Titanic
Dane techniczne statku:
zbudowany w stocznia Harland & Wolff, LTD., Belfast, Irlandia
własność White Star Line
rozpoczęcie budowy 31 marca 1909
wodowanie 31 maja 1911
dziewiczy rejs 10 kwietnia 1912
pojemność 46,329 brutto ton
moc 46 tys. KM
turbiny mech. 3 śruby (2 zewnętrzne 3-skrzydłowe o średnicy po 7,2 m napędzane
maszyną parową oraz środkowa 4-skrzydłowa o średnicy 5 m)
maksymalna prędkość 21 węzłów
długość 269,1 m
szerokość 28,2 m
ilość wodoszczelnych grodzi 15 (pływalność zachowana przy zalanych max. 4 przedziałach)
wysokość (od stępki do komu) 53,34 m
ilość kominów 4 (ostatni z nich był sztuczny)
ilość pokładów 8
ciężar steru 101,25 ton
ilość nitów 3 miliony
ilość okien 2000
kotły węglowe 29
max. pasażerów 2 440 (dziewiczy rejs zabrano 2 228)
max. załogi 860
ilość szalup ratunkowych 20
pojemność łodzi 65-70 osób
gwizdki okrętowe 2 złożone z 3 pojedynczych piszczałek (sterowane elektrycznie)
koszt budowy statku 15 milionów funtów
Historia Titanica
Titanic (a pisząc po polsku Tytanik) to chyba najbardziej znany statek pasażerski wszechczasów.
Ów niezatapialny kolos miał całe dziesięciolecia kursować na trasie wiodącej z Wielkiej Brytanii
do Stanów Zjednoczonych, jednocześnie będąc królem mórz i oceanów. Pokładano w nim ogromne
nadzieje, był oczkiem w głowie kilku ważnych ludzi i bramą do ziemi obiecanej dla tysięcy
biedaków z Irlandii, Szkocji i Europy kontynentalnej. Na paradoks zakrawa fakt, że praktycznie nie
dokończył nawet jednego rejsu. Wokół samej katastrofy narosło sporo mitów i niedomówień. Warto
przyjrzeć się historii tego transatlantyku wszechczasów.
Historia 3 braci - liniowców: Olympic, Titanic i Brytanic.
Titanic był drugim z nowej linii technologicznej transatlantyków. Poprzednikiem był Olympic,
natomiast następca nieco zapomniany Brytanic. Olympica zaczęto budować w 1908 roku, a już w
1909 rozpoczęto budowę Titanica. Stocznią, która zajęła się budową kolosów, była Harland and
Wolf, znajdująca się w obecnej stolicy Irlandii Północnej - Belfaście. Powstające kolosy wymagały
zmodernizowania portu i wybudowania gigantycznych doków. 15 tysięcy ludzi ponosiło trudy
budowy transatlantyków w stoczni, przy czym już po 3 latach zwodowano Olympica. Był to
najdłuższy obiekt pływający stworzony przez człowieka, ale jedynie do czasu zwodowania samego
Titanica. Największą dumą stoczni było niemal równoczesne wodowanie tych kolosów. W
Belfaście stanowiły najwyższe konstrukcje, górujące nad miastem - musiało to zapierać dech w
piersiach.
31 grudnia 1911 roku nastąpiło wodowanie Titanica. Dopiero wtedy rozpoczął się ostatni etap
składania statku ? montaż potężnych kominów, z których 3 były przewidziane jako rzeczywiste,
natomiast czwarty miał za zadanie podkreślić jedynie potęgę jednostki. W każdym razie tak czy
owak wodowanie tych superliniowców było sensacją prasową na miarę światową.
Zanim jeszcze powstał do końca Titanic, jego starszy brat - Olympic - odbył już swój dziewiczy
rejs.
Titanic
Nazwa Titanic przywodzi na myśl mitycznych tytanów z mitologii greckiej i nie ma w tej analogii
nic dziwnego. Statek był naprawdę potężny. Na każdym etapie realizacji projektu wszystko było
szczegółowo nadzorowane. Wprowadzono wodoszczelne grodzie, które w razie przebicia burty
miały zapobiegać przedostawaniu się wody na górne pokłady.
Twórcą statku, jak również jego dwóch braci ? Olympica i Brytanica, był Thomas Andrews. Był
również projektantem trasy pierwszego rejsu statku.
Kapitanem jednostki został Edward J. Smith, doświadczony żeglarz i kapitan, człowiek o
nieskalanej reputacji i cieszący się ogromnym zaufaniem zarówno współpracowników, jak również
pasażerów. Przez kilkadziesiąt lat służby pod banderą linii ?White Star? (właściciela Titanica),
przepłynął ponad 2 miliony mil morskich, chociaż mnie osobiście jest ciężko powiedzieć jak to
policzono.
2 kwietnia 1912 roku, po serii prób i testów, statek opuścił Belfast. 8 dni pózniej miał rozpocząć się
dziewiczy rejs jednostki, ale pojawił się problem z dostawami węgla ze względu na strajk
górników. Dzięki staraniom właścicieli linii ?White Star? węgiel jednak się znalazł i można było
spokojnie kontynuować przygotowania do rejsu.
Po wstępnych przygotowaniach, dostarczeniu ogromnych ilości zaopatrzenia, Królewski Parowiec
Pocztowy (Royal Mail Steamer ? RMS) Titanic mógł wyruszyć w drogę z portu Southampton.
Wśród pasażerów liniowca znajdowali się ludzie różnych stanów. Należeli do nich najbogatsi
ludzie świata. Dla nich przeznaczone były górne pokłady i najbardziej ekskluzywne pomieszczenia
restauracje. Nieco biedniejsi ludzie podróżowali drugą klasą. Wśród nich znajdowała się również
orkiestra, która, jak wieść niesie, grała do ostatnich momentów statku.
Trzecią klasę stanowili na ogół ludzie biedni, emigranci z Europy bądz zwyczajnie ludzie szukający
swojej szansy za oceanem. Była to najliczniejsza grupa, z której armator czerpał jednocześnie
największe zyski. Ale jednocześnie to oni mieli najmniej praw i byli traktowani zwyczajnie jak
zwierzęta. Podczas katastrofy zamknięto im drogę ewakuacji, skazując na śmierć.
Katastrofa
11 kwietnia 1912 roku Titanic z ponad dwoma tysiącami pasażerów na pokładzie rozpoczął swój
rejs przez Atlantyk. Pogoda przez pierwsze kilka dni rejsu sprzyjała sielskiej zabawie i ogólnie nic
nie zapowiadało zbliżającej się tragedii. Jednak w tym czasie do operatorów telegrafów zaczęły już
napływać niepokojące dane, dotyczące pojawiających się gór lodowych. Nie zostały one jednak
potraktowane zbyt poważnie, ze względu na to, że jednym z celów wyprawy było pobicie rekordu
szybkości przebycia oceanu atlantyckiego drogą morską. Nie było by to możliwe przy
zredukowanej prędkości i omijaniu pojawiających się gór lodowych. Kolejne depesze ostrzegawcze
docierają do statku, jednak operator telegrafu jest zbyt zajęty wysyłaniem prywatnych depesz i
przychodzące wiadomości są przez niego ignorowane. Około północy z 14 na 15 kwietnia 1912
roku, statek uderzył w górę lodową, jednak mało kto się tym przejął. Jednak w tym momencie na
pokład zaczęły się dostawać hektolitry zimnej, atlantyckiej wody. Szkody były zbyt poważne, żeby
je zatamować lub zapobiec dalszemu zalewaniu statku. Nie pomogły nawet wodoszczelne grodzie.
Dopiero w godzinę po zderzeniu z górą lodową zostaje wysłany sygnał S.O.S.
Na pokładzie Titanica przewidziano na mało miejsc w szalupach ratunkowych, dlatego pasażerów
trzeciej klasy zamknięto pod pokładem za metalowymi kratami.
W sumie w katastrofie zginęło około 1500 ludzi. Nadal nie wiadomo, co było przyczyną zatonięcia
statku, który wydawał się niezatapialny. Odpowiedz może brzmieć: góra lodowa, jednak mógł być
to jedynie czynnik pośredni. Po dotarciu do zatopionego wraku, rozpoczęto jego analizę. Nasunęły
się wątpliwości, co do wytrzymałości nitów, które spajały konstrukcję, oraz struktury samej stali.
Odkryto zbyt duże ślady węgla, co mogło spowodować, że stal była zbyt krucha.
Co by nie było przyczyną katastrofy, oboje bracia Titanica ? Olympic i Brytanic zostali gruntownie
przebudowani.
Titanic nie musiał zatonąć
Na ekrany wszedł właśnie amerykański film "Titanic", który bije wszelkie rekordy kasowe.
Po 76 latach dzielących nas od tej tragedii, znów jak bumerang powraca pytanie: czy
rzeczywiście Titanic musiał zatonąć?
Statek był luksusowy, supernowoczesny i według opinii jego konstruktorów - niezatapialny. A
przecież ten cud techniki poszedł na dno już podczas dziewiczego rejsu 14 kwietnia 1912 r. Statek
zderzył się z górą lodową i zatonął, pociągając za sobą w morską otchłań 1500 kobiet, dzieci i
mężczyzn. Tragedia Titanica jak do tej pory jest (i, miejmy nadzieję, pozostanie) największą
morską katastrofą w czasach pokoju.
