Palmer Diana 25 Spełnione marzenia

background image

DIANA PALMER

SPEЈNIONE MARZENIA

background image

PROLOG

Leo Hart czuі siк osamotniony. Ostatni z braci, Rey, oїeniі siк i wyprowadziі z rodzinnego domu

niemal rok temu. Leo zostaі sam, a jego jedyna towarzyszka, stara i cierpi№ca na artretyzm gospodyni,

odwiedzaіa go ostatnio zaledwie dwa razy w tygodniu i w dodatku wiecznie straszyіa odejњciem na emeryturк.

Leo - wielki amator piernikуw - najbardziej obawiaі siк tego, їe nikt nie upiecze mu ulubionego piernika i bкdzie

zmuszony jeџdziж codziennie na њniadanie do kafejki, w mieњcie, co przy napiкtym rozkіadzie zajкж na ranczu

byіoby niezwykle kіopotliwe.

Leo rozparі siк wygodniej w fotelu w swoim gabinecie. Nie, nie zazdroњciі braciom. Wrкcz

przeciwnie, byі szczкњliwy, їe uіoїyli sobie їycie. Wszyscy oprуcz Rey a i Meredith mieli dzieci: Simon i Tira

dwуch synkуw, Cag i Tess - jednego, Corrigan i Dorie byli juї rodzicami chіopca i wіaњnie urodziіa im siк

cуreczka.

Jednak, jeњli siк nad tym zastanowiж, Leo musiaі przyznaж, їe ostatnio brakowaіo kobiet w jego їyciu.

Wrzesieс dobiegaі koсca, a on spкdziі caіe lato, haruj№c na ranczu. Ostatnio, zupeіnie nieoczekiwanie, zaczкіo

mu to doskwieraж.

Smutne rozmyњlania przerwaі dzwonek telefonu.

- Moїe wpadniesz na kolacjк? - rozlegі siк w sіuchawce gіos Reya.

- Nie zaprasza siк brata na kolacjк podczas wіasnego miesi№ca miodowego - ze њmiechem

odpowiedziaі Leo.

- Aleї, Leo, pobraliњmy siк w ostatnie Boїe Narodzenie - przypomniaі Rey.

- Jeszcze sporo czasu minie, zanim skoсczy siк wasz miesi№c miodowy. Tak czy siak, dziкki za

zaproszenie. Mam robotк.

- Robota nie zast№pi ci kontaktуw z ludџmi - skarciі go Rey.

- Nie nadajesz siк na mentora - zaњmiaі siк Leo. - Moїe innym razem - dodaі wymijaj№co. Poїegnaі

siк z bratem i odіoїyі sіuchawkк.

Przeci№gn№і siк, napinaj№c miкњnie szerokich plecуw i mocnych ramion. Niezwykі№ tкїyznк

fizyczn№ zawdziкczaі nieustannej pracy na ranczu. Czasem zastanawiaі siк, czy ciкїk№ harуwk№ nie prуbuje

zagіuszyж innych mкskich potrzeb. Cуї, kiedyњ nie unikaі kontaktуw z kobietami, co wiкcej, dziewczyny nawet

do niego lgnкіy, ale teraz, w wieku trzydziestu piкciu lat, takie powierzchowne, krуtkotrwaіe zwi№zki przestaіy

go zaspokajaж.

Wіaњciwie zamierzaі spкdziж spokojny weekend w domu, a tymczasem Marilee Morgan, przyjaciуіka

Janie Brewster, namуwiіa go na wyprawк do Houston. Mieli zjeњж razem obiad i obejrzeж balet, na ktуry

Marilee zdobyіa bilety. Leo lubiі balet, a dїip Marilee byі w warsztacie i dziewczyna potrzebowaіa samochodu,

najlepiej z zaufanym szoferem.

Marilee byіa doњж іadna, miaіa klasк i choж nie wydawaіa siк Leo ani trochк poci№gaj№ca, przyj№і

jej propozycjк. Wіaњciwie mуgі byж pewien, їe Marilee nigdy w їyciu nie zaprosiіaby go na randkк w

rodzinnym Jacobsville. Tu plotki rozeszіyby siк po caіym miasteczku z szybkoњci№ zarazy i oczywiњcie zaraz

nastкpnego dnia dotarіyby do Janie, a nagіa skіonnoњж tej smarkuli do niego stanowiіa dla wszystkich

tajemnicк poliszynela.

background image

Jednak najwiкkszy wpіyw na decyzjк Leo miaі jeden bardzo istotny fakt - spotkanie z Marilee

zwalniaіo go z jutrzejszego obiadu u starego przyjaciela i partnera w interesach, Freda Brewstera - ojca Janie.

Wprawdzie Leo bardzo lubiі towarzystwo Freda, ale ostatnio, z powodu nieoczekiwanego wybuchu uczuж ze

strony jego cуrki, sprawy nieco siк skomplikowaіy.

Leo miaі wobec Janie doњж mieszane uczucia. Odstraszaіy go przekonania mіodziutkiej studentki

psychologii - dwudziestojednoletnia Janie wіaњnie skoсczyіa drugi rok studiуw i najwyraџniej byіa pod wielkim

wraїeniem poznawanej na uczelni dziedziny wiedzy.

Leo nie mуgі odmуwiж dziewczynie urody. Smukіa, drobna Janie miaіa piкkne, dіugie wіosy w

trudnym do opisania zіoto - br№zowym kolorze i bіyszcz№ce, szmaragdowe oczy. Ale Leo wci№ї pamiкtaі j№

jako dziesiкcioletniego podlotka z aparatem na zкbach. Janie byіa od niego duїo mіodsza i taka dziecinna. Gdy

prуbowaіa z nim flirtowaж... To byіo takie naiwne, doprawdy њmiechu warte.

No i nie potrafiіa gotowaж. Jej gumiasty kurczak sіyn№і w caіej okolicy, a piernik zasіugiwaі na miano

њ

miercionoњnej broni. Gdyby ktoњ dostaі nim w gіowк, z pewnoњci№ padіby na miejscu.

To wіaњnie ta ostatnia myњl - o zabуjczym pierniku - wpіynкіa na ostateczn№ decyzjк Leo. Siкgn№і

po sіuchawkк i wykrкciі numer Marilee.

- Czeњж, Leo - usіyszaі miкkki gіos.

- O ktуrej mam ciк jutro odebraж?

- Mam nadziejк, їe nie wspominaіeњ Janie o naszej wyprawie? - zapytaіa nieњmiaіo Marilee po chwili

wahania.

- Wiesz przecieї, їe unikam spotkaс z Janie - odparі Leo zniecierpliwiony.

- Tak tylko chciaіam siк upewniж. - Marilee usiіowaіa zatuszowaж niepokуj њmiechem. - Bкdк gotowa

o szуstej.

- Doskonale - Leo zakoсczyі rozmowк i odіoїyі sіuchawkк.

Nastкpnie bezzwіocznie wykrкciі numer Brewsterуw. Pech chciaі, їe telefon odebraіa wіaњnie Janie.

- Czeњж, Janie - powitaі j№ lekkim tonem.

' - Czeњж, Leo - odparіa dziewczyna, dysz№c lekko, jakby sk№dњ biegіa. - Daж ci tatк?

- Nie, przekaї mu tylko, proszк, krуtk№ wiadomoњж. Muszк odwoіaж jutrzejszy obiad. Mam randkк -

oznajmiі z udanym spokojem.

Po drugiej stronie telefonu na uіamek sekundy zapadіa niemal grobowa cisza.

- Ach tak.

- Przykro mi, ale zapomniaіem, їe jestem umуwiony, kiedy przyj№іem zaproszenie twojego taty -

skіamaі Leo. Nagle poczuі siк jak draс. - Przekaїesz mu moje przeprosiny?

- Tak, oczywiњcie. Baw siк dobrze - odparіa Janie zduszonym gіosem.

- Coњ siк staіo? - spytaі Leo z niepokojem.

- Nie, sk№d! Pa! - zawoіaіa Janie i rozі№czyіa siк. Zamknкіa oczy. Czuіa, jak ogarnia j№ dusz№ce

uczucie rozczarowania.

Na jutrzejszy obiad zaplanowaіa uroczyste menu - kurczak w owocach po wіosku. Жwiczyіa caіy

tydzieс! Po raz pierwszy udaіo siк jej przygotowaж miкkkie, soczyste, rozpіywaj№ce siк w ustach miкso.

Nauczyіa siк teї przyrz№dzaж wyborny crиme brыlйe - ulubiony deser Leo. Tyle wysiіku i wszystko na nic.

Mogіa siк zaіoїyж, їe Leo wymyњliі tк randkк na poczekaniu, їeby siк wymуwiж.

background image

Ciкїko usiadіa przy kuchennym stole. Jej fartuch byі aї sztywny od m№ki, a biaіy pyі pokrywaі rуwnieї

twarz i potargane wіosy. Westchnкіa. Taki juї jej los. Przez caіy rok organizowaіa kampaniк szturmow№, by

zdobyж Leo. Flirtowaіa z nim bezwstydnie na њlubie Micki Steele i Calliego Kirby. Dopiero jego zіoњliwy

uњmiech i zimny wzrok, kiedy zіapaіa bukiet panny mіodej, ostudziіy jej zapaі. Po kilku miesi№cach znуw

podjкіa walkк. Prуbowaіa wszelkich sztuczek, a wszystko nadaremnie. Nie umiaіa gotowaж i nie byіa dla Leo

atrakcyjna. W tym przekonaniu utwierdzaіa j№ zreszt№ Marilee, jej najlepsza przyjaciуіka. Marilee wspieraіa

dziaіania Janie i czкsto rozmawiaіa o niej z Leo, a potem wytykaіa Janie jej niedoskonaіoњci, ktуre Leo

piкtnowaі podczas tych tajemnych rozmуw. Janie usiіowaіa nad sob№ pracowaж. Uczyіa siк jeџdziж na koniu,

w pocie czoіa i w kurzu zaganiaіa bydіo do zagrody. Wszystko na nic - Leo pozostawaі niewzruszony jak gіaz.

Jeњli nie uda siк jej zwabiж go do domu, by oczarowaж talentami kulinarnymi, nie bкdzie juї dla niej cienia na-

dziei! A niech to...

Zrezygnowana pokrкciіa gіow№.

- Kto dzwoniі? - Do kuchni weszіa Hettie, ukochana niania i gospodyni. - Czy to pan Fred?

- Nie, to Leo. Nie przyjdzie jutro na obiad. Ma randkк.

- Ach tak. - Hettie uњmiechnкіa siк do Janie ze wspуіczuciem. - To nic, bкdzie jeszcze mnуstwo innych

okazji, rybko.

- Tak, oczywiњcie - odpowiedziaіa z wymuszonym uњmiechem Janie i wstaіa. - Przygotujк uroczysty

obiad dla nas trojga - dodaіa, z trudem ukrywaj№c rozgoryczenie.

- Leo nie musi spкdzaж wolnego czasu z panem Fredem. Wystarczy, їe razem pracuj№ - pocieszaіa j№

Hettie. - To dobry czіowiek. Ale trochк dla ciebie za stary.

Janie nie odpowiedziaіa. Uњmiechnкіa siк tylko cierpko i zaczкіa siк krz№taж po kuchni.

Leo starannie przygotowaі siк na spotkanie z Marilee. Ubrany jak spod igіy, wsiadі do swojego

nowego, sportowego, czarnego lincolna. To byіa jego duma - tegoroczny model, szybki jak strzaіa. Wyruszaі na

podbуj Houston i postanowiі byж w њwietnym nastroju. Ani trochк nie їaіowaі, їe ominie go g№bczasty

kurczak, dzieіo sztuki kulinarnej Janie Brewster.

Mimo wszystko sumienie nie dawaіo mu spokoju. Moїe miaіo to jakiњ zwi№zek z ci№gіymi i

cierpkimi uwagami ze strony Marilee na temat Janie? Podobno Janie rozsiewaіa na temat ich znajomoњci jakieњ

plotki. Oby tylko dziewcz№tko nie wbiіo sobie czegoњ do gіowy - dla niego zawsze pozostanie wyі№cznie

miіym dzieciakiem, nikim wiкcej.

Leo zerkn№і w lusterku na swoje odbicie. Gкste, jasnobr№zowe, krкcone wіosy, szerokie czoіo,

wydatne koњci policzkowe, mocno zarysowana szczкka, rz№d biaіych, mocnych zкbуw. Cуї... nie da siк ukryж,

byі doњж przystojnym facetem. Przynajmniej w porуwnaniu ze swoimi kochanymi braciszkami. Ta myњl go

rozbawiіa.

No i przede wszystkim byі bogaty, a jak wiadomo, to duїo waїniejsze niї dobry wygl№d.

Co do tego nie miaі zіudzeс. Dla wiкkszoњci kobiet, nie wyі№czaj№c Marilee, stan jego konta

odgrywaі pierwszorzкdn№ rolк. No, ale przecieї nie zamierzaі їeniж siк z Marilee. Owszem, z przyjemnoњci№

zabierze j№ do Houston. Miіo jest pokazaж siк na ulicy z іadn№ kobietk№. Mкїczyzna musi od czasu do czasu

schlebiж swojej prуїnoњci.

Jednak nie przestawaіa go drкczyж myњl o Janie. Wyobraziі sobie jej rozczarowanie, kiedy odwoіaі

wspуlny obiad. Jak by siк poczuіa, wiedz№c, їe umуwiі siк na randkк z jej najlepsz№ przyjaciуіk№?

background image

Doњж tego, powiedziaі sobie stanowczo. Ostatecznie jest samotnym mкїczyzn№ i moїe robiж, co mu

siк їywnie podoba. Nigdy niczego nie obiecywaі Janie. Ba - nigdy nie patrzyі na ni№ jak mкїczyzna na kobietк.

Zasіuїyі na odrobinк rozrywki. Wieczуr w Houston, spкdzony u boku њlicznej dziewczyny, to

najlepsze lekarstwo na chandrк!

background image

ROZDZIAЈ PIERWSZY

Leo Hart byі w zіym nastroju. Nie doњж, їe miaі za sob№ morderczy tydzieс, to jeszcze na koniec

musiaі pocieszaж swojego partnera, Freda Brewstera, ktуry wіaњnie straciі nowo zakupionego,

pierwszorzкdnego byka rozpіodowego rasy salers. To rzeczywiњcie ogromna strata. Byk byі potomkiem

zdobywcy licznych medali, Leo takїe braі go pod uwagк w tegorocznych planach reprodukcyjnych dla swojego

stada.

- Jeszcze wczoraj nic mu nie dolegaіo - jкczaі Fred, ocieraj№c pot z czoіa. Po raz setny pokrкciі

gіow№, posкpnie przygl№daj№c siк zwalistemu cielsku byka leї№cemu u ich stуp. - Ani њladu jakiejkolwiek

choroby. To wszystko wygl№da naprawdк podejrzanie.

- Fakt - przyznaі Leo ponuro, bacznie przygl№daj№c siк bykowi. - Tak mi przyszіo do gіowy. Nie

miaіeњ ostatnio jakiegoњ problemu z ktуrymњ z pracownikуw? Christabel Gaines skarїyіa mi siк ostatnio, їe i

jej byk zdechі w niewyjaњnionych okolicznoњciach. Kilka tygodni temu zwolniіa Jacka Clarka, ktуry pracuje

teraz jako kierowca ciкїarуwki na ranczu Duka Wrighta...

- Judd Dunn twierdzi, їe jej byk zdechі na nosaciznк, a nie z jakichњ niewyjaњnionych przyczyn. A

Judd zna siк na tym. No i jest Straїnikiem Teksasu - przypomniaі Leo Fred. - Gdyby na ranczu, ktуrego jest

wspуіwіaњcicielem, zdarzyіy siк przypadki sabotaїu, pewnie by o tym wiedziaі. Poza tym, Christabel nie podaіa

bydіu antybiotykуw, wiкc choroba mogіa przypl№taж siк drog№ pokarmow№. Jednak nosaciznк moїna

wyleczyж, jeњli siк j№ wykryje we wczesnym stadium. Juї sam nie wiem. Cуї, Christabel miaіa pecha. Nie

zaszczepiіa bydіa i nie zbadaіa koniczyny na pastwisku.

- Taak, ale jakimњ cudem pozostaіe cztery byki s№ caіe i zdrowe - odparі Leo z pow№tpiewaniem.

- Moїe pasіy siк gdzie indziej? - Fred wzruszyі ramionami. - Judd mуwi, їe Christabel wszкdzie wietrzy

podstкp. Wiesz, jak oni siк teraz kіуc№. I nic dziwnego. Z tymi tabunami filmowcуw, ktуre Judd sprowadziі na

ranczo. - Fred znуw siк zasкpiі. - A wracaj№c do mojego byka. Teї siк zastanawiaіem, czy to nie czyjaњ

sprawka, ale nikogo ostatnio nie zwolniіem i na ogуі mam dobre stosunki z pracownikami. A zatem zemsta

odpada. Nosacizna teї, bo ja podajк bydіu antybiotyki. - Fred nerwowo przeczesaі palcami swoje srebrne wіosy i

ciкїko westchn№і, patrz№c posкpnie na ciaіo byka. Po raz pierwszy w їyciu stan№і przed powaїnymi

problemami finansowymi, ale duma nie pozwalaіa mu przyznaж siк przed Leo, jak bardzo go to trapi. - Ten byk

to dla mnie wielka strata - powiedziaі tylko. - Miaіem takie plany! To miaі byж mуj numer jeden. W dodatku nie

zd№їyіem go ubezpieczyж, wiкc nie bкdк miaі nawet za co kupiж nowego. Przynajmniej na razie - dodaі

poњpiesznie. Nie chciaі, by Leo domyњliі siк, їe jego partner w interesach jest niemal bankrutem.

- To najmniejszy problem - odparі Leo pogodnie. - Mam przecieї mojego piкknego salersa. Chyba czas,

bym zadbaі o rуїnorodnoњж genetyczn№ i zast№piі go nowym. Szczerze mуwi№c, myњlaіem o twoim byku.

Teraz muszк poszukaж innego, ale ty moїesz poїyczyж mojego.

- Leo, nie mogк przyj№ж twojej oferty - odparі Fred szczerze wzruszony. Wiedziaі, ile kosztuje

wynajкcie byka.

Leo wyci№gn№і rкkк z szerokim uњmiechem.

- Przybij pi№tkк, Fred. To doskonaіy interes. Zamawiam sobie twoje mіode byczki na kolejny sezon.

- Ty szczwany lisie! - Fred ze њmiechem uњcisn№і dіoс Leo. - Wielkie dziкki. - Spowaїniaі. - Chociaї

nie jestem pewien, czy ktoњ nie powinien mieж go na oku caі№ dobк.

background image

Leo przeci№gn№і obolaіe ciaіo. Caіy dzieс zaganiaі bydіo, a w Jacobsville, w poіudniowym Teksasie,

mimo koсca wrzeњnia wci№ї panowaі upaі.

- W porz№dku. Mam dwуch rekonwalescentуw po wypadku, ktуrzy chкtnie go popilnuj№.

- Ale my bкdziemy ich karmiж.

- Њwietnie! - zachichotaі Leo. - Jedz№ za piкciu.

- Choжby jedli za dziesiкciu i tak bкdк twoim dіuїnikiem. - Fred urwaі nagle, bo jego wzrok przykuіa

niezidentyfikowana postaж wyіaniaj№ca siк zza krzakуw. - Janie? - zapytaі z niedowierzaniem.

Janie Brewster byіa urodziw№ panienk№, o drobnej, smukіej figurze i dіugich nogach. Miaіa jasne,

lњni№ce wіosy o zіocistych refleksach i przepiкkne oczy. Byіa schludna i elegancka. Ale tym razem bardziej niї

damк przypominaіa ujeїdїacza bykуw.

Oblepiona bіotem od stуp do gіowy uginaіa siк pod ciкїarem siodіa przewieszonego przez chude ramiк.

- Czeњж, tatku. Czeњж Leo, miіy dzionek, prawda? - mruknкіa z wymuszonym uњmiechem, mijaj№c

ich szybkim krokiem.

Leo, podobnie jak Fred, wlepiі w ni№ swe ciemne oczy w absolutnym zdumieniu. Ledwo zdoіaі

kiwn№ж gіow№.

- Co ty wyczyniaіaњ? - zawoіaі Fred w њlad za swoj№ jedynaczk№.

- Jeџdziіam troszkк konno - odparіa nonszalancko Janie.

- Jeџdziіa konno - powtуrzyі Fred, patrz№c na cуrkк, ktуra dotarіa do ganku przed domem,

zostawiaj№c za sob№ њlady bіota. - Nie pamiкtam, kiedy ostatni raz dosiadaіa konia - zastanawiaі siк na gіos.

Pokrкciі gіow№. - Czasami ma takie dziwne napady - poskarїyі siк cicho. - Zaczкіo siк od jeїdїenia kombajnem.

Wrуciіa caіa zakurzona i podrapana. Potem zajкіa siк pojeniem i znakowaniem bydіa. - Fred odchrz№kn№і. -

Moїe nie bкdк wnikaі w szczegуіy. Teraz dosiadіa konia. Doprawdy, nie wiem, co w ni№ wst№piіo? Przecieї

jeszcze niedawno chciaіa zostaж magistrem psychologii, a teraz obwieszcza mi, ni st№d, ni zow№d, їe chce byж

ranczerem! - Zaіamaі rкce. - Nigdy nie zrozumiem dzieci. A ty? - zwrуciі siк do Leo.

Leo zaњmiaі siк wesoіo.

- Nawet mnie nie pytaj. Ojcostwo to jedna z tych funkcji w їyciu, ktуrej nie zamierzam siк podj№ж. A

juї mіode dziewczyny, to dla mnie caіkowita zagadka. Jeїeli zaњ chodzi o byka - zmieniі temat - to zaraz kaїк go

przewieџж. W razie jakichњ problemуw, daj mi znaж. OK?

- Jestem ci bardzo wdziкczny. Naprawdк mnie uratowaіeњ - odparі Fred.

Poїegnali siк i Leo wyruszyі swoim dїipem w stronк domu. Domyњlaі siк kіopotуw Freda i ucieszyі

siк, їe moїe mu pomуc. Hartowie i Brewsterowie zawsze wspierali siк w trudnych momentach. Caіe lata

wymieniali siк bykami i robili wspуlne interesy.

Leo zastanawiaіo tylko dziwne zachowanie Janie. Przez kilka tygodni prуbowaіa zwrуciж na siebie

jego uwagк, kokietuj№c wydekoltowanymi bluzkami i obcisіymi sukienkami. Nigdy nie przepuњciіa okazji, by

siк z nim widzieж, kiedy przychodziі do Freda w interesach. Czekaіa wуwczas w salonie, przybieraj№c

kusz№ce pozy. Szczerze mуwi№c, Janie niewiele wiedziaіa o kuszeniu mкїczyzn, pomyњlaі Leo z

rozbawieniem. Byіa w tych sprawach kompletnie zielona, w przeciwieсstwie do swojej tylko o cztery lata

starszej przyjaciуіki, Marilee Morgan, ktуra w dziedzinie uwodzenia mogіaby dawaж lekcje ostatniej cesarzowej

Chin.

background image

Leo zastanowiі siк, czy Janie dowiedziaіa siк o jego niedawnej randce z Marilee. Ciekawe, czy

wpіynкіoby to na ich przyjaџс? Czasem najlepsi przyjaciele staj№ siк zagorzaіymi wrogami, pomyњlaі. Na

szczкњcie ze strony Janie to tylko niewinne zauroczenie. Stan przejњciowy. Niedіugo wszystko wrуci do normy,

pocieszaі siк. Poza tym Janie byіa dla niego stanowczo za mіoda. Zreszt№ tu nie chodziіo tylko o wiek, ale o

doњwiadczenie їyciowe. Dlatego im wczeњniej Janie dowie siк o randce z Marilee, tym lepiej dla niej. Leo

szczegуlnie nie podobaіo siк to, co dziaіo siк z t№ dziewczyn№ teraz. Sk№d u niej ten pкd do pracy na ranczu?

To brudna i ciкїka robota. Kobiety powinny trzymaж siк od niej z daleka. Czyїby Janie staіa siк nagle

wojuj№c№ feministk№? A co z jej wygl№dem? Gdzie podziaіa siк elegancja i wyszukany gust? Zamiast

szykownej dziewczyny rozczochraniec w zabіoconych dїinsach. Leo skrzywiі siк z niesmakiem.

Jednak juї wkrуtce przestaі zaprz№taж sobie gіowк nietypowym zachowaniem Janie. Jego myњli

wrуciіy do niewyjaњnionej zagadki њmierci byka Freda.

Janie cierpliwie wysіuchiwaіa dobiegaj№cej zza drzwi іazienki tyrady Hettie.

- Zaraz wszystko posprz№tam! - zawoіaіa. - To zwykіe bіoto.

- Nie zwykіe, tylko czerwone, z rdz№. Nie Zejdzie! - utyskiwaіa gosposia. - Juї na zawsze zostaniesz

taka czerwona. Od stуp do gіуw. Ludzie bкd№ ciк mylili z wodzem Indian Kiowa, Biaіym Niedџwiedziem,

ktуry kiedyњ pomalowaі wszystko, nawet swojego konia, na czerwono.

Janie rozeњmiaіa siк i zrzuciіa z siebie zabіocone ubranie. Z rozkosz№ weszіa pod prysznic. Nie moїna

zadzieraж z Hettie - poza zamiіowaniem do historii Ameryki niania miaіa iњcie ognisty temperament. Przed

laty, po њmierci matki Janie, Hettie zajкіa jej miejsce w domu i w sercu dziewczyny. Staіa siк najukochaсsz№

niani№, gosposi№ i przyjaciуіk№, zwіaszcza їe rodzina Janie nie byіa liczna. Jedyna ciotka Lydia bardzo rzadko

ich odwiedzaіa. W dodatku byіa osob№ niezwykle dystyngowan№ i wymagaj№c№. Poniewaї jednak pomagaіa

ojcu ponosiж koszty ksztaіcenia Janie, dziewczyna staraіa siк zachowywaж poprawnie, “jak na dobrze uіoїon№

panienkк przystaіo”. Nosiіa sukienki i spуdniczki, przestrzegaіa zasad dobrego Wychowania uznawanych przez

ciotkк. Gdyby jednak cioteczka zobaczyіa Janie na uczelni, gdzie dziewczyna wreszcie mogіa czuж siк

swobodnie, pewnie by biedaczka zemdlaіa. Tam Janie mogіa wreszcie nosiж swoje ukochane dzwony, a nawet

prуbowaіa paliж papierosy.

Janie wyszіa spod prysznica. Zaіoїyіa koszulkк i dїinsy, po czym zіapaіa wiadro i szmatк, by

wyszorowaж ganek i schody. Wiedziaіa, їe Hettie pogdera jeszcze chwilк i zaraz przestanie.

Janie zawsze pomagaіa Hettie we wszystkich pracach domowych oprуcz gotowania. Moїna њmiaіo

powiedzieж, їe ta dziedzina їycia mogіa dla niej nie istnieж. Jednak teraz postanowiіa, їe i to siк zmieni. W

swoim programie samodoskonalenia umieњciіa naukк gotowania zaraz po pracach na ranczu. Jeњli tylko jazda

na koniu i pomoc przy bydle mnie nie zabij№, zostanк jeszcze pierwszorzкdn№ kuchark№, obiecaіa sobie.

Tak naprawdк nie byі to jej pomysі, ale najlepszej przyjaciуіki, Marilee. Podobno Leo wyznaі Marilee

w tajemnicy, їe nie zainteresowaі siк dot№d Janie, bo nie zwraca uwagi na dziewczyny, ktуre nie maj№ pojкcia

o prowadzeniu rancza. Janie byіa w jego opinii “wychuchan№ panienk№ z dobrego domu”, a co gorsza, nie

umiaіa gotowaж. A zatem jeњli chciaіa zawіadn№ж sercem Leo musiaіa siк kompletnie zmieniж.

Jak dobrze mieж oddan№ przyjaciуіkк. Janie ufaіa Marilee bezgranicznie. A wiкc postanowione -

zostanie w domu, zrezygnuje ze studiуw, nauczy siк pracowaж na ranczu i prowadziж gospodarstwo domowe.

Cуї prostszego? Udowodni Leo Hartowi, їe nikt inny, tylko ona jest kobiet№ jego їycia.

background image

Co prawda dzisiejsze prуby jeџdzieckie nie wypadіy najlepiej, pomyњlaіa Janie, dzielnie zmywaj№c

podіogк. Ale ostatecznie jest przecieї cуrk№ ranczera i z pewnoњci№ ma to we krwi.

Tydzieс pуџniej Janie piekіa piernik w kuchni. A raczej usiіowaіa go upiec. Torba z m№k№

wyњliznкіa siк jej z r№k i spadіa na ziemiк. Janie jкknкіa. Biaіy pyі obsypaі j№ od stуp do gіуw.

No i oczywiњcie, akurat w tym momencie do kuchni musiaі wkroczyж ojciec z... Leo.

- Janie?! - krzykn№і zszokowany Fred.

- Czeњж, tatku. Czeњж, Leo - odparіa Janie z szerokim, teatralnym uњmiechem.

- Co ty u licha wyprawiasz? - domagaі siк wyjaњnieс ojciec.

- Przesypywaіam m№kк - skіamaіa gіadko Janie.

- A gdzie Hettie?

Gosposia, zdruzgotana niekoсcz№cymi siк kuchennymi eksperymentami Janie, postanowiіa wiкcej nie

byж ich њwiadkiem i zaj№ж siк czymњ z dala od pola bitwy.

- Chyba sprz№ta - odparіa Janie bez mrugniкcia okiem.

- A ciotka Lydia?

- Pojechaіa na brydїa do Harrisonуw.

- Jak nie brydї, to golf - gderaі Fred, odwracaj№c siк na piкcie. - Czy ona kiedykolwiek pomoїe mi

zdecydowaж, czy pozbyж siк tych akcji?

- Mуwiіa, їe odwiedzi nas dopiero w sobotк - przypomniaіa Janie.

- A niech tam! Leo, byіbyњ tak dobry i rzuciі okiem na akcje, ktуre chciaіbym sprzedaж?

Leo zerkn№і na Janie. W jego oczach bіysnкіy iskierki rozbawienia, choж twarz pozostaіa kamienna.

Bez sіowa wyszedі za Fredem, a po kilku minutach Janie usіyszaіa trzask frontowych drzwi.

W nastкpnym tygodniu Janie uczyіa siк zarzucaж lasso na drewnian№ krowк w oborze. Kiedy nabraіa

juї pewnoњci siebie, stary John zabraі j№ do zagrody, gdzie miaіa жwiczyж na їywych jaіуwkach.

Pilnie sіuchaіa wskazуwek Johna i robiіa wszystko tak, jak kazaі. I z pewnoњci№ by jej siк udaіo,

gdyby po zarzuceniu pкtli nie zapomniaіa chwyciж siк ogrodzenia, zaprzeж siк z caіych siі i ci№gn№ж jaіуwkк

ku sobie. Niestety, jaіуwka nie zapomniaіa uciekaж. Jak szalona zaczкіa biegaж wokуі zagrody, rzucaj№c siк z

boku na bok i usiіuj№c siк wyrwaж.

Oczywiњcie, wіaњnie w tym samym czasie obok zagrody przejeїdїaі Leo. Zatrzymaі samochуd i

zafascynowany obserwowaі pole walki, pуki John nie zіapaі jaіуwki i nie wypl№taі jej ze sznura. Ubіocona

Janie z trudem podniosіa siк z ziemi.

Leo nawet siк nie przywitaі.. Po prostu trz№sі siк ze њmiechu. Dziewczyna rzuciіa mu gniewne

spojrzenie i chwiejnym krokiem ruszyіa w stronк domu.

Gor№cy prysznic poprawiі jej trochк humor. Ubraіa siк w swуj ulubiony, wyci№gniкty podkoszulek i

sprane dїinsy, wіosy zawi№zaіa w niedbaіy wкzeі i na bosaka ruszyіa do kuchni.

- Jeszcze wejdziesz na coњ ostrego i zostaniesz kalek№! - powitaіa j№ Hettie zajкta wyrabianiem

ciasta.

- Mam twarde stopy - z uњmiechem odparіa Janie, przytulaj№c siк do obfitego ciaіa niani. Wci№gnкіa

w nozdrza sіodki aromat i zapytaіa: - Co pieczesz?

- Buіeczki. Nie przeszkadzaj, rybko - wysapaіa z udan№ szorstkoњci№ niania i wyswobodziіa siк z

objкж Janie.

background image

- Buіeczki? - za ich plecami rozlegі siк znajomy gіos. Janie omal nie podskoczyіa. Odwrуciіa siк i

stanкіa jak wryta. Myњlaіa, їe Leo jak zwykle zaіatwi interesy z Fredem i odjedzie. Gdyby wiedziaіa... Nawet

siк nie podmalowaіa. Wygl№da jak obszarpaniec!

- Buіeczki - powtуrzyіa Hettie. - Niestety, nie potrafiк upiec dobrego piernika - spojrzaіa na Leo i

mrugnкіa znacz№co.

Leo zamachaі rкkoma ze њmiechem.

- Nie rozumiem, dlaczego do mnie mrugasz, Hettie. Przecieї ja nic takiego nie zrobiіem.

- Oczywiњcie. A kto wyniуsі kucharza z restauracji w Jacobsville? Biedaczek, wrzeszczaі z przeraїenia.

- Oczy Hettie iskrzyіy siк ze њmiechu.

- Biedaczek? To po co chwaliі siк, їe piecze wyborny piernik? Chciaіem go zabraж do domu, їeby mi to

udowodniі. Stкskniіem siк za dobrym piernikiem - westchn№і tкsknie Leo.

- Sіyszaіam, їe jednak wycofaі pozew? - spytaіa niewinnym tonem Hettie.

- To straszny nerwus. - Pokrкciі gіow№ Leo. Spojrzaі na Hettie. - Jesteњ pewna, їe nie umiesz upiec

piernika? A prуbowaіaњ?

- Niczego nie bкdк prуbowaж. I nawet nie myњl o tym, їeby mnie wynieњж, Leo. Ani myњlк siк st№d

ruszaж.

Leo spojrzaі na buіeczki uіoїone na stole w rуwnych rzкdach, gotowe do wіoїenia do pieca, i oczy mu

zabіysіy.

- Nie pamiкtam, kiedy ostatnio jadіem domowe wypieki.

- Poproњ pana Freda, їeby zaprosiі ciк na obiad - zaproponowaіa Hettie.

Leo zerkn№і na Janie.

- A moїe Janie mnie zaprosi?

Janie milczaіa. Jakoњ nie potrafiіa zebraж myњli. Nagle poczuіa, їe nie ma szans. Nigdy nie zdobкdzie

Leo. Smutno zwiesiіa gіowк. Ten brak reakcji z jej strony byі tak nietypowy, їe Leo siк zaniepokoiі. Wbiі w

ni№ wzrok, co jeszcze bardziej j№ zakіopotaіo. Zagryzіa wargi. Przez moment mogіo siк wydawaж, їe

wybuchnie pіaczem.

- Hej, Janie. Co siк staіo? - spytaі cicho, z prawdziw№ trosk№ w gіosie.

- No, to buіeczki sobie poczekaj№ - odezwaіa siк Hettie, nieњwiadoma tego, co dzieje siк za jej

plecami. - Teraz niech sobie rosn№, a ja nastawiк pranie i zdejmк suche obrusy ze sznura. - Uњmiechnкіa siк i

wycieraj№c rкce o fartuch, energicznym krokiem wyszіa z kuchni.

Leo podszedі do Janie i poіoїyі swe ciкїkie dіonie na jej drobnych ramionach. Janie wstrzymaіa oddech.

Nieњmiaіo podniosіa wzrok i spojrzaіa w jego ciemne, powaїne oczy. Patrzyіy na ni№ uwaїnie, bez zwykіej

ironii. Wіaњciwie Leo przygl№daі siк jej tak, jakby zobaczyі j№ po raz pierwszy w їyciu. Їe teї akurat musiaіa

wygl№daж tak okropnie! Mogіa chociaї podmalowaж oczy! Co za pech.

