background image

Melanie Milburne

Ślub w Rzymie

background image

Rozdział 1

Anna z przerażeniem patrzyła na poważną twarz lekarza.
– Chce pan powiedzieć, że... on umrze?
– Bez prywatnego ubezpieczenia, w publicznym systemie opieki zdrowotnej 

syn   pani   będzie   musiał   poczekać   na   operację   co   najmniej   rok,   a   może   nawet 
półtora.

–   Ale   mnie   nie   stać   na   prywatne   ubezpieczenie   –   wykrztusiła   Anna   przez 

zaciśnięte   gardło.   –   Już   teraz   z   trudem   radzę   sobie   nawet   z   utrzymaniem   nas 
obydwojga!

– Zdaję sobie sprawę z trudności, jakie napotykają samotne matki, takie jak 

pani   –   odrzekł   lekarz   bez   śladu   współczucia,   którego   w   tej   chwili   tak   bardzo 
potrzebowała. – Ale publiczny system opieki zdrowotnej jest przeciążony i bliski 
całkowitej zapaści. Życie pani syna na krótką metę nie jest zagrożone, ale tę dziurę 
w sercu trzeba załatać, zanim doprowadzi do trwałych szkód. – Przerzucił notatki 
na biurku i dodał jeszcze: – Jeśli uda się pani znaleźć jakiegoś sponsora i zebrać 
fundusze, to operacja mogłaby się odbyć w ciągu miesiąca w Centrum Chirurgii 
Serca w Melbourne.

Anna  nie  była w stanie wykrztusić  ani słowa.  Ledwie było ją stać  na bilet 

tramwajowy   do   miasta.   Co   tu   mówić   o   operacji   przeprowadzonej   w   jednym   z 
najlepszych szpitali w kraju!

– Ile... to by kosztowało? – wyjąkała, nieświadomie zsuwając się na brzeżek 

krzesła.

Lekarz przez chwilę milczał, jakby obliczał coś w myślach, po czym wymienił 

sumę. Gdy Anna ją usłyszała, zaparło jej dech i omal nie spadła z krzesła.

– Aż tyle? – wykrztusiła.
– Obawiam się, że tak. Sammy musiałby pozostać w szpitalu co najmniej przez 

dziesięć dni. To znacznie podwyższa koszty. A jeśli będą jakieś komplikacje...

Anna z przerażeniem przełknęła ślinę.
– Jakie komplikacje?
–   Pani   Stockton,   każda   operacja   to   ryzyko,   a   operacja   serca   u   trzyletniego 

dziecka, to szczególnie delikatna sprawa. Zagrożeń jest wiele: na przykład infekcja, 
niepożądane reakcje na leki i tak dalej. – Lekarz zamknął teczkę leżącą na biurku i, 
odchylając się na oparcie krzesła, przesłał jej uśmiech, który chyba miał jej dodać 
otuchy. – Proponuję, by poszła pani teraz do domu, podzwoniła po znajomych i 

background image

krewnych i poszukała kogoś, kto mógłby pokryć koszty. W ten sposób pani syn 
miałby szansę na szybkie i szczęśliwe rozwiązanie sytuacji.

Anna westchnęła w duchu, podnosząc się z miejsca. Poza siostrą miała bardzo 

niewielu krewnych. A znajomi?

Gdy przed czterema laty wróciła do kraju, ostatnią rzecząo jakiej myślała, było 

zbudowanie   sieci   wspierających   przyjaciół;   wtedy   myślała   tylko   o   tym,   by 
stworzyć   jak   największy   dystans   między   sobą   a   rodziną   Ventressich.   Niemal 
każdego dnia myślała o swoim byłym narzeczonym Franku i jego bracie Carlu... 
Teraz   też   z   trudem   odganiała   te   myśli   od   siebie.   Okropne   oskarżenia   wciąż 
dźwięczały jej w głowie i wiedziała, że gdyby tylko poddała się im.

Po ulicy przelewał się tłum ludzi wędrujących od sklepu do sklepu, od biura do 

biura. Niezwykły jak na listopad upał powiększał jeszcze ogólne zniecierpliwienie. 
Marzyła o czymś zimnym do picia. Zerknęła na zegarek: jeszcze przez godzinę nie 
musiała wracać do domu, gdzie pod opieką Jenny, jej młodszej siostry, czekał na 
nią synek. Zauważyła w pobliżu kawiarnię i ruszyła w tę stronę. Gardło miała 
wyschnięte,   tania   bawełniana   bluzka   na   plecach   była   zupełnie   mokra   od   potu. 
Przechodząc obok szyby wystawowej, zauważyła, że jej jasne włosy opadają na 
ramiona w strąkach. Wyglądała niechlujnie i przygnębiająco.

Tylko  jeden   stolik   był  wolny.   Znajdował   się   na   samym   końcu  kawiarni,   w 

ciemnym kącie, toteż gdy Anna dostrzegła sylwetkę wysokiego mężczyzny przy 
sąsiednim stoliku, było już za późno. Mężczyzna patrzył wprost na nią. Było już za 
późno, by się wycofać... o wiele za późno.

Podniósł   się   z   niedbałym   wdziękiem,   charakterystycznym   dla   wszystkich 

mężczyzn z jego rodziny, i stanął tuż przy jej stoliku.

– Witaj, Anno – odezwał się aksamitnym głosem, na dźwięk którego przeszył ją 

dreszcz   i   natychmiast   powróciły   wspomnienia   czasu,   gdy   przez   chwilę   życie 
wydawało jej się wielką obietnicą niezmąconego szczęścia.

– Franko... – wykrztusiła. Samo wypowiedzenie jego imienia sprawiało jej ból.
– Czy mogę się do ciebie przysiąść? – Nie czekając na odpowiedź, odsunął 

sobie krzesło i usiadł.

Anna zresztą i tak nie była w stanie wypowiedzieć ani słowa. Miała wrażenie, 

że usta zamarzły jej na lód.

–   Ile   to   już   lat?   –   zapytał,   przebiegając   wzrokiem   po   jej   postaci.   –   Trzy? 

Cztery?

Te słowa, rzucone lekkim tonem, kompletnie wytrąciły ją z równowagi. Ona 

sama   mogła   mu   dokładnie   podać   liczbę   dni,   które   minęły   od   ich   rozstania; 

background image

pamiętała to dokładnie niemal co do minuty. Pamiętała również ostatnie słowa, 
jakie wykrzyczał do niej w gniewie. Podniosła wyżej głowę i spojrzała na niego 
ponad stolikiem.

– Nie pamiętam. To było tak dawno.
–  To  prawda.  –  Siedział rozluźniony   i taksującym spojrzeniem obrzucał  jej 

oblaną rumieńcem twarz. – Co u ciebie słychać? Wyglądasz na... przygnębioną.

– Wszystko w porządku, dziękuję – odrzekła, spuszczając wzrok.
Podeszła do nich kelnerka i, zanim Anna zdążyła otworzyć usta, Franko już 

zamówił sok ze świeżych pomarańczy dla niej i kawę ristretto dla – Mogłeś mnie 
przynajmniej zapytać o zdanie – prychnęła, gdy kelnerka odeszła. – Skąd wiesz, że 
nie chciałam czegoś innego?

– A chciałaś coś innego? – zapytał bez żadnych emocji.
– Nie, ale nie w tym rzecz!
– A w czym?
No właśnie, zastanowiła się. Nie było sensu się z nim spierać; wiedziała, że bez 

względu na to jaką taktykę obierze, Franko zawsze będzie górą.

Zatrzymała wzrok na wazoniku z kwiatkami i zapytała z udawaną obojętnością:
– Co cię sprowadziło do Melbourne?
– Interesy. Nasza firma rozwinęła się. Mamy teraz filie zarówno tutaj, jak i w 

Sydney.   Hossa   na   rynkach   nieruchomości   bardzo   nam   się   przysłużyła. 
Przyjechałem, żeby rozejrzeć się w tym, co mamy.

Zerknęła na niego ukradkiem. Zauważyła, że on nie spuszcza z niej wzroku, i 

poczuła się jak jedna z kontrolowanych nieruchomości. Gdy kelnerka przyniosła im 
zamówienie,   Anna   skorzystała   z   okazji   i   zatrzymała   wzrok   na   twarzy   Franka 
odrobinę dłużej. Nadal był bardzo przystojny, jak zresztą wszyscy mężczyźni z 
rodziny Ventressich, włącznie z Carlem, jego bratem. Ale podczas gdy Carlo był 
niższy, ze skłonnościami do nadwagi, sylwetka Franka nie pozostawiała nic do 
życzenia;   widać   było,   że   regularnie   odwiedza   siłownię.   Włosy   i   oczy   miał 
kruczoczarne, twarz pokrytą cieniem zarostu, a usta o zdecydowanym wykroju. 
Anna pamiętała, że te usta czasami przybierały łagodniejszy wyraz, przy innych 
okazjach jednak padały z nich ostre, raniące jak brzytwa słowa. O tym również 
wiedziała z gorzkiego doświadczenia.

–  Jak  długo zamierzasz   zostać  w  Australii?  –  zapytała,  by  wypełnić czymś 

niezręczne milczenie.

– Trzy miesiące, może trochę dłużej – odrzekł z namysłem, nie spuszczając z 

niej badawczego wzroku.

background image

Upiła łyk soku i drżącą dłonią odstawiła szklankę na stolik.
– Jak się miewa twój syn?
Omal nie przewróciła szklanki. Skąd wiedział?!
– Mój syn... – wykrztusiła. – Akurat teraz... miewa się niezbyt dobrze.
– Przykro mi to słyszeć.
– Naprawdę? – zapytała, cynicznie patrząc mu prosto w oczy.
– To tylko dziecko – odpowiedział spokojnie. – Żadne dziecko nie zasługuje na 

to, by chorować. Co mu jest?

Już   miała   opowiedzieć   mu   całą   historię,   ale   ugryzła   się   w   język   i   dla 

uspokojenia znów sięgnęła po szklankę. Zapadło ciężkie milczenie.

– Ile on ma lat? – zapytał w końcu Franko.
– Trzy.
– Widuje się czasem ze swoim ojcem?
– Nie – odrzekła, zaciskając dłoń na zimnym szkle.
– A gdzie on teraz jest?
– Z moją siostrą.
– Chodziło mi o jego ojca.
Niepewnie podniosła na niego wzrok.
– Nie mam pojęcia.
Franko głośno wciągnął oddech.
– A czy w ogóle wie o tym, że ma syna?
–   Nie.   Ale   gdybym   miała   jakiekolwiek   podstawy,   by   przypuszczać,   że   ta 

wiedza   jest   mu   do   czegoś   potrzebna,   tobym   mu   powiedziała   –   odparła   Anna, 
doskonale zdając sobie sprawę, że kłamie.

Brat   Franka,   Carlo,   był   ostatnią   osobą   na   świecie,   której   powiedziałaby   o 

istnieniu   Sammy’ego.   Nawet   gdyby   jej   własne   życic   albo,  nie   daj   Boże,   życie 
Sammy’ego miało od tego zależeć.

– A jak się miewa twoja siostra?
Poczuła wdzięczność za zmianę tematu i odpowiedziała potokiem słów.
–   Jenny   miewa   się   doskonale.   Skończyła   pierwszy   rok   studiów   i   zdała 

wszystkie egzaminy z wyróżnieniami.

– To spore osiągnięcie – zauważył.
Powiedz to głośno, pomyślała Anna. Powiedz, jak wielkim osiągnięciem jest to 

dla dziewczyny, która nie słyszy nawet, gdy ktoś wołają po imieniu. Ale te słowa, 
przepełnione goryczą, nie przeszły jej przez gardło. Schowała uczucia za obojętną 
maską i spojrzała mu prosto w twarz.

background image

– A jak się czuje twoja matka?
– Bardzo dobrze. Nie może się nacieszyć wnukami.
Anna poczuła ucisk w żołądku. 
– Masz dzieci? – zapytała mimowolnie.
– Nie ja. Moja siostra, Giulia. Ma już trójkę.
Wspomnienie   Giulii   sprawiło   Annie   przyjemność.   Siostra   Franka   była 

ogromnie sympatyczną osobą i szczerze lubiła zarówno Annę, jak i Jenny.

– Sądziłam, że ty też już zdążyłeś się ożenić – powiedziała, wpatrując się w 

pestkę pomarańczy na dnie szklanki.

– Nie darzę już małżeństwa szczególnym nabożeństwem.
Nie mogła go za to winić. Po tym, co mu zrobiła, miał pełne prawo do cynizmu.
– Muszę już iść – wymamrotała, odsuwając krzesło i sięgając po torebkę.
Franko jednak wyciągnął rękę i przytrzymał jej dłoń.
– Nie.
Poczuła, jak od jego dotyku przez cale jej ciało przebiegi prąd.
– Chciałbym z tobą jeszcze porozmawiać.
– Muszę wracać do Sammy’ego. Spóźnię się na tramwaj...
– Podwiozę cię.
– Nie – zaprotestowała, próbując wyswobodzić rękę. – Mieszkam daleko, a 

poza tym...

– Gdzie mieszkasz?
Miała   ochotę   podać   mu   nazwę   jakiejś   miejscowości   odległej   o   pięćset 

kilometrów, ale wszystkie nazwy wyparowały jej z głowy.

– Gdzie mieszkasz, Anno? – powtórzył.
– W St. Kilda – wymamrotała, spuszczając wzrok.
– Nie wydaje mi się, żeby to było bardzo daleko – skomentował sucho.
– Owszem, daleko, jeśli musisz iść piechotą.
– Nie masz pieniędzy na samochód albo na komunikację publiczną?
– Mam tyle, że mi wystarcza – oburzyła się, podnosząc głowę wyżej.
– Pracujesz?
– Tylko mężczyzna, który nigdy nie miał dziecka, może zadać takie pytanie!
Zignorował jej sarkazm i zapytał jeszcze raz:
– Pracujesz poza domem?
– Mam dwie prace.
– Widzę, że jesteś kobietą skupioną na karierze – rzekł przeciągle, puszczając 

jej rękę.

background image

Jakoś nigdy nie uważała sprzątania w hotelu ani pracy w barze za szczególnie 

istotne szczeble w rozwoju kariery zawodowej, ale z drugiej strony, nigdy też nie 
sądziła, że w wieku dwudziestu pięciu lat zostanie samotną matką.

– Lubię niezależność. – Roztarła przegub, rzucając mu krzywe spojrzenie.
– Nic pamiętam, żeby kiedyś tak ci na tym zależało.
Miała już dość tych wzmianek o przeszłości.
– Naprawdę muszę już iść...
–   Chciałbym   z   tobą   porozmawiać   dłużej   –   powiedział   jeszcze   raz.   – 

Powspominać stare czasy...

– Nie mam nic do opowiadania.
Odchylił się do tylu na krześle i przez dłuższą chwilę patrzył na nią bez słowa. 

Musiała zebrać wszystkie siły, by znieść ten wzrok z pozornym opanowaniem. W 
głowie   czuła   pustkę,   miała   wrażenie,   że   wisi   zawieszona   w   próżni,   jak   w 
koszmarnym śnie; przeszło jej przez myśl, że za chwilę się obudzi i przekona, iż 
jest sama w kawiarni, a po drugiej stronie stolika stoi tylko puste krzesło.

– Nie masz mi nic do powiedzenia po czterech latach? – zdziwił się.
– Nic mi nie przychodzi do głowy.
Coś w jego wzroku ostrzegło ją, że wzbiera w nim gniew. Powietrze wokół nich 

stało się ciężkie od napięcia; Anna miała wrażenie, że brakuje jej tlenu.

–   Przepraszam,   naprawdę   muszę   już   iść.   –   Podniosła   się   zdecydowanie   i 

poczuła ulgę, widząc, że tym razem Franko jej nie zatrzymuje.

– Zobaczymy się jeszcze – powiedział tylko, również się podnosząc.
Rzucił na stolik kilka banknotów i wyszedł z kawiarni. Patrzyła za nim, ale nie 

odwrócił się więcej.

Sammy powitał ją entuzjastycznie jak zwykle. Patrząc na syna, Anna odniosła 

wrażenie, że jego usta przybrały sinawe zabarwienie; z pewnością nie wyglądały 
tak jeszcze tego dnia z rana.

– Witaj, kochanie – powiedziała, całując go w policzki i w czubek perkatego 

nosa. – Byłeś grzeczny? Nie sprawiałeś kłopotu cioci Jenny?

– Byłem bajdzo grzeczny. Najisowałem ci objazek, zobacz!
Podsunął jej pod nos kartkę papieru. Anna pochyliła się, żeby się przyjrzeć. 

Zobaczyła na obrazku cztery patykowate postacie ludzkie. Trzy z nich rozpoznała 
natychmiast – to była ona sama, Jenny oraz Sammy.

– Bardzo ładne, ale kto to jest? – zapytała, wskazując na czwartą postać.
– To mój tatuś – oznajmił chłopiec. – Ja też chcę mieć tatusia, takiego samego 

background image

jak Davey. Mogę takiego dostać?

Anna poczuła ulgę na myśl, że jej syn jest jeszcze za mały, by pojąć wszystkie 

komplikacje   swojej   sytuacji.   No   tak,   pomyślała.   Tato   Daveya   jest   łagodnym 
chirurgiem   laryngologiem,   a   nie   prostakiem,   któremu   chodzi   tylko   o   to,   żeby 
zaciągnąć kobietę do łóżka...

Opanowała mdłości i posłała synowi blady uśmiech.
– Muszę nad tym pomyśleć. Może teraz pójdziemy zobaczyć, co robi ciocia 

Jenny?

Jenny stalą przy stole w kuchni, marszcząc czoło nad przepisem, który miała 

zamiar wypróbować. Anna postukała ją w ramię.

– Jak poszło? – zapytała jej siostra językiem migowym.
Anna z westchnieniem usiadła przy stole i powiedziała powoli, tak żeby Jenny 

mogła odczytać słowa z ruchu warg:

– Potrzebna jest operacja. Bardzo kosztowna operacja.
– Ile? – zapytała Jenny.
Jej   głos   był   nieco   zniekształcony   w   sposób   typowy   dla   osób   zupełnie   nie 

słyszących, Anna jednak przywykła do jego brzmienia i doskonale rozumiała każde 
słowo. Wymieniła astronomiczną sumę, którą podał jej lekarz. Jenny skrzywiła się 
boleśnie.

– I co zrobimy?
– Nie wiem. – Anna znowu westchnęła. – Nie mam najmniejszego pojęcia.
– Poszukam pracy! – zamigała  Jenny tak szybko, że Anna z trudem mogła 

nadążyć za ruchem jej dłoni.

– Nie. W tej rodzinie potrzebny jest ktoś po studiach i to masz być ty. Jeśli 

zgodzisz się zostać z Sammym w weekendy, to wezmę dodatkowe dyżury... Jakoś 
damy radę. Musimy.

Hotel   miejski,   w  którym  pracowała,   w   weekend   był  wypełniony   po  brzegi. 

Praca była ciężka i żmudna, ale Anna musiała zebrać pieniądze na operację, nawet 
gdyby miała paść z wyczerpania.

Podczas   pierwszej   rundy   po   pokojach   zdjęła   pościel   z   łóżek,   posprzątała 

łazienki, zaniosła do nich świeże ręczniki i mydło.  Pracowała jak automat,  nie 
pozwalając sobie nawet na chwilę oddechu w obawie, by zdradzieckie myśli nie 
powędrowały natychmiast do Franka.

Sama przed sobą nie chciała przyznać, jak bardzo poruszyło ją ich spotkanie. 

Nie wspomniała o niczym Jenny, choć miała na to ochotę. Siostra jednak nie znała 

background image

dokładnie całej historii; nie wiedziała, dlaczego Anna zerwała z Frankiem, teraz 
więc nie było sensu wyciągać starych brudów. To wszystko było zbyt bolesne.

Gdy zaledwie dwa lata po śmierci ich ojca matka również zmarła, Jenny była 

tak zrozpaczona, że wpadła w głęboką depresję. Jedynym lekarstwem dla siostry, 
jakie wówczas przyszło Annie do głowy, była zmiana otoczenia, zorganizowała 
więc tani wyjazd na wakacje. Zwiedziły wtedy Wyspy Brytyjskie i większa, część 
Europy. Gra okazała się warta świeczki; nawet w tak smutnych okolicznościach 
wakacje były bardzo udane i nastrój Jenny wkrótce się poprawił.

Pod   koniec   podróży   dotarły   do   Rzymu   i   wtedy   zdarzyło   się   nieszczęście. 

Usiłując porozumieć się z recepcjonistą w tanim hoteliku, Anna na chwilę spuściła 
z oczu torbę, w której były pieniądze i dokumenty ich obydwu. Przekonana, że 
siostra stoi obok niej i pilnuje dobytku, odwróciła się po chwili, ale nie zobaczyła 
ani torby, ani siostry.

Recepcjonistka   nie   okazała   się   zbyt   pomocna,   tak   więc   po   chwili   obydwie 

znalazły   się   na   ulicy.   Anna   próbowała   pocieszyć   szlochająca   Jenny,   ale   sama 
również nie miała pojęcia, co robić dalej.

Wysoki mężczyzna o kruczoczarnych, lśniących w słońcu włosach, z teczką w 

ręku, zatrzymał się obok nich i pozdrowił je w doskonalej angielszczyźnie. Jedynie 
akcent i zbyt wyraźna dykcja zdradzały, że nie jest to jego ojczysty język.

– Dzień dobry – powiedział. – Co się paniom stało?
Pierwszą rzeczą, która przyciągnęła uwagę Anny, było ciepłe spojrzenie jego 

ciemnych oczu, spoglądających na zalaną łzami twarz Jenny.

– Ktoś ukradł torebkę z naszymi paszportami. Dopiero tu przyjechałyśmy – 

wyjaśniła. – Czy mógłby pan nam powiedzieć, gdzie jest najbliższy posterunek 
policji?

Mężczyzna sięgnął po plecaki i z łatwością podniósł obydwa naraz.
– Najlepiej będzie, jeśli sam tam panie zaprowadzę. To niedaleko, tylko kilka 

ulic. Najszybciej będzie piechotą.

Owszem,   Anna   była   w   stanie   w   to   uwierzyć.   Nawet   według   standardów   z 

Melbourne ulica była zupełnie zakorkowana, a skutery, śmigające z rykiem między 
uwięzionymi w korkach samochodami, jeszcze powiększały wrażenie kompletnego 
chaosu.   Ruszyły   za   wysokim   mężczyzną   i   po   raz   pierwszy   od   dawna   Annę 
ogarnęło poczucie bezpieczeństwa.

– Nazywam się Franko Ventressi – przedstawił się ich wybawca. – Razem z 

bratem   Carlem   prowadzę   firmę   Ventressi   Developments.   Czy   po   raz   pierwszy 
jesteście w Rzymie?

background image

–  Tak.  Właściwie  wracamy  już  do domu,   do Australii.  Nazywam  się  Anna 

Stockton, a to jest moja siostra Jenny.

Franko rzucił  im  uśmiech,  od  którego  serce  Anny  momentalnie  stopniało,  i 

uścisnął   ich   dłonie   w   formalnym   powitaniu.   Od   jego   dotyku   Annę   przeszył 
dreszcz; szybko cofnęła rękę.

Złożenie meldunku na policji z pomocą Franka trwało zaledwie kilka minut. 

Gdyby   musiały   radzić   sobie   same,   mając   tylko   rozmówki   angielsko-włoskie, 
zapewne spędziłyby na posterunku pól dnia. Anna czuła do niego coraz większą 
wdzięczność; nie wyobrażała sobie, jak by sobie poradziły, gdyby nie on.

Pomógł im wypełnić papiery, zaprowadził do ambasady, a gdy już wszystko 

było załatwione, zabrał do zacisznej kawiarni i kupił coś zimnego do picia.

– Nic wiem, jak mam ci dziękować – powiedziała Anna. – Tak wiele dla nas 

zrobiłeś!

Franko tylko pobłażliwie machnął ręką.
– Żaden problem. Ja też mam siostrę i chciałbym, by czuła się bezpiecznie w 

obcym kraju.

Poczuła, że rumieni się pod jego uważnym spojrzeniem.
– Twoja siostra jest bardzo małomówna – zauważył.
Anna potrząsnęła głową.
– Nie. – Jenny nie słyszy. Straciła słuch, gdy miała dwa lata, ale potrafi czytać z 

ruchu   warg,   tylko   trzeba   mówić   wolno.   Umie   też   mówić,   tylko   że   jest   trochę 
nieśmiała w towarzystwie osób, których nie zna.

– Rozumiem.
Nie minęło jednak wiele czasu, a Anna zauważyła, że Jenny straciła swoja, 

wcześniejszą rezerwę i pogodnie rozmawiała z Frankiem. Tym trudniej było jej 
odmówić, gdy zaproponował, by zatrzymały się w jego rodzinnym domu.

–   Nie   macie   gdzie   mieszkać   –   przekonywał   ją.   –   Nie   musicie   się   niczego 

obawiać.   Moja   matka   i   brat   będą   służyć   za   przyzwoitki.   Oddałbym   wam   do 
dyspozycji   swoje   mieszkanie,   ale   właśnie   trwa   tam   remont.   Sam   też 
przeprowadziłem się chwilowo do mamy i Carla, żeby nie wdychać oparów farb.

Anna   szybko   przesygnalizowała   Jenny   treść   jego   słów.   Na   twarzy   siostry 

ukazał się uśmiech szczerej ulgi.

– Mam samochód niedaleko stąd, stoi przy budynku firmy – dodał Franko i 

poprowadził je na parking.

Anna   pochwyciła   pełen   entuzjazmu   uśmiech   siostry   i   odpowiedziała   jej 

uniesieniem   brwi.   Franko   Ventressi   niewątpliwie   był   najprzystojniejszym   i 

background image

najbardziej szarmanckim mężczyzną, jakiego dotychczas poznała. Podobała jej się 
jego   determinacja   widoczna   we   wszystkim,   co   robił,   a   także   szacunek   dla 
niepełnosprawności jej siostry, widoczny choćby w tym, że gdy mówił, ustawiał się 
twarzą w kierunku Jenny, by mogła czytać z jego warg.

Jenny była nim oczarowana jak nastolatka,  Anna jednak, gdy jego brązowe 

oczy zatrzymywały się na jej twarzy, w każdym calu czuła się kobietą.

To było pożądanie.

Gdy   wreszcie   dotarła   do   ostatniego   apartamentu   na   luksusowym   piętrze 

prezydenckim,   bolały   ją   plecy,   a   wilgotne   włosy   przyklejały   się   do   czoła   pod 
czepkiem pokojówki. Jak zwykle zastukała do drzwi głośno i szybko, wołając:

– Obsługa!
Nic usłyszała żadnej odpowiedzi, więc sięgnęła po klucz i weszła, ciągnąc za 

sobą wózek z przyborami do sprzątania.

Był to największy apartament w całym hotelu. Z okien rozciągał się wspaniały 

widok na miasto i tereny parkowe położone wzdłuż rzeki Yarra. Wystrój pokoi był 
bogaty,   dostosowany   do   arystokratycznych   gustów,   w   mocnych,   nasyconych 
barwach.

Naraz poczuła się nieswojo, choć w pierwszej chwili nie wiedziała dlaczego. 

Może   to   przez   ten   obrzydliwy   przepych,   przemknęło   jej   przez   głowę.   W   tych 
wnętrzach jeszcze dotkliwiej czuła własne ubóstwo.

Nie, to było coś innego: wrażenie, że ktoś się jej przygląda. Ale takie wrażenie 

nie opuszczało jej od dnia, gdy Carlo pokazał jej na fotografiach, co robił z nią we 
własnym łóżku...

Odepchnęła od siebie te myśli i jednym ruchem ściągnęła pościel z wielkiego 

łoża,   a   potem   sięgnęła   po   czyste   prześcieradła   złożone   na   wózku.   Rozłożyła 
prześcieradło   na   łóżku,   starannie   wepchnęła   brzegi   pod   materac   i   wygładziła 
wszystkie fałdki, a potem zajęła się poduszkami. Przy czwartej z kolei poczuła 
znajomy,   cytrusowy   zapach.   Nie   potrafiła   się   oprzeć:   przysunęła   poszewkę   do 
twarzy i głęboko wciągnęła woń w nozdrza. Tego zapachu używał kiedyś Franko...

Wzięła się w garść i pochyliła się po narzutę leżącą na podłodze. Naraz w 

zasięgu jej wzroku pojawiła się para męskich butów. Nad butami były spodnie w 
grafitowym kolorze o ostrych jak brzytwy kantach.

Powoli, bardzo powoli Anna powiodła wzrokiem w górę.
– A więc znów się spotkaliśmy. Anno – powiedział Franko przeciągle. – I to w 

mojej sypialni.

background image
background image

Rozdział 2

Anna patrzyła na niego, oszołomiona.
– Ty... ty tu mieszkasz?!
Jego   ciemne   oczy   obiegły   całą   jej   postać,   przyodzianą   w   czarno-biały 

mundurek pokojówki, po czym powoli wróciły do twarzy.

– Jak widzisz.
– Zaraz... zaraz tu skończę – wymamrotała i sięgnęła po narzutę, ale Franko 

wysunął nogę i przydeptał tkaninę butem.

– Zostaw to.
– Muszę skończyć sprzątanie.
– Powiedziałem, zostaw – powtórzył stanowczo, nie pozwalając jej wyszarpnąć 

narzuty.

Cofnęła rękę, wyprostowała się i otarła wilgotne dłonie o fartuszek. Franko był 

wyraźnie zły.

