Czar
Czar
Nocy
Nocy
Autor : Anne Tentaras
kontakt: annetentaras@gmail.com
apach potu i tanich perfum ogarniał ją w około, choć zapewne większość z osób
tu będących używało czegoś o niebo lepszego i droższego, lecz teraz wszystko
mieszało się ze sobą tworząc mieszankę wybuchową. Gwar, szał, szelest ubrań i odgłosy
ocierających się o siebie ciał, kolorowe punkty mieszały się ze sobą tworząc pełną gamę.
Człowiek patrzący z góry mógł mieć problem z wyłapaniem kogoś znajomego.
Z
Z
Na środku szerokiego parkietu stała ona.
Czarnowłosa o szczupłej, umięśnionej sylwetce, zaokrąglona w odpowiednich
miejscach kształtach patrzyła przez półprzymknięte oczy. Włosy opadały jej kaskadami po
plecach, pojedyncze kosmyki oplatały jej śnieżnobiałe ramiona. Co jakiś czas jej ruchy
powodowały, że falowały i błyszczały od różnych kolorów uderzających w nie. Kontrast był
powalający, a do tego strasznie kuszący. Dodatkowo patrząc w jej niebieskie oczy można
było zostać zahipnotyzowanym, wręcz wwiercały się w swój wyznaczony cel. Przed
wyjściem mocno podkreśliła je jeszcze czarnym cieniem i tuszem uzupełniając to malując
usta krwistoczerwoną szminką. Sprawiało to, że mogła się poczuć wśród mężczyzn o wiele
pewniej, choć chyba nie było jej to za bardzo potrzebne, bo i tak znalazł się jakiś chętny.
Czarna sukienka do pół uda i z wysokim rozcięciem, bez ramiączek ukazywała
wyraźnie jej walory. Opinała ciało w każdym możliwym punkcie. Wysokie obcasy
sprawiały, że była wyższa niż w rzeczywistości i mogła pochwalić się swoimi długimi
nogami.
Mężczyźni z wielką chęcią, pożądaniem skanowali jej ciało. Co niektórzy, bardziej
odważni zbliżali się śmielej do jej niej, przypadkiem mogli otrzeć się o nią w czasie
szaleńczego, grupowego tańca. Przez cały wieczór nie pozwoliła sobie na żaden taniec z
którymkolwiek, nie pozwalała się im zbliżyć bliżej, objąć, tańczyć tylko z jednym, z nikim
po prostu nie chciała tańczyć jak z partnerem, kimś bliskim, a wciąż szukała kogoś, kto ją
oczaruje, zawładnie zmysłami i wyglądem. Nie chciała nikogo przypadkowego, a raczej
kogoś specjalnego.
Czuła się wolna. Poruszała zmysłowo swoimi ciałem. Okręcała wokół osi, zniżała się i
unosiła, po prostu wczuwała się w rytm sączącej się z głośników muzyki. Nie zdawała sobie
sprawy, że od dłuższego czasu ktoś ją obserwuje. Nie zdawała sobie sprawy, że zwróciła na
sobie czyjąś uwagę. Po prostu była sobą, więc przymknięte oczy rozszerzyły się, gdy tylko
wyczuła to coś, a raczej tego kogoś.
Tak, wyczuła.
Nigdy wcześniej to się jej nie zdarzyło. Mogła poczuć jego ostre, palące spojrzenie
skierowany na jej kark, wręcz przewiercał go na wylot. Sprawiał tym samym, że ciało
przechodziły dreszcze, a piersi same napięły się, sutki stwardniały i wręcz bolały, kiedy
naciskały na materiał sukienki, poza tym na dole poczuła zbierającą się wilgoć. To nie było
u niej normalne, aby tak po prostu to się działo.
Znalazła go, musiała.
Pomału, kołysząc biodrami obróciła się. Chcąc spotęgować zbierające się uczucia,
wodziła dłońmi zmysłowymi ruchami po całym ciele. Jedną z nich dłużej przytrzymała na
piersi gładząc je pomału, aby przy tym oblizać wargi. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na
spojrzenie w stronę nieznajomego i określić z kim takim ma do czynienia.
Zamarła. Znieruchomiała na środku parkietu, a usta rozszerzyły się, gdyż
natychmiast oczarował nią.
Stał oparty ramieniem o bar, wpatrywał się wprost w nią.
Dostrzegła ciemną, wysoką sylwetkę. Opinała go czarna koszula z krótkim rękawem,
która miała za zadanie pokazać silne, umięśnione ramiona wraz z jakimś dziwnym
tatuażem ciągnącym się na prawym barku przez całą rękę, aż do nadgarstka. Dostrzegła
także zarys mięśni brzucha dzięki idealnie dopasowanej koszuli. Ciemne jeansy luźno
zwisały na jego biodrach, była przekonana, że skrywają prócz umięśnionych nóg także coś o
wiele bardziej interesującego.
Dopiero po chwili spojrzała wyżej, na jego twarz.
Chciała wiedzieć, co za tajemniczy mężczyzna pożerał ją swoim wzrokiem i tak
przyciągał ją do siebie. Nie mogła dostrzec zbyt wiele, nie było jej to dane. Ciemne okulary
skrywały jego oczy, więc mogła się skupić tylko na pełnych wargach, które pasowały
idealnie do ostrych linii szczęki i ciemnej karnacji. Czarne włosy były w nieładzie, a na
twarzy dostrzegała niewielki zarost.
Nogi jej zadrżały, prawie upadła na parkiet, w chwili kiedy on posłał jej tylko
uśmiech. Nie był to normalny uśmiech, a właśnie ten jeden, wiele mówiący i zdradzający
większość mężczyzn. Dostrzegła błysk i zadziorność, biła od niego niespożyta energia oraz
zbyt wielka pewność siebie.
Cofnęła się o krok. Zrobiła jeszcze jeden. Coś niepokoiło ją w nim, ale zarazem
fascynowało. Wyczuwała od niego coś mrocznego, tajemniczego, skrywał w sobie rzeczy,
które mogły ją przerosnąć.
Wciąż była wpatrzona w niego, ale cofała się do tyłu. On niemal od razu oderwał się
od baru zauważając jej ruch.
Chciała się obrócić i odejść, zniknąć gdzieś w tłumie tych ludzi, ale jakoś nie
potrafiła się przemóc. Robiła tylko niewielkie kroki w tył. Ocierała się o kogoś, potykała, ale
nie zwracała na nich uwagi, nic jej już nie obchodziło.
Zamknęła oczy pragnąc zaznać spokoju. Wzięła głęboki oddech z myślą, że jak je
otworzy jego już nie będzie, okaże się złudzeniem, może duchem, czymś nierealnym w
normalnym świecie. Ale czy na pewno tego pragnęła? Przecież fascynował ją, a ciało wręcz
pożądało.
Ledwo otworzyła oczy, a od razu powędrowała spojrzeniem w tamtą stronę, ale
mogła stwierdzić, że jego już tam nie było. Odetchnęła z ulgą, nie zdawała sobie sprawy, ze
w ogóle przytrzymuje w sobie powietrze, jednak jej mięśnie wciąż były napięte i czuła
zdenerwowanie.
Gdzie on jest? Czy rzeczywiście był tylko zjawą? Czy był obrazem śmierci, która
mnie dotknie? Czy miał mnie już nawiedzać?
Teraz w jej umyśle krążyło tysiące myśli i przypuszczeń,
Z głośników popłynęły teraz zmysłowe, hiszpańskie rytmy, przy których każdy ruszał
się na parkiecie, a ciało samo rwało się do tańca. Musiała przyznać, że jej rozgrzane ciało
potrzebowało teraz mężczyzny, chciała poczuć jakiegoś przy swoim ciele, aby w pełni
wykorzystać czas, który tu spędzi.
Życzenie się spełniło szybciej niż myślała.
Kiedy poruszyła biodrami, silne dłonie ułożyły się na jej talii. Nie wiedziała z kim ma
do czynienia, ale w tej chwili to się nie liczyło. Przyciągnął ją do swojego ciała także mogła
wyczuć twardość na swoich plecach.
Westchnęła. Poruszyła się wraz z nim, z każdym razem ocierała się swoimi
pośladkami o niego, na chwilę zamarł, aby po sekundzie jego ręce zaczęły przesuwać się po
jej brzuchu, ocierały się przy tym o zarys jej piersi. Na szyi poczuła jego gorący oddech,
muskał ją sprawiając, że pojawiała się gęsia skórka. Palił ją jego dotyk, powodował, że
wrzała od środka.
Z ciekawością pochyliła głowę w dół, spojrzała, bo chciała zobaczyć te cudowne
dłonie, które ją obejmowały. Dopiero wtedy dostrzegła ten kontrast jej bladej dłoni i jego
ciemnych. Długie silne palce wodziły dalej po jej talii, obejmowały i rozgrzewały, ale ona
skupiła się na jego przedramieniu.
Tatuaż...
Napięła się i zadrżała. Jakaś cząstka jej nie chciała, aby to był właśnie on, umysł
podpowiadał jej, że to jest złe, ale jej ciało pragnęło tego, pożądało jeszcze bardziej jego
dotyku. Jasna lampka zapaliła się w niej, podjęła decyzję, musiała przerwać to zanim
posunie się za daleko.
Szarpnęła się, ale nie poruszyła się ani o milimetr, a wręcz bardziej docisnęła do
niego, mogła wyczuć jak każdy fragment jej pleców dotykał jego, tyłek był na wysokości
jego bioder. Westchnęła, kiedy jego dłonie zacisnęły się na niej jeszcze mocniej, jego twarda
erekcja naparła na jej tył, pochylił się, a ją owionął jego zapach.
- Ciii.. - szepnął jej do ucha, otarł swoim zarostem o jej szyję pozostawiając lekki,
czerwony ślad,
Nie powiedział przecież zbyt wiele, ale w jej pamięci już zapisał się ten gruby, acz
zmysłowy głos. Przeszły przez nią ciarki, poczuła jak jej zdradzieckie sutki stwardniały
jeszcze bardziej i nic nie mogła poradzić, że jęknęła.
Nie odpowiedziała mu. Wolała zamilknąć.
Próbowała mu się przeciwstawić, nie chciała mu się poddawać, ale on nie
odpuszczał. Przestał zwracać uwagę na cokolwiek co się działo wokół nich, ona również
zapomniała o tych wszystkich ludziach tańczących tak blisko. Nie odpuszczał, a dłonią
złapał za stwardniałą pierś i całował delikatnie jej kark. Wciąż poruszał swoim ciałem w
rytm muzyki, a przez to także jej.
- Pragniesz tego tak jak ja, mogę dać ci tyle rozkoszy, maleńka – wyszeptał i
przygryzł płatek jej ucha.
Pomruk wyszedł z jej ust. Jęknęła kiedy jego twardość po raz kolejny naparła na jej
pośladki, a ręką wybadał sutek. Ścisnął go, pociągnął przez materiał, a ona wiła się już od
samego tego uczucia.
Oparła głowę o jego ramię, gdy on zmysłowo tańczył z nią pośród tłumu. Trudno to
w ogóle nazwać tańcem, bardziej przypominało to jakieś gody, zaloty. Badał sytuację,
oceniał na ile może sobie pozwolić. W powietrzu wyczuwała tylko zapach pożądania,
pragnienia, seksu oraz jego skórę, która dawała wspaniały aromat, coś podpowiadało jej, że
ta noc będzie niezapomniana.
Dźwięki muzyki, rytmy i tempo, tłum wokoło, wszystko się zmieniało co chwilę, tym
samym i ich ciała zmieniały swoje ułożenie, szybkość ruchu. Dostosowywała się do niego,
wczuwała wraz z nim w to co ja otaczało.
