Janusz Ossowski
Niebo dla bogaczy
Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa
Niebieskiego.
Ewangelia Mateusza 19,24
*)
Błogosławiony bogacz, którego znaleziono bez winy, który nie gonił za złotem. Któż to jest?
Wychwalać go będziemy...
Mądrość Syracha 31,5
A teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań, jakie was czekają. Bogactwo wasze
zbutwiało [...], złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw
wam...
List św. Jakuba 5, 1-4
Jakaż bowiem wspólnota pozostawałaby ludziom, gdyby nikt nic nie miał?
Św. Klemens Aleksandryjski, Czy człowiek bogaty może być zbawiony?
Jak może być proszącemu i przyjmującemu i pożyczającemu dane, gdy brak tego, kto ma i
daje, i pożycza?
Św. Klemens Aleksandryjski, Stromata
Z pewnością bogacze i “biznesmeni” wszystkich czasów mają za co dziękować swojemu
orędownikowi, Klemensowi z Aleksandrii, który jako pierwszy chyba pisarz chrześcijański
tak dobitnie dowodził, że bogactwo nie zamknie im drogi do nieba. Bo niewątpliwie temat
pieniądza czy szerzej – bogactwa, od dawna podszyty był jakąś dwuznacznością, by nie
powiedzieć, że wzbudzał często otwartą niechęć, a choćby wiele emocji, kontrowersji i
zastrzeżeń. Podstawą były teksty Starego i Nowego Testamentu, które – mimo iż zawierają
wiele odwołań oraz porównań natury ekonomicznej – do samego pieniądza jako synonimu
bogactwa i władzy odnoszą się ambiwaletnie. Pieniądz też częściej stawał się negatywnym
aniżeli pozytywnym bohaterem teologicznych komentarzy. Podobnie rzecz się miała
względem właściciela majątku, bogacza. Choć w życiu towarzyskim i publicznym był on
szczególnie ceniony, jako “bohater” homilii stawał się już jednak osobą wyraźnie podejrzaną:
pytano zatem o źródła bogactwa (co jakoś zupełnie nas nie dziwi i dzisiaj), o sposób
użytkowania dóbr, próbowano czasami rozróżniać osobę – “użytkownika” – od posiadanego
przez nią majątku, ba, bogactwo odróżniano często od samych pieniędzy, jako elementu
wyraźnie spekulatywnego. Jakkolwiek nie było, ziemski, materialny charakter bogactwa
określał moralnie jego posiadacza. Chciałoby się niejednokrotnie powiedzieć, że im więcej
bogactwa widziano, tym mniej ducha, im więcej ubóstwa, tym więcej świętości. Bogactwo
bowiem oceniano często jako marność i fałszywą wartość.
“Kto kocha się w pieniądzach, pieniądzem się nie nasyci; a kto się kocha w zasobach, ten nie
ma z nich pożytku. To również jest marność” – nauczał Kohelet [5,9], a Izajasz [55,1-2] pytał:
“Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę – na to, co nie
nasyci?”.
Bogactwo prowadziło do zła: “Ten, kto złoto miłuje, nie ustrzeże się winy, a ten, kto goni za
zyskami, przez nie zostanie oszukany” [Syrach 31,5], i burzyło wewnętrzny spokój. Wedle
Habakuka [2,5] “bogactwo oszukuje; a człowiek pyszny nie zazna spokoju: traci rozsądek i
spokój”. Ale bogactwo niosło zniewolenie nie tylko dla jednostek, bo jak zauważał Syrach
[10,8] – “Panowanie przechodzi od narodu do narodu przez krzywdy, bezprawia, pieniądze”.
Więcej, pieniądz stawał się przyczyną wszelkiego zła, “albowiem korzeniem wszelkiego zła
jest chciwość pieniędzy” – jak czytamy w 1. Liście św. Pawła do Tymoteusza [6,10].
Bogactwo jako wartość ustępowało też zdecydowanie mądrości: “Po cóż pieniądze w rękach
głupiego? Brak mu rozumu, aby nabyć mądrości” – uczyła Księga Przysłów [11,4]; Kohelet
[7,12] zaś dodawał: “Lepsza jest mądrość niż dziedzictwo i z większym pożytkiem dla tych,
którzy widzą słońce”.
Bogactwo jako fałszywa wartość było także odczytywane jako odwrotność sprawiedliwości, a
zatem coś, co oddalało człowieka od zbawienia. Księga Przysłów [11,4] ostrzegała, że w
“dzień gniewu bogactwo jest bez pożytku, sprawiedliwość wyrywa ze śmierci, ponieważ
lepsza jest odrobina, którą ma sprawiedliwy, niż wielkie bogactwo występnych” [Księga
Psalmów 37,16]. W Nowym Testamencie znajdziemy wiele wypowiedzi odrzucających
bogactwo: “Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani
miedzi do swych trzosów” [Mt 10,8-9]; “Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę!
Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie” [Łk 12,33]; czy
wreszcie tę: “Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim” [Mk 10,21].
Ale też – z drugiej strony – bogactwo mogło być czymś użytecznym w rękach prawego
człowieka
1
, jeżeli miało służyć innym np. poprzez jałmużnę, która, jak czytamy w Księdze
Tobiasza [4,10]: “wybawia od śmierci i nie pozwala wejść do ciemności”, oczyszcza z
grzechów [ibidem, 12,9]. Bogactwo dzielone z innymi było zatem swoistym
usprawiedliwieniem dla bogacza, bo stawało się dobrem
2
.
