Popularyzacja jogi i
hinduizmu
a globalny
antychrystianizm
Mimo że już w XIX w. ruch teozoficzny,
kierowany przez H. Bławatską, propagował
filozofię orientalną oraz jogę na Zachodzie,
prawdziwa ekspansja hinduizmu nastąpiła w
latach 60. i 70. XX w. w związku z
dynamicznym rozwojem młodzieżowej
kontrkultury oraz intensywnym
poszukiwaniem alternatywnych systemów
wartości filozoficznych i religijnych. Do
rozpowszechnienia hinduizmu oraz jogi
przyczynił się szczególnie ruch New Age, w
którym najbardziej popularną techniką jest
praktyka Medytacji Transcendentalnej (TM),
szerzona przez organizację o zasięgu
światowym o tej samej nazwie.
Na Zachód wyjeżdżali rozmaici "mistrzowie"
(zwykle renegaci jak Maharishi Mahesh Jogi,
twórca TM, nauczający jogistycznej magii za
pieniądze), którzy szybko znajdowali uczniów i
wyznawców w kręgach rozczarowanych
cywilizacją przemysłową i jej
antropologicznymi konsekwencjami. Powstały
liczne ruchy religijne i parareligijne,
nawiązujące do tradycji hinduistycznej i
czerpiące inspiracje z wystąpień i pism takich
nauczycieli, jak: Maharaj Ji, Śri Chinmoy,
Krishnamurti, Jogananda, Muktananda,
Rajneesh (Osho) czy Sathya Sai Baba.
Współcześnie joga osiągnęła zasięg globalny,
będąc propagowaną z jednej strony przez
brukowce i pisma kobiece, a także nauczaną w
przedszkolach, z drugiej zaś strony
popularyzowaną na poziomie ONZ i
rozmaitych organizacji międzynarodowych
działających rzekomo poza kontekstem
religijnym i w majestacie prawa.
Emblemat i dewiza "Międzynarodowego
Towarzystwa Teozoficznego" ("Nie ma religii
wyższej nad prawdę").
Zostało ono założone w 1875 roku w Nowym
Jorku oficjalnie w celu "przybliżenia
zachodniemu audytorium myśli indyjskiej ...
jako alternatywy dla chrześcijaństwa" a mniej
oficjalnie w celu stworzenia podwalin dla
utworzenia jednej światowej religii. Tajemna
doktryna teozofów czerpała w wielu
starożytnych religii i filozofii, głównie z Kabały,
uważając że "kolejne wcielenia pozwalają
osiągać coraz to wyższe formy doskonałości aż
do uzyskania formy anioła"
([4] - str. 53)
. W
symbolice emblematu Towarzystwa
Teozoficznego (jak też w ich doktrynie) rzuca
się w oczy bezpośrednie nawiązanie do
kabalistycznego heksagramu.
http://www.polonica.net/pieczec_iluminatow.htm
polonica.net]
Joga w ONZ-ecie i... internecie
Popularyzacją jogi (szczególne tzw. radżajogi)
na wysokim szczeblu zajmuje się także
organizacja Brahma Kumaris (popierana przez
ONZ), w której twierdzi się, że "joga nie
potrzebuje mantry, specjalnych pozycji lub
technik oddychania ani też obecności guru:
jogę praktykuje się normalnie na siedząco z
otwartymi oczyma. Uczeń zdobywa
umiejętność 'rozumienia umysłu', aby
następnie uwolnić jego ukryte moce, 'aż
dojdzie do urzeczywistnienia natury
najwyższej istoty'" (C. Gatto Trocchi, Nowe
ruchy religijne, Kraków 2002, s. 80).
Według szacunków tej organizacji, dziś na
świecie radżajogę praktykuje ponad 200 tys.
osób. Także sekta Ananda Marga proponuje
syntezę praktyk tantrycznych hathajogi (zob.
niżej) z dodatkiem nowego aspektu
socjopolitycznego. Kandydaci do konwersji
biorą udział w krótkim kursie teoretycznym,
po którym przystępują do obrzędu
wtajemniczenia pod kierunkiem mistrza i uczą
się technik oddychania oraz "cudotwórczej"
mantry do ukierunkowania umysłu na
najwyższą świadomość.