Odczuwała, że jest mu poddana, już nie chciała z nim walczyć, a może raczej tego nie
nie potrafiła. Zawładnął nią i jej umysłem. Jego ciało: tors, brzuch, podbrzusze napierały
na jej plecy i pośladki, ręce owijał szczelnie wokół jej talii, a udem pocierał jej nogę. Mogła
poczuć jak usta muskają jej szyję, zarost ociera się o nią, a jego zapach owijał się wokół niej.
Miała dziwne wrażenie, że był dla niej jak narkotyk, nie chciała przestać go czuć, dotykać,
poruszać się wraz z nim.
Muzyka zwalniała, przyciszała się, choć tak naprawdę chyba tylko ona to tak czuła,
oni tylko wycofywali się z parkietu, wnętrza klubu. Opuszczali, a on kierował ich do
wyjścia, ona po prostu już przestawała myśleć przy nim. Coś ciepłego owinęło się wokół jej
ramion, zerknęła i i mogła stwierdzić, że to jej ciepły, krótki płaszcz, a po chwili w jej ręce
znalazła się także torebka. Zdziwienie i konsternacja malowały się na twarzy, to wszystko ją
zadziwiało, miało wrażenie, że śni, a o świcie obudzi się. Ogarnęła ją dziwna mgła, oczy
patrzyły jakby przez chmury, musiała mu zaufać więc poddała się jego ruchom, jego gestom
i ciału.
Nic nie mówił, nie pisnął żadnego słówka, po prostu był przy niej. Gdyby nie fakt, że
wciąż czuła na sobie i obok siebie jego aromat, a także gdyby nie czuła jego unoszącej się
klatki piersiowej przy niej, zapewne już dawno by stwierdziła, że tak naprawdę jego nie ma
przy niej.
Sama nie miała zamiaru rozpoczynać z nim konwersacji, więc nie wypowiedziała
pierwsza jakiegoś słowa. Zarówno ją onieśmielał ją jak i podniecał, choć w głębi duszy także
przerażała. Nie wie czemu, ale chciała poznać jego tajemnicę, bo było więcej niż pewne, że
ukrywa coś mrocznego i przerażającego. Wolała jednak zaryzykować niż posłuchać słów
rozsądku.
Ale czy będzie miała ku temu okazję?
Stukot obcasów obijał się o chodnik, a tym samym głośny odgłos zdradzał jej ruchy.
Jego nie potrafiła usłyszeć, był zbyt cichy, stąpał tylko z delikatnym szuraniem żwiru, choć
taki mężczyzna powinien poruszać się bardziej ociężale.
Obejmował ją mocno w talii, nie puszczał jakby bał się, że będzie chciała mu uciec,
ale najwyraźniej ona straciła na to najmniejszą ochotę, już nie chciała uciekać, a w głowie
formowały się jej ich wspólne obrazy.
Chcę tego! Pragnę go tej nocy choćby miałaby być moja ostatnią! - wmawiała
sobie. - Chcę go i nikogo innego!
Kilka minut później już znaleźli się przy czarnym hummerze. Musiała sobie
przyznać, że nie za bardzo ją zadziwił ogrom tego auta zaważywszy na postawnego
mężczyznę tuż przy niej. Samochód dużo mógł mówić o jego właścicielu, więc i ten
odzwierciedlał idealnie jego, tak samo groźny, tajemniczy, a zarazem biła od tego pewność
siebie oraz tego co w swoim życiu robi.
Nie musiała już dłużej zawracać sobie nim głowy, kiedy on sadowił ja na przednim
siedzeniu ze skórzanej skóry. Nie potrafiła się poruszyć, kiedy on zapinał jej pas szczelnie
wokół talii, a jego ramię obleczone teraz w skórę otarło się o napięta pierś. Czuła bijące od
niego napięcie, jak zamarł na moment, ale nie odważyła się spojrzeć w jego kierunku. W
końcu sam odsunął się, przesunął twarzą przy jej ramieniu nabierając w płuca jej zapach i
wzdychając.
Ciemnoszara
tapicerka, ciemność za przednią szybą rozświetlona
pojedynczymi latarniami, tylko to w tej chwili widziała. Nie odważyła się spojrzeć na niego,
nie miało już znaczenia co też się w tej chwili wydarzy.
On po prostu zajął swoje miejsce, czuła to i dostrzegła cień jego postury. Zapiął pas,
choć wydawało jej się, że nie robił tego zbyt często w przeszłości, ale może to przez nią tak
postąpił.
Cisza.
Czuła jak powietrze gęstniej wokół nich, kiedy sunęli droga przed siebie, atmosfera
pełna napięcia i pożądania. Nie miała pojęcia dokąd się kierują, czy do hotelu, czy do niego,
czy na obrzeża miasta, aby tam ją wykorzystać, zabić i zakopać, bo na pewno nie do niej.
Nie bała się, choć lekko drżała. Ona chciała po prostu jego, mieć go na sobie, w sobie, nic
więcej się nie liczyło.
Kątem oka dostrzegła jego napięte mięśnie, a kostki na dłoniach zbielały, kiedy
ściskał z siłą kierownicę. Przez cały ten czas, który jej już i tak zbytnio się dłużył, nie
spojrzał w jej stronę.
Zatrzymali się, ale tylko na moment. Przed oczami miała wielką, ciemną bramę,
która za sobą chowała coś tajemniczego, a teraz wpuszczała ich za próg. Przez ciało
przeszedł dreszcz, który szybko przeszedł w podniecenie na myśl o tym, co może się
wydarzyć. W ciemności podziwiała widok przed sobą, choć mogła dostrzec tylko kształty
ogarnięte mrokiem. Mogła jednak i tak stwierdzić, że ten mężczyzna w swoim życiu już
osiągnął niemal wszystko, że był kimś ważnym, a ona wciąż nie rozwikłała tego, był
zagadką. Ona wciąż borykała się raz za jakiś czas z zapłaceniem rachunków na czas, a tylko
za resztę pieniędzy na własne przyjemności.
Kierował się podjazdem i zatrzymał się dopiero przed frontem domu, a raczej
posiadłości. Wciąż był milczący, pośpiesznie odpiął się, aby następnie niemal wyskoczył z
pojazdu i popędził na około niego. Nie zdążyła się nawet ruszyć, sięgnąć do zapięcia, a on
już był przy niej. Odpinał z niecierpliwością, a palce drżały mu przy tym. Ona w tym czasie
karmiła się jego zapachem, a mgła z powrotem przysłoniła jej oczy. Fala pożądania
zalewała ją.
Wreszcie wziął ją w swoje silne ramiona. Myślała, że postawi ją na nogach i pomoże
wejść do środka, ale on wtulił twarz w jej włosy, zaciągnął się zapachem. Jęknął. Nie
wypuścił jej, a jeszcze bardziej przyciągnął do siebie. Z nią na rękach szedł do środka domu
nie zdradzając zmęczenia. Przytuliła się do jego torsu, nie liczyło się już nic poza jego
ciałem tak blisko niej.
Wszedł, nacisnął kontakt, a małe światełka zapaliły się oświetlając im drogę przez
korytarz, wytyczały szlak. Niósł ją po schodach na piętro, a ona nie rozglądała się wokoło
zbyt zajęta rozmarzeniem się przy jego torsie.
Po kilku kolejnych krokach otworzył drzwi. Dopiero wtedy poderwała się lekko, gdy
pomieszczenie rozbłysło delikatnym, pomarańczowym światłem. Obserwowała wygląd
sypialni. Czarne nowoczesne meble, śnieżnobiałe ściany, srebrne dodatki i szara atłasowa
pościel na ogromnej wielkości łóżku.
Tylko na to zwróciła uwagę, bo już po chwili znalazła się na środku, ogromnego
łóżka. Ona pośpiesznie ściągnęła z siebie swój płaszczyk, aby pozbyć się tego ciepłego
odzienia, już i tak było jej wystarczająco gorąco, nie potrzebowała go.
Odsunął się od niej i podziwiał widok przed swoimi oczami, a ona czuła jego
świdrujące, niemal palące spojrzenie. Sukienka podwinęła się jej nieco wyżej, prawie
ukazywała jej wilgotną już bieliznę, a gdy opadła na poduszki, włosy rozsypały się jej
wokoło. Było jej bardzo przyjemnie i miękko.
Oblizał wargi, kiedy odszedł, a ona natychmiast odczuła jego brak. On skierował się
do odtwarzacza i puścił cichą melodię, aby jeszcze poszukać czegoś w szufladach. Podparła
się na ramionach, aby móc obserwować go.
Coraz bardziej się jej podobał, a żar ogarniał prawie każdą komórkę ciała. Chciała
go, pragnęła tak bardzo, aby posiadł jej ciało i wziął wszystko, zaspokoił ją. Wilgoć
napłynęła nową falą powodując, że była pewna iż jej zapach do niego dotarł. Jej skąpe
majteczki były po prostu mokre od podniecenia.
Musiał ją wziąć.
Wreszcie podszedł.
Stanął przy końcu łózka, aby zrzucić z ramion kurtkę, a palce po chwili już
rozpoznały jego koszulę ukazując pomału coraz większy kawałek nagiego torsu. Odkrywał
się przed nią, a ona z miłą chęcią pochłaniała jego widok.
Oblizała wargi, a w głębi duszy, skrycie, pragnęła przesunąć swoim językiem po nim
i posmakować każdego centymetra skóry. Miała nieodpartą pokusą do zrobienia tego, bo
przeczucie podpowiadało jej, że musiał mieć cudowny smak.
On uśmiechał się zniewalająco wykrzywiając wargi, zdawał sobie sprawę jak na nią
oddziałuje. Ostatni guzik odpiął się, a ona podziwiała umięśnione ciało, gdy ściągnął ją
całkowicie z ciała. Ręce natychmiast powędrowały do jego spodni, aby sięgnąć do wielkiej
klamry oraz zamka.
Pragnęła mu się jakoś odwdzięczyć, dać coś w zamian, więc postanowiła pozbyć się
swojej sukienki, pokazać mu swoje ciało przyobleczone tylko w bieliznę. Pożądanie biło z jej
oczu, gdy wsparła się na ręce, a drugą sięgała za siebie.
Musiała przestać, kiedy warknął w jej stronę, gwałtownie poruszył.
- Niee... - wychrypiał.
W tych słowach krył się rozkaz. Odsunęła dłoń, opadła z powrotem na pościel i
patrzyła na niego.
Chce to zrobić po swojemu. Mam się bać?
Lekko podparła się na przedramionach przypatrując się jemu i temu co robi. Twarz
wyraźnie mu stężała, była bardziej poważna niż jeszcze przed chwilą, a z oczu bił ogień
przepełniony pożądaniem i podnieceniem. Przygryzała wargi na widok umięśnionego ciała
stojącego przed nim, a w szczególności na samą myśl, że zaraz ujrzy go w całej okazałości,
w tym to co ją najbardziej interesowało, skryte za napiętym materiałem spodni. Czuła, że to
musi być coś wielkiego, co w pełni ją wypełni i sprawi, że dojdzie jak nigdy dotąd osiągając
całkowite spełnienie.
Podobał mu się widok, jaki miał przed sobą, a zapewne o wiele lepiej byłoby, gdyby
ona pozbyła się swoich ubrań, leżała naga, rozłożona, gotowa na jego przyjęcie. Pragnął jej
posmakować, wylizać swoim językiem każdy fragment skóry, doprowadzić do krawędzi
rozkoszy, a sam następnie wypełniłby ją i posuwał równym tempem aż do pełnego
uwolnienia, pragnął z nią to przeżywać, a nie po prostu zaspokoić tylko siebie. Mogła się
sama rozebrać, ale wiedział, że bardziej ekscytujące będzie powolne ściąganie z niej
ciuszków. Mieli w końcu przed sobą cały dzień.