“Zgodnie z przykazaniem przyjdź z pomocą biednemu i stosownie do jego potrzeby nie
odsyłaj go z pustymi rękami! Strać raczej pieniądze dla brata i przyjaciela, niżby miały
zardzewieć, zmarnować się pod kamieniem” [Mądrość Syracha 29,9-10]. Jeszcze dobitniej
powie to św. Paweł w 2. Liście do Koryntian [8,13-15]: “Nie o to bowiem idzie, żeby innym
sprawiać ulgę, a sobie utrapienie, lecz żeby była równość. Teraz więc niech wasz dostatek
przyjdzie z pomocą ich potrzebom, aby ich bogactwo było wam pomocą w waszych
niedostatkach i żeby nastała równość według tego, co napisane: Nie miał za wiele ten, kto
miał dużo. Nie miał za mało ten, kto miał niewiele”.
Majątek mógł być także rozumiany jako swoisty dar
3
, a “zapracowane” bogactwo, “krok za
krokiem zdobywane” – mogło rosnąć [Księga Przysłów 13,11].
Zatem jest i tak, że to nie status społeczny świadczy o “świętości”, bo “to bogactwo jest
dobre, które jest bez grzechu, a ubóstwo jest złem w ustach bezbożnego” [Mądrość Syracha
13,24]; a “dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa dobre rzeczy, zły człowiek ze złego
skarbca wydobywa złe rzeczy” [Mt 12,35]. Istotne okazują się intencje tego, kto dysponuje
majątkiem: pieniądz nie ma swojej etyki, jest poza dobrem i złem, wyzwala jedynie moralnie
nacechowane ludzkie postawy i czyny. Godne podkreślenia jest zachowywanie umiaru:
“Niech postępowanie wasze będzie wolne od chciwości na pieniądze i zadowalajcie się tym,
co macie” [Hbr 13,4-5].
W tym nurcie teologicznego usprawiedliwienia bogactwa, istotne staje się nie samo bogactwo,
ale nastawienie do niego człowieka. Miłosz w swoim eseju Saligia (tytuł pochodzi od
pierwszych liter łacińskich nazw siedmiu grzechów głównych, samo słowo saligia
upowszechnił Henryk z Ostii w XIII w.) zauważa, że avaritia oznaczająca m.in. chciwość
pieniędzy znajdowała się na drugim miejscu tuż za pychą, i dodaje: “Bardziej niż inne wady ta
właśnie, czy też jej brak, odsyła nas do niejasnych praw osobistego przeznaczenia. Sukces
albo przegrana, mierzone pieniądzem, nie zdają się mieć jednoznacznego związku z
chciwością czy skąpstwem, choć może najbardziej wolna od avaritii jest grupa pośrednia,
tych, którzy nie są powołani ani do ubóstwa, ani do bogactwa. W tej pośredniej grupie
sprawdza się na ogół zasada: mieć będziesz dokładnie tyle pieniędzy, ile potrzebujesz, ale pod
warunkiem, że ci na nich nie zależy”
4
.
“Pracuj nie po to, by być bogatym” – jak mówi się w Przypowieściach Salomona [23,24] –
“zdobywanie bogactw pod żadnym względem nie może być zamierzone”
5
.
Jak widać, pieniądz pojawiał się nie tyle jako miernik posiadanych dóbr, co przede wszystkim
jako swoisty wyznacznik ludzkich postaw, jako groźna pokusa czyhająca na słabych, głupich i
samolubnych. Jeśli tak, to materialny, doczesny niejako charakter bogactwa przybierał formy
jakiejś zaiste pozaziemskiej ingerencji. Pieniądz mógł stawać się narzędziem Szatana,
skutecznie odwracającym myśli od zbawienia (pokazuje to w interesujący sposób Le Goff na
przykładzie średniowiecznej gospodarki i religii)
6
, ale mógł być także kredytem czy może
raczej depozytem udzielonym człowiekowi przez Boga – “niebiańskiego bankiera”.
Pomnażanie “talentów”, o których mowa w ewangelicznej przypowieści, staje się wówczas
nakazem. Pomnażanie – to znaczy praca, nie zaś lenistwo, to znaczy społeczny obrót dobrami,
ich użyteczność, nie zaś egoizm, to znaczy korzyść w postaci rozwoju (w sensie materialnym,
ale i duchowym, w sensie jednostkowym, ale i społecznym). Takie rozumienie, kluczowe
notabene dla narodzin kapitalizmu, dostrzega Weber w myśli protestanckiej, interpretującej
przecież przywoływane wyżej biblijne fragmenty, kiedy przypomina Richarda Baxtera,
angielskiego prezbiterianina z XVI w.: “Jeśli Bóg pokazuje wam drogę, na której bez szkody
dla waszej duszy lub dla innych, w sposób zgodny z prawem możecie zyskać więcej niż idąc
inną drogą, a wy to odrzucacie i idziecie drogą przynoszącą mniej zysku, to p r z e k r e ś l a c
i e jeden z celów waszego p o w o ł a n i a [calling]. O d m a w i a c i e B o g u bycia jego
zarządcą [steward] i przyjęcia Jego darów, by móc je wykorzystać dla Jego celów, gdyby tego
zażądał”
7
.
