Magia
Jest zupełnym truizmem stwierdzenie, że od naszej wizji świata zależy sposób w jaki w tym świecie funkcjonujemy. Jest też truizmem stwierdzenie, że od tej wizji świata zależy, co dla nas
jest a co nie jest możliwe. Ale z samego faktu, że coś jest ogólnie wiadome nie wynika jeszcze że nie można w oparciu o to zrobić wywodu a później napisać artykułu i umieścić go na sieci.
Więc oto piszę.
Tak jak to teraz widzę, w obecnych czasach mozemy wyodrebnic dwa typowe stanowiska
jakie zajmuja ludzie wzgledem tego, co nazywamy magia.
Pierwsze stanowisko nazwalbym materialistycznym. Jest ono dosyc jasne, spójne i w
zasadzie nie wymaga szczególnego wyjaśniania czy argumentacji przekonującej, ale niżej pokrótce przedstawię jego zarys żebyśmy wiedzieli dokładnie z jakim to sturękim potworem
nam się wkrótce przyjdzie zmierzyć.
W czasach, kiedy nie znane byly prawa fizyki, nie wiedzielismy, jak powstaje piorun i co powoduje utrate mlecznosci krow, ludzie podobnie jak dzis szukali przyczyn zjawisk i tlumaczyli je sobie w taki sposob, jaki sie miescil w zakresie ich pojmowania.
Jesli uderzal piorun, oznaczalo to gniew bostwa, a jesli zlozylo sie bostwu
ofiare, to istniala nadzieja przeblagania i odwrocenia nieszczescia. Oczywiscie nie zawsze sie
takie przeblaganie udawalo, bostwa bowiem byly kaprysne i zlosliwe, a technika skladania ofiar
skomplikowana i kosztowna.
Osobnicy inteligentniejsi od wiekszosci potrafili w owych czasach utrzymac swoich
pobratymcow w przekonaniu, ze sa w stanie zrobic rzeczy bedace poza ludzka
moca, np. wplywac na plony, widziec przyszlosc, zabijac na odleglosc itd. Oczywiscie w
rzeczywistosci nie mieli takich mozliwosci, ale prostoduszni analfabeci dawali sie latwo
oszukac nawet stosunkowo prostymi sztuczkami, co dawalo mozliwosc uzyskania wladzy i moglo byc intratnym zrodlem utrzymania.
Z psychologicznego punktu widzenia na pewno lepiej jest miec wrazenie, ze mozemy w jakis sposob ustrzec sie przed choroba, niz pogodzic sie z faktem, ze nie mamy pojecia, jak ona powstaje i jak ja leczyc. Dlatego, majac do wyboru jedynie wycie do ksiezyca, kazdy czlowiek latwo dawal wiare zapewnieniom uzdrowiciela, ze potrafi wyleczyc bezplodnosc potrzasaniem grzechotka nad glowa.
Stan naszej dzisiejszej wiedzy daje nam jednak podstawy do twierdzenia, ze
w rzeczywistosci nie zachodzi nic takiego, czego nie daloby sie wyjasnic w oparciu o istniejace
obiektywnie prawa fizyki.
Istnieje cala masa ludzi, ktorzy w technologicznej cywilizacji czuja się wyobcowani.
Nie rozumieja jej, nie dostrzegają sensu pewnych zjawisk które widzą i nie identyfikują się z nią
bo nie odnoszą w niej sukcesów materialnych czy emocjonalnych lub czują się w jakiś jeszcze inny szczególny sposób sfrustrowani. Ludzie ci przypisują sobie lub jakims innym legendarnym osobom nadludzkie moce czy też dobudowują do zastanego świata jakieś nie istniejące jakości w rodzaju UFO, telepatii, tarota czy Feng-Shui aby w ten sposób uczynić
świat bardziej dla siebie zrozumiałym i przyjazdnym.
Żeruje na nich cała masa przeróżnej maści oszustów, wydrwigroszy lub mitomanów którz ciągną z ludzkiej naiwności cały szereg rodzajów korzyści począwszy od typowo materialnych
(właściciele telefonicznych horoskopów na przykład) po bardziej subtelne korzyści psychologiczne jak władza, znaczenie, prestiż, często seks itp. Tu przykładem są wszelkiego rodzaju fałszywi guru, nauczyciele transcendentalnej medytacji, fizycznej nieśmiertelności,
tai-chi itd.