–   Co   ty   właściwie   wyprawiasz?   Pracujesz   jako   sprzątaczka   w   hotelu?   – 

prychnął, przeszywając ją świdrującym spojrzeniem.

Anna dumnie podniosła głowę.
– Ktoś to musi robić.
– Mówiłaś, że masz dwie prace. Na czym polega ta druga?
– Pracuję w barze – odrzekła z godnością.
Franko ze złością wciągnął oddech i zaklął pod nosem.
– Dlaczego?!
– Najprostszy pod słońcem powód. Dla pieniędzy.
– Jesteś biedna? – Zmarszczył czoło.
– W porównaniu do ciebie, tak.
– Nie baw się słowami! – parsknął. – Po prostu odpowiedz. Czy masz kłopoty 

finansowe?

Miała wielką ochotę zaprzeczyć, ale przed oczami stanął jej Sammy. Nie mogła 

stracić dziecka z powodu głupiej dumy.

– Tak – powiedziała, spuszczając wzrok.
– Co to za kłopoty? – drążył Franko, ale jego ton zaskakująco złagodniał.
– Sammy... musi przejść operację. Nie mam prywatnego ubezpieczenia, a jeśli 

będę czekać w kolejce w publicznej służbie zdrowia, to... może być za późno.

– A co mu jest?

background image

– Ma wadę serca.
– Poważną?
Anna wzięła głęboki oddech.
– Bez operacji nie dożyje dorosłego wieku.
– Ile ma  kosztować ta... operacja? – zapytał po chwili i nawet nie mrugnął 

okiem, gdy Anna wymieniła sumę.

Dla mego była to drobnostka, niemal kieszonkowe; dla niej te pieniądze miały 

wagę życia jej dziecka. Przyglądała mu się kątem oka. Zastanawiał się nad czymś... 
wyraźnie coś przemyśliwał.

–   Być   może   mógłbym   ci   pomóc   –   rzekł   po   kolejnej   chwili   strategicznego 

milczenia.

– Dlaczego miałbyś to zrobić? – zapytała podejrzliwie.
– Mam swoje powody – odrzekł z kamienną twarzą.
– Chcesz mi pożyczyć te pieniądze?
– Nie.
– Nie?
– Nie – powtórzył, potrząsając głową.
Anna poczuła niejasny niepokój.
– To co w takim razie?
– Zapłacę za operację Sammy'ego, ale pod pewnymi warunkami.
– Co to za warunki? – zapytała, z trudem przełykając ślinę.
Franko z determinacją wpatrywał się w jej twarz.
– Możesz ocalić życie swojego syna, ale pod warunkiem, że zgodzisz się w 

zamian zrobić coś dla mnie.

– Zrobię wszystko. Zęby go ocalić. Wszystko, czego tylko zechcesz.
Przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu.
– Bardzo się cieszę, że się zgadzasz, bo oczekiwałem znacznie większego oporu 

z twojej strony.

Anna poczuła na plecach zimny dreszcz.
– Co mam zrobić?
– Sądziłem, że do tej pory sama się tego domyślisz – rzekł ze zdziwieniem, 

obrzucając wymownym spojrzeniem całą jej sylwetkę.

– Nic mam pojęcia, o czym mówisz – wyjąkała, choć zimne przeczucie stawało 

się coraz wyraźniejsze.

– Naprawdę? – spytał kpiąco.
– Obawiam się. że mam bardzo niewiele doświadczenia w odszyfrowywaniu 

background image

motywacji innych ludzi.

– Ale za to jesteś doświadczona w innych sprawach, prawda?
Nie pokazała po sobie, jak bardzo ta uwaga była dla niej bolesna; nie chciała 

mu dać tej satysfakcji.

– Mam wystarczająco dużo doświadczenia, by zdawać sobie sprawę, że twoja 

propozycja nie jest czysto charytatywna.

– Doskonale to odgadłaś.
– Powiedz to wreszcie. Przez jakie tortury mam przejść?
Franko ekspresyjnie uniósł brwi.
– Tortury? Podoba mi się to słowo.
– Nie baw się ze mną w kotka i myszkę. Powiedz wreszcie, czego chcesz.
Przez  nieskończenie  długą  chwilę   przyglądał   się  grze  emocji  na  jej  twarzy. 

Miała   ochotę   wybiec   z  pokoju   i  zatrzasnąć   za  sobą   drzwi,   ale   nie   mogła   tego 
zrobić; tej bitwy nie toczyła dla siebie.

– Proszę cię, Franko – rzekła niemal błagalnie, tonem, na dźwięk którego jej 

samej   zebrało   się   na   mdłości.  –   Proszę,   nie   utrudniaj   mi   tej   sytuacji   jeszcze 
bardziej.

– Rozmowa ze mną jest dla ciebie trudna?
Miała ochotę wykrzyknąć: trudno mi nawet na ciebie patrzeć, bo natychmiast 

zaczynam myśleć o wszystkim, co straciłam, a co mogłabym mieć, gdyby...

– Niczego mi nie ułatwiasz – powiedziała tylko.
– A dlaczego miałbym ci ułatwiać? – zapytał chłodno. – Ciebie moje cierpienie 

nic nie obchodziło.

– Ja... Ja nie...
– Dio! Przecież przespałaś się z moim bratem!
Jak mogła zaprzeczyć? Carlo miał na dowód zdjęcia, choć ona sama prawie nic 

nie pamiętała z tego, co się stało.

– Czy Sammy jest jego dzieckiem?
Anna poczuła się tak, jakby ktoś wbił jej nóż prosto w serce. Ona i Franko 

zawsze się zabezpieczali. To on nalegał: chciał ją chronić, twierdził, że po ślubie 
będą mieli mnóstwo czasu na założenie rodziny.

– Chyba... chyba tak.
Franko znów zaklął po włosku.
– Obrzydliwość. Na kilka dni przed naszym ślubem...
– Przykro mi...
– Przykro będzie ci wtedy, kiedy już z tobą skończę.

background image

– Co to... co to ma znaczyć?
Przeszył ją palącym spojrzeniem, zaciskając usta w wąską kreskę.
– Zapłacę za operację mojego bratanka, ale w zamian chcę cię znowu mieć w 

łóżku.

– Nie! – wykrzyknęła, szeroko otwierając oczy.
Znów lekceważąco uniósł brwi.
– Nie? Myślałem, ze nie znasz takiego słowa.
Przymknęła oczy i powtórzyła już ciszej;
– Nie mogę tego zrobić.
– No dobrze – rzekł Franko obojętnie i cofnął się o krok. – W takim razie 

skończ sprzątanie i wyjdź stąd.

Była   już   przy   drzwiach,   gdy   nadeszło   opamiętanie.   Przecież   chodziło   o 

Sammy'ego, nie o nią.

– Franko...
– Tak?
– Zrobię to – odrzekła, patrząc w podłogę, – Zrobię to, czego chcesz.
– Dobrze. – Skrzyżował ramiona na piersiach z takim wyrazem twarzy, jakby 

miał omówić mało istotne spotkanie w interesach. – Przejdźmy do salonu, tam 
ustalimy wszystkie szczegóły.

Posłusznie  wyszła  za  nim z  sypialni.  Co  za   ironia  losu,   pomyślała,  mijając 

łóżko, które sama przed chwilą pościeliła.

Franko zbliżył się do doskonale zaopatrzonego barku.
– Masz ochotę napić się czegoś?
– Nie piję – odrzekła.
Ostatniego drinka w życiu wypiła w towarzystwie jego brata; ta nauczka raz na 

zawsze odepchnęła ją od alkoholu.

Franko nalał do dwóch szklanek wody sodowej, a następnie dopełnił jedną z 

nich sporą porcją whisky.

– Z lodem?
Potrząsnęła głową i sięgnęła po szklankę drżącą ręką.
– O co ci chodzi, cara? – zapytał zaczepnie. – Czy myśl o pójściu ze mną do 

łóżka tak cię wytrąca z równowagi?

– Nie mogę powiedzieć; żebym bardzo wyczekiwała tej chwili.
Wystarczyło mu tupetu, żeby się roześmiać.
– Ach... ale ja wyczekuję jej tak bardzo, że to powinno wystarczyć za nas 

obydwoje.

background image

– To zwykła prostytucja – parsknęła Anna.
– Nie prostytucja, tylko odszkodowanie – poprawił. – Za grzechy.
– Jestem pewna, że dotychczas odbiłeś sobie szkody już wielokrotnie.
– Jeśli masz na myśli to, że sypiałem z innymi kobietami, to owszem. Ale ty na 

pewno też nie odmawiałaś sobie rozrywki. Przy takich... potrzebach jak twoje nie 
wytrzymałabyś długo w celibacie.

Poczuła, że robi jej się gorąco.
– Teraz jestem matką.
– Macierzyństwo jest bardzo seksowne. – Pokiwał głową, zatrzymując wzrok 

na jej pełnych piersiach. – Naprawdę bardzo.

Szybko odwróciła wzrok.
– Jak długo ma obowiązywać ta... umowa? – zapytała, wpatrując się w sofę.
– Niedługo.
Nie udało jej się powstrzymać westchnienia ulgi.
– To znaczy ile?
– Nie obawiaj się, nie puszczę cię z haczyka tak łatwo – uśmiechnął  się z 

rozbawieniem.   –   Będę   w   Melbourne   przez   trzy   miesiące.   I   przez   ten   czas   ty 
będziesz   moją   kochanką.   A   to   oznacza,   że   zamieszkasz   ze   mną   i   zadbasz   o 
zaspokojenie wszystkich moich potrzeb.

– A co z Sammym i Jenny? – zapytała, desperacko szukając jakiegoś wyjścia. – 

Nie mogę przeprowadzić się do ciebie i zostawić ich samych!

– Wynająłem duży dom w South Yarra. Będę się mógł tam wprowadzić za kilka 

dni. Twoja siostra i syn też się tam przeprowadzą do czasu, gdy... – zawahał się 
krótko, szukając odpowiedniego słowa – gdy nie będę cię już potrzebował.

– Przeprowadzki nie są dobre dla dziecka...
– Myślę, że śmierć jest jeszcze gorsza.
Anna pobladła, porażona jego okrucieństwem.
– Jak możesz robić coś takiego? – wybuchnęła. – Grasz życiem dziecka!
Podszedł bliżej i pochwycił ją za ramiona.
– To mógł być mój syn, ale odmówiłaś mi tego przywileju. Czy wiesz, przez 

jakie piekło przeszedłem, myśląc o tym, że uwiodłaś mojego brata? Możesz sobie 
to wyobrazić?

Anna z całych sił zacisnęła powieki.
– Wyobrażałem sobie ciebie z nim. Śniło mi się to po nocach.
– Nie... – Szarpnęła się, ale trzymał mocno. – Puść mnie!
On jednak przyciągnął ją jeszcze bliżej, aż oparła się o jego pierś.

background image

– Nie mów mi „nie", skoro Carlo usłyszał od ciebie „tak". Powiedz „tak" z 

pełnym przekonaniem.

– Nie.
– Nie przyjmuję takiej odpowiedzi.
– Nie pragnę cię.
– Mogę sprawić, żebyś zaczęła mnie pragnąć – odrzekł.
– Nie proś mnie o to!
–   Ja   cię   nie   proszę,   tylko   stawiam   warunek.   Jeśli   chcesz,   żeby   twój   syn 

otrzymał pomoc, to przez trzy miesiące masz być moja.

Miała   ochotę   zarzucić   mu   blef.   Przecież   Sammy   był   jego   bratankiem.   Czy 

rzeczywiście Franko mógłby odwrócić się do niego plecami? Wiedziała jednak, że 
duma  nie pozwoliłaby mu zachować się inaczej. Jej zdrada zniszczyła uczucie; 
teraz Franko kierował się wyłącznie żądzą zemsty. Nie mogła go za to winić.

Pochyliła głowę, przyznając się do porażki, i bezbarwnym głosem zapytała:
– Kiedy mam zacząć?
– Teraz.
– Jak to? – zdumiała się. – W tej chwili?!
– A dlaczego nie? – odparował spokojnie. – Przecież jesteśmy sami.
– Ale ja jestem w pracy!
– Od dziesięciu minut już tu nie pracujesz.
– Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby nie pracować!
Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
– Będę ci płacił za twoje... usługi. Nic wspomniałem ci o tym wcześniej?
– Nie możesz mi tego zrobić – wyjąkała pobladłą twarzą.
– Mogę i zrobię.
– Aż tak mnie nienawidzisz?
Czarne oczy Franka nie przestawały przewiercać jej oczu.
– Wystarczająco długo czekałem na taką chwilę.
– Ileż w tobie goryczy... – szepnęła.
– Dziwi cię to?
– Nie, ale... Myślałam, że już dawno o wszystkim zapomniałeś, że byłam w 

twoim życiu tylko epizodem.

– Byłaś całym moim życiem! – warknął. – Chciałem ci rzucić cały świat do 

stóp... a ty odrzuciłaś mi go w twarz!

Nic nie mogła na to odpowiedzieć.
– Przepraszam... – wyjąkała.

background image

– Nic chcę twoich przeprosin!
– A czego chcesz? Mam cię błagać?
– Nie. Chcę, żebyś czuła to, co ja czułem, kiedy na ciebie patrzyłem. Chcę, 

żebyś jęczała z pożądania tak jak ja kiedyś.

Te słowa były dla niej szokiem.
– Franko, to wszystko nie tak... sam chyba rozumiesz?
–   Nie.   Chcę   cię   mieć   na   własnych   warunkach.   Możesz   do   mnie   przyjść   z 

wdzięczności albo z nienawiści; wszystko mi jedno. Będę cię miał bez względu na 
twoje uczucia.

Otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale było już za późno. Franko pochylił 

głowę   i   zmiażdżył   jej   usta   swoimi   wargami,   otwierając   je   i   zmuszając   ją   do 
niechcianej reakcji. Przez krótką chwilę Anna miała wrażenie, jakby czas cofnął się 
o cztery lata, do okresu, gdy jedno spojrzenie Franka wystarczało, by zaczynała się 
wić z pożądania.

Za plecami czuła ścianę, a przed sobą napierające ciało Franka. To wszystko 

wymknęło   się   spod   kontroli.  A   najgorsze   było  to,   że   jego  dotyk,   jego  zapach, 
wciąż, wbrew jej woli, rozpalały jej zmysły.

– Jesteś piękna – jęknął, odnajdując jej piersi. – Marzyłem o tej chwili...
Te słowa przeraziły ją. Zebrała wszystkie siły i odepchnęła go od siebie.
– Franko...
– Co? – zapytał ostro.
– Chyba nie mogę tego zrobić.
– Poszłaś do łóżka z moim bratem, a ze mną nie możesz?
Skrzywiła się boleśnie.
– To nie ma nic wspólnego z Carlem. Chodzi o mnie i o ciebie.
–   To   ma   bardzo   wiele   wspólnego   z   Carlem.   Odrzuciłaś   mnie   dla   niego   i 

urodziłaś mu dziecko.

– Nie odrzuciłam cię dla niego. Zostawiłam was obydwu.
– Czy to ma być dla mnie pocieszenie?
– Nie, ale myślałam...
– Myślałaś! – wybuchnął. – I kto tu mówi o myśleniu? Uwiodłaś mojego brata i 

sądziłaś,   że   ujdzie   ci   to   na   sucho,   bo   ja   musiałem   akurat   wyjechać!   Ale   nie 
doceniłaś mojego brata.

Owszem, Anna dobrze wiedziała, że go nie doceniła.
– Carlo przejrzał tę twoją fasadę niewinności. Ja byłem na to zbyt zaślepiony 

uczuciem.

background image

– Nigdy mnie nie kochałeś – odrzekła pustym głosem.
– Kochałem! To ty zniszczyłaś tę miłość, uwodząc Carla, gdy najmniej się tego 

spodziewał.

Anna patrzyła na niego z niedowierzaniem.
– Tak ci powiedział?
Franko odpowiedział jej stalowym spojrzeniem.
– Wiem, że mój brat nigdy z własnej woli nie zrobiłby nic przeciwko mnie.
Nie   miała   pojęcia,   co   na   to   odpowiedzieć.   Carlo   doskonale   obmyślił   całą 

intrygę; ona sama ani przez chwilę niczego nie podejrzewała.

– Twoja lojalność wobec brata jest godna podziwu, ale sądziłam, że choć przez 

chwilę zastanowisz się nad sytuacją... ze względu na to, co było między nami.

– Szkoda, że ty się nad tym nie zastanowiłaś, gdy przekupiłaś mojego brata, 

żeby poszedł z tobą do łóżka.

– Co takiego?!
– A nie o to ci chodziło?
– Nie rozumiem, o czym mówisz...
– Och, Anno, daj spokój – przerwał jej bezlitośnie. – Chyba nie sądzisz, że będę 

ci tłumaczył najprostsze rzeczy? Carlo i ja we dwóch jesteśmy  spadkobiercami 
Ventressi   Development.   Jeśli   któremuś   z   nas  urodzi   się   dziecko,   spadkobierca, 
zostanie dla niego wydzielona okrągła sumka, którą otrzyma w dniu dwudziestych 
pierwszych urodzin.

Anna patrzyła na niego oszołomiona.
– Spadkobierca?
– Twój syn jest dla ciebie przepustką do majątku. Jako Ventressi ma prawo 

dziedziczenia sporej fortuny. Dlaczego nie przekazałaś Carlowi radosnej nowiny?

Poczuła, że robi jej się niedobrze. Wpatrzyła się w swoje obgryzione paznokcie.
– Nie widziałam takiej potrzeby.
Oddech Franka przyspieszył.
– Nie, oczywiście, że nie widziałaś. Wolałaś raczej zaczekać na moment, gdy 

zemsta będzie najsłodsza.

– Co to znaczy?!
–   Nie   udawaj   niewiniątka   –   prychnął.   –   Carlo   ożenił   się   i   oczekuje   teraz 

dziecka. Na co miałaś nadzieję? Że naraz znów się pojawisz i opowiesz o istnieniu 
Sammy’ego?

Anna patrzyła na niego bez słowa.
– Doskonale rozumiem,  jak to sobie obmyśliłaś – ciągnął. – Masz potrzeby 

background image

finansowe.   W   tej   sytuacji   najlepszy   pomysł   to   przedstawić   Carlowi   dziecko,   o 
którego istnieniu nie miał pojęcia, i wtedy to ty stajesz się panią sytuacji.

Z trudem zbierała myśli. Carlo? Ożenił się? Dziecko w drodze?
–   Nie   miałam   zamiaru   w   ogóle   kontaktować   się   z   Carlem   –   wykrztusiła 

pobielałymi ustami.

Franko rzucił jej sceptyczne spojrzenie.
–   Nie?   Chyba   uważasz   mnie   za   idiotę.   Widziałem   już   kobiety   podobne   do 

ciebie   w   akcji.   Szantaż   jest   waszą   drugą   naturą,   ale   jeśli   wydaje   ci   się,   że 
wyciągniesz od nas grube pieniądze, to zastanów się jeszcze raz, bo ja do tego nie 
dopuszczę.

– Nie chcę mieć nic wspólnego z Carlem! – zaprotestowała.
– To dobrze, bo od tej chwili będziesz miała do czynienia wyłącznie ze mną. 

Gdzie jest twoje zwykłe ubranie? – zapytał nagle.

– W szafce w pokoju obsługi.
– Idź się przebrać i bądź tu z powrotem za dziesięć minut. Porozmawiam z 

twoim szefem i wyjaśnię mu, w jakim charakterze cię zatrudniłem.

Anna zbladła.
– Powiesz mu, że mam być twoją płatną kochanką?
Franko lekceważąco wzruszył ramionami.
– A dlaczego nie? Przecież taka jest prawda.
– Nie możesz mu powiedzieć, że zatrudniasz mnie jako sekretarkę czy coś w 

tym rodzaju? Wszystko lepsze niż...

– Nie tylko będziesz moją kochanką, ale jeszcze będziesz doskonale udawać, że 

podoba ci się ta rola. Rozumiesz?

Patrzyła na niego z coraz większą wrogością.
– A co z Jenny i Sammym? Co mam im powiedzieć?
Franko zastanawiał się przez dłuższą chwilę.
–   Sammy   jest   za   mały,   żeby   to   zrozumieć.   A   twojej   siostrze   wystarczy 

powiedzieć, że powróciliśmy do dawnego związku na nieokreślony czas.

– Nieokreślony? Przecież mówiłeś, że to tylko na trzy miesiące!
Oczy Franka błysnęły niebezpiecznie.
– Anno, to ja tu ustalam zasady. Lepiej o tym nie zapominaj.
Przepełniona wściekłością wybiegła z pokoju i dopadła windy dla personelu. 

Była pewna, że zaraz wybuchnie. Co za diabeł podszepnął jej,  żeby pójść do tej 
kawiarni? Jaka zła siła po latach znowu skrzyżowała ich ścieżki?

background image

Franko zabrał Annę i Jenny do domu swojej matki. Pomimo bariery językowej 

zostały przyjęte bardzo serdecznie. Pani Ventressi była elegancką, drobną kobietą o 
ujmującym sposobie bycia. Pierwotnie Anna planowała pozostać w Rzymie tylko 
przez kilka dni, ale po naleganiach Ventressich zdecydowała się przedłużyć pobyt. 
Nowi znajomi zabrali je do Neapolu, Pompei i na wybrzeże Amalfi. Planowali 
również   wycieczkę   do   Tivoli,   trzydzieści   kilometrów   na   północny   wschód   od 
Rzymu,   ale   rankiem   przed   wyjazdem   Jenny   skarżyła   się   na   ból   głowy,   toteż 
Jovanna, matka Franka, zdecydowała, że zostanie z nią w domu. Carlo wyjechał 
akurat w interesach, więc Franko i Anna sami wybrali się na wycieczkę.

Anna z trudem hamowała podniecenie na myśl o dniu spędzonym tylko z nim. 

W ciągu poprzednich dwóch tygodni serce jej zaczynało bić mocniej za każdym 
razem, gdy Franko zatrzymywał na niej wzrok. Zbyt mało miała doświadczenia, by 
mieć   pewność,   że   on   również   interesuje   się   nią;   widziała   jednak,   że   zawsze 
uważnie słuchał tego, co mówiła, i często ścigał ją spojrzeniem.

– Podoba ci się nasz kraj, Anno? – zapytał, gdy mijali opactwo benedyktynów.
– Bardzo – odrzekła, spoglądając na niego nieśmiało. – Wszystko mi się tu 

podoba. Jedzenie, wino, klimat...

– A ludzie? – Uniósł brwi żartobliwie.
– Uwielbiam Włochów – wyznała spontanicznie, po czym natychmiast poczuła, 

że się czerwieni, i odwróciła twarz do okna.

Franko wybuchnął śmiechem. Czuła na sobie jego wzrok, ale nie odwracała 

głowy.

–   Tak   wiele   jest   rzeczy,   które   chciałbym   ci   pokazać,   Anno   –   wyznał, 

zatrzymując samochód.

Odpowiedziała mu uśmiechem.
– Nie masz nic przeciwko temu, że dziś jesteśmy tu tylko we dwoje? – zapytała, 

gdy pomagał jej wysiąść.

Rzucił szybkie spojrzenie na jej usta, a potem powiedział:
– Bardzo się cieszę, że wreszcie jesteśmy sami.
Po tych słowach pochylił się i pocałował ją. Wspomnienia następnych chwil 

były wyraźnie zamglone. Kilkakrotnie zdarzało jej się całować z chłopcami, ale 
tamte   pocałunki   w   niczym   nie   przypominały   tego,   co   przeżywała   teraz   w 
ramionach Franka.

Ze   zwiedzania   Villa   Este   w   pamięci   pozostał   jej   tylko   szum   wody   w   tle   i 

świergot ptaków w ogrodach, od czasu do czasu urozmaicany biciem dzwonów. 
Chodziła po ogrodach jak we mgle, ręka w rękę z Frankiem, nie słysząc prawie nic 

background image

z tego, co jej opowiadał.

– Ta posiadłość została założona przez kardynała Ippolito d’Este, syna Lukrecji 

Borgii. Ogrody na tarasach i fontanny zaprojektowali Liggorio i Giacomo delia 
Porta – mówił Franko. – Widzisz tę aleję? To jest aleja Stu Fontann.

Wzrok   Anny   prześliznął   się   po   omszałych   orłach,   okrętach,   groteskowych 

postaciach i obeliskach, w jej oczach jednak nie błyszczało zainteresowanie, lecz 
emocje. Była zakochana we Franku.

– Nie słuchasz mnie, cara – zauważył z łagodną przyganą.
– Ależ słucham! – zawołała z fałszywym oburzeniem. – Jak nie wierzysz, to 

sprawdź!

– Dobrze. – Dotknął palcem jej brody. – W takim razie powiedz mi, ile fontann 

jest na Viale delie Ccnto Fontane.

Przesunęła językiem po wargach i uśmiechnęła się nieprzytomnie.
– Poddaję się. Ile?
–  Dio –  jęknął z udawaną rozpaczą, pociągając ją w ramiona. – I co ja mam 

zrobić z taką nieuważną turystką?

– Uważałabym bardziej, ale te pocałunki zaraz po przyjeździe zupełnie mnie 

zdekoncentrowały – przyznała ze śmiechem.

–   Chciałem   cię   pocałować.   Marzyłem   o   tym   od   pierwszej   chwili,   gdy 

zobaczyłem, jak pocieszasz siostrę na ulicy.

– Naprawdę?
– A nie zauważyłaś, że nie mogę oderwać od ciebie oczu? I jak świerzbią mnie 

ręce, żeby cię dotknąć?

Poczuła przyjemne pulsowanie krwi w całym ciele.
– Nie jestem przyzwyczajona do takich wrażeń – wyznała nieśmiało.
– Cara, jesteś niedoświadczona? – zapytał łagodnie.
trudem znosiła intensywność jego wzroku.
– Przykro mi...
– Przykro? – zdumiał się. – Ależ niech ci nie będzie przykro! Czy zdajesz sobie 

sprawę, jak długo czekałem na kogoś takiego jak ty? Na kobietę, która nie spała 
wcześniej z tuzinem mężczyzn?

– Masz dość staroświeckie poglądy, Franko – zauważyła.
– Wiem – roześmiał się – ale jestem Włochem, więc mam chyba do tego prawo, 

nie sądzisz?

– Jeśli naprawdę jesteś włoskim tradycjonalistą, to na pewno wybrano ci już 

kandydatkę na żonę.

background image

–   Ja   sam   wybiorę   sobie   żonę   –   oświadczył.   –   I   zdecydowałem,   że   ty   nią 

będziesz.

– Ja?
– A dlaczego nie?  – zapytał z błyskiem w oku. – Jestem tobą zauroczony. 

Pragnę cię tak mocno, że wszystko mnie boli.

– Ale ja mam dopiero dwadzieścia jeden lat...
– I co z tego? Ja mam trzydzieści. Jestem od ciebie o dziewięć lat starszy.
– Ale ja jestem Australijką.
– I co z tego?
– Powinnam wrócić do domu. Mam tam pracę i...
– Jako moja żona będziesz mogła podróżować po całym świecie. Twoja siostra 

też. Nie zamierzam więzić cię w moim kraju. I tak prowadzę interesy w Australii. 
Niektórzy   członkowie   mojej   rodziny   wyemigrowali   tam   dawno   temu.   Możemy 
mieszkać trochę tu, a trochę tam.

– Och, Franko – westchnęła Anna, osuwając się w jego ramiona. – Nie mogę 

uwierzyć, że to wszystko naprawdę mi się zdarzyło!

– Uwierz, cara – szepnął jej do ucha. – To się musiało zdarzyć. Przeznaczenie.
Przeznaczenie.
Wyszła z windy i idąc do pokoju personelu, zastanawiała się, w jaką kabałę 

właśnie udało jej się wpakować.

Przez trzy miesiące miała być kochanką Franka – nie, utrzymanką, poprawiła 

się w myślach.  Utrzymanka  wydawała się jej czymś znacznie gorszym.  A gdy 
Franko już się nią znudzi, po prostują odeśle i wówczas zemsta zostanie dokonana.

Dobrze   rozumiała   przyczyny   jego   gniewu.   Wiedziała,   że   nie   ma   prawa 

spodziewać   się   niczego   innego.   Ona   na   jego   miejscu   zapewne   zareagowałaby 
podobnie. Gdy próbowała wyobrazić go sobie dzielącego z inną kobietą taką samą 
intymność, jaką kiedyś przeżywali wspólnie, czuła przeszywający ból.

Przebrała się w swoje zwykłe ubrania, znoszone i niemodne, rozczesała włosy i 

pożałowała, że nie ma na twarzy makijażu. Wydawało jej się, że byłoby to coś w 
rodzaju tarczy ochronnej przed Frankiem.

Bardzo się zmienił. Nie był już tym szarmanckim, delikatnym mężczyzną z jej 

marzeń, mrocznym mścicielem, szukającym zapłaty za jej przeszłe grzechy.