Do bhaktijogi, czyli jogi pobożności, nawiązuje
również ruch Śri Chinmoya. Jego popularnym
mottem jest: "biegnij i stawaj się", gdyż
oprócz ćwiczeń wewnętrznych zaleca się
intensywne ćwiczenia fizyczne, a nawet
uprawianie wielu dyscyplin sportu, w których
osiąga się "cudowne" rezultaty (co jest jednak
pewnym nawiązaniem do siddhijogi). Wśród
neoorientalnych organizacji związanych z
tantryzmem ważne miejsce zajmuje ruch
Sahadża Joga, który powstał w 1970 r. w
następstwie przeżycia "mistycznego"
doświadczenia jego założycielki Nirmali Devi,
zwanej Śri Mataji (to znaczy Wielka Matka),
która była żoną wysokiego urzędnika przy
ONZ.
Do jogi (w formie tzw. agnijogi) nawiązują
tzw. rerichowcy, cenieni w ONZ (znany malarz
okultystyczny Mikołaj Rerich był
projektodawcą amerykańskiego dolara)
działający także w Polsce, potępieni w Rosji
(swoim macierzystym kraju) przez Kościół
prawosławny (1994 r.). W działającej przy
ONZ Lidze Kultury już przed laty M. Rerich
wysunął wniosek o idei "Paktu Ochrony
Kultury", który pod szatą kultury szerzył także
synkretyzm religijny, co odpowiadało ideałom
wolnomularskim. Rerich jako zdolny malarz
tworzył obrazy i symbole, w których
popularyzował idee hinduizmu i buddyzmu.
Do rozpowszechnienia hinduizmu na świecie
(zwłaszcza w Europie i USA) przyczyniła się
też w XX w. psychologia humanistyczna i
transpersonalna oraz różne szkoły
psychoterapii. Istotny jest tu wpływ
Aurobindo, Krishnamurtiego czy Rajneesha,
który sam nawiązywał do zachodniej
psychologii. Niektórzy psychologowie zwrócili
uwagę przede wszystkim na
psychoterapeutyczne zastosowania koncepcji i
metod różnych odmian jogi. Wielu badaczy
doszło do wniosku, że zainteresowanie jogą
oraz sektami orientalnymi związane jest z
ponadprzeciętną, a niekiedy
psychopatologiczną tendencją do narcyzmu
czy też zbytniej koncentracji na sobie (m.in.
iluzja wszechmocy). Interpretacje
psychologiczne w tym względzie nie
wyczerpują jednak głębi problemu, o czym
jeszcze powiemy.
Wszystkie te ruchy czy organizacje działają
także w Polsce. Oparciem dla części religijnych
ruchów orientalnych jest również Towarzystwo
Psychotroniczne (do 1983 r. Stowarzyszenie
Radiestetów), utworzone w 1976 r. w
Warszawie i funkcjonujące również w wielu
miastach Polski. Towarzystwo to prowadzi
działalność w ramach odczytów, sympozjów i
sekcji specjalistycznych, m.in. psychotroniki,
astrologii, magii czy wróżbiarstwa itp.
Częstym tematem odczytów jest joga (np.
antropologia czakramów) oraz religie
orientalne, w tym ich funkcje terapeutyczne,
poznawcze czy uzdrowicielskie. Aktualnie joga
propagowana jest w sposób masowy nie tylko
przez wysokonakładowe czasopisma (przede
wszystkim kobiece, najczęściej w formie
powierzchownej "hathajogi", o której jeszcze
powiemy), ale także rozpowszechniana przez
różnych instruktorów reklamujących się
wprost na ulicy oraz przez internet, w którym
można znaleźć niezliczone adresy i odnośniki
ideologiczne do tematu jogi (także na polskich
stronach).
Te przedziwne związki nie są przypadkowe.
Wszystkie te organizacje sprzymierzają się,
gdyż chodzi im głównie o rodzaj "nowej
władzy". czyli "manipulację energiami", co
staje się coraz bardziej powszechne nie tylko
w psychologii, psychoterapii, paramedycynie,
ale i pedagogice. Takie działania poprzedzone
są nadużyciem ideologicznym pojęcia
"energii", które dostrzegliśmy już nie tylko w
objaśnianiu tajemniczych zjawisk TM czy jogi,
ale także we wszystkim, co dotyczy dziś
człowieka, gdy chodzi o jego duchowość,
rozwój czy psychofizyczne zdrowie.
