DŻUMA
Ż
ycie i twórczość Alberta Camusa
Albert Camus, znany powieściopisarz, dramaturg, eseista, dziennikarz, reżyser teatralny,
urodził się 7 listopada 1913 r. w algierskiej miejscowości Mondovi, jako drugie dziecko w
rodzinie pochodzącego z Alzacji robotnika rolnego i posługaczki Hiszpanki
1
. Po śmierci ojca
(w bitwie pod Mamą) w 1914 r. matka z synami przenoszą się do robotniczej dzielnicy w
Algierze. Po ukończeniu szkoły podstawowej, dzięki uzyskanemu stypendium, Albert kształci
się w algierskim liceum. Jest to czas przyjaźni z przyszłym tłumaczem Lorki, Andre
Belamichem, oraz Claude'em de Fréminville, przyszłym publicystą. Wtedy Albert poznaje
twórczość Conrada, Gide'a, Dostojewskiego, Tołstoja i Malraux. Uprawia sport jako
bramkarz w klubie „Racing”. W aktywności fizycznej i grze zespołowej uczy się radości
zwycięstwa, pokory wobec klęsk oraz posłuszeństwa wobec przyjętych reguł gry.
Po maturze (1930) i silnym ataku gruźlicy Albert opuszcza rodzinę, zamieszkuje u wuja,
postanawia zostać literatem. Rozpoczyna studia na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu
Algierskiego. Wielki wpływ na osobowość młodego Camusa wywiera profesor Jean Grenier,
filozof i pisarz. Albert rozszerza swoje studia o dzieje filozofii (praca dyplomowa w 1936 r.).
W 1932 r. wstępuje do organizacji Młodzieży Socjalistycznej w Algierze. Rok później
zawiera małżeństwo z Simone Hie i podejmuje różne prace zarobkowe, m.in. jako urzędnik w
merostwie oraz pracownik w Instytucie Meteorologii. W 1934 r. Camus wstępuje do Partii
Komunistycznej i realizuje zadania propagandowe w środowisku muzułmanów. W tym też
roku rozwodzi się z pierwszą żoną.
Zwrotnym momentem w biografii artysty Camusa był rok 1935, kiedy to powstał w
Algierze Dom Kultury i zespół „Théâtre du Travail”. Przyszły pisarz adaptuje dlań utwory
antyhitlerowskie (np. Czasy pogardy Malraux) i pracuje jako aktor. Latem następnego roku
wyrusza z zespołem w objazd po Europie Środkowej (m.in. Praga, Wiedeń, Drezno,
Wrocław). W 1937 r. ukazuje się pierwsza książka L'Envers et l’Endroit. Pogarsza się stan
zdrowia pisarza. Występuje on z szeregów partii komunistycznej. Zakłada nowy teatr
objazdowy o nazwie „L'Equipe” i pracuje jako aktor. Odbywa podróże po Włoszech, Austrii,
Niemczech i Szwajcarii. W 1938 r. współpracuje z lewicowym dziennikiem „Alger
Républicain”, reżyseruje spektakle, w 1939 r. zostaje redaktorem naczelnym popołudniówki
„Soir Républicain”, która pod koniec roku zostaje zamknięta (decyzja cenzury). Napaść
Hitlera na Polskę skłania Camusa do zgłoszenia się do wojska, jednak nie zostaje przyjęty ze
względu na słaby stan zdrowia.
W 1940 r. Camus wyjeżdża do Paryża, gdzie współpracuje z redakcją popołudniówki „Paris
Soir” (szybko jednak rezygnuje, ponieważ pismo staje się organem proniemieckim).
Wówczas powstają słynne dzieła Mit Syzyfa i Obcy. Camus żeni się z Francine Faure. Na
krótko wraca do Algierii i znowu przyjeżdża do Francji, by leczyć się na gruźlicę. Wiąże się z
ruchem oporu. Od 1942 r. Camus zatrudnia się w wydawnictwie „Gallimard” w Paryżu.
Następnie współpracuje z konspiracyjnym pismem „Combat”. Publikuje w nim
antyhitlerowski esej Listy do przyjaciela Niemca. W 1944 r. pismo to staje się dziennikiem
jawnym, w którym Camus pracuje do 1947 r.
Lata powojenne wypełniają pisarzowi prace teatralne i literackie. W 1949 r. odbywa podróż
do Ameryki Południowej. Cierpi z powodu kolejnego ataku gruźlicy. W 1951 r. ukazuje się
dzieło Człowiek zbuntowany, które wywołuje krytykę. Wtedy Camus zrywa kontakty
przyjacielskie z Sartre'em. Na znak protestu przeciwko przyjęciu do organizacji UNESCO
frankistowskiej Hiszpanii, Camus rezygnuje z oferowanej mu tam posady. Kolejne lata to
nowe spektakle i utwory literackie (m.in. w 1956 r. Upadek). W 1957 r. Camus otrzymuje
Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Niedługo później, w 1960 r., Camus ginie w wypadku
samochodowym.
Początkowo uznawany za twórcę literatury egzystencjalnej, później Camus uzyskał opinię
prozaika opisującego współczesną rzeczywistość w sposób uniwersalny, ujawniającego
obecność zła w świecie, którego utwory – powieści, dramaty, eseje – są przepojone wiarą w
człowieka. Szansa świata leży w prawdziwym człowieczeństwie, poczuciu ludzkiej
solidarności, obowiązku wobec innych. Takie treści wpisane są także w jedno z
najsłynniejszych dzieł Alberta Camusa, w paraboliczną opowieść o walce z epidemią dżumy
– a ogólniej – z wszelkim złem. Utwór Alberta Camusa powstał zaraz po II wojnie i jest
wynikiem przeżyć autora związanych z doświadczeniem hitleryzmu. Zaangażowanie w ruch
oporu, narażanie życia w walce przeciwko Niemcom, obrazy śmieci, kalectwa,
niszczycielskiej siły wojny pisarz zawarł w powieści o epidemii zakaźnej choroby, zdolnej
wyniszczyć ludność dużego miasta. Atmosfera książki jest jakby z ducha średniowiecza, a
przecież wyraźnie mówi o czasach współczesnych autorowi – o latach czterdziestych
dwudziestego wieku. Jest to utwór o istnieniu zła w świecie w ogóle i potrzebie walki z nim.
Wiele tu elementów autobiograficznych (udział Camusa w walce podczas wojny, znajomość
sportu, praca urzędnika w merostwie – to osobiste doświadczenia autora przydzielone różnym
postaciom powieści) oraz refleksji natury filozoficznej i historiozoficznej, do których pisarz
dochodził przez lata doświadczeń, obserwacji i przemyśleń dotyczących człowieka,
cierpienia, Boga, sensu życia, humanistycznego heroizmu w świecie absurdu.
Filozofia egzystencjalna
Egzystencjalizm, którego wpływów dopatrywano się w twórczości Alberta Camusa, to
jeden ze współczesnych kierunków filozoficznych. Jego reprezentanci głosili zainteresowanie
egzystencją człowieka w jej indywidualnym wymiarze oraz rozdarcie rzeczywistości na sferę
ś
wiadomości i rzeczy, prowadzącą do wyobcowania jednostki ludzkiej. W myśl filozofii
egzystencjalnej, człowiek jest istotą wolną, która sama tworzy wartości i jest odpowiedzialna
za swoje postępowanie. Z tego stanowiska wynika pesymizm egzystencjalny – ludzie zdani są
bowiem na samych siebie, nie znajdują oparcia i obrony, żyją w poczuciu zagrożenia i
bezustannym lęku, obawiają się śmierci.
Egzystencjalizm, który wyrósł z inspiracji filozofią S. Kierkegaarda („filozofia
egzystencji”), stał się kierunkiem laickim. Wśród myślicieli tego nurtu wymienia się m.in. M.
Heideggera, K. Jaspersa, J. P. Sartre'a. Drugi wariant to egzystencjalizm o podbudowie
chrześcijańskiej, który reprezentują N. Bierdiaew, G. Marcel. Kierunek ten wywarł duży
wpływ na literaturę. Do najbardziej znanych twórców zalicza się J. P. Sartre'a i A. Camusa.
Tendencje te ujawniły się zwłaszcza w dramacie i powieści.
Dla egzystencjalistów ważnym zagadnieniem jest cel i sens życia oraz doskwierająca
pewność śmierci. Świadomość śmierci stanowi najistotniejszy problem w antropologii
filozoficznej Camusa, konieczny do poprawnego rozumienia bytu ludzkiego. Każdy bowiem
człowiek winien posiąść świadomość własnej śmierci jako nieodłącznego składnika istnienia.
[...] Świadomość śmierci, życie pełne wyborów dają poczucie porzucenia w świecie oraz
bezsensu życia. Rozwinięta filozofia absurdu natomiast oraz świadomość śmierci, połączone z
buntowniczością, winny – wedle Camusa – nadawać pożądany życiu sens istnienia. [...] Byt
ludzki ze swej natury jest transcendującym i jego istota polega na nieustannym stawaniu się,
co pociąga za sobą określone konsekwencje.
2
Dżuma to powieść, której bohaterowie muszą się ustosunkować wobec zarazy
dziesiątkującej miasto. Reprezentują oni różne postawy: od obojętności poprzez stopniowe
zainteresowanie aż do aktywnego przeciwdziałania i obrony zagrożonych. Motywacja
postępowania również jest niejednakowa: jedni starają się po prostu dobrze wypełniać swoje
obowiązki, inni pragną wywołanego dżumą zamieszania, by ukryć własne przestępstwa,
jeszcze inni za wszelką cenę chcą opuścić niebezpieczne miejsce, by ratować szczęście
osobiste. Na kartach utworu toczy się też dyskusja o Bogu, epidemii odbieranej jako kara za
grzechy, śmierci niewinnych, „świętości bez Boga”, heroizmie w wypełnianiu codziennych
obowiązków. Główna postać – dr Rieux – jest uosobieniem prawości, odpowiedzialności,
obowiązkowości, zawodowego perfekcjonizmu. Wobec zła przyjmuje postawę jednoznaczną:
uważa, że należy mu się przeciwstawić, nie można ustawać w wysiłkach, by odwrócić
straszny los. Jest przy tym osobą wyrozumiałą, nie odbiera innym prawa do decydowania o
sobie. Szansę mieszkańców Oranu widzi w solidarnej walce z dżumą. Człowiek jest istotą
społeczną i tym tłumaczy się racja jego pracy, często ponad siły.
Główny bohater Dżumy jest odbierany jako egzystencjalista, chociaż pojęcie to w książce
nie zostało użyte. W opracowaniach i komentarzach twórczość Camusa jest kojarzona z tym
nurtem myślowym, tymczasem on sam pod koniec II wojny powiedział: Nie jestem zbyt
wielkim entuzjastą zanadto już sławnej filozofii egzystencjalistycznej i – szczerze mówiąc –
uważam, iż jej konkluzje są fałszywe. Ale reprezentuje ona wielką przygodę ludzkiej myśli.
3
Streszczenie powieści
Powieść składa się z pięciu części ponumerowanych rzymskimi cyframi. Akcja utworu
rozgrywa się w algierskim mieście portowym Oranie w 194. roku. Zapis ten jest skrótem i
zarazem niedopowiedzeniem. Dokładnie nie wiadomo, w jakim czasie, jednak w przybliżeniu
jest ona dość wyraziście określona (chodzi o zły czas II wojny światowej, choć wprost
narrator nic o tym wydarzeniu nie wspomina). Tekst jest powieścią z elementami kroniki i
reportażu.
I. Narrator relacjonuje wypadki, począwszy od 16 kwietnia, kiedy to doktor Rieux zauważył
na klatce schodowej pierwszego szczura. Następne martwe szczury dozorca domu
zinterpretował jako chuligański wybryk, sądził, że ktoś je podrzucił. Wizyty u chorych w
różnych częściach miasta upewniły doktora, że i tam zdarzyły się podobne przypadki.
Kolejnego dnia Rieux odwiózł na dworzec chorą żonę, która wyjechała do sanatorium. Na
dworcu Rieux zauważył mężczyznę niosącego skrzynkę z martwymi gryzoniami.
Do doktora przyszedł dziennikarz z Paryża, Raymond Rambert, który przybył do Oranu, by
przeprowadzić ankietę o warunkach życia Arabów. Lekarz zasugerował mu nowy temat:
wychodzące z ukrycia i padające szczury. Zjawisko to stale się nasila.
18 kwietnia przyjechała do Oranu matka doktora Rieux (osoba łagodna, życzliwa całemu
ś
wiatu), by poprowadzić mu dom podczas nieobecności żony.
