chodzi o to, że im bardziej mnoży się ilość potrzeb do zaspokojenia przy danej liczbie
ludności, tym więcej wymaga się zarazem od wytwórców, pracujących na danym poziomie technologii i
organizacji pracy. Gdy zaś decyzji o nakładach pracy nie podejmują świadomie i demokratycznie sami
wytwórcy, to są im narzucane w sposób dyktatorski, czy to przez nieludzkie ustawodawstwo pracy, jakie
stworzył Stalin, czy przez okrutne prawa rynku pracy, obleganego dzisiaj przez miliony bezrobotnych.
Czyż ta tyrania nie powinna budzić u wszelkiego zwolennika sprawiedliwego i bardziej ludzkiego
społeczeństwa równie głębokiej odrazy, jak tyrania nad potrzebami konsumentów? Przecież system
nagród i kar działający za pośrednictwem rynku i tak naiwnie wychwalany dzisiaj przez wielu ludzi na
lewicy, nie jest niczym innym, jak ledwie zamaskowanym despotyzmem nad czasem pracy i wysiłkiem
wytwórców, a nawet nad ich całym życiem.
Nagrody i kary, które stosuje się wobec nich, polegają nie tylko na istnieniu wyższych i niższych
dochodów czy lepszych i gorszych zawodów i stanowisk pracy. Polegają także na okresowym
wyrzuceniu ludzi na bruk, nędzy bezrobocia (łącznie z nędzą moralną, jaką powoduje poczucie, że jest się
istotą zbędną), intensyfikacji pracy, przypisywaniu człowieka do chronometrów i taśm montażowych,
autorytarnej dyscyplinie w zespole mistrzowskim i brygadzie, zagrożeniu zdrowia fizycznego i
psychicznego, fatalnych skutkach hałasu, wyzuciu wytwórców z wszelkiej wiedzy o całokształcie procesu
produkcji, przeobrażeniu ludzi w dodatki do maszyn i komputerów. Czyż naprawdę jest rzeczą oczywistą,
iż miliony osób powinny podlegać tego rodzaju przymusowi po to, żeby wzrosło o 10 proc. zaspokojenie
potrzeb konsumpcyjnych pięćdziesięciu a nawet dwudziestu procent ich bliznich? Tymczasem do tego
zmusza ich gospodarka rynkowa, jeśli chcą nakarmić swoje rodziny i samych siebie. Czy warto płacić
14
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
taką cenę za zupełną alienację w procesie produkcji? Nic za tym nie przemawia. A może okazałoby się,
że lepiej byłoby obejść się bez magnetowidu, drugiego samochodu (a może nawet pierwszego, jeśliby
zapewniono odpowiednie środki komunikacji publicznej), elektrycznego noża do krojenia mięsa, jeśli
dzięki temu można by pracować o dziesięć godzin mniej w tygodniu i przeżywać o wiele mniejsze stresy,
pod warunkiem oczywiście, że taka redukcja czasu pracy nie zagroziłaby zaspokojeniu żadnej z
podstawowych potrzeb? Kto wie, jaka byłaby decyzja wytwórców, gdyby rzeczywiście mogli dokonać
swobodnego wyboru to znaczy gdyby alternatywą nie było obniżenie poziomu zaspokojenia
podstawowych potrzeb i katastrofalne zwiększenie niepewności jutra?
W gospodarce rynkowej i to wszelkiej gospodarce rynkowej, choćby nie wiadomo jak
mieszanej , z gospodarką rynkowego socjalizmu włącznie nie ma możliwości, aby wytwórcy
dokonywali swobodnie tego rodzaju wyboru. Dokonuje siÄ™ on za ich plecami czyniÄ… to za nich albo
pracodawcy, albo obiektywne prawa , nie podlegające kontroli wytwórców. Ten despotyzm nie jest
jednak wcale nieunikniony. I tutaj właśnie okazuje się, że król jest nagi. Nie istnieje żaden imperatyw,
który umożliwiałby istnienie wolnej wspólnoty wytwórców, stawiającej sprawy tak oto: Jest nas milion.
Pracując dwadzieścia godzin w tygodniu i mając w związku z tym 20 milionów godzin pracy do
dyspozycji przy danym sprzęcie i przestrzegając danych zasad organizacji pracy, możemy na tym etapie i
w dającej się przewidzieć przyszłości zaspokoić X podstawowych potrzeb ani mniej, ani więcej.
Poprzez racjonalizację naszej technologii i naszej organizacji pracy spróbujemy w ciągu następnych 20 lat
zredukować tydzień roboczy do 16 godzin. Uważamy to za najważniejszy spośród wszystkich naszych
priorytetów. Istnieją wszakże dodatkowe potrzeby, które należałoby zaspokoić, ale nie mamy ochoty
pracować na ich zaspokojenie więcej niż pięć godzin w tygodniu, a za dwadzieścia lat będziemy chcieli
poświęcić na to nie więcej niż cztery godziny w tygodniu. Dlatego ustalamy, że od dzisiaj ustawodawstwo
pracy będzie dopuszczać 25-godzinny tydzień roboczy, a w przyszłości będziemy stopniowo wprowadzać
20-godzinny tydzień pracy nawet jeśli wskutek tego pewne potrzemy nie będą mogły być zaspokojone .
Co to za zasady sprawiedliwości , demokracji , humanizmu , które pozbawiają wytwórców
suwerennych praw do decydowania o tym, jaki czas i wysiłek należy poświęcać gwoli zaspokojenia
potrzeb?
V. OBIEKTYWNA KOOPERACJA NIEFORMALNA
Nove nigdy nie zadaje sobie tego pytania. Pośrednio jednak na nie odpowiada. Twierdzi, że nawet
jeśli rynek ma swoje niedomagania, to jedyną alternatywą wobec niego jako siły spójnie organizującej
gospodarkę jest potężna scentralizowana biurokracja. Jest to jednak dogmatyczny przesąd, a nie rzecz
udowodniona. Przeciwnie, można dostarczyć dowodów empirycznych na to, że rzeczywistość zadaje
coraz większy kłam jego twierdzeniu i to zarówno na Zachodzie jak i na Wschodzie, choć nie powstał ani
tu, ani tam żaden socjalizm w marksistowskim znaczeniu.
Nove zapomina mianowicie o tym, że narastającą sprzeczność między obiektywnym
uspołecznieniem pracy a utrzymującym się rozproszeniem w dziedzinie podejmowania decyzji, coraz
trudniej jest opanować zarówno rynkowi, jak i scentralizowanym planom biurokratycznym. Tym, co
zapobiega upadkowi obu tych nieefektywnych i irracjonalnych systemów jest właśnie fakt, że niejako
obok jednego i drugiego dokonują się codziennie miliony aktów obiektywnej acz nieformalnej kooperacji.
W celu zrozumienia, o czym jest mowa, należy rozróżnić dwa pojęcia: pojęcie stosunków
pieniężnych i pojęcie stosunków rynkowych. Stosunki pieniężne nie są wcale tożsame ze stosunkami
rynkowymi; obok nich mogą istnieć stosunki quasi-rynkowe i pseudorynkowe. Forma pieniężna może być
ta sama, ale kryjące się za nią rzeczywiste treści mogą być różne. Gospodarka rynkowa to taka
gospodarka, którą rządzą fluktuacje cen. Podmioty gospodarcze czy to konsumenci, czy firmy
reagują na sygnały rynkowe. Jeśli sygnał rynkowy nie wywołuje reakcji, to nie istnieje przecież dowód na
to, że ma on wagę ekonomiczną (można mu taką wagę przypisać nie troszcząc się o jej udowodnienie, ale
będziemy wówczas mieli do czynienia z aksjomatem godnym rangi prawdy objawionej, a nie z
twierdzeniem naukowym). Co zaś ujawniają badania nad rzeczywistymi zachowaniami konsumentów, w
tym klasy robotniczej, w rozwiniętych krajach kapitalistycznych? To, że konsumenci nabywają ogromną
15
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
większość dóbr codziennego użytku w sklepach i supersamach, do których przywykli uczęszczać, bez
względu na fluktuację cen. Nie będzie przesadą, jeśli powiemy, że dotyczy to co najmniej 80 proc. dóbr
spożywanych przez przeciętnego obywatela.
