Pammi Tara Dom w San Francisco

background image
background image

TaraPammi

DomwSanFrancisco

Tłumaczenie

NataliaWiśniewska

background image

PROLOG

–Możeumrzećwkażdejminuciekażdegodniaalbodożyćsetki.Inicniemożna

natoporadzić.

NathanielRamirezwpatrywałsięwośnieżonewierzchołkigór.Ztrudemnabrał

powietrza,kiedysłowawypowiedzianeprzezlekarzyjegomatkiwielelatwcześniej
nanoworozbrzmiaływjegogłowie.Zimnepowietrzewypełniłomupłuca.

Czytobędzietendzień?
Skierowałtwarzkuniebu,kiedysercezaczęłoznówbićnormalnymrytmem.Zro-

zumiał,żeniezdołaukończyćwspinaczki.Możebyłpoprostuwycieńczony,amoże
zmęczyłagotrwacaoddwunastulatzabawawberkaześmiercią.Odponadde-
kady nieustannie podróżował, nigdzie nie zapuszczał korzeni, nigdy nie wracał do
domu,aprzyokazjizarabiałmilionywkażdymzakątkuświata,doktóregozawitał.

Oczami wyobraźni ujrzał czerwone róże w ogrodzie swojej matki, w Kalifornii,

i poczuł ukłucie w sercu. Pot zrosił mu czoło. Powoli ruszył w dół po oblodzonym
zboczu,kierującsiędochaty,wktórejspędziłostatniepółroku.

Dotarłodoniego,żeklatka,wktórejsamsięzamknął,zaczynagomiażdżyć.Czuł

sięsamotny,brakowałomutowarzystwa.Potrzebowałnowegozacia.Musiałzna-
leźć sobie następne wyzwanie zawodowe albo zorganizować wyprawę w kolejny
niedostępnyzatekświata.Naszczęścieglobziemskiobfitowałwwyzwania,więc
nie musiał się martwić, że zostanie zmuszony do bezczynności. Gdyby się zatrzy-
mał,musiałbysięzmierzyćztęsknotązatym,czegoniemógłmieć.

Właśniewyszedłspodprysznica,kiedyrozległsiędźwiękjegotelefonusatelitar-

nego. Jedynie garstka ludzi znała ten numer. Przeczesując włosy palcami, zerknął
na ekran aparatu. Imię, które się na nim wyświetliło, przywołało uśmiech na jego
twarz.Odebrałwięcbezwahania.CiepłygłosMarii,gosposi,którawspierałagopo
śmiercimatki,podziałałniczymkocybalsamnajegoudręczoneserce.

–Nathan?
–Jaksięmasz,Mario?
Uśmiechnął się, gdy kobieta zwróciła się do niego pieszczotliwie po hiszpańsku,

jakbynadalbyłmałymchłopcem.

–Musiszwrócićdodomu,Nathanie.TwójojciecZbytdługocięniewidział.
KiedyNatewidziałojcaporazostatni,tenwniczymnieprzypominałpogrążone-

gowżałobiewdowcaanipełnegowspółczuciaojca.Byłdraniem,któryniezasługi-
wałnatroskęsyna.

–Znowuchoruje?
–Nie.Doszedłjużdosiebiepotamtymzapaleniupłuc.Córkatejkobietydobrze

sięnimzajmowała.

Nathanspochmurniałnawspomnieniecórkikochankiojca.Doskonalezapamiętał

pewien sierpniowy dzień, kiedy słońce opromieniało cały świat, jakby nie zważało

background image

nato,żejegoświatległwgruzach.Kwiatyzachwycałybarwamiiróżnorodnością,
skoro ogrodnicy nigdy nie przestali ich piegnować, a jego krew zatruwały żal
istrach.Przerażałagomyśl,żewkażdejchwilimożepaśćbeztchu,dokładnietak
samo jak jego matka. W pewnej chwili jak spod ziemi wyrosła mała dziewczynka.
Stałaprzydrzwiachgarażu,przestępującznoginanogę,iwmilczeniuobserwowa-
ła,jaktłumionyszlochwstrząsajegociałem.

– Bardzo mi przykro z powodu śmierci twojej mamy. Jeśli chcesz, podzielę się

ztobąswoją–odezwałasięcicho.

Zamiastodpowiedzieć,popchnąłjąmocnoiuciekł.
–Onsiężeni–oświadczyłaMaria,przywołującgodorzeczywistości.–Ztąkobie-

tą–dodałapochwili,celowounikającimieniaJacquelineSpear.–Wkońcudostanie
to, czego zawsze chciała. Jedenaście bezwstydnych lat mieszkania po jednym da-
chem

Nathanskrzywiłsię,gdypoczułgorycznamyślokochanceojca,którapojawiła

sięwichżyciujeszczeprzedśmierciąmatki.

–Tojegożycie,Mario.Mapraworobićznim,comusiężywniepodoba.
–Toprawda,Nathanie.Aletodomtwojejmatki.Aonachcegosprzedać.Dwadni

temukazałamiposprzątaćpokójtwojejmatkiidodała,żemogęwziąć,cozechcę.
Przecież tak nie można. Mnóstwo tam pamiątek i biżuterii. A ona zachowuje się
tak,jakbywszystkobyłonasprzedaż.Nieoszczędziniczego.

Każdyprzedmiot,któryjegomatkazgromadziłazogromnąpieczołowitościąimi-

łością,trafiłwręcekobiety,którabyłajejprzeciwieństwem.

–Jeśliniewrócisz,wszystkoprzepadnie.
Nathan zamknął oczy, przywołując we wspomnieniach obraz swojego domu ro-

dzinnego.Ogarniętyzłościąpoprzysiągłsobie,żenieoddabezwalkitego,comusię
prawowicie należy. Po latach spędzonych w samotności mógł stwierdzić z pełnym
przekonaniem,żetajednarzeczłączyłagojeszczezdawnymżyciem.Iniezamie-
rzałjejstracić.

–Onaniemadotegoprawa.
Przezmomentwsłuchawcepanowałacisza.
–Onjejpodarowałtoprawo,Nathanie.
Poczuł,jakżołądekpodchodzimudogardła.Najwyraźniejojciecniczegosięnie

nauczył.Niedość,żeprzyczyniłsiędośmierciswojejżony,ponieważwolałdzielić
życiezinnąkobietą,tojeszczeterazzamierzałzbezcześcićjejpamięć.Posunąłsię
zdecydowaniezadaleko.Nathanścisnąłtelefontakmocno,żepobielałymupalce.

–Dałjejdommojejmatkiwprezencieślubnym?
– Nie jej, Nathanie, tylko Riyi, córce tej kobiety z pierwszego małżeństwa. Nie

wiem,czykiedykolwiekjąwidziałeś.Twójojciecprzekazałjejposiadłośćkilkamie-
sięcytemu,kiedybyłobłożniechory.

Nathanspochmurniał.CórkaJackiezamierzałaspieniężyćmiejsce,wktórymdo-

rastał. Bezsilność, która zawładła nim kilka godzin wcześniej, ustąpiła miejsca
gwałtownejdeterminacji.Niemógłpozwolić,żebydomjegomatkiznalazłsięwrę-
kachkogośobcego.

PożegnałsięMarią,poczymwłączyłlaptop.Połączyłsięzeswoimmenedżerem,

Jacobem, któremu polecił zająć się sprawami związanymi z chatą, zarezerwować

background image

biletylotniczedoSanFranciscoizdobyćinformacjenatematcórkikochankijego
ojca.

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

„Słyszałem,żeinwestorzysprzedalifirmęjakiemuśekscentrycznemumiliardero-

wi”.

„KtośzdziałuHRpowiedział,żeinteresujegowyłącznieopatentowaneprzezfir-

męoprogramowanie.Dlategozamierzazwolnićmnóstwoludzi”.

„Niesądziłam,żemożezainteresowaćsięnamiktośtaki”.
RiyaMathurpotarłaskronie,jednocześniezakrywającuszydłońmi,żebychoćna

moment odciąć się od szumu plotek i spekulacji rozsiewanych wokół niej. Chociaż
razemzDrewzałożyłatęfirmęponaddwalatatemu,dopieroostatniopozwoliłaso-
bienakilkadniwolnego.Inajwyraźniejniewynikłoztegonicdobrego.

Spojrzałanaekranswojegokomputerawchwili,kiedywokienkuwewnętrznego

komunikatorapojawiłasięwiadomośćodwspólnika:„Przyjdźdomojegobiura”.Od
razupoczułaskurczżołądka.

Ostatnie sześć miesięcy nie były dla niej szczęśliwe. Stosunki z Drew uległy

znacznemuochłodzeniu,aonaniewiedziała,jaktemuzaradzić.Ostatecznieuznała,
żenajlepiejbędziesięniewychylaćirobićswoje.

Wyszła ze swojej klitki oddzielonej od ogromnej sali pełnej rozgorączkowanych

pracowników jedynie regałem, który w każdej chwili można było usunąć, po czym
ruszyłaprostodogabinetudyrektora.Najejwidokzapanowałagłuchacisza.Dzie-
siątkiparszerokootwartychoczuśledziłojąuważnie,kiedyprzystałaprzedza-
mkniętymidrzwiami,żebywytrzećspoconedłonieoswojebojówki.

Zapukała energicznie i nie czekając na zaproszenie, weszła do środka. Od razu

spojrzałanaDrew,któryotworzyłusta,jakbyzamierzałcośpowiedzieć,aleszybko
je zamknął. Atmosfera była niezwykle napięta. Mimo to Riya zdołała sklecić kilka
zdań.

–Całebiurohuczyodplotek–Podeszładoswojegowspólnika.–Bezwzględu

naosobisteanimozjetonadaljestnaszafirma,Drew.Prowadzimyjąrazem

–Byławasza,dokinieprzyliściekapitałunarozwójfirmyodinwestora–ode-

zwałsięktośstocyzajejplecami.

Riyaodwróciłasięgwałtownie,wkierunkuogromnegostołu,naktóregoszczycie

siedziałobcymężczyzna.Widziałajedyniezarysjegosylwetki,ponieważwybrałza-
cienione miejsce, do którego nie docierały promienie słońca wpadace do środka
przezdużeokna.Mimowszystkozdawałasobiesprawę,żebaczniejąobserwuje.

–Jużmyślałem,żeniedoczekamsiętegospotkania,pannoMathur–odezwałsię

tonem,którynatychmiastjązaalarmował.–Jedynieniezwykłyumysłmógłstworzyć
oprogramowanie,którenadzacałąfirmę–dodałuprzejmie,choćraczejchłodno.

Riya czuła, że nie powiedział wszystkiego. Poza tym odniosła wrażenie, że wie-

dział o niej znacznie więcej, niż by sobie tego życzyła. Potrafił nawet prawidłowo
wywićjejnazwisko,czegonierobiłnawetDrew,zktórympoznałasięjeszczena
studiach.

background image

Przesułasię,żebysięlepiejprzyjrzećnieznajomemu.Znarastacymuczuciem

niepokoju powiodła wzrokiem po jego ogorzałej twarzy o nieprawdopodobnie nie-
bieskichoczach.Jegoelektryzucespojrzeniewydawałosięznajome,chociażRiya
niemiałapocia,skądmogłabyjepamiętać.

Ciemneblondwłosygdzieniegdziepoprzeplatanemiedzianymipasemkamiokalały

nieogoloną twarz. Bardziej przypominał podróżnika niż biznesmena, zwłaszcza że
byłubranywwygodny,sportowystrój,idealnydowspinaczkigórskiej.

–Kimpanjest?–zapytałaRiyasekundęprzedtym,jakodżyływniejwspomnie-

nia.

–NazywamsięNathanielRamirez.
Riyaszerokootworzyłausta,aprzedoczamistałojejzdjęciezpewnegoarty-

kułu,któryczytałakilkamiesięcywcześniej.Zatytułowanogo:„Podróżnikpotentat.
Wirtualnyprzedsiębiorca.Miliardersamotnik”.

NathanielaRamirezanazywanowizjonerem.Każdainwestycjazapewniałamumi-

lionydochodu.Wróżnychzakątkachświatastworzyłsiećhoteli,którebyłyprzyja-
znenietylkodlaśrodowiska,aletakżedlabogatychklientówchcącychwypoczywać
zdalaodwścibskichspojrzeń.

Tojednaknietłumaczyło,dlaczegopojawiłsięwSanFrancisco,wsiedzibieTra-

velogue.

RyiazerkłaprzezramięnaDrew,którysiedziałnieruchomoniczymgłaz.Poru-

szałysięjedyniejegooczy,którerazskupiałysięnaniej,araznapanuRamirezie.

–Cosprawiło,żeprzerwałpanswojąniekończącąsiępodróżpoświecieizagościł

wprogachnaszejmałejfirmyturystycznej?–zapytałapodejrzliwie.–Idlaczegosie-
dzipannakrześleDrew?

Intensywność jego spojrzenia nie była dla Riyi niczym nowym. Mężczyźni nie-

ustanniesięnaniągapili.Tymniemniejonanigdynienauczyłasięradzićsobiezza-
interesowaniem, które wzbudzała. Nie potrafiła się nim cieszyć tak jak jej matka,
Jackie.

Ramirezpochyliłsięnieznaczniewjejstronę.
–ZeszłejnocykupiłempakietkontrolnyTravelogue,pannoMathur.
Zamrugała,żebypowstrzymaćłzy,którewywołałyjegosarkastycznesłowa.Nie

zamierzałapokazać,jakbardzosięboi.

–Przyznajęjednak,żeniebyłototakieproste–dodał,wstajączniewygodnego

krzesła.Całygabinetbyłmałofunkcjonalnyizagracony.Wszędzie,gdziesięob-
cił,napotykałbiurko,stertęksiążekalboregał.Czułsięwięctak,jakbygozamknię-
towpudełku.

Obszedłstółistanąłnaprzeciwkoniej.Musiałprzyznać,żeRiyaMathurbyłanaj-

piękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widział. Poza tym wiele wskazywało na to,
żemogłasiępochwalićbystrymumysłemitalentemdodyrygowaniamężczyznami,
oczymświadczyłoślepezauroczenieDrewAndersona.

Ichociażnapozórbardzoprzypominałamatkę,wrzeczywistościogromniesięod

niejróżniła.PodczasgdyJacquelinepodkreślałaswojeatutywkażdymożliwyspo-
sób,jejcórkazdawałasięignorowaćolśniewacąurodę,którąponiejodziedziczy-
ła. Tymczasem inteligencja tylko dodawała charakteru jej pięknej twarzy, a ozię-

background image

błość, z którą się obnosiła, sprawiała, że każdy przedstawiciel męskiego gatunku
był gotowy na wszystko, byle tylko roztopić ten lód i rozpalić skrywany pod nim
ogień.

Niezwykłebrązoweoczywkształciemigdałówchowałazaszkłamiokularów.Do

tegomiaławysokieczoło,prostykształtnynosiwydatneusta.Gładkąceręwkolo-
rze karmelu zawdzięczała genom swojego hinduskiego ojca. Ponadto ubierała się
tak,jakbypróbowałaukryćzgrabneciało,którymzapewnemogłasiępochwalić.

Odpierwszejchwiliprzyglądałamusiębacznieinieufnie,dlategozałożył,żeprę-

dzejczypóźniejgorozpozna.Oczywiściezmieniłnazwiskoiwniczymnieprzypomi-
nałzapłakanegosiedemnastolatka,któregomiałaokazjępoznać,aleprawdamusia-
ławyjśćnajaw.Wiedział,żepowinienbyłjejwszystkowyjaśnić,alezjakiegośpo-
woduniemiałnatoochoty.

–Musiałemwyświadczyćwieleprzysług,żebyodnaleźćwaszychinwestorów.Ale

gdy tylko poznali moje zamiary, z radością dobili ze mną targu. Najwyraźniej nie
bylizadowolenizwaszychwyników.

– Ma pan na myśli wiadra pieniędzy, które chcieli dzięki nam zarobić? – rzuciła

gniewnie,ściągającbrwi.

Takjakplanował,zdołałwytrącićjązrównowagi.
–Acowtymzłego,pannoMathur?Dlaczegopanizdanieminwestorzywspiera

start-upy?Zdobrociserca?

–Oczywiście,żenie.Alekażdainwestycjawiążesięzryzykiem.–Nabrałapowie-

trza,zanimdodała:–Askoropanuzależynaprofitach,topoconaspanwykupił?

–Powiedzmy,żetakimiałemkaprys.
–Mytuwalczymyoprzetrwanie,apanopowiadatylkoonocnychzakupachispeł-

nianiu zachcianek. Może życie z dala od cywilizacji, w odosobnieniu, bez żadnych
więzi

–Uspokójsię,Riya–odezwałsięcichoDrew.
sprawiło,żewidzipanwyłącznieliczby,aledlanasważnyjesttakżeczynnik

ludzki–dokończyła,czując,jakstrachchwytajązagardło.

–Uważamniepanizasamotnegowilka,pannoMathur?
–Aniejestnimpan?–Zamknęłaoczy,zcałejsiłypróbującodzyskaćkontrolęnad

emocjami. – Proszę posłuchać. Obchodzi mnie wyłącznie to, co zrobi pan z firmą.
Znami.

Jegotwarzspochmurniała.
–Proszęzostawićnassamych,panieAnderson.
–Nie–zaprotestowałaRiya,gdyNathanielRamirezzmniejszyłdziecąichodle-

głość.–Drewmożeusłyszećwszystko,cochcemipanpowiedzieć.

Drewpodszedłdoniejispojrzałnaniązrezygnacją.
–Poradzimysobie,Drew–zwróciłasiędoniego.–Jesteśmywłaścicielamipaten-

tu

–Naprawdęnieliczysiędlaciebienicpozatącholernąfirmą?Pogisąbardziej

uczucioweodciebie.

Każdejegosłowoociekałogorycząizadawałoogromnyból.
–Ale
–Mamtegodosyć,Riya–powiedział,zanimoparłręcenajejramionachipocało-

background image

wałjąwpoliczek.Potemodwróciłsiędodrugiegomężczyzny:–Omówięcośztwo-
imasystentem,Nathanie.

Chwilępóźniejjużgoniebyło.Zostawiłjąsamąztymniebezpiecznym,jaksięjej

zdawało,mężczyzną.Przeszyłjązimnydreszcz.

–CoDrewmiałnamyśli?
–PanAndersonpostanowiłwycofaćsięzTravelogue.
Riyapoczułasiętak,jakbyuderzyłjąprostowbrzuch.Nigdywżyciunieczułasię

bardziejzraniona.

– Za kogo pan się uważa? Nie może go pan tak po prostu stąd wyrzucić. Drew

ija

–Drewsprzedałmiswojeudziały.Posiadamwięcterazsiedemdziesiątpięćpro-

cent twojej firmy. Jestem twoim nowym partnerem, Riya. A może raczej szefem
Właściwienaróżnesposobymożnaokreślićnaszerelacje.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Wchwili,gdywypowiedziałjejimię,głębokoskrywanewspomnieniewypłyłona

powierzchnię.„Onanieżyje.Umarłazeświadomością,żetwojapuszczalskamatka
tylko czeka, by zająć jej miejsce. Mam nadzieję, że obie zgnijecie w piekle”. Te
okrutnesłowananoworozbrzmiaływuszachRiyi.

ŻonaRobertanazywałasięAnna.AnnaRamirez.
Gdyugięłysiępodniąnogi,obłasięrękami,jakbypoczułachłód.
–NazywaszsięNathanKeys.JesteśsynemRoberta.Czytałamotobie,alenigdy

nieprzyszłomidogłowy

Kiedyskinąłgłową,gwałtownienabrałapowietrza.
Awięcjejmałekłamstwozadziałało.OszukałaMarięwsprawiesprzedażyposia-

dłościwnadziei,żewtensposóbsprowadzigododomu.Wefekcieprzyszłośćjej
firmystałapodznakiemzapytania,awszystkozpowodusynamężczyzny,który
byłjejbliższyodwłasnegoojca.

Zaśmiałasięhisterycznie.
TymczasemNathanoparłsięościanę,obserwującjązuśmiechem.
–Nieprzywitaszsięzczłowiekiem,któryladamomentzostanietwoimprzybra-

nymbratem?

–Chybasobieżartujesz–Ztrudemłapałapowietrze.–Wchodzisztutajjakdo

siebie,pozbywaszsięmojegowspólnika,machaszmiprzednosempakietemwięk-
szościowymiliczysznaciepłepowitanie?

Przezmomentprzyglądałjejsięwmilczeniu,cotylkopodsyciłojejstrach.
–Jeślitozemstazaromansmojejmatkiztwoimojcem,tomusiszwiedzieć
–Niedbamotwojąmatkęaniomojegoojca–przerwałjejbeznamiętnymgłosem.
–Więcpocotowszystko?
–Odrzuciłaśkażdąofertękupnaposiadłości,którązłożylimoiprawnicy.
PrzerażonaRiyaopadłanakrzesłoiukryłatwarzwdłoniach.Tenmężczyznaku-

piłjejfirmę,ponieważniechciałasprzedaćmutego,czegochciał.Jakdalekosiępo-
sunie,kiedywyjaśnimu,żetaknaprawdęnigdyniezamierzałasprzedaćposiadło-
ści?

Nathan nie mógł oderwać oczu od ciemnobrązowych włosów, które okrywały

dziewczynę niczym płaszcz. Chociaż zniecierpliwienie kazało mu działać, stał jak
zahipnotyzowany.ZkażdąkolejnąminutąbyłpodcorazwiększymwrażeniemRiyi.

Musiałprzyznać,żebardzogozaskoczyła.Nietylkonienosiłamakijażuipróbo-

wała maskować niezwykłą urodę okularami i luźnym strojem, ale także wydawała
się niezwykle inteligentna, zaradna i szczera. Niczego nie próbowała przed nim
ukrywać.Dlategokiedyjejramionazadrżałygwałtownie,niemalpożałowałswojej
decyzji.

–Zależymiwyłącznienarodzinnejposiadłości,alebezwzględunato,jakwyso

background image

proponowałemkwotę,tyodmawiałaś.Iniechciałaśpodaćpowodu.

Spojrzałananiegowilgotnymioczami.
–Zatempostanowiłeśwykorzystaćmojąfirmę?
–Tak.Zdobyłemkartęprzetargową.Uwierzmi,żechociażtwojeoprogramowa-

niejestniezwykleinnowacyjne,nieuczynizciebiepotentatki.Alejeślipodpiszesz
przygotowanąprzezemnieumowę,stanieszsiębogatąkobietą.Pozwolęcinawet
prowadzić tę nudną firemkę. Oczywiście w ciągu dwóch lat doprowadzisz ją do
upadku,aleskoronieczułyzemniedrań,topozwolęcinato.

–Acozpieniędzmi,którenaniąwydasz?
–Totylkokroplawmorzupotrzeb.Jestempewien,żezadwalatamojeudziały

stracąwartość.

Riyę zabolały jego słowa, ale nie zamierzała się tym teraz przejmować. Miała

innesprawynagłowie.

–Nieprzyłamtwoichofert,bonigdynieplanowałamsprzedaćposiadłości.Ina-

dalniemamtakiegozamiaru.

–DlaczegowięcMariauznała,że
Jegotwarzstężała,aoczybłysnęłygniewnie.Oparłsięoblat,wstałiścisnąłgo

mocno, jakby próbował nad sobą zapanować. Ostatecznie jednak wolno odwrócił
głowęwjejstronę.Ichociażjegospojrzenienadalwyrażałowściekłość,skrywało
takżeuznanie.

–Zmanipulowałaśjąimnie.–Wolnoruszyłwjejstronę.–Znalazłaśsposób,żeby

mnietutajściągnąć.

–Tak.
–Wiedziałaś,jakważnajestdlamnierodzinnaposiadłość.Iwykorzystałaśtęwie-

dzę.

Riyazaśmiałasięnerwowo,wstajączkrzesła.
–WłaściwiewykorzystałamtwojąnienawiśćdomnieidoJackie.–Ponieważcisza

tylkopotwierdziłajejsłowa,kontynuowała:–Niebyłampewna,czymójplansiępo-
wiedzie.Marialedwomnietoleruje.Niemogłamjejwięcpodpytać,czywspomniała
ciosprzedażydomu.

Potrząsającgłową,zrobiłkrokwjejstronę,aonanatychmiastsięcofła.
–Nieumniejszajswojegosukcesu.Dobrzewiedziałaś,corobisz.
Riyęzapiekłypoliczki.
–Nodobrze.KilkamiesięcywcześniejMariapowiedziałacoś,comniezaciekawi-

ło. Zasugerowała, że być może wróciłbyś do domu, gdybyśmy się wyniosły razem
z Jackie. Dodała, że nie rozumie, jak Robert mógł oddać mi to miejsce, które tak
bardzokochasz.Ioczywiścienazwałamniezłodziejką.

–Dlategopostanowiłaśwydusićzemniemożliwiejaknajwięcejpieniędzy.
– To nieprawda. Czułam się winna. Nigdy nie prosiłam Roberta o taki prezent.

Wiem,żenienależy

–Mamprzeztorozumieć,żewyrzutysumieniadająciprawodopogrywaniaze

mną?

Chociaż Riya wielokrotnie powtarzała sobie, że była za młoda, by cokolwiek

zmienić, nie potrafiła zapomnieć o jego pełnych żalu słowach. Chciała coś powie-
dzieć,alegdyspojrzaławteniebieskieoczy,niepotrafiłazebraćmyśli.

background image

Gdy Nathan pochylił się nad nią, każdy mięsień w jej ciele napiął się do granic

możliwości.Czuładzikiebicieswojegoserca.

–Dlaczegotozrobiłaś?
– Nie było cię przez jedenaście lat. W tym czasie ja pomagałam Robertowi

w sprawach administracyjnych związanych z posiadłością, utrzymaniem pracowni-
ków i we wszystkim innym. Kiedy ty robiłeś nie wiadomo co, ja ślęczałam nad ra-
chunkami,próbowałamciąćkosztyiznosiłamnienawistnespojrzenialudzipracu-
cychdlawaszejrodziny.Robiłam,comogłam,żebyposiadłośćniepodupadła.–Pró-
bowałabyćidealnącórką.DoglądałaRoberta,kiedyzachorował.Alenicniezdołało
usunąćbóluzjegospojrzenia.

–Więcotochodzi?Zaproponowałemzamałopieniędzy?–zapytał,napierającna

nią.–Wtakimraziepodajswojącenę.

– Nie chcę pieniędzy. Próbowałam ci wytłumaczyć, jak wiele znaczy dla mnie ta

posiadłość.

– To czego, do diabła, chcesz? Jak śmiesz manipulować mną po tym, jak twoja

matkazamieniłaostatniedniżyciamojejwpiekło?

Ztrudemtrzymałasięnanogach.
–Chcę,żebyśsięspotkałzRobertem.
Atmosferastałasiętaknapięta,żeRiyaniemalczuła,jaksięwokółniejzaciska.

Nathanzmarszczyłczołoiszerokootworzyłoczy.

–Nie.
Zaciskającpięści,Riyaztrudemwytrzymałasiłęjegospojrzenia.
–Wtakimrazieniczegoniepodpiszę.
Wnapięciuobserwował,jakmierzyjąwzrokiem.Wyglądałtak,jakbyjązobaczył

pierwszyrazwżyciu.

– Nie strać tego, co osiągnęłaś, próbując ulżyć sumieniu. Nie zmuszaj mnie do

zrobienia czegoś, na co nie mam ochoty. Ta posiadłość to jedyna rzecz na całym
świecie,któracośdlamnieznaczy.

Doskonale go rozumiała, ponieważ ona też kochała miejsce, o którym mówił.

Mimo wszystko nie mogła się wycofać na ostatniej prostej, kiedy w końcu zdołała
ściągnąćgodoSanFrancisco,takbliskoRoberta.

–Jużpodłamdecyzję.
Przeczesałpalcamidługiewłosy,którezdecydowaniewymagałystrzyżenia.
– Przeciągnę cię po wszystkich znanych mi sądach – powiedział ochrypłym gło-

sem.–Rozniosętwojąfirmęwpył.Czytojesttegowarte?

Riya zachwiała się pod ciężarem gróźb. Wszystko, na co tak ciężko pracowała,

mogłozniknąćwjednejsekundzie.

–Tojacięoszukałam.Moipracownicyniemająztymnicwspólnego.Czynapraw-

dęjesteśażtakbezduszny,żebypozbawićichpracy?

Przezkilkasekundtylkopatrzylisobiewoczy.
–Tak–odezwałsięwkońculedwiesłyszalnie.
Riyamusiałastoczyćwewnętrznąbitwę.Firmabyładlaniejwszystkim.Alegdyby

niewsparcie,Robertanigdynieułożyłabysobieżycie.

–Wporządku.Posiadłośćnależysiętobie,przynajmniejmoimzdaniem.Ipewnie

wkońcująodzyskasz.Alewalkamiędzynamipotrwawielelat.Robertpowiedział,

background image

żejegoprawnicytakskonstruowaliumowędarowizny,byniktniemógłjejpodwa-
żyć.

–Bochcemiodebraćnawetto?
–Nie.Źlegooceniasz.Sądził,żeumrze.Chciałoszczędzićwszystkimzamiesza-

niazdzieleniemspadku.Miałnauwadzedobropracownikówipamięćtwojejmatki.

