J
estem wielbicielem stylu pisania Ryszarda Kapuœ-
ciñskiego. Realizuje on to, co kiedyœ powiedziano
o Bu³acie Okud¿awie, odchodz¹cym ju¿ w zapom-
nienie gruziñskim pieœniarzu: ma genialn¹ umiejêtnoœæ
skrótu filozoficznego.
* * *
„Lapidaria” Kapuœciñskiego s¹ dla mnie dobr¹
ksi¹¿k¹. Jako matematyk, umiem podaæ definicjê ksi¹¿-
ki dobrej. Ksi¹¿ka jest dobra, je¿eli:
1. chcieliœmy j¹ przeczytaæ po raz pierwszy,
2. dla ka¿dej liczby naturalnej
n > 1, je¿eli przeczytaliœ-
my j¹ po raz
n-ty, to chcemy j¹ przeczytaæ po raz
(
n+1).
A zatem dzisiej-
szy artyku³ bêdzie
„w stylu Kapuœciñskie-
go”. Zaczynamy od kil-
ku ciekawych zadañ.
* * *
Regularne p³ywanie.
W czasie pobytu w sa-
natorium wróci³em do
regularnego p³ywania. P³ywam wolno, bo ju¿ nie te la-
ta... Wiem, ¿e przez pierwsze pó³ godziny mogê przep-
³yn¹æ w 3 minuty dwie d³ugoœci basenu. Przez nastêp-
ne pó³ godziny p³ynê ju¿ wolniej: na ka¿d¹ d³ugoœæ ba-
senu zu¿ywam dwie minuty. Ale, pomyœla³em sobie,
skoro najpierw dwie d³ugoœci w trzy minuty, a potem
jedn¹ w dwie minuty, to œrednio daje to trzy d³ugoœci
basenu na 5 minut, a zatem 36 na godzinê.
Zrobi³em tak, jak sobie wyliczy³em. Na œcianie
p³ywalni wisia³ du¿y zegar i mog³em precyzyjnie kon-
trolowaæ swój czas. Najpierw dwie d³ugoœci na 3 minu-
ty, potem jedna d³ugoœæ na dwie minuty. Okaza³o siê
jednak, ¿e przep³yn¹³em nie 36, a 35 d³ugoœci basenu.
Po kilku dniach p³ywa³em ju¿ nieco szybciej. Naj-
pierw 5 d³ugoœci basenu w 7 minut, a po pewnym cza-
sie (i zmêczeniu) 3 d³ugoœci w 5 minut. Pomyœla³em so-
bie, ¿e œrednio da to 8 d³ugoœci na 12 minut, czyli 40 na
godzinê. Zatem pierwsze 20 d³ugoœci pop³ynê szybciej,
a potem zwolniê, ¿eby œrednia by³a taka, jak zaplano-
wa³em. Potem nastêpne 20 d³ugoœci w wolniejszym
tempie. Kontrolowa³em czas ... i znów nie wysz³o. Sto-
j¹c pod prysznicem po wyjœciu z p³ywalni, zrozumia-
³em, dlaczego. Po prostu dodawa³em u³amki tak, jak z³y
uczeñ: licznik do licznika, mianownik do mianownika.
* * *
Liczba Ramanujana.
Matematycy potrafi¹ powiedzieæ
coœ ciekawego o ka¿dej liczbie, a na dowód, ¿e to
prawda, opowiadaj¹ zwykle anegdotkê o Ramanujanie,
bardzo znanym matematyku hinduskim z prze³omu XIX
i XX wieku. Le¿a³ on kiedyœ w szpitalu i odwiedzi³ go
tam przyjaciel, znany angielski matematyk Hardy. Wy-
wi¹za³ siê taki mniej wiêcej dialog:
– Och, jak to mi³o, ¿e jesteœ! Czy przyszed³eœ piechot¹?
– Nie, nie, przyjecha³em taksówk¹.
– Taksówk¹? A jaki mia³a numer?
– ¯aden szczególny, 1729.
