George Byron
George Byron uważany był za bożyszcze europejskich
romantyków, a Kazimierz Brodziński stawiał go na
równi z Szekspirem. Pisał on, iż "Szekspir jest
największym malarzem wyszłych z duszy charakterów,
Byron zaś najdzielniejszym obrazem namiętności wieku
naszego". Twórczość angielskiego poety daleka bowiem
była od wczesnoromantycznego sentymentalizmu,
podobnie zresztą jak i jego impulsywne życie, które nie
mieściło się w sztywnych ramach angielskiej pruderii.
Urodził się w 1788 roku jako syn lekkomyślnego
arystokraty, który zmarnował majątek swoich dwóch
kolejnych żon i po śmierci zostawił synowi jedynie długi
i sperendę na tytuł lordowski. Byronowie należeli do
najstarszej szlachty angielskiej i początki ich rodu
sięgały XI wieku, czyli czasów Wilhelma Zdobywcy.
George tytuł przejął po swoim stryjecznym dziadzie
Williamie, człowieku pełnym pychy, gwałtownym i
samowolnym.
Matka poety, z domu Gordon, spokrewniona po kądzieli
z królewską rodziną Stuartów, była także kobietą
gwałtowną, wpadającą bardzo często z jednej
skrajności w drugą. Jej ojciec i dziadek zakończyli życie
śmiercią samobójczą, co nie pozostało bez wpływu na
jej labilne nastroje. Rozpuszczała swego syna do
niemożliwości, ale czyniła to w sposob tak natrętny, iż
wybuchały pomiędzy nimi ustawiczne kłótnie. Nie
mogła mu przypuszczalnie darować, że jest ułomny i
utyka na jedną nogę, chociaż sama była tej ułomności
bezpośrednią przyczyną. Nie chcąc bowiem korzystać z
pomocy położnej, ścisnęła przy porodzie niemowlę tak
mocno za lewą kostkę, iż już na zawsze noga w tym
miejscu pozostała osłabiona. Mimo to George wyrósł na
niezwykle przystojnego młodzieńca, a jego lekkie
kalectwo dodawało mu nawet swoistego uroku.
Pierwszą miłością jego życia była Mary Duff, w której
kochał się mając osiem lat. "Jakże, do diabła, mogło się
to tak wcześnie przytrafić? - pisał później. - Od czego
mogło się to zacząć? Z całą pewnością trzeba było
jeszcze lat, zanim zaczęły się jakieś erotyczne myśli. A
jednak moja niedola, moja miłość do tej dziewczynki
była tak gwałtowna, że chwilami powątpiewałem, czy
kiedykolwiek później byłem naprawdę zakochany. W
każdym razie po wielu latach wieść o jej małżeństwie
podziałała na mnie jak uderzenie pioruna, omal nie
udusiłem się ku przerażeniu mojej matki, a także
zdziwieniu i niedowierzaniu wszystkich. Jest to dla mnie
zagadkowy fenomen i takim pozostanie do końca mego
życia".
Mając lat dwanaście kochał się także w swojej kuzynce
Margaret Parker, dziewczynie o greckiej twarzy i
olbrzymich czarnych oczach. Nieszczęściem Margaret
umarła na skutek upadku z konia, podczas którego
uszkodziła sobie kręgosłup. Byron jej śmierć przeżył
bardzo boleśnie. "Nie przypominam sobie nic, co
mogłoby dorównać tej czystej urodzie mojej kuzynki
lub słodyczy charakteru, jaką roztoczyła w krótkim
okresie naszej zażyłości. Wyglądała, jakby powstała z
tęczy - była pięknością i spokojem" - zwierzał się w
swoim pamiętniku.
Kiedy ukończył trzynaście lat, oddano go do elitarnej
szkoły średniej w Harrow. Uczył się dobrze, dużo czytał,
z powodzeniem występował w szkolnym teatrze.
Zawierał także pierwsze w swym życiu przyjaźnie.
Kochał się wtedy w Mary Robertson, a także w starszej
od siebie o trzy lata kuzynce Mary Chaworth. Płocha
dziewczyna bawiła się jedynie jego uczuciem i po
dwóch latach poślubiła człowieka znacznie od siebie
starszego. Męża z pewnością nie kochała, gdyż ich
małżeństwo rozpadło się po kilku latach.
