Aktualizacja 10.05.2011
Osama Bin Laden - Dlaczego musiał zginąć!?...
Szanowni Państwo!
2 maja amerykańscy komandosi zabili Osamę bin Ladena, któremu przypisywana jest
odpowiedzialność za atak terrorystyczny na Stany Zjednoczone 11 września 2001 roku. Jak pamiętamy,
tego dnia dwa samoloty pasażerskie, pilotowane przez zamachowców, uderzyły w wieże WTC w Nowym
Jorku. Trzeci samolot uderzył w Pentagon w Waszyngtonie, a czwarty, na którego pokładzie miała
wywiązać się walka pasażerów z porywaczami, spadł na ziemię w Pennsylwanii.
Osama bin Laden został zabity w swojej tajnej rezydencji 50 kilometrów od Islamabadu w
Pakistanie. Namierzenie tej kryjówki przypisuje się agentom wywiadu amerykańskiego, ale według
innych źródeł, Osamę bin Ladena wystawił Amerykanom wywiad pakistański. Ale nie to jest w tej
sprawie najważniejsze. Chodzi przede wszystkim o to, że prezydent Stanów Zjednoczonych Barack
Obama rozkazał amerykańskim komandosom zabić bin Ladena, a nie schwytać w celu postawienia przed
sądem. Potwierdził to w sposób nie budzący żadnych wątpliwości szef CIA Leon Panetta.
To bardzo dziwny rozkaz, bo dla nikogo chyba nie ulega wątpliwości, że żywy Osama bin Laden,
zwłaszcza gdyby został postawiony przed sądem po uprzednich przesłuchaniach III stopnia,
przedstawiał dla Stanów Zjednoczonych, a przede wszystkim - dla opinii publicznej wartość znacznie
większą, niż jego zwłoki. Nawiasem mówiąc, zwłok Osamy bin Ladena też nie ma, bo w zadziwiająco
szybkim tempie zostały utopione w morzu. W rezultacie nikt już nie będzie mógł sprawdzić, czy
zastrzelony 2 maja mężczyzna rzeczywiście był Osama bin Ladenem, czy też jakimś przypadkowym
nieszczęśnikiem, którego pakistańska razwiedka wystawiła Amerykanom.
Wracając do rozkazu zabicia bin Ladena, jaki prezydent Obama wydał komandosom, trudno
zrozumieć jego przyczynę. W tej sytuacji mamy dwie mozliwości: albo zabity mężczyzna nie był Osamą
bin Ladenem, a nadanie całej sprawie rozgłosu zostało podyktowane potrzebami kampanii wyborczej
prezydenta Obamy - albo 2 maja amerykańscy komandosi rzeczywiście zabili bin Ladena, ale władze
amerykańskie nie chciały dopuścić do postawienia go przed sądem.
Pierwsza możliwość jest wprawdzie ryzykowna, bo przynajmniej niektórzy uczestnicy
mistyfikacji musieliby zadawać sobie z niej sprawę. Skoro jednak władze poszły na takie ryzyko, to być
może dlatego, by uniknąć ryzyka jeszcze większego. A jakiego? Ano, kilka dni wcześniej pokazany
został w internecie akt urodzenia prezydenta Obamy, którego wczesniej nie można było odnaleźć.
Niektórzy znawcy przedmiotu uważają, że jest to falsyfikat. Gdyby tak było rzeczywiście, prezydent
Obama na gwałt potrzebowałby jakiegoś spektakularnego sukcesu, a zabójstwo Osamy bin Laden
nadawało się do tego w sam raz. Oczywiście w takim przypadku w grę mogło wchodzić tylko zabójstwo,
a pospieszny pochówek nieboszczyka, którego tożsamości już nigdy nikt nie będzie mógł sprawdzić,
takie podejrzenia potwierdza. Co więcej - egzekucja mężczyzny uznanego za Osamę bin Ladena może
stanowić również ostrzeżenie dla zbyt dociekliwych analityków prezydenckiego aktu urodzenia. Każdy
z nich może zostać przecież rozpoznany jako wspólnik Osamy bin Ladena i potraktowany podobnie.
Ale może być i tak, że zabity 2 maja mężczyzna rzeczywiście był Osama bin Ladenem. Dlaczego
w takim razie prezydent Obama kazał komandosom zabić go, a nie schwytać? Jedynym wyjaśnieniem
jakie przychodzi mi do głowy jest ryzyko, że postawiony przed sądem Osama bin Laden mógłby ujawnić
informacje kłopotliwe, a może nawet kompromitujące władze Stanów Zjednoczonych. Nie zapominamy
przecież, że w swoim czasie Osama bin Laden współpracował z amerykańskimi tajnymi służbami, a przez
jego ręce przechodziły ogromne pieniądze dla mudżahedinów walczących z Armią Radziecką w
Afganistanie.
Czy ryzyko związane jest z tymi pieniędzmi, czy też okolicznościami towarzyszącymi atakowi
terrorystycznemu na Amerykę 11 września 2001 roku - tego już nigdy się nie dowiemy, bo tę tajemnicę
skrywa morze, którego wody zamknęły się nad nieboszczykiem zrzuconym z pokładu lotniskowca -
podobnie jak nie dowiedzieliśmy się, kto i dlaczego zastrzelił w Dallas prezydenta Kennedy`ego.
Mówił Stanisław Michalkiewicz