Po wypadku, kiedy dosłownie cały świat powoli otrząsał się z szoku i zgrozy, wyszło na jaw wiele
tajemniczych, nie do końca wyjaśnionych okoliczności.
" Kilkadziesiąt osób niespodziewanie zrezygnowało z podróży, zwracając bilety na kilka dni
przed feralnym rejsem. Ludzie ci twierdzili potem, że jedynym powodem ich rezygnacji
były "złe przeczucia".
" Zmarła 3 lata temu Betty Copfield opowiadała, że miała proroczy sen, w którym widziała
tonący statek i panikę uwięzionych na nim ludzi. Tak się przeraziła, że odwołała swoją
rezerwację i ubłagała swą przyjaciółkę Adelę, by uczyniła to samo. Po katastrofie Adela
przeżyła szok nerwowy i musiała spędzić kilka dni w szpitalu.
" 9 kwietnia 1912 r. do londyńskiej siedziby Lloyda zgłosiła się Mary Bredford. Powiedziała,
że jest jasnowidzącą i błagała, żeby odwołano rejs lub przynajmniej zmieniono jego trasę.
Zastępca dyrektora i urzędnicy potraktowali ją jak nieszkodliwą wariatkę i zaraz po jej
wyjściu zapomnieli o całym zdarzeniu. Kiedy sobie przypomnieli, było już za pózno...
Proroczy sen pisarza
Jednak najbardziej tajemnicza historia dotyczy Morgana Robertsona, niezbyt poczytnego pisarza,
który nigdy nie interesował się ani jasnowidztwem, ani parapsychologią. A mimo to w 1898 r. (a
więc 14 lat przed tragedią) napisał opowiadanie "Futility" (Daremność). Opisał w nim dziewiczy
rejs wielkiego liniowca o nazwie Tytan(!), który pomimo opinii, iż jest niezatapialny, zderzył się z
górą lodową i poszedł na dno wraz z tysiącem ludzi. Ale nie tylko nazwa statku i okoliczności
katastrofy były do siebie uderzająco podobne. Robertson dokładnie podał wymiary swojego statku,
liczbę kominów i turbin - okazały się identyczne jak na Titanicu. Co więcej - w jego powieści
identyczne było również miejsce katastrofy na Atlantyku. To już naprawdę zbyt wiele zbieżności,
by można było mówić o przypadku!
Książka Robertsona nie odniosła sukcesu wydawniczego, a o jej autorze przypomniano sobie
dopiero po katastrofie Titanica. Zasypywany pytaniami dziennikarzy Robertson opowiedział, że
pomysł na opowiadanie przyszedł mu do głowy podczas choroby. "Miałem grypę i bardzo wysoką
temperaturę - powiedział. - Nie wiem, czy to był sen, czy gorączkowe majaki, ale dokładnie
zobaczyłem ten statek i wszystko, co się z nim stało. Uznałem, że to dobry pomysł na książkę.
Nigdy wcześniej nie miałem proroczych snów czy przeczuć - w ogóle nie wierzyłem w podobne
historie, ale teraz sam nie wiem, co o tym myśleć..."
Co ciekawe, książka Robertsona pozwoliła ocalić kilkadziesiąt istnień ludzkich - jednak wiele lat po
zatonięciu Titanica. W kwietniu 1935 r. frachtowiec Titanian(!) przemierzał ten sam obszar
Atlantyku, płynąc z angielskiego portu Tyneside do Kanady. Młody marynarz, William Reeves
pełnił właśnie nocną wachtę. Kilka dni wcześniej przeczytał książkę Robertsona i nie mógł przestać
o niej myśleć. Stojąc samotnie na posterunku, uświadomił sobie nagle podobieństwo między
rzeczywistością a fikcją literacką. Był kwiecień (miesiąc katastrofy), a jego statek znajdował się w
tym samym rejonie Atlantyku. Nagle zrobiło mu się nieswojo. A kiedy skojarzył sobie, że urodził
się 14 kwietnia 1912 r. (w dniu zatonięcia Titanica), ogarnęło go przerażenie. Nie wie, dlaczego
włączył wszystkie dzwonki alarmowe, stawiając na równe nogi załogę. Kazał dać "całą wstecz", a
kiedy statek się zatrzymał, z ciemności przed dziobem wyłoniła się ogromna góra lodowa...
Jeszcze jedno niesamowite wydarzenie wiąże się z historią Titanica. W 1886 r., a więc 26 lat przed
katastrofą, angielski dziennikarz E.W. Stead napisał opowiadanie o liniowcu, który podczas
pierwszego rejsu zatonął po zderzeniu z górą lodową. Kapitan literackiego statku nazywał się E.J.
Smith, dokładnie tak samo, jak kapitan Titanica. Stead interesował się zjawiskami paranormalnymi.
Należał do organizacji zajmującymi się jasnowidztwem i okultyzmem. Głęboko wierzył, że można
przewidzieć i zmienić własną przyszłość. A jednak kupił bilet na Titanica i razem z nim znalazł
śmierć na dnie oceanu.
Titanic musiał zatonąć
Badania wskazują, że nawet gdyby podczas swego dziewiczego rejsu nie uderzył w górę
lodową, wady jego budowy spowodowałyby kłopoty
Usterki, odkryte przez badaczy, którzy odnalezli, sfilmowali i poddali analizie niezlokalizowane
wcześniej fragmenty stępki Titanica, skróciły czas, przez jaki utrzymywał się on na powierzchni po
uderzeniu 12 kwietnia 1912 roku w górę lodową. W efekcie inne statki nie miały szans na
przybycie w porę w miejsce katastrofy i setki pasażerów oraz członków załogi zgromadzonych na
pokładzie zostało skazanych na śmierć.
Do niedawna panowało przekonanie, że po zderzeniu z górą lodową do statku zaczęła wlewać się
woda. Napływanie jej do części dziobowej spowodowało unoszenie się rufy, aż w końcu, gdy
osiągnęła kąt 45 stopni, Titanic przełamał się na pół i zatonął. Taką właśnie wersję wydarzeń
przedstawiał nagrodzony Oscarami film z Leonardo di Caprio i Kate Winslet.
Nowe ustalenia projektu badawczego, będącego efektem współpracy History Channel i
amerykańskiej wytwórni filmowej Lone Wolf Documentary Group, wskazują, że Titanic pękł na
pół, kiedy jego rufa podniosła się zaledwie do kąta 10 stopni, a to mogło się zdarzyć podczas
każdego silnego sztormu, nie mówiąc już o kolizji z górą lodową.
Przełamał się przy bardzo niewielkim kącie przechyłu, a statki podlegają takim przechyłom
podczas sztormów, kiedy miotają nimi duże fale mówi Rushmore DeNooyer, szef projektu. A
zatem nie został odpowiednio zaprojektowany. Skoro siła, która go przełamała, nie była większa niż
te, jakie występują podczas huraganu, do katastrofy mogło dojść również w warunkach
sztormowych.
Słabości konstrukcji Titanica ujawniły się, gdy do wraku opuszczono miniaturową łódz podwodną
odkryła ona i sfilmowała niezlokalizowane wcześniej części statku. Analiza materiału
zdjęciowego pozwoliła badaczom obliczyć kąt, pod jakim statek przechylał się w chwili pęknięcia.
Odnaleziono również części złączy mocowanych przy dziobie i rufie, które miały zwiększać
elastyczność kadłuba na wzburzonym morzu. Analiza wskazuje jednak, że zostały one zle
zaprojektowane i mogły przyczynić się do przełamania statku już przy tak niewielkim przechyle.
Roger Long, architekt okrętów współpracujący przy tym przedsięwzięciu badawczym twierdzi:
Złącza zostały zaprojektowane w niewyobrażalnie prymitywny sposób.
Dla sprawdzenia swojej teorii badacze przyjrzeli się wrakowi siostrzanego Britannica, który
również został zbudowany w stoczni Harland and Wolff w Belfaście i zatonął w 1916 roku w
Morzu Śródziemnym po wejściu na minę. Okazało się, że budowniczowie tego statku zmienili
projekt i zamocowali dodatkowe złącze, co budzi podejrzenia, że stocznia zdawała sobie sprawę z
wadliwej konstrukcji Titanica.
Niewielki przechył, przy którym przełamał się Titanic, przyczynił się do śmierci 1500 ludzi. Gdyby
statek dłużej utrzymał się na powierzchni, wiele osób zdaniem badaczy przeżyłoby bezpiecznie na
pokładzie. Zatonął jednak dwie godziny 40 minut po zderzeniu. W niespełna dwie godziny pózniej
na miejsce katastrofy przybyła Carpathia, ratując 705 ludzi pływających w łodziach ratunkowych.
Titanic mógłby dłużej pozostać na powierzchni, gdyby nie błędy konstrukcyjne uważa Long.
Wystarczyłoby kilka godzin, by zdążyła przybyć Carpathia, a jedna godzina więcej dałaby łodziom
ratunkowym czas na powrót i zabranie innych pasażerów, bo były zapełnione zaledwie w połowie.
Odkrycia te zostaną przedstawione w filmie dokumentalnym "Pięta achillesowa Titanica", który
zostanie niebawem pokazany w Ameryce.
