J.L. Merrow
Becoming The Spoils
Tłumaczy: Paliuli86
Beta:
renegade79
Paliuli86
Frank jest wschodzącą gwiazdą dziennikarstwa i osobą
zdolną zrobić wszystko aby opublikować sensacyjny
materiał.
Chociaż danie się zamknąć w piwnicy z wygłodniałym
wampirem nie było dokładnie w planach związanych z
jego ścieżką kariery.
Wtedy właśnie Frank zdaje sobie sprawę, że są w życiu
ważniejsze rzeczy niż publikacja artykułu jak na
przykład hmm... zostanie żywym ?
Na szczęście dla niego jego towarzysz niewoli z celi
Victor okazuje się być nie tylko piękną buźką z
kompletem kłów...
2
Paliuli86
UWAŻAJ CZEGO sobie życzysz. Tak zawsze mówią, prawda?
Szkoda, że nie słuchałem.
Widzicie, to historia dziesięciolecia, okay? Nawet stulecia. Wampiry
istnieją naprawdę. Wymieńcie jednego dziennikarza, który nie oddałby
jakiejś części ciała twojego wyboru za taki temat. Jednak trochę szkoda, że
ja będę musiał iść na całość. To znaczy ręka, noga... można nauczyć się z
tym żyć, prawda? Albo raczej bez tego.
Bez każdej jednej kropli krwi w twoim ciele? Nie bardzo.
Więc zrozumiałe jest, że trochę się boję kiedy wepchnęli mnie do
piwnicy. Żebym poznał Victora. Victor jest wampirem. Który najwyraźniej
jest dzisiaj trochę głodny. A zatem cieszy się, że mnie zobaczy.
Szczęściarz ze mnie.
*
*
*
W TAMTYM czasie wydawało się to dobrym pomysłem, kiedy Art
powiedział mi o tym klubie. Powiedział, że uważa iż znajdę tu to, czego
szukam. Cóż, patrząc obiektywnie, nie był w błędzie, prawda? Stary dobry
Art. Muszę pamiętać, żeby mu podziękować. Oczywiście będę musiał
najpierw znaleźć i nawiedzić jakieś przyjazne medium.
Tak czy inaczej wcześniej tego wieczora założyłem moje obcisłe
czarne dżinsy, koszulkę My Chemical Romance
, dodałem trochę
eyelinera oraz postawiłem włosy na żel, a później wkroczyłem dumnie do
nocnego klubu wyglądając jak erotyczne marzenie gejowskiego Gotha.
Nie, żebym się przechwalał, ale jestem dziennikarzem. Mówię co widzę.
Tylko że zamiast grupy kiepskich naśladowców wampirów i może,
1
Boysband http://www.bubblews.com/assets/images/news/379045191_1371847547.jpg
3
Paliuli86
tylko może kogoś kto miałby jakiś cynk o prawdziwych, wszedłem do
Centrali Krwiopijców. Tak jak mały Czerwony Kapturek radośnie kroczył
przez las ze smakołykami w koszyku dla Babci. A każdy wie czym jest
Fortnum & Mason
w tej małej bajce. Nie, żeby jakikolwiek wielki zły
wilk wypróbował towaru. Nie, byli niezwykle powściągliwi. Poza całym
tym wrzuceniem mnie do piwnicy.
Tak naprawdę trochę nieswojo się z tym czuję.
Czy moje O Rh- nie było dla nich wystarczająco dobre? Krwawe
snoby.
Ale najwyraźniej drogi stary Victor nie mógł być wybrednym przy
wyborze jedzenia. Nie mając gryza (ha!) przez miesiąc czy trzy. Jak długo
wampiry wytrzyma bez jedzenia? Nie pytajcie mnie, ja dopiero co
spotkałem jednego. Bardziej martwię się o to jak długo wampir wytrzyma
bez zjedzenia mnie. Stąd ten lekki lęk kiedy wpadłem do piwnicy, a drzwi
się za mną głośno się zamknęły.
Nie wygląda na to by całkowita odwykowa dieta była dla wampira
jak piknik. I tak, gra słów była zaplanowana. Hej, wielu ludzi żartuje kiedy
denerwuje się nieuchronną śmiercią. Spokojnie, nie będziecie musieli
długo się z tym męczyć. Przynajmniej jeśli moglibyście przejść obok
sterty łachmanów i kości, które właśnie unoszą się z podłogi. Victor.
Zastanawiam się czy powinienem się przedstawić, ale skoro on za
chwilę będzie mnie jadł, raczej nie czuję takiej potrzeby.
Wygląda okropnie i w każdej innej sytuacji bym mu współczuł.
Myślę, że wyglądałby dobrze gdyby nie był w takim nieporządku, ale
ciężko stwierdzić po stanie w jakim teraz jest. Skóra wyglądała jak papier
rozciągnięty na kościach, które świeciły na biało w przytłumionym świetle
2
Luksusowy Dom Towarowy w Londynie
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/f/f0/Fortnum_and_mason,_christmas.jpg
4
Paliuli86
przesączającym się przez świetlik zrobiony ze szkła przypominającego
denka od butelek. Włosy długie i ciemne. W zasadzie za długie. Brak
zarostu. Czy wampiry muszą się golić? Czy budzą się każdego ranka - oj
przepraszam, nocy - w tym samym stanie fizycznym w jakim zginęli? Czy
to znaczy, że jeśli zginąłeś w latach 80-tych, to będziesz skazany na
fryzurę czeskiego piłkarza przez całą wieczność? Od razu wbijcie mi kołek
w serce.
Na plecach poczułem coś zimnego, po chwili zdałem sobie sprawę,
że cofnąłem się aż do ściany. Jednakże przejść przez nią nie dam rady.
Victor nadal zbliża się do mnie, powoli i po cichu jak w spowolnionych
horrorach. Usta miał otwarte, ale żaden dźwięk się z nich nie wydobywał.
W jego bladych oczach, które w każdej sekundzie stawały się coraz
ciemniejsze, nie było nic ludzkiego. Nie było w nich nic żywego. Nie
mogłem się poruszyć.
Ale on może.
Coś poruszyło się bardzo szybko, albo to ja straciłem na chwilę
przytomność, ale w jednej chwili on był wciąż pół metra ode mnie, a w
następnej te zęby - te kły - wbijały się w mój kark. Powoli. Czuję każdy
milimetr kiedy przecinają moje ciało.
To piecze.
Zaczyna ssać, a ja eksploduję.