Żadne bieżące fluktuacje cen nie skłaniają normalnego klienta do zmiany piekarza, sklepikarza,
fryzjera, kapelusznika, do którego przywykł zachodzić, na innego, do rezygnacji z jednego supersamu na
rzecz innego, do rezygnacji z jazdy autobusem na rzecz jazdy metrem czy odwrotnie, nie mówiąc już o
zmianie szkoły, do której chodzą dzieci czy szpitala, w którym zwykło się leczyć. Zwykły obywatel nie
wędruje od straganu do straganu po to, żeby stwierdzić, gdzie kilo jabłek jest nieco tańsze. Czas jest dla
niego ważniejszy, niż takie drobne różnice w cenach (a często dochodzi do tego nawyk, chęć ucięcia
pogawędki ze znajomym sprzedawcą czy jego klientem itp.). Na ogół zachowania konsumentów są
zgodne z ortodoksyjną teorią sygnałów rynkowych tylko w okresach katastrof gospodarczych (np. wzrost
cen ropy naftowej o 300 proc., spadek dochodów o 30 proc. z powodu bezrobocia), ale nawet wówczas
nie odnoszą się wcale do wszystkich dóbr i usług. Jest rzeczą dowiedzioną, iż nierynkowe reakcje
przeważają obecnie nad reakcjami rynkowymi w wielu dziedzinach codziennego zachowania
konsumentów. Nawet w dzielnicach robotniczych nagłe pojawienie się tańszych jabłek wywołuje nieraz
podejrzliwość (może to jakiś gorszy gatunek, a może chwyt reklamowy?) i bywa tak, że popyt na nie jest
nie większy, lecz mniejszy niż na jabłka nieco droższe. Umiarkowana, powiedzmy 10-procentowa
podwyżka cen podróży wakacyjnych może spowodować wzrost wydatków na ten cel, a nie ich
ograniczenie, o ile dochody i zatrudnienie utrzymujÄ… siÄ™ na tym samym poziomie.
Takie stosunki ekonomiczne nie mają nic wspólnego ani z prawdziwą gospodarką rynkową, ani z
biurokratycznym scentralizowanym planowaniem stanowią ona elementarne formy żywiołowej
kooperacji. Często mają charakter względnie ustabilizowany przez cała lata, a nawet dziesięciolecia.
Oczywiście, jednostki i rodziny mogą je zmieniać, gdy taka jest ich wola i często to czynią, ale zmiany te
nie są skutkiem dyktatu jakichś sił zewnętrznych, ani nie powodują żadnych poważnych zaburzeń czy
wstrząsów gospodarczych. Podobnie rzecz się ma z wieloma transakcjami między firmami. Wielka firma
nie rozgląda się gorączkowo za dostawcą, który sprzedałby potrzebne jej materiały po cenie o 5 proc.
niższej niż dotychczasowy dostawca. Nie ma to dla niej sensu już choćby z tego powodu, że stali
dostawcy mają zwyczaj zapewniać regularne dostawy i że ich wyroby mają ustaloną, sprawdzoną jakość,
a to jest ważniejsze, niż niewielka różnica w cenie. W ten sposób postępuje się dzisiaj w krajach
kapitalistycznych i w tzw. krajach socjalistycznych: na mocy zwyczaju, rutyny i naturalnej kooperacji,
wynikającej z wzajemnego obeznania się jednych firm z innymi i pozwalającej przewidzieć, jak się
będzie układać współpraca.
Powyższe uwagi mogą wywołać następującą refleksję: tym, co podtrzymuje i umożliwia miliony
aktów dobrowolnej kooperacji, nie regulowanych ani przez sygnały rynkowe, ani przez nakazy
biurokratyczne, są przecież potężne siły prące do centralizacji ekonomicznej, czy to o charakterze
rynkowym, czy o charakterze planowym. Rutynowa kooperacja reguluje jedynie względnie niewielkie,
zdecentralizowane operacje, a nie operacje scentralizowane, zachodzÄ…ce na wielkÄ… skalÄ™. Obiekcja ta jest
w jakiejś mierze słuszna, ale w o wiele mniejszej, niż to się wydawać mogło na pierwszy rzut oka, skali.
Z jednej strony mamy do czynienia z milionami konsumentów, którzy zaopatrują się zwyczajowo w tych
samych sklepach czy supersamach w mleko skondensowane, nie węsząc za drobną zmianą cen i nie
pędząc do innych sklepów, w których akurat to mleko jest trochę tańsze. Z drugiej strony mamy wielkie
korporacje Nestlé czy Carnation, które muszÄ… Å›ledzić bacznie koszty produkcji mleka i wpÅ‚ywy zmusza
je do tego rynek, i to pod grozbą bankructwa. Bo jeśli nie rynek, to kto zmusił te giganty do połączenia
siÄ™?
W rzeczywistoÅ›ci jednak sieć dystrybucji Nestlé jest caÅ‚kowicie zracjonalizowana, podobnie jak
zautomatyzowana i znacjonalizowana jest w tej korporacji produkcja skondensowanego mleka. Rynek
nie oddziaÅ‚uje na to w żaden ekonomicznie uzasadniony sposób. Jest oczywiste, że Nestlé, bÄ™dÄ…c
monopolem, może narzucać ceny sprzedaży skalkulowane na podstawie przeciętnych kosztów produkcji
plus określonej z góry marży zysku. Tak czy inaczej ludzie potrzebują mleka i spożywają je w mniej
więcej określonych ilościach, toteż z ekonomicznego punktu widzenia ważne jest faktycznie tylko jedno:
wystarczy wiedzieć, jaką ilość dochodu narodowego (albo produktu narodowego brutto) przeznaczać się
16
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
będzie na konsumpcję mleka i jaką część zasobów wytwórczych należało będzie przeznaczyć na
produkcjÄ™ i dystrybucjÄ™ mleka w optymalnych warunkach dietetycznych i higienicznych. Wysoko
rozwinięta technika, która już istnieje w tej dziedzinie, sprawia, że wszelkie inne fluktuacje mają
absolutnie minimalne znaczenie.
Za przykład jeszcze bardziej wymowny może służyć przemysł energetyczny. Do funkcjonowania
krajowej sieci energetycznej a nawet sieci międzynarodowej obejmującej Europejską Wspólnotę
Gospodarczą i kilka krajów ościennych nie potrzeba ani sił rynkowych, ani scentralizowanej
biurokracji. Krańcową elastyczność popytu na energię elektryczną można ustalić bardzo dokładnie na
podstawie serii statystycznych, a okresy szczytów energetycznych dają się przewidzieć z góry. Można też
zapewnić dostarczanie rezerwy na wypadek, gdyby groziło niespodziewane zakłócenie lub w celu
zaspokojenia stałego wzrostu popytu. W rezultacie regularna dystrybucja energii elektrycznej wśród
kilkuset milionów konsumentów nie wymaga działania sił rynkowych czy wielkich biurokracji. Mogą je
regulować komputery na podstawie dostępny danych statystycznych. Zjawiskiem natomiast coraz bardziej
irracjonalnym jest wycena spożycia energii elektrycznej. Racjonalne byłoby zmierzenie odpłatności za
jej spożycie przynajmniej przez indywidualnych konsumentów i większość przedsiębiorstw nieliczne,
bardzo energochłonne zakłady przemysłowe można by nadal obciążać. Gdyby to uczyniono, to by
położono natychmiast kres istnieniu 90% personelu biurokratycznego przemysłu energetycznego Zachodu
i Wschodu.
Oczywiście, nie można tego uczynić we wszystkich działach produkcji dóbr i usług, we
wszystkich gałęziach przemysłu i środowiskach społecznych. W niektórych dziedzinach techniczne
warunki centralizacji mają to do siebie, że rutyna nie jest w stanie zastąpić instytucji decyzyjnych. Przede
wszystkim zaś globalne rozdzielnictwo zasobów (w skali krajowej i międzynarodowej) między różnymi
gałęziami działalności gospodarczej i życia społecznego musi być regulowana przez odpowiednie
instytucje. Właśnie jednak działające na coraz większą skalę tendencje do faktycznej kooperacji zwykłych
ludzi towarzyszy temu postępujący proces obiektywnego uspołecznienia pracy dowodzą, że istnieje
inna droga: demokratycznie wyartykułowana samorządność oparta na świadomej i wolnej kooperacji.
