12 KWIRYNA HANDKE, Ignorancka potocznosc


179
KWIRYNA HANDKE
Ignorancka potoczność
Niniejszy artykuł został pomyślany jako dodatkowa ilustracja problemu, który był przed-
miotem doskonałej książki Teresy Hołówki Myślenie potoczne. Heterogeniczność zdro-
wego rozsądku1. Tu chodzi o pokazanie takich elementów i zjawisk językowych (w
wyborze)2, które odzwierciedlają rzeczywistość nieadekwatnie do stanu wiedzy (nauki),
a niekiedy również  do stanu społecznej świadomości. Z punktu widzenia językowego
opisu aktu komunikacji na pierwszy plan wysuwa siÄ™ zatem nie to, co niesie system
językowy, ale właśnie to, co jest poza nim, czyli to, co uzyskujemy  na podstawie wiedzy
o świecie, przekonań mówiących, uczestnictwa w kulturze, aktualnej sytuacji, w której
dokonuje się akt mowy 3. Poruszone kwestie nie są więc stricte czy raczej wyłącznie
językowe, ale sytuują się równocześnie w sferze potocznego myślenia i potocznego mó-
wienia.
W potocznych zachowaniach językowych często trudno oddzielić wiedzę o świecie od
wiedzy językowej. Wynika to między innymi stąd, iż w sferze potoczności duży udział ma
przekaz ustnej tradycji, przekazywany i przejmowany zazwyczaj dość mechanicznie,
często więc on góruje nad niezależnością myślową i językową przeciętnej jednostki
ludzkiej.
W tym sensie językowa potoczność jest mocniej uzależniona od potocznej mentalności
niż język wyższego poziomu (odmiana literacka, oficjalna) od świadomości scjentycznej.
Błędem byłoby przy tym stawianie znaku równości między potocznością językową i niż-
szym poziomem intelektualnym czy mniejszą sprawnością językową mówiących. Potocz-
ność językowa jest bowiem sposobem komunikacji powszedniej, codziennej i powszech-
nej, tylko w pewnym stopniu zależnej od pozycji społecznej i poziomu intelektualnego
użytkowników4. I tak na przykład kiedy uczeni wypowiadają się (ustnie lub pisemnie) na
tematy specjalistyczne w zakresie własnej dyscypliny naukowej, nie popełniają potocz-
nych lapsusów czy naiwności obiegowego myślenia i mówienia, ale używają nazw, pojęć
i określeń zgodnych ze stanem wiedzy. Ale ci sami uczeni w języku codziennym często
pozostają przy potocznych nazwach i określeniach, nawet tych samych pojęć czy zjawisk,
wracając niejako do kodu, którym posługiwali się od dzieciństwa. Istotne znaczenie ma tu
odmienność grona, w którym odbywa się komunikacja: w pierwszym wypadku byli to
specjaliści, w drugim  niespecjaliści. I tak na przykład astronom w potocznej komunikacji
180
z niespecjalistami mówiąc o zaćmieniu słońca czy księżyca nie będzie wprowadzał takich
terminów, jak np. węzły orbity, współrzędne astronomiczne, długość ekliptyczna, koniun-
kcja czy saros, przeciwnie często kosztem ścisłości wybierze wulgaryzujące uproszczenie.
Podobnie lingwista, posługujący się w kręgu specjalistów terminami predykacja i predy-
kat, nie przeniesie ich do sfery komunikacji potocznej z niespecjalistami, a zastÄ…pi je raczej
terminem orzeczenie czy określeniem: stosunek składniowy między podmiotem i orzecze-
niem  jako elementami znanymi powszechnie i utrwalonymi tradycją, mimo iż w jego
przekonaniu sÄ… one mniej precyzyjne czy mniej adekwatne wobec istoty rzeczy. Ten sam
lingwista i ten sam astronom, jeżeli nie interesują się bliżej botaniką, będą używali
w języku codziennym nieścisłych lub nawet błędnych nazw botanicznych, ponieważ takie
przyswoili sobie poznając słownictwo potoczne (por. niżej casus akacji).
W języku codziennym nieweryfikowane stereotypy i lapsusy słownikowo-pojęciowe
są bardzo rozpowszechnione. Różnice dostrzega się jedynie w liczbie tych faktów u po-
szczególnych osób lub w języku określonych grup społecznych czy środowiskowych.
Utrwalony w języku potocznym obraz świata (rzeczy, pojęć, faktów, zjawisk, procesów
etc.) nie odzwierciedla rzeczywistości w pełni adekwatnie, ponieważ przeciętny człowiek
odbiera bardziej wrażenie niż istotę rzeczy.
T. Hołówka krytycznie analizując obiegową wiedzę społeczną ukazuje mnóstwo jej
 prostactw i fałszów 5.  Autorka maluje świat zdrowego rozsądku jako zamknięcie w po-
cieszających złudzeniach, półprawdach i prawdach banalnych. Jest to zlepek heterogeni-
czny i niespójny. Autorka nie waha się użyć słowa tchórzostwo dla określenia uporu,
z jakim zdroworozsądkowcy trzymają się swych wierzeń. Jednakże zdroworozsądkowcy
to mniej lub bardziej my wszyscy (...) Zdrowy rozsądek nie jest światopoglądem, niemniej
dostarcza on eklektycznych obrazów świata (różnych w różnych środowiskach) i każdy
z nas żyje wewnątrz takiej panoramy. Nikt bowiem na co dzień nie ogląda świata przez
okulary uczonego czy filozofa 6.
Zjawiska zawarte w formule językowy obraz świata tworzą bardzo rozległą i różnorod-
ną panoramę. Ten artykuł jest próbą pokazania tylko niewielkiego wycinka tej panoramy,
mianowicie wybranych faktów i zjawisk, które można nazwać błędami języka: zarówno
z punktu widzenia jego własnych zasad i reguł, jak też z punktu widzenia zasad logiki oraz
stanu naukowej wiedzy o przedmiocie, o którym mówimy. U podłoża zwykle leży igno-
rancja człowieka. Ignorancja pojmowana nie tylko jako brak wiedzy czy nieświadomość,
ale także jako nieuctwo, które jest nie tylko synonimem niewiedzy, ale także niechęci jej
posiąścia i przyswojenia, braku gotowości jej zdobycia, czyli w zakres pojęcia ignorancja
włączone jest również znaczenie czasownika ignorować  celowo, świadomie nie zauwa-
żać, nie brać pod uwagę, lekceważyć .
