Kazimierz KellesKrauz
Widoki rewolucji
Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)
WARSZAWA 2007
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 2 –
www.skfmuw.w.pl
Artykuł Kazimierza KellesKrauza „Widoki
rewolucji” ukazał się pod pseudonimem M. Luśnia
w piśmie „Przedświt” 1902, nr 8, ss. 286292, i nr
9, ss. 325333, i został napisany na marginesie
broszury Karola Kautsky’ego pt. Die soziale
Revolution, Berlin 1902.
Podstawa niniejszego wydania: Kazimierz Kelles
Krauz, „Pisma wybrane”, tom 2, wyd. Książka i
Wiedza, Warszawa 1962.
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
Od lat kilku – szczególnie od wystąpienia Bernsteina – zaczęło się stopniowo rozpowszechniać
wśród socjalistów mniemanie, że rewolucja socjalna, tak jak ją dotychczas pojmowano, czyli zdobycie
władzy politycznej przez klasę robotniczą w celu uspołecznienia środków produkcji, a za pomocą
przełamania legalności burżuazyjnej – jest niepotrzebna, niemożliwa i niepożądana. Niepotrzebna: bo
różnice między klasami i w dzisiejszym społeczeństwie łagodzą się coraz bardziej, proletariat zdobywa
coraz większy wpływ na rządy i coraz większe ustępstwa, wreszcie zacznie powoli zdobywać i udział w
rządach i ustrój socjalistyczny bez wstrząśnienia „wrośnie” w kapitalistyczny. Niemożliwa: bo potęgi
militarnej dzisiejszych państw klasa robotnicza nigdy złamać nie będzie w stanie. Niepożądana wreszcie:
bo przypuszczając nawet, że ster rządów wpadłby w ręce proletariatu, to gdyby się to stało nagle, drogą
rewolucyjną, proletariat nie byłby w stanie pokierować nadal życiem ekonomicznym danego kraju i cała
historia skończyłaby się wielkim fiaskiem oraz reakcją.
Nie wszędzie i nie zawsze wyrażano tę negację w takiej bezwzględnej i stanowczej formie; ale
bardzo często i bardzo wielu nosiło się i nosi z wątpliwościami i niepewnościami jednej z tych trzech
kategorii, czemu sprzyja, ma się rozumieć, cały szereg realnych warunków i interesów. Chwast ten
przeniesiony został i na nasz grunt; tylko że u nas zaczęli niektórzy z nadzwyczajną wzgardą wzruszać
ramionami nad rewolucją socjalną w Europie zachodniej, wyprowadzając stąd wniosek, że my
powinniśmy – a więc i możemy – zdobyć niepodległość zupełnie niezależnie od socjalnej rewolucji na
Zachodzie... Otóż dlatego sądzę, że bardzo pożyteczną będzie rzeczą zapoznać czytelników naszych z
najnowszą pracą tow. Karola Kautskiego
, w której ten tak trzeźwy, praktyczny i gruntownie z faktami
obznajmiony pisarz socjalistyczny postawił sobie za zadanie: 1. dowieść, że właśnie nowożytny rozwój
społeczny, tak ekonomiczny, jak prawny, musi doprowadzić do rewolucyjnego starcia proletariatu z
burżuazją i rządem; 2. wykazać, że i jak proletariat musi i może zwyciężyć w tej walce ostatecznej; 3.
naszkicować plan pierwszych środków, za pomocą których rząd proletariatu nie tylko nie narazi na
szwank, lecz przeciwnie, podniesie natężenie życia ekonomicznego i ogólny dobrobyt, zmierzając ku
ostatecznemu celowi – społecznemu uregulowaniu produkcji, obiegu i podziału bogactw. Rozpatrzymy te
trzy kwestie kolejno, pozostawiając jednak drugą na ostatek, a to dlatego, że na tym punkcie sporo
będziemy mieli poglądom Kautskiego do zarzucenia.
I. REWOLUCJA JAKO NIEUNIKNIONA
Więc przede wszystkim, czy prawda, że zmniejsza się ekonomiczny przedział między klasami, że
zmniejsza się wyzysk? Często się bowiem słyszy o ciągłym wzroście dobrobytu klasy pracującej. Kryzys,
który wybuchł w drugiej połowie 1900 i 1901 r. wbrew przepowiedniom właśnie tych, którzy twierdzili,
że kryzysy były chorobą tylko nisko rozwiniętego kapitalizmu, a na wyższym stopniu rozwoju potrafi on
im zapobiegać, kryzys, którego następstwem jest powszechny upadek zarobków po pięcioletnim okresie
wzrastania, dowiódł wprawdzie niezbicie, że robotnicy w kapitalistycznym społeczeństwie wciąż są
1
Die soziale Revolution, I. Sozialreform und soziale Revolution, II. Am Tage nach der sozialen Revolution, Berlin 1902. –
Broszury te ukazały się w pierwszych dniach lipca, a stanowią opracowanie odczytów, które autor miał w Amsterdamie i Delft
na zaproszenie studentów holenderskich.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 3 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
narażani na niepewność bytu i wszelkich zdobyczy byt ten polepszających. Jednakowoż jeśli wziąć długi
okres czasu, to wzrostu zarobków zaprzeczyć się nie da. Ale wzrost zarobków nie oznacza jeszcze
zmniejszenia się stopnia wyzysku. Jedyna próba statystyczna, przy pomocy której kwestię tę zbadać
można, zrobiona została przez angielskiego ekonomistę A. L. Bowleya. Obliczył on, że w roku 1860
całkowity dochód z zarobków wynosił w Anglii 392 mln funtów szterlingów, suma zaś dochodu nie z
zarobków pochodzącego – 376 mln f. szt. podlegających podatkowi dochodowemu + 64 mln temuż
podatkowi nie podlegające. W r. 1891 zaś dochód z zarobków wynosił 699 mln, nie z zarobków – 782 mln
opodatkowane + 130 mln nie opodatkowanych. Należy przy tym zauważyć, że Bowley, nie mogąc dotrzeć
do wszystkich źródeł, za podstawę swego obliczenia wziął tylko dziewięć kategorii fachowych
robotników, mianowicie: robotników rolnych, których zarobki wzrosły w ciągu tych lat trzydziestu o 18%,
robotników budowlanych – o 28%, bawełnianych – 76%, wełnianych – 15%, przemysłu żelaznego – 24%,
fabrykacji maszyn – 26%, gazowych – 49%, marynarzy – 43%, górników – 50%. Ogółem zarobki tych
kategorii wzrosły o 40% i Bowley przyjął, że w tym samym stosunku wzrosły przeciętnie zarobki
wszystkich innych robotników. Lecz jest to ogromny optymizm, gdyż te wybrane kategorie – to wszystko,
z wyjątkiem rolników, robotnicy doskonale zorganizowani, mogący więc skutecznie walczyć o swe
zarobki. Jeżeli zarobki wybornie zorganizowanych robotników przemysłu żelaznego wzrosły o 25%, to z
pewnością wzrost zarobków tłumów nie zorganizowanych robotników był nie większy, jeśli nie mniejszy.
A zorganizowani robotnicy stanowią nawet w Anglii tylko 1/5 ogółu! W dodatku Bowley nie bierze w
rachubę przerw w zarobkowaniu, braku pracy oraz dla prostoty przyjmuje za nie zmienione różne warunki
położenia klasy robotniczej, które – jak na przykład stosunek między pracą kobiet a mężczyzn, między
pracą wykwalifikowanych a niefachowców – z pewnością zmieniły się na niekorzyść klasy robotniczej i
wysokości zarobków. Otóż pomimo tych wszystkich optymistycznych przypuszczeń z obliczenia Bowleya
wynika, że przez pierwsze piętnastolecie zarobki wynosiły 45% ogólnej sumy dochodu narodowego w
Anglii, przez następne tylko 42 2/3%; że jeżeli przyjąć dochód nie pochodzący z zarobków za równy
sumie wartości dodatkowej, to stosunek wartości dodatkowej do sumy zarobków, czyli właśnie s t o p a
w y z y s k u wzrosła z 96% na 112%. Ma się rozumieć, że w innych krajach, gdzie robotnicy są mniej
liczni i gorzej zorganizowani, sprawa wygląda dla nich jeszcze mniej korzystnie. Zarobki wprawdzie
wzrastają nieco, lecz jednocześnie stopa życiowa kapitalistów wzrasta znacznie szybciej, co robotnik
doskonale poznaje po mnóstwie objawów zewnętrznych. Tak np. mieszkania robotnicze przez lat 50
prawie nie uległy zmianie, a jakaż przepaść między komfortem mieszkania członka klas posiadających
dziś i przed pół wiekiem! Itd. itd.