"Titanic" zatonął przez... nity
DO PRODUKCJI UŻYTO MATERIAAU GORSZEJ
JAKOŚCI
"Titanic" miał pecha już w pierwszym rejsie
Przyczyną zatonięcia Titanica, słynnego transatlantyku, który 14 kwietnia 1912 r. w czasie swego
dziewiczego rejsu wpadł na górę lodową na Atlantyku, były wadliwe nity w kadłubie statku -
ustalili naukowcy, potwierdzając hipotezę postawioną 10 lat temu.
Jak pisze "New York Times", producent statku, brytyjska stocznia Harland and Wolf w Belfaście,
miał kłopoty z zaopatrzeniem w nity, których do budowy kadłuba potrzeba było aż 3 miliony.
Musiał korzystać z dostaw z małych hut, które nie produkowały nitów najwyższej jakości.
Jak wykazały badania nitów znalezionych we wraku Titanica na dnie oceanu ponad 20 lat temu,
zawierały one znaczne ilości żużla, co zwiększało ich łamliwość. Ponadto, chociaż w okresie
budowy statku do montowania kadłuba używano już silniejszych nitów stalowych, w Titanicu
zastosowano je jedynie w środkowej części kadłuba, natomiast na dziobie i rufie użyto słabszych
nitów żelaznych. Dodatkowym problemem był niedostatek wykwalifikowanych fachowców do
wykonania tych prac.
Kadłub nie wytrzymał
Transatlantyk uderzył w górę lodową, co spowodowało rozerwanie i "pęknięcie w szwach" w
sześciu miejscach dziobowej części kadłuba i szybkie zalanie wodą komór statku. Jak stwierdzono,
pęknięcia skończyły się w miejscu, gdzie kończyły się nity żelazne i zaczynały nity stalowe.
Zdaniem naukowców lepsze nity pozwoliłyby na utrzymanie się transatlantyku na powierzchni
dłużej, co prawdopodobnie uratowałoby życie przynajmniej części pasażerów i członków załogi. W
katastrofie zginęło ponad 1500 osób.
Titanic - Historia Tragedii
Niewinny początek
Wszystko zaczęło się w 1907 roku, kiedy to Bruce Ismay, dyrektor White Star Line,
wraz z żoną Florence zjawili się na kolacji w Londyńskiej rezydencji Lorda Jamesa
Pirrie, udziałowca Belfaskiej stoczni Harland and Wolff, która budowała okręty dla
firmy White Star. Tematem rozmowy była Lusitania - nowy statek firmy Cunard,
który miał niedługo pobić rekord prędkości w podróży
przez Atlantyk. Na spotkaniu, obaj mężczyzni postanowili
podjąć to wyzwanie. Jednakże, żaden statek w posiadaniu
firmy Ismaya nie mogło konkurować z tym statkiem. Pirrie
i Ismay zawiązali współpracę, której celem miało być
wybudowanie dwóch statków, które miały, przywrócić
firmie White Star dominację w świecie transatlantyckich
wojaży. Nie chodziło jednak o prędkość. Statki miały być
istnymi pałacami na wodzie, największymi i najbardziej
luksusowymi, jakie kiedykolwiek powstały. 18 miesięcy
pózniej, 16 grudnia 1908 pierwszy kawałek blachy został
położony na kil statku Hull 400, który nazwano pózniej
Olimpic. Budowa Hull 401, Titanica, rozpoczęła się 4
miesiące pózniej, 31 marca 1909 roku. Tak oto zaczęła rodzić się legenda.
Budowa zakończyła się 2 lata pózniej. 31 maja 1911 ok godziny 12:00 zwodowano
Titanica. Zgodnie z tradycją White Star Line i Harland and Wolff statek nie został
ochrzczony. Meblowanie statku miało potrwać następne 10 miesięcy.
Umeblowanie było oparte w dużej mierze o te na Olimpicu.
Wprowadzono jednak kilka zmian, które sprawiły, że statek
był 1,000 ton cięższy i jeszcze bardziej luksusowy. Jedną z
nich było zabezpieczenie balustrad na Promenadzie
pokładu A. Pasażerowie Olimpica skarżyli się, że byli
ochlapywani wodą z dziobu statku, kiedy ten płynął przez
północny Atlantyk.
2 kwietnia Titanic rozpoczął swoją morską przygodę. Był
to sprawdzian przed zbliżającą się datą jego pierwszego
rejsu. Ostatni test polegał na rozpędzeniu statku do
prędkości 20 węzłów i wykonaniu obrotu. Statek
przechylając się lekko zrobił pełen obrót po średnicy 3,850
stóp / 1,174 metrów. Ruch do przodu (po lini prostej)
wyniósł 2,100 stóp / 640 metrów podczas tego manewru.
Nikt nie przypuszczał, że dwa tygodnie pózniej statek będzie wykonywał podobny
manewr, ale w zupełnie innych warunkach. Wyniki testów były zadowalające.
Harland and Wolff przekazało Królewski Parowiec Pocztowy Titanic (RMS - Royal
Mail Steamer) White Star Line
Sen o morzu
Titanic pojawił się w Southampton. White Star Line
korzystał z usług tego portu, z powodu dobrej obsługi
pasażerów, od 1907 roku. 6 kwietnia 1912 -, był dniem
rekrutacji załogi i ładowania ładunku. W ładowni
znalazło się 560 ton różnorakich przedmiotów, które
pasażerowie chcieli zabrać ze sobą do Ameryki. W
sumie było ich tam 11,524 sztuk. Oprócz zwykłego
ładunku, statek został zaopatrzony w 5,800 ton węgla.
Jego załadunek zajął ok 24 godzin. Przez następne
kilka dni statek był zaopatrywany w żywność, wodę itd.
W przeddzień rejsu, 9 kwietnia 1912 roku, kapitan
Titanica Edward J. Smith zrobił obchód po statku.
Kiedy wrócił na mostek, został sfotografowany przez reportera. To zdjęcie obiegło
pózniej świat jako jedyne ujęcie Kapitana Smitha na Titanicu, zapewniając mu
nieśmiertelność.
Wielki marsz
Środa, 10 kwietnia 1912 roku był Wielkim Dniem dla Titanica, jego załogi i
pasażerów. Kapitan pojawił się na pokładzie
już o 7:30. Oficer zdał mu raport odnośnie
stanu załogi itp. Na statku zaraz po śniadaniu
pojawił się również Bruce Ismay, a także
Thomas Andrews, inżynier, który
zaprojektował Titanica. Pomiędzy 9:30 a 11:30
pojawili się pasażerowie z Waterloo niedaleko
Londynu. Około południa Titanic wypłynął,
holowany przez holownik Vulcan, który
uratował Titanica przed kolizją z liniowcem New York. Titanic wypłynął w stronę
Cherbourga we Francji, gdzie pojawił się o 17:30. Kotwice podniosły się ponownie o
godzinie 20:30. Titanic wypłynął w stronę Queenstown, Irlandia.
Czwartek, 11 kwietnia 1912 roku. W Queenstown na Titanica ładowana była poczta i
dosiadali się ostatni pasażerowie. Teraz na pokładzie znajdowało się ok 2,227
pasażerów i członków załogi. O godzinie 13:30 kotwica podnoszona była poraz
ostatni. Statek wyruszył ku swemu przeznaczeniu - W stronę Nowego Jorku, do
którego nigdy nie dopłynął.
W ciągu dwóch dni (11/12 kwietnia) Titanic przepłynął 386 mil / 621.5 kilometra.
Titanic otrzymał drogą telegraficzną pozdrowienia od statków Empress of Britain i
La Touraine. Życzenia zawierały również ostrzeżenia o górach lodowych. W
kwietniu, na tym obszarze, nie było to nic niezwykłego. Wieczorem 12 kwietnia
telegraf przestał działać, co zmusiło dwóch operatorów, Philipsa i Bridea, do jego
naprawy przez cały poranek następnego dnia.
Sobota, 13 kwietnia 1912 roku. Kapitani Smith zrobił obchód. Sprawdził między
innymi maszynownię, gdzie dowiedział się od inżyniera o uszkodzeniu w węglowni.
Przeznaczenie
Niedziela, 14 kwietnia 1912. Titanic przez cały dzień otrzymywał ostrzeżenia o
górach lodowych. Jedną z tych wiadomości kapitan Smith przekazał Ismayowi. Przed
18:00 Smith zmienił trochę kurs statku na południowy zachód od przewidzianego.
Zrobił to by ominąć ewentualne pola lodowe. Jednakże nie zmieniała się prędkość, a
wręcz przeciwnie - statek poruszał się coraz szybciej. O 19:30 zostały przechwycone
trzy informacje o górach lodowych, w tym jedna ze statku Californian, mówiąca o
polu lodowym zaledwie 50 mil przed Titaniciem. Po kolacji kapitan zjawił się na
mostku i rozmawiał z drugim oficerem Lightollerem o warunkach na morzu. O 21:30
zostawił go samego na mostku, oddając mu dowodzenie i poszedł do swojego
pokoju. Powiedział oficerowi by po niego posłał, jeśli coś będzie się dziać. O 21:40
statek Mesaba ostrzegał o polu lodowym bezpośrednio przed Titaniciem. Ta
wiadomość została przegapiona przez telegrafistów, zawalonych pracą, jaką było
wysyłanie depeszy pasażerów. W sumie informacje o lodzie mówiły o polu lodowym
o długości 78 mil na drodze Statku.