– Jak to „¿aden szczególny!” – wykrzykn¹³ oburzony
Ramanujan. – To przecie¿ najmniejsza liczba natural-
na, któr¹ mo¿na roz³o¿yæ na sumê szeœcianów na
dwa sposoby!!
Tyle anegdotka. Przypomnijmy, ¿e w arytmetyce
s³owo „szeœcian” oznacza trzeci¹ potêgê, np. 2
3
= 8.
Mamy
1729 = 1
3
+ 12
3
.
Jaki jest ten drugi sposób:
1729 =
x
3
+
y
3
,
który mia³ na myœli Ramanujan?
* * *
Ciekawostka statystyczna sprzed 100 lat
Boles³aw Prus jest autorem, jak sam przyznaje,
quasi-matematycznej formu³y charakteryzuj¹cej popu-
larnoœæ pisma. Otó¿ popularnoœæ pisma jest wed³ug
Prusa równa
, przy czym:
L
p
– œrednia liczba np. dziennie rozchodz¹cych siê
numerów danego pisma,
L
o
– œrednia dzienna og³oszeñ,
P
r
– liczba egzemplarzy wszystkich pism rozchodz¹-
cych siê dziennie w danym kraju,
C
p
– cena prenumeraty,
C
o
– cena przeciêtna og³oszeñ (np. za cm
2
).
Prus pisze, ¿e za pomoc¹ tej formu³y mo¿na po-
równywaæ popularnoœæ pism tego samego kraju albo
i ró¿nych krajów. Nadto mo¿na oceniæ zmiany, jakie za-
chodz¹ w popularnoœci pisma skutkiem podniesienia
lub obni¿enia ceny prenumeraty.
Mo¿emy ten – nie ca³kiem mo¿e przystaj¹cy do
wspó³czesnej rzeczywistoœci – wzór wykorzystaæ do
sprawdzenia, czy nasi uczniowie rozumiej¹ wzory ma-
tematyczne. Oto przyk³adowe pytania:
1. Zwiêkszamy cenê prenumeraty. Czy popularnoœæ pis-
ma spadnie, czy zmaleje?
2. Zwiêkszamy cenê og³oszeñ. Czy popularnoœæ pisma
spadnie, czy zmaleje?
3. Za³ó¿my, ¿e dla pewnego pisma mamy takie dane:
L
p
= 100000,
L
o
= 1000,
C
p
= 1 (np. 1 euro),
C
o
= 1
(np. 1 euro). Podnosimy cenê prenumeraty do 2 euro.
Ile og³oszeñ powinniœmy zamieszczaæ, ¿eby wed³ug
formu³y Prusa utrzymaæ popularnoœæ pisma na tym
samym poziomie?
4. Uda³o nam siê zdobyæ rynek i rozprowadzamy dwa
razy tyle egzemplarzy, co przedtem. O ile mo¿emy
zmieniæ cenê prenumeraty, by utrzymaæ popularnoœæ
pisma na tym samym poziomie?
)
(
o
p
r
o
p
C
C
P
L
L
+
+
4
49
9
m a t e m a t y k a
TEKST TRUDNY
!!!
Lapidaria
matematyczne
M i c h a ł S z u r e k
5. Liczba og³oszeñ spad³a o po³owê. Jak skalkulowaæ
cenê og³oszeñ, ¿eby utrzymaæ popularnoœæ pisma na
tym samym poziomie?
U³ó¿ inne pytania zwi¹zane ze wzorem Boles³a-
wa Prusa.
* * *
Ryszard Kapuœciñski
1)
nazywa paradoksem
Schella (Jonathan Schell, wspó³czesny amerykañski
eseista) zjawisko, ¿e wzrost informacji powoduje
zwiêkszanie siê niewiedzy ludzi. „Mo¿e i ¿yjemy
w epoce informacji, ale ta informacja najwidoczniej
przechowywana jest gdzie indziej ni¿ w umys³ach oby-
wateli. Wygl¹da na to, ¿e podczas gdy komputery s¹
zapchane informacj¹, w umys³ach straszy coraz wiêk-
sza pustka.