VI. INNOWACJE I MOTYWACJE
Czy jednak ta trzecia droga nie prowadzi do idealizacji rutyny i nawyku, a więc do zastoju
gospodarczego? Na pewno nie w dziedzinie produkcji, bo zainteresowanie wytwórców redukcją czasu
pracy i ochroną środowiska skłaniać ich będzie do działań, które pozwoliłyby obniżać koszty. Być może
zwolni się tempo napływu nowych dóbr konsumpcyjnych. Gdyby jednak to nastąpiło, to i tak nie miałby
większego znaczenia przecież nawet najbogatsi konsumenci żyli jeszcze do niedawna całkiem
szczęśliwie bez gier elektronicznych czy przenośnych telefonów. Tylko godna mizantropów wizja
ludności może mierzyć jej postęp czy zdrowie na podstawie przyrostu ilości gadżetów o malejącej
użyteczności w spożyciu obywateli. Demokrację socjalistyczną będzie cechował nie tylko przyrost samej
konsumpcji, ile przyrost cywilizacji rozszerzanie się wachlarza znaczących działań i stosunków
ludzkich: w dziedzinie wychowania dzieci i szerzenia oświaty, opieki nad chorymi i ułomnymi, rozwojem
pracy twórczej, sztuki i nauki, doświadczeń estetycznych, poznawania świata i wszechświata. Czy
naprawdę społeczeństwo przyznające priorytet walce z rakiem i chorobami serca, badaniom nad
charakterem i inteligencją dzieci, poznaniu i redukcji nerwic i psychoz, będzie smutne i nudne w
porównaniu z rzekomo rozpieranym przez radosną dynamikę światem, w którym żyjemy obecnie? Czy
prawo do lepszego i dłuższego zdrowia psychicznego i fizycznego jest czymś drugorzędnym w
porównaniu z prawem do nabycia drogiego telewizora kolorowego?
Zanik konkurencji na rynku wcale nie oznacza zaniku innowacji wyrobów. Większość
kluczowych w dziejach ludzkości odkryć i wynalazków nie była wynikiem żadnych więzi handlowych.
Zysk nie istniał, kiedy ludzie ujarzmili ogień. Rolnictwo i hutnictwo nie przyszły na świat za sprawą
rynku. Druku nie wynaleziono gwoli korzyści materialnych. Większość najważniejszych postępów
medycyny od Jemmera do Pasteura i od Kocha po Fleminga nie wynikała z nadziei na finansową
rekompensatę. Silnik elektryczny narodził się w uniwersyteckim laboratorium, a nie w warsztacie
17
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
nastawionym na zysk. Nawet projekt komputera nie mówiąc już o statkach kosmicznych powstał w
interesie publicznym (co prawda wojskowym), a nie po to, aby napełnić kieszenie prywatnych
akcjonariuszy. Nie ma najmniejszego powodu, aby mniemać, iż obumieranie stosunków rynkowych i
wynagrodzeń pieniężnych spowodowałby zanik innowacji technologicznych. Siły napędowe innowacji
tkwią nie tyle w mechanizmie konkurencji rynkowej, ile w naturalnej skłonności wytwórców do działań
pracooszczędnych i żywiołowej dociekliwości intelektualno-naukowej istot ludzkich.
Podobnie bezpodstawne jest szeroko rozpowszechnione mniemanie, iż równość społeczna stanowi
przeszkodę dla efektywności gospodarowania. Świadczy o tym choćby doświadczenie izraelskich
kibuców, w których wyrasta już trzecie pokolenie ludzi żyjących w środowisku zasadniczo wolnym od
stosunków pieniężnych w sferze tak produkcji, jak i konsumpcji. Kibuce nie są oczywiście w żadnym
znaczeniu tego pojęcia wspólnotami socjalistycznymi. Przeciwnie, są to osady wojskowe, kolonialne
posterunki wymierzone przeciwko społeczności palestyńskiej i wiadomo, jakie to w nich wywołuje
zjawiska korupcji i napięcia.
Co więcej, istnieją one w obrębie gospodarki kapitalistycznej, która je subwencjonuje i są coraz
bardziej powiązane z zewnętrznymi wobec nich stosunków między kapitałem a pracą najemną. Jednak
mimo aż tak bardzo niesprzyjających warunków zniesienie stosunków pieniężnych i rynkowych w
kibucach przyniosło rezultaty społeczno-ekonomiczne bliskie pod wieloma względami tym, które
przewidzieli Marks i Engels. Mimo zupełnego zaniku pieniężnych nagród i kar, społeczności kibucowe
gospodarują normalnie i efektywnie w rzeczywistości na przeciętnie wyższym poziomie efektywności,
niż otaczające ich gospodarstwa rynkowe. Nie zrodziły się w ich łonie żadne nowe, niemonetarne
rodzaje nierówności gospodarczej, przywilejów, wyzysku czy ucisku. Stosunki wewnętrzne w kibucach są
wolne od przemocy i zbrodni. Nie ma w nich więzień ani obozów pracy poprawczej . Przeciętny poziom
zdrowia jest w nich bez porównania wyższy, niż w społeczeństwie izraelskim jako całości. Panuje też w
kibucach nieograniczona swoboda polityczna i kulturalna.
Fakty te nie są wytworem propagandy apologetów systemu kibucowego; potwierdzają je w pełni
tacy bardzo krytycznie nastawieni wobec niego badacze, jak psychoanalityk Bruno Bettelheim, liberalny
autor Dieter Zimmer czy socjolog Melford Spiro.
Oczywiście, w kibucach roi się od konfliktów między pokoleniami, płciami itd. Nie są one
spełnioną utopią. Równość społeczno-gospodarcza nie wyrugowała indywidualnych skłonności i
zachowań. Dlaczego zresztą miałaby je wyrugować? Nawet cechą społeczeństwa bezklasowego nie
będzie podobieństwo należących do niego jednostek. Celem socjalizmu jest nie tyle socjalizacja osoby
ludzkiej, ile personalizacja społeczeństwa możliwie najpełniejszy rozwój jedynej w swoim rodzaju
osobowości każdej jednostki.
VII. WYARTYKUAOWANA SAMORZDNOŚĆ ROBOTNICZA
Kwestia motywacji, sprzyjających efektywności, kooperacji i innowacji, nie jest więc wcale
jakimś problemem, któremu demokracja socjalistyczna rzekomo nie mogłaby podołać. Ewentualna
trudność polega raczej na sposobie zinstytucjonalizowania suwerenności ludu. Innymi słowy, chodzi o to,
jak połączyć maksimum zaspokojenia podstawowych potrzeb konsumentów z minimum nakładów pracy
producentów. Nove słusznie wykazuje tę sprzeczność której żaden poważny marksista nie neguje.
Jednakże stwierdzenie, iż jest to realna sprzeczność że mianowicie nie można w nieskończoność
wytwarzać dóbr i usług w czasie pracy, który dąży do jednej godziny w tygodniu, a nawet do zera, bez
totalnej robotyzacji, gdy ta czasem pozostaje mgłą dalekiej przyszłości nie oznacza, że nie można
doprowadzić do radykalnego wzrostu stopnia zaspokojenia podstawowych potrzeb konsumpcyjnych
wszystkich istot ludzkich, redukując zarazem równie radykalne uciążliwości i alienację pracy
bezpośrednich wytwórców. System wyartykułowanej samorządności robotniczej pozwala w wielkiej
mierze osiągnąć te cele. Jego główne mechanizmy i instytucje powinny funkcjonować jak następuje.
Regularne (przyjmijmy dla uproszczenia, że doroczne) zjazdy krajowe i możliwie jak
najszybciej międzynarodowe delegatów rad robotniczych, pracowniczych i ludowych określają wielkie
proporcje, według których zostanie podzielony dochód narodowy. Czynią to wybierając między spójnymi
18
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
projektami alternatywnymi, które w okresie wyborów delegatów na zjazd zostały poddane pod dyskusję
ogółu obywateli. Projekty takie i dające się przewidzieć skutki wprowadzenia w życie każdego z nich
muszą być jasne, a zwłaszcza określać przeciętny czas pracy (długość tygodnia roboczego), priorytetowe
potrzeby ogółu obywateli, które należy zaspokoić poprzez gwarantowaną alokację zasobów ( wolną
bezpłatną dystrybucję), rozmiary zasobów przeznaczonych na produkcję niepodstawowych dóbr i
usług, których dystrybucja będzie się dokonywać za pośrednictwem pieniądza, minimalne i maksymalne
dochody pieniężne, politykę wyceniania rynkowych dóbr i usług. Globalne ramy planu społeczno-
gospodarczego ustala się więc na podstawie świadomego wyboru większości spośród tych, których losów
on nie dotyczy.