Myślałem, że ekstaza przy karmieniu to tylko mit. Myślałem, że było
to coś, co Gotki wymyśliły to razem z błyszczącymi oczami i prawdziwie
szlachetną naturą. Kpiłem z nich. Do diabła, mówiłem im, że wysysanie
krwi życia przez dwie małe dziurki musi boleć jak cholera, a wyglądać
jeszcze gorzej, a co szlachetnego jest w jedzeniu ludzi?
5
Paliuli86
Myliłem się.
Pozostało we mnie wystarczająco mnie bym się zastanawiał jak do
diabła, jeśli cała moja krew obecnie wyłącza wszystkie światła w moim
organiźmie, mówi dobranoc i wychodzi z budynku, udaje mi się mieć
najtwardszą erekcję jaką miałem od miesięcy. A później... później czuję
jak się o mnie ociera i myślę sobie, kurcze, czy to moja krew go podnieca?
A jeszcze później decyduję, że ta myśl jest przereklamowana i równie
dobrze mogę umrzeć szczęśliwy, i jestem tak blisko, że mógłbym krzyczeć
- i to właśnie wtedy on się odsuwa i zostawia mnie na lodzie.
- Ty łajdaku! - chrypię. Nagle czuję jak kręci mi się w głowie,
opadam na kolana. - Cholerny szyderco!
Victor patrzy na mnie, a jego skóra nie jest już cienka jak papier, jest
zaokrąglona, miękka i gładka. Coś jak odwrotne starzenie się. Każdy
chirurg kosmetyczny zaprzedałby duszę żeby móc odtworzyć taki efekt.
Nawet włosy Victora wyglądają lepiej, były bardziej lśniące. On jest
przystojny. Jednak nie błyszczy. Cóż, nie można mieć wszystkiego.
- Zginąłbyś. - mówi mi, a ja zdaję sobie sprawę, że na ustach ma
plamę krwi. Mojej krwi.
Nagle już mnie nie obchodzi, że nie zostałem zaspokojony. O czym
ja tak w ogóle myślałem? Byłem o włos od rozkazania mu by skończył to
co zaczął. I wygląda na to, że na więcej niż jeden sposobów. Wiadomość
dochodzi do mojego fiuta, który opada szybko, co jest równie dobre.
Pomyślałem sobie, że reszcie ciała też przyda się krew.
- Dlaczego tu jesteś? - pyta Victor.
- Jedzenie na kółkach. - mówię mu i zaczynam się śmiać
histerycznie.
- Jesteś bardzo dziwny. - mamrocze, wycierając wargi i przygląda się
6
Paliuli86
rękawowi w poszukiwaniu plam. Biorąc pod uwagę stan tegoż rękawa, jest
to trochę jak szukanie świeżych zwłok na polu bitwy.
Zaczynam się śmiać mocniej, nic nie mogę na to poradzić. On jest
tak bardzo, bardzo... wampiryczny. Jak ktoś grający rolę. Pamiętacie co
powiedziałem chwilę temu o tym, że przypomina mi horrory Hammera
On brzmi jak Bela Lugosi
zanim stłumił swój akcent o notę, albo trzy, no
bo, dajcie spokój, nikt nie uwierzy, że wampy mówią w taki sposób. Jakby
dopiero co wypełzł z krypty w Starym Kraju, a jego wierny garbus stoi
przy jego boku. Rozglądam się. Może Igor ukrywa się w którymś rogu?
- Przestań! - Victor chwyta mnie za ramiona i potrząsa mną krótko,
ale mocno. Z bliska mogę zobaczyć, że w jego bladych szarych oczach
ciągle jest ta desperacja i to otrzeźwia mnie szybciej niż myślałem, że to
możliwe. - Musisz przestać się śmiać.
Przestaję. Spogląda na mnie długo i intensywnie, puszcza mnie i
wraca na tył piwnicy. Czuję, że robi to dla mnie i zdaję sobie sprawę, że
drżę. Tutaj jest zimno. Albo to coś innego.
- Jak masz na imię?
Dobrze. Zaczynamy od łatwych pytań.
- Uch, Frank.
- Dlaczego tu jesteś, Frank?
Nadal czuję się trochę niemrawo, więc siadam na kamiennej
podłodze piwnicy i czuję jak dreszcz przechodzi mi po plecach.
- Szukałem wampirów.
- Tak właśnie myślałem. Wyglądasz na takiego. - użył takiego tonu
3
Wytwórnia filmowa mieszczącą się w UK.Filmy tworzone przez tę wytwórnię należały do tanich, jednkaże z
udziałem znanych brytyjskich aktorów na nowocześnie wystylizowanych planach filmowych.
4
Aktor pochodzeniawęgierskiego związany przede wszystkim ze stworzonym przez siebie klasycznym wizerunkiem
wampira Draculi http://www.doctormacro.com/Images/Lugosi,%20Bela/Annex/Annex%20-%20Lugosi,%20Bela
%20(Mark%20of%20the%20Vampire)_02.jpg
7
Paliuli86
jak przy stwierdzeniu "masz rozczep wargi. I brodawki weneryczne."
- Hej! Ja nie wyglądam tak przez cały czas! Jestem, jakby,
tajniakiem! Chcesz złapać złodzieja to ubierasz się w bluzę z kapturem i
pończochę na głowę. - zastanowiłem się nad tym przez chwilę. - Okay, to
kiepska metafora, ale wiesz o co mi chodzi. Jestem dziennikarzem.
Prowadzę dochodzenie w sprawie nieumarłych.
- Dlaczego?
- Dlaczego?
Victor niecierpliwie porusza ręką.
- Tak, dlaczego? Ponieważ prowadzą zbyt szybko, nie płacą
podatków... dlaczego?
- Uch, ponieważ są wampirami?
- Zawsze te prześladowania. - mamrocze chmurnie.
Gapię się na niego. Udaje mi się zapanować nad śmiechem. Ledwie.
- Więc, dlaczego tu jesteś? - pytam. - To znaczy w tej piwnicy?
Marszczy brwi i każe mi czekać na odpowiedź.
- Zdenerwowałem Panią.
- Co, ona jest kimś w rodzaju über-wampirem?
- Tutaj, tak.
- Więc dlaczego zamknęli cię tutaj bez, uch, kogoś do jedzenia? Jezu.
Och, przepraszam. Czy to zabolało? Kiedy powiedziałem Jez... uch, to
słowo?
Victor spogląda na mnie jak na idiotę.
- Oczywiście, że nie. Nie jesteśmy demonami.
8
Paliuli86
Ha! Wiedziałem, że Joss Whedon
się pomylił.
- Więc, uch, teraz, kiedy czujesz się lepiej, możesz nas stąd
wyciągnąć? - pytam z nadzieją. - No wiesz, z tą twoją wampirzą super-
siłą?
- Nic nie wiesz o moim gatunku. - uśmiecha się szyderczo, ale
wygląda na trochę speszonego.
