happysad

background image

Wrocław, 26.10.2014 r.

Martyna Walczak: W dzieciństwie na pewno mieliście takie zespoły, które uważaliście
za absolutny numer jeden. Jakie muzyczne plakaty zdobiły wtedy Wasze ściany?

Kuba Kawalec: W głównej mierze były to plakaty brata „Iron Maiden”, „Metallica”,

jednak nigdy w życiu ich nie skumałem.

Jarek Dubiński: Chociaż u mnie nie było plakatów bardzo intensywnie słuchałem wtedy

„Moloko”.

Artur Telka: Ja tych zespołów za bardzo nie lubiłem jednak plakaty wisiały po moim

bracie np. „Modern Talking” czy „Europe”.

Łukasz Cegliński: „Azyl P”, „Marek Biliński”, „Limal”, „Michael Jackson”

Martyna Walczak: W 2006 roku do zespołu dołączył Jarek Dubiński. Pamiętacie

Wasz pierwszy koncert?

Artur Telka: Z tego, co pamiętam Jarek musiał wtedy zagrać z trzydzieści utworów, gdzie

przy piętnastym już nie wiedział gdzie jest, był wtedy nieźle zesrany (śmiech).

Kuba Kawalec: Graliśmy trasę z „Muzyką Końca Lata” gdzie z dnia na dzień w jakiś

przedziwnych okolicznościach zespół stracił perkusistę. W ramach zastępstwa chłopaki

zaprosili Jarka, który szybko ogarnął cały materiał. Potem jak słuchaliśmy

ich koncertu stwierdziliśmy … kurde, jakiego mają zajebistego perkusistę, a nasz taki

chujowy (śmiech).Akurat wiosną mieliśmy trasę z „Muzyką Końca Lata”, a już w maju

wiedzieliśmy, że nie będzie z nami Pontona, który niedomagał zarówno fizycznie

jak i alkoholowo. W pierwszej kolejności dostał jedną żółtą kartkę potem dwie, trzy

aż w końcu zapracował na czerwoną.

Martyna Walczak: Zapytani o nazwę powiedzieliście: to, że w ogóle powstała

to był cud…?

Kuba Kawalec: Będąc jeszcze na studiach mieliśmy taki czas, że trochę z tym graniem

przystopowaliśmy. Ten cud wynikał raczej z potrzeby nagranego materiału.

background image

Martyna Walczak: Łukasz przy okazji wydania płyty „Ciepło/Zimno” powiedziałeś

takie zdanie: nie jesteśmy zespołem profesjonalistów, jesteśmy raczej dość leniwi

w podchodzeniu do ćwiczeń. Takie nastawienie towarzyszyło Wam również przy

tej najnowszej płycie?

Łukasz Cegliński: Mam wrażenie, że oprócz pięciu dni takich poważniejszych prób jakoś

specjalnie tej płyty nie ćwiczyliśmy. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Nikt z nas nie siedzi

po nocach i nie tłucze materiału - no może Jarek trochę ćwiczy, ale nam to nie spędza snu

z powiek.

Kuba Kawalec: Była to świadomość pracy z Marcinem Borsem, który cały czas powtarzał

żebyśmy nie uczyli się tych partii na pamięć. Po raz pierwszy poczuliśmy

się w studio wyluzowani. Wydaje mi się, że na etapie „Ciepło/Zimno” bardziej był nam

potrzebny Leszek Kamiński. To od niego nauczyliśmy się muzycznego rzemiosła i teraz,

gdy już je mamy dajemy się ponieść fantazji.

Martyna Walczak: Czy to przy okazji Waszego występu w Jarocinie czy też na

Woodstocku wypowiadaliście się, że tam nie pasujecie? Z czego wynikają takie

obiekcje? Jest to brak pewności siebie?

Kuba Kawalec: W głowach ludzi nadal kołata się myśl, że tam grają zespoły mega

buntownicze. Faktycznie wtedy mogliśmy tak powiedzieć, że super tam nie pasujemy.

