Czerwone jak krew Simukka Salla

background image
background image

SallaSimukka

CZERWONEJAKKREW

przełożyłSebastianMusielak

background image

Pewnegorazuwśrodkuzimy,gdyzniebaspadałynaziemięmiękkiejak

puchpłatkiśniegu,królowasiedziałaprzyokniezczarnegohebanuiszyła.

I gdy tak szyła, patrząc przez okno, ukłuła się igłą w palec. Na śnieg

upadły trzy kropelki krwi. Czerwone plamki wyglądały tak ślicznie na

białymtle,żekrólowapomyślałasobie:„Och,gdybymtakmiaładziecko

oskórzebiałejjakśnieg,wargachczerwonychjakkrew,włosachczarnych

jakhebanowedrzewo!”.

background image

28lutego

NIEDZIELA

background image

1

Ziemia skrzyła się bielą. Piętnaście minut wcześniej stary śnieg pokryła warstwa świeżego,

czystegopuchu.Piętnaścieminutwcześniejjeszczewszystkobyłomożliwe.Światwydawał

się piękny, a rysująca się przed nią jaśniejsza przyszłość tchnęła spokojem i wolnością.

Przyszłość, dla której warto podjąć szalone ryzyko, postawić wszystko na jedną kartę

ispróbowaćsięwyrwaćraznazawsze,zapierwszympodejściem.

Piętnaście minut wcześniej prósząca z nieba biel rozścieliła się puszystym dywanem na

brudnymśnieguiwtemprzestałopadaćtaknagle,jakzaczęło,aspomiędzychmurwyjrzało

słońce.Równiepięknegodnianiebyłochybaodpoczątkuzimy.

Na tej nieskazitelnej bieli z każdą chwilą przybywało czerwieni. Rozszerzała się,

rozprzestrzeniała i barwiąc po drodze kryształki śniegu, przepływała na kolejne. Trochę

czerwieniprysnęłodalej.Byłatakjaskrawa,żegdybymiałagłos,musiałabykrzyczeć.

NataliaSmirnowawpatrywałasięwsplamionyczerwieniąśniegbrązowymi,niewidzącymi

oczami.Niemyślałaoniczym.Niczegoniechciała.Niczegosięniebała.

DziesięćminutwcześniejNataliachciałatakdużoibałasiętakbardzo,jakjeszczenigdy

wżyciu.Drżącymidłońmiupychałabanknotydoswojejtorby,oryginalnegolouisavuittona.

Wytężałasłuch,łowiłanajmniejszyszmer.Uspokajałasamąsiebie,tłumaczyłasobiewduchu,

żeniemasięczegobać.Przecieżwszystkozaplanowała.Wiedziałajednak,żeniemaplanów

całkowiciepewnych.Wystarczyłbylepodmuch,żebyzawalićwznoszonyodmiesięcydomek

zkart.

WtorebcemiałapaszportibiletnasamolotdoMoskwy.Nicwięcejzesobąniezabrała.Na

lotnisku w Moskwie spotka się z bratem. Wynajętym samochodem zawiezie ją kilkaset

kilometrówdodomkuletniskowego,októregoistnieniuwiedziałozaledwieparęosób.Tam

będąjużnaniączekaćmatkaijejtrzyletniacóreczkaOlga.Natalianiewidziałajejodponad

roku. Czy dziewczynka ją pamięta? Będą miały dość czasu, aby od nowa się poznać, bo

zaszyją się w daczy przez miesiąc lub dwa. Dopóki Natalia nie uwierzy, że wreszcie jest

bezpieczna.Dopókioniejwkońcuniezapomną.

Uciszyławmyślachnatrętnygłos,któryuparciekrakał,żenigdyniezapomną.Niepozwolą

jej zniknąć. Wmawiała sobie, że nie jest przecież nikim ważnym i bez trudu znajdą na jej

miejscekogośinnego.Nieopłaciimsięszukać.

Od czasu do czasu ludzie przepadali. Razem z forsą. Specyfika branży, skalkulowane

ryzyko, nieuniknione ubytki inwentarza, jak w warzywniaku – owoce się psują i trzeba je

wyrzucać.

Natalianieliczyłapieniędzy.Upychałapoprostubanknotydotorebki,bylewięcej.Trochę

siępogniotą,alecoztego?Zmiętepięćseteurowartejesttylesamocogładkie.Zajedentaki

papierek można kupić jedzenia na trzy miesiące, a gdy ma się głowę na karku i węża

wkieszeni–nawetnacztery.Pięćseteuromożenadługozamknąćczłowiekowiusta.Todla

wielubardzodobracenazatrzymaniejęzykazazębami.

Natalia Smirnowa, lat dwadzieścia, leżała na brzuchu z twarzą zanurzoną w lodowatej

bieli. Jej policzki były nieczułe na palący ziąb. Jej odkrytych uszu nie szczypał siarczysty

mróz.

background image

Wtymobcymkrajuzimnewiosnysą,

Natalio,tymarzniesz…

Mężczyzna nucił chrapliwie i fałszował. Natalia nigdy nie lubiła tej piosenki. Zmarznięta

NataliazfińskiegoprzebojubyłaprzecieżUkrainką,aonaRosjanką.Podobałojejsięjednak,

żemężczyznaśpiewadlaniejigłaszczejąpowłosach.Starałasięniewsłuchiwaćwsłowa.Na

szczęście nie było to wcale trudne. Poznała już trochę fiński i dużo więcej rozumiała, niż

samaumiałapowiedzieć,alegdyprzestałasięwysilać,obcesłowatraciłyznaczenieizlewały

sięwzwykłezbitkidźwięków,spływającecichozustmężczyznynajejnagąszyję.

PięćminutwcześniejNataliamyślałaoinnymmężczyźnieiojegonieporadnychdłoniach.

Czy będzie za nią tęsknił? Może trochę. Odrobinkę. Niedługo, bo naprawdę jej nie kochał.

Gdybyfaktyczniekochał,załatwiłbyjejsprawy,cotylerazyobiecywał.Wkońcudziewczyna

musiałasamawziąćwszystkowswojeręce.

DwieminutywcześniejNataliaztrudemdomknęłatorbę,którapękaławszwach.Szybko

zatarłaśladyswojejobecnościiwholuzerknęłajeszczewlustro.Utlenionewłosy,brązowe

oczy,cienkiebrwiijaskrawoczerwoneusta.Byłablada.Podoczamikręgiponieprzespanej

nocy.Poraiść.Wustachczułasmakwolnościilęku.Smakżelaza.

Dwie minuty wcześniej zatrzymała spojrzenie na swoich oczach w lustrze i uniosła

podbródek.Niemożeprzepuścićtakiejokazji.Czemuionaniemogłabyczegośztegomieć?

Wtedy usłyszała zgrzyt klucza w zamku. Zamarła. Jedne kroki, potem drugie, i jeszcze

trzecie.Trojka.Dośrodkaweszłatrojka.Pozostałajejtylkoucieczka.

MinutęwcześniejNataliawbiegładokuchniidopadładrzwinazewnątrz.Niemogłaich

otworzyćtrzęsącymisiędłońmi.JednakjakimścudemklamkaustąpiłaiNataliawybiegłana

ośnieżonytaras,apotemdoogrodu.Kozakigrzęzływśniegu,alebiegła,nieoglądającsięza

siebie.Nicniesłyszała.Zdążyłanawetpomyśleć,żemożewyjdzieztegocało,żejejsięuda,

ucieknieiwygraznimi.

Trzydzieści sekund wcześniej rozległo się tępe mlaśnięcie. Kula wystrzelona z pistoletu

z tłumikiem przeszyła płaszcz Natalii Smirnowej i wbiła się w plecy, otarła o kręgosłup

i rozszarpała wnętrzności, niszcząc na końcu rączkę torebki, którą Natalia przyciskała do

brzucha.Kobietaupadławczysty,dziewiczyśnieg.

Kałuża pod nią rozlewała się na wszystkie strony, pożerając biały puch. Czerwień była

jeszczenienasyconaiciepła,leczzsekundynasekundęstygłacorazbardziej.Ciężkiekroki

zbliżałysiępowoli.AleNataliaichniesłyszała.

background image

29lutego

PONIEDZIAŁEK

popółnocy

background image

2

Całatrójkaprzepychałasięwdrzwiach.Każdychciałpierwszywejśćdośrodka.

–Ej,zróbcietrochęmiejsca,niemogętrafićdozamka.

–Tynietylkodozamkaniemożesztrafić.

Śmiech,psykanie,śmiech.

–Zaczekajciechwilę.Zarazwampokażę,jaktosięrobi.Najpierwklucz.Przekręcamgo

powoli.Bardzopowoli.Wow.Niesamowite.Wpalesięniemieści,żejednymprzekręceniem

klucza można otworzyć drzwi. Że ktoś wymyślił taki system. Trzynasty cud świata, mówię

wam.

–Zamknijsięwreszcieiotwieraj.

Jednocześnie pchnęli drzwi i zaczęli się cisnąć do środka. Dziewczyna omal nie upadła.

Jeden chłopak wydawał z siebie ciche, piskliwe odgłosy i słysząc ich echo w pustej

przestrzeni,głośnozachichotał.Drugizezmarszczonymczołemwstukiwałmozolniekodna

panelusystemuantywłamanigo.

–Jeden…siedem…trzy…dwa.Japierdolę,udałosię!Czternastycudświata!Wstukujesz

cyferki i alarm się wyłącza. Ja pierdolę. Teraz już wiem, kim zostanę, kiedy dorosnę.

Ślusarzem.Jesttakizawód,nonie?Ktośchybamusizarabiaćnażyciedorabianiemkluczy,

co?Albolepiejzostanęochroniarzem.

Tamci jednak go nie słuchali. Biegali po pustych, ciemnych korytarzach, krzycząc

irechocząc.Wkońcutrzeciedołączyłodoreszty.Śmiechodbijałsięodścianiwybrzmiewał

echemnaschodach.

–Jesteśmynajlepsi!

Najlepsi.Ajlepsi.Jlepsi.Lepsi.Epsi.Psi.Si.I.

–Iwpytębogaci!

Wpadalirozmyślnienasiebieiupadali.Tarzalisiępoziemi,parskającśmiechem.Robili

orłynakamiennychposadzkach.Wkońcuktośsobieprzypomniał.

–Jesteśmybogaci,tylkopieniądzemamybrudne.

–Takjakmówisz.Dirrrtymoney.

–Mieliśmyiśćdociemni.Pototuprzyszliśmy.

Żebytakjeszczesobieprzypomnieć,cobyłowcześniej.Wszystkoginęłowemgle,wktórej

przebłyskiwałyjakieśobrazy.Ktośrzyga.Resztapławisięnagowbasenie.Drzwizamknięte

naklucz,choćmiałybyćotwarte.Rozbitykryształowywazoniodłamki,ktośzrozciętąnogą.

Krew.Zagłośna,pulsującamuzyka.Oops,Ididitagain. Zapomniany hit, który jakiś baran

puszczanaokrągło.Iplayedwithyourheart,gotlostinthegame.Jakaśdziewczynazanosisię

żałosnym płaczem, ale niczego nie chce. Podłoga śliska od rozlanego rumu. Cierpko-słodki

smród.

Tylko że te obrazy nie chciały się ułożyć w żaden sensowny film. Kto przyniósł worek?

Kiedy?Ktogorozwiązał,ktowłożyłdośrodkadłoń,apotemoblizałpalce?Kiedyzrozumieli?

Musiałacośłyknąć.Jaknajszybciej.Natychmiast.

–Zostałowamtrochę?Chcęjeszcze.

–Jamam.

background image

Trzypigułki.Pojednejnagłowę.Jednocześniepołożylijesobienajęzyku.

–Tamamoc.Ohyeah.Jestmoc.

Ciemnia.Ciemność.Potemktośpstryknąłwłącznik.

–Niechsięstanieświatłość.Istałasięświatłość.

Woreknastół.Banknoty.

–Japierdolę,aleśmierdzi.

–Pieniądzenieśmierdzą.Pieniądzepachną.

–Mamytuwpytękasy.

–Ipodzielimyjąrówno.

–Poprostuniemogę!Chybaśnię!Kochamwas.Kochamcałyświat.

–Tylkobezcałowania.Koncentracjamisiądzieizacznęmyślećwyłącznieoseksie.

–Niewidzęprzeszkód,choćbyzaraz.

–Alejawidzę.Bierzmysiędomycia.

Wodadokuwet.Banknotydowody.Umytenasznurki.

–Tosięnazywapraniebrudnychpieniędzy.Patrzcieisięuczcie.

background image

29lutego

PONIEDZIAŁEK

background image

3

Pobudka!Otwierajoczy!Wstawaj!Zapomnijodrzemce!

BębenkiLumikkiAnderssonomalniepękłyodtegowrzasku.Znajomegodoznudzenia.Jej

własnegogłosu.Nagrałagoiprzypisaławkomórcedosygnałupobudki,bouznała,żenicjej

lepiejniewygonizciepłejpościeli.Działało.Odrzemcefaktyczniezapominałaodrazu.

Usiadła rozespana na brzegu łóżka i spojrzała na ścienny kalendarz z Muminkami.

Poniedziałek, 29 lutego. Dzień dodany. Najbardziej zbędna data w historii. Nie mogli go

ogłosićmiędzynarodowymdniemwolnym?Przecieżitakbyłnadprogramowy.Chybaludzie

moglibychoćraznierobićnicsensownegoizapomniećoproduktywności?

Lumikki wsunęła stopy w niebieskie jeżyki i szurając nogami, powlokła się do kuchni.

Nalaławodydokawiarkiinasypałakawy.Tegorankaniewstaniezmartwychbezmocnego

espresso. Było jeszcze ciemno, zdecydowanie za ciemno na rozpoczynanie dnia. Wysokie

zaspy niewiele rozjaśniały mrok. Szaruga nie ustąpi jeszcze długo. Będzie trzymać Krainę

Północywswoichposępnychszponachpewniedokońcamarca.

Lumikkiniecierpiałatejfazyzimy.Śniegimróz.Zadużojednegoidrugiego.Awiosna

bynajmniej nie za pasem. Mrozy ciągnęły się bez końca, odbierając resztki nadziei,

spowalniająciprzytępiającwszystkoswymlodowatymtchem.Lumikkimarzławdomu,na

dworze i w szkole. Niekiedy łapała się na paradoksalnej myśli, że tylko w przerębli nie

odczuwa zimna, lecz przecież nie mogła codziennie kąpać się w jeziorze. Wciągnęła na

grzbiet szary, obszerny sweter i nalała sobie kawy do filiżanki. Poszła do jedynego

prawdziwegopokojuswojejkawalerki,gdzienasiedemnastumetrachkwadratowychmogła

sięczućjakpaninawłościach.Skuliłasięwwytartymfotelu,żebysiętrochęogrzać.Odokna

bezprzerwyciągnęło,choćjesieniąokleiłaramydodatkowąpianką.

Kawa smakowała kawą. I Lumikki nie wymagała niczego więcej. Nie znosiła tych

obrzydliwie słodkich, przekombinowanych czekoladowo-orzechowo-waniliowych kaw

z jakimś kardamonem czy innym wynalazkiem. Kawa to kawa, ma być czarna i mocna.

Asprawatosprawa,stancjatostancja.Liczysiękonkret.

Matka znowu była w szoku, gdy ostatnio odwiedziła Lumikki. „Czy ty w ogóle nie

zamierzasz się tu jakoś urządzić? Stworzyć tu sobie namiastki domu?”. Nie zamierzała.

Mieszkała sama w kawalerce od półtora roku. Za łóżko służył leżący na podłodze gruby

materac,pozatymmiałabiurko,laptopifotel.Nicwięcej.Wpierwszychmiesiącachmatka

nalegała,żekupijejłóżkoiregałnaksiążki,aleLumikkistanowczosięsprzeciwiała.Książki

staływkilkustosachnapodłodze.Jedynymukłonemwstronę„namiastki”byłwiszącyna

ścianieczarno-białykalendarzzMuminkami.Pocotracićczasnajakieświciegniazdka?Nie

przyjechałatuprzecieżbawićsięwIkeę.Stancjętraktowaławyłączniejakolokumnaczas

nauki. Nie zamierzała zapuszczać korzeni. Chciała mieć wolną rękę po skończeniu szkoły.

Mócwyjechać,dokądkolwiekzechce,inietęsknićzanikiminiczym.

ZresztąurodzicówwRiihimäkitoteżniebyłdom.Ostatnimiczasyczułasiętamobco.

Rzeczy i sprzęty przypominały jej sprawy, które wolałaby wymazać z pamięci. I bez tego

częstowracałydoniejwmyślach,snachczykoszmarach.

Reakcjerodzicównajejwyprowadzkęzdomuwydawałysiędziwniesprzeczne.Niekiedy

background image

miała wrażenie, jak gdyby im ulżyło. To prawda, że w domu często panowała napięta

atmosfera, ale tak było od zawsze. W każdym razie odkąd Lumikki sięgała pamięcią. Nie

zdołała ustalić źródła tych napięć, bo nigdy nie widziała, aby rodzice się kłócili, a i ona

głośno się nie buntowała. Gdy zbliżał się dzień wyjazdu do szkoły, matka i ojciec czasem

długo ją tulili w ramionach. Było to równie dziwne, co irytujące, bo nie mieli wcześniej

takiegozwyczaju.

Jeszcze potem matka brała jej twarz w dłonie i wpatrywała się w nią dziwnie długo

ibadawczo.

–Mamytylkociebie.Tylkociebie.

Powtarzała to w kółko z taką miną, jakby z trudem powstrzymywała łzy. Pod koniec

wakacji Lumikki zaczęło to już męczyć. Gdy z pomocą rodziców przewiozła do Tampere

wszystkieswojerzeczyiporazpierwszywreszciezamknęłazanimidrzwikawalerki,miała

wrażenie,żektośzdjąłjejzramionciężar,októregoistnieniunawetniewiedziała.

–Napewnoporadziszsobiesama?

Matkawciążjąotopytała.Ojciecpodchodziłdosprawybardziejrzeczowo.
Flickanblirsnartmyndig.Honmåstejuklarasig

1

.

ILumikkisobieradziła.Zkażdymdniemcorazlepiej.

Tegorankazlustrawłaziencespoglądałananiązmęczonadziewczyna.Kofeinazaczynała

już działać, ale za wolno. Lumikki umyła twarz zimną wodą i spięła kasztanowe włosy

w koński ogon. Rodzice wydumali dla niej imię, które nijak się miało do bajkowej

rzeczywistości. Śnieżka Andersson. Włosy nie były czarne jak hebanowe drzewo, cera nie

lśniłabielą,ustaniebiłypooczachczerwienią.Farbadowłosówimakijażupodobniłybyją

dobajkowejimienniczki,tylkopoco?Lumikkiwzupełnościwystarczyłojejwłasneodbicie

wlustrze,azopiniiotoczenianiewielesobierobiła.

Przez trzy sekundy rozważała, w co się ubrać do szkoły. Postanowiła zostać w szarym

swetrze,nanogiwciągnęładżinsy.Glany,nasweterczarnypłaszcz,zielonyszaliłapawice,

szaraczapka.NaramięplecakFjällrävena.

W żołądku poczuła ukłucie głodu. Lodówka nie powitała jej nawet światłem. Żarówka

przepaliła się dwa tygodnie temu, ale Lumikki nie chciało się jej zmienić. Będzie musiała

kupićwszkolnejkafejcekanapkęalbodwie.Ikonieczniedrugąkawę.

Wdrzwiachliceumuderzyłwniąznajomy,chaotycznygwar.Wszystkimsięgdzieśspieszyło

i każdy głośno to komunikował. Błyskotliwa, inteligentna i wybitnie kreatywna młodzież

zliceumartystycznego.Lumikkiwiedziała,żeironizuje,aleniekiedypowejściudoszkołyjej

tolerancjanakrzykliwestrojeidramatycznegestyspadałaponiżejnormy.Narozsadzające

ramy obowiązującej w szkole niepisanej umowy wszelkie warianty osobowości

iindywidualności.Jednakżepodirytacjąkryłasięwdzięczność.Żemożechodzićwłaśniedo

tejszkoły.ŻeniemusijużmieszkaćwRiihimäki.Bozłożyłapapierydoliceumartystycznego

w Tampere, żeby uciec z rodzinnego miasteczka. Rodzice pewnie nie zaakceptowaliby jej

wyjazdu, gdyby nie chodziło właśnie o tę elitarną szkołę. W pierwszych miesiącach nauki

Lumikkimiaławrażenie,żetrafiładoraju.Euforiapowolisięwypaliła,gdyżycielicealistki

w Tampere spowszedniało i za fasadą wesołych uśmiechów Lumikki zaczęła dostrzegać

zazdrość,pretensjonalność,grę,egotyzminiepewność.

Naszczęściewszkolebyłonietylkogłośno,aleteżciepłoiskostniałekończynyLumikki

background image

powolibudziłysiędożycia.Jeszczechwilaipoczujetostrasznemrowienie,gdykrewdotrze

ponowniedopalcówstópidłoni.Trzebabyłowłożyćdwieparygrubychskarpetek.Wszatni

Lumikki rzuciła płaszcz na wieszak i zbiegła po schodach do stołówki, przy której

funkcjonowałaszkolnakawiarenka.

–Dzisiajzzieleninączybez?–Kucharkawiedziałajuż,ocojąpytać.

–Najlepiejobiewersje–odrzekłaLumikki.–Idużąkawę.

– Do pełna i bez mleka. – Kobieta roześmiała się, nalewając kawę po sam brzeg

papierowegokubka.

Lumikkiusiadłaprzystolikuiczekała,ażciepłopowolirozpłyniesiępokończynach.Au,

au,au.Mrowieniajednakniesposóbuniknąć.Chwilętrzymaładłoniesplecionewokółkubka,

potem ugryzła kęs kanapki. Bezmięsna była duża i smaczna, pomidor dojrzały, a papryka

jędrna. Lumikki wyznawała wegetarianizm ekonomiczny. Nie kupowała mięsa za własne

pieniądze, ale gdy płacił lub częstował ktoś inny, jadła chętnie. Może i obłudne, ale

praktyczne. Sąsiedni stolik okupowały trzy dziewczyny. Blondyna, ciemna i czerwona.

Pierwszafalowałapiórami,drugaczochrałasiępokrótkichodrostach,trzeciamięłanerwowo

końcówki.StołówkązawładnąłzapachBabyDollLaurenta,FantasyBritneySpearsiMissDior

Chérie.

–Padnę,jeślidziśznówbędziemnietraktowałjakpowietrze.Nabalangachgostekniema

żadnych zahamowań, a w szkole nawet cześć nie powie. Trudno uwierzyć, że skończył

osiemnaścielat.

–Japadnęibeztego.Trzebabyłosobieodpuścićteostatniedrinki.Niewiemnawet,co

wnichbyło.

–Dajspokój,tobyłyzwykłedrinki.

Minysztucznegoprzerażenia.Wytrzeszczoneoczy.

–Niemówiszchybapoważnie…?

– No to chyba byłaś ślepa, jeśli nie widziałaś źrenic Elisy. I nie słyszałaś tych jej

poronionychtekstów.

–Onamazawszeporonioneteksty.

–Aleterazbyłydosetnejpotęgi.

Ukradkowe spojrzenia. Trzy głowy zbliżyły się do siebie. Szepty. Lumikki dopiła kawę

i spojrzała na zegarek. Dziesięć minut do lekcji. Wstała, zabierając nieruszoną kanapkę

zmasłem.Niemogłajużzdzierżyćwynurzeńtychtrzechzkosmetycznejmafii,apozatym

smródperfumstawałsięniedozniesienia.

Dziewczynyzobsesjąnapunkcieswojegowyglądu,którebędąpotemzdawaćnaprawo

iekonomię.Poszłydoliceumartystycznego,botrzebamiećwysokąśrednią,apozatym–

„masiętękreatywność,conie?”.

Wielkie artystki i jeszcze więksi intelektualiści, dla których szkoła była sposobem na

zaistnienie.

Matematycznigeniusze,którzysprawialiwrażenietrochęzagubionych.

Zwyczajni i przeciętni uczniowie, którzy wypełniali korytarze i tłoczyli się na schodach,

wystawali w długich kolejkach w stołówce i nie odróżniali się od reszty szarej masy ani

wyglądem,anizapachem,anisposobemmówienia.Zaparęlatniktniebędziepamiętałich

imioninazwisk.Jużterazniktniepamięta.

Oczywiściezdarzalisiętakżeludziefajniipoukładani.ALumikkizazwyczajprzynikimnie

background image

zadzierałanosa.Wiedziała,żewieluznichgra,zakładaszkolnąmaskę,abyłatwiejodnaleźć

swojemiejscepośródsetekrówieśników.ILumikkiniemiałaotodonichpretensji.Sama

jednakjużpierwszegodnianaukipostanowiła,żeniepozwolisięzaszufladkowaćiprzypisać

dożadnejgrupy,abyniedawaćnikomupodstawdouproszczonychocen.

Na powstające podziały, frakcje i kliki patrzyła z umiarkowanym zainteresowaniem

i odrobiną rozbawienia. Sama trzymała się na uboczu, pozostawała autsajderką. Nie była

jednaksamotnąświruskąprzemykającąpodścianamiwczarnychłachach.Wszyscypamiętali,

jaksięnazywa.

LumikkiAndersson.TaSzwedofinkazRiihimäki.

Ta,któramagotowezdanienakażdytemat.

Ta,którazbieradziesiątkiizfizyki,izfilozofii.

KtóratakzagrałaOfelię,żedwienauczycielkisięwkurzyły,aresztawzruszyładołez.

Któraniebierzeudziałuwżadnychszkolnychakcjachaniwydarzeniach.

Która zawsze je sama, choć nigdy nie wygląda na osamotnioną. Jak puzzel z innej

układanki–niepasowałanigdzie,bywtopićsięwkażdetło.

Niebyłatakajakreszta.Byładokładnietakajakreszta.

Lumikki stanęła przed drzwiami pracowni fotograficznej i rozejrzała się. Nikogo na

horyzoncie.Weszładośrodkaizamknęłazasobądrzwi.Przedsionekpracownipogrążyłsię

wmroku.Wprawnym,zdecydowanymruchemotworzyładrzwiciemni.Rękaznaławszystkie

odległości. Nieprzenikniony mrok. Cisza. Spokój. Jej chwila tylko dla siebie przed

rozpoczęciemlekcji.Reset.Ładowaniebaterii.Codziennyrytuał,októrymniktniewiedział.

Który łączył teraźniejszość z przeszłością. Lumikki przez wiele lat musiała się chować,

ponieważsiębała.Sztukawynajdywaniatajnychskrytekibezpiecznychprzystanistanowiła

warunek przeżycia. Teraz w grę nie wchodził już strach, lecz chęć znalezienia własnego

miejsca także w przestrzeni dostępnej dla ogółu. Ciemnia była dla niej wolną strefą, gdzie

mogła pobyć chociażby kilka minut w ciszy przed zanurzeniem się w chaosie rozmów,

głosów,opiniiiemocji.

Lumikki oparła się o ścianę i wpatrywała w mrok. Powoli opróżniała umysł z myśli.

Najłatwiej ustępowały powszednie i przeważnie jałowe rozmyślania orbitujące po stałych

trajektoriach: kolejna lekcja matematyki, ewentualne zakupy po szkole, wieczorem może

combat. Tym razem nie mogła sobie poradzić nawet z tym banalnym szumem mentalnym.

Cośjejniepozwalało.Cośprzeszkadzało.

Zapach.

Ciemnia pachniała inaczej niż zwykle. Lumikki nie potrafiła nazwać tego zapachu.

Postąpiłakrokprzedsiebie.Cośmusnęłojądelikatniepopoliczku,odskoczyłajakoparzona

dodrzwiizapaliłaczerwonąlampę.

Pięćseteurowybanknot.

Dziesiątki mokrych pięćseteurowych banknotów wiszących na sznurkach w ciemni.

Prawdziwe? Lumikki dotknęła palcami pierwszego z brzegu. Papier wydał się autentyczny.

Sprawdziła,czywkuwetachniemaodbitek,izapaliłazwykłąlampę.

Banknotpodświatło.Znakwodnynaswoimmiejscu,cyfrynominałuwcałości.Niebrakło

równieżhologramuinitkizabezpieczającej.Jeślipieniądzeniebyłyprawdziwe,tooglądała

właśniedoskonałefałszywki.

Cieczwkuwetachmiałalekkobrunatnyodcień.Lumikkizanurzyłaczubkipalców.Woda.

background image

Na podłodze dostrzegła rdzawe plamy. Spojrzała jeszcze raz na banknot, narożnik miał

dokładnietakisamrdzawykolor.Iwtedyjąolśniło.Jużwiedziała,cojejdzisiajtakbardzo

przeszkadzawciemni.

Odórstęchłejkrwi.

background image

4

Lumikkipatrzyłanapokrytepołyskującąszadziądrzewaimałe,starenagrobki.Pocztówkowy

pejzażwbielibynajmniejjejnieinteresował.Poprostuwidokzaoknemmniejmęczyłoczy

niżwypisanenatablicyrównaniacałkowe,boniemyślałaterazwcaleomatematyce.

Zostawiłabanknotywciemni.Wyszłazpracowni,zamknęłazasobądrzwiiudałasięna

lekcję.Oswoimznaleziskunikomuniewspomniałaanisłowem.Miałacałąmatematykęna

przemyślenie,coztymfantemzrobić.

Najlepiejniewnikać.ŻyciowemottoLumikki.Niewnikać,niekomplikować,niewtykać

nosa w cudze sprawy. Kto siedzi cicho i otwiera usta tylko wtedy, gdy to naprawdę

konieczne,tenmaświętyspokój.WięciterazLumikkinajchętniejzapomniałabyotym,co

zobaczyławciemni.Oociekającychrozwodnionąkrwiąbanknotach.Niestety.Wiedziałajuż,

żetoniewchodziwrachubę.Wspomnienieniedawałojejspokojuaninachwilę,podobnie

jak tamten smród. I te pieniądze nie przestaną jej nurtować, zanim nie spróbuje jakoś

wyjaśnićichtajemnicy.

Trzeba na pewno powiedzieć dyrektorowi. Sprawa nabierze wtedy własnego biegu

iLumikkiprzestanieoniejmyśleć.Niemogłaprzecieżwykluczyć,żesuszącesięwciemni

pięćseteurówkisączęściąjakiegośprojektuartystycznego.Wtakimrazieniebędąoczywiście

prawdziwe. Tylko dlaczego ktoś zadawałby sobie aż tyle trudu ze zwykłymi rekwizytami?

Banknotybyłytakłudzącopodobnedoprawdziwych,żepolicjabezdwóchzdańuznałabyje

zafałszywki.Afałszerstwojestprzestępstwem.

Albopieniądzesąprawdziwe.

Lumikkinieznalazłasensownejodpowiedzinapytanie,dlaczegoktośpostanowiłwyprać

taką fortunę w licealnej ciemni. I przede wszystkim – dlaczego ją tam zostawił,

w niezamykanym na klucz pomieszczeniu. Kompletny absurd. Na próżno wytężała mózg,

szukając logicznego wyjaśnienia. Zamknęła oczy i pod powiekami zobaczyła wiszące na

sznurkach banknoty. Miała wrażenie, że w tym obrazie brakuje czegoś istotnego,

decydującego czynnika, który naprowadziłby ją na właściwą odpowiedź. Nie była jednak

Sherlockiem Holmesem, który w mig oceniłby sytuację i na podstawie ostatniego ogniwa,

czylisuszącychsięwciemnipięćseteurówek,bezbłędnieodtworzyłcałyłańcuchzdarzeń.

Lumikki uznała, że trzeba o wszystkim powiedzieć dyrektorowi. Zejdzie do ciemni po

pieniądzeizaniesiejedogabinetu.Amożelepiejichnieruszać?

Słońce napierało bezlitośnie na gałęzie drzew, które broniły się gniewnym, oślepiającym

lśnieniem.Siarczystymrózpromieniowałażdociepłejsali.Lumikkiprzeszłyciarki.Duchota

jąotępiała,myślimozoliłysięwtedyjakmuchywsmole.

Postanowiła.

Lumikkizmierzałapowoliwstronępracownifotograficznej.Chciałasprawdzić,czyjejsięnie

przywidziało.Scenawciemnibyłatakabsurdalna,żemogłająsobiepoprostuwyobrazić.

Alboczegośnieogarnęła.Możetylkojedenbanknotbyłprawdziwy,aresztatorekwizyty.

Nigdyniewyciągajpochopnychwniosków,brzmiałodrugieżyciowemottoLumikki.

No,możemówienieomottachtrąciłotrochępatosem.Wgręwchodziłyraczejzasadyczy

background image

przemyślenia, które z czasem okazały się pożyteczne i przydatne w praktyce. A niekiedy

wręczratowałyjejskórę.

Lumikki się wzdrygnęła, bo zza rogu korytarza wyszedł nagle Tuukka. Osiemnastolatek,

syndyrektora,początkującyaktoriwewłasnymmniemaniupierwszypoBogu.Zabawnebyło

patrzeć, jak gładko nauczyciele przełykają jego pyszałkowatość, pogardliwe uwagi

i chroniczne spóźnialstwo. Teraz też najwyraźniej gdzieś pędził. I na pewno potrąciłby

Lumikkiłokciemlubplecakiem,gdybyniewykonałauniku.

Nauczyłasiętorobićwsposóbniezauważalny.Czasmusiałbyćidealnieobliczony,aruch

wyglądać naturalnie, jak gdyby nie miał związku z mijaną osobą. Lumikki musiała się

nauczyćtejsztuczki,abynikogonierozdrażnić,ajednocześnieniezniżyćsiędoustępowania

zdrogi.

Tuukkaprawiebiegł.Pewniejejnawetniezauważył.MimotoLumikkipostanowiłachwilę

odczekać i weszła do pracowni, dopiero gdy chłopak zniknął z pola widzenia. Otworzyła

drzwi,zamknęłajezasobą,poczymweszładociemniizapaliłaczerwonąlampę.

Zamrugaładwarazy.

Widoksięjednakniezmienił.Banknotyzniknęły.

Lumikkizaklęłapodnosem.Taktojest,jeślisięniedziałaodrazu.Icoteraz?Pójśćdo

dyrektoraipowiedzieć,żewidziaławciemnisuszącesiępieniądze,aleniemanatożadnych

dowodów? Poczekać, aż ktoś zapyta ją wprost o te banknoty, i dopiero się przyznać?

Zapomniećosprawieizrzucićwszystkonakarbzwidówwywołanychporannymotępieniem?

Oparłasięościanęizamknęłaoczy.Znówcośtubyłonietak.Wyjątekodreguły,jakaś

osobliwość.Jejmózgcośzarejestrowałiwłaśniepróbowałustalić,cowobraziecałościnie

pasujedoreszty.NagleLumikkiotworzyłaoczy.Bingo.

Plecak.

Tuukkanigdyniechodziłzplecakiem.Nosiłczarną,skórzanątorbęMarimekko,wktórej

zledwościąupychałniezbędnepodręczniki.Agdyczasemktóryśsięniezmieścił,zostawiał

go po prostu w domu. Płócienne, kolorowe torby Marimekko należały do podstawowego

wyposażeniastudentów,aleskórzanąwersjęLumikkiwidziałatylkouTuukki.Pasowałotodo

niego–byćzasadniczowzgodziezmodą,leczwyróżniaćsięwtłumie.Świadomiepłynąć

z prądem, ale po swojemu. A dziś Tuukka niósł na ramieniu znoszony, szary plecak

o wystrzępionych brzegach i uświnionych rogach. Absolutnie rujnujący jego image istoty

boskiej,którazniżyłasiędozstąpieniamiędzyśmiertelników.Pozatymplecakwyglądałna

wypełnionyiniespecjalnieciężki.

TakierównaniaLumikkirozwiązywałabłyskawicznie.

CoffeeHousenaplacuCentralnymprezentowałtypowydlawczesnegoprzedpołudniaskład

mieszany: matki niemowląt pochłonięte słoiczkami i niekończącymi się opowieściami

orytmachspania,studentkirujnująceswójmiesięcznybudżetnalatte,przyktórychuczyły

sięrzekomodoegzaminów,awrzeczywistościzajmowałysięgłówniesnuciemmarzeń,oraz

kilku gości w garniturach z laptopami, którzy zamiast analizować prezentacje przeglądali

Facebooka albo grali w Angry Birds. Szumiały i gulgotały ekspresy do kawy. W powietrzu

unosiła się woń orzechów laskowych i cappuccino. Ciastka lepiej wyglądały, niż później

smakowały.WzimowympłaszczuLumikkiodrazupoczuła,żezaczynasiępocić.

Siedziaławrogutyłemdokawiarni,piłaherbatęiwertowałagazetę.Tuukkę,ElisęiKaspra

background image

miałaniemalnawyciągnięcieręki.

Kiedy Lumikki zrozumiała, że banknoty są teraz w plecaku Tuukki, natychmiast

postanowiła śledzić chłopaka. W przelocie porwała z szatni swój płaszcz, szal i łapawice.

Wyskoczyła przed szkołę, omal nie wywinęła orła na wyślizganym kąciku dla palaczy, po

czym dobiegła do parku przy kościele i zlustrowała teren. Szary plecak był już na końcu

alejki, przy samej ulicy Hämeenkatu. Znów puściła się pędem, zapominając o rwanych

lodowatym powietrzem płucach, i dopiero po chwili zwolniła najpierw do spokojnego

truchtu, a potem do szybkiego marszu. Utrzymywała odpowiedni dystans. Widzieć, ale nie

byćwidzianą.Miećobiektwzasięguwzroku.

Lumikkidostałazadyszki,arzęsyiwymykającesięspodczapkiwłosypokryłysięigiełkami

lodu.Przytakiejtemperaturzewszyscywyglądalinaprzedwcześnieposiwiałych.

Tuukka zniknął w Coffee House. Lumikki odczekała kilka minut i weszła do środka.

Siedziałjużprzystoliku,pochłoniętyrozmowązElisąiKasprem.

Teraz Lumikki musiała stać się niewidzialna. Niezauważalna. Na szczęście umiała się

przeistaczać. Od razu po wejściu do kawiarni skierowała się do toalety, zdjęła płaszcz

isweter,rozpuściławłosyisplotłajewluźnybocznywarkocz,jakiegonigdynienosiła.Nie

zamówiła kawy, tylko herbatę. Wzięła do stolika czasopismo dla kobiet, choć normalnie

chwyciłabyzagazetęsportowąalbo„Image”.Siedziałainaczejniżzwykle,inaczejukładała

ramiona,inaczejpochylałagłowę.

Ludziesądzą,żerozpoznająznajomychzdalekapoubraniulubwłosach.Wrzeczywistości

rozpoznawanietoprocesznaczniebardziejskomplikowany,zależnyodsetek,jeślinietysięcy

przeróżnych czynników. Od wzrostu, postawy, chodu, gestów, proporcji tułowia i głowy,

mimiki czy wręcz przelotnych mikroruchów twarzy, których człowiek nie jest w stanie

świadomiezarejestrować.Dlategotaktrudnostaćsięinnąosobą.Niektórzytwierdząnawet,

żeniejesttomożliwebezprzeszczeputwarzyidługichlatpraktyki.

Jednak już zaskakująco drobną korektą wyglądu i zachowania można się pozbyć swoich

najbardziejcharakterystycznychcech–wystarczyrobićtozgłową.Naturalnie,jeślibyktoś

wiedział, że Lumikki jest w Coffee House, z pewnością by ją rozpoznał. Natomiast gdyby

zajrzałprzypadkowodośrodkaipowiódłspojrzeniempostolikach,wydałabymusięubraną

pohipisowskunastolatką,któraczytawierszeprzyherbatcezrumianku.Dziewczyną,której

niemożeznać.

Dlatego Tuukka, Elisa i Kasper nie zwracali na nią uwagi, chociaż siedzieli tuż obok.

Zresztąmieliteraznagłowieznacznieważniejszesprawy.Mieliproblem.

–Coznimizrobimy?–Elisaspytałachłopców.

Lumikki już w drzwiach kawiarni spostrzegła, że Elisa wygląda okropnie. Jej jasna cera

była teraz szara. Podkrążone oczy, makijaż zmyty niestarannie albo starty na chybcika.

Z głowy zwisające żałośnie utlenione, nieumyte włosy. Rzeczy nie tworzyły eleganckiej

całości,leczsprawiaływrażenie,jakgdybydziewczynaranowkładałanasiebiecopopadnie.

Nigdy nie pokazałaby się tak w szkole. Aż dziw, że odważyła się wyjść do kawiarni bez

makijażu.

Elisa była jedną z najpiękniejszych dziewcząt w liceum. I tak się zachowywała, karmiąc

szkolny mit o swojej nadzwyczajnej urodzie. Widząc ją w takim stanie, zmęczoną

i przestraszoną, Lumikki nie miała wątpliwości, że piękność jest misterną maską, której

najważniejszymelementemniejestwcaleszminkawodpowiednimkolorzeczyprofesjonalne

background image

cieniowanie,alekońskadawkapewnościsiebieikokieterii.WystarczyłjedenuśmiechElisy,

bychłopcomodrazumigotałyprzedsionkiipociłysiędłonie.

Lumikkiwciążniepotrafiłarozgryźć,ocotaknaprawdęchodziwrelacjiElisyiTuukki.

Kiedyśzesobąchodzili,potemsięrozeszli,alepozostaliprzyjaciółmi.Natyledobrymi,żeod

czasudoczasurazemimprezowali–wtymsamymłóżku.IchoćElisaokręciłasobienieliczną

męską populację liceum wokół małego palca, a uważany za przedstawiciela elit Tuukka

stanowiłobiektwestchnieńwieludziewcząt,tychdwojezjakiegośpowoduwciążdosiebie

lgnęło.Możeuważalisięzajedyneosobnikialfawcałejszkoleidlatego,przezwzglądna

swojeszalonepowodzenieupłciprzeciwnej,niemoglisięzniżyćdogłębszejrelacjiznikim.

– Co zrobimy? Prosta sprawa: zatrzymamy je dla siebie. I nikomu ani mru-mru –

odpowiedziałKasper.

Lumikkidotejporyniewiedziała,jakimcudemKasperdostałsiędoliceumartystycznego.

Chłopaksumienniejwagarował,niżchodziłdoszkoły.Pokorytarzachkrążyłysłuchy,żejeśli

sięniepoprawi,zostaniewydalony.Ubierałsięnaczarnoinosiłwielkie,rzucającesięwoczy

kolczyki.Zapomocąsporejdawkiżeluzaczesywałwłosydotyłuinajwyraźniejuważałsięza

ikonęblinguikrólarapu,choćjegowystępywzbudzaływpublicznościwięcejwspółczucia

niż uznania. Kasper był osobliwym gościem i Lumikki nie potrafiła rozstrzygnąć, czy to

jeszczebłazen,czyjużmłodocianyprzestępca.Oddawnazachodziławgłowę,dlaczegoElisa

iTuukkazadająsięztymtypem.

Elisarozejrzałasięizniżyłagłos.

–Przecieżniemożemyichzatrzymać–rzekła.

Głosjejdrżałodpanicznegostrachu.

–Tocozamierzaszzrobić?–spytałTuukka.–Zadzwonićnapolicję?

Kasper zarżał. Ojciec Elisy pracował w policji. Dziewczynie robiono z tego powodu to

żartobliwe,toznówbardziejzłośliweuwagi.

–Nienależądonas.Trafiływnaszeręceprzypadkiem.Ktośnapewnozacznieichszukać,

awtedymamyprzesrane.–Elisapróbowałaprzekonaćkolegów.

–Pomyśl.Anibycoinnegomożemyzrobić?Jakwytłumaczyćtowszystko,żebysięnie

wkopać?Trzebabyłodziałaćodrazu,jużwnocy–skomentowałTuukka.

–Noizadziałaliśmy–zarechotałKasper.

–Aha.Cholerniemądrzeżeśmyzadziałali–Elisawestchnęła.

– W nocy wydawało się to wszystko całkiem logiczne – stwierdził Tuukka. – Ale wiesz

chyba, co mam na myśli? Jeśli o tym wszystkim powiemy, będziemy musieli powiedzieć

wszystko.Niewiemjakwy,alejaniemogęsobienatopozwolić.

–Anija–dodałKasper.

Elisanerwowozabębniłapaznokciamiwblat.

–Mojewspomnieniasązabardzorozmyte,więcniemogępowiedziećnicnapewno.Nie

jarzę,coikiedysięstało.Docieradomnietylkoto,żeranowdomumiałamarmagedon.Nie

chceciewiedzieć,gdzieludzierzygali–rzekławkońcudziewczyna.

–Pewnomusiałaśsięnieźlenaszorować,żebytatkonieskumał,żewcaleniezakuwałaś

grzeczniefizykiprzezcalutkiweekend.

Kasperzrozbawionąminąrozparłsięnakrześle.

– Zwariowałeś? Na szczęście dzisiaj przychodzi sprzątaczka. Właśnie lata z mopem

i sprząta. Obiecałam jej podwójną stawkę, jeśli uwinie się z robotą dwa razy szybciej niż

background image

zwykle.Żebymtaktylkopamiętała,tomożebym…

–Wpuściłanaswczarnyicholerniegłębokikanał?Brzmipoprostujedwabiście.

WgłosieTuukkizabrzmiałatwarda,groźnanuta.

Elisa chwilę milczała. Siedzący przy sąsiednim stoliku facet w garniturze głośno wyraził

zadowoleniezprzejścianakolejnypoziomAngryBirds.

– Okej – zgodziła się w końcu Elisa. – Wobec tego nikomu ani mru-mru. Na razie.

Zobaczymy,jaksiędalejsprawarozwinie.Alepowiemwamszczerze,żemamnaprawdęzłe

przeczucia.

–Możedyszkanadrobnewydatkipoprawicihumor–rzuciłTuukka.

–Co?Nie,niechcę.Serio.

–Oczywiście,żechcesz.Rozdzieliłemjużkasęnatrzyworki.Podyszcenagłowę.Jedziemy

najednymwózku.

Lumikki usłyszała szelest i chrobot suwaka, gdy Tuukka pod stolikiem rozpiął plecak.

Obróciła nieznacznie głowę i kątem oka dostrzegła, jak dwa worki z czarnej,

nieprzezroczystejfoliiznikająwtorbachElisyiKaspra.

Elisaukryłatwarzwdłoniachijęknęła:

–Japierdolę.Atakąmiałamnadziejędziśrano,żetobyłtylkokoszmarnysen.

–Niktcięniewidział?–KasperzwróciłsiędoTuukki.

–Nie.

–Niktniewchodziłdociemni?–wypytywałKasper.

–Izostawiłjegrzecznienasznurkach?Szczerzewątpię.

W śmiechu Tuukki zabrzmiała jednak napięta struna. Nieoczekiwanie wstał

izakomenderował:

–Naradaskończona.Możeciesięrozejść.