Rozpiął klamrę, pomału rozsunął na boki zamek i powolnym ruchem przesuwał
zamek w dół. Spoglądał wprost w jej oczy, które kierowała na jego palce, aby dostrzec
każdy, choćby mały fragment tego co kryły. Widział to pożądanie, tą chęć poznania go.
Nagość ukazywała się, kiedy rozpiął do końca spodnie i zsunął je niżej. Nagi, gdyż nie nosił
bielizny, którą uznawał za zbędną w niektórych miejscach. Obserwował, więc jak jej oczy
rozszerzyły się, kiedy analizowała jego olbrzyma, który był jego dumą, który zadowolił tak
wiele kobiet. Lecz teraz nic się nie liczyło, chciał zadowolić tylko jedną kobietę, która leżała
przed nim.
Miała co podziwiać, bo zrobił na niej piorunujące wrażenie.
Oblizała językiem wargi. Pochłaniała każdy centymetr jego ciała, obserwowała zarys
mięśni brzucha, wyrazistego V, które kierowało spojrzenie wprost do twardej, prężącej się
dumnie męskości. Przyglądała i analizowała całą jego długość, a oczy niemal wychodziły jej
z orbit.
On jest tak duży, czy zmieści się we mnie? - zastanawiała się przełykając ślinę.
Wyczuwała, że jej bielizna był całkiem mokra. Do jej nozdrzy docierał zapach, a była
niemal pewna, że i on mógł ją wyczuć. Potarła o siebie uda, bo chciała choć na moment
złagodzić to dziwne uczucie. Potrzebowała, aby on zrobił kolejny ruch i zaspokoił jej
ogromną żądzę.
Cichy jęk wyszedł z jego ust, kiedy nabierał powietrza w płuca przez nos, a wyczuł jej
słodki aromat. Jej zapach dotarł też wprost do jego twardej erekcji, która zadrżała na samą
myśl o penetracji jej wnętrza.
Zbliżał się do niej.
Robił to jednak zbyt wolno/ Chciała aby się pospieszył, pozbył jej wszystkich ubrań i
posiadł tak jak tylko chce. Miała nieodparte wrażenie, że się z nią drażni, specjalnie
przeciąga tą chwilę. Ciało wręcz wrzało, krew gotowała się w niej, chciało, aby przyspieszył
wreszcie swoje ruchy.
Jemu podobało się to, jak postępuje, bo wiedział, że ta noc będzie długa, będzie ją
miał w każdy sposób jaki zechce, zaspokoi swoje żądze, a także doprowadzi ją do stanu
seksualnego wykończenia. Sprawi, że następnego dnia będzie mieć problem z poruszaniem
się. Chciał, aby zapamiętała tę noc na długo, wręcz do końca swego ludzkiego życia, a gdy
będzie chciała być z innym mężczyzną, będzie wspominać jego i tą upojną noc, którą jej
zaserwował.
Podszedł do krawędzi łózka. Pomału zaczął wspinać się na nie wykonując niemal
kocie ruchy. Dłońmi złapał za jej kostki i powoli przesuwał je wyżej, po odzianej w
delikatne pończochy łydce. Jego erekcja szarpnęła gwałtownie, kiedy skierował wzrok na
wilgoć pomiędzy nogami swojej kochanki. Oblizał wargi i cicho zamruczał z chęci rzucenia
się od razu na nią, ale powstrzymał pierwotne zapędy, postępował powoli.
Łapiąc nieco mocniej, rozszerzył jej nogi, a dłoń powędrowała do górnej części jej
uda. Palcami musnął koronkową gumkę pończoch, aby pociągnąć za jej kraj. Wspomógł się
drugą ręką i pomału zsuwał ją z niej ukazując więcej nagiej skóry. Pod palcami wyczuwał
gładką, delikatną jak aksamit fakturę. Opuszkami przejechał po niej powodując lekkie
drżenie.
Mimowolnie jęknęła.
Torturował jej ciało i duszę. Nie wiedziała czemu, ale po prostu chciała go już w
sobie, a on zdecydował się na tą iście szatańską mordęgę. Niecierpliwiła się, ale on nic sobie
z tego nie robił, tylko zsuwał pomału z niej cienką tkaninę pończoch. Robił to delikatnie
powodując drżenie i pojawienie się gęsiej skórki, za każdym razem, gdy czubkiem palca
przejechał po gołej skórze.
Nigdy żaden mężczyzna nie rozpalał jej ciało w taki właśnie sposób. Każdy kolejny
kochanek, z którym była do tej pory, dążył do zaspokojenia samego siebie, a ona sama w
pojedynczych przypadkach osiągała spełnienie, więc często zmuszona była dokończyć
wszystko w łazience, sama. Choć nie szukała idealnego kochanka, który dbałby także o nią,
to miałaby odmiana posiadać takiego. Ci co sprawiali jej rozkosz, dawali coś w zamian,
okazywali się najczęściej albo mężczyznami zajętymi, albo szukający tylko jednorazowego
numerku.
Teraz miała przeczucie, że tej jednej nocy, ten nieznajomy mężczyzna, o którym nic
nie wiedziała, rozpali ją i da ukojenie jej ciału. Nie potrzebowała nikogo na stałe, nie
szukała w nim kogoś takiego, bo wiedziała, że jej rozwijająca się kariera zabiera zbyt wiele
czasu, a nie chciałaby go zaniedbać, rozczarować.
Sam jego dotyk rozpalał ją. Zsunął w końcu jedną z pończoch i odrzucił w bok, a
następnie podobnie jak z tamtą postępował z drugą. Wreszcie, po tych kilku dłużących się
chwilach, pozbył się i tej części jej odzieży, ale i tak wciąż miała na sobie najważniejsze.
Jednego pragnęła, aby znaleźć się przed nim i dla niego, naga, aby mógł ocenić jej ciało.
Przy nim sprawiała wrażenie kruchej, malutkiej i wręcz brzydkiej, ale póki on
pragnął być z nią, chciał w nią wejść i posiąść, ona czuła, że nie może być najgorsza, a jemu
się najwyraźniej podoba.
Oddech lekko mu przyspieszył, kiedy druga z pończoch znalazła się na podłodze, a
on mógł dłońmi masować po całej długości jej nóg. Ślinka napłynęła do ust, chciał jej już
posmakować.
Patrząc na jej twarz, na której dostrzegał lekki, różowy rumieniec, pochylił się i
przejechał językiem po udzie. Delektował się jej smakiem w powolnym ruchu,
- Mmmm... - mruknął.
Co raz bardziej tracił cierpliwość. Dłonie powędrowały pod sukienkę, otarły się lekko
o kraj cienkich fig, aby złapać za jej biodra, a on kosztował jej jeszcze raz. Dopiero wtedy
podciągnął się wyżej, aby unieść się ponad nią. Znalazł się tam gdzie chciał. Wsparty na
ramionach górował nad nią z nogami pomiędzy jej. W ten sposób po prostu przypatrywał
się jej wyrazowi twarzy i temu, co może z niego wyczytać.
Miała na sobie nagiego mężczyznę. Leżał na niej, może nie tyle leżał, co unosił się
ponad nią. Jego oddech owionął jej twarz, otoczył ją więc zapach drogiego alkoholu.
Pochylił się, aby musnąć wargami jej policzek, a to sprawiało kolejne drżenie ciała i była
coraz bardziej rozpalona, kiedy on ustami przesuwał się wzdłuż żuchwy.
W końcu jego wargi dosięgły jej. Poczuła te wspaniałe usta na sobie, ale było jej
mało, chciała czegoś więcej, więc naparła na niego, lecz on w tej samej chwili cofnął się.
Jęknęła.
Odsunął się, ale nie za daleko. Przesunął się w lekko bok, aby muskać, całować jej
szyję, lekko przygryźć, aby w jakiś sposób ja oznaczyć. Następnie przesunął się niżej, aby
całować jej nagie ramiona.
Ona po prostu leżała, wpatrywała się w sufit nie mogąc zerknąć na niego, oddychała
ciężko przez rozwarte lekko usta i rozkoszowała się dotykiem jego warg na sobie. Był tak
delikatny i przez to pociągał ją tak bardzo. Rwała się do tego, żeby dać mu sygnał, posiadł ją
w jakikolwiek sposób, ale z drugiej strony wiedziała, że nie może wykonać kolejnego ruchu,
bo ją powstrzyma.
Te słodkie wargi sunęły po jej dekolcie, aby dotrzeć do zagłębienia pomiędzy jej
piersiami. Muskał, całował, lizał i lekko przygryzał jej skórę, a przez to rozpalał ją do
czerwoności. Chciał zejść niżej, dostać się do jej dwóch, napierających piersi, ale opinający
je materiał blokował to.
Warknął tuz przy jej skórze, kiedy zdał sobie sprawę, że nie przesunie się w łatwy
sposób niżej. Chciał być ostrożny, podchodzić do tego pomału, ale coraz bardziej czuł, że
nie wytrzyma, stawał się coraz bardziej niecierpliwy. Pogłębiała to świadomość, że jego
twarda erekcja ociera się o jej nagie udo.
Jego dłoń powędrowała na bok jej talii, tuż pod pachą, gdzie był kraj jej sukienki.
Lekko wygięła się, uniosła, aby on mógł wsunąć tam rękę, sunąc po plecach dotrzeć do
zapięcia na jej plecach. Pomału rozsuwał go, a materiał poluźniał się.
Zahaczył zębami i ściągnął czarną tkaninę sukienki z jej mlecznobiałej piersi.
Pomału ukazywały się jego oczom opatulone w koronkowy, prawie przeźroczysty stanik bez
ramiączek. Zakrywał w ten sposób przed jego oczami sutki, które zapewne były już
stwardniałe, a wypustki napierały dając małe wybrzuszenia w nich.
Język musnął je przez materiał, wpierw jeden, później drugi, a w międzyczasie
dłońmi zsuwał z niej sukienkę. Musiała lekko unieść swoje biodra, a jego erekcja naparła
silniej na udo, po prostu się w nie wbijała.
Jęknęła na to uczucie.
On również mruknął przy jej piersiach liżąc jej tuż przy krawędzi stanika, w tym
samym czasie sukienkę przesunął poniżej bioder. Lekko otarł się ciałem o jej i czuł jak
przenika ją żar, który teraz przenosił się na nią.
Odchylił się, spoglądał na nią pożądliwie, jakby była czymś do jedzenia i zechciał ją
schrupać. Przełknął ślinę. Uniósł się ponad nią, a natychmiast odczuł brak kontaktu z jej
ciałem, więc jak najszybciej pozbył się z niej sukienki, aby odrzucić gdzieś w bok.
Dzięki temu mógł przez chwilę patrzeć na jej bladą skórę, odzianą w czarną,
seksowną bieliznę. Mógł dostrzec błysk w jej oczach, kiedy badała jego reakcję oraz na jej
skórze pojawił się delikatny rumieniec, zaróżowił nieco jej ciało. Wyczuwał tą bijącą od niej
energię.
Musiała go obserwować, nie potrafiła się jakoś powstrzymać przed tym. Całe ciało
wręcz płonęło od chwili opuszczenia klubu, ale teraz, po dotyku jego ust na jej skórze,
wręcz spalało się. Chciała więcej, chciała jego. Jego ciało działało na nią jak magnes, wręcz
przyciągało ją. Choć kontrast jej bladej cery i jego ciemnej karnacji rzucał się w oczy,
wydawało się to bardzo seksowne. Podniecała się od samych myśli, że ten mężczyzna,
wielki i umięśniony, a także tak dobrze wyposażony, posiądzie ją i to już za kilka chwil, a
może szybciej.
Czuł, że więcej nie wytrzyma, musi znaleźć się w jej gorący wnętrzu. Szczególnie, że
mógł łatwo ujrzeć wilgoć pomiędzy jej nogami, a zapach jaki od niej dochodził był
niebiański dla niego.
- Chcę ciebie – warknął.
- Weź mnie – mruknęła, jęknęła przy tym.