Manowce nauczania „komputerowego”: czêsto
myli siê treœæ z form¹. Zamiast „jak pisaæ”, dyskutuje-
my o tym, jak redagowaæ i uczymy sztuki prezentacji .
Wiemy, jak pojemna jest pamiêæ, a nie wiemy, co ma
byæ w tej pamiêci.
Wœród m³odzie¿y zaczyna dominowaæ postawa
komputerowa: nie jest to zwyczajna biernoϾ, tylko wy-
czekiwanie, ¿e ktoœ do czegoœ zachêci. Ale uwaga: na
jednej z najstarszych glinianych tabliczek znajduj¹ siê
¿ale starszego cz³owieka, ¿e „dzisiejsza m³odzie¿ to ju¿
nie taka, jak kiedyœ bywa³o”. Tak, dawniej trawa by³a
zieleñsza, a niebo bardziej niebieskie.
* * *
Od lat przeprowadzam ze studentami I roku ek-
speryment statystyczny. Na wyk³adzie niespodziewa-
nie mówiê: proszê wyj¹æ kartki. Niech ka¿dy napisze
na niej dowoln¹ liczbê naturaln¹ mniejsz¹ ni¿ 100. Gdy
zdziwieni pytaj¹, o co chodzi, najpierw odbieram kar-
tki, a potem wyjaœniam: psychologowie dawno zauwa-
¿yli, ¿e na polecenie: podaj jak¹œ liczbê, czêœciej poda-
jemy liczbê nieparzyst¹ i zaraz zobaczymy, jak to u Pañ-
stwa bêdzie... Wynik zawsze potwierdza mi tê teoriê.
Dane te wykorzystujê potem do æwiczeñ ze statystyki.
Eksperyment dnia 3 listopada 2005 roku na studentach
geografii Uniwersytetu Warszawskiego da³ wynik: 40
osób wybra³o liczbê nieparzyst¹ (28 dziewcz¹t i 12
ch³opców), 13 parzyst¹ (7 ch³opców, 6 dziewcz¹t).
Æwiczenie
. ZnajdŸ pojazd, który ma nieparzyst¹
liczbê kó³. Zapasowego ko³a w samochodzie nie liczymy.
* * *
Urodzony w Polsce Jacob Bronowski (1908–1974)
przedstawi³ interesuj¹cy punkt widzenia, bardzo dob-
rze pasuj¹cy do matematyki w³aœnie: wiedza jako algo-
rytm i wiedza jako metafora
2)
. Pierwsza czêœæ tej myœli
jest jasna: wiedza daje nam umiejêtnoœci, bardzo czês-
to sprowadzane do algorytmów. Potrafiê rozwi¹zaæ
równanie, obliczyæ pole przekroju graniastos³upa, wyz-
naczyæ stê¿enie potrzebnego roztworu, obliczyæ nie-
zbêdne parametry projektowanego mostu, zmieniæ ko³o
w samochodzie, upiec placek ze œliwkami, jeŸdziæ na
rowerze, p³ywaæ, graæ w bryd¿a, pos³ugiwaæ siê kom-
puterem. Tu „wiem” jest bliskie „potrafiê”.
O co chodzi w zwrocie „wiedza jako metafora”?
Bronowski pisa³: „Podstaw¹ zarówno poezji, jak i od-
krycia naukowego jest zdolnoϾ do pojmowania niepo-
dobnego jako podobnego i podobnego jako niepodob-
nego”. Przekraczaj¹c barierê epistemologiczn¹, musimy
przecie¿ opisywaæ nowe za pomoc¹ starego i dopiero
po pewnym czasie zmieniamy sposób pojmowania. ¯e-
by coœ zrozumieæ, musimy tê rzecz, pojêcie, myœl,
przedstawiæ w innej postaci. Zastosowaæ stare do no-
wego. Dlatego w³aœnie zdobywanie wiedzy to nieus-
tanne pisanie metafor. Dlatego mo¿na powiedzieæ, ¿e
ca³a nasza wiedza i ca³e nasze rozumienie jest metafo-
ryczne. Dlatego jest tak piêkne. Spójrzmy na jedn¹
z g³êbokich metafor, zawart¹ w wierszu wybitnego po-
ety angielskiego romantyzmu Williama Wordswortha
(1770–1850) ¯onkile. W przek³adzie Stanis³awa Barañ-
czaka ten fragment brzmi:
Znów gwiazdozbiory kwiatów œwie¿e
Ku oczom duszy blask swój wyœl¹.