- Uch, więc to znaczy nie? - typowo. Zaczynam rozglądać się w
poszukiwaniu wyjścia, ale jak wiadomo, nie było żadnego. Cóż, Victor był
tu od miesięcy. Spodziewam się, że znalazłby wyjście gdyby jakieś było. -
Więc, uch, co teraz? To znaczy czy oni nie będą rozdrażnieni, że mnie
jeszcze nie zabiłeś?
Victor tylko patrzy na mnie przez chwilę. Nie jest to zbyt miły
wzrok. W końcu odwraca spojrzenie.
- Nie będą się przejmować tym, że cię jeszcze nie zabiłem.
Naprawdę, naprawdę nie podoba mi się dźwięk tego zdania, jeszcze
nie.
- Chwileczkę. Zatrzymałeś się zanim cokolwiek, uh, śmiertelnego się
zdarzyło. Możesz to zrobić jeszcze raz, prawda?
- Jak myślisz, Frank, ile krwi masz w sobie? I jak długo możesz
wytrzymać bez jedzenia i picia? Umrzesz obojętnie czy cię zabiję czy nie.
- I co, nie ma sensu marnować dobrego jedzenia?
Victor wygląda na troszkę wkurzonego.
- Czy wiesz jak trudno jest przestać? Myślisz, że teraz nie jestem
głodny? - Wstał i zaczął chodzić, a jeśli ja obejmę moje nogi jeszcze
mocniej, moje kolana pękną. Oczywiście nie będzie to problemem na
długo. - Myślisz, że nie pragnę pożywić się na tobie jeszcze raz, wypić do
5
scenarzysta seriali telewizyjnych takich jak:
9
Paliuli86
końca tą bogatą, ciemną krew, która płynie w twoich żyłach? Myślisz, że
nie chcę czuć jak zalewa mi usta, wypełnia żołądek...
- Okay! Okay, przepraszam. Jesteś głodny. Dziękuję, że mnie nie
zjadłeś. Wypiłeś. Wyssałeś krew, aż pozostałoby ze mnie wysuszone
truchło. Obojętnie.
Mamrocze coś po Transylwańsku albo Serbsko-Chorwacku albo w
jakimkolwiek języku on mówi - nie jestem dobry z języków, okay?
Dlatego jestem dziennikarzem, a nie tłumaczem - i siada na podłodze.
- Co zrobiłeś? - pyta po chwili.
- Kto, ja?
- Nie, mówiłem do szczurów. Oczywiście, że ty.
Nagle znowu stałem.
- Szczury? Tutaj są szczury? - to nie pisk. Ja nie piszczę.
Okay, może taki malutki pisk. Szczury i ja nie dogadujemy się, te ich
małe skrobiące łapki... Zadrżałem.
Zdołał zachować powagę, a jednocześnie upewnić się, że ja
wiedziałem jak trudne to było dla niego.
- Nie martw się. Jeśli przyjdą ja je zjem.
Racja. Coś jak przystawka. A ja danie główne. Pamiętam jego
pytanie.
- Nic nie zrobiłem. Po prostu wszedłem do klubu, zamówiłem jeden z
ich drogich drinków i zacząłem wypytywać o wampiry. A później pojawił
się taki wielki facet ze złamanym nosem i krzywym zgryzem, chwycił
mnie i powiedział "o, ja zabiorę cię do wampira" roześmiał się
złowieszczo i wrzucił mnie tu do ciebie.
10
Paliuli86
Prychnął ze współczuciem.
- Karol. To on mnie zmienił. Nie lubię jego poczucia humoru.
Przewróciłem oczami.
- Karol. Boże, co jest z tymi wschodnio-europejskimi matkami, które
dają swoim synom dziewczęce imiona? Bela, Karol
wyrastają na kanibali! - trochę zbyt późno zdałem sobie sprawę, że może
to potraktować jak zniewagę, wiec szybko zmieniłem temat. - Więc, uh,
jak myślisz, jak długo cię tu będą trzymać? To znaczy, musiałeś zrobić coś
naprawdę złego, prawda? - dodałem, starając się zmusić go do mówienia,
ponieważ jest marginalnie mniej straszny był kiedy do mnie mówił, a ja
doszedłem już do dziennego poziomu strachu jaki mogę znieść.
- Nie chcę o tym mówić. - mamrocze, odwracając twarz.
Świetnie. Tyle wyszło z rozmowy.
Zamykam oczy i opieram głowę o ścianę. Kiedy dociera do mnie, że
oferuję moje gardło głodnemu wampirowi, coś przebiega przez moją dłoń,
a ja podskakuję na pieprzoną milę w górę.
- Co to do diabła było? - znowu jestem na nogach.
- To tylko szczur. - mówi mi Victor jakby to było pieprzone nic.
Nie krzyczę. Jedynie wydaję z siebie męski dźwięk dezaprobaty.
Jednocześnie wycieram dłoń o dżinsy tak mocno, że aż boli. Rozglądam
się, starając się w ciemności zobaczyć drepczące łajdaki o robakowych
ogonach zanim zaczną wspinać się po moich nogach i... nie, nawet się tam
nie zbliżajmy. Myślę, że zaczynam hiper wentylować kiedy zaczynam
słyszeć chrapliwe dźwięki dochodzące z kierunku, w którym jest Victor.
Dupek się ze mnie śmieje.
Piorunuję go wzrokiem.
6
Chodzi mu o angielski odpowiednik imienia - Carol- typowo kobiecego
11
Paliuli86
Śmieje się jeszcze mocniej.
- Cieszę się, że mogę dostarczyć ci trochę rozrywki do twojego
posiłku. - mówię mu swoim najzimniejszym głosem.
- Jesteś śmieszny. - mówi mi z uśmiechem na ustach. Zabawne jak
inaczej wygląda z uśmiechem. - Przyszedłeś szukać wampirów, a boisz się
szczurów?
- To nie... tylko dlatego, że ty dorastałeś z nimi w jakiejś
Transylwańskiej wsi, w której dorastałeś, nie znaczy, że reszta z nas zna
się po imieniu z pieprzonymi gryzoniami!
To pozbywa się uśmiechu.
Czuję się trochę winny.
- Jestem z Krakowa. Mieszkaliśmy w miłym bloku mieszkalnym.
Tam nie było szczurów. - mówi z ponurą miną. - Ludzie zawsze zakładają
różne rzeczy o nas.
Teraz to czuję dużo winy.
- Uch, przepraszam. Więc, um, jak zostałeś wampirem? - staram się
być uprzejmy, a jednocześnie nadal szukając gryzoni. To jest o wiele
trudniejsze niż na to wygląda.