Jakby jeszcze mało za nie zapłaciła! Każdego dnia próbowała zrozumieć, co nią 

wtedy kierowało, co mogło ją skłonić, by zachowała się w tak nietypowy dla siebie 
sposób. Gdyby nie fotografie, gotowa byłaby przysiąc, że to wszystko było tylko 
wymysłem Carla.

background image

Na pozór Carlo zawsze sprawiał wrażenie czarującego młodszego brata Franka, 

zadowolonego z drugiego miejsca w hierarchii. Przyjął wiadomość o zaręczynach 
brała z pozorną życzliwością, Anna jednak podejrzewała, że w głębi duszy był 
zirytowany. Często w nieoczekiwanych momentach  czuła na sobie jego wzrok; 
spojrzenie   przymrużonych   oczu   wytrącało   ją   z   równowagi.   Zamierzała 
porozmawiać   o   tym   z   Frankiem,   on   jednak   zajęty   był   dopinaniem   jakiegoś 
kontraktu,  który  chciał  mieć  z  głowy   przed  ślubem.   Do  ślubu pozostał   jeszcze 
miesiąc.

Krótki   okres   narzeczeństwa   we   wspomnieniach   Anny   okryty   był   mgiełką 

zmysłowej   rozkoszy.   Franko   uczył   jej   pojętne   ciało   języka   miłości,   ona   zaś 
krzyczała   i   szlochała   z   zachwytu   w   jego   ramionach.   Jej   szczęście   było 
bezgraniczne. Promieniała; jej ruchy, wcześniej spowolnione i ociężałe od smutku, 
teraz stały się lekkie i beztroskie.

Nawet   Jenny   zmieniła   się   fizycznie;   szczupła   piętnastolatka   wyraźnie   się 

zaokrągliła, przybyło jej też pewności siebie. Wieczorami razem planowały ślub 
Anny, przeglądały wzory i katalogi. Żadna z nich nie wspominała o matce, ale 
obydwie żałowały, że nie może uczestniczyć w szczęściu córki.

Carlo jednak zatroszczył się, by to szczęście nie trwało długo.
Pewnego wieczoru, gdy Franko wyjechał w interesach, jego brat podał Annie 

lampkę szampana i z uroczym uśmiechem wzniósł toast:

– Za twoją przyszłość, Anno.
Coś   w   jego   tonie   wzbudziło   jej   podejrzliwość,   ale   zignorowała   podszept 

intuicji, przypominając sobie, że przecież Jenny jest w pokoju obok.

Dopiero   potem,   gdy   obudziła   się   w   jego   łóżku,   naga   w   pełnym   blasku 

słonecznego dnia, zdała sobie sprawę z rozmiarów swego błędu.

Nawet jeśli krzyczała, to i tak nikt jej nie usłyszał.

background image

Rozdział 3

Anna z wysiłkiem oderwała myśli od przeszłości, której nie mogła już zmienić. 

Przespała   się   z   bratem   swojego   narzeczonego   i   choć   nic   zupełnie   z   tego   nie 
pamiętała, on miał na to dowody: zdjęcia, na których naga Anna leżała na jego 
łóżku w pozycji gwiazdki porno z filmu kategorii B.

Tamtej nocy poczęty został Sammy. Jak mogła mu kiedykolwiek opowiedzieć o 

okolicznościach tego zdarzenia?

Wzięła głęboki oddech i podniosła rękę, ale zanim zdążyła zastukać do drzwi 

apartamentu, te się otworzyły.

– Co ci zabrało tyle czasu? – mruknął Franko z niechęcią i Anna wbrew sobie 

od razu przybrała obronny ton.

– Przecież nie było mnie tylko dziesięć minut.
Anna   poczuła   złość.   A   więc   tak   chciał   to   rozgrywać?   Zabawa   w   pana   i 

niewolnicę? Stanęła twarzą do niego z błyskiem niechęci w niebieskich oczach.

– Musiałam oddać klucz do szatki.
– Jeśli wyznaczam ci czas, to masz być punktualna co do sekundy.
– Jeszcze jakieś polecenia, proszę pana?
Franko zacisnął usta.
– Owszem, tak.
Zimny, bezwzględny wyraz jego twarzy sprawił, że poczuła dreszcz na plecach.
– Rozbieraj się.
Anna głośno wciągnęła oddech. 
– Co takiego?!
– Słyszałaś, co powiedziałem.
Przez   kilka   długich   sekund   patrzyła   na   niego   w   bezruchu,   walcząc   z   nagłą 

słabością.

– Chyba nie mówisz poważnie!
– Rozbieraj się, bo jak nie, to ja cię rozbiorę!
Takiego Franka nie znała dotychczas.
– Ale... daj mi trochę czasu...
– Miałaś cztery lata.
– Dlaczego to robisz? – zapytała cicho, zatrzymując wzrok na jego twarzy.
– Dobrze wiesz dlaczego.
Starała się zachować zimną krew, ale jej opanowanie zaczynało się już kruszyć.

background image

– Nie przesadzasz z tą zemstą?
– Czekałem na taką chwilę bardzo długo. Zrobiłaś to kiedyś dla mojego brata, 

więc teraz zrobisz to dla mnie.

W gardle Anny wzbierał histeryczny śmiech.
– Nie rób tego, Franko – szepnęła błagalnie.
– Nie mów mi, co mam robić, a czego nie! Rób, co ci każę, bo jak nie zechcesz, 

to poniesiesz konsekwencje.

– Do końca życia będę cię za to nienawidzić.
– Pokazałaś mi już swoją nienawiść, idąc do łóżka z moim bratem. Teraz ja ci 

pokażę swoją.

Stała nieruchomo,  drżąc z zimna,  choć na zewnątrz było prawie trzydzieści 

stopni.   Nawet   w   najgorszych   koszmarach   nie   wyobrażała   sobie,   że   może   się 
znaleźć w takiej sytuacji. Najpierw lęk o Sammy'ego, a teraz to. Tego wszystkiego 
było już za wiele.

Doskonale wiedziała, że powinna przejąć kontrolę nad sytuacją i nie poddać się 

kobiecej słabości, ale mimo to zachowała się tak, jak na jej miejscu zachowałaby 
się każda normalna dziewczyna. Wybuchnęła płaczem.

Franko zastygł. Wydawało się, że na widok drżących, wstrząsanych szlochem 

ramion Anny i jej pochylonej jasnej głowy wszelkie myśli o zemście uleciały z 
jego umysłu.

– Anno – powiedział łagodniej, zbliżając się do niej. – Anno...
Podniosła na niego zalaną łzami twarz.
– Sam widzisz, co zrobiłeś. Teraz jesteś szczęśliwy?
– Nie chciałem cię doprowadzić do płaczu.
– Nie? – wyszlochała. – To czego chciałeś?
Franko wypuścił urywany oddech.
– Przepraszam. Zapomniałem, jaki stres musisz przeżywać z powodu syna.
Łagody ton jego głosu sprawił, że Anna rozpłakała się jeszcze bardziej.
– To wszystko jest takie... trudne – wyszlochała. – Robię, co mogę, ale to za 

mało... Nie mogę dopuścić do tego, żeby umarł, . , sam chyba rozumiesz!

– Oczywiście, że rozumiem – odrzekł Franko, patrząc jej w oczy.
Pociągnęła nosem. Franko podał jej chusteczkę; szybko schowała w niej twarz, 

chcąc uciec przed jego przenikliwym spojrzeniem.

– Zawiozę cię do domu – powiedział.
– Mogę pojechać tramwajem.
Położył dłonie na jej ramionach, zmuszając, żeby spojrzała mu w oczy.

background image

–   Anno.   To,   co   jest   między   nami...   jest   tylko   między   nami.   Chcę,   żebyś 

wiedziała, że nie będę wciągał w tę rozgrywkę ani Sammy'ego, ani Jenny.

– To bardzo przyzwoicie z twojej strony – rzekła ironicznie, odsuwając się.
– Jesteś zdenerwowana.
– Jestem wściekła! – wykrzyknęła. – Jak możesz mnie tak upokarzać?
– Trochę sobie popłakałaś, a teraz znów będziesz drapać i gryźć, tak?
–   Mam   ochotę   wydrapać   ci   oczy   –   wycedziła   przez   zaciśnięte   zęby.   – 

Nienawidzę cię!

– Twoje uczucia wobec mnie są mi obojętne – odrzekł Franko z niezmąconym 

spokojem. – Zanim nasza umowa dobiegnie końca, będziesz mnie nienawidzić o 
wiele bardziej.

Anna głęboko wciągnęła powietrze.
– Jak ty wytrzymujesz sam ze sobą? Stoisz tu i zupełnie spokojnie twierdzisz, 

że zamierzasz mnie wykorzystywać i upokarzać!

– Ja cię nie wykorzystuję, cara, tylko ci pomagam.
– Tak, bo masz w tym własny cel!
W jego oczach pojawił się ostrzegawczy błysk.
–   Nie   zamierzam   tolerować   twoich   obelg.   Proponuję,   żebyś   się   uspokoiła, 

dopóki   jeszcze   jest   mi   cię   żal,   bo   w   przyszłości   mogę   się   okazać   mniej 
wyrozumiały.

Z wściekłością obróciła się na pięcie i pomaszerowała na drugi koniec pokoju, 

żeby znaleźć się jak najdalej od niego.

– Kiedy mam się stawić... do służby? – zapytała z obrzydzeniem w głosie, 

chcąc jak najbardziej wyprowadzić go z równowagi.

– Dam ci dwa dni, żebyś mogła się spakować. We wtorek przyślę po ciebie 

samochód.

– Tak po prostu?
Franko spojrzał na nią z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
– Tak po prostu.

W drodze do domu siedziała w samochodzie w milczeniu. Franko ant razu nie 

spojrzał w jej stronę. W krótkich słowach wytłumaczyła mu, którędy ma jechać, i 
po niedługim czasie maserati zatrzymało się przy krawężniku przed domem.

– Dziękuję za odwiezienie – wymamrotała i otworzyła drzwi. Franko jednak 

przytrzymał ją za rękę.

– Zaczekaj. Nie przedstawisz mnie swojemu synowi? – zapytał z nutą ironii.

background image

– Pewnie śpi.
Jego palce mocniej ścisnęły jej przegub.
– W takim razie obudzisz go i przedstawisz mu wujka.
– Nic takiego nie zrobię!
W tej chwili jednak z okna na piętrze dobiegi ich cienki głosik.
– Mamooo! Mamooo!
Anna   niezgrabnie   wygramoliła   się   z   samochodu   i   drżącą   ręką   pomachała 

synowi.

– Co to za pan?
– To jest...
– Powiedz mu, że jestem jego wujkiem – podpowiedział Franko zza jej pleców..
Gwałtownie obróciła się na pięcie.
– Nic mogę tego zrobić!
– Dlaczego nie?
–   Bo   powiedziałam   Jenny,   że   Sammy   jest   twoim   synem   –   przyznała, 

odwracając wzrok.

– Dio! – rozzłościł się.
– Musiałam – westchnęła. – Nie chciałam jej denerwować... uznałam, że tak 

będzie najlepiej.

– Więc nawet własnej siostrze nie przyznałaś się do tego, co zrobiłaś?
Anna przygryzła usta i odwróciła wzrok.
– Porozmawiamy o tym później – mruknął Franko i znów pochwycił ją za rękę.
Na ich widok Jenny stanęła w progu jak wryta, a jej palce błyskawicznie migały 

dziesiątki pytań.

– Wszystko w porządku – powiedziała Anna, jednocześnie przekazując tę samą 

treść językiem migowym. – Franko i ja znów się spotykamy.

Twarz jej siostry rozświetliła się uśmiechem.
– Naprawdę? – zapytała głośno.
–   Tak,   Jenny   –   potwierdził   Franko.   –   Nasze...   nieporozumienie   zostało   już 

wyjaśnione i mamy wspólne plany na przyszłość.

– Tak się cieszę! – wykrzyknęła Jenny z radością. – Marzyłam o tym!
– Nie podniecaj się za bardzo – zamigała szybko Anna. – Nie bierzemy ślubu, 

na   razie   tylko   chcemy   zamieszkać   razem.   Franko   chce,   żebyśmy   wszyscy 
przeprowadzili się do niego.

– A co to za różnica? – odmigała Jenny beztrosko. – Ważne, że znów jesteście 

razem. Sammy w końcu pozna ojca!

background image

Boże,   co   za   matnia,   pomyślała   Anna   z   desperacją.   Wyglądało   na   to,   że 

wszystkie kłamstwa wracają do niej rykoszetem.

Nie sądziła, że jeszcze kiedyś w życiu zobaczy Franka, toteż najprościej było 

powiedzieć   siostrze,   że   to   on   jest   ojcem   Sammy'ego.   O   tym,   że   jest   w   ciąży, 
dowiedziała się dopiero pod koniec trzeciego miesiąca; wcześniej składała brak 
miesiączki na karb poczucia winy i stresu po rozstaniu z Frankiem.

– Widzę, że muszę nauczyć się języka migowego, bo inaczej będziecie mogły 

rozmawiać za moimi plecami, a ja nie będę miał pojęcia, co mówicie – zauważył 
Franko przeciągle.

Jenny zachichotała, a Anna poczuła irytację. 
Do pokoju wbiegł Sarniny i zatrzymał się jak wryty przed wysokim mężczyzną 

stojącym obok jego matki. Franko przykucnął i wyciągnął do niego rękę.

– Jestem twoim tatą.
Chłopiec szeroko otworzył oczy.
– Naplawdę?!
– Naprawdę – skinął głową Franko i przytulił go.
Serce Anny ścisnęło się na ten widok. Byli do siebie tacy podobni. Obydwaj 

mieli czarne włosy i brązowe oczy, ten sam zarys podbródka i ust.

– Słyszałem, że jesteś chory – powiedział Franko.
– Ale już tu jestem i teraz możesz się zająć zdrowieniem.
– A jak już wyzdrowieję, to dalej pan z nami będzie?
Anna odwróciła się. Nie mogła spokojnie patrzeć na te kłamstwa.
– Mogę ci coś obiecać, Sammy – powiedział Franko. – Jak już wyzdrowiejesz, 

to nadal będziemy się widywać codziennie.

Anna poczuła dławiący strach. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że bogatą i 

wpływową rodzinę Ventressich stać na najlepszych prawników. Nie sprawiłoby im 
żadnych trudności odebranie syna matce, która z trudem wiąże koniec z końcem, i 
przejęcie nad nim całkowitej opieki. Carlo mógłby zapewnić chłopcu warunki, o 
jakich  ona   mogła   tylko   marzyć.   Najlepsza   opieka   zdrowotna,  prywatne   szkoły, 
wakacje nad morzem – lista była długa. Anna poczuła się zupełnie bezradna. Fakt, 
że zataiła wiadomość o narodzinach dziecka przed jego ojcem, z góry nawiał ją na 
przegranej pozycji w sądzie, szczególnie w tak patriarchalnym kraju jak Włochy.

–   Sammy   –   wychrypiała   –   może   pójdziesz   z   ciocią   Jenny   pooglądać   sobie 

sklepy, a ja tymczasem porozmawiam z... twoim tatą?

Spojrzała z wdzięcznością na siostrę, która od razu wzięła chłopca za rękę.
– Chodź, Sammy. A po drodze możemy jeszcze wstąpić do parku.

background image

– Dobrze! – ucieszył się chłopiec.
Gdy drzwi zamknęły się za nimi, Anna podniosła głowę i spojrzała na Franka.
– Nie masz prawa tak go okłamywać.
Franko bez żadnego trudu wytrzymał jej spojrzenie.
– Nie okłamałem go. Mówiłem poważnie. Będę go widywał codziennie.
– Jak długo? Przez trzy miesiące? Franko, to jest małe dziecko, a nie zabawka, 

którą możesz rzucić w kąt, gdy ci się znudzi. Przywiąże się do ciebie, a potem ty 
wyjedziesz i...

– Zdecydowanie należy do rodziny Ventressich – zauważył Franko, ignorując 

jej tyradę. – Ale bardziej jest podobny do mnie niż do Carla.

– Bogu dzięki, że nie ma twojego charakteru – wybuchnęła, zanim zdążyła 

ugryźć się w język.

Przez dłuższą chwilę patrzył na nią z zupełnie nieruchomą twarzą. Nic miała 

pojęcia, jakie myśli kłębią mu się w głowie.

– Powinien być moim synem – rzekł wreszcie, przerywając milczenie.
Anna zatrzymała wzrok na swoich dłoniach.
– Nie możemy zmienić przeszłości, choćbyśmy nie wiem jak chcieli.
– Więc żałujesz tego, co zrobiłaś?
– Dziwię się, że o to pytasz. – Wzruszyła ramionami. – Żałuję wszystkiego. 

Przede wszystkim tego, że cię spotkałam i że się w tobie zakochałam...

– Nie kochałaś mnie! – przerwał gwałtownie.
– Trafiła ci się dobra okazja, a ja nabrałem się na twoją fałszywą niewinność. 

Byłem głupi. A ty byłaś zwykłą pijawką i od początku miałaś oko na Carla!

– To nieprawda!
Przymrużył ciemne oczy.
– Jak to? Opowiadał mi, jak za nim ganiałaś.
– Co takiego?!
– Mówił, że za każdym razem, gdy mnie nie było w pobliżu, musiał się od 

ciebie opędzać!

– To kłamstwo!
Spojrzenie Franka było lodowato zimne.
– Myślisz, że prędzej uwierzę tobie niż własnemu bratu?
– Wiem, że nie. Ale to jeszcze nie znaczy, że twój brat mówi prawdę.
– Nigdy mnie nie okłamał. A ty... całe twoje życie oparte jest na kłamstwie. 

Ukryłaś przed moją rodziną wiadomość o dziecku.

– Ale mam wrażenie, że ty i tak o nim wiedziałeś – odparowała. – Zapytałeś o 

background image

niego wczoraj w kawiarni, pamiętasz?

– Dziwi cię to, że postarałem się, by wiedzieć o tobie wszystko?
Poczuła lęk.
– Co to znaczy?
–  Byłaś obserwowana   – odrzekł spokojnie.  –  Wiedziałem  o każdym twoim 

kichnięciu.

– Nie!
– Tak, cara – uśmiechnął się z satysfakcją. – Byłaś obserwowana od czterech 

lat.

– Więc dlaczego nie skontaktowałeś się ze mną wcześniej?
Franko lekceważąco wzruszył ramionami.
– Musiałem być pewny, że nie odrzucisz mojej oferty.
– Chciałeś chyba powiedzieć: szantażu!
–   Szantaż   to   takie   nieprzyjemne   słowo.   Robię   ci   przysługę,   a   ty   mi   się 

odwdzięczasz, to wszystko.

– Nic wierzę własnym uszom!
– Nie podobają ci się warunki naszej umowy?
– Mdli mnie na myśl o tej umowie!
– Ale dobrze wiesz, gdzie stoją konfitury i zgodnie z tym zmieniasz swoje 

opinie.

Miała ochotę krzyczeć z frustracji. Czuła się zupełnie bezradna; przed Frankiem 

nie dało się uciec. Pomoc finansowa była wybawieniem dla Sammy’ego, ale koszt 
tej   pomocy   był   niesłychanie   wysoki.   Czy   był   jakiś   sposób,   który   mógłby   ją 
uchronić przed dalszym cierpieniem? Po zerwaniu narzeczeństwa wpadła w długą, 
ciężką depresje, a teraz znów przyszło jej ryzykować własne zdrowie psychiczne.

–   Potrzebuję   trochę   czasu,   żeby   do   tego   wszystkiego   przywyknąć   – 

powiedziała. – Muszę załatwić przyjęcie Sammy’ego do szpitala i...

– To już załatwione.
– Jak to? – zdumiała się.
– Sprawa jest pilna, więc pomyślałem, że im wcześniej, tym lepiej. Operacja 

odbędzie się na początku przyszłego tygodnia.

– Nie miałeś prawa!
– Miałem wszelkie prawa. Poza tobą i Jenny, jestem jego najbliższym krewnym 

w tym kraju.

Na   ten   argument   nic   nie   potrafiła   odpowiedzieć.   Uświadomiła   sobie   z 

przerażeniem, że on ma rację: był najbliższym męskim krewnym Sammy'ego i tego 

background image

faktu nie można było zmienić.

–   Ta   kłótnia   nie   ma   sensu  –  stwierdził   Franko.   –   Jesteś   teraz   bardzo 

zestresowana. Sądziłem, że pomogę ci, jeśli zajmę się szpitalem.

– Dziękuję – wymamrotała niechętnie.
– Poinformowałem szpital, ze pokryję wszelkie rachunki. Założyłem również 

konto bankowe z pełnomocnictwem dla ciebie. – Sięgnął do kieszeni i podał jej 
kartę.   –   Numer   PIN   to   twoja   data   urodzenia.   Suma,   która   się   tam   znajduje, 
wystarczy na porządne ubrania dla was trojga. 

Rzuciła w niego kartą.
– Nie chcę tego.
Wziął   ją   za   rękę,   rozprostował   jej   palce,   wsunął   między   nie   kartę   i   znów 

zacisnął.

– Masz ją wziąć i używać, zrozumiałaś?
Odpowiedziała mu grymasem.
– A jakie ciuchy mam za to kupić? Coś, co by cię podniecało?
– Do tego nie potrzebujesz żadnego ubrania.
Anna okryła się rumieńcem.
–   Nie   mogę   tego   zrobić.   Nie   potrafię   udawać,   że   jestem   twoją   kochanką 

dobrowolnie.

– Nic będziesz musiała udawać – zapewnił ją.
Popatrzyła na niego z konsternacją. Czyżby Franko chciał znów rozpalić jej 

zmysły? Czy to miał być ciąg dalszy zemsty?

– Franko, nie możesz mi tego zrobić – powiedziała ze łzami w oczach. – Nie 

możesz mnie w ten sposób zniszczyć.

– Nie mam zamiaru cię niszczyć. Ale chcę cię mieć. Chcę, żebyś czuła to, co ja 

czułem   przez   cztery   lata.   Chcę   wymazać   ze   swojej   wyobraźni   wizje   ciebie   w 
ramionach Carla.

–   Zniszczysz   mnie   tym   –   szepnęła,   bezradnie   opuszczając   ramiona.   –   Nie 

zniosę tego.

Franko w milczeniu stał przed nią, patrząc na jej pochyloną głowę.
– Anno.
Podniosła głowę i napotkała jego wzrok.
– Proszę cię, nie dopuść do tego, żebym cię znienawidziła.
– I tak mnie już nienawidzisz, więc co mam do stracenia?
Najgorsze było to, że nie potrafiła czuć do niego nienawiści. Kochała go nie 

mniej niż kiedyś, bezgranicznie i totalnie. Przygryzła wargi, – Franko, ja już więcej 

background image

nie zniosę. Nie zmuszaj mnie, żebym musiała cię błagać.

Pochwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie.
– Chcę słyszeć twoje błaganie. Tylko to może mi dostarczyć satysfakcji.
Pochylił głowę i przytrzymał jej twarz. Poczuła jego język w swoich ustach i jej 

ciało natychmiast zmieniło się w drżąca galaretę. Nie była w stanie z tym walczyć; 
Franko nie pozostawił jej żadnej możliwości obrony. Miała wrażenie, że roztapia 
się i w postaci atomów ulatuje w kosmos.

– Brakowało mi tego – westchnął, odnajdując dłonią jej pierś. – Nie potrafiłem 

zapomnieć, jak to jest czuć cię pod sobą, rozpaloną... – szepnął, czując jej zęby na 
swoich wargach. – Chcesz mi zrobić krzywdę?

– Mam ochotę cię zabić – odrzekła cicho.
Na twarzy Franka, pochylonej tuż nad jej twarzą, pojawił się leniwy uśmiech.
– Proszą bardzo, zabij mnie. Przynajmniej umrę szczęśliwy.
W odpowiedzi ugryzła go znacznie mocniej.
– Chcesz ostrego seksu? Będziesz gryźć i drapać?
– Nienawidzę cię! – westchnęła, gdy pochylił się a jego twarz znalazła się przy 

jej piersiach. – Nienawidzę cię...

– Uwielbiam, kiedy mnie tak nienawidzisz – odszepnął. – Czuję, jak całe twoje 

ciało mnie nienawidzi. Od tej nienawiści staje się coraz bardziej gorące.

– Sammy i Jenny mogą wrócić w każdej chwili – przypomniała mu, sięgając po 

ostateczną broń.

Franko natychmiast się odsunął. Zazdrościła mu łatwości. z jaką pohamował 

pożądanie.

– Kiedyś nie psułaś zabawy z byle powodu – uśmiechnął się kpiąco. – Nic ci 

nie było w stanie przeszkodzić.

– Bo byłam głupia i pozwoliłam ci się oczarować.
– Jeszcze głupiej postąpiłaś, pozwalając się oczarować mojemu bratu.
– Przecież według niego to ja go uwiodłam. Zdecyduj się na coś – westchnęła.
– Znając twój urok z własnego doświadczenia, nie wątpię, że żaden mężczyzna 

nie byłby mu się w stanie oprzeć.

– Proszę, zostaw mnie już i idź sobie – westchnęła Anna. – Nie mam już siły na 

dyskusje z tobą.

Obrzucił ją lodowatym spojrzeniem.
– Zemsta i tak cię nie ominie, Anno, możesz być tego pewna. Dopnę swego bez 

względu na twoje uczucia.

– Nie poczujesz się szczęśliwy, dopóki mnie nie złamiesz, prawda?

background image

Franko zacisnął usta.
– Chodzi o moją dumę. Mogłaś wziąć to pod uwagę, zanim wskoczyłaś do 

łóżka mojego brata. Owszem, dopnę swego i nic mnie przed tym nie powstrzyma.

Anna ze znużeniem przymknęła oczy. Wiedziała, że Franko mówi prawdę, i nie 

miała pojęcia, jak uda jej się to znieść.

background image

Rozdział 4

Następne dwa dni były wypełnione po brzegi.
Anna   starannie   pakowała   rzeczy.   Nie   zamierzała   zabierać   do   domu   Franka 

całego dobytku, bo wiedziała,  że za jakiś czas i tak będzie musiała  wrócić  do 
siebie. Franko jej nie chciał; zależało mu tylko na zemście.

Trzeciego   dnia   przed   domem   pojawił   się   samochód   i   w   ciągu   kilku   minut 

zawiózł ich przed imponującą rezydencję.

– Mamo, jaki duży dom – sapnął Sammy, ciągnąc za sobą obszarpanego misia. 

– Czy tatuś ma basen?

Pochylona nad torbą Anna posłała synowi blady uśmiech.
– Nie wiem, kochanie. Wkrótce się przekonamy.
Drzwi otworzyły się i stanęła w nich starsza kobieta ubrana na czarno.
– Dzień dobry, pani Stockton. Jestem Rosa, gospodyni pana Ventressiego – 

powiedziała z mocnym włoskim akcentem. – A to na pewno jest Sammy. Jaki 
podobny do ojca!

– Moja siostra, Jenny – powiedziała Anna szybko, wypychając dziewczynę do 

przodu.

–   Milo   mi   panią   poznać   –   ukłoniła   się   Rosa.   –   Pan   Ventressi   polecił   mi 

przywitać panie jak najserdeczniej. On sam wróci dzisiaj późno.

Typowe,   pomyślała   Anna,   prowadząc   Sammy'ego   do   wnętrza   domu.   To   na 

pewno miał być kolejny element tortur: Franko chciał jej zagrać na nerwach, każąc 
czekać na siebie.

Gospodyni zaprowadziła je na górę, a kierowca w tym czasie wniósł do domu 

bagaże.

Pokój   Jenny   był   różowy,   przestronny   i   bardzo   kobiecy.   W   wielkim   oknie 

wisiały miękkie zasłony. Następny był pokój Sammy'ego – z niebieskimi ścianami 
i wielką stertą zabawek, które mogły zaspokoić najbardziej wygórowane życzenia 
każdego trzylatka.

– To dla mnie? – zapytał Sammy, patrząc z zachwytem na wielką ciężarówkę i 

rządek lśniących modeli samochodzików.

– Tak – uśmiechnęła się Rosa. – Twój tato chciał, żebyś się tu czuł jak w domu.
Anna   poczuła   irytację   na   myśl,   że   Franko   chce   sobie   kupić   względy   syna 

drogimi zabawkami.

– A tutaj jest pani pokój – powiedziała Rosa, prowadząc ją dalej korytarzem. – 

background image

Proszę się rozgościć. Za godzinę będzie kolacja.

– Dziękuję – rzekła Anna z uśmiechem, choć w środku gotowała się ze złości.
Po wyjściu Rosy uważnie obejrzała pokój. Był wielki, z osobną garderobą i 

łazienką. W wielkich oknach wisiały jedwabne czarno-białe zasłony wykończone 
skomplikowanymi sznurami i frędzlami. Przy szerokim łóżku, nakrytym również 
czarno-białą narzutą, stał wygodny fotel i sofa. Od razu było widać, że jest to dom 
człowieka nawykłego do komfortu i nieliczącego się z kosztami. Anna, w swoim 
starym, spłowiałym ubraniu, czuła się tu nie na miejscu.

Westchnęła i zatrzymała wzrok na swoim odbiciu w dużym uchylnym lustrze, 

które stało obok sekretarzyka z orzechowego drewna. Wyglądała na wyczerpaną. 
Oczy miała podkrążone, zazwyczaj lśniące jasne włosy były matowe, bez życia, a 
twarz blada, jakby od wielu miesięcy nie widziała słońca. Do tego jeszcze miała 
zapadnięte policzki.

Usłyszała za plecami jakiś dźwięk.
–   Popatrz,   Anno!   –   wołała   Jenny,   z   podnieceniem   wbiegając   do   pokoju,   – 

Zobacz, co Franko mi kupił!

Anna odwróciła się i spojrzała na wielką stertę markowych ubrań, które Jenny 

trzymała w ramionach.