Dostrzec można jak krzyżowały się, często dramatycznie, dwie rzeczywistości: sacrum i
profanum, a słowa: “oddajcie, co cesarskie, cesarzowi, a co boskie, Bogu” – wcale nie
okazywały się tak jednoznaczne. Kwestia pieniądza mieszała bowiem, jak było widać,
zarówno sprawy życia, życia wiecznego i śmierci, wprowadzała podziały społeczne na
bogatych i biednych, otwierała dyskusję na temat sprawiedliwości i niesprawiedliwości, dobra
i zła, prawdy i fałszu. Rzeczywistość ekonomiczna zderzała się – chcąc nie chcąc – z
Absolutem, będąc w końcu i tak elementem wyższej, “boskiej ekonomii”, a człowiek, skazany
na ciągłe wybory, musiał być czujny jak bankier i umieć rozróżnić dobro od zła, tak jak
prawdziwą monetę od fałszywej
8
. Pieniądz okazywał się “kamieniem probierczym duszy”
9
.
Trudno się zatem dziwić, że pieniądz, który może uczynić wiele dobrego, ale wiedzie również
do złego – nie miał dobrej opinii w moralistyce antycznej
10
, nie tylko chrześcijańskiej
zresztą
11
.
Tym bardziej musi pozytywnie dziwić bardzo wyrozumiałe wobec bogactwa stanowisko,
jakie odnajdziemy w dziełku noszącym znamienny tytuł: Czy człowiek bogaty może być
zbawiony? św. Klemensa Aleksandryjskiego, jednego z najwybitniejszych egzegetów
wczesnego chrześcijaństwa. Pisarz ten zasługuje na uwagę choćby tylko dlatego, iż w epoce
prześladowań i narastających konfliktów społecznych ośmiela się – jako bodaj jedyny – głosić
poglądy bardzo śmiałe, by nie powiedzieć “liberalne” z ducha.
Miarą jego oryginalności jest również osamotnienie. Nawet uczniowie Klemensa, a wśród
nich znakomity Orygenes, będą prezentować raczej krytyczne poglądy wobec pieniądza i
bogactwa. Moralistyka chrześcijańska wróci do myśli Klemensa, z wieloma zastrzeżeniami,
nieco później. Echa jego poglądów odnajdziemy też, jak się wydaje, u dużo późniejszych
komentatorów protestanckich, którzy w dość śmiały sposób włączali ekonomię w obszar
dyskusji teologicznych. Wreszcie miarą oryginalności Klemensa jest i sam zabieg
interpretacyjny, którym posłużył się, aby udowodnić swoje racje. Dziełko Czy człowiek
bogaty może być zbawiony?, będące w istocie homilią na 28 niedzielę zwykłą komentującą
znamienny fragment [10,17-30] Ewangelii św. Marka o bogatym młodzieńcu, nie stroni
bowiem od odwołań do ewangelii apokryficznych. Nie do końca poprawne od strony
teologicznej wnioski św. Klemensa, przynoszą jednak rezultat ciekawy, wyprzedzający swój
czas. Jeśli większość ówczesnych komentatorów powtarzała niejako za Łukaszem: “Jakże
trudno będzie wejść do Królestwa Bożego tym, którzy mają pieniądze” [18,24], to Klemens
przekonywał, że niebo otwarte jest również dla bogaczy.
Stosunkowo niewiele wiemy o samym Klemensie, ale to, co wiemy, rzuca jakieś światło na
poglądy tego filozofa i Ojca Kościoła. Urodził się on w połowie II wieku najprawdopodobniej
w Atenach. Przed nawróceniem nazywał się Titus Flavius. Jako poganin, znawca literatury i
filozofii, zapoznał się podczas swoich licznych podróży z chrześcijaństwem i stał się gorącym
jego wyznawcą. Około roku 180 przybył do Aleksandrii
12
– miasta, które pod koniec II w.
było pierwszym co do znaczenia ośrodkiem w Cesarstwie Rzymskim. Powiedzieć by można
miasta, w którym rozwijał się antyczny “kapitalizm”. Aleksandria posiadała bowiem liczne
kontakty handlowe. Dzięki nim opływała w bogactwa i zbytek
13
.
Tutaj krzyżowały się wpływy Wschodu i Zachodu, myśl mogła rozwijać się swobodnie, i to
od dawna zresztą
14
, w klimacie liberalnym. Dla filozofa i dla teologa była Aleksandria
miejscem, gdzie ścierały się i mieszały różnorodne systemy i religie. Dla nas interesujące jest
to, iż chrześcijaństwo było mocno zwalczane przez gnozę negującą wszystko, co człowiek
posiada (włącznie ze swoim ciałem)
15
. Z kolei chrześcijańskie wspólnoty heterodoksyjne (np.
nikolaici, zwolennicy Bazylidesa, Izydora, Markiona, dokeci, walentynianie) miały charakter
antywspólnotowy, bo podkopywały ład społeczny i niosły anarchizm
16
.
Wiemy też, że Klemens stanął na czele Aleksandryjskiej Szkoły Katechetycznej i w krótkim
czasie zapewnił jej nadzwyczajny rozwój. Około roku 202-203 musiał opuścić miasto ze
względu na nasilające się prześladowania chrześcijan. Zmarł ok. roku 212. Z jego pism
zachowały się jedynie Stromata, Protreptikos, Paidagogos oraz homilia o bogaczach.