–Niedopiłamczaju–rzekłaElisaurażonymtonem.

–Natwoimmiejscuniekręciłbymsiępomieściewtakimstaniedłużejniżtoabsolutnie

konieczne–poradziłjejTuukka.–Bezobrazy,bejbi.

–Mądrysięznalazł.Lepiejspójrznasiebie–odcięłasięElisa,alewstałazkrzesła.

Lumikkiodczekała,ażcałatrójkasięzwinieipodjęłakolejnąpróbędopiciaswojejherbaty.

Uch,cozapaskudztwo.Naprawdęsątacy,copijątensyfzwłasnej,nieprzymuszonejwoli?

Ona nie da rady, mimo że mocno przepłaciła za te popłuczyny. Po upływie bezpiecznego

czasuubrałasięiwyszłanasiarczystymróz.

Pomyśliwdrodzedodomu.

background image

5

Po moście na Hämeentie hulał lodowaty wiatr, Lumikki przyspieszyła kroku. Analizowała

podsłuchane informacje. Pieniądze trafiły w ręce Tuukki, Elisy i Kaspra tej nocy. W jakich

okolicznościach,niewiedziała.Dokogonależały?Czyonisamiwiedzieli?Możliwe,żenie.

Prawdopodobnienie.Sprawialiwrażeniemniejniżzwykleświadomychprzebieguwydarzeń

poprzedniegowieczora.

Raczej na pewno banknoty były zakrwawione i ekipa Elisy wpadła na genialny pomysł,

żeby je wyczyścić w szkolnej ciemni. Tego Lumikki nie potrafiła już zupełnie pojąć. Komu

strzeliłobydogłowy,żebywśrodkunocyiśćdoszkołymyćpieniądze?

Dajspokój,tobyłyzwykłedrinki.

WuszachLumikkirozbrzmiałoechorozmowydziewczynzkosmetycznejmafii.Aha,więc

uczestnicy wczorajszej balangi raczyli się nie tylko alkoholem. W każdym razie niektórzy.

Może właśnie Elisa, Tuukka i Kasper? Co tłumaczyło, dlaczego wybrali tak absurdalne

rozwiązanie.Idlaczegoniemoglinikomupowiedziećotym,cosięwydarzyło.

Córkapolicjanta.Syndyrektora.Schemattakklasyczny,żepoplecachLumikkiprzebiegł

dreszcz.Buntdziecizdobrychdomów?Sięganieponiebezpiecznezabawy,bostarerozrywki

przestałydawaćkopa?Czynajzwyklejszachęć,żebysięporządniewstawić?

Na światłach przy dworcowym skrzyżowaniu zrobiła się ślizgawka. Nawet najlepsze

żwirowanie nie mogło zapewnić przyczepności w miejscu szlifowanym każdego dnia przez

tysiącebutów.Trzebatambyłomocniejwbijaćobcasywziemię.

Sytuacjaznaczącosięskomplikowała.Lumikkiniezamierzałaiśćztymdodyrektora.Ani

na policję. Nie chciała się mieszać do całej sprawy, choć z nikim z tamtej trójki się nie

kumplowała. Elisa, Tuukka i Kasper byli jej zupełnie obojętni. Nie pragnęła jednak

negatywnejpopularności,jakasiłąrzeczystałabysięjejudziałem,gdybyichwydała.

Anonim na policję? Niewątpliwie opcja do rozważenia. Tylko czy potraktowaliby to

poważnie? Prawdopodobnie tak, jeśli przedstawiłaby sprawę jako, powiedzmy, kradzież

trzydziestu tysięcy euro. A jeśliby zignorowali anonim, to już nie jej zmartwienie. Ona

spełniłabyswójobowiązek.

GdyzbliżałasiędoTammeli,poczuławdołkudziwneukłucie.Stancjatoniedom,jasne,

czyżbywięczaczęłamiećsłabośćdoswojejdzielnicy?Myślwydałasięjejzabawna.Kaszanka

i mleko na ryneczku. Huczący od dopingu stadion piłkarski TPV. Kwintesencja życia

wTampere.KlimatycznastaraTammelazparomaostatnimidomamizdrewnaiprawdziwa

perła w koronie – ceglany budynek dawnej fabryki obuwia Aaltonen. Uniesienia zupełnie

niepodobnedoLumikkiAndersson,któranieznosiławylewności.Ajednakzjakiegośpowodu

czuła tutaj więcej swobody i ciepła niż gdzie indziej. W jej słowniku nie było pojęcia

„patriotyzmu lokalnego”, ale lubić swoją dzielnicę to chyba jeszcze nie koniec świata.

Dlaczego Lumikki nie mogłaby się poczuć na Tammeli jak w domu? Dlaczego nie uznać

pobliskichpodwórekzaswojesalony?Zresztą,chybasięjużtakniepostrzeżeniestało,choć

Lumikkiniechciałasięprzywiązywaćdomiejsc.

Ze szkolnego boiska dobiegły ją krzyki, śmiechy i piski. Spojrzała w tamtą stronę.

Czerwone od mrozu dzieciaki biegały, skakały, huśtały się i wspinały po drabinkach

background image

wobłokach pary.W grubych,watowanych kombinezonach wyglądałyjak pulchne, barwne

bałwanki.Lumikkiszukałaspojrzeniemdzieciosamotnionych,pozostawionychsamymsobie

na obrzeżach boiska. Wytężyła słuch, aby wyłowić z rozgwaru krzyki komunikujące nie

radość, ale prawdziwy strach. Wiedziała, że dla niektórych boisko nie jest placem zabaw

skrzącymsięwzimowymsłońcu,leczimperiumgrozy,gdziednisądługieiczarnejaknoc.

Pod ścianą piaskowożółtego, secesyjnego budynku dostrzegła samotną dziewczynkę.

Stąpałapowoli,zespuszczonągłową.Lumikkizatrzymałananiejwzrok.Czyoglądasięza

siebie na każdym rogu? Wzdraga co chwila strachliwie? Czy w jej wbitym w ziemię

spojrzeniu czai się udręka? Nie. Gdy Lumikki zobaczyła w końcu twarz dziewczynki,

dostrzegła na niej uśmiech, który jaśniał także w oczach. Usta dziewczynki poruszały się

bezgłośnie.Pewniepowtarzałasobiepodnosemswojąopowieść.

Niejesttakajakjawjejwieku,pomyślałaLumikki.Naszczęście.

Wtedypoczuła,żecośjestnietak.Wniewłaściwymmiejscu.Ktośznalazłsięzablisko.

Poczułatozapóźno.

Mocne ramiona wciągnęły ją w mrok pobliskiej bramy i przyparły mocno do ściany.

PoliczekLumikkirozpłaszczyłsięnalodowatymkamieniu.Niespodziewanyatakpozbawiłją

siływrękach,którenapastnikwykręciłjejboleśniezaplecami.Ztrudemprzełknęłakrzyk.

Rozpoznałagopozapachu,zanimzdążyłsięodezwać.

Tuukka.

–Nietylkotypotrafiszśledzić.

Słowa chłopaka nieprzyjemnie parzyły skórę policzka. Jeszcze śmierdziały niedawno

wypitą kawą i wypalonym przed chwilą papierosem. Lumikki najchętniej walnęłaby się

pięścią w czoło. Jak mogła popełnić tak kardynalny błąd? Jak to się stało, że po wyjściu

zkawiarninaśmierćzapomniałaozachowaniuczujności?

Nigdynieprzeceniajwłasnegosprytu.Nigdyniezakładaj,żejesteścałkiembezpieczna.Już

dawnopowinnatosobieprzyswoić.ZapuściłasięwTampere,boniemusiałajużcodziennie

miećsięnabaczności.

– Wypatrzyłem cię w kawiarni. Czy raczej nie tyle ciebie, ile ten twój plecak. I wtedy

zajarzyłem,żezderzyliśmysięprawienakorytarzuniedalekopracownifotograficznej.Cóżza

niewiarygodnyzbiegokoliczności–powiedziałTuukka,ściskającjejnadgarstek.

Lumikkiwmgnieniuokaoceniłasytuację.

Niewykluczone, że nagłym szarpnięciem zdołałaby się wyrwać. Manewr jednak nie

gwarantował powodzenia. Poza tym Tuukka był szybki i natychmiast by ją dogonił.

Rozsądniejzatemsięnieszarpać,nietracićniepotrzebniesiłiwysłuchać,cochłopakmado

powiedzenia.

–Cowidziałaś?Cowiesz?–spytał.

–Widziałampieniądzewciemni.Isłyszałamwasząrozmowęwkawiarni.Towszystko–

odpowiedziałaspokojnieLumikki.

Uznała,żelepiejgoteraznieprowokować.

–Kurwamać!–zakląłTuukka.–Tosięniemożeroznieść.

Lumikkinieodpowiedziała.Lodowata,chropowataścianatarłajejskórę,starałasięwięc

niewykonywaćniepotrzebnychruchów.

–Mordawkubeł.Nikomuanisłowa.Oniczymniewiesz.Zresztąitakniktcinieuwierzy.

Tuukkausiłowałprzybraćgroźnyton,leczgłosmiałniepewny.Lumikkinadalmilczała.

background image

–Słyszałaś?

Chłopakpodniósłgłos,któryzabrzmiałjeszczemniejpewnieniżprzedchwilą.Bałsię.Bał

siędużobardziejniżona.

–Słyszałam–przyznała.

Tuukkasięzamyślił.

–Okej.Ilechcesz?–spytałpochwili.

Tongłosubyłteraznieomalbłagalny.Bardzomusiałdrżećoswojąreputację.

–Nic–odpowiedziałaLumikki.–Aterazpuszczaj.

Niebyłatoprośbaanirozkaz,bardziejzabrzmiałojakstwierdzenie.Konstatacjafaktu.Nie

dawajalternatyw,tylkojasneinstrukcje.Nieprośinieżądaj,stwierdzajfakty.Bijącazjej

słówpewnośćwywarłapożądanyskutek.TuukkarozluźniłuchwytiLumikkisięodwróciła,

rozcierającobolałenadgarstki.

–Powiemci,jakzrobimy–odezwałasię,patrzącchłopakowiprostowoczy.–Niemam

najmniejszej ochoty się do tego mieszać. Niczego nie widziałam i niczego nie słyszałam.

Chybażektośzapytamniewprost.Niedonoszę,aleteżniekłamię.Jestemprzekonana,że

będzieciejeszczemiećprzeztokłopoty,aleniezamierzamwasodnichwybawiać.

Tuukka spojrzał na nią z wahaniem. Uszy miał czerwone od mrozu. Nie włożył czapki.

Widać próżność wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Chwilę rozważał słowa Lumikki,

oceniałryzykoimożliwości.

–Okej.Umowastoi–rzekłwkońcuiwyciągnąłdłoń.

Lumikkinieodwzajemniłagestu.Tuukkapogładziłwłosyiparsknąłśmiechem.

–Twardazciebiesztuka.Chybaciętrochęniedoceniałem.

Jakwieluinnych,pomyślałaLumikki.

Tuukkapróbowałodzyskaćprzewagęibezczelnymruchemodgarnąłjejwłosyztwarzy.

– Wiesz co? Byłabyś naprawdę całkiem do rzeczy laską, tylko musiałabyś zmienić tę

masakrycznąfryzurę,kolorwłosówitełachyekoaktywistki.Noinauczyćsięmalować–rzekł

zprzekąsem.

Lumikkiuśmiechnęłasięrówniesarkastycznie.

–Atywieszco?Byłbyśmożecałkiemfajnymdorzeczygościem,tylkomusiałbyśzmienić

tenswójpaskudnycharaktercałkowicieiraznazawsze–odcięłasię.

Inieczekającnaewentualnąodpowiedź,ruszyładodomu.Nieodwróciłasię.Wiedziała,że

zaniąniepójdzie.

W domu obejrzała policzek w łazienkowym lustrze. Był zaczerwieniony i piekł, ślad

zostanieprzynajmniejdojutra.Drobnostka.Bywałoznaczniegorzej.Napiłasięzimnejwody

zkranuizdecydowała,żenastępnegodniazrobisobiewolne.Razmożeposiedziećwdomu.

Agdywszystkowrócidonormy,pójdzieznówdoszkoły.Izapomniobanknotach.

Niebędziesięwogólemieszaćdotejsprawy.

background image

1marca

WTOREK

background image

6

Była3.45rano.

Borys Sokołow gapił się w swoją komórkę jak w przerośniętego karalucha, którym

najchętniejcisnąłbyościanę.Wyrywaćgozesnu.Kłamać.Grozić.Zbudzeniewśrodkunocy

potrafiłjeszczeznieść.Kłamstwawywołaływnimtylkoobrzydzenie.Aledoprowadzałogodo

szewskiejpasji,gdyktośzaczynałmugrozić.Zwłaszczagdytenktośniepowiniennawetmieć

takiejmożliwości.

Boryszmieniłkartęwtelefonieiwystukałnumer.

Estończyk odebrał po trzecim sygnale. On też najwyraźniej jeszcze przed chwilą spał.

Posklejane słowa zdawały się dobiegać z drugiego końca świata, choć jego rozmówca

mieszkałzaledwiedwakilometryodniego.

–No?

Sokołowprzeszedłnarosyjski.

–Zadzwoniłdomnie.Twierdzi,żeniedostałkasy.

– Co on bredzi? – Estończyk zdziwił się. – Przecież tym razem zorganizowaliśmy nawet

dostawędodomu,jaknigdy.

Borys wstał i podszedł do okna sypialni. Parkiet był zimny. Trzeba jednak założyć

wykładzinę. Co z tego, że się szybko zabrudzi. Wymieniałoby się co dwa lata. Światło

księżycanieprzyjemnieraziłogowoczy.Przezpodwórzebiegłynakrzyżtropydwóchzajęcy.

ŚladywogrodzieuprzątnęlizEstończykami,wyżłobiliłopatąnaturalniewyglądającąścieżkę

dosamegopłotu.Usunęlidokładniewszelkiśnieg,któryniebyłidealniebiały.

–Rzekomoczekałcałąnoc.Tęnoc.

–Co?!Przecieżgozawiadomiliśmy,żeonormalnymczasie,tylkowinnymmiejscu.

Estończykzacząłsięnadobreprzebudzać.

–Pieprzyłcośojakimśnieporozumieniu.Żejestrokprzestępnyiżetowczorajbyłostatni

dzieńmiesiąca–warknąłBorys.

Zabębniłpalcamiwparapet.Czyżbyzającepodgryzałymujabłoń?Chybatrzebaowinąć

pieńsiatką.Albozaczaićsięktórejśnocyiprzerobićzającenatuszki.Miałbycowsadzićdo

zamrażarki.Tymrazemdowłasnej.

–Nibytak.Tylkożedwudziestyósmyniezmienisięnaglewdwudziestydziewiąty,borok

jestprzestępny.Ipocomiałbyczekaćtejnocy,skorokasędostarczyliśmymupoprzedniej?

–Właśnie.No,aleonsięupiera,żeforsyniedostał.Żenigdziejejniema.Zapadłasiępod

ziemię.

Estończykprzezchwilęnicniemówił.Boryswtymczasiezastanawiałsię,czyrozmówca

dojdziedotegosamegownioskucoon.

–Próbujenaswyrolować.Forsędostał.Skumał,cosięstało.Iterazpróbujegraćnieczysto.

Zgadzasię,wniosektensam.

–Swołoczzacząłgrozić.Żenassypnie.

Borys poczuł, że znów zalewa go fala gniewu na sam dźwięk tych słów. Ścisnął mocno

komórkę.Wyobraziłsobiechrzęszczącywpięścichitynowypancerz.

–Skurwiel!Niezrobitego!

background image

Estończykteżsięwściekł.Dobrze.Awięcstojątwardopotejsamejstronie.Dwiedezercje

to sporo jak na ostatnie trzydzieści osiem godzin. Zdecydowanie za dużo. O sto procent.

Dopracowanawkażdymszczególe,sprawniefunkcjonującamaszynanielubiutratytrybików

pozaharmonogramemwymianyczęści.

–Niezrobi.Jużmysięotopostaramy.

Wypowiedziałtesłowazlubością.Niktniebędziemugroziłbezkarnie.Niktniebędziego

rolował i sądził, że ujdzie mu to na sucho. Worek zakrwawionych banknotów miał być

wymownymostrzeżeniem.

WidocznieBoryssiępomylił.

Aleionipotrafiągraćnieczysto.Ztądrobnąróżnicą,żeoniwygrywają.

TerhoVäisänenwiedział,żetejnocyjużniezaśnie.Leżałnaswojejpołowiełóżka,choćmógł

sięprzecieżrozłożyćnacałości.Miałwrażenie,żektośpodgryzałpodnimmateraciżelada

chwilasięzapadnie,przebijającpodłogę.Cośsięsypało.Cośtakiego,codotejporyuważałza

trwałe.

Terho Väisänen nie powiedziałby, że jest z siebie dumny. Czasami rano nie miał ochoty

spojrzeć sobie w oczy, zazwyczaj jednak uczucie to słabło w komendzie, kiedy sobie

przypominał, ile dobrego zdziałał przez te ostatnie dziesięć lat. Ile spraw zamknięto

wyłączniedziękiniemu.Miałotoswojącenę,alepalsześć.

Naciągnął kołdrę po szyję, wionął od niej świeży zapach pościeli. Chciałby teraz kogoś

objąć,trzymaćmocnowramionachczyjeściepłeciało.

Kolejnyrazwybrałnumer.Sygnałbuczałwnieskończoność,aleniktnieodbierał.Terho

poczuł, że gdzieś w okolicach przepony zagnieździł się na dobre nieokreślony lęk. Coś mu

mówiło,żeodtejnocywszystkobędzieinaczej.

background image

7

Byłasobieraznoc,którasięnigdyniekończyła.Wjejmrocznejpaszczyprzepadłosłońce,

a zimne, czarne łapska rozczapierzone nad światem zdławiły wszystkie promienie światła.

Nocnazawszezakleiłaludziomoczy,spaliwięcterazgłębiejimielidziwaczniejszesny,niż

kiedyś,azatraciwszysięwnichipostradawszypamięć,błądzilimiędzyśnionymiprzezsiebie

istotami. Noc malowała na ścianach domów swoje najpotworniejsze obrazy, z których

pouciekaływszelkiekolory.Jejzimny,duszącyoddechwnikałdopłucśpiącychiprzemieniał

jewczarnąpulpę.

Lumikkiłapczywienabrałapowietrzaiotworzyłaoczy.Byłazlanapotemiczuła,żesiędusi.

Musiała zrzucić z siebie kołdrę i wstać z łóżka. Wsunąć stopy w jeżyki. Podejść do okna

i spojrzeć na park, utopić kamienny ciężar koszmaru w nieokreślonej, majaczącej pustce.

Księżyc oświetlał zaspy, dachy, huśtawki i drabinki na placu zabaw, pokrywając wszystko

srebrnąfolią.Cienieleżałynieruchomojakpostaciwymalowanewęglemnaśniegu.

Woknachdwóchróżnychmieszkańpaliłosięświatło.NietylkoLumikkiniespałao3.45

nadranem.Absurdalnaporanałażenie,przeciwnaludzkiejnaturze.Otejgodziniepoulicach

krążą jedynie koszmary, których czuwający człowiek nie umie odróżnić od czarnych cieni.

Mróz przyozdobił dolną krawędź szyby koronkowym wzorem. Lumikki instynktownie

dotknęłazimnegoszkła,choćdobrzewiedziała,żeigiełkilodusąpodrugiejstronie.Ciepło

dłoni ich nie roztopi. Z nieszczelnego okna wionął na palce lodowaty powiew. Lumikki

przeszłyciarki,cofnęłarękę.

Dawniejbudziłasięwśrodkunocyznadzieją,żesłońcejużnigdyniewstanie.Śniławtedy

owiecznejnocy,śniłaswójsenwyzwolenia.Teraztamtensenbyłdlaniejkoszmarem.Wiele

się zmieniło. Wtedy wstawała rano rozczarowana, że trzeba wyjść z łóżka i zmierzyć się

zdniem,któryprawdopodobnienieprzyniesiejejnicdobrego,aledużozłego–więcej,niż

mógłbyznieśćnormalnyczłowiek.Onajednakwytrzymywała,wytrzymywałalatami.Może

więcbyłanienormalna,jakjejmówili.

Lumikkiwróciłapodkołdrędociepłegołóżka.Zmęczeniezaciążyłonapowiekachidorana

nieśniłojejsięjużnicstrasznego.Wogólenicjejsięnieśniło,awkażdymrazieniczegonie

pamiętała.

Obudziłasię,gdyjużmocnoświeciłosłońce.Podziesiątej.Byładziwniewypoczętairześka.

Takchybapowinienczućsięranoczłowiek,aniejakwielokrotniezmartwychwstałyzombi.

Lumikki nie aprobowała wagarowania, tym razem jednak uznała ten pomysł za całkiem

dobry.NiechciałajeszczeoglądaćTuukkiitejjegominysamouwielbienia.

Przeciągnęła się na materacu. Co będzie robić tego dnia? Może pójdzie na salę? Ciotka

Kaisadałajejnagwiazdkęrocznykarnetdoklubufitness.CzasemLumikkiczułasięnieswojo

pomiędzyenergiczniećwiczącymidziewczynami,alelubiłasięspocić,apozatymchciałabyć

silniejsza.Tuukkazdołałjązaskoczyćidlategozyskałchwilowąprzewagę.GdybyLumikki

miaławięcejzaufaniadoswoichmięśni,łatwobymusięwyrwała,awtedytoonmiałbyteraz

background image

śladpootarciupoliczkaolodowatymur.

Niezbierajsił,abysięmścić.Zbierajsiły,abyuniknąćsytuacji,poktórejmogłabyśszukać

zemsty.Bardzoszlachetnie.Wjęzykufaktówoznaczałotyle,żeLumikkiniechciałajużnigdy

nikomuulec.

Niechciałamyślećotym,cobyłowczoraj.Chciałamyślećtylkootym,cobędziedzisiaj.

Wjejdniu.

Matkazciotkązanudzałyjąteoriamiotym,żekobietapowinnamiećczasemswójdzień.

Swójdzieńwypełniałyrozrywki,czylizakupy,czekolada,kąpielwpianie,kobiecemagazyny

ilakierowaniepaznokci.Lumikkiażdreszczprzebiegłpoplecach.Dlaniejpodobnerozrywki

byłybymęczącąpretensjonalnością.

Ona przez rozrywkę rozumiała komiksy, salmiaki, intensywny sport, warzywne curry,

anadewszystkosamotność.Matkazawszesiędziwiła,żejejcórkalubiprzebywaćsama.Czy

nigdysięjejnienudzi?Lumikkiniemiałaochotytłumaczyć,żeprędzejnudząjąludzieiich

próżna gadanina. Znacznie lepiej czuła się sama niż w kiepskim towarzystwie. Kiedy była

sama,byławpełnisobą.Wolna.Niktodniejniczegonieżądał.Niktsiędoniejnieodzywał,

gdypotrzebowałaciszy.Niktjejniedotykał,gdychciałabyćwyłączniesamazesobą.

Lumikkiuwielbiaławystawysztuki.Przeznaczałananiekilkadobrychgodzin,wgrywała

do komórki odpowiednią porcję muzyki, najchętniej Massive Attack, i szła do galerii bez

wyrobionegozdania,nieczytającprzedtemaniotwórcy,aniotemaciewystawy.Płaciłaza

wstęp i ze spojrzeniem wbitym w ziemię i słuchawkami w uszach szła do pierwszej sali,

włączała muzykę w komórce i zamykała oczy. Opróżniała głowę z myśli i napełniała się

muzyką.Siedziaławskupieniu,oddychającspokojnieirówno,dopókitętnoniespadłoniemal

dowartościspoczynkowej.Gdyzeświadomościwyparowałyjużostatnieśladycodzienności,

otwierałaoczyizatapiałasięwkontemplacjipierwszegoobrazu.

Lumikkipotrafiłanawystawiezatracićpoczucieczasu.Obrazy,kolory,nastroje,wrażenie

ruchu na płótnie, papierze czy zdjęciu, złudzenie głębi, nierówności i tekstura powierzchni

wciągałyjąbezresztydoodmiennegoświata,któregotakdokońcanieznałainierozumiała,

a przecież czuła, że jest u siebie. Że to jest jej jezioro i jej las, krajobraz jej duszy. Sztuki

plastyczneprzemawiałydoniejjęzykiem,któryprzeradzałsięwmuzykęiwytyczałścieżki–

wmrokalbodoświatła.Motywyrzadkobyłydlaniejważne.Niemiałoznaczenia,coobraz

przedstawiaiczywogólemaprzedstawiaćcokolwiek.Liczyłsiętylkonastrój.

Lumikki rzadko wychodziła z wystawy z poczuciem, że nic z niej nie wyniosła. Kiedy

jednaktaksięzdarzało,zazwyczajpowodembyłjakiśczynnikzewnętrzny,naprzykładgłód,

zmęczenie czy stres. Albo hałaśliwi zwiedzający, których głosów nie zdołała zagłuszyć

muzyką. Niektóre wystawy przypominały tornada, z których wychodziła na nogach jak

z waty, łykając łapczywie powietrze. Inne odczuwała jeszcze długo jako przyjemne ciepło.

Albosłyszałajewmyślach.Nasiatkówkachutrzymywałysiębarwnepowidoki,nadającjej

snomnoweodcienie.Pokażdejtakiejwystawiebyłajużkimśinnym.

Tym razem jednak Lumikki nie zamierzała urządzać sobie dnia sztuki, bo widziała już

wszystkiewystawyczasowewMuzeumSztuki,wMuzeumSaryHildéniwHaliSztukiTR1.

Zazwyczajwybierałasięnaniewmiaręwcześnie,choćnieodrazuwpierwszymtygodniu.

Szła na wystawę wtedy, gdy przez muzeum przeszła już fala największych entuzjastów,

aspóźnialscyjeszczespali.

Ostre słońce rozmigotało kwiatki mrozu na szybie. Lumikki pomyślała, że może zdąży

background image

przedśniadaniemtrochępobiegać.Spojrzałanatermometr,dwadzieściapięćstopniponiżej

zera.Dzięki,możejednaknie.Takimrózzabardzoobciążapłuca.

Naglezadzwoniłakomórka.Lumikkiwzięłajądoręki.Nieznanynumer.

Nie odbieraj połączeń z numerów, których nie znasz. Nigdy. Dawniej wyznawała taką

zasadę,aleterazjużnie.Terazmieszkasamaisamadbaoswojesprawy,musiwięcmieć

odwagęodbieraćtakżetelefonyodnieznajomych.

–LumikkiAndersson–rzekłaoficjalnie.

–TuElisa,cześć.

Elisa?Ataczegochce?

–Tuukkamipowiedział,żewiesz–dodałaszybkodziewczyna.

Lumikkiwestchnęła.Terazpewniebędziemusiałaijązapewniać,żenikomuoniczymnie

powie.

–Niewiem,dokogoinnegomogłabymzadzwonić.Chłopakiniechcąotymrozmawiać.

Jestemkompletnierozwalona.Musiszdomnieprzyjechać.Niewytrzymamtusama.Bojęsię.

Pomóżmi.

Elisamówiłapiskliwym,przerażonymgłosem.Byławyraźniespanikowana.

–Janie…–zaczęłaLumikki,aleniezdążyłapowiedziećnicwięcej,boElisawybuchnęła

płaczem.

Lumikki utkwiła wzrok w kwiatkach mrozu na szybie. A gdyby tak po prostu wcisnąć

czerwony przycisk na telefonie? A potem zupełnie wyłączyć komórkę? Nie wnikaj. Nie

mieszaj się. Pilnuj wyłącznie swoich spraw. Skąd nagle taki problem z zastosowaniem

własnychzasad?Możestąd,żeElisasięrozpłakała.Możestąd,żeniktnigdyniepoprosiłją

opomoctakszczerzeibezpośrednio.

–Dobra,przyjadę–usłyszaławłasnygłos.

Notonacieszyłasięswoimdniem.

Elisa mieszkała na Pyynikki, na ulicy Palomäentie. W najdroższej części Tampere. Przed

furtkąLumikkipoczuła,żewswoimznoszonymzimowympłaszczuzupełnieniepasujedo

tego miejsca. Dużą, wyniesioną działkę odgradzał od ulicy kamienny mur. Za domem

zaczynał się już las i ścieżki biegowe na zboczach Pyynikinrinne. Jasny, piękny budynek

porażał rozmiarami. Lumikki zawsze sądziła, że podobne giganty zamieszkują co najmniej

dwie rodziny, jednak ten dom najwyraźniej nie był wielorodzinny, choć nigdzie nie było

widaćtabliczekznazwiskami.MieszkańcyPyynikkinieżyczylisobie,byskrzynkipocztowe

idrzwidomówrozgłaszaływszemwobec,ktogdziemieszka.

Lumikki sprawdziła jeszcze z esemesem. Tak, to tu, adres się zgadza. Po obu stronach

wyciętegowwysokimogrodzeniuwejściasiedziałynakamiennychpłytachdwalwyzbrązu.

Każdytrzymałopiekuńczołapęnabrązowejkuli.Tutajpilnujemymy.

Wcisnęładzwonek.ChwilępotemotworzyłysiędrzwiwejścioweinadwórwybiegłaElisa

wczymśróżowymprzypominającymniecodziecięceśpioszki.Lumikkimiałanasobiestare,

zmechacone i powycierane znaleziska z lumpeksu, ale na szczęście jeszcze nie wyglądała

wnichtak,jakbyuciekłazpsychiatryka.ElisaotworzyłafurtkęirzuciłasięLumikkinaszyję,

zanimtazdążyłazrobićunik.

– Cudownie, że przyszłaś! Nie byłam pewna, bo nie znamy się za dobrze – powitała ją

wylewnieElisa.

background image

Pachniała czymś różanym i drogim. Lumikki nie używała perfum, ale nauczyła się je

rozpoznawać. Doszła w tym do perfekcji. Zidentyfikowanie konkretnej osoby z daleka,

wyłącznie po zapachu, dawało jej niegdyś kilka dodatkowych, rozstrzygających sekund

przewagiiumożliwiałoucieczkę.

–JoyJeanPatou–oznajmiła,uwalniającsięszybkozobjęćElisy.

Plagę przytulania obcych Lumikki uważała za paskudną mutację, podobną do mutacji

grypy,naktórąnależałojaknajszybciejwynaleźćjakieśantidotum.

Elisaspojrzałananiązezdumieniem.

–Niewiedziałam,żeznaszsięnaperfumach.Dostałamnagwiazdkęodtatusia.Podobnoto

najdroższeperfumynaświecie.

–Dokładnie.

Lumikkiniemiałaochotynajałowepogaduszkioperfumachiprezentachgwiazdkowych.

Smalltalkjejnieinteresował.PrzyjechałanaPyynikki,boElisabyłaspanikowanaipłakała

przeztelefon.Jeślijednakmaodgrywaćrolępieskadoprzytulania,tonajlepiejzrobi,gdyod

razuwrócidosiebie.Zdążyjeszczenacombat.

Elisapodskakiwałajaknakręconyróżowykróliczek.Chybadopieroterazpoczułasiarczysty

mróz,któryszczypałjeobiecorazmocniej.

–Dalej,chodźdośrodka–ponagliła.

Lumikkiskinęłagłową.

Wewnątrzdombyłjeszczebardziejpowalający,niżodzewnątrz.Wysokiepokoje,wykusze,

białe powierzchnie, meble warte zdecydowanie więcej niż całoroczny czynsz Lumikki za

stancję, i mnóstwo naturalnego światła, w którym kąpały się posadzki i blaty nieskażone

najmniejszym nawet pyłkiem. Sprzątaczka wspomniana przez Elisę w kawiarni wykonała

naprawdędobrąrobotę.

–Nadolejestsaunaibasen–poinformowałaElisa,gdyLumikkizdjęłaglanyipłaszcz,

cisnąwszynapółkęłapawice,szaliczapkę.

–Nieprzyszłamtupływać–odrzekłakrótkoLumikki.

Elisasięzmieszała.

–Nie,nojasne.Sorry.Chceszcoś?Cappuccino,mochaccino,latte?

–Najzwyklejsząkawę.Czarną.

– Okej, zaraz przyniosę. Możesz w tym czasie zaczekać na górze w moim pokoju –

powiedziałaElisa.

Lumikki weszła na schody. Z lustra na półpiętrze zerknęła na nią dziewczyna, która

pasowaładotegomiejscajakpięśćdonosa.Coonarobiwtymdomu,niepotrafiłaznaleźć

odpowiedniegoargumentu.Popełniłabłąd,zjawiającsiętutaj.Czuła,żewbrewsobiepakuje

sięwpasztet,któryzchwilinachwilęwyglądacorazgorzej.

PokójElisywyglądałjakpoeksplozjiróżowo-czarnejbombyodłamkowej.Tedwakolory

rządziłytamniepodzielnie–oddywanu,przezścianyizasłonypolaptop.Pachniałotomocno

przedłużonąfaząksiężniczki,którazostaławmiędzyczasiezagorzałąfankąrocka.Pokójbył

dwukrotniewiększyodkawalerkiLumikki.Miałteżwyjścienaniewielkibalkon.

Niewyobrażalne ilości biżuterii i kosmetyków. Półka uginająca się od horrorów

iromantycznychkomedii.Lumikkiszukałaspojrzeniemjakiejśrysy.Pokójkażdegoczłowieka

maprzynajmniejjedenelement,którygryziesięzcałością,przeczyłatwympodsumowaniom.

PokójElisymiałdwietakierysy.

background image

Na najniższej półce regału Lumikki dostrzegła imponującą kolekcję książek z zakresu

astronomii.Elisaupchnęłajetampewniewobawieprzedciekawskimispojrzeniami,niemniej

zbiórbyłtakpokaźny,żerzucałsięwoczy,idlategoniemógłbyćanidziełemprzypadku,ani

kolekcją nietrafionych prezentów. Lumikki przypomniała sobie, że Elisa chodziła do klasy

oprofilumatematyczno-fizycznym.

Drugarysatodrutyipokaźnykłąbwełny.Zdrutówspływałpoczątekjakiejśrobótki.Elisa

wcaleniechciałamiećtylkokupnychrzeczy.

Interesujące. Choć bez praktycznego znaczenia, bo Lumikki nie odczuwała pragnienia

zacieśniania więzi z Elisą. Niemniej przyzwyczajenie okazało się silniejsze i Lumikki

zanotowałasobieobierysywpamięci.

Blackcoffee!–zawołałaodproguElisaipodałajejkubek.

Czarny. Filiżanka Elisy była różowa. Spostrzeżenie rozbawiło Lumikki, ale zaraz

spoważniała.Socjologicznebadaniaterenowelepiejodłożyćnapóźniej.

–Pocomniezaprosiłaś?–spytała.

Elisaprzysiadłanałóżkuiwestchnęła:

–Jestempoprostuprzerażonainiewiem,corobić.

–Copamiętaszzwaszejimprezy?

–Niewiele.Toznaczypamiętamróżnesceny,aletrudnomijezesobąpowiązać.

–Opowiedzodsamegopoczątkuizeszczegółami,copamiętaszzimprezy,cosięnaniej

wydarzyłoijaktepieniądzetrafiływwaszeręce–zaproponowałaLumikki.–Apotemrazem

zastanowimysięnadnajlepsząstrategiądziałania.

Brzydziłasiętymbelferskimtonem,aleakuratterazdoElisynależałomówićjakdomałego

dziecka.Dłoniedziewczynydrżały,mimożemocnozaciskałajenafiliżance.

Elisazaczęłaopowiadaćpowoli,nieskładnieiczęstogęstozbaczającztematu.Rodziców

miało nie być w niedzielę w domu, postanowiła więc zorganizować balety. Jej matka już

wsobotęwyjechaławtygodniowąpodróżsłużbową,aojcieczapowiedział,żezostanienanoc

wpracy.Elisadługorozwodziłasięnadtym,jaktoniemogłasięzdecydować,kogozaprosić

oraz co przygotować do jedzenia i picia. Do rzeczy, ponaglała w myślach Lumikki. Ze

szczegółami,alebezprzesady.NaploteczkiElisapowinnazaprosićkogośinnego.

–Chciałam,żebytymrazemwięcejsiędziało.NowięcpoprosiłamKaspra,byzorganizował

trochępigułekdlamnieidlaTuukki.Kiedyśłykaliśmyjerazemwetrójkę.Czujęsięponich

dużolepiejniżpoalkoholu.Zawszejakzadużowypiję,topotemchcemisięrzygać.

Lumikki rozbawiła zniesmaczona mina Elisy. A kto nie rzyga z przepicia? Czy

wywoływanienudnościnienależydopodstawowychwłaściwościalkoholu?

–SkądKasperjebierze?–spytała.

–Niewiem.Iniechcęwiedzieć.Kasperobracasięwtrochęszemranymtowarzystwie,od

któregolepiejtrzymaćsięzdaleka.–Znównutkaprzyzwoitościwgłosie.Elisachybasobie

przypomniała,żejestcórkąpolicjanta.

–Inniteżłykali?

–Chybanie.Kasperbardzoostrożniedobierasobieklientelę.Niechcewpaść.

Wiadomo. Lumikki mogłaby dodać, że kosmetyczna mafia wydawała się jednak dobrze

zorientowanawsytuacjiiwiedziała,żekilkaosóbnaimprezienietankujewcalepaliwana

baziealkoholu.

–Większaczęśćekipyrozeszłasięzarazpopółnocy.Wiesz,jakjest,grzecznilicealiścinie

background image

chcąbyćwszkolezabardzoskacowani.–Elisaroześmiałasię.

Lumikkinawetsięnieuśmiechnęła.Elisaodrazuspoważniała.

–Okej,wsumietojateżpowinnambyłapołożyćsięwcześniejspać.Ci,cozostali,byli

nieźlenawaleni.Mnieteżsięostrokręciłowgłowie.Pamiętamjakprzezmgłę,cosiędziało.

Paręosóbtrochęprzegięło,widziałam,jakrzygająpokątach.Ktośrozbiłkryształowywazon

izraniłsięodłamkiem.Wchaciezrobiłsięsajgon.ChybapoprosiłamTuukkę,żebywywaliłza

drzwidwóchkompletnienawalonychdebili.

Elisa odstawiła filiżankę na biurko i zaczęła skubać paznokcie. Jaskraworóżowy lakier

wykruszyłsięjużzczubków.Dłoniejeszczetrochęjejdrżały.Lumikkisiedziałacicho.Lepiej,

żebyElisaopowiadałasama,bezpytańpomocniczych.Wspomnieniasąbardziejwiarygodne,

gdyniktniepróbujenimisterowaćwedługwłasnychzałożeń.

– O drugiej nie było już w domu nikogo poza Tuukką i Kasprem. Siedzieliśmy głównie

wmoimpokoju,tańczyliśmyiwygłupialiśmysię.Niemusieliśmyjużprzednikimudawać,że

tylkodrinkujemy.Noitobyłowtedy.Kołotrzeciej.

Elisanagleumilkła.Chwilęprzełykałaślinę.Zmarszczyłabrwi.

–Napewnowyszłamnabalkonnaćmika–podjęłaopowieść.–Towiemnastoprocent.

I wtedy zobaczyłam w ogródku jakiś dziwny worek. Leżał tam maks trzydzieści minut, bo

wychodziłam zajarać co pół godziny. Normalnie nie palę, ale na imprezach zawsze mi się

chce.

Znów nutka przyzwoitości w głosie i zmiana maski. Lumikki pochyliłaby czoło przed

kunsztem Elisy, gdyby zachowanie dziewczyny w tych okolicznościach tak bardzo jej nie

drażniło.

–Noicowtedyzrobiłaś?–spytałaLumikki.

Elisazaczęłasiębawićzłotymserduszkiemodsuwakaswojegoróżowegowdzianka.Dwie

sekundy w dół, dwie sekundy w górę. Zip, zip. Zip, zip. Lumikki pociągnęła łyk kawy.

Masakrycznalura.

–Tenworekmnienieziemskorozbawił.Wyglądałwtymśniegupoprostuprzekomicznie.

Nie umiem tego wytłumaczyć. Musiałam być wtedy nieźle zamroczona. Zostawiłam

chłopakówizeszłamnadół.Rozwiązałamgodopierowśrodku,wholunadole.

Elisaznówprzełknęłaślinę.

–Zpoczątkuniezaglądałamdośrodka.Myślałam,żetojakieśpapieroweśmieci.Alewtedy

wyjęłam jeden papier i zobaczyłam, że to banknot. Cały we krwi. W worku było pełno

zakrwawionych banknotów, same pięćseteurówki. Ubabrałam sobie krwią obie ręce.

Niedobrzemiteraznasamąmyśl.Alewtedypłakałamześmiechu.Całasprawawydawałami

siępoprostuniesamowiciezabawna.

Elisa wbiła spojrzenie w różowy dywan na czarnej podłodze. Obrzydzenie na jej twarzy

mieszałosięzniechęcią,wstydzestrachem.

– Nie zastanawiałam się nad tym, dlaczego te banknoty są zakrwawione. Zawołałam

chłopaków.Oniteżsięśmiali.Ipowtarzaliwkółko,żeterazjesteśmywpytębogaci.Wtedy

jeszcze nie przeliczyliśmy kasy, ale w tym worku było trzydzieści tysięcy euro. Mieliśmy

w zasadzie wyłączone myślenie. Jeśli myśleliśmy, to tylko o tym, żeby jakoś te pieniądze

oczyścić.

Zgodnie ustalili, że nie mogą tego zrobić w domu, bo nie zdołają ukryć schnących

banknotów.WtedyTuukka,którychodziłnakursfotograficzny,wpadłnapomysłzciemnią.

background image

Bowswoimczasiebezwiedzyojcaskopiowałjegokluczodwejściadoszkoły.Iznałkod

alarmu.

– Byliśmy wtedy pewni, że to najgenialniejszy pomysł na świecie – wyjaśniła Elisa

ispojrzałabłagalnienaLumikki.–Potrafiszwtouwierzyć?

Nie,odrzekławmyślachLumikki,nagłosjednakpowiedziałacoinnego:

–IdlategoranoTuukkapopędziłdociemni,żebyzabraćosuszonebanknoty?

–Jakdlamnie,tomógłjetamzostawić.Niechciałamichjużnawetdotykać.Niemogę

przestaćmyśleć,skądwzięłasięnanichtakrew.Czytoludzkakrew?Idlaczegotenworek

był na naszej działce? Kto go tam zostawił? Kurwa, już nigdy w życiu nie łyknę żadnej

pigułki.Gdybymbyłatrzeźwa,możezauważyłabymczłowieka,którytopodrzucił.

Elisaraptowniewstałaizaczęłanerwowoprzechadzaćsiępopokoju.

Lumikkiteżwstała,podeszładodrzwibalkonowychiotworzyłaje.Dośrodkanatychmiast

wtargnęłomroźnepowietrze.Wyszłanazewnątrzispojrzaławdół.

–Czyfurtkanadolebyławnocyzamknięta?–spytała.

–Tak–odrzekłaElisa.–Sprawdziłamwtedyjeszczeraz,okołodrugiejwnocy.

Lumikki zmierzyła spojrzeniem odległość działki od ulicy. Silne ramię bez trudu

przerzuciłobyworekprzezkamiennymur.

–Maciemonitoringnaulicy?

Elisapokręciłagłową.

–Tylkowideofonprzyfurtceiprzydrzwiach,naulicyniema.

Lumikki zamyśliła się. Mróz szczypał ją w palce, ale nie schowała ich. Pobudzał ją do

myślenia.

Ktoś podrzucił nocą plastikowy worek z zakrwawionymi banknotami na działkę Elisy.

Suma wskazywałaby, że to zapłata. Krew natomiast, że to ostrzeżenie. A zatem – czy

pieniądzebyłygroźbączypodziękowaniem?Idlakogo?Czyworekwylądowałnawłaściwej

działce?

Sąsiednidompoprawejstronie,patrzącodulicy,wyglądałzupełnieinaczejniżdomElisy,

aniskieogrodzeniebiegłowzdłużchodnika.NawysokościdziałkiElisyulicalekkoskręcała,

oddalającsięniecoodposesji.

–Ktotammieszka?–spytałaLumikki,wskazującdompoprawej.

– Dwie rodziny z dziećmi. Obie kobiety są chyba prawniczkami. Mąż jednej jest jakimś

artystą,adrugiejpracujewbiurze.Dzieciakiniechodząjeszczedoszkoły.

Lumikkipowiodłaspojrzeniemposąsiedniejdziałce.Wydawałosięmałoprawdopodobne,

żeby ktoś pomylił ją z działką Elisy. Natomiast po drugiej stronie domu stał budynek co

prawdawyraźnieodniegonowszy,alerozmiarami,formąijasnąelewacjąłudzącopodobny.

Nawet mur od ulicy stanowił przedłużenie muru biegnącego wzdłuż domu Elisy i poziom

gruntunaobudziałkachbyłtakisam.Bezwątpieniaistniałoryzykopomyłki.

–Atam?

Elisastanęłaobokniejnabalkonie,dygoczączzimna.

– Taki jeden świr. Ma jakieś czterdzieści lat, ale udaje młodszego. I najwyraźniej żyje

wjakimśprywatnymZmierzchu,bołaziwdługichpłaszczachzeskóryipróbujeodgrywać

królawampirów.Ataknaprawdęwyglądanazmęczonegożyciemiżalmigościa.Niemam

bladego pojęcia, czym się zajmuje. Pewnie ma jakąś robotę, bo codziennie rano wychodzi

iwracadopierowieczorem.Mieszkasamwtymogromnymdomuinigdyniewidziałam,żeby

background image

ktośgoodwiedzał.Nawetniemówidzieńdobry,kiedysięmijamynaulicy.

LumikkispojrzałanaElisę,którapatrzyłananiąszerokootwartymioczami.

–Takasabyłanapewnodlaniego!Wylądowałatylkonaniewłaściwejdziałce!Gostekna

stoprocentkręcijakieśleweinteresyalbourządzarytuałyofiarne.

WgłosieElisyzabrzmiałaniemalradość.

–Tojednazmożliwości–przyznałaLumikki.–Aleniejedyna.

Bojeślikasawylądowałajednaknawłaściwejdziałce,toadresatembyłaElisa,jejojciec

albomatka.

Lumikki raz jeszcze zerknęła na dzwoniącą zębami Elisę. Dziewczyna przypominała

marznącego pluszaka po utracie sporej części wypełnienia. Trudno sobie wyobrazić, aby

mogłasięwplątaćwcoś,zacodająwrozliczeniutrzydzieścitysięcyeuro.Choćnigdynie

wiadomo.Lumikkiwierzyła,żemaponadprzeciętnązdolnośćwyczuwanianieszczerości.Elisa

niewyglądałajejnablagierkę.Ajeślinawetcośkręciła,tonieażtakdobrze,żebydałaradę

zamydlić jej oczy. Lumikki słyszała w życiu tyle kłamstw, że przeciętnego łgarza

rozpoznawałapogłosieimimice.

