LUCJAN STANIAK
Czerwony pająk.
Polska lat 60-ych. Gazety pełne są opisów i pochwał budowniczych Polski Ludowej. Ciemne strony życia, jeżeli nie
są przemilczane, to w najlepszym wypadku dyskretnie spychane na bok. Socjalistyczna Polska ma same plusy,
wszelkie zło dotyczy tylko krajów imperialistycznych.
Milicjanci są niedokształceni. Ich główny cel to wrogowie systemu. Właśnie ta atmosfera zakłamania, pozwala
przez 3 lata (1964 - 67) działać mordercy. Znamy jego nazwisko, rok i miejsce urodzenia, również wiemy o jego
chorobliwym zamiłowaniu do sztuki. Został skazany za 6 brutalnych morderstw, przyznał się do jeszcze 14.
Niektórzy twierdzą, że owo przyznanie się do tych 14 morderstw było wymuszone, Władzy zależało na tym, by
znaleźć człowieka odpowiedzialnego za te morderstwa. Morderca wyjasnił motywy, ale tylko początkowych
morderstw. W końcu został zamknięty w zakładzie dla umysłowo chorych, co miało być zakończeniem tej sprawy.
Dzięki naturze jego przestępstw i używaniu czerwonego atramentu w korespondencji z prasą, Lucjan Staniak był
porównywany z Kubą Rozpruwaczem. Jednak to porównanie było błędne. Co prawda, Staniak także rozcinał ciała
kobiet, jednak wśród jego ofiar nie było prostytutek. Poza tym, on gwałcił swoje ofiary. Gdyby zeznania Staniaka
były prawdziwe, zabiłby on czterokrotnie więcej kobiet niż Kuba Rozpruwacz. Grasował też znacznie dłużej, bo
ponad 3 lata. Kuba Rozpruwacz mordował przez 10 tygodni. Przydomek taki (Czerwony Pająk) Staniak zyskał
dzięki charakterowi pisma i czerwonemu atramentowi jakiego w tym celu używał. Ostatecznie też, Czerwony
Pająk został zidentyfikowany, aresztowany i uwięziony.
Dzień Zwycięstwa.
W lipcu 1964 roku obywatele Polski przygotowywali sie do uroczystości związanych z 20 rocznicą wyzwolenia
Warszawy spod okupacji niemieckiej. Wielka parada w Warszawie była zaplanowana na 22 lipca. W całym kraju
miały odbyć się mniejsze uroczystości. Pierwszym zwiastunem kłopotów był list, który 4 lipca otrzymał Marian
Starzyński, redaktor 'Przeglądu Politycznego'. Napisany był czerwonym atramentem, litery przypominały pajęczą
sieć.
Był krótki:
'Nie ma szczęscia bez łez, życia bez śmierci. Strzeżcie się! Sprawię, że będziecie płakać.'
Starzyński uznał to za groźbę skierowaną pod jego adresem, szukał ochrony. Uroczystości 22 lipca w Warszawie
przebiegły bez żadnych incydentów. Jednak tak spokojnie nie było już w Olsztynie. 17-letnia Danka Maciejowicz
nie wróciła o domu z przedstawienia organizowanego przez Szkołę Choreografii i Folkloru. Następnego ranka,
ogrodnik pracujący w olsztyńskim parku znalazł nagie zwłoki nastoletniej blondynki. Była zgwałcona i
wypatroszona. 24 lipca warszawska gazeta 'Kulisy' otrzymała taką oto notatkę:
'Wybrałem soczysty kwaituszek w Olsztynie, i zrobię to ponownie gdzie indziej, ponieważ nie ma swięta bez
pogrzebu.'
Milicja zbadała atrament. Była to farba malarska rozcieńczona terpentyną. Milicjanci ustalili również, że oba listy
są podobne. Ślady pobrane z ciała Danki Maciejowicz nie wniosły niczego nowego do sprawy. Detektywi mogli
tylko czekać na kolejną ofiarę, jeśli morderca miałby ochotę spełnić swoje przepowiednie.
Płomienie żądzy.
16 stycznia 1965 roku 'Zycie Warszawy' opublikowało fotografię 16-letniej Anity Kaliniak, wybranej do
poprowadzenia marszu studentów przez Warszawę, następnego dnia. Kalina mieszkała na Pradze. Pojawiłą się na
marszu, 17 stycznia. Po zakonczeniu marszu była bardzo zmęczona. Pod blok w którym mieszkała podwiózł ją
kierowca ciężarówki. Jednak Anita nigdy do domu nie dotarła.