- W zwykły sposób. - mamrocze, nadal nie w sosie.
- Co byłoby...? - nagle do mnie dociera. - Och, kurwa, ugryzłeś mnie!
Czy ja zmienię się w wampira?
Nic nie mówi, robię krok do przodu.
- Powiedz mi!
Nagle porusza się tak szybko, że widzę tylko niewyraźną plamę,
wzdrygam się i cofam. Moja głowa uderza w twarde drewno, a klamka od
12
Paliuli86
drzwi stara się dobrze zapoznać z moimi nerkami. Zdaję sobie sprawę, że
Victor nie poruszył się ze swojego miejsca przy ścianie, ale nagle jest...
kurwa, on trzyma szczura. Wije się jak szalony, przez co chce mi się
wymiotować, ale nie może uciec.
- Czy naprawdę zamierzasz to zjeść? - pytam z drżeniem. Kto wie
dlaczego. Ja naprawdę nie jestem gotowy na odpowiedź.
Victor tylko na mnie patrzy, a później z mocnym przekręceniem ręki
łamie stworzeniu kark.
Daję radę nie zwymiotować na podłogę piwnicy. Tylko tego nam
trzeba, zamknięcia w małej przestrzeni z rzygowinami.
- Nie staniesz się wampirem od samego ugryzienia. - mówi cicho
Victor. - Musisz również napić się krwi wampira.
Patrzę na niego. Nagle martwy szczur wydaje się o wiele mniej
imponująco.
- Więc jeśli to zrobisz... ja nie umrę.
Spojrzenie Victora jest spokojne, nagle czuję jak się rumienię.
- Nie jest pewne czy przeżyjesz. Najpierw musiałbym się wysuszyć
prawie do granicy śmierci. Łatwo jest zrobić błąd, pójść za daleko.
Podłoga piwnicy trochę się przekrzywiła. Oddycham głęboko.
- Ale jeśli zostanę człowiekiem i tak zginę. - udaje mi się
wypowiedzieć.
Jego oczy ciemnieją tak bardzo, że wydają się być wrotami do piekła.
- Czy tego chcesz? Stać się tym czym ja? Nadal będziesz więźniem.
- Ale będę żyć. Przynajmniej nie będę martwy.
- I tego właśnie chcesz? - powtarza.
13
Paliuli86
Kiwam głową.
Robi krok w moim kierunku. Moje usta wydają się zbyt suche by
mówić.
Zbliża się.
Słyszę jak pulsuje mi w uszach. Trochę szybko. Mam nadzieję, że nie
dostałem wylewu czy czegoś podobnego zanim on...
Kurwa.
On mnie zabije.
On otwiera usta i mogę dostrzec kły lśniące białością.
Kurwa, one są duże. I ostre. Bardzo, bardzo ostre.
Zamykam oczy i czekam...
Po jak się wydaje wieczności otwieram ponownie oczy.
- Co? Dlaczego przerwałeś?
Znowu się cofa.
- Raczej nie powinienem tego robić.
Myślę, że zrozumiałe jest dlaczego trochę się wkurzyłem.
- Co? To znaczy, pieprzone piekło, ja tu się przygotowuję
psychicznie na umieranie, a ty odwracasz się i mówisz, że nie chcesz tego
zrobić? Co jest z tobą nie tak?
Patrzy na świetlik.
- Jeśli mnie podtrzymasz, myślę, że mogę go zbić. Daj mi swój but.
- Mój but? Nie jestem pewny co do tego. Lubię moje buty. Mają
stalowe noski, są ciężkie i dobrze się sprawdzają kiedy nie chcesz by
14
Paliuli86
zamknęli ci drzwi przed nosem, i na konferencjach dziennikarskich gdzie
depczą ci po palcach. Albo, powiedzmy kiedy sam chcesz deptać.
Oczywiście hipotetycznie mówiąc.
Znowu tak na mnie spogląda. Spojrzeniem mówiącym że wolałby
skręcić mi kark, a szczury zostawić dla inteligentnych pogaduszek.
Ściągam but.
- Dobrze. Teraz będę musiał usiąść na twoich ramionach.
Kiedy mówi to w taki sposób, brzmi to tak prosto. Więc
gimnastykujemy się starając się go tam umieścić. No bo przecież nie ma tu
nic co mogłoby pomóc, a nie jest łatwo wsadzić sobie na ramiona
dorosłego człowieka, okay? Więc powiedzmy, że udaje mu się usiąść na
ramionach, a mi udaje się nie upaść pod jego ciężarem, później zaczyna
walić w świetlik moim ulubionym obuwiem.
- A tak w ogóle to dlaczego ja muszę być na dole? - mamroczę żeby
rozproszyć moje myśli od jego mięsa i dwóch warzyw przytulających się
do mojego karku. Och, a do tego ciągły strach, że wampiry na górze
usłyszą jazgot jaki on robi, przyjdą na dół i uciszą nas na stałe.
- Ja jestem silniejszy. - przerywa swoje, uch, walenie. - Myślę, że
wolisz w ten sposób w jakiejkolwiek sytuacji. - szepcze z uśmieszkiem.
Mój fiut podskakuje.
Jego również.
- Tak, cóż, jeśli się nie ruszysz, to nigdy się nie dowiesz. - wyrzucam
z siebie.
Czy właśnie mu obiecałem pieprzenie jeśli mnie stąd wyciągnie?
Och, a co tam. Wyruchałbym jego pomarszczoną, Transylwańską babcię
gdyby ona mnie stąd wyciągnęła.
- Skończyłem. - mówi mi niepotrzebnie kiedy zalewa mnie fala
15
Paliuli86
szkła. - Według mnie kiepskie wykonanie. Wy Anglicy nie macie etyki
pracy. Muszę to tylko powiększyć...
- Problemy z rozmiarem, co?
Nie odpowiada.
Szkło sypie się wokół mnie i muszę się bardzo starać, żeby nie upaść
pod jego ciężarem i nie pociąć nieobutej stopy o odłamki. Później czuję
jak jego ciężar unosi się z moich ramion, patrzę w górę i widzę jak
podciąga się przez górę, którą zrobił, myślę sobie, cholera jasna, udało
nam się! Jesteśmy wolni!
Oczywiście wtedy właśnie otwierają się drzwi piwnicy.
To Karol.
Nie wygląda na zbyt szczęśliwego. Ale hej, ja też nie więc jesteśmy
kwita.
- Moja Pani pragnie cię widzieć. - warczy.
Okay. Stoję tutaj z jednym butem, pośrodku stosu potłuczonego
szkła, pod dziurą w suficie, przez którą mój współwięzień właśnie
przeszedł. Jednak jeśli on o tym nic nie wspomni to ja również.
