Panowie i damy ebook

background image

2. Panowie i Damy

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

Salon Cyfrowych Publikacji ePartnerzy.com

.

background image
background image
background image

Tytu∏ orygina∏u:

LORD AND LADIES

Copyright © Terry and Lyn Pratchett 1992

First published by Victor Gollancz Ltd,

an imprint of the Orion Publishing Group Ltd, London

Projekt graficzny serii

Z

ombie

S

putnik

C

orporation

Ilustracja na ok∏adce

© Josh Kirby/via Thomas Schlück GmbH

Redakcja

¸ucja Grudziƒska

Redakcja techniczna

El˝bieta Babiƒska

Korekta

Wies∏awa Partyka

¸amanie

Liwia Drubkowska

ISBN 978-83-7648-347-4

Fantastyka

Wydawca:

Prószyƒski Media Sp. z o.o.

02-651 Warszawa, ul. Gara˝owa 7

Druk i oprawa:

Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca S.A.

30-011 Kraków, ul. Wroc∏awska 53

background image

KOLOR MAGII

H

BLASK FANTASTYCZNY

H

RÓWNOUMAGICZNIENIE

H

MORT

H

CZARODZICIELSTWO

H

ERYK

H

TRZY WIEDèMY

H

PIRAMIDY

H

STRA˚! STRA˚!

H

RUCHOME OBRAZKI

H

NAUKA ÂWIATA DYSKU I, II I III

H

KOSIARZ

H

WYPRAWA CZAROWNIC

H

POMNIEJSZE BÓSTWA

H

PANOWIE I DAMY

H

ZBROJNI

H

MUZYKA DUSZY

H

CIEKAWE CZASY

H

MASKARADA

H

OSTATNI BOHATER

H

ZADZIWIAJÑCY MAURYCY

I JEGO UCZONE SZCZURY

H

NA GLINIANYCH NOGACH

H

WIEDèMIKO¸AJ

H

WOLNI CIUTLUDZIE

H

BOGOWIE, HONOR,

ANKH-MORPORK

H

KAPELUSZ PE¸EN NIEBA

H

OSTATNI KONTYNENT

H

CARPE JUGULUM

H

PIÑTY ELEFANT

H

PRAWDA

H

Z¸ODZIEJ CZASU

H

ZIMISTRZ

H

STRA˚ NOCNA

H

POTWORNY REGIMENT

H

PIEK¸O POCZTOWE

H

¸UPS!

H

ÂWIAT FINANSJERY

H

HUMOR I MÑDROÂå

ÂWIATA DYSKU

Tego samego autora polecamy:

background image
background image

NOTA OD AUTORA

Ogólnie rzecz bioràc, wi´kszoÊç ksià˝ek ze Êwiata Dysku tworzy zwar-

tà ca∏oÊç i jest kompletnymi opowieÊciami. Czytanie ich w pewnym okre-

Êlonym porzàdku pomaga, ale nie jest kluczowe.

Ta jest inna. Nie mog∏em zignorowaç tego, co zdarzy∏o si´ wczeÊniej.

Babcia Weatherwax pojawi∏a si´ po raz pierwszy w Równoumagicznieniu.

W Trzech wiedêmach zosta∏a nieoficjalnà przewodniczàcà maleƒkiego saba-

tu, z∏o˝onego z pogodnej i wielokrotnie zam´˝nej niani Ogg oraz m∏odej

Magrat, tej z cieknàcym nosem i rozczochranymi w∏osami, która ma sk∏on-

noÊç do roztkliwiania si´ nad kroplami deszczu, ró˝ami i wàsikami kociàt.

A to, co si´ zdarzy∏o, to intryga nie ca∏kiem niepodobna do tej ze

sztuki o s∏awnym szkockim królu. W rezultacie Verence II zosta∏ w∏adcà

doÊç górzystej, poroÊni´tej lasami krainy Lancre.

W∏aÊciwie coÊ takiego nie powinno si´ zdarzyç, poniewa˝ formalnie

wcale nie by∏ nast´pcà tronu, ale czarownicom wyda∏ si´ najlepszym cz∏o-

wiekiem na to stanowisko, a – jak to mówià – wszystko dobre, co si´ do-

brze koƒczy. Skoƒczy∏o si´ te˝ tym, ˝e Magrat osiàgn´∏a bardzo niepewne

porozumienie z Verence’em... RzeczywiÊcie bardzo niepewne, gdy˝ oboje

byli tak wstydliwi, ˝e gdy tylko spotkali si´ razem, natychmiast zapomina-

li, co mieli sobie powiedzieç. A kiedy któreÊ z nich zdo∏a∏o jednak coÊ wy-

mamrotaç, to drugie nie rozumia∏o i obra˝a∏o si´, i oboje d∏ugo si´ zasta-

nawiali, co kto mia∏ na myÊli. Mo˝e to by∏a mi∏oÊç lub coÊ bardzo

zbli˝onego.