Gdy rodzina i przyjaciele Anity przeszukiwali Pragę, do redakcji dotarł list. Znajome, czerwone litery mówiły gdzie
można znaleźć Anitę. Znaleziono jej ciało w budynkach nalezących do garbarni, znajdujących sie opodal bloku w
którym mieszkała. Morderca najwyraźniej czekał na Anitę, wciągnął ją w pułapkę gdy była tak blisko domu.
Udusił ją drutem. Gdy była martwa, ukrył ciało. W jej pochwie znalezionio średniej wielkości metalowy kolec.
1 listopada 1965 roku, w Święto Zmarłych, morderca zaatakował ponownie. Tym razem w Poznaniu. Janka
Popielska, młoda blondynka, recepcjonistka hotelowa, tego popołudnia czekała na poznańskim dworcu na
autobus jadący na wieś. Chciała odwiedzić swojego chłopca. Na dworcu spotkała szaleńca, który obezwładnił ją
chloroformem, zaciągnął za stertę jakichś paczek i zaczął rozbierać. Zerwał z niej ubranie poniżej bioder, zgwałcił
i zakłuł na śmierć śrubokrętem. Następnie okaleczył jej dolne częsci ciała. Potem zapakował jej ciało do jednej z
paczek. Zwłoki zostały znalezione godzine później. Obrażenia były tak wielkie, że milicja nie podała wszystkich
danych do wiadomości publicznej.
Gdy znaleziono zwłoki dziewczyny, milicja zorganizowała obławę. Przeszukiwano wszystkie pociągi odjeżdżające z
Poznania. Szukano mężczyznę w poplamionym krwią ubraniu. Niestety nikogo takie nie znaleźli. Nadal byli w
martwym punkcie.
Nastepnego dnia, 2 listopada, gazeta poznańska - 'Kurier Zachodni' - otrzymała dziwny list. W liście był fragment
noweli Stefana Żeromskiego 'Popioły', napisany czerwonymi literami:
'Tylko łzy smutku mogą zmyć plamę wstydu, tylko ból cierpienia może zamazać płomienie żądzy.'
Wszyscy podejrzewali, że żądza krwi mordercy nie została zaspokojona.
Polowanie na Pająka.
1 maja 1966 roku, 17-letnia Marysia Gałązka wyszła wieczorem szukać swojego kota na warszawskim Żoliborzu.
Nigdy nie wróciła do domu. Po pewnym czasie Marysi zaczął szukać ojciec. Znalazł jej zwłoki w pobliskiej
komórce. Była bardzo pokaleczona, i miała długą ranę przechodzącą wzdłuż tułowia, przez którą wnętrzności
wydostały się na zewnątrz. Badania lekarskie wkazały, że Marysia została przed śmiercią zgwałcona.
Detewtywi w Wydziale Zabójstw stołecznej Milicji zaliczyli to morderstwo do grupy przestępstw popełnionych
przez Czerwonego Pająka. Odkryto jeszcze 14 morderstw, które zostały dokonane w podobny sposób, chociaż do
żadnej z nich nie został dołączony list czy notatka. Od kwietnia 1964 roku dokonano 5 morderstw w okolicach
Poznania, 2 w okolicach Bydgoszczy, po jednym w okolicach Białegostoku, Kielc, Łodzi, Łomży, Lublina i Radomia.
Po zaznaczeniu owych miejsc na mapie, detektywi zauważyli, że dokonywano ich na południe i zachód od
Warszawy, w miastach leżących na trasach kolejowych do Katowic i Krakowa. Jednak nie było dotychczas
żadnego morderstwa w Krakowie czy też Katowicach. Detektywi przypuszczali, że morderca nie atakuje w
okolicach rodzinnego miasta.
Jednak podejrzenia co do miejsca pochodzenia mordercy nic nie dają dopóki nie ma wyraźnych śladów na to
wskazujących. Katowice mają więcej mieszkańców niż Warszawa. Kraków też jest dużym miastem.
Artysta.
W Wigilję 1966 roku trzej żołnierze wybrali sie w podróż pociągiem relacji Kraków-Warszawa. Nie chcieli
podrózować drugą klasą. Otworzyli przedział w wagonie 1-szej klasy i zobaczyli leżące na podłodze ciało kobiety.
Natychmiast zawiadomili konduktora. Powiadomiono milicję. Pociąg miał jechać do Warszawy bez zatrzymywania.
Przeszukano każdego pasażera, lecz nie znaleziono nikogo w zakrwawionym ubraniu. W wagonie pocztowym
milicja znalazła karteczkę z czerwoną notatką:
'Znów to zrobiłem.'