Zamążpójście Mary zbiegło się w czasie z rozpoczęciem
przez Byrona studiów na uniwersytecie w Cambridge.
Miał wtedy lat siedemnaście. "Czyniłem bardzo szybkie
postępy w zdrożnościach, ale nie przypadły mi do
smaku. Albowiem moje młodzieńcze namiętności były
wprawdzie przesadnie gwałtowne, ale były też
skoncentrowane, nie poddawały się dzieleniu czy
rozproszeniu. Z osobą czy też dla osoby, którą
kochałem, gotów byłem świat rzucić lub stracić. A
chociaż temperament mój z natury rzeczy nie dawał mi
spokoju, nie potrafiłem bez obrzydzenia brać udziału w
rozwiązłości, która tam podówczas panowała. A
przecież to właśnie obrzydzenie i samotność mego
serca rzuciły mnie w objęcia wyskoków, być może
bardziej fatalnych aniżeli te, których chciałem uniknąć,
rzucając mnie równocześnie w objęcia namiętności,
które były wprawdzie rozpowszechnione, ale jedynie
mnie mogły zaszkodzić" - napisał po kilku latach.
Pracował jednak dużo i wydał drukiem trzy tomy
poezji: Wiersze ulotne, Poezje okolicznościowe i
Godziny próżnowania.
Studia ukończył ostatecznie w 1809 roku i po
osiągnięciu pełnoletniości zajął należne mu miejsce w
Izbie Lordów. Kiełkować w nim wszakże począł projekt
podróży na Bliski Wschód. Jego przyjaciel, który w
ciągu jednej nocy wygrał w karty olbrzymią sumę
pieniędzy, pożyczył mu pięć tysięcy funtów, które
pozwoliły rozpocząć wymarzoną podróż.
Wiodła ona przez Hiszpanię, Włochy, Albanię, Grecję i
Turcję. W Sewilli poznał pewną Hiszpankę, o której
pisał do matki: "Mieszkaliśmy w domu dwóch dam
hiszpańskich, z których starsza była piękna, młodsza
zaś milutka. Swoboda obyczajów panujących tutaj
powszechnie nieco mnie uderzyła. W ciągu dalszych
obserwacji spostrzegłem, że powściągliwość nie jest
znamienną domeną Hiszpanek... Starsza zaszczyciła
Twojego niegodnego syna iście niezwykłymi
względami".
W Kadyksie adorował córkę admirała Cordovy. Uważał,
że dziewczyna była bardzo ładna, miała hiszpańską
urodę, znacznie bardziej uwodzicielską niźli angielska.
Czynił jej zapewne jakieś propozycje, gdyż doszedł do
zaskakujących wniosków: "Pozwolę sobie zanotować,
że intryga jest tu najważniejszą sprawą życia;
wychodząc za mąż kobieta wyzwala się od wszelkiego
skrępowania, ale sądzę, że zachowują się dość
cnotliwie przed ślubem. Jeżeli ktoś zwraca się do
młodej Hiszpanki z propozycją, za którą w Anglii
najłagodniejsza dziewica dałaby w gębę, wtedy
dziękuje ona za zaszczyt, który chce się jej
wyświadczyć, i odpowiada: Proszę poczekać, aż wyjdę
za mąż, a będę nad wyraz szczęśliwa".
Byron nie miał jednak czasu czekać, aż dziewczyna
wyjdzie za mąż, i popłynął na Maltę. Zabawił tam kilka
tygodni wyłącznie dla Konstancji Spencer Smith, córki
byłego angielskiego ambasadora. "W czasie pobytu
mego na Malcie z nią jedynie prawie cały czas mój
przepędzam. Jest to piękna, powabna i bardzo
oryginalna kobieta" - pisał. Nie wiadomo dlaczego
nazywał ją Florencją.
W Grecji kochał się natomiast z Teresą Macri, córką
słynnej z piękności Greczynki Teodory. Poznał tam
także tragicznie zmarłą dziewczynę imieniem Thyrza,
której życie i śmierć pozostają do dzisiaj tajemnicą.
