K
O
¡
I
C
Z
¸
O
W
I
E
K
O
koniach pisze si´ w ró˝ny sposób.
Z regu∏y rozpaczliwie. Po pierw-
sze, jak sà biedne i katowane
w transportach tylko dlatego, ˝e za koƒski
˝ywiec p∏aci si´ 10 z∏ za kilogram (za grani-
cà pewnie wi´cej). Po drugie, jak to sà ge-
nialne, zwyci´˝ajàc w zawodach pod rów-
nie genialnymi jeêdêcami. Bardzo ograni-
czone to spojrzenie. Pierwsze Êciska gard∏o
i wyciska ∏zy z oczu, co w przypadku po-
niektórych osób by∏oby bardzo wskazane,
ale zazwyczaj na te w∏aÊnie osoby nie dzia-
∏a. P∏aczà tylko te osoby, które kochajà
wszystko co ˝yje na Êwiecie i starajà si´ ni-
komu nie robiç krzywdy. Drugie – fascynu-
je zazwyczaj wàskie grono osób ÊciÊle zain-
teresowanych porównywaniem wyników
swoich pupili z otoczeniem, tudzie˝ po-
równywaniem wyników swoich dwuno˝-
nych pociech w konkurencjach wymagajà-
cych „wspó∏pracy“ z posiadanymi pupila-
mi. JakoÊ trudno spotkaç coÊ napisanego
o koniach jako takich, o koniach–zwierz´-
tach, koniach–czworonogach, ko-
niach–przyjacio∏ach. To smutne, ˝e takie
cudowne zwierz´ta traktowane sà tak
przedmiotowo. Co prawda nie jest to tylko
i wy∏àcznie przypad∏oÊç koni, jednak w ich
przypadku to wyjàtkowo boli. To przecie˝
takie cudowne stworzenia...
Koƒski rasizm
Od jakiegoÊ czasu mam okazj´ obser-
wowaç ich ˝ycie w warunkach zbli˝onych
do naturalnych na tyle, na ile jest to mo˝-
liwe w stajni. Co oznacza, ˝e pozostajà
d∏ugo na Êwie˝ym powietrzu, ma∏o pracu-
jà, g∏ównie sp´dzajàc czas na snuciu si´
ca∏à watahà po kilkuhektarowych pastwi-
skach. To pi´kne uczucie, gdy mo˝na tak
godzinami siedzieç w trawie, obserwujàc
te roÊlino˝erce w akcji. Jak szukajà odpo-
wiedniej trawy, jak wy∏uskujà jej pojedyn-
cze êdêb∏a. Jak wypracowujà sobie pozy-
cj´ w stadzie i jak kszta∏tujà si´ ich stosun-
ki wzajemne. Taka obserwacja to kopalnia
wiedzy. Tylko trzeba pami´taç, ˝e konie to
nie ludzie i mimo nieraz zaskakujàcych
podobieƒstw, sà to nadal konie, wi´c nie
mo˝na przyk∏adaç do nich ludzkiej miary.
Chocia˝ czasami majà zaskakujàco po-
dobne do naszego (ludzkiego) podejÊcie
do ˝ycia. Na przyk∏ad niewiele osób wie,
˝e konie sà rasistami. Tak! Wiem, ˝e w to
trudno uwierzyç, ale to prawda. Wprowa-
dzaç siwka do gniadego stada lub odwrot-
nie, to jak prosiç si´ o k∏opoty. Nie zosta-
nie zaakceptowany. Byç mo˝e dlatego nie
jest to popularna wiadomoÊç, poniewa˝
niewiele stad jest jednolitych. W stajniach
stada sà raczej mieszane, jest po kilka eg-
zemplarzy koni ró˝nej maÊci. Mam w∏a-
Ênie okazj´ oglàdaç stado gniadoszy,
wÊród których znajduje si´ samotny siwek,
jeszcze do tego jedyny kuc w towarzy-
KATARZYNA NOWAK
K o ƒ P o l s k i 1 2 / 2 0 0 1
44
Obserwowanie koni
w stadzie, na swobodzie,
w warunkach zbli˝onych
do naturalnych, dostarcza
ciekawych wra˝eƒ.