Jednak przyjemnie jest zagrać gdzie łamane są jakieś konwencje.

Martyna Walczak: A Woodstock?

Kuba Kawalec: Jest bardziej nieobciążony, jeżeli chodzi o gatunkowość. Można

go postrzegać przez jakiś pryzmat Uniwersytetu Tolerancji. Owsiak krzewi w ludziach

bardzo silne zrozumienie żeby byli otwarci na różne gatunki muzyczne. Na nasz występ

publiczność zareagowała zajebiście, chociaż wiadomo niektórzy uczniowie tego

Uniwersytetu nie zaliczyliby półrocza (śmiech).

Martyna Walczak: Zdanie Kuby już znam teraz chciałabym poznać Waszą opinię.

Co sądzicie na temat talent show? Te programy bardziej pomagają czy szkodzą?

Jarek Dubiński: Nam jest łatwiej oceniać z takiego punktu, w jakim jesteśmy. Natomiast

jest masę debiutujących kapel, które próbują swoich sił np. jadąc z jakimś zespołem w trasę

i niestety nic się nie dzieje. Taki program jest dla nich szansą.

background image

Łukasz Cegliński: Te programy już od tylu lat są na rynku i w świadomości artystów,

że doskonale wiedzą, z czym to się wiąże. Dla jednych jest to trampolina, dla drugich strzał

w kolano.

Kuba Kawalec: Natomiast najsmutniejszą rzeczą na świecie jest to, że w dzisiejszych

czasach jest to jedyny sposób żeby w ogóle zaistnieć.

Martyna Walczak: Nie jest trochę tak, że bardziej promowani są jednak jurorzy?

Łukasz Cegliński: Oczywiście, ale mam wrażenie, że potem płyty wydaje jednak zespół.

Jurorzy to jest jedyna stała przez cały sezon trwania programu. Muszą być wyraziści, żeby

ktoś, kto ogląda wiedział, czego się spodziewać. Im bardziej bezwzględny Cezar tym lepsze

show.

Martyna Walczak: Jak oceniacie udział Piotrka Roguckiego w „Must Be The Music”?

Rzeczywiście jest to promocja dla zespołu?

Artur Telka: Myślę, że większość ludzi tak naprawdę nie wie, kim jest Piotr Rogucki

oczywiście oprócz jego fanów. Z drugiej strony może to być pewnego rodzaju przełamanie

żeby w składzie jury zasiadała osoba, która wie jak to wszystko wygląda od tej strony

koncertowej.

Kuba Kawalec: Wydaje mi się, że jest to jego prywatna decyzja, za którą ponosi

odpowiedzialność.

Łukasz Cegliński: Jedno jest pewne – pasuje tam. Nie wiem czy nie jest to pierwszy

przypadek, kiedy stacja telewizyjna nie sięgnęła po celebrytę.

Martyna Walczak: Graliście już w wielu miastach w Polsce. Zmieniło

się coś na przestrzeni tych kilku lat, jeżeli chodzi o warunki w klubach.

Kuba wspominał, że zmieniły się drogi, ale jak jest z klubami?

Artur Telka: Cały czas się zmieniają, przede wszystkim zmienia się socjal (śmiech).

Łukasz Cegliński: Jak zaczynaliśmy grać niestety nie na każdym zapleczu były toalety.

Teraz nawet, kiedy jest ciasny klub zawsze znajdzie się miejsce i ten kibelek tam jest.

Kuba Kawalec: Powiem to z całą odpowiedzialnością, że to wszystko rozpierdzielają

właśnie takie talent show’y. Personalnie jakby nie mam do tego żadnych uprzedzeń,

background image

natomiast, dla mnie jest to takie konsumpcyjne sprzedawanie muzyki. Potem te „gwiazdy”

nie mają szansy żeby zagrać biletowane koncerty tylko od razu rzucane są na jakieś dni

miasta. Czasami telewizja generuje fajnych ludzi, ale od razu podpisujesz umowę gdzie

oddajesz część twojej działki komuś, kto te koncerty organizuje. Niestety jak przyjdzie

zagrać trasę gdzie trzeba sprzedać bilety wtedy jest bardzo ciężko.