Powróciwszy w 1812 roku do Anglii, po trzech
tygodniach pochował swoją matkę i jednego z
najbliższych przyjaciół. Otrząsnąwszy się z nieszczęść
złożył u wydawcy ironiczno-szyderczą powieść poetycką
Wędrówki Childe Harolda, w której zawarł wrażenia ze
swojej podróży i która stała się programowym
manifestem europejskiego romantyzmu. Powieść ta
spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem czytelników,
zwłaszcza zaś kobiet.
Głośnym echem odbiły się także dwie mowy Byrona
wygłoszone w parlamencie brytyjskim: jedna w obronie
robotników tkackich i druga w obronie
dyskryminowanych katolików w Irlandii.
Sława, którą zyskał jako polityk i poeta, zaprowadziła
go do wytwornego salonu libertyńskiej lady Melbourn.
W salonie tym rozprawiano przede wszystkim o
skandalach i o miłości i nic przeto dziwnego, iż nawiązał
tam romanse z lady Jersey, lady Oxford i przede
wszystkim z lady Caroline Lamb. Ten ostatni przyniósł
mu zresztą wiele zgryzoty i kłopotów. Lamb była w nim
do tego stopnia zakochana, że bezustannie nachodziła
go w domu, a kiedy zamykał się i nie chciał jej wpuścić,
czekała cierpliwie pod drzwiami, nieraz przez całą noc.
Chcąc się od niej uwolnić, zaczął myśleć o małżeństwie.
Zamierzał oświadczyć się lady Katarzynie Annesley, ale
doszedł do wniosku, że "Katarzyna jest piękna, ale
młodziutka i jak się wydaje głupiutka... Jest rzeczą
wielce prawdopodobną, że nie będzie mnie kochała, jak
też i to, że ja jej nie będę kochał". Zdecydował się
zatem poprosić o rękę Annę Anabellę Milbanke.
Anabella, po dłuższym namyśle, oświadczyny przyjęła i
w styczniu 1816 roku odbył się ich ślub.
W niespełna rok po ślubie urodziła się córka Ada.
Małżeństwo nie należało do udanych. Anna miała umysł
niezwykle przyziemny i największą przyjemność
stanowiło dla niej rozwiązywanie zadań
matematycznych. Nie rozumiała absolutnie swojego
męża, który prowadził mało uregulowany tryb życia, i
doszła w końcu do wniosku, iż jest on niespełna
rozumu. Pod namową swojej matki, bezpośrednio po
urodzeniu córki, zażądała zatem separacji.
Decyzję tę przyśpieszył z pewnością głośny romans
poety z jego przyrodnią siostrą Augustą Leigh. Augusta
była córką ojca Byrona z jego pierwszego małżeństwa,
o pięć lat starszą od swego brata. Od 1807 roku była
zamężna i miała kilkoro dzieci. Jej małżeństwa nie
można uznać za szczęśliwe. Zaniedbywana przez
hulaszczego i lekkomyślnego męża, w sześć lat po
ślubie nawiązała romans z bratem. Byli sobie bardzo
bliscy i poeta pisał, że "obawia się, iż ta przewrotna
namiętność jest jego najgłębszą ze wszystkich". Ich
wzajemny stosunek, który był dotąd publiczną
tajemnicą, Anabella nagłośniła do tego stopnia, że
przeciwko poecie wysunięto oficjalne oskarżenie o
kazirodztwo. W tej sytuacji postanowił opuścić Anglię i
w cztery miesiące po odejściu żony wsiadł na statek
płynący do Ostendy.
W podróży towarzyszyła mu Clare Clairmont,
osiemnastoletnia pasierbica filozofa Godwina, która w
Szwajcarii zaszła z poetą w ciążę. Z faktu tego
tłumaczył się nie przed Anabellą, lecz przed Augustą:
"Co do wszystkich tych kochanek, Bogu dzięki, że
miałem tylko jedną. No, nie łaj; ale cóż ja mogłem
zrobić? - głupia dziewczyna, wbrew wszystkiemu, co
mówiłem i robiłem, chodziła za mną i miałem diabelnie
ciężkie zadanie z przekonaniem jej, żeby powróciła do
domu; ale wreszcie sobie pojechała. Otóż Najdroższa,
mówię Ci jak najszczerzej, że nic na to nie mogłem
poradzić, że zrobiłem wszystko co mogłem, by temu
zapobiec, a wreszcie położyłem temu kres. Nie byłem
zakochany i nie zostało we mnie miłości dla nikogo; ale
dość trudno mi było odgrywać stoika wobec kobiety,
która przywlokła się z odległości ośmiuset mil po to, by
mnie odfilozofować".