Po przyjęciu globalnych ram opracowuje się plan, wykorzystując w tym celu tablice input-output
(nakładów i wyników produkcji lub przepływów międzygałęziowych) i bilanse materiałowe, wykazując
zasoby będące do dyspozycji każdej gałęzi działalności gospodarczej (przemysłu i jego poszczególnych
branż, transportu, rolnictwa i dystrybucji) oraz życia społecznego (oświaty, zdrowia, łączności, obrony
jeśli ta jest nadal koniczna itd.). Zjazd krajowy czy międzynarodowy nie wychodzi w swoich decyzjach
poza te ogólne ustalenia i nie udziela wytycznych poszczególnym branżom, regionom czy jednostkom
produkcyjnym.
Ciała samorządowe na przykład branżowe zjazdy delegatów rad robotniczych przemysłu
spożywczego, obuwniczego, elektronicznego, hutniczego czy energetycznego dzielą nakłady pracy,
ustalone dla ich branż w planie ogólnym, między istniejącymi jednostkami produkcyjnymi lub projektują
utworzenie dodatkowych jednostek produkcyjnych w najbliższym okresie, jeśli realizacja zadań
planowych wymaga tego przy danych nakładach pracy. Ustalają średnią technologiczną (stopniowo
dążącą do optimum technicznego na podstawie istniejącej wiedzy) to znaczy średnią wydajność pracy
lub średnie koszty produkcji dóbr, które mają zostać wyprodukowane, co wszakże nie oznacza
likwidacji zakładów o niższej wydajności dopóty, dopóki nie zapewni się nowego zatrudnienia
pracownikom tych zakładów na możliwych do przyjęcia przez nich warunkach.
W jednostkach produkcyjnych wytwarzających wyposażenie przemysłowe zadania asortymentowe
określa się w wielkiej mierze na podstawie technicznych współczynników wynikających z poprzednich
planów. W fabrykach produkujących dobra konsumpcyjne asortyment ustala się na podstawie konsultacji
między radami robotniczymi a konferencjami konsumentów, na które delegatów wybiera demokratycznie
ogół obywateli, organizując w tym celu specjalne wystawy i wydając druki reklamowe: te ostatnie służą
do przeprowadzenia sondaży. Konsument uprawniony do określonej ilości par obuwia w ciągu roku
zakreśla tę ilość spośród stu czy dwustu wzorów. Asortyment określają wyniki takiego sondażu, przy
czym istnieją mechanizmy pozwalające na wprowadzenie korekt już po uruchomieniu produkcji w
odpowiedzi na krytykę konsumentów. W porównaniu z mechanizmem rynkowym, wielką zaletą takiego
systemu jest o wiele większy wpływ konsumentów na strukturę asortymentową i to, że pozwala on
uniknąć nadprodukcji gdyż przystosowanie produkcji do preferencji konsumentów dokonuje się przed
podjęciem produkcji, a nie dopiero wtedy, gdy dochodzi do zbytu wyrobów; jeśli zaś chodzi o produkcję
dodatkową, stanowiącą rezerwy społeczne, to już po paru latach optymalizuje się ją empirycznie
(statystycznie).
Zakładowe rady robotnicze realizują decyzje branżowe w swoich jednostkach produkcyjnych, przy
czym mają wolną rękę co do samego sposobu ich realizacji: organizują produkcję i proces pracy tak, aby
zaoszczędzić jak najwięcej czasu pracy. Jeśli mogą wykonać swoje zadania produkcyjne pracując 20
zamiast 30 godzin tygodniowo, a test jakości ich wyrobów przynosi wynik pozytywny, to uzyskują
redukcję nakładów pracy bez obniżki konsumpcji społecznej.
Wyższość samorządu
Nove pisze: W żadnym społeczeństwie żadne pochodzące z wyboru zgromadzenie nie może
uchwalić 115 gÅ‚osami «za i 77 gÅ‚osami «przeciw, na co przeznaczyć 10 ton skóry albo czy należy
wyprodukować 100 ton więcej kwasu siarkowego . W naszym modelu wyartykułowanej samorządności
nie ma takiego zgromadzenia, które by podejmowało obie decyzje, podobnie jak nie na żadnego
19
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
centralnego zgromadzenia czy ciała planującego, które by podejmowało którąkolwiek z nich. Dlaczego
jednak zjazd delegatów rad robotniczych przemysłu skórzanego nie miałby większością głosów (a jeszcze
lepiej na podstawie consensusu, osiągniętego w wyniku dyskusji) podjąć decyzje o alokacji skóry po tym,
jak inne ciało określi cele konsumpcyjne odnośnie wyrobów wytwarzanych ze skóry? (Nie będziemy tu
wchodzić w to, czy o alokacji tak małej ilości skóry, o jakiej jest mowa w przytoczonym cytacie z książki
Nove a, nie powinna decydować po prostu zakładowa rada robotnicza). Dlaczego taki zjazd nie miałby
podzielić całej zaplanowanej produkcji rocznej wynoszącej, powiedzmy 50 tys. ton na poszczególne
zakłady (podobnie jak czyni to dzisiaj w kapitalizmie każdy wielozakładowy koncern w przemyśle
skórzanym) i przydzielić każdemu z nich jego konsumentów , to znaczy odbiorców określonej ilości
skóry? Czy delegaci na taki zjazd nie przeprowadziliby tego rodzaju alokacji lepiej niż jakikolwiek
technokrata lub komputer, bo oni najlepiej znają swój przemysł i są w stanie uwzględnić wiele
imponderabiliów, których żaden rynek ani centralny urząd nie uwzględnia w swoich kalkulacjach, a jeśli
to czyni, to jedynie incydentalnie?
W rzeczywistości w gospodarce rynkowej popełnia się nieustannie olbrzymie błędy w
dziedzinie alokacji tak olbrzymie, że żadne wyczulone na sprawy swojej branży zgromadzenie
robotnicze na pewno by ich nie popełniło. Kapitalistyczni planiści przewidzieli na budowę zapory Itaipu
w Brazylii budżet w wysokości 5 milionów dolarów. Do dzisiaj wydatki na ten cel wynoszą 18 milionów,
a ile wyniosą ostatecznie, to się dopiero okaże. W amerykańskim truście John Deere, produkującym
maszyny rolnicze, trzeba było kilkakrotnie przerabiać projekty nowych wyrobów, i to mimo zażartej
konkurencji, jaka ma miejsca w tej gałęzi, z powodu niekończących się sporów między biurami
projektowymi a inżynierami zatrudnionymi w produkcji. W toku obecnej recesji bawarskie
przedsiębiorstwo przemysłu samochodowego BMW odkryło nagle, że zapasy surowców i materiałów na
okres 11 dni można zredukować do 5 dni, a więc ponad 50%. Podobne przykłady można by mnożyć bez
końca.
Krajowe ciała samorządowe mogłyby ponadto przejąć zarządzanie sektorem usług publicznych
gospodarką mieszkaniową, oświatą, służbą zdrowia, telekomunikacją, transportem czy dystrybucją. W
usługach tych również powinny istnieć rady, wybierane przez zainteresowanych obywateli, które należy
konsultować przed ostatecznym wprowadzeniem w życie podjętych decyzji. Regionalne i lokalne ciała
samorządowe czyniłyby użytek z przekazanych do ich dyspozycji zasobów w sposób zapewniający
maksimum wolnej inicjatywy to znaczy wykorzystując je jak najlepiej w interesie użytkowników i
redukcji wysiłku producentów. W takim systemie nabrałaby konkretnej treści marksistowska koncepcja
stopniowego obumierania państwa. Za jednym zamachem można by zastąpić co najmniej połowę
dzisiejszych ministerstw ciałami samorządowymi i radykalnie zmniejszyć liczbę urzędników, także w
dziedzinie planowania. W rezultacie można by nie tylko konsultować dosłownie miliony ludzi oni by
realnie uczestniczyli w podejmowaniu decyzji i w bezpośrednim zarządzaniu gospodarką i
społeczeństwem. Społeczny podział pracy między rządzonymi i rządzącymi, między kierowanymi i
kierującymi, zacząłby zanikać.