Po 22:00 Oficer Lightoller został zmieniony przez
pierwszego oficera Murdocha. O 22:55, 10 - 19
mil dalej Californian została zatrzymana przez
góry lodowe. Wysłała ostrzeżenia do wszystkich
statków znajdujących się w okolicy. Telegrafista
Bride odpowiedział mu, żeby "się zamknął i nie
blokował jego sygnału, bo pracuje". Californian
przestał nadawać. W tym czasie 24 z 29 bojlerów były otwarte, a Titanic płynął z
prędkością 22 węzłów - największą jaką kiedykolwiek osiągnął.
O 23:40 obserwator w bocianim gniezdzie, Fleet, zobaczył górę lodową przed
statkiem. Przekazał to błyskawicznie na mostek. Szósty oficer Moody powiadomił
Murdocha, który nakazał ostry skręt na sterburtę i zadzwonił do maszynowni, każąc
natychmiast zatrzymać silniki i rozpocząć cofanie statku, a także zamknąć
wodoszczelne grodzie. Było jednak już za pózno. Góra lodowa, ocierając się o statek,
spowodowała kilkanaście podłużnych mniejszych dziur w kadłubie na odcinku 300
stóp / 91 metrów. Węglownia była już zalana. 15 minut pózniej o 23:55 zalany był
już pokój pocztowy na pokładzie G. Andrews, razem z dwoma oficerami sprawdzili
zniszczenia. Po rozmowie z nimi Smith wiedział już, że najgorsze co mogło się stać,
właśnie się stało. Statek tonął. Osobiście zaniósł informacje o ich położeniu (41.46 N;
50.14 W) telegrafiście Philipsowi, któremu kazał nadać wezwanie o pomoc:
CQD...MGY...CQD...MGY...
Epitafium
Poniedziałek, 15 kwietnia 1912 roku. Niedługo po północy korty do squasha,
znajdujące się 32 stopy powyżej kilu, były już pod wodą. Większość bojlerów już
wygaszono. Kapitan zebrał załogę. Nakazał odkryć szalupy. Wiedział, że miejsca w
nich starczy, w najlepszym wypadku, tylko dla połowy pasażerów. Pomiędzy godziną
00:10, a 1:50 załoga Californian zauważyła światła parowca i rakiety przez niego
wystrzelone, jednak nie zwracała na to większej uwagi. Wiele statków otrzymało
wołanie o pomoc Titanica i ruszyło w jego stronę. Był
wśród nich również liniowiec Cunarda, Carpathia,
dowodzony przez kapitana Arthura Rostrona, znajdujący
się około 58 mil na południowy wschód od niego. O 12:15
Wallace Hartley i jego zespół zaczęli grać skoczną
melodię, w jadalni pierwszej klasy na pokładzie A, by
podnieść pasażerów na duchu. Grali do samego końca.
Nikt z muzyków się nie uratował.
O 12:25 Smith kazał wypełniać szalupy kobietami i dziećmi. O godzinie 12:45
pierwsza szalupa ratunkowa, o numerze 7, została opuszczona. Było w niej zaledwie
28 osób, podczas kiedy jej ładowność wynosiła 65 osób. Mniej więcej w tym samym
czasie, sternik George Rowe, pod okiem Boxhalla, odpalił rakiety ratunkowe. Ten
zauważył jakiś statek i próbował się z nim skontaktować przy pomocy lampy,
wysyłając informacje Morsem. Jednak statek odpłynął. O 1:15 woda sięgnęła napisu
TITANIC na dziobie staku. Do tego czasu opuszczono siedem szalup, zapełnione
tylko w małym stopniu. Rufa statku była wyraznie wyżej od jego dziobu, a
przechylenie cały czas rosło. Szalupy zaczęto wypełniać gęściej niż poprzednie. W
szalupie numer 9, spuszczonej o godzinie 1:20, było już 56 osób. Ok 1:30 zaczęła się
panika na statku. Kiedy opuszczana była szalupa numer 14, z piątym oficerem
Lowem, ten musiał oddać trzy strzały ostrzegawcze z pistoletu, by powstrzymać
pasażerów od wskakiwania do pełnej już łodzi.
Komunikaty telegrafisty Phillipsa stawały się coraz bardziej rozpaczliwe. Nadawał na
przykład "nie utrzymamy się już dłużej", "toniemy bardzo szybko". Magnat Stalowy
Ben Guggenheim, razem ze swoim służącym - Victorem Giglio, poszli do pokoju,
ubrać się w stroje wieczorowe. Powiedzieli: "Ubraliśmy się w najlepsze stroje i
jesteśmy gotowi zginąć jak dżentelmeni". Do godziny 1:40 większość łodzi już
odpłynęło. Bruce Ismay odpłynął dodatkową szalupą "C". O godzinie 2:00 woda była
już tylko 10 stóp poniżej promenady pokładu A. Mniej więcej w tym czasie zespół
Hartleya zaczął grać swój ostatni kawałek: "Nearer, My God, to Thee" ("Bliżej do Ciebie
Boże"). Hartley zawsze powtarzał, że chciałby aby zagrano ten utwór na jego
pogrzebie. Na pokładzie było nadal ok 1,500 osób, a została już tylko jedna szalupa
dodatkowa "D", mieszcząca 47 osób. Oficer Lightoller polecił załodze otoczyć ją
kołem i przepuszczać tylko kobiety i dzieci. Około 2:05 zaczęła być opuszczana,
wraz 44 osobami siedzącymi w niej.
Woda zaczęła się wdzierać na przednią część pokładu A. Przechył Titanica stawał się
coraz bardziej stromy. Smith poszedł do pokoju telegraficznego, by powiedzieć jego
operatorom, Phillipsowi i Bridowi, że zrobili co do nich należało. W drodze
powrotnej powiedział kilku członkom załogi "niech każdy siebie ratuje". Rufa
wynurzyła się z wody. Pasażerowie "wspinali się" ku niej. Około 2:17 dziób zanurzył
się w wodzie. Setki pasażerów drugiej i trzeciej klasy słuchało spowiedzi ojca
Thomasa Byles, gromadząc się na rufie.
O 2:18 słychać było trzaski i uderzenia. To meble i inne przedmioty spadały w
kierunku zanurzonego końca statku. Światła raz błysnęły, a potem zgasły. Titanic
pogrążył się w ciemnościach. Widać było tylko ciemną sylwetkę statku na tle
rozgwieżdżonego nieba. Titanic złamał się na wysokości trzeciego i czwartego
komina, dochodząc w ten sposób do całkowicie pionowej pozycji, w której
pozostawał jeszcze przez kilka minut. Potem, około godziny 2:20, zanurzył się w
lodowate wody Północnego Atlantyku i rozpoczął swoją ostatnią, 4 kilometrową,
podróż - na dno oceanu.
Zaraz po tym jak statek schowały fale oceanu, noc zaczęła podkreślać płacz i krzyki
rozbitków, które trwały jeszcze jakiś czas, a potem milkły. Większość nie utonęła:
zamarzła na śmierć. Te odgłosy bólu i rozpaczy poruszyły nawet zatwardziałego
Lightollera, który słyszał "rozdzierające serce odgłosy, których nigdy nie uda się
zapomnieć" z wywróconej, dodatkowej szalupy "A". Pózniej jednak temu zaprzeczył.
Przebudzenie
O 3:30 Carpathia, została zauważona, przez
rozbitków w szalupach. O 4:10 pierwsza łódz, o
numerze 2, została przez nią wyłowiona.
Californian przypływa na miejsce 3 godziny
pózniej, w czasie kiedy ostatnia szalupa, o
numerze 12 była wciągana na pokład Carpathi.
Lightoller był ostatnim rozbitkiem, który wszedł
na jej pokład. O 8:50 statek oddalił się od miejsca
tragedii, pozostawiając poszukiwania w rękach
załóg innych statków, kierując się w stronę
Nowego Jorku, z zaledwie 705 osobami na
pokładzie. Oszacowano, że stracono 1,522
"dusze". J. Bruce Ismay wysłał następującą wiadomość do biur White Star Line w
Nowym Jorku: "Z wielkim żalem zawiadamiam, że Titanic zatonął dziś rano, po
zderzeniu z górą lodową, czego rezultatem, była utrata wielu ludzkich istnień.
Szczegóły podam w pózniejszym terminie".
Wizja Przeznaczenie
Jak dotąd, to nie spełniła się - i dobrze - literacka wizja podniesienia Titanica, tak plastycznie
opisana przez Clive'a Cusslera. Spełniło się za to inne marzenie całych pokoleń eksploratorów
- do wraka pogrążonego na głębokości około 4 kilometrów - zanurzył się batyskaf Alvin i
dokonał rekonesansu wraka. Wiemy już, że zanim wśliznął się pod wodę, Titanic rozpadł się
na dwie części i opadł na dno, stając się grobem dla 1513 osób.