K
oƒ, jaki jest
ka˝dy widzi
rys. J. Reczyƒski
K o ƒ P o l s k i 1 2 / 2 0 0 1
45
stwie. Z przykroÊcià musz´ stwierdziç, ˝e
smutne ma ˝ycie. Widaç po nim, ˝e ta
znaczna ró˝nica sprawia mu powa˝ny pro-
blem. Jak tylko wychodzi ze stajni, najszyb-
ciej jak mo˝na szuka sobie najwi´kszego
b∏ota w okolicy i stara si´ za wszelkà cen´
zamalowaç swoje bia∏e jestestwo. W krót-
kim czasie staje si´ wskutek tych dzia∏aƒ co
najmniej karo-srokaty, czym doprowadza
do rozpaczy swoich w∏aÊcicieli. Doczysz-
czenie go póêniej graniczy z cudem.
Oprócz tego nie mo˝e sobie znaleêç miej-
sca w stadzie, wcià˝ jest z kimÊ w konflik-
cie. OczywiÊcie sà konie, które go bardziej
akceptujà i sà takie, co nie lubià go wcale,
ale one wszystkie stanowià jednà ca∏oÊç,
a on wyraênie jest poza. Ostatnio przyda-
rzy∏a mu si´ przykra przygoda – zosta∏ do-
s∏ownie wykopany z pastwiska przez drew-
niane ogrodzenie. Niestety, musi chodziç
sam, czasami ze êrebakiem, który jest jedy-
nym gniadoszem akceptujàcym siwego ku-
cyka. Wydaje si´ to wynikaç z m∏odego
wieku êrebaka i potrzeby zabawy, a kucyk
przez swojà zadziornoÊç i ch´ç dominacji
jest jedynym koniem, który przyjmuje wy-
zwania êrebaka.
Zgrzytajàce konie
Czy widzieliÊcie kiedyÊ, jak êrebak mó-
wi doÊwiadczonemu lub starszemu konio-
wi, ˝e jest malutki i trzeba si´ nim opieko-
waç? To taki rozczulajàcy gest pyszczkiem.
CoÊ w rodzaju mlaskania. Ró˝nie jest on
przyjmowany, ale zawsze towarzyszy po-
znaniu starszego konia i zawieraniu no-
wych koƒskich znajomoÊci. Z regu∏y koƒ-
czy si´ przyjaênie, poniewa˝ jest to gest
wyra˝ajàcy szacunek dla starszego osobni-
ka. CoÊ w rodzaju: jestem malutkim roÊli-
no˝ercà, potrzebuj´ opieki i nie b´d´ ci
robi∏ nic z∏ego. To jest gest, który nie tylko
pojawia si´ na poczàtku znajomoÊci. ère-
bak daje takie znaki równie˝ w przypadku
wi´kszych awantur w stadzie. Wtedy to
oznacza: to nie ja, ja nic nie zrobi∏em, nie
krzycz na mnie! I oczywiÊcie odnosi si´ do
osobników wy˝ej postawionych w stadzie.
Takie gesty nie dotyczà tych, co znajdujà
si´ na szarym koƒcu tej hierarchicznej
struktury. Dla nich zarezerwowane sà stu-
lone uszy, wyszczerzone z´by i ustawione
do kopania zady. Nawet takie ró˝ne dziw-
ne odg∏osy, jak zgrzytanie z´bami.
S∏yszeliÊcie kiedyÊ zgrzytanie z´bami
w koƒskim wydaniu? Niesamowity dêwi´k.
Wyobraêcie to sobie – du˝a si∏a, du˝e z´-
by, du˝a wÊciek∏oÊç i du˝e pud∏o rezonan-
sowe w postaci pot´˝nych szcz´k. Brrr...
Naprawd´ mo˝na si´ przestraszyç. Zw∏asz-
cza, ˝e towarzyszy temu bicie ogonem po
bokach i przyklejone do g∏owy uszy. Prze-
ra˝ajàcy widok. Zdarza si´ rzadko w do-
brze traktowanym stadzie, ˝yjàcym w do-
brych warunkach. Do takiego zachowania
potrzebna jest pot´˝na, bezsilna wÊcie-
k∏oÊç. A konie nie majà tendencji do takich
zachowaƒ bez przyczyn. Same sobie nie
robià a˝ tak êle, bo i po co. Z regu∏y wià˝e
si´ to z jakimiÊ zachowaniami ludzkich
opiekunów, które koniom zupe∏nie nie od-
powiadajà. Chocia˝ i tak zdecydowanie
rzadko te pi´kne zwierz´ta okazujà, jak êle
dzia∏ajà ich opiekunowie, nawet jeÊli ich
dzia∏ania wynikajà z dobrego serca!