Odprawiwszy nie kochaną już Clare do Anglii, Byron
przez Mediolan i Weronę ruszył do Wenecji. W
międzyczasie opublikował trzecią pieśń Wędrówek
Childe Harolda, w której gorzkie słowa skierował pod
adresem swej żony, uważając, iż został przez nią nie
zrozumiany i skrzywdzony. Anabella Milbanke,
przeczytawszy je, napisała w liście do lady Lindsay:
"Jego aluzje do mnie w Childe Haroldzie są zimne i
okrutne... Powiedziano w tym poemacie, że jego
dziecko będzie uczone nienawiści do niego. Mogłabym
świadczyć się opinią wszystkich, którzy słyszeli, jak
mówiłam o nim, a jeszcze bardziej świadczyć się moim
własnym sercem, że w żadnym momencie nie
wspominałam mojej krzywdy inaczej jak tylko ze
wzruszeniem i smutkiem. Ale jak długo żyję moim
głównym zadaniem będzie prawdopodobnie wspominać
go niezbyt łaskawie".
Córka Ada, którą opuścił, jak miała cztery miesiące, a
która nigdy potem nie widziała ojca, rosła mimo to w
cieniu jego wielkości. Umarła później, tak jak on, w
trzydziestym szóstym roku życia i, na własne żądanie,
pochowana została obok jego trumny.
Przybywszy do Wenecji Byron już po trzech dniach
napisał do przyjaciela: "Nabyłem dwa przedmioty:
gondolę i przyjaciółkę". Przyjaciółką była Marianna
Segate, żona kupca, u którego poeta wynajął
mieszkanie. Uważał, że jest podobna do antylopy. Miała
regularne rysy, orli nos, małe usta i ogromne, czarne
oczy. Zakochała się w poecie od pierwszego wejrzenia,
a jej starszy o trzydzieści lat mąż sprzyjał temu
związkowi, gdyż przynosił mu on wymierne korzyści
finansowe. "Moralność włoska jest najdziwniejszą, jaką
kiedykolwiek spotkałem - pisał poeta. - Przewrotność
nie tylko w praktyce, ale i rozumowaniu bardzo u
kobiet zabawna. Potępiają one sam fakt małżeńskiej
niewierności, ale za wytłumaczenie służy im miłość,
którą czują do kochanka".
Po pewnym czasie związek z kupcową począł go nużyć,
gdyż zainteresował się powabną żoną pewnego
piekarza - Margheretą Cogni. Spotykał się z nią coraz
częściej i zazdrosna Marianna musiała pogodzić się z
istnieniem rywalki. Faktu tego nie zaakceptował jednak
jej mąż, który podał lorda do sądu pod zarzutem, że
zaniedbuje on jego żonę. Oskarżenie na szczęście
upadło i do domu Byrona wprowadziła się Marghereta
Cogni. Zadomowiła się ona do tego stopnia, iż poczęła
czynić gwałtowne sceny zazdrości, aż zdenerwowany
tym poeta odesłał ją piekarzowi.
W tym samym czasie Clare Clairmont przysłała do
Wenecji roczną, nieślubną córkę Byrona Allegrę, którą
poeta za pośrednictwem angielskiego konsula umieścił
w klasztorze, zapisując jej odpowiednie wyposażenie w
swoim testamencie.
W początkach 1819 roku Byron nawiązał flirt z
sześćdziesięcioletnią właścicielką salonu literackiego
Mariną Querini, hrabiną Benzon. Ta przywiędła już
piękność była nadal kobietą niezwykle namiętną i
zdołała pozyskać jego względy. Być może, iż
przypomniał mu się jego romans z Augustą, gdyż syn
hrabiny Wiktor był wynikiem jej związku z własnym
bratem, a na dodatek romansował on ze swoją
zamężną siostrą.