Historyczna perspektywa przynosi oczywiście zmienność sytuacji. W odniesieniu do
odległej przeszłości, gdy podstawą kształtowania obrazu świata była ograniczona wiedza,
kompensowana obserwacją i bezpośrednim doświadczeniem, pojęcie ignorancja miało
sens bardziej prymarny, było równoznaczne z niewiedzą, ale nie było tak silnie nacecho-
wane negatywnie, co wynikało z obiektywnego ograniczenia poznawczych i intelektual-
nych możliwości człowieka. W tym układzie inaczej sytuowało się w systemie pojęciowo-
językowym określenie słońce wschodzi/zachodzi, ponieważ odpowiadało ówczesnym
możliwościom postrzegania zjawiska. Dzisiaj to samo określenie należy traktować jako
nienaruszony przekaz historycznojęzykowy, który trwa w potoczności mimo rewolucji
Kopernikańskiej, ponieważ paradoksalnie znajduje stałe wsparcie w codziennej, po-
181
wszechnej obserwacji zjawiska, przystającej bardziej do utrwalonego lapsusu niż do
faktycznej wiedzy.
Inaczej rzecz się rysuje w planie współczesnym. Automatyczne powtarzanie stereoty-
pów ukształtowanych w innych czasach, warunkach i okolicznościach  gdy rozporządza-
my innymi, naukowymi danymi, które przeczą pierwotnym obserwacjom  każe przypi-
sywać ignorancji zabarwienie negatywne, a więc  lekceważenie wiedzy . Częściowym
usprawiedliwieniem współczesnego człowieka jest trwałość stereotypów wynikających
z siły tradycji i siły bezpośredniego przekazu językowego (czego dowodem jest np. przy-
toczony przykład wschodu i zachodu słońca). Nie przeczy to stwierdzeniu, że taki konser-
watyzm myślowy i językowy prowadzi do coraz większej rozbieżności między naukową
wiedzą o rzeczywistości a potoczną świadomością.
Językowa egzemplifikacja omawianych spraw pochodzi ze współczesnej polszczyzny
potocznej, bo ona stała się bezpośrednią inspiracją rozważań. Przyjmijmy najogólniej, że
mowa tu o nieoficjalnej odmianie języka, którą posługują się ludzie w codziennej komu-
nikacji, a zatem  o języku ogólnym, mniej starannym od odmiany oficjalnej/literackiej.
Z pewnością wiele zagadnień szczegółowych, podobnie jak sam problem główny w jakiejś
mierze mają odpowiedniości w innych językach, co wynika również z wykładu T. Hołów-
ki na temat potocznego myślenia, z czym ściśle wiążą się kwestie językowe. Tutaj nie
chodzi jednak o odnajdywanie konkretnych odpowiedników w potocznych odmianach
innych języków. Być może uniwersalny charakter pewnych faktów czy zjawisk języko-
wych ujawni się przez samo ich pokazanie na przykładzie jednego języka. Niezależnie od
tego, sądzić należy, iż wiele właściwości potocznej polszczyzny ma charakter o tyle specyfi-
czny, o ile wynika z określonych cech mentalności, obyczajowości i tradycji Polaków.
Swoisty konserwatyzm myślowo-językowy człowieka przeciętnego wyznacza duży
krąg, ogarniający te fakty językowe  z lingwistycznego punktu widzenia niezupełnie
jednorodne  o których wspólnocie decyduje ignorancka postawa użytkowników języka
wobec rzeczywistości. W dzisiejszym zasobie języka potocznego (mowa tu będzie głównie
o zjawiskach ze sfery słownictwa) obserwuje się stosunkowo liczne pojedyncze fakty, ale
bynajmniej nie sporadyczne, a także ich zespoły świadczące o niedostrzeganiu, pomijaniu
czy nieakceptowaniu faktycznego stanu aktualnej wiedzy. Można je uporządkować nastę-
pująco: od usprawiedliwionej niewiedzy do świadomego błądzenia. Powstaną wówczas
dwie grupy: I. Zjawiska wypływające z niewiedzy, II. Zjawiska wypływające z nieuctwa.
Grupa I. Zjawiska językowe wypływające z niewiedzy
Niewiedza jest tu rezultatem przewagi czynników obiektywnych, ponieważ wiąże się
z ograniczeniem horyzontu umysłu ludzkiego i poziomu cywilizacji. Brak wiedzy jako
stan bezsilności intelektualnej określonej społeczności nie musi mieć charakteru stałego,
przeciwnie ma charakter otwarty  na pozytywne zmiany. Przy tym konieczne wydaje siÄ™
rozróżnienie sytuacji jednostki w społeczności od sytuacji społeczności jako całości i jako
zbioru jednostek. Chodzi o zwrócenie uwagi na fakt nierównomiernego rozwoju wiedzy
jednostek i społeczności, co wpływa między innymi nie tylko na zróżnicowanie ich
poziomu językowego i zróżnicowanie samego języka na rozmaite odmiany i pododmiany.
Rozwój intelektualny jednostek czy grup środowiskowych bądz wyprzedza, bądz nie
nadąża za rozwojem ogółu społeczności. Zainteresowanie potocznością w języku musi
zatem koncentrować się jednocześnie na owej przeciętności społecznej, bo ona jest
głównym nosicielem tej odmiany języka.
182
W obrębie zjawisk językowych wynikających z niewiedzy mówiących mamy do czy-
nienia z dwoma sytuacjami: 1) niewiedzÄ… potencjalnÄ…, 2) niewiedzÄ… nabytÄ… (tradycyjnÄ…).
Pierwsza dotyczy jednostek i grup osób niedorosłych, w różnych stadiach kształcenia,
a także grup społecznych, których kształcenie zostało zatrzymane na jakimś nieoptymal-
nym (raczej niskim) poziomie. SÄ… to zatem wypadki braku wiedzy jednostek czy grup na
tle szerszej i dostępnej wiedzy całej społeczności, w której żyją, a zatem stoją przed nimi
otworem możliwości zniwelowania istniejących różnic. Przykładem niewiedzy językowej
jest tu cała rozległa sfera niepoprawności i błędów językowych (które nikną wraz ze
zdobyciem wiedzy na ich temat i równoczesnym praktycznym jej użytkowaniem, a bez
tego pozostają  jako nacechowanie środowiskowe języka na tle ogólnej normy lub
ogólnego akceptowanego uzusu).