- Och. Jasne. - podskakuję do drzwi. Karol po prostu się cofa, nie
łapie mnie ani nic, co jest nawet dziwniejsze. Chodzi mi o to, że kiedy
mnie tu wrzucał nie wahał się użyć rąk, prawda? - Um, tędy? - pytam
kiedy on ciągle pozostaje w tyle, jakby w sposób za-tobą-sir, co jest na
poważnie nie w jego stylu.
Kiwa głową. Więc ja kulejąc wchodzę po schodach, on kieruje mnie
na jeszcze inne schody, mijamy klub i wchodzimy do biur.
Najdziwniejsze jest to, że to jest tak dziwne, że nie myślę nawet o
ucieczce. Przynajmniej dopóki nie stoję przed drzwiami gabinetu, a Karol
16
Paliuli86
puka z szacunkiem do drzwi, wtedy dopiero myślę, och cholera,
powinienem był spróbować uciec. Ups. Za późno.
Głos woła "Wejść", a kiedy drzwi się otwierają ja nadal zastanawiam
się dlaczego ten głos wydaje się znajomy, a później staję twarzą w twarz
z nią.
Moim edytorem.
Albo, no wiecie, prawdopodobnie z jej złą bliźniaczką, ponieważ
Madeleine zazwyczaj nie przychodzi do pracy ubrana w tyle czarnej skóry.
A jej zęby zazwyczaj nie są takie ostre.
- Frank! - wita mnie z wyrzutem. - Kochanie, dlaczego nie
powiedziałeś, że zajmujesz się wampirami?
Więc. W takim razie nie zła bliźniaczka.
- Uch, chciałem cię zaskoczyć? - tak naprawdę miałem nadzieję
sprzedać tą historię temu, kto najwięcej zapłaci, ale są takie chwile kiedy
szczerość nie jest twoim przyjacielem i jestem całkiem pewien, że to jedna
z nich.
- I co się stało z twoim butem? Chodź, usiąść, Frank. Wyglądasz
jakby ci się przydał drink.
Siadam, a ona rzuca mi mój portfel, z którego "wyzwolił" mnie Karol
zanim wrzucił do piwnicy z Victorem.
- Cóż, zamknięcie z głodnym wampirem doprowadziło mnie do tego.
Madeleine piorunuje swoim wzrokiem, troszkę się poruszam, chociaż
ten wzrok skierowany jest na Karola, a nie na mnie.
- Ty głupcze! - syczy. - Mogłeś go zabić! Frank jest jednym z moich
najlepszych pisarzy!
Jestem? To znaczy, oczywiście, że jestem. Wiem o tym. Ale miło jest
17
Paliuli86
słyszeć, że ona też o tym wie. Zastanawiam się czy nie powinienem
poprosić o podwyżkę...
- Frank? - o-o, chyba nie dosłyszałem coś, co powiedziała.
- Przepraszam, Madeleine. Co mówiłaś?
- Chciałam wiedzieć czy wampir źle cię potraktował. A tak w ogóle
kto to był? - spytała marszcząc brwi. Cóż, przynajmniej na tyle ile umiesz
mając w sobie więcej Botoksu niż krwi. Mam nadzieję, że ona nie zechce
tego wkrótce unormować.
- Powiedział, że ma na imię Victor. I, uch, nie, był w porządku. - nie
wiem dlaczego nie wspomniałem o ugryzieniu.
- Victor... - wtedy zapala się żarówka nad jej głową. Mam na myśli
metaforycznie. Prawdziwa już się świeci nad jej głową, powodując, że jej
twarz jest zanurzona w cieniu i wygląda straszniej niż zazwyczaj. Co,
powiem wam, jeśli nie braliście udziału w poniedziałkowych spotkaniach,
jest całkiem nieźle straszne. - Victor! Mój Boże, Karol, on nadal tam był?
Zamierzałam go wypuścić kilka tygodni temu. Jednak wiecie jak to jest...
praca, praca. - uśmiecha się do mnie. - Teraz, Frank, wygląda na to, że
odkryłeś mój sekret. - uśmiech się poszerza. Również jest bardziej
kłowaty, jeśli jest takie słowo. - Obawiam się, że świat nie jest jeszcze
gotowy na tak monumentalne odkrycie, ale jestem pewna, że dojdziemy do
jakiegoś porozumienia. Wolałabym cię nie stracić, Frank.
Cóż, na rację. Też nie chciałbym siebie stracić. Więc kiwam głową, a
moje marzenia o sławie i fortunie znikają jak chmurka dymu, ale z drugiej
strony znikają również moje koszmary o pochówku o północy w jakimś
nieoznakowanym grobie, bez jednej kropli krwi w moim ciele, więc chyba
wyszedłem na równo.
- Więc zobaczymy się w biurze - tym drugim biurze - w
poniedziałek, prawda, Frank?
18
Paliuli86
- Oczywiście, Madeleine. - nie sposób nie rozpoznać tego tonu
kończącego rozmowę, więc wstaję, żeby odejść. Wtedy uderza mnie
pewna myśl. - Hej, w jaki sposób możesz pracować w ciągu dnia?
Jej ton zmienia się na współczujący.
- Kremy przeciwsłoneczne nie są tylko po to by unikać zmarszczek,
Frank.
KAROL pokazał mi drogę do wyjścia, kulejąc idę po chodniku i
zastanawiam się czy to, co się dzisiaj stało, wydarzyło się naprawdę czy
ktoś podrzucił mi jakiś naprawdę dobry narkotyk w klubie. Również czy
jeszcze kiedyś zobaczę mój lewy but?
A wtedy ciemny cień oddzielił się od jeszcze ciemniejszego cienia i
nagle Victor stoi przede mną, skórę ma bladą nawet w ciepłym świetle
latarni.
- Puścili cię?
- Uch, tak. Okazało się, że Pani jest moim szefem, uwierzysz w to? -
uśmiecham się niepewnie.
Wygląda na zdegustowanego.
- Ty to masz szczęście. Masz. Mam twojego buta.
- Hej, dzięki! - sprawdzam czy nie ma w nim jakichś okruszków
szkła, a później go zakładam. Moja stopa wzdycha z ulgi. Metaforycznie.
Obojętne. Nie zdaję sobie sprawdzę, że się uśmiecham aż nie patrzę na
Victora i nie widzę wyrazu jego oczu, później czuję jak uśmiech znika. -
Um i dziękuję za, no wiesz, to wszystko wcześniej. Nie zabicie mnie i tak
dalej.
19
Paliuli86
Kiwa głową i odwraca się, żeby odejść. Jego opadnięte ramiona
naprawdę do mnie docierają.