Nathanzacisnąłmocnoszczęki.
–Niemaszprawaoniejmówić.
Pierwszy raz w życiu Riya pożałowała, że bardziej nie przypomina beztroskiej

Jackie,któramiałanauwadzewyłączniewłasneszczęście.Żałowała,żeniepotrafi
zignorowaćtegomężczyzny,któryzagrażajejfirmie,anizachowaćobojętnościna
goryczsączącąsięwserceRoberta.

–Toprawda.Alejestemprzekonana,żenawetonaniechciałaby,byśdokońcaży-

ciażywiłdoojcanienawiść.Wszyscywciążmówiątylkootym,jakabyłaszczodra
idobra

Skrzywiłsiętak,jakbyzadałamuból.
–Niemaszpocia,czegobychciała.–Podszedłdooknaiomiótłwzrokiemszczy-

ty wieżowców. Przypominał wulkan, który lada chwila może wybuchnąć. – Wyjdź
stąd.Niemamcinicwięcejdopowiedzenia.

Riyausłuchała.Nadrżącychnogachruszyładodrzwi,apochwilizamknęłajeci-

cho za sobą. Panika ściskała ją za gardło, gdy próbowała odpowiedzieć sobie na
dręczące ją pytania. Czy to naprawdę koniec Travelogue? I czy zdoła przekonać
NathanielaRamireza,żekierowałyniąsłusznepobudki?Wkońcuzrobiłatowszyst-
kodlaRoberta.

Nathan patrzył na zamknięte drzwi, próbując okiełznać szalece emocje. Wy-

starczyłokilkaminutsamnasamzdrobną,kruchąkobietą,żebywyprowadzićgo
zrównowagi.

Potrzebowałwielulat,byprzebolećśmierćmatkiipogodzićsięzprawdąostanie

swojegozdrowia.Byłprzerażonyisamotnyiobwiniałzatocałyświat.Ostatecznie
jednak nie tylko zaakceptował rzeczywistość, ale także tak urządził swoje życie,
żebystrachniedyktowałkażdegojegoruchu.Dołożyłstarań,żebyznikimniena-
wiązaćbliższychrelacji,ponieważtobygotylkoosłabiło.Jużnigdyniechciałczuć
siętakjakpostracieukochanejmatki.

Zacząłczerpaćzżyciagarściami.Celebrowałkażdydzień.Pozbyłsięswoichsła-

bości;aprzynajmniejtaksądziłażdodzisiaj,kiedystanąłokowokozmanipulant-
ką.Chociażzagrałamunanosie,byłowniejcośtakiego,cogozaintrygowało.Po-
kazała,ileznaczydlaniejjegoojciec.Byłamuoddanadotegostopnia,żepostano-
wiłazaryzykowaćwszystko,comiała.Nigdynieprzypuszczał,żektokolwiekmógł-
byzdobyćsięnatakigestdlaczłowieka,którymongardził.

Takczyinaczej,zależałomuwyłącznienarodzinnejposiadłości,aniemiałczasu,

żebywalczyćoniąwsądzie.MusiałwięcprzekonaćRiyę,żebyposzłamunarękę.
Wiedział, że to będzie największe wyzwanie w jego życiu, tym bardziej że nie za-
mierzałtakpoprostuzniszczyćjejfirmyipozbawićwieluludziźródładochodu.

Naszczęściedowiedziałsięwystarczacootejmądrejślicznotce,żebywpaśćna

pewienpomysł.Tamyślprzywróciłamuspokój.Przekonywaniejejdozmianyzdania

background image

mogłosięokazaćcałkiemprzyjemne.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

KiedyRiyamiłabramęiwjechałanażwirowypodjazd,nadalniemiałapocia,

copowiedziećJackieanijakporuszyćtematNathana.Opuściłaszybęizaczerpła
powietrzaprzesyconegozapachemigiełsosnowychorazróż.Widokdomuwyłania-
cegosięzzadrzewzawszepoprawiałjejnastrój.Tobyłjejdom.

Wjechaładogarażu,zaparkowała,poczymoparłagłowęokierownicę.Czułasię

rozgoryczona i wściekła. Nathan nie kochał posiadłości tak jak ona. Przepadł na
wielelatiwcalesięoniąnietroszczył.Gdybyjąodzyskał,prawdopodobniewyko-
pałby Riyę za próg bez zastanowienia. Wtedy musiałaby się pożegnać z tym miej-
scemnazawsze.Nasamąmyślogarniałjąniewysłowionyból.

Chwyciwszy torbę z laptopem, wysiadła z samochodu. Marzyła o ciepłej kąpieli

idługimśnie.Problemamimogłasięzająćpóźniej.

Najciszej jak mogła, zakradła się tylnymi drzwiami do przestronnej kuchni. Nie

zrobiłajednaknawetdwóchkroków,kiedyzawołałająJackie.Ubranawkremowy
jedwabny kostium wyglądała idealnie jak zawsze. Ale jej czoło znaczyły głębokie
bruzdy.

–Riya!Wydzwaniamdociebieodkilkugodzin.Mogłabyśczasemodebrać.–Jej

umalowaneustazadrżały.–Ontujest.Wyrósłjakspodziemipotylulatach

Riyaznieruchomiała,omiatającwzrokiemotoczenie.Musiałazapanowaćnadna-

rastacąwniejpaniką,ponieważtozawszedojejzadańnależałouspokajanienaj-
bliższych.

–Mamo–powiedziałagłośno–zróbgłębokiwdechipowiedzmi,cosiędokładnie

wydarzyło.

–Nathanieltujest–wyjaśniłaprzerażonamatka.–Iwyglądanato,żezostałbar-

dzowpływowymmiliarderem,którymożezrujnowaćnaswokamgnieniu.

–Takcipowiedział?
–Oczywiście,żenie.Nawetnamnieniepatrzy.Zachowujesiętak,jakbymbyła

powietrzem.TosłowatejwiedźmyMarii.Pozatymonbardzosięzmienił.Jesttaki
chłodnyiarogancki.Isprawiawrażeniezabiedzonego.

Riyaskiłagłową,zdumiona,żeJackieteżzwróciłanatouwagę.Pozatymzain-

trygowałojącośjeszcze.Odniosławrażenie,żeNathanaodgradzaodświatagruba
warstwalodu,takabyniktinicniemogłogodotknąć.

–NawetMarianiepoznałagoodrazu.Awiesz,żeonnawetniezapytałoRober-

ta? Stał tam tylko i rozglądał się tak, jakby to wszystko należało do niego. – Riya
z trudem powstrzymała się od komentarza, że posiadłość rzeczywiście należy do
niego.–Przyjechałdwiegodzinytemuiwywołałogromnezamieszaniewśródpra-
cowników.Wszyscypłakali,śmialisięiwiwatowali.

–Gdziejestteraz?Powiedział,czegochce?
–Obszedłcałąposiadłość,zajrzałdokażdegokątaiwróciłpółgodzinytemu.Ma-

ria twierdzi, że chce się z tobą widzieć. – Matka spojrzała na nią podejrzliwie. –

background image

Dlaczegomiałbycięszukać?

–Cześć,Riya.
Zakażdymrazem,kiedywypowiadałjejimię,wszystkosięwniejkotłowało,ana

cielewystępowałagęsiaskórka.Odwróciłasięwjegostronęinatychmiastdostrze-
głaróżnicęwwyglądzieNathana.Zdążyłzamienićpomiętysportowystrójnaśnież-
nobiałą koszulę i marynarkę, a jego wilgotne włosy nabrały ciemniejszej barwy.
Prezentowałsiętakdobrze,żeażzaparłojejdechwpiersi.

–Niewróciłaśdobiuraaninieodbierałaśtelefonu–kontynuowałzespokojem.
–Niesądziłam,żemaszochotęmnieusłyszećanitymbardziejzobaczyć–odpar-

ła, nieufnie obserwując jego uśmiechniętą twarz. Właściwie czuła się lepiej, kiedy
miałdoniejpretensjeijejgroził.–Pozatymmamwłasneżycie.

Uśmiechnąłsięjeszczeszerzej,prezentującidealnierówne,białezęby,którekon-

trastowały z mocną opalenizną. Miał piękne usta, stworzone do sprawiania przy-
jemności,aleRiyaniezamierzałaonichmyśleć.

–Odtejporywszystkobędziesiękręciłowokółmnie–oświadczył,rozpościerając

ręce.

–Marzenieściętejgłowy–odparłazaniepokojona.
–Mamdlaciebiepropozycję.–Jegooczybłysnęły.–Chybażetchórzysz.
–Niezawarliśmyżadnejumowy–rzuciłalodowatymtonem.
–Myliszsię.Przekonałaśmnie,żebymdałciszansę.
Jackiejękłacicho,zanimodezwałasiędocórki.
–Riya,jakmogłaśzataićprzedemną
Zamilkła,gdytylkoNathanzmroziłjąwzrokiem.Byćmożebyłjedynymczłowie-

kiemnaświecie,któremuudałosięzamknąćjejusta.Riyapodejrzewałajednak,że
zrównąłatwościąporadziłbysobiezkażdym,kogobymuwskazała.

–Chodź–zwróciłsiędoniejtakimgłosem,jakbyrozmawiałzniesfornymdziec-

kiem.Gdysięnieruszyła,chwyciłjązanadgarstekipociągnął.

Dotykjegoszorstkichpalcówzrobiłnaniejtakiewrażenie,żepozwoliłasięwy-

prowadzićzkuchni,gdziezostałajejpobladłamatka.Nieprotestowała,kiedymijali
skonsternowany personel zgromadzony w ogromnej jadalni ani kiedy wyszli do
ogrodu.

Zimnabryzarozwiałajejwłosy,więcRiyawygładziłajeręką.Nocneniebomiało

kolor atramentu, a ciągnącą się przed nimi ścieżkę oświetlały jedynie dyskretnie
umieszczonelatarnieiksiężyc.

W mroku jego bliskość wydawała się jeszcze bardziej niepokoca, dlatego też

śledziłakażdyjegoruch.Takbardzopochłaniałajątaczynność,żedopiero,gdydo-
tarlidomałejaltankiwpołudniowymroguposiadłości,dotarłodoniej,żenadalzaci-
skapalcewokółjejnadgarstka.

Czym prędzej wyswobodziła się z uścisku Nathana, odsuwając się od niego. Ze-

wsząddocierałydoniej:cichyszmerwodytańczącejwfontannie,cykanieniezmor-
dowanychcykadiodurzacekwiatowearomaty.Jedynemiejsce,wktórymodnaj-
dowała spokój, zaczęło rozpadać się na kawałki z powodu mężczyzny, który bawił
sięzniąwkotkaimyszkę–amożenawetwcośjeszczegorszego.

Opanowawszystrach,warkłananiego:
–Niemogłeśdaćmichociażjednegowieczórnapozbieraniemyśli?

background image

–Wyszłaśbezsłowa.Czytakwłaśnieprowadziszfirmę?
–Towłaśnietęfirmęzamierzaszrozerwaćnastrzępy–wypaliławściekle–więc

pocomamsięstarać?Pozatymsamkazałeśmiwyjść.

–Bozaczęłaśmnieszantażować.
Wściekłośćkrycasięwjegosłowachnieuszłajejuwadze.
– Nic podobnego – zaprotestowała. – A jeśli istotnie zamierzasz rozparcelować

mojąfirmęisprzedaćjąkawałekpokawałku,damcidobrąradę.Będzieszpotrze-
bowałchoćkilkupracowników,żebyprzetrwaćnajbliższemiesiące,więcpolecam
ciSamaHawkinsa.Jestznamiodpoczątku,podobniejakMarthaGomez.Onabar-
dzopotrzebujetejpracyijestnieocenionaw

Panika na moment odebrała jej głos, kiedy Nathan zmniejszył dziecą ich odle-

głość.

–Niepamiętam,żebymcięzwolnił.Czytoznaczy,żerezygnujesz?
Riya sięgnęła za siebie i chwyciła drewnianą kolumnę. Nie miała dokąd uciec,

aonstałzdecydowaniezablisko.Latarnieotaczacealtankęrzucałydługiecienie
na trawę. Dopiero w tym słabym świetle dostrzegła różne odcienie niebieskiego
przeplatacesięwjegooczach.Pozatympoczułajegozapach,którysilnienanią
działał.

Nigdywcześniejnieczułasiętakdziwnie,jakbytrawiłajągorączka,którajednak

zamiastosłabiaćorganizm,tylkododawałaenergii.Kiedyspojrzałnajejusta,zaci-
snęłapięści,żebyzapanowaćnaddrżeniemrąk.

–Jeszczeniezrezygnowałam,aletyniezostawiaszmiwyboru.
Gdy napięcie stało się nie do zniesienia nawet dla niego, odsunął się i oparł

odrewnianąkonstrukcję.

–Ledwieuszedłemzżyciem,kiedytwoipracownicyzaczęliobrzucaćmniemor-

derczymispojrzeniami.Musiałemsięjakośratować,więcwyjaśniłemim,żemiałaś
napadzłości.

Riyagłośnowypuściławstrzymywanepowietrze.
–Podsycanieichnadzieizakrawanaokrucieństwo.Czytonicdlaciebieniezna-

czy?

–Nie.–Jegoodpowiedźbyłapozbawionaemocji,aleprzynajmniejzgodnazpraw-

dą. Najwyraźniej nie widział sensu, żeby ją oszukiwać. – Dam twojej firmie jed
szansę.Możeszudowodnić,żeTraveloguejestwartetego,bystaćsięczęściąRu-
nAwayInternational.

Powstrzymującsięodpodziękowań,któremiałanakońcujęzyka,Riyaspojrzała

naniegopodejrzliwie.Niemiałapocia,doczegozmierzał.

–Niechcędlaciebiepracować.
–Czemunie?
–Naprawdęmusiszotopytać?–Odsułasięodniego,żebyodzyskaćkontro

nadwłasnymciałem.–Łączynashistoria,wdodatkuniezbytszczęśliwa.Cokolwiek
omniemyślisz,powinieneświedzieć,żeskłamałam

Posłałjejtakiespojrzenie,żezamilkła.
–Nodobrze.ZmanipulowałamMarięiciebie,alemiałamdobrezamiary–popra-

wiłasiępochwili.–Tymczasemtyrobisztowszystkozchęcizemsty.Chceszmnie
torturować,podsycaćwemniepoczuciewiny,apotem

background image

Uśmiechnąłsięszeroko,ajegooczyzalśniły.Natenwidokugięłysiępodniąkola-

na.

–Zawszemiałaśtakąskłonnośćdodramatyzowaniaczytomożejataknaciebie

działam?

Chociaż najchętniej przekonałaby go, że pozostaje całkowicie obojętna na jego

urok,nieznosiłakłamać.Postanowiławięcskupićsięnawalce.

–Wtakimrazieskądtanagłazmianapodejścia?
–Silnepoczucieobowiązkuwobecrodziny?Szczeradobroć?
Przewracającoczami,przeklęłagowduchu.Ontymczasemująłjejdłoń.Zasko-

czonadelikatnieporuszyłapalcami,czującpodopuszkamijegoszorstkąskórę.Do-
pieropokilkusekundachodzyskałarozdekicofłarękę.

Niemogłauwierzyćwto,cowłaśniezrobiła.Wcześniejżadenmężczyznaniewy-

prowadził jej z równowagi z taką łatwością. Pocierając czoło, spróbowała przypo-
mniećsobie,oczymrozmawiali.

–Mamprzeztorozumieć,żespotkaszsięzRobertem?
–Jeślipodaszmiterazdatęprzekazaniamiposiadłości.
– Zostań w San Francisco do ich ślubu. Spotkaj się z Robertem, wysłuchaj go.

Wzamianjapodpiszęodpowiednidokumentdzieńpoceremonii.Cowięcej,musisz
mi zagwarantować, że żaden z moich pracowników nie zostanie bez pracy. Kiedy
dziepowszystkim,maszzostawićTraveloguewspokoju.Nazawsze.

–Tozależyodtego,jakdługowytrwaTravelogue.
–Jeślidasznamszansę,jestempewna,żesobieporadzimy.
–Masztupet,skorostawiaszmiwarunki,żebymmógłodkupićodciebiedommo-

jejmatki.

–Jesteśmiliarderemiswoimwłasnymszefem,ijeślidobrzerozumiem,wtwoim

życiuniemanikogo,przedkimmusiałbyśsiętłumaczyć.Wtejsytuacjidwamiesią-
ceniezrobiącichybawiększejróżnicy.Mamrację,Nathanie?

–Niemogłabyśsięmylićbardziej.–Uśmiechnąłsięponuro.–Totwojaostatnia

szansa,żebyodpuścić.

–Niezmienięzdania–odparłabezzastanowienia.–Robert,onZrobiędlanie-

gowszystko.

Zapadłacisza,którazaniepokoiłaRiyęizjakiegośpowoduprzywołałajejnamyśl

historię,którąpróbowałopowiedziećjejkiedyśojciec.Byłaokróliku,którywszedł
dojaskinilwa,żebyodwieśćgoodzjadaniajednegozwierzęciadziennie.

Niepoznałazakończenia,ponieważzakryłauszyrękamiibłagała,żebyprzestał,

akilkadnipóźniejJackieodeszłaodniego,zabierającjązesobą.Nigdywięcejnie
spotkałasięzojcem,nierozmawiałaznimaniniedostałaodniegochoćbykartki
urodzinowej.

Przezlatazastanawiałasię,czyczasemoniejmyśli,żywiłanadzieję,żekiedyśdo

niejnapiszealbozadzwoni.Aleniespotkałojejnicpróczrozczarowania.Wkońcu
nawetjegotwarzzaczęłasięzacieraćwjejwspomnieniach.

Potemdługopodróżowały.NocamiJackieczęstopłakała,ponieważniewiedziała,

coprzyniesiekolejnydzień.Żyływniepewnościdodnia,gdyspotkałyRoberta,któ-
ryprzyjąłjepodswójdach.TylkodziękiniemuRiyaodzyskałapoczuciebezpieczeń-
stwa.Iwłaśniedlategoniemogłasięterazwycofać.Byłamutowinna.

background image

–Wporządku.Przyjdźdopracywponiedziałekrano.–Spojrzałnaniądziwnie,

jakbyrzucałjejwyzwanie.–Zostanędwamiesiące.Nawetzatańczęztobąnawe-
selu.

–Niechcęztobątańczyć.
–Tytozaczęłaś,Riya,ajazamierzamdoprowadzićdokońca.
Wciągnęła w płuca chłodne powietrze, gdy na niebie zamajaczył niewyraźny

kształtśmigłowca.

– Przestań powtarzać moje imię w ten sposób – odezwała się, zanim zdążyła

ugryźćsięwjęzyk.

Marszczącczoło,podszedłdoniej.
–Źlejewymawiam?
Ponowniepojawiłosięmiędzynimitodziwnenapięcie.
–Nie,jatylkomy
Grzmot śmigieł helikoptera przybierał na sile, dlatego pochylił się w jej stronę,

żebynieuroniłażadnegosłowa.Znalazłsiętakblisko,żeczułajegociepłyoddech.
Jakbytegobyłomało,oparłrękęnajejbiodrze.

–Dozobaczeniawponiedziałekwpracy.–Potychsłowachsięcofnął.–Ipamię-

taj,żejestemwymagacymszefem.

Kiedy Riya wróciła do domu, doskwierały jej: głód, zmęczenie i ból głowy. Lecz

chociażburczałojejwbrzuchu,marzyłatylkootym,żebyzasnąćizapomniećotym
strasznym dniu. Nie mogła uwierzyć, że Drew ją sprzedał. Ale najbardziej trapiło
ją,dlaczegotaksilniereagowałanakażdesłowoikażdydotykNathana,tymbar-
dziejżeonbezwątpieniaprowadziłzniąjakąśpokrętnągrę.

Przystałagwałtownie,gdyrozbłysłazawieszonanadjejgłowąlampa.Zamruga-

ła,zanimujrzałaJackie.Twarzmatkiwyrażałastrachiwściekłość.

–Skorowiedziałaś,żezamierzasiętutajpojawić,todlaczegogoniepowstrzyma-

łaś?

Uginającsiępodciężaremwyrzutówsumienia,Riyawestchnęła.
–Mieszkamywjegodomu.Wszyscydobrzewiedzieliśmy,żepewnegodniawróci.
–KiedyRobertwkońcuzgodziłsięnaślubi
Riyaniemiałaochotywysłuchiwałutyskiwańmatki.
–Robertzradościąsięznimspotka.Pozatymnawetgdybymchciała,niemogła-

bymgotakpoprostuodesłaćzkwitkiem.

Jackieobeszłaolbrzymistół.
–Czegoodciebiechce?
–Zamierzaodzyskaćposiadłość.
–Niemamowy–zaprotestowałaJackiepiskliwymgłosem.–Jeślimująoddasz,

napewnonaswyrzuci.Niemożesz

Chociażpragnęła,żebymatkachoćrazpomyślałaojejuczuciach,Riyazachowała

łagodnyton.

–Niemogęodwićmutego,codoniegonależy,Jackie.
Jackie wbiła wzrok w jakiś odległy punkt. Riya doskonale znała to spojrzenie.

Oznaczało,żenic,copowie,niedotrzedomatki.

–Nieobchodzimnie,comusiszzrobić.Dopilnuj,żebynieodzyskałdomu.Zróbto,

comusisz,żebygostądprzedzić.

background image

–Niemogęgospławić–powtórzyłaRiya.–Jeśliwypowiemmuwojnę,spotkamy

sięwsądzie.Niemamwyboru.

–Oczywiście,żemasz.Robertstaniepotwojejstronie.Nigdyniepozwoli,żeby

Nathanodebrałcidom.Niemożeszgostracić,Riya.Niezniosętejniepewnościani
takiegostresu.

Riyapoczułagorycz,alezignorowałająjakzawsze.
–Robertsiętobązaopiekuje,Jackie.Nicciniegrozi.
–Czyprzyszłocidogłowy,żemożetoociebiesięmartwię?
–Tobyłbyprecedens.
Jackiezbladła,wzdychającgłośno.
– Przez lata ciężko harowałaś, troszcząc się o to miejsce. Gdzie był wtedy Na-

than?Zrób,comusisz,żebyzatrzymaćtendom.Maszdoniegotakiesamoprawo
jakon,amożenawetwiększe.

RiyapomyślałaopropozycjiNathana.OferowałTravelogueszansę,októrejnigdy

nawet nie śniła. Ale kiedy to robił, dostrzegła w jego oczach coś, co jej się nie
spodobało.

Pozatymzachowywałsiętak,jakbydobrzejąznał–jakbypotrafiłwejrzećwgłąb

jejduszy,gdzieskrywaławszystkieobawyiwątpliwości.Byćmożezamierzałjewy-
korzystaćprzeciwkoniej.Aleczymkolwiekzamierzałjązaatakować,Riyamusiała
stawićmuczoło.Iwiedziała,żepotrafisięobronić.Byłabypoważniezagrożonatyl-
kowtedy,gdybynaprawdęsięniązainteresował,atoniewchodziłowgrę.Nathan
byłobieżyświatem,którynikomuniepozwalałsiędosiebiezbliżyć.Gdytylkoosią-
gniecel,znikniezjejżycia,iniebędziepierwszy.

Jużdawnozrozumiała,żeojciecniechcemiećzniąnicwspólnego.Jackiepotrze-

bowałajejtylkopoto,bymiećsięnakimwesprzeć,aRobertpróbowałuciszyćwy-
rzutysumienia,ofiarującjejto,copowinienbyłdaćNathanowi.Oczywiścieogrom-
niedoceniaławszystko,cootrzymałaodlosu,aleprawdabyłataka,żenikomutak
dokońcananiejniezależało.Niktnietroszczyłsięojejszczęście.INathanzpew-
nościąniestanowiłwyjątku.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Kiedy Riya dotarła do pracy w poniedziałek rano, zastała Nathana opartego

ościanębudynkuzczerwonejcegły,wktórymmieściłosięjejbiuro.Sprawiałwra-
żeniecałkowiciepochłoniętegotym,cowidziałnaekranieswojegotabletu.

Wstrzymując oddech, zapanowała nad nerwami i przypomniała sobie, że sama

jestsobiewinna.Wkońcutoonawprawiławruchtępotężnąmachinę.Jedyne,co
mogłazrobićwtejsytuacji,todopilnować,żebyRobertzyskałswojąszansę,ajej
firmanatymnieucierpiała.

Mijacegokobietyposyłałymuzaciekawionespojrzenia,aleonniezwracałna

nie uwagi. Ubrany w szarą koszulkę i jasnoniebieskie dżinsy prezentował się nie-
zwykle seksownie. I chociaż nie zdążyła wypić porannej kawy, emanucy z niego
testosteronzdołałpodnieśćjejciśnienie.

–Marnujeszczasmojegopilota–odezwałsię,nieodrywającwzrokuodelektro-

nicznegourządzenia.

– Jakiego pilota? O czym ty mówisz? – Poczuła, że się czerwieni, więc pochyliła

głowę,udając,żeszukaczegośwtorebce.

Pierwszyrazoddwóchlat,kiedytorazemzDrewzałożyłaTravelogue,nieode-

brała mejli. Czuła się głupio, ponieważ najwyraźniej nie odczytała jakiejś ważnej
wiadomości.

–Jeszczedosiebieniedoszłaś?Musiałaśwcześniesiędzisiajulotnić?
– Potrzebuję kawy, żeby móc z tobą współpracować – mrukła. – Przez cały

weekendanirazunieprzejrzałampoczty.

Ledwie skończyła zdanie, gdy szofer Nathana pojawił się u jej boku z kubkiem

kawy.Wypiłakilkałyków,czującnasobieuważnespojrzenieswojegonowegoszefa.
Zaskakiwałagojegoprzenikliwość.Mimotoniezamierzałamusięzwierzać.

–Sądziłem,żetyrasznon-stop,byutrzymaćTraveloguenapowierzchni,awwol-

nym czasie zajmujesz się sprawami związanymi z posiadłością. Jesteś wzorem
wszelkichcnót,jeślinieliczyćtej„małejwpadki”zpanemAndersonem.

Riyazachłysnęłasię,aondoniejpodbiegł.Cofłasięgwałtownie,kiedypoczuła

naplecachjegorękę.

–Poprostupowiedzmi,comamydzisiajwplanach.
Uśmiechnąłsiędrapieżnie.
–LecimynaBrytyjskieWyspyDziewicze.
–Razem?
–Tak.
–Poco?
Gdytylkosiędoniejprzysunął,poczułapacąpotrzebę,żebyodniegouciec.
–Realizujętampewienprojekt,którywymagamojejobecności.Przyokazjibędę

mógłsprawdzić,cojesteściewarcityitwójwspaniałyzespół.Uznaj,żetotest.

–WycieczkanaWyspyDziewicze,żebynassprawdzić,wydajesięlekkąekstra-

background image

wagancją.Wolałabym

– Chyba źle mnie zrozumiałaś. Pozwól więc, że przypomnę. Znajdujesz się na

okresiepróbnym–powiedziałarogancko.–Twójzredukowanydominimumzespół
dziesięzajmowałprowadzeniemstronyisprzedażą,kiedynasniebędzie.

Chciałazaprotestować,alewiedziała,żetoniczegoniezmieni.Jedyne,comogła

terazzrobić,toudowodnićmu,ilejestwarta.Otworzyłakalendarz,żebysprawdzić
swójgrafik,zanimponownienaniegospojrzała.

–Robertwracadziświeczorem.Mamgouprzedzić,żesięznimspotkasz?
Nathanuśmiechnąłsiędrwiąco.
–Wyjeżdżamynakilkadni.
–Niewidzępotrzeby
–Zaczynamrozumieć,dlaczegotwoiinwestorzyztakimentuzjazmemopuścilipo-

kład.Tyniechceszzarabiaćpieniędzyaniniesłuchasz,cosiędociebiemówi.Ży-
jeszipracujesztak,jakcisiępodoba.

–Tonieprawda.Ja
Krzyżującręcenapiersi,uniósłjednąbrew.Icośwwyraziejegotwarzykazało

jej zamilknąć. W końcu nie chciała dać mu powodu do zerwania umowy, którą za-
warli.

–Wporządku.Jestemgotowa.
Przezmomentrozważała,czysięniewycofać.Mogłabyprzecieżzwrócićmupo-

siadłośćipozbyćsięgoraznazawszezeswojegożycia.Ibyćmożetakwłaśnieby
zrobiła,gdybyniereakcjaRobertanawieśćopowrociesyna.„Czegokolwiekchce,
dajmuto,Riya.Chcęsięznimspotkać”,zwróciłsiędoniejgłosempełnymnadziei
ibólu.Nigdywcześniejonicjejnieprosił,dlategowiedziała,jakietobyłodlaniego
ważne.

Nathanpoprowadziłjąwzdłużobskurnej,wąskiejuliczki,przyktórejmieściłasię

jejfirma.Kiedyzetknęlisięudami,przeszyłjądreszcz.

