Rozenkrantz i Guildenstern nie żyją Tom Stoppard

background image

background image

2

Tom Stoppard

ROSENCRANTZ I GUILDENSTERN

NIE ŻYJĄ

SZTUKA W III AKTACH

Przełożył Gustaw Gottesman


digitalised by CRANKY

background image

3

OSOBY:

ROSENCRANTZ
GUILDENSTERN
PIERWSZY AKTOR
ALFRED
AKTORZY
KLAUDIUSZ
GERTRUDA
POLONIUSZ
HAMLET
OFELIA

Ż

OŁNIERZ

I POSEŁ
II POSEŁ

background image

4

AKT I


Miejsce bliżej nieokreślone. Dwaj panowie w elżbietańskich strojach. Ubrani dostatnio —
każdy ma pokaźną skórzaną sakiewkę. Sakiewka Guildensterna jest prawie pusta.
Rosencrantza natomiast prawie pełna. A to z następującego powodu: grają w orła i reszkę.
Guildenstern wyjmuje monetę ze swojej sakiewki i podrzuca ją do góry. Gdy moneta pada,
Rosencrantz sprawdza wynik, mówi orzeł — bo tak jest rzeczywiście — i wkłada monetę do
swojej sakiewki. Powtarza się to wielokrotnie, przy czym widać, że gra toczy się już od
dłuższego czasu. Ciąg orłów jest nieprawdopodobny; mimo to Rosencrantz nie wyraża
zdziwienia: zresztą nawet go nie odczuwa. Jest on jednak wyraźnie zażenowany tym, że
pozbawia przyjaciela tak znacznej sumy. Niech to świadczy o jego charakterze. Guildenstern
żywo reaguje na niezwykłość sytuacji. Niepokoi go nie strata pieniędzy, ale tylko skutek, jaki
stąd płynie. Jest on więc świadomy faktów, ale nie wprawiają go one w zakłopotanie. Niech z
kolei to świadczy o jego charakterze. Guildenstern siedzi, Rosencrantz stoi, a kiedy trzeba —
robi parę kroków i podnosi monetę. Guildenstern podrzuca monetę.

ROSENCRANTZ

(sprawdziwszy) Orzeł. (podnosi monetę i wkłada ja do swojej sakiewki. Po chwili to samo:
Guildenstern podrzuca monetę, Rosencrantz sprawdza — czy orzeł czy reszka. Powtarza się
to kilkakrotnie)
Orzeł. Jeszcze raz orzeł. Jeszcze raz orzeł. I jeszcze raz orzeł.

GUILDENSTERN

(podrzucając monetę) Cała sztuka w tym, aby wzmagać napięcie.

ROSENCRANTZ

Orzeł.

GUILDENSTERN

(znowu podrzuca monetę) Chociaż można to osiągnąć przez czysty przypadek.

ROSENCRANTZ

Orzeł.

GUILDENSTERN

Jeśli to jest właściwe określenie.

ROSENCRANTZ

(spogląda na Guildensterna) Siedemdziesiąt sześć — do zera. (Guildenstern wstaje, ale nie
ma dokąd iść. Znowu podrzuca monetę — tym razem za siebie, nawet nie patrząc. Jest jak
gdyby skupiony na tym, co się wokół niego dzieje — czy też zdziwiony, że nic się nie dzieje)

Orzeł.

GUILDENSTERN

Gdyby człowiek był słabszy, to byłby może zachwiany w swej wierze, przynajmniej jeśli
chodzi o prawo prawdopodobieństwa. (od niechcenia rzuca monetę za siebie, idąc w głąb
sceny)

ROSENCRANTZ

background image

5

Orzeł.
Guildenstern ogląda scenę; rzuca za siebie jeszcze dwie monety, jedną po drugiej.
Rosencrantz za każdym razem komunikuje wynik: orzeł.

GUILDENSTERN

(z zadumą) Prawo prawdopodobieństwa... Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli na przykład, sześć
koron (sam jest tym zaskoczony) ...jeśli sześć koron...

ROSENCRANTZ

Grasz dalej?

GUILDENSTERN

O co?

ROSENCRANTZ

O koronę.

GUILDENSTERN

Tak (rzuca monetę) Zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa — jeśli to dobrze
zrozumiałem — jeśli sześć koron rzucić do góry dostateczną ilość razy, to tyleż razy padną
komuś pod nogi, co nie spadną mu z głowy.

ROSENCRANTZ

(podnosi monetę) Orzeł.

GUILDENSTERN

Co jednak na pierwszy rzut oka nie wydaje się szczególnie płodną spekulacją — niezależnie
od tego, czy korona spadnie komu z głowy, czy padnie mu pod nogi. Chcę powiedzieć, że dla
ciebie to nie ma znaczenia. A raczej, że znaczenie korony dla ciebie... (rzuca monetę)

ROSENCRANTZ

Orzeł.

GUILDENSTERN

Ma dla ciebie znaczenie? (rzuca monetę)

ROSENCRANTZ

Orzeł. Orzeł. (patrzy na Guildensterna, śmieje się zakłopotany) To zaczyna być trochę nudne,
nie?

GUILDENSTERN

(chłodno) Nudne?

ROSENCRANTZ

No...

GUILDENSTERN

A napięcie?

ROSENCRANTZ

background image

6

(naiwnie) Jakie napięcie?
Krótka pauza.

GUILDENSTERN

To musi być prawo malejących zysków... Czuję, że passa odmieni się lada moment, (stara się
dodać sobie otuchy. Wyjmuje monetę, podrzuca wysoko w górę, łapie ją, kładzie na grzbiecie
dłoni, przygląda się jej, rzuca ją Rosencrantzowi. Cala jego energia opada. Siada
) Cóż... jeśli
dobrze obliczyłem... szanse były jednakowe.

ROSENCRANTZ

Osiemdziesiąt pięć razy z rzędu — rekord pobity!

GUILDENSTERN

Pleciesz!

ROSENCRANTZ

Jasne, że pobity.

GUILDENSTERN

(zły) A więc o to tylko chodzi? Tylko o to?

ROSENCRANTZ

O co?

GUILDENSTERN

Ż

eby ustanowić rekord? To wszystko, co masz do powiedzenia?

ROSENCRANTZ

No...

GUILDENSTERN

Ż

adnych problemów? Żadnych wątpliwości?

ROSENCRANTZ

Przecież sam je rzucałeś.

GUILDENSTERN

Ani cienia wątpliwości?

ROSENCRANTZ

(rozżalony) Wygrałem, nie?

GUILDENSTERN

(podchodzi do niego, spokojnie) A gdybyś przegrał? Gdyby za każdym razem wynik był na
twoją niekorzyść: osiemdziesiąt pięć razy, raz po razie, bez pudła?

ROSENCRANTZ

(nieśmiało) Osiemdziesiąt pięć razy z rzędu — — reszka?

GUILDENSTERN

background image

7

Tak! Co byś powiedział?

ROSENCRANTZ

(niepewny) Hmm... (żartobliwie) Cóż, po pierwsze obejrzałbym dokładnie twoje monety!

GUILDENSTERN

Kamień spadł mi z serca. Więc jest jakiś czynnik, który da się przewidzieć: dbałość o własny
interes... Przypuszczam, że ten czynnik pozostanie zawsze. Twoja ślepa wiara skłaniała mnie
już do niepewności. (zwraca się raptem w jego stronę, wyciąga dłoń) Ręka. (Rosencrantz
ściska mu dłoń. Guildenstern przyciąga go do siebie. Po chwili znów z większym przejęciem)

Graliśmy w orła i reszkę od... (odtrąca go od siebie gwałtownie) Nie pierwszy raz gramy!

ROSENCRANTZ

O, nie! Odkąd pamiętam, gramy w orła i reszkę.

GUILDENSTERN

To znaczy — od kiedy?

ROSENCRANTZ

Nie wiem. Pomyśl tylko — osiemdziesiąt pięć razy!

GUILDENSTERN

Naprawdę?

ROSENCRANTZ

Myślę, że trudno o lepszy wynik, co?

GUILDENSTERN

O tym tylko myślisz? Wyłącznie o tym? A strach?

ROSENCRANTZ

Strach?

GUILDENSTERN

(wściekły, ciska monetę na ziemię) Tak, strach! Może by ci się od tego rozjaśniło we łbie!

ROSENCRANTZ

Orzeł... (dokłada monetę do swojej sakiewki) Guildenstern siada, zgnębiony. Wyjmuje
monetę, podrzuca ją, spada mu pod nogi. Sprawdza ją, podnosi i rzuca Rosencrantzowi, który
chowa ją do sakiewki. Guildenstern wyjmuje jeszcze jedną monetę, podrzuca ją. łapie,
przekłada do drugiej ręki, sprawdza i rzuca Rosencrantzowi, który wkłada ją do sakiewki.
Guildenstern wyjmuje trzecią monetę, podrzuca ją, łapie prawą ręką, kładzie na przegub
lewej ręki, podrzuca w górę, łapie lewą ręką, podnosi lewą nogę, rzuca monetę pod lewą
nogą, łapie ją i kładzie sobie na głowie. Podchodzi Rosencrantz, sprawdza i wkłada ją do
sakiewki.)

ROSENCRANTZ

Zdaje mi się...

GUILDENSTERN

background image

8

Mnie również.

ROSENCRANTZ

Zdaje mi się. że to nie jest twój szczęśliwy dzień.

GUILDENSTERN

Zdaje mi się. że jednak...
Krótka pauza.

ROSENCRANTZ

Osiemdziesiąt dziewięć.

GUILDENSTERN

To musi coś znaczyć, poza nowym podziałem dóbr. (zastanawia się) Rozpatrzmy różne
możliwości. Po pierwsze — sam jestem za tym. W głębi duszy sam ze sobą gram w orła i
reszkę, przy czym monety mają po obu stronach orła i sam gram przeciwko sobie, żeby
odpokutować za winy popełnione w zapomnianej przeszłości. (rzuca monetę Rosencrantzowi)

ROSENCRANTZ

Orzeł.

GUILDENSTERN

Po drugie: czas stanął w miejscu i fakt podrzucenia monety powtarza się dziewięćdziesiąt
razy... (rzuca monetę, sprawdza, rzuca ją Rosencrantzowi) Raczej mało prawdopodobne. Po
trzecie, interwencja niebios okazujących łaskawość jemu, patrz dzieci Izraela, lub zsyłających
karę na mnie, patrz żona Lota. Po czwarte: efektowne przypomnienie zasady, że w każdym
pojedynczym przypadku moneta podrzucona do góry (podrzuca monetę) z takim samym
prawdopodobieństwem może paść na orła, jak na reszkę, a zatem — nie powinno to nikogo
dziwić, jeśli tak się dzieje, (podrzuca monetę, rzuca ją Rosencrantzowi)

ROSENCRANTZ

Nigdy jeszcze nie widziałem czegoś podobnego.

GUILDENSTERN

Więc oto sylogizm: Przesłanka pierwsza — on nigdy jeszcze nie widział czegoś podobnego.
Druga — on nigdy jeszcze o czymś podobnym nie napisał do domu. Wniosek: nie warto o
tym pisać do domu... Dom... Jaka pierwsza rzecz przychodzi ci do głowy?

ROSENCRANTZ

Zaraz, czekaj... Masz na myśli pierwszą rzecz, którą pamiętam?

GUILDENSTERN

Nie — pierwsza rzecz, która ci przychodzi do głowy.

ROSENCRANTZ

Aha. (pauza) Nie mogę sobie przypomnieć. Pustka w głowie. To już było tak dawno.

GUILDENSTERN

(lekko zniecierpliwiony) Nie rozumiesz, o co mi chodzi. Jaka pierwsza rzecz przychodzi ci do
głowy — po wszystkich rzeczach, których zapomniałeś?

background image

9

ROSENCRANTZ

Aha. rozumiem. (pauza) Zapomniałem pytania.

GUILDENSTERN

Od kiedy to pamięć zaczęła cię zawodzić?

ROSENCRANTZ

Nie pamiętam.
Guildenstern chodzi tam i sam.

GUILDENSTERN

Szczęśliwy jesteś?

ROSENCRANTZ

Co?

GUILDENSTERN

Zadowolony? Odprężony?

ROSENCRANTZ

Chyba tak.

GUILDENSTERN

Co chcesz robić?

ROSENCRANTZ

Nie wiem. A ty?

GUILDENSTERN

Nie mam na nic ochoty. Na nic. (zatrzymuje się) Był jakiś posłaniec... Tak. Wezwano nas.
(zwraca się do Rosencrantza, mówi bardzo szybko) Sylogizm drugi: Przesłanka pierwsza —
prawdopodobieństwo to czynnik działający w orbicie sił przyrodzonych. Przesłanka druga —
prawdopodobieństwo nie jest czynnikiem działającym. Wniosek: jesteśmy w orbicie sił
przyrodzonych, nadprzyrodzonych lub nieprzyrodzonych. Przystępujemy do dyskusji.
(Rosencrantz jest zaskoczony, Guildenstern dorzuca cierpko) Tylko się nie zapalaj.

ROSENCRANTZ

Przepraszam, że... Co z tobą?

GUILDENSTERN

Naukowe podejście do badania zjawisk stanowi obronę przed poczuciem strachu Nie wolno
tracić panowania nad sobą: uszy do góry, póki się da. Teraz przeciwnie niż w sylogizmie
poprzednim: — trochę to skomplikowane, więc uważaj, to cię może podnieść na duchu. Jeśli
zakładamy, jak to właśnie zrobiliśmy, że w orbicie sił przyrodzonych, nadprzyrodzonych lub
nieprzyrodzonych jest rzeczą prawdopodobną, że prawo prawdopodobieństwa nie będzie
czynnikiem działającym, to musimy przyjąć, że prawdopodobieństwo części pierwszej też nie
będzie czynnikiem działającym, w którym to przypadku prawo prawdopodobieństwa będzie
działało jako czynnik w orbicie sił przyrodzonych. nadprzyrodzonych lub nieprzyrodzonych.
Skoro zaś, jak widać, tak się nie dzieje, to wnioskujemy, że mimo wszystko nie jesteśmy w

background image

10

orbicie sił przyrodzonych, nadprzyrodzonych lub nieprzyrodzonych. To znaczy — według
wszelkiego prawdopodobieństwa. Co ja osobiście przyjmuję z wielką ulgą. (krótka pauza)
Wszystko to pięknie, ale... (mówi dalej w podnieceniu graniczącym z histerią, mimo to
panując nad sobą)
Gramy w orła i reszkę odkąd cię pamiętam i przez cały ten czas (jeżeli to
jest cały czas)
żaden z nas chyba nie wygrał ani przegrał więcej niż dwie sztuki złota, Mam
nadzieję, że nie ma w tym nic zaskakującego, ponieważ brak zaskoczenia jest właśnie tym. co
staram się wyrazić. Spokój ducha przeciętnego gracza zależy od prawa, albo raczej tendencji,
albo — powiedzmy — prawdopodobieństwa, a w każdym razie — od szansy, która da się
matematycznie obliczyć i która sprawia, że gracz nie traci panowania nad sobą kiedy za dużo
przegrywa, ani nie zdenerwuje swojego przeciwnika, kiedy zbyt często wygrywa. To tworzy
pewien rodzaj harmonii i zaufania, łączy to, co przypadkowe, z tym. co wynika z ustalonego
porządku rzeczy — i w ten sposób powstaje ów sensowny związek, który nazywamy
przyrodą. Na długą metę, słońce wschodzi równie często, jak zachodzi, a moneta równie
często pada na orła, jak na reszkę. Ale nagle zjawia się posłaniec. Wzywa się nas. Poza tym
nic się nie dzieje. Dziewięćdziesiąt dwie monety rzucone kolejno padły dziewięćdziesiąt dwa
razy na orła... a w ciągu ostatnich trzech minut słyszę, jak w bezwietrzny dzień wiatr przynosi
dźwięki bębnów i fletu...

ROSENCRANTZ

(obcinając sobie paznokcie) Innym ciekawym naukowym zjawiskiem jest fakt, że paznokcie
rosną po śmierci. Broda też.

GUILDENSTERN

Co?

ROSENCRANTZ

(głośno) Broda!

GUILDENSTERN

Przecież ty żyjesz!

ROSENCRANTZ

(zirytowany) Nie powiedziałem, że zaczynają rosnąć po śmierci! (pauza, spokojniej)
Paznokcie rosną również przed urodzeniem, a broda nie.

GUILDENSTERN

Co?

ROSENCRANTZ

(krzyczy) Broda! Co z tobą? (refleksyjnie) Natomiast paznokcie u nóg nie rosną w ogóle.

GUILDENSTERN

(rozbawiony) Paznokcie u nóg nie rosną w ogóle?

ROSENCRANTZ

A bo co — rosną? Dziwna rzecz — stale obcinam sobie paznokcie, a kiedykolwiek myślę o
tym, że należałoby je obciąć, rzeczywiście trzeba je obciąć. Na przykład teraz. Natomiast jeśli
idzie o paznokcie u nóg, to o ile mi wiadomo, nie obcinam ich nigdy. Powinny już były
zwinąć mi się w kłębek pod stopy, a jednak nie. Nigdy o nich nie myślę. Może obcinam je
bezwiednie, kiedy myślę o czym innym.

background image

11

GUILDENSTERN

(podenerwowany tą gadaniną) Pamiętasz pierwszą rzecz, która się dzisiaj zdarzyła?

ROSENCRANTZ

(szybko) Chyba to, że się zbudziłem. (nagle sobie przypominając) Aha — już wiem — ten
typ, jakiś cudzoziemiec, który nas obudził.

GUILDENSTERN

To był posłaniec. (uspokaja się, siada)

ROSENCRANTZ

Właśnie. Niebo jaśniało przed świtem, ten człowiek stał w siodle, łomotał w okiennice,
krzyczał... Co to za hałas?! Zmykaj stąd! — Ale potem zawołał nas po imieniu. Pamiętasz —
ten człowiek nas obudził.

GUILDENSTERN

Tak.

ROSENCRANTZ

Wezwano nas.

GUILDENSTERN

Tak.

ROSENCRANTZ

Dlatego tu jesteśmy. (niepewnie rozgląda się wokół, potem tonem wyjaśnienia) W podróży.

GUILDENSTERN

Tak.

ROSENCRANTZ

(z przejęciem) Pilna sprawa — najwyższy pośpiech — król was wzywa. Powiedział
dosłownie: taki jest rozkaz, żadnych pytań. Światła na dziedzińcu, siodłanie koni i w drogę,
na przełaj, co koń wyskoczy. Wyprzedzając naszych przewodników pędziliśmy na złamanie
karku, by spełnić nasz obowiązek! Baliśmy się, że będzie za późno!
Krótka pauza.

GUILDENSTERN

Za późno na co?

ROSENCRANTZ

A skąd mogę wiedzieć? Jeszcześmy tam nie dotarli.

GUILDENSTERN

W takim razie — co tu robimy?

ROSENCRANTZ

Naprawdę o to pytasz?

background image

12

GUILDENSTERN

Powinniśmy iść dalej.

ROSENCRANTZ

Naprawdę tak myślisz?

GUILDENSTERN

(bez większego przekonania) Ruszajmy.

ROSENCRANTZ

(z ożywieniem) Słusznie! (pauza) Tylko dokąd?

GUILDENSTERN

Naprzód!

ROSENCRANTZ

(z przodu przy rampie) Ach. (waha się) To znaczy — którędy? (odwraca się do tylu) Z której
strony przyszliśmy?

GUILDENSTERN

Praktycznie rzecz biorąc zaczynamy od początku... Budzimy się: człowiek, który stoi w
siodle, który łomocze w okiennice, woła nas po imieniu... Wiadomość, wezwanie...
Ustanawiamy nowy rekord w grze w orła i reszkę. Nie po to zostaliśmy... wybrani... aby nas
porzucono... abyśmy rzuceni na los, sami odnaleźli drogę... Mamy prawo oczekiwać jakichś
wskazówek... Tak mi się wydaje.

ROSENCRANTZ

(nasłuchując) Słuchaj... słuchaj!

GUILDENSTERN

Co takiego?

ROSENCRANTZ

Zdaje mi się, że słyszę... muzykę.
Guildenstern wstaje.

GUILDENSTERN

Co takiego?

ROSENCRANTZ

Jakby orkiestra. (rozgląda się wokół, śmieje się zażenowany, mówi nieśmiało) Brzmiało jak
orkiestra. Kotły.

GUILDENSTERN

Tak?

ROSENCRANTZ

(uspokaja się) Chyba tylko mi się zdawało.

GUILDENSTERN

background image

13

„Kolor czerwony, niebieski i zielony są rzeczywiste. Kolor żółty jest mistycznym przeżyciem,
dostępnym dla każdego”. — Nieważne.

ROSENCRANTZ

To na pewno był grzmot. Jakby kotły...
Pod koniec następnej kwestii słychać daleką orkiestrę.

GUILDENSTERN

Człowiek przerywający swą podróż między jednym miejscem a drugim, w miejscu trzecim —
nie nazwanym, nie zamieszkałym i niczym się nie wyróżniającym — widzi jednorożca, który
przecina mu drogę i znika. Już to samo jest zadziwiające, lecz zdarzają się tajemnicze
spotkania różnego rodzaju, albo — mówiąc bez ogródek — istnieje zespół doświadczeń
powstałych w wyobraźni. Mój Boże — mówi kto inny — musiałem chyba śnić, zdawało mi
się, że widziałem jednorożca. — W tym punkcie dochodzi nowy wymiar, który czyni to
doświadczenie niesłychanie niepokojącym. Trzeci świadek, rozumiesz, nie dodaje nowego
wymiaru, ale rozkłada go cieniej, a czwarty jeszcze cieniej — i im więcej świadków, tym
cieńszy staje się ten wymiar, i tym bardziej prawdopodobny, aż jest tak cienki jak
rzeczywistość, którą to nazwą obdarzamy zwykłe doświadczenie... Patrz, patrz! — skanduje
tłum. — Koń ze strzałą w głowie! Wzięto go zapewne za sarnę!

ROSENCRANTZ

(z ożywieniem) Od razu wiedziałem, że to orkiestra.

GUILDENSTERN

(znużony) Od razu wiedział, że to orkiestra.

ROSENCRANTZ

Idą!

GUILDENSTERN

(tuż przed ich wejściem, ze smutkiem) Szkoda, że nie był to jednorożec. Byłoby przyjemnie
mieć jednorożca.
Aktorów jest sześciu, włączając w to małego chłopca — Alfreda. Dwaj ciągną i pchają wózek
załadowany rekwizytami i tobołami. Jest tam również dobosz, grający na rogu i flecista.
Pierwszy Aktor nie ma instrumentu — kroczy na końcu. Pierwszy Aktor zauważa
Rosencrantza i Guildensterna.

PIERWSZY AKTOR

Stój! (trupa zatrzymuje się, robi w tył zwrot. Wesoło) Mamy widzów. (Rosencrantz i
Guildenstern na pół się podnoszą)
Nie ruszajcie się! (opadają z powrotem. Pierwszy Aktor
przygląda im się z lubością)
Doskonale! Szczęście, żeśmy tu trafili.

ROSENCRANTZ

Dla nas?

PIERWSZY AKTOR

Miejmy nadzieję. Ale spotkać dwóch dżentelmenów na drodze — choć trudno spotkać ich na
bezdrożu...

ROSENCRANTZ

Rzeczywiście?

background image

14

PIERWSZY AKTOR

W samą porę — i to co do minuty.

ROSENCRANTZ

A to dlaczego?

PIERWSZY AKTOR

No, bo niewiele brakowało, abyśmy o was zapomnieli — i w ostatniej chwili nam się
zjawiacie. Jutro o tej porze moglibyśmy już nie pamiętać o niczym, co umieliśmy
kiedykolwiek. Coś w tym jest, nie? (śmieje się) Bylibyśmy w tym samym punkcie, gdzie
zaczynaliśmy — improwizując.

ROSENCRANTZ

Cyrkowcy z was, co?

PIERWSZY AKTOR
Możemy wam urządzić cyrk. jeśli macie na to ochotę, a w takich czasach jak nasze... Ale tak
naprawdę, to za parę groszy możemy dać wybór z mrożących krew w żyłach opowieści,
pełnych finezyjnych kadencji i trupów, a wszystko to ściągnięte od włoskich autorów — i
wcale się nie drożymy, aby was zadowolić. Nawet jedna sztuka złota wydaje śliczny dźwięk.
(wszyscy śmieją się i kłaniają) Jesteśmy aktorzy, do usług.
Rosencrantz i Guildenstern wstają.

ROSENCRANTZ

Nazywam się Guildenstern, a to jest Rosencrantz.
Guildenstern szybko coś mówi do niego.

ROSENCRANTZ

(bez śladu zażenowania) Przepraszam to on jest Guildenstern. a ja — Rosencrantz.

PIERWSZY AKTOR

Miło nam poznać panów. Grywaliśmy przed większym audytorium. rzecz prosta, lecz ilość
nieraz ustępuje jakości. Z miejsca rozpoznałem panów...

ROSENCRANTZ

Kimże jesteśmy?

PIERWSZY AKTOR

...jako braci artystów.

ROSENCRANTZ

Dotychczas sądziłem, że jesteśmy panami.

PIERWSZY AKTOR

Dla jednych najuważniejszą rzeczą jest sztuka, dla innych — patronat nad sztuką. To dwie
strony togo samego medalu, albo skoro jest nas tak wielu — ta sama strona dwóch medali.

ROSENCRANTZ

Jaki uprawiacie rodzaj?

background image

15

PIERWSZY AKTOR

Tragedie, panie. Śmierć i demaskatorstwo. Ogólne i poszczególne, — rozwiązania niechybne
i niespodziewane zarazem, krwawy melodramat, nader sugestywny. Przenosimy was w świat
intryg i aluzji. Jako błazny — a jeśli sobie życzycie, mordercy. Możemy stanąć przed wami w
charakterze duchów, bohaterów, kochanków, łotrów i przedstawić wam opowieści w stylu
poetyckim... Możemy zagrać gwałcicieli albo zgwałconych, albo jednych i drugich, niewierne
ż

ony i gwałcone dziewice — schwytane na gorącym spoczynku — za niewielką opłatą, ale to

już jest realizm i kosztuje drożej. Ciepło, co?

ROSENCRANTZ

Hm, nie jestem pewien...

PIERWSZY AKTOR

Trzeba wybulić parę groszy, żeby to oglądać i nieco więcej, by wziąć udział w akcji, jeśli się
ma na to ochotę — w czasach, w jakich żyjemy.

ROSENCRANTZ

To znaczy — w jakich?

PIERWSZY AKTOR

W nijakich!

ROSENCRANTZ

Złe to czasy?