Generalnie można powiedzieć, że cała ta nie dająa się mimo postepu wiedzy wykorzenić wiara w zjawiska nadnaturalne jest szkodliwa społecznie i stanowi ?wrzód na zdrowym ciele i umyśle...?
I tak dalej :-)
Wydaje mi się, że u podstaw takiego podejścia do tematu leży pewne specyficzne wyznanie wiary, które ja na prywatny użytek nazywam teorią świata z maleńkich kuleczek. Według tej ?teorii? nasz świat składa się z dwu elementów: jakiejś substancji nazywanej materią i pewnej niedefiniowalnej moim zdaniem jakości, którą nazywamy przestrzenią.
Owa ?przestrzeń? miałaby być jakiegoś rodzaju ?potencjalnością? - miejscem istniejącym stale gotowym do przebywania w nim materii niezależnie od tego czy w danej chwili to miejsce zawiera ową materię czy nie. Istotne jest, ze według tej koncepcji jakości te - materia i przestrzeń są rozdzielne i pomimo wzajemnej relacji jedna nie jest formą drugiej i one nie przekształcają się w siebie nawzajem.
Materia składa się z elementów a te elementy składają się z samych siebie. Posiada owa materia własności wynikające z własności owych podstawowych elementów które to własności są jakieś konkretne, jednoznaczne i dane. Te elementy z których składa się materia a więc i świat charakteryzują się określonymi cechami takimi jak masa i objętość.
Każdy z elementów materii pozostaje w pewnej relacji do wspomnianej wcześniej ?przestrzeni?. A jest to (w srócie) relacja ?bycia w danym punkcie tu-a-nie-tam?.
W danym momencie czasu (czymkolwiek by nie był ?dany moment?, załózmy, że jest i już) dwa podstawowe elementy materii mogą przebywać w dwu różnych punktach przestrzeni niezależnie od siebie i ta przestrzeń je dzieli.
Istnieje mozliwość, że owe dwa elementy będą od siebie ?dalej? lub ?bliżej? co oznacza dokładnie tyle, że ilość owej przestrzeni pomiędzy elementami będzie się w tych dwu
przypadkach rózniła.
Pojęcie ?ilości przestrzeni? ma podobnie jak wielkość najmniejszego elementu materii charakter
mistyczny i w tym modelu stanowi ekwiwalent religijnego dogmatu niepokalanego poczęcia.
Owe elementy (atomy, kwanty czy jak to zwal) chociaż identyczne nie są bynajmnie jednym i tym samym elementem, ale wieloma różnymi elementami z których każdy ma własną tożsamość i jest czymś innym niz pozostałe. Ta jego inność jest jego własnością podobnie jak masa i objętość (funkcja relacji do drugiego elementu - przestrzeni). Objętość owych podstawowych elementów nie jest wyrażalna żadną liczba ani wartością, są to bowiem najmniejsze możliwe elementy i jakkolwiek posiadają one powierzchnię, to jednak nie podlega ona mierzalności ani wyrażalności liczbowej i ma wymiar mistyczny podobnie jak pojęcie
?ilości przestrzeni?.
Przestrzeń w tym modelu jest w zasadzie jednorodna, a mimo to dany punkt przestrzeni nie jest w żadnym razie tym samym co inny. Przestrzeń sama w sobie nie różni się niczym strukturalnie - jest taka sama w całej swojej objętości a mimo to jej części są czymś innym od
siebie i pozostają w pewnych relacjach ilościowych które są wyrażalne w pojęciu tzw. odległości.
Jednorodność przestrzeni w połączeniu z nietożsamością poszczególnych jej punktów jest aksjomatem i nie podlega w tym modelu dowodzeniu.
Niektórzy zwolennicy tej teorii postulują jeszcze istnienie treciej części składowej - energii.
Jest to jakość związana w pewien sposób z materią za pomocą której poszczególne elementy
materii moga oddziaływac na siebie przebywając całą swoją powierzchnią w różnych punktach
jednorodnej przestrzeni.