–Naktórąwyspęlecimy?–zapytała,próbującstłumićdręczącejąwątpliwości.
–Namoją.
Wsiadładolimuzyny,aonzająłmiejscenaprzeciwkoniej.
–KupiłeśjednązWyspDziewiczych?
–Tak.
–Aletynawetniemaszdomu.
–Naczytałaśsięzadużonamójtemat–skwitowałzrozbawieniem.
Wzruszyłaramionami,próbującmuudowodnić,żewcalenieprzekopałasięprzez

przepastneczeluścieinternetu,żebywyszukaćkażdyochłapnatematNathanaRa-
mireza.

–Niebyłotegozawiele.
–Czegochciałaśsiędowiedzieć?
–Niczego,comiałobyzwiązekztwoimmajątkiem–powiedziała,wspominającar-

tykułonajmłodszychmiliarderachświata,któryzamieszczonow„Forbsie”.Musiała
przyznać, że ten człowiek był genialnym inwestorem i najwyraźniej także jednym
z największych filantropów swojego pokolenia. Każdego roku przeznaczał grube
milionynaceledobroczynne.

–Czegośbardziejosobistego.

background image

Spojrzałnaniązaskoczony.
–Dlaczego?
–JackieprzekazałaRobertowi,żewróciłeś,aonzasypałmniepytaniaminatwój

temat.Niewiedziałam,comupowiedzieć,pozatym,żejesteśobrzydliwiebogatym
aroganckim,bezdusznym

Zmrużyłoczy,więcwestchnęłacicho.Obrażaniegowniczymjejniepomagało.
–Więctwojezainteresowaniemoimżyciemosobistymwynikawyłącznieztroski

owspaniałegoRoberta?

Wolałabyskoczyćztrzynastegopiętra,niżprzyznaćmurację.Dlategopochyliła

głowę,żebyprzeczytaćmejlodklienta.

–Tacałapodróżtotylkowybieg,żeby
– Żeby co? – przerwał jej gniewnie. Pochyli się do przodu, opierając ręce na

udach.Riyapoczułasięjakwpotrzasku,chociażjegospojrzeniapieściłyjejskó
niczymnajczulszydotyk.

–Wkażdejchwilimożeszpodpisaćdokumentyiodejść.Wtedyjazrobiętosamo.
Riyaodwróciłagłowę,próbującprzerwaćdziałacenaniązaklęcie.Niepotrafiła

sobieznimporadzić,nażadnympoziomie.

Wkrótce wjechali na płytę lotniska, gdzie czekał na nich odrzutowiec Learjet

z logo RunAwayInternational wymalowanym po bokach. Kiedy wsiedli na pokład,
Riyaztrudemzamknęłaszerokootwarteusta.Przyszłojejdogłowy,żenigdynie
czułasiętakniedopasowana,wswoichbrązowychspodniachigniecionejbeżowej
tunice, jak w luksusowym wnętrzu tej nowoczesnej maszyny. Podczas gdy Nathan
poszedłporozmawiaćzpilotem,urządziłasobiekrótkiezwiedzanie.Sypialniaznaj-
ducasięwdalszejczęściokazałasięwiększaodjejpokoju.

ZoszołomieniaomalniezapomniałazadzwonićdoJackieiRoberta,żebypoinfor-

mowaćonagłejzmianieplanów.Potemspróbowałasięuspokoićiodzyskaćrówno-
wagę,którejNathanztakąłatwościąjąpozbawiał.

–Robertpoprosił,żebymciprzekazała,żeniemożenaciebieczekać–poinfor-

mowałago,kiedywróciłzkabinypilota.

Chociaż mięśnie jego twarzy napięły się na krótką chwilę, nie skomentował jej

słów.

–Opowiedzmi,cosięwydarzyłomiędzytobąapanemAndersonem–rzuciłwład-

czymgłosem,całkowiciejązaskakując.

–Tonietwoja
Westchnęłaciężko.Niemiałaochotyopowiadaćmuosobie,alemusiałajakośdo

niegodotrzeć.SkoroniepotrafiłznieśćnawetdźwiękuimieniaRoberta,jakzare-
aguje na jego widok? Jeśli ceną za jego obłaskawienie było udzielenie odpowiedzi
nakilkaosobistychpytań,mogłajązapłacić.

–Nictakiego.PrzezwiększośćczasułączyłymniezDrewstosunkizawodowe.–

Uznała,żenadeszłajejkolejnaatak.–Dokądsięudałeś,kiedyprzedlatyuciekłeś
zdomu?

Spojrzał na nią w taki sposób, jakby chciał ją zapewnić, że zapłaci za swoją zu-

chwałość.

–DoNowegoJorku,apotempodróżowałempoEuropie.–Sekundępóźniejpadł

kolejnystrzał:–WięcpanAndersonbyłzaangażowanymkandydatem,któregozwo-

background image

dziłaśdlaswoichcelów?

–Porazostatnipowtarzam,żenigdygoniezwodziłam.Nawetnieumówiłamsię

znimnarandkę.

–Słyszałemcoinnego.
–NiemamzamiaruupokarzaćsiebieaniDrew,żebyśmógłnastawićnasprzeciw-

kosobie.

Nathanrozsiadłsięwygodnie.
–Świetnieradziłaśsobiewpojedynkę.Przejrzałemraportyzzeszłegokwartału,

więcwiem,żeontylkoszkodziłwaszejfirmie.Biorącpoduwagę,żetazakochana
ofiaradalejbujałabywobłokach,atynadalprowadziłabyśbezpiecznąpolitykęwol-
nąodwszelkiegoryzyka,Traveloguenieprzetrwałbykolejnegoroku.

Znała Drew od dłuższego czasu i zawsze traktowała go jako przyjaciela, ale

wostatnichmiesiącachsprawyprzybrałyzłyobrót.

–Nawetprzezmyślminieprzeszło,żemniesprzeda.
–Tobyłojegonajdrzejszeposunięcie.Wostatnimkwartalefirmanieodnoto-

wałaspektakularnegowzrostu.Drewzwolniłkażdego,ktomiałdobrepomysły.Na
przykładtegospecjalistęodmarketingu.

Riyawypiłałykwodygazowanej,którądlaniejzawił.
–Jegostrategiamiałapolegaćnazwiększeniukosztówczłonkostwaklientów,któ-

rzybyliznamiodpoczątku,iobniżeniukosztówjednodniowychpromocjipakietów
wakacyjnych.Kupowałyunasśredniozamożnerodziny,aniewłaścicieleodrzutow-
ców,którzykażdegodniakupująiniszcząprzedsiębiorstwaniczymmalcyswojeza-
bawki.

TwarzNathanapozostałabezwyrazu.
– Właśnie takiej strategii potrzebujesz. Kilkuwarstwowe członkostwo sprawdza

się doskonale. Członkostwo umożliwiace decydowanie o przyszłości firmy, które
więcej kosztuje, gwarantuje nowe możliwości. Istnieje mnóstwo klientów, których
Traveloguepominął.Jeślisięnierozwijasz,prędzejczypóźniejwypadnieszzrynku.

–Toogromneryzyko,któremożeoddalićnasodnaszychobecnychklientów.
–Istotnie.Ajajestemgotówjepodjąć.
Włosyzjeżyłyjejsięnakarku.Nawetjeślitoonzaryzykuje,onabędziemusiała

zmierzyćsięzkonsekwencjami.

–Nigdycisiętonienudzi?
–Cotakiego?
–Szastanieswojąwładząiarogancją?
Roześmiał się głośno, a Riya poczuła coś dziwnego w głębi serca. Wiedziała, że

powinnatozignorować,aleniepotrafiła.Nierozumiałatylko,dlaczegotaknanią
działał.Oczywiściemiałapewnepodejrzenia,alewyłącznietakie,którejejsięnie
podobały.

–Cozrobisz,kiedyprzepiszęposiadłośćnaciebie?WyrzuciszRobertaiJackie?
– Może tak, a może wszyscy razem będziemy żyć pod jednym dachem niczym

szczęśliwarodzina.Czytouspokoiłobytwojesumienie?

Spojrzałananiegozszokowana.
– Przerażaca wizja, prawda? Ja i ty, ja i twoja matka, ja i Robert, każdy taki

układzakończyłbysięfiaskiem.

background image

–Dlaciebietowszystkojesttakiezabawneitrywialne,jakbywogólecięnieob-

chodziło–Zamilkła,żebynabraćpowietrza.–Maszgórępieniędzyitencholerny
samolot,aprzezlataanirazunieodwiedziłeśRoberta.

–Tojużniejestwetzawet,Riya.
Podsunąłjejplikkartekopatrzonychwytłuszczonymnagłówkiem„Sankcjedyscy-

plinarne”.Naichwidoknamomentprzestałaoddychać.

–Cotojest?–zapytałaspanikowana.
–Sądzącposposobiezarządzaniafirmą,któregotrzymałsięDrewprzezostatnie

miesiące,wnioskuję,żezwasdwojgatoonbyłnajsłabszymogniwem.Coniezna-
czy, że ty nie ponosisz za to odpowiedzialności. Muszę wiedzieć, na czym polegał
waszproblem.

–Żebyzdobyćamunicję,którauczynizemnienajsłabszeogniwo?
–Dokładamwszelkichstarań,żebywszystkobyłoodpowiednioudokumentowane.

Tostandardowapolitykawgrupiemoichfirm.

Nathanoparłsięnasiedzeniu,próbującrozwiązaćłamigłówkę,którąbyładlanie-

goRiyaMathur.Jedenzjegopracownikówprzyznał,żestworzyłaniezwykleskom-
plikowaneoprogramowanie.Mimotoniewykorzystałajegopełnegopotencjałudo
rozszerzeniabazyklientów,copozwoliłobyjejrozwinąćskrzydła.

–Totwojaszansa,żebywszystkowyjaśnić–powiedziałłagodnie.Chociażniena-

ginał zasad, był bardzo ciekaw, co zaszło między nią a jej byłym współpracowni-
kiem.

–Wzeszłymroku,potym,jakpozyskaliśmypółmilionaczłonków,wyprawiliśmy

przycienoworoczne.Drewsięupił,ajawypiłamtylkokieliszekbiałegowina.Kie-
dywybiłapółnoc,staliśmyoboksiebie.Pocałowałmnienaoczachwszystkichpra-
cowników. – Uciekła od niego wzrokiem, ale uwadze Nathana nie uszedł drobny
dreszcz,którywstrząsnąłjejciałem.–Odwzajemniłamjegopocałunekchybaza-
nimodzyskałamzdrowyrozdek.

–Chyba?Toniejestfizykatermodrowa,żebymiećwątpliwości.
Spojrzałananiegogniewnie,zgarniającwłosydotyłu.
–Niewiem,cosięstałoanijak.Wiemtylkotyle,żetobyłanajgłupszarzecz,jaką

w życiu zrobiłam. Na swoją obronę muszę dodać, że tamtego dnia dowiedziałam
się,żeżyciuRobertajużnicniezagraża,aTravelogueosiągnęłosukces–Uniosła
drżąceręcedotwarzy.–Wciążniemogęsobiewybaczyć,żetakmnieponiosło.Nie
chciałam,żeby

–Tenpocałuneksprawiłciprzyjemność?
– To też. Nie dość, że zachowałam się nieprofesjonalnie, to jeszcze wywołałam

niezręczną atmosferę. Nie chcę się z nikim wiązać. Teraz najważniejsze jest dla
mniekariera.

Nathanzmarszczyłczoło,obserwującjejtwarz,którapróczzażenowaniawyra-

żałacośjeszcze.Podziwiałjejzaangażowaniewpracęirozumiał,jaktowpływana
życie osobiste. I wszystko wydawałoby się proste, gdyby nie smutek wyzieracy
zjejoczu.

Zakażdymrazem,kiedyzniąrozmawiał,zdumiewałagojejniewinność.OdMarii

dowiedziałsię,żetakruchadziewczynazawszebardzociężkopracowałainawet

background image

jakodzieckopraktyczniesamasięosiebietroszczyła.Podobnopomagałajegoojcu,
jaktylkopotrafiła.

Wiodła poukładane życie, które kręciło się wokół Travelogue, posiadłości, jego

ojcaiswojejmatki,akażdanajmniejszaturbulencjawytrącałająrównowagi.

–Maszplanynaprzyszłość?–zapytałzaciekawiony.
Riyaporuszyłasięniespokojnienasiedzeniu.
– Właściwie to tak Drew jest zbyt niezrównoważony. Nie można na nim pole-

gać.Kiedyzakilkalatbędęgotowanapoważnyzwiązek,wybioręmężczyznę,który
dzietrwałumojegobokudokońcażycia,będziedobrymmężemiojcem.Alete-
razniemogęsięrozpraszać.

Poczuł,jakogarniagozłość.
– Wygląda na to, że pozwalasz sobie na wszystko prócz cieszenia się życiem. –

Kiedynaniegospojrzała,rozluźniłpięści.Musiałsięuspokoić.Wkońcucogoob-
chodziło,czytanaiwniaczkazamierzałapoświęcićżycienaciężkąpracę?–Sporzą-
dziłaś grafik, który uwzględnia, kiedy poznasz tego idealnego przedstawiciela ro-
dzajumęskiego?

Jejoczybłysnęłygroźnie.
–Mojesprawyosobisteniepowinnycięinteresować.Gdybyniełączącenasinte-

resy,wcalebymcionichnieopowiedziała.

–Aleśmieszwypytywaćmnieomojepodróżeioto,gdziespędziłemostatnielata.
–Ponieważoddawnawidzę,jakzadajeszbólRobertowi.Chociażusilniepróbuję,

niepotrafięzrozumieć,jakiczłowieknieoglądasięzasiebieprzezlata.Niepojawi-
łeśsięnawetnapogrzebiewłasnejmatki.Przezponaddziesięćlatnieinteresowa-
łeśsięlosemojca.Nieprzyjechałeś,kiedyMaria

–Dosyć.–Spojrzałnaniąwtakisposób,bydaćjejdozrozumienia,żeprzekro-

czyłagranicę.–Chcę,żebyśzatrzytygodnieprzedstawiłamimodelnowegoopro-
gramowania,któreprzetestujemypotemnagrupiebeta.

Riyazrobiłazaskoczonąminę.
–Niedamradyzrobićtegowtrzytygodnie.Muszęprzeprojektowaćcałeopro-

gramowanie,amyniemamydodyspozycjizespołubadawczo-rozwojowego,bonig-
dyżadnegoniezatrudniłam.Dotądzawszepracowałamwpojedynkę.

–Więcwyjdźzcienia.Pracujmądrzejinauczsięufaćinnym.Wykorzystajswój

personel. A kiedy następnym razem jeden z twoich współpracowników będzie cię
nagabywał,natychmiastzawiadomotymdziałHR.

Uderzyładłońmiwoddzielacyichstolik.
–Jakdługobędzieszmnienienawidziłzato,cozrobiłamojamatka?
–Nieprzeceniajsiebie,Riya–wycedziłprzezzaciśniętezęby.–Chociażzpowo-

dutwoichmanipulacjiistotniejestemtrochęrozdrażniony.

–Więcjakdługobędziemniekarałzakłamstwo?
–Karałcię?
–Tak.Dyktujeszmiwarunki,wyciągasznaświatłodzienne,wyznaczaszcele,któ-

rezapewniąmójkoniec.

Wstał.
–Jaknakogoś,ktożyjewedleustalonegoscenariusza,maszniezwyklebujnąwy-

obraźnię.Zawarliśmyumowę,bosamaotoprosiłaś.Aterazwściekaszsię,bopró-

background image

bujęjązrealizować?

Mimo że mówił spokojnie, jej złość przybierała na sile. Odczuwała perwersyjne

pragnienie,żebyprzebićsięprzezlodowatąpowłokę,którąodgrodziłsięodświata.
Chciała, żeby wpadł w złość, pokazał, że cierpi, okazał emocje. I to przerażało ją
bardziejniżcokolwiekinnego.

–Amożetotymaszzemnąjakiśproblem?
Wstała,żebysięodniegoodsunąć.
–Niemampocia,oczymmówisz.
Chwyciłjązaramięiprzyciągnąłdosiebie.
–Jeślidecydujemysięnacałkowitąszczerość,musimyustalić,naczymstoimy.
Zdjęta paniką Riya pomyślała o elektryzucych spojrzeniach, które wymieniali,

ijegoznaczącychuśmiechach.

–Niczegonietrzebaustalać.–Spróbowaławyszarpnąćrękę,aleNathantrzymał

mocno.Pochylającsię,posadziłjąnafotelu,apotempowiódłwzrokiempojejtwa-
rzy.Słyszałatylkoichoddechy.PodczasgdypocałunkiDrewbyłybardzoprzyjemne,
podwpływemdotykuNathanaczułasiętak,jakbyrozpadałasięnatysiącekawał-
ków.–Nate,puśćmnie,proszę.

Uśmiechnąłsięzadowolonyzsiebie,spoglądającnajejusta.
–Napewnonigdysięniezastanawiałaś,cobybyło,gdybymwróciłitwojeżycie

postawił do góry nogami. Nie spodziewałaś się, że połączy nas tak silna chemia.
Pewniewięcniemaszplanu,jakzachowaćsięwtejpokręconejsytuacji?

Każdejegosłowoociekałoemocjami,którychtakbardzoodniegochciała,ponie-

ważpragnąłtegorówniemocnojakona.

–Nadaluważasz,żecałkowiciekontrolujeszswojeżycie?
–Towszystkotwojawina.
–Uwierzmi,żepostępowałbymcałkieminaczej,gdybyśniebyłanajpiękniejszym,

najbardziej irytucym i najdziwniejszym stworzeniem, jakie kiedykolwiek pozna-
łem.

Jękła cicho, a on ją puścił. Jego spojrzenie znów stało się chłodne, jakby nic

międzyniminiezaszło.

–Totystanowiszproblem,Riya,nieja.Drżysz,kiedydociebiepodchodzę.Wal-

czysz z tym, doszukując się motywów, które rzekomo mną kierują. Obiecaj, że
sprzedaszmiposiadłość,akażępilotowizawrócić.Przyznaj,żemaszdość.

–Dlaczegotaksięstawiasz?–zapytałazdesperowanymgłosem.–Czemuniemo-

żesz poświęcić pięciu minut na rozmowę z Robertem? Czy ty zamiast serca masz
kamień?

Tenatakogromniegozaskoczył,ostateczniejednakzdołałnadsobązapanować.
–Janiemamserca,aprzynajmniejtakiego,któredziałasprawnie.Nigdyniewy-

baczę mu tego, jak potraktował moją matkę. Zawiódł ją, kiedy go potrzebowała.
RozgrywałswójromanszJackienajejoczach.Samamyślotymwywołujewemnie
złośćiprzypominamiowłasnychsłabościach.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Kiedy podchodzili do lądowania, Riya wyprostowała się na skórzanym fotelu.

Przez większość lotu wpatrywała się w ekran laptopa albo rzucała Nathanowi
ukradkowespojrzenia.Onzkoleiwyglądałtak,jakbywogólesięniąnieprzejmo-
wał.

Próbowałaprzygotowaćszkicnowegooprogramowania,aleniepotrafiłasięsku-

pić.Chociażtenirytucymężczyznadoprowadzałjądoszału,musiałaprzyznaćmu
rację. Ostatnie lata całkowicie poświęciła pracy. Myślała wyłącznie o posiadłości,
RobercieiJackie–nigdyosobie.Pozatymsądziła,żeniemasensuzapraszaćniko-
godoswojegożycia,skoronakońcuitakspotkająjąwyłączniebólirozczarowa-
nie.Wystarczyłjedendrobnybłąd,żebyDrewsięodniejodsunął.Aletoitakbyło
lepszeodcierpienia,któremusiałabyznosić,gdybypozwoliłasobienazaangażowa-
nie.

Zamiast rozdrapywać stare rany i zastanawiać się, dlaczego ojciec tak łatwo

z niej zrezygnował albo dlaczego nie wystarczała jej Jackie, wolała skupić się na
swojej karierze. Na polu zawodowym przynajmniej wiedziała, czego się spodzie-
wać. Niestety w efekcie była całkowicie nieprzygotowana na zauroczenie Natha-
nem. Nie potrafiła poradzić sobie z natłokiem emocji ani z tym, jak reagowało jej
ciało,ilekroćtenmężczyznaznalazłsięwpobliżu.Najbłahszedrobiazgiwytrącały
jązrównowagi,takiejakdotykjegoszorstkichdłoniczyjegozapach.Wciążmusia-
łatoczyćwewnętrznąbitwęmiędzychęciąulegnięciapokusieastrachem,żestraci
nadsobąkontrolę.

Kiedy schodziła za nim po schodkach samolotu, przystała na moment, oczaro-

wanapięknymkrajobrazem.Wyspaokazałasięprawdziwymrajemizapewnemiała
przynieśćNathanowikolejnedziesiątkimilionów.

Przywitałichzespółinżynierówiprogramistów.Wszyscybyliubranibardzoswo-

bodnie,przeważniewszortyiT-shirty.

–Soniajeszczepracuje?–zapytałiotrzymałodpowiedźtwierdzącą.
TymczasemRiyajakzahipnotyzowanapodziwiałagoprzypracy.Jużwcześniejza-

uważyła,żeprzywiązywałwagędoszczełówizadawałtrafnepytania.Właściwie
zachowywałsięniczymżywykomputer.

Wkrótce dowiedziała się, że wyspa miała być wynajmowana sławom marzącym

okawałkunieba,wktórymmogłybyznaleźćodrobinęciszyispokojuzaporaża
kwotępółmilionadolarówzadzień.Podczaswycieczkimałymisamochodamitere-
nowyminieustanniekrzyczałazzachwytu.

Na sześciuset akrach ziemi wzniesiono sześć domów w balijskim stylu z myślą

o gościach, którzy będą tam kiedyś wypoczywać. Do ich dyspozycji pozostawiono
takżełódźpodwodną,napokładziektórejmożnabyłopodziwiaćdziewicząrafęko-
ralową,jacuzzimocepomieścićdwanaścieosóbnaraziinneliczneatrakcje.Na
wyspieznajdowałysiętakżeprywatneplaże,basentypuinfinityzujściemdooce-

background image

anu,kortytenisoweibudynkigospodarczepełnesprzętuniezbędnegodouprawia-
niasportówwodnych.

Nathanstworzyłnawetzespółnaukowców,którzymielizgłębićinformacjenate-

matzagrożonegogatunkugekona,wywodzącegosięztejwyspy.ImwięcejRiyawi-
działa,tymbardziejczułasięoszołomionaizagubiona.

Chociażposiadałtakwiele,zależałomunaniedużejposiadłości.Zaakceptowałjej

warunki,mimożemógłzrobićzjejfirmąwszystko,comusiężywniepodobało.Tak
niezachowywałsiębezdusznyczłowiek.

Poza tym nie mogła zapomnieć o jego słowach: „Sama myśl o tym wywołuje we

mnie złość i przypomina mi o własnych słabościach”. Po części je rozumiała. Wie-
działa,żeAnnazmarłazpowoduniewydolnościserca.AledlaczegoRobertmiałby
przypominaćmuowłasnychsłabościach?

Kiedy patrzyła, jak rozmawia z pracownikami, jak się śmieje i planuje, widziała

zdrowego, wspaniałego człowieka o nieprzeciętnym umyśle, który uczynił z niego
miliardera.

Wkrótce po przyjeździe przebrał się w oliwkowe szorty i bawełnianą koszulkę.

Promienie słońca pieściły jego twarz, rozjaśniały brodę i wydobywały błękit jego
oczu.Napotkałjejspojrzenie,gdypodziwiałajegosilneramiona.

Jedliwybornylunchnazadaszonymtarasiejednejzjegowilli.Wdolewodaspły-

wałakaskadądoogromnegobasenu.Wykonanyzmiejscowegokamieniaibrazylij-
skiegodrewnabudynekmieściłdziesięćsypialniiurzekałarchitektonicznymwyczu-
ciem.Wnętrzaurządzonobezcennymiantykami,dywanamiwindyjskiewzory,dzie-
łamisztukiibambusowymimeblamiprostozBali,azokienrozciągałsięzapiera-
cydechwpiersiwidok.

Suflet czekoladowy, którym właśnie zachwycała się Riya, dosłownie rozpuszczał

sięwustach.

–Ijakcisiępodoba?–zapytałNathan,siadającnakrześleobokniej.Jegowspół-

pracownicyzamilkli,jakbyudzielenieprzezniąodpowiedziwymagałoabsolutnejci-
szy.

Riyaspojrzałananiego.
–Wszystkojestwspaniałe–odparła.–AleniepotrzebujeszTravelogue,żebyzna-

leźćbogatychklientów.

Wiedziała,żezabrałjątutajjedyniepoto,bywprawićjąwzakłopotanie.Mimoto

ogarło ją rozczarowanie. Na kilka godzin całkiem zapomniała o ich umowie
iczerpałaprzyjemnośćzpracywzespole.Przyokazjizrozumiała,jakwieletraciła,
wiodącpustelniczeżycie.

–DlaTravelogueplanujęcośinnego.Nawyspiebędziemytestowaćróżnerozwią-

zania.Pozatymcorokuprzeztrzymiesiącebędziemyoferowalinaszewillepowy-
jątkowoniskiejcenie,żebymniejzamożniśmiertelnicyteżmoglizakosztowaćnie-
ba.

– A dochód z tych trzech miesięcy przeznaczysz na cele dobroczynne. Mam ra-

cję?

DobrzeznaładokonaniaFundacjiAnnyRamirez.
–Tak.
–Niewiem,copowiedzieć,Nathanie.

background image

–Niemusisznicmówić.Wystarczy,żezrobiszswoje.Chcę,żebyśstworzyłanowy

serweridodatkowoprocesorczołowyłączącygozoprogramowaniem,którezapro-
jektujesz.Ibędziemypotrzebowali

– Różnych pułapów cenowych, pakietów, a nawet portali logowania dla różnych

członków–dokończyłazaniego,dającsięponieśćekscytacji.

Przypuszczała, że wielu rzeczy wciąż nie wiedziała o tym człowieku, a mimo to

oceniłagoprzezpryzmatcierpieniaRoberta.To,czegomogłasięonimdowiedzieć
wnadchodzącychtygodniach,przerażałojąipociągałojednocześnie.Kierucanią
ciekawośćbyłataksilna,żezanicbysięterazniewycofała.

– Odpocznij trochę. Upał panucy na wyspie bywa nie do zniesienia dla nowo

przybyłych.

Riyaskiłagłową,poczymzrozczarowaniempatrzyła,jakodniejodchodzi.

Nathanpodpisywałplikdokumentów,kiedydotarłydoniegostłumioneokrzykiin-

żynierów.Zdumionyuniósłgłowęispojrzałwichstronę.Wszyscyspoglądaliwkie-
runku stromego podejścia, które właśnie pokonywała Riya. Ubrana w obcisły top
opinacy jej kształtne piersi i krótkie dżinsy prezentowała się zjawiskowo. Nie
mógłmiećpretensjidoswojejekipy,żeniepozostałaobojętnanajejurok.

Wpromieniachsłońcajejskórawydawałasięzłota.Nathanzdążyłsięprzekonać,

żewdotykuprzypominałaczystyjedwab.Chociażpróbowałsięopanować,powiódł
wzrokiempowybujałymkształciejejpiersi.Przystałanamomentirozejrzałasię
zuśmiechem,którytylkododałjejseksapilu.

Wułamkusekundyzapragnąłzanurzyćpalcewjejwłosach,którezwiązaławkoń-

skiogon,irozpuścićje,żebyspłyłygęstymifalaminajejramiona.Chciałwstrzą-
snąćjejmałym,sterylnymświatem,którysobiestworzyła,irozbudzićjejpotencjał
wkażdymożliwysposób.

Przypominałapięknegomotyla,któryniechceopuścićkokonu,aonzamierzałją

zniegowypłoszyć.Przeklinającpodnosem,gwałtowniepodniósłsięzkrzesła.Od-
wróciłsięodpokusy,którąucieleśniała.Przypomniałsobie,żepokonałprzeszkody
ilękiznaczniebardziejniebezpieczneodtej.

Sytuacja między nimi była już wystarczaco skomplikowana, a historia z Drew

wyraźnie pokazywała, że Riya nie umiałaby sobie poradzić, gdyby postanowił ją
uwieśćizostawić.Innegorozwiązanianiemógłjejzaproponować.Kobietakurczo-
wotrzymacasięzgóryustalonegoplanubyłamupotrzebawtakimsamymstop-
niujakatakserca.Właściwieprzyszłomunawetdogłowy,żepowinienwsadzićją
do samolotu i zapomnieć o umowie, którą zawarli. Ostatecznie powstrzymała go
przedtymciekawość.

Założywszyokulary,Riyarozejrzałasiędookoła.ZaplecamipracownikówNatha-

nadostrzegłaogromnydźwig,któryotaczałoogrodzenietakwysokiejakona.Zbi-
cym sercem weszła do środka i znieruchomiała. Wysoko nad głową ujrzała plat-
formę z przepiękną balustradą z kutego żelaza, a tuż przed nią stała mała sofa,
sprawiaca wrażenie bardzo wygodnej. Z zaciekawieniem przyjrzała się stolikom
poobujejstronach,naktórychustawionowazonyzegzotycznymiorchideami,dro-
gieczekoladkiiwiaderkazszampanem.Zauważyłatakżeniedużepunktyświetlne

background image

zainstalowanedyskretniewpodłodzeimocowaniapoobustronachsofy.Jużmiała
cośsprawdzić,gdydośrodkawszedłNathanwtowarzystwiewysokiejbrunetki.