Albo może to jego tyłek. Obojętne.
- Hej, czekaj! - wołam za nim. - Chcesz iść do mnie? Na, uch, drinka
czy coś?
Kurcze. Właśnie przypomniało mi się co on pije.
Odwrócił się. Albo czytał mi w myślach, albo moja twarz jest dzisiaj
taka przejrzysta, bo po tym jak kiwnął głową na zgodę, dodał.
- Nie musisz się martwić. Już jadłem.
Co jest oczywiście dobrze. Mam na myśli to, że nie ma powodu,
żebym czuł zazdrość, ponieważ on wybiera jakiegoś bezimiennego
człowieka prosto z ulicy i pokazuje mu całkiem nowy sposób ssania
podczas gdy ja i moja praca była oceniana przez Madeleine. Zwłaszcza
jeśli...
- Nie zabiłeś nikogo, prawda?
- Oczywiście, że nie. - znowu wygląda na obrażonego. - Nigdy w
swoim życiu nikogo nie zabiłem.
- Ja tylko... sprawdzam. - Okay, tędy, sprawdzimy czy damy radę
złapać taksówkę.
Mieliśmy szczęście i taksówka zatrzymała się tylko kilka ulic dalej.
- Przyjęcie kostiumowe, co? - pyta taksówkarz, patrząc na mój strój
Gota i uch, szmaty Victora.
Pomyślałem szybko.
- Tak. Vic nieźle udaje zombie, prawda? - tak naprawdę Vic wygląda
teraz jakby był przeszczęśliwy gdyby mógł zjeść mój mózg, więc podaję
20
Paliuli86
taksówkarzowi mój adres i wsiadam na tylne siedzenie. Victro wsuwa się
obok mnie, mamrocząc coś co nie dosłyszałem. Pewnie to nawet i dobrze.
Wyciszam głos taksówkarza kiedy on zaczyna swoje "och, miałem
różnych ludzi na tylnym siedzeniu", i staram się nie być zbyt oczywisty
przy lustrowaniu Victora kątem oka. Teraz, kiedy to latarnie świecą przez
okna na tył taksówki, widzę go przy największej ilości światła od kiedy go
poznałem. Wygląda... okay, wygląda okropnie, przy tych szmatach i
brudzie wartym trzy miesiące, ale cholera, pod tym wszystkim wygląda
dobrze. Bardzo dobrze. Pamiętam co czułem kiedy mnie gryzł i nagle
pragnąłem żeby cholerny taksówkarz ruszał się szybciej.
- Co? - pyta podejrzliwie Victor. Cholera, złapał mnie na patrzeniu.
- Nic!
OTWORZYŁEM drzwi mojego mieszkania i wszedłem do środka,
ale Victor pozostaje z tyłu. Dociera do mnie.
- Kurcze. Przepraszam. Czekasz aż cię zaproszę do środka, prawda?
Uch, są jakieś specjalne słowa, których muszę użyć?
Patrzy na mnie spode łba i obnaża zęby.
- Staram się być uprzejmy. Wy Anglicy nie macie manier.
Przechodzi obok mnie stąpając głośno i ściąga buty, zostawiając je
schludnie ułożone przy drzwiach. Czuję się w obowiązku do ściągnięcia
moich butów i ustawienia ich obok jego. Zauważam stan tenisówek
Victora i zastanawiam się czy zauważy gdybym swoje odsunął trochę od
nich.
- Więc, uch, może ty weźmiesz prysznic, a ja znajdę ci jakieś
21
Paliuli86
ubrania, które mógłbyś pożyczyć? - pytam go ponieważ, no poważnie,
jego rzeczy są w opłakanym stanie. To znaczy, sam nie czuję się
najczyściej, a byłem w tej piwnicy tylko kilka godzin.
Kiwa głową i kieruje się do łazienki, a po drodze ściąga koszulę.
Idę za nim ponieważ, cóż, muszę się upewnić czy ma czysty ręcznik i
wie gdzie jest mydło, prawda? To nie ma nic wspólnego z faktem, że mój
fiut podskoczył i budzi się coraz bardziej im więcej skóry się ukazuje.
Prawda.
- Więc, masz wszystko czego ci trzeba? - pytam kiedy wspaniale nagi
wchodzi pod prysznic.
- Tak. - z trzaskiem zamyka kabinę prysznica.
Zgarbiony wracam do kuchni i chwytam torbę na śmieci. I jakieś
gumowe rękawiczki. Staram się nie patrzeć na ubrania Victora, kiery
wrzucam je do torby. Jeszcze mocniej staram się ich nie wąchać. Zabawne
jak nic z tego nie przeszkadzało mi kiedy on mnie gryzł.
- Leżeć, chłopcze. - mamroczę w stronę pachwiny.
Waham się kiedy docieram do jego tenisówek. Przecież on musi mieć
w czym chodzić, prawda? Później myślę sobie, co tam, obaj jesteśmy
facetami. Jak różne mogą być rozmiary butów? Więc i one idą.
Prawdopodobnie wymyśliłem sobie ten chlupot kiedy uderzyły o resztę
sterty.
Prawdopodobnie.
Zanim prysznic przestał lecieć miałem już w sobie jeden kieliszek
wódki, a drugi był w drodze. Poszedłem w stronę łazienki z koszulką i
spodniami do joggingu, które powinny mu pasować, skoro sa na mnie
trochę zbyt duże. Spotykam go w połowie drogi, w pasie ma owinięty
ręcznik.
22
Paliuli86
Cholera jasna, nieźle się oczyścił. Jego klatka piersiowa jest szeroka i
umięśniona. Jest też trochę owłosiona, co lubię u facetów. Ma wąski pas i
najlepsza parę nóg jaką dawno nie widziałem - silne, ale nie zbyt
umięśnione, wiecie? Ma też duże ręce. Zawsze mnie to podniecało.
Och, a jego twarz też jest przyjemna dla oka, chociaż wolałbym
bardziej bez tego uśmieszku, który mówi mi, że zauważył, jak mu się
przyglądam.
- Ubrania?
- Nie sądzę. - warczy i rzuca się na mnie.
Przez chwilę znowu jestem w piwnicy, a moja krew zamarza.
Zastanawiam się czy Victor zauważy kiedy osuszy mnie z niej. Wiem, że
porusza się super-szybko, ale w jakiś sposób dla mnie jest to spowolnione.
Zastanawiam się ile krwi wziął poprzednim razem. Zastanawiam się
ile mi pozostało do stracenia zanim mnie zabije.
Jego usta są na mojej szyi i już mnie to jakoś nie obchodzi. Mój penis
napiera na zamek spodni, mija jakieś dwa tysiące lat zanim zauważam, że
on nie gryzie, ale ssie.