– Kupił to dla mnie. Rosa mówi, że to prezent... 
Zabawki dla Sammy'ego, ubrania dla Jenny... O co mu właściwie chodziło?
– Nie możesz ich zatrzymać.
– Dlaczego? – jęknęła Jenny z wielkim rozczarowaniem.
– Bo ja nie mogę sobie pozwolić na to, żeby za nie zapłacić.
– Ale to prezent – powtórzyła Jenny. – Nic płaci się za prezenty!
– Naprawdę? – stwierdziła Anna ironicznie.
Sukienka z zielonego jedwabiu zsunęła się ze sterty i upadła u stóp Jenny.
– Anno, czy coś się stało?
–   Nie   –   skłamała.   –   Ale   nie   możemy   się   do   tego   wszystkiego   za   bardzo 

przyzwyczajać... – zatoczyła luk ręką, – Te luksusy nie będą trwały wiecznie.

– Co to znaczy? – zdziwiła się Jenny. – Przecież Franko jest bardzo bogaty i 

może sobie pozwolić na hojność.

–   Jenny...   –   westchnęła   Anna   i   przeszła   na   język   migowy,   żeby   siostra 

zrozumiała wszystko dokładnie. – Nie czuję się dobrze, przyjmując tak kosztowne 
prezenty. A jeśli coś nam nie wyjdzie...

– A co może wam nie wyjść? – zdziwiła się Jenny. – Franko wrócił do twojego 

życia, a Sammy będzie zdrowy. Co złego może się stać?

background image

Och,   młodzieńcza   naiwności,   pomyślała   Anna.   Jenny   miała   zaledwie   – 

dziewiętnaście lat i głowę pełną romantycznych iluzji, ale przecież nie znała całej 
historii związku z Frankiem, nie znała mrocznego sekretu, który kładł się cieniem 
na całej teraźniejszości.

– Nic – westchnęła. – Masz rację. Głupio gadam.
–  Jesteś   zmęczona   –   stwierdziła   jej   siostra.   –   Masz   za   sobą   ciężkie   dni. 

Postaram się pomagać ci bardziej.

– I tak pomagasz mi bardzo dużo – rzekła Anna z wdzięcznością. – Nie wiem, 

co bym bez ciebie zrobiła.

– Teraz mam ferie, więc mogę zająć się Sammym, żebyś ty miała więcej czasu 

dla Franka.

Gdy siostra wyszła pokoju, Anna jeszcze raz popatrzyła na swoje odbicie w 

lustrze. Spędzanie czasu z Frankiem było ostatnią rzeczą, na jaką miała w tej chwili 
ochotę.

Sammy usnął, nie doczekawszy końca bajki. Otuliła go kołdrą, pocałowała w 

policzek i poszła do swojego pokoju. Jenny była u siebie, a gosposia już dawno 
skończyła pracę. Anna czekała na powrót Franka, niespokojnie chodząc z kąta w 
kąt. Miała ochotę się położyć, ale nie chciała, by zastał ją pogrążoną we śnie; 
obawiała się, że w takiej sytuacji po prostu wsunąłby się do łóżka obok niej.

W końcu usłyszała przed domem odgłos silnika maserati i świst zamykanych 

elektronicznie drzwi do garażu. Potem kroki na żwirowej ścieżce... zgrzyt klucza w 
drzwiach... znów kroki, tym razem zbliżające się do smugi światła pod drzwiami 
salonu.

Gdy otworzył drzwi, zerwała się na równe nogi.
– Nie masz prawa ich przykupywać! – wykrzyknęła bez wstępów.
Franko zamknął za sobą drzwi zupełnie niewzruszony.
– Dobry wieczór, cara.
– 
Słyszałeś, co powiedziałam?
Rzucił marynarkę na sofę i rozluźnił węzeł krawata.
– Zdążyliście się już tu urządzić?
Anna patrzyła na niego bez słowa.
– Czy coś jest nie tak? – zapytał ze zdziwieniem.
– Wszystko jest nie tak! – wybuchnęła. – Specjalnie starasz się utrudnić mi...
– Utrudnić ci co? Pójście ze mną do łóżka?
– Nie mam ochoty z tobą sypiać!

background image

– Ach, ale nie masz wyboru, prawda?
Popatrzyła na niego ze złością.
– Czy naprawę myślisz, że cały pokój zabawek dla Sammy'ego i szafa ubrań dla 

mojej siostry wystarczą... ?

Oczy Franka przybrały kształt wąskich szparek.
– Nie, ale sądziłem, że uwzględnisz w rachunku koszty leczenia w szpitalu.
Na to oczywiście nie mogła nic odpowiedzieć. 
Franko wygodnie rozsiadł się na sofie i położył nogi na stoliku.
– Czyżbyś miała jeszcze jakieś wahania co do naszej umowy?
–   To   wszystko   jest   takie...   bezduszne.   Chcesz   mnie   wykorzystać   z   czystej 

nienawiści.

– A dlaczego nie miałbym cię nienawidzić? – Wzruszył ramionami.
– Nikt nie jest doskonały – mruknęła, unikając jego wzroku. – Każdy popełnia 

jakieś błędy. To ludzkie.

– Ale za niektóre błędy trzeba płacić.
– A co z twoim bratem? Jaką cenę on ma zapłacić?
Franko mocno zacisnął zęby, ale wytrzymał jej spojrzenie.
– Carlo już zapłacił. Nie wie o tym, że ma syna. Nie potrafię sobie wyobrazić 

gorszej kary.

– Czyli wychodzi na to, że jest to wyłącznie moja wina.
– Tak. – Zdjął nogi ze stołu i wstał. – To jest twoja wina. Złamałaś obietnicę.
– Przecież nie zrobiłam tego sama! – zawołała, hamując łzy.
– Carlo jest mężczyzną z krwi i kości. Nie był w stanie oprzeć się pokusie, jaką 

mu zaoferowałaś. Przeprosił mnie za to, co niechcący zrobił.

– Niechcący? – prychnęła Anna z niedowierzaniem. – Napoił mnie szampanem, 

a ty mówisz, że zrobił to niechcący?

Franko zacisnął usta.
– Nie musiałaś pić.
– A on nie musiał... nie musiał...
Łzy w końcu popłynęły. Otarła je wierzchem dłoni.
– Sama mówiłaś, że co się stało, to się nie odstanie. Trzeba się skupić na tym, 

co jest tu i teraz.

– To, co jest tu i teraz, to szantaż i przekupstwo!
–   No  i   co  z   tego?   –  Wzruszył  ramionami.   –   Tylko   w  ten   sposób   możemy 

wyrównać rachunki.

–   Franko,   nie   żyjemy   w   średniowieczu!   Zasada   "oko   za   oko"   już   nie 

background image

obowiązuje!

– Nie zaznam spokoju, dopóki nie zapłacisz mi za to, co zrobiłaś.
– Już zapłaciłam! Nawet nie masz pojęcia, jak drogo!
– Ale nie na moje konto.
Z frustracją zacisnęła dłonie w pięści.
– Dobrze – powiedziała wojowniczo. – Miejmy to już z głowy. Rób, co masz 

zrobić, i niech już będzie po wszystkim.

stał nieruchomo, z twarzą przypominającą maskę.
– Na co czekasz?! – krzyczała Anna, zrzucając buty i rozpinając bluzkę. – 

Przecież tego właśnie chciałeś! – Rzuciła bluzkę na podłogę i sięgnęła do paska 
steranych dżinsów. – Zróbmy to wreszcie, żebym mogła się przestać zastanawiać, 
kiedy w końcu eksplodujesz.

Dżinsy opadły na podłogę i Anna w samej bieliźnie stanęła przed Frankiem. On 

jednak nawet nie drgnął.

– No co? – prowokowała go. – Zniechęca cię moja stara bielizna? Możesz ją ze 

mnie zerwać i zrobić, co zechcesz. Co cię powstrzymuje? Brak ci charakteru? Nie 
uwierzę, że twój brat ma gorętszą krew niż ty...

Poruszył   się   tak   szybko,   że   nie   zdążyła   dokończyć   zdania.   Całym   ciałem 

przycisnął   ją   do   ściany   i   zamknął   jej   usta   pocałunkiem,   a   jednocześnie   dłonie 
rozpoczęły podróż po jej piersiach. Wbrew sobie Anna nie potrafiła odeprzeć tego 
zmasowanego ataku na swe zmysły; nie była w stanie walczyć z Frankiem.

Po chwili biustonosz poleciał na podłogę, a w ślad za nim zsunęły się majtki. 

Franko sięgnął ręką między jej nogi, drugą rozpinając swoje spodnie. Wstrzymała 
oddech,   gdy   gwałtownie   w   nią   wtargnął.   Zdradzieckie   ciało   reagowało   po 
swojemu, pulsując w jednym rytmie z jego ciałem.

–   Chcesz   właśnie   mnie   –   mruczał   Franko   między   jednym   gorączkowym 

pchnięciem a drugim. – I to właśnie mnie będziesz miała, dopóki ja się tobą nie 
nasycę.

Ciało   Anny   po   kilku   latach   celibatu   nie   było   przyzwyczajone   do   takiej 

gwałtowności. Skrzywiła się lekko; Franko natychmiast znieruchomiał i zatrzymał 
wzrok na jej twarzy.

– Co się stało? Nie jest ci ze mną tak dobrze jak z Carlem? Czy o to chodzi?
– Nie...
– W takim razie o co? – Znów zaczął się poruszać, ale już delikatniej. – Myślisz 

o nim?

– Nie... – szepnęła, wbijając paznokcie w jego ramiona.

background image

– Nie zniósłbym, gdybyś myślała o nim wtedy, kiedy ja jestem w tobie.
Chciała mu powiedzieć, że nigdy nie było w niej miejsca dla nikogo innego, ale 

wiedziała, że Franko jej nie uwierzy. Zresztą sama przestawała już wierzyć sobie. 
Zagryzła usta, powstrzymując okrzyk rozkoszy; nie chciała mu dać tej satysfakcji.

– Nie walcz  ze mną  – wydyszał Franko prosto  do jej ucha. – Przestań się 

kontrolować!

– Nic. Nienawidzę cię.
– Ale pragniesz mnie mimo to!
– Ja... ja...
– Zrób to dla mnie – poprosił łagodnie. – Tak jak kiedyś.
– Nie chcę... och... och... och... !
Franko mocno przytrzymał jej drżące ciało.
– Tak, cara. Chcesz.
Owszem, chciała i nie była w stanie powstrzymać przetaczających się przez nią 

fal rozkoszy ani zapobiec bezwładności, która ogarnęła ją całą.

– Teraz moja kolej – mruknął, znów zwiększając tempo. – Tak długo na to 

czekałem!

Czuła, jak jego napięcie narasta z każdym ruchem. Po chwili Franko porzucił 

samokontrolę i dokończył dzieła z głębokim jękiem, a potem natychmiast odsunął 
się od niej. Usłyszała zgrzyt zamka błyskawicznego; on również doprowadzał się 
do porządku.

–   Mam   nadzieję,   że   Rosa   pokazała   ci   twój   pokój?   –   rzucił   przez   ramię, 

podchodząc do barku.

Anna przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu.
– Tak...
– To dobrze. – Odwrócił się w jej stronę i wzniósł kieliszek w toaście. – Za nasz 

związek. Oby trwał przez wiele nocy i dni.

– Zmieniłeś się...
W jego oczach pojawił się dziwny błysk.
– Jeśli tak, to tylko siebie możesz za to winić – odrzekł z goryczą.
– Przykro mi.
– Przykro? – powtórzył z niedowierzaniem.
– A dokładnie dlaczego jest ci przykro?
– Nie chciałam cię zranić...
– Naprawdę?
– Oczywiście, że tak – powiedziała, wykręcając ręce. – Niczego nie pamiętam z 

background image

tamtej nocy.

– Nie musisz nic pamiętać – prychnął. – Carlo był przewidujący i przygotował 

dokumentację.

Zadała mu wreszcie pytanie, które prześladowało ją już od dawna:
– A nigdy się nie zastanawiałeś, po co to zrobił?
Franko przez chwilę milczał.
– Czasami zadawałem sobie to pytanie, ale za każdym razem dochodziłem do 

tej samej odpowiedzi, którą podał mi Carlo. Gdyby nie miał tych cholernych zdjęć, 
nigdy bym mu nie uwierzył. Twój zadowolony uśmiech prześladował mnie przez 
koszmarnie długie cztery łata. Nie potrafiłem zapomnieć tego widoku, choć bardzo 
się starałem.

Anna przymknęła oczy.
– Czy wiesz, jak ciężko jest mi patrzeć na własnego brata i nie myśleć o tym, że 

go uwiodłaś? Robiłem wszystko, co mogłem, żeby naprawić relacje między nami, 
ale blizny pozostały.

Co miała powiedzieć? Była winna i koniec. Franko miał rację: choć ona sama 

niczego nie pamiętała, zdjęcia były wystarczającym dowodem na to, co zaszło.

Włożyła dżinsy i zapięła bluzkę.
– Nie wiem, co mam odpowiedzieć...
–   Nic   już   nie   mów   –   prychnął.   –   Czy   naprawdę   myślisz,   że   słowa   mogą 

wymazać przeszłość?

Potrząsnęła głową i na widok nienawiści w jego twarzy opuściła wzrok.
– Jesteś małą, tandetną...
– Nie!
Dłoń Franka ostro przecięła powietrze.
– Jesteś kusicielką w przebraniu anioła. Dałem się nabrać i mój brat też, ale 

teraz nasz związek opiera się wyłącznie na moich warunkach. Zniesiesz wszystko, 
co zechcę ci zaoferować – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Jesteś mi to winna. A 
teraz zejdź mi z oczu.

– Franko... Proszę cię... ja...
– Wynoś się! – wykrzyknął, uderzając pięścią w stół.
– Ale ja...
Przybliżył się o kilka kroków, Anna jednak nie cofnęła się.
– Zdaje się, że kazałem ci stąd wyjść.
– Słyszałam, co powiedziałeś, ale nie zamierzam pozwolić, byś mnie obrażał.
Franko patrzył na nią ponuro.

background image

– Jeśli będę miał ochotę cię obrazić, to zrobię to. Ty obraziłaś mnie bardziej.
– Nic z tego nie pamiętam! – wykrzyknęła z frustracją. – Zupełnie nic!
– Jakie to wygodne.
– Nie wierzysz mi, tak? Po prostu mi nie wierzysz.
Znów prychnął pogardliwie i sięgnął po coś do szuflady. Zobaczyła w jego 

wyciągniętej ręce dużą kopertę i przeszył ją dreszcz.

– Wygodnie ci było zapomnieć to, co wtedy zaszło... – rzekł lodowato  –  ale 

może to pozwoli ci odzyskać pamięć.

Drżącymi rękami otworzyła kopertę i wyjęła zdjęcia.

background image

Rozdział 5

Cała   krew   odpłynęła   jej   z   twarzy.   Patrzyła   na   własne   zdjęcie   w 

kompromitującej pozie i z trudem powstrzymywała mdłości.

– Teraz mi powiedz, że nic nie pamiętasz – warknął Franko.
Poczuła ucisk w skroniach. Miała wrażenie, że ogląda własnego sobowtóra, nie 

siebie. Kobieta na zdjęciu miała na ustach nieobecny uśmiech i wyciągała ręce do 
kogoś, kogo nie było widać w kadrze.

Kolejne   zdjęcie   wyglądało   bardzo   podobnie.   Zachęcająca   poza,   włosy 

rozrzucone na poduszce, usta rozchylone w uśmiechu i pusty wzrok. Nie miała już 
ochoty oglądać kolejnych fotografii.

– Dziwię się, że zatrzymałeś te zdjęcia – powiedziała, oddając mu cały plik. – 

Moim zdaniem zakrawa to na masochizm.

– Zatrzymałem je, żeby od czasu do czasu przypominać sobie, jaki byłem głupi, 

że ci wierzyłem.

– Jak często musiałeś je oglądać?
Odwrócił   wzrok,   schował   zdjęcia   do   szuflady   i  zamknął   ją   na   klucz,   który 

schował do kieszeni.

– Patrzę na nie, ilekroć czuję pokusę, by zaufać pięknej kobiecie.
– To dlatego jeszcze się nie ożeniłeś?
– Nie mam ochoty znaleźć się w następnym podobnym związku.
– A nie chcesz mieć dzieci?
Znów odwrócił wzrok.
– Dzieci to obciążenie. Nie chcę takich mocnych więzi.
Anna nie wierzyła własnym uszom. Gdzie się podział ten mężczyzna, który 

marzył o rodzinie i jak twierdził, nie mógł się doczekać córki lub syna? Czyżby 
naprawdę zmienił się tak bardzo? Czy to była jej wina?

–   Jeśli   chodzi   o   to,   co   zaszło   między   nami,   to   mam   nadzieję,   że   używasz 

jakiegoś wiarygodnego zabezpieczenia?

Na   szczęście   nie   patrzył   w   jej   stronę,   bo   na   pewno   zauważyłby   głęboki 

rumieniec na policzkach.

– Oczywiście.
Nie było to do końca kłamstwo; co prawda, w celu kontroli długości cyklu, 

używała niskohormonalnych tabletek, ale nie zażywała ich regularnie.

Przez chwilę panowało milczenie, przerywane tylko szczęknięciem szklanki o 

background image

butelkę z brandy. Anna niepewnie stała przy sofie; miała ochotę jak najszybciej 
stąd uciec, ale żeby wyjść z salonu, musiałaby przejść obok Franka.

W końcu popatrzył na nią z nieprzeniknionym wyrazem twarzy i zatrzymał 

wzrok   na   drobnym   rozcięciu   na   dolnej   wardze.   Podszedł   bliżej   jak 
zahipnotyzowany.

– Cara – szepnął z nieoczekiwaną delikatnością. – Czy to ja zrobiłem?
Odwróciła twarz; jego ręka opadła bezwładnie.
– Bywało gorzej.
– Nie. Nie z mojego powodu.
– Jesteś pewien? – zapytała sucho.
– Anno... nigdy bym celowo nie skrzywdził ciebie ani żadnej innej kobiety.
– To dlaczego tu jestem?
Przez chwilę patrzył jej w oczy.
– Czy rani cię to, że jesteś tu ze mną?
– Przecież wiesz, że tak...
– Dlaczego?
Jego   intensywne   spojrzenie   utrudniało   jej   odpowiedź.   Opuściła   głowę   i 

wpatrzyła się w podłogę.

– Dlaczego rani cię przebywanie w moim towarzystwie? – powtórzył Franko.
Wolała nic nie mówić.  Wyminęła go, unikając dotknięcia jego wyciągniętej 

ręki, wyszła z salonu i stanowczo zamknęła za sobą drzwi. Franko patrzył za nią, a 
potem   z   rozmachem   wrzucił   kryształową   szklankę   z   brandy   do   kominka.   Na 
kremowym dywanie pozostały żółte ślady po rozlanej brandy.

Wyczerpanie emocjonalne sprawiło, że Anna spała wyjątkowo mocno. Gdy się 

obudziła, było parę minut po ósmej. Na jej łóżku siedział Sammy z nową zabawką 
na kolanach.

– Już nie śpisz, mamo? – Zapytał z nadzieją.
Uśmiechnęła się i odgarnęła włosy z jego oczu, – Dlaczego nie obudziłeś mnie 

wcześniej? Długo tu siedzisz?

– Tatuś powiedział, żebym cię nie budził – odrzekł chłopiec z ważną miną. – 

Mówił, że jesteś bardzo zmęczona i potrzebujesz snu.

Dziwnie   się   poczuła,   słysząc,   że   Franko   tak   się   troszczy   ojej   wypoczynek. 

Niemożna jednak było na tym niczego budować.

– Ale teraz już nie śpię – powiedziała i przegarnęła ręką ciemne włosy synka. – 

Gdzie jest ciocia Jenny?

background image

– Pomaga Rosie przy śniadaniu. Wstajesz już?
Anna miała wielką ochotę znów zagrzebać się pod kołdrą i nie wychodzić z 

łóżka co najmniej przez tydzień, ale Sammy już za kilka dni miał pójść do szpitala, 
a pozostało jeszcze mnóstwo spraw, którymi należało się wcześniej zająć.

– Wstaję – westchnęła, opuszczając nogi na podłogę. – Chyba.
Sammy pochylił się bliżej i wskazał na jej dolną wargę.
– Co to takiego? – zapytał, dotykając palcem rozcięcia.
– Ugryzłam się w usta.
– Głupio zrobiłaś – uśmiechnął się promiennie i poklepał ją po dłoni.
Przy   drzwiach   rozległ   się   jakiś   dźwięk.   Anna   podniosła   głowę   i   napotkała 

mroczne spojrzenie Franka. Sammy od razu do niego podbiegł.

– Tatusiu, ja jej nie obudziłem, sama się obudziła!
– To dobrze. Może pójdziesz do Rosy i powiesz jej, że przyjdziemy za kilka 

minut?

Sammy   wyszedł   z   sypialni   z   ciężarówką   pod   pachą.   Anna   podniosła   się   i 

sięgnęła po wytarty szlafrok.

– Anno.
Zawiązała pasek i spojrzała na niego obronnie.
– Dobrze spałeś, Franko?
–   Chciałem   przeprosić   za   moje   wczorajsze   zachowanie   –   powiedział, 

odwracając wzrok. – Byłem... nie byłem sobą.

– Coś takiego...
– Sytuacja wymknęła mi się spod kontroli...
– Po prostu chciałeś mnie upokorzyć. Jesteś teraz zadowolony?
Mocno zacisnął usta, ale wytrzymał jej wzrok.
– Byłem zły na ciebie.
– Dobrze wiesz, że to nie jest żadne usprawiedliwienie.
– Nic próbuję się usprawiedliwiać.
– Nie chcę ani usprawiedliwień, ani przeprosin. Chciałabym przebrnąć przez 

najbliższe   dni,   dopóki   Sammy   nie   trafi   do   szpitala,   bez   komplikacji   w   postaci 
twoich planów zemsty.

– Uwierzysz, jeśli ci obiecam, że cię nie skrzywdzę?
Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Oczywiście, że nie uwierzę.
Twarz Franka wyraźnie zadrgała.
 – Masz na to moje słowo.

background image

– Mam je uznać za gwarancję? Niestety. Nie wierzę już w żadne słowo nikogo, 

kto nazywa się Ventressi: Z waszych obietnic nie wynika zupełnie nic.

– Jak mam to rozumieć? – zapytał, przymrużając oczy.
– Jak sobie chcesz.
– Wyjaśnij mi, co masz na myśli.
– Po co? I tak obrócisz kota ogonem, żeby na koniec wyszło na twoje.
– Chcę wiedzieć, co te słowa miały znaczyć.
–   Dobrze,   skoro   się   upierasz   –   westchnęła.   –   Cztery   lata   temu   poprosiłeś, 

żebym za ciebie wyszła. Mówiłeś, że mnie kochasz, ale przy pierwszej próbie ta 
miłość gdzieś zniknęła. Więc co to była za miłość? Co była warta taka obietnica? 
Zabrakło   ci   odwagi,   żeby   stawić   czoło   temu,   co   się   stało;   od   razu   mnie 
przekreśliłeś i nawet przez chwilę nie zastanowiłeś się nad innymi możliwościami.

– A jakie były inne możliwości?
– Dalej nic nie rozumiesz. Widzisz tylko moją winę. Nawet nie przyjdzie ci do 

głowy, że mogłam być ofiarą.

Franko ściągnął brwi.
– Ofiarą? Od kiedy to ofiary pozują nago na łóżku i pozwalają, żeby ktoś im 

robił zdjęcia?

Anna dobrze wiedziała, że traci grunt, ale za wszelką cenę pragnęła go zmusić, 

żeby   poszukał   innego   możliwego   wyjaśnienia.   Gdyby   tylko   potrafiła   sobie 
cokolwiek przypomnieć!

– Mogłam być... pijana.
– Pijana? – powtórzył z oburzeniem. – I to miałoby cię usprawiedliwić?
– Nie... oczywiście, że nie... ale może niechcący wypiłam za dużo i....
– Anno, widzę, do czego zmierzasz, ale nic ci z tego nie przyjdzie. Stawianie 

siebie na miejscu ofiary nie znaczy automatycznie, że Carlo był na miejscu kata. 
Czy   sądzisz,   że   uwierzę   tobie,   a   nie   własnemu   bratu,   zwłaszcza   że   on.   w 
przeciwieństwie do ciebie, potrafi opisać każdy szczegół tego, co się zdarzyło?

Nie było sensu ciągnąć tej sprzeczki. Zawsze kończyło się tak samo: jej słowo 

przeciwko słowu Carla. Nie miała się na czym oprzeć.

– Nic, nigdy nie sądziłam, że mi uwierzysz – westchnęła ze znużeniem.
– Myślisz, że w ciągu tych czterech lat nie przychodziło mi to wielokrotnie do 

głowy?   Ze   nie   próbowałem   szukać   kozła   ofiarnego?   Znaleźć   odpowiedzi   na 
pytania, które nigdy nie powinny zostać zadane? Kochałem cię z całego serca, a ty 
zniszczyłaś tę miłość. Teraz mogę ci oferować tylko gorycz.

Odwrócił się plecami do niej i przez chwilę milczał. Anna patrzyła na niego ze 

background image

ściśniętym sercem.

–   Idę   do   pracy   –   odezwał   się   wreszcie,   nie   zmieniając   pozycji.   –   Na   dole 

znajdziesz szczegóły dotyczące przyjęcia Sammy'ego do szpitala. Zobaczymy się 
później.

Drzwi zamknęły się z cichym stuknięciem.

Tego samego dnia po południu Sammy był umówiony na spotkanie z lekarzem 

w szpitalu, gdzie miała zostać przeprowadzona operacja.

Anna mocno trzymała chłopca za rękę. Na początek pielęgniarka oprowadziła 

ich po oddziale.

–  To  urządzenie   uśpi  cię przed  operacją  –  tłumaczyła,  wskazując  na  sprzęt 

anestezjologiczny. – A gdy już będziesz spał, chirurg zrobi malutkie nacięcie w 
twojej nodze, wprowadzi tam malutką kamerę i wyśle ją aż do twojego serca. A 
kamera   znajdzie   dziurkę,   którą   trzeba   zapełnić.   To   tak,   jakby   w   tym   miejscu 
brakowało kawałka puzzli.

W ujęciu pielęgniarki cały zabieg wydawał się niezmiernie prosty. Choć spokój 

kobiety udzielił się Sammy’emu, Anna z chwili na chwilę czuła coraz większą 
panikę.   Tyle   rzeczy   mogło   pójść   nie   tak!   Słyszała   o   nietypowych   reakcjach 
organizmu; niektórzy ludzie po operacji zapadali w śpiączkę. Zdarzały się również 
niemożliwe do opanowania krwotoki. A Sammy był taki mały, taki delikatny...

–   Proszę   się   nie   martwić   –   uśmiechnęła   się   pielęgniarka   na   widok   jej 

przerażonej twarzy. – Co roku wykonujemy tysiące takich operacji. Sammy będzie 
w najlepszych rękach.

Anna uśmiechnęła się blado, modląc się w duchu, by pielęgniarka miała rację.

Popołudniowy upał wypędził ich do ogrodu, nad basen. Na widok błękitnej tafli 

wody otoczonej ciemnozielonymi paprociami Sammy omal nie oszalał z zachwytu. 
Jeden koniec basenu był ocieniony.

Anna   trzymała   syna   blisko   przy   sobie,   nie   pozwalając   mu   się   przemęczać. 

Sammy ze szczęśliwym uśmiechem chlapał się w płytkiej wodzie. Niedaleko nich 
Jenny ćwiczyła własną wersję żabki, przez cały czas trzymając głowę nad wodą. 
Patrząc na siostrę, Anna nie potrafiła powstrzymać uśmiechu. W ciągu ostatnich 
dni Jenny zmieniła się z patykowatej nastolatki w rozkwitającą kobietę. Śmiało ze 
wszystkimi rozmawiała, nawet z Rosą, a na jej twarzy, zamiast bolesnego grymasu, 
przeważnie gościł uśmiech.

Anna   pomyślała,   że   być   może   cena,   jaką   przyszło   jej   zapłacić,   warta   była 

background image

szczęścia   syna   i   siostry.   Mogła   znieść   wiele   ze   strony   Franka,   jeśli   miałaby 
oszczędzić w ten sposób cierpienia dwóm najbliższym osobom.

– Czy ja też się tu zmieszczę?
Drgnęła na dźwięk głębokiego głosu Franka za plecami. Odwróciła się i ujrzała 

jego szczupłe, opalone ciało.

– Tatusiu! – zawołał Sammy z zachwytem. – Patrz, co ja lobie! – Zamachał 

nogami, rozchlapując dokoła wodę.

Franko wyciągnął rękę.
– Chodź do mnie, Sammy. Przypłyń do mnie.
– On nie umie pływać – zauważyła Anna.
– W takim razie czas już, żeby się nauczył.
– On ma dopiero trzy lata.
Sammy nabrał powietrza do płuc i machając wszystkimi kończynami, rzucił się 

przez   wodę   w   stronę   Franka.   Ten   w   porę   pochwycił   chłopca   i   z   uśmiechem 
podniósł do góry.

– Bardzo dobrze! Widzę, że będziesz mistrzem w pływaniu.
– Lubię pływać – oznajmił Sammy z dumą, ocierając oczy z wody.
– Będę z tobą pływał codziennie – obiecał Franko.
– Po operacji przez jakiś czas nie będzie mógł  pływać – przypomniała  mu 

Anna.

Franko   poczekał,   aż   Sammy   podreptał   na   drugi   koniec   basenu,   gdzie   była 

Jenny, i dopiero wtedy odpowiedział.

