Anders Karen Naga prawda

background image

Karen Anders

Naga prawda

background image

Rozdział pierwszy

Chyba rozumiesz, Haley. Trzeba mieć jakieś

życie seksualne, żeby móc o tym pisać.

Haley Lawton spojrzała z ukosa na swoją przyja-

ciółkę i współpracownicę, Margo Grant.

Nic na to nie poradzę, że moje randki rzadko

kończyły się w łóżku. Niech to zostanie między nami.
Kate uważa, że poradzę sobie z takim ,,gorącym’’
tematem.

Pół roku temu Haley podjęła pracę stażystki

w ,,SPICE Magazin’’, mając nadzieję, że uda jej się
uzyskać stanowisko redaktora. Dopiero teraz nada-
rzyła się wyjątkowa okazja, gdyż szefowa, Kate
Moore, zaproponowała jej redagowanie stałej rub-
ryki w zastępstwie nieobecnej koleżanki. Haley
liczyła na to, że się sprawdzi i być może za-
proponują jej etat felietonistki. W tej chwili pra-
cowała nad dwoma tekstami.

Praca redaktora niezbyt ją pociągała, lecz ,,SPICE’’

miało być jedynie etapem na drodze do wyrobienia

background image

sobie marki niezależnej felietonistki. Pora pokazać
wszystkim, jakie ma dobre pióro.

Naczelna oczekiwała od Haley felietonów do rub-

ryki ,,Pikantny seks’’, poświęconej fantazjom ero-
tycznym. Zobowiązała się rozważyć zatrudnienie
dziewczyny na stałe, lecz uzależniła decyzję od
jakości jej felietonów.

Kate była przekonana, że dokonała trafnego wybo-

ru, bowiem Haley mimochodem napomknęła kiedyś
o ,,szaleństwach na studiach’’. W ten sposób zyskała
reputację osoby w pełni wyzwolonej, a w dodatku
obdarzonej fantastycznym ciałem i nie stroniącej od
randek. Problem polegał na tym, że dotychczasowe
erotyczne doświadczenia Haley były mniej niż skro-
mne. Oczywiście, czasem wyobrażała sobie to i owo,
lecz uważała, że powinna trochę... popraktykować,
aby pobudzić fantazję i wspiąć się na wyżyny sztuki
pisarskiej.

Margo przysunęła krzesło bliżej, żeby nikt ich nie

podsłuchał.

Nie miej do mnie żalu, skarbie, ale muszę ci to

powiedzieć. Nie jesteś napalonym kociakiem. Co
z tego, że często chodziłaś na randki, skoro tak
naprawdę leciałaś na tego przystojniaka z uniwer-
sytetu... nie pamiętam nazwiska.

Dylan Malone. – Haley westchnęła i zakłopota-

na zamknęła oczy. – Trudno nazwać ten związek
gorącym i namiętnym, skoro nic nie pamiętam.

Poza tym, że zaraz po dyplomie trafiłaś do niego

i z przejęcia trochę za dużo wypiłaś.

Nigdy nie wlewaj w siebie alkoholu, żeby po-

zbyć się nieśmiałości.

6

Karen Anders

background image

Zamierzałaś go uwieść?

Chyba coś takiego chodziło mi po głowie.

Uznałam, że wieczór po rozdaniu dyplomów to
dobry moment, żeby zrobić krok naprzód. Myś-
lałam, że pójdziemy do łóżka, zrobimy swoje,
a następnego dnia unikniemy krępujących sytuacji,
bo przecież nie będziemy musieli się już widywać.
W jego domu zebrało się tyle osób, że nie było gdzie
wetknąć szpilki. Cały czas się martwiłam, że zrobi
mi się niedobrze i skompromituję się przed wszyst-
kimi, więc zaprowadził mnie do swojego pokoju.
O ile pamiętam, trochę rozmawialiśmy, a potem
zaczęliśmy się całować.

E tam, chyba jednak nie ograniczyliście się tylko

do całowania.

Haley nigdy nie zapomniała przebudzenia w ra-

mionach Dylana i jego boskiej twarzy, pokrytej
ciemnym zarostem, kilka centymetrów od jej warg.
Miała przed oczami jego klatkę piersiową, ale w ogóle
nie przypominała sobie, aby jej dotykała. Prawdę
mówiąc, miała w głowie absolutną pustkę.

Nie miała wątpliwości, że Dylan będzie ją prze-

praszał, wymyślał wymówki, dlaczego nie mogą się
więcej spotykać, i tak dalej. Postanowiła więc uchro-
nić się przed upokarzającym koszem od najsłynniej-
szego podrywacza na campusie Uniwersytetu Nowo-
jorskiego na Manhattanie.

Właśnie dlatego uciekłam. Chciałam zachować

odrobinę godności i oszczędzić mu zażenowania.

Przecież nie byłaś wtedy dziewicą. Steve Shep-

pard postarał się o to jeszcze w liceum.

Lubiłam Steve’a i to bardzo. Nigdy nie trak-

7

Naga prawda

background image

towałam seksu z nim jak przypadkowej przygody.
Brałam pod uwagę małżeństwo.

Tylko dlatego, że twoi rodzice są ze sobą od

czasu, kiedy Bóg chodził w krótkich spodenkach.

Być może. Wszyscy wokół się rozwodzą, a moi

rodzice się kochają i zapewne nic tego nie zmieni.
Uważam, że to wspaniałe, i pragnę tego samego dla
siebie.

Kto by nie pragnął? Na razie nie mówimy

o wieczności. Przespałaś się z Malone’em i nic nie
pamiętasz. Trudno. To było rok temu!

A teraz muszę wykombinować, jak zapełnić

cztery kolumny erotycznymi fantazjami, skoro nic
nie pamiętam z mojej jedynej przygody.

Mogłabym ci pomóc, ale chwilowo szukam

chłopaka. Może zadzwoń do mamy.

Oszalałaś? – Haley odchyliła się na krześle.

Przechodząca obok koleżanka zerknęła z ciekawością,
więc dziewczyna ściszyła głos. – Straciłaś rozum? Nie
rozmawiam z mamą o jej życiu seksualnym. Chryste!
Tego tylko brakuje, żebym wyobraziła sobie moich
rodziców... Zresztą nieważne. To nie wchodzi w grę.

Margo nie dawała za wygraną.

A może książki erotyczne? Znajdziesz w nich

sporo ostrych fantazji.

Margo, to byłyby tylko informacje z drugiej ręki.

Obydwie zamilkły, lecz po chwili Margo spojrzała

na przyjaciółkę triumfalnie.

Haley, co robi grzeczna dziewczynka, kiedy

chce, aby ktoś ją nauczył niegrzecznych sztuczek?

zapytała powoli.

Znajduje niegrzecznego chłopca?

8

Karen Anders

background image

Haley wyprostowała się. Miała nadzieję, że źle

odczytała intencje przyjaciółki.

Nie masz ochoty się dowiedzieć, co się naprawdę

wydarzyło tamtej nocy?

Leżałam w łóżku z Dylanem Malone’em, byliś-

my nadzy, a ja nic nie pamiętam. Właściwie do czego
zmierzasz? – spytała Haley trochę przestraszona.

Wciąż o nim myślisz, zgadza się? – Oczy Margo

rozbłysły.

Haley wzięła głęboki oddech, aby stanowczo za-

przeczyć, lecz tylko westchnęła.

Staram się tego nie robić. Przecież ustaliłyśmy,

że to tylko podrywacz. Dobrze się nadaje do zabawy,
lecz trudno go traktować poważnie.

A co złego w zabawie?

Nic, zupełnie nic. Problem w tym, że od tamtej

nocy nie odezwał się ani razu. Wypadłam z kręgu jego
zainteresowań. Pewnie dlatego milczy.

Zwiałaś, nie mówiąc ,,do widzenia’’.

Wcale nie zwiałam. Zresztą o czym miałam

z nim rozmawiać? Że było mi jak w niebie? Możliwe,
że trafiłam nawet do siódmego nieba, ale to nie
zmienia faktu, że nic nie pamiętam z tamtej nocy!

Tak czy owak, chciałaś się z nim kochać.

Margo, jego twarz wywołałaby erotyczne sny

nawet u zakonnicy. Miał gęste włosy, niesamowicie
zgrabne ciało i taki szorstki, seksowny głos. Poza tym
był dowcipny, sympatyczny, inteligentny, wyspor-
towany i uprzejmy. Która kobieta nie chciałaby się
przespać z ideałem?

Haley, przestań. Przez ciebie mam na niego

ochotę. – Haley groźnie zmrużyła oczy, na co Margo

9

Naga prawda

background image

natychmiast podniosła ręce i uśmiechnęła się prze-
praszająco. – Ale oczywiście nie zamierzam nic z tym
robić.

Jeśli do niego zadzwonię, wyłożę karty na stół,

a on mnie wyśmieje?

Haley z zamyśleniem stukała ołówkiem w biurko.

Zdawała sobie sprawę, że jest odważna, niekiedy
wręcz brawurowa, ale jak miałaby poprosić Dylana
o spełnienie tego typu prośby?

Haley, nigdy nie znałam człowieka, który tak

bardzo jak ty pragnąłby pisać. Trafiła ci się okazja, by
udowodnić Kate, że dasz sobie radę. Wiem, że masz
talent, ale brak ci doświadczenia. Dylan to ekspert.
Powiem więcej – nie masz wyboru, chyba że w książ-
ce telefonicznej znajdziesz numer gorącej linii ,,Zwie-
rzenia ogiera’’.

Haley wywróciła oczami i wybuchnęła śmiechem.

Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ktoś w No-

wym Jorku się tym zajmował. Dylan z całą pewnością
nie jest tak nieśmiały i uroczy jak Steve, ale ma
mnóstwo wdzięku i zabójczo wygląda. Zresztą, nie
o to chodzi, Margo.

Tylko o co?

Czułam wtedy coś więcej niż tylko zaintereso-

wanie Dylanem.

No i?

No i niewiele mi trzeba, żeby się znowu w nim

zakochać. Nie chcę się sparzyć. Przez wszystkie lata
studiów zaliczał tabuny kobiet. Na pewno nic się nie
zmieniło. On się nie nadaje na dobrego i wiernego
partnera.

Więc wejdź w to z założeniem, że chodzi tylko

10

Karen Anders

background image

o seks – zasugerowała Margo. – Powtarzaj to sobie.
Zrób z tego swoją mantrę.

Nie interesuje mnie podrywanie Dalaj Lamy.

Chcesz przelecieć Dylana. Pragniesz się przeko-

nać, co straciłaś. Przyznaj się.

Dobrze, dobrze, przyznaję. Nawet nie wiem, czy

wciąż jest w Nowym Jorku. Kiedy ostatnio go widzia-
łam, pracował w jednej z agencji reklamowych.
Westin, coś tam, coś tam.

Westin, Mayer and Martin? To znana firma.

Donald Westin jest członkiem mojego klubu rekrea-
cyjnego.

Wciąż zapominam, że obracasz się w tych kręgach.

Tak, ale nie o to chodzi. Sama chciałabym

pracować dla WMM. Mają świetną reputację. No, ale
dla tego nadętego Westina pochodzenie i status
społeczny bardzo wiele znaczą. Na pewno Dylan
wciąż jest tam zatrudniony. Są biura, w których
chciałoby się pracować jak najdłużej.

Tak czy owak, można to sprawdzić – stwierdziła

Haley. – Ciekawe, jak wysoko zaszedł w ciągu tego
roku.

Wiesz co, popytam trochę wśród znajomych

i dowiem się czegoś bliższego. Jeśli on wciąż pracuje
w WMM, na pewno coś będę wiedziała.

Haley poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła.

Zobaczy Dylana i poprosi go o coś tak niepraw-
dopodobnego... Nigdy dotąd nie zachowywała się
w taki sposób, ale wiedziała, że nie straci pewności
siebie, odwagi i determinacji w pogoni za fantazją.
Mmm... Jeśli Dylan się zgodzi, tym razem nie będzie
podtruwała się żadnym świństwem.

11

Naga prawda

background image

Dylan czekał, rozglądając się nerwowo. Co chwila

zerkał w stronę wejścia do restauracji. Wydawało mu
się, że minęło kilka godzin od chwili, gdy usłyszał
w telefonie jej słodki, seksowny głos.

Zadzwoniła, kiedy wychodził z biura. Co za dzień!

Najpierw sfinalizował umowę swojego życia ze Sto-
warzyszeniem Promocji Abstynencji Nastolatków,
a potem odebrał telefon od Haley Lawton.

Kiedy stanęła w drzwiach lokalu, Dylan wes-

tchnął, tak jakby przez okrągły rok wstrzymywał
powietrze. Nie zmieniła się ani odrobinę. Wciąż była
piękna. Włosy o barwie jasnego miodu spływały jej do
ramion, kręcone, nieujarzmione loki otaczały wyrazi-
stą twarz. Kelnerzy wbili w nią wzrok, mężczyźni
zamarli z uniesionymi widelcami, a kobiety zerkały
zazdrośnie. Haley miała tę wyjątkową urodę gwiazdy
filmowej, ale Dylan wiedział, że mimo oszałamiającej
piękności dziewczyny jego otoczenie i tak by jej nie
zaakceptowało.

Zawsze postępował zgodnie z nakazami ojca.

Sprzeciwił się tylko raz, kiedy miał wstąpić na
Uniwersytet Browna. Pragnął odrobiny normalności
w życiu i upierał się przy pozostaniu w Nowym
Jorku. Poza tym zdawał sobie sprawę z ograniczeń
finansowych ojca, którego w tamtym okresie nie było
stać na droższą uczelnię.

Westin, Mayer i Martin stworzyli prestiżową

agencję, a Dylan szybko awansował, lecz chciał
wierzyć, że odnosi sukcesy dzięki własnej kreatywno-
ści i zdolności, a nie umiejętnym manipulacjom ojca.

Na uniwersytecie Dylan przeżył fascynację Haley,

a teraz, gdy widział, jak do niego podchodzi, uświado-

12

Karen Anders

background image

mił sobie, że jego zainteresowanie wcale nie zmalało.
Od dawna pragnął się z nią spotykać, lecz zawsze
opierał się pokusie. Za bardzo obawiał się narazić tę
cudowną dziewczynę z klasy średniej na wrogą
reakcję ,,właściwych kręgów’’, w których, zgodnie
z wolą ojca, nadal się obracał.

Przyjrzał się uważnie zbliżającej się Haley. Miała

na sobie skromny czerwony sweter i krótką czarną
spódnicę. Zastanawiał się przez chwilę, jaką bieliznę
włożyła. Popatrzył w jej intensywnie niebieskie oczy
i napotkał dawne, niewinne, a zarazem łobuzerskie
spojrzenie. Zawsze fascynował go ten wzrok. Najbar-
dziej jednak imponowała mu inteligencja, widoczna
w błękitnych oczach. Właśnie to tak bardzo go
fascynowało podczas tych kilku godzin w nocy po
rozdaniu dyplomów, kiedy odkrył i stracił Haley
Lawton.

Pomyślał, że tym lepiej dla niej.

Hej, mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo

odezwała się.

Dylan uśmiechnął się i pokręcił głową.

Oczekiwanie na ciebie to prawdziwa przyjem-

ność, Haley.

Och. Wciąż jesteś królem uprzejmości, Dylan.

To urocze – dodała cichym głosem, od którego
przyśpieszył mu puls.

Wysunął jej krzesło, aby zajęła miejsce przy stoli-

ku, choć tak naprawdę chciał jeszcze raz poczuć na
sobie jej spojrzenie. Przy okazji pochylił się nad nią
i wciągnął w płuca woń jej włosów. Gdy usiadła,
odetchnął głęboko. Słońce i kwiaty. Nie trzeba było
więcej, aby opisać Haley.

13

Naga prawda

background image

Nagle uświadomił sobie, że słońce i kwiaty znikły

z jego życia rok temu, po imprezie z okazji rozdania
dyplomów. Do szału doprowadzała go świadomość,
że nie ma pojęcia, co się między nimi wydarzyło.
Oboje byli nadzy, to pamiętał. Ale ona ubrała się
pośpiesznie i wyszła z jego pokoju. Nie dopuściła do
żadnych wyjaśnień. Może teraz, jeśli umiejętnie
pokieruje rozmową, dowie się wreszcie, co takiego
zrobił tamtej nocy. Lub czego nie zrobił.

Serce Haley gwałtownie zatrzepotało. Ukryła ręce

pod stołem i dyskretnie wytarła je o spódnicę. Zdąży-
ła zapomnieć, jak ogromne wrażenie robi na niej
Dylan. Nawet z drugiego końca sali czuła, że wpatruje
się w nią z intensywnością, od której dostawała gęsiej
skórki.

Stanął nad nią. Poczuła w nozdrzach oszałamiają-

cy, korzenny, męski zapach. Dylan uniósł dłoń i na-
tychmiast nawiązał kontakt wzrokowy z kelnerką.
Ta sztuczka przychodziła mu bez trudu jeszcze na
uniwersytecie, zupełnie jakby potrafił zahipnotyzo-
wać każdą kobietę. Wystarczyło, aby spojrzał na nią
swoimi rozmarzonymi, sypialnianymi oczyma.

Miał na sobie klasyczny, ciemnoniebieski garnitur.

Nieskazitelnie skrojone ubranie nie mogło zamas-
kować potężnego ciała. Męskość i muskulatura Dyla-
na Malone’a rzucały się w oczy jak latarnia morska na
ciemnym oceanie.

Co mogę podać? – wykrztusiła przejęta kelner-

ka.

Dla pani dżin z tonikiem, a ja się napiję whisky

bez lodu.

14

Karen Anders

background image

Zapamiętałeś? Przecież przyjęcie odbyło się rok

temu i panował tam kompletny chaos – stwierdziła
zaskoczona Haley.

Dylan miał wspaniale wyrzeźbioną twarz o wyso-

ko osadzonych kościach policzkowych i opalonej,
aksamitnej skórze. Krótko ostrzyżony, wyglądał jak-
by niedawno wrócił od fryzjera. Prezentował się jak
typowy pracownik bogatej firmy, szybko zdobywają-
cy kolejne, coraz wyższe stanowiska.

Widzisz, Haley, pamiętam prawie wszystko, co

się z tobą wiąże. Wpadłem na ciebie przy barze
i uważam, że to było zrządzenie losu. Tamtego
wieczoru rozmawialiśmy godzinami o wszystkim, co
lubisz, także o twoich ulubionych drinkach.

Jego wzrok zdawał się łączyć w sobie marzyciel-

skość i zabójczy urok. Dylan wpatrywał się w nią
uważnie, a pod jego spojrzeniem poczuła, jak mocno
bije jej serce. Jego tęczówki były zielone niczym
świeża mięta.

Idę o zakład, że nie spodziewałeś się mojej

ucieczki.

Haley zdawało się, że zaraz zemdleje. Niczego nie

zapomniał. Wiedziała, że może spróbować. Nic nie
stało na przeszkodzie, żeby go poprosiła o przysługę.

Uśmiechnął się nieśmiało i lekko pochylił.

Prawdę mówiąc, ocaliłaś mnie przed koniecz-

nością wytłumaczenia ci, jak to się stało, że wylądo-
waliśmy nago w łóżku.

Nie rozumiem.

Poczuła ucisk w brzuchu. Przecież właśnie wtedy

taktownie dał jej do zrozumienia, że nie jest dla niego
odpowiednią partnerką.

15

Naga prawda

background image

Ponownie odtworzyła w pamięci tamtą chwilę. Jej

oczy spoczęły na jego seksownych wargach. Przypo-
mniała sobie jego pocałunki, te męskie, atrakcyjne
usta dotykające jej twarzy. Nie zapomniała, jak
smakował. Wciąż czuła dotyk jego języka.

Kompletnie nie pamiętam tego, co między nami

zaszło. Mam nadzieję, że ty wiesz, co robiliśmy.

Muszę cię rozczarować – poważnie odparła

Haley. – Ja też nic sobie nie przypominam.

Czy właśnie dlatego wyszłaś?

Wyszłam, bo nie chciałam doprowadzać do

niezręcznej sytuacji. Zabawiliśmy się raz i na tym
koniec. Nie brałam pod uwagę innej możliwości. Nie
miałam ochoty dyskutować o tym, co między nami
zaszło.

Spuścił wzrok, a po krótkiej przerwie ponownie

utkwił spojrzenie w jej twarzy.

Pewnie się zastanawiasz, dlaczego cię nie pod-

rywałem na uniwersytecie.

Bawiła się serwetką, od czasu do czasu popijając

łyk drinka.

Widzisz, niespecjalnie. Miałeś mnóstwo powo-

dów, żeby do mnie nie startować.

Niby jakich?

Susan, Jessicę, Tiffany...

Wykrzywił usta w uśmiechu i podniósł ręce na

znak kapitulacji.

No dobrze. Fakt, poderwałem sporo panienek,

ale nie dobierałem się do ciebie, bo chodziłaś z Sea-
nem.

Tylko przez pierwszy semestr ostatniego roku.

Nie miałem ochoty pełnić roli chłopaka na

16

Karen Anders

background image

otarcie łez. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu i skrzy-
wił się z niesmakiem. – Nie patrz na mnie w taki
sposób. Nie da się zmienić tego, co się stało tamtego
wieczoru. Wierz mi, niczego wtedy nie planowałem.

Wcale cię o to nie podejrzewałam. Masz rację.

Niczego już nie zmienimy.

Więc czemu zadzwoniłaś?

Widocznie miałam ukryty powód.

Tym razem powoli i prowokacyjnie uniósł kąciki

ust.

No to słucham.

Haley uśmiechnęła się i stchórzyła. Nie potrafiła

wyłożyć kart na stół.

Czym zajmowałeś się po studiach?

Dylan się odchylił i przyjrzał uważnie swojej

rozmówczyni, dostrzegając w jej oczach tajemnicę.
Albo lubiła się droczyć, albo nie czuła się gotowa do
powiedzenia mu, dlaczego zatelefonowała. Dylan
wiedział jednak, że nie ma ochoty zbyt szybko
kończyć tej pogawędki.

Jestem dyrektorem do spraw reklamy. Rano piję

cappuccino, pędzę do metra, omawiam drogie kon-
trakty z klientami o wypchanych portfelach i zgar-
niam pieniądze za to, co lubię robić.

Od kiedy pijasz cappuccino? – parsknęła.

Tu mnie masz. No dobra, przesadziłem z tym

cappuccino. Ale naprawdę jestem dyrektorem do
spraw reklamy.

Dyrektorskie stanowisko w rok po studiach. Nie

zasypiasz gruszek w popiele, Dylan.

Gdybym był zwykłym studentem, na pewno nie

osiągnąłbym tak wiele. To Westin, Mayer and Martin

17

Naga prawda

background image

skierowali mnie na uniwersytet. W rzeczywistości
zaczynałem od samego dołu, zaraz po liceum. Zna-
lazłem wtedy pracę dzięki ojcu i jego znajomoś-
ciom.

Czym się zajmuje twój tata?

Dylan zawahał się, lecz szybko odzyskał pewność

siebie.

Pracuje na Wall Street. To Roger Malone.

Roger Malone? – Odetchnęła głęboko, usiłując

zebrać myśli.

Ten sam.

Mówimy o Donaldzie Trumpie Wall Street?

Masz z tym jakiś problem?

Skąd. Po prostu nie podejrzewałam...

A więc był synem jednego z najbogatszych ludzi

w Nowym Jorku i zajmował jedną z najwyższych
pozycji społecznych, jakie można sobie wyobrazić.
Haley stanowiła jego całkowite przeciwieństwo. Mo-
że dlatego Dylan był takim playboyem. Kobiety
zawsze garnęły się do nadzianych facetów. Gdyby
wiedziała, z kim naprawdę ma do czynienia, obmyś-
liłaby zupełnie inny plan.

Więc czemu zdecydowałeś się na studia na

Uniwersytecie Nowojorskim? Istnieją przecież bar-
dziej elitarne uczelnie. – Wypiła kolejny łyk drinka.

Kiedy kończyłem liceum, ojciec miał problemy

finansowe. Nie uwierzysz, ale dostałem pracę przy
adresowaniu kopert. Po roku awansowałem na copy-
writera. Po dwóch latach zaangażowałem się w prace
nad większym projektem. Kierujący zespołem dyrek-
tor do spraw reklamy miał wypadek samochodowy,
wówczas samodzielnie poszedłem na spotkanie

18

Karen Anders

background image

z klientem i dobiłem z nim targu. Zdaje się, że
zrobiłem wrażenie na wicedyrektorze działu umów.
Zaproponował, że wyśle mnie na studia, lecz jedno-
cześnie będę pracował jako zastępca kierownika jed-
nego z biur w dziale umów. No i w taki sposób
trafiłem na uniwersytet. Dostałem pełne stypendium
od agencji. W rezultacie, gdy tylko zostałem magist-
rem, od razu otrzymałem awans.

Więc teraz masz dwadzieścia pięć lat?

Nie zachowuję się stosownie do wieku?

Nie bardzo.

Mówisz poważnie?

Nie o to mi chodzi. Po prostu zdawało mi się, że

jesteśmy rówieśnikami, kropka. Wszystko jedno, jak
doszedłeś do tego, co masz. Umiesz zrobić wrażenie.
Więc pracujesz w handlu i sprzedajesz konsumentom
towary, których nie potrzebują, lecz dzięki tobie ich
pragną?

Haley, Haley, ty nigdy nie owijasz w bawełnę

zaśmiał się. – Sprzedaję rozmaite towary, a jak

dotąd organizowałem kampanie reklamowe kobiecej
bielizny, artykułów sportowych i lekkich napojów
alkoholowych. Praktycznie wprowadziliśmy na ry-
nek firmę Titanic Sporting Goods, podwyższając ich
sprzedaż o dwieście procent.

Pamiętam, że w gazecie studenckiej czytałam

o przyznaniu ci nagrody Clio za szczególne osiągnię-
cia na rynku reklamowym. Przyjmij moje spóźnione
gratulacje. Wygląda na to, że potrafisz wcisnąć Eski-
mosowi lód i skłonić polarne niedźwiedzie do jedze-
nia ci z ręki.

Na razie zatrudnił mnie SPAN. – Dylan wzruszył

19

Naga prawda

background image

ramionami. – Potrzebowali ogólnopaństwowej kam-
panii reklamowej.

SPAN?

Stowarzyszenie Promocji Abstynencji Nastolat-

ków.

Ciekawe – uniosła brwi. – Abstynencja? Od

seksu? Narkotyków? Rock and rolla?

Od seksu.

W ten sposób dotarliśmy do wyjątkowo inte-

resującego tematu.

Czyżby?

Haley przeszło przez myśl, że rozmawia z najsek-

sowniejszym mężczyzną na świecie. Miała ochotę
pochylić się i przyłożyć dłoń do tej twardej, przystoj-
nej szczęki, poczuć pod palcami kiełkujący zarost,
wchłonąć drzemiącą w mężczyźnie energię i po-
zwolić jej eksplodować w swoim wnętrzu.

Szukam korepetytora. – Z trudem przełknęła

ślinę.

Masz problemy z matematyką? – Zmrużył zie-

lone oczy.

Roześmiała się, lecz szybko zamilkła, gdy dotknął

jej dłoni. Ścisnął jej palce, a ją ogarnęła błogość.
Nieważne. Dylan to zły materiał na trwały związek.
Nie przyszła po to, aby zaczynać cokolwiek trwałego.
Potrzebowała wyłącznie jego atrakcyjnego ciała.

Niezupełnie.

Gramatyka. – W jego głosie usłyszała rozbawie-

nie. – Źle ci idzie stawianie przecinków i odmiana
rzeczowników.

Bynajmniej. Znam się na interpunkcji. Zapomi-

nasz, że studiowałam dziennikarstwo.

20

Karen Anders

background image

Słusznie. – Przywarł ustami do jej dłoni. Miał

ciepłe i namiętne usta.

W pewnym sensie moja prośba wiąże się

z dziennikarstwem – wyznała.

Masz na myśli ten swój ukryty motyw?

Uśmiechnął się chytrze i wyczekująco pokiwał

głową.

Ich spojrzenia się spotkały, a Haley zadrżała.

Pracowałam dla czasopisma ,,SPICE’’ jako sta-

żystka... – Niemal się zakrztusiła, gdy pocałował
środek jej dłoni.

Znam. Popularne pismo w przedziale wieko-

wym 19-35 lat.

No właśnie. – Zamknęła oczy, żeby się skoncen-

trować. Poczuła, jak wiotczeją jej mięśnie, gdy złożył
pocałunek na jej nadgarstku. Cofnęła dłoń. Miała
wrażenie, że zaraz zemdleje. – Dzisiaj dostałam
szansę redagowania jednej z rubryk, ale nie mam
odpowiedniego doświadczenia, żeby wypaść przeko-
nująco. Wiadomo, że trening czyni mistrza. Jeśli się
sprawdzę, moja szefowa, Kate, zatrudni mnie na stałe
na stanowisku felietonistki.

Zawsze chciałaś pisać.

A skąd ty to wiesz? – Haley zamrugała zdziwio-

na.

Sama mi powiedziałaś.

Zapamiętałeś?

Powiedziałem ci, że prawie wszystko pamiętam.

Umknęło mi tylko to, co robiliśmy w łóżku.

Rzeczywiście. Dylan, to dla mnie bardzo ważne.

Muszę zrobić wrażenie na szefowej, bo dzięki temu
będę miała awans w garści i znajdę się bliżej swojego

21

Naga prawda

background image

życiowego celu. Chcę pisać i będę pisała. – Znowu
poczuła skurcz żołądka.

No dobrze. Powiedz mi, o jaką rubrykę chodzi?

Haley przełknęła ślinę, a jej żołądek skurczył się

jeszcze bardziej. Przypomniała sobie, że ma być
odważna, bo nie ma zysku bez ryzyka.

,,Pikantny seks’’.

Dylan wpatrywał się w nią, usiłując przetrawić to,

co usłyszał, a ona pomyślała, że zaraz zapadnie się pod
ziemię ze wstydu. Nie okazała jednak zakłopotania.
Zachowała obojętny wyraz twarzy i nie spuściła
wzroku.

Mam być twoim korepetytorem seksualnym?

Zacisnęła dłonie na kolanach. Czyżby w jego głosie

usłyszała przyjemne zdumienie? Czyżby jego oczy
zalśniły? Spodobał mu się ten pomysł?

No właśnie – wykrztusiła łamiącym się głosem.

To żart?

Ależ nie.

Nie odrywał od niej oczu, jakby nie wierzył

własnym uszom.

Haley nie mogła znieść niepewności.

Więc jak, Dylan, wchodzisz w to? Tylko ty, ja

i fantazje. Cztery fantazje, dla ścisłości. ,,SPICE’’ to
miesięcznik. Nie będziemy się bawili w tańce, kolacje ani
jakieś długotrwałe związki. Chodzi wyłącznie o seks.

Co to za fantazje?

Właściwie nie wiem. Chyba powinnam o tym

jeszcze pomyśleć. Prawdę mówiąc, dotąd nie do-
pracowałam szczegółów. Poproszenie ciebie o pomoc
było dla mnie zbyt wielkim wyzwaniem, aby myśleć
o czymś innym.

22

Karen Anders

background image

Uważałaś, że wzruszę ramionami z politowa-

niem?

Nie widziałam cię od roku, a tu nagle dzwonię

i pakuję się w twoje życie, żebyś nauczył mnie kilku
numerów i użyczył swojego gorącego ciała. Skąd
mogłam wiedzieć, jak zareagujesz?

Jestem poruszony. – Przysunął się bliżej. – Są-

dzisz, że mam gorące ciało?

I to jak! Pamiętaj, potrzebuję twojej pomocy.

Pomocy. A niech to, cała przyjemność po mojej

stronie!

Skurczony żołądek rozluźnił się i powrócił na

swoje miejsce. Haley przestała zaciskać dłonie, po
czym cicho westchnęła.

Cieszę się, że to ustaliliśmy.

Nagle Dylan poczuł się niepewnie. Jego rozmów-

czyni wydawała się odprężona, jakby miała za sobą
nieprzyjemny obowiązek. Podniósł szklankę whisky
i jednym haustem opróżnił jej zawartość.

Taaak. Do kiedy... eee... musisz się wywiązać

z tego zadania? – spytał.

Teksty dostarczamy redaktorce naczelnej do

piętnastego każdego miesiąca, a pismo ukazuje się
pierwszego dnia następnego miesiąca.

Zerknął na zegarek.

A zatem pierwszy tekst oddajesz w poniedzia-

łek. Innymi słowy, musimy zakończyć sprawę w cza-
sie tego weekendu.

Otóż to. Wybacz, że nie zawiadomiłam cię

wcześniej, ale sama dowiedziałam się o wszystkim
dopiero dzisiaj – wyznała nieco chrapliwym głosem.

Nie ma sprawy. W porządku. Masz ochotę...

23

Naga prawda

background image

Muszę lecieć. Jestem umówiona na kolację.

Ach tak. Jasne, wobec tego zadzwoń do mnie,

dobrze?

Czyżby był rozczarowany? Nie. To na pewno jej

przewrażliwione libido wyciągnęło niewłaściwe
wnioski. Haley nie wątpiła, że Dylan prowadzi opra-
wiony w czarną skórę dziennik z wypisanymi w po-
rządku alfabetycznym nazwiskami wszystkich swo-
ich kochanek.

Zresztą i tak muszę pomyśleć nad odpowied-

nim planem – dodała. – Nie będzie ci przeszkadza-
ło, że zadzwonię i skonsultuję z tobą kilka... scena-
riuszy?

Ależ skąd.

Dylan zawołał kelnerkę i uregulował należność.

Gdy tylko skończył, Haley wstała.

Odprowadził ją do wyjścia. Było ciemno, więc

postanowiła wrócić do domu taksówką. Nie miała
pojęcia, czemu powiedziała Dylanowi o kolacji, skoro
niczego nie planowała. Może uznała, że już zarzucił
na nią sieć. Musiała się pilnować, aby przedsięwzięcie
nie wyszło poza sferę fizyczną. Nie mogła dopuścić do
pojawienia się jakichkolwiek głębszych uczuć ani do
zaprzyjaźniania się z Dylanem. Chodziło tylko o seks.

Dylan dotknął jej ramienia i obrócił ją do siebie.

Zbliżył do niej twarz. Jego gorący zapach niemal ją
oszołomił. Stał tak blisko, że czuła ciepło bijące od
jego ciała i rozgrzewające jej zakończenia nerwowe.
Na widok tego przystojnego oblicza i pięknego ciała
uświadomiła sobie, jak bardzo za nim tęskniła.

Nic na to nie mogła poradzić. Przywarła do Dylana

i poczuła, że mężczyzna drży. Wiedziała, że pragnie

24

Karen Anders

background image

jej równie mocno, jak ona jego. Odetchnęła głęboko
i z trudem przełknęła ślinę.

Odchylił głowę Haley, wsuwając długie palce pod

jej brodę.

Chciałbym porządnie się z tobą pożegnać, skoro

nie mogłem się przyzwoicie przywitać – oświadczył
cicho.

Zadrżał, gdy poczuł jej ciepłą dłoń opartą o swój

tors. Nieskomplikowana Haley. Ani słowem nie
wspomniała o możliwości stworzenia związku. Cho-
dziło jej tylko o seks. Takie założenie nieźle rokowało.
Wszystko pójdzie jak po maśle. Zrobią swoje, a potem
zapomni o niej, wyrzuci ją z pamięci. Pójdą własnymi
drogami.

Pomyślał, że będzie lepiej dla niej, jeśli jego znajomi

nie dowiedzą się o niczym. Nie chciałby, żeby ta
słodka kobieta naraziła się na paskudne zachowania
ludzi, dla których najważniejsze były bogactwo i po-
zycja społeczna. Banda snobów, patrząca z góry na
wszystkich poza sobą. Właśnie dlatego spotykał się
głównie z kobietami ze swoich kręgów. Problem
w tym, że żadnej z nich nie udało się przyciągnąć jego
uwagi na dłużej. Dlatego zmieniał partnerki jak
rękawiczki.

Powinien był zapomnieć o Haley. Nie udało mu się.

Zamiast tego przekonał się, że zakazany owoc smaku-
je najlepiej.

To dobrze, że niczego od niego nie chciała. Gdyby

wiązała z nim jakieś plany, mógłby zapragnąć dać jej
wszystko, łącznie z gwiazdką z nieba. Na ostatnim
roku studiów zupełnie oszalał na jej punkcie, a na

25

Naga prawda

background image

imprezie dyplomowej kompletnie zawalił sprawę.
Teraz miał szansę się zrehabilitować.

Usiłował sobie wmówić, że pragnie jej wyłącznie

dlatego, iż nie pamięta, co razem robili. Chciał wie-
rzyć, że to jedynie kwestia chemii.

Dlaczego nie potrafił się przekonać do tej wersji?

Dlaczego tak bardzo się przejął, że umówiła się z kimś
na kolację? Dlaczego miał ochotę poinformować cały
świat, że Haley należy do niego?

Ta kobieta miała charakter. Nie każda potrafiłaby

wejść i z miejsca poprosić faceta o podszkolenie jej
w sprawach erotycznych. Fantazje! Już on jej pokaże,
o czym może sobie pofantazjować podczas kolacji
z jakimś cholernym facetem.

Złapał ją za nadgarstki i powolnym ruchem poło-

żył jej dłonie na swojej szyi. Całą siłą woli po-
wstrzymał się, by nie przywrzeć do jej ust.

Wyczuwał delikatne kości dziewczyny w swoich

wielkich dłoniach. Zdał sobie sprawę, że Haley to
wyjątkowo zmysłowa kobieta. Pod skromnymi i za-
razem seksownymi ubraniami skrywała ciało stwo-
rzone do kochania i męskiej adoracji. Przyciągnął ją do
siebie, jakby chciał zapewnić jej ochronę przed niewi-
dzialnym zagrożeniem. Wiedział, że jeśli ktokolwiek
dowie się o niej i dostrzeże związek między nim
a opisanymi w czasopiśmie fantazjami, kariera Haley
stanie pod znakiem zapytania. Zamierzał dopilno-
wać, aby nikt nie skrzywdził tej kobiety.

Zaschło mu w gardle. Chciał, aby go dotykała,

obejmowała, tuliła. Gdy puścił jej nadgarstki, wy-
czuł, że zanurzyła palce w jego włosach. Stłumił
jęk, kiedy pieściła jego szyję. Poczuł, jak narasta

26

Karen Anders

background image

w nim pożądanie. Ile razy marzył o tej chwili?
Tyle czasu musiał znosić bolesne oczekiwanie na
pocałunek. Chciał wiedzieć, czy Haley będzie głę-
boko oddychała, jęczała, a może tylko przywrze
do niego. Jak będzie smakowała, pachniała, reago-
wała?

Chciał – więcej, musiał – poczuć, jak jej biodra

przywierają do jego nabrzmiałego i twardego pe-
nisa.

Przytuliła się do niego, zupełnie jakby usłyszała

jego myśli. Wyczuwał, że świetnie się rozumieją.
Pożądanie było widoczne w ich oczach, pieściło ich
ciała, tworzyło atmosferę intymności. Czuli je w po-
wietrzu, którym oddychali, w świetle, które widzieli,
i w podłodze, po której stąpali. Żadne z nich nie
wątpiło, że pragnie seksu. Po ich ciałach przebiegały
dreszcze rozkoszy, czuli pragnienie natychmiastowe-
go spełnienia. Wiedzieli, że właśnie tak reagują zafas-
cynowani sobą mężczyzna i kobieta.

Haley nie potrafiła opisać uczucia, które ją wypeł-

niło. Nie zamierzała tak intensywnie wpatrywać się
w Dylana. Powinna odwrócić wzrok. Jeśli zapragnie
czegoś więcej niż tylko seksu, wkrótce tego pożałuje.
Nie potrafiła jednak oderwać od niego oczu. Chciała
przywrzeć wargami do jego wyzywających ust, prze-
sunąć językiem po eleganckich wypukłościach kości
policzkowych, obsypać pocałunkami mocną, zdecy-
dowaną szczękę. Jej usta zadrżały z pożądania, od-
niosła wrażenie, że ma nabrzmiały i zesztywniały
język.

Jego ciało zareagowało na jej pełne namiętności

spojrzenie. Chciała, aby ją pocałował.

27

Naga prawda

background image

Rozchyliła wargi z dyskretną zachętą. Oboje jed-

nocześnie przywarli do siebie.

Usłyszał, jak Haley szepcze jego imię, mruczy je

niskim głosem, dobiegającym z głębi gardła. Wypo-
wiedziała je tak namiętnie, że jego ciało zesztywniało
jeszcze bardziej. Wygłodniałymi ustami przywarł do
jej pełnych warg i ten pierwszy seksualny kontakt
sprawił, że żar pożądania wypełnił jego wnętrze.
Mruknął z aprobatą, zachwycony smakiem partnerki.

Usta Haley przesunęły się pod jego naciskiem. Była

równie gotowa jak on i oddawała mu wszystko, co jej
ofiarowywał.

Haley czuła, jak ramiona Dylana obejmują ją coraz

mocniej. Była mu wdzięczna za to, że ją przytrzymu-
je, gdyż bała się, że bezwładne nogi mogłyby od-
mówić jej posłuszeństwa.

Przesunęli się głębiej w cień, aby nie dostrzegł ich

żaden przypadkowy przechodzień. Skrył ich mrok,
potęgując nastrój erotyzmu. Oboje podnieciła myśl,
że ktoś mógłby dostrzec ich pieszczoty.

Dylan pogłębił pocałunki, a jego zmysłowe usta

pośpiesznie pochłaniały jej wargi, tak mocno, że
brakowało jej tchu. Stracił poczucie rzeczywistości,
pogrążając się w świecie fantazji. Haley spostrzegła,
że jej wybranek rozchyla nogi, aby lepiej utrzymać
równowagę, przysuwa do siebie jej biodra. Pulsujący
żar dotarł do niej pomimo grubej tkaniny jego spodni
i sprawił, że jęknęła prosto w rozchylone usta męż-
czyzny.

Na dźwięk jej głosu cały stężał. Przeklinał siebie za

brak panowania nad reakcjami, lecz coś w jego
wnętrzu głośno krzyczało, że ta kobieta pasuje do

28

Karen Anders

background image

niego niczym najlepiej skrojony garnitur. O takiej
partnerce każdy mężczyzna mógłby tylko marzyć.

Nagle wydało mu się, że do weekendu jest jeszcze

mnóstwo czasu. Pragnął Haley teraz, zaraz, natych-
miast. Obsypywanie jej pocałunkami już mu nie
wystarczało. Chciał zatonąć w jej nagości, przycisnąć
usta do najintymniejszych miejsc na jej ciele, słyszeć,
jak jęczy i krzyczy. Pragnął zanurzyć się w jej
wnętrzu tak głęboko, że straci kontakt z rzeczywis-
tością. Nie miał pojęcia, dlaczego tak na niego działa-
ła, czemu wyzwalała w nim tak dzikie, prymitywne
żądze.

Pamiętał jednak, że pragnął jej od chwili, gdy się

zjawiła w sali 449, gdzie wykładano język angielski.

Oderwał się od niej i spojrzał jej w twarz, na

miękkie, wilgotne usta i ciepłe, rozpalone oczy. Haley
nie była dla niego stworzona, lecz i tak pragnął jej
tylko dla siebie.

W chwilowym przebłysku rozsądku skojarzył so-

bie, że nie powinien tak się zachowywać w miejscu
publicznym, gdzie w każdej chwili może się pojawić
ktoś znajomy, choćby jakiś członek SPAN-u.

Haley cofnęła się o krok. Dostrzegła zmianę w jego

spojrzeniu i nagle się zakłopotała.

Nie mam pojęcia, co miałeś na myśli, wspomina-

jąc o porządnym pożegnaniu – oświadczyła głucho,
cofając się jeszcze bardziej. – Złapię taksówkę – doda-
ła, powtarzając sobie, że nie może się angażować
emocjonalnie.

Posłuchaj, Haley...

Odwróciła się i posłała mu pocałunek, wydając

29

Naga prawda

background image

z siebie dźwięk, który w zamierzeniu miał być
namiętnym śmiechem. Gdy spojrzała na niego po raz
ostatni, stał w świetle latarni. Przyłożył dłoń do
głowy, udając, że trzyma słuchawkę. Skinęła głową
i pomachała, jakby byli parą rozstających się dobrych
przyjaciół. W mdłym blasku żarówki Dylan wyglądał
jednak tak seksownie, że nie mogła oderwać od niego
wzroku. Jego ciemne włosy błyszczały jak rozświet-
lone gwiazdami nocne niebo. Odetchnęła głęboko,
zanim ruszyła przed siebie.

Przez całą drogę do domu Haley powtarzała sobie,

że chodzi tylko o seks, wyłącznie o seks, o seks
i zabawę. Wierzyła, że z powodzeniem zdoła wmó-
wić sobie, iż niczego innego nie oczekuje od rozkosz-
nego kolegi ze studiów.

Równie dobrze mogłaby postanowić, że uwierzy

w krasnoludki.

30

Karen Anders

background image

Rozdział drugi

Konfitury malinowe.

Co takiego?

Dylan wszędzie poznałby ten głos. Jego niski ton

przyprawił go o mocniejsze bicie serca, jakby gorący
dotyk Haley przenosił się przez telefon. Zastanawiał
się, co też dzisiaj na siebie włożyła...

Ściślej rzecz biorąc, ciepłe konfitury malinowe

pośpieszyła z wyjaśnieniem.

Wydawała się rzeczowa i pewna siebie. To mu się

podobało. Z powodu urody Haley wielu mężczyzn
nie dostrzegało jej inteligencji. W gruncie rzeczy była
to pierwsza, no, jedna z pierwszych rzeczy, które go
w niej zafascynowały.

Zgłodniałaś? – drażnił się z nią. – Haley, do

lunchu jeszcze daleko.

Słucham?

Do lunchu daleko!

Co? Nie, chodzi o fantazję. Dylan, skup się

zganiła go.

background image

Zastanowił się, czy jest w domu.

Wyobraź sobie coś. Ciepłe konfitury malinowe,

trzaskający ogień, dywanik z niedźwiedziej skóry,
a ty i ja leżymy na tej skórze.

Pokiwał głową z roztargnieniem. Za dziesięć mi-

nut rozpoczynało się zebranie robocze i nie zamierzał
iść na nie z erekcją.

Tylko nie mów, że chodzi ci po głowie wiejski

domek.

To nie byłoby takie złe. Mogę to dopisać w razie

potrzeby. Wiesz co, to niegłupie.

Mogę załatwić chatę na wsi.

Poważnie?

Moi rodzice mają dom w Sourland Mountains.

W Jersey? – Haley ugryzła coś chrupiącego.

Nie podoba ci się Jersey? – Dylan wyobraził

sobie jej rozkoszne usta i zmysłowy język.

Trochę się przejmuję dojazdem.

To tylko godzina drogi – zapewnił.

Do wytrzymania – uznała.

Jedyny problem w tym, że nie mam pojęcia, skąd

wytrzasnąć skórę niedźwiedzia. – Poczuł, że oblewa
go nagła fala gorąca.

Nie masz jakiejś pod ręką, żeby uwodzić te

wszystkie swoje panienki?

Baaardzo śmieszne.

Sama załatwię skórę. Jak na dyrektora do spraw

reklamy, nie popisałeś się wyobraźnią.

Słuchaj, Haley. – Obniżył głos o oktawę. – Mam

olbrzymią wyobraźnię. W tej chwili widzę oczami
duszy, co dziś włożyłaś na siebie.

Czyżby? Do dzieła, opisuj.

32

Karen Anders

background image

Według mnie właśnie wyszłaś spod prysznica,

twoja skóra jest zroszona wodą i pachnąca, a włosy
owinęłaś intensywnie różowym ręcznikiem kąpielo-
wym. Włożyłaś tylko jedwabny chiński szlafrok
w kolorze czerwonym i zabójcze kapcie z takim
delikatnym puchem.

Nagle usłyszał, jak jego rozmówczyni dolewa sobie

kawy.

W tej chwili siedzisz przy barku. Jedwabny

szlafrok przesunął się nieco, odsłaniając twoją zgrab-
ną łydkę i odrobinę apetycznego uda.

Co mam po szlafrokiem?

Słodki aromat swojego ciała.

Fakt, wyobraźni ci nie brakuje – przyznała.

Wybacz tę chwilę zwątpienia. Teraz moja kolej.

Niech zgadnę, co masz na sobie.

Spodobało mu się, że w jej głosie usłyszał drżenie.

Zaczynaj, jeśli się odważysz.

Taaak, pomyślmy. Garnitur. – Roześmiała się

tak zaraźliwie, że chwilę później oboje głośno re-
chotali.

Wiesz, Haley, zapomniałem cię uprzedzić

stwierdził, kiedy się nieco uspokoili. – Od kiedy

rozpocząłem pracę przy tej kampanii SPAN-u, muszę
dbać o dyskrecję.

Nie ma sprawy. Zapewniam cię, że będę unikała

fantazji związanych z miejscami użyteczności pub-
licznej, choćby uprawiania seksu w windzie.

Dylan głośno przełknął ślinę i pośpiesznie zmienił

temat.

O której chcesz jutro zacząć pierwszą lekcję?

Powiedzmy o pierwszej.

33

Naga prawda

background image

Doskonale, wobec tego zostaniesz na kolację.

Wizja spędzenia z Haley paru przyjemnych godzin

w komfortowym domku w lesie ogromnie przypadła
mu do gustu.

Wykluczone. Przed trzecią wyjeżdżam z po-

wrotem, żeby wrócić do domu na czwartą. Nie
potrzebuję niczego poza korepetycjami.

Liczyłem na to, że pojedziemy razem. Wypoży-

czę samochód...

Zamarł. Haley najwyraźniej mówiła poważnie, że

interesują ją wyłącznie fantazje seksualne. Dylan
usiłował nie okazywać rozczarowania. Uświadomił
sobie, że zabolała go jej oziębłość, ale przynajmniej
trochę otrzeźwiał.

Jesteś pewna, że nie zostaniesz na noc, żeby

wypocząć? – spytał.

W żadnym wypadku. Poza tym zapłacę za

wynajęcie samochodu.

Do diabła. Zaczynało go drażnić to jej profesjonal-

ne podejście.

Tym się nie przejmuj. Zjemy razem lunch?

Zaproszenie samo pojawiło się w jego ustach,

wcale tego nie planował. Nie chciał jej o nic prosić,
ale pragnął ją ujrzeć, choćby na godzinę.

Idę na lunch z szefową.

Dobrze, ale jeśli zmienisz zdanie, znajdziesz

mnie w ,,Figaro’’ w Village. Jak trafić do twojego
mieszkania? – Spisał wskazówki. – Jeszcze chwila,
Haley. Powiedz mi tylko, czy dobrze odgadłem, w co
się ubrałaś?

Niezupełnie. Ręcznik na głowie jest pomarań-

czowy. Mam na sobie szlafrok z czarnej koronki, a do

34

Karen Anders

background image

tego dopasowany komplet bielizny. – Jej głos zmienił
się w uwodzicielskie mruczenie. – I jeszcze jedno.
Dobrze odgadłeś, jak trzymam nogi, ale nie włożyłam
kapci. Siedzę boso.

Dylan jęknął z zachwytu i zamilkł, bowiem

w drzwiach pojawiła się głowa jego asystentki.

Ej, szefie. Rusz się wreszcie. W sali konferencyj-

nej już trwa zebranie, a na drugiej linii czeka Deborah
Donovan.

Przepraszam, Haley, ale muszę iść. Mam inny

telefon. Do zobaczenia jutro.

Dylan przymknął oczy i z trudem przełknął ślinę.

Pod zmrużonymi powiekami ujrzał drobne stopy
Haley i zarys jej długich nóg. Wsunął palec pod
kołnierzyk, usiłując pozbyć się ucisku w gardle. Wy-
glądało na to, że powinien iść na zebranie w zapiętym
od góry do dołu płaszczu.

Haley odłożyła słuchawkę, sięgnęła po tost

i ugryzła mały chrupiący kęs. Na całym ciele
czuła gęsią skórkę. Jak dotąd żaden mężczyzna
tak na nią nie działał. Obciągnęła za duży pod-
koszulek z bawełny i rozwiązała pomarańczowy
ręcznik, uwalniając gęste włosy. Nie miała serca
mówić Dylanowi, że nie włożyła niczego sek-
sownego.