A zatem – czy człowiek bogaty może być zbawiony?
Pytanie to postawione wprost XVIII wieków temu przez Klemensa polaryzowało przez cały
ten czas poglądy myślicieli Europy, a potem i Ameryki. Odpowiedzi wyznaczały w gruncie
rzeczy stosunek do “biznesu” i mogłyby stanowić swoistą historię myśli ekonomicznej.
Gdyby bowiem owe pytanie pozbawić nawet kontekstu religijnego – to brzmieć by ono
mogło: czy można być bogatym i dobrym? A zatem, mówiąc językiem współczesnym, czy
biznesmen, czy sam biznes może być etyczny? Zarazem okazałoby się, że stawiane przez
starochrześcijańskiego pisarza zagadnienia dotyczą w istocie nie tylko problemów jednostek,
ale i “kwestii społecznej”, dysproporcji majątkowych i istniejących napięć społecznych. Już
wówczas sprawą bardzo pilną okazywało się usprawiedliwienie bogactwa i różnic stanowych,
zatem uporządkowanie wzajemnych relacji pomiędzy etyką, ekonomią i religią z jej systemem
wartości a pragmatyką życia codziennego17.
Ów bogaty młodzieniec z Ewangelii
18
, który jest tu największym “winowajcą” – przybierał w
historii rozmaite postaci: to właściciela ziemskiego, żyda, kupca, to bankiera czy lichwiarza
(których zresztą często utożsamiano ze sobą), to z kolei bogatego fabrykanta i wyzyskiwacza.
Max Weber w swojej rozprawie, notabene także usiłującej odpowiedzieć na pytanie, które
nurtowało św. Klemensa, a zatem czy można dobrze jeść i spokojnie spać
19
– kategorycznie
stwierdzał tu, że “nie trzeba udawadniać, że uznanie zarabiania pieniędzy za cel sam w sobie,
za sam «zawód», było sprzeczne z etycznym odczuciem całych epok religijnych”. Jeśli
weźmiemy pod uwagę i fakt, że naszą przeszłość kształtowały, jak wskazuje słusznie
Macintyre, judaizm, katolicyzm i protestantyzm
20
, dodajmy jeszcze pogański antyk – tym
bardziej ważny i wyjątkowy wydaje się traktat Klemensa.
Starożytność, szczególnie w osobie “pierwszego etyka biznesu”, tj. Arystotelesa, wyróżniała
dwa sensy tego, co nazywamy dziś ekonomią. Ekonomią według Arystotelesa była zatem
wymiana zachodząca pomiędzy gospodarstwami domowymi, konieczna dla prawidłowego ich
funkcjonowania. Ekonomią był również handel dla zysku. O ile pierwszy rodzaj znajdował
pełną aprobatę, o tyle ekonomia rozumiana jako chęć zysku pozbawiona była według niego
wartości. Za godną potępienia uważał także praktykę pobierania odsetek. To ciekawe, bo w
kręgu kultury hellenistycznej nie zakazywano raczej pobierania procentu od kredytów, a
stosunki gospodarcze kształtowały się w klimacie liberalizmu gospodarczego. Mimo rozwoju
“kapitalizmu” potępiano jednak lichwę (Platon, Arystoteles), w Rzymie próbowano natomiast
bez większych rezultatów ograniczać stopy procentowe. Im bardziej jednak oddalano się od
gospodarki pierwotnej ku gospodarce pieniężnej, tym bardziej wzrastały tendencje
lichwiarskie, szczególnie widoczne w II w., kiedy to lichwą trudniły się banki, senatorowie, a
nawet sam cesarz
21
. Rozróżnić zatem należy te dwa sensy. Arystoteles reprezentował wyraźnie
negatywny stosunek do “biznesu” – ale co ważne – nie był przeciwnikiem bogactwa i luksusu.
Sądził wszakże, iż troska o dobre życie nie zakłada pogoni za pieniądzem
22
.
Jak się wydaje, jest to zasadniczy problem, wobec którego stanął Klemens Aleksandryjski.
Trzeba bowiem powiedzieć, że w głównej mierze jego zasługą stało się zwrócenie uwagi na
ujemny wpływ skrajnego ubóstwa na moralny poziom społeczności.
“Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że człowiek, któremu brak rzeczy koniecznych do życia,
musi załamać się na duchu i porzucić swoje szlachetne dążenia; będzie natomiast się starał
zdobyć to, co jest mu nieodzownie potrzebne nie bacząc, w jaki sposób i od kogo”
23
.
Nadmiar dóbr materialnych, jakkolwiek wielki, nie może szkodzić temu, kto nie używa ich
ponad miarę. Wkraczamy tu w rozumienie ekonomii kształtujące się już w kręgu
judeochrześcijańskim. Mimo wcześniejszych poglądów, że “w ogóle być zarazem bogatym i
dobrym nie sposób”, w traktacie Czy człowiek bogaty może być zbawiony? jego poglądy
uległy widocznej przemianie i stały się daleko bardziej liberalne. Zarazem Klemens nie broni
poglądów popularnych w niektórych środowiskach traktujących bogactwo jako widoczny
dowód łaski, ubóstwo zaś jako jej utratę czy gniew Boga
24
. Stanowczo natomiast polemizuje z
takimi poglądami, wedle których bogactwo to zło, ubóstwo zaś to legitymacja “człowieka
Bożego”
25
:
“– Ubóstwo [bowiem – przyp. JO] nie jest rzeczą wspaniałą ani godną zazdrości... W ten
sposób bowiem ludzie nic w ogóle nie posiadający, opuszczeni, zdobywający żebractwem
codzienne utrzymanie, tułający się po drogach biedacy, którzy nie znają Boga ani
sprawiedliwości Bożej, byliby najszczęśliwszymi i najmilszymi Bogu, jedynymi dziedzicami
Życia tylko dlatego, że są w skrajnej nędzy, że cierpią w życiu niedostatek i nie mogą
zaspokoić nawet najskromniejszych potrzeb”.