PIERWSZY AKTOR
Nikczemne! Ale czym możemy służyć panowie? (do aktorów) Koledzy, proszę zająć miejsca.
(aktorzy ustawiają się w szeregu) Więc jak, panowie? Na co macie ochotę?

ROSENCRANTZ

(niezdecydowany, naiwnie) A co oni potrafią?

PIERWSZY AKTOR

Proszę puścić wodze fantazji. Nic nie może ich zadziwić.

ROSENCRANTZ

A ile to kosztuje?

PIERWSZY AKTOR

Z wzięciem udziału?

ROSENCRANTZ

Za samą obecność.

PIERWSZY AKTOR

Obecność na czym?

ROSENCRANTZ

Na prywatnym przedstawieniu.

background image

16

PIERWSZY AKTOR

Prywatnym — do jakiego stopnia?

ROSENCRANTZ

Cóż. jest nas tylko dwóch. Wystarczy?

PIERWSZY AKTOR

Jak na publiczność, to nie warte zachodu. Jak na prywatkę, może być.

ROSENCRANTZ

Jaka jest różnica?

PIERWSZY AKTOR

Dziesięć guldenów.

ROSENCRANTZ

(przerażony) Dziesięć guldenów.

PIERWSZY AKTOR

Chciałem powiedzieć — osiem.

ROSENCRANTZ

Za obu?

PIERWSZY AKTOR

Od każdego. Pan zdaje się nie rozumie...

ROSENCRANTZ

Coś powiedział?

PIERWSZY AKTOR

Powiedziałem — siedem.

ROSENCRANTZ

Skąd wyście się tu wzięli?

PIERWSZY AKTOR

Byliśmy w okolicy. Smarkacze jacyś... Wylęgło się to stado dzieci. Ci są w modzie teraz.
Zdobywają poklask w mieście. Ale nie mogą dorównać naszemu repertuarowi. Pokażemy
wszystko, na co macie ochotę... (patrzy porozumiewawczo na Rosencrantza, ale ten ciągle nie
reaguje)

ROSENCRANTZ

Dzieci podrastają...

PIERWSZY AKTOR

(rezygnując) Tak. co minuta rodzi się nowe. (do aktorów) W drogę!
Aktorzy zbierają swe toboły i ruszają.

background image

17

GUILDENSTERN

Dokąd idziecie?

PIERWSZY AKTOR

Stać! (aktorzy zatrzymują się i robią w tył zwrot. Do Guildensterna) Do domu. panie.

GUILDENSTERN

Skąd jesteście?

PIERWSZY AKTOR

Z domu. Jesteśmy trupą wędrowną, gramy gdzie wypadnie.

GUILDENSTERN

Więc tak wam wypadło?

PIERWSZY AKTOR

Co?

GUILDENSTERN

Ż

eście nas znaleźli.

PIERWSZY AKTOR

Ależ oczywiście.

GUILDENSTERN

Szukaliście nas?

PIERWSZY AKTOR

Ależ nic podobnego.

GUILDENSTERN

Tylko tak wam wypadło?

PIERWSZY AKTOR

Może tak było pisane.

GUILDENSTERN

Pisane? Wam czy nam?

PIERWSZY AKTOR

To na jedno wychodzi.

GUILDENSTERN

Więc tak było pisane.

PIERWSZY AKTOR

Tak. Nie mamy na to wpływu. Dzisiaj gramy przed królem. Albo jutro. Albo gramy w
zajeździe. Albo w ogóle nie gramy.

GUILDENSTERN

background image

18

Mógłbym może wykorzystać swoje stosunki.

PIERWSZY AKTOR

W zajeździe?

GUILDENSTERN

Na dworze królewskim. Mógłbym tam użyć swoich wpływów.

PIERWSZY AKTOR

Mógłbyś. panie?

GUILDENSTERN

Mogę ich użyć.

PIERWSZY AKTOR

Czego możesz użyć, panie?
Guildenstern gwałtownie chwyta Pierwszego Aktora.

GUILDENSTERN

Wpływów! (Aktor nie broni się. Guildenstern puszcza go wolno. Spokojniej) Mówiłeś o...
możliwości wzięcia udziału.

PIERWSZY AKTOR

(wesoło, uwolniwszy się z uścisku) Mówiłem, a jakże! Jesteś bystrzejszy panie, niż twój
przyjaciel... (zwierzając się) Za parę guldenów możemy dać prywatne, niecenzurowane
przedstawienie „Porwanie Sabinek” — a raczej kobiety — a właściwie Alfreda. (do Alfreda)
Włóż spódnicę, Alfred... (chłopak zaczyna wciągać kobiecą tunikę) ...a za osiem guldenów
możecie wziąć w tym udział... (Guildenstern cofa się. Pierwszy Aktor idzie za nim) grając
jedną z ról... (Guildenstern cofa się jeszcze bardziej) ...lub obie role za dziesięć. (Guildenstern
usiłuje się wyrwać. Pierwszy Aktor chwyta go za rękaw)
A na bis... za darmo. (Guildenstern
uderza Pierwszego Aktora w twarz. Ten zasłania się ręką. Guildenstern stoi dygocąc.
Pierwszy Aktor zrezygnowany i spokojny)
Ściągaj spódnicę, Alfred...
Alfred zaczyna zdejmować tunikę, którą był już na wpół włożył.

GUILDENSTERN

(drżąc z wściekłości i strachu) Gdyby to był zbłąkany ptak, zrzucający mi na ramię kolorowe
piórko... Gdyby to był karzeł z obciętym językiem, stojący przy drodze i wskazujący
kierunek... Byłem przygotowany na wszystko. Ale to!? Nic zagadkowego, nic wzniosłego, nic
klasycznego, nic złowróżbnego, tylko komik kupczący pornografią i targowisko prostytutek...

PIERWSZY AKTOR

(potakująco, nisko i zamaszyście kłaniając się Guildensternowi) Gdybyśmy się spotkali w
innych czasach... Wtedy byliśmy purystami. (prostuje się) W drogę!
Aktorzy zabierają się do odejścia.

ROSENCRANTZ

(zmienionym głosem) Chwileczkę!

PIERWSZY AKTOR

Stój! (zatrzymują się) Alfred!

background image

19

Alfred podejmuje znów swoje zmagania z garderobą. Pierwszy Aktor wysuwa się do przodu.

ROSENCRANTZ

Hm, czy to znaczy, że nie jesteście jedynie aktorami?

PIERWSZY AKTOR

Jesteśmy aktorami, panie. Również.

ROSENCRANTZ

Więc dajecie pokazy?

PIERWSZY AKTOR

Przedstawienia, panie.

ROSENCRANTZ

Tak, oczywiście. To się bardziej opłaca, co?

PIERWSZY AKTOR

Jest większy popyt, panie.

ROSENCRANTZ

W takich czasach, jak nasze.

PIERWSZY AKTOR

Tak jest.

ROSENCRANTZ

Nijakich.

PIERWSZY AKTOR

Całkowicie.

ROSENCRANTZ

Wiesz, nie miałem pojęcia...

PIERWSZY AKTOR

Rozumiem.

ROSENCRANTZ

To znaczy — słyszałem kiedyś, ale nigdy naprawdę nie...

PIERWSZY AKTOR

Rozumiem.

ROSENCRANTZ

Chcę powiedzieć... Co wy właściwie robicie, co?

PIERWSZY AKTOR

background image

20

Cóż, wykonujemy mniej więcej nasz zwykły repertuar, tylko na odwyrtkę. Pokazujemy na
scenie rzeczy, które powinny się dziać poza sceną... Co na swój sposób jest rzetelne, jeśli na
każde wyjście spojrzeć jako na wejście dokąd indziej...

ROSENCRANTZ

(głośno, nerwowo) Cóż, nie jestem wcale typem człowieka, który... Nie, nie śpiesz się, siadaj,
powiedz nam co nieco o tym, czego ludzie od was chcą, żeby...
Pierwszy Aktor odwraca się, odchodząc.

PIERWSZY AKTOR

W drogę!

ROSENCRANTZ

Chwileczkę! (aktorzy odwracają się do niego i patrzą na niego bez wyrazu) No więc zgoda,
nie miałbym nic przeciwko temu, żeby... po prostu się zorientować... (odważnie) Co jesteście
gotowi pokazać za guldena? (rzuca monetę pomiędzy aktorów)
Pierwszy Aktor, z miejsca w którym stoi, pluje na tę monetę.

PIERWSZY AKTOR

(do Rosencrantza, pogardliwie) Może pan go tam zostawić! Jeśli będziemy tędy wracać, to
policzymy panu o guldena mniej. (aktorzy protestują, rzucają się na monetę, ale Pierwszy
Aktor kopie ich i rozpędza)
W drogę! (Alfred jest jeszcze tylko na pół ubrany. Pierwszy Aktor
popędza go. okładając go kułakami. Do Alfreda)
Co ty wyprawiasz?
Rosencrantz wpada w wściekłość.

ROSENCRANTZ

Obrzydliwość! To wstrętne! Oh, znam ja was, znam te świństwa, którymi kupczycie! Doniosę
na was do władz, zboczeńcy! Znam wasze sztuczki! Obrzydliwość!
Aktorzy zbierają się do odejścia. Guildenstern stoi nieporuszony. Mówi od niechcenia.

GUILDENSTERN

(do Pierwszego Aktora) Chciałbyś się o coś założyć?

PIERWSZY AKTOR

Stój! (aktorzy zdradzają zainteresowanie. Pierwszy Aktor wychodzi do przodu) O co?
Guildenstern podchodzi do niego, nakrywa butem monetę.

GUILDENSTERN

O tego guldena. Jak zgadniesz, to dostaniesz dwa.

PIERWSZY AKTOR

Dobra... Orzeł.
Guildenstern podnosi nogę. Pierwszy Aktor schyla się. Pozostali aktorzy skupiają się wokół
niego. Westchnienie ulgi. Pierwszy Aktor podnosi pieniądz i chowa go do kieszeni.
Guildenstern rzuca mu drugą monetę.

GUILDENSTERN

Jeszcze raz?
Niektórzy aktorzy wyrażają sprzeciw, Inni są za zakładem. Pierwszy Aktor przytakuje
skinieniem głowy i podrzuca monetę.

background image

21

GUILDENSTERN

Orzeł. (wygrał. Podnosi monetę) Jeszcze raz.
Guildenstern podrzuca monetę.

PIERWSZY AKTOR

Orzeł.
Wygrał. Pierwszy Aktor podnosi monetę. Znowu ma dwie monety. Podrzuca jedną.

GUILDENSTERN

Orzeł.
Wygrał, Guildenstern podnosi monetę i natychmiast ją podrzuca.

PIERWSZY AKTOR

(waha się chwilę) Reszka.
Przegrał. Guildenstern podnosi monetę. Pierwszy Aktor rzuca mu swoja drugą monetę,
spłacając w ten sposób dług i odwraca się plecami. Guildenstern ni podnosi monety;
przykrywa ją butem.

GUILDENSTERN

Orzeł.

PIERWSZY AKTOR

Nie! (pauza. Aktorzy protestują. Tłumacząc się) Nie zgadzają się na ten zakład.

GUILDENSTERN

Po sześciu orłach z rzędu? Szansa jest raczej po twojej stronie.

PIERWSZY AKTOR

Nie.

GUILDENSTERN

(podnosi nogę, przysiada, podnosi pieniądz, patrzy w górę) Miałeś rację — orzeł. (podrzuca
monetę, przykrywa ją dłonią na podłodze)
Jeśli orzeł, to wygrywam.

PIERWSZY AKTOR

Nie.

GUILDENSTERN

(odsłania monetę) Znowu orzeł. (powtarza) Jeśli orzeł, to wygrywam.

PIERWSZY AKTOR

Nie.

GUILDENSTERN

(odsłania monetę) Znowu orzeł. (powtarza) Jeśli orzeł, to wygrywam.

PIERWSZY AKTOR

Nie.

background image

22

GUILDENSTERN

(odsłania monetę) Jeszcze raz zgadłem. (powtarza) Jeśli orzeł, wygrywam.

PIERWSZY AKTOR

Nie!
Odwraca się, aktorzy również. Guildenstern wstaje, podchodzi do Pierwszego Aktora.

GUILDENSTERN

Nie do wiary! (odchodzi, uspokaja się, uśmiecha się) Załóżmy się, że mój rok urodzenia,
podwojony, daje liczbę nieparzystą.

PIERWSZY AKTOR

Pański rok urodzenia...

GUILDENSTERN

Jeśli mi nie ufasz, to się nie zakładaj.

PIERWSZY AKTOR

A pan by mi zaufał?

GUILDENSTERN

Więc załóż się...

PIERWSZY AKTOR

O mój rok urodzenia?

GUILDENSTERN

Jeśli nieparzysta, ty wygrywasz.

PIERWSZY AKTOR
Dobra.
Aktorzy zbliżają się.

GUILDENSTERN

A zatem, rok twego urodzenia... Podwój tę liczbę. Jeśli parzysta, to wygrywam; jeśli
nieparzysta — przegrywam.
Cisza. Nagle, gdy aktorzy sobie uświadamiają, że każda cyfra podwojona jest parzysta, robi
się straszliwy zgiełk. Aktorzy protestują, po czym znów zapada cisza.

PIERWSZY AKTOR

Nie mamy pieniędzy.
Guildenstern zwraca się ku niemu.

GUILDENSTERN

Ach tak. A co macie? (Pierwszy Aktor milcząco przyprowadza Alfreda. Guildenstern
przygląda mu się lekceważąco)
Więc graliście o to?

PIERWSZY AKTOR

To najlepsze, co mamy.

background image

23

GUILDENSTERN

(patrzy w górę i wokół) W takim razie, istotnie, czasy są ciężkie. (Pierwszy Aktor chce coś
powiedzieć, zaprotestować, ale Guildenstern zwraca się do niego ze. złością)
Nawet
powietrze tutaj śmierdzi.
Pierwszy Aktor wycofuje się. Guildenstern podchodzi do rampy, potem robi w tył zwrot.

GUILDENSTERN

Chodź no tu, Alfredzie. (Alfred podchodzi, wystraszony, skulony. Łagodnie) Często
przegrywasz?

ALFRED

Tak, panie.

GUILDENSTERN

Więc co jeszcze możesz przegrać?

ALFRED

Nic, panie.
Pauza. Guildenstern przygląda mu się.

GUILDENSTERN

Lubisz być... aktorem?

ALFRED

Nie, panie.
Guildenstern rozgląda się wokół, patrzy w stronę widowni.

GUILDENSTERN

Ty i ja, Alfred, moglibyśmy tu stworzyć dramatyczny precedens. (Alfred, bliski płaczu,
zaczyna ciągnąć nosem)
No, no, Alfred, w ten sposób nie przyciągniesz europejskich widzów
teatralnych. (Pierwszy Aktor zbliża się, żeby pouczyć Alfreda. Guildenstern znowu mu
przerywa. Zaczepnie)
Znasz jakieś dobre sztuki?

PIERWSZY AKTOR

Sztuki?

ROSENCRANTZ

(wychodzi do przodu, jąka się wstydliwie) Pokazy...

GUILDENSTERN

Zdawało mi się, że jesteście aktorami.

PIERWSZY AKTOR

(zaczyna rozumieć) Aha, tak. No, jesteśmy. Jesteśmy. Ale ostatnio mało kto żądał...

GUILDENSTERN

Przegrałeś. A więc... może któryś z Greków, co? Orientujecie się chyba w antycznej tragedii.
Wielka klasyka — krwawe mordy! Marti, patri, fratri, sorrori, uxori — i jest rzeczą
zrozumiałą, że...

background image

24

ROSENCRANTZ

To pikantne...

GUILDENSTERN

...prawiczki popełniają samobójstwo. Dziewice pragną Boga.

ROSENCRANTZ

I na odwrót.

GUILDENSTERN

Takie rzeczy gracie, co?

PIERWSZY AKTOR

No, nie. tego bym nie powiedział. Należymy raczej do szkoły, która krew. miłość i retorykę
wynosi ponad wszystko.

GUILDENSTERN

Dobrze, więc pozostawiam ci wybór, jeśli jest w ogóle w czym wybierać.

PIERWSZY AKTOR

Trudno te rzeczy rozdzielić, panie. Cóż, mógłbym dać krew i miłość bez retoryki, albo krew i
retorykę bez miłości — i mógłbym równocześnie dać wszystkie trzy. albo dać je po kolei, ale
nie mogę dać miłości i retoryki bez krwi. Krew jest obowiązkowa — wszystko jest krwią, wie
pan.

GUILDENSTERN

I to jest to, czego ludzie chcą?

PIERWSZY AKTOR

To gramy i już. (krótka pauza. Odwraca się)
Guildenstern kładzie rękę na ramieniu Alfreda.

GUILDENSTERN
(powściągliwie, ale łagodnie) Dzięki: damy wam znać.
Pierwszy Aktor przeszedł do przodu. Alfred idzie za nim.

PIERWSZY AKTOR
(do aktorów) Numer trzydzieści osiem!

ROSENCRANTZ
(podchodzi, zafascynowany, zaciekawiony) Figura?

PIERWSZY AKTOR

Co, panie?

ROSENCRANTZ
To jeden z waszych żywych obrazów?

PIERWSZY AKTOR

Nie. panie.

background image

25

ROSENCRANTZ

Ach nie?

PIERWSZY AKTOR

(do aktorów, odciągających już wraz z wózkiem i rekwizytami) Wejście tu i tam. (wskazuje
głąb sceny)
Pierwszy Aktor nie zmienił w ogóle pozycji w czasie, gdy padają ostatnie cztery kwestie.
Guildenstern czeka.

GUILDENSTERN

I co? Nie zmieniasz kostiumu?

PIERWSZY AKTOR

Nigdy go nie zmieniam, panie.

GUILDENSTERN

Nie wychodzisz z roli.

PIERWSZY AKTOR

Tak jest. panie.
Pauza.

GUILDENSTERN

Nie masz zamiaru się zabrać?

PIERWSZY AKTOR

Jestem w drodze.

GUILDENSTERN

Ale jak jesteś w drodze, to nie możesz się zabrać!

PIERWSZY AKTOR

Dopiero zaczynam.

GUILDENSTERN

Ale jeszcze się nie zaczęło. No, jazda. Będziemy cię oczekiwać.

PIERWSZY AKTOR

Dam panu znak.
Nie rusza się. Jego pozycja staje się niepokojąca a nawet żenująca. Pauza. Rosencrantz
podchodzi do niego; stają twarzą w twarz.

ROSENCRANTZ

Przepraszam. (pauza. Pierwszy Aktor podnosi nogę, którą przykrywał monetę Guildensterna.
Rosencrantz stawia swoją stopę na tej monecie Śmieje się)
Dziękuję.
Pierwszy Aktor odwraca się. odchodzi. Rosencrantz schyla się po monetę.

GUILDENSTERN

(oddalając się) Chodźmy.

background image

26

ROSENCRANTZ

Wiesz, miałeś szczęście.

GUILDENSTERN

(odwracając się) Bo co?

ROSENCRANTZ

Była reszka.
Rzuca monetę Guildensternowi, który łapie ją w powietrzu. Jednocześnie zaznacza się
błyskawiczna zmiana, której zewnętrzne cechy przechodzą w wewnętrzne, ale powoli. Na
scenę w popłochu, wbiega Ofelia przytrzymując spódnicę — za nią Hamlet.
Uwaga: Podobieństwo Hamleta z Pierwszym Aktorem jest powierzchowne, ale zauważalne.
Ofelia szyła i trzyma w ręce jakąś suknię. Żadne z nich się nie odzywa. Hamlet, którego żakiet
jest rozpięty, jest bez nakrycia głowy, nie ma podwiązek, pończochy opadają mu aż do kostek,
jest blady jak śmierć, kolana mu drżą. Z żałosnym wyrazem twarzy bierze Ofelię za rękę i
trzyma ją mocno, później odsuwa się na długość ramienia i drugą rękę trzymając przy skroni,
uważnie przygląda się Ofelii, jak gdyby chciał zapamiętać jej twarz. W końcu, poruszając
nieco ramieniem i trzykrotnie kiwnąwszy głową, tak żałośnie i głęboko wzdycha, że wydaje
się, jakby to westchnienie rozsadziło go całego i że nagle dokończy żywota. Po czym Hamlet
pozwala jej odejść, a sam wychodzi z głową odwróconą do tyłu, nie spuszczając z niej oka...
Ofelia wybiega w przeciwną stronę. Rosencrantz i Guildenstern stoją oniemiali. Guildenstern
ocknął się pierwszy, podbiegł do Rosencrantza.

GUILDENSTERN

Chodźmy!
Fanfara — wchodzą Klaudiusz i Gertruda, w otoczeniu dworu.

KLAUDIUSZ

Witaj, Rosencrantz... witaj Guildenstern.
Dłonią podniesioną pozdrawia Rosencrantza. Podczas gdy Guildenstern kłania się nisko,
Rosencrantz nie zdążył się jeszcze wyprostować. Potem Rosencrantz kłania się znowu, nisko
schylając głowę, zerka w stronę Guildensterna, który właśnie się wyprostowuje.
Nie sama tylko chęć widzenia panów była przyczyną, ale i potrzeba waszej pomocy.
Rosencrantz i Guildenstern pośpiesznie poprawiają na sobie stroje.
Wiecie już o dziwnym
Przeistoczeniu się Hamleta, mówię
Przeistoczeniu, bo nic w nim tak wewnątrz.
Jak i na zewnątrz nie jest tym, czym było.
Co by innego jak śmierć ojca mogło
Do tego stopnia wywieść go za obręb
Jego natury, nie pojmuję wcale.
Proszę was przeto, was, coście z nim wzrośli
I z bliska z jego wiekiem i myślami
Sąsiadujecie, abyście czas jakiś
Raczyli u nas zostać, by Hamleta
Trochę rozerwać, a przy tej okazji
Zbadać powody obcego nam smutku.
Na który, gdyby stał się nam wiadomym.
Znaleźlibyśmy może jaki środek.

background image

27

GERTRUDA

Czcigodni (pauza) panowie...
Obaj kłaniają się.
Często on was wspominał, panowie,
I wiem, że nie ma na świecie dwóch ludzi
Bardziej mu niż wy miłych. Jeśli w dowód
Ż

yczliwych chęci i uczuć uprzejmych

Zechcecie trochę czasu tu przepędzić
I wesprzeć nasze nadzieje, możecie
Liczyć na taką wdzięczność z naszej strony,
Jaka przystoi monarchom.

ROSENCRANTZ

Obojgu
Waszym królewskim mościom służy prawo.
Z mocy najwyższej ich władzy nad nami,
Wolę swą w rozkaz przyoblekać raczej
Niż w prośbę.

GUILDENSTERN

Będziem jednakże posłuszni
I dobrowolnie na rozkazy waszych
Królewskich mości u stóp ich składamy
Nasze usługi.

KLAUDIUSZ

Dzięki ci za to, Rosencrantz, (zwracając się do Rosencrantza, który nie był na to
przygotowany, podczas gdy Guildenstern zgięty jest w ukłonie)
i tobie kochany
Guildensternie. (zwraca się do Guildensterna kłaniającego się nisko)

GERTRUDA

(poprawiając) Dzięki ci za to, Guildensternie, (zwracając się do Rosencrantza, ten kłania się
rzucając okiem na Guildensterna, który pozostaje zgięty we dwoje, aby znowu się ukłonić, po
czym obaj kłaniają się nisko, patrząc na siebie spod oka)
i tobie, kochany Rosencrantz.
(zwracając się do Guildensterna, w momencie gdy obaj są już wyprostowani. Guildenstern
znowu zaczyna się kłaniać)

Zaklinam was idźcie natychmiast do mego tak
Odmienionego syna. Niech tam który wskaże
Tym panom, gdzie jest Hamlet,
Dwaj dworzanie wycofują się tyłem, gestem pokazując Rosencrantzowi i Guildensternowi, by
poszli za nimi.

GUILDENSTERN

Oby nieba nie uczyniły naszych usiłowań bezowocnymi.

GERTRUDA

Daj to dobry Boże!
Rosencrantz i Guildenstern posuwają się do przodu sceny, lecz zanim tam dochodzą, zjawia
się Poloniusz. Przystają i kłaniają mu się. On odpowiada skinieniem głowy i spieszy w głąb
sceny, do króla. Oni oglądają się za nim, lecz po chwili przestaje ich to interesować i idą w

background image

28

stronę rampy. Tymczasem Poloniusz głośno wykrzykuje przed królem.

POLONIUSZ

Panie! Wysłane do Norwegii posły
Szczęśliwie są już w tej chwili z powrotem.

KLAUDIUSZ

Zawsześ był waćpan ojcem dobrych nowin.

POLONIUSZ

Byłem zaiste, mój panie?
Bądź przekonany, miłościwy panie,
Ż

e obowiązki moje względem Boga

I mego władcy, tak samo jak duszę
Trzymam w porządku. Jakoż zdaje mi się
Jeżeli tylko ten mózg nie zszedł na bok
Z drogi trafności, którą zwykł był kroczyć,
Ż

e ostatecznie nie jest mi już obcym,

Skąd bierze źródło szaleństwo Hamleta.
Wychodzą — zostawiając Rosencrantza i Guildensterna.

ROSENCRANTZ

Ja chcę do domu.

GUILDENSTERN

Nie daj się zwariować.

ROSENCRANTZ

Nie dla mnie to wszystko.

GUILDENSTERN

Wkrótce będziemy w domu. Komu do domu, temu czas.

ROSENCRANTZ

Nie na moją to głowę.

GUILDENSTERN

Będziesz głową domu.

ROSENCRANTZ

Im bardziej nad tym się głowię...

GUILDENSTERN

Masz czas! Głowa do góry!

ROSENCRANTZ

(załamując się, piskliwie) Ach, głowa mi pęka! Powiadam ci, już nie mam do niczego głowy.
Dom i srom i prom...

GUILDENSTERN

background image

29

(w roli pielęgniarki) No, cicho... Zaraz będziemy w domu... w domu i po kryjomu...
(raptownie) Czy zdarzyło ci się kiedyś, żebyś nagie i bez żadnego powodu nie umiał
ortograficznie napisać „żona” albo „zupa”, bo kiedy już napisał te słowa, to ci się wydaje, żeś
nigdy nie widział liter ułożonych w tej kolejności.

ROSENCRANTZ

Pamiętam że ...

GUILDENSTERN

Co?

ROSENCRANTZ

Był czas, gdy nie stawiano pytań.

GUILDENSTERN

Zawsze stawiano pytania. Tylko, że wymienia się jeden zestaw pytań na drugi.

ROSENCRANTZ

Odpowiedzi, owszem. Odpowiedzi były na wszystko.

GUILDENSTERN

Zapomniałeś chyba.