Zaciekawiło ją, kim jest Deborah Donovan. Zape-

wne jedną z jego licznych kobiet. Dokończyła tost
i nagle poczuła się strasznie niepewnie. Przymknęła
oczy i zacisnęła usta. W głębi duszy uświadamiała
sobie, że nie potrafi zaakceptować niewiernego męż-
czyzny. Ukształtowało ją dwoje kochających się

35

Naga prawda

background image

rodziców, którzy stanowili wzorowe małżeństwo.
Pakowanie się w związek z niepewnym facetem nie
byłoby dobrym rozwiązaniem.

Zachowywała się tak niemądrze. Wielokrotnie

odtwarzała w pamięci jego pocałunek. Myślała o nim
całą noc. Kiedy Dylan dotykał jej ustami, miała
wrażenie, że trafiła do nieba. Wciąż czuła pod palcami
miękkość jego włosów, gładkość skóry na karku.
Miała ochotę rozszarpać tę Deborah Donovan.

Zerknęła na zegar. Koniec z marzeniami. Pośpiesz-

nie dojadła okruchy z talerza i pobiegła do łazienki,
żeby się ubrać. Miała przed sobą wiele pracy, a na
samej górze listy najpilniejszych spraw do załat-
wienia umieściła kupno konfitur malinowych i zdo-
bycie niedźwiedziej skóry.

Kilka godzin później Haley wśliznęła się na tylne

siedzenie taksówki, trzymając w rękach wielką skórę
niedźwiedzia polarnego, upolowaną w sklepie z ar-
tykułami myśliwskimi. Spojrzała na zegarek i zdu-
miała się, że minęła pierwsza.

Restauracja ,,Figaro’’ w Village – poinstruowała

kierowcę, który energicznie uruchomił licznik i gwał-
townie włączył się do ruchu.

Jako doświadczona mieszkanka Nowego Jorku,

Haley nawet nie zauważyła jego brawury. Przez cały
czas się zastanawiała, czy aby nie straciła rozumu.
Przecież surowo sobie zakazała angażowania się w ja-
kiekolwiek związki z Dylanem.

Z drugiej strony wspólny lunch jeszcze niczego nie

oznaczał. Zamierzała tylko coś zjeść i pogadać. Przyja-
ciele i znajomi często spotykali się w różnych lokalach.

36

Karen Anders

background image

Kiedy taksówka zatrzymała się przed wejściem

do restauracji, Haley wyjrzała przez okno i zerk-
nęła do środka. W renomowanym lokalu siedziało
wielu dyrektorów zarządzających znanymi firma-
mi. Serce jej zamarło na widok Dylana przy stoliku
dla dwojga. Spędzał czas w towarzystwie jakiejś
bombowej rudej. Kobieta poufale dotykała ręki Dy-
lana.

Haley poczuła, jak coś ją ściska w dołku. Cieszyła

się na spotkanie z Dylanem i nagle cały jej entuzjazm
gdzieś się ulotnił. Zdawała sobie sprawę, dlaczego tak
się stało. Po prostu miała nadzieję, że zastanie go
samego. Liczyła na to, że będzie na nią czekał. Tylko
na nią.

Niepotrzebnie się nim przejmowała. Szkoda, że

zachowywała się tak głupio. To nie jej sprawa, z kim
Dylan jada lunch i co porabia po pracy. Nie powinno
jej to obchodzić.

Najwyraźniej miał kogoś pod ręką po tym, jak dała

mu kosza. No cóż, po prostu nie myliła się co do niego.
Ugania się za panienkami i nie obchodzą go stałe
związki.

Nie bez powodu skłamała, że je lunch ze swoją

szefową. Nie chciała umawiać się z nim na jakiekol-
wiek spotkania przypominające randki. Interesował
ją seks i nic poza nim. Jeśli o tym zapomni, zakocha się
w tym patałachu i będzie gorzko żałować. Nie może
do tego dopuścić.

Haley westchnęła, gdy zaczął padać śnieg z desz-

czem. Bryłki lodu rozbijały się z głośnym chlupotem
o przednią szybę taksówki. Pomyślała, że ten dźwięk
bardzo kojarzy się z samotnością.

37

Naga prawda

background image

Może pan tam zjechać? – zapytała kierowcę.

Muszę coś kupić w sklepie.

Jasne, proszę pani. Klient nasz pan.

Haley wysiadła i postawiła kołnierz płaszcza, usi-

łując zasłonić się przed lodowatym wiatrem. Ostroż-
nie podeszła do drzwi sklepu. Wewnątrz znalazła
konfitury malinowe i włożyła je do koszyka.

Miała niecne zamiary wobec tego niewinnie wy-

glądającego słoika. Wyjątkowo niecne. Musiała pa-
miętać, że chodzi jej wyłącznie o odniesienie sukcesu
zawodowego. Pragnęła jedynie, aby Kate pozwoliła
jej pisać felietony.

Ojciec Haley zawsze powtarzał: ,,Kochanie, nigdy

nie spuszczaj piłki z oka’’. Potrafiła zastosować się do
jego rad. Wiedziała, jak się do tego zmusić.

Kiedy położyła konfitury na ladzie i sięgnęła do

torebki po portmonetkę, ze smutkiem zastanowiła
się, czy pod literą L Dylan odnotował sobie jej
nazwisko w czarnym notesie.

Majestatyczne, spowite śniegiem góry piętrzyły się

wysoko nad nimi, tworząc intymny, niezwykły na-
strój we wnętrzu samochodu. Krajobraz zapełniały
wysokie drzewa, wyciągające bezlistne konary ku
niebu. Stały nieruchomo, w oczekiwaniu na nadejście
wiosny. Kiedy dotarli do wiejskiego domku Dylana
w górach Sourland w New Jersey, Haley przekonała
się, że słowo ,,wiejski’’ zupełnie nie pasuje do stojącego
tu domu. Co prawda zbudowano go z bali i zgodnie
z zamierzeniem architekta kojarzył się z wsią, lecz
wykorzystane drewno było z całą pewnością bardzo
drogie, podobnie jak wszystkie szklane elementy.

38

Karen Anders

background image

Przyjemnie tu, Dylan – stwierdziła. – Zatem

spędzimy kilka godzin na łonie natury.

Podniosła torbę z konfiturami i niewielkim gar-

nuszkiem do ich podgrzania, a na ramię zarzuciła
śnieżnobiałe niedźwiedzie futro.

Ejże! – Dylan chwycił ciężką skórę. – Pomogę ci.

Nie musisz tego dźwigać.

Dylan, nie mów tylko, że nie widziałeś, jak

chowałam to futro w samochodzie, kiedy po mnie
przyjechałeś. – Haley uśmiechnęła się życzliwie, roz-
czulona jego chłopięcym zainteresowaniem nie-
dźwiedzią skórą.

Nie przyglądałem się wtedy futru.

Delikatny ton głosu i zainteresowanie widoczne

w jego oczach sprawiły, że Haley zadrżała. Ode-
tchnęła głęboko, usiłując zapanować nad emocjami.
Trudno jej będzie oddzielić uczucia od seksu.

Mimowolnie oblizała drżące usta. Raz jeszcze

powtórzyła sobie, że chodzi wyłącznie o zbliżenie
cielesne.

Weszli po schodkach na ganek i zatrzymali się pod

drzwiami. Na wycieraczce leżało kilka pudeł z wik-
tuałami.

Haley ściągnęła brwi i podejrzliwie zerknęła na

swojego towarzysza.

A skąd się wzięło to jedzenie?

Zawsze je zamawiam, kiedy tu przyjeżdżam.

Sprawiał wrażenie zupełnie nieświadomego, o co

jej chodzi, lecz Haley nie mogła się opędzić od
myśli, że Dylan świetnie udaje grzecznego chłopca.
Najprawdopodobniej przećwiczył to przy swojej
matce.

39

Naga prawda

background image

Dylan, przypominam ci, że nie mogę zostać na

kolacji.

Tak, wiem, ale widzisz, w górach nigdy nie

wiadomo, kiedy się załamie pogoda, więc lepiej być
przygotowanym na każdą ewentualność.

Jaki z ciebie przewidujący harcerzyk.

Przewidujący – tak, harcerzyk – nie.

Poczuła ciepło w podbrzuszu. Nie mogła się mylić

patrzył na nią jak na zwierzynę. W tej chwili wcale

nie przypominał chłopca. Dylan był stuprocentowym
mężczyzną.

Zaczekała, aż otworzy drzwi. Dopiero po chwili

dotarło do niej, że przez cały czas wstrzymuje oddech.
Kilka razy odetchnęła głęboko i przyjrzała się Dylano-
wi. Miał na sobie jasnoniebieską koszulę, granatową
kamizelkę, obcisłe dżinsy i skórzane buty. W tym
ubraniu wyglądał znacznie normalniej. Przestał przy-
pominać pracownika dużej firmy, stał się bardziej
ludzki. Żałowała, że nie włożył garnituru, lecz wie-
działa, że w ten sposób trudno byłoby realizować jej
fantazję.

Poszła za nim do przytulnego salonu. W kominku

leżało porąbane na kawałki drewno. Wystarczyło
tylko podłożyć ogień.

Dylan rozłożył skórę i rzucił na nią kilka puszys-

tych poduszek. Następnie wyciągnął z torby Haley
konfitury i garnek, postawił go na maszynce elek-
trycznej i podłączył ją do prądu. Otworzył słoik i wlał
jego zawartość do garnka, aby się zagrzała, po czym
rozpalił w kominku. Ogień szybko ogarnął drewno.
Płomienie buchnęły wysoko, jednocześnie piękne
i niebezpieczne. Dylan postawił przed kominkiem

40

Karen Anders

background image

żelazny ekran i odwrócił się ku Haley, zamierzając
wstać.

Rozpięła płaszcz i ściągnęła go z ramion. Dylan

zawahał się. Haley miała na sobie czarny golf i czarne
elastyczne dżinsy. Podobnie jak on, wybrała skórza-
ne, wygodne buty, odpowiedniejsze na wypadek
śnieżycy.

Powoli wstając z miejsca, Dylan nie odrywał oczu

od Haley. Zakłopotała się na widok jego potężnych ud
i szerokich, silnych ramion.

Nie spodziewała się, że widok jego ciała tak ją

zaniepokoi. Odwróciła wzrok i podeszła do okna
wychodzącego na zapierający dech w piersiach górski
krajobraz.

Pięknie tu – szepnęła.

Zaczęła się obawiać, że wszystkie jej plany legną

w gruzach. Nie potrafiła się zdobyć na zrobienie tego,
co zaplanowała. Sytuacja wydała się jej absurdalna
i zbytnio oczywista. Nie tego pragnęła.

Podszedł bliżej.

Masz ochotę na spacer?

Odetchnęła z ulgą, wdzięczna za tę propozycję.

Sporo się namęczyła przy opracowywaniu scenariu-
sza ich spotkania, a teraz wiedziała, że realizacja tych
zamierzeń z mężczyzną, który tak bardzo się jej
podoba, wymagała stworzenia atmosfery bliskości.

Z przyjemnością. – Wyraźnie się odprężyła.

Dylan uśmiechnął się i ujął jej twarz w swoje ręce,

kciukami masując skronie dziewczyny.

Wskoczenie ze mną do łóżka nie jest tak proste,

jak sądziłaś?

Tak – odparła niepewnie, zaciskając powieki.

41

Naga prawda

background image

Wydaje mi się, że odrobina romantyzmu nie

wpłynie niekorzystnie na twój tekst. Kto wie, może
nawet poprawi jego jakość? Myślę, że właśnie tego
oczekują kobiety. Seks to tylko lukier.

Skąd się biorą tak doskonali faceci jak ty?

Nie jestem doskonały, istnieję naprawdę. Prze-

konaj się. Mam krew, kości i serce.

Położył jej dłoń na swojej klatce piersiowej.

Wyczuła pod palcami miarowe, silne uderzenia
serca.

Nie kłamał, istniał naprawdę. Kiedy jego czułe,

gorące wargi zetknęły się z jej ustami, Haley pomyś-
lała, że nie mógłby być bardziej rzeczywisty.

Przechadzka okazała się przyjemna i wesoła. Krajo-

braz był fantastyczny, choć nie aż tak, jak mocne
plecy i pośladki Dylana, naprężające się podczas
pokonywania skał i wdrapywania się na powalone
drzewa. Powrócili do domku późnym popołudniem.

Dylan upierał się, żeby coś ugotowali, co oznacza-

ło, że realizacja fantazji znowu się opóźni. Mimo to
Haley nie sprzeciwiała się, bo gdy znaleźli się w dom-
ku, usłyszała głośne burczenie w swoim brzuchu. Po
posiłku miała szansę się uspokoić, a poza tym wcale
się nie śpieszyła do seksu.

Dylan zabrał się do przygotowywania steku, który

wyciągnął z zamrażarki jeszcze przed spacerem.

Praca w kuchni nieszczególnie pasuje do twoje-

go wizerunku bogatego biznesmena – zauważyła
Haley, kiedy przystąpił do krojenia ziemniaków do
zapiekanki.

Naprawdę?

42

Karen Anders

background image

Tak. Zdaje się, że w twojej firmie image jest

wyjątkowo istotny.

Dylan dokończył przygotowywanie zapiekanki

i wsunął szklany rondel do piekarnika.

To fakt, wizerunek jest ważny, jeśli na serio

myśli się o awansie. Skąd wiesz, że dbam o to, jak
jestem postrzegany?

Masz świetnie obcięte włosy, doskonałe gar-

nitury, akurat tyle mięśni, żeby wyglądać na twar-
dziela, a jednocześnie nie za dużo, bo ludzie zaczęliby
się ciebie bać. – Haley sięgnęła po cukinię i nóż do
szatkowania warzyw.

Zgadza się, bo gdyby klienci się mnie bali, nie

miałbym szansy na podpisanie żadnego kontraktu.

Dylan wręczył jej patelnię, aby wsypała na nią

rozdrobnioną zieleninę.

No właśnie. – Haley ugryzła kawałek cukinii.

Chciałbyś, żeby ludzie się ciebie bali?

Dylan wpatrywał się w nią z uwagą.

Zdaje się, że oboje mamy wszystko, co jest

potrzebne, aby osiągnąć cel. – Pochylił się nad blatem,
zbliżając do niej twarz.

No, nie wiem. A jak daleko mógłbyś się posunąć,

żeby zrealizować swoje plany?

Co masz na myśli?

Czy ożeniłbyś się z odpowiednią kobietą, żeby

przyśpieszyć awans?

To byłaby tylko część gry. Mam nadzieję, że

będę kochał kobietę, którą poproszę o rękę.

Więc co jest ważniejsze? Miłość czy wizerunek?

Widzisz, Haley, naprawdę trudno mi cokolwiek

powiedzieć, skoro nie stoję przed koniecznością

43

Naga prawda

background image

podjęcia takiej decyzji. Nigdy nie wiadomo, jak w da-
nej sytuacji człowiek się zachowa.

Haley uświadomiła sobie, że powinna natychmiast

zmienić temat. Po co w ogóle rozpoczynała tę roz-
mowę? Dlaczego się w to pakowała? Może chciała się
upewnić, że Dylan się nią nie interesuje. Przyjechali
tu tylko po to, aby uprawiać seks. Wszystko było
zaplanowane i przemyślane, a mimo to Haley de-
speracko usiłowała się upewnić, że nie ma możliwo-
ści, aby zajęła istotne miejsce w życiu Dylana. Z tą
świadomością łatwiej byłoby jej zrobić to, na co miała
ochotę.

Właściwie do czego zmierzasz? – zachichotał

Dylan.

Haley odetchnęła głęboko.

Przykładowo, weźmy mnie. Wydaje mi się oczy-

wiste, że ja, kobieta z klasy średniej, nigdy nie
dopasuję się do twojego otoczenia, przyjaciół i ko-
legów z wyższych sfer.

Odwrócił się i zacisnął usta.

To prawda. Nie ma takiej możliwości.

Wobec tego możesz zaszkodzić swojej karierze,

dokonując niewłaściwego wyboru.

Owszem. Masz rację. Tylko że żadne z nas nie

wie, jak bardzo jest to niebezpieczne.

Na te słowa Haley poczuła, że ma kulę w gardle.

Chciała to usłyszeć, bez względu na to, jak bardzo ją
to zrani.

Więc wizerunek jest ważniejszy.

Raczej tak – skonstatował i na dźwięk brzęczyka

sięgnął po potrawę w piekarniku. – Haley, dlaczego
zwróciłaś się do mnie z prośbą o pomoc przy realizacji

44

Karen Anders

background image

swoich fantazji? Nie musisz mi odpowiadać, tak się
tylko zastanawiam.

Postawił naczynie na palniku i przełożył mięso na

talerz.

Zadzwoniłam do ciebie, bo prawdę mówiąc,

zawsze się zastanawiałam, co takiego się wydarzyło
w nocy po rozdaniu dyplomów. Czułam się oszukana,
że tego nie wiem. – Uświadomiła sobie, że nie kłamie.

Wyciągnął ziemniaki z piekarnika, podszedł do

stołu i postawił rondel na podkładce. Następnie wziął
się pod boki i rzucił Haley przeciągłe spojrzenie. Kiedy
wreszcie przemówił, jego głos był miękki i uwodzi-
cielski.

Sam chciałem do ciebie zadzwonić.

Czemu tego nie zrobiłeś? – Wzięła do rąk koszyk

z chlebem i miskę z ugotowaną cukinią, aby zanieść je
na stół.

Usiedli i zabrali się do jedzenia. Dylan odkroił

kawałek steku i włożył go do ust.

Sposób, w jaki odeszłaś, był dla mnie jasną

informacją – odezwał się, kiedy przełknął.

Jaką informacją? – spytała, kiedy już skosz-

towała potrawy.

Uciekłaś, więc uznałem, że nie chciałaś przeby-

wać w moim towarzystwie – odparł. – Najpraw-
dopodobniej doszłaś do wniosku, że popełniłaś błąd.

Uważasz, że nie popełniłam błędu? Dałam się

ponieść emocjom.

Nagle straciła apetyt. Wstała, aby odłożyć talerz do

zlewu, lecz Dylan zagrodził jej drogę.

Nie myślałaś o mnie? – Spojrzał jej głęboko

w oczy.

45

Naga prawda

background image

Haley nerwowo odwróciła wzrok.

Nie.

Nigdy?

Ani razu.

Obeszła go i stanęła przy zlewie, aby opłukać talerz

i postawić go na suszarce.

Mam wrażenie, że kłamiesz.

Dylan, już późno. Mam nieprzekraczalny ter-

min przekazania tekstu.

Nie zamierzała wdawać się w dyskusje na tema-

ty osobiste. W ten sposób trudniej byłoby jej po-
wrócić na neutralny grunt. Przyjechali na to od-
ludzie nie po to, aby opowiadać o swoich tęsk-
notach i marzeniach, chociaż wiedziała, że mogłaby
o nich mówić godzinami. Miała wyznaczony cel
i musiała do niego dążyć. Mimo to nie potrafiła
pozbyć się poczucia winy, kiedy przypomniała so-
bie, jak często myślała o Dylanie.

Wracamy do tematu? – zasugerowała, niezdar-

nie ukrywając rozczarowanie.

Stał blisko niej, dotykając jej ramienia, obejmując

jej głowę i kciukiem głaszcząc policzek. Ta delikatna,
przyjemna pieszczota sprawiała, że Haley czuła cie-
pło rozlewające się po całym ciele. Miała wrażenie, że
zaraz się osunie na podłogę.

Dobrze, wracamy do tematu. Sądzę jednak, że

powinniśmy spędzić ze sobą noc – dodał łagodnie.

Odsunął ją od zlewu i poprowadził do salonu,

gdzie konfitury z malin roztaczały kuszący aromat.

Haley zupełnie nie przypadła do gustu perspek-

tywa nocy w ramionach Dylana. Nie miała pewności,
jak to wpłynie na jej uczucia.

46

Karen Anders

background image

Muszę się zabrać do pisania tekstu – oznajmiła.

Lepiej będzie, jeśli wyjedziemy tuż po tym, jak

skończymy.

Gdy dotarli do kominka i rozrzuconych poduszek,

objął ją i przywarł ustami do jej warg.

Nocą drogi mogą się okazać zdradliwe – stwier-

dził, na chwilę odrywając się od niej.

Haley poczuła, że zgodziłaby się na wszystko, byle

jeszcze raz ją pocałował.

Skoro uważasz, że to najlepsze rozwiązanie

zamruczała, nie odrywając oczu od jego ust. Pod-

niosła rękę i przesunęła kciukiem po jego dolnej
wardze.

Masz ochotę na kieliszek wina? – Uśmiechnął

się.

Haley pokręciła głową. Tym razem zamierzała być

trzeźwa i zapamiętać każdy jego oddech, każdą
pieszczotę, każdy ruch, wrażenie, dźwięk.

Czy chcesz coś teraz zrobić? Nie wiem, prze-

brać się? Może ja mam się przebrać? – spytał nie-
pewnie.

Nie, ale sama cię rozbiorę.

Obmyśliła wszystko w najdrobniejszych szczegó-

łach. Rozbieranie mężczyzny miało posmak prowo-
kacji i było podniecające. Czuła żar bijący z kominka.
Salon był ciepły i przytulny.

Dylan objął ją w talii i mocno przycisnął do siebie.

Jego dotyk wyzwolił w niej gwałtowną chęć za-
spokojenia wszystkich dotąd uśpionych pragnień.
Teraz się przebudziły i krążyły po jej ciele, oszołomio-
ne wolnością. Czuła, że przynajmniej przez chwilę
ma go tylko dla siebie.

47

Naga prawda

background image

Szaleję za tobą, nie potrafię zebrać myśli – wy-

szeptał.

To dobrze – odparła zwięźle.

Oparła ręce na jego szerokich barkach, czując pod

palcami miękką bawełnę koszuli. Zapragnęła dotknąć
jego skóry. Przywarła do niego z rozkoszą.

Uśmiechnął się łagodnie i seksownie. Czuła się tak,

jakby napiła się whisky i w jej żołądku zapłonął ogień,
od którego zajmowały się wnętrzności.

Delikatnie pogłaskał ją po twarzy. Jego klatka

piersiowa uniosła się, kiedy odetchnął głęboko. Tak
bardzo jej pragnął.

Haley – wyszeptał.

Gdy tym razem zetknęli się ustami, jej wargi były

gorące i namiętne. Dotychczas nie zachowywała się
tak przy żadnym mężczyźnie. Westchnęła z roz-
koszą, a jej ciało przeszył gwałtowny dreszcz.

Przejechała opuszkami palców po jego szyi, za-

trzymując się przy kołnierzyku koszuli. Rozpięła
górny guzik i odsłoniła obojczyk. Dotknęła ustami
jego szyi, tuż pod grdyką. Miał tam tak miękką skórę
i tak cudownie pachniał zmysłową kombinacją cyna-
monu i rozpalonego, podnieconego mężczyzny, że
zakręciło jej się w głowie.

Rozpięła drugi guzik, sięgając ustami niżej i gła-

szcząc muskuły klatki piersiowej. Gdy go delikatnie
ugryzła, wziął głęboki oddech, a jego mięśnie za-
grały pod skórą. Jęknął, a Haley poczuła przeszywa-
jące podniecenie. Dotknęła językiem miejsca, które
ukąsiła.

Rozpięła trzeci guzik i przesunęła dłonie na biodra

Dylana, aby złapać go za tył koszuli. Pomogła mu

48

Karen Anders

background image

ściągnąć ją przez głowę i odrzuciła na bok. Teraz
mogła swobodnie rozkoszować się jego cudownie
gładkim brzuchem. Przejechała po nim palcami, za-
trzymując się przy guziku spodni. Rozpięła go i przy-
łożyła dłoń do twardej męskości, skrywającej się za
zasłoną rozporka. Lekko ścisnęła: oczy Dylana za-
płonęły, a biodra poruszyły się namiętnie, jakby
przygotowując się do tego, co miało za chwilę na-
stąpić. Haley odsunęła dłoń i schyliła się do jego stóp.
Pośpiesznie rozwiązała sznurówki i ściągnęła mu
buty wraz ze skarpetami.

Gdy jej ręka ponownie spoczęła na rozporku,

złapał ją za przegub.

Rozepnij mi spodnie – wymamrotał, przełykając

ślinę i przymykając oczy. – Inaczej nie wytrzymam.

Skinęła głową. Nie mogła wykrztusić ani słowa.

Nade wszystko pragnęła obejrzeć każdy centymetr
kwadratowy jego ciała, lecz zdawała sobie sprawę, że
musi zachować cierpliwość. Perspektywa szybkiego
seksu bardzo ją pociągała, lecz do swojego felietonu
potrzebowała pełnego doświadczenia erotycznego.
Powoli rozsunęła rozporek.

Cholera, Haley – wybełkotał Dylan przez zaciś-

nięte zęby.

Delikatnie pieściła go w talii, wsuwając ręce pod

pasek spodni, które następnie zsunęła na podłogę.
Pochylił się i zatopił twarz w jej włosach. Jego klatka
piersiowa unosiła się i opadała, a gorący oddech
owiewał jej ucho, przyprawiając o gęsią skórkę.
Wysunął się ze spodni i nogą odsunął je na bok.

Kiedy się wyprostował, ona również się uniosła,

dotykając twardych jak skała mięśni torsu. Gdy

49

Naga prawda

background image

dotarła do szerokich ramion, ponownie przesunęła
ręce na dół. Była zachwycona, podniecona, rozpalona.
Chciała godzinami tak go dotykać.

Popchnęła go na leżące przed kominkiem poduszki

i opadła kolanami na niedźwiedzie futro. Następnie
zanurzyła palec w konfiturach, aby rozsmarować je
po jego sutkach.

Dylan jęknął cicho i odchylił głowę, przymykając

oczy z rozkoszy. Haley nie zamierzała poprzestać na
rozsmarowywaniu słodyczy po jego ciele. Przysunęła
się i wessała w jego sutek. Dylan jęknął jeszcze
głośniej i objął jej ramiona, po czym zanurzył dłonie
w jej włosach. Głaskał je palcami, zaciskając gwał-
townie, kiedy gryzła jego sutek. Niemal krzyknął, gdy
wbiła zęby w drugą pierś. Maliny działały na Haley
jak afrodyzjak, podniecała ją mieszanina ich słodyczy
i gorącego smaku Dylana.

Poruszył się, przyciskając klatkę piersiową do jej

ust, a Haley w odpowiedzi drażniła językiem jego
zesztywniały sutek.

Sięgnęła do bielizny, lecz powstrzymał jej rękę.

Nie rób tego. Lada chwila wybuchnę – ostrzegł

chrapliwym głosem.

Nigdy nie podejrzewałam...

Haley nie potrafiła dokończyć zdania. Nie sądziła,

że uprawianie seksu z Dylanem może być do tego
stopnia szalone i erotyczne.

Powietrze wypełniła kusząca woń malin. Ogień

trzaskał w kominku i rozgrzewał ciała kochanków,
spoczywających na grubych poduszkach, porozrzuca-
nych bezładnie po futrze.

Dylan przymknął oczy, kiedy się pochyliła. Pach-

50

Karen Anders

background image

niała apetycznie kwiatami, kobiecością i grzechem.
Koniuszkami palców przesunęła po jego sutku. Jęknął
cicho, a fala podniecenia przetoczyła się przez jego
ciało od klatki piersiowej do nabrzmiałej męskości.

Ale ja podejrzewałem – mruknął. – Na lekcjach

angielskiego siadywałem za tobą i puszczałem wodze
wyobraźni. – Otworzył oczy i posadził ją sobie na
kolanach, opierając się o poduszki. Powolnym, uwo-
dzicielskim gestem uniósł jej włosy, odsłaniając kark.

Zastanawiałem się, jak się zachowasz, kiedy pocału-

ję cię w to miejsce.

Gdy dotknął ustami jej miękkiej szyi, westchnęła

głęboko. Jej reakcja niemalże doprowadziła go do
wytrysku.

Nad czym jeszcze się zastanawiałeś? – szepnęła

zadyszana, ocierając się o niego.

Marzyłem, aby rozebrać cię z jednego z tych

obcisłych sweterków i sprawdzić, jaką nosisz bieliznę.
Byłem ciekaw, czy wolisz seksowne czarne koronki
czy śliczną białą bawełnę.

Na co wówczas stawiałeś?

Wówczas? Na białą bawełnę.

Przysunął Haley jeszcze bliżej. Całując ją namięt-

nie w usta, czuł się tak, jakby spijał nektar. Nagle
odsunęli się od siebie, co tak zdumiało Dylana, że
tylko wpatrywał się w Haley. Uśmiechnęła się i po-
głaskała kciukiem jego wargi. Złapał ją za rękę i na-
miętnie pocałował środek dłoni, a potem nadgarstek.
Potem znowu skoncentrował się na ustach, całując je
i ocierając się o nie wargami. Ze zdumieniem spo-
strzegł, że uwielbia smak malin, zwłaszcza w połącze-
niu ze słodyczą swojej kochanki. Haley delikatnie

51

Naga prawda

background image

schwyciła jego dolną wargę i pomasowała ją języ-
kiem. Po chwili oboje jednocześnie zrezygnowali z tej
zabawy i pocałowali się szczerze i długo.

Jak myślisz, co mam teraz na sobie? – Jej głos był

niski z podniecenia.

Seksowne czarne koronki – odparł i przystąpił

do ściągania jej przez głowę czarnego golfu. Kiedy
uwolniła się ze swetra, z ust Dylana wydobyło się
tylko jedno słowo: – Rety. – Zajrzał jej w oczy
i dostrzegł radość, erotyczne marzenia i fantazje.

Cholera – zaklął cicho. – Jak mogłem się tak

pomylić! Nosisz czerwoną bieliznę. Ostra, gorąca
czerwień. Kto by się spodziewał. Zastanawiałem się,
jak koronka prezentowałaby się na twoich piersiach.
Marzyłem, żeby zedrzeć z ciebie ubranie, kawałek po
kawałku, i obsypywać pocałunkami wszystkie frag-
menty twojego ciała.

Dylan, pamiętaj, że wspólnie realizujemy tę

fantazję. Możesz robić wszystko, co ci przyjdzie do
głowy. – Haley zanurzyła palce w jego włosach,
ponownie zatrzymując się dopiero na karku. Jej dotyk
był elektryzujący i pobudzający.

Co racja, to racja. – Powolnym ruchem wsunął

palec pod jej koronkowy biustonosz. Haley zmrużyła
oczy. Oddychała głęboko, a jej ręce zacisnęły się na
jego ramionach.

Zadarł stanik, odsłaniając piękne, zaróżowione

sutki. Haley wyciągnęła się na skórze i podłożyła
ręce pod głowę. Dylan przesunął koronki na jej
nadgarstki, unieruchamiając ją na miękkich podusz-
kach i komfortowym futrze. Wpatrywał się w oczy
Haley, kiedy rozsuwał jej kolana i przywierał bio-

52

Karen Anders

background image

drami do jej kobiecości. Uniosła pośladki, aby złą-
czyć się ze swoim kochankiem.

Czuła się jak rozpuszczająca się czekolada. Oszała-

miająca woń malin drażniła jej zmysły. Obecność
Dylana zakłóciła jej zdolność rozumowania, utrud-
niała oddychanie. Jego ciemne włosy błyszczały
w blasku ognia, a długie, gęste rzęsy skrywały ciemno-
zielone oczy. Dylan był twardy i gotowy, jego męs-
kość wznosiła się nad nią, na twarzy miał wypisane
pożądanie. Oddała mu się całkowicie, otworzyła się
przed nim, otaczając jego biodra nogami.

Pulsował energią i rozpalonym pożądaniem. Przy-

sunął się bliżej i otoczył dłonią jej miękką pierś.
Powoli opuścił głowę i łagodnie przesunął językiem
po stwardniałym sutku.

Z ciała dziewczyny bił żar, jej sutki pulsowały.

Powodowana rozkoszą, wsunęła Dylanowi w usta
jeszcze większą część piersi.

Dylan zamruczał z aprobatą i pochłonął ją,

jakby skręcał go głód. Z zachwytem wyczuwał
wilgotnym językiem stwardniałą z rozkoszy bro-
dawkę. Po chwili zwrócił piersi wolność i obsypał
pocałunkami brzuch kochanki, aby zaraz potem
rozpiąć wreszcie jej dżinsy. Gdy zdjął spodnie
i bieliznę dziewczyny, zaczął powoli całować we-
wnętrzną stronę jej nogi, zaczynając od stopy
i zmierzając coraz wyżej. Lizał ją, rozpalał, roz-
koszował się delikatną krzywizną kolana, a potem
coraz bardziej zmysłowym udem i zakątkiem,
w którym stykało się ono z biodrami.

Haley uniosła się z zamiarem przyciągnięcia go do

siebie, lecz stawił jej niespodziewany opór. Delikatnie

53

Naga prawda

background image

popchnął ją i ponownie zmusił do położenia się na
niedźwiedzim futrze. Potem sięgnął po konfitury,
ustawione przy kominku.

Zanurzył w garnku jej palce i po kolei wsuwał je do

ust, delikatnie ssąc. Jego gorące i magnetyczne spoj-
rzenie skrzyżowało się z jej wzrokiem. W oczach
kochanka dostrzegła zielone ogniki.

Dylan zagłębił w konfiturach palec i łagodnym

gestem rozsmarował je na czubkach jej sutków. Haley
wyprężyła się, czując ciepło słodyczy, i zajęczała, gdy
poczuła na piersi zmysłowe usta kochanka.

Nie przestając pieścić dziewczyny, dotknął dłońmi

jej bioder. Po chwili oderwał się od niej i ponownie
sięgnął po garnek, aby rozlać odrobinę ciepłego płynu
na jej brzuch. Konfitury zebrały się pośrodku pępka,
tworząc maleńką kałużę, którą z przyjemnością ze-
brał językiem. Haley wyczuwała na podbrzuszu jego
gorący i kuszący oddech, kiedy przemówił.

Jesteś słodka, Haley. Rozkosznie słodka.

Gdy jego usta przesunęły się niżej, nie wytrzymała

i uniosła biodra. Rozchylił jej uda i raz po raz całował
najwrażliwszy fragment jej ciała. Wsunął dłonie pod
jej pośladki i uniósł ją, aby z głębokim pomrukiem
przywrzeć do niej ustami i spijać słodki, ciepły miód
kobiecego ciała. Penetrował ją językiem, pieścił, do-
prowadzał do szaleństwa ruchami warg.

Haley zatrzęsła się z rozkoszy i głośno krzyknęła.

W swoim krótkim życiu nigdy nie przekraczała tej
granicy. Dylan odbierał jej wolność, zachowywał się
tak, jakby rościł sobie prawo do najintymniejszych
sekretów jej ciała. Na myśl o tym zadrżała z rozkoszy,
choć wiedziała, że nie powinna mu na tak dużo

54

Karen Anders

background image

pozwalać. Świadomość, że sięga po zakazany owoc,
tylko ją podnieciła. Zanurzyła palce w jego ciemnych
włosach, wyprężając biodra i wypinając brzuch, aby
ułożyć się pod najwygodniejszym dla niego kątem.
Chciała upoić się jego ustami, zapewnić mu najlepszy
dostęp do siebie.

Nagle Haley wygięła się w łuk. Pokonała wszelkie

istniejące w jej mózgu bariery. Pożądanie pulsowało
w niej dojmującym ciepłem. Wreszcie wrażenia sku-
mulowały się do tego stopnia, że rozkosz eksplodowa-
ła w niej z całą mocą.

Mięśnie jej wnętrza napięły się od delikatnych

skurczów, kiedy Dylan ocierał się o nią muskularnym,
jędrnym ciałem. Przyłożyła dłonie do jego torsu
i popchnęła go lekko na poduszki.

Serce Dylana waliło jak młotem, gdy Haley zanu-

rzyła dłoń w konfiturach i rozsmarowała je na
dłoniach. Nie wiedział, co jego partnerka za chwilę
uczyni, więc jęknął z rozkoszy, gdy objęła dłońmi jego
erekcję i zaczęła ją delikatnie masować. Poczuł, jak
krew tętni mu w skroniach. Haley poróżowiała
z emocji. Była piękna, gdy tak rozkoszowała się jego
doznaniami.

Nie mogąc znieść napięcia, wyprężył się i zacisnął

zęby, dysząc gwałtownie. Wtedy ona podrażniła
końcem języka najwrażliwszy fragment jego ciała.
Cudowne dreszcze rozkoszy przeszyły kręgosłup Dy-
lana, gdy Haley wzięła jego męskość do ust. Pragnąc
się jak najszybciej rozładować, zaczął rytmicznie
poruszać biodrami.

Po chwili Dylan podciągnął kochankę, a ona ocho-

czo przytuliła się do jego spoconego ciała. Krzyknęła,

55

Naga prawda

background image

gdy pchnął ją na plecy i do niej przywarł. Przez
krótką, bolesną chwilę czekała, aż nasunie prezer-
watywę, lecz zaraz potem gwałtownie wbił się w nią,
jęcząc z rozkoszy.

Ich usta połączyły się w długim, cudownym poca-

łunku. Całym ciałem czuł jej drżenie i z przyjemnoś-
cią wsłuchiwał się w delikatne, urywane jęki roz-
koszy, których nie potrafiła stłumić. Czuł słodycz nie
tylko językiem, ale każdą częścią ciała.

Na pokrytym chmurami niebie pojawił się księżyc

i zrobiło się chłodno, lecz w pokoju, w którym
zajmowali się sobą, na kominku wesoło trzaskał
ogień. Złota poświata spowijała ich nagie ciała, poru-
szające się w doskonałej harmonii.

Haley dotknęła naprężonych, śliskich od potu

pleców Dylana, a następnie powędrowała dłońmi
w dół. Rozsunęła palce, aby lepiej poczuć twarde,
zgrabnie zaokrąglone pośladki poruszającego się
w niej mężczyzny. Pogłaskała je i mocno ścisnęła,
zmuszając go do zwiększenia tempa. Przyśpieszył
z podnieceniem i oboje jednocześnie poczuli, jak
zbliża się moment eksplozji. Szczytowali razem,
a żadna wcześniejsza przyjemność nie równała się
z tym, czego doznali.

56

Karen Anders

background image

Rozdział trzeci

Haley obudziła się w ramionach Dylana. Była naga,

wyczerpana i wciąż czuła ślady rozkoszy zaznanej
kilka godzin wcześniej. Pamiętała każdą chwilę ostat-
niej nocy. Miała ochotę od razu zasiąść przy kompute-
rze, aby ponownie przeżyć to, co się wydarzyło. Nie
poprzestali na seksie przed kominkiem i z konfitura-
mi. Po pierwszej rozkoszy przenieśli się na piętro
domu, pod prysznic. Dylan pieścił ją w gorącej mgiełce
drobnych strumieni wody, aby wreszcie posiąść ją na
stojąco. Przycisnął kochankę do ściany i zdobył silny-
mi, krótkimi pchnięciami. Później, zmęczeni i zaspo-
kojeni, poszli do sypialni i opadli na łóżko.

Dylan poruszył się. Haley poczuła niepokój: zreali-

zowała swoją fantazję i teraz musi wstać, aby się
ubrać. Wysunęła się z szerokich ramion kochanka
i podniosła zwinięty na podłodze mokry ręcznik.
Wszystkie rzeczy zostawiła na dole.

Dylan nagle wyciągnął rękę i chwycił ją za nadgar-

stek.

background image

A dokąd się wybierasz?

Idę się ubrać. Pora na mnie, Dylan. Muszę

napisać felieton, termin mnie goni.

Jeszcze wcześnie, wracaj do łóżka. Nie pożału-

jesz – obiecał, wpatrując się w nią nieco sennymi,
seksownymi, zielonymi oczami.

Uśmiechnął się przebiegle, zdając sobie sprawę

z własnych atutów. Wyglądał cudownie – twardy,
gorący mężczyzna, prosto z łóżka. Kusił ją. Jej opór
szybko słabł, ale wciąż zdawała sobie sprawę ze
swoich zobowiązań. Pamiętała, że w jego ramionach
zapominała o rzeczywistości. Wiedziała, jakie to
niebezpieczne.

Nie mogę.

Skłamałbym, mówiąc, że nie jestem rozczaro-

wany – westchnął. – Góry są teraz naprawdę piękne.
Przed wyjazdem moglibyśmy się wybrać na krótką
przechadzkę.

Przyglądała się, jak jego potężne muskuły się

naprężają i rozluźniają, gdy się przeciągał jak wielki,
rozleniwiony kot. Pragnęła go, nie tylko do realizacji
fantazji. Pożądanie wkradło się w jej serce i oblepiło je
niczym konfitura z malin. Zaspokoił ją, jak nikt
dotąd. Nawet nie śniła, że seks może być tak rozkosz-
ny. Bała się, że nie uda jej się oprzeć jego urokowi.

A przecież obiecała sobie, że nie będzie wiązać

z nim żadnych planów. Naiwna, miała nadzieję, że
zapanuje nad uczuciami.

Nagle usłyszała z jego ust słowa, które podziałały

na nią jak kubeł zimnej wody.

Jeśli chcesz włożyć czyste ciuchy, znajdziesz je

w szafie w sypialni obok.

58

Karen Anders

background image

Haley wyszła na korytarz, czując ogromny ciężar

w żołądku. Oparła się o ścianę z obawy przed
upadkiem i przymknęła oczy. Miała rację. Powinna
była się domyślić, że sprowadza tutaj swoje kochanki.
Tak czy owak, nigdy w życiu nie włoży ubrań jego
kobiet.

Dziwne, ale nawet ta świadomość nie zabiła w niej

pożądania. Jakaś głęboko ukryta cząstka jej duszy
nadal nakazywała jej znaleźć kogoś, kto ją będzie
chronił i kochał. Tylko ją. Ale tak samo pragnęła
zaznać wszystkich aspektów kobiecości, żyć pełnią
życia, poznać to, na co zawsze miała ochotę. To
Dylan wyzwolił w niej te pragnienia. Nie potrafiła
tego zrozumieć.

Kiedy Dylan zszedł na dół, miał na sobie tylko

obcisłe, rozpięte dżinsy. Bosy i z nagim torsem minął
Haley i znikł w kuchni. Oszołomiona, usiadła na
kanapie i zawiązała sznurowadła, przyglądając się,
jak zaparza kawę w ekspresie. Nie mogła oderwać
oczu od jego sprężystych mięśni. Kiedy się odezwał,
odwróciła wzrok, jakby ją przyłapał na gorącym
uczynku.

Zjesz coś?

Wolałabym już jechać.

Daj spokój, Haley. Nie wiesz, że śniadanie to

najważniejszy posiłek dnia?

Drażnił się z nią wesoło. Ta bliskość, intymność

i wspólne posiłki nie pasowały do jej planów. Musiała
nabrać do niego dystansu.

W powietrzu przez cały czas unosił się lekki

aromat malin, który przypomniał Haley o ciepłych

59

Naga prawda

background image

dłoniach i twardym ciele Dylana. Znowu poczuła na
skórze wilgoć jego pocałunków. To niezwykłe, jak
ogromne wrażenie na niej wywarł.

Wstała z kanapy i sięgnęła po kurtkę. Kiedy Dylan

stanął w drzwiach, uśmiechnął się do niej z sympatią.
Jego śnieżnobiałe zęby wyraźnie się odznaczały na tle
ciemnej opalenizny.

Niech zgadnę. Nie lubisz poranków – zasugero-

wał.

Usiłowała się zmusić do jakiegoś komentarza, ale

nic z tego nie wyszło. Powinna była coś powiedzieć,
lecz kiedy uniósł ręce nad głowę i oparł się o framugę,
zupełnie straciła wątek. Wypiął biodro i lekko się
pochylił, przez co jego bicepsy się naprężyły, a klatka
piersiowa ukazała w pełnej krasie. Haley zrozumiała
sens powiedzenia: ,,Diabeł mnie podkusił’’, bowiem
prezentujący się przed nią mężczyzna był grzesznie
cudowny. Uświadomiła sobie, czym jest czyste, nie-
skrępowane pożądanie.

Odwróciła się. Gdyby tego nie zrobiła, nie oparłaby

się pokusie i podeszłaby bliżej, aby położyć dłonie na
jego torsie. Bała się, że w ten sposób nie zdołałaby
wyjechać z jego domu przez tydzień.

Dylan, naprawdę muszę jechać. Może coś prze-

kąsimy po drodze?

W jej głosie zabrzmiała irytacja. Wciąż stała do

niego plecami, obawiając się, że jeśli na niego spojrzy,
ogarnie ją nowa fala pożądania.

Haley, zjedzmy przynajmniej śniadanie. Nie

można jechać w długą podróż z pustym żołądkiem.
Nie staniesz się od tego moją dłużniczką, na litość
boską.

60

Karen Anders

background image

Haley wiedziała, że zachowuje się niemądrze.

Dylan mógł ją zacząć podejrzewać o problemy emo-
cjonalne. Nie chciała zdradzić, że niepewnie się czuje
w jego towarzystwie.

No dobrze – zgodziła się niechętnie.

Na co masz ochotę?

Na grzankę z jajkiem.

No proszę. Trzeba tak było od razu.

Unikała jego wzroku, w którym na pewno do-

strzegłaby współczucie. Zmieniła temat.

Lubisz często jeździć w góry?

Nawet bardzo.

Zawsze uważałam, że najprzyjemniej byłoby

mieszkać nad morzem – wyznała z tęsknotą w głosie,
wyglądając przez okno. – Zasypianie przy szumią-
cych falach musi być cudowne, tak jak spacer rankiem
po plaży i przyglądanie się wschodzącemu słońcu.

Nic dodać, nic ująć. Widziałaś kiedyś wschód

słońca na przylądku, kiedy z trzech stron jesteś
otoczona wodą?

Chodziło mi raczej o tropiki. Wiesz, palmy, biały

piasek i ciepła, słona woda.

Uprawiasz surfing? – Wyciągnął dużą patelnię

i spryskał ją olejem w aerozolu.

Raczej body surfing, i to sporadycznie. Gdzie są

talerze?

W górnej szafce po lewej stronie.

Wyciągnęła naczynia i minęła Dylana, aby ustawić

je na małym stoliku kuchennym.

A ty?

Kiedyś wybrałem się na Hawaje. Pływanie na

desce to nie moja specjalność. Kawy?

61

Naga prawda

background image

Poproszę. Zresztą sama naleję, ty masz co robić.

Wyciągnęła dzbanek kawy z ekspresu i nalała dwa

kubki. Podniosła swój i wypiła łyk gorącego napoju.

Uprawiałaś kiedyś seks na plaży?

Upuściła kubek. Czarny płyn rozlał się po terako-

cie, a drobiny rozbitego naczynia rozprysły się na
wszystkie strony. Oparzyła sobie rękę i głośno krzyk-
nęła.

Dylan natychmiast wyłączył palnik. Zręcznie omi-

nął szczątki kubka i przyciągnął Haley do zlewu.
Następnie odkręcił kurek z zimną wodą i wsunął jej
poparzoną dłoń pod kran.

Nic nie mówiła, ale czuła ciepło jego palców, kiedy

od czasu do czasu wyjmował jej rękę spod wody
i uważnie oglądał.

Przepraszam – zachmurzył się. – Nie chciałem

wprawić cię w zakłopotanie. Wydawało mi się, że
jesteś trochę bardziej otwarta w kwestii... Sam nie
wiem, co mówię. Po prostu nie zwracaj na mnie
uwagi.

Delikatnie osuszył jej dłoń ręcznikiem i ponownie

obejrzał ją z bliska.

Bąbel ci raczej nie grozi – mruknął.

Powiedz mi, gdzie jest jakaś szczotka, to po-

sprzątam ten bałagan. – Pokręciła przepraszająco
głową. – Przecież jesteś na bosaka.

Odsunął się od niej i od okruchów porcelitu. Kiedy

się poruszył, poczuła jego zapach i zadrżała. Ta
subtelna woń cynamonu doprowadzała ją do szaleń-
stwa.

Zanim wrócił ze zmiotką i szufelką, oderwała kilka

papierowych ręczników z rolki na blacie i zebrała

62

Karen Anders

background image

większość płynu. Gdy wręczył jej szczotkę, wystar-
czyło tylko pozbierać niebezpieczne odpryski.

Haley szybko się uwinęła, starannie uprzątając

wszystkie drobiny.

Nie, nigdy nie uprawiałam seksu na plaży. A ty?

Dylan znowu stał przy kuchence, smażąc grzanki.

Ja też nie.

Haley nalała sobie nowy kubek kawy i powoli ją

sączyła, delektując się smakiem.

A chciałabyś? – spytał, kiedy odstawiła naczynie

na blat.

Nie udało się jej ukryć uśmiechu.

Owszem. Kiedyś pewnie spróbuję.

Położył grzanki na talerzach, a patelnię włożył do

zlewu.

A ty? – zaciekawiła się Haley, kiedy usiedli.

Posmarował grzankę masłem i polał obficie syro-

pem.

Pewnie. Z odpowiednią kobietą – dodał cicho,

oblizując palce pokryte lepkim syropem.

Przyglądała się jego różowemu językowi. Przypo-

mniała sobie, jak się czuła poprzedniego dnia, gdy jej
skórę pokrywała ciepła wilgoć pocałunków Dylana,
i momentalnie zaschło jej w gardle. Wszystkie jej
nerwy napięły się gwałtownie, a skóra ścierpła z roz-
koszy.

W tym mężczyźnie było coś, co odbierało jej

zdolność logicznego myślenia. Nie dało się ukryć

wyglądał bosko, co spostrzegła już za pierwszym

razem, gdy go ujrzała, niemniej nie chodziło o to:
także jego wnętrze kryło coś niezwykle atrakcyjnego.
Miała nadzieję, że przekona się, co to takiego.

63

Naga prawda

background image

Niewątpliwie cenił piękno. Być może to ją przyciąga-
ło do niego na jej zgubę, jak ćmę do świecy.

Gdzie? – spytała nieco szorstkim głosem i od-

chrząknęła.

Na Hawajach, na Maui, jest takie miejsce, gdzie

rozpościerają się niesamowite plaże pokryte czarnym
piaskiem. Woda tam jest przejrzysta i błękitna. Na-
wet daleko od brzegu świetnie widać dno. – Urwał
i zapatrzył się w nią intensywnie zielonymi oczami.
Pochylił się i wyszeptał: – Chciałbym zobaczyć twoje
ciało i przyglądać się, jak się zanurzasz w krystalicznej
wodzie.

Ku swemu zakłopotaniu poczuła, że pragnie go

dotknąć, przesunąć dłonią po starannie wyrzeźbionej
klatce piersiowej i wszystkich fragmentach jego
wspaniałej muskulatury. Miała ochotę pogłaskać go
po silnie zarysowanej szczęce i namiętnych ustach.
Gdy wysunął język, aby oblizać usta, jej ciało ze-
sztywniało na myśl o pocałunku. Chciała poczuć
między wargami jego gorący język, ponownie roz-
smakować się w korzennym aromacie. Spróbowała go
raz i tęskniła za nim całym ciałem.

Wstała od stołu pod pretekstem przyniesienia

kubka z kawą i usłyszała, jak Dylan odsuwa krzesło.

No, no, nieźle to brzmi – udało się jej wy-

krztusić, zanim zdążył do niej przywrzeć i przycisnąć
ją do blatu obok kuchenki.

Dylan zadrżał, gdy zablokował Haley drogę uciecz-

ki, opierając się rękami o blat. Poczuła bliskość jego
bicepsów i aromat męskiego ciała wypełnił wszystkie
jej zmysły. Dylan wbił w nią badawcze spojrzenie.

Wiesz, Haley, co jeszcze chciałbym zobaczyć na

64

Karen Anders

background image

tej plaży? – spytał szeptem, jakby zbyt głośno wypo-
wiedziane słowa mogły zmienić jego marzenia w rze-
czywistość.

Popatrzyła na niego wyczekująco. Nie potrafiłaby

opisać uczuć, które się w niej kłębiły. Ona również
wyobraziła sobie tę plażę, z Dylanem. Jego opalona
skóra błyszczała w słońcu, a potężne uda i biodra
wbijały ją w piasek. Drżała, kiedy się z nią kochał.

Poczuła się dziwnie. Pomyślała o Dylanie z czułoś-

cią, której nigdy nie odczuwała wobec żadnego pra-
wie nieznanego mężczyzny. Podziwiała go, chociaż
uważała za kobieciarza. Zdawało się jej, że w tamtej
chwili cała jego uwaga koncentrowała się na niej.
Tylko w tej jednej chwili.