Inna kwestia to problem własności. W środowisku Klemensa przeważały poglądy
teocentryczne, głoszące tezę, że świat, wszelkie dobra i człowiek są własnością Boga.
Jedynym zatem prawdziwym właścicielem jest Bóg, człowiek zaś jest Jego synem, ale i
niewolnikiem. Takie podejście mogło prowadzić i często prowadziło do braku szacunku dla
mienia i materii w ogóle, niebezpiecznego dla rozwoju społecznego i gospodarczego
26
.
Klemens natomiast zaakcentował tu pojęcie w ł a s n o ś c i ale i w i ę z i, wskazując na
ludzkie synostwo, przyjaźń z Bogiem: “Jeśli dobra przyjaciół są wspólne, człowiek zaś jest
przyjacielem Boga – wszystko jest człowieka, ponieważ wszystko jest Boga”
27
. Było to
zgodne z przypowieścią o synu marnotrawnym, w której ojciec mówi do dobrego syna: “Synu,
tyś zawsze jest ze mną i wszystko, co moje, twoje jest”. Konsekwencją takiej przyjaźni winna
być również wspólnota ludzi w użytkowaniu dóbr materialnych
28
. Własność materialna,
majątek okazywał się rodzajem d a r u otrzymywanego od Boga. Dobra te według Klemensa
powinny pozostawać nadal – co bardzo istotne – w posiadaniu jednostek, ale w samym
poddaniu dóbr władzy jednostek tkwić już miała ważna misja społeczna
29
. Obdarowany
winien obdarowywać innych, wspierać słabszych:
“A o ileż pożyteczniej [...]. Gdy człowiekowi wystarcza do życia to, co posiada, wtedy nie
trudzi się nadmiernie zdobywając utrzymanie i może przychodzić z pomocą potrzebującym.
[...] Jakżeby ktoś mógł nakarmić łaknącego, napoić pragnącego, przyodziać nagiego, ugościć
bezdomnego – a nie czyniącym tego grozi ogień i ciemności zewnętrzne – jeżeli sam
odczuwałby brak tego wszystkiego? Przecież i Jezus gości u [...] ludzi bogatych i celników, a
nie nakazuje im porzucić majątku; wprowadza zatem jedynie słuszny sposób korzystania z
niego, a kładzie kres niesprawiedliwemu korzystaniu [...]. Tak pochwala ich uczynki, że choć
mienia jeszcze nie porzucili, poleca im także żyć we wspólnocie: napoić spragnionego, dać
chleb łaknącemu, przyjąć bezdomnego, przyodziać nagiego. [...] Tych zaś uczynków nie
można pełnić nie posiadając mienia [...]”.
Na tej idei fundowały się różnego typu ówczesne koncepcje społeczno-etyczne i działalność
samopomocowa organizowana przez wczesne gminy. Wyraźnie widoczna jest w tych
koncepcjach pierwotna niejako idea wprzęgnięcia “pieniędzy” w działania na rzecz wspólnoty
lokalnej czy szerzej – ogólnoludzkiej.
A zatem – choć brzmi to może paradoksalnie – zbawienie można uzyskać także poprzez
bogactwo.
Kolejna sprawa dotyczy właściwego zrozumienia kwestii bogactwa i ubóstwa. Winna być ona
rozpatrywana w aspekcie chrześcijańskiej sprawiedliwości wobec Boga i ludzi. A zatem
problem natury społeczno-ekonomicznej widziany był wówczas przede wszystkim na
płaszczyźnie religijnej i etycznej. Nie miejsce tu na dokładną analizę tego zagadnienia,
kolejny raz wypadnie więc odwołać się do studium Rudzińskiego. Sprawiedliwość związana
jest przede wszystkim z godziwością postępowania wynikającego z wolnej woli (nie tylko ze
strachu przed karą). Sprawiedliwy znaczy więc tyle, co prawy, postępujący uczciwie. Ale ze
sprawiedliwością wiąże się również idea wolności i równości braterskiej. I wolność, i
równość braterska prowadzą z kolei do pojęcia szczodrobliwości czy jałmużny jako tych
świadczeń obowiązkowych, które niwelować miały drastyczne dysproporcje majątkowe (w
języku aramejskim ten sam wyraz oznaczał jałmużnę, miłosierdzie i sprawiedliwość!)
30
.
Dzisiaj moglibyśmy nazwać to swoistym “pieniądzem sumienia”
31
.
U św. Klemensa widać, jak wzajemne oddziaływanie dwu koncepcji : sprawiedliwości i
własności odegrało niebagatelną rolę w rozumieniu bogactwa i stosunku do ludzi bogatych.
