Kazimierz KellesKrauz, widoki rewolucji

background image

Kazimierz Kelles­Krauz

Widoki rewolucji

Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)

WARSZAWA 2007

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 2 –

www.skfm­uw.w.pl

Artykuł   Kazimierza   Kelles­Krauza   „Widoki 
rewolucji” ukazał się pod pseudonimem M. Luśnia 
w piśmie „Przedświt” 1902, nr 8, ss. 286­292, i nr 
9,   ss.   325­333,   i  został  napisany   na  marginesie 
broszury   Karola   Kautsky’ego   pt.  Die   soziale 
Revolution
, Berlin 1902.

Podstawa niniejszego wydania: Kazimierz Kelles­
Krauz, „Pisma wybrane”, tom 2, wyd. Książka i 
Wiedza, Warszawa 1962.

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

Od lat kilku – szczególnie od wystąpienia Bernsteina – zaczęło się stopniowo rozpowszechniać 

wśród socjalistów mniemanie, że rewolucja socjalna, tak jak ją dotychczas pojmowano, czyli zdobycie 
władzy   politycznej   przez   klasę   robotniczą  w   celu   uspołecznienia   środków   produkcji,   a   za   pomocą 
przełamania legalności burżuazyjnej – jest niepotrzebna, niemożliwa i niepożądana. Niepotrzebna: bo 
różnice między klasami i w dzisiejszym społeczeństwie łagodzą się coraz bardziej, proletariat zdobywa 
coraz większy wpływ na rządy i coraz większe ustępstwa, wreszcie zacznie powoli zdobywać i udział w 
rządach i ustrój socjalistyczny bez wstrząśnienia „wrośnie” w kapitalistyczny. Niemożliwa: bo potęgi 
militarnej dzisiejszych państw klasa robotnicza nigdy złamać nie będzie w stanie. Niepożądana wreszcie: 
bo przypuszczając nawet, że ster rządów wpadłby w ręce proletariatu, to gdyby się to stało nagle, drogą 
rewolucyjną, proletariat nie byłby w stanie pokierować nadal życiem ekonomicznym danego kraju i cała 
historia skończyłaby się wielkim fiaskiem oraz reakcją.

Nie wszędzie i nie zawsze wyrażano tę negację w takiej bezwzględnej i stanowczej formie; ale 

bardzo często i bardzo wielu nosiło się i nosi z wątpliwościami i niepewnościami jednej z tych trzech 
kategorii, czemu sprzyja, ma się rozumieć, cały szereg realnych warunków i interesów. Chwast ten 
przeniesiony został i na nasz grunt; tylko że u nas zaczęli niektórzy z nadzwyczajną wzgardą wzruszać 
ramionami   nad   rewolucją   socjalną   w   Europie   zachodniej,   wyprowadzając   stąd   wniosek,   że   my 
powinniśmy – a więc i możemy – zdobyć niepodległość zupełnie niezależnie od socjalnej rewolucji na 
Zachodzie... Otóż dlatego sądzę, że bardzo pożyteczną będzie rzeczą zapoznać czytelników naszych z 
najnowszą pracą tow. Karola Kautskiego

1

, w której ten tak trzeźwy, praktyczny i gruntownie z faktami 

obznajmiony pisarz socjalistyczny postawił sobie za zadanie: 1. dowieść, że właśnie nowożytny rozwój 
społeczny,  tak  ekonomiczny,   jak  prawny,   musi  doprowadzić  do  rewolucyjnego  starcia  proletariatu  z 
burżuazją i rządem; 2. wykazać, że i jak proletariat musi i może zwyciężyć w tej walce ostatecznej; 3. 
naszkicować plan pierwszych środków, za pomocą których rząd proletariatu nie tylko nie narazi na 
szwank, lecz przeciwnie, podniesie natężenie życia ekonomicznego i ogólny dobrobyt, zmierzając ku 
ostatecznemu celowi – społecznemu uregulowaniu produkcji, obiegu i podziału bogactw. Rozpatrzymy te 
trzy kwestie kolejno, pozostawiając jednak drugą na ostatek, a to dlatego, że na tym punkcie sporo 
będziemy mieli poglądom Kautskiego do zarzucenia.

I. REWOLUCJA JAKO NIEUNIKNIONA

Więc przede wszystkim, czy prawda, że zmniejsza się ekonomiczny przedział między klasami, że 

zmniejsza się wyzysk? Często się bowiem słyszy o ciągłym wzroście dobrobytu klasy pracującej. Kryzys, 
który wybuchł w drugiej połowie 1900 i 1901 r. wbrew przepowiedniom właśnie tych, którzy twierdzili, 
że kryzysy były chorobą tylko nisko rozwiniętego kapitalizmu, a na wyższym stopniu rozwoju potrafi on 
im zapobiegać, kryzys, którego następstwem jest powszechny upadek zarobków po pięcioletnim okresie 
wzrastania,  dowiódł   wprawdzie  niezbicie,  że  robotnicy  w   kapitalistycznym  społeczeństwie   wciąż  są 

1

 Die soziale Revolution, I. Sozialreform und soziale Revolution, II. Am Tage nach der sozialen Revolution, Berlin 1902. – 

Broszury te ukazały się w pierwszych dniach lipca, a stanowią opracowanie odczytów, które autor miał w Amsterdamie i Delft 
na zaproszenie studentów holenderskich.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 3 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

narażani na niepewność bytu i wszelkich zdobyczy byt ten polepszających. Jednakowoż jeśli wziąć długi 
okres czasu, to wzrostu zarobków zaprzeczyć się nie da. Ale wzrost zarobków nie oznacza jeszcze 
zmniejszenia się stopnia wyzysku. Jedyna próba statystyczna, przy pomocy której kwestię tę zbadać 
można, zrobiona została przez angielskiego ekonomistę A. L. Bowleya. Obliczył on, że w roku 1860 
całkowity dochód z zarobków wynosił w Anglii 392 mln funtów szterlingów, suma zaś dochodu nie z 
zarobków pochodzącego – 376 mln f. szt. podlegających podatkowi dochodowemu + 64 mln temuż 
podatkowi nie podlegające. W r. 1891 zaś dochód z zarobków wynosił 699 mln, nie z zarobków – 782 mln 
opodatkowane + 130 mln nie opodatkowanych. Należy przy tym zauważyć, że Bowley, nie mogąc dotrzeć 
do   wszystkich   źródeł,   za   podstawę   swego   obliczenia   wziął   tylko   dziewięć   kategorii   fachowych 
robotników, mianowicie: robotników rolnych, których zarobki wzrosły w ciągu tych lat trzydziestu o 18%, 
robotników budowlanych – o 28%, bawełnianych – 76%, wełnianych – 15%, przemysłu żelaznego – 24%, 
fabrykacji maszyn – 26%, gazowych – 49%, marynarzy – 43%, górników – 50%. Ogółem zarobki tych 
kategorii wzrosły o 40% i Bowley przyjął, że w tym samym stosunku wzrosły przeciętnie zarobki 
wszystkich innych robotników. Lecz jest to ogromny optymizm, gdyż te wybrane kategorie – to wszystko, 
z  wyjątkiem  rolników,  robotnicy  doskonale zorganizowani, mogący  więc skutecznie  walczyć o  swe 
zarobki. Jeżeli zarobki wybornie zorganizowanych robotników przemysłu żelaznego wzrosły o 25%, to z 
pewnością wzrost zarobków tłumów nie zorganizowanych robotników był nie większy, jeśli nie mniejszy. 
A zorganizowani robotnicy stanowią nawet w Anglii tylko 1/5 ogółu! W dodatku Bowley nie bierze w 
rachubę przerw w zarobkowaniu, braku pracy oraz dla prostoty przyjmuje za nie zmienione różne warunki 
położenia klasy robotniczej, które – jak na przykład stosunek między pracą kobiet a mężczyzn, między 
pracą wykwalifikowanych a niefachowców – z pewnością zmieniły się na niekorzyść klasy robotniczej i 
wysokości zarobków. Otóż pomimo tych wszystkich optymistycznych przypuszczeń z obliczenia Bowleya 
wynika, że przez pierwsze piętnastolecie zarobki wynosiły 45% ogólnej sumy dochodu narodowego w 
Anglii, przez następne tylko 42 2/3%; że jeżeli przyjąć dochód nie pochodzący z zarobków za równy 
sumie wartości dodatkowej, to stosunek wartości dodatkowej do sumy zarobków, czyli właśnie  s t o p a 
w y z y s k u  wzrosła z 96% na 112%. Ma się rozumieć, że w innych krajach, gdzie robotnicy są mniej 
liczni i gorzej zorganizowani, sprawa wygląda dla nich jeszcze mniej korzystnie. Zarobki wprawdzie 
wzrastają nieco, lecz jednocześnie stopa życiowa kapitalistów wzrasta znacznie szybciej, co robotnik 
doskonale poznaje po mnóstwie objawów zewnętrznych. Tak np. mieszkania robotnicze przez lat 50 
prawie nie uległy zmianie, a jakaż przepaść między komfortem mieszkania członka klas posiadających 
dziś i przed pół wiekiem! Itd. itd.

Pod względem ekonomicznym zatem przedział pomiędzy proletariatem a burżuazją bynajmniej się 

nie wyrównywa – przeciwnie. Lecz pod względem politycznym? Czyż nie widać dzisiaj ze strony klas 
posiadających i rządów daleko większej względności dla robotników?