Ofiarą była 17-letnia Janina Kozielska, mieszkanka Krakowa. Jej skórzana minispódniczka była pocięta nożem, tak
samo pocięty był jej brzuch, podbrzusze i uda. Jednak w przeciwieństwie do typowych morderców-psychopatów,
Czerwony Pająk nie dotykał twarzy i piersi ofiary. Konduktor zapamiętał, że panna Kozielska jechała z 'mężem'.
Jednak twarzy tego mężczyzny nie był w stanie sobie przypomnieć.
Milicja domyśliła się, że ofiara musiała dobrze znać mordercę, skoro przedstawiła go jako swojego męża, chociaż
męża nie miała. Przypuszczano, że została zamordowana w ciągu dziesięciu minut, pociąg nawet nie zdążył
wyjechać poza Kraków. Morderca zostawił jej ciało na podłodze, a podczas ucieczki zostawił liścik w wagonie
pocztowym.
Śledztwo wykazało, że Janina miała młodszą siostrę, 14-letnią dziewczynę, która została zamordowana trzy lata
wcześniej. To nie mógł być przypadek. Detekwtywi przeprowadzili kilka rozmów z rodzicami dziewczyn.
Dowiedzieli się, ze obie należały do Krakowskiego Klubu Miłośników Sztuki.
Rozpoczęto sprawdzanie wszystkich członków owego klubu. Z kręgu podejrzanych wykluczano znanych artystów,
doktorów, dentystów, dziennikarzy i urzędników. Szczególnie zwracano uwagę na mieszkańców Krakowa,
Katowic. Zatrzymano sie przy nazwisku Staniak, Lucjan. Był on 26-letnim tłumaczem pracującym dla jednego z
wydawnictw państwowych. Często podróżował po kraju.
Detektywi poprosili dyrektora klubu by otworzył im szafkę Staniaka. Znaleziono tam kilkanaście noży do zdzierania
farby i kilka prac Staniaka. Niemal wszystkie obrazy malował krwistoczerwoną farbą. Jeden z nich przedstawiał
wypatroszoną kobietę, której z rozciętego brzucha wyrasta pęk kwiatów.
31 stycznia 1967 roku detektywi zawiadomili katowicką milicję. Ustalono, że Staniak mieszkał przy Alejach
Wyzwolenia 117. Natychmiast wysłano tam detektywów, jednak w mieszkaniu nie było nikogo.
Pojmanie.
Tego samego dnia Lucjan wybrał się do Łodzi. W pociągu spotkał 18-letnią Bożenę Raczkiewicz. Bożena była
studentką Łódzkiej Szkoły Filmowej. Śledził ją przez cały dzień. W końcu, w budynku dworca w Łodzi udało mu
się ją ogłuszyć butleką po wódce. Nastepnie zdarł z niej sukienkę i majtki, by zadźgać ją nożem, podobnie jak
inne swoje ofiary. W pośpiechu zostawił ową butelkę na której znajdowały się wyraźne odciski palców.
Całą noc spędził w Łodzi, następnie wrócił pociągiem do Katowic, gdzie został aresztowany.
Staniaka aresztowano 1 lutego 1967 roku. Milicja nie miała żadnych trudności aby nakłonić szaleńca do złożenia
zeznań. On sam twierdził, że ostatniego morderstwa dokonał, ponieważ bał się, że zaczyna tracić popularność.
Jako usprawiedliwienie dla swoich zbrodni Staniak podał, że jego rodzice oraz siostra zginęli w wypadku
samochodowym. Sprawczyni wypadku uciekła z miejsca kraksy. Pierwsza ofiara była łudząco podobna do kobiety,
przez którą zginęła jego rodzina. Odnalazł w morderstwie wielką przyjemność i kolejne kobiety mordował już
tylko dla sportu.
Podczas procesu Czerwony Pająk przyznał się do 20 morderstw, udowodniono mu jednak tylko 6 i skazano na
karę śmierci. Po przeprowadzeniu badań psychiatrycznych Lucjan Staniak został uznany za niepoczytalnego i
umieszczono go w ośrodku dla psychicznie chorych w Krakowie.
Podobno żyje do dnia dzisiejszego, nikt nie zna miejsca w którym obecnie przebywa.
Nikt też nie zajmował sie pozostałymi 14 ofiarami do których zamordowania przyznał się Staniak.
W zasadzie nie wiadomo czy Staniak zabił kogokolwiek. Znaleziono i ukarano winnego. Sprawa została zamknięta.