Pod względem ekonomicznym zatem przedział pomiędzy proletariatem a burżuazją bynajmniej się
nie wyrównywa – przeciwnie. Lecz pod względem politycznym? Czyż nie widać dzisiaj ze strony klas
posiadających i rządów daleko większej względności dla robotników?
Niewątpliwie – po części, a to dzięki roli inteligencji zawodowej w społeczeństwie dzisiejszym.
Proletariat o tyle podniósł się pod względem moralnym i umysłowym, że dziś już inteligencja absolutnie
nie może się obawiać, żeby następstwem jego zwycięstwa było obniżenie poziomu umysłowego i
artystycznego ludzkości – czego przed laty 60 obawiali się jeszcze nawet tacy światli i odważni
przyjaciele komunizmu, jak Henryk Heine. Że zaś inteligencja zawodowa rekrutuje się ze wszystkich klas,
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 4 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
a głównie z drobnego mieszczaństwa, klasy pośredniej, która ma przy tym za sobą pewną rewolucyjną
przeszłość, że na wielu punktach graniczy z proletariatem inteligentnym, więc zapatruje się na ruch
proletariatu dość przychylnie, przy czym jednak nagiąć go, o ile możności, usiłuje do swoich nawyknień
pojednawczych, bezklasowych, pokojowych, przez co czasem wywołuje w szeregach socjalistycznych
rozdwojenie. Na pozostałe zaś klasy inteligencja wywiera daleko mniejszy wpływ, niżby się zdawało. Z
klas tych przede wszystkim samo drobne mieszczaństwo jest dziś bardziej wrogie proletariatowi niż
kiedykolwiek. Konkurencja wielkiego kapitału wprawdzie bardzo powoli wywłaszcza drobnych
przedsiębiorców i zmniejsza ich liczbę, ale za to coraz bardziej pogarsza ich położenie. Część ich
zamienia się po prostu w najemników pracujących dla wielkiego kapitału nie w fabryce, lecz w domu;
część, poprzestając na przedsiębiorstwach minimalnych rozmiarów, widzi swą klientelę ograniczoną
wyłącznie do robotników; te warstwy zbliżają się oczywiście do proletariatu. Lecz ta część drobnych, a
raczej średnich już, patrzących w górę przedsiębiorców, rzemieślników i kupców, która na konkurencji
wielkiego kapitału cierpi, szczególniej jeśli ma przy tym klientelę bogatą i arystokratyczną, stała się w
ciągu ostatnich lat 4045 terenem operacji stronnictw demagogicznych o zabarwieniu antysemicko
klerykalnym, jak chrześcijańskosocjalni w Austrii i Niemczech, nacjonaliści we Francji itp. Kiedy
stronnictwa te z Drumontami, Leuegerami et tutti quanti na czele zaczęły się przejawiać, niektórzy, wobec
ostrej ich krytyki gospodarki pieniężnej i frazesów demokratycznych, przypuszczali, że będą one dla klas
pośrednich, ograniczonych w pojmowaniu rozwoju społecznego, stanowiły niejako „ośli most”, stopniowe
przejście do socjalizmu. Fakty wykazały, że było to złudzenie: stronnictwa te otrząsnęły się ze swych
początkowych, choć słabych sympatii dla socjalizmu i stały się jego najnamiętniejszymi,
najbrutalniejszymi wrogami, nie cofającymi się absolutnie przed niczym
. I musi tak być, ponieważ prawa
ochronne i podniesienie bytu robotnika, których domaga się socjalna demokracja, dla tych drobnych
przedsiębiorstw są najuciążliwsze, często rujnujące. Dla tego samego powodu stronnictwa te pozyskują
sobie zamożnych chłopów. Walka robotników przeciw cłom zbożowym, przeciw drożyźnie produktów
spożywczych w ogóle, wznieca dla nich jak największą nienawiść w sercach wszystkich właścicieli
rolnych; toteż minęły dawno czasy, kiedy agrariusze przez niechęć dla przemysłowców, którzy wypierali
ich ze stanowiska klasy rządzącej, kokietowali robotników. Wreszcie w łonie samej klasy kapitalistycznej
zachodzą również niepomyślne dla robotników zmiany. Ograniczenie konkurencji wewnętrznej przez
kartele, trusty, syndykaty itd. powiększa oporność kapitalistów względem robotników; prawdopodobnie
dlatego w ciągu dziesięciolecia 18901900 w Stanach Zjednoczonych Ameryki Półn. zmniejszyły się
wszystkie zarobki. Postępujące znowu wciąż zaostrzenie konkurencji międzynarodowej popycha
kapitalistów coraz bardziej do oszczędzania na robotnikach. Prócz tego ważny wpływ wywiera
zawładnięcie przemysłem przez wielkich finansistów. Te dwa wielkie odłamy klasy kapitalistów:
finansiści i przemysłowcy, miały w dotychczasowej historii interesy i politykę pod pewnymi względami
sprzeczne. Przemysłowcy, dość liczni, rozsiani po kraju, nie mogąc osobiście i bezpośrednio wpływać na
monarchę i ministrów, potrzebują dla pilnowania swych interesów gospodarczych pewnego stopnia
demokracji, a przynajmniej wpływowego i szanowanego parlamentaryzmu, dążą do zmniejszenia
podatków, a więc – militaryzmu. Tymczasem finansiści, którym w dodatku przemysłowcy muszą płacić
2
U nas – na gruncie chłopskim – podobną ewolucję przeszła stojałowszczyzna.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 5 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
procenty od pożyczonego kapitału tak samo, jak rentę właścicielom gruntów, pożyczają też pieniądze
rządowi, są jego wierzycielami, jako tacy – mowa o wielkich finansistach – mają łatwy przystęp do dworu
i ministrów i wpływ na nich; militaryzm, powiększenie budżetu w ogóle, nawet wojny – są dla nich
korzystne, bo podnoszą zapotrzebowanie kapitału i jego oprocentowanie, toteż jeśli tylko gospodarka
finansowa rządu jest jako tako uporządkowana i kontrolowana, nie zależy im na powadze
demokratycznego parlamentu, przeciwnie – popierają rząd silny, idą raczej ręka w rękę z monarchiczno
militarnymi agrariuszami. Otóż obecnie, wobec ciągłego powiększania, a w końcu i kartelowania
przedsiębiorstw, kapitał coraz bardziej owłada przemysłem, do czego znakomicie przyczynia się system
akcyjny. Naiwni „pokojowcy” społeczni widzą w akcjach, szczególniej podzielnych do małych sum,
środek zdemokratyzowania kapitału, przeprowadzenia go w końcu w ręce i pod wpływ ogółu. Rzecz się
ma wręcz przeciwnie: wielcy finansiści zawsze zachowają w wielkich przedsiębiorstwach decydującą
przewagę, a system tanich akcji umożliwia im nagromadzenie olbrzymich kapitałów, na jakie ich samych
nigdy by nie było stać. W Stanach Zjednoczonych pięciu ludzi: Rockefeller, Harriman, Morgan,
Vanderbilt i Gould, posiada razem około 750 milionów dolarów; lecz kapitał przez nich w towarzystwach
akcyjnych zgromadzony i opanowany wynosi 7½ miliarda – więc dziesięć razy tyle i prawie połowę
całego kapitału złożonego w bankach lub włożonego w koleje i przedsiębiorstwa przemysłowe
(towarzystwa) w całych Stanach (17½ miliarda)! Gwałtowna, bezwzględna, antydemokratyczna i
despotyczna polityka finansowego kapitału coraz więcej się więc krzewić musi w przemyśle, a to tym
bardziej, że jeśli przedsiębiorca, prowadzący interes osobiście, styka się jeszcze z robotnikami i próbuje
ich załagodzić różnymi „instytucjami patronalnymi”, to dla akcjonariusza nie istnieje nic – prócz
dywidendy.