– Jesteś nadopiekuńcza. To chłopiec. Musi poznawać świat.
– To chłopiec z wadą serca – przypomniała mu ponuro.
– Anno, rozmawiałem z lekarzami. Zabieg usunie wadę w stu procentach. Za 

bardzo się o niego martwisz.

– Tylko mi nie mów, że nie powinnam się o niego martwić! Przecież jestem 

jego matką.

– Będziesz go nadmiernie chronić, tak samo jak Jenny.
– Co?! – wykrzyknęła ze zdumieniem.
– Ona ma dziewiętnaście lat, a nie dziewięć. Powinna umawiać się z chłopcami, 

chodzić na imprezy i...

– Na litość boską, przecież ona nie słyszy!
  –  To,  że  nie  słyszy,  nie  znaczy  jeszcze,  że   jest  upośledzona  –  powiedział 

Franko spokojnie. – Potrafi zadbać o siebie i powinna to robić, żeby znaleźć swoje 
miejsce w świecie.

background image

– Jest taka wrażliwa...
– Jest silną, odważną młodą kobietą. Da sobie radę w każdym otoczeniu. Może 

zaproponujesz   jej,   żeby   poszukała   sobie   jakiejś   pracy   na   lato?   Dzięki   temu 
nabrałaby śmiałości.

– Jenny jest mi potrzebna do pomocy przy Sammym. Opiekunki do dziecka s$ 

bardzo   drogie.   Bez   jej   pomocy   nie   mogłabym   pracować   w   weekendy   ani 
wieczorami.

– Przez najbliższe trzy miesiące nie będziesz pracować.
Anna spojrzała na niego krzywo.
– To, co dla ciebie robię, w seksbiznesie nazywa się pracą.
Oczy Franka zmieniły się w wąskie szparki.
– Anno, nie nadużywaj mojej cierpliwości. Jestem już zmęczony tym, że kiedy 

czujesz się osaczona, walisz na ślepo.

– A dlaczego to robię? Pojawiłeś się znów w moim życiu i chcesz jednocześnie 

odgrywać rolę sędziego i ławy przysięgłych. Przez cały czas udowadniasz mi, jaki 
mam okropny charakter, krytykujesz mnie jako matkę i nawet jako siostrę. Bardzo 
mi przykro, że nie dorastam do twoich wygórowanych wymagań, ale jestem tylko 
człowiekiem i daleko mi do doskonałości.

– Nie krytykuję cię, mówię tylko, jak cię widzę.
–  A czy  ja  cię  prosiłam o  opinię?  Staram się,  jak  mogę,   poradzić  sobie  w 

trudnej sytuacji.

– Zdaję sobie sprawę, że ostatni okres nie był dla ciebie łatwy.
– A co ty możesz o tym wiedzieć? Pochodzisz z bogatej rodziny. Nigdy nie 

musiałeś   się   zastanawiać,   skąd   wziąć   następny   posiłek   i   kto   za   niego   zapłaci. 
Żyjesz w luksusach, a mimo to ośmielasz się krytykować moje niedociągnięcia.

– Anno, proszę... nie wpadaj w histerię.
Otarła ręką łzy.
– Sądzisz, że to histeria? Jeszcze nie widziałeś prawdziwej histerii, więc to ty 

nie nadużywaj mojej cierpliwości.

–   Mamo?   –   zapytał   niepewnie   Sammy,   podchodząc   do   niej.   –   Czy   jesteś 

smutna?

– Nie, kochanie, tylko...
– Chodź ze mną, Sammy – wtrąciła Jenny, biorąc chłopca za rękę. – Mama i 

tato muszą teraz porozmawiać.

– Ale ja chcę wiedzieć, dlaczego mama jest...
– Chodź, Sammy – ucięła Jenny stanowczo i pociągnęła chłopca za sobą. Gdy 

background image

zniknęli w domu, Franko powiedział:

– Jenny ma rację. Powinniśmy spędzić trochę czasu razem.
– Nie chcę być z tobą sama.
– Czego się boisz? Tego, że poczujesz do mnie coś innego niż nienawiść? – 

zapytał z lekkim uśmieszkiem.

– Czuję tylko niesmak z powodu tego, co zrobiłeś.
– Ostrożnie, cara. Czy nikt ci nie mówił, że nie należy obrażać dobroczyńców, 

bo mogą się zniechęcić?

– Ty draniu! – syknęła. – Ty arogancki draniu! Byłbyś do tego zdolny, prawda? 

Zdrowie Sammy'ego jest dla ciebie tylko środkiem, żebyś mógł dostać to, czego 
chcesz!

– Znasz warunki naszej umowy – odrzekł Franko lodowatym spokojem. – Ty 

masz wypełnić swoją rolę, a ja swoją.

– Jak możesz być taki podły!
– Ty mnie tego nauczyłaś – odparował gładko.
– Ten dzień, gdy przespałaś się z moim bratem, zmienił mnie na zawsze.
Pomimo palącego słońca Anna zadrżała z chłodu.
– Nie mogę znieść towarzystwa człowieka, dla którego potrzeby innych nie 

znaczą nic.

–   Bardzo   dobrze   zdaję   sobie   sprawę   z   twoich   potrzeb,   Anno.   Poznałem   je 

wszystkie doskonale. – Jego wzrok leniwie prześlizgnął się po jej ciele.

–   Zimno   mi   –   wzdrygnęła   się   i   chciała   wejść   na   schodek,   ale   Franko 

przytrzymał ją i obrócił twarzą do siebie.

– Jest prawie trzydzieści stopni w cieniu.
– Ale...
– Nie uciekaj ode mnie.
Jego   bliskość   zapierała   jej   dech.   Ich   uda   w   wodzie   niemal   się   stykały.   Na 

rzęsach też miał kropelki wody.

– Nie – westchnęła, gdy pochylił twarz nad jej twarzą.
– Przecież wcale tak nie myślisz – mruknął i leciutko musnął wargami jej usta.
– Właśnie że tak – odpowiedziała ledwo słyszalnym głosem. – Naprawdę tak 

myślę.

– Jeśli będziesz sobie to powtarzać wystarczająco długo, to pewnie w końcu w 

to uwierzysz... ale mnie nie przekonasz.

Anna   czuła,   że   kolana   zaczynają   pod   nią   drzeć.   To   tylko   jeden   pocałunek, 

tłumaczyła sobie. Basen był doskonale widoczny z okien domu. Nic więcej nie 

background image

mogło tu zajść. Tylko jeden pocałunek...

Franko dostrzegł jej wahanie i skorzystał z okazji. Kolejny pocałunek był już 

znacznie mocniejszy. Przesunął ją nieco tak, że oparła się o ścianę basenu, i przez 
dłuższą chwilę nie podnosił głowy znad jej twarzy.

–  Zawsze   tak  dobrze  smakujesz  –  wymruczał.  –  Nigdy  nie  potrafiłem  tego 

zapomnieć.

Przymknęła oczy, udając przed sobą, że on ją kocha. W ten sposób łatwiej jej 

było   wszystko   znieść.   Jego   ręce   powędrowały   do   ramiączek   jej   kostiumu   i 
delikatnieje zsunęły. Pochylił się nad jej piersiami.

–   Wiesz,  cara  –   powiedział   cicho   po   chwili   –   to   chyba   nie   był   najlepszy 

pomysł. Mam ochotę wziąć cię tu i teraz, ale widać nas z okien domu.

Wszystko mi jedno! – miała ochotę odpowiedzieć, ale ugryzła się w język.
Franko odsunął się od niej. Wyskoczył z basenu i podał jej rękę.
– Chodź. Musimy dokończyć tę rozmowę w jakimś ustronnym miejscu.
Nie mogła mu się oprzeć, nie potrafiła zignorować obietnicy w jego oczach. 

Rozsądek nie miał tu nic do powiedzenia. Jak zahipnotyzowana poszła za nim na 
górę.

background image

Rozdział 6

W nocy przed operacją Sammy'ego Anna prawie nie spała. Przewracała się z 

boku na bok, aż wreszcie nad ranem wstała z łóżka z podkrążonymi oczami.

Franko nie został z nią na noc; Anna starannie skrywała rozczarowanie.
Sammy musiał być na czczo, więc Anna też nie jadła śniadania. Wypiła tylko 

kilka łyków herbaty i obydwoje poszli za Frankiem do samochodu.

– Przestań się zamartwiać – upomniał ją łagodnie, otwierając drzwi. – Sammy 

wyjdzie z tego.

Przygryzła usta.
– Nic na to nie poradzę. On jest taki mały... a to bardzo poważny zabieg.
– Teraz już jest to całkiem prosty zabieg. To nie to samo, co kilka lat temu – 

zauważył Franko. – Kiedyś takie operacje przeprowadzano na otwartym sercu, a 
potem pacjenta czekały długie miesiące rehabilitacji. Teraz jest zupełnie inaczej. 
Nawet się nie obejrzysz, a Sammy znów będzie w domu.

Żałowała, że nie potrafi podzielać jego optymizmu.
Sammy czul się niezmiernie ważny. Przez całą drogę do szpitala buzia mu się 

nie zamykała; był wyraźnie zachwycony uwagą, jaką wszyscy mu poświęcali.

–   Mamusiu,   czy   będziesz   ze   mną,   kiedy   się   obudzę?   –   dopytywał   się   ze 

swojego fotelika.

– Oczywiście, skarbie.
– Ja też tam będę – zapewnił go Franko.
Anna spojrzała na niego krzywo i mruknęła pod nosem:
– Nic składaj obietnic, których nie zamierzasz dotrzymać.
Odpowiedział jej spojrzeniem prosto w oczy.
– Sądzisz, że Sammy nic mnie nie obchodzi?
– Franko, przecież to nie jest twoje dziecko. I nie stanie się twoim synem, 

choćbyś nie wiem ile się nim zajmował.

Franko mocno zacisnął dłonie na kierownicy.
– Myślisz, że nie zdaję sobie z tego sprawy?
Odwróciła wzrok i złożyła dłonie na kolanach.
– Anno, jeśli jeszcze raz rzucisz mi te słowa w twarz, to nie odpowiadam za 

siebie – mruknął ostrzegawczo.

– Mamo. czy ty i tatuś się kłócicie? – zapytał cienki głosik z tylnego siedzenia.
Anna spojrzała na Franka z wyrzutem i mocno zacisnęła usta.

background image

– Nie – odpowiedział Franko. – Mama i tato bardzo się kochają, tylko czasem 

nie potrafimy się porozumieć. 

– Co to znaczy polo... polo… to słowo?
–   To   znaczy:   wiedzieć,   co   druga   osoba   ma   na   myśli   –   wyjaśnił   Franko.   – 

Czasami trzeba do tego wielu lat.

Anna odrzuciła głowę do tyłu i wpatrzyła się w widok za oknem.
Mama i tato bardzo się kochają. Rzeczywiście.

–   ...   a   teraz   już   śpi   –   mówił   anestezjolog,   poprawiając   maskę   na   twarzy 

Sammy'ego.   –   Może   pójdzie   pani   z   mężem   na   kawę   do   pokoju   rodziców. 
Zawołamy państwa, gdy już będzie po wszystkim.

Anna miała ochotę sprostować, że ten mężczyzna nie jest jej mężem, a Sammy 

nie   jest   jego   synem,   pohamowała   się   jednak.   Franko   ujął   ją   pod   ramię   i 
wyprowadził z sali operacyjnej.

– Chodź, kochanie.
Na korytarzu zdjęli fartuchy ochronne i ochraniacze na buty i wrzucili je do 

stojącego tam kosza.

– Wszystko będzie dobrze – zapewniał ją Franko.
– Nie mogę pozbyć się myśli, że to wszystko moja wina – westchnęła.
– Co to ma znaczyć?
– To kara dla mnie... za to, że...
– Co za bzdury wygadujesz.
– Tak myślisz?
– Oczywiście.
– Przecież ty też mnie karzesz. Sam powiedziałeś, że muszę zapłacić za swoje 

grzechy.

Franko wyraźnie poczuł się nieswojo.
– Byłem na ciebie zły. W złości mówi się różne rzeczy.
Usiadła na krześle i schowała twarz w dłoniach.
– Gdybym tylko mogła cofnąć czas...
Poczuła dotyk jego ręki na głowie.
– Nie możemy cofnąć czasu, choćbyśmy najbardziej chcieli.
– Jeśli on umrze, nigdy sobie nie wybaczę.
– Nie umrze.
– I lak sobie nie wybaczę.
– Anno, przestań wreszcie. I nie obgryzaj paznokci – dodał, odsuwając jej dłoń 

background image

od ust. – Kiedyś miałaś takie piękne paznokcie.

– No tak. Kiedyś w ogóle byłam piękną dziewczyną. Przynajmniej tak mówiłeś 

– odrzekła z goryczą.

Skrzywił się i puścił jej dłoń.
– Sami tworzymy własny los przez wybory, których dokonujemy. Od tego nie 

da się uciec.

Przygryzła wargi i nic nie odpowiedziała.

–   Wszystko   poszło   doskonale   –   oznajmił   chirurg   z   szerokim   uśmiechem, 

zdejmując   z   głowy   czepek.   –   Mogą   państwo   do   niego   pójść.   Jest   w   sali 
pooperacyjnej, ale na razie jeszcze śpi.

Anna poderwała się na nogi.
– Wszystko będzie dobrze?
– Oczywiście, że tak – zapewnił lekarz. – Całe szczęście, że nie czekali państwo 

z tym dłużej. W takich przypadkach im szybciej operacja zostanie przeprowadzona, 
tym lepiej.

Stała   nad   uśpionym   synem,   podłączonym   do   skomplikowanej   aparatury,   i 

patrzyła na niego, w duchu odmawiając modlitwę dziękczynną. Franko wyszedł, 
żeby porozmawiać z pielęgniarkami. Po chwili wrócił i podał jej butelkę soku.

– Pomyślałem, że na pewno chce ci się pić.
Przyjęła butelkę z wdzięcznością.
– Nie obudził się jeszcze? – zapytał Franko, siadając na drugim krześle.
– Nie, tylko mruczał coś przez sen. Pielęgniarka mówiła, że specjalnie uśpili go 

mocniej, żeby się nie kręcił. Nie obudzi się tak szybko.

– Może pójdziemy do domu i wrócimy tu rano?
– Nie mogę go zostawić! – zaprotestowała.
– Anno... jesteś wyczerpana. Nie pomożesz Sammy'emu, jeśli zasłabniesz przy 

jego łóżku.

– Nie mogę go zostawić.
Franko podniósł się i podszedł do drzwi.
– W takim razie rób, jak chcesz, ale myślę, że będziesz tego żałowała.
– Są rzeczy, których żałuję o wiele bardziej – odparowała, nie zastanawiając się 

nad tym, co mówi.

Obrócił się już w progu i zatrzymał na niej wzrok.
– Doskonale cię rozumiem – powiedział i wyszedł.

background image

To była bardzo długa noc.
Sammy spał spokojnie, nieświadomy tego, że matka czuwa przy jego łóżku. Od 

czasu do czasu do sali zaglądała któraś z dyżurnych pielęgniarek.

– Wygląda pani na zmęczoną – stwierdziła jedna z nich nad ranem. – Może ma 

pani ochotę położyć się na chwilę?

Anna potrząsnęła głową.
– Chcę tu być, kiedy on się obudzi.
Pielęgniarka na powrót zawiesiła kartę Sammy'ego nad jego głową.
– Nie sądzę, żeby miał się obudzić szybko. Doktor Frentalle zwykłe usypia 

dzieci   na   dłużej,   żeby   tętnica   udowa   miała   czas   się   zasklepić.   Gwałtowniejsze 
ruchy mogą spowodować krwotok, najlepiej więc, jeśli dziecko prześpi te pierwsze 
godziny.

– Mimo wszystko wolę tu zostać – powiedziała Anna. – Przynajmniej mogę 

spokojnie pomyśleć.

– Mnie  też by się  coś takiego  przydało – uśmiechnęła  się  pielęgniarka bez 

humoru. – Gdyby pani czegoś potrzebowała, proszę mnie zawołać.

Anna odpowiedziała jej uśmiechem, a potem długo patrzyła na Sammy'ego, aż 

oczy zaczęły jej się zamykać, a myśli powędrowały w przeszłość...

– Daj spokój, Anno – przekonywał ją Carlo.
– Chyba nie odmówisz szampana w towarzystwie przyszłego szwagra?
– Naprawdę wolałabym...
– Czego się boisz? – Podał  jej  lampkę z szampanem, szczerząc w uśmiechu 

zęby ostre jak u wilka.

– Przecież cię nie zjem.
– Nie myślałam o tym, żeby, ..
– Anno, ty chyba mnie nie lubisz? – zapytał, przyglądając jej się podejrzliwie.
–   Jesteś   bratem   Franka...   –   Wzruszyła   ramionami,   odwracając   wzrok.   – 

Właściwie już jesteś moją rodziną...

Usta Carla rozciągnęły się w sztucznym uśmiechu.
– Muszę powiedzieć, że patrzę na ciebie inaczej niż na moją siostrę Giulię – 

rzekł, obrzucając ją wymownym spojrzeniem.. – Zupełnie inaczej.

Anna podniosła się.
– Muszę iść i poszukać Jenny.
Carlo jednak wyciągnął rękę i pochwycił ją za ramię.
– Gdzie się tak spieszysz? Nie masz ochoty porozmawiać ze swoim nowym 

background image

bratem?

Poczuła się nieswojo, ale nie była w stanie uwolnić się z uchwytu.
– Twoja siostra to bardzo ładna dziewczyna.
Ton jego głosu bardzo się nie podobał Annie. Już wcześniej zauważyła wzrok, 

jakim Carlo obrzucał Jenny, gdy sądził, że nikt nie zwraca na niego uwagi. Jenny 
miała zaledwie piętnaście lat i przez całe życie była ochraniana kloszem z racji 
swej niepełnosprawności, a przez to mogła stać się łatwym łupem kogoś takiego 
jak   Carlo.   Anna   była   zdeterminowana   nie   dopuścić   do   żadnych   bliższych 
kontaktów między nimi, nawet gdyby miało to oznaczać, że sama będzie musiała 
się poświęcić i znosić towarzystwo brata Franka.

– Może jednak napiję się tego szampana – westchnęła, wyciągając rękę.
Carlo podał jej kieliszek z dziwnym błyskiem w oczach.
– Wiedziałem, że nie odmówisz. Franko na pewno życzyłby sobie, żebym cię 

zabawiał podczas jego nieobecności – rozumiesz, chodzi o honor rodziny. Gdy 
Franka nie ma, to ja jestem głową domu. Jak to się nazywa w Australii? Szef?

– Coś w tym rodzaju – mruknęła niechętnie i podniosła kieliszek do ust.
–   Masz   szczęście,   Anno.   Wychodzisz   za   mąż   za   dziedzica   jednego   z 

arystokratycznych   włoskich   rodów.   Rodzina   Ventressich   jest   znana   na   całym 
świecie. Jako żonie Franka niczego nie będzie ci brakowało.

– Nic wychodzę za niego dla pieniędzy – zaprotestowała.
Ciemne brwi Carla uniosły się cynicznie.
–   Ciężko   ci   będzie   przekonać   o   tym   innych.   Każda   kobieta   pragnie 

bezpieczeństwa w życiu. Przez wieki kobiety wybierały kandydatów na mężów 
właśnie   pod   tym   kątem.   To   chyba   część   teorii   ewolucji   –   przetrwanie 
najsilniejszych, prawda?

– Najlepiej przystosowanych – poprawiła go.
– Przetrwanie najlepiej przystosowanych gatunków.
–   Ach,   tak,   racja.   Rzeczywiście   trzeba   być   doskonale   przystosowanym   do 

potrzeb młodej i namiętnej żony, żeby ją zaspokoić.

Anna czuła się coraz bardziej nieswojo. Nie wiedząc, co odpowiedzieć, wypiła 

kolejny łyk szampana.

– Słyszałem was – oznajmił Carlo.
Mocno zacisnęła palce na nóżce kieliszka.
– Co... co takiego?
Carlo wpatrywał się w jej piersi.
– Całe szczęście, że twoja siostra jest głucha, bo pewnie byłaby zaszokowana, 

background image

gdyby   mogła   usłyszeć,   jak   jej   siostra   krzyczy   w   objęciach   narzeczonego... 
nieprawdaż?

Z zażenowania nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. Czyżby Carlo naprawdę ich 

podsłuchał?

– Ale mnie to nie dziwi – ciągnął wciąż z tyra samym, cynicznym uśmiechem. 

– Bardzo się cieszę ze względu na brata. Jestem trochę zazdrosny, ale może mała 
Jenny również ma takie talenty jak jej siostra?

Anna gwałtownie odstawiła kieliszek.
– Nie!
– Co się stało? Nie wierzysz, że mógłbym być dobrym kochankiem?
– Nie, to znaczy tak... Ale...
– Daj spokój, Anno, nie traktuj mnie tak brutalnie. Nie podobam ci się? Ludzie 

zawsze   mówią,   że   ja   i   Franko   jesteśmy   do   siebie   podobni.   Nie   chciałabyś   się 
przekonać, czy jesteśmy podobni również w... jak mam to wyrazić? W bardziej 
intymnych sytuacjach?

Anna poczuła dziwne zawroty głowy i słabość w całym ciele.
– To chyba nie jest dobry...
Urwała w pół słowa. Działo się z nią coś dziwnego; musiała się przytrzymać 

brzegu sofy, żeby nie upaść.

– Co się siało, maleńka? – zapytał Carlo z troską.
– Nic – odrzekła z trudem, oddychając głęboko. – Po prostu zakręciło mi się w 

głowie.

– Chyba ta rozmowa o miłości za bardzo cię wzburzyła. Tęsknisz za swoim 

kochankiem, tak?

Zamrugała, usiłując skupić wzrok na jego twarzy.
– Tak... tak, tęsknię za nim.
– Nie martw się, cara a mio. Zajmę się tobą, dopóki Franko nie wróci. Chcesz 

się położyć?

– Nie...
– A może masz ochotę na jeszcze jednego drinka?
Potrząsnęła głową, on jednak wcisnął jej w dłoń następną lampkę szampana. 

Przyjęła ją, nie chcąc go urazić.

–   Jesteś   bardzo   zdenerwowana,   Anno   –   powiedział   Carlo,   sącząc   swojego 

drinka.   –   Powinnaś   odpocząć.   Jesteś   wśród   rodziny,   nie   musisz   się   niczego 
obawiać.

Poczuła, że jej mięśnie stają się coraz bardziej bezwładne.

background image

– Carlo, czy masz dziewczynę? – zapytała, żeby zapełnić czymś ciszę.
Popatrzył jej prosto w oczy.
– Mam wiele dziewczyn. Jestem, jak to się mówi po angielsku... zabawką dla 

dam?

– Bawidamkiem – zachichotała.
– Ty też tak myślisz? – zapytał z szerokim uśmiechem.
–   Zdecydowanie   tak.   Jesteś   bawidamkiem   najgorszego   rodzaju   –   odrzekła, 

patrząc na jego przystojną twarz.

Carlo spojrzał na nią z miną zbitego psa.
– Teraz naprawdę mnie uraziłaś!
– Kogoś takiego jak ty chyba nie można urazić – zaśmiała się. – Jesteś na to 

zbyt cwany. .

– Cwany? Co to znaczy?
Dopiła szampana i dopiero wtedy odpowiedziała:
– To znaczy, że widziałeś już niejeden numer.
– Ach, ale to chyba nic dobrego?
Wzruszyła ramionami i wyciągnęła w jego stronę pusty kieliszek, który Carlo 

skwapliwie napełnił.

–   Myślę,   że   nie   można   być   zbyt   bogatym,   ale   na   pewno   można   być   zbyt 

cynicznym.

– Uważasz mnie za cynika?
–   Oczywiście,   że   tak!   Zupełnie   źle   interpretujesz   powody,   dla   których 

wychodzę za twojego brata. To bardzo cyniczne z twojej strony.

– Może masz rację – powiedział, wpatrując się w swój kieliszek. – Być może 

niektóre z moich własnych doświadczeń z kobietami zabarwiają mój osąd.

– Carlo, byłeś kiedyś zakochany?
Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
– Legenda głosi, Anno, że mężczyźni z rodziny Ventressich zakochują się tylko 

raz w życiu. Kochają głęboko i bezgranicznie, ale jeśli zostaną zdradzeni, nigdy nie 
wybaczają.

– Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
– Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie.
– Nie chcesz mi powiedzieć?
– Nie byłem jeszcze zakochany – uśmiechnął się – ale jestem na najlepszej...
– Drodze?
– Dziękuję ci za to słowo. Mój angielski dużo zyskuje przy tobie.

background image

–   Jesteś   dobrym   uczniem,   Carlo.   –   Z   uśmiechem   uniosła   kieliszek   w   jego 

stronę.   –   Za   mojego   nowego   szwagra,   największego   bawidamka   w   rodzinie 
Ventressich!

Carlo stuknął kieliszkiem o jej kieliszek.
– Za rodzinne uczucia.
Wkrótce skończyli butelkę szampana. Anna czuła, że kręci jej się w głowie, ale 

udało jej się rozluźnić. Rozmowa z Carlem bardzo ją bawiła. Gdy już porzucił 
maskę arogancji, ujrzała pod spodem sympatycznego i trochę niepewnego siebie 
chłopca, który spędził całe życie w cieniu starszego brata. – – Oczywiście, że po 
śmierci ojca nasze życie się zmieniło – wyznał jej, wpatrując się w kieliszek ze 
zmarszczonym czołem.

– To musiało być dla was bardzo trudne przeżycie – odrzekła Anna łagodnie. – 

Ile miałeś wtedy lat?

– Byłem w wieku Jenny. Giulia miała siedemnaście, a Franko dziewiętnaście. 

To był szok, szczególnie dla matki, ale dla nas też.

– Wypadek?
Carlo skinął głową.
– Ojciec ciężko pracował nad rozwojem firmy. Wracał do domu z Neapolu i 

zasnął za kierownicą. Zginął na miejscu.

– Tak mi przykro...
–   Ty   też   miałaś   swoje   smutki.   Franko   mówił   mi,   że   wasza   matka   zmarła 

niedawno.

– Tak... Bardzo mi jej brakuje.
– Ale masz Jenny.
– Tak – uśmiechnęła się. – Mam Jenny.
– A teraz będziesz miała nową rodzinę. Wkrótce zostaniesz panią Ventressi.
– Mam nadzieję, że nie zawiodę waszych oczekiwań.
–   Och,   na   pewno   nie   –   zapewnił   Carlo   żarliwie.   –   Jestem   przekonany,   że 

doskonale spełnisz wszystkie oczekiwania.

Niewiele   więcej   pamiętała   z   tego   wieczoru.   Carlo   otworzył   drugą   butelkę 

szampana.   Wznosili   toasty   i   zaśmiewali   się   z   jego   potknięć   w   angielskim.   A 
następnego ranka obudziła się w jego łóżku, oślepiona wpadającym przez okno 
jaskrawym światłem słońca. A potem Franko otworzył drzwi i wpatrzył się w nią 
ze zdumieniem.

– Anna?
– Franko! – wykrzyknęła, siadając na łóżku.

background image

Dopiero w tej chwili uświadomiła sobie, że jest zupełnie naga.
Jego wzrok przeszył ją bezlitośnie.
– Co ty robisz w łóżku Carla?
Przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu, nic nie rozumiejąc i usiłując sobie 

przypomnieć, jak się tu znalazła.

– Ja...
Odpowiedzią było grube przekleństwo po włosku.
– Franko, ja... – wyjąkała.
–   Carlo   miał   rację.   Jesteś   zwykłym   śmieciem,   chciałaś   tylko   zapolować   na 

bogatego męża!

– Nie! – zawołała, okrywając się prześcieradłem.
We wzroku Franka malowała się nieskrywana pogarda.
– Wystarczyło, żebym na jeden dzień wyjechał, a ty uwiodłaś mojego brata!
–   Nie!   –   Niezgrabnie   wygramoliła   się   z   łóżka,   owinięta   prześcieradłem.   – 

Franko, ja nic nie zrobiłam...

– Nawet nie próbuj się tłumaczyć. Carlo wszystko mi opowiedział.
– Co ci opowiedział?
– Jak się na niego rzuciłaś.
– To nieprawda!
– Bardzo się wstydzi, że nie potrafił cię przed tym powstrzymać.
Anna nie rozumiała z tego ani słowa. Carlo? Powstrzymać? Ją?
– I uwierzyłeś mu? – zapytała ze zdumieniem.
– A dlaczego miałbym mu nie wierzyć? Przecież to mój brat!
No tak, pomyślała. Racja.
– Franko, nie pamiętam,  co się zdarzyło w nocy, ale jestem pewna, że nie 

spałam z twoim bratem.

– Nie kłam! – wrzasnął z pogardą. – Wykorzystałaś jego chwilę słabości. Carlo 

jest w szoku i nie może dojść do siebie!

Carlo? W szoku?
– Mogę ci wytłumaczyć...
– Myślisz, że mam ochotę słuchać twoich tłumaczeń?
– Ja...
– Brzydzę się tobą!
– Franko, ale ja nie...
– Nie mam ochoty przedłużać tej dyskusji – przerwał jej. – Obydwie z siostrą 

macie natychmiast stąd wyjechać. Zamówiłem wam już bilety – Ale...

background image

– Naprawdę myślałaś, że coś takiego ujdzie ci płazem?
– Ja nic nie zrobiłam...
–   Idź   do   diabla!   –   wrzasnął.   –   Kochałem   cię!   Jak   mogłaś   mi   zrobić   coś 

takiego?!