Prasa odnotowała niepokojące zjawisko wychodzenia i śmierci szczurów (po kilka w
domach, setki w dużych fabrykach). Zorganizowano akcję odszczurzania miasta. Specjalne
samochody przewoziły je do zakładów oczyszczania, gdzie je palono. Narrator podaje
oficjalne dane liczbowe, powołując się na agencję informacyjną Infdok. 25 kwietnia zebrano
6231 zwierząt, 28 – 8000, zaś 29 liczba gwałtownie się zmniejszyła, by potem znowu
wzrosnąć. 29 kwietnia doktor stwierdził chorobę u dozorcy, objawiającą się silnymi bólami
oraz obrzękami szyi i pachwin, błyszczącymi oczami i świszczącym oddechem.
Rieux został wezwany przez urzędnika Granda do jego sąsiada, Cottarda, który chciał
popełnić samobójstwo, a teraz (uratowany przez Granda) obawia się policji. Stan zdrowia
dozorcy pogarsza się: wymioty żółcią, wysoka gorączka, czarne plamy na boku, nabrzmiałe
gruczoły szyi, palący ból wewnątrz. Doktor telefonuje do innego lekarza, Richarda, który
potwierdza, że zaobserwował podobne objawy u dwu chorych. 30 kwietnia dozorca umiera w
karetce wiozącej go do szpitala.
Od kilku tygodni w Oranie przebywa Jean Tarrou. Mieszka on w hotelu w centrum miasta,
spotyka się z tancerzami i muzykami hiszpańskimi, prowadzi dziennik, w którym odnotowuje
swoje obserwacje, zasłyszane rozmowy, np. o śmierci zwrotniczego Campsa na skutek nowej
dziwnej choroby. Tarrou zainteresował się również małym staruszkiem, który łagodnie
przywabia pod balkon koty, by potem z siłą i precyzją na nie pluć. Przedstawia rozwój
epidemii i doktora Rieux jako „zorientowanego w sytuacji”.
Kolejne przypadki choroby i śmierci skłaniają do podjęcia spodków zaradczych. Rieux
prosi Richarda, sekretarza syndykatu lekarzy, o izolację chorych. Dr Castel nazywa chorobę
dżumą – pamięta podobne przypadki z pobytu w Chinach, widział je także w Paryżu. W
obawie przed paniką władze ostrożnie wprowadzają nowe zarządzenia: odszczurzanie miasta,
kontrolę zaopatrzenia w wodę, rejestrację zachorowań, izolację zarażonych w szpitalach.
Narrator zestawia dane o epidemiach dżumy w różnych miejscach świata.
Grand, przeciętny i nisko opłacany urzędnik merostwa po pracy zajmuje się swoim hobby.
Od dawna marzy o napisaniu dzieła, które wzbudzi powszechny zachwyt, obserwuje
Cottarda, który wyraźnie czegoś się obawia. Jak się później wyjaśnia, boi się aresztowania za
jakieś dawne sprawki. Dżuma jest jego szansą – ponieważ policja ma ważniejsze sprawy,
interesuje się tylko tymi przestępstwami, które mają związek z epidemią. W szkole i
przedszkolu otwarto nowe oddziały szpitalne. Poczyniono starania, by sprowadzić serum
(szczepionkę) przeciwko dżumie z Paryża, jednak okazało się niewystarczające. Ogłoszono
epidemię, nazywając chorobę właściwym terminem, zamknięto miasto. Ludzie zostali odcięci
od świata.
II. Po zamknięciu bram Oranu pozostała jedynie korespondencja oraz telegramy i telefony.
Kontakty te jednak musiano znacznie ograniczyć (przeciążenie linii, chęć uspokojenia
bliskich, że nic się nie stało). Rozłączeni z sobą ludzie bardzo przeżywali tę sytuację.
Niektórzy dopiero wtedy przekonali się, ile naprawdę dla siebie znaczą (np. dr Castel, którego
ż
ona wyjechała przed epidemią i teraz nie mogła wrócić). Uwięzieni w Oranie czuli się
wygnańcami, byli osamotnieni i zrozpaczeni. Do portu nie wpuszczano statków, ustała
wymiana handlowa, rozpoczęły się kłopoty z zaopatrzeniem w żywność i benzynę, trzeba
było oszczędzać prąd elektryczny. Z braku zajęcia ludzie chętnie przebywali w kinach i
kawiarniach. Wielu zaczęło pić alkohol, usprawiedliwiając to chęcią zniszczenia zarazków
dżumy. Liczba ofiar sięga pięciuset tygodniowo.
Joseph Grand opowiada doktorowi Rieux o swojej żonie, która opuściła go, by zacząć nowe
ż
ycie. Wyrzuca sobie, że nie podtrzymywał w niej świadomości, że jest kochana. Rieux
telefonuje do żony, żeby powiedzieć jej o epidemii, prosi, by została w sanatorium i dbała o
siebie. Kolejny raz doktor spotyka Raymonda Ramberta, dziennikarza z Paryża, który nie
może wydostać się z Oranu. Pragnie opuścić miasto, by wyjechać do ukochanej kobiety. Nie
czuje się osobą „stąd”. Prosi o odpowiednie zaświadczenie, że nie jest zarażony. Doktor
rozumie jego motywy, jednak nie może mu pomóc. Musi być konsekwentny. Nie można mieć
pewności, czy opuszczająca miasto osoba nie rozprzestrzeni choroby. Poczucie obowiązku
zawodowego sprawia, że Rieux z wielkim poświęceniem opiekuje się chorymi w jednym ze
szpitali pomocniczych, stale odwiedza swoich pacjentów, jest bardzo zmęczony. Codziennie
styka się ze śmiercią, cierpieniem chorych i ich rodzin, niemal siłą wyrywa zarażonych z
domów rodzinnych, często przy wsparciu wojska i policji.
W tragicznej sytuacji władze kościelne ogłaszają tydzień modlitw, którego zakończenie
przewidziane jest na niedzielę. Podczas mszy do św. Rocha jezuita, ojciec Paneloux,
wygłasza płomienne kazanie, w którym autorytatywnie stwierdza, że dżuma to kara za
grzechy i okazja, by zbliżyć się do Boga.
Grand opowiada doktorowi o kłopotach z pierwszym zdaniem zaplanowanego dzieła. Z
wielkim przejęciem analizuje sens użycia takiego lub innego słowa, by oddać właściwe
znaczenie i rytm frazy. Rambert przemierza urzędy i wypełnia różne ankiety, w nadziei, że
zdoła opuścić miasto, a następnie szuka sposobów nielegalnych. Liczba śmiertelnych ofiar
dżumy dochodzi do siedmiuset tygodniowo. Postanowiono zabijać psy i koty, by nie
roznosiły pcheł. Rozlegają się strzały, wzrasta atmosfera napięcia. Zabroniono kąpieli
morskich. Upadła turystyka.
Doktor stale czuwa nad swoimi pacjentami. Odwiedza starego astmatyka, dawniej
kramarza, który pewnego dnia postanowił przestać pracować i odtąd leżał w łóżku,
przekładając z garnka do garnka ziarna grochu (miara czasu). Tarrou mówił o nim, że jest
ś
więtym, jeśli przyjmie się, że świętość to zespół przyzwyczajeń. W celach informacyjnych
założono nowy dziennik – „Kurier Epidemii”. Jedynym środkiem komunikacji zostały
tramwaje. Ludzie gromadzą się w restauracjach, bo wtedy nie muszą się troszczyć o
zaopatrzenie w żywność.
Tarrou odwiedza doktora Rieux w domu i proponuje zakładanie ochotniczych oddziałów
sanitarnych. Rozmawiają o cierpieniu, na które nie można się zgadzać. Rieux wyjaśnia, że nie
wierzy w Boga. Gdyby wierzył, zostawiłby chorych opiece Opatrzności. Takiej postawy
wobec cierpienia i śmierci nauczyła go bieda. Nazajutrz Tarrou zaczął organizować oddziały
sanitarne, których sekretarzem został Grand, rzetelnie dokumentujący wszelkie przypadki.
Rieux i Tarrou zostają przyjaciółmi. Z różnych zakątków świata docierają do Oranu przez
radio słowa otuchy i życzliwości.
Cottard zajmuje się kontrabandą trudno dostępnych produktów. Do niego zwraca się
Rambert z prośbą o pomoc w wyjeździe z miasta. Cottard zapoznaje go z przemytnikami.
Sprawa jest jednak trudna, wymaga czasu i odpowiedniego przygotowania. Kolejne spotkania
z umówionymi osobami nie zawsze dochodzą do skutku. Przekroczenie bramy ma kosztować
dziesięć tysięcy franków. Rambert informuje doktora o swoich planach, ten jednak niczego
mu nie odradza, ani się nie oburza.
Brakuje środków do zwalczania dżumy i ludzi do pracy. Do Oranu przybywają ochotnicy z
zewnątrz: dziesięciu lekarzy i sto osób personelu pomocniczego. Tarrou proponuje ojcu
Paneloux, by przyłączył się do walczących z epidemią. Jezuita zgadza się – jak komentuje
Rieux, jest lepszy od swojego kazania. Rambert nadal czyni starania, by wyjechać z Oranu.
Jego zarzuty doktor odpiera słowami, że w walce z dżumą nie chodzi o bohaterstwo, ale o
zwyczajną uczciwość, która polega na wykonywaniu zawodu. Tarrou informuje Ramberta, że
ż
ona doktora znajduje się kilkaset kilometrów od domu, w sanatorium. Następnego dnia
Rambert telefonuje do Rieux i zgłasza chęć współpracy w oddziałach sanitarnych.
III. W połowie sierpnia ludzie zrozumieli, że dżuma uczyniła z nich wspólnotę, przestały
się liczyć indywidualne losy. Obawiano się wiatru, uważano, że roznosi zarazki choroby.
Wracający z kwarantanny podpalali domy, by zniszczyć dżumę. Skazani na areszt byli
niejako automatycznie wydani na śmierć – w więzieniu masowo umierano. Zakonnicy
opuścili klasztory i zamieszkali przy rodzinach, Rozbito na garnizony skoszarowanych
ż
ołnierzy. Próby ucieczki z miasta wymusiły wzmocnienie straży. Złodzieje okradali domy
podpalone i opuszczone przez mieszkańców (dwóch rozstrzelano). Wprowadzono
zaciemnienie od godziny jedenastej, co wywołało największe wrażenie. Zmarłych grzebano w
uproszczonym obrządku w obecności rodzin, następnie: wrzucając do różnych wspólnych
dołów mężczyzn i kobiety, a potem – nie bacząc na płeć – do jednego wielkiego dołu. Ciała
polewano gaszonym wapnem. Rozszerzono cmentarz. Wszyscy są bardzo zmęczeni. Przestają
pamiętać twarze bliskich. Zaczynają rozumieć, że epidemia dotyczy każdego.
IV. Cottard zaprosił Tarrou do Opery Miejskiej, gdzie zatrzymana przez dżumę trupa
objazdowa wystawiała Orfeusza i Eurydykę. W scenie śmierci śpiewak podszedł do rampy i
przewrócił się. Wszyscy zrozumieli jego sugestywną grę. Epidemia wkroczyła także na scenę.
Rambert ma nową szansę opuszczenia miasta. Zamieszkuje w domu Marcela i Louisa, by w
każdej chwili móc wyjść. Dużo rozmawia z ich matką, starą Hiszpanką. Kiedy już ma
pewność, że będzie mógł wyjść z Oranu, nagle zmienia zdanie. Postanawia zostać, by dzielić
z uwięzionymi ich los. Nie chce być szczęśliwym egoistą. Solidaryzuje się z cierpiącymi.
Wraz z nadejściem jesieni doktor Castel ukończył prace nad szczepionką przeciwko
dżumie. Postanowiono wypróbować ją na synku sędziego Othona. Dziecko długo broniło się
przed śmiercią, ale ostatecznie zmarło w okrutnych mękach. Przedłużonej agonii przyglądali
się m.in. dr Rieux i ojciec Paneloux. Przypadek synka sędziego zrobił na nich ogromne
wrażenie. Ojciec Paneloux wygłosił później kazanie, które ujawniło zmianę jego poglądów.
Nie mówił już „wy”, ale „my” – utożsamiał się z mieszkańcami Oranu. Nie przedstawiał teraz
dżumy jako kary za grzechy. Zachęcał do działania, mówił, że nie należy uciekać i chronić
siebie za wszelką cenę. Opowiadał o trudnej, ale wymagającej miłości do Boga – w jej imię
trzeba zapomnieć o sobie samym. Wracając z kościoła, młody diakon powiedział staremu
księdzu, że rozprawa Paneloux Czy kapłan może radzić się lekarza jest jeszcze śmielsza i na
pewno nie uzyska imprimatur (przyzwolenia biskupa). Jezuita głosi w niej m.in., że kapłan
nie może radzić się lekarza.
Niedługo później Paneloux zapada na chorobę o dziwnych objawach (prawdopodobnie
dżumę). Nie pozwala opiekującej się nim starszej pani wezwać lekarza. Kiedy już Rieux
zabiera go do szpitala, jego stan jest ciężki. Niedługo potem, trzymając w ręku krucyfiks,
umiera. Ofiarowuje swoje cierpienie za innych.