Tak więc wszędzie widzimy raczej wzrastające – i które nadal wzrastać musi – zaostrzenie
antagonizmów klasowych zamiast ich złagodzenia. Jedynie całkiem prawie sproletaryzowane warstwy
drobnego mieszczaństwa i części inteligencji zawodowej, żywioły bez znaczniejszego wpływu na klasy
właściwie posiadające, stają po stronie proletariatu. Reszta, wszystkie posiadające klasy, bardziej niż
kiedykolwiek może łączą się przeciw socjalizmowi w „jedną reakcyjną masę”. Lecz, powiadają,
demokratyczny ustrój polityczny, w całej Europie zachodniej w mniejszym lub większym stopniu
istniejący, pozwala proletariatowi rozwijać działalność różnostronną, prowadzącą w końcu do zamiany
ustroju kapitalistycznego na socjalistyczny, a to za pomocą rozszerzania stowarzyszeń spółdzielczych,
następnie przez to, że związki zawodowe stopniowo zmuszają fabrykantów do zamiany wewnętrznego
„absolutyzmu” w fabrykach na „ustrój konstytucyjny”, przez zdobywanie zarządów gminnych, przez
pozytywną działalność w parlamentach, która ogranicza własność kapitalistyczną prawodawstwem
robotniczym i przejmuje różne gałęzie produkcji na własność – wciąż przy tym demokratyzującego się –
państwa. Po cóż wobec tego wszystkiego rewolucja nielegalna?
Otóż te wszystkie zjawiska istnieją niezaprzeczenie, ale obok nich nie wolno zapominać o tym, że
ustrój demokratyczny pozwala również i burżuazji rozwijać coraz nowe metody oporu i wyzysku, że i ona
staje się coraz doświadczeńsza i przebieglejsza. Demokracja ma więc to do siebie, że potęguje walkę
klasową, rozwija ją na coraz większą skalę, na coraz dłuższej linii bojowej, pogłębiając następstwa każdej
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 6 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
porażki i każdego zwycięstwa – ale nie gwarantuje bynajmniej pewnego i spokojnego przekształcenia
społecznego.
Wyliczone powyżej środki są albo same przez się mało znaczące, albo też burżuazja wynalazła już
na nie antidota.
Ze stowarzyszeń spółdzielczych, wytwórczych większy rozwój, jak wiadomo, staje się tylko
udziałem tych, które wytwarzają produkty spożywcze; inne zamieniają się bardzo prędko na spółki
akcyjne zatrudniające najemników, są nieliczne i bez większego znaczenia. Stowarzyszenia spożywcze i
zakupowe rozwijają się dobrze, ale przecie najnaiwniejszy nie uwierzy, żeby mogły one przez
nagromadzanie dywidend wywłaszczać kapitalistów. Jeśli wywłaszczają one kogo, to drobnych
sklepikarzy, i to właśnie tych, których byt opiera się na klienteli robotniczej – przez co rzucają się oni w
objęcia reakcji. Nie wynika stąd, żeby kooperatyw nie zakładać; owszem, mogą one przynosić
robotnikom pewne korzyści materialne oraz kształcić ich w zarządzie gospodarczym, a w krajach, gdzie
już toczy się poważna walka klasowa, nabierają charakteru rewolucyjnego przez pomoc okazywaną partii.
Lecz antagonizmu klasowego nie łagodzą, przeciwnie – jeszcze go zaogniają.
Związki zawodowe mają naturalnie większe daleko znaczenie od kooperatyw, ale cała ich wartość
polega na tym, że są dla robotników bronią i szkołą walki. O ile coś wywalczają od fabrykantów, to
jedynie dzięki walce, ale wpływ ich ma swoje granice. Wobec syndykatów przedsiębiorców są one
przeważnie bezsilne, a i władza polityczna wszędzie stawia im ogromne przeszkody. Nawet w Anglii od
pewnego czasu rozwój wielu związków zawodowych zatrzymał się w miejscu albo zaczyna się cofać – jak
to stwierdzają znawcy świata zawodowego, Webbowie, w głośnym artykule ogłoszonym w „Soziale
Praxis” – a rząd i sądy, pod wpływem reakcyjnego prądu „imperialistycznego”, zaczynają je krępować,
czego przykładem jest wyrok Izby Lordów, czyniący tradeuniony odpowiedzialnymi finansowo za
szkody poniesione przez przedsiębiorcę z powodu strajku. Przy tym wszędzie ilość zorganizowanych
robotników stanowi drobną tylko cząstkę ogółu
Akcja municypalna jest też ważna, ale nie można jej przeceniać dlatego, że zależy ściśle od rządu
centralnego i od ogólnego stanu politycznego. Wszędzie gminy zależne są mniej lub więcej od kontroli i
zezwolenia rządu, który też często (np. we Francji) nie pozwala na przeprowadzenie uchwał
socjalistycznej większości. W dodatku większość ta, jeżeli chce przeprowadzić poważniejsze zmiany,
musi uciekać się do podwyższenia podatków, co często odwraca od niej serca wyborców i jest przyczyną
porażki przy następnych wyborach (Roubaix). Nie ma co już mówić naturalnie o takich krajach, jak
Niemcy, Austria, gdzie ustrój gminny opiera się na plutokratycznym systemie wyborczym.
W dziedzinie polityki ogólnopaństwowej możemy bez wątpienia powołać się na ciągły rozwój
prawodawstwa fabrycznego oraz na ciągły wzrost liczby naszych posłów w parlamentach. Lecz co do
pierwszego, to wydawane wciąż nowe prawa nie wprowadzają jakichś nowych zasad, nowych ograniczeń
wyzysku kapitalistycznego, a sprowadzają się do rozszerzenia praw dawniejszych na nowe kategorie
robotników: subiektów handlowych, kelnerów, robotników pracujących u siebie po domach, marynarzy
3
Przy sposobności podamy statystykę robotników zorganizowanych, podług biura pracy w Nowym Jorku: Anglia – 1 905 000,
Stany Zjednoczone wraz z Kanadą – 1 600 000, Niemcy – 995 000, Francja – 539 000, Austria – 158 000, Dania – 101 000,
Węgry – 64 000, Szwajcaria – 50 000, Hiszpania – 32 000.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 7 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
itd. Dzieje się to bardzo powoli i ostrożnie, tak że rozwój wyzysku kapitalistycznego stale wyprzedza
prawodawstwo fabryczne. A co do samych zasad tego prawodawstwa, co do stopnia ograniczenia
wyzysku, to możemy przekonać się, jak niezmiernie powolne robi on postępy, jeśli zważymy, że już w
roku 1847 pod wpływem ruchu czartystowskiego w Anglii uchwalono 10godzinny dzień roboczy dla
kobiet i dzieci, a we Francji w r. 1848 rząd tymczasowy ograniczył dzień roboczy dla wszystkich
robotników do 10 godzin w Paryżu, 11 – na prowincji. Bardzo powoli teraz dopiero prawodawstwo
fabryczne zbliża się do faktycznego urzeczywistnienia tych zasad! A żądanie 8godzinnego dnia
roboczego postawione zostało już w r. 1866 na kongresie Międzynarodówki w Genewie.
Ilość posłów socjalistycznych wzrasta w parlamentach, to prawda, ale jednocześnie zmienia się
charakter parlamentów: tracą one swą wartość reformatorską. Parlamenty miały wpływ i znaczenie w
czasach, kiedy wzrastające w siłę mieszczaństwo, walcząc z absolutyzmem i resztkami feudalizmu, miało
przed sobą wielki i jasny cel polityczny i tworzyło dlatego zwartą partię liberalną. Dziś zaś mieszczaństwo
i liberalizm znajdują się wszędzie w stanie większego lub mniejszego zwyrodnienia, chcą – jak się kiedyś
wyraził we Francji Reinach – „odbudowywać zniesione dawniej tamy”, więc utraciły siłę moralną wobec
rządów, konsekwencję i czystość obyczajów parlamentarnych. Dziś tu i ówdzie tworzą się jeszcze
czasowe koalicje parlamentarne liberałów z radykałami i nawet socjalistami, ale nie trwa to długo:
koalicje takie, osiągnąwszy jakiś drobny stosunkowo cel albo powstrzymawszy na jakiś czas postęp
reakcji, rozwiązują się i parlament znów przedstawia obraz chaosu i anarchii. Rządy dziś targują się z
parlamentami i uzależniają je od siebie, zamiast od nich być zależnymi. Jeśli zaś znajduje się w
parlamencie jakaś zwarta i wytrwała większość, to zwykle bywa to większość reakcyjna, koalicja
wszystkich sytych, często reakcyjniejsza od samego rządu i protestująca przeciw jego ustępstwom na
korzyść klasy robotniczej; biurokracja bowiem, pochodząca z inteligencji, bądź co bądź trzeźwiej patrzy
na stosunki i często zdaje sobie sprawę z konieczności ustępstwa lepiej niż zacietrzewieni w swym
klasowym egoizmie przedstawiciele burżuazji.