Niewątpliwie – po części, a to dzięki roli inteligencji zawodowej w społeczeństwie dzisiejszym. 

Proletariat o tyle podniósł się pod względem moralnym i umysłowym, że dziś już inteligencja absolutnie 
nie   może   się   obawiać,   żeby   następstwem   jego   zwycięstwa   było   obniżenie   poziomu   umysłowego   i 
artystycznego   ludzkości   –   czego   przed   laty   60   obawiali   się   jeszcze   nawet   tacy   światli   i   odważni 
przyjaciele komunizmu, jak Henryk Heine. Że zaś inteligencja zawodowa rekrutuje się ze wszystkich klas, 

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 4 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

a głównie z drobnego mieszczaństwa, klasy pośredniej, która ma przy tym za sobą pewną rewolucyjną 
przeszłość, że na wielu punktach graniczy z proletariatem inteligentnym, więc zapatruje się na ruch 
proletariatu dość przychylnie, przy czym jednak nagiąć go, o ile możności, usiłuje do swoich nawyknień 
pojednawczych, bezklasowych, pokojowych, przez co czasem wywołuje w szeregach socjalistycznych 
rozdwojenie. Na pozostałe zaś klasy inteligencja wywiera daleko mniejszy wpływ, niżby się zdawało. Z 
klas tych przede wszystkim samo drobne mieszczaństwo jest dziś bardziej wrogie proletariatowi niż 
kiedykolwiek.   Konkurencja   wielkiego   kapitału   wprawdzie   bardzo   powoli   wywłaszcza   drobnych 
przedsiębiorców  i  zmniejsza  ich   liczbę,  ale  za  to  coraz  bardziej  pogarsza  ich   położenie.  Część  ich 
zamienia się po prostu w najemników pracujących dla wielkiego kapitału nie w fabryce, lecz w domu; 
część,  poprzestając  na  przedsiębiorstwach   minimalnych   rozmiarów,   widzi   swą   klientelę  ograniczoną 
wyłącznie do robotników; te warstwy zbliżają się oczywiście do proletariatu. Lecz ta część drobnych, a 
raczej średnich już, patrzących w górę przedsiębiorców, rzemieślników i kupców, która na konkurencji 
wielkiego kapitału cierpi, szczególniej jeśli ma przy tym klientelę bogatą i arystokratyczną, stała się w 
ciągu   ostatnich   lat   40­45   terenem   operacji   stronnictw   demagogicznych   o   zabarwieniu   antysemicko­
klerykalnym,   jak   chrześcijańsko­socjalni  w  Austrii   i   Niemczech,   nacjonaliści  we  Francji  itp.   Kiedy 
stronnictwa te z Drumontami, Leuegerami et tutti quanti na czele zaczęły się przejawiać, niektórzy, wobec 
ostrej ich krytyki gospodarki pieniężnej i frazesów demokratycznych, przypuszczali, że będą one dla klas 
pośrednich, ograniczonych w pojmowaniu rozwoju społecznego, stanowiły niejako „ośli most”, stopniowe 
przejście do socjalizmu. Fakty wykazały, że było to złudzenie: stronnictwa te otrząsnęły się ze swych 
początkowych,   choć   słabych   sympatii   dla   socjalizmu   i   stały   się   jego   najnamiętniejszymi, 
najbrutalniejszymi wrogami, nie cofającymi się absolutnie przed niczym

2

I musi tak być, ponieważ prawa 

ochronne i podniesienie bytu robotnika, których domaga się socjalna demokracja, dla tych drobnych 
przedsiębiorstw są najuciążliwsze, często rujnujące. Dla tego samego powodu stronnictwa te pozyskują 
sobie zamożnych chłopów. Walka robotników przeciw cłom zbożowym, przeciw drożyźnie produktów 
spożywczych w ogóle, wznieca dla nich jak największą nienawiść w sercach wszystkich właścicieli 
rolnych; toteż minęły dawno czasy, kiedy agrariusze przez niechęć dla przemysłowców, którzy wypierali 
ich ze stanowiska klasy rządzącej, kokietowali robotników. Wreszcie w łonie samej klasy kapitalistycznej 
zachodzą również niepomyślne dla robotników zmiany. Ograniczenie konkurencji wewnętrznej przez 
kartele, trusty, syndykaty itd. powiększa oporność kapitalistów względem robotników; prawdopodobnie 
dlatego w ciągu dziesięciolecia 1890­1900 w Stanach Zjednoczonych Ameryki Półn. zmniejszyły się 
wszystkie   zarobki.   Postępujące   znowu   wciąż   zaostrzenie   konkurencji   międzynarodowej   popycha 
kapitalistów   coraz   bardziej   do   oszczędzania   na   robotnikach.   Prócz   tego   ważny   wpływ   wywiera 
zawładnięcie   przemysłem   przez   wielkich   finansistów.   Te   dwa   wielkie   odłamy   klasy   kapitalistów: 
finansiści i przemysłowcy, miały w dotychczasowej historii interesy i politykę pod pewnymi względami 
sprzeczne. Przemysłowcy, dość liczni, rozsiani po kraju, nie mogąc osobiście i bezpośrednio wpływać na 
monarchę   i   ministrów,   potrzebują   dla   pilnowania   swych   interesów   gospodarczych   pewnego   stopnia 
demokracji,   a   przynajmniej   wpływowego   i   szanowanego   parlamentaryzmu,   dążą   do   zmniejszenia 
podatków, a więc – militaryzmu. Tymczasem finansiści, którym w dodatku przemysłowcy muszą płacić 

2

 U nas – na gruncie chłopskim – podobną ewolucję przeszła stojałowszczyzna.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 5 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

procenty od pożyczonego kapitału tak samo, jak rentę właścicielom gruntów, pożyczają też pieniądze 
rządowi, są jego wierzycielami, jako tacy – mowa o wielkich finansistach – mają łatwy przystęp do dworu 
i ministrów i wpływ na nich; militaryzm, powiększenie budżetu w ogóle, nawet wojny – są dla nich 
korzystne, bo podnoszą zapotrzebowanie kapitału i jego oprocentowanie, toteż jeśli tylko gospodarka 
finansowa   rządu   jest   jako   tako   uporządkowana   i   kontrolowana,   nie   zależy   im   na   powadze 
demokratycznego parlamentu, przeciwnie – popierają rząd silny, idą raczej ręka w rękę z monarchiczno­
militarnymi   agrariuszami.   Otóż   obecnie,   wobec   ciągłego   powiększania,   a   w   końcu   i   kartelowania 
przedsiębiorstw, kapitał coraz bardziej owłada przemysłem, do czego znakomicie przyczynia się system 
akcyjny. Naiwni „pokojowcy” społeczni widzą w akcjach, szczególniej podzielnych do małych sum, 
środek zdemokratyzowania kapitału, przeprowadzenia go w końcu w ręce i pod wpływ ogółu. Rzecz się 
ma wręcz przeciwnie: wielcy finansiści zawsze zachowają w wielkich przedsiębiorstwach decydującą 
przewagę, a system tanich akcji umożliwia im nagromadzenie olbrzymich kapitałów, na jakie ich samych 
nigdy   by   nie   było   stać.   W   Stanach   Zjednoczonych   pięciu   ludzi:   Rockefeller,   Harriman,   Morgan, 
Vanderbilt i Gould, posiada razem około 750 milionów dolarów; lecz kapitał przez nich w towarzystwach 
akcyjnych zgromadzony i opanowany wynosi 7½ miliarda – więc dziesięć razy tyle i prawie połowę 
całego   kapitału   złożonego   w   bankach   lub   włożonego   w   koleje   i   przedsiębiorstwa   przemysłowe 
(towarzystwa)   w   całych   Stanach   (17½   miliarda)!   Gwałtowna,   bezwzględna,   antydemokratyczna   i 
despotyczna polityka finansowego kapitału coraz więcej się więc krzewić musi w przemyśle, a to tym 
bardziej, że jeśli przedsiębiorca, prowadzący interes osobiście, styka się jeszcze z robotnikami i próbuje 
ich   załagodzić   różnymi   „instytucjami   patronalnymi”,   to   dla   akcjonariusza   nie   istnieje   nic   –   prócz 
dywidendy.

Tak  więc  wszędzie  widzimy   raczej  wzrastające  –   i  które  nadal  wzrastać  musi  –  zaostrzenie 

antagonizmów klasowych zamiast ich złagodzenia. Jedynie całkiem prawie sproletaryzowane warstwy 
drobnego mieszczaństwa i części inteligencji zawodowej, żywioły bez znaczniejszego wpływu na klasy 
właściwie posiadające, stają po stronie proletariatu. Reszta, wszystkie posiadające klasy, bardziej niż 
kiedykolwiek   może   łączą   się   przeciw   socjalizmowi   w   „jedną   reakcyjną   masę”.   Lecz,   powiadają, 
demokratyczny   ustrój   polityczny,   w   całej   Europie   zachodniej   w   mniejszym   lub   większym   stopniu 
istniejący, pozwala proletariatowi rozwijać działalność różnostronną, prowadzącą w końcu do zamiany 
ustroju kapitalistycznego na socjalistyczny, a to za pomocą rozszerzania stowarzyszeń spółdzielczych, 
następnie przez to, że związki zawodowe stopniowo zmuszają fabrykantów do zamiany wewnętrznego 
„absolutyzmu” w fabrykach na „ustrój konstytucyjny”, przez zdobywanie zarządów gminnych, przez 
pozytywną   działalność   w   parlamentach,   która   ogranicza   własność   kapitalistyczną   prawodawstwem 
robotniczym i przejmuje różne gałęzie produkcji na własność – wciąż przy tym demokratyzującego się – 
państwa. Po cóż wobec tego wszystkiego rewolucja nielegalna?

