Jacek Salij OP Czego oko nie widziało (Rozmowy o sprawach ostatecznych)

background image

18

TEMAT MIESIĄCA

„Czego oko nie
widziało...”

Z o. prof. Jackiem Salijem OP
o sprawach ostatecznych
rozmawiają Adam Workowski
i Michał Bardel

Ewangelia jest jedną wielką obietnicą zbawienia
i wezwaniem do tego, żeby się na nie otworzyć.
Po to zaś Jezus tak często mówił o potępieniu
wiecznym, żeby możliwie nikt się do piekła nie
dostał, żeby nikt tego wyroku nie usłyszał.

MICHAŁ BARDEL: Ojcze Profesorze, czy przystoi chrześcijaninowi
dopytywać się o sprawy ostateczne? Może raczej powinien zaufać Panu
Bogu i zająć się przygotowaniem do śmierci? Bardzo jesteśmy cieka-
wi, czy Ojciec wejdzie dziś w rolę poskramiającego naszą ciekawość
duszpasterza czy raczej dociekliwego teologa...

JACEK SALIJ OP: Wiele tu porządkuje zaproponowane przez Ga-
briela Marcela rozróżnienie prawdy jako problemu i prawdy jako
tajemnicy; prawdy, którą można posiąść, i prawdy, która nas bierze
w posiadanie. Problem staramy się rozwiązać, tajemnicę należy zgłę-
biać, gdyż dotyczy ona prawdy, która nas przekracza, która nas two-
rzy. To dlatego poszukiwanie prawdy, która mnie przekracza, doko-
nuje się nie tylko za pomocą głowy, ale także poprzez całą moją
postawę życiową. Rzecz jasna, poszukiwać prawdy można i trzeba
wspólnie, nieraz w starciu wzajemnym, w dyskusji, ale bez „pokle-

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

18

background image

19

TEMAT MIESIĄCA

pywania prawdy po ramieniu”. W trakcie poszukiwania należy też
przypatrywać się temu, jak tę tajemnicę widzieli różni ludzie – prze-
cież nikt z nas nie jest Bogiem, który miałby wgląd nieomylny i peł-
ny w prawdę absolutną.

Jeśli zaś idzie o ciekawość w sprawach wiary, powinna to być

ciekawość prawdy naszej sytuacji wobec Boga, a nie ciekawość tego,
„jak to fajnie w raju było”, ani ciekawość tego, jaki jest los ostatecz-
ny Adolfa Hitlera. Pytanie o raj, czyli o to, na czym polegał stan
sprawiedliwości pierwotnej naszych prarodziców, jest w gruncie rze-
czy pytaniem o naszą obecną sytuację duchową. Bóg nie zrezygno-
wał przecież ze swojego przedwiecznego zamysłu, żebyśmy byli –
jako Jego przyjaciele – bezgrzeszni i niepokalani, i chociaż do końca
naszych dni będziemy jakoś tam naznaczeni grzechem, to przecież
Boże powołanie do ostatecznej bezgrzeszności nosimy w sobie – i czę-
ściowo realizujemy – już teraz.

Również z naszą przyszłością ostateczną jest trochę podobnie jak

z przyszłością doczesną: naszą przyszłość, dobrą lub złą, w znacz-
nym stopniu kształtujemy dzisiaj, ona w dużym stopniu zależy od
naszych dzisiejszych wyborów i zachowań. Tego, kto dzisiaj doświad-
cza, jak „dobrze być blisko Boga, w Panu znaleźć sobie schronienie”
(Ps 73, 28), kto dzisiaj wie, jak Bóg potrafi być zaskakujący, cudow-
nie „nieprzewidywalny” – nie trzeba przekonywać o prawdzie słów
apostoła Pawła, że „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani
serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował
Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2, 9).

Podobnie w sprawie zmartwychwstania ciał, niewiele sensu mają

pytania, jak to będzie. Chodzi o to, żebyśmy dzisiaj doświadczali mocy
Bożej, uzdrawiającej duchowo również nasze ciała, uzdalniającej je
do czynienia dobra i współpracy z łaską, czyniącej je świątyniami
Ducha Świętego! Dopiero z tej perspektywy nabierają sensu pytania,
co się stanie z naszymi ciałami po zmartwychwstaniu.

ADAM WORKOWSKI: Ale to nie jest przecież jedyna perspektywa:
zadaniem teologów jest też spojrzenie na świat również z perspekty-
wy Pana Boga. Na tym polega drapieżność teologii i filozofii, że o spra-
wach ostatecznych mówią z obu tych punktów widzenia. Stąd biorą

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

19

background image

20

ROZMOWA Z O. PROF. JACKIEM SALIJEM OP

się różne teorie, modele eschatologiczne, rozwijane nierzadko przez
ludzi niezwiązanych z Kościołem, czasem nawet ateistów. Możemy
się zatem w tych kwestiach uczyć także od pogan...

Jednak o nasze przeznaczenie ostateczne – to znaczy: moje, twoje
i całej ludzkości – jako chrześcijanie pytamy, zawierzając temu obja-
wieniu, jakie się dokonało w Chrystusie i zostało zapisane w natchnio-
nym przez Ducha Świętego Piśmie, i które jest rozpoznawane przez
kolejne pokolenia Kościoła. Nie wierzę poszukiwaniom prowadzo-
nym pod hasłem: „tak mi się wydaje” czy nawet: „tak podpowiadają
mi moje doświadczenia duchowe”.

Po drugie: niezależnie od tego, w co ludzie wierzą czy nie wierzą,

jedno jest pewne: Pan Bóg stworzył wszystkich ludzi. A jeśli stwo-
rzył, to kocha – kocha również niewierzących, a nawet tych, którzy
Go nienawidzą. Jest w nas wszystkich coś takiego, co tradycja chrze-
ścijańska nazywała capacitas Dei, otwarcie na Boga, pragnienie Boga.
Chodzi o prawdę zawartą w nas, w samym naszym istnieniu, że nie
zrealizujemy siebie inaczej jak tylko w Bogu. Ponieważ Bóg jest mi-
łością, wobec tego – jak to przypomniał ostatni sobór – „człowiek
nie zrealizuje się inaczej niż przez bezinteresowny dar z samego sie-
bie” (KDK 24).