Druga sytuacja to niewiedza nabyta/tradycyjna, bo dotyczy takich efektów percepcji
otaczającej rzeczywistości, które zaistniały wówczas, gdy człowiek w braku wiedzy na-
ukowej posługiwał się powierzchownymi obserwacjami, a te następnie były przenoszone
przez wieki, jako utrwalone tradycją, nabywane przez kolejne pokolenia elementy języka,
w specjalny sposób  martwe , bo nie weryfikowane stopniowo w miarę rozwoju wiedzy
kolejnych epok, co dawałoby podstawę do znoszenia i eliminowania z języka (też świado-
mości) wcześniejszych naiwności i lapsusów.
Wyraziście rysuje się ta sytuacja w językowym obrazie rzeczywistości tyczącym sto-
sunku człowieka do świata przyrody. Do dziś przetrwało i funkcjonuje w języku wiele
reliktów dawnych zmagań ludzkiej obserwacji i bezpośredniego doświadczenia.
1. Jednym z przykładów może być nietrafne lub nieprawdziwe określanie cech przed-
stawicieli świata zwierzęcego. Wypływa ono przeważnie z braku ścisłej wiedzy, ale też 
co jest w znacznej mierze rezultatem powyższych ograniczeń  z jednej strony z lęku
człowieka przed przyrodą, a z drugiej strony  z jego antropocentrycznej postawy.
Nader często przypisuje się zwierzętom nie tyle właściwości najbardziej dla nich
charakterystyczne, co takie, które człowiek odczytuje jako dla siebie negatywne lub
pozytywne. Na skutek tego trwale funkcjonują w języku takie określenia czy frazeologi-
zmy, jak np. fałszywy kot, głupi/uparty osioł, głupia gęś, spojrzenie bazyliszka, hipnotyzu-
jące spojrzenie węża itd., a także uparty jak osioł, głupia jak gęś, fałszywy jak kot itp. Jak
wiadomo, nauka ma na te tematy odmienne zdanie, poparte rozległym doświadczeniem.
I tak np. od dawna wiadomo, że osioł jest jednym z mądrzejszych zwierząt, o czym zresztą
wie również znaczny krąg niespecjalistów. Jednak potocznej weryfikacji myślowo-języ-
kowej przeszkadzają tu stale na nowo postrzegane akty oporu osła przed narzuceniem mu
woli człowieka  a zatem stereotyp nie tylko nie ma szans modyfikacji, ale utrwala się
jeszcze mocniej w powszechnej świadomości.
Podobny mechanizm mentalnościowo-językowych zachowań człowieka łatwo zauwa-
żyć i współcześnie, co ilustruje np. nieadekwatne określanie właściwości niektórych ras
psów (za głupie powszechnie uznaje się te, które nie poddają się woli człowieka, jak choćby
rasa spanieli). Trwałość i zasięg takich obiegowych opinii, oparte przede wszystkim na
antropocentryzmie, dodatkowo sÄ… podtrzymywane przez inne czynniki subiektywne, jak:
lęk, niechęć czy potrzeba zaznaczenia wagi własnego sądu.
Wyraz małpa w funkcji epitetu zwykle ma ujemne konotacje  a dotyczy nie tylko
wyglądu zewnętrznego, ale szeroko pojętych zachowań człowieka, nie akceptowanych
i niezgodnych z oczekiwaniami środowiska, a przecież pierwowzór nie daje tak szerokiej
podstawy do negacji. Niechęć rozciąga się także na niezwykle urodziwe gatunki tych
183
zwierzÄ…t, takie jak np. koczkodany, a epitety od nich siÄ™ wywodzÄ…ce dotyczÄ… nie tylko
człowieka ubranego zbyt barwnie (co niekoniecznie musi być negatywnie wartościujące),
ale też ubranego nieładnie, niegustownie, a także wyglądającego dziwacznie, wreszcie 
człowieka wstrętnego.
2. W języku polskim w nazwach zwierząt istnieje lub nie istnieje rozdzielność rodza-
jowa wyrażana leksykalnie lub słowotwórczo (np. na poziomie zróżnicowania leksykal-
nego: ogier  klacz/kobyła wobec ogólnego koń; inaczej krowa  byk/buhaj wobec
ogólnego krowa; pies  suka wobec ogólnego pies). W potocznym użyciu te rozróżnienia
są zacierane przez częstsze kontekstowe użycie nazw ogólnych niż konkretnych, a dodat-
kowo przez mylenie nazw szczegółowych (np. nieprecyzyjne używanie nazw wałach i
ogier). Dość powszechne jest też na przykład nierozróżnianie par rodzajowych zwierząt
jeleniowatych, mimo ich znacznej obecności w kulturze społecznej (w świadomości
przeciętnej jednostki z faktycznie istniejących par nazw: sarna  rogacz, kozioł wobec
ogólnego sarna; jeleń  łania wobec ogólnego jeleń; daniel  łania wobec ogólnego daniel
w języku potocznym najczęściej używana jest para nazw sarna  jeleń, jak widać zesta-
wiona nieadekwatnie).