S/s RMS Titanic był statkiem stanowiącym wedle słów ówczesnych komentatorów - pływający
hotel "Ritz" - a to ze względu na luksusy, oczywiście dla pasażerów I klasy. Miał on wyporność
66.000 BRT, pojemność brutto - 46.328 ton, długość 270 metrów, szerokość - 28 metrów,
wysokość od stępki do mostka kapitańskiego - 32 metry. Dwie maszyny parowe i turbiny o łącznej
mocy 51.000 KM, trzy śruby napędowe, 29 kotłów, 11 pokładów i 2500 miejsc dla pasażerów. Ta
całość pchana potęgą pary, na której ogrzanie potrzeba było 800 ton węgla na dobę, poruszała się z
prędkością 22 kts - czyli 40,7 km/h. Statek udawał się w dziewiczy rejs w dniu 10 kwietnia 1912
roku, na trasie: Southampton (Anglia) - Cherbourg (Francja, 10.IV.) - Queenstown, (Irlandia,
11.IV.) - Nowy Jork (USA) - z ETA w dniu 15.IV.1912 roku. Po doembarkowaniu pasażerów we
francuskim porcie i dolichtowaniu w irlandzkim Queenstown, w czwartek, dnia 11 kwietnia, RMS
Titanic oddał cumy i ruszył przez Atlantyk po tzw. południowej trasie. Prowadzony pewną ręką
kapitana Edwarda J. Smitha oraz I oficera Williama Murdocha i II oficera Charlesa Herberta
Lightollera Titanic ruszył w swój pierwszy i zarazem ostatni rejs...
Nie będę opisywał tego, co działo się na pokładach tego oceanicznego giganta w czasie rejsu -
zrobił to cały legion pisarzy i kilku reżyserów filmowych - i to o całe niebo lepiej, niżbym zrobił to
ja. Skupimy się teraz na ostatnich minutach przed katastrofą i na samej katastrofie. 2207
załogantów i 1400 pasażerów ufnie i pełnych nadziei na lepsze jutro mknie ku temu, co
nieuchronne. Dwaj marynarze na bocianim gniezdzie, zawieszeni kilkanaście metrów nad
pokładami olbrzyma wbija oczy w mrok, nie rozświetlony nawet światłem Księżyca, a jedynie
słabą poświatą wód oceanu. Naraz z mroku, na kursie, wyłania się zarys dwuwierzchołkowej góry
lodowej, i...
Jeden z marynarzy dzwoni do oficera wachtowego i krzyczy w mikrofon: "Lód przed dziobem!!!" I
oficer wydaje rozkaz "maszyny całą wstecz!" i "ster lewo na burt!", ale jest już za pózno na
cokolwiek. 14 kwietnia 1912 roku, o godzinie 23:40 czasu lokalnego, na pozycji: 41046' N i 50014'
W, pędzący z prędkością ponad 22 kts, s/s RMS Titanic uderza prawą burtą w górę lodową.
Tak głoszą wszystkie wersje tego wypadku.
Nurkowanie ekipy prof. Boba Ballarda w 1985 roku, nie wyjaśniło niczego, a wręcz odwrotnie -
pojawiło się jeszcze więcej znaków zapytania. Przypuszczano, że Titanic poszedł na dno wskutek
długiego na ? czy nawet na 1 długości kadłuba rozdarcia poszycia, co w rzeczywistości
wystarczyłoby, by posłać tego kolosa do Davy Jonesa... Ale nie, stwierdzono, że w kadłubie
znajduje się jedynie 6 wąskich otworów o łącznej powierzchni nie przekraczającej 1 m2.
Znaleziono także otwór o wywiniętych na zewnątrz brzegach, co sugerowało eksplozję we wnętrzu
kadłuba. A zatem sabotaż???...
Zatopienie celowe i z premedytacją RMS Titanic byłoby węzłowym punktem historii - wszak na
jego pokładzie znajdowało się całe stado VIP-ów - w czym aż 57 milionerów z J. J. Astorem, J. B.
Thaeyrem, B. Guggenheimem, I. Straussem i G. Widenerem na czele. Był tam także doradca
prezydenta USA - A. Butt, prezes White Star Line i konstruktor Titanica Th. Andrews, główny
udziałowiec White Star Line - J. B. Ismay oraz "unsinkable" - niezatapialna - Molly Brown -
milionerka z Montany, o której pisał także z życzliwością nasz wielki marynista, niezapomniany
Karol Olgierd Borchart w książce "Znaczy kapitan". Był tam także słynny dziennikarz i pisarz
brytyjski William I. Stead, przy której to postaci zatrzymamy się jeszcze przy omawianiu hipotez o
przyczynach katastrofy.
Wszyscy ci ludzie wiezli ze sobą złoto, kosztowności, pieniądze i papiery wartościowe,
zdeponowane w kapitańskich safesach, o ogólnej wartości szacowanej na około 300 mln USD! I to
wszystko poszło na dno w dniu 15 kwietnia 1912 roku, o godzinie 02:20 czasu lokalnego.
Towarzystwa ubezpieczeniowe wypłaciły rodzinom ofiar 14 mln GBP - sumę niebotyczną nawet
jak na te czasy!
Katastrofa tego transatlantyku pozostała w pamięci Europejczyków i Amerykanów chyba po
wszystkie czasy, jako przestroga przed aroganckim lekceważeniem oceanu i jego praw...
Co było faktyczną przyczyną tragedii? Czy była to tylko już tu wspomniana arogancja i brawura
kapitana Smitha? Czy były to tylko chore ambicje Ismay'a i Andrewsa? Czy - wreszcie - był to
tylko i wyłącznie nieprawdopodobny splot niesamowitych przypadków, który stworzył piekielną
maszynę egzekucyjną dla ponad piętnastu hekatomb ofiar?
Próbowano to wyjaśnić na różne sposoby. Oczywiście te, które powyżej wymieniłem, przyczyniły
się do zagłady Titanica - ale nie tylko. Gdybym był zwolennikiem spiskowej teorii dziejów, to
skupiłbym się na fakcie pobytu 57 milionerów i innych VIP-ów na pokładzie transatlantyku. Śmierć
wielu z nich była wstrząsem dla ich imperiów finansowych, i z cała pewnością zmieniła w jakiś
sposób historię. Wszak reprezentowali oni przemysł Ameryki, którego potęga stała się czynnikiem
decydującym o losach I, II i III wojny światowej! Komu zależało na ich śmierci? Niemcom,
Francuzom, Włochom, Rosjanom?... Kto odniósł z tego korzyść? Kto miał motyw, by popełnić tę
zbrodnię? Nie wierzę w to, by konkurenci Astora czy Guggenheima sprzymierzyli się i posłali
Titanica na dno, by pozbyć się konkurencji - to kompletna bzdura...
Przyczyny nienaturalne, a zatem leżące poza naszym światem i mozliwościami pojmowania.
Wspomniany już tutaj angielski pisarz i reporter William I. Stead napisał opowiadanie pt. "Zemsta
mumii", którego akcja toczyła się w 1912 roku, a bohaterem był archeolog, który znalazł mumię
pewnej faraonowej czy kapłanki. Mumia ta rzucała klątwę na każdego, kto zakłócił jej spokój. Po
serii tajemniczych zgonów uczonych z British Museum, postanowiono mumię wyprawić do
Ameryki, by się jej pozbyć raz na zawsze. Włożono ją przeto w skrzynię i załadowano w ładownię
pierwszego lepszego statku płynącego do USA. Nie muszę chyba dodawać, że statkiem tym był
RMS Titanic... I co ciekawe, Stead opowiedział tę historyjkę swym towarzyszom podróży tuz przed
zderzeniem. Przeczucie? Fatum? Prekognicja? A może to była klątwa w stylu Tutenchamona???...
Inny pisarz twierdził, że na Titanicu znajdował się posążek samego Szatana, co w połączeniu z
bluznierczymi napisami i ofiarą z ludzkiego życia pewnego nitera zamkniętego w kadłubie statku -
NB, w prawej burcie, w którą uderzył potem lód - musiało doprowadzić do fatalnego końca!
Dlaczego dopatrujemy się jakichś niezwykłości w tej tragedii? Przecież gdyby marynarze na oku i
na bocianim gniezdzie mieli nocne lornety, to z całą pewnością zauważyliby normalną - tj. białą
górę lodową na dużym dystansie, a nawet gdyby to był tzw. growler - czyli przewrócona góra
lodowa - to mogliby ją wypatrzyć w odległości wystarczającej do wykonania manewru
przeciwkolizyjnego. Niestety, nie było Księżyca, morze było gładkie jak oliwa, a w powietrzu
kompletna flauta, sztil, zero w skali Beauforta! Jakby wszystkie złe moce Atlantyku przyczaiły się i
czekały na swe ofiary. Wspaniale pokazał to James Cameron, w swym nagrodzonym 11 Oscarami
filmie "Titanic" z 1997 roku. Przyznam, że dałbym Cameronowi Oscara za jedno jedyne ujęcie -
kiedy kamera odjeżdża od statku i po chwili stanowi on jedynie drobny odprysk światła, ciepła i
ruchu na czarnej, zimnej i bezkresnej płaszczyznie oceanu... Wtedy naprawdę poczułem grozę tego,
co miało nastąpić w kilka godzin pózniej.
To nie była wina góry lodowej, marynarze na bocianim gniezdzie i na oku nie popełnili błędu, a
oficerowie nie wykonali błędnego manewru ominięcia góry ;lodowej. Przez długi czas
utrzymywano, że gdyby I oficer dał przed zderzeniem "całą wstecz" i "ster prosto", a nie "lewo na
burtę" - to Titanic wyrżnąłby dziobem w przeszkodę, co skończyłoby się zniszczeniem dwóch
dziobowych komór, co mogłoby spowodować niezbyt duże przegłębienie statku na dziób, bo
pozostałe 14 komór utrzymałoby pływalność transatlantyku. William Murdoch jednak usiłował
ominąć górę i burta statku zahaczyła o lodową podwodną ostrogę, rozpruwając burtę na długości 60
- 100 m - tak sądzono przynajmniej do 1986 roku.