A co do poszukiwań nie rozświetlonych światłem Bożego obja-

wienia, owszem, niekiedy są one oparte o intuicje, autentycznie za-
warte w ludzkiej naturze, ale bywa i tak, że prowadzą one raczej na
manowce. Na przykład Grecy po prostu się mylili, sądząc, że ciało
jest więzieniem duszy, a w najlepszym razie jej rusztowaniem, i tylko
dla duszy spodziewając się nieśmiertelności. Albo jeśli ktoś, powiedz-
my, wierzy w reinkarnację, to jakkolwiek może mu ona pasować do
jego wyobrażeń na temat świata, jest to perspektywa, od której ja,
jako chrześcijanin, muszę się zdystansować. Bo wierzę, że jestem stwo-
rzeniem Bożym – cały, wraz z tym, co we mnie duchowe, i z tym, co
cielesne – i wierzę, że Bóg chce mieć mnie całego, również w moim
ciele, na wieczność.

MB: Ojcze, spróbujmy zmierzyć się z najbardziej podstawowymi kwe-
stiami chrześcijańskiej eschatologii. Wielu wiernych, nawet dobrze

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

20

background image

21

TEMAT MIESIĄCA

wykształconych, ma kłopot z dość skomplikowaną „procedurą” po-
śmiertną. Zadają sobie na przykład pytanie, dlaczego Pan Bóg przewi-
dział dla nas aż dwa sądy: szczegółowy, zaraz po śmierci, i ostatecz-
ny, wraz z końcem świata.

Pismo Święte ani razu nie mówi jednocześnie o obu tych sądach, nato-
miast niektóre zawarte tam stwierdzenia podpowiedziały Kościołowi,
że na sądzie Bożym staniemy zaraz po śmierci. Na przykład czytamy
w Liście do Hebrajczyków: „Postanowione lu-
dziom raz umrzeć, a potem sąd” (9, 27); rów-
nież apostoł Paweł spodziewał się życia wiecz-
nego bezpośrednio po śmierci (por. Flp 1, 21–
24; 2 Kor 5, 6–8). Z kolei kiedy indziej Pismo
Święte mówi o sądzie Bożym nad całą ludzko-
ścią, który będzie podsumowaniem całej naszej ludzkiej historii: „Gdy
Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim,
wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed
Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak
pasterz oddziela owce od kozłów” (Mt 25, 31n).

Co wobec tego z zasadą bis de eadem re ne sit actio – że nie po-

winno się drugi raz sądzić w tej samej sprawie? Sąd Boży to nie bę-
dzie coś jednoznacznie podobnego do sądów ludzkich – to będzie
raczej potężne, pełne miłości wejście Boga miłosiernego i sprawie-
dliwego w ludzkie sprawy. Boski Sędzia przywróci wtedy dobru na-
leżne mu prawa i położy kres złu, odbierze złu jego dotychczasowe
możliwości panoszenia się. Boimy się Sądu Ostatecznego, bo jeste-
śmy grzesznikami. I bardzo słusznie: ten grzesznik, który jest we mnie,
niech się boi i niechże będzie z nim koniec – ja chcę być cały, bez
reszty i nieodwracalnie, Boży. Z tego grzesznika, który jest we mnie,
słusznie ironizował św. Augustyn: „Cóż to za miłość ku Chrystuso-
wi, lękać się, że przyjdzie? Miłujemy Go i boimy się, że przyjdzie?
Czy naprawdę miłujemy? Czy może bardziej miłujemy nasze grze-
chy? Miejmy w nienawiści grzechy, a miłujmy Tego, który przyjdzie,
aby ukarać grzechy!”.

Sąd Boży będzie wyzwoleniem tego wszystkiego we mnie, co za-

częło się w chwili chrztu. Dlatego „człowiek wewnętrzny” (Rz 7,

Sąd Boży to będzie
potężne, pełne miłości
wejście Boga miłosierne-
go i sprawiedliwego
w ludzkie sprawy.

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

21

background image

22

ROZMOWA Z O. PROF. JACKIEM SALIJEM OP

22) tęskni we mnie za tym Sądem. Ufam, że dzięki łasce idę przez
życie w świetle Ewangelii i dojrzewam do życia wiecznego, a zatem
ów sąd będzie ostatecznym zwycięstwem we mnie tego, co Boże.

Po co wobec tego aż dwa sądy? W dniu mojej śmierci zamknie

się moje życie doczesne, zakończy się czas czynienia przeze mnie
dobra i zła. Ale dzieje dobra i zła, jakie po sobie pozostawię, nie
skończą się w chwili mojej śmierci. Ufam, że różni dobrzy ludzie
będą starali się usuwać zło, które po mnie zostanie, i pielęgnować
pozostawione przeze mnie dobro. Ostateczny zaś sens życia każdego
człowieka odsłoni się w dniu zakończenia ludzkiej historii. A zatem:
sąd szczegółowy podsumuje moje czyny, a Sąd Ostateczny będzie
ogłoszeniem ostatecznego zwycięstwa Chrystusa w ludzkich dziejach,
wtedy ujawni się też ostateczny sens życia każdego z nas.

MB: To, co Ojciec mówi, wyjaśnia, dlaczego potrzebny jest Sąd Osta-
teczny obok sądu szczegółowego, ale dalej nie jest dla mnie jasne, po
co w ogóle sąd szczegółowy. Do czego potrzebna jest taka wstępna
segregacja? Bo coś trzeba zrobić z takim, który umarł?

Pan tak pyta, jakby za tym sądem specjalnie nie tęsknił… „Drogo-
cenna w oczach Pana jest śmierć Jego czcicieli” (Ps 116, 15). Po śmier-
ci znajdę się zapewne w czyśćcu, ale tak bardzo bym chciał, żebym
w momencie śmierci mógł rzucić się całym sobą w ramiona Pana
Jezusa! Stanie się to jednak pod tym warunkiem, że wtedy nie będzie
już we mnie grzechu. Jeżeli jednak jakaś grzeszność we mnie pozo-
stanie, będę ją mógł zrzucić z siebie w czyśćcu…

MB: Czyściec byłby więc takim oczyszczającym łącznikiem pomiędzy
dwoma sądami?