Dylan przysunął się bliżej. Dostrzegł jej pytające

spojrzenie, więc mówił dalej.

Chciałbym smakować każdy centymetr twojego

ciała, leżeć z tobą na słońcu i czuć cię w ustach. Pragnę
cię posiąść na wszystkie sposoby, w jakie mężczyzna
może się kochać z kobietą.

Przymknęła oczy, aby zebrać myśli. Czuła, jak

ustami delikatnie dotyka jej policzka.

Dobrze wiesz, co robić, Dylan. Może powinnam

wykorzystać cię do napisania za mnie tekstu. – Zaj-
rzała mu w twarz, oczekując reakcji.

Gęste ciemne rzęsy opadły na jego zdumione oczy

niczym czarna kurtyna. Pożałowała, że nie widzi jego
spojrzenia. Zastanawiał się nad jej słowami. Kiedy
znalazł właściwą odpowiedź, uniósł powieki.

Wydaje ci się, że prowadzę z tobą grę. Wiesz co,

pojedźmy kiedyś na taką plażę, to ci udowodnię, że
mówię poważnie.

65

Naga prawda

background image

Serce Dylana waliło, jakby przed chwilą odbył bieg

na co najmniej kilometrowej trasie. Zacisnął ręce na
blacie. Chciał przycisnąć usta do skóry Haley, jej
odurzająca woń drażniła jego nozdrza. Domyślał się,
że serce dziewczyny tłucze się w piersi szybko
i chaotycznie, jak ptak uwięziony w klatce. Jego ciało
ogarnęło pożądanie, potężne i niezaspokojone, będące
reakcją na jej oczywiste zainteresowanie seksualne.
Podobał się Haley i wiedział o tym. Uświadamiał
sobie, że pod pozorami odwagi Haley wcale nie jest
tak twarda, jakby sobie tego życzyła. To odkrycie go
zainteresowało. Chciał się dowiedzieć, jaka kobieta
ukrywa się pod tą skorupą nieprzystępności emo-
cjonalnej.

Postanowił się wycofać. Odsunął się i oparł bio-

drem o blat, jednocześnie kładąc łokieć na chłodnym
marmurze. Potrzebował czasu na zebranie myśli.
Haley usiłowała nie dopuścić do zmniejszenia dzielą-
cego ich dystansu. Czuł to od chwili przebudzenia.
Pragnął zbliżyć się do niej, ale rozumiał, dlaczego tak
się zachowywała. Uznała, że jeśli ich relacje pozostaną
na poziomie seksualnym, jej uczucia pozostaną niena-
ruszone. Ponownie skupił się na zawartości swojego
talerza i zamilkł. Po chwili poprosił jeszcze o cukier,
a gdy ich ręce się zetknęły, wyczuł, że Haley drży.
Jedno dotknięcie ponownie przyśpieszyło jego tętno.

Szybko się uporali ze sprzątaniem i myciem. Haley

ze zdziwieniem odkryła, że jest odprężona i jedno-
cześnie dość nieprzyjemnie zaskoczona dystansem,
który się między nimi wytworzył. W końcu jednak
sama się starała go pogłębić.

66

Karen Anders

background image

Możemy jechać? – spytała, gdy tylko skończyli

zmywanie naczyń.

Poczuła, jak zachodzi ją od tyłu.

Jasne, słonko – odparł delikatnie i ostrożnie

odsunął włosy Haley, aby złożyć pocałunek na jej
delikatnym karku.

Zrobiło się jej słabo, pomyślała, że lada chwila

zemdleje, lecz Dylan nagle się odsunął i poszedł po
schodach na górę.

Ciało Haley przeszył dreszcz niepokoju. Bała się, że

zupełnie straciła kontrolę nad sytuacją. Lękała się
niewiarygodnej rozkoszy ofiarowanej jej przez Dyla-
na. Z doświadczenia wiedziała, że szybko można się
rozczarować czymś, co z pozoru wydaje się fantas-
tyczne.

Dylan należał do facetów, o których kobiety śnią

nocami. Nie był samolubny w łóżku, wiedział, jak
i gdzie jej dotykać. Mężczyzna marzeń! Ale był
kobieciarzem i nie powinna o tym zapominać. Jego
zachowanie nie uległo zmianie od czasów uniwersy-
teckich i właśnie dlatego stale sobie powtarzała, że nie
może angażować się w jakikolwiek związek z nim.

Haley pragnęła mężczyzny, który kochałby wyłącz-

nie ją. Może miała przestarzałe, staromodne i niereal-
ne poglądy, lecz chciała zamieszkać w przeciętnym
domu, urodzić statystyczne 2,5 dziecka i dożyć póź-
nej starości z mężczyzną, który jej nie opuści. Gdyby
jej czytelniczki mogły się szczerze wypowiedzieć,
zapewne okazałoby się, że oczekują tego samego.

Szkoda, że Dylan nie nadawał się na męża. Bez

trudu mogłaby się w nim zakochać. Miłość do pod-
rywacza nie wchodziła jednak w grę.

67

Naga prawda

background image

Haley stanęła przy stoisku z bielizną w domu

towarowym Bloomingdale’a i starannie przyjrzała się
wystawionym produktom. Oczywiście kupowała już
wcześniej garderobę intymną, ale zanim spotkała się
z Dylanem, nie interesowała jej seksowna, uwodziciel-
ska bielizna. Podeszła do wieszaka z biustonoszami
z czarnej koronki i uważnie zapoznała się z ofertą. Jak
na jej gust, wszystko wydawało się zbyt śmiałe, ale
chciała, aby fantazja ze striptizem wypadła wyjąt-
kowo podniecająco.

Zamknęła oczy i poczuła nerwowe trzepotanie

w żołądku. Myśl o perspektywie uwodzicielskiego
rozbierania się przed Dylanem zaniepokoiła ją i jedno-
cześnie podnieciła. Jej ciało przeszyła fala gorąca, bo
sięgała po kolejny zakazany owoc.

Zaniosła biustonosz do przymierzalni. Musiała

wybrać wersję bez ramiączek, gdyż specjalnie kupio-
na na tę okazję sukienka miała tylko cienkie paseczki
na ramionach.

Ukryte w koronkach piersi uniosły się. Haley

przyjrzała się sobie w lustrze, próbując ujrzeć swoje
ciało oczami Dylana. Ciekawe, czy uznał ją za atrak-
cyjną seksualnie, czy też przypadła mu do gustu myśl
o uprawianiu seksu bez żadnych ograniczeń.

Ponownie spojrzała w lustro, zdumiona, że mruży

z rozkoszy powieki, a jej piersi nabrzmiały i stward-
niały.

Szybko ściągnęła wyzywającą bieliznę i ubrała się.

Wróciła do wieszaka ze stanikami i wybrała figi do
kompletu. Zawahała się, rozejrzała i szybkim ruchem
chwyciła jeszcze jeden biustonosz, po czym pośpiesz-
nie podeszła do kasy.

68

Karen Anders

background image

Wróciwszy do biura, Haley ukryła torby z zakupa-

mi za biurkiem i usiadła. Do pokoju weszła Margo,
trzymając w ręce trzy kartki z wiadomościami. Na
widok Haley uśmiechnęła się z rozbawieniem.

Gdzie się podziewałaś przez cały ranek?

Pracowałam.

Doprawdy? – Margo wskazała nogą torbę. – Ja-

kieś okazje u Bloomingdale’a?

Przygotowywałam się do realizacji następnej

fantazji. – Haley zarumieniła się na samą myśl
o bieliźnie kupionej na kolejną gorącą sesję z Dyla-
nem.

Zobaczmy. – Margo porwała torbę i wyciągnęła

ją spod biurka. Haley usiłowała ją powstrzymać, lecz
było za późno.

To jest najbardziej wyzywający biustonosz, jaki

kiedykolwiek...

Haley wyrwała bieliznę z rąk przyjaciółki i we-

pchnęła ją z powrotem do torby.

Na głowę upadłaś? – syknęła. – Chcesz, żeby

ludzie zaczęli zadawać mi głupie pytania?

Wiesz co, chwilami przypominasz mi moją

matkę.

Znowu do ciebie wydzwania i namawia do

rzucenia pracy?

Niezupełnie.

Więc o co chodzi? Nie chce ci się pracować, czy

też unikasz roboty, żeby iść do kosmetyczki i mani-
kiurzystki?

Chodzi o księcia. – Margo przewróciła oczami.

Tak nazywam faceta, którego swata mi własna

matka.

69

Naga prawda

background image

Czemu nic mi dotąd nie mówiłaś? Poznałyśmy

się dwadzieścia jeden lat temu i nie miałyśmy przed
sobą prawie żadnych tajemnic.

Zwykle jakoś sobie radzę, ale tym razem cho-

dzi o wielkie przyjęcie dobroczynne. Mam na nie
iść właśnie z księciem, Michaelem Patrickiem Kee-
ganem.

Co to za ważniak?

Ojciec Patricka jest właścicielem firmy transpor-

towej Keegan Shipping, a mój ojciec zajmuje się
budową statków. Gdybym wyszła za Patricka, do-
szłoby do połączenia rodzinnych interesów. Patrick
jest obrzydliwie bogaty i ma opinię rekina biznesu.
Moim zdaniem odwala całą brudną robotę za swojego
ojca. Skoro tak bardzo podoba się mojej matce, to
niech sobie sama za niego wychodzi.

Nic nie rozumiem. Nie możesz samodzielnie

wybrać odpowiedniego narzeczonego? W końcu nie
startujesz w wyścigach do ołtarza.

Mama sądzi, że jak złapię nadzianego faceta,

rzucę pracę i stanę się damą z wyższych sfer, tak jak
ona. Tylko po co mam w kółko chodzić na oficjalne
przyjęcia? – Margo z niechęcią przejechała dłonią po
jedwabistych włosach.

No to jesteś w kropce – skomentowała Haley.

Oto jak wygląda świat Dylana. Cieszyła się, że nie

spotykała się z podobną presją ze strony swojej
rodziny.

Jeśli ona uważa, że zakocham się w tym gościu

i zrezygnuję z kariery w reklamie, to chyba oszalała.

A twoja rodzina nie może wpłynąć na kilka

osób, aby przyśpieszyły twój awans?

70

Karen Anders

background image

Pewnie – westchnęła ciężko Margo. – Problem

w tym, że ojciec ze wszystkich sił utrudniał mi
podjęcie pracy w firmie reklamowej. Oświadczył, że
sprzedawanie towarów ludziom to zajęcie dla pros-
taków. Gdybyś mi nie pomogła w zdobyciu pracy, do
dzisiaj bym czegoś szukała.

Miałaś już okazję poznać tego faceta?

Jasne. Jest bardzo atrakcyjny i drogo się ubiera,

ale to pracoholik, jak mój ojciec. Wierz mi, nie takiego
męża mi trzeba.

Ciekawe, moi rodzice są zupełnie inni. Ojciec był

listonoszem, a mama zajmowała się domem.

No widzisz, masz szczęście. Chodziłaś z tatą na

mecze baseballu i niedzielne imprezy w szkole. Mój
ojciec zawsze był zbyt zapracowany na takie rozryw-
ki. Na wakacje jeździłyśmy do egzotycznych krajów,
ale ojciec rzadko kiedy zabierał się z nami.

Haley wyciągnęła rękę i ścisnęła dłoń Margo.

Na pewno dasz sobie radę w życiu. Moi rodzice

chcą, żebym założyła rodzinę, jak będę do tego
gotowa.

Nie wyobrażasz sobie, jak trudno jest żyć, nie

kalając nazwiska Grant. Wystarczy jedno potknię-
cie i możesz być pewna, że przeczytasz o tym
w brukowcach. – Margo zadrżała ze złością. – No
dobrze, wystarczy tych plotek. Ani myślę umawiać
się z księciem, a moja matka powinna się z tym
pogodzić.

Margo, to wspaniałe, że potrafisz dążyć do tego,

w co wierzysz.

Dzięki. – Margo uśmiechnęła się ciepło. – Więc

jak, wymyśliłaś dobrą fantazję?

71

Naga prawda

background image

Tak sądzę. Prawdę mówiąc, trochę się dener-

wuję, ale nie aż tak bardzo, żeby rezygnować z jej
realizacji. Za pierwszym razem wszystko poszło
rewelacyjnie.

Skoro już mowa o fantazjach – przypomniała

sobie Margo i położyła przed Haley jedną z kartek.

Dzwonił Dylan. Aha, poza tym dzwonił Dylan.

I jeszcze jedna wiadomość. Od Dylana.

Telefonował dzisiaj trzy razy?

Haley poczuła, jak wypełnia ją radość. Nie spodzie-

wała się, że zadzwoni. Może to tylko dlatego, że była
dla niego zupełną nowością. Pewnie jeszcze nie zdą-
żył się nią zmęczyć.

Dokładnie trzy. Prosił, żebyś oddzwoniła. Podał

mi swój numer domowy, do pracy, na komórkę, na
pager i oczywiście adres mailowy.

Haley odłożyła kartki i włączyła komputer.

Nie zamierzasz oddzwaniać? – Margo postukała

w wiadomości starannie wypielęgnowanym paznok-
ciem.

Nie. – Haley nie oderwała oczu od monitora.

Nacisnęła polecenie drukowania tekstu, który

wcześniej przygotowała.

Czemu nie?

Wyślę mu maila i podziękuję. Muszę się z nim

umówić na wprowadzenie w życie następnej fantazji
i wziąć od niego klucz. Pamiętaj, że to nie jest mój
facet. Załatwiamy razem interesy i nie zamierzam
utrzymywać z nim żadnych innych kontaktów.

Tak sobie myślę, że skoro już się zgodził, to nie

można wykluczyć, iż wpadniesz w jego uroczą pu-
łapkę.

72

Karen Anders

background image

Trudno mu odmówić uroku, ale ten człowiek

mógłby być członkiem twojej rodziny, Margo. Od-
powiedni wizerunek bardzo wiele dla niego znaczy.
Jestem pewna, że nie chciałby ujrzeć swojego i moje-
go nazwiska razem na łamach brukowców.

Daj spokój, dziewczyno, ruszaj do boju. Nie

masz nic do stracenia. Coś mi się widzi, że pan
Malone jest tobą bardzo zainteresowany.

Tylko tymczasowo. – Zanim Margo zdążyła

cokolwiek powiedzieć, Haley wręczyła jej świeżo
wydrukowane kartki. – Wczoraj wieczorem wysła-
łam ten tekst razem z mailem do Kate. Powiedz mi, co
o tym myślisz.

Haley wyszła po kawę, a kiedy wróciła, Margo

właśnie odkładała felieton. Na widok przyjaciółki
znieruchomiała.

Haley zaniepokoiła się.

No i?

Pisała ten tekst w pośpiechu, ale sprawnie, gdyż

bez trudu stworzyła fantazję związaną z domkiem
w górach i konfiturami malinowymi. Nie wspomi-
nając o tym, że Dylan znacząco ułatwił jej zada-
nie.

Ile czasu nad tym pracowałaś?

Krótko. Spisałam wszystko w niedzielę, kiedy

Dylan podrzucił mnie do mojego mieszkania.

To świetny tekst! Od razu nabrałam ochoty na

poszukiwanie faceta gotowego zrobić ze mną to
samo.

Do przyjęcia?

Nie bądź taka skromna. Napisałaś śmiały, eroty-

czny i, nie bójmy się słów, romantyczny felieton!

73

Naga prawda

background image

Wszystkie czytelniczki zakochają się w mężczyźnie
twoich marzeń!

Cześć, Haley. – Przyjaciółki odwróciły się jedno-

cześnie do stojącej w drzwiach Kate. – Właśnie
przeczytałam twój tekst. Doskonale się spisałaś. Fan-
tastycznie ci poszło. Myślę, że czytelniczkom też to
przypadnie do gustu. Nie mogę się doczekać następ-
nej fantazji.

Nic prostszego.

Haley była w siódmym niebie. Pomimo tej de-

klaracji istniał pewien zasadniczy problem. Jak dotąd,
przerobiła z Dylanem tylko jedną fantazję. Jak im się
będzie układało po drugiej i trzeciej? Usiłowała spoj-
rzeć na tę sytuację z dystansu, lecz wówczas od razu
przypominała sobie ostatni pocałunek w kuchni i roz-
koszny napór ciała Dylana, kiedy do niej przywarł.
Dlaczego w ogóle posłuchała Margo?

Tak trzymaj, Haley – poradziła Kate i zachęcają-

co ścisnęła jej ramię.

Kiedy szefowa wyszła, Haley ukryła twarz w dło-

niach.

Jak mam trzymać? Zamiast pracą zajmować się

dekadenckimi, erotycznymi i niemoralnymi zaba-
wami?

Margo wzięła przyjaciółkę za rękę.

Haley, co się stało?

Powiedziałam, że łączą mnie z nim tylko inte-

resy, ale to nieprawda. Moja mantra nie działa.

Opuściła dłonie i spojrzała smutno na Margo. – A to

wszystko twoja wina.

Nie rozumiem.

Namówiłaś mnie na ten idiotyczny plan.

74

Karen Anders

background image

Haley wstała i przeszła do wnęki, przebudowanej

na małą kuchnię. Sięgnęła po dzbanek z kawą, aby
nalać sobie i Margo po kubku.

Posłuchaj, Haley – zaczęła Margo, gdy wzięła

od niej kawę. – Nie możesz się teraz wycofywać.
Słyszałaś, co Kate miała do powiedzenia. Twój
tekst bardzo jej się spodobał. Pokonałaś już ćwierć
drogi do celu.

Zrozum mnie, on jest fantastyczny. Świetnie się

z nim bawiłam przez całą sobotę, nocą z soboty na
niedzielę i po drodze do domu w niedzielę.

Zaraz, zaraz. – Margo zamarła z kubkiem unie-

sionym do ust. – O czym ty mówisz? Sobotnia noc?
Niedziela? Spędziłaś z nim noc?

No, przecież ci mówiłam – spłoszyła się Haley.

Chyba za bardzo przejęłam się twoim felieto-

nem. Umknęło mi. Domagam się wyjaśnień.

Powiedział, że drogi są oblodzone. Uznałam, że

zna góry i że powinnam mu zaufać.

Nie udawaj frajerki. Uwierzyłabyś mu, gdyby

oświadczył, że skończyło się paliwo? Powtarzam,
domagam się szczegółów. – Margo upiła łyk kawy.

Haley opowiedziała wszystko z detalami.

Sypialnia pełna damskich ubrań? Pan Malone

potrafi się ustawić. Biedactwo. Wyobrażam sobie, jak
się poczułaś.

Margo odstawiła kubek i objęła przyjaciółkę.

Niby dlaczego miałoby to popsuć mi humor?

W końcu nie wyjechałam na weekend ze swoim
narzeczonym, aby się rozerwać i popławić w lu-
ksusach. Trafiłam do jego domu w górach po to,
żeby uprawiać seks. Cała reszta jest nieistotna.

75

Naga prawda

background image

Przekonałam się, że facet zupełnie mi nie odpowiada.
Zabawimy się jeszcze i każde pójdzie swoją drogą.

Margo ponownie ją uścisnęła.

Chcesz przekonać mnie czy siebie?

Żebym to ja wiedziała, Margo.

Po powrocie do domu Haley wcisnęła przycisk

odtwarzania wiadomości na automatycznej sekretar-
ce. Zaskoczył ją przyjemny tembr głosu Dylana,
a wspomnienie dotyku jego ust i rąk ponownie
poruszyło jej zmysły. Przypomniała sobie, jak leżała
w jego ramionach. Zdumiona tą realistyczną wizją
opadła na kanapę i jeszcze raz odtworzyła nagranie.

Dostałem maila od ciebie. Nie mogę się doczekać

twojej niespodziewanej wizyty. Życzę miłych dwóch
tygodni. Dzwoń, jeśli zechcesz pogadać.

Rozmowa z Dylanem wiązała się z niebezpieczeń-

stwem. Margo wyraźnie jej wytłumaczyła, jak bar-
dzo musiała się namęczyć, aby zacząć żyć po swoje-
mu. Haley zastanawiała się, czy Dylan nie boryka się
z podobnym problemem. Zgodnie z jego słowami,
wizerunek był ważny, więc może wcale nie odczuwał
tego typu kłopotów. Niewykluczone, że robi jedynie
to, czego oczekuje od niego rodzina, i ani trochę nie
zmaga się z kwestią kształtowania własnej osobowo-
ści i realizacji potrzeb.

Gdyby tak było, Haley wcale nie musiałaby się

zastanawiać nad możliwością stworzenia z Dylanem
trwałego związku. Zresztą i tak tego nie robiła.
W końcu miała do czynienia z człowiekiem, który
mógł wziąć sobie każdą kobietę i zapewne skwapliwie
z tego korzystał. Haley nie należała do ich grona.

76

Karen Anders

background image

Cieszyła się, że na kilka miesięcy znajdzie się w jego
życiu, rozkoszując się uciechami fizycznymi, a potem
zniknie mu z pola widzenia.

Wszystko to wytłumaczyła sobie w sposób ra-

cjonalny, nawet zdołała przekonać samą siebie. Dla-
czego więc czuła się tak, jakby ktoś rzucił ją na
głęboką wodę, a ona zupełnie zapomniała, jak się
pływa?

77

Naga prawda

background image

Rozdział czwarty

Haley zatrzymała się przed drzwiami Dylana.

Przez chwilę nasłuchiwała uważnie, lecz do jej
uszu nie dotarł żaden hałas. Z głośno bijącym
sercem przekręciła klucz w zamku. Minęły dwa
tygodnie od czasu, gdy odtworzyła wiadomość
na sekretarce. Wielokrotnie przeżywała ciężkie chwi-
le, lecz udało się jej powstrzymać przed zatele-
fonowaniem do Dylana. Problem polegał na tym,
że zbyt długo zwlekała, a rano dowiedziała się
od Kate, iż gotowy tekst jest potrzebny na dzie-
siątego, a nie na piętnastego, jak wcześniej zakładała.
Innymi słowy, pozostały jej zaledwie cztery dni
na zrealizowanie fantazji i przekazanie felietonu
szefowej.

W przestronnym mieszkaniu na poddaszu nie

zastała nikogo. Podziurawiony licznymi świetlikami
sufit opierał się na ciężkich ozdobnych belkach z jed-
licy Douglasa. Haley przeszła po dębowej podłodze,
głośno stukając czarnymi szpilkami na siedmiocenty-

background image

metrowych obcasach. Czarny prochowiec szeleścił,
ocierając się o skórzane meble.

Była naprawdę zaniepokojona, a zarazem pod-

ekscytowana oczekiwaniem na to, co się niedługo
miało wydarzyć. Nie odbierała telefonów od Dylana
po prostu dlatego, że bała się z nim porozmawiać.
Obawiała się, że straci panowanie nad sobą i spyta go,
czy mogłaby do niego przyjść.

Postawiła przenośny radiomagnetofon z odtwa-

rzaczem płyt CD na ręcznie kutym i przykrytym
szklanym blatem stoliku do kawy, a następnie przy-
gotowała płytę i odpowiednio mocno podkręciła
głośność.

Haley miałaby poważne problemy z dostaniem się

do budynku, gdyby Dylan nie umieścił jej nazwiska
na liście gości mających wstęp na jego poddasze.
Dozorca obejrzał ją od stóp do głów i przepuścił.

Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu. Było

przestronne i urządzone ze smakiem. Za rzędem
okien dostrzegła rój kręcących się po Village pieszych.
Większość zapewne zmierzała do domów, bowiem
zapadał już zmierzch.

Odwróciła się od okien i przekonała się, że wystrój

wnętrza doskonale odpowiada przebojowej osobo-
wości Dylana. W salonie ustawiono ciemnobrązową
sofę ze skóry, a przed ścianą z cegły rozlokowano
gustowne lampy. Na stoliku do kawy, chwilowo
przywalonym pudłem, walały się specjalistyczne pis-
ma z branży handlowej. Obok spoczywały dwie
książki poświęcone twórczości Andy’ego Warhola
i biografia Harry’ego Trumana.

W śnieżnobiałej, sterylnej kuchni znajdował się

79

Naga prawda

background image

niewielki stojak na wino, nad którym wisiało sześć
kieliszków. Na dźwięk telefonu Haley podskoczyła.
Po czterech sygnałach włączyła się automatyczna
sekretarka.

Cześć, mówi Laurel – odezwał się ciepły głos.

Muszę na chwilę wpaść. Mam nadzieję, że się

przygotowałeś na to, co dla ciebie zaplanowałam.

Haley wbiła wzrok w sekretarkę. Głos kobiety

brzmiał bardzo pogodnie. Nie ulegało wątpliwości, że
Haley nie będzie mogła zostać po zrealizowaniu
fantazji, lecz w końcu i tak nie brała pod uwagę takiej
możliwości. Mimo to poczuła ukłucie zazdrości. Ru-
szyła w głąb mieszkania i natrafiła na niedokończony
komplet rysunków. Na dużej płachcie papieru wid-
niały postaci mężczyzny i kobiety od dnia ślubu do
starości. Haley uznała ten pomysł za fascynujący.
Obok leżał otwarty egzemplarz ,,The Wall Street
Journal’’.

Po chwili Haley przeszła do sypialni, w której stało

wygodne, szerokie łóżko, wielka szafa i stolik nocny
do kompletu. Przy łóżku leżały jeszcze inne książki
i gazety – najnowszy dreszczowiec, następny maga-
zyn branżowy i książka o początkach jazzu. W urzą-
dzonej we włoskim stylu łazience dostrzegła przybo-
ry toaletowe. Pogłaskała uchwyt maszynki do golenia
i przekonała się, że seksowny zapach Dylana jest
w rzeczywistości zapachem jego mydła.

Ta krótka wyprawa po poddaszu obudziła w Haley

pragnienie lepszego poznania kochanka. Dziewczyna
miała jednak świadomość, że nie byłoby to ani mądre,
ani dyskretne. Nagranie na sekretarce wyraźnie do-
wodziło, że Dylan nie zmienił się od czasów uniwer-

80

Karen Anders

background image

syteckich i wciąż ugania się za spódniczkami. Doszła
do wniosku, że nie powinna węszyć po jego miesz-
kaniu, wróciła więc do salonu.

Zdążyła tylko sprawdzić, czy włożyła odpowied-

nią płytę do odtwarzacza, kiedy drzwi wejściowe się
otworzyły i stanął w nich Dylan. Początkowe za-
skoczenie w jego oczach szybko znikło, a w jego
miejsce pojawiło się głębokie zainteresowanie. Haley
poczuła, jak ogarnia ją pożądanie, ściska się żołądek,
a ciało staje się jednocześnie bezwładne i gotowe.

Haley?

Stęskniłeś się za mną?

Drżącymi rękami Haley rozpięła pasek prochowca

i zsunęła płaszcz z ramion. Następnie włączyła muzy-
kę i pomieszczenie wypełniła powolna, zmysłowa
melodia o przenikliwym rytmie.

Odliczałem minuty.

Zróbmy coś z tą koszmarną samotnością, dob-

rze?

Haley prowokacyjnie przesunęła dłońmi po bo-

kach. Jego oczy uważnie obserwowały każdy jej ruch.
Poruszyła biodrami i ostrożnie zsunęła jedno ramiącz-
ko swojej bardzo skąpej, obcisłej, czerwonej sukienki,
a zaraz potem to samo zrobiła z drugim. Jedwabna
materia osunęła się z jej ramion, ukazując skrawek
ukrytych w staniku apetycznych piersi. Dylan stał
nieruchomo, nie mogąc oderwać od niej oczu.

Jego teczka upadła na ziemię z głuchym łomotem.

Wyglądał, jakby zmienił się w słup soli. Haley prze-
szyła gwałtowna fala pożądania. Miał wygłodniałe,
zaborcze i chciwe oczy.

Zatańczymy, Dylan?

81

Naga prawda

background image

Oblizała usta, pozostawiając na nich warstwę

błyszczącej wilgoci. Jednocześnie uważnie wpatry-
wała się w kochanka, nie chcąc przegapić jego reakcji.
Ponownie przesunęła językiem po wargach, jeszcze
bardziej prowokacyjnie. Napawała się żarem, który
pojawił się w jego oczach, rozkoszowała się swoją
kobiecą władzą.

Potrafisz bawić się ogniem i nie poparzyć się?

spytała szeptem. Poluzował krawat, jakby się dusił.

Zdaje się, że już się trochę przysmażyłeś. Gorąco ci

pod kołnierzykiem?

Jego reakcja podnieciła ją. Ponownie poruszyła

seksownie biodrami, zataczając nimi koło. Odrzuciła
głowę do tyłu i dała się ponieść rytmowi muzyki.
Tańczyła przed Dylanem, którego pragnęła jeszcze na
uniwersytecie. Zabawiała mężczyznę będącego obiek-
tem westchnień wielu kobiet, silnego i seksownego
faceta, który gapił się na nią jak drapieżnik na swoją
ofiarę.

Podejdź bliżej, a ja ci pokażę, na co mnie stać

zachęcił ją.

Zwróciła ku niemu głowę i ponownie poczuła

dreszcz podniecenia. Jego powieki stały się ciężkie,
a gęste, ciemne rzęsy przykryły intensywnie zielone
tęczówki. Zastanawiała się, czy istnieje na świecie
cokolwiek równie zielonego jak jego oczy.

Widziała, jak jego szeroka klatka piersiowa unosi

się i opada, a wzrok staje się szklisty z podniecenia.
Zbliżyła się do niego, nie mogąc już dłużej wytrzymać
napięcia. Pragnęła go, chciała go dotykać. Uniosła
dłonie, aby poluzować i rozwiązać mu krawat. Na-
stępnie ściągnęła płaszcz z jego ramion. Gdy usiłował

82

Karen Anders

background image

jej dotknąć, odsunęła się nieco i stanęła za jego
plecami, ocierając się o nie piersiami. Nawet przez
bawełnianą koszulę Dylana i delikatną koronkę swo-
jego wyzywającego stanika czuła, jak bardzo się
rozpalił. Przywarła ustami do jego karku i ucałowała
go żarliwie, a on jęknął z rozkoszy. Poczuła, że staje
się wilgotna, wciągając w nozdrza jego oszałamiający,
seksowny zapach, którym nie mogła się nasycić.

Gdy Dylan poczuł jej język na karku, przeszył go

dreszcz, jakby polizał go płomień. Haley ponownie
przed nim stanęła, a jego serce łomotało w rytm
zmysłowej muzyki. Nie mógł i nie chciał odrywać
wzroku od kochanki. Znowu wyciągnął do niej rękę,
a ona się cofnęła, zatrzymując przy kanapie.

W oczach Haley dostrzegł świadomość kobiecej

przewagi, dziwnie nie pasującą do jej pociągającej
niewinności. Zbliżył się do niej i przycisnął ją do
kanapy.

Poruszała się sprężyście i energicznie, doprowadza-

jąc jego zmysły do szaleństwa. Skrywała w sobie coś
niezwykle upojnego, spontanicznego, pierwotnego.
Jej pełne usta niemal wibrowały, a rozkoszne ciało
prężyło się na kanapie niczym wierzba na wietrze.
Wciąż ukrytą w bucie stopę oparła na podłokietniku
i powolnym ruchem podciągnęła dół sukienki, ukazu-
jąc wygłodniałemu Dylanowi skrawek koronkowej
bielizny.

Nie miał pojęcia, że się do niej przysuwa, dopóki

nie dotknął gładkiej skóry jej bioder. Rozpaloną
męskością przesuwał po ciepłej skórze długiej nogi
kochanki. Haley zapamiętała się w muzyce i w tańcu.

83

Naga prawda

background image

Całą siłą woli powstrzymywał się przed zdarciem
z niej ubrania i przygwożdżeniem dziewczyny do
kanapy. Dotykał jej tak, jakby za chwilę mogła
zniknąć, muskał ją palcami, pożerał wzrokiem jej
zgrabną sylwetkę. Stał się tak twardy, że pragnął
wyłącznie zanurzyć się w niej, podarować jej odrobi-
nę trawiącego go żaru. Oddychał głęboko, nierówno,
jakby otaczała go próżnia i walczył o ostatni łyk tlenu.
Złapał ją za pośladki, pieszcząc dłońmi aksamitną
skórę.

Otoczył jej talię jedną ręką i jeszcze mocniej

przywarł do jej uda. Haley jęknęła i odrzuciła głowę,
gdy głaskał jej pośladki, aby po chwili odsunąć
skrawek bielizny i dotknąć jej rozpalonego łona.

Była wilgotna i gotowa. Powoli poruszył palcami,

wsłuchując się w jej szybki oddech. Położyła dłonie na
piersiach i ściągnęła stanik. Wciąż poruszając się
w rytm muzyki, dotykała się, skoncentrowana tylko
na sobie. Dylan odwrócił ją twarzą do siebie i wsunął
do ust jej sutek. Haley krzyknęła z rozkoszy, gwał-
townie ruszając ciałem. Wypchnęła biodra do przodu
i przymknęła oczy. Przyciągnął ją do siebie jedną ręką,
ustami poszukując jej warg. Penetrował ją palcem,
rozkoszując się wilgocią jej zakamarków.

Ciało Haley drżało i prężyło się, a Dylan nie

zamierzał przestawać.

Nagle ktoś załomotał do drzwi. Dylan oderwał

usta od Haley.

Zaraz sobie pójdą – szepnął, nie zamierzając

wstawać.

Zanim Haley zdążyła mu wyjaśnić, że za drzwiami

może stać kobieta, która się nagrała na automatyczną

84

Karen Anders

background image

sekretarkę, ponownie zaczął ją całować. Zupełnie
zapomniała o intruzie, gdy Dylan przesunął ręką po
jej biodrze. Chwycił ją dłonią za kolano i zmusił, aby
nogą otoczyła go w talii. Następnie przyciągnął jej
stopę do swojego uda.

Dylan, jesteś tam? Mam klucz. – Za drzwiami

rozległ się krzyk.

Haley ledwie dosłyszała kobiecy głos. Do jej rozko-

jarzonego umysłu dotarły dwie informacje. Po pierw-
sze, kobieta miała zbyt wysoki głos jak na osobę, która
się nagrała na sekretarce. Po drugie, wypowiedziała
słowo ,,klucz’’. Miała klucz? Czyżby Dylan rozdawał
je na lewo i prawo, komu popadnie? Odepchnęła go
mocno.

Dylan, ona ma klucz – szepnęła z irytacją.

W mieszkaniu rozległ się stuk odsuwanej zasuwy.

Dylan gwałtownie odwrócił się do drzwi i ponownie
spojrzał na Haley. Wszystko, co działo się później,
rozegrało się jakby w przyśpieszonym tempie. Dylan
ściągnął Haley na podłogę i wepchnął ją za kanapę,
przykrywając jej głowę prochowcem. Błyskawicznie
ściszył muzykę. Dokładnie w tej samej chwili Haley
postanowiła nie informować go o kobiecie, która do
niego dzwoniła. Chryste Panie, trzy kobiety w jeden
wieczór. Zachowywał się jak żongler. Haley poczuła
ucisk w gardle. Ogarnęło ją przygnębienie.

Zanim się wyplątała z płaszcza, Dylan otworzył

drzwi wejściowe. Usłyszała wymianę zdań, lecz
nie zrozumiała ani słowa. Podciągając ramiączka
sukienki, zastanawiała się, kim ta kobieta jest dla
Dylana. Miała jego klucz, co mogło oznaczać tylko
jedno: w jakiś sposób była z nim związana. Haley

85

Naga prawda

background image

zastanowiła się nad własną naiwnością. Kogo chciała
oszukać? Doskonale znała osobowość Dylana. Sypiał
z tamtą kobietą i nie chciał, aby ujrzała, co robił
z Haley. Poczuła rozdzierający ból w sercu, znacznie
mocniejszy, niż się spodziewała. Chciała znaleźć
jakieś wytłumaczenie dla Dylana, zaprzeczyć oczy-
wistym faktom. Nie mogła go jednak usprawiedliwić.
Musiała się pogodzić z tym, co ją spotkało.

Usłyszała trzask zamykanych drzwi i właśnie

miała wstać, gdy usłyszała kobiecy głos.

Więc mogę skorzystać z twojej łazienki?

Jasne.

Dylan w jednej chwili złapał ją za ramię i pociągnął

w kierunku drzwi wejściowych.

Nie wierzę – mruknął pod nosem.

Kiedy dotarli do przedpokoju, Haley usłyszała

charakterystyczny stuk otwieranych drzwi do ła-
zienki.

Haley, strasznie cię przepraszam – wyszeptał.

Od strony łazienki ponownie dobiegł jakiś hałas.

Dylan! – zawołała nieznajoma. – Nie mogę

znaleźć mydła.

Otworzył drzwi do szafy i wepchnął Haley do

środka. Następnie odwrócił głowę.

Pod umywalką! – zawołał przez ramię. – Mandy,

muszę na chwilę iść do samochodu. Kiedy skończysz,
rozgość się przy stole w kuchni.

Wszedł do szafy za Haley i zamknął za sobą drzwi.

Złapał ją za kark i namiętnie pocałował w usta.

Posłuchaj, Haley, kiedy dzisiaj wróciłem do

domu, omal się nie udławiłem własnym językiem.
Wyglądasz bosko i niczego innego nie pragnę, jak

86

Karen Anders

background image

tylko zrealizować z tobą twoją fantazję. Problem
w tym, że nie mogę.

Wnętrzności Haley zapłonęły żywym ogniem za-

zdrości. Nie chciała pozwolić Dylanowi odejść, ale
nikt jej nie pytał o zdanie. Nie miała prawa okazywać
zazdrości. Niczego jej nie obiecywał i nie powinna od
niego oczekiwać wierności. Najwyraźniej miał zbyt
wiele adoratorek, aby mogła się między nimi po-
mieścić.

Drzwi do łazienki otworzyły się ponownie i usły-

szeli zbliżające się kroki Mandy.

Dylan ponownie ucałował Haley, delikatnie i z ża-

lem.

Muszę iść. Zadzwonię do ciebie. Odwrócę jej

uwagę, żebyś mogła wyjść. W porządku? – Miał
przyjemny, szorstki głos.

Zmusiła się do uśmiechu i skinęła głową, usiłując

uwolnić się od ciężaru leżącego na jej sercu.

Dobrze – potwierdziła.

Zaklął cicho pod nosem, wyszedł z szafy i zatrzas-

nął za sobą drzwi. Znikł.

Kiedy tylko Haley usłyszała ich przyciszoną roz-

mowę, wymknęła się za drzwi wejściowe. Pobiegła
korytarzem i pośpiesznie wcisnęła przycisk windy.
Drzwi się rozsunęły, a ona nie mogła oderwać oczu
od wejścia do mieszkania Dylana. Wchodząc do
kabiny wpadła na drobną brunetkę, ubraną w drogi,
granatowy kostium od Armaniego. Nieznajoma po-
słała Haley zaciekawione spojrzenie i skierowała
się w głąb korytarza. Haley zdążyła jeszcze ujrzeć,
jak dziewczyna zatrzymuje się pod drzwiami Dylana.
Zamknęła oczy i pochyliła głowę. Drzwi windy

87

Naga prawda

background image

zasunęły się z cichym szumem. To na pewno była
kobieta z nagrania. Kobieta, która świetnie pasuje do
Dylana.

Haley nie potrafiła się zmusić do powrotu do

domu. Złapała więc taksówkę i podała kierowcy adres
Margo. Wkrótce zastukała do jej drzwi. Kiedy przyja-
ciółka otworzyła, jej oczy zrobiły się wielkie jak
spodki, a usta ułożyły w literę O.

Tylko nie mów, że chodziłaś po mieście w takim

stanie! – wykrzyknęła Margo i wciągnęła Haley do
środka.

W jakim stanie? – zdumiała się Haley. – Czy

wyglądam jak coś, co kot przywlókł ze śmietnika?

Nie, skąd. Co się stało? Zdaje się, że miałaś sobie

wesoło fantazjować. – Margo zaprowadziła Haley do
salonu.

O co ci chodzi? Nie grasz w filmie z lat czter-

dziestych, mówimy o moim życiu.

Haley zamarła na środku kosztownie urządzonego

pomieszczenia. Zastanawiała się, czy przypadkiem
nie grozi jej załamanie nerwowe.

Margo zachichotała, a Haley poszła w jej ślady.

Daj spokój. Wesoło fantazjować – wykrztusiła,

nie mogąc się uspokoić. Przesunęła dłonią po twarzy,
aby dojść do siebie.

Więc jak? Było fantastycznie?

Na początku owszem. – Haley smutno pokręciła

głową.

A w środku i na końcu? Bawiłaś się równie

dobrze jak poprzednio? – Usiadły na kanapie.

Haley nie mogła jednak usiedzieć w miejscu.

88

Karen Anders

background image

Zerwała się i zaczęła dreptać w tę i z powrotem,
głośno stukając butami na wysokich obcasach.

Gdzie tam. Przerwała nam jedna z jego licznych

kobiet.

Ale nie wkurzyłaś się i nie posłałaś go do diabła?

zaniepokoiła się Margo.

Byłam zazdrosna. Wiesz, co on zrobił? We-

pchnął mnie do szafy! – wyznała ze zgrozą Haley.

Co takiego?

Haley opadła na kanapę i westchnęła.

Jego mieszkanie przypomina dworzec kolejowy.

Kobiety bez przerwy wchodzą i wychodzą.

W której grupie się znalazłaś? Wchodzących czy

wychodzących?

Bardzo śmieszne. To nie pora na głupie dowcipy.

Ustalmy coś – albo stroisz sobie żarty, albo za-
chowujesz się normalnie.

Haley zrobiła groźną minę, na co Margo odchyliła

się na kanapie i westchnęła.

Przepraszam, Haley, ale wyglądasz... jakby cię

ktoś zgwałcił, a jednocześnie jesteś seksowna i ślicz-
na. Promieniejesz. Cokolwiek jest tego powodem,
chcę tego spróbować.

Wobec tego musisz się ustawić w kolejce.

No dobrze. – Margo wzruszyła ramionami.

Więc były tam inne kobiety. To nie jest niespodzian-

ką. Przecież o tym wiedziałaś, zgadza się?

Haley się wyprostowała.

No tak. Wiedziałam.

Co się stało z twoją mantrą? Seks to seks, Haley.

Nie mieszaj w to serca.

Łatwo powiedzieć.

89

Naga prawda

background image

Wcale nie. – Margo zmrużyła oczy. – To nie-

odpowiedni facet dla ciebie. Sama to przyznałaś,
a jesteś przecież inteligentną i zdecydowaną kobietą.
Dobrze o tym wiem. Pamiętaj, że łączą cię z nim
wyłącznie sprawy zawodowe.

Łatwo powiedzieć – powtórzyła Haley. – Prze-

konaj o tym moje głupie, sentymentalne serce.

No dobrze – westchnęła Margo. – Mogę zro-

zumieć, że to niełatwe, zwłaszcza przy takim przy-
stojniaku jak Dylan. Ale jaką masz alternatywę?
Przed tobą jeszcze dwie fantazje do zrealizowania.
Jeszcze dwie szanse przekonania Kate, że świetnie
nadajesz się do pisania felietonów.

Skąd o tym wiesz?

Haley oszołomiła informacja, że Margo wie, jak

wygląda Dylan. Jak się tego dowiedziała? Poczuła się
nieswojo.

Bo masz świetne pióro. – Margo kompletnie nie

zrozumiała, o co chodzi przyjaciółce.

Nie, nie. Skąd wiesz, że Dylan to przystojniak?

Właśnie, nie miałam ci jak powiedzieć. Przyszedł

dziś do biura i pytał o ciebie.

Przez ułamek sekundy Margo wydawała się...

zakłopotana. Po chwili przybrała normalny wyraz
twarzy. Haley złożyła swoje podejrzenia na karb
nerwowego wieczoru.

O której?

Zaraz po tym, jak wyszłaś się przygotować do

realizacji swojej fantazji. Nic mu nie powiedziałam.
Wiedziałam, że chcesz go zaskoczyć.

Przyszedł do mnie do biura? Osobiście?

Jak najbardziej. Kiedy wyszedł, wszystkie się

90

Karen Anders

background image

zbiegły, żeby pytać, kto to taki. Ma niesamowite
oczy.

Powiedziałaś im?

Wyjaśniłam, że to twój przyjaciel. Ani słowa

więcej.

No i dobrze. Prosił mnie, żebym utrzymała

w tajemnicy jego udział w fantazjach, bo właśnie
zajmuje się specyficzną kampanią reklamową.

Jaką kampanią reklamową? – Margo pochyliła

się z ciekawością.

Jego firma podpisała kontrakt ze SPAN-em.

Dylan musi opracować kampanię zachęcającą na-
stolatki do powstrzymania się od uprawiania seksu.

Margo wybuchnęła śmiechem, a Haley spojrzała

na nią surowo.

No co ty, nie widzisz w tym nic śmiesznego?

zdziwiła się Margo. – On opracowuje kampanię na

rzecz abstynencji od seksu, a ty, no cóż, uatrakcyj-
niasz mu życie seksualne.

Margo, nie dostrzegam w tym nic śmiesznego.

Haley pokręciła głową i zdjęła płaszcz.

Nieźle wyglądasz – mruknęła Margo. – Ta

sukienka powinna się znaleźć na liście broni maso-
wego rażenia. W sumie dziwne, że nikt cię nie
aresztował za jej posiadanie. – Spojrzała uważnie
na przyjaciółkę. – Co to? Nie słyszę ciętego komen-
tarza. No nie, to wymaga drastycznych kroków.
Chodź.

Margo złapała przyjaciółkę za ramię i ściągnęła

z kanapy.

Dokąd mnie zabierasz? – zaprotestowała Haley,

bardzo zmęczona i wciąż zazdrosna.

91

Naga prawda

background image

Idziemy utopić twoje smutki – brzmiała zdecy-

dowana odpowiedź.

Dokąd?

Do knajpy. Lekarz zalecił ci głośną muzykę

i alkohol.

Niech lepiej mi zaleci włożenie innych ciuchów

jęknęła Haley. – Nie mogę się tak pokazać ludziom.

Margo obejrzała ją od stóp do głów i westchnęła.

Faktycznie. Dam ci coś na zmianę. Te fantazyj-

ne ciuszki pozostawimy w pamięci Dylana. Tam będą
bezpieczne.

Przebranie się i złapanie taksówki nie zajęło zbyt

wiele czasu. Haley wkrótce znalazła się w głośnym,
tętniącym rytmem lokalu, wypełnionym ludźmi i ry-
czącą muzyką. Margo i Haley często wpadały do tego
klubu na Manhattanie, kiedy chciały się rozerwać.

Haley nie usłyszałaby dzwonka telefonu komór-

kowego, gdyby nie położyła torebki na stole. Wyciąg-
nęła aparat i otworzyła klawiaturę.

Wybacz. Mandy zjawiła się zupełnie niespodzie-

wanie.

Wepchnęła palec do ucha, aby lepiej słyszeć głos

w telefonie.

Co?

Powiedziałem, że przepraszam! – ryknął Dylan.

Nie musisz mi nic wyjaśniać. Nie zamierzam

mieszać się w twoje prywatne sprawy – odkrzyknęła
Haley.

Pozwól mi wyjaśnić. – Ledwie go słyszała w ry-

ku głośników.

Nie miała ochoty prowadzić tej rozmowy. Nie

92

Karen Anders

background image

interesowały jej zwierzenia Dylana dotyczące jego
podbojów seksualnych. Musiała zachować spokój
i skoncentrować się na swoich planach.

Nie chcę słyszeć żadnych wyjaśnień. Załatwia-

my ze sobą pewne sprawy i tyle. Zgodziłeś się pomóc
mi w realizacji kilku fantazji. Nie zamierzam cię
skłaniać do niczego innego. Nie interesują mnie
obietnice, tworzenie związku, a w żadnym wypadku
wyjaśnienia. Chcę, żeby było to jasne.

Sprawiała wrażenie chłodnej i rzeczowej. To dob-

rze. Tak właśnie miało być. Ogromnie potrzebowała
tego dystansu.

Zawaliłaś przeze mnie termin? – spytał z cięż-

kim sercem.

Tylko trochę. Możesz się spodziewać mojej

wizyty. Niedługo.

Nie każ mi na siebie czekać.

Dylan, tu jest zbyt głośno. Ledwie cię słyszę. Nie

przejmuj się dzisiejszym wieczorem. Porozmawiamy
później.

Haley się rozłączyła i zamknęła oczy. Haley, zapo-

mnij o nim! Przestań się kierować podszeptami serca.
Nie interesują go sentymenty. Zbyt wiele kobiet
ofiarowało mu swoje uczucia.

93

Naga prawda

background image

Rozdział piąty

Sfrustrowany Dylan odłożył słuchawkę telefonu

na widełki.

No dobra, może wreszcie powiesz swojej uko-

chanej siostrzyczce, co tu jest grane?

Jego starsza o dwa lata siostra stała w salonie

z rękami skrzyżowanymi na piersiach i wpatrywała
się w aktówkę, marynarkę i krawat, ciśnięte na
błyszczącą podłogę.

Co takiego?

Dylan, przed chwilą rozmawiałeś z tą wyzywa-

jąco ubraną kobietą z windy. Jestem tego pewna.
Czyżby toaleta Mandy znowu się zapchała, więc
twoja sąsiadka wpadła do ciebie skorzystać z łazienki
i popsuć ci zabawę?

Podniosła teczkę i postawiła ją na stoliku do kawy,

a marynarkę i krawat rzuciła na oparcie kanapy.
Następnie włączyła przydźwigany przez Haley radio-
magnetofon.

Pomieszczenie wypełniły wibracje muzyki. Skóra

background image

Dylana ścierpła od ciężkiego, uwodzicielskiego ryt-
mu. Boże, ale pięknie Haley wyglądała w tej sukience!
Tak płynnie się poruszała, tak wspaniale było czuć jej
ciało pod palcami.

Podszedł do stolika i wyłączył muzykę.

To długa i skomplikowana historia – oświadczył

i przesunął dłonią po włosach. – I nie powinna cię
interesować.

Puściła mimo uszu drugą część jego wypowiedzi.

Większość związków jest skomplikowana.

W jej oczach rozbłysły wesołe ogniki, nadając

ciemnobrązowym tęczówkom złocistą barwę.

Siostra Dylana była drobna i miała ciemne, kręcone

włosy, swobodnie opadające do połowy pleców. Za-
wsze ubierała się tradycyjnie – preferowała garsonki
i koszulowe bluzki. Dylan uważał, że powinna lekko
zmienić styl, niemniej bardzo ją lubił.

Nie nazwałbym tego związkiem, ale mogę ci

powiedzieć, że ta osoba to Haley Lawton.

Haley? – Uniosła brwi. – Tak czułam, że gdzieś

ją już widziałam.

Znał to spojrzenie. Była zaintrygowana. Kiedy coś

ją zaciekawiło, potrafiła przyczepić się do tematu jak
pitbull do kości.

Mówimy o Haley, na której punkcie kompletnie

oszalałeś na uniwersytecie, tak? – Popatrzyła na niego
z zadumą. – O tej samej, która niemal uciekała na
twój widok?

Otóż to.

Wiem, że wiele z ciebie nie wycisnę, ale może

powiesz mi, dlaczego tu przyszła?

Widzisz, Laurel, ona zbiera materiały do pracy.

95

Naga prawda

background image

Siostra Dylana bezradnie uniosła ręce.

No widzisz, znowu będę musiała stosować for-

tele, żeby wyciągnąć z ciebie informacje.

Niezupełnie. Będziesz musiała zmienić temat

odparł sucho Dylan. – Przyjrzyjmy się prezentowi

dla mamy i taty. Już prawie skończyłem.

Laurel wzruszyła ramionami, nie zrażając się oprysk-

liwym tonem brata, i podeszła za nim do stołu kuchen-
nego. Włączył górną lampę.

Laurel podniosła papier z rysunkami.

To jest po prostu wspaniałe – westchnęła. – Bar-

dzo im się spodoba.

Pochwała siostry napełniła go dumą.

Nie jestem pewien. – Wzruszył ramionami.

Dobrze wiesz, jaki jest tata.

Nie przejmuj się. Miałeś świetny pomysł. Teraz

musisz tylko dokończyć dwa ostatnie rysunki. – Od-
łożyła papier na stół i uściskała brata.

Odwzajemnił jej uścisk.

Dwa tygodnie wystarczą mi w zupełności. Do

ich rocznicy mamy jeszcze dużo czasu.