Dobra materialne stają się prawdziwym dobrem, jeśli służą jednostce i zbiorowości, stają się
złe, jeśli nie pracują dla innych. “– A zatem nie należy odrzucać jako rzeczy niepotrzebnej
mienia, które może przynieść pożytek bliźniemu. Mieniem jest to, co mamy i to mieniem
pożytecznym, które Bóg zgotował ludziom, by się nim posługiwali”.
Samo dążenie do zdobywania dóbr materialnych, do bogacenia się nie jest złe, pod
warunkiem, że ma być ono środkiem, nie zaś celem, bowiem:
“Wszystko, co posiada człowiek, zostało mu udzielone i podane niby jakaś materia i
narzędzie, którym powinien się posługiwać umiejętnie i w sposób właściwy. Narzędzie, jeśli
się nim posługujesz według zasad sztuki, tworzy arcydzieło; jeśli brak ci umiejętności, jemu
także udziela się twoja niezręczność, chociaż nie jest jej winne”.
“Bogactwo jest takim narzędziem. Umiesz go używać sprawiedliwie: służy sprawiedliwości.
Używa go ktoś niesprawiedliwie: staje się sługą niesprawiedliwości. Z natury bowiem swojej
ma ono służyć, ale nie rządzić”.
Pieniądze, bogactwo nie są zatem czymś złym ani dobrym – nie posiadają bowiem jakiejś
immanentnej etyki. “Nie należy zatem winić tego, co samo w sobie będąc bez winy nie jest
ani złe, ani dobre. Winę trzeba przypisywać tylko temu, kto może posłużyć się narzędziem tak
źle, jak i dobrze, zgodnie ze swoja wolą”.
A zatem, jak pisał dalej Klemens “nie mienie niszczyć należy, ale raczej namiętności duszy,
które nie pozwalają, byśmy w sposób właściwy posługiwali się tym, co posiadamy. A w ten
sposób, stawszy się człowiekiem szlachetnym, będziesz umiał posługiwać się właściwie
swoim mieniem. [...]”
32
.
Na pytanie, jaki bogacz może być zbawiony, Klemens Aleksandryjski odpowiadał: tylko taki.
To ciekawe, że aby dojść do tych stwierdzeń, Klemens wybrał tak trudny ze względu na swą
jednoznaczność (“sprzedaj wszystko”) fragment Nowego Testamentu. W kanonicznych
wersjach ewangelii o bogatym młodzieńcu jest to przecież człowiek sprawiedliwy,
postępujący etycznie, nie umiejący wyzbyć się tylko jednego: swoich majętności.
Prawdopodobnie przesądziły o tym potrzeby chwili. Klemens nie chciał, aby chrześcijaństwo
odstraszało swoim rygoryzmem bogatsze warstwy społeczne
33
. Traktat napisany “ku
pokrzepieniu serc” miał otworzyć nieco szerzej tę bardzo wąską bramę, przez którą bogaci
przeciskali się niejako do Królestwa Niebieskiego. Stąd też komentując interesujący nas
fragment Ewangelii – Klemens posłużył się raczej którąś z jego wersji apokryficznych:
Ewangelią hebrajską lub Ewangelią XII Apostołów
34
, dzięki czemu jednoznaczny nakaz
wyzbycia się wszelkich dóbr mógł potraktować alegorycznie i psychologicznie.
W Ewangelii Secundum Hebraeos Jezus mówi do bogacza: “Jak możesz mówić: wypełniłem
Prawo i Proroków, skoro w Prawie napisano będziesz miłował bliźniego swego jak samego
siebie; a oto liczni bracia twoi, synowie Abrahama, okryci gnojem umierają z głodu, twój zaś
dom pełen jest rozlicznego dobra, a nic z niego im się nie dostaje?”
35
. Również w ebionickiej
Ewangelii XII Apostołów oskarża się bogaczy o to, że “w bogactwie i zbytku żyją, [...] nic
biednym nie dają”
36
. W apokryficznych tekstach chodzi więc o bogacza w ogóle, nie zaś o
człowieka, który chciał zostać uczniem Jezusa, i to o bogacza, który zobowiązany jest do
pozbycia się majątku, w przeciwnym razie kłamie mówiąc, że wypełnił Zakon. Interesujące i
znamienne dla “liberalizmu” myśli Klemensa jest jednak to, iż sięgnięcie do ebionickiego
apokryfu przyniosło zgoła odmienne wnioski: odwrót od ebionickiego kultu ubóstwa w stronę
myślenia bardzo racjonalnego. Skoro każdy bogacz musi zrezygnować ze swego majątku, nie
wszyscy zaś to mogą uczynić, bo “jakaż [...] wspólnota pozostawałaby ludziom, gdyby nikt
nic nie miał” – nie można tego obowiązku traktować dosłownie. Mimo sposobu egzegezy,
jaką posłużył się Klemens, mimo iż nie odróżnił on ewangelicznego nakazu od rady, mimo
błędów teologicznych, które wkrótce mu wypomniano – literatura zyskała utwór ciekawy, bo
nie negujący sensu rozwoju ekonomicznego czy jednostkowego bogacenia się.