Określone elementy materii zmieniając wartościowo swoją relację w stosunku do
jednorodnej przestrzeni (co w tym modelu jest uważane za niespreczne) ?poruszają się?.
wywołując sytuację w której pewne elementy ich powierzchni pozostają w identycznej relacji do (jednorodnej) przestrzeni i zamiast tym samym osiągnąć stan wzajemnej tożsamości mocą swoich przyrodzonych niedefiniowalnych własności poprzestają na wejściu w ?kontakt? pomiędzy sobą, poprzez ten kontakt zmienia się ich ?kierunek ruchu? i tak powstają tak zwane zdarzenia, czyli róźne rodzaje układów ruchu tych najmniejszych elementów materii w przestrzeni.
Konsekwencją tej teorii budowy świata jest wniosek że cokolwiek istnieje w świecie musi być wynikiem takiej właśnie relacyjnej aktywości poszczególnych elementów względem siebie nawzajem. Zdarzenia polegają na tym, że poszczególne elementy materii się po prostu ze sobą zderzają i w ten sposób wpływają na siebie. Jeśli model zawiera także trzecią jakość- energię, to zdarzenie jest spowodowane albo zdrerzaniem się poszczególnych ?atomów? albo oddziaływaniem na nie owej ?energii? czymkolwiek by nie była.
To co jest możliwe wynika w tym modelu z właściwości (danych, określonych i niezmiennych)
elementów materii i niezmiennych relacji tożsamości pszczególnych punktów jednorodnej
przestrzeni. Jeżeli chcę podnieść kubek, to muszę użyć określonej siły i ta siła wynika z własności kubka czyli jego masy i siły przyciągania. Aby podnieść kubek muszę przyłożyć siłę
większą od siły z jaką jego masa oddziaływuje na stolik. Nie moge tego zrobić myślami, ponieważ moje myśli są taką formą akcji materii materii która o ile nie kończy się uruchomieniem kończyny nie pozwala na podnoszenie kubków.
W tym modelu przestrzeń pomimo swojej jednorodności ma rózne punkty w tym samym momencie czasu, zatem pomiędzy dwoma oddalonymi elementami materii może zachodzić relacja tylko za pośrednictwem co najmniej elementu trzeciego. W konsekwencji oznacza to absolutną niemożność istnienia jakiejkolwiek magii. Wpływy elementów materii na siebie są możliwe wyłącznie poprzez spełnienie podstawowych warunków takiej relacji wynikających
z ich (elementów materii) wrodzonych i danych właściwości.
Jeśli twierdziłbym, że moge podnieść kubek za pomocą myśli to musiałbym na przykład
sugerować, że mój mózg lub ciało wytwarzają jakiś rodzaj energii która mi to umożliwi.
Nie bardzo mi się chce powtarzać to, co już i tak inni napisali lepiej, dlatego nie będę tutaj
rozwijał krytyki takich transcendentalnie mistycznych pomysłow jak jednorodna przestrzeń która może wystepować w róźnych ilościach, przemieszczenie się obiektu czyli zmiana tych ilości w ramach tej jednorodności, pojęcie ?najmniejszego możliwego punktu? z jego przyprawiającymi o
siwiznę implikacjami, pomysł stykania się dwu rzeczy w jednym punkcie czy pojęcie ?energii?.
Te koncepcje zostały już zadowalająco obalone w II wieku naszej ery przez największego ze znanych mi filozofów - Nagardżunę w jego fundamentalnym dziele Madhjamikakaniszka, nieco
później przez Hume?a w ?Traktacie o naturze ludzkiej? i przez Berkeleya w ?Taktacie o zasadach poznania ludzkiego? a jeszcze później po prostu przez fizykę i w tej chwili koncepcje
te istnieją juz tylko w przesądach, niemniej jednak związany z nimi
intuicyjny obraz świata jest wciąż jeszcze na tyle żywy, że mimo braku głębszej ideologicnej
czy naukowwej podstawy umożliwia pojawianie się coraz to nowych grup tak zwanych
?zdroworozsadkowych materialistycznych sceptyków?.