Jego dłoń powędrowała wprost do jej stanika, na szczęście dostrzegł wcześniej, że
zapięcie znajdowało się z przodu. Zdolne palce rozpięły go, a piersi natychmiast uwolniły
się z ciasnych miseczek. Teraz prężyły się przed nim dumnie, a różowe sutki sterczały przed
nim, twarde i pragnące dotyku. Musnął oba kciukami, uszczypnął lekko.
Jęknęła na ten dotyk, a on znowu ścisnął je pomiędzy palcami, przez to jej ciało
przeszyły dreszcze, a on rozkoszował się tym widokiem.
Powtarzał swoje ruchy raz za razem. Kochał to w jaki sposób wiła się pod nim
przepełniona pożądaniem i pragnąca, aby uwolnił ją od tego uczucia.
Dłoń zsunęła się po jej brzuchu, złapała za kraj koronkowych majteczek i szarpnął za
nie rozrywając, zwinął je do pięści, a jego dłoń stała się mokra od jej soków. Przyłożył do
nosa i zaciągnął się.
Zaczęła się w nim budzić druga natura, a nie chciał, aby i ona ja poznała. Pragnął ją
ukryć w sobie, ale jej zapach oraz smak sprawiały, że stawało się to coraz trudniejsze. Nie
mógł i nie chciał się dłużej z nią bawić. Chciał ją ujrzeć w pełnej krasie, bez żadnego
odzienia, a dzięki pozbyciu się jej bielizny miał już taka możliwość. Przed sobą miał
idealną, bezwłosą i zaróżowioną część jej ciała. Jej soki błyszczały na skórze, aż prosiły się o
zlizanie do czysta.
Musiał spróbować, więc przejechał językiem po nabrzmiałych wargach, a dłonią
musnął jej wrażliwy fragment skóry, zanurzył w niej swoje palce. Pokryły się jej nektarem,
spojrzał na nią i patrząc w jej oczy oblizał każdy po kolei, possał je przez ułamki sekund, aż
czuł ocierające się o nie, ostre z pożądania zęby.
Mruknęła jak kotka, poruszyła biodrami, kiedy on smakował jej soków. Ten widok
był tak gorący, chciała po prostu więcej. Pragnęła by te jego wspaniałe usta znalazły się na
jej wrażliwej skórze, possały i bawiły nią. Pragnęła, aby jego język zanurzał się w niej,
muskał i penetrował dogłębnie.
On chciał dać jej orgazm, doprowadzić ją na szczyt dzięki swoim ustom i językowi,
ale bał się, że w tamtej chwili uwolni się z niego bestia, był na krawędzi. Jego erekcja
potrzebowała zanurzyć się w jej wnętrzu. Sięgnął dłonią w bok i z szuflady wyciągnął
szybko opakowanie, które jednym ruchem rozerwał swoimi zębami. Jego oczy pociemniały,
a cichy warkot wydobył się z jego ust.
Jednym ruchem naciągnął na swoją kolosalną wielkość cienki lateks prezerwatywy.
Widział jak ona jest pobudzona i przesuwa się popod nim, wije i pragnie jego dotyku. Po
chwili znalazł się już na niej, okrył swoim ciemnym ciałem jej blade. Dwa rozgrzane ciała
zetknęły się ze sobą, a twarda erekcja ocierała się o wilgotne wejście.
Poprawił się, kiedy ustawił się idealnie nad jej wejściem. Oczy stały się niemal
czarne od samej myśli znalezienia się w niej.
Patrzyła na jego skupioną i napiętą twarz. Dostrzegła, że jego twarz jest spięta, a
zerkając na nią miał pytanie w oczach, które były tak ciemne z pożądania. Chciał się
upewnić, czy na pewno może sobie pozwolić na wejście z nią i zaspokojenie się.
Twierdząco kiwnęła głową, pozwalając na jego ruch. Już sekundę później, jego
twarda erekcja, zaczęła zanurzać się w jej wnętrzu. Czuła jak ją rozciąga, wypełnia każdy
milimetr, a to uczucie było tak wspaniałe, że wygięła się w łuk. Rozkoszowała się samym
uczuciem posiadania go w sobie.
Ciche jęki wydobywały się z jej ust, powtarzały się raz za razem.
Widok jej, podnieconej i chętnej, sprawiał, że i on chciał więcej, więcej... Odgłosy,
które wychodziły z niej rozpalały go jeszcze mocniej, a atmosfera w pokoju była wręcz
gorąca.
Musiał przyznać, że dawno nie był w ciele kobiety, która w taki sposób otaczała go i
była aż tak gotowa na jego przyjęcie. Nie zachowywała się jak większość puszczalskich
dziewczyn w klubie, które często kręciły się wokół niego, pragnąc znaleźć się pod nim lub
na nim. Ona była inna, wiedział to od pierwszego spojrzenia w jej kierunku, wtedy jej
zapragnął, dostrzegł coś niezwykłego. Miał dziwne wrażenie, że ona byłaby gotowa do
zaakceptowania jego prawdziwej natury, choć tego nigdy nie mógł być pewny, już kiedyś się
zawiódł.
Jego usta odnalazły jej wargi, naparł mocno, ale nie pozwolił sobie na otwarcie ich
przy niej. Gdyby poczuła jego zęby mogła się przerazić, a nie wolno mu było aż tak
ryzykować. Wplotła palce w jego włosy, kiedy on wszedł już całkiem w nią. Jej język
próbował się wbić w jej usta, ale nie pozwolił na to.
Nie poruszał się w niej, rozkoszował się chwilą, kiedy w pełni był w niej zanurzony.
Oderwał się od jej ust, wsparł się na przedramionach tuż przy jej głowie. Nabrał
powietrza, kiedy patrzył w te śliczne oczy i wynurzał się z niej prawie cały, aby następnie
wejść w nią ponownie.
Jęczała i wiła się pod nim. Każdy ruch w jej ciele sprawiał tak wiele satysfakcji i
wiedziała, że wkrótce dojdzie.
Jego oczy, pełne pożądania, tajemnicy, czarne jak dwa węgle wpatrywały się w nią, a
jej coraz bardziej to się podobało. Każda komórka jej ciała pragnęła wszystkiego co może jej
dać, pozwoliłaby mu na wszystko.
Czuł, że jej orgazm nadchodzi, zmrużyła oczy, a on przyspieszył swe ruchy, aby móc
dojść wraz z nią. Ścianki jej wnętrza zaciskały się na nim, kiedy wreszcie dotarł do niej
orgazm, a on w tej samej chwili ryknął osiągając spełnienie. Wygiął się i wcisnął jak
najgłębiej w nią. Palce zacisnęły się na prześcieradle, które pod wpływem ostrych w tej
chwili pazurów rozdarło się w niektórych miejscach.
Fala gorąca, drgawek dosięgła jej. Z jej wnętrza wylewało się z niej jej spełnienie.
Czuła jak i on osiąga swój orgazm. Zmrużyła oczy, bo mgła otoczyła ją. Czuła jak odpływa,
stwierdziła, że musi mieć już omamy, kiedy zanurzając się w ciemność słyszała jakiś ryk i
coś, co jej przypominało coś dziwnego.
Opadła bez sił i zasnęła.
Patrzył jak jego kochanka, wykończona po silnym orgazmie zapada w sen. Miał
szczęście, że właśnie tak się stało. Gdyby go teraz zobaczyła to zapewne uciekłaby jak
najdalej, a nie wiedział jak on by mógł na to zareagować.
Opuścił jej ciało, próbował unormować oddech.
Czuła miękka pościel wokół jej ciała.
Przeciągała się w łóżku myśląc o niesamowitym śnie jaki ją nawiedził. Na samo
wspomnienie go była wilgotna i podniecona. Wszystko było tak realistyczne, że nie chciała
się budzić, ale promienie światła zaczęły jej padać na twarz.
Ziewnęła i pomału otworzyła oczy.
Jej wzrok padł na biały sufit, a następnie zaczęła spoglądać wokoło. Po kilku
sekundach dotarło do niej, że nie jest w swojej sypialni, w swoim łóżku, a naga i obolała jest
gdzieś indziej.
Podwinęła kolana i cofnęła do tyłu opierając się o zagłówek, a przerażenie biło z jej
oczu. Nie wiedziała z kim była, gdzie była i co ją czeka. W tej jednej chwili wyczuwała pełno
tajemnic i coś niebezpiecznego.
Sen nie był snem, a rzeczywistością....
szystko wydawało się snem, czymś co nagle zawładnęło jej umysłem na jedną
chwilę, otumaniło ją i sprawiło, że wydawało się nierealne. Każde wspomnienie
poprzedniej nocy było przymglone, a mężczyzna wydawał się nie rzeczywisty. Teraz nie
mogła sobie przypomnieć nawet tego, jak też on wygląda, albo czy kogoś czasem jej nie
przypomina. Nigdy nie była z kimś takim, kto tak szczelnie był owinięty jakąś tajemniczą
maską, więc tym bardziej wydawało się to niemożliwe. Chciała wiedzieć, że tak naprawdę
istniał i nie różni się niczym od innych mężczyzn jakich znała.
W
Podkuliła kolana, a ręce zaplotła tuz pod nimi. Patrzyła w przestrzeń opierając się
brodą o nogi, a głowę zaprzątało tysiące różnych, dziwnych myśli, pełno pytań, które wciąż
pozostawały bez odpowiedzi.
Gdzie była? Co to za miejsce?
Obca posiadłość, obcy pokój, obce łóżko. Wszystko co znajdowało się w tym
pomieszczeniu nie należało do niej, no może poza skrawkami ubrań pałętających się po
podłodze. Wszystko było najprawdopodobniej jego, ale nie miała tej pewności, bo jego przy
niej nie było.
Była sama.
Otaczały ją śnieżnobiałe ściany oraz czarne, drewniane lub metalowe meble.
Wszystko eleganckie i zarazem nowoczesne, w jednym stylu, zero kiczu. Wyraźnie było
widać, że mężczyzna ten miał gust, którego mogli pozazdrościć mu inni.
Łóżko, w którym się obudziła, było ogromnej wielkości, wydawało się, że mogłaby
się w nim schować bez problemów. Gdyby tylko chciał mógłby zmieścić w nim kilka osób,
jakby brakło miejsca do spania. Mogłaby w nim spać, wylegiwać się przez cały dzień, bo
było miękkie i wygodne, o aksamitnej, gładkiej pościeli. Przesunęłam dłonią po idealnym
materiale. Wyczułam fragment, gdzie prześcieradło było potargane, czułam kilka rys
równoległych do siebie.
Od czego się zniszczyło? - Uniosła lekko cienką kołdrę i spojrzała tam, gdzie wyczuła
ręką coś dziwnego. Dostrzegła cztery długie rysy, tworzące cztery długie nacięcia, jakby
ktoś ciął je nożem od linijki. Musiała przyjrzeć się całemu, zaraz po drugiej stronie jej było
dokładnie to samo, takie same nacięcia. Była pewna, że nie mogła tego ani ona ani on
zrobić bez użycia czegoś ostrego, ale istniała też możliwość, że było to już zrobione
wcześniej. Sama pamiętała o tym, jak mocno zaciskała palce, ale miała co dopiero
wypielęgnowane i pomalowane, króciutkie paznokcie, więc na pewno nie mogłaby tego
zrobić za ich pomocą.
Czuła się coraz bardziej dziwnie, a gęsia skórka pokrywała odkrytą skórę.
Rozejrzała się szukając czegoś podejrzanego, coś na czym mogłaby skupić swoją
uwagę, choć sama nie wiedziała co to miałoby być dokładnie. Wzrok skupiła na bocznych
drzwiach. Domyśliła się, że za nimi mogła odnaleźć łazienkę, dać ukojenie choć na chwilę
swojemu ciału.