Idee św. Klemensa z Aleksandrii pobrzmiewać będą zresztą i w tekstach późniejszych epok,
w tym także w czasach nowożytnych. Wystarczy wspomnieć jedną z najważniejszych
encyklik społecznych, tj. Rerum novarum Leona XIII czy nawiązującą do niej Centesimus
annus Jana Pawła II
37
. Wystarczy sięgnąć po wspominanego już Maxa Webera lub np.
Richarda J. Neuhausa
38
. Ciekawym przykładem nawiązań jest opublikowana w 1899 r.
książka Ewangelia bogactwa
39
amerykańskiego milionera Andrew Carnegie, w której
sformułowano zalążek doktryny “społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstw”. Miały się
na nią składać zasada dobroczynności i powierniczości. Ta pierwsza nakazuje bogatym
wspomagać słabych i tych, którym się nie powiodło. Ta druga każe traktować bogaczy jako
zarządzających dobrem w imieniu innych ludzi i używających bogactwa w sposób społecznie
akceptowany. Człowiek bogaty ma być więc powiernikiem społecznego dobra. Jak widać i w
tej doktrynie, rozwijanej dzisiaj, ma swój skromny udział św. Klemens Aleksandryjski.
Pisarz, dla którego ucho igielne nie było wystarczająco dokuczliwą przeszkodą, aby do nieba
wpuszczać bogaczy.
Przypisy
*)
Wszystkie fragmenty ksiąg biblijnych cyt. za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu w
przekładzie z języków oryginalnych, opracował zespół biblistów polskich z inicjatywy
Benedyktynów Tynieckich, wyd. II zmienione, Poznań – Warszawa 1971.
1
“Szczęśliwy, którego własna dusza nie potępia i kto nie stracił swojej nadziei. Dla człowieka
skąpego bogactwa nie są dobrem, a sknerze na co pieniądze?” – Księga Syracha 14,2-3.
2
Starotestamentową “jałmużnę” tłumaczono jako “miłosierdzie”, “łaskę” lub też jako
“sprawiedliwość” – zob. Adam Rudziński, Sprawiedliwość chrześcijańska wobec problemu
nierówności majątkowych w II i III wieku, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1960, s. 39.
Mój szkic wiele zawdzięcza przywołanej książce A. Rudzińskiego.
Warto zwrócić uwagę na swoistą niezniszczalność dobrego uczynku. Seneka pisze o tym tak:
“Można zrabować dom, pieniądze, niewolników i wszystko, co nosi miano dobrodziejstwa.
Jednak samo dobrodziejstwo jest trwałe i nienaruszalne. Żadna siła nie może sprawić, by
zostało przekreślone, że jeden dał, a drugi otrzymał”, zob. Lucius Anneus Seneca, Myśli,
wybór, przekład i opracowanie Stanisław Stabryła, Kraków, s. 321.
3
“Dla każdego też człowieka, któremu Bóg daje bogactwo i skarby i któremu pozwala z nich
korzystać, wziąć swoją część i cieszyć się przy swoim trudzie – to Bożym jest darem” –
Księga Koheleta 5,18.
4
Cz. Miłosz, Avaritia [w:] Ogród nauk, Kraków 1998, s. 90.
5
Zob. M. Weber, Etyka protestancka a duch kapitalizmu, przeł. J. Miziński, wstęp J.
Mizińska, Lublin 1994, s. 157.
6
J. Le Goff, Sakiewka i życie. Gospodarka i religia w średniowieczu, przeł. H. Zaremska,
Gdańsk 1995.
7
Cyt. za: Max Weber, op. cit., s. 156.
8
Zob. J. Iluk, Kościół antyczny wobec pieniądza i kapitału. Od Nowego Testamentu do pism
Ojców Kościoła, artykuł drukowany w niniejszej publikacji, s. 14.
9
Orygenes, Komentarz do Ewangelii Mateusza 16, 20-22, cytat za Jan Iluk, op. cit., s. 10.
10
Zob. J. Iluk, op. cit., s. 9.
11
Seneka pisał: Twierdzę, że bogactwo nie jest dobrem: gdyby nim było, czyniłoby ludzi
dobrymi, zob. Lucjusz Anneusz Seneka, Myśli, op. cit., s. 175.
12
Anne-Marie Malingrey, Chrześcijańska literatura grecka, przekład i opracowanie M.
Starowieyski, Tarnów 1995, s. 57-67.
13
F. Drączkowski, Formy i zasady pierwszych wspólnot chrześcijańskich na podstawie
“Stromata” Klemensa Aleksandryjskiego, maszynopis, Lublin 1973, [w:] “Roczniki
Teologiczno-Kanoniczne” R 25 (1978), z. 4, s. 7.
14
Zob. Anne-Marie Malingrey, op. cit.
15
Zob. A. Rudziński, op. cit., s. 47.
16
Zob. F. Drączkowski, op. cit., s. 8.
17
Podobne problemy pojawiają się w rzymskim Pasterzu, aleksandryjskim Pedagogu,
kartagińskim traktacie O dobrym uczynku i jałmużnach – zob. A. Rudziński, op. cit., s. 34.
18
Zob. Ewangelie wg Mateusza 19,16 n. oraz Marka 10,17 n., Łukasza 18,18 n.
19
Zob. M. Weber, op. cit., s. 5 wstępu.
20
Zob. Alasdair Macintyre, Dlaczego problemy etyki biznesu są nierozwiązywalne? [w:]
Etyka biznesu – z klasyki współczesnej myśli amerykańskiej, wybór i redakcja Leo V. Ryan, J.