Administracja nie miałaby już monopolu na szczeblu centralnym , a samorządność nie byłaby
zjawiskiem ograniczonym co najwyżej do szczebla zakładowego. Ogromne rzesze obywateli
uczestniczących w podejmowaniu decyzji nie byłyby oczywiście zaangażowane w tę działalność etatowo
nie spędzałyby wcale czasu na zebraniach i na dojazdach na zebrania. Ponieważ chodzi o decyzje, które
wywierałyby bezpośredni wpływ na ich bieżące warunki życia i pracy, należy założyć, że nie
wywiązywałyby się one ze swoich obowiązków w sposób jedynie formalny czy zajmowały wobec nich
obojętną postawę, lecz angażowałyby się poważnie w proces zarządzania. Redukcja czasu pracy i
komputeryzacja stworzyłyby materialne warunki sprzyjające coraz szerszej dyfuzji władzy.
W jaki zaś sposób można by kalkulować dodatkowe dochody pieniężne jednostek produkcyjnych i
dystrybucyjnych wykraczające poza gwarantowaną alokację wolnych od wyceny darmowych dóbr i
usług? Taryfy tych dochodów byłyby powiązane z indeksami kontroli jakości i zadowolenia
konsumentów w ramach danej rozpiętości, przy uwzględnieniu współczynnika za stresy robocze (wyższe
wynagrodzenie w kopalniach i na innych wymagających ciężkiej pracy stanowiskach). Jeśli chodzi o
półfabrykaty, to terminowe dostawy stanowiłyby część składową indeksów kontroli jakości i zadowolenia
20
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
konsumentów. System taki miałby tę przewagę, że nie przeciwdziałałby wolnemu i uczciwemu
przepływowi informacji o potencjale i zasobach jednostek produkcyjnych i dystrybucyjnych, bo
samorządne załogi nie byłyby zainteresowane w ukrywaniu rzeczywistych danych. Nove ostro występuje
przeciwko idei, że każdy przepływ informacji byłby zagwarantowany. Pomija jednakże milczeniem
główną przyczynę nieuczciwości informacji gospodarczych w takich społeczeństwach jak ZSRR
materialne zainteresowanie dyrektorów, związane z produkcją fizyczną ich przedsiębiorstw. Nie można
oczywiście wyeliminować skutku, jeśli nie eliminuje się przyczyny. Ponadto jest rzeczą oczywistą, że
skomputeryzowane przepływy informacji, towarzyszące automatycznie przepływom dóbr, mogą
przyczynić się wydatnie do tego, aby demokratycznie wyartykułowane planowanie opierało się na
prawidłowych danych.
Jak można by zintegrować taki system w skali światowej? Wypada od razu zaznaczyć, że
demokratyczna samorządność nie oznacza wcale, że wszyscy decydują o wszystkim. Gdyby założyć, że
jest inaczej, wniosek o niemożliwości byłby oczywisty. Niektóre decyzje najlepiej jest podejmować na
szczeblu zespołu roboczego czy brygady, inne na szczeblu zakładowym, jeszcze inne na szczeblu
osiedlowym, miejskim czy regionalnym, dalej krajowym i kontynentalnym, a sÄ… wreszcie i takie decyzje,
które należy podejmować w skali światowej. W naszych rozważaniach, idąc w ślad za Nove m, nie
wychodziliśmy na ogół poza decyzje podejmowane na szczeblu ogólnokrajowym. Jakie natomiast decyzje
można należałoby podejmować w skali światowej? Przychodzą od razu na myśl cztery dziedziny. Do
pierwszej z nich należą te wszystkie decyzje, które dotyczyłyby globalnej redystrybucji zasobów ludzkich
i materialnych celem zapewnienia szybkiej likwidacji społecznych i kulturowych skutków niedorozwoju
głodu, śmiertelności dzieci, chorób i analfabetyzmu w Trzecim Świecie. Do drugiej decyzje o
priorytetowej alokacji tych wszystkich bogactw naturalnych, które są rzadkie i którym grozi wyczerpanie
a więc bogactw, których żadna mniejszość rodu ludzkiego nie ma prawa pozbawiać przyszłych pokoleń
i co do których decyzje są wyłącznym prawem ogółu ludzkości. Do trzeciej wszelkie decyzje dotyczące
środowiska naturalnego i klimatu całej naszej planety, a więc procesów, które mogą zagrozić oceanom,
biegunom czy atmosferze, zniszczyć takie ogólnoświatowe podstawy równowagi ekologicznej, jak
dżungla Amazonii itd. Do czwartej dziedziny należą decyzje o powszechnym zakazie broni masowego
rażenia, produkcji chemicznych środków toksycznych i temu podobnych wyrobów.
Określone w tych decyzjach parametry globalne wyznaczałyby ramy, w których wykorzystuje się
w planowaniu i celem zaspokojenia potrzeb zasoby kontynentalne i krajowe, i co do których decyzje
podejmowane są w obrębie poszczególnych kontynentów i krajów. Na przykład, po ustaleniu ogólnego
tonażu stali, który powinien być do dyspozycji w Ameryce, Europie czy Azji, producenci i konsumenci
tych obszarów mieliby wolną rękę jeśli chodzi o decyzje o jej alokacji na swoim obszarze. Jeśli na
przekór wszystkim argumentom związanym z ochroną środowiska i innym pragnęliby utrzymać nadal
masową produkcję samochodów osobowych i zatruwać spalinami atmosferę w swoich miastach, to
mieliby do tego prawo. Jak już powiedzieliśmy, wszelkie zmiany w nawykach konsumpcyjnych dokonują
się z reguły w bardzo powolnym tempie nikt chyba nie wierzy, że nazajutrz po zwycięstwie rewolucji
robotnicy w Stanach Zjednoczonych zrezygnują ze swego przywiązania do samochodu, jednakże
wymuszanie na ludziach zmian nawyków konsumpcyjnych jest o wiele gorsze, niż perspektywa
kilkudziesięciu następnych lat smogu nad Los Angeles. Wyzwolenie klasy robotniczej, która dziś, wbrew
powszechnym mniemaniom, po raz pierwszy w historii stanowi absolutną większość obywateli może
być tylko dziełem samych robotników, takich jakimi są: nie istot z innej galaktyki, lecz po prostu ludzi,
obarczonych jak wszyscy rozmaitymi wadami.
Ku socjalizmowi
Przedstawiony powyżej kompleks świadomej alokacji wyrobów, demokratycznie
wyartykułowanego planowania i samorządności byłby o wiele bardziej efektywny, niż z jednej strony
gospodarka rynkowa kapitalizmu monopolistycznego, a z drugiej gospodarka nakazowo-rozdzielcza
centralizmu biurokratycznego. Miałby on bowiem wbudowany potężny mechanizm samokorekcyjny,
którego brak jest i w pierwszej i w drugiej. W to, że większość ma zawsze rację , nie wierzę bardziej niż
21
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
w to, że rację ma zawsze duce, papież czy partia. Każdy popełnia błędy w tym także większość
obywateli, większość producentów i większość konsumentów. Jedno ich różni radykalnie od tych, którzy
decydują dotychczas. W każdym systemie władzy nierównoważnej czy to opartej na nierówności
społeczno-ekonomicznej, czy na monopolu politycznym, czy na kombinacji monopolu i nierówności ci,
którzy podejmują błędne decyzje o alokacji zasobów rzadko są wśród tych, którzy ponoszą koszty takich
decyzji, a już na pewno nigdy nie ponoszą kosztów najwyższych.
Gdy dyrektorzy wielkiego monopolu decydują o jakiejś ogromnej inwestycji, która po paru latach
okazuje się nieopłacalna, nie grozi im, że będą żyć z zasiłków dla bezrobotnych ani że ich dzielnice
willowe zamienią się w slumsy. Natomiast robotników, których wyrzucą na bruk i dzielnice, które oni
zamieszkują, spotyka taki właśnie los, choć nie ponoszą oni żadnej odpowiedzialności za błędną decyzję,
która do tego doprowadziła. Gdy Biuro Polityczne KPZR, wszechzwiązkowa rada ministrów czy Gospłan
podejmą błędną decyzję w dziedzinie polityki rolnej, członkom tych ciał nie grozi niedostatek mięsa,
natomiast dla milionów szarych obywateli może to oznaczać niewłaściwą dietę przez długie lata,
dewastację wielkich obszarów itp. Jeśli zaś masy producentów i konsumentów podejmą większością
głosów niesłuszną decyzję o alokacji zasobów, to one jako pierwsze poniosą koszty popełnionego błędu.