Główną przyczyną takiej sytuacji jest fakt, że nasze myślenie a co za tym idzie także fizyka są w swoich najgłębszych podstawach oparte na pojęciu jakichś ?przedmiotów?. Myślenie naukowe jest myśleniem o przedmiotach i związkach pomiędzy nimi i fakt zejścia poniżej poziomu maleńkich kuleczek nie oznacza jeszcze automatycznego odrzucenia pewnych schematówm myślowych.
Schodząc do najniższego poziomu budowy materii fizyk staje przed sytuacją w
której elementarne składniki materii może ujmować już tylko jako procesy, nie zaś jako rzeczy.
Rzeczy żadnych tam nie ma, a jednak fizyk zgodnie ze swym nie do końca nawet uświadomioną reigijną wiarą w dogmat istnienia ?czegoś? zmuszony jest tworzyć jakieś wirtualne jakości w rodzaju pozbawionych rozmiaru leptonów czy czastek przenoszących siły, bo wciąż wierzy w zasadę, że albo ?coś jest? albo ?czegoś nie ma?.
Drugie podejście do budowy świata a zatem i do magii okresliłbym jako podejście spirytualistyczne. Polega ono na załozeniu ze oprócz wymienionych i opisanych wyżej
elementów istnieje jeszcze jakość nazywana duchem, światem duchowym, światem
astralnym itp. Mamy cały szereg róznych szkół kultywujących ten rodzaj wyobrażeń.
Należą tu dualistyczne szkoły hinduizmu, chrześcijaństwo (chyba w całości), Islam, różne
szkoły ezoteryczne czerpiące aparat pojęciowy z chrześcijaństwa itd...
Generalnie idea sprowadza się do tego, że oprócz przestrzeni,
materii i być może jeszcze energii które razem tworzą jakiś zestaw jakości określanych jako
świat materialny istnieje jeszcze coś co ma zupełnie inne własności i ograniczenia i rządzi się zupenie innego rodzaju prawami a co jest okreslane jako świat duchowy. Ów świat duchowy nie jest inną formą materii ani jej produktem. Nie podlega ograniczeniom materialnym a to co określa reguły logiczne zjawisk w tym świecie to jakiegoś rodzaju prawidłowości duchowe.
Jakości duchowe - istoty, światy i miejsca ?duchowe? w większości szkół są rozgraniczone
jedne od drugich i nietożsame. Składają się z samych siebie i ich charakter nie jest relacyjny
ale właśnie jakoś ?samoistny?. Moga one na siebie wzajemnie wpływać chociaż są stanowczo rozgraniczone i w żadnym razie nie są tym samym pomimo tego, że są formami zasadniczo
jednorodnej ?duchowej substancji? z której składa się ?duchowy świat.?
Przypomina to nieco wiarę w istnienie jednorodnej a jednak róznej w kazdym miejscu
przestrzeni i owych maleńkich materialnych kuleczek które jakims punktem niepodzielnej
powierzchni przebywają w tym samym miejscu przestrzeni a mimo to nie są automatycznie tożsame a tylko na siebie wpływają wzajemnie zachowując swoją ontologiczną odrębność.
Co ciekawe wyznawcy tej teorii uważają, że pomimo braku jakichkolwiek wspólnych właściwości pomiędzy materią i duchem mogą zachodzić relacje wpływu i przykładem takiej relacji jest właśnie ludzkie działanie kiedy to nasz ?duch? porusza fizycznymi elementami ciała
i rejestruje doznania i wrażenia tego ciała. Sposób w jaki ?subsancja duchowa? daje różne jakości mimo swojej zasadniczej jednorodności i w jaki sposób części tej substancji wchodzą w relację z materią i przestrzenią pozostaje nie wyjaśniony. Fakt istnienia takiej relacji i przyrodzonej odrębości poszczególnych duchowych osób, miejsc i światów traktuje się jako rzecz daną.
Według tego modelu istnienie magii jest jak najbardziej możliwe i nawet konieczne.
Osoba wykonująca czynnoś magiczną wykonuje ją w świecie ?duchowym? który nie podlega
ograniczeniom materii i jakieś elementy tego świata duchowego wchodzą następnie w relację z materią wywołując już cały ciąg czysto materialnych konsekwencji. W ten sposób ominięte
zostaje ograniczenie materialne.