Precyzja rodzaju naturalnego na poziomie językowych rozróżnień środkami słowo-
twórczymi (np. kot  kotka, paw  pawica, wilk  wilczyca) na ogół nie stwarza problemów
w języku potocznym. Natomiast zwraca uwagę fakt nierównomiernego obdzielania lekse-
mów rozdzielnością form rodzaju gramatycznego w stosunku do istniejącego rodzaju
naturalnego. Antropocentryzm i pragmatyczna postawa człowieka każe mu dzielić świat
zwierzęcy na dwa kręgi: bliższy i dalszy (wyłączając te, które jako przedmiot kultu, magii,
lęku, należy traktować odrębnie). W językowym obrazie świata pełniejsze odbicie znajdu-
je krąg sytuujący się bliżej, a tym samym dokładniej jest on w języku oznaczany; mieszczą
się w nim przede wszystkim zwierzęta udomowione, hodowlane i łowne, których rodzaj
naturalny znajduje zróżnicowane odbicie w języku w postaci leksykalnej lub słowotwór-
czej. Reszta, należąca do kręgu dalszego, pozostaje na poziomie percepcji ogólnej czy
ogólnikowej. Tu mieszczą się przede wszystkim przedstawiciele świata zwierzęcego
bardziej  oddalonego od człowieka, tzn. między innymi mniej dla niego przydatnego lub
na tyle drobnego, że nie wartego baczniejszej uwagi (np. małe zwierzęta niehodowlane
i niełowne, ptaki, owady, gady itd.). Język poprzestaje wówczas na operowaniu nazwami
ogólnymi: najogólniejszymi, jak: ptak, zwierzę, owad, czy gatunkowymi, jak dzięcioł, lis
pszczoła, a tradycyjnie utrwalona w języku rodzajowa forma wyrazu (męska, żeńska,
ewentualnie nijaka) w potocznym pojmowaniu determinuje sam desygnat, któremu przy-
pisuje się bądz dominantę męskości, bądz dominantę żeńskości (np. dominantą nazw
o formach rzeczowników rodzaju żeńskiego, takich jak: kukułka, zięba, sikorka, czapla,
jest żeńskość, a dominantą nazw o formach rzeczowników rodzaju męskiego, takich jak:
bocian, dzięcioł, żuraw  jest męskość). Konsekwencją tego w bezrefleksyjnej świadomo-
ści potocznej i w automatyzmie języka potocznego jest zacieranie się w niektórych sytu-
acjach komunikacji społecznej faktu istnienia różnic w zakresie rodzaju naturalnego. Od
tego tylko krok do tworzenia błędnego obrazu świata, jak choćby mylenia cech oraz funkcji
osobników męskich i żeńskich niektórych gatunków (np. potocznie przypisuje się kukanie
kukułki osobnikowi żeńskiemu, a nie męskiemu, jak to jest w rzeczywistości, a z tym
wiąże się rozpowszechniony od dawien dawna przekaz społeczny, iż kukułka kuka
wówczas, gdy szuka gniazda, bo chce w nim znieść jajko)7.
3. Wśród nazw roślin istnieją w języku polskim liczne i regularne dublety, co wiąże
184
się z od dawna współistniejącym systemem nomenklatury łacińskiej i polskiej, a w obrębie
tej ostatniej  nazewnictwa oficjalnego i potocznego. Przy tym ta dubletywność w praktyce
językowej nie rozkłada się konsekwentnie według schematu: potoczny, obiegowy, po-
wszechny  oficjalny, naukowy, specjalistyczny8. Po pierwsze, nie zawsze nazwy najstar-
sze i rodzime są najpowszechniej znane i najbardziej zadomowione w tradycji społecznej,
a po drugie, także specjaliści oraz niektórzy inni użytkownicy, mimo iż są świadomi różnic
nazewniczych, w codziennej komunikacji preferujÄ… nazwy potoczne, zadomowione w jÄ™-
zyku (np. używją nazwy bez, a nie lilak czy Syringa vulgaris, chociaż w oficjalnych czy
specjalistycznych tekstach posługują się jej dubletami naukowymi).
W wypadku słownictwa botanicznego, a także zoologicznego, problem nie sprowadza
się jedynie do niezbyt precyzyjnego rozgraniczania dubletów leksykalnych, ale obejmuje
również kontrowersję: nazwa  desygnat, co w tej dziedzinie słownictwa jest bardzo
rozpowszechnionym zjawiskiem. W potocznej świadomości i jej językowym odzwier-
ciedleniu utrzymują się tu liczne błędy, utrwalone dłuższą lub krótszą tradycją. Wspomnia-
na nazwa bez również nie jest jednoznaczna. Powszechnie używana (od XVIII w.) nazwa
bez błędnie jest wiązana z lilakiem (z tur. lej lak), łac. Syringa, a więc z rośliną sprowa-
dzoną do nas z Konstantynopola, przez Wiedeń, w XVI w. De facto bez, łac. Sambucus
jest zupełnie inną rośliną (w języku polskim od XV w. istnieje wyraz bez, o niejasnej
etymologii, i funkcjonuje jako nazwa różnych roślin drzewiastych)  potocznie zwaną
dzikim lub czarnym bzem. To samo zjawisko dobrze ilustruje wyraz głóg, mylnie używany
jako nazwa krzewu, kwiatu i owocu róży dzikiej (Rosa canina), zwanej też szypszyną czy
różą psią, a także jako nazwa róży stulistnej, zwanej też centyfolią lub różą cukrową (Rosa
centifolia lub gallica var. centifolia), również jako nazwa róży pomarszczonej, fałdzistoli-
stnej (Rosa rugosa) oraz wielu jeszcze innych gatunków róż, tzw.  dzikich , których
w Polsce jest około czterdziestu i z którymi współżyjemy od wieków, podobnie jak z gło-
giem. Tymczasem głóg (Crataegus), należący wprawdzie do rodziny różowatych (Rosa-
ceae), jest zupełnie inną rośliną, o odmiennym wyglądzie kwiatów, liści, owoców i całej
rośliny. Jeszcze bardziej wyrazistym przykładem rozbieżności między nazwą i desygna-
tem w potocznym języku i świadomości, a zarazem ilustracją zadomowienia w nich błędu
jest przykład akacji. Powszechnie znana i używana nazwa akacja de facto odnosi się do
drzewa o dubletywnych nazwach: robinia oraz grochodrzew, grochownik, ostrostręczyna
i inne, o czym poza specjalistami wiedzą tylko nieliczni spośród przeciętnych użytkowni-
ków języka polskiego. Również niewielu wie o tym, iż akacja (Acacia) jest nazwą drzewa,
które nigdy nie rosło i nie rośnie w Polsce, bo należy do drzewostanu innej strefy klima-
tycznej9. Niezależnie od tego wszystkiego powszechnie używa się potocznej nazwy akacja
 odnoszonej do robinii.
4. Wielu przykładów ilustrujących omawiane kwestie dostarcza słownictwo dotyczące
sfery kosmosu oraz meteorologii.  Odległe widzenie  nie weryfikowane potocznie mimo
ustaleń nauki  przekazuje nam tradycja językowa w określaniu niektórych zjawisk kos-
micznych (np. wschodzi/zachodzi: słońce, księżyc, jutrzenka, gwiazda zaranna; księżyc
w nowiu, nów księżyca, sierp księżyca; gwiazdy mrugają, mrugająca jutrzenka; oberwanie
chmury; nie rozróżnianie desygnatów; gwiazda  planeta i dowolna wymienność w uży-
waniu tych nazw itp.). Z kolei w nazywaniu zjawisk kręgu bliższego człowiekowi, jakim
jest sfera meteorologii w porównaniu z poprzednią, dominuje antropocentryzm sensory-
czny, tzn. zawieranie w określaniu zjawisk stosunku wartościującego (np. pogoda: zgniła,
licha, zła, brzydka, ładna, cudowna, piękna; powietrze: brzydkie, niedobre, ostre, zgniłe,
185
lekkie, łagodne, miłe; wiatr: mocny, niedobry, okropny, paskudny, straszny, tęgi, lekki,
łagodny, dobry, cichy, ciepły itd.)10.