– Franko...
Błagalnie wyciągnęła do niego rękę, ale odepchnął ją w gniewie.
– Nie chcę cię już nigdy widzieć na oczy. Rozumiesz? Wyjedziecie stąd jeszcze 

dziś przed południem. Pokojówka już pakuje twoje rzeczy.

– Ale, Franko, ja...
– Zejdź mi z oczu, Anno, bo za chwilę zupełnie stracę kontrolę nad sobą.
Patrzyła na niego z konsternacją. Zachowywał się jak ktoś zupełnie obcy. Czuły 

kochanek sprzed zaledwie kilku dni zniknął bez śladu; zastąpił go kipiący ze złości 
mężczyzna.

– Ja nie spalam z...
– Wynoś się, bo za chwilę sam cię stąd wyrzucę.
– Kocham cię, Franko!
–  Zabieraj  swoją  siostrę   i  wynoście   się  stąd   obydwie,  zanim zadzwonię   po 

policję. Okryłaś wstydem nazwisko Ventressi. Tego ci nigdy nie wybaczę.

Odwrócił się i poszedł do drzwi.
– Ja nie spalam z Carlem... – powtórzyła Anna bezradnie. – Nie spałam z nim...
Ale Franka już nie było.

Gdy się obudziła, Franko stał obok łóżka Sammy'ego i trzymał go za rękę.
– Pielęgniarka mówi, że wszystko jest w najlepszym porządku – powiedział.
Zamrugała powiekami, żeby się dobudzić, i podniosła głowę.
– Jak długo już tu jesteś?
Odpowiedział jej nieprzeniknionym spojrzeniem.
– Wystarczająco długo. Słyszałem, jak mruczałaś przez sen imię mojego brata.
Wbiła wzrok w podłogę, nie mając pojęcia, co ma odpowiedzieć.
– Zapewne czujesz się winna, że nie powiedziałaś mu o narodzinach syna.
Przygryzła   usta.   Wielokrotnie   przychodziło   jej   do   głowy,   że   powinna 

zawiadomić o tym Carla, ale zbyt dobrze pamiętała, jak bezlitośni potrafią być 
mężczyźni z rodziny Ventressich. Mieli pieniądze i wpływy; gdyby chcieli, bez 
trudu   mogliby   odebrać   jej   dziecko.   Nawet   teraz   czuła,   że   stąpa   po   bardzo 
niepewnym   gruncie.   Jako   samotna   matka   z   trudem   wiązała   koniec   z   końcem; 
wioski prawnik z łatwością przekonałby sąd, że Sammy ma prawo do ojcowskiej 

background image

opieki, a fakt, że Anna poczęła dziecko jednego brata, będąc zaręczona z drugim, 
bez wątpienia świadczyłby przeciwko niej.

– Dziwię się, że sam mu o tym nie powiedziałeś – rzekła po chwili milczenia.
Franko spojrzał na nią z ukosa spod czarnych rzęs.
– Już ci wspominałem, że Carlo jest szczęśliwym mężem i wkrótce oczekuje 

narodzin   dziecka.   Nie   sądzę,   by   wiadomość   o   Sammym   mogła   mu   się   teraz 
przysłużyć.

– A powiedziałeś mu, że... mieszkasz ze mną?
– Powiedziałem mu tyle, ile potrzebuje wiedzieć.
– To znaczy co?
– Powiedziałem, że mam z tobą romans.
Anna poczuła, że pałą ją policzki.
– I co on na to?
– Był zdziwiony. Może nawet wstrząśnięty.
– Mogę to sobie wyobrazić – mruknęła sucho. – Co powiedział? Że jesteś głupi, 

wkładając rękę po raz drugi w ten sam ogień?

Franko przez chwilę przyglądał jej się uważnie, zanim odpowiedział.
– Nie, niczego takiego nie usłyszałem.
Zapadło   milczenie,   przerywane   jedynie   rytmicznym   piskiem   aparatury   przy 

łóżku Sammy'ego.

– Mój brat bardzo nie lubi wracać do tamtej nocy – rzekł Franko w końcu. – 

Wydaje mi się, że on bardziej czuje balast winy niż ty.

Anna podniosła głowę.
– Co ty możesz wiedzieć o moich uczuciach? Co ty w ogóle wiesz? Jesteś 

mężczyzną. Zapewne spałeś z setkami  kobiet i nigdy nawet nie przyszło ci do 
głowy, by zastanowić się nad możliwymi konsekwencjami. A ja popełniłam tylko 
jeden   błąd!   Którego,   w   dodatku,   w   ogóle   nie   pamiętam,   choć   są   materialne 
dowody. Ale osądzasz mnie surowiej, bo jestem kobietą. Mam nieślubne dziecko, 
które powodu głupiego błędu nie ma kontaktu z własnym ojcem. Nie mów mi, że 
twój brat boleśniej odczuwa winę niż ja.

– Carlo nie może się dowiedzieć o Sammym – mruknął Franko. – Jego żona by 

tego nie zrozumiała. To byłby wielki problem w rodzinie.

– A czy ja kiedykolwiek powiedziałam, że chcę go o tym zawiadomić?
– Adoptuję Sammy'ego. Uznam go za swoje dziecko.
Anna gwałtownie poderwała się z miejsca.
– Co takiego?!

background image

Odpowiedziało jej stalowe spojrzenie.
– Ożenię się z tobą i adoptuję Sammy'ego.
– Aż do tego chcesz się posunąć, żeby ochronić brata przed prawdą?!
–   Zrobię   wszystko,   co   w   mojej   mocy,   żeby   uchronić   moją   rodzinę   przed 

wykorzystaniem. Weźmiemy ślub, jak tylko Sammy wyjdzie ze szpitala. Potem 
rozpocznę procedurę adopcji. Nikt nie będzie mógł niczego zakwestionować.

– Nikt oprócz mnie! A ja nie zamierzam za ciebie wychodzić!
– A dlaczego nie?
Ze zdumienia zaparło jej dech.
– Ty mnie o to pytasz?!
Franko lekko wzruszył ramionami.
– Będziesz musiała przywyknąć do tej myśli.
– Nigdy do niej nie przywyknę! Nie potrafię sobie wyobrazić niczego gorszego!
–   Naprawdę?   Zastanów   się   jeszcze.   Mogę   wynająć   najlepszych   prawników, 

żeby odebrać ci prawa do opieki nad Sammym. Sprawdzą twoją reputację i prawda 
wyjdzie na jaw. Uwiodłaś mojego brata i zataiłaś przed nim istnienie jego syna. Z 
trudem zarabiasz na życie, twoja siostra jest...

–   Ani  mi   się   waż   wciągać   W  to   Jenny!   Ona  nie   ma   z  tym  wszystkim  nic 

wspólnego.

Franko obrzucił ją aroganckim spojrzeniem.
–   Użyję   wszelkich   dostępnych   mi   środków,   by   cię   zmusić   do   zapłacenia 

rachunku za to, co zrobiłaś.

– Naprawdę jesteś gotów posunąć się tak daleko, by osiągnąć swój cel? Nawet 

do małżeństwa ze mną?

Jego uśmiech zmroził ją do szpiku kości.

background image

Rozdział 7

Następny tydzień był dla Anny torturą. Plany Franka z dnia na dzień nabierały 

coraz bardziej realnych kształtów. Nie była w stanie wymknąć się z tej sieci. Chciał 
mieć   kontrolę:   nad   nią,   nad   jej   synem,   nad   jej   zachowaniem   i   reakcjami.   Na 
każdym kroku napotykała jego zimną determinację. To on od początku do końca 
dyktował zasady gry. Wiedziała, że w każdej chwili może odebrać jej Sammy'ego i 
że nic go przed tym nie powstrzyma. Był przekonany, że w ten sposób wymierza 
jej   sprawiedliwość,   ona   zaś   nie   miała   innego   wyjścia,   jak   tylko   przyjąć   jego 
warunki.

Ale małżeństwo? Czy rzeczywiście musiała się zgodzić na życie pełne pogardy 

i nienawiści? Owszem, Sammy zyskałby ojca, ale za jaką cenę? Mroczny sekret już 
na zawsze stałby się częścią ich życia.

Franko   odwiedzał   Sammy'ego   regularnie.   Z   pozoru   sprawiał   wrażenie 

idealnego  ojca i  czułego  partnera.  Przynosił  jej  kanapki i  napoje,  siedział  przy 
łóżku chłopca, czytał mu książeczki i bawił się z nim. W obecności pielęgniarek 
był wcieleniem uprzejmości i troskliwości. Nikt nawet nie przypuszczał, co kryło 
się za tą piękną fasadą.

Na dzień przed wypisem Sammy'ego do szpitala wpadła rozpromieniona Jenny.
– Wyglądasz na uradowaną – zauważyła Anna, całując siostrę w policzek. – Co 

się stało?

– Dostałam pracę! – zawołała dziewczyna z podnieceniem.
Anna zmarszczyła czoło.
– Jaką pracę?
– Franko zaproponował mi posadę u siebie w firmie. Zaczynam od jutra.
Anna ciężko przysiadła na skraju łóżka Sammy'ego.
– Czy jesteś pewna, że to mądra decyzja?
Jenny wydawała się zaskoczona. 
– O co chodzi? Myślałam, że się ucieszysz! Przecież macie wziąć ślub, więc 

wszystkie problemy są już rozwiązane. Mogę pracować przez całe wakacje. Przyda 
mi się takie doświadczenie!

– Franko ci powiedział, że bierzemy ślub?
– Tak. Mówił, że wystarał się o specjalne zezwolenie i uroczystość może się 

odbyć już w przyszłym tygodniu.

Anna zaniemówiła. Jenny popatrzyła na nią dziwnie.

background image

– Nic jesteś szczęśliwa? Przecież go kochasz? Nigdy nie przestałaś go kochać, 

więc dlaczego teraz tak dziwnie na mnie patrzysz?

Anna przygryzła usta, zastanawiając się, czy powinna wtajemniczyć siostrę w 

kulisy sytuacji, Jenny jednak nie zostawiła jej czasu na podjęcie decyzji.

– Rozumiem, że Franko nadal jest na ciebie zły, bo nie powiedziałaś mu o 

Sammym, ale postanowił odłożyć na bok żale i dać wam jeszcze jedną szansę. 
Moim zdaniem jesteś mu to winna, szczególnie że to on płaci za operację!

Co mogła odrzec? Owszem, była mu coś winna; była mu winna więcej, niż 

Jenny przypuszczała. Nie zmieniało to jednak faktu, że ją i Franka łączyły już tylko 
gorycz, cierpienie i zdrada.

– Masz rację – westchnęła. – Niepotrzebnie się martwię. Wszystko się jakoś 

ułoży... z czasem.

Jenny dotknęła jej ręki.
–   Jesteś   wyczerpana.   Może   pójdziesz   do   domu   i   wreszcie   porządnie   się 

prześpisz? Mogę zostać z Sammym do rana.

– Jesteś kochana, ale to jest moje miejsce. W końcu to ja jestem jego matką – 

uśmiechnęła się, ściskając dłoń siostry.

– Sammy ma teraz również ojca – zauważyła Jenny. – Nie jesteś już sama ze 

wszystkim. Franko mówił, że przyjdzie tu po pracy. Powinien już niedługo być.

Jak na zawołanie w drzwiach ukazała się wysoka sylwetka.
– Dzień dobry, Anno – powiedział, szukając jej wzroku. – Jak się czuje mój 

synek?

Synek!   O   ileż   wszystko   byłoby   łatwiejsze,   gdyby   Sammy   rzeczywiście   był 

synem Franka!

– Dobrze – odrzekła Anna, rozciągając wargi w sztucznym uśmiechu. – Doktor 

Frentalle mówi, że jutro Sammy może wyjść do domu.

 – To wspaniale – rozpromienił się Franko.
– Może zabierzesz Annę na kolację? – wtrąciła Jenny. – Ja mogę posiedzieć tu 

z Sammym przez kilka godzin.

– Raczej nie... – odezwała się Anna, ale Franko nie pozwolił jej skończyć.
– Bardzo  dziękuję – uśmiechnął  się z wdzięcznością.  – Nie zajmie  nam to 

długo, najwyżej półtorej godziny. Chodźmy, zanim Sammy się zbudzi.

Anna z trudem powstrzymywała wybuch, ale gdy już znaleźli się za dyżurką 

pielęgniarek, wyszarpnęła ramię i utkwiła w twarzy Franka lodowaty wzrok.

– Nie chcę iść z tobą na kolację.
– Musisz coś jeść – powiedział, zupełnie niewzruszony. – Więc równie dobrze 

background image

możesz zjeść ze mną. W końcu już niedługo będziesz dzieliła ze mną wszystkie 
posiłki. Przyzwyczajaj się.

– Nigdy się do tego nie przyzwyczaję. Nie mam najmniejszej ochoty wychodzić 

za ciebie.

– Kilka lat temu ten pomysł bardzo ci się podobał...
– Nie jesteś już tym samym człowiekiem.
– To prawda, ale ty też nie jesteś tą samą kobietą, którą wówczas kochałem. 

Tym razem przynajmniej wiem, co biorę.

– Nic nie bierzesz, bo ja się nie zgadzam na ślub.
– Wyjdziesz za mnie, Anno, albo będziesz musiała znieść konsekwencje swojej 

odmowy.

– Grozisz mi? – zapytała z oburzeniem.
Franko w dalszym ciągu zachowywał kamienny spokój.
– Nie, przypominam ci tylko o niektórych faktach.
– A pierwszy z nich to ten, że ty dyktujesz zasady?
– To oczywiste. Czy myślisz, że znów pozwolę wystrychnąć się na dudka? Nie 

jestem taki głupi. Będę cię miał na własnych warunkach, lak długo, jak zechcę, a ty 
nie możesz zrobić nic, żeby temu zapobiec.

– Czy nie posuwasz  się przypadkiem za daleko? Naprawdę chcesz  zawrzeć 

małżeństwo z nienawiści?

– Coś ci powiem, Anno. – Zatrzymał na jej twarzy przenikliwe spojrzenie. – 

Wolę być twoim mężem, nienawidząc cię, niż żyć z dala od ciebie, usychając z 
miłości.

Przez dłuższą chwilę patrzyła na niego z kompletnym niezrozumieniem.
– Nie interesuje mnie,  co do mnie  czujesz;  chcę cię mieć,  i to wszystko – 

ciągnął   Franko.   –   Zostaniesz   moją   żoną,   a   Sammy   wobec   wszystkich   będzie 
uchodził za mojego syna. Będę go traktował dokładnie tak samo jak inne nasze 
dzieci.

Anna otworzyła usta ze zdumienia.
– Jakie dzieci? Chcesz mieć ze mną dzieci?
– Ależ oczywiście!
– Ale przecież...
– Nie od razu – przerwał jej. – Zrozumiałe, że będziesz potrzebowała trochę 

czasu, żeby przywyknąć do sytuacji.

– Nie przywyknę nawet do końca życia!
– W tej chwili najważniejsze są potrzeby Sammy'ego. Możemy się na razie 

background image

wstrzymać z płodzeniem innych dzieci.

– Jaki ty jesteś troskliwy – mruknęła ironicznie.
– Co ci się tak nie podoba w moim pomyśle, Anno? Urodziłaś dziecko mojemu 

bratu, więc jedno czy dwoje dla mnie nie powinno ci sprawić większej różnicy.

– Boże, jaki ty jesteś cyniczny! – wykrzyknęła.
– Nie zamierzam wprowadzać cię w błąd co do istoty naszej relacji.
Serce ścisnęło jej się boleśnie. Franko określił swoje stanowisko wystarczająco 

jasno. Nie czuł do niej już nic oprócz nienawiści.

– Weźmiemy ślub w przyszłym tygodniu, gdy lekarze pozwolą Sammy'emu 

polecieć do Rzymu. Moja rodzina zechce cię oficjalnie powitać w swoim gronie.

– Nie chcę jechać do Rzymu.
Franko   nic   na   to   nie   odpowiedział,   tylko   w   milczeniu   poprowadził   ją   do 

samochodu, ale mocno zaciśnięte usta świadczyły o tym, że jest na nią zły.

– Nie chcę jechać do Rzymu – powtórzyła, siedząc już na miejscu pasażera.
– Już to słyszałem. Nie musisz powtarzać.
– Mój dom jest w Australii. Jenny tutaj studiuje i...
Franko szarpnął dźwignię biegów z wyraźną złością.
– Przecież nie wymagam, żebyś zupełnie stąd wyemigrowała. Powiedziałem 

tylko, że polecimy do Rzymu na ślub.

– Ale twój dom jest we Włoszech – zdziwiła się. – Mówiłeś, że przyjechałeś do 

Australii tylko na trzy miesiące, więc...

– Przez następny rok albo dłużej będę podróżował między obydwoma krajami. 

Ty, Sammy  i  Jenny   możecie  podróżować  razem ze   mną,   gdy   czas  wam  na  to 
pozwoli.

– Mam być żoną na pół etatu?
Franko przelotnie spojrzał jej w oczy.
– Chyba nie spodziewałaś się, że zatrudnię cię w pełnym wymiarze?
Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. Czego właściwie oczekiwała obietnicy 

szczęśliwego życia do grobowej deski? Przygryzła usta i wpatrzyła się w okno.

–   Co   masz   ochotę   zjeść?   –   zapytał   Franko   po   dłuższej   chwili   nabrzmiałej 

milczeniem.

– Nie jestem głodna.
Westchnął i zastukał palcami o kierownicę.
– Widzę, że nie chcesz ustąpić nawet o cal. Walczysz ze mną na każdym kroku.
– A jak mam z tobą nie walczyć? – odrzekła gniewnie. – Traktujesz mnie jak 

pionek na szachownicy... przestawiasz, gdzie ci przyjdzie ochota, nie zastanawiając 

background image

się w ogóle nad tym, czego ja chcę!

Franko znów zacisnął usta.
– No dobrze. W takim razie czego chcesz?
Czego chciała? Jak mogła mu o tym opowiedzieć?
–   Powiedz   mi,   co   cię   uszczęśliwi   –   nalegał.   –   Staram   się,   jak   mogę, 

uporządkować ten bałagan w naszym życiu. Przecież nie musiałem pomagać ci 
przy operacji Sammy’ego. W końcu nic mnie z nim nie łączy... zupełnie nic.

–   Czego   ty   chcesz?!   –   wykrzyknęła   Anna,   balansując   na   skraju   histerii.   – 

Chcesz   dostać   medal   za   to,   co   zrobiłeś?   W   porządku,   zapłaciłeś   za   operację 
dziecka. I co z tego? Czego jeszcze ode mnie wymagasz? Nie wystarczy ci, że 
poszłam z tobą do łóżka i zgodziłam się mieszkać z tobą przez trzy miesiące? 
Czego jeszcze oczekujesz?

W jego oczach zobaczyła furię.
– Chcę odzyskać to, co zniszczyłaś kiedyś.
Zamrugała, żeby odpędzić Izy.
– Chciałabym, żebyś chociaż raz nie wspominał o przeszłości.
– Dlaczego? Wpędzam cię w poczucie winy?
Anna wybuchnęła szlochem.
– Nie zniosę tego więcej, nie zniosę!
– No cóż, mnie nie sprawia to przyjemności, ale ten problem sam nie zniknie. 

Jeśli   się   z   nim   otwarcie   nie   skonfrontujemy,   to   ciągle   będziemy   się   o   niego 
potykać.

Zaparkował   samochód   przed   restauracją,   wysiadł   i   otworzył   drzwi   po   jej 

stronie.

– Anno... – powiedział już łagodniej, ujmując ją pod ramię. – Anno...
– Zostaw mnie.
–   Posłuchaj,  cara.  Obiecuję,   że   dzisiaj   nie   będę   już   więcej   wspominał   o 

przeszłości. Zgoda?

– Nie wierzę, że uda ci się powstrzymać – prychnęła.
– Sama się przekonasz – obiecał.
Wprowadził ją do wnętrza włoskiej restauracji.
Już po chwili siedzieli przy stoliku w ustronnym kącie. Franko wziął ją za rękę i 

nie spuszczając wzroku z jej twarzy, bawił się jej palcami.

– Anno...
– Tak?
– Nic – uśmiechnął się. – Po prostu: Anno.

background image

– Franko?
– Mhm?
– Dlaczego chcesz się ze mną ożenić?
Milczał przez dłuższą chwilę, a wreszcie powiedział:
– Sammy potrzebuje ojca.
– Czy to jedyny powód?
– A jaki może być inny? – wzruszył ramionami.
– Nie wiem... ale to jest dość radykalne rozwiązanie... jeśli wziąć pod uwagę 

naszą przeszłość.

– Zdawało mi się, że mieliśmy dzisiaj nie rozmawiać o przeszłości?
– Wiem, ale zastanawiałam się... – Podniosła na niego wzrok. – Ta podróż do 

Rzymu,   którą   planujesz...   Czy   wziąłeś   pod   uwagę,   jak   twoja   rodzina   może 
zareagować na wiadomość, że żenisz się ze mną?

– Wziąłem to pod uwagę.
– I?
– Mimo wszystko weźmiemy ślub.
– Ale to będzie bardzo trudne... obecność Carla i w ogóle...
– Anno, to nie ja spowodowałem te trudności, tylko ty. Carlo będzie musiał 

zaakceptować cie jako moją żonę, bo taka jest moja wola. Podobnie jak i reszta 
rodziny.

– Czy twoja matka wie o... ?
– Nie. – Puścił jej dłoń i sięgnął po kieliszek z winem. – Uznałem wtedy, że 

najlepiej będzie powiedzieć jej, że. pokłóciliśmy się i zrezygnowaliśmy ze ślubu.

– Nigdy nie zapytała, o co poszło?
–   Moja   matka   zna   mnie   bardzo   dobrze.   Wie,   o   jakich   sprawach   nie   chcę 

rozmawiać, i nie próbuje mnie do niczego zmuszać.

– A twoja siostra Giulia?
–   Giulia   zawsze   miała   o   tobie   bardzo   dobre   zdanie.   Zwymyślała   mnie   od 

głupców za to, że pozwoliłem ci odejść.

– I nie korciło cię. żeby powiedzieć jej prawdę?
– Korciło mnie, i to bardzo.
– Więc co cię powstrzymało?
Franko przez chwilę obracał kieliszek w ręku.
– Carlo był bardzo przygnieciony poczuciem winy... uznałem, że gdy opowiem 

o wszystkim rodzinie, będzie się czuł jeszcze gorzej.

Z jakiegoś powodu Anna poczuła się rozczarowana tą odpowiedzią.

background image

– A ty nigdy nie miałaś ochoty powiedzieć prawdy Jenny? – zapyta! Franko.
– Czasami...
– Jak jej wyjaśniłaś nasze zerwanie?
Anna wzruszyła ramionami.
– Powiedziałam, że się w tobie odkochałam – odrzekła, unikając jego wzroku. 

Tak było łatwiej. A potem okazało się, że to nawet nie było kłamstwo.

– Byłaś później w jakimś związku? – indagował Franko, obserwując ją bacznie.
– To nie jest łatwe dla samotnej matki – odpowiedziała, bawiąc się kieliszkiem. 

– Mężczyźni przeważnie wolą kobiety bez przychówku.

– Sammy jest fantastycznym dzieciakiem.
– Dziękuję – odrzekła szczerze.
Znów zapadło między nimi milczenie. Anna obracała w palcach serwetkę.
– Dzwoniłem do domu wczoraj wieczorem. Powiedziałem im, że Sammy jest 

moim synem – oznajmił Franko.

Widelec wysunął się Annie z rąk.
– Zdenerwowali się?
– Trochę – odrzekł Franko z grymasem.  – Matka oczywiście była na mnie 

wściekła, a Giulia uznała, że opuściłem cię, gdy najbardziej mnie potrzebowałaś.

– To musiało być dla ciebie bardzo trudne.
– To samo myślałem o tobie – stwierdził. – Kiedy się przekonałaś, że jesteś w 

ciąży?

– Za późno – przyznała. – Pod koniec trzeciego miesiąca. I wpadłam w panikę. 

Chyba zlekceważyłam pierwsze objawy. To był dla mnie szok. A jeszcze gorsze 
było to. że nikomu nie mogłam powiedzieć prawdy.

– Brałaś pod uwagę usunięcie ciąży?
Anna drgnęła.
– Nie, nawet przez chwilę się nad tym nie zastanawiałam. To był mój błąd... i 

byłam przygotowana, by za niego zapłacić.

– Wygląda na to, że zapłaciłaś wielką cenę.
– Zdziwiona jestem, że tak mówisz.
– Ja też byłem w szoku, gdy się dowiedziałem, że masz dziecko – przyznał 

Franko. – Przez krótki czas miałem nadzieję, że jest moje... ale przecież zawsze 
używaliśmy zabezpieczenia, więc musiałem pogodzić się z myślą, że to dziecko 
Carla.

–  Szkoda,  że   to  nie  jest  twój  syn  –  powiedziała  Anna  impulsywnie,   zanim 

zdążyła ugryźć się w język.

background image

Franko popatrzył jej prosto w oczy.
– Myślisz, że ja nie żałuję? Patrzę na niego i widzę siebie. I widzę, co mogliśmy 

przeżywać razem...

– Tak mi przykro...
Franko odstawił kieliszek z głośnym stuknięciem.
– Mnie jest przykro jeszcze bardziej niż tobie.
– Szkoda, że niczego nie pamiętam.
– Chciałbym, żebyś wreszcie przestała mnie karmić tymi bzdurami o zaniku 

pamięci. Czego jeszcze potrzebujesz, żeby przyjąć odpowiedzialność za swoją rolę 
w lej historii? Zdjęcia ci nie wystarczą? Chcesz relacji naocznego świadka?

Anna nerwowo zwijała serwetkę w ciasny rulon.
– Byłoby mi o wiele łatwiej, gdybym mogła sobie przypomnieć, w jaki sposób 

znalazłam się w łóżku Carla.

–   Mogę   ci   w   tym   pomóc   –   rzekł   Franko   z   goryczą.   –   Wypiliście   butelkę 

szampana.   Zaszumiało   ci   w   głowie   i   zaczęłaś   się   dobierać   do   Carla,   a   że   on 
również nie był trzeźwy, nie potrafił ci się oprzeć. Nie dziwię mu się zresztą. Ja na 
jego miejscu zrobiłbym to samo. Ale mniejsza o to. Teraz trzeba się skoncentrować 
na   przyszłości.   Sammy   ma   prawo   do   swojego   dziedzictwa   jako   Ventressi   i 
dopilnuję, żeby je otrzymał.

– Nawet jeśli oznacza to małżeństwo z kobietą, do której nic nie czujesz?
Franko spojrzał na nią twardo.
– Nie posunąłbym się do takiego stwierdzenia. Owszem, czuję do ciebie wiele 

rzeczy.   Na   przykład   złość,   a   w   spokojniejszych   chwilach   także   ślad   dawnej 
sympatii. Ale szczerze mówiąc, czuję przede wszystkim pożądanie. Tego uczucia 
nie   potrafiłem   się   pozbyć   przez   te   wszystkie   lata.   Dlatego   teraz   jestem 
zdecydowany cię mieć.

– Nie mogę, Franko – szepnęła Anna niemal bezgłośnie. – Nie mogę za ciebie 

wyjść.

– Możesz i wyjdziesz. Nie zgadzam się na żadne inne rozwiązanie.
– I jak długo, twoim zdaniem, takie małżeństwo może przetrwać? – zapytała z 

desperacją.

– Tak długo, jak ja zechcę.
– Zawsze musisz mieć ostatnie słowo?
 – Myślisz, że zadowolę się czymkolwiek innym? Kiedyś już zniszczyłaś moje 

szczęście. Nie zamierzam teraz rezygnować z ponownej szansy.

– Błagam cię, nie proś mnie o to.

background image

–   Ale   ja   cię   nie   proszę.   Za   tydzień   zostaniesz   moją   żoną.   Nie   ma   innej 

możliwości.

– Aż tak bardzo mnie nienawidzisz?
Jego twarz była zupełnie nieprzenikniona.
– Mam wiele powodów, żeby cię nienawidzić. Ty sama wiesz o tym najlepiej.
Nic nie potrafiła powiedzieć na swoją obronę, – Nie wiem, jak spojrzę w twarz 

twojemu bratu...

– Nie musisz się obawiać o zachowanie Carla. On już nigdy nie spojrzy na 

ciebie w ten sposób. Jest bardzo zakochany w Milanie i nie będzie miał ochoty 
narażać swojego małżeństwa.

Nastąpiła kolejna niezręczna chwila milczenia.
– On mi przysłał te zdjęcia – powiedziała w końcu Anna.
Franko znieruchomiał.
– W pierwszej chwili myślałam, że to list od ciebie... Przeprosiny za to, że nie 

próbowałeś spojrzeć na sytuację z mojej strony...

– Czy coś jeszcze tam było oprócz zdjęć?
– Na przykład co? – zapytała Anna ironicznie. – Wyznanie, że podle mnie 

wykorzystał? I że to jednak nie była moja wina?

Franko znów ponuro zacisnął usta.
– Czy był tam jakiś list?
– Owszem, był. Krótki i rzeczowy.
– Co tam było napisane?
– Niewiele, ale nietrudno było odczytać przekaz między wierszami.
– Masz jeszcze ten list?
– Nie.
– Oczywiście – uśmiechnął się Franko cynicznie.
Anna spojrzała na niego z oszołomieniem.
– Znów mi nie wierzysz, tak?
– A dlaczego miałbym ci wierzyć?
– Bo mówię prawdę! Twój brat dołączył do zdjęć kartkę z ostrzeżeniem, żebym 

nigdy w życiu nie próbowała kontaktować się z nikim z waszej rodziny.