Ludzie niechętnie myślą o uroczystości Wszystkich Świętych. Chcą odegnać myśli o
ś
mierci. Serum doktora Castela zaczęło przynosić oczekiwane efekty. Wtedy jednak zmarł dr
Richard. Ustawała dżuma dymienicza (z obrzękiem węzłów chłonnych), rozszerzała się jej
postać płucna. Ludziom było trudno przetrwać. Spekulanci podbijali ceny koniecznych do
ż
ycia towarów. Pogłębiała się bieda i poczucie niesprawiedliwości społecznej. Domagano się
zgody na opuszczenie miasta, ale manifestacje stłumiono. Dzienniki były utrzymane w tonie
optymizmu.
Tarrou i Rambert udają się na stadion, gdzie zorganizowano obóz kwarantanny.
Towarzyszy im piłkarz Gonzales, którego zatrudniono do pilnowania internowanych ludzi.
Na boisku widać setki czerwonych namiotów i różne tłumoki. Odbywający kwarantannę
gromadzą się na trybunach. Są milczący, czują się zapomniani przez wszystkich. Przybyli
starają się pocieszyć załamanego sędziego Othona, że jego mały synek nie cierpiał. Dawny
butny i sprawiający rodzinie przykrości prawnik stał się cichym, przejętym losem dzieci
człowiekiem. Poza tym obozem w mieście było kilka innych.
Pewnego wieczoru, po wizycie u starego astmatyka, Tarrou opowiedział doktorowi Rieux
dzieje swojego życia. Jako syn zastępcy prokuratora generalnego, w wieku siedemnastu lat
uczestniczył w rozprawie, podczas której jego łagodny, szanowany ojciec ukazał mu się jako
zupełnie inny człowiek. Wywalczył karę śmierci dla 35-letniego mężczyzny i sam był później
obecny przy wykonaniu wyroku. Jego dziwna pasja – doskonała znajomość rozkładu jazdy
Chaixa była dla chłopca teraz czymś odpychającym, podobnie jak ojciec. Tarrou współczuł
oskarżonemu i skazanemu. Właśnie on był mu bliższy. Uświadomił sobie, że ojciec
wielokrotnie uczestniczył w egzekucjach, więc uciekł z domu i zaczął życie na własny
rachunek. Później odwiedzał matkę i nawet nie czuł niechęci wobec ojca. Odtąd zawsze
chciał walczyć ze śmiercią. Opowiadał również o rozstrzelaniu skazańca na Węgrzech z
odległości półtora metra. Bywał w różnych miejscach, walczył w różnych krajach Europy,
jednak nigdy nie chciał zgodzić się na śmierć. Uważa, że wszyscy żyją w dżumie, bo w jakiś
sposób powodują lub akceptują śmierć. Trzeba starać się nikogo „nie zarażać”, nie wolno być
roztargnionym, są na ziemi przecież zarazy i ich ofiary. Tarrou zwalczał więc karę śmierci i
ś
mierć w każdej sytuacji. Chciałby wiedzieć, jak zostać świętym, czy można nim być bez
wiary w Boga. Obaj przyjaciele postanawiają na chwilę uwolnić się od ciężaru trosk i
wykąpać się w morzu.
Przyszła zima, ale stan epidemii nadal się utrzymywał. Sędzia Othon prosi listownie doktora
Rieux o interwencję – jest przetrzymywany w obozie, chociaż minął okres kwarantanny. Po
kilku dniach od opuszczenia stadionu pragnie tam wrócić jako ochotnik do pracy przy
internowanych – czułby się wtedy w jakiś sposób bliżej synka. Rambert proponuje doktorowi,
by napisał do żony list, który można wysłać dzięki pomocy odpowiednich strażników. Boże
Narodzenie w Oranie jest przygnębiające – brakuje towarów, wszędzie smutek i żałoba. Przed
wystawą sklepu z zabawkami Rieux i Tarrou spotkali roztrzęsionego Granda. Doktor
zorientował się, że wspomina on ukochaną Jeanne i zaręczyny z nią przed sklepem. Grand
mówi, że chciałby zdążyć do niej napisać, by nie czuła się winna i mogła być szczęśliwa.
Ucieka, ale zaraz upada na ulicy. Rieux postanawia leczyć go w domu (dżuma płucna). Na
prośbę chorego pali rękopis jego utworu (właściwie tego samego, stale przekształcanego
zdania). Serum Castela sprawia, że Grand wraca do zdrowia. Zdarzają się kolejne przypadki
ocalenia zarażonych. Znowu pojawiają się szczury. Statystyki potwierdzają, że dżuma
ustępuje.
V. Zdarzają się jeszcze śmiertelne zachorowania, jednak ich liczba stale maleje. Wraca
nadzieja, że uda się pokonać epidemię. W tej optymistycznej sytuacji nieoczekiwanie umiera
sędzia Othon, który zaraził się podczas pracy w obozie kwarantanny.
Na twarzach ludzi pojawiają się uśmiechy. Mimo wyraźnej poprawy sytuacji niektórzy
właśnie w takim momencie podjęli próbę ucieczki. Obniżono ceny towarów, chociaż nie było
do tego ekonomicznych podstaw – miasto nadal było odcięte od świata. Na nowo
organizowano życie w dwu klasztorach i koszarach.
25 stycznia władze Oranu w porozumieniu z lekarzami uznały, że za dwa tygodnie zostaną
otworzone bramy. Przywrócono oświetlenie, zapanowała radość. Wiele osób jednak nie
mogło się cieszyć – przeżywali śmierć bliskich lub niepokój dotyczący przebywających w
izolacji. Cottard wpada w popłoch na skutek cofania się dżumy. Kiedy przemierza wraz z
Tarrou przedmieścia, próbują go zatrzymać dwaj funkcjonariusze prawa. Udaje mu się uciec.
W najmniej oczekiwanym momencie na dżumę zapada przyjaciel doktora – Tarrou. Od
pewnego czasu mieszkał on wraz z doktorem i jego matką. Teraz oboje się nim zaopiekowali,
jednak Tarrou zmarł. Rieux czuł się do niego bardzo przywiązany. Wiedział o jego
wewnętrznym rozdarciu, służbie ludziom i pragnieniu świętości. Rano, po śmierci Tarrou,
doktor otrzymał telegram, że osiem dni wcześniej zmarła jego żona. Chociaż spodziewał się
takiej wiadomości, trudno mu było ją zaakceptować.
W pogodny lutowy poranek otworzono bramy. Do Oranu wróciło życie. Zaczęły kursować
pociągi, do portu wpływały statki, rozdzieleni przez epidemię ludzie mogli być razem.
Organizowano zabawy w dzień i w nocy. Po wielu miesiącach tęsknoty i wyczekiwania
Ramert powitał na peronie swoją ukochaną, która przyjechała do Oranu. Ich miłość
przetrwała próbę czasu.
Doktor Bernard Rieux wyznaje, że to on jest autorem utworu. Jako uczestnik tragicznych
zdarzeń i obserwator ludzkich zachowań postanowił obiektywnie zdać z nich relację. Stanął
po stronie ofiar i czuł, że musi się wypowiedzieć w imieniu wszystkich. Kiedy przemierzał
ulice rozbawionego miasta, został zatrzymany przez policjanta. Okazało się, że z domu
Granda ktoś strzelał do tłumu. Był to zdesperowany Cottard. Policja zdołała go schwytać.
Grand opowiada doktorowi, że napisał do Jeanne i zamierza nadal pracować nad swoim
dziełem. Doktor odnotowuje wypadki w Oranie jako dowód na to, że w ludziach więcej rzeczy
zasługuje na podziw niż na pogardę (199).
4
Ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku
zawodowego. Obserwowana przez niego radość ludzi jest według niego zawsze zagrożona,
ponieważ bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika (200).
Heroiczna postawa w walce o zachowanie człowieczeństwa
Przedstawiona w powieści epidemia dżumy w Oranie jest okazją do prezentacji różnych
postaw wobec zła. Ludzie zazwyczaj buntują się przeciwko jego przejawom, nie chcą cierpieć
ani biernie znosić przykrości. Ów bunt może przybierać różne formy: aktywnego
przeciwdziałania negatywnym zjawiskom lub ucieczki. Niektórzy jednak są wyraźnie
zadowoleni z nowej sytuacji, korzystają z niej, by się wzbogacić, robią wszystko, by ocalić
siebie samych, nie liczą się z innymi.
Podobnie zróżnicowane są interpretacje zła. Dżuma w Oranie może być traktowana jako
przypadkowe zrządzenie losu lub jako kara za grzechy wymierzona przez Boga. W toku
wypadków postaci niekiedy weryfikują swoje poglądy, próbują szukać wyjaśnienia przyczyn
zarazy, zastanawiają się nad niezawinionym cierpieniem i jego sensem.
Najbardziej powszechną postawą jest działanie na rzecz przerwania tragicznego pochodu
dżumy przez ulice Oranu. Jak się okazuje, motywy działania bohaterów są zróżnicowane.
Często wynikają one jednak z poczucia solidarności z cierpiącymi, z obowiązku zawodowego
lekarza lub pragnienia, by wypełnić czymś dni po starcie najbliższych. Paraliż życia w
mieście stwarza też możliwości nadużyć, kradzieży, spekulacji, kontrabandy. Wśród
mieszkańców Oranu nie brakuje przestępców i cwaniaków.
Stan epidemii i odcięcia miasta od świata stwarza w Oranie nowy model wyizolowanego
społeczeństwa, które musi się określić wobec nowej trudnej sytuacji. Stosunek do śmiertelnej
choroby, czyli zła w ogóle, jest tu ukazany w jednostkowych postawach bohaterów oraz w
skali ogólnospołecznej. Refleksje postaci na temat obserwowanych zjawisk są podbudowane
rozważaniem nad wiarą, świętością, poczuciem obowiązku, zasadami moralnymi,
człowieczeństwem, solidarnością wobec nieszczęścia. Ryzykując życiem, bohaterowie
heroicznie przeciwstawiają się dżumie, nie oczekując za to nagrody czy uznania. Podejmują
wszelkie wysiłki i narażają się na śmierć, ponieważ tak trzeba. W tej postawie pobrzmiewa
echo działań postaci z powieści J. Conrada, którego twórczością Camus pasjonował się już
jako uczeń liceum.
Bohaterowie
Pierwszoplanową postacią utworu jest lekarz, doktor Bernard Rieux. Na czas dżumy
pozostaje w Oranie z matką, która przybywa, by prowadzić mu dom (żona wyjechała do
sanatorium). Nie ma obowiązków rodzinnych, więc całkowicie poświęca czas swoim
pacjentom. Przyjmuje on zarazem funkcję kronikarza, jest narratorem opowieści o losach
ludzi uwięzionych przez dżumę w Oranie.
Rieux pochodzi z ubogiej rodziny robotniczej. Swój zawód traktuje jak powołanie, zawsze
gotów jest służyć potrzebującym, bez względu na skalę potrzeb. Z ogromnym oddaniem przez
większą część doby stara się ratować zarażonych dżumą. Jeszcze przed epidemią biednych
leczył bezpłatnie, teraz lekarz w ogóle nie patrzy na korzyści materialne, przemierza
kilkakrotnie miasto, by dotrzeć do chorych. Nie dba o siebie, ale o zarażonych. Stale naraża
dla nich własne życie.
Wygląd zewnętrzny doktora przedstawia w swoim notatniku Tarrou, jego późniejszy
przyjaciel. Narrator wprowadza te słowa w formie cytatu.
„Wygląda na trzydzieści pięć lat, średniego wzrostu. Mocne ramiona. Twarz niemal
kwadratowa. Oczy ciemne i lojalne, ale szczęki wystające. Duży i regularny nos. Czarne
włosy obcięte bardzo krótko. Usta łukowate, wargi pełne i niemal zawsze zaciśnięte. Wygląda
trochę na sycylijskiego chłopa ze swoją opaloną skórą, czarnym włosem i ubraniami zawsze
w ciemnych kolorach, w których jest mu jednak dobrze.
Chodzi szybko. Zstępuje z chodnika nie zmieniając kroku, ale najczęściej na przeciwległy
chodnik lekko wskakuje. Jest roztargniony przy kierownicy swojego auta i często zostawia
strzałki kierunkowe uniesione, nawet już po zakręcie. Zawsze z gołą głową. Wygląda na
człowieka zorientowanego w sytuacji.” (24).
W innym miejscu narrator komentuje jego zmęczenie i stałą gotowość do pracy: Był mocny
i odporny (61). Zmagań z chorobą nie nazywa bohaterstwem – Ta myśl może się wydać
ś
mieszna, ale jedyny sposób walki z dżumą to uczciwość. Następnie dodaje: Nie wiem, czym
uczciwość jest w ogóle. Ale w moim przypadku polega na wykonywaniu zawodu (109). Te
słowa i świadomość, że Rieux jest również rozdzielony z żoną, stają się przełomem w życiu
Ramberta. Dlatego dziennikarz postanawia przyłączyć się do walczących z epidemią.