–TojestSoniaLopez–powiedział,spoglądającRiyiprostowoczy.–Naszakie-

rowniczkaprojektu.

Nastąpiłachwilaciszy,podczasktórejRiyawpatrywałasięwNathanawyczeku-

co,jakbychciałausłyszećcośjeszcze.

–AtoRiyaMathur.Jesttwórcąoprogramowaniawfirmie,którąniedawnokupi-

łem.

Gdytylkouścisnęłysobieręce,Soniawyszła,zostawiającRiyęsamązNathanem.

Zadrżała,kiedychwyciłjązanadgarstek,mówiąc:

–Chodźmy.
Energiczniepokręciłagłową.
–Niemamowy.Wolępatrzeć,niżskakać.
Spojrzałnaniąztakimuśmiechem,jakimnieobdarzyłjejnigdywcześniej,ażza-

parłojejdechwpiersi.

–Niemaszwyjścia.Jeślichcesz
Zrobiłakilkakrokówwtył,czymmusiałagozaskoczyć.
–Toniewporządku.Toniemanicwspólnegozmoimiumiejętnościamiprowadze-

niafirmy.

–Życieniejestsprawiedliwe,Riya.Aletrzebazniegokorzystać,kiedytylkosię

da.

–Mówiszjakmałychłopiec,którypierwszyrazwżyciuzamierzausiąśćzakie-

rownicąauta.

Ująłjejdłoń,poczympociągnąłjązasobąnasofę.Chociażjejkolanadrżały,sie-

działanieruchomo,gdyprzypiąłpasamijąisiebie.Pokilkuminutachznaleźlisięna
samymszczyciedźwigu.Riyawydałastłumionyokrzykimocniejścisnęłajegorękę.
Ztejwysokościwidziałacałąwyspę,wille,basen,piękneplaże.Nigdywcześniejnie
było jej dane podziwiać niczego piękniejszego – jeśli nie liczyć mężczyzny u jej
boku.

–Dobrzesięczujesz?–zapytał.
Skiłagłową,spoglądającmuprostowoczy.
–Terazjużwiem,cocięnakręca.
Siedzieli bardzo blisko siebie, tak że ich uda ocierały się o siebie przy każdym

najmniejszymruchu.

–Szybkomnierozgryzłaś–odparłprzekornie.
– Mam nadzieję, że nie ograniczysz się tylko do tej wyspy – dodała pospiesznie,

unikającjegospojrzenia.–Każdypowinienmócchociażrazprzeżyćcośtakiego.

–NapierwszyogieńwzięliśmyLasVegas,Paryż,Bali,SanPaulo,BombajiLon-

dyn.Gdytylkootrzymamywszystkiepozwolenia,wystartujemyznowympakietem
członkostwapoobniżonejcenie.

Riyakolejnyrazomiotławzrokiemokolicę.
–Jakzamierzasztonazwać?
Wzruszyłramionamizuśmiechem.
–Jeszczeniezdecydowałem.
Potychsłowachrozpiąłpasy.

background image

–Nie,nie,nie.Proszę:nie!–krzykła,kiedypociągnąłjąwgórę.
Ignorującprotesty,zaprowadziłjądobalustrady.Riyizakręciłosięwgłowie,więc

przylgnęładoniego,ztrudemłapiącpowietrze.Poczuła,jakjegociałosięnapina,
aleniemiałotodlaniejwiększegoznaczenia.Bałasię.Odprężyłasięniecodopiero
wtedy,gdymocnoobjąłjąwpasie.

–Uspokójsię–szepnął,uśmiechającsiępromiennie.–Niepozwolęcispaść.
I chociaż piękny widok okazał się wart chwili paniki, Riya poczuła ulgę, kiedy

wkońcupozwoliłjejusiąść.Ikiedysiedzielioboksiebiewmilczeniu,zalałająfala
emocji,którejniepotrafiłapowstrzymać.

–Nathanie,bardzocięprzepraszamzawszystkozacierpienie,któregociprzy-

sporzyłyśmy.Nawetniepotrafięsobiewyobrazić,coczułeś,kiedydowiedziałeśsię
oJackieiomniezarazpośmiercimatki.Takmi

Otoczyłjąsilnymramieniem,zanimspojrzałnanią,iująłwdłońjejpoliczek.
–Nieoczekujęodciebieprzeprosin.
Próbowałazignorowaćdoznanie,którewywołałdotykjegopalców.
–CzyMariamiałarację?Wróciłbyśwcześniejdodomu,gdybyśmysięzJackiewy-

prowadziły?

–Nie.Toniczegobyniezmieniło.Zostawprzeszłośćwspokoju,Riya.Wyjdźze

swojegokokonuiżyjpełniążycia,motylu.

–To,żecodziennieniewznoszęsiędonieba,bypodziwiaćpięknewidoki,niezna-

czy,żecośmnieomija.

Delikatnie pogładził jej wargi, przysuwając się do niej. Na widok pożądania wy-

zieracegozjegooczu,niątakżezawładłopodniecenie.Ledwiekilkacentyme-
trów dzieliło ją od najwspanialszego, najbardziej skomplikowanego mężczyzny, ja-
kiegopoznała.Naglepoczuła,jakcośwniejpęka.

Oparładłońnajegopiersi,żebygoodepchnąć,alegdypoczułapodpalcamigwał-

towniebiceserce,przestałamyślećrozsądnie.Trawiącyjąogieńprzybrałnasile,
docierającdokażdegozakamarkajejciała.

–Tostraszne,żeniepotrafiszocenić,czypocałuneksprawiłciprzyjemność,ale

jeszczestraszniejszejestto,żeżadenmężczyznaniepokazałci,jaksiępozbyćwąt-
pliwości.

Jegopocałunekwydałjejsięchłodnyigocyjednocześnie,delikatnyipewny,zu-

chwały i kuszący. Odwzajemniła go, wyrażając długo tłumione emocje i skrywane
marzenia.Zmięławpalcachjegokoszulkę,przyciągającgodosiebie.Oparłagło
na skórzanym oparciu sofy, poddając się jego pieszczotom. Kiedy polizał jej gór
wargę,mrukłaniczymkotka.

Nathan wsunął palce w jej włosy, a ona zarzuciła mu nogę na biodro. Chociaż

wszystkowydawałojejsięnowe,zaufałainstynktowi.Tymczasemoncałowałjątak,
jakbyodtegozależałoichżycie,aonamunatopozwoliła.Rozkoszowałasięjego
pieszczotami,drżałaiwiłasięzpożądania.

Dlatego, kiedy w końcu przestał, chciała krzyczeć, żeby tego nie robił. Całe jej

ciałopłoło.

–Podobałcisiętenpocałunek,motylu?–zapytał,patrzącjejprostowoczy.
Riyaopadłanasofęiprzycisnęłapalcedodrżącychwarg.Niemogłabysobiewy-

obrazićwspanialszegopocałunku,alejegodrwiącyuśmiechniepozostawiałwątpli-

background image

wościcodotego,żeNathanzwyczajniezniąpogrywał.

– Byłabym zaskoczona, gdybyś doprowadził do innego finału – odparła chłodno.

Chociażjejsercenadalbiłojakoszalałe,apalceściskałyjegokoszulkę,spioruno-
wałagowzrokiem.–Prawdziwyzciebiealtruista–dodaławnadziei,żezaprzeczy.

–Niebezpowodunazywająmniejednymznajwiększychfilantropówswojegopo-

kolenia.

–Wybacz,aleniemamochotyzostaćjednymzadresatówtwojejdziałalnościcha-

rytatywnej.

Riya odwróciła się od niego i przez chwilę wsłuchiwała się w ciszę. W pewnej

chwilipoczuładelikatneszarpnięcieizauważyła,żezaczęlizjeżdżaćnadół.Czuła
sięupokorzonaiwstrząśnięta.Bałasiępomyśleć,jakdalekopozwoliłabysięNatha-
nowiposunąć,gdybyniewystarczyłmujedenpocałunek.

Tymczasemmężczyznasiedzącyobokniejponowniezamieniłsięwgłaz.Riyaza-

pragnęła uciec od niego jak najprędzej. Ale kiedy marszowym krokiem zmierzała
wstronęwilli,zauważyłaNathanawtowarzystwieSonii.Stalibliskosiebie,alesię
nie dotykali. Dało się wyczuć napięcie między nimi, a w oczach kobiety widoczna
byłaprawdziwarozpacz.Wszystkowskazywałonato,żekiedyśbylikochankami.

Ocierając usta wierzchem dłoni, Riya poczuła ukłucie zazdrości. I chociaż nadal

czułajegosmak,musiałausłuchaćgłosurozsądku.Widziałaprzecież,zjakąłatwo-
ściązapanowałnadsobą,gdytylkoprzestałjącałować.Wykorzystałjejnaiwność,
potraktowałjąjakchwilowąrozrywkę.Musiałaotympamiętać.

Przez kilka kolejnych dni Riya unikała Nathana, co nie okazało się szczególnie

trudne, skoro uginała się pod nadmiarem pracy i troski o przyszłość Travelogue.
Mimowszystkoniepotrafiłauporaćsięznatrętnymimyślamiotamtympłomiennym
pocałunku,Soniiijejzbolałejminie.

Jejgniewpodsycałfakt,żeSoniaopuściławyspę.Niemogłauwierzyć,żeNathan

zwyczajniepostanowiłsięjejpozbyć.Czytakibyłnaprawdę?Flirtowałzkolejnymi
kobietami, a gdy mu się nudziły, usuwał je ze swojego życia niczym zbędny szcze-
gół?

Wmawiałasobie,żetojejnieobchodzi,żeNathanjestprzedewszystkimjejpra-

codawcąisynemRoberta.Całaresztaniemiałaznaczenia.

Wkońcupewnegodniazezdumieniemstwierdziła,żedopowrotudoSanFranci-

scozostałtylkojedendzień.Tegopopołudniapracowaławjednejzsypialni,któ
dzieliłazczteremainnymikobietamipracucymiwzespoletechnicznym.

Pomieszczeniebyłoprzestronneibardzojasne,skorowszystkieścianytworzyły

szklanetafle.Dośrodkawpadałaprzyjemnabryza.Riyauśmiechłasiędosiebie,
ponieważ w końcu wpadła na rozwiązanie problemu, nad którym głowiła się od
dwóchdni.

Wstała i wypiła kilka łyków napoju owocowego, gdy w drzwiach stanął Nathan.

Chłodnypłynnieostudziłżaru,któryjąogarnąłnawidoktegonieziemskoprzystoj-
negomężczyzny.Ubranywbiałą,bawełnianąkoszulkęijasnoniebieskiedżinsyopi-
nacejegoszczupłenogi,prezentowałsięniezwykleseksownie.Oczyukrywałza
ciemnymiszkłamiokularówprzeciwsłonecznych,więcRiyaniemogłanicznichwy-
czytać.Alenajbardziejzaskoczyłjąbrakbrody.Przezchwilęjakzahipnotyzowana

background image

wpatrywałasięwjegoniezwyklezmysłoweusta.

Zawładło nią irracjonalne pragnienie, żeby do niego podbiec i go pocałować.

Zamiasttegozapytałatylko:

–Zapomniałamojakimśspotkaniu?
Spojrzałnakartkipiętrzącesięnajejzamkniętymlaptopie.
–Dlaczegoniepopłyłaśzresztąnawycieczkęłodziąpodwodną?Niecodzień

zdarzasięokazjapodziwianiaświatapodmorskiego,abiorącpoduwagętwójtryb
życia,miniekolejnadekada,zanimponownieopuściszKalifornię.

Chociażniemijałsięzprawdą,ostatniauwagaogromniejąubodła.
–Musiałamnadczymśpopracować.Dziękitemumamgotowymodel.
–Już?–zapytał,niekryjączdumienia.
–Wziąłeśpodlupępracęcałegomojegożyciaizamierzałeśmnieocenić.Musia-

łamstanąćnawysokościzadania–odparłasłodko,podającmulaptop.

Niepierwszyrazpracaprzyszłajejzpomocą.Jużwdzieciństwienajlepiejczuła

się w towarzystwie cyfr i równań. Rozumiała je, ponieważ były przewidywalne –
całkieminaczejniżludzie.Nierodziłyrozdzieracegobóluaninierozbudzałytęsk-
noty.Niepowodowałymętlikuwgłowieaniniełamałyserca.

Nathan bez słowa wziął od niej komputer i usiadł na skraju łóżka. Po dziesięciu

minutachzamknąłlaptopizadałjejkilkaistotnychpytań.Wkońcuskinąłgłową.

– To jest lepsze, niż się spodziewałem – przyznał. – Prześlij pliki do firmowej

chmury. Chcę, żeby mój główny spec od IT się temu przyjrzał. Travelogue może
zdobyćtenprojekt,wzależnościodtego,jaktwójzespółporadzisobienaetapiete-
stów.Aleniezależnieodtego,tynadajeszsiędopracywRunAway.

Zbyt wiele pytań cisnęło się jej na usta, zarówno tych zawodowych, jak i osobi-

stych.

–Niechcęnowejpracy.Zależymiwyłącznienaodzyskaniuswojejfirmy.
Wstałispojrzałnanią.Odzapachujegowodypogoleniuzakręciłojejsięwgło-

wie.

–Wtakimrazieznajdujeszsięwpołowiedrogidocelu.
–Dokinieprzypomniszsobie,dlaczegoniechcęprzepisaćnaciebieposiadło-

ści?

–Słucham?
–Chciałabymwiedzieć,cojeszczedlamnieszykujesz,jakdalekosięposuniesz

–Gdynicniepowiedział,wycedziłaprzezzaciśniętezęby:–Pocałowałeśmnie.

Nathan ściągnął brwi, walcząc z pokusą, żeby zrobić to ponownie. Ale jak na

złośćmógłmyślećtylkootymprzeklętympocałunku.NawetepizodzSoniąnieuga-
siłżaru,któryroznieciławnimRiya.

–Atyodwzajemniłaśpocałunek,więcchybanierozumiem,doczegozmierzasz.
Spojrzałananiegowyzywaco.
–CosięstałozSonią?
Topytaniecałkiemgozaskoczyło.UdręczonespojrzenieSoniiprześladowałogo

odkilkudni.Niechciałjejzranić,alestałosiędokładnienaodwrót.

–Tonietwojasprawa–warknął,odwracającsięodRiyi.
Poczułjejdłońnaswoimramieniu.
–Odpowiedzmi,Nathanie.

background image

–Sądzisz,żejedenpocałunekdajeciprawodorozstawianiamniepokątach?
–Nie.Jatylkopróbujęcięzrozumieć.
–Dlaczego?
–Losmojejfirmyspoczywawtwoichrękach,aleniezamierzamsięzarzynaćdla

kogoś pozbawionego skrupułów, kogoś, kto romansuje z pracownicami, a potem
zwalniaje,kiedymuwygodnie.

–Ładniemniepodsumowałaś–skwitowałześmiechem.
W rzeczywistości wolał nawet oskarżenia Riyi od smutnej prawdy, ponieważ nie

potrafiłsiępogodzićzestratąbliskiejosoby.Przezostatniedziesięćlatmiałtylko
dwóchprzyjaciół:Sonięikierownikaprojektu,Jacoba.

Chociażtrudnobyłomusięzniąrozstać,Sonianiezostawiłamuwyboru.Posta-

wiłamuultimatum:miłośćalbonic.Wystarczyło,żerazzłamałswojezasadyipo-
szedł szukać u niej pocieszenia, by zapomniała, że z wyboru stronił od związków,
byłsamotnikiemizamieniłswojesercewgłaz–żeniemógłpozwolićsobienaemo-
cje,któregoosłabiały.

NatychmiastpowiedziałSonii,żepopełniłbłąd,aletoniczegoniezmieniło.To,co

sięmiędzynimiwydarzyło,niemogłosięwięcejpowtórzyć.Powinienbyłdokońca
trzymaćjąnadystans,aledałsięponieśćchwili.Ponosiłzatopełnąodpowiedzial-
ność.

Cogorsze,uległpokusieipocałowałtęniezwykłąkobietę,którawpatrywałasię

wniegoteraz,czekającnaodpowiedź.Jejtwarzwyrażałazłośćikonsternację.

–Jakmożeszbyćtaknieczułynacierpienieinnychludzi?
–Masznamyśliją?–RozwścieczonychwyciłpalceRiyitrzymacekurczowojego

koszulę. Nie dość, że wymierzył sobie surową karę, odsyłając Sonię z wyspy, to
jeszczemusiałwysłuchiwaćniesprawiedliwychoskarżeń.–Czysiebieiswójplan?
Tobyłcholerniedobrypocałunek,Riya,aleniepozwól,żebycięrozproszył.

Puściłagonatychmiast.
–Wiem,żejestemdlaciebietylkorozrywką,atenpocałunekjedynieudowodnił,

żemamztobąpoważnyproblem,alewyznaciesięoddziesięciulat

Nathanstanąłplecamidoniej,zaciskającpięści.
– Nie spotkała jej żadna niesprawiedliwość. Sonia posiada dwadzieścia procent

udziałówwRunAway.Poradzisobie.

–Todlaczegoodeszła?
–Ponieważpoinformowałemją,żeniemajużdlaniejmiejscawmoimżyciu.Szko-

da,bobyłamojąjedynąprzyjaciółką–powiedziałniskimgłosem.

Chociaż na pozór wydawał się obojętny, Riya wyraźnie widziała ból w jego

oczach.

–Dlaczego?
–Przekroczyłajedynągranicę,którąjejwyznaczyłem.
–Niewyobrażamsobie,cotomogłobyć,skorousułeśjązeswojegożycia,jak-

byśwykasowywałplik.

Uśmiechnąłsiębezcieniasympatii.
–Zakochałasięwemnie,chociażwiedziała,żemamalergięnapodobnebzdury.
Riyapoczułasiętak,jakbywylałnaniąkubełlodowatejwody.
–Wiedziała,żeniechcęjejmiłości–kontynuowałchłodno.–Zdawałasobiespra-

background image

wę,żetosięnieuda,aleniechciałamniesłuchać.Cenązatenbłądbyłaprzyjaźń,
którapowinnabyłaprzetrwaćdokońcanaszychdni.

WykreśliłSonięzeswojegożycia,chociażtastratasprawiłamuból.Przezdzie-

sięćlatanirazuniezainteresowałsięRobertem.Byłczłowiekiem,którynieogląda
sięzasiebie.Inicgonieusprawiedliwiało.DziękitemuRiyanareszciezrozumiała,
jak wielkie zagrożenie stanowi Nathan, zwłaszcza dla kobiet, które ulegają jego
urokowi.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Przeztrzytygodnie,któreupłyłyodpowrotudoSanFrancisco,Riyapomieszki-

wała w jednym z pokoi zarezerwowanych dla zespołu Travelogue w śródmiejskim
hotelu. Nathan dał jej dokładnie tyle czasu na przygotowanie pakietu oprogramo-
wania, które mieli zaprezentować podczas konferencji. Wiedziała, że jego zespół
takżenadczymśpracował,aleniezamierzaładaćsiępokonać.Musiałamaksymal-
nie wykorzystać swoją szansę. Dlatego też ograniczyła sen do minimum i każ
wolną chwilę poświęcała na dopracowanie oprogramowania, przy okazji doprowa-
dzającdoszaleństwawszystkichczłonkówTravelogue.

Nathanrównieżdwoiłsięitroił,żebyuzyskaćjaknajlepszerezultaty.Pracował

dopóźna,udzielałniezbędnychwskawekidostarczałekspertyzy.Gdynapotykał
problem, głowił się nad nim tak długo, aż znalazł rozwiązanie. Nie tylko miał nie-
spożytąenergią,aletakżepotrafiłdoskonalemotywować.

Ostatecznietestynawersjibetazakończyłysięspektakularnymsukcesemimogli

rozpocząćkolejnyetap.

NiestetymimowzmożonychwysiłkówRiyinieudałosiędoprowadzićdospotkania

Robertazsynem.Dlategogdypewnegowieczoruupewniłasię,żeNathanprzeby-
wawswoimpenthousie,kilkapięternadnią,postanowiłazaryzykowaćkonfronta-
cję.

Wsiadładowindy,którądotarłanasamszczythotelu.Niepewnieweszładoprze-

stronnegoholuwyłożonegoczarno-białymipłytkami.Przezkilkasekundpodziwiała
wieczornąpanoramęSanFranciscowidocznąprzezdrzwibalkonowe.ZnalazłaNa-
thanawsalonie,gdzieubranyjedyniewszarespodniedresowerobiłpompki.Kro-
plepotupołyskiwałynajegoopalonejskórze,akażdymięsieńbyłwyraźniewidocz-
ny.Natenwidokzrobiłojejsięgoco.Musiałaprzywołaćsiędoporządkuiprzy-
pomniećsobie,pocotuprzyszła.

Jednymwprawnymruchempoderwałsięwgórę,poczymchwyciłbutelkęzwodą.

Riyaszerokootwartymioczamiprzyglądałasięstrużce,którapociekłamupobro-
dzie,gdyzaspakajałpragnienie.Niemiałsylwetkikulturysty,alekażdaczęśćjego
ciała była wyraźnie zarysowana. Ogarło ją nieprzemożne pragnienie, żeby po-
dejśćdoniego,oprzećdłonienajegorozgrzanejskórzeipoczućjegozapach.

Drżąc z podniecenia, próbowała się opanować. Już miała chrząknąć, żeby przy-

ciągnąć jego uwagę, kiedy nagle ugięły się pod nim kolana. W ciągu kilku sekund
znalazła się przy nim. Zdążyła ująć go pod ręce, zanim uderzył głową o podłogę.
Zdjętapanikądelikatniepoklepałagopopoliczku.

–NathanNathanie–Przesuładłoniepojegoramionachiszyi.–Nate,skar-

bie?Proszę,spójrznamnie.

Poczuła,jakchwytajązaramię,apotemnapotkałajegospojrzenie.Wolnouniósł

głowę,mrugając.

–Przeraziłemcię,motylku?

background image

Zdołałazapanowaćnadstrachem,bopomimotego,cosięwłaśniewydarzyło,on

nadalzachowywałsięrówniearoganckojakzwykle.

–Riya?
–Słucham.
Przesunąłpalcamipojejręceioparłdłońojejnadgarstek.
– Nie wychodź jeszcze – poprosił, a kiedy w milczeniu pokiwała głową, dodał: –

Dobrzesięczujesz?

–Ja?–Nerwowooblizaławargi.–Doskonale.Aletywłaśnieprzedchwilązemdla-

łeś.

Chociażmogłabyprzysiąc,żedostrzegławjegooczachstrach,ontylkowzruszył

ramionami,uśmiechającsiędoniejszeroko.Potemująłjejdłońiprzyciągnąłjąso-
biedopiersi.Poczułarytmicznebicieserca.

– Jak sama możesz się przekonać, wszystko działa idealnie – mruknął, chociaż

Riyaniebyłapewna,cotaknaprawdęmiałnamyśli.

Ichspojrzeniaponowniesięspotkały.Riyabeznamysłuzarzuciłamuręcenaszy-

jęioparłagłowęnajegoramieniu.

–Śmiertelniemnieprzestraszyłeś.
Delikatnie pogłaskał ją po plecach, a potem przytulił tak mocno, że Riya niemal

poczuła,jakpękajejzbroja.

–Jużwszystkodobrze–odezwałsiępochwili,odsuwającjąodsiebie.Ująłwdło-

niejejtwarzispojrzałnaniąwygłodniałymwzrokiem.–Przyznajęjednak,żebędę
potrzebowałodrobinypokrzepienia.

bamichwyciłjejdolnąwargę,sprawiającjejniewysłowionąrozkosz.Zadrżała

gwałtownie,opierającręcenajegoramionach.Wtedyonponowniezamknąłjejusta
pocałunkiem.Byłrozgrzany,spoconyioszalałyzpodniecenia,iwłaśnietakiegogo
pragnęła.Wsunąłpalcewjejwłosy,przechylającjejgłowę.

Całowałją,kąsał,lizał,jakbyniepotrafiłprzestać.Popchnąłjąnapodłogęipoło-

żyłsięnaniej.

–Nathanie–szepłasłabo,chłonącmagiętejchwiliwszystkimizmysłami.Czuła

siębeztroska,podekscytowana,ajednocześniebezpieczna.

–Proszęcię,Riya,otwórzsięprzedemną.
Taprośbawywionaniemalbłagalnymtonemkazałajejzapomniećowątpliwo-

ściach.Poddałasięjegopieszczotom.Ichciałazdawałysięidealniedosiebiepaso-
wać.Jejsutkinabrzmiały,agdyprzylgnąłdoniejmocno,poczuła,jakbardzojejpra-
gnie.

Gdyrozsułanogi,jęknąłcicho.Ująłwdłoniejejpiersi,jednocześniemuskając

zykiemszyję.Podwpływemintensywnychdoznańodchyliłagłowętakgwałtownie,
żeuderzyłaniąopodłogę.

Przeklinając, Nathan pociągnął ją w górę, a potem pospiesznie zaczął oględziny

stłuczonegomiejsca.OszołomionaRiyatylkosięwniegowpatrywała.Byłarozpalo-
na,rozemocjonowanaiobolała.

Wpewnejchwilizaczęłodoniejdocierać,cosięwłaśniewydarzyło.Zrozumiała,

żejeszczedwieminutyikochałabysięznimnapodłodze.Błagałabygo,żebyskoń-
czyłto,cozaczął.

–Popatrznamnie,Riya–powiedziałłagodnie.

background image

Wyrwałasięzjegoobjęćiwpośpiechuzaczęławygładzaćubranieiwłosy,akiedy

spróbowałsiędoniejzbliżyć,wycofałasiędodrzwi.

–Zaczekaj–zawołał,pochmurniejącnatwarzy.–Chcęsiętylkoupewnić,żenie

zrobiłaśsobiekrzywdy.

Pokręciłagłową,ogromniesfrustrowanaiprzerażona.
–Potrzebowałamtegociosu–odparładrżącymgłosem.–Botooczywiste,żena

moment straciłam rozum. Kupiłeś moją firmę, chcesz mi odebrać jedyne miejsce,
któremogęnazywaćdomem,amimotopozwalamcisięcałować

Ostatniesłowawykrzyczałanacałegardło,dlategozamilkłanamoment,żebysię

uspokoić.

–Wyglądanato,żesprowadzasznamniesamenieszczęścia.Pewniepowinnam

sięciebiebaćalboprzynajmniejcięnienawidzić,alenieczujęnictakiego,iniero-
zumiemdlaczego.

–Tojestnasdwoje.–Nathansprawiałwrażenieniezmierniezadowolonegozjej

oświadczenia.

– Mnie to nie bawi – burkła gniewnie, po czym wybuchła histerycznym śmie-

chem.

Kiedywkońcusięopanowała,ponownietrzymałjąwramionach.
–Jużdobrze,Riya.Jesteśwszoku.
Przyjemneciepło,twardemięśnie,gładkaskórakusiłyzogromnąmocą.Pozatym

czuła się wspaniale, kiedy ją przytulał, śmiał się z nią i zdawał się przeżywać to
samocoona.Ztymżebyłotegozawielejaknajedenwieczór.

Odsuwającsięodniego,otarłaustarękawem.
–Czymożeszsięubrać?
Chociaż posłał jej dziwne spojrzenie, założył koszulkę. Riya dostrzegła swo

szansęipospiesznieruszyładodrzwi.Dogoniłjąjednakizablokowałdrogęuciecz-
ki.

–Mocnosięuderzyłaś.Sprawdzę,czynienabiłaśsobieguza.
–Nicminiejest.
Aletoniebyłaprawda.Wystarczyłytrzytygodniewjegofirmie,żebyzapomniała

owszystkichbolesnychdoświadczeniach.Toniezwykłeprzyciąganiemiędzynimion
traktował jako swego rodzaju wyzwanie. Po namiętnych pocałunkach potrzebował
zaledwiekilkuminut,żebyonichzapomnieć,podczasgdyjejświattrząsłsięwpo-
sadach.

–Muszęmiećpewność,żenicciniejest.
– O ile mnie pamięć nie myli, to ty dzisiaj zemdlałeś. Co więcej, nie sprawiałeś

wrażeniazaskoczonegotymfaktem.Niepowinieneśpójśćdolekarza?

KiedyoczyNathanapociemniały,Riyazrozumiała,żeniepowiejejprawdy.
– Musiałem przesadzić z ćwiczeniami. – Potarł policzek. – Ale czuję się dobrze.

Atakwogóletopocodomnieprzyszłaś?

–Słyszałam,żewybieraszsiędoAbuDhabi,aniepowiedziałeśmijeszcze,kiedy

zamierzaszsięspotkaćzRobertem.

Oparłręcenabiodrach.
–Słucham?–powiedziałtakaroganckimtonem,żeogarłająirytacja.
–Miłyprawietrzytygodnieodpowrotuzwyspy,atynadalniespełniłeśswojej

background image

obietnicy.Powiedziałeś

– Ten, kto się z tobą zwiąże, powinien mieć się na baczności. – Pokręcił gło

zrezygnacją.–Spotkamsięznimjutro.Możebyć?Aterazsięzamknijiusiądź.