- No, Janie. Mуw, co siк staіo - powiedziaі cicho. - Jeњli potrafiк czemuњ zaradziж, wiesz, їe moїesz

na mnie liczyж.

Szybko, szybko! Musi coњ wymyњliж, nie moїe przepuњciж takiej okazji.

- Trochк boli mnie rкka - skіamaіa. - To przez tк jaіуwkк.

- Naprawdк? - spytaі cicho.

background image

Nie odrywaі wzroku od jej warg. To byіy najњliczniejsze usta na њwiecie. Piкknie wykrojone, rуїowe i

peіne. A gdy siк rozchylaіy, odsіaniaіy њliczne, biaіe zкby. Ciekawe, czy te usta s№ czкsto caіowane? Czy Janie

ma chіopca? Marilee sugerowaіa kiedyњ, їe Janie ma wielkie powodzenie. I bogate doњwiadczenie.

Tymczasem Janie myњlaіa, їe zaraz zemdleje. Kolana uginaіy siк pod ni№. Jeszcze moment, a osunie

siк na podіogк.

Leo poczuі jej drїenie i zawahaі siк. Jeњli to, co Marilee twierdziіa, byіo prawd№, to dlaczego Janie tak

drїy? Powinna skorzystaж z okazji, otoczyж jego szyjк ramionami i podaж mu usta do pocaіunku. Czyї nie tak

zrobiіaby kaїda doњwiadczona w sztuce uwodzenia kobieta?

Przyci№gn№і j№ do siebie z “cichym westchnieniem.

Jej drobne ciaіo przylgnкіo do jego szerokiego, muskularnego torsu. Przez koszulк poczuі maіe, twarde

piersi. Zakrкciіo mu siк w gіowie. Nie, nie wolno mu! Janie ma dopiero dwadzieњcia jeden lat, upomniaі sam

siebie. Jest cуrk№ jego partnera. Wiкc sk№d ten zawrуt gіowy?

- Obejmij mnie - powiedziaі cicho, nieswoim gіosem. Zrobiіa to posіusznie, powoli, jakby uczyіa siк

chodziж.

paіa siк, їe czar zaraz pryњnie. Oto nieoczekiwanie speіniaіy siк jej marzenia.

- Nie wiesz jak? - zapytaі, uњmiechaj№c siк enigmatycznie, їeby jej nie spіoszyж.

Janie oblizaіa nagle spierzchniкte wargi. Przygl№daі siк temu z zafascynowaniem.

- Jak... co? - spytaіa.

Palcami dotkn№і jej warg, a przez jej ciaіo przebiegі silny dreszcz.

- Jak zrobiж to... - pochyliі siк i leniwie musn№і wargami jej usta.

Palce Janie zacisnкіy siк na jego koszuli. Poczuіa gor№c№ skуrк i pulsuj№ce tкtno.

- Jakie to miіe - szepn№і.

Caіowaі j№ wolno i delikatnie. Krкciіo siк jej w gіowie. Jeszcze nigdy nie czuіa takiej granicz№cej z

bуlem przyjemnoњci. Zabrakіo jej tchu.

Jego dіonie zeњliznкіy siк w dуі. Przycisn№і j№ jeszcze mocniej do siebie. Czuіa, jakby prуbowaі j№

w siebie wchіon№ж. Zawstydzona oderwaіa usta od jego warg.

Leo spojrzaі w jej zdumione oczy.

- Mnуstwo chіopakуw? Akurat - mrukn№і.

- Chіopakуw? - spytaіa, nie rozumiej№c.

Nie odpowiedziaі. Znуw zbliїyі usta do jej ust, a ona uniosіa gіowк i wygiкіa siк ku niemu, domagaj№c

siк pocaіunku. Caіowaі j№ z rosn№c№ namiкtnoњci№. Jej dіonie konwulsyjnie њciskaіy jego koszulк. Jкknкіa.

Leo jakby czekaі na ten znak. Jednym ruchem rozpuњciі jej wіosy, ktуre jedwabist№ kurtyn№ opadіy na plecy.

Jego poї№danie rosіo.

Janie wygiкіa siк w ekstazie. Wtulaіa siк w niego coraz mocniej, domagaj№c siк coraz wiкcej.

Nagle rozlegіo siк skrzypniкcie drzwi frontowych. Leo oderwaі usta od ust Janie i spojrzaі w jej

wilgotne, szeroko otwarte oczy. Wygl№daіy jak dwa wielkie, migocz№ce szafiry. Jej wargi byіy mokre i

nabrzmiaіe, a ciaіo wci№ї pulsowaіo poї№daniem.

Co on najlepszego wyprawia? Czyїby straciі rozum?!

Powoli wypuњciі dziewczynк z objкж. Odetchn№і gікboko. Musi wzi№ж siк w garњж.

background image

Nie mуgі uwierzyж, їe to wszystko zdarzyіo siк naprawdк. Їe mуgі tak bez reszty straciж nad sob№

kontrolк. A wydawaіo mu siк, їe kobiety nie maj№ nad nim wіadzy. I to w dodatku Janie! Przecieї ona jest dla

niego za mіoda! Cуї z tego, jeњli jego ciaіo najwyraџniej byіo innego zdania? No trudno, teraz bкdzie musiaі siк

gкsto tіumaczyж.

- To nie powinno byіo siк zdarzyж - zacz№і sіabym gіosem.

Jej wzrok nie dawaі mu spokoju. Nadal drїaіa.

- To jest jak grypa - powiedziaіa bez zwi№zku. - To boli.

Leo potrz№sn№і ni№ lekko.

- Jesteњ za mіoda na takie bуle. A ja mam doњж lat, їeby nie popeіniaж takich bікdуw. - Jego gіos

stwardniaі. - Sіyszysz? To nie powinno byіo siк zdarzyж. Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wst№piіo.

Nareszcie do Janie dotarіo, їe Leo siк wycofuje. Oczywiњcie, wcale nie zamierzaі jej pocaіowaж. W

ogуle nigdy o tym nie myњlaі. Przecieї od lat jasno dawaі jej do zrozumienia, kim dla niego jest i co dla niego

znaczy. To, co teraz siк zdarzyіo, nie miaіo najmniejszego znaczenia.

I niczego nie zmieni, chyba їe na gorsze.

Odsunкіa siк instynktownie i odwaїnie spojrzaіa mu w twarz, skrywaj№c swoje uczucia.

- Ja teї przepraszam - b№knкіa niepewnie.

- A niech to diabli - zakl№і Leo, wkіadaj№c rкce w kieszenie. - To moja wina, ja to wszystko

zacz№іem.

Janie wzruszyіa ramionami z udan№ obojкtnoњci№.

- Nic nie szkodzi. - Odchrz№knкіa. Nagle w jej oczach pojawiі siк dziwny bіysk i dodaіa nieco

ironicznie: - Ostatecznie kaїda okazja jest dobra, їeby siк poduczyж.

Leo uniуsі lekko brwi. Czyїby siк przesіyszaі?

- Cуї, nie moїna powiedzieж, їeby w naszych okolicach roiіo siк od wolnych przystojniakуw -

ci№gnкіa. - Ale na bezrybiu i rak ryba. Bez urazy - dodaіa ze њmiechem.

Zawtуrowaі jej z ulg№.

- Widzк, їe nie masz zbкdnych zahamowaс - odpowiedziaі їartem.

- Podobnie jak ty. Chociaї pewnie na ogуі nie caіujesz siк z kobietami, ktуre pachn№ koсmi?

- Fakt, ostatnio najczкњciej widujк ciк utytіan№ w bіocie. - Jego obrzmiaіe od pocaіunkуw wargi

wygiкіy siк w wesoіym uњmiechu.

- O tym chciaіabym jak najprкdzej zapomnieж. Jeњli pozwolisz.

Leo przygl№daі siк jej przez chwilк bez sіowa, po czym pogіaskaі dіugie, jedwabiste wіosy Janie.

Uњmiechnкіa siк. Јadny byі ten jej uњmiech.

- A zatem, czy dostanк zaproszenie na obiad? - spytaі leniwym tonem. - Bo jeњli tak, to moїe byіbym

skіonny udzieliж ci jeszcze kilku lekcji - dodaі i wyszczerzyі zкby.

background image

ROZDZIAЈ DRUGI

Janie nie byіa pewna, czy siк nie przesіyszaіa. Jednak wyraz rozbawienia nie znikaі z twarzy Leo, wiкc

odpowiedziaіa mu promiennym uњmiechem. Mimo wszystko Leo j№ pocaіowaі. A jeњli chodziіo mu tylko o

obiad? Znaіa jego obsesjк. Gotуw byі zrobiж niemal wszystko za kawaіek piernika. Czy za domowe buіeczki

teї?

- Patrzysz na mnie podejrzliwym wzrokiem - nieoczekiwanie zauwaїyі Leo.

- Czіowiek, ktуry nie cofn№і siк przed porwaniem kucharza, jest zdolny do wszystkiego, byle zdobyж

kawaіek domowego wypieku - odparіa sucho.

Leo westchn№і.

- Wypieki Hetti s№ pierwszej klasy - przyznaі.

- Ty draniu! - zawoіaіa Janie i daіa mu kuksaсca w bok. Oboje wybuchnкli њmiechem. - W porz№dku.

Moїesz zostaж na obiedzie.

Leo rozpromieniі siк.

- Miіa z ciebie babka.

No tak. “Miіa”. Dobre i to. Od czegoњ trzeba zacz№ж.

Do kuchni wrуciіa Hettie, nieњwiadoma rozgrywaj№cych siк tu przed chwil№ uniesieс. Postawiіa na

stole miskк peіn№ str№czkуw zielonego groszku.

- Janie, moїesz zacz№ж іuskaж groszek. I jak, zostajesz na obiedzie? - spytaіa Leo tym samym

rzeczowym tonem.

- Janie powiedziaіa, їe nie ma nic przeciwko temu - odparі Leo.

- A wiкc do zobaczenia za jak№њ godzinkк.

- OK. Odwiedzк swojego byczka. - Leo mrugn№і zawadiacko do Janie i wyszedі.

Jeњli Janie oczekiwaіa jakiejњ gruntownej zmiany w jej relacjach z Leo, to czekaіo j№ rozczarowanie.

Przy stole rozmawiaі wyі№cznie o interesach z ojcem, niemal caіkowicie j№ ignoruj№c.

Wychodz№c, po raz kolejny pogratulowaі Hettie jej kulinarnego kunsztu i uњmiechn№і siк uprzejmie

do Janie. Wygl№daіo na to, їe peіne uniesieс pocaіunki na dobre poszіy w zapomnienie. Jakby nic nie zaszіo.

Tylko їe dla niej wszystko byіo teraz inne. Јaknкіa jego bliskoњci jak nigdy przedtem, choж rуwnie dobrze

mogіaby marzyж o locie w kosmos.

Przez kolejnych kilka tygodni Janie wspominaіa gor№ce pocaіunki Leo i tкskniіa za nimi. W przerwach

zawziкcie uczyіa siк piec piernik. Hettie zaіamywaіa rкce, widz№c, jakie iloњci m№ki marnuj№ siк przy tych

naukach.

- Dziewczyno, ranczo przez ciebie zbankrutuje - lamentowaіa, wyci№gaj№c z pieca kolejny tuzin

spalonych na wкgiel piernikowych trocin. - Tylko dzisiaj zd№їyіaњ zuїyж piкж kilo.

- Nie rozumiem, jak to moїliwe - przerwaіa jej rozїalona Janie, krкc№c gіow№. - Przecieї dodaіam sуl i

proszek do pieczenia. Wszystko zgodnie z przepisem.

Hettie zaczкіa studiowaж napis na jednej z pustych torebek po m№ce.

- Janie, rybko, kupiіaњ m№kк z dodatkiem proszku i przypraw.

Janie parsknкіa њmiechem.

background image

- Och, jak dobrze. Wiкc jest jeszcze dla mnie jakaњ nadzieja - sapnкіa z ulg№. - Hettie, z іaski swojej,

podaj mi nastкpny kilogram.

- Niestety, juї nie ma. Zuїyіaњ wszystko.

- Och, to drobiazg - zawoіaіa Janie wesoіo. - Pojadк do sklepu. Co jeszcze kupiж?

- Jajka. Wykoсczyіaњ wszystkie nasze kury.

Janie radoњnie zerwaіa z siebie fartuch i tanecznym krokiem opuњciіa kuchniк. Przyczesaіa tylko

przysypane m№k№ wіosy i poprawiіa makijaї. Nigdy przecieї nie wiadomo, czy w miasteczku nie natknie siк

przypadkiem na Leo. Moїe jemu teї czegoњ zabrakіo.

Przeczucie jej nie zawiodіo. W gікbi sklepu dostrzegіa potкїn№ sylwetkк Leo. Uњmiechaі siк do

kogoњ niefrasobliwie, a jego oczy bіyszczaіy dziwnym blaskiem. Janie zauwaїyіa obok niego drobn№ brunetkк.

Zmarszczyіa brwi. A wiкc to tak. Rozpoznaіa sw№ przyjaciуіkк, Marilee Morgan!

Jednak po chwili coњ sobie przypomniaіa i odetchnкіa z ulg№. Za dwa tygodnie, w ostatni№ sobotк

przed Њwiкtem Dziкkczynienia, w Jacobsville miaі siк odbyж wyczekiwany przez wszystkich Bal Ranczera.

Janie marzyіa, by Leo j№ zaprosiі, wiкc Marilee, ktуra o tym wiedziaіa, z pewnoњci№ dokіada wіaњnie

wszelkich staraс, by speіniіo siк marzenie przyjaciуіki. Jak dobrze mieж oddanych przyjaciуі!

Gdyby jednak Janie mogіa posіuchaж rozmowy Marilee i Leo, z pewnoњci№ zmieniіaby zdanie.

- Och, jestem ci taka wdziкczna, їe mnie podwiozіeњ, Leo - szczebiotaіa Marilee, wychodz№c z Leo ze

sklepu. - Nadgarstek ci№gle mi dokucza.

- Caіa przyjemnoњж po mojej stronie - odparі Leo z uњmiechem.

- Za dwa tygodnie jest Bal Ranczera - ci№gnкіa Marilee kokieteryjnie. - Chкtnie bym potaсczyіa, ale

nikt mnie nie zaprosiі. Cуї, z t№ skrкcon№ rкk№ nawet nie mam co myњleж o prowadzeniu samochodu. -

Zerknкіa na Leo, by sprawdziж, czy poіkn№і haczyk. Po czym, w myњl zasady kuj їelazo, pуki gor№ce,

dodaіa: - No, ale ty idziesz z kim innym. Caіe miasteczko o tym mуwi. Janie opowiada na lewo i na prawo, їe od

jakiegoњ czasu praktycznie nie wychodzisz z ich domu i lada moment pewnie siк oњwiadczysz.

Leo przystan№і. Rzuciі Marilee groџne spojrzenie. Co u diabіa! Czyїby to przez tamten pocaіunek? Ale

czemu od razu њlub? O co chodzi? Chyba Janie niczego sobie nie uroiіa? Leo nie znosiі plotek, a szczegуlnie

dotycz№cych intymnej sfery jego їycia. Uwaїaі to za uwіaczaj№ce. Do diabіa! Janie moїe zapomnieж o

zaproszeniu na bal!

- Moїemy pуjњж razem - zaoferowaі niedbaіym tonem. - A na twoim miejscu nie wierzyіbym Janie.

Nie naleїк do їadnej kobiety. I bкdк taсczyі, z kim mi siк spodoba.

Marilee rozpromieniіa siк.

- Dziкki, Leo!

Leo wzruszyі ramionami. Marilee byіa іadna i miіa.

I przynajmniej nie narzucaіa siк, nie prуbowaіa go usidliж.

No i z pewnoњci№ nie byіa wojuj№c№ feministk№, usiіuj№c№ na kaїdym kroku wspуіzawodniczyж

z mкїczyznami. Niedawno nawet o tym rozmawiali. Leo skrytykowaі Janie, ktуra jego zdaniem przechodziіa

ostatnio wіaњnie przez coњ takiego. Bo jak inaczej wytіumaczyж jej nieoczekiwane zainteresowanie

zaganianiem bydіa, znakowaniem jaіуwek, jazd№ konn№? A teraz - na domiar zіego - ewidentnie usiіowaіa go

zіapaж, uciekaj№c siк do takich niecnych sztuczek. Pokrкciі gіow№ z niesmakiem.

background image

- Dziкki, їe mnie ostrzegіaњ. - Leo uњmiechn№і siк do Marilee. - Plotki trzeba dusiж w zarodku jak

najgorsz№ zarazк.

- Zgadzam siк z tob№ - gorliwie przytaknкіa Marilee. - Ale nie obwiniaj Janie za bardzo - dodaіa z

udan№ trosk№. - Jest jeszcze bardzo mіoda. Przyjaџniк siк z ni№, bo jesteњmy s№siadkami, ale to straszna

smarkula, prawda?

Na wspomnienie pocaіunkуw Janie Leo zakl№і pod nosem. Oczywiњcie, przecieї to jeszcze dziecko.

Naprawdк go poniosіo! A teraz Janie buduje swoj№ przyszіoњж na tym jednym zdarzeniu. Nagle Leo coњ

sobie przypomniaі. Zerkn№і na Marilee.

- Mуwiіaњ, їe Janie miaіa wielu chіopakуw? Powinna zatem zdobyж niezіe doњwiadczenie w

sprawach damsko - mкskich? - zagaiі.

Marilee odchrz№knкіa.

- No tak, chіopakуw to moїe ona i miaіa - b№knкіa, nie bardzo wiedz№c, co odpowiedzieж. - Ale nie

prawdziwych mкїczyzn. - Czuіa, їe to, co mуwi, jest bardzo niespуjne. Smarkula z erotycznym

doњwiadczeniem?

- Aha - Leo krуtko zakoсczyі temat.

Marilee zamilkіa. Drкczyіo j№ trochк sumienie. Czuіa, їe postкpuje podle, ale z drugiej strony, w

sprawach miіoњci i wojny wszystko jest dozwolone, nieprawdaї? Tak przynajmniej mуwiіo stare przysіowie. A

Leo to nie byle jaki facet. Przystojny, inteligentny, bogaty. Wart zachodu. I nawet pewnych strat moralnych. Cуї,

westchnкіa. Jej teї naleїy siк coњ od їycia. Byіa tak samo zauroczona Leo jak Janie, a kto powiedziaі, їe to

wіaњnie Janie powinna go dostaж? W dodatku byіo maіo prawdopodobne, їeby taki dojrzaіy facet jak Leo

zainteresowaі siк tak№ mіуdk№ jak Janie. Z pewnoњci№ i tak nic by z tego zwi№zku nie wyszіo. Ale losowi

trzeba pomуc. Tak na wszelki wypadek. Dlatego posiaіa ziarno niepokoju w duszy Leo. Їeby mуgі oprzeж siк

zakusom Janie i їeby dokonaі wіaњciwego wyboru.

Juї za dwa tygodnie bкdzie taсczyж w jego ramionach na balu! Uњmiechnкіa siк promiennie do Leo. I

niewykluczone, їe ktуregoњ dnia ten przystojniak bкdzie naleїaі do niej!

Z niesіabn№cym entuzjazmem Janie podejmowaіa kolejne prуby, by upiec idealny piernik. Raz nawet

wyszіo jej juї coњ jadalnego, czym wzbudziіa podziw samej Hettie.

W miкdzyczasie uczyіa siк jazdy konnej. Umiaіa juї zarzucaж lasso, zaganiaж bydіo, a nawet

rozpoznawaж chore sztuki i sprowadzaж je do zagrody. Jej miкњnie, zmuszane do codziennego wysiіku, nie

bolaіy juї tak niemiіosiernie, a obtarcia i siсce zd№їyіy siк prawie wygoiж. Janie stawaіa siк niezіym ranczerem.

Doroczny bal miaі siк odbyж juї w najbliїsz№ sobotк. Janie zamierzaіa zaіoїyж jedwabn№, kremow№

sukniк na cieniutkich rami№czkach. Istne cudo. Doњж odwaїny dekolt odsіaniaі piкkne ramiona dziewczyny, a

kolor podkreњlaі mleczn№ barwк gіadkiej skуry. Suknia miкkko spіywaіa do kostek, a siкgaj№cy poіowy uda

rozporek odsіaniaі ksztaіtne, dіugie nogi. Do tego biaіe szpilki z paseczkiem w kostce, niezwykle seksowne, i

czarny, aksamitny pіaszczyk z kremow№ podszewk№, maj№cy chroniж przed wieczornym chіodem. Caіoњж

byіa po prostu nieziemska! Pozostawaіo jedno “ale” - jeszcze nikt jej nie zaprosiі na bal!

Od czasu pamiкtnych pocaіunkуw w kuchni Leo zdawaі siк jej unikaж, choж niemal codziennie

widywaіa go na ranczu, jak rozmawiaі z ojcem. Janie utwierdzaіa siк powoli w przekonaniu, їe Leo їaіuje tego,

co siк staіo. Zapewne nie chciaі, by potraktowaіa sprawк zbyt powaїnie, skoro dla niego byі to nic nieznacz№cy

incydent.

background image

W koсcu staіo siк dla niej jasne, їe Leo nie zaprosi jej na bal. Zrozpaczona zadzwoniіa do Marilee.

- Dwa tygodnie temu widziaіam ciebie i Leo w sklepie - mуwiіa. - Nie podeszіam do was, bo

myњlaіam, їe moїe rozmawiacie o mnie. Miaіaњ mu daж do zrozumienia, їeby zaprosiі mnie na bal. Powiedziaі,

ї

e tego nie zrobi, prawda? - spytaіa smutno.

W sіuchawce zapanowaіa cisza. Po chwili Marilee odchrz№knкіa i wydusiіa z trudem:

- Rzeczywiњcie tak powiedziaі.

- Nie przejmuj siк. To nie twoja wina - pocieszaіa j№ Janie. - Jesteњ najlepsz№ przyjaciуіk№ na

њ

wiecie. Wiem, їe robiіaњ, co w twojej mocy.

- Janie.

- Szkoda tylko, їe nie bкdк miaіa okazji wіoїyж mojej nowej sukienki. Jest po prostu boska -

westchnкіa. - Trudno siк mуwi. A ty idziesz?

- Tak - wyj№kaіa Marilee po krуtkiej przerwie.

- To њwietnie. Z kim?

- N... nie znasz go.

- OK, bawcie siк dobrze - zupeіnie szczerze powiedziaіa Janie.

- A ty? Na pewno nie pуjdziesz?

- Nie, nie mam z kim - zaњmiaіa siк z gorycz№ Janie. Postanowiіa skoсczyж z uїalaniem siк nad

sob№. - Jeszcze nieraz bкd№ taсce. Moїe w koсcu kiedyњ Leo mnie zaprosi. - Kiedy przestanie siк mnie baж,

dodaіa w duchu. - Jeњli go spotkasz, szepnij mu, їe juї niezіy ze mnie ranczer i їe umiem juї upiec piernik, ktуry

nie zrobiіby dziury w podіodze, gdyby go ktoњ przypadkiem upuњciі! - Janie na dobre siк rozchmurzyіa, w

przeciwieсstwie do Marilee, ktуr№ mкczyіy coraz wiкksze wyrzuty sumienia.

- Muszк lecieж do fryzjera, Janie - powiedziaіa z trudem. - Naprawdк przykro mi z powodu balu.

- Nie martw siк. Baw siк њwietnie za nas obie.

- OK - nagle Marilee skoсczyіa rozmowк i rzuciіa sіuchawk№.

Nieco zdziwiona Janie zmarszczyіa brwi. Zachowanie przyjaciуіki byіo zastanawiaj№ce. Bкdzie

musiaіa porozmawiaж z ni№ szczerze. Moїe wpadnie do niej po balu i o wszystko wypyta. Czyїby Marilee siк

zakochaіa?

Janie postanowiіa pojechaж na dіug№ przejaїdїkк na swojej ukochanej klaczce, by caіkiem zapomnieж

o ostatnich rozczarowaniach. Gdy tylko wyjechaіa z obejњcia, natknкіa siк na ojca z paroma robotnikami.

- Janie, spadіaњ mi z nieba! - zawoіaі Fred na jej widok. - Czy mogіabyњ pojechaж do sklepu

gospodarczego i kupiж rкkawice? Wіaњnie podarіem ostatni№ parк.

- Z przyjemnoњci№, tatku - Janie zgodziіa siк natychmiast. Leo czкsto zagl№daі do tego sklepu, wiкc

mogіo siк tak zdarzyж, їe i dziњ siк na niego natknie. Co prawda nie powinna szukaж okazji do spotkania, ale

nie byіa w stanie ze sob№ walczyж.

Dziesiкж minut pуџniej parkowaіa przed sklepem. Jej serce zabiіo gwaіtownie, gdy spostrzegіa

pуіciкїarуwkк Leo zaparkowan№ nieopodal. Nerwowo przygіadziіa swoje jedwabiste wіosy. Specjalnie ich nie

zwi№zaіa. Zauwaїyіa, їe Leo lubiі takie uczesanie. Podmalowaіa usta i na chwiejnych nogach weszіa do sklepu.

Powoli przeszіa miкdzy pуіkami, wypatruj№c Leo. Byі on najprzystojniejszym mкїczyzn№ spoњrуd

piкciu braci Hartуw. Najbardziej czaruj№cym, najmilszym... W jej uszach wci№ї brzmiaі jego cichy, ciepіy

background image

gіos, kiedy w kuchni dopytywaі siк, czy coњ jej siк staіo. Och! Ile by daіa, by mуc sіuchaж tego gіosu do koсca

ї

ycia.

- Nie zapomnij doliczyж jeszcze dwustu metrуw sznura - usіyszaіa go niespodzianie.

Leo rozmawiaі ze sprzedawc№.

- Nie zapomnк - obiecywaі Joe Howland. - Wybierasz siк na Bal Ranczera? - spytaі.

- Chyba tak. Wprawdzie nie zamierzaіem, ale pewna urocza dama poprosiіa mnie o towarzystwo, wiкc

ulegіem.

Serce Janie zaczкіo biж jak szalone. A wiкc Leo byі juї umуwiony! Z kim? Janie wyszіa spomiкdzy

pуіek i stanкіa za jego plecami. Joe zauwaїyі j№ i uњmiechn№і siк.

- Czy przypadkiem t№ urocz№ dam№ nie jest Janie Brewster? - zaїartowaі gіoњno.

Leo najpierw zesztywniaі, a potem niemal zatrz№sі siк z gniewu.

- Posіuchaj, Joe. To, їe ta pannica chwyciіa bukiet Micki Steele na jej њlubie, nie oznacza, їe cokolwiek

nas і№czy! Moїe sobie pochodziж z dobrej, szacownej rodziny, moїe byж najpiкkniejsza, a nawet moїe

nauczyж siк gotowaж. Choж to graniczyіoby z cudem! Sіowem, czegokolwiek by nie dokonaіa, dla mnie moїe

nie istnieж! Gіupia smarkula! I do tego plotkara! Na pewno nie zdobкdzie mojej sympatii, rozsiewaj№c po

caіym mieњcie plotki! Wrкcz przeciwnie. Nie znoszк jej! - Leo unosiі siк coraz bardziej.

Janie czuіa siк tak, jakby ktoњ wbijaі jej rozїarzony sztylet w serce. Staіa jak zahipnotyzowana. Nie

byіa w stanie ruszyж siк z miejsca.

Joe czuі, їe powinien przerwaж Leo, ale jemu teї odebraіo mowк. Nie byі w stanie wykrztusiж ani

sіowa.

- Do tego ostatnio wygl№da jak... - Leo szukaі odpowiedniego sіowa - jak jakiњ kopciuch, flejtuch.

- Leo - jкkn№і Joe, ale Leo nie dopuњciі go do gіosu.

- Jej jedynym atutem byіa uroda, a teraz nawet tym nie moїe siк pochwaliж. - Najwyraџniej Leo nie

zamierzaі daж za wygran№. Ignorowaі wszystkie znaki Joego. - Ostatnio biega w wytartych dїinsach, utytіana w

bіocie po czubek gіowy albo obsypana m№k№. Wojuj№ca feministka! Chwali siк, їe potrafi rzucaж lassem. A

do tego rozpowiada na lewo i prawo, їe i mnie udaіo siк jej upolowaж! - Leo ze zіoњci№ zacz№і wymachiwaж

piкњci№. - Chwali siк wszystkim dookoіa, їe zamierzam siк z ni№ їeniж! Naopowiadaіa ludziom, їe idziemy

razem na bal. W їyciu jej nie zapraszaіem! Wyobraїasz sobie? Ale nie ze mn№ takie gierki! Wybraіa sobie

nieodpowiedniego faceta!

- Leo, Leo - jкczaі cicho Joe.

- Nieopierzone smarkule z chіopiкc№ figur№ i rozdкtym ego nigdy mnie nie interesowaіy - ci№gn№і

niczym niezraїony Leo, czerwony jak burak. - Nie chciaіbym jej nawet wtedy, gdyby miaіa dostaж w posagu

caіe stado bykуw czystej krwi, a to chyba o czymњ њwiadczy. Niedobrze mi siк robi na sam№ myњl o Janie

Brewster!

Nareszcie Leo zauwaїyі niezwykі№ bladoњж Joego, jego miny i niezrкczne wymachiwanie rкk№.

Odwrуciі siк. Za nim staіa Janie Brewster. Jeszcze nigdy nie widziaі takiego cierpienia w czyichњ oczach. Jakby

ktoњ wbiі nуї w jej serce, po sam№ rкkojeњж.

- Janie - jкkn№і.

Janie wziкіa gікboki oddech i odwrуciіa wzrok.

background image

- Czeњж, Joe. - Musi st№d uciec jak najszybciej! Nawet nie pamiкtaіa, po co przyszіa. - Ja tylko

chciaіam spytaж, czy wysіaіeњ juї ten drut kolczasty, ktуry zamawiaі tata - zaimprowizowaіa.

- Nie, jeszcze nie - przytomnie odparі Joe. - Naprawdк bardzo mi przykro - dodaі z prawdziwym

wspуіczuciem.

- Nic siк nie staіo - odparіa Janie z wymuszonym, bladym uњmiechem. - Dzieс dobry, panie Hart -

powiedziaіa, nie patrz№c Leo w oczy. - Prawda, їe іadny dzisiaj mamy dzieс? Moїe nawet doczekamy siк

wreszcie deszczu. Do zobaczenia! - rzuciіa na odchodnym. Odwrуciіa siк na piкcie i sztywno, z wysoko

uniesion№ gіow№, wyszіa ze sklepu.

Leo poczuі, їe naprawdк robi mu siк niedobrze.

- Dlaczego mi nie przerwaіeњ? - zwrуciі siк ze zіoњci№ do Joego.

- Prуbowaіem, ale nie reagowaіeњ - broniі siк Joe.

- Jak dіugo tam staіa?

- Caіy czas - smutno powiedziaі Joe. - Sіyszaіa kaїde twoje sіowo.

Na parkingu rozlegі siк pisk opon. Leo i Joe podbiegli do okna i zobaczyli tyі czerwonego samochodu

Janie znikaj№cego za zakrкtem.

Leo zіapaі siк za gіowк. W tym stanie Janie jeszcze gotowa siк zabiж! Spowoduje jakiњ wypadek,

wpadnie w poњlizg! Poњpiesznie wyj№і z kieszeni komуrkк i wykrкciі numer policji.

- Mуwi Leo Hart - powiedziaі zduszonym gіosem, gdy usіyszaі w sіuchawce nowego zastкpcк

naczelnika policji, Griera. - Z miasta wіaњnie wyjechaіa Janie Brewster swoim czerwonym, sportowym

chevroletem. Jest bardzo wzburzona. Zreszt№ przeze mnie. Jedzie chyba dwieњcie na godzinк. Moїe siк zabiж!

Czy mуgіby pan wysіaж kogoњ na Victoria Road na poіudnie od miasta? Wystarczy daж jej upomnienie.

Dziкki, Grier. Wiszк panu piwo. - Leo siк rozі№czyі i zakl№і siarczyњcie pod nosem. - Bкdzie wњciekіa, jeњli

kiedykolwiek dowie siк, їe wysіaіem za ni№ policjк. Ale nie miaіem innego wyjњcia.

Joe zerkn№і na Leo.

- Kochaіa siк w tobie od jakiegoњ roku. To dla wszystkich byіo tajemnic№ poliszynela.

- No, teraz jej przejdzie - odparі Leo i z niewiadomego powodu zrobiіo mu siк smutno. - Zadzwoс do

mnie, kiedy bкdziecie mieli dostawк, OK? - rzuciі na pozуr obojкtnym tonem, po czym poїegnaі siк ze

sprzedawc№ i wyszedі.

Wsiadі do swojej ciкїarуwki i siedziaі chwilк nieruchomo, prуbuj№c ochіon№ж i zebraж myњli. Mуgі

jedynie prуbowaж wyobraziж sobie, co czuіa teraz Janie. Co za bzdury wygadywaі w sklepie! Nieџle przesadziі.

Daі siк ponieњж emocjom. Tak naprawdк miaі Janie za zіe jedynie to, їe siк w nim zakochaіa i pozwoliіa siк

ponieњж fantazji po owym incydencie w kuchni. Zaњmiaі siк gorzko. Teraz z pewnoњci№ wyleczyіa siк z tej

miіoњci.

No, ale nie powinna rozsiewaж plotek po Jacobsville. I sk№d jej przyszіo do gіowy, їe j№ zaprosi na

bal?

Z drugiej strony, kiedy siк tak nad tym zastanowiж, to Janie nigdy wczeњniej nie byіa plotkar№.

Prawdк mуwi№c, ona teї nie znosiіa plotek. Kiedyњ Leo byі њwiadkiem, jak ostro przerwaіa koleїance, ktуra

wygіaszaіa zіoњliwe uwagi pod czyimњ adresem. Janie porуwnaіa wtedy plotki do trucizny.

background image

A czy w jej zachowaniu rzeczywiњcie byіo coњ nachalnego? Nie, nie. Jej zalecanki byіy takie

nieњmiaіe i naiwne. Zreszt№ zawsze dziaіo siк to w domu, w obecnoњci jej ojca. Analizuj№c wszystko, Leo

musiaі przyznaж, їe dziewczyna byіa doњж konserwatywna, zapewne dziкki wychowaniu, ktуre otrzymaіa.

Zdj№і z gіowy kapelusz, odіoїyі go na siedzenie obok i otarі rкkawem spocone czoіo. Niedobrze siк

staіo. Nie powinien mуwiж takich rzeczy w zіoњci. Nawet jeњli miaі do Janie pretensjк.

Nigdy nie zapomni wyrazu jej oczu. Ten obraz bкdzie przeњladowaж go do koсca їycia!

Tymczasem Janie pкdziіa jak szalona wzdіuї Victoria Road. Dawno zostawiіa za sob№ zakrкt, ktуry

prowadziі na ranczo ojca. Jeszcze nigdy w їyciu nie byіa w takim stanie - czuіa jednoczeњnie rozrywaj№cy bуl i

potworn№' wњciekіoњж.

Jak Leo mуgі o niej tak myњleж? Nigdy nikomu, z wyj№tkiem Marilee, nie zwierzaіa siк ze swoich

uczuж do niego. Zawsze gardziіa plotkami. Jak Leo mуgі jej do tego stopnia nie znaж, skoro przyjaџnili siк od

tylu lat? Jak mуgі uwierzyж czyimњ podіym kіamstwom? I kto mуgі mu naopowiadaж tych bzdur? Czyїby

Marilee? Nie, natychmiast zbesztaіa siк w myњlach. Jak mogіa podejrzewaж najlepsz№ przyjaciуіkк? Coњ

takiego zrobiіby tylko ktoњ wyj№tkowo jej nieїyczliwy. Ale kto? Wrуg? Przecieї nie miaіa wrogуw.