Rieux kilkakrotnie wypowiada się w taki sposób, że czytelnik dostrzega jego zdolność do
analizy sytuacji, skłonność do uogólnienia. Dżuma staje się okazją do przemyśleń o
człowieku wobec zła.
Doktor mówi o sobie w sposób naturalny, nie uznaje swojej pracy za niezwykłą, nie ocenia i
nie osądza innych. Rozumie, że każdy ma prawo wyboru, jak powinien postępować. O sobie
mówi ze skromnością: Sądzę, że nie mam upodobania do bohaterstwa i świętości. Obchodzi
mnie tylko, żeby być człowiekiem. [...] człowiek powinien bić się w obronie ofiar (167). Rieux
podejmuje nawet ryzykowne środki, jak np. podanie serum dziecku sędziego, kiedy ono
znajduje się o krok od śmierci. Stara się ratować ludzkie życie, jeśli jest choćby cień nadziei.
Przeżywa przedłużającą się agonię chłopca, jednak wie, że należało podać mu szczepionkę,
ponieważ nie wolno się poddawać w walce z zarazą.
Tragiczne wypadki w Oranie prowadzą doktora Rieux do przekonania, że zło czai się
zawsze i wszędzie pod różnymi postaciami i nie można uśpić czujności, bo wtedy zacznie ono
dominować. Kiedy ludzie oddają się radości, zabawom, cieszą się, że skończyła się gehenna
wielu miesięcy, Rieux zachowuje spokój. Wiedział bowiem to, czego nie wiedział ten radosny
tłum i co można przeczytać w książkach, że bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika, że
może przez dziesiątki lat pozostać uśpiony w meblach i bieliźnie, że czeka cierpliwie w
pokojach, w piwnicach, w kufrach, w chustkach i w papierach, i że nadejdzie być może dzień,
kiedy na nieszczęście ludzi i dla ich nauki dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w
szczęśliwym mieście (200).
Wydarzenia i przeżycia podczas epidemii dżumy utwierdziły Rieux w przekonaniu, że
najważniejszym zadaniem jest ratowanie życia ludzkiego i przeciwstawianie się złu w każdej
sytuacji. Nikomu jednak nie narzucał swojego poglądu. Uznawał prawo Ramberta do
szczęścia osobistego. Starał się zrozumieć zadowolenie Cottarda z wywołanego przez chorobę
zamieszania. Chociaż został dotkliwie doświadczony przez los (ciężko chora żona, rozłąka z
nią, później śmierć przyjaciela i żony), był opanowany, nie pogrążał się w rozpaczy. Oceniał
ludzi jako zasługujących bardziej na podziw niż pogardę, zdolnych do wielkich czynów i
wyrzeczeń.
Postawa Rieux (poświęcenie, ofiarność, narażanie własnego życia dla innych, pogodzenie z
utratą bliskich) nie była wynikiem wiary w Boga. Doktor uważał ją za przejaw wygodnictwa.
Wiara pozwalałaby zostawić wszystkie sprawy Bogu. Postępowanie Rieux nie wynikało też z
marzenia o uznaniu. Wyrastało ono z poczucia obowiązku zawodowego, uczciwości, buntu
wobec zła. Sam starał się osiągnąć tę miarę człowieczeństwa, która wyraża się w obronie
słabszych, pokonanych, w obronie ofiar. Nie pouczał, nie wymagał niczego od innych, ale od
siebie samego. Był człowiekiem prostym i uczciwym. Uważał, że zło płynie z niewiedzy i bez
niej nie mogą powstać właściwe relacje międzyludzkie oparte na miłości i życzliwości.
Pomocnikiem a potem przyjacielem doktora Rieux został Jean Tarrou, który przyjechał do
Oranu przed epidemią dżumy. Od początku swojego pobytu zajmował się obserwacją
otoczenia i notowaniem swoich spostrzeżeń. Utrwalił różne momenty z życia miasta, opisy
osób, miejsc, zachowań ludzkich w różnych sytuacjach, reakcji na dżumę i walki z chorobą.
Jak wyjaśnia narrator, było to dlań ważne źródło informacji.
Narrator zauważa, że nic nie wiadomo o Tarrou, jednak zauważono, jak spędza czas.
Spotykano go we wszystkich miejscach publicznych. Od początku wiosny zjawiał się często na
plażach, pływając dużo i z widoczną przyjemnością. Dobroduszny, zawsze uśmiechnięty,
wyglądał na przyjaciela wszystkich normalnych rozrywek, nie będąc ich niewolnikiem. W
istocie znano tylko jedno jego przyzwyczajenie, a mianowicie stałe wizyty u tancerzy i
muzyków hiszpańskich (20). Był to młody mężczyzna, palący papierosy, o ciężkiej sylwetce, o
twarzy masywnej i porytej, zamkniętej szerokimi brwiami (13). Sprawiał wrażenie osoby
tajemniczej.
Tarrou sam opowiada o swoim losie doktorowi Rieux, kiedy już ma pewność, że obaj są
przyjaciółmi i mają podobne poglądy na życie i śmierć. Bohater ten pochodzi z dobrze
sytuowanej rodziny. Jego ojciec, prokurator, był dla niego autorytetem. Mając siedemnaście
lat, Tarrou przeżył wstrząs – przekonał się, że ojciec jest zupełnie innym człowiekiem – w
domu łagodny i opiekuńczy, na sali sądowej domaga się wyroków śmierci a później
uczestniczy w egzekucjach, uznając je za prostą konsekwencję przestępstwa, za coś
normalnego i właściwego. Ucieczka młodego Tarrou z domu była krokiem ku wolności,
realizacji ideałów, ale też początkiem biedy, wyrzeczeń, zmuszała do zdobywania środków do
ż
ycia. Mówi o sobie: cierpiałem na dżumę długo przedtem, zanim poznałem to miasto i tę
epidemię (160). Odtąd celem jego życia była walka przeciwko wszelkiej postaci „dżumy”,
tzn. zła (nie ma w Europie kraju, w którego walkach nie uczestniczyłem – 164).
Przeciwstawienie się zalegalizowanemu morderstwu, jakim jest kara śmierci, jest dla Tarrou
tak samo istotne, jak zaangażowanie się w oddziałach sanitarnych w Oranie. Chociaż jest
przybyszem, nie ma tu rodziny, mieszka w hotelu, jednak solidaryzuje się z dotkniętymi przez
los ludźmi. Właśnie on poddaje doktorowi Rieux pomysł tworzenia grup pomocy dla
personelu medycznego a następnie przystępuje do realizacji planu, dbając, by oddziały
sanitarne rekrutowały się z ochotników. Sam również ofiarnie angażuje się w codzienne
zadania. Stale naraża się na zakażenie, jednak nie myśli o tym. Uważa, że bierność byłaby
równoznaczna z akceptacją zła. Jego poglądy wyrażają słowa: każdy nosi w sobie dżumę, nikt
bowiem, nie, nikt na świecie nie jest od niej wolny. I trzeba czuwać nad sobą nieustannie,
ż
eby w chwili roztargnienia nie tchnąć dżumy w twarz drugiego człowieka i żeby go nie
zakazić. [...] Uczciwy człowiek nie zaraża niemal nikogo, to człowiek możliwie najmniej
roztargniony (165-166). Ma mocno rozwinięte poczucie odpowiedzialności wobec innych.
Jego wypowiedzi świadczą o głębokim przeżyciu i przemyśleniu wydarzeń, które nim
wstrząsnęły. Ocenia je w kategoriach dobra i zła, analizuje ich społeczne konsekwencje oraz
wpływ na psychikę w wymiarze indywidualnym.
W swoim notatniku Tarrou zastanawia się nad pojęciem świętości. Inspiracją do tej refleksji
jest zachowanie starego astmatyka mozolnie odmierzającego czas przez przekładanie z garnka
do garnka ziaren grochu. Świętość może być pojmowana jako zespół przyzwyczajeń – jest
wtedy możliwa bez wiary w Boga. Tarrou dostrzega różne zabawne przejawy zachowań – np.
małego staruszka „polującego” przy pomocy śliny na koty. W takich sytuacjach ujawnia się
jego poczucie humoru a nawet sarkazm. W istocie jest jednak człowiekiem bardzo
wrażliwym, dostrzegającym cierpiących z powodu fizycznego bólu i samotności (opis
przebywających w obozie kwarantanny, o których wszyscy zapomnieli). Jest to intelektualista
o bogatym doświadczeniu życiowym, dla którego najważniejszą wartością jest
człowieczeństwo. Jego śmierć pod koniec dżumy w Oranie wydaje się ironią losu – tak wiele
poświęcił walce z chorobą, by ostatecznie nie obronić się przed nią, gdy już wyraźnie przyjęła
odwrót.
Od dawna pacjentem doktora Rieux jest Joseph Grand – dziwak, sumienny urzędnik, który
nie umie zadbać o swoje interesy, wytrwały pomocnik w rejestrowaniu przebiegu epidemii.
W życiu osobistym (w małżeństwie z Jeanne) i zawodowym (w urzędzie merostwa) był osobą
skromną, cichą, nieatrakcyjną i nieefektowną. Nie potrafił upomnieć się o odpowiednie
wynagrodzenie (poczucie godności i taktu), ani zatrzymać przy sobie żony. Ciągle
zapracowany i niedowartościowany, nie zauważył, jak Jeanne oddala się od niego. Po jej
odejściu z domu nigdy nie przestał jej kochać, ale pragnął, by była szczęśliwa z innym
mężczyzną, nie chciał, by obwiniała się o upadek ich małżeństwa.
Grand jest uosobieniem dobroci, troski o drugiego człowieka. Z zaangażowaniem ratuje
niedoszłego samobójcę Cottarda, potem roztacza nad nim opiekę. Realizuje się też w pracy
oddziałów sanitarnych podczas epidemii dżumy. Marzył o uznaniu i przez długi czas
przerabia i doskonali pierwsze zdanie swojego dzieła, które miało mu zapewnić sukces i
wzbudzić zachwyt. W tym działaniu może wydawać się śmieszny, ale nie przestaje być
człowiekiem przejętym swoim zadaniem, zawsze rzetelnie je realizuje. Józef Grand ma w
sobie coś z postaci chaplinowskich. Jest śmieszny i zarazem poetyczny, prawdziwie człowieczy
– Ten mężczyzna pięćdziesięcioletni, o żółtym i długim, zagiętym wąsie, wąskich ramionach i
chudych członkach „pływał w ubraniach, które kupował zawsze zbyt wielkie, w złudzeniu, że
będą się nosić dłużej”. I czyż nie stawał się mimowiednie, po chaplinowsku śmieszny, gdy
wsadzał okrągły kapelusz na wielkie uszy lub, gdy wzruszony wycierał nos czymś podobnym
do serwetki w kratę?
5
Jest to postać niezwykle subtelna i uczuciowa. Świadczy o tym stosunek Granda do żony,
która odeszła, pielęgnowanie pamięci rodziców, miłość do siostry i jej dzieci, zainteresowanie
losem sąsiada, który przeżywa stan depresji. Jest też przejęty rozwijającą się w mieście dżumą
i przystępuje do pracy w oddziałach sanitarnych na miarę swoich możliwości i czasu – nie
miał w sobie nic z bohatera, był teraz czymś w rodzaju sekretarza formacji sanitarnych (89).
To mężczyzna, który w największej zawierusze i zagrożeniu jest w stanie się obronić,
ponieważ zło tak naprawdę nie ma do niego dostępu. Przetrzymuje stan wysokiej gorączki,
pokonuje dżumę we własnym organizmie i wraca do codziennych spraw o wiele mocniejszy –
pisze list do Jeanne, na nowo rozpoczyna pracę nad swoim dziełem. Przed złem broni go
zdolność do prawdziwej, głębokiej miłości.
Przedstawione wyżej osoby są do siebie podobne, zwłaszcza w jednym aspekcie, wszystkie
angażują się w walkę z dżumą i czują się solidarne z zagrożonymi epidemią mieszkańcami
Oranu. Inną postawę reprezentuje Raymond Rambert, bohater ukazany w procesie
przemiany wewnętrznej, który po długim czasie obojętności wobec spraw tego miasta
ostatecznie „przechodzi na stronę” pokrzywdzonych i z wielkim zaangażowaniem przystępuje
do walki z zarazą.
Rambert przybył do Oranu na krótko przed dżumą, by wypełniać tu swoje dziennikarskie
obowiązki. Na zlecenie paryskiego dziennika miał przeprowadzić ankietę dotyczącą życia
Arabów w tym mieście. Rozwój epidemii zatrzymuje go tu na dłużej. Rambert nie umie
pogodzić się z tą sytuacją, jest rozdrażniony i niecierpliwy, pragnie za wszelką cenę wyrwać
się poza bramy, by wrócić do Paryża, do ukochanej kobiety. Uważa, że nic go nie łączy z
orańczykami (Aleja nie jestem tutejszy – 58), że ma prawo do osobistego szczęścia. Uczucie
jest dla niego miernikiem wartości człowieka. Sam z wielką siłą przeżywa namiętną miłość, o
czym mówi wprost, domagając się zrozumienia i pomocy. Krytykuje dążenie do bohaterstwa i
ś
mierć dla idei (doświadczenie walk w Hiszpanii). Mówi: wiem, że człowiek jest zdolny do
wielkich czynów. Ale jeśli nie jest zdolny do wielkiego uczucia, nie interesuje mnie (108).