Badania prof. Roberta "Boba" Ballarda wykazały coś zupełnie innego! Wrak nie miał rozprutej
burty, a jedynie sześć niewielkich, wąskich otworów, z których niektóre miały wywinięte na
zewnątrz brzegi, jak po eksplozji wewnątrz kadłuba. Co mogło tam wybuchnąć? Chyba tylko kotły
lub bunkier w postaci węgla kamiennego ogarniętego pożarem, co spowodowało nadwątlenie
konstrukcji dziobowej części statku i rozpadnięcie się Titanica na dwie nierówne części. Czy było
to li tylko działanie lodu, na który wpadł Titanic, czy jeszcze coś innego? Bo tak jeszcze a propos
samego manewru unikowego, to gdyby Murdoch spróbował osadzić Titanica na krawędzi góry
lodowej, to być może udałoby mu się powstrzymać przegłębianie się statku na dziób i utrzymanie
go na wodzie aż do przybycia s/s Carpathia... Te sześć otworów - a właściwie rys w poszyciu - nie
daje mi spokoju. Co było przyczyną eksplozji kotłów?
Oczywiście dostanie się do nich lodowatej wody Prądu Labradorskiego. Temperatura powietrza
owej tragicznej nocy spadła z +60C do 00C, zaś temperatura wody wynosiła -20C, co nie dawało
szans przeżycia żadnemu rozbitkowi, który przebywałby w niej przez dłuższy czas. Ścianki kotłów
nie wytrzymały naprężeń termicznych i rozlatywały się pod naporem sprężonych w nich pary. Efekt
oczywisty - wybuch. Eksplozja naruszyła pokłady i grodzie, które ustępowały pod naporem wody.
Coś podobnego zdarzyło się w czasie II wojny światowej na Pacyfiku, kiedy to Amerykanie zatopili
jedną torpedą japoński super-lotniskowiec Shinano, który rozpadł się wskutek nadwątlenia
konstrukcji przez wybuch głowicy torpedy. To jasne, ale co otworzyło drogę wodzie? Uderzenie
poszycia statku o lód i jego rozprucie? Tak być mogło, ale... - najdziwniejsze jest to, że załoga i
pasażerowie prawie nie poczuli tego uderzenia. A przecież walnięcie w lód o twardości skały masą
ponad sześćdziesięciu tysięcy ton m u s i a ł o b y być zauważalne - od tego nie ma odwołania!
No bo i nie było żadnego zderzenia z lodem. To Titanic został uderzony przez Nieznany Obiekt
Podmorski - USO czy UUO. Żeby to zrozumieć, musimy cofnąć się w czasie i przejrzeć pierwszy
rozdział powieści Juliusza Verne'a pt. "20.000 mil podmorskiej żeglugi".
Pan Verne podaje w nim kilka interesujących faktów - podkreślam f a k t ó w , a nie wizji
genialnego pisarza i wizjonera, którym de facto był - dotyczący dziwnych wypadków na wodach
Wszechoceanu. Zacznijmy od 1857 roku, kiedy to statek Castillian zaobserwował coś na wodach
Atlantyku, co marynarze wzięli za węża morskiego, ale na pewno nim nie było, bo wyglądało to
bardziej na wieloryba. W 1866 roku, statek Pereire na Atlantyku zaobserwował nieznany obiekt
pływający o długości 106 metrów. To samo zasygnalizowała załoga statku Etna, zaś statek
Normandie zderzył się z jakimś podłużnym obiektem pływającym na Atlantyku. Żeby było
ciekawiej, to w tym samym roku i też na Atlantyku, statek Lord of Clyde zderzył się z takim samym
obiektem. Przepraszam - został przezeń uderzony...
I dalej: 20 lipca 1866 roku statek Governor Higginson zaobserwował na Morzu Koralowym dziwną
"uciekającą skałę z gejzerem" - a w trzy dni potem już na Pacyfiku w odległości około 700 mil od
Australii, statek Christoforo Colon obserwuje coś podobnego.
Potem wydarzenia przenoszą się na północny Atlantyk, gdzie statki Helvetia i Shannon sygnalizują
sobie wzajemnie dostrzeżenie nieznanej rafy o długości 106 metrów na 42015' W, w dniu 6 sierpnia
1866 roku.
5 marca 1867 roku, na pozycji 27030' N i 72015' W, dochodzi do kolizji statku Moravian - wedle
innych zródeł jest to Morven - z nieznanym obiektem podwodnym...
I wreszcie najsłynniejszy incydent tego rodzaju, w dniu 13 kwietnia 1867 roku, na pozycji 45037' N
i 15037' W, doszło do zderzenia s/s Scotia z nieznanym "czymś". Także i w tym przypadku
pozostały po kolizji wyrazne ślady uderzenia, w postaci niedużego, trójkątnego otworu poniżej linii
wodnej. To ostatnie wydarzenie jest punktem startowym powieści Juliusza Verne'a.
A do powyższego należy dodać następujące wypadki: 4 grudnia 1872 roku w pobliżu Azorów ginie
bez śladu załoga brygu Mary Celeste; w styczniu 1880 roku ginie bez śladu s/s Atalanta; w 1881
zdarza się najdziwniejszy incydent ze statkiem widmem i żaglowcem Ellen Austin; potem ginie
załoga ze statku J. B. Coussins na akwenie Morza Sargassowego; na akwenie Zatoki Syjamskiej
znaleziono dwa brygi: Santa Maria i Abbey S. Hart z martwymi załogami, co stało się w 1884 roku.
I dalej - w tym samym roku ginie bez śladu załoga z brygu Resolven; a w 1890 roku, z nieznanych
przyczyn w okolicach Hornu znika z pokładu załoga s/s Marlborough - co potem stało się kanwą
doskonałej powieści sensacyjnej Clive Cusslera pt. "Zabójcze wibracje".
21 pazdziernika 1902 roku na Morzu Karaibskim znaleziono opuszczony przez załogę statek s/s
Freya, zaś w 1909 roku w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął w pobliżu Przylądka Igielnego
statek s/s Warath. 14 listopada 1909 roku na akwenie Trójkąta Bermudzkiego ginie bez wieści
słynny żeglarz Joshua Slocum na swym y/s Spray. A potem była pamiętna noc 14/15 kwietnia 1912
roku i tragedia Titanica.
Wszystkie te wydarzenia można połączyć w jedną logiczną całość, jeżeli założy się, że w wodach
Wszechoceanu buszuje nieznane "coś", co utożsamia się z UUO i Wodnymi Ludzmi. Oczywiście
na Titanicu się nie skończyło, że wspomnę choćby równie tajemniczą katastrofę, jaką była kolizja
szwedzkiego pasażera m/s Stockholm i włoskiego transatlantyckiego liniowca s/s Andrea Doria...
Śledztwo w sprawie zatonięcia Titanica wykazało, że w okolicy fatalnego dlań punktu określonego
koordynatami 41046' N i 50014' W znajdował się statek s/s Californian, który w tym czasie stał w
miejscu o współrzędnych 42040' N i 50007' W i przez wiele lat uznawano, że była to najbliższa
jednostka, która mogła udzielić mu pomocy. Jednakże rychło okazało się, że poza s/s Californian w
okolicy tonącego RMS Titanic znajdowały się także następujące jednostki: s/s Almerian, s/s Mt.
Temple, s/s Paula, i s/s President Lincoln, zaś nieco dalej - już w odległości powyżej 58 mil były
dalsze: s/s Carpathia, s/s Frankfurt i RMS Olympic. Innymi słowy mówiąc, w okolicy tonącego
przez prawie trzy godziny olbrzyma był ruch, jak w Rzymie, a poza wyżej wymienionymi
jednostkami była tam jeszcze cała flotylla jednostek rybackich i wielorybniczych - głównie
norweskich i kanadyjskich. A mimo tego wszystkiego Titanic tonął w przerazliwym osamotnieniu,
jeżeli nie liczyć świateł pozycyjnych jakiegoś statku, na północy - północnym zachodzie.
Przez wiele lat fama głosiła, że to były światła s/s Californian. Dziś jest pewnym, że pomiędzy nim
a Titanicem znajdował się j e s z c z e j e d e n s t a t e k ! Załogi Titanica i Californiana widziały
go, biorąc je za Titanica na Californianie, i vice-versa. Śledztwo wykazało bowiem, że te dwa statki
n i e m o g ł y się widzieć nawzajem! - ergo - musiał być trzeci statek - statek X, który przepłynął
pomiędzy nimi... Czy było to USO?
Historia zna przypadki obserwacji USO, jak np. w dniu 28 pazdziernika 1902 roku na akwenie
zatoki Gwinejskiej, gdzie załoga s/s Fort Salisbury widziała pogrążający się w jej czarnych wodach
olbrzymi "sterowiec". Klasyczny obiekt określany dzisiaj jako NOTSUB-IV/CE2.