AW: Mam wrażenie, że czyściec i oba sądy są z innego planu niż Bo-
skie wyroki.

Ja bym tutaj bał się używać słowa „wyrok”...

AW: A jak lepiej? Rozstrzygnięcie, decyzja?

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

22

background image

23

TEMAT MIESIĄCA

Ciągle wisi nad nami obraz sądów ludzkich, z ich wyrokami, roz-
strzygnięciami, decyzjami. A sądy Boskie są związane z mocą pełną
miłości – to jest zupełnie inna perspektywa.

AW: Jednak podstawowym motywem, który kryje się za obrazami
piekła, nieba i czyśćca, jest przywrócenie sprawiedliwości. Mimo że
Bóg sądzi z nieskończoną miłością, to rdzeń sprawiedliwości musi być
zachowany.

Nauka Kościoła na ten temat została ostatecznie sformułowana w ro-
ku 1336 przez papieża Benedykta XII w konstytucji Benedictus Deus,
w której przypomniał on wiarę Kościoła, iż bezpośrednio po opusz-
czeniu tego świata człowiek dostępuje oglądania Boga twarzą w twarz
albo spotyka go kara odrzucenia wiecznego, ci natomiast, którzy
odeszli z tego świata w stanie łaski, ale nie do końca umarli dla grze-
chu, mogą jeszcze w czyśćcu przygotować się na ostateczne spotka-
nie z Bogiem.

Nieraz ludzie chcieliby, żeby im pokazać, co Pismo Święte mówi

o czyśćcu. Oczywiście, mogę pokazać klasyczne teksty, na które w Ko-
ściele zwykliśmy się powoływać (2 Mch 12, 43–46; Mt 5, 25n; 12,
32; 18, 34n; 1 Kor 3, 10–15). Najbardziej jednak lubię przywołać
wtedy początek szóstego rozdziału Listu do Rzymian. Apostoł Paweł
mówi tam, że przez chrzest zaczęło się w nas umieranie dla grzechu
i wkraczanie w nowe życie. Rzecz jasna, idealnie by było, żeby śmierć
zastała mnie w momencie, kiedy już cały umrę dla grzechu i bez reszty
cały będę oddany Bogu. Co jednak się stanie, jeżeli umrę w łasce
uświęcającej, ale jeszcze nie do końca oczyszczony z mojej grzeszno-
ści? Otóż Pan Bóg w swoim miłosierdziu pozwoli mi, żebym dokoń-
czył swoje umieranie dla grzechu nawet po odejściu z tego świata.
I to właśnie jest czyściec. Dopiero jako najdosłowniej czysty i święty
będę mógł dostąpić oglądania Boga twarzą w twarz. Wtedy czekać
będę już tylko na wskrzeszenie mojego ciała i Sąd Ostateczny.

MB: I tak znaleźliśmy się przy kolejnej wielkiej kwestii: zmartwych-
wstaniu ciał.

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

23

background image

24

ROZMOWA Z O. PROF. JACKIEM SALIJEM OP

W czasach Pana Jezusa saduceusze próbowali prawdę o zmartwych-
wstaniu ciał interpretować symbolicznie. Przyszli oni kiedyś do Nie-
go z wymyśloną przez siebie historią kobiety, która pogrzebała ko-
lejno siedmiu mężów, sądząc, że gruntownie ośmieszyli w ten spo-
sób naukę o rzeczywistym zmartwychwstaniu. Wtedy „Jezus im
odpowiedział: Jesteście w błędzie, bo nie znacie Pisma ani mocy
Bożej” (Mt 22, 29). Zauważmy dwa argumenty zawarte w tej odpo-
wiedzi. Po pierwsze, „nie znacie Pisma”, które przecież wyraźnie
uczy o zmartwychwstaniu – słowem, sam Bóg to obiecał, a On jest
prawdomówny. Po wtóre, „ani mocy Bożej” – a ta jest przecież nie-
skończona i nic nie jest w stanie jej ograniczyć. Jeśli zatem wszech-
mocny i prawdomówny Bóg obiecuje, że zmartwychwstaniemy, to
Bogu wypada wierzyć.

Wiara w zmartwychwstanie ciał była dla ludzi wychowanych

w kulturze greckiej nie do przyjęcia. Czy chcecie, żeby Pan Bóg ba-
brał się w zgniliźnie, jaka po nas zostanie?! – pytał chrześcijan około
roku 177 ciężko zgorszony tą ich wiarą wielki antychrześcijański
polemista Celsus z Aleksandrii. Ale również ci, którzy uwierzyli
w Chrystusa, próbowali prawdę o przyszłym zmartwychwstaniu in-
terpretować symbolicznie. Nowy Testament stanowczo przeciwsta-
wia się takim próbom (por. 1 Kor 15, 12–19; 2 Tm 2, 17n). Po
prostu nie da się być naprawdę chrześcijaninem, nie wierząc dosłow-
nie w przyszłe zmartwychwstanie ciał.

A że nasz zdrowy rozsądek nie tylko tego nie ogarnia, ale się

temu sprzeciwia, to zupełnie inna sprawa. Bierze się to zapewne stąd,
że w naszym życiu codziennym niezbyt starannie obchodzimy się z na-
szymi ciałami. Zapewne zbyt mało jesteśmy otwarci na moc Bożą,
ażeby czyniła ona nasze ciała naprawdę narzędziami dobra, ażeby te
różne dynamizmy, jakie Bóg umieścił w naszych ciałach, uporząd-
kować tak, by nie działały one wzajemnie przeciwko sobie...

MB: Myślę, że w tej historyjce o siedmiu mężach jest jednak coś wię-
cej niż tylko próba złapania Jezusa na nieścisłości logicznej. Tam się
kryje pytanie w gruncie rzeczy bardzo aktualne: jeśli Pan Bóg dał nam
w życiu doczesnym coś tak pięknego jak miłość, to chyba jej po zmar-
twychwstaniu nie odbierze? A Chrystus odpowiada: „Nie będą się ani

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

24

background image

25

TEMAT MIESIĄCA

żenić, ani za mąż wychodzić”. Dla wielu ludzi wizja wiecznej szczęśli-
wości, w której mieliby być oddzieleni od bliskich, jest trudna do przy-
jęcia.