Dziennikarz podejmuje wiele starań, by wydostać się z Oranu. Najpierw są to próby
legalnego opuszczenia miasta, później ucieczka do metod sprzecznych z prawem. Kiedy po
wielu trudach i komplikacjach Rambert ma już pewność, że będzie mógł wyjść poza bramy,
nieoczekiwanie rezygnuje z tego zamiaru. Uświadamia sobie swoje związki z ludźmi stąd
(wcześniej mówił, że nic ich z nimi nie wiąże) i pragnie zostać, by dalej pracować w grupach
sanitarnych (przystąpił do pomocy, gdy zrozumiał, że nie tylko on jest rozdzielony z
najbliższą osobą, ale zamierzał opuścić Oran, gdy tylko nadarzy się sposobność). Rambert
powiedział, że nadal wierzy w to, w co wierzył, ale byłoby mu wstyd, gdyby wyjechał.
Przeszkodziłoby mu to kochać kobietę, którą zostawił (137). Nie chciał być szczęśliwy tylko
sam, podczas gdy tak wielu ludzi, z którymi zetknął go los, nadal cierpi. Zrozumiał, że sprawa
walki z dżumą dotyczy wszystkich, także jego. Miłość do kobiety, pragnienie jej bliskości
ustępują miejsca solidarności z ofiarami dżumy. Za każdym razem jednak chodzi o uczucie.
Rambert przypomina trochę bohatera romantycznego, który na skutek przeszkód nie mógł
realizować się w związku z ukochaną, więc poświęcał się dla narodu. Bohater Dżumy jest
jednak szczęśliwie zakochany, a jego decyzja pozostania w Oranie to wynik dojrzałego,
ś
wiadomego wyboru związanego z wyrzeczeniem się na jakiś czas szczęścia osobistego.
W wyglądzie zewnętrznym Ramberta zwracają uwagę inteligentne oczy, sportowy strój i
niepokój objawiający się w szybkich ruchach. Na początku sprawia wrażenie człowieka, który
jest zadowolony z życia. Później jego napięcie emocjonalne i rozdrażnienie narasta, by
osiągnąć punkt kulminacyjny i nagle opaść. Gwałtowność ruchów i walka o szczęście
osobiste ustępują spokojnemu i racjonalnemu działaniu na rzecz ogółu.
Rieux, Tarrou, Grand i – pod koniec epidemii – Rambert reprezentują stanowisko
współczucia i pomocy potrzebującym bez odwoływania się do motywacji religijnej. Po prostu
nie mówią o Bogu, zaś inni deklarują poglądy ateistyczne. Wśród nich wyjątkową postacią
jest jezuita, ojciec Paneloux. W toku wypadków zmienia on zdanie na temat źródeł zarazy,
jednak stale trwa przy Bogu. Jest to postać denerwująca i rażąca schematycznością zachowań,
jednak wraz z przemianą i przewartościowaniem poglądów czytelnik zdobywa się na
akceptację, a nawet uznanie dla zakonnika. Ojciec Paneloux jest doskonałym kaznodzieją i
dlatego właśnie jemu powierzono zakończenie tygodnia modlitw w Oranie. Jest człowiekiem
gruntownie wykształconym, znającym teologię, filozofię (zwłaszcza św. Augustyna),
orientuje się w rozwoju Kościoła w Afryce. Ma dar pięknej wymowy. Pierwsze kazanie,
zanotowane w obszernych fragmentach przez Tarrou, brzmi groźnie i demagogicznie. Dżuma
jest według jezuity karą za grzechy, wśród których wystarczającym uchybieniem wobec
miłości Bożej jest ludzka obojętność, bierna i pozorna wiara. Paneloux wzywa wszystkich, by
zwrócili się do Boga.
Ów uczony i wojujący jezuita [...] był bardzo poważany w [...] mieście (16). Z natury był
porywczy i namiętny (63). Jego kazanie wywołało ogromne wrażenie. Reakcje były jednak
różne. Doktor Rieux przyjął stanowisko kaznodziei jako wynik abstrakcyjnego myślenia.
Lekarz, który spotyka się ze śmiercią i cierpieniem, podobnie jak doświadczony proboszcz
parafii, widzi sprawy zupełnie inaczej. Z czasem Paneloux przystępuje do pracy w oddziałach
sanitarnych, obserwuje potworne żniwo dżumy. Największym wydarzeniem w jego życiu i
bodźcem do weryfikacji dotychczasowych poglądów staje się przedłużona agonia synka
sędziego Othona. Rzucające się w bolesnych konwulsjach dziecko, wyniszczone przez
chorobę, zupełnie bezbronne, nie mogło przecież być grzesznikiem ukaranym przez Stwórcę.
Paneloux zmienia sposób myślenia. Kiedy wygłasza swoje drugie kazanie, nie przyjmuje
już grzmiącego tonu, rezygnuje z formy „wy” na rzecz „my”, a więc utożsamia się z
mieszkańcami miasta. Z pozycji łatwego i prostego chrześcijaństwa (dobro – zło, wina – kara)
przechodzi na stronę wiary wymagającej – należy przyjąć od Boga cierpienie, nawet jeśli
wydaje się zaskakujące, niezrozumiałe. Wobec ogromu nieszczęść, jakie spadły na Oran wraz
z dżumą, można tylko całkowicie i bezwarunkowo wierzyć lub odrzucić Boga. Wszelkie
spekulacje i próby rozumowego wyjaśniania epidemii zesłanej przez Boga nie mają sensu.
Jezuita staje się skromnym i pokornym sługą wobec cierpiących i sam przyjmuje ból i
chorobę, by zadośćuczynić Bogu. Odrzuca pomoc medyczną, ze swoich cierpień chce uczynić
ofiarę. Związek Paneloux z Bogiem był abstrakcyjny, teoretyczny, wyrozumowany. Jego
pojmowanie zła było zbyt jednoznaczne i proste. Rzeczywistość epidemii zmusiła go do
weryfikacji poglądów i zbliżyła do wiary praktycznej, w której mógł ofiarować siebie dla
innych, poprzez miłość bliźniego naprawdę zbliżyć się do Boga. Ten nowy ojciec Paneloux
jest bliższy doktorowi Rieu, Tarrou i Grandowi, a także czytelnikom, bez względu na to, czy
są wierzący, czy nie. Wynikiem nowego myślenia jezuity jest nawoływanie do czynnej
postawy. Nie należy słuchać tych moralistów, którzy powiadają, że trzeba paść na kolana i
poniechać wszystkiego. Trzeba tylko iść naprzód w ciemnościach, trochę na oślep i próbować
czynić dobrze. Jeśli zaś idzie o resztę, trwać i zdać się na Boga, nawet wówczas, gdy jest to
ś
mierć dzieci, i nie szukać pomocy dla siebie. [...] miłość do Boga jest trudną miłością.
Zakłada całkowite wyrzeczenie się samego siebie, i pogardę dla własnej osoby (149). Taką
postawę realizował od początku dżumy doktor Rieux, będąc ateistą, a potem również jezuita,
ojciec Paneloux.
Paneloux to postać, która inspiruje do dyskusji na temat źródeł zła i jego rozumienia w
ramach doktryny chrześcijańskiej. Camus opowiada się raczej za laickim humanizmem
reprezentowanym przez porte-parole autora – postać doktora Rieux.
Wśród wyeksponowanych bohaterów dżumy daje się zauważyć Cottard – postać
nietuzinkowa, o szczególnych cechach i niezwykłej biografii. On jeden jest zadowolony z
epidemii, ponieważ stwarza mu ona swoistą ochronę – w ogólnym zamieszaniu nikt nie
interesuje się dawnymi sprawkami starego rentiera. Przestępstwo, które ukrywa Cottard, było
zapewne wielkiej rangi, skoro zdecydował się na samobójstwo, a potem, gdy znowu stracił
poczucie bezpieczeństwa (cofanie się dżumy), na ucieczkę i strzały oddawane w obłędzie.
Jest to osoba tajemnicza, małomówna. Cottarda nie zna bliżej nawet najbliższy sąsiad, Grand,
który uratował mu życie. Był to człowiek zamknięty i cichy, który przypominał trochę dzika.
Dom, skromna restauracja i dość tajemnicze wypady to było całe życie Cottarda. Oficjalnie
występował jako przedstawiciel firmy win i lakierów. Od czasu do czasu odwiedzało go kilku
ludzi, zapewne jego klientów. Niekiedy szedł wieczorem do kina znajdującego się naprzeciw
domu. Urzędnik zauważył nawet, że Cottard lubił oglądać filmy gangsterskie. Przedstawiciel
był zawsze samotny i nieufny (39). Z czasem – według Granda – Cottard się zmienił, starał się
zjednać sobie ludzi.
Dżuma stworzyła Cottardowi okazję do nowych ciemnych interesów. Nie angażował się w
walkę z epidemią, ponieważ dzięki niej dorabiał się na różnych spekulacjach. Zajmował się
kontrabandą towarów, pośredniczył w załatwieniach związanych z nielegalnym opuszczeniem
miasta. Właśnie on starał się ułatwić wyjście za bramę Rambertowi. Jego zachowanie podczas
epidemii jest odmienne od postępowania pozostałych bohaterów. Podobnie rzecz ma się,
kiedy dżuma zostaje pokonana. Wówczas wszyscy wokół bardzo się cieszą lub przynajmniej
oddychają z ulgą, zaś Cottard wpada w panikę. Kiedy orientuje się, że jest osobą
poszukiwaną, narasta jego lęk i ostatecznie wpędza go w obłęd. W panice strzela ze swojego
okna do rozbawionego tłumu, nie patrząc, kogo dosięgną kule. Ostatecznie zostaje schwytany
przez policję. Jest to postać uosabiająca zło, „współpracująca z dżumą”, a więc po prostu
kolaborant, by użyć terminu na określenie podobnej postawy w okresie II wojny światowej.
Społeczeństwo wobec zagrożenia
Epidemia dżumy jest w powieści Camusa ukazana w wymiarze indywidualnym, w odbiorze
i reakcjach na nią poszczególnych bohaterów, ale jest przy tym zjawiskiem dotykającym
wszystkich mieszkańców Oranu. Na początku ludzie odnoszą się do niej z niedowierzaniem,
niepokojem, niepewnością. Kiedy już objawia się w pełni, gdy wiadomo, jaka to choroba i jak
bardzo groźna, emocje narastają. Ludzie czują się opuszczeni, osamotnieni, zwłaszcza ci,
którym zaraza zabrała bliskich, oddzieleni od ukochanych osób strzeżonymi murami lub
izolowani w obozach kwarantanny. Rozrywki charakterystyczne dla miejscowości
turystycznej położonej nad brzegiem morza przestają być dostępne. Można się spotykać w
kawiarniach, restauracjach, kinie, kościele, jednak wszędzie wyczuwa się napięcie i obawę o
zdrowie. Znacznie ograniczono kontakt mieszkańców Oranu ze światem. Do miasta docierają
fale radiowe i wyrazy otuchy, można wysłać ważne i skrótowe wiadomości do bliskich lub
zadzwonić, jednak później i te formy kontaktu zostają ograniczone do minimum.
Nasilają się problemy zaopatrzeniowe, brakuje podstawowych środków do życia. Władze
zarządzają reglamentację towarów, zaś przemytnicy i spekulanci szybko organizują „czarny
rynek”, by się wzbogacić. Zakupy po znacznie zawyżonych cenach nie są jednak dostępne dla
wszystkich – pogłębia się więc nierówność społeczna: bogaci mają wszystko, zaś biedni
przymierają głodem i cierpią wszelkie niedostatki. Ograniczeniom podlega również sprzedaż
paliw i energii elektrycznej.
Ludzie zostają osaczeni wewnątrz miasta przez epidemię, przeżywają stały lęk o życie
własne i członków rodziny. Wiele domów wypełnia smutek i żałoba, inne są opuszczone na
skutek przeniesienia lokatorów do miejsc kwarantanny. Jest to okazja do plądrowania
mieszkań i kradzieży. Ludzie narażeni na długotrwałe napięcie psychiczne wpadają w sidła
obłędu – np. dla zabicia zarazków podpalają własne domy. Z czasem większość z nich popada
w otępienie, obojętnieje na cierpienie i śmierć. Widok umierających stał się powszednim
przeżyciem i przestał wywoływać normalne w takich sytuacjach reakcje. Skala śmiertelnych
przypadków choroby doprowadziła do masowych pogrzebów, bez właściwych obrzędów,
stosownych ubrań, trumien. Ciała wrzucano do wspólnej mogiły i w celu dezynfekcji
polewano gaszonym wapnem lub palono.