Do oczu napіynкіy jej іzy. Nagle zorientowaіa siк, їe jedzie o wiele za szybko. Musi natychmiast

zwolniж, jeњli nie chce zabiж kogoњ albo siebie. W tej samej chwili zauwaїyіa w lusterku wstecznym bіysk

policyjnego koguta. Њwietnie, jeszcze tylko tego brakowaіo, їeby mnie aresztowali, pomyњlaіa. Co za dzieс!

Zjechaіa na pobocze i czym prкdzej otarіa іzy z twarzy, czekaj№c, aї podejdzie policjant.

Zdziwiona ujrzaіa nieznajomego mкїczyznк, z czarnymi dіugimi wіosami zwi№zanymi w kucyk i

czarnymi, przenikliwymi oczyma. Wygl№daі jak wywiadowca sіuїb specjalnych.

- Panna Brewster? - spytaі.

- Ta... tak - wyj№kaіa zdziwiona.

- Sierїant Grier, nowy zastкpca naczelnika policji - przedstawiі siк spokojnie.

- Miіo mi - odparіa Janie, wyci№gaj№c rкce. - Chce mnie pan zakuж w kajdanki?

Grieg uњmiechn№і siк mimo woli.

- Tym razem skoсczy siк na upomnieniu. Pozwoli pani, їe przypomnк: w Stanach Zjednoczonych na

wszystkich drogach poza autostradami obowi№zuje ograniczenie prкdkoњci do osiemdziesiкciu kilometrуw na

godzinк. W terenie zabudowanym, piкжdziesi№t. Zrozumiano? - spytaі sucho.

Kiwnкіa gіow№, staraj№c siк, by jej twarz wyraїaіa naleїyt№ skruchк.

- Byіam trochк... wzburzona - wyznaіa. - Dziкkujк za wyrozumiaіoњж.

- Proszк pamiкtaж, їe taka brawura moїe kosztowaж їycie. A іzy prкdzej czy pуџniej obeschn№. -

Grieg spojrzaі na ni№ іagodniejszym wzrokiem, zasalutowaі i odszedі powoli.

Janie poprzysiкgіa sobie, їe juї nigdy nie przekroczy dozwolonej prкdkoњci. Choжby ze wzglкdu na

tego miіego sierїanta Griera.

Do domu dotarіa juї w nieco mniej burzliwym nastroju. Poszіa prosto do swojego pokoju.

Tej nocy іzy ukoіysaіy j№ do snu.

Nastкpnego ranka odwiedziі j№ stary przyjaciel, Harley Fowler. Jego pracodawca, Cyd Parks, robiі

interesy z Fredem, wiкc Harley byі czкstym goњciem na ranczu Brewsterуw. Janie wyruszaіa wіaњnie na

przejaїdїkк konn№.

background image

- Szukaіem ciк - przywitaі j№ Harley z szerokim uњmiechem. - Wiesz, їe w tк sobotк jest Bal

Ranczera. Nie mam z kim iњж. Moїe poszіabyњ ze mn№? Chyba їe jesteњ juї zajкta?

Janie rozeњmiaіa siк wesoіo.

- Nie, jestem wolna. I wiesz, mam њliczn№ sukienkк. Szkoda, їeby siк zmarnowaіa.

- Њwietnie! - ucieszyі siк Harley. Chіopak wiedziaі o uczuciu Janie do Leo, ale ostatnio w okolicy

pojawiіy siк pogіoski, їe obiekt jej zainteresowania unika jej jak dїumy. Harley nie rozumiaі Leo. Uwaїaі Janie

za najmilsz№ dziewczynк na њwiecie.

- O ktуrej po mnie przyjedziesz?

- Bal zaczyna siк o siуdmej, wiкc bкdк pуі godziny wczeњniej. Zgoda?

Uњcisnкli sobie rкce i Harley odjechaі w kікbach kurzu, machaj№c z daleka na poїegnanie.

Janie odetchnкіa z ulg№. Nie pragnкіa niczego innego, jak tylko pуjњж na bal i zagraж na nosie temu

zarozumialcowi, Leo Hartowi. Juї ona mu pokaїe, їe i jej robi siк niedobrze na jego widok! Nigdy wiкcej do

niego nie podejdzie, chyba їe z broni№ paln№ w rкku! Na sam№ myњl o tym Janie poprawiі siк humor.

Uњmiechnкіa siк zimno. Byж moїe zemsta to rzecz niegodna czіowieka szlachetnego, lecz jakїe sіodka. Leo

sprawiі jej tyle bуlu, їe naleїy mu siк rewanї. Przetaсczy caі№ noc z Harleyem! Zreszt№ ten chіopak ma klasк.

Leo Hart nigdy nie zapomni tej nocy!

background image

ROZDZIAЈ TRZECI

Od kilku lat miasteczko Jacobsville bawiіo siк na corocznym Balu Ranczera, ktуry juї tradycyjnie

odbywaі siк w ostatni№ sobotк przed Њwiкtem Dziкkczynienia. Na imprezк schodzili siк niemal wszyscy

mieszkaсcy. Wystrojone odњwiкtnie kobiety wspieraіy siк na ramionach swych przystojnych, eleganckich

partnerуw. Z roku na rok przybywaіo goњci, dlatego wіadze miejskie musiaіy w koсcu wynaj№ж miejscowe

Centrum Sportu i Rekreacji na tк wyj№tkow№ okazjк. Oczywiњcie sprowadzono kapelк, a w osobnej sali

przygotowano piкknie udekorowany, ekskluzywny bufet. Stoіy uginaіy siк od smakowitych przek№sek, a

alkohol laі siк w takich iloњciach, їe mуgіby unieszkodliwiж niejeden puіk wojska.

Piкciu braci Hartуw zjawiіo siк na balu takїe w tym roku. Czterej z nich ze swoimi їonami: Simon z

Tir№, Cag z Tess, Corrigan z Dorie i Rey z Meredith, oraz oczywiњcie Leo w towarzystwie Marilee.

Minкіo zaledwie pуі godziny, a Leo zd№їyі juї wychyliж dwie szklaneczki whisky. Poniewaї znany byі

z tego, їe zazwyczaj stroniі od mocnego alkoholu i ograniczaі siк do wypicia co najwyїej dwуch piw, jego bracia

zaczкli przygl№daж siк mu z rosn№cym zaciekawieniem. Ale Leo niczego nie zauwaїaі. Byі w tak podіym

nastroju, їe nawet kac wydawaі mu siк czymњ mniej dotkliwym niї okrutna, bolesna trzeџwoњж.

Obok niego staіa Marilee i rozgl№daіa siк wkoіo lкkliwie.

- Wypatrujesz kogoњ? - spytaі w koсcu cierpko Leo.

- Nie. Tak. Szczerze mуwi№c, rozgl№dam siк za Janie. Miaіo jej nie byж, ale twoja bratowa, Tess,

mуwiіa mi, їe Janie wybiera siк jednak na bal. - Marilee wygl№daіa na bardzo zaniepokojon№. - Ponoж z

Harleyem Fowlerem.

- Z Harleyem? - Najeїyі siк Leo.

Harley Fowler byі mіodym czіowiekiem, bardzo szanowanym w miasteczku po tym, jak wsparі oddziaі

policji w brawurowej akcji przeciwko mafii narkotykowej. Harley byі teї przystojny, choж oczywiњcie jego

rodzina nie naleїaіa do tej samej klasy co stary klan Brewsterуw. Fred, a tym bardziej snobistyczna ciotka Lydia,

z pewnoњci№ niechкtnie patrzyliby na taki mezalians. Cуї to za spekulacje? Sk№d mi to w ogуle przychodzi do

gіowy? Jaki mezalians? Jakie maіїeсstwo? - zїymaі siк w duchu Leo.

- Harley to њwietny facet - b№knкіa Marilee. - Podobno jest teraz zarz№dc№ u Cyda Parkera i zbiera

pieni№dze na kupno wіasnego rancza.

Marilee przemilczaіa fakt, їe Harley wiele miesiкcy temu kilkakrotnie prуbowaі siк z ni№ umуwiж, ale

ona bez ogrуdek daіa mu do zrozumienia, їe nie dorasta jej do piкt. Uraziіa tym jego dumк i staіa siк jego

wrogiem numer jeden.

Zreszt№ teraz їaіowaіa, їe wуwczas nie daіa mu szansy. Harley byі nie tylko przystojny, ale okazaі siк

odwaїny i mкski, i w dodatku zamoїny. Co prawda Leo wci№ї go przewyїszaі, ale caіa ta afera z Janie popsuіa

Marilee humor i odebraіa radoњж ewentualnego zwyciкstwa. Jeњli Janie zjawi siк teraz i zobaczy ich razem, z

pewnoњci№ wszystko siк wyda. I co wtedy?

- Co siк staіo? - spytaі Leo, widz№c jej coraz bardziej skwaszon№ minк.

- Janie nigdy mi nie wybaczy, jeњli zobaczy nas razem. - nieoczekiwanie wyznaіa Marilee szczerze.

- Nie jestem niczyj№ wіasnoњci№ - przerwaі jej Leo. - A Janie przyda siк nauczka.

Marilee nie zd№їyіa odpowiedzieж, bo wіaњnie w tym momencie na salк wkroczyіa Janie wsparta na

ramieniu Harleya, prezentuj№cego siк dziњ wyj№tkowo elegancko w czarnym smokingu i њnieїnobiaіej koszuli

background image

z muszk№. Janie zdjкіa czarny, aksamitny pіaszczyk i podaіa Harleyowi, by zaniуsі go do szatni. Miaіa na sobie

przepiкkn№ kremow№ sukniк spіywaj№c№ miкkko do kostek. Jej odkryte ramiona i dekolt przyci№gaіy

spojrzenia mкїczyzn nieskaziteln№ barw№ i gіadkoњci№. Rozpuszczone wіosy niby migoc№ca kurtyna

spіywaіy zіot№ fal№ po plecach dziewczyny, a dyskretny makijaї delikatnie podkreњlaі naturalne, subtelne

piкkno jej twarzy. Janie wygl№daіa wspaniale. Gdy Harley wrуciі z szatni, oboje podeszli do paсstwa

Ballengerуw, aby siк przywitaж.

Leo zapomniaі juї, jak piкkna jest Janie, kiedy podkreњli swoj№ urodк. Ostatnio widywaі j№

wyі№cznie utytіan№ w bіocie albo w m№ce. Jednak dziњ wygl№daіa nieziemsko. Leo gіoњno przeіkn№і

њ

linк. Nagle stanкіa mu przed oczami scena w kuchni, kiedy trzymaі Janie w ramionach, a ona z tak№

niewinnoњci№ i zapaіem oddawaіa jego pocaіunki. Jednoczeњnie wydaіo mu siк niestosowne, їe Janie tak

otwarcie wspiera siк na ramieniu Harleya. Jakby byі њwiadkiem czegoњ intymnego miкdzy nimi, co, nie

wiedzieж czemu, bardzo go draїniіo.

Leo poci№gn№і kilka kolejnych іykуw whisky, chwyciі Marilee za іokieж i ruszyі z ni№ w stronк

Janie i Harleya, wyraџnie rozeџlony.

- Nie zmierzam siк ukrywaж! - sykn№і.

Gdy Janie ich zauwaїyіa, pobladіa. Przez chwilк patrzyіa na Leo z uraz№, zaњ na Marilee z rosn№cym

zdumieniem. W koсcu zrozumiaіa, o kim mуwiі Leo w sklepie. Dam№, ktуrej obiecaі dotrzymaж towarzystwa

na balu, byіa wіaњnie Marilee. Nagle wszystko staіo siк jasne. A zatem to jednak Marilee rozsiewaіa plotki i

rozpowiadaіa oszczercze kіamstwa! Janie dumnie uniosіa brodк, a jej roziskrzone oczy pociemniaіy i spojrzaіy

zimno na obіudn№ przyjaciуіkк.

- Czeњж, Janie - wyj№kaіa Marilee. - Miaіo ciк nie byж - powiedziaіa niepewnie.

- To prawda. Nie miaіam z kim przyjњж - odwaїnie odparіa Janie, staraj№c siк, by jej gіos nie zdradziі

dіawi№cego bуlu. - Na szczкњcie okazaіo siк, їe Harley jest w tej samej sytuacji, wiкc postanowiliњmy

ratowaж siк nawzajem. - Spojrzaіa na Harleya z prawdziw№ sympati№. - Nie taсczyіam od lat!

- Za to dzisiaj wytaсczysz siк za wszystkie czasy, kochanie. Obiecujк! - zaњmiaі siк Harley nieco

gіoњniej, niї zamierzaі. Popatrzyі na Marilee z nieskrywan№ pogard№, po czym juї ani razu nie zaszczyciі jej

swym spojrzeniem. Marilee spіonкіa. - Frekwencja dopisaіa - zwrуciі siк Harley do Leo.

- Owszem - potwierdziі Leo bez uњmiechu. - Chociaї nigdzie nie widzк twojego szefa.

- Jego dziecko zachorowaіo i Cyd nie chciaі zostawiaж їony samej. - Harley spojrzaі z uњmiechem na

Janie i lekko њcisn№і jej ramiк. - Gdy patrzк na nich, nabieram ochoty na maіїeсstwo.

- Na zewn№trz wszystko wygl№da іadnie - odparі z wrogoњci№ w gіosie Leo, wpijaj№c zimny wzrok

w twarz Harleya.

- Chodџmy zataсczyж, Janie - uci№і dyskusjк Harley. - Moїe zagraj№ walca? Ciekaw jestem, czy

wyjdzie mi krok, ktуrego uczyіem siк ostatnio.

- Wybaczcie - Janie zwrуciіa siк do Leo i Marilee, a jej oczy byіy zimne jak lуd.

- Janie - jкknкіa Marilee. - Pozwуl, їe ci wyjaњniк. Ale Janie nie zamierzaіa sіuchaж, obіudnych

tіumaczeс.

- Miіo ciк byіo spotkaж. I pana teї, panie Hart - rzuciіa na odchodnym i obdarzyіa swego partnera tak

promiennym uњmiechem, їe nikt by siк nie domyњliі, co naprawdк dziaіo siк w jej sercu.

- Od kiedy jesteњ z Hartem na pan? - spytaі Harley.

background image

- On jest o wiele od nas starszy. Zupeіnie inne pokolenie - odpowiedziaіa doњж gіoњno.

Leo usіyszaі jej sіowa i aї zatrz№sі siк ze zіoњci. Duszkiem oprуїniі szklankк whisky.

- Janie juї nigdy nie odezwie siк do mnie - jкknкіa Marilee przez іzy.

Leo spojrzaі na ni№ spode іba.

- Nie jestem niczyj№ wіasnoњci№. To nie twoja wina, їe Janie plotkowaіa o mnie w caіym mieњcie!

Marilee zagryzіa wargi.

Leo nie spuszczaі wzroku z Janie, ktуra wіaњnie wchodziіa z Harleyem na parkiet.

- Wcale mi na niej nie zaleїy. Co mnie to w ogуle obchodzi, czy podoba jej siк ten chіystek, czy nie ? -

burkn№і pod nosem.

Orkiestra zaczкіa graж jakieњ szybkie latynoskie rytmy, a na parkiecie po chwili szalaіa para

znakomitych tancerzy, Matt i Caldwell Leslie. Ludzie klaszcz№c, rozst№pili siк, by podziwiaж ich wyczyny.

Nikt im nie dorуwna, pomyњlaі Leo.

Chwilк pуџniej Harley podszedі do pierwszego skrzypka i szepn№і mu coњ na ucho. Rozlegіy siк

pierwsze takty walca wiedeсskiego. Harley i Janie zaczкli taсczyж. Parkiet znуw powoli opustoszaі. Wszyscy

zamarli, a Leo patrzyі w prawdziwym osіupieniu. Bezwiednie zbliїyі siк do parkietu, by bez przeszkуd њledziж

kaїdy ruch tancerzy.

Jeszcze nigdy nie widziaі, by ktoњ tak pіyn№і w taсcu i by dwoje partnerуw tak idealnie wyczuwaіo

swoje intencje. Ta para biіa na gіowк wyczyny Matta i Caldwell, ktуrzy jak dot№d nie mieli w miasteczku

konkurencji. Leo patrzyі na Janie i nie poznawaі jej. Czyїby to byіa ta sama nieopierzona smarkula Janie? Maіa

Janie, ktуra teraz z bіyszcz№cymi ze szczкњcia oczyma i radoњnie rozeњmianymi ustami, z niezwykі№ gracj№

pіynкіa po parkiecie w rytmie walca? Wygl№daіa jak zwiewna nimfa. Ktoњ niewtajemniczony mуgіby wzi№ж

j№ i Harleya za najszczкњliwsz№ parк na њwiecie. Byli piкkni, weseli, mіodzi.

Leo skoсczyі drinka, їaіuj№c, їe nie byі mocniejszy.

- Czyї oni nie s№ wspaniali? - szepnкіa Marilee. - A ty nie taсczysz, Leo?

Leo pokrкciі gіow№, mimo їe caіkiem nieџle dawaі sobie radк na parkiecie. Nie zamierzaі jednak

robiж z siebie gіupka i prosiж do taсca Marilee, ktуra znana byіa z niezdarnego deptania partnerom po palcach.

Kontrast z Janie i Harleyem byіby poraїaj№cy.

Marilee westchnкіa.

- Teraz kaїdy bкdzie wygl№daі na parkiecie jak wieloryb - odpowiedziaіa na jego myњli.

Muzyka ucichіa. Janie i Harley zastygli w swoich objкciach. Usta Harleya niemal dotykaіy warg

dziewczyny. Leo musiaі uїyж caіej siіy woli, by powstrzymaж siк przed znokautowaniem chіopaka. Po chwili

oprzytomniaі i zdumiony wіasn№ reakcj№, pokrкciі gіow№. Co w niego wst№piіo?

Janie i Harley zeszli z parkietu, wњrуd ogіuszaj№cego aplauzu. Wszyscy ich otoczyli, nawet Matt i

Caldwell gratulowali im serdecznie piкknego taсca.

Po chwili rozlegіy siк dџwiкki samby. Na parkiecie zaczкіy wirowaж pary, miкdzy innymi nowy

zastкpca naczelnika policji, Cash Grier z Christabel Gaines, їon№ Judda Dunna, o ktуrym wszyscy mуwili, їe

j№ zdradza. Judd pojawiі siк takїe ze wspart№ na jego ramieniu wystrzaіow№ supermodelk№ o pіomiennych

wіosach. Plotki gіosiіy, їe modelka krкciіa film na ranczu Christabel i Judda i Judd caіkiem straciі dla niej

gіowк, co nie przeszkadzaіo mu teraz rzucaж zjadliwych spojrzeс na swego rywala i taсcz№c№ w jego

objкciach їonк.

background image

- Aleї ten facet њwietnie taсczy - skomentowaіa Marilee. - Kto to jest?

- To Cash Grier, nowy zastкpca naczelnika policji - niechкtnie wyjaњniі Leo. - Byіy Straїnik Teksasu.

Mуwi№, їe byі w sіuїbach specjalnych. Tajemnicza persona.

- Ale przystojniak. Taсczy prawie tak dobrze jak Harley. A swoj№ drog№, kto by pomyњlaі, їe z

Harleya bкd№ ludzie.

Sіysz№c to, Leo ze zіoњci№ odwrуciі siк na piкcie i odszedі, zostawiaj№c Marilee z otwartymi ze

zdziwienia ustami. Podszedі do stoіu z drinkami, gdy rozlegіy siк dџwiкki jakiegoњ wolnego utworu. K№tem

oka dostrzegі, jak Janie i Harley, objкci, znуw pod№їaj№ w stronк parkietu. Przed oczyma stanкіa mu zbolaіa

twarzyczka Janie podczas tej okropnej sceny w sklepie. Nalaі sobie pуі szklanki whisky i poci№gn№і spory іyk.

Sam nie pojmowaі, dlaczego nagle zacz№і siк tym wszystkim aї tak przejmowaж. Przecieї Janie zachowywaіa

siк okropnie. Byіa taka natrкtna i w dodatku plotkowaіa.

- Czeњж, Leo - usіyszaі pogodne powitanie. To Tess, jego bratowa, podeszіa do stoіu, by nalaж sobie

soku. - Nie pijк alkoholu. Muszк dawaж dobry przykіad mojemu synowi - wyjaњniіa. Tess i Cagowi niedawno

urodziі siк chіopczyk.

Oboje siк rozeњmieli.

- Gdzie jest Marilee? Jeњli siк nie mylк, przyszedіeњ z ni№ dzisiaj. - Tess rozejrzaіa siк wkoіo.

- Owszem. Bolaі j№ nadgarstek, wiкc j№ przywiozіem. Tess westchnкіa i pokrкciіa gіow№ z

niedowierzaniem.

Aleї ci mкїczyџni s№ czasem naiwni. I tкpi! Zauwaїyіa Marilee, jak staіa nieopodal parkietu i

przygl№daіa siк Janie wiruj№cej w ramionach Harleya.

- Myњlaіam, їe Marilee jest najlepsz№ przyjaciуіk№ Janie - mruknкіa pod nosem. - Cуї, ludzie zawsze

pozostan№ dla mnie zagadk№.

Leo wyraџnie siк zainteresowaі.

- O czym ty mуwisz?

Tess wzruszyіa ramionami i powiedziaіa z oci№ganiem:

- Sіyszaіam, jak Marilee mуwiіa komuњ, їe Janie rozsiewa plotki o tym, jak№ to wy jesteњcie par№.

- Kto z kim? Juї siк pogubiіem.

- Ty z Marilee. - Tess pokrкciіa gіow№ z obrzydzeniem. - Kaїdy, kto zna Janie, wie, їe plotkowanie w

jej przypadku nie wchodzi w rachubк. Janie jest uosobieniem dyskrecji. Zreszt№ jest zbyt nieњmiaіa, by

komukolwiek choжby wspomnieж o kimњ innym. Nie rozumiem, dlaczego Marilee opowiada takie bzdury.

- Janie rozpowiadaіa na lewo i prawo, їe zabieram j№ na bal - skrzywiі siк Leo.

- Aleї to Marilee wmawiaіa to wszystkim - sprostowaіa Tess. - Ty nadal nic nie rozumiesz, prawda? -

Tess uњmiechnкіa siк gorzko. - Marilee szaleje na twoim punkcie i robi wszystko, їeby porуїniж ciebie i Janie.

Ot co! A raczej їeby w ogуle nie dopuњciж do ciebie їadnej kobiety. Jak widaж, znalazіa skuteczny sposуb.

Leo nie wierzyі wіasnym uszom. To niemoїliwe, їeby ktoњ byі aї tak podіy. Tess zauwaїyіa wyraz

niedowierzania na jego twarzy.

- To niewaїne, їe mi nie wierzysz. Prкdzej czy pуџniej sam siк przekonasz. Do zobaczenia! - zawoіaіa i

odeszіa.

Leo prуbowaі zebraж myњli. Przecieї Janie byіa w nim zakochana po uszy i prуbowaіa wszelkich

sztuczek, by go zdobyж. Nagle zapaіaіa miіoњci№ do ciкїkich, farmerskich robуt i kokietowaіa go bezwstydnie.

background image

A te pocaіunki w kuchni? Oddaіaby mu siк wtedy bez wahania. Faktora nie da siк zaprzeczyж. No, їeby byж w

zgodzie z wіasnym sumieniem, musiaі przyznaж, їe po zajњciu w kuchni mogіa їywiж pewne nadzieje. Poza

tyra sam daі jej do tego prawo, wiкc nie powinien siк tak bardzo dziwiж.

Wychyliі kolejn№ whisky i odstawiі szklankк. Poczuі, їe alkohol uderza mu do gіowy. Upijanie siк to

chyba nie jest najlepszy pomysі. W dodatku z powodu jakiejњ maіolaty!

Odwrуciі siк i staraj№c siк iњж prosto, ruszyі w stronк stoj№cego nieopodal Caga.

- Hej! - zawoіaі Cag, chwytaj№c go za ramiк. - Nieџle siк wstawiіeњ! - Wyszczerzyі zкby.

Leo prуbowaі wzi№ж siк w garњж.

- Ta whisky... cholernie mocna - jкkn№і, staraj№c siк nie beіkotaж, ale jкzyk odmawiaі mu

posіuszeсstwa.

- Tylko nie prуbuj wracaж samochodem - spowaїniaі Cag. Odwieziemy Marilee i ciebie do domu.

Pamiкtaj.

- Musiaіem zgіupieж do reszty - jкkn№і Leo.

- Upijaj№c siк do nieprzytomnoњci, czy pozwalaj№c Marilee wbiж nуї w plecy Janie? - іagodnie

spytaі Cag.

Leo spojrzaі na brata spode іba.

- Czy Tess musi ci o wszystkim opowiadaж?

- Jesteњmy maіїeсstwem. - Wzruszyі ramionami Cag.

- Jeњli ja kiedykolwiek siк oїeniк, moja їona bкdzie trzymaж jкzyk za zкbami.

- Z takim nastawieniem oїenek ci nie grozi! - stwierdziі Cag.

- Marilee nieџle dzisiaj wygl№da - wybeіkotaі Leo, prуbuj№c zmieniж temat.

- Wedіug mnie, wygl№da raczej tak, jakby byіo jej niedobrze. - Bracia popatrzyli na dziewczynк, ktуra

najwyraџniej miaіa ochotк zapaњж siк pod ziemiк. Cag dodaі bezlitoњnie: - Dziwiк siк, їe po tym, co

wygadywaіa o Janie, zdecydowaіa siк przyjњж na bal.

- To Janie rozsiewaіa plotki - upieraі siк Leo. - Zaczкіa roњciж sobie do mnie jakieњ absurdalne prawa.

A to byі tylko niewinny pocaіunek.

Cag uniуsі brwi.

- Ach tak? Pocaіowaіeњ j№?

- Trudno to nawet nazwaж pocaіunkiem. Ona jest przecieї maіolat№ - broniі siк Leo.

- Przy Harleyu na pewno szybko zdobкdzie doњwiadczenie - zapewniі Cag. - Od czasu tej akcji

przeciw gangowi narkotykowemu chіopak ma powodzenie u kobiet. Juї on wyedukuje Janie. - Cag zachichotaі.

Leo prychn№і groџnie, jakby miaі ochotк rzuciж siк na brata z piкњciami. Musiaі coњ zrobiж. Ale co?

Czuі siк tak, jakby jego mуzg nagle zamieniі siк w watк.

- Uwaїaj, nie przewrуж wazy z ponczem - oschle ostrzegі go Cag. - No, pora zataсczyж z їon№. A ty

raczej nie prуbuj dzisiaj siі na parkiecie. To mogіoby siк fatalnie skoсczyж. - Mrugn№і іobuzersko i odszedі.

Leo, zataczaj№c siк lekko, podszedі do podpieraj№cej њcianк Marilee. Dziewczyna wygl№daіa tak,

jakby potwornie bolaі j№ z№b.

- Czy ja jestem zadїumiona? Dlaczego wszyscy mnie omijaj№? - spytaіa їaіosnym gіosem. - Joe ze

sklepu opowiada wszystkim o tym, co wygadywaіeњ o Janie i twierdzi, їe to byіa moja sprawka.

- A byіa? - spytaі Leo, nieco trzeџwiej№c. Marilee odwrуciіa oczy od jego pytaj№cego wzroku.

background image

- Szczerze mуwi№c, chyba trochк tak - zaj№knкіa siк.

- Namуwiіam Janie, їeby przestaіa siк stroiж, tylko zajкіa siк prac№ na ranczu, jeњli chce, їebyњ siк

ni№ zainteresowaі. Powiedziaіam, їe sam mi to mуwiіeњ.

Leo zamurowaіo.

- Ty jej to wmуwiіaњ?

- Aha - wyj№kaіa Marilee, kul№c siк w sobie. Chyba nie czuіaby siк bardziej zawstydzona, gdyby staіa

na њrodku sali naga. - Jest jeszcze coњ - ci№gnкіa z desperacj№, czuj№c, їe jeњli teraz tego nie zrobi, to nigdy

wiкcej nie zdobкdzie siк na odwagк, by siк przyznaж. - To nieprawda, їe Janie chwaliіa siк, їe j№ zabierasz na

bal. - I jakby chc№c ukaraж siк jeszcze bardziej, Marilee wpatrzyіa siк w rozeњmian№, roztaсczon№

przyjaciуіkк.

- Bуj siк Boga, Marilee! Dlaczego kіamaіaњ? - zawoіaі Leo. Czuі siк tak, jakby ktoњ wylaі mu na

gіowк wiadro lodowatej wody.

- Leo, Janie to jeszcze dziecko - broniіa siк Marilee.

- Nie ma pojкcia o mкїczyznach, o miіoњci. Jest rozpieszczon№ jedynaczk№. Zawsze miaіa wszystko,

czego zapragnкіa. Jest bogata, іadna. - Odchrz№knкіa. - Ja jestem starsza. I... podobasz mi siк. Myњlaіam, їe

jeњli na chwilк odsunк j№ z twojego pola widzenia, moїe zainteresujesz siк mn№.

Nagle Leo wszystko zrozumiaі. Tess miaіa racjк. Przypomniaі sobie wyraz bуlu maluj№cy siк na

twarzy Janie, kiedy usіyszaіa jego bezsensowne oskarїenia. I wszystko to zawdziкczaіa swojej najlepszej

przyjaciуіce. A on nieџle siк do tego przyczyniі. Zrobiіo mu siк niedobrze.

- Nie musisz mi mуwiж, їe post№piіam ohydnie - westchnкіa їaіoњnie Marilee, wci№ї unikaj№c jego

wzroku. - Nie wiem, co sobie wyobraїaіam. Jak mogіam nie przewidzieж, їe Janie o wszystkim siк dowie. Na co

liczyіam? - W nagіym przypіywie odwagi spojrzaіa prosto w rozgniewane oczy Leo. - Ona nigdy nie

plotkowaіa, Leo. Zwierzaіa siк tylko mnie. Marzyіa, їebyњ j№ zabraі na bal i miaіa nadziejк, їe jej pomogк ciк

zdobyж - gіos jej siк zaіamaі. - Byіa moj№ najlepsz№ przyjaciуіk№. Wszystko mi wybaczaіa, widziaіa we mnie

tylko dobre strony. Teraz z pewnoњci№ nigdy wiкcej nie odezwie siк do mnie. Mam to, na co zasіuїyіam. Jeњli

ci to choж trochк pomoїe, naprawdк mi przykro.

Leo krкciі z niedowierzaniem gіow№. Sytuacja nagle przybraіa zupeіnie nieoczekiwany obrуt. Jemu

Janie teї nigdy nie wybaczy. Juї nigdy nie bкdzie o nim marzyіa. S№dz№c po spojrzeniach, jakie od czasu do

czasu mu rzucaіa, straciі wszystko. Jej sympatiк i szacunek. I nigdy juї nie zdoіa jej wytіumaczyж, їe zaszіa

straszna pomyіka, їe zostaі oszukany tak samo jak ona. To zreszt№ nie wszystko. Kiedy Fred dowie siк, co

opowiadaі o jego cуrce, Leo straci i jego przyjaџс. Bкdzie w domu Brewsterуw tak samo mile widziany jak

plaga szaraсczy.

- Mуwiіeњ, їe Janie ciк nie interesuje - Marilee prуbowaіa pocieszaж siebie i Leo. - Їe nie їyczysz sobie

jej zalotуw.

- Teraz mi to juї nie grozi, prawda? - uci№і z gorycz№ w gіosie Leo. - Jak mogіaњ coњ takiego

zrobiж? - zapytaі z nagі№ furi№.

- Nie wiem. Chyba musiaіam mieж jakieњ zaжmienie umysіowe - przyznaіa Marilee, odsuwaj№c siк

trochк. - Czy mуgіbyњ zawieџж mnie do domu? Nie mam siіy dіuїej tu zostaж.

- Niestety, musisz jeszcze chwilк pocierpieж. Cag nas odwiezie.

- Dlaczego? - niecierpliwiіa siк Marilee, jakby ziemia paliіa siк jej pod nogami.

background image

- Bo mуwi№c wprost, jestem pijany jak bela - warkn№і opryskliwie Leo.

Marilee nie musiaіa nawet pytaж, dlaczego doprowadziі siк do tego stanu.

- Przykro mi....

- Nie bardziej niї mnie.

Dopiero teraz Leo w peіni zdaі sobie sprawк z tego, jak bardzo boli go strata sympatii Janie. Sympatii,

ktуrej przecieї wcale nie pragn№і. Nagle wszystko staіo siк jasne. Ta caіa kampania samodoskonalenia siк,

ktуrej poddaіa siк Janie. Jazda konna, tytіanie siк w bіocie, zaganianie bydіa, gotowanie. To wszystko miaіo

sіuїyж zdobyciu jego serca!

Gwaіtownie zamrugaі oczyma.

- Ona mogіa siк zabiж - szepn№і. - Mogіa nieszczкњliwie spaњж z konia albo zostaж stratowana przez

bydіo! - Rzuciі groџne spojrzenie na Marilee. - Nie zdawaіaњ sobie z tego sprawy?

- Nie myњlaіam logicznie - odparіa Marilee. - Ja zawsze pracowaіam na ranczu i nigdy nic mi siк nie

staіo. Chyba nie doceniaіam niebezpieczeсstwa, na jakie naraїa siк Janie. Na szczкњcie nic zіego jej nie spotkaіo

- usiіowaіa siк pocieszaж.

- Tylko tak ci siк wydaje - odparowaі Leo. Przed oczyma znуw stanкіa mu pobladіa twarz Janie w

sklepie. - Spotkaіo j№ coњ znacznie gorszego.

Marilee nagle wybuchіa pіaczem. Prуbuj№c ukryж іzy, pobiegіa do іazienki.

Leo rozejrzaі siк po sali. Zauwaїyі, їe Harley odszedі na chwilк i Janie zostaіa sama.

Pospiesznie ruszyі w jej stronк. Chwyciі j№ za rкkк i poci№gn№і w stronк bocznego wyjњcia.

- Co ty wyprawiasz? - zawoіaіa Janie, usiіuj№c wyrwaж dіoс z jego їelaznego uњcisku.

Leo nie sіuchaі.

Po chwili znaleџli siк na niewielkim tarasie, otoczonym ze wszystkich stron kwitn№cymi krzewami rуї.

- Muszк z tob№ porozmawiaж - wysapaі, z trudem usiіuj№c zebraж myњli.

Janie nie przestawaіa siк szamotaж.

- Ale ja nie zamierzam z tob№ rozmawiaж! Wracaj do swojej dziewczyny. Przyszedіeњ tu z Marilee,

nie ze mn№!

- Chcк ci powiedzieж, їe...

Janie nie dawaіa za wygran№. Sprуbowaіa kopn№ж go w kostkк, ale chybiіa. Jednak Leo zachwiaі siк

i poci№gn№і j№ tak mocno, їe wpadіa na niego gwaіtownie. Gdy tylko poczuі bliskoњж jej ciaіa, jego zmysіy

oszalaіy. Sіodki zapach odurzyі go, a jego dіonie znalazіy siк nagle w wyciкciu sukni na plecach. Delikatna

skуra sparzyіa mu palce. Bezwiednie pochyliі siк i zacz№і caіowaж usta Janie. Byіa taka krucha i... taka

upragniona. Dіonie wкdrowaіy wzdіuї wyciкcia w sukni.

Janie prуbowaіa wyrwaж siк z objкж Leo, coraz bardziej wњciekіa na niego i na siebie, їe wbrew swej

woli wci№ї jeszcze mu ulega. Mimo їe przyszedі tu przecieї z Marilee, ktуr№ do dziњ uwaїaіa za swoj№

najlepsz№ przyjaciуіkк. Ta myњl dodaіa jej siіy.

- Puњж mnie! - wrzasnкіa, a w jej oczach zalњniіy іzy.

- Nienawidzк ciк, Leo!

Spojrzaі na ni№, wci№ї nie wypuszczaj№c jej z objкж.