Martyna Walczak: Zapytałam Was o to, dlatego, że zdaniem Grabaża warunki

koncertowania w Polsce urągają wszelkim zasadom BHP.

Kuba Kawalec: Zauważyłem, że w koledze jest coraz więcej jadu (śmiech).

Łukasz Cegliński: Nasz wujek troszkę gorzknieje (śmiech). No, ale kto, jak kto On ma

szerszy wachlarz doświadczeń, widział zmiany, które w tych klubach zachodzą.

Martyna Walczak: Ostatnio głośną sprawą był odwołany koncert „Behemotha”

w Poznaniu. Waszym zdaniem to, co artysta tworzy na scenie powinno być poddawane

opinii publicznej?

Kuba Kawalec: To przywołuje najgorsze koszmary z lat siedemdziesiątych

i osiemdziesiątych, gdzie ktoś z zewnątrz decyduje czy jesteś artystą godnym

reprezentowania świata czy nie.

Artur Telka: Tak samo jakbyśmy protestowali przed kościołem, bo któremuś

z nas przeszkadzałoby, że słychać jakąś melodyjkę o piątej rano.

Jarek Dubiński: Jest to impreza zamknięta nie chcesz nie idziesz.

Martyna Walczak: Polska jest krajem nietolerancji dla artystów?

Kuba Kawalec: Nie tylko dla artystów, dla wszystkich. Ja też nie jestem za takim

demonstrowaniem żeby od razu drzeć Biblię, natomiast są pewne wymiary artystyczne.

Nam też jest łatwiej o tym mówić, bo stoimy po drugiej stronie barykady. Natomiast

nie wyobrażam sobie, że przed naszym koncertem odbywa się jakaś protestacja (śmiech).

Kiedyś Grabaż nie mógł wystąpić z Pidżamą, bo mu zablokowali nazwę. Pamiętam,

że przyszedł do nas ksiądz zapytać, co to będzie za porno. Tylko było to dwadzieścia lat

temu. Teraz ludzie latają na księżyc, dzielą atomy, a babcie z krzyżami demonstrują przed

koncertem „Behemotha” (śmiech).

background image

Łukasz Cegliński: Czy jest to koncert „Behemotha” czy wieszanie genitaliów na krzyżu

jak u Nieznalskiej dzieje się to w obrębie jakiejś konwencji. Umówmy się nie wychodzę

na rynek i nie palę krzyża tylko robię to u siebie na imprezie, a że to się później nagłaśnia

przez te wszystkie protesty to już inna sprawa. Doskonałym przykładem jest jeszcze cała

ta „Golgota Picnic” gdzie zrobiło się mega zamieszanie wokół sztuki, o której nikt nie

wiedział, co to jest. Tak naprawdę sam jej tytuł wzbudził takie kontrowersje.

Martyna Walczak: W świecie potrzebę rozwoju uznaje się za prawo artysty. W Polsce,

jeśli już wszedłeś na rynek z konkretną muzyką musisz się jej trzymać. Zgadzacie

się z wypowiedzią Tymona Tymańskiego?

Łukasz Cegliński: Nie do końca zgadzam się z kolegą Tymańskim, bo są również artyści,

którzy tej swojej drogi poszukują bezustannie, dla których filozofią jest samo

poszukiwanie. Nie wiem czy jest to przypadłość tylko polskich muzyków…

Kuba Kawalec: Od strony artystów nie jest tak źle gorzej jest od strony słuchaczy, gdzie

w radio słychać tylko „Dżem” i „Perfect”. Oczywiście szanuje te zespoły jednak

jest to muzyka sprzed dwudziestu lat. Tak samo wśród młodzieży jest takie

przeświadczenie, że ta muzyka, której słuchają jest absolutnie najlepsza na świecie i nie ma

nic innego. Rozwala mnie, kiedy ktoś mówi, że kocha muzykę, a jak zadasz mu pytanie,

jaką konkretnie to odpowie: Metallice i nic więcej. No to jest jakiś koszmar. Nie mam nic

do tego zespołu, ale jeżeli ktoś mi mówi, że uwielbia muzykę a zamyka się w obrębie

jednego gatunku – no to jest nieuświadomiony jak słabo tę muzykę kocha.