Panenergetyzm i antychrystianizm
Nadużywanie słówka "energia" połączone ze
ślepą wiarą w jej cudowną mądrość
spotykamy nie tylko w orientalnych sektach,
ale także w ruchach psychotronicznych czy
koncepcjach paramedycznych
bioenergoterapeutów. Tego typu rozmaite
teorie dotyczące energetycznej koncepcji
człowieka i świata pochodzą, podobnie jak w
przypadku TM, głównie z hinduizmu czy
innych religii Wschodu, zapożyczając
przynajmniej część swych spekulatywnych
koncepcji z ezoteryzmu czy okultyzmu.
Zachodni okultyzm bazuje zresztą w dużej
mierze na hinduskiej jodze ("ciała subtelne",
antropologia czakramów czy - inaczej - czakr),
w której istotą wszystkiego jest tzw. energia
absolutna czy kosmiczna, decydująca o
wszystkich procesach życiowych dla
wszystkich rzekomo przejawów życia od
najprostszych do najbardziej
skomplikowanych. Jest to swoista ideologia
idolatrycznego panenergetyzmu, który
doskonale koresponduje z ideologią
globalizacji.
Tak rozumiany boski czy energetyczny
wszechświat przeniknięty jest z kolei
nieustannym rytmem czy drganiem. Stąd
odczytanie jego drgań, poruszeń czy wibracji
jest czymś jakby analogicznym do procesu
modlitwy. Odczytanie tych kosmicznych
wibracji, a następnie odtwarzanie ich samemu
we własnym ludzkim, a właściwie boskim,
mikrokosmosie jest ponadto analogicznym do
chrześcijańskiego "oczyszczenia z grzechów".
W tym wszystkim nie ma jednak miejsca na
cierpienie czy zbawczą drogę Krzyża, które w
tym obrazie świata jest nie tylko zbędne, ale i
szkodliwe, gdyż przeciwstawiają się one
medytacyjnej harmonii, niezbędnej do
wytwarzania zbawczych wibracji. Co więcej,
cierpienie to, a także inne zło, ma zostać
usunięte w efekcie oddziaływania
wspomnianych wibracji wytwarzanych przez
medytujących ludzi-bogów (co nawet zostało
w przypadku TM nazwane "efektem
Maharishiego"). Albowiem w powyższej
strategii zwolenników Transcendentalnej
Medytacji mówi się już nie tylko o
globalistycznych projektach, ale także o
rzekomych efektach. Zostało rzekomo
naukowo udowodnione, że w miejscach
wytwarzania czy odtwarzania energetycznych
wibracji zmalała liczba przestępstw czy postaw
agresywnych. Podobne twierdzenia
rozpowszechnia się w przypadku
praktykowania technik jogi.
Tego rodzaju pośpieszne czynienie naukowymi
niechrześcijańskich światopoglądów
wspomaga dodatkowo ich oficjalną i globalną
ekspansję. Albowiem autorytet nauki, nawet
jeśli jest niepoważnie nadwerężany (jak to ma
miejsce w omawianym przypadku), może
przyczynić się do tego, że niebezpieczne
poglądy tego rodzaju przeniknęły niejako do
życia codziennego, do biur, zakładów czy
uniwersytetów.
W efekcie zaś grozi to, że praktykowanie
medytacji czy technik jogi może być w jakiś
sposób nagradzane, zaś jej odrzucanie w ten
czy inny sposób karane. Jeśli bowiem
faktycznie wspomniane "medytacyjne
wibracje" przyczyniają się do poprawy świata,
to ten, kto się temu przeciwstawia, występuje
przeciwko dobru ludzkości i powinien być
karany. Podobnie jest, jeśli medytacja
wywołuje poczucie odprężenia i relaksu -
wówczas odmowa jej praktykowania
zmniejsza rzekomo wydajność pracownika,
który w ten czy inny sposób może być karany.
Z tej racji wielu pracowników jest
przymuszanych do uczestnictwa w kursach
medytacji, jogi czy "pozytywnego myślenia"
rodem z New Age (więcej o tym zob. A.
Posacki, Psychologia i New Age, w: "Nasz
Dziennik", 22-23 listopada 2003 r.).
Niechrześcijański czy nawet antychrześcijański
charakter poglądów i teorii leżących u podstaw
TM, wielu form jogi, a także wielu innych
orientalnych praktyk i koncepcji dotyczy
głównie pojęć: grzechu, cierpienia oraz
koncepcji Boga. Pojęcia grzechu, cierpienia
oraz osobowego i transcendentnego Boga są
fundamentalne dla chrześcijaństwa, a zarazem
ściśle i wzajemnie ze sobą powiązane.