ROSENCRANTZ

(wybucha) Nie zapomniałem! Świetnie pamiętałem swoje imię — i twoje, tak jest!
Gdziekolwiek człowiek spojrzał, była odpowiedź. Nie było wątpliwości — każdy wiedział,
kto ja jestem, a jeśli nie wiedział, to pytał — i mówiłem mu.

GUILDENSTERN

Mówiłeś, owszem, tylko szkopuł w tym, że wszystko jest... prawdopodobne, ale nie można
tego wyczuć. Całe życie jesteś tak blisko prawdy, ja gdyby wzrok zachodził ci mgłą i — jeśli
coś z zewnątrz działa tak, że mgła się rozwiewa i nagle widzisz ostro, to masz wrażenie, że to
jakaś groteska. Ten człowiek, na pół rzeczywisty, stał w siodle, o świcie na pół realnym, i
walił w okiennice wołając nas po imieniu. Był to pewnie tylko płaszcz i kapelusz lewitujący
w szarej smudze oddechu. Ale kiedy zawołał, tośmy przyszli. Tyle jest pewne, że
przyszliśmy.

ROSENCRANTZ

Ja w każdym razie mam tego wszystkiego po uszy. To mnie nic a nic nie obchodzi. Więc
może byś wreszcie zdecydował się na coś?

GUILDENSTERN

Powzięcie jakiejś decyzji to prawie akt samowoli. I nie po to przebyliśmy taki szmat drogi,
ż

eby po prostu przyjść na chrzciny. Wszystko to już było. Ale nam się jeszcze upiekło.

Mogłoby być tak. że musielibyśmy przeorać cały obszar ludzkich nazw, jak dwaj ślepcy
wdzierający się do fotografa, żeby ukraść swoje własne zdjęcia... Mamy przynajmniej jakąś
alternatywę...

ROSENCRANTZ

W ten sposób teraz...

background image

30

GUILDENSTERN

...choć nie mamy wyboru.

ROSENCRANTZ

Ośmieszyłeś mnie całkowicie.

GUILDENSTERN

I sam się ośmieszyłem.

ROSENCRANTZ

(z bólem) Ja tylko chcę, żebyś był konsekwentny!

GUILDENSTERN

(rzeczowo, półgłosem) Najlepszy rym do „konsekwentny” — mętny.

ROSENCRANTZ

(żałośnie) Ja chcę do domu. (robi parę kroków) Z której strony przyszliśmy? Straciłem
orientację.

GUILDENSTERN

Jedyny początek to narodziny, a jedyny koniec to śmierć. Jeśli nie można liczyć na to, to na
co można liczyć?
Podchodzą jeden do drugiego.

ROSENCRANTZ

Nikomu nic nie zawdzięczamy.

GUILDENSTERN

Dopadli nas. Każda twoja czynność, choćby najmniejsza, wywołuje inną. w innym miejscu, a
ta z kolei wywołuje następną. Miej oczy otwarte, słuchaj uważnie. Poruszaj się ostrożnie,
ś

ciśle trzymaj się wskazówek. Wszystko będzie dobrze.

ROSENCRANTZ

Na jak długo?

GUILDENSTERN

Aż rzeczy dobiegną swego kresu. Jest w tym wszystkim jakaś logika. Wszystko to się robi dla
ciebie, nie martw się. Korzystaj z tego. Odpoczywaj. Kiedy ktoś bierze cię za rękę i prowadzi,
jakbyś znowu był dzieckiem, choć już straciłeś niewinność... to tak jakbyś dostał nagrodę,
jakby ci dali dodatkową porcję dzieciństwa — i to w chwili, kiedy najmniej mogłeś się tego
spodziewać. Jakbyś dostał nagrodę za to, że jesteś dobry, albo za to. że nigdy nie miałeś
dzieciństwa... Jako wyrównanie. Czy w tym, co mówię, jest jakaś sprzeczność?

ROSENCRANTZ

Nie pamiętam... Na czym opieramy to wszystko?

GUILDENSTERN

Zostaliśmy wtajemniczeni. Metamorfoza Hamleta. Pamiętasz jeszcze?

background image

31

ROSENCRANTZ

Tak. zmienił się, prawda. Zewnętrznie i wewnętrznie człowiek ten nie przypomina...

GUILDENSTERN

Rozerwijcie go trochę... Zbadajcie powody jego smutku...

ROSENCRANTZ

Coś więcej aniżeli śmierć jego ojca.

GUILDENSTERN

Ciągle o nas mówi, jest zwariowany na naszym punkcie. O nikim tyle nie myśli, co o nas.

ROSENCRANTZ

Bawimy go, rozweselamy... Dowiadujemy się, jakie są powody...

GUILDENSTERN

Właśnie, cała sztuka w tym, aby zadawać odpowiednie pytania, ale z niczym się nie
zdradzając. Trzeba umieć w to grać.

ROSENCRANTZ

A potem będziemy wolni?

GUILDENSTERN

Tak jest — i szczodrze obdarowani, bo król nigdy nie zapomina.

ROSENCRANTZ

To mi się podoba. Jak myślisz, co to znaczy, że nie zapomina?

GUILDENSTERN

To znaczy, że nie zapomina swoich przyjaciół.

ROSENCRANTZ

Ale mniej więcej...

GUILDENSTERN

Trudno powiedzieć. Są królowie, którzy cierpią na dziury w pamięci... a inni. przypuszczam,
cierpią na coś wręcz przeciwnego — choć co to może być, nie mam pojęcia.

ROSENCRANTZ

Tak... ale...

GUILDENSTERN

Można mieć taką pamięć, jak słoń...

ROSENCRANTZ

Nie pytam: jak długo, pytam: ile?

GUILDENSTERN

Można pamiętać tylko, ile kto jest winien...

background image

32

ROSENCRANTZ

Co to za aluzje?

GUILDENSTERN

Słowa, słowa. To wszystko, na co możemy liczyć.
Pauza.

ROSENCRANTZ

Czy nie należałoby czegoś zrobić? Czegoś konstruktywnego?

GUILDENSTERN

Zbudować niewielką, płaską piramidę z ludzkich ciał?

ROSENCRANTZ

Moglibyśmy czymś się zająć.

GUILDENSTERN

Czym?

ROSENCRANTZ

Nim!

GUILDENSTERN

Po co? Mają nas na oku. Jak zaczniemy tu się kręcić, to całą noc będziemy chodzić sobie po
piętach.
Każdy idzie w inną stronę.

ROSENCRANTZ

(przy rampie) Dziwne! (odwraca się) Czuję się jak widz. Straszna sytuacja! Można to znieść
tylko wtedy, gdy człowiek wierzy z całych sił. że za chwilę zjawi się ktoś interesujący...

GUILDENSTERN

Widzisz kogoś?

ROSENCRANTZ

Nie. A ty?

GUILDENSTERN

Nie. (przy rampie) Jakaż to wyrafinowana tortura — stale wzbudzać czyjąś ciekawość, nigdy
jej nie zaspokajając... (pauza) Dotychczas nie mieliśmy wprawy.

ROSENCRANTZ

Moglibyśmy się bawić w pytania.

GUILDENSTERN

Co by nam z tego przyszło?

ROSENCRANTZ

Wprawa!

background image

33

GUILDENSTERN

To nie było pytanie. Jeden do zera.

ROSENCRANTZ

To oszustwo!

GUILDENSTERN

Bo co?

ROSENCRANTZ

Jeszcze nie zacząłem.

GUILDENSTERN

To też nie było pytanie. Dwa do zera.

ROSENCRANTZ

To się liczy?

GUILDENSTERN

Co?

ROSENCRANTZ

To się liczy?

GUILDENSTERN

Faul! Nie wolno powtarzać. Trzy do zera. Punkt.

ROSENCRANTZ

Nie będę grał, jeśli nie przestaniesz.

GUILDENSTERN

Czyj serw?

ROSENCRANTZ

Hm.

GUILDENSTERN

Faul. Nie wolno chrząkać. Jeden do zera.

ROSENCRANTZ

Kto teraz?

GUILDENSTERN

Czemu?

ROSENCRANTZ

Czemu nie?

GUILDENSTERN

Po co?

background image

34

ROSENCRANTZ

Faul! Nie wolno używać synonimów. Jeden — jeden.

GUILDENSTERN

Co tu się dzieje do jasnej cholery?

ROSENCRANTZ

Faul! Nie wolno zadawać retorycznych pytań. Dwa do jednego.

GUILDENSTERN

I do czego to wszystko prowadzi?

ROSENCRANTZ

Nie możesz się domyślić?

GUILDENSTERN

Do mnie mówisz?

ROSENCRANTZ

A czy ktoś tu jeszcze jest?

GUILDENSTERN

Kto?

ROSENCRANTZ

Skąd mogę wiedzieć?

GUILDENSTERN

Dlaczego pytasz?

ROSENCRANTZ

Mówisz poważnie?

GUILDENSTERN

Czy to nie było retoryczne pytanie?

ROSENCRANTZ

Nie.

GUILDENSTERN

Więc to nie było pytanie? Dwa — dwa. Po punkcie.

ROSENCRANTZ

Co z tobą dzisiaj?

GUILDENSTERN

Kiedy?

ROSENCRANTZ

background image

35

Co?

GUILDENSTERN

Ogłuchłeś?

ROSENCRANTZ

Czy spuchłem?

GUILDENSTERN

Tak, czy nie?

ROSENCRANTZ

I ja mam w to wierzyć?

GUILDENSTERN

A w Boga wierzysz?

ROSENCRANTZ

Faul! Nie wolno wyciągać fałszywych wniosków. Trzy do dwóch.

GUILDENSTERN

(poważnie) Jak się nazywasz?

ROSENCRANTZ

A ty?

GUILDENSTERN

Ja pytałem pierwszy.

ROSENCRANTZ

To nie było pytanie. Jeden do zera.

GUILDENSTERN

Jak wołają na ciebie w domu?

ROSENCRANTZ

A na ciebie?

GUILDENSTERN

W domu?

ROSENCRANTZ

W domu na ciebie wołają inaczej?

GUILDENSTERN

W jakim domu?

ROSENCRANTZ

Nie masz domu?

background image

36

GUILDENSTERN

Dlaczego pytasz?

ROSENCRANTZ

Czego ty chcesz?

GUILDENSTERN

(z naciskiem) Jak się nazywasz?

ROSENCRANTZ

To już było. Dwa do zera. Jeden punkt dla mnie.

GUILDENSTERN

(chwyta go gwałtownie) Co ty sobie myślisz?!

ROSENCRANTZ

Retoryczne pytanie! Punkt i mecz. (pauza)
Jak się to wszystko skończy?

GUILDENSTERN

Oto jest pytanie.

ROSENCRANTZ

To pytanie nad pytaniami.

GUILDENSTERN

Myślisz, że to jakaś różnica?

ROSENCRANTZ

A dla ciebie nie ma różnicy?

GUILDENSTERN

Jaka ma być różnica?

ROSENCRANTZ

Co za różnica, jaka ma być różnica?

GUILDENSTERN

(z lekką kpiną) Czy nie ma różnicy, jaka ma być różnica?

ROSENCRANTZ

(chwyta go gwałtownie) Co ty sobie myślisz?
Pauza.

GUILDENSTERN

To bez różnicy.

ROSENCRANTZ

(jako wołający na puszczy) Po co ta cała gra?

background image

37

GUILDENSTERN

Jakie są reguły gry? (z tyłu wchodzi Hamlet, przechodzi przez scenę czytając książkę.
Guildenstern spostrzega go dopiero w chwili, gdy Hamlet wychodzi. Ostro)
Rosencrantz!

ROSENCRANTZ

(zrywa się) Co?
Hamlet wychodzi. Rosencrantz i Guildenstern uśmiechają się triumfująco.

GUILDENSTERN

No? Jak to było?

ROSENCRANTZ

Spryciarz z ciebie.

GUILDENSTERN

Wyglądało naturalnie?

ROSENCRANTZ

Ż

ywiołowo.

GUILDENSTERN

Teraz kapujesz?

ROSENCRANTZ

Moje uznanie.

GUILDENSTERN

Łapa,
Podają sobie ręce.

ROSENCRANTZ

Teraz ja wypróbuję ciebie... Guil!

GUILDENSTERN

Chwileczkę! Działaj przez zaskoczenie.

ROSENCRANTZ

Dobra! (każdy idzie w inną stronę. Pauza. Na stronie) Gotowy?

GUILDENSTERN

(wybucha) Nie bądź idiotą.

ROSENCRANTZ

Przepraszam.
Pauza.

GUILDENSTERN

(znienacka) Guildenstern!

ROSENCRANTZ

background image

38

(zrywa się) Co? (ale peszy się zaraz)
Guildenstern jest zdegustowany.

GUILDENSTERN

Ja tylko chcę, żebyś był konsekwentny!

ROSENCRANTZ

(cicho) A ja łaknę tylko nieśmiertelności.

GUILDENSTERN

(prawie szeptem) Najlepszy rym do „nieśmiertelności” — to mdłości.
Słychać kroki.

ROSENCRANTZ

Kto to?

GUILDENSTERN

Nie znasz go?

ROSENCRANTZ

On mnie nie zna.

GUILDENSTERN

Nie widział cię.

ROSENCRANTZ

Nie widziałem go.

GUILDENSTERN

Zobaczymy. Ledwo go poznałem, tak się zmienił.

ROSENCRANTZ

To takie widoczne?

GUILDENSTERN

To nie ten sam człowiek.

ROSENCRANTZ

Skąd wiesz?

GUILDENSTERN

Zewnętrznie i wewnętrznie.

ROSENCRANTZ

Rozumiem.

GUILDENSTERN

Nie jest już sobą.

ROSENCRANTZ

background image

39

Zmienił się.

GUILDENSTERN

Zauważyłem. (słychać kroki) Zgadnij co go gnębi?

ROSENCRANTZ

Ja?

GUILDENSTERN

Jego.

ROSENCRANTZ

Jak?

GUILDENSTERN

Trzeba zadawać pytania, żeby otrzymywać odpowiedzi.

ROSENCRANTZ

Jest zgnębiony.

GUILDENSTERN

Ty pytaj, ja będę odpowiadał.

ROSENCRANTZ

Nie Jest już sobą, wiesz.

GUILDENSTERN

To ja jestem nim.
Pauza.

ROSENCRANTZ

Więc kim ja jestem?

GUILDENSTERN

Ty jesteś sobą.

ROSENCRANTZ

A on jest tobą?

GUILDENSTERN

Nic podobnego.

ROSENCRANTZ

Jesteś zgnębiony?

GUILDENSTERN

O to idzie. Jesteś gotowy?

ROSENCRANTZ

Cofnijmy się nieco.

background image

40

GUILDENSTERN

Jestem zgnębiony.

ROSENCRANTZ

Rozumiem.

GUILDENSTERN

Zgadnij co mnie gnębi.

ROSENCRANTZ
Dobra.

GUILDENSTERN

Ty pytaj, ja będę odpowiadał.

ROSENCRANTZ

Jak mam zacząć?

GUILDENSTERN

Przemów do mnie.

ROSENCRANTZ

Kochany Guildenstern!

GUILDENSTERN

(cicho) Zapomniałeś, co?

ROSENCRANTZ

Kochany Rosencrantz!

GUILDENSTERN

(z trudem się opanowując) Zdaje mi się, żeś nie całkiem zrozumiał. To, co tu zakładamy, to
hipoteza, że ja odpowiadam za niego, podczas gdy ty zadajesz mi pytania.

ROSENCRANTZ

Aha. Gotowy?

GUILDENSTERN

Wiesz co masz robić?

ROSENCRANTZ

Co?

GUILDENSTERN

Głupiś?

ROSENCRANTZ

Co, proszę?

background image

41

GUILDENSTERN

Ogłuchłeś?

ROSENCRANTZ

Mówiłeś coś?

GUILDENSTERN

(ostrzegawczo) Nie teraz...

ROSENCRANTZ

To nie jest pytanie.

GUILDENSTERN

(krzyczy) Nie teraz! (pauza) Jeśli miałem jakiekolwiek wątpliwości lub raczej nadzieje, to
teraz się rozwiały. Co my. poza naszą sytuacją mamy ze sobą wspólnego? (każdy idzie w inną
stronę, siadają)
A może on wróci tędy?

ROSENCRANTZ

Mamy odejść?

GUILDENSTERN

Dlaczego?
Pauza.

ROSENCRANTZ

(robi parę kroków. Strzela palcami) Aha! Chcesz powiedzieć, że będziesz udawał, że ty jesteś
nim, a ja mam ci zadawać pytania!

GUILDENSTERN

(z flegmą służącego) Tak jest, proszę pana.

ROSENCRANTZ

Bo zbiłeś mnie z pantałyku.

GUILDENSTERN

Owszem, to widać.

ROSENCRANTZ

Więc jak mam zacząć?

GUILDENSTERN

Przemów do mnie.
Stojąc naprzeciwko siebie, przyjmują odpowiednią pozę.

ROSENCRANTZ

Mości Książę.

GUILDENSTERN Słucham cię. drogi Rosencrantz!
Pauza.

background image

42

ROSENCRANTZ

Więc mam udawać, że jestem tobą?

GUILDENSTERN

Nic podobnego! Ale rób jak chcesz. Gramy dalej?

ROSENCRANTZ

W pytania i odpowiedzi.

GUILDENSTERN

Dobra.

ROSENCRANTZ

Dobra. Wasza Książęca Mość?

GUILDENSTERN

Słucham cię, mój przyjacielu!

ROSENCRANTZ

Jak się Wasza Książęca Mość miewa?

GUILDENSTERN

Jestem zgnębiony.

ROSENCRANTZ

Czyżby? A to czemu?

GUILDENSTERN

Jestem odmieniony.

ROSENCRANTZ

Od wewnątrz czy od zewnątrz?

GUILDENSTERN

I od wewnątrz i od zewnątrz.

ROSENCRANTZ

Rozumiem. (pauza) No, to nic nowego.

GUILDENSTERN

Pytaj o szczegóły. Wnikaj we wszystko. Badaj przeszłość, określij sytuację.

ROSENCRANTZ

A więc... stryj Waszej Książęcej Mości jest królem Danii?!

GUILDENSTERN

Tak jest. A przed nim byt mój ojciec.

ROSENCRANTZ

Jego ojciec?

background image

43

GUILDENSTERN

Nie. mój ojciec.

ROSENCRANTZ

Jak to?...

GUILDENSTERN

Pytaj dalej.

ROSENCRANTZ

Zaraz, niech ja sobie to uprzytomnię... Ojciec był królem. Wasza Książęca Mość był jedynym
synem. Ojciec umarł. Wasza Książęca Mość był pełnoletni. Królem został stryj.

GUILDENSTERN

Tak jest.

ROSENCRANTZ

To niezgodne z procedurą.

GUILDENSTERN

Wyzuł mnie z dziedzictwa.

ROSENCRANTZ

Jasne. Gdzie Wasza Książęca Mość wtedy przebywał?

GUILDENSTERN

W Niemczech.

ROSENCRANTZ

Więc jest uzurpatorem.

GUILDENSTERN

Wtranżolił się.

ROSENCRANTZ

Ale, ale...

GUILDENSTERN

No?

ROSENCRANTZ

Nie chciałbym być niedelikatny.

GUILDENSTERN

Wróble o tym ćwierkają na dachu.

ROSENCRANTZ

Matka Waszej Książęcej Mości wyszła za niego za mąż.

background image

44

GUILDENSTERN

Wtranżolił się.
Słychać kroki.

ROSENCRANTZ

(ponuro) Ciało ojca było jeszcze ciepłe.

GUILDENSTERN

Jej ciało też.

ROSENCRANTZ

To nieprawdopodobne.

GUILDENSTERN

Nieprzyzwoite.

ROSENCRANTZ

Ten pośpiech...

GUILDENSTERN

Podejrzane.

ROSENCRANTZ

Daje do myślenia.

GUILDENSTERN

Nie myśl. że o tym nie myślałem.

ROSENCRANTZ

Z bratem własnego męża!

GUILDENSTERN

Byli sobie bliscy.

ROSENCRANTZ

Ona go chciała...

GUILDENSTERN

Zanadto.

ROSENCRANTZ

...jako pocieszyciela.

GUILDENSTERN

Brzydka sprawa.

ROSENCRANTZ

Na to wygląda.

GUILDENSTERN

background image

45

Zdrada małżeńska plus kazirodztwo.

ROSENCRANTZ

Czy Wasza Książęca Mość posunąłby się tak daleko?

GUILDENSTERN

Nigdy.

ROSENCRANTZ

Reasumując: ojciec, którego Wasza Książęca Mość kocha, umiera. Wasza Książęca Mość jest
następcą tronu, wraca do kraju, żeby się dowiedzieć, że trup jeszcze nie ostygł, a młodszy brat
króla już wskoczył na tron i do jego łóżka, gwałcąc nie tylko prawo, ale również... No,
mniejsza o to. Ale czemu Wasza Książęca Mość tak dziwnie się zachowuje?

GUILDENSTERN

Nie mam pojęcia! (pauza) Ale wszystko to jest znane. A jednak wezwał nas. A myśmy
przyszli.

ROSENCRANTZ

(czujny, nadstawia ucha) Uważaj! Słyszałem muzykę...

GUILDENSTERN

I tu jesteśmy.

ROSENCRANTZ

...jakby orkiestrę. Zdawało mi się, że słyszę orkiestrę.

GUILDENSTERN

Rosencrantz...

ROSENCRANTZ

(roztargniony, ciągle nasłuchując) Co?
Pauza.

GUILDENSTERN

(ścichapęk) Guildenstern...

ROSENTKRANTZ

(ze złością) Co?

GUILDENSTERN

Czy ty w ogóle nie rozróżniasz?

ROSENCRANTZ

(odwracając się) Co?
Pauza.

GUILDENSTERN

Idź, zobacz, czy on tam jest.

background image

46

ROSENCRANTZ

Kto?

GUILDENSTERN

Tam.
Rosencrantz idzie w głąb sceny, rozgląda się, wraca, melduje.

ROSENCRANTZ

Tak jest.

GUILDENSTERN

Co robi?
Rosencrantz powtarza tę samą scenę mimiczną.

ROSENCRANTZ

Mówi.

GUILDENSTERN

Sam do siebie? (Rosencrantz znowu chce pójść w głąb sceny. Guildenstern zatrzymuje go
niecierpliwie)
Jest sam?

ROSENCRANTZ

Nie.

GUILDENSTERN

Wiec nie mówi sam do siebie?

ROSENCRANTZ

Nie jest sam... Zdaje się że idzie tutaj. (niepewnie) Czy mamy odejść?

GUILDENSTERN

Odejść? Nie mamy odwrotu.
Wchodzi Hamlet, tyłem, mówiąc. Za nim, to głębi sceny, Poloniusz. Rosencrantz i
Guildenstern stają z boku, na pierwszym planie, każdy z innej strony.

HAMLET

...bo waszmość sam, stałbyś się pewnie, jak ja starym, gdybyś mógł jak rak w tył kroczyć.

POLONIUSZ

(na stronie) Chociaż to wariacja, nie jest jednakże bez metody. Może byś chciał zejść, Mości
Książę?

HAMLET

Z tego świata?

POLONIUSZ

W rzeczy samej, byłoby to zejściem. (Hamlet idzie w głąb sceny. Poloniusz zrazu coś mruczy,
aż mówi wyraźnie)
Miłościwy Książę, pozwolisz, że pozbawię cię mojej obecności.

HAMLET

background image

47

Nie możesz mnie, mój panie, pozbawić niczego, czego bym chętniej się nie wyrzekł:
wyjąwszy życia, wyjąwszy życia, wyjąwszy życia...

POLONIUSZ

(idzie na plan pierwszy) Żegnam cię mój łaskawy Książę. (do Rosencrantza) Szukacie
panowie księcia Hamleta? Oto jest.

ROSENCRANTZ

(do Poloniusza) Bogu cię polecamy, panie.
Poloniusz wychodzi.

GUILDENSTERN

(zwraca się w głąb sceny do Hamleta) Miłościwy Książę!

ROSENCRANTZ

Drogi nasz Książę!
Hamlet to głębi sceny, staje w środku, zwraca się ku nim.

HAMLET

Kochani, dobrzy przyjaciele! Jak się masz Guildensternie? (idzie na plan pierwszy z ręką
wyciągniętą do Rosencrantza, Guildenstern kłania się, Hamlet poprawia swą omyłkę. Ciągle
do Rosencrantza)
A, Rosencrantz! (śmieją się dobrodusznie z owej omyłki. Spotykają się
wszyscy na drugim planie, razem idą w głąb sceny — Hamlet w środku, obejmując obu
ramieniem)
Jak mi się macie, moi chłopcy?
Ściemnienie.

background image

48

AKT II


Hamlet, Rosencrantz i Guildenstern rozmawiają — ciąg dalszy sceny poprzedniej. Ich
rozmowa, podczas gdy chodzą, jest z początku niezrozumiała. Pierwszą słyszalną kwestią są
słowa Hamleta, wzięte z krótkiego monologu z „Hamleta” akt II, scena 2.

HAMLET

Do licha, musi w tym być coś nadnaturalnego. Gdyby to filozofia mogła wytłumaczyć.
Słychać trąby aktorskie.

GUILDENSTERN

Zapewne to aktorowie.

HAMLET

Koledzy, miłymiście gośćmi w Elsynorze. Podajcie mi dłonie. Do orszaku gościnności należy
etykieta i ceremonie; winienem was przeto podjąć tym trybem; inaczej, moje obejście się z
aktorami, które, uprzedzam was, będzie się musiało okazać uprzejme, wydawałoby się
gościnniejsze niż z wami. Zostaliście przyjęci z otwartymi rękami, ale mój stryj — ojciec i
moja matka — stryjenka zostali oszukani.

GUILDENSTERN

Jakim sposobem, drogi Książę?

HAMLET

Szalony jestem tylko przy wietrze północno — zachodnim; kiedy z południa wieje, umiem
odróżnić jastrzębia od czapli.
Wchodzi Poloniusz, Guildenstern się odwraca.

POLONIUSZ

Dobre nowiny, panowie.

HAMLET

(do Rosencrantza) Słuchaj go, Guildensternie. (niepewnie do Guildensterna) I ty także:
Słuchajcie z całą uwagą. Ten wielki dzieciuch nie wyszedł jeszcze z pieluch... (bierze pod
ramię Rosencrantza, idzie w głąb sceny, rozmawiają)

POLONIUSZ

Mości Książę! Mam ci oznajmić coś nowego.

HAMLET

(puszcza ramię Rosencrantza, przedrzeźniając) Mości panie, mam ci oznajmić coś nowego...
Gdy Roscjusz w Rzymie był aktorem.
Rosencrantz odchodzi i staje obok Guildensterna.

POLONIUSZ

(idąc obok Hamleta) Aktorowie przybyli, Mości Książę.