Zadzwoniłdoszofera,któremukazałprzywieźćlekarza.
–Niepotrzebu
–Lekarzalboja.
–Lekarz–odparła,opadającnakanapę.
Chociażnaniegoniepatrzyła,słyszała,jakkrzątasiępomieszkaniu.Zamykając

oczy, oparła głowę i westchnęła. Nie powinna była znać jego zapachu ani smaku
jegoust,awszczególnościniepowinnabyłatakcałkowiciemuulegać.Najchętniej
zerwałabysięteraziuciekła,aleniemiałanatosiły.

Naglewyczułajegoobecność,więcczymprędzejuniosłapowieki.Siedziałobok

niej,trzymającbutelkęwodywwyciągniętejręce.Odsułasięodniego.

–Nicniemożesięmiędzynamiwydarzyć,Nathanie.
–Niezdołaszwszystkiegokontrolować.Jateżniechciałem,żebyśmysiędosiebie

zbliżyli,alejużdawnotemuprzekonałemsię,żeniezawszemożnamiećto,czego
sięchce.

–Niemówtakichrzeczy–zażądałazdesperowanymgłosem.–Poprostuniemo-

żemysięnatogodzić.

Nathanwykrzywiłustawgrymasie.
– Czego ode mnie oczekujesz? Mam pomachać czarodziejską różdżką, żeby

wszystkozmienić?Jedynerozwiązanie,któreprzychodzimidogłowy,poleganaza-
ciągnięciusiędosypialniizaspokojeniunaszychpotrzeb.Możepowinniśmytakzro-
bić,żebyoczyścićatmosferę.

–Możetotwójmodusoperandi.Uwieśćdziewczynę,pożegnaćsięiodejść.Aleto

niedlamnie.Tyniejesteśdlamnie.Niemaszserca.Wogóleniepowinnambyłasię
ztobącałować,pragnąćcięani

Jejspojrzeniemiotałobłyskawice.
–Skoromojaobecnośćźlenaciebiewpływa,tomożepoprostuoddajmitęcho-

lernąposiadłość,azniknęztwojegożyciajeszczedzisiaj.

–Niemogę.
–Niechcięszlag,Riya.NieponosiszodpowiedzialnościzaJackieanizaRoberta.

Kiedyzmarłamojamatka,miałaśtrzynaścielat.

–Robertżałujeswoichbłędów.Wiemotym.ZapewniłmnieiJackiedachnadgło-

wą,kiedywydowałyśmynaulicy.Nigdynieszczędziłmidobroci.Dziękiniemuod-
zyskałam poczucie bezpieczeństwa. Traktował mnie jak córkę, podczas gdy mój
własnyojciecniezainteresowałsięmnąanirazuwciągudziesięciulat.

–Gdziemieszkatwójojciec?
–Skądmamto,dodiabła,wiedzieć?Nigdyniepróbowałnawiązaćzemnąkontak-

tu.RozwiódłsięzJackie,ponieważuznał,żejestniestabilnaemocjonalnie,amimo
to pozwolił jej mnie zabrać. Nie przeszkadzało mu, że jego niestabilna była żona
dziewpojedynkęzajmowaćsięjegoośmioletniącórką.Bezwzględunajejsłabo-
ścionaprzynajmniejpróbowałasięomnietroszczyć.Towięcejniż

–Przestańjejbronić.Jackieniewyświadczyłaciprzysługi.Opiekanadtobąbyła

jej obowiązkiem, a ona zawiodła. Postawiła cię w sytuacji, w której musiałaś się

background image

zmagaćzjejlękamiiznosićnienawistnespojrzeniawszystkichpracownikówposia-
dłości.Naprawdęniewidzisz,jaktonaciebiewpłyło?

– Lubię swoje życie, zwłaszcza odkąd pomogłeś mi rozwinąć skrzydła. Praca

ztobąprzezostatniedniokazałasięwspaniałymdoświadczeniem.Uwielbiamtwo
energięito,jaksobieradziszzproblemami,ajeśliTravelogue

– Dzisiaj rano Travelogue otrzymało dziesięć milionów na inwestycje od RunA-

wayInternational.

Riyaniemogławtouwierzyć.Jejmaleńkafirmastałasięczęściąlideranarynku

turystykibutikowej.Dawniejnawetnieśmiałaotymmarzyć.

–PodwojętwojewynagrodzenieiotrzymaszpakietakcjiRunAway.Właśnieroz-

począłem poszukiwania nowego dyrektora generalnego. Sądzę, że znajdziemy ko-
gośodpowiedniego,zanimwyjadę.

Wszystko przebiegało po jej myśli, zgodnie z umową, którą zawarli. Dlaczego

więc wzmianka o jego wyjeździe napawała ją smutkiem? Co takiego się zmieniło
wzaledwietrzytygodnie?

Zzamyśleniawyrwałojąpukaniedodrzwi.Chwilępóźniejzjawiłsięlekarz,który

wykonałrutynowebadanie.Dopierokiedywsiadładolimuzyny,któramiałazawieźć
jądodomu,ponowniezaczęłasięzastanawiać,dlaczegoosiągnięciecelu,któryso-
biewyznaczyła,izaimponowaniebiznesmenowitakiegokalibrujakNathanjejnie
wystarczyło.

Nigdy wcześniej nie poznała takiego mężczyzny. I tylko przy nim odczuwała po-

trzebę,żebyzłamaćzasady,wedługktórychżyła,idaćsięponieśćemocjom,którym
takdługoodmawiałaprawagłosu.

Aledlaniegonicsięnieliczyło:aniprzykredoświadczeniazprzeszłości,anilęk

przed przyszłością. Żył chwilą, w pogardzie mając resztę świata. Właśnie dlatego
musiałazerwaćtęznajomość,nawetjeślinasamąmyślorozstaniuogarniałjąwiel-
kiżal.

Jeszcze długo po wyjściu Riyi Nathan wpatrywał się w drzwi, które za sobą za-

mknęła. Cisza wydawała mu się nieznośna, a wszędzie, gdzie się obejrzał, widział
tylko ją. Wciąż wyobrażał sobie jej piękną twarz i cudowne ciało, kiedy wiła się
wjegoramionachidomagałapieszczot.Pragnąłjejtakbardzo,żeniepotrafiłmy-
ślećoniczyminnym.

Codziwniejsze,chciałnietylkojejudowodnić,jakdobrzemogłobybyćimrazem

wsypialni,aletakżewymusićnaniejwyznanie,żecośdoniegoczuje.Bonibycze-
mumiałbytegonierobić?Obojebylidorośliiwolni,aonniewątpiłwto,żepragnę-
łagorówniemocno,jakonją.

Wiedziałjednak,żetomogłobyjązniszczyć.Znałjejpragnienia,mimożepróbo-

wałaukrywaćjeprzedświatem.Nieporadziłabysobiezrozstaniem,tymbardziej
żewciążnieuporałasięzodrzuceniemprzezojcaiobojętnościąmatki.Nawetod-
daniejegoojcanieuśmierzyłotegobólu.Właśniedlategożyławcieniu,odmawiała
sobie przyjemności i koncentrowała się głównie na sprawach związanych z fir
iposiadłością.Jużjakodzieckoprzełaobowiązki,zktórychpowinnibyliwywiązy-
waćsiędorośli,aostatniozaryzykowaławszystko,żebywywołaćuśmiechnatwa-
rzyRoberta.Byłalojalna,troskliwaisilna.Właśnietakakobietamogłabyurzeczy-

background image

wistnićjegonajwiększykoszmar,gdybytylkojejnatopozwolił.Zdrugiejstrony,nie
potrafiłsobiewyobrazić,żemógłbyodejśćbezuszczknięciaczegośdlasiebie.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Nathankrążyłpogabineciewdomu,któregoniechciałwspominaćlatami.Zupo-

remodgradzałsięodwspomnień,któreatakowałygokażdegodnia.Aledawniejlu-
bił przesiadywać w tym pomieszczeniu pełnym książek ułożonych na regałach cią-
gnącychsięposamsufit.Grubeperskiedywany,którezdobiłypodłogę,byłychlu
jego matki. Pamiętał, jak bawił się zabawkami, siedząc na nich u jej stóp. Zapach
papieru i skóry przywołał dawno zapomniane ból i strach – emocje, którym nie
chciałsiępoddać.

Doskonalepamiętałwieczory,którespędzalitutajwetroje,przedkominkiem.Oj-

cieczwyklemuczytał,podczasgdymatkadziergałanadrutach.Częstosięwtedy
śmialiiżartowali.Tobyływspaniałeczasy,zanimwizytyulekarzastałysięnormą,
astrachnadobrezagościłwkażdymzakamarkutegobudynku.

Czy upadek jego rodziny zaczął się w dniu, kiedy zemdlał i omal nie umarł pod-

czasmeczufutbolowego?Czymożewtedy,gdystanzdrowiajegomatkizacząłsię
wyraźniepogarszać?Bezwzględunato,kiedydotegodoszło,toitakniemiałojuż
znaczenia.

–Cześć,Nate–odezwałsięłagodniejegoojciec,zamykajączasobądrzwi.
ChociażMariazeszczełamiopowiedziałamuoprzebieguchorobyRoberta,nic

niemogłogoprzygotowaćnawidokwychudzonegostarca,któryprzednimstanął.
Przygaszoneniebieskieoczyotaczałysinekręgi.

Nate nie chciał niczego czuć, ale Riya go do tego zmusiła. Ta przeklęta kobieta

utrudniałażycienietylkosobie,aletakżejemu.

–Dobrzecięwidzieć,Nate.Riyaopowiedziałamiotwoichpodróżachiogromnym

sukcesie,któryodniosłeś.Jestemzciebiebardzodumny.

Nathan ograniczył się do skinienia głową, ponieważ nie mógł się odezwać. Wy-

starczyło kilka miłych słów z ust ojca, żeby całkowicie stracił nad sobą kontrolę.
Wułamkusekundyogarłygogwałtownafuriaipoczuciezdradyitenemocjonalny
zastrzyk przeraził go bardziej niż utrata tchu minionej nocy. Wiedział, że jeśli po-
zwolidojśćdogłosujednejemocji,natychmiastpojawiąsiękolejne,ażostatecznie
wszystkopogrążystrach.Jużitakzbytwielerzeczywymykałomusięzrąk.

–Nieudawajmy,żeprzywiodłociętutajcoświęcejpróczlękówiwyrzutówsumie-

niaczłowieka,któryznalazłsięokrokodśmierci,tato.

Gdyojciecsięskrzywił,Nathanjużniczegoniepoczuł–nawetsatysfakcji,żewy-

mierzyłcelnycios.Leczdooczu,któretakbardzoprzypominałyjegooczy,napły-
łyłzy.

–Takbardzomiprzykro,Nathanie,żenieczułeśsiętutajmilewidziany,kiedyjej

zabrakło.

–Trudnomibyłopogodzićsięzjejśmiercią,zwłaszczażewdowolnymmomencie

mogłempodzielićjejlos.AlewiadomośćodrugiejkobiecieCzymożeszsobiewy-
obrazić,comatkawtedyczuła?

background image

– Popełniłem błąd, Nate, potworny błąd. Nie mogłem patrzeć, jak Anna znika

zmojegożycia.Bałemsię.ItenstrachpopchnąłmniewramionaJackie.Ogromnie
siętegowstydziłem.AtwojamatkaOdrazuwyznałemjejprawdę,aonamiwyba-
czyła.

Natebyłwstrząśnięty.
–Niewierzęci.
Opadłnakanapęiukryłtwarzwdłoniach.Czułuciskwgardleiniepotrafiłsobie

znimporadzić.Słowaojcaporuszyłygodożywego.

JacquelineSpearucieleśniaławszystkoto,czegobrakowałojegomatcewostat-

nimrokużycia.Byłaenergiczna,roześmiana,czaruca.Tocemumężczyźniemo-
głasięwydawaćostatniądeskąratunku.

Dawniejzałożył,żetoojcieczrezygnowałzmatki.Aleco,jeślistałosiędokładnie

naodwrót?Co,jeślitokapitulacjażonypopchnęłaRobertawstronęinnejkobiety?
Oczywiście nic nie zmieniało tego, że ją zdradził. Jednak Nathan doskonale wie-
dział,costrachpotrafizrobićzczłowiekiem.

Ojciecusiadłobokniego.
– Nie mam do ciebie żalu. Przez te wszystkie lata żałowałem wielu rzeczy, ale

najbardziej tego, że moje tchórzostwo doprowadziło do naszej rozłąki. Tyle razy
wyrzucałemsobie,żepowinienembyłzapewnićciwsparcie.

–Skorogryzłocięsumienie,todlaczegojetutajsprowadziłeś?Jakmogłeśzdep-

taćwtensposóbpamięćmatki?

Otarłszytwarzwierzchemdłoni,ojciecspojrzałmuprostowoczy.
–Postąpiłemwstrętnie,dotegostopnia,żeprzezwielelatniemogłempatrzećna

Jackie,niewspominającomałżeństwieznią.Każdegodniaprzypominałami,cozro-
biłem.AleniemogłemskrzywdzićRiyi.Niemogłemodwrócićsięoddziecka,które
potrzebowało opieki, tym bardziej że Jackie nie pozbierała się jeszcze wtedy po
rozstaniuzmężem.Taknaprawdępołączyłnasstrach.Toonsprawił,żetakdobrze
sięrozumieliśmy.ARiyabyłamojąszansąnaodkupieniewin.Mogłemzająćsięnią
tak,jaknigdyniezałemsiętobą.

Nathan skinął głową, gdy czysta radość pozwoliła mu zrzucić ogromny ciężar

z serca. Ze wszystkich kłamstw i oszustw wynikło jednak coś dobrego. Ponieważ
tenmężczyzna,którynaniegopatrzyłiktóryzająłsięcórkąinnegomężczyzny,wy-
glądałznajomo.Takiegogozapamiętałzdobrychczasów.

–Dlategoprzekazałeśjejposiadłość?
–Niemiałempocia,cosięztobąstało.Niewiedziałem,jaksięztobąskontak-

tować.Akiedyznalazłemsięokrokodśmierci,uznałem,żetaktrzeba.Riyakocha
tendomrówniemocnojakdawniejAnna.

Nathanpokręciłgłową.Powinienbyćlepszymczłowiekiem.Jegomatkęcechowa-

łyszczodrośćidobroć.Napewnoniemiałabynicprzeciwkoprzekazaniuposiadło-
ściRiyi,aleonniemógłtakpoprostuporzucićostatniegomiejscanaziemi,które
przedstawiałodlaniegoemocjonalnąwartość.

– Mogę zaoferować jej w zamian tyle pieniędzy, ile tylko zechce. Ale posiadłość

należydomnie.Jeślipotrafisz,przekonajją,żebyprzestałazemnąpogrywaćipod-
pisałaodpowiedniedokumenty.

Robertspochmurniał.

background image

–Oczymtymówisz?
–Poprosiłem,żebysprzedałamiposiadłość,aonasięzgodziła.Postawiłajednak

warunki.Miałemsięztobąspotkaćispędzićtutajdwamiesiące.

–Och!–Kiedyojcieczapadłsięwkanapę,Nathannatychmiastsięnadnimpochy-

lił.

–Cosięstało?Źlesięczujesz?
– Nie. Ja – Starszy mężczyzna westchnął ciężko. – Kiedy powiadomiła mnie

o twoim powrocie, nalegałem, żeby nakłoniła cię do pozostania na dłużej. Czy po
tymwszystkimmożeszmiobiecać,żepojawiszsięnaślubie?

Nathan najchętniej zignorowałby błagalne spojrzenie ojca, ale nie potrafił. Po-

trzebowalisięnawzajem,aonniemógłdłużejtemuzaprzeczać.

– To już postanowione – odparł, patrząc na ojca, którego twarz rozpromienił

uśmiech.

–Taksięcieszę–wyznał,ściskającsynazaręce.–Czyzamieszkaszznami?Anna

napewno

Nathanpokręciłgłową.Żałował,żemusiodwić,aleniemógłzostać.Chociaż

kochał to miejsce, był pewien, że już zawsze będzie mu przypominało o tym, jak
jego piękna matka zamieniła się we własny cień z powodu trawiącego ją strachu.
Kiedyprzyglądałsię,jakmarniejezkażdymdniem,utwierdzałsięwprzekonaniu,
żeonteżtakskończy.

–Takwieleosiągnąłeś,Nate–odezwałsięRobert,ściskającsynazaramię.–Nie

stanieszsiętakijak

Nathanzapanowałnadżalem,którypróbowałnimzawładnąć,zanimuśmiechnął

siędoojca.

–Maszrację.Idlategoniemogęzostać.
–Zewszystkimsobieporadzę,Nate.Nigdynie
–Problemtkwiwemnie,tato–powiedział,przywołującwewspomnieniachtwarz

Riyi. Zrozumiał, jak wielkie stanowiła zagrożenie. To przez nią złamał tak wiele
swoichzasad.Zabardzosięzaangażowałwjejżycie.Niemógłryzykowaćbardziej.

Przez kolejny tydzień Nate spędzał z ojcem każdy wieczór. I mógłby uznać te

wspólnechwilezadoskonałe,gdybynieprzeszkadzałamuwtymRiya.Takbardzo
pragnąłjąujrzeć,alejejnigdyniebyłowpobliżu.Właściwieodniósłwrażenie,że
gounika.

Pewnegodniaprzeszukałnawetcałąposiadłość,przekonany,żeojciecijegopra-

cownicy zwyczajnie go zwodzą. Ale nigdzie jej nie znalazł. Nie zastał jej także
wbiurzeTravelogue,kiedywybrałsiętampodbylepretekstem.

Właściwiepowiniensięcieszyć,żerozwiązałaproblemzaniego,znikajączjego

życia,aleosiągnęłatylkotyle,żemyślałoniejcorazczęściej.Żebytemuzaradzić,
pracowałdopóźna,prowadziłrozmowyzarabskimszejkiemwsprawiezbudowania
ośrodkaturystycznegowjegokrajuićwiczyłwięcej,niżpowinien.Alezawsze,gdy
przekraczałprógswojegoapartamentu,witałgojejobraz.Wyobrażałjąsobiena
podłodze,podnieconąipełnążycia.

Tegowieczoruniebyłoinaczej.Zirytowanyzatrzasnąłwięcswójlaptop,poczym

zerknąłnazegarek.Zapółgodzinypowinienruszyćnalotnisko,skądmiałpolecieć

background image

doAbuDhabi.Riyaznałajegoplany,więcprawdopodobnieczułasiębezpieczna.

Nathandostrzegłswojąszansę.

Znalazł ją w ogrodzie za domem. Klęczała umazana ziemią, przycinając krzewy

żanewzdłużścieżkidoaltanki.BiałyT-shirtbezrękawówkleiłsiędojejspocone-
gociała.Długiewłosymiałazebranewkucyk,akilkakosmykówopadłojejnaczoło.
Doskonalepasowaładotegomiejsca.

Zachwycony Nathan chłonął ten cudowny widok, tak zmysłowy i niewinny zara-

zem. Zaschło mu w ustach, a krew zawrzała w żyłach. Przyjemnie kręciło mu się
wgłowie,asilnykwiatowyaromatdodatkowopogowałtenefekt.

Kiedychrząknął,spojrzałananiego.Strużkapotuspłyłapojejszyiprostomię-

dzypełnepiersi.Wsunąwszyręcedokieszeni,zacisnąłjewpięści,żebyzapanować
nadpodnieceniem.Pragnąłjejdotknąć.Właściwienajchętniejpopchnąłbyjąnagołą
ziemięiposiadłbezzbędnejzwłoki.Marzyłotym,byznówpoczućbiciejejserca.

–Unikaszmnie.
–Byłamzataprzygotowaniamidoślubu.Jackietakdługonatoczekałaijesttak

podekscytowana, że nie ma z niej pożytku, a Robert wciąż mówi tylko o tobie.
Iwszystkojestnamojejgłowie.

–Dlaczegoniepoprosiłaśmnieopomoc?–Jejminadałamujasnodozrozumienia,

żenawetniewzięłategopoduwagę.Wtedyuklęknąłobokniej.–Naprawdęuwa-
żasz,żeukrywaniesiępomoże?Podczasceremoniiteżzamierzaszsiętakzachowy-
wać?Chceszuciekaćprzedwszystkim,conaruszatwojeprzeklętezasady?Pewne-
godniasięzestarzejesz,Riya,iwtedyzrozumiesz,żejesteśsamaiprzegrałaśży-
cie.

Sektorwypadłjejzrękiispojrzałananiegotak,jakbyjąuderzył.
–Wynośsię,Nathanie.Niejesteśusiebie.Mogłabymwykorzystaćtęposiadłość

przeciwkotobie,takjaktywykorzystałeśTravelogueprzeciwkomnie.

Roześmiałsię,przysuwającsiędoniej.
–Stałaśsiębezwzględna.
–Amożemamdośćsłuchaniatwoichrozkazów?Tańczyłam,jakmizagrałeś,po-

nieważzależałominafirmieinaRobercie.Terazmogęstawiaćwarunki.Trzymaj
sięodemniezdalekaalbo

–Alboco?–zapytałznaciskiem.
Westchnęła.
–Nieważne.Takczyinaczej,spotykamsięzkimś.Uznałam,żemójplanistotnie

wymaga modyfikacji. Zaczęłam się więc umawiać z pewnym mężczyzną, którego
znamoddawnaibardzolubię.Dzisiajwieczoremteżwybieramysięnarandkę.

Przyciągnąłjądosiebietakblisko,żeomalniezetknęlisięnosami.Pachniałazie-

mią,potemiróżami.

–Kimonjest?
–PamiętaszsynaMarii,Jose?Jeststajennym.
Zagryzajączęby,Nathanpuściłją.Wszystkosięwnimgotowałozzazdrości.Ja-

kiś Jose miał całować te cudowne usta, kochać się z nią i zdobyć jej zaufanie? Po
prostuniemógłtegoznieść.

–Wybrałaśgo,bouznałaś,żetobezpiecznywybór,aleonpewnegodniazrozu-

background image

mie,żegowykorzystujesz,iznienawidzicięzato.

Spojrzałananiegoprzerażona.
– Nie potrzebuję rady od człowieka, który zerwał kontakt ze swoją najlepszą

przyjaciółką.Aterazwybacz,alemuszęsięwyszykowaćnarandkę.

Nathanpatrzył,jakodchodzi.Próbowałsobiewmówić,żetażałosnakobietanic

gonieobchodzi,aleniepotrafiłprzyglądaćsiębezczynnie,jakpopełnianajwiększy
błądwswoimżyciu.Wiedział,żejeślijąterazzostawi,onanigdynieopuściposia-
dłości,swojejmatkianiRoberta.

Niechciałczućsięzaniąodpowiedzialny,aleniepotrafiłinaczej.Szybkozadzwo-

nił do swojego asystenta, po czym energicznym krokiem ruszył do domu. Musiał
znaleźćJacqueline.Nienawidziłjejprzezostatniedziesięćlat,aprzezostatniety-
godnie zwyczajnie jej unikał. Ale nadszedł czas, żeby ktoś zatroszczył się o Riyę,
idlategomusiałporozmawiaćzJackie.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Dwa dni później Riya stała przed swoją szafą i próbowała przypomnieć sobie,

gdzieschowałabeżowąsukienkę,którąkupiławmałymdesignerskimbutikuwcen-
trumSanFrancisco.Uznała,żewłaśnietakreacjadoskonalenadasięnaprzycie
inauguracyjneTravelogueExpansion.

PoprosiłaJose,żebytowarzyszyłjejtegowieczoru,aleontylkouśmiechnąłsiędo-

brotliwie i cmoknął ją w policzek, zanim odwił. Wyjaśnił, że chociaż bardzo
schlebiamujejzainteresowanie,niesądzi,bykiedykolwiekmogłomiędzynimiza-
iskrzyć.

Naglerozległosiępukaniedodrzwi,którewyrwałoRiyęzzamyślenia.Obciła

sięgwałtownieiujrzałaJackie,którasprawiaławrażenieprzerażonej.Kierowana
złymprzeczuciemRiyaobeszłapustekartony,wktórezamierzałasiępóźniejspa-
kować.

–Cosięstało?ChodzioRoberta?
–Nie.Robertczujesiędoskonale.–Drżącąrękąpoprawiłaksiążkistocenajed-

nejzpółek.

–Jackie?
– Okłamałam cię – wyrzuciła z siebie tak gwałtownie, jakby te słowa od dawna

próbowaływydostaćsięzjejust.

ZaniepokojonaRiyaoparłasięodrewnianąramęłóżka.
–Wjakiejsprawie?
–Wsprawietwojegoojca.
Riyapoczułasiętak,jakbyruławbezdennąprzepaść.
–Cokonkretniemasznamyśli?–zapytałasłabymgłosem.
–Oncięnieporzucił.Nieukładałosięmiędzynamioddłuższegoczasu,alepróbo-

waliśmywytrwaćwtymmałżeństwieprzezwzglądnaciebie.Ztymżenicniepo-
magało.Zabardzosięodsiebieróżniliśmy.Pewnejnocyprzyznał,żerozważapo-
wrótdoIndii.Niebyłampewna,czymówiłpoważnie,alespanikowałam.Bałamsię,
żecięstracę.Dlatego,kiedywyjechałnajednązeswoichkonferencji,zabrałamcię
iuciekłam.–Zalewającsięłzami,Jackieopadłanakolana.–Takmiprzykro,Riya.
Nigdyniechciałamtrwalezerwaćznimkontaktu.Powtarzałamsobie,żesięznim
skontaktuję.Alekiedydotarłodomnie,cozrobiłam,przestraszyłamsię,żemicie-
bieodbierze

Riyazaśmiałasięhisterycznie,czując,jakjejsercerozdzieraprzejmucyból.
–Zniszczyłaśmiżycie,mamo.Przeztewszystkielatapozwoliłaśmiwierzyć,że

munamnieniezależało.

–Przepraszamcię,Riya.Niezniosłabymwtedyrozłąkiztobą.Późniejwielerazy

chciałamciowszystkimpowiedzieć,alebałamsię,żemnieznienawidzisz.

–Ty,ty,tyZawszechodziłotylkoociebie.Całemojeżyciekręciłosięwokółcie-

bie.Bałaśsięzostaćsama,więcuciekłaś.Bałaśsię,żecięznienawidzę,więcukry-

background image

łaśprzedemnąprawdę.

Jackiechwyciłajejdłonie,aleRiyaodsułasię.
–Tonieprawda.Wiem,żemusiszmnieteraznienawidzić,alezrobiłamtowszyst-

ko,bobyłamprzerażona.Musiszmiuwierzyć.

–Wynośsię–powiedziałaRiyaledwiesłyszalnie.–Niechcęnaciebiepatrzećani

dłużejcięsłuchać.

Kiedymatkaposłusznieopuściłapokój,zamykajączasobądrzwi,dziewczynaosu-

ła się na podłogę, przyciągnęła kolana do piersi i obła je rękami. Wszystko,
w co wierzyła, okazało się kłamstwem. Była przekonana, że ojciec ją przekreślił,
idlategootoczyłasięwysokimmurem.Unikałabliskichrelacjizludźmi,ponieważ
bałasię,żekolejnyrazzostaniezraniona.

Nathanmiałrację.Przezcałeżyciewciążtylkouciekała.Cowięcej,trafnieocenił

jej żałosną próbę randkowania z Josem. Targana gniewem i wstydem obiecała so-
bie,żeoddzisiajprzestajesięukrywać.

Przycie inauguracyjne z okazji rozbudowy Travelogue odbyło się w niezwykle

eleganckiej sali bankietowej luksusowego hotelu, w którym Nathan wynajmował
penthouse.Stojącpodścianą,zrękamiwkieszeni,zuśmiechemobserwowałpra-
cownikówRiyi,którzyzniedowierzaniemspoglądalinakryształoweżyrandole,kel-
nerówroznoszącychszampananasrebrnychtacach,lśniącyparkietdotańca.

Chociażcierpliwośćbyłajegomocnąstroną,tegowieczoruniemógłsiędoczekać

chwili, gdy ujrzy Riyę. Wprawił w ruch maszynę, której nie dało się zatrzymać.
Przejrzał Jackie, odkrył jej kłamstwa i zmusił, żeby wyznała prawdę córce. Chciał
pomóc,odwdzięczyćsięzato,żeodzyskałojca.

Wielerazyzastanawiałsię,czykierująnimwłaściwiemotywy,czymożekolejny

razzachowujesięjaknajwiększyegoista.Chwyciłnawetzatelefon,żebyodwołać
to,codlaniejprzygotował,aleostatecznietegoniezrobił.

Przeczesującwłosypalcami,zerknąłnagrupętańczącychludziizamarł.Nasa-

mymśrodkuparkietuwtaktmuzykiporuszałasiękobieta,którywyglądałaznajo-
mo, a jednocześnie zupełnie obco. Inne kobiety posyłały jej zazdrosne spojrzenia,
amężczyźnipożeralijąwzrokiem.

Ubranawczerwonąsukienkębezramiączekizłoteszpilkidosłowniekipiałasek-

sem.Skąpakreacjaopinała jejcudownekrągłościi byłatakskandalicznie krótka,
żeNathanprzezmomentpodejrzewałsięohalucynacje.