Tymczasem w wymienionych wschodnich
koncepcjach znaczenie oraz wartość tych
rzeczywistości nie tylko są ignorowane, ale
nawet przedstawiane w krzywym zwierciadle.
Nie ma tu bowiem grzechu, od cierpienia
należy uciekać, aby samemu stać się bogiem.
Odrzucenie wszystkich tych pojęć, których
wzajemny związek i najwyższej wagi
znaczenie są fundamentalne dla
chrześcijaństwa, musi zaowocować
niechrześcijańskimi postawami, które same w
sobie są zagrożeniem dla zbawienia. Jedną z
tych postaw jest kult własnego "ja" określany
często przez psychologów jako "narcyzm",
który jednak jest czymś więcej niż
psychologiczną postawą.
Kult własnego "ja" czy wybór
boskiego "Ty"?
To pytanie jest zasadnicze dla chrześcijańskiej
drogi zbawienia. Jest to jakieś "Albo - Albo"
(S. Kierkegaard). Tradycja hinduistyczna,
poza nielicznymi wyjątkami, nie rozumie
zbawczego "Ty", nie pojmując Boga
osobowego, w którym mamy zbawienie.
Mówiłem już, że w filozofiach czy w teoriach
będących np. podstawą dla TM, mimo iż
używa się słowa "bóg", pomija się jednak
obraz transcendentnego i osobowego Boga.
Mówiąc po prostu: Bóg jest w tych filozofiach
czy teozoficznych teoriach traktowany
niepoważnie, zaś człowiek zbyt łatwo
otrzymuje status boski.
Stąd nawet wyrafinowany język zapożyczający
wiele z zachodniej psychologii nie jest w
stanie ukryć tendencji do grzechu idolatrii,
nawet jeśli nazwie się go tylko narcyzmem.
Takie było doświadczenie Vail Hamilton, byłej
instruktorki TM. Pisze ona znaczące słowa:
"Gdy zaczęłam medytować coraz więcej,
zauważyłam u siebie rosnącą dumę i
niewrażliwość w stosunku do innych, mimo że
czułam się spokojniejsza i bardziej pewna
siebie niż dotychczas. Zdałam sobie sprawę,
że stałam się faktycznie swym własnym
bogiem" (J. Allan, Medytacja transcendentalna
- kosmiczne szalbierstwo. Joga, analiza
chrześcijańska, w: Nie wszyscy są jednego
ducha (red. zb.), Warszawa 1988, s. 179-
287).
Podobne zależności odkrywają też inne
świadectwa dotyczące także innych rodzajów
medytacji związanych z jogą. Uspokaja -
twierdzą medytujący - ale i zobojętnia. Można
nawet niekiedy stwierdzić, że wzrost owego
uspokojenia czy spokoju jest wprost
proporcjonalny do wzrostu obojętności,
obojętności wobec innych. Ojciec Monchanin w
swoich notatkach zapisanych w ostatnich
latach życia, które wedle Verlinda nigdy nie
zostały opublikowane, praktycznie ostrzega
przed jogą. Pisze on: "Joga skupia wszystkie
siły fizyczne i umysłowe i przez to przesłania,
zaciemnia prawdę jako konieczność. Liczy się
tylko doświadczenie. Pojawia się obojętność
na prawdę, obchodzi się bez łaski. Jogin
wystarcza sam sobie, nie jest mu potrzeby
Bóg" (cyt. za: J.M. Verlinde, Bóg wyrwał mnie
z ciemności, Warszawa 1998, s. 71). Podobnie
jak wzrost wewnętrznej dumy czy pewności
siebie - też obecny w jodze - uwalnia od
potrzeby Boga, nazywanej niekiedy
uczuciowym żebractwem.
Te i podobne niebezpieczeństwa nie umknęły
jednak uwadze psychologów czy
obserwatorów chrześcijańskich. Tego rodzaju
niemal hipnotyczne zauroczenia własną
samowystarczalnością wielu psychologów
nazywa "narcyzmem", polegającym w tym
wypadku na rozwijaniu iluzji własnej
wszechmocy przy jednoczesnym braku
odpowiedzialności za los innych ludzi. Liczne
badania wykazały, że istnieje ścisła
współzależność pomiędzy cechami tak
rozumianego narcyzmu a niektórymi cechami
uczestników ruchów i sekt, szczególnie o
proweniencji orientalnej. Zalicza się do tych
cech np. totalne zaabsorbowanie sobą. Po
drugie - wiarę we wszechmoc podejmowanych
działań, dlatego że wypływają one z własnego
nadzwyczajnego "ja". Po trzecie - przekonanie
o istnieniu wyższych sił duchowych, nad
którymi można sprawować magiczną kontrolę.