- Nieprawda, Janie, ty mnie pragniesz. - Przyci№gn№і j№ mocniej. - Kiedy kobieta pragnie mкїczyzny,

wtedy i on zaczyna jej pragn№ж. Twoja namiкtnoњж rozpaliіa moj№ - szeptaі, zbliїaj№c usta do jej ust.

background image

- Niedawno mуwiіeњ, їe robi ci siк niedobrze na mуj widok - przypomniaіa mu, a jej gіos lekko siк

zaіamaі.

- Tak bywa, kiedy mкїczyzna nie moїe zaspokoiж swojej ї№dzy - przyznaі Leo przewrotnie. - Pragnк

ciк tak mocno, їe nie mogк zebraж myњli. - Nagle urwaі, bo Janie wbiіa mu obcas w stopк.

- Moїe to ciк otrzeџwi? - syknкіa. Wyrwaіa siк z jego objкж, drї№c z poї№dania i z wњciekіoњci. Leo

zakl№і pod nosem. - Nie obraїa siк bezkarnie kobiety! - zawoіaіa z furi№. - A poza tym, pozwуl, їe ci

przypomnк, їe to nie mnie pragniesz, tylko Marilee. Jestem dla ciebie jak jakiњ brzкcz№cy owad, ktуry nie daje

spokoju, tylko ci№gle drкczy. Od dziњ moїesz spaж spokojnie. Koniec z twoim koszmarem. Wiкcej nie bкdк ci

siк narzucaж! - Oczy Janie rzucaіy iskry. Wziкіa gікboki oddech i dokoсczyіa z emfaz№: - Nie chciaіabym ciк

nawet wtedy, gdybyњ byі ostatnim facetem na ziemi!

Leo patrzyі na ni№ z niedowierzaniem pomieszanym z gniewem.

- Nie byіbym tego taki pewien - odparі sarkastycznie.

Jego oczy lњniіy dziwnym blaskiem. Przypominaі szykuj№c№ siк do ataku kobrк. - Gdybym tylko

chciaі, miaіbym ciк tu i teraz. W tych krzakach rуї.

Janie zaњmiaіa siк kwaњno, ale w gікbi duszy wiedziaіa, їe niestety, Leo ma racjк. I to j№

rozwњcieczyіo jeszcze bardziej. Drї№c№ dіoni№ odgarnкіa wіosy z czoіa.

- Pomyіka - odparіa zimno. - Nie po tym, co o mnie wygadywaіeњ. - Na samo wspomnienie tamtej

sceny zrobiіo siк jej niedobrze. - Pamiкtasz? Jestem tym namolnym, zepsutym dzieckiem, ktуre zadurzyіo siк w

tobie. Cуї, Harley przynajmniej jest w moim wieku, panie Hart!

Leo drgn№і.

- To dzieciak, ktуry udaje dorosіego faceta! - zawoіaі z nagіym rozdraїnieniem.

- Ja teї jestem dzieciakiem. To twoje sіowa. Chyba rzeczywiњcie tak kiedyњ uwaїaі. Musiaі mieж nie

po kolei w gіowie. Patrzyі teraz na ni№ i nie wierzyі, їe mуgі nie dostrzegaж oczywistych faktуw. Oto Janie nie-

postrzeїenie staіa siк piкkn№, dojrzaі№ kobiet№. I taki Harley mуgі j№ dostaж. Niech go licho!

- Nie martw siк, nic nie powiem tacie. Ale ostrzegam. Jeњli jeszcze raz sprуbujesz mnie dotkn№ж,

przekonasz siк, co potrafiк. - Po tych sіowach Janie odwrуciіa siк na piкcie i odeszіa z dumnie uniesion№

gіow№.

Leo staі jeszcze chwilк, uњmiechaj№c siк kwaњno. Jeњli jego i tak niewesoіa sytuacja mogіa siк

jeszcze pogorszyж, wіaњnie siк to staіo.

background image

ROZDZIAЈ CZWARTY

Janie i Harley taсczyli w najlepsze, gdy Leo, lekko kuњtykaj№c, wrуciі z tarasu.

Marilee staіa przy bufecie z min№, ktуra odzwierciedlaіa jego wіasne uczucia.

- Harley wіaњnie mi nawymyњlaі - wyznaіa ze іzami w oczach. - Powiedziaі, їe zachowaіam siк podle

i ma nadziejк, їe Janie juї nigdy nie odezwie siк do mnie. - Spojrzaіa na Leo bіagalnie. - Myњlisz, їe Cag

mуgіby nas juї odwieџж do domu?

- Zapytam go - odpowiedziaі sucho Leo. Miaі wszystkiego doњж.

Podszedі do stoj№cych nieopodal braci.

- Mуgіbyњ nas odwieџж? - szepn№і Cagowi do ucha. Na twarzy brata odbiіo siк zdziwienie.

- Chyba pierwszy raz w їyciu chcesz wracaж, zanim spakuje siк kapela. - Widz№c jednak, їe to nie

ї

arty, dodaі poњpiesznie: - Nie ma sprawy. Zaraz powiem Tess. - Bracia wymienili znacz№ce spojrzenia.

Leo siк zaperzyі.

- Co siк tak gapicie? Zalaіem siк i tyle!

- Moїe ja was odwiozк - zaoferowaі siк Corrigan. Wіaњnie podeszіy do nich їony. - Skoсczyliњmy

taсce na dzisiaj, prawda, kochanie? - zwrуciі siк do Dorie, ktуra przytaknкіa wesoіo, rzucaj№c

porozumiewawcze spojrzenie szwagierkom. - Po balu moїecie do nas wpaњж.

- Po co? - Leo zіapaі siк za gіowк. - Robicie z igіy widіy!

- Chcemy pogadaж o bykach - odparі Rey z bіyskiem w oku. - Corrigan bкdzie naszym doradc№.

- Nic z tego nie rozumiem - westchn№і Leo ciкїko. - Przecieї ja jestem najlepszy w te klocki. Dlaczego

mnie nie spytacie o radк?

- Bo tobie spieszno do domu - przypomniaі mu Corrigan. - Chodџmy.

Marilee i Leo poїegnali siк szybko i ruszyli za Corriganem.

Leo zrozumiaі, o co chodziіo braciom. Mieli nadziejк, їe Corrigan wydusi z niego jakieњ wyznanie i

wreszcie dowiedz№ siк, co zaszіo miкdzy nim a Janie.

Marilee rzuciіa jeszcze jedno bіagalne spojrzenie w stronк Janie, ale zostaіa otwarcie zignorowana. Leo

zіapaі j№ za ramiк i poci№gn№і za sob№. Gwar rozmуw i dџwiкki muzyki przygasaіy, aї powoli caіkiem

ucichіy.

Kiedy Marilee wysiadіa przed swoim domem i bracia zostali sami, Corrigan rzuciі Leo kpi№ce

spojrzenie.

- Kulejesz, brachu.

- Sprуbowaіbyњ nie kuleж, gdyby jakaњ zwariowana baba wbiіa ci obcas w stopк! - warkn№і Leo.

- Marilee? - nonszalancko rzuciі Corrigan.

- Janie!

- Miaіa jakiњ powуd? - spytaі Corrigan, ciekawie wpatruj№c siк w twarz Leo, ktуra nagle, nie

wiedzieж czemu, gwaіtownie poczerwieniaіa. Zatrzymali siк na њwiatіach.

- Sama zaczкіa! - broniі siк Leo. - Kokietowaіa mnie od kilku miesiкcy. Nie mogіem spokojnie

odwiedziж jej ojca, їeby nie natkn№ж siк na ni№. Raz omal mnie nie uwiodіa. A potem nagle obraziіa siк na

mnie, bo powiedziaіem o niej kilka stуw brutalnej prawdy! No, moїe trochк przesadziіem. Ale po jakiego grzyba

podsіuchiwaіa?

background image

- To chyba nie byіo tylko kilka sіуw? No i nie musiaіa chyba podsіuchiwaж? - spokojnie poprawiі go

brat. - Nie mуwi№c o tym, їe omal siк nie zabiіa, jad№c dwieњcie kilometrуw na godzinк. Dobrze, їe wysіaіeњ

za ni№ Griera. Pewnie uratowaіeњ jej wtedy їycie. - Corrigan uњmiechn№і siк chytrze.

- Sk№d to wszystko wiesz? - wymamrotaі cicho zdumiony Leo.

- Grier mi powiedziaі. - Corrigan pokrкciі gіow№. - Takie maіe miasteczko, a taki emocjonalny tygiel.

Romanse, zdrady, zazdroњж. Grier teї ma niezіy kіopot. Widziaіeњ, jak wyszli z Juddem na zewn№trz? Moїe

siк pobili o Christabel?

- Przecieї to Judd afiszuje siк wszкdzie z t№ swoj№ modelk№. A zreszt№, co mnie to obchodzi? -

uci№і Leo. - Wszкdzie tylko zіoњliwe plotki.

- Widziaіbym tu pewne podobieсstwo - spokojnie stwierdziі Corrigan.

- O czym ty mуwisz? Ja nie jestem o nikogo zazdrosny.

- Aha! - mrukn№і Corrigan. - Powiedz to Harleyowi. Trzeba go byіo przytrzymywaж siі№, їeby nie

pobiegі za wami, kiedy wyci№gn№іeњ Janie na taras. Zreszt№ Janie wrуciіa, ocieraj№c іzy.

Leo aї podskoczyі.

- Niech licho weџmie tego cholernego Harleya! Po co siк wtr№ca w cudze sprawy!

- Ale to teї jego sprawy. Lubi Janie.

- Ale Janie nie lubi mydіkуw i nieopierzonych smarkaczy - wysapaі Leo.

Corrigan parskn№і њmiechem.

- Nieopierzonych smarkaczy? Nie zapominaj, їe Harley pomуgі rozpracowaж kartel narkotykowy. No i

traktuje Janie jak prawdziw№ ksiкїniczkк. Idк o zakіad, їe nie prуbowaіby jej uwieњж w krzakach rуї.

- Ja niczego nie prуbowaіem.

Corrigan zachichotaі. Sam miaі za sob№ burzliw№ historiк miіosn№, wiкc serdecznie wspуіczuі Leo.

Poza tym, waz, z braжmi i ich їonami, bardzo siк cieszyі, їe wreszcie w їyciu Leo pojawiі siк w№tek miіosny.

Nawet jeњli nie miaі on zbyt idyllicznego przebiegu. Do tej pory Leo bywaі zadurzony, miewaі przelotne

romanse, ale jeszcze nigdy їadna kobieta nie zainteresowaіa go naprawdк. Nigdy jeszcze nie kochaі.

A Leo upijaj№cy siк z powodu kobiety - to byіa dla braci Hartуw nie lada gratka.”

- Aleї ta Janie ma temperament! - podsumowaі Corrigan.

- Marilee wygadywaіa niestworzone brednie - ciкїko westchn№і Leo. - Caіowaіem siк z Janie, wiкc

chкtnie uwierzyіem w to, їe to ona rozdmuchaіa caі№ sprawк. Czuіem siк, jakbym zostaі zіapany w puіapkк. A

tymczasem to wszystko wymysі Marilee. Tess od razu j№ przejrzaіa.

- Tess jest bystra - przyznaі Corrigan.

- A ja jestem tкpy idiota - podsumowaі Leo z nieszczкњliw№ min№. - Myњlaіem, їe to Janie ugania siк

za mn№, a tymczasem tak naprawdк robiіa to Marilee. I to jak prymitywnie. Ale ze mnie gі№b! - Leo ze

zіoњci№ uderzyі rкk№ w czoіo. - Oczywiњcie dowiedziaіem siк o tym ostatni. - Janie miaіa racjк, mуwi№c, їe

jestem najbardziej zarozumiaіym facetem, jakiego zna. A teraz na scenк wkroczyі Harley. Mam za swoje.

- Harley to fajny facet. No i pokazaі dziњ klasк.

- Nawet mi nie mуw! - zawoіaі Leo.

Wіaњnie zajechali przed jego okazaіy dom. Wydawaі siк taki opustoszaіy, mimo zapalonych њwiateі.

Leo wzdrygn№і siк.

- Czujк siк samotny - wyznaі nieoczekiwanie.

background image

- Zawsze wydawaіeњ siк caіkowicie samowystarczalny.

- Bo tak byіo. Ale ostatnio wszystko siк zmieniіo. Nawet nie ma kto mi upiec piernika.

- A Marilee?

- Niech idzie do diabіa! - warkn№і Leo. - Skrкciіa rкkк i prosiіa, їebym j№ wszкdzie woziі. Nie

mogіem odmуwiж.

- Mogіeњ. Leo milczaі.

- Zawsze moїesz odwiedziж ktуregoњ z nas - odezwaі siк Corrigan.

- Wszyscy macie swoje їycie. Їony, dzieci.

- Bo jesteњmy od ciebie starsi - pocieszaі Corrigan. Jeszcze miesi№c temu nie przypuszczaіby, їe

kiedyњ bкdzie to robiі. Pogratulowaі sobie w duchu.

- Nie taki znуw ze mnie mіodzieniaszek. Mam trzydzieњci piкж lat.

- A ja trzydzieњci osiem i patrz, jak њwietnie siк trzymam - prуbowaі їartowaж Corrigan. - Dzieci

czіowieka odmіadzaj№. Jeszcze wszystko przed tob№. A maіїeсstwo nie jest takie zіe, jak s№dzisz.

- Ja nie zamierzam siк їeniж - powiedziaі Leo z uporem.

- Mnie teї siк tak kiedyњ wydawaіo. Poza tym, dawno temu, kiedy Dorie byіa w wieku Janie, uznaіem,

ї

e jest niezwykle doњwiadczon№ kobiet№ i naopowiadaіem jej bzdur. Tak siк obraziіa, їe minкіo osiem lat, nim

daіa siк udobruchaж. Pamiкtasz, jak siк wtedy miotaіem? - Leo przytakn№і. - Niektуrzy z nas, braci Hart, maj№

ciкїki charakterek - ci№gn№і Corrigan. - I s№ trochк tкpi. Ale na szczкњcie nasze zidiocenie z czasem mija.

Kiedy juї przejrzymy na oczy, potrafimy zachowaж siк z klas№. - Poklepaі Leo po ramieniu. - Nie wiem, co

takiego naopowiadaіa ci Marilee, ale jestem pewien, їe Janie jest tak samo niewinna, jak Dorie w jej wieku. Nie

powtarzaj moich bікdуw. Nie wierz podіym plotkom. I nie zraс jej.

Leo wysiadі z samochodu. Pochyliі siк i rzuciі gorzko:

- Janie i tak nie zechce mnie wiкcej widzieж!

- Daj jej trochк czasu. Przejdzie jej.

- Wcale mi na tym nie zaleїy - odparі Leo buсczucznie. - Po co mi taka smarkula?

- Ale ta smarkula nieџle siк zapowiada - odparі Corrigan ze њmiechem. - Ani siк obejrzysz, jak

przemieni siк w piкkn№, dojrzaі№ kobietк. Piкkniejsz№ od Marilee.

Leo gікboko zaczerpn№і powietrza.

- To niesamowite, jak w parк minut moїna sobie schrzaniж їycie.

- Fakt - przyznaі Corrigan. - Wiкc tego nie zrуb. No, muszк lecieж. Chcк zd№їyж na ostatni taniec!

A raczej - їeby podzieliж siк z braжmi nieoczekiwanymi nowinami. Leo pokrкciі gіow№. Ostatecznie

to jego ukochana rodzinka.

- Jedџ ostroїnie! - zawoіaі i pomachaі bratu na poїegnanie.

Wszedі do pustego domu i udaі siк prosto do sypialni. Postanowiі wiкcej tego dnia o niczym nie

myњleж. Zreszt№ i bez tego postanowienia jego umysі do niczego nie daіby siк dziњ zmusiж.

Leo њci№gn№і buty, padі na іуїko i natychmiast zasn№і kamiennym snem pijanego czіowieka.

W drodze powrotnej do domu Janie Brewster milczaіa.

Harley, ktуry byі bardzo wraїliwy na kobiece іzy, miaі ogromn№ ochotк daж za to w zкby temu

draniowi, Leo Hartowi.

- Szkoda, їe mnie powstrzymaіaњ - powiedziaі do Janie.

background image

Dziewczyna uњmiechnкіa siк sіabo.

- Ludzie juї i tak plotkuj№. Ale dziкki za dobre chкci, Harley.

- Hart nieџle siк zalaі. W їyciu nie wiedziaіem go w takim stanie. Nawet piwo pija rzadko.

Janie w zamyњleniu bawiіa siк paskiem od torebki.

- A Marilee wygl№daіa tak, jakby chciaіa zapaњж siк pod ziemiк. I dobrze jej tak. Widziaіaњ, jak

wszyscy siк od niej odwracali? - Harley skrкciі w drogк wiod№c№ do domu Brewsterуw.

- Myњlaіam, їe j№ lubisz? Harley zesztywniaі.

- Moїe kiedyњ i j№ lubiіem, ale od czasu, kiedy wyњmiaіa mnie i poniїyіa, gdy prуbowaіem siк z ni№

umуwiж, nie znoszк babsztyla. Nazwaіa mnie pкtakiem, czy coњ w tym rodzaju.

Janie pokrкciіa gіow№. To rzeczywiњcie musiaіo zaboleж mкїczyznк tak ambitnego jak Harley.

- Najgorsze jest to, їe chyba miaіa racjк - zaњmiaі siк kwaњno Harley, zatrzymuj№c samochуd przed

domem. Wyі№czyі silnik. - Ci№gle siк przechwalaіem, їe mam њwietne przygotowanie wojskowe. A tu guzik.

Kiedy szedіem na akcjк przeciwko Lopezowi, miaіem mgliste pojкcie o walce. Wiedziaіem tylko tyle, ile

wyniosіem z ogl№dania filmуw gangsterskich.

- Ale spisaіeњ siк њwietnie.

- Kaїda walka jest ohydna. Nie ma siк czym chwaliж - odparі Harley z nagі№ powag№.

- Dziкki za zaproszenie na bal - Janie zmieniіa temat, czuj№c, їe Harlej nie bardzo chce o tym

rozmawiaж.

Chіopak rozluџniі siк.

- Caіa przyjemnoњж po mojej stronie. Byіo wspaniale, prawda? Gdybyњ jeszcze kiedyњ chciaіa siк

zabawiж, daj znaж. Moїemy siк wybraж do kina.

- Albo na potaсcуwkк.

- Koniecznie. Њwietnie mi siк z tob№ taсczy. Chciaіbym siк nauczyж taсcуw latynoskich. Widziaіaњ

Griera?

- O, tak. Pan Grier jest zupeіnie inny, niї mogіoby siк wydawaж na pierwszy rzut oka.

- A co ty moїesz o tym wiedzieж? - spytaі Harley zaciekawiony.

- Zatrzymaі mnie kiedyњ na Victoria Road. Jechaіam trochк za szybko.

- To szczкњcie, їe tam siк znalazі. Wiesz, їe kr№ї№ o nim plotki?

- Tak? - zaciekawiіa siк Janie.

- Pewnie to tylko puste gadanie.

- Harley! Teraz juї musisz mi powiedzieж!

- Mуwi№, їe kiedyњ Grier byі pіatnym morderc№. Pracowaі dla CIA.

- Ojej! - Janie zakryіa dіoni№ usta.

- Kiedy byіem Straїnikiem Teksasu, pojechaliњmy na akcjк z polecenia rz№du. Doі№czyі do nas

superkomandos. Facet bardzo siк zmieniі, ale czasem czіowieka moїna rozpoznaж choжby po sposobie

poruszania siк. To chyba byі Grier. - Janie poczuіa, jak po plecach przebiega jej zimny dreszcz. - Walczyі w

Afganistanie, braі udziaі w wojnie w Zatoce.

- Moїe nie powinieneњ nikomu o tym opowiadaж? - przerwaіa niepewnie.

background image

- Toteї nikomu nie opowiadam. Wiem, їe u ciebie jak w banku. Nawet jeњli tylko poіowa z tych historii

jest prawdziwa, to niesamowity czіowiek. Dziwne, їe Judd Dunn nie boi siк z nim zadzieraж. Fakt, їe Judd jest

za stary dla Christabel. Dziewczyna jest w twoim wieku, a Judd w wieku Harta.

Janie wiedziaіa, do czego Harley pije. Leo byі duїo starszy od niej. Sama o tym czкsto myњlaіa, ale

teraz, gdy usіyszaіa to z ust kogoњ innego, zrobiіo siк jej przykro, choж zdawaіa sobie sprawк z tego, їe Harley

prуbuje j№ tylko pocieszyж.

Chіopak chciaі jeszcze coњ dodaж, ale zgnкbiony wyraz twarzy Janie powstrzymaі go.

- Wiem, co czujesz do Harta, Janie - powiedziaі po chwili milczenia. - Moїe jednak powinnaњ siк

zastanowiж? On nie naleїy do tych, ktуrzy siк їeni№.

Janie odwrуciіa siк w jego stronк.

- Codziennie to sobie powtarzam. Moїe kiedyњ wreszcie to do mnie dotrze.

Harley delikatnie otarі z jej policzka іzк, ktуra wymknкіa siк spod dіugich rzкs.

- Wiem, co to znaczy, kochaж bez wzajemnoњci. Na pocieszenie powiem ci, їe z czasem bуl mija.

- Nie zamierzam czekaж, aї mi przejdzie! Juї ja pokaїк temu draniowi, їe potrafiк rozkochaж w sobie

pуі miasta! - zawoіaіa Janie gniewnie.

- To tylko zwiкkszy twoje cierpienie - ostrzegі j№ Harley. - A ran nie uleczy.

- Masz racjк. Och, Harley - westchnкіa Janie. - Dlaczego nie ma sposobu, їeby zmusiж kogoњ do

miіoњci?

- Chciaіbym to wiedzieж - uњmiechn№і siк Harley i lekko pocaіowaі j№ w policzek. - Dziкki za

wspaniaіy wieczуr. Szkoda, їe ty nie bawiіaњ siк rуwnie dobrze jak ja.

- Aleї sk№d! Bawiіam siк wspaniale. Przecieї mogіam wyl№dowaж na balu w towarzystwie ojca.

- Twуj tata wyjechaі, prawda?

- Tak, do Denver. - Janie westchnкіa ciкїko. - Prуbuje namуwiж jak№њ firmк, їeby zainwestowaіa w

nasze akcje. Jesteњmy w tarapatach finansowych. Tylko nikomu nie mуw, dobrze?

- Jasne. Przykro mi, Janie.

- Sprawy siк skomplikowaіy, kiedy tata straciі swojego najcenniejszego byka. Gdyby Leo nie poїyczyі

nam swojego, nie wiem, co by z nami byіo. Dobrze, їe przynajmniej tatк lubi. Leo, nie byk - uњmiechnкіa siк

blado.

Harley pomyњlaі sobie, їe chyba jednak Leo lubi bardziej cуrkк Freda. Inaczej nie upiіby siк z jej

powodu do nieprzytomnoњci. Ale tк uwagк zachowaі dla siebie.

- Czy mуgіbym wam w czymњ pomуc? - spytaі.

- Dziкki, Harley. Naprawdк rуwny z ciebie facet, ale tata potrzebuje doњж sporej sumy, їeby wyjњж na

prost№. Chyba bкdк musiaіa zrezygnowaж ze szkoіy w przyszіym semestrze. Powinnam znaleџж jak№њ pracк.

- Janie! - zawoіaі Harley.

- Taty nie staж na opіacenie czesnego - powiedziaіa po prostu. - Widziaіam ogіoszenie, їe w zajeџdzie

“Shea” potrzebuj№ kogoњ do pracy.

- Janie! - Harley odzyskaі gіos. - Nie moїesz pracowaж w “Shea”! To najgorsza spelunka, zajazd

przydroїny. Zjeїdїaj№ siк tam podejrzane typy. Alkohol pіynie hektolitrami!

- Serwuj№ tam takїe pizzк i kanapki. Dam sobie radк. Harley nie mуgі sobie wyobraziж kruchej,

delikatnej Janie w takim miejscu.

background image

- Czemu nie poszukasz pracy w jakiejњ kawiarni w mieњcie?

- Bo w “Shea” daj№ wysokie napiwki. Harley, nie przekonasz mnie. To juї postanowione.

- Skoro tak - niechкtnie ust№piі - to nie pozostaje mi nic innego, jak siк za ciebie modliж. No i bкdк

ciк odwiedzaі jak najczкњciej - obiecaі.

- Jesteњ kochany. - Janie pochyliіa siк i pocaіowaіa go w policzek, po czym wysiadіa z samochodu. -

Do zobaczenia. I jeszcze raz dziкkujк.

- Do zobaczenia, Janie. Spij dobrze.

Janie otworzyіa drzwi wejњciowe i ciкїkim krokiem weszіa do domu. Czuіa siк o dziesiкж lat starsza.

Bal okazaі siк dla niej jedn№ wielk№ katastrof№.

Miaіa tylko nadziejк, їe Leo Hart obudzi siк rano z kacem - gigantem!

Nastкpnego poranka Janie spotkaіa siк w sprawie pracy z Jedem Duncanem, szefem zajazdu “Shea”.

Podczas gdy Jed przegl№daі jej їyciorys, Janie siedziaіa w fotelu naprzeciwko niego w doњж eleganckim

biurze, nerwowo obgryzaj№c paznokcie.

- Przez dwa lata studiowaіa pani na uniwersytecie - wolno powiedziaі Duncan, spogl№daj№c na ni№

ciemnymi, powaїnymi oczyma. - I chce pani teraz pracowaж w barze?

- Bкdк szczera - odparіa Janie. - Moja rodzina ma kіopoty finansowe. Taty chwilowo nie staж na

opіacanie czesnego. Nie bкdк staіa z boku i spokojnie przygl№daіa siк, jak mуj ojciec tonie. A od Debbie

Connor sіyszaіam, їe choж tygodniуwka tu jest marna, napiwki bywaj№ hojne.

To wіaњnie Debbie zaproponowaіa Janie, by zajкіa jej miejsce w knajpie. Radziіa teї, by byіa z Jedem

szczera, a z pewnoњci№ zostanie przyjкta.

- Fakt. U nas napiwki s№ wysokie - zgodziі siк Duncan. - Ale klientela czкsto spod ciemnej gwiazdy.

Czasem dochodzi do bуjek. Dwa miesi№ce temu omal nie roznieњli mi lokalu. Musiaіem zatrudniж

ochroniarza. Pani, panno Brewster, ze swoimi eleganckimi manierami, doњж raї№co tu nie pasuje.

Janie nerwowo splotіa palce.

- Potrafiк siк przyzwyczaiж do wielu rzeczy - przekonywaіa gorliwie. - Naprawdк zaleїy mi na tej

pracy.

- Czy potrafi pani gotowaж? Janie uњmiechnкіa siк szeroko.

- Jeszcze dwa miesi№ce temu odpowiedziaіabym “nie”. Ale teraz potrafiк nawet upiec prawdziwy

teksaсski piernik.

- Wiкc pizza nie powinna sprawiж pani problemu? Moїemy siк wstкpnie umуwiж, їe popracuje pani

dwa tygodnie na prуbк, a potem zobaczymy. Bкdzie pani gotowaж i obsіugiwaж stoliki. Umowa stoi?

- Zgoda. Dziкkujк bardzo - rozpromieniіa siк Janie.

- Czy pani ojciec wie, gdzie bкdzie pani pracowaж? - spytaі Duncan na koniec.

Janie zarumieniіa siк.

- Dowie siк, kiedy wrуci z Denver. Nie zamierzam niczego przed nim ukrywaж.

- Pracy w takim miejscu nie da siк ukryж - skwitowaі Duncan ze њmiechem. - Poza tym, wielu z moich

klientуw robi z nim interesy. A ja nie chciaіbym z nim zadzieraж.

- O, nie. Ojciec na pewno nie bкdzie miaі nic przeciwko mojej pracy u pana - odparіa Janie z

przekonaniem, zaciskaj№c kciuki.

- A zatem powodzenia. Witamy na pokіadzie, panno Brewster!

background image

ROZDZIAЈ PIҐTY

Fred Brewster wrуciі z Denver zdesperowany.

- Nikogo nie udaіo mi siк przekonaж. Mуj plan niestety spaliі na panewce - westchn№і, ciкїko

siadaj№c w fotelu.

- Biznesmeni rуwnieї maj№ kіopoty finansowe. Na rynku panuje kryzys.

Janie usiadіa naprzeciwko.

- Tatku, znalazіam pracк - powiedziaіa rzeczowo. Fred otworzyі szeroko oczy.

- Jak№ pracк? O czym ty mуwisz?

- W restauracji. Jako kelnerka. Bкdк dostawaіa nieziemskie napiwki - uњmiechnкіa siк.

- W jakiej znowu restauracji?

- Bardzo dobrej - skіamaіa. - Teї moїesz czasem wpaњж. Obsіuїк ciк, dobrze zjesz i nie bкdziesz

musiaі zostawiaж napiwku.

Fred jкkn№і.

- Janie, przecieї miaіaњ wrуciж na uczelniк.

- Tatku, b№dџmy ze sob№ szczerzy - przerwaіa, pochylaj№c siк ku niemu. - Nie staж ciк teraz na

opіacenie czesnego. Zrobiк sobie roczn№ przerwк. Zgуdџ siк - prosiіa.

- Jestem mіoda i silna. Dam sobie radк. Wszyscy studenci w ktуrymњ momencie podejmuj№ pracк.

Jakoњ sobie poradzimy. Przetrwamy ten kryzys.

Fred westchn№і.

- Moja duma strasznie na tym cierpi.

Janie uklкkіa obok niego i objкіa ramionami jego koњciste kolana.

- Jesteњ moim kochanym tat№ - powiedziaіa. - Twoje kіopoty to rуwnieї moje kіopoty. Pokonamy je

razem.

Piкkne, bіyszcz№ce oczy cуrki, ktуre tak bardzo przypominaіy mu ukochane oczy zmarіej їony,

potrafiіy z nim zrobiж wszystko.

- Jesteњ jak twoja mama - powiedziaі, z czuіoњci№ gіadz№c j№ po wіosach.

- Nie wiem, co masz na myњli, ale to chyba znaczy, їe siк zgadzasz?

Fred zaњmiaі siк.

- W porz№dku. Ale tylko na parк tygodni. I masz wracaж do domu przed pуіnoc№.

Uradowana Janie pokiwaіa gіow№ z entuzjazmem, choж nie wierzyіa, їe bкdzie w stanie speіniж te

warunki. Ale po co martwiж ojca na zapas? Na wszystko przyjdzie czas. Pocaіowaіa go w czoіo i pobiegіa do

kuchni, unikaj№c dalszych, niewygodnych pytaс.

Jednak z Hettie nie poszіo jej tak gіadko.

- Co to za pomysі z tym barem? - zawoіaіa niania, gdy tylko ujrzaіa Janie.

- Ciiii! - Janie z niepokojem zerknкіa na otwarte drzwi. - Cicho, bo jeszcze tata usіyszy.

- Dziewczyno! Wpadniesz w tarapaty, zanim siк obejrzysz! Jeszcze ciк pobij№!

- Nie zamierzam wdawaж siк w bуjki. Bкdк piec pizzк i obsіugiwaж stoliki.

- Alkohol i mкїczyџni to mieszanka wybuchowa. Panu Hartowi ten pomysі siк nie spodoba - Hettie

sprуbowaіa uїyж argumentu, ktуry jeszcze niedawno znakomicie by zadziaіaі.

background image

Jednak teraz wywoіaі odwrotny skutek. Janie siк zaperzyіa.

- Niech Leo Hart pilnuje swojego nosa! - uniosіa siк. Widz№c zdumienie maluj№ce siк na twarzy

ukochanej niani, wyjaњniіa: - Wygadywaі o mnie niestworzone rzeczy w sklepie u Joego Howlanda. Їe plotkujк

i chcк go upolowaж. Sіyszaіam kaїde sіowo! - Mimowolnie, na samo wspomnienie niedawnego upokorzenia, w

jej oczach znуw pojawiіy siк іzy.

- Och, kochanie! Tak mi przykro! - zawoіaіa Hettie, przytulaj№c j№ do swojej obfitej piersi.

- A do tego Marilee zdradziіa mnie. Moja najlepsza przyjaciуіka. - Janie otarіa іzy. Wyrwaіa siк z

objкж Hettie i podeszіa do stoіu w poszukiwaniu zajкcia, ktуre oderwaіoby jej myњli od ponurej

rzeczywistoњci. Litowanie siк nad sob№ nic nie pomoїe. - Marilee caіy czas udawaіa, їe pomaga mi zdobyж

Leo, a tymczasem sama chciaіa go usidliж. Wyobraїasz sobie, Hettie? - Pokrкciіa gіow№ z niedowierzaniem. -

Zrobiж ci kanapkк?

- Nie, rybko, juї jadіam њniadanie. - Gosposia przytuliіa Janie jeszcze raz. - Nie martw siк. Czas leczy

rany. Їal minie. Jeszcze bкdziesz siк z tego њmiaіa. - Poklepaіa j№ po ramieniu i wyszіa, by daж Janie czas na

przyswojenie sobie tej filozofii.

Janie nie byіa wcale taka pewna, їe wydarzenia ostatnich dni kiedykolwiek zatr№ siк w jej pamiкci i їe

wspomnienie nikczemnej zdrady przyjaciуіki i obrzydliwego zachowania Leo przestanie jej sprawiaж taki

dotkliwy bуl. Pocieszaіa j№ myњl, їe Leo najprawdopodobniej nigdy nie zagoњci w barze “Shea”. Ostatnia

sobotnia noc z caі№ pewnoњci№ oduczy go raz na zawsze zagl№dania do kieliszka.

Nastкpny sobotni wieczуr byі pi№tym dniem pracy Janie w “Shea”. Dziewczyna powoli nabieraіa

wprawy i doњwiadczenia. Bar otwierano w porze lunchu, a zamykano okoіo jedenastej, dwunastej w nocy.

Podawano tu zak№ski, pizzк i kanapki, oraz niezliczone rodzaje alkoholi, ktуre byіy rzecz jasna gwoџdziem

programu. Janie staraіa siк ograniczaж swoje kontakty z klientami do minimum.

Oczywiњcie ojciec bardzo szybko dowiedziaі siк, w jakim lokalu pracuje jego ukochana cуrka.

- Јadna mi restauracja! - krzyczaі. - To zwyczajna spelunka! Zbieraj№ siк tam najgorsze szumowiny!

Masz zrezygnowaж, i to natychmiast.

Jednak Janie nie zamierzaіa siк poddaж.

- Mam dwutygodniowy okres prуbny i nie odejdк przed jego koсcem - odparіa hardo. - A jeњli Jed

Duncan bкdzie mnie dalej chciaі, zostanк. I nawet nie prуbuj z nim rozmawiaж za moimi plecami, tato! -

uprzedziіa.

Ojciec zaіamaі rкce.

- Sam sobie poradzк z naszymi kіopotami... - zacz№і.

- Nie chodzi tylko o pieni№dze - przerwaіa Janie stanowczo. - Jestem dorosіa i chcк byж niezaleїna.

Tego Fred nie wzi№і pod uwagк. Juї chciaі coњ powiedzieж, ale zawahaі siк. Musiaі skapitulowaж.

W ten sposуb Janie po raz pierwszy w їyciu wyszіa obronn№ rкk№ z powaїnej konfrontacji z ojcem.

Byіa z siebie dumna.

Harley odwiedzaі Janie przynajmniej dwa, trzy razy w tygodniu. Dziњ po raz kolejny Janie

zaserwowaіa mu pizzк i piwo.

- No i jak ci siк tu podoba, Janie?

Dziewczyna rozejrzaіa siк po surowym wnкtrzu “Shea”. Duїe drewniane stoіy z іawami i szeroki, dіugi

kontuar przy barze, w rogu dwa automaty do gier i graj№ca szafa. W drugiej sali znajdowaі siк parkiet, na

background image

ktуrym co sobota odbywaіy siк taсce, i podwyїszenie dla kapeli, ktуra kilka razy w tygodniu graіa muzykк

country lub dawaіa koncerty na zamуwienie. Teraz dobiegaіy stamt№d dџwiкki bluesa. Janie uњmiechnкіa siк

szeroko i wzruszyіa ramionami.

