CHRYSTUS TWOJĄ DROGĄ
(NAUKA REKOLEKCYJNA I dla młodzieży)
Kilkanaście lat temu wydarzyła się katastrofa kolejowa. Przyczyną była źle ustawiona zwrotnica kolejowa. Była ciemna noc. Pasażerowie spali. Chcieli odpocząć, bo następnego dnia czekało ich tyle zajęć. Żeby tylko udało się wszystko załatwić. Oddali siebie, swój los, swoje plany, swoje życie w ręce maszynisty, który czuwał. Patrzył na setki zielonych świateł po drodze - ale nie zauważył niestety, że pociąg wjechał na zły tor. Wiele osób poniosło śmierć. Inni pasażerowie odnieśli ciężkie obrażenia. Spod mocno zniszczonego wagonu wydobyto zwłoki młodego chłopca. Miał przy sobie świadectwo szkolne otrzymane w dniu zakończenia roku szkolnego. Wszystkie oceny były bardzo dobre. Ale w tym momencie zostało przerwane jego młode życie. Tak wspaniale się zapowiadało, jako zdolnego, pilnego ucznia. Tyle osób wiązało z nim wielkie nadzieje. Kim miał być? Co mógł w życiu osiągnąć?
Katastrofa przekreśliła wszystko. Ten dzień, w którym wziął do ręki świadectwo szkolne, był ostatnim dniem w jego życiu. Tylko, że on o tym nie wiedział. Może mu się wydawało, że drogę swojego życia dopiero teraz rozpoczął. Wielu ludzi z pewnością myślało podobnie. Bóg jednak chciał inaczej. Ten dzień kończący rok szkolny uczynił pierwszym dniem w nowym życiu, ale już tam, za grobem.
Drodzy młodzi przyjaciele! My wszyscy w tym momencie podobni jesteśmy do tych pasażerów w nocnym pociągu. Może kilkanaście lat temu rozpoczęła się nasza podróż. Któregoś dnia po narodzeniu nasi rodzice przynieśli nas do kościoła. Wprawdzie nie pamiętamy tej chwili, ale wtedy stało się z nami coś bardzo ważnego. Przez wodę chrztu św. zostaliśmy włączeni w wielką rodzinę dzieci Bożych, które wybrały drogę przez życie z Chrystusem. I chociaż zmieniają się w nas komórki ciała, przybywa ich miliony, to jednak w nas wciąż trwa to, co się w tamten dzień dokonało.
Powstało w nas nowe życie. Podobnie jak bez wody nie może istnieć żadna istota żywa, tak bez wody chrztu św. nie ma życia Bożego w duszy człowieka. Ono w dzień chrztu się zaczęło i odtąd wciąż potrzebuje dopływu świeżej wody. Roślinie też nie wystarczy, jeśli ją się tylko zwilży od czasu do czasu. Potrzebuje stałego dopływu wilgoci, bo inaczej pod wpływem słońca uschnie.
Rośliny, które rosną w klimacie, gdzie trudno o wodę, bronią się przed utratą wilgoci twardością liścia. Chcą promieni słonecznych, lecz nie chcą stracić wilgoci, która jest źródłem życia.
W naszym życiu dzieje się coś podobnego. Dusza każdego z was w dniu chrztu św. otrzymała coś bardzo cennego, otrzymała łaskę Bożą, za pomocą, której została złączona z Chrystusem, będącym źródłem wody życia wiecznego. Niestety, codzienne życie chce nas pozbawić tej łaski, chce nas odłączyć od Chrystusa. Chce nas wprowadzić na inną drogę, na inny tor. Tę drogę, którą jest Chrystus, tak łatwo opuścić!
Czy byliście może na wielkiej stacji kolejowej? Czy widzieliście te dziesiątki szyn, które się wzajemnie krzyżują? A czy łatwo ci było wtedy powiedzieć, którymi z nich pojedzie pociąg stojący przed czerwonym światłem. Otóż nie tak łatwo to ustalić. A właściwie bez sygnalizacji świetlnej trudno się nawet domyślić. Maszynista na dany znak rusza jednak śmiało. Ufa temu, kto przestawia zwrotnice i jedzie do celu.
I nam również ktoś musi wskazać drogę, musi nami pokierować, bo sami jeszcze nie wiemy, którą drogą można dojść do szczęścia wiecznego. Na tę drogę wprowadzili nas rodzice. Dzięki im zaczęliśmy iść Chrystusową drogą. Wiemy, że kto za Nim idzie, nie zbłądzi. Trzeba wciąż być w Niego wpatrzonym, wciąż za Nim podążać, bo Chrystus jest naszą drogą. Nikt nas w tym nie zastąpi i nikt nie wyręczy.
Zapytacie może, dlaczego Chrystus powiedział: „Ja jestem drogą” (J 14,6)? Można na to pytanie odpowiedzieć bardzo prosto. Chrystus jest drogą, dlatego, że On wskazał nam kierunek, w którym trzeba iść. Wiecie dobrze, że podróżni bardzo często pytają: „Jak tam dojść?”, „Jak tam dojechać?”. Chrystus na takie pytanie już odpowiedział. Przypomnijcie sobie Jego rozmowę z Nikodemem, który przyszedł do Niego nocą i pytał: „Co mam czynić?” A wtedy usłyszał, że trzeba się na nowo narodzić. Nie mógł tego po ludzku zrozumieć.