Sójka, Poznań 1997, s. 234. Czytamy tam: “Naszą przeszłość kształtowały judaizm,
katolicyzm i purytanizm, św. Tomasz z Akwinu i Adam Smith, Machiavelli i Clausewitz,
Jefferson i Thoreau, Marks i Henry Ford”.
21
Zob. J. Majka, Stanowisko chrześcijaństwa wobec lichwy w starożytności i wczesnym
średniowieczu, [w:] “Roczniki Teologiczno-Kanoniczne”, R. X 1963, z. 2 s. 70-75. Autor
podkreśla wszakże, że szerzej tym zagadnieniem zajęli się Ojcowie Kościoła w IV i V wieku,
kiedy to pogłębiało się rozwarstwienie społeczne, brak ochrony prawnej biednych, wyzysk w
rolnictwie, górnictwie, wyzysk kredytowy. Św. Bazyli Wielki w swej słynnej homilii
przeciwko lichwiarzom [Hom. II in Ps. 14] uważał, iż grzech lichwiarza polega na tym, że
zamiast pomagać bliźniemu z nadmiaru swych dóbr materialnych, używa ich by wpędzić
biednych w jeszcze większe kłopoty. Uważano również, że lichwa szkodzi moralnie samemu
lichwiarzowi, gdyż pobudza jego żądze i chciwość. Lichwa to kradzież, a lichwiarz to złodziej
(s. 78 –79).
22
Zob. R.C. Solomon, Arystotelesowskie podejście do etyki biznesu, [w:] Etyka biznesu, op.
cit., s. 333.
23
Klemens Aleksandryjski, Czy człowiek bogaty może być zbawiony?, przeł. J. Czuj,
Warszawa 1953. Wszystkie cytaty z tego utworu za: Ojcowie żywi, oprac. M. Starowieyski,
Warszawa 1979, t. 2, s. 367-371.
24
Poglądy te mocno zakorzenione były wśród Żydów; wyraźne echo tych idei pobrzmiewa w
protestantyzmie.
25
Zob. Meir Tamari, Punkt widzenia judaizmu na współczesną moralność przedsiębiorczości,
[w:] Paul M. Minus, Etyka w biznesie, Warszawa 1995, s. 105.
26
Cyt. za: A. Rudziński, op. cit., s. 47 i n.
27
Ibidem, s. 48. Te poglądy zapożyczone w części od Platona wypowiadał Klemens we
wcześniejszych dziełach.
28
Ibidem, s. 48 “Jak może być proszącemu i przyjmującemu i pożyczającemu dane, gdy brak
tego, kto ma i daje i pożycza?” – pytał w swoich Stromatach.
29
Ibidem, s. 49.
30
Ibidem, s. 38, i n.
31
R.J. Neuhaus, Biznes i Ewangelia. Wyzwanie dla chrześcijanina-kapitalisty, przeł. B.
Szlachta, Poznań 1993, s. 52.
32
Neuhaus zwraca uwagę na fragment Braci Karamazow Dostojewskiego, w którym starzec
Zosima opisuje ekonomiczne zachowania człowieka jako zachowania ponadczasowe, nie
związane bezpośrednio z żadną formacją ustrojową czy gospodarczą. Wedle jego słów nie
kapitalizm ani socjalizm, ale ludzka głupota i zachłanność są przyczynami zła: “Albowiem tak
mówi świat: «Masz potrzeby, a więc nasycaj je, albowiem masz takie same prawa, co i
najznakomitsi, i najbogatsi. Nie bój się ich nasycać, a nawet pomnażać» – oto dzisiejsza ich
nauka. W tym dopatrują się wolności. I co wynika z tego prawa do pomnażania potrzeb? Dla
bogaczy o d o s o b n i e n i e i duchowe samobójstwo, dla biednych – zawiść i morderstwo
[...]. Zapewniają, że świat coraz bardziej się zespala, [...]. Niestety, nie wierzcie takowemu
zespoleniu ludzi. Pojmują wolność jako pomnożenie i szybkie zaspokojenie potrzeb,
wypaczają naturę swoją, albowiem krzewią w sobie wielką moc bezmyślnych i głupich
pragnień [...] (s. 50).
33
Zob. A. Rudziński, op. cit., s. 52 i n.
34
Ibidem, s. 50.
35
Zob. Orygenes, Comm. In Matth. 15,14-19, cyt. za: A. Rudziński op. cit., s. 51.
36
Ibidem, s. 51.
37
Zob. Encykliki Ojca Św. Jana Pawła II, Kraków 1996, t. 2, s. 511 i n. Czytamy tu m.in.: “W
świetle «rzeczy nowych» dnia dzisiejszego został odczytany związek pomiędzy własnością
indywidualną albo prywatną a powszechnym przeznaczeniem dóbr. [...] Poprzez swoja pracę
człowiek angażuje się nie tylko dla samego siebie, ale także dla drugich i z drugimi [...]. Tak
jak osoba ludzka w pełni się realizuje w bezinteresownym darze z siebie, tak też własność
znajduje moralne usprawiedliwienie w tworzeniu, w odpowiedni sposób i w stosownym
czasie, możliwości pracy i ludzkiego rozwoju dla wszystkich”.
38
R.J. Neuhaus, op. cit.
39
Zob. Etyka biznesu, op. cit., s. 6.