Skoro ty odwaliłeś najtrudniejszą robotę, ja się

zajmę oprawieniem rysunków.

Zgoda.

Laurel zamilkła na chwilę.

Haley to nie jedyna kobieta, która powróciła

z przeszłości – stwierdziła. – Zgadnij, kogo wczoraj
widziałam u Bloomingdale’a?

Mów.

Annabelle Mastroni.

Dylan przewrócił oczami.

Widzisz, braciszku, co prawda skończyłam edu-

96

Karen Anders

background image

kację dwa lata przed tobą, ale doskonale się orien-
towałam, że ona i jej koleżanki prześladowały cię
przez cały uniwersytet. Zresztą pytała o ciebie.

Rany boskie, chyba nie dałaś jej mojego numeru?

Ogarnęła go panika. Tylko tego brakowało, żeby

Annabelle Mastroni wpakowała się w jego życie. Nie
uważał jej za kobietę, raczej kojarzyła mu się z bara-
kudą.

Nie – zachichotała Laurel. – Nie miałbyś chwili

spokoju, gdyby się dowiedziała, że wciąż jesteś do
wzięcia, a w dodatku pracujesz jako świeżo upieczo-
ny dyrektor i masz wielkie mieszkanie na poddaszu
w Village.

Posłuchaj, Laurel, czy właśnie dlatego te wszyst-

kie kobiety ostrzą sobie na mnie pazury?

Dylan poszedł do kuchni, a Laurel podążyła jego

śladem. Wziął do ręki butelkę wina i przyjrzał się
etykiecie.

Dylan, litości. Rozmawiasz ze swoją siostrą.

Popatrzyłeś kiedykolwiek w lustro? Jesteś zabójczo
przystojny. Twoja uroda jest warta miliony. Poza
tym fajny z ciebie facet.

Ratunku – jęknął Dylan. – Tylko nie fajny facet.

No dobra, wobec tego wrażliwy facet. Dobrze

rozumiesz cudze problemy. Właśnie dlatego kobiety
ciągną do ciebie jak pszczoły do miodu. I jeszcze ten
twój zwycięski uśmiech, i pociągające spojrzenie.

To jeszcze gorzej. Wrażliwy – powtórzył z nie-

chęcią, a następnie zajął się wyciąganiem kieliszków
i rozlewaniem do nich wina.

No widzisz, braciszku, to twój urok osobisty

przyciąga do ciebie stada kobiet.

97

Naga prawda

background image

Laurel podeszła do lodówki i wyjęła żółty ser, po

czym wygrzebała z szuflady nóż.

To chyba nic złego. – Dylan upił spory łyk wina.

Tylko że ty nigdy nie starałeś się zrozumieć,

skąd się bierze to zainteresowanie. – Wsunęła plas-
terek sera do ust.

Jako ogier pierwszej klasy nie muszę się za-

stanawiać nad przyczynami powszechnego zaintere-
sowania moją osobą – zażartował i schylił się, aby
wydobyć z szafki pudełko z krakersami.

Laurel uniosła wzrok i przysunęła się do brata, po

czym połaskotała go pod pachami. Roześmiał się,
odskoczył i przystąpił do otwierania opakowania. Po
chwili wręczył dziewczynie krakersa.

Takie powodzenie bywa niekiedy koszmarnie

uciążliwe – oznajmił.

Tym razem to Laurel się roześmiała.

Coś mi się widzi, że toaleta Mandy zapycha się

zawsze wtedy, gdy jej właścicielka pokłóci się ze swoim
facetem.

Położyła kawałek sera na krakersie i odgryzła

kawałek.

Ostatnio to się zdarza regularnie jak w zegarku.

Chyba przechodzą kryzys. – Uniósł brwi. – Związek
z drugim człowiekiem. Poważny krok. – Sięgnął po
plaster sera, przycisnął go do krakersa i wpakował
całość do ust.

Trudna sprawa – dodała Laurel. – Szkoda, że

mnie nie udaje się nawet zacząć związku, a co dopiero
dotrwać w nim do kryzysu.

Może powiesz mi, co cię do mnie sprowadza

o tak dziwnej porze? – zainteresował się Dylan.

98

Karen Anders

background image

Dostrzegł melancholię w głosie siostry i smutek

w jej oczach. Nie miał pojęcia, co się dzieje z nowojor-
skimi facetami, skoro nie padają przed Laurel na
kolana. Pewnie są po prostu zbyt głupi.

Chciałam, żebyś pojechał ze mną przyjrzeć się

tortom na przyjęcie rocznicowe.

Błagam, Laurel – jęknął. – Tylko nie to. Wszyst-

ko, tylko nie torty. To przecież jedynie kilka pięter
ciasta i lukier. Do czego ci jestem potrzebny?

Jesteś moim bratem i jednym z najważniejszych

uczestników uroczystości. – Lekko uścisnęła jego
ramię. – Poza tym twoja wrażliwość pomoże mi
zdecydować, który tort będzie najwłaściwszy.

Akurat. – Popatrzył na siostrę i położył rękę na

biodrze z miną: ,,Nie ze mną takie numery’’. – Poza
tym chciałaś pogadać, tak? – dodał.

Czy to takie oczywiste, że mam problem?

westchnęła.

Wyduś to z siebie – zachęcił ją.

Mama znowu zażądała ode mnie, żebym się

ustatkowała.

A co z Toddem? Zdawało mi się, że dobrze się

dogadujecie.

Doskonale wiesz, że tata go nie lubi. – Sięgnęła

po paczkę krakersów, rozerwała ją nieco za mocno
i herbatniki rozsypały się po stole. – Według niego
artysta to synonim szkodnika – oświadczyła z bólem.

Dylan poczuł ukłucie gniewu, słysząc, jak nie-

sprawiedliwie zachowuje się jego ojciec.

Kochasz go?

Tak mi się wydaje, ale sama nie wiem. Tata

mógłby bardzo uprzykrzyć mu życie, a ja nie chcę go

99

Naga prawda

background image

zranić. Chyba najlepiej będzie, jeśli z nim zerwę. Sam
wiesz, co się stało między tobą i Allison. Musiała
długo dochodzić do siebie.

Wiem, wiem. Decyzję o rozstaniu podjąłem

wyłącznie dla jej dobra. Nie mógłbym cię winić,
gdybyś postąpiła podobnie.

Dzięki, braciszku. – Laurel pochyliła się, żeby go

pocałować w policzek. – No widzisz, fajny z ciebie
facet.

Rozumiem, że nie muszę już podejmować decy-

zji w sprawie tortu? – Uśmiechnął się z nadzieją.

Laurel popatrzyła na niego pogodnie i wzięła go za

rękę.

Sam pomyśl, cwaniaku.

W drodze do mieszkania Haley prawie zasnęła

w taksówce. Rozbudził ją dzwonek telefonu.

Nie mogę zasnąć, bo wciąż o tobie myślę. Może

wrócisz do mnie? Jeszcze dzisiaj?

Dylan?

A kto inny?

Nikt – odparła pośpiesznie. Jej żołądek poruszył

się ostrzegawczo. – Trochę się wstawiłam. Nie mogę
do ciebie dziś przyjechać. Muszę cię zaskoczyć, żeby
moja fantazja wyszła jak należy. – Niezła wymówka,
zważywszy na okoliczności.

Nie mogę przestać myśleć o tym, na czym

ostatnio stanęliśmy.

Ja też nie – stwierdziła niepewnie.

Haley, wpadnij do mnie na kolację.

Przymknęła oczy, czując, jak przytłaczają ją

sprzeczne uczucia. Każde z nich wiązało się z Dyla-

100

Karen Anders

background image

nem Malone’em. Odetchnęła głęboko, żeby się opano-
wać, lecz jego łagodny, przekonujący głos sprawił, że
przytuliła się do słuchawki, jakby była jego miękkimi,
gorącymi wargami.

Dobrze usłyszałam? Czyżbyśmy od spraw seksu

przeszli do jedzenia?

Jesteś urocza i zmieszana, kiedy się wstawisz.

Obniżył głos o oktawę, wywołując w jej ciele

znajomy dreszcz.

Haley dobrze pamiętała, kiedy po raz pierwszy

wypiła za dużo alkoholu w jego obecności. Skończyło
się to w ten sposób, że się z nim przespała i praw-
dopodobnie uprawiała najwspanialszy seks w swoim
dwudziestodwuletnim życiu.

Wstawiłam się tylko trochę, a ty wciąż zmie-

niasz temat.

Posłuchaj, Haley...

Usłyszała w słuchawce piszczenie.

Poczekaj, Dylan, ktoś czeka na połączenie. – Na-

cisnęła przycisk w telefonie.

Haley, nie zapomniałaś o naszej umowie?

Mama? – zaskrzeczała Haley.

A kogo się spodziewałaś?

Chodzi ci o wspólną wyprawę po prezent uro-

dzinowy dla wujka Alberta?

Zgadza się. O dziesiątej będę na ciebie czekała

z twoją siostrą, a potem zjemy lunch u Aber-
nathy’ego.

Matka Haley rzadko kiedy przyjmowała do wiado-

mości odmowę i Haley świetnie o tym wiedziała.
Pewnie dlatego była tak doskonałą kopią swojej
mamy.

101

Naga prawda

background image

O, Terry idzie z nami. Bardzo się cieszę – powie-

działa. – Do zobaczenia o dziesiątej w następną
sobotę.

Ponownie wcisnęła przycisk.

Dylan? Wracając do tematu, jak to się stało, że

zmieniłeś temat z seksu na jedzenie? – Odpowiedzią
była złowróżbna cisza, przerywana cichymi trzas-
kami. – Dylan? – powtórzyła Haley z nadzieją.

Niestety, Haley. Tu wciąż twoja matka.

Jezus Maria – wymamrotała Haley. – Muszę się

czegoś napić.

Nie jestem twoim aniołem stróżem, kochanie,

ale wydaje mi się, że wypiłaś już wystarczająco dużo.

Czyżby w głosie mamy zabrzmiało rozbawienie?

Widzisz, mamo, w tej chwili to stanowczo za

mało.

Po drugiej stronie linii rozległ się chichot.

Do zobaczenia w następną sobotę. To, co jadasz

i z kim śpisz, to naprawdę tylko i wyłącznie twoja
sprawa.

Na razie, mamo.

Haley połączyła się z Dylanem.

Mówiłeś coś o jedzeniu, Dylan? – spytała ostroż-

nie, na wszelki wypadek.

Chciałbym zjeść z tobą kolację. Ludzie czasem

jadają wspólnie posiłki. To się nazywa spotkanie
towarzyskie.

Wybacz, ale plączą mi się myśli. Mam wrażenie,

że przed chwilą obraziłam własną matkę. Zresztą, coś
już ustaliliśmy. Nie będziemy się ze sobą wiązać.

A kto tu mówi o wiązaniu się ze sobą? Chciałem

tylko coś z tobą zjeść i pogadać.

102

Karen Anders

background image

To samo wmawiała sobie na chwilę przed ujrze-

niem go w ,,Figaro’’ z inną kobietą.

Haley, mam klientów, którzy szybciej podej-

mują decyzje związane z kampaniami reklamowymi
o wartości wielu milionów dolarów.

Ścisnęła słuchawkę w dłoni i zmrużyła oczy.

Dylan – odezwała się po chwili niskim i bardzo

seksownym głosem. – Nie wydaje mi się, żeby to był
dobry pomysł.

Powiedzmy, że chcę ci zrekompensować nie-

przyjemności związane z dzisiejszym wieczorem.
Zgadzasz się?

Fakt, rekompensata to dobre słowo. A właśnie,

czy w swoim mieszkaniu uprawiasz politykę otwar-
tych drzwi?

Chodzi ci o Mandy i Laurel?

Tak naprawdę wcale mnie to nie obchodzi, ale

grozi mi opóźnienie w pracy.

Mandy mieszka obok, a Laurel jest moją siostrą

roześmiał się Dylan.

Szybko myślisz, cwaniaku.

Nie kłamię.

Wszystko jedno. I tak przed piątkiem muszę

zrealizować jedną fantazję.

Wydawało mi się, że nie musisz oddawać tekstu

aż do poniedziałku.

Pojawiły się jakieś problemy techniczne i w tym

tygodniu Kate potrzebuje go wcześniej.

Wiesz co, możemy przerobić twoją fantazję

przy kolacji – zaryzykował.

Jego głos brzmiał nisko i seksownie. Mogłaby go

słuchać całą noc.

103

Naga prawda

background image

Czy równie zręcznie wplątujesz swoich klien-

tów w wielomilionowe kampanie reklamowe?

Cóż, ciężko się z tobą dobija targu, ale twój stan

mi sprzyja. Poza tym darowanemu koniowi nie
patrzy się w zęby. Powiedz, że się zgadzasz.

Była zmęczona i bezbronna. Cały czas czuła, jak

w jej żyłach krąży alkohol, który w połączeniu
z pożądaniem stworzył wyjątkowo niekorzystną
kombinację. W takich warunkach nie potrafiła się
oprzeć Dylanowi. Co prawda stoczyła zaciętą walkę,
ale w końcu uległa.

No dobrze. Ale daj mi już spokój.

Miłych snów, Haley.

Rozłączył się, a do jej lekko zamroczonego mózgu

dotarło po dłuższej chwili, że popełniła fatalne głup-
stwo. Nie czuła się jednak źle z tego powodu. Jakże by
mogła, skoro marzyła o spotkaniu z Dylanem?

Po powrocie do domu umyła zęby i z ciężkim

sercem przygotowała się do snu. Rozmawiała z Dyla-
nem szczerze. W najśmielszych marzeniach nie spo-
dziewała się, że ich seks okaże się tak niepraw-
dopodobny. Wsunęła się pod kołdrę i nastawiła bu-
dzik. Nie powinna była tyle pić. Prawdę mówiąc, od
czasu pamiętnej nocy z Dylanem nigdy jej się to nie
przydarzyło. Jutro będzie miała kaca, a cały czas stała
przed koniecznością zrealizowania swojej fantazji.
Kate zażądała felietonu na piątek, a był już wtorek.

Przez telefon życzył jej miłych snów. Mało praw-

dopodobne. Pewnie będą gorące, namiętne i erotycz-
ne. Szybko pogrążyła się w głębokim śnie, w którym
ujrzała jego silne ręce, ciepłe usta i twarde, męskie
ciało, cudownie pachnące grzechem.

104

Karen Anders

background image

Po przebudzeniu Haley poczuła nieznośnie ryt-

miczne pulsowanie w głowie. Przewróciła się na bok.
W pewnej chwili rozległ się głośny dźwięk budzika,
a oszołomiona dziewczyna desperacko wyciągnęła
rękę w poszukiwaniu przycisku wyłączającego urzą-
dzenie. W końcu go wymacała, lecz pomimo kilku-
krotnego energicznego wciśnięcia guzika, budzik
wciąż wył. Wreszcie zdecydowała się wyciągnąć
z gniazdka kabel.

Głośne brzęczenie nie ustało. Haley uzmysłowiła

sobie, że dochodzi ono z jej torebki. Wychyliła się,
przekonana, że jej głowa zaraz odpadnie i stoczy się
z ramion na podłogę. Upłynęło kilka długich chwil,
zanim zdołała zlokalizować portmonetkę. Roześmia-
ła się i syknęła z bólu, gdy ją w końcu znalazła. Wciąż
nie potrafiła zrozumieć, dlaczego jest przekonana, że
poprzedniego wieczoru zrobiła coś, czego będzie
żałować.

Rozpięła torebkę i wygrzebała ze środka komórkę,

która niezmordowanie piszczała. Z nienawiścią ścis-
nęła urządzenie i przyłożyła je do ucha.

Co jest? – Haley zdumiała się, że jej głos

zabrzmiał tak, jakby wydobywał się z zardzewiałej
rury wydechowej.

Haley?

Margo. O rany! Która godzina?

Rozejrzała się w poszukiwaniu budzika. Leżał na

ziemi, złośliwie szczerząc przyciski. No i po co
wyciągałaś mi kabel z gniazdka, zdawał się mówić.

Wpół do dziesiątej. Dzwonię już od półtorej

godziny. Zaczynałam się niepokoić. Wszystko w po-
rządku?

105

Naga prawda

background image

Haley dotknęła dłonią włosów i nabrała przeko-

nania, że ma na głowie rozczochraną perukę. Jęk-
nęła.

Trochę za dużo wczoraj wypiłam. Kate o mnie

pytała?

Nie. Jest u siebie. Niepokoiłam się.

Haley rozluźniła zaciśnięte palce, którymi usiłowa-

ła udusić słuchawkę.

Wybacz. Możesz mnie kryć przez najbliższą

godzinę, żebym zdążyła wziąć prysznic i się ubrać?

Jasne. Na pewno nic ci nie jest?

Na pewno, ale muszę pomyśleć, kiedy się zabrać

do zrealizowania następnej fantazji. Może dziś wie-
czorem... – Uporczywe i niepokojące wspomnienie
powróciło z całą mocą. – Rety, rety, rety!

Co znowu?

Zgodziłam się iść z nim dzisiaj na kolację.

Plasnęła się głośno w czoło. – Poza tym umówiłam

się na zakupy i lunch z matką, którą zresztą obra-
ziłam, mówiąc przez telefon o seksie.

Słuchaj, Haley, wskakuj pod prysznic, przy-

wlecz tu wreszcie tyłek i wytłumacz mi, o czym
mówisz – zażądała Margo.

Restauracja, do której zaprosił ją Dylan, była

piękna i panowała w niej cudownie romantyczna
atmosfera. Dlaczego więc Haley nie mogła się opędzić
od myśli, że nadciąga nieuchronna katastrofa? Może
chodziło o to, że popełniała poważny błąd.

Margo potwierdziła jej podejrzenia, kiedy usłysza-

ła pełną relację z wydarzeń poprzedniego wieczoru.
Haley dotarła w końcu do pracy i miała szczęście, że

106

Karen Anders

background image

przyjaciółka ją dobrze osłaniała. Dzięki temu Kate
nawet nie podejrzewała, że Haley się spóźniła.

Ból głowy ustąpił w ciągu dnia, lecz teraz znowu

powrócił i zamienił się w tępy ucisk, kiedy Dylan
stanął w wejściu do modnej restauracji. Haley po-
czuła kulę w gardle. Na dworze lało i Haley dostrzegła
we włosach Dylana błyszczące krople deszczu. Za-
trzymał się przy szatni, a kiedy zdjął z siebie płaszcz,
głośno westchnęła.

Miał na sobie ciemnozielony garnitur o barwie

gęstego, mrocznego lasu, która podkreślała intensywnie
zielony odcień jego oczu. Poruszał się zdecydowanym
krokiem mężczyzny, który wie, dokąd zmierza. Z jego
ciała emanowała aura grzechu i niebezpieczeństwa,
a jego uśmiech mógłby przyśpieszyć tętno każdej
kobiety od Manhattanu po Los Angeles. Tym razem ten
uśmiech był przeznaczony wyłącznie dla niej.

Kiedy dotarł do stolika, pochylił się i na powitanie

lekko musnął jej usta wargami. Haley odwzajemniła
jego uśmiech, gdy siadał.

Wyglądasz na nieco zmęczoną – zauważył.

Boli mnie głowa.

Przepraszam – szepnął i pogłaskał jej skroń

kciukiem.

Dzięki. Miło tu.

Jeden z moich przełożonych polecił mi to miej-

sce. Udało ci się wyjaśnić nieporozumienie z mamą?

Tak myślę. Głupio zrobiłam, że wspomniałam

jej o tobie. Dobrze, że moja siostra wciąż o niczym nie
wie. Ona nie dałaby tak łatwo za wygraną.

Wiem wszystko o upartych i wścibskich siost-

rach.

107

Naga prawda

background image

Tak pilnie i uważnie śledził każdy jej gest, że coś ją

podkusiło, aby powiedzieć:

Tak na marginesie, nie sądź, że wpadniesz do

nas na Gwiazdkę.

Powinna była się ugryźć w język. Jej głos nawet

w części nie wydawał się tak swobodny i beztroski jak
zamierzała.

A więc chcesz mnie wycisnąć jak cytrynę i wy-

rzucić, ty uwodzicielko?

Nawet próba zbagatelizowania jej wypowiedzi

niewiele dała. Haley poczuła się niezręcznie. Nie
powinna go prowokować do odejścia. Bez niego nie
opisze swojej fantazji i tym samym będzie mogła się
pożegnać z rubryką. Powinna zachować się rozsądniej
i przypomnieć mu, że nie bierze pod uwagę żadnych
trwałych związków.

Oboje się dobrze bawimy. A za kilka tygodni

nasz układ przestanie obowiązywać, zgadza się?

Jak najbardziej.

Jego usta rozpromieniły się w uśmiechu, lecz

zaczął się w nią wpatrywać jeszcze uważniej. Naj-
wyraźniej jej słowa wywarły skutek całkowicie od-
mienny od zamierzonego. Może zwyczajnie powinna
się zamknąć.

Wzięła do ręki menu i starannie przyjrzała się

ofercie. Dylan poszedł w jej ślady. Chciała, żeby
wreszcie przestał gapić się na nią tymi ciemnymi,
niepokojącymi oczami. Ukrywanie się za menu sta-
nowiło przejaw tchórzostwa, lecz nic nie mogła na
to poradzić. Robiła to, co wielokrotnie przykazywał
jej ojciec – nie spuszczała piłki z oka. Dlaczego
więc czuła się tak nieswojo?

108

Karen Anders

background image

Pan Malone. Jak widzę, wziął pan sobie do

serca moją radę i zdecydował się zjeść coś w tym
lokalu.

Nieznany głos sprawił, że Haley podskoczyła ze

strachu. Opuściła menu, gdy Dylan wstał.

Państwo Westin. Co za miłe spotkanie! I Marie.

Wysoki, siwiejący mężczyzna przyjrzał się badaw-

czo Haley.

A kim jest ta urocza młoda dama?

Haley się uśmiechnęła.

Pana narzeczoną? – podsunęła pani Westin, a jej

usta okrasił fałszywy uśmiech.

Skąd! To jest... znaczy... Haley Lawton, koleżan-

ka. Haley, to jest pan Donald Westin, prezes Westin,
Mayer and Martin, a to jego żona, Sylvia oraz pani
Marie McLain, prezes SPAN-u.

Marie wyciągnęła rękę i potrząsnęła dłonią Haley.

Pani nazwisko wydaje mi się znajome. Wy-

stępuje pani w radio?

Nie, niezupełnie. Jestem dziennikarką.

Marie zmarszczyła brwi.

Wiem, że gdzieś się zetknęłam z pani nazwis-

kiem, ale nie pamiętam, gdzie. Pochodzi pani z rodzi-
ny Lawtonów z Westchester?

Bynajmniej. Należę do Lawtonów z Hillcrest.

Hillcrest – powtórzył Donald Westin, robiąc

minę, jakby do jego nozdrzy dotarł paskudny fetor.

Czy to nie jest przypadkiem w New Jersey?

Haley poczuła w gardle ucisk gniewu.

Zgadza się. Mój ojciec jest emerytowanym lis-

tonoszem.

Nie ulegało wątpliwości, że Donald Westin posłał

109

Naga prawda

background image

Dylanowi spojrzenie pełne dezaprobaty, świadczące
o tym, że Haley zupełnie nie dorasta do roli osoby
towarzyszącej na kolacji w tym luksusowym lo-
kalu.

Kiedy Haley wyciągnęła rękę na powitanie, doszło

do żenującej sytuacji. Z wyjątkiem Marie wszyscy
nowo przybyli ją zignorowali. Haley usiadła z po-
wrotem, czując dławienie w gardle.

Właśnie mieliśmy złożyć zamówienie...

Dylan urwał znacząco i wziął do ręki menu.

Westinowie i ich gość się oddalili.

Dylan położył dłoń na ręce Haley.

Przepraszam cię za ich zachowanie.

Tyle tytułem braku uprzedzeń. – Ścisnęła jego

palce. To nie jego wina, że Donald Westin był
snobem. – Mam nadzieję, że Marie nie skojarzyła
sobie mojego nazwiska z rubryką, którą redaguję.

Myślisz, że mogła?

Jeśli chcesz się wycofać, zrozumiem to. Nie mam

zamiaru narażać twojej pracy.

Nie, Haley. Powiedziałem, że to zrobię, więc

dotrzymam słowa.

Kelner przyniósł posiłek, lecz Haley straciła apetyt.

Wiesz co, może wyjdziemy stąd i wpadniemy

do mnie na chwilę, co? – podsunął Dylan.

Nie, to niedobry pomysł. Wolę wracać do domu.

Naprawdę chciałbym ci coś pokazać. To potrwa

tylko moment – obiecał i wręczył kelnerowi kartę
kredytową, aby zapłacić za kolację.

Nie wątpię, że masz mi wiele do pokazania, ale

to będzie musiało poczekać. Niezbyt dobrze się
czuję.

110

Karen Anders

background image

Haley, zrozum, to nie ma nic wspólnego z sek-

sem.

Kelner przyniósł rachunek, a Dylan pomógł Haley

wstać z krzesła. Po drodze do szatni położył dłoń na
jej łopatkach. Kiedy odebrali i włożyli swoje płaszcze,
ręka Dylana ponownie powędrowała na plecy Haley.
Jego władczy dotyk sprawił, że lekko ugięły się pod
nią nogi.

Chodź – nakazał, wziął jej twarz w dłonie

i przysunął do siebie.

Dlaczego miała słabość do takiego faceta jak on?

Przecież nie uważał jej za osobę pasującą do jego
otoczenia. Zauważyła spojrzenie pani Westin, która
wpatrywała się w jej fioletową sukienkę bez ramią-
czek. Nie ulegało wątpliwości, że Dylan nie chce jej
w swoim życiu na stałe. Dlaczego więc czuła taki
niepokój w sercu? Miała do czynienia z typowym
podrywaczem. Rozstanie z nim nie powinno jej
sprawiać żadnych kłopotów. Czemu więc czuła, że
jest inaczej?

Zatrzymana przez Dylana taksówka dowiozła ich

do jego mieszkania w rekordowo krótkim czasie.
Kiedy wchodzili do budynku, ponownie położył dłoń
na jej plecach, tuż nad biodrami. Usiłowała odpędzić
natrętne wrażenie, że ją pieści.

Otworzył drzwi do siebie i zaprosił ją do środka.

Co miałam obejrzeć? – spytała.

Zdjął płaszcz i pomógł jej się rozebrać. Wiatr

rozwiał jego włosy i kilka grubych, ciemnych ko-
smyków przykleiło się do skroni. Haley odczuła
przemożną chęć poprawienia mu fryzury. Pragnęła
dotknąć jego gorącej skóry opuszkami palców.

111

Naga prawda

background image

Wiedziała, że jeszcze chwila i przestanie się kon-
trolować, więc mocno zacisnęła dłonie.

Masz ochotę na kieliszek wina? – zapropono-

wał, wieszając płaszcze w szafie w przedpokoju.

W tej samej, do której ją wepchnął, kiedy jedna

z jego panienek korzystała z łazienki. Na myśl
o tym od razu nabrała do niego odpowiedniego
dystansu.

Wolałabym aspirynę, jeśli można, i szklankę

wody – poprosiła.

Zniknął w łazience, a Haley weszła do salonu

i usiadła na kanapie. Kiedy wrócił, wręczył jej tabletkę
i wodę.

Co chciałeś mi pokazać? – spytała ponownie.

Dylan udał się do pogrążonej w mroku jadalni

i zdjął coś ze stołu. Wrócił z tajemniczym przed-
miotem.

To – stwierdził i położył go na jej kolanach.

Był to zestaw rysunków, które widziała już wcześ-

niej, tyle że tym razem ujrzała je w kolorze. Przed-
stawione na nich osoby wydawały się niezwykle
piękne. Haley poczuła się głęboko poruszona, widząc
całe ich życie ukazane na obrazkach.

Wspaniałe. Twój klient będzie zachwycony. To

rysunki z ujęciami do filmu reklamowego?

Niezupełnie. Narysowałem to na pięćdziesiątą

rocznicę ślubu moich rodziców. Mam nadzieję, że
natrafię na kobietę gotową dzielić ze mną życie przez
tak długi czas.

Haley poczuła, jak w jej oczach zbierają się łzy.

Dylan pokazał te rysunki Mandy i zapewne także tej
ładnej kobiecie, Laurel.

112

Karen Anders

background image

Jestem pewna, że któregoś dnia znajdziesz sobie

kogoś idealnie pasującego do twojego wyobrażenia
żony – stwierdziła. – No cóż, Dylan, pora na mnie.
Mógłbyś zadzwonić po taksówkę?

Dlaczego ciągle mi uciekasz? Odpręż się – zasu-

gerował łagodnie. Pochylił się i ściągnął jej buty.

Nie rób tego, proszę.

Uniósł jej stopę i zaczął ją masować.

Zrobiłem coś, co się zdenerwowało?

Przymknęła oczy z rozkoszy, kiedy ciepło jego

dłoni przeniknęło do jej ukrytej w pończosze stopy.
Ledwie powstrzymała się od stwierdzenia, że powi-
nien pamiętać o swoim wizerunku i że owszem,
zdenerwowała się, iż zarówno on, jak i jego szef
uważali ją za osobę niegodną zajmowania określonej
pozycji towarzyskiej. Jednakże nie czuła się na siłach
podejmować z nim walki. Zresztą to i tak nie miało
znaczenia. Potrzebowała go do przetestowania swo-
ich fantazji i nic innego nie wchodziło w grę.

To nie twoja wina, Dylan. Po prostu źle się

czuję.

Wciąż masował jej stopę. Haley westchnęła

i skoncentrowała się na zmysłowej pieszczocie. Ten
facet miał cudowne dłonie. Przesunął ręką po jej
łydce i przystąpił do masowania napiętego mięśnia.
Dotyk Dylana elektryzował jej ciało, potęgując
przyjemność.

Nagle Haley wstała i gwałtownie wsunęła stopę do

buta.

Widzisz, Dylan, nie w tym rzecz, że nie mam

na to ochoty – wyjaśniła mu. – Po prostu się boję,
że to, co robisz, popsuje nastrój fantazji. Wolałabym

113

Naga prawda

background image

ograniczyć nasze intymne kontakty wyłącznie do
realizacji moich pomysłów.

Haley, przecież ci mówiłem, że nie interesuje

mnie seks.

Słucham? Chyba się przesłyszałam.

Nie zwabiłem cię tutaj, żeby się z tobą kochać.

Wyglądałaś na spiętą i zdenerwowaną, więc pomyś-
lałem, że spróbuję cię nieco odprężyć.

Poczuła, że na jej twarzy pojawił się rumieniec.

Myślała, że się do niej dobiera, gdy tymczasem on
chciał tylko, aby się lepiej poczuła.

Naprawdę? Zdaje się, że wyciągnęłam pochop-

nie wnioski. Pomyślałam, że... Zresztą, nieważne.
Muszę iść.

Ogromnie cię przepraszam – stwierdził i pod-

szedł do niej.

Zmusiła się do uśmiechu i dotknęła jego twarzy.

Pragnęła dłonią poczuć jej ciepło.

To nie ty zachowałeś się nieuprzejmie. Nie

przejmuj się.

Haley, proszę cię, zostań. Przysięgam, że nie

sprowadziłem cię tutaj po to, abyśmy się kochali.

Potrafiłabym to zrozumieć. Od samego począt-

ku ci powtarzam, że łączy nas wyłącznie seks. Zgo-
dziłeś się na moje warunki.

To fakt – westchnął.

Nie chcę doprowadzać do kłótni ani do nie-

przyjemnych sytuacji. – Ponownie uśmiechnęła się
z przymusem i uszczypnęła go w policzek. – Niech
atmosfera między nami pozostanie lekka i przyjemna.
Tego od ciebie oczekuję.

Wolę duszne i namiętne klimaty.

114

Karen Anders

background image

Tym razem Haley uśmiechnęła się szczerze. Ten

facet zachowywał się niepoprawnie.

No widzisz, rozumiesz, o co mi chodzi.

Dziesięć minut później odjeżdżała taksówką, wpa-

trując się w jego mieszkanie na poddaszu. Rozstając
się z Dylanem, uświadomiła sobie, że jej uczucia
wobec niego stają się zbyt intensywne. Powinna
podziękować Donaldowi Westinowi za wylanie jej na
głowę kubła lodowatej wody. Zakochanie się w na-
dzianym uwodzicielu to czyste szaleństwo. Westin
sprowadził ją na ziemię i teraz mogła ponownie
skoncentrować się na swoim celu.

Nie chciała się przed sobą przyznać, jak bardzo

zraniło ją, że została potraktowana jak śmieć tylko
dlatego, że pochodzi z Hillcrest.

Skryła się w mroku taksówki i zamknęła oczy,

usiłując zignorować wrażenie, że rozpada się na
kawałki.

115

Naga prawda

background image

Rozdział szósty

Haley usiadła w kabinie toalety dla pań i czekała,

aż wszyscy opuszczą budynek. Nie powinna była tak
długo zwlekać z wprowadzeniem w życie swojej
następnej fantazji. Jej felieton powinien być gotowy
już jutro, więc miała tylko jedną noc na jego napisa-
nie. Kiedy zadzwoniła do Dylana i usłyszała, że musi
zostać dłużej w pracy, doszła do wniosku, że nadszedł
dobry moment na drugą rundę fantazji ze striptizem.

Weszła do budynku na kilka minut przed jego

zamknięciem i zaszyła się w łazience, ściskając w rę-
kach wielką torebkę. Niestety, nie mogła przynieść
butów, ale i tak nie było źle. Drugą wersję roz-
bieranego szaleństwa postanowiła utrzymać w tona-
cji biurowej. Do tego potrzebowała garsonki, pod
którą skrywała się wyjątkowo wyuzdana bielizna.
Włożyła stanik z otworami na sutki i figi odsłaniające
wzgórek łonowy. Była pewna, że doprowadzi Dylana
do szaleństwa.

Zerknęła na zegarek i uznała, że musi to zrobić

background image

teraz albo nigdy. Od asystentki Dylana dowiedziała
się, gdzie jest jego biuro, a dopiero potem ukryła się
w łazience. W ten sposób świetnie wiedziała, dokąd
się udać. Drogę do pokoju Dylana pokonała biegiem,
obawiając się spotkania ze strażnikiem.

Dylan zostawił drzwi lekko uchylone. Widziała go,

jak pilnie pracował za biurkiem. Był skoncentrowany
i miał pochyloną głowę. Jego krawat się przesunął,
a marynarka zwisała z oparcia krzesła.

Otwartą dłonią popchnęła drzwi.
Dylan nie podniósł wzroku.

Donna? Myślałem, że już od kilku godzin sie-

dzisz w domu. Koniecznie chcesz sobie znaleźć coś do
roboty?

Nie, szukam niegrzecznego chłopca.

Dylan uniósł gwałtownie wzrok i omal się nie

zakrztusił własną śliną na widok Haley.

Pchnęła drzwi biodrem i domknęła je nogą.

Haley, chyba żartujesz.

Nigdy nie żartuję w tych sprawach.

Kusząco kręcąc biodrami, zdjęła żakiet i cisnęła go

na krzesło.

Nie wiedziałeś, że jak będziesz za dużo praco-

wał, to ci garb wyrośnie? – Pochyliła się nad biurkiem.

Więc przyszłaś w poszukiwaniu niegrzecznego

chłopca bez garbu? – Przysunął do niej twarz i bardzo
delikatnie wsunął jej dolną wargę do ust. Mruknęła
z zadowoleniem. Nic na to nie mogła poradzić. – No
to dobrze trafiłaś, kotku.

Zadrżała i zmrużyła oczy. Przez jej ciało przetoczyła

się nagła fala przyjemności, równie gwałtowna jak
niebezpieczny nurt zdradliwego, górskiego strumienia.

117

Naga prawda

background image

Spodziewała się, że wytrwa do końca striptizu, opiera-
jąc się uwodzicielskiej mocy Dylana, jednak skusiła ją
jego pieszczota. Otworzyła usta i przyjęła jego ruchli-
wy język. Przeszło jej przez myśl, że zdecydowanie nie
doceniała siły erotyzmu swojego kochanka. Usta
Dylana były smakowite, zdecydowane i jednocześnie
czułe. Drażnił się z nią lekkimi, łagodnymi pocałunka-
mi, które dozował powoli, lecz stale zwiększał ich żar.

To było niebezpieczne. Haley z trudem panowała

nad swoimi emocjami. Posunęła się za daleko i musia-
ła to naprawić. Chciał ją chwycić i rozłożyć na biurku,
lecz wymknęła się jego wszędobylskim dłoniom i od-
sunęła.

Niegrzeczny z ciebie chłopczyk – upomniała go

z uśmiechem.

Rozpięła tylko kilka górnych guzików bluzki, żeby

widział skrawek piersi. Rozsuwając zamek bły-
skawiczny spódnicy, poruszyła biodrami i ubranie
spadło.

Oj – powiedziała z zadowoleniem.

Dylan rozpromienił się, kiedy obchodziła biurko.

Otarła się o niego, lecz znowu mu się wymknęła, gdy
chciał ją objąć. Żar jego spojrzenia podniecił ją jeszcze
bardziej.

Powoli rozpinała kolejne guziki bluzki, aż wreszcie

jej odsłonięte sutki ujrzały światło dzienne. Dylan
jęknął z podziwu, skłaniając Haley do szybszego
działania. Chłodne powietrze biura przyjemnie pieś-
ciło rozpalony biust dziewczyny.

Dylan ruszył na nią i przygniótł ją do ściany. Ich

usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

Następnie wsunął udo między jej nogi i przesunął

118

Karen Anders

background image

je w górę. Szorstki materiał spodni, dotykających jej
wrażliwej kobiecości, sprawił, że odetchnęła głęboko,
a po jej żyłach rozlała się rozkosz.

Mhm, cudownie smakujesz. Mógłbym zanurzać

się w tobie całymi godzinami... – Wysunął język
i zwilżył jej usta powoli i uwodzicielsko.

Haley zamknęła oczy, czując w sobie nieodparte

pożądanie. Przyszła do Dylana nie tylko dlatego, że
gonił ją termin. Zjawiła się u niego, bo go pragnęła.
Chciała go mieć. Potrzebowała go. Kiedy się do tego
przed sobą przyznała, poczuła nagłą ulgę.

Dylan – szepnęła.

Uniósł głowę i zajrzał Haley w oczy. Miał wzrok

tak przepełniony żądzą, że tęczówki wydawały się
niemal czarne.

Uniosła dłonie, rozwiązała mu jedwabny krawat

i cisnęła go na podłogę. Potem przyszła kolej na
koszulę. Haley przywarła dłońmi do szerokiej piersi
Dylana. Przez cały czas uważnie ją obserwował,
ciesząc się, że dotykanie go sprawia jej przyjemność.

Gdy zamierzała rozpiąć stanik, powstrzymał ją.

Nie zdejmuj – poprosił chrapliwym głosem i po-

chylił głowę, aby wsunąć do ust jeden z jej sutków.
Wyprężyła się jak kotka, kiedy zaczął kąsać jej
nabrzmiałą pierś.

Po chwili skoncentrował się na drugim sutku.

Pieścił go tak długo, aż Haley przeszło przez myśl, że
lada chwila umrze z rozkoszy.

W pewnym momencie złączył się z nią w głębokim

pocałunku, od którego niemal zabrakło jej tchu.
Instynktownie sięgnęła dłonią do jego włosów, a wte-
dy ponownie zamruczał, prosto w jej miękkie usta.

119

Naga prawda

background image

Potrzebuję cię. Pragnąłem, żebyś mnie tak obej-

mowała, wymawiała moje imię. Dotykała mnie. Tak
bardzo tego chciałem.

Sięgnął do rozporka i jedną ręką rozpiął suwak.

Drugą badał delikatne krągłości partnerki. Haley
dyszała z żądzy i wsuwała język do jego ust.
Poruszyła biodrami, a on jęknął, czując jej aksamit-
ne ciało. Nie przestając lizać jej języka, dotknął jej
jedwabnych fig. Potem pogłaskał długie nogi Haley
i zacisnął ręce na jej łydkach. Usiłowała go przyciąg-
nąć wyżej i głośno jęknęła z pożądania. W od-
powiedzi rozsunął jej nogi i ucałował wewnętrzną
stronę ud, tuląc się do miękkiej skóry. Powoli zmie-
rzał do kuszących, wilgotnych loków, wijących się
nad jego głową.

Cholera, Haley – zamruczał. – Jesteś pełna

niespodzianek.

Haley zadrżała i plecami przywarła mocno do

ściany. Dylan przesunął jej nogę i zahaczył ją sobie
o ramię, aby uzyskać idealny dostęp do delikatnego,
kobiecego wnętrza.

Jęknęła znów, wymawiając jego imię.

Prezerwatywa – wydyszał Dylan.

W kieszeni żakietu.

Błyskawicznie schylił się, zdarł folię z opakowania

i nasunął zabezpieczenie.

Otocz mnie nogami. Chcę w ciebie wejść.

Dylan... – Nie mówiąc nic więcej, zacisnęła

wokół niego nogi.

Tak. Tego pragnęłaś. Po to przyszłaś. – Wbił

w nią świdrujący wzrok.

Tak, proszę... – błagała.

120

Karen Anders

background image

Zanurzył się w niej, zanim zdążyła dokończyć. Jej

słowa zmieniły się w głęboki jęk. Penetrował ją,
mocno i zdecydowanie wsuwając swoją męskość,
a wyjmując ją powoli i delikatnie. Otoczyła jego szyję
ramionami, przywierając do niej ustami.

Dobrze – wyszeptała. – Jeszcze...

Przycisnął ją do ściany, zwiększając tempo. Za-

głębiał się w niej coraz szybciej, aż wreszcie krzyknęła
zachrypniętym głosem, otwierając oczy ze zdumie-
niem. Nie przypuszczała, że może ją spotkać coś
lepszego niż przed chwilą. Rozładowała się jak błys-
kawica, przeszyła ją energia, docierająca do wszyst-
kich zakamarków ciała i duszy.

Dylan z najwyższym trudem powstrzymywał

szczytowanie, którego domagał się jego organizm.
Delikatnie ugryzł jej wargę i przysunął usta do ucha.

Pragnąłem cię, od kiedy po raz pierwszy zoba-

czyłem twoje uda, piękne pośladki i te niewinne oczy.
Jesteś śliczna, cudowna, wrażliwa.

Szybko zapomniał, co chciał jeszcze powiedzieć,

kiedy ponownie poruszył się w jej śliskim, ciasnym
wnętrzu. Nie wytrzymał już dłużej, wybuchł w środ-
ku jej ciała, jęcząc chrapliwie.

Przez chwilę stał nieruchomo. Przez cały czas

przyciskał Haley do ściany. Uginały się pod nim
kolana i bał się poruszyć, aby nie upuścić kochanki,
gdy jego nogi nagle odmówią posłuszeństwa.

Delikatnie pogłaskała go po policzku. Ta subtelna

pieszczota podziałała na niego jak balsam. Przymknął
oczy i przycisnął twarz do dłoni Haley.

Jesteś taki seksowny – przemówiła. – Świetnie

do mnie pasujesz, kiedy się kochamy.

121

Naga prawda

background image

Na te słowa ponownie stwardniał wewnątrz niej.

Poczuwszy jego reakcję, jęknęła z zachwytu. Ot-
worzył oczy i uśmiechnął się leniwie.

Haley, nie mogę się tobą nasycić – szepnął.

Szaleję za tobą tak bardzo, że aż brakuje mi tchu.

Oparła głowę o ścianę.

Mnie też się trudno oddycha. Dobrze wiesz, jak

się kochać z kobietą.

Nie chcę się kochać z nikim innym poza tobą,

Haley – wyznał chrapliwie.

Przycisnął usta do jej szyi i wyczuł pod wargami jej

przyśpieszony puls. Jej serce biło równie pośpiesznie
jak jego.

O, nie – mruknęła, gdy stwardniał w niej jeszcze

mocniej.

Co jest? Nie nadążasz za mną?

Jego ton i słowa sprawiły, że jej oczy zabłysły

z rozbawienia.

Korzystaj, póki można.

Na pewno? – Uśmiechnął się i przysunął wargi

do jej ust.

Bez wątpienia.

Poruszyła się z rozkoszą, kiedy ponownie zaczął się

z nią kochać.

Dylan zadrżał i otoczył dziewczynę rękami. Na-

stępnie złapał jej kark i przysunął twarz jeszcze bliżej,
aby pocałować ją najgłębiej jak to możliwe. Chwycił
dłońmi jej pośladki i mocno poruszył miednicą. Unio-
sła biodra, ułatwiając mu zadanie. Rytmicznie wbijał
się w nią i wysuwał, wpatrując się w jej oczy. Haley
złapała go za szerokie ramiona.

Opuść nogi – rozkazał szeptem.

122

Karen Anders

background image

Kiedy posłusznie wykonała jego polecenie, chwycił

ją w talii, obrócił i przywarł piersiami do jej pleców.
W tej samej chwili rozpostarł dłoń na jej płaskim
brzuchu i pochylił się, poszukując najintymniejszego
miejsca.

Oparła się dłońmi o ścianę. Nie mogła znieść

nieprawdopodobnej rozkoszy, jaką dawał jej jego
dotyk. Nie mogła już dłużej czekać.

Dylan – załkała desperacko. – Błagam...

Wbił się w nią, przyciągając jednocześnie jej bio-

dra. Wkrótce oboje szczytowali, a kiedy ugięły się pod
nią nogi, Dylan złapał ją i przytulił.

Spleceni rękami, po chwili doszli do siebie.

Jak długo jeszcze będziesz siedział w pracy?

spytała Haley, nie mogąc się opanować.

To nie ma żadnego znaczenia. Nie sądzę, żebym

zdołał jeszcze cokolwiek dzisiaj zrobić.

Niby czemu?

Trochę się rozkojarzyłem – mruknął i przyciąg-

nął ją do siebie.

Nagle zauważyła coś na krześle.

Możesz mi to podać? – zażądała.

Dylan wyciągnął rękę i wręczył jej grubą tekturę.

Co to takiego?

To jeszcze jeden komplet rysunków, podobny

do tego, jaki przygotowałem dla rodziców. W ten
sposób przedstawiamy klientowi treść reklamy, którą
dla niego przygotowujemy.

Tak przypuszczałam.

Popatrzyła na kartkę. Zdumiała się pięknem i pro-

stotą przekazu.

123

Naga prawda

background image

Niezła gra słów. Chodzi o SPAN?

Tak. Ale widzisz, to nie reklama doprowadza

mnie do szaleństwa.

O, ta plansza jest już gotowa. – Przyjrzała się

rysunkom. – Rozumiem, że chodzi o wstrząśnięcie
odbiorcą. Chcesz pokazać nastolatkom, co się im
stanie, jeśli nie zachowają powściągliwości.

Taka metoda jest skuteczna. Tak przynajmniej

wynika z badań marketingowych.

,,Abstynencja to wrażliwsze serce’’. Niezłe

hasło. A zatem zastosujesz system perswazji nega-
tywnej?

Tak jest. To hasło jest dobre: ,,Nie myśl o tym, co

robisz – myśl, czego nie robić’’.

To też jest niezłe. – Przyjrzała się innej planszy

z rysunkami. – Nad czym teraz pracujesz?

Nad piwem Zielony pies.

Co to takiego?

Import z Anglii. Producent chce, żeby Ameryka-

nie nabrali przekonania, że chodzi o piwo dla mas.

A więc obsługujesz międzynarodowego klienta

i chcesz zaistnieć, bo w ten sposób twoje reklamy
trafią na cały świat?

Jesteś nie tylko ładna, ale także inteligentna

uśmiechnął się Dylan.

Przecież wiem, że zdobyłeś nagrodę Clio.

W naszej branży mawia się, że jesteś tyle wart,

co twoja następna reklama. W przyszłym tygodniu
zaplanowano prezentację, a nasz zespół jeszcze nicze-
go nie przygotował. Po raz pierwszy w karierze będę
musiał poprosić o przedłużenie terminu.

Cały zespół nie wpadł na nic ciekawego?

124

Karen Anders

background image

Nie tyle ciekawego, ile świeżego i odkrywczego.

Dylan zerknął na zegarek. – Chodźmy stąd. Zjemy

kolację u mnie.

Serce Haley zabiło gwałtownie. Chciała już się

uwolnić od towarzystwa Dylana. Zauważył to po
pośpiechu, z jakim podeszła do biurka i sięgnęła po
buty.

Haley nie gniewała się na Dylana za jego za-

chowanie w restauracji, ale nie zamierzała utrzymy-
wać z nim jakichkolwiek kontaktów nie mających
bezpośredniego związku z jej fantazjami.

Wolałby, żeby się na niego wściekała.
Przejmował się zachowaniem państwa Westinów.

Wiedział, że Haley nie przypadnie im do gustu, i starał
się oszczędzić jej ich nieprzyjemnej reakcji. Poza tym
nie chciał jej wystraszyć zwrotem ,,moja dziew-
czyna’’. Bał się, że mogłaby zniknąć z jego życia
równie szybko, jak się w nim pojawiła. Nie przygoto-
wał się jeszcze na jej odejście.

Poza tym nie bez powodu cieszył się opinią naj-

lepiej opłacanego i najbardziej wartościowego dyrek-
tora do spraw reklamy w Westin, Mayer i Martin.

Wstał z krzesła i złapał Haley, kiedy usiłowała go

minąć.

Przeraża cię perspektywa posiłku, co? – zażar-

tował. – Może boisz się kolacji z powodu jakichś
traumatycznych wspomnień z dzieciństwa? Rozlałaś
mleko? A może obiad zdradził zupę i uciekł z łyżką?

Zdobyła się na niemrawy uśmiech, lecz szybko go

stłumiła.

Muszę się wziąć do pisania.

Dobre wytłumaczenie, choć nieco zbyt powierz-

125

Naga prawda

background image

chowne. A może masz problem z rybami? Przerażają
cię? Boisz się, że trafi ci się ość? Co robić? Wiem,
chodzi ci o wołowinę. – Wykrzywił się i zasłonił usta
ręką, udając panikę. – Lękasz się... choroby szalonych
krów?

Tym razem się roześmiała.

Fantazja musi być...

Albo kurczaki. Nie sypiasz w nocy z powodu

natrętnych myśli. Czy biedne ptaki są trzymane
w klatkach, czy puszczane luzem? Och, jaki straszny
jest ich los.

Wariat z ciebie. – Uderzyła go lekko w ramię.

Nie ukrywam, ale potrafię przyrządzić fantas-

tyczny makaron fettuccine Alfredo i to bez grama
mięsa.

Niech będzie. Ale bez wina.

Uśmiechnął się i ściągnął marynarkę z krzesła.

Obiecuję. Bez wina.

Pół godziny później gotował wodę na makaron

i mieszał sos Alfredo.

Dylanowi ogromnie przypadły do gustu obcisłe,

czarne legginsy Haley i jasnozielona koszula w białe
grochy. Dziewczyna podwinęła rękawy, ukazując
opalone ramiona. Przebrała się w jego sypialni zaraz
po przyjeździe.

On też zmienił ubranie. Zdecydował się na miękkie

flanelowe spodnie i jasnoszarą wytartą bluzę z długi-
mi rękawami.

Po chwili Haley dołączyła do niego i zajęła się

darciem sałaty.

Co ci przyszło do głowy w związku z tą

126

Karen Anders

background image

kampanią reklamową piwa? – zainteresowała się,
rzucając mu spojrzenie z ukosa.

Same bzdury, nie ma o czym mówić. Koncepcja

to podstawowa idea kampanii. Zanim wpakujemy
czas, pieniądze i pracę w coś, co może nie wypalić,
testujemy koncepcje. Polega to na tym, że siadamy
przy stole i przeprowadzamy burzę mózgów. Wszys-
tkie pomysły spisujemy na białej tablicy. Potem je
przepisujemy i kolejne zebranie poświęcamy przera-
bianiu ich na rozsądne koncepcje.

A następnie sprawdzacie, czy jest sens je realizo-

wać? W tym celu pewnie organizujecie badania
marketingowe na grupach respondentów, których
wypowiedzi pomogą wam w napisaniu scenariusza
reklamy. Zgadza się?

Wzięła do ręki pomidora, pokroiła go i wrzuciła do

miski z sałatą.

Respondenci – tak, reklama – nie. Ograniczanie

myślenia wyłącznie do poziomu reklamy telewizyj-
nej jest błędem. Zawsze bierzemy pod uwagę wszyst-
kie aspekty kampanii reklamowej. Prasa, telewizja
i spoty radiowe muszą współistnieć w ramach jednej
koncepcji tematycznej. – Dylan przerwał mieszanie
sosu i otworzył pudełko z makaronem.