Ma się rozumieć, nie powinno się stąd wnosić, że demokracja i jej urządzenia nie mają wartości
dla proletariatu, przeciwnie, mają ogromną, są prawdziwie światłem i powietrzem klasy robotniczej,
pozwalają bowiem kształcić się w życiu publicznym, poznawać jego mechanizm, organizować się,
dokładnie mierzyć siły swoje i przeciwników, zdobywać wreszcie reformy, zapobiegające zbyt wielkiemu
wyzyskowi, ciemności, zwyrodnieniu, stwarzające warunki kształcenia się i organizacji. Pod tym
względem cała ta „pozytywna praca na dziś” ma ogromną wartość i szaleństwem by było jej się
wyrzekać. Ale nie mniejszym szaleństwem byłoby wyrzec się przygotowywania klasy robotniczej do
ostatecznego, decydującego, rewolucyjnego starcia z klasami panującymi i rządem. Starcie to jest już
dlatego nieuniknione, że i świadomość tych klas rozwija się i jest dziś inna niż w społeczeństwach
dawnych. Dawniej głębokie przemiany społeczne – jak np. zniesienie pańszczyzny w Europie – mogły
dokonywać się stopniowo, niepostrzeżenie, bo brak wymiany świadomości społecznej sprawiał, że nie
zdawano sobie sprawy z odległych następstw poszczególnych zjawisk. Dziś klasy panujące rozporządzają
też obserwującą i uogólniającą nauką ekonomii, polityki i socjologii i wiedzą, do czego poszczególne
ustępstwa prowadzą. Nie będziemy mogli „wrosnąć” niepostrzeżenie w przyszłość – bo nam na to nie
pozwolą. Będziemy musieli przełamać położone na naszej drodze przeszkody.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 8 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
Dotychczas można było się spodziewać, że przynajmniej w Anglii się bez tego obejdzie. Anglia
była krajem, w którym kapitał przemysłowy najwcześniej doszedł do władzy, a mając dzięki temu
stanowczą przewagę na zagranicznych rynkach zbytu, wolał pokój społeczny od wojny i zrobił cały szereg
ważnych ustępstw ekonomicznych i politycznych, jeśli nie całej klasie robotniczej, to przynajmniej jej
warstwom najwyższym i najzdolniejszym do walki – wprowadzając przez to w dodatku korzystny dla
siebie rozłam między arystokracją robotniczą a resztą proletariatu. Lecz dziś coraz cięższa i groźniejsza
konkurencja ekonomiczna zagranicy, a przede wszystkim Niemiec, zmienia szybko politykę kapitału i
rządu względem robotników na uparcie wrogą, podstępną i brutalną zarazem. Niestety, nie wywołało to
jeszcze i nieprędko wywoła odpowiednią zmianę w pokojowej dotychczas, „trzeźwej”, antyrewolucyjnej
polityce proletariatu angielskiego. Ale w końcu to przecież nastąpić musi. Kautsky wyznaje, że i co do
Anglii stracił nadzieję, żeby przejście od ustroju kapitalistycznego do socjalistycznego odbyło się tam na
drodze pokojowej, legalnej.
Cóż więc dopiero mówić o wszystkich krajach kontynentu europejskiego – z wyjątkiem jednej
Szwajcarii!? Cały powyższy szereg nadzwyczaj trafnych spostrzeżeń i rozumowań potwierdza w
zupełności zdanie nasze, nieraz wyrażane, że w Europie – a szczególniej w Europie środkowej – dojść
musi prędzej czy później do rewolucji socjalnej, do starcia proletariatu z rządem, które będzie
najodpowiedniejszą dla nas chwilą porwania się do boju o niepodległą socjalistyczną Polskę.
Zobaczymy w dalszym ciągu, jak Kautsky wyobraża sobie działalność rządu robotniczego
„nazajutrz po rewolucji” oraz sam przebieg, same środki bojowe rewolucji.
II. POLITYKA RZĄDU REWOLUCYJNEGO
Streściwszy w poprzednim artykule dowody Kautskiego na to, że przejście od ustroju
socjalistycznego do kapitalistycznego nie da się dokonać na drodze pokojowej i legalnej, lecz że będzie
musiało odbyć się rewolucyjnie, przechodzimy obecnie do poglądów jego na to, co zwycięska rewolucja
robotnicza będzie mogła i musiała zrobić „nazajutrz po rewolucji”.
Przypomnijmy tu na wstępie, jak podobne zadanie rozwiązali Marks i Engels w Manifeście
komunistycznym. Podług nich „następujące środki będzie można zastosować w krajach najwyżej
rozwiniętych:
1. Wywłaszczenie własności gruntowej i konfiskata renty gruntowej przez państwo.
2. Podatek (dochodowy) wybitnie postępowy.
3. Zniesienie spadkobrania.
4. Konfiskata własności wszystkich emigrantów i buntowników (przeciw rewolucji).
5. Centralizacja kredytu w rękach państwa za pomocą banku rządowego z kapitałem państwowym i
wyłącznym monopolem.
6. Centralizacja wszystkich środków przewozowych w rękach państwa.
7. Pomnożenie fabryk rządowych i w ogóle środków produkcji, uprawa gruntów dotąd
nieuprawnych, ulepszenie gruntów uprawnych.
8. Praca obowiązkowa dla wszystkich, organizacja armii przemysłowych, szczególniej dla rolnictwa.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 9 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
9. Połączenie pracy przemysłowej i rolnej, dążenie do zniesienia różnicy między wsią a miastem.
10. Publiczne i bezpłatne wychowanie wszystkich dzieci, zniesienie pracy dzieci w fabrykach, lecz
skombinowanie wychowania z produkcją materialną itd. itd.”
Autorowie zaznaczali przy tym, że środki te dla różnych krajów muszą być różne i że w ogóle „z
punktu widzenia ekonomicznego wydadzą się niedostatecznymi i nie wytrzymującymi krytyki, lecz w
ciągu ruchu przekroczą one same siebie, a są niezbędne do zrewolucjonizowania całego systemu
produkcji”
. My możemy dodać, że na niektórych punktach (szczególniej np. na punkcie 7) rozwój
ekonomiczny już je przekroczył i że nie wyjaśniają one kilku innych dość ważnych kwestii, a przede
wszystkim – samego kierownictwa produkcji.
Gdy w r. 1890 układano nowy program partyjny dla socjalnej demokracji niemieckiej (przyjęty w
r. 1891 w Erfurcie), odzywały się głosy żądające, aby pomieszczono w nim środki mające służyć za
przejście od ustroju kapitalistycznego do socjalistycznego. Wówczas jednak sam Kautsky oparł się temu,
uważając, że „błędem by było dyktowanie partii już dzisiaj określonego sposobu postępowania wobec
zdarzenia, którego dziś nie możemy sobie wyobrazić, tylko mieć o nim ciemne przeczucia, i które
przyniesie nam wiele niespodzianek”. Jest to zupełnie słuszne, o ile by szło o jakieś oficjalne,
programowe zobowiązania całej partii. W t y m z n a c z e n i u t e ż odrzuca się zwykle szczegółowe
opisywanie organizacji przyszłego ustroju. Lecz już w przedmowie swej do wydanego w r. 1898
ciekawego dziełka Atlanticusa Ein Blick in den Zukunftsstaat, w którym autor z gruntowną znajomością
stosunków ekonomicznych rozpatruje organizację produkcji i spożycia na podstawach socjalistycznych,
taką, jaka mogłaby być wprowadzona przy obecnym stanie sił wytwórczych, Kautsky zupełnie słusznie
mówi, że jeśli nie można żądać od partii oficjalnego podpisu na podobne obrazy przyszłości, to jednak
każdy myślący socjalista zupełnie naturalną drogą dojść musi do rozważania szczegółów tej przyszłej
organizacji i do wytworzenia sobie o niej jakiegoś pojęcia. To samo stosuje się i do środków
przejściowych od ustroju kapitalistycznego do socjalistycznego – do tego, co rząd robotniczy będzie
musiał i mógł zrobić, objąwszy władzę po zwycięstwie nad rządem dzisiejszym. Rozumie się, że zanim
dojdzie do wykonania, zajdzie niejedna nowa okoliczność, komplikująca i zmieniająca tego rodzaju
rachuby; ale wtedy będziemy te okoliczności uwzględniać, nasze plany odpowiednio modyfikować, dziś
zaś musimy wytworzyć sobie o tym pojęcie w ogólnych zarysach jedynie na podstawie danych
historycznych albo takich, które ze znacznym prawdopodobieństwem przewidzieć się dadzą.