Od początku epidemii niektórzy próbowali uciec z miasta, wiedząc, że grozi to
rozprzestrzenieniem się zarazy na inne obszary. Jednym uniemożliwiano plany, innych
przemycano za wysoką cenę, mimo surowych zakazów władz. Życie mieszkańców Oranu
zostało podporządkowane nowemu prawu, ustanowionemu na krytyczny czas. Był to okres
wielkiej próby dla wszystkich – zwykłych obywateli i przedstawicieli władzy, a także dla
ś
rodowiska zawodowego lekarzy, pielęgniarek, sanitariuszy. Przede wszystkim zaś dżuma
stała się próbą człowieczeństwa, które w większości obroniono. Ludzie z reguły z godnością
znosili wynikające z epidemii zakazy i ograniczenia, poddawali się hospitalizacji i
kwarantannie. Dochodziło przy tym często do dramatów rodzinnych, bo nie chciano oddawać
chorych w obce ręce. Ujawniły się jednak – jak zawsze w tak dużej społeczności – jednostki
skłonne do wykorzystywania trudnej sytuacji mieszkańców dla swoich doraźnych celów
(przestępcy – zwłaszcza złodzieje, przemytnicy i spekulanci).
Wobec zła społeczeństwo nie zawsze i nie od razu reaguje w sposób właściwy. Musiało
upłynąć sporo czasu, by do walki z dżumą włączyli się ludzie pozostający dotąd na uboczu.
Sytuacja Oranu potwierdziła, że tylko powszechne i bezwzględne przeciwstawienie się złu
może przynieść oczekiwane efekty. Dżuma nauczyła ludzi solidarnej i ofiarnej postawy
wobec drugiego człowieka. Uświadomiła, że wszyscy zamknięci i odosobnieni w zarażonym
mieście są w takiej samej sytuacji i razem muszą walczyć, by chociaż część z nich przetrwała.
Epidemia ukazała też uważnym obserwatorom, że zło czai się zawsze i trzeba być na nie
przygotowanym. Nie wolno dać się zaskoczyć. Jeżeli jednak przyjdzie, trzeba z nim
solidarnie walczyć.
Cierpienie i wiara
Epidemia dżumy w Oranie jest źródłem wielu nieszczęść, bólu i śmierci. Człowiek
wystawiony na próbę cierpienia chciałby znać jego przyczynę i sens. Często w takich
wypadkach ludzie zastanawiają się, dlaczego coś tak dotkliwego spotkało właśnie ich.
Cierpienie może być wynikiem choroby, tortur fizycznych lub moralnych, przypadkowych
zbiegów okoliczności lub też bywa odbierane jako znak od Boga.
Dla chrześcijan cierpienie jest okazją do ubogacenia duszy, można je ofiarować jako
zadośćuczynienie Bogu w czyjejś intencji. Nie zawsze jednak człowiek potrafi się na nie
zgadzać bez zastrzeżeń. Biblia podaje przykłady ludzi, a nawet miast ukaranych za grzechy
wielkim nieszczęściem, ukazuje również osobę Hioba – bogobojnego i zawsze wiernego
Panu, nawet w czasie największych klęsk. Widać stąd, że nie zawsze można cierpienie
interpretować jako karę za grzechy.
Zbyt proste wyjaśnienie ojca Paneloux, że dżuma jest karą za grzech obojętności wobec
Boga, nie wytrzymuje późniejszych doświadczeń. Wśród wielu dorosłych, ludzi szlachetnych
i przestępców, umieraj ą niewinne dzieci. Jeżeli pogłębimy interpretację sytuacji w Oranie i
odwołamy się do czasu wojny, znowu wypadnie uznać, że cierpienie bywa często udziałem
istot niewinnych. Jezuita wnikliwie analizuje wypadki i w następnym kazaniu nikogo nie
potępia i nie strofuje. Wskazuje natomiast religijny sens cierpienia – należy je po prostu
przyjąć i zaufać Bogu – On wie, czemu ma służyć i że nie jest bezużyteczne.
Inną postawę wobec bólu i śmierci oraz dramatu wielu osób reprezentuje doktor Rieux,
który nie wierzy w Boga. Cierpienie jest dla niego zawsze złem i tylko tyle, dlatego za
wszelką cenę i każdym sposobem należy z nim walczyć. Do takiej interpretacji bólu skłania
bohatera jego posłannictwo zawodowe. On jest od tego, by łagodzić i likwidować cierpienie i
temu zadaniu poświęca swój czas i siły, porywając swoim przykładem innych, by pomagali
chorym. Podobne stanowisko reprezentuje Tarrou, który w kontekście wydarzeń związanych
z dżumą rozważa istotę świętości i zastanawia się, czy jest możliwa bez Boga. Tradycyjne
pojmowanie świętości, np. jako męczeństwa, wydaje mu się trudne do zrealizowania, w
każdym razie nie jest dostępne dla ateistów, a przecież wśród nich są ofiarni i prawi ludzie,
wyjątkowi w swoim szlachetnym uporze i poświęceniu. Tarrou niejako domaga się uznania
ich wielkości.
Rozważania o cierpieniu, Bogu i wierze, prowadzone przez bohaterów powieści, są
odzwierciedleniem poglądów i wątpliwości, które miał autor utworu. Camus tak kształtuje
głównego bohatera, by jako ateista ujawnił sens swojego poświęcenia dla ludzi
doświadczających cierpienia. Jest to osoba szlachetna, moralnie poprawna, a nawet piękna,
która widzi wartość życia w wypełnianiu obowiązków zawodowych i ofiarnej pracy dla
innych. Choć jest to lekarz, który wielokrotnie widział konwulsyjne skręty ciała w bólu i
ś
mierć, nigdy nie oswoił się z tym i nie przestał walczyć o zdrowie i godność ludzką. Można
nawet powiedzieć, używając terminologii charakterystycznej dla chrześcijan, że w praktyce
realizował przykazanie miłości bliźniego i uczynki miłosierne, nie powołując się przy tym na
nakazy religijne. Czynił to z potrzeby walki ze złem.
Przypomnijmy jeszcze zakończenie drugiego kazania ojca Paneloux, w którym kaznodzieja
radzi zaufać Bogu we wszystkim, także w niezrozumiałym i pozornie bezsensownym bólu.
Powieść A. Camusa podaje dwie drogi interpretowania i przyjmowania cierpienia. Chociaż
autor wyraźnie wzmacnia „ludzkie” argumenty doktora Rieux, pozwala jednak czytelnikowi
zastanowić się i daje możliwość wyboru opcji. Tą drugą jest wiara i zaufanie Bogu. Każda z
nich domaga się jednak walki ze ziem.
Struktura i znaczenie Dżumy
Powstała po II wojnie powieść Alberta Camusa jest utworem o charakterze uniwersalnym.
Wydarzenia w Oranie odsyłają do szerszych treści. Jest to więc dzieło o ekspansji zła i
różnych postawach ludzkich. Jak staraliśmy się pokazać, walka ze złem przybiera formy
zależne od motywacji, umiejętności, wrażliwości człowieka.
Dżuma jest powieścią paraboliczną, posługującą się uogólnieniem, schematyczną fabułą do
przedstawienia zagadnień szerszych, doniosłych, aktualnych w każdej epoce. Temu celowi
podporządkowane są opisy miejsca akcji i stylu życia ludzi – zwyczajność, przeciętność,
szara codzienność z elementami radości i smutku, a potem efekty epidemii w mieście i
sercach ludzkich. Paraboliczną konstrukcję powieści wspiera również zasygnalizowany, ale
niedookreślony, czas akcji.
Utwór wyrósł z osobistych doświadczeń autora, z przeżyć związanych z wojną, rozstaniami,
ś
miercią, zjawiskiem masowej zagłady, brakiem środków do życia, stałym poczuciem
zagrożenia. Jest to jednak dzieło uniwersalne, pozwalające dostrzec w ukazanych zdarzeniach
i postawach ich odpowiedniki nie tylko związane z wojną. Czytelnik może widzieć w dżumie
jakieś inne zło, wobec którego trzeba przyjąć określoną postawę. Refleksje narratora, dialogi
postaci, wątpliwości, poglądy, spostrzeżenia – to wyraz zmagań ze złem, które trzeba
wyjaśnić, zinterpretować, zakwalifikować. Jest to więc dzieło o podstawowych dylematach
człowieka, sprawach sumienia, relacji międzyludzkich i honoru.
Kompozycja
Dżuma zamyka się w klamrze kompozycyjnej, którą tworzy obraz wychodzących i
padających szczurów (początek choroby) oraz pojawiających się znowu w mieście po
paromiesięcznej nieobecności (wracają po epidemii). Tekst poprzedza motto: Jest rzeczą
równie rozsądną ukazać jakiś rodzaj uwięzienia przez inny, jak ukazać coś, co istnieje
rzeczywiście, przez coś innego, co nie istnieje (5). Są to słowa Daniela Defoe, które zwracają
uwagę czytelnika na metaforyczny sens dżumy.
Na początku książki narrator wyjaśnia czytelnikowi, skąd czerpał wiadomości o
wydarzeniach i ludziach, zaś na końcu informuje że naprawdę jest bohaterem uwikłanym w
walkę z dżumą, a ów formalny zabieg miał służyć wzmocnieniu wrażenia obiektywnej relacji.
Powieść jest ukształtowana według zasad komponowania utworów tego gatunku. Można w
niej wyróżnić kilka wątków – główny, związany z osobą doktora Rieux i splatające się z nim
ciągi zdarzeniowe, których ośrodkami są postaci: Tarrou, Grand, Cottard, ojciec Paneloux.
Jest to jednakże utwór, w ramach którego zawarto fragmenty o innym charakterze
gatunkowym. Dominują tu elementy kroniki-reportażu (w pierwszym zdaniu narrator sam
nazywa tekst kroniką). Narrator posługuje się precyzyjnymi informacjami, szczegółowo
przedstawia przebieg epidemii, ujawnia objawy choroby u niektórych pacjentów, ukazuje
różne reakcje ludzi, wraz z ich stosunkiem do /darzeń, słabościami, wiarą w przepowiednie.
Kronikarski styl Dżumy wywołuje wrażenie, że jest to dokument czasu zagłady, walki dobra
ze złem i wreszcie zwycięstwa nad zarazą osiągniętego z trudem, kosztem wielu ofiar. W
literackiej stylizacji na świadectwo historyczne nie zaginęła prawda o człowieku, jego
marzeniach, problemach, poczuciu zagrożenia, zwyczajnych ludzkich odruchach i zdolności
do wielkich wyrzeczeń i poświęcenia dla innych.
Aniela Kowalska zauważa analogie między Dżumą a Dziennikiem roku zarazy... Daniela
Defoe, zawierającym opis plagi londyńskiej z 1665 r., wydanym w 1722 r.: tu i tam
właściwym bohaterem jest całe społeczeństwo miasta, a treścią zapisów w dużej mierze
różnorodne reakcje i próby przystosowania się obywateli do okrutnych czasów zagłady. Stąd
pewne charakterystyczne analogie, jak np. pogardliwe relacje o zabobonności ludzkiej, o
dawaniu wiary przepowiedniom, proroctwom, o usilnych próbach nakłaniania ludzi do pokuty
i wprowadzania ich w stan graniczący z obłąkaniem itd. Analogiczne też po trosze będą
informacje o stopniowym nasilaniu się zarazy, podawanie rosnących statystyk. I jeszcze
jedno: niewątpliwie od Defoe'a „zapożyczył” Camus warty i straże strzegące bram
dwudziestowiecznego miasta Oran, jakby chcąc przydać trochę patyny historycznej swej
kronice, a zarazem oddać nastrój realnej grozy i rygoru panującego w obozach zagłady i w
obozach koncentracyjnych; skądinąd bowiem nie odmówi autor Oranowi akcesoriów
nowoczesności: telefonów, telegrafów i radia [...].
6
Tekst składa się z pięciu rozdziałów. Pierwszy obejmuje okres od pojawienia się objawów
choroby do zamknięcia bram miasta, drugi ukazuje coraz intensywniejszy rozwój epidemii i
kończy się przełomową decyzją Ramberta o podjęciu pracy w oddziałach sanitarnych, trzeci
jest kontynuacją walki z dżumą, stwierdzeniem ogólnego paraliżu życia w Oranie i
powszechnego zmęczenia oraz poczucia bezsilności, czwarty prowadzi do przełomu, którym
jest skuteczne wyleczenie Granda, zaś w piątym następuje stopniowe zmniejszanie się
zachorowań aż do pokonania zarazy.