Otóż te wszystkie zjawiska istnieją niezaprzeczenie, ale obok nich nie wolno zapominać o tym, że 

ustrój demokratyczny pozwala również i burżuazji rozwijać coraz nowe metody oporu i wyzysku, że i ona 
staje się coraz doświadczeńsza i przebieglejsza. Demokracja ma więc to do siebie, że potęguje walkę 
klasową, rozwija ją na coraz większą skalę, na coraz dłuższej linii bojowej, pogłębiając następstwa każdej 

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 6 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

porażki i każdego zwycięstwa – ale nie gwarantuje bynajmniej pewnego i spokojnego przekształcenia 
społecznego.

Wyliczone powyżej środki są albo same przez się mało znaczące, albo też burżuazja wynalazła już 

na nie antidota.

Ze  stowarzyszeń   spółdzielczych,   wytwórczych   większy   rozwój,   jak   wiadomo,   staje  się   tylko 

udziałem  tych,  które  wytwarzają  produkty  spożywcze; inne  zamieniają  się  bardzo prędko  na  spółki 
akcyjne zatrudniające najemników, są nieliczne i bez większego znaczenia. Stowarzyszenia spożywcze i 
zakupowe   rozwijają   się   dobrze,   ale   przecie   najnaiwniejszy   nie   uwierzy,   żeby   mogły   one   przez 
nagromadzanie   dywidend   wywłaszczać   kapitalistów.   Jeśli   wywłaszczają   one   kogo,   to   drobnych 
sklepikarzy, i to właśnie tych, których byt opiera się na klienteli robotniczej – przez co rzucają się oni w 
objęcia   reakcji.   Nie   wynika   stąd,   żeby   kooperatyw   nie   zakładać;   owszem,   mogą   one   przynosić 
robotnikom pewne korzyści materialne oraz kształcić ich w zarządzie gospodarczym, a w krajach, gdzie 
już toczy się poważna walka klasowa, nabierają charakteru rewolucyjnego przez pomoc okazywaną partii. 
Lecz antagonizmu klasowego nie łagodzą, przeciwnie – jeszcze go zaogniają.

Związki zawodowe mają naturalnie większe daleko znaczenie od kooperatyw, ale cała ich wartość 

polega na tym, że są dla robotników bronią i szkołą walki. O ile coś wywalczają od fabrykantów, to 
jedynie dzięki walce, ale wpływ ich ma swoje granice. Wobec syndykatów przedsiębiorców są one 
przeważnie bezsilne, a i władza polityczna wszędzie stawia im ogromne przeszkody. Nawet w Anglii od 
pewnego czasu rozwój wielu związków zawodowych zatrzymał się w miejscu albo zaczyna się cofać – jak 
to stwierdzają znawcy świata zawodowego, Webbowie, w głośnym artykule ogłoszonym w „Soziale 
Praxis” – a rząd i sądy, pod wpływem reakcyjnego prądu „imperialistycznego”, zaczynają je krępować, 
czego   przykładem   jest   wyrok   Izby   Lordów,   czyniący  trade­uniony   odpowiedzialnymi   finansowo   za 
szkody poniesione przez przedsiębiorcę z powodu strajku. Przy tym wszędzie ilość zorganizowanych 
robotników stanowi drobną tylko cząstkę ogółu

3

.

Akcja municypalna jest też ważna, ale nie można jej przeceniać dlatego, że zależy ściśle od rządu 

centralnego i od ogólnego stanu politycznego. Wszędzie gminy zależne są mniej lub więcej od kontroli i 
zezwolenia   rządu,   który   też   często   (np.   we   Francji)   nie   pozwala   na   przeprowadzenie   uchwał 
socjalistycznej większości. W dodatku większość ta, jeżeli chce przeprowadzić poważniejsze zmiany, 
musi uciekać się do podwyższenia podatków, co często odwraca od niej serca wyborców i jest przyczyną 
porażki przy następnych wyborach (Roubaix). Nie ma co już mówić naturalnie o takich krajach, jak 
Niemcy, Austria, gdzie ustrój gminny opiera się na plutokratycznym systemie wyborczym.

W dziedzinie polityki ogólnopaństwowej możemy bez wątpienia powołać się na ciągły rozwój 

prawodawstwa fabrycznego oraz na ciągły wzrost liczby naszych posłów w parlamentach. Lecz co do 
pierwszego, to wydawane wciąż nowe prawa nie wprowadzają jakichś nowych zasad, nowych ograniczeń 
wyzysku kapitalistycznego, a sprowadzają się do rozszerzenia praw dawniejszych na nowe kategorie 
robotników: subiektów handlowych, kelnerów, robotników pracujących u siebie po domach, marynarzy 

3

 Przy sposobności podamy statystykę robotników zorganizowanych, podług biura pracy w Nowym Jorku: Anglia – 1 905 000, 

Stany Zjednoczone wraz z Kanadą – 1 600 000, Niemcy – 995 000, Francja – 539 000, Austria – 158 000, Dania – 101 000, 
Węgry – 64 000, Szwajcaria – 50 000, Hiszpania – 32 000.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 7 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

itd. Dzieje się to bardzo powoli i ostrożnie, tak że rozwój wyzysku kapitalistycznego stale wyprzedza 
prawodawstwo   fabryczne.   A   co   do   samych   zasad   tego   prawodawstwa,   co   do   stopnia   ograniczenia 
wyzysku, to możemy przekonać się, jak niezmiernie powolne robi on postępy, jeśli zważymy, że już w 
roku 1847 pod wpływem ruchu czartystowskiego w Anglii uchwalono 10­godzinny dzień roboczy dla 
kobiet i  dzieci,  a we Francji  w r.  1848  rząd  tymczasowy  ograniczył  dzień  roboczy  dla wszystkich 
robotników do 10 godzin w Paryżu, 11 – na prowincji. Bardzo powoli teraz dopiero prawodawstwo 
fabryczne   zbliża   się   do   faktycznego   urzeczywistnienia   tych   zasad!   A   żądanie   8­godzinnego   dnia 
roboczego postawione zostało już w r. 1866 na kongresie Międzynarodówki w Genewie.

Ilość posłów socjalistycznych wzrasta w parlamentach, to prawda, ale jednocześnie zmienia się 

charakter parlamentów: tracą one swą wartość reformatorską. Parlamenty miały wpływ i znaczenie w 
czasach, kiedy wzrastające w siłę mieszczaństwo, walcząc z absolutyzmem i resztkami feudalizmu, miało 
przed sobą wielki i jasny cel polityczny i tworzyło dlatego zwartą partię liberalną. Dziś zaś mieszczaństwo 
i liberalizm znajdują się wszędzie w stanie większego lub mniejszego zwyrodnienia, chcą – jak się kiedyś 
wyraził we Francji Reinach – „odbudowywać zniesione dawniej tamy”, więc utraciły siłę moralną wobec 
rządów,   konsekwencję   i   czystość   obyczajów   parlamentarnych.   Dziś   tu   i   ówdzie   tworzą   się   jeszcze 
czasowe koalicje parlamentarne liberałów z radykałami i nawet socjalistami, ale nie trwa to długo: 
koalicje takie, osiągnąwszy jakiś drobny stosunkowo cel albo powstrzymawszy na jakiś czas postęp 
reakcji, rozwiązują się i parlament znów przedstawia obraz chaosu i anarchii. Rządy dziś targują się z 
parlamentami   i   uzależniają   je   od   siebie,   zamiast   od   nich   być   zależnymi.   Jeśli   zaś   znajduje   się   w 
parlamencie   jakaś   zwarta   i   wytrwała   większość,   to   zwykle   bywa   to   większość   reakcyjna,   koalicja 
wszystkich sytych, często reakcyjniejsza od samego rządu i protestująca przeciw jego ustępstwom na 
korzyść klasy robotniczej; biurokracja bowiem, pochodząca z inteligencji, bądź co bądź trzeźwiej patrzy 
na stosunki i często zdaje sobie sprawę z konieczności ustępstwa lepiej niż zacietrzewieni w swym 
klasowym egoizmie przedstawiciele burżuazji.