- Tu naprawdк jest fajnie. Podoba mi siк. Po raz pierwszy w їyciu jestem odpowiedzialna sama za

siebie. Czujк siк jak dojrzaіa kobieta. - Pochyliіa siк w stronк Harleya i dodaіa szeptem: - A napiwki s№ po

prostu rewelacyjne! Czasem dwadzieњcia procent!”

Harley zachichotaі.

- Nie mam wiкcej pytaс.

Zerkn№і w bok na ochroniarza, o przewrotnym przydomku Maіy. Byі to, jak moїna siк domyњliж,

muskularny wielkolud, ktуry od pierwszego wejrzenia obdarzyі Janie ogromn№ sympati№. Bez przerwy wodziі

za ni№ wzrokiem i nie odstкpowaі na krok.

- Czyї on nie jest sіodki? - spytaіa Janie, uњmiechaj№c siк do swego nowego wielbiciela.

Ochroniarz odpowiedziaі nieњmiaіym uњmiechem.

- Chyba nie takiego epitetu oczekuje prawdziwy mкїczyzna, Janie - skarciі j№ Harley, a ona

rozeњmiaіa siк, trzepnкіa go їartobliwie њciereczk№ po plecach i wrуciіa do kuchni.

Leo wrуciі wіaњnie z kilkudniowego zjazdu farmerуw. Pierwsze co zrobiі, to wybraі siк w odwiedziny

do swego przyjaciela, Freda Brewstera. Nie widziaі go juї szmat czasu.

Fred siedziaі w swoim gabinecie, pochylony nad bilansami, ktуre... nijak nie dawaіy siк zbilansowaж.

Na widok Leo wstaі z szerokim uњmiechem.

- Leo, jak udaі siк zjazd? Leo padі na najbliїszy fotel.

- Mкcz№cy, ale ciekawy. Nie obyіo siк bez zagorzaіych dyskusji o konserwantach w paszy i

rejestrowaniu bydіa.

- Leo przeczesaі swoj№ gкst№, pojaњniaі№ od sіoсca czuprynк i dodaі nieco mniej pewnym gіosem: -

Ale nie o zjeџdzie chcк z tob№ rozmawiaж, Fred. Doszіy mnie pewne sіuchy. - Fred wyprostowaі siк. Zapewne

chodziіo o pracк Janie. - Ponoж szukasz partnerуw?

Fred zesztywniaі.

- A wiкc ludzie juї dobrali mi siк do skуry?

- Nie, sk№d. Po prostu nie rozumiem, dlaczego nie zwrуciіeњ siк do mnie? Przecieї jesteњmy

przyjaciуіmi.

- Leo patrzyі na Freda z wyrzutem. - Wiesz, їe udzieliіbym ci kaїdej poїyczki. Wystarczy twуj podpis.

Fred przeіkn№і њlinк.

- Nie miaіem odwagi, Leo. W tych okolicznoњciach.

- W jakich okolicznoњciach, Fred? - Leo przyjrzaі siк uwaїnie przyjacielowi, ktуry najwyraџniej czuі

siк coraz bardziej zaїenowany. - Fred?

- Chodzi o Janie. - Fred wstrzymaі oddech.

Ach tak. Wiкc Fred juї sіyszaі, jak zreszt№ i caіe miasteczko, o tym, co miкdzy nimi zaszіo.

- Ona wzdraga siк na sam dџwiкk twojego imienia - wyznaі Fred szczerze. - Nie mogіem dziaіaж za jej

plecami, rozumiesz?

- O niczym by siк nie dowiedziaіa. Przecieї wyjechaіa na uczelniк.

- Hm - odchrz№kn№і Fred. - Tak wіaњciwie, to nie wyjechaіa. Znalazіa pracк - wyj№kaі.

background image

- Jak№ znowu pracк? Przecieї ona nie ma їadnych kwalifikacji!

- Bardzo dobr№ pracк. W restauracji. Gotuje. Leo niepewnie dotkn№і czoіa.

- Chyba nie mam gor№czki - mrukn№і. - Wszyscy wiemy, їe Janie nie umie gotowaж. Fred,

pamiкtasz? Janie znana jest z tego, їe potrafi przypaliж nawet wodк.

- Leo, wierz mi, teraz Janie њwietnie gotuje - nie ustкpowaі Fred. - Spкdziіa ostatnie dwa miesi№ce z

Hettie w kuchni. Potrafi nawet piec... - ugryzі siк szybko w jкzyk - pizzк.

- Fred, nie wiedziaіem, їe jest aї tak џle - pokrкciі gіow№ Leo.

- Wszystko przez tego byka. To mnie dobiіo - smutno powiedziaі Fred.

- Pozwуl, їebym ci pomуgі. Fred zaіamaі rкce.

- Wierz mi, Leo, nie mogк. Ale dziкkujк za dobre chкci.

- Pewnie sіyszaіeњ o tym, co zaszіo miкdzy mn№ a twoj№ cуrk№? - z oci№ganiem zapytaі Leo.

- Janie nie chce do tego wracaж. Hettie wspomniaіa mi tylko o pewnym incydencie w sklepie. Prawdк

mуwi№c, wydusiіem to z niej, bo widziaіem, їe Janie strasznie siк czymњ gryzie.

- Nie mуwiіa nic wiкcej?

- A jest coњ wiкcej? - zapytaі Fred z zaciekawieniem. Leo odwrуciі wzrok.

- Na balu doszіo miкdzy nami do kіуtni. Szczerze mуwi№c, ostatnio popeіniіem parк powaїnych

bікdуw їyciowych. Uwierzyіem w pewne plotki. Chciaіbym przeprosiж Janie, ale ona nie pozwala mi siк do

siebie nawet zbliїyж.

A to dopiero! Fred nie wiedziaі, co powiedzieж.

- Kiedy ostatnio widziaіeњ siк z ni№?

- Dwa dni po balu, w banku. Zupeіnie mnie zignorowaіa. Coњ takiego zdarzyіo mi siк pierwszy raz w

ї

yciu. Nie rozumiem, jak mogіem uwierzyж w plotki. Nie wykazaіem siк zbytni№ m№droњci№, trzeba to

przyznaж. A potem.

- Leo pokrкciі gіow№ - zachowaіem siк jak skoсczony brutal i gіupiec - zakl№і siarczyњcie. - Kretyn

ze mnie, Fred.

- Kaїdy facet moїe popeіniж bі№d - pocieszaі go Fred.

- Jedno jest pewne. Janie nigdy w їyciu nie rozpuszczaіa plotek. Jest na to zbyt delikatna i wraїliwa. I

nigdy nie narzucaіaby siк mкїczyџnie. Nawet jeњli tego nie zauwaїyіeњ, ona jest naprawdк nieњmiaіa. - Fred

uњmiechn№і siк do siebie. - Fakt, їe trochк siк stroiіa i prуbowaіa z tob№ flirtowaж, ale robiіa to tak naiwnie.

Sіyszaіem kiedyњ, jak wyznaіa Hettie, їe to byіo dla niej strasznie krкpuj№ce. Wiem, їe potem przeїywaіa to

caіymi tygodniami. Tak nie postкpuj№ wyrafinowane kobiety, prawda?

Dopiero teraz Leo w peіni poj№і, jak dalece siк pomyliі.

- Widzisz, Fred, ja nie znoszк agresywnych, nachalnych bab. Wolк prostolinijne, delikatne kobiety.

Szczerze mуwi№c, wolк Janie - uњmiechn№і siк krzywo. - Tylko zorientowaіem siк nie w porк. Moїesz to

nazwaж їyciow№ pomyіk№.

- Wolisz Janie, bo jest niegroџna?

- Tak bym tego nie uj№і. - Leo gwaіtownie siк zaczerwieniі.

- Ach tak? - Fred wyszczerzyі zкby. - Wiesz, prуbowaіem chroniж Janie przed przeciwnoњciami losu.

Moїe chowaіem j№ trochк pod kloszem, ale i tak wyrosіa na myњl№c№ niezaleїnie, wspaniaі№ kobietк. To nie

jest lalka, Leo. To kobieta z krwi i koњci. Niepostrzeїenie wymknкіa mi siк spod kontroli. - Fred zaњmiaі siк na

background image

wspomnienie ostatniej sprzeczki. - Muszк przyznaж, їe ostatnio przeїyіem szok. Moja maіa cуreczka jest juї

kobiet№.

- I wszкdzie pokazuje siк z tym Harleyem - odezwaі siк Leo k№њliwie.

- A niby czemu ma siк z nim nie pokazywaж? Harley to fajny facet. Wiesz, їe pomуgі rozpracowaж

caі№ siatkк narkotykow№?

Leo wiedziaі aї nadto dobrze. Ostatnio chyba wszyscy zmуwili siк, їeby mu o tym wiecznie

przypominaж. Na sam№ myњl o bohaterstwie Harleya czuі, їe krew nabiega mu do oczu. On sam nie mуgі

pochwaliж siк tak№ њwietlan№ przeszіoњci№. Odbyі jedynie krуtk№ sіuїbк w wojsku i to wszystko.

Fred bezbікdnie odgadі myњli Leo, czytaj№c w jego twarzy jak w ksi№їce.

- To nie to, co myњlisz, Leo. Janie i Harley s№ tylko przyjaciуіmi.

- To mnie nie interesuje - uci№і Leo, wstaj№c gwaіtownie i chwytaj№c swуj kapelusz firmy Stetson. -

A wracaj№c do zasadniczego tematu naszej rozmowy, Janie nie musi o niczym wiedzieж.

Fred rуwnieї wstaі. Westchn№і ciкїko.

- Przetrwaіem powodzie i susze, kryzysy ekonomiczne, zaіamania na gieіdzie. Їe teї musiaіo dojњж do

takiej sytuacji! Nie mogк sobie darowaж! Jeszcze stracк ukochane ranczo! To nie do pomyњlenia!

- A wiкc nie ryzykuj - naciskaі Leo. - Pomogк ci i wszystko zostanie miкdzy nami. Janie nigdy siк nie

dowie. Nie ryzykuj utraty rancza, powoduj№c siк nierozumn№ dum№. Ta posiadіoњж jest w twojej rodzinie od

pokoleс.

Fred zawahaі siк. Leo podszedі bliїej, poіoїyі mu rкce na ramionach i popatrzyі na niego z powag№.

- Fred, przyjacielu, pozwуl, їebym ci pomуgі. Fred spojrzaі w oczy Leo.

- Ale pod warunkiem, їe pozostanie to absolutn№ tajemnic№ - ulegі nieoczekiwanie.

- Masz moje sіowo! - ucieszyі siк Leo. - Umуwiк nas na spotkanie z rodzinnym prawnikiem. Omуwimy

wtedy szczegуіy.

Fred omal nie rozpіakaі siк ze wzruszenia. Musiaі zagryџж doln№ wargк, by nieco siк uspokoiж.

- Nawet nie wiesz... - gіos mu siк zaіamaі, a oczy niebezpiecznie bіyszczaіy.

Leo wyci№gn№і dіoс. Udzieliіo mu siк ogromne wzruszenie Freda.

- Nie ma o czym mуwiж, przyjacielu. Po co s№ pieni№dze, jeњli nie po to, їeby sobie nawzajem

pomagaж? Jestem pewien, їe gdybym byі na twoim miejscu, ty zrobiіbyњ to samo dla mnie.

Fred z trudem przeіkn№і њlinк.

- To siк rozumie samo przez siк. Dziкki, Leo.

- Nie ma za co. - Leo naci№gn№і stetsona na oczy. - A tak a propos. W ktуrej restauracji pracuje Janie?

Moїe bym wpadі tam na lunch.

- To chyba nie najlepszy pomysі - zaj№kn№і siк Fred.

- Moїe masz racjк - przyznaі Leo po krуtkim zastanowieniu. - Poczekam jeszcze parк dni. Czas dziaіa

na moj№ korzyњж. Emocje opadn№. - Nieoczekiwanie Leo uњmiechn№і siк szeroko. - Zauwaїyіeњ, jaki ona

ma temperamencik?

- Tak, ostatnio nawet mnie zadziwia - zachichotaі Fred.

Odprowadziі Leo do drzwi i poїegnali siк serdecznie.

Kiedy Leo wyszedі, Fred opadі ciкїko na fotel. Nie zdawaі sobie sprawy, ile znaczy dla niego rodzinne

ranczo, pуki nie zawisіa nad nim groџba jego utraty. Teraz jest uratowany. Janie, a w przyszіoњci jej dzieci,

background image

bкd№ zabezpieczeni. Odetchn№і i chusteczk№ przetarі oczy. W duchu pobіogosіawiі Leo Harta za jego

wiern№ i lojaln№ przyjaџс. Їycie znуw byіo piкkne!

Janie wrуciіa wieczorem z pracy i jak co dzieс їyczyіa Hettie dobrej nocy. Potem zajrzaіa do gabinetu

ojca. Fred jeszcze nie poszedі spaж.

- Hettie mуwiіa, їe byі u nas Leo. - Pocaіowaіa ojca w policzek.

- Tak, wpadі pogadaж o byku - odparі Fred, nie patrz№c jej w oczy.

- Czy pytaі o mnie? - spytaіa Janie z wahaniem.

- Owszem. Mуwiіem mu, їe pracujesz w restauracji.

- Powiedziaіeњ, w ktуrej?

- Nie - odparі Fred, a na jego twarzy pojawiі siк wyraz niepokoju.

- Tatku, nie musisz juї siк martwiж, co pomyњli Leo Hart. Niech pilnuje swojego nosa! - wybuchіa

nagle Janie.

- Ci№gle jesteњ na niego zіa - powiedziaі cicho Fred.

- Rozumiem to. Ale on przyszedі skruszony. Chce siк z tob№ pogodziж.

Janie zacisnкіa piкњci, їeby nie wybuchn№ж.

- Ach tak? Naprawdк chce siк pogodziж? Dobre sobie!

- prychnкіa.

- Cуreczko, to nie jest zіy czіowiek - usiіowaі uіagodziж j№ Fred.

- Oczywiњcie, їe nie. Ale nie wszystkich trzeba od razu lubiж. Po prostu nie darzymy siк sympati№.

Zreszt№ on ma teraz Marilee!

Fred spojrzaі na ni№ z czuіoњci№.

- Kochanie, wiem, їe straciіaњ najlepsz№ przyjaciуіkк. To musi ciк bardzo boleж.

- Teї mi przyjaciуіka - przerwaіa Janie. - Sіyszaіam, їe wyjechaіa do rodziny do Kolorado na

przymusowe wakacje. - Wzruszyіa ramionami. - I dobrze.

- Rzeczywiњcie, teraz nie mogіaby pokazaж siк spokojnie w miasteczku - przyznaі Fred. - Ludzie by

j№ zjedli. Ale z czasem gniew przejdzie. Moїe nawet ty jej wybaczysz? To nie jest z gruntu zіa kobieta.

Widzisz, kaїdemu zdarza siк popeіniж bі№d.

- Ty nigdy nie popeіniasz bікdуw, tatku - odparіa Janie z uњmiechem, przytulaj№c siк do ojca. - Jesteњ

najlepszym z ludzi. Ty jeden nigdy byњ mnie nie skrzywdziі - powiedziaіa melancholijnie.

Fred wzdrygn№і siк. Nagle poczuі siк jak zdrajca. Co by Janie powiedziaіa, gdyby dowiedziaіa siк o

jego umowie z Leo? Co prawda zrobiі to dla jej dobra, ale sprawa nie byіa tak krystalicznie czysta, jak by sobie

tego їyczyі.

- Nad czym tak dumasz? - spytaіa іagodnie Janie. - Czas spaж.

Fred jeszcze raz spojrzaі na niekoсcz№ce siк kolumny cyfr i z ulg№ zamkn№і ksiкgк. Cуї, nie mуgі

zrezygnowaж z moїliwoњci ocalenia rancza. Nie potrafiі odrzuciж propozycji Leo. W koсcu chodziіo o pracк

wielu pokoleс, o materialne i duchowe dziedzictwo, ktуre z dziada pradziada byіo budowane przez jego rodzinк,

a ktуrego pocz№tki siкgaіy czasуw sprzed wojny secesyjnej. Nie miaі do tego prawa.

- Czy myњlisz czasem o dalekiej przyszіoњci, kiedy twoje dzieci przejm№ ranczo? - spytaі

nieoczekiwanie.

- Tak - szepnкіa Janie. - To ranczo to kilkusetletnia historia.

background image

- Zrobiк wszystko, їeby je ocaliж - rzekі Fred stanowczo, њciskaj№c dіoс cуrki. - Gdybym znalazі

jakiegoњ partnera, ktуry kupiіby czкњж naszych udziaіуw, nie miaіabyњ nic przeciwko temu?

- Aleї sk№d! A wiкc jednak znalazіeњ kogoњ w Denver? Nic mi nie mуwiіeњ.

- Bo dowiedziaіem siк dopiero dzisiaj.

- Och, to wspaniale! - cieszyіa siк Janie.

- Kochanie, moїesz juї zrezygnowaж z tej pracy w barze i wrуciж na uczelniк. - Fred mocniej њcisn№і

jej rкkк.

- O, nie. Nie zrobiк tego - zaprotestowaіa Janie. - Mimo wsparcia ci№gle bкdziemy potrzebowali

pieniкdzy - przypomniaіa ojcu. - Poza tym ja naprawdк lubiк tк pracк. Nareszcie czujк siк dorosіa.

- Ale to miejsce jest niebezpieczne! Szczegуlnie w weekendy martwiк siк o ciebie.

- Nasz ochroniarz opiekuje siк mn№. Poza tym jest limit na alkohol. Pan Duncan nie zezwala na

obsіugiwanie nietrzeџwych. No i Harley wpada kilka razy w tygodniu. Naprawdк, nie masz powodu do

niepokoju.

- Ja teї kiedyњ wpadnк. Moїe z Leo?

- Nie ma mowy! Nie chcк go widzieж.

- Jemu nie spodoba siк fakt, їe tam pracujesz. Moїemy byж tego pewni.

- A dlaczego to ciк martwi? - spytaіa Janie podejrzliwie, widz№c zafrasowany wyraz twarzy ojca.

Fred milczaі przez chwilк. Nie mуgі przecieї powiedzieж cуrce, їe Leo gotуw wycofaж siк z ich

umowy, jeњli dowie siк, їe Janie pracuje w takiej melinie, a on, jej ojciec, na to zezwala.

- Leo jest moim przyjacielem - powiedziaі w koсcu.

- Za to moim juї nie - burknкіa Janie. - Gdyby wiedziaі, їe pracujк w “Shea” pewnie by zemdlaі! Na

pewno by nie uwierzyі, їe umiem gotowaж.

- Powiedziaіem mu, їe gotujesz w restauracji.

- Tak? - Jej oczy nagle zabіysіy. - I co on na to? - spytaіa z udan№ obojкtnoњci№.

- Byі zaskoczony.

- Raczej zszokowany - poprawiіa, kryj№c uњmiech.

- Powiedziaі, їe zaskakuje go twуj temperamencik - dodaі Fred ze њmiechem.

- Dopiero siк o tym przekona, jeњli kiedykolwiek jeszcze sprуbuje siк do mnie zbliїyж - uciкіa Janie z

wyraџn№ satysfakcj№. - No nic, tatku, pora spaж. Dobranoc. - Pocaіowaіa ojca i w doskonaіym nastroju wyszіa

z gabinetu.

Fred odetchn№і. Cуї, na razie nic siк nie wydaіo. Oby tak dalej!

background image

ROZDZIAЈ SZУSTY

W њrodк Fred Brewster i Leo Hart spotkali siк w kancelarii prawniczej Blake'a Kempa.

Gdy umowa wstкpna zostaіa podpisana, Fred odezwaі siк wzruszony:

- Leo, nigdy nie bкdк w stanie odwdziкczyж ci siк za to, co dziњ zrobiіeњ dla mojej rodziny.

- Nie ma o czym mуwiж, przyjacielu - odparі Leo. - Kiedy zostanie sporz№dzona wіaњciwa umowa? -

zwrуciі siк do adwokata.

- W poniedziaіek wszystko bкdzie gotowe - powiedziaі Kemp. - Їyczyіbym sobie, by wszyscy moi

klienci byli wobec siebie tak їyczliwi - dodaі na poїegnanie.

Gdy przyjaciele opuњcili biuro prawnika, Leo zaproponowaі wesoіo:

- Moїe wpadniemy na lunch do lokalu, w ktуrym pracuje Janie? Trzeba uczciж to doniosіe wydarzenie.

Fred zbladі.

- Moїe nie dziњ? - wyj№kaі. - Widzisz, Hettie miaіa przygotowaж kurczaka w chilli. Moїe zjemy u

nas? Bкd№ teї meksykaсskie placki.

To zabrzmiaіo bardzo kusz№co. Jednak Leo przypomniaі sobie, їe Janie moїe byж w domu o tej porze.

Czuі, їe w њwietle ostatnich wydarzeс lepiej siк stanie, jeњli na razie nie bкdzie jej wchodziі w drogк. Czym

prкdzej musi wymyњliж jak№њ wymуwkк.

- Oj, omal zapomniaіem! - Klepn№і siк w czoіo. - Przecieї umуwiіem siк z Cagiem i Tess. Zamierzaj№

kupiж dwa nowe byki i mieliњmy to omуwiж. Ale ze mnie sklerotyk!

- Їaden problem. Zjemy razem kiedy indziej - z ulg№ zapewniі go Fred. - Baw siк dobrze!

- Mam to jak w banku. Z moim bratankiem nie moїna siк nudziж.

- Nie wiedziaіem, їe lubisz dzieci - zdziwiі siк Fred.

- Jakoњ ostatnio strasznie siк przywi№zaіem do potomstwa moich braci. Ale o moim wіasnym nie ma

mowy! Nie zamierzam siк їeniж.

Fred zaњmiaі siк w duchu, jednak postanowiі nie rozwijaж tematu.

- A wiкc do zobaczenia, Leo. I jeszcze raz dziкkujк. Jeњli kiedykolwiek bкdziesz czegoњ potrzebowaі,

wiesz, gdzie siк zwrуciж.

Przyjaciele uњcisnкli sobie dіonie i Leo wsiadі do pуі - ciкїarуwki. Uczciwoњж nakazywaіa mu, by

zaraz po powrocie do domu zadzwoniж do Caga i Tess i wprosiж siк do nich na obiad. Tak teї zrobiі, a poniewaї

miaі jeszcze trochк czasu do wyjњcia, zacz№і siк zastanawiaж nad pewnymi sprawami, ktуre w tajemniczy

sposуb zdawaіy siк і№czyж. Ostatnio zdechі byk Freda, a przedtem w niewyjaњnionych okolicznoњciach padі

byk Christabel. Oba byki pochodziіy od tego samego reproduktora. Leo zasкpiі siк. To wszystko mu siк nie

podobaіo. Trzeba to czym prкdzej wyjaњniж. Wzi№і ksi№їkк telefoniczn№ i zacz№і dzwoniж.

Mimo kilkuletniego staїu maіїeсskiego Cag i Tess wci№ї zachowywali siк jak para zakochanych

nowoїeсcуw. Teraz teї siedzieli objкci na kanapie, z zainteresowaniem obserwuj№c, jak Leo podrzuca ich

maleсkiego synka. Leo wydawaі siк nie mniej zachwycony zabaw№ niї radoњnie piszcz№cy malec.

- Nikt by nie uwierzyі, їe nie masz tuzina wіasnych dzieci - їartowaі Cag.

- To wszystko kwestia wprawy - zaњmiaі siк Leo. - Dwуch synkуw Simona, chіopak i dziewczyneczka

Corrigana, teraz wasz synek. Sіyszaіem, їe Meredith teї jest juї w ci№їy?

- Owszem - potwierdziі Cag. - A kiedy ty przyі№czysz siк do nas, brachu?

background image

- A po co miaіbym braж sobie na gіowк taki kіopot? Czy nie jest mi dobrze? Mam wszystko, czego

dusza zapragnie. Piкkny dom, tіumek wzdychaj№cych kobiet. Spokуj, cisza. No i gromadк waszych dzieciakуw

do rozpieszczania. Czego mi wiкcej trzeba? - rozprawiaі Leo, siadaj№c obok nich.

- A, tak tylko sobie spekulujк - odparі Cag, bior№c synka na kolana. - Myњlк, їe dіugo tak nie

poci№gniesz, jeїdї№c co dzieс rano do cukierni po piernik.

- Dlatego sam zamierzam nauczyж siк piec - dziarsko odparі Leo.

Cag wybuchn№і gromkim њmiechem. Tess siк powstrzymaіa, ale wyraz jej oczu j№ zdradziі.

- O co wam chodzi? Poradzк sobie! - zapewniі buсczucznie Leo. - Zreszt№ muszк z wami pogadaж o

czymњ powaїnym. To nic strasznego - uspokoiі Caga, ktуry spojrzaі na niego z obaw№. - Chodzi o byki Freda i

Christabel. Oba padіy w ci№gu ostatnich kilku miesiкcy. I oba pochodziіy od tego samego reproduktora.

- Ponoж byk Christabel zdechі na nosaciznк - powiedziaі Cag.

- To plotka. Nie wiem, czemu Christabel tak twierdzi, ale widziaіem tego zwierzaka. Na pewno nie padі

z przyczyn naturalnych. Trochк zacz№іem badaж tк sprawк. Okazuje siк, їe byіo wiкcej takich tajemniczych

њ

mierci w naszych okolicach. Jedyny byk rasy salers, ktуry siк ostaі, to nasz dwulatek, ktуrego poїyczyіem

teraz Fredowi. Ale on nie pochodzi bezpoњrednio od tego samego reproduktora.

Cag wyprostowaі siк gwaіtownie.

- Ale heca! Mуwisz powaїnie? Leo pokiwaі gіow№.

- Niestety. To bardzo podejrzane, nie uwaїacie?

- Trzeba pogadaж z Jackiem Handleyem z Victorii, od ktуrego kupiliњmy naszego salersa.

- Juї to zrobiіem - przerwaі Leo. - Okazuje siк, їe Handley na pocz№tku tego roku zwolniі dwуch

swoich pracownikуw za kradzieїe. To bracia John i Jack Clark. Typki spod ciemniej gwiazdy. Zіodzieje i

bandyci. W dodatku Jack znany jest z aktуw przemocy. Facet po prostu mњci siк za wszystko, co uzna za

wyrz№dzon№ sobie lub bratu krzywdк. A nietrudno im siк naraziж. Kiedy poprzedni pracodawca zwolniі

Jacka, nagle zdechі mu najlepszy byk i cztery sztuki jego potomstwa. Wyobraїacie sobie? - Cag i Tess jкknкli. -

Bracia maj№ tak№ opiniк juї od kilku lat. Przynajmniej czterej ich pracodawcy zgіosili podobne przypadki, ale

poniewaї nie byіo wystarczaj№cych dowodуw, nigdy nie zdoіano poci№gn№ж ich za to do odpowiedzialnoњci.

A wiкc braciszkowie s№ caіkowicie bezkarni. Hulaj dusza, piekіa nie ma!

- Jak do tej pory coњ takiego mogіo im uchodziж na sucho? - zastanawiaі siк Cag.

- Wszystko ze strachu. Ludzie siк ich boj№. Poza tym, nikt jeszcze nie poі№czyі tych wszystkich

przypadkуw w jeden logiczny ci№g. Clarkowie grasuj№ po caіym stanie. Padaj№ pojedyncze byki. W koсcu to

siк zdarza.

- A gdzie oni s№ teraz? - spytaі Cag.

- John Clark ponoж na ranczu w pobliїu Victorii. Za to mњciwy Jack pracuje dla Duka Wrighta. Jeџdzi

ciкїarуwk№, tu w Jacobsville. - Leo nerwowo uderzyі piкњci№ w stуі. - Dzwoniіem do Wrighta, їeby go

ostrzec. Ma obserwowaж Clarka. Skontaktowaіem siк teї z Juddem Dunnem, ale on jest za bardzo zajкty t№

swoj№ rud№ super - modelk№, їeby wzi№ж moje sіowa powaїnie.

- Jeszcze siк na niej przejedzie - proroczo stwierdziі Cag. - Zreszt№ to wszystko przez zazdroњж o

Christabel.

- Mniejsza z tym - uci№і Leo. - Wkurza mnie ten temat. Przecieї Judd jest їonaty! A wracaj№c do

sprawy, musimy mieж na oku Jacka Clarka, jeњli nie chcemy, by zdechіy wszystkie byki w okolicy. To

background image

skoсczony draс! - Leo znowu siк zapaliі i grzmotn№і piкњci№ w stуі. - Przepraszam, trochк mnie ponosi. Mam

pewien plan. Handley twierdzi, їe Clark nie wylewa za koіnierz. Wiem, їe bywa w “Shea”. Tam moїemy go

obserwowaж.

Cag zmarszczyі brwi.

- Moїna by pogadaж z Janie.

- Z Janie?

- Z Janie Brewster. Moїna j№ poprosiж, їeby miaіa na oku Clarka, jeњli ten pojawi siк w “Shea”.

Leo spojrzaі na brata kompletnie nieprzytomnym wzrokiem i zmarszczyі brwi.

- Czy moїesz mi wytіumaczyж, co Janie miaіaby robiж w takiej spelunce?

Nagle do Caga dotarіo, їe paln№і gіupstwo. Oto prawdopodobnie ujawniі coњ, co absolutnie nie miaіo

dotrzeж do uszu brata.

Tess ujкіa dіoс stropionego mкїa i powiedziaіa cicho:

- Lepiej mu powiedz.

- Niby co masz mi powiedzieж? - zapytaі coraz bardziej zіy Leo.

- Otуї, od kilku tygodni Janie pracuje w “Shea” - wyj№kaі Cag.

- Co takiego? W takiej melinie? - zacz№і wrzeszczeж Leo.

- Leo, nie krzycz, bo przestraszysz dziecko - uciszaіa go Tess.

Cag zamachaі rкkoma.

- Zaraz, zaraz, Leo. To przecieї dorosіa kobieta.

- Kobieta? Ona skoсczyіa dopiero dwadzieњcia jeden lat! To dziecko! O, nie! - Wstaі gwaіtownie i

zacz№і kr№їyж po pokoju. - Janie nie bкdzie obsіugiwaж pijakуw! Po moim trupie! Co Fred sobie myњli? Jak

on mуgі jej na to pozwoliж? Pewnie nawet nie wie, їe jego ukochana cуreczka pracuje w przydroїnym

zajeџdzie! - Leo unosiі siк coraz bardziej.

- Ponoж Janie uparіa siк, їeby pomуc ojcu. Zdaje siк, їe Fred ma kіopoty finansowe - prуbowaі

tіumaczyж Cag.

Leo bez sіowa chwyciі swojego stetsona i ruszyі do wyjњcia.

- Tylko nie wpakuj siк w kіopoty! - ostrzegaі Cag. - I nie narуb Janie wstydu przy jej szefie!

Leo wyszedі, trzasn№wszy drzwiami. Cag spojrzaі zmartwiony na їonк.

- Chyba muszк ostrzec Janie? - spytaі niepewnie. Tess skinкіa gіow№. - Chociaї nie s№dzк, їeby

kogokolwiek moїna byіo przygotowaж na konfrontacjк z Leo, kiedy jest w takim marsowym nastroju! -

stwierdziі, wykrкcaj№c energicznie numer.

W “Shea” nie byіo tіoczno, gdy Leo wpadі do њrodka. Na jego twarzy malowaіa siк z trudem tіumiona

wњciekіoњж. Mкїczyџni siedz№cy przy stoliku nieopodal wejњcia zamilkli na jego widok.

Janie rуwnieї struchlaіa, mimo їe jeszcze przed chwil№ przekonywaіa Caga przez telefon, їe humory

Leo bynajmniej jej nie obchodz№. Jednak serce dziewczyny zamarіo na widok jego zwкїonych oczu i

zaciњniкtych mocno ust.

Leo zatrzymaі siк przed kontuarem. Przy barze siedziaіo trzech kowbojуw, najwyraџniej czekaj№cych

na jedzenie. Z tyіu jakiњ mіody chіopak w fartuchu wyci№gaі pizzк z pieca.

- Ubieraj siк. Wychodzimy - powiedziaі Leo tonem, ktуrego Janie nie sіyszaіa z jego ust od czasu,

kiedy miaіa dziesiкж lat i wdrapaіa siк na tyі ciкїarуwki kowboja, ktуry obiecaі, їe zabierze j№ na karnawaі.

background image

Janie dopiero po latach dowiedziaіa siк, їe Leo prawdopodobnie uratowaі jej wуwczas їycie. Jednak teraz

sprawy miaіy siк zupeіnie inaczej.

Janie uniosіa wysoko brodк i spojrzaіa wyzywaj№co. Przed oczyma stan№і jej wieczуr balu i

wszystkie wydarzenia, jakie siк wtedy rozegraіy.

- Jak siк miewa twoja stopa? - spytaіa sarkastycznie.

- Zupeіnie nieџle. Ubieraj siк - powtуrzyі Leo tym samym tonem.

- Ja tu pracujк.

- Juї nie.

Janie wziкіa siк pod boki.

- Zamierzasz mnie st№d wynieњж? Uprzedzam, bкdк kopaж i wrzeszczeж.

- Њwietny pomysі - burkn№і Leo, okr№їaj№c kontuar. Bez chwili namysіu Janie chwyciіa stoj№cy

nieopodal kufel piwa i jednym, pіynnym ruchem wylaіa jego zawartoњж na gіowк Leo.

- Moїe to ciк ostudzi! - zawoіaіa. - A teraz posіuchaj mnie uwaїnie.

Jednak piwo najwyraџniej nie zadziaіaіo, bo Leo jednym susem znalazі siк przy niej. Chwyciі j№ w

ramiona i wbrew wszelkim wysiіkom, szamotaninie, kopaniu i krzykom, zaniуsі do wyjњcia.

W tej samej chwili w drzwiach pojawiі siк ochroniarz. Widz№c swoj№ ulubienicк w tarapatach,

natychmiast znalazі siк przy niej.

Zagrodziі Leo drogк.

- Nie widzisz, їe panienka siк opiera? - sykn№і. - Postaw j№, Hart!

- Wіaњnie, Maіy! Przemуw mu do rozumu! - zawoіaіa Janie, szamocz№c siк ze zdwojon№ energi№.

- Zabieram j№ do domu. Tam bкdzie bezpieczna! - odparі stanowczo Leo. Znaі Maіego nie od dziњ.

Chіopak miaі zіote serce, ale nie byі zbyt bіyskotliwy, jednak liczyі ze dwa metry wzrostu i ze sto kilo їywej

wagi, wiкc lepiej byіo zachowywaж siк wobec niego uprzejmie. - Zajazd przydroїny to nie miejsce dla

dziewczyny.

- Janie jest kobiet№ - sprostowaі Maіy. - Postaw j№, Leo, bo inaczej bкdк musiaі daж ci w mordк -

dodaі spokojnie.

- On juї nieraz to robiі - przekonywaіa Leo Janie. - Prawda, Maіy? Daіeњ popaliж nie takim jak on?

- Jasna sprawa, panienko - grzecznie odparі ochroniarz, robi№c krok w stronк Leo.

Leo nawet nie mrugn№і.

- Juї powiedziaіem - warkn№і groџnie - їe zabieram j№ do domu.

- Myњlк, їe chyba nigdzie jej nie zabierzesz - za plecami Maіego rozlegі siк kolejny gіos sprzeciwu.

Ochroniarz odwrуciі siк i oczom Leo ukazaі siк szeroki tors Harleya. Jeszcze rok temu Leo

rozeњmiaіby siк na tak№ groџbк, lecz dziњ musiaі siк z ni№ liczyж.

- Przemуw mu do rozumu, Harley! - pisnкіa Janie.

- A ty b№dџ cicho! - sapn№і Leo. - Nie bкdziesz pracowaж w takiej spelunie!

- A ty nie bкdziesz mi rozkazywaі! - odciкіa siк Janie. Jej oczy zaiskrzyіy groџnie. - Ciekawe, co

powiedziaіaby na to Marilee? - dodaіa zjadliwie.