–Bojęsię,żektośbędziechciałtepieniądzeodzyskać.Itojaknajszybciej–wyszeptała

Elisa.

Lumikkinieznalazłażadnychsłówpociechy.

Byłabowiemdokładnietegosamegozdania.

background image

8

ViivoTammdygotał.Niepamiętał,kiedyostatniobyłomutakzimno.Próbowałpodskakiwać,

abysięrozgrzać,leczzesztywniałenamrozieudaodmówiływspółpracy.

DyżurowałwwyznaczonymmiejscuprzyścieżcebiegowejnaPyynikkidopieroodgodziny,

ajużczuł,żejestukresuwytrzymałości.Miałnasobieciepłąkurtkępuchową,grubysweter

i nasuniętą głęboko na oczy czapkę z thinsulatem, ale mróz i tak przenikał przez ubranie.

Wdzierał się pod odzież przez najmniejszą szczelinę i każdą dziurkę po igle, bezlitośnie

atakując ciało, które z trudem już utrzymywało temperaturę niezbędną dla podtrzymania

funkcjiżyciowych.ViivoTammpostanowiłzadzwonić.

Zesztywniałymipalcamizacząłnieporadniedźgaćrówniezesztywniałąklawiaturękomórki.

Nawet nie przyszło mu do głowy, żeby zdjąć skórzane, ocieplane rękawiczki. Pięć minut

zajęło mu wyszukanie w spisie kontaktów właściwego numeru. Wreszcie nacisnął przycisk

zzielonąikonką.

–Noi?–Usłyszałwsłuchawcezniecierpliwionygłos.

–Aniśladu.Niewystojętuzadługo.Zamarznęnaśmierć.

–Niemaszwyjścia–warknąłBorysSokołow,zanimsięrozłączył.

Viivo Tamm z zaciśniętymi zębami wpatrywał się w telefon. Sokołow siedział sobie

zLinnartemKaskiemwdostawczakunaPalomäentie.Łatwomubyłorozkazywać.

A jeśli dziewczyna w ogóle nie wyjdzie tego dnia z domu? Albo wyjdzie, ale za kilka

godzin?Wszyscytrzejwiedzieli,żeniemogączatowaćgodzinami.Wzbudząwkońcuczyjeś

podejrzenia,ktośzapamiętasamochód.Zajarzy,żewtakimrózraczejsięniezamawiausług

firmy wodno-kanalizacyjnej. Wymiana tablic rejestracyjnych i folii na budzie auta to

dodatkowekosztyiprzedewszystkimczas,apozatymżadenznichniemiałochotysięwto

bawićbezabsolutnejkonieczności.

Niech to cholera. Byli przekonani, że krew wystarczy. Okazało się jednak, że Fin ma

mocniejsze nerwy. I próbuje grać o stawki, na które nie może sobie pozwolić.

W rzeczywistości nie może sobie nawet pozwolić na wejście do gry. Nikt z nich nie mógł.

NawetBorysSokołow,choćchętniezgrywałprzedinnymiwielkiegobosa.Biegałnarównie

krótkiejsmyczy,jakcałareszta.Obrożatoobroża,choćbynawetnabijanadiamentami.

MożeFinowiniezależałowcaleażtakbardzo,jaksądzili.Możetylkoudawał.Porwanie

córkiszybkowyleczygozpoczuciawyższości.

Lumikkiniemogłaoderwaćspojrzeniaodtalerzazszaro-beżowymmakaronemwsłonejbrei,

którypostawiłaprzedniąElisa.Niekłamała,żenieumiegotować.Podobnowzamrażalniku

miała niezły wybór obiadów przygotowanych przez matkę, ale ich odgrzanie było „tak

kłopotliwe”,żenajchętniejjadłamakaronztorebki.Lumikkiwzięładoustkilkasflaczałych

tasiemek. Postanowiła wytrzymać. W zasadzie to nie ona postanowiła, tylko jej burczący

głośnobrzuch.

Była potwornie głodna. Czas płynął, zrobiło się popołudnie i Lumikki myślała wyłącznie

opowrociedodomu.Jednakgdytylkozaczynałasięzbierać,Elisawymyślałajakiśpretekst,

żebyjąjeszczezatrzymać.Dziewczynarzeczywiściebałasięzostaćsamawdomu.

background image

Rozmowasięniekleiła.Wyczerpałytematpieniędzy.Przedyskutowałyhipotezę,żeworek

miałtrafićdosąsiadawskórzanympłaszczu.Elisaświęciewtowierzyła.

–Moirodziceniemogąbyćzamieszaniwtakiehistorie.Touczciwiiporządniludzie.

Lumikki nie wykluczała jednak i tej możliwości, że pieniądze miały trafić do rodziców

Elisy.Dlategospytała,czymzajmujesięjejmatka.Pracowaławjakiejśfirmiekosmetycznej,

w zespole odpowiedzialnym za kontakty zagraniczne. Nie była wielką szychą, ale według

Elisyzarabiałaprzyzwoicie.

– Jest w delegacjach prawie sześć miesięcy w roku – dodała, odwracając oczy w stronę

okna.

Lumikkidostrzegławjejtwarzyirytacjęiprzygnębienie.

–Naszczęścietatuśjestprawiezawszewdomu–podjęłapochwiliElisazuśmiechem.–

Jeślinieliczyćakurattegoweekendu.

„Tatuś”pracowałwpolicji.

–Wktórymwydziale?–spytałaLumikki.

ZażenowanaElisaspuściławzrok.

–Antynarkotykowym–odrzekła.

Podlatarniąnajciemniejitakdalej.Możebyłobytonawetśmieszne,gdybyniepowalająca

głupotaElisy.Córkapolicjantazwydziałuantynarkotykowegobawisięzakazanąchemią.Kto

by pomyślał, że akurat ją może ciągnąć do tak ryzykownych zabaw. Lumikki zachowała

komentarzdlasiebie,aleElisacałkiemtrafniezinterpretowałajejmilczenie.

– Wyluzuj, przecież tylko sporadycznie, na imprezach! – Dziewczyna przyjęła postawę

obronną.–Niejestemżadnąnarkomanką.Doskonalewiem,gdzieleżygranica.Apozatym

jużmówiłam,żeniezamierzamnigdywięcejniczegołykać.Zostanęświętąabstynentką.

– Zapytaj kiedyś ojca, ile takich sporadycznie łykających jakieś pigułki spieprzyło sobie

życie,itotakżewTampere.Alenieprzyszłamcięuświadamiać,tylkowyjaśnićsprawętych

pieniędzy.

– Przecież nie mogę wspomnieć o nich tatusiowi, jeśli się wkręcił w jakąś szemraną

historię. – Elisa westchnęła po raz dziesiąty. – W co oczywiście nie wierzę. No, ale gdyby

jednak… Nie mogłabym mu ufać. Mógłby mi wtedy wcisnąć każdy kit. Ale nie mogę też

powiedziećnikomuzpolicji,botowkońcujestmójtatuś.Choćbysięnawetwcośwpakował,

niemogęgozdradzić.Pozatymtomożebyćteżjakaśtajnaoperacjapolicyjna.Ach,głowami

zarazpęknie!

–Októrejwrócidzisiajdodomu?–spytałaLumikki.

–Zadwiegodziny.

–Wczorajzachowywałsięnormalnie?

– Moim zdaniem tak. Z drugiej strony tak się denerwowałam, żeby się nie wygadać, że

urządziłamwdomubalangę,amojaszafakryjewsobietajemnicęwielkościsłonia,żepewnie

bymnawetniezauważyła,gdybyzatańczyłtrepakazuszamiMyszkiMikinagłowie.

–Obserwujgo.Porozmawiajznim.Niepytajwprost,alezobacz,czyniezdradzigowyraz

twarzyalbogest.Ludziekomunikująnieprawdopodobniewiele,nawetgdynicniemówią–

pouczyłająLumikki.–Miejteżnaokutegosąsiada.Jeślipieniądzemiałybyćdlaniego,to

ichniedostał,ifacetnapewnozaczniesięzachowywaćwpodejrzanysposób.

ElisaspojrzałanaLumikki,wstałazzastołuipodeszładoniej.

–Dziękuję–powiedziałaiszybkojąobjęła.

background image

Odziwo,tymrazemjejuściskniewydałsięjużLumikkitakodpychający.Elisausiadłaza

stołem i wróciła do przerwanego posiłku. Wsysała makaron, wciągając policzki i siorbiąc.

Wyglądałajakmaładziewczynka.

– Pogadam z tatusiem. I będę obserwować sąsiada. Może znajdę jakieś logiczne

wytłumaczenie dla tej historii. A potem pomyślę, co zrobić z pieniędzmi. Tuukka i Kasper

raczejniezechcąrozstaćsięzeswojądolą,alejużjaznajdęnanichsposób–odparłaElisa

zuśmiechem.

Jejpewnośćsiebiemiaławsobiecośrozbrajającego.

–Ciąglesięboisz?–spytałaLumikki.

–Jużnietakbardzo,jakwcześniej.

–Okej.Wtakimrazieidędodomu.

Elisapróbowałazrobićminęurażonegoszczeniaka,tymrazemjednakLumikkipozostała

nieugięta.Wystarczynadziśzabawywnajlepszekumpelki.Onajużswojezrobiła.Włożyła

płaszcz,ściągnęłamocnosznurowadłaglanówiszczelnieowinęłaszyjęszalem.Zpółkinad

wieszakamisięgnęłapołapawice,czapkapotoczyłasięgdzieśdalej.Lumikkiwspięłasięna

palceizłapałabrzegmateriału.Pociągnęłaenergicznieiusłyszałazłowieszczytrzask.

–Ojej!–wykrzyknęłazżalemElisa,patrzącnarozdartączapkęLumikki.–Leżytamciągle

ztyłunieprzykręconywieszak.Mnieteżpodarłjużdwieczapki.

–Nicto,naciągnęsobieszalnauszy–rzekłaLumikki.

–Nie,cośty,pożyczęcimoją.Mamichażzadużo–powiedziałaElisaiwłożyłanagłowę

Lumikkiczerwonączapkęzwełny.–Atwojąnaprawięalbozrobięcinadrutachnową.

–Niechbędzie.Dzięki.

W holu Lumikki zatrzymała się na chwilę. Miała niejasne wrażenie, że powinna jakoś

podtrzymaćElisęnaduchu.

–Nodobra,totrzymajsię–rzuciławkońcu,niemogącsięzdecydować,copowiedzieć.

Nieleżałajejrolaempatycznejkoleżanki.

–Spoko–odrzekłaElisa.–Jakchcesz,tomożeszwyjśćtylnymwyjściem.Schodyodulicy

sądiabelnieśliskie.

Przygryzławargę,jakbychciałacośjeszczedodać,alesięnieodezwała.Lumikkiniepytała,

codalej.Miałanieprzyjemneuczucie,żetoniejestjejostatniawizytauElisy.

Popełniłabłąd,przychodzącdoniej.

background image

9

BorysSokołowodebrał,zanimkomórkazdążyławygraćdokońcapierwsząnutęYouOnlyLive

Twice.

–Noi?

– Dziewczyna właśnie wyszła z domu tylnym wyjściem. Idzie w stronę zbocza –

poinformowałobolałyzzimnaViivoTamm.

SokołowskinąłgłowąsiedzącemuobokEstończykowi,żebyuruchomiłsilnik.

–Czytojestwłaściwadziewczyna?–upewniłsięjeszczeBorys.

–Napewno.Matakąsamączerwonączapkę,cowcześniej–odrzekłTamm.

–Kiedypodjedziemy,złapieszją.Tylkoniespartol.Musisięudaćzapierwszympodejściem

–rozkazałSokołowisięrozłączył.

Borysrozcierałzgrabiałedłonie.Trzebabłyskawiczniewciągnąćdziewczynędosamochodu

przez tylne drzwi. Nikt nie może ich zauważyć. Im mniej ona zobaczy, tym lepiej. I bez

zbędnej brutalności. Dziewczyna ma być cała i zdrowa. Oczywiście kilka siniaków nie

zawadzi.Żebyniemyślała,żetotylkozabawa.

Choćwsumietobędziezabawa.Tylkotrochęinna,niżmogłabysądzić.Złapiąjąiwyślą

filmik na komórkę tatusia. Borys byłby bardzo zdziwiony, gdyby to ostatecznie nie

przywołałoglinydoporządku.Napewnoodrazuspokorniejeiprzeprosi,żepróbowałograć

chłopakówtrochęlepszychodsiebie.Obieca,żeodterazbędziejużgrzeczny.Iwramach

rekompensatyzapomnionastępnejwypłacie.Przysięgnie,żezrobiwszystko,czegozażądają.

Itoimwystarczy.

Wtedywypuszcządziewczynęzsamochoduipojadązmienićfolięitablicerejestracyjne.

Niemałainwestycjajaknajednozastraszenie,alewtymprzypadkuopłacalna.BorysSokołow

dostałdokładneinstrukcjeiobietnicępokryciawszystkichkosztów,zesporąnawiązką.Nie

moglisobiepozwolićnato,żebystracićtakcennąwtykę.PrzedewszystkimjednakFinnie

mógłsobiepozwolićnato,żebyichstracić.

Dziewczyna oczywiście od razu pobiegnie przerażona do domu i naskarży tatusiowi, że

porwalijąbandyci.Ojciecudazaskoczonegoiwstrząśniętego,zaczniewypytywaćoszczegóły

iznakirozpoznawczeporywaczy,apotemobiecakochanejcóreczce,żezajmiesięsprawą,

abandycizostanąszybkoujęciiukarani.

Nie, nie będzie musiała składać żadnych zeznań. Wystarczy, że jemu wszystko opowie.

Tatuś doskonale wie, jak traumatyczne są takie wydarzenia, i dlatego oszczędzi córeczce

męczącychproceduriprzesłuchańprowadzonychprzezobcychludzi.

Borysniemalparsknąłśmiechem,gdywyobraziłsobietłumionąwściekłośćtatusia.Bonie

będziemógłpisnąćnikomuanisłowa.

Taktojużjest.Jaksobiepościelesz,taksięwyśpisz.

Lumikki postanowiła nadłożyć trochę drogi i zejść zboczem przez Pyynikinharju. Głowa ją

rozbolałaodperfumElisyinazbytwielupytań.Sytuacjibynajmniejniepoprawiałfakt,że

czerwona czapka mocno przesiąknęła wonią tych samych substancji. Niemniej chodzenie

wtakimrózzgołągłowąszybkoskończyłobysięodmrożeniemuszu.

background image

Przypomniałasobie,jakpółtorarokuwcześniej,tużpoprzeprowadzcedoTampere,poraz

pierwszy pobiegła na Pyynikinharju. Odurzona wolnością pokonała długie, wyczerpujące

podejście aż do wieży widokowej, biegnąc ile sił w nogach. Na górze uda jej się trzęsły,

apachnące,świeżepieczywowkawiarencekrzyczałodonośnymgłosem,żebydałajużsobie

spokójztymtreningiemiprzysiadłanachwilęprzyczarnejkawieipączku.Lumikkijednak

nie zatrzymała się przy wieży, tylko spokojnym już tempem zbiegła ścieżką w dół zbocza.

Drżeniemięśniminęłoizkażdymkrokiemwracałaradośćbiegania.

ŚcieżkawiodłaznówtrochępodgóręinaglepolewejstronieoczomLumikkiukazałsię

niesamowitywidoknajezioroPyhäjärvi.Dalekowdole,zadawnąceglanąfabrykąSuomen

TrikoonaPyynikki,sierpniowesłońcemuskałopieszczotliwietaflęwody.Zeszłaześcieżkina

skałę,abychwilępopatrzeć.Zanurzyłasięwzielonościizapachachpóźnegolata.Patrzyłana

jezioro,nacypelJalkasaari,narysującąsięnadrugimbrzeguHärmälę,iporazpierwszyod

dawna poczuła, że jest bezgranicznie szczęśliwa. Że to początek samodzielnego życia.

Początekwolności.

Terazszczęścieiwolnośćbyłydlaniejpustymipojęciami.Lumikkistarałasięotymnie

myśleć,botylkogoniławpiętkę.Żadnegorozwiązania,żadnegowyjściazsytuacji.

Jeślinieliczyćtegojednego.Tegonajprostszegoinajbardziejoczywistego.Pójśćnapolicję

iwszystkopowiedzieć.Nieprzejmowaćsiętym,żeElisabędziemiećpotemkłopoty.Albojej

rodzina.Cojątoobchodzi?Byłtylkojedenproblem:Elisajejzaufała.ILumikkiwiedziała,że

niemożetegozaufaniazawieść.Ślepauliczka.

Doszła do ulicy Näkötornintie, która wiodła pod górę do wieży widokowej. Niebo

przesłoniły chmury. Pociemniało. Drzewa wyciągały swoje białe, oszronione gałęzie na

wszystkie strony. Wyobraźnia podpowiadała Lumikki, że jeśli lesisty stok wygląda jak

żywcemprzeniesionyzeświatabaśni,towcieniachdrzewmusząsięczaićnajstraszniejsze

potwory.Zrodzonezlękumary,którezakradająsięodtyłuiwciągająpodśnieg,dozimnego

grobu.Albojeszczegorzej–przemieniajączłowiekawżywąrzeźbęzlodu,niezdolnąmówić

anisięporuszać.Nawiekijużżywą.Inawiekimartwą.

Oddech parował. Lumikki wydychała zbędne myśli, próbowała osiągnąć twórczą pustkę,

w której mógłby powstać jakiś świeży pomysł. Już prawie jej się udało, gdy zdała sobie

sprawę,żektośjąśledzi.Znowu.Niemusiałasięnawetoglądać,abymiećpewność.

Mimotozerknęłaprzezramię.Idącyzaniąmężczyznamiałczapkęnaciągniętągłębokona

oczy, a usta i nos zasłonił sobie szalem. Dostrzegła też podjeżdżający powoli pod górę

samochóddostawczy,któryzrównałsięjużprawiezidącym.

Bez zastanowienia rzuciła się do ucieczki. Usłyszała, że mężczyzna także zaczął biec.

Samochódprzyspieszył.

Lodowatepowietrzeszarpałopłuca.Glanyślizgałysięnaoblodzonymchodniku.Spojrzała

za siebie, w samochodzie siedziało dwóch mężczyzn. Oni również mieli zasłonięte twarze,

widziała tylko ich oczy. Jednej sroce spod ogona wyskoczyli? Nigdzie żywej duszy. Nawet

gdybykrzyknęła,niktbynieusłyszał.

Gnałajakjeszczenigdywżyciu.Biegnącyzaniąmężczyznazostałwtyle,alesamochód

wmigjądogonił.Otworzyłysiędrzwiszoferkiipasażerpróbowałjązłapać.Omaływłos.

Lumikki usłyszała trzask dartego materiału, gdy zaczepiony na agrafce odblask wyrwał się

razemzkawałkiempłaszcza.Uskoczyławbokinagledałanurazchodnikawlas.

Przeskakiwała skały i kamienie, przemykała pomiędzy drzewami, nie przejmując się

background image

chłoszczącymi twarz gałęziami. Zdążyła jeszcze usłyszeć, że dostawczak zahamował.

Mężczyźniwbiegliwlas.Słyszała,żecośkrzyczą,chybaporosyjsku.Wiedziała,żeszybko

otrząsną się z zaskoczenia wywołanego jej niespodziewanym manewrem. I jeśli zdołają ją

otoczyć,będziepowszystkim.Miałazaledwiekilkasekundprzewagi.

Musiałająwykorzystaćbezpudła.

Takaszansajużsięniepowtórzy.

ViivoTammzaklął,nogaznówsięzapadławgłębokimśniegu.Dziewczynaśmigałajakzając,

zgrabnieomijałanajgłębsze,najbardziejkopnezaspy.Naszczęścieśladyzdradzały,którędy

pobiegła,choćmożeistraciłjąnachwilęzoczu.

–Łapją!–krzyczałgdzieśztyłuBorysSokołow.

Samjąsobiełap,grubasie,odciąłsięwmyślachViivoTamm.Przyspieszył.Mięśnienóg

powolisięrozgrzewałyizkażdymkrokiemsłuchałygocorazbardziej.Złapietęmałądziwkę.

Możesobieuciekać,alesięnieukryje.Bieganiepośnieguijąwkońcuzmęczy.ViivoTamm

nie jest może najszybszy na świecie, ale na pewno wytrzymały. Znikła mu z oczu. Ślady

wiodłyzgęstwinynaoświetlonąścieżkę.Pewnieliczyła,żenatrafinaspóźnionegobiegacza,

którywybawijązopresji.Możesobiemarzyć.Wtakimrózniktozdrowychzmysłachnie

biega.ViivoTammrozejrzałsię.

Nigdziejejniewidać.Niechtojasnyszlag.

Wtedykawałekdalejnaścieżcedostrzegłcośczerwonego.Czapka.

Zgubiła czapkę, zostawiła ślad. Oj, biedny Czerwony Kapturku. Na twoim miejscu nie

pomagałbym dużym, złym wilkom. Właśnie z lasu wypadli na ścieżkę Sokołow z Kaskiem.

Tamm ruszył w stronę czapki i krzyknął, żeby biegli za nim. Dziewczyna nie mogła uciec

daleko.

PrzyklejonadopniaLumikkipatrzyłazgałęzi,jakcałatrójkapobiegławprzeciwnąstronę.

Wpadłanaścieżkęchwilęprzednimiiwparudługichsusach,żebyzostawiaćjaknajmniej

śladów, doskoczyła do drzewa i wspięła się na wysoką gałąź. A potem cisnęła czapkę na

ścieżkę,jaknajdalejprzedsiebie.

Podziałało.Alenapewnonienadługo.

Lumikki zeskoczyła z gałęzi, nie przejmując się bolesnym uderzeniem stóp o ziemię,

iruszyłapędemprzedsiebie.Mroźnepowietrzepaliłoteraznietylkopłuca,aletakżeuszy.

Nawettegonieczuła.

Byle dalej. Byle prędzej. Z powrotem do Näkötornintie, gdzie stał dostawczak. Na boku

miał napis „Instalacje wod.-kan. Mäkinen”. Lumikki mogłaby się założyć, że żaden z tych

trzech nie nazywa się Mäkinen. Zapamiętała też numer rejestracyjny, choć była prawie

pewna,żenicjejztegonieprzyjdzie.

Wuszachsłyszałałomotanieserca.

Z Näkötornintie na Pyynikintie. Tutaj było już widać samochody i ludzi. Reflektory

nadjeżdżającego autobusu wydały się Lumikki najpiękniejszym widokiem na świecie. Już

zdalekamachnęłakierowcy,któryulitowałsięnadzmarzniętąbiegaczkąizatrzymałautobus

kawałekprzedprzystankiem.Zdyszanaweszładośrodka,zapłaciłazaprzejazdiosunęłasię

napierwszewolnesiedzenie.

Nogijejsiętrzęsły.Oddechpalił.Gdyciepłepowietrzewtargnęłodościśniętychmrozem

background image

płuc,Lumikkidostałaatakukaszlu.

Siedzącanaprzeciwstarszapanispojrzałanadziewczynęzewspółczuciem,aległosmiała

surowy.

– W taką pogodę naprawdę trzeba zakładać coś na głowę – pouczyła ją. – Jeszcze się

nabawiszśmiertelnejchoroby.

WodpowiedziLumikkitylkozakaszlała.Wuszachpowoliwracałoczucie,więczaczęłyją

piecikłuć.Przyłożyładonichdłonie,abyjeogrzać.Cotowszystkowłaściwiemiałoznaczyć,

do jasnej ciasnej? Dlaczego ktoś chciał ją wciągnąć do dostawczaka? Gdyby to była próba

gwałtu,faceciniegonilibyjejztakmaniackimuporem.Tomusiałosięjakoświązaćztymi

pieniędzmi.Aledlaczegochcielizłapaćją,osobępostronną,którawplątałasięwtęsprawę

przeznieszczęśliwyzbiegokoliczności?

–Czapkabyłabynajlepsza–babcianiedawałazawygraną.

Czapka. Czerwona czapka. Lumikki olśniło. Mężczyźni nie gonili jej, gonili dziewczynę

wczerwonejczapce.Aczyjatobyłaczapka?Otóżto.ChcieliporwaćElisę.Tojużmiałoręce

inogi.Iwyjaśniało,żepieniądzetrafiłynawłaściwądziałkę.Niestety.Wątpliwościrozwiał

ostatecznie pościg za dziewczyną w czerwonej czapce, którą porywacze wzięli za Elisę.

A gdyby to Elisa wyszła z domu? Lumikki pojęła to w lot i poczuła, jakby ktoś ją walnął

prostowbrzuch.Elisabyimnieuciekła.Leżałabyterazwtamtymdostawczaku,związana,

bezbronna, zdana na łaskę tych trzech oprychów. Lumikki szybko wysupłała komórkę

iwystukałaesemesadoElisy:

Podżadnympozoremniewychodźzdomu.Zamknijodśrodkawszystkiedrzwi.Nikomunie

otwieraj.

background image

2marca

ŚRODA

Byłasobierazdziewczynka,którasięniebała.

Biegałatak,jakbiegająludzie,którzyniebojąsięupaść.Jejzwinneimocnenóżkiśmigały

przezkamienieipnie.Czułapodstopamimiękkiemchy,ciepłyodsłońcapiasek,kłująceigły

świerków, mokrą od rosy trawę. Wierzyła, że nogi poniosą ją wszędzie, gdzie zapragnie

pobiec.

Śmiałasiętak,jakśmiejąsięludzie,którychjeszczenieośmieszono.Jejśmiechdobywałsię

z głębi brzucha. Wypełniał klatkę piersiową, bulgotał w gardle, łaskotał język. Na koniec,

rozedrgany,roznosiłsięnazewnątrznawszystkiestronyidosięgałjabłoni,któreokrywałysię

nagle kwieciem, strzelając pąkami. Od tego śmiechu całe otoczenie zdawało się jaśniejsze

icieplejsze.Częstokończyłsięczkawką,aledziewczyncetonieprzeszkadzało,boczkawka

wywoływałakolejnywybuchśmiechu.

Ufała tak, jak ufają ludzie, którzy nigdy nie stracili gruntu pod stopami, którzy nigdy nie

zostaliprzeznikogozdradzeni.Zwieszałasięufniegłowąwdół.Wierzyła,żechoćbynawet

zaczęłaspadać,ktośjąnapewnozdążyzłapać.

Byłasobierazdziewczynka,któranauczyłasiębać.

Bajkitaksięniezaczynają.Takzaczynająsięinne,mroczniejszeopowieści.

background image

10

Lumikkiznowubyładziewczynką.Miaładziewięćlat.Albodziesięć.Albodwanaście.Wtym

pieklelatazlewałysięzesobąwjedną,czarnąpulpę.Niebyławstaniesobieprzypomnieć,co

się kiedy wydarzyło. Nie była w stanie odróżnić prawdy od koszmaru. Co do jednego nie

miaławątpliwości.Nigdyniebałasiębezpowodu.

Siedziała zwinięta w kłębek i nasłuchiwała. Potrafiła się schować w niewiarygodnie

ciasnych skrytkach. Mieściła się w szafie, mieściła się w mrocznym, zagraconym kącie

garderoby, mieściła się na płask w miejscach, gdzie nikomu nie przyszłoby do głowy jej

szukać.Potrafiłasiedziećtakcicho,żezwyczajnyoddechbrzmiałbyprzyniejjakwiertarka

zudarem.

Z nosa jej ciekło. Nie zwracała na to uwagi. Stłumiła przemożną chęć wciągnięcia

powietrza przez nos albo wytarcia smarków rękawem. Wodnisty gil spływał na wargi. Nie

oblizałago.Ściekałpowolinabrodęiskapywałnakolana.Nieważne.Dżinsyitakbyłyjuż

brudne.Mamabędziesięwdomudziwić.AleLumikkinicniepowie.

Byłytakiesprawy,októrychnajlepiejmilczeć.Takiesprawy,któreodmówieniatylkosię

pogarszały.

Lumikki nasłuchiwała. Słyszała zbliżające się kroki. Skupiła się na tym, aby zachować

spokój.Jeśliulegniestrachowi,niewytrzymawabsolutnejciszy.Zamknęłaoczyiwyobraziła

sobie biały, dziewiczy puch. I siniejący zmierzch. I zająca, który przebiegł przez śniegową

czapę,wyciskającwniejrówne,piękneślady.Dwamałekółkajednozadrugim,apotemdwa

wydłużonetropyoboksiebie.Teśladyjąuspokajały.

Niczłegoniemożesięwydarzyć,gdyzająckicasobiespokojnieprzezśnieg.

Nic złego nie może się wydarzyć, gdy zmierzch gęstnieje w noc i na niebie zapalają się

pierwszegwiazdy.KwadratPegaza.

Niczłegoniemożesięwydarzyć,gdyzupełniebliskowidaćdomekilampęnadschodami.

Lumikkisłyszała,jakkrokisięoddalają.Mogławreszcieoddychaćtrochęswobodniej.

Zdołałasięukryć.Nieznalazłyjej.

Jakbytobyłoniebaćsiękażdegodnia?

Lumikkiniezbudziłasięnagle.Przechodziłastopniowozesnudojawy,czuła,jaknogiiręce

zaczynają rosnąć, jak dziecinne ciało staje się kobiece, kłębek się rozwija i plecy prostują.

Uzmysłowiłasobielata,którejądzieliłyodLumikkizesnu.Niebyłajużmałądziewczynką.

Miałasiedemnaścielat.Ijużoddawnaniemusiałasiębaćkażdegodnia.

Ażdoteraz.Bowmieszałasięwnieswojesprawy.

Rozhisteryzowana Elisa wydzwaniała do niej cały wieczór, skakała pod sufit od

najcichszego skrzypnięcia i trzaśnięcia mrozu, wymuszała na Lumikki zapewnienia, że

wszystko jest w porządku. Wpadła w panikę, kiedy jej ojciec nie wrócił do domu na czas.

Wczasiejednejztychrozmównaglewrzasnęła.Lumikkisłyszaławsłuchawce,żeElisagdzieś

biegnie,zatrzaskujezasobądrzwiiprzekręcarygielwzamku.

–Ktośwłaśniewszedłdodomu–wychrypiaładotelefonu.

–Dobra.Gdziejesteś?

background image

–Zamknęłamsięwłazience.

Lumikki domyśliła się tego po odgłosach. Elisa nie opanowała sztuki bezgłośnego

poruszaniasię.Niemusiała.Gdybydojejdomuwdarłsiępłatnyzabójca,odrazubywiedział,

gdziejejszukać.Pozatymzamkniętaodśrodkałazienkastanowiłachybanajgorsząkryjówkę,

jakątylkomożnasobiewyobrazić.TamElisabyłabydlazabójcyjakzafoliowanyobiadekdo

odgrzania w mikrofali. Wystarczyło rozerwać opakowanie i jednym kłapnięciem pochłonąć

zawartość.Itobezpodgrzewania.

–Wyłamałdrzwi?–spytałaLumikki.

–Nie,miałklucz.

Lumikki miała wielką ochotę się rozłączyć. Zdążyła bowiem przewidzieć kolejne słowa

Elisy,zanimtaotworzyłausta.

–Uff.Tojednaktatuś.Wołamniewłaśniezdołu–szepnęłaElisadotelefonu.
NoshitSherlock.

2

–Dobra.Notonara–wypaliłaLumikkizwięźle.

–Nie!Najpierwmusiszmiobiecać,żejutroznowuprzyjdziesz.Niemogębyćtusamainie

mogęnigdziewyjść.

WgłosieElisyzabrzmiałaniespodziewanasiła.

Lumikki chciała odmówić. Chciała uwolnić się od tego bałaganu teraz, zaraz, póki to

jeszczemożliwe.Porywaczeniewidzielijejzbytdobrze.Mogłaumyćręce.Przecieżniebyły

brudne. To nie ona grzebała w worku pełnym zakrwawionych banknotów. A jednak po

skończonej rozmowie Lumikki miała ochotę walnąć głową w ścianę. Bo obiecała Elisie.

Znowu.

BorysSokołowbębniłpalcamiwkufel.Piwobyłomdłeipaskudne.Doskonalepasowałodo

jego nastroju. Spragnione chmielu ranne ptaszki zdążyły się już pozlatywać z okolicznych

podwórek i obsiąść swoje poidła w mrocznym barze. Borys zarezerwował dla siebie

i Estończyków ogrodzony stolik, którego nikt nie raczył jeszcze zetrzeć po wieczornej

zmianie.Boipoco?Toidealniepasowałodojegonastroju.

Spartolilisprawę.„Ruskarobota”,jakpowiedzielibysiedzącydokołaFinowie,itymrazem

Borysniemógłbypolemizować.Planporwaniadziewczynytrzebabyłozarzucić.Mielijedną

szansę, jedną możliwość, którą zaprzepaścili. Borys otrzymał już esemesa z lakonicznym

stwierdzeniem,żeterazmasamzałatwićtęsprawę.Ijestzaniąosobiścieodpowiedzialny.

Musiwięcwymyślićinnysposób,żebypostraszyćglinęiprzywołaćgodoporządku.

–Możesięniepokapował,żeNatalianieżyje?–podrzuciłViivoTamm,kończącprzemowę

długimigłośnymsiorbnięciemzkufla.

–Niemógłsięniepokapować.Czyjainnakrewmogłabyćnabanknotach?–odparłBorys.

Viivo wzruszył ramionami. Linnart Kask milczał. Niekiedy Sokołow podejrzewał, że jego

drugiEstończykjestjeszczegłupszy,niżwygląda.

Borys rozważał słowa Tamma. Może coś w tym jest? Może jednak Fin rzeczywiście nie

skapował,żejegoukochanejNataliijużniema?Możemuniepowiedziałaoswoimplanie

ucieczki z forsą? Wtedy glina byłby oczywiście wkurzony, że dostał zababrane banknoty.

Idlategoimwmawia,żeniedostałichwcale.

Boryssądził,żeFiniNatalianaprawdęcośdlasiebieznaczą.Byłprzekonany,żerazem

opracowaliplanjejucieczki.BorysniedoceniłNatalii,niewierzył,żetapotrafipodejmować

background image

samodzielnedecyzje.Amożedodziewczynywreszciedotarło,żelepiejnikomunieufaćinikt

jejnieuratuje?WpewnymsensieBorysrozumiałjejwybór.

Nigdyjejtegoniepowiedział,aleniekiedymyślałoniejjakocórce,którejlosmuposkąpił.

Głos serca szeptał mu na ucho, żeby pozwolił Natalii uciec. Ale głos rozsądku krzyczał, że

narobisobietylkowielkichkłopotów.MusiałwięcuciszyćserceizamiastNataliizobaczyć

uciekającegopośnieguzająca,namolnegoszkodnika.Wtedyjużmógłnacisnąćspust.

I choć przypuszczalnie glina rzeczywiście nie wiedział o planie Natalii, nie zmieniało to

istoty problemu. Swołocz próbował go szantażować. Należało z tym skończyć, i to jak

najszybciej.

Borys miał swój sposób na uspokojenie nerwów – przeglądał kalendarz w komórce.

Zazwyczajdziałałbezpudła.

Tymrazemkalendarzpodsunąłmupewnąmyśl.

– Coś mi się zdaje, że Natalia wyśle glinie zaproszenie na imprezę – powiedział

zuśmiechem.

Estończycyspojrzelinaniegozezdumieniem.Barany.Borysmiałwrażenie,żejestjedynym

mózgiemcałejtrójki.Naszczęścienienajgorszym.Zostawiłniedopitąluręwkufluiposzedł

dobaruzamówićpodwójnąwhisky.Zasłużyłsobie.

GdyLumikkizobaczyławholudwieparyznajomychbutów,miałaochotęodwrócićsięna

pięcieiwyjść.Rozmiary41i43.ChybanieobiecywałaElisie,żeprzyjdzienaspotkanieklubu

dyskusyjnego?

–Możemipowiesz,cojatuwłaściwierobię,skorozaprosiłaśtakżeTuukkęiKaspra?–

zwróciłasiędoElisy,którazawstydzonawbiłaspojrzeniewziemię.

Nanogachmiałaróżoweskarpetyzczarnymiprążkami.Coinnegomogłabymieć.

– No bo… tylko ty możesz to wszystko rozgryźć. Jesteś taka inteligentna – zaczęła

tłumaczyćElisa.

Wazelinaiprzymilnygłoswzmocnionyobrzydliwiesłodkimuśmiechemdziałałymożena

chłopaków,alenienaLumikki.Zaczęławciągaćglanyzpowrotemnanogi.

– Przyjechałam do ciebie, ponieważ twierdzisz, że boisz się być sama w domu. Nie,

przyjechałamdociebie,ponieważzażądałaśtegoodemnie.Botypoprostuniemożeszbyć

samawdomu.Alejakwidzę,niejesteśtusama.Zmywamsię.

ElisawepchnęłasięmiędzyLumikkiidrzwi.

–Nie,nieidź.TuukkaiKaspersamisiętuwprosili,kiedysięzorientowali,żenieposzłam

do szkoły. Nie uwierzyli, że mam migrenę. Nie przeżyję tego bez ciebie – wyrzuciła Elisa

błagalnie.

Lumikkibawiłasięchwilęsznurówkamibutów.

Obiecałasobie,żejużnigdyniebędziesiębać.Myślaławtedytylkoosobie.Nieprzyszło

jejnawetdogłowy,żemogłabysiębaćokogośinnego.Gdybyterazwyszłaizamknęłaza

sobą drzwi, uwolniłaby się może od całej tej sprawy. Ale nie od lęku. Mogłaby przestać

odpisywaćnaesemesyinieodbieraćtelefonów.Mogłabynawetzastrzecnumer.Mogłabynie

dostrzegaćElisywszkole.Traktowaćjąjakpowietrze.

Alenieprzestałabymyśleć.Nieprzestałabysięzastanawiać,cosięstaniezElisą,jeślijej

niedoszliporywaczezrealizująswójzamiar.Bałabysięonią.Ategoniechciała.

Lumikkizdałasobiesprawę,żewdepnęławtojużbardzogłęboko,pocholewyglanów.Co

background image

zaróżnica,czyzapadniesiępokolana,popasczyposzyję?

Bagno.Potrzask.Zniewolenie.Lumikkinienawidziłatakichsytuacji.Nicniemogłanato

poradzić.

Zciężkimwestchnieniemzaczęłaściągaćbutyznóg.

– Zostanę. Ale ostrzegam, że jeśli tylko Tuukka znowu zacznie zgrywać twardziela,

natychmiastzadzwonięnapolicjęiwpakujęwaswtakisyfilis,żelepiejniemówić.

Elisa z zachwytu aż zaklaskała. Plaśnięcia zabrzmiały w uszach Lumikki bardziej

złowróżbnieniżżałobnedzwony.

background image

11

Dowiedziałaś się czegoś od ojca? – zapytał Tuukka, kiedy Elisa przyniosła im do swojego

pokojudużeszklankicoli.

Kasperpoprosiłowzmocnioną,lecznawidokminyElisyszybkospuściłztonu.

LumikkispojrzałanaTuukkę.Awięcwszystkoimwypaplała.Pleciuga.Alemożetolepiej.

Łatwiejmówić,gdywszyscywiedzą,naczymstoimy.

– Mózg mi w ogóle nie pracował, bo wpadłam w histerię przez tych facetów, co gonili

Lumikki.Toznaczygoniliją,alemyśleli,żetoja.Wtakimstanienieprzejawiamwiększej

kreatywności w wymyślaniu rozsądnych, podchwytliwych pytań. Dobrze, że sama nie

chlapnęłamnicgłupiego.

Elisa postawiła tacę z colą na stoliku. Kostki lodu zadzwoniły o szkło. Dziewczyna

sprawiała wrażenie jeszcze bardziej zmęczonej niż poprzedniego dnia. Oczy miała

podkrążone, włosy nieumyte, twarz nieumalowaną. Swoim wyglądem kalała nieskazitelny

obraz stylowego, jasnego pokoju, w którym unosił się czysty duch Boknäsa i Arteka. Pod

sufitemduży,drewnianyżyrandolOcto.Skandynawskiekontury,płynnabezpretensjonalność.

Lumikki znów nie mogła opędzić się od myśli, jakim cudem policjant i przedstawicielka

firmykosmetycznejmoglisobienatowszystkopozwolić.Wydziałantynarkotykowyniepłacił

przecieżswoimpracownikommilionów.AipensjamatkiElisyniemogłabyćażtakdobra.

Spadek?Możliwe.

Albocoś,comiałozwiązekzworkiempełnymzakrwawionychbanknotów.

–Okej.Wnastępnejkolejnościsprawdzimykomputerytwoichstarych–oznajmiłKasper

rozkazującymtonemmłodocianegoprzestępcy.

–Mamazabrałalaptopawdelegację,alekomputertatusiastoiuniegowgabinecie.Alenie

wiem…

Elisaniezdążyładokończyćzdania,boKasperjużsiępodniósł.

–Jasprawdzękompa,awyprzejrzyjciesegregatoryiresztę–zarządził.

Lumikki,TuukkaiElisaposzlizanim.

– To chyba nie do końca zgodne z prawem, co? – spytała Elisa, szperając w szufladach

biurka.

–Jakośniezauważyłem,żebyniezgodnośćzprawemstanowiładlaciebieprzeszkodę.–

Tuukkaroześmiałsię.

–Możepowinna–westchnęłaElisa.

Lumikki była tego samego zdania. Nie wypowiedziała go jednak na głos. Wyraziła za to

wątpliwość:

–Raczejnieznajdziemytuniczego,comajakikolwiekzwiązekzpracątwojegoojca.Na

pewno obowiązują go bardzo precyzyjne wytyczne, jakie dokumenty może przynosić do

domu. Prawdopodobnie żadne. A komp jest domowy. Wszystkie sprawy zawodowe będą

najegokomputerzewpracy.

–Prawda.Dlaczegonieprzyszłomitodogłowy?

– Mimo to sprawdźmy – upierał się Tuukka. – Przecież dowodów swojej przestępczej

działalnościniebędzietrzymałwkomendzie.Glintamtyle,żeażstrachsiębać.

background image

Mordercze spojrzenie Elisy zamroziło uśmiech Tuukki, gdy chłopak akurat unosił kąciki

ust.Szukaliwmilczeniu.Bezrezultatu.Zrewizjigabinetuwyłoniłimsięobrazdobregoojca

i uczciwego obywatela, który ma porządek w dokumentach podatkowych, polisach

ubezpieczeniowychirachunkachorazzupełnieczystekatalogiwkomputerze.

–Niewchodziłnawetnastronyporno–warknąłpoirytowanyKasper.

–Fuj!Oczywiście,żenie.

Elisaażsięwzdrygnęła.

–Aletytak–zarżałTuukka.–Zdążyłemcitrochęposzperaćwkompie.

– Może raz przypadkiem. Kumpela podesłała mi link, w który niechcący kliknęłam –

wyjaśniłaElisa.

Lumikkiniemogłasłuchaćtychjałowychtekstów.Szczególniedenerwowałyjąkomentarze

Elisy, które w towarzystwie chłopaków stawały się głupsze niż zwykle, a głos robił się

bardziejpiskliwy.Lumikkiznałatozjawisko.Jegonarodzinyobserwowałazezdumieniemjuż

wpodstawówce.Napoczątkusiódmejklasyczęśćdziewczynprzyszładoszkołypowakacjach

w takim stanie, jak gdyby latem potopiła w jeziorach połowę mózgu. Jej koleżanki, które

wszóstejklasiebyłyjeszczecałkiembystre,przestałynaglerozumiećnajprostszerównania

matematycznealboniemogłyprzebiecstumetrówbez„padania”.

„Trzymajciemnie,bopadnę!”

Piszczały tak i wykrzykiwały wielokrotnie w ciągu dnia, to z zachwytem, to z udawaną

bezradnością.Wytrzeszczałyoczyiżułygumę.Lumikkinieodrazuzorientowałasię,żeto

zwykłyspektaklidziewczętapoprostugrająprzedchłopcamigłupiutkiepanienki.Dająimdo

zrozumienia, że są małe, słodkie i niegroźne. I przynajmniej dla niektórych chłopaków

seksownewtenokreślonysposób.

A wszystko po to, aby najwięksi przystojniacy z klasy zyskali przy nich poczucie, że są

bystrzejsi, silniejsi i umieją więcej niż w rzeczywistości. Lumikki zachodziła w głowę, czy

chłopcynaprawdętegoniewidzą.Czynieurażatoichdumy,żedziewczynymusząudawać,

abypołechtaćichego?Częśćzdawałasobieztegosprawę,aletoniedlanichbyłtenteatr.Ci

bystrzejsiniebyliprzecieżseksowni.

Z niewiadomych względów w ostatnich trzech klasach podstawówki bystrość umysłu

absolutnieniebyłasexy.Jeśliktośchciałbyćseksowny,musiałunikaćjejjakzarazy.„Bystry”

znaczyłotyleconudny,męczący,wkurzającyijeśliniebrzydki,townajlepszymrazienijaki.

Lumikki sądziła, że w liceum to się zmieni. Owszem, ale tylko częściowo. Bo widywała

teraz nawet dorosłe i inteligentne kobiety, które udawały w męskim towarzystwie głupsze,

niżustawaprzewiduje.Żenującywidok.Lumikkichciaławierzyć,żeElisajeszczejednąnogą

tkwiwpodstawówceitymnależytłumaczyćjejzachowanie,anieułomnościącharakteruczy

utrwalonymiwzorcamizachowania.

–Dajmijeszczesprawdzićtenkomputer–poprosiła.

Kasperłypnąłnaniąpodejrzliwie,zpogardą.

–Nicwnimniema–stwierdził.

– Mimo to pozwól mi zerknąć – odparła Lumikki spokojnie, ale z naciskiem. – Niektóre

kompymająbogatszeżyciewewnętrzne,niżmożnazpozorusądzić.

–Uuu,naszapanisuperdetektywokazujesiętakżezajebistymhakerem–zadrwiłTuukka.

–Takjakmówisz.JestemnieślubnącórkąHerkulesaPoirotaiLisbethSalander–odcięła

się Lumikki z kamienną twarzą i usiadła przed komputerem na obrotowym krześle

background image

zwolnionymłaskawieprzezKaspra.

Całatrójkastanęłajejzaplecami.Lumikkiniecierpiałatakichzgromadzeń.

–CzylinazywaszsięLumikkiPoisander?–Kasperpróbowałjeszczeżartować.

Niktsięniezaśmiał.

–Lumikki,Lumikki…

Kaspersmakowałjejimięznabożnąminą,przeciągającsylaby.

–Napewnojestjakieśzdrobnienie?–spytałwkońcu.

–Niema–odrzekłaLumikki,nieodwracającsięodmonitora.

–Lumi?

–Nie.

–Lumia?