HAMLET

background image

49

Ejże? Ejże?
Rosencrantz i Guildenstern zastanawiają się. Żaden nie chce przemówić pierwszy.

GUILDENSTERN

Hm?

ROSENCRANTZ

Tak?

GUILDENSTERN

Co?

ROSENCRANTZ

Zdawało mi się, że ty...

GUILDENSTERN

Nie.

ROSENCRANTZ

Aha.
Pauza.

GUILDENSTERN

Sądzę, że można powiedzieć, że jest pewien postęp.

ROSENCRANTZ

Tak sądzisz?

GUILDENSTERN

Sądzę, że tak można powiedzieć.

ROSENCRANTZ

A ja sądzę, że można powiedzieć, że jesteśmy śmieszni.

GUILDENSTERN

Musieliśmy, oczywiście, być ostrożni.

ROSENCRANTZ

(ironizując) Trzeba zadawać pytania, żeby otrzymywać odpowiedzi! Zrobił z nami co chciał.

GUILDENSTERN

Raz czy może dwa razy przyłapał nas na błędzie, ale sądzę, że zrobiliśmy krok naprzód.

ROSENCRANTZ

(rzeczowo) Rozłożył nas.

GUILDENSTERN

Może miał niewielką przewagę.

ROSENCRANTZ

background image

50

(ze złością) Dwadzieścia siedem do trzech — i uważasz, że to niewielka przewaga?! Rozłożył
nas.

GUILDENSTERN

A nasze wykręty?

ROSENCRANTZ

O tak, nasze wykręty były znakomite. „Czy nie posyłano po was?” — pyta. — „W istocie,
posyłano po nas.” Nie wiedziałem, gdzie się podziać.

GUILDENSTERN

Zadał nam sześć retorycznych pytań...

ROSENCRANTZ

Tak, ładna gra w pytania i odpowiedzi! W ciągu dziesięciu minut wystrzelił dwadzieścia
siedem pytań. a odpowiedział na trzy. Czekałem na ciebie, żebyś go przyparł do muru.
Myślałem: „Kiedyż on zacznie go przypierać do muru?”

GUILDENSTERN

...i dwie powtórki.

ROSENCRANTZ

Ż

aden z nas nie wpadł choćby na jedno pytanie, które by go przygwoździło.

GUILDENSTERN

Ale ustaliliśmy objawy, nie?

ROSENCRANTZ

Z tego, co powiedział, połowa znaczyła co innego, a druga połowa w ogóle nic nie znaczyła.

GUILDENSTERN

Urażona ambicja — poczucie krzywdy, oto co mu dolega.

ROSENCRANTZ

Nie licząc sześciu retorycznych pytań i dwóch powtórek, pozostaje dziewiętnaście pytań, z
których odpowiedzieliśmy na piętnaście. A czego dowiedzieliśmy się w zamian? Że jest
zdeprymowany!... Dania jest więzieniem i wolałby być zamknięty w łupinie orzecha; jakiś
cień snów o istocie ambicji, która nigdy się nie zmierzyła z faktami; i w końcu jedno pytanie
wprost, które mogło do czegoś prowadzić, a doprowadziło tylko do rewelacyjnego odkrycia,
ż

e on umie odróżnić jastrzębia od czapli.

Pauza.

GUILDENSTERN

Kiedy wiatr wieje z południa.

ROSENCRANTZ

I jest pogoda.

GUILDENSTERN

A kiedy nie ma, to nie umie.

background image

51

ROSENCRANTZ

Jest na łasce żywiołów. (ślini palec i podnosi go, stając twarzą do publiczności) Czy wieje z
południa?
Obaj pytająco patrzą na publiczność.

GUILDENSTERN

Nie wygląda na to, aby wiał z południa. Dlaczego tak sądzisz?

ROSENCRANTZ

Nie powiedziałem, że tak sądzę. Jeśli o mnie idzie, mógłby wiać z północy.

GUILDENSTERN

Nie sądzę.

ROSENCRANTZ

No wiesz... Stajesz się dogmatyczny.

GUILDENSTERN

Czekaj... Z grubsza biorąc, na podstawie naszej z grubsza narysowanej mapy, przyszliśmy z
południa.

ROSENCRANTZ

Aha. Z której to było strony? (Guildenstern rozgląda się pewnie) Tak z grubsza...

GUILDENSTERN

(odchrząkuje) Rano słońce byłoby na wschodzie. Co do tego ma chyba wątpliwości.

ROSENCRANTZ

Ż

e jest rano.

GUILDENSTERN

Jeżeli tak, a słońce jest na przykład tam (po jego prawej, stoi twarzą do publiczności) to tu (na
wprost)
jest północ. Z drugiej strony jeżeli nie jest rano. a słońce jest tam (po jego lewej)
...to... tu (niepewnie) też byłaby północ. Inaczej mówiąc, jeśli przyszliśmy stąd (na wprost) i
to jest rano, to słońce byłoby tam (po lewej), a jeśli w rzeczywistości jest (po prawej) i ciągłe
jeszcze jest rano, to musieliśmy przyjść stamtąd (z lewej) a jeśli południe jest tam (po lewej) i
słońce rzeczywiście jest tu (na wprost) teraz jest południe. Natomiast jeśli wszystko jest
inaczej...

ROSENCRANTZ

Wiesz, co? Idź i zobacz.

GUILDENSTERN

Praktycyzm?! To wszystko, co mi proponujesz? Widocznie masz pojęcia, w jakiej jesteśmy
sytuacji. Tu nie ma na czym polegać, żadnego kompasu. (pauza) A zresztą, tu na północy
nigdy nie wiadomo — tam pewnie jest ciemno.

ROSENCRANTZ

background image

52

Ja tylko sugeruję, że pozycja słońca, gdyby było widoczne, wskazałaby z grubsza, która
godzina. I odwrotnie — zegar, gdyby chodził, wskazałby z grubsza pozycję słońca. Ale nie
pamiętam, co chcesz ustalić.

GUILDENSTERN

Chcę ustalić kierunek wiatru.

ROSENCRANTZ

Nie ma wiatru. Jest tylko przeciąg.

GUILDENSTERN

No. to w takim razie — skąd? Znajdźmy jego źródło, a to może z grubsza zorientować nas, z
której strony przyszliśmy, co z kolei może z grubsza zorientować nas, gdzie południe.

ROSENCRANTZ

Wieje od podłogi, (przygląda się podłodze) To chyba nie jest południe, co?

GUILDENSTERN

Tu w ogóle nie ma kierunku. Poliż palec u nogi i pomachaj trochę.
Rosencrantz oblicza odległość od nogi do ust.

ROSENCRANTZ

Nie, już lepiej ty go poliż.
Pauza.

GUILDENSTERN

Dajmy spokój temu wszystkiemu.

ROSENCRANTZ

Albo ja poliżę twój.

GUILDENSTERN

Nie, dziękuję.

ROSENCRANTZ

I nawet pomacham twoją nogą.

GUILDENSTERN

(ze złością) Co do cholery z tobą się dzieje?

ROSENCRANTZ

Nic. Po prostu chcę ci pomóc.

GUILDENSTERN

(uspokajając się) Ktoś tu może wejść. Na to przecież liczymy mimo wszystko koniec
końców.
Dłuższa pauza.

ROSENCRANTZ

background image

53

Może oni wszyscy w tym pośpiechu stratowali się na śmierć... wołaj ich. Krzyknij im coś, co
by ich sprowokowało.

GUILDENSTERN

Koła poruszają się wokół kół i mają swoją własną szybkość, na którą my... jesteśmy skazani.
Każdy obrót koła jest funkcją poprzedniego — takie jest znaczenie porządku. Gdybyśmy się
kierowali swoim widzimisię, wszystko by się rozleciało — przynajmniej miejmy nadzieję. Bo
gdybyśmy przypadkowo — całkiem przypadkowo — odkryli, czy choćby tylko domyślili się,
ż

e nasza spontaniczność jest częścią ich porządku, to byśmy wiedzieli, że jesteśmy straceni.

(siada) Pewien Chińczyk, a więc z natury rzeczy filozof, śnił kiedyś, że jest motylem i od tej
chwili nigdy już nie był pewien, czy nie jest motylem, któremu się śni, że jest chińskim
filozofem. Możesz mu pozazdrościć; miał podwójne poczucie bezpieczeństwa.
Dłuższa pauza. Rosencrantz zrywa się i krzyczy w stronę publiczności.

ROSENCRANTZ

Pali się!
Guildenstern zrywa się z miejsca.

GUILDENSTERN

Gdzie?

ROSENCRANTZ

Dobra, chciałem ci tylko pokazać, do czego prowadzi wolność słowa, gdy się jej nadużywa,
ż

eby ci dowieść, że istnieje. (przygląda się publiczności, a w każdym razie patrzy w jej

kierunku, z pogardą. Potem zwraca się w drugą stronę, potem znów patrzy przed siebie) Nie
ruszać mi się! Niech się spalą na popiół!
Rosencrantz wyjmuje z kieszeni monetę, podrzuca ją, łapie, przygląda jej się, wkłada ją z
powrotem do kieszeni.

GUILDENSTERN

Co to było?

ROSENCRANTZ

Co?

GUILDENSTERN

Orzeł czy reszka?

ROSENCRANTZ

Aha, nie zauważyłem.

GUILDENSTERN

Owszem, zauważyłeś.

ROSENCRANTZ

Czyżby? (wyjmuje monetę, przygląda jej się) Masz rację, to mi coś przypomina.

GUILDENSTERN

Co mianowicie?

background image

54

ROSENCRANTZ

Nie życzę sobie, żeby mi to przypominano.

GUILDENSTERN

Nieprzyjaciół kładziemy mostem i palimy mosty za sobą, niczym nie wykazując postępu, jak
tylko zapachem dymu i domniemaniem, że kiedyś mieliśmy łzy w oczach.
Rosencrantz zbliża się do niego radośnie, trzymając monetę między kciukiem a palcem
wskazującym. Przykrywa ją drugą dłonią, potem zaciska pięści i wyciąga je do
Guildensterna. Guildenstern wskazuje lewą pięść, Rosencrantz rozwiera ją: nie ma w niej
monety.

ROSENCRANTZ

Nie. (powtarza to samo. Guildenstern znowu wskazuje lewą pięść. Rosencrantz rozwiera ją:
nie ma to niej monety)
Znowu przegrałeś!
Jeszcze raz to samo. Tym razem jednak Guildenstern szybko uderza najpierw w jedną, potem
to drugą pięść i Rosencrantz niechcący odkrywa, że w żadnej nic ma monety. Rosencrantz
śmieje się. Guildenstern idzie w głąb sceny. Rosencrantz nagle przestaje się śmiać, patrzy
sobie pod nogi jakby czegoś szukał, klepie się po kieszeniach, zdziwiony. W głębi wchodzi
Poloniusz, za nim aktorzy i Hamlet.

POLONIUSZ

(wchodząc) Pójdźcie, panowie.

HAMLET

Idźcie z nim, moi przyjaciele; dacie nam jutro jakie przedstawienie. (na stronie do Pierwszego
Aktora, który stoi ostatni)
Słuchaj no, stary przyjacielu. Możecie zagrać „Zabójstwo
Gonzagi”?

PIERWSZY AKTOR

Możemy panie.

HAMLET

To grajcie je jutro. Nie mógłżebyś w potrzebie nauczyć się dwunastu do piętnastu wierszy,
które bym napisał i wtrącił do twojej roli?

PIERWSZY AKTOR

Czemu nie, łaskawy panie.

HAMLET

To dobrze. Udaj się za tamtym jegomościem, tylko nie drwij z niego, proszę cię. (Pierwszy
Aktor idzie na plan pierwszy, spostrzega Rosencrantza i Guildensterna. Zatrzymuje się.
Hamlet idąc w głąb sceny zawraca się do nich)
Kochani przyjaciele, pozwólcie was pożegnać
do wieczora. Witam was w Elsynorze.

ROSENCRANTZ

Ż

egnamy cię, drogi Książę.

Hamlet wychodzi.

GUILDENSTERN

Więc dogoniłeś nas?

background image

55

PIERWSZY AKTOR

(chłodno) Jeszcze nie, panie.

GUILDENSTERN

Pilnuj swego języka.

ROSENCRANTZ

Bo ci go wyrwiemy.

GUILDENSTERN

I wypatroszymy cię jak ongi słowika na święta.

ROSENCRANTZ

Ś

więte słowa.

GUILDENSTERN

Zabraknie ci słów.

ROSENCRANTZ

Połamiesz sobie język.

GUILDENSTERN

Język kołkiem ci stanie.

ROSENCRANTZ

Zapomnisz języka w gębie.

GUILDENSTERN

Będziesz miał kluski w gębie.

ROSENCRANTZ

Skreślą ci wszystkie kwestie.

GUILDENSTERN

I pauzy też.

ROSENCRANTZ

Zostaną ci jedynie znaki przestankowe.

GUILDENSTERN

Język na nic ci się nie zda.

ROSENCRANTZ

Chyba, żeby zwilżyć usta.

GUILDENSTERN

I poczuć, jak smakują łzy.

ROSENCRANTZ

background image

56

Albo śniadanie.

GUILDENSTERN

Nie odczujesz różnicy.

ROSENCRANTZ

Bo nie będzie różnicy.

GUILDENSTERN

Każde słowo wyjmiemy ci z ust.

ROSENCRANTZ

I będziesz uciekał gdzie pieprz rośnie.

GUILDENSTERN

Więc dogoniłeś nas?

PIERWSZY AKTOR

(głośno) Jeszcze nie! (gorzko) To panowie nas opuścili. (Pierwszy Aktor, który coraz bardziej
się smuci, teraz wybucha)
Nie mamy odwagi patrzeć sobie w oczy! (pauza, bardziej
opanowany)
Nie rozumiecie tego upokorzenia — być pozbawionym jedynej pewności, która
czyni życie znośnym, że ktoś nas ogląda... Rzecz już się działa, już były dwa trupy, kiedy
nagle spostrzegliśmy, że jesteśmy w pustce, nadzy, tonący w jakiejś studni bez dna.

ROSENCRANTZ

Czy to wasz numer trzydzieści osiem?

PIERWSZY AKTOR

(zagubiony) I oto, jakby nierozumne dzieci, wykonywali jakieś pląsy, w strojach, których nikt
nie nosił i mówiąc słowami, których nikt wcześniej nie używał. Z perukami na głowie,
przysięgaliśmy sobie miłość, śpiewali kuplety, mordowaliśmy się drewnianymi szpadami,
rzucaliśmy na wiatr cne wyznania wiary i wołania o zemstę, a każdy gest, każde słowo ginęło
w pustce na bezludziu. Godność naszą wynosiliśmy ponad chmury, a słuchały nas tylko
nierozumne ptaki. (agresywnie) Czy zdajecie sobie sprawę? Jesteśmy aktorami nie ludźmi!
(aż się wzdrygają. gdy on się uspokaja) Zstąpcie w swe umysły, pomyślcie o tym. co was
najintymniej... najbardziej obchodzi, co jest waszą tajemnicą... o czym nikt nie śmie
wiedzieć... (przygląda im się długo, zarówno jak publiczności. Rosencrantz ma minę bardzo
niewyraźną)
No, już? (twardo wybijając słowa) Widzę, żeście o tym myśleli!
Rosencrantz zrywa się z miejsca.

ROSENCRANTZ

Nic podobnego! Łżesz! (opanowuje się, uśmiecha się, siada)

PIERWSZY AKTOR

Jesteśmy aktorami... Czując się bezpiecznie w konwencji naszego zawodu, liczyliśmy z
pewnością, że ludzie na nas patrzą. A potem, stopniowo, wychodziło na jaw, że nie ma
nikogo. Zostaliśmy nabrani. W chwili dopiero, gdy morderca wygłaszał swój monolog,
mogliśmy rzucić okiem na co się dzieje. Zastygli w swoich pozach, widzieliśmy was tylko z
profilu, patrząc najpierw z ufnością, później niepewnie, a wreszcie z rosnącą rozpaczą — w
miarę jak każdy skrawek ziemi, każda chata, każdy zakątek okazywał się pusty podczas gdy

background image

57

król—morderca wyznawał niebu bezmiar swoich win... Zaczęliśmy niepewnie poruszać
głowami, lękliwi niczym jaszczurki, gdy trup niewinnej Rozalindy dawał znaki życia, a król
zaczął się jąkać. I nawet wtedy, siła przyzwyczajenia i niezłomna nadzieja, że publiczność
ogląda nas zza jakiegoś krzaka, zmuszały nasze ciała, żeby brnęły dalej, choć poruszały się
już bez ładu i składu, aż zatrzymały się gdzieś niby wózki, które same się stoczyły. Nikt nie
wyszedł nam naprzeciw. Nikt na nas nie krzyknął. Cisza była całkowita, przygniatająca,
bezwstydna. Zdjęliśmy z głów nasze korony, zdjęliśmy nasze stroje złote, odpasaliśmy
szpady i milcząc ruszyliśmy do Elsynoru.
Milczenie. Po chwili Guildenstern zaczyna bić brawo z wolna, ironicznie.

GUILDENSTERN

Wspaniale odtworzone... Gdybyż moje oczy mogły jeszcze płakać. Może tylko nadużywasz
metafor. Nie krytykuję. To kwestia gustu. Więc przyszliście tutaj jako mściciele... w
przenośni oczywiście... Dobrze, przypuśćmy, żebyśmy naprawili wam krzywdę, bo nie macie
chyba wątpliwości, komu to zawdzięczacie, że występowaliście przed królewiczem.

ROSENCRANTZ

Liczymy na was. że przyniesiecie mu ulgę. To wy przecież stanowicie przyjemność, jaką
mamy mu zapewnić, (chichoce, ale szybko się opanowuje) co nie znaczy, że mam na myśli
wasze zwykłe świństwa. Książęta krwi nie mogą być traktowani jak ludzie mający normalne
perwersje. Oni nic o tym nie wiedzą, a wy nic nie wiecie o nich, dzięki czemu możliwa jest
koegzystencja. Dajcie więc królewiczowi czysty, dobry spektakl, odpowiedni dla całej
rodziny, bo jeśli nie, to będziecie dzisiaj grali w zajeździe.

GUILDENSTERN

Albo jutro.

ROSENCRANTZ

Albo wcale nie.

PIERWSZY AKTOR

Mamy tu prawo wstępu. Zawsze je mieliśmy.

GUILDENSTERN

Graliście już kiedyś dla niego?

PIERWSZY AKTOR

Tak, panie.

ROSENCRANTZ

I co on lubi?

PIERWSZY AKTOR

Klasykę.

ROSENCRANTZ

Sprośności!

GUILDENSTERN

Co zagracie?

background image

58

PIERWSZY AKTOR

„Zabójstwo Gonzagi”.

GUILDENSTERN

Pełno chyba pięknych rymów i trupów.

PIERWSZY AKTOR

Zerżnięte z włoskiego...

ROSENCRANTZ

O czym to?

PIERWSZY AKTOR

O pewnym królu i królowej.

GUILDENSTERN

Ucieczka od rzeczywistości. Co tam jeszcze jest?

PIERWSZY AKTOR

Krew.

GUILDENSTERN

Miłość i krasomówstwo.

PIERWSZY AKTOR

Tak jest. (chce odejść)

GUILDENSTERN

Dokąd idziesz?

PIERWSZY AKTOR

Mam chyba swobodę ruchów, nie?

GUILDENSTERN

Jak widzę, jesteś człowiekiem bywałym.

PIERWSZY AKTOR

Bywałem tu przedtem.

GUILDENSTERN

My ciągle jeszcze jesteśmy w lesie.

PIERWSZY AKTOR

Uważajcie, by nauka nie poszła w las.

GUILDENSTERN

Mówisz z doświadczenia?

PIERWSZY AKTOR

background image

59

Są fakty.

GUILDENSTERN

Byłeś tu przedtem.

PIERWSZY AKTOR

I wiem skąd wieje wiatr.

GUILDENSTERN

Działasz na dwóch płaszczyznach, co?! Spryciarz z ciebie. Oczywiście, jako aktor masz
pewną wprawę. (twarz Pierwszego Aktora nie zdradza niczego. Robi krok, jakby chciał
odejść. Guildenstern zatrzymuje go)
Prawdę mówiąc, cenimy sobie wasze towarzystwo w
braku innego. Byliśmy zdani na samych siebie... Po jakimś czasie człowiek jest rad, że
spotyka go niepewność... że jest zdany na innych.

PIERWSZY AKTOR

Niepewność to stan normalny... Panowie nie stanowicie wyjątku.
Pierwszy Aktor znowu chce odejść. Guildenstern się unosi.

GUILDENSTERN

Ale na litość boską — co robić?!

PIERWSZY AKTOR

Panowie, tylko spokój może was uratować. Zachowujcie się jak ludzie. Nie można przy byle
okazji pytać o rzeczy ostateczne.

GUILDENSTERN

Ale nie wiemy, co się dzieje, co mamy z sobą robić! Jak postępować?!

PIERWSZY AKTOR

Zachowujcie się zwyczajnie. Wiecie przynajmniej, po co tu jesteście.

GUILDENSTERN

Wiemy tylko tyle, ile nam się mówi, a to niewiele. I nie wiemy nawet, czy to prawda.

PIERWSZY AKTOR

Tego nie wie nikt. Wszystko trzeba przyjmować na wiarę. Prawdziwe jest tylko to, co się
przyjmuje jako prawdziwe. To jest waluta, za którą się żyje. Może nie mieć żadnego
pokrycia, ale póki jest notowana, to nie ma znaczenia. Zasadą jest tu domniemanie. Jakie jest
domniemanie panów?

ROSENCRANTZ

Hamlet nie jest sobą — ani zewnętrznie, ani wewnętrznie. Musimy zbadać, co go gnębi.

GUILDENSTERN

On nie bardzo daje się zbadać.

PIERWSZY AKTOR

A któż by dał — w dzisiejszych czasach?

background image

60

GUILDENSTERN

Jest melancholijny.

PIERWSZY AKTOR

Melancholijny?

ROSENCRANTZ

Wariat.

PIERWSZY AKTOR

W jakim sensie?

ROSENCRANTZ

No... (do Guildensterna) W jakim sensie?

GUILDENSTERN

Może nie wariat, ale ponury.

PIERWSZY AKTOR

Melancholijny.

GUILDENSTERN

Nastrojowy.

ROSENCRANTZ

Miewa nastroje.

PIERWSZY AKTOR

Ponurości.

GUILDENSTERN

Szaleństwo. A przecież...

ROSENCRANTZ

Właśnie.

GUILDENSTERN

Na przykład.

ROSENCRANTZ

Mówi do siebie. Co może być szaleństwem.

GUILDENSTERN

Jeśli się mówi od rzeczy. Ale on mówi sensownie.

ROSENCRANTZ

Co by oznaczało coś wręcz przeciwnego.

PIERWSZY AKTOR

Niż co?

background image

61

Krótka pauza.

GUILDENSTERN

Już wiem! Człowiek mówiący sensownie do siebie samego nie jest bardziej szalony, niż ten,
który mówi od rzeczy nie do siebie samego.

ROSENCRANTZ

Albo jest równie szalony.

GUILDENSTERN

Albo jest równie szalony.

ROSENCRANTZ

A on robi jedno i drugie.

GUILDENSTERN

Właśnie.

ROSENCRANTZ

Skończony zdrowy byk.
Pauza.

PIERWSZY AKTOR

Dlaczego?

GUILDENSTERN

No... (do Rosencrantza) Dlaczego?

ROSENCRANTZ

Właśnie.

GUILDENSTERN

Właśnie... co?

ROSENCRANTZ

Właśnie, dlaczego?

GUILDENSTERN

Co, dlaczego?

ROSENCRANTZ
Co?

GUILDENSTERN

Dlaczego?

ROSENCRANTZ

Co dlaczego, właśnie?

GUILDENSTERN

background image

62

Dlaczego jest wariatem?

ROSENCRANTZ

Nie mam pojęcia.
Słychać kroki.

PIERWSZY AKTOR

Stary myśli, że on kocha się w córce.

ROSENCRANTZ

(przerażony) O, Boże! To już nie do pojęcia.

PIERWSZY AKTOR

Nie, nie, nie — on nie ma córki — stary myśli, że on kocha się w jego córce.

ROSENCRANTZ

Stary?

PIERWSZY AKTOR

Hamlet. Że kocha się w córce starego. Stary tak myśli.

ROSENCRANTZ

Aha! To zaczyna nabierać sensu. Nie odwzajemniona namiętność.

GUILDENSTERN

(do Pierwszego Aktora) Skąd wiesz?

PIERWSZY AKTOR

Ma się nosa.

GUILDENSTERN

Uważaj, by ci go kto nie utarł. (Pierwszy Aktor chce odejść. Groźnie) Niech nikt się stąd nie
rusza! (po chwili, spuściwszy z tonu) Bez bardzo ważkiego powodu.

PIERWSZY AKTOR

A to dlaczego?

GUILDENSTERN

To ciągłe krzątanie się powoduje bałagan. Przestaję panować sytuacją. Żeby nie było
bałaganu, musi być powód.

PIERWSZY AKTOR

Mam powód...

GUILDENSTERN

Jaki?

PIERWSZY AKTOR

Muszę nauczyć się kilku kwestii.

background image

63

ROSENCRANTZ

To idź!

PIERWSZY AKTOR

Kłaniam się uniżenie.

GUILDENSTERN

Bywaj.

ROSENCRANTZ

Bądź zdrów.

GUILDENSTERN

Do widzenia.

PIERWSZY AKTOR

Sługa.
Pierwszy Aktor wychodzi. Rosencrantz z ręką zwiniętą przy ustach jakby trąbił, woła w
przeciwną stronę.

ROSENCRANTZ

Następny!
Nikt się nie zjawia.

GUILDENSTERN

Czegoś ty się spodziewał?

ROSENCRANTZ

Czegoś... Kogoś... Niczego. (siadają twarzą do widowni) Głodny jesteś?

GUILDENSTERN

Nie, a ty?

ROSENCRANTZ

(zastanawia się) Nie. Pamiętasz tę monetę?

GUILDENSTERN

Nie.

ROSENCRANTZ

Zdaje się, że ją zgubiłem.

GUILDENSTERN

Jaką monetę?

ROSENCRANTZ

Nie pamiętam dokładnie.
Pauza.

GUILDENSTERN

background image

64

Aha, tamtą monetę... Spryciarz z ciebie.

ROSENCRANTZ

Nie pamiętam, jak to zrobiłem,

GUILDENSTERN

Prawdopodobnie przychodzi ci to z łatwością.

ROSENCRANTZ

Tak. mam pewne zdolności w tym kierunku.

GUILDENSTERN

Zrób to jeszcze raz.
Krótka pauza.