Innym przypadkiem jest spotkanie rozbitków z lekkiego krążownika USS Juneau, którego
Japończycy posłali na dno w dniu 13 listopada 1942 roku. Załoga I-26 wystrzeliła dwie torpedy i
odpłynęła, jak to było w zwyczaju Floty Cesarskiej Wielkiego i Boskiego Tenno, nie troszcząc się o
los rozbitków. Po trzech dniach udręki na pełnym morzu, rozbitkowie zauważyli pod wodą jakiś
duży, oświetlony obiekt podmorski, który jednak trzymał się od nich z daleka. Trudno orzec, czy
załoganci z USS Juneau przeżyli Bliskie Spotkanie z UUO, które dziś określilibyśmy jako
PROSUB-IIb/CE2, czy też to wszystko było jedynie grą wyobrazni i złudzenia udręczonych bólem,
strachem i zmęczeniem ludzkich zmysłów... Jakże to wszystko pasuje do tego, o czym pisał Juliusz
Verne w swej powieści "20.000 mil podmorskiej żeglugi"! myślę, że wiedział on znacznie więcej,
niż mógł przemycić pod płaszczykiem powieści awanturniczo-fantastyczno-naukowej...
I jeszcze tak a propos powieści, to należy tu wspomnieć o opowiadaniu Morgana Robertsona pt.
"Próżność", w której opisał on katastrofę Titanica - w powieści Titana - na kilka lat p r z e d
katastrofą!
Inną parantelą - tym razem morską - jest wydarzenie opisane przez Williama Reevesa, który w nocy
14/15 kwietnia 1935 roku samemu omal nie wpakował statku na górę lodową!... Od niechybnej
kliozji uratowało go wspomnienie katastrofy Titanica. Reeves przypomniał sobie o niej i wyjrzał
przez bulaj - w samą porę, bo statek szedł "całą naprzód" w kierunku potężnej góry lodowej, o która
niechybnie by się roztrzaskał! Czy Reevesa ostrzegł duch II oficera Lightollera, który przewidywał
nieszczęście i ostrzegał kapitana Smitha, ale bezskutecznie?...
Powróćmy jeszcze do sprawy tego statku X. W dniu 12 lutego 1998 roku, red. Robert Bernatowicz i
Mirek Błach na pokładzie "Nautiliusa Radia Zet" przeprowadzili swoje dochodzenie w sprawie
tragedii Titanica. Niestety, oparli się oni o artykuł inż. Wolfa Schneidera, który zamieścił
miesięcznik "Focus" nr 2[26],1998. materiał ten ma pewien zasadniczy feler - otóż nie uwzględnia
tego, że kapitan s/s Californian Stanley Lord został najpierw zmieszany z błotem przez środowisko
marynarzy za nie udzielenie pomocy na morzu, bowiem potrzebowano na gwałt kozła ofiarnego,
jako że winnym ktoś być musi. W roku 1968, kapitan Lord zwrócił się do Merchant Marine
Assotiation of America o ponowne rozpatrzenie jego sprawy i o rehabilitację jego dobrego imienia.
MMSA dokonała rewizji sprawy i wydała wyrok, że KAPITAN STANLEY LORD JEST
NIEWINNY! Stwierdzono bowiem niezbicie, że jego statek znajdował się zbyt daleko na północ od
tonącego Titanica i nie mógł go po prostu zobaczyć! Udowodniono także niezbicie to, że: poza
Titanicem i Californianem na akwenie tym znajdował się jeszcze jeden - trzeci - statek (patrz
mapka). Został on zaobserwowany przez wachtowych Californiana o godzinie 22:25 i zniknął z
widoku w dwadzieścia minut po zatonięciu Titanica w wodach Atlantyku - czyli o godzinie 02:40...
A tak naprawdę, to znikły światła tego statku-widma, który znajdował się w odległości około 6 mil
od tonącego Titanica i mniej więcej tyle samo od stojącego w dryfie Californiana. A zatem ten
ostatni n i e m ó g ł widzieć tonącego Titanica - był za daleko.
Red. Bernatowicz zwrócił mi uwagę na kawałki lodu walające się po pokładach statku, już po
zderzeniu z górą lodową. Otóż Titanic nie musiał wcale uderzyć w górę lodową, a wyrzut
odłamków lodu na jego pokłady mógł spowodować USO, który otarł się o jego prawą burtę. I znów
powróćmy do powieści Juliusza Verne'a, a dokładniej do momentu, kiedy Nautilius uderzył w burtę
fregaty USS Abraham Lincoln - tuż po uderzeniu na pokład fregaty zwaliły się dwie trąby wodne,
które zmyły do morza prof. Aronnax'a, Conseila i Neda Landa. Takie trąby wodne mogły wyrzucić
na pokład Titanica kawałki lodu, którymi potem beztrosko zabawiali się podróżni, nie przeczuwając
zawisłego nad nimi miecza Damoklesa... Mógł to być także efekt wybuchu kotła w kotłowni numer
1. zderzenie się masy kilkudziesieciu tysięcy ton, rozpędzonej do prędkości prawie 40 km/h m u s i
a ł o b y zaowocować potężnymi efektami akustycznymi. Pamiętam, jak w 1985 roku, nasza m/f
Pomerania wyrżnęła w molo bazy Promów Morskich PŻB w Świnoujściu w pewien bardzo mglisty
dzień, przy widoczności około 10-15 m. Z betonowego postumentu czerwonego sygnału świetlnego
u końca kei sypnęła w górę i na boki ulewa szczątków, snop iskier wystrzelił na 2-3 metry w górę,
rozległ się niesamowity, ogłuszający wrzask blachy poszycia trącej o beton, a prom zatrząsł się
febrycznie od uderzenia i zmiany kierunku ruchu, kiedy to maszyny dały "całą wstecz", stery
strumieniowe prawej burty uderzyły wodą z całej mocy i odepchnęły dziób Pomeranii od kei...
Hałas był straszliwy, a przecież Pomerania ma zaledwie około 13.000 BRT i podchodziła do kei z
prędkością 1, co najwyżej 1,5 kts. Wstrząs i huk odczuli i słyszeli wszyscy: załoga i pasażerowie
promu oraz obsługa lądowa Bazy. Pamiętam ryk maszyn pracujących na rewersie. Wszystko
skończyło się u nas dobrze, a na Titanicu - wiadomo, jak...
Na Titanicu poruszającym się z prędkością 21,5 kts - czyli 39,82 km/h albo 11,06 m/s - zaledwie
kilka osób rejestruje l e k k i wstrząs i słyszy s ł a b y wybuch! Albo zatem krawędz czy ostroga
lodowa była tak ostra, że cięła poszycie statku jak nóż do konserw metal puszki - to porównanie
Józefa Conrada-Korzeniowskiego, albo I oficer nie dał "całej wstecz" i "lewo na burt" - bo w ciągu
owych fatalnych 37 sekund Titanic mimo swej ogromnej bezwładności, musiałby zacząć reagować
na ster i manewry maszynami. Wydaje się po latach, że najbardziej sensowny byłby manewr
maszynami: "prawa - cała naprzód" i "lewa - cała wstecz". Titanic nie miał sterów strumieniowych,
które wydatnie zmniejszają promień cyrkulacji i nie mógł wykonać ciaśniejszego skrętu, co go
ostatecznie zgubiło.
Inż. Wolf Schneider podaje jeszcze jeden ciekawy szczegół, otóż według niego - cytuję: "Titanic
uderzył w górę lodową z prędkością 15 m/s" - koniec cytatu. Policzyłem i wyszło mi, że w chwili
zauważenia góry lodowej poruszał się on z prędkością nie 21,5 czy nawet 22 kts, ale robił już pełne
54 km/h czyli 29,15 kts! Wychodziłoby więc na to, że albo inż. Schneiderowi coś się pomyliło, albo
kapitanowi Smithowi i prezesowi Ismay'owi oraz konstruktorowi Andrewsowi zamarzyła się
"Błękitna Wstęga Atlantyku", wiec gnali statek z prędkością "malucha" po dobrej polskiej drodze,
wprost na góry lodowe - a właściwie na ruchomą - bo dryfującą z Prądem Labradorskim - ławicę
lodowej kry i paku, w której mogli spodziewać się większych kęsów pływającego lodu i growlerów.
A zatem RMS Titanic gnał ku zagładzie z prędkością ówczesnego niszczyciela idącego do ataku
torpedowego! Bardzo chciałbym wiedzieć, skąd inż. Schneider wytrzasnął te 15 m/s!...
Kolejna dziwna sprawa dotyczy statku X. Statek X idzie kursem z NE-E na SW do godziny 23:40.,
a potem staje i obraca się o 1800, jakby chciał zawrócić. Dokładnie w tej samej minucie Titanic
zderza się z lodową przeszkodą. O godzinie 02:05 uruchamia maszyny i idzie kursem SW ku ławicy
paku i o godzinie 02:40 jego światła znikają. A on sam? - też znikł? Najciekawsze jest w tym
wszystkim to, że skierował się na p i e r w s z ą podana przez R/O Phillipsa pozycje określającą
miejsce kolizji, a zatem wyglądało na to, że szedł na pomoc dokładnie p o odebraniu pierwszego
wezwania pomocy CQD MGY + fałszywa pozycja, poczym wyłączył radiostację i już nie usłyszał
d r u g i e g o wezwania pomocy CQD MGY + prawidłowa pozycja... A to stawia naszą wiedzę o
tej katastrofie na głowie. Wygląda na to, że ów statek-widmo wiedział, że Titanic uległ katastrofie i
towarzyszył mu w ostatniej podróży na dno, gdzie spoczywa teraz na pozycji 41043' N i 49056' W,
w 3810-metrowej głębinie.