Ciemnewłosyzaplotławgrubywarkocz,anieskalanązwyklekosmetykamitwarz

ozdobiładelikatnymmakijażem.Jedynieustapodkreśliławyrazistą,krwistoczerwo-
ną szminką. Rozciągała je w pięknym uśmiechu, zmysłowo kołysząc biodrami.
Wszystkowskazywałonato,żemotylwkońcuwydostałsięzkokonu.

Nathanowi zrobiło się goco. Nagle ich spojrzenia się spotkały, a on dostrzegł

wjejoczachwyzwanie.Podszedłszybkoizłapałjąmocno.Gdyprzylgnęładoniego
piersiami,gwałtowniewciągnąłpowietrze.Delikatnieująłjejpoliczek.

–Riya,cotywyprawiasz?–zapytałzirytacją.
Na szczęście nie była pijana, a jedynie odrobinę wstawiona. Postanowił spróbo-

waćprzewićjejdorozsądku.

–Dajeszprzedstawienie,zupełniejakniety.

background image

–Samajużniewiem,kimpowinnambyć–odparłazesmutkiem.–Aletakczyina-

czej, nie zachowuj się jak największy sztywniak na imprezie. Zanim bąbelki prze-
stanąuderzaćmidogłowy,chcęzrobićjednąrzecz,którejnigdydotądniepróbo-
wałam.

Chwyciłjąmocnozaramionaiprzyciągnąłdosiebie.
–Czylicokonkretnie?
–Zamierzamcieszyćsięchwilą,atymiwtymprzeszkadzasz.
Niemógłsięoprzećwrażeniu,żecośposzłonietak.Toprawda,żechciałjąwy-

rwać z letargu. Pragnął, żeby wyzwoliła się ze swoich ograniczeń i zasmakowała
życia.Straciłjednakpewność,czytakierozwiązanieistotniebyłodlaniejnajlepsze.

Zagryzajączęby,zdusiłdręczącegowątpliwości.Byłozapóźnonażal.Jedyne,co

mógł teraz zrobić, to stawić czoło rzeczywistości. Objął ją więc mocno w pasie
isprowadziłzparkietu.

–Nietegochcesz,Riya.
Zacisnęładłonienaklapachjegomarynarki,apotemwspięłasięnapalceiszep-

łamudoucha:

–Aczytywiesz,czegochcesz,panieRamirez?
Przytrzymałjątak,żebymócspojrzećjejwtwarz.
– Tak się składa, że wiem to doskonale. – Czuł się jak skończony drań, kiedy ta

pięknadziewczynawpatrywałasięwniegodużymiufnymioczami.–Możelepiejza-
cznijodwyjaśnieniami,cosięwydarzyło.

– Mam ci wytłumaczyć, dlaczego w końcu zachowuję się jak normalna dwudzie-

stotrzylatka?Dlaczegodobrzesiębawię?

–Odwiozęciędodomu.
–Nie.–Zachwiałasięodrobinę,gdypróbowałamusięwyrwać.–Niemamochoty

oglądaćJackie.Niezniosęjejwidoku–sykłazajadle.–Nienawidzęjej.Niewie-
działamnawet,żemożnakogośtakbardzonienawidzić.

Nathan potarł czoło dłonią, zmagając się z konsekwencjami swoich czynów, po

czymwestchnąłciężko.

–Uwierzmi,żeniejesteśdzisiajsobą.Naprawdębędzienajlepiej,jeślicięteraz

odwiozę–spróbowałrazjeszcze.

Odsułasięodniego,wydymającusta.
– Ja tam nie wracam. – Oparła się o kolumnę, zanim dodała: – Zawsze radziłam

sobiesama,dlategojestempewna,żetejnocyteżzdołamsięosiebiezatroszczyć.
Możeszmnietutajzostawić,jeślichcesz.Wnajgorszymrazieobudzęsięzpotwor-
nymkacem,awnajlepszymwramionachjakiegośnieznajomego.

Tesłowapodziałałynaniegojakpłachtanabyka.Zdecydowanymruchemchwycił

jązanadgarstekipociągnąłwstronęwindy.Kiedyjechalinagórę,miałwrażenie,
żewypełniasięjegoprzeznaczenie.Czułsiętak,jakbywszystko,cowydarzyłosię
odichpierwszegospotkania,wiodłodotejchwili.

Gdydotarlidojegoapartamentu,podjąłostatniąpróbęodwołaniasiędojejzdro-

wegorozsądku.

–Wlejęwciebiekawęiodstawiędodomu–oświadczyłbezprzekonania.
Riyasięroześmiała.
–Dodomu?Janiemamdomu,Nathanie.Posiadłośćnależydociebie.Janiemam

background image

nic.

–Niemusitakbyć.Rozumiem,żeprzemawiaprzezciebiezłość.Wiem,coczuje

człowiek,któregozdradziłabliskaosoba

–Naprawdę?Onamnieoszukała.Praktycznieodebrałamiojca.
Gdybysięrozpłakała,Nathannieczułbysiętakiprzerażony,alejejoczypozosta-

łysuche.

–Wszystko,wcowierzyłam,okazałosiękłamstwem.Sądziłam,żeonmnieporzu-

cił i że mnie nie kocha. Nigdy jej tego nie wybaczę. Pozbawiła mnie dzieciństwa
izrobiłazemnietchórza,którypotrafitylkouciekać.Niktnigdyniezatroszczyłsię
omojeszczęście.

–Jużdobrze,Riya–odezwałsięstanowczo.–Spójrznamnie,motylu.
Usłuchałaiuniosłakuniemutwarz.Jejustadrżały.
–Nieodsyłajmnie,Nathanie.Proszę.Jutroznówbędęsobą.Jutroznówbędęsil-

na.Aledzisiajchcęmyślećwyłącznieosobie.

Comógłjejodpowiedzieć?Dławiłogopoczuciewiny.Podczasgdyonapróbowała

wywołać uśmiech na twarzy jego ojca, on roztał dla niej prawdziwe piekło.
Awszystkodlatego,żepragnąłczegoś,czegoniemógłmieć.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

ZarzuciwszyręcenaszyjęNathana,Riyaprzylgnęłaodniegomocno,rozkoszując

sięciepłemjegociała.Trzymałatakkurczowo,jakbynigdyniezamierzałapuścić,
aonjejnatopozwolił.Wziąłjąnaręceizaniósłdosypialni,gdzieusiadłnafotelu
iposadziłjąsobienakolanach.

Niemogłauwierzyć,jakwielewżyciustraciła.Ukrywającsięprzedświatem,nie

pozwalałasobienakomfortbliskościdrugiegoczłowieka.Otoczyłasięwysokimmu-
rem, który miał ją chronić przed cierpieniem, a w rzeczywistości pozbawił ją tak
wieluprzyjemnościirozkoszy.Podczasgdyjejrówieśniczkiumawiałysięnapierw-
szerandkiiprzeżywałapierwszepocałunki,onatkwiłaznosemwksiążkachalbo
pomagałaRobertowiznosićhumoryJackie.

Nathandelikatniepogładziłjąpotwarzy.
–Skądtasukienka?Ipocopiłaś?Dlaczegowybrałaśtędrogę,żebypokazaćswo-

jązłośćiból?

Tymisłowamitrafiłwsedno.
–Chciałamsobieudowodnić,żeniezniszczyłamnieswoimikłamstwami.
–Ijakciposzło?
Oparłagłowęnajegoramieniu,wzdychając.
–Tonietakieproste,prawda?Chowaniesięiunikanieryzykatonawyki,zktóry-

mitrudnomibędziesięrozstać.–Zaśmiałasięgorzko.–Tańczyłamitrochęwypi-
łam,alezrozumiałam,żetoniewystarczy,bysięzmienić.Niemogęzdnianadzień
zrzucićskóryniczymwąż.

–Maszrację,tonietakieproste–odparłzachrypniętymgłosem.–Aleradzę,że-

byśzaczęłaodmałychkroków.

Uśmiechłasiędoniegoiskiłagłową.Nathanwydawałjejsięwłaściwymczło-

wiekiemnawłaściwymmiejscu.Wkońcutoonczerpałzżyciagarściami.Ktolepiej
odniegomógłbyjejpokazać,jaksiębawićiwykorzystywaćwszystkiemożliwości?
Ktomiałbylepiejsprawdzićsięwrolijejprzewodnika?

Wiedziała,żejeśliwybierzewłaśniejego,niebędzierozczarowana,ponieważon

nigdynieobiecajejniczego,czegoniezdołajejzapewnić.Kiedynadejdzieczas,po-
żegnasięiznikniezjejżycia.

– Czy pocałunek jest małym krokiem, Nate? – zapytała, zanim musnęła ustami

jegoszyję.

Natychmiastodsunąłodsiebiejejgłowędelikatnym,leczstanowczymruchem.To

jednaknieostudziłojejzapału.Tymrazemsięniebała.Liczyłasięjedyniesiłado-
znań.Chwyciławięcjegonadgarstekizaczęłacałowaćwnętrzejegodłoni.

–Tobędzietwojaszczęśliwanoc–mrukłaseksownie.
–Czyżby?–Jegotwarzwyglądałajakwykutazmarmuru.Itylkolśniąceniebie-

skieoczyzdradzały,jakbardzojejpożąda,aonapragnęłasięwnichzatracić.–Nie
składajobietnic,którychniemożeszspełnić.

background image

Riyawyprostowałasięnajegokolanach,aleonchwyciłjązarękęiprzyciągnął

takblisko,żepoczułanatwarzyjegociepłyoddech.

–Robisztozezłychpobudek–wyjaśniłzpowagą.
–Robiętotylkozjednegopowodu–zapewniłagozwymownymuśmiechem.
–Czyli?–szepnąłjejdoucha.
– Bo to bardzo przyjemne. – Zmieniła pozycję i usiadła na nim okrakiem. – Od

pierwszejchwili,gdypojawiłeśsięwmoimżyciu,czujęsięjakopętana.Iwcałym
tymzacie,pośródtychwszystkichkłamstw,tojednosięniezmienia.Pragnęcię,
dlategokochajsięzemną,Nate.Chcęrobićtewszystkierzeczy,którychsobieod-
mawiałam.

Nieczekającnajegoreakcję,pocałowałagoprostowustaznadzieją,żetowy-

starczy,bygoprzekonać.Niewahałasię.Byłapewnaswoichuczućionmusiałto
wyczuć,ponieważtymrazemjejnieodtrącił.Gdypolizałajegogórnąwargę,posta-
nowiłprzejąćinicjatywę.

Najpierwjednakująłjejtwarziprzyjrzałsięjejnabrzmiałymustom,płocympo-

liczkomioczomszerokootwartymzpodniecenia.Wyglądałapięknieizmysłowo.

–Tonicdlamnienieznaczy.Zamierzamsięztobąkochać,bozjakiegośniezro-

zumiałego powodu, działasz na mnie tak bardzo, że odchodzę od zmysłów. – Nie
chciał zostawić miejsca na wątpliwości i domysły. Musiał mieć jasną sytuację. –
Odejdę,kiedyuznam,żenadszedłczas.Jeślichcesztozakończyć,totwojaszansa.
Owszystkimzapomnimy.Tyzajmieszmojełóżko,ajaprześpięsięnakanapie.

Uśmiechłasiędoniegopromiennie.
– Miłość pewnie już zawsze będzie dla mnie dużym wyzwaniem, ale w tobie nie

mogłabymsięzakochać.Niemogłabymsobiewyobrazićbardziejniedopasowanych
ludzi.Alewłaśnietoułatwiamisprawę.Idlategochcęspędzićztobątęnoc.

Chociaż poczuł ukłucie w sercu, nie przyznał się do tego. Zamierzał nasycić się

nią,żebypóźniejmóconiejzapomnieć.Chwyciłjejrękęipocałował,apotemprze-
sunąłjęzykpogładkiejskórze,kierującsięwgórę.

Riyazadrżała,gdydotarłdoszyi.Mimożenajchętniejzdarłbyzniejsukienkę,nie

zamierzałsięspieszyć.Kąsałją,muskałustami,ssał,ażzaczęławićsięwjegora-
mionach.

–Nieprzestawaj–jękławpewnymmomencie.–Chcęwięcej.
Nathanwziąłjąnaręceipołożyłnadużymłóżku.Potempoluzowałkrawatizdjął

marynarkę.Unoszącbrwi,powiódłwzrokiempojejciele.

–Rozbierzsię–rozkazał.
Uklękła posłusznie i sięgnęła do suwaka sukienki. Z trudem rozsuła zapięcie

drżącymi palcami, po czym wolno zsuła skąpy strój. Przycisnęła go jednak do
piersiispojrzałanaNathanazawstydzona.

–Możemyzgasićświatło?
–Niemamowy–odparłzuśmiechem.–Chybażeniechceszsięprzekonać,co

skrywająmojespodnieikoszula.

Unosząc wysoko głowę, rzuciła sukienkę na ziemię. Serce Nathana zabiło moc-

niej.Oddechzamarłmuwgardle.Wszystkiejegofantazjebledływobliczutego,co
ujrzał:cudowniekrągłe,jędrnepiersiociemnychsutkachwidocznychprzezcienki
materiałstanika,płaskibrzuch,idealnebiodraidługie,kształtnenogi.Gdybyjego

background image

serceodwiłoterazposłuszeństwa,umarłbyszczęśliwy.

Ze zdumieniem stwierdził, że prymitywny głód zdołał zagłuszyć w nim wszelkie

emocje.Niebyłostrachuaniniepewności,ajedynieczystarozkosz.

Nie odrywając od niej wzroku, zaczął rozpinać koszulę. Niespiesznie zsunął ją

zramionipozwoliłopaśćnapodłogę.Następnierozpiąłspodnieipozbyłsięichra-
zemzbokserkami.

Riyaoblizałausta,podziwiającgowpełnejokazałości.Czułaprzyjemnepulsowa-

niemiędzynogamiiciepłorozchodzącesiępocałymciele.Kiedydoniejpodszedł,
odrazuwyciągnęłaręce.

–Niedotykajmnie.Czytojasne?
Marszczącczoło,przechyliłagłowę.
–Dlaczego?
Nieodpowiedział.Zamiasttegopopchnąłjąnaplecyiusiadłnaniej.Zachowywał

się jak drapieżnik osaczacy swoją ofiarę, co ogromnie ją podniecało. Czuła jego
ciężariodurzacyzapach,kiedyjąpieścił,całowałibawiłsięjejwłosami.Imimo
żeogarniałająrozkosz,marzyłatylkootym,żebygodotknąć.

Zanim jednak zaczęła się tego domagać, rozpiął jej stanik i polizał jedną pierś.

Jękłagłośno,wbijającpaznokciewnarzutęrozłożonąnałóżku.

–Mamprzestać?–zapytał.
–Nie–odparłapospiesznie,odrzucającgłowęwtył.
Wtedychwyciłzębamijejsutek.Ssałgoilizał,ażzaczęłacaładrżeć.Wtedyna

niąspojrzał.Riyapatrzyła,jakwodziwzrokiempojejtwarzy,zanimponowniesku-
piłsięnabiuście.Tachwilabyłatakintymna,żepoczułasięzawstydzona.Poczuła
cośjeszcze.Właściwiezalałyjąwszystkieemocje,którychunikałaprzezcałeżycie.
Natychmiastzrozumiała,żeryzykowałaznaczniebardziej,niżpoczątkowosądziła.

Jakby wyczuwając zmianę w jej nastawieniu, Nathan przesunął się wyżej i odci-

snąłpocałuneknajejskroni.

–Wszystkowporządku,motylu?
Riyaskiłagłową,zaskoczonatym,jakłatwopotrafiłjąrozszyfrować.
–Wciążzadużomyślisz–dodałpochwili.–Ategoniemogętolerować.Doprowa-

dzaszmniedoszaleństwa,więcchcęcisięodpłacićtymsamym.

Jednym wyprawnym ruchem ściągnął jej majtki, po czym pochylił się między jej

uda.Todoznanieokazałosięobezwładniace.Kiedyjącałowałidotykałjej,kwiliła
jakdziecko,ściskającjegoramiona.Niemiłowieleczasu,zanimrozpadłasięna
milionykawałeczków.Drżąciwijącsiędziko,całkowiciepoddałasięprzeżywaniu.

Kiedy w końcu otworzyła oczy, ujrzała twarz Nathana, na której malowała się

duma. Pragnęła mu się odwdzięczyć, więc sięgnęła niżej i musnęła tę nabrzmiałą
częśćjegociała,którazdradzała,jakbardzobyłpodniecony.

Wyszeptałjejimię,wysuwającbiodradoprzodu.Zachęconazaczęłasprawdzać,

jaksprawićmurozkosz.Pieściłagoustamiidłońmi,ażzyskałapewność,żespłaciła
swójdług.

Wpewnejchwilichwyciłjązarękę.
–Wystarczy–oświadczyłgłosemnieznoszącymsprzeciwu,zanimodwróciłsięod

niejisięgnąłpoprezerwatywę.

Riyęogarnąłwstyd,żesamaniepomyślałaozabezpieczeniu.Nathanniezostawił

background image

jej jednak wiele czasu na umartwianie się, ponieważ delikatnie rozsunął jej nogi,
oparłręcenajejbiodrachiwszedłwnią.

Chociażnajegotwarzyprzezmomentmalowałasięsatysfakcja,ostateczniepięt-

noodcisnąłnaniejgniew.Wokamgnieniuzamieniłsięwwulkanemocji.

–Wpędziszmniedogrobu,Riya–wycedziłprzezzaciśniętezęby,odwracającjej

uwagęodsłabcegojużbólu.–Przecieżtyjesteśdziewicą.

Oparł czoło na jej piersi, zarzucając sobie w duchu lekkomyślność. Dlaczego

wcześniejotymniepomyślał?Wkońcuwiedział,jakniewielkiemiaładoświadcze-
niezmężczyznami.Alezachowywałasiętakdzikoinamiętnie,żetenjakżeważny
szczegółcałkowiciemuumknął.Obawiałsię,żeprzyjdziemuzatozapłacićwyso
cenę.

Ztrudemodzyskałpanowanienadsobąiuniósłgłowę,żebyspojrzećnaswojąko-

chankę.Wpatrywałasięwniegownapięciu.

–Mamprzestać?Powinnaśbyłamnieostrzec
–Czytobycośzmieniło?–zapytałazachrypniętymgłosem.–Mniejbywtedybo-

lało?

–Nie–przyznałzrezygnacją.Całatasytuacjazabardzosiękomplikowała.–Ale

napewnobardziejbymcisięopierał.

Odrazusięzorientował,żejąuraził.
–Wtakimraziecieszęsię,żetegoniezrobiłam.–Spojrzałamuprostowoczy.–

Wybrałamciebie,bowydawałeśmisięnajlepszymkandydatem.Niezawiedźmnie,
Nate.

Poruszyłabiodrami,zachęcającgododziałania,aonpolizałjejnabrzmiałewargi.

Niczegojużniekontrolował–aniswojegociała,aniserca.

Chwyciłwdłoniejejpośladkiiprzyciągnąłjądosiebie,apotemwolnozacząłsię

poruszać.Szybkodostosowałasiędonarzuconegoprzezniegorytmuinieodrywa-
jącodniegowzroku,wyszeptałajegoimię.Jegosercebiłodziko,aniewysłowiona
rozkoszrozgrzewałajegozmysłydoczerwoności.

Riyadrżałapodnim,wbijałapaznokciewjegoplecyijęczała.Wkrótcegwałtowny

dreszczwstrząsnąłjejciałem,akilkasekundpóźniejtakżeNathanzapukałdobram
raju.Nieliczyłosięnicpróczzmysłowychdoznań.Właściwiepoczułsiętak,jakby
zostałstworzonydlatejchwili.

Przezkilkaminut,którewydawałymusięwiecznością,leżelispleceniwmiłosnym

uścisku.Wkońcupocałowałjądelikatnieispróbowałsięodniejodsunąć.Niepo-
zwoliłamunatoijeszczemocniejobłagozaszyję.

–Nate?–szepłamudoucha.
–Mhm.
–Zawszetakjest?
–Zodpowiednimpartneremtakwłaśniepowinnobyć–odparłbeznamysłu,spo-

glądającjejwoczy.

Przesuładłoniąpojegoplecach.
–Och!
Odgarnąłkosmyk,któryopadłjejnatwarz.
–Muszęprzyznać,żemaszdotegotalent.Reagujeszztakąpasją,żekażdymęż-

czyzna

background image

NasamąmyśloinnymmężczyźnietucymRiyęogarłygomdłości.Przerażony

odsunąłsięodniej,wstałzłóżkairuszyłprostodołazienki,nieoglądającsięzasie-
bie.Odkręciłwodępodprysznicemistanąłwchłodnymstrumieniu.

Dotejporynigdyniepozwoliłżadnejswojejkochancespaćwjegołóżku.Nigdy

niemiałnatoochoty.Wciągupierwszegoroku,któryupłynął,odkądopuściłdom,
wciążtylkobrał,jakbycałyświatsłużyłdosprawianiamuprzyjemności.

Gdypewnegodniaobudziłsięubokudziewczyny,którejimienianigdyniepoznał,

zrobiło mu się niedobrze. Zrozumiał, że prawdy pozostaną niezmienne. Szukanie
pocieszeniawramionachkolejnychkobietnieuczyniłogosilniejszym,mądrzejszym
anizdrowszym,ajedyniesprawiło,żepoczułdosiebieobrzydzenie.

Wtedypostanowiłżyćwedługściśleokreślonychzasad.Niewolnomubyłosięan-

gażować. Nawet seks musiał zachować bezduszny charakter, bez względu na to,
czymusiętopodobało,czyteżnie.

Przytakimtrybieżycia,jakiprowadził,uwzględniacymlicznepodróżeidługie

godziny pracy, przychodziło mu to dość łatwo. Nigdy nie poświęcał nikomu więcej
niżkilkaminutuwagi,ponieważnajczęściejskupiałsięwyłącznienasobie.

Aletymrazemwszystkosięwnimbuntowało.Oparłręcenapłytkachceramicz-

nych,bezsilniezwieszającgłowę.Rozdzierałygouczucia,któredawniejtrzymałna
wodzy. Rozprzestrzeniały się niczym złośliwy wirus, atakucy każdy zakamarek
jegoorganizmu.

Takbardzochciałwrócićdosypialni.Pragnąłjąprzytulić,pocałowaćiwyznać,że

połączyłoichcośwyjątkowego.Nawetjegoskamieniałesercetowiedziało.Kusiło
go,byjejpowiedzieć,żetozaszczytzostaćjejpierwszymkochankiemiżeniemoże
znieśćmyślioinnychmężczyznach,którzymoglibysiępojawićwjejżyciu.

Gdybytojednakuczynił,tylkojeszczebardziejskomplikowałbysytuację.Nikomu

nigdyniepozwoliłpodejśćzbytbliskoiniezamierzałteraztegozmieniać,nawetdla
tejniezwykłejkobiety.

KiedyRiyaotworzyłaoczy,dotknęłapustegomiejscaoboksiebieizrozumiała,że

zostałasama.Podciągnęłakołdrędosamejbrodyizwiłasięwkłębek,wsłuchując
się w ciszą. Dotknęła palcami wciąż jeszcze opuchniętych ust. Jej ramiona drżały,
audabolałyjakpoprzebiegnięciumaratonu.Nabiodrachmiałasiniakipopalcach
Nathana.Całejejciałonosiłośladymiłosnychuniesień.

Złamała swoje zasady, ale było warto. Czuła się jak nowo narodzona. Poza tym

cieszyłasię,żezdołałagorozzłościć.Botoznaczyło,żedałaradęprzedrzećprzez
grubą warstwę lodu, którą odgradzał się od świata. I nic nie mogło jej tego ode-
brać.

PokilkuminutachspędzonychwstrumieniuchłodnejwodyNathanzrozumiał,że

zachował się okrutnie. Zanim odszedł, mógł chociaż zaoferować jej kilka ciepłych
słów.Zwykłatroskabygoniezabiła.Wkońcutadziewczynawłaśnieprzeżyłaswój
pierwszyraz.

Wściekłynasiebieowinąłsięręcznikiemwokółbioder,poczymruszyłdosypialni.

Widokpustegołóżkaogromnienimwstrząsnął.Poszedłszukaćjejdosalonu,apo-
temwróciłirozejrzałsięuważnie.Zauważył,żeznikłyjejrzeczy:sukienka,buty

background image

itorebka.

Naglezadzwoniłjegotelefon.Odebrał,trzęsącsięzezłości.Niewiedział,jakso-

bieporadzićztymnatłokiememocji.

–Niekazałemciwyjść–warknął.
–Wiem–odezwałasięcicho–aleuznałam,żetakbędzienajlepiej.Udałomisię

znaleźćtwojegoszofera,aonzgodziłsięodwieźćmniedodomu.

Nathanniemógłwydobyćgłosu.Czułdosiebieobrzydzenie.Właśnieodebrałtej

młodejkobiecieniewinność,apotemnakłoniłjądoucieczki.

–Nate?Powiedzcoś,proszę.–Sprawiaławrażeniezmęczonej.
–Riya,bardzocięprzepraszam.Powinienembył
–Dziękujęci,Nate–przerwałamustanowczo–zawszystko,codzisiajdlamnie

zrobiłeś.

–Dodiabła,Riya.Niemusiszdziękowaćmizaseks.Janie
Roześmiałasię,cotylkopogorszyłojegonastrój.Czydlaniejtonaprawdębyłota-

kieproste?Czytoprzezniegotakbardzosięzmieniła?

–Dziękuję,żespędziłeśzemnątęnociżeokazałeśmitylewyrozumiałości.Ty

pierwszy pomyślałeś o tym, czego ja mogę chcieć. Nigdy nie zapomnę tych chwil.
Aseksbyłcudowny,więczaniegotakżejestemciwdzięczna.

Zszokowany Nathan nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Nie zasługiwał na tę

kobietę.

–Dobranoc,Nathanie.
Niezaczekała,ażsięodezwie,tylkoodrazuzakończyłapołączenie.Gdyjejtwarz

znikłazekranuaparatu,cisnąłnimościanę.Czułsiętak,jakbyktośpołożyłmu
napiersiogromnyciężar.Opadłnałóżko,którenadalpachniałoRiyą,iukryłtwarz
w dłoniach. Uczucia ścisnęły go za gardło – pierwszy raz od śmierci matki z taką
siłą. Przeklinając głośno, zdusił je. Nie zamierzał się nad sobą użalać. Nie chciał
byćznówtamtymsłabymchłopcem,któryboisięnawetwłasnegocienia.

Przetrwałdziękibezwzględności,adeterminacjauczyniłazniegobogategoczło-

wieka. Taka była jego recepta na życie i żadna kobieta nie mogła tego zmienić.
Ubrałsięwięcizawiłkawę.Wezwałteżpokojówkę,żebyzmieniłapościel.Nic
niemogłoprzypominaćmuotym,comiędzynimizaszło.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

KolejnedwatygodnieRiyapoświęciłanaprzygotowaniadoślubu.Zaangażowała

się w nie do tego stopnia, że nie miała czasu na nic innego. Kiedy nie pracowała
wsiedzibieTravelogueaniniejeździłapomieście,kontrolującdostawców,skupiała
sięnaunikaniumatki.Wieczoramipadaławyczerpanaiodrazuzasypiałagłęboko.

Nagorzejznosiłatechwile,kiedywidywałaNathana.
–Jaksięczujesz?–zapytałją,kiedyspotkalisięwbiurzepierwszyrazodpamięt-

nejnocy.

Chociażpoczułaznajomeciepło,zdołałazapanowaćnadgłosem.
–Dobrze–odparłaspokojnie.
Wsunął jej kosmyk za ucho i delikatnie pogłaskał policzek, a jej serce zadudniło

wpiersi.Takbardzopragnęłazatrzymaćtęchwilę.Alezanimzdążyłazareagować,
Nathansięodsunął,skinąłgłową,poczymwróciłdopracy.

Riyawzięłazniegoprzykład.Ichociażprzezwiększośćczasuradziłasobiecał-

kiem nieźle, miewała chwile zwątpienia, zwłaszcza gdy dopadały ją podstępne
wspomnienia. Wywoływały je szczeły, takie jak widok Nathana przygryzacego
bamidolnąwargę,gdypogrążałsięwmyślach,albomuśnięciejegopalców,gdy
podawałjejdokumenty.

Ale najbardziej brakowało jej mężczyzny, którego poznała, zabawnego, pełnego

energii i niezwykle czułego. To wszystko znikło za grubym murem uprzejmości
i chociaż współpraca układała im się bez zarzutu, zachowywali się w stosunku do
siebiejakdwojenieznajomych.

Naszczęścieniemyślałaotym,kiedyzamkniętawswoimpokoju,kończyłaukła-

daćmenunaprzycieweselne.Gdyjużsięzewszystkimuporała,wyłączyłakom-
puter.

–Czymożemyporozmawiać?–usłyszałagłosmatkidobiegacyoddrzwi.
Riyaspojrzaławjejstronę,zanimpoderwałasięzkrzesła.
–Niemamcinicdopowiedzenia.
–Todlaczegotakbardzoangażujeszsięworganizacjęślubu?
– Robię to dla Roberta. – Gdyby nie on już dawno spakowałaby swoje rzeczy

iopuściłaposiadłość.