ROSENCRANTZ

Nie stać nas na to.

GUILDENSTERN

Tak, trzeba myśleć o przyszłości.

ROSENCRANTZ

Należałoby.

GUILDENSTERN

Mieć przyszłość. Właściwie cały czas się ją ma... Ma się ją... i znów się ją ma... i znowu...

ROSENCRANTZ

Bez końca. Nie, jednak nie bez końca. (pauza) Czy myślisz kiedy o sobie, że to już koniec, że
leżysz w skrzyni przykrytej wiekiem?

GUILDENSTERN

Nie.

ROSENCRANTZ

Ani ja, tak naprawdę... Głupio tym się przejmować. Wiesz, chcę powiedzieć, że człowiek
myśli o sobie, że leży w skrzyni, jak gdyby żył, a zapomina wziąć pod uwagę, że umarł... Co
oczywiście zmienia wszystko, nie? To znaczy — człowiek przecież by nie wiedział, że leży w
skrzyni. Leżałby tak, jak gdyby spał. Nie, żebym chciał spać w skrzyni, rozumiesz, bez
powietrza — człowiek się budzi i jest trupem. I co robić? Pomijając już to, że się leży w
skrzyni. Prawdę mówiąc, nie bardzo bym chciał... I dlatego o tym nie myślę... (Guildenstern
porusza się niespokojnie, otula się płaszczem)
Bo człowiek jest bezbronny, nie? Zapakowany
do skrzyni, to znaczy — na zawsze. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że człowiek nie żyje, nie
jest to radosna myśl. Zwłaszcza, kiedy się nie żyje. No, pomyśl tylko... Jeśli ja cię wręcz
zapytam — że chcę cię teraz zapakować do skrzyni i zapytam, czy wolałbyś żyć, czy nie żyć?
Oczywiście, wolałbyś żyć. Nawet w skrzyni lepiej żyć. niż nie żyć. Mam nadzieję. Człowiek
przynajmniej ma jakąś szansę. Leży sobie i myśli: cóż, w każdym razie żyję! Za chwilę ktoś
zacznie łomotać w wieko i każe ci wyjść. (wali pięściami w podłogę) Hej ty, jak ci tam!
Wyłaź!

background image

65

GUILDENSTERN

(zrywa się wściekły) Nie musisz tak walić, jak gdybyś chciał kogoś ukatrupić!
Pauza.

ROSENCRANTZ

Na twoim miejscu nie myślałbym o tym. Człowiek wpada tylko w depresję! (pauza)
Wieczność to coś przerażającego. No, bo kiedy to się skończy? (pauza, wstaje, wymachuje
rękami)
Ale to nikogo nie obchodzi. Człowiek się nie liczy. Można milczeć aż do śmierci, to
jest... chcę powiedzieć... aż po śmierci, aż się człowiek rozpadnie.

GUILDENSTERN

Przepadnie.

ROSENCRANTZ

Nic nie pomoże. (chodzi tam i sam) Kiedy to było gdy człowiek po raz pierwszy dowiedział
się o śmierci? Musiała być taka chwila. Może w dzieciństwie, kiedy człowiekowi przyszło na
myśl, że nie będzie wiecznie żył? To musiał być cios — to musiało wryć się w pamięć. A
jednak zupełnie sobie nie przypominam. To mi nigdy nie przyszło do głowy. Co z tego
wynika? Że widocznie rodzimy się z poczuciem swojej śmiertelności. Zanim jeszcze znamy
to słowo, zanim się dowiadujemy, że istnieją słowa, przychodzimy na świat krwi i z
wrzaskiem, wiedząc, że mimo wszystkich kompasów na świecie kierunek jest tylko jeden, a
jego miarą jest czas. (zastanawia się, po czym gwałtownie) Człowiek jest jak nawóz, nic
więcej! I nie ścierpię tego, zapamiętam to sobie! (w stronę kulisy, jak poprzednio) Nie
wchodzić! Nie wolno! (nikt nie wchodzi. Dysząc ciężko) Tak lepiej...
Nagle z tyłu zjawia się orszak. Pierwszy kroczy Klaudiusz, potem Gertruda, Poloniusz,
Ofelia. Klaudiusz mijając Rosencrantza bierze go za łokieć i wciąga w rozmowę: kontekstem
jest tu „Hamlet” — akt III, scena I. Guildenstern ciągle jeszcze stoi twarzą do widowni:
Klaudiusz, Rosencrantz i inni idą w głąb sceny i zawracają.

GUILDENSTERN

Ś

mierć, a po niej wieczność... Najgorsze, co jest na tym świeci i najgorsze, co jest na tamtym.

Potworne!
Guildenstern podchodzi do Klaudiusza, chwyta jeszcze treść jego rozmowy z Rosencrantzem.
Rosencrantz i Gertruda idą na plan pierwszy.

GERTRUDA

Jakże was przyjął?

ROSENCRANTZ

Bardzo grzecznie.

GUILDENSTERN

(wróciwszy na czas, ażeby włączyć się do rozmowy)
Ale
Nie bez przymusu.

ROSENCRANTZ

(oczywiście łże i wie, że łże i nie stara się tego ukryć, może nawet popisując się przed
Guildensternem)
Skąpy był w pytaniach.

background image

66

A w odpowiedziach odbiegał od rzeczy.

GERTRUDA

Nasunęliście mu jakąś rozrywkę?

ROSENCRANTZ

Traf zrządził, żeśmy spotkali po drodze
Trupę aktorów: wspomnieliśmy o tym
Księciu i to go trochę ucieszyło.
Ci aktorowie już się tu znajdują.
I jak słyszałem, otrzymali rozkaz
Grania mu dzisiaj.

POLONIUSZ

Tak jest w rzeczy samej
I mnie on zlecił prosić najpokorniej
Wasze królewskie moście, by raczyły
Być obecnymi na tym widowisku.

KLAUDIUSZ

Z największą chęcią. Serdeczniem rad, że się
Do tego skłania. Wciąż go utrzymujcie,
Moi panowie, w tym usposobieniu
I podniecajcie w nim gust do takiego
Rodzaju zabaw.

ROSENCRANTZ

Uczynim to panie.

KLAUDIUSZ

Oddal się także, kochana Gertrudo.
Ułożyliśmy rzecz tak, aby Hamlet.
Niby przypadkiem, zszedł się tu z Ofelią.
Król i królowa wychodzą.

ROSENCRANTZ

(opryskliwe) Ani chwili spokoju! Stąd i stamtąd, raz po raz nachodzą nas ze wszystkich stron.

GUILDENSTERN

Nigdy nie jesteś zadowolony.

ROSENCRANTZ

Doganiają nas kiedy im się podoba... Dlaczego nie można przejechać obok nich?

GUILDENSTERN

Jaka różnica?

ROSENCRANTZ

Odchodzę. (Guildenstern nie zwraca na niego uwagi. Rosencrantz idzie niepewnie w głąb
sceny. Patrzy i wraca szybko z powrotem)
Idzie.

background image

67

GUILDENSTERN

Co robi?

ROSENCRANTZ

Nic.

GUILDENSTERN

Coś musi robić.

ROSENCRANTZ

Chodzi.

GUILDENSTERN

Na rękach?

ROSENCRANTZ

Nie, na nogach.

GUILDENSTERN

Goły?

ROSENCRANTZ

Ubrany od stóp do głów.

GUILDENSTERN

Sprzedaje coś?

ROSENCRANTZ

Jeśli się nie mylę, to nie.

GUILDENSTERN

A może się mylisz?

ROSENCRANTZ

Wątpię.
Pauza.

GUILDENSTERN

Pojęcia nie mam, jak go wciągnąć w rozmowę.
Hamlet wchodzi na scenę, staje, ważąc za i przeciw jak rozpocząć swą kwestie. Rnsenkrantz i
Guildenstern przypatrują mu się.

ROSENCRANTZ

No cóż, można by powiedzieć, że właśnie trafia się okazja... można by... zaczepić go... Tak. to
rzeczywiście wygląda na okazję... Coś takiego jak bezpośrednie podejście, bez ceregieli... jak
mężczyzna z mężczyzną... bez ogródek... Na przykład... Słuchaj, co to wszystko ma znaczyć...
coś w tym rodzaju. Tak. Trzeba się uczepić czegoś takiego... Moim zdaniem przynajmniej,
tak bym to zrobił. Darowanemu koniowi nie zagląda się... itepe. (zbliża się do Hamleta, lecz
odwaga opuszcza go, odchodzi)
Patrzymy w niego jak w tęczę i stąd nasza słabość. Jak

background image

68

przychodzi co do czego, to człowiek gotów paść na kolana. (wchodzi Ofelia z książką do
nabożeństwa. Tworzy coś to rodzaju jednoosobowej procesji)

HAMLET

Piękna Ofelia! — Nimfo w modłach swoich
Pomnij o moich grzechach.

OFELIA

Jakże zdrowie Waszej Książęcej Mości?

HAMLET

Dobre, pokornie dziękuję waćpannie.
Znikają, odchodząc w boczną kulisę.

ROSENCRANTZ

Jakby się mieszkało w parku!

GUILDENSTERN

Bardzo wzruszające. Tak właśnie myślałem, że twoje bezpośrednie podejście, bez ceregieli,
od razu na nich podziała... Jeśli jeszcze wolno mi radzić, to zamknij się i siadaj. Dość tych
twoich finezji.

ROSENCRANTZ

(bliski płaczu) Nie mam zamiaru dłużej tego znosić! (wchodzi postać kobieca,
przypominająca Gertrudę, Rosencrantz idzie w ślad za nią, kładzie dłonie na jej oczach i
mówi z desperacką frywolnością)
Kto to?

PIERWSZY AKTOR

(zjawiwszy się w kącie sceny, w głębi) Alfredzie!
Rosencrantz opuszcza ręce, robi szybki zwrot to tył. Obejmował bowiem Alfreda, ubranego w
długą suknię i blond perukę. Pierwszy Aktor ciągle jeszcze stoi w kącie sceny, Rosencrantz
zbliża się do tego miejsca. Aktor nie rusza się. Rosencrantz i Aktor stają blisko siebie, noga
przy nodze.

ROSENCRANTZ

Przepraszam.
Pierwszy Aktor podnosi jedną nogą. Rosencrantz schyla się, kładzie dłoń na ziemi. Pierwszy
Aktor spuszcza nogę. Rosencrantz krzyczy i odskakuje.

PIERWSZY AKTOR

(poważnie) Bardzo przepraszam.

GUILDENSTERN

(do Rosencrantza) Co on zrobił?

PIERWSZY AKTOR

Tupnąłem nogą.

ROSENCRANTZ

Miałem rękę na podłodze!

background image

69

GUILDENSTERN

Podłożyłeś mu się?

ROSENCRANTZ

Ja?

GUILDENSTERN

Po co?

ROSENCRANTZ

Myślałem, że... (chwyta Guildensterna) Nie zostawiaj mnie samego! Próbuje uciec w
kierunku wyjścia. Wchodzi aktor w stroju królewskim. Rosencrantz cofa się, usiłuje uciec w
przeciwną stroną. Wchodzą dwaj aktorzy w pelerynach. Rosencrantz znowu próbuje uciec, ale
wchodzi jeszcze jeden aktor i Rosencrantz wycofuje się na środek sceny. Pierwszy Aktor od
niechcenia klaszcze w dłonie.

PIERWSZY AKTOR

Dobra! Nie mamy dużo czasu.

GUILDENSTERN

Co wy robicie?

PIERWSZY AKTOR

Próba generalna. A teraz, jeśli panowie nie macie nic przeciwko temu, to cofnijcie się
trochę... o tak... dobrze... (do aktorów) Gotowi? I na miłość boską, pamiętajcie co gracie. (do
Rosencrantza i Guildensterna)
Używamy mniej więcej tych samych kostiumów, więc
zapominają, kogo gra Alfred, przestań dłubać w nosie. Kiedy królowe muszą to robić, to
zachodzi u nich funkcja mózgowa, którą mają we krwi... Cisza! Zaczynamy!

KRÓL—AKTOR

Trzydzieści razy Feba rumaki obiegły.
Pierwszy Aktor zrywa się ze złością.

PIERWSZY AKTOR

Nie, nie, nie! Zaczyna się od niemej sceny, ty królewska maestrio złamana! (do Rosencrantza
i Guildensterna)
Trochę wyszli z wprawy, ale kiedy trzeba umierać, to się podciągają. To ich
wprawia w poetycki nastrój.

GUILDENSTERN

Bardzo ładnie z ich strony.

PIERWSZY AKTOR

Nic nie jest mniej przekonywające niż nieprzekonywająca śmierć.

GUILDENSTERN

Jasne.
Pierwszy Aktor klaszcze w dłonie.

PIERWSZY AKTOR

Akt pierwszy — jedziemy!

background image

70

Pantomima — melodia wygasa, król—aktor i królowa—aktorka obejmują się. Ona klęka i
zaklina go. On podnosi ją z kolan i kładzie głowę na jej szyi. On się kładzie. Ona, widząc, że
on śpi, opuszcza go.

GUILDENSTERN

Co ta niema scena znaczy?

PIERWSZY AKTOR

Cóż. to właściwie tylko chwyt — pomaga w zrozumieniu akcji, która następuje. Mówimy
językiem teatralnym, który niejasnością nadrabia czego mu brak pod względem stylu.
Pantomima trwa dalej. Wchodzi nowy aktor. Zdejmuje z głowy śpiącego koronę i całuje ją.
Przyniósł z sobą małą butelkę z płynem, wlewa truciznę ucha śpiącego i opuszcza go. Śpiący
umiera w drgawkach.

ROSENCRANTZ

Kto to był?

PIERWSZY AKTOR

Brat króla i stryj księcia.

GUILDENSTERN

Nie bardzo to po bratersku.

PIERWSZY AKTOR

Ani po stryjowsku, jak się okaże.
Wraca królowa; widząc, że król nie żyje, odgrywa przejmującą scenę. Truciciel znowu wraca
w towarzystwie dwóch innych mężczyzn w opończach. Truciciel udaje, że pociesza królową.
Wynoszą ciało zmarłego. Truciciel składa przed królową dary i próbuje się do niej zalecać.
Ona z początku okazuje mu niechęć ale w końcu mu ulega. Pod koniec pantomimy słychać
szloch zrozpaczonej kobiety. Wchodzi Ofelia łkając, tuż za nią wzburzony Hamlet; z krzykiem
zatrzymuje ją na środku sceny.

HAMLET

Precz! Precz! nie chcę już patrzeć na to, to mnie we wściekłość wprawia. (Ofelia z płaczem
pada na kolana)
Wara odtąd mężczyznom żenić się! (Zniżając glos zwraca się do zastygłych
to bezruchu aktorów)
Ci, co się już pożenili (nachyla się do królowej—aktorki i truciciela,
mówi cicho, z hamowaną wściekłością)
jednego wyjąwszy, niech żyją zdrowi. (uśmiecha się
do nich niewesoło a potem zabiera się do odejścia; ostatnie słowa mówi znów głosem
podniesionym)
Reszta pozostać winna tak, jak jest. (mijając słaniającą się Ofelię, mówi
prosto do ucha krótkie, urywane zdania)
Do klasztoru! Idź do klasztoru! Hamlet wychodzi.
Ofelia pada na kolana, jej szloch ledwie słychać. Krótka chwila ciszy.

KRÓL—AKTOR

Trzydzieści razy Feba rumaki!...
Klaudiusz wchodzi z Poloniuszem, zbliża się do Ofelii i podnosi ją z kolan. Aktorzy
pochyliwszy głowy szybko się wycofują.

KLAUDIUSZ

Miłość? Nie takie są jej symptomata.
To co on mówił, choć trochę bez związku,

background image

71

Cechy szaleństwa nie nosiło wcale.
Ponura jego smętność wysiaduje
Coś złowrogiego, co wylęgłe z jajka
Mogłoby stać się zgubne. Pragnąc przeto
Zapobiec złemu, po świeżym namyśle,
Postanowiłem wysłać go niezwłocznie
Do Anglii...
Klaudiusz, Poloniusz, Ofelia w tyle. Pierwszy Aktor wychodzi do przodu klaszcząc w dłonie
prosi o uwagę.

PIERWSZY AKTOR

Panowie! (patrzą na niego) To chyba nie tak. W ten sposób nie da się zrobić. (do
Guildensterna)
Jakie to na panu zrobiło wrażenie?

GUILDENSTERN

A jakie miało zrobić wrażenie?

PIERWSZY AKTOR

(do aktorów) Nie przekazujecie myśli.
Rosencrantz robi kilka kroków w stronę Ofelii i zawraca.

ROSENCRANTZ

Dla mnie, to nie wyglądało na miłość,

GUILDENSTERN

Znów zaczynamy od zera...

PIERWSZY AKTOR

(do aktorów) To było do niczego.

ROSENCRANTZ

(do Guildensterna) Ładnie to przedstawienie będzie wyglądać.

GUILDENSTERN

Nie wtrącaj się — jesteśmy tylko widzami.

PIERWSZY AKTOR

Akt drugi! Na miejsca!

GUILDENSTERN

Więc to nie był koniec?

PIERWSZY AKTOR

Pan to nazywa końcem? Gdy prawie jeszcze nie ma trupów? O, nie — chyba że po pańskim
trupie.

GUILDENSTERN

Jak mam to przyjąć?

PIERWSZY AKTOR

background image

72

Na leżąco. (śmieje się i natychmiast poważnieje, jak gdyby się nigdy w życiu nie śmiał) W
sztuce musi być jakiś zamysł, pan chyba o tym wie. Wypadki muszą się toczyć do chwili,
gdy zachodzi estetyczny, moralny i logiczny finał.

GUILDENSTERN

A w tym wypadku jaki jest finał?

PIERWSZY AKTOR

Taki jak zawsze. Zmierzamy do punktu, w którym każdy, kto ma umrzeć — umiera.

GUILDENSTERN

Czy to z góry wiadomo?

PIERWSZY AKTOR

Między „sprawiedliwym rozwiązaniem” a „tragiczną ironią” jest dosyć miejsca na nasz
szczególny talent. Mówiąc ogólnie, sprawy zaszły tak daleko, jak tylko możliwe. Kiedy jest
już tak źle, że gorzej być nie może. (udaje, że się uśmiecha)

GUILDENSTERN

Kto o tym decyduje?

PIERWSZY AKTOR

(przestaje si

ę

ś

mia

ć

)

Decyduje? To jest napisane. (odwraca się tyłem. Guildenstern

chwyta go i obraca go twarzą do siebie. Oschle) A teraz, jeśli będzie pan delikatny, to
miniemy się w ciemności. Jak się tradycyjnie mówi w takich wypadkach. (Guildenstern
puszcza go wolno)
Jesteśmy aktorami, rozumie pan. Stosujemy się do wskazań — to nie jest
sprawa wyboru. Źli ludzie kończą nieszczęśliwie, dobrzy — pechowo. To jest sens tragedii.
(woła) Na miejsca! (aktorzy zajęli miejsca, żeby kontynuować pantomimę, która w tym
wypadku przedstawia scenę miłosna, erotyczną i namiętną, między królową a królem—
trucicielem)
Zaczynamy! (kochankowie zaczynają. Pierwszy Aktor dodaje szybki komentarz
dla Rosencrantza i Guildensterna)
Zamordowawszy brata swego i uwiódłszy jego wdowę,
truciciel wstępuje na tron! Teraz widzimy go jak z królową puszczają wodze niepohamowanej
namiętności! Ona nie zdaje sobie sprawy, że mężczyzna, którego trzyma w objęciach...

ROSENCRANTZ

Och, nie, wykluczone! Nie wypada!

PIERWSZY AKTOR

Czemu?

ROSENCRANTZ

No, uważam, że ludzie chcą mieć rozrywkę, nie przychodzą tu, żeby oglądać ponure i
zbyteczne brudy.

PIERWSZY AKTOR

Myli się pan — tego właśnie chcą! Morderstwo, uwiedzenie, kazirodztwo. A czego pan by
chciał — dowcipów?

ROSENCRANTZ

Chcę. żeby historia miała początek, środek i koniec.

background image

73

PIERWSZY AKTOR

(do Guildensterna) A pan?

GUILDENSTERN

Ja wolę. żeby sztuka była odbiciem życia, jeśli ci to nie sprawia różnicy.

PIERWSZY AKTOR
Dla mnie wszystko jedno, panie. (do obejmujących się kochanków) W porządku, nie
przesadzajcie. (kochankowie wstają. Do Guildensterna) Ja wchodzę za chwilę. Lucjan,
bratanek królewski! (zwraca się do tragików) Dalej! (aktorzy przygotowują się do następnego
fragmentu pantomimy, to którym Pierwszy Aktor przedstawia męczącą udrękę —
choreografia i stylizacja — co jest wprowadzeniem do namiętnej sceny z królową —
(„Hamlet”, akt III, scena IV) — i bardzo stylizowanej rekonstrukcji przeszycia szpadą
Poloniusza stojącego za kotarą. Zamordowany król zastępuje Poloniusza, podczas gdy
Pierwszy Aktor kontynuuje swój komentarz dla Guildensterna i Rosenkrantza)
...Lucjan,
bratanek króla... oszukańczo pozbawiony tronu przez stryja i zdruzgotany przez kazirodcze
małżeństwo matki... traci rozum... wywołując popłoch i zamieszanie na dworze, kiedy na
zmianę miota się między smętną melancholią a dzikim obłędem... ogarnięty raz chęcią
samobójstwa (poza), a raz żądzą zabójstwa (tutaj zabija Poloniusza) ...staje wreszcie przed
swą matką i w scenie pełnej dwuznaczności (na wpół Edypowy uścisk) ...błaga ją, by wyznała
swą winę i prosiła o przebaczenie... (zrywa się, ciągle mówiąc) Król (popycha do przodu
króla—truciciela)
zadręczony poczuciem winy, ścigany strachem postanawia wysłać swego
bratanka do Anglii — i porucza to przedsięwzięcie dwom rozradowanym wspólnikom —
przyjaciołom — dworakom — dwom szpiegom — (odwraca się. żeby złączyć w jedną grupę
króla—truciciela i dwu aktorów ubranych w peleryny: ci dwaj przyklękają i przyjmują od
króla zwój)
dając im list, ażeby złożyli go na angielskim dworze królewskim! I tak ci
odjeżdżają — na pokładzie okrętu — (dwaj szpiedzy zajmują pozycję po obu stronach
Pierwszego Aktora i cala trójka zgodnie i spokojnie kołysze się, naśladując ruch okrętu:
wtedy Pierwszy Aktor oddala się od nich)
— i oni przyjeżdżają — (jeden szpieg przysłania
sobie oczy wpatrując się w horyzont)
i wysiadają i stają przed obliczem króla Anglii —
(odwraca się do tyłu. Zmiana dekoracji głowy przemienia aktora, który grał zamordowanego
króla w króla Anglii. Mówi dalej)
Lecz gdzie jest książę! Zapewne się dziwicie — spisek
narasta, ironia losu i przebiegłość włożyły im do rąk list, skazujący ich na śmierć! (dwaj
szpiedzy wręczają list królowi Anglii, który czyta go i skazuje ich na śmierć. Szpiedzy wstają,
podczas gdy Pierwszy Aktor zdziera z nich peleryny, jako pierwszy krok do egzekucji)

Zdrajcy, którzy zginęli od własnej broni? Czy też ofiary bogów? — Nigdy się tego nie
dowiemy.
Pantomima jest ciągła i nie przerywana. Teraz jednak Rosencrantz wysuwa się do przodu i
przerywa ją. Powodem jego interwencji jest fakt, że dwaj szpiedzy ubrani są pod pelerynami
tak samo jak Rosencrantz i Guildenstern. Stroje Rosencrantza i Guildensterna są na razie
niewidoczne, ponieważ obaj owinięci są w płaszcze. Jeden szpieg ubrany jest tak, jak
Rosencrantz, drugi jak Guildenstern. Rosencrantz zbliża się do „swego” szpiega, staje blisko
niego i dotyka jego płaszcza...

ROSENCRANTZ

Jak Boga kocham, to przecież jest... Nie, chwileczkę — nic nie mów — gdzie to było? Ach,
to mi przypomina — kiedy to było? Znamy się prawda? Pamiętam każdą twarz (patrzy w
twarz szpiega)
...ale pańskiej chyba nie znam, chociaż... przez chwilę myślałem... nie, nie
znam pana, prawda? Tak obawiam się, że pan się myli. Musiał mnie pan wziąć za kogo
innego. (teraz Guildenstern, głęboko zamyślony, zbliża się do drugiego szpiega)

background image

74

PIERWSZY AKTOR

(do Guildensterna) Zna pan tę sztukę?

GUILDENSTERN

Nie.

PIERWSZY AKTOR

Prawdziwa jatka — osiem trupów. Dajemy z siebie wszystko.

GUILDENSTERN

(coraz bardziej napięty podczas całego komentarza i pantomimy) Co ty wiesz o śmierci ?

PIERWSZY AKTOR

To jest to, co aktorzy grają najlepiej. Muszą dać z siebie wszystko, a talent ich zanika.
Potrafią umierać heroicznie, komicznie, ironicznie, powoli, nagle, wstrętnie, pięknie lub na
koturnach. Mój własny talent jest z innego kruszcu. Wydobywam sens z melodramatu, sens
— którego w rzeczywistości wcale tam nie ma; ale czasem widać spoza tej materii cieniutki
promyk światła, który dojrzany pod właściwym kątem — potrafi przebić skorupę
ś

miertelności.

ROSENCRANTZ

I to wszystko, co potrafią — umierać?

PIERWSZY AKTOR

Ależ nie, pięknie zabijają. W rzeczy samej niektórzy zabijają nawet lepiej, niż umierają.
Reszta umiera lepiej niż zabija. Razem tworzą zespół.

ROSENCRANTZ

Jak ich odróżnić?

PIERWSZY AKTOR

Mała różnica.

GUILDENSTERN

(strach, drwina) Aktorzy! Mechanizm taniego melodramatu! To nie jest śmierć! (ciszej)
Krzyczycie i dławicie się i padacie na kolana, ale to nie wywołuje u nikogo świadomości
ś

mierci — i nie spada na nikogo znienacka i nie budzi w ich mózgach głosu, który szepce: „I

ty kiedyś umrzesz!” (prostuje się) Tyle razy umieracie; jak możecie liczyć na to. że ludzie
uwierzą w waszą śmierć?