Zaczynacie od hasła?

Niekiedy, jeśli coś dobrego przyjdzie nam do

głowy. Możliwe, że się już wypaliliśmy. – Sos się
zagotował. – Haley, mogłabyś przez chwilę pomie-
szać?

Podeszła do kuchenki i wzięła do ręki łyżkę.

Może powinniście spróbować rozwiązania

uzdrowiskowego.

127

Naga prawda

background image

Nie bardzo rozumiem. – Wrzucił fettuccine do

wrzątku.

Pojedźcie do uzdrowiska, odpocznijcie, poddaj-

cie się masażom, zróbcie sobie manicure i zrelaksujcie
się. Taka mała ucieczka.

Nie da się ukryć, że zespół chętnie by gdzieś

wyjechał, gdyby się nadarzyła okazja. – Wziął ją
w ramiona. Poczuł ciepło jej ciała i wciągnął w nozd-
rza zapach delikatnych perfum i skóry.

A może: ,,Piwo Zielony pies – dla każdego jest’’?

zasugerowała.

Niezłe jako koncepcja tematyczna, skoro Ang-

licy chcą dotrzeć do wszystkich rynków, ale brak
w nim indywidualności.

Zamilkła na chwilę. Mógłby przysiąc, że słyszał,

jak w jej mózgu intensywnie obracają się kółka.

Niech będzie tak: ,,Piwo Zielony pies – bez-

klasowe jest’’.

Dylan się uśmiechnął i lekko uścisnął Haley, aby

nieco złagodzić krytykę.

Potrzebujemy hasła, które będzie uniwersalne.

Stwierdzenie, że piwo jest bezklasowe, wywołuje
negatywne skojarzenia. Pomyśl, że starasz się wymy-
ślić nagłówek. Zastosuj grę słów. I daruj sobie niepo-
trzebne rymy.

Hm, nagłówek. – Znowu zamilkła. – ,,Piwo

Zielony pies – klasa sama w sobie’’.

To dobry pomysł, tylko że nie widzę tu głębi.

Ludzie pomyśleliby, że reklama dotyczy drogiego
piwa, na które nie każdy może sobie pozwolić.
Wiesz o co chodzi, ale jeszcze nie trafiłaś w dzie-
siątkę.

128

Karen Anders

background image

Więc jeśli powiem, dajmy na to: ,,Piwo Zielony

pies – koniec z walką klas’’, moje hasło także nie
będzie pasowało do założenia?

No właśnie. Coraz lepiej.

Wyciągnął z jej dłoni łyżkę od sosu, żeby mogła

powrócić do przyrządzania sałatki.

Haley podeszła do deski i skoncentrowała się na

krojeniu pomidora. Na jej twarzy pojawił się wyraz
skupienia.

Mam: ,,Piwo Zielony pies – pełne klasy’’.

Chwytliwe. Wywołuje pozytywne skojarzenia

i jest niejednoznaczne. Rany, trafiłaś w sedno.

Naprawdę? – Popatrzyła mu w twarz.

Za każdym razem, gdy widział jej delikatne rysy,

czuł ucisk w gardle.

Fantastycznie. Zawsze powoli wypracowywa-

łem koncepcję, a ty ją stworzyłaś w jednej chwili.
Nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się dobra myśl. To
chyba tak, jak z tematem książki. A co byś widziała
w reklamie z takim hasłem?

Obeszła blat i wytarła dłonie o ściereczkę.

Mówimy o piwie, więc powinien się pojawić

bar, bo takie miejsce wszyscy znają i kojarzą je
z brataniem się i kumplami. Nawet bogacze mają
przyjaciół i chodzą do barów.

Całkiem nieźle.

Wyciągnął rękę i chwycił pukiel jej włosów, aby go

owinąć wokół palca.

A może nawiązać w jakiś sposób do tego dow-

cipu z brodą: ,,Przychodzi facet do baru...’’?

Mów dalej.

Zgasił gaz pod sosem.

129

Naga prawda

background image

Chodzi o to, aby zaznaczyć, że Zielonego psa

piją wszyscy. W ten sposób można by konkretnie
pokazać, że to piwo dla mas. A może to: kucharz,
punk i magik wchodzą do baru...

Wiem, do czego zmierzasz.

Na ladzie siedzi pies.

Pies – uśmiechnął się. – Jakiej rasy?

Jeden z tych małych, jak im tam, angielskich

terierów. W ten sposób zaznaczylibyśmy, że chodzi
o produkt brytyjski.

Dobrze, bardzo dobrze – pokiwał głową.

Zaczekaj. Nie taki sobie zwykły pies, tylko

zielony. Barman mówi do niego: ,,Kucharz, punk
i magik wchodzą do baru...’’, a pies spogląda w kame-
rę, przewraca oczami i mówi: ,,Już to słyszałem’’.
Wówczas barman się śmieje i stawia na blacie kufel
piwa z pianką. Narrator stwierdza: ,,Piwo Zielony
pies – pełne klasy’’.

Dylan wpatrywał się w Haley, a po głowie krążyła

mu myśl, że ta dziewczyna właśnie go uratowała.

Haley, to rewelacyjny pomysł – wyszeptał.

Naprawdę tak uważasz?

Wyglądała na tak zadowoloną, że zapragnął ucało-

wać ją w miękki policzek i dotknąć językiem delikat-
nej skóry na jej szyi.

Poczekaj, wezmę coś do pisania.

Kłębiąca się w nim twórcza energia dodała mu

skrzydeł. Ręce go swędziały, aby jak najszybciej
chwycić za papier i ołówek.

Kiedy Dylan szukał czegoś do pisania, Haley wy-

ciągnęła talerze i weszła do salonu. Czuła się świetnie,
wręcz euforycznie. Nie sądziła, że tak bardzo pomoże

130

Karen Anders

background image

Dylanowi. Ustawiła talerze na stoliku do kawy i wró-
ciła do kuchni po dwie szklanki wody mineralnej.

Usiadła i cierpliwie czekała, podczas gdy on szkico-

wał. Wyglądał na tak przejętego, że przysunęła się do
niego, aby sprawdzić, co robi. Przyglądała się, jak jej
pomysł nabiera realnych kształtów.

Sięgnęła po talerz fettuccine, aby na przemian

karmić Dylana i siebie. Dzięki temu nie musiał
przerywać pracy.

Skoro to ma być kampania, powinieneś wyko-

rzystać tę reklamę jako fundament innych – zasugero-
wała, delektując się makaronem i sosem. – Rozu-
miesz, w filmach mogliby występować dziwacznie
ubrani ludzie. Na przykład tancerka, kowboj i klaun.
W ten sposób uwzględniłbyś ludzi różnych zawodów.

I co powiedziałby pies? – spytał, a jego ręka

poruszyła się na papierze i opisana przez Haley scena
pojawiła się jak za dotknięciem magicznej różdżki.

Kim jest klaun?

Niski i seksowny śmiech Dylana wydawał się

wślizgiwać w Haley i rozgrzewać jej krew.

W takich momentach ogarniało ją poczucie winy.

Wydawał się taki praktyczny i szczery. Może zajął się
reklamą wbrew woli rodziny.

Czy twoi bliscy chcieli, żebyś pracował w re-

klamie? – zapytała ostrożnie.

Nie.

Więc sprzeciwiłeś się woli ojca?

Mój ojciec uważa, że poza Wall Street świat nie

istnieje. Myślę, że wciąż liczy na to, iż znudzę się tą
pracą i zajmę jego firmą. Niedoczekanie.

Mówiłeś, że chciał cię posłać na renomowany

131

Naga prawda

background image

uniwersytet, ale ty wolałeś uczelnię w Nowym Jorku.
Dlaczego?

Większość życia spędziłem w renomowanych

szkołach. Byłem tym zmęczony. Chciałem...

Sprawdzić, jak żyją zwykli ludzie?

Zdaje się, że nie masz o mnie zbyt wysokiego

mniemania.

Sam stwierdziłeś, że wizerunek to podstawa.

Tak, wiem. Masz rację, nie zasługuję na szcze-

gólny szacunek. Od dzieciństwa wmawiano mi, jakie
to ważne, że się nazywam Malone.

Powiesz mi w końcu, czemu rozpocząłeś studia

na Uniwersytecie Nowojorskim?

Tylko dlatego, że chciałem się poczuć normalnie.

Pragnąłem przestać uważać się za syna Rogera Malo-
ne’a. Ale nawet na studiach nie udało mi się uniknąć
rodzinnych obowiązków.

Miała ochotę go spytać, dlaczego z taką przykroś-

cią mówi o rodzinnych obowiązkach, ale się nie
ośmieliła. I tak znalazła się zbyt blisko jego życia.

Fantastyczne widowisko. Widziałam mistrza

w akcji – oświadczyła z zadowoleniem.

Jutro przedstawię tę propozycję członkom ze-

społu – powiedział.

Nachyliła się nad szkicami i notatkami Dylana. Jej

twarz znalazła się o kilka centymetrów od jego ust.

Pora powiedzieć ,,dość’’. Wstała i podeszła do

okien, aby wyjrzeć na dwór.

Masz stąd świetny widok na cudze mieszkania

zauważyła.

Nie najgorszy – przyznał.

Haley zerknęła przez ramię. Dylan podszedł do niej

132

Karen Anders

background image

i stanął w mroku pokoju. Reflektory samochodów
i światła latarni ulicznych rozjaśniały jego sylwetkę,
lecz nie pozwalały rozróżnić rysów twarzy. Opierał
się o jedną z półek z książkami, a rękami przyczesywał
włosy. Były rozczochrane i wciąż opadały mu na
czoło.

Doszła do wniosku, że to widok ponad jej siły,

i odwróciła się do okna.

Wiesz co, tak naprawdę nasze zawody niewiele

się różnią – mruknęła.

Jak to?

Oboje próbujemy zapełnić biały papier, infor-

mować i dawać ludziom rozrywkę. Rzecz w tym, że
robimy to w indywidualny i niepowtarzalny sposób.

Masz bardzo uroczą indywidualność.

Przesunął dłonią po jej nagim ramieniu.
Odwróciła się i przyjrzała się ukrytej w cieniu

twarzy Dylana. Zadrżała. Co za cudowna chwila,
kiedy nie trzeba niczego udawać.

Uniosła dłoń i dotknęła mężczyzny. Odsunęła

z jego czoła włosy i właśnie wtedy poczuła, jak
ogarnia ją żar. Z rozkoszy zmrużyła oczy.

Jesteś taki piękny – szepnęła, kiedy jego wargi

zadrżały pod jej dotykiem. – Obejmij mnie.

Bała się iść za głosem instynktu i przytulić do

Dylana, ale tak cudownie się czuła w jego ramionach.
Później weźmie się w garść, później zadba o to, aby
być silną. Teraz chciała tylko czuć dotyk Dylana.
Pragnęła ukoić duszę silnym rytmem uderzeń jego
serca. Objął ją i znowu poczuła egzotyczny zapach.
Przycisnęła głowę do jego szerokiej piersi i nasłuchi-
wała bicia serca.

133

Naga prawda

background image

Zaczął ją rozbierać po drodze do sypialni, a skoń-

czył na wygodnym, szerokim łóżku.

Z głębi mózgu dotarło do niej niewyraźne ostrzeże-

nie, kiedy Dylan wpatrywał się w nią ze zdecydowa-
nym wyrazem twarzy. Zanim zrozumiała intencje
głosu rozsądku, leżała w łóżku, a on ponownie ją
całował, aż ogień tlący się między nimi zmienił się
w pożar. Dylan obrócił ich oboje tak, że leżeli na boku,
wpatrując się w siebie. Przekonała się, że zdążył
ściągnąć koszulę i resztę ubrania, aby przywrzeć do
niej gorącym i nagim ciałem.

Cholera – zaklął cicho. – Muszę iść po prezer-

watywę.

Dobrze.

Usłyszała swój głos jakby z oddali. Pełną świado-

mość odzyskała w chwili, gdy poczuła, jak Dylan
wstaje z łóżka.

Usiadła i patrzyła, jak pośpiesznie wychodził z po-

koju. Chociaż wciąż była rozpalona, wiedziała, że
powraca jej zdolność trzeźwego myślenia. Co ona
wyprawiała? Pokręciła głową z niedowierzaniem. Po
raz pierwszy uświadomiła sobie, w jakiej sytuacji się
sama stawia. Będzie żałowała, jeśli nie zmieni swojego
postępowania, oświadczył zdrowy rozsądek. Wie-
działa, kim jest Dylan Malone i jakie ma zdanie na jej
temat. W żadnym wypadku nie zamierzała rywalizo-
wać z tabunami kobiet z jego przeszłości, teraźniej-
szości i bez wątpienia przyszłości. Nagle dotarło do
niej, że w tej sytuacji nie będzie zwycięzców ani
zwyciężonych.

Zsunęła nogi z łóżka i wyprostowała się. Szybko

obejrzała pokój i pod drzwiami ujrzała swój żakiet

134

Karen Anders

background image

i wyzywający stanik. Błyskawicznie je podniosła, lecz
nagle poczuła za plecami czyjąś obecność. Odwróciła
się. W drzwiach stał Dylan, tak blisko, że czuła ciepło
jego ciała. Oszołomiona, przełknęła ślinę i mocno
ścisnęła pogniecione ubranie.

Jej oczy wędrowały po jego masywnej sylwetce. Po

chwili konsternacji zmrużyła oczy w zamyśleniu.
Dylan miał bardzo zadbane, doskonale ukształtowa-
ne ciało, a skryty w prezerwatywie dowód jego
nieustającego pożądania potwierdzał, że Haley jest
dla niego niewątpliwie atrakcyjna. Był wspaniały
i wreszcie dotarło do niej, że nie potrafiłaby go
zostawić. Pragnęła go tak samo, jak on jej. Koniec
z wątpliwościami i znakami zapytania. Odsunęła od
siebie niepewność, jak sobie poradzi, kiedy zniknie
problem realizacji fantazji.

Zmieniłaś zdanie? – wyszeptał.

Mało brakowało – odparła uczciwie.

Chodź tu – zażądał.

Całkowicie zniszczył jej starannie opracowany

system kontroli. Podeszła do niego, czując się jak
jagnię w towarzystwie wilka.

Chcę, żebyś mnie dotknęła – przykazał chrap-

liwym głosem.

Przełknęła ślinę i posłusznie skinęła głową. Przy-

mknęła oczy, ogarnięta przemożną chęcią natych-
miastowego podarowania mu nie tylko dotyku.

Wziął jej rękę i przyłożył do swojej piersi.

Dotykaj mnie – powtórzył polecenie.

Wstrzymała oddech. Sądziła, że chodzi mu o muś-

nięcie opuszkami palców, lecz to nie wystarczyło.
Gdy jej dłonie zetknęły się z jego ciałem, nabrała

135

Naga prawda

background image

ochoty, aby całą powierzchnią przycisnąć je do twar-
dych mięśni.

Głaskała rozkoszne ciało Dylana, napawała się

jego klatką piersiową i brzuchem bez grama tłusz-
czu.

W oczach kochanka kryło się coś zniewalającego.

Pragnęła tego, lecz jednocześnie czuła lęk. Przez długą
chwilę toczyła wewnętrzną walkę między logiką
i żądzą. Wystarczyło, aby zbliżyła się do niego
i mogłaby mieć coś, czego pragnęła i czego się
obawiała.

Dylan podjął decyzję za nią. Przysunął głowę,

oddychając głęboko, i otarł się ustami o jej wargi,
delikatnie i czule.

Haley wtuliła się w jego twarde ciało, tak wspania-

le kontrastujące z jej miękkim. Rozpalone dłonie
Dylana przejechały po jej pośladkach. Jęknął cicho.

Tak cudownie mieć cię w objęciach. Jesteś taka

delikatna – wyszeptał.

Westchnęła głęboko, kiedy uniósł ją jak piórko.

Zaniósł ją do łóżka i położył się na niej. Przestała
myśleć i pozwoliła, aby porwały ją zmysły.

Następnego ranka Haley obudziła się w ramionach

Dylana. Jej twarz znajdowała się kilka centymetrów
od jego ust. Dopiero po chwili się zorientowała, że już
nie śni. Wspomnienia z poprzedniego wieczoru zalały
jej umysł tak gwałtownie, że zadrżała oszołomiona.
Leżący obok mężczyzna wyglądał wspaniale, zupeł-
nie jak wtedy, gdy rok wcześniej obudziła się przy
nim po nocy, której nie pamiętała. Tym razem nie
musiała się zastanawiać, co między nimi zaszło.

136

Karen Anders

background image

Nagle zadzwoniła jej komórka. Haley wyskoczyła

z łóżka i pobiegła po leżącą w kuchni torebkę.
Wyciągnęła telefon, zanim zdążył obudzić Dylana.

Haley! Gdzie ty jesteś? – wykrzyknęła z przera-

żeniem Margo.

Która godzina?

Ostatnio często mnie o to pytasz.

Która godzina? – warknęła Haley, czując, że

traci cierpliwość.

Wpół do dziesiątej. Kate zaraz dostanie szału.

Szuka cię i nie wiem, jak długo uda mi się ciebie
osłaniać. Haley, jest już piątek. Masz tekst?

Niezupełnie.

Co takiego? – krzyknęła Margo.

Będzie gotowy w godzinę. Na którą Kate po-

trzebuje felietonu?

Chce go mieć na biurku przed jedenastą, ale

najpierw trzeba go zredagować. Chryste, Haley, gdzie
ty jesteś?

Nie ma czasu na tłumaczenia. Zadzwonię do

ciebie, jak skończę pisać. Powiedz Kate, że się za-
trułam kolacją i w ciągu godziny prześlę jej felieton
mailem. W porządku?

Dobra.

Margo, dzięki za ratowanie mi tyłka.

Haley rozłączyła się.
Nie myślała o Dylanie. Popełniła kolosalny błąd

i niemal zaprzepaściła szansę zdobycia świetnej pra-
cy. Musiała znaleźć ubranie. Wepchnęła garsonkę
i wyzywający stanik do torby, a następnie w po-
śpiechu wskoczyła w ciuchy, które miała na sobie
wieczorem. W przelocie zerknęła do lustra. Jej fryzura

137

Naga prawda

background image

pozostawiała wiele do życzenia, ale nic na to nie
mogła poradzić.

W taksówce nie przestawała zastanawiać się nad

tym, co napisze. Sporo trudności sprawiało jej ode-
rwanie myśli od Dylana – w końcu stanowił integral-
ną część jej przeżyć z ostatniej nocy. Striptiz nie miał
dla niej większego znaczenia. Liczyło się to, jak się jej
przyglądał, jak się z nią kochał. Nie był samolubny,
dotykał jej najdelikatniej jak potrafił i tak wspaniale
do niej mówił. Haley poczuła, że jej serce się ściska
z czułości.

Żałowała, że jest takim niepoprawnym kobiecia-

rzem. Gdyby tylko potrafił się zadowolić jedną part-
nerką... Dzieląc swoje uczucia między wiele kobiet,
żadnej z nich nie dawał wystarczająco dużo. Tym-
czasem Haley oczekiwała czegoś więcej niż tylko
kilku okruchów. Miała uzasadnione powody, aby
wierzyć, że Dylan nie może narzekać na brak dam-
skiego towarzystwa. Był męski, przywódczy i niebez-
piecznie atrakcyjny. Nic tak nie pociąga kobiet jak
mężczyzna, którego trudno zdominować, którego nie
sposób uwiązać na linie. Taki facet byłby jeszcze
atrakcyjniejszy, gdyby umiał dokładnie wyjaśnić part-
nerce, jakie są jego intencje. Haley wątpiła jednak, czy
Dylan zdecyduje się na taką szczerość.

138

Karen Anders

background image

Rozdział siódmy

Dylan czekał cierpliwie, aż zespół zapozna się ze

szkicami i notatkami. W jego umyśle kłębiły się myśli
związane z czymś znacznie ważniejszym niż kam-
pania reklamowa piwa Zielony pies.

Odchylił się na krześle w sali konferencyjnej i wbił

wzrok w duży fikus w rogu. Co za tydzień! We
wtorek niepełny striptiz. W środę kolacja, przerwana
przez jego grubiańskiego szefa. Wczoraj wieczorem
oszałamiający seks z Haley. Musiał się pogodzić
z faktem, że ta kobieta stale zajmuje jego myśli. Co
takiego teraz robi? Jak się czuje?

Przestał się koncentrować na przygotowywaniu

kampanii reklamowej dla znakomitego klienta. Kon-
trakt wartości miliona dolarów nie wydawał mu
się równie ważny, co niejasna sytuacja z Haley.
Nie miało znaczenia nawet to, że skuteczna kam-
pania była w stanie wypromować jego firmę na
rynku międzynarodowym. Nie mógł się opędzić
od myśli o Haley Lawton. Szczególnie intensywnie

background image

zastanawiał się nad jej pośpieszną poranną ucieczką.
Cieszył się, że to już piątek.

Znikła z jego mieszkania zupełnie tak samo, jak

rankiem po przyjęciu z okazji uzyskania dyplomu.
Ciekawiło go, czy jej zachowanie miało z nim cokol-
wiek wspólnego. Musiał przyznać, że poczuł się nieco
zraniony. Gdzie tam, jej ucieczka zabolała go jak diabli!

Nigdy nie miał problemów z oddzieleniem życia

prywatnego od zawodowego. Praca to praca, rodzina
to rodzina. Nie należało ich mieszać. Tymczasem
myśli o Haley nieprzerwanie krążyły po jego umyśle
od chwili, kiedy zjawiła się w jego życiu.

Dylan?

Spojrzał na Wendy, odpowiedzialną za kontakty

z mediami.

Przepraszam, zamyśliłem się. Co mówiłaś?

Wendy zdumiała się, że szef nie skoncentrował się

na spostrzeżeniach członków zespołu. Przyjrzała się
uważnie jego twarzy.

Pytałam cię, jak sobie wyobrażasz tę reklamę

w innych krajach. Prawdę mówiąc, zadałam ci to
pytanie dwukrotnie. Musisz być bardzo zmęczony.
Miałeś ciężką noc?

Zacznę od pytania związanego z reklamą. Wy-

daje mi się, że wystarczy zastosować rozmaite prze-
brania z całego świata, w ten sposób ukazując ludzi
różnych zawodów i o różnym pochodzeniu. Musimy
przekonać odbiorców, że Zielony pies to piwo dla
mas. To powinno zadziałać. – Potarł zmęczone i pod-
krążone oczy. Z trudem udawało mu się zebrać myśli.

Co do twojego drugiego pytania, rzeczywiście

jestem zmęczony.

140

Karen Anders

background image

Oczywiście nie zamierzał informować współpra-

cowników, że ostatnią noc spędził w łóżku z kobietą,
która wymyśliła tę kampanię, i kochał się z nią tak, jak
jeszcze z nikim dotąd.

Jego podwładni sypali pomysłami jak z rękawa, ale

Dylan nie potrafił się skupić. Słyszał, jak Haley
wychodzi, i jej nie zatrzymał. Był poruszony swoimi
uczuciami do niej. Poruszony i wstrząśnięty, gdyż
doskonale wiedział, że ich związek nie ma szans.
Nigdy w życiu nie zgodziłby się narazić ją na snobis-
tyczne i małostkowe zachowania swojej rodziny.
Czuł się uwięziony między swoimi pragnieniami
a obowiązkami. To koszmarne uczucie desperacji nie
opuszczało go od chwili, w której Haley przebojem
wdarła się w jego życie. Uwielbiał jej towarzystwo,
bawiło go jej poczucie humoru i świeże spojrzenie na
rzeczywistość. Miała rozkoszne ciało i przenikliwy
umysł. Nie starał się burzyć muru, który wokół siebie
zbudowała. Nie miał złudzeń, że oczekiwała od niego
tylko wsparcia w realizacji fantazji, i nie wątpił, iż
Haley nie przypadłaby do gustu ojcu.

Ostatnia noc była błędem i ona również o tym

wiedziała. W końcu sama wielokrotnie podkreślała, że
wszystko między nimi sprowadza się do interesów.
Pojawił się jednak niespodziewany czynnik, który
zakłócał początkowe założenia – rozkosz.

Nie miało sensu roztrząsanie, co powinien był

zrobić, a czego nie. Dał się ponieść pragnieniom
i uprawiał z nią szaloną miłość. Nadal czuł na sobie
zapach perfum dziewczyny. Odnosił wrażenie, że
ona wciąż przy nim jest.

Miał szczerą nadzieję, że Haley nie żyje złudzeniami.

141

Naga prawda

background image

Musiałby wyprowadzić ją z błędu, a to nie mogło być
przyjemne. Oby tylko nie musiał zachować się okrutnie
dla jej własnego dobra.

W gruncie rzeczy jej ucieczka ułatwiła życie im

obojgu. Dzisiejsza szalona noc okazała się pomyłką.
Nic takiego nie miało prawa się wydarzyć. A jednak
się wydarzyło, zauważył głos w jego głowie. I było
cudownie. Nie, mimo wszystko tego nie można
dłużej ciągnąć. Pora stłumić kiełkujące uczucie, póki
jeszcze można.

W ten sposób oszczędzi Haley rozczarowania

i bólu, bowiem jego świat nie tolerował miłości ani
czułości. Liczyły się tylko pieniądze, władza i pozycja
społeczna.

Po zakończeniu zebrania Dylan usiadł samotnie

w biurze i zapatrzył się w lampkę na telefonie.
W pewnej chwili podniósł nawet słuchawkę, zamie-
rzając wykręcić numer, lecz zrezygnował i odłożył ją
na widełki. Kiedy zza drzwi dobiegł go dzwonek
telefonu na biurku jego asystentki, ożywił się, licząc
na to, że to do niego. Wreszcie zapadł w dziwne
odrętwienie. Wpatrywał się w aparat i czekał, aż się
odezwie. Samolubnie pomyślał, że Haley gdyby zate-
lefonowała, wszystkie jego plany przestałyby mieć
znaczenie.

Szefie, to jakaś medytacja zen, czy chcesz zmu-

sić telefon do zadzwonienia?

Dylan podniósł wzrok i ujrzał łobuzersko uśmiech-

niętą Donnę, swoją asystentkę.

Nie, tak się tylko zastanawiam. Co tam?

Dzwoni Margo Grant.

142

Karen Anders

background image

Położyła na jego biurku kilka zestawów rysunków

i zabrała papiery, które zdążył już przejrzeć.

Grant? – To nazwisko coś mu mówiło. – W ja-

kiej sprawie?

Donna potrząsnęła głową.

Musisz się poważnie przejmować tą nową kam-

panią reklamową. Powiedziała, że miała zadzwonić
w sprawie pracy. Jest koleżanką Haley Lawton.

Wspomnienia gwałtownie odżyły. Kiedy poszedł do

biura Haley, aby ją tam odnaleźć, rozmawiał z Margo.
To od niej się dowiedział, że Haley wyszła. Poza tym
wypytywała go o pracę w reklamie i o to, czy ktoś
gotowy tyrać od rana do nocy ma szansę wkręcić się do
jego firmy.

Już sobie przypominam. Połącz mnie z nią.

Donna uniosła brwi.

Na pewno? Sama mogę załatwić tę sprawę.

Nie. – Rzucił jej surowe spojrzenie. – Zajmę się

nią osobiście. Połącz mnie z tą panią.

Nie ma sprawy. – Donna przyjrzała mu się

z zastanowieniem.

To sprawa zawodowa – wyjaśnił zmieszany.

Nie wątpię. – Mrugnęła okiem i wyszła z pokoju.

Podniósł słuchawkę, kiedy tylko zadzwonił tele-

fon.

Malone – przedstawił się Dylan.

Panie Malone, mówi Margo Grant. Pracuję z Ha-

ley Lawton w piśmie ,,SPICE’’ – mówiła zdecydowa-
nym, rzeczowym głosem.

Zgadza się. Kilka tygodni temu mieliśmy okazję

się poznać.

Tak jest.

143

Naga prawda

background image

W jej głosie usłyszał zadowolenie.

Rozmawialiśmy o reklamie. Była pani zaintere-

sowana podjęciem pracy w tej branży – dodał na
wszelki wypadek.

Wspomniał pan, aby do pana zadzwonić, gdyż

istnieje możliwość, że zwolni się miejsce na stanowis-
ku asystentki dyrektora do spraw reklamy.

Rzeczywiście, osoba dotąd pracująca na tym

stanowisku otrzymała awans. Proponuję, aby skon-
taktowała się pani z działem kadr i pobrała odpowied-
nie formularze. Za dwa tygodnie będę przeprowadzał
rozmowy z kandydatkami.

Zrobię to natychmiast. Ogromnie panu dzię-

kuję.

Nie ma za co, pani Grant. Życzę powodzenia.

W poniedziałek rano Haley leżała w łóżku i wpatry-

wała się w telefon. Wystarczyło tylko podnieść słu-
chawkę i wykręcić jego numer. Mogła mu powiedzieć,
że w czwartek wieczorem było cudownie. Problem
w tym, że w ten sposób zniweczyłaby swoje plany.
Doskonale rozpoznała charakterystyczny ton w jego
głosie. Dylan nie chciał powiedzieć wprost, żeby nie
zbliżała się do niego za bardzo, bo zanim się ustatkuje,
pragnie się jeszcze zabawić z wieloma kobietami.

W ciągu tygodnia musiała napisać kolejny felieton

do swojej rubryki, a przez weekend udało się jej
spłodzić tylko jakiegoś niemrawego gniota. To nie
miało sensu. Wszystko, co pisała, brzmiało płytko
i nieprzekonująco. Usiłowała ubarwić swój tekst
żywymi sformułowaniami i krótkimi, rzeczowymi
uwagami, ale to rozwiązanie zupełnie nie przypadło

144

Karen Anders

background image

jej do gustu. Chociaż nie wykasowała felietonu, nie
miała pojęcia, czy kiedykolwiek go wykorzysta.

Gdy wygrzebywała się spod kołdry, czuła, jak

bardzo boli ją serce. Oderwała wzrok od telefonu,
podeszła do szafy i wyciągnęła parę piaskowych
spodni i długi żakiet do kompletu. Bez entuzjazmu
przejrzała bluzki i zdecydowała się na delikatny róż.

Nagle podjęła decyzję. Bolało ją, że taki wysiłek,

tyle marzeń i nadziei pójdzie na marne, lecz nie miała
wyjścia.

Postanowiła zrezygnować z pracy nad rubryką.

Zamknęła oczy i z wysiłkiem usiadła na łóżku. Czuła
narastająca panikę. Nie była w stanie dłużej tego
ciągnąć. Ból z czasem stałby się jeszcze silniejszy,
jeszcze bardziej nie do zniesienia. Wiedziała, że nie
może przystać na to, co oferował jej Dylan. Z począt-
ku byłaby szczęśliwa, ale wkrótce on znudziłby się
i zaczął odwoływać randki. Nagle przestałby od-
dzwaniać, a w końcu zupełnie zniknąłby z jej życia.
Jedynym rozwiązaniem była rezygnacja z pisania
felietonów. Koniec z fantazjami z Dylanem. Powia-
domi Kate, jak tylko przyjdzie do pracy.

Z trudem przełknęła ślinę, zastanawiając się nad

tym, co do tej pory zrobiła, aby zdobyć wymarzoną
pracę. Nic nie mogła poradzić na to, że jej serce
odezwało się z taką mocą. Przerażała ją wizja związku
z mężczyzną tak swobodnie podchodzącym do relacji
z kobietami.

Kontakty z Dylanem nie prowadziły do niczego

dobrego i musiała przestać się z nim widywać.
W innym wypadku źle by na tym wyszła. Nie mogła
sobie pozwolić na to, by złapać się na zdradziecki lep

145

Naga prawda

background image

jego pocałunków, jego dotyku. Przede wszystkim
jednak powinna przestać ufać podszeptom serca.

Szła do metra i martwiła się, że sukces jej dotych-

czasowych tekstów ogromnie utrudni wyplątanie się
z zobowiązania wobec Kate. Nie chciała pisać następ-
nych dwóch felietonów i nie wiedziała, jak to wyjaś-
nić w pracy.

Haley nie zwracała uwagi na otoczenie. Zamyś-

lona weszła do pogrążonego w półmroku tunelu
metra. Śpieszący się ludzie popychali ją, lecz jej umysł
tego nie rejestrował. Cały czas się zastanawiała, co
zrobić z rubryką i Dylanem.

Zanim się zorientowała, była już na Manhattanie

i wychodziła na jego zatłoczone ulice. Ludzie tłoczyli
się na chodnikach, samochody głośno trąbiły, a mię-
dzy nimi śmigali kurierzy na rowerach. Nawet gdyby
Haley chciała iść powoli, nie mogłaby, gdyż naraziła-
by się na zadeptanie.

Dolny Manhattan tak bardzo się różnił od cichych

uliczek Brooklynu, gdzie mieszkała. Na Brook-
lynie czynsze były niższe i mogła sobie pozwolić na
wynajęcie całego mieszkania. Dolny Manhattan roił
się od atrakcji turystycznych i sprzecznych roz-
wiązań architektonicznych. Przybysze mogli tu po-
dziwiać wąskie ulice i nieprawdopodobnie wysokie
wieżowce, budynki z czasów kolonialnych i naj-
nowocześniejsze biurowce Battery Park, budzącą
respekt Wall Street i wesołe miasteczko w South
Street Seaport.

Skręciła w stronę kompleksu biurowego Quest,

gigantycznej budowli ze szkła i chromu przy jednym
z ruchliwych skrzyżowań Manhattanu. Snobistycz-

146

Karen Anders

background image

ne biuro czasopisma znajdowało się na dwudziestym
piątym piętrze. Weszła do holu i minęła tablicę
informacyjną budynku. Słowo ,,SPICE’’ napisano
intensywnie czerwonymi, ozdobnymi literami, dzię-
ki czemu wyglądało, jakby się świeciło. Haley pode-
szła do rzędu wind, wcisnęła przycisk, po czym
weszła do kabiny i pojechała na dwudzieste piąte
piętro.

Kiedy drzwi się rozsunęły, podeszła do pomalowa-

nej na ostre barwy recepcji. Trasę od dźwigu do
stanowiska recepcjonistki wyłożono dywanem w ko-
lorze czerwonym. W poczekalni stała ładna kanapa
w kolorze sjeny, dwuosobowa sofa do kompletu i dwa
eleganckie fotele. Na błyszczącym stoliku leżały cza-
sopisma, ustawiono tam także kompozycję z suszo-
nych kwiatów. Na piaskowych ścianach wisiały roz-
maite akwarele przedstawiające różne rodzaje pap-
ryczek chili.

Cześć, Haley – przywitała ją zawsze pogodna

recepcjonistka Heather. – Twoja automatyczna sek-
retarka jest pełna, więc spisałam kilka wiadomości do
ciebie. – Sięgnęła pod biurko. – O tak, oddzwonił ten
terapeuta seksualny występujący w nocy w radio
i stwierdził, że chętnie pomoże ci w redagowaniu
felietonu, którym się obecnie zajmujesz. Telefono-
wała też twoja siostra, Terry. Prosiła, żeby cię spytać,
czy masz czas iść z nią do kina. Zdaje się, że już z nią
rozmawiałaś. Poza tym możesz odebrać zamówioną
ilustrację do tekstu.

I nic więcej? – Haley poczuła głębokie roz-

czarowanie.

Dzisiaj zmieniasz miejsce pracy. Od teraz

147

Naga prawda

background image

będziesz rezydować w pokojach dla redaktorów.
Zdaje się, że czeka cię niezłe zamieszanie.

Będę miała nowy pokój? – Zamrugała oczami ze

zdumienia, usiłując zapanować nad głosem. – Ten
pomysł jest raczej przedwczesny.

Polecenie Kate – oświadczyła beztrosko Heather.

Muszę zanieść te teczki do działu prenumerat. Coś

jeszcze?

Nie, już nic. Dzięki, Heather.

Haley odeszła. Kawa, którą wypiła na śniadanie po

drodze do pracy, ciążyła jej w żołądku jak ołów. Nie
zadzwonił. To bardzo, bardzo znaczące. Najwyraź-
niej nie podzielał jej uczuć. Minęły trzy dni i ani razu
nie zatelefonował.

Kate ją przenosiła? To zupełnie nie pasowało do

porannego postanowienia o rezygnacji z rubryki.
W jakim stopniu wpłynie to niekorzystnie na jej
pisarską karierę?

Usiadła za biurkiem. Na podłodze leżało kilka

kartonowych pudeł. Potrzebowała rady Margo. Kiedy
jednak spojrzała na jej biurko, przekonała się, że jest
zupełnie puste. Zdziwiona, zastanowiła się, gdzie się
podziewa jej najlepsza przyjaciółka. Bała się, że po
powrocie Margo będzie musiała odpowiedzieć jej na
wiele pytań. W końcu Margo sporo się namęczyła,
kryjąc ją przed Kate.

Postanowiła zadzwonić do Dylana i porozmawiać

o następnej fantazji. Z trudem przełknęła ślinę. Nie
sądziła, że jeszcze kiedykolwiek będzie uprawiała
z nim seks. Na pewno nie po czwartkowej nocy.

Po zastanowieniu doszła do wniosku, że właśnie

teraz jest najlepszy moment, aby iść do Kate i pogadać

148

Karen Anders

background image

z nią o rezygnacji z pracy przy redagowaniu rubryki.
Dzięki temu uniknie zamieszania związanego z prze-
prowadzką. Wątpiła, czy uda się jej jeszcze cokolwiek
napisać.

Zapukała do otwartych drzwi szefowej. Kate rozma-

wiała przez telefon, ale dała jej ręką znak, aby weszła.

Nie. – Kate wskazała jej krzesło. – Simon ma

projekt okładki. Wprowadza ostatnie poprawki. Bę-
dzie gotowa najpóźniej jutro po południu. Wspaniale,
Jack. Dzięki.

Odłożyła słuchawkę.

Telefon z drukarni – wyjaśniła. – Jak się masz?

Dobrze, Kate. Przepraszam za opóźnienie z teks-

tem na piątek.

Nie przejmuj się – uśmiechnęła się szefowa.

Każdemu zdarza się zachorować. Ważne, że twój

felieton w końcu dotarł.

Widzisz, właściwie przychodzę w sprawie tej

rubryki...

Kate przerwała jej, zanim zdążyła wysłuchać złych

wieści.

Właśnie, właśnie. Porozmawiajmy o twojej rub-

ryce. Widzisz, dostałam całe stosy maili. Czytelniczki
oszalały na twoim punkcie. Piszesz fenomenalnie!
Nie mogę nadążyć z czytaniem korespondencji.

Naprawdę? Niemożliwe. – Haley się zasępiła.

Szkoda, że tak dobre wiadomości pojawiły się w tak
kiepskim momencie. – Więc dlatego przenosisz mnie
do innego pokoju?

Tak jest. Poza tym w samotności łatwiej ci

będzie się skoncentrować.

Haley nie mogła wykrztusić z siebie tego, co

149

Naga prawda

background image

chciała powiedzieć. Musiała przecież poinformować
Kate o rezygnacji z redagowania rubryki. W jej głowie
pojawiła się myśl, że nie ma ochoty na ponowne
spotkanie z Dylanem. Uznała, że unikanie kontaktów
pozwoli jej zachować względną równowagę emo-
cjonalną.

Zdaje się, że wspominałaś mi coś o felietonach,

nad którymi pracujesz. Chciałabym je przejrzeć.

Naprawdę? – Mimo wszystko poczuła przy-

pływ ambicji. – Drugiego jeszcze nie skończyłam, ale
mogę ci przemailować pierwszy.

Świetnie. A teraz bierz się do pakowania gratów

nakazała jej z uśmiechem Kate.

Haley wstała i podeszła do drzwi, a Kate podniosła

słuchawkę i zaczęła wystukiwać numer.

Nie mogę się doczekać następnego tekstu do twojej

rubryki – dodała na pożegnanie. – Tak trzymaj, Haley.

Kiedy Haley wróciła do swojego pokoju, biurko

Margo wciąż stało puste. Haley poszła do stanowiska
recepcjonistki.

Nie wiesz, gdzie się podziewa Margo?

Dzisiaj rano miała jakieś spotkanie i... – Heather

przerwała i wcisnęła jeden z brzęczących guzików.

Czasopismo ,,SPICE’’, z kim mam połączyć? – Naci-

snęła jeszcze kilka przycisków i podniosła wzrok.

Powiedziała, że przyjdzie później.

Dzięki – odparła Haley i w tej samej chwili

rozległ się następny dzwonek.

Postanowiła, że najlepiej kuć żelazo póki gorące.

Zatelefonowała do Dylana, aby ustalić termin trzecie-
go spotkania. Musiała oddzielić sprawy sercowe od
seksu, a to nie było proste.

150

Karen Anders

background image

Starała się odpędzić natrętną myśl, że przy niej

Dylan mógłby się zmienić. Jej matka powtarzała, że
kobieta potrafi okiełznać każdego mężczyznę, bez
względu na to, jakich szaleństw się dopuszczał
w młodości. Chciałaby wierzyć, że to jej miłość jest
w stanie zmienić charakter Dylana. Uważała, że
matka ma trochę racji, lecz nie mogła przestać patrzeć
trzeźwym okiem na rzeczywistość. Lepiej będzie, jeśli
się skoncentruje na facetach potrafiących dochować
wierności i zapomni o nieuczciwych Casanovach.

Nie zdążyła jeszcze się spakować, kiedy do biura

wpadła Margo. Wyglądała na podnieconą. Kiedy
Haley spojrzała przyjaciółce w oczy, zachowanie
Margo nagle uległo zmianie. Przygarbiła się, jakby
miała wyrzuty sumienia. Najwyraźniej coś ją gryzło.
Uśmiechnęła się nieśmiało, a Haley poczuła nieprzy-
jemne ukłucie w klatce piersiowej. Jej przyjaciółka
nigdy nie bywała nieśmiała, a znała ją już od dawna.

Margo podeszła do biurka Haley, kiedy tylko

odwiesiła płaszcz.

Co się stało w czwartek wieczorem? – Spojrzała

Haley w oczy. – Mów szybko i nie próbuj niczego
zataić.

Haley opuściła wzrok i zapatrzyła się w dłonie.

Spałaś z nim – oskarżyła ją przyjaciółka.

Haley pośpiesznie uniosła głowę i uśmiechnęła się

chytrze kącikami ust.

Margo spojrzała na nią niepewnie.

Dobrze wiesz, co mam na myśli. Naprawdę

z nim spałaś, kochaliście się. Spędziłaś z nim noc.
Rety, gdzie był Dalaj Lama, kiedy go potrzebowałaś?

Wierz mi, Margo, modlitwa nic by tu nie pomog-

151

Naga prawda

background image

ła. Lepiej wysłuchaj złych wieści: nie odezwał się od
trzech dni. Właśnie tego najbardziej się obawiałam na
uniwersytecie. Nie ma mi nic do powiedzenia albo
wcale go nie obchodzę. Ewentualnie znalazł sobie
inną i tylko nią się teraz zajmuje. Nie ulega wątpliwo-
ści, że przespanie się z kobietą niewiele dla niego
znaczy.

Nie wiedziałam, dlaczego unikasz moich telefo-

nów. Martwiłam się o ciebie. – Margo objęła przyja-
ciółkę.

Muszę się pozbierać i wszystko wyjaśnić. Właś-

ciwie coś już zaplanowałam przed przyjściem do
biura. – Haley odwzajemniła uścisk.

Co chcesz wyjaśniać?

Podjęłam decyzję. Przestaję bawić się w realizo-

wanie fantazji i zaczynam je spisywać bez wypróbo-
wywania.

No i?

No i wszystko w porządku, poza tym, że tekst,

który napisałam, nie ma szans wzbudzić zaintereso-
wania. Doświadczenie sprawia, że materiał staje się
bardziej... realistyczny.

Nie da się ukryć.

Haley zamilkła na chwilę i skrzyżowała ręce na

piersiach.

Kate mnie przenosi do innego pokoju.

Kiedy się dowiedziałaś? – zdumiała się Margo

i przyjrzała się rozstawionym pudłom.

Dzisiaj rano. Teraz nie mogę przestać redagować

tej rubryki. Kate poprosiła, żebym jej podrzuciła
felietony. To może być przełom, którego potrzebuję.
Następne dwa teksty muszą wypaść rewelacyjnie.

152

Karen Anders

background image

Wspaniale, Haley.

Nie do końca. Widzisz, fatalnie się z tego powodu

czuję. Zdaje się, że muszę się z tym pogodzić. – Haley
westchnęła, usiłując zachować wewnętrzny spokój.
Uznała, że jak się wyciszy, jej głos z całą pewnością
będzie lepiej brzmiał. – Przynajmniej mam dwa
tygodnie odpoczynku przed realizacją kolejnej fantazji.

A co zrobisz, kiedy sprawa fantazji odejdzie

w przeszłość?

Haley odetchnęła głęboko, nie chcąc oszukiwać

najlepszej przyjaciółki.

Dokładnie to, co planowałam od samego począt-

ku. Nasze drogi się rozejdą.

Haley, wiem, że rozstanie z nim przyjdzie ci

z trudem, ale dobrze się zastanów. Dostaniesz to,
czego chcesz. To przecież najważniejsze. Dokończysz
to, co zaczęłaś. – Margo uśmiechnęła się nieśmiało
i pokiwała zachęcająco głową.

Margo, żałuję, że tej rubryki nie powierzono

tobie, tylko mnie.

Nie mam pod ręką napalonego faceta, z którym

mogłabym wypróbować swoje pomysły. Prawdę mó-
wiąc, nie mam żadnego faceta, od kiedy dałam kosza
księciu. Zresztą redagowanie rubryk to nie moja
działka.

Zapadło milczenie.

Właściwie gdzie byłaś do tej pory? – zaintereso-

wała się w końcu Haley.

U dentysty – odparła błyskawicznie Margo.

Zdecydowanie za szybko.

Haley uważnie popatrzyła przyjaciółce w oczy,

usiłując z nich coś wyczytać.

153

Naga prawda

background image

Wydawało mi się, że oczyszczałaś zęby z kamie-

nia w ubiegłym miesiącu.

Miałam wrażenie, że się znowu pojawił. Zanie-

pokoiłam się i poszłam sprawdzić. – Margo znowu
miała gotową odpowiedź i w dodatku unikała spoj-
rzenia przyjaciółki.

Rozmowa dobiegła końca, kiedy przyszli robot-

nicy, aby przenieść rzeczy Haley. Zmartwiło ją, że po
raz pierwszy, od kiedy poznała Margo, przyjaciółka ją
oszukuje. W dodatku bardzo szybko odeszła od jej
biurka, aby uniknąć dalszych pytań. Dlaczego Margo
chciała cokolwiek zatajać? Były dla siebie jak siostry.
Na pewno wytłumaczy jej wszystko, kiedy przyjdzie
pora. Haley miała nadzieję, że nie zabraknie jej
odwagi, aby wysłuchać, co przyjaciółka ma do powie-
dzenia.

Przyglądała się, jak Margo siada za biurkiem i włą-

cza komputer. Kiedy oderwała od niej wzrok, spojrza-
ła na telefon. Uznała, że nie ma co zwlekać. Najlepiej
załatwić to od razu. Sięgnęła po słuchawkę, lecz
cofnęła rękę. Lepiej zadzwoni, kiedy się odpowiednio
przygotuje albo nie będzie miała innego wyjścia. Nie
chciała się przyznać przed sobą, że w głębi duszy
pragnęła, by to on do niej zatelefonował. Chciała, aby
powiedział, że w czwartek było mu cudownie. Kogo
starała się oszukać? Pragnęła go i kropka.

Minęły dwa długie tygodnie, a Dylan wciąż nie

zadzwonił do Haley. Mimo to starała się zachować
stoicki spokój i normalnie pracować, przepisując
i szlifując felietony, które zamierzała dać Kate do
przeczytania.

154

Karen Anders

background image

Kiedy zbliżał się termin napisania kolejnego tekstu

do rubryki, po drodze do pracy Haley postanowiła, że
nieodwołalnie zadzwoni do Dylana. Nie mogła tego
dłużej odkładać. Miała nadzieję, że nie zaplanował
niczego na weekend. Wystukała jego numer i za-
czekała, aż sekretarka ją przełączy.

Zgadnij, gdzie siedzę? – spytała.

Na pupie? – zasugerował ciepłym i głębokim

głosem.

Musiała głęboko odetchnąć, aby nie wybuchnąć

śmiechem.

Dowcipniś z ciebie. Siedzę w swoim nowym

gabinecie, a właściwie w swoim tymczasowym gabi-
necie.

Jeśli Kate Moore nie zachowa czujności, wkrótce

posadzisz pupę na jej fotelu.

Haley przykazała sobie, że nie będzie poruszała

tego tematu. Po prostu załatwi z nim sprawę i się
rozłączy, jakby Dylan nic jej nie obchodził. Za żadne
skarby świata nie mogła mu okazać, że pęka jej serce.

Tak bardzo we mnie wierzysz? – zdziwiła się.

Zupełnie przypadkowo wpadł mi w ręce naj-

nowszy egzemplarz twojego pisma. Redagowana
przez ciebie rubryka poparzyła mi palce. Haley, masz
świetne pióro.

Dzięki, Dylan. Twoja opinia wiele dla mnie

znaczy. Zresztą bez ciebie nie napisałabym tego
tekstu.

Pewnie, że to dzięki mnie. Dolałem benzyny do

twojego ognia.

Widzisz, znowu potrzebuję twojej benzyny, ale

prawdę mówiąc, nic mi nie przychodzi do głowy.

155

Naga prawda

background image

Chciałabym zrobić coś związanego z lodem, tylko nie
mam pojęcia co.

Może dwie następne fantazje pozostawisz

mnie, zgoda?

Niech będzie. Jedna fantazja z lodem, a ostatnia

musi rozegrać się w wannie. To będą twoje tematy, że
tak powiem.

Zafunduję ci niezłą niespodziankę. Spotkajmy

się u mnie w sobotę rano, powiedzmy o dziewią-
tej.

Zgoda. Już jestem ciekawa.

Po chwili do gabinetu Dylana wpadła Laurel.

Trzymała w dłoni najnowsze wydanie ,,SPICE’’. Nie
raczyła się nawet przywitać.

To ty jesteś facetem z jej fantazji! – wykrzyk-

nęła. – Pomagałeś jej we wszystkim, co opisała.

Wzruszył ramionami. Siostra usiadła naprzeciwko

niego.

O to ci chodziło, kiedy mówiłeś, że to skom-

plikowane. Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do
głowy, panie Grzeczniuni, że zgodzisz się na coś
podobnego. Zwłaszcza że całkiem niedawno pod-
pisałeś kontrakt ze SPAN-em.

Marie McLain, prezes SPAN-u, spotkała mnie

z Haley. Mam wrażenie, że rozpoznała jej nazwisko.
Jeśli cokolwiek sobie skojarzy, będę tkwił po uszy
w bagnie. Zresztą może nie będzie tak źle, w końcu
Haley nie wymienia mojego imienia. Dla wszystkich
jej czytelniczek jestem tylko wytworem wyobraźni.
Przypominam ci, że właśnie na tym polegają fantazje.

Laurel pochyliła się, wpatrując mu się w oczy.

156

Karen Anders

background image

Gryziesz się, bo jesteś tylko jej facetem z fan-

tazji. To cię naprawdę martwi. Powiedz, kochasz ją?

Jego odpowiedź była szybka i zdecydowana.

Postąpiłbym nierozsądnie, zakochując się w niej.

Doskonale wiesz, co by się stało, gdyby tata się
dowiedział, że związałem się z kobietą, której ojciec
był listonoszem. Nigdy w życiu nie naraziłbym Haley
na jego wrogość. Nie zamierzam krzywdzić kolejnej
kobiety z powodu uprzedzeń ojca.

Tak mi przykro, Dylan.

Westin również jej nie zaakceptuje. Zachował

się wobec niej wyjątkowo nieuprzejmie, kiedy mie-
siąc temu poszliśmy razem na kolację. Czułem, jak mi
się serce kraje, kiedy zobaczyłem jej minę. Miałem
ochotę przywalić własnemu szefowi.

Jeśli nie zamierzasz zaryzykować i sprawdzić,

czy Haley nie jest przypadkiem twardsza niż myślisz,
mogę ci tylko współczuć.

A co u Todda?