Ma się rozumieć, nie powinno się stąd wnosić, że demokracja i jej urządzenia nie mają wartości 

dla proletariatu, przeciwnie, mają ogromną, są prawdziwie światłem i powietrzem klasy robotniczej, 
pozwalają   bowiem   kształcić   się   w   życiu   publicznym,   poznawać   jego   mechanizm,   organizować   się, 
dokładnie mierzyć siły swoje i przeciwników, zdobywać wreszcie reformy, zapobiegające zbyt wielkiemu 
wyzyskowi,   ciemności,   zwyrodnieniu,   stwarzające   warunki   kształcenia   się   i   organizacji.   Pod   tym 
względem   cała   ta   „pozytywna   praca   na   dziś”   ma   ogromną   wartość   i   szaleństwem   by   było   jej   się 
wyrzekać. Ale nie mniejszym szaleństwem byłoby wyrzec się przygotowywania klasy robotniczej do 
ostatecznego, decydującego, rewolucyjnego starcia z klasami panującymi i rządem. Starcie to jest już 
dlatego nieuniknione, że i świadomość tych klas rozwija się i jest dziś inna niż w społeczeństwach 
dawnych. Dawniej głębokie przemiany społeczne – jak np. zniesienie pańszczyzny w Europie – mogły 
dokonywać się stopniowo, niepostrzeżenie, bo brak wymiany świadomości społecznej sprawiał, że nie 
zdawano sobie sprawy z odległych następstw poszczególnych zjawisk. Dziś klasy panujące rozporządzają 
też obserwującą i uogólniającą nauką ekonomii, polityki i socjologii i wiedzą, do czego poszczególne 
ustępstwa prowadzą. Nie będziemy mogli „wrosnąć” niepostrzeżenie w przyszłość – bo nam na to nie 
pozwolą. Będziemy musieli przełamać położone na naszej drodze przeszkody.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 8 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

Dotychczas można było się spodziewać, że przynajmniej w Anglii się bez tego obejdzie. Anglia 

była  krajem,  w  którym  kapitał  przemysłowy  najwcześniej  doszedł  do   władzy,   a  mając  dzięki  temu 
stanowczą przewagę na zagranicznych rynkach zbytu, wolał pokój społeczny od wojny i zrobił cały szereg 
ważnych ustępstw ekonomicznych i politycznych, jeśli nie całej klasie robotniczej, to przynajmniej jej 
warstwom najwyższym i najzdolniejszym do walki – wprowadzając przez to w dodatku korzystny dla 
siebie rozłam między arystokracją robotniczą a resztą proletariatu. Lecz dziś coraz cięższa i groźniejsza 
konkurencja ekonomiczna zagranicy, a przede wszystkim Niemiec, zmienia szybko politykę kapitału i 
rządu względem robotników na uparcie wrogą, podstępną i brutalną zarazem. Niestety, nie wywołało to 
jeszcze i nieprędko wywoła odpowiednią zmianę w pokojowej dotychczas, „trzeźwej”, antyrewolucyjnej 
polityce proletariatu angielskiego. Ale w końcu to przecież nastąpić musi. Kautsky wyznaje, że i co do 
Anglii stracił nadzieję, żeby przejście od ustroju kapitalistycznego do socjalistycznego odbyło się tam na 
drodze pokojowej, legalnej.

Cóż więc dopiero mówić o wszystkich krajach kontynentu europejskiego – z wyjątkiem jednej 

Szwajcarii!?   Cały   powyższy   szereg   nadzwyczaj   trafnych   spostrzeżeń   i   rozumowań   potwierdza   w 
zupełności zdanie nasze, nieraz wyrażane, że w Europie – a szczególniej w Europie środkowej – dojść 
musi   prędzej   czy   później   do   rewolucji   socjalnej,   do   starcia   proletariatu   z   rządem,   które   będzie 
najodpowiedniejszą dla nas chwilą porwania się do boju o niepodległą socjalistyczną Polskę.

Zobaczymy   w   dalszym   ciągu,   jak   Kautsky   wyobraża   sobie   działalność   rządu   robotniczego 

„nazajutrz po rewolucji” oraz sam przebieg, same środki bojowe rewolucji.

II. POLITYKA RZĄDU REWOLUCYJNEGO

Streściwszy   w   poprzednim   artykule   dowody   Kautskiego   na   to,   że   przejście   od   ustroju 

socjalistycznego do kapitalistycznego nie da się dokonać na drodze pokojowej i legalnej, lecz że będzie 
musiało odbyć się rewolucyjnie, przechodzimy obecnie do poglądów jego na to, co zwycięska rewolucja 
robotnicza będzie mogła i musiała zrobić „nazajutrz po rewolucji”.

Przypomnijmy  tu na  wstępie,  jak  podobne  zadanie rozwiązali  Marks i  Engels w  Manifeście 

komunistycznym.   Podług   nich   „następujące   środki   będzie   można   zastosować   w   krajach   najwyżej 
rozwiniętych:

1. Wywłaszczenie własności gruntowej i konfiskata renty gruntowej przez państwo.
2. Podatek (dochodowy) wybitnie postępowy.
3. Zniesienie spadkobrania.
4. Konfiskata własności wszystkich emigrantów i buntowników (przeciw rewolucji).
5. Centralizacja kredytu w rękach państwa za pomocą banku rządowego z kapitałem państwowym i 

wyłącznym monopolem.

6. Centralizacja wszystkich środków przewozowych w rękach państwa.
7. Pomnożenie   fabryk   rządowych   i   w   ogóle   środków   produkcji,   uprawa   gruntów   dotąd 

nieuprawnych, ulepszenie gruntów uprawnych.

8. Praca obowiązkowa dla wszystkich, organizacja armii przemysłowych, szczególniej dla rolnictwa.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 9 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

9. Połączenie pracy przemysłowej i rolnej, dążenie do zniesienia różnicy między wsią a miastem.
10. Publiczne i bezpłatne wychowanie wszystkich dzieci, zniesienie pracy dzieci w fabrykach, lecz 

skombinowanie wychowania z produkcją materialną itd. itd.

4

Autorowie zaznaczali przy tym, że środki te dla różnych krajów muszą być różne i że w ogóle „z 

punktu widzenia ekonomicznego wydadzą się niedostatecznymi i nie wytrzymującymi krytyki, lecz w 
ciągu   ruchu   przekroczą   one   same   siebie,   a   są   niezbędne   do   zrewolucjonizowania   całego   systemu 
produkcji”

5

. My możemy dodać, że na niektórych punktach (szczególniej np. na punkcie 7) rozwój 

ekonomiczny już je przekroczył i że nie wyjaśniają one kilku innych dość ważnych kwestii, a przede 
wszystkim – samego kierownictwa produkcji.

Gdy w r. 1890 układano nowy program partyjny dla socjalnej demokracji niemieckiej (przyjęty w 

r. 1891 w Erfurcie), odzywały się głosy żądające, aby pomieszczono w nim środki mające służyć za 
przejście od ustroju kapitalistycznego do socjalistycznego. Wówczas jednak sam Kautsky oparł się temu, 
uważając, że „błędem by było dyktowanie partii już dzisiaj określonego sposobu postępowania wobec 
zdarzenia, którego dziś nie możemy sobie wyobrazić, tylko mieć o nim ciemne przeczucia, i które 
przyniesie   nam   wiele   niespodzianek”.   Jest   to   zupełnie   słuszne,   o   ile   by   szło   o   jakieś   oficjalne, 
programowe zobowiązania całej partii. W   t y m   z n a c z e n i u   t e ż  odrzuca się zwykle szczegółowe 
opisywanie   organizacji   przyszłego   ustroju.   Lecz   już   w   przedmowie   swej   do   wydanego   w   r.   1898 
ciekawego dziełka Atlanticusa Ein Blick in den Zukunftsstaat, w którym autor z gruntowną znajomością 
stosunków ekonomicznych rozpatruje organizację produkcji i spożycia na podstawach socjalistycznych, 
taką, jaka mogłaby być wprowadzona przy obecnym stanie sił wytwórczych, Kautsky zupełnie słusznie 
mówi, że jeśli nie można żądać od partii oficjalnego podpisu na podobne obrazy przyszłości, to jednak 
każdy myślący socjalista zupełnie naturalną drogą dojść musi do rozważania szczegółów tej przyszłej 
organizacji   i   do   wytworzenia   sobie   o   niej   jakiegoś   pojęcia.   To   samo   stosuje   się   i   do   środków 
przejściowych od ustroju kapitalistycznego do socjalistycznego – do tego, co rząd robotniczy będzie 
musiał i mógł zrobić, objąwszy władzę po zwycięstwie nad rządem dzisiejszym. Rozumie się, że zanim 
dojdzie do wykonania, zajdzie niejedna nowa okoliczność, komplikująca i zmieniająca tego rodzaju 
rachuby; ale wtedy będziemy te okoliczności uwzględniać, nasze plany odpowiednio modyfikować, dziś 
zaś   musimy   wytworzyć   sobie   o   tym   pojęcie   w   ogólnych   zarysach   jedynie   na   podstawie   danych 
historycznych albo takich, które ze znacznym prawdopodobieństwem przewidzieć się dadzą.

Otóż przede wszystkim, mówi Kautsky, proletariat dopełni tego, czego nie dokonała demokracja 

mieszczańska: zmiecie z powierzchni ziemi wszystkie resztki feudalizmu, zniesie wszystkie przywileje 
dziedziczne

6

, uniezależni państwo od Kościoła, wprowadzi głosowanie powszechne do wszystkich ciał, da 

4

 Por. K. Marks i F. Engels, Manifest komunistyczny, str. 80­81. – Red.

5

 Por. tamże, str. 78­80. – Red.