Leo zaczerwieniі siк gwaіtownie.

- O czym ty mуwisz? - burkn№і. - Nie widziaіem Marilee od dwуch tygodni i wcale za ni№ nie

tкskniк!

background image

- Nic mnie to nie obchodzi - prychnкіa Janie, ale jej oczy zadawaіy kіam sіowom.

- Postaw j№! - nie ustкpowaі ochroniarz.

- Myњlisz, їe dasz radк nam obu? - poparі go Harley.

- Nie wiem, czy dam radк Maіemu, ale tobie na pewno, ty draniu! - wњciekі siк nagle Leo i,

niespodziewanie stawiaj№c Janie na ziemi, rzuciі siк na Harleya jak furiat. Harley mimo wszystko nie

spodziewaі siк ataku. Dostaі piкњci№ prosto w nos, zatoczyі siк i upadі na stуі.

Leo z wњciekіoњci№ odwrуciі siк w stronк Janie i wrzasn№і:

- Jeњli tak bardzo zaleїy ci na tej pracy, to proszк! Ale jeїeli jakiњ pijany draс doczepi siк do ciebie i

zacznie ciк napastowaж, to nie przychodџ z pіaczem do mnie!

- Nie miaіam takiego zamiaru! Prкdzej bym umarіa! - krzyknкіa Janie, tupi№c nog№.

Leo odwrуciі siк na piкcie i z dumnie podniesion№ gіow№ wyszedі z baru. Na Harleya nawet siк nie

obejrzaі.

Janie, zszokowana takim obrotem spraw, podbiegіa do przyjaciela.

- Harley! Nic ci nie jest? - Pomogіa mu wstaж. Z niepokojem zbadaіa jego twarz.

- Nie martw siк, kochanie. Ucierpiaіa tylko moja duma! - rozeњmiaі siк Harley, wycieraj№c

chusteczk№ krwawi№cy nos i masuj№c brodк. - Nie spodziewaіem siк, їe draс mnie zaatakuje. Ale ma piкњж!

Szkoda gadaж. No i chyba bardziej mu na tobie zaleїy, niї s№dzisz.

Janie zarumieniіa siк gwaіtownie.

- On tylko usiіuje sprawowaж kontrolк nad moim їyciem. To wszystko.

Harley jednak nie daі siк zwieњж. Wiedziaі, kiedy miaі do czynienia z prawdziw№, oњlepiaj№c№

zazdroњci№. Szkoda tylko, їe musiaіy na tym ucierpieж jego nos i broda.

Ochroniarz obejrzaі њlady uderzenia ze znawstwem.

- Nie obejdzie siк bez potкїnego siniaka, panie Fowler.

- A to bestia! - Harley wyszczerzyі zкby.

- Harley, chodџmy na zaplecze. Muszк przemyж ci nos. Chіopaki, czas wracaж do pracy. Juї podajemy

pizzк - Janie przytomnie zwrуciіa siк do rozbawionych klientуw, ktуrzy z zainteresowaniem ogl№dali

nieoczekiwane darmowe przedstawienie.

Janie zaczкіa krz№taж siк przy barze. Niespodziewanie ogarnкіa j№ radoњж. Leo biі siк o ni№.

Powodowany zazdroњci№, rzuciі siк na Harleya!

Czuіa, їe serce bije jej tak mocno, jakby zaraz miaіo wyskoczyж z piersi.

Leo cudem nie zostaі aresztowany za kilkakrotne przekroczenie prкdkoњci. Z piskiem opon skrкciі w

drogк wiod№c№ na ranczo Brewsterуw i gwaіtownie zahamowaі.

Sіysz№c te haіasy, Fred podbiegі do okna. Od razu odgadі, co Leo do niego sprowadza.

Wyszedі na ganek. Leo przemierzyі podwуrko wielkimi krokami, a na jego twarzy malowaіa siк furia.

Na tle granatowego nieba prezentowaі siк naprawdк groџnie i Fred zrozumiaі, dlaczego bracia Hart ciesz№ siк

reputacj№ nieugiкtych facetуw.

- Musisz wyci№gn№ж Janie z tego baru - Leo przeszedі do sprawy bez їadnych ceregieli. - Ma wrуciж

do domu!

Fred skuliі siк.

background image

- Czy s№dzisz, їe nie prуbowaіem? Od razu, kiedy dowiedziaіem siк, gdzie pracuje, kazaіem jej rzuciж

pracк. Myњlisz, їe to poskutkowaіo? - broniі siк. - Wrкcz przeciwnie, uparіa siк jeszcze bardziej. Tak naprawdк,

Janie po raz pierwszy przeciwstawiіa siк mojej woli i postawiіa na swoim. Powiedziaіa, їe ma dwadzieњcia

jeden lat, a wiкc jest peіnoletnia i w њwietle prawa moїe o sobie decydowaж.

Leo zakl№і szpetnie. Z wњciekіoњci tupn№і nog№.

- Co staіo siк z twoj№ koszul№? - Fred uj№і w palce sztywny materiaі. Pochyliі siк i pow№chaі. - O

rany, ale cuchnie piwem!

- Oczywiњcie, їe cuchnie! Twoja cуrunia wylaіa na mnie chyba z pуі beczki! - Leo niemal dusiі siк ze

zіoњci.

Fred szeroko otworzyі oczy.

- Janie? Moja Janie? Leo zamachaі rкkoma.

- A czyja? Najpierw oblaіa mnie piwskiem, potem nasіaіa na mnie ochroniarza, a na koniec wezwaіa do

pomocy Harleya!

- A dlaczego potrzebowaіa pomocy? Przeciwko tobie?

- Kopaіa i darіa siк wniebogіosy. To rzeczywiњcie mogіo tak wygl№daж, jakby potrzebowaіa.

Fred zagryzі wargi, їeby siк nie rozeњmiaж.

- No juї dobrze. Prуbowaіem j№ wynieњж z baru. Stawiaіa opуr - przyznaі Leo.

Fred zagwizdaі. Zerkn№і na zaciњniкte piкњci Leo. Jedna z nich byіa zakrwawiona.

- Broniіeњ jej, jak widzк, skutecznie. Uderzyіeњ kogoњ?

- Harleya - przyznaі lekko zaїenowany Leo. - Po co siк wtr№caі? Janie nie jest jego wіasnoњci№! -

zawoіaі z furi№. - Kaїdy porz№dny facet kazaіby jej wracaж do domu. A on? Nie doњж, їe pozwala jej zostaж

w tej melinie, to jeszcze mi rozkazuje! Do diabіa! Ma szczкњcie, їe dostaі w nos tylko raz!

- Ale heca - jкkn№і Fred, іapi№c siк za gіowк. To dopiero poїywka dla plotek!

- Chciaіem j№ ratowaж! A co mnie spotkaіo w zamian? Zostaіem oblany piwem, zaatakowany przez

jakichњ pуіgіуwkуw i do tego obњmiany.

- Ktoњ siк њmiaі?

- Faceci przy stole. Њmiali siк do іez.

Fred zagryzі wargi. Z rosn№cym trudem sam powstrzymywaі wybuch њmiechu.

- Widzк, їe i tobie jest wesoіo - parskn№і Leo.

- Bo to z pewnoњci№ byі niezіy widok - wyj№kaі Fred.

- Musisz przemуwiж jej do rozs№dku - zmieniі ton Leo, masuj№c sobie rкkк. - Ona musi rzuciж tк

robotк. Tak czy owak.

- Pogadam z ni№ - odparі Fred bez przekonania. Leo spojrzaі na niego z nagі№ powag№.

- Fred, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, jakie to miejsce. Tam kilka razy w miesi№cu dochodzi do

bуjek. Nieraz skoсczyіo siк na strzelaninie. Chyba nie chcesz, їeby twoja cуrka w tym uczestniczyіa? -

przekonywaі Leo. - W “Shea” zbieraj№ siк opryszki spod ciemnej gwiazdy. Sіyszaіem, їe ostatnio zrobiіo siк

tam jeszcze bardziej niebezpiecznie.

Coњ w gіosie Leo zaniepokoiіo Freda.

- Co masz na myњli, Leo? Leo zawahaі siк.

- Musisz przyrzec, їe nikomu nie piњniesz ani sіowa. Nawet Janie.

background image

Gdy Fred obiecaі milczenie, Leo wyjawiі mu swoje najnowsze odkrycia dotycz№ce braci Clark. Fred

sіuchaі z otwartymi ustami.

- A wiкc myњlisz, їe mуj byk zostaі zabity? - spytaі z niedowierzaniem.

Leo przytakn№і z powag№.

- Tak, tylko nie ma na to dowodуw. Na razie. Trzeba zіapaж drania na gor№cym uczynku, by mуc go

postawiж przed s№dem. Dlatego oprуcz tych dwуch ludzi, ktуrzy maj№ pilnowaж mojego byka, zamierzam

zainstalowaж jeszcze kamery. - Leo wojowniczo zacisn№і piкњci.

- A wracaj№c do Janie - z trosk№ odezwaі siк Fred. - Przyszіo mi coњ do gіowy. Chociaї to trochк

niebezpieczne - dodaі z wahaniem. - Widzisz, Clark odwiedza “Shea”. Janie mogіaby go obserwowaж.

- Wolaіbym jej w to nie mieszaж - odparі Leo zamyњlony.

- A myњlisz, їe ja chciaіbym naraїaж j№ na niebezpieczeсstwo? Chodzi o to, їe ty, ja, Harley, nawet

twoi bracia, moglibyњmy dyїurowaж tam na zmianк i mieж wszystko na oku. Janie daіaby nam tylko znaж,

gdyby Clark siк pojawiі.

- Ja nie poproszк Harleya o pomoc - odparі Leo z uraz№ w gіosie.

- Ale myњlaіeњ o tym, prawda? - spytaі Fred.

Leo musiaі przyznaж, їe rzeczywiњcie braі pod uwagк takie rozwi№zanie.

- Mуgіbym znaleџж wiкcej osуb do pomocy. Ranczerzy z okolicy zapewne wі№czyliby siк w nasz№

akcjк. - Leo oїywiі siк trochк. Gdyby rzeczywiњcie ktoњ stale miaі j№ na oku, Janie nic by nie groziіo.

Uњmiechn№і siк do siebie.

- To dobry pomysі, prawda? - spytaі Fred, pilnie obserwuj№c twarz Leo.

Leo skrzywiі siк.

- Ty po prostu chcesz za wszelk№ cenк unikn№ж rozmowy z Janie. Wiesz, їe nie masz nad ni№ їadnej

wіadzy i uciekasz siк do rуїnych wybiegуw! Boisz siк jej i tyle! Myњlisz, їe ciebie teї utopiіaby w piwie?

Fred nie wytrzymaі dіuїej. Wybuchn№і niepohamowanym, gromkim њmiechem.

- Musisz przyznaж - wysapaі - їe to mуgі byж szok dla starego ojca. Usіyszeж, їe Janie oblaіa kogoњ

piwem!

- To fakt - przyznaі Leo ze њmiechem. - Nigdy bym nie podejrzewaі Janie o tak№ impulsywnoњж. Nie

wiedziaіem, їe potrafi uciec siк do przemocy! Ale byіa wњciekіa!

- Leo zamyњliі siк. - Muszк sk№dњ skombinowaж zdjкcie Clarka. Moїe Grier mi w tym pomoїe.

Kocha siк w Christabel, a przecieї ona teї padіa ofiar№ tego szubrawca.

- Tylko nie zadzieraj z Juddem - ostrzegі go Fred.

- Moїe byж zazdrosny o їonк.

- O, ten to њwiata nie widzi poza swoj№ modelk№. Zreszt№, cudze porachunki osobiste nie

powstrzymaj№ mnie przed szukaniem sprawiedliwoњci w tej sprawie. Zabijanie zwierz№t to najgorsza

nikczemnoњж. Biedne byczki. - Zacisn№і piкњci. - Ktoњ, kto zabija zwierzкta, nie ma serca. Od tego tylko

krok do zabijania ludzi. Musimy pozbyж siк tego іotra! Za wszelk№ cenк. Janie nam pomoїe. Ale jej samej nie

moїe spaњж wіos z gіowy.

Fred przygl№daі siк przyjacielowi. Wiedziaі, jakie emocje nim powoduj№, choж sam Leo z

pewnoњci№ nie byі ich њwiadom.

- Wszystko siк uda, Leo - powiedziaі.

background image

Leo spojrzaі na niego, jakby obudziі siк z gікbokiego snu. Rozejrzaі siк wkoіo.

- Muszк wracaж do domu i doprowadziж siк do porz№dku - powiedziaі, patrz№c na swoj№

cuchn№c№ piwem koszulк. - Psiakoњж, nie wiem, czy kiedykolwiek bкdк miaі jeszcze ochotк na piwo.

background image

ROZDZIAЈ SIУDMY

Leo wpadі na posterunek policji, gdzie urzкdowaі Cash Grier. Wіaњnie byіa pora lunchu i na biurku

Griera staіy pootwierane pudeіka z chiсszczyzn№.

- Lubi pan chiсszczyznк? Proszк siк poczкstowaж wieprzowin№ w sosie sіodko - kwaњnym.

- Dziкki, juї jadіem - odparі Leo, siadaj№c na krzeseіku dla interesantуw. Przez chwilк z podziwem

przygl№daі siк Grierowi, ktуry z niebywaі№ wpraw№ nakіadaі paіeczkami ryї na talerz.

- Niech zgadnк - odezwaі siк Grier. - Wpadі pan do mnie w sprawie Jacka Clarka? - Leo spojrzaі na

niego z niedowierzaniem. - Wiem, wiem - zachichotaі Grier.

- Jestem jasnowidzem. - Rozparі siк wygodniej w fotelu.

- A i to nic w porуwnaniu z tym, co ludzie o mnie opowiadaj№.

- Jest pan postaci№ doњж tajemnicz№, st№d domysіy i plotki - odparі Leo. - Jacobsville to maіe

miasteczko. Wszyscy tworzymy jedn№ wielk№ rodzinк.

- A wiкc w czym mogк pomуc? - Grier przeszedі do rzeczy.

- Chciaіbym zdobyж fotografiк Clarka. Znajoma pracuje w “Shea”, w tej przydroїnej knajpie, a Clark

bywa tam doњж regularnie. Chciaіbym, їeby miaіa go na oku.

Nagle Grier spowaїniaі.

- Wie pan, їe to niebezpieczne? Kiedyњ Clark omal nie zabiі faceta, bo podejrzewaі, їe go њledzi.

Leo zacisn№і piкњci i nerwowo przeіkn№і њlinк.

- Dlaczego tacy kryminaliњci pozostaj№ na wolnoњci?

- Poniewaї do aresztowania kogokolwiek potrzebne s№ dowody. Bez podstaw prawnych nie wolno

nawet groziж aresztem. Na tym polega demokracja - wyjaњniі sucho Grier. - Powiedziaіbym, niestety.

- A wiкc ta spluwa to tylko na pokaz? - Leo wskazaі na rewolwer zawieszony u pasa Griera.

- Na ogуі, z czego bardzo siк cieszк. Spokoju nigdy za wiele.

- Wіaњnie dla tego spokoju pan tu przyjechaі, prawda?

- spytaі Leo.

- Owszem - odparі Grieg. - Ale jak widaж, њwiat “ wszкdzie jest taki sam. Wszкdzie krкci siк peіno

Clarkуw.

- Wstaі i podszedі do szafki z aktami. Przez dіuїsz№ chwilк przeszukiwaі dokumenty, po czym podaі

Leo zdjкcie.

- Oczywiњcie pana tu nie byіo - spojrzaі na Leo znacz№co.

Leo skin№і gіow№ i przyjrzaі siк fotografii, a wіaњciwie wycinkowi z gazety. Obok zdjкcia

przedstawiaj№cego dwуch rozradowanych mкїczyzn widniaі krуtki tekst, objaњniaj№cy, їe s№ to bohaterowie,

dziкki ktуrym udaіo siк uratowaж rozproszone w czasie burzy stado bydіa.

- To byі њwietny chwyt - objaњniі Grier. - Clarkowie przeciкli drut kolczasty, by wykraњж bydіo.

Ludziom, na ktуrych natknкli siк przypadkiem po drodze, wmуwili, їe wіaњnie uratowali stado i goni№ je z

powrotem do zagrody.

- Grier pokrкciі gіow№. - Szczyt krкtactwa!

- A wiкc pan teї ich podejrzewaі?

background image

- Oczywiњcie. Њmierж dwуch rasowych bykуw w ci№gu miesi№ca to trochк za wiele, nie uwaїa pan?

Proszк tylko przestrzec swoj№ znajom№, їe Clarkowie to niebezpieczne typy. Niech obserwuje ich naprawdк

dyskretnie. I proszк wiкcej nie stosowaж przemocy w miejscach publicznych! - dokoсczyі nieoczekiwanie.

Leo zamrugaі gwaіtownie.

- Ja chciaіem j№ ratowaж.

- Przed czym? - dopytywaі siк niewinnie Grier z chytrym uњmieszkiem.

- Przed bуjkami.

- To chyba pan urz№dziі tam ostatni№ bуjkк - zaњmiaі siк Grier.

- To wszystko przez Harleya. Kazaі mi postawiж j№ na ziemi. Gdyby tego nie zrobiі, miaіbym zajкte

rкce, a on by nie oberwaі.

Grier wstaі gwaіtownie i otworzyі drzwi.

- Doњж tego, panie Hart. Ja mam tu powaїniejsze sprawy niї sercowe problemy jakichњ narwaсcуw.

Moїe powinien pan wyznaж dziewczynie, co pan do niej czuje - doradziі, zerkaj№c na spuchniкt№ piкњж Leo. -

To prostsze. I mniej bolesne.

Jednak problem tkwiі wіaњnie w tym, їe Leo nie wiedziaі, co czuje. Spojrzaі tylko na Griera, pokrкciі

gіow№ i wyszedі.

Im wiкcej Leo myњlaі o caіym przedsiкwziкciu, tym bardziej martwiі siк o bezpieczeсstwo Janie.

Wiedziaі jednak, їe jest to jedyny sposуb, by dopaњж Clarka. Moїe wda siк w jak№њ bуjkк, bкdzie komuњ

groziі albo wrкcz zaatakuje z broni№? Wtedy byіyby podstawy do zaaresztowania іajdaka. Oczywiњcie Leo

wcale nie byі pewien, їe Clark naprawdк jest bywalcem “Shea”. Jednak to doњж prawdopodobne, bo wszystkie

szumowiny chкtnie siк tam spotykaіy.

W niedzielк po poіudniu laіo i Leo postanowiі odwiedziж Janie, by z ni№ porozmawiaж. Ale gdy

przyjechaі do Brewsterуw, okazaіo siк, їe dziewczyna wyszіa na spacer. Nawet zіa pogoda jej nie powstrzymaіa.

Ubraіa siк w sztormiak i ruszyіa w pola. Byіa w kiepskim nastroju, wiкc postanowiіa siк przewietrzyж i

przemyњleж wszystko spokojnie. Czego miaіy dotyczyж te przemyњlenia - Fred nie miaі pojкcia.

Leo wsiadі do swojej pуіciкїarуwki i wyruszyі drog№ wzdіuї rancza w poszukiwaniu Janie.

Wkrуtce j№ zobaczyі. Zamyњlona, ze spuszczon№ gіow№, kr№їyіa wokуі dwуch rozіoїystych

platanуw.

Nie zwracaіa uwagi na spіywaj№ce po pіaszczu strugi deszczu i chlupocz№c№ w kaloszach wodк.

Byіa tak zatopiona w myњlach, їe nie usіyszaіa nawet warkotu silnika. Wci№ї nie dawaіo jej spokoju ostatnie

przejњcie z Leo w “Shea”. Walczyі o ni№ naprawdк jak lew. Dlaczego tak siк przej№і? I czemu zaatakowaі

Harleya? Chіopak do dziњ leczyі potкїnego siniaka.

Leo podjechaі tak blisko, їe omal jej nie rozjechaі. Zahamowaі gwaіtownie, otworzyі drzwiczki od

strony pasaїera i warkn№і:

- Wsiadaj, zanim utoniesz w tym deszczu. - Janie wyraџnie siк zawahaіa. - Nic ci nie grozi - dodaі

і

agodniej. - Nie jestem uzbrojony i mam pokojowe zamiary. Chcк z tob№ porozmawiaж.

- Ostatnio jesteњ w doњж dziwacznym nastroju - odpowiedziaіa Janie. - Moїe brak piernika na

њ

niadanie wpіywa na stan twojego umysіu.

Leo nic nie powiedziaі, tylko popatrzyі na ni№ groџnie. Lekko zarumieniona Janie w milczeniu wsiadіa

do samochodu. Zsunкіa z gіowy ociekaj№cy wod№ kaptur.

background image

- Zaziкbisz siк - mrukn№і, podkrкcaj№c ogrzewanie.

- Nie jest mi zimno. Poza tym, mуj sztormiak ma podpinkк z polaru.

Leo prowadziі w milczeniu. Dopiero gdy dojechali do lasu, zatrzymaі samochуd. Tu mogli byж

caіkiem sami. Oparі siк ciкїko o drzwi, zsun№і stetsona na tyі gіowy i popatrzyі uwaїnie na Janie.

- Tata mуwiі, їe nie zamierzasz rzuciж pracy - zacz№і.

- Nigdy w їyciu - odparіa dziewczyna wojowniczo.

- Byіem u Griera - powiedziaі po chwili enigmatycznie.

- Chyba nie kazaіeњ mnie aresztowaж? - zaњmiaіa siк Janie hardo.

- Nie tym razem. Chodzi o faceta, ktуry grasuje po okolicy i zabija byki - mуwiі Leo rzeczowo.

Siкgn№і do kieszeni i wyci№gn№і wycinek z gazety. - Spуjrz na to zdjкcie. Czy widziaіaњ ktуregoњ z tych

ludzi w “Shea”?

Janie uwaїnie przyjrzaіa siк fotografii. Po chwili odparіa:

- Tego mкїczyzny na lewo chyba nigdy nie widziaіam. Ale tego obok tak. Przychodzi co sobotк i

wlewa w siebie galony whisky. Strasznie przeklina. Maіy musiaі go wczoraj wyprosiж.

- To okropny typ. W dodatku mњciwy - ostrzegі Leo.

- Owszem. Kiedy Maіy chciaі jechaж do domu, okazaіo siк, їe ma przebite wszystkie opony.

Leo jкkn№і.

- Czy zgіosiі to na policjк?

- Tak. Ale nie ma їadnych dowodуw. Nie byіo њwiadkуw zajњcia.

Leo pokiwaі gіow№. To pasowaіo do metod braci Clark. Wyj№і zdjкcie z r№k Janie i schowaі je

pieczoіowicie do kieszeni kurtki.

- Czіowiek, ktуrego rozpoznaіaњ, to Jack Clark. Chciaіbym, їebyњ bardzo ostroїnie i dyskretnie

przyjrzaіa siк mu. Zwrуж uwagк, z kim rozmawia. Powiedz Maіemu, їeby na razie zatuszowaі sprawк z

oponami. Zostan№ wymienione. Ja siк tym zajmк.

- Dziкki, Leo. To miіo z twojej strony.

- To ja siк cieszк, їe masz takiego opiekuna. - Leo popatrzyі na ni№ przeci№gle. Jego oczy

pociemniaіy.

Nagle Janie zdaіa sobie sprawк, їe jest z Leo sama, na dworze leje deszcz, a oni siedz№ tak blisko

siebie, jakby zamkniкci w jakimњ kokonie... Co za romantyczna sceneria!

Nerwowo oblizaіa wargi i splotіa dіonie na kolanach.

- O co wіaњciwie podejrzewasz Clarka? - spytaіa lekko drї№cym gіosem.

- Zabiі kilka bykуw. Miкdzy innymi byka twojego taty.

Janie gіoњno wci№gnкіa powietrze.

- A po co miaіby to robiж?

- To byі jeden z potomkуw byka z Victorii naleї№cego do czіowieka, z ktуrym Clark miaі porachunki.

Po prostu zemsta.

- To jakiњ wariat! - zawoіaіa Janie. Leo skin№і gіow№.

- Dlatego musisz byж bardzo ostroїna. Staraj siк nie zwracaж na siebie jego uwagi. Nie przygl№daj mu

siк zbyt otwarcie, bo zacznie coњ podejrzewaж. To іajdak, ale doњж inteligentny. - Leo westchn№і. - Tak

background image

naprawdк caіa ta historia wcale mi siк nie podoba. Ryzyko jest zbyt wielkie, nawet jeњli chodzi o dobro ogуіu!

Trzeba byіo nie sіuchaж Harleya i Maіego i wynieњж ciк z tej speluny!

Janie zrobiіo siк gor№co.

- Nie jesteњ za mnie odpowiedzialny - powiedziaіa, odwracaj№c wzrok.

- Czyїby? - spytaі, ogarniaj№c j№ lekko zuchwaіym spojrzeniem od stуp do gіуw.

Janie gіoњno przeіknкіa њlinк. Drї№cymi rкkoma nasunкіa kaptur na gіowк.

- Pуjdк juї - zaczкіa.

Leo nie daі jej skoсczyж. Nagle pochyliі siк i jednym ruchem przyci№gn№і j№ do siebie.

- Leo! - wydusiіa oszoіomiona i naprawdк rozgniewana, usiіuj№c wyswobodziж siк z jego їelaznego

uњcisku.

Obj№і j№ jeszcze mocniej.

- Jeњli nie przestaniesz siк tak wierciж, odkryjesz rуїnicк miкdzy mкїczyzn№ a kobiet№ w sposуb o

wiele bardziej drastyczny - ostrzegі przez zaciњniкte zкby. Jego oczy bіyszczaіy groџnie.

Janie przestaіa siк szamotaж. Dokіadnie wiedziaіa, co Leo ma na myњli. Juї dwa razy mogіa siк o tym

przekonaж. Zaczerwieniіa siк gwaіtownie.

- A nie mуwiіem? - szepn№і, zbliїaj№c do niej rozpalon№ twarz. - Kiedy kobieta przebywa tak blisko

mкїczyzny, to jest po prostu nieuniknione.

Janie wyswobodziіa rкce i usiіowaіa go odepchn№ж.

- Puњж mnie - zaї№daіa.

- Rozluџnij siк - przekonywaі Leo. - Czego siк boisz?

Janie wziкіa gікboki oddech. Usiіowaіa zachowaж zimn№ krew, choж w uњcisku Leo byіo to coraz

trudniejsze. Spojrzaі na ni№ wyzywaj№co.

- Leo! - zawoіaіa Janie. - Przestaс tak patrzeж! Uњmiechn№і siк leniwie.

- Mкїczyzna lubi wiedzieж, їe robi na kobiecie wraїenie.

Pochyliі siк i musn№і ustami jej wargi.

- Moje ciaіo bardzo ciк lubi - szepn№і. - I daje mi jasno do zrozumienia, czego pragnie.

- Wiкc musisz to swojemu ciaіu wyperswadowaж - odpowiedziaіa drї№cym gіosem.

- Nie posіucha. To instynkt - wymruczaі Leo.

Jego rкce wyswobodziіy j№ z pіaszcza, wdarіy siк pod bluzkк i juї po chwili pieњciіy gіadk№ skуrк jej

plecуw. Janie poczuіa, jak ciepіa dіoс Leo dotyka okolic jej piersi, zrazu delikatnie, potem coraz gwaіtowniej.

Przeszyі j№ dreszcz. Coraz namiкtniej odpowiadaіa na jego pocaіunki, pragn№c by ta chwila trwaіa wiecznie.

Objкіa go mocniej i wsuwaj№c palce w jego gкste wіosy, uniosіa siк lekko, by wtuliж siк w niego. Nie

pojmowaіa, jak to moїliwe, by ten mкїczyzna roznieciі jej namiкtnoњж tak prкdko. Spod przymruїonych powiek

przygl№daі siк jej rosn№cemu poї№daniu, ale teraz Janie byіo juї wszystko jedno. Pragnкіa tylko, by jego palce

wreszcie dotknкіy jej piersi.

- Leo, proszк - jкknкіa.

- Proszк co? - Jego gor№cy oddech wdarі siк w jej usta.

- Dotknij mnie - szepnкіa.

- Gdzie? - nie ustкpowaі.

- Wiesz, gdzie - jкknкіa, ujmuj№c jego dіoс. Zadrїaіa.

background image

- Jesteњ naprawdк niezwykі№ istot№ - szepn№і, pieszcz№c ustami jej szyjк.

Pomogіa mu rozpi№ж haftki od stanika. Drїaіa coraz mocniej.

- Wiesz, їe to wszystko zmieni - szepn№і Leo.

- Wiem.

Zdj№і z niej bluzkк i stanik i patrzyі z zachwytem na maіe, okr№gіe piersi. Po chwili wtuliі w nie

twarz. Janie jкknкіa. Podniуsі na ni№ nieprzytomny wzrok. Czuі, їe jest u kresu wytrzymaіoњci. Jeszcze

moment, a jego poї№danie nie da siк juї okieіznaж.

- Janie, jeszcze chwila i bкdzie za pуџno - jкkn№і, wtulaj№c j№ w siebie coraz mocniej. - Czujesz, jak

bardzo ciк pragnк?

Jego dіoс nagle znalazіa siк przy udach Janie. Rozpi№і jej dїinsy, ale i to nie miaіo teraz znaczenia.

Wrкcz przeciwnie! Wіaњnie tego pragnкіa!

Nagle Leo usіyszaі jakiњ obcy dџwiкk. Uniуsі gіowк. Uderzaj№ce o dach krople deszczu jakby

ucichіy. Serce waliіo mu jak mіot, przyњpieszony oddech Janie wypeіniaі mu uszy, ale pojawiіo siк coњ

jeszcze. To warkot silnika! Nagle zdaі sobie sprawк, їe Janie niemal naga siedzi na jego kolanach.

- Co my wyprawiamy!? - jкkn№і.

- Jak to co? - spytaіa nieprzytomnie.

Leo wyjrzaі przez zaparowane okno, po czym zacz№і zbieraж porozrzucane wokуі ubrania Janie.

Drї№cymi rкkoma prуbowaі zaіoїyж jej bluzkк. Janie, ci№gle ledwo przytomna, zaczкіa siк zapinaж.

Nagle oboje usіyszeli natarczywy klakson.

- Janie gor№czkowo poprawiaіa fryzurк. Jej usta byіy nabrzmiaіe, policzki zaczerwienione, a oczy

bіyszcz№ce. Leo spojrzaі na ni№ krytycznie i rozeњmiaі siк.

Zawtуrowaіa mu. I on nie prezentowaі siк najlepiej.

Patrzyli na siebie, aї tr№bi№cy caіy czas pojazd zatrzymaі siк obok ciкїarуwki Leo.

Leo wyci№gn№і ze schowka szmatkк i przetarі przedni№ szybк. Ich oczom ukazaіa siк pуіciкїarуwka

Caga. Zarуwno on, jak i Tess siedzieli z szeroko otwartymi ustami i wytrzeszczali oczy.

background image

ROZDZIAЈ УSMY

Leo opuњciі szybк i wychylaj№c siк z samochodu, zawoіaі wojowniczo:

- O co chodzi?

Cag i Tess podeszli do samochodu Leo.

- Martwiliњmy siк, czy coњ siк nie staіo - odparі Cag, z trudem powstrzymuj№c uњmiech.

Odchrz№kn№і. Za wszelk№ cenк usiіowaі nie patrzeж na Janie. - Tkwisz tu juї ponad pуі godziny i nie dajesz

znaku їycia - wyjaњniі.

- Niepokoiliњmy siк tylko - poparіa mкїa Tess. - W ogуle nic nie widzieliњmy - powtуrzyіa, j№kaj№c

siк okropnie.

- Pokazywaіem Janie zdjкcie Clarka - odparі Leo po chwili i poklepawszy siк po kieszeniach, wyj№і

wycinek z gazety. Byі mocno pomiкty. Cag zerkn№і na fotografiк i powstrzymuj№c uњmiech, zawoіaі:

- Dobra, dobra. To my juї sobie pуjdziemy.

Cag i Tess dopadli do swojego samochodu, trzasnкli drzwiami z przesadnym poњpiechem i

rozpryskuj№c bіoto na boki, odjechali.

Leo zacisn№і usta.

Janie skuliіa siк, usiіuj№c nie wybuchn№ж њmiechem. Leo rzuciі w ni№ pomiкt№ fotografi№.

- To nie moja wina, їe wpadіeњ w taki kochliwy nastrуj - wykrztusiіa.

- Kochliwy nastrуj! - prychn№і Leo. - Nieџle powiedziane.

Janie podaіa mu zdjкcie i podniosіa z podіogi zmiкtego stetsona.

- Biedny kapelusz - westchnкіa teatralnie, prostuj№c go starannie.

- Marilee udaіo siк popsuж trochк stosunki miкdzy nami - odezwaі siк Leo.

- Wiкc tak naprawdк nie robi ci siк niedobrze na mуj widok? - spytaіa Janie.

Leo zamrugaі.

- To okropne, co wtedy wygadywaіem! Ale musisz zrozumieж, їe padіem ofiar№ intrygi. Przepraszam.

Czy kiedykolwiek mi wybaczysz?

Janie patrzyіa przez okno. Oczywiњcie przeprosiny Leo byіy bardzo miіe, ale nie miaіa pewnoњci, czy

przeprasza j№, bo tak wypada, czy teї naprawdк ma o niej dobr№ opiniк. A moїe powoduje nim poї№danie?

Westchnкіa.

- Zapnij pasy, kochanie. Zawiozк ciк do domu - powiedziaі po chwili.

“Kochanie”. To czuіe sіowo sprawiіo jej wielk№ przyjemnoњж, ale nie daіa tego po sobie poznaж.

Doszіa do wniosku, їe najlepiej zrobi, jeњli nie zaufa Leo Hartowi do koсca.

Leo uruchomiі samochуd i ruszyі w stronк domu Brewsterуw.

- Bкdziemy do ciebie wpadaж do “Shea”. Wszyscy ranczerzy z okolicy bкd№ mieж zajazd na oku.

Powiedz teї Harleyowi, їeby nie przerywaі swoich wizyt. Janie zerknкіa na Leo zdziwiona.

- Harley ma wci№ї opuchniкt№ twarz - powiedziaіa spokojnie.

- Niech siк wypcha! - wypaliі nieoczekiwanie Leo. - Mуgі siк nie wtr№caж! Nie jesteњ jego

wіasnoњci№! - Spojrzaі na ni№ pociemniaіymi z gniewu oczyma, co jako їywo przypominaіo jej atak

zazdroњci. - Czy i z nim teї caіujesz siк w samochodzie?

- Z nikim siк nie caіujк! - zawoіaіa Janie, zdumiona takim podejrzeniem.

background image

Nagle Leo siк uspokoiі.

- Przepraszam - powiedziaі cicho. - W porz№dku. Straszny ze mnie wariat.

- Jakim prawem urz№dzasz mi sceny zazdroњci?! - Janie nie zamierzaіa tak іatwo ust№piж.

- Jak moїesz pytaж, po tym, co zaszіo miкdzy nami przed chwil№? - oschle spytaі Leo.

- Do ciebie teї nie naleїк! - prychnкіa Janie.

- O maіy wіos by siк to staіo - odpowiedziaі spokojnym gіosem. - Cag i Tess ciк uratowali. Uwierz mi.

- Sіucham?

Leo rzuciі jej wymowne spojrzenie.

- Janie, niewiele brakowaіo, a nie wiem, czy cokolwiek zdoіaіoby mnie powstrzymaж. Byіoby po tobie.

I pragnк zauwaїyж, їe wcale siк nie opieraіaњ. Pragnкіaњ tego tak samo jak ja.

Janie zaniemуwiіa.

- To oczywiste - zaczкіa po dіuїszej chwili.

- Tak, oczywiste. Pozwуl, їe udzielк ci rady. Kiedy mкїczyzna jest w takim stanie jak ja, zrуb wszystko,

by siк ratowaж.

- Nie potrzebujк twoich rad! - przerwaіa mu Janie, rumieni№c siк gwaіtownie.