Grupa II. Zjawiska językowe wypływające z nieuctwa
Należy tu zaznaczyć istnienie dwóch odmiennych sytuacji socjolingwistycznych: 10
ignorancja bierna, czyli trwanie w błędzie  równoznaczne z brakiem wiedzy jednostek
i grup na skutek ograniczeń środowiskowych (np. grup osób bez wykształcenia lub
o niskim poziomie wykształcenia), mimo dostępności tej wiedzy w społeczeństwie; mamy
tu do czynienia z biernością intelektualną, a więc niechęcią do zdobywania czy poszerza-
nia wiedzy; 20 ignorancja czynna, czyli trwanie w błędzie jednostek czy grup, mimo
posiadanej przez nie wiedzy; mamy zatem do czynienia z rozbieżnością między wiedzą
teoretyczną i jej praktycznym użytkowaniem; w tej sytuacji można mówić nie tylko czy
nie tyle o bierności intelektualnej, co o świadomym błądzeniu, niedbalstwie czy nonsza-
lancji (niezależnie od zachowań językowych poszczególnych jednostek należy tu wymie-
nić takie przykłady zachowań grupowych, jakie występują w środowiskach dziennikarzy
czy nauczycieli, w których błędy językowe nie należą do rzadkich zjawisk)11.
Postawa odrzucania wiedzy przez jej posiadaczy, co w wypadku języka prowadzi do
rozbieżności między teoretyczną akceptacją zasad językowych i praktycznym ich ignoro-
waniem, jest bardzo rozpowszechniona, a liczne tego dowody zawierajÄ… opracowania
z zakresu kultury języka12. Z kolei o długotrwałej tradycji w tym względzie świadczą
bardzo liczne fakty językowe, które już przed ponad stu laty zostały uznane za niepopra-
wności czy błędy13, a stale są obecne w polszczyznie, co więcej  przeważnie w powszech-
nym użyciu, mimo iż pozostawały i nadal pozostają w sprzeczności z zasadami normatyw-
nymi. Oto kilka z nich.
1. Błędne używanie imiesłowu nieodmiennego na -ąc, tzn. zastępowanie nim zdania
o innym podmiocie niż podmiot zdania głównego, typu: Nie dochodząc do rogu ulicy jest
wędliniarnia. Już A. Walicki zwracał uwagę na szerzenie się tego błędu. Dziś zasięg jego
występowania nie jest bynajmniej wyjątkowy. Takie konstrukcje spotyka się w potocznym
języku, zwłaszcza mówionym, nawet u osób wykształconych; częste są też w pisemnych
pracach maturalnych czy w pracach olimpiad polonistycznych, czy w pisemnych pracach
na egzaminach wstępnych na wyższe uczelnie; w testach z języka na olimpiadach poloni-
stycznych na pytanie wprost o ten typ konstrukcji wielu uczestników nie umiało określić
charakteru błędu i zasady poprawności, a wielu w ogóle nie dostrzegało błędu.
2. A. Walicki zwracał uwagę na szerzącą się w języku polskim konstrukcję lata
pięćdziesiąte i podobne z innymi liczebnikami  według rosyjskiego wzoru znaczeniowe-
go  lata zawarte między 50 a 60 , czyli to, co po polsku powinno się nazywać szóstym
dziesiątkiem, a lata pięćdziesiąte po polsku mogą znaczyć jedynie  rok pięćdziesiąty wielu
stuleci; wielekroć razem wzięty . Przy tej okazji autor ten pisał:  Pozostawiam samemu
czytelnikowi zawyrokowanie, czy w tym razie oddać pierwszeństwo nieumiejętności, czy
złej woli 14. Choć współczesne nam słowniki poprawnej polszczyzny traktujące rzecz
nieco Å‚agodniej niż A. Walicki, zalecajÄ… jednak lepszy zwrot: w piÄ…tym dziesiaÛtku lat XIX
wieku, to konstrukcja lata pięćdziesiąte nadal się upowszechnia, zarówno w mówionej, jak
i pisanej odmianie języka i to nie tylko w tekstach o charakterze potocznym, ale również
w tekstach naukowych, nie wyłączając dziedziny humanistyki, a nawet językoznawstwa15.
3. Niepoprawne używanie enklitycznych i nieenklitycznych form zaimków osobo-
wych.
186
4. Używanie niepoprawnej konstrukcji: coś imieniem kogo (np. Szkoła imieniem
B. Prusa) zamiast poprawnej: coś imienia kogo (Szkoła imienia B. Prusa).
5. Używanie niepoprawnej konstrukcji z accusativem po przeczeniu.
6. Szerzące się, zwłaszcza w nowszej polszczyznie, niepoprawne pleonazmy typu:
okres czasu, w tym okresie czasu, rok czasu, tydzień czasu, miesiąc maj, w miesiącu maju,
a także: jest brak.
7. Powszechne używanie niepoprawnej konstrukcji typu: Dziś pierwszy styczeń za-
miast: Dziś pierwszy stycznia  dziś pierwszy dzień stycznia (obok dopuszczalnej w wy-
padku nazw świąt: Niech się święci Pierwszy Maj).
8. Jakby nie było (z rosyjskiego), zamiast jakkolwiek bądz, bądz co bądz, jakkolwiek
by było.
9. Jak raz, zamiast prawie, omal, bez mała. A. Walicki wymieniał to jako nader
rozpowszechniony błąd na Litwie, Wołyniu, Podolu i na Ukrainie (na wzór ros. kak raz
 akurat ), a jednocześnie twierdził, że brak go w Królestwie. Dziś szerzy się w kolokwialnej
polszczyznie, mimo iż nadal uznany jest za niepoprawny przez wydawnictwa normatywne.