Zakładając, że istnieje prawdziwa demokracja polityczna, realna możliwość wyboru i dostęp obywateli do
informacji, trudno byłoby sobie wyobrazić, iż większość będzie przyglądać się z założonymi rękoma, jak
umierają lasy, spada spożycie mięsa, domy się walą, a szpitale są przepełnione i cierpią na niedobór
personelu należy założyć, że owa większość stanie na głowie, aby jak najszybciej skorygować błędną
alokacjÄ™.
System, który naszkicowaliśmy, nie byłby jeszcze czystym socjalizmem , takim, jaki
przewidzieli Marks i Engels. Byłby to nadal system przejściowy, z tym jednak, że chodziłoby wyraznie o
przechodzenie do socjalizmu, a nie do czegoś nieokreślonego, ani o nawrót do kapitalizmu. Nadal
istniałby w gospodarce sektor regulowany przez pieniądz i rynek. Przedsiębiorstwa prywatne i
spółdzielcze istniałyby dalej w gospodarce drobnotowarowej (w rolnictwie, rzemiośle, usługach itp.).
Przedsiębiorczość indywidualna nie byłaby zakazana, z tym, że ponieważ minimum konsumpcji byłoby
zagwarantowane wszystkim obywatelom, nie działałby przymus ekonomiczny, nakazujący ludziom
sprzedawać swoją siłę roboczą tego rodzaju przedsiębiorstwom i umowy o pracę z nimi zawierane byłyby
w sposób naprawdę dowolny. Rozpowszechniłoby się samozatrudnienie domowe obywatele mieliby
dostęp do elementarnych narzędzi, pozwalającym im wytwarzać w czasie wolnym rozmaite rzeczy, gwoli
satysfakcji własnej czy ich rodzin, przyjaciół lub sąsiadów. Możliwości samoregulacji uległyby
ogromnemu rozszerzeniu.
VIII. UBÓSTWO MIESZANE KRYTYKA OGÓLNA
Alec Nove proponuje pięciosektorowy model gospodarki socjalizmu możliwego kombinację
własności państwowej, uspołecznionej, spółdzielczej, drobnej własności prywatnej i własności
indywidualnej. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że różnice między tym modelem a modelem,
który naszkicowaliśmy przed chwilą, są dość nieznaczne. W rzeczywistości pod pewnymi względami są
one zbieżne, ale różnią się pod trzema bardzo zasadniczymi względami. Po pierwsze przypisują one
zupełnie odmienny charakter dominującym jednostkom produkcyjnym i dystrybucyjnym. Dla Nove a
jednostkowy rachunek kosztów tych przedsiębiorstw oznacza ich jednostkową rentowność dochody
grup lub osób w nich zatrudnionych muszą w jego modelu odzwierciedlać różnice między pieniężnymi
(czy wartościowymi) kosztami nakładów i wyników produkcji. Są to więc przedsiębiorstwa samodzielne.
My natomiast uważamy, że powiązanie dochodów grupowych czy osobistych z zyskami oznacza
wprowadzenie potężnych bodzców irracjonalności gospodarczej, grożących spustoszeniami społecznymi,
gdyż decyzje o znaczeniu ogólnospołecznym są wówczas funkcją partykularnych, zatomizowanych
interesów. Z tego powodu nie sądzimy, że porozumienia między producentami a konsumentami powinny
opierać się na pieniężnych nagrodach i karach. Innymi słowy, w naszym modelu rzeczywiste stosunki
rynkowe to znaczy wymiana towarowa dokonująca się za pośrednictwem gotówki powinny być
ograniczone do stosunków między z jednej strony sektorami prywatnym i spółdzielczym a
22
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
indywidualnymi konsumentami i sektorem uspołecznionym z drugiej. W rezultacie w rozwiniętych
krajach przemysłowych stosunki takie odgrywałyby jedynie podrzędną rolę w dziedzinie produkcji i
konsumpcji. Dynamikę przechodzenia do socjalizmu cechowałoby stopniowe obumieranie produkcji
towarowej, a nie jej rozszerzenie.
Po drugie, Nove wprowadza rozróżnienie między scentralizowanym sektorem państwowym , w
którym jego zdaniem skala i złożoność techniczna wykluczają samorządność załóg, a sektorem
uspołecznionym , obejmującym przedsiębiorstwa mniej zintegrowane, w których taka samorządność jest
możliwa. Wydaje się on ponadto sugerować, że konieczne byłoby zróżnicowanie dochodów w obu
sektorach, a być może nawet w sektorze spółdzielczym. Pisze mianowicie: Zróżnicowanie dochodów
(rodzaj rynku pracy) stanowi jedyną znaną alternatywę wobec komenderowania pracą. Należy unikać
pomieszania pojęć w tej dziedzinie: ktoś mógłby powiedzieć, że w obrębie komuny czy dobrze
działającego kibucu możliwa jest pełna równość i rotacja pracy... Nie można tego jednak rozszerzyć na
całe społeczeństwo, po części dlatego, że może się tak dziać tylko wtedy, gdy chodzi o nieduże
społeczności, w których wszyscy się znają i codziennie ze sobą obcują, a po części dlatego, że takie
społeczności mogą przyciągać tylko entuzjastów, lubujących się w tego rodzaju stylu życia . Wydaje się
to być argumentem bardzo zdroworozsądkowym, ale faktycznie opiera się na niedowiedzionych
dogmatach i przesądach. Nie jest bowiem prawdą, że mamy do wyboru albo komenderowanie pracą, albo
rynek pracy. RzeczywistÄ… alternatywÄ… jest bowiem coÅ› innego kooperacyjna dystrybucja pracy.
Mniemanie, że wielkimi organizacjami nie można zarządzać, nie operując zróżnicowaniem dochodów,
jest bezpodstawne. W XIX wieku i na początku XX istniały związki zawodowe i kościoły liczące
dziesiątki, a nawet setki tysięcy członków czy wyznawców. Kierowali nimi ludzie, którzy nie czerpali z
tego tytułu żadnych poważniejszych przywilejów materialnych. Podobnie zresztą co sam Nove
podkreśla działały wielkie organizacje naukowe, nie mówiąc już o potężnych spółdzielniach
wytwórców. Nove słusznie stwierdza, że niewielu profesorów zgodziłoby się zrezygnować z katedr,
gdyby w przedsiębiorstwie oczyszczania miasta płace były wyższe niż na uniwersytecie. Spostrzeżenie to
jednak przemawia raczej przeciwko słuszności jego ogólnych założeń za wyższym wynagradzaniem
pracy miesięcznej, brudnej czy uciążliwej, a nie administracyjnej czy wykwalifikowanej (zakładając, że
społeczeństwo płaci za uzyskanie kwalifikacji zawodowych).
Podstawowa jednak słabość argumentacji Nove a leży gdzie indziej w postulowanej przez niego
antytezie niewielkie zespoły wielkie organizacje . Nie ma bowiem czegoś takiego, jak
nieukształtowana to jest zatomizowana wielka organizacja. Nie jest nią na pewno współczesna
fabryka, bank, szpital czy wyższa uczelnia. Wszystkie te instytucje składają się w rzeczywistości z małych
jednostek obiektywnej kooperacji społecznej: zespołów roboczych, biur, wydziałów, klas itd. Dlaczego
miałaby być rzeczą nie do pomyślenia samorządność tych jednostek, wybieranie przez nich delegatów (i
rotacje także) do ciał zarządzających większymi jednostkami i wybieranie przez te ostatnie z kolei
delegatów do ciał zarządzających całością? Warunki wstępne do ustanowienia demokratycznej
samorządności tkwią już w samym funkcjonowaniu komórek, składających się na obecne,
niedemokratyczne instytucje w stosunkach roboczych pracujących w małych zespołach, w których
członkowie znają się wzajemnie, obcują ze sobą codziennie i nie mogą się obejść bez siebie, a więc
innymi słowy, nie mogą wykonywać swojej pracy nie kooperując ze sobą. Dlatego w przeciwieństwie do
Nove a uważamy, że wymiar samorządności jest w zasadzie uniwersalny, a nie partykularny i że nagrody
pieniężne i przywileje materialne nie są nieodzowne dla demokratycznego sprawowania funkcji
zarzÄ…dzajÄ…cych, lecz mu przeszkadzajÄ….