Spokojne pytanie Dylana zawisło w próżni. Mo-

mentalnie pożałował, że je zadał. Zaatakował własną
siostrę dlatego, że chciał się bronić przed rozterkami
swojego sumienia.

To bardzo dobre pytanie, Dylan.

Wstał z krzesła, obszedł biurko i przykucnął. Ich

oczy znalazły się na tym samym poziomie. Uścisnął
jej rękę.

Przepraszam, Laurel – odezwał się przepraszają-

cym tonem. – Nie zasłużyłaś na to.

Skąd wiesz, może zasłużyłam. Odpuściłam

sobie Todda. Wkrótce ty postąpisz tak samo z Haley.
Zastanawiam się czasem, czy po kilku latach

157

Naga prawda

background image

samotności nie pożałujemy przypadkiem swojego
zachowania.

Ja już tego żałuję, Laurel, ale to nie zmienia

postaci rzeczy.

Skinęła głową i spojrzała mu prosto w oczy.

Więc jak, braciszku, są jeszcze jakieś fantazje,

przy których będziecie razem pracowali?

Żebyś wiedziała. Dwie. W dodatku sam muszę

teraz coś wymyślić. A dlaczego pytasz?

Wpadł mi do głowy pomysł, który może jej

przypaść do gustu.

Dylan przewrócił oczami.

Ratunku, Laurel, nie mogę z tobą rozmawiać

o takich sprawach.

Chodzi mi tylko o zaaranżowanie pewnej sytua-

cji, rozumiesz. Znajdę miejsce, dokąd można się udać,
zrobić coś w tym rodzaju. Zaufaj mi.

Odetchnął z ulgą. Rozmowa z siostrą o fantazjach

seksualnych nie należała do przyjemności.

Możesz iść na zakupy?

Niewiele mam teraz do roboty – odparł głosem

straceńca. – Chodźmy.

158

Karen Anders

background image

Rozdział 8

Haley! – Głos Dylana rozległ się za jej plecami,

kiedy szła do jego mieszkania na poddaszu.

Nie była przygotowana na taki widok. Kiedy się

odwróciła, zamarła. Przypominała sobie pierwszy raz,
kiedy ujrzała Jamesa Deana, i pomyślała, że to sek-
sowny facet. Miał wówczas swoją niesamowitą skó-
rzaną kurtkę i zachowywał się jak przystało na
buntownika bez powodu.

Nigdy nie przypuszczała, że któregoś dnia utrwa-

lony w jej pamięci obraz Jamesa Deana zblednie
w porównaniu z kimś rzeczywistym. Dylan faktycz-
nie na nią czekał, ale nie w mieszkaniu, tylko przed
wejściem do budynku. W dodatku opierał się o moto-
cykl. Harley davidson, żeby nie było wątpliwości.
Jaka tajemnica kryła się w skórzanej kurtce i harleyu,
że jej ręce momentalnie się spociły? Ile miała lat, kiedy
rycerz na białym koniu nagle zmienił się w muskular-
nego osiłka w czarnej skórze, pojawiającego się zni-
kąd, aby zawrócić jej w głowie?

background image

Nie tylko ona się na niego gapiła. Przechodzące

kobiety nie mogły oderwać od niego wzroku. Spoj-
rzenie jego nieprawdopodobnie zielonych oczu węd-
rowało w górę i w dół po jej ciele, nie pozostawiając
wątpliwości co do intencji ich właściciela. I jeszcze te
usta. Tak pełne i apetyczne wargi musiały być stwo-
rzone do całowania.

Jak strażacy nazywają pożar, który nagle otacza

kogoś ze wszystkich stron? Chyba ścianą ognia.
Haley poczuła się tak, jakby stanęła wewnątrz ściany
ognia i cała płonęła. Jakaś kobieta wpadła na drzwi
samochodu, inna zsunęła się z krawężnika i ledwie
złapała równowagę. Staruszka, która wyszła na spa-
cer z psem, potknęła się o smycz.

Wszystko to można by uznać za komiczne, gdyby

Haley udało się roześmiać. Tymczasem zdołała tylko
wciągnąć powietrze w płuca, aby wybuchnąć śmie-
chem, i zupełnie ją zatkało.

Hej, mała, chcesz dosiąść mojego rumaka? – spy-

tał i wyciągnął rękę, aby ją objąć.

Miał na sobie parę obcisłych, czarnych, nabijanych

ćwiekami ochraniaczy ze skóry, mających zabezpie-
czać jego nogi w razie upadku z motocykla. Pod
spodem widać było równie obcisłe dżinsy. Pod czarną
skórzaną kurtką skrywała się prosta czarna koszulka
z krótkimi rękawami, podkreślająca szeroką, mus-
kularną klatkę piersiową.

Haley wiedziała, że wpatruje się niego z szeroko

otwartymi ustami. Uśmiechnął się jeszcze szerzej,
obrzucając ją spojrzeniem mającym świadczyć o tym,
że jest jego prawowitą własnością.

Coś mi się widzi, że masz ochotę na dziką

160

Karen Anders

background image

przejażdżkę na moim koniu. No to jak, wskaku-
jesz?

Jego włosy były rozczochrane, jak przystało na

niegrzecznego chłopca szukającego szybkiej panienki.
Znikła przyzwoita fryzura pracownika bogatej firmy.
Gęsta czupryna przysłaniała mu skronie, a czarny
kosmyk opadł na oko. Odsunął go wielką dłonią: przy
każdym jego ruchu gruba skóra głośno skrzypiała.
Haley wiedziała, co się kryje pod całą tą skórą
i dżinsem. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jego
brzuch jest twardy jak skała, a nogi silne i umięśnione.
Starannie zapoznała się z tymi pokaźnymi ramiona-
mi, z reguły ukrytymi pod seksowną marynarką,
obejrzała uważnie jego wystające kości policzkowe,
kiedy spał, i smakowała miękkie usta, gdy ją całował.
Wiedziała, jak to jest przyciskać go do swojego
miękkiego ciała, czuć pod dłońmi tę moc i siłę.

Chodź tu – rozkazał.

Haley nie mogła się ruszyć z miejsca. Czuła się, jak

sparaliżowana. Raz po raz oglądała go od stóp do
głów, nie mogąc uwierzyć w tak drastyczną prze-
mianę.

Skarbie, na co czekasz? – upomniała ją staruszka

z psem.

Haley wreszcie się poruszyła. Podchodząc bliżej,

spostrzegła, że przekłuł sobie ucho i wetknął w nie
mały, złoty kolczyk. Zapragnęła wziąć go do ust
i poczuć na języku dotyk metalu. Dylan odsunął się
od motocykla. W jego oczach czaiły się ogniki we-
sołości.

Dylan – wyszeptała.

Jaki Dylan? – odszepnął prosto w jej ucho. Jego

161

Naga prawda

background image

gorący oddech wzbudził żądzę w każdej cząsteczce jej
ciała. – Mów mi Dziki.

Zamknęła oczy, gdy delikatnie złapał wargami jej

ucho.

Dziki. Niech będzie Dziki – powtórzyła, czu-

jąc, jak jej myśli rozbiegają się na wszystkie strony.

Co ty wyprawiasz? Miałeś wymyślić coś z lo-

dem.

Zaufaj mi. Improwizowałem i zdecydowałem

się na mieszankę skór i lodu. Póki co jedziemy na
weekend.

Na weekend?

Tak jest. W drogę. Mam dla ciebie małą nie-

spodziankę.

Nie zdążyłam się spakować.

To bez znaczenia. Nie musisz nic brać.

Wręczył jej kask, który posłusznie włożyła. Złożył

podpórkę w motocyklu, prezentując przy okazji mus-
kularne udo. Skórzana kurtka ponownie zatrzesz-
czała donośnie.

Gdy usiadł, Haley usadowiła się tuż za jego szeroki-

mi plecami.

Przysuń się bliżej, mała – polecił jej leniwym

głosem.

Przesunęła pośladki i przywarła podbrzuszem do

jego pleców. Otoczyła go rękami, a piersi wtuliła
w aromatyczną, ciepłą skórę kurtki. Zakręciło się jej
w głowie od namiętnego, korzennego zapachu. Dylan
uruchomił motor i płynnie włączył się do ruchu.

Wkrótce pozostawili Nowy Jork daleko za plecami.

Wyjechali z miasta i podążali przed siebie otwartą
autostradą.

162

Karen Anders

background image

Wiatr silnie owiewał twarz Haley. Cały czas wdy-

chała woń mężczyzny, a pod sobą czuła potężny
motocykl, który drganiem pobudzał najwrażliwsze
części jej ciała.

Jechali prawie dwie godziny. Haley zauważyła, że

opuścili stan Nowy Jork i wjechali do Pensylwanii,
kierując się na północny wschód w góry Pocono.
Wkrótce minęli tablicę witającą ich w White Haven.
Kiedy skręcili w niemal opustoszałą boczną drogę,
Haley jedną ręką przesunęła po twardym udzie Dyla-
na, ukrytym pod skórzanym ochraniaczem. Gdy
wchodzili w zakręt, wyczuła jego napięte mięśnie.
Krew napłynęła jej do głowy.

Skóra, z której uszyto kurtkę i ochraniacze, była

miękka jak aksamit, a żar bijący z ciała Dylana parzył
dłonie Haley. Uda mężczyzny wydawały się tak
twarde, że aż przeszyły ją dreszcze. Jęknęła cicho tuż
przy uchu Dylana, on zaś gwałtownie nabrał powiet-
rza w płuca.

Rozpalona, przesunęła ręką po jego rozporku, roz-

koszując się natychmiastową reakcją. Następnie poło-
żyła dłoń na podbrzuszu partnera, by pogłaskać jego
twarde muskuły. Nie mogła się doczekać, kiedy
wreszcie dotrą na miejsce przeznaczenia. Dystans,
jaki sobie narzuciła wobec Dylana, stopniał w kilka
chwil, jakby nigdy nie istniał. Musiała się pogodzić
z faktem, że za nim szaleje. Chciała go mieć dla siebie,
w sobie. Co za gadanie, że nie czuje do niego nic poza
żądzą. Rubryka, teksty – to tylko pretekst, aby mogła
przebywać w pobliżu tego mężczyzny. Jej pożądanie
nie zmalało od roku, kiedy obudziła się tuż obok

163

Naga prawda

background image

niego, wtulona w jego pierś. W najskrytszych marze-
niach myślała często o tym, jak ją bierze, a ona
bezwolnie mu się oddaje. Nigdy w życiu nie czuła się
równie wolna i piękna.

Wsunęła dłoń pod koszulkę Dylana i zaczęła ryt-

micznie masować jedwabistą skórę, jeszcze mocniej
przywierając do jego ciała. Poczuła, jak jego klatka
piersiowa szybko się unosi i opada. Palcami przesunę-
ła po sutku Dylana i z rozkoszą stwierdziła, że
stwardniał pod wpływem jej dotyku. Wtuliła się
w odsłonięty fragment jego skóry między kołnierzem
kurtki i kaskiem.

Zatraciła się w nim i w jego smaku. Kiedy zjechał

na parking staroświeckiego pensjonatu w małym
mieście White Haven, omal nie spadła z motocykla.
Na drewnianej tabliczce nad drzwiami wejściowymi
widniała nazwa: Pensjonat Cynamonowy Nie-
dźwiedź. Pod czarnymi literami widniał rysunek
misia z rybą w łapie.

Na ślicznym ganku przed domem ustawiono

bujane fotele, a w w recepcji Haley dostrzegła
schludną ciemnowłosą kobietę. Zeszła z motoru,
lecz ku jej zdziwieniu Dylan pozostał na miejscu.
Cały czas zaciskał dłonie na kierownicy, jakby
chciał ją złamać.

Wreszcie poluzował uścisk i podniósł osłonę na

oczy swojego ciemnego, seksownego kasku. Jego
zielone oczy płonęły ogniem.

Cholera, Haley. Któregoś dnia oboje przez ciebie

zginiemy. – Zdjął kask.

Haley również uniosła osłonę.

Jaka Haley? Mów mi Motorynka.

164

Karen Anders

background image

Uśmiechnęła się, gdy zsiadał z motocykla. Jego

ruchy miały w sobie moc i nieokiełznaną siłę. Zdjęła
kask i położyła go na siodełku maszyny obok kasku
kochanka.

Dylan ściągnął z motocykla torby bagażowe i jak

na dżentelmena przystało, nadstawił ramię, aby Ha-
ley mogła się na nim wesprzeć.

Mam iść z tobą pod rękę? – zdziwiła się.

Sądziłam, że tacy niegrzeczni rockersi zarzucają

swoje kobiety na plecy jak worki ziemniaków, wno-
szą je po schodach do pokoju, ciskają na ziemię
i kochają się z nimi, aż furczy.

Kretyn ze mnie.

Przełożył torby przez ramię, żeby mieć wolne ręce.

Haley się cofnęła.

Dylan, ja tylko żartowałam.

Podszedł do niej powoli, uśmiechając się szeroko.

Mów mi Dziki, kotku.

Haley zachichotała. Nie mogła się opanować. Był

taki uroczy z tymi torbami na plecach i zdecydowa-
nym wyrazem twarzy. Rzuciła się biegiem w stronę
wejścia do pensjonatu, lecz błyskawicznie chwycił ją
w pasie, obrócił i zręcznie podsadził. Haley nagle
podzieliła los bagaży. Wybuchnęła tak głośnym śmie-
chem, że nie potrafiła wykrztusić ani słowa.

Czekaj, postaw mnie na ziemi – wydusiła z sie-

bie między jednym spazmem śmiechu a drugim.

Dylan nawet nie zwolnił kroku. Po chwili ot-

worzył drzwi wejściowe i grzecznie zamknął je za
sobą. Haley zawirowała, lecz udało jej się rzucić
okiem na przytulnie urządzoną recepcję z komin-
kiem, w którym wesoło trzaskał ogień.

165

Naga prawda

background image

Zbliżyli się do recepcjonistki, zapewne tej samej,

którą Haley dostrzegła przez okno.

Pan Malone – odezwała się wesołym głosem.

Cieszę się, że znowu pana widzę. Zechce pan się

wpisać, a ja podam klucz.

Recepcjonistka go znała, co mogło oznaczać tylko

jedno – bywał tu z innymi kobietami. W jednej chwili
radosny nastrój Haley zmienił się w przygnębienie.
Przypomniała sobie, że jest tutaj tylko po to, aby
napisać tekst do swojej rubryki. Niczego więcej nie
chciała. Zresztą wszystko wskazywało na to, że jej
najnowszy felieton okaże się najlepszy.

Czuła, jak Dylan porusza ręką, wpisując do księgi

gości swoje nazwisko i odbierając klucz do pokoju.

Dylan, postaw mnie na podłodze.

Cicho, kobieto. – Dylan klepnął ją w pośladek.

Ten sam pokój co zawsze, panie Malone.

Haley znieruchomiała, kiedy wchodził po schodach.

Ten sam pokój co zawsze? A więc jej podejrzenia były
najzupełniej uzasadnione. Bywał tu wcześniej i z całą
pewnością nie sam.

Usłyszała, jak Dylan przekręca klucz w zamku.

Wszedł do pokoju i na chwilę się odwrócił, żeby
zatrzasnąć za sobą drzwi. Haley ponownie zawirowa-
ła, pobieżnie oglądając pomieszczenie.

Podszedł do łóżka i rzucił ją na materac. Gdy

odgarnęła włosy z twarzy, posłał jej bezczelny
uśmiech. Pochylił się i unieruchomił ją w mocnych
ramionach. Otoczył ją męski, korzenny zapach
i poczuła, jak brzuch Dylana wciska jej biodra
w łóżko.

Potwornie cię pragnę i wierz mi, nie popuścił-

166

Karen Anders

background image

bym ci, lecz niestety, nie mamy na to czasu – obwieś-
cił tajemniczo.

Chowasz asa w rękawie?

Ja się zajmuję tą fantazją, Haley, więc lepiej leż

grzecznie i odpręż się.

Rozejrzała się po pokoju, ślicznie urządzonym

w wiejskim stylu. Pośrodku stało wielkie łóżko,
a pod ścianą znajdował się kominek i wygodne
meble. Haley usiadła na łóżku i skrzyżowała nogi
po turecku.

Dylan rzucił bagaże na łóżko, rozpiął torby i wy-

ciągnął dwie pary dżinsów, jedną dla siebie, a drugą
dla Haley. Poza tym wyjął dwie nylonowe czerwone
koszule z długimi rękawami, sportowy stanik, dwie
pary lekkich rękawiczek w kolorze czarnym, dwie
pary czarnych rajtuzów i dwie ciemnoniebieskie
kurtki.

Kiedy cały ten zestaw znalazł się na łóżku, wydo-

był jeszcze małą podróżną kosmetyczkę, którą wrę-
czył Haley. Rozpięła ją i wyciągnęła ze środka dwie
szczoteczki do zębów, pastę, nitkę dentystyczną,
szczotkę do włosów, grzebień, maszynkę do golenia,
drogi krem do ciała, szampon, odżywkę i płyn pod
prysznic.

Mam też dla ciebie bieliznę na zmianę i kilka

innych niespodzianek, o których na razie nie wspo-
mnę. – Zerknął na zegarek. – Pośpiesz się. Mamy tylko
pół godziny, żeby się przebrać.

Dokąd mnie zabierasz?

To tajemnica. Szybko, szybko. Włóż to. – Podał

jej rajtuzy, nylonową koszulę i stanik. – Nie wkładaj
majtek. Mogą cię obcierać.

167

Naga prawda

background image

Spryciarz z ciebie. Skąd znasz mój rozmiar?

Zgadłem. Widzisz, moje ręce wędrowały po

wszystkich zakamarkach twojego smakowitego ciała.
Doskonale znam twoje kształty, wszystkie cudowne
punkty i każdą strefę erogenną.

Haley zaparło dech w piersiach. Poczuła falę

pożądania. Zamiast od razu realizować fantazję,
gdzieś ją zabierał, może na spacer, a może zupełnie
w innym celu, kto wie w jakim. Nagle wszystko
zrozumiała. Przypomniała sobie swoje zdenerwo-
wanie w jego domu w górach Sourland i jego próby
uspokojenia jej. Ogarnęła ją czułość. Był dla niej
taki dobry. Dotknęła dłonią jego twarzy, wodząc
palcem po policzku.

Dzięki, Dziki. Cholernie fajny z ciebie gość.

Roześmiał się, chwycił jej dłoń i złożył na niej

gorący pocałunek.

Tylko nikomu o tym nie mów. Popsułabyś mi

reputację. – Mocnym szarpnięciem ściągnął Haley
z łóżka, położył dłonie na jej ramionach, obrócił ją,
klepnął w pupę i popchnął w stronę łazienki. – Po-
śpiesz się, bo wyruszą bez nas.

Dylan zaparkował na placu przed budynkiem

rejestracji spływów wysokogórskich.

Kiedy zdjął kask, a Haley rozejrzała się po okolicy,

jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

Przywiozłeś mnie na rafting? Skąd wiedziałeś,

że zawsze o tym marzyłam?

Wróbelek mi wyćwierkał – odparł.

Jaki wróbelek?

Tajemnica. Ten sam, który dostarczył mi kos-

168

Karen Anders

background image

metyki typu podkład i szminka. Powiedział, że to są
najpotrzebniejsze rzeczy dla każdej kobiety.

Pewnie Margo?

Bardzo mi pomogła.

Rozmawiałeś z nią o mnie? Nie miałam pojęcia,

że tak dobrze się znacie.

Nie znam jej dobrze, ale jest twoją najlepszą

przyjaciółką. Doszedłem do wniosku, że na pewno
wie, co lubisz.

Będzie z niej zimny trup, kiedy się zobaczymy.

Nie mam pojęcia, jak jej się udało nic nie wypaplać.

Zagroziłem jej karą śmierci, jeśli cokolwiek ci

chlapnie.

Dylan, to fantastyczne! Nie mogę się doczekać.

Przymocował kaski do motocykla i poszli do bu-

dynku. Otrzymali tam wodoodporne kombinezony
i odpowiednie obuwie, aby ich ciała i stopy nie marzły
i nie mokły. Dylan odebrał także przygotowany
lunch. Haley nie mogła wyjść z zachwytu, przy-
glądając się tym przygotowaniom.

Po złożeniu podpisów na stosownych formula-

rzach mężczyzna, który wydawał im sprzęt, skiero-
wał ich w stronę rzeki. Dylan wziął Haley za rękę
i zbiegli na nabrzeże, gdzie ludzie gromadzili się przy
pontonach leżących nad wodą niczym wielkie, czarne
wieloryby.

Na miejscu przebrali się w kombinezony. Narzucili

je na lekkie rajtuzy i koszule, a na wierzch włożyli
wiatrówki, aby maksymalnie się zabezpieczyć przed
wilgocią i wiatrem.

Słyszeli, jak w dole rzeki głośno szumi woda.

Haley uśmiechnęła się szeroko z podniecenia. Szybko

169

Naga prawda

background image

zaplotła rozpuszczone włosy w warkocze i związała
je gumką, którą wcześniej wciągnęła na nadgarstek
jak bransoletkę.

Jej entuzjazm był zaraźliwy. Dylan czuł go całym

ciałem. Kiedy członkowie ekspedycji przystąpili do
spychania pontonów na wodę, Haley chętnie zabrała
się do pracy, dzięki czemu Dylan miał okazję po-
dziwiać jej zgrabne pośladki, osłonięte obcisłym czar-
nym materiałem. Wkrótce wszyscy zajęli swoje miej-
sca i wyprawa się rozpoczęła.

Wiesz, Haley – odezwał się Dylan. – Świetnie

wyglądasz w tych rajtuzach. Szkoda, że trzeba je
zasłaniać kombinezonem.

Głos zabrał przewodnik.

Będziemy pokonywać trasę górską III klasy, co

oznacza, że napotkamy wysokie i nieregularne fale,
skały, katarakty, wiry. Etapami woda będzie rwąca,
niektóre przejścia okażą się niegroźne, inne wąskie,
lecz tworzymy doświadczoną grupę, więc nie ma
obaw. Jest wśród nas tylko jedna nowicjuszka. Haley,
pokaż się.

Nie wstając z miejsca, Haley ukłoniła się wszyst-

kim. Członkowie ekspedycji powitali ją okrzykiem
zachęty. Dylan wiedział, że musi się sprawdzić, nie
może jej zawieść.

Wkrótce dotarli do pierwszej katarakty. Przewod-

nik nakazał im energicznie wiosłować, co wszyscy
ochoczo uczynili. Dylan usłyszał okrzyk zadowolenia
Haley, kiedy tratwa zakołysała się z boku na bok na
rwącej rzece. Woda opryskała twarz dziewczyny.
Haley nie przestała wiosłować. Dylan również był
mokry, gdyż woda rozchlapywała się na wszystkie

170

Karen Anders

background image

strony. Ponton się uniósł i wystrzelili w górę. Haley
uniosła wiosło i wrzasnęła radośnie:

Fantastyczne! Chcę jeszcze!

Wszyscy się roześmieli. Świetnie rozumieli jej

uczucia. Była oszołomiona i upojona przygodą. Prze-
konała się, że potrafi okiełznać żywioł.

W dalszej części trasy napotkali jeszcze wiele

groźniejszych katarakt, lecz Haley ani razu nie zawio-
dła. Przez cały czas dzielnie wiosłowała, a jej entuz-
jazm udzielał się innym. Dylan wiedział, że organizu-
jąc dla niej tę wyprawę, podarował jej wyjątkowy
prezent. Oczywiście, tekst do rubryki również był
ważny, lecz dostała od niego coś cenniejszego. Ofiaro-
wał jej cząstkę siebie.

Dopiero kiedy po pełnym wrażeń dniu stanęli przy

motocyklu, Haley zadała Dylanowi nurtujące ją pyta-
nie. Mieli na sobie suche ubrania, przywiezione
w torbach bagażowych.

A więc robiłeś to już wcześniej, tak?

Mniej więcej. Można to tak ująć.

Położyła mu dłoń na ramieniu i odwróciła go

w swoją stronę.

Od jak dawna to robisz?.

Od dzieciństwa. Ojciec przywoził mnie tu częś-

ciej, niż jestem w stanie policzyć. Dopiero... – Wzru-
szył ramionami.

Dopiero co?

Milczał, wpatrując się w rzekę.

Dopiero kiedy niewłaściwie zainwestował pie-

niądze i stracił większość majątku, wycieczki się
skończyły.

Haley wzięła go pod rękę. Poczuł się pokrzepiony.

171

Naga prawda

background image

Zastanawiałam się, dlaczego musiałeś tak ciężko

pracować w czasie studiów, skoro twoi rodzice mieli
na własność tak wspaniały dom.

Mój ojciec zawsze w końcu spadał na cztery

łapy. Kiedy miał problemy finansowe, nie mógł mi
pomagać, ale na szczęście firma mnie wspierała.

Jednak Uniwersytet Nowojorski to nie był twój

pierwszy wybór? – Spojrzała mu w oczy.

Dylan odwrócił twarz, przypominając sobie nie-

przyjemności, które go spotkały w związku z wybo-
rem uczelni.

Jak najbardziej. Od początku chciałem tam stu-

diować. Musiałem stoczyć prawdziwą bitwę, aby
postawić na swoim.

Niech zgadnę. Twój ojciec chciał cię posłać gdzie

indziej.

Na Uniwersytet Browna.

Nie chciałeś się tam uczyć? To świetna uczel-

nia...

A skąd wiesz, że mnie tam przyjęto?

Odpiął kaski i wręczył jeden Haley. Wzięła go

z uśmiechem.

Doskonale widziałam, jak sobie radzisz z re-

klamami. Oczywiście, że cię przyjęto.

No tak, zakwalifikowano mnie. – Skinął głową.

To godne podziwu, że potrafiłeś postawić na

swoim.

Dylan wzruszył ramionami.

Musiałem za to zapłacić – wyznał. – Ojciec

okazał się mściwy i krzywdził ludzi, których kocha-
łem, tylko dlatego, że nie okazałem mu posłuszeń-
stwa.

172

Karen Anders

background image

To strasznie przykre.

Dotknął twarzy Haley i ujrzał, że w jej oczach

zalśniły łzy. Uświadomił sobie, że byłby gotów doko-
nać wielu heroicznych czynów, aby jeszcze raz ujrzeć
to spojrzenie. Wspięła się na palce i delikatnie pocało-
wała go w usta.

Twój ojciec nie zaaprobowałby naszego związ-

ku, prawda? – spytała.

Przytulił się do niej, świadomy, że stąpa po niepew-

nym gruncie. Haley upierała się, że nie chce od niego
niczego poza seksem. Powinien był się z tym pogo-
dzić, ale chciał się zaprezentować jako mężczyzna
z charakterem i osobowością, a nie bierne narzędzie.
Roześmiał się cicho. To dopiero przemiana.

Nie, na pewno nie. Na pierwszym roku studiów

spotykałem się z jedną dziewczyną. Była sympatycz-
na i miła, ale kiedy przyprowadziłem ją do domu na
spotkanie z rodzicami, uznali, że jest nieodpowiednia,
bo nie ma właściwego pochodzenia. Widzisz, sprzeci-
wiłem się opinii ojca i on wykorzystał swoje kontakty
do tego, aby niemalże pozbawić pracy ojca tej dziew-
czyny. Mój ojciec nie omieszkał dać mi do zro-
zumienia, że w razie czego sam będę ponosił za
wszystko odpowiedzialność, więc przestałem się
z nią widywać.

Nie dałabym się tak łatwo zastraszyć.

W jego życiu nie było wielu ludzi, na których

mógłby liczyć. Zawsze zachowywał się samodzielnie

tego od niego oczekiwał ojciec. Tej nocy pragnął

jednak być z Haley. Chciał wiedzieć, że istnieje
miejsce, w którym nie musi grać roli doskonałego
syna, dynamicznego dyrektora do spraw reklamy,

173

Naga prawda

background image

faceta znającego odpowiedzi na wszystkie pytania
ani też mężczyzny z kobiecych fantazji seksualnych.
W ramionach Haley pragnął być sobą.

Wiedział, że nie może się do tego przyznać, bo-

wiem zaczęłaby o niego walczyć, pokochałaby go,
a on nie chciał jej do tego skłaniać. Dobrze pamiętał
wyraz twarzy pani Westin i miał świadomość, że
Haley nie zyskała jej aprobaty. Czuł się potwornie
winny, że jej nie bronił, ale kiedy ani słowem nie
wspomniała o całym incydencie, nabrał przekonania,
że wcale się nim nie przejęła. W rezultacie darzył ją
jeszcze większym szacunkiem i podziwem. Miała
życiową misję – chciała pisać. On miał jej to umoż-
liwić. Pamiętał o tym, więc nie wspomniał, że przy-
wiózł ją w góry po to, aby ujrzała cząstkę jego duszy.
Nie wyjaśnił, że prawie się zdecydował rzucić pracę
u wszystkich Westinów tego świata i rozpocząć
własną działalność. Chciał stworzyć swoją agencję
reklamową. Haley o niczym nie wiedziała. Powinien
był to jej wyjaśnić, lecz zrobiło się już zbyt późno,
musieli wracać do pensjonatu.

Złożył podpórkę motocykla, a Haley wskoczyła na

tylne miejsce, z cichym westchnieniem wtulając się
w plecy Dylana.

Pozostały im jeszcze tylko dwie fantazje. Kiedy je

zrealizują, każde pójdzie swoją drogą.

174

Karen Anders

background image

Rozdział 9

Haley omal się nie przewróciła o stojącą na ziemi

przenośną lodówkę. Ktoś musiał ją niedawno wsta-
wić do pokoju, bo rano jej nie zauważyła. No tak,
pomyślała. Lód. Właśnie o to chodziło w tej fantazji.

Uklękła, aby zajrzeć do środka, lecz w tej samej

chwili Dylan otworzył drzwi do łazienki.

Nie wścibiaj nosa do lodówki – ostrzegł.

Wszedł do pokoju, odświeżony prysznicem. Złapał

Haley za rękę i przyciągnął do siebie.

Ani na chwilę nie można cię zostawić bez opieki

zganił ją.

Miał mokre włosy i cudownie pachniał. Przejecha-

ła palcem po jego szczęce. W odpowiedzi delikatnie ją
pocałował.

Podszedł do łóżka i rozpiął drugą torbę, z której

wyciągnął plastikową torebkę.

Może weźmiesz prysznic i przebierzesz się w to,

dobrze? – Podał jej torebkę.

Otworzyła ją już w chwili, gdy zamknęła za sobą

background image

drzwi do łazienki. Umierała z ciekawości. Ręką wy-
macała gładką i miękką jak aksamit skórę. Ze zdumie-
niem wyciągnęła top bez ramiączek, skąpe skórzane
figi i czarne pończochy-kabaretki.

Zaschło jej w ustach, a serce zaczęło walić bez

opamiętania. Odkręciła kurek i zanurzyła się w stru-
mieniu gorącej wody. Gdy się osuszyła ręcznikiem,
wtarła w skórę kosztowne mleczko do ciała, zapobieg-
liwie przywiezione przez Dylana. Powoli włożyła
skąpy strój. Czuła się coraz bardziej swobodnie i dziko.
Była podniecona.

Otworzyła drzwi do łazienki. Ze stojącego przy

łóżku odtwarzacza dobiegała piosenka o człowieku,
który się urodził, aby być dzikim i szalonym. W róż-
nych miejscach stało kilka świec, z których emanował
erotyczny zapach jaśminu. Dylan stał przy ścianie,
ubrany w czarne skórzane spodnie i... Haley zaparło
dech w piersiach. Miał na sobie czarną uprząż ze
skóry, połączoną metalowymi pierścieniami. Szerokie
pasy krzyżowały się na jego piersi, uwypuklając
pokaźne muskuły, płaski i twardy brzuch oraz jasno-
brązowe sutki. Włosy wciąż miał ułożone jak przy-
stało na niegrzecznego chłopca, a całodniowy zarost
sprawił, że jego twarz wydawała się niebezpieczna
i dzika.

Momentalnie ogarnął ją płomień namiętności. Dylan

opierał bosą stopę o ścianę i wpatrywał się w Haley
z charakterystycznym, wyzywającym wyrazem twa-
rzy. Światło świec podkreślało łuk jego brwi i gęstość
rzęs.

Zakazany owoc. Dylan proponował jej nocną

przejażdżkę ze złoczyńcą. W jego oczach czaiła się

176

Karen Anders

background image

erotyczna obietnica. Cały płonął, a Haley wiedziała,
że to oznacza nieokiełznaną rozkosz.

Zaschło jej w gardle z pożądania. Stał nieruchomo

z wyzywającym uśmieszkiem i czułym spojrzeniem,
spływającym na nią niczym promienie zachodzącego
słońca.

Rzucił jej bezczelne spojrzenie i oderwał się od

ściany. Haley zrobiła dwa kroki w jego kierunku
i przystanęła. Nie dotknął jej. Jego spojrzenie węd-
rowało po twarzy dziewczyny, zaczesanych do tyłu
włosach, skąpym topie, wyeksponowanym brzuchu
i długich nogach. Po chwili się cofnął i schylił, aby
zajrzeć jej w oczy.

Wyglądasz mi na kobietę, która marzy o szalonej

przejażdżce w nieznane – szepnął.

A ty wyglądasz na faceta, który mógłby mnie

zabrać na tę przejażdżkę.

Widać było, że rozpiera go energia. Haley przysu-

nęła głowę, pragnąc poczuć dotyk jego kuszących ust.
Odchylił się i uśmiechnął, a w jego oczach ponownie
zabłysły niecne iskierki. Piosenka z odtwarzacza się
skończyła i pokój wypełniły dźwięki następnego
utworu, o miłości i beztrosce. Dylan wziął Haley za
ręce i położył je na poprzecznej poręczy w nogach
łóżka.

Haley, dotykaj mnie tylko ustami – polecił.

Zacisnęła dłonie na poręczy i wykorzystując ją jako

podporę, przechyliła się do przodu.

Całowała jego obojczyk, przesuwając ustami po

wystającej kości i docierając do wgłębienia przy
ramieniu. Językiem zebrała nagromadzony tam słony
smak. Poczuła wilgoć i dzikość Dylana, jego aromat

177

Naga prawda

background image

wypełnił jej usta. Chciała przywrzeć do niego całym
ciałem, lecz pamiętała o poleceniu. Mogła go dotykać
wyłącznie ustami. Przesunęła wargami po muskule
na jego ramieniu. Delikatnie go ugryzła, w nagrodę
słysząc jego głęboki oddech. Polizała go ponownie,
pragnąc jeszcze raz poczuć w ustach ten czysty smak
seksu. Powędrowała językiem niżej, docierając do
wrażliwych, delikatnych i miękkich sutków. Wzięła
jeden z nich do ust i delikatnie ugryzła koniuszek,
czując jak twardnieje między jej wargami.

Dylan jęknął cicho i obrócił się pod jej dotykiem.

Oddychał gwałtownie i nieregularnie. Haley zajęła się
drugim sutkiem, prowokując równie podniecającą
reakcję kochanka.

Była odzianą w skóry boginią, a jej usta wilgotnym

płomieniem, zabierającym go do nieba. Powstrzymy-
wanie się od innych pieszczot i koncentrowanie na
zabawie ustami było dla nich obojga torturą, lecz
Dylan chciał ją drażnić i dotychczas nawet sobie nie
uświadamiał, że sam stanie przed trudniejszym zada-
niem powstrzymania się przed eksplozją namięt-
ności.

Kiedy tylko ich spojrzenia się skrzyżowały, do-

strzegł w oczach Haley pożądanie, płonące niczym
niebieski ogień. Niemal szalał z żądzy, myślał tylko
o rozładowaniu. Nie wytrzymywał bliskości tak
podniecającej, uwodzicielskiej kobiety. Delikatnie za-
rysowane kości policzkowe dziewczyny zabarwiły się
na kolor brzoskwiniowy. Dylan zatopił się w jej
oczach, zapomniał o otaczającym go świecie i o roz-
sądku.

Haley lekko rozchyliła usta, zapraszając go do

178

Karen Anders

background image

skorzystania z ich gościnności. Nie mógł się jej oprzeć.
Zbliżył do niej wargi, zupełnie zapominając o swoich
wcześniejszych planach.

Jego ciało gwałtownie zareagowało na bogaty

i dziki smak kochanki. W głębi umysłu zabrzmiały
uśpione dotąd dzwonki, lecz pożądanie stłumiło ich
ostrzegawczy dźwięk. Rękami pogładził miękkie pa-
semka jej włosów. Poczuł pod palcami spinkę przy-
trzymującą koński ogon. Rozpiął ją i ściągnął, a jej
miodowe włosy rozpuściły się w jego wrażliwych
dłoniach. Westchnął cicho, chłonąc ich zapach. Były
tak miękkie i upojne. Delikatnie odchylił jej głowę,
aby mieć lepszy dostęp do ust.

Słaba jak mały kotek Haley poczuła, że uginają się

pod nią nogi. Oszołomiona, oblizała wargi, nieświado-
mie ułatwiając Dylanowi zadanie. Dzięki tej mimowol-
nej pomocy gładko wsunął jej w usta gorący język.
Całował ją powoli, darowując jej wilgoć, którą nie mogła
się nasycić. Cała jej skóra wibrowała, czuła podniecenie
wszystkimi fragmentami ciała. Piersi stwardniały,
zamieniając się w dwa boleśnie pulsujące wzgórki.

Przycisnęła je do jego muskularnej klatki piersio-

wej. Wysyłała rozkoszne dreszcze seksualnego pod-
niecenia prosto do swojego wnętrza. Emocje grały
w jej mózgu jak głośna muzyka, której nie sposób
uciszyć. Nie wytrzymywała napięcia. Przestała od-
czuwać lęk, nie chciała uciekać, znikł nieprzyjemny
niepokój. Nigdy dotąd nie całowała się w taki sposób
z żadnym mężczyzną, nikt wcześniej nie doprowa-
dzał jej do szaleństwa samym dotykiem rozpalonych
ust. Nie mogła zebrać myśli, nie mogła oddychać, nie
mogła reagować.

179

Naga prawda

background image

Kiedy jęknęła i zadrżała, przyciągnął ją bliżej. Jego

usta stały się jeszcze bardziej natarczywe, niespokoj-
ne. Namiętność pulsowała w jej krwi niczym rój
zaniepokojonych pszczół. Wiedziała, że Dylan bardzo
jej pragnie, doskonale czuła jego erekcję.

Wpatrywał się w nią. Jego serce biło gwałtownym,

niespokojnym rytmem. Chciał więcej. Pragnął więcej.
Musiał mieć więcej. Kobiety, których pragnął w prze-
szłości, nigdy nie dawały mu takiego żaru. Nie
powinien się dziwić, dlaczego Haley tak na niego
działa. Miała wszystko, czego może chcieć mężczyz-
na. Była piękna, inteligentna i uwodzicielska.

Tymczasem on robił wszystko zbyt szybko. Nie-

potrzebnie się śpieszył. Dotknął jej czoła swoim:
wiedział, że oboje powinni zwolnić. Nie dotarli
nawet do połowy tego, co zaplanował. Tymczasem
ona pośpiesznie dotknęła jego spodni, pragnąc, aby
jak najszybciej je zdjął. Wiedział, że jeśli je rozepnie
i go dotknie, wystrzeli jak rakieta.

Złapał ją za ręce i położył je sobie na torsie.

I jak ci się podoba? – spytał przekornie.

Wpatrywała się w niego, nic nie rozumiejąc. Do-

piero po chwili odzyskała zdolność normalnego myś-
lenia.

Skóra jest taka seksowna – wyszeptała. Do-

tknęła pasów na jego torsie. – Uwielbiam ją.

Co takiego pociągającego jest w skórze? – Po-

prowadził ją do łóżka, objął w talii i położył na
materacu.

Tylko niegrzeczni chłopcy ją noszą.

Uśmiechnął się i jego dłonie powędrowały z jej talii

w górę, zatrzymując się na piersiach.

180

Karen Anders

background image

Nie powiedziałbym, że tylko chłopcy świetnie

wyglądają w skórze. Prezentujesz się wyjątkowo
korzystnie.

Bawiłeś się już kiedyś w takie przebieranki?

Nie. Nie miałem pojęcia, że to takie erotyczne.

Przysunęła usta, aby go pocałować. Przygryzła mu

dolną wargę.

Mmm. Cudownie smakujesz – wyznała. Ugryz-

ła go jeszcze raz. – Dlaczego uważasz, że to erotycz-
ne? – zainteresowała się i popatrzyła mu w oczy,
zachęcając go do szczerości. Przełknął ślinę i ucałował
jej miękki policzek, a następnie przesunął się do jej
ucha i ugryzł lekko jego płatek.

Bo sobie ufamy – wyszeptał.

Otóż to – westchnęła cicho.

Haley, nie potrafiłbym cię skrzywdzić.

Odchyliła się, gdy zaczął ssać płatek jej ucha. Nie

była pewna, czy nagła rozkosz miała związek z tym,
co właśnie robił, czy też ze słowami, które usłyszała.
Złapała go za ramiona, wsuwając palce pod czarne
pasy. Jego dłonie powędrowały do zamka błyskawicz-
nego z tyłu jej topu. Powoli go rozpiął, a Haley
jęknęła, kiedy jej piersi wydostały się na wolność.
Dylan pochylił się i wsunął do ust nabrzmiały sutek.
Zareagowała natychmiast. Nie przerywając, sięgnął
ręką do lodówki i otworzył wieko, zdjął z Haley top
i rzucił go na podłogę. Następnie zdarł z niej poń-
czochy, które podzieliły los topu. Na koniec zabrał się
do skąpych fig, rzucając je na niewielki stosik wyzy-
wających ubrań. Gdy była już naga, sięgnął do sprzą-
czki przytrzymującej jego uprząż na klatce piersio-
wej, lecz Haley powstrzymała jego dłoń.

181

Naga prawda

background image

Nie zdejmuj tego – poprosiła.

Zrzucił skórzane spodnie i opadł z nią na łóżko.

Dylan, nie mogę już dłużej czekać.

Wierz mi, że możesz.

Wyciągnął rękę i wyjął coś z lodówki.
Haley stłumiła westchnienie. Dylan trzymał

w dłoni wiśniowego loda na patyku. Zmrużyła oczy,
nie mogąc znieść pożądania. Dylan zerwał opakowa-
nie i wsunął smakołyk do jej ust, aby zaraz potem go
wysunąć. Tę samą czynność powtórzył jeszcze kilka
razy, a następnie zanurzył loda we własnych ustach.
Po kilku ruchach schylił się i wziął do ust jej sutek.
Haley krzyknęła z rozkoszy, kiedy jej rozgrzana pierś
nagle zetknęła sie z lodowatym językiem kochanka.
Bawiąc się jednym sutkiem, Dylan jednocześnie po-
cierał lodem drugą pierś Haley. Efekt okazał się
piorunujący. Haley ledwie udało się nabrać powietrza
w płuca. Po chwili Dylan przywarł do niej gorącymi
ustami. Tym razem wrażenie było inne, choć równie
porażające.

Nienasycony Dylan przejechał wiśniowym lodem

po jej brzuchu, zlizując powstały ślad. Dotarł do
piersi, zatoczył rundę wokół każdego sutka. Haley
zapomniała o całym świecie, gdy jego wargi podążyły
wytyczoną lodem trasą.

Jesteś taka piękna – wyznał z czułością, całując

jej usta.

Następnie odgryzł kawałek topniejącego przysma-

ku i odłożył resztę do stojącej na nocnym stoliku
miseczki. Uczyniwszy to, chwycił Haley w biodrach
i przywarł ustami do jej najczulszego miejsca. Krzyk-
nęła z rozkoszy. Nie mogła znieść cudownego napię-

182

Karen Anders

background image

cia, które kłębiło się w jej podbrzuszu i promieniowa-
ło na resztę ciała, aby w końcu eksplodować z nie-
prawdopodobną mocą.

Dylan zawczasu przygotował prezerwatywę. Ha-

ley czuła, jak jej kochanek drży, nasuwając zabez-
pieczenie, a potem wślizguje się w nią i miarowo
porusza. Złapała go za skórzane pasy na torsie i pociąg-
nęła. Jego ciało zadrżało. Jęknął, jakby dawał z siebie
wszystko, i zamknął oczy.

Haley uważnie obserwowała rozkosz na jego ob-

liczu. Jej podniecenie sięgnęło zenitu. Zrozumiała, że
już nigdy nie będzie taka jak przedtem, a doświad-
czenie, którego doznawała, zupełnie ją odmieniło.
Z desperacją zastanawiała się, czy Dylan żywi podob-
ne odczucia.

Po chwili bezruchu ponownie zaczął się z nią

kochać. Natychmiast zapomniała o wszystkim. Li-
czyła się tylko przyjemność. Zanurzał się w niej
gwałtownie, ofiarowując jej kolejne, coraz silniejsze
fale doznań, aż wreszcie eksplodowała milionem
drobnych cząstek wielobarwnego światła, które łago-
dnie opadły na łóżko.

Dylan leżał na niej w oczekiwaniu, aż uspokoi

się jego nierówny oddech. Dopiero wtedy uniósł
głowę.

Za kilka minut będę gotowy do drugiej rundy.

Kilka minut? Druga runda? – Haley ledwie

mogła wykrztusić pojedyncze słowa.

Jasne. – Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.

Nie masz pojęcia, co jeszcze można zrobić z lodem.

O rany – wykrztusiła i zamilkła oszołomiona.

*

183

Naga prawda

background image

Spacerowała po czarnym piasku, najdrobniejszym,

jaki kiedykolwiek czuła pod stopami. Idąc, słyszała
dudnienie przypominające stukot końskich kopyt,
lecz kiedy się rozejrzała, na odludnej plaży nie do-
strzegła nikogo.

Być może słyszała bicie własnego serca. Palmy

szeleściły na delikatnym, łagodnym wietrze, a woda
rozchlapywała się o jej bose stopy.

Po chwili tajemniczy hałas rozległ się ponownie.

Odwróciła się i ujrzała wielkiego karego konia, galo-
pującego z rozwianą grzywą po czarnym piasku.
Lśniące zwierzę wspaniale wyglądało na plaży o bar-
wie jego sierści. Na grzbiecie wierzchowca siedział
mężczyzna. Jechał tak pewnie, jakby był częścią
pędzącego ogiera. Na niebie zebrały się chmury burzo-
we, wypiętrzające się coraz bardziej, w miarę jak
rumak i jeździec zbliżali się do niej.

Mężczyzna zeskoczył z konia w tej samej chwili,

gdy się zatrzymał. Spod potężnych kopyt wierzchow-
ca wystrzelił piasek.

Nieznajomy zbliżał się niczym nieokiełznany ży-

wioł. Jego oczy płonęły zielonym ogniem.

Podszedł prosto do niej, a kiedy jej dotknął, niebo

się rozstąpiło i spadł ulewny deszcz, który zwilżył jej
skórę, zmoczył lekkie ubranie z lnu i gęste włosy.
Wydawało się jej, że woda spływa prosto na jej
serce.

Mężczyzna coś szepnął i w tej samej chwili po

niebie przewalił się grzmot, budząc w niej nabożny
lęk. Jej serce zabiło gwałtownie i nabrała pewności, że
jeśli nieznajomy przestanie mówić, serce zamrze.

Kiedy jego usta zetknęły się z jej wargami, odniosła

184

Karen Anders

background image

wrażenie, że przeszyła ją błyskawica. Jego dotyk
rozpalił jej ciało. W jednej chwili przeniosła się na
deskę surfingową. Mężczyzna przykrywał ją swoim
twardym ciałem. Deszcz uderzał o jej nagą skórę, jego
odsłonięte plecy i gołe pośladki. Woda była tak
przejrzysta, że można było zaglądać do niej jak do
kryształowej kuli.

Uniósł rękę i delikatnie musnął nią jej twarz.

Zachowywał się tak, jakby dotykał czegoś wyjątkowo
drogiego i kruchego. Wody przypływu podnosiły się
spokojnie

i

nieubłaganie.

Mężczyzna

uśmiech-

nął się, a ją ogarnęła fala ciepła i rozkoszy tak
doskonałej, że omal nie zapłakała.

Nagle niebo się rozstąpiło i wybuchło taką jasno-

ścią, jakiej nigdy w życiu nie widziała. Kiedy jednak
światłość znikła i zrobiło się całkiem pogodnie, pozo-
stała tylko ona, czarny piach plaży, ciemne niebo
i wspomnienie mężczyzny, który wzbudził w niej
tęsknotę za tym, czego nigdy nie dostanie.

Wykrzyczała jego imię tak głośno i rozpaczliwie

jak ranione zwierzę.

Podskoczyła na łóżku w pogrążonym w mroku

pokoju, z drżeniem i strachem budząc się ze snu.
Dylan trzymał ją mocno w ramionach, głaskał po
włosach i kołysał. Wtuliła się w jego bezpieczne ciało.

Kilka godzin później Haley otworzyła oczy i ujrza-

ła Dylana stojącego przy oknie. Wciąż miał na sobie
skórzaną uprząż. Wydawał się taki łagodny, taki
opanowany. Od razu dotarło do niej, że to miejsce jest
jego oazą spokoju. Nic dziwnego, że właśnie tutaj
sprowadzał swoje kobiety. Odwrócił się, aby na nią

185

Naga prawda

background image

spojrzeć i wyciągnął rękę, obdarowując Haley pro-
miennym uśmiechem. Wyskoczyła z łóżka, gdy
uświadomiła sobie, że świta. Delikatnie rozpięła
uprząż i ściągnęła ją z jego torsu. Usiadł na krześle
i przyciągnął do siebie kochankę. Niebo nad górami
jaśniało, promieniało intensywnymi barwami różu
i oszałamiającego fioletu.

Śnił ci się koszmar. Co to było? – spytał z wy-

raźnym zainteresowaniem.

Nie pamiętam – skłamała.

Symbolika snu wciąż żywo tkwiła w jej umyśle.

W końcu była dziennikarką, osobą przelewającą sło-
wa na papier z taką samą łatwością, z jaką ludzie
oddychają.

Ile kobiet było tu przede mną? – spytała nieocze-

kiwanie.

Dylan odetchnął głęboko.

Nie prowadzę rejestru – oświadczył powoli.

Poczuła bolesny skurcz w sercu, lecz nie dała po

sobie poznać, że cierpi.

Nie dziwię ci się – skomentowała. – To bardzo

romantyczna kryjówka i w dodatku blisko miasta.
Poza tym łatwo tu trafić.

Spojrzała mu w twarz, badawczo studiując jego

zamyśloną minę.

Dlaczego masz tyle kobiet?

Wzruszył ramionami i pogłaskał jej ramię.

Pewnie dotąd nie znalazłeś tej właściwej, co?

Pewnie nie.

Znowu poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu.

Przymknęła oczy i wtuliła twarz w jego ramię.

Nie martw się. Któregoś dnia na nią wpadniesz.

186

Karen Anders

background image

Pocałowała go w policzek i wstała. – Idę wziąć

prysznic. Muszę wracać do miasta, żeby napisać tekst
do rubryki.

Zamknąwszy drzwi do łazienki, zajęła się prysz-

nicem. Chciała się uspokoić i znieczulić na wszystko,
co ją mogło spotkać.

Głowa mówiła jej, aby szła do przodu i nie oglądała

się za siebie.

Serce podpowiadało, że to nie może być prawdą.
Sen uświadomił jej, że wszystko jest tylko kwestią

czasu.

187

Naga prawda

background image

Rozdział dziesiąty

Cześć, Dylan. Mówi Margo Grant. Chciałam cię

o coś prosić.

Minęły już trzy tygodnie od wyprawy do White

Haven. Gdy Dylan wrócił do Nowego Jorku, skumu-
lowały się w nim wszystkie obawy. Nie miał pojęcia,
jak właściwie miałby uchronić Haley przed swoim
ojcem.

Nigdy nie zdarzyło mu się pojechać do White

Haven z żadną dziewczyną oprócz Haley. Skłamał,
uznając, że ona przywiąże do tego zbyt dużą wagę,
a przecież nie mógł dawać jej złudnej nadziei. Ich
związek nie miał szans. Lepiej, żeby uważała go za
notorycznego podrywacza. Przypuszczał, że kierowa-
ła się właśnie tym przekonaniem, prosząc go o pomoc
w sprawie fantazji.

Cześć, Margo. Co mogę dla ciebie zrobić?

Margo wydawała się spięta i niespokojna.