Inną postawą w obrębie ignorancji wypływającej z nieuctwa (zarówno w sytuacji ig-
norancji biernej, jak i czynnej) jest omijanie wiedzy, wyrażające się w takich formach, jak:
a) ogólność i ogólnikowość; b) powierzchowność; c) brak precyzji; d) uproszczenia. Są to
sposoby pokrywania braków i niedostatków wiedzy niewłaściwie lub tylko częściowo
przyswojonej. Niezbędna jest tutaj uwaga, że we wszystkich ostatnio wymienionych
właściwościach potoczności widzieć trzeba oprócz czynników natury subiektywnej (po-
stawa nadawcy i odbiorcy komunikatu językowego) także inne, a mianowicie: warunki
aktu komunikacji, szczególnie jego tempo (zwłaszcza obecnie), zmuszające niejako na-
dawców i odbiorców do popularności ujęć przekazywanych treści, a więc i do koniecznych
uproszczeń, realizowanych dostosowanymi środkami językowymi.
a) Ogólności czy ogólnikowości ujęcia często towarzyszą wyrazy czy zwroty o chara-
kterze wytrychów (np. wichajster, dings, interes, wajcha), którymi można określić w za-
stępstwie konkretnych nazw każdy przedmiot (przyrząd czy narzędzie) służący człowie-
kowi, zwłaszcza niespecjaliście, pomocą przy wykonywaniu rozmaitych czynności.
Używanie słów-wytrychów zwalnia z konieczności poznawania wielu konkretnych nazw,
należących zazwyczaj do hermetycznego słownictwa specjalistycznego, a zatem pozosta-
jących poza zasięgiem powszechnej leksyki potocznej. Istnienie w języku potocznym
słów-wytrychów zawsze wiąże się z inercją i lenistwem użytkowników: zastępują one nie
tylko braki w zakresie słownictwa specjalistycznego (np. wichajster zamiast lutownica czy
interes zamiast klucz francuski), ale często również wyrazy należące do ogólnego i pod-
stawowego zasobu słownictwa (np. wajcha zamiast nazw wszystkich przedmiotów okre-
ślonego kształtu i spełniających określoną funkcję, a będących odpowiednikiem nazwy
rączka albo dings zamiast tłuczek do mięsa).
Podobną funkcję pełni w najnowszej polszczyznie potocznej słowo-klucz, słowo-ogól-
nik, słowo-zastępnik, mianowicie adi. fajny oraz adv. fajno, fajnie (nie mówiąc o żargono-
wym fajosko), o bardzo szerokim zakresie stosowalności tekstowej, sytuacyjnej, środowi-
skowej i ogólnej (np. fajny: film, chłopak, dom, samochód, szef, sklep, premier, fajna:
dziewczyna, nauczycielka, suknia, sztuka teatralna, książka, zabawa, fajne: dzieci, buty,
ubrania; fajni rodzice), pełniący funkcję syntetyzatora szerszych treści, zwalniający przy
tym uczestników komunikacji językowej od precyzyjnych słów, opisów, komentarzy,
interpretacji. Przy okazji warto wspomnieć, że w każdym okresie języka potocznego,
187
choćby tylko ograniczyć to stwierdzenie do doby nowożytnej polszczyzny (XIX i XX w.),
można zarejestrować rozmaite tego typu słowa-klucze (np. w okresie międzywojennym
były to: klawo, byczo, indyczo i inne, z dość wyraznym zróżnicowaniem regionalnym), ale
nigdy przedtem zakres funkcyjno-znaczeniowy tych elementów języka nie był tak rozle-
gły, jak w wypadku fajny, fajnie.
b) Powierzchowność potocznego myślenia i mówienia wyraża się między innymi
w rozległym korzystaniu z możliwości analogii oraz z szeroko stosowanego automaty-
zmu, w czym realizuje się również tendencja do nadmiernej ekonomii wyrazu językowego
 często znacznie bogatszej od niego treści, co prowadzi do nadmiernego jej uproszczenia.
Przykładem mogą tu być spontaniczne przekształcenia w obiegowym nazewnictwie
własnym, jakim jest nazewnictwo miejskie. U podłoża zawsze leży jakiś stopień ignorancji
użytkowników, szczególnie o niższym poziomie wykształcenia i świadomości językowej,
a także kulturowej. Chodzi o takie wypadki, gdy opanowanie pewnego wąskiego zakresu
reguł językowych daje wzorce do mechanicznego tworzenia kolejnych elementów syste-
mu, a niedostatek wiedzy prowadzi do bezkrytycznego naśladownictwa wzorów i tworze-
nia form błędnych (np. ulica Dwernicka jak Halicka, ponieważ jest to typ w tym systemie
nazewniczym dominujący, nadto forma jest ekonomiczniejsza niż forma dłuższa Dwernic-
kiego, zwłaszcza że ta postać nazwy nie wywołuje żadnych skojarzeń, bo nie jest znane
nazwisko Dwernicki ani postać historyczna).
Powszechniejszy automatyzm, obejmujący nie tylko ludzi o niskim poziomie wykształ-
cenia, występuje przy posługiwaniu się wieloma nazwami opartymi na składnikach leksy-
kalnych obcego pochodzenia (np. choroba Heine-Medina, zamiast Heinego-Medina czy
krople inoziemcowe, zamiast krople Inoziemcowa, gdzie dominujący okazuje się wzór
zbieżnych konstrukcji typu krople walerianowe, miętowe, też nasercowe).
Jeszcze inny przykład zachowań potocznych, tym razem obejmujących ludzi wykształ-
conych, świadomych zasad językowych, ale działających z myślą o akceptacji społecznej,
a zatem uwzględniających najbardziej rozpowszechnione wzorce, służące lepszej komu-
nikacji. Mowa tu o dwóch wypadkach przyswojenia polszczyznie nazw własnych z litera-
tury obcej: Mickey Mouse oraz Winnie-Pooh Bear. W języku angielskim zarówno mouse
 mysz , jak i bear  niedzwiedz sÄ… rodzaju nijakiego, natomiast kreatorzy wymienionych
postaci literackich nadali im status: męski w wypadku Mickey Mouse, a żeński poprzez
imię Winnie postaci Pooh-Bear, aczkolwiek treść tekstu oraz ilustracje oryginału niejako
temu przeczą. Natomiast w przekładach polskich: Myszka Miki (nie Mickey) jest oczywi-
ście  wbrew filmowej kreacji  przede wszystkim rozumiana i odczytywana potocznie
jako postać żeńska (ponieważ po polsku mysz, myszka jest rzeczownikiem rodzaju żeń-
skiego, a nie przyjmuje się do wiadomości i do świadomości sensu drugiego członu nazwy
oryginalnej: Mickey czy Mike  Michaś , który i tak byłby niezgodny pod względem
gramatycznym z pierwszym członem nazwy w polskiej wersji). Ignoruje się też ogólnie
poprawne użycia formy męskiej w stosunku do tej postaci (np. w tekstach czytanych przez
spikerów podczas emisji filmów). Analogicznie wygląda sprawa z Misiem Puchatkiem,
który dzięki formie rodzaju męskiego wyrazu niedzwiedz, a także miś w języku polskim
został uznany przez pierwszą tłumaczkę książki, Irenę Tuwim, za postać chłopięcą i tak
utrwalił się w powszechnej świadomości. Zasady gramatyczne oraz powszechne poczucie
językowe, a także zadomowiona w kulturze postać ulubionego bohatera są tak silne, że nie
do zaakceptowania jest propozycja nowego przekładu, w którym Misia Puchatka robi się
dziewczynką, do czego daje podstawy pierwowzór angielski.