PIERWSZY AKTOR

Wprost przeciwnie, to jedyny rodzaj śmierci, w którą wierzą. Są do tego przyzwyczajeni.
Kiedyś miałem aktora, który został skazany na śmierć przez powieszenie za kradzież barana
czy owcy — nie pamiętam. Uzyskałem zezwolenie, aby go powiesić w czasie spektaklu —
musiałem więc nieco zmienić fabułę, ale sądziłem, że będzie to efektowne — nie uwierzycie
mi panowie, ale on nie był przekonywający! Nie sposób było wyzbyć się niewiary — i kiedy
publiczność zaczęła drwić i obrzucać go pomidorami, cała ta historia skończyła się katastrofą!
Nic innego nie robił, tylko krzyczał cały czas, po prostu na przekór konwencji — stał w
miejscu i krzyczał... Nie, nigdy więcej. (w wesołym nastroju zwraca się ku aktorom; dwaj

background image

75

szpiedzy czekają na egzekucję z rąk Pierwszego Aktora, wyjmującego sztylet zza pasa)
Publiczność wie, czego chce i tylko w to gotowa jest uwierzyć. (do szpiegów, podczas gdy ich
sztyletem przebija)
Pokażcie!
Szpiedzy umierają powoli i przekonywająco. Światło gaśnie powoli, aż zanika. Podczas gdy
oni umierają, Guildenstern zaczyna mówić.

GUILDENSTERN
Nie, nie, nie... Wszystko się wam pokręciło... nie umiecie zagrać śmierci! Fakt śmierci nie ma
nic wspólnego z tym, jak się ją widzi, jak to się odbywa — to nie jest krzyk, ani krew, ani
słanianie się. Nie to jest istotą śmierci. Po prostu idzie o to, że człowiek się więcej nie pokaże,
to wszystko. Teraz go widzicie, a po chwili go nie ma i tylko to jest prawdziwe, że w tej
chwili jest tutaj, a w następnej znika i nigdy już nie wróci — wyjście ledwo dostrzeżone i nie
zapowiedziane, zniknięcie, które nabiera wagi w miarę jak trwa, aż staje się w końcu ciężkie
jak ołów.
Dwaj szpiedzy leżą spokojnie, ledwie widoczni. Pierwszy Aktor wychodzi do przodu i
przykrywa ciała szpiegów ich własnymi opończami. Rosencrantz zaczyna klaskać.
Ściemnienie

Chwila ciszy, po czym rozgardiasz i głosy: „Król powstaje”... „Przerwać przedstawienie!”...
i okrzyki „Światła, światła, światła”. Kiedy kilka sekund później wraca światło, jest to już
wschód słońca. Scena pusta, z wyjątkiem dwóch postaci w pelerynach leżących na ziemi,
mniej więcej w tej samej pozycji, jaką zajmowali zasztyletowani szpiedzy. Kiedy światło
rozjaśnia scenę, okazuje się, że są to Rosencrantz i Guildenstern, wygodnie wypoczywający.
Rosencrantz unosi się na łokciach, przesłania sobie oczy i patrzy w stronę publiczności.
Wreszcie:

ROSENCRANTZ

Więc to jest wschód. To chyba pewne.

GUILDENSTERN

Nic nie jest pewne.

ROSENCRANTZ

Nie ma kwestii. To słońce. Wschód.

GUILDENSTERN

(patrzy do góry) Gdzie?

ROSENCRANTZ

Widziałem, jak wschodziło.

GUILDENSTERN
Nie... cały czas było jasno, rozumiesz, tylko że otwierałeś oczy bardzo powoli. Gdybyś stał
odwrócony tyłem, to byś przysiągł, że wschód jest tam.

ROSENCRANTZ

(wstając) Niedowiarek z ciebie.

GUILDENSTERN

Nieraz już mnie nabierano.

background image

76

ROSENCRANTZ

(patrzy ponad publiczność) To mi coś przypomina.

GUILDENSTERN

Są ciekawi, co zrobimy.

ROSENCRANTZ

Dobry, stary, wierny wschód.

GUILDENSTERN

Jak się tylko ruszymy, rzucą się na nas ze wszystkich stron wydając mętne rozkazy,
wprowadzając nas w błąd bzdurnymi uwagami, posyłając na wszystkie strony i myląc nasze
nazwiska.
Rosencrantz zaczyna protestować, lecz ledwo otworzył usta:

KLAUDIUSZ

(zza kulis — rozkazująco) Hejże, Guildenstern!
Guildenstern ciągle jeszcze w rozterce. Krótka pauza.

ROSENCRANTZ + GUILDENSTERN

razem
Wzywają cię...

Gdy wchodzą Klaudiusz i Gertruda, Guildenstern zrywa się na równe nogi. Obaj są
przerażeni.

KLAUDIUSZ

Idźcie i weźcie z sobą jeszcze kogo.
Hamlet w szaleństwie zabił Poloniusza
I gdzieś go powlókł z tego tu pokoju.
Idźcie, wynajdźcie go, przemówcie grzecznie
I każcie ciało zanieść do kaplicy.
Spieszcie się, proszę was.
Klaudiusz i Gertruda wychodzą pospiesznie.
Pójdźmy Gertrudo,
Zgromadzisz naszych najlepszych przyjaciół
I odkryjemy im tak to, co zaszło,
Jak to, co czynić zamierzamy...
Znikają. Rosencrantz i Guildenstern stoją nieruchomi.

GUILDENSTERN

Cóż...

ROSENCRANTZ

No, tak.

GUILDENSTERN

Owszem.

background image

77

ROSENCRANTZ

Tak, tak. (przytakuje z przekonaniem) Znajdźcie go. (Pauza) I tak dalej.

GUILDENSTERN

Owszem.

ROSENCRANTZ

Cóż... (krótka pauza) Hm, był to krok we właściwym kierunku.

GUILDENSTERN

Nie spodobał ci się?

ROSENCRANTZ

Kto?

GUILDENSTERN

Na Boga, mam nadzieję, że nam okaże więcej litości...

ROSENCRANTZ

No, to już postęp, nie? Coś pozytywnego. Znajdźcie go. (rozgląda się wokół nie ruszając się z
miejsca)
Od czego zacząć...? (robi krok w stronę kulis i zatrzymuje się)

GUILDENSTERN

Cóż, to krok we właściwym kierunku.

ROSENCRANTZ

Tak uważasz? On może być wszędzie.

GUILDENSTERN

Dobra, ty idź tędy, ja pójdę tamtędy.

ROSENCRANTZ

Zgoda. (rozchodzą się w dwie przeciwne strony. Rosencrantz zatrzymuje się) Nie.
(Guildenstern zatrzymuje się) Ty idź tędy, a ja tamtędy.

GUILDENSTERN

Dobra.
Idą ku sobie i mijają się. Rosencrantz zatrzymuje się.

ROSENCRANTZ

Chwileczkę. (Guildenstern zatrzymuje się) Powinniśmy trzymać się kupy. On może być
niebezpieczny.

GUILDENSTERN

Racja. Pójdę z tobą.
Guildenstern podchodzi do Rosencrantza. Robią to tył zwrot, żeby odejść. Rosencrantz
zatrzymuje się.

ROSENCRANTZ

Nie, ja pójdę z tobą.

background image

78

GUILDENSTERN

Dobra.
Odwracają się i idą w stronę przeciwnej kulisy. Rosencrantz zatrzymuje się, Guildenstern
również.

ROSENCRANTZ

Nie, idziesz ze mną w moim kierunku.

GUILDENSTERN

Dobra.
Znowu się odwracają i przechodzą przez scenę. Rosencrantz zatrzymuje się. Guildenstern
również.

ROSENCRANTZ

Myślę właśnie — jeśli obaj pójdziemy, to on może przyjść tu. To by nie miało sensu, nie?

GUILDENSTERN

Dobra. Ja zostanę. Ty idź.

ROSENCRANTZ

Zgoda. (Guildenstern idzie ku środkowi sceny) Chwileczkę. (Guildenstern odwraca się i idzie
tyłem w stronę Rosencrantza, który zaczyna iść na przód sceny. Mijają się. Rosencrantz staje)

Myślę właśnie... (Guildenstern zatrzymuje się) Powinniśmy trzymać się kupy. On może być
niebezpieczny.

GUILDENSTERN

Racja. (Guildenstern idzie w kierunku Rosencrantza. Na chwilę zatrzymują się w swoich
pozycjach wyjściowych)
No, wreszcie dokądś idziemy. (pauza) Oczywiście, on może nie
przyjść.

ROSENCRANTZ

(lekko) Och, przyjdzie.

GUILDENSTERN

Musielibyśmy się gęsto tłumaczyć.

ROSENCRANTZ

Przyjdzie. (lekkim krokiem idzie w głąb sceny) Nie martw się możesz mi wierzyć na słowo.
(patrzy za kulisy — przerażony) Idzie!

GUILDENSTERN

Co robi?

ROSENCRANTZ

Chodzi.

GUILDENSTERN

Sam?

background image

79

ROSENCRANTZ

Nie.

GUILDENSTERN

Z kim?

ROSENCRANTZ

Ze starym.

GUILDENSTERN

Chodzą?

ROSENCRANTZ

Nie.

GUILDENSTERN

Nie chodzą?

ROSENCRANTZ

Nie.

GUILDENSTERN

Wspaniała okazja. Lepszej być nie może. (nagle zrywa się do działania) Niech wpadnie w
pułapkę!

ROSENCRANTZ

W jaką pułapkę?

GUILDENSTERN

Ty stań tam! Nie daj mu przejść!
Ustawia go twarzą do miejsca, gdzie powinien wejść Hamlet. Staje obok Rosencrantza, o parę
kroków dalej, tak że obaj zamykają jedną stronę sceny zwróceni twarzą ku stronie przeciwnej.
Guildenstern odpina pas. Rosencrantz czyni to samo. Związują oba pasy i napinają je między
sobą. Rosencrantzowi powoli opadają spodnie. Hamlet wchodzi, powoli, z przeciwnej strony,
ciągnąc za sobą ciało Poloniusza. Idzie w głąb sceny, zatacza mały łuk i wychodzi z tej samej
strony o parę kroków dalej. Rosencrantz i Guildenstern, trzymając pasy, patrzą na niego
osłupiali. Hamlet oddala się ciągnąc za sobą ciało. Pasy opadają im w ręku.

ROSENCRANTZ

Niewiele brakowało.

GUILDENSTERN

Co dwaj mali ludzie mogą na to poradzić?
Rozpinają pasy, Rosencrantz podciąga spodnie.

ROSENCRANTZ

(zaniepokojony robi parę kroków w kierunku, w którym wyszedł Hamlet) On jest trup.

GUILDENSTERN

Oczywiście, że trup!

background image

80

ROSENCRANTZ

(obraca się w stronę Guildensterna) Umarł na śmierć.

GUILDENSTERN

(gniewnie) Śmierć to śmierć, nie? (Rosencrantz milknie. Pauza.) Może będzie wracał tędy.
(Rosencrantz zaczyna zdejmować pas) Nie, nie, nie! Jeśli nawet doświadczenie niczego nas
nie uczy, to co zostaje?
Rosencrantz znowu zakłada pas. Pauza.

ROSENCRANTZ

Zawołaj go.

GUILDENSTERN

Znowu zaczynasz?

ROSENCRANTZ

(woła) Hamlet!

GUILDENSTERN

Nie wygłupiaj się.

ROSENCRANTZ

(woła) Mości książę! (wchodzi Hamlet. Rosencrantz jest lekko zdziwiony) Gdzieś podział
trupa, mości książę?

HAMLET

Złączyłem go z prochem.
Z którym najbliższe miał powinowactwo.

ROSENCRANTZ

Racz nam powiedzieć panie, gdzie on leży. Byśmy go mogli przenieść do kaplicy.

HAMLET

Nie sądźcie tego.

ROSENCRANTZ

Czego, mości książę?

HAMLET

Ażebym umiał być panem waszej tajemnicy, a swojej
Własnej nie umiał. Poza tym kiedy pytanie czyni
Gąbka, jakąż odpowiedź ma dać syn królewski?

ROSENCRANTZ

Masz li mnie, książę, za gąbkę?

HAMLET

Nie inaczej; za gąbkę, która wciąga w siebie królewskie fawory, nagrody i łaski. Ale takie
istoty wyświadczają ostatecznie samemuż królowi przysługę. Trzyma on je w gębie jak małpa

background image

81

i cmoka, aby je połknął potem. Skoro zapotrzebuje tego, co waść zbierzesz, dość mu cię
będzie ścisnąć, a wnet nasiąkła gąbka znowu będzie sucha.

ROSENCRANTZ

Nie rozumiem tego, mości książę.

HAMLET

Tym lepiej. Gdy o łajdactwie mowa, na dobie tępa głowa.

ROSENCRANTZ

Mości książę, trzeba, żebyś nam powiedział koniecznie, gdzie jest ciało i poszedł z nami do
króla.

HAMLET

Ciało jest w posiadaniu króla, ale król nie jest w posiadaniu ciała; król jest czymś.

GUILDENSTERN

Jak to czymś?

HAMLET

Niczym. Prowadźcie mnie do niego.
Hamlet idzie stanowczym krokiem w stronę jednej kulisy. Oni idą za nim. Tuż przed wyjściem
Hamlet zauważywszy widocznie Klaudiusza zbliżającego zza sceny, schyla się w głębokim
pokłonie. Rosencrantz i Guildenstern za jego przykładem również nisko się kłaniają: jedna
stopa wysunięta do przodu, opończe zapięte. Nie jest to zwykły ukłon, lecz głęboki skłon przed
królem. Hamlet zawraca jednak w przeciwną stronę i znika za sceną. Rosencrantz i
Guildenstern, mając głowy nisko pochylone, nie zauważają tego. Nikt się nie zjawia.
Rosencrantz i Guildenstern zerkają ukradkiem w górę i widzą, że kłaniają się pustce.
Klaudiusz nadchodzi od tyłu. Przy pierwszych jego słowa zrywają się i ponownie zginają się
w głębokim ukłonie.

KLAUDIUSZ

I cóż? Jak to się stało?

ROSENCRANTZ

Gdzie złożone ciało.
Wydobyć z niego nie mogliśmy, panie.

KLAUDIUSZ

Gdzież on jest?

ROSENCRANTZ

(chwila wahania)
Czeka na rozkazy Waszej Królewskiej Mości w przyległym pokoju,
Pod strażą.

KLAUDIUSZ

(idąc) Wprowadzić tu księcia.
Uderza to w Rosencrantza jak grom. Po chwili wahania zwraca się do Guildensterna
twardym i stanowczym głosem.

background image

82

ROSENCRANTZ

Hej! Wprowadź tu księcia!
Guildenstern zamiera, otwiera usta i zamyka je. Ale sytuacja jest uratowana. Hamlet wchodzi
pod strażą w chwili gdy wychodzi Klaudiusz, Hamlet i je straż przechodzą przez scenę w
kierunku wskazanym przez Klaudiusza i wychodzą. Rosencrantz i Guildenstern przypatrują
mu się z niepokojem. Pauza.

ROSENCRANTZ

(zamyślony) A więc obłęd.

GUILDENSTERN

Ostre roztargnienie.

ROSENCRANTZ

Skłonność do dziwactw.

GUILDENSTERN

Co może, ale nie musi być udawane.

ROSENCRANTZ

To co innego. Może być normalnym człowiekiem, który udaje wariata, albo wariatem
udającym zdrowego.

GUILDENSTERN

Albo wariatem, który nie wie. że jest wariatem, ale mimo to udaje wariata.

ROSENCRANTZ

To znaczy, że byłby jeszcze większym wariatem, niż sam o tym sądzi.
Pauza.

GUILDENSTERN

Dlaczego?

ROSENCRANTZ

No, cóż. zacznijmy od początku.

GUILDENSTERN

Nie awansował.

ROSENCRANTZ

Po pierwsze.

GUILDENSTERN

Ś

mierć ojca.

ROSENCRANTZ

Po drugie.

GUILDENSTERN

background image

83

Matka tak szybko wyszła za mąż.

ROSENCRANTZ

Za własnego szwagra.

GUILDENSTERN

Trochę za bliskie pokrewieństwo.

ROSENCRANTZ

I trochę za szybko. Kto wie?

GUILDENSTERN

Kto wie — co?

ROSENCRANTZ

Ta dziewczyna. Kochał ją czy nie?

GUILDENSTERN

A ona?

ROSENCRANTZ

Co ona?

GUILDENSTERN

Nie odwzajemniona miłość.

ROSENCRANTZ

Zdawało się, że ona odwzajemnia jego miłość.

GUILDENSTERN

On nie odwzajemniał jej miłości.

ROSENCRANTZ

Chociaż na początku ją kochał.

GUILDENSTERN

Najpierw jedno, a potem drugie.

ROSENCRANTZ

Prawdopodobnie.

GUILDENSTERN

Dodaj to wszystko, a w rezultacie można dostać bzika.
Słychać kroki.

ROSENCRANTZ

(robi ruch, żeby podejść) Zgoda — i co dalej?

GUILDENSTERN

background image

84

(nie rusza się, zamyślony) A jednak to nie wyjaśnia wszystkiego, żeby tak się tym przejąć.
Czy nic więcej? I dlaczego my? Każdy byłby dobry. A myśmy nic nie zrobili.

ROSENCRANTZ

Chwila była ciężka, ale tego już nie odrobimy.

GUILDENSTERN

Czego?

ROSENCRANTZ

Trudno się połapać. Szczerze mówiąc, nie zależy mi na tym. Nie chcą nam powiedzieć, to ich
sprawa. (wędruje w głąb sceny, w stronę wyjścia) Jeśli o mnie idzie, to jestem zadowolony,
ż

eśmy go widzieli po raz ostatni. (zagląda za kulisy i wraca na scenę, jego twarz zdradza fakt.

że Hamlet tam jest)

GUILDENSTERN

Wiedziałem, że nie koniec na tym.

ROSENCRANTZ

(piskliwie) Co jeszcze?!

GUILDENSTERN

Zabieramy go do Anglii. Co on robi?
Rosencrantz idzie w głąb sceny i wraca.

ROSENCRANTZ

Mówi.

GUILDENSTERN

Do siebie? (Rosencrantz chce odejść. Guildenstern zatrzymuje go) Jest sam?

ROSENCRANTZ

Nie, z żołnierzem.

GUILDENSTERN

Więc nie mówi do siebie, tak?

ROSENCRANTZ

Mówi do siebie... Idziemy?

GUILDENSTERN

Dlaczego?
Rosencrantz podnosi głowę, nasłuchuje.

ROSENCRANTZ

Znowu to samo. (boleściwie) Jedyne o czym marze, to żeby uciec stąd.

GUILDENSTERN

Najlepszy rym do „uciec”, to głupiec...
Hamlet zachodzi ich od tyłu, rozmawiając z Żołnierzem w zbroi. Rosencrantz i Guildenstern

background image

85

nie odwracają się.

ROSENCRANTZ

Będą nas tutaj trzymać aż wyciągniemy kopyta. Co najmniej.
A pogoda się zmienia. (patrzy w górę) Wiosna nie może trwać wiecznie.

HAMLET

Czyje to wojska, miły panie?

Ż

OŁNIERZ

Norweskie, panie.

HAMLET

Dokąd one idą?

Ż

OŁNIERZ

Ku granicom Polski.

HAMLET

Kto ma nad nimi dowództwo?

Ż

OŁNIERZ

Synowiec starego króla. Fortynbras.

ROSENCRANTZ

Zmarzniemy. Lato nie potrwa długo.

GUILDENSTERN

Jesień za pasem.

ROSENCRANTZ

(patrząc na ziemię) Nie ma liści.

GUILDENSTERN

Jesień to jeszcze niekoniecznie liście. To jakby brązowy cień o zmierzchu... Wierząj mi, ten
brązowy cień pada na nas, czerwonawobrązowe i mandarynkowe cienie starego złota
rozciągają się na wszystkie zmysły... Głębokie lśniące ochry, opalone umbry i skrawki
przepalonej ziemi odbijają się w sobie i przechodzą przez siebie, sącząc światło. W taką porę.
jak wieść głosi, może gdzieś przypadkowo opadają liście. Wczorajszy dzień był niebieski, jak
dym.

ROSENCRANTZ

(nasłuchuje z głową do góry) Znowu coś słyszę.
Nasłuchują — słabe odgłosy orkiestry aktorów.

HAMLET

Dziękuję ci, panie.

Ż

OŁNIERZ

Bóg z tobą, panie. (wychodzi)

background image

86

Rosencrantz zrywa się i podchodzi do Hamleta.

ROSENCRANTZ

Pójdziemyż dalej, mości książę?

HAMLET

Zaraz. Służyć wam będę. Idźcie trochę naprzód.
Hamlet odwraca się tyłem do widowni. Rosencrantz idzie do przodu. Guildenstern. zwrócony
twarzą do widowni, nie rusza się.

GUILDENSTERN

On tam jest?

ROSENCRANTZ

Tak.

GUILDENSTERN

Co robi?
Rosencrantz patrzy przez ramię.

ROSENCRANTZ

Mówi.

GUILDENSTERN

Do siebie?

ROSENCRANTZ

Tak. (pauza. Rosencrantz chce odejść, zastanawia się, zawraca) Powiedział, że możemy
odejść. Przysięgam.

GUILDENSTERN

Chciałbym wiedzieć, gdzie jestem. Nawet nie wiedząc, gdzie jestem, chciałbym to wiedzieć.
Jeśli pójdziemy, nie dowiemy się nigdy.

ROSENCRANTZ

Czego się nie dowiemy?

GUILDENSTERN

Czy kiedykolwiek tu wrócimy?

ROSENCRANTZ

Wcale nie chcemy tu wracać.

GUILDENSTERN

Być może. Ale czy chcemy stąd odejść?

ROSENCRANTZ

Bezpiecznie byłoby wydostać się stąd.

GUILDENSTERN

background image

87

Nie wiem. Niebo jest wszędzie to samo.

ROSENCRANTZ

(idąc) Cóż. mamy już za sobą szmat drogi. (Guildenstern zaczyna iść za nim) A zresztą
wszystko jeszcze może się zdarzyć.
Wychodzą. Hamlet jest sam, tyłem do widowni.
Ściemnienie

background image

88

AKT III


Całkowita ciemność. Słabe odgłosy morza. Po paru sekundach ciszy, głos z ciemności...

GUILDENSTERN

Jesteś tam?

ROSENCRANTZ

Gdzie?

GUILDENSTERN

(ironicznie) Dobrze się zaczyna...
Pauza.

ROSENCRANTZ

To ty?

GUILDENSTERN

Tak.

ROSENCRANTZ

Skąd wiesz?

GUILDENSTERN

(wybucha) Och, na miłość Boską!

ROSENCRANTZ

Więc nie wykończyli nas jeszcze?

GUILDENSTERN

No, w każdym razie jesteśmy.

ROSENCRANTZ

Jesteśmy? Nie widzę.

GUILDENSTERN

Ale potrafisz jeszcze myśleć, nie?

ROSENCRANTZ

Tak myślę.

GUILDENSTERN

Potrafisz jeszcze mówić.

ROSENCRANTZ

Co mam powiedzieć?

GUILDENSTERN

background image

89

Mniejsza o to. Jeszcze coś czujesz, nie?

ROSENCRANTZ

Czy czuję? I to jak!

GUILDENSTERN

Co mianowicie?

ROSENCRANTZ

Nogę. Tak, zdaje się. że to moja noga.

GUILDENSTERN

Nie wiesz na pewno?

ROSENCRANTZ

Zdrętwiała.

GUILDENSTERN

Zdrętwiała?

ROSENCRANTZ

(w panice) W ogóle nie czuję!

GUILDENSTERN

To się uszczypnij.

ROSENCRANTZ

(krzyczy przeraźliwie, po czym mówi) Przepraszam.

GUILDENSTERN

No, więc mamy to z głowy.
Dłuższa pauza: szum z wolna narasta, aż daje się rozpoznać morze. Okręt trzeszczy, wiatr bije
w olinowanie, okrzyki marynarzy rzucających z różnych stron, z daleka i z bliska, niewyraźne
rozkazy przed podróżą.
Mianowicie:

GŁOSY

Lewa burta w lewo!
Popuść żagle!
Skróć żagle!
To ty bosmanie?
Halo! To ty?
Zwrot w lewo!
Odwróć do wiatru!
Bardziej pod wiatr, chłopaki!
Spuść kotwicę!
Wszystkie żagle w górę!

ROSENCRANTZ

Jesteśmy na statku. (pauza) Ciemno, nie?

background image

90

GUILDENSTERN

Jak na noc, to ujdzie.

ROSENCRANTZ

Nie, nie jak na noc.

GUILDENSTERN

Jak na dzień, to ciemno.
Pauza.

ROSENCRANTZ

Tak, jak na dzień, to ciemno.

GUILDENSTERN

Wzięliśmy chyba kurs na północ.

ROSENCRANTZ

Myślisz, że jest północ?

GUILDENSTERN

W nocy nie widać.

ROSENCRANTZ

Ale jeśli jest dzień? (odgłosy marynarzy. Latarnia zapalona w głębi sceny — przez Hamleta.
Scena powoli i nierówno rozjaśnia się dostatecznie, żeby dojrzeć Rosencrantza i
Guildensterna siedzących na pierwszym planie. Z tyłu niewyraźne cienie żagli itp.)
Zdaje się,
ż

e robi się jasno.

GUILDENSTERN

Jak na noc, to nie.

ROSENCRANTZ

Ale jak na północ?

GUILDENSTERN

Jak na północ, to jasno.

ROSENCRANTZ

(pauza) Ciemno. (więcej światła — latarnie? księżyc?... Wśród innych przedmiotów dostrzec
można na pokładzie trzy beczki wielkości człowieka. ustawione pionowo, przykryte wiekiem.
Oddalone są od siebie, ale stoją w jednej linii. Z tylu na podniesieniu — osadzony na drągu
parasol w jaskrawe pasy, przechylony w ten sposób, że nie widać co jest za nim; parasol ma
około 2 metrów średnicy. Rosencrantz i Guildenstern siedzą nieruchomo, twarzą do widowni)
Ale jaśniej niż było. Wkrótce będzie noc. Tak daleko na północ. (żałośnie) Chyba trzeba spać.
(ziewa i przeciąga się)

GUILDENSTERN

Zmęczony?

background image

91

ROSENCRANTZ

Nie... Wątpię, żebym mógł się przyzwyczaić do tego. Całą noc spać, cały dzień nic nie
widzieć... Ci Eskimosi muszą mieć spokojne życie.

GUILDENSTERN

Jacy Eskimosi?

ROSENCRANTZ

Co?

GUILDENSTERN

Zdawało mi się. że... (urywa) Nie stać mnie już nawet na to, żeby nie wierzyć własnym
uszom. Nie mógłbym zdobyć się nawet na najmniejszy sceptycyzm.
Pauza.

ROSENCRANTZ

Może wyciągniemy nogi?

GUILDENSTERN

Nie chce mi się.

ROSENCRANTZ

Mogę je tobie wyciągnąć.

GUILDENSTERN

Nie.