Martyna Walczak: Czytając komentarze na Facebooku ludzie chcieliby

Was zaszufladkować, jako zespół, który cały czas śpiewa o pluszowym misiu. Fani dali

Wam odczuć, że powinniście zatrzymać się właśnie na tym etapie?

Łukasz Cegliński: Teraz jest więcej ludzi, więc jest więcej hejtów (śmiech). Tak naprawdę

jest to kwestia odbioru tylko jednego człowieka, a potem zderzenie dwóch światów. U nas

pod jednym postem: gdzie jest stary happysad, zaraz jest: mój Boże znowu to samo.

Jarek Dubiński: Te opinie są zawsze takie same jednak masz świadomość, że nawet

Ci, którzy powiedzieli, że coś im się nie podoba mimo wszystko tego nowego materiału

posłuchają.

background image

Kuba Kawalec: Ludzie przed wydaniem płyty mają wobec zespołu jakieś oczekiwania,

mają ułożony pewien obraz i kiedy dostają inny niż ten, który sobie ułożyli toczy

się walka z oczekiwaniami. Teraz jest zdecydowanie więcej hejtów i dyskusji. Kiedyś

mieliśmy tylko forum, na którym pokłóciło się powiedzmy z dziesięć osób, że tym podoba

się to a tym tamto, a teraz… fajnie, że jest jakaś reakcja na płytę. Kiedy ludzie zaczynają

się na ten temat kłócić mamy poczucie, że zrobiliśmy krok do przodu i to jest zajebiste.

Martyna Walczak: Tymon względem Was ma jeszcze jeden zarzut. W swojej biografii

opisuje, że trudno jest sobie wyobrazić takie zespoły jak „Happysad”, „Akurat”

czy „Habakuk”, żeby zaczęły muzycznie eksperymentować…

Łukasz Cegliński: Nie ma się, co dziwić to nie jest koleś, który słucha takiej muzyki.

Kuba Kawalec: Kolega Tymański musi teraz napisać drugą biografie (śmiech). Trochę

nierozsądnie jest z punktu widzenia Tymona szafowanie takimi opiniami. Może nie jestem

jakimś wielkim fanem zespołu „Akurat”, ale nie można powiedzieć, że cały czas grają

tak samo jak na pierwszych płytach. Nie wiem, co teraz robi „Habakuk”,

ale jest to konwencja reggae, więc ciężko będzie tutaj coś pozmieniać. To tak jakbym

się czepiał „Marleya”, że do końca życia grał reggae (śmiech).

Martyna Walczak: Macieja Ramisza poznaliście podczas Waszego konkursu

na cover. Co sprawiło, że zaprosiliście go do współpracy? Chodziło o nowe brzmienie?

Jarek Dubiński: Po tej trasie pojechaliśmy na obóz kompozycyjny do Kawkowa właśnie

tam pojawił się pomysł, żeby zaprosić Macieja do współpracy.

Kuba Kawalec: Zajebista jest historia, dlaczego ten utwór w ogóle powstał. Maciej

powiedział nam coś w stylu: chłopaki ja ten cover zrobiłem tylko po to, bo posłuchałem

tych pozostałych (śmiech).Dla nas jest to fantastycznie zdolny chłopak, z którym bardzo

dobrze się skumaliśmy. Każdy nowy wariat, który jedzie z nami do Kawkowa dodaje super

energii, wymusza trochę inne zachowania, inny system rozmowy. Przestaje to być takie

nasze rodzinne, a staje się artystyczne.

Łukasz Cegliński: Mam taką cichą nadzieję, że nasza młodzież będzie miała więcej takich

otwartych, kochających muzykę Ramiszów.

background image

Martyna Walczak: „Jakby nie było jutra” – mogę tę płytę nazwać koncept albumem?