Sposób w jaki działać może magia dla wyznawcy takiej szkoły myślowej jest uwarnkowany wyobrażeniem tej szkoły o prawidłowościach rządzących owym ?światem duchowym?.
Przykładowo chrześcijanin z jakiejś grupy charyzmatycznej wierząc w istnienie rozumnej, życzliwej mu istoty o nieograniczonych mozliwościach będzie się do niej zwracał o pomoc w osiągnięciu swojego celu i ewentualny sukces konsekwentnie przypisze tej właśnie istocie.
Jego sukces będzie uwarunkowany sposobem w jaki wyobraża sobie własną sytuację w stosunku do tej istoty. O ile żywi głębokie przekonanie, że pomiędzy jego wyobrażeniem tej istoty a jego celem w magii jest zgodnośc, może liczyć na sukces. Jeśli jednak żywi przekonanie, że jego cel ?nie spodoba się jego bogu?, to albo w ogóle nie będzie próbował
magii, albo po prostu nie osiągnie sukcesu.
Podobnie wierząc w istnienie obdarzonej olbrzymimi mozliwościami i z definicji nieżyczliwej mu istoty wszystkie swoje niepowodzenia będzie jej właśnie przypisywał. Ponieważ jego wyobrażenie o owym ?duchowym? świecie sprowadza się do biegunowej wizji dwu zwalczających się sił wszelkie sukcesy magiczne osób które nie zwróciły się do jednej z tych sił
będzie on przypisywał drugiej sile.
Wyznawca jakiegoś szamańskiego kultu będzie korzystał z pomocy opiekuńczych duchów
i walczył z przeszkadzającymi mu w działaniu demonami. Sposób w jaki wyobraża on sobie demony i opiekuńcze duchy sprawdza się w jego magii, chociaż jest zupełnie różny od wyobrażeń szamana zza rzeki. Obaj stosują magię i jej skuteczność (o ile w ogóle jakaś jest) w żaden sposób nie wydaje się zależeć od rodzaju tych ich wyobrażeń o ?astralnym świecie?.
?Mistrzów spełnionych modlitw? (wspaniałe określenie, to kradzione) można spotkać dokładnie we wszystkich kulturach i religiach i we wszystkich czasach. Każdy z nich ma jakieś wyobrażenie o ?duchowym świecie? i rządzacych nim regułach. Każdy z nich ma INNE wyobrażenie o tym, jaki ten ?inny świat? jest. A jednak wszyscy oni w swoich kulturach, plemionach itp. są uwazani za skutecznych. Jak to wyjaśnić ? Jeśli załozymy, że oni w ogóle w rzeczywistości nie mają żadnej mocy i są po prostu świadomymi lub nie, ale oszustami, to prowadzi nas to do wniosku, że ten ?drugi świat? albo wcale nie istnieje albo nikt nie wie jaki on naprawdę jest i jak działa czyli jeśli przez tyle lat nikt do tego nie doszedł, to w praktyce jakby
go wcale nie było.
Nie wyobrażam sobie sytuacji w której dwaj faceci działają w różny sposób w różnym ?astralnym świecie?, ten świat istnieje obiektywnie i obaj uzyskują efekty. To nie trzyma się kupy. Jeśli istnieje obiektywnie jakiś ?świat astralny? to musi być JAKIŚ, czyli mieć jakieś cechy
a innych nie mieć. Czyli jeżeli magia działa i jeżeli działa w oparciu o świat duchowy to
może być tylko jedna grupa magów którym coś się udaje a pozostali są oszustami.
Ja nie potrafię zidentyfikowac grupy, której modlitwy spełniałyby się jakoś ewidentnie częściej niż inne. Albo nie spełniają się żadne, albo spełniają się wszystkie mniej więcej po równo.
Czyli nie ma żadnego ?świata duchowego? w którym rzeczywiście działaliby ludzie modlący się czy uprawiający jakiś inny rytuał magiczny.
Pozostawałby nam wówczas tylko ten świat, który widzimy, ale jak się wykazało z głębszej analizy podstawowych jakości z jakich miałby ów świat się składać on po prostu nie może istnieć tak, jak go odbieramy. Nie może być w nim przestrzeni, materii, odległości, ruchu, energii, zderzających się rzeczy...Co zostaje ?