Tego rodzaju magiczny egocentryzm,
sprzężony często z zimnym egoizmem (mimo
przeżywania pseudoekstatycznych stanów
uniesienia) nie może się jednak w pełni
poddać psychologicznym wyjaśnieniom. Już
sam starogrecki mit o Narcyzie jest dużo
bogatszy i głębszy niż jego aplikacje czy
transpozycje dokonane przez psychologów.
Sytuacja staje się więc naprawdę poważna,
gdy się Osobę Boga potraktuje niepoważnie,
kontynuując jakby w swych poczynaniach
strukturę grzechu pierworodnego, który był
czymś więcej niż ahistorycznym mitem o
Narcyzie. Grzech pierworodny był tragicznym,
historycznym wydarzeniem, którego strukturę
można kontynuować, odtwarzać czy powielać.
Nie chodzi tylko o to, że człowiek, praktykując
te czy inne techniki, skupia się na sobie, czy
też nawet o to, że zobojętnia go to na innych.
Chodzi przede wszystkim o to, że człowiek
sprzeciwia się osobowemu i
transcendentnemu Bogu i dopiero później
zaczyna się kręcić wokół siebie, kontemplując
własne "ja" już w atmosferze grzechu czy w
kontekście upadku.
Ta zdrada miłości, zwana grzechem
pierworodnym, nie jest tylko statycznym
mitem, symbolem czy grą podświadomości.
Jest prawdziwym dramatem ludzkiej wolności,
której nie usprawiedliwi żadna teoria
podświadomości czy fiksacje rozwojowe
oceniane przez psychologię rozwoju. Religijna
zdrada oraz magiczna idolatria, czyli przejście
od miłości do narcyzmu, wydaje się także
pokusą uprawiających jogę. Nie wykluczając
popularyzowanej wszędzie hathajogi,
traktowanej wyłącznie jako rodzaj neutralnych
ćwiczeń, co także z naukowego punktu
widzenia nie jest uzasadnione.
Hathajoga - czy jest neutralna?
Mówiłem już, że filozofia oraz praktyka
klasycznej jogi według tego, jak się prezentuje
oraz co sama mówi o sobie, jest niebezpieczną
dla chrześcijaństwa kontrinicjacją czy też
wyrafinowanym samobójstwem. Stąd
myślenie jogi szczególnie groźne jest dla
chrześcijańskiej drogi zbawienia (zob. więcej:
A. Posacki, Joga a chrześcijańska droga
zbawienia, w: "Nasz Dziennik", 12-13 sierpnia
2006). Zwłaszcza gdy myślenie to potraktuje
się poważnie, biorąc je jako całość. Wynika z
tego, że jakakolwiek chrześcijańska asymilacja
praktyk jogi wymaga wcześniejszego
demontażu całości, aby sztucznie wyodrębnić
to, co wydaje się godne zastosowania czy
praktyki.
Powstaje jednak pytanie, czy jest to w ogóle
możliwe, a jeśli tak, to, w jakiej mierze. To
zasadnicze pytanie jest istotne także w
odniesieniu do tzw. hathajogi (dotyczącej
określonych postaw fizycznych i ćwiczeń
oddechowych), która stała się najbardziej
popularna. Popularność ta płynie jednak
często z fałszywego pojmowania hathajogi
oraz wybiórczego traktowania, i to w sposób
dyletancki, niektórych jej ćwiczeń, co może
być z wielu powodów niebezpieczne. Jak
zauważa M. Eliade, nie należy nigdy mylić
hathajogi z gimnastyką. Jej funkcje oraz cele
są dużo bardziej ambitne i skomplikowane i
jak wszędzie nieodłączne w stosunku do
pewnych założeń filozoficzno-religijnych.
Według światowego eksperta od jogi prof. J.