Nadsłuchiwała przez moment, ale żaden hałas nie dotarł do niej. Najwyraźniej jego
nie było nigdzie w pobliżu, więc szybko uniosła się owijając szczelnie wokół ciała ciepłą
kołdrę. Pozbierała pośpiesznie ubrania walające się po podłodze, aby móc udać się do
łazienki i oczyścić się z potu oraz niego.
Wyczuwała na sobie zapach tego mężczyzny. Był tak wyrazisty, mieszanka jego potu
i spełnienia, resztki nasienia, piżmowy, słodki zapach zmieszany z drogimi perfumami. To
było przyjemne i wręcz pobudzające, ale pragnęła się już od tego uwolnić, wyjść stąd i
zapomnieć o tym co się tu wydarzyło.
Tak jak myślała, była to łazienka, więc nie pomyliła się.
Zamknęła za sobą drzwi i znalazła się w czarno - białej łazience. Wszystko wykonane
znów elegancko, z rozmysłem, każda część uzupełniała się. Choć skromnie wyglądała, po
przypatrzeniu się można było stwierdzić, że wydał na urządzenie jej sporo gotówki. Ona
skierowała się wprost do przestronnego prysznica, gdzie spokojnie mogły się zmieścić dwie
osoby. Odkręciła srebrny kran i zanim weszła zsunęła kołdrę na kafelki.
Nagie i zmęczone ciało oblał ciepły strumień wody spłukując z niej wszystkie brudy
poprzedniej nocy.
Próbował unormować oddech. Swobodnie nabierać powietrza.
Noc, którą spędził z tamtą kobietą była najlepszą ze wszystkich jakie do tej pory
przeszedł. Nie spodziewał się, że będzie zdolna obudzić w nim bestię, która także
zapragnęła posiąść jej ciało, mieć pod sobą kruchą niewiastę. Prawie na to pozwolił, prawie
udało się przeistoczyć mu w potwora, prawie.
Na szczęście dla niej i niego samego wycofał się w odpowiednim momencie, uciekł w
głąb ciemnego lasu za jego domem, gdzie pozwolił swojej drugiej naturze na wszystko, co
tylko chciała.
Besta, która się w nim kryła, siedziała głęboko w nim od zawsze, odkąd się urodził
jakaś cząstka pozostawała w nim. Odziedziczył to przekleństwo w spadku po swoim ojcu, a
w głębi duszy wolałby się nigdy nie urodzić, gdyby wiedział jaki los go czeka. Tamten
mężczyzna uwiódł jego matkę swoim pięknym ciałem i aparycją, omamił ją a następnie
zostawił na pastwę losu, przez co ona sama musiała w jakiś sposób ujarzmić jego drugą
naturę. Przemiana w tą drugą postać nastąpiła w nim dopiero po osiągnięciu pełnoletności,
ale już wcześniej miał nagłe wybuchy i dziwnie się zachowywał.
Zawsze ta chwila, w której przyjmował postać bestii była pełna bólu, ale zarazem
pewnej ekstazy, podniecenia, przez co nienawidził tego jeszcze bardziej.
Jego ojciec pojawił się kiedy nastąpiło to za pierwszym razem. Po prostu stanął
niedaleko niego i obserwował, ale on wyczuwał, że jest z niego dumny, bo w końcu ktoś
odziedziczył po nim te przeklęte geny. On sam w tej jednej chwili, kiedy nastąpiła pierwsza
przemiana, pragnął umrzeć. Nie chciał żyć z tym czymś w sobie, a tylko pozbyć się tego,
móc pozostać sobą, stać się normalna osobą w jego wieku, ale nic z tego. To wszystko
nastąpiło.
Odtąd jego ciało uformowało się w odpowiedni sposób, odtąd wyglądem
przypominał mężczyznę, na oko dwudziestopięcioletniego, choć już teraz miał o wiele
więcej. Nie starzał się, nie pojawiały się na jego twarzy zmarszczki, a jego ciało nie słabło.
Nie musiał udawać się co drugi dzień na siłownię, czy też uprawiać jogging, i tak miał
wysportowaną sylwetkę z idealnie uformowanymi mięśniami. Nigdy nie musiał starać o
kobiety, to one same ciągnęły się do niego jak pszczoły do miodu nie wiedząc z kim tak
naprawdę mają do czynienia.
Sam próbował już popełnić samobójstwo, ale z niepowodzeniem. Jedyną pamiątką
po tym była szrama na jego piersi od wbitego metalowego pręta, który przeciął mu skórę.
Nic poza tym mu się nie stało.
Teraz podążał przez las w stronę swojego domu, a raczej miejsca, które mógł przez
jakiś czas nazywać domem, aż do momentu, w którym będzie musiał zniknąć stamtąd.
Słońce już zaczęło unosić się ponad horyzontem i oświetlać teren wokoło, a jego myśli
automatycznie wędrowały do tego pięknego ciała, które pozostawił nagie i rozpostarte na
łóżku.
Nigdy nie odczuwał czegoś takiego do nikogo, do żadnej kobiety czy też mężczyzny.
Jego ciało wręcz samo ciągnęło do niej, jakby byli dwoma magnesami o przeciwnych
biegunach, które musiały się spotkać razem i połączyć. Wspominał jak kusiła go, a w czasie
miłosnych uniesień wbijała w niego swoje pazury w jakiś sposób wiązała go ze sobą. Czuła
się, jakby był przez nią zamykany w ciasnej klatce, jakby nie chciała go puścić i dzielić się z
kimkolwiek innym, a on z chęcią miał zamiar jej na to pozwolić.
Czy ona jest moją NIMAH? - spytał sam siebie w myślach.
O tych kobietach słyszał tylko z drugiej ręki, sam nigdy nie spotkał żadnej. Jego
matka posiadała w sobie tylko cząstkę nimah, która przyciągnęła jego ojca, ale przez to, że
nie była nią całkowicie, nie potrafiła utrzymać go blisko siebie. Ten jak się okazało, miał
taką samicę gdzieś zupełnie indziej, a jego matka była tylko tylko odskocznią od
codzienności. Przy okazji to ona, a nie jego luba, dała mu upragnionego syna, do którego
tak naprawdę nigdy się nie przyznał.
Nimah wiązała samca z samicą na wieki, nic nie mogłoby ich rozdzielić prócz śmierci
któregokolwiek, choć i to wiązało się ze śmiercią tego drugiego. Żadne z nich nie
potrafiłoby żyć bez swego partnera, wpadliby w agonie i już nigdy nie odzyskali dawnego
wigoru, chęci do dalszego współżycia w tym świecie.
Czarnowłosa kobieta, z którą spędził poprzednia noc, a teraz leżała i odpoczywała
wykończona po upojnie spędzonej nocy, znajdowała się w jego łóżku. Wciąż czuł na sobie
jej niezwykły zapach, a to pobudzało jego organ do ponownego działania, chęci zanurzenia
się w jej ciepłym ciele. Wciąż jego umysł dostarczał mu wspomnień o tym jak oddychała,
jęczała i wiła się pod nim pragnąc jeszcze więcej niż jej dawał. Chciał znów ją posiąść i
poczuć ten żar jej ciała ocierającego się o niego, a był pewny że nie byłoby to jeden raz a
więcej i więcej. Pragnął mieć ją znowu.
Zbliżał się do swojego domu, wpierw powoli, ale gdy tylko dostrzegł zarys muru jego
kroki zwiększyły szybkość. Jego myśli ciągle krążyły wokół niej i nie chciały go opuścić.
Wyobraźnia wręcz szalała, ukazywała jego umyśle tysiące zdjęć, wyobrażeń,
przedstawiających ich, miejsca i pozycje ich wspólnych ekscesów, tego co mogliby zrobić,
jeśli tylko sobie pozwolą na coś więcej. Pochłaniało go to bez reszty.
Mijając bramę zdał sobie jednak sprawę, że coś jest nie tak, coś nie pasowało.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że brama wejściowa była uchylona choć nie powinna. On
sam nie opuszczał tego miejsca tą drogą,a skacząc przez wysoki mur z dachu garażu, a
dodatkowo pamiętał, że kiedy przechodził z nią tędy upewniał się, iż zamknął wszystko
dokładnie. Nikt nie miał prawa wkroczyć na jego terytorium, a był pewny, że nie zostawiał
jej uchylonej w ten sposób.
Węchem próbował wyczuć kogoś obcego, bo jego wrażliwy nos miał do tego czuja,
ale żaden dziwny zapach nie docierał do niego, poza wonią otoczenia, jej i jego samego.
Nadal mu coś nie pasowało, nie wiedział tylko co dokładnie.
Wytężył swój umysł i tylko jedna myśl nasunęła mu się do głowy.
- Ona! - warknął.
Nie wahał się. Rzucił się pędem do drzwi pragnąc jak najszybciej zaspokoić swoją
ciekawość i chciał, aby to co pomyślał okazało się błędne. Miał jednak to dziwne przeczucie,
że ten cały niepokój, który go ogarnął wiązał się właśnie z jej osobą, więc musiał sprawdzić
wszystko.
Ledwo przekroczył próg domu, a już dał swojej bestii większe pole do manewru,
wytężył słuch i węch. Nic nie dotarło do niego, żaden dźwięk. Nie było żadnych kroków,
ruchów, nawet nie usłyszał jej oddechu. Docierał do niego jedynie jej zapach, który ciągnął
się od sypialni do drzwi wejściowych.
Czuł jak jemu samemu zaczyna brakować powietrza, kiedy niemal skakał po
schodach, aby wreszcie znaleźć się w sypialni. Drzwi otwarte były na oścież i zapraszały do
środka. W pierwszej chwili dostrzegł tylko rozbełtane łóżko, bez kołdry, która nie wiedział
czemu znalazła się przy drzwiach od łazienki. Mógł ujrzeć za to pocięte przez jego pazury
prześcieradło, pamiątka po tamtej nocy dodatkowo przesiąknięta sokami jej spełnienia.
Brakowało tylko jej.
Ryk wściekłości wydobył się z jego gardła, a bestia znów napierała na niego pragnąc
uwolnienia i zaspokojenia. Jego kobieta znikła, uciekła przed nim, a nad nim zaczęły
zbierać się czarne chmury.
Znikła, pozostawiła go samemu sobie, bez żadnego słowa wyjaśnienia, żadnej
karteczki z informacją, że odeszła. Mogła chociaż poczekać aż on wróci, ale nie... ona wolała
odejść właśnie w ten sposób.
Dotarło do niego, że tak naprawdę nic o niej nie wiedział. Nie znał jej imienia,
adresu, ani numeru telefonu. Ich wspólna noc była anonimowa, ona nie poznała jego, a on
jej.
Dumny był jednak z jednego faktu, że ją oznaczył podczas ich wspólnej nocy, a dzięki
temu odnajdzie ją wszędzie. Tej jednej nocy użył zabezpieczenia, ale ten kawałek lateksu
nie wytrzymał i pękł, w ten sposób jej ciało przesiąkło już jego zapachem.
Nie wiedziała dokładnie w jaki sposób udało się jej dotrzeć w wyznaczone przez
siebie miejsce. W końcu jednak znalazła się na progu swojego mieszkania.
Trzęsącymi się dłońmi otworzył drzwi, a następnie rzuciła klucze na stolik. Zaparła
się plecami o zamknięte już wejście. Próbowała unormować oddech, ale jej ciało wciąż
ogarniał niepokój i obawa przed tym co nastąpi, a wydawało się to nieuniknione. W końcu
ta noc jakoś do niej sama przemówi.
Cała podróż do domu wydawała się dziwna i ona spowodowała drżenie na jej ciele.