Czym to wytłumaczyć? Wydaje się, że statek X miał jakieś uszkodzenie maszyn i dlatego nie mógł
podejść do tonącego Titanica, a jedynie odebrał jego sygnał - ten pierwszy z fałszywą pozycją. W
trakcie naprawy musiano wyłączyć radio i dlatego nie odebrano drugiego sygnału SOS z właściwą
pozycją. Kapitan statku X był przekonany, że Titanic tonie na podanej fałszywej pozycji, dlatego
też po naprawieniu uszkodzenia idzie w jej kierunku. Kiedy zorientował się, że na podanej pozycji
nie ma ani Titanica, ani rozbitków - a z nasłuchu radiowego dowiedział się, że na właściwą pozycję
idą już s/s Carpathia i inne statki - doszedł do wniosku, że nie ma sensu zawracać i popłynął dalej.
To jest właściwie jedyne logiczne wytłumaczenie tego, co stało się ze statkiem X tej strasznej nocy.
Kapitan statku X nie przyznał się do tej omyłki, boż zdyskredytowałaby go ona na całe życie, a los
kapitana Stanley'a Lorda wcale mu się nie uśmiechał. I to jest tylko to, co mu można zarzucić.
Chyba, że celowo i świadomie zlekceważył wezwanie i zaniechał pójścia z pomocą rozbitkom z
Titanica, wtedy jego postępowanie również jest jasne - bał się odpowiedzialności, tym razem
sadowej i dyscyplinarnej - w przypadku ujawnienia tego faktu, byłby skończony.
A może statek X był statkiem nie z tej Ziemi i tylko obserwował straszliwy spektakl z dali tak, jak
my obserwujemy tonące w zalanym wodą mrowisku mrówki?...
Jedynym pocieszającym faktem jest to, że ta okrutna lekcja zwiększyła bezpieczeństwo ludzi na
morzu, a sama katastrofa weszła do literatury, poezji, teatru i filmu jako legenda o pysze i próżności
ukaranej przez Boga. I chociaż przedsięwzięto różne finezyjne i wyrafinowane technicznie środki
pomocy i informowania, i chociaż szlaki morskie statków i gór lodowych są obserwowane przez
argusowe oczy satelitów i Lodowego Patrolu, to jednak statki toną dalej.
Na wszystkich akwenach Wszechoceanu co miesiąc giną ludzie i ich statki w niewyjaśnionych
okolicznościach. Czy są winne temu USO i Wodni Ludzie? Być może tak. co jest celem Ich
działań? - ukaranie Ziemian za próżność? A może tylko chęć poznania naszej techniki? Ale
dlaczego robią to przy użyciu tak drastycznych środków? Myślę, że na te pytania trzeba będzie
poszukać odpowiedzi i to bardzo szybko. Ludzkość może się skonfrontować z konkurencyjną rasą
zamieszkującą Wszechocean, i to w najbliższej przyszłości.
Książka
Jedną z nieprawdopodobnych historii, która dowodzi tego, jak różnymi drogami otrzymują
ludzie sygnały o przyszłości, jest historia, jaka w 1898 roku stała się udziałem pisarza
Morgana Robertsona. Wtedy właśnie napisał on książkę pt. "Futility" (Daremność), w której
opowiedział historię zatonięcia luksusowego statku. Okręt nazywał się "Titan", a w
katastrofie zginęło około 3000 ludzi. Początkowo powieść ta nie wzbudziła specjalnego
zainteresowania czytelników. Jednak, gdy 14 kwietnia 1912 roku zatonął wspaniały
"Titanic", przypomniano sobie powieść, która prawie 14 lat wcześniej tak dokładnie
opisywała szczegóły tej katastrofy. Po tragedii "Titanica" powieść Robertsona stała się
wielką sensacją. Niektórzy uznali ją nawet za najbardziej zdumiewający przykład
przepowiedni przełomu XIX i XX wieku.
>Wizje zatonięcia
Jeden z pasażerów legendarnego "Titanica", dziennikarz, W.Stead, przed wspomnianym
tragicznym rejsem odwiedził dwóch jasnowidzów. Obydwaj, niezależnie od siebie,
ostrzegali go przed podróżą statkiem. Jeden z jasnowidzów powiedział wprost:
"Widzę ponad tysiąc osób szamoczących się desperacko w wodzie. Wszystkie wołają o
pomoc, lecz nie na wiele się to zda. Pan także utonie".
I rzeczywiście dziennikarz zginął w katastrofie "Titanica". Jego znajomi opowiadali potem,
że przed kwietniowym rejsem miał on sen, w którym widział siebie stojącego bez kamizelki
ratunkowej na pokładzie tonącego statku.
Rozmowy z nielicznymi pasażerami, którzy ocaleli, wykazały, że wielu z nich miało
przeczucie, że coś strasznego się wydarzy. Kilkunastu w ogóle nie popłynęło, bo
wcześniejsze, złe przeczucia sprawiły, iż odwołali podróż.
>Podobieństwa statków
Jak wiele podobieństw łączyło historię zapisaną na kartkach książki i wydarzenia, które
miało miejsce w rzeczywistości, możecie przeczytać poniżej.
Długość "Titana"- 244 metry, długość "Titanica"- 269 metrów. Dopuszczalna liczba
pasażerów "Titana"- 3000, "Titanica"- 3000. Liczba pasażerów na pokładzie "Titana"- 3000,
"Titanica"- 2200. Liczba łodzi ratunkowych "Titana"- 24, "Titanica"- 20. Miesiąc początku
podróży "Titana"- kwiecień, "Titanica"- kwiecień. Czas kolizji "Titana"- około północy,
"Titanica"- 23.40. Miejsce kolizji "Titana"- północny Atlantyk, kilkaset mil od wybrzeży
Ameryki, "Titanica"- to samo. Właściciele statku "Titan"- Brytyjczycy, "Titanic"-
Brytyjczycy.
>Fragment pierwszego rozdziału książki
"Był to największy pływający statek i największe z dzieł ludzkich. W jego konstrukcję i
utrzymanie zaangażowano wszelką wiedzę naukową, doświadczenie zawodowe i
pomysłowość dostępną ludzkiej cywilizacji. (...) Dwa brass-bandy, dwie orkiestry i zespół
teatralny zabawiały pasażerów w ciągu dnia, sztab lekarzy zajmował się sprawami ciała, zaś
sztab kapelanów dbał o samopoczucie duchowe wszystkich na pokładzie, doskonale
wyszkolony oddział strażaków uspokajał obawy wszystkich nerwusów i zapewniał
dodatkową rozrywkę w postaci codziennych ćwiczeń ze sprzętem. (...) "Titan" miał 244
metry długości, 70 000 ton wyporności, moc 75 000 koni mechanicznych, a w swój próbny
rejs płynął z prędkością 25 węzłów, nie bacząc na nieprzewidziane wichry czy prądy
morskie. (...)
Niezatapialny, niezniszczalny statek miał na pokładzie niewiele łodzi ratunkowych- tyle
tylko, by zaspokoić wymagania prawne. Dwadzieścia cztery łodzie spoczywały
zabezpieczone pokrowcami i przywiązane na swoich miejscach na górnym pokładzie, a po
zwodowaniu mogły zabrać około 500 osób.
Uwzględniając absolutną wyższość tej jednostki nad innymi, kompania, do której należał
parowiec, ogłosiła zasady nawigacji doskonale znane wszystkim kapitanom, ale nie
całkowicie jeszcze przestrzegane. Statek powinien mknąć z pełną prędkością przez mgłę,
sztorm, upał, również na szlaku północnym, i latem, i zimą, z następujących istotnych
powodów. Po pierwsze, gdyby uderzył w niego inny statek, siła uderzenia rozproszyłaby się
po większej powierzchni, gdyby "Titan" szedł pełną parą, zaś dotkliwe uszkodzenia
odniosłaby druga jednostka. Po drugie, gdyby to "Titan" wpadł na inny statek, z pewnością
zniszczyłby go nawet przy połowie swej maksymalnej prędkości, a być może uszkodziłby
również własny dziób, podczas gdy przy pełnej prędkości przeciąłby drugą jednostkę na
dwoje, nie odnosząc większych szkód niż te, które dałoby się naprawić przez malowanie.
(...) Trzecim powodem było to, że przy pełnej prędkości "Titan" dawał się łatwiej sterować i
łatwiej mógł uniknąć niebezpieczeństwa, czwartym zaś powodem to, że w przypadku kolizji
z górą lodową- jedynym obiektem oceanicznym, z którym jednostka mogłaby się nie
uporać- jej dziób zostałby zmiażdżony zaledwie o metr lub dwa bardziej przy pełnej
prędkości niż przy połowie prędkości, ponadto zostałyby zatopione najwyżej trzy
najbardziej zagrożone taką kolizją wodoszczelne przedziały, co przy pozostałych sześciu
stanowiłoby niewielką stratę. (...)"
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
TITANIC PLZOSTAWCIE TITANICATitanic 2Falco TitanicTitanic BogówtitanicTitanic scenariusztitanic partsMECHANICAL PROPERTIES TITANIUMZostawcie titanica Lady pankMachinability of Titanium Metal Matrix CompositesTITANICwięcej podobnych podstron