To pytanie jest oparte na błędnej przesłance: na wyobrażaniu sobie
Pana Boga jako bytu, co prawda najdoskonalszego, niepojęcie dosko-
nałego, ale tylko szczegółowego. Natomiast (jed-
nak wystrzegajmy się tu interpretacji panteistycz-
nej) On jest bytem powszechnym, realnie istnie-
jącym, „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”
(Dz 17, 28). Bóg w każdym z nas, a nawet w każ-
dej biedronce i w każdym bławatku, jest bliżej
niż dany byt – bławatek, biedronka czy ja – samemu sobie. Z tego wy-
nika, że to wszystko, co jest naprawdę z Boga, w nas przetrwa; mało
powiedzieć: „przetrwa” – to osiągnie całą swą niepojętą piękność. Do-
piero w niebie rozpoznają się wzajemnie w całej swej wspaniałości mąż
i żona, rodzice i dzieci itd., właśnie dlatego, że to wszystko będzie w Bo-
gu, że to wszystko będzie niewyobrażalnie prawdziwe.

Natomiast – jak to wyjaśniał św. Tomasz z Akwinu – nie prze-

trwa po śmierci miłość nieprawdziwa, nawet jeśli była ona szalenie
zaangażowana, pełna emocji, ale egocentryczna. Natomiast egocen-
tryzmy, jakimi naznaczona jest miłość prawdziwa, w czyśćcu opadną
z niej jak rdza z żelaza. Proszę zauważyć, że ta nauka zawiera w so-
bie program na nasze dzisiaj. Bo jeżeli żyjesz w grzechu, to założyw-
szy nawet, że się ogromnie dla swoich dzieci poświęcasz, można za-
pytać: Czy ty naprawdę kochasz swoje dzieci, jeżeli nie umiesz ko-
chać samego siebie? Co warta jest twoja miłość, jeżeli wypływa z serca
skłóconego z Bogiem?

AW: Chyba za szybko uporaliśmy się z sądem szczegółowym. A rodzą
się tu poważne kłopoty. Przede wszystkim, czy – jak pisał Herbert –
nie będziemy sądzeni zbyt indywidualnie? Sądzi się tu przecież od-
dzieloną jednostkę, której historia kończy się wraz z cielesną śmiercią.
Jeśli jednak jestem powiązany z życiem innych ludzi, a konsekwencje
moich działań sięgają daleko poza moją śmierć – to dopiero Sąd Osta-
teczny osądzi mnie w pełni i w całości.

Egocentryzmy, jakimi
naznaczona jest miłość
prawdziwa, w czyśćcu
opadną z niej jak rdza
z żelaza.

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

25

background image

26

ROZMOWA Z O. PROF. JACKIEM SALIJEM OP

Po drugie, po co Bóg sądzi mnie dwukrotnie, skoro w chwili mojej

śmierci zna już najdalsze konsekwencje moich czynów i związki mo-
jego życia z życiem innych ludzi?

Po trzecie, jednym z ogromnych kosztów rozdzielenia tych dwóch

sądów jest pojawienie się konstrukcji duszy nieśmiertelnej, która bę-
dzie oczekiwać na zmartwychwstanie ciała. Wiadomo, jak wielkie
problemy sprawiało św. Tomaszowi uzasadnienie rozdzielenia du-
szy i ciała.

I wreszcie kolejna, ostatnia trudność: czy Sąd Ostateczny będzie

dotyczył również tych, którzy są już w niebie lub w piekle?

Razi mnie ten zwrot: „konstrukcja duszy nieśmiertelnej”. Przecież
sam apostoł Paweł mówił o „odejściu z ciała i byciu z Chrystusem”
(Flp 1, 23) i że „chciałby raczej opuścić ciało i stanąć w obliczu Pana”
(2 Kor 5, 8). Na temat naszego istnienia między śmiercią a zmar-
twychwstaniem stanowczo wypowiedziała się Kongregacja Nauki
Wiary w dokumencie z 17 maja 1979 roku: „Kościół przyjmuje ist-
nienie i życie, po śmierci, elementu duchowego, obdarzonego świa-
domością i wolą w taki sposób, że »ja ludzkie« istnieje nadal, cho-
ciaż w tym czasie brakuje dopełnienia jego ciała. Na oznaczenie tego
elementu Kościół posługuje się pojęciem »duszy«, którego używa
Pismo Święte i Tradycja. Chociaż pojęcie to ma w Biblii różne zna-
czenia, Kościół stwierdza jednak, że nie ma poważnej racji, by je
odrzucić, a co więcej, uważa, że jest bezwzględnie konieczny jakiś
aparat pojęciowy dla podtrzymywania wiary chrześcijan”.

A co do Sądu Ostatecznego, tak właśnie uczył Pan Jezus – że

wtedy ujawni się również ostateczny sens lub bezsens życia każdego
z nas. Jak wynika z mowy Jezusa o Sądzie Ostatecznym, ani zbawie-
ni, ani potępieni nie będą ogarniali do końca znaczenia swoich czy-
nów.

AW: I to właśnie wywołuje niesamowite pytania: jeżeli po sądzie szcze-
gółowym znajdę się w niebie, a Sąd Ostateczny pokaże, że konsekwen-
cje moich działań były przerażające, to czy mogę zostać z nieba wy-
rzucony? Jeszcze bardziej dręczące byłoby pytanie o ułaskawienie z mąk
piekielnych…

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

26

background image

27

TEMAT MIESIĄCA

Ostatecznie liczy się miłość lub jej przekreślenie. Dobry łotr uczynił
wiele zła, wiele dalszego zła wynikło zapewne z jego czynów jeszcze
po jego śmierci. Jednak w godzinę śmierci pozwolił Bogu, żeby ogar-
nęła go Jego miłość – i to było czymś najważniejszym. To dlatego
usłyszał obietnicę, że jeszcze tego samego dnia znajdzie się w raju.
Natomiast myśl, że ktoś mógłby być wyrzucony z nieba, jest tak ab-
surdalna, że nawet nie będę jej komentował. Pytanie o piekło, sądzę,
jeszcze mi Panowie postawią.