Po tym jak przeszła spory kawałek od tego domu na nogach, udało jej się złapać jakąś
taksówkę. To nie wzbudzało w niej żadnych uczuć. Najbardziej zdziwił ją ten dziwny głos, a
może raczej ryk, który dotarł do jej uszu, kiedy siedziała bezpiecznie skulona na tylnym
siedzeniu pojazdu. Niemal wyskoczyła z niej wprost pod koła nadjeżdżającej z naprzeciwka
ciężarówki, narastała w niej coraz większa panika, a omamy ogarniały jej ciało. Kierowca
przyglądał się jej z zamyśleniem, jakby była wariatka i miałby odwieźć ją do szpitala a nie
do domu. W końcu udało się jej dotrzeć w to miejsce, które nazywała domem, a raczej
przystanią, zapłaciła mu z większym napiwkiem, aby nie zadawał w tej chwili żadnych
zbędnych pytań.
Musiała wreszcie ogarnąć jakoś swoje myśli.
Po tej jednej nocy czuła się zdecydowanie inaczej, trochę dziwnie. Wydawało się, że
coś zmieniło się w jej życiu, jakby nakreśliła się nowa przyszłość.
Podniecał ją od pierwszej chwili, wystarczyło jedno spojrzenie a zawładnął nią.
Sprawił, że prawie ciągle pragnęła jego oszałamiającego ciała, chciała aby wciąż był przy
niej, gładził jej ciało, posiadał, wypełniał. Chciała móc go dotknąć, muskać gładką skórę
ustami... wciąż czułą ten żar.
Jej intymne miejsce pulsowała po nieodbytym stosunku, a żaden z poprzednich jej
partnerów nie był tak doskonale wyposażony przez naturę, że mógł całkowicie wypełniać ją
wręcz rozsadzać i docierać do najgłębszych zakamarków. Sprawił, że odpłynęła, orgazm
zawładnął jej ciałem, pochłaniał niemal doszczętnie, aż straciła kontakt z rzeczywistością.
Żałowała, że nie udało jej się doczekać jego końca, nie widziała tego jak i nim zawładnęło
spełnienie, bo po prostu straciła przytomność opadając bez sił. Wiedziała jednak, że i on
doszedł, widząc ślady resztek jego nasienia na jej udach.
Dlaczego uciekła? Dlaczego nie czekała aż do niej wróci, aby móc przekonać się, co
może się wydarzyć w przyszłości? Czy z tego wszystkiego mogło wyjść coś więcej niż tylko ta
jedna noc, jedno zbliżenie?
Sama próbowała odpowiedzieć sobie na to pytanie, ale jakoś nie potrafiła tego
określić, sama nie wiedziała, czemu to zrobiła. Może i w środku czuła, że z nim mogłoby się
wiązać coś więcej niż tylko seks, ale z drugiej strony nachodziły ją myśli, że nie powinna.
Ten mężczyzna krył w sobie coś tajemniczego, coś mrocznego, a ona nie miała pojęcia czy
byłaby w stanie odkryć to, zajrzeć w głąb niego i poznać każdą skrywaną cząstkę. Wiedziała
także, że on sam najchętniej kryłby się z tym. Musiała więc zadowolić się tą jedną nocą,
która zapisze się w jej pamięci, a zapewne już nigdy go nie zobaczy, nie spotka, ale i tak nie
będzie potrafiła zapomnieć o nim.
Odetchnęła pełną piersią, próbowała jakoś rozluźnić swoje zmęczone mięśnie i
wolnym krokiem skierowała się do salonu. Małe, czerwone światełko pulsowało skupiając
jej uwagę, informowało, że ktoś próbował się z nią skontaktować.
Wcisnęła przycisk i udała się do kuchni, aby ugasić pragnienie czymś zimnym. W
międzyczasie mogła wysłuchać tych wszystkich osób dzwoniących do niej.
Wyciągnęła z lodówki sok i oparła o blat patrząc przez okno.
- Witaj, tu Jen! Nie ma mnie w domu, więc jeśli chcesz zostaw wiadomość, może
oddzwonię... Pik... - jej własny głos rozbrzmiał w pomieszczeniu.
- Hej, Jen! Na jutro Ben chce widzieć artykuł, więc ci tylko o nim przypominam,
abyś zdążyła podesłać...
Beth, jej wierna przyjaciółka, dbała o to, aby nie zapomnieć o niczym i aby ona
zawsze wszystko oddała na czas. Na szczęście skończyła już pisać już pisać i mogła odesłać
to nawet teraz, musiała tylko zalogować się na pocztę.
Pik... Kolejna wiadomość rozbrzmiała wokoło.
- Siostrzyczko! Urodziny taty będą obchodzone dwudziestego a nie szesnastego, więc
masz więcej czasu na wymyślenie prezentu, ja się dołożę do niego.
Kochany braciszek jak zwykle zwalał wszystko na nią, choć on, wielki obibok, miał
więcej czasu niż ona sama. Co do samego prezentu dla swojego ojca bałaby się co też on by
wymyślił, więc może i lepiej, że ona się tym zajmie.
Pik...
- Witaj kotku! Tu Paul! Może wyjdziesz ze mną na drinka wieczorem. Wiem, że
pewnie odmówisz, jak zawsze zresztą, ale wciąż mam cichą nadzieję, więc oddzwoń do
mnie!
To była ostatnia wiadomość.
Westchnęła i cicho jęknęła. Paul był jej kolegą redakcyjnym, który od zawsze
próbował się z nią umówić i zapraszał na randkę raz za razem. Zawsze odmawiała. Czuła, że
on szuka w kobiecie czegoś więcej, jakiegoś zaangażowania, kogoś z kim chciałby spędzić
całe życie i spłodzić potomstwo, a nie przygody na jedną noc. Ona sama czuła, że nie była
gotowa do czegoś takiego, stały związek nie był jak na razie jej pisany i musiało tak
pozostać przynajmniej na razie.
Dziś chyba musiała z nim się spotkać, musiała zapomnieć o zniewalającym ideale
mężczyzny, więc nic jej nie pozostało jak jakoś zapełnić wolny czas. Może jednak spotkanie
z kimś sprawi, że oderwie swoje myśli od niego i będzie mogła już normalnie
funkcjonować.
Zrobiła jeszcze jeden łyk i odkaszlnęła, po czym złapała za słuchawkę telefonu
pragnąc poinformować go o swojej decyzji.
- Paul... Witaj tu Jen... Może wyskoczymy dzisiaj razem... Kolacja... Odpowiada mi. -
uśmiechnęła się delikatnie do słuchawki. - Będę czekać na ciebie o piątej... Dobrze... Do
zobaczenia!
Rozłączyła się i odliczyła ile ma przed sobą czasu. Zdecydowała się go poświęcić
pracy, poprawić ostatni raz tekst i wysłać swojemu szefowi, aby przynajmniej ona nie
spóźniała się ze swoim informacjami.
- Potem się zajmę powieścią i przygotuję... - rozplanowała, ale w umyśle wciąż krążył
on.
Gniew wzrastał w nim, wściekłość ogarniała cały jego organizm, przez co mógł
wyczuć budującą się w nim bestię pragnącą uwolnienia na światło dzienne, choć myślał, że
udało się ją już wcześniej jakoś uspokoić. Nigdy jak dotąd, przez sześćdziesiąt lat istnienia
nie odczuwał czegoś takiego, że nie potrafił zapanować nad samym sobą.
Normalnie raz na około dwa tygodnie musiał zmieniać się i przybierał straszliwą dla
innych formę. Zawsze starał się, aby to następowało pod osłoną nocy, gdzie w gęstym lesie
wyładowywał całą swoją energię bestii i polował, aby zaspokoić jej głód. Nigdy nie robił
tego częściej.
Ona jednak zbudziła w nim bestię ledwie trzy dni po ostatniej przemianie, ale
równocześnie odnalazła w nim coś jeszcze.
Znał poza sobą jeszcze kilku mu podobnych, samców i samic, ale nie utrzymywał z
nimi zbytniego kontaktu, wolał żyć na uboczu z dala od członków jego rasy. Przez to w tej
chwili nie miał pojęcia czy i oni przeżywali w swoim życiu coś takiego jak on teraz. Zdarzyło
mu się to po raz pierwszy, że pragnął spotkać się z którymkolwiek z nich i spróbować
wybadać sytuację. Najpierw jednak miał coś ważniejszego do wykonania, coś co ciążyło mu
już od dłuższej chwili, musiał ją odnaleźć.
Dzięki szybkiemu prysznicowi oczyścił swoje ciało z brudu, którego nabawił się po
upojnej nocy, jak również podczas przemiany i szaleństw w lesie. Jakaś kropla krwi wciąż
znajdowała mu się na torsie, najprawdopodobniej po tym jak zacisnął zęby na swojej
ofierze. Chciał też w jakiś sposób usunąć jej zapach z siebie, aby nie był tak intensywny jak
obecnie. Wydawało się mu, że tak naprawdę już nigdy nie będzie potrafił się tego pozbyć, a
jego skóra po prostu nasiąknęła nią. Sam sobie musiał się jakoś przyznać, że tak naprawdę
nie chciał się z tym rozstawać.
Teraz musiał się tylko wybrać na łowy, a raczej podążać ulicami, alejkami miasta,
aby wyłapać jej zapach, móc dotrzeć do niej w taki sposób.
Sprawnie osuszył mokre ciało, a następnie wsunął na siebie czarne, skórzane
spodnie, które opinały jego umięśnione nogi, do tego dobrał tego samego koloru koszulę
zapinaną na srebrne guziki. Przeczesał ręką włosy spoglądając w lustro i oceniając swój
wygląd. Na koniec wsunął na ramiona skórzaną kurtkę, a na nos ciemne okulary, które
dopełniły całego stroju. Już nie musiał pytać nikogo o to jak wygląda, aby wiedzieć, że jest
idealnie. W tej chwili liczyło się jednak zdanie tylko jednej osoby, tylko na niej chciał zrobić
dobre wrażenie, tylko jej pragnął się podobać. Po prostu teraz nie istniała dla niego żadna
inna kobieta, jedynie ona.
Żwawo zszedł na dół, zabrał kluczyki od swojego wypasionego auta, aby móc udać
się do centrum i stamtąd rozpocząć poszukiwania lubej.
Domyślił się, że ona musiała wyjść od niego dużo wcześniej niż on wrócił do domu.
Mieszkał na uboczu, z dala od innych domów, więc musiała iść spory kawałek piechotą do
głównej drogi prowadzącej do pobliskiego osiedla mieszkaniowego. Tam dopiero miała
możliwość złapania jakiegokolwiek autobusu lub też taksówki.
Szczerze miał obawy, czy nie natrafiła przypadkiem na jakiegoś napalonego
zboczeńca, ale najprawdopodobniej wiedziałby, odczuwałby, gdyby działa się jej
jakakolwiek krzywda. Byli ze sobą połączeni, więc mógł odczuwać kiedy dzieje się jej
krzywda, w szczególności, że ona nie miała pojęcia o ich związku.
Odpalił auto i ruszył w trasę.
Spędził prawie cały ranek i południe na szukaniu jej. Nigdzie jej nie odczuwał, a
także ona nie dawała swoim zachowaniem żadnego sygnału. Dopiero po południu, kiedy
większość ludzi kierowała się do swoich domostw po całym dniu w pracy, wyczuł ją.
Zapach był tylko delikatny, niezbyt wyraźny, ale przynajmniej miał coś w sobie.
Skierował się do wnętrza wielkiego biurowca, siedziby kilku firm, ale w środku
wszystko się rozmazało. Znów musiał delikatnie uwolnić bestię, która prowadziła go na
dziesiąte piętro, tam znów mógł wyraźniej ją poczuć.
- W czym mogę pomóc?
Niebieskooka blondynka zamrugała do niego. Widocznie spodobała się jemu, ale on
wciąż skupiał się na zapachu kobiety, której szukał.
Dziewczyna nie poddawała się chcąc skupić na sobie jego uwagę.