W salonie Mariny Benzon Byron poznał także
młodziutką Teresę Gamba, żonę
sześćdziesięciopięcioletniego hrabiego Aleksandra
Guiccioli. Sprawy potoczyły się niezwykle prędko, o
czym relacjonowała w swym pamiętniku młoda
hrabina: "Stary gondolier zjawił się z karteczką... i
zabrał mnie do gondoli Mylorda, w której ten czekał i
razem pojechaliśmy do jego pałacu. Byłam dość silna,
by oprzeć się w czasie tego pierwszego spotkania sam
na sam, ale byłam na tyle nierozważna, że
powtórzyłam je następnego dnia, kiedy to złamał się
mój opór - jako że Byron nie był człowiekiem, któremu
wystarczałyby sentymenta. A po tym pierwszym kroku
zabrakło dalszych przeszkód w dniach następnych".
Młoda, egzaltowana hrabina zakochała się bez pamięci
w ekscentrycznym poecie i przekonała męża, że ze
względów zdrowotnych musi jakiś czas pozostać w
Wenecji. W ten sposób Byron zyskał nową kochankę.
"Jestem funkcjonariuszem u hrabiny Guiccioli - pisał do
swego przyjaciela - ale tutaj moralność jest wszędzie
taka sama. W Faenzy mieszka lord ze śpiewaczką
opery, a w tym samym mieście jakiś książę
neapolitański służy małżonce tamtejszego burmistrza".
Po pewnym czasie hrabia, któremu Byron odmówił
okazjonalnej pożyczki, zabrał żonę do Rawenny.
Hrabina natychmiast ciężko zachorowała i poeta
pośpieszył ją odwiedzić. Po jego przyjeździe choroba
minęła, o czym Byron donosił w liście do Augusty:
"Piszę z Rawenny. Przybyłem tu dla hrabiny Guiccioli,
dwudziestoletniej dziewczyny, zamężnej od jakiegoś
roku z bardzo bogatym sześćdziesięcioletnim starcem.
Ubiegłej zimy miałem z nią romans według dawnych
dobrych obyczajów włoskich. Źle się czuła i w maju
wezwała mnie tu; siedzę więc w Rawennie od dwóch
miesięcy. Jest ładna, bardzo zalotna, niesamowicie
próżna i ogromnie afektowana. Dość inteligentna, bez
żadnych zasad moralnych, za to ma sporo wyobraźni i
trochę namiętności. Dla nasycenia swojej próżności
uparła się, żeby mnie ściągnąć z Wenecji i udało jej się
to, a skoro stała się głównym tematem tutejszych
rozmów towarzyskich, bardzo to pomogło jej zdrowiu".
Hrabia Guiccioli zaczął w końcu podejrzewać, że żona
go zdradza, i rozgłaszać to publicznie. Wynurzenia
zdradzonego małżonka były jednak czymś zupełnie
niepojętym dla włoskiej opinii publicznej, która
potraktowała je jako złamanie obowiązujących
konwenansów towarzyskich. Obrażona Teresa wniosła
do sądu pozew rozwodowy, a sąd zalecił małżonkom
czasową separację z zastrzeżeniem wszakże, aby żona
mieszkała przez ten czas u swojej rodziny.
Opieka ta uwolniła na krótko Byrona od jego kochanki i
począł wtedy uwodzić piękne wieśniaczki, wśród
których szczególnie upodobał sobie jedną, imieniem
Marta. Była to dziewczyna ładna i świeża, o ciemnych
włosach spadających lokami po obu stronach głowy.
Ojciec i brat Teresy wprowadzili go w tym czasie do
organizacji karbonarskiej, ale karbonariusze, mimo
powszechnego zapału Włochów, wykazali swą
niezdolność do walki. W rezultacie do Rawenny
wkroczyły wojska austriackie i rozpoczęły się masowe
aresztowania. Hrabiowie Gamba skazani zostali na
wygnanie i musieli wyjechać do Toskanii. Towarzyszyła
im Teresa, za którą podążył Byron.
W Pizie dosięgła go smutna wiadomość o śmierci
Allegry, która zmarła na febrę. Ciało jej kazał przewieźć
do Anglii i pochować w kościele w Harrow. Spoczęło
tam bezimiennie: zarząd kościoła nie zgodził się na
umieszczenie tablicy z imieniem nieślubnego dziecka.