–Czyżby?

–Okej,możerzeczywiścienie.Mikki?

Lumikki cofnęła krzesło tak gwałtownie, że trąciła go oparciem, i obróciła się w jego

stronę.

–Au,uważaj!–Kasperzezłościąrozcierałobolałekolano.

–Możeciesięrozejść.Zejdziemitutrochę–rzekłaLumikki,spoglądającznacząconaElisę.

Naszczęściemózgdziewczynyczasempracował.

–Chodźciedomojegopokoju,dopijemycolę–rzekłaElisa.–Krzycz,jeślicośznajdziesz.

Lumikkikiwnęłagłową,patrzącjużwekrankomputera.Chwilępóźniejusłyszałazasobą

odgłoszamykanychdrzwi.Błogosławionacisza.

Musiaładziałaćszybko.Tenspokójdługoniepotrwa.

background image

12

TerhoVäisänenpostawiłkołnierzpłaszczainaciągnąłnaustazielonyszal,któryzrobiłamu

córka. Gdy tylko wyszedł z komendy, mróz ostrymi pazurami wpił mu się w nieosłoniętą

skórę.Przezchwilęrozważał,czyniewziąćsamochodu,wkońcujednakpostanowiłiśćdo

domu na piechotę. Może ten ziąb pobudzi wreszcie do myślenia jego szare komórki, które

skandalicznieleniłysięjużdrugidzień.

TerhaVäisänenanurtowałydwapytania.

Gdziesiępodziałajegoforsa?

GdziesiępodziałaNatalia?

Czynapewnowtejkolejności?Oczywiście,żenie,aleNataliapotrafiłanieodzywaćsię

przezwieledni,aczasemnawettygodni.Niezawszemiałaczasodebraćtelefonalboodpisać

naesemesaczymejla.Przyzwyczaiłsiędotego.Tojeszczeoniczymnieświadczyło.Alegdy

Terhospytał,cozjegoforsą,BorysSokołowtaksięwściekł,żeomaływłosniewylazłmu

ztelefonu.Bopieniądzepodobnozostałydostarczone.

Awłaśnie,żenie.

AlboSokołowkłamałjemu,alboEstończycykłamaliSokołowowi.Bardziejprawdopodobne

wydawałosiętodrugie.Terhadziwiło,żejużoddawnaniktniepróbowałsięwyłamać,nie

zrobiłskokunakasęiniewyrolowałgościa.Sądził,żetagodnapodziwukarnośćwszeregach

tozasługaSokołowa,botrzymaEstończykównakrótkiejsmyczy.NiktniechciałRosjaninowi

podpaść.AleiSokołowrobił,comukazali.Hierarchiastrachuiwładzy.Toonautrzymywała

całąstrukturęwryzach.

Doteraz.Bonajwyraźniejktośpostanowiłdaćsobiemałąpremię.

Terhabawiłamyśl,żetaksprawniedziałającamachinazaczynasięzacinać.Swojąrobotę

wykonywałzawszebezszemrania.Wszedłwtowyłączniedlapieniędzy,którychpotrzebował

bezustannie, nawet teraz. Jeśli zakręcą mu teraz kurek, będzie krucho. Nie odłożył nic na

czarnągodzinę,chociażpowinien.Oszczędnościmiałmizerne.Wodweciemógłbyoczywiście

wsypać Sokołowa i spółkę, ale podciąłby tylko gałąź, na której sam siedział. Jego życie

ległobywgruzach.

Niemógłdotegodopuścić.

Ponieważ negocjacje z Sokołowem nie przyniosły rezultatu, musi się dogadać z samym

Białym Niedźwiedziem. A to niełatwa sprawa. Ten bowiem grał według własnych reguł,

a jeśli komuś przestawały się podobać, Niedźwiedź najzwyczajniej w świecie usuwał

delikwentazgry.

Terhoszedłwzdłużdwupasmówkiiprzeklinałwduchu,żewogólesięwtozaangażował.

Wukładyzprzestępcami,wmoralnebagno.Botobyłobagno,choćtylerazyrano,gdy

żonaicórkajeszczespały,gapiłsiętępymwzrokiemprzezoknoiprzekonywałsamsiebie,że

te układy mają swoje plusy. Dla policji i dla społeczeństwa. Sokołow przekazywał mu

informacje, dzięki którym jego wydział wyłapywał dilerów i przemytników. I tak

zdziesiątkowałpodziemnyświatekTampere,żejegogrupazbierałapochwałynanajwyższych

szczeblach.Terhoprzypominałtosobie,patrzącnabudzącesiędomysąsiadów.Tylkopowoli

wstającesłońceplułomuprostowtwarz.Odwracałwtedyspojrzenieodokna,dolewałmleka

background image

dokawyipowtarzałwmyślachodnowatesamekłamstwa.

Wtedy, lata temu, przyjęcie oferty wydawało się jedynym możliwym rozwiązaniem.

Terhowiciążyłykarcianedługiiniespłaconekredyty.Nawetniewie,jakikiedyrozkręciłtę

spiralęhazardu.Zpoczątkugrabyładlaniegoprostymsposobemnaodreagowanie,resetem

pociężkimdniupracy,jednakzczasemprzerodziłasięwuzależnienie.Internetowyhazard

stałsięzdecydowaniezbytdostępny.Aonmusiałgraćnapieniądze,abycokolwiekpoczuć,

dostaćtakpotrzebnyzastrzykadrenaliny.Pozatymżonamiaławyszukanygust,awtamtym

czasieTerhobyłgotówjeszczeprzychylićjejnieba.Noimiałcórkę,którąkochałnadżycie.

Nawetnieprzypuszczał,żemożnakogośkochaćtakmocno.

DlaElisy.Robiłtowszystkotakżedlaniej.Żebyjegocórkaniemusiałanigdywstydzićsię

anidomu,anirzeczy.Lubteżmartwić,czyrodzicówbędziestaćnatoczytamto.Onsam

wdzieciństwieimłodościzdecydowaniezbytczęstomusiałkłamać,żedżinsyztargowiskato

sklepowenówki,akurtkępokuzynierodziceprzywieźlimuzzagranicy.Niezarabializresztą

najgorzej, tylko że ojciec wszystko przepijał. Tego Terho wstydził się najbardziej. Przez to

zostałabstynentem,apotemwstąpiłdopolicji,dowydziałuantynarkotykowego.Bonaten

jedenjedynylegalnyaśmiertelnynarkotykonazwie„alkohol”nieznalazłsposobu.

Najwidoczniej jednak podatność na uzależnienia przeszła z ojca na syna. Przemożna

potrzeba,żebydostaćporządnegokopa,szybkoibezoglądaniasięnacokolwiek.AleTerho

zawsze dbał o to, aby hazard w żaden sposób nie niszczył życia żony i córki. Był jego

prywatnym,osobistymgrzechem.Ichoćzdołałsięograniczyćwporównaniuztym,doczego

byłzdolnywlatachnajgorszegouzależnienia,nieznaczyłotobynajmniej,żeniepotrzebował

regularnychdawek.

W ostatnim roku ciągnął współpracę z Sokołowem także z powodu Natalii. Zakochał się

w tej młodej kobiecie bez pamięci, po uszy, jak nastolatek. Od początku wiedział, że to

wariactwo, zabawa niebezpieczna i beznadziejna, ale nie potrafił oprzeć się uśmiechowi

iogromnym,niewinnymoczomRosjanki.Nigdybynieprzypuszczał,żekobieta,któratyle

wżyciuwidziała,możemiećtakieoczy.Jużterazubolewał,żeprędzejczypóźniejbędzie

musiałzapomniećoNatalii,ojejjedwabistejskórzeidołeczkachwpoliczkach.Botosięmusi

skończyć. Ich związek nie mógł trwać, chyba że Terho poświęciłby małżeństwo, rodzinę

inajprawdopodobniejtakżekarieręwpolicji.Aon,mimowszystko,niebyłnatogotowy,

choć raz w chwili słabości rzeczywiście powiedział dziewczynie, że zostawi dla niej żonę

i zamieszkają razem. Głupoty. Obietnice zakochanego mężczyzny, deklaracje bez pokrycia.

Nataliatorozumiała.Mądradziewczyna,mądrzejsza,niżsięzpozorumogłowydawać.

Terhochciałjednakzałatwićjejsprawy.Przynajmniejtylebyłjejwinien.Zasługiwałana

coś więcej niż tylko praca dla Sokołowa. Terho jeszcze nie wiedział, jak to załatwi, ale

wierzył, że coś wymyśli. Nie mógł więc teraz dopuścić do rozsypki całego układu tylko

dlatego,żeEstończykówzaczęłynagleświerzbićręce.

Wparkunatarłnaniegolodowatywicherznadjeziora.Terhozacząłżałować,żeniewziął

samochodu.ZtakupiornymzimnemprzegrywałanawetnajnowszakurtkaHaglöfsa.

Odwołano jedną naradę i w rozkładzie dnia pojawiło się ponadgodzinne okienko. Terho

postanowił,żeskoczydodomuizrobiobiaddlasiebieiElisy,którąmęczyłamigrenaalbo

jakieśkobiecesprawy.Amożezwykłelenistwo.Sobiemógłtopowiedziećwprost.Byłajego

oczkiemwgłowie,dziewczynąślicznąilubianą,aledoorłównienależała.Możeliceumto

rzeczywiścieniejestszkoładlaniej.

background image

Terhowróciłdoobmyślaniaplanu.TrzebasięskontaktowaćzBiałymNiedźwiedziem.Było

tomożliwetylkodrogąelektroniczną.Amejlamógłwysłaćtylkozdomu,boniezamierzał

ryzykowaćinieużywałdotegosłużbowegosprzętuaniprzeglądarkiwkomórce.

Przy okazji wyśle kolejną wiadomość do Natalii i spyta o powód jej przedłużającego się

milczenia.Zżerałagotęsknota.Przeszywaładoszpikukości,boleśniejniżlodowatywicher.

Brązoweoczy.Utlenionewłosy,przezktóreprześwitywałyciemneodrosty.Tuiówdziekilka

jaśniejszychpasemek.Wyskubanewkreskębrwi.Ustachybateżpoprawione,alemogłyibyć

naturalniepełne.

Wiek:odsiedemnastudodwudziestupięciulat.

Prawie na wszystkich zdjęciach kobieta miała poważną minę i lekko rozchylone wargi.

Tylko na jednym się uśmiechała, ukazując głębokie dołki w policzkach. Z uśmiechem na

twarzy wyglądała na młodszą i sympatyczną. Na tym samym zdjęciu był też mężczyzna

wśrednimwieku–miałdokładnietakisamnosjakElisa.Kobietawdrogichciuchach,po

którychodrazubyłowidać,żesądrogie.Tasamadwójkaznalazłasięteżnainnymzdjęciu,

w zbliżeniu, które prawdopodobnie sami zrobili komórką. Uśmiechnięci, całują się

iwyglądająnabezwstydnieszczęśliwych.

Patrzącnatefotografie,ukrytewkomputerzeraczejpoamatorsku,Lumikkiczułasięjak

podglądaczka.Przedtemodkryłajeszczeloginihasłodoanonimowegokontainternetowego.

Skrzynka odbiorcza była jednak pusta. Ojciec Elisy albo z niego nie korzystał, albo – co

wydawałosiębardziejprawdopodobne–kasowałwiadomościzarazpoprzeczytaniu.

–Elisa!–zawołałaLumikki.

Dziewczyna stanęła w drzwiach. Tuukkę i Kaspra na szczęście pochłonęła bez reszty

konsolaNintendo.

–Zamknijdrzwi–poprosiłaLumikki.IgdyElisaposłuszniejezamknęła,zwróciłasiędo

niej:

–Zakładam,żekobietanatychzdjęciachniejesttwojąmatką.

background image

13

Elisa objęła się ramionami. Nagle zrobiło jej się zimno. Najchętniej zamknęłaby oczy i nie

oglądała tych zdjęć, ale było już za późno. Obrazy zdążyły wryć się jej głęboko w pamięć

igdywieczoremzamknieoczy,byzasnąć,podpowiekamiwyświetlisięjejpełnometrażowy

filmwkolorze.

Jaktatuśmógłjejtozrobić?Imamie?

Elisaniebyłagłupia.Jużoddawnazdawałasobiesprawę,żezwiązkurodzicówniemożna

nazwaćromantycznymisązesobąraczejzprzyzwyczajeniaiwygody.Mimotonigdynie

przyszłojejdogłowy,żetatuśmógłbyzdradzićmamę.Onnienależałdotakichmężczyzn.

Byłuczciwyiporządny,godnyzaufania.Najpierwbysięrozwiódłidopieropotemrozglądał

zainnąkobietą.Mamyniebyłajużtakapewna.Niezdziwiłobyjąwcale,gdybysięokazało,

że nie wszystkie noce na delegacjach spędza sama. Elisa uważała to nawet za całkiem

prawdopodobne.

Tatuś. Z młodą kobietą, ledwo starszą od własnej córki. Na samą myśl Elisie zrobiło się

niedobrze. Jednak bardziej od samego romansu bolały ją kłamstwa i zatajanie, utrata

zaufania. Jeśli w ogóle doszło do jakiegokolwiek romansu. Przecież mogła to być taka…

Tylkopocotatuśtrzymałbywtedytezdjęciawkomputerze?Musiałybyćważne,skorochciał

jemiećpodręką,chciałjeoglądać.

–Może…

GłosLumikkidocierałdoElisyjakprzezgęstąmgłę.Możetotylkosen,któryskończysię

właśnieteraz…

DrzwigabinetuotwarłysięgwałtownieidośrodkawpadliTuukkazKasprem.

–Cotozaszeptaniepokątach?Czyżbynaszmagikodkomputerówcośznalazł…Łohoł!

Lumikkiczułasięnieswojo,gdyElisa,KasperiTuukkastalizaniąipatrzylinazdjęcia.

GłówniezpowoduElisy,bonawetnieoglądającsięzasiebie,wyczuwałajejzażenowanie.

–Możetotylkojakaś…Możetatuśtylko…–Dziewczynapróbowałaubraćwsłowajakieś

wytłumaczenie.

Let’sfaceit

3

–przerwałjejKasper.–Twójstaryposuwanabokujakąśmłodąfoczkę.

Wszystkieichmyśliwypowiedzianenagłos.Możeniedosłownie,alewtreścizgodne.

–Tezdjęciamogąmiećjakieśinnewyjaśnienie–sprzeciwiłasięapatycznieElisa.

Wiedziała,żeKaspermarację.Lumikkiusłyszałatowjejgłosie.

– Bez dwóch zdań to się jakoś wiąże z tą forsą – wyraził pogląd Tuukka. – Dwie takie

tajemnicejednocześnieniemogąbyćzbiegiemokoliczności.

–Alejak?–spytałaElisa.

–WyglądanaRosjankę,nie?–poddałKasper.–Możetodziw…przepraszam,prostytutka?

Możetwójstarywszedłwhandelżywymtowarem?

Elisa pokręciła głową. Lumikki spojrzała na nią wreszcie i zdała sobie sprawę, że

dziewczynapołykałzy.

–Albomoże…–zacząłspekulowaćTuukka.

Wtedy komputer delikatnym brzęknięciem obwieścił nadejście wiadomości. Lumikki nie

zamknęła odnalezionej skrzynki anonimowego konta, w razie gdyby w międzyczasie

background image

wydarzyłosiętamcośinteresującego.

Noistrzałwdziesiątkę.

Nadawca wiadomości również miał anonimowe konto pocztowe. „Beautifulrose”

imiędzynarodowanazwadomenyniemówiłyzbytwiele.Lumikkiodczytaławiadomośćna

głos.Byłapoangielsku.

Mylove,

Ihadtocreateanothere-mailaddress.Justtobecareful.WhiteBearishavingapartyonFriday.

Wantsyoutobethere.AndsodoI:-).Therewillbeablackcarpickingyouupat8pm.Because

thethemeisfairytalesandbecauseIknowwhatyoulike,I’mgoingastheSnowQueen.I’vegot

somethingimportanttotellyou.

Kisses,

N

p.s.Pleasedeletethismessagerightafterreadingasalways.Wehavetobeextracareful.

4

Tuukka,KasperiElisaspojrzeliposobiezezdumieniem.

–Cotomanibyznaczyć?–spytałaElisa.

– White Bear, White Bear… – powtarzał Kasper. – Ja pierdolę. Biały Niedźwiedź. Twój

starydostałzaproszenienaprzyjęciedoNiedźwiedzia.

–Żenibygdzie?Dokogo?

–DoBiałegoNiedźwiedzia!–krzyknąłKasper.–Przecieżtolegenda.Samwiemtylkotyle,

żetojakiświelkibonzo,zktórymgeneralniewszyscysięliczą.Krążąsłuchy,żefacetkręci

milionlegalnychinielegalnychbiznesów,ageneralnieniktgonaoczyniewidział.Otych

jegoprzyjęciachkrążązupełnieodjechaneopowieści.Zdajesię,żeBiałyNiedźwiedźmajakiś

pałac czy dwór, gdzie urządza naprawdę zajebiste balangi. Są na nich wszyscy. To znaczy

wszyscyważniibogaci.

–JaksięnazywatenBiałyNiedźwiedź?–spytałaLumikki.

Kasperspojrzałnaniązrozbawieniem.

–Tegoniewiem.Żebytowiedzieć,trzebabynależećdojegonajbliższegokręgu.

–Czytojakiśgangster?

Elisainstynktownieściszyłagłos.

Kasperrozłożyłramiona.

–No,napewnoniewszystkiejegobiznesysąkrystalicznieczyste.Choleragowie.Alefacet

jesttakbogatyisprytny,żegoniezłapią.Onniebrudzisobierąk.

–Atyskądtowszystkowiesz?–zdziwiłsięTuukka.

UstaKasprawykrzywiłuśmiech.Chłopakmógłchoćrazpoczućsięnajważniejszyzcałej

trójki.

–Mamswojeźródła.Jaksięczłowiekobracawodpowiednichkręgach,tosięnasłuchatego

i owego. Nie pytajcie za dużo. Macie ode mnie pigułki i informacje. That’s all you need to

know.

5

Lumikkizdążyławmiędzyczasiespisaćsłowoposłowietreśćwiadomościnakartkę,którą

wsunęłasobiedokieszenispodni.

background image

– Tak czy owak, mejla trzeba usunąć – poinformowała. – Bo niestety widać, że był

otwierany,itwójojciecodrazuzajarzy,żektośzaglądałdoskrzynki.

Lumikkinajechałakursoremnaprzyciskkasowania.

TerhoVäisänenstałpoddrzwiamidomu.Dłoniezupełniemuzgrabiały,choćrękawicemiały

rzekomowszystkiemożliwewindstopperyispecjalnewarstwyzatrzymująceciepło.Próbował

rozruszaćpalce,żebymócprzekręcićkluczwzamku.

Przypomniałmusięgrudzień.Kiedybyłyzaledwiedwastopniemrozuiprószyłdrobny,

puszystyśnieżek.StalizNataliąpodrzeźbąświetlnąnaTampelli.Konstrukcjajarzyłasięna

niebiesko,nadająctwarzydziewczynyauręnierealności.

Wyszliwłaśniezkawiarni.Noweosiedlewybudowanenadawnychterenachfabrycznych

byłostosunkowobezpieczne.Terhoniemiałtamznajomych,ajegożonażadnychpowodów,

abytamzachodzić,podobniejakElisa.Międzyblokamichodziligłówniemieszkańcy,przez

osiedle nie wiódł żaden skrót do centrum. Nie było tam sklepów ani restauracji, które

zachęcałydowejściawosiedle.Kawiarnialedwomogławyżyćzdrobniaków,zostawianych

przez bywalców z okolicy. Na Tampelli Terho i Natalia nie bali się pokazywać publicznie.

Chociażryzykoistniałozawsze.

Kiedyśjednakmusielisięodważyć.Pozatymgroźbawpadkibyłaekscytująca.Terhomiał

oczywiście przygotowaną bajeczkę, w razie gdyby zobaczył ich razem jakiś znajomy albo

znajomyznajomego.Wspomniałbyopracy,koniecznościpozyskiwaniakontaktówitajemnicy

służbowej. Dałby do zrozumienia, że Natalia jest jego informatorką, więc nie może, rzecz

jasna, powiedzieć nic więcej. Pst! Terho cieszył się jednak, że jeszcze nigdy nie musiał

nikomusprzedaćtejhistorii.

Nataliazapomniałarękawiczek.Chuchaławswojedrobnepiąstki.Terhowziąłjewdłonie

iogrzał.Nataliasięuśmiechnęła.Najejwłosachosiadłokilkapłatkówśniegu.Wnichtakże

odbijało się niebieskie światło rzeźby. Dziewczyna była w białym płaszczu i białych

kozaczkach.Jeszczenigdyniewyglądałatakpięknie.

– Królowa Śniegu – szepnął jej na ucho. Nagle poczuł przemożną potrzebę, aby ją całą

ogrzać,przyłożyćswojepalącedłoniedojejchłodnejskóry,roztopićnaniejwszystkiepłatki

śniegu.

– Idziemy – wychrypiał i pociągnął Natalię ze sobą, przyspieszając kroku. Pięć minut

późniejdotarlidorecepcjihoteluTammer.Wzięlipokój.Terhozadzwoniłdożonyioznajmił

krótko, że nadgodziny przeciągną się do nocy. Potem spojrzał na Natalię, której żółte,

hoteloweświatłopozbawiłojużauryistotybaśniowej.Nieprzeszkadzałomuto.Wyobraźnia

rozpaliławnimpożądanie.Zagarnąłdziewczynęwramionaizamknąłoczy.

Terho wrócił do teraźniejszości, w której jego zgrabiałe palce wciąż jeszcze zmagały się

zkluczem.Zakląłsiarczyściepodnosem.

Lumikkipierwszausłyszałastukiicichopoinformowałaresztę:

–Ktośidzie.

Elisaażpodskoczyła.

–Tociporywacze!Albomordercy!

Lumikkiztrudempowstrzymałasię,żebyniezakryćElisieustdłonią.Czytadziewczyna

mogła mieć aż tak słabo rozwinięty instynkt samozachowawczy? Czy od przebywania

background image

wróżowo-czarnympokojuzlasowałjejsięmózgiograniczyłprocesmyślenia?

–Zachowujemyterazabsolutnąciszęispokój.Zdajesię,żenaszgośćmakluczoddomu.

Zakładam, że to twój ojciec. Czyli teraz najważniejsze to nie hałasować, żeby się nie

zorientował,żebuszujemywjegogabinecie.

Wypowiadając te słowa, Lumikki bez wahania skasowała wiadomość, wylogowała się

z konta, zamknęła ukryty katalog ze zdjęciami i przeglądarkę oraz wyłączyła komputer.

Każda czynność niemiłosiernie się przeciągała. Lumikki wiedziała jednak, że to tylko

złudzenie.Wrzeczywistościwszystkotrwałonajwyżejkilkasekund.

Jednak w ciągu tych kilku sekund niezidentyfikowany przybysz zdołał wsunąć klucz do

zamka.Drzwiwejściowezgrzytnęły.

–Teraz.Nagórę–szepnęłaLumikki.

Elisa,TuukkaiKasperchyłkiemczmychnęlizgabinetuiwbieglinaschody.Samizapewne

sądzili, że poruszają się bezszelestnie, ale Lumikki miała wrażenie, że stado gnu usłyszało

właśnieryknięcielwa.

Wyłączsię.Dalej.

Komputer długo mielił, monitor ciągle pokazywał komunikat o zamykaniu systemu.

Lumikkipodejrzewała,żemożeznimbyćtensamproblem,cozjejlaptopem:częstoniema

najmniejszejochotysięwyłączyć.

Usłyszałaotwierającesiędrzwiwejściowe.Naszczęściezprogudomuniebyłowidać,co

dzieje się w gabinecie. Sprawnym ruchem ktoś przedostał się do środka. Osoba o sporej

masie.Mężczyzna.

Lumikki uspokoiła oddech. Skupiła się na spowolnieniu tętna. Zdecydowanym ruchem

wcisnęławłączniknaobudowieichwilęprzytrzymała.Przynastępnymrozruchukomputer

pewnie zatrąbi, że system nie został poprawnie zamknięty, co może wzbudzić podejrzenia

ojcaElisy,aleLumikkiniemiałajużinnegowyjściaimusiałazaryzykować.Prawdopodobnie

mężczyzna zareaguje identycznie jak większość ludzi, czyli chwilę zaduma się nad

komunikatem,poczymwzruszyramionamiiuzna,żechybaczaspomyślećozakupienowego

sprzętu.

Wyłączsię.

Monitorzgasł.

– Elisa! Wpadłem do domu na godzinkę! Mogę ci zrobić coś do jedzenia! – krzyknął

mężczyzna.

Dobranasza.Lumikkimiałarację.

Pocichutkustanęłazaotwartymidrzwiamiwnadziei,żemężczyznaniewejdzieodrazu

dogabinetu.

Usłyszałaszelestzdejmowanejkurtki.Izbliżającesiękroki.

Niewchodźtu.

Zdawało się jej, że ojciec Elisy zmierza do kuchni, jednak w ostatniej chwili zawrócił

iwszedłdogabinetu.Lumikkiwstrzymałaoddech.Stałasiępłaska.Bezzapachowa.Przestała

istnieć.

Niesiadajnakrześle.Siedziskobędziejeszczeciepłe,niezdążyłoostygnąć.

Nie usiadł. Stanął przy biurku i zaczął przeglądać pocztę. Lumikki nadal nie oddychała.

Jeślizachowaspokój,wytrzymanabezdechuprzynajmniejdwieminuty.Mężczyznarzuciłna

blatkilkakopert,pewniejakieśrachunki.Potemposzedłdokuchni.

background image

–Nacomaszochotę?Makaron?Amożerosółnaostro?Trzebazjeśćcośrozgrzewającego,

nadworzetakiziąb,żezmarzłemnakość.

Otworzyłdrzwilodówki.

Teraz. Lumikki wyszła zza drzwi gabinetu, rozpędziła się i po nienaturalnie gładkim

parkiecieprześlizgnęłabezgłośniewskarpetkachdoschodównapiętro.Ipopędziłanagórę

bezszelestniejaklewpodkradającysiędostadagnu.WeszładopokojuElisyniepostrzeżenie

iwystraszyłacałątrójkę.

– Kuźwa, o mały włos nie dostałam zawału – szepnęła Elisa. – A teraz migiem do

garderoby.

–Poco?–Lumikkiniepojęłatokurozumowaniakoleżanki.

TuukkaiKaspersiedzielirozwaleninasofieiniezdradzalinajmniejszejochotydozabawy

wchowanego.

Naschodachrozległysięciężkiekroki.

–Późniejciwyjaśnię–szepnęłaElisa,wepchnęłaLumikkidogarderobyiszybkozamknęła

drzwi.

–Jestktośuciebie?–ZeszczytuschodówdobiegłichgłosojcaElisy.

–Tak,wpadliTuukkaiKasper!–odkrzyknęłaprzesadnieożywionymgłosem,któryjużna

kilometrbrzmiałfałszywie.

– Podobno miałaś migrenę? – Mężczyzna stał się podejrzliwy. – A wy, chłopaki, nie

wszkole?

–Właśniemiprzeszła.

–Odwołalimatmę,bopanizachorowała.

ElisaiTuukkaodpowiedzielijednocześnie.

Przez szczelinę w drzwiach garderoby Lumikki widziała, jak ojciec Elisy mierzy

spojrzeniem całą trójkę. Miał krótkie blond włosy i tułów ciężarowca. W garderobie było

ciemno,aleprzestronnie.Pachniałodziewczyną.GarderobaLumikkinigdyniemogłabymieć

takiegozapachu.

Znówsięukrywała.Znówunikałaspojrzeń.

Zamknęłaoczy.

Nieuciekniesz.Znajdziemycięwszędzie.Akiedycięznajdziemy,tokoniecztobą.

Koniec.

Ztobą.

background image

14

Samonieprzyjdzietulato,

gdyniktniepopędzigoznas,

inieporadzicośnato,

bypąkibyłynaczas.

Każęzakwitnąćwięckwiatom,

zielenićsięłąkompobrzeg.

Iprzyszłowreszcietolato,

boroztopiłamdziśśnieg.

Ijeszczewodziewstrumyku,
kazałampląsaćilśnić…

6

Drzewko świętojańskie. Balony, balony, mnóstwo balonów, niektóre rozbiegły się już po

błękitnymniebie.NajpiękniejszywieczórwMaarianhaminie,chylącysięjużkunocy,awciąż

jasnyjakdzień.Całarodzinataty.Zapachlata,odległenawoływaniamew,krzykijaskółek.

Lumikkiwbiałejsukience,nagłowiewianekzmleczów,zrobionyprzezmamę.ŚpiewaLetnią

piosenkęIdyAstridLindgren.Niemaładnegogłosu,alenikomutonieprzeszkadza.

NaglewyrastaprzedniąkuzynkaEmma,starszaorok.Lumikkipróbujejąwyminąć.Idzie

popatrzeć na drzewko. Ona też chce dostać balon. Wujek Erik napełnia je helem i rozdaje

dzieciom. Czerwony. Albo niebieski. W żadnym wypadku nie żółty. Najchętniej właśnie

czerwony.

–Pobawimysię?–pytaposzwedzkuEmma.

Lumikkiwzruszaramionami.

–Pobawimysiętak,żetyzostanieszmojąniewolnicąibędzieszmusiałarobićwszystko,co

cikażę,okej?

Lumikkikręcigłową.

–Tojabędękrólową,atymoimkoniem.

–Nie–odpowiadaLumikki.

–Musisz.Mogęcirozkazywać,botonaszdomijestemodciebiestarsza.

Lumikkizbierasięnapłacz.Alepowtarzajeszcze:

–Nie.

WtedypodchodządonichciociaAnna,matkaEmmy,imamaLumikki.

–Lumikkiniechcesięzemnąbawić.Cowymyślę,toonamówiciągle„nie”!–skarżysię

Emmaswojejmatce.–Wcaleniejesttakafajnajak…

–Ciii…

CiociaAnnagłaszczeEmmępopłowychwłosach.

–Lumikkijestmożetrochęnieśmiała–mówi.–Chodź,pójdziemypobalondlaciebie.

CiociaAnnabierzecórkęzarękę.PoparukrokachEmmaobracasiędoLumikkiipokazuje

jejjęzyk.Kobietyniczegoniezauważają.MamaLumikkipatrzywmorze.Słonywiatrmusiał

podrażnićjejoczy,bowierzchemdłoniocierałzy.Pochwiliwzdychaiodzywasiędocórki

background image

pofińsku:

– Nie warto ciągle mówić „nie”. Jeśli będziesz trochę częściej odpowiadać „tak”, może

znajdzieszprzyjaciół.

Przyjaciół?CzyLumikkichceichmieć?Czymiećprzyjaciółznaczy,żetrzebasiępotem

godzićnawszystko?

Iniebopięknewieczorempomalowałamnaróż.SłowapiosenkiniechcąjużprzejśćLumikki

przezgardło.

Nie.

Lumikkistarałasięprzybraćton,któryutniedalsząjałowądyskusję.

Elisa spojrzała na nią wielkimi oczami. Tylko że spojrzenie Bambi, który właśnie stracił

mamę,niedziałałonaLumikki.

–Aleniktinnyznasniemoże–próbowałjeszczeargumentowaćTuukka.–Jesteśjedyną

osobą,którejojciecElisynigdyniewidział.

–Takiezabawywdetektywówmogąbyćcałkiemfajne,alewpodstawówce.Terazjużnie.

Lumikkiotworzyłabalkoniwpuściładopokojumroźnepowietrze.KiedyElisaichłopcy

wcinalinadolerosołektatusia,onamusiałasiękisićwsłodkichoparachgarderoby.Mogła

wyjśćdopiero,gdyojciecElisywróciłdopracy.

Lumikkizaciągnęłasięrześkimpowietrzem.Płucatrochęzabolały,aletonic.

–Wtensposóbmoglibyśmyconiecowyjaśnić.–Kasperprzyłączyłsiędogrupynacisku.

–Albopoprostuskończyćtębłazenadęipójśćnapolicję–odparłaLumikki.

Nie,nie,nie.Bobalanga.Bonarkotyki.Bowłamaniedoszkoły.Bopieniądze.Boojciec

Elisyjestpolicjantem,apozatymktoimuwierzy,noipowinnimiećcoświęcejpozaparoma

fotkamiiskasowanymmejlem.

–Dlawastopewnienicwielkiegowagarowaćkilkadnizrzędu,alejaniemamzamiaru

zawalićżadnegoprzedmiotu.

Lumikki zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę schodów na parter. Elisa, Tuukka

i Kasper podążali za nią krok w krok jak szczenięta. Do pełnego obrazu brakowało tylko

wywieszonychjęzyków.

– Przecież jutro masz tylko dwie fizy i dwa wuefy – powiedziała Elisa. – A nawet nie

zaczęłaśsięzbliżaćdolimitównieobecnościztychprzedmiotów.

LumikkizerknęłanaElisę.Czyżbydziewczynazadałasobietrudprzestudiowaniajejplanu

lekcjiifrekwencji?Niezłyruch.Zaskakujący.

– Jeśli zrobisz dla mnie jeszcze to, przyrzekam na wszystkie świętości, że już więcej cię

onicniepoproszę.

SpojrzenieElisybyłoszczere.

Lumikkiniedałaposobiepoznać,żepomysłjestkuszący.Nęciłajązarównoperspektywa

uwolnieniasięwreszcieodcałejtrójki,jakisamozadanie.Wiedziała,żedoskonalesiędo

niegonadaje.Żejestdobrawbyciuniewidzialnąiniezauważalną.Dobrawniebyciu.

–Zgoda.Aleterazidędoszkoły.Zdążęjeszczenaplastykę.

Elisarozpromieniłasięodrazu,gdyzdałasobiesprawę,żeLumikkinaprawdęsięzgodziła.

Spontaniczniewzięłająwramiona,wktórychtaczułasięrównienaturalniejakwuścisku

węża boa. Należało dać Elisie odpór już przy pierwszym niespodziewanym ataku

zniedźwiadka.AtakLumikkidałasięwkręcićwspiralęuścisków,bezszansnaucieczkę.

background image

–Dzięki,dzięki,dzięki–powtarzaławkółkoElisa.

Lumikkiwywinęłasięzjejobjęć.

–Tylkoniezróbnicgłupiego.

Oparty o poręcz Tuukka stał kilka stopni wyżej z kpiącym uśmieszkiem na ustach.

Wyobrażał sobie zapewne, że ten grymas czyni z niego seksownego przystojniaka,

wrzeczywistościjednakwyglądałpoprostugłupio.

NadworzeLumikkispojrzałanawyświetlaczkomórki.Była12.35.WrócipoddomElisyza

siedemnaściegodzin.

NapastnikusiłowałtrafićLumikkizprawejstrony.Wyprowadziładwaprostenanosizaraz

potem dwa prawe haki na podbródek. I powtórzyła serię. Dwa proste, dwa haki. Prosty,

prosty,hak,hak.Tętnowprzedziale175.

Przeciwniksięzachwiał,alenieupadł,podjąłwięckolejnąpróbę.Lumikkiwbiłamuprawy

łokieć w klatkę piersiową, po czym błyskawicznie odwinęła w górę prawe przedramię,

trafiając go pięścią w szczękę. Zakończyła serię energicznym, wznoszącym kopnięciem

bocznym.

Napastnikzostałpowalony.Plecy,udaitwarzLumikkiociekałypotem.

Leżącyusiłowałwstać,aleLumikkiprzyparłagolewąrękąmocnodopodłogi.

Nawetniepróbuj,skurwielu.

Izaczęłagozcałejsiłyboksować.Prawapięśćlądowałanatułowiuitwarzy.Ciosybyły

zpoczątkupowolne,mierzone,pewne.Aletempozkażdąchwiląrosło,ażwreszcieLumikki

tłukłanaoślep.

Nawetniebłagajolitość.Toniesalkakatechetyczna,tuprzebaczenianiebędzie.

Słonypotspływałjejpoczole,oczyszczypały.Zamrugała,potemmocnozacisnęłapowieki.

Niemusiaławidzieć.Zbytdobrzeznałatwarzswojegowroga.

Inyourface.Inyourface.

7

Już.Nigdy.Nie.Wstaniesz.

– Super! I teraz to samo na lewą stronę. Schemat macie już opanowany. Jedziemy od

początku,inamaksa.

Lumikkiodeszłaparękrokównabok,chwyciłaręcznikiwytarłaoczyorazczoło.Chwilę

później sala znów zadrżała od dudniącej muzyki i czterdziestka młodych kobiet i kilka

starszych, w średnim wieku, oraz trzech mężczyzn zaczęło wykonywać identyczne ruchy

niczymdobrzewyregulowanetrybikiwmaszynie.

Lumikki kontrolowała w dużym ściennym lustrze, czy odpowiednio mocno ugina kolana

iczyręceustawionedoblokusąwystarczającowysoko,przedczerwonązwysiłkutwarzą.

Z tyłu i trochę z boku niej ćwiczyła dziewczyna w zielonej koszulce i włosach upiętych

w krótkie kitki, która się na niej wzorowała. Lumikki wiedziała, że należy do najlepszych

wcałejgrupie.Uderzałazcałejsiłydosamegokońca.Miaładobrątechnikę.

Technikę aerobiku. Bo w gruncie rzeczy był to aerobik. Serie ruchów wykonywanych

w rytm przebojowej muzyki tanecznej, doprawione klimatem sportów walki. Dobrana,

nieskomplikowana choreografia, w której przy dopingu instruktorki prowadziło się

wyobrażonewalkizwyobrażonymiprzeciwnikami.Aerobik,tylkotrochębardziejagresywny.

Lumikki to lubiła. W combacie łatwo osiągała upragniony stan pobudzenia, a po zajęciach

byłazlanapotemiporządniezmęczona.Niemyślałanawetotym,żebytrenowaćprawdziwe

background image

sztukiwalkilubboks.Doskonaleznałatouczucie,gdypakujesiędrugiemuczłowiekowipięść

w brzuch. Gdy rozbija mu się nos i czuje na rękach dziwne ciepło cudzej krwi. Ciepło

stygnącejkonfitury.Lumikkiniepragnęła,abyjejciosydosięgałykonkretnego,żywegocelu.

Nazbytdobrzepamiętała,jaksięczuła,bijącprawdziwegoczłowieka,choćodtamtejpory

minęły już ponad dwa lata. Zapadający nad szkolnym boiskiem siny zmierzch wypalił się

w jej pamięci na zawsze. Kiedy wracała do niego myślami, czuła w ustach kwaśny smak,

awnosiesłodkizapachperfum.Miałwsobieróżę,wanilięinutęsandałowca.

Letitrainoverme.

8

Lumikkiniepotrzebowaładeszczu,jejczarnakoszulkabezrękawówbyłamokraodpotu.

Siedziałapozajęciachwszatniiczekała,ażoddechwrócidonormy.Wtedyzaczęłaściągać

opaski.Nacombacieowijałosięnadgarstkiipięści,abyjewzmocnićizatrzymaćpot.Nade

wszystko jednak stanowiło to kolejny element zabawy, rekwizyt do roli nieokiełznanej

wojowniczki,wktórąnajchętniejwcielałysięnazajęciachgrzecznelicealistki.Lumikkinie

była wyjątkiem. Nazywało się je nawet opaskami mocy – jedne dziewczyny mówiły to

zprzymrużeniemoka,innezbłyskiemwoczach.

–Tennowyukładjestdobry.Cięższyodpoprzedniego.

Lumikkispojrzaławstronę,zktórejdobiegłgłos.Nadrugimkońcuławki,ściągającopaskę,

siedziaładziewczynastarszaodniejojakieśdwalata.Niebyłowątpliwości,żemówiłado

Lumikki. Długie, rude włosy wysoko upięte w kitkę. Twarz i ramiona upstrzone piegami.

Czarne, luźne spodnie i czarny, obcisły top – taki sam combatowy uniform, jaki wkładała

Lumikki.Zauważyłająnazajęciachinasiłownijużwcześniej.Iwiedziała,żetakżezostała

zauważona.Czułanasobiejejspojrzenie,dziewczynaśledziłajejruchy.Inietylkoruchy,lecz

także zaokrąglenia tułowia, zarysy mięśni. Lumikki przeczuwała, że prędzej czy później

dziewczynadoniejzagada.

–Ujdzie–odpowiedziała.

Swobodnym,naturalnymruchemrudaprzysunęłasiębliżejLumikki.Spodzapachupotu

wybiłyCalvinKleinOneigrejpfrutowyżelpodprysznic.Dziewczynawróciładoodwijania

opaski.Jejbicepszbiłsięwjędrnąkulę.Namięśniumiałasiedempiegów,któreukładałysię

jakgwiazdywBliźniętach.

Lumikkinagledopadływspomnienia.Byłjeszczektoś,ktoużywałCKOne.Ktomiałnaszyi

wytatuowanygwiazdozbiórBliźniąt.Przypomniałasobietouczucie,gdyzbliżyładonichusta

izaczęłamuskaćkolejnegwiazdy.Kastoraprzytrzymaławargaminiecodłużej.Odgadła,że

przyPolluksieniewytrzyma,odwrócisię,uwięzijejnadgarstkiwswoichdłoniachipocałuje

wusta.

Czytonaprawdębyłoubiegłegolata?Ajakbystolattemu.

Lumikki chwyciła butelkę z wodą i pociągnęła kilka długich łyków. Dziewczyna

najwyraźniej czekała, aż Lumikki coś powie, jakoś potwierdzi, że warto było się do niej

przysiąść. Wyjdzie z inicjatywą. Lumikki wiedziała aż za dobrze, co będzie dalej. Kolejne

pogaduszki w szatni, uśmiechy, nieśmiałe zaproszenie na kawę i wreszcie ta nieuchronna,

nieuniknionasytuacja,wktórejwypowietebrutalnesłowa.

Tonieprzezciebie,toprzezemnie.

Nieteraz,jeszczenie,możenigdy.

Pozostańmykumpelkami.Iobiebędąwiedziały,cotooznacza–żeodtejporybędąunikać

spotkaniajakognia.Lumikkiniemogłabyjejnigdypowiedzieć,żewszystkoprzezto,żetwój

background image

zapachprzypomniałmikogośinnego.Iwłaśniedlategoniemożemydłużejbyćrazem.Nie

byłaby z nią szczera. Musiałaby kłamać od samego początku, a to skończyłoby się jedynie

wstydem,mdłymżalem,tępąirytacją.

Ipoco?Lumikkipostanowiłaoszczędzićimobuczasu,adziewczyniełez.Nieodrywałaust

od butelki. Milczenie przeciągnęło się poza granicę niezręczności. Ruda poruszyła się

niespokojnie,poprawiławłosyipowiedziała:

–Dobra.Tonarazie.

Lumikkiuniosłanieznacznierękęnapożegnanie.Dziewczynawzięłatorbęiprzesiadłasię

na ławkę w innej części szatni. Lumikki wypuściła cicho powietrze z płuc. Powysiłkowa

euforiaminęła.Przepoconystrójprzykleiłsiędoskóryizaczynałziębić.

Isurrender.

9

Pogłowietłukłsięjejirytującoostatniprzebójtreningu.Wpewnychsprawach

wolałasobieodpuścić,nawetniepróbować.Czasemtakbyłolepiejdlawszystkich.

W saunie Lumikki siedziała sama, jak nigdy. Z początku nie polewała kamieni wodą,

czekała,ażskórasamasięogrzejeiznówpokryjepotem,któryzaczniepowoliściekaćzkarku

po plecach. Ale razem z potem na powierzchnię wybijały wspomnienia lata i jesieni, choć

próbowałajezatrzymać,botoniebyłdobrymoment.Któryzresztąjestdobrynatęsknotę

imelancholię?Onejednakdopadłyjązewszystkichstroniścisnęłyżołądek,ażsięzgarbiła.

Przeszywającejąbłękitneoczy.Apotemszybkoumykającewbok.Gdzieśdaleko.

–Lepiej,żebyśmysięjużniespotykali.

–Wogóle?

–Napewnoprzezjakiśczas.Chybasamarozumiesz,żechcętowszystkoprzetrawićbez

świadków.Niebyłobyuczciwe,gdybyśmusiałasięmęczyćzemną.

Lumikki miała ochotę krzyczeć, przekonywać. Jakim prawem ktoś określa granice jej

wytrzymałości i formułuje wnioski, co dla niej jest uczciwe, a co nie? Doskonale umiała

zatroszczyćsięosiebie.Rozzłościłająłatwość,zjakązostaławykluczonazżyciaiproblemów

drugiegoczłowieka.Jakgdybybyłamałym,wrażliwymdzieckiem,naktórewszyscychuchają

idmuchają.Miałaochotęsyknąć,żeprzerabiałajużznaczniecięższetematyinietrzebajej

trzymaćpodkloszem.

Rozumiałajednak,żekrzyknictuniepomoże.Klamkazapadła.RolaLumikkiograniczała

siędopogodzeniasięzfaktami.Takąjejrozpisanowtymakcieprzedstawienia.

–Coznaczy„przezjakiśczas”?Chybabędęmogładociebiedzwonić?

Lumikki brzydziła się tą błagalną, podwyższoną nutą swojego głosu. Czuła, że w gardle

rośniejejklucha,iwiedziała,żeniebędziewstaniejejzsiebiewypłakać.Całelataminęły,

odkądzatraciłazdolnośćwylewaniałez.Tamtegolatazaczęłamyśleć,żemożejąodzyska,ale

podczas tej rozmowy zrozumiała, że musi żyć z tą kluchą w gardle, przełykać ją i mieć

nadzieję,żektóregośdniawkońcusięrozpuści.

Żadnych telefonów, mejli, wiadomości na Facebooku, listów, nocnych sygnałów morsem

latarką, znaków dymnych nadawanych parującym oddechem w jesienny wieczór, ani

intensywnych,rozpalonychmyśli,któreprzenikałyprzezmgłę,ścianyidrzwi.Nic.Absolutna

ciszaweterze.Jakgdybyczłowieknaglezapadłsiępodziemię.Awkażdymraziezdniana

dzieńzniknąłzżyciaLumikki.Taksamoniespodzianieibezczelnie,jaksięwnimpojawił.

Wróciła myślami do tamtego majowego popołudnia. Niewiarygodnie palące

słońcei temperatura, która wspięła się niepostrzeżenie powyżej dwudziestu stopni po raz

pierwszytamtejwiosny.Lumikkiszłaprzezcentrumubranazdecydowaniezagrubonataką

background image

pogodę,więcnabrzeguwodospaduzdjęłapłaszcziprzysiadłanaławce,abypopatrzećna

ciemny,rozpędzonynurtipoczućnatwarzyciepłosłońca.Przyszłojejdogłowy,żedoideału

brakuje jej tylko nuty orzeźwienia. Do budki z lodami miała akurat żabi skok. Przewiesiła

sobie płaszcz przez ramię i stanęła w długiej kolejce. Nie ona jedna poczuła tego dnia

pragnieniezjedzeniaprawdziwegoloda.