Chyba jęknąłem głośno, chociaż nie jestem pewien czy z podniecenia
czy z ulgi.
Urywa dźwięk zakrywając moje usta w mocnym pocałunku, który
smakuje jak nie z tej ziemi. Ma gorzkawy, metaliczny posmak, ale również
słodkość, w której nie umiem się nasycić. Moje ręce chwytają jego twarz
nawet nie konsultując się ze mną. Jego dłonie są trochę bardziej
bezpośrednie w tej sprawię i chwytają mój tyłek, przyciągając mnie do
niego.
Ręcznik, który miał wokół pasa zsunął się gdzieś po drodze. On jest
nagi, napiera na moje zakryte ciało i to jest takie, takie złe.
23
Paliuli86
Odsuwam się od niego.
- Ubrania. - wysapuję. - Ściągnąć je.
Warczy znowu i ściąga mi koszulę przez głowę. Obaj siłujemy się z
klamrą od paska, którą jakiś łajdak stopił nie do otwarcia. Prawie łkam z
ulgi kiedy w końcu się otwiera. Victor rozdziera moje dżinsy i kładzie
dłonie na moim fiucie, i, o Boże, zrobię wszystko, wszystko tylko niech nie
przestaje.
Przestał.
Łajdak.
- Chcę zabrać cię do łóżka. - warczy.
Moje usta ględzą na autopilocie, a penis wrzeszczy bym się zatkał.
- Um, myślę, że nadal mam szkło we włosach. Raczej nie
powinienem iść do łóżka bez prysznica...
- W takim razie wezmę cię tu na podłodze.
Nagle mój fiut nie jest tak wkurzony na usta.
- Jesteś, uh, dosyć energiczny. - mówię.
Cofa się.
- Chcesz, żebym przestał? - mój penis krzyczy " Nieeeeeeee" tak
głośno, że musi to słyszeć.
- Nie - piszczę, na wypadek gdyby nie słyszał.
- Dobrze. - warczy i zsuwa mi dżinsy do kostek.
Wychodzę z nich niezdarnie podczas gdy on patrzy i dyszy ciężko.
Coś mnie uderza.
- Ty oddychasz!
24
Paliuli86
Znowu te warknięcia.
- Masz z tym jakiś problem?
- Nie! Ja tylko pomyślałem, no wiesz, kiedy ty jesteś, uch, nieumarły
i tak dalej...
- Oddycham. - wydobywa z siebie. - A moje serce nadal bije. -
przykład moją dłoń do jego piersi i tak, czuję uderzenia. Nie jest takie
samo jak te wcześniejsze, które napotkałem, ale zdecydowałem, że lepiej o
tym nie wspominać.
Nie dochodzisz tak daleko w dziennikarstwie jak ja nie rozwijając w
sobie pewnego rodzaju przeczucia w tych sprawach.
- Czujesz to? - żąda. - Zawsze te głupie założenia. Jak według ciebie
byłbym zdolny do tego bez krążenia?
Gdybyście się zastanawiali przez to ma na myśli okazałą erekcję,
która obecnie próbuje przewiercić się przez mój brzuch.
- Gnh. - mówię. O jasna cholera. To był długi dzień.
Oczy Victora zalśniły, chwyta mój tyłek i prowadzi do tyłu aż trafiam
na ścianę. Nie, żebym narzekał. Nie przy tym jego penisie pocierającym
agresywnie o mój brzuch i zostawiającym po sobie mokry szlak. Mój
własny fiut kieruje się szlakiem prowadzącym od jego pępka do pachwiny
i, o Boże, przy tym tempie nie minie dużo czasu zanim zdarzy się coś
znacznie więcej.
Może Victor to wyczuwa ponieważ odsuwa się o milimetr i okręca
mnie twarzą do ściany. Chwyta moje biodra obiema dłońmi i szarpnięciem
wypina mój tyłek w tył, mój penis wisi w powietrzu.
- Tak to chcesz? - syczy mi do ucha. Na karku czuję gorąco jego
oddechu, na pośladkach jakby rozgrzane żelazo. Czy to dlatego, że jest
nakarmiony? Staram się sobie przypomnieć czy w piwnicy jego skóra była
25
Paliuli86
zimna, ale pamiętam tylko uczucie jak jego kły zanurzały się w moją
szyję. - Chcesz żebym pieprzył cię przy ścianie, Frank? - warczy Victor,
jego palce na moich biodrach zaciskają się prawie do bólu, zdaję sobie
sprawę, że mu nie odpowiedziałem.
- Jak... kolwiek chcesz. - dyszę.
- W takim razie na podłodze. - rozkazuje szorstko.
Szybko staram się podporządkować. Boże, w Starym Kraju był
jakimś sierżantem? Albo może szkolił psy do obrony. W głowie
wyobrażam sobie siebie w obroży i smyczy, drżę kiedy ustawiam się na
kolanach i rękach, co w pewien sposób pasuje do psiego motywu.
- Nie. - mówi. - Na plecy.
Patrzę za siebie.
- Jesteś pewien? Ponieważ... ahhh! - uderzył mnie. On mnie cholera
uderzył! I w porządku, było to klepnięcie otwartą dłonią w pośladek, które
nie tyle bolało co prawie doprowadziło mnie do zabrudzenia dywanu, ale
jednak. - Nie rób tak!
- W takim razie rób co mówię.
Umysł mówi mi, że nie powinienem ulegać jego taktykom. Jednak
mój penis przypomina mi, że później będzie wystarczająco dużo czasu na
ustalenie osobistych limitów, po tym jak mnie doprowadzi do utraty
zmysłów. Mój umysł zaczyna coś mamrotać w odpowiedzi, coś o
powozach i koniach, ale teraz już mój penis krzyczy więc kładę się na
plecy. Dywan trochę drapie moją nagą skórę, ale nawet mi się to podoba.
Victor stoi nade mną przez chwilę, po prostu patrzy, później opada na
dywan i oblizuje mojego fiuta, powodując, że jęczę. Jeśli to pozytywne
pokrzepienie, jestem za. On wygląda jak przyczajone zwierzę z tą jego
ciemną czupryną i tymi silnymi ramionami.
26
Paliuli86
Chyba się zakochałem.
Chwyta mnie za nogi i kolana oraz popycha w stronę klatki
piersiowej, wtedy już jestem pewien, że go kocham. Marszczy brwi.
- Masz nawilżenie?
- Kieszeń dżinsów. - sapię.
Mruży oczy i trochę mocniej pochyla się na moje zgięte nogi,
sprawiając, że ciężko mi się oddycha.
- Więc, jednak chciałeś poderwać wampira? Te ubrania, makijaż, to
tylko akt?