Otóż przede wszystkim, mówi Kautsky, proletariat dopełni tego, czego nie dokonała demokracja
mieszczańska: zmiecie z powierzchni ziemi wszystkie resztki feudalizmu, zniesie wszystkie przywileje
dziedziczne
, uniezależni państwo od Kościoła, wprowadzi głosowanie powszechne do wszystkich ciał, da
4
Por. K. Marks i F. Engels, Manifest komunistyczny, str. 8081. – Red.
5
Por. tamże, str. 7880. – Red.
6
Sądzimy, że przez to należy rozumieć – między innymi – przede wszystkim zniesienie monarchii. Przy sposobności warto
zaznaczyć, że Engels, zapytany w r. 1891 o zdanie o projekcie nowego (erfurckiego) programu, w nader ciekawej opinii swej,
ogłoszonej teraz w „Neue Zeit” (t. XX, nr 1), krytykował dość ostro pomieszczenie w politycznej części programu tylko dość
ogólnikowych zasad, a brak ścisłych żądań, dotyczących specjalnie politycznego ustroju Niemiec współczesnych, w tej liczbie
przede wszystkim żądania r e p u b l i k i – oczywistego, a nie wypowiedzianego jedynie ze względów procesowych – a
dalej: zniesienia dzisiejszego federalizmu Niemiec, a wprowadzenia całkiem innego ustroju. Przywileje różnych drobnych
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 10 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
zupełną swobodę prasy, stowarzyszeń, całkowity samorząd gminom, zniesie wreszcie militaryzm, lecz nie
za pomocą rozbrojenia, które przed zaprowadzeniem ustroju socjalistycznego na całym świecie mogłoby
być wysoce niebezpieczne, tylko za pomocą uzbrojenia ludu, milicji demokratycznej, starając się przy tym
o możliwie jak największą oszczędność. Dalej, zniesione zostaną podatki pośrednie, a zaprowadzony
wysoki postępowy podatek od dochodu, względnie – majątku. Wreszcie, szkolnictwo musi zostać
postawione tak, aby wszystkie dzieci bez wyjątku otrzymywały w narodowych szkołach wykształcenie
całkowite, równie wysokiego stopnia.
Lecz to wszystko nie stanowi jeszcze istoty rewolucji proletariatu, która jest ekonomiczną. Co
zrobi rząd robotniczy na polu ekonomicznym? Jak zabierze się do „wywłaszczenia wywłaszczycieli”?
Otóż Kautsky uważa, że przede wszystkim gospodarstwa rolne – z wyjątkiem chłopskich, prowadzonych
bez najemników lub najwyżej z paroma parobkami czy dziewkami, którzy pracują razem z gospodarzem
– a następnie wszelkie środki komunikacji na wielką skalę (koleje, parostatki, itp.), cała produkcja
materiałów surowych i półfabrykatów (górnictwo, leśnictwo, hutnictwo, fabrykacja maszyn itd.), wreszcie
wszystkie te gałęzie produkcji, gdzie już istnieć będą kartele i trusty, zupełnie będą dojrzałe do przejścia
na własność społeczną. Co do przemysłu przetwórczego, wytwarzającego produkty do bezpośredniego już
spożycia, to jest on jeszcze przeważnie dość rozdrobniony i zdecentralizowany, ma często lokalny
charakter, toteż tu organami powołanymi do zajęcia miejsca kapitalistów będą gminy i stowarzyszenia
dobrowolne. Z przejęciem majątków rolnych, przedsiębiorstw na własność państwa, gmin i stowarzyszeń
zbiorowości te przejmą tym samym ciążące na nich obligacje pieniężne – uspołeczniony zostanie kapitał
pieniężny.
Otóż tu nasuwa się ważna kwestia: proste wywłaszczenie, czy też odszkodowanie, wykup,
zobowiązanie się państwa, gmin, stowarzyszeń (pewno z gwarancją państwa?) do spłaty właścicieli i
kapitalistów? Autor nasz zaznacza, że tylko same okoliczności rewolucji mogą rozstrzygnąć tę kwestię,
sam jednak skłania się do drugiego rozwiązania – do spłaty kapitalistów, a to dlatego, żeby rewolucja nie
miała od razu przeciw sobie całej masy drobnych kapitalistów, właścicieli drobnych i średnich
oszczędności, których dzisiaj, wskutek systemu akcji, obligacji, papierów wartościowych w ogóle, bardzo
by było trudno oddzielić od nielicznych grubych ryb. Powiedzą może, że cóż w takim razie przyjdzie
robotnikom z uspołecznienia środków produkcji, jeśli wartość dodatkową, którą dziś przedsiębiorca
pobiera bezpośrednio, będą musieli nadal oddawać rządowi w celu opłacania tego długu narodowego.
Lecz przede wszystkim korzyść byłaby już taka, że wyzysk nie mógłby już więcej wzrastać, że nadal
państewek muszą zniknąć, lecz „z drugiej strony – pisze stary towarzysz Marksa – Prusy muszą przestać istnieć, muszą być
podzielone na samorządne prowincje, aby specyficzne prusactwo przestało ciążyć nad Niemcami”. Niemcy mają zostać
jednolitą republiką (nie związkiem stanów), lecz z jak najszerszą autonomią demokratyczną prowincji i gmin, wybierających
wszystkie urzędy. W programie erfurckim znalazł się tylko ten ostatni pozytywny punkt (wybieralność urzędów). Kautsky
również teraz o swej negatywnej części, „o końcu istnienia Prus”, nic nie mówi, lecz wspomina o zupełnej autonomii gmin.
N a s z ą rzeczą jest zaznaczyć, że w c h w i l i r e w o l u c j i w Niemczech zsolidaryzujemy się najzupełniej z
„rozpadnięciem się Prus (Auflösung – mówi Engels) na autonomiczne prowincje”, rozumiejąc przy tym „autonomię” polskich
prowincji dotychczasowych Prus tak szeroko, że przystąpią one do jednolitej Rzeczypospolitej Polskiej, nie zaś niemieckiej.
Jeśli dojdzie kiedy do rewizji programu erfurckiego, o której Bebel na kongresie w Lubece w roku zeszłym [1901] wspominał,
to przypuszczam, że nie omieszkamy dać to do poznania.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 11 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
wszelkie podwyższenie produkcyjności dostawałoby się w udziale już wyłącznie ludowi pracującemu. Po
wtóre zaś, tu odegrałby swą rolę główną postępowy podatek od dochodu i majątku. W wielkiej księdze
jedynego już, „skonsolidowanego” długu narodowego figurowaliby już rentierzy wszyscy imiennie ze
swymi sumami; można by więc drobnych oszczędzać, grubych obciążać odpowiednio, bez obawy – która
w kapitalistycznym społeczeństwie czyni niemożliwym przekroczenie pewnej niewielkiej stopy
opodatkowania – że kapitał ruchomy ukryje się lub ucieknie za granicę. Można by więc coraz bardziej
opodatkowywać tę państwową rentę wykupną – co, dodajmy, byłoby nawet z punktu widzenia
kapitalistycznego zupełnie legalne, bo wszak dziś już Włochy opodatkowały swą rentę, płacąc tylko 4%
zamiast nominalnych 5%! W ten sposób wywłaszczenie takie by się dokonało, ale nie od razu, tylko
stopniowo, w przeciągu może lat kilku dziesiątków, ażby każdy w nowej organizacji ekonomicznej
znalazł spokojne a właściwe miejsce.
Wszystko to jest bardzo słuszne, tylko droga, po której Kautsky dochodzi do samego wykupu, jest
nieco zanadto kręta. Powiada on mianowicie, że przede wszystkim będzie zadaniem rządu rewolucyjnego
zaopiekować się bezrobotnymi, tak aby odebrać fabrykantom główny środek wywierania nacisku na
robotników. Wtedy będą oni musieli robić wszystko, co robotnicy zechcą, więc stracą ochotę do
gospodarki na własną rękę i sami zaofiarują rządowi, gminom i stowarzyszeniom sprzedaż swych
przedsiębiorstw na dogodnych warunkach, jak landlordowie irlandzcy w epoce terroru agrarnego i
bojkotów. Otóż byłoby to bardzo ładne, tylko że Kautsky niestety nie mówi, w jaki sposób rząd
rewolucyjny ma rozwiązać kwestię bezrobotnych. A to jest, jak wiadomo, niesłychanie twardy orzech –
nie do zgryzienia, dopóki istnieje prywatna gospodarka z jej fluktuacjami. Logiczniejszym wydaje się – i
byłoby, sądzę, nieuniknione – przymusowe wywłaszczenie przez rząd rewolucyjny z otaksowaniem sum
wykupnych. To pierwszy zarzut, jaki stawiamy wywodom Kautskiego.