– Nie nazwałbym tego groźbą – mruknął Franko. – W tych okolicznościach to 

było zupełnie zrozumiałe.

– I ty się zastanawiasz, dlaczego nie wierzę w naszą przyszłość – zaśmiała się 

Anna bez humoru. – Dla ciebie jestem tylko niemoralną dziwką, która zdradziła cię 
z bratem przy pierwszej nadarzającej się okazji.

background image

– Muszę w to wierzyć, Anno, nie mam innego wyboru – westchnął. – Ale 

bardzo bym chciał mieć taki wybór. Nawet nie wiesz, jak bardzo.

background image

Rozdział 8

Rankiem   w   dniu   ślubu   niebo   przecięły   zielone   błyskawice,   a   zaraz   potem 

rozległ się grzmot  i lunął ulewny deszcz. Anna nie mogła powstrzymać  się od 
myśli, że ta pogoda to omen zwiastujący przyszłość jej małżeństwa.

W ciągu ostatnich dni Franko traktował ją nadspodziewanie dobrze. Trzymał 

się   na   dystans,   wyraźnie   schodził   jej   z   drogi,   omijał   wspólną   sypialnię,   a   w 
rozmowach ograniczał się do pojedynczych słów i monosylab. Tylko w obecności 
Sammy'ego   lub   Jenny   znów   wchodził   w   swoją   dawną   skórę   i   stawał   się 
czarującym, uroczym mężczyzną.

Ceremonia   ślubu   była   krótka   i   bezosobowa   i   w   niczym   nie   przypominała 

wielkiej fety, jaką Anna i Jenny planowały przed czterema laty w Rzymie. Anna 
powtarzała słowa przysięgi stłumionym głosem, zastanawiając się, czy błyskawice 
nad   jej   głową   symbolizują   gniew   jakiejś   wyższej   siły   z   powodu   jej   dawnych 
grzechów.

Wydawało się, że Franko nie przeżywa podobnych rozterek. Spokojnie wsunął 

obrączkę   na   jej   palce   i   pocałował   ją   zdawkowo,   chyba   tylko   ze   względu   na 
nielicznych świadków, wśród których prym wiodła entuzjastyczna Jenny i Sammy 
z ochami wielkimi jak spodki.

Przyjęcie, złożone z kilku kieliszków szampana oraz tacy przekąsek, odbyło się 

W   holu   hotelowym,   a   oprawę   artystyczną   zapewniał   pianista   o   bardzo 
ograniczonym repertuarze, Anna odetchnęła z ulgą, gdy ta farsa dobiegła wreszcie 
końca i można było wrócić do domu Franka. Tam przynajmniej wiedziała, na czym 
stoi i gdzie jest •ej miejsce.

Sammy   poszedł   spać   bez   zwykłego   wieczornego   marudzenia,   Jenny 

uśmiechnęła się nieśmiało, gdy przy drzwiach pojawił się młody księgowy z firmy 
Franka, z którym spotykała się od kilku dni. Anna pomachała im na pożegnanie i 
ruszyła w stronę schodów, ale zatrzymał ją głos Franka.

– Anno.
Obejrzała się przez ramię i gdy napotkała jego wzrok, nieświadomie zacisnęła 

dłonie w pięści.

– Chciałbym z tobą porozmawiać.
– Trochę już za późno na ustalenia przedmałżeńskie – stwierdziła ironicznie.
Zauważyła,   że   on   także   zwinął   dłonie   w   pięści,   i   sprawiło   jej   to   dziwną 

satysfakcję.

background image

–  Za   trzy   tygodnie   wyjeżdżamy   do   Rzymu   –   oznajmił,  –  To   mam   jeszcze 

mnóstwo czasu, żeby się spakować. Czy jeszcze coś?

– Owszem, tak – odrzekł ostro. – Możemy porozmawiać tutaj w holu albo w 

salonie, jak wolisz.

Uniosła wyżej głowę i stanęła na pierwszym schodku.
– Wolałabym pójść się położyć, jeśli nie masz nic przeciwko temu. Nic mam 

teraz ochoty na stypę poślubną.

Brwi Franka powędrowały do góry.
– Co to ma znaczyć?
–   Tę   dzisiejszą   uroczystość   trudno   chyba   nazwać   ślubem?   –   odrzekła   z 

ironicznym   zdziwieniem.   –   Panna   młoda,   która   została   przymuszona   do   ślubu 
szantażem, i pan młody, który żeni się wyłącznie z zemsty!

– Zapewniam cię, że nie chodziło mi tylko o zemstę.
– Och, czyżby? No cóż. Mnie w tej chwili chodzi tylko o to, żebym mogła się 

spokojnie położyć.

Odwróciła się, chcąc pójść na górę, i naraz ze świstem wciągnęła powietrze. 

Nieoczekiwany, przeszywający ból w podbrzuszu zgiął ją wpół; omal nie upadła, 
ale zdążyła przytrzymać się barierki.

– Anno! – wykrzyknął Franko, dobiegając do niej w dwóch susach. – Co się 

stało?

Blada jak papier, kurczowo zaciskała pałce na poręczy schodów.
– Nie... nie wiem – wykrztusiła.
Franko wziął ją na ręce, zaniósł do największej sypialni i położył na łóżku. 

Nawet   nie   próbowała   się   wyrywać;   nie   miała   na   to   siły.   Czuła,   że   po   nogach 
spływa jej lepka ciecz.

–   Jesteś   blada   jak   papier   –   zauważy!   Franko   z   niepokojem.   –   Dzwonię   po 

lekarza.

Zwinęła się w kłębek, by zmniejszyć ból, i resztką sił walczyła ze Izami.
– Jak się nazywa twój lekarz? – zapytał Franko Z paniką w głosie.
Podała   mu   nazwisko   przez   zaciśnięte   zęby   i   zwinęła   się   na   łóżku   jeszcze 

ciaśniej.

– To pilne! – krzyczał Franko do słuchawki. – Moja... moja żona ma atak bólu! 

Nic mnie nie obchodzi, ilu ludzi potrzebuje w tej chwili karetki! Mówię pani, że...

– Och! – jęknęła Anna, przyciskając obydwie dłonie do brzucha.
Franko odrzucił telefon i w jednej chwili znalazł się przy niej. Drżącą ręką 

odgarnął włosy z jej czoła.

background image

– Anno!
– Franko, ja krwawię – wydyszała.
– Co?! – Zmarszczył brwi; treść jej słów wyraźnie dotarła do niego dopiero po 

dłuższej chwili.

Przesunął wzrok wzdłuż jej ciała i dopiero teraz zauważył czerwoną plamę, 

rozszerzającą się szybko na prześcieradle.

– Dostałaś okres?
Potrząsnęła głową, mocno zaciskając zęby, żeby przetrwać następny skurcz.
Franko rzucił się do łazienki i po sekundzie wrócił z ręcznikiem, który wsunął 

jej między nogi.

– Czy zawsze wygląda to tak źle?
Znów potrząsnęła głową i tym razem spróbowała się odezwać.
– Nie... ja... jeszcze nigdy.... och!
Franko po raz drugi zadzwonił na pogotowie i tym razem uzyskał, czego chciał. 

Po   kilku   minutach   przed   domem   rozległa   się   syrena   karetki,   a   w   ślad   za 
sanitariuszami do sypialni wpadła Rosa.

– Ja się zajmę Sammym – zapewniła Annę, którą paramedycy właśnie układali 

na noszach.

– Dziękuję – szepnęła.
Franko bezceremonialnie odsunął gospodynię na bok i przejął dowodzenie nad 

personelem karetki.

– Ostrożnie! – warknął, gdy nosze podskoczyły z hałasem.
– Robimy, co możemy – uspokajał go z uśmiechem rudowłosy sanitariusz. – 

Nic jej nie będzie. Wygląda to na zwykłe poronienie. Ciśnienie ma dobre, a ból jest 
do zniesienia. Wróci do domu, zanim się pan obejrzy.

Franko znieruchomiał. Poronienie? Dziecko? Czyje? Jego? Wsiadł do karetki z 

chaosem w myślach, patrząc na swoją świeżo upieczoną żonę z takim wyrazem 
twarzy, jakby zobaczył ducha.

– Anno...
Wzięła go za rękę i lekko uścisnęła.
– Przepraszam.
– Za co mnie przepraszasz? – zdumiał się, trzymając jej dłoń tak delikatnie, 

jakby była ze szklą.

– Powinnam ci powiedzieć...
– O czym?
– Brałam niskohormonalne tabletki, ale zdarzało mi się zapomnieć...

background image

Franko gwałtownie wciągnął oddech.
– Nie sądziłam, że tak się zdarzy... – dodała cicho.
– Nie martw się tym. – Słowa z trudem wydobywały się z zaciśniętego gardła.
Anna rozpłakała się.
– Anno... to moja wina... – wykrztusił.
– Nie...
– Cicho. – Przyłożył palec wskazujący do jej ust, a kciukiem jednocześnie otarł 

łzę z policzka. – Nie płacz, cara. Proszę cię, nie płacz...

Szpital   był   hałaśliwy   i   przepełniony,   ale   Franko   dopilnował,   by   Anna   jak 

najszybciej   znalazła   się   w   spokojnej   salce.   Zawołano   lekarza,   który   szybko 
przygotował wszystko, co było potrzebne do zabiegu wyłyżeczkowania macicy.

–   To   wczesne   poronienie,   więc   pańska   żona   szybko   dojdzie   do   siebie   – 

zapewnił lekarz Franka. – Kilka dni odpoczynku i wszystko wróci do normy. Ale 
trzeba uważać na jej zdrowie emocjonalne. Wiele kobiet ciężko przechodzi utratę 
ciąży,   ale   jeśli   okaże   jej   pan   czułość   i   serdeczność,   powinna   szybko   odzyskać 
wewnętrzną równowagę.

Franko nerwowo przełknął ślinę, przepełniony poczuciem winy. Przez chwilę 

zastanawiał   się,   co   powiedziałby   ten   lekarz,   gdyby   się   dowiedział,   jak   świeżo 
upieczony mąż dotychczas traktował pacjentkę.

Lekarz napisał coś na kartce i podał ją pielęgniarce, a potem znów zwrócił się 

do Franka:

–   Słyszałem,   że   dopiero   dzisiaj   wzięli   państwo   ślub   –   powiedział   ze 

współczuciem. – Wygląda na to, że małżeństwo nie zaczęło się najszczęśliwiej.

– Nie musi mi pan tego mówić – mruknął Franko ponuro.

Gdy odzyskała przytomność, była zupełnie zdezorientowana. Cale ciało miała 

obolałe, ale nie czuła już skurczy. Obróciła głowę w bok i zobaczyła przy łóżku 
Franka. Siedział na krześle z twarzą ukrytą w dłoniach.

Poczuł chyba na sobie jej wzrok, bo podniósł głowę. Na jego twarzy malowało 

się niezwykłe wzburzenie. Włosy miał potargane, oczy podkrążone i do tego był 
nieogolony.

– Anno... – wychrypiał, sięgając po jej dłonie.
– Czy... czy z Sammym wszystko w porządku? – szepnęła przez wyschnięte 

gardło.

– Parę minut temu dzwoniłem do Rosy i Jenny. Wszystko w porządku, zjadł 

background image

śniadanie i teraz wybiera się z Jenny do parku.

Przez twarz Anny przemknął blady uśmiech.
– Wyglądasz okropnie.
– A czuję się jeszcze gorzej.
– W ogóle nie spałeś?
– Nie.
Zatrzymała   wzrok   na   ich   splecionych   dłoniach   przyozdobionych   złotymi 

obrączkami.

– Okropnie mnie wystraszyłaś – rzekł Franko po chwili.
Podniosła na niego wzrok.
– Przepraszam... Nawet nie wiedziałam, że byłam w ciąży. Martwiłam się o 

Sammy'ego... czasem zapominałam o tabletce i nie miałam pojęcia, w której fazie 
cyklu jestem...

– To ja powinienem się zabezpieczać – mruknął Franko.
– To nie ma znaczenia... – szepnęła.
– Oczywiście, że ma! To wszystko by się nie zdarzyło, gdybym traktował cię 

choć trochę lepiej. – Puścił jej ręce i przesunął się na koniec łóżka.

– Wiesz, jak bardzo obwiniam siebie za to, przez co przeszłaś?
– To nie twoja wina – powtórzyła, patrząc na jego zmęczoną twarz.
– To moja wina – powtórzył z uporem. – Od pierwszego dnia zatruwałem ci 

życie. Przeżywałaś wielki stres z powodu Sammy'ego, a ja jeszcze dołożyłem do 
tego swoje niedorzeczne wymagania. – Pokręcił głową z niedowierzaniem i dodał: 
– Byłem dla ciebie okrutny.

– Nie! – szepnęła. – Nie byłeś... taki zły.
– Wybacz mi, Anno. Proszę, powiedz, że mi wybaczasz to, co ci zrobiłem.
– Nie mam ci czego wybaczać – odrzekła, odwracając wzrok. Nie była w stanie 

znieść jego spojrzenia.

– Jesteś dla mnie zbyt wyrozumiała.
– Każdy w końcu popełnia jakieś błędy.
Franko westchnął ciężko.
– Masz rację, oczywiście. W samą porę mi o tym przypomniałaś. Ty popełniłaś 

jeden błąd, za który karałem cię całymi latami, przy okazji niszcząc własne życie.

Pod powiekami Anny zbierały się łzy. Słuchała Franka ze ściśniętym sercem. 

To, co czuł, to były wyrzuty sumienia, nie miłość. A teraz poczucie winy miało ich 
połączyć na zawsze.

– Franko... Ja...

background image

– Nie – uciszył ją. – Pozwól mi skończyć. Jesteśmy teraz małżeństwem. Tego 

nie mogę zmienić tak szybko. Wiem, że proszę o wiele, ale... czy jednak zgodzisz 
się pojechać ze mną do Rzymu za trzy tygodnie? Moja matka bardzo chciałaby 
zobaczyć wnuka. Giulia naturalnie też się ucieszy na twój widok.

– A potem? – zapytała przez ściśnięte gardło. – Co będzie, gdy już wrócimy do 

Australii?

Franko zatrzymał wzrok na jej twarzy.
– Potem się rozstaniemy. Zwrócę ci wolność, której nigdy nie powinienem był 

ci zabierać. Oczywiście zapewnię tobie i Sammy'emu bezpieczeństwo finansowe.

Nie   chciała   jego   pieniędzy!   Łzy   znów   wymknęły   się   spod   jej   powiek   i 

popłynęły po policzkach.

– Widzę, że to dla ciebie wielka ulga – stwierdził Franko, zaciskając usta. – 

Pewnie liczysz dni do chwili, kiedy to wszystko się skończy.

Obrócił się na pięcie i szybko wyszedł z sali.

Następne   trzy   tygodnie   były   dla   Anny   bardzo   trudne   do   zniesienia.   Franko 

traktował ją niezwykłe uprzejmie, nawet serdecznie, ale była pewna, że w głębi 
duszy odlicza dni pozostałe do zakończenia ich fasadowego małżeństwa.

Jenny była zaabsorbowana swoim chłopcem, a Sammy czuł się doskonale w 

wielkim domu z jeszcze większym telewizorem i stertą fantastycznych zabawek. 
Anna jednak była coraz bardziej samotna. Franko przeniósł się na stałe do jednej z 
zapasowych   sypialni,   zostawiając   ogromne   podwójne   łóżko   do   jej   wyłącznego 
użytku.   Wychodził   do   pracy   bardzo   wcześnie,   a   wracał   późno,   tłumacząc   się 
nawałem obowiązków w firmie.

Oczywiście Anna wcale w to nie wierzyła.
Była tak sfrustrowana jego chłodem, że kilka razy specjalnie czekała na jego 

powrót. Ostatniego wieczoru przed wyjazdem do Rzymu  Franko pojawił się w 
domu dopiero przed północą. Wszedł do salonu z marynarką przerzuconą przez 
ramię,   z   rozluźnionym   węzłem   krawata,   i   zauważył   ją   dopiero   wtedy,   gdy 
podniosła się z sofy i wypowiedziała jego imię.

– Anno – odezwał się, rzucając marynarkę na oparcie krzesła. – Masz ochotę na 

drinka?

– Nie, dziękuję.
Podszedł do barku, omijając ją wzrokiem.
– Dlaczego jeszcze nie śpisz?
– Chciałam z tobą porozmawiać.

background image

– O czym? – zapytał między jednym łykiem whisky a drugim.
Anna zacisnęła usta.
– Zastanawiałam się, jak chcesz zorganizować nasz pobyt w Rzymie.
– Zatrzymamy się u mojej matki. Wynająłem swój dom. Ale nie musisz się 

niczego   obawiać.   Powiedziałem   matce   o   poronieniu,   więc   dostaniesz   osobną 
sypialnię, żebyś mogła w spokoju dochodzić do zdrowia.

– Nie sądziłam...
– Ty może nie, ale moja matka tak. I tak już uważa mnie za brutala, którego 

należałoby wychłostać za to, jak cię potraktowałem.

– Powinieneś powiedzieć jej prawdę.
– Jaką? Że zamierzamy wziąć rozwód zaraz po powrocie do Melbourne? Moja 

matka jest gorliwą katoliczką.

– W końcu i tak będziesz musiał jej powiedzieć.
– Zrobię to, kiedy uznam za stosowne – uciął krótko i dolał sobie whisky.
Anna patrzyła na niego, przygryzając wargi.
– Nigdy wcześniej tyle nie piłeś – zauważyła.
– Masz z tym jakiś problem? – Wzruszył ramionami.
– Nie, tylko pomyślałam...
– Nie myśl. Myślenie niczego nie zmienia.
– Jesteś na mnie zły?
–   Dlaczego   miałbym   być   na   ciebie   zły?   Przemykasz   po   kątach,   boisz   się 

odezwać, żebym nie urwał ci głowy. Oczywiście, że nie jestem na ciebie zły.

– Nie przemykam po kątach – odpowiedziała z urazą. – Po prostu odniosłam 

wrażenie,   że   wolisz,   abym   schodziła   ci   z   drogi.   Wracasz   bardzo   późno,   nie 
przychodzisz do sypialni...

– Nie sądzisz, że to już chyba byłoby trochę za wicie? Chyba nie czekałaś na 

mnie po to, żeby zaoferować mi swoje towarzystwo w łóżku?

Anna zaniemówiła, ale jeden rzut oka na twarz Franka przekonał ją, że w tej 

chwili jakakolwiek rozsądna rozmowa jest niemożliwa.

– Za dużo wypiłeś – stwierdziła śmiało.
– I co z tego? – skrzywił się. – Co zamierzasz z tym zrobić, moja droga żono?
Już   miała   na   końcu   języka   ciętą   odpowiedź,   ale   pohamowała   się   w   porę   i 

odwróciła się do wyjścia. Franko jednak przytrzymał ją za rękę.

– Nie tak szybko.
– Puść mnie, Franko.
– Nigdzie cię nie puszczę – rzekł, mierząc ją rozgorączkowanym spojrzeniem. – 

background image

Nigdy nie chciałem cię wypuszczać.

Szarpnęła rękę, ale trzymał ją mocno i powoli zbliżał twarz do jej twarzy, nie 

zostawiając jej żadnego wyboru. Przymknęła oczy, by nie ujrzeć w jego oczach 
błysku nienawiści, i poddała się.

–   Proszę...   –   szepnęła   po   dłuższej   chwili,   przyciskając   się   do   niego   całym 

ciałem. – Proszę cię...

Franko natychmiast wytrzeźwiał i odsunął się od niej.
– Nie, cara. Obiecałem sobie, że nie zrobię tego.
– Proszę! – jęknęła błagalnie.
Franko z łatwością uwolnił się z jej uchwytu i znów podszedł do barku.
– Idź spać, Anno – powiedział, zwrócony do niej plecami.
Znów poczuła palące upokorzenie.
– Ale...
– Nic kłóć się ze mną.
Usłyszała szczęk kryształowej karafki o szklankę.
– Franko...
– Wynoś się stąd wreszcie! – Obrócił się na pięcie i spojrzał na nią groźnie. 

Kostki jego palców zaciśniętych na szklance były zupełnie białe.

– Czy... czy zrobiłam coś nie tak? – zapytała nieśmiało, prawie szeptem.
– Chyba nie rozumiesz, co do ciebie mówię – wycedził przez zaciśnięte wargi. 

– Prosiłem cię, żebyś stąd wyszła.

– Słyszałam.
– W takim razie wyjdź.
– Nie boję się ciebie – powiedziała cicho.
– Głupia jesteś, że chcesz mnie oglądać w takim stanie.
– Widziałam cię już w gorszym.
–  Wątpię.  – Niepewnie  odstawił  szklankę   i  przesunął  dłonią po  włosach.  – 

Przecież nie było cię przy mnie, gdy zobaczyłem te zdjęcia.

– Obiecałeś, że nie będziesz już do tego wracał.
– Wtem, co obiecałem! – wykrzyknął, uderzając zwiniętą pięścią w blat.
Anna przygryzła usta, ale stała nieruchomo, drżąc na całym ciele.
– Sama się prosisz o kłopoty – wybuchnął Franko. – Nie jestem teraz w stanie 

się kontrolować, a ty możesz na tym ucierpieć!

– Dlaczego to robisz? – zapytała, wskazując na karafkę i szklankę.
– Topię swoje smutki. Tak się chyba mówi?
– Jakie smutki?

background image

Franko znów sięgnął po karafkę.
– Byłem głupi, że cię odnalazłem. Myślałem, że uda mi się odebrać dług, ale 

wyszło na to, że sam płacę.

– W jaki sposób?
Jednym   haustem   wychylił   połowę   zawartości   szklanki   i   dopiero   wtedy 

odpowiedział:

–   To,   co   kiedyś   było   między   nami,   umarło   na   zawsze.   Najwyższy   czas, 

żebyśmy oboje się z tym pogodzili. Tego już nie ma.

Dopił   resztkę   whisky,   z   rozmachem   odstawił   szklankę   na   bok   i   wyszedł   z 

salonu, nie czekając na jej odpowiedź.

background image

Rozdział 9

Lot do Rzymu był łatwiejszy do zniesienia dzięki obecności Sammy'ego, który 

siedział pomiędzy nimi, zachwycony luksusami klasy biznesowej. Jego nieustanna 
paplanina skutecznie zapełniała niezręczne milczenie między Anną a Frankiem.

Gdy chłopiec w końcu usnął, Anna ułożyła go na wolnym fotelu i włączyła 

sobie film. Patrzyła na ekran, ale nic do niej nie docierało. Franko siedział obok, 
oddzielony od niej przestrzenią zaledwie jednego pustego miejsca. W ręku trzymał 
drinka, a wzrok również miał sztywno utkwiony w ekranie przed sobą.

Przez   ostatnie   dwa   dni   prawie   nie   rozmawiali.   Nawet   Jenny   zauważyła,   że 

zapanowały między nimi ciche dni, i skomentowała to z troską w oczach. Anna 
próbowała   ją   uspokoić,   ale   zdawała   sobie   sprawę,   że   jej   słowa   nie   brzmią 
przekonująco.

Rzymskie   lotnisko   Leonarda   da   Vinci   było   zatłoczone   po   brzegi.   Wśród 

oczekujących   na   przylot   znalazła   się   Jovanna,   matka   Franka,   oraz   jego   siostra 
Giulia z trójką dzieci.

– Anno. – Jovanna pochwyciła ją w objęcia i ze łzami w oczach ucałowała w 

policzki.   –   Wreszcie   do   nas   wróciłaś!   A   gdzie   jest   mój   wnuczek?   Och!   – 
Przyłożyła obie dłonie do policzków i z zachwytem wpatrzyła się w chłopca, który 
właśnie   wyłonił   się   zza   nóg   Franka.   –   Jaki   on   podobny   do   ciebie,   Franko! 
Wyglądałeś dokładnie tak samo, gdy byłeś w jego wieku! – zawołała i porwała 
Sammy'ego  w ramiona.  Giulia ucałowała Annę i przedstawiła jej swoje dzieci: 
dwuletnie bliźniaczki, Pię i Paotę, oraz maleńkiego Antonia, który uśmiechał się do 
wszystkich bezzębnymi dziąsłami.

– Masz śliczne dzieci – stwierdziła Anna, łaskocząc Antonia pod brodą.
Giulia spochmurniała i delikatnie dotknęła jej ramienia.
– Tak mi przykro z powodu twojej straty.
– Dziękuję – odrzekła Anna, nieco speszona.
– Niedługo będziesz miała następne – zapewniła ją Giulia. – Może zrobicie 

sobie jakieś w Rzymie?

Anna żałowała, że nie może się ukryć pod stertą bagaży. Gdyby tylko Giulia 

znała prawdę!

Droga do domu Jovanny przywodziła jej na myśl bolesne wspomnienia. W tych 

wspomnieniach Franko był kimś zupełnie innym niż ten facet, który teraz siedział 
obok niej w kamiennym milczeniu, nie reagując na nic. – Gdy wreszcie dotarli na 

background image

miejsce, Sammy był już bardzo zmęczony i po krótkim wybuchu łez pozwolił się 
odesłać do łóżka w towarzystwie nowo poznanej babci. Giulia również zabrała 
dzieci   i   poszła   do   siebie,   obiecując,   że   przyjdzie   następnego   dnia   na   rodzinny 
obiad.   Anna   z   dreszczem   uświadomiła   sobie,   że   Carlo   i   jego   żona 
najprawdopodobniej również się wtedy pojawią.

Przysiadła na sofie w salonie. Po chwili pojawił się tam Franko ze szklanką 

soku pomarańczowego  w ręku. Sok był dla niej; Franko natychmiast  skierował 
kroki do barku.

– Mama jest zachwycona twoim synem – oświadczył, nalewając sobie drinka.
– Tak – odrzekła Anna krótko.
– Bardzo ją uszczęśliwiłaś. Już zaczynała przywykać do myśli, że nigdy nie 

będę miał syna.

– Przecież to nie jest twój syn – odrzekła ze znużeniem.
– Nie, ale ona nie musi o tym wiedzieć. Nikt nie musi o tym wiedzieć.
Anna potrząsnęła głową.
–   Czuję   się   jak   oszustka...   Nie   znoszę   tego   udawania.   To   wszystko   jest 

fałszywe.

–   To   nie   jest   idealna   sytuacja   –   zgodził   się   Franko.   –   Ale   nic   więcej   nie 

możemy zrobić. Carlo i Milana pojawią się tu jutro – dodał po chwili.

– Wiem. Giulia mi powiedziała.
– Nie masz nic przeciwko temu? – zapytał, obserwując ją uważnie.
Odwróciła wzrok.
– Oczywiście, że nie.
– Nic chciałbym denerwować matki.
– Rozumiem.
– Wyglądasz na zmęczoną – zauważył. – Jeśli chcesz, to idź się położyć. Mama 

nie będzie miała ci za złe, jeśli nie powiesz  jej  dobranoc. Anna podniosła się i 
podeszła do drzwi.

– Mamy połączone pokoje – dorzucił Franko. – Ale nie musisz się tym martwić. 

Zamknę porządnie drzwi od swojej strony, żebyś mogła spać spokojnie.

– Mówiłam ci już, że nie boję się ciebie.
Franko prychnął drwiąco.
– To może powinnaś zacząć. Ja na twoim miejscu bym się bał.
Nic nie odpowiedziała, ale kiedy szła do swojego pokoju, serce biło jej mocniej 

niż zazwyczaj.

background image

Następnego wieczoru pojawiła się w salonie jako ostatnia. Rodzina była już w 

komplecie. Anna nałożyła na tę okazję błękitną sukienkę, która podkreślała kolor 
jej oczu, i srebrne sandałki, a jasne włosy upięła w elegancki węzeł na karku.

Ledwie stanęła w progu, podbiegła do niej Giulia.
– Anno, poznaj mojego męża, Pietra. Chyba nie zdążyłaś go spotkać podczas 

swojego poprzedniego pobytu.

– Jak się masz, Anno? – zapytał przystojny, ciemnooki mężczyzna, wyciągając 

do niej dłoń. – Żona dużo mi o tobie opowiadała.

– Wspaniale dziś wyglądasz! – zawołała Jovanna, również do niej podchodząc. 

–   Carlo!   –   zawołała   do   mężczyzny   stojącego   obok   wózka   z   drinkami   w 
towarzystwie   kobiety   w   zaawansowanej   ciąży   –   Gdzie   twoje   dobre   maniery? 
Przedstaw Annie Milanę!

Carlo zbliżył się i wymamrotał coś niewyraźnie, nie patrząc jej w oczy.
Angielski Milany nie był tak płynny jak u pozostałych Ventressich, a ponadto 

dziewczyna   sprawiała   wrażenie   nieco   nieśmiałej.   Przez   cały   czas   kurczowo 
trzymała Carla za rękę, jakby obawiała się, by gdzieś jej nie zniknął.

Po   chwili   wszyscy   usiedli   przy   stole   i   Anna   z   przerażeniem   odkryła,   że 

wyznaczono   jej   miejsce   dokładnie   naprzeciwko   Carla.   Podniosła   się,   ale   gdy 
Franko szybko oparł dłoń na jej ramieniu, przywołując ją do porządku, w milczeniu 
opuściła wzrok na stół.