Jak wiemy, metafora to opisywanie jednej rzeczy
w terminach odnosz¹cych siê do innej. Kwiaty nie two-
rz¹ przecie¿ gwiazdozbiorów, a dusza nie ma oczu. Mi-
mo to nie tylko wiemy, o co chodzi, ale jeszcze jesteœ-
my pe³ni podziwu dla poety, który powi¹za³ tak odleg³e
sprawy.
* * *
O jaki wiek chodzi w poni¿szym fragmencie?
OdpowiedŸ w przypisie!
Wiek (...) jest wiekiem wielkich wysi³ków
i osi¹gniêcia wspania³ych rezultatów przez myœl ludz-
k¹, jest wiekiem wielkich zmagañ siê ducha ludzkiego.
Dziêki pracy opartej na doœwiadczeniu, owianej du-
chem wolnoœci i pêdzonej zmys³em przedsiêbiorczoœci,
bilans zdobyty przez niego jest w ró¿nych dziedzinach
bardzo powa¿ny, a czêsto nawet imponuj¹cy. Przewrót,
dokonany przez ten wiek, zw³aszcza w dziedzinie nauk
przyrodniczych i techniki, jest wrêcz prze³omowy. Kosz-
tem tej szalonej ekspansji, intensywnoϾ pracy ducha
dla siebie i nad sob¹ doznaje powa¿nego uszczerbku,
co te¿ obliczu jego nadaje piêtno znamienne
3)
.
* * *
Wpad³ mi w rêce tekst wyst¹pienia wybitnego
rosyjskiego matematyka V. J. Arnolda na konferencji
w Rzymie poœwiêconej matematyce XXI wieku. Arnold
jest jednym z najwybitniejszym matematyków œwiato-
wych. Tacy jak on wytyczaj¹ kierunki rozwoju nauki.
Nie mnie, drobnemu ¿uczkowi, krytykowaæ lwa.
A jednak pozwolê sobie najpierw na pewn¹ uszczypli-
woœæ, a potem na jeszcze wiêcej. Jeszcze za g³êbokiego
PRL-u s³ysza³em takie okreœlenie kraju demokratyczne-
go: to taki kraj, gdzie profesor sam sobie œciera tablice.
Na Kongresie Miêdzynarodowej Unii Matematycznej
W U S A u n i w e r s y t e t y z a t r u d n i a j ą
w i ę c e j l u d z i n i ż r o l n i c t w o
m a t e m a t y k a
5
50
0
Nie można się oprzeć wrażeniu, że formuły matematyczne mają niezależny od nas byt
i inteligencję, że są mądrzejsze niż my sami, nawet mądrzejsze niż ich odkrywcy
i że możemy wywnioskować z nich więcej niż poprzednio w nich zawarto.
Heinrich Rudolph Hertz, fizyk, 1857–1894
w 1983 roku Arnold mia³ dwóch asystentów, którzy za
niego to robili. Ka¿dy z asystentów by³ zreszt¹ docentem.
Ale przera¿a mnie sposób widzenia matematyki
przez Arnolda. Widzi on wszystko w krzywym zwier-
ciadle i, z ca³ym szacunkiem, panie profesorze Arnold,
wychodzi z Pana Homo sovieticus. Mo¿e to jednak ja
jestem naiwny. Najpierw pisze Arnold, ¿e „dowody
w matematyce s¹ tym, czym spelling (a nawet kaligra-
fia) w poezji. Pomy³ki s¹ wa¿ne i kszta³c¹ce, b³êdy s¹
mo¿e i tak samo wa¿ne, jak dowody. Najwa¿niejsze jest
zrozumienie”.