W kolejce Lumikki rozmyślała, czy wziąć lukrecję, czy cytrynę. Lukrecja to podstawa.

Zawszejejsmakowała.Aleicytrynabrzmiałainteresująco.Możezasprawąmajowegoświatła

isłońca,któresygnalizowałodługieiupalnelato.Ciągleniepodjęładecyzji,gdyprzyszłajej

kolej.

Spoczęły na niej błękitne oczy sprzedawcy. Już otworzyła usta, ale nie zdążyła złożyć

zamówienia.

– Nic nie mów. Zgadnę. Nie chcesz czekolady ani truskawki. Jak najdalej od wanilii.

Budyniowyteżcięnieinteresuje,podobniejakwszystkienowinki,bototylkooszukiwanie

naiwnych,którzylubiąeksperymentować.Tyjesteślukrecja.Widaćtopotobienakilometr.

Błękitneoczyzaladązwęziłysięnieznacznieispojrzeniestałosiębardziejprzenikliwe.

–Aleterazmaszochotęnacytrynę.Botojużniedokońcawiosna,alejeszczenielato.

Maszochotęnacościerpkiegoiżółtego.Nalodymajowegosłońca.

Lumikkipoprostuzatkało.

–Zamówiszjednągałkę,aleniewwafelku,botozwykłatekturazodrobinącukru.Nałożę

ciwięccytrynkędokubeczka.

Sprzedawcasięgnąłdopojemnikówzlodami.Lumikkizrobiłosięnaglenieznośniegorąco.

Ichoćbyrozebrałasiępodkioskiemdosamejbielizny,nicbytoniedało.Nakładanieloda

trwałostraszniedługo.Lumikkipoczułasięniezręcznie.Wciążniebyławstaniewymówić

słowa.Wreszciesprzedawcaodwróciłsiędoniejiwręczyłpapierowąserwetkęorazkubeczek

zlodem.GdyLumikkizaczęłaodliczaćpieniądze,wniebieskichoczachzapaliłsięuśmiech.

–Dajspokój.Jastawiam.

Lumikki wydusiła z siebie coś na kształt podziękowania, spiekła raka i odwróciła się na

pięcie. Czuła się całkowicie prześwietlona. Uczucie było zarazem bardzo nieprzyjemne

i dziwnie łaskoczące. Dopiero gdy wróciła na ławeczkę przy wodospadzie, zauważyła

wypisanenaserwetcesłowa.

„Zadzwoń.Wiem,żebędzieszchciała.”Inumertelefonu.

Lumikkipokręciłagłową.Bezczelnytyp,pomyślała.Idotegodureń.Wieczoremtrzymała

telefonwspoconejdłoniiwystukiwałanumer.

Samolubny dureń. Słaby tchórz. Żałosny spierdalacz. Po rozstaniu powtarzała to sobie

w kółko podczas długich, bezsennych nocy, ale słowa nie stawały się od tego nic a nic

prawdziwsze.Kochałategodurnia,tchórzaispierdalacza.Rozumiałajegodecyzję,choćnie

chciała rozumieć. Żyła nadzieją, czekała, podskakiwała, gdy komórka zaczynała dzwonić,

siedziałaprzyoknieiwyobrażałasobie,żewidzinadworzeznajomąpostać.Parzyłasobiepo

północymocną,czarnąkawę,bowiedziała,żeitakniezaśnie.Intensywnyzapachpodnosiłją

naduchuitroskliwieotulał.Piłajeszczegorącypłyn,bochciałarozpuścićtkwiącąwgardle

kluchę.

Mijałytygodnieimiesiące,kluchapowolitopniała,atęsknotaodstąpiłaokrok.Znadzieją

Lumikkirozstałasięświadomie.Niemiałazniejżadnegopożytku.Prawdopodobniejużnigdy

sięniespotkają.

background image

Lumikki ujęła chochelkę z wodą. Chlustała raz za razem na rozgrzane kamienie, dopóki

piec nie przestał gniewnie na nią syczeć. Gorąca para wżarła się jej w barki i kark.

Wyprostowałasięipoczuła,żeściskwżołądkuzelżał.Szczypiąceoczyotarładłonią.Tobył

pot,tylkopot.

WieczoremLumikkiwpatrywałasięwbiałąścianęswojejkawalerkiirozmyślałaoobrazie,

który przygotowywała na plastyce. Nie była szczególnie utalentowaną malarką ani

rysowniczką, ale uwielbiała zajęcia malarskie. Nie roiła sobie, że będzie kimś więcej niż

przeciętnąamatorką.Naplastykęchodziładlaprzyjemności,korzystałazokazjidozabawy

irelaksuwpracowni.Późniejwżyciuraczejniebędziejużtakdobrze,żebyzadarmomieć

farby,materiałyimiejscedomalowania,któreszkołazapewniałaimwramachzajęć.

Czerń,czerń,czerń.Tłobyłojużjednolite,aleLumikkiwciążnakładałakolejnewarstwy

farby, żeby uzyskać chropowatą teksturę, by jej dzieło nie pozostało wyłącznie

dwuwymiarowymobrazem.Gdyuznała,żetłojestgotowe,rozłożyłanapodłodzesaligazety

i położyła na nich płótno, po czym weszła na krzesło i zaczęła upuszczać z góry krople

czerwonejfarby.Rozpryskiwałysięnaczarnymtlejakczerwonydeszcz,jakkrew.

NadzisiejszychzajęciachLumikkiprawieskończyłaobraz.

Ijużwiedziała,jakinadamutytuł.„Oprzyjaźnimiędzydziewczętami.”

background image

3marca

CZWARTEK

background image

15

Biały,puszysty,kłębiącysięwoal,pierzynkabitejśmietany.Dalekoicorazdalej,kotłujesię

imiesza.Powolne,rozespanechmury.

Podwieczórdzieńostyga…

10

Jeszcze nie było chłodno. Największy skwar dopiero zaczynał odpuszczać. Powietrze jak

miódzmlekiem.Pieściłostopy,udairamiona,jakbyktośwodziłpiórkiempoobrysachciała.

Mogła leżeć zupełnie nago na pomoście i obserwować niebo i chmury. Czekać. Tęsknić.

Odczuwaćbrakkogoś,ktosiedzizaledwiekilkakrokówdalej.Uśmiechaćsiędosiebie,czuć

naskórzespojrzenie.

Weźtęsknotęmoichsmukłychramion…

Ciepło powietrza i ciepło wnętrza. Ciepło, które oddala niepotrzebne myśli. Nagląca

powolność,niespiesznypośpiech.Nieskończona,wiekuistaprzemijalnośćlata.Tachwila,gdy

wszystkobyłojeszczedobreibyciezkimślepszeodbyciasamemu.Tamyśl,żemogłobyto

trwaćjeszczedługo,bardzodługo.Żenatymmożnapoprzestać.Ztymczłowiekiembyć.Tę

dłońujmowaćdziesiątki,setki,tysiącerazy.Nicniemówić.Słyszećdwaoddechywybijające

tensammiarowy,spokojnyrytm,któryczasemprzyspieszałwjednymtempie,nadwa.

Gdylatominęłoipodszytylodemwiatrzacząłzrywaćzbrzózpierwszeżółteliście,myśli

zpomostuwydałysięjejsnem.Któryprzyśniłsiękomuśinnemu.

Lumikkiwestchnęłaiprzeniosłaspojrzeniezniebanakomendępolicji.Dużeoknadworca

autobusowegostanowiłyidealnypunktobserwacyjny.Siedziałajużtrzeciągodzinę,czekając,

ażcośsięwydarzy.

Toniemiałosensu.

Na dworze siarczysty mróz, a ona śledzi ojca Elisy od samego domu na Pyynikki aż do

komendynaHatanpää.GdyVäisänenzniknąłwbudynku,Lumikkizajęłazgóryupatrzoną

pozycjęnadworcuautobusowym.Niemiałaochotysiedziećtyleczasuwsiedzibiepolicji.Co

prawda kolejki do wydziału paszportowego słynęły z powolności, ale dziewczyna tkwiąca

godzinamiwholuwpewnymmomenciemogłabywzbudzićczyjeśpodejrzenia.

A tutaj nikt nie zwracał na nią uwagi. Była za dobrze ubrana na bezdomną i za mało

rzucałasięwoczy,abyktokolwiekpóźniejpotrafiłpowiedzieć,czyjąwogóletamwidział.

Niemniej Lumikki czuła, że marnuje tylko swój czas. Przecież było bardziej niż

prawdopodobne,żepanVäisänenprzesiedzisumienniewpracyconajmniejdoczwartejpo

południu i wróci do domu na piechotę, tak samo, jak przyszedł. Zaczepista zabawa

wdetektywa,niemaco.

Piłajużczwartykubekczarnejkawy.Próbowałajakośzmusićsiędoczujności.

Pieniądze. Faceci, którzy chcieli porywać Elisę. Młoda kobieta na zdjęciach. Biały

Niedźwiedź.

Gdziejestwspólnymianownik?

Väisänenbyłkluczemdorozwiązaniatejzagadki.CodotegoLumikkiniemiałażadnych

wątpliwości. Elisa na początku również była tego pewna, choć nie chciała wierzyć, że jej

ojcieczrobiłcośzłego.Późniejniemiałajużwyjścia.Zobaczyłazdjęciaitwarzjejposzarzała.

Coś w niej pękło. Prysła wtedy jakaś dziecinna wiara i część osobowości Elisy na zawsze

background image

odeszławcień.

Lumikkiznałatouczucie.Przypomniałasobie,jakkiedyśpóźnąjesieniąwpierwszejklasie,

niedługo przed gwiazdką, spojrzała na siebie w lustrze i zobaczyła przestraszoną,

zdezorientowanądziewczynkę,któranigdybynieuwierzyła,żemogłobysięjejprzydarzyć

cośtakiego.Żecośtakiegoistnieje.Jatojużnieja.Takwtedymyślała.Ibyłatoprawda.

Stałasiękimśinnym,innąosobą.

Byłasobierazdziewczynka,któranauczyłasiębać.

Lumikki postanowiła dać wytchnienie oczom, zmęczonym wpatrywaniem się w budynek

komendy, i przeniosła spojrzenie na dworcowy hol. Przed paroma laty modernistyczny

budynekprzeszedłgruntownyremontiterazwyglądałpoprostupięknie.Zwielkichokien

spływałydośrodkakaskadyporannegoświatła.Gdypatrzyłosięnanie,odwracającwzrokod

oślepiającejbielinazewnątrz,możnabyłosobiewyobrazić,żejestlato.

Lumikkimiałaochotęrozsiąśćsięwygodniewpoczekalniiprzymknąćpowieki,razjeszcze

przywołaćciepłoiszaleństwolata.Poczućniesionewspomnieniamiszczęścieiżal.

Coonatuwogólerobi,dojasnejciasnej?

ViivoTammrozwiązywałsudokuzpopołudniówki,aleniespuszczałzoczukomendypolicji.

Podejrzewał, że Sokołow upadł na głowę. Komu by się chciało cały dzień czekać, aż glina

wyjdziezpracy.Borysjednaktwierdził,żecośmuniepasuje.Nierozumiał,dlaczegoglina

nieodpowiadanazaproszenieodNatalii.Apodobnośmiałasiękiedyś,żeVäisänenodpisuje,

zanimonazdążywysłaćmumejla.

Sokołow rzekomo przeczuwał, że tego dnia coś się wydarzy. A gdy on miał przeczucie,

lepiejbyłosięznimniekłócić.

Viivospytał,czyniemógłbypoprostupogadaćtrochęzVäisänenem.Uzmysłowićmu,że

lepiej z nimi nie zadzierać. Viivo miał dar przekonywania, że nie warto się wychylać. Że

lepiejsiedziećcicho.Niektórychprzekonałotymtakskutecznie,żeprzestalimówićwogóle,

nazawsze.

Jednak tym razem rzekomo nie wchodziło to w rachubę. Żaden z nich nie mógł się

pokazywaćzgliną,wraziegdybysięznimdogadali.DlategoViivomiałgotylkośledzić.

Sokołowprzekonywał,żeVäisänenprowadziwłasnągrę.Ichciałwiedzieć,czygrasam,

czywzespole.

Co wpisać do tej kratki, dziewiątkę czy siódemkę? Że też nie wybrał łatwego zadania,

z trzema gwiazdkami, tylko to trudne, z pięcioma. Keep it simple.

11

Viivo nie zamierzał

zostawać mistrzem sudoku. Grał dla zabicia czasu. Przygryzł końcówkę ołówka i zerknął

wstronębudynkukomendy.

Całydzieńdodupy.

Lumikkizaczęławysupływaćkomórkę,żebyzadzwonićdoElisyicofnąćobietnicę.Dośćjuż

zmarnowałażycianatobezowocneśledzenie.

Terho Väisänen zastanawiał się nad otrzymaną w nocy wiadomością. Oczywiście nie

skontaktowałsięznimosobiścieBiałyNiedźwiedź,tylkojedenzjegolicznych„asystentów”,

też zresztą ukryty za pseudonimem. W mejlu znalazł instrukcje: pójść do męskiej toalety

w Pałacu Tampere, wejść do trzeciej kabiny, wyjąć ze spłuczki telefon komórkowy

background image

i zatelefonować z niego pod numer ukryty pod jedynką w funkcji szybkiego wybierania.

Wtedyotrzymadalszepolecenia.Telefonbędziewwyznaczonymmiejscujedyniedziś.

Możejednakpróbowaługryźćtrochęzadużo?

Współpraca z Borysem Sokołowem i Estończykami jeszcze się układała. Byli to prości,

drugoligowi kryminaliści. Sokołow wznosił się ciut nad poziom Estończyków, ale i on

wykonywał jedynie rozkazy z góry. Natomiast Biały Niedźwiedź to już zupełnie inna liga.

Krążyłyonimjedyniepogłoski,nickonkretnego.Terhonieznałnikogo,ktowidziałgona

własneoczy.

Jeślijednakchciałotrzymaćswojądolę,musiałdziałać.Abardzochciał.Musiałdostaćte

pieniądze.Liczyłnanie,zbliżałsięterminspłatyparudługówkarcianych.

Zignorowałburczącyżołądekiwłożyłpłaszcz.Przerwęnalunchwykorzystanaspacerdo

PałacuTampere.

Väisänenwyszedłzkomendy.

ViivoTammożywiłsię.

Lumikkisięożywiła.

Na jej szczęście Tamm był o ułamek sekundy szybszy. Zdążyła zarejestrować, że

mężczyzna,którybezwahaniaporzuciłpopołudniówkęznierozwiązanymsudoku,wygląda

znajomo. Gdy ruszył do wyjścia, rozpoznała go po długości kroku, ruchu ramion i nieco

przygarbionejsylwetce.

Jedenzporywaczy.

Mężczyznaszybkimkrokiemwyszedłzhalidworca.Lumikkipojęławmgnieniuoka,żenie

znaleźlisięwtymsamymmiejscuanitymbardziejniepoderwalijednocześnieprzezzbieg

okoliczności.Cośichłączyło.

Śledzilitegosamegoczłowieka.

Atocholerniekomplikowałozadanie.OdtejporyLumikkimusiałastaćsięniewidzialna

dladwóchmężczyznjednocześnie.

background image

16

LumikkiweszładoholuPałacuTampereistałaprzezchwilęzdezorientowana.

Dotejchwiliwszystkoszłodobrze.OjciecElisybyłtakzajętypodążaniemdosobietylko

znanego celu, a porywacz tak pochłonięty śledzeniem go, że obaj nie zwrócili uwagi na

Lumikki.Utrzymywałaodpowiednidystans,aninachwilęnietracącichzoczu.Widzieć,lecz

niebyćwidzianym.Toumiaładoskonale.

Przeszli przez most, minęli uniwerek, skręcili w ulicę Yliopistonkatu, a potem w stronę

Pałacu.

Wśrodkujednaksprawasięskomplikowała.

TerhoVäisänenprzeszedłzdecydowanymkrokiemwzdłużzdobiącejholPałacuNiebieskiej

prostejKimmaKaivantyizniknąłwmęskiejtoalecie.Porywaczstałchwilęprzeddrzwiami,po

czymrozejrzałsięitakżewszedłdośrodka.

Lumikki zaczęła kalkulować. Z jednej strony mogła zaczekać w holu, gdzie nikt jej nie

zauważy. Z drugiej strony w toalecie mogło dojść do jakiegoś rozstrzygnięcia. Należało się

wręcztegospodziewać.Raczejmałoprawdopodobne,abyojciecElisyprzeszedłtakikawał

drogitylkodlatego,żeznudziłymusiękafelkiwpolicyjnejtoalecieipostanowiłdlaodmiany

wysikać się gdzie indziej. Na pewno istniało inne wytłumaczenie i Lumikki musiała to

wyjaśnić.Niemogłajednakwejśćdomęskiejtoaletyottak,gdyżzwróciłabynasiebieuwagę.

Musiałatamwejśćjakochłopak.

Przemianabyłauderzająca.Zlustrałypałnaniąpodejrzliwienastolatekwnasuniętejna

oczyczapce.

Najważniejszybyłchód.Lumikkizaczęłastawiaćnogiluźniejiszerzej,bardziejeksponując

krocze.Takrozczłapanymkrokiemdoszładodrzwimęskiejtoalety,ujęłaklamkęipociągnęła

jązdecydowanymruchem.

TerhoVäisänenpróbowałunieśćpokrywęspłuczki,alepalcemusięślizgały.Ciężkiewieko

zdumiewająco mocno przylegało. Usiłował wcisnąć paznokcie w szczelinę, ale na próżno.

Musiał znaleźć coś dłuższego. Pogrzebał w kieszeniach. Odblask na nic się nie zda, prawo

jazdy też nie. Na szczęście palce namacały stary, zapomniany kluczyk zapięcia od roweru,

któryzdołałwcisnąćpodpokrywęspłuczki.Potemnajciszejjakumiał,przystąpiłdooperacji

podnoszeniawieka.Wtedyusłyszał,żektośwchodzidosąsiedniejkabiny.

Tojegopieskieszczęście.Człowiekniemachwilispokoju.

Kluczyk wygiął się niebezpiecznie, ale i pokrywa drgnęła, zgrzytając nieprzyjemnie

okrawędźzbiornika.Wcichejtoaleciezabrzmiałotojakhukeksplozji.

Znów ktoś wszedł do środka. Cholera, kolejna para uszu. Facet wybrał drugą sąsiednią

kabinę.Terhopoczułsięosaczony.Trzebauspokoićnerwy,zrobićkilkagłębokichwdechów

i odegnać od siebie paranoiczne myśli. Pałac to miejsce publiczne, w którym są bezpłatne

toalety.Trafchciał,żetrzemfacetomzachciałosięskorzystaćznichakuratwtymsamym

czasieimiejscu.Adokładniejdwóm.BoTerhoniezamierzałnawetsięgaćdorozporka.

Zdjąłpłaszczipodwinąłprawyrękawkoszuli.Zanurzyłrękęwzbiornikuizacząłmacać

dno,aleniczegonieznalazł.Zdjęłogoobrzydzenie,choćwiedział,żewodawspłuczcejest

background image

zupełnieczysta.Czywszedłnapewnodowłaściwejkabiny?Ajeślitelefonktośjużzabrał?

Jeśligooszukano?

Pochwilicośmusnęłodłoń.

Bingo.

Wydobyłzwodyczarne,wodoszczelneetuiiostrożnieotworzył.Wśrodkuznalazłowinięty

folią telefon komórkowy. Wsunął go do kieszeni płaszcza, etui schował do drugiej

i zamontował pokrywę spłuczki. Słyszał, że serce wali mu jak młot. Drżały mu ręce. Nogi

zrobiłysięmiękkiejakzwaty,choćniepowinienmiećprzecieżpowodówdostrachu.

Włożył szybko płaszcz, otworzył drzwi kabiny i podszedł do umywalki. Mocno namydlił

dłonieispłukałraz,potemdrugi.Opanowałchęćwytarciaposobieodcisków.Bezprzesady.

W pozostałych kabinach panowała cisza. Sezon na zatwardzenie, pomyślał, wycierając

starannieręce,poczymszybkimkrokiemwyszedłztoalety.

Lumikki liczyła sekundy. Po wejściu do kabiny zerknęła pod przegrodę i upewniła się, że

obokjestTerhoVäisänen.Facetzczymśsięmocował,prawdopodobniezespłuczką,sądząc

poodgłosach.Kiedyzrobiłswoje,umyłręceiwyszedł.

Porywacz spuścił wodę. Pewnie dla zachowania pozorów. Potem i on wyszedł, nie

zatrzymując się nawet przy umywalkach. Lumikki nie cierpiała zwyczaju niemycia rąk

wtoaletach.Niebyławcalemaniaczkąhigieny,alewkońcutochybapodstawowasprawa.

Pięć,sześć,siedem,osiem…

PodziesięciusekundachLumikkiwyszłazkabiny,umyłaręceipopchnęładrzwitoalety.

ZdążyłazobaczyćopuszczającychwłaśniePałacobumężczyzn.Niebyłoczasudostracenia.

Park przy Pałacu wyglądał jak z bajki. Gałęzie drzew pokryła szadź i fantazyjne,

skomplikowane formy zlodowaciałego śniegu. Każdy kryształ mienił się w słońcu. Skrzyło,

lśniło, łyskało, promieniało. Przez park przejechała saniami Królowa Śniegu. Po jej

rozwianychwłosachifalującympłaszczupozostaływpowietrzumigoczącedrobinkilodu.Jej

oddechpokryłwszystkobaśniowąbielą.

OddechKrólowejŚniegu.Lódimroźnywiatr.

OddechLumikki.Parawodna,któranatychmiastosiadałaszronemnaszaluidelikatnym,

ledwiewidocznymmeszkunapoliczkach.

Podciągałasięnadrążkunaplacykuzprzyrządamidoćwiczeńiuważnienasłuchiwała.Bo

TerhoVäisänenwyciągnąłwłaśniezkieszenipłaszczakomórkę,wybrałjakiśnumeristanął

nabrzegustawuztelefonemprzyuchu.

Porywacz przyczaił się za pobliskim drzewem i udawał, że zapala papierosa. Väisänen

zapewnegoniewidział.PodciągającąsięnadrążkuLumikkimógłjużzauważyć,alenawet

nie przypuszczał, by sapiącego z wysiłku nastolatka interesowała jego rozmowa. Poza tym

sądziłchyba,żedzieliichwystarczającaodległość.Jednakwmroźny,bezwietrznydzieńfale

dźwiękowerozchodząsiębardzodaleko.

Trzy,cztery,pięć…

Lumikkiliczyłapodciągnięciaiczekała,ażojciecElisyzacznierozmawiać.

–Hello?Thisis…okay,youknowwhothisis.

12

Angielski utrudniał rozumienie. Väisänen stał zwrócony twarzą do stawu i mówił

przyciszonym głosem, więc niektóre słowa umykały Lumikki. Fińskie łatwiej byłoby

background image

dopowiedziećwmyślachiwłaściwiezinterpretować.

Traciłajużsiłęwramionach.Widać,żepodciągałasięostatniozdecydowaniezarzadko.

Alejeszczeniezamierzałakończyć.

Porywaczteżnajwyraźniejwytężałsłuch.

Dwanaście,trzynaście…

–WhiteBear…Alreadyaninvitation?…8pmtomorrow,right.Blacktie.Ifyoucouldjust…

13

Ostatnie zdanie urwało się w połowie. Chyba ktoś się rozłączył, nie czekając, aż pan

Väisänendokończymyśl.Lumikkiusłyszałajednakwystarczającodużo.AwięcojciecElisy

wybierasięnajutrzejszeprzyjęcieBiałegoNiedźwiedzia.

Ramiona nie wytrzymały. Lumikki gruchnęła o ziemię jak worek ziemniaków. Mięśnie

paliłyidrżałyzwysiłku.

Noidupa.WszystkowtemacieniewidocznościLumikki.

Väisänen i porywacz spojrzeli jednocześnie w jej stronę. Lumikki mogła zapomnieć

o zadaniu. Teraz sprawą kluczową było honorowe dogranie do końca roli młodocianego

fanatykatężyznyfizycznej.

Lumikkiruszyłachłopięcymtruchtemścieżkąwokółstawu.Naoblodzonejalejcezaczęła

się ślizgać. Iluzja prysła jak bańka mydlana. Nawet najbardziej pozytywne myślenie nie

zmieniglanówwzimowebiegówkizkolcami.Pozostałojejjużtylkorobićdobrąminędozłej

gry.

Ot,truchtasobiechłopaczyna,sportowiec.Nicsięniedzieje.

Wystarczy, że okrąży staw, a potem najkrótszą drogą pobiegnie do domu, wypije coś

ciepłegoizrelacjonujewszystkoElisie.

Bardzoszybkozdałasobiesprawę,żetopłonnenadzieje.Zaplecamiusłyszałaciężkiekroki

biegnącegozaniąmężczyzny.

background image

17

Borys Sokołow próbował dodzwonić się do Estończyka, ale Tamm nie odbierał. Pewnie

wyłączył dzwonek w komórce, żeby mu nie przeszkadzała w wykonaniu zadania. Słusznie,

tylkożeśledzenieglinyokazałosięniepotrzebne.BorysdostałwłaśnieesemesaodBiałego

Niedźwiedzia,żeVäisänenskontaktowałsięzjegoludźmiidostałzaproszenienaprzyjęciena

niecopozaregulaminowychzasadach.BorysniezawszerozumiałpostępowanieNiedźwiedzia.

Czasemsięzastanawiał,czytenrzeczywiściemafiołanapunkcieostrożności,czyganialudzi

wteiwewtewyłączniedlazabawy.Wtodrugieuwierzyłbyrówniełatwojakwpierwsze.

Niekiedy Borys miał już szczerze dosyć jego rozkazów i kaprysów. Wiedział, że ma fory

u Białego Niedźwiedzia, a może jest nawet kimś w rodzaju ulubieńca, ale ten

uprzywilejowany status mógł zostać w każdej chwili anulowany. Borys żył w bezustannym

strachu,chodziłzniewidocznąobrożąnaszyi.Niemógłsobiepozwolićnanajmniejszybłąd.

Uznałwięc,żelepiejodwołaćTamma.Niewartoryzykować,anużktośpowiążegozgliną.

AlboTammzrobicośnieprzemyślanego.Estończykbyłzawodowcem,aleczasemgoponosiło.

Awtedystawałsięnaprawdęnieobliczalnyinieopanowany.

Boryswysłałmulakonicznegoesemesazinformacją:„Stop.Konieczadania”.

ViivoTammprzyspieszył.Tymrazemtamaładziwkamuniezwieje.Tymrazempokażejej,

gdzierakizimują.Wtedytobyłwypadekprzypracy.Teraztojużsprawaosobista.Komórka

wibrowałamuwkieszeni,alenietraciłczasu.Byłzajęty.

Viivozpoczątkuniemógłsobieprzypomnieć,kogomuprzypominatenmłodyprzydrążku.

Przyjrzałsięwięcuważniej.Płaszcz.Gdzieśgojużwidział.Agdychłopakzacząłbiec,Viivo

sobieprzypomniał.Towcaleniechłopak,tylkodziewczyna.Którabiegłainaczej,alenieaż

takbardzo,żebyjejnierozpoznał.

AledlaczegoVäisänensięniepołapał?Niepoznałwłasnejcórki?

ChwilępóźniejViivoTammdoznałkolejnegoolśnienia.Towcaleniebyłacórkagliny.To

była jakaś inna laska, która nie wiadomo jak wplątała się w ich sprawę. Ale on się tego

dowie.

Gdy przyspieszyła, Viivo poczuł, że krew go zalewa. Nie będzie mu gówniara grała na

nosie!Przezniąodmroziłsobiewszystkiepalceizamiastzajmowaćsiędilerkąirobićkasę,

straciłmnóstwobezcennegoczasunaczatowaniepozaroślachirozwiązywaniepieprzonego

sudoku na dworcu autobusowym. Panienka w czerwonej czapce najzwyczajniej w świecie

naigrywałasięzniego!

Dorwieją.Wyciśniezniejwszystko.

Oduczyjąwtrącaniasiędozabawdorosłych,którewogóleniepowinnyjejinteresować.

PodgóręścieżkąwzdłużPałacu,nadrugąstronęulicy,wstronęKalevantie.Lód,ślisko,buty

zupełnie nienadające się do biegania. Lodowate powietrze, które rozdziera płuca, i gruby

płaszcz,którykrępujeruchy.Zimowyprzełajtozpewnościąniejejdyscyplina.

Lumikkiobejrzałasięprzezramię.

background image

Porywaczbyłcorazbliżej.

Zaczęłaoddychaćprzezzęby.Świszczeć.Wczasiesuszyszosasucha,wczasiesuszyszosa

sucha.Cozamróz.

NadrugąstronęKalevantie.

Cozamróz,cozamróz.Comizrobisz,jakmniezłapiesz?Comizrobisz,jakmniezłapiesz?

Zdanie łomotało jej nużąco w uszach, gdy usiłowała podjąć jakąś racjonalną decyzję. Biec

dalej tą ulicą? Plusy: ludzie, samochody. Minusy: miejscami lód na chodnikach wyślizgany

niemal na lustro i ryzyko, że kumple porywacza stoją gdzieś na czatach w tym swoim

dostawczakuiwkażdejchwilimogąjązgarnąćnapakę.Odważylibysię?Wbiałydzień?

NaroguulicyHautausmaankatuLumikkipodjęłabłyskawicznądecyzję.Tamchodniknie

byłażtakoblodzony.Skręciławprzecznicęipobiegławstronęcmentarza.

Facetnieodpuszczał.Naszczęścieionmiałproblemyzutrzymaniemrównowagiwtych

najbardziejwyślizganychmiejscach.

Comizrobisz,jakmniezłapiesz?Comizrobisz…

Dosyć.

Lumikkiuznała,żeczaszmienićpłytę.

Runbabyrunbabyrunbabyrun…

SherylCrowmogłabyćjejzbawieniem,aleglanycochwilatraciłyprzyczepność.Lumikki

zaklęławduchu.Odjutrachybazaczniechodzićwbiegówkachzkolcami.Wraziegdyby

znów ktoś postanowił ją gonić. Co w świetle wydarzeń ostatnich dni stawało się nagle

nadzwyczajprawdopodobne.

Wbiegła na cmentarz. Grób Väina Linny po prawej, Juice’a Leskinena po lewej. Niezłe

z nich były agregaty. „I poza życiem nic już nie ma sensu.” A już szczególnie pozbawiona

sensubyłabyterazjejbezsensownaśmierć.Międzygrobami.Cozaironia.

Coraz wyraźniej słyszała za sobą kroki mężczyzny. Wiedziała, że teraz nie warto się

oglądać.Każdyobróttostratakilkubezcennychsekund.Możepobiecdokaplicy?Albodo

punktuwydawaniaurn?Czywśrodkuktośbędzie?Wpuścijądobudynku?

Pocmentarzusięniebiega.

Głos matki. Jej nauki. Sorry, mamo. Nawet ty nie wiesz wszystkiego i nie możesz

owszystkimdecydować.Czasemczłowiekpoprostumusibiec.

A umarłym wszystko jedno. Umarli są umarli. Nie będą się przewracać w grobach tylko

dlatego, że przez cmentarz biegnie dziewczyna, która nie chce jeszcze do nich dołączyć.

Dlatego Lumikki musiała uciekać, choć stopy wpadały w niekontrolowany poślizg przy

każdymkroku,mrózdziurawiłjejpłucagęstymściegiem,apodgrubympłaszczemiswetrem

spływałastrumieniamipotu.

Wysokie świerki na cmentarzu oblane grubą białą polewą. Gałęzie ugięte pod ciężarem

śniegu,pochylonenadgrobamiiludźmi,którzyprzychodziliodwiedzićumarłych.

Umarliiżywi.Żywiiumarli.

Powtórnieprzyjdziesądzić.

Żywychiumarłych.

Lumikkisłyszałajużzasobąsapanieporywacza.Jeszczechwilaichwycijązapłaszcz.

Wtedycośsięstało.Lumikkiusłyszałagłuchetąpnięcie,okrzykbóluiwiązkęestońskich

przekleństw. Nie zrozumiała słów, lecz nie miała wątpliwości co do ich znaczenia. Nie

odwróciłasięnawet.Nadziejadodałajejsiłwnogach.

background image

ViivoTammpoślizgnąłsięiupadł,rozbijającsobielewekolanoolód.Odrazuwiedział,że

jużpozawodach.Niedogonidziewczyny.Dobrze,jeślidaradędokuśtykaćdodomu.

Jakskopanypies.

Jakponiżonykundel.

Znowupoczuł,żewzbierawnimwściekłość.Tymrazemjeszczewiększaniżpoprzednio,

bardziej szalona, omraczająca. Wyprostował się na kolanach i gwałtownym ruchem wyjął

pistolet.

Niemyślał.Czułtylkokażdąkomórkąciała,żetędziewczynętrzebazatrzymać.Zawszelką

cenę.Uniósłbrońiwycelował.

Zanim Lumikki usłyszała głuchy trzask, coś świsnęło obok jej nogi i uderzyło w brzeg

nagrobka,wybijajączniegoodłamekkamienia.

Kula.

Strzeliłdoniej.

PulsLumikkipodskoczyłnatychmiastodwadzieściauderzeńnaminutę.Wydłużyłakrokdo

sprintu,dolotu.Zobojętniałanalódimróz,nalejącysięzniejpot.

Odważyła się spojrzeć za siebie dopiero po długiej chwili. Na głównej alei cmentarza

dostrzegła w oddali zmalałą postać mężczyzny ściskającego kolano. Pochylała się nad nim

jakaśbabcia,dobrasamarytanka.

Lumikkiniedostrzegłapistoletu.Kulejużwięcejnieświszczały.

Pobiegładalej,jakbyuskrzydlona.Wiedziała,żeudałojejsięuciec.

Tymrazem.

Pęknięcianasuficie.Dziwacznedrogidonikąd.Lumikkileżałanałóżku,wpatrywałasięwtę

osobliwą siatkę komunikacyjną i czuła, jak wzbiera w niej gniew. Do brzucha przyciskała

obiemarękamiwytartego,błękitnegozajączkabezucha.Pluszakwyglądałwtymuściskujak

wszczękachimadła.

Po wejściu do domu Lumikki ściągnęła buty, cisnęła płaszcz na oparcie krzesła, zdjęła

przepoconysweterimokrąkoszulkęzdługimrękawem.

Stałapodprysznicempółgodziny.Wodaściekałaponiejjakulewnydeszcz.Umyławłosy

bezzapachowym szamponem, mydło też miała naturalne. Używała wyłącznie produktów

niearomatyzowanych.Niezpowodualergiiczywrażliwościnazapachy,apoprostudlatego,

żeniechciaławydzielaćżadnejcharakterystycznejwoni.

Zbyt łatwo rozpoznaje się człowieka po zapachu jego ulubionego szamponu, mydła

ikremu,niemówiącjużoperfumachczywodziepogoleniu.Nawetosobaoprzytępionym

powonieniu wyczuje w pomieszczeniu zapach owocowego mydła i tylko na tej podstawie

stwierdzi,żebyłwnimprzedchwiląktośznajomy.Większośćludziwmiejscupublicznym

niezidentyfikujenikogopocharakterystycznejwoni,wymagałobytobowiemwytrenowanego

węchu,aleobrzydliwiemdłeczyprzenikliwewyziewyperfumwyłowiwtłumiekażdy,kto

niemaakuratkataru.

Pozatymzapachyuruchamiająwspomnienia.Aromatszamponudziegciowegoprzywołuje

z pamięci letnią noc i ważki lewitujące tuż nad lustrem wody. Piżmowy zapach żelu pod

prysznic kreśli wyraźny obraz muskularnych ramion i pleców z pięknie sklepionymi

łopatkami.PrzypominaLumikkiochwilach,gdyleżeliwtuleniwsiebieiśmialisięzjakiegoś

background image

drobiazgu, w którym nikt inny nie dostrzegłby niczego zabawnego. Przywraca uważne,

badawczespojrzeniebłękitnychoczu,którepeszyłojątakbardzo,żeażkraśniałanatwarzy.

Sercezamierałojejnakrótkąchwilę,anogimiękłyjakwata,gdymijałakogośpachnącego

tymsamymżelem.Choćwidziałaiczułajużzdaleka,żedrogijejzapachniezwiastujeosoby,

zaktórątakbardzotęskni.Takprzemożnybyłwpływzapachównapamięć.

Można nie zapamiętać wyglądu nieznajomego na ulicy, ale gdy w innym miejscu

przypadkiem poczuje się zapach jego wody po goleniu, z pamięci natychmiast wyłania się

krótkoostrzyżony,barczystymężczyznawdżinsachikoszuliwkratę.Naprzykład.Iczłowiek

zarazsobieprzypomina,jakchodziłidokądszedł.Skądwyszedł.

Lumikki tego nie chciała. Nie chciała zostawiać takich śladów w pamięci nieznajomych.

Aninawetniewszystkichznajomych.Chciałabyćjaknajmniejwidzialnaitakbezzapachowa,

jaktylkomożliwe.

Zmyłazsiebiestrachipanikę.Opatrzyłapoobcieranestopy.

Odebrałatelefonodmatki.

–Wporządku.Wszkoledajęradę.Tak,niemartwsię,mamjeszczepieniądze.

Kłamała.Alewsłusznejsprawie.

Kiedyprzestałamówićmatceowszystkim?Gdyposzładoszkoły?Najdalejwtedy,alemoże

wcześniej,bowichdomusięnierozmawiało.Lumikkinigdyniezdołałaustalić,oczymtak

sięunichnierozmawia,aleunoszącesięwpowietrzuniedopowiedzeniabyłygęsteilepkie

jak pajęcze sieci. Każdy pilnował swojego nosa. Te przemilczane sprawy bywały bardzo

osobliweidlapostronnegoobserwatorazupełnieniezrozumiałe.Jakchociażbyówpluszowy

zajączek, którego Lumikki ściska właśnie na brzuchu. Matka przywiozła go do Tampere

podczas ostatniej wizyty, bo rzekomo była to ukochana przytulanka Lumikki z wczesnego

dzieciństwa.Spojrzaławtedywsmoliścieczarneoczkazajączkaiprzypomniałasobienagle,

żektośinnyuwielbiałtegopluszaka.Nieona,choćoczywiścieionasięnimbawiła.Swoje

myśliwypowiedziałanagłos.

–Nie,cościsiępokręciło–odrzekłabezwahaniamatka.–Tobyłtwójukochanyzajączek,

nazwałaśgoOskarem.

Lumikkipokręciłagłową.

–Oskaremnazwałamgopóźniej.PrzedtemmiałnaimięPelle.Możedostałamgoodkogoś

zrodziny?

MatkategonieskomentowałaiLumikkizrozumiała,żetokolejnaztychrozlicznychspraw,

októrychpoprostusięunichnierozmawia.

Pęknięcia na suficie wyglądały jak mapa jakiegoś obcego nieba. Rysy. Lumikki kochała

rysy.Byłyinteresujące.Terazjednakskupiałasięnagniewie,bogniewdodawałsił.Jużdrugi

raz ktoś ją gonił i tym razem jeszcze chciał postrzelić. Można by sądzić, że powinna teraz

bardziejchciećsięwyplątaćzcałejsprawy.Onajednakpragnęłateraztymbardziejdociec

prawdy,wszystkowyjaśnićipostawićkropkęnadi.Doprowadzićprzestępcówprzedoblicze

sprawiedliwości.Niechciałasięjużbać.

Astrachodpuścidopierowtedy,gdywszyscywyłożąnastółswojekarty.

Dlatego Lumikki wiedziała, co zrobi następnego dnia. Gniewnym ruchem odrzuciła

zajączkawkątpokoju,wyciągnęłakomórkęizadzwoniładoElisy.

Viivo Tamm dokuśtykał o kuli do drzwi swojego mieszkania i z trudem przekręcił klucz

background image

wzamku.Trudnezadanie,gdyczłowiekmusisięwspieraćnakuliiuważać,żebyzamocno

nieobciążaćlewejnogi.Viivozachwiałsięiskrzywiłzbólu.

Babcia na cmentarzu okazała się nadopiekuńcza i mimo jego protestów zadzwoniła po

karetkę. O mały włos sama do niej nie wlazła, aby nad wszystkim czuwać osobiście, ale

ratownicyjakośjąprzekonali,żeposzkodowanyjestwnaprawdędobrychrękach.

W szpitalu kolano prześwietlono, a po stwierdzeniu drobnego złamania zapakowano

wgips,zaaplikowanoTammowisilneśrodkiprzeciwbóloweiwręczonokulę.

I Viivo dotarł wreszcie do domu. Chyba jeszcze nigdy jego mała, ciemna i surowa

kawalerkaniewydawałamusiętakprzytulna.Zimnepiwo,parępigułeknaból,możecoś

jeszcze. Mieszanie alkoholu z lekami w najlepszym wydaniu. Potem dopiero oddzwoni do

Sokołowa,któryparęrazyzdążyłjużnagraćswojewrzaskinapoczciegłosowej.

PojebanyRusek.Viivonajchętniejwogólebydoniegoniedzwonił,alewtedymiałbyjak

wbanku,żeSokołowpofatygujesiędoniegoizaczniekopaćwdrzwi.

W przedpokoju powitał go stęchły zaduch. Kiedyś trzeba chyba podejść do tej góry

brudnychnaczyńwkuchni.Stęchliznamiaładziwnąmiętowąnutę.Jakbyktośssałwpokoju

tabletkęnagardło.

Viivo zamknął za sobą drzwi i pokuśtykał do salonu, sypialni i gabinetu w jednym. Nie

zdążyłzapalićświatła.Ktośzrobiłtozaniego.

Wyjaśniłasięzagadkamiętowejnuty.

LudzieBiałegoNiedźwiedzia.

Wystrzałzabrzmiałjaksłabytrzask.ViivoTammupadłnaplecy,azjegousttrysnęłakrew

niczymczerwonafarba.

background image

4marca

PIĄTEK

background image

18

Skórabiałajakśnieg.

TwarzLumikkiomiatałolbrzymipędzeldopudru.ByłabladajakścianaiElisawcalenie

zamierzała tego ukrywać, wręcz odwrotnie. Podkład dała o odcień jaśniejszy od naturalnej

karnacji. Tak samo puder. Granicę makijażu starannie roztarła i ukryła pod szczęką.

Wyrównałakoloriukryładrobneniedoskonałościskóry,którastałasięwręcznienaturalnie

gładka.Lumikkiwyglądałajakporcelanowalalka.

Wargiczerwonejakkrew.

Elisa starannie obrysowała kontur ust Lumikki. Najpierw zarysowała pędzelkiem łuk

Amora, potem lewą i prawą połówkę górnej wargi. I potem dolną, jednym, pewnym

pociągnięciem.Rozmazaniekrawędzidownętrzawarg.Poprawiawrażeniegłębi.

Pierwsza warstwa szminki. Nadmiar czerwieni Elisa zdjęła kawałkiem serwetki. Potem

drugawarstwa.Iczerwonybłyszczykwśrodkowejczęści.Optycznieuwydatniausta.

Włosyczarnejakhebanowedrzewo.

Elisa poprawiła grzywkę Lumikki i spryskała ją lakierem. Resztę przyciętych na pazia

czarnychwłosówułożyładłońmiiutrwaliła.

Farbadowłosówdobrzesięprzyjęła.Lumikkiposzładołazienkiumyćwłosyipatrzącna

białekafelkispływająceniebiesko-czarnymikaskadami,wyobrażałasobie,jakdziwniemusi

wyglądać. Farba układała się na posadzce w piękne wzory, które niknęły szybko w kratce

ściekowej.Ażwreszciewodapłynącazwłosówstałasięzupełnieczysta.

Zdziwienie Lumikki było jeszcze większe, gdy Elisa posadziła ją na krześle, owinęła jej

ramionastarymprześcieradłemiprzystąpiładostrzyżenia.Włosynajpierwsięgałybarków,

potemuszu.Napodłogęleciałyczarnepukle.Lumikkiniemogłauwierzyć,żespadajązjej

głowy.

Czarne, wilgotne pukle. Jak znaki zapytania pozbawione kropek. Cała sytuacja

przypominała jeden wielki znak zapytania. Lumikki bardzo tej kropki brakowało i właśnie

dlategosiedziałateraztutaj.

–Chybanieżałujesz?–spytałaElisawtrakciestrzyżenia.

Lumikkiprawiesięuśmiechnęła.

–Przecieżtotylkoobumarłekomórki.

Elisaażsięwzdrygnęła.

–Nigdyniemogłabymtakonichmyśleć.

Potem przycięła Lumikki grzywkę, wyprostowała włosy i sprawdziła, czy nigdzie nic nie

sterczy.

Na koniec wręczyła jej długą, czerwoną suknię wieczorową, która w zależności od kąta

padaniaświatłamieniłasięróżemluboranżem,purpurąlubburgundem.Krójmiałaprosty,

aramiączkawąskie.Lumikkiwłożyłają,leżałajakulał.

Uniosłaspojrzeniewlustro.

Lustereczko,powiedzprzecie…

Patrzyła na nią nieznajoma, piękna kobieta. Prosta jak struna, o przyciemnionych

makijażem, zagadkowych oczach i wyrazie twarzy, który mógł zwiastować uśmiech lub

background image

pogardę.ToniebyłaLumikki.Takobietabyłakimśinnym.Osobą,którapójdzienaprzyjęcie

BiałegoNiedźwiedzia.

Elisa podskakiwała, wydając przy tym ciche, dziwne piski. Lumikki uznała, że to

pozytywnykomentarz.

– Nie mogę, ale ty jesteś piękna! Naprawdę jestem dobra. Kuźwa, co ja w ogóle robię

wtymliceum?Byłabymświetnąfryzjerkąiwizażystką!

Ażmiłobyłopopatrzećnajejradość.NapoliczkiElisywróciłrumieniec,awspojrzeniunie

ziałajużtakchmurnaiposępnapustka.

–Ijeszczetrochętego–orzekłaElisastanowczo,poczympsiknęłajejnaszyjęperfumy

Joy.

Lumikki wstrzymała oddech, żeby się nie udławić wiszącą w powietrzu ciężką chmurą

związkóweterycznych.Taobcakobietanawetpachniałainaczejniżona.Idobrze.Niktpo

przyjęciu nie będzie jej pamiętał. Co najwyżej osobę przypominającą bajkową Śnieżkę,

roztaczającąwokółsiebiezapachdrogichperfum,lakierudowłosówiluksusowegomydła.

–Chłopaki,chodźciezobaczyć!

ZsąsiedniegopokojudobiegłrumoridośrodkawpadliTuukkaiKasper.

–Noijak,zrobiłaśjużzniejznośną…Wow!