W Wyprawie czarownic wszystkie trzy musia∏y wyruszyç przez pó∏ konty-

nentu, ˝eby stawiç czo∏o matce chrzestnej (która z∏o˝y∏a Przeznaczeniu

propozycj´ nie do odrzucenia).

To jest historia o tym, co si´ dzia∏o, kiedy wróci∏y do domu.

A TERAZ CZYTAJCIE DALEJ...

7

7

2. Panowie i Damy

background image
background image

9

9

2. Panowie i Damy

eraz czytajcie dalej...

Kiedy to si´ zaczyna?

Jest bardzo niewiele poczàtków. OczywiÊcie, czasem wydaje si´,

˝e coÊ si´ zaczyna w∏aÊnie w tej chwili: kurtyna idzie w gór´, przesu-

wa si´ pierwszy pionek, pada pierwszy strza∏* – ale to nie sà poczàt-

ki. Przedstawienie, gra czy wojna to tylko niewielka dziurka w taÊmie

wydarzeƒ, która mo˝e si´gaç tysiàce lat w przesz∏oÊç. Chodzi o to,

˝e zawsze coÊ by∏o „przedtem”. I zawsze wyst´puje jakieÊ „Teraz czy-

tajcie dalej”.

Wiele ludzkiej pomys∏owoÊci i energii poÊwi´cono na poszuki-

wanie ostatecznego Przedtem.

Obecny stan wiedzy mo˝na podsumowaç nast´pujàco:

Na poczàtku by∏o nic, które wybuch∏o.

Inne teorie ostatecznego poczàtku mówià o bogach stwarzajà-

cych wszechÊwiat z ˝eber, wn´trznoÊci i jàder swego ojca**. Tych

T

* Zapewne wymierzony w pierwszego pionka.

** Bogowie lubià ˝arty, jak wszyscy.

background image

teorii jest sporo. Sà interesujàce nie z powodu tego, co mówià o ko-

smologii, ale tego, co mówià o ludziach. Jak myÊlicie, z której cz´-

Êci cia∏a zrobili wasze miasto?

Ale ta opowieÊç zaczyna si´ na Êwiecie Dysku, który sunie przez

kosmos na grzbietach olbrzymich s∏oni stojàcych na skorupie gi-

gantycznego ˝ó∏wia. I nie jest zbudowany z ˝adnych kawa∏ków niczy-

jego cia∏a.

Ale od czego zaczàç?

Tysiàce lat temu? Kiedy wielka kaskada goràcych kamieni z hu-

kiem run´∏a z nieba, wybi∏a dziur´ w górze Miedziance i powali∏a las

na dziesi´ç mil dooko∏a?

Krasnoludy odkopa∏y te kamienie, poniewa˝ by∏y zbudowane

z jakiegoÊ rodzaju ˝elaza, a krasnoludy – wbrew powszechnej opinii

– kochajà ˝elazo bardziej od z∏ota. Tyle ˝e ˝elaza jest wi´cej ni˝ z∏o-

ta, wi´c trudniej Êpiewaç o nim pieÊni. Ale krasnoludy kochajà ˝e-

lazo.

I to w∏aÊnie zawiera∏y kamienie: mi∏oÊç ˝elaza. Mi∏oÊç tak sil-

nà, ˝e przyciàga∏a do siebie wszystko co ˝elazne. Trzy krasnoludy,

które znalaz∏y pierwszy kamieƒ, uwolni∏y si´ dopiero wtedy, kiedy

zdo∏a∏y jakoÊ zdjàç kolczugowe portki.

Wiele Êwiatów – a przynajmniej ich jàder – zbudowanych jest

z ˝elaza. Ale Dysk, niczym naleÊnik, jest pozbawiony jàdra.

Na Dysku, jeÊli zaczarowaç ig∏´, b´dzie wskazywa∏a OÊ, gdzie

pole magiczne jest najsilniejsze. To oczywiste.

Gdzie indziej, na Êwiatach budowanych z mniej bujnà wyobraê-

nià, ig∏a obraca si´ z powodu mi∏oÊci ˝elaza.

W owym czasie krasnoludy i ludzie odczuwali bardzo naglàcà

potrzeb´ mi∏oÊci ˝elaza.