Otoczona rodziną Jovanna promieniała szczęściem.
– Jak to dobrze widzieć cię znowu wśród nas, Anno! I jak się cieszę, że mogłam 

wreszcie poznać mojego wnuczka! Sammy pod każdym względem jest podobny do 
Franka. Mój syn tak samo zawsze marudził, gdy trzeba było iść spać, Od dziecka 
był uparty jak osioł!

Anna uśmiechnęła się blado, kątem oka zauważając zdumiony wyraz twarzy 

Carla.

– Giulia też była uparta – ciągnęła Jovanna, patrząc na córkę ciepło.
Giulia wydęła usta.
– Dziękuję ci, mamo. A jaki był Carlo? Chyba nie powiesz, że przypominał 

aniołka?

– Nie, ale miłość dobrej kobiety dokonała cudów – uśmiechnęła się Jovanna. – 

Prawda, Carlo?

Na twarzy wymienionego pojawił się sztuczny uśmiech.
– Tak, jestem teraz bardzo szczęśliwy – rzekł otaczając żonę ramieniem.
– Gdzie byśmy byli bez naszych pięknych żon? – uśmiechnął się Piętro, patrząc 

background image

na Giulię z czułością.

Serce Anny ścisnęło się boleśnie. Na szczęście wkrótce rozmowa zboczyła na 

inne tematy. Anna słuchała, nie biorąc w niej czynnego udziału, a gdy Carlo ze 
względu na Milanę przeszedł na włoski, odetchnęła i z czystym sumieniem zajęła 
się obserwacją rodziny.

Franko przeważnie milczał, odzywał się tylko wtedy, gdy ktoś go o coś zapytał. 

Jego   zachowanie   nie   uszło   uwagi   Jovanny,   która   przypatrywała   się   synowi   ze 
zmarszczonym czołem. Giulia była jak zwykle radosna i ożywiona. Z kolei Milana 
sprawiała   wrażenie   bardzo   zakochanej   w   mężu;   jej   duże   brązowe   oczy   z 
zachwytem wpatrywały się w Carla. Anna westchnęła w duchu, nie dziwiąc się, że 
Franko nie chciał psuć tej sielanki. A w dodatku Milanę już tylko kilka tygodni 
dzieliło od rozwiązania. Anna dobrze pamiętała, jak niestabilne były jej emocje w 
tym   okresie.   Wyjawianie   prawdy   o   ojcostwie   Sammy'ego   byłoby   teraz   tylko 
bezmyślnym okrucieństwem.

Następnego dnia po południu Jovanna zabrała Sammy'ego do zoo. Franko i 

Anna zostali sami w domu, Franko jednak zaraz oświadczył, że ma pilne papiery 
do przejrzenia, i zniknął gdzieś w otchłaniach wielkiego domu.

Anna przez kilka minut błąkała się po pokojach, podziwiając wspaniale wnętrza 

i uśmiechając się uprzejmie do służby, która łamaną angielszczyzną bezustannie 
proponowała jej drinka oraz coś do zjedzenia, a w końcu poszła do swojej sypialni i 
z ulgą zamknęła za sobą drzwi.

Położyła się na łóżku z nadzieją, że uda jej  się przespać resztę popołudnia. 

Wzięła do ręki jakąś książkę i bezmyślnie zaczęła ją kartkować, ale nie mogła 
skupić się na treści. W końcu zrezygnowała, odłożyła książkę na bok i pogrążyła 
się w niewesołych rozmyślaniach.

Ktoś zapukał do drzwi. Westchnęła i poszła otworzyć, przekonana, że to znów 

któraś z pokojówek chce ją czymś nakarmić. Za progiem jednak stał Carlo. Anna 
ze zdumieniem cofnęła się o krok.

– Co ty tu robisz? – zapytała przytłumionym głosem.
Carlo zamknął za sobą drzwi i oparł się o futrynę.
– Muszę z tobą porozmawiać.
– To chyba nie jest dobry pomysł – odrzekła ze zdenerwowaniem. – A jeśli 

Franko tu wejdzie i zastanie cię w mojej sypialni?

– Nie zajmę ci dużo czasu. Ta sprawa gryzie mnie od czterech lat, więc proszę, 

wysłuchaj mnie.

background image

Skrywając niepokój, przyjrzała mu się uważniej. Twarz miał bladą, kąciki ust 

opuszczone, oczy otoczone ciemnymi cieniami.

– Muszę ci powiedzieć coś, co powinienem wyznać już dawno temu – zaczął, 

przesuwając dłonią po włosach gestem identycznym jak Franko.

Patrzyła na niego w milczeniu, starając się nie okazywać zdenerwowania.
– Nic wiem, jak mam zacząć – westchnął, chodząc po pokoju.
– Co chcesz mi powiedzieć?
Na twarzy Carla odbiło się cierpienie.
– Nie spałem z tobą tamtej nocy.
Cisza,   która   zapadła   po   tych   słowach,   swoim   natężeniem   przypominała 

eksplozję bomby atomowej. Anna poczuła, że kręci jej się w głowie. Otworzyła 
usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.

Carlo wziął urywany oddech i mówił dalej:
– Nasypałem ci narkotyku do drinka. Byłem szaleńczo zazdrosny o Franka... o 

wasze   zaręczyny.   Mnie   się   nie   układało   z   kobietami,   więc   kiedy   Franko 
przedstawił cię rodzinie jako swoją narzeczoną, postanowiłem, że muszę coś z tym 
zrobić. Wypiłaś tego szampana, a gdy usnęłaś, ja... rozebrałem cię i zrobiłem te 
zdjęcia.   Wstyd   mi   teraz   o   tym   mówić...   ale   nie   czułem   się   winny,   dopóki   nie 
poznałem Milany. Dopiero wtedy zrozumiałem, przez co przechodził mój brat, gdy 
cię stracił. A potem dowiedziałem się, że masz syna...

Anna szeroko otworzyła oczy. Dopiero teraz to do niej dotarło.
– Więc Sammy... Sammy jest... jest dzieckiem Franka?
– Z pewnością nie moim. Anno, musisz mi uwierzyć. Byłem głupi i zły, ale nie 

aż tak.

Nie miała pojęcia, co powiedzieć. Przez cztery lata torturowała się myślami o 

tym, co zrobiła... pozwoliła, by poczucie winy zniszczyło jej życie... a także życie 
Franka.

Poderwała się na nogi.
– Franko musi się o tym dowiedzieć. Natychmiast!
– Nie! – wykrzyknął Carlo.
Zatrzymała się pośrodku pokoju jak wryta i spojrzała na niego z konsternacją.
– Jak to nie?
–  Proszę...   – powiedział  Carlo błagalnym tonem.   – Franko nie  musi   o tym 

wiedzieć. To, co zrobiłem, było niewybaczalne, ale kto wie, jakie jeszcze szkody 
mogłyby powstać, gdyby dowiedział się o tym teraz?

– Już wyrządziłeś niewybaczalne szkody! – wykrzyknęła Anna z oburzeniem. – 

background image

Czy potrafisz sobie wyobrazić, przez co przeszłam? Byłam pewna, że Sammy jest 
twoim synem! Przez lata biczowałam się za coś, czego w ogóle nie zrobiłam! Jak 
mogłeś   tak   postąpić,   Carlo?   Zniszczyłeś   nie   tylko   moje   życie,   ale   także   życie 
Franka!

Carlo nerwowo przełknął ślinę.
– Przecież Franko i tak wierzy, że Sammy  jest  jego synem,  więc  na czym 

polega problem?

Anna znów opadła na łóżko, szukając odpowiednich słów.
– Anno, przecież on się w końcu z tobą ożeni! Dostaliście swoją szansę na 

szczęście.   Proszę,   nie   odbieraj   mi   mojej.   Nie   każ   mi   ujawniać   tego,   co   ci 
powiedziałem. Proszę cię.

Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
– Carlo, nie zdajesz sobie sprawy z tego, o co prosisz.
– Chyba jednak tak. Kocham Milanę z całego serca i wiem, że Franko tak samo 

kocha ciebie. To taka nasza rodzinna legenda...

– Franko mnie nie kocha – wykrztusiła.
– Kocha cię. Inaczej nie zawracałby sobie głowy szukaniem ciebie. Nigdy nie 

przestał cię kochać.

– On myśli, że Sammy jest twoim synem – powiedziała Anna łamiącym się 

głosem.

Jak miała przekonać Franka, że Sammy jest jego synem, skoro Carlo nalegał na 

zachowanie tajemnicy?

– Powinien się o tym dowiedzieć – nalegała. – Teraz myśli o mnie okropne 

rzeczy...

–   Anno,   proszę   cię.   Milana   ma   rodzić   już   za   kilka   tygodni.   Błagam,   nie 

wyjawiaj mojej podlej przeszłości. To by ją zniszczyło...

– A co ze mną? – Łzy napłynęły jej do oczu. – Mam zostać z tym wstydem już 

na zawsze?

– Nie zrobiłaś nic złego.
– Ale Franko jest przekonany, że zrobiłam.
– Anno... wiem, że mi nie wybaczysz, ale może kiedyś spojrzysz na to jak na 

młodzieńczy wygłup, który przyniósł nieoczekiwane konsekwencje.

– To ja poniosłam te konsekwencje, nie ty.
–   Myślisz,   że   o   tym   nie   wiem?   Wiem,   ale   nie   mogę   zmienić   przeszłości. 

Pogodziliście się z Frankiem i teraz możecie budować wasze życie od nowa.

– Franko chce się ze mną rozwieść zaraz po powrocie do Australii.

background image

Carlo zastygł ze zdumienia.
– Kie zrobi tego. Za bardzo cię kocha.
– Jak możesz być tak ślepy?! – wykrzyknęła Anna. – Nie zauważyłeś, jak on na 

mnie patrzy?.

– Proszę, Anno, daj mi chociaż tych kilka tygodni – jęknął Carlo. – Gdy Milana 

już urodzi, wszystko może się zmienić.

Anna otarła Izy wierzchem dłoni– Carlo, jak możesz mnie o to prosić? Po tym, 

co zrobiłeś... jak możesz tak po prostu przyjść tutaj i udawać, że nic takiego się nie 
stało?

– Bo właśnie o to chodzi, że nic się wtedy nie stało.
– Teraz mi to mówisz! O cztery lata za późno!
– Wiem, co Zrobiłem, i bardzo mi z tego powodu przykro. Ale jeśli powiesz 

Frankowi prawdę... to rozbije naszą rodzinę. Moja matka będzie załamana. Nigdy 
się nie pogodzi z tym, co zrobiłem.

– Trzeba było o tym pomyśleć, zanim dosypałeś mi tego świństwa do szampana 

– odparowała goryczą. – Co to właściwie było? Nic nie pamiętam z tamtej nocy, 
więc musiał to być jakiś silny środek. Bardzo ryzykowałeś. A gdybym umarła z 
powodu reakcji alergicznej? To się czasami zdarza.

– To był środek, który powoduje chwilowa utratę pamięci. Dostałaś niedużą 

dawkę.

– Dziękuję ci, że tak się o mnie zatroszczyłeś – odrzekła z sarkazmem. – Ale w 

razie   gdyby   nie   przyszło   ci   to   do   głowy...   byłam   już   wtedy   w   ciąży.   Nie 
wiedziałam o tym, ale byłam. Naraziłeś nie tylko nie tylko mnie, ale również moje 
dziecko.

Twarz Carla poszarzała.
– Tak mi przykro, Anno.
–   „Przykro"   to   zupełnie   bezużyteczne   słowo   w   tej   sytuacji.   Łatwo   się   je 

wymawia, ale niczego nie zmienia.

– Nic wiem, co jeszcze mógłbym zrobić – rzekł Carlo bezradnie. – Nie mogę 

zaryzykować i powiedzieć teraz Frankowi. Stawka jest zbyt duża.

– Jesteś bardzo podobny do swojego brata. Widzisz wszystko tylko z jednej 

strony...

– Rozumiem, że to dla ciebie trudne...
Anna zerwała się na równe nogi i rzuciła w jego stronę jak tygrysica.
–   Trudne?!   Wiesz,   kim   jesteś,   Carlo?   Zwykłym   tchórzem!   Dlaczego   nie 

powiesz   tego   wszystkiego   Frankowi?   Bądź   mężczyzną!   On   ma   prawo   o   tym 

background image

wiedzieć! Powinien się dowiedzieć!

Usłyszała   odgłos   otwieranych   drzwi   za   swoimi   plecami   i   obróciła   się 

gwałtownie. W progu stał Franko z twarzą ściągniętą napięciem.

– O czym mam prawo wiedzieć, Anno? – zapytał lodowatym tonem.
Patrzyła na niego nieruchomo, niezdolna wypowiedzieć słowa, zastanawiając 

się, ile zdążył usłyszeć.

Franko przeniósł wzrok na brata, który nagle skurczył się do polowy zwykłych 

rozmiarów.

– Carlo? Może ty mi wyjaśnisz, co robisz w sypialni mojej żony?
– Ja... właśnie wychodziłem – wymamrotał Carlo, przysuwając się bliżej drzwi.
– Carlo! – wychrypiała Anna. – Nie wychodź!
Franko przeszył ją spojrzeniem na wskroś.
– Jakie to wzruszające, cara. Wzrusza mnie twoje oddanie kochankowi po tylu 

lalach. Ale czy nie zapomniałaś przypadkiem, że on jest teraz żonaty?

– Anno, przepraszam cię – wykrztusił Carlo spod drzwi i zanim zdążyła go 

powstrzymać, zamknął je za sobą.

W   pokoju   zapanowało   ciężkie   milczenie.   Anna   przesunęła   językiem   po 

wyschniętych   wargach.   Miała   wielką   ochotę   wyznać   Frankowi   prawdę,   ale 
wiedziała, że on nie uwierzy, dopóki nie usłyszy wszystkiego z ust własnego brata.

– Co Carlo tutaj robił? – zapytał Franko stalowym głosem.
– Przyszedł, żeby... coś mi powiedzieć.
– Co?
– Chciał mnie przeprosić za to, że... że zrobił tamte zdjęcia.
– O czym jeszcze rozmawialiście?
– O niczym – odrzekła, opuszczając wzrok.
– Słyszałem, jak mówiłaś, że mam prawo coś wiedzieć. Może mnie oświecisz, o 

co dokładnie chodziło?

Zacisnęła usta, próbując zebrać myśli.
– Carlo powiedział... że Sammy na pewno jest twoim synem.
Franko gwałtownie wciągnął oddech.
– Jak to możliwe?
Anna przygryzła wargi.
– Carlo jest absolutnie pewien, że Sammy nie może być jego dzieckiem.
– Przecież mógłbym być jego ojcem tylko w razie, gdyby...
– Prezerwatywy nie są zupełnie bezpiecznym środkiem antykoncepcyjnym. Ja 

jestem pewna, że Sammy jest twój, nawet jeśli ty nie chcesz tego przyznać.

background image

– Nawet test genetyczny nie może zmienić faktu, że spałaś z moim bratem. – 

Spałam w jego łóżku, ale nie z nim.

– Wyjaśnijmy to sobie wreszcie. Kochałaś się z moim bratem.
– Nic o tym nie wiem.
– Ach tak, znowu te zaburzenia pamięci. Jaki to wygodny sposób na uniknięcie 

odpowiedzialności za to, co zrobiłaś.

Anna bezradnie zacisnęła dłonie w pięści.
– Dlaczego nie zapytasz swojego brata, co się zdarzyło tamtej nocy? Poproś go, 

żeby opowiedział ci to dokładnie, zaczynając od chwili, gdy podał mi pierwszy 
kieliszek szampana.

– Już słyszałem relację Carla z tamtej nocy.
– Zapytaj go jeszcze raz.
– Nie muszę. Wina jest wypisana wielkimi literami na twojej twarzy od chwili, 

gdy wtargnąłem na wasze potajemne spotkanie.

– To Carlo tutaj przyszedł! – wykrzyknęła Anna. – Ja go nie zapraszałam! Nie 

chcę mieć z nim nic wspólnego. To podły tchórz, który myśli, że może wszystko 
wymazać głupimi przeprosinami! A ja mam dalej cierpieć konsekwencje jego...

Franko zmarszczył brwi.
– Konsekwencje czego?
– Niczego – burknęła, odwracając się tyłem do niego. – Nic chcę o tym więcej 

rozmawiać.

Franko podszedł bliżej i położył rękę na jej ramieniu.
– Anno, widzę, że coś przede mną ukrywasz. Powiedz mi wreszcie, co się tu 

dzieje.

Wzięła głęboki oddech i spojrzała mu prosto w twarz.
– Nic się nie dzieje, Franko. Właśnie o to chodzi. Nic się nie dzieje i nic się 

nigdy nie działo.

Wyrwała mu się i wybiegła z sypialni. Po chwili jej szybkie kroki rozległy się 

na schodach.

Franko   przez   chwilę   stał   nieruchomo   ze   zmarszczonymi   brwiami,   a   potem 

sięgnął po telefon i wystukał numer komórki brata.

background image

Rozdział 10

W dwie godziny później Carlo stanął w drzwiach gabinetu brata. Na jego widok 

Franko podniósł się zza biurka.

– Spóźniłeś się – powiedział krótko.
– Wiem – odrzekł Carlo, unikając jego wzroku.
– Carlo, o co tu chodzi?
Młodszy z braci usiadł na krześle i przygarbił ramiona, jakby dźwigał na nich 

wielki ciężar.

– Zadałem ci pytanie – rzekł Franko sucho.
Carlo podniósł głowę i zatrzymał udręczony wzrok na twarzy brata.
– Nie spałem z Anną.
Po tym wyznaniu zapadła martwa cisza.
– Nasypałem jej narkotyku do drinka... – podjął wreszcie Carlo. – Chciałem... 

nie chciałem, żebyś ożenił się pierwszy... wcześniej niż ja. Przez całe życie byłem 
drugi   w   kolejce   do   wszystkiego.   Ty   byłeś   starszy   i   miałeś   przywileje.   Ojciec 
przekazał ci zarządzanie firmą... odpowiedzialność za przyjmowanie i zwalnianie 
pracowników, a ja co dostałem? Drugie w hierarchii stanowisko, które oznaczało 
tylko tyle, że jestem twoim bezpośrednim podwładnym. Miałem już tego dosyć, 
chciałem coś zrobić, żeby to wreszcie zmienić... Pomyślałem, że najlepiej będzie, 
jeśli pozbędę się Anny. Wtedy ja mógłbym pierwszy mieć syna.... dziedzica firmy.

Franko mocno zacisnął palce na długopisie, który trzymał w ręku.
– Spała, gdy... gdy robiłem jej te zdjęcia. Wymyśliłem całą historyjkę o tym, że 

się   z   nią   przespałem.   To   było   nawet   zabawne.   Nie   zdawałem   sobie   sprawy   z 
konsekwencji, dopóki się nie dowiedziałem, że Anna ma syna... twojego syna.

Franko zaklął pod nosem.
Carlo przelotnie zerknął na jego twarz i szybko odwrócił głowę.
– Dziwiłem się, że wątpiłeś w swoje ojcostwo. Sammy jest przecież bardzo 

podobny do ciebie.

Franko przymknął oczy.
– Przepraszam cię, Franko... Zrobiłem coś bardzo złego... nie mogę już tego 

zmienić, ale...

Franko gwałtownie wstał.
– Czy ty w ogóle masz pojęcie, co zrobiłeś?
Carlo pobladł jak płótno.

background image

– Chyba tak.
– Nic masz pojęcia! – pieklił się Franko. – Zniszczyłeś nasze życie i nasze 

szczęście!

– Ona nadal cię kocha. Jestem tego pewien.
Franko opadł na krzesło i ukrył twarz w dłoniach.
– Teraz już może mnie tylko nienawidzić. Po tym, jak ją traktowałem.
– Przecież ożeniłeś się z nią.
– Wbrew jej woli. Ona nie chciała mieć ze mną nic wspólnego. Zmusiłem ją do 

ślubu.

– Wybaczy ci.
– Naprawdę jesteś aż takim idiotą? Jak może mi wybaczyć? Albo tobie?
– Przeprosiłem ją.
Franko z frustracją wzniósł oczy do góry.
– I naprawdę myślisz, że takie przeprosiny są w stanie wymazać to, co się stało?
–   Nie,   ale   teraz   nic   innego   nie   mogę   zrobić.   Gdybym   powiedział   prawdę 

wszystkim, zraniłbym Milanę i mamę.

– Myślisz tylko o sobie! Czy w ogóle zastanowiłeś się nad tym, jak to wszystko 

odbiło się na Annie? Kochałem ją z całego serca, a ty zniszczyłeś wszystko swoimi 
kłamstwami! Jak mam jej to teraz wynagrodzić?

– Nadał ją kochasz?
– Oczywiście, że nadał ją kocham! Co to za pytanie? Nigdy nie przestałem jej 

kochać!

– A powiedziałeś jej to?
Franko znieruchomiał.
– Nie... nie, nie powiedziałem.
– Powinieneś jej powiedzieć, co do niej czujesz.
– Teraz już jest za późno.
– Jak może być za późno? – zdziwił się Carlo. – Masz przecież syna, a Anna 

jest twoją żoną. To jest więź na całe życie.

– Obiecałem jej, że weźmiemy rozwód zaraz po powrocie do Melbourne.
–   To   powiedz   jej   teraz,   że   zmieniłeś   zdanie   i   że   chcesz,   byście   pozostali 

małżeństwem.

– Ona się na to nie Zgodzi.
– Jeśli nie jesteś gotów o nią walczyć, to znaczy, że na nią nie zasługujesz. 

Gdybyś ją naprawdę kochał, to od samego początku dostrzegłbyś, że mówi prawdę. 
Ale ty wolałeś uwierzyć mnie. W ogóle nie chciałeś słuchać tego, co ona miała do 

background image

powiedzenia.

– Te zdjęcia...
–   Widziałeś   to,   co   chciałeś   zobaczyć.   Gdybyś   się   przyjrzał   uważniej,   to 

dostrzegłbyś, że ona jest tam zupełnie nieprzytomna.

– Powinienem ci wybić wszystkie zęby – oznajmił Franko z furią. – Za to, co 

zrobiłeś nam obydwojgu.

– Zasłużyłem na to – zgodził się jego brat. – Ale lepiej zajmij się naprawieniem 

związku   z   Anną.   Jest   matką   twojego   syna   i   teraz   tytko   od   was   zależy,   jaką 
przyszłość sobie zbudujecie.

– Zejdź mi z oczu – syknął Franko przez zaciśnięte zęby.
– Przepraszam cię – powtórzył Carlo po raz kolejny. – Chciałbym móc cofnąć 

czas. Gdybym wiedział, że Anna była już w ciąży, tobym tego nie zrobił.

Twarz Franka spopielała.
– Nie miałem pojęcia, że ona była w ciąży... A potem naturalnie uznałem, że 

Sammy jest twoim synem.

– Wszyscy i tak sądzili, że to ty jesteś jego ojcem. Dlatego nie ma powodu dalej 

upubliczniać tej historii. Pomyśl tylko, jak mama by to przeżyła.

Franko spojrzał na niego zimno.
– Ja przez cztery lata nie miałem kontaktu z własnym synem i jego matką, 

podczas gdy ty pławiłeś się w chwale grzesznika nawróconego na świętość.

–   Nie   jestem   dumny   z   tego,   co   zrobiłem.   Chciałbym   móc   jakoś   wam   to 

wynagrodzić.

– Możesz, Carlo. Możesz to zrobić, przyznając się do wszystkiego mamie i 

Milanie. Tylko pod tym warunkiem będę chciał z tobą dalej rozmawiać. – Franko 
otworzył szufladę  biurka  i wyjął z niej jakiś dokument.  – Twoja przyszłość  w 
firmie również od tego zależy.

Carlo szeroko otworzył usta ze zdziwienia.
– Wyrzucasz mnie?
– Nie zmuszaj mnie do tego, bo wiesz, że jestem w stanie to zrobić – rzekł 

Franko ponuro. – Od czasu twojej ostatniej porażki w Neapolu to ja zarządzam 
większością akcji.

– Ale Milana... – zająknął się Carlo.
– Za Milanę ty jesteś odpowiedzialny. A ja muszę zadbać o Annę i o mojego 

syna. Szkoda tylko, że zrozumiałem to o cztery lata za późno.

Carlo zsunął się z krzesła i w milczeniu podszedł do drzwi.
– Daję ci czas do wieczora! – zawołał za nim Franko. – A potem wezmę sprawy 

background image

w swoje ręce!

Drzwi sypialni Anny otworzyły się i znów stanął w nich Franko. Wyraz twarzy 

miał zupełnie nieprzenikniony. Anna wstrzymała oddech.

– Anno – powiedział, podchodząc do niej.
– T-tak? – zapytała, wykręcając nerwowo dłonie.
Jego oczy zatrzymały się na jej twarzy.
– Zastanawiam się, jak mam ci to powiedzieć... Boję się, że znów wybiegniesz 

pokoju i znikniesz z mojego życia tak jak cztery lata temu – rzekł zmienionym 
głosem.

– Ja nie zniknęłam z twojego życia – przypomniała mu. – To ty mnie z niego 

wyrzuciłeś.

Franko skrzywił się boleśnie.
– Masz rację, oczywiście. Nawet nie przyszło mi wtedy do głowy, że może 

istnieć jakieś inne wyjaśnienie tej sytuacji... Wolałem uwierzyć bratu, W rezultacie 
naraziłem cię na okropne cierpienie... Bardzo mi wstyd za Carla. Trudno mi nawet 
o tym mówić. Nie miałem pojęcia, że on wyhodował sobie takie kompleksy wobec 
mnie.

– Powiedział ci? – zapytała Anna bez tchu.
Twarz Franka pociemniała z gniewu.
–   Praktycznie   rzecz   biorąc,   musiałem   to   z   niego   wydrzeć   siłą...   ale   tak, 

powiedział mi. Miałem ochotę zabić go na miejscu.

– Przeprosił – rzekła Anna cicho.
Franko prychnął ironicznie.
– Owszem, przeprosił i spodziewał się, że dalej wszystko będzie po staremu, 

jak gdyby zupełnie nic się nie zdarzyło... Ale nic już nie może być takie samo.

Anna   przygryzła   wargi.   Rozumiała   gniew   Franka,   ale   świadomość,   że   on 

wreszcie poznał prawdę, przyniosła jej wielką ulgę.

–   Carlo   okradł   mnie   z   pierwszych   lat   życia   mojego   syna.   Okradł   mnie   ze 

szczęścia. Przez te wszystkie lata karmiłem się złością i nienawiścią do ciebie... 
podczas gdy ty byłaś tylko niewinną ofiarą.

– Franko, ja...
–   Zmusiłem   cię   do   romansu,   a   potem   do   małżeństwa,   zaszłaś   w   ciążę   i 

poroniłaś z mojej winy... Traktowałem cię w niewybaczalny sposób.

Głos załamał mu się, a w kącikach oczu pojawiły się łzy.
– Kocham cię – powiedziała Anna.

background image

Franko otarł twarz i mówił dalej, jakby nie usłyszał jej słów:
–   Zaraz   po   powrocie   do   Australii   złożymy   papiery   rozwodowe.   Ustanowię 

fundusz   na   rzecz   ciebie   i   Sammy'ego;   już   nigdy   nie   będzie   wam   niczego 
brakowało. Przynajmniej tyle mogę dla was zrobić.

– Powiedziałam przecież, że cię kocham.
– A co do mnie  – ramiona  Franka opadły bezwładnie – będę musiał  jakoś 

przywyknąć do perspektywy przyszłości bez... – Naraz zmarszczył brwi i spojrzał 
na nią uważnie. – Co powiedziałaś?

Anna uśmiechnęła się.
– Powtórzyłam to już, dwukrotnie. Czy naprawdę chcesz to usłyszeć po raz 

trzeci?

W jego oczach pojawił się dziwny błysk. Pochwycił ją za ramiona i przyciągnął 

bliżej. – Naprawdę powiedziałaś, że mnie kochasz? Na twarz Anny powoli wypełzł 
uśmiech.

– Nic więcej nie powiem, dopóki ty się nie przyznasz, co do mnie czujesz.
Na twarzy Franka szalały emocje.
– Kochałem cię od pierwszej chwili, gdy cię zobaczyłem na ulicy w Rzymie – 

powiedział   głosem   ochrypłym  ze   wzruszenia.   –   Sądziłem,   że   ta   miłość   została 
zniszczona, ale ona z biegiem czasu stawała się tylko coraz mocniejsza. Gdy się 
dowiedziałem, że masz dziecko, z całego serca pragnąłem, by było moje. A kiedy 
zobaczyłem Sammy’ego po raz pierwszy, ze wzruszenia zaparło mi dech... był tak 
podobny do mnie. Na ciebie nie mogłem patrzeć spokojnie... chciałem cię mieć za 
wszelką cenę.

– Twoje warunki były dosyć bezlitosne – uśmiechnęła się Anna.
– Zapłaciłbym za operację Sammy'ego bez względu na twoją decyzję. Chciałem 

tylko, żeby trudniej było ci odmówić.

– Zawsze trudno mi było odmawiać, gdy chodziło o ciebie.
– W takim razie jeszcze raz zapytam, co do mnie czujesz.
– Kocham cię.
Franko mocno przycisnął ją do siebie.
– Nie zasługuję na twoją miłość. Robiłem, co tylko mogłem, żeby ją zniszczyć.
– W takim razie teraz będziesz musiał się bardziej postarać, żeby ją odbudować 

– zaśmiała się lekko.


Document Outline