- Może jednak pomogę? - wypięła do przodu pierś ukazując sporej wielkości dekolt,
zapewne wielu mężczyzn właśnie na jej piersiach skupiało swoja uwagę.
Odchrząknął. Doszedł do wniosku, że może w jakiś sposób mu pomoże.
- Szukam pewnej kobiety. Niska, czarnowłosa, szczupła, eh.. - zawahał się. -
Podobno pracuje u was, ale nie pamiętam jak ma na imię.
Wyraźnie zasmucił recepcjonistkę, ale ta zdecydowała się mu w jakiś sposób pomóc.
- Coś więcej pan wie o nie? Bo mogę wymienić dwie dziewczyny spełniające to
kryterium.
- Cóż, tańczyłem z nią wczoraj wieczorem, miło się nam rozmawiało, ale nie wiem
jak inaczej mógłbym ją opisać.
Podrapał się po swojej czuprynie sprawiając, że kobieta przed nim westchnęła.
- Szukasz Jane. - usłyszał za sobą.
Popatrzył na nią pytającym wzrokiem.
- Jane. Ona była wczoraj w klubie o ile się nie mylę. Jane Solleandro.
- Jesteś pewna?
Kiwnęła twierdząco głową uśmiechając się do niego. Była trochę wyższa od jego
towarzyszki poprzedniej nocy, miała brązowe loki spięte w luźny kucyk oraz bardzo ładny
uśmiech. Wyglądała bardzo naturalnie. Gdyby nie fakt, że pragnął tamtej zapewne
próbowałby uwieść tą tutaj kobietę.
- Tak. To moja przyjaciółka i informowała mnie o tym przed swoim wyjściem. Tak w
ogóle jestem Beth. - wyciągnęła do niego dłoń.
- Miło mi. - Nie chciał zdradzać póki co swoich danych, chciał wiedzieć tylko gdzie
znajdzie swoja ukochaną.
Spojrzał jej głęboko w oczy i wykorzystał swój dar.
Wpatrywała się w niego jak zaczarowana, po prostu zahipnotyzował ją samym
spojrzeniem, aby móc wyciągnąć od niej informację. Musiał dowiedzieć się gdzie odnajdzie
Jane, a wystarczyła tylko chwila na to i miał już jej adres.
Pożegnał się uprzejmie z obiema, a one tylko westchnęły do niego z zachwytem.
Jane Solleandro była teraz jego celem.
Musiał dotrzeć do jej mieszkania i upewnić się, że to na pewno ona. W myślach
pojawiały się obrazy jej z klubu, jej pod nim, jej leżącej nieprzytomnie w jego łóżku. Czuł, ze
jego erekcja po raz kolejny naparła na szew spodni pragnąc uwolnienia i zanurzenia
pomiędzy gorące fałdy jej ciała.
Samo wspomnienie ich wspólnych chwil prawie doprowadziło go do spełnienia, był
na krawędzi samokontroli.
W końcu znalazł się na jej ulicy, zaparkował naprzeciw jej domu, ale bał się z niego
wysiąść. Musiał zebrać w sobie dość siły, aby móc wyjść i zapukać do jej drzwi, poza tym
musiał przemyśleć co powie, kiedy stanie na jej progu, a ona mu to otworzy.
Chwile zadumy przerwał jednak dźwięk zatrzymywanego niemal przy jej drzwiach
samochodu, srebrnego chevroleta. Wysiadł z niego szczupły, średniego wzrostu mężczyzna
o jasno brązowych włosach, ubrany w ciemny garnitur.
Warknął na widok, ze tamten zbliża się do drzwi prowadzących dwupoziomowego
domu mieszkalnego, a po chwili w progu znalazła się ona.
Tak, to była Jane. Jego Jane.
Rozdział 3
Siedział nieruchomo, ściskał z całej siły specjalną, tytanową, kierownicę, która jako
jedyna chyba mogła wytrzymać jego siły, gdy był tak nabuzowany. Kostki zbielały, wargi
mocno zacisnął, ale i tak, gdyby ktoś siedział obok niego, mógłby usłyszeć cichy warkot
wydobywający się z jego ust.
Mężczyzna stał przy niej, szeptał coś do ucha, a ona uśmiechała się do niego. Z
chęcią złapała za jego dłoń i ruszyła w dół, kiedy obserwująca ją bestia wpatrywała się
zabójczym wzrokiem w jej towarzysza.
Dostrzegł jak nerwowo rozgląda się po okolicy, jakby wyczuwała go lub grożące im
niebezpieczeństwo. Nie wiedziała, że on czyha na nią. Przybył tu, aby znów ją mieć przy
sobie, posiąść i już nigdy nie wypuścić.
Musiał podążyć za nimi. Znaleźć się przy niej i przytulić do siebie to piękne, zgrabne
ciało, ale skoro nie mógł tego zrobić natychmiast, musiał zadowolić się obserwacją. Pragnął
też z całej duszy powstrzymać tego nieznanego mu typka przed jakimś niecnym ruchem
skierowanym w jej stronę.
Jane Solleandro była jego. Tylko jego.
Nadszedł wieczór a jej ciało ogarniał dziwny niepokój. Jej ciało wciąż odczuwało
skutki nocy spędzonej w ramionach nieznajomego.
Nie wiedziała czemu, ale pragnęła znaleźć się z powrotem w tamtym klubie, spotkać
go i udać do jego domu. Chciała po raz kolejny poczuć oplatające ją silne mięśnie, czuć jego
oddech na swojej skórze, a później jego ciało wypełniające jej intymne miejsce po sam
koniec. Powinna zapomnieć o nim, ale te boskie usta dały jej tyle rozkoszy, że na samo
wspomnienie zębów na swojej szyi i piersiach, natomiast dłonie sprawiały, że drżała nawet
od delikatnego muśnięcia. Przypominała sobie, jak obchodził się z nią, był delikatny, czuły,
choć wiedziała, że walczył z własnym pragnieniem rzucenia się po prostu na nią i zabrania
tego co chciał nawet wbrew jej samej.
I tak by mu się oddała.
Teraz jednak stała przy drzwiach i otwierała je innemu mężczyźnie, Paulowi. To z
nim pragnęła spędzić ten wieczór, aby przestać myśleć, zapomnieć. Coś jej podpowiadało,
że nigdy nie zapomni tamtej nocy, a on jeszcze sobie przypomni o niej.
Paul przyjechał po nią, ubrany w czarną marynarkę i biała koszulę był aż za
elegancki. Jak zwykle wszystko w nim było idealne, włosy krótko ścięte zaczesane na bok,
krawat równo zawiązany pod szyją, a nawet wypolerowane na błysk buty. Coś w niej
sprawiało, że chciała uciec w siną dal przed wypucowanym mężczyzną, ale już było za
późno, zgodziła się na tą 'randkę' i nie mogła tak po prostu teraz zamknąć przed nim drzwi.
Nie wystroiła się specjalnie. Delikatna, czarna bluzka z dekoltem w serek, aby
ukazać delikatnie rowek pomiędzy piersiami, ale nic więcej. Była idealnie dopasowana i
podkreślała jej figurę. Do tego czarne spodnie i złote szpilki. Elegancko, ale też w miarę
swobodnie. Dziś nie chciała ukazywać swojego ciała, kusić. Pragnęła tylko rozluźnić się i
miło spędzić czas.
- Ślicznie wyglądasz, Jane! - powiedział całując ją w policzek.
Wyczuła ostry zapach wody kolońskiej, jakby wylał na siebie pół buteleczki. Lekko
się skrzywiła, ale od razu zmieniła wyraz twarzy, gdy odsunął się od niej.
- Ty również. Bardzo elegancko. - aż za bardzo – westchnęła i chciała nałożyć
płaszcz, aby wyjść za nim.
Powstrzymał ją. Jak na dżentelmena przystało wziął od niej okrycie, a ona pozwoliła
sobie skorzystać z jego pomocy.
Zeszli po schodach w stronę jego samochodu, a jej ciało przeszedł dreszcz. Nie z
zimna, a z czegoś innego. Wyczuwała w powietrzu, że ktoś jest w pobliżu, obserwuje ją.
Było w tym coś niebezpiecznego, drapieżnego, jakby komuś się nie podobało to co widzi.
Miała nieodparte wrażenie, że jest ktoś patrzy na nią, na jej towarzysza i pragnie wkroczyć
do akcji.
Rozglądnęła się, ale nic niebezpiecznego nie zauważyła. Jedynie daleko w cieniu
wydawało jej się, że widzi ciemny zarys auta, ale stała za daleko.
- Jedziemy? - spytał lekko zdezorientowany towarzysz, kiedy przytrzymywał jej
drzwi od strony pasażera.
Przytaknęła i wsunęła się na wygodne, skórzane siedzenie, wciąż pachnące
nowością. Zapięła pas, a towarzysz odpalił auto.
Podążali w stronę restauracji. Wydawało jej się, że trwa to wieczność.
Próbowała skupić się na tym, co mówi Paul, ale nie potrafiła. Po prostu teraz
dostrzegła, że popełniła błąd. On nie był mężczyzną, z którym powinna się spotkać, a na
pewno nie powinna się z nim wiązać w przyszłości.
Paul, redakcyjny kolega. Potrzebował w swoim życiu kogoś innego, a nie jej.
Widziała mu nadmiar cech, które ją nie pociągały. Był za elegancki, za dżentelmeński, za
miły, a w dodatku nadal mieszkał ze swoją matką.
Jaki facet, w wieku trzydziestu dwóch lat, mieszka ze swoją matką? W dodatku stać
go na własne mieszkanie.
Musiała jakoś przeżyć ten wieczór, a później wróci i schowa się pod ciepłą kołdrą,
aby móc pogrążyć się w jakimś dziwnym śnie, zapewne o nieznajomym mi do końca
mężczyźnie.
Co jakiś czas zerkała w lusterko, dostrzegała ciemny kształt, który wciąż podążał za
nimi. Próbowała jakoś się uspokoić. Przecież nikt nie miał powodów, aby ich śledzić.
Przynajmniej tak jej się wydawało.
Zatrzymali się przed jedną z droższych restauracji. Otwarto jej drzwi, a młody
chłopak wziął od Paula kluczyki i skierował się jego autem na parking.
Jej towarzysz wystawił ramię, a ona z lekkim ociąganiem złapała się go.
Weszli do restauracji, a kierownik sali po chwili prowadził do wcześniej
zarezerwowanego stolika na środku sali. Pomógł jej zająć miejsce i nalał po kieliszku
przygotowanego już wina oraz podał menu. Kelner miał się zjawić przy nich za kilka minut
aby odebrać zamówienie.
- Na co masz ochotę? - spytał jej.
Przeglądnęła kilka stron. Nie wiedziała na co się zdecydować, po prostu nie jadała w
takich miejscach, wolała bardziej kameralne, małe knajpki, najlepiej z rodzinna tradycją,
gdzie przepisy na dania są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Tu czuła się nieco
niezręcznie, ale nic nie mogła na to poradzić.
W końcu jednak zdecydowała się: - Smażony łosoś z buerre blanc wydaje się być
odpowiedni dla mnie, - odparła odkładając menu.
- A na deser? - mrugnął do niej. - Coś na osłodzenie?
- Zdam się na twój wybór. - odpowiedziała rzeczowo i wzięła łyk wina.
- Jak sobie życzysz, kochanie... - szepnął.
Czy ona pozwoliła mu tak do siebie mówić? Nie wydawało jej się tak.
Na szczęście podszedł do nich kelner, więc odetchnęła delikatnie. Podał ich
zamówienie, a do tego dodał: - I dwa razy pudding matcha, - oznajmił i skierował wzrok na
nią: - Posmakuje ci ten deser, słodki a do tego posmak wspaniałej japońskiej herbaty.
Miała wrażenie, że próbował ją oczarować samymi słowami, chciał brzmieć
uwodzicielsko, ale jakoś mu to chyba nie wychodziło. Nie robił na niej wrażenia.