6

 Sądzimy, że przez to należy rozumieć – między innymi – przede wszystkim zniesienie monarchii. Przy sposobności warto 

zaznaczyć, że Engels, zapytany w r. 1891 o zdanie o projekcie nowego (erfurckiego) programu, w nader ciekawej opinii swej, 
ogłoszonej teraz w „Neue Zeit” (t. XX, nr 1), krytykował dość ostro pomieszczenie w politycznej części programu tylko dość 
ogólnikowych zasad, a brak ścisłych żądań, dotyczących specjalnie politycznego ustroju Niemiec współczesnych, w tej liczbie 
przede wszystkim żądania  r e p u b l i k i   – oczywistego, a nie wypowiedzianego jedynie ze względów procesowych – a 
dalej: zniesienia dzisiejszego federalizmu Niemiec, a wprowadzenia całkiem innego ustroju. Przywileje różnych drobnych 

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 10 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

zupełną swobodę prasy, stowarzyszeń, całkowity samorząd gminom, zniesie wreszcie militaryzm, lecz nie 
za pomocą rozbrojenia, które przed zaprowadzeniem ustroju socjalistycznego na całym świecie mogłoby 
być wysoce niebezpieczne, tylko za pomocą uzbrojenia ludu, milicji demokratycznej, starając się przy tym 
o możliwie jak największą oszczędność. Dalej, zniesione zostaną podatki pośrednie, a zaprowadzony 
wysoki   postępowy   podatek   od   dochodu,   względnie   –   majątku.   Wreszcie,   szkolnictwo   musi   zostać 
postawione tak, aby wszystkie dzieci bez wyjątku otrzymywały w narodowych szkołach wykształcenie 
całkowite, równie wysokiego stopnia.

Lecz to wszystko nie stanowi jeszcze istoty rewolucji proletariatu, która jest ekonomiczną. Co 

zrobi rząd robotniczy na polu ekonomicznym? Jak zabierze się do „wywłaszczenia wywłaszczycieli”? 
Otóż Kautsky uważa, że przede wszystkim gospodarstwa rolne – z wyjątkiem chłopskich, prowadzonych 
bez najemników lub najwyżej z paroma parobkami czy dziewkami, którzy pracują razem z gospodarzem 
– a następnie wszelkie środki komunikacji na wielką skalę (koleje, parostatki, itp.), cała produkcja 
materiałów surowych i półfabrykatów (górnictwo, leśnictwo, hutnictwo, fabrykacja maszyn itd.), wreszcie 
wszystkie te gałęzie produkcji, gdzie już istnieć będą kartele i trusty, zupełnie będą dojrzałe do przejścia 
na własność społeczną. Co do przemysłu przetwórczego, wytwarzającego produkty do bezpośredniego już 
spożycia,   to   jest   on   jeszcze  przeważnie   dość   rozdrobniony   i   zdecentralizowany,   ma   często   lokalny 
charakter, toteż tu organami powołanymi do zajęcia miejsca kapitalistów będą gminy i stowarzyszenia 
dobrowolne. Z przejęciem majątków rolnych, przedsiębiorstw na własność państwa, gmin i stowarzyszeń 
zbiorowości te przejmą tym samym ciążące na nich obligacje pieniężne – uspołeczniony zostanie kapitał 
pieniężny.

Otóż   tu   nasuwa   się   ważna   kwestia:   proste   wywłaszczenie,   czy   też   odszkodowanie,   wykup, 

zobowiązanie się państwa, gmin, stowarzyszeń (pewno z gwarancją państwa?) do spłaty właścicieli i 
kapitalistów? Autor nasz zaznacza, że tylko same okoliczności rewolucji mogą rozstrzygnąć tę kwestię, 
sam jednak skłania się do drugiego rozwiązania – do spłaty kapitalistów, a to dlatego, żeby rewolucja nie 
miała   od   razu   przeciw   sobie   całej   masy   drobnych   kapitalistów,   właścicieli   drobnych   i   średnich 
oszczędności, których dzisiaj, wskutek systemu akcji, obligacji, papierów wartościowych w ogóle, bardzo 
by było trudno oddzielić od nielicznych grubych ryb. Powiedzą może, że cóż w takim razie przyjdzie 
robotnikom  z  uspołecznienia  środków  produkcji,  jeśli  wartość  dodatkową,   którą  dziś  przedsiębiorca 
pobiera bezpośrednio, będą musieli nadal oddawać rządowi w celu opłacania tego długu narodowego. 
Lecz przede wszystkim korzyść byłaby już taka, że wyzysk nie mógłby już więcej wzrastać, że nadal 

państewek muszą zniknąć, lecz „z drugiej strony – pisze stary towarzysz Marksa – Prusy muszą przestać istnieć, muszą być 
podzielone na samorządne prowincje, aby specyficzne prusactwo przestało ciążyć nad Niemcami”. Niemcy mają zostać 
jednolitą republiką (nie związkiem stanów), lecz z jak najszerszą autonomią demokratyczną prowincji i gmin, wybierających 
wszystkie urzędy. W programie erfurckim znalazł się tylko ten ostatni pozytywny punkt (wybieralność urzędów). Kautsky 
również teraz o swej negatywnej części, „o końcu istnienia Prus”, nic nie mówi, lecz wspomina o zupełnej autonomii gmin. 
N a s z ą   rzeczą   jest   zaznaczyć,   że  w   c h w i l i   r e w o l u c j i   w   Niemczech   zsolidaryzujemy   się   najzupełniej   z 
„rozpadnięciem się Prus (Auflösung – mówi Engels) na autonomiczne prowincje”, rozumiejąc przy tym „autonomię” polskich 
prowincji dotychczasowych Prus tak szeroko, że przystąpią one do jednolitej Rzeczypospolitej Polskiej, nie zaś niemieckiej. 
Jeśli dojdzie kiedy do rewizji programu erfurckiego, o której Bebel na kongresie w Lubece w roku zeszłym [1901] wspominał, 
to przypuszczam, że nie omieszkamy dać to do poznania.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 11 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

wszelkie podwyższenie produkcyjności dostawałoby się w udziale już wyłącznie ludowi pracującemu. Po 
wtóre zaś, tu odegrałby swą rolę główną postępowy podatek od dochodu i majątku. W wielkiej księdze 
jedynego już, „skonsolidowanego” długu narodowego figurowaliby już rentierzy wszyscy imiennie ze 
swymi sumami; można by więc drobnych oszczędzać, grubych obciążać odpowiednio, bez obawy – która 
w   kapitalistycznym   społeczeństwie   czyni   niemożliwym   przekroczenie   pewnej   niewielkiej   stopy 
opodatkowania – że kapitał ruchomy ukryje się lub ucieknie za granicę. Można by więc coraz bardziej 
opodatkowywać   tę   państwową   rentę   wykupną   –   co,   dodajmy,   byłoby   nawet   z   punktu   widzenia 
kapitalistycznego zupełnie legalne, bo wszak dziś już Włochy opodatkowały swą rentę, płacąc tylko 4% 
zamiast nominalnych 5%! W ten sposób wywłaszczenie takie by się dokonało, ale nie od razu, tylko 
stopniowo, w przeciągu może lat kilku dziesiątków,  ażby  każdy w nowej organizacji ekonomicznej 
znalazł spokojne a właściwe miejsce.

Wszystko to jest bardzo słuszne, tylko droga, po której Kautsky dochodzi do samego wykupu, jest 

nieco zanadto kręta. Powiada on mianowicie, że przede wszystkim będzie zadaniem rządu rewolucyjnego 
zaopiekować się bezrobotnymi, tak aby odebrać fabrykantom główny środek wywierania nacisku na 
robotników.   Wtedy   będą   oni   musieli   robić   wszystko,   co   robotnicy   zechcą,   więc   stracą   ochotę   do 
gospodarki   na   własną   rękę   i   sami   zaofiarują   rządowi,   gminom   i   stowarzyszeniom   sprzedaż  swych 
przedsiębiorstw   na   dogodnych   warunkach,   jak   landlordowie   irlandzcy  w   epoce   terroru   agrarnego   i 
bojkotów.   Otóż   byłoby   to   bardzo   ładne,   tylko   że   Kautsky   niestety   nie   mówi,   w   jaki   sposób   rząd 
rewolucyjny ma rozwiązać kwestię bezrobotnych. A to jest, jak wiadomo, niesłychanie twardy orzech – 
nie do zgryzienia, dopóki istnieje prywatna gospodarka z jej fluktuacjami. Logiczniejszym wydaje się – i 
byłoby, sądzę, nieuniknione – przymusowe wywłaszczenie przez rząd rewolucyjny z otaksowaniem sum 
wykupnych. To pierwszy zarzut, jaki stawiamy wywodom Kautskiego.