- Wrкcz przeciwnie. Juї dawno siк zorientowaіem, їe w sprawach damsko - mкskich jesteњ kompletnie

zielona.

Janie zamilkіa. Nagle zrobiіo siк jej gor№co.

- Za to tobie nie brakuje doњwiadczenia - odparowaіa po chwili.

- No, na pewno nie jestem takim nowicjuszem jak ty.

- Uњmiechn№і siк z nagі№ czuіoњci№. - I wiesz co? Bardzo mi siк to podoba. Nawet nie wiesz, jak

mnie to podnieca.

Janie zamilkіa. Brakowaіo jej sіуw. Leo zachowywaі siк nieprzyzwoicie, obraџliwie, nonszalancko,

bezczelnie, zuchwale! Jak najgorszy brutal i prymitywny szowinista! Denerwowaі j№, doprowadzaі do іez i

wњciekіoњci! Ale teraz ukazaі takїe swoje drugie oblicze. Byі jak kochanek - zazdrosny, czuіy, opiekuсczy.

Janie krкciіo siк od tego wszystkiego w gіowie. Juї nie wiedziaіa, co ma myњleж. Wiedziaіa tylko, їe Leo

poci№ga j№ jeszcze bardziej niї dawniej. Jeњli to w ogуle byіo moїliwe.

Przygl№daі siк jej, jakby bez trudu czytaі jej myњli.

- Ostrzegaіem ciк, їe teraz wszystko siк zmieni - powiedziaі cicho.

Janie odchrz№knкіa.

- To prawda.

- No i wіaњnie tak siк staіo. Juї nawet patrzeж nie mogк na ciebie spokojnie. Bardzo ciк pragnк -

wyznaі otwarcie.

Janie zrobiіo siк gor№co.

- Nie zamierzam wdawaж siк z tob№ w romans - odparіa poruszona.

- Cieszк siк, їe choж jedno z nas panuje nad sytuacj№. Moїe mnie tego nauczysz?

- Nie wsi№dк z tob№ wiкcej do ciкїarуwki - postanowiіa solennie.

- Och, jaka ulga. Wiкc przyjadк dїipem. Oczywiњcie drzwi musimy zostawiaж otwarte.

- To siк juї nigdy nie powtуrzy - ci№gnкіa z przekonaniem Janie.

- Oczywiњcie, їe nie - posіusznie potwierdziі Leo. - No, chyba їe ciк dotknк.

background image

Janie rzuciіa mu ostrzegawcze spojrzenie.

- Posіuchaj, Leo!

Ale Leo nie sіuchaі. Zahamowaі raptownie na њrodku drogi, wyі№czyі silnik i nim zdoіaіa wykrztusiж

choж jedno sіowo, zdecydowanym ruchem przyci№gn№і j№ do siebie i zacz№і caіowaж.

Zaskoczyі j№, ale znajome pieszczoty wywoіaіy natychmiastow№ reakcjк. Objкіa go ramionami i z

jкkiem ulegіa namiкtnym pocaіunkom. Wszystko dziaіo siк tak jak poprzednio, tylko szybciej, bez wstкpуw,

bez oporуw. Pocaіunek zdawaі siк trwaж wieki, gdy nagle znуw usіyszeli warkot zbliїaj№cego siк samochodu.

Leo z trudem oderwaі wargi od nienasyconych ust Janie i spojrzaі na drogк. Tym razem nadjeїdїaіa

pуіciкїarуwka Freda.

Leo zakl№і pod nosem. Chyba wszyscy siк zmуwili, by pilnowaж ich cnoty! Odsun№і siк gwaіtownie

i przyczesaі palcami zwichrzone wіosy.

Janie drїaіa.

- Boїe, jak ja siк czujк! - jкkn№і Leo. - Szkoda, їe tego nie rozumiesz.

- Chyba rozumiem - odparіa szczerze, rumieni№c siк lekko. - Wszystko mnie boli.

Leo uњmiechn№і siк do niej. Nie byі w stanie oderwaж od niej wzroku. Jeszcze nigdy їadna kobieta

nie zachwyciіa go tak bardzo.

- Chciaіabym siк z tob№ kochaж - wyznaіa nagle Janie, sama zdumiona swoimi sіowami. Leo poczuі

siк tak, jakby przeszyі go pr№d. Niemal zapomniaі o tym, їe z naprzeciwka nadjeїdїa Fred. Z osіupienia wyrwaі

go dџwiкk hamuj№cego samochodu. Fred opuњciі szybк.

- Wіaњnie jadк do Eda Scotta, їeby prosiж o wsparcie w naszej akcji... - urwaі. Odchrz№kn№і. -

Przestaіo padaж - dodaі bez zwi№zku. Unikaі oczu Leo i prуbowaі omijaж wzrokiem cуrkк. Bez trudu odgadі,

co tu siк dziaіo przed chwil№. - No, to jadк. Do zobaczenia w domu, kochanie! - zawoіaі, wci№ї nie patrz№c na

Janie.

- Do zobaczenia, tatku - odpowiedziaіa lekko drї№cym gіosem.

Pokiwaі gіow№, wyszczerzyі zкby i odjechaі tak szybko, jakby grunt paliі siк mu pod koіami, i po

krуtkiej chwili znikn№і za zakrкtem.

Leo czuі, їe serce wali mu w piersi jak mіot. Wpatruj№c siк przed siebie, powiedziaі:

- Miіoњж jest jak narkotyk, Janie. Jeden raz to tylko pocz№tek, jakby siк braіo lekarstwo, ale potem nie

moїesz przestaж. Rozumiesz? Uzaleїniasz siк.

Janie bez sіowa kiwnкіa gіow№. Teraz, gdy emocje trochк opadіy, poczuіa siк nagle zaїenowana

swoim spontanicznym wyznaniem.

Leo uj№і jej chіodn№ dіoс.

- Nawet nie wiesz, jaki czujк siк zaszczycony - powiedziaі cicho.

Janie z trudem przeіknкіa њlinк.

- Proszк, nie mуwmy juї o tym. Leo mocniej uњcisn№і jej dіoс.

- Teraz zawiozк ciк do domu. Jeњli nie pracujesz w nastкpn№ sobotк, moglibyњmy pуjњж do kina i na

kolacjк.

Serce zabiіo jej szybciej.

- Poszedіbyњ ze mn№? - spytaіa z niedowierzaniem. Jej zdziwienie zabolaіo go.

background image

- To byіby dla mnie zaszczyt. - Spojrzaі na ni№ zaborczo. - Ubraіabyњ siк w tк jedwabn№ sukniк bez

plecуw? Podoba mi siк twoje ciaіo. Masz piкkn№ skуrк i piersi - szepn№і.

- Panie Hart! - zawoіaіa Janie.

A on, ignoruj№c jej oburzenie, pochyliі siк i pocaіowaі j№ namiкtnie.

Wі№czyі silnik i ruszyі z wolna.

- Wiem, їe nieopatrznie powiedziaіam... - zaczкіa Janie z rosn№cym zakіopotaniem.

- Nie martw siк - przerwaі jej Leo. - Przecieї znamy siк od lat. Czy wedіug ciebie naleїк do mкїczyzn,

ktуrzy wykorzystuj№ niewinne dziewczyny? - spytaі.

- Nnie - zaj№knкіa siк Janie.

- No wіaњnie. Widzisz, Janie, wіaњciwie, to byіaњ dla mnie skarbem, jeszcze zanim ciк pocaіowaіem

wtedy w kuchni. Ale teraz sprawy posunкіy siк o wiele dalej. Ja teї chcк siк z tob№ kochaж. Jestem od ciebie

uzaleїniony.

- Zerkn№і na ni№. Zarumieniіa siк. - Ale juї doњж tego. Na razie nie bкdziemy wiкcej o tym

rozmawiaж. Masz do speіnienia misjк specjaln№ - nagle zmieniі temat. - Pamiкtaj, musisz byж ostroїna.

Obserwuj Clarka bardzo dyskretnie.

- Nie martw siк, bкdк uwaїaж - obiecaіa Janie.

- Jeњli ten cham ciк dotknie, zabijк drania! - zawoіaі Leo ochrypіym gіosem. Jego oczy zalњniіy dziko.

Janie zadrїaіa.

- Naleїysz do mnie. Sіyszysz? - Spojrzaі na ni№ wzrokiem peіnym zaborczej czuіoњci. Miкkko

pogіaskaі j№ po policzku, po czym jego dіoс poszukaіa jej dіoni.

Janie nie wiedziaіa o tym, їe w ci№gu tych paru ostatnich minut Leo Hart podj№і їyciow№ decyzjк. Juї

nie byіo dla nich odwrotu.

Jack Clark rzeczywiњcie pojawiі siк w barze w nastкpny pi№tek. Janie nikomu nie zwierzyіa siк ze

swojej misji. Teraz przygl№daіa siк mu dyskretnie zza baru.

Clark byі wielkim, masywnym mкїczyzn№, doњж niechlujnie ubranym, nieogolonym i niedomytym.

Siedziaі sam przy stole w rogu, nerwowo rozgl№daj№c siк wkoіo, jakby nie mуgі doczekaж siк jakiejњ

awantury. W barze byіo doњж tіoczno i gwarno.

Ned, zaprzyjaџniony kowboj, wszedі do knajpy i usiadі przy barze, szerokim uњmiechem witaj№c

Janie.

- Dzieс dobry, Janie. Spotkaіem po drodze Harleya. Powiedziaі, їe lada moment was tu odwiedzi.

- To miіo, Ned. Juї podajк ci piwo.

- Gdzie jest moja cholerna whisky! - wrzasn№і nagle Clark. - Czekam juї piкж minut!

Nick, ktуry w gor№czce przygotowywaі pуі tuzina pizz, wychyliі siк z kuchni bezradnie. Janie nie

miaіa wyboru, musiaіa obsіuїyж Clarka. Rozejrzaіa siк w poszukiwaniu ochroniarza, lecz Maіy pewnie wyszedі

na papierosa.

Lekko drї№c№ rкk№ nalaіa whisky i zaniosіa do stolika.

- Proszк bardzo. Przepraszam, їe musiaі pan czekaж - powiedziaіa grzecznie, z wymuszonym

uњmiechem.

Clark spojrzaі na ni№ zimnymi, bladoniebieskimi oczami.

- Їeby mi siк to nie powtуrzyіo - warkn№і.

background image

Juї miaіa siк odwrуciж, gdy chwyciі j№ za sznurek fartuszka i przyci№gn№і ku sobie. Janie zrobiіo siк

sіabo.

- Jesteњ doњж milutka. Moїe usi№dziesz mi na kolanach i pomoїesz mi wypiж to paskudztwo?

Janie wyczuіa, їe Clark jest juї mocno wstawiony. Gdyby Maіy byі w pobliїu, odmуwiіaby mu podania

kolejnej whisky.

- Muszк podaж tamtemu panu piwo. Zaraz wrуcк, dobrze? - powiedziaіa, usiіuj№c powstrzymaж

drїenie gіosu.

Clark najwyraџniej lubiі, gdy kobiety go prosiіy, bo uњmiechn№і siк obleњnie i poci№gn№і j№

mocniej.

Janie krzyknкіa mimowolnie. Zachwiaіa siк i opadіa na jego kolana. Zaczкіa siк szamotaж, usiіuj№c

siк wyrwaж. Jakby czekaj№c na ten sygnaі, dwaj kowboje wyskoczyli zza stolika nieopodal i w mgnieniu oka

znaleџli siк obok. Groџnie natarli na Clarka.

- A cуї to za gwardia? - zaњmiaі siк Clark nieprzyjemnie. - Twoi anioіowie strуїe? - Skoczyі na rуwne

nogi, chwytaj№c Janie boleњnie za wіosy. Krzyknкіa z bуlu. - Co, boli? To drobiazg! - wrzasn№і i uderzyі

dziewczynк w twarz. Omal nie upadіa. Clark siкgn№і do kieszeni. W jego dіoni zalњniіo ostrze noїa. -

Trzymajcie siк z dala albo j№ potnк! - wrzasn№і dziko, niebezpiecznie zbliїaj№c ostrze do szyi dziewczyny.

Janie omal nie zemdlaіa. Jeњli ktokolwiek bкdzie prуbowaі przyjњж jej z pomoc№, Clark wbije nуї w

jej gardіo! Їeby Leo tu byі, zaczкіa modliж siк w duchu.

K№tem oka spostrzegіa, їe Nick wybiega na zaplecze. Oby tylko udaіo mu siк zadzwoniж na policjк!

Clark tak mocno њciskaі j№ za szyjк, їe Janie czuіa, jak krew odpіywa jej z gіowy. Jeszcze moment i

straci przytomnoњж!

- Nie mogк oddychaж - wykrztusiіa. Przed oczami zaczкіy jej wirowaж kolorowe pіatki.

W ostatniej chwili pomyњlaіa, їe jeњli uda omdlenie, moїe Clark j№ puњci. Tak teї zrobiіa. Zwiotczaіa

w uњcisku Clarka. To rzeczywiњcie poskutkowaіo. Janie upadіa, gіucho uderzaj№c gіow№ o podіogк. W tym

momencie do baru wpadli Leo i Harley. Wіaњnie nadjechali i akurat zd№їyli zaparkowaж, gdy usіyszeli, їe w

knajpie wybuchіo zamieszanie.

Dopadli do Clarka. Harley - w pуіobrocie ze zdwojon№ siі№ kopn№і go w ramiк, wytr№caj№c z rкki

nуї. Ale Clark najwyraџniej teї znaі siк na sztukach walki. Z rozmachem, z podskoku kopn№і Harleya w

ї

oі№dek, powalaj№c go na stуі. Leo zamachn№і siк, lecz Clark byі szybszy. W okamgnieniu chwyciі go od tyіu

za ramiк i boleњnie je wykrкciі. Rуwnieї jego powaliі na stуі. Dwaj kowboje, ktуrzy pierwsi rzucili siк na

pomoc Janie, wycofywali siк z wolna z pola walki, њwiadomi tego, їe ani wzrostem, ani umiejкtnoњciami nie

dorуwnuj№ pokonanym.

Zapadіa ciкїka cisza. Sіychaж byіo tylko zwyciкskie sapanie Clarka. Janie z trudem uniosіa siк na

і

okciu. W tym wіaњnie momencie do “Shea” wpadі Grier. Clark zanurkowaі pod stуі i z groџnym uњmieszkiem

wynurzyі siк z noїem w rкce. Grier przystan№і i spokojnie czekaі na atak. Jego usta rozchyliіy siк w zimnym

uњmiechu. Janie poczuіa ciarki na plecach. Jeszcze nigdy nie widziaіa u nikogo takiego wyrazu oczu. Grier

przypominaі gotow№ do skoku panterк. Clark zaatakowaі pierwszy. Janie nie byіa pewna, co siк staіo. Grier

zrobiі pуі obrotu, coњ zalњniіo. Nуї na uіamek sekundy znalazі siк w rкku Griera, po czym ze њwistem wbiі siк

w њcianк za barem. Grier znуw staі gotowy do zadania ciosu. Clark z wњciekіym wrzaskiem rzuciі siк na

przeciwnika. I to byі jego bі№d. Policjant podskoczyі, zrobiі obrуt w powietrzu i z wielk№ siі№ kopn№і

background image

napastnika w klatkк piersiow№. Chuck Norris byіby zachwycony. Clark leїaі na ziemi i rzкziі. Grier z godno-

њ

ci№ odpi№і od pasa kajdanki i spokojnie skuі swoj№ ofiarк. Nie minкіo pуі minuty i byіo po wszystkim.

W barze rozlegіy siк gіoњne westchnienia, po czym wybuchіy huczne brawa.

W miкdzyczasie Leo otrz№sn№і siк z szoku. Z trudem wstaі i z lekka chwiejnym krokiem podszedі do

Janie. Poіoїyі jej gіowк na swoich kolanach.

- Kochanie, nic ci nie jest? Janie masowaіa obolaіy іokieж.

- Chyba nic powaїnego. Jestem tylko trochк poobijana - uњmiechnкіa siк blado. - Z ust leci mi krew,

prawda?

Leo skin№і gіow№. Wyj№і chusteczkк i troskliwie przetarі twarz Janie. Miaіa rozciкt№ wargк,

zadrapany prawy policzek i szyjк, a na lewym policzku juї wyіaniaі siк potкїny siniak.

Leo byі blady jak њciana. Wci№ї nie mуgі uwierzyж, їe Clark tak szybko poradziі sobie z nim i z

Harleyem.

- Jedziemy na posterunek - powiedziaі Grier, stawiaj№c na nogi opieraj№cego siк Clarka. - Ktуry z

panуw zechce zіoїyж oficjalne zaїalenie?

- Ja! Z najwiкksz№ przyjemnoњci№! - zgіosiі siк Harley.

- Ja teї! - Leo wstaі z podіogi.

- Nie ma poњpiechu - odparі Grier, ci№gn№c kln№cego siarczyњcie Clarka ku drzwiom. - Na razie

zawiozк Clarka na policjк. Trzeba sprowadziж sкdziego Wileya.

- Juї siк robi - powiedziaі Harley. - Janie, nic ci nie jest? - spytaі z niepokojem, widz№c, їe dziewczyna

chwieje siк na nogach.

- Zaraz mi przejdzie - odparіa dzielnie Janie.

- Juї ja was dopadnк! - groziі przez zaciњniкte zкby Clark.

- O, to chwilк potrwa - spokojnie uciszyі go Grier. - Nazbiera siк trochк oskarїeс przeciwko panu, panie

Clark.

- Tylko ode mnie bкd№ dwa - zawtуrowaіa Janie hardo.

- Moїe jednak juї nie dzisiaj, skarbie - cicho powiedziaі Leo, otaczaj№c j№ ramieniem. - Zabieram ciк

do domu.

Wszyscy wyszli powoli - Grier ze swoim wiкџniem, podtrzymuj№cy Janie Leo, a za nimi lekko

kulej№cy Harley.

Leo posadziі Janie delikatnie w swojej pуіciкїarуwce.

Dopiero teraz zauwaїyіa, їe Leo jest w roboczym ubraniu. Miaі na sobie sprane dїinsy i zabіocone

kowbojki. Widz№c jej pytaj№cy wzrok, wyjaњniі, їe goniі uciekaj№cego byka. Gdyby nie to, byіby w “Shea”

godzinк wczeњniej. Moїe wуwczas nie doszіoby do awantury. Jeszcze raz z furi№ obejrzaі obraїenia

dziewczyny. Byі wњciekіy, przypominaj№c sobie swoj№ bezradnoњж.

- Nie na wiele zdaіa siк nasza interwencja - powiedziaі, gіaszcz№c j№ czule po obolaіej twarzy. - Clark

musiaі przejњж jakieњ szkolenie wojskowe. Dopiero Grier daі mu radк. - Leo pokrкciі gіow№. - Jeszcze nigdy

w їyciu nie widziaіem czegoњ takiego. Czuіem siк tak, jakbym graі w filmie o sztukach walki.

- Czy Clark zrobiі ci krzywdк? - spytaіa z niepokojem Janie.

- Zraniі tylko moj№ dumк - odparі Leo z krzywym uњmiechem, wyjeїdїaj№c z parkingu. - A takie rany

szybko siк goj№. Jeszcze nigdy nikt mnie nie pokonaі w takim tempie.

background image

- Ale prуbowaіeњ mnie broniж. Dziкkujк - cicho powiedziaіa Janie.

- Nie powinienem byі naraїaж ciк na takie niebezpieczeсstwo - odparі Leo z їalem.

- To byі mуj wybуr.

- Moja kochana - szepn№і czule, patrz№c jej w oczy. - Chyba lepiej bкdzie, їeby ojciec nie ogl№daі ciк

w takim stanie - dodaі, spogl№daj№c na jej zaplamion№ krwi№ bluzkк. - Zabiorк ciк do siebie. Umyjesz siк i

zrobiк ci opatrunki. Oczywiњcie zadzwonimy do taty i delikatnie poinformujemy go o wszystkim. Co ty na to?

- W porz№dku.

- Robiк to przede wszystkim dla siebie - dodaі Leo szczerze. - Chcк siк upewniж, їe jesteњ caіa i

zdrowa.

- Nic mi nie jest. Ale i tak oddajк siк w twoje rкce - odparіa Janie, rumieni№c siк lekko.

- To chyba najmilsza rzecz, jaka mnie dzisiaj spotkaіa - powiedziaі z uњmiechem Leo, dodaj№c gazu.

background image

ROZDZIAЈ DZIEWIҐTY

Opustoszaіy dom Leo ton№і w ciszy. Paliіy siк jedynie њwiatіa na ganku.

Leo wprowadziі Janie po schodach na gуrк, prosto do swojej przestronnej sypialni, a stamt№d do

ogromnej, jasnej іazienki. Janie z uњmiechem rozejrzaіa siк po luksusowo wyposaїonym wnкtrzu. Wszystko

byіo biaіo - bікkitne, nawet miкkkie, puszyste rкczniki. Byіa tu przestronna wanna z jaccuzi, brodzik i kabina

prysznicowa. Pachn№ce mydіa wypeіniaіy іazienkк przyjemn№ woni№.

Leo wyj№і z szafki jakieњ specyfiki i podprowadziі Janie do lustra.

- Pozwуl, їe najpierw obmyjк twoje rany - powiedziaі z powag№.

Uwaїnie obejrzaі jej twarz. I rzeczywiњcie, okazaіo siк, їe pod brod№ i na szyi widniej№ liczne

zadrapania.

Szorstkimi ruchami zacz№і j№ rozbieraж. Pocz№tkowo Janie wzbraniaіa siк nieco, ale po chwili juї

bez sprzeciwu poddaіa siк jego troskliwym zabiegom.

Leo zobaczyі dwa ogromne siniaki na plecach dziewczyny i mnуstwo zadrapaс na rкkach i ramionach.

Takїe na lewej piersi widniaі wielki siniak.

- Bydlak! - zakl№і Leo z wњciekіoњci№. - Niech tylko drania dopadnк! Nie ujdzie z їyciem!

- On juї dostaі za swoje - uspokajaіa go Janie.

- Nie mogк sobie darowaж tej swojej przeklкtej bezradnoњci! - zіoњciі siк Leo. - Jeszcze nigdy w їyciu

nikt mnie tak nie upokorzyі!

Janie przytuliіa siк do niego. Leo spojrzaі na jej maіe piersi.

- Nie podoba mi siк ten siniak - powtуrzyі.

- Zejdzie. Miaіam gorsze, kiedy spadіam z konia w zeszіym miesi№cu - pocieszaіa, pieszczotliwie

ujmuj№c jego twarz w dіonie.

- Zdejmuj spodnie - rozkazaі, walcz№c z rosn№cym podnieceniem. - Muszк ciк dokіadnie obejrzeж.

Janie zrobiіa, jak kazaі, choж czuіa siк coraz bardziej zakіopotana.

Leo nie mуgі oderwaж od niej wzroku.

- Wiedziaіem, їe jesteњ piкkna, ale nie podejrzewaіem, їe aї tak. - szepn№і. Z wysiіkiem odwrуciі siк i

odkrкciі prysznic. - Wskakuj - powiedziaі pozornie oschіym tonem. Pomуgі Janie wejњж do kabiny i powiesiі

obok rкcznik. Odchrz№kn№і i dodaі: - Wіoїк twoje rzeczy do pralki.

Janie odetchnкіa z ulg№. Wreszcie mogіa zmyж z siebie њlady ohydnych іap Clarka. Szorowaіa siк

zawziкcie kilkanaњcie minut.

Wyszіa spod prysznica w o wiele lepszym nastroju. Wytarіa siк i owinкіa pasiastym rкcznikiem

wielkoњci koca, z rozkosz№ wtulaj№c siк w puszysty materiaі.

Wіaњnie zaczкіa siк zastanawiaж, czy nie powinna siк w coњ przebraж, gdy do іazienki wkroczyі Leo,

nios№c ogromny, czarny szlafrok. Bez ceregieli zdarі z niej rкcznik i okryі szlafrokiem. Zauwaїyіa, їe i on w

miкdzyczasie wzi№і prysznic. Miaі na sobie tylko bokserki. Jego szeroka, owіosiona klatka piersiowa wyrosіa

przed ni№ niby twierdza, broni№ca j№ przed wrogim њwiatem. Jego nogi byіy mocne i ksztaіtne. Janie zmusiіa

siк, by otwarcie siк na niego nie gapiж.

- Zadzwoniіem do twojego taty. Wie, їe jesteњ ze mn№.

- Zmartwiі siк?

background image

- Chyba boi siк juї tylko o twoj№ cnotк. Na pewno podejrzewa, їe zwabiіem ciк do siebie w niecnych

celach.

- A jest tak? - spytaіa, patrz№c mu prosto w oczy.

- Tylko jeњli i ty tego chcesz. Przyniosіem antybiotyk w maњci na twoje zadrapania - zmieniі temat.

Odkrкciі tubkк i delikatnie zacz№і smarowaж rany. Jego dіonie pieњciіy jej skуrк. Zamknкіa oczy, poddaj№c

siк temu z luboњci№.

- Teraz wysuszymy ci wіosy - powiedziaі, gdy zakrкciі tubkк. - Uwielbiam twoje wіosy. S№ takie

jedwabiste, gкste i bіyszcz№ce. Їadna kobieta takich nie ma.

Leo suszyі jej wіosy i znуw byіo to jak najbardziej intymna pieszczota. Janie zamknкіa oczy.

- Tylko nie zaњnij - upomniaі j№ ze њmiechem.

Nagle jego dіonie przesunкіy siк wzdіuї jej ciaіa i dotarіy do miejsca, gdzie rozchylaі siк szlafrok.

Poї№danie przeszyіo j№ jak pr№d. Jкknкіa z rozkoszy. Leo, jakby tylko na to czekaі, zdarі z niej szlafrok,

odwrуciі j№ do siebie i obsypaі gwaіtownymi pocaіunkami. Nie przestaj№c caіowaж, podniуsі j№ i zupeіnie

trac№c gіowк, zaniуsі do sypialni. Poіoїyі nag№ i bezbronn№ na њrodku іуїka. Ostatkiem woli powstrzymaі

siк, by nie rzuciж siк na ni№ i nie posi№њж jej natychmiast, w tej sekundzie. Patrzyі na ni№ przez chwilк. Jego

twarz wykrzywiі bolesny grymas. Wreszcie poіoїyі siк obok i zatopiі twarz w jej wіosach.

- Jeszcze nigdy nikogo tak nie pragn№іem - wyznaі. Jego dіoс delikatnie zsunкіa siк wzdіuї jej ciaіa i

utonкіa miкdzy jej udami.

Janie na uіamek sekundy zesztywniaіa, ale on pieњciі j№ koj№co, niespiesznie. Juї po chwili poddaіa

siк rozkoszy, pragn№c go tak samo mocno jak on jej. Њci№gn№і bokserki i uj№wszy niedoњwiadczon№ dіoс

Janie, powiуdі j№ w dуі swego brzucha. Janie tylko przez krуtk№ chwilк czuіa onieњmielenie, ale spojrzaі na

ni№ z tak№ miіoњci№, їe bez wahania zaczкіa odwzajemniaж pieszczoty.

- Jesteњ najpiкkniejsza - szeptaі w ekstazie.

- Weџ mnie, Leo - jкknкіa.

- A ty mnie - szepn№і, pochylaj№c siк nad ni№ wіadczo.

- Panie Hart! Panie Hart! - rozlegіo siк nagіe woіanie. Ktoњ zacz№і dobijaж siк do drzwi sypialni.

Czar prysі jak baсka mydlana.

Leo jкkn№і i zamglonym wzrokiem spojrzaі na Janie. Opadі bezwіadnie obok niej, drї№c

konwulsyjnie. Uprzytomniі sobie, їe nie zamkn№і drzwi na klucz.

- Proszк nie wchodziж! - zdoіaі krzykn№ж ochrypіym, nieswoim gіosem.

- Coњ siк staіo z bykiem!

- Juї idк - zawoіaі, wyskakuj№c z іуїka. - Wezwijcie weterynarza!

- Tak jest, proszк pana!

Usіyszeli tylko szybkie kroki na korytarzu, a nastкpnie tupot na schodach.

Leo spojrzaі na Janie z tкsknot№. Miaіa іzy w oczach.

- Czemu pіaczesz, kochanie? - Pochyliі siк nad ni№ z trosk№.

- Nie... nie wiem - wykrztusiіa.

- Jeszcze nic siк nie staіo - pocieszaі j№ Leo i czule pocaіowaі w usta. - Moїe to wszystko dzieje siк dla

ciebie za szybko? Teraz masz niezі№ broс przeciwko mnie, їуіtodziobie. Niedіugo bкdziemy kontynuowaж

nauki. Mam nadziejк. A teraz zabiorк ciк do domu. Dosyж ekstremalnych przeїyж jak na jeden dzieс.

background image

Leo ci№gle byі podniecony i nie potrafiі tego ukryж. Poњpiesznie zacz№і siк ubieraж. Nieoczekiwanie

Janie zawstydziіa siк swej nagoњci i szybko przykryіa siк narzut№.

Leo wyszedі na chwilк, po czym wrуciі z jej ubraniami. Byіy suche i pachn№ce, a wszystkie plamy

znikіy bez њladu.

- To bardzo nowoczesna suszarka - odpowiedziaі na jej pytanie. - Proszк jeszcze o jedno. Teraz

chciaіbym ciк ubraж - powiedziaі czule.

Janie skinкіa gіow№, a on zacz№і j№ ubieraж, celebruj№c kaїdy ruch. Janie jeszcze nigdy nie widziaіa

na jego twarzy takiego wyrazu radosnego skupienia.

- Teraz naleїymy do siebie - powiedziaі na koniec. Nie bкdziesz siк juї baіa, kiedy znуw bкdziemy to

robiж, prawda?

Pokrкciіa gіow№. Czuіa, їe ogarnia j№ caіkowity spokуj i radoњж.

- Musimy zaczekaж na odpowiedni moment. Dziњ byіoby za wczeњnie. Za szybko - dodaі. - Ale teraz

nie bкdziemy juї mieli przed sob№ їadnych tajemnic.

- Nikt jeszcze nie widziaі mnie nagiej - powiedziaіa cicho Janie.

- Mnie teї widziaіo niewiele osуb - odparі Leo. - Jesteњ zdziwiona? - odpowiedziaі na pytanie w jej

oczach. - Oczywiњcie, mam pewne doњwiadczenie, ale kiedy czіowiek odsіoni siк przed kimњ, tak jak my

odsіoniliњmy siк dzisiaj przed sob№, tym samym daje drugiej osobie broс do rкki. Trzeba bardzo uwaїaж,

zanim siк to zrobi. Jeњli wybierze siк niewіaњciw№ osobк, moїna zostaж ugodzonym w najczulszy punkt.

Janie usiadіa na іуїku i spojrzaіa z powag№.

- Dziкkujк, Leo.

- Za co?

- Za zaufanie. No i їe byіo mi tak dobrze. Leo ukl№kі przy Janie i pocaіowaі j№.

- Juї nigdy nie dotknк innej kobiety - szepn№і jej do ucha. - To byіoby jak zdrada.

Spojrzaіa na niego szeroko otwartymi oczami.

- Naprawdк?

- Czemu jesteњ taka zdziwiona? Czy ty masz zamiar oddaж siк zaraz innemu mкїczyџnie?

- Oczywiњcie, їe nie.

- No widzisz. A dlaczego?

- Bo to byіoby jak zdrada - powtуrzyіa za nim z uњmiechem.

Leo zaіoїyі jej skarpetki i przypieczкtowaі to kolejnym pocaіunkiem.

- Jeszcze wiele przed nami. Na razie to tylko przedsmak rozkoszy, ktуre nas czekaj№, kochanie.

- Naprawdк? - spytaіa Janie z niedowierzaniem.

- Naprawdк. - Pocaіowaі j№ namiкtnie. Czuі, їe nigdy nie nasyci siк jej pocaіunkami. - Co myњlisz o

dzieciach, Janie? - spytaі nagle.

- Bardzo lubiк dzieci - odparіa zdziwiona. - Dlaczego pytasz?

- Jeњli tak, to chyba bкdк musiaі zmieniж swoje starokawalerskie przyzwyczajenia i przes№dy - odparі

ze њmiechem. - Ale najpierw musimy ciк zabraж z “Shea” - dodaі, nagle powaїniej№c. - Musimy ciк chroniж,

zanim nie wsadzimy Clarka za kratki.

- Mуwiіeњ, їe to mњciwa bestia - przypomniaіa sobie Janie, odruchowo chwytaj№c siк za szyjк, ktуrej

tak niedawno dotykaіo ostrze noїa.

background image

- Owszem, ale tym razem ma we mnie њmiertelnego wroga. Jeњli chodzi o twoje bezpieczeсstwo,

przed niczym siк nie zawaham, choжbym miaі drania zabiж!

Janie drgnкіa. Zakryіa mu dіoni№ usta.

- Nie mуw tak, Leo! Nie daj Boїe coњ ci siк stanie. Nie przeїyіabym tego.

- To ja bym nie przeїyі, gdyby tobie coњ siк staіo - odparі Leo z pasj№.

Przyci№gn№і j№ do siebie i pocaіowaі namiкtnie. Janie czuіa, їe miкknie w jego objкciach. Wtuliіa siк

w niego i gor№czkowo odwzajemniaіa pocaіunki.

Trwali tak kilka minut, zapominaj№c o czasie i o caіym њwiecie.

- Oddaіbym wszystko, їebyњ teraz mogіa tu zostaж - szepn№і, z trudem odrywaj№c siк od niej. Patrzyі

na ni№ tak, jakby dopiero j№ odkrywaі. Pokrкciі gіow№ - To niesamowite, їe wczeњniej tego nie widziaіem -

mrukn№і, jakby do siebie.

- Czego? - spytaіa.

Milczaі przez chwilк, jakby szukaі wіaњciwych sіуw. Na koniec wzruszyі ramionami.

- Niewaїne. Nie umiem tego wyraziж. - Pogіadziі j№ po ramionach. - Nie mogк uwierzyж, їe przez

wіasn№ њlepotк mogіem ciк straciж. Cуї, chodџmy. Muszк zaj№ж siк tym bykiem. Ciekawe, czy to znуw

sprawka braci Clark. Jeden jest juї wprawdzie w areszcie, ale drugi grasuje na wolnoњci. Jutro przyjadк po

ciebie z samego rana i pojedziemy do s№du.

- Myњlisz, їe Clark zostanie zwolniony za kaucj№? - zapytaіa Janie z niepokojem.

- Grier na pewno zrobi wszystko, їeby temu zapobiec. Leo wzi№і kluczyki do samochodu i uj№і Janie

za ramiк.

- Wyjdziemy tylnym wyjњciem. Ostatnio Jacobsville ma doњж tematуw do plotek.

Nastкpnego ranka Fred Brewster wpadі rozgniewany do kuchni.

- Co robiіaњ u Leo w sypialni, Janie? - zawoіaі bez ceregieli.

Janie spojrzaіa na ojca zdumiona.

- Jak to co? Przecieї Leo do ciebie dzwoniі.

- Owszem, ale chyba nie wszystko mi wyjaњniі! - zawoіaі Fred, kr№ї№c nerwowo wkoіo. - Co to

wszystko znaczy? Miaі tylko zaopiekowaж siк tob№. Mуwiі, їe trafiі ci siк jakiњ nieprzyjemny klient, wiкc

zabiera ciк z baru! Јadna mi opieka! Niech go kule bij№!

- Sk№d o tym wiesz? - oprzytomniaіa Janie.

- Jeden z jego kowbojуw widziaі, jak wymykaliњcie siк tylnym wyjњciem! - grzmiaі Fred. -

Wytіumacz siк, proszк!

Janie gor№czkowo zbieraіa myњli, nie bardzo wiedz№c, co moїe wyznaж ojcu, a co lepiej przed nim

zataiж.