Tak jak to widze w tym momencie to co zostaje, to umysł który doświadcza czegoś. W umyśle
pojawiają się zjawiska. Jest to bezustanny ciąg świadomości. Związki, jakie widzimy pomiędzy nimi także są kolejnymi zjawiskami. Niczym więcej. Magiczne jest to, co nam się takim wydaje. A możliwe jest wszystko.
Kiedy obserwuję swoje myśli dochodzę jedną z nich jest wrażenie istnienia jakichś związków przyczynowych pomiędzy kolejnymi doznaniami. One w jakimś nieuchwytnym sensie jak gdyby tworzą siebie nawzajem. Wydaje się, że jedno doznanie myślowe wynika z drugiego.
Sposób w jaki poszczególne myśli tworzą myśli kolejne zależy od tego jakie te myśli są - jak mi się one jawią. Jeśli cały świat pojmę wyłącznie jako zespół doznań a subiektywność i osobową odrębność różnych osób jako wynik przejściowego nie spotykania się poszczególnych aspektów jednorodnej świadomości to z jednej strony prawa rządzące tym światem pozostają cały czas aktualne, z drugiej jednak stają się one względne i w istocie jakoś tak mocno
iluzoryczne.
Napisałem, że pomimo iluzoryczności materii i pomimo tego, że cokolwiek widzimy nie jest niczym innym jak tylko czystym doznawaniem prawa fizyki pozostają cały czas aktualne.
Dlaczego są cały czas aktualne ?
Osobom które stykają się z opisywanym tu poglądem wydaje się w pierwszej chwili, że jeśli
byłby on prawdziwy, to na przykład pojawiający się przed nami stół powinien pojawiać się nam jakoś ?duchowo?. W postaci jakiejś mgiełki, jakoś niekonkretny, ulotny, może trochę powinien falować, bo ja wiem...uginac się może ? Albo zmieniać kolor...Generalnie wydaje się, że powinien ów stół mieć jakieś cechy które zazwyczaj mają rzeczy określane przez nas jako twory wyobraźni. Jest to bardzo zabawny wniosek i wynika on po prostu z nieuświadomowego przywiązania do koncepcji myślowej dzielącej rzeczy na ?realne? i ?wyobrażone?.
Trzeba to sobie jasno powiedzieć i wiele wiele razy dla dobrego przyswojenia powtórzyć:
jeśli wszystko jest zbiorem doznań to z pewnością są to różne i różnego rodzaju doznania. Mają one różną intensywność i jeśli widzimy stary dębowy stół jako stół realny, to tak właśnie
go widzimy ze wszystkimi tego konsekwencjami w rodzaju jego zdolności do rozbicia nam
glowy swoim kantem czy w rodzaju nieuchronności zjawiska zjadania tego stołu przez korniki.
On nam się jawi nie ?taki jaki jest? tylko ?taki jaki nam się jawi?. Zatem jeśli nam się zacznie jawić jako ?taki który się rozpuszcza? to jesteśmy już w przedsionku magii.
Teraz usiądźmy przed stołem i spróbujmy wyobrazić sobie, że on jest ?takim, który się rozpuszcza?. Jednak się nie rozpuści prawda ? Czyżbyśmy zatem się mylili w założeniach, fizycy w swoich obliczeniach i filozofowie w swoich dywagacjach o maleńkich kuleczkach ?
Czyżby i Fedrus pisał bujdy na resorach a materia istniała i była ?taka jaką jest? i od naszych myśli niezależną ?
Przyjrzyjmy się temu bliżej. Cośmy właściwie sobie wyobrazili ? Co w tym naszym umyśle wychodowaliśmy ? Ano wychodowaliśmy zamiast ?stołu który się rozpuszcza? coś calkiem ale to całkiem innego. Wychodowaliśmy po prostu stół. który jest tak naprawdę dębowym stołem, ale my mamy wyobrazić go sobie jako taki, który się rozpuszcza. Oto, co sobie wyobraziliśmy.
I to właśnie mamy. Tak on działa. W tym momencie widać, że próba dokonania jakiejś magii przypomina troszkę słynne zadanie ?nie myśl o małpach przez trzy dni? albo próbę podniesienia się za włosy do góry. Czy to się w ogóle da zrobić ?