Pod koniec 1822 roku Gambowie wraz z Byronem
przenieśli się do Genui. Poetę poczynały w tym czasie
fascynować wiadomości o powstaniu greckim i
dojrzewała w nim myśl, aby wyruszyć do Grecji. Teresa
Guiccioli stawała się zresztą coraz większym ciężarem,
a jej histeryczne reakcje przypominały mu reakcje
matki i żony. Aby oderwać się od męczącej kochanki,
nawiązał krótki romans z Margheritą Power hrabiną
Blessington, żoną lorda Gardinera, która wraz z mężem
i kochankiem Alfredem d'Orsay przyjechała właśnie z
Londynu do Genui. Była to niezwykle przystojna i
elegancka Irlandka, która pisywała romanse atakujące
purytańską hipokryzję. Być może gdyby poznali się
wcześniej, Byron nie pojechałby do Grecji. Wyznał
bowiem Marghericie, że nie czuł się szczęśliwy w swoim
związku z Teresą i był przekonany, że złamał jej
również życie. Mówił także, że postanowienie udania się
na grecką wyprawę powziął w chwili poetyckiego
uniesienia i chociaż wątpił, by jego obecność w Grecji
przyczyniła się do sukcesu powstania, postanowił
jednak jechać, aby na jakiś czas uwolnić się od swojej
kochanki.
W lipcu 1823 roku wsiadł zatem na statek, który go
zawiózł na wyspę Kefalonię. Spędził na niej blisko pół
roku, ponieważ wśród Greków panował stan politycznej
niezgody i powstanie nie mogło przez to szerzej się
rozwinąć. Dla wypełnienia czasu odbywał krajoznawcze
wycieczki i romansował z piękną Greczynką Kalipso
Polidroni. W ostatnich dniach grudnia, kiedy Grecy
doszli wreszcie pomiędzy sobą do porozumienia,
popłynął do Missolungi, głównej kwatery greckich
powstańców. Jego przybycie wywołało entuzjazm.
Naoczny świadek pisał na ten temat: "Radość z powodu
obecności lorda Byrona była powszechna i szczera.
Przyjęto go tutaj z tryumfem, witano okrzykami jak
zbawcę, którego ręka zdolna jest zdjąć przekleństwo
dotychczas wiszące nad Grecją".
Byron począł niestety chorować. Najpierw miał atak
febry, potem atak konwulsji, który na jakiś czas odjął
mu mowę. Czuł, że zbliża się koniec, wydał więc
ostatnie dyspozycje lekarzowi: "Muszę umrzeć. Czuję
to. Nie rozpaczam z tego powodu, bo przyjechałem do
Grecji, aby zakończyć swoją męczącą egzystencję.
Poświęciłem sprawie Grecji majątek i zdolności. I oto
oddaję jej życie. Ale jednego żądam: nie krajcie mego
ciała ani nie odsyłajcie do Anglii. Niech tutaj moje kości
zbutwieją. Zakopcie mnie na pierwszym rogu ulicy bez
pompy i nonsensów". Zmarł 18 kwietnia 1824 roku.
Nie wykonano jego ostatniej woli. Przeprowadzono
sekcję zwłok i część serca pochowano w kościele w
Missolungi. Ciało, na pokładzie okrętu Florida, popłynęło
do Anglii, gdzie spoczęło w rodzinnym grobie w
Hucknall Torkard. Na tablicy nagrobnej podpisała się
jedynie siostra Augusta.
Po śmierci autora Giaura Teresa Guiccioli wyszła za
mąż za markiza de Boissy, równie starego jak jej
pierwszy małżonek. Mieszkała z nim w Paryżu, gdzie
poczęła bywać w wielkim świecie. Mąż przedstawił ją
Ludwikowi Filipowi następującymi słowami: "Markiza de
Boissy, moja żona, wcześniej kochanka lorda Byrona".
Wkrótce jednak owdowiała, wróciła do Florencji i dożyła
w niej sędziwego wieku. Romans z poetą przyniósł jej
historyczną nieśmiertelność.
"Gdybym miał jeszcze raz rozpocząć życie od początku
- pisał Byron w swym pamiętniku - nie wiem, na co
zamieniłbym je - chyba na to, by w ogóle życia nie
rozpoczynać. Cała historia, doświadczenie i reszta uczą
nas, że dobro i zło zrównoważone są w naszym
obecnym istnieniu i że to, czego najbardziej pragnąć
należy, to rozstanie się z nim bez trudu. Cóż ono może
nam przynieść poza latami? Te zaś mają tylko tyle
dobrego, że się kończą".