Aagaarda, "ostatecznym celem systemu jogi
jest nic innego, jak umożliwienie
praktykującemu zdania sobie sprawy z
wewnętrznego kosmosu, który jest całkowicie
różny od tego, którego możemy doświadczyć i
poznać za pomocą zmysłów. Zasadniczym
aspektem jogi, propagowanym na całym
świecie jest wykroczenie poza świat zmysłowy
poprzez intrawertyzację świadomości. Wobec
tego techniki stworzone do osiągnięcia takiego
celu nie mogą być uznane za neutralne.
Wszystkie techniki jogi w całości są
skierowane na umożliwienie praktykującemu
je ucieczki zarówno od życia, jak i śmierci, i to
jest podstawowym celem jogi" [podkr. AP]
(Infiltracja Kościołów chrześcijańskich przez
wschodnie idee filozoficzne - wykład
wygłoszony na Międzynarodowym Zjeździe
Egzorcystów w 1999 r.).
Stąd zdrowie fizyczne nie jest bynajmniej jej
główną troską, a ewentualne korzyści
zdrowotne są jedynie pewnym skutkiem
ubocznym. Bilans zysków i strat może być
jednak niekorzystny. Hathajoga była bowiem
ściśle związana z tantryzmem i ubogacona
przez jego koncepcje. Jak stwierdza J.
Aagaard, "ukoronowaniem tajemnej praktyki
tantrycznej jest rytualne zbliżenie płciowe,
podczas którego stosuje się rozmaite techniki
hathajogi. Joga tantryczna posługuje się
orgazmem jako doświadczeniem określającym
zarówno wyzwolenie z samsarycznego cyklu
ponownych narodzin, jak i zjednoczenie z
Bogiem. W rzeczywistości ma tu miejsce
ubóstwienie człowieka" (tamże).
Radykalny ascetyzm płynący z założeń
pesymistycznej klasycznej jogi zostaje tu nie
tylko osłabiony, ale jakby w pewien sposób
symetrycznie odwrócony. Podobnie jak kiedyś
w czasach gnostycyzmu gnozę ascetyczną
zastąpiła gnoza libertyńska. Stąd też tego
rodzaju teorie i praktyki inicjacyjne tradycja
chrześcijańska może określić jako przykład
kontrinicjacji, grożącej utratą zbawienia, przed
czym ostrzegał gnostyckich libertynów oraz
chrześcijan uczestniczących w ich seksualnych
orgiach św. Paweł (1Kor 3, 7; 5, 1; 6, 9; 7, 2;
1Tes 4, 3; Ga 6, 8).
Ciało jest tu bowiem nie tyle źródłem
cierpienia, co raczej najpewniejszym i
najdoskonalszym narzędziem, które człowiek
ma do dyspozycji dla przezwyciężenia śmierci.
O ile w klasycznych formach jogi droga do
ostatecznego wyzwolenia czy swoiście
pojmowanego zbawienia prowadzi poprzez
stopniowe, ale i radykalne zerwanie z życiem,
kosmosem czy bolesną egzystencją, o tyle
droga hathajogi jest drogą pełnej akceptacji
ciała oraz swoistej restytucji kosmosu.
Odkrywamy więc tu jakby religijny kult
ludzkiego ciała, które należy jednak ciągle
udoskonalać, by rozwijając wszystkie jego
możliwości, rozszerzyć, przekształcić czy też
dokonać swoistej "kosmizacji" tego ciała, co
jest odpowiednikiem zbawienia. Aby osiągnąć
to "antropokosmiczne" wydoskonalenie ciała,
należy zacząć od dokładnej znajomości
wszystkich jego narządów oraz fizjologicznych
funkcji. Doskonałość ciała, o której mowa, nie
dotyczy jednak jedynie tej paramedycznej
higieny czy fizjologicznej atletyki, które mają
charakter wstępny, ale bynajmniej nie tak
neutralny, jak się sądzi. Działania higieniczne i
zdrowotne zakorzenione są głęboko w
kontekście spirytystycznym i przemieszane z
magią. Fizjologiczne oczyszczenia mają
jednocześnie charakter higieniczny i magiczny,
zaś poznawanie owej zabarwionej mistycznie
fizjologii dokonuje się niekiedy pod czujnym
okiem opiekuńczych bóstw czy duchów.
Chodzi więc tu ciągle o "kosmofizjologię"
zanurzoną dogłębnie w religijnym klimacie.