W ramy czasowe początku i końca dżumy w Oranie wkomponowano liczne opisy
wyjaśniające, jak wielki wpływ na życie ludzi miała epidemia. Można tu znaleźć elementy
charakterystyczne dla karty pacjenta, tzn. objawy choroby, diagnozę i metody leczenia. Inne
fragmenty ukazują ludzi cierpiących, reakcje organizmu na ból, zmiany stanu pod wpływem
szczepionki. Przejmujący jest obraz obozu kwarantanny, którego bram nie można swobodnie
przekraczać. Pomiędzy takimi opisami znajdują się zupełnie inne w nastroju i charakterze –
fragmenty mówiące o próbach zachowania normalności – spotkania w kawiarni, marzenia o
szczęściu osobistym itp. Układ całości jest klarowny, czytelny, uporządkowany.
Świat przedstawiony w powieści Alberta Camusa jest ponury, przytłaczający, tchnący grozą
i ludzką bezradnością, jednak w istocie jest to dzieło optymistyczne, ponieważ pokazuje
triumf nad złem i wzmocnienie świadomości, że zawsze może ono wrócić i trzeba być w
stałej gotowości do obrony.
Narracja
Narrator przedstawia się czytelnikom jako przypadkowy świadek wydarzeń w Oranie, który
poczuwa się do obowiązku przekazania światu prawdy o epidemii. Nazywa siebie
historykiem i wyjaśnia, jakie źródła były podstawą jego relacji: przede wszystkim własne
ś
wiadectwo, następnie świadectwa innych, skoro dzięki swej roli musiał zebrać zwierzenia
wszystkich osób tej kroniki, na koniec teksty, które wpadły mu w ręce. Zamierza czerpać z
nich, gdy uzna to za stosowne, i użyć ich, jak mu się spodoba (9).
Informacja o narratorze jest ukształtowana, jakby mówił o nim ktoś inny, np. autor dzieła,
osoba stojąca poza tekstem, tymczasem jest to wypowiedź wkomponowana w utwór, będąca
fragmentem narracji. Czyżby więc autor wprowadził kilka osób mówiących o wydarzeniach?
Jak wyjaśnia się pod koniec powieści, narratorem jest bohater – doktor Bernard Rieux,
który z racji zawodu lekarza znalazł się w centrum wydarzeń wywołanych przez dżumę.
Przyjęta perspektywa relacji w trzeciej osobie miała zapewnić wrażenie obiektywizmu,
bezstronności owej kroniki. Nadawca wypowiedzi dopuszcza jednak do głosu również
postaci. Ujawniają one swoje widzenie zdarzeń w dialogach, zaś Tarrou także w osobistym
dzienniku, który również nosi znamiona szczegółowej kroniki. Z tych zapisków korzysta
Rieux, który przejął je po śmierci przyjaciela. Camus nie poprzestał na jednym narratorze.
Występuje w Dżumie zjawisko narracji wymiennej, nakładającej się na siebie i oświetlającej
problemy i ludzi z różnych stron. Ale specyficzność tej techniki nie rzuca się w oczy, ponieważ
autor sam na początku zapowiada jednego narratora i to anonimowego; dopiero na ostatnich
kartach dowiemy się, że tym narratorem był dr Rieux. [...] Jeśli idzie o samą formę narracji,
to niezależnie od wypowiadanych w trzeciej osobie relacji dr Rieux, a więc niezależnie od
toku epickiego, są jeszcze przytaczane przezeń, inkrustowane niejako w tekst dialogi
samoistne, stanowiące warstwę dramatyczną książki; podobna rozmaitość formy występuje i
w cytowanych dłuższymi partiami notatkach Jeana Tarrou.
7
Co pewien czas narrator przypomina o sobie, wygłaszając komentarz, wskazując siebie jako
uczestnika i obserwatora zdarzeń: Tak więc pierwszą rzeczą, jaką dżuma przyniosła naszym
współobywatelom, było wygnanie. Narrator sądzi, że może napisać tutaj w imieniu wszystkich
to, czego sam doświadczył, skoro doświadczył tego w tym samym czasie co wielu naszych
współobywateli (50). Dalszy fragment traktuje o poczuciu wygnania, pustki, osamotnieniu i
rozłące z bliskimi jako dotykających większość ludzi w Oranie – a wiec jest to ujęcie ogólne.
Taki typ refleksji przeplata się z szczegółowym przedstawianiem konkretnych miejsc,
poszczególnych osób, ich aktualnego stanu lub zajęć.
Język, którym posłużył się Camus, jest dostosowany do charakteru kroniki. Można tu
zaobserwować specyficzny żargon medyczny, odpowiednie terminy, styl fachowego
opisywania objawów choroby i zastosowanych środków zaradczych. Posługują się nim
lekarze (również narrator), potem także osoby spoza środowiska medycznego, które wdrożyły
się do pracy w oddziałach sanitarnych. Rodziny chorych używają „języka uczuć” – słowom
towarzyszą tu odpowiednie zachowania, mające wyrazić przerażenie, cierpienie, obawę o
bliską osobę, obronę przed zabraniem jej do szpitala lub miejsca kwarantanny. Ton powagi,
rzeczowego sprawozdania, czasem współczucia przeplata się z komentarzem wyrażającym
zniecierpliwienie albo niechęć (np. wobec ojca Peneloux przed jego przemianą) lub
ironicznym uśmiechem (w odniesieniu do staruszka opluwającego z balkonu koty), niekiedy z
zaciekawieniem i zdumieniem (obraz starego astmatyka, który działa jak klepsydra, cierpliwie
przekładając ziarna grochu). Humorystycznie brzmią niektóre uwagi zanotowane przez
Tarrou i językowe wysiłki Granda, stale przetwarzającego pierwsze zdanie swojego dzieła.
Dosyć często można zaobserwować przejmujące, wręcz turpistyczne (brzydota) obrazy
chorych. Język jest tu utrzymany w charakterze sprawozdania lekarskiego – oto przykład
dotyczący dozorcy domu, w którym mieszkał doktor: Rieux zastał swego chorego na wpół
wychylonego z łóżka, zjedna ręką na brzuchu, a drugą wokół szyi; wydzierał z siebie z trudem
różowawą żółć do blaszanki na śmiecie [...] gruczoły szyi i kończyny nabrzmiały, dwie
czarniawe plamy wystąpiły na boku (18). Nastrojową przeciwwagą tego opisu może być na
przykład charakterystyka matki doktora, kobiety łagodnej, ciepłej, życzliwej wobec otoczenia.
Camus zachował ton obiektywnej relacji uzupełnionej refleksją natury socjologicznej,
etycznej, historiozoficznej, nie burząc przy tym powieściowej atrakcyjności książki. Owa
kronika przedstawia dane statystyczne, ale także, z nawet przede wszystkim – informacje o
ludziach, ich relacjach, przeżyciach, przemianach, dojrzewaniu do trudnych decyzji. Narracja
jest więc urozmaicona. Narrator stawia siebie w pozycji osoby opowiadającej losy
orańczyków podczas epidemii (to jego pierwsza i oczywista funkcja) a przy tym wychodzącej
w stronę czytelnika, nawiązującej z nim bezpośredni kontakt, wyjaśniającej mu charakter i
znaczenie swojej roli.
Czas i miejsce akcji
Ciekawe wypadki, które są tematem tej kroniki, zaszły w 194. r. w Oranie. [...] Oran jest
zwykłym miastem i niczym więcej jak prefekturą francuską na wybrzeżu algierskim. [...]
Miasto, trzeba przyznać, jest brzydkie (7). Tymi zdaniami rozpoczyna się powieść pt. Dżuma.
Czas akcji został tu zasygnalizowany skrótem: 194. r. Jest to – jak należy przypuszczać –
okres wojennej zawieruchy, lata czterdzieste. Bardziej precyzyjnie wskazano pory roku – od
16 kwietnia do połowy lutego następnego roku. Najogólniej – jest to czas ekspansji dżumy i
walki z nią aż do jej wyparcia z miasta, a więc potworność wojny, obozów koncentracyjnych,
cierpienia i śmierci.
Czytelnik dowiaduje się, że Oran jest miastem portowym, położonym nad Morzem
Ś
ródziemnym, pozbawionym bujnej roślinności i ptaków, w którym znajdują się szare
budynki. Jedynie zimą owe ponurości zostają ukryte. Styl życia ludzi dostosowany jest do
charakteru miejsca: nudzą się, nabierają przyzwyczajeń, dużo pracują, by się wzbogacić,
handlują, korzystają z prostych radości. Narrator stara się podkreślić banalny wygląd miasta i
ż
ycia (8). Podaje również informacje o jego położeniu: zaszczepiono je w niezrównanym
pejzażu, pośrodku nagiego płaskowzgórza otoczonego świetlistymi dolinami nad zatoką o
doskonałym rysunku (9). Hałaśliwy zgiełk rozrywek, bezproblemowe i dostatnie życie
mieszkańców wydawały się gwarantem spokojnego szczęścia, które ni stąd, ni zowąd zostało
brutalnie przerwane.
Narrator ukazuje miasto jako całość cywilizacyjno-urbanizacyjną, by później odsłonić
konkretne miejsca. Posługuje się nazwami ulic, placów, obiektów użyteczności publicznej.
Opisuje je, wskazując najbardziej znamienne cechy, np. Rambert i Cottard Skręcili na bulwar
des Palmiers, przecięli plac d'Armes i zeszli ku dzielnicy de la Marine. Z lewej strony
pomalowana na zielono kawiarnia chroniła się pod ukośną markizą z grubego żółtego płótna
(94). Przedstawia również niektóre wnętrza, ich wystrój i atmosferę. Kameralne i ciche
mieszkanie doktora Rieux, które wypełnia ciepłem i życzliwością matka, ma zupełnie inny
charakter niż otwarta przestrzeń stadionu, gdzie zorganizowano obóz kwarantanny: na środku
ustawiono namioty, zaś w ciągu dnia ludzie gromadzą się na trybunach. Są razem, ponieważ
stłoczono wielu na małym obszarze, ale egzystują osobno, żyją w poczuciu osamotnienia,
podporządkowani komunikatom, np. o posiłku (odpowiednik obozów koncentracyjnych
masowej zagłady). Równie przytłaczający i ponury nastrój panuje w organizowanych
naprędce dodatkowych szpitalach. Wyjątkowo przykrym miejscem jest cmentarz. W tym
utworze został on przedstawiony jako miejsce, gdzie już po śmierci dżuma odarła człowieka z
jego godności (wspólne mogiły i sposób grzebania zmarłych). Przywołuje na myśl masowe
egzekucje i całkowity brak szacunku dla ludzkiego ciała.
W mieście, gdzie umiera w cierpieniach wielu ludzi dziennie, nadal funkcjonują kina, teatr,
kawiarnie. Mieszkańcy karmią swój egoizm ucieczką od lęku o życie, od potworności czasu
zagłady w różne formy przyjemności i rozrywki. Po ustaniu epidemii, na gruzach niedawnych
nieszczęść, zakwita radość, zabawa, euforia. Ludzie szybko zapomną straszne chwile i znowu
przestaną być czujni, nie będą pamiętali, że zło może wrócić.
Prezentacja różnych miejsc i wypełniających je osób służy ukazaniu wielości postaw, jakie
reprezentują bohaterowie. Wymienione wyżej oraz inne konkretne miejsca zostały tu
przedstawione z troską o szczegóły topograficzne. Na uwagę jednak zasługuje też miasto jako
całość – wyizolowana, oddzielona od świata (zamknięte bramy, wysokie mury, straże). Na
skutek dżumy powstało tu swoiste getto, które żyje swoimi prawami – rygorami norm,
zakazów, nakazów, kar grożących za różne wykroczenia. Jest to miasto-bohater. Jego szarość
i bylejakość przy ogólnym dostatku i przeciętnym szczęściu mieszkańców, są znakami
parabolicznego uogólnienia. Każda opanowana przez zło przestrzeń musi się poddać jego
regułom, zostaje dostosowana do nowej sytuacji. Poczucie przynależności do tego miejsca
skłania bohaterów do zaangażowania w obronie wartości pozytywnych, do walki z dżumą.
Ponadczasowa parabola
Dżuma to powieść o uniwersalnym przesłaniu. Jej ponadczasowa wymowa wynika z
parabolicznej struktury utworu. Fabuła i postacie są tu pretekstem do ukazania zasadniczych
przemyśleń, przesłania, aktualnego nie tylko w sytuacji zagrożenia życia chorobą zakaźną, ale
także w innych okolicznościach. Człowiek bywa wystawiany na próbę w różnych momentach
swojej egzystencji, czyhają nań niebezpieczeństwa, które nie zawsze może przewidzieć. W
każdej takiej sytuacji dojrzała jednostka musi jednak dokonywać samodzielnych wyborów.