Kuba Kawalec: Emocjonalnie wszystko układa mi się w obraz dwóch lat, które gdzieś tam

wspólnie przeżyliśmy. Dla mnie zdecydowanie jest to koncept album.

Łukasz Cegliński: Ale to nie było tak, że siedzieliśmy i zastanawialiśmy się, o czym tutaj

napisać żeby piosenki pasowały do jakiegoś konceptu. To wyszło zupełnie nieświadomie.

Martyna Walczak: Mam teraz kilka pytań bezpośrednio do każdego z Was.

Artur zapytany w jednym z wywiadów, czym chciałbyś się zajmować gdyby

nie muzyka odpowiedziałeś, że mógłbyś zawodowo grać w pokera. Z Kubą podzielacie

to samo zainteresowanie, ale czy oprócz gier karcianych jest coś, co szczególnie

mogłoby zwrócić Twoją uwagę?

Artur Telka: Kiedyś rzeczywiście miałem taką fazę, że bardzo dużo grałem, natomiast

sporo też przegrywałem. Praktycznie każdą podróż przyświecał nam poker, graliśmy

wtedy na maksa. Teraz jest to już nieaktualne. Czasami się nad tym zastanawiam,

co by było gdyby…Z racji mojej minimalnej kreatywności mógłbym tworzyć na przykład

jakieś rebusy słowne, które sobie czasem układamy.

Może stworzyłbym jakąś nietypową kampanie reklamową z hasłem: HEMOROIDY …I

MASZ TO W DUPIE (śmiech).

Martyna Walczak: Jarek powiedziałeś takie zdanie: zawsze chciałem robić to, co robię,

jednak gdyby nie muzyka?

Jarek Dubiński: Trochę tak się życie ułożyło. Jak się kończy studia to tak naprawdę

połowa ludzi ma w głowie, co by chciała robić, jednak życie bardzo szybko to weryfikuje.

Od zawsze moim marzeniem było granie w zespole, natomiast gdzieś z tyłu głowy miałem

takie przeświadczenie, że wcale nie musi się zrealizować.

Martyna Walczak: Łukasz wspominałeś, że chciałbyś pisać książki, albo rysować

komiksy. Który gatunek jest Ci najbliższy?

Łukasz Cegliński: Zdecydowanie obyczajowy. Nie mam wyobraźni żeby napisać książkę

science fiction albo jakiś straszliwy horror. Chciałbym stworzyć coś podobnego

do „Spadkobierców”.

background image

Martyna Walczak: Gdybym mógł dołączyć do jednego zespołu w historii byłby to „Bob

Marley i The Wailers”? Bliżej Ci do stylistyki reggae?

Łukasz Cegliński: Musiałem powiedzieć to bardzo dawno. Chociaż jak zadałaś teraz

to pytanie myślę, że doskonale odnalazłbym się w grungu. Nie byłaby to kapela, w której

muzycy są super instrumentalistami tak jak teraz (śmiech) chodziłoby mi raczej o falę

emocji i krzyku, której w grungu jest od groma.

Kuba Kawalec: Ja mogę odpowiedzieć za Łukasza, że jest to człowiek kilku konwencji.

Spokojnie go widzę w satanistycznych zespołach, gdzie mógłby podrzeć Biblię,

ale tak wiesz za piecem żeby nikt nie widział (śmiech).



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Happysad
happysad, Szkoła
ŚPIEWNIKI, happysad, ŚPIEWNIK
Happysad
Happysad Mów mi dobrze
happysad Nie będziem płakać
Happysad W piwnicy u dziadka
happysad piękna
Happysad
Happysad
Happysad W piwnicy u dziadka
Od kiedy ropą Happysad 2
Happysad Miłaść
Happysad IQ
happysad taka historia
happysad Most na krzywej
Happysad Ojczyzna
Happysad Ciała Detale
happysad Niezapowiedziana

więcej podobnych podstron