Ale podrążmy jeszcze problem, czy przypadkiem nie jest tak, że

nie ma żadnego stanu pośredniego między dwoma sądami. Innymi
słowy: a może zmartwychwstajemy zaraz po śmierci lub w chwili
śmierci? Niemal przed chwilą cytowałem apostoła Pawła, który chciał-
by opuścić ciało i stanąć w obliczu Pana. Ponadto, wspomniany przed
chwilą dokument Kongregacji Nauki Wiary zwraca uwagę na to, że
w takim razie niedorzeczne byłyby modlitwy za zmarłych, aby Bóg
raczył ich wskrzesić w chwale, a zarazem nie byłoby nic nadzwyczaj-
nego w prawdzie o wniebowzięciu Matki Najświętszej.

Owszem, sytuacji pośmiertnej nie da się mierzyć za pomocą ru-

chu gwiazd i słońca, będzie to zapewne sytuacja transcendentna wobec
naszego czasu doczesnego. Zarazem będzie w niej jednak jakieś
„przedtem” i „potem”. „Kościół – że odwołam się jeszcze raz do
owego dokumentu Kongregacji z 17 maja 1979 roku – oczekuje,
zgodnie z Pismem Świętym, chwalebnego przyjścia naszego Pana Je-
zusa Chrystusa, które uważa za odrębne i późniejsze w stosunku do
sytuacji ludzi zaraz po śmierci”.

AW: W tym czasie przejściowym między sądami moje czyny mogą być
oceniane lepiej lub gorzej w zależności od tego, jakie przyniosły owoce.
Ale te oceny nie zmienią przecież nic w podstawowym odniesieniu do
Boga: czy ja w swojej absolutnej wolności odwracałem się od Boga, czy
się do Niego przybliżałem. W związku z tym słuszne byłoby przekona-
nie, że ludzie, którzy zostali skazani na piekło lub niebo zaraz po śmier-
ci, nie mają już czego oczekiwać na Sądzie Ostatecznym.

Ależ oczywiście, że mają, i to nawet jeszcze przed tym Sądem… To
w ogóle pasjonujący temat, który stosunkowo rzadko się pojawia

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

27

background image

28

ROZMOWA Z O. PROF. JACKIEM SALIJEM OP

nie tylko w opracowaniach teologicznych, ale i w świadomości ko-
ścielnej, mianowicie: radość i smutek świętych w niebie z powodu
tego, co się dzieje na ziemi, tudzież złagodzenie męki potępionych
z powodu dobra, jakie się dzieje na ziemi. Święci, poza Matką Boską,
też byli grzesznikami. Nawet wielcy teologowie wypowiadali tezy,
których konsekwencje nie do końca muszą być chwalebne. Dobre
owoce ich czynów rodzą akcydentalnie radość w niebie, a złe owoce
wywołują smutek… Nie wyobrażam sobie, żeby św. Jadwiga Śląska
nie smuciła się w niebie, kiedy widziała, co wyprawia jej wnuk, Bole-
sław Rogatka…

AW: To rzeczywiście pasjonujące, bo już św. Tomasz powiadał, że
w piekle może być coś w rodzaju różnych poziomów intensywności
cierpienia. A z tego, co Ojciec mówi, wynika, że w niebie jest iden-
tycznie, to znaczy wymiar czasowy (wieczność) pozostaje niezmien-
ny, natomiast intensywność przeżywania szczęścia będzie różna. Czy
mogłaby się zmieniać zależnie od tego, co się dzieje na ziemi? To nie-
samowite...

Pan porusza temat jeszcze inny. Najprościej sformułował go Sobór
Florencki w roku 1439: dusze zbawionych „oglądają jasno samego
Boga w Trójcy Jedynego – takiego, jakim jest – w zależności od
różnych zasług, jedni doskonalej od drugich”. Apostoł Paweł ujął
to metaforycznie: „Jedna gwiazda różni się jasnością od drugiej”
(1Kor 15, 41).

Chciałbym jednak powtórzyć: kiedy myślimy i mówimy o tym, co

będzie po śmierci, bardzo trzeba się pilnować, żeby to nie była uciecz-
ka od naszego „teraz”. Kiedy podkreślamy, że inna będzie intensyw-
ność przeżywania szczęścia wiecznego, powinno to być nasycone pra-
gnieniem, aby już teraz kochać Boga jak najwięcej i coraz więcej. „Oto
teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia!” (2 Kor 6, 2).

To samo dotyczy naszych pytań na temat odrzucenia wiecznego.

Przestudiowałem kiedyś opisy św. Tomasza na ten temat. W pew-
nym momencie postawiłem sobie pytanie, czy ten Tomasz był w pie-
kle, że tak dokładnie wie, jak tam będzie. Szybko się zorientowałem,
że jestem przemądrzały: kolejne tezy św. Tomasza na temat piekła

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

28

background image

29

TEMAT MIESIĄCA

oparte są na całkiem empirycznej wiedzy, jak nieludzki staje się nasz
świat, kiedy wyrzucimy ze swojego życia Pana Boga. Okazuje się, że
to nie było tak, iż Tomasz włożył palec do buzi i wypisywał, co mu
się wydawało.

AW: Na przykład, że łysi odzyskają włosy, a starcy ciało trzydziesto-
latków...

Tu zarzuciłbym Tomaszowi ciekawość. Że też mu się chciało takimi
głupstwami zajmować…

AW: A mnie irytuje, kiedy lekceważy się opisy św. Tomasza. Wygląda
to na pozór zabawnie, gdy w 
Sumie Teologicznej podejmuje problem,
czy nasze uwielbione ciała zachowają organy płciowe. Jednak Akwi-
nata omawia sprawę z całą powagą: mimo że wydaje się oczywiste, iż
w niebie, gdzie nie ma potrzeb seksualnych, organy płciowe są nie-
użyteczne, to jednak teolog odrzuca ten argument ze względu na fakt,
że w niebie zasada stosowności jest ważniejsza od zasady użyteczno-
ści. Możemy się uśmiechać, ale myślę, że odwaga św. Tomasza zasłu-
guje na szacunek. Przecież wizja nieba jest czymś w rodzaju wzorca
dla tego, w jaki sposób powinniśmy ustanawiać reguły życia na ziemi,
a wizja piekła pokazuje, czego powinniśmy bać się najbardziej. W daw-
nych wiekach obrazy nieba i piekła stanowiły integralną część opisu
rzeczywistości. Czy dzisiejsze, pełne wyższości odrzucanie prób bar-
dziej szczegółowego opisu piekła i nieba nie sprawia, że gorzej rozu-
miemy sens i wagę życia doczesnego?