188
c) Brak precyzji potocznego mówienia wyraża się bardzo różnorodnie.
Charakterystyczny jest na przykład stosunek do nazw miar, w czym dominuje niepre-
cyzyjność i luzne reguły. Język potoczny wykorzystuje tu i szeroko stosuje rozmaite
wyznaczniki uogólniające czy przybliżające, zamiast precyzyjnych pojęć i ich nazw (np.
około, mniej więcej, blisko  prawie , prawie, trochę, zaraz, za chwilę, za moment, za minutę
 co nie jest równoznaczne z jedną minutą, ale oznacza niedługi odcinek czasu, dobry, bity,
fura). Ich użycie zazwyczaj pokrywa rzeczywisty brak orientacji, niewiedzę lub ma
charakter asekuracyjny, a niekiedy wypływa z fałszywej czy prawdziwej delikatności
wobec odbiorcy komunikatu (np. Spóznił się około godziny. Ciasto należy piec około
godziny. Nie było go blisko kwadrans. Zrobił to mniej więcej dobrze. Uszedł prawie ponad
kilometr. Do wsi X. będzie mniej więcej trzy kilometry lub: trzy kilometry z hakiem czy
ludowe: trzy kilometry i ho, ho. Będę gotów z robotą za mniej więcej tydzień. Daj mi trochę
czasu. Wlać do garnka trochę wody, wsypać jarzyny... Wracam zaraz/za chwilę/za minu-
tę/za moment  częste w informacjach pozostawionych na drzwiach sklepów. Za chwilę
będę u ciebie  tzn. niedługo, choć i ta wielkość jest względna, bo jej  wymierność zależy
od indywidualnego poczucia czasu, a także odległości. Nie było go dobrą godzinę. Zabrało
mi to furę czasu. Przyniósł mi furę jabłek  dużo . Czekam na was bitą godzinę. Po niejakim
czasie garnek odstawić z ognia. Dodajmy skąpą łyżkę cukru. Czy mógłby mi pan poświęcić
około kwadransa?). Warto zauważyć, że często użyte wyrazy będące konkretnymi elemen-
tami systemu miar, jak minuta, kwadrans, godzina itp., są zespalane z wyrazami ogólnymi,
które osłabiają ich precyzję.
Wspomniany indywidualizm w stosunku do miar, zwłaszcza czasu, dobrze oddają
często powtarzające się dialogi: Która godzina?  Dochodzi piąta.  A dokładnie?  I tu
następuje znaczna rozpiętość określeń w odpowiedziach różnych osób: dla jednych jest to
piÄ…ta za minutÄ™, dla innych za 5, za 10, za 15, a nawet za 20 minut.
Co do wszelkich miar, to w ich nieprecyzyjnym określaniu celują kobiety, które ten rys
językowych zachowań potocznych przenoszą na szerszą płaszczyznę języka rodzinnego16.
Na przykład w gospodarstwach domowych, niezależnie od oficjalnie obowiązujących
systemów miar, utrzymują się miary umowne (np. kubki, szklanki, filiżanki, łyżki, łyżeczki
 płaskie, czubate, z czubem, skąpe, dobre, pełne itp.), oparte przede wszystkim na
wzajemnej proporcji składników, a nie na stosunku do jednej stałej wartości, a także na
tradycją utrwalonej wzorcowości pewnych przedmiotów (np. palec, tylec noża, koniec
noża, koniec łyżki  grube na palec, na dwa palce, na grubość tylca noża, na koniec łyżki
itp.). Towarzyszy temu duża swoboda w używaniu rozlicznych określeń ogólnych i nie-
precyzujących (np. trochę, odrobina, szczypta, niewiele, mniej więcej, prawie itp.). Taki
powszedni  system mierniczy obsługujący codzienne potrzeby i potoczną komunikację
językową ma w polszczyznie bardzo długą tradycję17.
Brak potrzeby precyzji w potocznym języku objawia się również trwałością istnienia
w nim bardzo wielu nieokreślonych czy zle określonych pojęć, nieznajomością zakresu
znaczeniowego używanych wyrazów oraz mieszaniem pojęć i nazw (np. gwiazda  pla-
neta, rodzaj  gatunek, ilość  liczba, rząd  szereg, linia  płaszczyzna, okrąg  koło 
krąg  kula, głoska  zgłoska, głoska  litera, karta  stronica, ruski  rosyjski, pruski 
niemiecki  germański, mech  porost, robak  owad, gad  płaz i wiele innych), co
wywodzi się z nieprecyzyjnego myślenia, a u podstawy jednego i drugiego leży brak
rzetelnej wiedzy, wiedzy o charakterze ogólnym, w obrębie której braki wykazują dość
powszechnie również ludzie wykształceni.
189
d) Z ignorancją ściśle wiąże się inercyjna postawa wobec otaczającej rzeczywistości,
szczególnie tej pozaludzkiej. Zwróćmy uwagę na fakt, że potoczny krytycyzm  rozwinięty
przecież w dużym stopniu  dotyczy przeważnie ludzi i ich wzajemnych relacji, a nie
własnej kompetencji w zakresie wiedzy o przedmiotach, zjawiskach, faktach itd. otacza-
jącego świata. W potocznych zainteresowaniach ludzi można by wydzielić jakby dwie
sfery: bliższą A  która obejmuje człowieka i jego sprawy, oraz dalszą B  która nie jest
tak ściśle związana z człowiekiem. Postawa potoczna nie sprzyja pogłębianiu wiedzy,
szczególnie dotyczącej sfery B, bo to wymagałoby ciągłego stawiania pytań o istotę rzeczy
i podejmowania prób udzielania na nie odpowiedzi. Zachowania potoczne stronią od
dociekliwości naukowej i twórczego krytycyzmu, a pozostają i funkcjonują na powierzch-
ni rzeczywistości. Pytania stawiane na tej płaszczyznie, jeżeli rozwijają wiedzę o świecie,
to raczej wszerz niż w głąb (np. dotyczą wyglądu zewnętrznego, koloru przedmiotu,
sposobu zachowania się, poruszania, usytuowania wobec innych elementów otoczenia itp.