Dalej rozpatruje on następującą ważną kwestię: rząd rewolucyjny będzie musiał zapewnić ciągłość 

produkcji narodowej, gdyż przerwa w tej produkcji chociażby na kilka tygodni byłaby straszną klęską. 
Otóż czy przyzwyczajenie, dyscyplina, poczucie obowiązku obywatelskiego wystarczą, ażeby utrzymać 
masy robotnicze przy pracy? Kautsky przypuszcza, że nie, i uważa za absolutnie niezbędne wzmocnienie 
siły   przyciągającej   samej   pracy.   Wewnętrzna   demokratyzacja  fabryk   da   się   przeprowadzić   od   razu, 
natomiast ulepszenia higieniczne itp. – tylko z czasem, gdyż wymagają one przebudowywania itp. robót 
dłuższych. Trzeba więc będzie koniecznie podwyższyć – i to znacznie – płace robotnicze, w początkach 
bowiem nie może być mowy o innym sposobie wynagradzania za pracę jak za pomocą różnej wysokości 
zarobków pieniężnych, odpowiednio do fachu i pracy. Otóż podwyższenie zarobków nie będzie rzeczą 
łatwą, suma bowiem wartości dodatkowej, dziś pobieranej przez kapitalistów, będzie pochłonięta przez 
budżet państwowy. Sama organizacja szkół odpowiednio do potrzeb ludności i wymagań racjonalnego 
szkolnictwa kosztować musi w Niemczech – jak obliczył Kautsky jeszcze w Agrarfrage – do 2 miliardów 
marek rocznie, czyli prawie dwa razy tyle, co dzisiejszy budżet wojskowy! A opieka nad chorymi, 
inwalidami pracy, starcami, a opłata renty wykupnej! Jedynym więc wyjściem rządu socjalistycznego 
będzie zwiększenie produkcji, która wówczas, po usunięciu wolnej konkurencji, nie będzie już miała w 
następstwie   spadku   cen,  lecz  przeciwnie  –   powiększenie   udziału  każdego  obywatela  w  narodowym 
bogactwie.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 12 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

Sposób   na   powiększenie   produkcyjności   zapożycza   Kautsky   od   dzisiejszych   trustów.   Trusty 

amerykańskie   mianowicie,   chcąc   zmniejszyć   do   minimum   koszty   produkcji,   zamykają   większość 
stowarzyszonych fabryk, a pracują wyłącznie w najlepiej pod względem technicznym urządzonych: tak 
np.   trust   cukrowy   w   ¼   wszystkich   dawniej   zatrudnionych   cukrowni   wytworzył   tyleż   towaru,   co 
poprzednio we wszystkich razem; trust wódczany, zamknąwszy z 80 zsyndykowanych gorzelni 68, w 12 
wytworzył przez rok tyleż produktu, co poprzednio w 80! To radzi Kautsky zrobić na wielką skalę i dla 
uzmysłowienia bierze np. przemysł tkacko­przędzalniczy w Niemczech. Liczy on 200 000 warsztatów, 
zatrudniających   ogółem   993   257   robotników   i   robotnic;   lecz   z   tych   jest   tylko   3   000   warsztatów 
większych, zatrudniających ponad 50 osób, a w nich razem pracuje więcej niż połowa ogółu robotników 
(587 599), z tych zaś znów jest tylko 800 warsztatów mających ponad 200 robotników, a pracuje w nich 
1/3 ogółu – 350 306 osób. Ogółem biorąc, z niewieloma wyjątkami, warsztaty większe są też technicznie 
lepiej urządzone. Przypuśćmy więc, że rząd socjalistyczny zamknie wszystkie warsztaty poniżej 50 osób 
zatrudniające, a robotników z nich przeniesie do pozostałych – większych. Naturalnie będą oni pracować 
dwiema zmianami, przypuśćmy po 8 godzin, zamiast po 10, jak dziś. Takie skrócenie dnia roboczego z 
pewnością produkcyjności pracy robotnika nie obniży. Lecz za to w 3 000 większych warsztatów będzie 
się pracowało o 6 godzin dłużej niż przedtem, wyzyskując lepiej ich lepsze maszyny i w ogóle urządzenia. 
Wolno przypuścić, że w tych doskonalszych warsztatach jeden robotnik wytwarza dwa razy tyle, co w 
małych i zacofanych; w takim razie suma wytworu we wszystkich fabrykach dzisiaj da się przedstawić 
jako 2 + 1, a po dokonaniu powyższej reformy jako 2 + 2, czyli o ¼ więcej. Jeżeli zaś przypuścimy, że 
zamknięte   zostaną   wszystkie   fabryki   poniżej   200   robotników   i   zatrudnione   w   nich   2/3   wszystkich 
robotników przeniesiono do 800 największych warsztatów, że, dalej, pracować tam będą 3 zmiany po 5 
godzin   (dla   uniknięcia   pracy   nocnej)   i   że   redukcja   długości   pracy   do   5   godzin   zmniejszy   jej 
produkcyjność o ¼, ale że z drugiej strony produkcyjność pracy w tych najdoskonalszych warsztatach jest 
4 razy większa niż w drobnych, to można już (obliczeń nie przytaczamy) sumę produktu prawie podwoić; 
że zaś przy tym podwaja się tylko wydatek na materiały surowe i maszyny, a suma zysku kapitalistów, 
dziś – spłaty renty i podatków państwowych, nie podwaja się już, tylko pozostaje ta sama, więc na zarobki 
pozostaje trzy razy tyle, co dawniej

7

, a jednocześnie długość pracy zmniejszona została o połowę.

Reforma ta ma jeszcze pod jednym względem bardzo ważne znaczenie: oto gdy się pomyśli, że 

ilość wszystkich przedsiębiorstw i warsztatów w Niemczech w ogóle wynosi 2¼ miliona, a w samym 
przemyśle tkacko­przędzalniczym 200 000, to ogarnia istotnie wątpliwość, czy produkcja tylu warsztatów 
może być pokierowana, uregulowana i skontrolowana przez rząd; jeśli jednak ilość warsztatów w tej 
jednej gałęzi zredukowana zostaje do 2 000, zatrudniających dziś ponad 50 osób, a w całym państwie – do 
18 000 takichże, to rzecz wygląda o wiele łatwiej. Łatwiejszym w szczególności wydaje się uregulowanie 
wymiany   między   jedną   gałęzią   a   drugą,   odbierającą   produkty   pierwszej,   zapobieżenie   wszelkiej 
nadprodukcji lub produkcji niedostatecznej, jeżeli się weźmie na przykład z jednej strony nie 200 000, 
lecz   tylko   2   000   największych   warsztatów   tkacko­przędzalniczych,   z   drugiej   –   nie   1   153,   ale   72 

7

 Dawniej, przypuśćmy, produkt 3 miliony: 1 mln mat. sur., 1 mln zyski, 1 mln płace; dziś – produkt 6 milionów, z czego 2 

mln mat., 1 mln renta i podatki, 3 mln place.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 13 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

największe fabryki maszyn dla tej gałęzi przemysłu. Porozumienie między nimi, rozszerzenie wymiany 
jest wtedy łatwe i proste.

Lecz   tu   nasuwa   się   znowu   kilka   zarzutów.   Po   pierwsze,   nie   taka   to   łatwa   rzecz   przenieść 

robotników z 200 000 fabryk do 2 000 – przenieść pół miliona robotników w jednej tylko gałęzi. 
Ponieważ największe fabryki znajdują się wszystkie w niewielkiej ilości miejscowości, więc należałoby 
urządzić jakąś wędrówkę narodów, skupić robotników jeszcze bardziej w centrach przemysłowych! Co za 
zadanie przewozowe, a co ważniejsza –  m i e s z k a n i o w e .

Po wtóre, zwiększenie produkcji oznaczać będzie wówczas zapewne zwiększenie przypadającego 

na każdego obywatela udziału w niej; ależ przecie w bardzo niewielu gałęziach przemysłu podwojenie np. 
produkcji będzie mogło być zużytkowane przez ludność danego kraju, dając jej poczucie podwojonego 
dobrobytu. Podwojenie np. ilości tkanin wytwarzanych dziś w Niemczech – bardzo wątpię – żeby mogło 
być  zużytkowane  przez  Niemcy!  Spowodować  podwojenie  płac  –   szczególniej  jeśli  płace  mają  być 
wypłacane w pieniądzach – mogłoby więc ono tylko w tym wypadku, gdyby nadmiar produkcji można 
było zbyć za granicą. To zaś wymagałoby zniżenia cen; zaogniłoby niesłychanie wojnę konkurencyjną 
socjalistycznych   Niemiec  ze  wszystkimi   innymi   krajami   przemysłowymi,   czy   to   niesocjalistycznymi 
jeszcze, czy przechodzącymi już do socjalizmu, lecz w podobny sposób powiększającymi produkcję!

Tymczasem kwestia handlu zagranicznego nie została przez Kautskiego poruszona ani jednym 

słowem.   Ja   sądzę,   że   kwestia   ta   niebezpieczna   nie   jest:   gdy   zamiast   dzisiejszych   prywatnych 
przedsiębiorców państwo wystąpi jako sprzedawca oraz nabywca względem krajów obcych, z którymi już 
i dziś prowadzona jest wymiana, to kontrahent tak wielki i pewny wszędzie znajdzie dobre przyjęcie bez 
względu na to, czy będzie miał do czynienia z innym państwem także, czy z grupami prywatnych jeszcze 
przedsiębiorców (fabrykantów i kupców). Utrzymać więc wywóz na dotychczasowym poziomie będzie 
mogło, jeśli zechce; ale powiększyć go bez walki ekonomicznej z innymi państwami wywożącymi – nie; a 
walka taka mogłaby  doprowadzić po prostu do wojny.  Dlatego sądzę, że powiększenie produkcji – 
przynajmniej znaczniejsze – będzie na razie pożądane tylko w gałęziach tych, gdzie może ono też być w 
kraju spożyte; a to stosowałoby się przede wszystkim, w największych rozmiarach, do rolnictwa i w ogóle 
fabrykacji produktów spożywczych; chociaż i tu nie sądzę bynajmniej, żeby było możliwe ani pożądane 
zaprzestanie wywozu zboża albo i mięsa np. z takich krajów, gdzie jest ono i może być produkowane 
znacznie taniej niż w starej Europie.