Trzecia podstawowa różnica między modelem Nove a a naszym modelem polega na roli
konkurencji. Nove jest świadomy niszczycielskich i konsumpcyjnych cech dżungli kapitalistycznej
konkurencji. Mimo to pragnie utrzymać bodzce pieniężne w swoim socjalizmie. Twierdzi, że powinniśmy
rozróżnić między łagodnymi , a niepożądanymi formami konkurencji, jednak przykłady, jakie
przytacza gwoli ilustracji tego rozróżnienia, świadczą, że jest ono bez znaczenia na gruncie
ekonomicznym. Jest przecież oczywiste, że konkurencja o miejsce w szkockiej orkiestrze narodowej, o
palmę pierwszeństwa na igrzyskach olimpijskich czy nawet o mandat delegata do rady robotniczej
uspołecznionego przedsiębiorstwa niewiele ma wspólnego z konkurencją wokół tego, jak upłynnić na
23
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
rynku ropę naftową, stal, ciężkie maszyny, samoloty czy rakiety. Jak wiadomo, pierwszy rodzaj
konkurencji nigdy nie spowodował nędzy milionów istot ludzkich (spowodował mnóstwo dramatów
osobistych, ale marksowski socjalizm nigdy nie stwarzał złudzeń, że te całkowicie wyeliminuje). Drugi
natomiast raz za razem powoduje nie tylko masowe bezrobocie, spadek stopy życiowej jeśli nie wtrąca
zgoła szerokich rzesz ludzkich w ubóstwo ale również wojny, które powodują miliony ofiar.
Fałszywy dylemat
Nove popada jednak w mimowolnÄ… kazuistykÄ™, bo jest nadmiernie przywiÄ…zany do
konwencjonalnej wizji rynku. Kombinacja rynku i socjalizmu spycha jego teorię w otchłań
sprzeczności. Marksa oskarża ciągle o hołdowanie utopijnej wizji socjalizmu, nie dostrzega natomiast, że
szczytem utopii jest jego własne założenie wyższy poziom swobodnie akceptowanej przez jednostki
odpowiedzialności społecznej na gruncie stosunków społecznych, nasyconych konkurencją o
wynagrodzenie pieniężne i korzyści materialne. Sprawia ono wrażenie złagodzonej wersji naiwnych (czy
cynicznych) zapewnień radzieckiej elity władzy, zgodnie z którymi nowy, socjalistyczny człowiek
kształtuje się w ZSRR, kraju o ogromnych nierównościach dochodów i władzy i powszechnej gonitwy za
korzyściami materialnymi. Dzieje się tak, ponieważ Nove jest więzniem fałszywego dylematu. Logika
jego błędu wyziera choćby z następującego ustępu jego dzieła: Załóżmy, że istnieje szesnaście czy
więcej firm (uspołecznionych i spółdzielczych), które mają dostarczać jakieś określone dobro czy
zapewniać jakąś usługę. Może to być wełniana odzież czy pasta do zębów, mogą to być łożyska kulkowe,
domy wczasowe czy jeszcze coś innego. Opierają one swoją działalność gospodarczą na negocjacjach z
konsumentami. Od tych ostatnich zależy, od kogo zechcą uzyskać dobra czy usługi, których potrzebują.
Wszystkie one same wybierajÄ… to, co jest im potrzebne do produkcji. Wszystkie majÄ… interes w tym, aby
zadowolić swoich klientów... Chcielibyśmy mieć nadzieję, że motywy konkurencji nie będą przede
wszystkim pieniężne... Nie możemy jednak zakładać, że szerokie masy ludności będą działać jedynie dla
zadowolenia z sukcesu, że nie będzie potrzeby istnienia materialnych bodzców, a także antybodzców .
Zgadzam się całkowicie z pierwszą częścią tego wywodu. Chcę jedynie zauważyć, że jeśli chodzi
o najbardziej skomplikowane i najcięższe maszyny i urządzenia, to wcale nie będzie 16 dostawców o
sprawie tej już była mowa. Druga natomiast część wywodu Nove a w ogóle nie wynika z pierwszej. Niby
stanowi uzupełnienie pierwszej, a faktycznie nie ma z nią związku i jest niesłuszna. Nove zakłada
bowiem, że ludzie mogą działać jedynie albo w sposób zupełnie bezinteresowny, albo pod wpływem
bodzców pieniężnych. Pomija zupełnie trzecią możliwość istnienie niepieniężnych i nierynkowych
bodzców i antybodzców. Przecież codzienne doświadczenie dowodzi, jak wielkie mają one znaczenie
nawet w kapitalizmie. Jeśli ponad 99 proc. kierowców samochodów zatrzymuje się na skrzyżowaniach na
widok czerwonych świateł, to nie głównie dlatego, żeby uniknąć mandatów, lecz dlatego, że dbają oni o
swoje życie. Zdrowy instynkt samozachowawczy nie przejawia się tylko w ten sposób. Stanowi on
podłoże innego, powszechnego impulsu ludzkiego pragnienia, aby ograniczyć do minimum pracę
uciążliwą, mechaniczną, nudną i pozbawioną cech twórczych, bo praca, która służy jedynie temu, aby
zapewnić sobie określone dobra i usługi konsumpcyjne jest czasem w życiu straconym. Dążenie do
ograniczenia nakładów i ciężarów pracy ludzkiej poprzez jej lepszą organizację stanowi bardzo potężny
bodziec. Ponadto Nove zdaje się zapominać o czymś takim, jak dywidenda społeczna . Dlaczego
dodatkowa ilość darmowych dóbr i usług nie miałaby przysługiwać konsumentowi na podstawie
globalnych wyników działalności gospodarczej społeczeństwa, znanych mu z publicznych debat i za
pośrednictwem środków telekomunikacji, a więc mechanizmów zapewniających przejrzystość tych
wyników? Czy dla wszystkich producentów i wszystkich pracowników sieci dystrybucji bodzcem do
zwiększenia ilości i podnoszenia jakości wyrobów oraz racjonalizowania organizacji pracy nie byłaby
dajmy na to perspektywa, że dany przyrost dóbr i usług, które się produkuje i konsumuje, spowoduje
wydłużenie darmowych wczasów i rozszerzy możliwości darmowych podróży dla ogółu obywateli
(zakładając, że taka byłaby opcja większości)?
Jednakże Nove, obstając najpierw przy sztucznej polaryzacji subiektywnych motywacji albo
bezinteresowność, albo bodzce pieniężne która każe mu skłaniać się ku tym ostatnim, następnie
24
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
ignoruje obiektywne irracjonalne skutki, jakie miałoby połączenie gospodarki rynkowej na szeroką skalę
z istnieniem sektora wytwarzającego darmowe dobra i usługi oraz własnością społeczną. Jest zaś rzeczą
oczywistą, że jeśli zysk pozostałby podstawowym mechanizmem alokacji zasobów, to ujemne skutki jego
działania, tak dobrze znane z kapitalizmu, miałyby występować nadal. Ciekawe, że gdy Nove podejmuje
sprawę ryzyka, jakie niosłoby posługiwanie się bodzcami pieniężnymi, ogranicza się do zjawisk
marginesowych, zapominając o gigantycznym marnotrawstwie, do którego prowadzi produkcja dla zysku
nadwyżce mocy produkcyjnych, nadprodukcji, bezrobociu, niszczeniu maszyn i dóbr konsumpcyjnych.
Wszystkie te typowe dla gospodarki rynkowej zjawiska o wiele bardziej godzą zarówno w konsumentów
jak i w producentów, niż rzekomo nadmierne koszty, jakie powoduje brak dyscypliny zysków i strat .
Nie świadczy o tym jedynie codzienna rzeczywistość kapitalizmu, gdyż podobnie sprawa wygląda w
społeczeństwach postkapitalistycznych. Doświadczenie praktyczne widać to wyraznie w Jugosławii i w
Polsce, i widać będzie rychło w innych krajach dowodzi, że próby przeciwdziałania wynaturzeniom i
perturbacjom w gospodarce, spowodowanym przez biurokratycznie scentralizowane planowanie
nakazowo-rozdzielcze, poprzez odwoływanie się na coraz szerszą skalę do mechanizmów rynkowych
prowadzi, ewentualnie po okresie początkowych sukcesów, do kojarzenia się najgorszych stron
biurokracji z najbardziej negatywnymi cechami rynku i ich wzajemnego umacniania siÄ™, a nie Å‚agodzenia.