Dalej rozpatruje on następującą ważną kwestię: rząd rewolucyjny będzie musiał zapewnić ciągłość
produkcji narodowej, gdyż przerwa w tej produkcji chociażby na kilka tygodni byłaby straszną klęską.
Otóż czy przyzwyczajenie, dyscyplina, poczucie obowiązku obywatelskiego wystarczą, ażeby utrzymać
masy robotnicze przy pracy? Kautsky przypuszcza, że nie, i uważa za absolutnie niezbędne wzmocnienie
siły przyciągającej samej pracy. Wewnętrzna demokratyzacja fabryk da się przeprowadzić od razu,
natomiast ulepszenia higieniczne itp. – tylko z czasem, gdyż wymagają one przebudowywania itp. robót
dłuższych. Trzeba więc będzie koniecznie podwyższyć – i to znacznie – płace robotnicze, w początkach
bowiem nie może być mowy o innym sposobie wynagradzania za pracę jak za pomocą różnej wysokości
zarobków pieniężnych, odpowiednio do fachu i pracy. Otóż podwyższenie zarobków nie będzie rzeczą
łatwą, suma bowiem wartości dodatkowej, dziś pobieranej przez kapitalistów, będzie pochłonięta przez
budżet państwowy. Sama organizacja szkół odpowiednio do potrzeb ludności i wymagań racjonalnego
szkolnictwa kosztować musi w Niemczech – jak obliczył Kautsky jeszcze w Agrarfrage – do 2 miliardów
marek rocznie, czyli prawie dwa razy tyle, co dzisiejszy budżet wojskowy! A opieka nad chorymi,
inwalidami pracy, starcami, a opłata renty wykupnej! Jedynym więc wyjściem rządu socjalistycznego
będzie zwiększenie produkcji, która wówczas, po usunięciu wolnej konkurencji, nie będzie już miała w
następstwie spadku cen, lecz przeciwnie – powiększenie udziału każdego obywatela w narodowym
bogactwie.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 12 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
Sposób na powiększenie produkcyjności zapożycza Kautsky od dzisiejszych trustów. Trusty
amerykańskie mianowicie, chcąc zmniejszyć do minimum koszty produkcji, zamykają większość
stowarzyszonych fabryk, a pracują wyłącznie w najlepiej pod względem technicznym urządzonych: tak
np. trust cukrowy w ¼ wszystkich dawniej zatrudnionych cukrowni wytworzył tyleż towaru, co
poprzednio we wszystkich razem; trust wódczany, zamknąwszy z 80 zsyndykowanych gorzelni 68, w 12
wytworzył przez rok tyleż produktu, co poprzednio w 80! To radzi Kautsky zrobić na wielką skalę i dla
uzmysłowienia bierze np. przemysł tkackoprzędzalniczy w Niemczech. Liczy on 200 000 warsztatów,
zatrudniających ogółem 993 257 robotników i robotnic; lecz z tych jest tylko 3 000 warsztatów
większych, zatrudniających ponad 50 osób, a w nich razem pracuje więcej niż połowa ogółu robotników
(587 599), z tych zaś znów jest tylko 800 warsztatów mających ponad 200 robotników, a pracuje w nich
1/3 ogółu – 350 306 osób. Ogółem biorąc, z niewieloma wyjątkami, warsztaty większe są też technicznie
lepiej urządzone. Przypuśćmy więc, że rząd socjalistyczny zamknie wszystkie warsztaty poniżej 50 osób
zatrudniające, a robotników z nich przeniesie do pozostałych – większych. Naturalnie będą oni pracować
dwiema zmianami, przypuśćmy po 8 godzin, zamiast po 10, jak dziś. Takie skrócenie dnia roboczego z
pewnością produkcyjności pracy robotnika nie obniży. Lecz za to w 3 000 większych warsztatów będzie
się pracowało o 6 godzin dłużej niż przedtem, wyzyskując lepiej ich lepsze maszyny i w ogóle urządzenia.
Wolno przypuścić, że w tych doskonalszych warsztatach jeden robotnik wytwarza dwa razy tyle, co w
małych i zacofanych; w takim razie suma wytworu we wszystkich fabrykach dzisiaj da się przedstawić
jako 2 + 1, a po dokonaniu powyższej reformy jako 2 + 2, czyli o ¼ więcej. Jeżeli zaś przypuścimy, że
zamknięte zostaną wszystkie fabryki poniżej 200 robotników i zatrudnione w nich 2/3 wszystkich
robotników przeniesiono do 800 największych warsztatów, że, dalej, pracować tam będą 3 zmiany po 5
godzin (dla uniknięcia pracy nocnej) i że redukcja długości pracy do 5 godzin zmniejszy jej
produkcyjność o ¼, ale że z drugiej strony produkcyjność pracy w tych najdoskonalszych warsztatach jest
4 razy większa niż w drobnych, to można już (obliczeń nie przytaczamy) sumę produktu prawie podwoić;
że zaś przy tym podwaja się tylko wydatek na materiały surowe i maszyny, a suma zysku kapitalistów,
dziś – spłaty renty i podatków państwowych, nie podwaja się już, tylko pozostaje ta sama, więc na zarobki
pozostaje trzy razy tyle, co dawniej
, a jednocześnie długość pracy zmniejszona została o połowę.
Reforma ta ma jeszcze pod jednym względem bardzo ważne znaczenie: oto gdy się pomyśli, że
ilość wszystkich przedsiębiorstw i warsztatów w Niemczech w ogóle wynosi 2¼ miliona, a w samym
przemyśle tkackoprzędzalniczym 200 000, to ogarnia istotnie wątpliwość, czy produkcja tylu warsztatów
może być pokierowana, uregulowana i skontrolowana przez rząd; jeśli jednak ilość warsztatów w tej
jednej gałęzi zredukowana zostaje do 2 000, zatrudniających dziś ponad 50 osób, a w całym państwie – do
18 000 takichże, to rzecz wygląda o wiele łatwiej. Łatwiejszym w szczególności wydaje się uregulowanie
wymiany między jedną gałęzią a drugą, odbierającą produkty pierwszej, zapobieżenie wszelkiej
nadprodukcji lub produkcji niedostatecznej, jeżeli się weźmie na przykład z jednej strony nie 200 000,
lecz tylko 2 000 największych warsztatów tkackoprzędzalniczych, z drugiej – nie 1 153, ale 72
7
Dawniej, przypuśćmy, produkt 3 miliony: 1 mln mat. sur., 1 mln zyski, 1 mln płace; dziś – produkt 6 milionów, z czego 2
mln mat., 1 mln renta i podatki, 3 mln place.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 13 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
największe fabryki maszyn dla tej gałęzi przemysłu. Porozumienie między nimi, rozszerzenie wymiany
jest wtedy łatwe i proste.
Lecz tu nasuwa się znowu kilka zarzutów. Po pierwsze, nie taka to łatwa rzecz przenieść
robotników z 200 000 fabryk do 2 000 – przenieść pół miliona robotników w jednej tylko gałęzi.
Ponieważ największe fabryki znajdują się wszystkie w niewielkiej ilości miejscowości, więc należałoby
urządzić jakąś wędrówkę narodów, skupić robotników jeszcze bardziej w centrach przemysłowych! Co za
zadanie przewozowe, a co ważniejsza – m i e s z k a n i o w e .
Po wtóre, zwiększenie produkcji oznaczać będzie wówczas zapewne zwiększenie przypadającego
na każdego obywatela udziału w niej; ależ przecie w bardzo niewielu gałęziach przemysłu podwojenie np.
produkcji będzie mogło być zużytkowane przez ludność danego kraju, dając jej poczucie podwojonego
dobrobytu. Podwojenie np. ilości tkanin wytwarzanych dziś w Niemczech – bardzo wątpię – żeby mogło
być zużytkowane przez Niemcy! Spowodować podwojenie płac – szczególniej jeśli płace mają być
wypłacane w pieniądzach – mogłoby więc ono tylko w tym wypadku, gdyby nadmiar produkcji można
było zbyć za granicą. To zaś wymagałoby zniżenia cen; zaogniłoby niesłychanie wojnę konkurencyjną
socjalistycznych Niemiec ze wszystkimi innymi krajami przemysłowymi, czy to niesocjalistycznymi
jeszcze, czy przechodzącymi już do socjalizmu, lecz w podobny sposób powiększającymi produkcję!