Celem jej poznania jest ostatecznie
otrzymanie nowego ciała zwanego "ciałem
subtelnym". Hathajoga związana jest zarówno
z owym "ciałem subtelnym", jak i zwykłym
fizycznym ciałem, gdzie doskonale wyćwiczone
oraz swoiście oczyszczone ciało fizyczne może
obsługiwać również "subtelne ciało". A
właściwie to oba ciała spotykają się w
pewnych punktach zwanych czakrami,
jednocząc się jakby wzajemnie i tworząc jedno
udoskonalone ciało. Dlatego profesjonalne
uprawianie hathajogi powoduje zmianę
świadomości i nie jest tylko zjawiskiem
psychofizjologicznym, ale także duchowym.
Albowiem według J. Verlinde'a "techniki
wschodnie powodują podchodzenie coraz
wyżej energii kundalini i otwierają czakry, a
kiedy one są otwarte, człowiek wchodzi w stan
mediumiczny z energiami tajemnymi,
ciemnymi" (J. Verlinde, Bóg wyrwał mnie z
ciemności, s. 46).
Tak joga spotyka się z okultyzmem, który pod
jej szyldem jest powszechnie popularyzowany,
a ona poprzez jego teorie. Filozofia "nowego
ciała", która odpowiada w pewnym stopniu
ciału "człowieka-boga", ma długą indoaryjską i
prearyjską historię. Hipoteza ta jest ulubionym
tematem okultystów i spirytystów.
Niebezpieczna energia kundalini i nauka o
czakrach jest propagowana też na kursach dla
radiestetów i bioenergoterapeutów. Niektórzy
z nich chcieliby podciągnąć pod
materialistyczno-energetyczne kategorie
również "duchowe ciało", o którym mówi
święty Paweł czy też chrześcijańskie pojęcie
"duchowej duszy", o który wspomina Sobór
Watykański II.
Niektóre opinie specjalistów oraz
znawców z różnych wyznań
chrześcijańskich
Tego rodzaju pojęciowy zamęt - przenikający
z jogi do spirytyzmu i okultyzmu oraz do
zupełnie praktycznych sfer paramedycyny,
psychologii, psychoedukacji czy nawet
pedagogiki - może być niebezpieczny dla
chrześcijańskiej drogi zbawienia. Dlatego
globalna popularyzacja na całym świecie
technik jogi (szczególnie hathajogi), medytacji
czy generalnie światopoglądów orientalnych
wzbudziła sprzeciw wielu chrześcijan różnych
wyznań. Według protestanckiej badaczki,
znanej na Zachodzie z krytyki okultyzmu i
satanizmu, B. Schlink, joga "uczy ubóstwiania
człowieka", zaś "ćwiczeń jogi nie da się
ostatecznie oddzielić, jak się często twierdzi,
od szczególnej koncepcji hinduizmu, od
okultystycznego świata duchowego, który za
tym się kryje". Podobnie według K. Kocha,
ewangelickiego eksperta od spraw okultyzmu,
"jogi i Biblii w ogóle nie da się ze sobą
pogodzić. Systemy dalekowschodnie i wiara
chrześcijańska są zupełnie sobie przeciwne".
Więcej, "joga kończy nie tylko w
samozbawieniu i ateizmie, ale też w kulcie
demonów. Ten, kto zabiera się za ćwiczenie
jogi, dostaje się w pole działania sił i staje się,
sam nie wiedząc o tym, nadajnikiem tych sił"
(K. Koch, Okultes ABC, Aglasterhausen 1988).
O demonicznym charakterze każdego typu
jogi przekonany jest nawrócony na
ewangeliczne chrześcijaństwo ex-jogin i guru
Rabi Maharaj. Pisze on w swojej autobiografii
o swoich zdolnościach paranormalnych, gdzie
"tajemne siły zaczęły się nawet objawiać
publicznie, wyzwalane i utrzymywane przez
praktykowanie jogi. (...) Oddający mi pokłon
ludzie przeżywali często poczucie rozjaśnienia
lub doświadczali wewnętrznego oświecenia,
kiedy dotykałem ich czoła, udzielając
błogosławieństwa. Miałem dopiero 13 lat, lecz
udzielałem już słynnego wśród guru 'Szakti
pat', co było niezaprzeczalnym znakiem
autentyczności mojego powołania. Szakti to
jedno z imion Kali - morderczej, pijącej krew
małżonki Śiwy, bogini, będącej matką mocy i
udzielającej tej pierwotnej siły, która
przepływa przez serce wszechświata" (R.
Maharaj, Śmierć guru, Poznań b.r.w.).