Muszę to jeszcze przemyśleć, ale wydaje mi się, że tym razem to Pan
ma rację, a nie ja.

MB: W tej perspektywie oglądania spraw ostatecznych przez to, co
nam służy w życiu doczesnym, pojawia się pytanie o to, czy nasza
modlitwa za dusze, które być może już od chwili śmierci cierpią w pie-
kle, może im pomóc? Czy taka modlitwa może zdziałać tyle, ile w przy-
padku dusz w czyśćcu cierpiących? Bo może istotnie w ten sposób ro-
dzi się w nas nadzieja, że męki piekielne nie będą wiekuiste...

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

29

background image

30

ROZMOWA Z O. PROF. JACKIEM SALIJEM OP

Jest zastanawiające, że sam Pan Jezus mówił bardzo wiele na temat
potępienia wiecznego. Mówił o tym zwłaszcza za pomocą trzech me-
tafor: metafory ciemności, więzienia, wyrzucenia na zewnątrz (Mt
8, 12; 22, 13; 25, 30), metafory męki i ognia (Mt 18, 8; 25, 41; Mk
9, 47n), i wreszcie, metafory śmierci i zatracenia (Mt 7, 13; Łk 13,
3-5). Mówił Pan Jezus o potępieniu wiecznym również bez metafor.
Fałszywi uczniowie, którzy wyznają Go ustami, ale nie sercem, usłyszą
z Jego ust straszne słowa: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode
Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości” (Mt 7, 23).

Każde zdanie Ewangelii jest słowem miłości. Również kiedy Pan

Jezus mówi nam o potępieniu wiecznym, jest to słowo Jego miłości

do nas. „Syn Człowieczy przyszedł szukać i zba-
wić to, co zginęło” (Łk 19, 10). Ewangelia jest
jedną wielką obietnicą zbawienia i wezwaniem
do tego, żeby się na nie otworzyć. Po to zaś
Jezus tak często mówił o potępieniu wiecznym,
żeby możliwie nikt się do piekła nie dostał, żeby

nikt tego wyroku nie usłyszał.

Jedno wiem na pewno: że ja mogę nieodwracalnie zmarnować sa-

mego siebie i zasłużyć sobie na odrzucenie wieczne. „Z bojaźnią i drże-
niem zabiegajcie o swoje zbawienie” (Flp 2, 12). Nie powinno się w ta-
ki sposób mówić o miłosierdziu Bożym, że w gruncie rzeczy podpo-
wiada się ludziom: „nie bój nic, piekła nie ma”. Pan Bóg niewątpliwie
nas kocha, ale właśnie dlatego, że kocha, traktuje nas poważnie i nie
bagatelizuje naszych grzechów. Chce też być przez nas kochany i trak-
towany poważnie. Nie poklepujmy Go po ramieniu ani nie zapominaj-
my o tym, że „bojaźń Boża jest początkiem mądrości” (Syr 1, 14).

AW: Mówi się czasem, że wszyscy będziemy zbawieni, no bo... jak
inaczej?! Jesteśmy przecież jedną rodziną, a skoro Bóg jest miłosierny,
to m u s i zbawić wszystkich. I to miłosierdzie wydaje się dziś oczywi-
ste, a zupełnie nieoczywisty stał się obraz Boga, który patrzy na mnie
i widzi mnie w prawdzie. I ta w pewnym sensie „bezlitosna miłość”...

Tu raczej chodzi o tajemnicę zatwardziałości – że stworzenie może
dobrowolnie i na zawsze zamknąć się na miłość swojego Stwórcy.

Jedno wiem na pewno: że

ja mogę nieodwracalnie

zmarnować samego siebie

i zasłużyć sobie na

odrzucenie wieczne.

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

30

background image

31

TEMAT MIESIĄCA

Przypomnę, jak Adam Mickiewicz wyjaśniał, dlaczego szatan jest
niezdolny do nawrócenia: „Bóg dotąd miłosiernie patrzy na szatana.
Lecz on się odwraca, by nie widzieć Pana”. Podobnie może się stać
z człowiekiem.

Mówiłem, że w każdym razie ja – a zatem każdy człowiek – mogę

znaleźć się w piekle. Tu jednak potrzebny jest kontrapunkt. Bo zara-
zem o potępieniu wiecznym należy myśleć jako o czymś, co absolut-
nie nie powinno stać się ani ze mną, ani z kimkolwiek. Miłość pod-
powiada nawet, że gdyby w ogóle kogoś miało spotkać potępienie,
to już lepiej mnie niż kogokolwiek innego.

W ten sposób rozumieli tę prawdę wielcy mistycy. „Lepiej będzie

dla mnie – modliła się święta Katarzyna ze Sieny – jeśli wszyscy będą
zbawieni, a ja sama będę znosić męki piekielne, bylebyś tylko mi zo-
stawił miłość do Ciebie... Jeśli Twoja prawda i sprawiedliwość zgodzą
się na to, chciałabym zupełnego zniszczenia piekła albo przynajmniej,
żeby żadna dusza tam się więcej nie dostała. A najbardziej bym się
cieszyła, gdybyś położył mnie na paszczę piekła, żeby ją zamknąć
i żeby nikt więcej tam się nie dostał. Bo w ten sposób wszyscy moi
bliźni byliby zbawieni”.

Niestety, przygasła w Kościele – dawniej bardzo intensywna –

świadomość, że zbawienie wieczne, i moje, i kogoś innego, może być
zagrożone. Jakby mniej nam dziś zależy na tym, żeby nasz bliski przed
śmiercią się wyspowiadał. Jakby mniej się boimy tego, że śmierć,
moja lub tego drugiego, odbierze nam możliwość pojednania i utrwali
nieprzyjaźń.

AW: Czy cena za przyjmowanie tezy wiecznym potępieniu nie jest
zbyt duża? Trudno zaprzeczyć, że idea piekła wyrządziła szkody w dzie-
jach. Czy wychowawczej roli piekła nie mógł przejąć czyściec, który
jest równie bolesny, ale pozostawia nadzieję na zbawienie? W myśle-
niu o sprawach ostatecznych chyba najtrudniej zachować r ó w n o -
w a g ę między miłosierdziem a sprawiedliwością Boga, a z drugiej stro-
ny – między ludzką nadzieją na zbawienie a groźbą potępienia. Z ksią-
żek Ojca najmocniej zapamiętałem fragment o miłości małżeńskiej,
który przeczytałem tuż przed ślubem: jesteśmy pewni, że miłość prze-
trwa do końca życia, ale zarazem nie możemy jej traktować jak trwa-

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

31

background image

32

ROZMOWA Z O. PROF. JACKIEM SALIJEM OP

łej własności, bo kto nie dba o miłość, może ją przegrać. Dla mnie ta
recepta Ojca pasuje do małżeństwa i chyba sprawdza się również w my-
śleniu o sprawach ostatecznych, które musi jakoś zrównoważyć po-
zorną niewspółmierność miłosierdzia i sprawiedliwości Boga wobec
grzesznych i słabych ludzi.

MB: Pójdźmy zatem tropem tej niewspółmierności: nasze grzechy
w naszym skończonym świecie są grzechami skończonymi, dlaczego
więc karą za nie ma być nieskończone cierpienie? Ufając w Boże miło-
sierdzie, spodziewalibyśmy się raczej kary mniejszej niż wina. A na-
wet gdyby została nam już tylko sprawiedliwość, ona i tak nakazywa-
łaby ich zrównanie.

Przepraszam, ale powiem ostro: przy wierze nie wolno majsterko-
wać, a teologia nie jest takim układaniem puzzli, ażeby wszystko ład-
nie się dopasowało. Oczywiście, że gdybyśmy piekło zastąpili czyść-
cem, to byłoby bardziej logicznie. Rzecz w tym, że Pan Jezus, ostrze-
gając nas przed odrzuceniem wiecznym, mówił radykalnie. Wydaje
mi się zresztą, że właśnie dlatego tak radykalnie nas ostrzegał, bo
z całą jasnością nauczał o nieskończonym Bożym miłosierdziu i o we-
zwaniu nas do życia wiecznego. Przecież o potępieniu wiecznym
mówił nie po to, żeby nas o nim poinformować, ale żeby nas przed
nim obronić.

MB: To może inaczej: jeśli matka ma syna, który jest skończonym
grzesznikiem, który odwraca się od niej i od Boga, i jeśli ona jest wciąż
zdolna go kochać i mu wybaczać, i nigdy by jej nie przyszło do głowy
karać go wiecznym potępieniem, to trudno sobie wyobrazić, by Bóg
mógł mieć wobec niego taki zamiar.

Doprowadźmy tę intuicję do końca: Czy ta matka mogłaby być
szczęśliwa w niebie, gdyby jej syn był odrzucony na wieki? Otóż
jednego bądźmy pewni: że Bogu o wiele bardziej niż tej matce zale-
ży na tym, ażeby jej syn dostąpił zbawienia. Zatem jeżeli jednak on
nie będzie zbawiony, to dlatego, że naprawdę nie chciał zbawienia
przyjąć.

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

32

background image

33

TEMAT MIESIĄCA

MB: To prowadzi do bardzo interesującej wizji, że oto dla ludzi, któ-
rzy się odwrócą od Boga i będą trwali w tej swojej zatwardziałości,
piekło będzie po prostu przedłużeniem stanu, który sami sobie wybra-
li. Tylko czy oni będą rzeczywiście cierpieć? Czy to, że odrzucony
przez nich Bóg okaże się istniejącym naprawdę, czyli stwierdzenie wła-
snego błędu, będzie dla nich tak dotkliwe? Czy może to tylko ci, któ-
rzy dostąpią wiecznej szczęśliwości, będą ich mieli za cierpiących?

To są już jednak nasze „odloty” w taką eschatologię, z której chyba
niewiele wynika dla naszego „dzisiaj”. Choć, z drugiej strony, sam
papież Leon Wielki pisał: Quod erit iucunditas mentibus nitidis, hoc
erit poena maculosis
– „To, co dla dusz jasnych będzie szczęściem,
dla zbrukanych stanowić będzie karę”. Słowem, domyślał się ten
święty doktor Kościoła, że ogień piekielny to jest Boska wszechobecna
miłość, a potępienie polegałoby na tym, że Bóg nie może nie być
wszechobecny i nie może nie być miłością. Jeżeli więc ktoś zdecydo-
wanie nie życzy sobie, żeby był Bóg i żeby On był miłością …

AW: Ta wszechobecność jeszcze bardziej boli.

...ale ten ból bierze się z buntu, z dobrowolnego i całoosobowego
zamknięcia się na Bożą miłość.

MB: Uciekło nam gdzieś pytanie o to, czy modlitwa może mieć moc
wyzwalania z piekła.

Kiedyś św. Faustyna modliła się za pewną zmarłą zakonnicę, a ta
pokazała się jej cała w płomieniach i powiada, że te modlitwy nic jej
nie pomagają. Faustyna zareagowała na sposób świętej – zaczęła się
modlić jeszcze intensywniej! Po jakimś czasie ta zakonnica znów do
niej przychodzi, cała radosna: „Dzięki, siostro, z czyśćca już zaraz
wychodzę”. Normalny człowiek zrozumiałby, że skoro pokazuje się
cała w ogniu i modlitwy jej nie pomagają, to chyba znalazła się w pie-
kle. A była w czyśćcu, ale tylko bardzo potężne modlitwy mogły jej
pomóc.

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

33

background image

34

ROZMOWA Z O. PROF. JACKIEM SALIJEM OP

AW: Klasycy średniowieczni mówią, że męki w czyśćcu nie ustępują
piekielnym. Jedyna różnica polega na tym, że z czyśćca się wychodzi,
a piekło trwa wiecznie....

Święta Katarzyna z Genui opisywała czyściec jako sytuację dialek-
tyczną. Dusze w czyśćcu są szczęśliwe tak niewyobrażalnie, że tylko
zbawieni w niebie są od nich szczęśliwsi, a zarazem tak niewyobra-
żalnie są nieszczęśliwe, że tylko potępieni w piekle cierpią więcej. Te
intuicje wydają się niezwykle trafne.

MB: Czy nie byłby to wyraz najwyższej i bezwarunkowej miłości Bożej,
gdyby Pan Bóg stworzył świat od razu jako królestwo Boże, a ludzi od
razu wiekuiście szczęśliwych? Jeśli taki raj, w którym człowiek, obda-
rzony wolnością, nie może popełnić grzechu, jest niemożliwy, to nie-
możliwa jest tym samym rzeczywistość zbawienia. A jeśli jest on moż-
liwy, dlaczego Bóg od razu takim rajem świata nie uczynił?

Stoimy tu wobec problemu trochę językowego, trochę logicznego.
Polega on na tym, że wszechmoc Boga tym się między innymi wyra-
ża, iż pewnych rzeczy On nie może. Nie dlatego, że nie jest wszech-
mocny, ale dlatego, że my pewnych aspektów wszechmocy Boga nie
umiemy opisać inaczej niż za pomocą paradoksu, że On czegoś nie
może. I tak na przykład Bóg nie może przestać istnieć, nie może ni-
kogo skrzywdzić, nie może kłamać, nie może też stworzyć osoby
jako już kochającej. Bo taka jest natura miłości, że nie da się jej w ni-
kogo wprogramować; ona musi płynąć z osoby, musi być przez nią
dobrowolnie wybrana. Bo Bóg, stwarzając człowieka, posunął się do
granicy absurdu: miłość jest przecież czymś boskim, tymczasem Bóg
postanowił, żeby miłość była również w niektórych Jego stworze-
niach.

To naprawdę coś niezwykłego, że On na nas spogląda z miło-

ścią. Panowie zapewne pamiętają wyznanie Sartre’a, jak został ate-
istą – moim zdaniem, on proroczo przewidział straszliwość świata
stworzonego przez komputery. Sartre’a przeraziło to, że Bóg wszyst-
ko obserwuje, że nic się przed Nim nie ukryje. A przecież Bóg wszech-
obecny i wszechwidzący patrzy na nas z miłością. Z miłością praw-

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

34

background image

35

TEMAT MIESIĄCA

dziwą – ani jako „zakochany w naszych grzechach”, ani jako sędzia
wydający wyroki, ale jako naprawdę kochający człowieka, cieszący
się wszystkim, co w nas dobre, smucący się naszymi grzechami, gnie-
wający się z ich powodu…

AW: Bardzo niewielu teologom udaje się zachować tę równowagę
między miłosierdziem i sprawiedliwością. Kiedyś teorie piekła i nieba
łączyły świadectwa wiary z myśleniem ludzi wierzących i niewierzą-
cych. Brakuje mi dziś takiego myślenia o sprawach ostatecznych, któ-
re dąży do zbudowania s y n t e z y – wykorzystując nie tylko genial-
ne intuicje świętych i myślicieli, ale również najbardziej fantastyczne
teorie, które plączą się dzisiaj po ludzkich głowach. Wydaje mi się, że
nawet w pustej ludzkiej ciekawości „innego świata” kryje się rodzaj
ekscytacji i niepokoju, który otwiera oczy na sprawy ostateczne, a może
być nawet niejasnym wychyleniem w kierunku Boga. Współczesne
spory polskich teologów prowadzą raczej do polaryzacji stanowisk
i „sporów partyjnych” niż do budowania współczesnej syntezy nasze-
go myślenia o sprawach ostatecznych.

Myślę, że ma Pan trochę racji, a trochę jej nie ma, ale nie będziemy
przecież rozpoczynać nowej rozmowy. A jeśli idzie o teologię, czym
jest i czym powinna być, osobiście podpisuję się obiema rękami pod
tym, co napisał na jej temat niejaki Balaj, syryjski ksiądz z V wieku:

Gdy za Nim wypatrujesz – jest cały w niebie;
gdy pobożnie szukasz – jest cały na ziemi.
Gdy będziesz żywił pychę – będzie ci za wysoki;
gdy Go będziesz kochał – zbliży się do ciebie.
Gdy pragniesz badać – oto jest On w niebie;
ale gdy wierzysz – oto jest w Kościele.

JACEK SALIJ OP, ur. 1942, teolog, prof. dr hab., wykładowca teologii
dogmatycznej w UKSW, członek Komitetu Nauk Teologicznych PAN,
publicysta, tłumacz, popularny duszpasterz, laureat Nagrody Stowarzy-
szenia Wydawców Katolickich „Feniks” (2004). Ostatnio wydał: Listy
szóste
(2004), Patriotyzm dzisiaj (2005).

Więcej na ten temat w

w serwisie media.wp.pl

media.wp.pl

media.wp.pl

media.wp.pl

media.wp.pl

TM (620) - Salij.p65

2006-12-19, 15:20

35


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
O Jacek Salij OP Poza Kościołem nie ma zbawienia
Jacek Salij OP Dlaczego księża o tym nie mówią
Jacek Salij OP
JACEK SALIJ OP
Jacek Salij OP Ewangelie i Apokryfy
Jacek Salij OP Dzieci nieślubne
5 Jacek Salij OP Dyskusja
Jacek Salij OP Matka Boża Aniołowie Święci
2 Jacek Salij OP Co to znaczy, że Kościół jest katolicki
Jacek Salij OP Pytania nieobojętne
Jacek Salij OP Rzekomy rygoryzm katolickiej etyki seksualnej
Jacek Salij OP Szukającym drogi
Jacek Salij OP Początek i koniec świata 2
Jacek Salij OP Czy w różnych religiach wyznawany jest ten sam Bóg
Jacek Salij OP Poszukiwania w wierze
Jacek Salij OP Egzorcyzmy
4 Jacek Salij OP Świętość i zło w Kościele
Jacek Salij OP Odnówmy w sobie prawdę o Trójjedynym Bogu 2
Jacek Salij OP Boża przedwiedza i ludzka wolność

więcej podobnych podstron