Z tego wynika, że przede wszystkim możliwe będzie dość znaczne skrócenie dnia roboczego, co 

zaś do niezbędnego również podniesienia zarobków, to będzie ono musiało być osiągnięte w ten sposób, 
że z początku, to jest przynajmniej dopóki nie minie czas krytyczny, dopóki nowy ustrój nie stanie na 
nogach  tak  mocno,  aby   nie  potrzebował  znikąd  obawiać  się  obalenia,  roboty  powiększające  budżet 
publiczny, jak np. reforma szkolnictwa, będą musiały być przedsiębrane bardzo stopniowo, pilne będzie 
tylko  z n i e s i e n i e   n ę d z y  przez dostarczenie każdemu pracy i opieka nad chorymi i starcami, a 
zarazem opłata wykupu wywłaszczonym kapitalistom będzie musiała być na czas krytyczny ograniczona 
do takiego stopnia, aby tylko oni z kolei nie cierpieli niedostatku. Trzeba bowiem koniecznie uwzględnić 
taki czas krytyczny, czas walki zaczepnej i obwarowywania się, regulaminu obozowego niejako – a 
Kautsky tego zupełnie nie uwzględnia.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 14 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

Co jednak będzie pilne i niezbędne już w tym czasie krytycznym, co będzie wprost warunkiem 

powodzenia rewolucji, to wykluczenie wszelkich poważnych zaburzeń w produkcji i obiegu bogactw, 
wszelkiej   niemożliwości   zaspokojenia  na  całym  terytorium   wszystkich   istotnych,   życiowych   potrzeb 
ludności, co da się osiągnąć jedynie za pomocą możliwie jak najzupełniejszego opanowania produkcji i 
obiegu czy to bezpośrednio – przez zarząd państwa i gmin, czy pośrednio – przez kontrolę ich nad 
spółkami i prywatnymi wytwórcami. Pomimo tak znacznej ilości przedsiębiorstw, i choćby nawet nie dała 
się przeprowadzić tak znaczna ich redukcja, o jakiej mówi Kautsky, nie należy sobie znów wystawiać tego 
zadania jako zbyt trudnego; statystyka produkcji i zapotrzebowania z bardzo znacznym przybliżeniem jest 
możliwa, a podział zamówień i produktów przy pomocy zarządów okręgowych i gminnych też ilościowo 
tylko trudniejszy od dzisiaj dokonywanego np. rozkładu skontyngentowanych podatków bezpośrednich 
(np. gruntowego we Francji). Zupełnie też słusznie zaznacza Kautsky, że rząd socjalistyczny, nie myśląc 
nawet o przymusowym wywłaszczaniu chłopów, dążyć będzie, jako nabywca ich produktów, do łączenia 
ich w spółki, dające większą gwarancję, i dostarczać im będzie maszyn, bydła, nawozów itd. w celu 
podniesienia produkcyjności ich gospodarstw.

III. JAK PROLETARIAT MA ZDOBYĆ WŁADZĘ?

Część pracy Kautskiego poświęcona temu zagadnieniu jest pobieżna i dość, niestety, słaba.
Dość słusznie wprawdzie  zauważa on,  że  na kłopoty  finansowe  rządów,  które dotychczas  w 

rewolucjach grały wielką rolę, teraz – z wyjątkiem może Rosji – nie ma co liczyć, gdyż obecnie istnieje 
nadmiar kapitału, i kapitaliści, będąc przy tym życzliwie usposobieni względem rządów, nie cofają się 
nawet przed wielkim ryzykiem. Niemniej słuszna jest uwaga, że dziś rewolucja nie będzie, jak dawniej, 
wymierzona   tylko   przeciw   rządowi   z   bardzo   niewielką   garstką   feudałów   i   duchowieństwa;   dziś 
rewolucjoniści – z wyjątkiem znów może Rosji – będą mieli przeciw sobie nie sam tylko rząd, lecz i dość 
znaczne  części   narodu,  bo   nie   tylko   kapitalistów,   ale   i   większość   drobnego  mieszczaństwa  i   część 
chłopstwa. Z drugiej też strony nie może być mowy o pochwyceniu władzy przez jakąś drobną garść 
spiskowców, lecz tylko o masowym ruchu proletariatu. Rewolucja więc będzie teraz koniecznie walką 
mas przeciwko masom – i  p o d   t y m   w z g l ę d e m  ma Kautsky sporo racji, mówiąc, że będzie ona 
niepodobna do wszystkich dotychczasowych.

Odmienny ten charakter przyszłej rewolucji opiera Kautsky na tym, że „pierwszy to raz w historii 

toczyć się będą walki rewolucyjne przy wyzyskiwaniu form demokratycznych, organizacji, które się 
rozwinęły na gruncie swobód demokratycznych, i przeciwko potęgom, jakich jeszcze świat nie widział: 
przede wszystkim związkom przedsiębiorców, przed którymi schylają się sami monarchowie, a których 
potęga wzmocniona jest jeszcze przez środki rządzenia absolutyzmu: biurokrację i armię”. Dlatego mówi: 
„Rewolucja nadchodząca będzie nie tyle nagłym powstaniem przeciw rządowi, ile raczej długą  w o j n ą 
d o m o w ą   – przez którą jednak nie należy rozumieć prawdziwych bitew i rzezi. Nie mamy żadnych 
powodów   do   przypuszczania,   żeby   zbrojne   powstania   z   walkami   na   barykadach   i   tym   podobnymi 
zdarzeniami wojennymi mogły dziś jeszcze odegrać rolę decydującą. Zbyt już wiele razy wyłożone 
zostały przyczyny tego, więc nie potrzebuję dłużej się nad tym zatrzymywać. Militaryzm może być w ten 

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 15 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

tylko sposób złamany, że samo wojsko wydawać się będzie niepewne, lecz nie w ten sposób, żeby je miał 
zwyciężyć zbuntowany lud”.

Otóż tu, zdaniem naszym, autor prześliznął się koło zagadnienia pierwszorzędnej wagi i w sposób 

bardzo powierzchowny, powołując się tylko na dowodzenia innych, nie przytoczone nawet wyraźnie, 
uspokoił   zanadto   nieco   drażliwą   na   tym   punkcie   świadomość   współczesnej   socjalnej   demokracji 
niemieckiej, że o zbrojnym starciu ludu z wojskiem nie może być mowy.

Tyle jest w tym słusznego, że dziś, gdyby masy ludu nie uzbrojonego lub źle uzbrojonego stanęły 

oko w oko z armią, zdecydowaną na rzeź choćby najkrwawszą, to na nic by się nie przydały ani odwaga 
ludu, ani barykady, bo nowoczesne uzbrojenie i technika wojenna zgniotłyby to wszystko. Słusznie też 
kładzie  Kautsky   nacisk   na   strajk   masowy   jako   oręż   specyficznie   proletariacki,   mający   w   przyszłej 
rewolucji odegrać pierwszorzędną rolę. Zastrzega się przy tym, że oczywiście nie ma na myśli „strajku 
powszechnego” w znaczeniu anarchistów i zawodowców francuskich, bo strajk obejmujący naprawdę 
wszystkich robotników nigdy nie nastąpi, a gdyby nastąpił, to oznaczałby wyrok śmierci nie tylko na 
kapitalistów,   ale  i  na  całe  społeczeństwo,   które  nie  miałoby   co  jeść,  tonęłoby   w  ciemnościach   itd. 
Zaznacza też, że strajku masowego nie należy pojmować jako broni jedynej, lecz że musi on iść ręka w 
rękę  z  akcją   parlamentarną  itd.  Wszystko   to   bardzo  dobrze;   ale  dziwi  nas   bardzo,  że  Kautsky  nie 
wypowiedział się co do innego ważnego punktu: czy mianowicie pojmuje strajk masowy jako rewolucję 
„założonych rąk”, tj. czy podziela złudzenia tych, którzy myślą, że strajki masowe mogą doprowadzić do 
decydujących ustępstw ze strony rządu i kapitalistów przy zupełnie pokojowym, legalnym i bezkrwawym 
przebiegu? Pomijam już to, że podczas strajku masowego, szczególniej o doniosłe żądania polityczne, 
robotnicy nie będą przecie siedzieli po domach, lecz będą demonstrować i odbywać zgromadzenia – co 
nieuchronnie prowadzi do starć z wojskiem, jak świeżo dowiodły wypadki belgijskie. Ale oprócz tego – 
co Kautsky robi z niezorganizowanymi i bezrobotnymi? Ci ostatni szczególniej niechybnie dostarczą 
strajkbrecherów – a rzeczą jest zupełnie niemożliwą, aby w wielkim strajku, gdy chodzi o rzecz doniosłą, 
niemal  o  śmierć  i  życie,  i  gdy  w  chwili   krytycznej  zjawiają  się  łamacze  strajku  –   aby   strajkujący 
zachowali   się   wobec   nich   pokojowo   i   legalnie!   Tak   więc   czy   owak,   szereg   starć   z   wojskiem   jest 
nieuniknionych.