Dostrzegała już w nim cechy, które ją odrzucały od niego. Jakoś pomału docierało do
niej także, dlaczego nikt nigdy nie związał się z nim na stałe. Więc choć kolacja się jeszcze
na dobre nie zaczęła, a ona już miała ochotę zakończyć ją.
Po prostu było jak dla niej za sztywno.
Podążał za nią, a raczej za nimi.
Nie mógł się powstrzymać od sprawdzenia, gdzie on też wiezie jego kobietę, która
zajmowała całkowicie umysł bestii.
Starał się nie zwracać na siebie uwagi, ale dzięki wyostrzonemu wzrokowi mógł bez
problemu skupiać się na niewielkim punkcie przed sobą.
Dotarli wreszcie do celu. Podjechał zaraz za nimi, aby móc wejść tam, gdzie i ona
była. Musiał być blisko niej, ochronić jeśli mężczyzna, który ją zabrał zrobiłby coś
niewłaściwego. W tej chwili już po prostu nic więcej się nie liczyło, tylko ona.
Oddał swoje cenne auto obsłudze restauracji, a sam wszedł do środka.
- Witam pana, pańska godność? - spytał znajdujący się tam wykidajło.
Mógł się tego spodziewać. Elegancka restauracja, miła obsługa, a także zapewne
wszystkie stoliki zarezerwowane.
Zsunął okulary i spojrzał swoimi ciemnymi oczami w niego:
- John Doyle, miałem zarezerwowany stolik z tyłu sali. - Wypowiedział pierwsze
słowa jakie mu przyszły do głowy i zmyślone nazwisko.
Tamten tylko mrugnął dwa razy i już sekundę później prowadził go w głąb sali.
Zaszył się w małej alkowie, z której miał idealny widok na całą salę. Od razu wyłapał
gdzie też się ona znajduje. Wydawało się, jakby jej ciało samo wydawało sygnał i oznajmiało
swoje położenie, aby bez trudu mógł je odnaleźć.
Siedziała przy jednym stoliku z innym samcem, który już był napalony na nią.
Wyczuwał to, wiedział, że mężczyzna pragnie z nią robić nieprzyzwoite rzeczy, a on nie
mógł do tego dopuścić. Żaden inny nie da jej tego samego, co on.
Choć w tej chwili mógł zabrać się za którąkolwiek ze zgromadzonych tu kobiet, on
jakoś już wiedział, że został stracony dla niej. Na zawładnęła jego ciałem i umysłem, więc
tylko ona mogła zaspokoić jego żądze. Czuł jak jego erekcja twardnieje, napiera na szef
spodni i pragnie uwolnienia, pragnie jej.
Przyglądał się jak popija wino i wsłuchuje się w słowa tamtego. Dostrzegał każdy jej
oddech, westchnienie, ruch ręki odgarniające opadający kosmyk włosów. Po prostu
analizował wszystko. Zauważył nawet jak lekko odetchnęła z ulgą, kiedy kelner przyniósł i
postawił przed nią potrawę, a ona wymieniła z nim uprzejmości.
Mężczyzna za to wciąż nie przestawał mówić, opowiadał jej o nowym projekcie, o
tym co znów musiał zrobić, a krótkimi anegdotkami starał się ją rozweselić. Jane jednak
posyłała mu uprzejme uśmiechy, bo wydawały się nieco wymuszone, a nie takie szczere.
Jej oczy mówiły teraz jak bardzo się nudzi, że tak naprawdę myśli o czymś innym, a
mała iskierka nadziei zatliła się w nim, że może to on jest tą osobą, wokół której się skupia
jej uwaga. Chciał, aby tak było.
W jednej chwili dostrzegł wysoką postać.
Barczysty mężczyzna w idealnie skrojonym garniturze wszedł przez drzwi restauracji
mając u swego boku zjawiskową blondynkę. Rozpoznał go od razu, ale nie chciał okazywać
swojej obecności. W jednej chwili musiał skorzystać ze swojej mocy i ukryć swój zapach
oraz sprawić, aby mentalnie nie mógł go dostrzec.
Znał takich jak on, wiedział, że ich własny świat walczył według innych reguł. Dwie
rasy, które się wykluczały, dwie bestię, które tępiły siebie nawzajem. Nie potrafili
współgrać. Ich walki zawsze kończyły się tak samo, krew, piach, łzy... Wbijali pazury, cieli
skórę, rozszarpywali... Zwyciężał najsilniejszy. Tak było przez lata, ale od kilku lat starali
się po prostu nie wchodzić sobie w drogę.
On sam wybrał życie w odosobnieniu, a nie w stadzie, jak mieli w zwyczaju. Przez
wiele lat pałętał się w samotności, aby zapomnieć i zagłuszyć wspomnienia. Dopiero tu
osiadł na stałe, a najbliższy przyjaciel z lat młodości wiedział gdzie odnaleźć go w razie
potrzeby.
Zawsze, przez te kilka lat, podejrzewał, że w tym mieście czają się gdzieś oni, lecz
nigdy nie miał z nimi bezpośredniej styczności. Nie wtrącał się, nie rzucał w oczy, wolał nie
mieć z nimi do czynienia. Odkąd zaszył się w swojej podmiejskiej posiadłości polował w
swojej bestialskiej formie tylko i wyłącznie w pobliskich lasach unikając skupisk ludzi, a co
kilka dni udawał się do tamtego klubu, w którym spotkał właśnie ją, aby zaspokajać swoje
seksualne żądze. Wiedział, że tu są, czuł ich niekiedy przemierzając ulice, ale to był tylko i
wyłącznie zapach. Teraz miał przed sobą potwierdzenie swoich przypuszczeń oraz wiedział
jak wygląda choć jedna osoba z tamtego grona.
Musiał się skupić na niej, nie mogła znajdować się zbyt blisko tamtego samca. Była
taka pociągająca, tak piękna, nie chciał, aby spotkała ją krzywda, a tym bardziej, żeby
tamten znalazł się przy niej. Obserwował go, jak manewruje między stolikami, a jego
partnerka, z tego co wyczuł jego samica, podążała przy nim czujnie lecz zarazem dyskretnie
spoglądając na boki.
Niepokój ogarnął jego ciało, kiedy ten mężczyzna skierował się do stolika, przy
którym siedziała Jane. Dostrzegł delikatny uśmiech na jego twarzy, jakby się znali od lat.
Powiedział coś do niej, a ona wstała. Po chwili już obejmowała tamtego samca,
podczas gdy on musiał siedzieć na swoim miejscu zaciskając mocno pieści ze złości i cicho
mrucząc. Niemal miał zamiar ukazać się im, rzucić do gardła mężczyźnie, a ją zabrać
stamtąd jak jaskiniowiec, kiedy dłonie tamtego dotknęły jej ciała przez materiał.
Nie wiedział czego się spodziewać. Nie mogła przecież być kimś innym niż myślał,
zdrajcą lub przynętą, aby go kusić, omamić, a następnie po wyciągnięciu odpowiednich
informacji porzucić i przekazać wszystko wrogom.
Po prostu się wahał. Czuł jak wtedy, gdy była w jego ramionach, płonęła z pożądania,
nie robiła przecież nic wbrew sobie, wbrew swoim przekonaniom. Jej ciało samo domagało
się jego dotyku i pieszczot, a ktoś kto znał prawdę o ich istnieniu nie tak by się zachowywał
wobec nich.
Nie, ona nie wiedziała.
Próbowała się skupić podczas tego wieczoru tylko na Paulu, ale gdzieś w jej głowie
wciąż krążył widok tamtego mężczyzny. Nie mogła przestać o nim myśleć, bo to
zniewalające ciało zawładnęło jej duszą.
Podano im właśnie wybrane wcześniej dania. Kelner odszedł, ale po chwili wyczuła
czyjąś obecność blisko siebie, a delikatny cień padł na nią.
- Witaj Jane i Paul! - usłyszała znajomy głos.
W jednej chwili uniosła głowę, aby w spotkać się ze zniewalającym uśmiechem, a
także błyskiem w czarnych oczach, kiedy ten spojrzał na jej towarzysza.
- Witam, panie Moritz! - powiedziała bardziej formalnie do swojego szefa, gdyż tak
wypadało.
Wstała, aby móc się przywitać z nim oraz jego małżonką.
Mężczyzna stojący przed nią był wysportowany, masywny i dość wysoki. Od razu w
jej głowie także pojawiło się wspomnienie poprzedniej nocy, bo ten, który jej wtedy
towarzyszył był trochę podobny d niego. Czarne oczy spoglądały na nią z ciekawością.
Brązowe włosy, nieco ciemne z jaśniejszymi, pojedynczymi pasmami były krótko ścięte, a
niewielkie kosmyki opadały mu na czoło.
Ubrał się w idealnie dopasowany, ciemny garnitur z białą koszulą i krawatem
pasującym do bordowej sukienki partnerki. Całość po prostu wspaniale komponowała się z
jego ciemniejszą skórą, a żona nie miała się czego wstydzić. Wiadomo było powszechnie, że
połowa kobiet w firmie pragnęłaby go uwieść, lecz on jakoś nigdy nie zwracał na nikogo
uwagi.
Dopóki kiedyś nie przyszedł na jedno z przyjęć firmowych właśnie ze swoją żoną,
podejrzewano go o odmienna orientację wzbudzając tym samym nadzieję wśród kilku
osobników płci męskiej.
W duchu sama musiała przyznać, że już dawno rzuciłaby się na niego. Pociągał ją w
jakiś sposób, ale kilka faktów powstrzymywało ją.
Po pierwsze, a zarazem chyba najważniejsze, nie umawiała się, a tym bardziej nie
sypiała z zajętymi już mężczyznami, szczególnie żonatymi. Sama nie zniosłaby myśli o
dzieleniu się tym jedynym z kimś innym, więc nie chciała ranić kogoś innego. Poza tym po
prostu nie lubiła być tą drugą, która wydaje się być tylko potrzebna wtedy, kiedy ten ma
ochotę. Zresztą, od jakiegoś czasu znała jego żonę, piękną, młoda kobietę, która choć miła
miała w oczach dziwne iskierki sprawiające, że na skórze pojawiała się gęsia skórka.
Widziała, że nie powinna z nią zadzierać.
Po drugie, był jej szefem. Romans z osobą, która ma nad tobą władzę, przewagę,
której nie jesteś w stanie obejść, nie jest wart ryzyka. Ona potrzebowała tej właśnie pracy
oraz dobrych pieniędzy, które zarabiała. Nie mogła pozwolić sobie na stracenie tej intratnej
posady, źródła utrzymania, gdyż rachunki pożerały większość jej pensji, a przecież musiała
mieć co włożyć do garnka czy też mieć za co kupić swoje ubrania.
Dlatego też wraz z Paulem stała przed szefem. Witała się grzecznie i nie dawała po
sobie poznać jakie szef wywołuje na niej wrażenie. Okazywała szacunek, ale starała się też
rozluźnić, bo w końcu nie znajdowali się w miejscu pracy.
- Jane, nie wiedziałem, że spotykasz się z Paulem! - powiedział Moritz składając na
jej policzkach powitalny pocałunek i lekko obejmując. Miała dziwne wrażenie, że
obwąchuje ją lekko, jakby chciał poznać jej zapach. - Poza tym mówcie mi George, jesteśmy
poza biurem, a formalne formułki mnie nużą w takich miejscach.
Oderwał się od niej i nachylił na moment do swojej żony, aby coś jej szybko szepnąć
do ucha. Jane miała dziwne przeczucie, że to chodziło właśnie o nią, ale wolała udać, że nic
nie wie. Musiała być przewrażliwiona po ostatnich wydarzeniach kilku dni, które
wywracały jej życie do góry nogami.
Czy tamta noc jeszcze kiedyś powróci?