A teraz przesuƒmy czas naprzód o tysiàclecia, do punktu o ja-

kieÊ pi´çdziesiàt lat wyprzedzajàcego wiecznie ruchome „teraz”, na

wzgórze, do m∏odej kobiety, która biegnie. Nie biegnie uciekajàc

przed czymÊ, ÊciÊle mówiàc, ani nie biegnie dok∏adnie ku czemuÊ,

ale biegnie akurat tak pr´dko, ˝eby utrzymaç dystans od m∏odego

m´˝czyzny – choç oczywiÊcie dystans nie tak wielki, ˝eby zrezygno-

wa∏ z pogoni. Spomi´dzy drzew... w poroÊni´tà wrzosem kotlink´...

gdzie na niewielkim wzniesieniu stojà kamienie.

Sà mniej wi´cej wysokoÊci cz∏owieka i niewiele grubsze ni˝ gru-

by cz∏owiek.

Â

Â

W

W IIA

AT

T

D

D

Y

YS

SK

KU

U

1

10

0

background image

JakoÊ nie wydajà si´ warte zachodu. Je˝eli jest gdzieÊ kamienny

kràg, do którego nie nale˝y si´ zbli˝aç, powinny si´ tam wznosiç

wielkie, pos´pne trylity i pradawne kamienne o∏tarze, krzyczàce

mrocznymi wspomnieniami krwawych ofiar, a nie te nieciekawe,

grube bry∏y.

Oka˝e si´ potem, ˝e tym razem bieg∏a jednak troch´ za szybko,

przez co m∏ody cz∏owiek w ˝artobliwym poÊcigu zgubi si´, zrezy-

gnuje i w koƒcu powlecze si´ sam do miasteczka. W tej chwili ona

jeszcze o tym nie wie. Stoi wi´c i z roztargnieniem poprawia kwia-

ty wplecione we w∏osy – to by∏ ten rodzaj popo∏udnia.

OczywiÊcie wie o kamieniach. Nikomu nigdy si´ o nich nie mó-

wi. I nikomu nie zakazuje si´ tu przychodziç, bo ci, którzy powstrzy-

mujà si´ od opowiadania, wiedzà te˝, jak pot´˝na jest kusicielska

si∏a zakazu. Po prostu chodzenie do kamieni to... to coÊ, czego si´

nie robi. Zw∏aszcza jeÊli jest si´ mi∏à dziewczynà.

Ale osoba, którà tutaj widzimy, nie jest mi∏à dziewczynà w po-

wszechnie przyj´tym sensie tego s∏owa. Przede wszystkim nie jest pi´k-

na. Pewien uk∏ad szcz´ki czy ∏uk nosa mog∏yby – przy sprzyjajàcym

wietrze i odpowiednim oÊwietleniu – byç nazwane ∏adnymi przez

uprzejmego k∏amc´. Ma te˝ pewien b∏ysk w oczach, zwykle spotyka-

ny u osób, które odkry∏y, ˝e sà bardziej inteligentne ni˝ wi´kszoÊç lu-

dzi. Choç nie odkry∏y jeszcze, ˝e jednà z bardziej inteligentnych rze-

czy, jakie mogà zrobiç, to nie dopuÊciç, by wzmiankowani ludzie si´

o tym dowiedzieli. W po∏àczeniu z nosem, nadaje to jej twarzy wyraz

koncentracji, silnie wprawiajàcy w zak∏opotanie. To nie jest twarz oso-

by, z którà mo˝na by pogadaç. Wystarczy otworzyç usta, by znaleêç

si´ w ognisku przenikliwego spojrzenia, które zdaje si´ mówiç: co-

kolwiek masz do powiedzenia, lepiej, ˝eby to by∏o interesujàce.

W tej chwili owo przenikliwe spojrzenie pada na osiem niedu-

˝ych g∏azów na ma∏ym wzgórku.

Hmm...

Po chwili dziewczyna zbli˝a si´ ostro˝nie. Ale nie jest to ostro˝-

noÊç królika gotowego do ucieczki. Tak porusza si´ ∏owca.

Dziewczyna opiera r´ce na biodrach – niewa˝ne, czy kràg∏ych.

Skowronek Êpiewa na goràcym letnim niebie; poza tym nie do-

biega tu ˝aden dêwi´k. Kawa∏ek dalej w dolince i wy˝ej w górach

çwierkajà koniki polne, brz´czà pszczo∏y, a trawa ca∏a ˝yje mikro-

szumem. Ale wokó∏ kamieni zawsze panuje cisza.

P

P

A

A N

NO

OW

W IIE

E II

D

D

A

AM

MY

Y

1

11

1

2. Panowie i Damy

background image

– Jestem – mówi dziewczyna. – Poka˝ mi.