Odnosi się to również do Chin, choć kraj ten stanowi przypadek szczególnie korzystny dla
zwolenników socjalizmu rynkowego im bardziej dany kraj jest zacofany, tym bardziej nieodzowne
jest działanie w jego gospodarce mechanizmów rynkowych, zwłaszcza jeśli chodzi o rolnictwo. Nie ulega
wątpliwości, że demontaż katastrofalnego dziedzictwa Wielkiego Skoku zupełnie irracjonalnej i opartej
na mistyfikacji koncepcji natychmiastowego wprowadzenia komunizmu spowodował ostatnio ogromny
postęp na chińskiej wsi. Wydajność pracy i produkcja wzrosły znacznie i uzyskuje się obecnie w
rolnictwie coraz pokazniejszą nadwyżkę ekonomiczną. Stało się tak dzięki wyzwoleniu ogromnej energii
produkcyjnej chińskiego chłopstwa, prawdopodobnie najzdolniejszego na świecie, mającego za sobą
tradycję dwóch tysięcy lat intensywnego gospodarowania na ziemi tradycję, która nie ma odpowiednika
w większości krajów Europy. Jednakże przyrost nadwyżki produkcji rolnej powoduje jeszcze większy
przyrost nadwyżki siły roboczej w rolnictwie, bo więcej żywności produkuje dzisiaj mniej ludzi. Co
stanie się z nadmiarem ludności za piętnaście, dwadzieścia czy trzydzieści lat? Jeśli pozostawi się ją na
łasce rynku, powstanie ogromne bezrobocie a jest to już dzisiaj coraz grozniejsze zjawisko w wielkich
miastach Chin. Tylko planowe uprzemysłowienie może wchłonąć nadwyżkę ludności wiejskiej i tylko
demokratycznie a nie biurokratycznie planowane uprzemysłowienie może to uczynić nie wywołując
takich straszliwych wstrząsów w rolnictwie, jakie przyniosła w ZSRR przymusowa kolektywizacja
która zresztą, o czym nie należy zapominać, była paniczną reakcją na ekspansję rynku w gospodarce
radzieckiej.
Nove, pomijając milczeniem wymiar gatunkowy wszystkich negatywnych skutków gospodarczych
rynku, eksponuje jego rzekome zalety polityczne to, że zapewnia on dyfuzję procesu podejmowania
decyzji i władzy, a tym samym stwarza zaporę tyranii. Jest to oczywiście liberalne uzasadnienie rynku.
Mimo socjalistycznego przyodziewku, w które ubiera je Nove, jest to koncepcja zupełnie błędna, co
wychodzi na jaw od razu, bo Nove opowiada się jednocześnie za zróżnicowaniem dochodów na korzyść
personelu zarządzającego. Jeśli bowiem personel ten będzie czerpał materialne korzyści z racji
stanowiska, jakie zajmuje w sferze zarządzania, to nieuchronnie będzie dążył do uczynienia z tych
stanowisk swojej trwałej zdobyczy to znaczy będzie trzymał się ich rękami i nogami ze wszystkimi
konsekwencjami, jakie to za sobą pociąga: irracjonalnym gospodarowaniem i stosowaniem środków
ucisku politycznego. Władza będzie wykazywać tendencję do monopolu. Dyfuzji władzy, wbrew temu co
sądzi Nove, nie można osiągnąć tak długo, jak długo nie nastąpi rozwód między sprawowaniem władzy a
przywilejami. Nie jest to wyznanie wiary, lecz empiryczny wniosek, wyciągnięty z całej historii
ludzkości. Władza, która idzie w parze z przywilejami, zmierza nie ku demokracji, lecz ku monopolowi
informacji, wiedzy i kontroli przez nieliczną mniejszość. Nove opowiada się za socjalizmem
demokratycznym. Ponieważ jednak opowiada się jednocześnie za pieniężnymi nagrodami dla personelu
zarządzającego, nie przypadkiem kończy wykład swojej teorii dowodzeniem potrzeby istnienia silnego
państwa. Choć poddaje ostrej krytyce socjalizm realny , dochodzi do wniosków, które są niestety bliższe
25
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Ernest Mandel W obronie społecznej gospodarki planowej (1986 rok)
realiom radzieckiego reżimu biurokratycznego, niż marksowskiemu socjalizmowi. Rzecz wymowna:
sięga po niemal te same argumenty co polska biurokracja w krytyce Solidarności , za jej odmowę
wyrażenia zgody na obniżkę stopy życiowej polskich robotników. Zapomina, że odpowiedzialności za
krach gospodarczy nie ponoszą robotnicze postulaty i strajki, gdyż do owego krachu doprowadził cały
system biurokratycznego nierzÄ…du, panujÄ…cy w Polsce przed i po 1980 roku. Podobnie nie bierze pod
uwagę nie dającej się rozwiązać sprzeczności między samorządnością robotniczą, a socjalizmem
rynkowym , która osiągnęła dzisiaj stadium wybuchowe w Jugosławii. Przecież jeśli obiektywne prawa
ekonomiczne , działające za plecami wytwórców a na tym właśnie polega działanie prawa wartości
decydują w ostatniej instancji o produkcji i zatrudnieniu, to robotnicy nie mogą oczywiście mieć na nie
wpływu ani w fabryce, ani na szczeblu terenowym, ani w skali ogólnokrajowej i samorządność jest
oszustwem.
Czy naprawdę nie ma innej drogi? Celem tego artykułu było wykazanie, że na szczęście jest
droga demokratycznie wyartykułowanej i zintegrowanej, planowej samorządności zrzeszonych
wytwórców. Postulat suwerenności ludu nie wynika wcale z jakiegoś apriorycznego założenia doskonałej
harmonii interesów wspólnych i partykularnych w społeczeństwie. Przeciwnie, wynika on z przekonania o
nieuchronności konfliktu interesów między producentami a konsumentami, technicznie przodującymi a
nienadążającymi za nimi jednostkami produkcyjnymi, ludzmi bardziej i mniej aktywnymi społecznie,
gospodarczo i kulturalnie, bardziej i mniej rozwiniętymi regionami. Demokratyczna samorządność
stanowi właśnie system zabezpieczeń, które nie pozwalają owym sprzecznościom podkopywać
wszelkiego racjonalnego planowania i kooperacji społecznej, a więc wzniecać ponownie walk klasowych
i wyzwalać morderczą przemoc. Natomiast socjalizm rynkowy nie jest żadnym wysiłkiem ani w
stosunku do kapitalistycznej bajki o wolnym rynku, ani w stosunku do biurokratycznej trawestacji
wolnego socjalizmu. Mieszana gospodarka, którą proponuje, oznacza jedynie mieszaną nędzę. Prawdziwa
gospodarka socjalizmu możliwego i pożądanego zastąpi jedne i drugie. Wbrew przekonaniom Aleca
Nove a, tertium datur.
W końcowym rozrachunku, cała ta dyskusja dotyczy centralnego zagadnienia historii ludzkości:
chodzi o to, czy i pod jakim warunkiem ludzkość zdolna jest do kształtowania swojego losu, czy też
samowyzwolenie i samostanowienie wszystkich pozostanie na zawsze jedynie marzeniem. Pamiętajmy o
tym, że jeśli nauki społeczne i praktyka społeczna nie zdołają rozciągnąć takiej kontroli nad ewolucją
społeczną, jaką nauki przyrodnicze zdołały dotychczas rozciągnąć nad przyrodą, to nawet zdobycze tych
ostatnich staną się grozne dla rodu ludzkiego. W odwiecznym sporze o to, co wezmie górę potencjał
rozumu czy ślepy los, a więc w sumie wiedza czy przesąd, prawa rynku nie są niczym innym, jak
ślepym losem w coraz bardziej kusym przyodziewku cząstkowej racjonalności . Czyż opanowanie przez
ludzkość praw jej własnej ewolucji pozostanie rzeczywiście zakazanym owocem, którego nigdy nie
będzie mogła skosztować?
26
© SamoksztaÅ‚ceniowe KoÅ‚o Filozofii Marksistowskiej http://skfm.dyktatura.info/
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
mandel1312061056481206 witn mandelaKrzywe MandelbrotaPROJEKT FRAKTAL Mandelbar csproj FileListAbsoluteOsip Mandelsztam WierszeFRAKTAL Mandelbar csproj FileListAbsolutemandelitMandelbar csproj FileListAbsoluteZbiór MandelbrotaMandelli CNM Plasma MZ44 89 1mMandelAvner MandelmanmandelMandel Socjalizm w przededniu 21 wwięcej podobnych podstron