Wіaњnie w tym momencie usіyszeli trzask drzwi wejњciowych i do kuchni szybkim krokiem wtargn№і

sprawca awantury. Leo wystroiі siк jak na wielkie wyjњcie. Na jego nogach bіyszczaіy nowe kowbojki, miaі na

sobie њnieїnobiaі№ koszulк, a piкknie wyczyszczony stetson wygl№daі tak, jakby przeszedі kuracjк

odmіadzaj№c№. Na widok gniewnej miny Freda, powitalny uњmiech na twarzy Leo natychmiast zgasі.

- Co... co siк staіo? - spytaі, przenosz№c wzrok z Janie na jej nachmurzonego ojca i z powrotem.

Nie czekaj№c na odpowiedџ, podszedі do dziewczyny i odwrуciі jej twarz do њwiatіa.

- A niech go, drania! Oberwie za ten siniak.

background image

- Jaki znowu siniak? - Fred gwaіtownie odwrуciі Janie ku sobie i z niepokojem zacz№і ogl№daж jej

twarz. - Cуrko! Co ci siк staіo? Czy ktoњ raczy mi wreszcie wyjaњniж, co siк dzieje?

- Nie mуwiіaњ ojcu? - zapytaі Leo. Janie pokrкciіa gіow№.

Leo odchrz№kn№і.

- No dobrze, chyba jednak musisz dowiedzieж siк wszystkiego. Usi№dџ, przyjacielu. A wiкc, to

sprawka Clarka. Ale po kolei. W “Shea” byіa rozrуba. Jack Clark spiі siк i groziі Janie noїem. Tylko siк nie

martw, wszystko dobrze siк skoсczyіo - uspokajaі Freda, widz№c jego nagі№ bladoњж. - Musieliњmy

interweniowaж z Harleyem. Przyjechaі Grier i wsadziі Clarka do pudіa. Nie chciaіem ciк straszyж, wiкc

wzi№іem Janie do siebie i zaj№іem siк ni№. To znaczy... zdezynfekowaіem jej zadrapania. - Leo czuі, їe siк

poci.

- Janie! Nic ci nie jest? - spytaі Fred z niepokojem, a gdy pokrкciіa gіow№ z uњmiechem, nieco

uspokojony dodaі: - Przepraszam za mуj wybuch.

- A tak w ogуle, to kto ci o wszystkim powiedziaі?

- Leo nagle oprzytomniaі.

- Jeden z twoich ludzi powiedziaі jednemu z moich kowbojуw, їe widziaі, jak Janie wychodzi od ciebie

wczoraj w nocy tylnym wyjњciem - wyjaњniі Fred.

Oczy Leo zabіysіy groџnie. Wyj№і komуrkк z kieszeni i wykrкciі numer.

- Syd? Proszк powiedzieж Carlowi Turleyowi, їe juї u mnie nie pracuje. I niech zniknie z mojego

rancza, zanim go dorwк! - powiedziaі ostrym tonem i rozі№czyі siк gwaіtownie. - Nie bкdzie jeden z drugim

rozsiewaі paskudnych plotek. Nikt nie ma prawa plotkowaж o Janie!

- zawoіaі gniewnie.

- Dziкkujк, Leo - powiedziaі Fred, z trudem kryj№c wzburzenie. - Musisz mnie zrozumieж. Nieczкsto

zdarza siк, by mкїczyzna braі kobietк do swojej sypialni i... No wiesz.

- I jej nie uwiуdі? - dokoсczyі Leo іagodnie, spogl№daj№c na Janie z czuіoњci№. - Cуї, pewnie to nie

najlepszy moment, ale chyba mogк ci wyznaж, їe wіaњnie to planujк?

- powiedziaі z іobuzerskim uњmiechem.

background image

ROZDZIAЈ DZIESIҐTY

Fred wygl№daі tak, jakby wіaњnie poіkn№і koњж. Poczerwieniaі, zamrugaі oczami i wreszcie

wysapaі:

- Leo, jak by ci to powiedzieж... Leo zachichotaі.

- Fred, rozluџnij siк. Їartowaіem. - Chwyciі Janie za rкkк i przyci№gn№і j№ do siebie. - Janie jest przy

mnie caіkowicie bezpieczna. No, musimy jechaж do s№du. Trzeba zіoїyж zeznania. Wniesiemy sprawк o

pobicie i napad z broni№.

Kompletnie oszoіomiony Fred patrzyі na rozgrywaj№c№ siк przed nim scenк. Twarze tych dwojga

najbliїszych mu na њwiecie ludzi byіy dla niego czytelne jak otwarta ksiкga. Obie zdradzaіy wzajemn№

miіoњж! I to bynajmniej nie bratersk№!

Odchrz№kn№і lekko zakіopotany.

- Moїe najpierw zjedlibyњcie њniadanie? - zaproponowaі sіabo.

Leo zauwaїyі nakryty stуі. Jajka na bekonie, saіatka warzywna, sok, dzbanek z kaw№ i... piernik!

Gіoњno przeіkn№і њlinк i konwulsyjne њcisn№і palce Janie. Jak zahipnotyzowany podszedі do stoіu i siкgn№і

po kawaіek piernika. Ku jego zdumieniu ciasto w niczym nie przypominaіo dotychczasowych wypiekуw Janie.

Nie, ten piernik byі miкkki, puszysty i pachniaі niebiaсsko.

Janie patrzyіa w napiкciu.

Leo powolnym ruchem uniуsі piernik do ust i, jak w scenie z reklamy, ugryzі go z wyrazem poboїnego

skupienia na twarzy.

- Hm - jкkn№і z rozkosz№. Jak w hipnozie, siкgn№і po dїem truskawkowy i posmarowaі trzy kawaіki

ciasta naraz.

- Zapomniaіam o pierniku - szepnкіa Janie do ojca. - Teraz nie pojedziemy do s№du przez najbliїsze

trzy godziny.

- Nie martw siк. W tym tempie wszystko zniknie w dziesiкж minut - zachichotaі Fred.

- Si№dџmy. Dla nas zostan№ jajka na bekonie - odparіa Janie. Czuіa, їe wewnкtrznie promienieje. Oto

jej wysiіki zostaіy wreszcie nagrodzone.

Leo pochіon№і ostatni kawaіek piernika i otworzyі oczy. Spojrzaі na przyjaciуі nieprzytomnie.

- Kto stworzyі to dzieіo? - wykrztusiі.

- Ja - skromnie odparіa Janie.

- Kochanie. Wszyscy wiemy, їe nie bardzo umiesz gotowaж, wiкc nie musisz...

- Nauczyіam siк - przerwaіa pospiesznie Janie. - Marilee powiedziaіa mi, їe nie chcesz mnie, їe mnie

nie zauwaїasz - poprawiіa siк - poniewaї nie umiem gotowaж. No, to wziкіam siк do roboty.

Po twarzy Leo przemkn№і cieс.

- Marilee kіamaіa. - Mocno uњcisn№і dіoс Janie. - Ale to jest najlepszy piernik na њwiecie -

powiedziaі z podziwem, krкc№c gіow№ z niedowierzaniem. - Skoсczone dzieіo sztuki.

Janie uњmiechnкіa siк, nagle onieњmielona.

- Jeњli chcesz, mogк piec dla ciebie piernik choжby codziennie.

- Uh - sapn№і Leo, z rozkosz№ gіaszcz№c siк po brzuchu. - Bкdк wpadaі co dzieс na њniadanie. -

Zerkn№і na Freda. - Oczywiњcie, jeњli Fred pozwoli.

background image

- Fred pozwoli - odparі przyjaciel rzeczowo i wstaі gwaіtownie. - Muszк iњж dogl№dn№ж bydіa.

Byіbym zapomniaі! Jak tam twуj byk, Leo? - zapytaі z niepokojem.

- To tylko kolka. Na szczкњcie tym razem to nie sprawka Clarkуw - odpowiedziaі Leo. - Racja!

Mieliњmy iњж do s№du - przypomniaі sobie. Wstaі. - Dziкki za poczкstunek, kochani. To byіo boskie

przeїycie.

- Juї idziemy, tylko posprz№tam po њniadaniu. Leo, usi№dџ jeszcze na chwilк.

Leo posіusznie usiadі, wodz№c za dziewczyn№ nieprzytomnym wzrokiem. Fred pokrкciі gіow№. Ta

ryba zostaіa zіapana na haczyk, pomyњlaі w duchu. Zaњmiaі siк i wyszedі.

Janie i Leo zіoїyli zeznania w obecnoњci Griera, szeryfa i burmistrza. Okazaіo siк, їe juї poprzedniej

nocy Clark trafiі do aresztu stanowego.

- Jeњli to paсstwa pocieszy, a szczegуlnie fizycznie poszkodowanych - mуwiі Grier do Janie i Leo, gdy

zostali sami - to Clark ma zіamane їebro i pкkniкty obojczyk.

- Mnie to pociesza - odezwaі siк Leo. - Ten facet zbyt szybko zaіatwiі mnie i Harleya.

- Nic dziwnego. Clark ma czarny pas w kilku sztukach walki - wyjaњniі Grier. - Policja zatrzymaіa go

w Victorii, kiedy okazaіo siк, їe uczy recydywistуw i pіatnych mordercуw metod zabijania.

Leo odjкіo mowк.

- To pan jaki ma pas? - zdoіaі wykrztusiж.

- Teї czarny. No i lata praktyki - odparі Grier skromnie. - Poza tym imaіem њwietnego nauczyciela. -

Uњmiechn№і siк do wpatrzonej w niego z podziwem Janie. - To bohater gіoњnego serialu o Straїnikach

Teksasu - wyjaњniі.

- Tak coњ mi siк zdawaіo, їe to kopniкcie z obrotu juї kiedyњ widziaіem! - Leo klasn№і w dіonie.

- Ulubiony atak Chucka - przytakn№і Grier. - Jeњli chodzi o Clarka - spowaїniaі, wracaj№c do tematu -

musimy za wszelk№ cenк zatrzymaж go w areszcie. Jego brat ponoж go odwiedziі. Chce wynaj№ж

renomowanego adwokata. Ciekawe za co, wszyscy wiedz№, їe ma same dіugi. Wsadzimy drania za atak z

broni№ w rкku. No i moїe z czasem znajd№ siк kolejne dowody w sprawie poprzednich wykroczeс.

- Czy John Clark zagraїa Janie?

- Nie - uspokajaі Grier. - Kazaіem go њledziж. Na razie siedzi cicho w Victorii. Jednak to moїe byж

cisza przed burz№, wiкc miejcie siк na bacznoњci - poradziі, їegnaj№c siк z nimi serdecznie.

Leo i Janie wracali do domu. Leo caіy czas zerkaі na dziewczynк nienasyconym wzrokiem. Wreszcie

niespodziewanie zatrzymaі samochуd w poіowie drogi i wyі№czyі silnik.

Caіowali siк zachіannie, gor№czkowo.

Po dіugiej chwili Leo oderwaі usta od nabrzmiaіych warg Janie i szepn№і:

- Jeszcze nigdy tak nie pragn№іem kobiety. Nie jestem w stanie dіuїej ze sob№ walczyж. Muszк ciк

mieж.

- Tu? Teraz? - spytaіa bezgіoњnie.

Leo popatrzyі z powag№ w jej oczy. Jego dіoс zatrzymaіa siк na pіaskim brzuchu Janie.

- I chcк mieж z tob№ dziecko - powiedziaі ledwo dosіyszalnie. - Dla mnie to teї nowe doњwiadczenie -

tіumaczyі, patrz№c w jej szeroko otwarte ze zdumienia oczy.

- Mуj ojciec by ciк zabiі - powiedziaіa wolno Janie, gdy odzyskaіa gіos.

background image

- Moi bracia teї - stwierdziі z krzywym uњmiechem Leo. Zaњmiaі siк i pocaіowaі j№ czule. - Wіaњnie

taki juї mуj los! - zawoіaі. - Musiaіem zadaж siк z dziewic№. Ktуra w dodatku њwietnie gotuje.

- Jeszcze siк ze mn№ nie zadaіeњ - poprawiіa go z nieњmiaіym uњmiechem Janie. Leo uniуsі brew. -

W kaїdym razie... Tylko troszkк.

- A jak nazwiesz to, їe ledwo jestem w stanie funkcjonowaж? Wystarczy, їe o tobie pomyњlк, a moje

zmysіy zaczynaj№ szaleж. Nie jem i nie њpiк. A jeњli uda mi siк zasn№ж, wci№ї mi siк њnisz.

Janie dotknкіa jego ust drї№cymi palcami.

- Moїesz zrobiж ze mn№ wszystko, co zechcesz. Wiesz przecieї.

- Wszystko? - spytaі, a w jego oczach nie byіo nawet њladu wesoіoњci.

Kiwnкіa gіow№. Kochaіa go caіym sercem.

Leo przyci№gn№і j№ mocniej do siebie. Zamkn№і oczy i wci№gn№і w nozdrza jej subtelny,

charakterystyczny zapach. Konwalii? Fioіkуw? Przez dіuїsz№ chwilк milczaі. Wreszcie odsun№і siк i zapi№і

pasy.

Wykrкciі z powrotem w stronк autostrady.

Janie patrzyіa na niego zdziwiona. Byіa pewna, їe Leo zabierze j№ do siebie. Na samo wspomnienie

wczorajszej rozkoszy robiіo jej siк sіabo. Pomyњlaіa, їe gdyby ojciec wiedziaі, po prostu by j№ zabiі. Ale jakoњ

siк nie martwiіa. Dla niektуrych rzeczy warto umrzeж.

Tymczasem Leo wjechaі na gіуwn№ ulicк Jacobsville i zatrzymaі samochуd w pobliїu deptaka, wzdіuї

ktуrego mieњciіy siк najbardziej eleganckie sklepy w miasteczku. Wysiadі i szarmancko otworzyі przed ni№

drzwiczki. Jego oczy byіy skupione, powaїne. Podaі jej dіoс. Bez sіowa poprowadziі j№ w stronк najbardziej

ekskluzywnego sklepu jubilerskiego. Janie poczuіa, їe brakuje jej tchu w piersiach.

- Czym mogк sіuїyж? - spytaі ekspedient, podchodz№c z uњmiechem.

- Chcielibyњmy zobaczyж pierњcionki i obr№czki њlubne - powiedziaі Leo z udawanym spokojem,

mocno њciskaj№c Janie za rкkк i splataj№c swoje palce z jej drї№cymi palcami.

Janie poczuіa, їe miкkn№ jej kolana. Oparіa siк o Leo, by nie upaњж. Podeszli do oњwietlonych

gablotek. Leo pochyliі siк i wskazaі palcem jedn№ z nich. Gdy sprzedawca j№ otworzyі, Leo spojrzaі na Janie z

miіoњci№ i szepn№і:

- Janie, jeњli czujesz to co ja, to czy zechcesz wyjњж za mnie za m№ї?

Janie, nie mog№c wydobyж gіosu, skinкіa jedynie gіow№. Leo powiedziaі:

- Wybierz pierњcionek zarкczynowy i obr№czki.

Sprzedawca dyskretnie odwrуciі siк, by nie byж њwiadkiem tej intymnej sceny. Jeszcze nigdy nie

widziaі, by mкїczyzna tak patrzyі na kobietк.

Janie pochyliіa siк nad pierњcionkami, poіykaj№c іzy wzruszenia, ktуre napіynкіy jej do oczu.

Wzrokiem ominкіa wszystkie okazaіe pierњcionki z lњni№cymi brylantami. Wolaіa coњ eleganckiego i

skromnego zarazem, coњ, co w subtelny sposуb na zawsze bкdzie symbolizowaіo ich miіoњж. Jej wzrok padі

na doњж w№skie obr№czki z biaіego zіota, ozdobione delikatnie wygrawerowanym wzorem. Obok leїaі

pierњcionek zarкczynowy z maleсkim brylancikiem, ktуrego obr№czkк zdobiі podobny wzуr. Spojrzaіa na Leo

i wskazaіa palcem.

- Weџmiemy to - zdecydowaі Leo.

Sprzedawca rozpromieniі siк. Prowizja od sprzedaїy takich skarbуw bкdzie naprawdк wysoka.

background image

- Juї przynoszк miernik. Trzeba bкdzie dopasowaж do paсstwa rozmiarуw - powiedziaі z

zadowoleniem i znikn№і na zapleczu.

Janie przytuliіa siк do Leo ze іzami w oczach.

- Szczкњliwa? - szepn№і.

Skinкіa tylko gіow№. Po chwili spytaіa zduszonym gіosem:

- Czy to nie jest za drogie?

- Nic, co ma nam sіuїyж caіe їycie, nie moїe byж za drogie - odparі Leo z powag№.

Gdy wyszli ze sklepu, Leo przytuliі Janie do siebie.

- A teraz Urz№d Stanu Cywilnego. Musimy ustaliж datк њlubu i zacz№ж kompletowaж dokumenty.

Њ

wiadectwa urodzenia, kserokopie dowodуw. Jeњli nie masz nic przeciwko temu, w њrodк mogіoby juї byж po

wszystkim i... nareszcie bкdziesz moja - dokoсczyі, poї№dliwie patrz№c na jej usta.

- Jesteњ pewien, їe to nie dzieje siк za szybko? - spytaіa Janie lekko oszoіomiona.

- Przykro mi, kochanie, ale albo siк z tob№ oїeniк, albo trzeba bкdzie zamkn№ж mnie w wariatkowie. I

to gdzieњ daleko od Teksasu, їeby mi niczego nie uіatwiaж, kiedy ucieknк. - Pochyliі siк i musn№і ustami jej

wargi. - Ty chyba jednak nie wiesz, jak bardzo ciк pragnк.

Janie odsunкіa siк lekko od niego. Moїe to tylko poї№danie? - pomyњlaіa. Czy to wystarczaj№cy

powуd do maіїeсstwa?

Leo bez trudu wyczytaі z jej twarzy te myњli i odpowiedziaі szybko:

- Janie, ja naprawdк ciк kocham. Nigdy nie poїaіujesz, їe za mnie wyszіaњ.

Spojrzaіa mu w oczy z bezgraniczn№ miіoњci№ i po raz pierwszy powiedziaіa jasno i wyraџnie:

- Dobrze, wyjdк za ciebie.

Leo odetchn№і gікboko. A wiкc staіo siк. Juї wkrуtce rozpoczn№ wspуlne, szczкњliwe їycie. Uj№і

dіoс Janie i ucaіowaі j№ z czci№.

- Zobaczysz, nawet po wielu latach maіїeсstwa nadal bкdziemy czuж pokusк, їeby zatrzymaж

samochуd gdzieњ na bezdroїach - zaњmiaі siк: - Chodџmy! Mamy wiele spraw do zaіatwienia! - zawoіaі i

poci№gn№і j№ do auta.

Wieczorem para narzeczonych odwiedziіa rodzinк, by podzieliж siк z najbliїszymi radosn№

wieњci№/Najpierw powiedzieli Fredowi. Leo z zaskoczeniem patrzyі na absolutny brak zdziwienia na twarzy

przyjaciela. Mіodzi zaprosili Freda i Hettie na oficjaln№ kolacjк nastкpnego dnia, podczas ktуrej miaіy siк

odbyж oficjalne zarкczyny.

Nastкpnie przyszіa kolej na braci Leo. Janie przebraіa siк w piкkn№, jedwabn№ sukniк, a Leo nie mуgі

od niej oderwaж wzroku.

- Ciekawe, czy zaskoczymy twoich braci - zastanawiaіa siк na gіos Janie, gdy siedzieli juї w

samochodzie.

- Aleї sk№d! Oni tylko na to czekaj№ po tym, co siк dziaіo na balu! Juї wtedy wiedzieli, co do ciebie

czujк. Tylko ja dowiedziaіem siк o tym ostatni! - zaњmiaі siк Leo.

- Chyba byіeњ o mnie troszkк zazdrosny - zawtуrowaіa cicho Janie.

- Jestem zazdrosny o wszystko, co odrywa ciк ode mnie. A przede wszystkim o “Shea”. Nie chcк ciк

martwiж, ale chyba bкdziesz musiaіa zrezygnowaж z pracy. Pуjdziemy na kompromis? - mrugn№і do niej.

background image

- Nie potrzebujemy kompromisуw. Juї o tym myњlaіam. Po њlubie i tak bкdк miaіa doњж pracy na

ranczu.

- Nie wymawiaj sіowa “њlub”, bo od razu myњlк o nocy poњlubnej! - zawoіaі Leo z groџnym

bіyskiem w oczach.

- Cуї. Їeby unikn№ж niepoї№danych skojarzeс, moїemy powtarzaж razem tabliczkк mnoїenia -

zaproponowaіa wesoіo Janie.

- O, nie! To mi przypomina o rozmnaїaniu! - zawoіaі Leo, wybuchaj№c gromkim њmiechem.

- No, to moїe zaczniemy planowaж menu na nasze wesele? Mogк upiec piernik.

- Piernik! - wymamrotaі Leo. - Wіaњnie wymуwiіaњ magiczne sіowo! - Nacisn№і na pedaі gazu. -

Moїe Tess upiekіa piernik, jak myњlisz?

background image

ROZDZIAЈ JEDENASTY

Nastкpnego wieczoru na uroczyst№ kolacjк zjechali wszyscy bracia Leo z їonami. Nawet Simon i Tira

przylecieli z Austin specjalnie wyczarterowanym samolotem.

- Musiaіem zobaczyж to na wіasne oczy! - zawoіaі Simon od progu, odpowiadaj№c na zdumienie

maluj№ce siк na twarzy Leo na jego widok.

- Ja teї im z pocz№tku nie wierzyіem - wyznaі Rey, - Nie jesteњmy niedowiarkami, ale Leo, zmieniіeњ

siк nie do poznania w ci№gu ostatniego miesi№ca!

- Co siк staіo, Janie? - spytaі Cag z trosk№, wskazuj№c na posiniaczony policzek dziewczyny.

- Pobiі mnie taki jeden іajdak. Ale on teї nie wyszedі z potyczki caіo - odparіa Janie, przytulaj№c siк do

Leo.

- Pуџniej opowiecie nam wszystko ze szczegуіami. Na razie mamy waїniejsze sprawy do omуwienia -

wtr№ciіa stanowczo Tess.

- Musimy jeszcze dzisiaj rozesіaж zaproszenia poczt№ elektroniczn№ - zawoіaі entuzjastycznie Cag,

wyjmuj№c z kieszeni gotow№ listк goњci.

- Postanowiіem zaprosiж orkiestrк symfoniczn№. Mam gdzieњ w notesie numer dyrygenta - odezwaі

siк Rey, otwieraj№c walizkк.

- Przy okazji moїemy zamуwiж przez Internet sukniк z Neimana - Marcusa w Dallas - dodaі Corrigan. -

Musimy tylko zmierzyж Janie. Jaki rozmiar nosisz? Trzydzieњci szeњж?

Janie zdoіaіa tylko skin№ж gіow№.

- Wyњlк jeszcze dziњ mail do gazety - cieszyіa siк Tess.

- Wtedy zd№ї№ na wtorek. Potrzebujemy tylko zdjкcie.

- Bez ostrzeїenia bіysnкіa lampa bіyskowa. - Jeszcze raz, Janie, uњmiechnij siк, skarbie. - Janie

uњmiechnкіa siк mechanicznie i flesz bіysn№і powtуrnie.

- Moїemy teї zawiadomiж lokaln№ stacjк telewizyjn№ - zawoіaіa Meredith w uniesieniu. - Musimy siк

tylko poњpieszyж! Chodџmy do gabinetu!

Kobiety ruszyіy w stronк schodуw.

- Zaraz! Chwileczkк! - Janie wreszcie odzyskaіa gіos.

- Tak? - Wszystkie zatrzymaіy siк w pуі kroku.

- To mуj њlub i... moje wesele - wyb№kaіa Janie, na prуїno staraj№c siк mуwiж stanowczo.

- Oczywiњcie, skarbie - uspokajaj№cym tonem powiedziaіa Tira. - Jeњli chodzi o przyjкcie weselne, to

moїe odbyж siк tutaj - dodaіa na tym samym oddechu, - Nie s№dzicie? Tylko zatrudnimy firmк cateringow№.

Cag siк tym zajmie.

I zapominaj№c zupeіnie o Janie, jej przyszіe szwagierki pobiegіy na gуrк, zaњ mкїczyџni zgrupowali

siк w holu, gіoњno rozprawiaj№c i machaj№c rкkami. Dopiero teraz Janie zauwaїyіa, їe w progu stoi ojciec z

Hettie. Oboje patrzyli na rozgrywaj№c№ siк przed nimi scenк w gікbokim szoku.

- Nie zwracajcie na nich uwagi - powitaі ich Leo, podchodz№c z Janie. - Zajmuj№ siк organizacj№

њ

lubu. Okazuje siк, їe to bкdzie wielkie przedsiкwziкcie. Telewizja i te sprawy - dodaі, szczerz№c zкby. -

Oczywiњcie moїecie wpaњж!

Janie daіa mu kuksaсca w bok.

background image

- To miaіo byж skromne, kameralne przyjкcie w rodzinnym gronie! Obiecaіeњ!

- Sama im to powiedz, kochanie!

Hettie nie wytrzymaіa i wybuchіa њmiechem. Zdesperowana Janie popatrzyіa na opiekunkк.

- Nie patrz tak na mnie, rybko - z trudem wydusiіa Hettie. - Moїe tego nie pamiкtasz, ale wszystkie

њ

luby braci Hart byіy gіoњne w caіej okolicy. Leo tak samo spiskowaі przy organizowaniu przyjкж weselnych

dla Dorie, Tiry, Tess i Meredith. Nadszedі sіodki czas na rewanї.

- Obawiam siк, їe Hettie trafiіa w dziesi№tkк - powiedziaі Leo z szerokim uњmiechem. - Ale spуjrz na

to z dobrej strony, najdroїsza. Moїemy usi№њж sobie spokojnie i czekaж na rozwуj sytuacji. Oni zajm№ siк

kaїdym drobiazgiem.

- A moja suknia? - niepokoiіa siк Janie.

- Moїesz im zaufaж. Dziewczyny maj№ doskonaіy gust. Na ogуі! - zaњmiaі siк Leo.

Њ

lub byі iњcie krуlewski. Mimo їe przygotowania trwaіy zaledwie kilka dni i їe zbliїaіo siк Boїe

Narodzenie, wszystko poszіo jak po maњle. Zaproszono ministra, szefa telewizji, napisano artykuі do gazety,

posіano krуtki film do wiadomoњci telewizyjnych. Suknia przybyіa w nocy poczt№ kuriersk№, pierњcionek i

obr№czki z samego rana zostaіy odebrane przez њwiadka, a firma cateringowa zajкіa siк przyjкciem z podziwu

godnym smakiem i profesjonalizmem. Nic, absolutnie nic, nie zawiodіo. Nawet pogoda byіa piкkna, jak na

zamуwienie.

Oczywiњcie nie mogіo zabrakn№ж rуwnieї baldachimu przybranego kwieciem, pod ktуrym mіodzi

zіoїyli maіїeсsk№ przysiкgк.

- Jesteњ najpiкkniejsz№ pann№ mіod№ na њwiecie. Bкdк ciк czciі i kochaі aї do њmierci - szepn№і

Leo. A gdy przyszedі czas, by ucaіowaж pannк mіod№, zіoїyі na ustach Janie drї№cy pocaіunek.

Wњrуd rozentuzjazmowanych okrzykуw i oklaskуw, mіoda para poprowadziіa goњci do domu na

przyjкcie weselne.

Uczta byіa wystawna, alkohole wyborne, dania wyrafinowane i niepowtarzalne. Oczywiњcie nie obyіo

siк bez szalonych taсcуw i swawoli. Jednak mіodej parze nie w gіowie byіa caіonocna zabawa. Gdy minкіa

pуіnoc, instrumenty zostaіy dyskretnie schowane, przedstawiciele mediуw subtelnie wyproszeni, a goњcie

domyњlnie, jeden po drugim, opuњcili progi domu nowoїeсcуw.

Nareszcie zostali sami.

Leo spojrzaі na swoj№ їonк pіomiennym wzrokiem.

- Teraz bкdziesz juї tylko moja - szepn№і, bior№c j№ na rкce. Zaniуsі j№, lekk№ jak piуrko, na gуrк

do sypialni.

Zamkn№і drzwi na klucz, zasun№і zasіony i wyі№czyі telefon.

- Nie bуj siк mnie - powiedziaі, widz№c niepewnoњж maluj№c№ siк na twarzy Janie. - Bкdк delikatny

- szepn№і, caіuj№c j№ czule.

Najpierw na podіogк wolno opadі welon i wianuszek z konwalii, potem na toaletce znalazіy siк

niezliczone szpilki do wіosуw. Nastкpnie Leo zdj№і z Janie sukniк z trenem i halkк, gorset, poсczochy i

wytworn№, jedwabn№ bieliznк. Jego oczy i usta przez caіy czas mуwiіy dziewczynie, їe jest najcenniejszym,

najbardziej zachwycaj№cym skarbem.

Gdy juї oboje byli nadzy, Leo delikatnie poіoїyі Janie w jedwabnej poњcieli.

Drїaіa z poї№dania i niepokoju.

background image

Pochyliі siк i ucaіowaі jej brzuch, uciszaj№c t№ cich№ pieszczot№ jej lкk. I nagle ogarn№і j№

caіkowity spokуj. Z radoњci№ czekaіa na cielesne speіnienie ich wzajemnej miіoњci.

A potem ich ciaіa koіysaіy siк w jednym, wspуlnym rytmie.

Janie poczuіa nagіy bуl, ktуry niby ostrze przenikn№і jej wnкtrze. To trwaіo zaledwie moment, bo juї

po chwili ogarnкіa j№ niewysіowiona rozkosz.

Nie wiedziaіa, czy trwaіo to jedynie minuty, czy caі№ wiecznoњж.

W koсcu speіniіo siк.

Oboje drїeli, a Janie poczuіa іzy na swoim policzku i nie wiedziaіa, czy jej, czy jego. Niewaїne.

Stanowili jedno.

- Jak siк pani miewa, pani Hart? - szepn№і Leo, patrz№c z miіoњci№ w jej oczy.

- Doskonale, a pan? - odparіa i przytuliіa siк do niego tak mocno, jakby od tego zaleїaіo jej їycie. Nigdy

nie przypuszczaіa, їe miіoњж fizyczna moїe byж tak wspaniaіa i їe od pierwszego razu czeka j№ tyle rozkoszy.

- Cуї to za noc - westchn№і Leo, gіaszcz№c jej aksamitn№ skуrк. - Nie wiedziaіem, їe seks moїe byж

tak piкkny. Jeszcze nigdy mi siк to nie zdarzyіo. My naprawdк siк kochaliњmy, Janie. Wiesz, co prуbujк ci

powiedzieж?

- Їe mnie kochasz?

- Tak. Kocham ciк. Caіym sercem. Zrozumiaіem to wtedy, gdy zleciіem ci to zadanie w “Shea”. A

potem, kiedy zaatakowaі ciк Clark, zdaіem sobie sprawк, їe gdybym ciк straciі, umarіbym. Od tamtego

momentu do њlubu zostaі juї tylko krok.

- A ja kocham ciк od dwуch lat - szeptem odparіa Janie, gіaszcz№c jego twarz. - Od kiedy przyniosіeњ

mi tк zwiкdі№ stokrotkк. Pamiкtasz? A ja nie zamieniіabym tego nкdznego kwiatka na їaden, choжby

najpiкkniejszy, bukiet њwiata.

- Strasznie siк z ciebie naњmiewaіem. - Leo pokrкciі gіow№ z їalem. - Byіem najwiкkszym idiot№ na

њ

wiecie. Wybaczysz mi to, najdroїsza?

- Zastanowiк siк. W porz№dku, ale pod jednym warunkiem! Musisz kochaж siк ze mn№ co noc. I

przez caі№ noc! Przynajmniej przez pierwszy rok maіїeсstwa - dokoсczyіa, marszcz№c nosek. - Potem siк

zastanowiк!

- Masz to jak w banku - rozeњmiaі siк Leo. - Moїe zaczniemy od zaraz, їoneczko?

Nowy rok rozpocz№і siк dramatycznymi wydarzeniami. John Clark, usiіuj№c zdobyж pieni№dze na

renomowanego adwokata dla brata, dokonaі napadu na bank. Na szczкњcie straїnicy byli lepsi od niego. Clark

strzelaі, prуbuj№c siк broniж, ale chybiі. Jego przeciwnicy strzelali celniej, a jeden strzaі okazaі siк њmiertelny.

Jack Clark, wbrew staraniom zastкpcy naczelnika policji, Griera, uzyskaі zgodк na wziкcie udziaіu w

pogrzebie brata. Wykorzystaі oczywiњcie okazjк, by uciec i jak dot№d nadal pozostawaі na wolnoњci.

Caіe Jacobsville aї wrzaіo od tych szokuj№cych wieњci. Leo nie odstкpowaі Janie na krok, wiedz№c,

ї

e mњciwy Jack moїe szukaж rewanїu. Zreszt№ przebywanie caіy czas z їon№ staіo siк nowym zwyczajem Leo.

Mіodzi maіїonkowie spкdzali razem caіe dnie. Oczywiњcie, zgodnie z їyczeniem Janie, ci№gle chodzili

niedospani.

- Nie wiem, czy ci mуwiіam, kochanie - szepnкіa Janie wtulona w mкїa. - Marilee dzwoniіa do mnie

wczoraj.

background image

- Leo zesztywniaі. - Nie denerwuj siк, chciaіa nas tylko przeprosiж. Wybiera siк do Londynu, by

odwiedziж babciк.

- Nie wiem, czy to dla mnie wystarczaj№co daleko - odparі chіodno Leo.

- Chyba musimy jej wybaczyж, kochanie. Moїe gdyby nie ona, nie bylibyњmy dzisiaj razem? - Janie

uњmiechnкіa siк promiennie. - Їyczyіam jej dobrej podrуїy.

- A wiкc niech jej bкdzie na zdrowie - zgodnie powiedziaі Leo. - Sіyszaіaњ, їe Cash Grier zakochaі siк

w Tippy Moore? - zapytaі po chwili. - Judd i Christabel znуw s№ razem.

- Tak. Choж nie jestem pewna, czy Grier wіaњnie takiej kobiety potrzebuje. - sennie odparіa Janie. - Do

niego pasowaіaby jakaњ ciepіa, sіodka osoba. A Tippy to ponoж harpia.

- Co ty moїesz wiedzieж o harpiach, najdroїsza? - zaњmiaі siк Leo. - Jesteњ jedn№ z najsіodszych,

najlepszych istot, jakie znam. Oczywiњcie, oprуcz mnie - zachichotaі.

- Leo! Nie grzeszysz skromnoњci№!

- Ale przecieї sama nieraz tak mуwiіaњ! Ostatnio godzinк temu!

Janie wybuchіa њmiechem.

- No dobrze, muszк przyznaж, їe jesteњ sіodki. Ale teraz daj mi spaж.

I po chwili Janie zasnкіa z bіogim uњmiechem na ustach.

Leo patrzyі na њpi№c№ їonк z bezgraniczn№ miіoњci№, wci№ї nie mog№c uwierzyж w swoje

szczкњcie.

- Marzenia - nagle usіyszaі cichy szept Janie.

- Sіucham, kochanie? - Nachyliі siк do jej ust.

- Marzenia siк speіniaj№ - wyszeptaіa przez sen.

- Tak, kochanie. Marzenia siк speіniaj№ - szepn№і Le i zasn№і.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Diana Palmer Long tall Texans 25 Spełnione marzenia Lionhearted
Palmer Diana Long tall Texans 25 Spełnione marzenia (Harlequin Romans 761)
Palmer Diana Texas 25 Spelnione marzenia
25 Long tall Texans Palmer Diana Spełnione marzenia
Palmer Diana Spełnione marzenia
Palmer Diana Spełnione marzenia
Palmer Diana Spełnione marzenia
Palmer Diana Spełnione marzenia
Palmer Diana Spełnione marzenia
Spełnione marzenia Palmer Diana
Diana Palmer Spełnione marzenia
POLSKA Kraina Spełnianych Marzeń
Niech się spełnią marzenia me, Teksty piosenek, TEKSTY
Spełnienia marzeń pod puchową poduchą

więcej podobnych podstron