- Hej, nigdy nie wiesz jak daleko musisz się posunąć, żeby
wyciągnąć z ludzi odpowiedzi, okay? A ja lubię być przygotowany, dobra?
Jak harcerz. - marszczę brwi. - Czekaj, macie harcerzy w Transylwanii czy
gdzieś tam?
- Za dużo mówisz. - mamrocze Victor, wyciąga foliową paczuszkę z
kieszeni moich dżinsów i rozrywa ją zębami.
- Nie jest to trochę ryzykowne? To znaczy mógłbyś z łatwością
przeciąć kłem... ahh!
Wokół mojego penisa zamyka się zgrubiała dłoń, chwyta
wystarczająco mocno bym poczuł łzy w oczach.
- Wystarczy! - warczy Victor. Kiwam głową i udaje mi się nie
zakwilić.
Uwalnia mnie, zakłada prezerwatywę na erekcję, która za każdym
razem gdy na nią patrzę wydaje się większa. Składam dziękczynną
modlitwę na nawilżenie, które rozmazuje na nią i na dłoń.
- Cii. - mówi mi. Nie wiem dlaczego. Nic nie mówię. Później okrąża
moją dziurkę śliskim palcem i wsuwa go do środka.
27
Paliuli86
Twarz Victora wygląda teraz bardziej miękko, łagodniej, pochyla się
i składa na moich ustach jeden z tych dziwnie smakujących pocałunków.
Język wsuwa pomiędzy moje wargi jednocześnie do odbytu wsuwa
kolejny palec. Zaczyna poruszać nimi we mnie i we mnie, poruszam
biodrami mimowolnie kiedy znajduje moją prostatę.
- Teraz! - wysapuję w jego otwarte usta. - Bierz mnie teraz! - zanim
dojdę kiedy ty nawet we mnie nie wejdziesz.
Victor unosi głowę.
- Jeszcze nie. - mówi z uśmieszkiem, jego palce wychodzą ze mnie, a
on się odsuwa troszkę. Opuszcza głowę, myślę, że chce mieobciągnąć,
zamierzam mu powiedzieć Nie, chcę cię w sobie. Ale zaczynam się
zastanawiać jak mogłem tak szybko zapomnieć czym on jest i czuję jak
jego kły przekuwają skórę mojego uda.
Czuję jakby już mnie pieprzył, tylko że jest to bardziej intymne.
Czuję ból i rozkosz i nie mam pojęcia które jest które. Ciemnieje mi przed
oczami od wszystkich tych odczuć, moje całe ciało mrowi od euforii.
Przez jakieś pięć sekund.
Unosi głowę i oblizuje usta, a ja jestem pozostawiony sobie,
osamotniony, mamroczący i płaczący.
- Nie! Nie, Boże, nie przestawaj! Proszę...
Wiecie co? Przez chwilę myślę, że on naprawdę błyszczy. Później
chwila mija i on potrząsa głową.
- Nie. To będzie zbyt niebezpieczne. I są... inne rzeczy, które
możemy zrobić. - Ilustrując to dla ciężko rozumujących, ustawia się i w
końcu, w końcu wpycha wielką, zaokrągloną główkę swego fiuta we mnie.
Nigdy nie pragnąłem nikogo tak jak pragnę jego w tej chwili.
Przesuwam się w dół i napieram na niego, starając się go zmusić do
28
Paliuli86
szybszego tempa i prawdopodobnie sprawiając sobie oparzenia trzeciego
stopnia od dywanu. Nie obchodziło mnie to. Potrzebuję go, całego i kiedy
w końcu czuję jego jądra na tyłku, prawie szlocham z ulgi. Wtedy zaczyna
szorstkimi ruchami wychodzić i wchodzić we mnie, przez co groziło mi,
że prześlizgnę się aż na korytarz.
- Dotknij siebie. - rozkazuje, chwytam posłusznie swojego penisa i
zaczynam nad nim pracować bez jakiegokolwiek poczucia rytmu, ale to
nie ma znaczenia ponieważ tylko tyle potrzeba by wypchnąć mnie za
krawędź. Ta gorąca do białości ekstaza zdawała się trwać przez wieczność,
czułem ją w całym sobie, na zewnątrz i w środku. To tak, jakby moja krew
zmieniła się w stopioną lawę, a moje nerwy były pod wysokim napięciem.
Kiedy uczucie zaczyna odpływać, Victor nieruchomieje i patrzę jak jego
twarz rozluźnia się, ciało drży i mam nadzieję, że dla niego było tak samo
dobrze jak dla mnie.
Opada na mnie, wypychając we mnie oddech. Jestem spocony i
pokryty spermą, mój tyłek pulsuje, a plecy wydają się obdarte do żywego
mięsa.
Jestem w niebie.
- WIĘC - mówię kiedy dużo później leżymy w łóżku, a ja bawię się
włoskami na jego piersi. - Co dokładnie zrobiłeś, że tak bardzo
rozdrażniłeś Madeleine?
Viktor wzrusza poziomo ramionami.
- Pani? To była jej łazienka.
- Co?
- Nie skończyłem jej na czas. Mówiłem jej, że zamówienie i
dostarczenie złotych kranów zajmuje czas, i nie mogę ich zainstalować
29
Paliuli86
jeśli ich nie mam, ale ona i tak mnie winiła.
- Ty... co? Jesteś hydraulikiem
- Dlaczego by nie? Wielu hydraulików przeniosło się z Polski żeby tu
pracować. I tylko dlatego, że teraz jestem wampirem, nie znaczy, że mam
przestać pracować. Zawsze jest zapotrzebowanie na całonocnych
hydraulików. Ale teraz będę musiał znaleźć nową pracę. Trzy miesiące
wakacji bez ostrzeżenia jest niedopuszczalne. Również Pani nadal będzie
mnie szukać.
Myślę o tym co Madeleine zrobiła temu biednemu facetowi za to, że
nie skończył pracy na czas i nagle czuję, że w przyszłości będę bardzo
ostrożny w upewnianiu się, że skończę pracę na czas.
Zdałem sobie sprawę, że zapomniałem powiedzieć Victorowi,
że nie musi dłużej się ukrywać, ale myślę sobie, a co tam. Jutro, w
przyszłym tygodniu, obojętne. W tej chwili nie bardzo mam ochotę by
zaczął znikać do pracy każdej nocy. Albo kiedykolwiek, jeśli o mnie
chodzi.
To znaczy, poza fantastycznym seksem, nie łatwo jest znaleźć w
dzisiejszych czasach dobrego hydraulika.
7
Padłam ze śmiechu. Niech żyją polscy hydraulicy:D
30