Wewnàtrz kr´gu pojawia si´ postaç ciemnow∏osej kobiety

w czerwonej sukni. Kràg mo˝na przerzuciç kamieniem, ale posta-

ci udaje si´ jakoÊ zbli˝aç z wielkiej odleg∏oÊci.

Inni pewnie próbowaliby uciec. Ale dziewczyna nie ucieka, co

natychmiast budzi zainteresowanie kobiety w kr´gu.

– A wi´c jesteÊ prawdziwa?

– OczywiÊcie. Jak ci na imi´, dziewczyno?

– Esmeralda.

– A czego chcesz?

– Niczego nie chc´.

– Ka˝dy czegoÊ chce. W przeciwnym razie po co byÊ tu przysz∏a?

– Chcia∏am si´ tylko przekonaç, czy jesteÊ prawdziwa.

– Dla ciebie z pewnoÊcià. Masz dobry wzrok.

Dziewczyna prostuje si´. Jej dumà mo˝na by kruszyç kamienie.

– A teraz, kiedy si´ ju˝ si´ przekona∏aÊ – mówi dalej kobieta

w kr´gu – czego tak naprawd´ chcesz?

– Niczego.

– Doprawdy? W zesz∏ym tygodniu posz∏aÊ wysoko w góry, wy-

˝ej jeszcze ni˝ Miedzianka, ˝eby rozmawiaç z trollami. Czego od

nich chcia∏aÊ?

Dziewczyna przechyla g∏ow´.

– Skàd wiesz, ˝e tam by∏am?

– Masz to na samym wierzchu umys∏u, dziewczyno. Ka˝dy mo-

˝e zobaczyç. Ka˝dy, kto ma... dobry wzrok.

– Ja te˝ kiedyÊ b´d´ to umia∏a – oÊwiadcza dumnie dziewczyna.

– Kto wie? Mo˝liwe. Czego chcia∏aÊ od trolli?

– Ja... Chcia∏am tylko z nimi porozmawiaç. Wiesz, one myÊlà, ˝e

czas p∏ynie do ty∏u. Bo przecie˝ widzi si´ przesz∏oÊç, mówià, a...

Kobieta w kr´gu parska Êmiechem.

– Ale one sà g∏upie jak krasnoludy! Interesujà je tylko kamyki.

W kamykach nie ma nic ciekawego.

Dziewczyna wykonuje nieokreÊlony gest, jakby wzrusza∏a jed-

nym ramieniem – mo˝e sugeruje, ˝e kamyki te˝ mogà budziç ro-

dzaj zaciekawienia.

– Dlaczego nie mo˝esz wyjÊç poza kràg g∏azów? – pyta.

Odnosi silne wra˝enie, ˝e nie jest to w∏aÊciwe pytanie. Kobieta

starannie je ignoruje.

Â

Â

W

W IIA

AT

T

D

D

Y

YS

SK

KU

U

1

12

2

background image

– Mog´ ci pomóc odkryç o wiele wi´cej ni˝ tylko kamyki – mówi.

– Nie mo˝esz wyjÊç z kr´gu, prawda?

– Pozwól mi daç sobie to, czego pragniesz.

– Ja mog´ chodziç, gdzie zechc´, ale ty jesteÊ uwi´ziona w kr´gu.

– Mo˝esz chodziç, gdzie zechcesz?

– Kiedy zostan´ czarownicà, b´d´ mog∏a. Wsz´dzie.

– Ale nigdy nie zostaniesz czarownicà.

– Co?

– Mówià, ˝e nie chcesz s∏uchaç. Mówià, ˝e nie potrafisz nad so-

bà panowaç. Mówià, ˝e nie masz samodyscypliny.

Dziewczyna potrzàsa w∏osami.

– Czyli o tym te˝ wiesz? Pewnie, ˝e mówià takie rzeczy. A ja i tak

zostan´ czarownicà, choçby nie wiem co. Zawsze mo˝na samemu

si´ czegoÊ dowiedzieç. Nie trzeba s∏uchaç ca∏ymi dniami niemà-

drych staruszek, który nie wiedzà, co to ˝ycie. I wiedz, damo z kr´-

gu, ˝e b´d´ najlepszà czarownicà, jaka kiedykolwiek istnia∏a.

– Z mojà pomocà mo˝e ci si´ udaç – przyznaje kobieta w kr´-

gu. – Ten m∏ody cz∏owiek chyba ci´ szuka – dodaje ∏agodnie.

Kolejne jednostronne wzruszenie ramieniem sugeruje, ˝e m∏o-

dy cz∏owiek mo˝e sobie szukaç przez ca∏y dzieƒ.

– Uda mi si´, prawda?