Haley chce, żebym dziś wieczorem pomogła jej

pomalować salon. Mieszka w dość przyjemnym, ale

background image

smutnym mieszkaniu, a sam wiesz, jak bardzo lubi
kolory. Zresztą, po co ci to wszystko mówię? Chodzi
o to, czy mógłbyś mnie zastąpić, jeśli nie masz nic
innego do roboty.

Jasne. I tak chciałbym z nią porozmawiać.

Wszystko w porządku?

Tak, ale kiedy wzywa mnie matka, muszę się

stawić bez szemrania.

Wiem, co masz na myśli.

Przynieś Haley pizzę. To jej ulubiona potrawa.

Chciał jak najszybciej przerobić ostatnią fantazję,

aby na dobre zerwać z Haley. Dopiero potem być
może uda mu się rozpocząć normalne życie. Podczas
ich wspólnego weekendu coś się między nimi zmieni-
ło. Przestali koncentrować się na fantazji i zaczęli się
kochać. Tę zmianę odczuli oboje i właśnie dlatego
oszukał Haley, sugerując, że przywozi kobiety do
White Haven. W ten sposób pragnął zdusić wszelkie
uczucia, jakie Haley mogła do niego żywić.

Pożądał jej ciała. Nie potrafił tego ukryć. Nawet

samo wspomnienie żądzy, którą odczuwał, wywoły-
wało w nim gwałtowną chęć rozładowania się. Ona
też go pragnęła. Musiał stłumić w sobie ochotę na
kontynuowanie tych spotkań.

Dylan podszedł do drzwi, ale zanim położył dłoń

na klamce, ktoś ją nacisnął z drugiej strony. Donald
Westin wetknął głowę do pokoju.

Panie Malone, mogę z panem zamienić słowo?

Oczywiście, proszę pana.

Westin wszedł do gabinetu i zamknął za sobą

drzwi.

Chciałem pana poinformować, że wyjątkowo

189

Naga prawda

background image

sprawnie opracował pan kampanię reklamową piwa
Zielony pies. Pokładałem w panu wiarę, od kiedy był
pan dzieckiem, lecz pańskie osiągnięcia przerosły
moje najśmielsze oczekiwania. Z przyjemnością zor-
ganizuję przyjęcie na pana cześć.

To niezwykły zaszczyt, proszę pana, ale na

uznanie zasługuje cały zespół.

Podziwiam także pana skromność.

Mówię prawdę.

Informując personel o naszym międzynarodo-

wym sukcesie, nie omieszkam wspomnieć pana słów.

Byłbym zobowiązany.

Skoro mowa o zespole... Widzi pan, partner

życiowy jest równie ważny jak partnerzy w inte-
resach. Kiedy właściciele przedsiębiorstwa dobierają
młodszych partnerów, zapoznają się ze wszystkimi
informacjami na ich temat.

Nie rozumiem, do czego pan zmierza.

Za pół roku będziemy wybierali młodszego

partnera do kierowania spółką. Pan, młody człowie-
ku, jest moim kandydatem. Jeśli mogę cokolwiek
panu doradzić, stanowczo sugeruję znalezienie sobie
kogoś odpowiedniego do pańskiej pozycji społecznej
i materialnej. Potrzebuje pan kobiety, która zna
i rozumie reguły obowiązujące w naszych kręgach.

Donald Westin wyszedł, a Dylan zapatrzył się na

imponujący krajobraz Manhattanu.

Wiedział, że Westin pośrednio sugerował mu upo-

rządkowanie sytuacji z Haley i jasno dawał do
zrozumienia, że nie uważa jej za dobrą partię. Donald
Westin się mylił. To nie Haley była nieodpowiednią
partnerką dla niego, tylko on nie nadawał się dla

190

Karen Anders

background image

Haley. Dylan pomyślał, że już nigdy nie dopuści do
tego, by złośliwe uwagi Westina sprawiły jej ból.
Haley nie pasowała do jego życia, bo była zbyt dobra.
Nikogo nie udawała i z całą pewnością nie chciałby,
aby się zmieniła. Poza tym tylko dzięki niej stworzył
tak wspaniałą kampanię reklamową. To dzięki jej
pomysłowi powstał projekt kampanii. Niezaprosze-
nie jej na uroczystość z okazji podpisania gigantycz-
nej umowy byłoby jawną niewdzięcznością.

Nic go nie obchodziło, że znajduje się na prostej

drodze do podkopania swojej mocnej pozycji w fir-
mie. Haley jasno dała do zrozumienia, że nie chce
mieć z nim nic wspólnego na gruncie prywatnym.

Prawdę mówiąc, wszystkie ich relacje starała się

sprowadzić do spraw zawodowych lub przyjemności.
Nie usiłowała stworzyć długotrwałego, osobistego
związku.

Zaproszenie jej na przyjęcie byłoby błędem. Mimo

to zasłużyła na to, by się tam znaleźć. Dylan nie
zamierzał pozwolić nikomu naśmiewać się z niej ani
jej krytykować. Zresztą możliwe, iż sama zdecyduje
się zrezygnować z udziału w imprezie.

Haley otworzyła puszkę z farbą i poczuła charak-

terystyczny zapach. Spojrzała na zegarek, po czym
zaczęła się zastanawiać, dlaczego Margo jeszcze nie
przyjechała.

Chciała pomalować mieszkanie, by nie patrzeć

codziennie na te szare, brzydkie ściany. Poodsuwała
już meble, zabezpieczyła je folią i zwinęła dywany.
Wszystkie elementy drewniane pozaklejała taśmą
samoprzylepną.

191

Naga prawda

background image

Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Uśmiechnęła

się. Margo jeszcze nigdy jej nie zawiodła. Kiedy
jednak otworzyła, ze zdumieniem ujrzała na koryta-
rzu Dylana z wielką pizzą w ręku.

Dylan? Co ty tutaj robisz?

Margo nie mogła przyjść, więc zaprosiła mnie na

zastępstwo i zasugerowała kupno pizzy. Pomyślała,
że dzięki temu się nie pogniewasz.

Margo do ciebie dzwoniła? – Haley poczuła, jak

ściska się jej żołądek. – Ma twój numer telefonu?

Dylan niepewnie opuścił wzrok i odwrócił głowę.

Haley poczuła ucisk w gardle.

Zadzwoniła do mnie, kiedy wychodziłem z biu-

ra, i powiedziała, że umówiła się z tobą na malowanie
mieszkania, ale coś jej wypadło.

To zupełnie niepodobne do Margo. Zawsze telefo-

nowała, kiedy nie mogła dotrzymać obietnicy. Haley
miała nadzieję, że Margo nie zaczęła jej unikać.

Musiała się bardzo starać, aby nie zdradzić emocji.

Wejdź, proszę.

Postanowiła zachowywać się nonszalancko. Oczy-

wiście jej romantyczne pomysły podczas tamtego
weekendu nie miały żadnego sensu. Wtedy odnosiła
wrażenie, że Dylan pragnie jej i nikogo innego.
A może spotyka się także z Margo? Wewnętrzny głos
podpowiedział jej, że to bardzo prawdopodobne.
W końcu Margo od pewnego czasu dziwnie się
zachowywała. Haley nie wiedziała, co o tym wszyst-
kim myśleć.

Haley wielokrotnie twierdziła, że nie interesuje jej

nic poza fantazjami, a Dylan wcale nie wspominał
o jakimkolwiek związku. Zatem nie było się czym

192

Karen Anders

background image

przejmować. Poszła do kuchni po dwa talerze i widel-
ce. Postawiła je na stole i wyciągnęła dwa kubki.

Dylan postawił pudełko z pizzą.

Widzę, że ostatnio sporo rozmawiasz z Margo.

Wzruszył ramionami i otworzył pudełko. Unikał jej

wzroku i Haley straciła wszelkie nadzieje. Ostatni
szalony weekend o niczym nie świadczył. To była
tylko zabawa. Rafting, czułe zachowanie Dylana i jego
zainteresowanie jej osobą. Teraz miała wrażenie, że
dzielący ich dystans zwiększa się. Dlaczego nie miałby
się zainteresować Margo? Była doskonałym materia-
łem na żonę – z zamożnego domu, z dobrej rodziny,
świetnie się ubierała i miała poukładane w głowie.
Dobrze sobie radziła w świecie biznesu i towarzystwie,
zawsze wiedziała, co powiedzieć, i nigdy nie popełniała
gaf. Mógł gorzej trafić... na przykład na Haley.

Napijesz się czegoś?

Wszystkiego, co mi zaproponujesz.

Wyciągnęła z lodówki dwa gazowane napoje i po-

stawiła je obok talerzy. Następnie obeszła stół i siadła
obok Dylana. Sięgnęła po kawałek pizzy i ściągnęła
z niej cały ser. Dopiero potem ugryzła kawałek.

Dlaczego to robisz? – zdziwił się.

Nie przepadam za serem.

Więc czemu Margo zaproponowała, żebym

przyniósł pizzę? To twoja najlepsza przyjaciółka.
Powinna wiedzieć, co jadasz.

Haley ścisnęło się serce. Nie mylił się. Margo

rzeczywiście była jej najlepszą przyjaciółką, lecz Dy-
lan miał w sobie nieodparty urok. Możliwe, że Margo
postanowiła zakończyć tę uciążliwą przyjaźń.

Och, uwielbiam pizzę. Nie smakuje mi tylko ser

193

Naga prawda

background image

odparła, usiłując nadać swojemu głosowi beztroski

ton.

Dylan uśmiechnął się i pokręcił głową. Zapadła

cisza. Wreszcie Dylan postanowił przerwać uciążliwe
milczenie.

Twój pomysł z Zielonym psem zwalił wszyst-

kich z nóg. Opracowaliśmy już wstępny projekt
i zawarliśmy umowę z klientem.

Wspaniale, Dylan. Naprawdę, bardzo się cieszę.

Pomyślałem, że może przyjdziesz na oblewanie

naszego sukcesu. Firma organizuje imprezę w sobotę
i chciałbym cię zaprosić.

Wiesz co, może dokończymy ostatnią fantazję

właśnie w sobotę i uczcimy mój awans na stanowisko
stałej felietonistki, a potem nasze drogi się rozejdą,
co? Od kiedy zajęłam się rubryką, sprzedaż czasopis-
ma wzrosła.

Haley musiała zakończyć całą sprawę po spisaniu

ostatniej fantazji. Sarah, na stałe odpowiedzialna za
rubrykę, wracała w przyszłym tygodniu i Haley nie
potrzebowała już ,,usług’’ Dylana. Od tej pory będzie
mógł skoncentrować się na intymnych związkach
z absolutnie dowolną kobietą, która mu wpadnie
w oko. Haley zniknie z jego pola widzenia.

Wyśmienicie. Na pewno masz coś... gustownego.

Coś gustownego? Co to ma niby oznaczać?

Odłożyła pizzę na talerz, a jej żołądek skręcił się

w supeł.

Przez chwilę milczał, a potem przemówił niskim,

przekonującym głosem.

Zupełnie nic. Wydaje mi się, że jeszcze nigdy nie

uczestniczyłaś w tego typu przyjęciu.

194

Karen Anders

background image

Zapadła długotrwała cisza. Oddech Haley utkwił

w jej gardle.

Wiesz co, Dylan, powiedziałeś kiedyś, że wize-

runek jest dla ciebie najważniejszy. Myślę, że mówi-
łeś szczerze.

Dlaczego wyciągasz z moich słów pochopne

wnioski?

Dlaczego nagle zaczynasz się bronić?

To nie ja się bronię.

Haley momentalnie przypomniała sobie Westina.

Rozmawiałeś o mnie z Westinem?

Dylan nie odezwał się ani słowem, lecz wyczytała

prawdę z jego twarzy.

Więc rozmawiałeś. Zgadza się?

Niech ci będzie. Westin wygłosił pewną ogólną

opinię.

Więc czemu mnie zapraszasz?

Haley, Zielony pies to twój pomysł. Jak mógł-

bym cię nie zaprosić?

Ponieważ nie potrzebuję aprobaty nadętych

i pretensjonalnych ludzi, żeby się lepiej poczuć.

Złapał ją za ramię, kiedy chciała się odwrócić.

I bardzo dobrze, Haley. Kiedy rozmawialiśmy

o wizerunku, chodziło o zupełnie hipotetyczną sytua-
cję, która nie ma żadnego związku z naszą. Chcę,
żebyś przyszła. To bardzo proste. O ile, oczywiście,
masz na to ochotę.

Pokiwała głową.

Rozumiem, dlaczego mnie zapraszasz, ale nie

ma potrzeby, żebyśmy się umawiali na randki. Łączy
nas wyłącznie seks.

Wpatrywał się w nią z ponurym wyrazem twarzy.

195

Naga prawda

background image

Oboje zamilkli. Dopiero po dłuższej chwili pełną
napięcia ciszę przerwał Dylan.

Potrzebuję kogoś do towarzystwa. Dlaczego nie

chcesz ze mną iść? – spytał szorstkim głosem.

Skinęła głową i drżącymi rękami postawiła na stole

butelkę.

Dobrze, daj mi czas do namysłu. Tyle chyba

zdołasz dla mnie zrobić?

Jasne. Decyzja należy do ciebie. Zgodzę się na

wszystko, co postanowisz.

Dotknęła jego ramienia.

Naprawdę doceniam to, że mnie zaprosiłeś.

Lepiej bierzmy się do roboty – zaproponował.

Robi się późno.

Zamknął pudełko i wytarł dłonie w serwetkę.

Oboje jednocześnie odwrócili się od stołu i wpadli na
siebie. Natychmiast porwała ją fala gorąca, wypeł-
niając jej ciało gwałtownym pożądaniem. Nieoczeki-
wany ruch Dylana dosłownie wytrącił ją z równo-
wagi i musiała złapać się jego ramion, aby nie upaść.
Z kolei on instynktownie otoczył ją rękami w smukłej
talii.

Cholera! – wydyszał prosto w jej oddaloną

o kilka centymetrów twarz.

Pożądanie w jego rozszerzonych oczach było nie-

mal namacalne. Powoli zbliżył usta do jej warg
i delikatnie je musnął. Haley poczuła, że ten ulotny
kontakt rozpalił całe jej ciało. Pożądliwie wbiła palce
w stalowe muskuły Dylana.

Tak krótkotrwały kontakt fizyczny jednak nie

wystarczył. Chciała więcej, musiała dostać więcej.
Dylan wydawał się równie poruszony. Mocno przyci-

196

Karen Anders

background image

snął usta do jej miękkich, uległych warg. Przytulił ją,
delikatnie kołysząc jej ciałem.

Jęknęła cicho i z głębi jej gardła wydobył się

pomruk aprobaty. Nie mogła go opanować. Dylan
przyciągał ją do siebie coraz mocniej, jakby ją po-
chłaniał, przekazując jej intensywne, palące ciepło.
Z westchnieniem czystego pożądania pogłębił poca-
łunek. Jego usta poruszały się delikatnie, pochłaniając
jej wargi i język. Nie mogła się ruszać, przestała
myśleć, tylko czuła. Drżała przy każdym jego ruchu,
rozkoszowała się miękkością jego warg, twardymi
ramionami i rozpaloną męskością, wciskającą się w jej
brzuch.

Niepewnie zanurzyła dłonie w jego gęstych, ciem-

nych włosach. Były miękkie i przyjemne w dotyku.
Wyczuła drżenie jego karku.

Dylan nieoczekiwanie się odsunął, lecz nie zdjął

rąk z jej bioder. Domyślała się, że jest napięty. Nie
chciała, aby odchodził. Pochyliła się i wtuliła w niego,
nasłuchując, jak mocno bije mu serce.

Haley? – westchnął, nie starając się ukryć pożą-

dania w głosie.

Niechętnie odsunęła się i już miała się odwrócić,

kiedy ręka Dylana wylądowała na jej ramieniu.

Wydaje mi się, że dobrze się rozumiemy, praw-

da? – spytała delikatnie.

Odwrócił głowę, zaciskając zęby.

Mówisz o naszej przyszłości?

Możemy pozostać przyjaciółmi.

Oczywiście, nie ma powodu, aby było inaczej.

Zrozum, Dylan, chodziło wyłącznie o seks,

chciałam mieć materiał do tekstów w rubryce. Nigdy

197

Naga prawda

background image

tego nie kryłam i nic się nie zmieniło. Nie wiążę z tobą
żadnych planów, więc nie musisz się niczym przej-
mować.

Nie chciała wdawać się w szczegóły. Błagała go

w myślach, aby nie drążył tego tematu.

Spojrzała mu w oczy. Poczuła satysfakcję, widząc

w nich niekłamany żal.

To będzie najlepsze rozwiązanie i nie stracimy

ze sobą kontaktu – stwierdził łagodnie.

Widzisz, Dylan, oboje pragnęliśmy uprawiać

seks. Każde z nas chciało coś w ten sposób osiągnąć.
To był obustronnie korzystny interes. Dostałam od
ciebie to, czego mi było trzeba, i w rezultacie napisa-
łam dobre teksty, które przypadły do gustu Kate.
W tej chwili przegląda moje felietony. W tym tygo-
dniu poinformowała mnie, że nakład pisma wzrasta
i jest przekonana, że to z powodu moich tekstów.
Moja pozycja w ,,SPICE’’ wzmocniła się. Właśnie
tego chciałam.

Tylko dlaczego serce jej pękało? Czemu czuła

potrzebę, by wyznać Dylanowi, jak bardzo jej się
podobał? Przy żadnym mężczyźnie nie było jej tak
dobrze. Przy nim zapomniała o całym świecie. Niech
będzie, dostała to, czego potrzebowała, tylko za jaką
cenę? Złamanego serca?

Świetnie. Cieszę się. – Odwrócił głowę.

Posłuchaj, Dylan, jeśli przyszedłeś do mnie po

to, aby porozmawiać o przyszłości naszych relacji,
w porządku. Mogę to zrozumieć. Nie oczekuję od
ciebie, że pomożesz mi w malowaniu.

Oczywiście, że ci pomogę, Haley.

No i bardzo dobrze. Bierzmy się do roboty.

198

Karen Anders

background image

Podczas pracy Dylan wpatrywał się w Haley

malującą drewniane elementy pokoju. Wydawała się
taka spokojna i opanowana, jakby seks nic dla niej nie
znaczył. Mimo to w jej oczach odbijała się prawda,
mimo że starała się zachowywać bardzo swobodnie.
Cała sytuacja go martwiła, więc chciał mieć pewność,
że Haley nie oczekiwała od niego niczego poza tym,
co deklarowała od samego początku. W takich chwi-
lach, kiedy wydawała się szczera i otwarta, miał
wrażenie, że mógłby z nią spędzić resztę życia. Tylko
jaką cenę musiałaby zapłacić?

Byłoby lepiej, gdyby znalazła sobie kogoś i związa-

ła się z nim uczuciowo. Dylan poczuł ukłucie zazdro-
ści. Ogarnęła go nieprzyjemna zawiść. Miał ochotę
rąbnąć pięścią w świeżo pomalowaną ścianę na samą
myśl o tym, że inny mężczyzna mógłby dotykać
Haley.

Skończyli pracę przed jedenastą. Haley przeciąg-

nęła się i rozmasowała sobie krzyż, a potem szyję.
Odwróciła się do Dylana. Dopiero wtedy dostrzegł, że
rozmazała sobie farbę na nosie. Wyglądała na ogrom-
nie zmęczoną.

Haley, idź się umyć. Ja się zajmę pędzlami

i wałkiem. Sam wyjdę, kiedy skończę.

Popatrzyła na niego bez słowa. Czuł, że coś się

między nimi zmieniło. Czy to, co ich łączyło, na
zawsze odeszło w przeszłość? Jeśli za dziesięć lat
spotkają się na ulicy, czy znowu poczują te wspaniałe
wibracje? A może znienawidzi ją za to, że z niej
zrezygnował?

Skinęła głową i wyszła z pokoju. Dylan zajął się

zamykaniem opróżnionej do połowy puszki z farbą,

199

Naga prawda

background image

następnie umył pędzle i rozłożył je na papierowych
ręcznikach, aby wyschły.

Na koniec sięgnął po kurtkę, jakby naprawdę chciał

wyjść. Podszedł nawet do drzwi, lecz zatrzymał się
przed nimi i zacisnął pięści, usiłując stłumić w sobie
chęć powrotu. Nagle z jej pokoju dobiegły go dźwięki
cichej muzyki. Odwrócił się i podszedł do drzwi, za
którymi znajdowała się Haley. Nie mogąc się oprzeć
pokusie, nacisnął klamkę.

Stała na środku pomieszczenia. W jej oczach kryła

się bezbronność i żal, na których widok odezwały się
w nim wyrzuty sumienia. Nie powinien był tak źle jej
traktować. Łatwo mu było ignorować własne uczucia
i potrzeby, lecz zadawanie bólu Haley okazało się
koszmarem. Po prostu nie miał pojęcia, jak tego
uniknąć. Umyła twarz i miała teraz na sobie jasnożół-
tą koszulę nocną z jedwabiu na cienkich ramiączkach.
Jej skóra lśniła w zestawieniu z delikatnym odcieniem
materiału.

Popatrzyła na niego wygłodniałym wzrokiem, a Dy-

lan momentalnie zareagował rosnącym pożądaniem.

Dylan – wyszeptała. Musiał się skoncentrować,

aby usłyszeć jej głos, tłumiony przez bicie serca. Po
chwili odzyskała normalny głos, a jej piersi zafalowa-
ły pod wpływem tłumionych emocji. – Chcę... chcę...

zaczęła.

Wiem.

Przysunął się bliżej. Lekki materiał koszuli był

niemal całkowicie przezroczysty. Widział ukryte pod
nim sterczące sutki, a także resztę jej rozkosznego
ciała. Była tak piękna, że jego ciało naprężyło się
w miłosnej gotowości. Poczuł dławienie w gardle.

200

Karen Anders

background image

Omiótł wzrokiem jej smukłą talię, zaokrąglone, jędr-
ne uda oraz długie, gładkie i opalone nogi. Dobrze
wiedział, że życie bez niej będzie żałosne. Spojrzał
wyżej, koncentrując wzrok na pełnych piersiach
i apetycznych sutkach, które zesztywniały pod jego
spojrzeniem. Zanurzył dłoń w gęstych włosach Haley
i przytulił ją mocno do siebie.

Dylan – błagała. – Dylan

Drobnymi dłońmi rozpięła mu rozporek. Pochylił

głowę.

Dylan – szeptała.

Ukrył jej usta pod swoimi gorącymi wargami.

Ponownie wyszeptała jego imię, które odbiło się
cichym i drżącym echem od ścian. Pragnęła go. Wessał
się w jej wargi tak rozkosznie, że krzyknęła. Poczuł,
jak jego apetyt na miłość zmienia się w prawdziwie
wilczy głód i żądzę.

Nagle usłyszał trzask rozdzieranego materiału.

Kiedy opuścił wzrok, przekonał się, że rozdarł delikat-
ną tkaninę jej jedwabnej koszuli. Jego ręce wydawały
się takie ogromne na drobnym, delikatnym ciele
Haley. Tak bardzo go to podnieciło, że stwardniał od
bolesnego pożądania. Zamruczał i przycisnął Haley
do ściany. Podarta koszula zwisała w strzępach. Piersi
dziewczyny zupełnie się odsłoniły i mógł nasycić
nimi wygłodniałe zmysły. Obiema dłońmi chwycił jej
miękkie, kształtne półkule i na przemian sięgał ustami
do sutków. Jednocześnie ocierał się o nią z rozkoszą,
nie mogąc stłumić potężnej żądzy, która nim zawład-
nęła. Za każdym razem, gdy poruszał biodrami, na
drodze swojej twardej męskości napotykał miękki
i erotyczny dotyk jedwabiu.

201

Naga prawda

background image

Nigdy w życiu do tego stopnia nie stracił nad sobą

kontroli. Haley smakowała jak ambrozja. Oszałamia-
ła go, zdawało mu się, że czekał całe życie na tę
chwilę.

Przesunął ustami po jej ciele, docierając do peł-

nych ust. Zdecydowanym ruchem głowy pochłonął
je, sycąc się wilgotną, aksamitną skórą. Haley od-
wzajemniła ten pocałunek z równą siłą i zaborczoś-
cią.

Wszystkie troski i bolączki ich życia znikły. Liczyło

się tylko to, czego doznawali w tym pokoju. Zostali
tylko oni i żądza, która nie dawała im wytchnienia,
dopóki jej nie zaspokoili.

Wodził dłońmi po jej ciele z niewyczerpaną ener-

gią. Gdy napotykał delikatny jedwab, odsuwał go, aby
dostać się do jeszcze delikatniejszej skóry Haley.

Jej dłonie wędrowały po twardych mięśniach jego

pleców, przeczesywały pasma włosów i obejmowały
potężne ramiona. Gdziekolwiek go dotknęła, czuła
żar. Sięgnęła do jego spodni, aby zedrzeć mu je
z bioder wraz z bielizną. Objęła jego męskość i pod-
nieciła się jeszcze bardziej, słysząc, jak Dylan dyszy
z rozkoszy. Złapał jej krągłe pośladki i uniósł nogę
Haley. Następnie przycisnął ją do siebie. Cichy,
chrapliwy okrzyk, który z siebie wydała, tylko
wzmógł jego pożądanie. Przytulił ją do siebie tak
mocno, że musiała go objąć nogami i rękami. Przywar-
ła do niego mocno. Ciepła i delikatna.

Moja najdroższa – wyszeptał, nie zdając sobie

sprawy, że cokolwiek mówi.

Nigdy dotąd nie czuł się tak związany z żadną

kobietą, nigdy nikogo tak bardzo nie pragnął, przestał

202

Karen Anders

background image

wyobrażać sobie życie bez swojej jedynej, rozpalonej,
wspaniałej Haley.

Okrzyki rozkoszy mieszały się z łagodnym brzmie-

niem muzyki. Dylan jeszcze mocniej przywarł do
Haley i jednym energicznym pchnięciem wszedł
w nią. Haley wyprężyła się i krzyknęła jego imię.
Poruszał się w niej bez opamiętania, nie mogąc się
powstrzymać. Dołączyła do niego w tej szalonej
chwili nieokiełznanej namiętności.

Miał wrażenie, że opuszcza własne ciało. Pozo-

stała w nim jedna potrzeba – posiąść ją na zawsze,
mieć ją tylko dla siebie. Oddychał z trudnością,
przyciskając ją do siebie z całych sił. Znalazła się na
krawędzi najwyższej rozkoszy. Dylan odważył się
przeprowadzić ją przez tę granicę. Zamarła, a na jej
twarzy pojawiło się zdumienie. Dylan obserwował,
jak Haley zaczyna szczytować, pochłonięta eksplo-
zją zmysłów.

Jego podniecone ciało nie mogło tego już dłużej

znieść. Podążył za nią, dał się porwać wybuchowi.

Haley... – wydyszał szorstkim, urywanym gło-

sem. Słysząc swoje imię, wtuliła się w niego z całej
mocy.

Kołysał ją, nie chciał jej puścić. Wreszcie wysunął

się z niej, niespodziewanie uświadamiając sobie, że
nawet się całkiem nie rozebrał. Kiedy dotknęła stopa-
mi podłogi, porwana koszula nocna osunęła się na
ziemię. Haley podniosła na niego wzrok.

Wybacz. Byłem zbyt brutalny. Zrobiłem ci krzy-

wdę?

Skąd. Mogę uczciwie przyznać, że tego, co mi

zrobiłeś, nie można nazwać krzywdą.

203

Naga prawda

background image

Schylił się, aby podnieść strzępy ubrania.

Do niczego – skomentował. Pogłaskał jedwab.

W dotyku przypominał skórę Haley. – Taka ładna.
Przepraszam.

Nie przejmuj się. Mam pomysł. Kupię jeszcze

tuzin takich samych, żebyś je mógł pozdzierać, co?

Schylił się i wziął Haley na ręce. Po drodze do łóżka

zdołał oswobodzić się z dżinsów.

Nigdzie nie idę – oznajmił.

Położył ją do łóżka i natychmiast do niej dołączył.

Wiedział, że powinien odejść, lecz nie mógł jej teraz
zostawić.

To dobrze – szepnęła, tuląc się do niego.

Rano zjemy razem śniadanie – zamruczał od-

prężony i senny, kołysząc Haley w ramionach.

Nic z tego.

Zjemy razem śniadanie – powtórzył stanowczo

i uniósł się na łokciu.

Ziewnęła.

Wobec tego umrzemy z głodu. Lodówka jest pusta.

Co powiesz na zimną pizzę? – Delikatnie od-

sunął jej niesforne włosy z czoła.

Powiem ,,fuj’’. Już lepiej wyskoczyć do cukierni

po drugiej stronie ulicy.

Popatrzyła na niego i uśmiechnęła się.

Na pewno cię nie skrzywdziłem? – spytał czule.

Nigdy byś mnie nie skrzywdził.

Zamknął oczy, a poczucie winy wbiło ostre szpony

w jego żołądek. Nie miała pojęcia, jak daleko mógłby
się posunąć, aby obronić ją przed swoim ojcem. Nagle
dotknęła palcami guzików jego koszuli i przywarła
ustami do jego skóry.

204

Karen Anders

background image

Na końcu języka miał wyjaśnienie, co naprawdę

czuje, lecz nie zdążył nic powiedzieć.

Widzisz, Dylan – odezwała się pierwsza. – Cho-

dzi tylko o seks. Nie łączy nas nic innego.

Nie odpowiedział. Nie miał co powiedzieć.

Zaplanowałeś wszystko na sobotę, prawda?

ciągnęła. – To mój ostatni tekst. Spędzimy razem

ostatnią noc. Sarah wraca w poniedziałek i przejmuje
swoją rubrykę.

Dylan zmrużył oczy, zastanawiając się, jak po-

wróci do normalnego życia, kiedy Haley go opuści.

Wszystko przygotowałem. Nie masz się czym

przejmować – potwierdził.

205

Naga prawda

background image

Rozdział jedenasty

W sobotnie popołudnie Dylan otworzył drzwi do

pokoju hotelowego i puścił Haley przodem. Ritz-Carl-
ton był jednym z najbardziej luksusowych hoteli
w mieście, co dodatkowo podkreślało rangę przyjęcia.

Przyjemnie tutaj – pochwaliła. – Powinieneś

pozwolić mi pokryć połowę kosztów.

Wykluczone. Chcę to wziąć na siebie.

Czuł się fatalnie z powodu tego, co będzie musiał

zrobić, aby od niego odeszła i nigdy za nim nie
zatęskniła. Dlatego postanowił zrealizować ostatnią
fantazję w naprawdę wspaniałym miejscu.

Na myśl o porzuceniu Haley całe jego ciało za-

protestowało, więc chwilowo odpędził od siebie na-
trętne myśli.

Rzucił torbę na ziemię i wręczył dziewczynie

kartkę papieru.

Co to ma być?

Kupon do kosmetyczki i na manicure. Idź zrobić

się na bóstwo, a ja coś w tym czasie przygotuję.

background image

Haley przyjęła kupon i lekko się uśmiechnęła.

Naprawdę jesteś pełen niespodzianek.

Opuszkami palców dotknął jej policzków.

Baw się dobrze, Haley. Ta fantazja jest dla ciebie.

Kiedy wyszła, wziął się do roboty.
Zabiegi pielęgnacyjne wkrótce dobiegły końca

i Haley wróciła do pokoju. Kiedy otworzyła drzwi,
w środku ujrzała stół do masażu i ustawiony obok
rząd butelek z olejkami. Dylan wyszedł z łazienki,
a wszystkie postanowienia Haley nagle gdzieś znik-
nęły. Jak miała udawać, że on nic dla niej nie znaczy?

Miał na sobie obcisłe czarne szorty i nic poza tym.

Jego szeroka i muskularna klatka piersiowa prezen-
towała się imponująco. Haley wstrzymała oddech,
kiedy poczuła coś dziwnego: jednocześnie marzła
i miała gorączkę.

Pragnęła, by otoczyły ją jego ręce. Z niepokojem

zrozumiała także, że chce się przy nim budzić, od rana
widzieć jego przystojną twarz, jadać z nim śniadania,
rozmawiać z nim, pomagać mu w trudnych chwilach.
Kochać go.

Pokonała granicę, zza której nie ma już powrotu.

Nie miała już szans uniknąć bólu. W takiej sytuacji
postanowiła korzystać, póki jeszcze może i cieszyć się
każdą chwilą.

Hej – przywitał się. – I jak tam?

Cudownie.

Podszedł do niej i przyciągnął ją do łóżka, na

którym leżał szlafrok.

Przebierz się w to – ja muszę coś jeszcze zrobić

w łazience.

Kiedy zniknął za drzwiami, zdjęła ubranie i włożyła

207

Naga prawda

background image

krótki szlafroczek z jedwabiu, który owinęła w talii
paskiem.

Dylan zjawił się po dziesięciu minutach, zasunął

zasłony i ściemnił światło. Następnie wziął Haley za
rękę i poprowadził do krzesła. Lekko nacisnął jej
ramiona, aby usiadła.

Sam klęknął na podłodze, budząc uśmiech Haley.

Wreszcie znalazłeś się tam, gdzie chciałam cię

widzieć od samego początku.

Na kolanach, co?

Pewnie. Pokaż, jak mnie wielbisz.

Popatrzył na nią poważnie.

Naprawdę cię wielbię.

Uśmiechnęła się, lecz Dylanowi nawet nie

drgnęły usta. Jego reakcja wzbudziła w niej nie-
pokój. Starał się ją zakłopotać? Bawił się w jakąś
grę?

Kiedy ponownie na nią spojrzał, jego wzrok był

spokojny i rzeczowy.

Jeśli cokolwiek, co zrobię, będzie ci sprawiało

ból, masz mi o tym natychmiast powiedzieć.

Sięgnął po tubę, wycisnął z niej nieco kremu

i podniósł stopę Haley. Bardzo delikatnie rozmasował
krem po kostce. Powietrze wypełniło się mocnym,
kojącym aromatem eukaliptusa i mięty. Haley wes-
tchnęła.

Dylan masował spokojnie i miarowo. Podczas

pracy naprężały się jego mięśnie barków i ramion.
Haley z przyjemnością obserwowała ten spektakl.
Dotknęła dłonią głowy mężczyzny, ujęła w palce jego
włosy. Kiedy położył głowę na jej kolanach i przy-
mknął oczy, wciąż go głaskała. Po chwili uniósł

208

Karen Anders

background image

głowę, a Haley pogłaskała go po policzku. Uśmiechnął
się melancholijnie.

Chwycił ją za dłonie i pociągnął, aby wstała

z krzesła. Zaprowadził ją do łóżka do masażu i roz-
wiązał pasek od szlafroka, po czym rozchylił go na
całej długości. Zsunął materiał z ramion Haley, chwy-
cił ją w talii i posadził na materacu.

Połóż się na brzuchu – polecił.

Haley przyjęła odpowiednią pozycję. Nie czuła

przy Dylanie żadnego skrępowania. Rozłożył jej na
plecach gorące ręczniki, co powitała westchnieniem.
Następnie wylał na dłonie odrobinę olejku o zapachu
jaśminu i przystąpił do rozmasowywania go na tylnej
części jej zgrabnych ud.

A więc twój ojciec był listonoszem.

Mhm. Tak. Świetnie to robisz.

W Jersey?

Tak. Ale nie w mieście. Dorastałam w Hillcrest,

to takie przedmieście New Jersey z cichymi uliczkami
i domami jednorodzinnymi. Bawiłam się z siostrą na
podwórku, a mój brat grał w kosza przed garażem.
Typowa rodzinna sielanka.

Faktycznie, niezła idylla.

Żebyś wiedział. – Jęknęła cicho. – Cudownie.

Jeszcze.

Strasznie jesteś spięta – orzekł i ściągnął ręcz-

niki.

Korzystając z tego samego olejku, przystąpił do

masażu pleców. Ten mężczyzna miał rewelacyjne
dłonie.

Twoja skóra jest fantastyczna. Gładka i miękka.

Przesunął dłońmi w górę i w dół jej pleców. Haley

209

Naga prawda

background image

poczuła lekkie oszołomienie, wywołane niezwykłym
odprężeniem.

Pora się odwrócić.

Z pomocą Dylana położyła się na plecach. Obser-

wowała jego twarz, kiedy polewał dłonie olejkiem.
Rozpoczął masaż od stóp i powoli kierował się coraz
wyżej, aż do piersi. Jego śliskie ręce dotknęły jej
sutków, na co Haley zareagowała westchnieniem.
Wyprężyła się z rozkoszy, lecz Dylan zaraz zsunął
dłonie na brzuch i biodra. Potem znowu zajął się
piersiami, ujmując je w całości i masując namiętnie.
Kiedy sięgnął do nich po raz trzeci, Haley poczuła, jak
po jej sutku rozpływa się fala ciepła jego ust, aby po
chwili zniknąć.

Jesteś taka spięta, i taka piękna.

Po chwili jego gorące usta ponownie pieściły jędrne

sutki. Ręce Haley zanurzyły się w potarganych wło-
sach Dylana i przycisnęły jego głowę.

Dylan – jęknęła cicho.

Śmiało, kochanie. Zrób to dla mnie.

Wyprężyła się, słysząc jego prowokacyjne słowa,

a orgazm rozpełzł się po jej ciele niczym pożar.

Piękna jesteś – powtórzył łagodnie Dylan i pod-

niósł ją z łóżka do masażu.

Zaniósł dziewczynę do łazienki i jęknął, opusz-

czając ją na ziemię. Przywarła do jego twardości
gorącymi udami i brzuchem. Łazienka tonęła od róż,
wszędzie paliły się świece. Pomieszczenie wydawało
się romantyczne i tajemnicze, jakby zaczarowane.
Wokół unosiła się intensywna woń róż i wanilii.

Tu jest prześlicznie – wykrztusiła Haley.

W tle rozbrzmiewała spokojna muzyka.

210

Karen Anders

background image

Haley przycupnęła na brzegu wanny i zanurzyła

dłoń w wodzie. Ani razu nie oderwali od siebie oczu,
nawet kiedy Dylan sięgnął po jedną z róż i wręczył ją
kochance.

Przyjęła kwiat, zbliżyła go do nosa i mocno wciąg-

nęła powietrze. Następnie pojedynczo zrywała płatki
i wrzucała je do wanny, aż do chwili gdy wszystkie
unosiły się w niej niczym miniaturowe, szkarłatne
liście lilii wodnej.

Dylan przysiadł obok na krawędzi wanny.

Pora na kąpiel.

Nigdy tego nie zapomnę.

Wstał i zatrzymał się kilka kroków dalej. Potarł

kark i przeczesał ciemne włosy dłonią. Ten widok
doprowadzał ją do szaleństwa.

Co ty wyprawiasz? – Haley wstała z brzegu

wanny i podeszła do niego.

Nie odpowiedział.

Usiłuję się opanować. Nie chcę brać cię jak

zwierzę.

Haley nie mogła się już powstrzymywać. I tak

wytrzymała bardzo długo. Jej westchnienie zmiesza-
ło się z cichym szumem wody.

Nie boję się ciebie – powiedziała.

A powinnaś. Nie masz pojęcia, z jak wielkim

trudem się teraz powstrzymuję. Wiesz, Haley, nigdy
w życiu nie przypuszczałem, że kryje się we mnie
taka namiętność.

W jego głosie słychać było olbrzymie pożądanie.

Zdawało się, że jej imię pełniło w ustach Dylana rolę
klucza, otwierającego skarbnicę ukrytych emocji.

Haley nie miała wątpliwości, że nigdy nie zapomni

211

Naga prawda

background image

tej chwili. W tym momencie uświadomiła sobie, że go
kocha.

Pokochała mężczyznę, z którym nie mogła się

związać. Wypełniał jej serce i tym musiała się zado-
wolić. Tymczasem zamierzała przestać się przejmo-
wać przyszłością. Wolała cieszyć się tym, co ma
w chwili obecnej.

Dylan objął dłonią jej kark. Poczuła się tak, jakby

miała skrzydła. Jednocześnie ogarnęła ją fala słabości,
więc zamknęła oczy, aby opanować to dziwne uczu-
cie, które przyśpieszało pracę jej serca i utrudniało
oddychanie.

Ukryła twarz w dłoni Dylana. Wymruczał jej

imię i wziął ją w ramiona. Niespodziewane i gwał-
towne pożądanie ogarnęło ich oboje, zdawało się
wędrować między nimi, cały czas się nasilając.
Haley przywarła do Dylana, rozchylając wargi pod
jego pocałunkami.

Złapał ją za włosy i stanął w rozkroku, przywiera-

jąc do niej męskością. Z gardła dziewczyny wydobył
się niski dźwięk, kiedy poczuła jego twardość i pełnię
gotowości.

Wkrótce pożądanie zmieniło się w niekontrolowa-

ną żądzę. Haley objęła go za szyję, podciągając się
i tuląc do niego.

Dylan jeszcze szerzej rozstawił nogi i pomógł jej się

przemieścić. Dłonią dotknął łona dziewczyny. Z przy-
jemnością wsłuchał się w jej krzyk, kiedy dotykał
miejsca tak bardzo spragnionego jego dotyku. Czule
pogłaskał policzkiem jej twarz, po czym uniósł głowę.
Haley zamrugała, zdumiona nagłą łagodnością i blis-
kością jego twarzy. W świetle świec jego oczy przy-

212

Karen Anders

background image

brały jasnozielony kolor. Pochylił głowę i z wes-
tchnieniem przywarł ustami do Haley. Wysunął
język i dotknął nim jej warg. Nie potrafił opanować
pomruku zachwytu. Zanurzył palce w gęstych wło-
sach Haley, a następnie odchylił jej głowę, aby
ponownie złożyć na jej wargach gorący pocałunek.

Masz nieprawdopodobne usta – mruknął tuż

przy jej policzku.

Zrobiła to, czego jej ręce pragnęły przez cały

wieczór. Niepewnymi palcami wyszukała jego ster-
czącą męskość. Długo rozkoszowała się dotykiem tej
gorącej, namiętnej kwintesencji męskiego seksu. Skó-
ra Haley z ogromną wrażliwością odbierała wszelkie
docierające do niej bodźce dotykowe i dzięki temu
potrafiła zapewnić Dylanowi najcudowniejsze prze-
życia. Dotknęła jego torsu, pocierając nabrzmiałe
sutki. Uśmiechnęła się, gdy łagodnie westchnął prosto
w jej usta. Wyczuła, że odpowiedział jej uśmiechem.
Dotknęła jego żeber i masywnych mięśni podbrzusza,
aż wreszcie ponownie dotarła do jego penisa. Chwy-
ciła go obiema dłońmi i lekko ścisnęła.

Dylan dyszał gorąco prosto w jej wargi, momen-

tami jęcząc z rozkoszy.

Kiedy wyciągnęła ręce, aby zdjąć jego szorty,

powstrzymał ją łagodnie.

Nie – stwierdził z uśmiechem.

Podniósł ją i wszedł do wody wirującej w wannie.

Dlaczego nie? – spytała.

Zdaje się, że chcesz mieć dobry felieton, tak?

Nie spuszczał z niej wzroku. Westchnęła pod

ciężarem tego spojrzenia. Pal sześć felieton! Chciała
się z nim kochać i to nie miało nic wspólnego

213

Naga prawda

background image

z fantazją ani z jej pracą. Pragnęła tylko tego, aby ta
wspólnie spędzona noc była najwspanialszą w jej
życiu.

Chcę, żebyś się ze mną kochał.

Jego uśmiech rozjaśnił pomieszczenie.

Ja też tego chcę.

To się świetnie składa. Wobec tego daj mi to,

czego pragnę, Dylan.

Zachichotał, po czym przycisnął policzek do jej

włosów. Złapał ją mocno i pogłaskał, jednocześnie
opuszczając jej nogi, aby mogła lepiej przywrzeć do
jego ciała.

Ręce Haley ponownie udały się na wyprawę po

torsie kochanka. W końcu znowu sięgnęła do szor-
tów.

Roześmiał się i złapał ją za nadgarstki.

Uparta jesteś – skomentował z nieukrywanym

zadowoleniem.

Dylan, wpuść mnie.

Tylko pod warunkiem, że obiecasz dobrze się

sprawować. Haley, daj mi szansę zrobić to tak, jak
zaplanowałem – poprosił.

Niech ci będzie.

Schylił się i podniósł naturalną gąbkę, po czym

polał wodą jej lekko szorstką powierzchnię.

Zwiąż włosy i pilnuj, żeby mi nie przeszkadzały.

Zebrała wszystkie niesforne loki i przytrzymała je,

kiedy mył jej plecy, pośladki i nogi.

Teraz przód – zakomenderował.

Haley pochyliła się w jego stronę, puszczając

włosy, które spłynęły po plecach. Dylan syknął.
Delikatnie pocierał gąbką jej stwardniałe sutki. Potem

214

Karen Anders

background image

dotarł do brzucha, a na końcu ześlizgnął się do
najintymniejszego miejsca. Ustami dotknął miękkiej
skóry za uchem. Całował ją tam, aż wreszcie cała
zadrżała z niespełnionej potrzeby.

Moja kolej – oznajmił chrapliwie.

Haley obróciła się w jego ramionach. Odłożyła

gąbkę i złapała szorty Dylana.

Ściągnęła je, odsłaniając wąskie biodra i dumnie

sterczącą męskość. Objęła ją śliskimi dłońmi i pieściła,
przesuwając palce po twardym korzeniu. Przymknął
oczy, a z jego gardła wydobył się głęboki pomruk.

Haley skoncentrowała się wyłącznie na odczuwa-

niu rozkoszy. Cieszyła się, że oboje coś sobie ofiaro-
wują i dbają o siebie nawzajem. Rozkoszowała się
ciepłem jego śliskiej, gładkiej skóry.

Usta Dylana rozjaśnił powolny uśmiech, a dołe-

czki, jakie się pojawiły na jego policzkach, wywołały
w Haley pożądliwy skurcz, promieniujący na całe
ciało.

Twój uśmiech powinien zostać zarejestrowany

jako śmiertelnie niebezpieczna broń – powiedziała.

W odpowiedzi rozpromienił się jeszcze bardziej.
Przejechała gąbką po jego potężnej szyi oraz ramio-

nach. Po błyszczącej skórze spłynęły kaskady wody,
ociekając po udach i wijąc się między włosami na
nogach. Mruknął z aprobatą. Na ten dźwięk spojrzała
mu w oczy, promieniejące zielonym ciepłem. Staran-
nie przystrzyżone włosy Dylana były zaczesane do
tyłu, a woda spływała po ich gęstwinie na kark
i szerokie barki.

Zafascynowana przypatrywała się kroplom spły-

wającym po ciele, które mogłoby należeć do jakiegoś

215

Naga prawda

background image

greckiego posągu. Kluczyły w labiryncie czarnych,
kręconych włosów pokrywających klatkę piersiową
Dylana, docierały do jego brzucha i znikały w mrocz-
nych chaszczach. Zatrzymała tam wzrok na dłużej,
a jej puls był coraz szybszy. Oddychała mocno, nie
starając się ukryć pożądania.

W końcu oderwała od niego wzrok i potarła jego

ciało gąbką, a następnie chwyciła umocowany na
ścianie prysznic, aby skierować na kochanka strumień
gorącej wody.

Uklękła i zaczęła mydlić nogi Dylana, sunąc dłoń-

mi po sztywnych muskułach wygimnastykowanych
łydek, a potem wyżej. Puściła gąbkę i skoncentrowała
się na masowaniu wewnętrznej strony jego ud. Po
chwili wzięła jego męskość do ust. Zaczął się poru-
szać, wyprężając plecy. Zacisnął zęby i dyszał, kiedy
koniuszkiem języka drażniła najwrażliwszą część
jego ciała. Uwięził jej biodra między swoimi udami,
przenikając ją żarem, gorętszym niż woda, w której
się kąpali.

Objął ją rękami w talii, a następnie wędrował nimi

po jej żebrach, docierając do piersi, które ukrył w dło-
niach i czule pieścił. Schylił głowę i ciało Haley
wyprężyło się na powitanie jego spragnionych ust.
Jęknęła nieśmiało, gdy pochwycił sutek i wessał go
głęboko.

Włosy Haley opadły do wody, a loki rozwinęły się

niczym kruche korale.

Jej skóra na przemian stawała się gorąca i zimna.

Uniosła ręce do jego ramion. Z głębi jego gardła
wydobył się jęk męskiego zadowolenia, budząc w niej
dreszcze.

216

Karen Anders

background image

Dylan wstał i wyciągnął rękę po zabezpieczenie,

które nałożył rozdygotanymi dłońmi. Haley ponow-
nie zadrżała.

Zimno ci? – wyszeptał jej do ucha.

Znowu przeszył ją nieopanowany dreszcz, gdy

jego oddech musnął delikatny płatek jej wrażliwego
ucha.

Pokręciła przecząco głową. Ułożył ją ostrożnie,

a następnie ukląkł, jakby składając hołd bogini wody.
Dotknął jej nóg, niespiesznie rozkoszując się ich
gładkością i urodą. W końcu położył je na swoich
biodrach i ponownie wtulił się w jej ciało. Podłożył
dłonie pod jej pośladki i wsunął się w rozpalone
wnętrze.

Haley oddychała głęboko przy każdym powolnym

ruchu jego ciała. Wsunęła dłonie pod głowę i ukazała
kochankowi rozkoszne, pełne piersi, zbyt kuszące,
aby mógł się im oprzeć. Pochylił głowę i natychmiast
pochwycił wargami jej sutek. Wyprężyła się, szepcząc
jego imię.

Dylan, tak. Błagam – wydyszała.

Dylan zamknął oczy, a jego ciało natychmiast

zareagowało na całkowitą kapitulację kochanki. Wto-
piła się w niego, rozluźniając mięśnie i starając się jak
najbardziej zredukować dzielący ich dystans. Kusiła
go, poruszając swoim kruchym ciałem, kiedy raz po
raz zanurzał się w niej i wycofywał. Woda była dla
nich obojga gorącą pieszczotą.

Dylan czuł, że dłonie mu nie wystarczają, aby

zaspokoić pragnienie. Każda pieszczota pogłębiała
jego namiętność

Haley, Haley – powtarzał z uwielbieniem.

217

Naga prawda

background image

Dylan – jęknęła, eksplodując w ciemności.

Oddała mu się całkowicie i bez zahamowań. Nie

mogła zrobić nic innego. Podarowała mu swoją
duszę, serce i ciało. Pragnęła to zrobić i cieszyła się,
że wreszcie się na to odważyła. Z rozkoszą przy-
jmowała jego głębokie pchnięcia, tak cudowne
i upragnione.

Był czuły, choć pełen energii, a jego erekcja stano-

wiła niezbity dowód na to, jak silnie Haley na niego
działała. Znalazł się w siódmym niebie. Czuł, że chce
zawsze dotykać tej kobiety, obcować z jej niepo-
wtarzalnym ciałem i osobowością.

Spowolnił ruchy. Jego serce biło miarowo, a ko-

lejne pchnięcia były przemyślane i pewne. Haley
była częścią niego, zwarła się z nim i dawała mu
poczucie bezpieczeństwa. Czas płynął powoli ni-
czym gęsty, słodki miód nalewany ze słoika. Kochał
ją. Wszystko się do tego sprowadzało. Czuł, że ją
uwielbia. Nie miał pojęcia, jak tak wielkie uczucie
może się w nim pomieścić. Jego ciało wydawało się
lekkie jak piórko, miał wrażenie, że unosi się nad
bezdenną studnią: gdyby do niej wpadł, opadałby
bez końca. Kiedy Haley przejechała ręką po jego
ciele i dotknęła twarzy, miał wrażenie, że te miejsca
zaczynają się iskrzyć.

Pragnął jej opowiedzieć o swoich uczuciach, lecz

słowa nie chciały mu przejść przez gardło. Haley cały
czas tuliła się do niego, a jej ciałem wstrząsały
konwulsje rozkoszy. Na jej twarzy pojawił się wyraz
bezbrzeżnej satysfakcji. Eksplodował w niej ze świa-
domością, że do niej należy.

Minęły minuty, a może godziny, zanim Dylan

218

Karen Anders

background image

odzyskał wystarczająco dużo sił, aby się poruszyć.
Wsunął dłonie pod Haley i uniósł ją z wanny,
przepiękną i ociekającą wodą. Przytulił ją do swojego
nagiego torsu. Przyjęła tę pieszczotę z przyjemnością.