Tymczasem kwestia handlu zagranicznego nie została przez Kautskiego poruszona ani jednym
słowem. Ja sądzę, że kwestia ta niebezpieczna nie jest: gdy zamiast dzisiejszych prywatnych
przedsiębiorców państwo wystąpi jako sprzedawca oraz nabywca względem krajów obcych, z którymi już
i dziś prowadzona jest wymiana, to kontrahent tak wielki i pewny wszędzie znajdzie dobre przyjęcie bez
względu na to, czy będzie miał do czynienia z innym państwem także, czy z grupami prywatnych jeszcze
przedsiębiorców (fabrykantów i kupców). Utrzymać więc wywóz na dotychczasowym poziomie będzie
mogło, jeśli zechce; ale powiększyć go bez walki ekonomicznej z innymi państwami wywożącymi – nie; a
walka taka mogłaby doprowadzić po prostu do wojny. Dlatego sądzę, że powiększenie produkcji –
przynajmniej znaczniejsze – będzie na razie pożądane tylko w gałęziach tych, gdzie może ono też być w
kraju spożyte; a to stosowałoby się przede wszystkim, w największych rozmiarach, do rolnictwa i w ogóle
fabrykacji produktów spożywczych; chociaż i tu nie sądzę bynajmniej, żeby było możliwe ani pożądane
zaprzestanie wywozu zboża albo i mięsa np. z takich krajów, gdzie jest ono i może być produkowane
znacznie taniej niż w starej Europie.
Z tego wynika, że przede wszystkim możliwe będzie dość znaczne skrócenie dnia roboczego, co
zaś do niezbędnego również podniesienia zarobków, to będzie ono musiało być osiągnięte w ten sposób,
że z początku, to jest przynajmniej dopóki nie minie czas krytyczny, dopóki nowy ustrój nie stanie na
nogach tak mocno, aby nie potrzebował znikąd obawiać się obalenia, roboty powiększające budżet
publiczny, jak np. reforma szkolnictwa, będą musiały być przedsiębrane bardzo stopniowo, pilne będzie
tylko z n i e s i e n i e n ę d z y przez dostarczenie każdemu pracy i opieka nad chorymi i starcami, a
zarazem opłata wykupu wywłaszczonym kapitalistom będzie musiała być na czas krytyczny ograniczona
do takiego stopnia, aby tylko oni z kolei nie cierpieli niedostatku. Trzeba bowiem koniecznie uwzględnić
taki czas krytyczny, czas walki zaczepnej i obwarowywania się, regulaminu obozowego niejako – a
Kautsky tego zupełnie nie uwzględnia.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 14 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
Co jednak będzie pilne i niezbędne już w tym czasie krytycznym, co będzie wprost warunkiem
powodzenia rewolucji, to wykluczenie wszelkich poważnych zaburzeń w produkcji i obiegu bogactw,
wszelkiej niemożliwości zaspokojenia na całym terytorium wszystkich istotnych, życiowych potrzeb
ludności, co da się osiągnąć jedynie za pomocą możliwie jak najzupełniejszego opanowania produkcji i
obiegu czy to bezpośrednio – przez zarząd państwa i gmin, czy pośrednio – przez kontrolę ich nad
spółkami i prywatnymi wytwórcami. Pomimo tak znacznej ilości przedsiębiorstw, i choćby nawet nie dała
się przeprowadzić tak znaczna ich redukcja, o jakiej mówi Kautsky, nie należy sobie znów wystawiać tego
zadania jako zbyt trudnego; statystyka produkcji i zapotrzebowania z bardzo znacznym przybliżeniem jest
możliwa, a podział zamówień i produktów przy pomocy zarządów okręgowych i gminnych też ilościowo
tylko trudniejszy od dzisiaj dokonywanego np. rozkładu skontyngentowanych podatków bezpośrednich
(np. gruntowego we Francji). Zupełnie też słusznie zaznacza Kautsky, że rząd socjalistyczny, nie myśląc
nawet o przymusowym wywłaszczaniu chłopów, dążyć będzie, jako nabywca ich produktów, do łączenia
ich w spółki, dające większą gwarancję, i dostarczać im będzie maszyn, bydła, nawozów itd. w celu
podniesienia produkcyjności ich gospodarstw.
III. JAK PROLETARIAT MA ZDOBYĆ WŁADZĘ?
Część pracy Kautskiego poświęcona temu zagadnieniu jest pobieżna i dość, niestety, słaba.
Dość słusznie wprawdzie zauważa on, że na kłopoty finansowe rządów, które dotychczas w
rewolucjach grały wielką rolę, teraz – z wyjątkiem może Rosji – nie ma co liczyć, gdyż obecnie istnieje
nadmiar kapitału, i kapitaliści, będąc przy tym życzliwie usposobieni względem rządów, nie cofają się
nawet przed wielkim ryzykiem. Niemniej słuszna jest uwaga, że dziś rewolucja nie będzie, jak dawniej,
wymierzona tylko przeciw rządowi z bardzo niewielką garstką feudałów i duchowieństwa; dziś
rewolucjoniści – z wyjątkiem znów może Rosji – będą mieli przeciw sobie nie sam tylko rząd, lecz i dość
znaczne części narodu, bo nie tylko kapitalistów, ale i większość drobnego mieszczaństwa i część
chłopstwa. Z drugiej też strony nie może być mowy o pochwyceniu władzy przez jakąś drobną garść
spiskowców, lecz tylko o masowym ruchu proletariatu. Rewolucja więc będzie teraz koniecznie walką
mas przeciwko masom – i p o d t y m w z g l ę d e m ma Kautsky sporo racji, mówiąc, że będzie ona
niepodobna do wszystkich dotychczasowych.
Odmienny ten charakter przyszłej rewolucji opiera Kautsky na tym, że „pierwszy to raz w historii
toczyć się będą walki rewolucyjne przy wyzyskiwaniu form demokratycznych, organizacji, które się
rozwinęły na gruncie swobód demokratycznych, i przeciwko potęgom, jakich jeszcze świat nie widział:
przede wszystkim związkom przedsiębiorców, przed którymi schylają się sami monarchowie, a których
potęga wzmocniona jest jeszcze przez środki rządzenia absolutyzmu: biurokrację i armię”. Dlatego mówi:
„Rewolucja nadchodząca będzie nie tyle nagłym powstaniem przeciw rządowi, ile raczej długą w o j n ą
d o m o w ą – przez którą jednak nie należy rozumieć prawdziwych bitew i rzezi. Nie mamy żadnych
powodów do przypuszczania, żeby zbrojne powstania z walkami na barykadach i tym podobnymi
zdarzeniami wojennymi mogły dziś jeszcze odegrać rolę decydującą. Zbyt już wiele razy wyłożone
zostały przyczyny tego, więc nie potrzebuję dłużej się nad tym zatrzymywać. Militaryzm może być w ten
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 15 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
tylko sposób złamany, że samo wojsko wydawać się będzie niepewne, lecz nie w ten sposób, żeby je miał
zwyciężyć zbuntowany lud”.
Otóż tu, zdaniem naszym, autor prześliznął się koło zagadnienia pierwszorzędnej wagi i w sposób
bardzo powierzchowny, powołując się tylko na dowodzenia innych, nie przytoczone nawet wyraźnie,
uspokoił zanadto nieco drażliwą na tym punkcie świadomość współczesnej socjalnej demokracji
niemieckiej, że o zbrojnym starciu ludu z wojskiem nie może być mowy.
Tyle jest w tym słusznego, że dziś, gdyby masy ludu nie uzbrojonego lub źle uzbrojonego stanęły
oko w oko z armią, zdecydowaną na rzeź choćby najkrwawszą, to na nic by się nie przydały ani odwaga
ludu, ani barykady, bo nowoczesne uzbrojenie i technika wojenna zgniotłyby to wszystko. Słusznie też
kładzie Kautsky nacisk na strajk masowy jako oręż specyficznie proletariacki, mający w przyszłej
rewolucji odegrać pierwszorzędną rolę. Zastrzega się przy tym, że oczywiście nie ma na myśli „strajku
powszechnego” w znaczeniu anarchistów i zawodowców francuskich, bo strajk obejmujący naprawdę
wszystkich robotników nigdy nie nastąpi, a gdyby nastąpił, to oznaczałby wyrok śmierci nie tylko na
kapitalistów, ale i na całe społeczeństwo, które nie miałoby co jeść, tonęłoby w ciemnościach itd.