Da się, ale potrzebujemy jakiegoś sposobu. Sztuczki. Obejścia trudności tylnymi drzwiami.
Najprostszym wyjściem jest zbudowanie takiego paradygmatu, w którym stół będzie oprócz znanych nam praw (tych które nam się jawią) podlegał także jakimś innym, tajemniczym prawom których znamy tylko część. W ten sposób ?sposobem? zmienimy stół w coś innego niż
teraz da nas jest, nie będziemy musieli się wysilać (bo nie musimy widzieć zmiany) a ukryte prawo będzie dla nas mogło zadziałać wtedy kiedy go zaczniemy potrzebować.
Do takich celów służa różnego rodzaju ?bóstwa pomocnicze?. Tworząc ideę takiego bóstwa,
przydając mu różne cechy, wyobrażając je sobie w działaniu programujemy swoją świadomość tak, że stopniowo to bóstwo zaczyna żyć własnym życiem i może nam posłużyć do takich celów jak rozpuszczenie stołu. Cała operacja przypomina myślenie o projekcie przy użyciu
rysunku. Niewielu z nas potrafi wyobrazić sobie w całości projekt jakiejś maszyny i odtworzyć go w głowie ze wszystkimi szczegółami, ale jeśli zrobimy rysunek, to relatywnie niewielkim nakładem koncentracji uzyskujemy wspaniały efekt. Rysunek ?żyje własnym zyciem?. Pojawiają się w nim zależności których w głowie byśmy nie przewidzieli. Taki rysunek jest naszym potężnym narzedziem. W magii analogicznym narzędziem może być przejęty od kogoś lub nawet przez nas samych wymyślony rytuał lub bóstwo do którego zwracamy się z prośbami o pomoc. Różnica pomiędzy rytuałem wymyślonym przez nas a takim który przejęliśmy od kogoś jest dosyć istotna. Jezeli świat jes sumą myśli i doznan i nic innego tu nie ma, to im więcej myśli i doznań na coś się składa i im one są bardziej intensywne, tym bardziej realna dana rzecz się jawi i tym skuteczniej może być używana. W jednym z lepszych tekstów na ten temat
jakie czytałem pojawiło się porównanie do wielkiego komputera, który różne osoby przez całe lata programowały swoimi marzeniami i projekcjami i który wskutek zsumowania tej zbiorowej długoletniej pracy uzyskał określony sposób działania, skuteczność i określone reguły jakimi się
kieruje i jakie go ograniczają. W chwili kiedy to zrozumiemy zauważymy że immaterialistyczny światopogląd Fedrusowy w praktyce użytkowej zupełnie nie różni się od dualistycznego poglądu szamanów. Szaman wierzy, że jego demony istnieją. Fedrus wierzy, że one istnieją jeśli w nie wierzy i wierzy w to, że istnieją. Wiec one istnieją i działają.
W tym miejscu nie od rzeczy będzie wspomnieć o dosyć istotnej konsekwencji immaterialistycznego podejścia do świata i do zjawisk magicznych. Otóż wiele osób wyobraża sobie, że zjawiska nadnaturalne gdyby istniały, powinny poddawać się jakims eksperymentom
obserwacyjnym i jakimś formom zapisu wynik ow w celu późniejszej analizy, tak jak to się
dzieje na przykład z prawami aerodynamiki. Niestety nic takiego w praktyce nie jest możliwe.
Jeśli jesteśmy sceptykami, to w gruncie rzeczy nie robimy nic innego jak tylko wzmacniamy te
?nie rozpuszczalne? właściwości stołu. Im bardziej jesteśmy sceptyczni tym mocniej realizujemy to poprzez zaangazowanie różnego rodzaju przyrządów pomiarowych, instrumentów kamer video itp. Efektem tych wszystkich działań jest po prostu wzmocnienie paradygmatu zgodnie z którym możliwe jest unoszenie się w powietrzu, ale...po spełnieniu odpowiednich warunków wynikających z istnienia i cech ?materii?. Dlatego też nie sądzę, aby jakieolwiek dzieło magiczne mogło się kiedyś doczekać naprawdę przekonującej naukowej dokumentacji. Jeśli w to nie wierzę, to nie mogę tego zobaczyć. Jeśli kamera video jest sumą myśli ludzi którzy z niej korzystają, to oni także nie mogą swoimi myślami ?zobaczyć? za jej pośrednictwem czegoś co nie mieści się w najbagłębszych, elementarnych podstawach ich
obrazu świata.