Wielkim sprawdzianem człowieczeństwa była II wojna światowa, z którą interpretatorzy
Dżumy kojarzą epidemię w Oranie. Była to podobna sytuacja. Ludzie egzystowali w lęku o
zdrowie i życie własne oraz bliskich. Śmierć stała się zjawiskiem powszednim. Obserwowane
na co dzień cierpienie przytępiało wrażliwość i zdolność do współczucia. Mimo wszystko
większość ludzi zachowywała zasady moralne. Starano się pomagać potrzebującym wsparcia,
ukrywano ściganych przez nazistów, przerzucano żywność za mury getta. Wielu świadków,
jak doktor Rieux, postanowiło utrwalić prawdę o strasznych czasach, by poinformować o
postawach wobec zła i przestrzec przez utratą czujności.
W świecie zadżumionych niektórzy przyjmują postawę obojętności, która wyraża się w
słowach „mnie to nie dotyczy”, inni wykorzystują sytuację dla swoich interesów, zgadzając
się na kolaborację, co często prowadzi do osaczenia przez własne winy (np. Cottard), w
przeważającej liczbie ludzie zachowują własną godność i honor, są gotowi do poświęcenia się
dla drugiego człowieka, wyżej cenią sobie trudną prawość niż łatwą wygodę.
Wobec naporu zła (epidemii groźnej choroby, wojny, klęsk żywiołowych lub katastrof
ekologicznych) człowiek czuje się często bezradny, zbyt słaby, by się skutecznie
przeciwstawić negatywnym zjawiskom. Nie zawsze też jest w stanie przewidzieć bieg
wypadków. Wokół niego zdarzają się fakty niewytłumaczalne lub takie, które budzą bunt.
Cierpienie i śmierć dziecka w zawierusze zdarzeń są niemożliwe do wytłumaczenia. W takiej
sytuacji nie mają zastosowania proste recepty w rodzaju „zło, które spotyka ludzi, to kara za
grzechy”. Ci, którzy bezgranicznie, bez zastrzeżeń ufają Bogu, nie zawsze są w stanie unieść
ciężar rzeczywistości. Pozostali z wielką siłą odczuwają absurdalność świata przesyconego
grozą i nieszczęściem. Taka rzeczywistość nie może być akceptowana. Człowiek jest samotny
i bezsilny (Camus przedstawia bohaterów pozbawionych wsparcia w najbliższych osobach, są
to mężczyźni pozostawieni przez żony, skazani na rozłąkę z powodu dżumy itp.).
Chociaż Camus sam siebie nie nazywał egzystencjalistą, a nawet mówił, że nim nie jest,
wymowa książki bliska jest założeniom tego nurtu filozoficznego. Autor Dżumy postuluje
jednak (inaczej niż np. Sartre) postawę aktywną wobec zła, przełamanie samotności na rzecz
solidarnego oporu. Doktor Rieux i jego współpracownicy podejmują walkę z dżumą w imię
poczucia obowiązku, z wewnętrznej potrzeby, nie w trosce o sławę czy nagrodę. Narażają się
na śmierć przez bliski kontakt z chorymi, ale uważają, że powinni im pomagać, że tylko opór
wobec zła może przynieść kres epidemii, choć nie ma pewności, czy tak się stanie. Jeżeli na te
uwagi nałożymy wizję wojny, nietrudno zauważyć, że istotnie dopiero wspólny wysiłek wielu
ludzi gotowych poświęcić życie położył kres potworności nazizmu. Oczywiście, jak w każdej
podobnej sytuacji, zdarzali się zdrajcy i kolaboranci, jednak poczucie honoru i obowiązku
wobec ojczyzny było silniejsze. Zginęło wielu ludzi, jednak ekspansja hitleryzmu została
powstrzymana.
Można uznać, że książka Camusa wyrosła z jego osobistych doświadczeń w ruchu oporu i
przemyśleń dotyczących absurdu świata poddanego złu. Cierpienie niewinnych ofiar wojny
zmusza jednak do aktywnego przeciwdziałania. Wojna była czasem kryzysu wiary u wielu
osób, Camus był jednak ateistą zawsze i otwarcie o tym mówił. Brak wiary, niemożność
powierzenia wszystkich trudności Bogu nie zwalniają jednakże – tak sądził – z obowiązku
walki o dobro.
Dżuma jest powieścią uniwersalną. Możliwość jej wielostronnej interpretacji sugeruje sam
autor, wprowadzając odpowiednie motto. Niedookreślenie czasu akcji pozwala odnosić tekst
do lat II wojny światowej, ale również do każdej epoki, w której rozpanoszyło się zło, siejąc
strach i śmierć. W takich dziejowych zawirowaniach człowiek musi wbrew wszystkiemu,
wbrew cierpieniu i absurdowi zdarzeń, pokonywać siebie w drodze do kształtowania
własnego humanistycznego heroizmu. Zachowanie człowieczeństwa jest pierwszym
obowiązkiem, a warunkiem koniecznym jest przeciwstawianie się złu w każdej postaci.
Camus słowami bohatera przypomina i ostrzega, że zło jest ponadczasowe i niezniszczalne –
Każdy nosi w sobie dżumę. Nie można jednak biernie się mu poddawać.
Zwycięstwo dobra jest możliwe dzięki miłości, życzliwości wobec drugiego człowieka,
wielkoduszności i ofiarności. Takiej postawy należy wymagać najpierw od siebie.
Zwielokrotniona w wielu osobach doprowadzi do oczekiwanych skutków (przynajmniej
można mieć taką nadzieję). Camus zwraca uwagę, że nawet w sytuacji zupełnie beznadziejnej
należy próbować, nie wolno się poddawać (przykładem jest próba ratowania synka sędziego
Othona). Nigdy nie wiadomo (przypadek rządzi światem), kogo los ocali: stale przebywający
wśród pacjentów Rieux pozostaje przy życiu, jego żona izolowana z tego miejsca umiera na
inną chorobę, Tarrou, który przez tyle miesięcy był narażony na zakażenie, uległ dżumie jako
jeden z ostatnich, kiedy już miasto oddychało z ulgą. To zestawienie różnych przypadków
pokazuje, że zawsze trzeba mieć nadzieję i nigdy się nie poddawać.
Rzeczywistość, w której zatopiony jest człowiek, wypełnia – według Camusa – absurd.
Można by uznać, że życie w tak pojmowanym świecie nie ma sensu. Tymczasem Camus
wskazuje podstawowe obowiązki, które trzeba wypełnić, mimo poczucia beznadziejności.
Człowiek Camusa zmierza nieuchronnie ku śmierci, za którą nie stoi żadna przyszłość ani nie
usprawiedliwia żadna nadzieja. Życie jest krótkotrwałe i kruche. Może nagle, wbrew
oczekiwaniom, zabrać małe niewinne dziecko lub pozwolić przetrwać znudzonemu staremu
astmatykowi. Człowiek nie rozumie biegu i sensu świata, a przecież musi stale dokonywać
wyborów, nie mając pewności, czy nie zbłądził. Camus stara się jednak przezwyciężyć
pesymizm egzystencjalistów, wskazując sens życia w pracy zawodowej, sprzeciwie wobec
zła, humanitarnej trosce o innych. Camusowski humanizm zrewoltowany to h e r o i z m
n o w e g o t y p u , cywilny, a nie militarny, bohatersko człowieka w konkretnej sytuacji
ż
yciowej, w pracy zawodowej, bohaterstwo robotnika, pisarza, inżyniera, artysty, ciągle w
swym życiu narażonych na porażki i klęski, które oprócz sukcesów i przyjemności składają się
na realną treść egzystencji człowieka i stanowią faktyczne treści jego życia.
8
Bunt wobec
absurdu – oto postawa bliska autorowi Dżumy.
Thomas Merton nazywa Alberta Camusa typowym myślicielem „postchrześcijańskim”.
9
Myśląc w tym duchu, wypada uznać, że w ten sposób chciał wskazać znacznie trudniejszą
„drogę do świętości”, skoro miała to być „świętość bez Boga”. Współczesny świat nie jest –
jak np. średniowieczna Europa – zdominowany przez jedną religię. Ludzie reprezentują różne
ś
wiatopoglądy, zaś tolerancja w tym względzie jest oczywistym przejawem uznania wolności
drugiego człowieka. Egzystencjalizm rozwarstwił się z czasem na nurt ateistyczny i uznający
istnienie Boga. Człowiek Camusa jest niewierzący, ale dzięki temu dowiadujemy się, że także
ludzi, którzy nie noszą w pamięci nakazów dekalogu, obowiązuje zachowanie
człowieczeństwa w każdej sytuacji.
Ta książka to protest przeciwko wszystkim formom biernego poddania się nieszczęściu i
brakowi znaczenia. To sprzeciw wobec biernej akceptacji wyobcowania. Jest on jawnie
niereligijny. Camus nazwał nawet Dżumę „najbardziej anty chrześcijańską” spośród swoich
książek. Jednakże pisarz był zarazem zbyt uczciwy i zbyt skromny, by być w swym stosunku do
religii skostniałym doktrynerem. Nie był „ateistą”, a tym mniej „wojującym ateistą”.
Wyznawał po prostu, że doświadczenie chrześcijańska jest czymś całkowicie obcym w jego
ż
yciu, nie może więc naprawdę utożsamiać się z chrześcijanami. Traktuje chrześcijaństwo
ironicznie i surowo, lecz nie całkowicie bez zrozumienia. Taka postawa jest typowa dla
„postchrześcijańskiej” umysłowości, która opiera swoją krytykę chrześcijaństwa na
historycznym rozdźwięku między wspaniałym chrześcijańskim ideałem, a cokolwiek mniej
budującą rzeczywistością.
10
Bunt wobec zła i siła moralna tkwiąca w człowieku to wielkie prawdy o istocie ludzkiej
doświadczającej brutalnej rzeczywistości. Treścią utworu jest – jak określa rzecz Pierre-Henri
Simon – sympatia dla człowieka z godnością znoszącego swój ciężki los, litość dla istoty
rozdzieranej cierpieniem, zgorszenie śmiercią dziecka, gniew przeciw uciskowi społecznemu,
pomnażającemu okrucieństwa losu.
11
Uniwersalną wymowę Dżumy wspierają ogólne sądy wygłaszane przez bohaterów utworu w
różnych okolicznościach. Narrator wypowiada myśl, że dżumy i wojny zastają ludzi zawsze
tak samo zaskoczonych (29). Autor kilkakrotnie w różnych miejscach używa słowa „wojna”.
Powszechnie przyjmowana interpretacja Dżumy jako powieści o wojnie znajduje tu
potwierdzenie. Zaraz jednak narrator dodaje (a później myśl tę powtarza Bernard Rieux jako
postać literacka): najważniejsze to dobrze wykonywać swój zawód (31). To ogólne
stwierdzenie dotyczy każdego czasu i sytuacji, ma wymowę podstawowego zalecenia do
realizacji we wszelkich okolicznościach. Wynika ono ze zwyczajnej uczciwości (jedyny
sposób walki z dżumą to uczciwość – 109) i potrzeby zachowania człowieczeństwa (Obchodzi
mnie tylko, żeby być człowiekiem – 167). W końcowej części utworu pada przestroga
wynikająca z doświadczeń bohaterów i obserwacji narratora: bakcyl dżumy nigdy nie umiera
(200). Tymi słowami autor uprzedza wszelkie inne przejawy zła, które – jak świat światem –
ujawnią się w dziejach ludzkości i zapragną jej wyniszczenia.
Przypisy
1. Informacje o życiu pisarza zaczerpnięto z: W. Natanson, Szczęście Syzyfa, Kraków 1980,
s. 158-162.
2. I. S. Fiut, Człowiek według Alberta Camusa. Studium antropologii egzystencjalnej,
Kraków 1993, s. 52-53.
3. W. Natanson, dz. cyt., s. 129.
4. Cytaty z powieści pochodzą z wydania: A. Camus, Dżuma. Upadek, przeł. Joanna Guze,
Warszawa 1987. W nawiasach podano odpowiednie numery stron.
5. A. Kowalska, Dżuma Alberta Camusa, Warszawa 1968, s. 51-52.
6. Tamże, s. 35-36.
7. Tamże, s. 36-37.
8. I. S. Fiut, Humanizm zrewoltowany Alberta Camusa jako rodzaj doświadczenia
aksjologicznego, „Zeszyty Naukowe Akademii Górniczo-Hutniczej. Zagadnienia
Społeczno-Filozoficzne”, Kraków 1986, nr 1085, s. 193.
9. T. Merton, Siedem esejów o Albercie Camus, przeł. R. Krempl, Bydgoszcz 1996, s. 58.
10. Tamże, s. 14-15.
11. P. H. Simon, Świadectwo człowieka, przeł. K. Żytowiecka, Warszawa 1966, s. 261.
Spis treści
Ż
ycie i twórczość Alberta Camusa
Filozofia egzystencjalna
Streszczenie powieści
Heroiczna postawa w walce o zachowanie człowieczeństwa
Bohaterowie
Społeczeństwo wobec zagrożenia
Cierpienie i wiara
Struktura i znaczenie Dżumy
Kompozycja
Narracja
Czas i miejsce akcji
Ponadczasowa parabola
Przypisy