Także dla teologów i badaczy prawosławnych
przeprowadzających badania porównawcze
joga łączy się raczej ze zwodzeniem
duchowym, w tym także z doświadczeniami
demonicznymi (A. Kurajew, A. Pozow, W.
Jelisiejew, S. Rose). Wybitny teolog
prawosławny P. Florenski twierdził, że
eklezjalna mistyka prawosławna jest mistyką
"piersi" (gdzie pierś odzwierciedla centrum
ciała, zaś serce odzwierciedla centrum piersi).
Mistykę hinduską, czyli jogę, traktował on jako
mistykę "głowy". Zwracał on uwagę, że
właśnie owa mistyka "głowy" została przejęta
przez zachodnich okultystów (głównie
teozofów) i rozpropagowana na Zachodzie.
Znawca mistyki rosyjskiej A. Pozow twierdził
podobnie, określając spekulatywną mistykę
jogi jako "iluzję introwersji", która cechowała
się tą samą "gnostycką namiętnością", co
średniowieczna magia i alchemia, określając
tego rodzaju duchowe doświadczenie jako
fałszywą "mistykę Węża" (A. Pozow, Logos -
mieditacja drewniej Cerkwi, München 1964).
Zastrzeżenia wobec globalnej popularyzacji
jogi można spotkać także ze strony
naukowców. Zarówno C.G. Jung, jak i M.
Eliade uprawiali jogę. Jung miał jednak
zastrzeżenia wobec asymilacji jogi przez
Zachód, uważając to za proces niebezpieczny.
Analogią dla jogi była dla niego gnoza i
alchemia (C.G. Jung, Joga i Zachód, w: L.
Kolankiewicz [red.], Podróż na Wschód,
Warszawa 1992).
Najważniejszą jednak konkluzją jest fakt, że
joga nie jest ekstazą, ale - jak twierdzi M.
Eliade - enstazą, właściwą mistyce naturalnej,
koncentracją na własnym bycie, swoistym
narcyzmem. J. Varenne, jeden z
najwybitniejszych orientalistów francuskich,
mówiąc o pojęciu enstazy, stwierdza:
"Neologizm ten posiada wielką zaletę:
jaskrawo kontrastuje z proponowanym
niekiedy całkowicie błędnym przekładem
'samadhi' jako ekstaza. Jogin w stanie
samadhi nie 'wychodzi' z siebie, nie doznaje
'olśnienia' jak mistycy; wręcz przeciwnie,
całkowicie zagłębia się we własne wnętrze,
nieruchomieje, wygaszając stopniowo
wszystkie przyczyny ruchu: instynkty,
aktywność cielesną i umysłową, nawet
inteligencję. W doskonałej samadhi następuje
ostateczne wygaszenie osobowości"
(Upanishads du yoga, s. 42-43: cyt. za: J.M.
Verlinde, Zakazany owoc. Z aśramu do
klasztoru, Kraków 1999, s. 73).
ks. Aleksander Posacki SJ
ks. Aleksander Posacki SJ - filozof, teolog,
znawca historii mistyki, demonologii oraz
problematyki okultyzmu i ezoteryzmu, wykładowca
akademicki, publicysta. Autor wielu książek (m. in.
Okultyzm, magia, demonologia, Niebezpieczeństwa
okultyzmu, Spiritismus – was unterscheidet ihn von
Parapsychologie und Magie), artykułów naukowych i
haseł encyklopedycznych (w tym ponad 100 haseł w
Encyklopedii „Białych Plam”). Konsultant egzorcystów
katolickich w Polsce i za granicą. Wykładowca na
Międzynarodowych Zjazdach Egzorcystów (Niemcy,
Polska), organizowanych przez Międzynarodowe
Stowarzyszenie Egzorcystów, założone przez ks.
Gabriela Amortha.
* * *
z pełnym poszanowaniem i respektem dla autorów,
wydawców i praw autorskich, w dzisiejszych czasach
powszechnego przemilczania i fałszowania historii i faktów
historycznych, uważamy za szczególnie ważną powinność i
obowiązek rozpowszechniania informacji, celem edukacji i
uświadamiania, oraz bezpardonowej walki z owymi
przemilczeniami i fałszami.
wersje internetową opracowala i przygotowala Polonica.net
Polski Związek Patriotyczny
Katolicko-Narodowy Ruch Oporu kontrjudaizacji i
kontrdepolonizacji
O.R.K.A.N.