Ze znakomitego matematyka wychodzi tu jego
rosyjska dusza. Nie sposób nie mieæ z³ych skojarzeñ,
gdy czytamy, ¿e b³êdy musz¹ byæ, s¹ nieuniknione,
s¹ czêœci¹ systemu. Jeœli siê pomylimy, to odwo³amy,
a w razie czego i zrehabilitujemy...
Dalej Arnold pisze:
„Matematyka est omnis divisa in partes tres
4)
:
kryptografia (finansowana przez CIA, KGB itp.), hydro-
dynamika (finansowana przez przemys³ atomowych ok-
rêtów podwodnych) i mechanika niebieska (finansowa-
na przez wojsko i wszystkie instytucje, które maj¹ coœ
wspólnego z rakietami, na przyk³ad NASA). Kryptogra-
fia stworzy³a teoriê liczb, geometriê algebraiczn¹ nad
cia³ami skoñczonymi, kombinatorykê i komputery. Pro-
genitury hydrodynamiki to analiza zespolona, równania
ró¿niczkowe cz¹stkowe, teoria grup i algebr Liego, teo-
ria kohomologii i wszelkie obliczenia.
Z mechaniki niebieskiej wywodz¹ siê: algebra li-
niowa, uk³ady dynamiczne, topologia, rachunek waria-
cyjny i geometria symplektyczna. Istnienie tajemni-
czych, subtelnych i niedaj¹cych siê racjonalnie wyjaœ-
niæ zwi¹zków miêdzy tymi ró¿nymi dziedzinami jest
najbardziej zagadkow¹ i najbardziej zachwycaj¹c¹ ce-
ch¹ matematyki”.
Jak wiadomo, na rozwój matematyki (i wielu in-
nych nauk) dobry wp³yw ma wojna. Niechêtnie o tym
myœlimy – to przecie¿ naprawdê przykre. Buntujemy siê
otwarcie, i powinniœmy siê buntowaæ, gdy czytamy
u Arnolda, ¿e „mo¿na mieæ nadziejê, ¿e nadchodz¹ca
konfrontacja militarna i lokalne konflikty nuklearne do-
prowadz¹ do lepszego zrozumienia roli nauki przez
spo³eczeñstwa i do paradoksalnego rozkwitu matema-
tyki œwiatowej, podobnego do tego, jaki zdarzy³ siê
w Rosji po okropnej rewolucji bolszewickiej”.
Z ca³ym szacunkiem dla wybitnego matematyka,
ale jedyny komentarz, jaki mi tu przychodzi do g³owy, to
stwierdzenie Szwejka, ¿e to bêdzie wspaniale, panie po-
ruczniku, gdy obaj polegniemy za Najjaœniejszego Pana.
!
1)
Ryszard Kapuściński, Lapidaria, Czytelnik, 1997.
2)
Jacob Bronowski, The ascent of man. Futura MacDonald & Co. Lon-
don & Sydney (1973).
3)
Zygmunt Łempicki, Oblicze duchowe wieku XIX, w: Kultura i wycho-
wanie, rocznik 1 (1933–34), wyd. Zarząd Główny Towarzystwa Nau-
czycieli Szkół Średnich i Wyższych.
4)
To łacińskie zdanie (Cała Galia jest podzielona na trzy części) jest po-
czątkiem listu Cezara do Senatu O wojnie galijskiej. Tekst ten był dla
wielu pokoleń uczniów liceum obowiązkową czytanką. W obecnym
slangu młodzieżowym można powiedzieć, że stał się kultowy. Wracał
do niego często Julian Tuwim:
Szkoło, szkoło, gdy cię wspominam
Oczy mam pełne łez.
Galia est omnis divisa
In partes tres.
5
51
1