Cała rzecz, że w krajach zachodnioeuropejskich wojsko może być niepewne w rękach rządu. Lecz 

czyż można spodziewać się, aby całe wojsko albo znaczna jego większość odmówiła posłuszeństwa 
rządowi kapitalistycznemu? Już dla tego choćby niepodobna się tego spodziewać, że armia – nie mówię 
już o korpusie oficerskim, lecz o ogóle żołnierzy – składa się z członków różnych klas społecznych, a 
więc z drobnego mieszczaństwa i chłopów, wrogich robotnikom, i z robotników zdemoralizowanych przez 
klerykalizm, i z nieuświadomionych. Na jedną rzecz tylko możemy więc liczyć: na to, że część żołnierzy 
będzie po naszej stronie i że oddziały, w których tacy będą stanowili większość albo poważną mniejszość, 
zbuntują się przeciw swoim rozkazodawcom i przejdą na stronę ludu. Inne oddziały jednak pozostaną 
przy   rządzie   kapitalistycznym,   w   swoich   miejscowościach   sprawią   rzeź   ludowi   i   pójdą   dalej   na 
zbuntowane oddziały, których dowódcy, i w ogóle dowódcy rewolucji, postarają się wtedy i ludowe masy 
uzbroić, aby mieć większą siłę. Inaczej przebiegu rewolucji wystawić sobie  n i e p o d o b n a . Będzie to 
coś w rodzaju walki Komuny Paryskiej z wersalczykami – tylko na większą skalę, na licznych punktach 

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 16 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

całego terytorium danego państwa. Część oficerów znajdzie się wtedy z pewnością także po stronie 
rewolucjonistów; z szeregów żołnierzy wysuną się inni zdolni wodzowie. Będzie to  p r a w d z i w a 
wojna domowa, z bitwami, rzeziami i oblężeniami może nawet, która może potrwać kilka tygodni, a 
nawet miesięcy, i  k t ó r a   ż y w o   z a i n t e r e s u j e   t e ż   s ą s i a d ó w   d a n e g o   p a ń s t w a .

O  tym   też   zapomnieć  nie  można  –   i   to   mię  prowadzi   do   krytyki  poglądów   Kautskiego  na 

z e w n ę t r z n e   w a r u n k i  rewolucji. On sobie wiele obiecuje po  w o j n i e . Wprawdzie, powiada, 
dzisiaj polityka międzynarodowa państw znajduje się w stanie zupełnego zastoju i zwyrodnienia; wszyscy 
mężowie stanu obawiają się konfliktów, drżą przed wojną i pozwalają nagromadzać się całej masie nie 
rozwiązanych zagadnień. „Dzięki temu istnieją pewne twory państwowe, które męskie pokolenie sprzed 
pół wieku już wtedy skazywało na zagładę, jak Austria i Turcja; dlatego też burżuazja europejska straciła 
wszelką   sympatię   dla   sprawy   niepodległości   Polski”.   Ale   tyle   jest   powodów   do   zatargów   między 
państwami dzisiejszymi, że jedynie strach przed rewolucją, przed proletariatem, powstrzymuje je od 
wojen. Otóż są państwa, które tego czynnika obawiać się nie bardzo potrzebują, a w dodatku opanowane 
zostały przez harde, pozbawione wszelkich skrupułów kliki finansowe; takimi są Stany Zjednoczone 
Ameryki   Północnej   i   Japonia,   które   też   w   ostatnich   czasach   zaczęły   występować   na   arenie 
międzynarodowej jako mąciciele pokoju. Dalej instynkty wojownicze objawiają Anglia i Rosja, lecz ta 
ostatnia – chwilowo przynajmniej – „usunięta została z listy państw zaczepnych przez swój bohaterski 
proletariat”!

8

  „Te to państwa i ich antagonizmy zagrażają dziś pokojowi międzynarodowemu. Musimy 

liczyć   się   z   możliwością   wojny   w   niezbyt   odległym   czasie,   a   więc   i   z   możliwością   wstrząśnień 
politycznych, które albo doprowadzą bezpośrednio do powstania proletariatu, albo przynajmniej otworzą 
do tego drogę”.

Lecz w tym samym zdaniu Kautsky wszak dodaje, że możliwość wojny stanowczo nie leży w 

antagonizmach między Niemcami a Francją, między Austrią a Włochami! Słusznie, lecz jeśli dodamy do 
tego także Turcję, której państwa europejskie nie ośmielą się dotknąć dla tych samych powodów, co 
Austrii oraz Italii irredenty i Alzacji, a która wraz z całym Półwyspem Bałkańskim przechodzi powoli, na 
drodze pokojowej, pod batutę Rosji, to dojdziemy znów do starego naszego twierdzenia, a mianowicie, że 
wojna na terenie europejskim jest zupełnie nieprawdopodobna, że co najwyżej mogą toczyć się wojny w 
Korei, Chinach, Afryce. Nadzwyczaj jest mało prawdopodobne, żeby państwa kontynentalne środkowo­ i 
zachodnioeuropejskie dały się w takie wojny tak wciągnąć, aby rzucić się na siebie tu, w Europie. Co 
najwyżej więc, gdyby nawet Rosja zaawanturowała się w wojnę z Japonią i Stanami Zjednoczonymi na 
Dalekim Wschodzie, to Anglia, Niemcy i Francja musiałyby trzymać się nawzajem w szachu tu, w 
Europie, i po wojnie dla części tych państw nastąpić by mógł okres pewnego osłabienia rządu. Ażeby 
doprowadził on do dobrowolnych decydujących ustępstw na rzecz socjalizmu, o tym przecie nie ma 
mowy! Więc zawsze pozostaje tylko jedno prawdopodobieństwo: mianowicie, że rządy, widząc wciąż 
wzrastający, wszechstronny nacisk proletariatu, nie poprzestającego nigdy na rzucanych mu ochłapach, w 

8

  Przecenianie siły ruchu rewolucyjnego w Rosji objawia się u Kautskiego i w tym, że robotnikom rosyjskim przypisuje 

większe znaczenie polityczne w ich kraju niż angielskim – w Anglii, dlatego że ci ostatni stracili ducha rewolucyjnego i idą na 
pasku partii burżuazyjnych! Ale przecież partie te liczą się i liczyć muszą z życzeniami robotników angielskich, że zaś te 
życzenia nie odpowiadają ideałowi polityki proletariackiej, to zupełnie inna kwestia.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 17 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Kazimierz Kelles­Krauz – Widoki rewolucji (1902 rok)

końcu zaryzykują całą stawkę i spróbują porządnie ująć go w karby przez ograniczenie istniejących 
swobód politycznych. Z drugiej strony proletariat przecie siłą rzeczy musi kiedyś poczuć się na siłach, 
poczuć,   że   ma   oparcie   w   armii,   i   przyjąć   wyzwanie,   odpowiedzieć   strajkami,   odmową   podatków, 
demonstracjami, bojkotami itd. A wtedy następuje owa wojna domowa, o której mówiliśmy wyżej.

Lecz taka wojna domowa, szczególniej ciągnąca się dłuższy czas, to sposobność dla interwencji 

caratu, błaganego o to przez rządy europejskie. A wtedy – wysuwa się  p o w s t a n i e   p o l s k i e   z 
jego całym znaczeniem dla rewolucji europejskiej oraz próby rewolucji w Rosji samej; wtedy – stoczyć 
się musi owa ostatnia bitwa –  p r a w d z i w a  bitwa – między Europą a caratem, o której w proroczej 
wizji mówi poeta Freiligrath.

Żałujemy, że Kautsky, pod wpływem przesadnego przekonania, że rewolucja proletariatu musi być 

zasadniczo odmienna od poprzednich, konsekwencji tych nie wyprowadził. W Niemczech dzisiejszych 
byłyby one bardzo na czasie.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 18 –

www.skfm­uw.w.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kazimierz Kelles, Niepodległość Polski a materialistyczne pojmowanie dziejów [1905]
Kazimierz KellesKrauz, Porachunki z rewizjonistami
Kazimierz Kelles Krauz – Dialektyka społeczna w filozofii Vica (1901 rok)
Kazimierz Kelles Krauz – Comtyzm i marksizm (1904 rok)
Kazimierz Kelles Krauz, Ekonomiczne podstawy pierwotnych form rodziny (1900 rok)
Kazimierz Kelles, Czy jesteśmy patriotami we właściwym znaczeniu tego słowa [1897]
Kazimierz Kelles Krauz – Socjologiczne prawo retrospekcji (1895 rok)
Kazimierz Kelles Krauz Nasz kryzys
Kazimierz Kelles Krauz – Kryzys marksizmu (1900 rok)
Kazimierz Kelles Krauz, Wiek złoty, stan natury i rozwój w sprzecznościach (1903 rok)
Kazimierz Kelles, Rządy demokratyczne [1904]
Kazimierz Kelles Krauz – Antonio Labriola (1904 1905 rok)
Kazimierz Kelles Krauz, Źródło zakazów małżeńskich (1903 rok)
(rewolucja w kosmologii) NQRD7GMMUKUTO7PVQRVKF7D5KL5QU6HSX5RMCPI
Światowa rewolucja Polaka
Polka Kazimierza Bylicy

więcej podobnych podstron