KiedyJackiesięskrzywiła,Riyapoczułażal.Nadalniepotrafiłazachowaćobojęt-

nościnacierpieniematki. Jednocześnieniepotrafiłajej wybaczyćzdradyi wrócić
dodawnejrelacji.

–Odchwili,gdyprzekroczyłprógtegodomu,wiedziałam,żewszystkozniszczy–

wysyczałajejmatka.

–Oczymtymówisz?
– To Nathan ponosi odpowiedzialność za ten bałagan. Robert wciąż mówi tylko

onim.Chce,żebyśmyopuścilitendom.Niepozwoliłnawetwyprawićtutajwesela.
A kiedy próbowałam protestować, podniósł na mnie głos. Myśli tylko o swoim

background image

synu

–Itociędziwi?–zapytałaRiyazniedowierzaniem.–Robertmyślał,żejużnigdy

więcejniezobaczyNathana.Niepotrafiszsięcieszyćjegoszczęściem?

Riyabyłazachwycona,żeojciecisynodnaleźlisiępolatach.Właściwienawetim

trochęzazdrościła.OczywiścieRobertnadalsięoniątroszczył,aonawielemuza-
wdzięczała,aleświatło,którepojawiałosięwjegooczach,gdyopowiadałoNatha-
nie,odrobinęjązasmucało.

–Jesteśsilna,Riya.Niekażdytakświetniesobieradziwpojedynkę.Podłamzłą

decyzję,conieznaczy,żecięniekocham.Niemożeszzrezygnowaćzposiadłości

–Czytysobieżartujesz?
– Mówię tylko, jak jest. Bo właśnie to planujesz wkrótce zrobić. Mam rację? –

Przyjrzałasięcórcepodejrzliwie.–KochamRoberta.Irzeczywiścietrochępaniku-
ję,kiedysięnamniewścieka.Takjakspanikowałam,kiedytwójojcieczagroził,że
miciebieodbierze.

Riyazrozumiała,żetoprzedewszystkimbrakpewnościsiebiewpędziłjejmat

wtarapaty.Ipróczbezsilnościorazgniewupierwszyrazpoczuładlaniejlitość.

–Robertnieprzestałciękochaćtylkodlatego,żeodzyskałsyna.Totakniedziała.
–Czyżby?Spójrztylko,jakNathannastawiłcięprzeciwkomnie.Przezlatamiały-

śmytylkosiebieiwspierałyśmysięnawzajem,ateraznawetniechcesznamniepa-
trzeć.Dawniej

– Ty nigdy mnie nie wspierałaś, a jedynie szukałaś u mnie pocieszenia. Jedyne

beztroskiechwilewdzieciństwiezawdzięczamRobertowi,aprawdziwysmakżycia
poznałamwyłączniedziękiNathanowi.Więcwybacz,jeśli

–Smakżycia?Oczymtymówisz?
–Nietwojasprawa.
Jackiespojrzałazszokowananacórkę.
–Przespałaśsięznim!Jakmogłaśbyćtakgłupia?
Riyaniezamierzałapozwolićmatcezniszczyćnajpiękniejszychwspomnień,jakie

udałojejsięzgromadzić.

–Itomówikobieta,którazakochałasięwżonatymmężczyźnie!–wrzasnęła,nie-

nawidzącJackiezato,żewydobyłazniejnajgorszeemocje.

– Robert przynajmniej wytrwał przy mnie przez te wszystkie lata, a Nathan cię

zostawi.

Chociaż Riya doskonale zdawała sobie z tego sprawę, próbowała nie myśleć

ochwili,wktórejprzyjdzieimsiępożegnać.

–TosprawamiędzymnąaNathanem.Chociażciężkocisięztympogodzić,jateż

mamswojeżycie.Iniccidotego.Niewszystkomusisiękręcićwokółciebie.Poza
tympoślubieitaksięstądwyprowadzę.

Chociażwcześniejmiaławątpliwości,pozbyłasięichostatecznie.
–Terazjużwszystkorozumiem.Wiem,dlaczegotaknalegał.Wszystkosobieza-

planował,żebyśwpadławjegoramiona.

–Cotozabrednie?
–MówięoNathanie.Toonnalegał,żebymwyznałaciprawdęoojcu.Onsięocie-

bienietroszczy.Chciałtylkozaciągnąćciędołóżka.

Riyazacisnęłapięści,żebyzapanowaćnadchęciąspoliczkowaniamatki.

background image

–Nie–zaprotestowałaznaciskiem.–Ontakiniejest.Niechciałodemnienicze-

gopozatym,żebymzrozumiała,żemarnujęsobieżycie.Onpierwszyomniepomy-
ślał.

Wiedziała, że matka nigdy tego nie zrozumie, i musiała się z tym pogodzić. Nie

czułajużdoniejnienawiści,alemusiałasięodniejuwolnićiwreszcieskupićsięna
sobie.

Nieco później poszła poszukać Nathana. Ponieważ nie znalazła go w domu, wy-

szła do ogrodu. Siedział na ławce w altance, z głową odchyloną do tyłu. Miał za-
mknięteoczy.Słońcepieściłomutwarz,aciepływietrzykdelikatnieporuszałwłosa-
mi.

Wciągutychkilkutygodni,którespędziłwSanFrancisco,jegoopaleniznazdąży-

łaodrobinęzblednąć,apodoczamipojawiłysięcienie.Ściągnięteustaprzypomina-
łycienkąkreskę.Sprawiałwrażeniemelancholijnegoiogromniesamotnego.

Riyaodrazuzapragnęłaprzytulićgomocnoipocieszyć.Szybkojednakprzywoła-

łasiędoporządku.Zachowywałasięniedorzecznie.To,żeonaczułasięsamajak
palec,wcalenieoznaczało,żeontakżezmagałsięzpodobnymiuczuciami.

Jakbyjakiśszóstyzmysłostrzegłgoprzednadejściemintruza,spojrzałprostona

nią,apotempochyliłsiędoprzodu,marszczącczoło.

–Czycośsięstało?–zapytał.
Pokręciłagłową,aponieważniemogławydobyćanisłowa,tylkostała,wpatrując

sięwniego.

WkońcuNathanwestchnąłzirytacją.
–Chodźtutaj–powiedział.
Podeszładoniegoiusiadłaoboknaławce.
Byłpiękny,słonecznydzień,apowietrzeprzesycaławońkwiatów.Przezmoment

obojemilczeli,upajającsięprzyjemnąciszą,ażwreszcieRiyazmniejszyładzie
ichodległość.Oparłagłowęojegoramięiobłagorękąwpasie.Wnapięciucze-
kałanajegoreakcjęizezdumieniemstwierdziła,żejejnieodepchnął.Jejsercebiło
mocnotakjakwtedy,kiedysięprzednimrozbierała.Westchnęłacicho,gdyontak-
żejąobjąłiprzyciągnąłdosiebie.

–Słyszałam,żeniechceszsięzgodzićnawyprawienieweselawdomu–odezwała

sięcicho,niszczącspokojnąatmosferę.

Chociażsięspiął,odpowiedziałjejspokojnymgłosem:
–Toprawda.–Delikatniepotarłkciukiemjejczoło.–Nieczujęzłościdotwojej

matki,alezależyminatym,żebytomiejscepozostałohołdemdlamojej.

Riyaskiłagłową,czującuciskwgardle.
–Bardzozaniątęsknisz?
Niezachowałabysięokrutniej,gdybyporaziłagoprądem.Topytanieprzywołało

z pamięci nie tylko obraz wykrzywionej strachem twarzy jego matki, ale także
wszystkiejegozłeuczynki.Cogorsza,zadałajejwchwili,gdyrozkoszowałsięjej
bliskością,dotykiemiciepłem.

Dlategoodsunąłsięodniejgwałtownieipoderwałsięzławki,gdystrachzaczął

zatruwaćmukrew.Niczegoniepragnąłbardziejniżzaproponowaćjej,bywyruszy-
ła z nim w podróż i pozwoliła mu odkryć przed nią świat. Nie mógł jej jednak po-

background image

zwolićzdobyćnadnimtakdużejwładzy.Musiałuodpornićsięnajejniezwykłeciało
iserce.Tylkowtensposóbmógłuchronićobojeprzedtragedią.

– Mój asystent znajdzie odpowiednie miejsce. Nie musisz się tym przejmować.

I możesz odpuścić sobie Roberta. Zatrudniłem piegniarkę, która będzie go co-
dzienniedoglądać.Zatroszczęsięoniegoiotwojąmatkę.Tyzdecydowaniezadłu-
godźwigałaśtenciężar.

Pomyślał o wszystkim. O każdym szczele. Najwyraźniej więc zamierzał wyje-

chać.

–Dzięki.Zamierzaszpojawićsięnaślubie?
Roześmiałsiębezcieniahumoru,wsuwającręcedokieszeni.Riyazauważyła,że

celowounikajejspojrzenia.

–Gdybytozależałoodemnie,ruszyłbymwtejsekundzie,aledałemcisłowo.
Te zimne, wyrachowane słowa podziałały na nią jak lodowaty prysznic. Miała

wżyciuniewieluprzyjaciół,ategojednegoniechciałastracićwszczególności.

–Jakokreśliłbyśnaszestosunki?
Gniewniezacisnąłzęby,zanimodpowiedziałoschle:
–Nijak,bonicnasniełączy.
–Dlaczegosiętakzachowujesz?–zapytałazbitaztropu.–Cozrobiłamnietak?
–Tamtejnocybyłomiło.–Uśmiechnąłsięwymownie.–Aledzisiajzaczynaszude-

rzaćwton,naktórymamalergię.

–Bochcę,żebyśmyzostaliprzyjaciółmi?Wiem,żetotyzmusiłeśJackiedowyzna-

niamiprawdy.–Kiedyotworzyłusta,uniosłarękę,żebygouciszyć.–Wiem,żekie-
rowała tobą troska. Nie potrzebuję żadnych wyjaśnień. Pomyślałam po prostu, że
możemyzachowaćdobrerelacjei

–Zrobiłemtozlitości.
–Zlitości?
–Tak.Zmanipulowałaśmnie,żebymnietutajściągnąć,zaryzykowałaśwszystko,

żeby zbliżyć mnie z ojcem. Dzięki temu odzyskałem spokój. Uznałem więc, że się
odwdzięczęipomogęciprzejrzećnaoczy.Itobybyłonatyle.

Tymrazemjegosłowająrozgniewały.
–Dlaczegozachowujeszsięjakpalant?
–Bopotamtejnocyniemożemysięprzyjaźnić.Kiedywyjadę,niezobaczymysię

nigdywięcej.

Przezmomentmiałaproblemyzoddychaniem.
–Niezamierzaszodwiedzaćmiejsca,októretakzacieklewalczyłeś?Wyrzucisz

nasstądizostawiszdomnapastwęlosu?

–Dokładnietak–przyznał,sprawiającjejból.–Mógłbymskłamać,alenienawi-

dzękłamstw.

Riya wiedziała, że ranił ją umyślnie, ale nie rozumiała dlaczego. Na powrót stał

się tym oziębłym, niedostępnym mężczyzną, którego poznała kilka tygodni wcze-
śniejwsiedzibieTravelogue.

–Nieróbtego,Riya.Nieinteresujsięmnątylkodlatego,żebyłemtwoimpierw-

szymkochankiem.–Patrzyłnaniątakintensywnie,jakbychciałsięnauczyćnapa-
mięćkażdejliniitworzącejjejtwarz.–To,codomnieczujesz,tozwykłezaurocze-
niepodyktowanepotrzebamiciała.

background image

–Maszmniezanaiwną?–obruszyłasię,piorunującgowzrokiem.–Jeślimusisz

wiedzieć,chętniepołasiłabymsięnajeszczejedenztychfantastycznychorgazmów,
któreserwujeszzdesperowanymkobietom.

Riyazsatysfakcjąpatrzyła,jakNathantracinadsobąkontrolę.Chciałagoroz-

wścieczyć.Pragnęła,żebycierpiałrówniemocnojakona.

–Przypuszczam,żeniepotrafiszodróżnićdobregoprzyjacielaodświetnegoko-

chankaimężczyzny,któryzasługujenatwojąmiłość.Jadoskonalesprawdzamsię
tylkowjednejztychról,atobiezwyczajniebrakujedoświadczenia,żebywłaściwie
toocenić.

–Jasne.BoNathanielRamirezwienajlepiej,cojestdlakogonajlepsze.–Odsu-

łasięodniego,wściekłanasiebie,żetakbardzotęsknizajegodotykiem.–Możesz
wyświadczyćmidwieprzysługi,zanimprzepadnieszjakkamfora?Czymożemaksy-
malniewykorzystałamjużtwojąhojność?

Pobladłisprawiałwrażeniewyczerpanego,jakbyopadłzsił.
–Słucham.
–Możeszustalićmiejscepobytumojegoojca?
–Oczywiście.Powierzękomuśtozadanie.Icojeszczemogędlaciebiezrobić?
–Doślubuzostałtydzień.Sprawiszmiwielkąradość,jeślidotegoczasusiętutaj

niepojawisz.Robertmożesięztobąspotykaćwhotelu.

–Dlaczego?
Zciężkimsercemmusnęłapalcamidrewnianąbalustradę.
–Tobyłmójdomprzezponaddekadę.Tybędzieszsięmógłcieszyćtymmiejscem

dokońcażycia.Mniezostałotylkosiedemdni.Chcęjewykorzystaćmaksymalnie,
ajeślibędzieszwpobliżu,zrujnujeszmojeplany.

Skinąwszygłową,odszedł.PodRiyąugięłysiękolana,więcopadłanaławkę.Za-

piekłyjąoczy.Łzyzawiodłyjąwielerazy,gdypróbowaładaćujściebólowi.Niepły-
ły,kiedysądziła,żeojciecsięjejwyrzekł,aniwtedy,gdypoznałaprawdęokłam-
stwachJackie.Aletymrazemniemusiaładługoczekać.

Płakała z żalu nad małą zagubioną dziewczynką, którą kiedyś była, nad nieuf

nastolatką,wktórąsięzamieniła,inadkobietąosercuzlodu.NiemyślałaoNatha-
nie.Tymrazemchodziłowyłącznieonią.

Wkońcurozbolałajągłowa.Wtedyotarłapoliczki,zrobiłagłębokiwdechiwsta-

ła.Rozejrzałasiępopięknymogrodzie.Życie,któredotądwiodła,okazałosięnie-
wystarczace, a noc z Nathanem wskazała jej nową drogę. Musiała rozwinąć
skrzydła,chociażnadalniemiałapocia,jaktozrobić.Takczyinaczej,wkrótceza-
mierzałaopuścićtomiejsce.Czekałnaniącałyświat.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Dziękiniezwyklesprawnejfirmieeventowej,którązatrudniłNathan,przygotowa-

niadoślubuprzebiegałybezzakłóceń.Jedyne,ocomusiałatroszczyćsięRiya,to
dobre samopoczucie matki. Wiele razy miała ochotę wyjechać jeszcze przed ślu-
bem,aleniechciałasprawićzawoduRobertowi.

Pozatymwyjątkowoprzyjemniespędziłatenczas.Nathandotrzymałsłowainie

pokazywał się w rodzinnej posiadłości, której ona z kolei nie opuszczała. Gdy nie
zajmowałasięsprawamizwiązanymizTravelogueinieślęczałanadlaptopem,że-
gnałasięzkażdymbliskimjejzakamarkiem.

Pewnegopopołudnia,całkiemniespodziewanie,odwiedziłająstylistkazsukniami

niezwykle cenionego projektanta, na które nigdy nie byłoby jej stać. Okazało się
jednak,żezawszystkopłaciłNathan.DlategopoczątkowoRiyanawetniechciała
obejrzećbajecznychstrojów,ażotrzymałakrótkąwiadomośćtekstową:„Płacęza
ślub.Chcępokazaćtacie,żenieżywięurazy”.

Bezzwłocznieodpisała,żesamamożesprawićsobieporządnystrójnatęokazję.

„Mójszeftobezdusznaświnia,aledobrzepłaci”,dodałanakoniec.

Niemusiaładługoczekaćnaodpowiedź.„Wtensposóbchcęciępowitaćwrodzi-

nie.Jeślinieprzyjmieszprezentu,będęzwracaćsiędociebiepersiostra”.

Uśmiechając się pod nosem, Riya pogłaskała ekran telefonu. Po co on to robił?

Przecieżodrzuciłjejprzyjaźń.Niczegoodniejniechciał.Skądwięcpomysł,żeby
cośjejpodarować?Dlaczegotakzniąpogrywał?

W końcu uległa i przyła stylistkę. Od pierwszego wejrzenia zakochała się

wzwiewnejkreacjizbeżowegojedwabiu,któramiałaprawietensamodcieńcojej
cera.Materiałszeleściłcicho,kiedysięporuszała,idyskretniepodkreślałwszyst-
kiejejkrągłości.

Ta prosta, lecz elegancka sukienka wyglądała tak, jakby została uszyta właśnie

zmyśląoniej,ibardzoróżniłasięodszaroburych,workowatychubrań,którenosi-
łanacodzień.

Włosyupięławwysokikok,alezmakijażuzrezygnowała.Gotowazeszłanadół,

gdziespotkałasięzJackieiRobertem.Wszyscytrojepojechalilimuzynądohotelu,
wktórymmiałasięodbyćuroczystość.Ichociażserceściskałojejsięzbólunamyśl
o rychłym wyjeździe, wciąż mogła myśleć tylko o tym, jak bardzo pragnie ujrzeć
Nathana–tenostatniraz.

Czekała więc na niego, kiedy ściskała ręce przybyłych gości, przysłuchiwała się

przysięgomiwznoszonymtoastom,tańczyłazRobertemigratulowałamatce.Do-
pierogdyzapadłzmrok,zrozumiała,żeonnieprzyjdzie.

Zagotowałasięzezłości,kiedyJackiedołączyładoniejnakorytarzu.
–Bardzomiprzykro–odezwałasięostrożnie–aletakbędzienajlepiej.Pozwól

muodejść.Toitakniemaztobąnicwspólnego.

background image

Zaskoczonaspostrzegawczościąmatki,przyjrzałajejsięuważnie.
–Proszę,Jackie,tylkoniedzisiaj.Cieszsięswoimszczęściemidajmispokój.
– Potrafię się uczyć na błędach. Nigdy nie zapewniłam ci poczucia bezpieczeń-

stwa,aleprzejmujęsiętobą.Potymwszystkimzasłużyłaśnaszczęście,nakogoś,
ktobędzieciękochałitroszczyłsięociebieprzezdługiczas.DlategoNathannie
nadajesięnatwojegomężczyznę.

Riyiniespodobałsięwyraztwarzymatki.
–Comasznamyśli?
–ChorujenatosamocoAnna.
Wydając stłumiony okrzyk, Riya oparła się o ścianę. Lodowaty dreszcz przeszył

jejciało.Toniemogłabyćprawda.PrzecieżNathanwyglądałjakokazzdrowia.Za-
wszebyłpełenenergii.Wydawałsięniezwyklesilny,niemalniezniszczalny.

Nagleprzypomniałasobietenwieczór,kiedyzemdlał.Miaładowódjaknadłoni,

alegozignorowała.

–Muszęsięznimzobaczyć.
–Riya?Cosięstało?Źlewyglądasz.
NapotkałaspojrzenieRoberta,aleniezdołałaprzywołaćnaustauśmiechu.
–Wiesz,gdziejestNathan?
–Wróciłdodomu.Wyjeżdżazakilkagodzin.
–Ontutajbył?Kiedy?
–Tak.Wyszedł,zanimprzyjechałyścierazemzJackie.Powiedział,żebardzosię

spieszy.

–Och.–Miaławrażenie,żeziemiausuwajejsięspodstóp.–Niepożegnałsięze

mną.Obiecałmi,żetudzisiajbędzie.–Próbowałazapanowaćnadnarastacymbó-
lemistrachem.–Nicztegonierozumiem.Jakmogłamsięniezorientować?Dla-
czegominiepowiedział?

Robert przytulił ją mocno, a ona oparła głowę na jego ramieniu. Jedno pytanie

wciążniedawałojejspokoju.Dlaczegotakbardzojejzależało?Przecieżdałjejja-
snodozrozumienia,żeniełączyichnicwyjątkowego.

–Przykromi,żedotegodoszło,alemusiszwiedzieć,żetoniemanicwspólnego

ztobą.

Riyasięroześmiała,ponieważwszyscywkółkopowtarzalitosamo.
–Naprawdę?–zapytałacicho.Niechciaładłużejwmawiaćsobie,żejestsilnaize

wszystkimsobieporadzi.Miałategodość.–Wszyscytakłatwozemnierezygnują.
Nienawidzęgozato,cozrobił,isiebiezato,żetaksięczuję.Muszębyćnajgłupszą
kobietąnaświecie,skoro

Robertpokręciłgłowązełzamiwoczach.
–Tojegosposóbnaprzetrwanie.Niezniósłbytego,gdybystałsiętakijakAnna.
–Nieobchodzimnie,conimkierowało.Zasługujęnapożegnanie.
–Nie,Riya.Zaczekaj.
IgnorującniepokójnatwarzyRoberta,szarpłarękę,żebysięuwolnić.
–Puśćmnie.Jeśliniezdążę,jużnigdygoniezobaczę.
–Nieutrudniajmutegojeszczebardziej.
–Acozmoimiuczuciami?!–wrzasnęłatakgłośno,żejejgłosponiósłsięechem

poobszernympomieszczeniu,aleczułasiętak,jakbyktośwyrwałjejserce.Czyten

background image

czas,któryspędzilirazem,nicdlaniegonieznaczył?Czyonanicdlaniegoznaczy-
ła?Musiałasiętegodowiedzieć.

–Obiecałeśmitaniec.
Nathanodwróciłsięnadźwiękjejłagodnegogłosu.Niebyłpewien,czyspróbuje

goodnaleźć.Niewiedziałnawet,czymunatymzależy.

Oparłsięościanęiprzyjrzałjejsięuważnie.Wyglądałanieziemsko,niczympięk-

na istota nie z tego świata. Beżowy jedwab idealnie komponował się z jej śnia
cerą,aciemnewłosyspływałynajednoramięzmisternegosplotunaczubkugłowy.

Ukrywającsięwcieniu,obserwował,jakwysiadazlimuzyny,ichciwiechłonąłjej

piękno.Ztrudemzachowałspokój,kiedywsłuchiwałsięwodgłosyjejkrokówicze-
kał,ażgoznajdzie.

– Jeśli dobrze pamiętam, odparłaś, że nie chcesz ze mną tańczyć – przypomniał

jej,zmuszającsiędouśmiechu.–KazałaśmiwtedyzostawićTraveloguewspokoju
izniknąćzeswojegożycia.

Jejoczyzalśniły.
–Rozmyśliłamsię.Postanowiłam,żewielerzeczywmoimżyciuwymagazmiany.
–Naprzykład?
Wzruszyłaramionami,uciekającodniegowzrokiem.Wyglądałatak,jakbyztru-

demutrzymywałarównowagę.Przyszłomudogłowy,żeprowadzijakąśwewnętrz-
nąwalkę,iodrazuogarłogopragnienie,byjejpomóc.

–Cosiędzieje,Riya?
Pokręciłagłową,zanimchwyciłajegodłoń,przyciągnęłajądosiebieipocałowała.
–OdchodzęzTravelogue.
–Cotakiego?
– Znalazłam dla siebie idealną ofertę pracy. Będę pracowała jako programistka

dlafundacjicharytatywnejzsiedzibąnaBali.Podpiszęumowęnasześćmiesięcy.

Spochmurniałzaniepokojonytymirewelacjami.
– Bali? Znasz tam kogoś? Pozwól, że skontaktuje się z kilkoma osobami, które

mogą

–Nie.Napewnosobieporadzę.Zawszesamasięosiebietroszczyłam.
–DlaczegoBali?PocorzucaszTravelogue?
–Boto,cotutajmam,jużminiewystarcza.Niechcętakiegożycia,jakiedotąd

wiodłam.Pragnęrozwinąćskrzydła.

–Tochybaniejestnajlepszypomysł,żebyśtakpoprostuwszystkorzuciła.
– Posłuchaj, Nathanie – powiedziała, ujmując w dłonie jego twarz. – Jakaś część

mnieoniczymniemarzybardziejniżobeztroskimżyciu,aletadrugapowstrzymu-
jemnieprzedtym,agdzieśpośrodkujesteśty.

Zjejoczuwyzierałopożądanie,gdyoparładłońnajegopiersi.
–Czegochcesz,motylu?
–Tego,comiobiecałeś.
Cofłasięokilkakroków,zanimsięgnęładosuwakasukni.Zwielkągracjąwy-

swobodziłasięzdelikatnejtkaniny,któraopadłanaziemię.AleNathanodsunąłsię
od niej. Gdyby został w jej pobliżu, na pewno wkrótce rzuciłby się na nią jak wy-
głodniałezwierzę.

background image

–Niemamowy.
Podeszładoniego,zanimzdążyłzrobićkolejnyoddech.
–Itusięmylisz–odparłaznaciskiem,rozpinającjegokoszulę.–Niczymsięnie

przejmuj,Nate.Dokładniewiem,czegopragnęicodostanę.Ajutroranopożegnam
cięzuśmiechem.

Pochyliłasięiodcisnęłaognistypocałuneknajegopiersi,zanimzaczęławodzićję-

zykiempojegosutkach.Pożądanieeksplodowałownimzwielkąsiłąizrozumiał,że
niechcejejodtrącać.

Możewjejobecnościjużzawszebędziesłaby.Możeciąglebędziemujejmało.

Właśnietegosięobawiał.Właśnieztegopowoduuważałjązatakdużezagrożenie.

Przyniejopuszczałgardę,awszystkiejegozasadytraciłyznaczenie.Wciągukil-

kutygodnipozwoliłamuzapomniećosamotności,któratowarzyszyłamuoddawna,
nauczyłago,czymjestprzebaczenie,ipozwoliłaodzyskaćspokój,atejnocychciała
sprawićmurozkosz.

Dlategojąpocałował,tłumiącjejcichyjęk.Ichjęzykisplotłysięwszalonymtań-

cu, a jej słodycz uderzyła mu do głowy. Otuliła go swoim ciałem, jakby chciała go
wtensposóbnaznaczyć,jakbynależałtylkodoniej.

Wtejchwilizrozumiał,żenigdywięcejniedotknie,niepocałujeaniniezasmakuje

innejkobiety.Ponieważprzeztewszystkiesamotnelatatoniejegosłabesercesta-
nowiłoproblem,leczto,żepragnęłowięcej,niżmogłoznieść.BoprzyRiyiwszyst-
kieskrytemarzenia,którewcześniejtłumił,skuteczniedomagałysięuwagi.

Wszystko,czegoudałomusiędokonać,traciłoznaczeniewporównaniuztąchwi-

lą,gdyniemógłubraćwsłowaswoichnajwiększychpotrzeb.Ilebydał,żebywy-
znaćjejmiłośćipodziękowaćzawszystko,codlaniegozrobiła.Chciałjąchronić,
rozpieszczaćikochać.Marzył,żebysięrazemzniązestarzeć.

Alemiałtylkotęjednąnocizamierzałwykorzystaćjądocna.
Spleceni w miłosnym uścisku opadli na łóżko. Nathan rozsunął nogi swojej ko-

chankiiwsunąłpalcemiędzyjejrozgrzaneuda.Takjakprzypuszczał,pragnęłago
równiemocnojakonjej.Dlategobezdalszejzwłokirozpiąłspodnie,zerwałzniej
bieliznęizanurzyłsięwniej,żebyzaspokoićgłód.

Riyaoplotłagonogamiwpasie,jęczącwuniesieniuiwbijającpaznokciewjego

ramiona.Chwilępóźniejwiłasięjużekstatyczniewmomencieuniesienia.

Przytrzymującjąmocno,Nathanobciłsięnaplecyiposadziłjąnasobie.Odrzu-

ciłagłowędotyłu,zamykającoczy,aonwsunąłpalcewjejdługiewłosy,któreokry-
wałyobojeniczympłaszcz.Właśnietejkobietypragnęłojegoserce,askoroniemo-
gło jej mieć, nie chciało żadnej innej. Był więc na nią skazany aż do końca swych
dni.

Pociągnąłjądelikatniedosiebie,apotemprzytrzymałiobciłnabrzuch.Przy-

szłomudogłowy,żemożezaprotestować,aleonatylkospojrzałananiegozpsot-
nymuśmiechem.

–Tejnocyjestemtwoja,Nate.Róbzemną,cotylkozechcesz–wychrypiała.
Chwyciłjąwięczabiodraiuniósł,takżebyoparłasięnakolanachirękach,apo-

tem obsypał pocałunkami jej plecy. Poczuł, jak drży. Pochylił się nad jej uchem
iszepnął:

–Mamprzestać?

background image

–Nie,proszę.Nieprzestawaj.
Niemusiałagodłużejnamawiać.Przytrzymującjąwpasie,wszedłwniązdecydo-

wanie.Tymrazemniebyłomiejscanadelikatnośćaniopanowanie.Zależałomuwy-
łącznienazaspokojeniużądzy.