LumikkiodwróciłasięiTuukkaurwałwpółsłowa.Kasprowiopadłaszczęka.

–Ty…toniebyłaczaseminnabajka?Otejszarejmyszce,cowyrastanasuperlaskę?–

wykrztusiłwreszcieKasper.–Kopciuszekczycuś?

–Przeleciałbym–chlapnąłTuukka,zanimzdążyłpomyśleć.

–Możeszsobiepomarzyć–odcięłasięspokojnieLumikki.

Była 19.20. Lumikki przyszła do Elisy trzy godziny wcześniej. Zastała już u niej Tuukkę

i Kaspra. Z początku nikt się nie odzywał. Wszyscy byli świadomi, że to już nie zabawa.

Przedtemtraktowalicałąsprawędośćlekko,wyobrażalisobie,żejakośpanująnadsytuacją,

że to dreszczowiec z gatunku tych znośnych. Teraz sytuacja się zmieniła. Lumikki została

prawie postrzelona. I jeszcze wyruszała na eskapadę, którą naprawdę mogła przypłacić

życiem.

Lumikkistreściłaimswójplan.

Niebyłsensowny.Niebyłracjonalny.Anibezpieczny.Icoztego?Lumikkiwłaśnieteraz

chciałasięznaleźćwniebezpieczeństwie.Ciągnęłojątam,gdzienajbardziejbałasiępójść.

Gdy dotarła do punktu, w którym spróbuje niepostrzeżenie wejść na przyjęcie od tyłu,

Kasperprzerwałjej:

–Zapomnij.

–Dlaczego?–Elisazdziwiłasię.

–DoBiałegoNiedźwiedzianiemożnatakpoprostusobie„wejśćniepostrzeżenieodtyłu”.

Ztego,cosłyszałem,facetmanaprawdęsolidnąochronę.Mury,strażnicy,chujemujedzikie

węże.

Kasper założył ręce za głowę i rozparł się wygodnie w krześle. Wprost napawał się rolą

dobrzepoinformowanego.

–Okej.Wtakimrazierzeczywiściezapomnijmyocałymplanie–uznałaLumikki.

Kasperodpowiedziałprzebiegłymuśmiechem.

–Zatospokojniewejdzieszdośrodkagłównymidrzwiamiitonaoczachwszystkich.

background image

–Nibyjakimcudem?

–Bokobietymogą.Awkażdymraziemłodekobietyspecyficznegosortu,którezaprasza

sięnaprzyjęciadotowarzystwaidlaefektu.Ochroniarzeniezadająimprzywejściużadnych

pytań,jeślitylkopanienkimająodpowiednistrój,pasującydomotywu.Tymrazemmotywem

będąfairytales,czylibajki.

Tuukkaażparsknął.

– Mówisz poważnie? Chcesz przerobić obecną tu z nami koleżankę o wyglądzie

anarchistycznejekolesbywluksusowąkur…przepraszam,eleganckąpaniądotowarzystwa?

Elisa zmierzyła Lumikki spojrzeniem od stóp do głów i oznajmiła chłopcom, że przez

najbliższedwiegodzinymogąsięzająćoglądaniemfilmówalbograniemnakonsoli.

– Tak się bowiem składa, że opanowałam pewną sztukę, o której nie macie pojęcia –

powiedziałazuśmiechem.–Agdybywmiędzyczasietatuśwróciłdodomu,maciezadbać,

żebysiętrzymałzdalaodmojegopokoju.Powiedzciemu,żeśpięalboćwiczęjogęnago,czy

cotamchcecie.

Była19.45.Lumikkibyłagotowa.Miałanasobieczerwonąsuknięibiałebutynawysokim

obcasie.Chwilęsięprzechadzała,żebypoćwiczyćwłaściwerozkładanieciężaruciałanaobie

nogiistawianiekrokówzupełnieinaczejniżwbutachnapłaskiejpodeszwie.Ostatecznienie

byłotowcaletakietrudne.Wystarczyłowejśćwrolę,dopasowaćruchyciaładoobrazu,jaki

sugerowałstrój.

Lumikkiniepotrafichodzićnormalnie.Jakośtakdziwaczniewleczeteswojekulasy.

Minęło dziesięć lat, odkąd padły tamte słowa. Lumikki doskonale pamiętała tamten ton.

Mimikęigesty.Tocałeprzedrzeźnianie.

Postanowiła wtedy, że nauczy się chodzić na wszystkie możliwe sposoby. Normalnie

inienormalnie,pięknieibrzydko,szybkoiwolno,nauczysięczłapaćiprzemykaćlekkojak

wiatr.Żebyjużnigdywięcejniktniemógłpowiedziećoniejczegośtakiego.Wtedynicjej

ztegonieprzyszło,aleopanowanasztukachodzeniaprzydałasięjejpóźniejwielokrotnie.

Elisa pomogła jej włożyć białe, sztuczne futerko z krótkim rękawem i podała długie,

sięgającedołokciczarnerękawiczki.Imałą,ozdobionąperłamitorebkę.

–Tylkoniezgub.Byłaobrzydliwiedroga–jęknęłabłagalnie.

Z holu dobiegały odgłosy krzątaniny, ojciec Elisy szykował się do wyjścia na przyjęcie.

TuukkaiKaspertakżezeszlinadół,boionimieliniedługowychodzić.Lumikkiotworzyła

torebkę. W środku był puder, krwistoczerwona pomadka w złotej tubce, sto euro oraz coś

różowegoipluszowego.Lumikkichwyciłapluszaka,podmiękkąpowierzchniąwyczułacoś

twardego.Wyjęłaprzedmiotztorebki.Kajdankiwróżowympluszu.

Elisaspiekłarakaipokręciłagłową.

–Nawetniepytaj.Niechcęwspominaćtamtejbalangi.

Lumikkitylkoodrobinęuniosłabrwiischowałakajdankizpowrotemdotorebki.Niejej

sprawa,coizkimElisarobiłanaswojejimprezie.

–Ijeszczeto.

Elisawyciągnęławjejstronędługi,sięgającyażdokostekczarnypłaszczzkapturem.

–Niemampojęcia,comichodziłopogłowie,kiedygokupowałam.Wyglądamwnimjak

wśpiworze.Choćrazsiędoczegośprzyda.

Lumikki włożyła płaszcz. Uciskał ją trochę w ramionach, bo pod spodem miała futerko.

background image

Pozatymjednakstrójbyłperfekcyjny.Zapięłanapypłaszcza,ostrożnienaciągnęłakapturna

głowęirazjeszczeprzejrzałasięwlustrze.

Czarnowłosakuzynkayeti,jakmniemam?

ElisaiLumikkistałychwilęnaprzeciwsiebie.Żadnaniewiedziała,copowiedzieć.Lumikki

najchętniejuścisnęłabyElisęizapewniła,żewszystkobędziedobrze,choćwcaleniebyłatego

pewna. A nigdy nie miała ochoty, by kogoś z własnej woli uścisnąć, jeśli nie liczyć matki

iojcakiedyś,gdybyłajeszczemałądziewczynką.

Elisasiębała.Lumikkiteż.

Elisabyłagotowawykonaćswojezadanie.Lumikkiteż.

Natymetapieniemiałojużsensupytanie,czyElisanapewnochcesiędowiedzieć,czym

zajmuje się jej ojciec. Granica pytań i wątpliwości została przekroczona. Elisa mogła być

rozpieszczoną nastolatką i wyobrażać sobie, że żyje spełnionym marzeniem o najbardziej

pożądanej piękności liceum. Mogła sądzić, że przejdzie przez życie tanecznym krokiem

w markowych ciuchach i z torebkami kupionymi za pieniądze tatusia, urządzając dzikie

balangi,poktórychniebędziemusiałasamasprzątać,łykającdrinkiipigułkidlarozrywki,

okręcającsobiewokółpalcachłopakówimężczyzn.Ukrywającdelikatnośćpodgrubąmaską

makijażu.Udającgłupszą,niżbyławistocie.

Jednak Lumikki widziała prawdziwą Elisę, świadomą, że ten wieczór odmieni wszystko.

Ostatecznie zniweczy jej wizję usłanej różami przyszłości. Wizja ta mocno ucierpiała już

tamtej nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy Elisa wyjęła rękę z plastikowego worka i ze

zdziwieniem zobaczyła, że jest brudna i lepka. Jednak brudów, które wypłyną na

powierzchnię tego wieczora, nie da się nigdy wyprać. Spojrzenie Elisy pałało determinacją

i Lumikki pomyślała, że może jednak nie różnią się od siebie aż tak bardzo. Ich światy

zpewnościąnigdyniezejdąsięcałkowicie,alewtakichulotnychchwilachjaktaprzenosiły

siędoczęściwspólnej,gdzieuczuciaimyślibyłytakiesame.

Elisanabrałapowietrzawpłucaizrobiłaspokojnywydech.

–Notoidęodciągnąćtatusia–rzekła.

Lumikkiskinęłagłową.Była19.52.

background image

19

TerhoVäisänenpróbowałzałożyćmuszkę,alepalcesięślizgałynagładkiejsatynie.Dłonie

miałniemiłosierniespocone.Musiałjecochwilaosuszaćpapieremtoaletowym.

Nie wyrabiał się. Powinien już stać przed domem. Kierowca nie będzie na niego czekał.

Iszansaprzepadnie.Wyślizgniemusięzrąkjaktasatynowamuszka.

Strój wieczorowy. Kiedy ostatnio miał na sobie smoking? Całe lata temu, na jakimś

przyjęciuszefajegożony,którebyłomęczącymstroszeniempiórekodpowitalnegotoastuaż

pozamówienietaksówkinadranem.Terhonielubiłtakichoficjalnychspędówdla„lepszego

towarzystwa”.Choćwedługniejednejmiarysamdoniegonależał.

Wreszcie zdołał zapiąć muszkę. Szybko przygładził włosy, choć fryzjerka dopiero co je

ułożyła.Uświadomiłsobie,żeoddawnaniebyłtakizdenerwowany.Przypomniałsobie,że

wybierasięnaprzyjęcietylkozdwóchpowodów.

ChciałprzedewszystkimbezpośredniorozmówićsięzBiałymNiedźwiedziem.

MiałteżnadziejęzobaczyćNatalię.

Dotejporynieodpowiedziałanażadenzjegomejli.Wiedział,żebywałajużwcześniejna

przyjęciachNiedźwiedzia,alenigdyniezdradziłażadnychszczegółów.

Topsecret,mylove.

14

Wyglądałonato,żeBiałyNiedźwiedźtrzymaludzinaprzeraźliwiekrótkiejsmyczy.Terho

bał się, że nie będzie miał żadnych kart przetargowych w czekającej go rozmowie. Był

wkońcujedyniezwykłymgliniarzem,małymrobaczkiem.Ichoćprzezostatniedziesięćlat

w miarę swoich skromnych możliwości pomagał niejako Niedźwiedziowi w interesach, ten

najprawdopodobniej świetnie dałby sobie radę i bez niego. Mimo to Terho zamierzał

spróbowaćjakośsięznimdogadać.

Nadranempodjąłbowiemważnądecyzję.Wycofujesię.Majużdośćgrynadwafronty.

Przedtem jednak będzie musiał wynegocjować u Białego Niedźwiedzia godziwą odprawę,

żeby choć trochę zrekompensować sobie spadek dochodów w nadchodzących latach. Musi

spłacić długi, ułożyć sprawy Natalii i uporządkować własne podwórko. A wtedy wróci do

normalnego, spokojnego życia, w którym nic człowiekowi nie przyspiesza tętna. Koniec

zprzestępczością,konieczhazardem,konieczNatalią,konieczpieniędzmi.

Terho pojął, że nie wytrzyma dłużej napięcia i lęku. Konspiracja, która w młodości tak

podnosiłamuadrenalinę,terazwysysałazniegowszystkiesiły,wykańczałago.Możedałby

radępociągnąćtojeszczeparęlat,aleodbiłobysiętowkońcunajegozdrowiu,nasercu,na

nerwach.Niesposóbzbytdługooszukiwaćsamegosiebie.

Z łazienkowego lustra patrzył na niego mężczyzna starszy, niż wskazywałaby na to

metryka. Worki pod oczami, podwójny podbródek, obwisły brzuch. Wszystko w nim było

nalane i obwisłe. Ze stresu i poczucia winy, które podżerały go od wielu lat, jadał gdzie

popadło.Zaniedbałzdrowieikondycję,nawetrodzinę,comusiałotwarcieprzyznać.Choćby

tylkoprzedsobą.

Trzeba z tym skończyć. Z Natalią także. Nigdy nie będą parą, która mogłaby otwarcie

pokazywaćsięmiędzyludźmi.Trzebazacząćnowe,uczciweżycie.DlategoTerhobyłgotów

poważyćsięnaprzedsięwzięcie,któremiałonadzwyczajnikłeszansepowodzenia.Zamierzał

background image

bowiemzaszantażowaćBiałegoNiedźwiedzia.

Znów zerknął na zegarek. Najwyższy czas się zbierać. Już miał pędzić do holu, gdy ze

schodówzbiegłaElisa,złapałagozarękęizaczęłaciągnąćwstronępiwnicy.

–Cośważnego?Powinienemjużdawnowyjść–fuknąłTerho.

–Muszęcicośpokazać,tobardzoważne.Dajmiminutkę.

–Nieteraz.Niemogęsięspóźnić.Mamnaprawdęważnespotkanie.

–Jakiespotkaniemożebyćważniejszeodmoichproblemów?

Elisa mocno trzymała ojca za rękę. I patrzyła na niego oskarżycielsko rozszerzonymi

oczami. To nie siedemnastolatka, lecz siedmiolatka, której uczuć Terho za nic nie chciał

urazić.

–Okej.Minutka.

Lumikki cicho zeszła po schodach. Okazało się to zaskakująco trudne w szpilkach

ikrępującymruchyśpiworze.Tuukkaczekałnaniąnazewnątrz,ukrytyprzyfurtce.

–Jeszczenieprzyjechał–szepnął.

–Obytylkosięniespóźnił–odrzekła.

Temperaturanadworzespadładodwudziestuośmiustopniponiżejzeraibyłtorekordtej

zimy.Wszystkodokołapokryłacienkawarstewkabielutkiejszadzi.Domy,drzewa,kamienie,

auta.Ubrania,włosy,policzki,myśli.

–Elisaobiecała,żezatrzymaojcadoczasu,gdydoniejzadzwonię–powiedziałTuukka.

Czekaliwmilczeniu.Lumikkibyłazdziwiona,żeTuukkaniepodkpiwasobiezjejstroju

czarnego yeti albo z propozycji, jakie z pewnością przyjdzie jej wysłuchiwać podczas

przyjęcia. Spojrzała na niego i spostrzegła zaciśnięte mocno szczęki. Tuukka był

zdenerwowany.Możenawetsiębał.Prawdopodobnieporazpierwszywcałymswoimżyciu

byłtakbardzoprzerażony.

Byłsobierazchłopiec,którynauczyłsiębać.

Lumikki za to czuła zdumiewający spokój. Działała już według zaprogramowanego

schematu.Skupiałasięwyłącznienanastępnymkroku.

Była19.58.Wuliczkęwjechałoczarneaudiistanęłoprzeddomem.Tuukkauniósłbrew

ispojrzałnaLumikki.Skinęłagłową.Ruszył.Przeszedłspokojnieobokczarnegowozu,agdy

zniknął już z pola widzenia kierowcy, przykucnął za zaparkowanym dalej samochodem

ipodkradłsięzpowrotemdoaudi.Dotarłwwyznaczonemiejsceiprzywarował.

Teraz przyszła kolej na Kaspra. Chłopak odkleił się od muru na rogu ulicy, podszedł do

czarnegosamochoduiprzedefilowałprzedmaską.Kierowcaniezareagował.WtedyKasper

wyciągnął z kieszeni klucz, przesadnie czytelnym gestem pokazał go kierowcy, po czym

zwyraźnąlubościąprzytknąłgodoblachyiruszył.Mroźnąciszęprzeciąłwizgzdzieranego

lakieru.KierowcaautagapiłsięnaKaspra,jakgdybynierozumiał,cosiędzieje.

Zadowolony Kasper, aby doszczętnie wyprowadzić mężczyznę z równowagi, pokazał mu

jeszcześrodkowypalec.

Wtedy w kierowcę wróciło życie. Ryknął i wyskoczył z samochodu. W tym samym

momencieTuukkaszybkouchyliłklapębagażnika.Kasperjużuciekałzirytującymrżeniem.

Mężczyzna ruszył za nim, odwróciwszy się nieznacznie na chwilę, żeby pilotem zamknąć

samochód.Kasperspecjalnieniebiegłzbytszybko,abyprawiedaćsięzłapać.

Lumikkistałajużprzysamochodzie.Tuukkapomógłjejwgramolićsiędobagażnika.Na

background image

szczęścieniebyłztychnajmniejszych,aleitakmusiałachwilępomyśleć,cozrobićznogami

i rękami, aby zmieścić się do środka. Na koniec przykryła mechanizm zamka bagażnika

skrawkiemjedwabiuiuniosłakciuknaznak,żejestgotowa.

Tuukkaodpowiedziałidentycznymgestemimożliwienajciszejzamknąłklapębagażnika.

ZapanowałaabsolutnaciemnośćiLumikkizmagałasięchwilęzpanicznymlękiem.Leżała

w ciasnej, zatęchłej dziurze, w której na dodatek śmierdziało benzyną. Miała nadzieję, że

jazdaniepotrwadługo.

Usłyszała wracającego kierowcę, mruczał pod nosem jakieś przekleństwa. Piip-piip,

otworzyłysięwszystkiezamki.Mężczyznawsiadłdośrodka,trzasnęłydrzwi.

Lumikkipostanowiłasprawdzić,czydaradęwyciągnąćkomórkęztorebki.Ledwoledwo.

Spojrzałanawyświetlacz.Była20.05.Odrazupoczułasięlepiej,gdyniebieskieświatełkona

chwilęrozświetliłomrok.

Potemusłyszałakroki,ktośnadchodziłodstronydomuElisy.Otworzyłdrzwisamochodu.
Whattookyousolong?

15

–warknąłzirytowanykierowca.

Sorry.Familymatters.

16

–LumikkirozpoznałagłosTerhaVäisänena.

WhiteBearhatesitwhenpeoplearelate.

17

Let’snotwasteanymoretimethen.

18

Amen.Lumikkibyładokładnietegosamegozdania.Niezamierzałaspędzićwtłoczonawtę

dziuręanisekundydłużejniżtoabsolutniekonieczne.Warknąłsilnik.

Youhavecriminalsonthisstreet.

19

Lumikkiledwieusłyszałasłowakierowcy.Uśmiechnęłasię.Jednakgdysamochódruszył

i przez szczeliny wokół klapy bagażnika zaczęło wiać do środka zimne powietrze,

spoważniała.

Niebyłojużodwrotu.

background image

20

Nieprzeniknionaciemność.Nieustępliwa.Niedoprzejścia.

Jużsięzniejnapewnoniewydostanie.Zachwilęzużyjecałepowietrze.Udusisię.

Żwir wycisnął jej na plecach mozaikowy wzór. Lumikki ściskała kamyczki w garściach,

czułaichostrekanty,drobniejszeprzeciskałysięmiędzypalcami.

–Wypuśćciemniestąd!–krzyknęła.

Krzyknęładziesiąty,setny,tysięcznyraz.Waliłapięściamiwklapę,kopała,przekręciłasię

nabrzuchiusiłowałaunieśćjąplecami.Napróżno.

Na pewno siedziały na klapie, radośnie machały nogami i ssały na zmianę lizaka,

rozkoszującsięjegoesencjonalnymtruskawkowymsmakiem.Nigdziesięniespieszyły.Miały

władzęabsolutną.

Lumikki wypłakała już wszystkie łzy. Zaczęła panikować. Jeśli natychmiast stamtąd nie

wyjdzie,tosięudusi.

Zaczęła wrzeszczeć. Na całe gardło. Pomyślała o skrzeczących mewach i ich otwartych

dziobach.Stałasięmewą.Iwrzeszczałanacałegardło.

A im głośniej wrzeszczała, tym bardziej była żywa. Stała się wrzaskiem. Wściekle

czerwonym,przeszywającym.

Naraz do niej dotarło, że nie jest już ciemno. Klapa skrzyni ze żwirem była uniesiona.

Lumikkiusiadłaiotarłałzy.Policzkimiałaoblepionepiaskiem.Tamtesobieposzły.Znajdą

kolejnąokazję.Wiedziałyrówniedobrzejakona,żetoniebyłostatniraz.

Lumikkidoliczyłapowolidodziesięciu.

Nie mogła teraz spanikować. Nie była już tamtą dziewczynką. Zmieniła się. Nauczyła.

Wytrzymałaby teraz nawet w mysiej dziurze. Bardzo długo. Wszystko poszło zgodnie

zplanem.Prawiewszystko.

Iniechodziłooto,żebyłacałaposiniaczonaoduderzeńościanybagażnikanazakrętach.

Anioto,żesmródbenzynywżarłsięjejwnozdrzachybajużnazawsze.Anioto,żedygotała

zzimnaizmarzłanakośćodpalcówstóppoczubekgłowy.Todrobiazgi.

Samochódjechałtrzydzieścipięćminut,potemzwolniłiwkońcustanąłnadobre.Pierwszy

wysiadłVäisänen.Zarazponimkierowca,któryzamknąłdrzwiiteżsięoddalił.

Lumikkinasłuchiwałaigdyzapadłacisza,odważyłasięzgrabiałądłoniąchwycićskrawek

jedwabiu i ostrożnie go pociągnąć, napierając nogami na klapę. Przytrzaśnięty materiał

powinienodblokowaćrygielzamka,umożliwiającjejwyjściezbagażnika.

Odgłosdartejtkaninybyłnajgorszymdźwiękiem,jakiLumikkiusłyszaławciąguostatnich

parulat.

Tylkobezpaniki.Spokojnie.

Namacałapalcamizamek,żebysprawdzić,wktórymmiejscumateriałsięzerwał,alenie

zdołała się zorientować. Palpację utrudniały rękawiczki, a dojmujące zimno pozbawiło ją

czucia w palcach. Przygryzła zębami prawą rękawiczkę i wyswobodziła dłoń. Wsunęła

zmarzniętepalcewustaidmuchała,dopókiniepoczuła,żewracakrążenie.

Kolejnapróba.

background image

Znównamacałazamekimateriał.Wiedziała,żewilgotnepalcezachwilęznowuzgrabieją.

Tak.O,tak.Materiałuzostałoakurattyle,żemożnagobyłojeszczeuchwycić.Zacisnęła

mocnopalcenatkaninie,wparłanogiwklapębagażnikaipowoli,powolutku,bezszarpania,

zaczęłaciągnąć.

Klapaanidrgnęła.

Lumikkizagryzłazęby,ciągnęłainapierała.Napięłamięśniedogranicwytrzymałości.

Klik.

Zamekustąpił.Udałosię.Lumikkiuchyliłabagażnikodrobinęipoczekała,ażoddechsię

wyrówna.Nadstawiłauszu.Tużobokzajechałjakiśsamochód,ktośzniegowysiadł.

–Mógłbyśposprzątaćwtymswoimwozie–odezwałasiękobieta.–Zobacz,jakwyglądają

mojebuty.Miałybyćróżowe.Iczyste.

–SamachciałaśbyćRóżyczką,choćmoimzdaniembardziejbypasowaładociebierolazłej

macochy.Mogłabyśwtedywłożyćczarnebuty–odciąłsięmężczyzna.

Gniewnegłosyzniknęływoddali.Nastałacisza.

Lumikki powoli uniosła klapę i wyjrzała. Znajdowała się na niewielkim parkingu. Na

szczęścieczarneaudistałozbrzegu,ukrytetrochęwcieniudrzew.Akuratniebyłonikogo

wpoluwidzenia.

Błyskawicznie wyłuskała się z obszernego płaszcza, włożyła z powrotem rękawiczkę,

wygramoliłasięzbagażnikaicichozamknęłaklapę.ŚpiwórElisymusizostawić.Kierowca

audi bardzo się zdziwi, gdy następnym razem otworzy bagażnik. Lumikki dotknęła ręką

włosów. Jakimś cudem fryzura zachowała się w nienaruszonym stanie. Elisa wcale nie

przesadzała,jejlakierrzeczywiściemiałczarodziejskąmoc.

Puder, potem lusterko. Szybka ocena makijażu. Rozmazało się trochę szminki z dolnej

wargi.Poprawka,gotowe.

LumikkiodwróciłasięispojrzałanarezydencjęBiałegoNiedźwiedzia.

Borys Sokołow obejrzał swoje dzieło i pokiwał z zadowoleniem głową. Wykapana Królowa

Śniegu.JeślinajejwidokVäisänennieprzestaniefikać,toonzjedwakilogramykosteklodu.

Naraz.

Odczuwał nieokreślony smutek, ale i zadowolenie. To drugie uczucie miało wyraźną

przyczynę.Spadłmukamieńzserca.RozmówiłsięzBiałymNiedźwiedzieminieżywiłdo

niegourazyzazlikwidowaniejegoEstończyka.

Niedźwiedź wyjaśnił, że jego ludzie widzieli, jak Tamm wymachiwał pistoletem na

cmentarzu, w biały dzień. Czegoś takiego nie można tolerować. Najwyraźniej facet stracił

kontaktzrzeczywistościąizacząłmiećodchyły.Afacetzodchyłaminienadajesięjużdo

niczego,wtejsprawieBiałyNiedźwiedźiBorysbylijednomyślni.

DlategoTammanależałosprzątnąć.Bezżadnychosobistychpobudek.

Borys spojrzał na Natalię, jej otwarte brązowe oczy. Na twarzy zdziwienie, może

zaskoczenie.

Oj, Natalia, dziecino, naprawdę myślałaś, że papcio Borys nie dowie się, co knujesz?

Uciekać,itojeszczezkasą?Przecieżtokradzież.Akradzież,oczymwszyscywiemy,jest

czynemnagannym.Gdybyśpostąpiławłaściwie,wszystkowyglądałobyterazinaczej.

Natalia,Natalia.

KrólowaŚnieguzeszronemnaustach.

background image

Terazmożemyzaczynaćprzyjęcie.

Poufne informacje Kaspra okazały się prawdziwe. Za wysokim, kamiennym murem

w kompletnej głuszy stał duży, dwupiętrowy dom z początku dwudziestego wieku. Do

rezydencjiprowadziłajedyniewąskadrogaprzezlas.

Lumikki podejrzewała, że posiadłości nie ma na żadnej mapie. Były miejsca, których

istnieniechcianozataić.Ibyłynatosposoby.

Ruszyłakubramie,przyktórejwartownicyzatrzymywaliwchodzącychizadawaliimjakieś

pytania. Lumikki starała się jak najbardziej przypominać odgrywaną postać. Płatnej,

luksusowejpanidotowarzystwa.

Gdyprzyszłajejkolejprzybramie,ruszyłapewnie,alepowoliizgodnością.

–Chwila.Stop–rozkazałjedenzdwóchszafowatych.

Lumikkisercepodskoczyłodogardła.Awięctusięwszystkoskończy?

–Komórka.Cellphone–zażądałszafowaty,wyciągającrękę.

Lumikkiściągnęłaustawciup,wyjęłaztorebkikomórkęidemonstracyjnieplasnęłanią

wogromnądłoń.Niechmyślą,żeprzyszłojejsięrozstaćzbezcennymprzedmiotem,anie

starymtelefonem,któryElisajużdawnozmieniłanalepszymodel.Strażnikwsadziłkomórkę

do swojej raportówki. Po odgłosie Lumikki poznała, że nie ona pierwsza zostawiła telefon

przy bramie. Potem mężczyzna bez pytania zabrał jej torebkę, zajrzał do środka i oddał,

mrucząccośpodnosem.

Ledwiezauważalnymskinięciemgłowydałznak,żeLumikkimożeiśćdalej.Musiaławziąć

się mocno w garść, żeby nogi nie dygotały jej z zimna i ulgi. Głowę trzymała wysoko.

Przejściewszpilkachpolodziebyłodrogąprzezmękę,mimożechodnikzasypanostarannie

piaskiem.

Krokpokroku.Spokojnie.

Panującydokołamrokrozpraszałyustawionewzdłużalejkipochodnie.Płomieniełopotały

niespokojnie.Ścieżkakończyłasiędrzwiami.Stałprzynicharchetypowy,staromodnylokaj.

Zaczesane do tyłu włosy i krótkie białe rękawiczki. Język gestów, zarazem wyniosły

iugrzeczniony.Mężczyznaotworzyłprzedniądrzwiilekkosiępokłonił.Lumikkiwkroczyła

dośrodka.

Udałosięjej.

NaprawdęweszłanaprzyjęcieBiałegoNiedźwiedzia.Terazpozostałojużtylkowyjaśnić,

wcowplątałsięojciecElisy.

background image

21

Innyświat.Innarzeczywistość.

Kolory, światła, dźwięki. Niebieski, który w jednej chwili zamieniał się w zieleń i żółć.

Pomarańczowy,któryprzeistaczałsięwfalującezłoto.Fiolet,zktóregowyrastałyposkręcane

pędyburgundu,lilii,fuksji.Muzyka,syreniśpiew,szumlasu,brzękkryształów,zapomniane

echa przepastnych grot, średniowieczne instrumenty, brzęk dzwoneczków, przemykający

gdzieśobok,okrążającyodtyłu,znikającyizachwilęwnetpowracający.

Światbaśni.

W każdej sali dźwięk, światło i dekoracje tworzyły niesamowitą, odrębną rzeczywistość.

Z mrocznego, tajemniczego lasu Lumikki weszła wprost do srebrnej sali tanecznej, której

ścianyzdobiłygirlandyżywychróż.Przeszłaprzezpodwodnekrólestwo.Zajrzałanachwilę

dochatki,wktórejstałytrzykrzesła:małe,średnieiduże.

Iluzja oddziaływała na nią tak intensywnie, że dopiero po pewnej chwili zaczęła

rejestrować szczegóły. Wszędzie kręcili się kelnerzy i kelnerki z tacami. W każdej sali

serwowano napoje stosowne do jej tematu, a wszystkie wyglądały rzeczywiście bajecznie.

Zniektórychunosiłsiędym,inneznówprzydniebyłypurpurowe,anapowierzchnibłękitne.

Napojeroznosililudzieprzebranizapostacizbajeklubzażywe,złoteposągi.

Posalachkrążyligościezkieliszkamiiszklankamiwdłoniach.ZrozgwarugłosówLumikki

wyłowiłafiński,angielski,szwedzkiirosyjski.Ktośmówiłchybapohiszpańsku,aleniemiała

całkowitej pewności. Większość kobiet zbytnio nie różniła się od niej. Były młode,

wypacykowane i sprawiały wrażenie, że nie znają nikogo z obecnych. Kasper miał rację.

Płatnych pań do towarzystwa nie brakło. Grono zaproszonych składało się głównie

z mężczyzn w średnim wieku, z nielicznymi młodszymi i starszymi wyjątkami. Lumikki

dostrzegłateżkilkapar,wtympodstarzałąRóżyczkęzeswoimksięciem.Obojgufaktycznie

dobrzebyzrobiłaodrobinasnu.Możeniecałestolat,alekilkagodzinnapewno.

Niektóre twarze wydawały się Lumikki mgliście znajome. Politycy? Biznesmeni? Trudno

powiedzieć.

Próbowała szybko zorientować się w rozkładzie budynku. Wyglądało na to, że parter

ipierwszepiętroprzerobiononaświatbaśni,nadrugimpiętrzebyłypokojeprzeznaczonena

„odpoczynek”, a w przyziemiu znajdowały się pomieszczenia gospodarcze. Tam w każdym

razieschodzilikelnerzyzpustymitacamiistamtądwracalizdostawąnapojów.

–Chybaniemasensucitegoproponować?

Lumikki obejrzała się. Stał przed nią mężczyzna z dwoma szklaneczkami w dłoniach

i niewątpliwie mówił do niej. Włosy miał lekko przyprószone siwizną, ale według ogólnie

przyjętych standardów można go było zaliczyć do kategorii przystojnych. Ciemne brwi,

brązowe oczy i idealnie skrojony garnitur. Lumikki zdążyła zarejestrować celowo

pozostawionąnarękawienaszywkęznapisemHugoBoss.Facetbyłgotówsłonozapłacićza

elegancję, a wybór marki wskazywał na gust, który lekko trącił myszką. Opakowanie

stosownedozawartości.Gośćmógłbybyćwkońcujejdziadkiem.

Mężczyzna pochylił się ku niej. Lumikki powstrzymała chęć cofnięcia się o krok pod

naporem fetoru cygar i wody po goleniu. Też od Hugo Bossa. Facet odczuwał widać

background image

wzmożonąpotrzebępodkreśleniaswojejbossowatości.

–Botennapójzawierajabłko–dodałcicho,jakgdybyzdradzałjejwielkątajemnicę.–

Zdajesię,żetodlawas,Śnieżek,śmiertelnatrucizna.

Naopalonejtwarzywykwitłuśmieszeksamozadowolenia.Gośćuważałsięnajwyraźniejza

wielkiegotekściarza.

ZeswojegorepertuarumimicznegoLumikkiwybrałatrochęgłupkowaty,zalotnyuśmiech

dziewczynyłasejnapochlebstwa.

– No wiesz, bo my mamy taką lekką alergię na jabłka. Ale jeśli mi znajdziesz coś

zporządnązawartościąprocentówiprzyjemnądawkąsłodyczy,tomożemypogadać.

–Cośnarozgrzewkęwmroźnywieczór?–podsumowałmężczyzna,kładącpieszczotliwie

pomarszczonąrękęnajejodsłoniętymramieniu.

Dłoń była lepka od potu. Lumikki wzdrygnęła się z obrzydzenia, ale stłumiła w sobie

odruch.

–Czytaszwmoichmyślach.

–Twojeżyczeniejestdlamnierozkazem–odrzekłmężczyzna.–Atynigdzienieuciekaj.

–Postaramsięniezgubićwtymlesie.Aniniedaćsięzniewolićsiedmiuniewyrośniętym.

Mężczyznauśmiechnąłsięjeszczeszerzej.

–Jeśliktóryśzałożycizaciasnygorset,obiecujęgozdjąć–powiedział,puszczającdoniej

oko.

No,no,szarapanterapoczytałwdomutrochębraciGrimm.Tylkożezaznajomośćbajek

Lumikkiniedawałapunktów.Aniniczegoinnego.Odprowadziłaspojrzeniemoddalającesię

szerokiebary,poczymruszyłanapiętro.

Terho Väisänen zlustrował spojrzeniem salę w poszukiwaniu Natalii. Muszka uciskała go

nieprzyjemniepodszyją.Trochęjąpoluzował.

Na widok niektórych gości unosił ze zdziwieniem brwi. Ten też tutaj? I ten?

Spostrzeżeniamimożnabyobdzielićobiepopołudniówki,aitakzostałobyjeszczemateriału

dla paru tabloidów. Na własne oczy widział, jak znany polityk ugryzł zakłopotanego

Dzwoneczkawucho.

Zdawał sobie sprawę, że o przyjęciu nie wolno nikomu nawet pisnąć słówkiem. Ludzie

Białego Niedźwiedzia gadatliwych uciszali na zawsze. Podobnie jak ich rodziny, bliższych

i dalszych krewnych oraz przyjaciół. Wszyscy o tym wiedzieli. Nikt nie chciał zostać

przykładnieukarany.

Terhowi mignęła młoda kobieta w przebraniu Śnieżki. Wydała mu się dziwnie znajoma.

Czy Elisa nie ma takiej samej sukni? Najwyraźniej była modna i wcale nie taka

niepowtarzalna,jakgozapewnianowsklepie.Kolejnydowód,żenawetzadużepieniądzenie

zawszedostajesięto,coreklamująnaetykiecie.

Ale i tak za duże pieniądze można było dostać całkiem sporo. I urządzić sobie życie.

DlategowłaśnieTerhopojawiłsięnaprzyjęciu.

Jeśli w salach na parterze wyczarowano piękny, fascynujący świat baśni, na pierwszym

piętrze zamknięto bajkowe potwory. Drzewa wyciągające ku przechodzącym gałęzie jak

szpony.Nimfy,któreśpiewemwabiłynieszczęśnikównabagna.Sny,zktórychniewybudzał

pocałunekksięcia.

background image

Jedna z sal była cała czarna, z trójwymiarową animacją krążących tuż nad głową

izłowieszczokrakającychkruków.Lumikkimusiałasiępochylić,abyktóryśniewczepiłsię

jejszponamiwewłosy.

Salę obsługiwało dwóch ubranych na czarno kelnerów, którzy na srebrnych talerzykach

roznosilimałekieliszkizczarnymnapojem.Mężczyźnirozmawializesobąściszonymgłosem.

Lumikkizbliżyłasiędonich,abyichpodsłuchać.Wyciągnęłarękępodrinka.

–GdziejestBiałyNiedźwiedź?–spytałjedendrugiego.

–Niesłyszałeś,żeprzyjdziedopieroodwunastej?

–Przyjdzie?Myślałem,że…

Umilkł,skarconyspojrzeniemdrugiegokelnera,iwyciągnąłnieznaczniesrebrnytalerzyk

wstronęLumikki.Wzięłaszklaneczkę,uśmiechnęłasięiodwróciłanapięcie.

– Nie słyszałeś instrukcji Niedźwiedzia? Nie wolno o nim mówić inaczej niż w trzeciej

osobieliczbypojedynczej–syknąłdrugikelner.

Lumikki przechyliła szklaneczkę i zwilżyła wargi, zastanawiając się nad tą informacją.

Zerknęła na duży, ozdobny zegar na ścianie. Kwadrans po dziewiątej. Jeszcze prawie trzy

godziny.

Niezrozumiałasłówdrugiegokelnera.DlaczegonibyoBiałymNiedźwiedziumiałobysię

mówić w trzeciej osobie liczby pojedynczej? Dziwne. No, ale wszystko wyjaśni się

prawdopodobniepopółnocy.

PrzyjęciestawiałoBiałegoNiedźwiedziawnaderosobliwymświetle.Facetwykosztowałsię

na niewyobrażalną scenografię tylko na jeden wieczór i jedną noc. Na dodatek większość

gościzpewnościąniepotrafiładocenićjejkunsztu.Dlanichliczyłosiętylkoto,żealkoholu

jestpoddostatkiem,akobietysąpiękneiskoredoigraszek.Nietylkosłownych.

Świniewsmokingach.

Myślą,żegarniturzakilkatysięcyeuroizegarekzakilkadziesiątzastąpiąogładę.Albodają

im prawo robić absolutnie wszystko. Masz pieniądze – jesteś ponad prawem. Jesteś ponad

prawem–jesteśkrólem.

Lumikki aż zemdliło. Najchętniej wróciłaby do domu. Zdjęłaby szpilki i włożyła na nogi

szare wełniane skarpety, zrobione na drutach przez jej babcię. Zaparzyłaby sobie nawet

herbatę,choćnormalniezaliczałajądogatunkuciepłychlur,naktóreniewartotracićczasu.

Tym razem jednak herbata wydała się jej kwintesencją domowego zacisza i przypomniała

upstrzoneróżamitapetyubabciorazjejciepłedłoniezaplatająceLumikkiwarkocz.

Ostrożnie oblizała wargi. Salmiakowa wódka, tak jak przypuszczała. Ostry, słony smak

oddaliłmdłości.

Pamiętaj,żetonietytutajjesteś.Grasztylkoswojąrolę.Ktoinnyprzechodzizsalidosali

w białych butach na wysokim obcasie i w czerwonej sukni. Nic cię tutaj nie rusza,

wnajmniejszymstopniu.

Lumikkiwyprostowałasię.Nieprzyszłatuprzecieżdlazabawy.Miaładowykonaniaważne

zadanie.

background image

22

Natalianieczułazimna.Byłamartwaodstudwudziestuośmiugodzin.Stodwadzieściaosiem

godzintośmieszniekrótkiczaswżyciuczłowieka.Apośmiercijeszczekrótszy.Nataliażyła

dwadzieścia lat, trzy miesiące i dwa dni. I będzie martwa nieskończenie długo. Przy

nieskończonościtestodwadzieściaosiemgodzinnieznacząwzasadzienic.

Gdybyżyła,czychciałabywrócićdotamtejchwiliprzeddwomalaty,kiedyzadzwoniłdo

niejBorysSokołow?JejówczesnychłopakidilernarkotykówDmitrijzaaranżowałjejkilka

spotkańznimiNataliazrozumiała,żeSokołowtowiększaszycha.Wiadomo,żenieżaden

capo di tutti capi, ale zawsze jakiś szef. Facet, który ma władzę i wpływy. Sokołow

zaproponował Natalii, aby dołączyła do jego grupy. Potrzebował młodej kobiety o dobrej

prezencji,którejniepomieszałyjeszczewgłowiealkoholinarkotyki.

Czy chciałaby teraz wybrać inną drogę? Gdyby nie przystała na propozycję Sokołowa,

nigdynieprzyjechałabydoFinlandii,niepoznałaTerha,niepróbowałaucieczpieniędzmi

i nie dostała śmiertelnego postrzału w plecy. Nie leżałaby teraz martwa

w osiemnastostopniowym mrozie, z oczami wpatrzonymi nieruchomo w mrok i lekko

rozchylonymiustami,jakgdybyzamierzałajeszczecośszepnąć.

Gdyby zdawała sobie sprawę z tego wszystkiego, oczywiście odmówiłaby Borysowi.

Wiedziała wówczas jedynie tyle, że nie zamierza wychowywać swojej córki w mieszkaniu,

któregokątyśmierdzągrzybem,aprzezcienkiejakkartonścianysłychaćgłośnekłótnieinie

mniejgłośnepojednaniasąsiadów.Idlategoprzyjęłajegopropozycję.Jeszczewtymsamym

tygodniuSokołowzałatwiłjejlepszemieszkanie,doktóregoprzeniosłasięzmatkąiOlgą.

Minął rok. Natalia zaopatrywała w narkotyki piękną i bogatą moskiewską młodzież

izaczynaławierzyć,żejesttakasamajakoni.Młoda,pięknaibogata.

Życie mogło być fajne. Warte przeżycia. Natalia miała już jednak dziewiętnaście lat

iwiedziałazdoświadczenia,żegdywszystkonibyświetniesięukłada,cośzawszemusito

popsuć. Tym czymś okazał się wyjazd do Finlandii z Sokołowem. Mężczyzna miał

przypilnowaćtaminteresu.Nataliawyobrażałasobie,żezamieszkawHelsinkach,mających

stosunkowodobrepołączenialotniczezMoskwą.AtymczasemwylądowaławTampere,które

od razu zrobiło na niej wrażenie żałośnie małej dziury. Z początku Sokołow mniej więcej

połowęrokuspędzałwMoskwieidrugąpołowęwTampere,alepotemionprzeniósłsięna

stałedoFinlandii.

RozkazBiałegoNiedźwiedzia,takjejpowiedział.WtedyNataliausłyszałatoimięporaz

pierwszy. Później dostała się nawet na przyjęcie Niedźwiedzia i zrozumiała, że jej rólka

uSokołowajesttakepizodyczna,żeażśmieszna.Byłanicnieznaczącymtrybikiemwwielkiej

machinie.Wkażdejchwilimogłazostaćwymieniona.

W Tampere czuła się obco. Źle chodziła i źle się ubierała. Kołnierz z króliczego futra

i kozaki na wysokim obcasie świadczyły tam o złym guście. Ludzie oglądali się za nią na

ulicach. Mężczyźni próbowali wciskać jej pieniądze, ale nie za narkotyki, tylko za seks.

Natalia myślała niekiedy z goryczą, że jeśli w tym mieście nie chciałaby się odróżniać od

tubylców, zimą powinna chodzić w puchowej kurtce, jesienią i na wiosnę w wiatrówce,

alatemsiedziećnaryneczkunaTammeliwpodrobionychcrocsachibaseballówceiwsuwać

background image

kaszankę.

ZcałegoTampereznałatylkoBorysaSokołowaijegoEstończyków.Zpoczątkucowieczór

dzwoniładodomu,słuchałagłosumałejOlgiizasypiała,płaczącztęsknoty.

Czasemprzyglądałasięfińskimlicealistom,którzywydawalisięjeszczedziećmi,choćbyła

odnichzaledwierokstarsza.Próbowałasobiewyobrazić,jakbysięczułanaichmiejscu.Jak

to jest chodzić po szkole do kawiarni, żeby porozmawiać o zachowaniu jakiegoś ładnego

chłopcaipytaniachnasprawdzianzhistorii.Rozważaćróżnewariantystudiówiroztrząsać,

czywartozrobićsobierokprzerwyprzeduniwerkiem.Pomarzyćoprzeprowadzcenaswoje,

o zakupie własnej szczotki do mycia naczyń, o rozłożeniu na swoim łóżku maturalnego

prezentu–pościeliFinlaysona.Doświadczyćkryzysuegzystencjonalnego:niemiećpojęcia,co

taknaprawdęchciałobysięrobićpostudiach.

ApotempoznałaTerha,którybyłzupełnieinnyodSokołowaczyEstończyków,choćBorys

określałgojako„swojego”.Glinazwydziałuantynarkotykowego,zwerbowanywcharakterze

wtyki.

Terhoijegoszorstkiedłonie.Czułość,jakąpoczuładoniegoodpierwszegospotkania.Fin

był tak nieśmiały, tak słodko niepewny, jak do niej mówić i jak ją dotykać. Zupełnie co

innego niż jej poprzedni chłopcy i mężczyźni, którzy wciskali ją od razu w przygotowaną

formę,układaliwulubionejpozycji.

Czy to była miłość? W każdym razie tak to widziała Natalia. Czuła się z Terhem

bezpieczna.Opowiadałjejoswoimdomu,rodzinie,życiunacodzień.Przynimzrozumiała,

że i ona chciałaby mieć takie życie. Skończyć z ukrywaniem, z lękiem, z nadwrażliwością

śluzówki nosa i ze śladami po wkłuciach na udach. Terho obiecał, że załatwi jej sprawy,

pomożesięwycofać.Nataliamuuwierzyła,onjednaknicztymniezrobił.Ontakżerzucał

słowanawiatr,jakwszyscyjejpozostalimężczyźni.

Słowazmieniającesięwkłamstwa,zanimjeszczewybrzmiałydokońca.

A przecież powinna już dawno to wiedzieć. Nie ufaj nikomu, licz tylko na siebie. Sama

podejmujdecyzjeiponośkonsekwencje.

Dlatego Natalia postanowiła zabrać z domu Sokołowa trzydzieści tysięcy euro

przygotowanych dla Terha i zniknąć. Obmyśliła plan. Niepostrzeżenie ukradła zapasowy

klucz od domu Borysa. Zorganizowała sobie kryjówkę w daczy daleko od Moskwy.