ROSENCRANTZ

Moglibyśmy sobie nawzajem wyciągnąć nogi. Nie musielibyśmy nigdzie chodzić.

GUILDENSTERN

(pauza) Nie, mógłby ktoś przyjść.

ROSENCRANTZ

Gdzie?

GUILDENSTERN

Tam.

ROSENCRANTZ

Tutaj?

GUILDENSTERN

Na pokład.
Rosencrantz ogląda pokład, uderza weń dłonią.

ROSENCRANTZ

Ładna klepka, nie?

GUILDENSTERN

background image

92

Tak, też bardzo lubię statki. Podoba mi się sposób, w jaki są... zawarte w sobie. Człowiek nie
musi się zastanawiać, w którą stronę iść, czy w ogóle iść — nie ma problemu, bo jest się na
statku. Mógłbym całe życie spędzić na statku.

ROSENCRANTZ

Bardzo zdrowo.
Rosencrantz robi głęboki wdech, ale przy wydechu jest jakby zawiedziony. Guildenstern
wstaje i patrzy ponad głowy widzów.

GUILDENSTERN

Na statku człowiek jest wolny. Do czasu. Względnie.

ROSENCRANTZ

Jakie jest morze?

GUILDENSTERN

Burzliwe.
Rosencrantz podchodzi do niego. Obaj patrzą ponad głowy widzów.

ROSENCRANTZ

(powoli) Boję się, że zaraz zacznę wymiotować.
Guildenstern ślini palec, podnosi do góry, sprawdza kierunek.

GUILDENSTERN

Raczej z tamtej strony. (Rosencrantz idzie w głąb sceny. I lepiej byłoby, gdyby małe schodki
prowadziły na wyższy pokład z niższego pokładu na pierwszym planie, przy czym parasol
byłby ustawiony na wyższym pokładzie. Rosencrantz staje przy parasolu i zagląda na drugą
stronę. Guildenstern tymczasem powraca do swego tematu, patrzy ponad głowy widzów.)

Mamy wolność słowa, ruchu, improwizacji, a przecież... Jesteśmy na uwięzi. O naszej
wędrówce decyduje jedna jedyna gwiazda, a całe nasze dryfowanie to tylko nieznaczna
zmiana pozycji w stosunku do niej; możemy wykorzystać chwilę, zakręcić się dokoła podczas
gdy chwile mijają, mały skok tu, wy tam, ale krąg się zamyka i musimy stanąć twarzą w
twarz wobec niezmiennego, jedynego faktu — że my, Rosencrantz i Guildenstern, wieziemy
Hamleta do Anglii.
Tymczasem Rosencrantz powrócił i, stąpając na palcach z ważną miną, z zaciśniętymi ustami,
jak gdyby się bał, że wymknie mu się tajemnica, podchodzi do Guildensterna, ukradkiem
wskazuje za siebie; mówi szeptem.

ROSENCRANTZ

Słuchaj, on jest tam!

GUILDENSTERN

(bez zdziwienia) Co robi?

ROSENCRANTZ

Ś

pi.

GUILDENSTERN

Sam?

background image

93

ROSENCRANTZ

Tak.

GUILDENSTERN

Jemu dobrze.

ROSENCRANTZ

Co?

GUILDENSTERN

Może spać.

ROSENCRANTZ

Jemu dobrze.

GUILDENSTERN

Teraz nas ma.

ROSENCRANTZ

Może spać.

GUILDENSTERN

Wszystko przez niego.

ROSENCRANTZ

Teraz nas ma.

GUILDENSTERN

A my nie mamy nic. (krzyczy) Ja żądam tylko tego, co nam się wspólnie należy!

ROSENCRANTZ

Najlepszy rym do „należy”...

GUILDENSTERN

Pozostaw to młodzieży.
Głuche uderzenie, pauza.

ROSENCRANTZ

(zmienia pozycję, rozgląda się) Co teraz?

GUILDENSTERN

Ż

e niby co?

ROSENCRANTZ

Nic się nie dzieje.

GUILDENSTERN

Jesteśmy na statku.

ROSENCRANTZ

background image

94

Wiem.

GUILDENSTERN

(gniewnie) Więc czego się spodziewasz? (z niechęcią) Mamy skąpe informacje, a musimy
działać... choć ledwo pamiętamy, co nam rozkazano i kierujemy się raczej domysłem.
(Rosencrantz wkłada jedną rękę do sakiewki po czym zakłada obie ręce za siebie, następnie
wyciąga obie pięści przed siebie, Guildenstern uderza w jedną pięść. Rosencrantz rozwiera ją
i pokazuje monetę. Daje ją Guildensternowi. Rosencrantz wkłada rękę do sakiewki, potem
zakłada obie ręce za siebie, następnie wyciąga obie pięści przed siebie. Guildenstern uderza
w jedną pięść, Rosencrantz rozwiera ją i pokazuje monetę. Daje ją Guildensternowi. Ta scena
powtarza się jeszcze dwa razy. Guildenstern zaczyna się denerwować. Za wszelką cenę stara
się przegrać. Jeszcze jedno powtórzenie sceny. Guildenstern najpierw uderza w jedną rękę,
zmienia zdanie, uderza w drugą, a Rosencrantz niechcący wyjawia, że w obu pieścach ma
monety)
Miałeś w obu rękach monety.

ROSENCRANTZ

(zakłopotany) Tak.

GUILDENSTERN

Za każdym razem?

ROSENCRANTZ

Tak.

GUILDENSTERN

Jaki to ma sens?

ROSENCRANTZ

(żałośnie) Chciałem sprawić ci przyjemność.
Słychać głuche uderzenie.

GUILDENSTERN

Ile on ci dał?

ROSENCRANTZ

Kto?

GUILDENSTERN

Król. Dał nam trochę pieniędzy.

ROSENCRANTZ

Ile ci dał?

GUILDENSTERN

Ja pytałem pierwszy.

ROSENCRANTZ

Dostałem tyleż co ty.

GUILDENSTERN

background image

95

On by żadnego z nas nie skrzywdził.

ROSENCRANTZ

A ile ty dostałeś?

GUILDENSTERN

To samo.

ROSENCRANTZ

Skąd wiesz?

GUILDENSTERN

Sam mi przecież powiedziałeś. A ty skąd wiesz?

ROSENCRANTZ

On by żadnego z nas nie skrzywdził.

GUILDENSTERN

Nawet, gdyby chciał.

ROSENCRANTZ

Nigdy tego nie chciał.

GUILDENSTERN

Nie mógł nawet wiedzieć, że nas nie odróżnia.

ROSENCRANTZ

Nie wiedząc.

GUILDENSTERN

(ze wściekłością) Ciągle powtarzasz to samo! Dlatego wszystko trwa w martwym punkcie!

ROSENCRANTZ

Nic innego nie potrafię. Jestem tylko do pomocy.

GUILDENSTERN

A ja mam tego dość. Zawsze tylko nadaję ton!

ROSENCRANTZ

(pokornie) Widocznie to twoja silna indywidualność. (prawie we łzach) Och, co z nami
będzie?!
Guildenstern pociesza go, cała jego szorstkość znika.

GUILDENSTERN

Nie płacz... No już... już. Postaram się, żeby było dobrze.

ROSENCRANTZ

Ale co mamy robić? Jesteśmy zdani na własne siły.

GUILDENSTERN

background image

96

Jesteśmy w drodze do Anglii, wieziemy tam Hamleta.

ROSENCRANTZ

Po co?

GUILDENSTERN

Po co? Gdzieżeś ty był?

ROSENCRANTZ

Kiedy? (pauza) Nie wiemy, co robić, kiedy tam wylądujemy.

GUILDENSTERN

Zaprowadzimy go do króla.

ROSENCRANTZ

Król tam będzie?

GUILDENSTERN

Nie, król Anglii.

ROSENCRANTZ

Oczekuje nas?

GUILDENSTERN

Nie.

ROSENCRANTZ

Nie będzie wiedział o co nam idzie. Co mu powiemy?

GUILDENSTERN

Mamy list. List, wiesz?

ROSENCRANTZ

Czy ja wiem?

GUILDENSTERN

W liście jest wszystko wyjaśnione. Możemy na to liczyć.

ROSENCRANTZ

Więc o to idzie?

GUILDENSTERN

O co?

ROSENCRANTZ

Prowadzimy Hamleta do króla Anglii, wręczamy mu list — i co?

GUILDENSTERN

Może w liście jest coś, co przyniesie nam jakąś korzyść.

background image

97

ROSENCRANTZ

A jeśli nie?

GUILDENSTERN

Mówi się trudno.

ROSENCRANTZ

Koniec?

GUILDENSTERN

Tak.
Pauza.

ROSENCRANTZ

A może jest jakiś ratunek? (pauza) Kto jest królem Anglii?

GUILDENSTERN

To zależy kiedy wylądujemy.

ROSENCRANTZ

Jak myślisz, co jest w tym liście?

GUILDENSTERN

Och... ukłony. Zapewnienia lojalności. Prośba o przysługę, przypomnienie zobowiązań.
Mętne obietnice wraz z ukrytymi groźbami... Dyplomacja. Pozdrowienia dla krewnych.

ROSENCRANTZ

I o Hamlecie?

GUILDENSTERN

Oczywiście.

ROSENCRANTZ

I o nas — z wszystkimi szczegółami?

GUILDENSTERN

Ma się rozumieć.
Pauza.

ROSENCRANTZ

Więc mamy list, który wszystko wyjaśnia.

GUILDENSTERN

Masz go w kieszeni. (Rosencrantz klepie się po kieszeniach) Co się stało?

ROSENCRANTZ

List.

GUILDENSTERN

Masz go?

background image

98

ROSENCRANTZ

(coraz bardziej przerażony) Mam? (przeszukuje gorączkowo kieszenie) Gdzie go mogłem
włożyć?

GUILDENSTERN

Nie mogłeś go zgubić.

ROSENCRANTZ

Musiałem go zgubić.

GUILDENSTERN

Dziwne. Wydawało mi się, że on dał go mnie.
Rosencrantz patrzy na niego z nadzieją.

ROSENKRANZ

Może go dał tobie?

GUILDENSTERN

Ale byłeś taki pewny, że to ty go nie masz.

ROSENCRANTZ

(piskliwie) Bo właśnie go nie mam.

GUILDENSTERN

Ale jeśli on dał go mnie, to nie ma najmniejszego powodu, żebyś ty go miał. A w takim razie
nie rozumiem, po co ten cały krzyk, że go nie masz!

ROSENCRANTZ

(pauza) Istotnie, mętna sprawa.

GUILDENSTERN

Wszystko zaczyna wymykać się z rąk... Statek, noc, poczucie osamotnienia i niepewności...
Wszystko to prowadzi do rozproszenia uwagi. Musimy panować nad sytuacją. Wziąć się
mocno w garść. A więc: albo zgubiłeś list albo w ogóle go nie miałeś, w którym to wypadku
król nigdy ci go nie dał. Co z kolei oznacza, że dał go mnie, a w takim razie ja włożyłbym go
do mojej wewnętrznej górnej kieszeni, w którym to wypadku (spokojnie wyciąga list)
...będzie tutaj. (śmieją się jeden do drugiego) Nie wolno nam się dać nabierać w przyszłości.
Pauza. Rosencrantz odbiera mu list.

ROSENCRANTZ

Teraz, skorośmy go już znaleźli, to po cośmy go szukali?

GUILDENSTERN

(zastanawia się) Myśleliśmy, że go nie mamy.
Pauza.

ROSENCRANTZ
Napięcie spadło.

background image

99

GUILDENSTERN

Jakie napięcie?

ROSENCRANTZ

Co ja ostatnio powiedziałem, zanim zmieniliśmy temat?

GUILDENSTERN

Kiedy?

ROSENCRANTZ

(bezradnie) Nie pamiętam.

GUILDENSTERN

(zrywa się z miejsca) To wszystko nie trzyma się kupy! To do niczego nie prowadzi!

ROSENCRANTZ

(ponuro) Nawet nie do Anglii. I tak w to nie wierzę.

GUILDENSTERN

W co?

ROSENCRANTZ

W Anglię.

GUILDENSTERN

Myślisz, że istnieje tylko na mapie?

ROSENCRANTZ

Po prostu w nią nie wierzę! (spokojniej) Nie widzę jej. Staram się wyobrazić sobie, jak
lądujemy... Wyobrażam sobie jakiś mały port... drogę, mieszkańców, którzy wskazują
kierunek... konie na drodze... konną jazdę... jakiś dzień albo dwa tygodnie... a potem pałac i
król Anglii... Taka byłaby logiczna kolej rzeczy. Ale w głowie mam pustkę. Nie.
Ześlizgujemy się z mapy. Mogą tam być nawet smoki.

GUILDENSTERN

Tak... tak... (zbierając myśli) Ty i tak w nic nie wierzysz, aż to się stanie. Ale to wszystko już
się stało. Prawda?

ROSENCRANTZ

Płyniemy w głąb czasu, chwytając się brzytwy. Ale na co tonącemu cegła?

GUILDENSTERN

Trzymaj się, to już niedługo.

ROSENCRANTZ

Już lepsza śmierć. Myślisz, że śmierć to może być statek?

GUILDENSTERN

Nie, nie, nie... Śmierć to nie jest... Śmierci nie ma. Zastanów się. Śmierć to ostateczna
negacja. Niebyt. Nie możesz nie być na statku.

background image

100

ROSENCRANTZ

Nieraz już nie bywałem na statku.

GUILDENSTERN

Nie, nie, nie — tam gdzie nie bywałeś, to nie były statki.

ROSENCRANTZ

Wolałbym śmierć. (mierzy wysokość) Mógłbym skoczyć za burtę. To im pokrzyżuje szyki.

GUILDENSTERN

Chyba, że na to właśnie liczą.

ROSENCRANTZ

Więc zostanę na pokładzie. To im pokrzyżuje szyki. (miota się w bezsilności i gniewie)
Dobra! O nic nie pytamy, o niczym nie wątpimy. Działamy. Ale gdzieś musi być granica — i
chciałbym, aby w protokóle zostało zaznaczone, że nie wierzę w Anglię. Skończyłem.
(zastanawia się) A nawet gdyby istniała, to i tak byłaby klapa.

GUILDENSTERN

Niby dlaczego?

ROSENCRANTZ

(wściekły) Nie będzie wiedział o czym mówimy. Co mu powiemy?

GUILDENSTERN

Powiemy: Wasza Królewska Mość, przyjechaliśmy!

ROSENCRANTZ

(wyniośle) A kto wy jesteście?

GUILDENSTERN

Rosencrantz i Guildenstern.

ROSENCRANTZ

(opryskiwanie) Nie znam.

GUILDENSTERN

Cóż, mali ludzie...

ROSENCRANTZ

(wyniośle i nieprzychylnie) Co was tu sprowadza?

GUILDENSTERN

Mamy rozkazy...

ROSENCRANTZ

Pierwsze słyszę...

GUILDENSTERN

background image

101

(zły) Pozwól mi skończyć. (uniżenie) Przyjechaliśmy z Danii.

ROSENCRANTZ

Czego chcecie?

GUILDENSTERN

Nic, przywieźliśmy Hamleta.

ROSENCRANTZ

Kto to taki?

GUILDENSTERN

(zirytowany) Słyszałeś o nim...

ROSENCRANTZ

O tak, słyszałem i nie chcę mieć z tym nic wspólnego.

GUILDENSTERN

Ale...

ROSENCRANTZ

Włazisz tu jak do karczmy i myślisz, że przyjmę każdego wariata, którego chcecie się pozbyć
z powodu jakichś nie udowodnionych...

GUILDENSTERN

Mamy list...
Rosencrantz wyrywa mu z ręki list i rozdziera kopertę.

ROSENKRANTZ

(sprawnie) Rozumiem... rozumiem... Cóż, to niby potwierdza waszą historię, tak jak ją
przedstawiacie... Rozkaz króla Danii, z wielu różnych przyczyn wydany, abym dla dobra
Danii, jako też Anglii, po przeczytaniu niniejszego listu niezwłocznie skrócił Hamleta o
głowę! (Guildenstern wyrywa mu list. Rosencrantz wyrywa mu go z powrotem. Guildenstern
puszcza go tylko do połowy. Czytają go wspólnie i rozchodzą się. Pauza. Stoją na pierwszym
planie, patrzą w stronę widowni)
Słońce zachodzi. Wkrótce będzie ciemno.

GUILDENSTERN

Tak sądzisz?

ROSENCRANTZ

Mówię, żeby coś powiedzieć. (pauza) Jesteśmy jego przyjaciółmi.

GUILDENSTERN

Skąd wiesz?

ROSENCRANTZ

Razem spędziliśmy młodość.

GUILDENSTERN

Tak tylko pisze w życiorysie.

background image

102

ROSENCRANTZ

Ale na tym właśnie musimy polegać.

GUILDENSTERN

Owszem, ale czasem nie. Trzeba zachować odpowiednią proporcję. Załóżmy, jeśli chcesz, że
mają go zabić. Cóż, jest człowiekiem, jest śmiertelny, wszyscy jesteśmy śmiertelni i tak dalej,
więc i on, wcześniej czy później, musiałby umrzeć. Albo patrząc na to z punktu widzenia
społeczności — to tylko jeden spośród wielu, strata mieści się w granicach rozsądku i
przyzwoitości. A zresztą, czy śmierć jest aż tak straszna! Jak to powiedział filozoficznie
Sokrates: skoro nie wiemy czym jest śmierć, lęk przed śmiercią jest nielogiczny. To może
być... bardzo przyjemne. W każdym razie wyzwala od brzemienia życia, a dla poczciwych to
przystań i nagroda. Albo patrząc na to z innej strony — jesteśmy mali ludzie, nie znamy
podszewki wielu spraw. Jedne koła obracają się wokół innych i tak dalej — i byłoby
zarozumiałością z naszej strony, gdybyśmy chcieli wpływać na koleje losu, czy tylko królów.
Reasumując, uważam, że lepiej się do tego nie mieszać. Złóż list — tak — ładnie — o tak.
Nie zauważą złamanej pieczęci, oczywiście, jeśli zachowasz się jak należy.

ROSENCRANTZ

Ale do czego to prowadzi?

GUILDENSTERN

Nie szukaj logiki.

ROSENCRANTZ

Nic nam nie zrobił.

GUILDENSTERN

Nie szukaj sprawiedliwości.

ROSENCRANTZ

To straszne.

GUILDENSTERN

Ale mogłoby być gorzej. Już mi się nawet zdawało, że jest gorzej. (śmieje się z ulgą)
Zza parasola, w głębi, ukazuje się Hamlet. Światło powoli i nieznacznie słabnie. Hamlet
zbliża się do latarni.

ROSENCRANTZ

A więc sytuacja, jak mi się zdaje, jest następująca: My, Rosencrantz i Guildenstern, od
młodości z nim wychowani, zbudzeni przez człowieka stojącego w siodle, zostaliśmy
wezwani i przyjechaliśmy i otrzymaliśmy rozkaz, aby zbadać powody jego smutku i trochę go
rozerwać, na przykład sztuką, która niestety, jak się okazało, została przerwana wśród
zamieszania, wywołanego tym, że ktoś się o coś obraził, nie wiadomo dlaczego — co między
innymi miało ten skutek, że Hamlet doznał silnego, żeby nie powiedzieć morderczego
wzburzenia — i w konsekwencji eskortujemy go, dla jego własnego dobra, do Anglii. Dobrze.
Mamy to już za sobą. (Hamlet gasi ręczną latarnię. Scena tonie w ciemnościach. Ciemność
ustępuje światłu księżyca, w którym to świetle Hamlet zbliża się do Rosencrantza i
Guildensterna pogrążonych we śnie. Wyjmuje im z kieszeni list i znika za parasolem. Światło
ręcznej latarni przebija przez płótno parasola. Hamlet znowu wyłania się z listem, wkłada go

background image

103

z powrotem do kieszeni Guildensterna i gasząc latarnię, odchodzi. Świta. Rosencrantz patrzy
jak słońce wschodzi — od strony widowni. Za nim widać pogodny obrazek: Pod przechylonym
parasolem, wygodnie rozłożony na leżaku, siedzi Hamlet owinięty w pled; czyta książkę, może
nawet palić papierosa. Rosencrantz przygląda się wschodzącemu słońcu, które teraz wskazuje
południe)
Niczego nie jestem pewien. (wstaje, Guildenstern budzi się) Według mnie, sytuacja
wygląda następująco. To jest zachód, chyba żeśmy zboczyli z kursu, a w takim wypadku jest
noc; król dał mnie to samo co tobie, król tobie dał to samo co mnie; król nigdy nie dawał mi
listu, król tobie dał list, nie wiemy, co jest w liście; wieziemy Hamleta do króla Anglii, nie
wiadomo którego, gdyż to zależy od tego, kiedy wylądujemy — i wręczajmy mu list, który
może, ale nie musi, przynieść nam jakąś korzyść, a jak nie przyniesie korzyści, to jesteśmy
wykończeni, jesteśmy w kropce, jeśli oni jeszcze stawiają kropki. Moglibyśmy się znaleźć w
gorszej sytuacji. Nie przegapiliśmy chyba jakiejś okazji. Chociaż nie bardzo nam pomagają...
(znowu siada, po czym obaj kładą się na brzuchu) Gdybyśmy nie oddychali, to byśmy
przepadli. (słychać przytłumione dźwięki z taśmy. Obaj szybko siadają) Zaczyna się. Tak, ale
co? (przysłuchują się muzyce)

GUILDENSTERN

(z przejęciem) Wreszcie coś słychać z tej bezdennej otchłani, podczas gdy na statku i poza
akcją panuje wspaniała, absolutna cisza przerywana tylko leniwą falą morską, a kołyszący się
statek skłania do spekulacji, albo do przypuszczenia, albo do nadziei, że wkrótce coś się
stanie; słychać fujarkę, jeden z marynarzy przyłożył usta do drewnianej piszczałki, jego palce
biegną, powiedzmy, po dziurkach, przez które wchodzi powietrze, powiedzmy, z jego ust, a
piszczałka wygrywa, jak to się mówi, najbardziej urzekającą melodię. Coś takiego mogłoby
zmienić tok wydarzeń. (pauza) Idź, zobacz, co to jest.

ROSENCRANTZ

Ktoś gra na piszczałce.

GUILDENSTERN

Idź, poszukaj go.

ROSENCRANTZ

A potem?

GUILDENSTERN

Nie wiem. Poproś, żeby coś zagrał.

ROSENCRANTZ

Dlaczego?

GUILDENSTERN

Idź, póki nam się czegoś chce.

ROSENCRANTZ

No, nareszcie coś się dzieje! Zupełnie nie zauważyłem! (nasłuchuje, robi krok w stronę
wyjścia, przysłuchuje się uważniej; zmienia kierunek. Guildenstern nie zwraca na niego
uwagi. Rosencrantz rozgląda się, chcąc wybadać skąd dochodzi muzyka. Wreszcie, niezbyt
zadowolony, ustala, że dźwięki wydobywają się ze środkowej beczki. Od tego faktu nie sposób
uciec. Zwraca się do Guildensterna, lecz ten w ogóle nie reaguje. Przez cały ten czas
Rosencrantz nie mówi ani słowa, ale jego twarz i ręce wyrażają zdumienie. Stoi, gapiąc się na

background image

104

środkową beczkę. Z jej wnętrza wydobywają się dźwięki piszczałki. Kopie beczkę — i
piszczałka milknie. Podchodzi znów do Guildensterna — piszczałka znów zaczyna grać.
Zbliża się ostrożnie do beczki, podnosi wieko — muzyka nasila się. Zatrzaskuje wieko —
muzyka słabnie. Zawraca w kierunku Guildensterna. Słychać stłumione uderzenie bębna.
Staje jak wryty. Odwraca się. Przypatruje się beczce po lewej stronie. Z jej wnętrza rozlega
się uderzenie w bęben, któremu po chwili wtóruje flet. Wraca znów do Guildensterna.
Otwiera usta chcąc coś powiedzieć, ale nie wydaje dźwięku. Słychać lutnię. Okrąża trzecią
beczkę. Włączają się inne instrumenty. Wreszcie staje się oczywiste, że w tych trzech beczkach
— podzieleni na grupy — znajdują się aktorzy grający melodię, którą słyszeliśmy już trzy
razy. Rosencrantz siada obok Guildensterna. Patrzą przed siebie, nieruchomo, szeroko
otwartymi oczami. Melodia milknie. Pauza)
Zdawało mi się, że słyszałem orkiestrę,
(bojaźliwie) W każdym razie nie można wykluczyć...

GUILDENSTERN

Ż

eby diabły nie umiały mruczeć...

Wieko środkowej beczki podnosi się i wyłania się głowa Pierwszego Aktora.

PIERWSZY AKTOR

Aha! Pijemy z jednej beczki! (wyłazi z beczki i wali pięścią w pozostałe) Wszyscy
wychodzić! (aktorzy jeden po drugim wyłażą z beczek — ze swymi instrumentami, z
tobołkami. Brak tylko Alfreda. Pierwszy Aktor jest w dobrym nastroju — zwraca się do
Rosencrantza)
Gdzie jesteśmy?

ROSENCRANTZ

W podróży.

PIERWSZY AKTOR

Oczywiście, jeszcześmy nie dotarli do celu.

ROSENCRANTZ

Czy będziemy odpowiednio wyglądali w Anglii?

PIERWSZY AKTOR

Dla mnie wyglądacie odpowiednio, a w Anglii nie są wybredni. Alfred! (Alfred wyłazi z
beczki Pierwszego Aktora)
Sprytny chłopak! Zawsze kryty.

GUILDENSTERN

Co tu robicie?

PIERWSZY AKTOR

Podróżujemy. (do aktorów) Dobra, a teraz zejdźcie na drugi plan. (aktorzy ubrani w kostiumy
z poprzedniej pantomimy. Król z koroną na głowie. Alfred jako królowa, truciciel i dwie
postacie w opończach. Do Guildensterna)
Aktorzy! Zbyt obdarci, żeby uchodzić za
pasażerów, zbyt leniwi jak na załogę. Po jego kompanach poznacie go...

AKTORZY

(z niesmakiem) Po jego kompanach poznacie go...

PIERWSZY AKTOR

background image

105

Na drugi plan! (przechodzi wśród aktorów — do truciciela) Ty będziesz steward... (do
Alfreda)
Ty — stewardessa... (do innych) Ty pokładowy... Pokładowy... (do króla) Ty jesteś
pretendent. (aktorzy zajmują odpowiednie pozycje. Do Guildensterna) Miło wam, że nas
znowu widzicie? (pauza) Jak na razie, wszyliście z opresji.

GUILDENSTERN

A wy?

PIERWSZY AKTOR

W niełasce. Nasza sztuka obraziła króla.

GUILDENSTERN

Tak.