– Mo˝esz byç wielkà czarownicà. Mo˝esz zostaç, kim tylko ze-

chcesz. Czym tylko zechcesz. Wejdê do kr´gu. Poka˝´ ci.

Dziewczyna robi pó∏ kroku w stron´ g∏azów, si´ ale waha. W tej

kobiecie jest coÊ dziwnego. UÊmiech ma mi∏y i przyjazny, ale g∏os...

zbyt rozpaczliwy, zbyt naglàcy, zbyt zach∏anny.

– Ja i tak du˝o si´ ucz´.

– Przejdê do Êrodka. Ju˝!

Dziewczyna wcià˝ si´ waha.

– Skàd mog´ wiedzieç...

– Czas kr´gu dobiega koƒca! PomyÊl, czego mo˝esz si´ na-

uczyç! Ju˝!

– Ale...

– Przejdê!

To by∏o wiele lat temu, w przesz∏oÊci*. A poza tym dziewczy-

na... jest starsza.

P

P

A

A N

NO

OW

W IIE

E II

D

D

A

AM

MY

Y

1

13

3

2. Panowie i Damy

* Która jest innym krajem.

background image

Kraina lodu...

Nie zima, poniewa˝ zima sugeruje jesieƒ, a mo˝e nawet jeden

dzieƒ wiosny. To jest kraina lodu, a nie po prostu czas lodu.

I trzy postacie na koniach spoglàdajàce nad pokrytym Ênie-

giem zboczem ku kr´gowi oÊmiu g∏azów. Z tej strony wydajà si´

o wiele wi´ksze.

Trzeba przyglàdaç si´ jeêdêcom przez d∏u˝szà chwil´, by zro-

zumieç, co takiego jest w nich niezwyk∏ego – to znaczy bardziej nie-

zwyk∏ego ni˝ ich ubrania. Goràcy oddech wierzchowców wisi w lo-

dowatym powietrzu ob∏okami pary. Ale oddechy jeêdêców nie.

– Teraz nie b´dzie pora˝ki – mówi postaç w Êrodku, kobieta

w czerwonej sukni. – Po takim czasie kraina powita nas z radoÊcià.

Musi ju˝ nienawidziç ludzi.

– Ale tam by∏y czarownice – wtràca jeden z jej towarzyszy. – Pa-

mi´tam czarownice.

– KiedyÊ tak – zgadza si´ kobieta. – Ale teraz... biedactwa, praw-

dziwe biedactwa. Prawie nie majà ju˝ mocy. I ulegajà sugestiom.

Podatne umys∏y. Zakrada∏am si´ nocami. Wiem, jakie dzisiaj majà

czarownice. Zostawcie je mnie.

Królowa uÊmiecha si´ ˝yczliwie w stron´ kamiennego kr´gu.

– A potem mo˝ecie je sobie wziàç – mówi. – Co do mnie, mam

ochot´ na Êmiertelnego ma∏˝onka. Na jakiegoÊ wyjàtkowego Êmier-

telnika. Unia Êwiatów... To im poka˝e, ˝e tym razem zamierzamy

tam zostaç.

– Królowi si´ to nie spodoba.

– A czy kiedykolwiek mia∏o to jakieÊ znaczenie?

– Nigdy, pani.

– Czas jest w∏aÊciwy, Lankin. Kr´gi si´ otwierajà. Wkrótce zdo-

∏amy powróciç.

Drugi jeêdziec pochyla si´ nad koƒskim grzbietem.

– I b´d´ móg∏ znowu polowaç? – pyta. – Kiedy? Kiedy?!

– Wkrótce – odpowiada Królowa. – Ju˝ wkrótce.

Noc by∏a ciemna tà ciemnoÊcià, której nie da si´ wyt∏uma-

czyç zwyk∏à nieobecnoÊcià ksi´˝yca i gwiazd, ale ciemno-

Êcià, która zdaje si´ nap∏ywaç skàdinàd – tak g´stà i doty-

Â

Â

W

W IIA

AT

T

D

D

Y

YS

SK

KU

U

1

14

4

background image

kalnà, ˝e da∏oby si´ niemal chwyciç w r´k´ garÊç powietrza i wyci-

snàç z niego noc.

Taka ciemnoÊç sk∏ania owce do przeskakiwania ogrodzeƒ, a psy

do chowania si´ w budach.

Mimo to wiatr dmucha∏ ciep∏y, nie tyle silny, ile raczej g∏oÊny –

wy∏ po lasach i j´cza∏ w kominach.