My wiemy, że tu chodzi o chrzest św.: mamy go już za sobą. To był jednak początek naszej drogi. Nikt nie dojdzie do celu, jeśli stanie na początku drogi, a nie będzie nią szedł dalej. Cóż więc dalej trzeba robić?
I znów Chrystus, który kiedyś powiedział: „Ja jestem drogą”, odpowiada: „Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak ja wam uczyniłem” (J 13,15). Chrystus kazał nam tak postępować, jak nas nauczył i jak sam postępował.
Zapytacie może: „A skąd mamy o tym wiedzieć? Kto nam o tym powie, czego Chrystus nauczał? Gdzie możemy o tym się dowiedzieć? Na ten temat zaczęli wam mówić rodzice. To oni mówili wam pierwsi o Bogu, który jest naszym Ojcem i jest w niebie. To oni składali wasze ręce, gdy jeszcze sami tego nie umieliście robić. Wraz z nimi codziennie wołaliście: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”, „Nie wódź nas na pokuszenie”, „Zbaw nas od złego”. A potem, kiedy podrośliście, coraz więcej mówili wam o dobrym Bogu. Jednak wciąż było to za mało. Dlatego zaczęliście uczęszczać na lekcje religii. Tu o Nim wiele słyszycie i wiecie coraz więcej. Odpowiedzcie jednak tak szczerze: Czy cenicie sobie każdą lekcję religii? Czy byliście na wszystkich religiach? A co robicie w czasie katechezy? Jak wy korzystacie z katechezy?
Często słyszy się takie głosy: „I tak przejdę do następnej klasy, chociażbym z religii nie otrzymał stopnia pozytywnego”. Czy jednak na pewno? O kim tu zapominamy. Trzeba by w takim wypadku powiedzieć, że zapomnieliśmy o Tym, który jest naszą drogą - o Chrystusie. To Chrystus daje ocenę - tę ostatnią, ale najważniejszą.
Przypomnijmy sobie tego chłopca, który zginął w katastrofie. Miał w kieszeni piękne świadectwo - wszystkie oceny bardzo dobre. Brakło tam jednak tej noty, którą ktoś inny wpisuje. To Chrystus postawi nam kiedyś notę z tego, czy za Nim szliśmy! I z tego, czy zawsze spełnialiśmy to, czego On od nas oczekiwał. Czy to nie będzie nota najważniejsza? Chyba nie będziemy nigdy lekkomyślnie mówić, że ta nota jest nieważna i niepotrzebna. On wie, czy Go kochamy. I On wie, czy za Nim idziemy, czy On jest dla nas drogą. Bo może być tak, że jesteśmy na tej samej drodze co Chrystus, ale możemy się od Niego oddalać, a nie zbliżać do Niego - to jest jednak wielka różnica.
Nie tak dawno opowiadał mi znajomy, że był swoim samochodem we Włoszech. Był zachwycony „autostradą słońca”. Był poruszony możliwością szybkiej jazdy. Jednak za każdym razem trzeba za przejazd płacić. Nie ma możliwości wjazdu z boku, bo wszystko jest ogrodzone, a opuścić ją można tylko w wyznaczonych miejscach.
Po tamtej autostradzie można szybko jechać. To prawda. Nikogo nie zraża fakt, że to kosztuje, bo się jednak opłaca.
My też jesteśmy na autostradzie, która prowadzi do Boga. Może mamy pewne pretensje i zastrzeżenia, że podróżowanie tą autostradą tak dużo nas kosztuje. Trzeba nie jeden raz z czegoś zrezygnować, komuś pomóc, komuś przebaczyć. Starajmy się jednak tej autostrady do Boga utrzymać, pomimo różnych pokus i przeciwności. Od chwili chrztu św. wciąż nią się poruszamy. Przez przyjęcie sakramentu bierzmowania wzięliśmy w swoje ręce kierownicę swojego życia. Staliśmy się dojrzałymi chrześcijanami, odpowiedzialnymi za swoje życie.
Niech was nie zraża to, że czasem jest trudno. Przypomnijcie sobie pewne wydarzenie z życia Chrystusa. Mówi On kazanie, a potem rozmnaża chleb, aby nakarmić głodnych słuchaczy. Oni chętnie Go słuchają i szukają Go dalej. Ale dlaczego Go szukają? Czy tylko dlatego, że im się Jego nauka podobała, czy też może dlatego, że ich to nic nie kosztuje, że nawet jeść dostali za darmo. Dostali, więc trwali. Kiedy Jezus zaczął im mówić, w pewnym momencie, co trzeba zrobić, żeby przy Nim trwać, odeszli od Niego, tłumacząc się, że „twarda jest ta mowa”. Odeszli, bo Chrystus zażądał od nich wysiłku, ofiary, poświęcenia. Wtedy Chrystus zapytał swoich uczniów: Czy i wy chcecie odejść? Piotr jednak szczerze odpowiedział: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6,68).
Drodzy młodzi przyjaciele! A my do kogo pójdziemy? Z kim zwiążemy nasze życie, nasze plany, nasze nadzieje? Chyba wraz z Piotrem opowiemy się za Chrystusem, choćby to nas wiele kosztowało. Tylko On bowiem jest pewnym przewodnikiem. Tylko On zna dobrze drogę i wszystkie niebezpieczeństwa znajdujące się na niej. Tylko z Nim warto iść, bo On jest naszą drogą, prawdą i życiem. Amen.
2