NadaloszołomionapoostatnimorgazmieRiyazadrżała,gdystrachścisnąłjąza

gardło. Nathan nie tylko sprawił jej rozkosz, ale także odcisnął piętno na każdym
skrawkujejciała.

–Skrzywdziłemcię,Riya?–zapytał,tulącjądoswojegospoconegociała.
Czerwieniącsię,pokręciłagłową.
–Spójrznamnie,proszę.
–Nicminiejest.Jatylkopowinnamjużiść.
Ztrudemzapanowałanadnarastacąpaniką.Chciałasięznimpożegnać,żeby

zamknąćpewienrozdziałwswoimżyciu.Sądziła,żejeślijeszczetenjedenrazod-
najdzieszczęściewjegoramionach,odejdziebezżalu,alecałasytuacjatylkobar-
dziejsięskomplikowała.

Mimowszystkotłumaczyłasobie,żeniczegoniemożejużzmienić.Gdybyuległa

pokusieizostałaznimchoćbykilkaminutdłużej,mogłabyuleczłudzeniu,żeznaczy
dlaniegowięcejniżwrzeczywistości.Dlategoodsułasięodniego,chwyciłaswo-
jąsuknięipobiegładołazienki.

Ochlapałatwarzzimnąwodąiwzięłakilkagłębokichwdechów,zanimsięubrała

iwróciładopokoju.Nathanstałprzyoknie,wpatrującsięwnocneniebo,szykuce
sięnaprzycieświtu.Spojrzałnanią,kiedychwyciłatorebkę.

– Riya, zanim pójdziesz, chciałbym ci powiedzieć, że znam na Bali kogoś, kto

mógłby

–Nie.Niechcętwojejpomocy.Aterazmuszęjużiść–odparła,ruszającdodrzwi.
Nieodezwałsięaninieporuszył,ajedyniewpatrywałsięwnią,stojącbezruchu.
–Żegnaj–szepła,chwytajączaklamkę.Cośjednakniedawałojejspokoju,dla-

tego odwróciła się do niego. – Czy kiedykolwiek tu wrócisz? Nie pytam przez
wzglądnasiebie,alenaRoberta.

Takbardzochciała,żebyjąokłamał.
–Nie.
Poczułaskurczżołądka,takjakpodczastamtejpodniebnejprzejażdżki,naktó

Nathanzabrałjąnawyspie.Aletymrazemjejnietrzymał.Właściwieniedbałoto,
czyspadnieiroztrzaskasięnakawałki.

–Tatawie,żeniewrócę.–Zmniejszyłdziecąichodległość.–Alemójwyjazdnie

manicwspólnegoztobą.Nieutrudniajtegobardziejniżtokonieczne.

Chociażjegosłowabrzmiałyłagodnie,raniłyniczymostrzenoża.PozatymRiya

zyskałapewność,żejegooczywyrażająszczereemocje.Uczepiłasięwięcichni-
czymostatniejdeskiratunku.

–Kiedytosięstałodlaciebietakieproste?Kiedyzamieniłeśsięwtakiegodrania?

Amożezwyczajnieniewidzisz,kimsięstałeś?

–Zawszecięostrzegałem
–Wiem,żecierpisznazespółdługiegoQT,takjakkiedyśtwojamatka.Wiem,że

kiedymiałeśtrzynaścielat,znalazłeśsięokrokodśmierci.Wiem,żewyrzekłeśsię

background image

uczuć,żebyprzetrwać.–Jejgłossięzałamał,więczrobiłaprzerwę,zanimdodała:–
Alejesteśpewien,żenaprawdęwpełniprzeżywaszswojeżycie?

–Wynośsię.
Riyauśmiechłasięprzezłzy.
–Niezrobiętego.Odkryłeśprzedemnąprawdę,kiedywcalejejniechciałam.Za-

dałeśmiból,sprawiłeś,żepierwszyrazwżyciupoczułamtakwiele

–Alejajużdawnopogodziłemsięzprawdą.Borykamsięzniąodponaddekady.
–Tylkocisięwydaje,żepokonałeśswojesłabości,botaknaprawdęchowaszsię

zanimi.Sądzisz,żemiłośćmożecięosłabić,aletyniejesteśtakijaktwojamatka,
Nathanie.Kiedymyślęotym,coosiągnąłeś,dochodzędowniosku,żepozwoliłeśso-
bienawszystkopróczszczęścia.Wypchnąłeśmniezmojegokokonu,pokazałeśmi,
że poza nim istnieje świat. Kiedy matka opowiedziała mi o tobie, przeraziłam się.
Gdybymwtedymogławymazaćcięzeswojegożycia,najpewniejbymtozrobiła.

Nathan podszedł do niej i pociągnął ją za ręce. Poczuła się, jakby wciągnął ją

wwiremocji.

–Jeślitakbardzociętoprzeraża,todlaczegodomnieprzyszłaś?
–Przyszłamsiępożegnać–odparła,przekonana,żemusisiępoddać.–Pokonałam

strachiprzyszłammimowszystko.–Pocałowałagowpoliczek.–Powiedz,żebym
została.Poproś,żebymruszyłaztobąwpodróż.

Puściwszyjejdłonie,cofnąłsię,aRiyazrozumiała,żepodjąłdecyzję.
– Pewnego dnia podziękujesz mi za to, że nie skorzystałem z twojej propozycji,

motylu.Kiedyznajdzieszmężczyznę,któregopokochaszzcałychsił,będzieszzado-
wolona,żeodszedłem.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Trzymiesiącepóźniej

Przeczesującpalcamizdecydowaniezadługiewłosy,Nathanczekałnawynikiba-

dań w gabinecie kardiologa. Chociaż to była rutynowa kontrola, nie mógł wysie-
dziećspokojnieicałyczaswierciłsięnakrześle.

Helikopter czekał na niego na dachu szpitala na pięknej Jawie. Już dawno temu

przestał się umawiać na konsultacje do światowej sławy specjalistów. Pogodził się
ztym,żenicniemoglidlaniegozrobić.

Lekarz,naktóregotrafiłtymrazem,przyglądałmusięprzezmoment.
–Przyznaję,żepanawynikizaskakują,panieRamirez.Sąnadzwyczajdobrejak

nakogośwpańskimstanie–odezwałsięidealnąangielszczyzną,chociażzwyraź-
nym lokalnym akcentem. – Przypuszczam jednak, że pan już to wie. Proszę nie
zmieniaćswoichprzyzwyczajeń,bonajwyraźniejpanusłużą.

Nathanskinąłgłowąipodziękował.
–Nakolejnąkontrolęzapraszamzamiesiąc.
KiedyNathanzacząłzapinaćkoszulę,zadzwoniłjegotelefon.Naekraniepojawiła

siętwarzzaufanegokierownikaprojektu.

–Słucham.
– Dokumenty kolejny raz wróciły niepodpisane – wyjaśnił Jacob zaniepokojonym

głosem.

Nathan zapanował nad gniewem. Jego współpracownik nie był niczemu winien.

Mógłmiećpretensjejedyniedotejprzebiegłejlisicy,któraniedawałaosobiezapo-
mnieć.Wcoznimpogrywała?Dlaczegoniechciałazostawićgowspokoju?

–Skąd?
–ZBali.–Więczagościłatamnadobre.–Cowięcejnasiprawnicyniezdołaliuzy-

skaćodpowiedzinapytanie,naczymjejzależy.

Przez trzy miesiące on wysyłał jej dokumenty, a ona odsyłała je niepodpisane,

wdodatkubezżadnegokomentarza.Wefekcieciągleoniejmyślał,aziecapust-
kawjegosercustawałasięcorazbardziejuciążliwa.

–Zdobądźdlamniejejnumer.
KilkaminutpóźniejNathannawiązałpołączenie.Wnapięciuwsłuchiwałsięwsy-

gnałwsłuchawce.

–Halo?
Nateukryłsięprzedsłońcemwcieniubudynku,poczymoparłsięościanęina-

brałpowietrza.

– Dlaczego, do diabła, nie chcesz podpisać dokumentów? Czego teraz chcesz,

Riya?

Wciągutychkilkusekund,gdymilczała,wyobraziłsobiejejpięknątwarz.
–Jaksięmasz,Nate?

background image

– Żyję. – Zignorował cichy jęk, który usłyszał mimochodem. – A gdyby stało się

inaczej,dowiedziałabyśsięotymjakopierwsza.

–Drań.
Tymrazemsięroześmiał.
–Przestańzemnąpogrywaćipowiedz,dlaczegoniechceszmioddaćposiadłości.
–Postanowiłam,żejednakjązatrzymam.Niechcęcięzniąrozstawać.
Nathanniemógłuwierzyćwłasnymuszom.Zakląłpodnosem.
–Mamrozumieć,żedałaśsięwkońcuprzekabacićmatce?
–Uznałam,żezwyczajniemisięnależy–odparłabezzająknięcia,jakbywogóle

jejnieobraził.

–Jakdoszłaśdotegowniosku?
–Robert,który,oilemiwiadomo,jestmoimojcem,przekazałmijązwyrazami

miłości.Jestemwystarczacosilna,żebysięztympogodzić.Oczywiściedziękito-
bie.Pozatymnależaładomężczyzny,któregokochamcałymsercem,więcmamdo
niejtymwiększeprawo.

Poczułsiętak,jakbytrafiłagopięściąprostowpierś,iprzezmomentniemógłod-

dychać.

–Chybazwariowałaś–wycedziłprzezzaciśniętezęby.–Kompletnieciodbiło.
– Wręcz przeciwnie. Wreszcie zrozumiałam, że jestem kowalem własnego losu,

amojeszczęściezależywyłącznieodemnie.NieodJackie,nieodRobertaanina-
wetnieodciebie.Muszęuwierzyć,żezasługujęnamiłość,izaryzykować.–Wyda-
wałasięzdeterminowanaistanowcza.–Wiem,żenieodbierzeszmitego,naczym
mizależy.

Jegomotylstałsiębardzowojowniczy.Zamiastzłościćsięztegopowodu,Nathan

rozciągnąłustawuśmiechu.

–Skądtapewność?
–Bowiem,żemniekochasz.–Zrobiłaprzerwę,jakbyczekała,ażdotrzedoniego

jej oświadczenie. – Możesz przede mną uciekać, spalić wszystkie mosty między
namiiunikaćmojegowidoku,aleitakwciążomniemyślisz.Taposiadłość,tatwoja
wielkafortunaitotwojewadliwe,choćszczodresercenależądomnie.

–Jesteśbardzopewnasiebie.
Jejdźwięcznyśmiechprzypominałnajcudowniejsząmelodię.
– Myślę, że znam cię teraz równie dobrze jak siebie samą. Dotarło do mnie, że

nawetjeślinigdywięcejnieprzepracujęanijednegodnia,dokońcażyciabędężyła
jak księżniczka. Bo należę do jednego z najbogatszych i najcudowniejszych męż-
czyznnaświecie.Jakcośtakiegomożeminiedawaćpewności?

Chociażprzemawiałazdecydowanie,aniebutnie,oczamiwyobraźniNathanwi-

działłzylśniącewjejoczachizaciśniętepięści.

–Aleprawdajesttaka,żezaryzykujęwszystko,comam,jeślidziękitemuspędzę

znimchoćbyjeszczejednąchwilę.–Zrobiłagłębokiwdech.–Anigdzieniebędzie
misięczekałotakdobrzejakwnaszejposiadłości.

Każdejejsłowopowodowałozamętwjegogłowie.InagleNathanzrozumiał,że

żyłniczymślepiec,tchórzostwomajączaodwagę.

–Naco?–zapytał,chociażwiedział,żeniepowinien.
–Natwójpowrótdodomu–powiedziałaudręczonymgłosem.–Domnie.

background image

Potychsłowachsięrozpłakała.Płakalirazem,chociażdzieliłyichtysiącekilome-

trów.WkońcuNathanotarłoczy.

–Tosięnigdyniezdarzy,motylu.Marnujesztwójcennyczas.Pragnieszspokojne-

gożyciaubokumężczyzny,którynigdycięniezawiedzie,ajamogęodejśćwkażdej
chwili.

–Nocóż,przyznaję,żezniszczyłeśmojeplanynacałeżycie.Dlategoterazchcę

czegośinnego.

–Naprawdę?Czego?
–Dekady,roku,dniaczychoćbyjeszczejednejchwilizmężczyzną,któregouwiel-

biam.Zmężczyzną,którypokazałmi,jakżyćikochać.Zmężczyzną,któryskradł
mojeserce.–Zamilkłanamoment,zanimdodałacicho:–Kochamcię,Nate.Daw-
niejwszystkiegosiębałam.Stchórzyłamnawettamtejnocyipozwoliłamciodejść,
aletosięniepowtórzy.Zasługujęnaszczęście,zresztątaksamojakty.Mojeżycie
jestpustebezciebie,Nate.

Jak bardzo pragnął jej uwierzyć. Jak bardzo żałował, że brakuje mu odwagi, by

stać się mężczyzną, na którego zasługiwała. Znalazł się dokładnie w tym miejscu,
doktóregonigdyniechciałdotrzeć.Umierałzprzerażenia,żejużnigdywięcejnie
ujrzyRiyi,nieobudzisięujejbokuanijejnieprzytuli.

–Czekamnaciebie,Nate–wyszeptałamiędzykolejnymiszlochami.–Chybajuż

zawszebędęnaciebieczekać.

Riyaopadłanałóżkowswoimpokojuhotelowym,próbujączapanowaćnadodde-

chem. Zmięła w dłoniach brzeg koszulki, którą zabrała Nate’owi tamtej nocy,
iukryławniejtwarz.Wjejuszachwciążrozbrzmiewałjegogłos.Tęskniłazanim
równiemocnojakzajegodotykiemizapachem.

Byłaciekawa,czyonwiedział,żebezniegorozpadałasięnakawałki.Czyzdawał

sobiesprawę,jakwiele kosztowałojąwyznanieprawdy? Takczyinaczej,musiała
zaryzykować,ponieważtylkowtensposóbmogłasprowadzićgozpowrotem.

Musiała walczyć o własne szczęście, a mogła być w pełni szczęśliwa jedynie

zukochanymmężczyznąuboku.

MiesiącpóźniejNathanznalazłjąnaplażywUbud,naBali.Riyasiedziałanata-

rasiejednejzwillinależącychdoRunAway,skądrozciągałsięprzepięknywidokna
zielone wzgórza i doliny, a także szumiącą nieopodal rzekę. To był jego prywatny
rajnaziemi.

KiedyJacobpoinformowałgo,żepewnakobieta,któraprzedstawiłasięjakoRiya

Ramireziutrzymuje,żejestjegobliskąprzyjaciółką,pragniesięwnimrozgościć,
śmiał się głośno przez kilka minut. Nie mógł odwić jej uporu ani kreatywności
iogromniejązatokochał.

Alekiedyprzyglądałsięjejtwarzywpromieniachzachodzącegosłońca,niemógł

niezauważyćsmutku,któryodcisnąłnaniejswepiętno.Natychmiastpożałował,że
nieodnalazłjejwcześniej.

Potrzebowałjednakdługichtrzechtygodni,żebyzatroszczyćsięointeresy,zna-

leźć odpowiednich ludzi do obsadzenia stanowisk kierowniczych w siedzibach Ru-
nAwayInternational,wróżnychzakątkachświata,ipozbyćsięwątpliwości.

background image

Ostateczniejednakuznał,żewystarczacodługoodmawiałsobieradościżycia.

Igdytylkopodjąłdecyzję,rozpocząłposzukiwania,którekonieckońcówdoprowa-
dziły go donikąd. Może nigdy by jej nie znalazł, gdyby ta niezwykła kobieta sama
niewskazałamudrogi.

Czyrzeczywiścieażtakbardzogokochała?Czynieustałabywwysiłkach,doki

bydoniegoniedotarła,nawetgdybyzwodziłjąlatami?Czyonnatozasługiwał?

–Riya–wywiłjejimię,walczączfaląemocji.
Zerwałasięzkrzesła,zanimzdążyłmrugnąć.Podbiegładoniegoizarzuciłamu

ręcenaszyję.Patrzyłananiegoztakąmiłością,żepragnąłzrobićdlaniejwszyst-
ko.

– Kocham cię, motylu – powiedział, zanim wtulił twarz w jej ramię, wdychając

słodkizapach.

Ścisnęłagotakmocno,żeniemalzacząłsiędusić,akiedywkońcupuściła,powie-

działastanowczo:.

–Nigdywięcejcięniewypuszczę.Jeślitrzebabędzie,przykujęsiędociebiełań-

cuchem.–Zadrżała,jakbyniemogłaznieśćnawetmyśliorozstaniu.–Takbardzo
ciękocham,Nate.Iogromniezatobątęskniłam.Czułamsiętak

–Jakbyśstraciłaczęśćsiebie?–dokończyłzanią,aonaskiłagłową.
Pocałowałjąłapczywie,abywtensposóbudowodnić,żenigdziesięniewybiera.
–Wiesz,nacosiępiszesz?–zapytałpochwili,gdyjegoserceznówzaczęłobić

spokojnie.–Umręznaczniewcześniej,jeśli

Oparłapalecnajegowargach.
– Oczywiście, że się boję, czasami tak bardzo, że nie mogę oddychać. Ale wolę

walczyćztymstrachemkażdegodnia,niżskazywaćsięnasamotność.Jestemnato
gotowa,Nate.Będęcięwspierać.Wzamianproszęciętylkooszansę,żebyśmymo-
glicieszyćsięswojąmiłością,jakdługotobędziemożliwe.Tylkotegopragnę.

Ująłjejdłońirazempodeszlinaskrajtarasu,żebyspojrzećnazielonądolinęroz-

pościeracąsięuichstóp.Potemodwróciłsięwjejstronęiuklęknął.

–Kochamcię,Riya,zkażdymoddechemikażdymbiciemmojegosłabegoserca.

Zanim cię poznałem, doskwierała mi samotność. Sądziłem, że ochronię cię przed
lem,jeśliodejdę.Alekiedywykazałaśsięodwagąiujęłaśwsłowato,codomnie
czujesz,zrozumiałem,żetaknaprawdęnigdynieżyłempełniążycia.Wiodłemled-
wienędznąegzystencję.Totynauczyłaśmnie,czymjestodwaga,motylu.

Riya pocałowała go, a łzy popłyły jej po policzkach. Strach mieszał się w niej

z radością. Postawiła wszystko na jedną kartę, zaryzykowała wszystko, co miała,
aleodniosłazwycięstwo.

–Chcęspędzićztobąresztężycia.
Takżejegooczyzaszłymgłą.
–Zostanieszmojążoną?
Riyaskiłagłową,ignorującniepewnytonjegogłosu.Odnalazłjąiodsłoniłprzed

niąswojewnętrze.Tonieznaczyło,żeuwolniłsięodwątpliwościistrachu,alera-
zemmoglisobieznimiporadzić.

–Tak.
PierwszyrazwżyciuNathanczułsięnaprawdęszczęśliwyispełniony.

background image

EPILOG

Rokpóźniej

Oddechuwiązłmugardle, azniecierpliwieniesięgnęłozenitu, gdyspojrzałw jej

stronę. Riya stała nieruchomo pod łukiem ozdobionym białymi liliami i kremowym
jedwabiem,natlebłękitnegoniebaibiałejpiaszczystejplaży.Kiedyichspojrzenia
sięspotkały,uśmiechłasięnieśmiało,jakbyniebyłapewnajegoreakcji.

Krwistoczerwonesarizdobiłojejfantastycznąfiguręwtakzmysłowysposób,że

odrazuzapragnąłjejdotknąć.Kiedytydzieńwcześniejzpowątpiewaniemprzyglą-
dał się beli jedwabiu, cierpliwie wytłumaczyła mu, jak sobie z nim poradzić, i za-
pewniła,żeciotkawszystkiegojąnauczyła.Dodałateż,żerobitodlaniego.

Cieszyłsię,żepodołaławyzwaniu,ponieważprezentowałasięolśniewaco.Tka-

nina spływała po jej lewym ramieniu na plecy, a wiatr rozwiewał jej rozpuszczone
włosy.Jednaktooczyzwróciłyjegonajwiększąuwagę.

Niechciałpamiętać,jakpłakała,kiedyodkryli,żejejojcieczmarłkilkalatwcze-

śniej.Tuliłjącałąnoc,zanimjejbólwkońcuodrobinęzelżał.Naszczęściewkrótce
udałoimsięzlokalizowaćostatniążycąkrewnąRiyi,siostręjejojca.

Całejegobogactwoikontaktywkońcusiędoczegośprzydały,ponieważpomogły

muuszczęśliwićkobietę,którąkochał.

I kiedy tak na nią patrzył, wywił bezgłośnie „kocham cię”, a ona znalazła się

wjegoramionach.

ZbicymsercemRiyanabrałapowietrzaipotarłaczoło.Niepewnośćkładłasię

cieniem na tym idealnym dniu. U podża klifu, na którym wzniesiona została ich
willa,grzmiałogranatowemorze.Liniahoryzontubyłaledwiewidoczna.Niebowy-
glądałonaprawdępięknie.

Ślubnaplażybyłspełnieniemjejmarzeń.WtymszczególnymdniuzaprosiliRo-

berta,Jackie,jejciotkęzestronyojcainajbliższychpracownikówposiadłości.Riya
nigdywcześniejnieczułasiętakbardzokochanaiotoczonaopieką,zwłaszczaże
miałauswegobokuukochanegomężczyznę.

Miłowieledługichmiesięcy,zanimNathanuwierzył,żeonanaprawdętegopra-

gnie–żesięnierozmyśli,nieprzestaniegokochaćaninieulegnielękowi.Nicnie
mogłozawrócićjejzrazobranejdrogi,bezwzględunato,jakbardzookażesięwy-
boista.

Obejmującsięramionami,pomyślałaotym,czegodowiedziałasięzsamegorana,

ikolejnyrazogarła jąekscytacjapodszytastrachem. Odwróciłasię,kiedy usły-
szałajegokroki.Nathanstałopartyozamkniętedrzwisypialni.Miałdzikiespojrze-
nieiRiyazaczęłasięzastanawiać,czysięczegośniedomyślił.Możeniebyłatak
dobrąaktorką,jaksądziła.

–Niechcę,żebyśnosiłasari.

background image

–Słucham?–Wygładziłarękamijedwabnefałdy.–Niepodobacisię?
–Jakotwójmążzabraniamcinosićjepublicznie–dodał,pożerającjąwzrokiem,

czymwywołałjejśmiech.–Chciałemtopowiedzieć,odkądujrzałemcię,jaksiędo
mniezbliżasz.

Chwyciłskrawek,którymiałaprzerzuconyprzezramię,ipociągnął.Miękkatka-

ninarozwiłasięiopadałajejnabiodra.WtedyporwałRiyęwramiona.

– Wyglądasz oszałamiaco i nieprzyzwoicie seksownie, dlatego nie chcę, żeby

oglądalicięwniminnimężczyźni.

Pocałowałzagłębienienajejramieniu,przesuwającdłoniepojejnagimbrzuchu.
–Nate,zaczekaj.Chcę
–Czekałemnato,odkądciędzisiajujrzałem,Riya.Proszę,nieodmawiajmiteraz.
Wsułapalcewjegowłosyiprzylgnęładoniegocałymciałem.Wyszeptałsłowa,

od których przyspieszył jej puls, a potem zsunął krótką bluzkę, którą nosiła pod
sari.

Mruczącniecierpliwie,rozpiąłhaftkistanikaicisnąłgowkąt.Riyazadrżała,gdy

ująłwdłoniejejpiersi.SzybkimruchempozbyłasięhalkiiotarłasięomęskośćNa-
thana.Chwyciłjąnaręceiposadziłnastole.Roześmiałasięgłośno,gdyjegooczy
pociemniałyzpożądania.

Kochalisięszybko,gwałtownie,dziko,podekscytowanifaktem,żezostalipołącze-

niwęzłemmałżeńskimiobietnicami,któresobiezłożyli.Potzrosiłjegoczoło,aona
oparła głowę na jego piersi, wsłuchując się w rytm serca. Obsypała pocałunkami
umięśnionytors,wdychającznajomyzapach.

–Zawszetorobisz–powiedziałzdyszany.
Riyauniosłagłowęispojrzałapytaconaswojegomęża.
–Cotakiego?
Odgarnąłjejzczołakilkaposklejanychkosmyków.
–Sprawdzaszbiciemojegoserca.Zakażdymrazem,kiedysiękochamy,przytu-

lasztwarzdomojejpiersi,jakbyśchciała

Kręcącgłową,oparłapalcenajegowargach.
– Przepraszam. Nie zdawałam sobie z tego sprawy. Nie chciałam, żebyś się po-

czuł

Zamknąłjejustapocałunkiem,spijającznichostatniesłowa.
– Ostatnie miesiące były najszczęśliwszym okresem w moim życiu. Codziennie

dziwięsię,żetakwyglądamojeżycie,iniemogęuwierzyć,żekiedykolwiekmogłem
się przed tym bronić. Gdybyś nie walczyła o mnie, o naszą miłość – Westchnął
zulgą.–Kochamcię,Riya.

Riya zamrugała, żeby powstrzymać łzy. Jej wspaniały, silny mężczyzna każdego

dnia powtarzał jej, jak bardzo ją kocha. Oboje wciąż jeszcze nie nacieszyli się
wspólnymżyciem.Powielusamotnychlatachnareszciemielisiebie.

WkońcuRiyaoparłagłowęnaramieniumężaizdobyłasięnacichewyznanie:
–Muszęcicośpowiedzieć,Nathanie.
–Słucham,motylu.
–Wczorajsięczegośdowiedziałamtakdużopodróżowaliśmy,żestraciłamra-

chui

Odsunąłjąodsiebieiprzyjrzałsięjejuważnie.

background image

–Cocięgryzie?
–Dzisiajranozrobiłamtestiokazałosię,żejestemwciąży.
Nathanszerokootworzyłoczyzezdumienia.
–Wiem,żetegonieplanowaliśmyiżetomożesięwydawaćprzerażace–za-

czął,tulącjądosiebie.–Aletonajpiękniejszyprezent,jakimogłaśmidzisiajzrobić.
Możesznamnieliczyć.Będęwspierałcięwewszystkim.

Riyamocnoucałowałamęża,apotemspojrzałazmiłościąwjegopiękne,niebie-

skieoczy.

– Nathanie, to nasze dzieło. Powstało dzięki naszemu uczuciu. Czy możesz wy-

obrazićsobiecośpiękniejszegonaświecie?Jateżsiętrochęboję,bonigdywcze-
śniej nawet nie rozważałam tego, że mogłabym zostać matką, ale razem możemy
wszystko.Powiedz,żepragniesztegodzieckarówniemocnojakja.

ŁzynapłyłyNathanowidooczu,gdypochyliłsię,żebypocałowaćjąkolejnyraz.

Tymrazemtoondrżałzemocji,więcRiyaprzytuliłagomocno.

–Pragnętegodzieckaitwojejmiłości.Tylkodziękitobieczuję,żenaprawdężyję.

background image

Tytułoryginału:TheMantoBeReckonedWith
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,2015
Redaktorserii:MarzenaCieśla
Opracowanieredakcyjne:MarzenaCieśla
Korekta:AnnaJabłońska

©2015byTaraPammi
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2016

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek for-
mie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A. Wszystkie postacie w tej
książcesąfikcyjne.Jakiekolwiekpodobieństwodoosóbrzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałkowicie
przypadkowe.

HarlequiniHarlequinŚwiatoweŻyciesązastrzeżonymiznakaminależącymidoHarlequinEnterprisesLi-
mitedizostałyużytenajegolicencji.HarperCollinsPolskajestzastrzeżonymznakiemnależącymdoHar-
perCollinsPublishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.

IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN978-83-276-2234-1

KonwersjadoformatuMOBI:
LegimiSp.zo.o.

background image

Spistreści

Stronatytułowa
Prolog
Rozdziałpierwszy
Rozdziałdrugi
Rozdziałtrzeci
Rozdziałczwarty
Rozdziałpiąty
Rozdziałszósty
Rozdziałsiódmy
Rozdziałósmy
Rozdziałdziewiąty
Rozdziałdziesiąty
Rozdziałjedenasty
Rozdziałdwunasty
Epilog
Stronaredakcyjna


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pammi Tara Sztuka uwodzenia
SAN FRANCISCO
Pammi Tara Genialna hakerka
Chleb z San Francisco
80 Cartland Barbara Spotkamy się w San Francisco
Pammi Tara Zakochać się w żonie
Chleb z San Francisco (na zakwasie)
PENGUIN READERS Easystarts San Francisco Story (Teacher s Notes)
San Francisco
Gibson, William San Francisco 1 Virtuelles Licht
PENGUIN READERS Easystarts San Francisco Story (Activities)
Susan X Meagher [I Found My Heart in San Francisco 02] Beginnings (rtf)
Susan X Meagher [I Found My Heart in San Francisco 08] Honesty (rtf)
Susan X Meagher [I Found My Heart in San Francisco 04] Disclosures (rtf)
Manhunter 2 San Francisco Quick Reference Card
Florecillas de san Francisco de Asis
I Left My Heart In San Francisco
San Francisco de Asis Biografia G K Chesterton
Cruz Melissa de la Klika z San Francisco 02 Jesteś zazdrosna (Smak zazdrości)

więcej podobnych podstron