Wilson Gayle Długie lata w ukryciu Słowo dżentelmenta

background image
background image

Gayle Wilson

Długie lata w ukryciu

background image

Gayle Wilson

Długie lata w ukryciu

background image

PROLOG

1811 rok

To była najpoważniejsza rzecz, na jaką się od-

ważyła w swoim życiu. Było to też smutne pod-
sumowanie jej siedemnastoletniej egzystencji,
uznała Emma Termaine, gdy przemierzała na pal-
cachgalerię, boso, kurcząc się w sobie przy ze-
tknięciu z lodowato zimną drewnianą podłogą.

Dotarłszy do balustrady, spojrzała w dół, na

dziedziniec poniżej. Zamarzniętą ziemię pokrywała
gruba warstwa śniegu, zakrywając koleiny utwo-
rzone przez powozy. Staroświecki zajazd z galerią,
jedyne schronienie przed burzą śnieżną na tym
odcinku drogi, pękał w szwach.

Ciotka Sophie nigdy by się nie zgodziła na

spędzenie nocy w takim miejscu. Dopiero ostrzeże-
nie woźnicy, że nadciąga śnieżyca i że prędzej
zamarzną na śmierć, zanim na tym odludziu nadej-
dzie pomoc, ostatecznie ją przekonało.

Żądania i polecenia ciotki Sophie, wydane od

background image

razu po opuszczeniu powozu, wprawiły w popłoch
i postawiły na baczność cały personel zajazdu. Do
pokoju, który Emma i ciotka zmuszone były dzielić,
uwijająca się i biegająca w tę i z powrotem po
schodach służba wniosła wiadra węgla, szkande-
le*,

0

później dzbany grzanego wina i najbardziej

soczyste plastry mięsa z rożna.

Oczywiście nic nie było w stanie zadowolić

ciotki. Ani jedzenie, ani szybka obsługa, ani stan
pościeli, ani wreszcie sprężystość parcianychpasów
podtrzymującychmaterac.

W czasie tego całego zamieszania Emma czekała

na dogodną chwilę, żeby stąd uciec. Cierpliwie
wysłuchała potoku skarg i narzekań ciotki, aż wresz-
cie, gdy rozległo się ciche chrapanie, owinęła ramio-
na grubym wełnianym szalem i wymknęła się
z pokoju.

Pomimo wcześniejszej zawieruchy wieczór był

wyjątkowo jasny i roziskrzony. Zaczerpnęła dużo
powietrza w płuca, zachłysnęła się jego świeżością.

Podporządkowując się regułom zbliżającego się

sezonu towarzyskiego, przez kilka najbliższych
miesięcy miała być zakładniczką swojej rodziny,
liczącej na to, że wyjdzie dobrze za mąż. Przez cały
ostatni rok tyle się na ten temat nasłuchała, że
pamiętała to wszystko jak litanię. Rozgoryczona, iż
żądają od niej poświecenia, psując jej radość z przy-

0

*

Szkandele – flaszka lub płaskie naczynie mosięż-

ne, napełnione gorącą wodą lub żarzącymi się węglami,
służące do ogrzewania pościeli – przyp. tłum. za: Słownik
wyrazów obcych, PWN 1995 r.

4

Gayle Wilson

background image

gody, Emma postanowiła nie myśleć o tym, co będzie
później. Nie dzisiaj. Dzisiejszy wieczór należał do
niej. Te ostatnie drogocenne godziny wolności.

Oparta o balustradę, uniosła głowę ku niebu.

Gwiazdy lśniły i migotały jak kryształki rozsypane
na czarnym aksamicie. Jakże jej będzie brakować tej
jasności w spowitej niezdrową mgłą stolicy.

Z góry sfrunął pojedynczy płatek śniegu i wylą-

dował na jej policzku. Uśmiechając się, podniosła
rękę, żeby go dotknąć. Wtedy, w drugim końcu
galerii, zaobserwowała kątem oka jakiś ruch.

Postać wyłoniła się z cienia na wysokości wylotu

schodów. Emma odruchowo ciaśniej otuliła się
szalem. Jej szlafrok zapięty pod szyję i z długimi
rękawami był zbyt skromny w porównaniu z wie-
czorowymi sukniami, które będzie nosiła w Lon-
dynie. Tylko przenikający chłód zwrócił jej uwagę
na przezroczystość stroju, który miała na sobie.

– Kto tam? – zapytała.
– Towarzysz podróży. Jeden z tych, którzy

również nie mogą zasnąć.

Mimo że odpowiedź miała niegroźny charakter,

męskie brzmienie głosu przyprawiło ją o dreszcz
trwogi. Nie trzeba być dziewczyną z dobrego domu,
żeby zdawać sobie sprawę z potencjalnego niebez-
pieczeństwa takiej sytuacji.

– Nie mam wobec pani złychzamiarów – dodał

szybko.

Zapewnienie było jakby odpowiedzią na jej strach.

To znaczy, pomyślała, że mężczyzna ma pojęcie
o dobrym wychowaniu. Może to jakiś szlachcic?

5

Długie lata w ukryciu

background image

Nieznajomy wyszedł z cienia i szedł w jej stronę.

Próbowała się cofnąć, ale za plecami miała tylko
poręcz galerii.

Musiał zdać sobie sprawę z jej rozterki, ponieważ

natychmiast przystanął. Choć niespokojna, poczuła
lekkie rozczarowanie, że nie dostrzega nic poza jego
znacznie wykraczającym ponad przeciętny wzros-
tem. Było za ciemno, żeby dojrzeć rysy twarzy,
a długa peleryna maskowała jego figurę.

– Czy mogę w czymś pomóc? – zapytał.
Musiał się zastanawiać, dlaczego stoi na balkonie

w nocnym stroju. Szukała jakiejś wiarygodnej od-
powiedzi, ale nie znalazła. A w każdym razie
niczego zbliżonego do prawdy, którą oczywiście nie
zamierzała się dzielić z obcym.

– Wyszłam odetchnąć świeżym powietrzem.
Gdyby nie lodowata noc, takie tłumaczenie mog-

łoby wystarczyć. Ale w tej sytuacji graniczyło
z absurdem. I oboje o tym wiedzieli.

– Jestem człowiekiem godnym zaufania, proszę

mi wierzyć. – Ściszył konspiracyjnie głos i postąpił
krok naprzód. Zobaczyła teraz, że ma szerokie
ramiona. – Jeśli ma pani jakieś kłopoty...

Nie, chyba że i ty uznasz za kłopotliwe szukanie

męża wyłącznie pod kątem jego majątku.

Oczywiście niczego takiego nie powiedziała. Bez

względu na to, co czuła, już dawno pogodziła się
z losem. Jedynie tego wieczoru pozwoliła sobie na
bunt, który, do czasu, gdy on się tu pojawił,
wyglądał całkiem niewinnie.

– Kłopoty? Skądże znowu. Udaję się na sezon do

6

Gayle Wilson

background image

Londynu – odparła, siląc się na entuzjazm, którego
nie czuła.

– Z kufrem pełnym sukien, oczywiście, i oczeki-

wań. – Mimo oznak rozbawienia jego niski głos
sprawiał nawet sympatyczne wrażenie.

Pomyślała, że gdyby jego twarz była równie

pociągająca jak głos, chętnie by ją zobaczyła. Nie-
znajomy trzymał się na odległość, choć najwyraź-
niej zależało mu na kontynuowaniu rozmowy.
Pomyślała, że im dłużej uda się go zatrzymać, tym
więcej będzie miała wspomnień. Szukała w myśli
dowcipnej odpowiedzi, a skończyło się na tym, że
wyznała mu prawdę.

– Obawiam się, że więcej we mnie lęku niż

oczekiwań.

– Och, niech się pani do tego nie przyznaje.

– Pomimo szczypty wesołości w głosie udzielona
przez niego rada zabrzmiała poważnie. – Niezależ-
nie od obaw, na zewnątrz trzeba zawsze okazywać
pewność i wiarę w siebie.

– Rozumiem, że ma pan doświadczenie w związ-

ku z sezonem towarzyskim.

Zaśmiał się serdecznie. I dał jakoś do zrozumie-

nia, że obiektem jego wesołości nie jest jej naiwność,
ale on sam.

– Sądzę, że poznałem każdą pannę w Londynie,

która kiedykolwiek potrzebowała wolnego kawale-
ra. Zapewniam panią, że nic innego nie robię. Jestem
kimś, kto zapełnia puste miejsce przy stole albo
towarzyszy młodej damie, która nie została poder-
wana na przyjęciu.

7

Długie lata w ukryciu

background image

Może i jest prowincjuszką, ale nawet ona rozu-

miała znaczenie słów ,,nie została poderwana’’. To
było coś, czego za wszelką cenę należało unikać.

– Więc... nie jest pan dobrą partią?
– Jestem młodszym synem – powiedział po-

spiesznie. – Pochodzę z szacownej rodziny. Nie
przechowuję w szafie kościotrupów.

Przeciął wąską galerię i wychylił się przez balust-

radę.

– Wygląda na to, że aura się zmienia. Do rana się

wypogodzi.

Jeśli tak będzie, ichkufry zostaną z powrotem

zniesione do dyliżansu wuja, a one, gdy tylko to
będzie możliwe, wznowią podróż. Tak jakby tej
nocy w ogóle nie było.

Odwrócił głowę, patrząc raczej na nią niż na

ciemne niebo. Wreszcie, dzięki światłu księżyca
odbitemu od śniegu na dole, mogła zobaczyć jego
twarz.

Jego rysy, regularne i przyjemne, koncentrowały

się wokół orlego nosa i mocnego podbródka. Niebies-
kie oczy, pod wysokim czołem zakrytym zmierz-
wionymi, kręcącymi się czarnymi włosami, uśmie-
chały się do niej.

Jej serce zrobiło coś bardzo dziwnego – zatrzyma-

ło się czy też podskoczyło, a może zamarło. A po-
tem, jako że serca mają taki zwyczaj, znów zaczęło
bić równo, tylko trzykrotnie szybciej niż przedtem.

– Nadal jeszcze nie dowiedziałem się, dlaczego

stoi pani o północy na balkonie.

Już od bardzo dawna nikt nie interesował się

8

Gayle Wilson

background image

tym, co ona w rzeczywistości czuje. Wzięła głęboki
oddechi wyrzuciła z siebie całą prawdę.

– Sądzę, że do wyboru miałam tylko ucieczkę.
– Przed sezonem?
– Przed wszystkim. Przed wszystkimi zasadami,

nakazami i oczekiwaniami. Przed małżeństwem
z kimś, kogo prawie nie będę znała.

– Może się pani zakocha.
– Czy to się zdarza ludziom w Londynie?
– Od czasu do czasu.
– Ale nie to będzie głównym kryterium przy

wyborze męża dla mnie.

– A co będzie? – zapytał zupełnie poważnie,

choć uśmiech nie zniknął z jego niebieskich oczu.

– Majątek.
– Ach. Więc poluje pani na bogatego męża. W tej

sytuacji rzeczywiście nie wyjdzie pani za mąż
z miłości.

– Nawet, obawiam się, gdybym się zakochała.

Więc dzisiejszy wieczór... – zawahała się, uświada-
miając sobie, w jak delikatną sytuację się wplątała.

– Dzisiejszy wieczór?
– Jest tym ważniejszy – wyznała cichym gło-

sem. – To dla mnie...

– Ostatnia przygoda? – podpowiedział, jakby

czytał w jej myślach.

– Skąd pan to wie?
– Ponieważ sam skłaniam się ku temu.
– Szuka pan... przygody?
– To rezultat nieszczęśliwie romantycznego

charakteru.

9

Długie lata w ukryciu

background image

– Nieszczęśliwie romantycznego? – powtórzyła,

przyswajając sobie sens tego, co usłyszała.

– W społeczeństwie, które rządzi się tymi wszyst-

kimi zasadami i oczekiwaniami... romantyzm nie
jest wysoko ceniony.

– Nie myślałam, że mężczyźni też podlegają tym

zasadom i oczekiwaniom...

– A jaki, pani zdaniem, mieliby powód żenić się

z kobietą polującą na majątek?

– Nie wiem, dalibóg. Dla towarzystwa? – pod-

sunęła tendencyjnie.

– To mogą dostać od swoich... od innych znajo-

mych – poprawił się przezornie.

Nie jest aż taką prowincjuszką, za jaką ją pewnie

uważa. W końcu papa ma metresę, a mama nadal
zajmuje honorowe i najważniejsze miejsce w jego
życiu.

– Żeby prowadziła dom? – powiedziała, mając

w pamięci liczne obowiązki matki.

– I rodziła im dzieci. Z nieskazitelnym rodo-

wodem.

– Przepraszam, ale... – Urwała, czując, że pomi-

mo chłodu płoną jej policzki. Błogosławiła chroniącą
ją ciemność, dzięki której jej rozmówca nie pomyśli
sobie, jak bardzo w rzeczywistości jest naiwna.

– Wprawiłem panią w zakłopotanie – powiedział,

rozwiewając jej nadzieję. – Proszę mi wybaczyć.
Zapomniałem, że ten wieczór ma być romantyczny.

– A dzieci nie są?
– Prawie nigdy – odparł. – Dzieci to roszczenia,

tytuły i podziały majątkowe.

10

Gayle Wilson

background image

– Chyba jest pan bardzo zgorzkniały, sir.
– Z pewnością. Ale też oczarowany, że pani taka

nie jest.

Jeszcze bardziej poczerwieniała.
– Czy pani ostatnia wielka przygoda ma się

ograniczyć do tego? – zapytał, wskazując ręką
w rękawiczce widok za balustradą.

Podążyła wzrokiem we wskazanym przez niego

kierunku, jeszcze raz kontemplując pokrytą śnie-
giem ziemię i aksamitne ciemne niebo usiane gwiaz-
dami. Zanim się tutaj pojawił, ten widok zupełnie
jej wystarczał. Teraz, patrząc jego oczami, jej bunt
wydał się bardzo banalny i grzeczny.

– Obawiam się, że to mi musi wystarczyć.

Przynajmniej powietrze jest świeże, a noc...

Odwróciła się w jego stronę i stwierdziła, że

podszedł bliżej. A nawet pochyla się w jej stronę.
Nie zdążyła zaprotestować, gdy jego wargi drgnęły
w uśmiechu, dodając blasku jego męskiej urodzie.

Jej serce znów zareagowało, a następnie, gdy jego

usta zbliżały się do jej warg, zabiło gwałtownie.
Choć była w pełni świadoma, że powinna zaprotes-
tować, powstrzymać go ręką albo wezwać pomocy,
nie zrobiła niczego. Po prostu czekała.

W porównaniu z jej zimnymi wargami jego były

gorące. I pewne, że zostaną dobrze przyjęte.

Nie rozczarowała go. Rozchyliła usta.
To nie był jej pierwszy pocałunek. W końcu przez

prawie rok w domu na wsi miała towarzystwo.
Odbywały się liczne zabawy z tańcami. Nie brako-
wało też dżentelmenów.

11

Długie lata w ukryciu

background image

Ale żaden nigdy jej tak nie całował. Straciła

oddech, a potem tak osłabła w kolanach, że aż się
zachwiała.

Może odebrał to jako zaproszenie. Objął ją w talii

i pociągnął ku sobie.

Nie opierała się. Podniosła ręce, nie po to, żeby go

odepchnąć, ale żeby się wsunąć pod jego ciepłą
pelerynę i oprzeć dłonie na jego szerokiej piersi.

Po tym, co zdawało się trwać wieczność, on

pierwszy przerwał pocałunek. Uniósł głowę, a gdy
patrzył na nią, jego niebieskie oczy błyszczały
odbitym światłem księżyca. Ani śladu poprzedniego
uśmiechu.

– Powiedz, jak masz na imię – poprosił delikat-

nie. Podniósł rękę w rękawiczce i zdjął wilgotny
kosmyk z jej policzka.

– Emma. Emma Termaine.
– Nie pozwól, żeby cię złamali, Emmo. Bunt to

dobra rzecz. Sekret w tym, żeby wiedzieć, kiedy się
buntować, a kiedy nie.

Pokiwała głową, jakby to rozumiała, nie od-

rywając oczu od jego hipnotyzującego wzroku.

– Subtelna różnica, której, obawiam się, nie

nauczyłem się rozpoznawać w porę. – Puścił ją, cofając
się i kłaniając, jakby na zakończenie jakiegoś tańca.

Z dala od ciepła jego objęć noc wydawała się

znacznie zimniejsza niż wcześniej, zanim ją wziął
w ramiona.

– Będziesz w Londynie? – zapytała.
Nie było miejsca na fałszywą dumę. Rozpacz-

liwie chciała wiedzieć, czy go jeszcze kiedyś zobaczy.

12

Gayle Wilson

background image

Gdyby nawet, o czym ją zapewnił, nie był dobrą

partią, zachęcił ją do buntu. Gdyby sytuacja tego
wymagała...

– Po raz pierwszy w życiu naprawdę chciałbym

tam być.

– Ale...
– Dopilnuj, żeby majątek, który znajdziesz, był

na tyle duży, by uczynił cię szczęśliwą, urocza
Emmo.

Kolejny krok do tyłu pogłębił dystans między

nimi. Nie mogła się oprzeć, żeby nie położyć ręki na
jego ramieniu. Wydała się bardzo jasna na tle
doskonałej czerni jego wełnianej peleryny.

Nie odrywając od niej oczu, ujął obie jej dłonie

i podniósł je do warg.

A potem uśmiechnął się do niej. Takie samo

powolne skrzywienie warg, które widziała wcześ-
niej. I które znów zmieniło jego twarz, nadając jej
wyjątkowy wyraz.

Przez kolejną wieczność nie odrywali od siebie

oczu. Wreszcie uwolnił jej ręce i niemal równocześ-
nie odwrócił się na pięcie, przeciął drewnianą galerię
i niczym zjawa wtopił się w cień.

Oparta o poręcz, wpatrywała się w dół i szukała

go wzrokiem. Znów zaczęło prószyć, jakby na pusty
dziedziniec posypał się delikatny puder. Żadnego
dźwięku, tylko to zacinanie płatków, wirujących
w podmuchach bezgłośnego wiatru. Żadnego dzwo-
nienia zaprzęgu. Żadnego uderzania końskichko-
pyt. Nic.

Zamknęła oczy, powstrzymując piekące łzy. Po

13

Długie lata w ukryciu

background image

chwili na siłę otworzyła je z powrotem, świadoma
zimna i wilgoci, a także swojej wielkiej samotności.
Świadoma również tego, że tylko część tychdoleg-
liwości można uleczyć.

Spojrzała w dół, szukając końców szala ciotki, by

ciaśniej otulić drżące, przemarznięte ciało. Gdy je
złapała, pojedynczy płatek śniegu spłynął na gładką
czarną wełnę. Przez chwilę każdy szczegół jego
niepowtarzalnego rysunku, ostrego i wyraźnego,
był widoczny na tle ciemnego materiału. A potem,
gdy już wełna prawie wchłonęła jego piękno, znikł.

Ulotna doskonałość, którą być może tym bardziej

należy cenić, gdyż nigdy nie będzie trwać.

14

Gayle Wilson

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Dwanaście lat później

– Ale czy na pewno chcesz ją poznać?
– Jeśli taki jest twój wybór, Jamie, obiecałem ci,

że zrobię to z prawdziwą przyjemnością.

Przez chwilę obaj milczeli. Alex Leighton, dzie-

wiąty hrabia Greystone, nie podnosił oczu znad
leżącej przed nim drukowanej strony. Wiedział, że
brat próbuje sformułować jakąś prośbę, która nie
byłaby obraźliwa, a która ma związek z przyjazdem
gości i jego obecnością. W ciągu lat Greystone
nauczył się odrzucać wszystkie, niezależnie od ich
dobrej intencji.

– Jeżeli ma zostać moją żoną... – Jamie urwał

i przez chwilę znów panowała cisza.

Tym razem Greystone podniósł wzrok, czekając

cierpliwie na dalszy ciąg.

– I jeżeli mamy wszyscy przebywać pod jednym

dachem...

Kolejne niedokończone zdanie. Alex postanowił

background image

ulitować się nad bratem, który był naprawdę najlep-
szym z braci, do tego daleko bardziej wyrozumia-
łym, niż miał prawo oczekiwać od niego.

– Wybacz, proszę. Czyżbym zapomniał ci po-

wiedzieć? Udaję się do Wyckstead.

– Do Wyckstead? – Jamie zdziwił się tak, jakby

brat oświadczył, że zamierza zamieszkać w jaskini.
– Przecież dom jest niewiele większy od pawilonu
myśliwskiego!

– I będzie idealnie pasować. Są tam doskonałe

stajnie i dużo miejsca na moje książki.

– Nie, nie pozwolę na to – zaprotestował stano-

wczo Jamie. Jego jasna, przystojna twarz zaróżowi-
ła się jak zawsze, gdy był podenerwowany.

– Wybacz mi – łagodnym tonem powiedział

Greystone, sięgając po kartę, której rzadko uży-
wał, a której jego biedny brat nie był w stanie
przebić. – Doszedłem do wniosku, że nie życzę
sobie mieszkać tu z tobą i z twoją piękną panną
młodą.

Jamie jeszcze bardziej poczerwieniał, a jego dos-

konałe w rysunku usta poruszyły się jeden raz, ale
ponieważ nie miały nic do powiedzenia na to bardzo
rozsądne życzenie, poprzestały na tym.

– Kiedy przyjeżdżają? – zapytał hrabia. Nie

dlatego, żeby go to cokolwiek obchodziło, ale żeby
przerwać krępujące milczenie.

– Dzisiaj po południu – oficjalnym tonem odparł

Jamie. – Gdybym wiedział, że masz obiekcje...

– Źle mnie zrozumiałeś. Nie mam nic przeciwko

temu towarzyskiemu spotkaniu. To twój dom,

16

Gayle Wilson

background image

Jamie. Możesz w nim podejmować, kogo chcesz.
Tak długo, jak nie każesz mi występować w roli
gospodarza. Znasz mnie przecież, Jamie.

– Myślałem, że może będziesz chciał poznać

kobietę, którą zamierzam uczynić moją żoną. Jak
mam im wytłumaczyć twoją nieobecność?

– Że wyjechałem do Paryża – z uśmieszkiem

zasugerował Greystone.

Gdy brat uniósł brew, co miało znaczyć ,,wcale

mnie to nie śmieszy’’, w ruchu tym hrabia dojrzał
kopię własnego nawyku.

– Nie? – odpowiedział. – Więc powiedz im, że

jestem niedysponowany. Jeśli są niewychowani
i będą to kwestionować, może będziesz musiał
zastanowić się nad słusznością swojego wyboru.

– Zależy mi na twojej aprobacie.
– Masz ją, odkąd posadziłem cię na twoim

pierwszym kucyku, a ty z niego nie spadłeś. A teraz
idź powitać gości i zostaw mnie w spokoju, jeśli
łaska.

– Zajrzę do ciebie później – obiecał Jamie, ponow-

nie się uśmiechając.

– Przypuszczam, że będę w Paryżu – zażartował

Greystone, ostentacyjnie koncentrując się na leżącej
na kolanachksiążce.

Jamie roześmiał się, na pożegnanie dotknął ra-

mienia brata, po czym podszedł do drzwi salonu
hrabiego, którego apartament znajdował się w naj-
starszej części domu.

Dopóki na kamiennej posadzce rozbrzmiewały

kroki brata, Alex nie podnosił oczu. Dopiero gdy

17

Długie lata w ukryciu

background image

ucichły, odłożył książkę na bok i położył głowę na
oparciu fotela.

Nigdy nie czuł się swobodnie, gdy w Leighton

przebywali obcy. Nawet gdy się z nimi nie spotykał,
czuł ichobecność. Obecność obcychw domu za-
kłócała spokojny rytm jego dni. Podobnie jak de-
klaracja o przeniesieniu się do Wyckstead.

Otworzył oczy i popatrzył wokół na ulubione

przedmioty, które zgromadził w tym pokoju. Książ-
ki i broń, parę pamiątek po przyjaciołachi miejscach,
które postanowił przechować i utrwalić.

Jego świat. Ten, który chciał, który mógł i który

postanowił zachować w nienaruszonym stanie.
Posiadłość ziemska z wszystkimi przyległościami
była jego i pozostanie do jego śmierci.

To, co powiedział Jamiemu, było szczerą prawdą.

Nie miał ochoty mieszkać tutaj z bratem i z jego
żoną. Lepsza szybka zmiana otoczenia, niż powoli
narastająca zazdrość z powodu pragnienia własnego
szczęścia...

Szczęścia, którego naprawdę szczerze im życzył.

– I cokolwiek będzie, Emmo – po raz dziesiąty

powtórzył szwagier – nie wybrzydzaj.

– Emma nigdy nie wybrzydza – lojalnie spros-

towała Georgina.

Między nimi było niewiele ponad dziesięć lat

różnicy i Georgie od dawna zwracała się do Emmy
po imieniu, przynajmniej wtedy, gdy nie byli w to-
warzystwie. Oczywiście, ku utrapieniu Charlesa.

– Twoja macocha ma na względzie twoje dobro

18

Gayle Wilson

background image

– powiedział – ale przybyliśmy tutaj z prywatną
wizytą. W rodzinnym gronie, jeśli wolisz. A ponie-
waż głównym celem tej wizyty jest lepsze poznanie
się dwojga młodychludzi, nie widzę potrzeby
kontrolowania cię na każdym kroku.

– Ależ to oczywiste – zgodziła się Emma, przyj-

mując ze spokojem fakt, że jest tylko o rok czy dwa
starsza od narzeczonego Georginy – męskiej połowy
pary, którą właśnie nazwano ,,młodymi’’ ludźmi.
– Georgina doskonale wie, jak należy się zachować.

– Również hrabina zechce poświęcić ci trochę

czasu i spotkać się z tobą na osobności – ciągnął
Charles. – Taka jest tradycja.

– Żeby mnie przeegzaminować, to masz na

myśli?

– Georgina – skarcił ją stryj.
Emma zagryzła wargę, powstrzymując się od

zapytania Georgie, co znaczy ten jej ledwo widocz-
ny grymas ust. Charles niepotrzebnie się niepokoi.
Chociaż dziewczyna ma cięty dowcip, ma również
wszystkie zalety, które oczarują matkę Jamiego
i upewnią ją, że będzie odpowiednią synową i wzo-
rową hrabiną.

I będzie, pomyślała z satysfakcją Emma, spoglą-

dając na podopieczną spod przymrużonychpowiek.

Osiemnastoletnia Georgina Stanfield z powo-

dzeniem żeglowała po zdradzieckichrafachswo-
jego pierwszego sezonu w Londynie. Jej stryj otrzy-
mał już dla niej trzy bardzo przyzwoite propo-
zycje małżeństwa. Na żadną z nichjeszcze nie
odpowiedział, mając nadzieję, że przyjmie tę jedną,

19

Długie lata w ukryciu

background image

na którą wszyscy liczyli, wybierając się w dzisiejszą
podróż.

– A hrabia? – zapytała Emma.
Nie przypomina sobie, by Jamie Leighton wspo-

minał o ojcu. Teraz, kiedy o tym pomyślała, uświa-
domiła sobie, że Charles również o nim nie wspo-
mniał, mimo że tytuł i sięgające bardzo dawnych
czasów szlachectwo tej rodziny satysfakcjonowały
go w pełni.

– Zdaje się, że jest schorowany – odpowiedział

szwagier. – Nie wiemy, jak długo to potrwa i kiedy
tytuł przejdzie na pana Leightona. I, jak sądzę, nic
na to nie możemy poradzić.

– Mam nadzieję – powiedziała pod nosem Emma.
ŚmiechGeorgie przeszedł w stłumiony kaszel.
– Obyś się tylko nie rozchorowała – zaniepokoił

się stryj.

– Nigdy nie choruję. Po prostu chciałabym już

dojechać.

Jakby w odpowiedzi na jej życzenie powóz

zaczął zwalniać. Trzy pary oczu wpatrywały się
w okno, gdy woźnica zatoczył koło przed frontem
wiejskiej rezydencji, która zdawała się jarzyć w za-
chodzącym świetle zmierzchu.

Najstarsza część, szeroka czworoboczna wieża,

okazała się być budowlą z czasów normańskich.
Kolejne pokolenia rozbudowywały pierwotną kon-
strukcję, z czego powstał stylistyczny miszmasz
architektoniczny, a naczelnym celem było powięk-
szenie i przydanie majestatu rodowej siedzibie,
który bez wątpienia osiągnięto.

20

Gayle Wilson

background image

Woźnica szybko wysunął stopnie i otworzył

drzwi powozu, i już po chwili oczom pasażerów
ukazał się konkurent do ręki Georginy. Potencjalny
konkurent, poprawiła się Emma, uśmiechając się do
niego. Pod warunkiem, oczywiście, że podczas ich
dwutygodniowego pobytu nie wydarzy się nic nie-
przewidzianego.

Przyglądała się, jak Georgina przyjmuje wyciąg-

niętą rękę Jamiego Leightona i z wdziękiem pozwala
sobie pomóc wysiąść z powozu. Rumieniec, który
mógłby okrasić policzki młodej dziewczyny spoty-
kającej się z ewentualnym narzeczonym, pojawił się
na jego twarzy.

Ta skłonność do czerwienienia się była jedną

z najbardziej uroczychi ujmującychcechnastępcy
hrabiego Greystone’a. Zdaniem Emmy ta zew-
nętrzna oznaka świadczyła o miłej i bezpreten-
sjonalnej naturze. Sądząc po naturalnym i niewy-
muszonym zachowaniu młodego człowieka, trudno
byłoby się domyślić, że Jamie odziedziczy wkrótce
to, co, jak twierdzi Charles, jest jednym z najstar-
szychtytułów w Anglii, z którym związana jest nie
byle jaka fortuna.

– Witam w Leighton – powiedział, wyciągając

do niej pomocną dłoń.

Gdy to mówił, wzrok Emmy powędrował jeszcze

raz ku imponującej, wiekowej wieży. I wtedy
ujrzała, że w jednym z okien na pierwszym piętrze
coś się poruszyło.

I choć to było wszystko, włos jej się zjeżył. Przez

kilka długichuderzeń serca nie odrywała oczu od

21

Długie lata w ukryciu

background image

tego szczególnego otworu, będącego częścią szero-
kiego wykuszu, próbując zgłębić to, co właśnie
zobaczyła i co tak bardzo ją zaniepokoiło.

– Czy coś się stało? – zapytał Jamie.
Zmusiła się, żeby przenieść spojrzenie na niego.

Czuła się głupio. To pewnie ktoś ze służby zerknął
na przybyłychgości.

– Ktoś patrzył na nas z wieży.
Jamie błyskawicznie podniósł głowę i chociaż mu

niczego nie wskazała, spojrzał w to samo okno. Gdy
popatrzył na nią ponownie, jego uśmiechwydawał
się wymuszony, a kolor zaróżowionychpoliczków
pogłębił się jeszcze bardziej.

– Nikogo tam nie ma – zapewnił ją gorliwie.
Aż nazbyt gorliwie, pomyślała Emma, przez co

jej ciekawość jeszcze bardziej wzrosła. W tej samej
chwili nadjechał ich drugi powóz, wiozący bagaże,
osobistą służącą, która podczas wizyty będzie ob-
sługiwała ją i Georgię, oraz pokojowego jej szwagra.

W ogólnym zamieszaniu wzrok Emmy powęd-

rował jeszcze raz ku ciemnej szybie. Ale już po
chwili, gdy Georgia podała jej rękę, by mogła zejść ze
stopni, i gdy wszyscy razem wkroczyli do holu
siedziby rodowej hrabiego Greystone’a, straciła wi-
dok z oczu.

Wreszcie odzyskał oddech.
Gdy tylko popatrzyła w górę, odsunął się od

szyby, a mimo to wiedział, że się nie myli. O ile
z powodu samotności nie postradał w końcu rozu-
mu, co nieraz przepowiadała mu matka.

22

Gayle Wilson

background image

Zbyt często myślał o tamtej nocy, by móc

kiedykolwiek zapomnieć jej rysy. Liczne próby
dogłębnego wglądu w siebie i wyparcia ze świado-
mości znaczenia i wpływu tamtego spotkania na
stan jego serca, nie przyniosły rezultatu.

Emma Termaine kojarzyła mu się z ostatnim

słodkim smakiem Anglii i domu, zanim pożeglował
do Hiszpanii. Już choćby z tego powodu jej twarz
wryła mu się w pamięć, ale oczywiście w grę
wchodziły też inne, równie ważne czynniki.

A jednak nigdy nie przyszło mu do głowy, że ją

jeszcze kiedyś zobaczy. Że pewnego dnia przybę-
dzie do jedynego miejsca na ziemi, w którym to
będzie możliwe.

Przed dwunastu laty Emma Termaine była w dro-

dze do Londynu w poszukiwaniu odpowiedniego
dla niej męża. Rytuał tak zwanej giełdy małżeńskiej
odbywał się każdej wiosny. Nawet gdyby się jej nie
powiodło za pierwszym razem, w końcu musiało jej
się udać. Klasyczne piękno jej twarzy w kształcie
serca, otoczonej jedwabistymi lokami kasztano-
wychwłosów, było dostateczną gwarancją sukcesu.

Choć jego niedowierzające oczy spoczęły natych-

miast na Emmie, jego świadomość zarejestrowała
także otaczającą ją grupę. Jego brat i dziewczyna,
która musi być jego wybranką. A za nimi...

Szczęście i majątek Emmy? Korpulentny i czerst-

wy, łysy i stary.

Czy to ma być pocieszenie? – zadumał się gorzko.
Emma jest w jego domu, a jeśli to towarzyskie

spotkanie będzie przebiegać zgodnie ze wszystkimi

23

Długie lata w ukryciu

background image

regułami, pozostanie tu przez kilka tygodni. Wziął
kolejny oddech, próbując zatrzymać wzbierającą
falę wspomnień.

I stwierdził, że to niemożliwe.

– Wieża stanowi najstarszą część domu – objaś-

niał Jamie, odstawiając na bok trzymany lichtarz.
– Pierwotnie tutaj niewątpliwie znajdowała się
część mieszkalna.

– Pański rodowód rzeczywiście musi być bardzo

stary – powiedziała Georgina, przesuwając długi-
mi palcami wzdłuż brzegu jednego z dwóchintar-
sjowanychstołów, zdobiącychto kamienne pomie-
szczenie o wysokim sklepieniu.

– Tak, wręcz się rozsypuje – odparł Jamie, uda-

jąc, że kuleje. – Tak jak to miejsce. Nie rozumiem,
dlaczego moi przodkowie nie zburzyli go i nie
zaczęli od nowa, zamiast stale coś dobudowywać.

– Może z poszanowania dla historii – zasugero-

wała z uśmiechem Emma.

To ona wyraziła chęć obejrzenia wieży. Prawdę

mówiąc, przez chwilę myślała, że Jamie odmówi.
Postarała się przedstawić prośbę w najdelikatniejszy
sposób.

– A co znajduje się wyżej? – zapytała Georgina,

wskazując na wąską klatkę schodową w rogu.

– Mury obronne – odparł Jamie. – Pod gołym

niebem.

– A więc to naprawdę była forteca – powiedziała

Emma.

– Rodzinna legenda głosi, że Leighton było ob-

24

Gayle Wilson

background image

legane, a jako że należymy do upartego gatunku
ludzi, wyszliśmy z tego obronną ręką.

– Czy tu straszy? – dopytywała się Georgina,

rozglądając się wokół, jakby oczekując pojawienia
się ducha.

– Nic mi o tym nie wiadomo, chyba że, jako nasi

honorowi goście, będziecie sobie tego życzyli.

– A jeśli o to poproszę, panie Leighton? – zapyta-

ła Georgie, odpowiadając uśmiechem na jego żart.

– Żeby panią rozerwać, mógłbym, jak sądzę,

zaaranżować jeden lub dwa dramatyczne jęki i ja-
kieś pobrzękiwanie łańcuchami.

– Proszę mnie z tego wyłączyć – zaśmiała się

Emma. – Osobiście wolę brać udział w tradycyjnym
wieczorze muzycznym.

Po kolacji Jamie i Georgina nalegali, żeby im

towarzyszyła w przechadzce. Zgodziła się z ochotą.
To było o niebo lepsze, niż pozostanie na dole ze
szwagrem czy wczesne udanie się do pokoju.

Poza służbą i hrabiną, która acz niedomagająca,

ale pojawiła się na kolacji i była bardzo serdeczna,
nie spotkali nikogo więcej. Emma nie była pewna,
a nie chciała pytać, czy do ich grupy dołączą inni
goście. Charles powiedział, że to będzie wizyta
w wąskim gronie, ale nigdy nie przypuszczała, że
będzie ichtylko kilkoro.

Może powodem był stan zdrowia gospodarza.

Powiedziano im przed wieczornym posiłkiem, że
hrabia nie czuje się dobrze i że ich nie powita
osobiście. Choć nie padła żadna inna informacja,
to jednak Emma wywnioskowała z rozmowy, że

25

Długie lata w ukryciu

background image

obecny posiadacz tytułu nie jest ojcem Jamiego, jak
mniemała, tylko jego bratem.

– Pobrzękiwanie i jęki mogą być bardzo inte-

resujące – oznajmiła Georgina – ale mam za sobą
cały sezon muzyczny.

– Włącznie z jednym bardzo złym sopranem

z Italii – ciągnął rozmowę Jamie.

– U hrabiny Eldridge. Tak, już prawie zapom-

niałam – zaśmiała się Georgina.

– Ja nie zapomniałem. Jakbym mógł? To tam

ujrzałem panią pierwszy raz...

Georgina szczerze i otwarcie zapowiedziała, że

nie będzie rozczarowana, jeżeli oświadczyny, któ-
rychwszyscy oczekiwali, nie zmaterializują się.
Jednak teraz, gdy nagle się zaczerwieniła, stało się
oczywiste, że jest jej miło, iż Jamie zapamiętał ich
pierwsze spotkanie.

Zresztą, która dziewczyna pozostałaby obojęt-

na? – pomyślała Emma. Zwłaszcza jeśli komple-
ment został wypowiedziany z taką powagą.

Gdy oboje patrzyli sobie w oczy, Emma od-

wróciła wzrok, udając, że z uwagą przygląda się
architekturze. Nie ulegało wątpliwości, że dawny
zamek został poddany poważnym zabiegom reno-
wacyjnym i adaptacyjnym.

Choć połączenie między dolną i górną kondygna-

cją zapewniała pierwotna spiralna kamienna klatka
schodowa, to jednak centralna część tego szczegól-
nego piętra, które w średniowieczu, poza wewnęt-
rznym murem działowym, musiało być otwarte,
została w jakimś momencie podzielona na mniejsze

26

Gayle Wilson

background image

pomieszczenia. Drzwi do nichbyły szczelnie za-
mknięte, ale sączyło się spod nichświatło, zaś
masywny dąb, z którego je wykonano, kłócił się
z ręcznie ociosanymi kamieniami całości.

Emma spojrzała za siebie na parę, która wdała się

w żartobliwą rozmowę na temat wydarzeń sezonu.
Czując po raz pierwszy, że może przeszkadzać,
odwróciła się, żeby podejść do jednego z okien, które
wychodziło na drogę dojazdową.

Jeszcze raz popatrzyła na zamknięte drzwi. Mo-

że to są pokoje zarządzającej domem gospodyni? Jej
zainteresowanie przybywającymi gośćmi byłoby
uzasadnione.

– Możemy już iść? – przerwał jej rozważania

Jamie. – Naprawdę nie ma tu nic ciekawego do
oglądania.

– Zastanawiałam się, czy to mogą być pokoje

gospodyni.

Kiedy wzrok Jamiego spoczął na zamkniętych

drzwiach, znów na jego policzkach pojawił się
zdradzający emocje rumieniec.

– Pokoje pani Dobbs są przy pokojachmamy.

We wschodnim skrzydle. Uznały, że tak będzie
wygodniej.

Emma nie otrzymała więc wyjaśnienia, na które

czekała.

– Oczywiście – przytaknęła, gdy milczenie zanad-

to się przeciągało. – W pełni się zgadzam. Georgino,
zauważyłaś ten gobelin? Jest naprawdę wspaniały.
– Na szczęście było coś pod ręką, co ułatwiło
przejście do mniej drażliwego tematu. Po krótkiej

27

Długie lata w ukryciu

background image

wymianie uwag na temat tkaniny udali się do
nowszej części domu.

Kiedy później szykowała się do snu, ten drobny

incydent dręczył ją nadal. I nie chodziło już o to, kto
może przebywać w wieży, ale o fakt, że zwykle tak
otwarty i wychodzący naprzeciw Jamie nie zadał
sobie trudu i nie wyjaśnił, kto w niej mieszka.

Biorąc pod uwagę wystawność i przepychresz-

ty rezydencji, wybór na mieszkanie wilgotnej, posęp-
nej wieży wydawał się zagadkowy. Jeszcze bardziej
zagadkowa była rzucająca się w oczy niechęć Jamie-
go do wyjaśnienia, kto i dlaczego dokonał takiego
wyboru.

28

Gayle Wilson

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Emma spała niespokojnym snem, czemu trudno

się dziwić, skoro była to pierwsza noc w obcym
domu. Leżała w wielkim łożu, obserwując sączący
się do pokoju świt. Po paru minutachwstała,
nałożyła szlafrok i podeszła do okna.

Przyjechali wczoraj późno, gdy otaczający rezy-

dencję krajobraz zaczynał spowijać mrok. Teraz,
skąpany w przejrzystym, jasnym świetle porannego
słońca, ukazywał się z najlepszej strony.

Usiadła na ławie przy oknie, po czym pochyliła

się do przodu, opierając łokcie o parapet, a brodę na
dłoniach. Roztaczała się przed nią panorama lśnią-
cychtrawników i starannie przemyślanego parku
krajobrazowego, a wszystko to było ocienione oka-
załymi dębami.

Niedomagający czy nie, hrabia musi mieć do-

brą służbę w swojej posiadłości. Jest nadzieja, że
okaże się równie lojalna wobec jego brata. Za-
częła się odwracać, chcąc zadzwonić na pannę słu-

background image

żącą, gdy coś przyciągnęło jej uwagę i zatrzymało
wzrok.

Czarny koń zdawał się płynąć po grani najbliż-

szego pagórka, rozdzierając kopytami poranną
mgłę. Nawet z tej odległości nietrudno było zauwa-
żyć, że wierzchowiec i jeździec osiągnęli rzadko
doskonałe zespolenie człowieka i zwierzęcia. Kiedy
tak patrzyła, jeździec skierował konia w dół stoku,
a następnie na płaski teren prowadzący do majątku.
Jamie Leighton na porannej przejażdżce?

Nie, to nie on, stwierdziła, gdy jeździec znalazł

się bliżej domu.

Mężczyzna z gołą głową, dosiadający czarnego

konia, był wysoki i szeroki w ramionach. Jamie był
drobniejszy. I miał jaśniejszą karnację, dodała w myś-
li, gdy jeździec podjechał na tyle blisko, że można było
dostrzec jego długie, błyszczące, kruczoczarne włosy.

Miała nadzieję, że uda jej się rzucić okiem na jego

twarz, ale tu się rozczarowała. Nie dojeżdżając do
podjazdu, mężczyzna objechał rezydencję, kierując
konia w stronę, jak należało mniemać, stajni na
tyłach.

Gdy straciła go z oczu, poczuła dziwną pustkę.

Może za sprawą ulotności i piękna tej chwili.
Idealnej harmonii konia i człowieka, mgiełki na
wierzchołku pagórka, kontrastu zielonych łąk i roz-
ległego porannego nieba... Ale i w samym jeźdźcu
było coś, co przykuwało wzrok. Jakaś siła, autorytet,
charakter. Za daleko posunięta interpretacja, pomy-
ślała, śmiejąc się w duchu. Zwłaszcza w przypadku
kogoś nie mającego skłonności do fantazjowania.

30

Gayle Wilson

background image

Pewnie to wina i wynik przebywania w towarzy-

stwie dwojga młodychludzi, którzy odkrywają, że
w istocie czują się bardzo dobrze razem, niezależnie
od zewnętrznej presji, popychającej ich do zawarcia
,,stosownego małżeństwa’’. Narastający pociąg jed-
nego do drugiego powinien cieszyć każdego czło-
wieka, który był im życzliwy. A na pewno cieszył ją,
Emmę.

A mimo to nadal miała świadomość dręczącego,

niewytłumaczalnego poczucia straty. Czy dlatego,
że może stracić Georgie?

Gdy Emma poślubiła Roberta Stanfielda, Georgi-

na miała zaledwie sześć lat i była nieśmiałym,
samotnym dzieckiem, spędzającym zbyt dużo czasu
w towarzystwie służby. Chociaż krótkotrwałe mał-
żeństwo Emmy nie mogło być, jej zdaniem, rozpat-
rywane w kategoriachromantycznego sukcesu, była
jednak nadzwyczaj dumna z tego, co udało jej się
dokonać dla uzdrowienia serca tej zagubionej dziew-
czynki.

Problem polegał na tym, żeby pomóc Georginie

stać się tym, kim jest teraz – opanowaną, pewną
siebie i elegancką młodą kobietą, zdolną zająć należ-
ne jej miejsce w społeczeństwie. Będzie z niej
niezrównana hrabina, a fakt, iż, jak się wydaje,
zakochuje się w przyszłym dziedzicu, a on w niej,
byłby spełnieniem marzeń i modłów Emmy. Skąd
więc to bezpodstawne uczucie niepowetowanej
straty?

Odruchowo skierowała wzrok na roztaczający się

z okna widok, wędrując wzdłuż grzbietu wzgórza,

31

Długie lata w ukryciu

background image

tam gdzie zespoleni jeździec i wierzchowiec przeci-
nali mgłę. Teraz było tam pusto i tak spokojnie,
jakby wspaniały pokaz jeździectwa nigdy nie miał
miejsca.

Może to był jakiś gość Jamiego, którego pojawie-

nie się zostało celowo zaaranżowane z myślą o jej
rozrywce, pomyślała, uśmiechając się.

Musi koniecznie podziękować mu za to pod-

czas śniadania i zobaczyć, co powie. Może wy-
kręci się od wyjaśnienia, podobnie jak to zrobił
w przypadku mieszkańca wieży, ale przynajmniej
da mu szansę.

Nie przestając się uśmiechać, odwróciła się i za-

dzwoniła po herbatę, przygotowując się na rozpo-
częcie dnia w ten sam prozaiczny sposób, w jaki
robiła to przez ostatnichdwanaście lat.

– Ponieważ zobaczyła cię macocha panny Stan-

field, do licha – powiedział Jamie w formie oskar-
żenia.

– Jej macocha?
Alex wiedział, że Emma nie może być matką

dziewczyny, ale specjalnie zadał to pytanie, by
uzyskać dodatkowe informacje, nie pytając wprost.

– Hrabina Barrington. Zapytała mnie podczas

śniadania, kto dziś rano pędził na złamanie karku
wzgórzami na czarnym koniu.

– I co odpowiedziałeś? – Greystone był bardziej

rozbawiony niż zaniepokojony.

– Że to byłem ja, oczywiście. Nie sądzę, żeby mi

uwierzyła, ale... wolałbym, żebyś mnie uprzedził, że

32

Gayle Wilson

background image

wybierasz się na przejażdżkę. Mógłbym się lepiej
przygotować na jej pytania.

– Przepraszam, jeżeli moje pojawienie sprawiło

ci kłopot – powiedział Alex. – Gdyby mi przyszło do
głowy, że twoi londyńscy goście będą o świcie na
nogach, zapewniam cię, że nigdy nie odważyłbym
się wyjść na dwór.

– Nie o to chodzi, i dobrze o tym wiesz. Przecież

to ty nalegałeś, żeby się z nimi nie spotykać.
Piekielnie trudno jest wytłumaczyć, kim, do licha,
jesteś.

– Po co cokolwiek tłumaczyć? Jak na gościa ta

kobieta wydaje się być zbyt wścibska.

To do niej podobne, pomyślał z absurdalnym

uczuciem zadowolenia. Jak widać nikomu nie udało
się stłamsić jej młodzieńczej buntowniczej natury,
chociaż, przynajmniej tak to wyglądało z pewnej
odległości, jej kluchowaty mąż o niczym innym nie
marzył. Biedna Emma.

– Podczas wczorajszego zwiedzania wieży pyta-

ła o twoje pokoje. Chciała wiedzieć, czy należą do
zarządczyni domu.

– Dobry Boże, Jamie. Nie jesteś zobowiązany do

wprowadzania jej w organizację naszego domu.

– Wiem, do licha. Robi to w taki sposób, że masz

wrażenie, jakby zadawała ci najzupełniej naturalne,
nieszkodliwe pytanie. Dopiero później zdałem sobie
sprawę z jej tupetu.

– I, jak powiedziałeś, jest macochą panny Stan-

field?

– Od dwunastu lat. Wyszła za mąż za wice-

33

Długie lata w ukryciu

background image

hrabiego wkrótce po śmierci matki Georginy, która
bardzo ją lubi. Zresztą ja również, ale jest zbyt
bystra, żeby ją zbyć kłamstwami i unikami. W koń-
cu na czymś mnie złapie.

– Nic jej do tego, jak mają się sprawy w Leighton.
– A jeśli dojdzie do wniosku, że dzieje się tutaj

coś dziwnego? I jeśli spakuje pannę Stanfield i od-
jedzie?

Greystone roześmiał się, choć nie mógł nie do-

strzec, że brat autentycznie rozpatruje taką moż-
liwość i przejmuje się tym.

– Jesteś dobrą partią, drogi Jamie. Wręcz wy-

śmienitą dla córki wicehrabiego, nie wnoszącej zbyt
wiele w posagu. Zapewniam cię, że nie wyjadą,
dopóki nie dostaną tego, po co tu przyjechali.

– A jednak bałbym się ryzyka. – Szczęka Jamiego

ułożyła się w sposób, który wskazywał na to, iż
powiedział wszystko, co zamierzał powiedzieć na
ten temat. Wyglądało na to, że zaangażował się
uczuciowo, a tego, oczywiście, Alex życzył mu
z całego serca. Tylko że w takim razie...

Otoczył ręką jego ramię i szybko, po bratersku

uścisnął.

– Zrobię wszystko, żeby nie stawać na drodze

prawdziwej miłości, obiecuję. Więcej żadnychprze-
jażdżek. O ile ta kobieta nie przypuści szturmu na
wieżę, nic mi nie grozi.

– Jest jeszcze inne rozwiązanie – zasugerował

Jamie, spoglądając na brata nagle poważnie, niemal
błagalnie.

– Lepiej, żeby sobie wyobrażali, że dzieje się coś

34

Gayle Wilson

background image

dziwnego, niż dostarczyć im żywy dowód – powie-
dział Alex, z uśmiechem uprzedzając ewentualną
prośbę Jamiego o spotkanie z gośćmi.

Po tej odmowie Jamie spuścił oczy. Kiedy znów je

podniósł, emocje na szczęście minęły, a na ich
miejsce pojawił się żartobliwy błysk.

– Niewykluczone, że wyprowadzę jutro na prze-

jażdżkę Sułtana. To wzmocni wiarygodność mojego
zapewnienia, że tylko mnie mogła widzieć dziś
rano.

– Spróbuj – zaśmiał się hrabia – tylko uważaj

i w razie czego zamiast wiarygodności ratuj swój
tyłek, ty nieodpowiedzialny dzieciaku.

Wiedział, że poranna przejażdżka była błędem.

Wiedział to już, gdy dosiadał konia. A jednak nie
mógł się oprzeć. Robił to z desperacji. Świadomość,
że Emma przebywa pod jego dachem i że jej
obecność tutaj nie wpłynie na zmianę jego życia,
wyrwały go z jego schronienia.

Dopiero pędząc przed siebie po bezkresnych

terenachswoichwłości, poczuł się w pełni wolny.
Gdy wczoraj wieczorem dotarło do niego, do jakiego
stopnia jest więźniem własnego lęku, zapragnął za
wszelką cenę odzyskać równowagę, zapanować nad
sytuacją, a mógł to osiągnąć pędząc przed siebie na
złamanie karku.

To pragnienie wolności było również powodem,

dla którego wspinał się teraz po kręconychschodach
na szczyt wieży. Po trwającym nieskończenie długo

35

Długie lata w ukryciu

background image

dniu, spędzonym w czterechścianachmieszkania,
po zbyt częstym zastanawianiu się nad tym, co
w tym czasie może robić Emma Stanfield, pofol-
gował wreszcie pragnieniu.

Odkładając na bok księgi rachunkowe majątku,

zdmuchnął świece i narzucił na ramiona pelerynę.
Stał przez chwilę w ciemności i nasłuchiwał, czy na
jego terytorium nie przyniosło kogoś niepowołane-
go. Nie usłyszawszy niczego, wyszedł z salonu,
bezszmerowo zamykając za sobą drzwi.

Gdy dotarł na szczyt schodów, siłą woli wciągnął

w płuca świeże, pachnące deszczem powietrze. Ta
klatka schodowa prowadząca na dach była jednym
z powodów, dla których, pomimo oczywistych
wad, wynikającychz wieku, chłodu i wilgoci, po-
stanowił zamieszkać w wieży.

Tutaj, z dala od wścibskichoczu służby i sporadycz-

nychgości rodziny, czuł się bezpieczny. A łatwy
dostęp z wieży do starychmurów obronnychstano-
wił dodatkową pokusę, której nie mógł się oprzeć.

Wyszedł na dachi spojrzał na niebo. Wieczór był

bezgwiezdny. Zbierające się w ciągu dnia chmury
przysłoniły zarówno gwiazdy, jak i księżyc w no-
wiu. Gdy zbliżał się do obiegającego koronę wieży
ganku, który w dawnychczasachsłużył jej obroń-
com, obcasy jego butów odbijały się głośnym echem
od kamiennej posadzki.

– Kto to? – Dochodzący z góry damski głos

sprawił, że zatrzymał się w miejscu.

Nikt ze służby, z wyjątkiem lokaja, który dbał

o jego potrzeby, nigdy tu nie wchodził, choć prawdę

36

Gayle Wilson

background image

mówiąc, nie bardzo wiedział, jakimi historiami
o nim odstraszano wszystkichprzed wyprawą na
wieżę. Raz jedna z pokojówek, która albo się zgubi-
ła, albo postanowiła zaryzykować, stanęła z nim
oko w oko na schodach. Przeżegnała się na jego
widok, jakby ujrzała diabła, i natychmiast uciekła.

Matka nigdy by się tutaj nie wspięła, a już tym

bardziej nie weszła na wąską galerię, obiegającą mur.
A jedynymi kobietami zamieszkującymi dom...

– Przepraszam – powiedział opanowanym gło-

sem, choć krew w żyłach tak nagle przyspieszyła.
– Nie miałem pojęcia, że ktoś tu jest.

Jego pierwszą myślą była ucieczka i niepodej-

mowanie wyzwania. Miał swoje wady, ale nigdy
nie był tchórzem. Poza tym, skoro i tak go usłysza-
ła... Jamiemu wkrótce zabraknie pomysłów na tłu-
maczenie nieoczekiwanychpojawień się niezna-
jomego.

– To raczej ja powinnam prosić o wybaczenie

– powiedziała Emma. – Włóczący się po zakamar-
kachdomu goście muszą być zmorą każdego cywili-
zowanego domu.

Choć z wiekiem jej głos pogłębił się trochę, nie

miał jednak cienia wątpliwości, z kim rozmawia.
Kiedy się poruszyła, jej jasna szata pozwoliła mu ją
lepiej zlokalizować. Stała bardzo blisko schodów,
prowadzącychna wąski, obiegający wieżę ganek.

– Przyznaję, że kiedy pan Leighton pokazał nam

wczoraj schody, nie mogłam się oprzeć, żeby nie
zobaczyć widoku z góry – ciągnęła. – Mam nadzieję,
że nie przeszkadza panu moje wtargnięcie.

37

Długie lata w ukryciu

background image

To była pułapka. Jeżeli wyrazi zgodę na jej

włóczenie się tutaj, potwierdzi tym samym swoją
władzę. Sprytny sposób na sprawdzenie jego toż-
samości.

Jeżeli jednak nadal będzie robić z tego tajemnicę,

może, czego obawia się Jamie, upewnić stryja dziew-
czyny, że w Leighton mieszka wariat. Wtedy spaku-
ją smarkulę i wrócą do Londynu. Kiedy rozważał, co
lepiej poświęcić – swoją prywatność czy szczęście
brata – odezwała się ponownie.

– Domyślam się, że pokoje na piętrze poniżej

należą do pana.

Żeby dotrzeć do schodów prowadzących na

dach, musiała oczywiście przejść obok jego pokoi.
A jednak jej nie usłyszał. Teraz miał tylko nadzieję,
że z czasem znudzą jej się te wyprawy.

– Oczywiście, odesłałby mnie pan do wszyst-

kichdiabłów – powiedziała, gdy trwał w milczeniu.
– Jeszcze gorsi od wałęsającychsię gości są wścibscy
goście.

W jej głosie pobrzmiewała raczej wesoła nutka.

I ta metoda okazała się najskuteczniejsza. W końcu,
jak długo może stać jak głupek, odmawiając jej
odpowiedzi.

– Jestem Greystone – powiedział. – Pokoje poni-

żej należą do mnie.

Tym razem to ona znieruchomiała. Kiedy wresz-

cie przemówiła, wesołość znikła z jej głosu. Stwier-
dził przewrotnie, że mu tego brakuje.

– Snułam domysły na pański temat.
– Nie rozumiem.

38

Gayle Wilson

background image

– Byliśmy przekonani, że jest pan... niedyspono-

wany.

Analizował jej słowa, dopatrując się w nich

kpiny, ale niczego takiego nie stwierdził. Raczej
troska. Odrobina skruchy. A to sprawiło, że zaczął
się zastanawiać, co konkretnie naopowiadał goś-
ciom Jamie.

– Lekka gorączka – skłamał.
– Z nawrotami? Jakież to kłopotliwe. Tak się

cieszę, że już pan wyzdrowiał.

Wypowiedziała te słowa z całą powagą. Jamie

miał rację. Nie potrafi być niegrzeczna i nie sposób
się na nią gniewać.

Ciekawe, czy kiedykolwiek wspominała ichspot-

kanie przed laty. Ale dlaczego miałaby to robić?
– zakpił z własnej naiwności. Przecież zawsze
wiedział, że ichspotkanie miało nieproporcjonalnie
większe znaczenie dla niego niż dla niej. I choć
ostatniej nocy powtarzał to sobie nieskończenie
wiele razy, na niewiele to się zdało.

– Jestem Emma Stanfield. Jak już pan zapewne

wie, Georgina jest moją pasierbicą.

Poruszyła się, zaczęła schodzić ze schodów, może

żeby podać mu rękę. Pomimo skrywającychich
ciemności, poczuł skurcz w żołądku.

– Proszę tam zostać – pospieszył, walcząc nadal

z niepoważną potrzebą odwrócenia się i zniknięcia.
– Nie chciałbym zakłócać pani marzeń, przeszka-
dzać w zadumie.

Zaśmiała się cicho i miło. Zabrzmiało to prawie

jak muzyka. Poczuł ciepły dreszczyk emocji.

39

Długie lata w ukryciu

background image

– Żeby to były marzenia... Przyznam szczerze,

że szukałam ucieczki przed rodziną – odpowiedziała
prawie wesoło. Na szczęście przestała iść w jego
stronę.

– Moją czy pani? – O dziwo, pomimo długiej

nieobecności w towarzystwie, bez trudu odnalazł
w sobie niezbędny w takiej sytuacji refleks.

– Dzieci grają w bierki, pańska matka szydeł-

kuje, a Charles czyta ,,Gazette’’. Zdaje się, że jest to
wydanie sprzed wielu dni, ale jemu, jak widać, to nie
przeszkadza.

Trzeba przyznać, że w jej opisachinnychosób

zawsze tkwiła szczypta pobłażliwej krytyki. Nie
wydawała się być zachwycona żadnym z poczynań
męża, choć prawdopodobnie sprawiłaby mu tym
przyjemność. Oczywiście, jak na kogoś, kto z całą
szczerością mówił o konieczności wyjścia za mąż
dla pieniędzy, trudno było się spodziewać, by Emma
udawała, iż jej małżeństwo zrodziło się z miłości.

– Dzieci? – Dopiero kiedy powtórzył to słowo,

uprzytomnił sobie, jak bardzo pasuje ono do Jamie-
go. Między nimi było niecałe dziewięć lat różnicy,
ale on w porównaniu z bratem czuł się stary jak
Matuzalem.

– Mój szwagier woli określenie ,,młodzi ludzie’’.

Ale mnie oni wydają się bardzo młodzi, zwłaszcza
dzisiaj wieczorem. I bardzo zakochani. Żywię szcze-
rą nadzieję, że nie stanie pan na przeszkodzie ich
szczęściu.

Szczerość granicząca z zuchwalstwem. Ale po-

nieważ doszedł do tego samego wniosku odnośnie

40

Gayle Wilson

background image

uczuć Jamiego, z trudem mógł ją winić za stawianie
go przed faktem dokonanym.

– Decyzja należy do Jamiego.
– Ale z pewnością będzie mu zależało na pań-

skiej aprobacie.

– A czy pani wymaga od Georginy, żeby szukała

pani aprobaty?

– Ona ją ma. Choć nie sądzę, żebym ją mogła

odwieść od decyzji, gdybym nie aprobowała jej
wyboru. Na szczęście aprobuję i to całym sercem.
Bardzo lubię pana Leightona

– Dziękuję. Ja również.
– A mój szwagier jest w nim prawie tak roz-

kochany jak Georgina, chociaż może ma to więcej
wspólnego z jego osobistymi planami. – Znów w jej
głosie pojawiła się śpiewna, wesoła nutka.

Po raz drugi powołała się na szwagra, i wreszcie,

tym razem, coś zaczęło do niego docierać. A kiedy
rozważał tę możliwość, znów poczuł to nieznane
dotąd rozdygotanie.

– Pani... szwagier?
– Charles. Wicehrabia Barrington.
– Jest pani szwagrem?
Nie było powodu, żeby tak nagle i mocno waliło

mu serce. To absurd. I to jaki.

– Ojciec Georginy zmarł blisko osiem lat temu.

Charles przejął po nim tytuł, spadła też na niego
odpowiedzialność za los nas obu. Jestem pewna, że
chętnie się nas pozbędzie.

Czy to oznacza, że ona ma zamiar zamieszkać

tutaj z pasierbicą? Tutaj, w Leighton?

41

Długie lata w ukryciu

background image

Po ślubie Jamiego chciał się usunąć, ale nigdy nie

zamierzał zrywać więzi z rodziną. Dopiero teraz, gdy
pomyślał, że może będzie do tego zmuszony, pojawi-
ła się przed nim mglista wizja długich lat samotności.

– O Boże! – zawołała. – Dopiero teraz dotarło do

mnie, jak to musiało źle zabrzmieć. Ale zapewniam
pana, że nie zamierzam wtargnąć do Leighton
i zamieszkać tutaj.

Chciał coś powiedzieć, z czego by wynikało, iż

decyzja należy do niej i do ,,dzieci’’, jak ichnazwała.
Tymczasem po raz kolejny zabrakło mu słów.

– Moja guwernantka ma dom na wsi, tylko...

– zamilkła na chwilę. – Tylko że jeszcze nie roz-
mawiałam o tym z Georginą. Czy mogę więc prosić
o dyskrecję, przynajmniej dopóki jej sama tego nie
powiem?

– Oczywiście – odrzekł. – Ale... pani zamieszka

w domu guwernantki?

– Zapewniam pana, że będzie mi tam zupełnie

dobrze.

To zabrzmiało prawie tak, jak jego rezygnacja

i oznajmienie Jamiemu o zamiarze przeniesienia się
do Wyckstead. Zastanawiał się, czy ją również
niepokoją i wytrącają z równowagi mające nastąpić
w niedalekiej przyszłości zasadnicze zmiany w jej
życiu.

– Tylko że... z dala od towarzystwa. – Nie ujął

tego w formie pytania, ale mu odpowiedziała.

– Zarówno mój zmarły mąż, jak i szwagier, aż

nadto lubili życie towarzyskie. Ja naprawdę z ulgą
przestanę występować w roli pani domu.

42

Gayle Wilson

background image

– A jednak...
– Czy mój wybór tak bardzo różni się od pań-

skiego? – zapytała.

– Wybór? – powtórzył to słowo niemal z gory-

czą, po czym szybko się zorientował, że znów
zastawiła na niego pułapkę.

– To znaczy... że mieszkanie w wieży nie jest

pana wyborem?

– Podejrzewa pani, że jestem tu więźniem?
– A jest pan? – zapytała prawie wesoło.
– Traktuję to miejsce jako mój azyl.
Zapadło milczenie, dłuższe od tego, które wcześ-

niej dzieliło trudniejsze fragmenty ichrozmowy.

– A ja wtargnęłam tutaj i zakłóciłam pański

spokój – powiedziała. – Jeszcze raz proszę o wyba-
czenie.

Towarzyskie subtelności wymagają, by nie pozo-

stawać dłużnym. A gdyby tak kontynuował tę grę?
Czy Emma nie potraktuje tego jako zaproszenia do
następnej wizyty?

– Pewnie już się zastanawiają, gdzie się po-

dziewam – powiedziała. – Jeżeli zaraz do nichnie
wrócę, zaczną mnie szukać, i wkrótce wszyscy
domownicy wedrą się do pańskiego azylu.

Było to mało prawdopodobne, ale nie zaprotes-

tował. Takie usprawiedliwienie było możliwe do
przyjęcia i do zakończenia ichspotkania. Chyba
obojgu im ulżyło.

– Oczywiście – powiedział. Odsunął się od scho-

dów i przeszedł na drugą stronę czworokątnej
platformy.

43

Długie lata w ukryciu

background image

Uszedł zaledwie kilka kroków, gdy powiedziała:
– Nie dołączy pan do nas? Skoro już pan wy-

zdrowiał i pozbył się... gorączki?

– Jesteście gośćmi mojego brata, milady. Sądzę,

że za dzień lub dwa dołączą nowi goście. Nie chcę się
narzucać.

– Oczywiście, doskonale rozumiem. Ja też nie

będę się narzucać, zapewniam pana – powiedziała
Emma. – Dobranoc, hrabio Greystone. Cieszę się, że
pana poznałam.

Skłonił się, choć nie mogła tego widzieć w ciem-

ności. A potem, gdy przemierzała platformę wieży
i kierowała się w stronę spiralnychschodów, które ją
miały wyprowadzić poza obręb jego świata, celowo
odwrócił się tyłem, po czym wstąpił na schody, na
którychprzed chwilą stała.

Gdy tam się znalazł, zapatrzył się w ciemność.

Upłynęło bardzo dużo czasu, nim znów się
poruszył.

44

Gayle Wilson

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

– A może tę z niebieskiego jedwabiu?
Dopiero przedłużająca się cisza uzmysłowiła Em-

mie, że nie ma zielonego pojęcia, o co przed chwilą
pytała ją pasierbica.

– Przepraszam, naprawdę przepraszam. Zdaje

się, że bujałam w obłokach.

– Ostatnio często ci się to zdarza – zauważyła

Georgina, rzucając na kapę łóżka wieczorową suknię
do aprobaty Emmy.

– Jako twoja macocha mam teraz naprawdę

o czym myśleć – odpowiedziała Emma. – Naprawdę
wierzę, że pan Leighton poprosi o twoją rękę.

– Poprosi, prawda, że poprosi? Czasami, gdy

podnoszę oczy i widzę, jak na mnie patrzy, zatyka
mi dechw piersi.

– Kochasz go, Georgie? Bo jeśli nie, pamiętaj, że

jeszcze nie jest za późno. Bez względu na to, co
powie twój stryj.

– Mogę sobie wyobrazić, co by powiedział,

background image

gdyby przyszły hrabia Greystone poprosił o moją
rękę, a ja bym odmówiła. Boję się, że mógłby dostać
apopleksji.

Śmiały się obie, wyobrażając sobie, jak rumiana

z natury twarz Charlesa czerwieni się z oburzenia
na taką niedorzeczność. Gdy wpadał w złość, a zda-
rzyło mu się to kilka razy w ciągu ostatnichlat, było
na co popatrzeć.

– Nie – ciągnęła Georgina – co do siebie jestem

pewna.

– A kogo lub czego nie jesteś pewna? Przecież nie

stryja. Ani tym bardziej mnie, oczywiście. Pragnę
jedynie, żebyście z Jamiem stworzyli prawdziwy,
oparty na wzajemnym przywiązaniu związek.

– A rodzina Jamiego? Czego oni pragną?
– Hrabina cię uwielbia – odparła Emma, głasz-

cząc pasierbicę po ręku. – Chyba w to nie wątpisz.

– A hrabia? Jesteśmy tu od trzech dni, a jego ani

widu, ani słychu. Może się nie pokazuje, bo jest
przeciwny małżeństwu?

– Ależ nie jest – odpowiedziała Emma bez namy-

słu, szczęśliwa, że może uspokoić pasierbicę.

Georgina zrobiła wielkie oczy.
– Skąd to możesz wiedzieć?
– Bo spotkałam go wczoraj wieczorem.
– Hrabiego? I dlaczego, do licha, nic nie powie-

działaś?

– To było przypadkowe spotkanie. Przez nikogo

nie zaplanowane.

– Ale... nic nie rozumiem. Sądziłam, że jest

ciężko chory.

46

Gayle Wilson

background image

To było coś, nad czym Emma zastanawiała się

podczas bezsennychgodzin po ichspotkaniu. Kale-
ka, ciężko chory – żadne z tychokreśleń nie pasowa-
ło do mężczyzny, którego spotkała na murach
obronnych. Poza tym, choćby tylko z uwagi na jego
wysoki wzrost i szerokie ramiona, była pewna, że to
on był tym jeźdźcem, którego widziała wczoraj
o świcie.

Nie mogła zrozumieć, skąd się wzięły zasłyszane

przez Charlesa pogłoski o chorobie, zwłaszcza w od-
niesieniu do mężczyzny, który zdawał się być pełen
wigoru. Podobnie, jak nie mogła zrozumieć, dlacze-
go ktoś, mający taką rezydencję jak Leighton, skazu-
je się na odosobnienie w jej najmniej atrakcyjnej
części. A przecież wczorajsze przesłanie było bardzo
wyraźnie. Greystone nie zamierza opuścić swojej
wieży i pełnić honorów gospodarza podczas spot-
kań towarzyskich.

– W każdym razie nie do tego stopnia, żeby nie

mógł się wspiąć na szczyt wieży czy jeździć konno
– odparła. – I to wręcz brawurowo.

– Jamie powiedział, że to mól książkowy.
– Mól książkowy? – z niedowierzaniem powtó-

rzyła Emma.

Ten opis też nie przystawał do popisu jeździec-

kiego, którego była świadkiem. Ani do wrażenia,
jakie hrabia wywarł na niej tej nocy.

– Tak naprawdę, przedstawił brata jak jakiegoś

uczonego. Nie nazwał go może odludkiem, ale
powiedział, że bliższy jest mu intelektualny niż
społeczno – towarzyski aspekt życia.

47

Długie lata w ukryciu

background image

Oczywiście to były słowa Jamiego. Georgie sama

by ichtak nie sformułowała. Ale choć Emma nie
widziała powodu, by wątpić w intelekt hrabiego czy
jego niechęć do zabawiania gości brata, jakoś jej nie
pasowały do wrażenia, jakie odniosła z wieczornej
rozmowy z nim.

A może podobała jej się ta odrobina tajemniczości

wokół Greystone’a i nie chciała się rozstać ze swoim
wyobrażeniem. To ta jej uporczywa skłonność do
romantycznychzachowań i poglądów. Z pewnością
Jamie zna brata lepiej od niej.

– Ach, tak – powiedziała na głos. – To by

tłumaczyło jego niechęć do pokazywania się w szer-
szym gronie. Niewykluczone, że ta niechęć przy-
czyniła się również do powstania plotek, które
dotarły do Charlesa.

– Ale czy naprawdę powiedział ci, że nie ma nic

przeciwko temu małżeństwu?

– Powiedział, że decyzja należy do Jamiego.

Zapewniam cię, że dokładnie go o to pytałam.
– Emma uśmiechnęła się nieznacznie na wspo-
mnienie tej rozmowy.

– Jeśli mu wszystko jedno, z kim ożeni się Jamie,

może mu być również wszystko jedno, kogo uczyni
swoim następcą.

Takiej możliwości Emma nie rozpatrywała, choć

byłoby dziwne, żeby hrabiego nie obchodziły pozy-
cja i los przyszłej bratowej.

– Wiadomo na pewno, że majątek i tytuł są

dziedziczne.

– Nie jestem pewna, czy to wystarczy. Pewność

48

Gayle Wilson

background image

stryja, że hrabia nie zamierza się żenić i spłodzić
następcy opiera się na przekonaniu, że hrabia jest
bliski śmierci.

Dziewczyna ma rację, pomyślała z przykrością

Emma.

Informacja, na której bazował Charles, była naj-

wyraźniej błędna. A skoro Jamie nie odziedziczy
w najbliższym czasie tytułu wraz ze spuścizną,
Charles bez wątpienia przyjmie oświadczyny in-
nychkandydatów do ręki Georginy. Po oczach
dziewczyny widziała wyraźnie, że jej myśli idą tym
samym torem i zmierzają do tej samej konkluzji.

Konkury za daleko już zaszły. W grę wchodziło

także uczucie Georginy. Gdyby doszło do zerwania,
byłaby zrozpaczona.

– W kontrakcie ślubnym stryj mógłby zażądać

jakichś gwarancji, czyniących Jamiego spadkobiercą
hrabiego – powiedziała Georgina. – Może jego
plenipotent mógłby to...

– Nie wynajdujmy dodatkowychproblemów

– uspokajała Emma. – W końcu hrabia nie jest
żonaty. I musi być ku temu jakiś powód.

– A jeśli po prostu jeszcze nie spotkał właściwej

kobiety? Stryj nigdy nie zgodzi się na małżeństwo
bez dodatkowychgwarancji.

To prawda, musiała przyznać Emma. Dobrze, że

chociaż jedna z pozostałych ofert, jakie otrzymała
Georgina, wydaje się być bardzo przyzwoita. Mło-
dzieniec z tytułem i z majątkiem, choć, oczywiście,
nieporównywalnym do Greystone’a. Nawet naj-
mniejsze podejrzenie, że Jamie nie zostanie następcą

49

Długie lata w ukryciu

background image

brata, może spowodować, że Charles postąpi
w myśl powiedzenia, iż lepszy wróbel w garści niż
gołąb na dachu.

A im dłużej tu będą, tym jej pasierbica jeszcze

bardziej rozkocha się w mężczyźnie, który jest
przystojny, ujmujący i nadskakujący. Jamie Leigh-
ton uosabiał wszystko, o czym może marzyć młoda
dziewczyna.

– Zaczęłam już zbyt wiele obiecywać sobie po

tym związku. – Nagle w wielkichniebieskich
oczachGeorginy pojawiły się łzy. – Naprawdę nie
wiem, co zrobię, gdy nic z tego nie wyjdzie.

Przecież wszyscy, włącznie z Emmą, namawiali

ją do kontynuowania tej znajomości i zachęcali, by
nie traciła nadziei.

– Może mogłabyś zapytać pana Leightona? – za-

częła Emma, ale szybko się wycofała.

– Co by sobie o mnie pomyślał? Że chodzi mi tylko

o jego tytuł? Poza tym to jego brat – ciągnęła Georgina.
– Byłoby bardzo niezręcznie pytać, kiedy i czy w ogóle
hrabia zamierza się ożenić. Jamie może nawet tego nie
wiedzieć. Niewiele o nim mówi, a właściwie to
odpowiada tylko na zadane wprost pytania.

Kolejna tajemnica, pomyślała Emma. Ani hrabi-

na, ani jego brat ani razu nie napomknęli o hrabim
Greystone, poza tym, że Jamie na samym początku
usprawiedliwił jego nieobecność. Wydawało się to
równie nienormalne, jak fakt, że właściciel Leighton
Hall wiedzie samotny żywot w najprymitywniej-
szej części rezydencji – w wieży.

Ponieważ w Londynie pan Leighton zrobił na

50

Gayle Wilson

background image

nichtak dobre wrażenie – nie tylko jako potencjalny
pan młody, ale też jako człowiek – przyjęli w dobrej
wierze tłumaczenie o nieobecności hrabiego. Dopie-
ro teraz okazało się, jak dużo, o wiele za dużo, jest
pytań, na które nie znają odpowiedzi.

Pytań, którychCh

arlesowi nie wypada zadać

przed oświadczynami. Pytań, którychnie może
zadać Jamiemu Georgina, by nie budzić podejrzeń
o interesowność. Pytań, na które tylko jedna osoba
może udzielić odpowiedzi.

– Może więc – powiedziała Emma – powinnyś-

my zapytać Greystone’a?

– O to, czy nie zamierza się ożenić? – zapytała

zbulwersowana Georgina.

– Dlaczego nie? W końcu jest jedyną osobą,

która może nam udzielić wyjaśnień.

Zwrócenie się do Greystone’a wydawało się być

dobrym pomysłem aż do chwili znalezienia się na
schodach prowadzących do jego pokojów. Emma
nie mogła doczekać się końca kolacji, choć dzisiaj ich
towarzystwo wzbogaciło się o dodatkowychgości.
Gdy tylko to było możliwe, Emma wymówiła się
bólem głowy i koniecznością udania się do swojego
pokoju. Zamiast tego poszła prosto do wieży.

Teraz stała przed masywnymi dębowymi

drzwiami, dodając sobie odwagi przed zbliżającą się
konfrontacją. Wzięła głęboki oddechi zapukała,
a potem czekała w ciszy, która trwała i trwała.
Zapukała mocniej, ale z tym samym skutkiem.
Mimo widocznej pod drzwiami smugi światła.

51

Długie lata w ukryciu

background image

Wiedziała, gdzie go szukać. Przytrzymując ręką

spódnicę wieczorowej sukni, podeszła do spiral-
nych, prowadzących na dach schodów.

W miarę narastającego niepokoju i obawy przed

spotkaniem zwalniała kroku. Pierwsze wtargnięcie
i pogwałcenie jego prywatności było przypadkowe,
podczas gdy obecne miało już charakter zamierzonej
napaści. Miała więc świadomość, że ani jej obecność,
ani jej pytania nie spotkają się z dobrym przyjęciem.

Gdy dotarła na szczyt schodów, musiała naj-

pierw oswoić wzrok. Było niewiele jaśniej niż
poprzedniej nocy.

Kiedy spojrzała w górę, zauważyła płynące nie-

przerwanie chmury, zakrywające srebrny, wysoko
wędrujący księżyc. A na tle nieba – tak jak przypusz-
czała – odcinała się dumnie uniesiona głowa, osa-
dzona na niewiarygodnie szerokichramionach.

Hrabia stał na ganku w tym samym miejscu, co

ona wczoraj, i wpatrywał się w dal. Kiedy się
zawahała, zastanawiając się, w jaki sposób uzasad-
nić cel swojej misji, odwrócił się nagle, patrząc na
nią z góry.

– Proszę mi wybaczyć – powiedziała.
– Zdawało mi się, że już odbyliśmy podobną

rozmowę, milady.

– Więc będę musiała dołożyć starań, żeby dorzu-

cić dziś coś nowego.

– Jakże mi miło. Domyślam się, że mogę się pani

na coś przydać.

Te w miarę uprzejme słowa zostały wypowie-

dziane lodowatym głosem. