Marzena i Tadeusz Wo
ź
niakowie
Ojca Grande przepisy na zdrowe
ż
ycie
"Prasa Bałtycka",
Gda
ń
sk 1997
Na dysk przepisał Franciszek Kwiatkowski
Od autorów
Oddajemy do r
ą
k Czytelników drugie wydanie ksi
ąż
ki z
niewielkimi zmianami w porównaniu z poprzedni
ą
edycj
ą
. Dotyczy to
wył
ą
cznie pierwszej cz
ęś
ci "Opowiadania o sposobie
ż
ywienia i
piel
ę
gnowania organizmu ludzkiego".
W wielu listach Czytelnicy prosz
ą
o adres klasztoru bonifratrów we
Wrocławiu zamierzaj
ą
c osobi
ś
cie odwiedzi
ć
ojca Jana.
Ojciec Jan Grande przyjmuje pacjentów w placówce "Dobry
Samarytanin", w klasztorze ojców bonifratrów we Wrocławiu, ul.
Traugutta 57/59, tel. 071-4484-74, udzielaj
ą
c porad
ziołoleczniczych w dni powszednie, w godz. 8-15.
W przyklasztornej aptece, s
ą
siaduj
ą
cej z gabinetem ojca Jana,
mo
ż
na naby
ć
zioła, nalewki, balsamy, proszki i ma
ś
ci
przygotowywane przez ojców bonifratrów według własnych receptur.
Maj
ą
w tym wzgl
ę
dzie bonifratrzy ogromne, ponad 400-letnie
do
ś
wiadczenie i wielki, aczkolwiek mało znany, dorobek. W
minionej, socjalistycznej epoce starano si
ę
zniweczy
ć
go,
pozbawiono bonifratrów wi
ę
kszo
ś
ci placówek szpitalnych, w których
realizowali sw
ą
misj
ę
. Mimo to bonifratrzy w Polsce przetrwali i
cho
ć
w ograniczonym zakresie - prowadzili cały czas działalno
ść
.
Zmiany w Europie
ś
rodkowowschodniej w ostatnich latach, a tak
ż
e
zwrot w kierunku ziołolecznictwa stanowi
ą
dla bonifratrów
zapowied
ź
nowych, lepszych czasów. Mało dot
ą
d znany o
ś
rodek we
Wrocławiu prze
ż
ywa swój renesans. Powi
ę
ksza si
ę
liczb
ę
braci w
Zgromadzeniu, któremu przewodzi przeor ojciec ks. Kazimierz W
ą
sik,
a rozwijaj
ą
ca si
ę
działalno
ść
pozwala zgromadzi
ć
ś
rodki na
renowacj
ę
pi
ę
knego, barokowego ko
ś
cioła
Ś
w. Trójcy wchodz
ą
cego w
skład kompleksu bonifraterskiego we Wrocławiu.
Propaguj
ą
c zasady racjonalnego
ż
ywienia i troski o zdrowie
własnego organizmu za po
ś
rednictwem tak
ż
e tej ksi
ąż
eczki ojciec
Jan Grande spełnia swoj
ą
zakonn
ą
misj
ę
niesienia pomocy chorym i
cierpi
ą
cym.
Kontynuuje w ten sposób dzieło Jana Ciudada, zało
ż
yciela zakonu
bonifratrów.
Jan Ciudade (
ś
w. Jan Bo
ż
y) urodził si
ę
8.03.1495 r. w miejscowo
ś
ci
Montemor - o - novo w Portugalii. Burzliwe
ż
ycie młodego Jana nie
zapowiadało przyszłej
ś
wi
ę
to
ś
ci, dopóki nie nast
ą
piła wewn
ę
trzna
przemiana. Stało si
ę
to pod wpływem kaza
ń
mistrza Jana z Avila,
kaznodziei z Andaluzji. Jan Ciudade przeniósł si
ę
do Granady,
gdzie wkrótce zasłyn
ą
ł z działalno
ś
ci charytatywnej w
ś
ród chorych,
bezdomnych i opuszczonych. Bez wzgl
ę
du na ich pochodzenie, status
społeczny czy religi
ę
. Zało
ż
ony przez niego szpital i dom opieki
stały si
ę
wzorem dla o
ś
rodków w innych rejonach Hiszpanii, a
pó
ź
niej na całym
ś
wiecie. Po 12 latach słu
ż
by chorym 8.03.1550 r.
Jan Ciudade zmarł. Kanonizował go w 1691 r. papie
ż
Innocenty
XII"Dopóki bije moje serce, b
ę
d
ę
kochał Ciebie w chorych, smutnych
i opuszczonych" - modlił si
ę
ś
w. Jan Bo
ż
y.
Cz
ęść
I
Opowiadanie o sposobie
ż
ywienia i piel
ę
gnowania organizmu
ludzkiego"
"Opowiadanie o sposobie
ż
ywienia i piel
ę
gnowania
organizmu ludzkiego" - tak zatytułowany maszynopis, a wła
ś
ciwie
odbitka kserograficzna, wpadła nam w r
ę
ce latem 1995 r. Była w
fatalnym stanie technicznym, z trudem dawało si
ę
j
ą
odczyta
ć
, ze
wst
ę
pu wynikało,
ż
e stanowi streszczenie wykładu utrwalonego na
ta
ś
mie magnetofonowej w 1990 r. w Łodzi.
- Jeste
ś
my bonifratrami. Mamy swoje placówki w Łodzi, Warszawie,
Krakowie, Kalwarii Zebrzydowskiej. Zajmujemy si
ę
ziołolecznictwem
wg starej szkoły petersburskiej - zapodawał lakonicznie kto
ś
przedstawiony jako o. Jan Grand. Jego zdaniem najwa
ż
niejsze przy
niesieniu pomocy jest zwrócenie uwagi pacjenta na sposób
ż
ywienia
i piel
ę
gnowania własnego organizmu. Mówi
ą
c najpro
ś
ciej, stan
naszego zdrowia uzale
ż
niony jest od stanu
ż
ywienia.
Przez miliony lat (prawdopodobnie
ż
yjemy przeszło 450 milionów
lat) człowiek tak dobierał po
ż
ywienie, by było w nim wszystko, co
jest potrzebne do wzrostu organizmu i jego odnawiania. W naszym
po
ż
ywieniu wyst
ę
powa
ć
musz
ą
te składniki, z których sami jeste
ś
my
zbudowani. Potwierdza to równie
ż
nowoczesna nauka.
Przyjrzyjmy si
ę
zatem - proponuje autor wykładu - tym podstawowym,
pierwotnym budulcom. Nasz Stwórca Przedwieczny postawił przed sob
ą
nie byle jakie zadanie: jak i z czego ulepi
ć
człowieka, czym ma
by
ć
ta symboliczna "glina", w co j
ą
wyposa
ż
y
ć
i jak poł
ą
czy
ć
. Po
zastanowieniu - ojciec Jan opowiada to wszystko w wielkim,
alegorycznym skrócie - wzi
ą
ł wap
ń
, domieszał do niego po trochu
krzemu,
ż
elaza, kobaltu, magnezu, cynku i zbudował rodzaj
rusztowania na planie krzy
ż
a. Na jego czubku osadził co
ś
, co mo
ż
na
dzi
ś
nazwa
ć
centrum zarz
ą
dzania albo komputerem. Do
ść
chwiejn
ą
i
kruch
ą
konstrukcj
ę
poobklejał mi
ęś
niami, poprzetykał
ż
yłami,
oplótł sieci
ą
nerwów. Ulokował pomi
ę
dzy tym wszystkim kilka fabryk
przemiany materii i ogromne "zakłady farmaceutyczne". Ostatnim
poci
ą
gni
ę
ciem Mistrza było okrycie cało
ś
ci delikatn
ą
, aksamitn
ą
,
bardzo unerwion
ą
skór
ą
. Tchn
ą
ł swoj
ą
energi
ę
, odsun
ą
ł si
ę
o krok i
patrzył. Wreszcie powiedział: Id
ź
, zbieraj, szukaj, dobieraj to, z
czego sam jeste
ś
zbudowany jako po
ż
ywienie twoje.
Autor wykładu usprawiedliwia si
ę
,
ż
e opowiada tak obrazowo, aby
wszyscy zrozumieli pewn
ą
prawidłowo
ść
. Je
ż
eli w naszych
organizmach co
ś
si
ę
popsuje, to znaczy,
ż
e zachwiana została
pierwotna równowaga jego składników. Posłu
ż
my si
ę
przykładami.
Cz
ę
sto z powodu niewła
ś
ciwego trybu
ż
ycia, po
ś
piechu, jadania
nieodpowiednich potraw, narastaj
ą
cych napi
ęć
, wyczerpuje si
ę
nasza
odporno
ść
nerwowa. Znaczy to,
ż
e nie zadbali
ś
my o odpowiedni
ą
ilo
ść
magnezu, fosforu, bardzo wa
ż
nej witaminy B1, selenu, jodu i
cynku. Je
ś
li nie zwrócimy uwagi na to, co kładziemy do garnka, nie
ma mowy, aby
ś
my kiedykolwiek wrócili do normalnego samopoczucia.
Bywa,
ż
e człowieka trapi brak pami
ę
ci, brak koncentracji, wieczne
znu
ż
enie, bezsenno
ść
, pobolewanie głowy, łamanie w ko
ś
ciach...
Okazuje si
ę
,
ż
e zabrakło w garnku witaminy B1, któr
ą
w naturalny
sposób gromadzimy spo
ż
ywaj
ą
c dro
ż
d
ż
e i du
ż
e ilo
ś
ci ró
ż
nych jarzyn.
Warto tu zwróci
ć
uwag
ę
na fasol
ę
i groch - bo w nich jest masa
magnezu, kobaltu,
ż
elaza, fosforu, błonnika, białka ro
ś
linnego,
ż
ółtego fosforu - przeciw stanom reumatycznym, kamicy nerkowej i
w
ą
trobowej, utracie odporno
ś
ci na zm
ę
czenie, migrenie, łamaniu w
ko
ś
ciach, bezsenno
ś
ci, zapaleniu p
ę
cherza, problemom z dn
ą
, tzn. z
odkładaniem si
ę
kwasu moczowego w stawach. Tymczasem fasola jest
jako
ś
bardzo rzadko w naszej kuchni obecna. Dawniej, w tradycyjnej
kuchni dobra gospodyni szykowała na zim
ę
przynajmniej dwa worki
nasion str
ą
czkowych (fasoli i grochu).
Przy spo
ż
ywaniu fasoli wytwarzaj
ą
si
ę
gazy. Aby tego unikn
ąć
,
trzeba przed moczeniem suche nasiona sparzy
ć
wrz
ą
tkiem (ok. 15
min.) i podczas gotowania dosypa
ć
szczypt
ę
kminku. Fasol
ę
gotuje
si
ę
bez mi
ę
sa i bez soli, w oddzielnym garnku, w tej samej wodzie,
w której była namoczona ju
ż
z kminkiem. Ugotowana mo
ż
e sta
ć
w
lodówce jako półfabrykat. Potem mo
ż
na j
ą
u
ż
y
ć
do zwykłej zupy
jarzynowej z dodatkiem ły
ż
ki masła, roztartym z
ą
bkiem czosnku i
odrobin
ą
majeranku. Pyszna i zdrowa strawa.
Od czasu do czasu mo
ż
emy sobie nawet pozwoli
ć
na ci
ęż
sz
ą
potraw
ę
:
fasolk
ę
po breto
ń
sku. Podsma
ż
amy na oleju troch
ę
resztek z mi
ę
sa,
lekko podrumieniamy pokrojon
ą
cebulk
ę
, wlewamy przecier
pomidorowy, troch
ę
koncentratu i dodajemy ugotowan
ą
fasol
ę
. I do
smaku przyprawiamy pieprzem.
Mo
ż
na fasol
ę
zmieli
ć
w maszynce, doda
ć
tartej bułki, do tego
przyrumienionej cebulki, masła, troch
ę
pieprzu, odrobin
ę
mielonego
gotowanego mi
ę
sa, dwa przetarte jajka i mamy doskonały farsz do
piero
ż
ków. Palce liza
ć
! Co za przysmak! A w nim wielkie bogactwa:
magnez,
ż
elazo, kobalt, fosfor, błonnik, białko ro
ś
linne itd.
Obok fasoli w naszej kuchni nie powinno zabrakn
ąć
grochu. Groch
ż
ółty na poligonach słu
ż
y jako podstawowa potrawa. I okazuje si
ę
,
ż
e nawet ciamajdowaty chłopak, w wojsku nabiera energii
ż
yciowej.
Przybywa mu rozumu, a po przyje
ź
dzie do domu jest pełen siły i
wigoru. Niestety, po trzech miesi
ą
cach bez grochówki na stole,
znowu robi si
ę
z niego ciamajda
ż
yciowa.
Wró
ć
my do czasów, kiedy jeszcze nie było ani kombajnów, ani
ż
adnych maszyn na polu i pradziadek z kos
ą
wychodził o 3 rano do
ci
ęż
kiej pracy. Prababka w mi
ę
dzyczasie nagotowała garnek grochu,
drugi kapusty i mi
ę
sa - zmieszała to wszystko razem, zaniosła na
pole. Wszyscy si
ę
najedli i kosili nie gorzej ni
ż
obecne kombajny.
Kto jada groch regularnie raz w tygodniu, to do 100 lat nic nie
b
ę
dzie wiedział o reumatyzmie. To jest udowodnione. Do grochu,
gotowanego tak jak fasola, dodajemy równie
ż
kminek i masło. Niech
stoi sobie w garnku, a kiedy potrzeba - dodajemy do ziemniaczanki
z posiekan
ą
chud
ą
kiełbas
ą
, przyprawiamy majerankiem, tymiankiem i
mamy łatwo strawn
ą
, wspaniał
ą
grochówk
ę
.
W nast
ę
pnej kolejno
ś
ci autor utrwalonego na ta
ś
mie wykładu
przekonuje słuchaczy o walorach kaszy gryczanej, która jest
dostarczycielk
ą
krzemu. Co znaczy krzem dla naszych organizmów?
Zakonnik nie chce straszy
ć
, tylko informuje lakonicznie,
ż
e brak
krzemu ma
ś
cisły zwi
ą
zek z zawałem serca, wylewem krwi do mózgu,
ż
ylakami, hemoroidami, krwawieniem dzi
ą
seł, wypadaniem włosów,
krucho
ś
ci
ą
ko
ś
ci, łamliwo
ś
ci
ą
paznokci, ogólnym zm
ę
czeniem.
Dlaczego - zastanawia si
ę
narrator - nasze babki i dziadkowie nie
mieli kłopotów kr
ąż
eniowych, zawałów, itp? Ano, dlatego,
ż
e ich
organizmy wspierane były przez krzem, który dostarczała twarda
studzienna woda (nikt przed 100 laty nie słyszał o rozmi
ę
kczonej
wodzie, do której sypie si
ę
mas
ę
chloru niszcz
ą
cego krzem i jej
ż
yciodajno
ść
, nie spotykano równie
ż
warzyw z wiotkimi łodygami
rosn
ą
cych w glebie pozbawionej krzemu... Kultura kulinarna dawnej
Polski dostarczała organizmowi ogromne ilo
ś
ci krzemu poprzez
jadłospis, w którym poczesne miejsce zajmowała kasza kryczana.
Zawiera ona kilkadziesi
ą
t procent krzemu, jest - jak kamyczki -
odporna na zepsucie, nie tknie jej ani robak ani mysz polna; s
ą
w
niej całe pokłady rutyny, od której zale
ż
y stan naszych arterii -
ż
ył i t
ę
tnic.
Współczesny przemysł farmaceutyczny docenia wła
ś
ciwo
ś
ci gryki i
wykorzystuje j
ą
do produkcji leków przeciw
ż
ylakom, hemoroidom,
mia
ż
d
ż
ycy, kłopotom kr
ąż
eniowym. Zastanówmy si
ę
teraz, czy w
naszych kuchniach popularna jest kasza gryczana? Ile razy w
tygodniu dostarczamy organizmowi zawarty w niej krzem?
A przecie
ż
- jak była o tym mowa na pocz
ą
tku - Pan Bóg z krzemu
zmieszanego z wapniem zbudował nasze ko
ś
ci, z
ę
by, arterie,
usztywnił dzi
ą
sła, wzmocnił włosy...
Dalej, po nieczytelnym kawałku tekstu, narrator zdradza nam swoje
"uniwersytety":
Dzieci
ń
stwo sp
ę
dził w Azji, na Syberii, na pograniczu mongolskich
stepów Kirgizji. Tam poznał herbat
ę
, ale tak
ą
prawdziw
ą
. Jak
Polakowi podano szklank
ę
, to... j
ę
zyk mu kołowaciał i przez trzy
godziny nic nie mówił, a tubylcy mieli
ś
wi
ę
ty spokój.
W Azji zwyczajowo na stole stawiano du
ż
y samowar, na nim imbryk, a
w tym imbryku wrzała esencja herbaciana. I tak jest prawidłowo! U
nas, w Polsce, uwa
ż
amy,
ż
e gotowanie herbaty zabija wszystkie jej
warto
ś
ci. Tymczasem ona dopiero powy
ż
ej 100 st. C zaczyna by
ć
sob
ą
. Wyparzaj
ą
si
ę
garbniki, witaminy B1, B6 działaj
ą
ce przeciw
otyło
ś
ci; wyparza si
ę
delikatna teina, puryna i rutyna, która
uelastycznia naczynia krwiono
ś
ne. Garbniki w herbacie działaj
ą
odka
ż
aj
ą
co i zast
ę
puj
ą
na Wschodzie jodyn
ę
.
Narody Azji zalewaj
ą
rany esencj
ą
herbacian
ą
i owijaj
ą
je
gałgankiem z płatkami herbacianymi. Po dwóch dniach obrz
ę
k znika,
a po tygodniu wszystko si
ę
goi.
Równie
ż
na kobiece problemy ze
ś
luzówkami najlepsza jest esencja
herbaciana, przechowywana w srebrnym dzbanuszku (w srebrze nie
rozwijaj
ą
si
ę
ż
adne bakterie ani jednokomórkowce). Nale
ż
y robi
ć
płukanki i podmywania. Esencja herbaciana stosowana do przemywania
ran i piel
ę
gnowania odle
ż
yn działa dwa razy skuteczniej ni
ż
wywar
z kory d
ę
bu.
Dobrze zaparzona mocna herbata zabezpiecza przed chorobami
kr
ąż
enia, serca, niewydolno
ś
ci
ą
mózgu, kłopotami z zapaleniem
ś
luzówki na tle ataku szczepów wirusowych, nawet przed gryp
ą
...
- Wró
ć
my na chwil
ę
do cudownego zamysłu Pana Boga - kontynuuje swój
wykład nieznajomy mnich. - W naszej czaszce, prócz mózgu -
komputera, zagł
ę
bie
ń
, w których tak dogodnie osadzone s
ą
oczy,
otworów nosowych, przez które wentyluje si
ę
i dotlenia organizm,
znajduje si
ę
bardzo wa
ż
ne urz
ą
dzenie - rodzaj młyna - nadzwyczaj
przemy
ś
lnie wyposa
ż
onego. S
ą
tam z
ę
by - siekacze kawałkuj
ą
ce
pokarm, za nimi z
ę
by trzonowe, które jak koła mły
ń
skie - musz
ą
wszystko porz
ą
dnie zemle
ć
. Rozdrabniani
ą
i mia
ż
d
ż
eniu towarzyszy
zmi
ę
kczanie
ś
lin
ą
z pepsyn
ą
wypływaj
ą
c
ą
spod j
ę
zyka z dwóch
"studzienek". A cały ten proces skutecznie przy
ś
piesza j
ę
zyk -
delikatna łopatka, która ci
ą
gle wszystko miesza i obraca. Zmielona
masa wpada rur
ą
przewodu pokarmowego do wielkiej betoniarki, czyli
naszego
ż
oł
ą
dka, unerwionego trzy razy bardziej od naszej twarzy.
Zanim my zd
ąż
ymy skonstatowa
ć
zdenerwowanie -
ż
oł
ą
dek ju
ż
stracił
wła
ś
ciwy sobie ró
ż
owy kolor, zrobił si
ę
biały jak prze
ś
cieradło i
skurczył o dwie trzecie. Skurcz spowodowany napi
ę
ciem nerwowym lub
brakiem po
ż
ywienia czyni z
ż
oł
ą
dka pomp
ę
ss
ą
c
ą
, która wci
ą
ga do
ś
rodka
ż
ół
ć
z woreczka
ż
ółciowego. Tymczasem nie powinno jej by
ć
w
ż
oł
ą
dku ani jednej kropli. Ale có
ż
, ju
ż
si
ę
stało... Jak tylko co
ś
zjemy - wszystko zalewa
ż
ół
ć
uniemo
ż
liwiaj
ą
c prac
ę
ś
luzówki
ż
oł
ą
dka, jak równie
ż
wymieszanie pokarmu z kwasami trawiennymi.
ś
oł
ą
dek wypycha to wszystko do kiszek, które z kolei zostaj
ą
podra
ż
nione przez
ż
ół
ć
i niedokładnie przetrawione kawałki
jedzenia. Jak najszybciej wi
ę
c pozbywaj
ą
si
ę
toksycznej substancji
wyrzucaj
ą
c j
ą
do ostatniej fabryki przemiany - grubej, pot
ęż
nej,
siwej kichy. Ta dopiero - jak si
ę
nie zirytuje... Wcale nie chce
pracowa
ć
. Wszystko si
ę
tam zatrzymuje, wzrasta temperatura.
Zamiast procesu trawiennego mamy proces gnilny.
Tragedia ogarnia swoim zasi
ę
giem limfocyty, których zadaniem jest
wyszukiwanie po
ż
ywnych mikrocz
ą
steczek w cienkim i grubym jelicie
oraz w w
ą
trobie i taskanie ich na plecach tam, gdzie jest to
potrzebne. Poparzone
ż
ółci
ą
nic nie mog
ą
zdziała
ć
. Kurcz
ą
si
ę
i
wycofuj
ą
. Człowiek zamiast ty
ć
- chudnie, traci siły, cierpi na
zaparcia lub zapalenie jelit z biegunk
ą
.
Aby temu wszystkiemu zapobiec, musimy unika
ć
zdenerwowania oraz
nie dopuszcza
ć
do tego, by nasz
ż
oł
ą
dek był pusty, a wi
ę
c - jada
ć
przynajmniej 6 razy dziennie. To nie musi by
ć
za ka
ż
dym razem
zasiadanie do stołu, wystarczy mi
ę
dzy normalnymi posiłkami jaki
ś
sucharek, suche paluszki, kawałek
ż
ółtego sera - 23 k
ę
sy
czegokolwiek - aby ten znerwicowany
ż
oł
ą
dek cały czas był zaj
ę
ty
trawieniem. Wtedy nie b
ę
dzie miał czasu na kurczenie si
ę
i
zasysanie
ż
ółci. Ludzie, którzy cz
ę
sto jadaj
ą
, nie tyj
ą
, jest to
udowodnione.
ś
ół
ć
dodatkowo wytrawia
ś
luzówk
ę
i przyczynia si
ę
do powstawania
wrzodów
ż
oł
ą
dka. Gdy przychodzi pacjent i skar
ż
y si
ę
na jakie
ś
dziwne, bezzapachowe odbijanie, które a
ż
podpiera pod serce, to
prócz ziółek w
ś
ród zalece
ń
otrzymuje: bezwarunkowo jada
ć
8 razy
dziennie i pi
ć
cz
ę
sto ciepłe mleko. Mleko potrafi oczy
ś
ci
ć
ż
oł
ą
dek
z narzucanej
ż
ółci i zneutralizowa
ć
nadmiar kwasu solnego. Je
ż
eli
zrobicie z
ż
ółci
ą
porz
ą
dek - zapowiada narrator - sko
ń
cz
ą
si
ę
dolegliwo
ś
ci trawienne.
Kolejnym problemem, jaki autor wykładu b
ę
dzie omawiał jest plaga
naszych czasów, czyli cholesterol. Jadamy cz
ę
sto wywary z mi
ę
sa,
rosoły, gdzie wyst
ę
puje masa kwasów tłuszczowych nasyconych,
bardzo łatwo ł
ą
cz
ą
cych si
ę
z cukrem rafinowanym tworz
ą
c mas
ę
przydatn
ą
do produkcji cholesterolu. Trafia on do wszystkich
naczy
ń
krwiono
ś
nych i pozostaje w du
ż
ej ilo
ś
ci w w
ą
trobie.
Do usuni
ę
cia cholesterolu z organizmu konieczna jest znaczna dawka
wapnia. Nale
ż
y go spo
ż
ywa
ć
wła
ś
ciwie bez przerwy. Jest to równie
ż
wa
ż
ne dla systemu kostnego. W jego składzie znajduje si
ę
przeci
ę
tnie 11-13 kg wapnia. Niestety, bardzo łatwo go tracimy na
korzy
ść
serca. Serce, je
ż
eli nie dostanie wapnia ze spo
ż
ywanym
mlekiem, czy serem, to ukradnie je sobie z ko
ś
ci. Serce - główny
organ, nie mo
ż
e pracowa
ć
bez soli wapnia rozpuszczonych w
krwiobiegu. Tak jak samochód nie poci
ą
gnie bez oleju silnikowego,
tak i serce nie b
ę
dzie pracowa
ć
bez litra mleka na dob
ę
. A nasze
biedne, systematycznie ograbiane ko
ś
ci przysparzaj
ą
nam na starsze
lata problemów. Mamy do czynienia ze zwyrodnieniami kostnymi i
reumatyzmem, osteoporoz
ą
, zm
ę
czeniem ogólnym, przedwczesn
ą
staro
ś
ci
ą
. Wszystko to spowodowane jest brakiem szacunku dla mleka
i przetworów mlecznych.
Obserwowałem Mongołów i Kirgizów - powołuje si
ę
na swoje
do
ś
wiadczenia zesła
ń
ca o. Grand - u których panował jeszcze "wiek
XIX". Ci ludzie rzeczywi
ś
cie do
ż
ywali wieku Moj
ż
eszowego. To nie
przesada, 90 procent starców przekraczało 110, 115 lat i byli
zupełnie sprawni. Tam siedemdziesi
ą
tka, to dopiero wiek
ś
redni.
Ale te
ż
nie znaj
ą
oni oran
ż
ady, wina, cukru (do naszych czasów o
cukrze nic nie wiedzieli). Pij
ą
po 5 litrów mleka dziennie, albo
ajran - specjalne kwaszone mleko azjatyckie. Kwas mlekowy w nim
zawarty jest antytoksyn
ą
i dostarcza bardzo du
żą
ilo
ść
wapnia do
krwiobiegu. Serce ma pełn
ą
mo
ż
liwo
ść
spalania go. Nie m
ę
czy si
ę
,
nie nakazuje małym krwinkom, aby kradły wap
ń
z ko
ś
ci. Przeciwnie,
nadmiar wapna transportowany jest jako regeneruj
ą
cy budulec do
ko
ś
ci. Przy tym jeszcze woda pitna czerpana ze studni jest czysta
i bogata w krzem. Wszystko to usuwa z organizmu wszelkie gnilne
bakterie, a na dodatek cz
ęść
wapnia z tego nadmiaru wypitego mleka
wyrzuca z masami kałowymi cholesterol. Najmniejsza molekuła wapnia
wyprowadzana z organizmu jako balast dla nas niepotrzebny, wlecze
ze sob
ą
na zewn
ą
trz ogromny wór z cholesterolem.
Nadzwyczaj skutecznie mo
ż
na obni
ż
y
ć
cholesterol, spo
ż
ywaj
ą
c du
ż
e
ilo
ś
ci kwa
ś
nego kefiru. Cholesterol spadnie w ci
ą
gu paru tygodni
do zupełnej normy i jeszcze zostan
ą
usuni
ę
te mi
ę
kkie złogi wapnia,
które ju
ż
poosiadały na naszych t
ę
tnicach,
ż
yłach i zastawkach.
Pytanie - sk
ą
d one si
ę
tam wzi
ę
ły? Otó
ż
- jak ju
ż
była o tym mowa -
je
ś
li prowadzimy oszcz
ę
dne w mleko i sery
ż
ywienie - serce musi
sobie jako
ś
radzi
ć
i znajduje
ź
ródło wapnia w naszych ko
ś
ciach.
Krwinki, jak małe mrówki, wydziobuj
ą
z ko
ś
ci mi
ę
kki wap
ń
i nios
ą
c
go do serca, po drodze gubi
ą
na zastawkach
ż
ylnych i t
ę
tniczych.
Ratuj
ą
c serce staj
ą
si
ę
przyczyn
ą
mia
ż
d
ż
ycy typu wapniowego.
Tracimy pami
ęć
, mamy zimne nogi, bol
ą
ce, czasem p
ę
kaj
ą
ce pi
ę
ty,
odciski na nogach,
ź
le si
ę
czujemy, bol
ą
nas ramiona. Wiadomo,
zaczyna si
ę
odwapnienie ko
ś
ci. Kark boli, gdy kr
ę
cimy głow
ą
-
chrupie i trzeszczy. Wszystko zaczyna si
ę
psu
ć
... Konieczny jest
wap
ń
- bez niego nie da si
ę
ż
y
ć
.
Jednak nie wszystkie organizmy przyjmuj
ą
mleko w normalny sposób.
Bywaj
ą
dolegliwo
ś
ci, w których mo
ż
e ono zaszkodzi
ć
, np. chorym na
trzustk
ę
. Trzustka nie znosi słodkiego mleka i wtedy trzeba pi
ć
kwa
ś
ne, a najlepiej - kefir, o którym ju
ż
była mowa. Kefir to
nietypowe mleko. Nazywa si
ę
tak od nazwiska francuskiego uczonego,
który był w Tybecie w XIX wieku i tam u Mongołów podpatrzył, jak
zeskrobywali ze
ś
ciany jaskini dziwny
ś
luz, dodawali go do mleka,
które szybko si
ę
zsiadało i miało specyficzny smak. Zauwa
ż
ył,
ż
e
po tym mleku
ś
wietnie czuje si
ę
jego przewód pokarmowy. Wrócił do
Francji - zbadał przywiezion
ą
substancj
ę
pod mikroskopem i okazało
si
ę
,
ż
e jest to rodzaj grzyba skalnego.
Grzybki Kefira zakwaszaj
ą
c mleko, poluj
ą
na bakterie. A poniewa
ż
od
ż
ywiaj
ą
si
ę
bakteriami gnilnymi, oczyszczaj
ą
mleko z wszelkich
brudów. Poza tym wytwarzaj
ą
mlekowy kwas chemiczny odwrotnie
zło
ż
ony, który z naszych organizmów nawet trupi jad rakowy usuwa.
Je
ż
eli kto
ś
choruje na raka i pije 3 razy dziennie po pełnej
szklance kefiru, to ma o połow
ę
toksyn rakowych mniej w swoim
krwiobiegu.
Grzybki Kefira robi
ą
w naszym
ż
oł
ą
dku, w kiszkach, to co robiły w
garnku mleka - poluj
ą
na bakterie. Wymorduj
ą
je tak dokładnie,
ż
e
nie pozostanie ani jedno szkodliwe paskudztwo. Dlatego w ka
ż
dym
domu powinien by
ć
osobny garnek do zakwaszania kefiru. Wczorajszym
kefirem - jutrzejszy. Oto, jak go szykujemy:
Litr mleka trzeba gotowa
ć
na wolnym ogniu pół godziny,
ż
eby troch
ę
odparowało, postawi
ć
do ostudzenia w ciemnym garnku. Do chłodnego
mleka wla
ć
szklank
ę
kefiru, przykry
ć
pokrywk
ą
, postawi
ć
w ciepłym
miejscu i na drugi dzie
ń
kefir gotowy. Mo
ż
na popija
ć
nim kasz
ę
gryczan
ą
ze skwarkami i nie ma
ż
adnego problemu trawiennego. Mo
ż
na
przy okazji sprawdzi
ć
stopie
ń
zanieczyszczenia chemicznego mleka.
Grzybki kefiru nie rozwin
ą
si
ę
w
ś
rodowisku "zabrudzonym" chemi
ą
.
Po prostu, mleko zburzy si
ę
i ucieknie z garnka.
Nast
ę
pnie narrator zastrzegaj
ą
c,
ż
e powie co
ś
niepopularnego
stwierdza, i
ż
jajka s
ą
lekarstwem przeciw mia
ż
d
ż
ycy. Mo
ż
na zjada
ć
nawet kilka dziennie i obni
ż
y
ć
nimi poziom cholesterolu. Ale
pami
ę
tajmy - je
ś
li tylko do jajek dodamy ły
ż
eczk
ę
cukru, na
przykład w osłodzonej herbacie - poziom ten momentalnie ro
ś
nie.
Białko proste w jajkach daje człowiekowi ogromne siły, a
ż
ółtko
zawiera wszystkie mikroelementy, biopierwiastki i witaminy. Nie ma
nic lepszego dla od
ż
ywienia organizmu jak
ż
ółtko, bo w nim jest
wszystko to, czego potrzebuje do
ż
ycia i wzrostu rozwijaj
ą
ce si
ę
kurcz
ą
tko. Jajko zawiera w sobie drogocenn
ą
substancj
ę
- lecytyn
ę
- zapobiegaj
ą
c
ą
mia
ż
d
ż
ycy. Ale nie mo
ż
na go ł
ą
czy
ć
z tłuszczami
nasyconymi (na przykład - sma
ż
y
ć
na ma
ś
le) i dodawa
ć
cukru.
Młodych osób mo
ż
e ten rygor nie dotyczy
ć
. Ale ju
ż
po trzydziestce
trzeba si
ę
chroni
ć
przed cholesterolem. Zreszt
ą
ostatnio zdarza
si
ę
,
ż
e dzieci 11-letnie maj
ą
mia
ż
d
ż
yc
ę
i to zaawansowan
ą
, z
cholesterolem powy
ż
ej 300 mg%. To jest dopiero tragedia. Mia
ż
d
ż
yca
w dzieci
ń
stwie czy wieku młodzie
ń
czym stanowi efekt przekarmienia
rosołkami, cukierkami i przechemizowan
ą
ż
ywno
ś
ci
ą
.
"...W naszym jadłospisie poczesne miejsce zajmuj
ą
ziemniaki -
czytamy dalej w streszczeniu wykładu. Autor zauwa
ż
a,
ż
e powinni
ś
my
wi
ę
cej o nich wiedzie
ć
i lepiej je przyrz
ą
dza
ć
. Na przykład, czy
potrafimy wła
ś
ciwie obiera
ć
ziemniaki, albo przygotowa
ć
ciasto na
placki?
Ziemniaki - s
ą
błogosławie
ń
stwem dla nas w Europie, ale nie nale
ż
y
przesadza
ć
serwuj
ą
c je rano, wieczór i w południe. Gdyby
ś
my
ziemniaki przyrz
ą
dzali tak, jak
ś
ydówki - byłoby z nich 10
po
ż
ytków wi
ę
cej. Nie wiadomo, sk
ą
d Moj
ż
esz przed wiekami wiedział,
ż
e to, co ro
ś
nie w ziemi, cho
ć
nieczyste, jest bardzo bogate w
ż
yciodajne siły. Nakazał, by wszystko to przed przygotowaniem było
dokładnie wyszorowane i wymyte. Cho
ć
by
ś
ydówka była
najbrudniejsza, nigdy nie b
ę
dzie obierała ziemniaków tak, jak
Polka, która przyniesie z piwnicy brudne, zapaskudzone przez
błoto,
ś
limaki, myszy, koty bulwy i obiera je bardzo grubo,
wyrzucaj
ą
c z łupinami drogocenne składniki
ż
ywieniowe i utytłane
myje po kilka razy, niektóre miejsca dociera, bo jeszcze s
ą
brudne.
A przecie
ż
ziemniak jest bardzo porowaty, prawie jak g
ą
bka,
wchłania brudn
ą
wod
ę
, a przy okazji wypłukuje si
ę
z niego du
ż
o
cennych składników. Na dodatek, po ugotowaniu wylewa si
ę
drogocenny wywar do zlewu, a bezwarto
ś
ciow
ą
skrobi
ę
utłucze,
niekiedy doda si
ę
troch
ę
ś
mietany i podaje na stół.
ś
ydówka, jak przyniesie z piwnicy ziemniaki, to najpierw je
porz
ą
dnie wyszczotkuje, wymyje pod bie
żą
c
ą
wod
ą
, a jak jej nie ma
- to trzy razy wymyje w nowej wodzie i te czy
ś
ciutkie ziemniaki
obiera tak cieniutko,
ż
e skórka jest przezroczysta. Okazuje si
ę
,
ż
e tu
ż
pod ni
ą
s
ą
całe pokłady potasu, sodu, magnezu, kobaltu,
ż
elaza, tych najci
ęż
szych biopierwiastków, których nam ci
ą
gle
brakuje. Po obraniu przepłukuje, wrzuci do czystego "koszernego"
garnka, tylko do ziemniaków przeznaczonego, zapełnia go do połowy.
Ile osób w domu, tyle główek cebuli przekroi na 4 i wło
ż
y na
wierzch, wsypie
ź
dziebełeczko kminku, doda du
żą
ły
ż
k
ę
masła, wleje
2 szklanki mleka, doleje wrz
ą
cej wody. Bo u
ś
ydówki jest jeszcze
specjalny garnek na wod
ę
. Nigdy brudn
ą
, "niekoszern
ą
" wod
ą
nie
zaleje
ż
adnej potrawy. Du
ż
y garnek stoi na kuchni i bez przerwy
gotuje si
ę
w nim woda. Wszystko, co niepotrzebne wyparowuje z
niej,
ż
elazo i ró
ż
ne paskudztwa z rur osiadaj
ą
na
ś
ciankach, woda
staje si
ę
mi
ę
kka i czysta. Zalewa ni
ą
ziemniaki, te
ż
tylko do
połowy garnka, bo druga połowa musi by
ć
pary. Nie soli. Przykrywa
pokrywk
ą
i na dobrym ogniu pr
ę
dko gotuje. Stwierdzi,
ż
e mi
ę
kkie,
posoli, chwileczk
ę
jeszcze pogotuje. Do czystego glinianego garnka
wyleje wywar, a ziemniaki wysypie na półmisek - ju
ż
s
ą
z masłem, z
kminkiem, z mlekiem, z cebul
ą
- zapach niesamowity - posypie tylko
zielonym posiekanym szczypiorkiem. I nie trzeba ju
ż
niczym
przyprawia
ć
. S
ą
wy
ś
mienite, nawet bez mi
ę
sa.
Natomiast do wywaru z ziemniaków
ś
ydówka dolewa 2/3 zimnego mleka,
wsypie posiekan
ą
rze
ż
uch
ę
lub szczypiorek i podaje zamiast
polskiego kompotu z rozbełtanego d
ż
emu, który nie ma
ż
adnych
warto
ś
ci.
A placki ziemniaczane, je
ś
li je dobrze przyrz
ą
dzi
ć
, mo
ż
na nawet w
lipcu upiec z zeszłorocznych ziemniaków. Najpierw nale
ż
y dwa jaja
ubi
ć
porz
ą
dnie, wla
ć
pół litra przegotowanego mleka, wtarkowa
ć
dwie du
ż
e główki cebuli, dobrze wymiesza
ć
. Jak kto
ś
chce mi
ę
kkie
placki, to wsypa
ć
troszeczk
ę
proszku do pieczenia. Dopiero w to
wszystko wtarkowa
ć
kilkana
ś
cie ziemniaków (skrobia nigdy nie
poczernieje w mleku, a i jajko rozbite z mlekiem ma inn
ą
struktur
ę
). Z tak przygotowanego ciasta placki b
ę
d
ą
jasno
ż
ółte z
ró
ż
owym odcieniem, jak z młodych ziemniaków, łatwo strawne. Je
ś
li
zostan
ą
na dzie
ń
nast
ę
pny, to nale
ż
y zrobi
ć
czyst
ą
zup
ę
pomidorow
ą
, a zamiast ry
ż
u doda
ć
pokrojone w paseczki placki
ziemniaczane. Idealna potrawa z doskonałymi "flaczkami". Wszystkie
te na pozór banalne sprawy - s
ą
wa
ż
ne dla naszego zdrowia.
Gdyby
ś
my zwrócili uwag
ę
na to, co jemy i jak jemy, to w naszych
warunkach, tych tera
ź
niejszych, nawet najgorszych i ekonomicznie i
psychicznie, mogliby
ś
my 120 lat
ż
y
ć
, bo na tyle mamy mniej wi
ę
cej
zakodowane w Europie nasze siły
ż
ywotne. Tyle by
ś
my
ż
yli bez
znajomo
ś
ci słowa - lekarz.
Dbajmy wi
ę
c o dobr
ą
kuchni
ę
. Gdy najemy si
ę
dwa razy w tygodniu
grochu, kaszy gryczanej, raz w tygodniu fasolówki, popijemy
codziennie litrem mleka, zjemy 5 dag sera, główk
ę
cebuli, dwa
jabłka, to nie ma na nas siły. Staro
ść
nie przychodzi, ko
ś
ci nas
nie bol
ą
. Kładziemy si
ę
spa
ć
kiedy trzeba, wstajemy o wła
ś
ciwej
porze.
ś
eby nam kto
ś
nawet nadepn
ą
ł na palec, to si
ę
ś
miejemy,
zamiast kl
ąć
. I
ż
eby
ś
my nawet nie chcieli, to do nieba pójdziemy.
Wszystkie zalecenia tego swojskiego lekarza s
ą
proste, a zarazem
niezwykłe. By
ć
mo
ż
e starsi Czytelnicy w niektórych "m
ą
dro
ś
ciach"
odnajd
ą
ś
lad receptur
ż
ywieniowych swoich matek i babek? Autor nie
ukrywa ich rodowodu:
- Znam tysi
ą
ce wypadków,
ż
e ludzie przez całe lata nie jedli tych
podstawowych starosłowia
ń
skich potraw. Po wizycie u mnie, z pewn
ą
nieufno
ś
ci
ą
zaczynali próbowa
ć
. A po trzech miesi
ą
cach
przyje
ż
d
ż
aj
ą
i z rado
ś
ci
ą
relacjonuj
ą
: - Prosz
ę
ksi
ę
dza! 20 lat
fasoli i grochu nie jadłem, teraz wszystko jem, doskonale si
ę
czuj
ę
, siły nabrałem...
W kolejnym akapicie wykładu zakonnik zwraca uwag
ę
na to, by
zatroszczy
ć
si
ę
o własny system nerwowy, od którego zale
ż
y proces
wchłaniania, stan
ż
oł
ą
dka i jelit. Nasz system nerwowy to kilkaset
kilometrów bardzo delikatnej nitki, która - maj
ą
c swój pocz
ą
tek w
mózgu - oplata cały kr
ę
gosłup rozgał
ę
ziaj
ą
c si
ę
mi
ę
dzy kr
ę
gami.
Rozgał
ę
zienia opasuj
ą
organizm docieraj
ą
c do wszystkich jego
zak
ą
tków. System ten składa si
ę
w 80 procentach z fosforu, który
trzeba nieustannie uzupełnia
ć
. Fosfor znajduje si
ę
w nasionach
str
ą
czkowych, rybach, serach, mleku. A
ż
eby jednak nie rozdymały
si
ę
od niego jelita nale
ż
y dodawa
ć
kminek i pi
ć
kwa
ś
ne mleko. Kto
ma tendencj
ę
do wzd
ęć
powinien po obiedzie aplikowa
ć
sobie jedn
ą
ły
ż
eczk
ę
zmielonego kminku popit
ą
letni
ą
wod
ą
.
Sery
ż
ółte, które tak lubimy... Owszem, mo
ż
na je spo
ż
ywa
ć
, tylko
pami
ę
tajmy,
ż
e w Polsce sery s
ą
za młode (zbyt krótko poddawane s
ą
procesom fermentacyjnym) i maj
ą
du
ż
o bakterii gnilnych. Nale
ż
y
popija
ć
je kefirem, który zneutralizuje nietypowe tło bakteryjne.
Je
ż
eli kefiru nie pijemy, to lepiej
ż
ółtego sera nie jada
ć
.
Najzdrowszy jest zgliwiały twaróg przetopiony z kminkiem z
dodatkiem
ś
wie
ż
ego masła, domowej roboty.
Wa
ż
na jest równie
ż
dla stanu naszych nerwów witamina B1, która
znajduje si
ę
w wi
ę
kszo
ś
ci potraw, je
ś
li tylko nie zniszczymy jej
niewła
ś
ciwym gotowaniem. Wszystko mianowicie powinno by
ć
gotowane
pod przykryciem, co zapobiega uciekaniu wraz z par
ą
witaminy B1.
Dlatego nale
ż
y mie
ć
w kuchni du
ż
e garnki i napełnia
ć
je tylko do
połowy (pół obj
ę
to
ś
ci garnka zostaje na zbieraj
ą
c
ą
si
ę
par
ę
).
Trzeba te
ż
zlikwidowa
ć
naczynia aluminiowe, które niszcz
ą
ko
ś
ci i
ś
luzówki.
Autor wykładu zaleca zioła, które uzupełniaj
ą
w organizmie
niedobór witamin, mikroelementów, garbników, biopierwiastków.
Opowiada si
ę
za naturalnymi przyprawami, na przykład: pieprzem
(jest bakteriobójczy, w du
ż
ych ilo
ś
ciach chroni przed wrzodami
ż
oł
ą
dka), zielem angielskim (silny lek
ż
ółciotwórczy zapobiegaj
ą
cy
chorobom trzustki), majerankiem, tymiankiem (zapobiegaj
ą
zatrzymywaniu soków trawiennych i
ż
ółci w woreczku
ż
ółciowym),
gałk
ą
muszkatołow
ą
dodawan
ą
do ci
ęż
ko strawnych ciast itd. itd. Im
wi
ę
cej przypraw w kuchni, tym mniej kłopotów w
ż
oł
ą
dku. Nale
ż
y je
dodawa
ć
nawet do najprostszych zup.
Zakonnik ostrzega natomiast przed octem, którego w
ż
adnym razie
nie nale
ż
y stosowa
ć
do potraw. Mo
ż
na go zast
ą
pi
ć
sokiem z cytryny,
byle nie oddziaływał bezpo
ś
rednio na szkliwo z
ę
bów, bo w krótkim
czasie je rozpu
ś
ci.
Nale
ż
y zaprzesta
ć
słodzenia cukrem. Na Zachodzie, zwłaszcza w
Stanach Zjednoczonych, cukier zapisano ju
ż
do ksi
ę
gi
niebezpiecznych potraw, na drugim miejscu po narkotykach. Przyj
ą
ł
te
ż
nazw
ę
"białej
ś
mierci". Zanim zostanie przetrawiony przechodzi
w organizmie czterokrotny proces przeobra
ż
enia chemicznego. W
pierwszym rz
ę
dzie ł
ą
czy si
ę
z tłuszczami nienasyconymi i produkuje
wielkie ilo
ś
ci cholesterolu. Po drugie - jest przyczyn
ą
powstawania kamicy nerkowej.
Mimo
ż
e glukoza zawarta w cukrze od
ż
ywia tkank
ę
nerwow
ą
, cukier
jest trucizn
ą
... Glukoz
ę
w najczystszej postaci pozyskamy ze
spo
ż
ywanych owoców i warzyw. Je
ś
li dodamy do tego ły
ż
eczk
ę
miodu,
który przeobra
ż
a si
ę
od razu w energi
ę
- to ju
ż
nam to wystarczy
jako dzienna dawka.
Nie nale
ż
y cukru zast
ę
powa
ć
sacharyn
ą
, która bardzo wysusza
ś
luzówk
ę
. Tak wi
ę
c wyrzucamy z naszych jadłospisów nadmiar cukru,
konfitur, Leguminek, d
ż
emów itp.
W ko
ń
cówce "Opowiadania o sposobie
ż
ywienia i piel
ę
gnowania
organizmu ludzkiego" znajdujemy jeszcze opinie na temat czosnku i
cebuli. Otó
ż
, ludzie spo
ż
ywaj
ą
cy te warzywa w wi
ę
kszych ilo
ś
ciach
maj
ą
w swoim obiegu detreomycyn
ę
, własny antybiotyk, który chroni
przed chorobami wirusowo-bakteryjnymi. Poza tym, eteryczne olejki
cebuli zawieraj
ą
siark
ę
, która ma zbawienny wpływ na nasz
ą
ś
luzówk
ę
. Je
ś
li zdarzy si
ę
katar, czy - nie daj Bo
ż
e - zapalenie
zatok - to nale
ż
y post
ę
powa
ć
nast
ę
puj
ą
co: utrze
ć
na tarce do
ziemniaków 2 du
ż
e cebule, wrzuci
ć
do wysokiej koktajlowej
szklanki, owin
ąć
jej brzeg uszczelniaj
ą
cym wianuszkiem z waty, tak
by gaz nie wszedł do oczu, tylko do nosa i gł
ę
boko oddycha
ć
...
Ludzie skłonni do gryp, kaszli, katarów powinni jada
ć
przez cał
ą
zim
ę
czarn
ą
rzodkiew, która jednocze
ś
nie leczy kamic
ę
w
ą
trobow
ą
i... zapewnia pi
ę
kn
ą
, gładk
ą
skór
ę
...
Lektura tego nie doko
ń
czonego maszynopisu, drukowanego w odcinkach
w "Wieczorze Wybrze
ż
a", spotkała si
ę
z bardzo dobrym odbiorem
czytelniczym. Ludzie domagali si
ę
dalszego ci
ą
gu telefonuj
ą
c i
pisz
ą
c do redakcji. Po pobie
ż
nej penetracji okazało si
ę
,
ż
e o. Jan
Grand, to posta
ć
autentyczna - zakonnik Jan Grande z klasztoru oo.
bonifratrów we Wrocławiu. W krótkiej telefonicznej rozmowie udaje
si
ę
nam nakłoni
ć
go do spotkania. Którego
ś
wrze
ś
niowego dnia
wsiadamy do poci
ą
gu i udajemy si
ę
na spotkanie z człowiekiem,
którego proste rady stały si
ę
dla wielu wstrz
ą
sem i przestrog
ą
.
Cz
ęść
II
Spotkania z Ojcem Grande
Jak broni
ć
si
ę
przed rakiem
Dzisiejszy klasztor oo. bonifratrów we Wrocławiu jest skromnym
fragmentem całego kompleksu budynków, które kiedy
ś
nale
ż
ały do
tego zakonu, a obecnie stanowi
ą
"cywilny" szpital. Od drzwi
wej
ś
ciowych pora
ż
a wr
ę
cz intensywny zapach ziół. Wspinamy si
ę
po
schodach do Zakładu Ziołolecznictwa "Samarytanin" oo. Bonifratrów.
Na nasze spotkanie wychodzi słusznej postury m
ęż
czyzna o łagodnej
twarzy.
Ojciec Jan Grande (jest to imi
ę
zakonne Jerzego Majewskiego)
znajdzie czas dla przyjezdnych z Gda
ń
ska. Musimy tylko troch
ę
poczeka
ć
. Najpierw przyjmie chorych, od rana cierpliwie
czekaj
ą
cych w Zakładzie. Siadamy na ko
ń
cu kolejki i - chc
ą
c nie
chc
ą
c - konotujemy ludzkie opinie o zakonniku-zielarzu. Wnioskowa
ć
z nich mo
ż
na z cał
ą
pewno
ś
ci
ą
jedno: tam, gdzie ko
ń
czy si
ę
zaufanie do konwencjonalnej medycyny, gdzie robi si
ę
beznadziejnie
i rozpaczliwie - zaczyna si
ę
rola ojca Jana. Jego natomiast idee
fixe jest nie tylko leczenie konkretnych chorób, ale uruchomienie
w ludzkich organizmach - zarówno chorych, jak i zdrowych - takich
sił
ż
ywotnych i takiej wewn
ę
trznej energii, która skutecznie
wspiera
ć
b
ę
dzie leczenie i zapobieganie chorobom. Przy pomocy
czego? Przy pomocy odpowiedniego
ż
ywienia.
Prosimy ojca Jana, by opowiedział nam co
ś
o sobie.
- Zakonnik nie jest osob
ą
prywatn
ą
- odpowiada - i nie ma prawa
opowiada
ć
swojego
ż
yciorysu. Niemniej, niejako na marginesie
głównego tematu pierwszego spotkania, którym jest obrona ludzkich
organizmów przed rakiem, dowiadujemy si
ę
,
ż
e ojciec Jan Grande
pochodzi z Grodna, urodził si
ę
w 1934 roku, jako dziecko ci
ęż
ko
chorował przez wiele lat na gru
ź
lic
ę
przewodu pokarmowego.
Komunizmu uczono go na stepach syberyjskich za Irtyszem. Koczowali
tam Mongołowie, którzy nawet nie wiedzieli,
ż
e sko
ń
czyła si
ę
II
wojna
ś
wiatowa, a którym przedstawiono polskich zesła
ń
ców jako
ludo
ż
erców. Bardzo si
ę
dziwili,
ż
e "twoja budie
ć
kuszat moja" i
ż
e
ludzie o tak małym rozstawie szcz
ę
k mog
ą
mie
ć
tak wielki apetyt...
Potem był Tybet, Petersburg, Kijów... W Kijowie przyszły zakonnik
zetkn
ą
ł si
ę
ze star
ą
szkoł
ą
niekonwencjonalnej medycyny i - jak
twierdzi - du
ż
o z niej skorzystał. Wła
ś
ciwie, jego zainteresowanie
leczeniem zacz
ę
ło si
ę
od samoleczenia. Przewlekła choroba
pozwoliła mu zgromadzi
ć
spor
ą
wiedz
ę
o funkcjonowaniu ludzkiego
organizmu i wspieraniu go. Po powrocie do Polski uko
ń
czył szkoł
ę
felczersk
ą
, całe lata pracował w słu
ż
bie zdrowia. Do bonifratrów
wst
ą
pił siedemna
ś
cie lat temu, w trybie poniek
ą
d nadzwyczajnym...
Powiedział tylko tyle,
ż
e na pewnym etapie
ż
ycia stan
ą
ł mu na
drodze maciupe
ń
ki, niziutki budynek klasztorny oraz rozstrzelany
Chrystus. Nietkni
ę
ta od wojny figurka przechowała wojenny dramat -
rozszarpany, wyrwany bok, kikut r
ę
ki, osmalony trzpie
ń
krzy
ż
a.
Takie to półtora nieszcz
ęś
cia wisiało przed klasztorem w
Warszawie, całej ju
ż
przecie
ż
odbudowanej. Mniej wi
ę
cej po
tygodniu Jerzy Majewski, przyszły Jan Grande, był ju
ż
w zakonie z
manelami...
Pierwsz
ą
posług
ę
bonifratersk
ą
odbywał w Domu Pomocy Społecznej na
południu kraju opiekuj
ą
c si
ę
ci
ęż
ko chorymi - zarówno fizycznie,
jak i psychicznie. Zaj
ą
ł si
ę
te
ż
ziołolecznictwem, m. in. w
Zakładzie Ziołoleczniczym przy Konwencie Bonifratrów w Warszawie,
Łodzi, a obecnie we Wrocławiu.
Zapytany - czym medycyna zakonu bonifratrów ró
ż
ni si
ę
od medycyny
oficjalnej? - odpowiada, i
ż
w regule zakonu zapisana jest od
stuleci zasada własnego dochodzenia do wiedzy medycznej w oparciu
przede wszystkim o naj
ś
ci
ś
lejszy kontakt z chorymi. Bonifratrzy
maj
ą
swoj
ą
wiedz
ę
i tradycj
ę
ci
ą
gle poszerzan
ą
i rozbudowywan
ą
. Co
nie znaczy,
ż
e w jakikolwiek sposób lekcewa
żą
zdobycze
współczesnej nauki. Wyznaj
ą
zasad
ę
, i
ż
ich działania powinny
uzupełnia
ć
leczenie konwencjonalne. Ojciec Jan opowiada, i
ż
osobi
ś
cie obserwował kilkuset pacjentów chorych na raka, którym
medykamenty ziołowe pomogły znie
ść
utrapienia chemioterapii.
Wiadomo, i
ż
tzw. chemia wywieraj
ą
ca niszcz
ą
cy wpływ na tkank
ę
rakowat
ą
nie jest oboj
ę
tna dla całego organizmu - osłabia jego siły
obronne, wytaszcza. Okazuje si
ę
jednak,
ż
e je
ś
li obok chemii,
podamy preparaty ziołowe regeneruj
ą
ce, czyszcz
ą
ce układ
w
ą
trobowotrawienny oraz moczowy z toksyn - to taki pacjent ma
szans
ę
prze
ż
y
ć
o dobre kilka lat dłu
ż
ej i to w niezłej kondycji.
Zdarzały si
ę
nawet przypadki, i
ż
chorzy pij
ą
cy zioła, mimo
chemioterapii, mieli tak wzmocniony organizm,
ż
e nie tracili
włosów.
Na pytanie - Czy to prawda,
ż
e wszyscy jeste
ś
my zagro
ż
eni rakiem i
jak to si
ę
dzieje,
ż
e wła
ś
nie na Wybrze
ż
u gda
ń
skim, a nie - dajmy
na to - na zanieczyszczonym
Ś
l
ą
sku, zbiera on ostatnio najobfitsze
ż
niwo? - słyszymy wstrz
ą
saj
ą
c
ą
opowie
ść
o tym,
ż
e rak jest
zakodowany w ka
ż
dym człowieku. U
ś
piony i przyczajony czeka na
sposobny moment. A ten moment nast
ę
puje wtedy, kiedy organizm jest
bardzo wyczerpany, kiedy przez dłu
ż
szy czas obni
ż
a si
ę
w ludzkim
ustroju poziom cynku, witaminy A i magnezu, wtedy otwiera si
ę
brama dla raka. Dlatego nale
ż
y tak bardzo zwa
ż
a
ć
na prawidłowy
jadłospis, który dostarczy
ć
ma tych wszystkich regeneruj
ą
cych
materiałów. Przedwieczny - powiada ojciec Jan - tak nas
skonstruował,
ż
e potrafimy sami siebie obroni
ć
, równie
ż
przed
rakiem.
A dlaczego na Wybrze
ż
u tak szalej
ą
nowotwory? Nie ma to nic
wspólnego z klimatem. Chodzi natomiast o napi
ę
cia nerwicowe.
Zdaniem naszego rozmówcy, warto zwróci
ć
uwag
ę
na fakt,
ż
e rak w
pierwszym rz
ę
dzie atakuje ludzi o usposobieniu cholerycznym. Z
obserwacji wynika, i
ż
wszelkie narastaj
ą
ce stresy wytr
ą
caj
ą
z
równowagi cały układ nerwowy, a to powoduje złe wchłanianie i
"gubienie" wielkich ilo
ś
ci selenu, cynku, magnezu, jodu itd. W
osłabionym organizmie rozwija si
ę
tkanka rakowata. Na Wybrze
ż
u w
ostatniej dekadzie było wi
ę
cej napi
ęć
i stresów ni
ż
gdziekolwiek
indziej. No i zbieramy plony...
Poza tym, sposób od
ż
ywiania ludzi mieszkaj
ą
cych nad morzem ró
ż
ni
si
ę
nieco od od
ż
ywiania w centrum, czy na południu. Organizm
ludzki musi mie
ć
zapewnione w po
ż
ywieniu podstawowe substancje,
budulec wspieraj
ą
cy t
ę
cudown
ą
, mistern
ą
, przemy
ś
ln
ą
maszyneri
ę
,
jak
ą
nam Pan Bóg - ufaj
ą
c naszemu rozs
ą
dkowi - powierzył.
-
ś
eby tak jeszcze tylko współczesne kobiety zechciały poj
ąć
-
kontynuuje ojciec Jan - ile od nich zale
ż
y. - Przem
ą
drzałe toto,
zarozumiałe, w dodatku zło
ś
liwe. Co ja si
ę
tu z nimi nadenerwuj
ę
-
fuka, niby to zdegustowany. Pod pozorn
ą
zło
ś
ci
ą
jest w nim sporo
ż
yczliwo
ś
ci do ludzi. Tylko ludzkie słabo
ś
ci, np. uleganie modzie,
nie znajduj
ą
u niego zrozumienia: - Przychodzi taka jedna z drug
ą
i, oczywi
ś
cie, one wiedz
ą
najlepiej, jak ja mam je leczy
ć
.
ś
eby
si
ę
to chocia
ż
jako
ś
ogarn
ę
ło, przyczesało... Od grzebienia jak
diabeł od
ś
wi
ę
conej wody uciekaj
ą
. Dzi
ę
ki Ci, dobry Bo
ż
e,
ż
e ja
nie
ż
onaty... Ale nie piszcie tego, nie piszcie - sprzeciwia si
ę
niepewny, czy ma prawo mie
ć
taki staropolski gust.
- Otó
ż
, niechby te nasze baby, ka
ż
da jedna, uczesana czy nie,
wzi
ę
ły sobie do serca,
ż
e dla swojej rodziny znacz
ą
tyle co
minister zdrowia, a ich kuchnie s
ą
zakładami
leczniczo-farmaceutycznymi, w których przygotowuje si
ę
ż
yciodajne
potrawy. Ka
ż
e podkre
ś
li
ć
to trzy razy: Produkcja w naszych
polskich kuchniach musi by
ć
ż
yciodajna.
Darujmy sobie w trudnych czasach kulinarne wydziwiania. Potrawy -
podawane na ładnych talerzach - maj
ą
by
ć
proste i tak dobrane, by
dostarczały domownikom 68 niezb
ę
dnych składników
ż
ywieniowych.
Dlaczego 68? Bo mniej wi
ę
cej na tyle wyspecjalizowanych grup jest
podzielona liczba krwinek gospodaruj
ą
cych w ludzkim organizmie i
odpowiadaj
ą
cych za funkcjonowanie jego składowych. Krwinki, te
małe budowlane mrówki, musz
ą
mie
ć
stałe zatrudnienie, a
obowi
ą
zkiem nas - ludzi my
ś
l
ą
cych - jest dostarczy
ć
im
odpowiedniego materiału...
Przyjrzyjmy si
ę
teraz ziarnku grochu - ile te
ż
takie male
ń
stwo
zawiera w sobie składników
ż
ywieniowych...
Wyrzuci
ć
margaryn
ę
przez okno!
Spotykamy si
ę
z ojcem Janem Grande, by mówi
ć
o ziarnku grochu. W
przeciwie
ń
stwie jednak do Andersena - nie b
ę
dzie w rozmowie sensów
przeno
ś
nych. Opinie ojca Jana s
ą
bardzo konkretne i praktyczne.
Okazuje si
ę
, i
ż
najzwyklejszy groch, byle nie łuskany, zawiera
magnez, kobalt,
ż
elazo, fosfor, błonnik, białko ro
ś
linne,
substancje antyreumatyczne, antymigrenowe, antycukrzycowe; jest
kopalni
ą
witaminy B-kompleks, witaminy A... I ju
ż
mamy 12
składników z potrzebnych 68, o których wcze
ś
niej była mowa. Do
tego - je
ś
li gotujemy grochówk
ę
- dochodzi cebula zasobna w
witamin
ę
C i siark
ę
, białko zwierz
ę
ce z kawałka w
ę
dzonki lub -
lepiej - pół kilograma pokrojonej w kostk
ę
kiełbasy, zawarto
ść
od
ż
ywcza wygotowanej marchwi, pietruszki, kartofli, dodatków w
postaci majeranku, pieprzu, li
ś
cia bobkowego... Wystarczy
policzy
ć
, ile jest w samej grochówce elementów daj
ą
cych
zatrudnienie naszym pracowitym krwinkom.
M
ą
dra gospodyni nie wyrzuci wczorajszego chleba, ale pokroi go w
plastry i przyrumieni na oleju du
ż
e, pachn
ą
ce i chrupi
ą
ce grzanki.
Poda je dzieciom i m
ęż
owi do grochówki. A je
ś
li jeszcze chce
zatrzyma
ć
starego w domu,
ż
eby si
ę
nie wyrwał z kumplami na piwo -
to niech mu do tego wszystkiego po cichutku, dyskretnie, naleje do
szklanki dobrego piwa. Po takim obiedzie chłop ju
ż
nigdzie nie
b
ę
dzie si
ę
szwendał.
- M
ą
drze prowadzona kuchnia jest błogosławie
ń
stwem dla domu -
powiada nasz rozmówca - tylko trzeba z niej powyrzuca
ć
zachodnie
ś
miecie, nadmiar chemii i przetwórstwo spo
ż
ywcze. Polskie kobiety,
przynajmniej te, które nie chc
ą
do cna zdurnie
ć
, niech uwa
ż
aj
ą
szczególnie wtedy, kiedy jest nadzwyczaj pi
ę
kne opakowanie i
gło
ś
na reklama w telewizji. Te nieszcz
ę
sne rogaliki z nadzieniem
czekoladowym - to
ż
to paskudztwo nad paskudztwami, bez
ż
adnej
warto
ś
ci od
ż
ywczej... - z
ż
yma si
ę
o. Jan.
Na pytanie o margaryn
ę
, bardzo intensywnie ostatnio reklamowan
ą
-
ojciec reaguje irytacj
ą
:
- Wyrzuci
ć
to mazidło z kuchni, natychmiast. Z tłuszczów u
ż
ywa
ć
tylko masła, oleju (najbardziej warto
ś
ciowy produkowano niegdy
ś
z
konopi), smalcu, czystego łoju. Margaryna, jako produkt o wysokim
stopniu przetworzenia, robi szkody w ludzkim organizmie. Wystarczy
pomy
ś
le
ć
- jaki proces technologiczny musi przej
ść
olej naturalny,
ile po drodze trzeba doda
ć
do niego substancji chemicznych (w tym
i rakotwórczych), sztucznie produkowanego kwasu masłowego (który
prawdopodobnie niszczy
ś
luzówk
ę
), utrwalaczy i barwników (gdyby
nie pomara
ń
czowa farbka - margaryna byłaby trupio blada), aby
uzyska
ć
posta
ć
efektownie zapakowanej kostki.
Nawiasem mówi
ą
c, nie ma dot
ą
d na
ś
wiecie
ż
adnej pracy naukowej,
która uzasadniłaby i potwierdziła zdrowotno
ść
spo
ż
ywania
margaryny.
Agresywna chemia spo
ż
ywcza - zdaniem ojca Jana - pojawia si
ę
w
naszych domach równie
ż
pod postaci
ą
wybielonych cukrów i soli. Do
ko
ń
ca zeszłego wieku cukier był rarytasem zaszczycaj
ą
cym
szlacheckie stoły, przez pospólstwo prawie nie u
ż
ywanym. Jedynie w
czasie
ś
wi
ą
t pojawiała si
ę
"głowa" cukru - krystalicznego,
gruboziarnistego, któr
ą
rozbijało si
ę
wydzielaj
ą
c domownikom po
kawałeczku. Ciasto natomiast słodziło si
ę
miodem. O ile
ż
to
zdrowsza forma
ż
ywienia. Dzi
ś
u
ż
ywamy cukru bez ogranicze
ń
, a ten
oczyszczony cukier jest najzwyklejsz
ą
chemi
ą
, która zwi
ę
ksza
niepomiernie ilo
ść
kalorii, a nie daje spodziewanej energii.
Przechodz
ą
c w organizmie kilkakrotn
ą
przemian
ę
, produkuje "po
drodze" mnóstwo substancji zło
ś
liwych. W dodatku bardzo gorliwie
szuka towarzystwa tłuszczów nasyconych i wi
ąż
e si
ę
z nimi, tworz
ą
c
mas
ę
cholesterolu.
Obiecujemy zast
ą
pi
ć
w naszym domowym gospodarstwie cukierniczk
ę
-
miseczk
ą
miodu. Ojciec Jan bardzo przekonuj
ą
co mówi o tym, i
ż
jest
on naturalnym
ś
rodkiem słodz
ą
cym, zawieraj
ą
cym czyst
ą
glukoz
ę
,
bogatym w
ż
yciodajne substancje, przechodz
ą
cym do krwiobiegu z
przewodu pokarmowego prawie bez
ż
adnej przemiany i zamieniaj
ą
cym
si
ę
tam w energi
ę
ż
yciow
ą
...
Od cukru i miodu niby daleko, a jednak blisko do... soli.
Mycie, płukanie i warzenie soli - zdaniem ojca - jest zbrodni
ą
przeciw naturze. Sól kopalniana niesie ze sob
ą
ogromne bogactwo
selenu,
ż
elaza i kobaltu. Tymczasem w przemysłowej obróbce s
ą
one
wypłukiwane do Wisły, a stamt
ą
d do morza, na dodatek - truj
ą
po
drodze pół
ż
ycia w rzekach. Co dalej robi nasz przemysł
ż
ywieniowy? Otó
ż
, kupuje si
ę
za granic
ą
za ci
ęż
kie dolary jod,
nasyca nim wypłukan
ą
sól, miele j
ą
, bieli i sprzedaje
bezwarto
ś
ciow
ą
substancj
ę
, z której jod - po otwarciu torebki -
bardzo szybko ulatuje. Szukajmy soli kopalnianej z Kłodawy, jak
najmniej oczyszczonej, szarej, "brzydkiej" z wygl
ą
du.
Przy okazji warto zwróci
ć
uwag
ę
na jeszcze jedn
ą
spraw
ę
- nie
nabierajmy si
ę
na jakie
ś
wymy
ś
lne opakowania artykułów
spo
ż
ywczych. Na przykład, zdrowotn
ą
kasz
ę
gryczan
ą
pakuje si
ę
ostatnio do jednorazowych torebek - z grubego plastiku, bardzo
wulgarnych, nieestetycznie podziurawionych i w tym si
ę
gotuje.
Kasza z takiego plastiku nie nadaje si
ę
do jedzenia, poniewa
ż
s
ą
w
niej wygotowane z opakowania substancje chemiczne. Poza tym, nie
przypomina swoj
ą
konsystencj
ą
puszysto
ś
ci potrawy gotowanej
wła
ś
ciwie. I, naturalnie produkt jest dro
ż
szy, kto
ś
przecie
ż
na
tych opakowaniach zarabia. Polskie społecze
ń
stwo powinno broni
ć
si
ę
przed raptown
ą
zmian
ą
tanich substancji w drogie, przez
przesypywanie ich z jednego opakowania do drugiego.
Zadajemy teraz pytanie zastrzegaj
ą
c, i
ż
nasz rozmówca mo
ż
e je
zignorowa
ć
:
- Czy zdarzyło si
ę
kiedy
ś
,
ż
e Jan Grande - w habicie lub "po
cywilnemu" - przekroczył próg restauracji McDonalda?
Ojciec Jan p
ą
sowieje, wydyma policzki niczym tr
ę
bacz i gwałtownie
unosi r
ę
ce jakby miał za chwil
ę
odfrun
ąć
...
- Ju
ż
same nazwy: McDonald, coca-cola, pepsicola, hamburger,
hot-dog przyprawiaj
ą
mnie o drgawki. To jest skandal,
ż
e maj
ą
c
taki zasób własnych mo
ż
liwo
ś
ci
ż
ywieniowych, sprzedali
ś
my przemysł
spo
ż
ywczo-
ż
ywieniowy ameryka
ń
skim biznesmenom. Jako stary mnich,
mimo całego mojego
ż
yciowego optymizmu przepowiadam, i
ż
w roku
2000 Polacy stan
ą
si
ę
na terenie swojego własnego kraju
murzy
ń
skimi wyrobnikami. Przez Polsk
ę
b
ę
d
ą
przeje
ż
d
ż
a
ć
transkontynentalne poci
ą
gi, b
ę
d
ą
ś
miga
ć
po autostradach
zagraniczne samochody, a tubylcy spadn
ą
do roli czy
ś
cicieli z
miotłami w r
ę
kach - ko
ń
czy katastroficzn
ą
wizj
ę
przyszło
ś
ci.
- Dzi
ę
kuj
ę
Bogu,
ż
e jestem stary, niedługo umr
ę
i nie b
ę
d
ę
tego
wszystkiego ogl
ą
dał - dodaje.
Zaprzeczamy z cał
ą
moc
ą
. Nasz rozmówca jest człowiekiem w sile
wieku, który zwyczajnie i po ludzku, czego
ś
nienawidzi: Głupoty
współrodaków? Ich zdolno
ś
ci do małpiego na
ś
ladownictwa?
Samobójczych inklinacji ludzko
ś
ci? Pewnie wszystkich tych spraw
naraz. Ojciec Jan l
ę
ka si
ę
, by przeszczep amerykanizmu nie
wyrz
ą
dził nam wi
ę
cej szkody ani
ż
eli komunizm, który jednak liczył
si
ę
z jakimi
ś
regułami. Na przykład, nie wystawiano w kioskach
obok zdj
ę
cia Papie
ż
a pornograficznego obrazka. I naprawd
ę
- jak
zapewnia - nie chodzi mu o dewocj
ę
, ale - takich rzeczy nie robi
si
ę
z powodu zwykłej przyzwoito
ś
ci, szacunku dla ludzkich
przekona
ń
...
Pozostajemy jeszcze przy temacie ameryka
ń
skiego
ż
ywienia,
zastanawiaj
ą
c si
ę
wspólnie - czym ono grozi Polakom. Ojciec Grande
uwa
ż
a, i
ż
jest to system powoduj
ą
cy sklerotyzacj
ę
organizmu oraz
zanik pami
ę
ci z powodu choroby Alzheimera. Je
ś
li ludzko
ść
si
ę
nie
opami
ę
ta i nie przestanie produkowa
ć
fałszywej
ż
ywno
ś
ci, to do
2100 roku nie do
ż
yje ani 10 proc. populacji. Przesta
ń
my wi
ę
c
wydziwia
ć
i zacznijmy produkowa
ć
w prosty, sprawdzony przez
dziesi
ą
tki tysi
ę
cy lat sposób, zdrow
ą
ż
ywno
ść
. Zgodnie z natur
ą
,
której nie wolno poprawia
ć
. Przedwieczny tak j
ą
ukształtował -
konkluduje ojciec -
ż
e jakiekolwiek poprawianie zawsze co
ś
w niej
kategorycznie zepsuje.
Kolejnym pytaniem otwieramy szeroki temat polskich tradycji
ż
ywieniowych. Ojciec Jan ma tu du
ż
o do powiedzenia. Uwa
ż
a, i
ż
istnieje kanon
ż
ywieniowo-kulinarny, do którego powinni
ś
my si
ę
dzi
ś
odwoływa
ć
. Takim wzorcem, dostarczaj
ą
cym nam drogocennych
wskazówek, jest polska kuchnia przedrozbiorowa, zbieraj
ą
ca ci
ą
g
wielowiekowych do
ś
wiadcze
ń
. Pó
ź
niej wszystko si
ę
urwało. Przyszła
n
ę
dza okresu rozbiorowego, pierwsza wojna
ś
wiatowa i zwi
ą
zany z
ni
ą
głód; potem ten króciutki czas niepodległo
ś
ci, zbyt krótki, by
matki mogły przekaza
ć
swoje do
ś
wiadczenie córkom; druga wojna
ś
wiatowa i degeneracja poj
ęć
o
ż
ywieniu (co złapi
ę
to zjem, aby
tylko jako tako przetrwa
ć
), a po wojnie - wiadomo jak było.
Kobiety zaanga
ż
owane w prac
ę
zawodow
ą
szukały sposobów na jak
najszybsze przygotowanie posiłków i uciekały od tradycyjnych
potraw bogatych w biopierwiastki, mikroelementy, witaminy,
substancje, które kiedy
ś
niosły ze sob
ą
zdrowie i
ż
ycie.
ś
eby nas sztuczno
ść
nie ze
ż
arła
Ojciec Jan ch
ę
tnie powraca do tematu, którym zako
ń
czyli
ś
my
ostatnie spotkanie. Jego zdaniem - przedrozbiorowa kuchnia
słowia
ń
ska była tak po
ż
ywna i dostarczała tyle energii,
ż
e mo
ż
na
było z jej nadmiaru "
ś
ciany rozwala
ć
". We
ź
my taki chleb - własny,
pieczony we własnym piecu, wielki na pół stołu, poło
ż
ony na li
ś
ciu
łopuchowym, posypany czarnuszk
ą
albo kminkiem. Jak si
ę
go odkroiło
no
ż
em jak kos
ą
- to a
ż
błyszczał w
ś
rodku, tak dobrze był
wykwaszony...
Na pytanie - Czy mo
ż
na jeszcze gdzie
ś
na kuli ziemskiej popróbowa
ć
smaku prawdziwego chleba? - słyszymy odpowied
ź
odbieraj
ą
c
ą
nadziej
ę
:
- Zacznijmy od samej ziemi. Człowiek przechemizował j
ą
na
gł
ę
boko
ść
co najmniej metra i wszystko co z niej wyrasta jest
mniej lub bardziej ska
ż
one. Oczyszczanie ziemi, nawet gdyby
ś
my od
dzi
ś
zaprzestali stosowania chemii, potrwa kilkaset lat. Równie
ż
tak zwana zdrowotna
ż
ywno
ść
, któr
ą
teraz gdzieniegdzie mo
ż
na
dosta
ć
nie jest całkowicie czysta, bo wyrastaj
ą
c na nawozach
organicznych wchłania chemikalia z pasz, którymi karmiono
zwierz
ę
ta. Jest to wi
ę
c obieg zamkni
ę
ty i obawiam si
ę
,
ż
e smak
prawdziwego chleba pozostanie współczesnemu człowiekowi nie znany.
Niegdy
ś
, piekarni
ę
mo
ż
na było wyczu
ć
na kilkadziesi
ą
t metrów, tak
pachniało
ś
wie
ż
ym chlebem. Dzi
ś
, kiedy gospodyni domowa robi w
domu kluski - kompletnie nie czuje zapachu m
ą
ki. A przy
rozrabianiu ciasto zamiast trzyma
ć
si
ę
własnej konsystencji i
odskakiwa
ć
od r
ę
ki jak piłeczka - przykleja si
ę
do niej.
Rozmowa o prawdziwym chlebie zahaczy
ć
musi o "prawdziwy" ogie
ń
, na
którym niegdy
ś
piekło si
ę
taki chleb. Zdaniem ojca Grande, ogie
ń
,
jaki daje drewno i w
ę
giel, jest całkiem inny od gazowego czy
elektrycznego zabijaj
ą
cego wszelkie walory smakowo-zapachowe
pieczywa. Zreszt
ą
wystarczy porówna
ć
barwy: z jednej strony
złocistoczerwony i gor
ą
cy ogie
ń
z pieca, z drugiej - niebieski i
zimny, jakby martwy ogie
ń
kuchenki gazowej. Nie rozgrzeje on, na
przykład, dawnych garnków
ż
eliwnych, jest na to zbyt słaby. A z
kolei współczesna patelnia teflonowa postawiona na otwartym ogniu
piecyka - spali si
ę
. Je
ś
li kto
ś
ma mo
ż
liwo
ś
ci - niech porówna
placki ziemniaczane sma
ż
one na kuchni opalanej w
ę
glem i drewnem,
na otwartej fajerce, na starodawnej
ż
eliwnej patelni, z plackami
"z gazu". S
ą
to zupełnie ró
ż
ne smaki, zapachy i konsystencje.
A ju
ż
ten najnowszy diabelski wymysł, czyli kuchenki mikrofalowe -
to
ż
to istne horrendum. Strumie
ń
drgaj
ą
cych elektronów niszczy,
druzgocze cz
ą
steczki białka i potrawa z takiej kuchenki tylko
wygl
ą
da jak po
ż
ywienie, ale po
ż
ywieniem nie jest. Ojciec Jan tym
swoim pacjentom, którzy chwal
ą
si
ę
,
ż
e zakupili wła
ś
nie za ci
ęż
kie
pieni
ą
dze kuchenk
ę
mikrofalow
ą
, mówi tak: "Wydali
ś
cie oszcz
ę
dno
ś
ci
na co
ś
, co niszczy wasz
ą
rodzin
ę
. Nasz rozmówca z satysfakcj
ą
powołuje si
ę
na jeden z ostatnich numerów miesi
ę
cznika "
ś
yjmy
dłu
ż
ej", gdzie znalazł bardzo niepochlebny artykuł o kuchni
mikrofalowej. On te same wnioski sformułował ju
ż
kilka lat temu.
Prawdziwy chleb i prawdziwy ogie
ń
. Pozostało nam jeszcze
powiedzie
ć
co
ś
o prawdziwej wodzie. Tu, jak si
ę
okazuje, sprawa
nie jest do ko
ń
ca przegrana.
- Kto chce mie
ć
w domu dobr
ą
krzemionkow
ą
wod
ę
, któr
ą
orze
ź
wi si
ę
o ka
ż
dej porze roku, niech zrobi tak: pół kilograma suszonego
skrzypu pokruszy
ć
, wsypa
ć
do emaliowanego garnka, zala
ć
przefiltrowan
ą
wod
ą
, zostawi
ć
na noc. Rano pogotowa
ć
20 minut,
odstawi
ć
. Kiedy ustoi si
ę
, przecedzi
ć
przez niezbyt g
ę
ste sitko,
wla
ć
do kamiennego wyzi
ę
bionego garnka. Garnek paruje i nie
pozwoli, by woda si
ę
nagrzała i w ten sposób pozyskujemy
krzemionk
ę
- wy
ś
mienit
ą
, tward
ą
wod
ę
wprost do picia, do herbaty,
do mycia z
ę
bów, do gotowania zup...
Ojciec Jan radzi tak
ż
e, by - je
ś
li tylko jest taka mo
ż
liwo
ść
-
postara
ć
si
ę
o własn
ą
studni
ę
. Kopa
ć
trzeba gł
ę
boko, wod
ę
dokładnie przebada
ć
. Prawdziwa, czysta,
ż
ywa woda z cembrowanej
studni, jest darem Przedwiecznego, zawiera magnez, krzem,
ż
elazo.
Mo
ż
na, a nawet nale
ż
y pi
ć
j
ą
bez przegotowania... Chro
ń
my si
ę
przed zanieczyszczeniami i sztuczno
ś
ci
ą
jak tylko mo
ż
na,
ż
eby one
nas w ko
ń
cu nie ze
ż
arły.
No wła
ś
nie - podchwytujemy temat - we
ź
my takie antybiotyki.
Przecie
ż
nierzadko trzeba si
ę
po nich "leczy
ć
"... Ojciec Jan
równie
ż
uwa
ż
a je za niebezpieczne. Po kuracji antybiotykami trzeba
odtru
ć
organizm, usun
ąć
toksyny z w
ą
troby i nerek, oczy
ś
ci
ć
ś
luzówk
ę
z grzybicy, je
ś
li taka si
ę
pojawi, wreszcie - przywróci
ć
wła
ś
ciwe wydzielanie soków trawiennych. Czasami, po przeholowaniu
kuracj
ą
antybiotykami, oczyszczanie organizmu jest dłu
ż
sze ni
ż
samo leczenie. Nale
ż
y pami
ę
ta
ć
, aby przy za
ż
ywaniu antybiotyków
ka
ż
dego dnia wypi
ć
szklank
ę
kefiru oraz wzi
ąć
trzy razy dziennie
witamin
ę
B-kompleks. Je
ż
eli zaczyna si
ę
grzybica w
ś
luzówce -
trzeba podawa
ć
bardzo du
ż
e ilo
ś
ci cebuli. Je
ś
li jednak jest ju
ż
i
w
ą
troba poszkodowana i nie chce przyjmowa
ć
cebuli, nale
ż
y zast
ą
pi
ć
j
ą
kombinacj
ą
ziół goryczkowych, przeciwzapalnych, powlekaj
ą
cych
oraz oczyszczaj
ą
cych układ moczowy.
Za oknem klasztornego gabinetu ojca Jana - pierwsze jesienne
szarugi. Pytanie o to jak zabezpieczy
ć
si
ę
przed gryp
ą
? - wprost
wisi w powietrzu.
Ojciec Grande zaleca dostarczanie organizmowi du
ż
ej dozy witaminy
C. Bierzemy po dwie kapsułki przy
ś
niadaniu. Je
ś
li chodzi o
ż
ywienie - trzeba zwi
ę
kszy
ć
ilo
ść
jarzyn w jadłospisie, przede
wszystkim marchwi i kapusty. Gotujemy zupy jarzynowe (naturalnie,
nie na mi
ę
sie czy ko
ś
ciach, a jedynie na ły
ż
ce masła),
przyrz
ą
dzamy najrozmaitsze surówki. Warto te
ż
wykorzysta
ć
dobrodziejstwa naszego polskiego kalafiora. Jest tak bogaty w
warto
ś
ci od
ż
ywcze,
ż
e ich nie spiszesz na kartce. Wa
ż
ne przy tym,
by go nie przegotowa
ć
. W osolonym wrz
ą
tku, z odrobin
ą
"vegety" dla
smaku, gotujemy kalafior około 10 minut, dolewaj
ą
c szklank
ę
mleka.
Nast
ę
pnie podbieramy go widelcami, kiedy jest jeszcze chrupki,
ods
ą
czamy i delikatnie namaszczamy
ś
wie
ż
utkim, naturalnym masłem,
ż
eby zrobił si
ę
a
ż
złocisty... Uchowaj Bo
ż
e "potraktowa
ć
" go
pra
ż
on
ą
tart
ą
bułk
ą
. I w
ą
troba, i trzustka jej nie toleruj
ą
.
Kolejna sprawa, je
ś
li chodzi o przezi
ę
bienia. Nie wolno wychodzi
ć
rano z pustym
ż
oł
ą
dkiem. Je
ś
li ju
ż
nie ma czego innego, to cho
ć
by
podgrza
ć
przegotowane wczorajsze mleko i wla
ć
do niego esencj
ę
herbacian
ą
. Ły
ż
k
ę
miodu do tego i ju
ż
nam si
ę
poprawia kr
ąż
enie,
organizm otrzymał białko i wapno. Bardzo wa
ż
n
ą
spraw
ą
- uzupełnia
swój wywód ojciec Jan - jest ubiór. Od pierwszych jesiennych
szarug zakładamy nakrycia głowy. Obowi
ą
zkowo. Przez nie osłoni
ę
t
ą
głow
ę
organizm wytraca 60-80 proc. całego nagromadzonego ciepła. A
przezi
ę
bienie ciała jest gorszym paskudztwem od kompletnego
zapicia si
ę
alkoholem. Nast
ę
pnie nasz rozmówca mówi co
ś
wielce
niepochlebnego na temat damskiej mody i zastanawia si
ę
- sk
ą
d si
ę
to u nas wzi
ę
ło - te gołe rozczochrane głowy, spódnice powy
ż
ej
kolan, nylonowe po
ń
czoszki i do nich nie zasznurowane wojskowe
buciory... Naturalnie, jest to małpie na
ś
ladownictwo mody
ameryka
ń
skich slumsów. Margines społeczny, obrze
ż
a wielkich
metropolii, bieda i bezdomno
ść
podyktowały
ś
wiatu znudzonemu
konsumpcj
ą
taki styl, który polega na noszeniu przypadkowych,
zupełnie nie dopasowanych cz
ęś
ci garderoby. A "wy
ż
sze sfery"
naszego, po
ż
al si
ę
Bo
ż
e, polskiego biznesu, natychmiast to kupiły.
Szaruga za oknem nie cichnie. Pytamy - co robi
ć
, kiedy ju
ż
złapi
ą
człowieka pierwsze grypowe dreszcze?
- Zanim pobiegniemy do lekarza i zaczniemy faszerowa
ć
si
ę
antybiotykami - odpowiada Jan Grande - spróbujmy starych,
wypróbowanych przez prababki metod. Troch
ę
kwiatu lipy, kwiatki
dzikiego bzu, par
ę
gał
ą
zek dzikiej maliny, kapk
ę
podbiału i mi
ę
ty
- zaparzy
ć
i niech naci
ą
ga pół godziny. Wzi
ąć
ły
ż
eczk
ę
miodu,
przetrze
ć
klatk
ę
piersiow
ą
i stopy ma
ś
ci
ą
kamforow
ą
, wypoci
ć
si
ę
,
przez dwa dni nie wychodzi
ć
z domu. A zioła zbieramy id
ą
c latem na
niedzielny spacer, zwykle daleko od zasmrodzonej szosy. Przynosimy
je letni
ą
por
ą
do domu, rozsypujemy na starej firance rozpi
ę
tej
cho
ć
by mi
ę
dzy dwoma krzesłami, otwieramy okno i suszymy. Słowem,
prowadzimy w domu własn
ą
aptek
ę
zielarsk
ą
. Zamiast rozwi
ą
zywa
ć
krzy
ż
ówki, lepiej studiowa
ć
wła
ś
ciwo
ś
ci ziół i ich rozpoznawanie.
Zioła to s
ą
witaminy, mikroelementy, biopierwiastki, olejki
eteryczne b
ę
d
ą
ce uzupełnieniem dobrze prowadzonej kuchni. Trzeba
tylko chcie
ć
i kobiety musz
ą
mie
ć
na to czas. Ojciec Jan wspomina
swoj
ą
matk
ę
, która - prowadz
ą
c gospodarstwo - miała czas jagody i
zioła zbiera
ć
, i wieczorem szydełkuj
ą
c z dzie
ć
mi po
ś
piewała... A
dzisiejsze kobiety? Krów nie doj
ą
, kur nie hoduj
ą
,
ś
wi
ń
nie
karmi
ą
, lnu nie siej
ą
, mi
ę
dli
ć
nie mi
ę
dl
ą
, prz
ąść
nie prz
ę
d
ą
,
pierza nie dr
ą
, nie haftuj
ą
, nie szydełkuj
ą
, a wci
ąż
czasu nie
maj
ą
.
Replikujemy,
ż
e to za spraw
ą
telewizji. Nieopatrznie, bowiem na
twarzy naszego rozmówcy znów pojawia si
ę
irytacja:
- To kolejny, chorobotwórczy wynalazek diabła. Promieniowanie
ekranów, zwłaszcza w tych naszych małych mieszkaniach, bardzo
szkodzi na wzrok i na cały organizm.
Swoj
ą
drog
ą
, ciekawe, czy aby ojciec Grande nie jest
antyfeminist
ą
?
- Przeciwnie. Uwa
ż
am,
ż
e kobieta jest koron
ą
stworzenia. Dziadyga
- wybacz mi, Bo
ż
e mój j
ę
zyk - mo
ż
e sobie pozwoli
ć
na wiele i nikt
si
ę
specjalnie nie zgorszy widz
ą
c go na ulicy pijanego, z
papierosem w g
ę
bie. Ale "lepsza połowa"...? Gdyby Odwieczny mógł
przewidzie
ć
,
ż
e baby si
ę
gn
ą
po papierosy - to by im kominy w
głowach zainstalował. Jest takie powiedzenie wzi
ę
te z
ż
ydowskiego
ulicznego slangu: fiksum dyrdum mischugyne kopf, oznaczaj
ą
ce mniej
wi
ę
cej tyle, co wariactwa szalonej głowy.
- A ile nasze "mischugyne kopf" powinno za
ż
ywa
ć
nocnego
odpoczynku?
- W epoce ci
ą
głych napi
ęć
psychicznych potrzeba człowiekowi co
najmniej 8 godzin snu. Zasypiamy obowi
ą
zkowo przed godzin
ą
23.,
kiedy to organizm w sposób naturalny wycisza si
ę
, serce zwalnia
swoj
ą
akcj
ę
, kora nadnerczy przestaje produkowa
ć
adrenalin
ę
.
Nale
ż
y w tym czasie skłoni
ć
głow
ę
na poduszk
ę
. Je
ś
li przegapimy t
ę
godzin
ę
biologicznego spokoju i nadal b
ę
dziemy aktywni, to
wymusimy na korze nadnerczy dalsz
ą
prac
ę
. B
ę
dzie ona wstrzykiwała
do krwiobiegu odrobinki adrenaliny ju
ż
do samego rana i nie da nam
spokojnie zasn
ąć
. Sen b
ę
dzie przerywany, a pocz
ą
tek dnia
naznaczony zm
ę
czeniem. My, mnisi, budzimy si
ę
o pi
ą
tej rano, bez
budzika. Całkiem inaczej zagospodarowuje si
ę
czas do południa,
mo
ż
na bardzo du
ż
o zrobi
ć
. Po południu, niestety, czas jest ju
ż
krótki.
Interesuje nas - czy mo
ż
na sobie pozwala
ć
na poobiedni
ą
drzemk
ę
?
Ku naszemu zdziwieniu - zdaniem ojca Grande - jest to kompletnie
zabronione. Po posiłku nale
ż
y odby
ć
do
ść
intensywny spacer. A ta
przemo
ż
na potrzeba snu po obiedzie wywodzi si
ę
ze zwykłego
ob
ż
arstwa.
ś
oł
ą
dek podnosi przepon
ę
, serce o ni
ą
zawadza, mamy
wra
ż
enie,
ż
e jest za ci
ęż
kie, i człowiek - taki nied
ź
wiedziowaty -
kładzie si
ę
spa
ć
, przesypiaj
ą
c najciekawszy czas w
ż
yciu. Potem
wieczorem ma problemy z za
ś
ni
ę
ciem.
Inteligencja na talerzu
- Dawno, dawno temu... - prowokujemy ojca Jana, by wrócił do w
ą
tku
kuchni staropolskiej i rozmaitych zamierzchłych kulinariów.
- Je
ś
li cofniemy si
ę
my
ś
l
ą
het, het - nasz rozmówca zaczyna tak,
jakby opowiadał ba
śń
- jakie
ś
kilkaset lat, do Polski jeszcze
przedjagiello
ń
skiej, to zobaczymy,
ż
e istniej
ą
ce wtedy typowe
gospodarstwa wiejskie, były w 100 procentach samowystarczalne.
Wszystko wytwarzano na miejscu; od jajka poprzez płótno, które si
ę
tkało, prz
ę
dło i farbowało, a
ż
do własnego garnka. I ta
samowystarczalno
ść
- fakt,
ż
e rzadko kiedy wybierano si
ę
po co
ś
do
wi
ę
kszych o
ś
rodków - wytworzyła norm
ę
prostego i warto
ś
ciowego
ż
ywienia ze składników przez siebie wyprodukowanych. Przede
wszystkim, jadano du
ż
o mi
ę
sa, nie gotowanego, ale opiekanego nad
ogniem. Tłuszcz wytapiał si
ę
, spływał, skwierczał w palenisku,
pieczyste pachniało na kilometr. Takie mi
ę
so przedstawiało sob
ą
bardzo bogat
ą
warto
ść
białkowo-od
ż
ywcz
ą
. Co wa
ż
ne, pozbawione było
tłuszczów nasyconych, które znajduj
ą
si
ę
w wywarach naszych
współczesnych zup oraz pieczonym w tłuszczu mi
ę
sie, b
ę
d
ą
c
przyczyn
ą
sklerozy.
Dalej - w
ę
dzenie. Była cała procedura naturalnego w
ę
dzenia:
moczono mi
ę
so w specjalnej solnej zaprawie, po czym - nie parzone
- w
ę
dzono przy u
ż
yciu gał
ą
zek jałowca i buczyny. W
ę
dzonk
ę
zawieszano w kominie... Przewiew kominowy podsuszał i jednocze
ś
nie
zabezpieczał przed owadami. Jak si
ę
odkroiło płat takiego
ciemnoczerwonego mi
ę
sa, poło
ż
yło go na chleb razowy domowego
wypieku, do tego przyniosło z piwnicy ukiszon
ą
w d
ę
bowej beczce
kapust
ę
i skropiło j
ą
aromatycznym olejem z konopi, które rosły za
oknem...
- No... to na pewno nie był hamburger - wyrywa nam si
ę
.
- Z cał
ą
pewno
ś
ci
ą
- potwierdza ojciec. A dzi
ś
taka w
ę
dzonka jest
moczona w roztworze saletry,
ż
eby nabrała wilgoci i odpowiedniej
wagi, nast
ę
pnie "w
ę
dzi" si
ę
j
ą
przy pomocy preparatu, który w
sposób sztuczny zabarwia i nadaje smak. Kiedy człowiek kroi "toto"
potem na stolnicy, to mu spod no
ż
a woda wycieka i dr
ż
y wszystko,
jakby - Bo
ż
e, uchowaj - jaki
ś
kawałek dopiero co z prosektorium
przywlekli...
- Co jadano - prosz
ę
ojca - do mi
ę
s w Polsce
ś
redniowiecznej -
przed Bon
ą
, przed ziemniakami?
- Głównie kasze. Pochłaniano ogromne ilo
ś
ci kaszy j
ę
czmiennej, a
od XIII wieku gryczanej. Gryk
ę
do Polski przywie
ź
li Tatarzy (na
południu, do dzi
ś
nazywa si
ę
j
ą
tatark
ą
). Hordy tatarskie,
pokonuj
ą
ce tysi
ą
ce kilometrów prawie nie zsiadaj
ą
c z koni, nie
mogły taska
ć
ze sob
ą
kuchni polowej z grochówk
ą
. Ka
ż
dy Tatar
siedział sobie na małym koniku, pod siedzeniem miał plastry
suszonego mi
ę
sa, a do boku przytroczony sajdak - worek skórzany, w
którym grzechotała odpowiednio sprawiona kasza. Parzono j
ą
najpierw w pełnym mleku, odcedzano, obsuszano, wrzucano na chwil
ę
do wrz
ą
cego masła, znów cedzono i suszono, po czym wsypywano do
sajdaka. Taki Tatar jechał sobie z Mongolii, co rusz si
ę
gał do
worka i pojadał, a na postoju wydoił swoj
ą
kobył
ę
i napił si
ę
mleka. No i wytrzymywał trudy wielotygodniowej podró
ż
y, a nawet
jak go w jakiej
ś
potyczce skaleczyli, to skóra na nim goiła si
ę
jak na psie. Polacy - snuje swoj
ą
opowie
ść
ojciec Jan Grande - jak
go brali do niewoli, to razem z kasz
ą
i bardzo si
ę
dziwili,
ż
e
Tatarzy nie chc
ą
je
ść
niczego innego. Spróbowali sami i t
ą
drog
ą
kasza gryczana (mało wymagaj
ą
ca w uprawie) podbiła Polsk
ę
, i spore
połacie Europy, staj
ą
c si
ę
na całe wieki podstaw
ą
ż
ywienia.
Jeszcze nasze prababki pilnowały pradziadków,
ż
eby przynajmniej
dwa worki gryki były w domu na zim
ę
.
A w XVI wieku przyjechała do Polski Bona i przywiozła z Włoch kosz
z jarzynami, ogromnie wzbogacaj
ą
c jadłospis. Kanon kuchni
słowia
ń
skiej, staropolskiej przeszedł pewn
ą
korzystn
ą
ewolucj
ę
,
ukształtował si
ę
razem z t
ą
kapust
ą
, kartoflami, marchewk
ą
(cho
ć
,
naturalnie nadal z przewag
ą
mi
ę
sa oraz kaszami) i - jako taki -
obowi
ą
zywał a
ż
do rozbiorów.
Na pytanie - Czy podobnie od
ż
ywiali si
ę
bogaci i biedni? - ojciec
Jan odpowiada, i
ż
m
ą
dro
ść
ż
ywieniowa dotyczyła wszystkich warstw
społecznych.
Była pełna analogia, je
ś
li idzie o skład i jako
ść
jedzenia,
natomiast ró
ż
niło si
ę
ono ilo
ś
ci
ą
. Ubogi ubił jednego wieprzka na
pół roku dla całej rodziny, bogaty zjadał tyle na jednym
przyj
ę
ciu. Ale w podobny sposób, we wszystkich warstwach
przyrz
ą
dzano mi
ę
so, wypiekano chleb, robiono sery, kluski,
barszcze, czy pierogi z kapust
ą
. Podobnie p
ę
dzono samogon - jego
czyst
ą
, prost
ą
posta
ć
, nie przy
ś
pieszaj
ą
c w sztuczny sposób
procesów naturalnej fermentacji. Taka wódka była bardzo mocna i
spalała substancje kaloryczne, nie daj
ą
c
ż
adnych ubocznych
skutków.
Ró
ż
nice
ż
ywieniowe pojawiły si
ę
w wieku XVIII wraz z mod
ą
francusk
ą
, kiedy to na zamo
ż
ne stoły wje
ż
d
ż
ały obce frykasy,
których ni
ż
sze warstwy nawet nie ogl
ą
dały.
Jest jeszcze jedna bardzo ciekawa sprawa, zapisana w polskiej
tradycji
ż
ywieniowej: nigdy, przez wszystkie te wieki, nie było u
nas mody ob
ż
erania si
ę
. Przeciwnie, obowi
ą
zywała zasada lekkiego
niedojadania. I to we wszystkich warstwach społecznych. Nawet
ż
ebrak, który dostał jałmu
ż
n
ę
- pocz
ę
stunek, gospodarował nim z
rozs
ą
dkiem, zjadł troch
ę
, a reszt
ę
schował do worka,
ż
eby mu
starczyło na pó
ź
niej. Była w narodzie taka troch
ę
wilcza dieta,
ale te
ż
dawała ona odporno
ść
na zm
ę
czenie i głód. Nie mówi
ą
c ju
ż
o
tym,
ż
e niedojadanie sprzyja wła
ś
ciwej przemianie materii,
ż
oł
ą
dek
nie jest przeci
ąż
ony, w jelitach nie ma zalegaj
ą
cych resztek.
Ojciec Jan zaleca wszystkim nast
ę
puj
ą
c
ą
zasad
ę
: nie nale
ż
y wstawa
ć
od stołu z uczuciem,
ż
e
ż
oł
ą
dek jest zbyt ci
ęż
ki. Trzeba mie
ć
swoj
ą
grzeczno
ś
ciow
ą
norm
ę
, co
ś
, co mo
ż
na nazwa
ć
"inteligencj
ą
na
talerzu": wezm
ę
3 ziemniaczki, a nie 5, odkroj
ę
kawałek z du
ż
ego
kotleta, a reszt
ę
zostawi
ę
na półmisku... Nie nale
ż
y te
ż
nigdy
je
ść
"po polsku", nabieraj
ą
c na jeden widelec ziemniaki z sosem,
mi
ę
so i jarzynk
ę
, tylko przestrzega
ć
pewnej kolejno
ś
ci. Najpierw
powinno si
ę
skonsumowa
ć
jarzynk
ę
, nast
ę
pnie mi
ę
so, na ko
ń
cu -
ziemniaki.
Poniewa
ż
zdaje nam si
ę
to lekk
ą
przesad
ą
, ojciec Jan cierpliwie
tłumaczy, i
ż
taka kolejno
ść
zapobiega trawiennej schizofrenii.
Kiedy nawrzucamy do
ż
oł
ą
dka bez ładu i składu zró
ż
nicowane
po
ż
ywienie, to ta nasza "betoniarka" wprost nie wie od czego
zacz
ąć
. Z trudem miele i rozciera taki obiad, zamieniaj
ą
c go w
makabryczn
ą
papk
ę
, której składniki maj
ą
ró
ż
ny czas rozkładu i
trawienia.
Ojciec Jan nie pochwala diet przegłodzeniowych. Uwa
ż
a, i
ż
wszelkie
tego typu nowomodne praktyki prowadz
ą
do paskudnych nast
ę
pstw.
Leczył niejedn
ą
ofiar
ę
diety-cud, ludzi, którzy zapadli na powa
ż
n
ą
chorob
ę
psychiczn
ą
- jadłowstr
ę
t, czyli tak zwan
ą
anoreksj
ę
. Na
Zachodzie choroba ta zebrała ju
ż
okrutne
ż
niwo, zwłaszcza w
ś
ród
młodych dziewcz
ą
t. W Polsce te
ż
si
ę
ostatnio nasila.
Nie mówi
ą
c ju
ż
o dziwnej modzie na hinduizm. Jest to, o czym nie
wszyscy wiedz
ą
, hinduizm w cudzysłowiu - sekciarski,
przeszczepiony najpierw na grunt ameryka
ń
ski, niewiele maj
ą
cy
wspólnego z prawdziwymi naukami Wschodu, prowadz
ą
cy na psychiczne
manowce. No i nasza młodzie
ż
, szukaj
ą
ca nie wiadomo czego,
zachwyciła si
ę
t
ą
form
ą
dziwacznej ascezy, mi
ę
dzy innymi
jedzeniowej.
Nale
ż
y wiedzie
ć
, i
ż
nasze społecze
ń
stwo - ojciec Jan wyra
ź
nie
zmierza do puenty - jak i inne ludy
ś
rodkowej Europy, ma niejako w
genach zapisan
ą
najwła
ś
ciwsz
ą
diet
ę
. Potwierdza j
ą
kilkusetletnia
tradycja - o której mówili
ś
my - i w
ż
aden sposób nie nale
ż
y
przestawia
ć
si
ę
na t
ę
wschodni
ą
ascez
ę
jadłospisow
ą
, czy radykalny
wegetarianizm. Dla przykładu, gdyby
ś
my chcieli zast
ą
pi
ć
kawałek
mi
ę
sa innym rodzajem białka, to musieliby
ś
my zje
ść
4-litrowy
garnek gotowanej soi. I jeszcze byłoby mało. Wszystkie diety
bezmi
ę
sne s
ą
dietami fałszywymi, powoduj
ą
patologiczne zmiany
wskutek wrzodziej
ą
cego zapalenia jelita grubego, utrat
ę
odporno
ś
ci, wyniszczenie organizmu. Zdaniem ojca Jana -
wprowadzeniu kulinarnego nowinkarstwa winna jest inteligencja. Oj,
chyba nie jest to najbli
ż
sza jego sercu warstwa społeczna.
Zapytany o opini
ę
- nie wystawił najlepszej:
- Mebluj
ą
sobie głowy skomplikowan
ą
wiedz
ą
, a
ż
y
ć
nie potrafi
ą
.
Nawet kiedy choruj
ą
, to nie m
ą
drzej
ą
. Zaobserwowałem, na przykład,
przez 17 lat pracy zielarza zakonnego,
ż
e wielkomiejska
inteligencja, jak
ż
adna inna warstwa społeczna, zarasta brudem. W
Warszawie stykałem si
ę
z pacjentami, którym z pleców mo
ż
na było
brud ły
ż
k
ą
skroba
ć
. Po prostu, nie k
ą
pali si
ę
latami, maj
ą
c w
mieszkaniu łazienki. Zamiast g
ą
bki i mydła, stosowano francuskie
dezodoranty blokuj
ą
c pory, stwarzaj
ą
c gnij
ą
ce, zaparzone
ś
rodowisko - idealn
ą
nisz
ę
dla paso
ż
ytów. Te wszystkie
naleciało
ś
ci skórne, zapalenia, uczulenia, brodawki - to sk
ą
d?...
A przyjrzyjmy si
ę
wszyscy sobie - kurczymy si
ę
pod oskar
ż
aj
ą
cym
wzrokiem ojca Jana - w jaki to "zdrowotny" sposób sp
ę
dzamy
wi
ę
kszo
ść
wieczorów? Naturalnie, ogl
ą
da si
ę
telewizj
ę
. Zwykle w
małym, zadymionym pokoiku, bo wszyscy pal
ą
. Jeden na drugiego
syka: cicho, cicho... Tego licho bierze, bo mu przerzucili
program, tamten nie mo
ż
e si
ę
skupi
ć
, wzrasta napi
ę
cie nerwowe i
dom zamienia si
ę
w nowoczesn
ą
, wielce o
ś
wiecon
ą
jaskini
ę
barbarzy
ń
ców.
- Panie Bo
ż
e, odpu
ść
... - po swojemu fuka ojciec Jan. - A pó
ź
niej
w tym zadymionym,
ś
mierdz
ą
cym skarpetami i spoconymi ciałami
pokoju idzie si
ę
spa
ć
, nawet nie bardzo myj
ą
c "przewielebne
zwłoki", bo ju
ż
si
ę
zrobiło pó
ź
no, godzina zasypiania na naszym
zegarze biologicznym dawno min
ę
ła, hormon nadnerczy jest
nienaturalnie aktywny i nie ma mowy o rzetelnym wypoczynku...
Leczy
ć
ciała i dusze
- Ojcze Janie, my tak sobie spokojnie mówimy o dobrym jedzeniu,
podczas gdy wielu ludziom samo
ż
ycie nie smakuje...
Nasz rozmówca natychmiast podchwytuje temat i opowiada o swoich
depresyjnych pacjentach.
Pewna młoda kobieta leczy si
ę
ju
ż
trzeci rok u niego. Na pierwszy
rzut oka -
ż
adnych losowych przeciwno
ś
ci. Ładna, wykształcona
(nauczycielka z zawodu), urodziła udane dziecko, m
ąż
pracuje za
granic
ą
, a wi
ę
c pieni
ą
dze maj
ą
. Tyle
ż
e jest nieco wyobcowana,
mieszkaj
ą
c z te
ś
ciami w wiejskim
ś
rodowisku. Ga
ś
nie tam. Co
miesi
ą
c przyje
ż
d
ż
a do Wrocławia, wygada si
ę
, we
ź
mie porcj
ę
leków i
jako
ś
ci
ą
gnie do nast
ę
pnej wizyty.
Kiedy
ś
powiedziała do ojca Jana: "Gdyby nie te wizyty u ksi
ę
dza,
to ja bym si
ę
ju
ż
dawno powiesiła". Inna znów osoba, starsza pani,
wdzi
ę
czna była naszemu rozmówcy za jego optymizm i działaj
ą
ce na
pacjentów zadowolenie z
ż
ycia. Nie do ko
ń
ca zgadzaj
ą
c si
ę
z tym
ostatnim - ojciec Jan kwituje: "Lekarz musi by
ć
doskonałym
aktorem. A połowa sukcesu w leczeniu zale
ż
y od tego, jaki mam
kontakt z chorym. Je
ż
eli kto
ś
wychodzi ode mnie bez przekonania,
ż
e potrafi
ę
mu pomóc, to szkoda mojej fatygi".
- Psyche i soma - powiadamy na to. - Kiedy jedno cierpi, co dzieje
si
ę
z drugim?
Ojciec Jan mówi o
ś
cisłej współzale
ż
no
ś
ci. Wie ze swojej praktyki
jedno: kiedy dusza choruje, to ciała nie da si
ę
uleczy
ć
. A lekarz
powinien mie
ć
takie zaufanie pacjenta,
ż
eby ten wyspowiadał si
ę
przed nim lepiej jak przy konfesjonale. Tylko na pozór brakuje
zwi
ą
zku mi
ę
dzy rakiem
ż
oł
ą
dka a tym,
ż
e kto
ś
ź
le
ż
yje z te
ś
ciow
ą
.
Wszystkie takie sprawy trzeba zna
ć
. Dobry lekarz musi po
ś
wi
ę
ci
ć
du
ż
o czasu na rozmow
ę
z pacjentem i tak lawirowa
ć
swoimi
umiej
ę
tno
ś
ciami, a
ż
eby podnie
ść
go na duchu, a zarazem pobudzi
ć
organizm do samoobrony; leczy
ć
równolegle dusz
ę
i ciało.
Ciekawi jeste
ś
my - czy nasze prababki i pradziadowie chorowali na
depresj
ę
?
- Nie - odpowiada ojciec - nie mieli na to czasu. Nie b
ę
dzie
chorował na depresj
ę
człowiek pochłoni
ę
ty przez obowi
ą
zki. Praca
była, jest i b
ę
dzie tu najlepszym lekarstwem. Przypomnijmy sobie
szkolne lektury - "Anielk
ę
" czy "Nad Niemnem". Były tam opisane
arystokratki, co to całymi dniami le
ż
ały na szezlongach, co
ś
tam
sobie roiły i od tego nieróbstwa miały "globusa" w głowie. W
ni
ż
szych sferach to si
ę
nie zdarzało:
Przypominamy o tym,
ż
e dzi
ś
w krajach wysoko rozwini
ę
tych, gdzie
depresja jest chorob
ą
niemal społeczn
ą
, ludzie pracuj
ą
, nawet
popadaj
ą
w pracoholizm.
Replika ojca Jana jest zdumiewaj
ą
ca. Stwierdza, i
ż
w gruncie
rzeczy styl
ż
ycia w zachodnich cywilizacjach jest stylem
ż
ycia
nierobów, którzy nawet jak pracuj
ą
, to powierzchownie. Ich
zm
ę
czenie jest tak
ż
e pozorne, nieautentyczne. Człowiek pochłoni
ę
ty
wykonywaniem prawdziwej pracy, nigdy nie b
ę
dzie sfrustrowany.
- Czym wobec tego jest prawdziwa praca? - dopytujemy.
Ojciec Jan odpowiada, i
ż
jest to takie zaj
ę
cie, które okre
ś
la sens
naszego, tu na ziemi, trudu; ba, samego człowieka okre
ś
la. Powinna
ona wzmacnia
ć
egzystencjalnie, a nie rozchwiewa
ć
. Zadowolenie z
dobrze wykonanej pracy jest zarazem samoocen
ą
powi
ą
zan
ą
z
poczuciem własnej warto
ś
ci. I to wszystko chroni przed nerwicami.
Prawdziwe zm
ę
czenie prawdziw
ą
prac
ą
jest najlepsz
ą
ochron
ą
przed
grzechem i depresj
ą
.
Informujemy ojca, i
ż
funkcjonuje w
ś
wiecie rewelacyjny medykament
przeciwko depresji, nazywaj
ą
cy si
ę
"Prozac". Wyzwala fantastyczn
ą
aktywno
ść
, modny jest w
ś
wiecie biznesu i dotarł ju
ż
do Polski.
Ojciec Jan nie słyszał o tym leku, ale gwarantuje - jako stary
praktyk, maj
ą
cy za sob
ą
500-letni
ą
tradycj
ę
bonifratrów -
ż
e po
trzech latach za
ż
ywania wszyscy ci biznesmeni wypal
ą
si
ę
kompletnie, a na dodatek płodzi
ć
b
ę
d
ą
spotworniałe potomstwo. Taki
lek musi by
ć
mieszanin
ą
hormonów i narkotyków. Nie ma innej
mo
ż
liwo
ś
ci. Z naturalnych
ś
rodków antynerwicowych i
antydepresyjnych, w jakie nas zaopatrzył Przedwieczny na tej
ziemi, istnieje tylko jeden - stare, dobrze nam znane ziele
ś
wi
ę
toja
ń
skie, zwane dziurawcem. Niemcy produkuj
ą
z niego
drogocenne kapsułki przeciwko depresji. Tak wi
ę
c zaleca wył
ą
cznie
dziurawiec i kakao, które jest nosicielem magnezu.
Ojciec Jan - zapytany o wn
ę
trze ludzkiego organizmu i generaln
ą
zasad
ę
jego funkcjonowania - powiada pi
ę
knie, i
ż
w doskonało
ś
ci
naszych ciał przegl
ą
da si
ę
sam Przedwieczny. Gdyby kto
ś
ze
ś
miertelnych umiał rozło
ż
y
ć
t
ę
konstrukcj
ę
na czynniki pierwsze i
zrozumiał zasad
ę
jej funkcjonowania, sam byłby zachwycony. We
ź
my
harmoni
ę
współdziałaj
ą
cych organów wewn
ę
trznych, które zamieniaj
ą
martw
ą
materi
ę
w energi
ę
ż
ycia. We
ź
my nasz
ą
kor
ę
mózgow
ą
, która
tyle wspaniało
ś
ci potrafi stworzy
ć
...
- Ale du
ż
a cz
ęść
kory mózgowej jest wył
ą
czona z funkcjonowania -
wchodzimy ojcu w słowo.
- Tak, około 70 procent - precyzuje rozmówca. - A có
ż
by to było,
gdyby tak człowiek eksploatował cał
ą
kor
ę
mózgow
ą
?... Swego czasu
rozmawiałem w Kijowie z pewnym szamanem znad Jeruseju i spytałem
go o co
ś
, co zaintrygowało mnie ju
ż
wcze
ś
niej.
Dlaczego - mianowicie - ich plemiona tak bardzo szanuj
ą
ludzi
chorych psychicznie? Odpowied
ź
, jak
ą
usłyszałem, wstrz
ą
sn
ę
ła mn
ą
.
Ludzie psychicznie chorzy - mówił mi ów szaman, maj
ą
cy za sob
ą
tysi
ą
cletnie tradycje swojej kultury - to s
ą
ludzie boscy.
Dlaczego? Bo Przedwieczny wyró
ż
nił ich wł
ą
czaj
ą
c im t
ę
nie
u
ż
ywan
ą
, u
ś
pion
ą
cz
ęść
mózgu. Spowodowało to,
ż
e funkcjonuj
ą
ponad
orbit
ą
normalno
ś
ci, my natomiast odbieramy ich jako odmie
ń
ców.
Z kolei plemiona azjatyckich koczowników stepowych, jak równie
ż
niektóre ludy indyjskie ogromnie szanuj
ą
ludzi starych. Uznaje si
ę
ich tam za błogosławionych. Przedwieczny musiał doj
ść
do wniosku,
ż
e
ż
ycie takiego staruszka czemu
ś
słu
ż
y, jest komu
ś
tu na ziemi
przydatne. Nigdy nie
ż
yje długo człowiek paskudny, długo
ż
yj
ą
ludzie dobrzy. Staro
ść
jest rodzajem społecznego kapitału. Mo
ż
emy,
dzi
ę
ki czyjemu
ś
długiemu do
ś
wiadczeniu, pozna
ć
niejedn
ą
prawd
ę
o
ż
yciu.
- A pewnie i o umieraniu - dodajemy.
- Moja znajoma - kontynuuje ojciec Jan - pani Józefa, 90-letnia
osoba maj
ą
ca za sob
ą
ż
ycie po
ś
wi
ę
cone pracy w opiece społecznej,
na par
ę
tygodni przed
ś
mierci
ą
mówiła:
ś
eby te
ż
ojciec wiedział,
jaki to jest okropny czas, to czekanie na
ś
mier
ć
. Ja j
ą
widz
ę
i
czuj
ę
dookoła siebie wsz
ę
dzie. Nie mam ju
ż
ż
adnych potrzeb. Rano
wstan
ę
, umyj
ę
si
ę
, uczesz
ę
, ubior
ę
i ci
ą
gle towarzyszy mi
ś
wiadomo
ść
,
ż
e mo
ż
e wła
ś
nie dzi
ś
, mo
ż
e za godzin
ę
- umr
ę
. Nawet
jak znajomi przyjd
ą
i przynios
ą
mi łakocie, to ja si
ę
pocz
ę
stuj
ę
,
ż
eby nie robi
ć
im przykro
ś
ci, ale nie mam ju
ż
na nic
zapotrzebowania. Kiedy kład
ę
si
ę
do łó
ż
ka, to westchn
ę
do
Przedwiecznego i zapytam Go - czy jeszcze si
ę
jutro zbudz
ę
? I ku
swojemu zaskoczeniu - budz
ę
si
ę
. Pytaj
ą
mnie ludzie - dlaczego ja
jestem jaka
ś
dziwna, jakby obca? A ja nie potrafi
ę
by
ć
inna, bo to
ju
ż
ś
mier
ć
jest ze mn
ą
.
- Wstrz
ą
saj
ą
ca historia - przyznajemy. - Obecnie ludzie boj
ą
si
ę
takich tematów, uciekaj
ą
od nich.
- To ameryka
ń
ska kultura - odpowiada ojciec - usiłowała wykre
ś
li
ć
ś
mier
ć
ze swojego my
ś
lenia. I co stworzyła? Ni mniej ni wi
ę
cej,
tylko wła
ś
nie kultur
ę
ś
mierci, jak j
ą
nazwał nasz Papie
ż
.
A przecie
ż
ten, niejako przymusowy pobyt pani Józefy na ziemi, co
ś
nam u
ś
wiadamia. Kiedy wygasa
ż
yciowa energia, jak w jakiej
ś
ogromnej elektrowni atomowej - to człowiek zdaje sobie spraw
ę
z
własnej nico
ś
ci. Nie ma ju
ż
ż
adnych potrzeb, nawet takich, by
komu
ś
zaszkodzi
ć
. Jest w pełni bezinteresowny. Jeden ma jeszcze
tylko interes na tej ziemi - nawrócenie, pojednanie z Bogiem...
Dzielimy si
ę
z ojcem Grande spostrze
ż
eniem,
ż
e podczas tych
naszych spotka
ń
mieszaj
ą
si
ę
- jak w kalejdoskopie - tematy
wzniosłe z przyziemnymi. Teraz, na przykład, przyszedł czas na
proz
ę
w najczystszej postaci: czy nale
ż
y stosowa
ć
zasma
ż
ki w
naszych kuchniach? W odpowiedzi słyszymy, i
ż
powoduj
ą
one
uszkodzenia w
ą
troby i trzustki. Zasma
ż
ka, funkcjonuj
ą
ca wbrew
zasadom kultury trawiennej, jest odkryciem czasu głodu pierwszej
wojny
ś
wiatowej, kiedy to trzeba było zrobi
ć
co
ś
z niczego i na
ły
ż
ce m
ą
ki pra
ż
onej w tłuszczu powstawał garnek zupy.
Zag
ę
szczamy potrawy m
ą
k
ą
rozbełtan
ą
w mleku,
ś
mietanie lub wodzie.
- Czy kupowa
ć
dzieciom owoce egzotyczne? - znowu zmieniamy temat,
ale czas nagli, wkrótce musimy ko
ń
czy
ć
rozmow
ę
.
Zdaniem ojca Jana, mamy swoje, z naszej strefy klimatycznej:
jabłka, gruszki,
ś
liwki, wi
ś
nie, które w pełni zaspokajaj
ą
, i to
od kilkuset lat, zapotrzebowania ludzkich organizmów. Dla
urozmaicenia mo
ż
na dzieciakom poda
ć
na deser banana czy
pomara
ń
cz
ę
, ale nie codziennie. Inn
ą
spraw
ą
jest truj
ą
ca chemia,
przy pomocy której zabezpiecza si
ę
egzotyczny owoc przed zepsuciem
lub przy
ś
piesza jego dojrzewanie. Ojciec był
ś
wiadkiem, jak w
Palestynie bananowce nabierały apetycznej,
ż
ółtej barwy pod
wpływem dymu spalin samochodowych.
- A propos owoców. Znakiem zakonu bonifratrów jest owoc granatu.
Co on symbolizuje? - dociekamy.
- Miło
ść
miłosiern
ą
- odpowiada ojciec Jan - powielan
ą
w
niesko
ń
czono
ść
, tak jak powiela siebie owoc granatu wysypuj
ą
c ze
swojego wn
ę
trza mnóstwo drobnych, pełnych czerwonego soku,
drogocennych owoców... Wi
ąż
e si
ę
z tym przepi
ę
kna legenda, któr
ą
opowiemy pewnie ju
ż
w nast
ę
pnym rozdziale.
Witamina B na dyskotece
Obiecali
ś
my Czytelnikom opowiedzie
ć
legend
ę
, która wi
ąż
e si
ę
z
owocem granatu oraz pocz
ą
tkiem zakonu bonifratrów. Szczególnie,
ż
e
wła
ś
nie mija dokładnie 500 lat od urodzin jego zało
ż
yciela
-
ś
wi
ę
tego Jana Bo
ż
ego.
- Jest to imi
ę
zakonne Jana Ciudada, Portugalczyka - zaczyna swoj
ą
opowie
ść
ojciec Jan Grande -
ż
yj
ą
cego w latach 1495-1550. Jak to
cz
ę
sto u
ś
wi
ę
tych bywa (przypomnijmy cho
ć
by Franciszka z Asy
ż
u),
Jan Ciudad przeszedł burzliwe koleje losu, nim odnalazł swoje
wła
ś
ciwe powołanie. A była nim działalno
ść
charytatywna - w
najszerszym znaczeniu tego słowa. Przyszły
ś
wi
ę
ty osiadł w
Granadzie, gdzie zało
ż
ył szpital i dom opieki dla ubogich,
bezdomnych i chorych (równie
ż
chorych psychicznie, których
ś
redniowieczna Europa traktowała z niebywałym okrucie
ń
stwem), nie
ogl
ą
daj
ą
c si
ę
na ich stan społeczny, pochodzenie czy religi
ę
.
Wkrótce podobne o
ś
rodki powstały w innych regionach Hiszpanii,
wraz z upływem stuleci - na całym
ś
wiecie. Historia medycyny
wymienia Jana Bo
ż
ego jako prekursora współcze
ś
nie poj
ę
tego
szpitalnictwa oraz inicjatora humanitarnych metod psychiatrii.
Kanonizowano go w 1691 r. za papie
ż
a Innocentego XII. Przez
wierz
ą
cych wzywany jest jako patron chorych i umieraj
ą
cych, a
tak
ż
e lekarzy, piel
ę
gniarek i szpitalnictwa. Imi
ę
jego wyst
ę
puje w
Litanii do Wszystkich
Ś
wi
ę
tych.
Otó
ż
, w
ż
yciu Jana Ciudada miało miejsce nast
ę
puj
ą
ce zdarzenie:
wybrał si
ę
on którego
ś
dnia do lasu, by - swoim zwyczajem -
pozbiera
ć
nieco suchego drewna na opał. Nie dla siebie, ale dla
jakiej
ś
biednej wdowy. Spotkał w lesie dziecko. Musiało by
ć
zabiedzone, bo ulitował si
ę
i wzi
ą
ł je na plecy. Po jakim
ś
czasie
- zm
ę
czony postawił dzieciaka na nogi. Dodajmy, i
ż
były to nogi
bose. Có
ż
było robi
ć
? Jan
ś
ci
ą
gn
ą
ł swoje buty i podarował je
małemu biedaczynie. Poszli dalej - dziecko w wielkich butach i
bosy
ś
wi
ę
ty, który kaleczył sobie stopy na wykrotach. Doszli do
strumienia. Jan przekroczył wod
ę
, po chwili usłyszał za sob
ą
wołanie. Obejrzał si
ę
. Dziecko stało na drugim brzegu, jego głow
ę
otaczała dziwna jasno
ść
, a na wyci
ą
gni
ę
tej dłoni trzymało p
ę
kni
ę
ty
owoc granatu, zako
ń
czony
ś
wietlistym krzy
ż
em. Jan usłyszał
nast
ę
puj
ą
ce słowa: "To b
ę
dzie znak twojego zakonu". I tak si
ę
stało. Miło
ść
miłosierna, niesko
ń
czona, symbolizowana wielo
ś
ci
ą
w
jedno
ś
ci (owoc granatu składa si
ę
z mnóstwa male
ń
kich owoców),
któr
ą
ś
w. Jan Bo
ż
y praktykował w stopniu doskonałym, a któr
ą
my -
mnisi - nieudolnie na
ś
ladujemy, le
ż
y u podstaw działalno
ś
ci
zakonnej bonifratrów.
Zastanawiamy si
ę
- w jaki sposób polscy bonifratrzy przeszli przez
"Morze Czerwone" komunizmu?
- Komuni
ś
ci - mówi ojciec Jan - zadali nam ciosy na tyle mocne i
skuteczne,
ż
e rozwój zakonu w Polsce został zahamowany. Przede
wszystkim - odebrano nam baz
ę
w postaci szpitali przyklasztornych
i o
ś
rodków leczniczych, zamieniaj
ą
c je w pa
ń
stwowe. Tym samym
przetrzebiona została kadra bonifraterska - lekarska i
piel
ę
gniarska, wspaniali starzy fachowcy, którzy kontynuowali
dorobek kilku stuleci, a młody narybek nie miał si
ę
gdzie
zahaczy
ć
. Dopiero teraz, w ostatnich latach, zarysowuje si
ę
mo
ż
liwo
ść
odzyskiwania naszych szpitali i lecznic oraz odrodzenia
ż
ycia bonifraterskiego na terenie Polski. Ile przy tym trzeba
pokona
ć
przeszkód, wie najlepiej nasz przeor, ojciec Kazimierz,
ks. Jan W
ą
sik, prowincjał wrocławski, który próbuje odzyska
ć
cz
ęść
z całego kompleksu szpitalnego, odebranego nam pół wieku temu.
- Czy w
ś
ród dzisiejszej młodzie
ż
y - prosz
ę
ojca - wzrasta
zainteresowanie
ż
yciem zakonnym?
Ojciec Grande odpowiada,
ż
e ogromnie du
ż
o powoła
ń
zaprzepaszczono
w PRL-u. Dopiero teraz, nie
ś
miało, jeden czy drugi młody człowiek
do nich zapuka. Ale to jest ci
ęż
ki zakon, ci
ęż
ka praca. Kiedy taki
młodzieniec zostanie rzucony na praktyk
ę
gdzie
ś
na głuch
ą
prowincj
ę
, mi
ę
dzy psychicznie chorych czy upo
ś
ledzonych fizycznie,
którymi opiekowa
ć
si
ę
trzeba bezgranicznie w dzie
ń
i w nocy - to
cz
ę
sto ani miesi
ą
ca nie wytrzymuje.
Ciekawi nas, czy kolejne pokolenia przychodz
ą
ce na
ś
wiat s
ą
silniejsze, czy słabsze, mniej odporne fizycznie?...
Ojciec Jan twierdzi, i
ż
przechodzimy - jako ludzko
ść
-
zastraszaj
ą
cy proces degradacji.
- Ale, czy ju
ż
jeste
ś
my na tym etapie,
ż
e przekazujemy w genach
jak
ąś
organiczn
ą
skaz
ę
?
- Zdaniem ojca Jana - jeszcze nie wyst
ę
puje co
ś
takiego jak skaza
genetyczna w skali gatunku (nie licz
ą
c przypadków urodze
ń
spotworniałych dzieci na terenach przylegaj
ą
cych do Czarnobyla).
Ale jeste
ś
my o krok. Aktualne pokolenie 13-,15-latków, je
ś
li si
ę
wszyscy nie opami
ę
tamy i nie uzdrowimy naszego
ż
ycia, mo
ż
e ju
ż
swoim dzieciom przekazywa
ć
w genach osłabienie centralnego układu
nerwowego.
A uzdrowienie
ż
ycia, to przede wszystkim poprawne
ż
ywienie. Nasz
organizm musi otrzymywa
ć
te składniki, z których sam jest
zbudowany. Je
ż
eli powstanie luka w dowozie odpowiedniej ilo
ś
ci
fosforu, magnezu, cynku, selenu, jodu, itd. - zaczyna si
ę
tragedia, któr
ą
nazywamy chorob
ą
. Rozwa
ż
ali
ś
my ju
ż
przecie
ż
podczas tych spotka
ń
i o zawarto
ś
ci ziarnka grochu czy fasoli, o
warto
ś
ciowych kaszach, jarzynach, dobrze sprawionym mi
ę
sie, ma
ś
le
w miejsce margaryny, itd., itp. Tymczasem polska młodzie
ż
jest
wr
ę
cz zamorzona, a w
ś
lad za tym - kompletnie niewytrzymała
nerwowo. Ojciec Jan ma w
ś
ród swoich pacjentów młodych ludzi tak
rozchwianych, niezdolnych do skupienia,
ź
le sypiaj
ą
cych,
sfrustrowanych, sarkastycznych, kłótliwych,
ż
e wprost nie do
wytrzymania.
Zapytał jednego z drugim - czy chodz
ą
na dyskoteki? Owszem, tak. A
czy wiedz
ą
- co powoduje w ich organizmach nadmiar decybeli? Nie,
tego ju
ż
nie wiedzieli. Ojciec Grande zwraca zatem uwag
ę
młodemu
pokoleniu na to,
ż
e hałas pustoszy zawarto
ść
witaminy B, w
organizmach. A jest ona odpowiedzialna m.in. za nasz
ą
pami
ęć
i
stan nerwów. Subkultura młodzie
ż
owa (czy mo
ż
e raczej wymy
ś
lona
przez diabła - antykultura), ten łomot dysharmonijnej muzyki i
migaj
ą
ce
ś
wiatła, które pora
ż
aj
ą
przysadk
ę
mózgow
ą
powoduj
ą
c
przykurcz wszystkich naczy
ń
krwiono
ś
nych - to jest droga do
samozniszczenia młodych pokole
ń
. Rodzice, których pociecha wybiera
si
ę
na t
ę
- panie Bo
ż
e, odpu
ść
- dyskotek
ę
, powinni bezwarunkowo
zaaplikowa
ć
jej przed wyj
ś
ciem 3 tabletki witaminy B-compositum,
ż
eby dzieciak wrócił z tych piekielnych czelu
ś
ci jako tako
normalny.
- Dzisiaj młodzie
ż
swoim sposobem bycia terroryzuje
ś
wiat -
powiada nasz interlokutor. Był u mnie wczoraj nauczyciel szkoły
ś
redniej, 43-letni człowiek tak znerwicowany,
ż
e nie potrafił
opanowa
ć
dr
ż
enia r
ą
k. Uczniowie liceum - wyselekcjonowana, lepsza
grupa potrafi, jak si
ę
okazuje, szykanowa
ć
swoich nauczycieli,
grozi
ć
im, zachowywa
ć
si
ę
agresywnie i po chamsku. To si
ę
wprost w
głowie nie mie
ś
ci. Zawsze w społecze
ń
stwie były jakie
ś
doły, jaki
ś
margines, ale dzi
ś
mamy "margines" 80-procentowy. A jak ci młodzi
zachowuj
ą
si
ę
w domach rodzinnych? Wnosz
ą
tam nerwowo
ść
i
podminowanie. Ojciec Jan uwa
ż
a,
ż
e niepokój współczesnych polskich
rodzin jest w du
ż
ej mierze pochodn
ą
antykultury młodego pokolenia.
Replikujemy, i
ż
przy najlepszych ch
ę
ciach, nie da si
ę
wróci
ć
do
epoki walców...
- Ale zróbmy przynajmniej tyle - powiada ojciec - by na dyskoteki
trwaj
ą
ce do 24-tej nie chodziły dzieci 12- i 13-letnie. Nocny
wypoczynek odgrywa w tym wieku ogromn
ą
rol
ę
.
Inna kwestia - nie obładowujmy tych dzieci nadmiarem dodatkowych
zaj
ęć
, realizuj
ą
c własne, nie spełnione ambicje. Nauka w szkole
jest dostatecznie absorbuj
ą
ca, a my jeszcze zapisujemy dziecko na
angielski, muzyk
ę
, balet, kółko zainteresowa
ń
i taki maluch nie ma
czasu nosa sobie utrze
ć
. Nie mówi
ą
c ju
ż
o tym,
ż
e kompletnie nie
przygotowujemy naszych dzieci do
ż
ycia. Dziewczyna osi
ą
ga wiek 20
lat, zna perfekt angielski i niemiecki, jest laureatk
ą
naukowych
olimpiad, fantastycznie obsługuje komputer, ko
ń
czy studia... Jest
przy tym wyczerpana fizycznie i nerwowo, nie ma poj
ę
cia o
samodzielno
ś
ci. Dajmy na to - trafia si
ę
miło
ść
, zam
ąż
pój
ś
cie.
Pierwsza ci
ąż
a, która jest ogromn
ą
inwestycj
ą
organizmu, mo
ż
e
młod
ą
kobiet
ę
kompletnie zrujnowa
ć
. Dzieciak, który rozwija si
ę
w
jej łonie, wyci
ą
gnie z osłabionej matki resztki wapnia, magnezu
czy selenu. Pokrusz
ą
si
ę
z
ę
by, posypi
ą
włosy, zaczn
ą
si
ę
łama
ć
paznokcie, wysi
ą
dzie system nerwowy. Bywaj
ą
przypadki,
ż
e młode
matki po urodzeniu trafiaj
ą
do zakładów psychiatrycznych z powodu
wyczerpania poporodowego.
Czy seks zabija?
- Wystraszył nas ojciec dramatyczn
ą
diagnoz
ą
stanu zdrowia
polskiej młodzie
ż
y... Prosz
ę
powiedzie
ć
- jak wpływa na młody
organizm wczesne rozpoczynanie
ż
ycia płciowego?
Ojciec Jan zastrzega,
ż
e nie b
ę
dzie moralizował, cho
ć
zwi
ą
zek norm
moralnych, sformułowanych w chrze
ś
cija
ń
skim kr
ę
gu kulturowym, z
naszym zdrowiem i
ż
yciem jest oczywisty. Wystarczy przypomnie
ć
tragedi
ę
ko
ń
ca XX wieku, czyli chorob
ę
AIDS... Otó
ż
, dzisiejsza
młodzie
ż
dojrzewa płciowo nadzwyczaj wcze
ś
nie. Problemy zwi
ą
zane z
pokwitaniem i pierwsz
ą
menstruacj
ą
prze
ż
ywaj
ą
ju
ż
jedenasto- i
dwunastoletnie dziewczynki. Równie
ż
u chłopców przedwcze
ś
nie
rozwijaj
ą
si
ę
organy m
ę
skie. A czym to jest spowodowane?
Naturalnie, sposobem od
ż
ywiania. W naszych organizmach kumuluje
si
ę
chemia i farmakologia spo
ż
ywana razem z
ż
ywno
ś
ci
ą
. Na
przykład, kurczaki, które tak nam wszystkim smakuj
ą
, nie rozwijaj
ą
si
ę
w naturalny sposób. Przyrost wagi osi
ą
gany jest przez
podp
ę
dzanie hormonami. Nie mówi
ą
c ju
ż
o tym,
ż
e hoduje si
ę
je
gorzej jak ro
ś
liny, bez
ś
wiatła dziennego i bez dost
ę
pu
ś
wie
ż
ego
powietrza. A poniewa
ż
łatwo si
ę
je przyrz
ą
dza - pojawiaj
ą
si
ę
na
naszych stołach bardzo cz
ę
sto. Hormony z kurzego mi
ę
sa nie s
ą
oboj
ę
tne dla ludzkiego organizmu, no i mamy to, co mamy -
przedwcze
ś
nie rozwini
ę
t
ą
i nadmiernie zorientowan
ą
na seksualno
ść
młodzie
ż
. A współ
ż
ycie w okresie pokwitania jest dla organizmu
zgubne, traci on siły rozwojowe i odporno
ś
ciowe; ucieka energia,
białko jest spalane w wielkich ilo
ś
ciach i młodzie
ż
słabnie. Nie
bez kozery Ko
ś
ciół poczytuje za grzech ci
ęż
ki ró
ż
ne formy
wy
ż
ywania seksualnego, uto
ż
samiaj
ą
c je nieomal z zabijaniem
własnego organizmu. Bowiem w okresie pierwszej młodo
ś
ci, kiedy
jest czas budowania, nast
ę
puje gubienie energii, pustoszenie sił
ż
ywotnych. Wystarczy powiedzie
ć
,
ż
e seks zu
ż
ywa trzykrotnie wi
ę
cej
energii od tej, jak
ą
potrzebuje organizm na swój rozwój.
Zapytujemy o warto
ś
ci od
ż
ywcze uwielbianej przez młodzie
ż
, bardzo
popularnej pizzy?
Ojciec Jan uwa
ż
a, i
ż
mo
ż
e to by
ć
dodatek, urozmaicenie od czasu do
czasu wła
ś
ciwej diety, na któr
ą
- jak ju
ż
przecie
ż
wiemy - składa
si
ę
razowe gruboziarniste pieczywo, ro
ś
liny str
ą
czkowe,
ciemnozielone jarzyny, surówki, polskie jabłka, czasem kawałek
nietłustego mi
ę
sa... Dowcipnie nazywa pizz
ę
"włoskim bigosem". Co
tam która gospodyni ma z resztek walaj
ą
cych si
ę
w lodówce -
pokroi, posypie tartym serem i zapieka. Podobnie w bigosie -
ź
le
przygotowane, przepitraszone kawałki mi
ę
sa, grzybów,
przetłuszczona kapusta - składaj
ą
si
ę
na "kompozycj
ę
" - Panie
Bo
ż
e, odpu
ść
- prawie nie do strawienia.
Przypominamy, i
ż
jest to nasza narodowa potrawa. Adam Mickiewicz,
zapewne przełykaj
ą
c
ś
link
ę
, pisał: "Bierze si
ę
do
ń
siekana,
kwaszona kapusta, która - wedle przysłowia - sama idzie w usta".
Cho
ć
jest w "Panu Tadeuszu" te
ż
co
ś
w rodzaju zastrze
ż
enia: "Aby
ceni
ć
litewskie pie
ś
ni i potrawy, trzeba mie
ć
zdrowie, na wsi
ż
y
ć
,
wraca
ć
z obławy".
- Powiem jedno - kwituje ojciec - polskie
ż
oł
ą
dki, które trawi
ą
bigos i kotlety schabowe, radz
ą
sobie z mocn
ą
, fuzlowat
ą
wódk
ą
zagryzan
ą
grzybkiem marynowanym w occie, dawno ju
ż
powinny były
trafi
ć
do Ksi
ę
gi Rekordów Guinnessa. Gdyby taki, co nie daj Bo
ż
e,
Japo
ń
czyk, Chi
ń
czyk czy Hindus najadł si
ę
bigosu a la Mickiewicz
czy Wa
ń
kowicz - to wysi
ą
dzie mu i trzustka, i w
ą
troba, i przez par
ę
tygodni b
ę
dzie musiał si
ę
leczy
ć
z ogólnego zatrucia.
Mamy jeszcze pytania dotycz
ą
ce naszej młodzie
ż
y... Na przykład
modne jest ostatnio, nawet w
ś
ród uczniów szkół
ś
rednich,
wyskakiwanie na piwko. Czy nale
ż
y tego kategorycznie zabrania
ć
?
- Nie - odpowiada ojciec - byle to była szklanka piwa, a ju
ż
nie
dwie. Przyjmijmy tak
ą
zasad
ę
: szklanka piwa jest lekarstwem
zawieraj
ą
cym mnóstwo drogocennych składników, natomiast od drugiej
szklanki, która ju
ż
burzy krew daj
ą
c rozkoszne poczucie rauszu -
zaczyna si
ę
niebezpiecze
ń
stwo pija
ń
stwa. To jest delikatna
granica. Naturalnie, nasi starsi synowie i m
ęż
owie musz
ą
przy tym
spo
ż
ywa
ć
takie jedzenie, które zabezpiecza organizm przed
nałogiem, uzbraja go w siły odporno
ś
ciowe. Wbrew powszechnie
panuj
ą
cej opinii powiem,
ż
e i pijaka mo
ż
na wyci
ą
gn
ąć
z pijackiego
rowu odpowiednim
ż
ywieniem.
Obiecujemy wróci
ć
do tego tematu, jeszcze tylko dwa słowa o naszej
młodzie
ż
y. Czy powinna pi
ć
kaw
ę
?
- Nie. W miejsce kawy zalecam mocn
ą
, zaparzon
ą
na wschodni sposób
herbat
ę
(doprowadzamy j
ą
do wrzenia, gotujemy dwie minuty, parzymy
około pół godziny, słodzimy ły
ż
eczk
ą
miodu). Sprawa ta dotyczy nie
tylko młodzie
ż
y, ale i ludzi dorosłych, którzy popadli wr
ę
cz w
nałóg picia kawy, spo
ż
ywaj
ą
c 6-8 fili
ż
anek dziennie. Przed wojn
ą
tylko grafinie i hrabianki pijały kaw
ę
, a dzi
ś
? Jak to mówi
ą
-
ż
uk,
ż
aba i ka
ż
da baba z mniejsz
ą
lub wi
ę
ksz
ą
gracj
ą
si
ę
ga po
kolejn
ą
szklank
ę
.
- Ale pi
ą
tego paluszka ju
ż
nie odstawia...
- Bo nie ma na to czasu - replikuje ojciec. - Za to dostaje
"miszugyne kopf" w głowie, poniewa
ż
pochodn
ą
picia kawy jest
karuzela ci
ś
nie
ń
w organizmie. Kawa, obni
ż
aj
ą
c poziom magnezu,
obni
ż
a zarazem ci
ś
nienie; kwas solny wyprodukowany przez ni
ą
zakwasza przewód pokarmowy, zag
ę
szcza osocze krwi i robi si
ę
ś
limacze kr
ąż
enie, na które pomóc mo
ż
e... kolejna porcja kofeiny.
Kawa pozornie poprawia samopoczucie, zwi
ę
kszaj
ą
c obj
ę
to
ś
ciowo
zasób krwi (podobnie jak przedawkowany alkohol zwi
ę
ksza ilo
ść
krwi
z 6 litrów na 8), ale zarazem uzale
ż
nia, domagaj
ą
c si
ę
coraz to
nowych porcji. Słowem - nic dobrego. Je
ś
li ju
ż
kto
ś
nie mo
ż
e
obej
ść
si
ę
bez tej u
ż
ywki, to niech nie przekracza dwóch fili
ż
anek
dziennie.
Natomiast młodzie
ż
, ale i dzieci, i doro
ś
li, i staruszkowie
powinni pi
ć
naturalne soki owocowe, nie słodzone, przygotowane w
prosty sposób w warunkach domowych.
Pytamy o soki bardzo znanej renomowanej krajowej firmy, które
mo
ż
na naby
ć
prawie w ka
ż
dym sklepie.
Okazuje si
ę
,
ż
e ojciec Grande ostrzega przed napitkami, które
oferuje nasz rynek. W najlepszych z nich znajduje si
ę
co najwy
ż
ej
30 procent naturalnego owocu, natomiast reszta to sprowadzane z
Zachodu i rozcie
ń
czane ekstrakty chemiczne. Gdyby było inaczej,
gdyby
ś
my mieli do czynienia z uczciw
ą
produkcj
ą
z naturalnego
owocu, to przecie
ż
przy zakładach wytwórczych musiałyby si
ę
znajdowa
ć
olbrzymie hałdy resztek owocowych, wytłoków,
zu
ż
ytkowanych pó
ź
niej jako - na przykład - nawóz organiczny. Jako
ś
nie wida
ć
w naszym kraju ani tych składowisk, ani te
ż
ś
ladów
gospodarowania wyci
ś
ni
ę
tym owocem.
Nasz rozmówca radzi przed zim
ą
przygotowa
ć
w domu własny
stuprocentowy sok owocowy, który nale
ż
y pasteryzowa
ć
w nast
ę
puj
ą
cy
sposób: przez trzy dni zagotowujemy, trzymaj
ą
c na niewielkim ogniu
po pół godziny bez przykrycia, tak
ż
eby parował i zostawiamy do
ostudzenia. W procesie odparowywania gin
ą
grzybki i bakterie. Po
trzech dniach wlewamy sok do czystych, wyjałowionych naczy
ń
. I nic
nie słodzimy. Owoce zawieraj
ą
glukoz
ę
naturaln
ą
, najwspanialsz
ą
pod sło
ń
cem słodycz.
Formułuje te
ż
ostrze
ż
enie do rodziców, aby nie podawali dzieciom
napojów typu pepsi-cola, czy coca-cola. Wszystko, co ma w swojej
nazwie dodatek "cola", zawiera narkotyk.
ś
ony "produkuj
ą
" pijaków
- Ojcze Janie, które z bł
ę
dów wychowawczych, popełnianych przez
współczesnych rodziców, wołaj
ą
o pomst
ę
do nieba? - wrzucamy do
rozmowy kolejny temat.
- Generalnym bł
ę
dem jest niespójno
ść
pomi
ę
dzy
ż
yciem a wzorcem
wychowawczym, jaki usiłujemy dziecku wpaja
ć
- stwierdza z
przekonaniem ojciec Jan. - Je
ś
li co innego mówimy, a co innego
robimy; je
ś
li ojciec nakłania syna, aby nie pił i nie palił, a sam
na jego oczach robi to nagminnie - to z takiego wychowania nic nie
b
ę
dzie. Dziecko funkcjonuj
ą
ce w rodzinie musi mie
ć
wzorzec do
na
ś
ladowania. Je
ś
li jest to wzorzec zafałszowany - wyrasta
skrzywiona osobowo
ść
. Taki kto
ś
b
ę
dzie do ko
ń
ca
ż
ycia krytyczny
wobec własnych rodziców, uprzedzony do nich.
- Cho
ć
zapewne powtórzy ich bł
ę
dy - zauwa
ż
amy.
- Nasza pod
ś
wiadomo
ść
, chcemy tego czy nie, przechowuje - jak na
ta
ś
mie magnetofonowej - wszystko, czym nasi
ą
kn
ę
ła w dzieci
ń
stwie i
dyktuje potem zachowania, od których radzi byliby
ś
my uciec.
Dziecko dostrzegaj
ą
ce,
ż
e rodzice s
ą
inni w domu, a inni na
zewn
ą
trz, w dodatku - o czym wcze
ś
niej mówili
ś
my - obarczone
nadmiernymi zaj
ę
ciami z powodu ambicji mamy czy taty; przem
ę
czone,
przymuszane, zdezorientowane - nigdy nie nawi
ąż
e serdecznej wi
ę
zi
z rodzicami, nie b
ę
dzie im przyjacielem. I tak narasta
ć
b
ę
dzie
samotno
ść
obu stron, rozsypi
ą
si
ę
zwi
ą
zki mi
ę
dzypokoleniowe.
- Przychodzi do mnie - ojciec Jan przywołuje przykład ze swojej
praktyki - pewna pacjentka, bardzo nieszcz
ęś
liwa kobieta. Nieomal
choruje na samotno
ść
maj
ą
c trzech synów i dwie córki. Wszystko to
wykształcone, na stanowiskach. Dlaczego jej nie odwiedzaj
ą
? Ano,
za du
ż
o tam było ambicji, a zbyt mało "zwykłej" miło
ś
ci. Sk
ą
din
ą
d
wiem,
ż
e znale
źć
j
ą
mo
ż
na w rodzinach naznaczonych niedostatkiem,
tam, gdzie nie ma przesady wychowawczej, a dzieci ju
ż
od wczesnej
młodo
ś
ci troszczy
ć
si
ę
musz
ą
o pomoc dla rodziców bardzo ci
ęż
ko
pracuj
ą
cych. Obserwowałem takie rodziny, wła
ś
ciwie społeczno
ś
ci
rodzinne, jeszcze zanim wst
ą
piłem do klasztoru, w trakcie mojej
pracy opieku
ń
czej i zdumiewały mnie wytworzone w nich wi
ę
zi mi
ę
dzy
rodzicami a dzie
ć
mi, rodze
ń
stwem mi
ę
dzy sob
ą
, wnukami a dziadkami,
dalsz
ą
rodzin
ą
...
- Ojcze Janie, co zaproponowa
ć
rodzinom, w których tej wi
ę
zi nie
ma? - dopytujemy.
- Uniwersytet domowy zaczyna si
ę
w kuchni - wraca do swojej
ulubionej filozofii. - Niech
ż
e taka matka nie pozwala, by córka
nastolatka uwaliła si
ę
w fotelu przed telewizorem, podczas kiedy
ona nie wie w co najpierw r
ę
ce wło
ż
y
ć
. Wszystkie kobiety w
rodzinie, poczynaj
ą
c od siedmio-, o
ś
mioletnich dziewczynek,
powinny mie
ć
nawyk kr
ę
cenia si
ę
po kuchni. Kiedy matka kroi chleb,
ju
ż
stoi przy niej córka - podstawia talerz, myje jajka pod
bie
żą
c
ą
wod
ą
,
ż
eby nie było salmonelli, podaje je starszej
siostrze do rozbicia na patelni... Niech te dziewczynki obserwuj
ą
przy kuchennych czynno
ś
ciach własn
ą
matk
ę
, a nie jak
ąś
obc
ą
pani
ą
,
która w telewizji uprawia "gotowanie na ekranie" - nie maj
ą
c
poj
ę
cia o tym co robi, nie tłumacz
ą
c telewidzom - dlaczego dobiera
takie a nie inne składniki i jaka jest ich warto
ść
ż
ywieniowa.
- A propos telewizji. Niedawno usłyszeli
ś
my w "Wiadomo
ś
ciach"
informacj
ę
o wynikach bada
ń
jako
ś
ci w
ę
dlin w naszych sklepach.
Otó
ż
, co druga nie nadaje si
ę
do spo
ż
ycia.
- Nie zaskakuje mnie to, mówiłem ju
ż
wcze
ś
niej o tym,
ż
e cz
ę
sto
w
ę
dliny przygotowywane s
ą
z resztek nie
ś
wie
ż
ego mi
ę
sa sztucznie
podbarwionego,
ż
e w
ę
dzi si
ę
je w niewła
ś
ciwy sposób i
przechemizowuje - emocjonuje si
ę
ojciec Jan. - Słowem, zamiast
od
ż
ywia
ć
- trujemy si
ę
nimi.
- Wejd
ę
w słowo, prosz
ę
ojca - ja - kobieta,
ż
ona i matka.
Słuchaj
ą
c rad ojca Grande, wyrzuciłam ju
ż
z mojej kuchni
margaryn
ę
, zrezygnowałam z rosołów, zawiesistych zup i bigosów, z
trudem utrzymał si
ę
w jadłospisie kotlet schabowy, cho
ć
i na niego
przyjdzie pora... Domownicy - póki co - nic nie mówi
ą
. Je
ś
li
jednak przestan
ę
od jutra kupowa
ć
w
ę
dliny...?.
- Mo
ż
na je zast
ą
pi
ć
ta
ń
sz
ą
i du
ż
o zdrowsz
ą
potraw
ą
mi
ę
sn
ą
.
Gwarantuj
ę
,
ż
e karkówka upieczona w jarzynach i krojona na zimno
do chleba - b
ę
dzie wszystkim lepiej smakowa
ć
od najlepszych
kupnych w
ę
dlin.
- Prosz
ę
wobec tego poda
ć
przepis.
- Wlewamy na dno brytfanny dwie ły
ż
ki oleju, kładziemy kilka
cienkich plastrów słoniny, na nie sparzone li
ś
cie kapusty i du
żą
karkówk
ę
w cało
ś
ci. Obkładamy j
ą
poci
ę
tymi w plastry warzywami:
marchwi
ą
, cebul
ą
, ziemniakami. Mo
ż
na doda
ć
jabłka obrane z łupiny,
poci
ę
te na
ć
wiartki. Wszystko to posypa
ć
pieprzem i cynamonem,
doda
ć
jagody jałowca, wstawi
ć
pod przykrywk
ą
do piekarnika. W
trakcie pieczenia wla
ć
szklank
ę
białego wina. Zapach rozniesie si
ę
taki po bloku,
ż
e z ostatniego pi
ę
tra s
ą
siedzi poczuj
ą
. Na kolacj
ę
zjecie sobie po kawałku gor
ą
cego mi
ę
sa z warzywami, a w nast
ę
pne
dni - mo
ż
na je kroi
ć
zimne do chleba.
- Zaintrygował nas ten cynamon sypany do mi
ę
sa.
- Jest to przyprawa niesłusznie u nas zapomniana, a posiadaj
ą
ca
wielkie walory zdrowotne. Sproszkowany cynamon stosowany jest na
Wschodzie jako lek na biegunk
ę
. Wystarczy spo
ż
y
ć
ły
ż
eczk
ę
popijaj
ą
c wod
ą
- stwierdza ojciec Jan, który zdaje si
ę
mie
ć
lekarstwo na wszelkie dolegliwo
ś
ci. - Znakomicie podkre
ś
la smak
pieczystego; ale tak
ż
e ciast. Mo
ż
na posypywa
ć
nim ry
ż
na słodko,
czy kaszk
ę
mann
ę
na mleku... - wraca do kulinarnego w
ą
tku.
- Ojcze Janie, pomówmy - zgodnie z obietnic
ą
- o chorobie zwanej
alkoholizmem.
- Z góry protestuj
ę
przeciwko takiej kwalifikacji. Alkoholizm nie
jest chorob
ą
, lecz psychiczn
ą
rozpust
ą
, podobnie jak ka
ż
dy inny
nałóg - zaperza si
ę
. - Mówi
ą
c o chorobie, usprawiedliwiamy
zwyczajnych przest
ę
pców obyczajowych. Przede wszystkim, człowiek
musi zna
ć
wag
ę
czasu, który prze
ż
ywa i nie marnowa
ć
go na
przesadne rozrywki. Trzeba by
ć
zawsze czym
ś
zaj
ę
tym. Ja nawet jak
siedz
ę
przed telewizorem, bior
ę
druty i wełn
ę
do r
ę
ki i robi
ę
sweter dla którego
ś
z braci.
- To musi by
ć
bardzo wdzi
ę
czny widok, ojcze Janie...
Okazuje si
ę
,
ż
e nasz rozmówca
ż
yj
ą
c jako dzieciak na Syberii
nauczył si
ę
prz
ąść
wełn
ę
i robi
ć
na drutach. Tam, gdzie mróz
si
ę
gał 40, 50 stopni, była to konieczno
ść
pozwalaj
ą
ca prze
ż
y
ć
.
Tak wi
ę
c, nie usprawiedliwia on za bardzo pijaków. Twierdzi te
ż
,
ż
e pijak w domu stanowi produkt niedbało
ś
ci kuchennej
ż
ony.
Kobiety same "produkuj
ą
" pijaków...
- A to jakim sposobem, prosz
ę
ojca?
- Stosuj
ą
c niewła
ś
ciwe, "nowoczesne" od
ż
ywianie, jejmo
ść
ka, i
ź
le
traktuj
ą
c m
ęż
a. Po kilku, kilkunastu latach mał
ż
e
ń
stwa, kobiety
całkowicie przekierowuj
ą
swoj
ą
uwag
ę
na dzieci, a potem na ich
rodziny. M
ąż
zauwa
ż
any jest tylko wtedy, kiedy przynosi pieni
ą
dze,
a czasem ma si
ę
do niego pretensje za to samo,
ż
e istnieje. Có
ż
dziwnego,
ż
e szuka zrozumienia pomi
ę
dzy podobnymi mu - troch
ę
sponiewieranymi, nie domytymi kumplami. Po szklance piwa
ś
wiat
zdaje im si
ę
lepszy. I tak to si
ę
toczy: od szklanki piwa do
szklanki denaturatu. Chodzi o to, by kobieta u
ś
wiadomiła sobie,
ż
e
ma wobec m
ęż
a obowi
ą
zek opieku
ń
czy. Darujmy ju
ż
sobie - na
okre
ś
lonym etapie - zbli
ż
enia seksualne, ale nale
ż
y pami
ę
ta
ć
,
ż
e
m
ęż
czyzna jest przez całe
ż
ycie du
ż
ym dzieckiem, troch
ę
nieporadnym i safandułowatym, który potrzebuje opieki, potrzebuje
czasem czuło
ś
ci... - wzruszaj
ą
co ujmuje kwesti
ę
ojciec Jan.
- A kiedy ju
ż
si
ę
stało i kto
ś
jest "w szponach", "w otchłani", "w
sidłach" nałogu. Co wtedy robi
ć
? - pytamy, nie dowierzaj
ą
c,
ż
e mo
ż
e
istnie
ć
na to kulinarna recepta.
- Pomale
ń
ku wyci
ą
ga
ć
go z pijackiego rowu odpowiednim
ż
ywieniem,
wzmacnia
ć
organizm poprzez dostaw
ę
selenu, cynku, jodu, a przede
wszystkim magnezu, który jest katastrofalnie niszczony przez
alkohol. Ustrój człowieka nas
ą
czony tymi substancjami przestanie
si
ę
m
ę
czy
ć
i nie b
ę
dzie domagał si
ę
przep
ę
dzenia kaca tzw. klinem
- słyszymy w odpowiedzi.
- Czy to prawda,
ż
e picie wystudza organizm? - dopytujemy.
- Naturalnie, alkohol odwadnia i wyzi
ę
bia (dlatego pijak mo
ż
e
le
ż
e
ć
na mrozie i przez długi czas nie zamarznie). Zreszt
ą
,
wystarczy przyjrze
ć
si
ę
sylwetce alkoholika - jest to kto
ś
bardzo
szczupły, skulony z zimna nawet w upalny dzie
ń
, chowaj
ą
cy głow
ę
w
ramionach - u
ś
wiadamia nam ojciec t
ę
oczywisto
ść
. Dopiero łyk
alkoholu, zwi
ę
kszaj
ą
c obj
ę
to
ść
krwi i przy
ś
pieszaj
ą
c kr
ąż
enie,
troch
ę
go rozgrzewa. Szczupło
ść
i wystudzenie ciała u pijaka
spowodowane jest odparowywaniem płynów. Tak zwane suszenie czuj
ą
przecie
ż
równie
ż
ci, którzy nie pij
ą
nałogowo, a czasem zdarza im
si
ę
przeholowa
ć
.
- O, wła
ś
nie, co ojciec poleca na kaca? - dopytujemy przekonani,
ż
e i ta wiedza nie jest mu obca.
- Je
ś
li si
ę
ju
ż
co
ś
takiego przydarzy - stwierdza z pewnym
niesmakiem - trzeba na drugi dzie
ń
wypi
ć
szklaneczk
ę
soku z
kiszonej kapusty, zje
ść
dwa jajka na mi
ę
kko, nast
ę
pnie wypi
ć
du
ż
y
kubek kakao. I nie ma kaca.
- To pociecha dla tych, którzy czasem "ruszaj
ą
w Polsk
ę
". Ale czy
mo
ż
na wyleczy
ć
tych, którzy popadli w nałóg? - pow
ą
tpiewamy.
- Naturalnie - zapewnia ojciec Jan z buduj
ą
c
ą
pewno
ś
ci
ą
siebie. -
Tylko trzeba bardzo chcie
ć
, odpowiednio si
ę
od
ż
ywia
ć
, przyjmowa
ć
stosowne leki i wyeliminowa
ć
wpływ niewła
ś
ciwego
ś
rodowiska. W
ci
ęż
szych przypadkach nale
ż
y przeprowadza
ć
kuracj
ę
w zakładach
zamkni
ę
tych.
- Czyli nie jest prawd
ą
,
ż
e pijak pozbawiony wódki, a narkoman
swojej u
ż
ywki - umieraj
ą
?
- Absolutnie nie zgadzam si
ę
z takim nowomodnym, przewra
ż
liwionym
stawianiem sprawy. Wstrz
ą
s głodowy u alkoholika czy narkomana jest
do prze
ż
ycia. Nale
ż
y w trakcie takiego napadu poda
ć
du
żą
dawk
ę
miodu z cytryn
ą
i organizm wytrzyma. Energia z naturalnej glukozy
wraz z witamin
ą
C przejdzie do krwiobiegu podtrzymuj
ą
c siły
ż
ywotne. Dziwi
ę
si
ę
,
ż
e
ś
wiat medyczny mówi o "chorobie" - jak
gdyby nie była to sprawa wolnej woli, zwykłego widzimisi
ę
i
dobrowolnego wyboru dokonanego przez "pacjenta"... -
bezkompromisowo stwierdza ojciec Jan. - No, a pó
ź
niej, kiedy minie
kryzys, trzeba delikwenta wzmacnia
ć
odpowiednim
ż
ywieniem, tzn.
podawa
ć
du
ż
o nasion str
ą
czkowych - fasol
ę
, groch, soczewic
ę
(lekko
j
ą
sparzy
ć
, ugotowa
ć
na mi
ę
kko, posypa
ć
drobnymi skwareczkami z
boczku), kawałek wołowiny, sporo nabiału i mleka, codziennie kubek
kakao. I koniecznie wzbogaci
ć
t
ę
diet
ę
odrobin
ą
czuło
ś
ci...
ś
ółtka zahamowały d
ż
um
ę
Prosimy o porad
ę
w nast
ę
puj
ą
cej kwestii: czym jeszcze zast
ą
pi
ć
drogie i pozbawione warto
ś
ci od
ż
ywczych w
ę
dliny zakupywane w
naszych sklepach?
Ojciec Jan zaczyna swój wywód od tego, by ka
ż
da gospodyni raz w
tygodniu usiadła sobie spokojnie w towarzystwie starszej córki,
syna lub kogo
ś
z rodziny i zrobiła tygodniowy jadłospis,
proporcjonalny do zasobów pieni
ęż
nych, jakimi akurat dysponuje.
Nast
ę
pnie zakupiła wiktuały według tego planu, oszcz
ę
dzaj
ą
c w
kolejnych dniach tygodnia sporo czasu. Poleca te
ż
ka
ż
dej kobiecie,
aby tworzyła prywatn
ą
ksi
ąż
k
ę
kucharsk
ą
studiuj
ą
c i zbieraj
ą
c
przepisy
ż
ywieniowe z ró
ż
nych
ź
ródeł, a tak
ż
e - tworz
ą
c własne.
Kuchnia powinna by
ć
- jak niegdy
ś
- zindywidualizowana, a tak
ż
e
mo
ż
e mie
ć
swoje małe sekrety... I pami
ę
tajmy o tym - podkre
ś
la
rozmówca - by zagospodarowywa
ć
resztki. To jest ju
ż
połowa sukcesu
finansowego. Na przykład, je
ś
li została kasza gryczana z
poprzedniego dnia - to mo
ż
na j
ą
z rana zala
ć
gor
ą
cym mlekiem i
jest dla dzieci krupniczek. Do tego pajda chleba posmarowana
masłem (nawet cieniutko, byle to nie była margaryna), lekko
poci
ą
gni
ę
ta d
ż
emem i dzieciak mo
ż
e do godziny 16-tej prze
ż
y
ć
bez
problemu. Je
ś
li zostały wczorajsze ziemniaki - to mo
ż
na zrobi
ć
kluski
ś
l
ą
skie, do nich pół kilograma boczku
ś
wie
ż
ego podrumieni
ć
z cebulk
ą
, kubek kefiru i jest gotowy obiad bez wielkiego nakładu
finansowego. W zupełno
ś
ci wystarczy, je
ś
li mi
ę
so pojawi si
ę
na
naszych stołach co drugi dzie
ń
. Czy my naprawd
ę
musimy je
ść
tak
du
ż
o mi
ę
sa? W Polsce spo
ż
ywa si
ę
je w ró
ż
nych postaciach rano, na
obiad i - dodatkowo - na kolacj
ę
. Nie potrafimy przygotowa
ć
zupy
bez mi
ę
sa, ju
ż
nie mówi
ą
c o drugim daniu. Je
ś
li nie ma mi
ę
sa - to
nie ma w domu obiadu. Tak si
ę
przyj
ę
ło u 80 proc. rodzin. A
zwa
ż
my,
ż
e hurtownicy i sklepikarze równo nas okradaj
ą
, bior
ą
c za
mi
ę
so i jego przetwory 300 proc. wi
ę
cej ani
ż
eli sami za nie płac
ą
.
Tak wi
ę
c, czas najwy
ż
szy, aby
ś
my si
ę
opami
ę
tali. A czemu
ż
to w
takiej niełasce znalazły si
ę
u pa
ń
pierogi, które przecie
ż
mo
ż
na
przyrz
ą
dza
ć
na 15 ró
ż
nych sposobów?
- Prosimy ojca by zatrzymał si
ę
- no, có
ż
- przy tym najprostszym,
najmniej czasochłonnym.
- Podsma
ż
amy w niewielkim rondelku troch
ę
pokrojonego,
ś
wie
ż
ego
boczku i wrzucamy do niego ze cztery gar
ś
cie dobrej, kiszonej, nie
płukanej kapusty. W innym rondelku dusimy ze dwie potarkowane
marchwie, odcedzamy,
ż
eby nie było za du
ż
o wilgoci i mieszamy z
kapust
ą
. Wysma
ż
amy to wszystko razem bez pokrywki - niech
odparuje. Zag
ę
szczamy wsypuj
ą
c troch
ę
tartej bułki i wbijamy jedno
jajko. Odstawiamy do wystudzenia. Ciasto robimy ze zwykłej m
ą
ki,
dodaj
ą
c do niej, jak i do wszystkich innych potraw m
ą
cznych - dwie
lub trzy ły
ż
ki pra
ż
onych na patelni otr
ę
bów pszennych (zawarty w
nich błonnik ubezpiecza procesy trawienne i prac
ę
jelit). T
ę
wzbogacon
ą
m
ą
k
ę
rozrabiamy gor
ą
c
ą
wod
ą
i zabieramy si
ę
do
wałkowania...
- Chwileczk
ę
, a gdzie jajka? - które
ś
z nas usiłuje skorygowa
ć
przepis.
- Nie dodajemy jajek do ciasta pierogowego - stwierdza
autorytatywnie ojciec - wystarczy gor
ą
ca woda. Ciasto z dodatkiem
jaj jest tak twarde,
ż
e mo
ż
na potem pierogami o
ś
cian
ę
rzuca
ć
...
Gotowe piero
ż
ki z kapust
ą
, mi
ę
ciutkie, pachn
ą
ce, oblewamy masłem i
rodzina b
ę
dzie zajada
ć
z wi
ę
kszym smakiem, ani
ż
eli serwowane do
znudzenia kotlety schabowe. Na przygotowanie takiego dania
wystarczy pół godziny.
Prosimy jeszcze o przepis na jaki
ś
szczególnie oryginalny farsz.
Jak si
ę
okazuje, mo
ż
na nadziewa
ć
pierogi... kasz
ą
gryczan
ą
. Je
ś
li
została nam resztka, to wystarczy doda
ć
troch
ę
skwareczek
wysma
ż
onych z chudego boczku (tłuszcz wyrzucaj
ą
c) i troch
ę
podsma
ż
onej cebulki do smaku. Wymiesza
ć
to i nadziewa
ć
ciasto
pierogowe.
Albo te
ż
- przepuszczamy przez maszynk
ę
gar
ść
gotowanych grzybków,
dodajemy uduszonej cebulki, dwa jajka gotowane na twardo i
przetarte, sól, pieprz - i nadzienie gotowe.
- A propos grzybów. Jaka jest ich warto
ść
od
ż
ywcza?
- Poza pewn
ą
ilo
ś
ci
ą
selenu, wła
ś
ciwie
ż
adna. Maj
ą
one głównie
walory smakowo-zapachowe. Ale w dobrze zaopatrzonej kuchni domowej
powinny by
ć
- dodaj
ą
smaku i poprawiaj
ą
apetyt.
Chc
ę
przypomnie
ć
o jeszcze jednej wa
ż
nej sprawie - uzupełnia swoj
ą
wypowied
ź
ojciec Jan - niech
ż
e taka pani domu, która wprost i
bezpo
ś
rednio odpowiada za zdrowie swojej rodziny i nikt z niej tej
odpowiedzialno
ś
ci nie zdejmie, nie zapomina o nabiale. Musimy
uwzgl
ę
dnia
ć
w domowych jadłospisach mleko i jego przetwory.
Pami
ę
tajmy,
ż
e mamy w układzie kostnym przeci
ę
tnie 17 kg wapnia, a
jeden procent z tego kr
ąż
y rozpylony w krwiobiegu zabezpieczaj
ą
c,
regeneruj
ą
c, wzmacniaj
ą
c. No, a my musimy to "pogotowie" ci
ą
gle
zaopatrywa
ć
w wapno. Je
ś
li tego nie zrobimy - organizm poradzi
sobie inaczej - zacznie wyci
ą
ga
ć
wapno z naszych ko
ś
ci. 60 proc.
paradontozy, osteoporozy i ró
ż
nego typu odwapnie
ń
spowodowane jest
brakiem w jadłospisie mleka i jego przetworów.
Prosimy, by ojciec ustosunkował si
ę
do pewnej opinii: czy bardzo
ś
wie
ż
e jajko podawane małemu dziecku mo
ż
e spowodowa
ć
uczulenie? Z
sugesti
ą
tak
ą
zetkn
ę
li
ś
my si
ę
m.in. w pewnych kr
ę
gach medycznych.
- Jak daleko si
ę
ga moja wiedza dotycz
ą
ca kultury kulinarnej i
zdrowotnej ró
ż
nych czasów i ró
ż
nych rejonów geograficznych - mówi
z przekonaniem nasz interlokutor - to nigdy i nigdzie nie
spotkałem si
ę
z "krytyk
ą
jajka". We
ź
my taki przykład: budownictwo
sakralne w
ś
redniowieczu, gdzie
ś
od XI po XV wiek, stosowało do
zaprawy murarskiej białko jaj kurzych. Mo
ż
na sobie wyobrazi
ć
- ile
tych jaj zu
ż
ywano na monumentalne przecie
ż
budowle. Pozostawały
ż
ółtka, które sprzedawano na kwarty na placach miejskich, wprost z
ogromnych kadzi. Kwarta
ż
ółtek kosztowała jeden grosz. Jako
ciekawostk
ę
podam, i
ż
nadmierna poda
ż
ż
ółtek wykreowała "s
ę
kacze"
- wschodnie ciasta pieczone na samych
ż
ółtkach... Otó
ż
,
stwierdzona została pewna zale
ż
no
ść
pomi
ę
dzy masowym spo
ż
ywaniem
ż
ółtek a zahamowaniem czarnej d
ż
umy, która dziesi
ą
tkowała w XV
wieku ludno
ść
Europy. Natomiast nie stwierdzono, by z powodu
wspomnianego sposobu
ż
ywienia jaka
ś
społeczno
ść
rozchorowała si
ę
,
wymarła, czy cho
ć
by dostała biegunki. Przez te cztery wieki
ż
ółtka
były podstawowym dostarczycielem witamin, mikroelementów,
biopierwiastków i soli mineralnych. Koniec ko
ń
ców, stanowi
ą
one
kompletne, stuprocentowe po
ż
ywienie dla rozwijaj
ą
cego si
ę
kurczaka. Tak wi
ę
c nie zgodz
ę
si
ę
nigdy z jak
ąś
abstrakcyjn
ą
,
teoretyczn
ą
, nowomodn
ą
krytyk
ą
jajka.
- Mo
ż
e zatem i teori
ę
o mia
ż
d
ż
ycogennej roli jaj nale
ż
y uwa
ż
a
ć
za
chybion
ą
? - usiłujemy nad
ąż
a
ć
za my
ś
l
ą
mistrza Jana.
W jajku znajduj
ą
si
ę
du
ż
e zło
ż
a lecytyny - odpowiada - któr
ą
- ni
mniej, ni wi
ę
cej - leczy si
ę
mia
ż
d
ż
yc
ę
cholesterolow
ą
. Byle,
naturalnie, nie ł
ą
czy
ć
jaja z cukrem, na przykład - popijaj
ą
c
słodzon
ą
herbat
ą
. Podobnie, jak w przypadku tłuszczów nasyconych
pochodzenia zwierz
ę
cego... A podsumowaniem rozwa
ż
a
ń
o jajku niech
b
ę
dzie pewne moje wspomnienie zwi
ą
zane z pobytem na Wschodzie, nad
rzek
ą
Irtysz. Otó
ż
,
ż
yło tam plemi
ę
animistów, które traktowało
jaja z nadzwyczajn
ą
czci
ą
i honorem. Spo
ż
ywano je ceremonialnie,
poprzedzaj
ą
c posiłek przeprosinami, ukłonami, podzi
ę
kowaniami.
Delikatnie klaszcz
ą
c w r
ę
ce
ś
piewano hymny wysławiaj
ą
ce
ż
ycie
zawarte w jajku i obdarowane - jak wierzono - dusz
ą
. Obiecywano
nie zmarnowa
ć
ani okruszka, a skorupki z wielk
ą
czci
ą
zakopywano
tam, gdzie spoczywały szcz
ą
tki przodków i gdzie spoczn
ą
prze
ż
ywaj
ą
cy obecnie swój czas członkowie plemiennej społeczno
ś
ci.
- Prosz
ę
ojca - podejmujemy kolejny temat - pojawiły si
ę
ostatnio
w naszych nadmorskich okolicach zakłady zdrowotne, zapewne w jaki
ś
sposób licencjonowane, w których
ś
wiadczy si
ę
przy pomocy
skomplikowanych urz
ą
dze
ń
usług
ę
polegaj
ą
c
ą
na "odczulaniu"
uczule
ń
. Co ojciec o tym s
ą
dzi?
- Jest to nabieranie ludzi - słyszymy w odpowiedzi - szama
ń
stwo
techniczne XX wieku.
ś
adne komputerowe urz
ą
dzenie nie zmusi
ż
ywego
organizmu do tego, by wyrównany w nim został poziom wapnia, cynku,
selenu, jodu - co stanowi pocz
ą
tek ka
ż
dego "odczulania".
Strukturalne harmonizowanie pierwiastków w organizmie dokonuje si
ę
tylko poprzez odpowiedni
ą
diet
ę
. Ci
ą
gle przypominam o konieczno
ś
ci
spo
ż
ywania na co dzie
ń
nie płukanej i nie warzonej soli z Kłodawy.
Dobrym uzupełnieniem elementarnych pierwiastków mog
ą
by
ć
zwłaszcza
dla mieszka
ń
ców południa Polski - tabletki "Kelp" dost
ę
pne
ostatnio na naszym rynku, produkowane ze zmielonych alg, bardzo
zasobne w mikroelementy morza.
- Ojcze Janie, w naszych gaw
ę
dach o
ż
yciu i gotowaniu pojawia si
ę
od czasu do czasu ciekawie brzmi
ą
ce słowo "przepitraszenie". Co
ono wła
ś
ciwie znaczy?
- Odnosz
ę
je - precyzuje ojciec - do czasu gotowania potraw. W
Polsce istnieje tendencja do zbyt długiego gotowania. Wyjmujemy
potem z garnka rozła
żą
ce si
ę
mi
ę
so i jarzyny, co jest po pierwsze
- nieestetyczne, po drugie - gorsze jako
ś
ciowo. Je
ś
li na przykład,
pieczemy karkówk
ę
- po godzinie nakłuwamy mi
ę
so du
ż
ym, ostrym
widelcem. Nie wydziela si
ę
osocze? Nie ma specjalnego oporu? No,
to mo
ż
emy zako
ń
czy
ć
pieczenie.
A ile
ż
czasu i od
ż
ywczej materii marnuj
ą
gospodynie domowe
"przepitraszaj
ą
c" kotlety mielone. Przecie
ż
mi
ę
so mielone prawie
równa si
ę
tatarowi, który zjadamy na surowo. Uformowany kotlet
nale
ż
y wrzuci
ć
na rozgrzany olej, po chwili - przewróci
ć
(tylko
jeden raz, a nie dziesi
ęć
) i taki lekko zrumieniony, chrupi
ą
cy
rzucamy na talerz. Uchowaj Bo
ż
e, podlewa
ć
go wod
ą
i dusi
ć
zamieniaj
ą
c w tward
ą
podeszw
ę
. Polecam te
ż
zmieli
ć
troch
ę
wi
ę
cej
mi
ę
sa (przestrzegam, przy okazji, przed kupnym mielonym, do
którego id
ą
wszystkie resztki i brudy z rze
ź
ni, ł
ą
cznie z
wymionami krowimi) i upiec tyle kotletów,
ż
eby poza obiadem -
posłu
ż
yły równie
ż
do chleba na zimno zamiast tych fatalnych
sklepowych w
ę
dlin.
Polak w k
ą
pieli
Nie dysponujemy szczegółowymi danymi odno
ś
nie spadku spo
ż
ycia
margaryny czy cukru, gotowania zup bez wywaru itd., ale bez
wielkiego ryzyka stwierdzi
ć
mo
ż
na, i
ż
ojciec Grande pozyskał sobie
zaufanie Czytelników na Wybrze
ż
u i ma na nich wpływ. Co zauwa
ż
aj
ą
c
(nie bez osobistej satysfakcji) zapytujemy o spraw
ę
, z nieco innej
sfery:
- Co robi
ć
na wypadanie włosów, nie tylko u m
ęż
czyzn w okre
ś
lonym
wieku, ale i u kobiet, a - nierzadko te
ż
u dzieci?
- Nikt jeszcze nie wynalazł skutecznego sposobu na łysienie -
ś
mieje si
ę
gładz
ą
c swoj
ą
skro
ń
. - Je
ś
li zdarzyły si
ę
jakie
ś
incydentalne sukcesy i włosy po niezwykle uci
ąż
liwych,
czasochłonnych zabiegach odrastały, to zwykle po jakim
ś
czasie
znowu nast
ę
powała ich utrata. Równie
ż
przeszczepy - najnowszy
pomysł - ratuj
ą
sytuacj
ę
na krótk
ą
met
ę
. Po prostu - w
przeciwie
ń
stwie do ludów Wschodu (rzadkim widokiem jest łysy
Japo
ń
czyk), rasy zamieszkuj
ą
ce północn
ą
i
ś
rodkow
ą
Europ
ę
nie maj
ą
zakodowanej w genach "dyspozycji" zachowania włosów i z wiekiem
liniejemy jak stare lwy na pustyni.
- Odbiera ojciec nadziej
ę
? - nie ukrywamy zmartwienia.
- Pewne nadzieje mo
ż
emy wi
ą
za
ć
z pomysłowo
ś
ci
ą
współczesnej
genetyki. Je
ś
li natomiast chodzi o preparaty wpływaj
ą
ce
wzmacniaj
ą
co i stymuluj
ą
co na włosy, to mam pewne zaufanie do
tabletek "Kelp" zawieraj
ą
cych mikroelementy morza. Zalecam te
ż
w
diecie du
ż
o ryb morskich. Rybacy przyswajaj
ą
cy dzi
ę
ki nim fosfor i
cynk, zachowuj
ą
bujne owłosienie do pó
ź
nych lat
ż
ycia.
- A jak podziała
ć
wzmacniaj
ą
co na słabn
ą
cy wzrok? - poruszamy
kwesti
ę
kolejnej dolegliwo
ś
ci.
- Coraz wi
ę
cej i to coraz młodszych ludzi nosi dzi
ś
w Polsce
okulary - konstatuje ojciec Grande. - Uwa
ż
am,
ż
e w naszych
nawykach kulinarnych nie doceniamy roli najzwyklejszej marchwi.
Ile wrzuca jej gospodyni do garnka z gotuj
ą
cym si
ę
rosołem? Jedn
ą
,
a czasem ledwie połow
ę
. Tymczasem marchew jest nosicielem
pomara
ń
czowego barwnika, który w
ą
troba przerabia na witamin
ę
A
b
ę
d
ą
c
ą
podstaw
ą
dobrego wzroku, prócz tego hamuj
ą
c
ą
procesy
starzenia, a w dzieci
ń
stwie i młodo
ś
ci stymuluj
ą
c
ą
wzrost.
Gotowana marchew, której powinno by
ć
du
ż
o wi
ę
cej w naszych zupach,
jest bardzo łatwo przyswajalna i nie przysparza
ż
adnych problemów
trawiennych.
- A marchew surowa?
- Byłbym z ni
ą
ostro
ż
niejszy ze wzgl
ę
du na ci
ęż
ko strawny błonnik.
Kto
ś
o słabym uz
ę
bieniu i słabszym
ż
oł
ą
dku b
ę
dzie j
ą
trawił przez
par
ę
godzin. I wła
ś
nie tym wszystkim, którzy maj
ą
problemy
ż
oł
ą
dkowe, jelitowe, czy wrzodziej
ą
ce zapalenie przewodu
pokarmowego polecam - jako ostatni posiłek dnia - kilka gotowanych
ciepłych marchewek z du
żą
ły
ż
eczk
ą
masła.
- Czym jeszcze wzbogaci
ć
diet
ę
naszych okularników? - dopytujemy.
- Mnóstwo substancji od
ż
ywczych, w tym zło
ż
a lecytyny zawiera
w
ą
troba. Na Syberii - wspomina zakonnik - kiedy kto
ś
zapadał na
kurz
ą
ś
lepot
ę
(marchewki, jak wiadomo, tam nie było), łapano
wrony, z ich w
ą
tróbek gotowano wywar i tym si
ę
wzmacniano.
- Ale w
ą
troba zbiera wszelkie toksyny z organizmu... -
ripostujemy.
- To jest, niestety, ta druga strona medalu - zgadza si
ę
- któr
ą
musimy uwzgl
ę
dnia
ć
. W zwierz
ę
cych w
ą
trobach mamy antybiotyki,
hormony i wszelkie chemiczne brudy. Dodam,
ż
e i my sami powinni
ś
my
raz na kwartał płuka
ć
nasze własne w
ą
troby z toksyn. Polecam w tym
celu przed za
ś
ni
ę
ciem przez 2-3 tygodnie pi
ć
herbat
ę
ziołow
ą
naparzon
ą
z dziurawca, mi
ę
ty i melisy, osłodzon
ą
ły
ż
eczk
ą
miodu.
- W dzisiejszej gaw
ę
dzie, prosz
ę
ojca, chcieliby
ś
my poda
ć
Czytelnikom "sensacje" natury higieniczno-kosmetycznej.
- Nie wiem, czy mo
ż
na nazwa
ć
sensacj
ą
propozycj
ę
powrotu do
zwykłego, powszechnego mydła - zastanawia si
ę
ojciec Jan. - Szare
mydło po
ś
ród tych, które reklamuje telewizja, jest podobnie
sensacyjne jak lalka-krakowianka pomi
ę
dzy ró
ż
nymi wcieleniami
Barbie. Tymczasem stanowi ono najzdrowszy
ś
rodek czysto
ś
ci. Całymi
wiekami ludzie si
ę
nim myli i nie mieli skórnych przypadło
ś
ci. A
dzi
ś
- co trzeci pacjent przychodzi do mnie z uczuleniami po mydle
czy szamponie. Skóra po szarym mydle jest najczystsza, nie
odkwaszona, nie podra
ż
niona. Włosy, nawet najbardziej brudne i
tłuste, doskonale si
ę
oczyszcz
ą
po trzykrotnym myciu i
spłukiwaniu. Do ostatniego płukania mo
ż
na zastosowa
ć
wod
ę
zmi
ę
kczon
ą
sokiem z cytryny. A je
ś
li ju
ż
jeste
ś
my przy tym
temacie, to powiem - jak nale
ż
y si
ę
my
ć
.
- Wolne
ż
arty, prosz
ę
ojca...
- A tak, tak - obrusza si
ę
. - Niechlujstwo naszego narodu woła o
pomst
ę
do nieba. 90 proc. wielkomieszczuchów, maj
ą
c łazienki w
mieszkaniach, k
ą
pie si
ę
od przypadku, a je
ś
li ju
ż
to robi - to
nieumiej
ę
tnie. Tymczasem ciało nasze bez przerwy zmienia naskórek,
mo
ż
na powiedzie
ć
,
ż
e dwa razy w miesi
ą
cu kompletnie liniejemy.
Sp
ę
kany naskórek
ś
ciera si
ę
i unosi w pyle domowego powietrza. Na
dodatek - nasze mieszkania wy
ś
cielone s
ą
sztucznymi
elektryzuj
ą
cymi dywanami, które o
ż
ywiaj
ą
ruch drobinek kurzu i
złuszczonej skóry, stanowi
ą
cych doskonał
ą
po
ż
ywk
ę
dla roztoczy.
Gdyby
ś
my przez jakie
ś
specjalne okulary mogli zobaczy
ć
, co unosi
si
ę
wokół nas w powietrzu, co si
ę
w nim kotłuje, to pewnie
ogarn
ę
łoby nas przera
ż
enie. Przechodz
ą
c z pokoju do pokoju mo
ż
emy
trafi
ć
nosem wprost w zag
ę
szczon
ą
, niewidoczn
ą
grup
ę
roztoczy z
bakteriami i wirusami, i uczulenie czy te
ż
infekcja gotowa.
Polecam trzyma
ć
w mieszkaniach nawil
ż
acze elektryczne. W lekko
wilgotnym powietrzu wszystkie te lotne substancje opadaj
ą
.
Co drugi dzie
ń
nale
ż
y obmy
ć
całe ciało. Jak to si
ę
robi? Nie,
prosz
ę
mi nie przerywa
ć
. Nie powinni
ś
my za
ż
ywa
ć
tradycyjnej
k
ą
pieli, podczas której pakujemy do wanny brudne nogi i nie
dotarty tyłek - Panie Bo
ż
e, odpu
ść
- po czym t
ą
sam
ą
wod
ą
-
rozanieleni - g
ę
b
ę
płuczemy, włosy myjemy, do oczu, do nosa
nalewamy... A szcz
ęś
liwi przy tym, nie przymierzaj
ą
c - jak małpa w
k
ą
pieli, bo to i mokro, i ciepło, i niby higienicznie... Wi
ę
c
zanim wpakujemy si
ę
do wanny z czyst
ą
wod
ą
i jakim
ś
odpr
ęż
aj
ą
cym
pachnidłem - najpierw nale
ż
y obmy
ć
całe ciało pod natryskiem,
wyszorowa
ć
je dosy
ć
ostr
ą
g
ą
bk
ą
(najlepiej g
ą
bk
ą
ro
ś
linn
ą
,
sprzedawan
ą
masowo przez Rosjan) zbieraj
ą
c naskórek i oczyszczaj
ą
c
pory. Po takiej k
ą
pieli człowiek jest l
ż
ejszy i młodszy, oddycha
cał
ą
skór
ą
, przez któr
ą
dochodzi teraz 20 proc. tlenu wi
ę
cej.
- Co ojciec Jan s
ą
dzi o pastach do z
ę
bów, obecnych na naszym
rynku?
- Najbardziej szkodliwe s
ą
te, które najpi
ę
kniej pachn
ą
i smakuj
ą
.
Zawarte w nich chemiczne zwi
ą
zki mog
ą
si
ę
przyczyni
ć
nawet do
wrzodów
ż
oł
ą
dka czy uczule
ń
dróg oddechowych. Zalecam bardzo
dokładne płukanie ust po myciu z
ę
bów,
ż
eby czasem nie zasypia
ć
z
resztkami pasty.
- Ostatnio reklamowane s
ą
pasty z dodatkiem sody.
- Soda bardzo pi
ę
knie wybiela i działa bakteriobójczo. Niegdy
ś
ż
ydowscy aptekarze produkowali proszek do z
ę
bów, w którym zawsze
było 25 proc. sody. S
ą
to wi
ę
c rzeczy wypróbowane i bezpieczne.
- Proszku do z
ę
bów nie ma, nie ma te
ż
ż
ydowskich aptek. Jak
ą
past
ę
wybiera ojciec Jan do codziennego u
ż
ytku?
- Najprostsz
ą
. Nie chc
ę
robi
ć
specjalnej reklamy "Herbapolowi",
ale najbezpieczniejsze s
ą
pasty ziołowe polskiej produkcji, na
przykład - składaj
ą
ce si
ę
z pi
ę
ciu ziół.
- Mimo metalowych tub w jakie s
ą
pakowane?
- Ten metal w minimalnym stopniu utleniaj
ą
cy si
ę
do pasty jest
mniej szkodliwy od chemii zapachowo-smakowej i barwi
ą
cej.
- A jakich proszków powinni
ś
my, zdaniem ojca, u
ż
ywa
ć
do prania?
- Jeszcze nie tak dawno prali
ś
my w płatkach mydlanych,
najzdrowszych.
- Nie nadaj
ą
si
ę
do pralki.
- Szukajcie proszków dla dzieci. Tu normy producenckie s
ą
silnie
kontrolowane. Wskazane te
ż
byłoby dodatkowe płukanie po pralce.
- Czy nale
ż
y krochmali
ć
bielizn
ę
po
ś
cielow
ą
? - pytamy i o takie
sprawy, przekonani,
ż
e ojciec ma rad
ę
"na wszystko".
- Nie.
Ś
cieraj
ą
cy si
ę
, pyl
ą
cy krochmal jest dodatkow
ą
, organiczn
ą
po
ż
ywk
ą
dla roztoczy. Warto pokusi
ć
si
ę
, cho
ć
jest to w
dzisiejszych czasach spory wydatek, o zakup bielizny po
ś
cielowej z
kory. Jest najzdrowsza, nie trzeba jej ani krochmali
ć
, ani
prasowa
ć
.
- Ojcze Janie, je
ś
li gdzie
ś
u kogo
ś
w mieszkaniu ocalała pierzyna
po babce...
- To trzeba j
ą
natychmiast wynie
ść
do czyszczalni pierza i da
ć
przerobi
ć
na trzy kołdry. W tym punkcie jestem przeciwko tradycji.
Człowiek w XX wieku pod ci
ęż
k
ą
, puchow
ą
pierzyn
ą
- to jednak jest
straszny anachronizm. Wychodzi si
ę
spod takiego przykrycia
spoconym, zmordowanym, i w dodatku podtrutym własnymi gazami, bo
nie ma tam ruchu powietrza. Pierzyna jest prze
ż
ytkiem
poniemieckiej, pozna
ń
skiej kultury, kiedy to sypiało si
ę
zim
ą
w
nie ogrzewanych pomieszczeniach.
- Jak - generalnie - powinni
ś
my sypia
ć
?
- Na podło
ż
u dosy
ć
twardym, mog
ą
to by
ć
nawet zwykłe deski.
Kładziemy na to materac, cho
ć
by z g
ą
bki, za
ś
cielamy go kocem
wełnianym i dopiero na to wszystko - prze
ś
cieradło, nie z gładkich
tkanin, ale frotte. Przykrywamy si
ę
albo puszystym kocykiem, albo
- jak kogo
ś
sta
ć
- kołderk
ą
puchow
ą
w poszwie z kory. Pami
ę
tajmy
te
ż
o tym, aby na 5 minut przed snem - nawet przy najgorszej
pogodzie - pootwiera
ć
okna i drzwi by zrobi
ć
solidny przeci
ą
g.
Kultura
ż
ucia
Młoda kobieta napisała do redakcji z pro
ś
b
ą
, by
ś
my
zapytali ojca Jana na czym polega tajemnica pi
ę
knej cery? Wi
ę
c
w
ś
ród innych pyta
ń
przywozimy do Wrocławia i to.
Cera - zdaniem naszego rozmówcy - jest w prosty sposób zale
ż
na od
brzucha. Je
ż
eli uporz
ą
dkujemy nasz system trawienny, to b
ę
dziemy
mieli pi
ę
kn
ą
cer
ę
, natomiast, je
ś
li kto
ś
ma zaburzenia
ż
oł
ą
dkowe,
kłopoty z jelitami, nie wypró
ż
nia si
ę
nale
ż
ycie i zalegaj
ą
ce
resztki truj
ą
organizm, a jad kałowy przedostaje si
ę
do krwiobiegu
- to wszystko odbija si
ę
na skórze, jej wygl
ą
dzie. Albo jest
napi
ę
ta, ró
ż
owa, czysta, l
ś
ni
ą
ca, albo - szara, zwiotczała,
przebarwiona, czyrakowata...
I nic tu nie pomog
ą
kosmetyki?
- Wr
ę
cz mog
ą
zaszkodzi
ć
- uwa
ż
a ojciec Jan - zwłaszcza te mocno
reklamowane, nasi
ą
kni
ę
te chemi
ą
. Poza tym - na rynku kosmetycznym
jest mnóstwo oszustwa (niedawno ukazał si
ę
podrobiony krem
"Nivea"), brakuje skutecznej kontroli i cz
ę
sto nie wiemy - co
kupujemy.
Na pytanie - Co ojciec Jan poleca z kosmetyków naturalnych? -
słyszymy nast
ę
puj
ą
c
ą
odpowied
ź
:
- Zdrowe, higieniczne, warunkowane ekologicznie
ż
ycie; spo
ż
ywanie
odpowiednich produktów i wła
ś
ciwe ich trawienie. Wówczas nie tylko
b
ę
dziemy mie
ć
pi
ę
kn
ą
cer
ę
, ale i do
ż
yjemy 120 lat, bo na tyle s
ą
zaprogramowane nasze organizmy - je
ż
eli tylko sami ich nie
zniszczymy.
- Słynne o
ś
le mleko Kleopatry... Czy istnieje jaki
ś
jego
kosmetyczny odpowiednik?
- Kleopatra wyk
ą
pała si
ę
w ciepłym o
ś
lim mleku, a potem dokładnie
natarła
ś
wie
ż
ym masłem. I to było m
ą
dre ze wzgl
ę
du na zawarto
ść
witaminy A, która - jak wiemy - hamuje proces starzenia. Podobnie
post
ę
puj
ą
do dzi
ś
dnia kobiety azjatyckie. Na przykład, Tybetanki
stosuj
ą
jako jedyne kosmetyki słodk
ą
ś
mietank
ę
, wzgl
ę
dnie
ś
wie
ż
ute
ń
kie, dopiero co ubite masło. A jakie cery maj
ą
... Skóra
na nich a
ż
l
ś
ni.
- Masmixu czy margaryny jako kosmetyków naszym paniom raczej nie
zalecamy?
- Uchowaj Bo
ż
e! To
ż
placek ziemniaczany takiej kuracji nie
wytrzyma, a co dopiero przewielebna buzia.
Proponujemy ojcu Grande, by kolejny temat, dotycz
ą
cy kultury
spo
ż
ywania rozpocz
ąć
cytatem z pewnego wiersza napisanego w Polsce
około 500 lat temu:
(...) A mnogi idzie za stół.
Si
ę
dzie za nim jako wół,
Jakoby w ziemi
ę
wetkn
ą
ł kół. (...)
Si
ę
ga w misy przed drugiego,
Szukaj
ą
c k
ę
sa lubego,
Niedostojen nic dobrego. (...)
- To słynny wiersz Słoty "O zachowaniu si
ę
przy stole" -
rozpoznaje natychmiast mistrz Jan - bardzo dobrze,
ż
e go
przypominacie.
Ś
redniowieczny poeta był doskonałym obserwatorem i
krytykiem. Niejedna z jego zło
ś
liwostek pasuje jak ulał równie
ż
do
dzisiejszych czasów.
Zadajemy pytanie z serii pyta
ń
fundamentalnych; Na czym polega
kultura jedzenia?
- Przede wszystkim na tym, by po
ś
wi
ę
ci
ć
spo
ż
ywaniu czas i uwag
ę
.
Nie nale
ż
y łyka
ć
potraw na chybcika, byle jak. Powinni
ś
my siedzie
ć
przy wysokim stole, na normalnym krze
ś
le (uchowaj Bo
ż
e zasiada
ć
do
posiłku w fotelu z ugniecionym
ż
oł
ą
dkiem). Nogi maj
ą
by
ć
postawione równo (nie zakładamy jednej na drug
ą
), lekko wsuni
ę
te
pod krzesło, brzuch troszeczk
ę
wypi
ę
ty, mo
ż
na - dla wygody
kr
ę
gosłupa - lekko opiera
ć
si
ę
o stół, byle nie łokciami. Przy
spo
ż
ywaniu rozmawiamy delikatnie, nie poruszaj
ą
c
ż
adnych
drastycznych tematów. Bardzo dokładnie
ż
ujemy ka
ż
dy k
ę
s. Sposób
zmielenia, roztarcia pokarmu, jest podstawow
ą
spraw
ą
w procesie
wła
ś
ciwego jego przyswajania jako substancji
regeneruj
ą
co-budowlanej. Ju
ż
tam kubki smakowe - je
ś
li tylko
jeste
ś
my odpowiednio skupieni nad jedzeniem - przekazuj
ą
do mózgu
wła
ś
ciwe impulsy; ju
ż
mózg - jakby mu si
ę
za
ś
wieciła jaka
ś
lampka
sygnalizacyjna - rozsyła dyspozycje do wszystkich dziewi
ę
ciu
fabryk przemiany materii funkcjonuj
ą
cych w pełnej synchronizacji;
ju
ż
czekaj
ą
w gotowo
ś
ci
ż
oł
ą
dek, trzustka, w
ą
troba; wzbieraj
ą
soki
trawienne...
- Dramaturgia procesów trawiennych, kto by pomy
ś
lał prosz
ę
ojca...
Czy wypada - wobec tego - załatwia
ć
interesy przy jedzeniu? Czy
anglo-ameryka
ń
ski "lunch", "szwedzkie stoły", bankietowanie na
stoj
ą
co z talerzykiem w r
ę
ku, wyjd
ą
nam - Polakom - na zdrowie?
- Obawiam si
ę
- stwierdza ojciec Jan -
ż
e raczej mog
ą
zaszkodzi
ć
.
Nowe obyczaje, które wraz z kapitalizmem opanowuj
ą
nasz kraj, nie
maj
ą
nic wspólnego z polsk
ą
tradycj
ą
. Jeste
ś
my od wieków
przyzwyczajeni do biesiadowania i celebrowania jedzenia.
Przypomnijmy sobie obyczaje naszych przodków, bardzo dobrze
uchwycone w ksi
ąż
kach czy filmach historycznych; te solidne stoły
albo ławy zastawione jedzeniem, przy których zasiadało si
ę
godnie,
z namaszczeniem. Ojciec, lub najstarszy w rodzie odmawiał
modlitw
ę
, błogosławił posiłek i dopiero w skupieniu zabierano si
ę
do jedzenia. Nikt si
ę
nie
ś
pieszył, nie łykał wielkich, nie
pogryzionych k
ę
sów. W niczym nie przypominało to dzisiejszego
rozklekotania przy jedzeniu, szybkiego przerzucania z jamy ustnej
do
ż
oł
ą
dka nie prze
ż
utej, zbyt gor
ą
cej lub zbyt zimnej, nie
przygotowanej do trawienia materii.
Co si
ę
wtedy dzieje na naszej wewn
ę
trznej scenie wydarze
ń
?
Zdaniem ojca Jana - dochodzi do katastrofy, która polega na złej
przyswajalno
ś
ci i złej przemianie materii. Zostaje zachwiana
równowaga mi
ę
dzy prac
ą
ż
oł
ą
dka, jelit, w
ą
troby; nie prze
ż
uty
pokarm zalega w
ż
oł
ą
dku, napi
ę
cie nerwowe hamuje wydzielanie soków
trawiennych, zbyt zimne lub zbyt gor
ą
ce k
ę
sy i łyki czekaj
ą
na
wyrównanie temperatur (tylko w znormalizowanej temperaturze,
troszk
ę
wy
ż
szej od pokojowej mo
ż
e zacz
ąć
si
ę
trawienie) i - w
ś
lad
za tym wszystkim - pojawiaj
ą
si
ę
nietypowe wzd
ę
cia, zaparcia,
nadkwasota, wrzody, nerwica
ż
oł
ą
dka...
Je
ś
li chcemy jako społecze
ń
stwo normalnie funkcjonowa
ć
- musimy
wygospodarowa
ć
w ci
ą
gu dnia, czy to w południe, czy pod wieczór,
pół godziny na spokojny posiłek w miłej atmosferze. Niech to
b
ę
dzie skromne jedzenie, ale podane na ładnym talerzu, czystym
obrusie i przy rozmowie nie wywołuj
ą
cej napi
ęć
nerwowych.
- Zatem istnieje zwi
ą
zek pomi
ę
dzy ładnym talerzem a trawieniem?
Oczywi
ś
cie - potwierdza rozmówca - biały lub kremowy talerz
ozdobiony jakim
ś
kwiatuszkiem, złotym paseczkiem, delikatnym
ornamentem, ju
ż
samym swoim wygl
ą
dem rozładowuje napi
ę
cie
psychiczne. Je
ś
li do tego przykryjemy stół lnianym obrusem o
ż
ywych barwach (powyrzucajmy ceraty) - to posiłek, cho
ć
by
najskromniejszy, stanie si
ę
relaksem dla oka i dla umysłu. W
dzisiejszych czasach, kiedy wszyscy jeste
ś
my zagonieni, zm
ę
czeni,
znerwicowani, konieczne jest cho
ć
by raz dziennie zasiada
ć
przy
stole, który daje wytchnienie.
Kolejne pytanie jest z naszej strony czyst
ą
formalno
ś
ci
ą
:
- Czy mo
ż
na w trakcie jedzenia ogl
ą
da
ć
telewizj
ę
?
- Z pomieszczenia, w którym jadamy, nale
ż
y natychmiast wynie
ść
telewizor - pada zdecydowana odpowied
ź
. - Człowiek nawet nie zdaje
sobie sprawy z tego, jak
ą
krzywd
ę
wyrz
ą
dza organizmowi ogl
ą
daj
ą
c
jakie
ś
trzymaj
ą
ce w napi
ę
ciu programy i nie zwracaj
ą
c uwagi na to,
co je. Tymczasem, obyczajem polskim stało si
ę
ogl
ą
danie bardzo
drastycznych dzienników "do kolacji". Pami
ę
tajmy,
ż
e taka kolacja
mo
ż
e nam stan
ąć
ko
ś
ci
ą
w gardle, zwłaszcza kiedy ogl
ą
damy
kłóc
ą
cych si
ę
polityków. Zbieramy z telewizji - jak piorunochrony
- cał
ą
nerwowo
ść
i zło
ś
wiata, bo przecie
ż
niczego innego te
dzienniki nie pokazuj
ą
.
- Kiedy nale
ż
y spo
ż
ywa
ć
ostatni posiłek w ci
ą
gu dnia?
- Mniej wi
ę
cej dwie godziny przed za
ś
ni
ę
ciem. Takie jest wskazanie
generalne. Ja natomiast zalecam niekiedy spo
ż
ycie bardzo ci
ęż
kiej
kolacji tu
ż
przed poło
ż
eniem si
ę
do łó
ż
ka, tak - a
ż
eby obci
ąż
y
ć
rozklekotany, roztrzepany organizm kogo
ś
, kto z powodu
znerwicowania ma kłopoty z za
ś
ni
ę
ciem. Je
ś
li on si
ę
dobrze naje i
- ci
ęż
ki jak nied
ź
wied
ź
- uwali na tapczan, to nawet si
ę
nie
spostrze
ż
e jak zacznie pochrapywa
ć
. A
ż
oł
ą
dek w tym czasie
spokojnie, na zwolnionych obrotach b
ę
dzie sobie trawił. Rano taki
kto
ś
obudzi si
ę
wypocz
ę
ty, z nowym zasobem sił. Wszyscy inni
jednak powinni jada
ć
wcze
ś
niej i to niekoniecznie byle jakie
kanapki z byle jak
ą
herbat
ą
. Niech to b
ę
dzie kolacja troch
ę
gotowana, troch
ę
sma
ż
ona - placuszki jakie
ś
, ziemniaki podsma
ż
one
z obiadu z kefirem, kasza gryczana ze skwarkami; jajecznica itp.
- Ojcze Janie, gaw
ę
d
ę
o kulturze gryzienia, prze
ż
uwania i łykania
zako
ń
czmy pytaniem o... gum
ę
do
ż
ucia?
- Nie jest to obyczaj elegancki, z cał
ą
pewno
ś
ci
ą
- słyszymy w
odpowiedzi. - Ale z drugiej strony, pobudzanie gruczołów
ś
linowych
przez odruch ruszania szcz
ę
kami pomaga w procesach trawiennych.
Tak wi
ę
c nie krytykuj
ę
tego. Uwa
ż
ajcie tylko, aby te gumy nie były
przechemizowane - co poznajemy po nadzwyczaj pi
ę
knym zapachu,
smaku i kolorze. No i -
ż
eby
ś
my nie musieli ich znajdowa
ć
przyklejonych w zupełnie nieprawdopodobnych miejscach.
Ś
wi
ę
ta po polsku
Tym razem przyjechali
ś
my do Wrocławia z misj
ą
specjaln
ą
. W przededniu Wigilii Czytelnicy oczekuj
ą
od ojca Jana
Grande "wstrz
ą
saj
ą
co prostych przepisów na zdrowe
ś
wi
ę
ta".
- Zacznijmy od tego - powiada ojciec - aby wreszcie przełama
ć
w
Polsce pewn
ą
niedobr
ą
tradycj
ę
. Otó
ż
, je
ś
li wybieramy si
ę
na
ś
wi
ę
ta do rodziny, by sp
ę
dzi
ć
je - ku wi
ę
kszej chwale Bo
ż
ej -
wspólnie, to zróbmy to po chrze
ś
cija
ń
sku. Pewnie,
ż
e najpro
ś
ciej
jest zwali
ć
si
ę
starej ciotce czy matce na głow
ę
, pozwoli
ć
si
ę
obsłu
ż
y
ć
i wyjecha
ć
zostawiaj
ą
c po sobie stosy brudnej bielizny do
prania i talerze do mycia. Jednak w dzisiejszych chudych czasach,
słowia
ń
ska tradycja spotka
ń
rodzinnych musi by
ć
wsparta wspólnym
wysiłkiem i wspólnymi wydatkami. Jad
ą
c do bliskich zabieramy
naszykowane wcze
ś
niej w domu ciasta, pieczone mi
ę
sa, kiełbasy; w
osobn
ą
torebk
ę
sypiemy orzechów, jabłek, łakoci, i dopiero wtedy
mo
ż
emy zacz
ąć
my
ś
le
ć
o zacie
ś
nianiu wi
ę
zów rodzinnych.
Kolejnym fatalnym nawykiem jest
ś
wi
ą
teczne ob
ż
arstwo. Organizm
przeładowany wielk
ą
ilo
ś
ci
ą
ź
le dobranych składników, zapijanych
nie najlepszym alkoholem, choruje potem przez miesi
ą
c. Postarajmy
si
ę
, aby "
ś
wi
ę
ta po polsku" nie były tylko t
ę
pym trwaniem za
stołem przy wł
ą
czonym telewizorze, ob
ż
eraniem si
ę
, piciem i to
najlepiej w go
ś
cinie, czyli na tak zwany krzywy pysk.
- Gdzie ojciec Jan sp
ę
dzi
ś
wi
ę
ta? - dopytujemy.
- W go
ś
cinie, a jak
ż
e, u rodzonej siostry, w naszym rodzinnym
gnie
ź
dzie w Gorzowskiem, w
ś
ród przepi
ę
knych lasów. Ilekro
ć
tam
jad
ę
, najwi
ę
cej rado
ś
ci sprawiaj
ą
mi wielogodzinne spacery po
lasach, obserwowanie natury, oddychanie czystym powietrzem...
- Czego serdecznie ojcu
ż
yczymy... A teraz przypomnijmy, jakie to
dwana
ś
cie potraw na pami
ą
tk
ę
dwunastu apostołów powinno znale
źć
si
ę
na wigilijnych stołach.
- Nie ma jednej reguły. Co region - to inny wigilijny zestaw.
Proponujemy ojcu, by przypomniał tradycje kresowe, pewnie
najbli
ż
sze jego sercu, te z przesławnym barszczem wigilijnym z
uszkami.
- Na wschodzie Polski, Litwie, Ukrainie, Białorusi - rozpoczyna
ojciec Jan - najwa
ż
niejsz
ą
potraw
ą
wigilijn
ą
nie był barszcz, ale
kutia. Przyrz
ą
dza si
ę
j
ą
z łuszczonej, obtłuczonej pszenicy
(trzeba troch
ę
poszuka
ć
po targowiskach), któr
ą
nale
ż
y namoczy
ć
, a
nast
ę
pnie dosy
ć
długo gotowa
ć
na małym ogniu. Jałowo, bez soli i
cukru. Kiedy zacznie p
ę
cznie
ć
- dodajemy troch
ę
ś
wie
ż
ego masła,
ż
eby nie p
ę
kała. Równolegle przygotowujemy mak, uprzednio dobrze
wymoczony. Przepuszczamy go dwukrotnie przez maszynk
ę
do mi
ę
sa, po
czym jeszcze dobrze ucieramy w makutrze. Mak nie utarty nie ma
ż
adnych walorów zapachowo-smakowych. Dodajemy do niego gor
ą
cy miód
i lekko sparzone rodzynki. W stronach mojego dzieci
ń
stwa, za
Bugiem, dolewano do maku troch
ę
gor
ą
cej wody i powstawało mleko
makowe. Ugotowan
ą
w mi
ę
dzyczasie pszenic
ę
formujemy jak babk
ę
, na
wierzchu mo
ż
emy uło
ż
y
ć
rozetk
ę
z łuskanych włoskich orzechów i
migdałów, a boki obkładamy makiem. Nabiera si
ę
t
ę
potraw
ę
du
żą
ły
ż
k
ą
, po trosze wszystkiego.
- Ojcze Janie, co oznacza słowo kutia - dopytujemy - sk
ą
d si
ę
wywodzi?
- Wywodzi si
ę
gdzie
ś
z gł
ę
bi słowia
ń
szczyzny, ale dosłownego
tłumaczenia nie znamy. W naszej staro
ż
ytno
ś
ci na pewno oznaczało
jakie
ś
danie, mo
ż
e danie rytualne? Mo
ż
e rodzaj prachleba? Pszenica
symbolizuje dzieło r
ą
k ludzkich.
- Nieodzownym specyfikiem
ś
wi
ą
t jest mak. A przecie
ż
to
narkotyk...
Zdaniem ojca Jana, m
ą
dro
ść
naszych przodków tak wszystko
sformułowała,
ż
eby podczas wigilijnej wieczerzy rado
ść
i euforia
biesiadników stopniowo wzrastały. Temu słu
ż
ył mak, o którym dzi
ś
wiemy,
ż
e rozładowuje napi
ę
cia, jest
ś
rodkiem halucynogennym,
troch
ę
m
ą
ci w głowach.
W innych regionach Polski, na przykład w Pozna
ń
skiem - zamiast
kutii podaje si
ę
makiełki - grube kluski z ciasta makaronowego ze
słodkim, utartym, wymieszanym z rodzynkami makiem.
Po kutii pojawiał si
ę
na stołach ukrai
ń
skich czy białoruskich
(my
ś
l
ę
,
ż
e te tradycje dominuj
ą
w bardzo wymieszanej
współczesno
ś
ci) barszcz czerwony z uszkami. Naturalnie, prawdziwy,
a nie na sztucznej esencji.
- Na kwaszonych burakach, prosz
ę
ojca?
- Otó
ż
, nie. Zdecydowanie tego nie zalecam. Buraki nastawione na
kwaszenie z dodatkiem razowego chleba pokrywaj
ą
si
ę
warstw
ą
ple
ś
ni
z
ż
ółtym obrze
ż
em, w której znajduj
ą
si
ę
bardzo zjadliwe,
rakotwórcze grzybki. Barszcz robimy na burakach pieczonych. Radz
ę
par
ę
dni przed Wigili
ą
upiec w piekarniku na blasze kilka umytych
ś
redniej wielko
ś
ci buraków (wstawiaj
ą
c tam kubek z wod
ą
,
ż
eby
troch
ę
parowało), w temperaturze około 250 st. C, przez pół
godziny. Po ostygni
ę
ciu wstawiamy je do lodówki i kiedy tylko
chcemy zrobi
ć
barszcz - tarkujemy trzy lub cztery buraki, zalewamy
przegotowan
ą
wod
ą
, dodajemy z
ą
bek czosnku utarty z sol
ą
, troch
ę
kwasku cytrynowego, cukier, ły
ż
k
ę
oleju i jest wspaniały barszcz,
którego nawet zagotowywa
ć
nie musimy. Uszka robimy z ciasta
pierogowego (tylko m
ą
ka i gor
ą
ca woda), dodaj
ą
c nieco wi
ę
cej m
ą
ki,
ż
eby si
ę
nie rozlatywało. Nadziewamy je gotowanymi,
przepuszczonymi przez maszynk
ę
grzybami, które mo
ż
na zag
ęś
ci
ć
przy
pomocy odrobiny tartej bułki.
Smacznym dodatkiem do barszczu jest te
ż
litewski kulebiak.
Przygotowujemy go z ciasta dro
ż
d
ż
owego, nadziewanego farszem z
kapusty lub kapusty z grzybami S
ą
to po prostu du
ż
e dro
ż
d
ż
owe
pieczone pierogi.
- Co robi
ć
,
ż
eby ciasto na nich nie p
ę
kało i nie kruszyło si
ę
?
- Na ka
ż
dy kilogram m
ą
ki - radzi ojciec Jan - nale
ż
y wsypa
ć
trzy
ły
ż
ki m
ą
ki ziemniaczanej. A podczas wyrabiania, kiedy ciasto
rozczyniane na mleku z dro
ż
d
ż
ami tak ju
ż
nie
ź
le wyro
ś
nie -
wklepujemy w nie r
ę
kami pół kostki masła. B
ę
dzie pulchne,
kruchutkie, ale nie łamliwe.
Po barszczu mo
ż
emy poda
ć
fasol
ę
"Ja
ś
" ugotowan
ą
na sucho z masłem.
Czwarta i pi
ą
ta potrawa - to ryby. Najwa
ż
niejszy z nich jest karp.
Pieczemy go na oleju, panieruj
ą
c w m
ą
ce i jajku, kilka godzin
przed kolacj
ą
i podajemy po podgrzaniu. Organizm najlepiej
toleruje ryb
ę
, która zd
ąż
yła ostygn
ąć
i st
ęż
e
ć
. Natomiast dopiero
co upieczona, gor
ą
ca ma nieprzyjemn
ą
galaretowat
ą
konsystencj
ę
,
jakby te tkanki były jeszcze
ż
ywe. Po karpiu mo
ż
e by
ć
szczupak w
galarecie.
- A po nim pewnie
ś
led
ź
w
ś
mietanie - uzupełniamy.
- Bez
ś
mietany, jegomo
ś
cie - kategorycznie zaleca nasz mistrz -
wszak mamy post, a
ś
mietana jest daniem niepostnym. Podajemy na
Wigili
ę
ś
ledzia w oleju z cebulk
ą
.
Proponujemy, by zrobi
ć
w tym miejscu króciutki przystanek i
zastanowi
ć
si
ę
- jak to jest z tym postem oraz - nast
ę
puj
ą
cym mu
na pi
ę
ty - karnawałowym ob
ż
arstwem? Jakie znaczenie dla ludzkiego
zdrowia maj
ą
takie
ż
ywieniowe fazy?
- Post był niegdy
ś
ostro przestrzegany - opowiada ojciec Jan. - W
adwencie przez wszystkie
ś
rody i pi
ą
tki wstrzymywano si
ę
od potraw
mi
ę
snych, jadaj
ą
c zupy jarzynowe na oleju, kasze z masłem,
ś
ledzie... Post nastrajał ludzi wewn
ę
trznie, przygotowywał ich na
przyj
ś
cie Zbawiciela, a przy tym organizm fizyczny przez te 40 dni
odpoczywał sobie, wyjaławiał si
ę
troch
ę
, normalizował gospodark
ę
tłuszczow
ą
. Proces ten, niezwykle chwalebny, umo
ż
liwiał
regeneracj
ę
organizmu niejako od podstaw. Nale
ż
ałoby namawia
ć
ludzi do przestrzegania postu w całym adwencie. Jest w tym
przekazie zdrowotnym m
ą
dro
ść
wynikaj
ą
ca z do
ś
wiadcze
ń
długich
wieków.
Zgadzaj
ą
c si
ę
w pełni z ojcem Janem, przynajmniej teoretycznie,
wracamy do naszych da
ń
wigilijnych. Ju
ż
pewnie b
ę
dzie szóste, a
mo
ż
e siódme...
- Rygor dwunastu potraw traktujemy symbolicznie - zauwa
ż
a nasz
rozmówca. - W regionach zachodnich, po rybach podawano gotowane
grzyby w m
ą
cznym sosie z ziemniakami. A na wschodzie, bli
ż
ej
Ukrainy, stawiano na stole zapiekan
ą
kapust
ę
. Przyrz
ą
dza si
ę
j
ą
nast
ę
puj
ą
co: rzucamy na patelni
ę
z rozgrzanym olejem (około
szklanki) pół kilograma posiekanej cebuli, leciutko solimy. Kiedy
si
ę
upru
ż
y na ró
ż
owo, dodajemy kilogram kwaszonej, nie płukanej
kapusty. Wsypujemy troch
ę
kminku, pra
ż
ymy około pół godziny. W
innych regionach kraju podaje si
ę
kapust
ę
z fasol
ą
lub grochem.
Poniewa
ż
nasza Wigilia jest ju
ż
do
ść
zaawansowana, musz
ę
powtórzy
ć
,
ż
eby
ś
my nakładali - dla własnego zdrowia - małe porcje
z ka
ż
dego dania.
- O, prosz
ę
ojca, na tym etapie to ju
ż
zazwyczaj luzujemy
wszystkie paski i gumki w okolicach brzucha.
- Potrawy wigilijne s
ą
do
ść
ci
ęż
ko strawne i wzdymaj
ą
ce - ostrzega
zakonnik - dlatego polecam, jako zielarz, aby na stole stała
podczas wieczerzy w jakim
ś
estetycznym kryształowym dzbanuszku,
herbatka ziołowa zaparzona z mi
ę
ty, odrobiny melisy, dziurawca,
kminku, koperku włoskiego. Nie słodzona. Popijaj
ą
c mi
ę
dzy daniami,
nie b
ę
dziemy musieli si
ę
ga
ć
nerwowo po tabletki na trawienie.
- Wszystko, co dobre, ma swój finał i chyba - prosz
ę
ojca - wida
ć
ju
ż
koniec naszych wigilijnych przysmaków.
- Pozostały jeszcze potrawy płynne: kompot z suszonych owoców, lub
- zwyczajem Polski zachodniej - zupa z suszonych owoców
zaci
ą
gni
ę
ta kisielem, z lanymi kluskami. A na sam koniec podajemy
lekkie, wytrawne, czerwone wino (ci
ęż
kie wina rozcie
ń
czamy
niegazowan
ą
wod
ą
mineraln
ą
w proporcji 1:1) oraz postne ciasta.
To istniej
ą
ciasta niepostne? - nasze zdziwienie jest autentyczne.
- Naturalnie. Na Wigili
ę
podajemy wył
ą
cznie ciasta dro
ż
d
ż
owe i
makowce. Wszystkie inne, w których s
ą
jajka, masło,
ś
mietana,
kremy - zachowujemy na pierwszy i drugi dzie
ń
ś
wi
ą
t.
Ś
wietnie
nadaj
ą
si
ę
na stół wigilijny dro
ż
d
ż
owe racuchy z rodzynkami:
rzadkie ciasto dro
ż
d
ż
owe mieszane z rodzynkami - wcze
ś
niej
namoczonymi i oprószonymi m
ą
k
ą
- sma
ż
ymy na patelni, na gor
ą
cym
oleju, z obu stron a
ż
do wyro
ś
ni
ę
cia. I tak, objedzeni,
zadowoleni, troch
ę
rozleniwieni - powinni
ś
my teraz
ś
piewa
ć
kol
ę
dy
przy pi
ę
knie ubranej, pachn
ą
cej lasem choince.
- Sztuczna nie pachnie.
- Dla mnie, sztuczna choinka - oburza si
ę
ojciec Jan - jest
zaprzeczeniem
ś
wi
ą
tecznego nastroju. To tak, jakby kto
ś
trupa z
trumny wydobył, posadził na krze
ś
le, przybrał, wyperfumował i
udawał,
ż
e ten kto
ś
ż
yje, Panie Bo
ż
e, odpu
ść
.
- Brrr..., prosz
ę
ojca.
Nawet sobie nie zdajemy sprawy z tego,
ż
e olejki eteryczne
ś
wierku
czy sosny zabijaj
ą
bakterie w mieszkaniu. Niechby cho
ć
jedna
ż
ywa
gał
ą
zka była w dzbanie. Osobi
ś
cie, przepadam za sosn
ą
w domu,
która nie zgubi jednej szpilki a
ż
do lutego, a pachnie
oszałamiaj
ą
co...
Ś
wi
ę
ta krzepi
ą
Nie wyczerpali
ś
my
ś
wi
ą
tecznego tematu podczas ostatniego
spotkania. Dobrze wiemy,
ż
e ojciec Jan Grande ma jeszcze wiele
ciekawego do powiedzenia.
- Warto wspomnie
ć
tak zwany karawaj, ciasto rodzinne - słyszymy.
- Ciasto rodzinne, a có
ż
to takiego?
Na wschodzie piecze si
ę
je po dzi
ś
dzie
ń
. Z białego, ma
ś
lanego
ciasta dro
ż
d
ż
owego, wymieszanego z rodzynkami formuje si
ę
du
żą
bułk
ę
, do której przykleja si
ę
kukiełki, ptaszki, gał
ą
zki, listki
- korowód ozdób. Dzieci - ile ich jest w rodzinie - ka
ż
de formuje
kawałek ciasta według własnego pomysłu i a
ż
piszczy z uciechy, a
potem nie mo
ż
e si
ę
doczeka
ć
, kiedy jego laleczka albo ptaszek
wyjedzie z piekarnika. Przed pieczeniem smaruje si
ę
cał
ą
konstrukcj
ę
białkiem. Na rosyjskim wschodzie takie ciasto
wyst
ę
puje równie
ż
na weselach i do
ż
ynkach, a jego geneza si
ę
ga
staropoga
ń
skiego
ś
wi
ę
ta plonów. Tak wi
ę
c nasze, wigilijne
ucztowanie zako
ń
czy
ć
mo
ż
emy łamaniem puszystego, białego, lekko
strawnego karawaja. Przy
ś
piewaniu kol
ę
d ka
ż
dy odłamuje swoj
ą
cz
ą
stk
ę
, bez u
ż
ywania no
ż
a.
Przyszło nam do głowy takie pytanie: czy
ś
piewanie kol
ę
d podczas
Wigilii w domach, ma prócz wszelkich innych, równie
ż
jaki
ś
sens
zdrowotny, terapeutyczny?
- Powiedziałbym nawet - ojciec Jan jest wyra
ź
nie poruszony tematem
- i
ż
te proste stare kol
ę
dy, których nikt si
ę
nie uczy, ale jako
ś
wszyscy je znaj
ą
(cho
ć
by pierwsze zwrotki) - potrafi
ą
tak ukoi
ć
i
rozradowa
ć
serca,
ż
e człowiek - jak przy ogniu w zimn
ą
noc -
przekonuje si
ę
,
ż
e
ż
yje, umacnia si
ę
w swoim istnieniu. Jest tylko
jeden warunek - aby
ś
my
ś
piewali kol
ę
dy sami, nie wyr
ę
czaj
ą
c si
ę
cudzym głosem z płyty, ta
ś
my magnetofonowej, telewizora, czy
radia.
- Czarodziejska noc wigilijna: zwierz
ę
ta mówi
ą
, ludzie
ś
piewaj
ą
własnym głosem...
-
ś
adna elektronika i jej sztuczne produkty, które tworz
ą
now
ą
neopoga
ń
sk
ą
kultur
ę
i obyczajowo
ść
, nie licuj
ą
ze
ś
wi
ę
tem
zjawienia si
ę
Odkupiciela. Telewizor, mimo
ż
e ja sam pokazuj
ę
si
ę
w nim od czasu do czasu, ma by
ć
zamkni
ę
ty, wył
ą
czony z pr
ą
du, a
nawet zawieszony jak
ąś
serwet
ą
. Zamiast w telewizor, wpatrujmy si
ę
podczas
ś
wi
ą
t w
ż
ywe
ś
wiatło płon
ą
cych
ś
wiec. Obowi
ą
zkowo powinna
by
ć
ś
wieca na stole wigilijnym i, cho
ć
by mała, symboliczna,
płon
ą
ca
ś
wieczka na choince. Nie nakładamy na ni
ą
mrugaj
ą
cych
lampek. Jest to nowoczesne barbarzy
ń
stwo przypominaj
ą
ce dyskotek
ę
,
które wznieca napi
ę
cie nerwowe i nie wiadomo dlaczego, nagle, w
czasie
ś
wi
ą
t wybucha jaka
ś
sprzeczka.
- Czy
ś
wiece powinny by
ć
z wosku, prosz
ę
ojca?
- Dawniej bardzo tego przestrzegano. Wosk, zebrany przez nasze
pracowite, jak powiadał Zagłoba, muchy Bo
ż
e, daje specyficzny, nie
m
ę
cz
ą
cy wzroku, równy płomie
ń
.
Ś
wiece takie mo
ż
na dzi
ś
naby
ć
w
cerkwiach prawosławnych i w niektórych sklepach z wyrobami
pszczelimi.
- Osobi
ś
cie uwa
ż
am - dodaje ojciec Jan -
ż
e
ś
wieca jest
najwi
ę
kszym wynalazkiem ludzko
ś
ci. Wypłoszyła wieczorne mroki z
chałup i salonów, przedłu
ż
yła człowiekowi czas aktywno
ś
ci, trzyma
stra
ż
e przed ciemno
ś
ci
ą
. Jej płomie
ń
symbolizuje miło
ść
, pami
ęć
,
trwanie. Komu zapalaj
ą
na grobie
ś
wieczk
ę
, ten jeszcze do ko
ń
ca
nie umarł.
- Jak mamy odpoczywa
ć
podczas
ś
wi
ą
t, prosz
ę
ojca?
- Dobrze. Po pierwsze - nie przejada
ć
si
ę
. Pami
ę
tajmy te
ż
o tym,
aby w czasie go
ś
ciny nie sadza
ć
ludzi przy niskich stołach, na
fotelach czy ławach, bo to jest tragedia dla układu trawiennego, a
tak
ż
e dla kr
ąż
enia ze wzgl
ę
du na ucisk t
ę
tnic podkolanowych. Po
kilku godzinach puchn
ą
nam nogi i ledwie mo
ż
emy wsta
ć
od stołu.
Kolejna bardzo wa
ż
na sprawa: kiedy ju
ż
wrócili
ś
my z ko
ś
cioła i
spo
ż
yli
ś
my
ś
wi
ą
teczny obiad - nie uwalamy si
ę
jak morsy na
tapczany i fotele, tylko maszerujemy na rodzinny spacer. Nawet,
je
ś
li na dworze plucha - otwieramy parasole i idziemy: wy nad
morze, my - wrocławianie - do lasu.
- W pierwsze i drugie
ś
wi
ę
to pojawia si
ę
na stołach pieczyste we
wszelkich mo
ż
liwych postaciach. W niejednym z trójmiejskich domów
b
ę
dzie to karkówka w jarzynach a la ojciec Grande...
Ojca Jana rozbawiła ta informacja. Dodaje, i
ż
równie smaczna a
ta
ń
sza, jest przyrz
ą
dzona w podobny sposób biała kiełbasa,
dost
ę
pna przed
ś
wi
ę
tami w ka
ż
dym sklepie. Nacieramy j
ą
olejem
słonecznikowym,
ż
eby nie p
ę
kała w czasie pieczenia i układamy na
blasze. Nast
ę
pnie obkładamy jarzynami według indywidualnych
pomysłów, mog
ą
to by
ć
te same zestawy co przy karkówce. Pieczemy
pół godziny, po czym wyjmujemy blach
ę
z piekarnika, smarujemy
kiełbas
ę
łagodnym ketchupem, na warzywa kładziemy ze dwie ły
ż
ki
masła i ponownie zapiekamy około 20 minut. Wykładamy na półmisek,
cz
ęść
zjadamy na gor
ą
co z jarzynami, reszt
ę
- po wystudzeniu -
bierzemy ze sob
ą
na rodzinne przyj
ę
cie. Do tego wspaniale pasuje
surówka z kiszonej kapusty, albo kapusta zapiekana z cebul
ą
, która
została z Wigilii.
Inn
ą
, bardzo przyjemn
ą
potraw
ą
na
ś
wi
ę
ta jest golonka na chłodno.
Przed ugotowaniem nale
ż
y j
ą
koniecznie bardzo dokładnie wygoli
ć
star
ą
maszynk
ą
pod bie
żą
c
ą
wod
ą
, podobnie jak i nó
ż
ki do galarety.
- A nie wystarczy opali
ć
nad ogniem?
- Nie - twierdzi ojciec - opalamy tylko drób. Golonk
ę
gotujemy
do
ść
długo, tak jak na galaret
ę
,
ż
eby nabrała swoistej lepko
ś
ci.
Wyjmujemy z wywaru, odejmujemy mi
ę
so od ko
ś
ci, kroimy w kawałki i
układamy warstwami, najlepiej w niewielkich, wysokich foremkach,
takich jak do pieczenia pierników. Nie zalewamy wywarem, który
nast
ę
pnego dnia mo
ż
emy zu
ż
y
ć
do ugotowania krakowskiego
kapu
ś
niaku.
Ś
wietnie b
ę
dzie smakował po tych wszystkich
ś
wi
ą
tecznych słodko
ś
ciach. Golonka po schłodzeniu, a najlepiej na
drugi dzie
ń
, ma
ś
cisł
ą
konsystencj
ę
i doskonale nadaje si
ę
na
przek
ą
sk
ę
, zwłaszcza na tak zwanych zakrapianych przyj
ę
ciach.
Panie Bo
ż
e, odpu
ść
.
- Zbli
ż
on
ą
potraw
ą
- dodajemy - s
ą
bardzo popularne i bardzo
paskudnie nazwane "zimne nogi".
- Gotujemy nó
ż
ki wieprzowe z dodatkiem jarzyn, pieprzu, owoców
jałowca, oddzielamy mi
ę
so od ko
ś
ci, układamy je w foremkach,
zalewamy przecedzonym wywarem, do którego dodali
ś
my wcze
ś
niej
z
ą
bek surowego roztartego czosnku. Daje on lepszy smak i
klarowno
ść
. Tłuszcz, który zebrał si
ę
po wystudzeniu, odrzucamy.
- Jakie znaczenie od
ż
ywcze maj
ą
orzechy, tak nieodł
ą
cznie zwi
ą
zane
ze
ś
wi
ę
tami?
- Orzech jest niezwykle bogat
ą
, wszechstronn
ą
substancj
ą
-
zachwyca si
ę
nasz rozmówca - zawiera tłuszcz, białko, witaminy,
mikroelementy, biopierwiastki. Jest nimi przepełniony wprost po
brzegi skorupki. W dawniejszych czasach, gdy wy
ż
ywienie na co
dzie
ń
było ubo
ż
sze, orzechy zbierane jesieni
ą
znakomicie
uzupełniały wszelkie niedobory. Nie było telewizorów, wi
ę
c ludzie
gromadzili si
ę
,
ś
piewali, opowiadali ba
ś
nie, a przy okazji łuskali
sobie orzechy. Pami
ę
tajmy o tym, by odrzuca
ć
br
ą
zow
ą
łusk
ę
.
Nie wolno te
ż
je
ść
zbyt
ś
wie
ż
ych, jeszcze wilgotnych orzechów, bo
łatwo si
ę
nimi zatru
ć
z powodu ple
ś
ni z niezwykle zjadliwymi
grzybkami.
- Czy mo
ż
na "ratowa
ć
" butwiej
ą
ce orzechy?
- Nie - odpowiada ojciec -
ż
adne wysuszanie nic tu nie pomo
ż
e i
nale
ż
y je po prostu wyrzuci
ć
. Na drugim miejscu po orzechach
znajduj
ą
si
ę
migdały. Zdarza si
ę
nam czasem,
ż
e odczuwamy jakie
ś
takie szczególne łaknienie, nadzwyczajny apetyt nie wiadomo na co.
Wtedy powinni
ś
my wzi
ąć
dwa migdały do buzi i
ż
u
ć
. S
ą
one tak
ż
e
znakomitym uzupełnieniem niedoborów
ż
ywieniowych, je
ś
li kto
ś
ma
nerwicowe, przy
ś
pieszone przyswajanie materii. To znaczy - jego
system trawienny pozbywa si
ę
zbyt szybko tre
ś
ci pokarmowych nie
wykorzystuj
ą
c ich do ko
ń
ca. Wtedy migdały s
ą
zbawienne.
Przychodzi nam do głowy nast
ę
puj
ą
ce pytanie: jakie s
ą
ulubione
potrawy ojca Jana?
- Nie potrafi
ę
wymieni
ć
- odpowiada - co mi postawi
ą
na stół,
wszystko zjem z jednakowym smakiem.
- A mo
ż
e ulubione potrawy zapami
ę
tane z młodo
ś
ci czy z
dzieci
ń
stwa?
- A có
ż
to za smakołyki mogły by
ć
na Syberii... - ojciec Jan
u
ś
miecha si
ę
, ale niewesoło. Je
ś
li tylko co
ś
było jadalne, to ju
ż
było ulubione. Po wojnie wrócili
ś
my do kraju, gdzie te
ż
panował
niedostatek i nie było mowy o grymaszeniu. Dzi
ę
kowało si
ę
Bogu za
Jego dary bez szemrania. W do
ś
wiadczeniach mojego
ż
ycia i pewnie
sporej cz
ęś
ci mojego pokolenia zatarł si
ę
podział na smaczne i
niesmaczne, lubiane i nie lubiane...
Sekrety
ż
yciowej energii
Kolejny wyjazd do Wrocławia, na sesj
ę
rozmów o zdrowym jedzeniu, o
zdrowym
ż
yciu. Jest sobotnie południe, kiedy zjawiamy si
ę
w
klasztorze. W soboty ojciec Jan nie przyjmuje pacjentów, w
pozostałe dni powszednie - ci
ż
ba. Publikacje prasowe zrobiły
swoje, teraz zamiast kilkunastu, nawet i pi
ęć
dziesi
ę
ciu pacjentów
dziennie dobija si
ę
o przyj
ę
cie u ojca Jana. Przybyło te
ż
odpisywanie na listy. Rekordowo - 1450 listów czekało na odpowied
ź
w wielkim, łykowym koszu. Ojciec Jan jest przygnieciony t
ą
popularno
ś
ci
ą
, szczególnie
ż
e nie ubywa mu innych obowi
ą
zków, np.
gotowania braciom. Dzi
ś
była na obiad zupa pomidorowa, cz
ę
stuje
nas. Smakowita. Czy to ojca ulubiona zupka? - zagadujemy.
Ojciec Jan Grande nie grymasi. Jednakowo lubi wszystkie potrawy
nie dziel
ą
c ich na smaczne i niesmaczne. Zastanawiamy si
ę
- czy
tak powinno by
ć
.
Po co
ś
przecie
ż
Przedwieczny wyposa
ż
ył nas w rozkosze podniebienia
i zindywidualizowane gusty...
- Niew
ą
tpliwie - przytakuje sprz
ą
taj
ą
c po nas naczynia. Jedzenie,
podobnie jak ubiór, jest jednym z elementów kultury osobistej
ka
ż
dego z nas. Nie nale
ż
y jednak nazbyt sobie schlebia
ć
. Przy
układaniu jadłospisu bierzemy pod uwag
ę
przede wszystkim te
potrawy, które zawieraj
ą
substancje niezb
ę
dne do
ż
ycia, s
ą
po
ż
ywne, proste i nieprzepitraszone. Ulubione dania, przysmaki
mog
ą
by
ć
tylko uzupełnieniem. Pami
ę
tajmy o tym,
ż
e jemy nie dla
przyjemno
ś
ci, a jedz
ą
c nie robimy nikomu łaski. Naszym
ś
wi
ę
tym
obowi
ą
zkiem jest podtrzymywanie odpowiedniej
ż
yciowej formy
własnej persony fizycznej.
- Czy jedzenie mo
ż
e sta
ć
si
ę
nałogiem?
- Zdarzaj
ą
si
ę
takie przypadki i to wcale nierzadko -
potwierdza. Wła
ś
nie wtedy, kiedy wyszukujemy to, co nam smakuje
- popadamy w jakie
ś
natr
ę
ctwo my
ś
lenia o jedzeniu. Jest to
uzale
ż
nienie takie samo jak ka
ż
de inne i podobnie wytr
ą
ca organizm
z równowagi. Czasem rozwija si
ę
taka przypadło
ść
na podło
ż
u
nerwicowym. Kto
ś
si
ę
ga po jedzenie w sytuacji zagro
ż
enia i stresu,
tak jak inny si
ę
ga po papierosa. A poza tym, takie wyszukiwanie,
przywi
ą
zywanie wagi do jedzenia i jego smaku jest dowodem bardzo
szybko nadchodz
ą
cej sklerozy.
- Z drugiej strony jednak, apetyt na okre
ś
lone potrawy mo
ż
e
sygnalizowa
ć
ż
ywotne potrzeby organizmu - szukamy
usprawiedliwienia.
- Niew
ą
tpliwie. Organizm sam podpowiada i koryguje stosown
ą
diet
ę
.
Na przykład, kto
ś
chory na w
ą
trob
ę
cierpi na sam
ą
my
ś
l o
spo
ż
ywaniu potraw z nasion str
ą
czkowych, inny - maj
ą
c problemy z
trzustk
ą
i układem trawiennym - nie znosi zapachu gotowanego
jedzenia...
- Czy w re
ż
imie jedzeniowym ojca Grande jest miejsce na kulinarn
ą
wykwintno
ść
?
- Sprowadziłbym j
ą
wył
ą
cznie do formy, sztuki układania i
komponowania tych samych składników, które zjadamy na co dzie
ń
w
mniej pi
ę
knej postaci. Wykwintno
ść
potrawy to artystyczny sposób
jej podania, nic wi
ę
cej. W powszedni dzie
ń
nie mamy czasu na takie
subtelno
ś
ci, co nie znaczy,
ż
e jeste
ś
my zwolnieni z obowi
ą
zku
dbania o estetyk
ę
stołu - czyste, ładne obrusy i naczynia.
- Rozpoczyna si
ę
karnawał, czas wizyt i przyj
ęć
. Jak dzi
ś
urz
ą
dza
ć
przyj
ę
cia w domach?
- Zanikaj
ą
ju
ż
przyj
ę
cia, do jakich przywykli
ś
my w czasach PRL-u.
Ze wzgl
ę
du na rosn
ą
cy niedostatek materialny nasze stoły s
ą
coraz
skromniejsze. Pewnie jest to zdrowsze od niegdysiejszych mocno
zakrapianych libacji imieninowych przy gło
ś
nej muzyce, w których -
chc
ą
c nie chc
ą
c - uczestniczyli wszyscy s
ą
siedzi w bloku... Uwa
ż
am
- stwierdza mistrz -
ż
e Polacy powinni spotyka
ć
si
ę
rodzinnie i
towarzysko w nieco innym stylu. Nie wymagajmy wielkich przyj
ęć
.
Niech to b
ę
dzie smaczna, dobrze zaparzona herbata, lampka wina,
ciasto własnej roboty według oryginalnego przepisu.
- Na przykład, prosz
ę
ojca?
- Dajmy na to, taki sernik grodzie
ń
ski na nietypowym, bo
dro
ż
d
ż
owym spodzie, jaki piekło pokolenie mojej babki. Wszyscy
dzi
ś
robi
ą
kruche spody, tymczasem stokro
ć
smaczniejszy jest
sernik na warstwie do
ść
twardego waniliowego ciasta dro
ż
d
ż
owego.
Rozrabiamy je na mleku waniliowym, które pozyskujemy gotuj
ą
c w nim
dwie lub trzy posiekane laski wanilii. Nawiasem mówi
ą
c, trzeba
koniecznie wprowadzi
ć
na powrót do naszych polskich kuchni
wanili
ę
, która nie tylko daje nadzwyczajny smak i aromat, ale te
ż
jest substancj
ą
lecznicz
ą
, działaj
ą
c
ą
ś
ci
ą
gaj
ą
co i
przeciwzapalnie...
A
ż
eby nasz spód do sernika był nieco twardszy, bierzemy na
kilogram m
ą
ki 5 dekagramów dro
ż
d
ż
y i dodatkowo przed samym
pieczeniem wklepujemy w ciasto pół kilograma m
ą
ki i pół kostki
masła. Kiedy ju
ż
troch
ę
zaczyna rosn
ąć
, rozwałkowujemy je na
blasze na grubo
ść
palca i wstawiamy do piekarnika. Po upieczeniu
smarujemy ciasto roztrzepanym białkiem i nakładamy warstw
ę
tłustego sera, który w przeddzie
ń
wygnietli
ś
my r
ę
k
ą
(nie
przepuszczaj
ą
c przez
ż
adn
ą
maszynk
ę
) i zostawili
ś
my, by
leciusie
ń
ko zgliwiał. Naturalnie, dodajemy do sera
ż
ółtka (mo
ż
e
by
ć
kilka ugotowanych na twardo i przetartych przez maszynk
ę
),
gruboziarnisty cukier, troch
ę
posiekanej wanilii, zapachy. Wierzch
obsypujemy rodzynkami, migdałami, grubym cukrem z cynamonem,
układamy na nim kratownic
ę
z ciasta. Pieczemy wył
ą
czaj
ą
c grzanie
od spodu. Zapach i smak takiego ciasta jest nieporównywalny z
ż
adnym innym, zwłaszcza fabrycznie produkowanym.
- Pogadajmy o alkoholach. I niech nas w tym usprawiedliwi
zbli
ż
aj
ą
ca si
ę
, jedyna w roku, sylwestrowa noc.
- Zamiast tych wszystkich byle jakich wódek i tanich win - obrusza
si
ę
ojciec Jan - chciałbym widzie
ć
na polskich stołach elegancki i
zdrowy alkohol w postaci nalewek owocowych czy ziołowych na
spirytusie, własnej produkcji. Trzeba, naturalnie, pomy
ś
le
ć
o tym
w lecie, w porze zbiorów malin, je
ż
yn, czarnej porzeczki...
Zasypujemy umyte owoce cukrem w szklanym naczyniu i czekamy a
ż
puszcz
ą
sok i zaczn
ą
fermentowa
ć
. Dodajemy wówczas czysty spirytus
w proporcji 1:5 i wlewamy do butelek, najlepiej ciemnych. Niech to
sobie le
ż
y a
ż
do kolejnego Sylwestra. Im starsze nalewki, tym
wi
ę
ksz
ą
maj
ą
moc.
- A słynna staropolska
ś
liwowica?
- Sekret jej klarowno
ś
ci polegał na tym,
ż
e robiło si
ę
j
ą
ze
ś
liwek lekko niedojrzałych. Wedle najdawniejszych przepisów,
nale
ż
ało wrzuci
ć
do butli wiadro jeszcze twardych owoców (mi
ę
kkie
i dojrzałe daj
ą
trunek ci
ęż
ki, mazisty), wla
ć
30 litrów
przegotowanej wody, w której rozpuszczono około 10 kilogramów
cukru oraz 15 dekagramów dro
ż
d
ż
y winnych lub piwnych. Zamykało si
ę
butl
ę
korkiem z rurk
ą
fermentacyjn
ą
. Po dwóch tygodniach, kiedy
ustawał proces fermentacji, nale
ż
ało wino sfiltrowa
ć
i rozla
ć
do
butelek. Amatorzy mocnych alkoholi dodawali na tym etapie czystego
spirytusu wedle uznania.
Ś
liwowica była zdrowym, krzepi
ą
cym,
"m
ę
skim" trunkiem.
- Dzi
ś
w sklepach kupujemy szampany i wina obwarowane - a
ż
trudno
da
ć
temu wiar
ę
- terminem przydatno
ś
ci do spo
ż
ycia.
- Niemo
ż
liwe - dziwi si
ę
ojciec Jan - je
ś
li tak, to najlepszy
dowód,
ż
e nabywamy, w miejsce prawdziwego alkoholu produkt
chemiczny, na dodatek gazowany. Strach podawa
ć
taki trunek
go
ś
ciom, bo faktycznie mo
ż
na ich potru
ć
.
- A
ż
si
ę
prosi w tym miejscu przypomnie
ć
sposób ojca Jana Grande
na kaca, który nas niechybnie dopadnie noworocznym rankiem. Otó
ż
-
zjadamy na
ś
niadanie dwa jajka na mi
ę
kko, popijamy du
ż
ym kubkiem
kakao, po chwili - wypijamy szklank
ę
soku z kiszonej kapusty.
- Niekoniecznie musimy w noc sylwestrow
ą
pi
ć
tyle niezdrowych,
fabrycznych alkoholi - sprzeciwia si
ę
nasz rozmówca - by odwodni
ć
organizm i wytraci
ć
zapasy magnezu. Pora roku nie sprzyja takim
ekscesom. Nasze organizmy zim
ą
s
ą
słabsze z powodu niedoboru
serotoniny - hormonu produkowanego przez przysadk
ę
mózgow
ą
pod
wpływem sło
ń
ca. Szara pogoda, brak
ś
wie
ż
ego powietrza, brak
po
ś
wiaty słonecznej w pomieszczeniach powoduje,
ż
e mamy mniej
ż
yciowej energii, zdechłe samopoczucie i wisielcze humory. Brak
serotoniny powoduje zanik
ż
yciowego optymizmu.
- St
ą
d pewnie samobójstwa i choroby depresyjne w Szwecji?... -
dopowiadamy.
- W niektórych okresach roku kraje skandynawskie s
ą
całkowicie
pozbawione
ś
wiatła słonecznego. A w Polsce jesieni
ą
i zim
ą
, kiedy
gruba warstwa chmur wisi nam nad głowami, musimy karmi
ć
si
ę
okruchami
ż
yciodajnej energii słonecznej. Po pierwsze - nie wolno
przesypia
ć
całych poranków, ale ju
ż
od rana starajmy si
ę
mie
ć
kontakt z jasnym dniem - zaleca zakonnik, zachwalaj
ą
c własne
wstawanie o godz. 5. Uciekajmy z zamkni
ę
tych pomieszcze
ń
,
organizujmy spacery za dnia. Po drugie - poodsłaniajmy okna. Na
okres zimy zdejmujemy z nich zasłony i rozsuwamy firanki tak,
ż
eby
jak najwi
ę
cej
ś
wiatła wpadało przez czyste szyby. W Holandii ju
ż
od dawna firany wyszły z u
ż
ycia.
- U nas s
ą
siedzi gotowi pomy
ś
le
ć
,
ż
e jako
ś
nie potrafimy upora
ć
si
ę
z remontem w mieszkaniu... Czy serotonin
ę
mo
ż
na czym
ś
zast
ą
pi
ć
?
- Nie.
ś
adne lampy, czy sztuczne sło
ń
ca nie spowoduj
ą
jej
wytwarzania. Zim
ą
musimy po prostu wstawa
ć
o pi
ą
tej lub szóstej, a
kła
ść
si
ę
o dwudziestej drugiej.
- Ba, prosz
ę
ojca... Wi
ę
kszo
ść
z nas ju
ż
dawno zapomniała,
ż
e taki
wła
ś
nie jest naturalny porz
ą
dek doby.
- Niech wi
ę
c ta wi
ę
kszo
ść
powyrzuca telewizory za okno i zadba o
takie wy
ż
ywienie, które przywróci normalny bieg zegarowi
biologicznemu. Wieczorne o
ż
ywiania si
ę
i poranna senno
ść
- to
symptom braku magnezu w organizmie. Spo
ż
ywajmy wi
ę
cej ro
ś
lin
str
ą
czkowych, ciemnozielonych warzyw, surówek, polskich jabłek,
pijmy - o czym ju
ż
wcze
ś
niej mówili
ś
my - du
ż
o kakao.
- Co ojciec Grande s
ą
dzi o zapo
ż
yczaniu energii od innych,
konkretnie - od energoterapeutów?
- Uwa
ż
am,
ż
e jest to znachorstwo i nabieranie ludzi. W samym
Wrocławiu urz
ę
duje obecnie około 40 szarlatanów ró
ż
nej ma
ś
ci, a w
Polsce b
ę
dzie ich legion. Jestem
ż
yciowym realist
ą
i praktykiem i
nie uznaj
ę
ż
adnej bioenergoterapii. Ka
ż
dy z nas ma w sobie samym
własn
ą
elektrowni
ę
, biopr
ą
dy, niezb
ę
dny mu do
ż
ycia zasób energii
i optymizmu.
Je
ż
eli organizm jest zdrowy, dobrze trawi, ma kontakt z natur
ą
i
sło
ń
cem, nie bombardujemy go nadmiarem stresów - to energia i
rado
ść
ż
ycia, bez niczyjej pomocy, wprost z niego promieniuj
ą
.
Kobiety, nie łamcie si
ę
...
- Ojcze Janie, co jest zdrowsze: towarzystwo ludzi czy ich brak? -
wybieramy problem do kolejnej rozmowy.
- Jedna i druga sytuacja wpływa na nasze zdrowie, humor,
samopoczucie - salomonowo rozpoczyna ojciec Jan. Człowiek jest
istot
ą
społeczn
ą
i nie powinien izolowa
ć
si
ę
, ale te
ż
nie nale
ż
y
wchodzi
ć
w byle jakie towarzystwo. Wiadomo,
ż
e wiecznie
narzekaj
ą
cy pesymista podziała na nas przygn
ę
biaj
ą
co, natomiast
optymista podbuduje psychicznie. Szukajmy wi
ę
c osób dobrze
nastawionych do
ż
ycia, radosnych, u
ś
miechni
ę
tych, nie
przejmuj
ą
cych si
ę
na wyrost, otwartych, prostolinijnych. Unikajmy
zło
ś
liwców, zgorzknialców, histeryków, ludzi narzucaj
ą
cych
otoczeniu swoj
ą
wol
ę
, rubasznych, hała
ś
liwych, prowadz
ą
cych
podwójn
ą
gr
ę
...
- O tych ostatnich jakby łatwiej wokół nas - przyznajemy.
Ojciec Jan jest dzi
ś
w
ś
wietnym nastroju, jakby mniej zm
ę
czony,
ch
ę
tnie podejmuje ka
ż
d
ą
kwesti
ę
:
- Typ psychiczny dnia dzisiejszego jest znerwicowany, niepewny
siebie, zakompleksiony; nawet je
ś
li si
ę
u
ś
miecha, to krzywo, je
ś
li
prawi miłe słówka - to jest w nich jaki
ś
podtekst, a je
ś
li si
ę
ś
mieje - to jest to
ś
miech podszyty histeri
ą
. Takie reakcje
fatalnie wpływaj
ą
nie tylko na otoczenie, ale te
ż
rykoszetem
uderzaj
ą
w człowieka, który nie potrafi by
ć
otwarty i szczery.
Jego natura bardzo to prze
ż
ywa. Ka
ż
dy zły, zafałszowany kontakt
odbija si
ę
na zdrowiu i fizycznym, i psychicznym.
- Jak ojciec s
ą
dzi, czy zostało co
ś
jeszcze w ludziach z
kulturowej przynale
ż
no
ś
ci do poszczególnych zaborów?
- My
ś
l
ę
,
ż
e tak, cho
ć
w coraz mniej u
ś
wiadomiony sposób. Otwarto
ść
granicz
ą
ca nawet z naiwno
ś
ci
ą
, charakterystyczna jest dla regionów
wschodnich - pogranicza polsko-litewskiego i polsko-białoruskiego.
Kiedy rozmawiam z kim
ś
z Białostockiego czy Suwalskiego - to on
jest szczery a
ż
do bólu. Rypie prawd
ę
prosto w oczy i nawet nie
pomy
ś
li,
ż
e kto
ś
mo
ż
e si
ę
czu
ć
dotkni
ę
ty. Tak a tak było -
kochanie
ń
ki - tak a tak kto
ś
powiedział, i nie ma co tu ukrywa
ć
...
Taka prostolinijno
ść
jest form
ą
uczciwo
ś
ci i zdrowego stosunku do
ż
ycia. Co ciekawe - ludzie w tej enklawie na wschodzie Polski
ż
yj
ą
dłu
ż
ej.
- Zdrowie a dekalog, prosz
ę
ojca... Nie ma w
ś
ród przykaza
ń
bezpo
ś
redniego nakazu: szanuj zdrowie.
- Jestem zauroczony, wr
ę
cz zahipnotyzowany - z przej
ę
ciem
przyznaje ojciec Jan - m
ą
dro
ś
ci
ą
tej epoki, w której wyst
ą
pił
Moj
ż
esz. Jak długo istnie
ć
b
ę
dzie ludzko
ść
, tak długo nikt nie
zdoła ani dekalogu poprawi
ć
, ani co
ś
do niego - w sensie
uzupełnienia - dorzuci
ć
. W tych dziesi
ę
ciu punktach zawarte s
ą
wszystkie zasady i kodeksy prawne. Dotycz
ą
one
ż
ycia ka
ż
dego
człowieczego indywiduum, a tak
ż
e ka
ż
dego narodu.
ś
aden filozof czy
m
ę
drzec, posługuj
ą
cy si
ę
tylko ludzkim rozumem, nie byłby w stanie
czego
ś
tak wspaniałego jak dekalog wykombinowa
ć
. Nawiasem mówi
ą
c -
ź
le si
ę
dzieje,
ż
e prawnicy ró
ż
nych epok, równie
ż
i naszej -
rozbudowuj
ą
systemy prawne gubi
ą
c "po drodze" istot
ę
dziesi
ę
ciu
przykaza
ń
. Gdyby tylko one wci
ąż
obowi
ą
zywały, na
ś
wiecie dawno
ju
ż
panowałby porz
ą
dek.
Wracaj
ą
c do pytania... Otó
ż
, dekalog bierze pod uwag
ę
równie
ż
zdrowie i system
ż
ywieniowy. Pi
ą
te przykazanie najwyra
ź
niej odnosi
si
ę
do ochrony
ż
ycia i zdrowia. Je
ś
li kto
ś
pali, pije, nadu
ż
ywa
kawy, cukru, niewła
ś
ciwie si
ę
od
ż
ywia - no to sam siebie zabija.
Ile
ż
przedwczesnych cywilizacyjnych zgonów sami na siebie
sprowadzamy.
Czy, wobec tego, brak troski o zdrowie jest w poj
ę
ciu
chrze
ś
cijanina grzechem? - pytamy retorycznie.
- Jak najbardziej. Z zaniedba
ń
tego typu nale
ż
y si
ę
spowiada
ć
. S
ą
to wykroczenia przeciwko pi
ą
temu przykazaniu. Je
ż
eli sam siebie
zabijam,
ś
wiadomie skracam
ż
ycie, bo truj
ę
organizm, niewła
ś
ciwie
si
ę
od
ż
ywiam, czy zaniechałem leczenia - to s
ą
to grzechy, które
ja uznałbym za ci
ęż
kie.
- Przyst
ą
pmy teraz, ojcze Janie, do bardzo delikatnej kwestii. Jak
mamy sterowa
ć
własn
ą
płodno
ś
ci
ą
? Czy okresowa wstrzemi
ęź
liwo
ść
jest faktycznie t
ą
najmniej zawodn
ą
metod
ą
? Co w tej sprawie maj
ą
do powiedzenia ojcowie bonifratrzy? - pytamy ostro
ż
nie.
Ojciec Jan
ś
wietnie radzi sobie i z tym tematem:
- Jest to niezwykle trudne zagadnienie. Ilu
ż
to medyków i
seksuologów nabiedziło si
ę
od najdawniejszych czasów, by co
ś
definitywnego tutaj powiedzie
ć
. Bezskutecznie.
ś
ywy organizm
kobiety nie jest do ko
ń
ca przewidywalny. Wpływa na niego mnóstwo
czynników zewn
ę
trznych i wewn
ę
trznych, nigdy nie b
ę
dzie
funkcjonował jak zaprogramowana maszyna. Tylko mniej wi
ę
cej mo
ż
na
orzeka
ć
o okresach płodnych i niepłodnych. Nie ma na to gwarancji,
podobnie zreszt
ą
, jak nie daj
ą
gwarancji wszelkie sztuczne
zabezpieczenia.
Chciałbym przy tej okazji powiedzie
ć
,
ż
e dar przekazywania
ż
ycia
jest dowodem wielkiego zaufania Przedwiecznego i musimy by
ć
w
kontaktach seksualnych niezwykle inteligentni. Trzeba umie
ć
rozró
ż
nia
ć
po
ś
cig za przyjemno
ś
ci
ą
, o której ju
ż
drugiego dnia nie
pami
ę
tamy, od zbli
ż
enia z kochan
ą
osob
ą
przeznaczon
ą
nam przez
Boga. Powołuj
ą
c do istnienia nowe
ż
ycie, przekazuj
ą
c w genach
samych siebie - dotykamy
ż
ycia wiecznego. Dopóki
ż
yj
ą
nasze geny w
kolejnych pokoleniach
ż
yjemy i my... Jest to, obok duchowej, forma
nie
ś
miertelno
ś
ci fizycznej.
- Raczej mniej czy wi
ę
cej kontaktów seksualnych, prosz
ę
ojca?
Mamy
na wzgl
ę
dzie te wła
ś
ciwe, z kochan
ą
osob
ą
. Jak wpływaj
ą
na nasze
zdrowie? - dociekamy.
- Zalecałbym wstrzemi
ęź
liwo
ść
. Sam przebieg i doznanie kontaktu
cielesnego po okresie pewnej przerwy - s
ą
intensywniejsze.
Wszystko dzieje si
ę
jakby od nowa... Przy nadu
ż
ywaniu seksualno
ś
ci
ograbia si
ę
organizm z białka, cynku i selenu, wysiada serce i
kr
ąż
enie. Mo
ż
na nawet zauwa
ż
y
ć
,
ż
e ludzie stoj
ą
cy na rubie
ż
y
rozpusty
ż
yj
ą
kilkana
ś
cie lat krócej.
- Czy impotencja mo
ż
e mie
ć
zwi
ą
zek z wcze
ś
niejszym nadu
ż
ywaniem
seksualno
ś
ci? - stawiamy kwesti
ę
.
- Naturalnie - potwierdza ojciec Jan - nadu
ż
ywanie powoduje
nerwice seksualne, bardzo trudne do wyleczenia. Podło
ż
em
impotencji mo
ż
e by
ć
tak
ż
e brak fosforu, cynku, selenu i białka w
organizmie. Powoduje to rozstroje hormonalne, wstrzymanie wzrostu
komórek rozrodczych i m
ęż
czyzna, mimo
ż
e młody czy w
ś
rednim wieku
- czuje si
ę
jak stara babcia. Je
ż
eli jednak uzupełnimy braki
poprzez odpowiednie
ż
ywienie, dodaj
ą
c do tego witaminy z grupy B -
to człowiek stanie na nogi i b
ę
dzie inaczej na wszystko reagował.
S
ą
to jednak sprawy zbyt powa
ż
ne, by leczy
ć
je na łamach gazet,
czy odwołuj
ą
c si
ę
do rad przyjaciół. Zaburzenia seksualne leczymy
wył
ą
cznie u dobrego specjalisty.
- Czy to prawda,
ż
e w diecie osoby maj
ą
cej kłopoty seksualne,
powinny si
ę
znale
źć
pestki dyni? sprawdzamy zasłyszan
ą
recept
ę
.
- Tak, ze wzgl
ę
du na du
żą
zawarto
ść
pierwiastków, o których
wcze
ś
niej mówili
ś
my. Polecam te
ż
ryby morskie w miejsce da
ń
mi
ę
snych.
- Jak prze
ż
y
ć
menopauz
ę
, ojcze Janie?
- Spokojnie - odpowiada stanowczo mistrz Jan. - Bez sztucznego i
zarazem histerycznego podtrzymywania działalno
ś
ci hormonów,
odpowiedzialnych za rozrodczo
ść
kobiety. Je
ś
li natura sama działa
w ten sposób,
ż
eby j
ą
wyciszy
ć
- to nale
ż
y tego głosu posłucha
ć
.
Wł
ą
czenie preparatów hormonalnych mo
ż
e by
ć
niebezpieczne.
Wyobra
ź
my sobie,
ż
e do
ś
wiecy, która pomale
ń
ku ga
ś
nie - dolewamy
kropelkami wosk. Taka
ś
wieca mo
ż
e jeszcze - co nie daj Bóg -
zamieni
ć
si
ę
w wielki płomie
ń
, który spali własn
ą
podstaw
ę
. Nie
nara
ż
ajmy naszych organizmów na nieprzewidywalne tragedie. Dobry
lekarz powinien zwróci
ć
uwag
ę
kobiecie, która wchodzi w okres
menopauzy, na konieczno
ść
spo
ż
ywania du
ż
ej ilo
ś
ci wapnia - w mleku
i jego przetworach. W tym czasie bowiem zaczyna si
ę
proces
szybkiego ubytku wapna w ko
ś
ciach i - w
ś
lad za tym - osteoporoza,
czyli szczególna podatno
ść
na złamania.
- Dlaczego tak si
ę
dzieje? - dopytujemy zaintrygowani.
- Ze wzgl
ę
du na zaburzenia hormonalne, powoduj
ą
ce przy
ś
pieszon
ą
prac
ę
serca, które wzmacnia si
ę
"wydziobuj
ą
c" wap
ń
z ko
ś
ci.
Zachodzi równie
ż
pewien proces nieprzyswajania wapnia przez
organizm kobiecy, co ma na celu spowodowanie uwi
ą
du organów
rozrodczych. Je
ś
li wi
ę
c tej ucieczki wapnia nie uzupełnimy poprzez
po
ż
ywienie, to po pi
ęć
dziesi
ą
tce 90 proc. kobiet ma zwyrodnienia
układu kostnego i mi
ęś
niowego, które ł
ą
cz
ą
si
ę
z dotkliwymi bólami
krzy
ż
a, ko
ś
ci biodrowych, nóg, mi
ęś
ni całego ciała.
- Czy nale
ż
y stosowa
ć
jakie
ś
preparaty wapniowe?
- Raczej nie. Litr mleka i dziesi
ęć
deka sera na dob
ę
jest
podstaw
ą
regeneracji organizmu w wieku
ś
rednim - stwierdza ojciec
Jan, jak zawsze zwolennik metod naturalnych. Je
ś
li kto
ś
nie
toleruje mleka słodkiego, niech je spo
ż
ywa w postaci przetworzonej
- kefiru lub jogurtu.
- Co stosowa
ć
na bolesne miesi
ą
czkowanie?
- Zaparzamy ły
ż
eczk
ę
nasion najzwyklejszej marchwi w szklance wody
i pijemy dwa, trzy razy dziennie w dniach poprzedzaj
ą
cych okres i
podczas krwawienia. Marchew działa rozkurczowo, bóle mijaj
ą
lub s
ą
znacznie słabsze.
Jak zabezpieczy
ć
si
ę
przed nagłym nieszcz
ęś
ciem
- Prosz
ę
nam powiedzie
ć
- jakie znaczenie w
ż
yciu dojrzałego
człowieka ma fakt, i
ż
był on w niemowl
ę
ctwie karmiony mlekiem
własnej matki?
- Kolosalne - mówi ojciec Jan. - Mleko matki - z czego mało kto
zdaje sobie spraw
ę
- jest w swoim składzie niepowtarzalne,
zindywidualizowane, podobnie jak ona sama i jej dziecko. Nie tylko
nie jest oboj
ę
tny fakt, czy niemowl
ę
karmi si
ę
mlekiem krowim czy
kobiecym, ale te
ż
- czy mleko to pochodzi wprost od własnej matki.
W j
ę
zyku polskim przechowało si
ę
powiedzonko o tym,
ż
e co
ś
zostało
"wyssane z mlekiem matki". Otó
ż
, wysysamy zarówno warto
ś
ci
od
ż
ywcze, jak i - w pewnym sensie - charakterologiczne,
determinuj
ą
ce nas
ż
yciowo, na podobie
ń
stwo genów.
Na szcz
ęś
cie, w naszym społecze
ń
stwie przemija moda na karmienie
sztucznymi, sproszkowanymi mieszankami mlecznymi i ambicj
ą
kobiet
staje si
ę
karmienie piersi
ą
. Tym samym zaopatruj
ą
one własne
dzieci w ciała odporno
ś
ciowe, chroni
ą
ce przed wirusami i
bakteriami.
ś
adne inne mleko takiej odporno
ś
ci nie zapewni.
Dodajmy jeszcze,
ż
e dzieci karmione mlekiem matki nigdy nie maj
ą
skazy białkowej.
- Jak długo - zdaniem ojca - nale
ż
y karmi
ć
piersi
ą
?
- Przynajmniej do roku. W poprzednich pokoleniach był taki
obyczaj,
ż
e matka mi
ę
dzy jednym a drugim porodem wci
ąż
karmiła. Na
Syberii, gdzie sp
ę
dziłem dzieci
ń
stwo, zdarzyło mi si
ę
obserwowa
ć
przeró
ż
ne sytuacje. Kiedy
ś
, wracaj
ą
c z koleg
ą
ze szkoły (a
chodzili
ś
my do trzeciej klasy) - zaszedłem do jego domu. Patrz
ę
i
oczom nie wierz
ę
. Wowka, podro
ś
ni
ę
te chłopaczysko dostawia si
ę
do
matki, a ona siada, wyjmuje pier
ś
i podaje mu do ssania...
Jak si
ę
okazało, w
ś
ród azjatyckiej ludno
ś
ci obyczaj karmienia
piersi
ą
przez długie lata był powszechny. Cywilizacja, do jakiej
my
ś
my przywykli, nie dotarła w okolice Kirgizji czy Kazachstanu.
Tam ci
ą
gle było
ś
redniowiecze, nikt nie słyszał o szpitalach czy
lekarzach. Ale za to podczas siedmiu lat, które tam sp
ę
dziłem,
widziałem tylko trzy pogrzeby miejscowych. Polacy natomiast
wymierali gromadami.
W naszej cywilizacji niechby kobiety karmiły do roku, a ju
ż
zaoszcz
ę
dz
ą
ci
ęż
kie pieni
ą
dze na lekach i wizytach lekarskich.
Informujemy ojca Jana o najnowszych badaniach przeprowadzonych w
USA, które wykazały,
ż
e mleko kobiece niszczy komórki rakowe.
- Wiedziano o tym ju
ż
za czasów mojej młodo
ś
ci i wcze
ś
niej -
replikuje rozmówca. Rak był wtedy trudniej wykrywalny, ale te
ż
o
wiele rzadziej wyst
ę
pował. Diagnozowano go zwykle w do
ść
zaawansowanej fazie, kiedy pojawiały si
ę
guzy, lub organizm był
ju
ż
znacznie wyniszczony i starano si
ę
pomóc podaj
ą
c mleko kobiece
- dwie szklanki dziennie. W niejednym wypadku nast
ę
powało
zahamowanie rozwoju komórek rakowych i wyzdrowienie.
A jakie mleko powinni
ś
my kupowa
ć
- w woreczkach foliowych, czy -
niemal dwukrotnie dro
ż
sze - w kartonikach?
- Mleko kartonikowe jest odparowane - odpowiada ojciec -
zabezpieczone działaniem temperatury przed nadmiarem
zanieczyszcze
ń
. Generalnie, du
ż
o lepsze od tego w workach
foliowych. Mo
ż
na to zreszt
ą
samemu sprawdzi
ć
stawiaj
ą
c oba rodzaje
w słoiczkach. Po kilkunastu godzinach mleko z woreczków zsi
ą
dzie
si
ę
jako bardziej zanieczyszczone. No i dwie trzecie jego
zawarto
ś
ci to woda. Uwa
ż
am,
ż
e lepiej wypi
ć
szklank
ę
pełnowarto
ś
ciowego napoju ni
ż
litr byle czego.
Interesuje nas kolejna sprawa: czy - mianowicie podawa
ć
male
ń
kim
dzieciom od
ż
ywki, zupki, przeciery kupowane w sklepach?
- Matki powinny unika
ć
tych gotowych specjałów, jak - nie
przymierzaj
ą
c - diabeł
ś
wi
ę
conej wody - sugestywnie przedstawia
swoje stanowisko ojciec Jan. - Ró
ż
ne firmy, zwłaszcza zachodnie,
robi
ą
na tym kolosalne interesy... A czy to tak trudno zetrze
ć
własnemu dziecku jedn
ą
marchewk
ę
, jabłuszko, czy odrobin
ę
jarzyn?
Niech
ż
e ta matka sama popróbuje smaku potrawy ze słoiczka pewnej
znanej firmy, albo jeszcze lepiej - niech dyrektor tej firmy
ż
ywi
si
ę
przez jaki
ś
czas tym co produkuje, a zobaczymy jak na tym
wyjdzie. Wcale nie dziwi
ę
si
ę
dzieciom,
ż
e pluj
ą
takim
niesmacznym, jałowo przyprawianym jedzeniem... Generalnie, bardzo
boj
ę
si
ę
o generacje chowane na sztucznych pokarmach i od
male
ń
ko
ś
ci faszerowane antybiotykami i chemi
ą
. Po trzydziestym
roku takie organizmy mog
ą
si
ę
ju
ż
nie nadawa
ć
do
ż
ycia.
- Prosz
ę
ojca - wpadamy w kwesti
ę
- te pi
ę
kne, długonogie,
cieniutkie jak gał
ą
zki dziewczyny, które osi
ą
gaj
ą
i do dwóch
metrów wzrostu... Czy s
ą
to zdrowe sylwetki?
- Po pi
ęć
dziesi
ą
tce - je
ś
li zabraknie wła
ś
ciwego od
ż
ywiania i
odpowiedniego trybu
ż
ycia - kr
ę
gosłupy tych ludzi b
ę
d
ą
trzaska
ć
jak zapałki, Bo
ż
e uchowaj! - Ojciec Jan nie szcz
ę
dzi nam, jak
wida
ć
, silnych wra
ż
e
ń
. - Gołym okiem wida
ć
- kontynuuje -
ż
e to
pokolenie wybujało w nienaturalny i niekorzystny sposób. Modna
dzi
ś
sylwetka przypomina wiotk
ą
lebiod
ę
hodowan
ą
gdzie
ś
w
zacienionym, betonowym k
ą
cie, bez dost
ę
pu sło
ń
ca i od
ż
ywczych
soków zdrowej ziemi.
Zwracamy uwag
ę
naszego rozmówcy na ton czarnowidztwa przebijaj
ą
cy
w tej rozmowie...
- Jako zielarz i medyk zakonny obserwuj
ę
w ci
ą
gu ostatnich
dziesi
ę
ciu lat wyra
ź
ny regres zdrowotny naszego społecze
ń
stwa. I
to wszystkich jego generacji - pada zdecydowana riposta. -
Wystarczy powiedzie
ć
,
ż
e wróciła gru
ź
lica, ju
ż
przecie
ż
w pewnym
okresie zupełnie zlikwidowana. Zubo
ż
enie materialne,
niedo
ż
ywienie, napi
ę
cia psychiczne, wieczna irytacja spowodowana
zachowaniami polityków, beznadzieja
ż
yciowych perspektyw -
doprowadzaj
ą
do osłabienia odporno
ś
ci organizmu i załamania
zdrowia. Ludzie odpowiedzialni za polityk
ę
zdrowotn
ą
powinni
zdawa
ć
sobie spraw
ę
z tego,
ż
e gru
ź
lica w społecze
ń
stwie jest jak
tykaj
ą
ca bomba. To nie AIDS, którym zara
ż
amy si
ę
przez krew.
Gru
ź
lica rozprzestrzenia si
ę
błyskawicznie. Wystarczy,
ż
e do
autobusu, biura, szkoły, sklepu wejdzie jeden pr
ą
tkuj
ą
cy... Je
ś
li
si
ę
przed ni
ą
nie uchronimy, to wi
ę
kszo
ść
ś
rodków bud
ż
etowych
pójdzie na leczenie, zamiast na rozwój gospodarki.
Podło
ż
em 90 proc. chorób, z jakimi przychodz
ą
do mnie pacjenci,
jest nerwica, od której zaczyna si
ę
rozbrojenie organizmu. Je
ś
li
do tego dodamy zanieczyszczenia atmosfery i brak troski o
ekologi
ę
, to - generalizuj
ą
c - powiedzie
ć
mo
ż
na,
ż
e chorujemy na
własn
ą
epok
ę
.
- Czy mo
ż
na w dzisiejszej dobie zabezpieczy
ć
si
ę
w jaki
ś
sposób
przed kataklizmem, nagłym nieszcz
ęś
ciem? - pytamy dalej, cho
ć
ojciec Grande nerwowo zerkn
ą
ł na zegarek.
- Odpukajmy w nie malowane... Póki co - nie słycha
ć
w naszej
strefie geopolitycznej o
ż
adnych tego typu zagro
ż
eniach.
Specjalno
ś
ci
ą
wieku s
ą
zagro
ż
enia ciche, podst
ę
pnie działaj
ą
ce,
nie spektakularne. I to one zbieraj
ą
najwi
ę
ksze
ż
niwo. Jednak ja
osobi
ś
cie, nauczony do
ś
wiadczeniem syberyjskim, nie byłbym
spokojny nie maj
ą
c w szafce po kilka kilogramów ró
ż
nych kasz, m
ą
ki
z otr
ę
bami, fasoli i grochu, suchych makaronów, soli oraz kilku
butelek oleju... Kiedy
ś
, ka
ż
da szanuj
ą
ca si
ę
gospodyni
przechowywała te produkty w woreczkach płóciennych, w tak zwanych
komórkach, czyli przewiewnych, chłodnych pomieszczeniach przy
kuchniach. Dobrze jest mie
ć
troch
ę
zapasów pod r
ę
k
ą
, niezale
ż
nie
od humorów
ś
wiatowej polityki.
- Czy zd
ąż
ymy, prosz
ę
ojca, omówi
ć
jeszcze jedn
ą
spraw
ę
? -
Niepokoimy si
ę
o czas, który tu we Wrocławiu biegnie nam szybciej.
- Czy, mianowicie, wolno si
ę
ga
ć
od czasu do czasu po smakowicie
pachn
ą
cy, przetopiony w domowych warunkach smalec? Mamy na uwadze
fakt,
ż
e jest to sam tłuszcz nasycony, a taka - dajmy na to -
choroba Alzheimera tylko czeka...
- Byle ów smalec nie spotykał si
ę
z białym pieczywem i cukrem, a
mo
ż
emy go z po
ż
ytkiem dla zdrowia spo
ż
ywa
ć
- odpowiada rozmówca. -
Przez całe wieki był w powszechnym u
ż
yciu; smarowano nim chleb,
wypiekano placki. Ludzie do
ż
ywali dziewi
ęć
dziesi
ą
tki zachowuj
ą
c
jasno
ść
umysłu. Choroba Alzheimera to znów, niestety, specyfika
naszych czasów.
Ciekawi nas czy ojciec Jan - człowiek Wschodu, gdzie cz
ę
sto jadało
si
ę
"sało", czyli słonin
ę
- zna jaki
ś
ciekawy sposób jej
przyrz
ą
dzania?
- Bierzemy do
ść
grube plastry zwykłej surowej słoniny - z miejsca
mo
ż
emy notowa
ć
gotowy przepis - rzecz jasna, smaczniejsza b
ę
dzie
ta z wiejskiego uboju, opalona ogniem, o specyficznej strukturze i
nacieramy j
ą
solidnie czosnkiem roztartym z sol
ą
. Nast
ę
pnie
kładziemy do glinianego garnka, przyciskamy czym
ś
ci
ęż
kim. Po paru
dniach, kiedy słonina nieco si
ę
sprasuje, przewracamy j
ą
. Robimy
tak kilka razy, mniej wi
ę
cej przez dwa tygodnie. Kiedy zauwa
ż
ymy,
ż
e słonina wchłon
ę
ła wcze
ś
niej wydzielony płyn i naci
ą
gn
ę
ła
czosnkiem, wyjmujemy j
ą
, oskrobujemy z nadmiaru soli i wieszamy na
haczykach w przewiewnym miejscu. Podsuszon
ą
przechowujemy w
lodówce, a wieczorami kroimy do razowego chleba z kwaszonym
ogórkiem i zbo
ż
owej kawy. Zamiast kiełbasy. Jest tak
ż
e bardzo
smaczna do piwa.
Nasz przyjaciel ból
Ludzie maj
ą
coraz mniej czasu, farmacja wychodzi temu naprzeciw.
Zastanawiamy si
ę
, czy byle jakie jedzenie uzupełnione preparatem
witaminowomineralnym typu "Muld-tabs" staje si
ę
pełnowarto
ś
ciowe?
- Taki proceder - u
ś
miecha si
ę
ojciec Jan - jest mo
ż
liwy, ale na
krótk
ą
met
ę
, w jakich
ś
nadzwyczajnych okoliczno
ś
ciach. Na przykład
- jeste
ś
my poza domem, bez mo
ż
liwo
ś
ci regularnego spo
ż
ywania
posiłków, albo te
ż
nie dojadamy podczas kuracji czy
rekonwalescencji... Wówczas uzupełniamy niedobory
ż
ywieniowe w
sposób sztuczny. Nigdy jednak nie zrównowa
ż
y to w pełni zasobu
witamin i mikroelementów przyswajanych z normalnym, warto
ś
ciowym
po
ż
ywieniem. Na co dzie
ń
, je
ś
li od
ż
ywiamy si
ę
wła
ś
ciwie i mamy
zdrowy, sprawny organizm - nie potrzeba nam
ż
adnych dodatkowych
witamin w tabletkach. Zatem, nie kupujmy ich na wyrost w aptekach,
cho
ć
by miały by
ć
najcudowniejsze. Człowiek bardzo łatwo
przyzwyczaja si
ę
do my
ś
li,
ż
e tabletka załatwi za niego wiele
spraw i - nierzadko - wpada w lekomani
ę
.
- Zjawisko to było do
ść
nagminne w epoce tanich leków, ale chyba
ju
ż
nie dzisiaj...
- Strach przed utrat
ą
zdrowia powoduje,
ż
e ludzie chc
ą
si
ę
zabezpieczy
ć
i nadu
ż
ywaj
ą
lekarstw - utrzymuje nasz rozmówca -
nie
ś
wiadomi tego jak bardzo sobie szkodz
ą
. Za
ż
ywajmy leki tylko w
okresie, kiedy wyst
ę
puj
ą
objawy chorobowe i tyle, ile trzeba. Na
Zachodzie jest taki obyczaj,
ż
e resztki lekarstw - nie zu
ż
yte w
czasie choroby - zanosi si
ę
w zakorkowanej buteleczce do apteki i
odzyskuje za nie cz
ęść
pieni
ę
dzy. Równie
ż
tabletki sprzedawane s
ą
na sztuki, a nie zaraz w całych opakowaniach. Natomiast w polskich
domach, mimo obecnej dro
ż
yzny, wystarczy otworzy
ć
szafk
ę
z
lekarstwami, a wysypuj
ą
si
ę
z niej napocz
ę
te tubki, fiolki,
opakowania - przeterminowane lub na granicy wa
ż
no
ś
ci, z którymi
nie wiadomo co zrobi
ć
...
- Czy zioła wymagaj
ą
podobnej precyzji i ostro
ż
no
ś
ci w za
ż
ywaniu?
- dopytujemy.
- Naturalnie.
Ź
le dobrane i niewła
ś
ciwie stosowane zioła mog
ą
wyrz
ą
dzi
ć
wielkie szkody w organizmie. Dlatego zalecaj
ą
c laikom
zakładanie apteczek zielarskich, zarazem zastrzegam, by czynili to
odpowiedzialnie. Trzeba prowadzi
ć
notatnik, w którym zapisujemy
przeznaczenie ka
ż
dej ro
ś
liny. Jest na rynku du
ż
o poradników,
mi
ę
dzy innymi bonifraterskich, którymi mo
ż
emy si
ę
posługiwa
ć
przygotowuj
ą
c mieszanki. Zaobserwowałem w czasie mojej praktyki
pewien fenomen w ziołolecznictwie. Mianowicie, zioła zbierane i
przygotowywane własn
ą
r
ę
k
ą
, oddziałuj
ą
skuteczniej od innych -
wygłasza oryginalny pogl
ą
d zdeklarowany zielarz.
- To ciekawe. Ale, prosz
ę
ojca, w
ś
ród ziół, podobnie jak w
ś
ród
grzybów, s
ą
jadalne i "trojaki" - popisujemy si
ę
wiedz
ą
.
Zakonnik poprawił si
ę
w krze
ś
le i rozpocz
ą
ł wywód:
- Pierwsze, najbardziej niebezpieczne trucizny, jakimi posługiwała
si
ę
ludzko
ść
, pochodz
ą
ze
ś
wiata ro
ś
linnego. Na polach i ł
ą
kach
Europy ro
ś
nie około 30 truj
ą
cych gatunków, w
ś
ród nich słynna
cykuta, któr
ą
wypił Sokrates, wilcza jagoda, pokrzyk... W
ś
redniowieczu ka
ż
da zielarka miała własny, trzymany w tajemnicy
specyfik, b
ę
d
ą
cy kombinacj
ą
truj
ą
cych ziół.
- A piołun - leczy czy truje? Podaje si
ę
go dzieciom w herbatkach
na apetyt; doro
ś
li pij
ą
"piołunówk
ę
", niekoniecznie na apetyt...
- Piołun jest lekiem tylko w minimalnych, kropelkowych, dokładnie
odmierzonych dawkach. Przedawkowany staje si
ę
ś
mierteln
ą
trucizn
ą
.
- Ojcze Janie, czy mocz - Panie Bo
ż
e, odpu
ść
- zapo
ż
yczamy od
naszego rozmówcy porzekadło - leczy? S
ą
w
ś
wiecie, a ostatnio te
ż
w Polsce, entuzja
ś
ci tak zwanej urynoterapii.
- Gdyby mocz leczył - odpowiada rozmówca - to Przedwieczny nie
wyposa
ż
yłby naszych organizmów w nerki,
ż
eby z ich pomoc
ą
usuwa
ć
toksyny i wszelkie inne paskudztwa.
- Ale pono
ć
ju
ż
w staro
ż
ytno
ś
ci, w Indiach...
- Ka
ż
da moda - nie daje nam doko
ń
czy
ć
ojciec Jan - a zwłaszcza ta
najgłupsza, szuka dla siebie uzasadnienia w "staro
ż
ytno
ś
ci".
Przyszła kiedy
ś
do mnie urynoterapeutka (obraza Boska, a nie
słowo), w dodatku pani doktor i jak nie zacznie wywodzi
ć
...
Wreszcie tak mnie zdenerwowała,
ż
e poradziłem jej, by oprócz
moczu, podawała równie
ż
swoim pacjentom fekalia na jakim
ś
ładnym
talerzyku.
- Czy równie kontrowersyjnym
ś
rodkiem leczniczym jest nafta? -
sprawdzamy i ten specyfik.
- Nafty nie wolno pi
ć
. Jest trucizn
ą
, która czyni spustoszenie,
je
ś
li dostanie si
ę
do wn
ę
trza
ż
ywego organizmu. Mo
ż
na j
ą
stosowa
ć
tylko zewn
ę
trznie, do smarowania skóry przy stanach zapalnych czy
odmro
ż
eniach.
- Od niedawna dosta
ć
mo
ż
na na naszym rynku tak zwan
ą
naft
ę
kosmetyczn
ą
do piel
ę
gnacji włosów. Stosowana z dodatkiem
ż
ółtka i
cytryny ma działa
ć
wzmacniaj
ą
co na cebulki - rewan
ż
ujemy si
ę
przepisem.
- Spójrzmy, jak to wygl
ą
dało w praktyce poprzednich wieków -
o
ż
ywia si
ę
ojciec Jan. - Naft
ę
, jako
ś
rodek higieniczny, stosowali
ś
ydzi, Gruzini, Cyganie. Ludy te całymi miesi
ą
cami nie myły
włosów, natomiast wylewały na głow
ę
naft
ę
, która oczyszczała,
dezynfekowała, usuwała wszelkie bakterie i grzyby, a jednocze
ś
nie
zbierała tłuszcz, zapobiegaj
ą
c łojotokowi. Przy tym wszystkim
nafta odstr
ę
cza insekty. Dzi
ś
nie mamy w
ą
tpliwo
ś
ci,
ż
e włosy tych
ludów były nadzwyczaj mocne i pi
ę
kne. Tak wi
ę
c nie pot
ę
piam nafty
jako kosmetyku, zalecam jednak ostro
ż
no
ść
osobom skłonnym do
uczule
ń
.
- To, co dawne, m
ą
drzejsze jest od nowego. Porównajmy wobec tego
ż
ucie tytoniu z paleniem papierosów - proponujemy.
- O tym,
ż
e papieros skraca
ż
ycie, wie dzisiaj nawet dzieciak w
przedszkolu... Azjaci od niepami
ę
tnych czasów a
ż
do dzisiaj - nie
znaj
ą
c papierosów - zakładaj
ą
sobie w k
ą
cikach ust prymki tytoniu i
co chwila spluwaj
ą
jak wielbł
ą
dy. I có
ż
si
ę
okazuje? Ludy te nic
nie wiedz
ą
o katarach, nie
ż
ytach górnych dróg oddechowych,
gru
ź
licy, gronkowcach czy paciorkowcach - tak dalece ten tyto
ń
jest bakteriobójczy - i takie rewelacje zna nasz cicerone.
- W jakiej postaci si
ę
go za
ż
ywa?
- Niektórzy tn
ą
zielone,
ż
ywe li
ś
cie, inni - suszone, jeszcze inni
sproszkowane. Zwyczajem arystokracji tatarskiej, która wprowadziła
tabak
ę
- kład
ą
sobie na dło
ń
sproszkowane li
ś
cie tytoniowe
po
ś
ledniejszego gatunku i wdychaj
ą
.
- Wychodzi na to,
ż
e kichanie ma równie
ż
znaczenie zdrowotne?
- Jak najbardziej - potwierdza ojciec. - Wstrz
ą
s podczas
kichni
ę
cia oczyszcza przewody nosowe i gardło, wyrównuje
ci
ś
nienie, nie dopuszczaj
ą
c do szumów w głowie, a sam proszek
(byle nie była to tabaka palona) działa bakteriobójczo.
- Ojcze Janie - proponujemy - po
ś
wi
ęć
my teraz troch
ę
miejsca
sprawie, która od wieków zajmuje umysły filozofów i uczonych: czym
jest ból w
ż
yciu człowieka? Jak sobie z nim radzi
ć
i co o nim
my
ś
le
ć
?
- Ból jest zawsze okropnym przera
ż
eniem dla człowieka. I ten
fizyczny, i ten psychiczny. Kiedy
ś
ludzie lepiej go znosili, byli
bardziej odporni. Dzi
ś
, niestety, ból powala nawet silnego
m
ęż
czyzn
ę
, zmieniaj
ą
c go w kwil
ą
ce dziecko.
- Ale te
ż
dzisiaj mamy do czynienia z czym
ś
, co jest niemal
ekstraktem bólu, przy niektórych nowotworach...
- W takich sytuacjach musi si
ę
go likwidowa
ć
si
ę
gaj
ą
c nawet po
ostateczne
ś
rodki, jak na przykład morfin
ę
. Tu musi działa
ć
dobry
lekarz, traumatolog specjalizuj
ą
cy si
ę
w walce z cierpieniem.
Powstaje jednak pytanie - czy ka
ż
dy ból nale
ż
y likwidowa
ć
? Je
ś
li
Przedwieczny uczynił go atrybutem naszego
ż
ycia, to widocznie jest
on potrzebny. Na przykład - podczas porodu. Matka, która urodziła
dziecko bez bólu, a tym bardziej pod narkoz
ą
, nie ma odpowiedniego
uczuciowego rozeznania sytuacji. Ni st
ą
d, ni zow
ą
d pojawia si
ę
przy niej istota, któr
ą
ona nieraz z trudem akceptuje. A jak
kobieta przejdzie przez ból, który zaaplikowała jej m
ą
dro
ść
Bo
ż
a,
to w momencie pierwszego płaczu dziecka dozna tak cudownych uczu
ć
,
ż
e bardzo szybko zapomni o trudnych chwilach. Zdarza si
ę
i tak,
ż
e
kobieta, która ju
ż
zdecydowała si
ę
odda
ć
dziecko w adopcj
ę
, po
przej
ś
ciu bólu porodu jest tak z nim zjednoczona,
ż
e zmienia
ż
yciow
ą
decyzj
ę
.
- Gdzie jeszcze jest potrzebny ból? - zastanawiamy si
ę
.
- Niemal wsz
ę
dzie. Ból jest arcywa
ż
nym przyjacielem człowieka,
pierwszy go ostrzega: "Uwa
ż
aj. Co
ś
niedobrego dzieje si
ę
z tob
ą
!".
I zaczynamy interesowa
ć
si
ę
własnym zdrowiem, reperowa
ć
je,
przedłu
ż
a
ć
nasze fizyczne istnienie. Tak to ju
ż
doskonale jest
wszystko urz
ą
dzone przez Przedwiecznego - z przekonaniem
konkluduje ojciec Jan.
- A ból zawiedzionej duszy, prosz
ę
ojca, ból serca?
- Ten typ bólu jest najci
ęż
szy do zwalczenia - przyznaje zakonnik.
- Trzeba jednak stara
ć
si
ę
przetworzy
ć
zł
ą
energi
ę
, któr
ą
on ze
sob
ą
niesie - w dobr
ą
, przezwyci
ęż
y
ć
zw
ą
tpienie i rozpacz,
popatrze
ć
na swoje sprawy z dystansu i - po jakim
ś
czasie - znów
nabra
ć
ż
yciowego optymizmu. Je
ś
li kto wierz
ą
cy - niech uda si
ę
do
spowiedzi. Rozmowa z zaufanym spowiednikiem przynosi wielk
ą
ulg
ę
,
nast
ę
puje wyciszenie i złagodzenie wewn
ę
trznego napi
ę
cia.
"Moja siostra
ś
mier
ć
..."
W naszych rozmowach tematy praktyczne i przyziemne s
ą
siaduj
ą
z
bardziej abstrakcyjnymi, przepisy kulinarne z filozofi
ą
ż
ycia,
troska o zdrowie z pochwał
ą
Boga... Silva rerum ojca Grande
- bogactwo, w którym - jak wynika z listów Czytelników - ka
ż
dy co
ś
dla siebie znajduje. Dzi
ś
tak
ż
e cz
ęść
rozmowy, po
ś
wi
ę
con
ą
współczesnej sztuce umierania, poprzedzimy pytaniami o kilka
drobnych, bardzo praktycznych spraw.
Zajadaj
ą
c kanapki przyniesione wraz z herbat
ą
z klasztornej kuchni
przez ojca Jana zapytujemy:
- Czy vegeta - przyprawa, która zdobyła sobie szturmem polskie
kuchnie (sypiemy j
ą
do zup, sosów, pieczonych mi
ę
s, gotowanych
warzyw...) nie szkodzi czasem naszemu zdrowiu?
- W vegecie - obja
ś
nia ojciec Jan - znajduje si
ę
całe mnóstwo
zdrowotnych, suszonych warzyw, niestety - zniszczonych przez sod
ę
- glutaminian i inozynian sodu. Podnosz
ą
one znakomicie smak
potrawy, zmi
ę
kczaj
ą
, przyspieszaj
ą
gotowanie, ale zarazem
likwiduj
ą
30 do 60 proc. warto
ś
ci przygotowywanych produktów. Soda
niszczy te
ż
ś
luzówk
ę
przewodu pokarmowego i
ż
oł
ą
dka. Radz
ę
veget
ę
wycofa
ć
z kuchni, albo przynajmniej radykalnie j
ą
ograniczy
ć
.
- A inne przyprawy, takie jak maggi, musztarda, chrzan? -
ustalamy.
- Brunatna maggi jest wywarem z ro
ś
lin o tej samej nazwie,
zakonserwowanym chemicznie. Mo
ż
na j
ą
dodawa
ć
do polepszania smaku,
ale te
ż
- bardzo ostro
ż
nie. Musztarda, w której skład wchodzi
biała i czarna gorczyca, sól, cukier, kwas cytrynowy, jak równie
ż
utarty chrzan s
ą
przyprawami naturalnymi i mo
ż
na spo
ż
ywa
ć
je bez
obaw.
- Czy to prawda,
ż
e nie nale
ż
y miesza
ć
w sałatkach warzyw z
owocami? Od jakiego
ś
czasu z przedszkolnych menu znikn
ę
ła
popularna tarta marchewka z jabłkiem i cytryn
ą
...
- Zasada niemieszania warzyw z owocami znana jest od dawna -
twierdzi ojciec Jan - jednak zapominamy o niej w codziennej
praktyce. W czasach mojej młodo
ś
ci, gdy kto
ś
pracował w bran
ż
y
ż
ywieniowej i zdarzyło mu si
ę
poda
ć
w jednej potrawie zmieszane
ś
wie
ż
e ogórki ze
ś
wie
ż
ym pomidorem - popełniał jako fachowiec bł
ą
d
kardynalny. Pomi
ę
dzy zasadowym
ś
rodowiskiem ogórka a kwasowym -
pomidora, zachodzi do
ść
burzliwa reakcja, która powoduje,
ż
e tak
ą
mieszank
ę
trawi si
ę
przez dwa dni z ogromnym trudem...
Warto przy tej okazji zwróci
ć
uwag
ę
na sałatki majonezowe, które
tak ochoczo serwujemy go
ś
ciom w naszych domach. Otó
ż
, owszem,
mo
ż
na nasieka
ć
gotowanych jarzyn i zmiesza
ć
je z majonezem, ale
nie wymiatajmy przy okazji wszystkich resztek z lodówki, tworz
ą
c
jak
ąś
okropn
ą
jarzynowo-majonezowo-kiełbasian
ą
bryj
ę
. Równie
ż
nie
wolno w sałatce wi
ą
za
ć
ś
ledzia z nasionami str
ą
czkowymi. Sam
ś
ledzik w
ś
mietanie - prosz
ę
bardzo, ale
ż
aden groszek,
ż
adna
kukurydza do tego.
- Prosz
ę
ojca, jak wygl
ą
da, smakuje i pachnie kwas chlebowy -
napój, który powojenne pokolenia Polaków znaj
ą
wył
ą
cznie z
ksi
ąż
ek?
Ten temat najwyra
ź
niej o
ż
ywia ojca Jana.
- Wyparły go przywleczone z Zachodu sztuczne, farbowane lemoniady,
oran
ż
ady, pepsi i cole. W Rosji czy na Ukrainie kwas chlebowy
nadal jest bardzo popularny i mo
ż
na go dosta
ć
niemal na ka
ż
dym
rogu ulicy. Nie znam bardziej warto
ś
ciowego napoju - wspaniale
gasi pragnienie, likwiduje zm
ę
czenie, posiada ogromne st
ęż
enie
witaminy B, du
ż
o selenu i cynku, a przy tym leczy likwiduj
ą
c
nadkwasot
ę
, wzd
ę
cia, wszelkie zaburzenia trawienne. Napój ten
mo
ż
na robi
ć
w warunkach domowych, a kosztuje grosze.
- Je
ś
li czyta nas kto
ś
przedsi
ę
biorczy, szukaj
ą
cy pomysłu na
rynkowy przebój letniego sezonu, to by
ć
mo
ż
e - wła
ś
nie mu co
ś
podpowiedzieli
ś
my...
- Nie my
ś
l
ę
w tej chwili o skali przemysłowej. Na potrzeby domowe
wystarcz
ą
trzy kilogramy sucharów z ciemnego razowego chleba, pół
kilograma miodu, dwa kilogramy cukru oraz dro
ż
d
ż
e winne. Wszystko
to zalewamy wod
ą
w du
ż
ym kamiennym garnku, przykrywamy lnianym
r
ę
cznikiem, stawiamy na dwa, trzy dni w ciepłym miejscu. Gdy
zacznie fermentowa
ć
, przelewamy do butelek, szczelnie zamykamy i
przez kilka dni przetrzymujemy gdzie
ś
w chłodzie. Na lato jest to
znakomity, orze
ź
wiaj
ą
cy i zarazem lecz
ą
cy napój.
Smutno si
ę
robi na my
ś
l, ile wszelakiego dobra zawartego w
najprostszych, tanich produktach, le
ż
y odłogiem. Mówili
ś
my ju
ż
wcze
ś
niej o burakach, dodam jeszcze, i
ż
s
ą
one doskonałym
naturalnym lekarstwem przeciw zaparciom i chorobom jelita grubego.
Je
ś
li kto cierpi na te przypadło
ś
ci - niech codziennie rano na
czczo zje 5 do 10 ły
ż
ek utartych - wcze
ś
niej upieczonych w cało
ś
ci
w piekarniku - buraków, do których nale
ż
y doda
ć
ły
ż
eczk
ę
zmielonego
kminku, ły
ż
k
ę
oleju jadalnego i soli do smaku. Ju
ż
po trzech
dniach zauwa
ż
ymy popraw
ę
. Czerwonofioletowy barwnik buraka jest na
dodatek substancj
ą
antyrakow
ą
.
- Prosz
ę
ojca, przejd
ź
my do zapowiedzianego tematu: nasze
niezr
ę
czne, usuwane z pola widzenia, wyrzucane z domów, jakby
wstydz
ą
ce si
ę
siebie, pok
ą
tne umieranie...
- Mówili
ś
my ju
ż
w którym
ś
z wcze
ś
niejszych wywiadów o tej
staruszce, która budz
ą
c si
ę
ka
ż
dego ranka tak bardzo dziwiła si
ę
,
ż
e jeszcze
ż
yje - wspomina ojciec Jan. - W jej przypadku umieranie
było jakby wysychaniem energii
ż
yciowej... Obserwowałem wiele
zgonów w moim
ż
yciu i ka
ż
dy z nich zostawił we mnie swój odr
ę
bny
ś
lad. Pracowałem kiedy
ś
w
ś
rodowisku najubo
ż
szych z osob
ą
niezwykle warto
ś
ciow
ą
- pani
ą
Eugeni
ą
, hrabiowskiego pochodzenia.
Bardzo si
ę
przyja
ź
nili
ś
my. I raptem ona zachorowała, a po krótkim
czasie zmarła. Pami
ę
tam swoje wra
ż
enie, kiedy wszedłem do jej
mieszkania pełnego cennych bibelotów, pami
ę
taj
ą
cych jeszcze czasy
carskie. Za
ż
ycia Eugenii była tam zawsze ciepła, serdeczna
atmosfera. Naraz zobaczyłem j
ą
le
żą
c
ą
po
ś
rodku pokoju, na
wysuni
ę
tym tapczanie, w
ś
ród rzeczy, które pokrywał kurz wcze
ś
niej
niedostrzegalny; zimnych, oboj
ę
tnych. Poj
ą
łem,
ż
e one te
ż
umarły,
nawet te dwa koty syjamskie, kr
ę
c
ą
ce si
ę
mi
ę
dzy nogami, wszystko
to w jaki
ś
sposób poszło za swoj
ą
pani
ą
. Szybko stamt
ą
d wyszedłem,
wprost pora
ż
ony pustk
ą
, jaka wytworzyła si
ę
po umarłym
człowieku...
Ś
mier
ć
dla człowieka jest spraw
ą
wa
ż
n
ą
i wspaniał
ą
. Wszystko, co
chcemy o niej wiedzie
ć
, wyja
ś
nia nasza katolicka wiara.
Przygotowanie do
ś
mierci... Praktycznie, trzeba to robi
ć
przez
całe
ż
ycie, pami
ę
taj
ą
c,
ż
e ka
ż
dy dzie
ń
witaj
ą
cy nas sło
ń
cem,
zarazem przybli
ż
a do kresu. Taka perspektywa pozwala człowiekowi
ż
y
ć
lepiej, m
ą
drzej, w wi
ę
kszej wolno
ś
ci. Na przykład -
ś
wiat
rzeczy czy politycznych stanowisk nie zwi
ąż
e mu r
ą
k.
- Co pocz
ąć
z l
ę
kiem przed
ś
mierci
ą
?
- Powiem co
ś
bulwersuj
ą
cego - stwierdza mistrz.
- Je
ż
eli człowiek pami
ę
ta o
ś
mierci, przygotowuje si
ę
do niej,
traktuje jako naturalne prawo - to, kiedy ju
ż
wejdzie w lata i
ś
mier
ć
zaczyna si
ę
przybli
ż
a
ć
- mo
ż
e temu wszystkiemu towarzyszy
ć
nawet radosne oczekiwanie. Zwłaszcza w naszej katolickiej wierze.
- Moja siostra
ś
mier
ć
- mawiał
ś
wi
ę
ty Franciszek. Prosz
ę
ojca, tak
si
ę
troszczymy o naszych bliskich, a w tej ostatecznej próbie
oddajemy ich w obce r
ę
ce...
- Uwa
ż
am,
ż
e polskie społecze
ń
stwo powinno pomału zmienia
ć
obyczaj
transportowania swoich umieraj
ą
cych do szpitali. Odchodzenie w
domu, nawet w najgorszych warunkach, lepsze jest od zimnej,
słu
ż
bowej oboj
ę
tno
ś
ci szpitala. A i rodzina konsoliduje si
ę
wokół
ś
mierci i wzbogaca wewn
ę
trznie.
- A hospicja? - dopytujemy.
- Hospicja przeznaczone s
ą
dla bezdomnych i samotnych. Natomiast
rodziny maj
ą
naturalny obowi
ą
zek - mimo wszystkich niedogodno
ś
ci -
towarzyszy
ć
swoim bliskim do ko
ń
ca, trzyma
ć
w tej ostatniej chwili
za r
ę
k
ę
. Nikt ich w tym nie zast
ą
pi. Przypomina mi si
ę
pewne
zdarzenie z młodo
ś
ci. Umierał na gru
ź
lic
ę
25-letni młodzieniec,
mój rówie
ś
nik, taki
ż
yciowy dziwak - troch
ę
filozof, troch
ę
histeryk, ateista. Był to chłopak z domu dziecka, kto
ś
absolutnie
samotny, kto nie zaznał w
ż
yciu odrobiny ciepła. I do ko
ń
ca nie
pogodził si
ę
ze
ś
mierci
ą
. Kl
ę
czałem przy jego łó
ż
ku, trzymałem go
za r
ę
ce, próbowałem wesprze
ć
modlitw
ą
. Nic,
ż
adnego uspokojenia,
miotał si
ę
tylko i spazmował. A kiedy przyszedł ten ostatni
moment, wbił si
ę
paznokciami w moje r
ę
ce z tak
ą
determinacj
ą
,
ż
e
nie szło nas potem długi czas rozerwa
ć
. Nosz
ę
to zdarzenie w
pami
ę
ci przez całe
ż
ycie.
- Czy odesłanie do szpitala mo
ż
e przyspieszy
ć
ś
mier
ć
?
- Tak, to si
ę
zdarza, zwłaszcza w przypadku tych osób, które
panicznie boj
ą
si
ę
szpitali.
- A co mo
ż
e przynie
ść
ulg
ę
umieraj
ą
cemu?
Ojciec Jan przez chwil
ę
zastanawia si
ę
:
- My
ś
l o tym,
ż
e jednak czego
ś
w
ż
yciu dokonał. Kto
ś
leczył ludzi
przez dziesi
ą
tki lat, kto
ś
godnie wychował dzieci, inny słu
ż
ył
ludziom uczciw
ą
prac
ą
... Je
ś
li swoim
ż
yciem zrobili
ś
my jakie
ś
dobro innym, to l
ż
ej umieramy. Wa
ż
ne jest tak
ż
e, aby przed
ś
mierci
ą
uporz
ą
dkowa
ć
doczesne sprawy. Pogodzi
ć
si
ę
z kim trzeba,
kogo trzeba - przeprosi
ć
, uregulowa
ć
sprawy finansowe. Jest to
wa
ż
ne zarówno dla wierz
ą
cych, jak i niewierz
ą
cych. Przygotowanie
do
ś
mierci to tak
ż
e rachunek sumienia według dekalogu, spowied
ź
,
która daje wewn
ę
trzny spokój i nawet ból fizyczny łagodzi.
Człowiek, który nie rozliczył si
ę
z ziemskich spraw i nie
przygotował - umiera rozpaczliwie.
- Co jest tak naprawd
ę
wa
ż
ne w
ż
yciu, prosz
ę
ojca?
- Samo
ż
ycie, cudowny dar Przedwiecznego. Musimy je szanowa
ć
dbaj
ą
c o zdrowie, sposób od
ż
ywiania, nasze obyczaje, higien
ę
osobist
ą
, higien
ę
otoczenia... Warto te
ż
zadba
ć
o wła
ś
ciwe
nastawienie do bli
ź
nich i
ś
wiata - mniej materialistyczne i
konsumpcyjne. Podej
ś
cie do
ż
ycia takie troch
ę
romantyczne,
idealizuj
ą
ce, kontemplacyjne - procentuje zdrowiem fizycznym i
psychicznym. Pozwala równie
ż
pami
ę
ta
ć
o tym,
ż
e Bóg zakodował w
nas cz
ą
stk
ę
samego siebie.
Spis tre
ś
ci
Od autorów.
Cz
ęść
I. Opowiadanie o sposobie
ż
ywienia i piel
ę
gnowania organizmu
ludzkiego.
Cz
ęść
II. Spotkania z Ojcem Grande.
Jak broni
ć
si
ę
przed rakiem.
Wyrzuci
ć
margaryn
ę
przez okno.
ś
eby nas sztuczno
ść
nie ze
ż
arła.
Inteligencja na talerzu.
Leczy
ć
ciała i dusze.
Witamina B na dyskotece.
Czy seks zabija?
ś
ony "produkuj
ą
" pijaków.
ś
ółtka zahamowały d
ż
um
ę
.
Polak w k
ą
pieli.
Kultura
ż
ucia.
Ś
wi
ę
ta po polsku.
Ś
wi
ę
ta krzepi
ą
.
Sekrety
ż
yciowej energii.
Kobiety, nie łamcie si
ę
.
Jak zabezpieczy
ć
si
ę
przed nagłym nieszcz
ęś
ciem.
Nasz przyjaciel ból. Moja siostra
ś
mier
ć
.