Nie zamienili ze sobą ani jednego słowa, zupełnie

jakby mieli świadomość, że ich doznania były iden-
tyczne i czują do siebie dokładnie to samo. Osuszyli
się nawzajem ręcznikami i położyli na wielkim łóżku,
obejmując się delikatnie. Po chwili oboje pogrążyli się
w śnie, spleceni ramionami.

Było późne popołudnie, kiedy zadzwonił budzik.

Dylan wyłączył alarm i obrócił się, aby przyciągnąć do
siebie Haley. Po raz ostatni. Nigdy by nie przypusz-
czał, że stanie się dla niego tak ważna.

Muszę się ubrać na przyjęcie.

Z czułością klepnął ją w pupę. Gdyby zdecydował

się na ten związek, cały czas byłby tą stroną, która
bierze, a ona musiałaby cierpieć. Jego ojciec uznałby ją
za osobę niegodną pokazywania się w dobrym towa-
rzystwie, ale Dylan wiedział, że tak naprawdę tylko
jej towarzystwo jest dla niego dobre. Pragnął, aby
wróciła do swoich rodziców, siostry, brata – ludzi,
którzy darzyli ją miłością. Powinna oddalić się od
niego i wszelkich okropieństw jego świata.

Ja też.

Przysunęła się do niego.

Och, więc zdecydowałaś się ze mną pójść.

Gdyby go nienawidziła, spoglądałaby na niego

pustym, pozbawionym wszelkich emocji wzrokiem.
Gdyby nim gardziła, odgrodziłaby się od niego murem
i byłaby za nim bezpieczna.

219

Naga prawda

background image

Jasne. Nie dostałeś ode mnie wiadomości?

Dostał od niej wiadomość. Dla jej dobra musiał

zmienić jej zauroczenie w nienawiść.

Nie – skłamał.

To jakiś kłopot?

Pragnął jeszcze raz palcami przeczesać jej gęste loki

i poczuć, jak miękko się rozpływają po jego dłoniach.
Powstrzymał się jednak, wiedząc, że nie uda mu się jej
skrzywdzić, jeśli zacznie jej dotykać.

Widzisz, nie odzywałaś się, więc zaprosiłem

kogoś innego.

Odchylił się na łóżku i badawczo wpatrywał

w jej twarz. Przywołanie na usta uśmiechu ko-
sztowało go wiele wysiłku. Nie miał pojęcia, że
zachowywanie się jak ostatni łajdak jest tak bo-
lesne.

Haley wstała i podeszła do łóżka do masażu,

podniosła szlafrok z podłogi i niepewnie zbliżyła się
do Dylana.

Zaprosiłeś kogoś innego?

Haley, fantazja skończona.

Usiadł na łóżku. Koc osunął mu się do pasa.

Opuściła głowę i wypuściła powietrze z płuc. Wy-
glądała tak, jakby ktoś ją kopnął w brzuch.

Dylan nonszalancko wstał z łóżka, chociaż jego

wnętrzności zwijały się z bólu. Rozpiął torbę na
garnitur, w której przywiózł ubranie, i wyciągnął ze
środka smoking.

Haley zacisnęła usta, obróciła się na pięcie i zgar-

nęła swoje ubranie. Nerwowo wciągnęła figi i dżinsy.

Haley, co się stało? – udał zdziwienie.

Strząsnęła z ręki jego dłoń i zsunęła szlafrok. Nie

220

Karen Anders

background image

przejmując się stanikiem, który wetknęła do kieszeni
dżinsów, włożyła przez głowę koszulkę z krótkim
rękawem.

Nic, Dylan. Zupełnie nic. Jesteś dokładnie takim

typem człowieka, jak podejrzewałam.

Jego serce przeszył ból, kiedy ujrzał w jej oczach

łzy, lecz musiał kontynuować ten koszmarny dramat.

Niby jakim typem? – spytał wyzywająco.

Jesteś mężczyzną, który nie potrafi związać się

z jedną kobietą.

Haley, Haley. Doskonale wiesz, jacy są mężczyź-

ni. Lubimy różnorodność. Co ci takiego zrobiłem?

spytał lekceważąco, wiedząc, że trafia ją w najczul-

szy punkt.

Otworzyła szeroko oczy. Dopiero po chwili zdoby-

ła się na odpowiedź.

Idiotka ze mnie. Nic nie zrobiłeś. Sama jestem

sobie winna – stwierdziła smutno.

Wsunęła stopy w buty i wstała z łóżka. Ponownie

chwycił ją za rękę. Dostrzegł w jej oczach ból i chciał
odwrócić wzrok, lecz zmusił się do tego, aby wy-
trzymać jej pełne wyrzutu spojrzenie. Miał wrażenie,
że zaraz pęknie mu serce.

No co ty, przecież i tak możesz iść na przyjęcie.

Czego się wściekasz?

Uniosła brodę i wyprostowała sie.

Nie, Dylan. Nie pójdę na przyjęcie. Jakoś straci-

łam ochotę na zabawę.

Pozbierała pozostałe rzeczy i szybko skończyła się

ubierać.

Położyła dłoń na gałce w drzwiach i znowu się

obróciła.

221

Naga prawda

background image

Więc tak. Zabawiliśmy się. To już koniec. Już po

wszystkim. Doceniam twoją pomoc, ale muszę iść.

Na wpół nagi podszedł do niej. Znał ją na tyle, aby

dostrzec, kiedy kłamie. Usłyszał w jej głosie przenik-
liwy, starannie zamaskowany ból.

Gdybyś zmieniła zdanie, możesz jednak wpaść.

Otworzyła drzwi i wyszła na korytarz. Wyjrzał za

nią i patrzył, jak odchodzi w stronę windy, a potem
znika w kabinie.

Musiał się bronić przed miłością do niej. Tylko

w ten sposób miał szansę przetrwać najbliższe godzi-
ny i dni. Jego doznania i uczucia potwornie się
pogmatwały i stały się niebezpieczne. Haley udało się
otworzyć w nim coś, co od dawna uważał za za-
mknięte na stałe. Ukradła jego serce niczym złodziej.

Jedyne, co mógł zrobić, to pozwolić jej odejść.

222

Karen Anders

background image

Rozdział dwunasty

Kiedy Dylan dotarł na przyjęcie, wszyscy się już

świetnie bawili. Ludzie kręcili się po sali, lecz dyskret-
na muzyka i beztroski nastrój w ogóle nie pasowały
do jego obecnego stanu.

Chociaż panowała tu ożywiona atmosfera, Dylan

nie mógł się dostroić do innych osób. Ludzie pod-
chodzili i gratulowali mu pierwszej międzynarodo-
wej umowy. Nazywali go wschodzącą gwiazdą
wśród szefów reklamy. Nic go to nie obchodziło.
Prawdę mówiąc, wolałby się gdzieś upić w samot-
ności.

Dylan?

Odwrócił się i ujrzał Margo.

Cześć, Margo.

Rozejrzała się ze zdziwieniem.

Gdzie Haley? – spytała zaskoczona.

Nie przyszła.

Dlaczego? Muszę z nią porozmawiać. Nie mia-

łam okazji powiedzieć jej, że zmieniam pracę. Mam

background image

poczucie winy, bo się jej nie zwierzyłam, ale sam
rozumiesz, trzeba było zachować sprawę w tajem-
nicy. Gdyby do mojej matki dotarła choćby pogłoska
o tym, że zamierzam pracować w reklamie, natych-
miast powtórzyłaby ojcu, a on pokrzyżowałby mi
plany. Bałam się rozmawiać o tym z kimkolwiek,
nawet z Haley.

A właśnie, moje gratulacje. Cieszę się, że do-

stałaś tę pracę. Nie wątpię, że kiedy porozmawiasz
z Haley, wszystko ci wybaczy.

Sięgnął po dwa kieliszki szampana z tacy, którą

niósł kelner.

Mam nadzieję, że się nie mylisz. Usiłowałam się

z nią skontaktować. Bezskutecznie.

Nie chodziłaś do pracy?

Nie. Musiałam zająć się obowiązkami rodzin-

nymi i nie miałam kiedy pogadać z Haley. Słuchaj, to
zupełnie fantastyczne, że mogę tu być. Jestem twoją
dłużniczką. – Margo przyjęła wręczony jej kieliszek
i uniosła go lekko. – Za Dylana. Dzięki.

Stuknęli się kieliszkami i wypili po łyku.
Margo była ładna i świetnie pasowała do wyob-

rażeń ojca Dylana o dobrej partii dla syna. Pochodziła
z zamożnej rodziny, była inteligentna i miała dobry
gust. Umiała się ubrać, kupowała drogie rzeczy,
a w jej uszach i na palcach połyskiwały brylanty.
Nadgarstek przyozdobiła złotym łańcuszkiem. Nie
można jej było odmówić urody, ale nie była Haley.

Daj spokój, Margo. Dostałaś pracę dlatego, że

jesteś dobra. Mogę sobie pogratulować wyłącznie
tego, że miałem nosa i zaprosiłem cię na rozmowę
kwalifikacyjną.

224

Karen Anders

background image

Margo się uśmiechnęła i skinęła głową.

Strasznie jesteś uprzejmy. Nic dziwnego, że

Haley za tobą szaleje. Nawet nie spojrzała na innego
mężczyznę od tamtej nocy, kiedy ty i ona...

Margo nagle urwała i przerażona, zasłoniła usta

ręką.

Dylan chwycił ją za ramię.

Co ty powiedziałaś?

Kiedy usłyszał jej słowa, wszystko się w nim

zatrzęsło. Domyślał się, że Haley żywi do niego ciepłe
uczucia, ale nigdy nie uświadamiał sobie, iż może
odwzajemniać jego miłość. W jednej chwili wydało
mu się, że cały wszechświat znieruchomiał, a każda
gwiazda na firmamencie niebieskim wstrzymała od-
dech.

Dylan. Kogo my tu mamy?

Jazz Jackson wepchnął się między Margo i Dylana.

Wysoki, atrakcyjny, uroczy Jazz. Bez trudu odwróci
uwagę Margo i tym trudniej będzie wyciągnąć z niej
jakiekolwiek informacje o uczuciach Haley. Miał
ochotę strzelić kolegę w zęby, lecz tylko zacisnął
szczęki ze źle skrywaną złością.

Margo Grant. Moja nowa asystentka. Margo, to

jest Jazz.

Jazz? Ciekawe imię.

Pseudonim. Lubię czasem posłuchać jazzu. Jes-

tem w zespole Dylana, pracuję jako kierownik artys-
tyczny. Naprawdę mam na imię Cody.

Cody Jackson – to brzmi jak nazwisko kowboja.

Tak się składa, że przygalopowałem z Teksasu.

Zatańczymy?

Margo uśmiechnęła się życzliwie.

225

Naga prawda

background image

Tylko pod jednym warunkiem. Nie nazwiesz

mnie klaczką. Jeśli to zrobisz, wyciągnę cię na dwór
i stłukę na kwaśne jabłko.

Taniec z tobą byłby tego wart.

Margo posłała Dylanowi spojrzenie, które mówiło:

,,Pogadamy później’’, i ochoczo przyjęła dłoń Jazza.
Dylan miał wrażenie, że zaraz wyjdzie z siebie.

Po pewnym czasie dostrzegł Margo przy stole

z przekąskami, ale znowu ją zgubił. Podczas kolacji
usiłował usiąść obok niej, ale uprzedził go Jazz, który
nachalnie wepchnął się na upatrzone przez Dylana
miejsce. Dylan przysiągł sobie w myślach, że skręci
mu kark.

Jakoś udało mu się przetrwać posiłek, uśmiechać

się i uprzejmie rozmawiać.

Haley starannie poprawiała swój tekst. Po raz

kolejny przeczytała go od początku do końca i wes-
tchnęła. Odchyliła się razem z krzesłem i odrzuciła do
tyłu ciężkie włosy przysłaniające jej kark. Czuła się
tak, jakby wzięła udział w bijatyce. Wstała, sięgnęła
po gumkę do włosów i ściągnęła je z tyłu głowy.

Tekst nie był zły, lecz Haley myślała o czym

innym. Zastanawiała się, jak się poczuła po rozmowie
z Dylanem, jak zareagowała na jego słowa. Miała
świadomość, że nie powinna zwierzać się czytel-
nikom z osobistych przeżyć. Między nią i Dylanem
wydarzyło się coś szczególnego i cudownego. Wie-
działa, że jeszcze długo będzie tęskniła do tych chwil.

Ponownie usiadła przy komputerze, podświetliła

tekst i jednym uderzeniem klawisza go skasowała.

Teraz już wiedziała, że Dylan wykroczył poza

226

Karen Anders

background image

świat z jej fantazji. Nie mogła temu zaprzeczyć,
zapomnieć o tym ani przeinaczyć faktów. Wszystko
było zbyt realne, zbyt żywe w jej pamięci.

Podeszła do okna i wyjrzała na dwór, wpatrując się

w cichą brooklyńską ulicę. Oparła się ramieniem
o framugę i podziwiała księżyc w pełni. Jego pełne
oblicze uśmiechało się do niej z nieba.

Dlaczego jesteś taki zadowolony? – burknęła do

jego roześmianej twarzy. – Jak to się dzieje, że
problemy sercowe są znacznie boleśniejsze w świetle
księżyca? – Ku rozczarowaniu Haley księżyc nie
przestawał się uśmiechać.

,,Gdybyś zmieniła zdanie, możesz jednak wpaść’’.
Podeszła do szafy i dotknęła palcami czarnej koron-

kowej sukienki, której wcale nie zamierzała kupować.
Mimo to uległa pokusie, kiedy podczas przechadzki
w porze lunchu ujrzała ją na wystawie niewielkiego
butiku.

Wcale nie potrzebowała tak pięknej i drogiej sukni.

Gdy weszła do sklepu, jakby popchnięta tam przez
diabełka w jej głowie, liczyła na to, że sukienka okaże
się za mała lub będzie brzydko leżała. Tymczasem
wyglądała w niej doskonale.

Haley miała wrażenie, że budzi się ze snu. Dopiero

teraz docierały do niej straszne fakty.

Dylan zaproponował, aby poszła na przyjęcie,

a ona nagle nabrała na to ochoty. Chciała go ujrzeć
z inną kobietą. Dzięki temu poradziłaby sobie
z rozterkami sercowymi. Liczyła na to, że uświado-
mi sobie brutalną prawdę – bez względu na to, jak
bardzo chciała spędzić z nim życie, Dylan miał inne
plany.

227

Naga prawda

background image

Wcale nie zamierzała tam iść.
Bzdury, kogo oszukiwała? Wiadomo, że chciała

iść na przyjęcie i pokazać tym wszystkim zadufa-
nym w sobie Westinom, że ma więcej klasy w ma-
łym palcu niż oni w całych swoich nadętych cia-
łach.

Dylan myślał o Haley i o tym, co mógł bezpowrot-

nie utracić. Wiedział, że nie może bezczynnie stać
i czekać, aż Margo podejdzie do niego, aby poroz-
mawiać. Musiał znać prawdę. Wszedł na parkiet
i delikatnie wziął dziewczynę za rękę.

Margo, posłuchaj, muszę z tobą porozmawiać.

To ważne – stwierdzi, po czym zaprowadził ją pod
ścianę. – Wyjaśnij mi, co miałaś na myśli, kiedy
mówiłaś, że Haley za mną szaleje?

Sama mi to powiedziała w zaufaniu. Jestem jej

najlepszą przyjaciółką i nie powinnam ci tego po-
wtarzać.

Nie gadaj bzdur – warknął. – Kocham ją. Właśnie

zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że nic nie jest
dla mnie ważniejsze. Mów szybko!

Haley czuła się tak, jakby ziemia usuwała się spod

jej stóp. Przyglądała się, jak Dylan sprowadza Margo
z parkietu, i myślała, że nie powinna była przy-
chodzić. Wiedziała, od początku się domyślała. Dylan
interesował się Margo i ogarnęła go zazdrość, kiedy
tańczyła z innym mężczyzną. Dlaczego od razu nie
wyjaśniła z nim tej sprawy?

Jak mogła szaleć z miłości do takiego człowieka?

Zostanie na przyjęciu i będzie udawała, że nie dałaby

228

Karen Anders

background image

za niego złamanego grosza. Nie miała zamiaru okazy-
wać, jak bardzo boli ją serce.

Zanim Dylan zdążył do niej podejść, zatrzymał się

przed nią jakiś jasnowłosy, nieznany mężczyzna.

Czy mogę panią prosić do tańca? – spytał.

Haley popatrzyła na Dylana, zdobyła się na najbar-

dziej promienny uśmiech, jaki miała do dyspozycji,
i przyjęła wyciągniętą dłoń mężczyzny.

Haley słyszała, że nieznajomy coś do niej mówi

i udawało się jej grzecznie odpowiadać półsłówkami
na jego pytania. Zapamiętała nawet, że miał na
imię Matt. Starała się skoncentrować na czymkol-
wiek, tylko nie na niezadowolonej twarzy Dylana,
którą widziała za każdym razem, gdy wirowała
nieopodal niego w tańcu. Wytworna sala hotelu
Ritz-Carlton okazała się na tyle przestronna i za-
tłoczona, że Haley mogła bez trudu zniknąć wśród
licznie zgromadzonych gości. Pod ścianą ustawiono
dwa długie stoły z potrawami, w rogach dwa
wolno stojące bary, oprawę muzyczną zapewniała
orkiestra grająca pięknego walca, a rozmowy toczo-
no przy okrągłych stołach.

Kiedy taniec dobiegł końca, Haley pozwoliła męż-

czyźnie zaprowadzić się do baru, gdzie poznała kilko-
ro innych ludzi, z którymi podeszła do jednego
z okrągłych stołów. Nie zwracała uwagi na to, co
porabia Dylan. Pomyślała, że to jego sprawa i nic jej
nie obchodzą jego odczucia.

Udało jej się nawet włączyć do rozmowy o mu-

zyce.

Steven Wilde był po prostu rewelacyjny w

’’

Don

Giovannim’’ Mozarta – zauważył ktoś.

229

Naga prawda

background image

Kiedy Haley zabrała głos, wszystkie głowy od-

wróciły się w jej stronę.

Jeśli chcecie zobaczyć naprawdę fantastyczne

przedstawienie, powinniście się wybrać do opery
kameralnej w Bowery – zasugerowała. – Występuje
tam zespół Chadwick’s Opera, pod dyrekcją Josepha
Chadwicka. On także jest producentem przedsta-
wień. Wierzcie mi, ten człowiek to geniusz. Gdyby
ktoś pytał mnie o zdanie, Chadwick powinien trafić
do Metropolitan, i to jak najszybciej.

Wśród zebranych rozległy się pomruki aprobaty

i pytania. W pewnym momencie Haley zauważyła, że
Donald Westin przygląda się jej tak, jakby wyrosły jej
skrzydła.

Kiedy dyskusja skoncentrowała się na sprawach

związanych z aktualnymi bestsellerami, Haley ponow-
nie włączyła się do rozmowy i ochoczo podzieliła się ze
wszystkimi swoimi uwagami.

W pewnej chwili poczuła czyjąś rękę na ramieniu.

Podniosła wzrok i ujrzała przed sobą twarz Dylana.
Jego zielone oczy uśmiechały się do niej.

Czyżby był tak pewny siebie, że traktował ją jak

swoją własność, którą może mieć na każde skinienie?
Zwinnie wysunęła się z jego uścisku.

Jednak jesteś pełna niespodzianek – zauważył.

Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli.

Haley, wybieramy się na wczesne śniadanie.

Pójdziesz z nami?

Haley uśmiechnęła się do jednej z siedzących obok

kobiet.

Nie, dziękuję. Na mnie już pora.

Odwróciła się, żeby wyjść, lecz na jej drodze

230

Karen Anders

background image

stanęła Marie McLain. W jej oczach pojawił się błysk
zrozumienia.

To pani jest redaktorką rubryki ,,Pikantny seks’’.

Haley Lawton. Wtedy w restauracji od razu wiedzia-
łam, że pani nazwisko coś mi mówi.

Haley poczuła, jak podskakuje jej żołądek. Wszys-

cy przy stole zamilkli. Haley popatrzyła na Dylana,
lecz nic nie powiedziała.

Naprawdę muszę już lecieć – zwróciła się do

kobiety.

Minęła ją i poszła się pożegnać z Westinami.

Odnosili się do niej życzliwie, lecz prawie wcale tego
nie zauważyła.

Haley podeszła do drzwi, lecz na jej drodze nagle

stanęła Margo.

Haley, przez cały wieczór cię szukam – ode-

zwała się.

Cześć, Margo. – Jej głos wydawał się zmęczo-

ny i zrezygnowany. Nagle przestała grać, gdyż
uzmysłowiła sobie, że bez względu na to, jak
bardzo się stara, i tak będzie się przejmowała
sytuacją z Dylanem. – Czy to, co mówią o tobie
i Dylanie, to prawda?

Margo wyglądała na zakłopotaną. Haley kątem

oka zauważyła, że Dylan podchodzi bliżej, a tuż za
nim podąża Marie McLain.

Dylan ci powiedział? – spytała Margo.

Haley doskonale widziała poczucie winy na twa-

rzy przyjaciółki. Zakłuło ją serce i poczuła nieprzyje-
mne pieczenie w klatce piersiowej.

Nie, domyśliłam się. Zresztą twoja obecność na

tym przyjęciu na to wskazuje.

231

Naga prawda

background image

To prawda. Od zeszłego tygodnia usiłowałam

skontaktować się z tobą. Właśnie wtedy...

Margo, naprawdę nie chcę o tym mówić. Nie

mogę uwierzyć, że zdradziłaś mnie w taki sposób.
Cały czas powtarzam sobie, że to nie może być
prawdą.

Haley, bardzo cię przepraszam.

Muszę iść. Nie powinnam była tu przychodzić.

Naprawdę nie pasuję do tego towarzystwa.

Prześlizgnęła się obok Margo i udała się prosto do

szatni.

Dylan złapał ją za rękę w chwili, gdy sięgała po

płaszcz.

Zaczekaj, Haley. Muszę z tobą porozmawiać.

Marie pojawiła się w ślad za Dylanem.

Dylan, wiedziałeś, że ta kobieta pisuje do rub-

ryki o seksie?

Spojrzał na nią, jakby jej wcześniej nie widział.

Tak.

Haley poczuła, że kręci się jej w głowie. Wyznanie

Margo wypaliło ogromną dziurę w jej sercu. Nagle się
rozzłościła. Odwróciła się do kobiety, zamierzając
zaprzeczyć, jakoby była Haley Lawton i pisywała dla
,,SPICE’’. Liczyła na to, że w ten sposób zaoszczędzi
Dylanowi problemów. Gardziła tym, co Margo i Dy-
lan jej zrobili, ale nigdy nie była mściwa.

Zgadza się, to ona pisze dla ,,SPICE’’ i robi to

pierwszorzędnie – dodał Dylan.

Popatrzyła na niego ze zdumieniem. Zastanawiała

się, czy ma jakiś ukryty powód, aby rozgłaszać takie
informacje w obecności jedynej osoby na przyjęciu
mogącej poważnie zaszkodzić jego karierze.

232

Karen Anders

background image

Muszę iść. Bardzo przepraszam, ale naprawdę na

mnie już pora.

Dylan nie zamierzał puścić jej ręki.

Haley, nigdzie nie pójdziesz. Chcę z tobą poroz-

mawiać. Chyba jesteś w stanie poświęcić mi chwilę?

Nasz czas dobiegł końca. Nie chcę cię więcej

widzieć, Dylan. Żegnaj.

Zdecydowanie w jej głosie odebrało mu mowę.

Haley, pozwól mi wytłumaczyć – wykrztusił.

Czuł się potwornie, pragnął cofnąć wszystko to, co

jej powiedział w pokoju hotelowym. W jej oczach
zalśniły łzy, które doprowadzały go do rozpaczy.

Widziałam cię z Margo.

Mogę to wyjaśnić.

Nie wątpię. Rzecz w tym, że nie mam ochoty cię

słuchać. Jestem pewna, że ona okaże się znacznie
odpowiedniejszą partią dla ciebie niż ja.

Dylan?

Podszedł do nich pan Westin, co zaskoczyło Dyla-

na do tego stopnia, że puścił rękę Haley.

Momentalnie skorzystała z okazji i wybiegła z bu-

dynku, po drodze przywołując taksówkę. Trzy kolej-
ne samochody ją zignorowały. Poczuła, że ogarnia ją
rozpacz. Przeszła na drugą stronę ulicy i ruszyła przed
siebie. Sądziła, że uda się jej znaleźć choćby jeden
argument na usprawiedliwienie Dylana i Margo,
lecz nic jej nie przychodziło do głowy. Była zdruz-
gotana.

Kiedy ujrzała kolejną taksówkę, podniosła wysoko

rękę. Na szczęście tym razem kierowca okazał się
litościwszy. Otworzyła drzwi i zniknęła w samo-
chodzie.

233

Naga prawda

background image

Dylan obserwował całą scenę przez szklane drzwi

hotelu. Gdy Haley weszła do taksówki, usłyszał za
sobą głos.

Chciałbym z panem zamienić słowo.

Obrócił się.

Naprawdę nie mam już ochoty wysłuchiwać

wykładów dotyczących tego, że Haley jest dla mnie
nieodpowiednią partnerką. Nic mnie nie obchodzi,
co pan myśli. Kocham ją i zamierzam poprosić ją
o rękę – wycedził prosto w twarz zaskoczonego
Donalda.

Spokojnie, młody człowieku. Chciałem tylko

przeprosić pana za to, jak się wobec niej zachowaliś-
my. Naprawdę niewłaściwie oceniliśmy pańską mło-
dą damę.

Wie pan co, nic mnie nie obchodzą pańskie

przemyślenia. Moja młoda dama odjeżdża, więc musi
mi pan wybaczyć.

Popchnął drzwi i wybiegł na dwór. Z rozpaczą

ujrzał, że taksówka znika za rogiem. Wiedział, że
to jego wina, iż posądziła go o romans z Margo.
Haley miała prawo uważać, że woli Margo od niej,
gdyż jej przyjaciółka pochodziła z tych samych
kręgów społecznych co on. Margo była jego asys-
tentką i nie łączyły ich żadne sprawy osobiste.
Będzie musiał przekonać o tym Haley, kiedy tylko
ją odnajdzie.

Zrobiłam z siebie kretynkę – oznajmiła Haley.

Pojechała do swoich najbliższych, a siostra i matka

przez cały dzień ją pocieszały. Przy okazji upiekły też
ciasto na urodziny wuja.

234

Karen Anders

background image

Nie zrobiłaś z siebie żadnej kretynki. Zakochałaś

się w facecie, z którym przeżywałaś fantazje. Wiele
kobiet ma fantazje seksualne.

Fantazje nikogo nie ranią, Terry – zauważyła

drżącym głosem Haley.

To fakt.

A faceci z fantazji nie polują na nasze najlepsze

przyjaciółki – dodała Haley i przełożyła na talerz
roztaczające cudowny aromat świeżo upieczone cias-
to czekoladowe.

To patałach. Lepiej ci będzie bez niego. Nie

zasługuje na ciebie.

Dzięki, Terrry – uśmiechnęła się Haley. – To, co

mówisz, jest naprawdę krzepiące, zwłaszcza że już
wielokrotnie się sprawdziło w wypadku innych ko-
biet.

Zawsze do usług – odparła Terry, biorąc Haley

w ramiona. – Może pojedziesz gdzieś na urlop?

To bardzo dobry pomysł. Wybiorę się w takie

miejsce, gdzie można spotkać dużo zakochanych par.
To z pewnością podniesie mnie na duchu.

Pojadę z tobą i wspólnie będziemy się z nich

nabijać.

Haley nie przypuszczała, że jest w stanie się śmiać;

jednak była.

Przynajmniej nigdy mu nie powiedziałam, że go

kocham – pocieszyła się.

Terry otworzyła piekarnik i sprawdziła pieczeń.

No i bardzo dobrze. Poza tym masz to, czego

chciałaś. Kate cię zauważyła i poprosiła o inne felie-
tony.

Szkoda, że nie uda mi się utrzymać pracy

235

Naga prawda

background image

westchnęła Haley i poczuła, jak ciąży jej kamień na

sercu.

W głębi duszy przyznała, że czułaby się równie

fatalnie, gdyby zwierzyła się Dylanowi ze swoich
uczuć. Teoretycznie przez pewien czas mogła się
jeszcze oszukiwać, że Dylan odwzajemni jej miłość,
lecz wiara w urojenia zawsze kończy się fatalnie.

Co to znaczy? – zdumiała się Terry.

Nie mogę zostać w ,,SPICE’’. – Haley położyła

drugą warstwę ciasta i przystąpiła do pokrywania jej
kremem.

Czemu?

Moja najlepsza przyjaciółka będzie się spotykała

z mężczyzną, którego kocham. Oglądanie jej codzien-
nie może prowadzić do pewnych nieporozumień.

Wiem, o czym mówisz. – Terry ścisnęła rękę

siostry.

Wiesz, z początku myślałam, że odejście ze

,,SPICE’’ będzie dla mnie trudniejsze, ale w gruncie
rzeczy wcale się tym nie przejmuję. W tej pracy
ciekawe i podniecające było wyłącznie dzielenie fan-
tazji z Dylanem.

Zrobiłabyś to jeszcze raz, wiedząc, jaki będzie

koniec?

Zrobiłabym. Poważnie, chciałabym to ponow-

nie przeżyć.

Terry objęła ją mocno.

Wobec tego nie powinnaś niczego żałować.

W ten sposób szybciej się pogodzisz z rzeczywistoś-
cią.

Haley odwzajemniła uścisk siostry.

To nie oznacza, że nie zmodyfikowałabym za-

236

Karen Anders

background image

kończenia, ale wiem, że nie muszę się wstydzić
swoich decyzji.

Margo i Dylan. Samo myślenie o nich bolało,

a przecież na własne oczy widziała ich razem. Jej
najlepsza przyjaciółka i ukochany mężczyzna przy-
znali się, niezależnie od siebie, do romansu.

Haley dokończyła swój tekst i wysłała go do Kate.

W poniedziałek rano wyniesie się z gabinetu i zacznie
szukać nowej pracy. Nie mogłaby znieść siedzenia
w jednym biurze z Margo.

Usiłowała zachowywać się dzielnie i udawać, że

warto było. W sumie naprawdę było warto. Robiła
rzeczy, na które nigdy by się nie zdecydowała,
wreszcie stała się odważną i żądną mocnych wrażeń
kobietą, którą zawsze pragnęła być. Nie uświadamia-
ła sobie jednak, że pogoń za silnymi przeżyciami
wiąże się z ryzykiem. Uważała, że to nie fair, iż teraz
musi wszystko stracić.

Popatrzyła na Terry i jej oczy wypełniły się łzami.

Utraciła wszystko, co było dla niej ważne.

Co ja teraz zrobię? Tak bardzo go kocham. Co ja

zrobię?

Objęła siostrę i z oczu popłynęły jej łzy. Terry

głaskała ją po włosach. Kiedy Haley się już wypłakała,
poczuła się znacznie lepiej.

Wiesz co – odezwała się do siostry. – Chyba

jednak gdzieś wyjadę.

Masz na oku jakieś konkretne miejsce?

Pojadę tam, gdzie uda mi się zapomnieć o Dylanie.

237

Naga prawda

background image

Rozdział trzynasty

O czym myślała, lecąc samotnie na Hawaje?

O Maui, oczywiście.

Dlaczego uznała, że przechadzka po czarnych

piaszczystych plażach pomoże jej się odkochać? Dla-
czego postanowiła dołączyć do grona tych żałosnych,
upiornych postaci, nawiedzających piaski Maui w po-
szukiwaniu utraconej miłości? W jej wypadku zape-
wne wszystko wynikało z niedoboru snu. Nie mogła
spać. Nie mogła też jeść, a przede wszystkim nie
mogła przestać płakać.

Kate zgodziła się dać jej urlop, kiedy Haley obiecała

napisać cudowny tekst o pięknych wyspach. Materiał
miał być gotowy na jutro, a Haley nie potrafiła sklecić
jednego zdania.

Nie mogła przestać myśleć o Dylanie. Wciąż tkwił

w jej głowie i to do tego stopnia, że zielony kolor
przypominał jej o jego oczach. Ryk motocykla na
ulicy kojarzył się jej z ubranym w skóry kochankiem.
Zapach cynamonu wywoływał u niej spazmy.

background image

Przepędziła natrętne myśli, lecz najwyraźniej nie

potrafiła odzyskać kontroli nad uczuciami. W jednej
chwili płakała, w drugiej dostawała szału. Nie miała
pojęcia, co na to poradzić.

Znalazła się w wyjątkowo pięknym miejscu. Po-

winna przynajmniej próbować napawać się jego
urodą. Niemal na wyciągnięcie ręki widziała łagodny
stok porośnięty bujną roślinnością i dzikimi kwiatami
o niewyobrażalnych kształtach i barwach. Powietrze
wypełniała oszałamiająca woń delikatnych tropikal-
nych roślin. Potężne paprocie kołysały się na łagod-
nym wietrze znad oceanu, a wysokie palmy zachęcały
do schronienia się w ich cieniu przed gorącym słoń-
cem dnia. Morze tak wspaniale migotało aż po
horyzont, że Haley postanowiła spędzić cały dzień na
plaży, surfując i kąpiąc się w promieniach słońca.

Mogła podziwiać wulkan Haleakala, który z daleka

wydawał się potężny i tajemniczy. Góra zdawała się
pełnić wartę przed Maui, zupełnie jakby wyspa była
bezradnym niemowlęciem. Przed opuszczeniem Ha-
wajów Haley postanowiła przyjrzeć się kraterowi
o wschodzie słońca.

Szczerze mówiąc, miała nadzieję, że po dotarciu na

skraj krateru poprosi boginię ognia o wypalenie z jej
duszy miłości do Dylana. Liczyła na to, że przy
odrobinie szczęścia jej prośba zostanie wysłuchana
i spełniona.

Wiele myślała o swoim śnie z White Haven.

Pamiętała go tak dobrze, jakby przyśnił się jej wczo-
raj, a nie kilka tygodni wcześniej. Zdawała sobie
sprawę, że jej serce rozpadnie się na kawałki, jeśli
nie przestanie myśleć o utracie Dylana. Mimo to

239

Naga prawda

background image

przypomniała sobie, jak mówił, że pragnie ujrzeć jej
nagie ciało w krystalicznie czystej wodzie.

Położyła się na miękkim piasku, tak zniechęcona

i pozbawiona złudzeń, że opuściła ją cała energia.

Wpatrywała się w wodę i srebrny sierp księżyca,

który powoli wędrował po przyprószonym gwiaz-
dami nocnym niebie. Czuła się okropnie, pomimo
wspaniałej gwiaździstej nocy, spokojnego morza i pa-
nującej ciszy.

To piękne miejsce na samotne wycieczki.

Nawet nie drgnęła. To niemożliwe, na pewno się

przesłyszała. Wiedziała, że nie było tam Dylana, to
wyobraźnia płatała jej figle. Gdyby odwróciła głowę,
ujrzałaby mężczyznę o podobnym głosie.

Kiedy jednak spojrzała za siebie, zobaczyła Dyla-

na. Stał w świetle księżyca, jak zawsze doskonały
i nieprawdopodobnie przystojny. Wiatr bawił się ko-
niuszkami jego włosów, zdmuchując je na czoło.
Dylan miał nieprzenikniony wyraz twarzy. Zatrzy-
mał się nieruchomo, z rękami w kieszeniach dżin-
sów.

Wstała i skrzyżowała ręce na piersiach.

Co ty tutaj robisz? – spytała, wyrzucając sobie,

że gapi się na niego z zachwytem i zachowuje się tak,
jakby nie miała ani odrobiny dumy.

Pojechałem do Hillcrest i błagałem twoich rodzi-

ców o informację, dokąd się udałaś. Padłem przed
nimi na kolana. Twoja mama kazała mi wstać i po-
częstowała mnie czekoladowym ciastem. Było pysz-
ne – dodał bez sensu.

Moja mama częstuje ciastem także listonosza,

za którym nie przepada.

240

Karen Anders

background image

Nie wspomniałem, że twoja mama mnie po-

lubiła?

Moja mama dobrze znosi obecność durniów.

W ciemności zabłysły jego białe zęby.

Myśl sobie co chcesz, Haley.

Ruszyła, chcąc go ominąć.

Idę – oświadczyła. – Jeśli sobie wyobrażasz, że

wystarczy, abyś się pojawił w tym romantycznym
miejscu, a ja rzucę ci się na szyję, to jesteś w błędzie.
Chyba oszalałeś.

Dylan wyciągnął ręce i przycisnął ją do siebie,

spoglądając uważnie w jej źrenice.

Żebyś wiedziała. Oszalałem. Na twoim punkcie,

Haley. Cholera, zrozum, między Margo i mną do
niczego nie doszło. Nie jesteśmy sobą zainteresowani.
Skontaktowała się ze mną w sprawie pracy i tylko
takiej zbrodni się dopuściła.

Na przyjęciu powiedziała mi co innego.

Była pewna, że rozmawiacie o pracy. Nie byłem

i nie jestem z nią związany. Nie widzisz? Doszło do
nieporozumienia.

Niech będzie, może faktycznie nie dogadałam się

z Margo, ale co z całą resztą?

Jaką resztą?

No tak, pomyślmy. – Wyliczała na palcach.

Twoja sąsiadka z kluczem. Laurel. Tabuny kobiet,

które przyprowadzałeś do tego pensjonatu. Mam
mówić dalej? – Spojrzała wyzywająco na jego przy-
stojną twarz.

Uśmiechnął się.

Moja sąsiadka ma klucz, bo podlewa mi kwiaty

i jest przekonana, że może do mnie wpadać za

241

Naga prawda

background image

każdym razem, gdy się pokłóci z chłopakiem. Co
zresztą nie zdarza się rzadko.

Pokłóci z chłopakiem?

Całe mnóstwo kobiet oczekuje ode mnie roz-

maitych rad.

Przyciągnął ją bliżej i dotknął dłonią jej twarzy.

Kciukiem delikatnie przejechał po policzku dziew-
czyny.

Poważnie? – spytała z powątpiewaniem.

Laurel to moja siostra. Pomagała mi przy okazji

fantazji z lodami i skórą. Stwierdziła, że niektóre
kobiety lecą na motocykle i facetów w skórach.

Uniósł dłoń i przyczesał gęstwinę włosów.

Mówisz poważnie? To naprawdę twoja sąsiad-

ka i siostra?

Jak najbardziej. Jesteś jedyną kobietą, którą

kiedykolwiek zawiozłem do White Haven. Jako chło-
pak często jeździłem tam wypoczywać. Chciałem
podzielić się z tobą swoimi wspomnieniami – głos mu
zadrżał. – Pragnąłem ofiarować ci cząstkę swojej
duszy.

Powiedziałeś, że nie prowadzisz rejestru kobiet,

które tam sprowadzasz.

Chciałem nas pokłócić.

Poważnie? – szepnęła Haley niepewnie.

Jak najpoważniej.

Kiedy tak stała i wpatrywała się w niego czule,

poczuł, że znika głęboka samotność, która towarzy-
szyła mu przez większą część życia.

Kochanie mnie nie będzie łatwe, Haley. Ale

wiedz, że nie zamierzam z ciebie rezygnować.

Z cichym okrzykiem rzuciła mu się na szyję.

242

Karen Anders

background image

Im dłużej z tobą przebywam, tym bardziej

pragnę twojego towarzystwa – wyznała. – Przerazi-
łam się, bo na uniwersytecie spotykałeś się z wieloma
kobietami, a ja nie chciałam stać się kolejnym numer-
kiem statystycznym. Pozwoliłam, aby poniosły mnie
emocje. Nie mogłam sobie wyobrazić ciebie z inną.
Kiedy pomyślałam, że ty i Margo... No wiesz, po
prostu uznałam, że wcale się nie zmieniłeś od czasów
studenckich.

Tamte kobiety zupełnie nic dla mnie nie znaczy-

ły, Haley. Pragnąłem ciebie, nawet na uniwersytecie.
Nie chciałem cię narażać na nieprzyjemności ze
strony mojego ojca.

Tak mocno przyciskał ją do siebie, że wyczuwała

dudnienie jego serca.

Więc na uniwersytecie nie uganiałeś się za

kobietami?

Nie aż tak, jak sądzisz – uśmiechnął się Dylan.

A co z kobiecymi ubraniami w szafie?

Laurel trzyma u mnie furę ciuchów.

A zatem nie interesujesz się każdą kobietą, która

się napatoczy?

Bynajmniej. Interesuję się tylko jedną, kuszącą

i wystrzałową pięknością.

Wystrzałową? Twierdziłeś, że nie pasowałabym

do twojej firmy.

Kiedyś uważałem, że to ważne. W pewnym

momencie przekonałem się, że cię kocham, więc
chciałem się jakoś przeciwstawić temu uczuciu, bo
nie zamierzałem cię krzywdzić.

Coś ty powiedział? – Haley chwyciła go za

koszulę i spojrzała mu prosto w oczy.

243

Naga prawda

background image

O krzywdzeniu? – zapytał zmieszany.

Nie, nie o tym, głupku.

Kocham cię, Haley – powiedział po prostu. – Od

samego początku pragnąłem więcej, ale obawiałem się
konsekwencji, które musiałabyś ponieść, gdybym
sięgnął po to, czego chciałem.

A co z tymi historiami o wizerunku?

To bzdura. Jeśli Westinom nie spodoba się moja

żona, rozkręcę własny interes. Otworzę agencję re-
klamową. Nikt mi nie będzie mówił, że nie jesteś dla
mnie wystarczająco dobra. Doskonale wiem, że jesteś
aż za dobra – stwierdził żarliwie. – Jesteś dla mnie
idealna.

Wiesz, bałam się w tobie zakochać i wcale tego

nie chciałam – wyznała Haley.

Czemu?

Przywarła do niego, czując pod dłońmi twarde

muskuły jego klatki piersiowej.

Sądziłam, że nie będziesz miał ochoty zrezyg-

nować dla mnie z innych kobiet, a ja chcę być twoją
jedyną i w tej kwestii nigdy nie ustąpię.

Ucałował ją ciepło, delikatnie i uwodzicielsko. Tak

musiał smakować grzech.

Haley, nikt do ciebie nie oczekuje ustępstw.

Kocham cię. Kocham tylko ciebie. Wyjdziesz za
mnie?

Wyciągnął z kieszeni spodni pudełko z pierścion-

kiem i wsunął je do ręki ukochanej. Oszołomiona
Haley niepewnie przyjęła podarunek.

Wyjdź za mnie, Haley – powtórzył. – Nie mogę

bez ciebie żyć.

Otworzyła pudełko i zapatrzyła się w kosztowny

244

Karen Anders

background image

brylant w czarnym aksamicie. Drżącymi palcami
wyciągnęła pierścionek z pudełka. Dylan wziął go od
niej i ostrożnie wsunął jej na palec.

Popatrzyła na brylant, a potem na twarz Dylana.

Kocham cię – wyszeptała.

Pamiętasz, powiedziałem ci kiedyś, że chciał-

bym zobaczyć twoje ciało skąpane w promieniach
księżyca, zanurzone w krystalicznie czystej wodzie
tej plaży.

Wzięła go za rękę i poprowadziła nad wodę.
Morze było ciepłe i pieściło stopy Haley. Dylan

przystanął i spojrzał w dal, na ciemną linię horyzon-
tu. Zdawało się, że niebo i woda zlały się w jedno.
Haley oglądała profil mężczyzny, dostrzegając, że
wiatr przesuwa kosmyki jego włosów.

Światło księżyca igrało na jego twarzy, tworząc

zawiłe kombinacje jasności i cienia. Odwrócił się ku
niej, wciągając zapach jej włosów.

Twoje włosy pachną promieniami słońca. Nigdy

nie uda mi się tobą nasycić.

Objął dłońmi twarz Haley i pocałował ją w usta.
Głaskała jego klatkę piersiową i ramiona, aż wresz-

cie zatrzymała się na karku. Chociaż już wiele razy
doświadczała upojnej rozkoszy podczas kontaktu
z jego ciałem, ponownie dopadło ją pożądanie. Nie
miała siły ani ochoty się jej przeciwstawiać.

Kiedy Haley zamierzała zdjąć swoją różową bluzkę

bez rękawów, Dylan odepchnął jej dłonie i powoli,
zmysłowo, sam się tym zajął. Ściągnął z niej bluzkę,
pochylił głowę nad jej okrągłymi piersiami i ucałował
aksamitną skórę. Następnie zręcznym ruchem po-
zbawił ją koronkowego stanika. Jego ręce wkrótce

245

Naga prawda

background image

powędrowały do jej bioder, aby zsunąć z nich szorty
w kolorze khaki. Ukląkł, a jego usta znalazły się na
poziomie pępka, który obsypał gorącymi pocałun-
kami.

Zanurzeni w wodzie, oboje poddali się żarowi

miłości. Poruszali delikatnie złączonymi ciałami, za-
spokajając długo tłumione pożądanie. Popatrzył na
nią z góry, oddychając głęboko.

Wiedziałem, że będziesz pięknie wyglądała, Ha-

ley – powiedział cicho, wpatrując się w nią przez
przejrzystą wodę.

Zamknęła oczy i poddała się rozkoszy chwili.

Powoli docierała do niej naga prawda. Dylan należał
do niej.

Na zawsze.

Budzik zadzwonił o wpół do trzeciej rano. Dylan

jęknął, przetaczając się na bok i wyłączając go.

Haley, jesteś pewna, że tego chcesz? – wymam-

rotał sennie, przymykając oczy.

Daj spokój, leniuchu. Powinieneś cieszyć się

radością poranka. Podobno widowisko jest spektaku-
larne. Wschód słońca w Haleakala to jeden z siedmiu
cudów świata.

Właśnie to wymyśliłaś – zarzucił jej.

Niech będzie. Wymyśliłam, ale możesz to zrobić

dla swojej słodkiej, cudownej narzeczonej. W końcu
to ty mi kiedyś mówiłeś, że byłbyś gotów polecieć za
mną na Księżyc. Gdzie się podział mój dzielny
kosmonauta?

Spędził większą część nocy, kochając się z narze-

czoną. Kończy mi się paliwo.

246

Karen Anders

background image

Chyba nie chcesz, żeby pojawiły się pogłoski, że

nie potrafisz dotrzymać mi tempa?

Drażniła się z nim i prowokowała, głaszcząc jego

ciepłe ciało. Gdy usiłował ją chwycić, szybko wy-
skoczyła z łóżka.

Kto i w jaki sposób miałby się o tym dowiedzieć?

spytał, przewracając się na brzuch.

Sama rozpuszczę pogłoski – oświadczyła rado-

śnie.

Posłała mu psotny uśmiech i schowała się w ła-

zience przed nadlatującą białą poduszką, którą rzucił
w jej kierunku.

Coś mi się widzi, że będziesz się nade mną

znęcać do końca mojego nędznego życia. – Niechętnie
wygramolił się z łóżka.

Wyszła z łazienki i zapatrzyła się na muskularne

ciało Dylana, który właśnie się przeciągał. Westchnęła
z zadowoleniem.

Zrobię, co w mojej mocy – obiecała i sięgnęła

do walizki, aby wyciągnąć cieplejszy strój, niezbęd-
ny na chłodnym wulkanie. – Zresztą i tak będziesz
musiał przysiąc, że zostaniesz ze mną na dobre i na
złe.

Wydobyła dżinsy i gruby sweter.

To fakt, będę musiał.

No to wpadłeś jak śliwka w kompot.

Zgadza się – potwierdził i objął ją od tyłu.

Wpadłem po uszy i jestem z tego ogromnie zadowo-

lony.

Odwróciła się i odepchnęła go żartobliwie.

Lepiej się ubieraj, bo przegapimy wschód słońca,

a wtedy nasze poświęcenie pójdzie na marne.

247

Naga prawda

background image

Zasalutował i sięgnął po ubranie.

Kilka godzin później siedziała oparta o ciepłe ciało

Dylana. Spoglądała na wschód, gdzie widać było
tylko jasną poświatę słoneczną. Pomyślała, że ich
miłość przetrwała nieporozumienie równie gwałtow-
ne jak ten wulkan, zrodzony z ognistego oddechu
ziemi. Nie wątpiła w uczucia Dylana.

Kocham cię, Haley – szepnął Dylan, kiedy oboje

wpatrywali się w płomienny wschód słońca.

Odwróciła głowę, aby przyjąć jego pocałunek.

Przypomniała sobie ból, który czuła po rozstaniu.

Ja też cię kocham – wyszeptała, pewna, że coś

podobnego już nigdy się nie wydarzy.

Ponownie odwróciła wzrok ku wspaniałemu

wschodowi słońca. Jeszcze wieczorem Haley za-
dzwoniła do Margo, aby ją przeprosić za to, że
zwątpiła w jej przyjaźń. Margo rozpłakała się i wy-
musiła od Haley obietnicę, że przyjdzie do niej zaraz
po powrocie.

Haley cieszyła się, że ich przyjaźń nie legła

w gruzach. Czuła się szczęśliwa i beztroska. Po-
stanowiła nie wracać do niektórych wspomnień

uznała, że należą do przeszłości i należy je tam

zostawić.

Skoro mówimy sobie wszystko, chciałabym za-

dać ci jedno pytanie. Co się stało w nocy po rozdaniu
dyplomów? Czy my... czy ty...? – Haley popatrzyła
na niego bezradnie.

Chodzi ci o to, czy się kochaliśmy? – spytał

Dylan.

No właśnie.

248

Karen Anders

background image

Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że przez całą noc

miałem cię w ramionach i chciałbym, aby to trwało
przez całe moje życie.

Dylan przysunął się bliżej i pogłaskał jej ramię.

Interesuje cię tylko trzymanie mnie w ramio-

nach?

Haley pocałowała go w szyję i uśmiechnęła się

szeroko.

Popatrzył jej w oczy z rozbawieniem, a potem

obdarzył ją zmysłowym uśmiechem, od którego za-
kręciło się jej w głowie.

Nie. Po ślubie ludzie muszą sprostać pewnym

obowiązkom.

Zdaje się, że chodzi ci między innymi o seks.

Tak to już bywa w małżeństwach.

Odetchnęła głęboko, udając zmęczenie.

To nie będzie łatwe. Mam nadzieję, że jakoś

sobie poradzę.

Możesz dać mi słowo, że nasze życie intymne

nie stanie się niezdrową pożywką dla wyobraźni
mas?

Zastanawiałam się, czy nie zamieścić twojego

nazwiska w podtytule rubryki. W końcu... – Ścisnął
jej żebra, na co zareagowała głośnym chichotem,
który przestraszył stadko ptaków. – Błagam, tylko nie
łaskocz. Żartowałam.

Mam nadzieję. Moje ręce to śmiertelnie niebez-

pieczna broń łaskocząca i mogę cię łaskotać bez
ostrzeżenia.

Uniosła ręce w powietrze na znak kapitulacji.

Jestem twoją zakładniczką. Obiecuję, że nasze

sprawy łóżkowe pozostaną tajemnicą sypialni.

249

Naga prawda

background image

Co za ulga.

Skoro o tym mowa, chciałbyś może obejrzeć mój

kostium francuskiej pokojówki? – Zaśmiała się chy-
trze.

Haley, wykończysz mnie... – jęknął Dylan.

Uśmiechnęła się i w tej samej chwili zza skał

wyjrzało słońce. Czuła się wspaniale. Była bezpiecz-
na, radosna i promienna.

Pewnie, ale jaka to będzie piękna śmierć – stwier-

dziła.

250

Karen Anders


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Karen Anders Naga prawda
PreZENter bez tajemnic Naga prawda o sile slowa i mocy slajdow poprez 3
NAGA PRAWDA O INWESTOWANIU
Anders Karen W pogoni za szczęściem
PreZENter bez tajemnic Naga prawda o sile slowa i mocy slajdow poprez 2
PreZENter bez tajemnic Naga prawda o sile slowa i mocy slajdow
Aparaty cyfrowe jeszcze bardziej naga prawda [d 2005]
2012 07 05 Naga prawda o kibucach
PreZENter bez tajemnic Naga prawda o sile slowa i mocy slajdow 2
PreZENter bez tajemnic Naga prawda o sile slowa i mocy slajdow poprez
PreZENter bez tajemnic Naga prawda o sile slowa i mocy slajdow poprez
Robards Karen Brutalna prawda
Robards Karen Brutalna prawda
Brutalna prawda Karen Robards
Prawda 2

więcej podobnych podstron