Zaznacza też, że strajku masowego nie należy pojmować jako broni jedynej, lecz że musi on iść ręka w
rękę z akcją parlamentarną itd. Wszystko to bardzo dobrze; ale dziwi nas bardzo, że Kautsky nie
wypowiedział się co do innego ważnego punktu: czy mianowicie pojmuje strajk masowy jako rewolucję
„założonych rąk”, tj. czy podziela złudzenia tych, którzy myślą, że strajki masowe mogą doprowadzić do
decydujących ustępstw ze strony rządu i kapitalistów przy zupełnie pokojowym, legalnym i bezkrwawym
przebiegu? Pomijam już to, że podczas strajku masowego, szczególniej o doniosłe żądania polityczne,
robotnicy nie będą przecie siedzieli po domach, lecz będą demonstrować i odbywać zgromadzenia – co
nieuchronnie prowadzi do starć z wojskiem, jak świeżo dowiodły wypadki belgijskie. Ale oprócz tego –
co Kautsky robi z niezorganizowanymi i bezrobotnymi? Ci ostatni szczególniej niechybnie dostarczą
strajkbrecherów – a rzeczą jest zupełnie niemożliwą, aby w wielkim strajku, gdy chodzi o rzecz doniosłą,
niemal o śmierć i życie, i gdy w chwili krytycznej zjawiają się łamacze strajku – aby strajkujący
zachowali się wobec nich pokojowo i legalnie! Tak więc czy owak, szereg starć z wojskiem jest
nieuniknionych.
Cała rzecz, że w krajach zachodnioeuropejskich wojsko może być niepewne w rękach rządu. Lecz
czyż można spodziewać się, aby całe wojsko albo znaczna jego większość odmówiła posłuszeństwa
rządowi kapitalistycznemu? Już dla tego choćby niepodobna się tego spodziewać, że armia – nie mówię
już o korpusie oficerskim, lecz o ogóle żołnierzy – składa się z członków różnych klas społecznych, a
więc z drobnego mieszczaństwa i chłopów, wrogich robotnikom, i z robotników zdemoralizowanych przez
klerykalizm, i z nieuświadomionych. Na jedną rzecz tylko możemy więc liczyć: na to, że część żołnierzy
będzie po naszej stronie i że oddziały, w których tacy będą stanowili większość albo poważną mniejszość,
zbuntują się przeciw swoim rozkazodawcom i przejdą na stronę ludu. Inne oddziały jednak pozostaną
przy rządzie kapitalistycznym, w swoich miejscowościach sprawią rzeź ludowi i pójdą dalej na
zbuntowane oddziały, których dowódcy, i w ogóle dowódcy rewolucji, postarają się wtedy i ludowe masy
uzbroić, aby mieć większą siłę. Inaczej przebiegu rewolucji wystawić sobie n i e p o d o b n a . Będzie to
coś w rodzaju walki Komuny Paryskiej z wersalczykami – tylko na większą skalę, na licznych punktach
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 16 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
całego terytorium danego państwa. Część oficerów znajdzie się wtedy z pewnością także po stronie
rewolucjonistów; z szeregów żołnierzy wysuną się inni zdolni wodzowie. Będzie to p r a w d z i w a
wojna domowa, z bitwami, rzeziami i oblężeniami może nawet, która może potrwać kilka tygodni, a
nawet miesięcy, i k t ó r a ż y w o z a i n t e r e s u j e t e ż s ą s i a d ó w d a n e g o p a ń s t w a .
O tym też zapomnieć nie można – i to mię prowadzi do krytyki poglądów Kautskiego na
z e w n ę t r z n e w a r u n k i rewolucji. On sobie wiele obiecuje po w o j n i e . Wprawdzie, powiada,
dzisiaj polityka międzynarodowa państw znajduje się w stanie zupełnego zastoju i zwyrodnienia; wszyscy
mężowie stanu obawiają się konfliktów, drżą przed wojną i pozwalają nagromadzać się całej masie nie
rozwiązanych zagadnień. „Dzięki temu istnieją pewne twory państwowe, które męskie pokolenie sprzed
pół wieku już wtedy skazywało na zagładę, jak Austria i Turcja; dlatego też burżuazja europejska straciła
wszelką sympatię dla sprawy niepodległości Polski”. Ale tyle jest powodów do zatargów między
państwami dzisiejszymi, że jedynie strach przed rewolucją, przed proletariatem, powstrzymuje je od
wojen. Otóż są państwa, które tego czynnika obawiać się nie bardzo potrzebują, a w dodatku opanowane
zostały przez harde, pozbawione wszelkich skrupułów kliki finansowe; takimi są Stany Zjednoczone
Ameryki Północnej i Japonia, które też w ostatnich czasach zaczęły występować na arenie
międzynarodowej jako mąciciele pokoju. Dalej instynkty wojownicze objawiają Anglia i Rosja, lecz ta
ostatnia – chwilowo przynajmniej – „usunięta została z listy państw zaczepnych przez swój bohaterski
proletariat”!
„Te to państwa i ich antagonizmy zagrażają dziś pokojowi międzynarodowemu. Musimy
liczyć się z możliwością wojny w niezbyt odległym czasie, a więc i z możliwością wstrząśnień
politycznych, które albo doprowadzą bezpośrednio do powstania proletariatu, albo przynajmniej otworzą
do tego drogę”.
Lecz w tym samym zdaniu Kautsky wszak dodaje, że możliwość wojny stanowczo nie leży w
antagonizmach między Niemcami a Francją, między Austrią a Włochami! Słusznie, lecz jeśli dodamy do
tego także Turcję, której państwa europejskie nie ośmielą się dotknąć dla tych samych powodów, co
Austrii oraz Italii irredenty i Alzacji, a która wraz z całym Półwyspem Bałkańskim przechodzi powoli, na
drodze pokojowej, pod batutę Rosji, to dojdziemy znów do starego naszego twierdzenia, a mianowicie, że
wojna na terenie europejskim jest zupełnie nieprawdopodobna, że co najwyżej mogą toczyć się wojny w
Korei, Chinach, Afryce. Nadzwyczaj jest mało prawdopodobne, żeby państwa kontynentalne środkowo i
zachodnioeuropejskie dały się w takie wojny tak wciągnąć, aby rzucić się na siebie tu, w Europie. Co
najwyżej więc, gdyby nawet Rosja zaawanturowała się w wojnę z Japonią i Stanami Zjednoczonymi na
Dalekim Wschodzie, to Anglia, Niemcy i Francja musiałyby trzymać się nawzajem w szachu tu, w
Europie, i po wojnie dla części tych państw nastąpić by mógł okres pewnego osłabienia rządu. Ażeby
doprowadził on do dobrowolnych decydujących ustępstw na rzecz socjalizmu, o tym przecie nie ma
mowy! Więc zawsze pozostaje tylko jedno prawdopodobieństwo: mianowicie, że rządy, widząc wciąż
wzrastający, wszechstronny nacisk proletariatu, nie poprzestającego nigdy na rzucanych mu ochłapach, w
8
Przecenianie siły ruchu rewolucyjnego w Rosji objawia się u Kautskiego i w tym, że robotnikom rosyjskim przypisuje
większe znaczenie polityczne w ich kraju niż angielskim – w Anglii, dlatego że ci ostatni stracili ducha rewolucyjnego i idą na
pasku partii burżuazyjnych! Ale przecież partie te liczą się i liczyć muszą z życzeniami robotników angielskich, że zaś te
życzenia nie odpowiadają ideałowi polityki proletariackiej, to zupełnie inna kwestia.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 17 –
www.skfmuw.w.pl
Kazimierz KellesKrauz – Widoki rewolucji (1902 rok)
końcu zaryzykują całą stawkę i spróbują porządnie ująć go w karby przez ograniczenie istniejących
swobód politycznych. Z drugiej strony proletariat przecie siłą rzeczy musi kiedyś poczuć się na siłach,
poczuć, że ma oparcie w armii, i przyjąć wyzwanie, odpowiedzieć strajkami, odmową podatków,
demonstracjami, bojkotami itd. A wtedy następuje owa wojna domowa, o której mówiliśmy wyżej.
Lecz taka wojna domowa, szczególniej ciągnąca się dłuższy czas, to sposobność dla interwencji
caratu, błaganego o to przez rządy europejskie. A wtedy – wysuwa się p o w s t a n i e p o l s k i e z
jego całym znaczeniem dla rewolucji europejskiej oraz próby rewolucji w Rosji samej; wtedy – stoczyć
się musi owa ostatnia bitwa – p r a w d z i w a bitwa – między Europą a caratem, o której w proroczej
wizji mówi poeta Freiligrath.
Żałujemy, że Kautsky, pod wpływem przesadnego przekonania, że rewolucja proletariatu musi być
zasadniczo odmienna od poprzednich, konsekwencji tych nie wyprowadził. W Niemczech dzisiejszych
byłyby one bardzo na czasie.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
– 18 –
www.skfmuw.w.pl