 natomiast bardzo rzadko dotyczą istoty istnienia i funkcjonowania). Powierzchowność
i uproszczenia jako charakterystyczne właściwości potoczności dobrze ilustruje sytuacja
poznawania języka przez dzieci. Stosunkowo rzadko, nawet w rodzinach inteligenckich,
dzieci pytające o znaczenie słów i pojęć otrzymują od dorosłych wyczerpujące odpowie-
dzi. Najczęstszymi reakcjami są: zbywanie, opędzanie się, niechęć do rozmowy lub też
posługiwanie się ogólnikami, uproszczeniami, informacją niepełną lub nieprawdziwą
(przyczyn tego należy szukać we wcześniej omówionych cechach potocznego myślenia
i mówienia). W tej sytuacji ustny przekaz pokoleniowy  którego rola w poznawaniu
języka ojczystego, a za jego pośrednictwem także otaczającego świata, jest bardzo duża 
sprowadza siÄ™ przede wszystkim do mechanicznego przyswajania przez nowe pokolenie
elementów systemu usytuowanych w tekście.
Celem powyższych rozważań było zwrócenie uwagi na te strony potocznego języka,
w których mieszczą się rozległe pokłady ignorancji, trudne zresztą do wykorzenienia.
Omówione właściwości potocznych zachowań językowych, takie jak: ogólność, ogólni-
kowość, nieprecyzyjność, nielogiczność, automatyzm, powierzchowność etc., ściśle zwią-
zane z ich myślowymi odpowiednikami, takimi jak bierność, inercja, brak logiki etc., nie
tylko są od dawna zakorzenione w języku i myśleniu, ale ciągle mają sprzyjające warunki
trwania, dodatkowo wspierane długotrwałą tradycją i przyzwyczajeniami pokoleń. Sło-
wem, stanowią immanentny składnik potoczności. Mowa była głównie o tych czynnikach
zewnętrznych, które mają na tyle negatywne działanie, że prowadzą głównie do zachowań
odtwórczych, a nie krytycznie twórczych w potocznej komunikacji społecznej. Jest to
zresztą bardziej krytyka zachowań mentalnościowych, a zwłaszcza inercyjnej percepcji
świata, niż wartościowanie samej potoczności języka, która swoją ignorancję zawdzięcza
ścisłemu związkowi z potocznym myśleniem i społecznymi zachowaniami człowieka.
Tym niemniej ostateczną konkluzję T. Hołówki, którą zamyka autorka tekst swojej książki,
w równej mierze odnieść można do potoczności językowej:  Ale powstaje także drugie
pytanie: czy wolno nam nazywać myślenie potoczne nieracjonalnym, gdy zachodzi
podejrzenie, że to wszystko, co składa się na tradycyjny etos poznawczy nauki i filozofii
 autorefleksja, sceptycyzm, spójność, precyzja, jednorodność  nie byłoby możliwe,
gdyby nie istniał kojący, niewybredny, bałagański i pewny siebie grunt zdrowego rozsąd-
ku 18.
190
Przypisy
1
T. Hołówka, Myślenie potoczne. Heterogeniczność zdrowego rozsądku, Warszawa 1986.
2
Nie jest to zatem charakterystyka języka potocznego jako całości.
3
Por. R. Grzegorczykowa, Władanie językiem a wiedza o świecie, [w:] Konotacja, pod red. J. Bartmińskiego,
Lublin 1988.
4
Takie rozumienie nie wyklucza, ani nie neguje istnienia wewnętrznego zróżnicowania potocznej odmiany
języka, ale też nie stoi z nim w sprzeczności.
5
Ze wstępu M. Czerwińskiego do książki T. Hołówki, op. cit. , s. 6.
6
Ibid. , s. 7.
7
Por. słowa wiersza i piosenki Kukułeczka kuka, gniazdka sobie szuka...
8
Por. K. Handke, Aacińska terminologia a polskie słownictwo botaniczne, [w:] Słowiańsko-niesłowiańskie
kontakty językowe, Warszawa (w druku).
9
Por. np. M. Ziółkowska, Gawędy o drzewach, Warszawa 1988 oraz L. Wajda-Adamczykowa, Polskie
nazwy drzew, Wrocław 1989.
10
Przytoczone zostały tylko te spośród określeń, które bezpośrednio ilustrują omawianą kwestię. Ciekawe
są także inne aspekty tego słownictwa, jak choćby częste wykorzystywanie w określaniu rodzaju chmur elementu
barwy i kształtu.
11
Osobnym zagadnieniem jest ignorancja językowa wywołana rozmaitymi przyczynami zewnętrznymi, jak
przymusowe wynaradawianie czy zły system edukacji etc.
12
Por. przede wszystkim D. Buttler, H. Kurkowska, H. Satkiewicz, Kultura języka polskiego, Warszawa,
t. I 1973, t. II 1982.
13
Por. A. Walicki, Błędy nasze w mowie i piśmie ku szkodzie języka polskiego popełnione oraz prowincjona-
lizmy, wyd. 2 1886 r.
14
A. Walicki, op. cit. , s. 176.
15
Bardzo liczne przykłady niepoprawności i lapsusów mogłabym podać jako czytelnik tego typu tekstów,
a przede wszystkim jako wielokrotny redaktor naukowy wielu tomów zbiorowych.
16
Por. K. Handke, Polski język familijny (maszynopis książki); tejże, Język familijny i jego rola w kształto-
waniu potocznej polszczyzny, [w:] Studia linguistica Polono-Slovaca III, Kraków.
17
Kwestie te omówiłam w referacie pt. Tradycja językowa w tekstach polskich książek kucharskich, wygło-
szonym na konferencji nt. Leksyka związana z przygotowywaniem pokarmów w językach słowiańskich (Białystok,
wrzesień 1989 r.); tekst nieopublikowany.
18
T. Hołówka, op. cit. , s. 187.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
248 12
Biuletyn 01 12 2014
12 control statements
Rzym 5 w 12,14 CZY WIERZYSZ EWOLUCJI
12 2krl
Fadal Format 2 (AC) B807 12

więcej podobnych podstron