PIERWSZY AKTOR

Cóż, sam jest drugim mężem. Istotnie, to było nietaktowne.

ROSENCRANTZ

Ale mimo to, sztuka niezła.

PIERWSZY AKTOR

Co z tego? Gdy zaczynała być interesująca, przerwano spektakl. (patrzy w stronę Hamleta)
Oto jak należy podróżować...

GUILDENSTERN

Coście tam robili?

PIERWSZY AKTOR

Ukrywaliśmy się. (wskazując na kostiumy) Musieliśmy wiać tak, jak staliśmy.

ROSENCRANTZ

Pasażerowie na gapę.

PIERWSZY AKTOR

Oczywiście. Nie dostaliśmy zapłaty na skutek okoliczności trochę od nas niezależnych, a
nasze własne pieniądze przegraliśmy, stawiając na pewniaki. Życie to hazard, gdzie szanse są
straszliwie nierówne — gdyby to był zakład, nikt by go nie przyjął. Czy wie pan, że każda
podwojona cyfra jest parzysta?

ROSENCRANTZ

Czyżby?

PIERWSZY AKTOR

Codziennie uczymy się czegoś na własnej skórze. Ale my, wędrowni aktorzy, nie
zniechęcamy się. Czy pan wie, co się dzieje ze starymi aktorami?

ROSENCRANTZ

Co?

PIERWSZY AKTOR

background image

106

Nic. Ciągle grają. Pan się dziwi?

GUILDENSTERN

Czemu?

PIERWSZY AKTOR

Ż

e pan nas widzi.

GUILDENSTERN

Wiedziałem, że mnie to jeszcze czeka.

PIERWSZY AKTOR

Całych i zdrowych. Połapał się pan już, o co tu idzie?

GUILDENSTERN

Mamy za mało informacji.

PIERWSZY AKTOR

Może byście z nim pogadali?

ROSENCRANTZ

To możliwe.

GUILDENSTERN

Ale to nic nie da.

ROSENCRANTZ

Ale jest możliwe.

GUILDENSTERN

To nie ma sensu.

ROSENCRANTZ

Ale jest dozwolone.

GUILDENSTERN

Dozwolone, owszem. Korzystamy z pewnej wolności. Nie ma żadnych ograniczeń, żadnych
zakazów. Na razie zapewniliśmy sobie, czy też zmuszono nas do swobody ruchu.
Spontaniczność i kaprys są na porządku dziennym. Inne sprawy tu się dzieją, ale nas to nie
obchodzi. Możemy swobodnie oddychać. Możemy się odprężyć. Możemy robić co chcemy i
mówić co chcemy i z kim chcemy, bez ograniczeń.

ROSENCRANTZ

Oczywiście, do pewnego stopnia.

GUILDENSTERN

Tak, do pewnego stopnia.
Hamlet podchodzi do świateł rampy i przygląda się publiczności. Pozostali obserwują go w
milczeniu. Hamlet głośno odchrząkuje i pluje w stronę publiczności, po czym ociera sobie
twarz i wraca w głąb sceny.

background image

107

ROSENCRANTZ

Jego główną cechą, jeśli wolno mi to tak nazwać, jest obsesja filozoficznej introspekcji, co nie
znaczy, że jest wariatem. I nie znaczy, że nie jest wariatem. Często to w ogóle nic nie znaczy.
W czym można się dopatrzeć szaleństwa, ale niekoniecznie.

GUILDENSTERN

To wszystko sprowadza się do symptomów. Te wieloznaczne odpowiedzi, mistyczne aluzje,
pomyłki co do osób — to, że stara się nas przekonać, że jego ojciec jest jego matką i temu
podobne; że napomyka o samobójstwie. wyrzeka się ćwiczeń cielesnych, traci pogodę ducha,
zdradza oznaki klaustrofobii — żeby nie powiedzieć, że ubrdał sobie, jakoby był więziony;
wywoływanie ducha słoni, kameleonów, kapłonów, wielorybów, wiewiórek, jastrzębi, czapli
— wszystkie te zagadki, wykręty, wymówki; amnezja, paranoja, krótkowzroczność; marzenia
dzienne, halucynacje; sztyletowanie starszych osób, obrażanie rodziców, lżenie kochanki,
pokazywanie się publicznie bez kapelusza, z opadającymi pończochami, to wzdychanie i
szlochanie, jak zakochany uczniak, co w jego wieku jest przesadą.

ROSENCRANTZ

I to gadanie do siebie samego.

GUILDENSTERN

I to gadanie do siebie samego. (jednocześnie każdy idzie w inną stronę) I do czego to
prowadzi?

ROSENCRANTZ

Idzie o aktora.

GUILDENSTERN

Jego sztuka obraziła króla...

ROSENCRANTZ

... obraziła króla...

GUILDENSTERN

... który kazał go aresztować...

ROSENCRANTZ

...kazał go aresztować...

GUILDENSTERN

... więc ucieka do Anglii...

ROSENCRANTZ

... na statku, gdzie spotyka...

GUILDENSTERN

Guildensterna i Rosencrantza, wiozących Hamleta...

ROSENCRANTZ

... który również obraził króla...

background image

108

GUILDENSTERN

... i zabił Poloniusza...

ROSENCRANTZ

... obraził króla na różne sposoby...

GUILDENSTERN

... do Anglii. (pauza) Tak to wygląda.
Rosencrantza aż poderwało.

ROSENCRANTZ

To tylko przypadki! Wszystko tylko przypadki! Mój Boże, czyż nie można mieć choć
odrobinę ciągłości? Jakiejś akcji?
Na te słowa atakują piraci. Zamieszanie, bieganina i okrzyki: „Piraci”. Wszyscy są
przerażeni. Hamlet dobywa miecza i rusza na pierwszy plan. Guildenstern, Rosencrantz i
Aktor dobywają mieczy i biegną w głąb sceny. Zwierają się z napastnikami. Hamlet się
odwraca. Piraci odwracają się. Znowu zwarcie. W głębi sceny panika. Cała czwórka biegnie
tam. Rosencrantz, Guildenstern i Pierwszy Aktor wykrzykują: „Mamy ich! Do broni! Piraci!
Są tam! Tutaj! Do mnie! Bij zabij!” Dobiegłszy, widzą coś, co im się nie podoba, wahają się,
uciekają co tchu na pierwszy plan. Hamlet, który biegnie na czele wskakuje do beczki po
lewej. Aktor — do beczki po prawej. Rosencrantz i Guildenstern — do środkowej. Wszyscy
zamykają za sobą wieka. Światła gasną, odgłosy walki trwają. Hałas zanika. Zapalają się
światła. Brak środkowej beczki z Rosencrantzem i Guildensternem. Wieko prawej beczki
podnosi się z wolna, ukazują się głowy Rosencrantza i Guildensterna. Z kolei podnosi się
wieko drugiej beczki (Hamleta). Pokazuje się głowa Pierwszego Aktora. Wszyscy widzą jeden
drugiego i znowu opuszczają wieka. Pauza. Wieko każdej beczki podnosi się z wolna.

ROSENCRANTZ

(z ulgą) Poszli. (zaczyna wyłazić z beczki) Niewiele brakowało. Nigdy jeszcze moja myśl nie
biegła tak szybko. (cała trójka wylazła już z beczek. Guildenstern zmęczony i napięty.
Rosencrantz w dobrym nastroju. Pierwszy Aktor opanowany. Zauważają brak trzeciej beczki.
Rosencrantz rozgląda się)
Gdzie on jest?
Pierwszy Aktor na znak żałoby zdejmuje kapelusz.

PIERWSZY AKTOR

Znowu sami, zdani na własne siły.

GUILDENSTERN

(z niepokojem) Co masz na myśli? Gdzie on jest?

PIERWSZY AKTOR

Zniknął.

GUILDENSTERN

Dokąd?

PIERWSZY AKTOR

Mieliśmy piekielne szczęście, jeśli można tak się wyrazić.

background image

109

ROSENCRANTZ

(nie rozumie) Piekielne?

PIERWSZY AKTOR

Szczęście.

ROSENCRANTZ

(poważnie) Piekielne?

PIERWSZY AKTOR

Kto wie?

GUILDENSTERN

(roztrzęsiony) Nie wróci z piekła?

PIERWSZY AKTOR

Chyba nie.

ROSENCRANTZ

A więc nie żyje. Dla nas — umarł.

PIERWSZY AKTOR

Albo my dla niego. (siada na ziemi z boku) Nie najgorzej, prawda?

GUILDENSTERN

(podenerwowany) Ale on nie miał prawa — musimy — mamy list; jedziemy do Anglii, z
listem do króla.

PIERWSZY AKTOR

Owszem, zgadza się. Winszuję. Wasza sytuacja jest wyjaśniona.

GUILDENSTERN

Ale nie rozumiesz... list zawiera... mieliśmy rozkazy... Bez niego wszystko traci sens.

PIERWSZY AKTOR

Piraci mogą napaść każdego. Po prostu doręczycie list, z Anglii wyślą posłów, którzy sprawę
wyjaśnią...

GUILDENSTERN

(zirytowany) Nie rozumiesz, piraci nas załatwili... załatwili się... to znaczy... załatwili się z
nami, wykończyli nas.

PIERWSZY AKTOR

(pocieszająco) No, no...

GUILDENSTERN

(bliski płaczu)

Nic się nie da zrobić. Bez niego...

PIERWSZY AKTOR

Noo...

background image

110

GUILDENSTERN

Ż

ebyśmy wyszli cało. musimy mieć Hamleta.

PIERWSZY AKTOR

No! No!

GUILDENSTERN

Co robić?

PIERWSZY AKTOR

To. (odwraca się, kładzie się na ziemi) Rosencrantz i Guildenstern stoją osobno.

ROSENCRANTZ

Znowu nam się udało.

GUILDENSTERN

Udało! Po co udawać? Rosencrantz wzdycha.

ROSENCRANTZ

Słońce zachodzi. (pauza) Zaraz będzie ciemno. (pauza) Jeśli to zachód. (pauza) Chyba,
ż

eśmy...

GUILDENSTERN

(krzyczy) Zamknij się! Rzygać się chce od tego wszystkiego! Myślisz, że rozmowa może nam
jakoś pomóc?

ROSENCRANTZ

(urażony, przymilnie) Ja... ja założę się, o co tyko chcesz, że mój rok urodzenia, podwojony,
da liczbę nieparzystą.

GUILDENSTERN

(z jękiem) Nie...

ROSENCRANTZ

Twój rok urodzenia!
Guildenstern zwala go z nóg.

GUILDENSTERN

(złamany) Poszliśmy za daleko i posuwamy się już tylko siłą rozpędu; leniwie kroczymy ku
wieczności, bez możliwości ratunku, ani nadziei na usprawiedliwienie się.

ROSENCRANTZ

Ś

miej się z tego! Jeśli nie potrafisz się śmiać, to na co ci ratunek? (opanowuje się) Wszystko

będzie dobrze. Jedziemy dalej.

GUILDENSTERN

Dokąd?

ROSENCRANTZ

background image

111

Do Anglii.

GUILDENSTERN

Anglia! Ślepy zaułek. A zresztą, nigdy w nią nie wierzyłem.

ROSENCRANTZ

Złożymy meldunek i to wszystko.

GUILDENSTERN

Nie wierzę w to. Wybrzeże, przystań — jak ty to sobie wyobrażasz? Że schodzimy na ląd,
zaczepiamy kogoś i pytamy: gdzie król? A on na to: ot, idziecie prosto, potem skręcacie w
lewo i... (z wściekłością) Nie wierzę! Niemożliwe!

ROSENCRANTZ

Tak, to nie brzmi prawdopodobnie.

GUILDENSTERN

A gdybyśmy nawet stanęli przed królem, to co mu powiemy?

ROSENCRANTZ

Powiemy... Przybyliśmy!

GUILDENSTERN

(majestatycznie) Kto wy jesteście?

ROSENCRANTZ

Guildenstern i Rosencrantz.

GUILDENSTERN

Który jest który?

ROSENCRANTZ

No, ja jestem... ty jesteś...

GUILDENSTERN

Co to wszystko ma znaczyć?

ROSENCRANTZ

Cóż... Wieźliśmy ze sobą Hamleta, ale jacyś piraci...

GUILDENSTERN

Nic nie rozumiem. Kim są ci ludzie, czego chcecie ode mnie. Przychodzicie nie wiadomo
skąd, opowiadacie jakieś niestworzone historie...

ROSENCRANTZ

(wręczając mu list) Mamy list.

GUILDENSTERN

(wyrywa mu list, otwiera go) List... tak... prawda. To już coś. List... (czyta)
Jeśli Anglia szczerze

background image

112

Chce dać Danii dowód hołdowniczej wiary...
Jeśli stosunki między nami mają
Kwitnąć jak palma... i tak dalej... Aby w takim razie
Angielski władca wraz po odczytaniu
I rozpoznaniu treści tego pisma,
Nie namyślając się i ćwierć sekundy,
Oddawców jego, Rosencrantza i Guildensterna
Ze świata sprzątnąć kazał.
Rosencrantz wyrywa mu list. Guildenstern wyrywa mu go z powrotem. Ta sama gra co
poprzednio. Znowu razem czytają, patrzą w górę. Pierwszy Aktor wstaje, zabiera im list,
wraca do swojej beczki, kopie w nią i woła zwracając się do aktorów siedzących wewnątrz.

PIERWSZY AKTOR

Nie ma ich już, wy zakute łby! Już po wszystkim!
Aktorzy — choć to nieprawdopodobne — wyłażą z beczki jeden po drugim i groźnie otaczają
Rosencrantza i Guildensterna. Rosencrantz i Guildenstern dygocą z przerażenia.

ROSENCRANTZ

Więc zastawili na nas pułapkę. Od samego początku. Kto by pomyślał, że jesteśmy tak
ważni?
Guildenstern cały drży, zwraca się do aktorów.

GUILDENSTERN

(krzyczy) Na co czekacie? Czego wytrzeszczacie ślepia? (dygocząc)

ROSENCRANTZ

(łagodnie) Nie płacz... Nie zginęliśmy jeszcze.

GUILDENSTERN

(cicho) Jesteśmy trupami. Tylko śmierć mogła rozproszyć wzbierającą ciemność, która
zaprowadziła nas aż tutaj... (z bólem do Pierwszego Aktora) Ale dlaczego? (cicho, drżąc ze
strachu, ale nagle groźnie)
Tak mało wiedzieć... żeby tak skończyć... i jeszcze, w ostatniej
chwili, żeby nam odmówiono wyjaśnień... Czy to naprawdę było tylko po to? Kimże
jesteśmy, żeby tyle się złożyło na naszą mało ważną śmierć?... (do Pierwszego Aktora, z
groźbą, prawie z zapowiedzią zemsty)
Tyś wiedział...

PIERWSZY AKTOR

Wiedzieć o śmierci to drobiazg. Doświadczenie uczy, że większość rzeczy kończy się
ś

miercią.

GUILDENSTERN

(ze strachem, mściwie, z gniewem) Wasze doświadczenie! Aktorów! (wyrywa Pierwszemu
Aktorowi sztylet zza pasa i przytyka ostrze do jego gardła: Pierwszy Aktor cofa się,
Guildenstern idzie za nim, mówiąc spokojniej)
O śmierci mówię, a tego nie znacie z
doświadczenia. I nie możecie tego zagrać. Tysiące razy umieracie, ale byle jak — bez tej
mocy, która miażdży człowieka — i nikogo nie przerażając. Bo kiedy umieracie, to wiecie, że
wrócicie w innym stroju. Ale nie wstaje się po śmierci — nie ma oklasków, jest tylko cisza i
chowa się człowieka w znoszonym ubraniu — i to jest śmierć! (wbija w niego sztylet aż po
rękojeść. Pierwszy Aktor stoi z wytrzeszczonymi oczyma. Guildenstern wyjmuje sztylet i
Pierwszy Aktor przywiera ręką do rany, cicho łkając pada na kolana, wreszcie pada na ziemię.

background image

113

Podczas gdy Pierwszy Aktor umiera, Guildenstern napięty, niemal że w stanie histerii, rzuca
się gwałtownie w stronę aktorów) Jeśli coś nam było pisane, to jemu też — i jeśli takie było
nasze przeznaczenie, to jego było takie — i jeśli nam nikt nic nie wyjaśnił, to niech i jemu nic
nie będzie wyjaśnione.
Aktorzy obserwują jak Pierwszy Aktor umiera. Patrzą nawet z zainteresowaniem. Pierwszy
Aktor leży nieruchomo. Krótka chwila ciszy, po czym aktorzy zaczynają oklaskiwać go z
prawdziwym podziwem. Pierwszy Aktor wstaje i otrzepuje się.

PIERWSZY AKTOR

(zażenowany) Och, nie, nie panowie, bez pochlebstw. To było tylko poprawne. (aktorzy
jednak składają mu gratulacje. Pierwszy Aktor podchodzi do Guildensterna, który stoi jak
wryty, ze sztyletem w ręku)
A pan myślał, że co? (pauza) Taka właśnie jest śmierć, w którą
ludzie wierzą — i jakiej oczekują. (wyciąga rękę po sztylet. Guildenstern powoli przyciska
ostrze sztyletu do dłoni Pierwszego Aktora. Wbija je i... ostrze wsuwa się do rękojeści.
Pierwszy Aktor uśmiecha się, chowa sztylet)
Przez chwilę myślał pan, że udawałem.
(Rosencrantz śmieje się nerwowo, chcąc rozładować napięcie)

ROSENCRANTZ

O to bardzo dobre! Bardzo dobre! Nabrał mnie całkowicie — a ciebie nie nabrał? (klaszcze)
Brawo! Bis!

PIERWSZY AKTOR

(z werwą, z rozpostartymi ramionami) Śmierć w każdym wieku i na każdą okazję! Śmierć
przez powieszenie, z wyczerpania, od ran, na skutek egzekucji, uduszenia, z głodu!
Wstrząsająca rzeź, poprzez truciznę, od stali! Śmierć obustronna w pojedynku! Patrzcie!
Patrzcie, jaka jest różnica między starym kabotynem, takim jak ja, a urodzonym geniuszem,
Śmiech i oklaski Rosencrantza trwają, jakby łącząc pozy i pokazy śmierci Pierwszego Aktora.
Alfred, wciąż jeszcze w kostiumie „Królowej”, umiera od trucizny. Pierwszy Aktor przebija
„Króla” szpadą i pojedynkuje się z czwartym aktorem, raniąc go, przy czym jednak sam
zostaje ranny. Dwaj pozostali aktorzy. „Szpiedzy”, ubrani w te same opończe co Rosencrantz
i Guildenstern nie umierają, lecz stają z boku. W czasie tej sceny słychać śmiech
Rosencrantza i tubalny głos Pierwszego Aktora, gdy wymawia „Wstrząsająca rzeź...”
Światło gaśnie powoli, pogrążając zabitych, leżących w głębi sceny w mroku.

PIERWSZY AKTOR

(umierając wśród umierających tragicznie, romantycznie) I tak to się kończy — to jest banał:
ś

wiatło świeci póki jest życie, a wraz z zimową porą twojego życia zmierzch zapada

wcześnie...

GUILDENSTERN

(zmęczony, wyczerpany, ale niecierpliwy) Nie. nie, nie... Nic podobnego... Śmierć nie jest
romantyczna... Śmierć to nie jest... Śmierć jest... nie! To brak obecności, nic więcej.
Nieskończenie długi czas, kiedy się nie wraca... Wyrwa, której się nie dostrzega, a kiedy wiatr
w niej gra, to nic nie słychać...
Światło w głębi sceny gaśnie. Widać tylko Guildensterna i Rosencrantza, który przestał bić
brawo. Pauza.

ROSENCRANTZ

I tak to jest.

background image

114

GUILDENSTERN

Popełniliśmy błąd wsiadając na statek. Statki są niepewne, o tym trzeba było pamiętać.
Oczywiście, na statku ma się swobodę ruchu, można zmieniać kierunek, można chodzić tu i
tam, ale to poruszanie się nie wpływa na ogólny kierunek, w którym płyniemy
nieodwracalnie, podobnie jak fale i prąd... (patrzy w górę, twarz oświetlona gasnącym
światłem)
Co to wszystko miało znaczyć? I kiedy to się zaczęło? Czyśmy upadli, czy nas
pchnięto? Czy też było za późno, zanim się zaczęło?...
Rosencrantz oddala się nieco w głąb sceny, w ciemność.

ROSENCRANTZ

Idziesz?

GUILDENSTERN

(wybucha) Nie zrobiliśmy nic złego! Nikomu nie zrobiliśmy krzywdy. Prawda?

ROSENCRANTZ

Nie pamiętam. (zwraca się do widowni i patrzy przed siebie) Słońce zachodzi. Albo ziemia
podchodzi, jak to dzisiaj twierdzi nauka.

GUILDENSTERN

A może po prostu stoimy w miejscu, nie?

ROSENCRANTZ

To i tak nie miałoby żadnego znaczenia.
Rosencrantz idzie w głąb sceny, w ciemność i znika. Guildenstern nie spostrzega tego.

GUILDENSTERN

Chcę powiedzieć: nikt tu nie przyjdzie i nie ściągnie nas stąd. Po prostu będą musieli
poczekać. Jesteśmy jeszcze młodzi... silni... Mamy całe lata przed sobą... (rozgląda się,
spostrzega, że jest sam, zrywa się, krzyczy)
Ros —! Guil —! (pauza. Opanowuje się) No,
niech będzie. Mniejsza o to. Mam tego dość. To mi ulżyło. (idzie w głąb sceny) Jeszcze mnie
widzicie a teraz... (znika)

Scena rozświetla się, widać żywy obraz — ostatnią scenę z „Hamleta”. A więc Klaudiusz,
Gertruda, Laertes i Hamlet — martwi, Horacy obejmujący Hamleta. Fortynbras jest obecny,
zarówno jak dwaj Posłowie z Anglii.

POSEŁ

Ten widok
Zbyt jest okropny. Spóźniony nasz przyjazd;
Głuche są uszy tego, który miał nam
Dać posłuchanie, aby się dowiedzieć,
Ż

e zadość stało się jego żądaniu

I że Rosencrantz wespół z Guildensternem
Straceni; któż nam podziękuje za to?

HORACY

Nie on zapewne, chociażby ku temu
Miał odpowiednie warunki żywota;
Nigdy on bowiem ich śmierci nie pragnął.

background image

115

Lecz skoro po tych fatalnych wypadkach
Wy z polskiej wojny, a wy z granic Anglii
Tak bezpośrednio przybywacie, każcież,
Aby te zwłoki wysoko na marach
Na widok były wystawione; mnie zaś
Pozwólcie i wszem wobec i każdemu
Nieświadomemu prawdy opowiedzieć,
Jak się to stało. Przyjdzie wam usłyszeć
O czynach krwawych, wszetecznych, wyrodnych.
O chłostach trafu, przypadkowych mordach,
O śmierciach skutkiem zdrady lub przemocy.
O mężobójczych planach, które spadły
Na wynalazcy głowę. O tym wszystkim
Ja wam dać mogę wieść dokładną.

FORTYNBRAS

Pilno
Nam to usłyszeć, Niechaj się w tym celu
Niezwłocznie zbierze czoło waszych mężów.
Co się mnie tyczy, z boleścią przyjmuję,
Co mi przyjazny los zdarza; mam bowiem
Do tego kraju z dawien dawna prawa,
Które obecnie muszę poprzeć,

HORACY

O tym
Będę miał także coś do powiedzenia
Zgodnie z życzeniem tego, co już nigdy
Nie wyda głosu, ale pierwej muszę
Wypełnić tamto, aby obłęd ludzki
Więcej tymczasem klęsk i niefortunnych
Przygód nie zrządził.

FORTYNBRAS

Niech czterech dowódców
Złoży Hamleta, jako bohatera
Na wywyższeniu, niewątpliwie bowiem
Byłby był wzorem królów się okazał
Dożywszy berła; a gdy orszak ciało
Jego niosący postępować będzie.
Niechaj muzyka i salwy rozgłośnie,
Czym był, zaświadczą. Podnieście te zwłoki,
Bo nie to miejsce, lecz pobojowisko
Godne oglądać takie widowisko.
Każcie dać ognia z dział.

Wychodzą unosząc zwłoki: słychać huk dział. Marsz żałobny zaczyna się i trwa, aż scena jest.
zupełnie pusta, z wyjątkiem dwóch Posłów. Pauza. Idą w kierunku rampy, na pierwszy plan.
Zatrzymują się.

background image

116

I POSEŁ

Cóż...

II POSEŁ

Tak?

I POSEŁ

Co?

II POSEŁ

Zdawało mi się. że pan...

I POSEŁ

Nie.

II POSEŁ

Aha.
Pauza.

I POSEŁ

Ts. Ts.

II POSEŁ

Owszem.

I POSEŁ

Straszna historia.

II POSEŁ

Tragiczna... (patrzy to kierunku, w którym wynoszą zwłoki) ...Cztery...
Jakby nigdy nic.

I POSEŁ

Razem — sześć.

II POSEŁ

Siedem.

I POSEŁ

Nie — sześć.

II POSEŁ

Król, Królowa. Hamlet, Laertes, Rosencrantz, Guildenstern i Poloniusz.
Siedem.

I POSEŁ

Ofelia. Osiem.

II POSEŁ

background image

117

Król, Królowa, Hamlet, Laertes, Rosencrantz, Guildenstern, Poloniusz, Ofelia. Osiem.
(przytakują, kiwają głowami. II Poseł rozgląda się) Cóż... Nie bardzo wiadomo co...
Słychać krzyki i łomotanie z zewnątrz, jakby ktoś na przykład walił pięścią do drzwi i
niewyraźnie wykrzykiwał dwa nazwiska. Posłowie patrzą jeden na drugiego.

I POSEŁ

Idź, zobacz, co się tam dzieje...

II POSEŁ

przytakuje skinieniem głowy. Obaj wychodzą. Z oddali słychać melodię graną przez aktorów.
Scena pusta. Światła na widowni.

Kurtyna




Schopenhauer zanalizował pesymizm, charakterystyczny dla współczesnej umysłowości, ale
ojcem tego pesymizmu był Hamlet. Świat stał się smutny, ponieważ shakespearowska
kukiełka popadła kiedyś w melancholię.

Oscar WILDE


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Stoppard Rozenkrantz i Guildenstern nie żyją
Nikt mnie nie lubi, tom 4
Tom Stoppard Daniel Keith Jernigan
Stoppard Rosencrantz and Guildenstern are?ad
Sandemo Margit Opowieści tom Nie dla mnie miłość
Zygmunt Saloni (1992) Co istnieje, a co nie istnieje we fleksji polskiej [w] PRACE FILOLOGICZNE — T
Antologia Nie czytać o zmierzchu tom 2

więcej podobnych podstron