W takà noc zwykli ludzie naciàgajà ko∏dry na g∏ow´, wyczuwa-

jàc, ˝e zdarzajà si´ chwile, kiedy Êwiat nale˝y do kogoÊ innego. Ran-

kiem znowu b´dzie ludzki. Owszem, zostanà po∏amane ga∏´zie, pa-

r´ zerwanych dachówek... Ale ludzki. A teraz... lepiej si´ opatuliç.

Jeden cz∏owiek nie spa∏.

Jason Ogg, mistrz kowalski, raz czy dwa wcisnà∏ miechy przy

palenisku, raczej dla zasady ni˝ z potrzeby, i usiad∏ na kowadle.

W kuêni zawsze by∏o ciep∏o, nawet jeÊli wiatr Êwiszcza∏ pod okapa-

mi.

Jason Ogg potrafi∏ podkuç wszystko. KiedyÊ dla ˝artu przynieÊli

mu mrówk´, a on ca∏à noc ze szkem powi´kszajàcym przesiedzia∏

nad kowad∏em zrobionym z g∏ówki szpilki. Mrówka wcià˝ gdzieÊ tu

by∏a – s∏ysza∏ jà czasem, jak z tupotem przebiega po pod∏odze.

Ale dzisiaj... Dzisiaj mia∏ w jakiÊ sposób zap∏aciç czynsz. Oczywi-

Êcie, by∏ w∏aÊcicielem kuêni – przechodzi∏a z ojca na syna od poko-

leƒ. Ale kuênia to coÊ wi´cej ni˝ tylko ceg∏y, zaprawa i ˝elazo. Nie

wiedzia∏, jak to nazwaç, ale to istnia∏o. By∏o jak ró˝nica mi´dzy mi-

strzem kowalskim a kimÊ, kto po prostu zarabia na ˝ycie, wygina-

jàc w skomplikowany sposób ˝elazo. I mia∏o wiele wspólnego w∏a-

Ênie z ˝elazem. I jeszcze z tym, ˝e ktoÊ mo˝e byç bardzo dobry

w swoim fachu. Tak jakby op∏ata.

KiedyÊ, dawno temu, ojciec wzià∏ go na stron´ i wyt∏umaczy∏,

co powinien robiç w podobne noce.

Zdarzà si´ takie chwile, powiedzia∏, takie chwile – a b´dziesz

wiedzia∏, kiedy si´ zdarzà, choç nikt ci´ nie uprzedzi – no wi´c zda-

rzà si´ takie chwile, kiedy ktoÊ przyjdzie podkuç konia. Przyjmij go

uprzejmie. Podkuj konia. Nie pozwól myÊlom b∏àdziç. I nawet nie

próbuj myÊleç o niczym oprócz podków.

Przez te lata Jason zdà˝y∏ si´ przyzwyczaiç.

Wiatr wzmóg∏ si´ i gdzieÊ z zewnàtrz dobieg∏ trzask przewraca-

nego drzewa.

Zagrzechota∏ skobel.

P

P

A

A N

NO

OW

W IIE

E II

D

D

A

AM

MY

Y

1

15

5

2. Panowie i Damy

background image

KtoÊ zapuka∏ do drzwi – raz, drugi.

Jason Ogg si´gnà∏ po opask´ i zawiàza∏ sobie oczy. To bardzo

wa˝ne, t∏umaczy∏ mu ojciec. Pomaga si´ skupiç.

Otworzy∏ drzwi.

– Dobry wieczór szanownemu panu – powiedzia∏.

BURZLIWA NOC.

Zapach wilgotnej koƒskiej sierÊci. Stukot kopyta o kamienie.

– Herbata parzy si´ na palenisku, a nasza Dreen upiek∏a cia-

steczka. Sà w puszce z napisem „Pamiontka z Ankh-Morpork”.

DZI¢KUJ¢. U PANA, MAM NADZIEJ¢, WSZYSTKO DOBRZE, PA-

NIE OGG?

– Tak, prosz´ szanownego pana. Przygotowa∏em ju˝ podkowy.

Nie zatrzymam szanownego pana d∏ugo. Wiem, ˝e szanowny pan

jest... no, zaj´ty.

Us∏ysza∏ kroki zmierzajàce do starego kuchennego sto∏ka zare-

zerwowanego dla klientów, a raczej dla w∏aÊcicieli klientów.

Podkowy, narz´dzia i hufnale u∏o˝y∏ na ∏awie przy kowadle. Wy-

tar∏ r´ce o fartuch. Nie lubi∏ podkuwaç na zimno, ale zajmowa∏ si´

kowalstwem, odkàd skoƒczy∏ dziesi´ç lat. Móg∏ to robiç na Êlepo.

Si´gnà∏ po raszpl´ i zabra∏ si´ do roboty.

Musia∏ zresztà przyznaç, ˝e by∏ to najpos∏uszniejszy ze wszyst-

kich koni, jakie w ˝yciu spotka∏. Szkoda, ˝e nie móg∏ go obejrzeç. To

na pewno pi´kny koƒ, taki koƒ...

Ojciec uprzedza∏ go: nie próbuj nawet rzuciç okiem.

Us∏ysza∏ bulgotanie czajniczka, potem ciche stukni´cia przy

mieszaniu i brz´k odk∏adanej ∏y˝eczki.

˚adnego dêwi´ku, powiedzia∏ tato. Oprócz tych chwil, kiedy

chodzi albo mówi, nie us∏yszysz od niego ˝adnego dêwi´ku. ˚adne-

go cmokania wargami ani niczego w tym rodzaju.

Ani oddechu.

Aha, i jeszcze jedno. Kiedy zdejmiesz stare podkowy, nie rzucaj

ich w kàt, ˝eby potem przetopiç z innymi resztkami. Przechowuj je

osobno. Roztapiaj osobno. Trzymaj dla nich osobny tygiel i nowe

podkowy wykuwaj z tego metalu. Cokolwiek zrobisz, nigdy nie k∏adê

tego ˝elaza na innej ˝ywej istocie.

Prawd´ mówiàc, Jason zachowa∏ jeden komplet starych pod-

ków na zawody w rzucaniu do celu na ró˝nych wiejskich jarmar-

kach. Nigdy nie przegrywa∏, kiedy nimi rzuca∏. Zwyci´˝a∏ tak cz´-

Â

Â

W

W IIA

AT

T

D

D

Y

YS

SK

KU

U

1

16

6

background image

sto, ˝e a˝ si´ troch´ wystraszy∏ i teraz podkowy zwykle wisia∏y na

gwoêdziu za drzwiami.

Czasami wiatr zaklekota∏ okiennicà albo trzaska∏y w´gle. Seria

uderzeƒ i pisków niedaleko sugerowa∏a, ˝e kurnik na koƒcu po-

dwórza w∏aÊnie rozsta∏ si´ z gruntem.

W∏aÊciciel klienta nala∏ sobie jeszcze herbaty.

Jason skoƒczy∏ z kolejnà podkowà i wypuÊci∏ koƒskà nog´. Potem

wyciàgnà∏ r´k´. Koƒ przesunà∏ ci´˝ar cia∏a i podniós∏ ostatnie kopyto.

Jeden taki koƒ na milion. Albo i tego nie...

Wreszcie skoƒczy∏. Zabawne, lecz nigdy jakoÊ nie trwa∏o to d∏u-

go. Jason nie potrzebowa∏ zegara, ale podejrzewa∏, ˝e praca, zajmu-

jàce prawie godzin´, by∏a wykonana po paru minutach.

– No ju˝ – powiedzia∏. – Gotowe.

DZI¢KUJ¢. MUSZ¢ PRZYZNAå, ˚E TO DOSKONA¸E CIASTECZ-

KA. JAK WSADZAJÑ DO ÂRODKA TE KAWA¸KI CZEKOLADY?

– Nie wiem, szanowny panie. – Jason wpatrywa∏ si´ nierucho-

mo w wewn´trznà stron´ swojej opaski.

PRZECIE˚ CZEKOLADA POWINNA SI¢ ROZPUÂCIå PRZY PIE-

CZENIU. JAK TO ROBIÑ, JAK PAN MYÂLI?

– To pewno sekret fachu – odpar∏ Jason. – Nigdy nie pytam

o takie rzeczy.

BARDZO S¸USZNIE. BARDZO ROZSÑDNIE. TERAZ...

Musia∏ zapytaç, choçby po to, by potem zawsze pami´taç, ˝e

zapyta∏.

– Szanowny panie...

S¸UCHAM, PANIE OGG.

– Mam jedno pytanie...

TAK, PANIE OGG?

Jason przesunà∏ j´zykiem po wargach.

– Gdybym tak... Gdybym zdjà∏ opask´, co bym zobaczy∏?

Ju˝. Sta∏o si´.

CoÊ zastuka∏o po kamieniach pod∏ogi, nastàpi∏o lekkie zawiro-

wanie w ruchu powietrza – co podpowiedzia∏o Jasonowi, ˝e mówià-

cy stoi teraz przed nim.

CZY JEST PAN CZ¸OWIEKIEM WIERZÑCYM, PANIE OGG?

Jason zastanowi∏ si´ szybko. Lancre nie by∏o paƒstwem religij-

nym. Zdarzali si´ Zdziwieni Dnia Dziewàtego i ÂciÊli Offlianie, o∏ta-

rze licznych pomniejszych bóstw sta∏y w okolicy na tej czy innej po-

P

P

A

A N

NO

OW

W IIE

E II

D

D

A

AM

MY

Y

1

17

7

2. Panowie i Damy

background image

lance. Jednak on sam nigdy nie odczuwa∏ potrzeby wiary – ca∏kiem

jak krasnoludy. ˚elazo to ˝elazo, a ogieƒ to ogieƒ. Jak cz∏owiek za-

cznie kombinowaç o problemach metafizycznych, ani si´ obejrzy,

a b´dzie musia∏ zeskrobywaç z m∏ota w∏asny kciuk.

A W TEJ CHWILI W CO PAN TAK NAPRAWD¢ SZCZERZE WIE-

RZY?

Stoi o par´ cali ode mnie, myÊla∏ Jason. Móg∏bym wyciàgnàç

r´k´ i dotknàç...

Poczu∏ zapach – wcale nie przykry. W∏aÊciwie to ledwie go wyczu-

wa∏. To by∏ zapach powietrza w starych, zapomnianych pokojach.

Gdyby stulecia pachnia∏y, te najstarsze pachnia∏yby w∏aÊnie tak.

PANIE OGG?

Jason prze∏knà∏ Êlin´.

– No wi´c, szanowny panie... W tej chwili... Tak naprawd´ to

wierz´ w swojà opask´.

BARDZO DOBRZE. ROZSÑDNY CZ¸OWIEK. A TERAZ... MUSZ¢

JU˚ IÂå.

Jason us∏ysza∏, jak podnosi si´ skobel. Pchni´te wiatrem drzwi

odsun´∏y si´ ze zgrzytem, potem zastuka∏y na kamieniach nowe

podkowy.

JAK ZAWSZE WYKONA¸ PAN DOSKONA¸Ñ ROBOT¢.

– Dzi´kuj´ szanownemu panu.

MÓWI¢ TO JAK JEDEN FACHOWIEC DRUGIEMU.

– Dzi´kuj´ szanownemu panu.

SPOTKAMY SI¢ ZNOWU.

– Tak, szanowny panie.

KIEDY MÓJ KO¡ ZNÓW B¢DZIE POTRZEBOWA¸ NOWYCH

PODKÓW.

– Tak, szanowny panie.

Jason zamknà∏ drzwi i zasunà∏ sztab´, chocia˝ kiedy si´ nad tym

zastanowiç, prawdopodobnie nie mia∏o to znaczenia.

Ale taki by∏ uk∏ad – podkuwa∏ wszystko, co mu sprowadzili,

wszystko, a w zamian za to móg∏ podkuç wszystko. W Lancre zawsze

˝y∏ kowal i wszyscy wiedzieli, ˝e kowal z Lancre to kowal bardzo po-

t´˝ny.

To staro˝ytny uk∏ad i mia∏ coÊ wspólnego z ˝elazem.

Â

Â

W

W IIA

AT

T

D

D

Y

YS

SK

KU

U

1

18

8

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

Salon Cyfrowych Publikacji ePartnerzy.com

.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Terry Pratchett Cykl Świat Dysku (14) Panowie i Damy
Pratchett Terry Świat Dysku 14 Panowie i Damy
Margaret McPhee Sekret damy do towarzystwa ebook
Damy, rycerze i feministki Sławomira Walczewska ebook
(ebook PDF)Shannon A Mathematical Theory Of Communication RXK2WIS2ZEJTDZ75G7VI3OC6ZO2P57GO3E27QNQ
[ebook renewable energy] Home Power Magazine 'Correct Solar Panel Tilt Angle to Sun'
Białe damy
(ebook www zlotemysli pl) matura ustna z jezyka angielskiego fragment W54SD5IDOLNNWTINXLC5CMTLP2SRY
(eBook PL,matura, kompedium, nauka ) Matematyka liczby i zbiory maturalne kompedium fragmid 1287
kurs excel (ebook) statistical analysis with excel X645FGGBVGDMICSVWEIYZHTBW6XRORTATG3KHTA
Pierścień wielkiej damy-Norwid(1), Lektury Okresy literackie
Ebook Spraw 2 Netpress Digital
(EBOOK~4
Ocena ryzyka zawodowego pracownik magazynowy (operator wózka jezdniowego) ebook demo
(ebook pdf) Matlab Getting started
(ebook www zlotemysli pl) dieta surowa darmowy fragment BO3ZICSGAEIYEJWZSIHIM6KV7L5EABOVCDFMHSA
(ebook www zlotemysli pl) remont malowanie darmowy fragment K2TTWSTXLCMEOO2QCTYZIAQISBMT5DWOJBPYII

więcej podobnych podstron