Ten krótki artykuł nie jest jakimś podręcznikiem magii i dlatego nie wymienię tu różnych myślowych struktur zbudowanych przez ludzkość w ciągu wieków, takich jak Bóg Jahwe Stworzyciel Świata, Padmasambhawa, Zielona Tara czy syberyjskie demony. Poprzestane tylko na stwierdzeniu, że jeśli chcemy naprawdę odnosić sukcesy, to dobrze jest podłączyć się pod coś co już istnieje i jest silne, a zdrugiej strony należy być bardzo ostrożnym i dokładnie rozpoznać naturę i wszelkie niuanse tego pod co się chcemy podłączać, bo konsekwencje podzepienia się do określonego myślowego kształtu ze wszystkimi wiążącymi się z nim potencjałami i ograniczeniami są długofalowe i o wiele silniejsze niż to można dostrzec na
pierwszy rzut oka.
Chcąc pracować z jakimś kształtem musimy dokładnie poznać jego historię, wszystkie kolokacje jakie się z nim wiążą, ludzi którzy się nim zajmują i sposób w jaki to robią.
Ważne jest też jak dany kształt jest odbierany przez innych, bo i to bęzie miało potężny wpływ na to jak będzie on dla nas funkcjonował. No i przede wszystkim musimy poznać dokładnie swoje własne cele i dogłębnie i szczerze zbadać nasz osobisty stosunek do danego myślowego kształtu. Wszelkie nasze projekcje, nadzieje i obawy będą tu rzutować na naszą pracę. A praca z magią to praca na długie lata. Dobrze, a nawet bardzo dobrze jest, jeśli będzie ktoś, kto stanie się naszym żywym łącznikiem z daną myślową strukturą. Kontakt przez książki też jest możliwy, ale to mniej więcej tak jak oglądanie telewizji przez okno sąsiadów. Żeby używać danego narzędzia musimy potraktować je tak jakby ono istniało. A jeśli cos istnieje to aby wejść z tym w kontakt musimy wejść z tym w kontakt takim, jakie to nam się jawi, czyli musimy skontaktowac się ze wszystkim co się z tym wiąże - ludźmi, miejscami, rytuałem...
Inaczej po prostu będziemy mieć atrapę i lepiej od razu wymyśleć coś własnego. Przynajmniej nie podkradniemy przez przypadek ograniczeń zamiast korzyści.
Osobnym tematem i jak sądzę zasługującym na kolejny mój tekst jest odpowiedź na pytanie po jaką cholerę w ogóle zajmowac się magią, skoro nie ma w sumie nic takiego czego zamiast magią nie można by osiagnąć innymi, zwyklejszymi środkami.
Wydaje mi się, że z zajmowania się nią nie wynika żadna inna korzyść niż tylko oderwanie się od błędnego i rodzącego mnóstwo uciążliwych przywiązań wyobrażenia o konstrukcji
rzeczywistości. Je sli jednak potrzebuję magii, aby się przekonać o słuszności własnego paradygmatu, to znaczy że mam co do niego wątpliwości. A jeśli mam wątpliwości, to magia się nie uda. Tak oto zatoczywszy wielkie koło znowu stoję naprzeciw stołu, który ani trochę się nie rozpuszcza i próbując samego siebie podnieść za włosy do góry podziwiam to monumetnalne błędne koło które mój umysł w każdym ze swych przejawów bezustannie mi funduje. Może kiedyś stół się rozpuści. A może nie...
Jeśli coś się zmieni, to nie omieszkam Wam o tym napisać.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Magia hunyMagia głębi ostrości Przemysław OziemblewskiMagia Fehg Shui E bookMagia chaosu 1ROZDZIALopis Magia perswazji Alek BucznyFaq MagiaBiała magia Gustano Garcielamagiawięcej podobnych podstron