Okolicznościjejsprzyjały–wniedzielęSokołowzEstończykamimielibyćwterenieażdo

wieczora. Wrócili jednak wcześniej. I dlatego Natalia Smirnowa leżała teraz bez życia,

wciemności,nago.

Poniosła konsekwencje, które okazały się dużo bardziej surowe od jej najgorszych

wyobrażeń.

Życie Natalii było ciągiem złych wyborów, których nie mogła uniknąć. Te złe wybory

przedstawianojejjakodobre,podawanonazłotychtacachwpłatkachróż,aonanieumiała

spojrzećpodspód,nieumiaładostrzecbiałegośniegu,naktórytryśniejejkrewjakczerwona

farba.

DlategoNataliaSmirnowależałaterazsama,wzimnie,nieczującwcalechłodu.

Leżałajużtakstodwadzieściaosiemgodzin.

Jednaknawetpośmierciniezaznałaspokoju.BorysSokołowchciałjąjeszczedoczegoś

wykorzystać.

background image

23

Lumikkiszybkozeszładopiwnicy.Odczasudoczasuoglądałasięzasiebie.Czyszarapantera

podążazanią?Naszczęścienie.Zgubiłanatręta.

Jeszczechwilętemustałaprzybufecieuginającymsięodkilkudziesięciuróżnychpotraw,

gdymężczyzna,którywcześniejsięjejnarzucał,zaszedłjąniepostrzeżenieodtyłuizażądał

wyjaśnień,gdziezniknęła.

– Niezbadane są czasem ścieżki kobiety – odparła mu najbardziej zalotnie, jak tylko

potrafiła.

Natręt zaproponował, aby przeszli na piętro, gdzie mogliby zbadać te ścieżki nieco

dogłębniej. Lumikki odrzekła, że najpierw musi coś zjeść. On znów objął ją ręką w pasie

istwierdził,żeniewartopsućobżarstwemtakcudownieszczupłejtalii,nacoodpowiedziała,

że nie jadła nic przez cały dzień i że jemu także na pewno będzie przyjemniej, jeśli jego

Śnieżkaniezemdlejemuwtrakciezosłabienia.Mężczyznasięroześmiał.

–Zmieniaszsiępewniewdzikąkotkę,kiedyjużsięrozgrzejesz.

Gdybyś chciał wiedzieć, wydrapuję oczy, pomyślała Lumikki, zadowoliła się jednak

zmysłowym miauknięciem. Ostatecznie uśpiła jego czujność, prosząc, aby potrzymał jej

talerz, a ona pójdzie na chwilę do toalety przypudrować sobie nosek. Zadowolony natręt

zostałprzybufecie,najwyraźniejprzekonany,żemająterazwgarści,skorotrzymajejtalerz

zjedzeniem,bezktóregoonanieprzeżyje.Idiota.

Lumikki rozejrzała się po piwnicy. Była tu duża kuchnia, która sądząc po odgłosach,

pracowała bez przerwy na najwyższych obrotach. Słyszała syczenie patelni, postukiwanie

noży o deski i krzyki kucharzy. Z uchylanych drzwi wypływał nieprzerwany strumień

kelnerówikelnerekztacami,wazamiimisami.Lumikkiprzyglądałasiętemuzboku,ukryta

przedciekawskimispojrzeniami.

OjciecElisymignąłjejtylkoprzelotniedwarazy,alezawszeznikał,zanimzdążyłazanim

pójść.

A teraz, jak na zamówienie, usłyszała go nagle w piwnicznym korytarzu. Väisänen

rozmawiałzkimśpoangielsku.GłosrozmówcyrównieżwydałsięLumikkiznajomy,alenie

mogłasobieprzypomnieć,skądgozna.

Mężczyźni się zbliżali. Wtedy sobie przypomniała. Ten drugi głos słyszała na Pyynikki,

kiedyjągonili.Rosjanin.

Lumikki sekundę rozważała opcje. Nie ruszać się z miejsca i udać, że trafiła do piwnicy

przez przypadek lub najzwyklejszą ciekawość? Żaden z mężczyzn by jej nie rozpoznał.

Zwróciłaby jednak na siebie uwagę, za bardzo rzucała się w oczy, była w niewłaściwym

miejscu.Atoniewróżyłodobrzenadalszyciągwieczoru.

Nacisnęła klamkę najbliższych drzwi. Otwarte. Zajrzała ostrożnie do środka, ani żywej

duszy. W pomieszczeniu stały tylko duże zamrażarki i kasty z różnymi alkoholami. Jakiś

magazynek. Lumikki wślizgnęła się do środka, zamierzając przeczekać, aż Väisänen

zRosjaninemprzejdą.

Nieprzeszli.Stanęliprzeddrzwiami.

I’vegotsomethingtoshowyou.

20

–LumikkiusłyszałagłosRosjanina.

background image

Rozejrzałasięszybko.Innychdrzwibrak.Żadnychkryjówek.Niemadokąduciecanigdzie

sięschować.

Chybażedozamrażarki.

Lumikkiotworzyłapierwszązbrzeguskrzynię,instynktownienabrałapełneustapowietrza

izarazopuściławiekozpowrotem.

Wustachpoczułasmakwymiocin.Ręceinogizaczęłyjejdrżeć.Niemiałajednakczasu

myśleć o tym, co właśnie zobaczyła. Sale urządzono bardzo sugestywnie, ale zawartość

zamrażarki była autentyczna. Lumikki zajrzała do sąsiedniej skrzyni i omal nie westchnęła

z ulgą. Na dnie leżało kilka paczek groszku. Pstryknęła wyłącznik maszyny. Niewiele to

pomoże,aleprzynajmniejtemperaturaciałaniespadniejejzbytgwałtownie,gdyzamrażarka

zacznie pracowicie schładzać pięćdziesiąt pięć kilogramów żywego mięsa do minus

osiemnastustopniCelsjusza.

Klamkadrzwizaczęłaopadać.

Lumikkiweszładoskrzyni,ułożyłasięwmiaręwygodnieiopuściłaklapęakuratwchwili,

gdyVäisäneniRosjaninweszlidośrodka.

Chłódzacząłodrazuszczypaćgołąskórę.Nawetwczterechścianachniemożnabyłosię

uwolnićodtegocholernegomrozu.Przeklętazima.

Terhobyłpoirytowany.AkuratterazniemiałnajmniejszejochotynagierkiSokołowa.Chciał

się skupić na dopracowaniu strategii, dzięki której przekona Białego Niedźwiedzia, że

zasługuje na przyzwoitą odprawę. Słyszał pogłoski, że lepiej go nie szantażować ani nie

grozić.Podobnonikomusiętonigdynieudało,choćwielupróbowało.

Pozostałomuwięcnegocjować.
WhereisNatalia?

21

–spytał.

Sokołowobnażyłzęby.Topewniemiałbyćuśmiech.

–Właśniechciałemcijąpokazać–odparłpoangielsku.–TujesttwojaKrólowaŚniegu.

TerhospojrzałzezdumieniemnaSokołowa,któryuniósłklapęzamrażarki.

Lumikkiusłyszałaodgłos,jakgdybyojciecElisysięzakrztusił.Wiedziała,cowłaśniezobaczył.

Widokwypaliłmusięnasiatkówkachpewniedokońcażycia.Gotowymateriałnaprzyszłe

koszmary.

Martwamłodakobieta,naga,wzamrażarce.

Oczy otwarte, twarz szarosina, na wargach trochę ciemnej, zakrzepłej krwi. Duża dziura

wbrzuchu.

–Co…cościejejzrobili?–LumikkiusłyszaładrżącygłosojcaElisy.

–Sądziłem,żewidoktrupatodlaglinychlebpowszedni.

–Ale…dlaczego?

– Chcesz mi wmówić, że nie wiedziałeś? Natalia zamierzała się ulotnić z pieniędzmi.

Twoimi pieniędzmi. Naszymi pieniędzmi. Zatrzymaliśmy ją. Nie domyśliłeś się niby, kiedy

dostałeśworekzakrwawionychbanknotów?

–Niewiem,ojakichbanknotachwkółkoopowiadasz.

–Otwojejwypłacie.

–Żadnejwypłatyniedostałem.

– To już twój problem, nie nasz. Dostawa była 28 lutego, zgodnie z umową. Trzy razy

background image

wroku,wustalonedni.Tymrazemjednaknieukryliśmyichwlesie,tylkoprzynieśliśmyci

podsamedrzwi.Takamiłaniespodzianka.

–To…topotworność.

– To realizm. Nie mogliśmy sobie pozwolić na puszczenie Natalii z takimi pieniędzmi.

Trzydzieścitysięcyeurotojeszczeżadenproblem,aleewentualnyprzeciekjużtak.

–Nie…nie…–OjciecElisyszukałsłów.–Niechcęmiećdoczynieniaztobąaniztwoimi

ludźmi.Nigdy.Jasne?Toniemiałotakbyć.Niktniemiałzginąć.

–Alezginął.NajpierwNatalia,potemViivo.

–ViivoTamm?

–LudzieBiałegoNiedźwiedzia.Nicwielkiego.Takczasembywa.Tobieteżradzępodejść

dotegoprofesjonalnie.Stratywmaterialebyły,sąibędą.Ginietowar,ginąpieniądze,giną

ludzie.Tonormalnewtymbiznesie.

– Profesjonalnie? Profesjonalnie? Kurwa mać, Sokołow, do czegoś takiego nie można

podejśćprofesjonalnie!Zamordowałeśczłowieka!

Väisänenowizałamałsięgłos.Byłnaskrajuhisterii.

Lumikkizaczęłatracićczuciewpalcachrąk.Palcówstópjużnieczuła.Tlenunaszczęście

wskrzyniniebrakowało.Narazie.

–Pozbyłemsiępoprostunieuczciwegopracownika.Idamcidobrąradę,Väisänen.Lepiej

ze mną nie zadzieraj. Bo szybko ci załatwię miejscówkę obok twojej dziwki. Jeśli będzie

trzeba,toosobiście.

OjciecElisyroześmiałsię.Wjegogłosiezabrzmiałanutkabeznadziei.

–Przecieżmniepotrzebujesz.Oddziesięciulat.

– Do tej pory nasza współpraca układała się bez zarzutu. Ty przekazywałeś nam swoje

informacje, a my ujawnialiśmy ci to i owo. Nasz biznes kwitnie, a twój wydział może się
pochwalić pięknymi statystykami. Win-win

22

. W końcu dzięki mnie dostałeś ten awans. Ale

posłuchaj, Väisänen, nie jesteś mi potrzebny. Znaczysz dla mnie tyle co nic. Wystarczy, że

kiwnępalcemidostanęnowegoczłowiekanatwojemiejsce.

–Zatemświetniesięskłada,bosięwycofuję.

–Tojaotymdecyduję,niety.

–Nie,Sokołow.Sprawawyglądatak,żejasięwycofujęiniemasztunicdogadania.

Lumikki wsłuchiwała się w milczenie, które zapadło między mężczyznami i męcząco

narastało.

–Hmm–mruknąłwkońcuSokołow.–Gdybyśrzeczywiściezrezygnował,skądmógłbym

wiedzieć,żewszystkiegoniewyśpiewasz?

–Musiałbyśmipoprostuzaufać.

– Nie. Wcale bym nie musiał. Mógłbym ci spokojnie uwierzyć na słowo, bo gdybyś je

złamał,pewnegorazuznalazłbyśwzamrażalcewswoimmałymdomkupięknącóreczkę…

–Ożeżty!…

DouszuLumikkidobiegłhałasiodgłosyszarpaniny,najwyraźniejojciecElisyrzuciłsięna

Sokołowazpięściami.Przezchwilęsłyszałasapanie,apotemzapadłacisza.

–Nieżartowałem.Jeślibędzietrzeba,toosobiście–wysapałSokołow.

–Okej,okej,rozumiem.Odłóżto.Przepraszam,poniosłomnie.

–Zapamiętaj.Córeczkawzamrażarce.Zachowajtenobrazprzedoczami,wraziegdyby

wpadło ci kiedyś do łba coś głupiego. Bo w każdej chwili ten koszmar mogę zamienić

background image

wrzeczywistość.Anamoimsłowiemożeszpolegać.

Chwilępóźniejmężczyźniwyszlizmagazynku.

Najwyższyczas.Lumikkizesztywniałazzimna,aoblodzoneściankizamrażarkipaliłyjej

skórę.Jużuniosłarękę,żebypodnieśćklapęskrzyni,gdyusłyszała,żeznówktośwchodzido

pomieszczenia.Krokidwóchosób.Rozmowapofińsku.

–Niejarzę,jakmożeschodzićtylealkoholu.Żłopiągojakwodę.

–Lepiejprzywyknij.Todopieropoczątek.Zobaczysz,cobędziesiędziałopopółnocy.

Kelnerzy,oceniłaszybkoLumikki.

–Czegonamteraznajbardziejpotrzeba?

–Szampana.Napoczątkuzawszeschodzigonajwięcej.Potemchlejąnawyścigiczerwone

i białe wino. Teraz, zimą, czerwonego idzie trochę więcej. Po północy przerzucają się na

mocniejsze,whiskyitympodobne.Zdziwiłbyśsię,ilerumupotrafiąwypić.Noioczywiście

wódy. Niektórzy trzymają się jednego od początku do końca, ale większość lubi sobie

popróbować.

Zabierajciejużtegocholernegoszampanaispadajcie,rozkazałaimwmyślachLumikki.Na

plotyimsięzebrało.

– No, super. Ktoś znowu poustawiał czerwone wino na szampanach. A powtarzałem im,

czerwonenadole,szampanynagórze.Boczerwoneschodzidopieropóźniej.

–Dobra,dajspokój,alemaszproblem…Odstawisięnabokijuż.

–Właśnieżemamproblem.Jaksięolewapodstawowezasady,topotemwszystkobierze

w łeb. Przez całą noc będziemy latać jak kot z pęcherzem. Zrobi się, człowieku, piekło na

ziemi.Będziemyzapierdzielaćzdwomatacaminaraz,atoitakzamało.Szukajsobiewtedy

wtakimburdelurocznikowegokoniaku,kiedyjakiśdebilrozpieprzyłcicałysystem.

–Dobra,jużdobra,bierzmysiędoroboty.

Święte słowa. Lumikki usłyszała, że facet chwycił skrzynkę wina, i podziękowała mu

wmyślachzasłusznąinicjatywę.Brzęknęłybutelki.

–Nienapodłogę.Będąstaływprzejściu.Postawimyjenazamrażarce.

– A jeśli w środku coś jest? I za chwilę będziemy tego potrzebować? Nie mam ochoty

targaćtegocholerstwazmiejscanamiejsce.Ciężkiesąjaknieszczęście.

–Wśrodkusątylkodwiepaczkistarychmrożoneknazupę.Godzinętemusprawdzałem.

–Taknawszelkiwypadek…

Mężczyznazłapałzauchwytklapy.

Tylkojejniepodnoś.Nie,nie,nie.

Nagleoklapęskrzynigruchnęłocościężkiego.

–Ej,zwariowałeś?Mogłeśmiprzytrzasnąćpalce!

–Alenieprzytrzasnąłem.Pomożeszmi,czysammuszętowszystkoprzestawiać?

–Dobra,wyluzuj…

Drugiegruchnięcieoklapę.Trzecie.Czwarte.Czterypełneskrzynkiczerwonegowina.

–Aterazbierzemytegoszampanaispadamy.

Brzęknęłybutelki,kelnerzychwyciliposkrzynceszampanairuszyliwstronędrzwi.

–Ty,zaczekajno–odezwałsięjeden,zawróciłipodszedłdozamrażarki.Lumikkiusłyszała

pstryknięcieiwarkoturuchamianegoagregatu.

–Ktośwyłączył,pewnieprzezprzypadek.Lepiej,żebybyłycałyczaswłączone,nawettylko

z dwoma mrożonkami w środku. Nigdy nie wiadomo, kiedy każą ci wrzucić do środka

background image

stukilowątuszęzjelenia.

Kelner ruszył do wyjścia. Lumikki usłyszała odgłos zamykanych drzwi. Została

wmagazynkusama.

JeślinieliczyćzwłokdziewczynyoimieniuNataliawsąsiedniejskrzyni.

Możliwe,żeniebawembędątudwazamrożonetrupy.

background image

24

Ej,ocokaman?!Spróbujchociaż.Musiszmustrzelićodrazuwłeb,inaczejcięzobaczy.Cały

czastracimypunkty.

–Walsię!Robię,comogę.Samtakieskuchyrobisz,żetrudnomisięskupić.

–Teraz!No,strzelaj,kurwa,nacoczekasz?Strzelaj!

–Yes!Mózgnaścianie!Ijakterazwyglądasz,gościu?

–Jakprzezokno!

Pulsujący ból rozsadzał Elisie skronie i tył głowy. Siedziała przed monitorem swojego

laptopa i wpatrywała się w czerwony punkcik, który już od dłuższego czasu trwał

wbezruchu.Tochybadobrze.CzyliLumikkidojechaładoceluiweszłanaprzyjęcie.Gdyby

niezdołaławydostaćsięzbagażnika,jużdawnobyzadzwoniłaalbowysłałaesemesa.Elisa

niedopuszczaładosiebiemyśli,żekierowcalubktośinnyznalazłLumikkiwbagażnikuitam

terazspoczywajejciało.

Palce powędrowały do ust i Elisa zaczęła obgryzać paznokcie. Różowe żelowe tipsy

zczarnymiwzorkamijużdawnostraciłyfason.Nieważne.Akuratterazpaznokcienajmniejją

obchodziły.

–Czasozdobićścianytegopokojuczerwonymibryzgami.Goahead,makemyday!

23

Elisaniewytrzymała,pomaszerowaładogniazdkaiwyszarpnęławtyczkękonsoli.Protesty

chłopaków obudziłyby umarłego. Skoro nic innego nie potrafią, niech sobie idą do domu

pograć.Dzieciaki.

–Szliśmynarekord!–lamentowałKasper.–Trupścieliłsięgęsto.

–Moglibyściechociażspróbowaćskupićsięteraznatym?–odparłaElisa,wskazującna

laptop.

–Bejbi,obrazsięniezmieniaoddwóchgodzin.Itakpozostanie,jeżeliwszystkopójdzie

zgodniezplanem.Wtejchwiliniemożemyjejpomócwżadensposób.Amożechcesznam

powiedzieć,żejakbędziemysięwpatrywaćwtenmonitorwszyscywetrójkęwystarczająco

intensywnie,toprześlemyLumikkipozytywnąenergięifalemocy?

Mówiącto,TuukkastanąłzaElisąipołożyłjejdłonienaramionach.Strząsnęłaje.Akurat

terazdotykTuukkiwydawałjejsięwstrętny.Takjakonsam.Niepojęte,żebyłakiedyśwnim

zakochanaijeszczedwadnitemumyślała,żeskoroobojeztylomajużinnymipotwierdzili

swojąatrakcyjnośćiwyjątkowość,możeznowusięzejdą.Boichromanstotakielove story

nowegostulecia,odlot,szałzmysłów.

Gdyby nie było Tuukki, Elisa nie musiałaby teraz wpatrywać się w czerwony punkcik,

któryoznaczałLumikki.Niemusiałabysiębaćanionią,aniotatusia.ToTuukkachciał,żeby

zatrzymalipieniądze.ToTuukkawymyślił,żebypójśćdoszkołyitamjewymyć.Nodobrze,

Elisarozumiała,żejestterazniesprawiedliwainiepowinnaobwiniaćchłopakazaswojego

doła,alełatwiejbyłoczućwstrętdoTuukkiniżdowłasnegoojca.

Ojciec.Tatuś,jakwciążonimmówiłanagłosiwmyślach.Zawszebyłacóreczkątatusia,

tym bardziej że odkąd pamiętała, mama wyjeżdżała na długie delegacje. Wymyślali więc

sobie z tatusiem fajne zabawy, ściągali do salonu wszystkie materace, kołdry i poduszki

zdomuibudowaliznichogromnąfortecę,wktórejczasemnawetzostawalinanoc.Tatuś

background image

smażyłomletywkształciegłowymisiaiśpiewałprzebojePauliKoivuniemi.Niemęczyłygo

nigdyjejdługietyradyiniedenerwowałyjejdziwacznekaprysy.Tojemuwypłakiwałasię

wkoszulępopierwszychmiłosnychzawodach.Minąłdopierorokodichostatniegomaratonu

Gwiezdnych wojen, który kończył się zawsze międzygalaktyczną wojną na popcorn

iniezadowoleniemmamy.

OstatniewydarzeniazabrałyElisietegotatusia,któregojaksięokazuje,wogólenieznała.

Jegomiejscezająłobcyfacet,któryzdradzałmamęzdużomłodsząkobietąiwspółpracował

zgroźnymiprzestępcami.Elisachciałabyspojrzećtemuojcuwoczyispytać:

–Kimpannaprawdęjest,panieVäisänen?

BałasięoLumikki,alebałasięteżusłyszeć,cotazdołaławyjaśnić.Zjejżyciausunięto

najbezpieczniejszy, najpewniejszy punkt oparcia i Elisa chyba by już nie zniosła kolejnych

rewelacji.Choćpewnieitakbędziemusiała.

KasperpoklikałwswojąkomórkęinagleuniósłspojrzenienaElisęiTuukkę.

–Alechujoza.Właśnieprzyszłomicośdogłowy.

SerceElisyznówzabiłomocniej.

–No?

– Przecież nikomu nie pozwolą wejść na przyjęcie z komórką. Podobno Niedźwiedź

skrupulatniepilnujetakichrzeczy–powiedziałKasper.

–Idopieroterazprzyszłocitodogłowy?–parsknąłTuukka.–TojakLumikkipowiadomi

nasosytuacji?

Elisawcalesięnieprzejęła.

–Niewydajemisię,żebytodlaniejjakiśproblem.Jużonacośwymyśliidanamznać,że

wszystkowporządku.

–Cośbardzowniąwierzysz–zauważyłTuukkaispojrzałnaElisębadawczo.

Bardziejniżwwasdwóchrazemwziętych,pomyślałaElisa.Byłaimoczywiściewdzięczna,

żeniemusisiedziećtegowieczorusamawdużymdomu,przyklejonadomonitorazmigającą

kropkąlokalizatora.Postanowiłajednak,żegdybędziepowszystkim,wypowiejednostronnie

umowęprzyjaźnizTuukkąiKasprem.Nastąpikoniecichświętejtrójcy.

Znów wbiła wzrok w czerwony punkcik. Co Lumikki teraz robi? O czym myśli? Elisa

zaczęłamiętosićkosmykwłosów,apochwiliwsunęłasobiekońcówkędoust.Ssaniewłosów

uspokajałojąjużwdzieciństwie.Wiedziała,żetoirytujeTuukkę,alemiałatogdzieś.

–Jeślinasniezawiadomi,żewszystkozniąwporządku…

Kasperniedokończyłiniedopowiedzianezdaniezawisłomiędzynimi.

– Wtedy działamy zgodnie z planem podstawowym – orzekła Elisa, starając się nadać

głosowitonspokojnejpowagi.

–Gdziematenlokalizator?–spytałTuukka.

–Naudzie–odpowiedziałaElisa.–Przypodwiązce.

–Ajeśliktośgozauważy?–Kasperzaniepokoiłsię.–Skądmożemywiedzieć,żeniezdarli

jejtejpodwiązkiiniewyrzucilidokosza,aLumikkizabiliiwcisnęlidojakiegośmagazynku

albojużdawnogdzieśwywieźli?

Elisawstałazkrzesła.NajchętniejwalnęłabyKasprawtwarz,aprzynajmniejpuknęłago

wczoło.

– Przestań natychmiast wygadywać takie bzdury! Takie gadanie nic nie pomoże.

W zasadzie obaj moglibyście trzymać gęby na kłódkę do czasu, aż będziecie mieli coś

background image

sensownego do powiedzenia. Lumikki jest na przyjęciu cała i zdrowa, a wszystko idzie

zgodniezplanem.Gdybyusłyszała,żepanikujemy,napewnoroześmiałabysięnamprosto

wnos.

Wzburzona Elisa pomaszerowała do kuchni. Miała ochotę na coś uspokajającego.

Spojrzenie zatrzymało się na stojaku z butelkami wina. Mama na pewno by się nie

zorientowała, gdyby gdzieś przepadła jedna butelka. A po dwóch kieliszkach czerwonego

winamyśliilękistająsiębardziejmiękkieiłatwiejszedozniesienia…

Elisapieściłajużtęskniepalcamiszyjkębutelki,alezmieniłazdanie.

Nie, musi zachować trzeźwość umysłu. Musi być gotowa, w razie gdyby Lumikki

potrzebowałapomocy.

background image

25

W każdej skrzynce znajdowało się szesnaście butelek czerwonego wina. Cztery skrzynki.

Butelkiopojemności0,75litra.Lumikkiprzypomniałasobieprzeczytanągdzieśinformację,

że taka pusta butelka po winie waży czterysta pięćdziesiąt gramów. Po doliczeniu ciężaru

skrzynek wychodzi, że na klapie zamrażarki spoczywa ładunek o masie niemal

siedemdziesięciusiedmiukilogramów.

Nieszczególnieprzyjemnamyśl.

Kiedyś na siłowni Lumikki wycisnęła na suwnicy setkę. Ale to nie była suwnica. Tylko

zamrażarka.

Lumikkiwyłuskałastopyzeszpilek.Potemmożliwienajwygodniejułożyłalędźwienadnie

skrzyniiwparłastopywklapę.Pchnęła.Zeroreakcji.

Hipotermia.GdyciepłotaciałaspadaponiżejtrzydziestupięciustopniCelsjusza.

Objawy:dreszcze,uczuciezimna,niezbornośćruchów,drżeniemięśni.

Przy dalszym spadku temperatury ciała znika uczucie zimna i mięśnie przestają drżeć,

a zaczynają się zaburzenia świadomości. Tętno i oddech spowalniają. Gdy ciepłota spada

poniżejtrzydziestustopni,znaczącowrastaryzykozaburzeńrytmuserca.

Organizm się broni i przenosi ciepłą krew do najważniejszych organów, a zimną krew

odsyła do kończyn. Dłonie tracą sprawność. Każdy ruch sprawia trudność. Niepotrzebne

poruszenia kończyn mogą spowodować wpompowanie zimnej krwi do głównego obiegu.

Agdytakazimnakrewdocieradoserca,powodujeschłodzeniemięśniasercowego,atomoże

doprowadzićdomigotaniakomór,anawetzgonu.

Lumikkiniebyłoobcenawetsilnewychłodzenie.Jesienią,porozstaniu,zaczęłachodzićdo

saunynadjezioremNäsijärvi,żebypopływaćwzimnejwodzie.Imzimniejsza,tymfajniej.

Akąpielstałasiępoprosturozkoszą,gdyjeziorozamarzłoiLumikkiporazpierwszywżyciu

weszła do przerębli. Zanurzenie w lodowatej wodzie działało na nią jak narkotyk. Gdy

wychodziła z dziury, wykutej w cienkim jeszcze lodzie, czuła, że ciało zalewa fala ciepła,

w żyłach pulsuje endorfina, a w głowie wiruje delikatnie, jakby była na małym gazie.

Niesamowitewrażenie.Ledwowyszła,ajużwyczekiwałanastępnegorazu.

W saunie nad jeziorem Lumikki czuła się jak zjawisko. Morsami byli głównie starsi

mężczyźniikobiety.Większośćsiedziaławczapeczkachnawetwsaunie,gdzietemperatura

pary dochodziła do stu dwudziestu stopni Celsjusza, a wszyscy bez wyjątku chodzili

w przepisowych gumowych pantoflach, których Lumikki nie zdążyła sobie jeszcze kupić.

WsauniemówilioniejpoprostuDziewczynaiLumikkiniemiałaabsolutnienicprzeciwko.

Nigdy nie widziała tam żadnego innego nastolatka. Z rzadka pojawiały się ekipy

trzydziestolatków świętujących wieczór panieński czy kawalerski lub chcących po prostu

trochęzaszaleć.

Przyprzeręblibyłonaogółspokojnie.Stalibywalcywchodzilidolodowatejwodypocichu,

niewydającżadnychodgłosów.Przepłynąwszyparęmetrów,wychodzilinapomostisiadali

pod sauną w obłokach pary unoszącej się ze skóry. Lumikki to uwielbiała. Rzadko

doświadczaławżyciumomentów,któremogłabyzaliczyćdosferysacrum,aletydzieńprzed

Wigiliąposzławieczoremdosaunyigdywpatiomigotałypłomienielamp,naniebieświeciły

background image

gwiazdy, a ona po wyjściu z wody czuła, że każda komórka jej ciała jest całkowicie

rozbudzona, zalała ją dziwna fala wdzięczności zmieszanej z tęsknotą, melancholią

iszczęściem.Byłowtymcośświętego.Patrzącnarozgwieżdżonenieboiciężkieodśniegu

gałęzie dostojnych oraz statecznych świerków, przeżyła chwilę całkowicie prywatnego,

bożonarodzeniowegospokoju.

Pływaniewprzerębliwychodziłoczłowiekowinazdrowie,natomiastleżeniewzamrażarce

miałoskutekwręczodwrotny.Wodaozerowejtemperaturzetozdecydowaniecoinnegoniż

skrzynia,wktórejpanujeosiemnastostopniowymróz.

Lumikkiżałowałateraz,żenazajęciachzwiedzyozdrowiunieuważałabardziej.Odegnała

odsiebiemyśliokonsekwencjachniedotlenienia.Terazmusiałasięskupićnapchaniuklapy

nogami. Choćby nawet oznaczało to niepotrzebne ruchy kończyn i zbyt szybkie zużywanie

tlenuwewnątrzuruchomionejzamrażarki.

Nogijakdwazmarzniętepnie.

Zrobiła głęboki wdech, napięła mięśnie do granic możliwości i zaczęła pchać. Pchała,

pchałaipchała.

Klapanieznaczniedrgnęła.Zamało.Lumikkiopadłazsiłiklapaznówprzywarłaszczelnie

dokrawędziskrzyni.

Łzy cisnęły jej się do oczu, choć w żadnym wypadku nie chciała teraz płakać. Tylko że

sytuacja wydawała się beznadziejna i bezsensowna. To przecież nie może się tak głupio

skończyć.Lumikkiniechciałaumierać.Nieteraz,kiedyjejżyciezaczęłowTampereznów

smakowaćżyciem.

Śnieżkawszklanejtrumnie.Pogrążonawwiekuistymśnie.

Nie,tabajkapotoczysięinaczej.

Lumikkiwspomniaładziewczynkę,którąbyła.Którąjestteraz.Tadziewczynkanigdysię

niepoddawała.Nawetwnajgorszychchwilach.

Zmieniłatrochępozycję.Zacisnęłapowiekiicałąenergięzogniskowaławmięśniachnóg.

Wkońcupocorobiłatewszystkieprzysiadyiwypadyzesztangą,pocowyciskałaciężaryna

suwnicyipodczastreningówbiegowychpędziłapodgóręilesiłwnogach?

Mięśniepalą?Niechpalą!Dobrzeimtozrobi,topożytecznyból.Notojazdaznowąserią!

Imożnaśpiewaćrazemzwokalistką!

Lumikkipchała,pchałaipchała.Nogidygotały.Bólpaliłuda.Podzaciśniętymipowiekami

tańczyłydziwneobrazy.

Poczuła, że klapa powoli się unosi. Nie odpuszczała, nie dawała mięśniom ani sekundy

wytchnienia. Skrzynki szurnęły i po chwili Lumikki usłyszała, że spadają na ziemię.

Rozdzwoniłosięszkło.

Dźwięktłuczonychbutelek,niczymdzwoneczkibaśniowychwróżek.Najmilszydźwiękna

świecie.

Lumikkizdołaławstać,otwierająccałkowicieskrzynięzamrażarki.Caładygotałazzimna

i wyczerpania. Włożyła buty i wygrzebała się z zamrażarki. Podłoga spłynęła winem

irozbitymszkłem,aleszpilkimająjednaktenplus,żestykająsięzpodłożemnabardzomałej

powierzchni. Lumikki ostrożnie podeszła do drzwi, stawiając stopy między odłamkami

rozbitychbutelek.

Dopieroterazzdałasobiesprawę,żemogłaprzecieżzawołaćpopomoc.Prawdopodobnie

ktośbyjąusłyszał.Nieprzyszłojejtodogłowy.Lumikkinigdyniewołałaopomoc.

background image

BorysSokołowobserwowałzbokupowolirozkręcającąsięzabawę.Małymiłykamipopijałze

szklaneczkiulubionegoJackaDaniel’sa.BiałyNiedźwiedźpamiętał.Borysmiałwolne,mógł

więc rozkoszować się trunkiem i podziwiać roztaczające się przed nim widoki. Piękne

kobiety, na które zawsze patrzył z przyjemnością. Choć teraz już z odrobiną smutku, bo

nazbytdobrzezdawałsobiesprawę,żemógłbybyćichojcem.Imógłbymiećkażdąnajedną

noc,ależadnejnadłużej.Jegoczasnazbudowanietrwałego,normalnegozwiązkuprzeminął

dawnotemu.PrzedBorysemrysowałasięperspektywakilkudziesięciulatsamotnegożycia,

którebędziedzieliłzeswoimnajwierniejszymprzyjacielem,Jackiem.

Biały Niedźwiedź nie tolerował na przyjęciach żadnych nielegalnych substancji. Kolejny

środekostrożności,itobardzorozsądny.Gdybypolicjazrobiłaimkiedyśnalot,nieznalazłby

sięanijedenświadekjakiegokolwieknaruszeniaprawa.Naraziejeszczealkoholmożnalać

strumieniamicałkowicielegalnie.

Czasem Borys brzydził się narkotykami. To prawda, że dały mu pracę i życie

w zadowalającym luksusie. Własny dom w Rusko, z dala od sąsiadów. Władzę. I kobiety.

Azdarzałosię,żenieodmawiałsobietakżeparukresekczystegotowaru.Strzykaweknigdy

nieużywał.

Żył jednak w ciągłym stresie. Musiał pilnować, żeby towar trafił do Finlandii. Musiał

organizować dystrybucję, trzymać dilerów w ryzach i pozyskiwać nowych klientów, choć

w każdej chwili mógł go sypnąć ktoś ze starych. Na głowie miał zawsze za dużo. Sprawy

wymykałysięspodkontroli.

Dawniejwystarczyło,żeeliminowałzeswojegorewiruwszelkiejmaściSiergiejów,Juanów,

Mahmudów i Petterich. Teraz musiał walczyć z .com’ami, .nl’ami i @hotmail’ami. Rynek

szturmowały dopalacze i z niektórych niszy zdołały wypchnąć narkotyki. Zamawiało się je

wygodnie przez internet, z domowego komputera, a odbierało na poczcie. Walka z tym

świństwembyłabeznadziejna.

Idea Niedźwiedzia, że ich targetem zostaną elity, w teorii wyglądała pięknie, ale

w praktyce okazała się niemożliwa do zrealizowania. Żeby wyjść na swoje, trzeba było

rozprowadzaćkokstakżeśmieciomzmarginesu,którzypłacilijedyniegotówką.Klienciztej

grupysprzedawaliswojelaptopy,żebymiećnatowar,albopoprostuwymienialisprzętna

działki.Ichkontabyłypodstałąobserwacjąurzędasówzwydziałusprawspołecznych.Nie

mogliwięczamawiaćtowaruprzezinternet.

Gdyby ten biznes nie stał się tak niebezpieczny, Borys nie musiałby zabijać Natalii.

W pewnym sensie troszczył się o nią bardziej, niż był gotów przyznać nawet przed sobą.

Patrzył przecież przez palce na jej spotkania z Väisänenem, choć wiązały się z pewnym

ryzykiem.PozatymBoryskalkulował,żeromanszNataliąokażesiękolejnymgwoździemdo

trumny,którympewnegodniazagrozipanuVäisänenowi.Głupiemuglinie,któremuzachciało

sięnaglewycofać.Tosięjeszczezobaczy.Borysbyłpewny,żezajakiśczasVäisänenwróci

do niego na kolanach i będzie skamlał, żeby przyjął go z powrotem. A on się zgodzi,

wiadomo,aleprzykręcimutrochęśrubę.Chybapozwolilifacetowitrochęzabardzoobrosnąć

wpiórka.CoprawdaFingozaskoczył,bowyglądałnaszczerzezdziwionego,żeniedostał

kasy.Możenawetmówiłprawdę.Możewnocyktośwlazłnajegodziałkęiukradłtenworek.

Borysa mało to obchodziło. Nie płakał po tej forsie, w końcu była przeznaczona dla

Väisänena.Najważniejsze,żeglinachybateżjużprzestałzaniątęsknić.Idobrze,bogdyby

kontynuowaliwspółpracę,panVäisänenniemógłbyjużliczyćnatakhojnewynagrodzenie.

background image

Że też Natalia musiała się wychylać. Miała przecież przed sobą dobrą, zabezpieczoną

przyszłość.Zczasemmogłaawansowaćnajegoprawąrękę.Alewpewnymmomenciestała

sięniespokojna,zaczęłamarzyćnajawie.Borystowyczuwał,widziałtowjejmimice,słyszał

wmelodiisłów.IwystarczyłajednawizytawMoskwie,żebyjejbratwyjawiłmucałyplan,

odAdoZ.

Borys mógł łatwo go storpedować i nie trzymać pieniędzy Väisänena w domu. Chciał

jednak przetestować dziewczynę, wypróbować, zmierzyć jej lojalność. I wskazówka testera

pokazała zero, choć do ostatniej chwili Borys miał nadzieję, że Natalia się opamięta. Ona

jednakniezostawiłamuwyboruimusiałjąwyeliminować.Szkoda.Amiałwielkąnadzieję,

żektojakkto,aleNatalianigdygoniezawiedzie.

Aksamitny płyn przyjemnie rozpalił gardło i Borys musiał przełknąć ślinę. I to nie raz,

adwarazywięcejniżzwykle.

Ciałapozbędziesięnastępnegodnia.Wtakiwieczórmożnazapomniećobrudnejrobocie.

background image

26

Dochodziła dwunasta. Robiło się coraz głośniej i niespokojniej. Huczała muzyka. Zniknęły

szampany,pitomocniejszetrunki.Wychodziłynajawsłabościmakijaży.Mężczyźniluzowali

muszki.

Ajednakniebyłojeszczeprzyzwolenianapełnąhulankę,nieprzyszłajeszczeporałamania

wszelkichzasad,opijaniasiędarmowymalkoholem,braniazaczubyiwymykaniachyłkiem

na drugie piętro. Wszyscy czekali na gwóźdź wieczoru, na punkt kulminacyjny całego

przyjęcia.

PojawieniesięBiałegoNiedźwiedzia.

DlategoLumikkizostała.Pouwolnieniuzzamrażarkiposzładodamskiejtoalety,rozebrała

się, usiadła na sedesie i polewała ciało ciepłą wodą z prysznica, aż wróciło jej czucie

wnogachirękach.Potemosuszyłasiępapierowymiręcznikami,włożyłasuknięipoprawiła

makijaż,choćmusiałaprzyznać,żetrzymałsięzadziwiającodobrze.MożeElisarzeczywiście

powinna rozważyć karierę fryzjerki-wizażystki. Wyczarowała dla Lumikki barwy wojenne

odpornenadziałanieproduktówspożywczychinagłębokiemrożenie.

NawidokstojącychpodtoaletąrozeźlonychkobietLumikkiuniosłatylkospokojniebrwi

ioddaliłasiębezsłowa.

Wzasadziemogłajużiść.Wykonałazadanie.Dowiedziałasię,żeojciecElisypracowałdla

handlarzanarkotykówonazwiskuSokołow.Żezdradzałmupoufneinformacjeikryłgoprzed

policją,zacohandlarzpłaciłgotówką.Lumikkiwiedziała,żewjednejzamrażarcewpiwnicy

leżą zwłoki kobiety o imieniu Natalia i że to Sokołow ją zabił. Zgromadziła

najprawdopodobniejdośćinformacji,abyhandlarzaprzymknęli.Coprawdarazemznimtrafi

zakratkiojciecElisy,aletegoniesposóbjużuniknąć.

Lumikkizostałanaprzyjęciu.Czuła,żejejciekawośćniezostaniezaspokojona,zanimnie

zobaczytajemniczejilegendarnejjużpostaci,októrejmówiłosięjedynieszeptem.Podjęła

więcprzerwanyspacerpoświatachwyobraźni,zdającychsięciągnąćwnieskończoność.

Jedna z sal była cała różowa. Elisie z pewnością spodobałaby się najbardziej. Po paru

sekundach Lumikki uznała, że chyba jednak nie. Z obrzydzeniem spostrzegła, że wszędzie,

pomiędzy słodyczami i różowymi jednorożcami, za pąkami różyczek i falbankami,

poukrywanowszelkiejmaściróżowegadżety,odmałychbiczykówpoogromnedilda.Bajka

dladorosłych,dlakażdegocośmiłego.Lumikkiszybkoposzładalej,bodosaliwtoczyłasię

spleciona ramionami para, która sprawiała wrażenie, że zamierza wypróbować na miejscu

wszystkieprezentowanetutajzabawki.

Tużprzeddwunastąpowietrzenapiętrachażiskrzyłoodemocji.Wszyscyczekali.Wszyscy

byli spragnieni. Dziesięć sekund przed północą zaczęli odliczanie. W wielkiej sali na

pierwszympiętrzezgromadziłsięgęstytłum.

Dziesięć.

Zerkającnaboki,LumikkidostrzegłaTerhaVäisänena,któryobracałnerwowowdłoniach

pustąszklaneczkę.

Dziewięć.

Muzykaprzycichła,apochwilicałkiemzamilkła.

background image

Osiem.

Zgasłyświatła.Gościoświetlałjużjedyniewyświetlanynasuficieobrazrozgwieżdżonego

nieba.

Siedem.Sześć.Pięć.Cztery.Trzy.

Scenawydawałasiętakabsurdalna,żeLumikkiomalniewybuchnęłaśmiechem.Onatutaj.

Zwyczajna licealistka, której życie parę dni wcześniej stanęło na głowie, bo weszła do

szkolnejciemnioniewłaściwejporze.

Dwa.

Goście już nie odliczali bezładnymi krzykami. Skandowali upływające sekundy

jednostajnie,znabożnączcią.

Jeden.

Salęspowiłnieprzeniknionymrok.Wszyscyumilkli.Rozległosiędelikatnedzwonienie,jak

gdyby z oddali nadjeżdżały sanie. Z sufitu zaczęły prószyć płatki, które wyglądały jak

najprawdziwszyśnieg.GdyLumikkizłapałajedennapalec,zamieniłsięwpył.

Wtemśrodeksalizalałoświatłojupiterów.

Dwiekobiety.ObiewstrojachKrólowejŚniegu.Toimiępasowałodonichtysiącrazylepiej

niż do zamrożonej Natalii. Identyczne bliźniaczki. Wyrosły na środku sali jak spod ziemi.

Lumikki nie potrafiła określić ich wieku. Równie dobrze mogły mieć dwadzieścia

i pięćdziesiąt lat. Stała daleko od nich, więc nie widziała ewentualnych zmarszczek na

dłoniachiszyi.

Sala zagrzmiała od żywiołowej owacji. Kobiety dostojnie machały klaszczącym gościom.

Lumikkispostrzegła,żeobiemająnaszyisrebrnenaszyjnikizfigurkąbiałegoniedźwiedzia.

BiałyNiedźwiedź.Niejedenczłowiek,aledwiekobiety.Stanowiącejedność,nierozerwalną

całość.

Kobietyodczekały,ażoklaskiucichną.Potemzaczęłymówićnaprzemian.Wchodziłysobie

wsłowotakpłynnie,żeLumikkiniebyławstaniestwierdzić,któracopowiedziała.

–Zimatoczasbaśniowy.Dlategotymrazempostanowiłamurządzićprzyjęcieotematyce

bajkowej.Sny,marzeniaikoszmary.Toonetworząbaśnie.Znaleźliściesiętutaj,ponieważ

chciałam wam podziękować. Wspólnie wcielamy w życie jedno marzenie. Marzenie

ospołeczeństwie,którefunkcjonujepłynniej,sprawniej,bardziejcelowo.Dlanasgranicesą

po to, aby je łamać, reguły są po to, aby je zmieniać, normy są po to, aby je podważać.

Bawciesię!Zapomnijcienachwilęoreszcieświata,ojegociasnychprzegródkachimiernych

oczekiwaniach.Towszystkojestdlawas.Życiejestdlawas.

Lumikkinieznalazławsłowachkobietżadnegopunktuzaczepienia.Niepowiedziałynic

konkretnego. Mówiły po angielsku bez akcentu. Choćby nawet Lumikki miała ze sobą

dyktafon,nienagrałabynicobciążającego.Jakrozległeinteresyprowadziłytedwiekobiety?

Czy ukryte za kulisami pociągały sznurki, na których tańczyli wszyscy zgromadzeni w sali

ludzie?Wjakimstopniuichdziałalnośćbyłanielegalna?

Wodzącspojrzeniempoklaszczącejpublice,Lumikkizrozumiała,żeprawdopodobnienigdy

się tego nie dowie. Biały Niedźwiedź był jak padający z sufitu sztuczny śnieg. Gdyby go

złapać,zamieniłbysięwpył,rozpłynąłwpowietrzu.

Nie miałaby z Białym Niedźwiedziem żadnych szans. Niewykluczone przecież, że

ibliźniaczkistanowiłyjedynieprzykrywkę.Niemiałananieżadnegohaka.Niemogłaimnic

zrobić.

background image

Ale mogła posłać za kratki Sokołowa. I zamknąć sprawę, która zaczęła się od

zakrwawionychbanknotówwszkolnejciemni.Tojejwystarczy.

Terazchciałajużtylkowrócićdodomu.

background image

27

Ibezlustereczkawidaćwyraźnie,żejesteśnajpiękniejsząkobietątegoprzyjęcia.

Lumikkipoczuławuchugorącyoddechmężczyznyimocnedłonienaswoimpasie.Zaklęła

wduchu.Szarapanteraznówjąznalazłaiunieruchomiłazdumiewającomocnymchwytem

akuratwchwili,gdyzbierałasiędowyjścia.Wyczuła,żefacetwypiłtrochęwięcejniżdwie

lampkikoniaku.Aobcesowabezceremonialność,zjakąjązatrzymał,powiedziałajej,żenie

wartosięterazwyrywać.Zwróciłabytylkonasiebieuwagę.

– Bałem się już, że zdążyłaś się ulotnić. Tak nie wypada. Rozmowa urwała nam się

wnajlepszymmomencie–szepnąłnatrętiprzylgnąłswoimdużym,muskularnymciałemdo

jejpleców.

Najmniejdziewięćdziesiątkilogramów,oceniłaLumikki.Rozjuszonymożezaskoczyćsiłą.

Trzebaobraćinnąstrategiędziałania.

–Co,zdążyłaśjużostygnąć?

Naszczęścienie,odrzekławmyślachLumikki.

Odwróciła się i stanęła twarzą twarz z mężczyzną. Oczy miał przekrwione. Gdzieś

zapodział marynarkę. Duże, granatowe plamy potu pod pachami błękitnej koszuli.

Poluzowanykrawat.Lumikkichwyciłazaniegozudawanąpewnościąsiebie,przysunęłausta

douchamężczyznyiwyszeptała:

–Chodźmynagóręsprawdzić,czytabajkaniemogłabysięskończyćjakościekawiej.

Iugryzłagodelikatniewucho,tłumiącwsobieodruchwymiotny.Potrafizagraćitęrolę.

Mężczyznapokraśniałzzadowolenia,oblizałwargi.

–Notonacoczekamy?–spytał.

Na schodach Lumikki czuła jego palące spojrzenie na swoich plecach. Nie warto nawet

próbować ucieczki. Nogi trochę jej drżały, ale zmusiła się do zalotnego kręcenia biodrami.

Jakbytobyło,gdybyszłaposchodachprzedosobą,zktórąrzeczywiściechciałabypójśćdo

pokoiku na drugim piętrze i tam zapomnieć z nim o całym świecie? Zapach rozgrzanej

słońcemskóryikremudoopalania.Drewnianestopniepomostuprzeddomkiem,poktórych

wbiegała ze śmiechem. Odgłos podążających za nią spokojnych kroków, których słuchała

zradosnymoczekiwaniem.

Niewartotegowspominać.Tobyłolatem.Całąwiecznośćtemu.

Terazjestteraz.Dasobieradę.

Lumikkipoprowadziłamężczyznędowolnegopokoju,gdziepośrodkustałoduże,żeliwne

łóżko. Pchnęła go na materac. Najważniejsze, żeby jak najlepiej zagrać pewną siebie

ibezczelnąlaskę.

– Wiedziałem, że jesteś dzika! To lubię. Już ja cię wytresuję. Ale najpierw dajmy się

kotkowitrochępobawić–mamrotałnatrętiniepodnoszącsięzłóżka,zacząłściągaćspodnie.

Lumikkizamknęłaodśrodkadrzwipokojuiprzekręciłakluczwzamku.Podeszładołóżka.

Mężczyznawyciągnąłkuniejswojespoconełapska.

– Hola, hola! Kotek musi się najpierw trochę pobawić – przypomniała mu i przycisnęła

mężczyznęzpowrotemdomateraca.

Wjegoprzymglonychoczachzapłonęłaiskra,którauspokoiłaLumikki.Facetdajejwolną

background image

rękę, przynajmniej na jakiś czas. Usiadła na nim okrakiem. Od razu zaczął obmacywać

łapczywiejejuda.

–Atycotumasz..?–spytał,marszczącsięzezdziwienia.

Kuźwa, ale wtopa. Lumikki szybko chwyciła mężczyznę za nadgarstki i zdecydowanym

ruchemprzeniosłajebliskowezgłowia.

–Terazbądźgrzeczny–szepnęłamudouchaiprzytrzymującjegoręcelewądłonią,prawą

wyjęłaztorebkikawałekróżowegopluszu.

–A,takiezabawylubisz–mruknąłmężczyznazadowolonyzobrotusprawy.

Lumikkiszybkogoskułaiprzyczepiładożeliwnegoprętawezgłowia.

–Niespecjalnie–odrzekła,schodzączniego.–Alemamnadzieję,żetobiesięspodoba.

Chwilętrwało,zanimzorientowałsię,żeLumikkiniemanajmniejszegozamiaruwrócićdo

łóżka.Gdywprzymulonymkoniakiemmózguwreszciezapaliłosięświatełkoifacetryknął

zwściekłości,byłojużzapóźno.Lumikkiprzekręcaławłaśniekluczwzamku,odzewnątrz.

Podeszładooknawkońcukorytarza,otworzyłajeicisnęławśniegobaklucze,odpokoju

ikajdanek.Zapadłysięgłęboko.NatrętchybawkońcuprzestaniejejprzeszkadzaćiLumikki

będziemogłapójśćwreszciedodomu.

TerhoVäisänenpatrzyłprzezwielkieoknowzimowymrok.

Poddałsię.

Zrozumiał,żewżadensposóbniezdołaprzekonaćBiałegoNiedźwiedziadowypłaceniamu

sensownejodprawy.Czyraczej–BiałychNiedźwiedzic.Niewiadomonawet,jaksiędonich

zwracać.Podszedłdojednegozgoryliipoprosiłorozmowęzkobietami.Prośbęodrzucono.

Zacząłtłumaczyć,żedostałindywidualnezaproszenienaspotkaniezBiałymNiedźwiedziem,

alegorylprzerwałmuobcesowo,żetojeszczenicnieznaczy.Wtedystałosięjasne,żeTerho

VäisänenjestdlaNiedźwiedziazerem.

Patrząc na pozostałych gości, zrozumiał to w całej pełni. Był dla tych kobiet zwykłą

pluskwą. A Sokołow – najwyżej muchą. Dwa śmiesznie małe trybiki wielkiej narkotykowej

machiny.

Terhowi pozostało skulić ogon pod siebie i wyjść. Pojechać do domu, przytulić córkę,

napisaćdożony,żezaniątęskni.Zastanowićsię,jakułożyćsobieżyciepoutraciegłównego

źródładochodów.Sytuacjaniebyłabeznadziejna.Coprawdaciążyłymujeszczedługi,ale

miałwciążpracę.Takjakjegożona.Nacodziennychwydatkachmożnasporozaoszczędzić.

Oczywiściezhazardemprzyjdzieskończyć,aletoakuratplanowałoddawna.Niebędąmu

potrzebnepieniądzenazałatwieniesprawNatalii,boNataliijużniema.Nasamąmyśloniej

mdliłogo,aręcezaczynałymudrżeć.Trzebawięcprzestaćoniejmyśleć.Akuratteraznie

mógłsobiepozwolićnaból.Powinienpozostaćracjonalnyirozsądny.Myślećtylkoodniu

powszednim. Elisa nie musi zawsze dostawać samych najdroższych rzeczy. Chyba całej ich

trójcedobrzezrobitrochęwyluzować,uprościćżycie,zacząćspędzaćwspólniewięcejczasu.

Żyćnormalnymżyciemnormalnychludzi.

Normalne życie normalnych ludzi nie polegało na zdradzaniu handlarzom narkotyków,

gdzieikiedyszykujesiękolejnynalot,którzydilerzysypią,któretiryzostanązatrzymanena

granicyijakieakcjeantynarkotykoweplanujepolicja.Normalneżycienormalnychludzinie

polegało także na wykorzystywaniu otrzymanych od przestępców informacji o miejscach

przechowywania narkotyków i o drobnych dilerach, których Sokołow chciał się pozbyć.

background image

Dzięki niemu Terho zamknął przez te lata tyle spraw, że aż wstyd się przyznać. Uważał

jednak,żeobajdobrzewychodząnatejumowie.Sokołowpragnąłbyćkrólemnarkobiznesu

w Tampere, on zaś chciał wyeliminować z gry przede wszystkim najgroźniejszych dilerów,

którzy zamiast autentycznego towaru sprzedawali zanieczyszczone mieszanki czy wręcz

zwyczajnątruciznę,przyczyniającsiędoogromnegowzrostuzgonówwśródswojejklienteli.

Terhouciszałsumienieiwmawiałsobie,żeSokołowdostarczatowargłównietym,którzy

nie popadli w uzależnienie i raczej nigdy nie trafią na intensywną terapię z powodu

przedawkowania,czylibogatymludziombiorącymnarkotyki,jaktosięmówi,dlarozrywki.

Aprzecieżoddawnazdawałsobiesprawę,żetojedynieczęśćprawdy.Sokołowniegardził

nawetgotówką,którąjegouzależnionyklientpowinienraczejwydaćnachlebimleko.Terho

wolałjednakprzymykaćnatooczy.

Takjakteraz.Poczułsięnaglepotworniezmęczony.Czaswracaćdodomu.

Iwtedyspostrzegłmłodąkobietę,naktórejsuknięzwróciłuwagęnapoczątkuprzyjęcia.

Terazzobaczyłtakżejejbiałątorebkę.Terhoniemiałbladegopojęciaodamskichtorebkach,

aleakuratotejwiedziałconieco.ByłatobowiemwartakilkaseteurotorebkaHermèsa.Kupił

takąsamąnaurodzinycórce,ponieważoddawnaoniejmarzyła.

Takasamasukniamogłasięzdarzyć.

Takasamatorebkamogłasięzdarzyć.

Jednakobiewtymsamymczasieimiejscujużniemiałyprawa.

Wkilkususachdopędziłkobietę,złapałjąmocnozarękęizażądałwyjaśnień.

Na widok Väisänena szarpiącego się z jakąś panienką Sokołow się ożywił. Podszedł bliżej.

Znałtrochęfińskiizdołałzrozumieć,żepodobnoglinakupiłjejtorebkęisuknię.Ichybateż

buty.

Borysuśmiechnąłsiępodnosem.Proszę,proszę,panVäisänenlubiłszastaćpieniędzminie

tylko dla Natalii. Na jego miejscu on by z tym skończył i to jak najszybciej. Sokołow już

chciałiśćswojądrogą,gdyzchaotycznejmowywyłowiłgniewnesłowo„córka”.

Borys zamarł. Jego mózg zaczął nagle pracować na przyspieszonych obrotach. Jeśli ta

panienkawczerwonejsuknijestcórkąVäisänena,towiezdecydowaniezadużo.Wie,ktoją

gonił po lesie na Pyynikki. Może nawet wiedzieć o Natalii. O pieniądzach. Bo jak inaczej

wytłumaczyćjejobecnośćnaprzyjęciu?

Sokołow uznał, że trzeba z nią pogadać i upewnić się, czy dziewczyna ma dość oleju

wgłowie,żebymilczećjakgrób,takjakjejtatuś.

Lumikkipróbowałasięwyrwać,aleojciecElisymusiałwiedzieć,jakpostępowaćzopornymi

obywatelami.Uściskmiałjakimadło.

–Odpowiadaj!SkądwzięłaśtorebkęElisy?

Lumikkispostrzegła,żezbliżasiędonichtenSokołow.Spojrzeniemiałprzerażające.

Väisänenteżbyłzdecydowaniezablisko.Powąchałjąiwarknął:

–NawetperfumysąElisy!

Sokołowadzieliłyodnichjużtylkotrzykroki.

Musiałasięjakośwyrwać.

ZcałejsiłypchnęłaVäisänenatorebkąElisyirzekła:

–Bierz.Perfumniestetyniedamradyzwrócić.

background image

Zaskoczonymężczyznazluzowałtrochęuchwyt.Towystarczyło.Lumikkisięwyszarpnęła

irzuciładoucieczki.Słyszała,żeSokołowkrzyknąłcośporosyjsku.

NaschodachwpadłanakelnerkęwprzebraniuAlicjizKrainyCzarów,któraniosłanatacy

szklaneczkizdrinkaminamleku,pewnieWhiteRussian.Przeprosiłająwduchuipotrąciła.

Stopniespłynęłyalkoholemzodłamkamiszkła.Sokołowsiępoślizgnąłigłośnozaklął.

Lumikki zyskała kilka sekund przewagi. Zerwała szpilki z nóg i wmieszała się w tłum,

ściskając buty w dłoniach. Drzwi wyjściowe i już jest na dworze. Wbiegła w aleję między

pochodnie.

Firewalkwithme.CałatahistoriacorazbardziejprzypominałajejTwinPeaks.Brakowało

tylkokarławyskakującegonaglezzawęgła.

Sokołowryknąłdostrażnikówprzybramie:
Stopher!

24

Mężczyźni odwrócili się w jej stronę, zatarasowali przejście. Szersi jak wyżsi, nie do

przejścia.

Lumikki gwałtownie skręciła. Sokołow pobiegł za nią. Posesję z każdej strony otaczał

wysokimur.Lumikkipędziławstronęnarożnikaogrodzeniazadomem.Byłociemno.Śnieg

kłułjąwstopyobleczonejedyniecienkimipończochami.

Szybkoobmacałamur.Gładki.Niewspiąłbysięnaniegonawetmakak.Natrafiłajednakna

wąskąszczelinę.Wbiławniąobcasizniemałymwysiłkiempostawiłananimstopę.Najednej

nodzeledwoutrzymywałarównowagę.Sokołowbyłjużprawiepodmurem.

Wbiławścianędrugiobcasiniebeztrudustanęłananimdrugąnogą.Sokołowzłapałjąza

brzegsukni.

Połasięrozdarła.

Butsięzłamał.

Czółenko spadło w śnieg i w murze pozostał jedynie obcas. Lumikki straciła wszystkie

punkty oparcia i zamachała nogami w powietrzu. W ostatniej chwili zdążyła się wczepić

rękomawszczytmuruijakośnaniegowdrapać.Wostatniejchwili,bopalceSokołowajuż

musnęłyjejnogę.

Zeskoczyłazogrodzeniawmiękkązaspę.Sokołownawetniepróbowałwspinaczki,tylko

postanowiłobiecmurprzezbramę.Lumikkiruszyłapędemprzezśnieg.Zapadałasiępołydki.

Połasuknirozdarłasięjeszczemocniejiodsłoniłacałeudo.

Nawet lepiej, pomyślała. Inaczej byłoby mi trudniej się poruszać. Ucieczka przez śnieg

pozbawiałająsił.Mrózkąsałostrymikłami.Lasmroczniałabsolutnączernią.

Sokołowzostałwtyle.Lumikkijeszczeprzyspieszyła.Tojużtrzecirazwciąguostatnich

czterechdni,kiedyjakieśoprychygoniąjąwśnieguimrozie.

Do trzech razy sztuka. Bohaterowie bajek mają zawsze trzy próby. Dwie pierwsze są

nieudane,trzeciazawszetak.Czytooznacza,żetymrazemzwiejeimnadobre?Czyto,że

wkońcujądopadną?

Dotrzechrazysztuka.Trzypróby.Trzypomyłki.Cotymrazem?Próbaczypomyłka?

NagleLumikkipoczułabolesnedrapnięciewnagimudzie.Nieważne.Biegładalej,brnęła

przez śnieg, byle przed siebie. Odgłosy pościgu w końcu umilkły. Pomacała palcami nogę.

Poczułacościepłego.Krew.Sokołowstrzelił,alenaszczęściekulatylkodrasnęłaudo.Jednak

zranyciekłosporokrwi.

Lumikkiniechciałaotymmyśleć.

background image

Biegładalej,byleprzedsiebie.Zapadałasięcorazgłębiejwobjęcialasu,pogrążaławnim

jakwczarnymodmęcie.

AleterazbiednaŚnieżkazostałasamiuteńkawlesie.Byłatakprzerażona,żecoruszzerkałana

drżące liście drzew, i nie wiedziała, gdzie się obrócić. Rzuciła się do ucieczki, biegła przez ostre

kamienieiprzezcierniowekrzewy,adzikiezwierzętaustępowałyjejzdrogiinierobiłykrzywdy.

Śnieżkabiegła,dopókinoginieodmówiłyjejposłuszeństwainiezaczęłosięściemniać.

background image

28

Byłasobierazdziewczynka,którabiegła,dopókinoginieprzestałyjejnieść.Aleonawciąż

biegła – w myślach, we śnie. Szczupłe, mocne i zwinne nogi śmigały nad zaspami, nie

zostawiając na białym śniegu najmniejszego śladu. Dziewczynka uciekała tak, jak uciekają

ludzie,którzywiedzą,żesąwolni,którzywiedzą,żeniktichniezłapie.

Lumikkibalansowałanagranicyświadomości.

Nieczułajużzimna.Tylkociepło.Cośjejmówiło,żetoniedobrze,aleniemiałasiłysię

tymprzejmować.Leżaławśniegunaplecach.

Myślała o krwi wyciekającej z rany. Wyobrażała sobie, że czerwień zaczyna tworzyć

wbiałymśniegupyszneesy-floresy,rozlewasiępowolipięknymornamentem,najpierwna

metr,potemnadwa,wreszciezalewacałyośnieżonylas.

Patrzyłanasiebiezgóry,jakgdybylewitowaławpowietrzu,dziesięćmetrównadziemią.

Aureola czarnych włosów na śniegu. Podarta czerwona suknia, mieniąca się barwami jak

gdybyuszytojązmateriiutkanejzklejnotów.Esy-floresyrozlewającesięcorazdalej,idalej,

idalej.

Piękna.Wcaleniebrzydka.

Brzydka.Gruba.Zachuda.Dziwacznezęby.Wkurzającygłos.Przetłuszczonewłosy.Brudne

buty.Owłosioneramiona.Głupia.Idiotka.Bezmózgowiec.Debilka.Dziwka.

Skądtywytrzasnęłaśtełachy?Chybaześmietnika?

Twoistarzymusząsięcholerniewstydzićpokazywaćztobąnamieście.

Gdybymwyglądałatakjakty,niewychodziłabymwogólezchaty.

Tymusiszbyćadoptowana.

Niktnigdyniebędziechciałciępocałować.

Takiegobrzydactwaniemożnakochać.

Iczegojęczysz?Jakcięboli,topowiedzgłośno.Co,boli?Tozamknijgębę,bojaknieto

dopierobędzieszmiałapowodydopłaczu.

Jesteśtakabrzydka,żewzasadziewyglądaszlepiej,jakktościobijemordę.

Słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, słowa. Zdania proste, złożone, pytania,

wykrzykniki.Szczypanie,drapanie,bicie,szarpanie,ciągnięcie,popychanie,kopanie.

Niejesteśtymisłowami.Niejesteśkrzykamianiobelgami.Niejesteśdrwinami,którymi

plują w ciebie jak przeżutymi gumami. Nie jesteś pięściami, które na ciebie spadają, ani

siniakami, które po nich zostają. Nie jesteś krwią, która cieknie ci z nosa. Nie oni o tobie

decydują.Nienależyszdonich.

Jest w tobie część, której nikt nie zdoła dotknąć. To jesteś ty. Należysz tylko do siebie

inosiszwsobiecaływszechświat.Możeszbyć,kimtylkozapragniesz.

Niebójsię.Niemusiszsięjużbać.

–Niemuszęsięjużbać–szepnęłaLumikkidosiebie.

Słowazmieniłysięwparę.

background image

Wciążjednakpamiętałaichtwarze.Dziewczęcegłosyiśmiech,któryniósłsięiniósłechem

po korytarzach, choć już dawno wszyscy poszli do domu i budynek szkoły pogrążył się

wciszy.

Szczególniewyraźniepamiętałazapachy.Wpierwszychklasachmdląco-słodkie,sztuczne

zapachy perfumowanych gumek do mazania. Potem cukierki jedzone ukradkiem na

przerwach,wtajemnicyprzednauczycielką,malinowełódeczkiitureckiepieprzyki.Oddech

na jej twarzy, słodki i słony zarazem. Błyszczyki do ust o zapachu toffi, mango i mięty.

Waniliowe perfumy z Bodyshopu, pierwsze, których mamy pozwoliły używać im w szkole.

Potem,wpóźniejszychklasach,jużprawdziweperfumy,zmieniającesięwzależnościoddnia,

nastroju,ubiorówitrendów.SezonowezapachyEscady.

Nauczyłasięrozpoznawaćjeszybkoiprecyzyjnie,wyczuwaćjużzdaleka,wiedzieć,żeza

chwilęwyjdązzarogu.Czasemtopomagałoizdążyłauciec,schowaćsię,uniknąćspotkania.

Najczęściejjednaknie.Wtedypoznałaówobrzydliwysmródperfumzmieszanychzzapachem

potu albo z odorem niemytego pisuaru w chłopięcej toalecie, gdy wepchnęły jej głowę do

środkaikazałylizaćtwardy,zimnyporcelit.

Pamiętałaichimiona.Będziejepamiętaćdokońcażycia.

Anna-SofiaiVanessa.

Trwałotonieprzerwanieodpierwszejdopołowydziewiątejklasy.Zrokunarokstarcia

stawały się twardsze, wyzwiska gorsze, ciosy boleśniejsze. Lumikki nie wiedziała, dlaczego

upatrzyłysobiewłaśnieją.Możesięuśmiechałanietakjaktrzebaalbonieuśmiechałasię

wogóle.Możeodezwałasięwniewłaściwymmomencie,niewłaściwymtonem.Niemiałoto

znaczenia. Lumikki szybko spostrzegła, że żadna zmiana jej wyglądu, charakteru

izachowanianiezadowolidziewczyninigdyniedadząjąspokoju.

Lumikki nikomu nie powiedziała, nigdy. Nie rozpatrywała nawet takiej opcji. Milczenie

było w ich domu chlebem powszednim. Nie pytaj, nie mów. Kiedy się milczy o rzeczach

złych,jestdobrze.Siniaki,zadrapania,zwichniętenadgarstkiipodarterzeczy.Jeślijąpytano,

zawszemiaławytłumaczenie.SzkołabyłateatremwojnyiLumikkiniewiedziała,ktojestjej

przyjacielem, a kto wrogiem. Musiała chytrze obmyślać strategię. Dążyć do minimalizacji

szkód.Naskarżenienauczycielcemogłotylkopogorszyćsytuację.Zresztą,pewnieitakbyjej

nieuwierzyła.Anna-SofiaiVanessaumiałyświetniegraćprzeddorosłymi.Uśmiechałysięjak

niewinneaniołki.

Przemoc, znęcanie się i upokarzanie. Lumikki nie rozpatrywała swoich przeżyć w szkole

w kategorii „molestowania”, bo słowo to kojarzyło się jej z czymś błahym, przemijającym

iniezbytpoważnym.Zniewinnymidocinkami.Głupimitekstami.Ktośjątylkolekkopotrącił.

Samasięprzewróciła.Taktusobietylkożartujemy.

WósmejklasieLumikkizaczęłabiegaćiwtajemnicyćwiczyćzhantlami.Uznała,żetrzeba

zadbaćokondycję,abymiećzawszesiłędoucieczki.Icorazczęściejudawałojejsięuciec,ale

koszmarbynajmniejsięnieskończył.

Ażprzyszedłtamtendzień.Tamtozimowe,późnepopołudnie,gdysłońcezniknęłojużza

horyzontemiboiskoopustoszało.Lumikkiprzywarowałazakubłemzodpadaminakompost,

dopóki nie nabrała pewności, że Vanessa i Anna-Sofia też już poszły do domu. Cierpliwie

znosiłafetorskórekpobananachiresztekgrochówki,którymimomrozubiłodpojemnika

ciepłemrozkładu.Odczekała,ażzrobisięzupełniecicho.Boiskospowiłniebieskiwoalmroku.

Ciszaispokój.

background image

Lumikkiwyszłazzapojemnika.Poruszałasiębezgłośnie,jakciemny,niebieskoszarycień.

Była niewyczuwalnym podmuchem wiatru na rozdeptanym śniegu. Słyszała nawet szum

samochodów dobiegający z ulicy kilka bloków dalej. Słyszała szczekanie psów w odległym

parku.Słyszałagłuchetąpnięciaspadającychzdachuszkołyśniegowychczap.Mimotoich

krokiusłyszałazapóźno.Zapóźnorzuciłasiędoucieczkiichoćczuła,żenogimamocne,sił

jejniestarczyło.VanessaiAnna-Sofiazdołałyzapędzićjąwrógdziedzińcazaszkołą,gdzie

wznosiłsięwysokiceglanymur.Lumikkidobiegładościany,zdejmującwbiegurękawiczki

i wciskając je do kieszeni. Przywarła dłońmi do szorstkich cegieł, szukając punktu

zaczepienia. Nie było na czym postawić stopy. Przemarznięte palce ślizgały się po ścianie.

Wpadławpułapkę.

Odwróciłasię,wparłamocnowmuriczekałanaciosy.Rolębitejofiaryznałanapamięć.

Dawnojużopanowałasztukępasywnejobrony.Wiedziała,wktórymmomencielepiejzrobić

wdech,akiedywydech,kiedynapiąćmięśnie,akiedyjerozluźnić.Miałatylkonadzieję,że

dziśbicieniepotrwazadługo.Zmarzłaimiałapełnypęcherz.Chciałajużbyćwdomu.Zjeść

lekkoprzypaloneprzezojcapaluszkirybne,zabraćsiędolekcjiiniemyślećoniczym.

Dziewczynypodchodziłycorazbliżej.Niemówiłynic.Tomilczeniebyłogorszeodwyzwisk

i gróźb. Przeradzało się w oczekiwanie, które podchodziło do gardła mdlącym smakiem

wymiocin. Vanessa i Anna-Sofia podkradały się do niej miękko jak wilczyce. A przecież

Lumikkiwolałabymiećnaprzeciwsiebiegłodnąirozjuszonąwatahęniżtedwienastolatki

o świecących w ciemności włosach i błyszczących czerwienią ustach. Były to bowiem

drapieżnikiowielebardziejniebezpieczne,gdyżwichpiersiachniebiłyciepłeserca,tylko

tkwiłyzimnegrudylodu,któremroziływszystkodokoła.

Lumikkiodliczałapowoliwmyślachoddziesięciuwdół,czekającnapierwszeprzełamanie

bariery fizycznej. Nie wiedziała, czy będzie to lekkie trącenie w bark, kąśliwe kopnięcie

wbrzuchczyciepła,pachnącamiętągrudkaślinynatwarzy.

Dziesięć,dziewięć,osiem,siedem…

Naglepoczuła,żepęczniejewniejgorącaczerwień.Cośobcego.Jakbyniezniejsiębrało.

Nienawiść.Wściekłość.Pragnienieprzełamanialękutakintensywne,żeoczyzaszłyjejmgłą.

Przestałyistniećliczby,przestałyistniećmyśli,przestałyistniećmiejsceiczas.Kiedybyłojuż

po wszystkim, Lumikki nie potrafiła sobie przypomnieć, jak to się stało. Z obrazu pamięci

wypadłjejjedenpuzzel.Wkontinuumczasowymziałamałaczarnadziura.

SiedziaławśnieguokrakiemnaAnnie-Sofiiiokładałajązcałychsiłpotwarzy.Pięścimiała

umorusane czymś ciepłym i ciemnym. Rozumiała niejasno, że to krew z nosa tamtej.

Przeczułaraczej,niżodczuła,żeVanessapróbujejąściągnąćzkoleżanki.Wbiłajejzcałejsiły

łokiećwbrzuch.Vanessaodskoczyła.

Lumikkiniewiedziała,jakdługobiłaAnnę-Sofię.Miaławrażenie,żepatrzynasiebiegdzieś

z daleka. Na parskającą płaczem dziewczynę, której po policzkach i brodzie spływają

nieprzerwanąstrugąłzyismarki.Którejręceunosząsięiopadajązcorazwiększymtrudem.

Czytonaprawdęona?CzytonaprawdęAnna-Sofiaskamlepodniąizasłaniatwarzrękoma,

czytonaprawdęVanessatrzymasięzabrzuchidrzesięnacałegardło,żebyjużprzestała?

WkońcucośjakbywniejprzeskoczyłoiLumikkipoczułanagle,żeznowujestwswoimciele.

PoczułapodsobązwiotczałytułówupokorzonejAnny-Sofiiiwtejsamejchwiliwściekłość

minęłajakrękąodjął.

Podniosła się. Nogi jej dygotały. Ręce zwisały bezsilnie wzdłuż boków. Mróz szczypał

background image

wpalce.Lumikkiwytarłamokrepoliczki.Anna-Sofiausiadłaizarazzgięłasięwpół,Vanessa

przykucnęłaobokkoleżanki.ŻadnaniespojrzałaLumikkiwoczy.Onaimteżnie.Żadnasię

nieodezwała.Milczeniemówiłowięcejniżtysiącsłów.

NanogachdrżącychimiękkichLumikkipowlokłasięwstronędomu.Niebałasię,żepójdą

zanią,żespróbująsięnaniejodegrać.Niebałasięniczego,niczegonieczuła,oniczymnie

myślała.Wpołowiedrogidodomuzwymiotowałaobokchodnika.Grochówkanatrawniku

wyglądałałudzącopodobniedotej,którądostaławszkolenatalerzu.

W domu przemknęła chyłkiem do łazienki, zanim rodzice zdążyli ją zobaczyć. Z lustra

patrzyła na nią dziewczyna, której Lumikki nie znała. Z krwią na policzkach. Zdumiona

uniosładłońidotknęłatwarzy.Dziewczynawlustrzezrobiłatosamo.Toniebyłajejkrew.

ByłatokrewAnny-Sofii,którąrozmazałasobienapoliczkach.Umyłatwarz,raz,drugi,trzeci,

czwarty, najgorętszą wodą, jaką mogła wytrzymać. Szorowała dłonie mydłem, dopóki nie

zaczęłyszczypać.

Gdy wieczorem wreszcie położyła się do łóżka, zasnęła od razu i przespała całą noc jak

kamień, bez snów. A gdy rano zabuczał ustawiony w komórce alarm, otworzyła oczy

istwierdziła,żejeszczenigdynieczułasiętakźle.Gorzejniżwtamteporankipojednymze

złychdni,gdydziewczynyskopałyjąizbiły.

Lumikkibyłapewna,żenatymsięnieskończy.Anna-SofiaiVanessataktegoniezostawią.

Lumikkizostanieukaranawtakiczyinnysposób–oficjalnylubnieoficjalny.Napewnosię

zemszczą.

Minąłdzień,drugi,trzeci,minąłtydzień,minąłmiesiąc.Nicsięniewydarzyło.Anna-Sofia

iVanessanajzwyczajniejwświeciezostawiłyLumikkiwspokoju.Coprawdaunikanojejjak

trędowatej i nikt nie chciał z nią rozmawiać, jeżeli nie musiał, ale już nikt jej nigdy nie

uderzył.Nierzuciłwjejstronęnawetzłegosłowa.Niewysłałesemesazgroźbą,żejązabije.

Koszmarsięskończył,jakrękąodjął.

WkońcuLumikkiodważyłasięuwierzyć,żetojednakprawda.Zaczęłagłębiejoddychać.

Przyszła wiosna, początek lata, światła było coraz więcej, lekcji coraz mniej. Gdy na

uroczystości zakończenia szkoły słuchała, jak wszyscy śpiewają Letni psalm, poczuła, że

wreszciespadłjejzsercajakiświelki,czarnykamień.Zeświadectwemukończeniadziewiątej

klasywrękuwracałazeszkoływpowodzioślepiającegoświatła,odurzonalatemiwolnością.

Śniegrozjarzyłsięnażółto.Potemnapomarańczowo.Inazielono.Lumikkiwidziałaświatła,

słyszała trzaski. Z nieba spadały złote gwiazdy. Później wykwitły na nim olbrzymie róże,

płatki się otworzyły i zaczęły topnieć, by po chwili zniknąć. Jednorożec prężył się do

księżyca.Planetytańczyłydokołasiebie.

Sztuczneognie.

NacześćBiałegoNiedźwiedzia.

Musiałobyćjużpewniewpółdopierwszej.

Lumikki przypomniała sobie o małym lokalizatorze, przyczepionym na podwiązce do jej

uda. Przypomniała sobie instrukcje, które dała Elisie na wypadek, gdyby nie wróciła

zprzyjęciaalbodopółnocyniedałaznakużycia.

Musiwyjśćprzeddwunastą.

Aleczytoniebyłajużinnabajka?Kopciuszek?

Wciąż huczało. Lumikki kołysała się na falach różnobarwnego światła. Jak dobrze.

background image

Zasypiała.

Gdywieczoremgaśnielampaiprzychodzinoc.

Niebieskisen.

Niebieski,połyskującynaniebieskosen.

Lumikkisłyszałajeszczeprzezchwilętrzaskisztucznychogni.Potemzdałasobiesprawę,że

nagleichniesłychać.Tylkojęksyren.

Białaściana.Sterylnyzapach.Jaskraweświatła.

Tępy, pulsujący ból. Gdzieś daleko. Lumikki nie miała siły się nad nim zastanawiać.

Wustachczułagorzkismakantybiotyku.

Kap,kap,kap.Cośwniąwpływało.Doczegośjąpodłączyli.Pamiętałajakprzezmgłę,że

wszystkieotaczającejąprzedmiotyizjawiskamająswojenazwy.Niemiałajednaksiły,żeby

onichmyśleć.

Przemykającepodświatłopostacie.

Znajometwarze.

Matka.Ojciec.

Odległegłosy,zzaszyby,znadwody,zzaściany.

–Przecieżlekarkapowiedziała,żejestpoprawa.Niepłaczjuż,kochana.Wrócidozdrowia.

Twardazniejsztuka.

–Tylkoniemogęprzestaćmyśleć…Sercebymipękło,gdybyśmyjąteżstracili.

–Niestracimy.Cicho,ciii.

Ją też? Kogo jeszcze stracili jej rodzice? Lumikki chciała o to spytać, ale nie miała siły

ubraćpytaniawsłowa.Otwarcieustwydawałosięnadludzkimwysiłkiem.Chciałatylkospać.

Musipamiętać,żebyichpotemspytać.Kiedyś.Jakjużprześpiteswojestolat.

Aleczytoniebyłaznówjeszczeinnabajka?ŚpiącaKrólewna?

Lumikkipoczuła,żezapadasięwłóżko,pogrążawmiękkości,przelatujeprzezmateracjak

przezchmurynaniebie,iodlatuje.

background image

EPILOG

Czterymiesiącepóźniej

Napocztówcewidniałoczarno-białezdjęcienagiego,muskularnegomężczyzny,którytrzymał

nastrategicznymmiejscumałegokociaczka.Lumikkiniemusiałanawetobracaćkartki,żeby

siędomyślić,ktojąprzysłał.

Siema!

Unaswszystkowporządku.Matkaniejestjużtakimkłębkiemnerwówjakwcześniej,jateż

śpię bez wyskakiwania nagle z łóżka, a po ulicy chodzę bez oglądania się bez przerwy za

siebie.Dobrzemirobitaswoboda.Złożyłampapierydoszkołyfryzjerskiej.Jeślisiędostanę,

tozaczynamjesienią.Wierzę,żetomożebyćcośdlamnie.

Jenna

PSPrzywykłamdoswojegonowegoimienia.Jużsięnieodwracamnaulicy,gdysłyszęgdzieś

poprzednie.

PS2Jeszczeniepojechałamzobaczyćsięztatusiem.Możekiedyś.Narazieniedamrady.

Sama rozumiesz. Nie potrafię nawet napisać o tym nic sensownego, bo zaraz zaczynam

ryczeć.

PS3ZrobiłamCitemitynki.Wyślępocztą.Sorki,żetrochędługototrwało.Wsumieniesą

teraztakbardzopotrzebne,alenajesieńbędzieszmiałajakznalazł.

Lumikki uśmiechnęła się. Elisa, czyli obecnie Jenna, miała rację. Był już koniec czerwca,

wyjątkowoupalnegowtymroku.Wszystkotonęłowkwiatach,pachniałoipromieniało.

Świetnie,żeJenniesięukłada.Jejojciectrafiłdowięzienia,podobniejakBorysSokołow.

Skazanoichwyjątkowoszybko.Policjachciałazapewnejaknajprędzejzamknąćsprawę,żeby

oczyścić swoje dobre imię. Obaj dostali wysokie wyroki. W więzieniu wylądował także

estoński pomocnik Sokołowa, Linnart Kask. Elisa z matką zmieniły imiona i nazwiska.

Wyprowadziły się do innego miasta. W ich sytuacji było to z pewnością najrozsądniejsze

rozwiązanie.PrzedurzędnikamiwydziałuochronyprawdzieciElisaprzysięgałanawszystkie

świętości, że z narkotykami skończyła raz na zawsze. Lumikki wierzyła w te zapewnienia.

Jennaijejmatkamusząterazodzerauczyćsiężyćinanowozbudowaćrodzinę.Możenie

byłotowcaletakiezłe.

Lumikki przeniosła lewą dłoń na kark i pogładziła włosy. Jeszcze nie przywykła do tak

krótkiej fryzury, chociaż czuła się w niej swobodnie i lekko. Jakiś czas temu, gdy pod

czarnym paziem pojawiły się jaśniejsze odrosty i Lumikki zaczęła wyglądać jak łysiejąca

nastolatka,podjęładecyzję.Niechciaławpaśćwbłędnekołowiecznegofarbowania,apoza

background image

tymniewsmakjejbyłooczywisteskojarzenieimieniazkoloremwłosów.Awięcjeżykwe

własnych,naturalnychbarwach.Lumikkibyłazachwyconatakąwygodą.

Pozatymczułasiębezpieczniej,gdyzlustrapatrzyłnaniązupełniektośinnyniżmłoda

kobietazprzyjęciauBiałegoNiedźwiedzia.Iwcalesięniebała,żezostanierozpoznanana

ulicyprzezkogoś,ktoteżtambył.Ludzicechujezdumiewającaślepotanaobrazywyrwane

z pierwotnego kontekstu. Ponieważ nikt nie potrafiłby sobie nawet wyobrazić, aby

nieumalowana dziewczyna w znoszonych glanach i wojskowej parce mogła kiedykolwiek

trafićnazamknięte,luksusoweprzyjęcie,nasuwałsiętylkojedenwniosek:nigdyjejtamnie

było.Takprostyitakgłupipotrafibyćludzkiumysł.Naszczęściedlaniej.

WciąguminionychdwóchmiesięcyElisaprzysłałajejkilkakartekwkopertach.Lumikki

trzymałajewkomodziewswoimdawnympokoju,poddrugimdnemgórnejszuflady.

Tak,znówmieszkaławdomu.WRiihimäki,wdomuswojegodzieciństwa.Pozimowych

wydarzeniach przesłuchiwali ją najpierw śledczy z policji, a potem rodzice. Wszystkim

mówiła tylko to, co konieczne. Rodzice zażądali, aby przeprowadziła się z powrotem do

domu. „Przynajmniej na razie.” Jakoś to zniosła, choć jej dawny pokój wciąż był pełen

przeszłości i w ogóle wydawał się teraz za ciasny. Do szkoły dojeżdżała pociągiem, choć

oznaczałotokoniecznośćwstawaniazłóżkaonieludzkichporach.

Narazie.

Lumikki wierzyła, że latem przekona rodziców, że może czuć się już bezpiecznie sama

wTampere.

Wszkoleniktniepatrzyłnaniądziwnie,boniktoniczymniewiedział.Gdywyszłynajaw

narkobaletyuElisyiwłamaniedoszkoły,KaspraiTuukkęwydalonozliceum.Całąsprawę

rozegranobezrozgłosu.Oczywiścieuczniowieopowiadalisobienajróżniejszeplotki,alenikt

niełączyłichzosobąLumikki.Jednabyłabardziejzwariowanaoddrugiej,ależadnanawet

sięnieotarłaoszaleństwoprawdy.

Terho Väisänen trafił za kratki. Borys Sokołow trafił za kratki. Biały Niedźwiedź jednak

pozostawałnawolności.

Na przesłuchaniach Lumikki przezornie trzymała język za zębami i nie pisnęła o nim

słówka. Dobrze wiedziała, że jeśli zacznie mówić, zaszkodzi co najwyżej sobie. Nie miała

żadnychdowodówprzeciwkobliźniaczkom.Pozatymnawetniemogłabyonichpowiedzieć

niczegokonkretnego.

A śledczy nie pytali. Rezydencja była zapisana na Borysa Sokołowa. On też niby

zorganizował przyjęcie. Oficjalnie żaden Biały Niedźwiedź nie istniał. Nikt go nie widział,

niktonimniesłyszał.

Lumikkipogładziłapalcembrzegpocztówki.Ciekawe,żeElisawolaławysyłaćkartkiniż

mejle.Kolejnarysaianomalia,którauzmysłowiłajejzaskakującyfakt,żejednakjąlubi.To

zmyśląoniejwdolnymroguswojegoobrazu„Oprzyjaźnimiędzydziewczętami”umieściła

maleńką,różowąróżyczkę.Trzebasiębyłodobrzeprzyjrzeć,żebyjąwogóledostrzec.

Odłożyłapocztówkędopozostałych.Poddrugimdnemszufladyleżałatakżekoperta,którą

dostała od razu po wyjściu ze szpitala. W środku znajdowały się dwa pięćseteurowe

banknoty.Tysiąceuro.Takniewielkaczęśćtamtychtrzydziestutysięcy,żeniktnapewnonie

zauważyichbraku.Lumikkiniewiedziała,czyElisa,TuukkaiKasperniezatrzymalisobie

czasemwięcej.Niechciaławiedzieć.

Tysiąceuromieściłowsobiedośćtajemnic.

background image

Lumikkiprzywykładotego,żemaswojetajemnice.Miałajezawsze,większeimniejsze.

Zamknęłaszufladęiprzyszłojejdogłowy,żezamykawniejrównieżtesekrety,poktórych

niepozostałyjejżadnenamacalneślady.

BiałegoNiedźwiedziaito,żegowidziała.

Annę-SofięzVanessąito,cojejrobiłyprzezcałąpodstawówkę.

Ważnąosobę,którąstracilirodziceioktórąLumikkiniepotrafiłaichzapytaćpopowrocie

ze szpitala. W domu wytapetowanym milczeniem nie można ni stąd, ni zowąd zaczynać

generalnegoremontu.

I jeszcze jedną ważną osobę, na której zdjęcie natrafiła jej dłoń. Fotografia stanowiła

oczywiścienamacalnyśladidowód,żetaosobaistniałanaprawdę,nicjednakniezdradzało,

żeLumikkijąkochała.Iżetaosobakochałają.Jeślitobyłaprawda.Lumikkichciaławierzyć,

żetak.

Ostrożnie pogładziła papier kciukiem. Krótkie, jasnobrązowe włosy, które czasem miały

barwępszenicy,aczasemorzechu.Policzek,bark,ramię.Porazkolejnyzatrzymałasięna

oczach, błękitnych i jasnych jak u psa husky. Niektórzy uważali, że patrzą przenikliwie,

wyniośle.Onapotrafiławejrzećgłębiej.Idostrzegałaciepło,niepewność,radość,światło.

Tęsknota ścisnęła ją za brzuch zaskakująco mocno. Lumikki sądziła, że już dawno

odpuściła.Ajednaksięmyliła,itotakbardzo,żebardziejjużniemożna.

Miałajużtoimięnakońcujęzyka,jużjązapiekłonawargach.Imię,któreszeptałaiktóre

krzyczała.Niezdołałagowymówić.Niebyłagotowa.Jeszczenie.Możejużnigdy.

Lumikkizamknęłaszufladęnazamek,choćbyłtozbytekostrożności.Trzymałanadłoni

mały, pociemniały kluczyk. Delikatnie odbijał światło. Skromny, nierzucający się w oczy

kluczyk.

Byłsobierazmałykluczyk,którypasowałdokażdegozamka.

Bajkitaksięniezaczynają.Takzaczynająsięinne,weselszeopowieści.

background image

PODZIĘKOWANIA

Chciałabym szczególnie podziękować czterem osobom, bez których Czerwone jak krew nie

byłobyksiążką,którąjestteraz:

– Mojemu mężowi Karowi, który chwalił, zachęcał i powątpiewał w odpowiednich

proporcjachiodpowiednichchwilach.Jegokomentarze,pomysłyiuściślającepytaniabyły

niezwyklepomocnenakażdymetapieprocesupisaniaksiążki.

– Redaktor Sannie i dyrektorce Saarze z działu literatury dziecięcej i młodzieżowej

wydawnictwa Tammi, które od samego początku wierzyły w mój pomysł i goniły mnie do

pisania.Pracaztakserdecznymiiinteligentnymiprofesjonalistkamitoczystaprzyjemność.

– Mojej przyjaciółce i pisarce Siri, która wysłuchiwała mnie w chwilach niepewności

iwlewałamiwserceufnośćwmojeskrzydła.

background image

1

Wkrótcebędziepełnoletnia.Musisobieradzić.

2

NoshitSherlock–„Nogeniusz”

3

Let’sfaceit–„Spójrzmyprawdziewoczy”

4

Kochanie,

musiałam utworzyć nowy adres. Tak na wszelki wypadek. Biały Niedźwiedź urządza

w piątek przyjęcie. I chce cię na nim widzieć. Ja też :-) Przyjedzie po ciebie czarny

samochód,oósmejwieczorem.Ponieważmotywemprzewodnimbędąbajkiiznamtwój

gust,przebioręsięzaKrólowąŚniegu.Mamcicośważnegodopowiedzenia.

Całuję,

N.

PSSkasujtęwiadomośćzarazpoprzeczytaniu,jakzawsze.Musimybyćsuperostrożni.

5

That’sallyouneedtoknow–„Więcejniemusiciewiedzieć”

6

FragmentpiosenkiIdassommarvisaAstridLindgrenwprzekładzietłumacza.

7

Inyourface.Inyourface–„Prostowtwarz.Prostowtwarz”.

8

Letitrainoverme–„Czekamnadeszcz”

9

Isurrender–„Poddajęsię”

10

Fragmenty wiersza Dagen svalnar mot kvällen Edith Södergran w przekładzie Leonarda

Neugera.

11

Keepitsimple.–„Tonapewnoproste”.

12

Hello?Thisis…okay,youknowwhothisis–„Halo?Mówi…okej,wiecie,ktomówi…”

13

WhiteBear…Alreadyaninvitation?…8pmtomorrow,right.Blacktie.Ifyoucouldjust…–„Do

Białego Niedźwiedzia… Już zaproszenie?… Ósma wieczorem jutro, w porządku. Strój

wieczorowy.Gdybypanmógłjeszcze…”

14

Topsecret,mylove–„Tościśletajne,kochanie”

15

Whattookyousolong?–„Cotakdługo?”

16

Sorry.Familymatters–„Przepraszam,sprawyrodzinne”

17

White Bear hates it when people are late – „Biały Niedźwiedź nie cierpi, gdy się ludzie

spóźniają”

18

Let’snotwasteanymoretimethen–„Notonietraćmyjużwięcejczasu”

19

Youhavecriminalsonthisstreet–„Macietubandytównaulicy”

20

I’vegotsomethingtoshowyou–„Chcęcicośpokazać”

21

WhereisNatalia?–„GdziejestNatalia?”

22

Win-win–„Sytuacjakorzystnadlaobustron”.

23

Goahead,makemyday!–„Nodalej,dajmipowóddoradości”.

24

Stopher!–„Zatrzymaćją!”


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Salla Simukka Lumikki Anderson 01 Czerwone jak krew
Czerwone jak krew Tanith Lee
Czerwony jak cegła
CZERWONY JAK?GŁA
Katyń, Charków, Miednoje Rdza jak krew Polityka pl
czerwony jak cegła
Czerwony jak cegła 2
Dżem Czerwony jak cegła
Czerwony jak cegła Dżem
1990 Jak krew może ocalić twoje życie
Czerwony jak cegła
Petra NeoMillner Słodka jak krew [rozdz 1]
Czerwony jak cegła Dżem doc
Czerwony jak cegła DŻEM
Czerwony jak cegla

więcej podobnych podstron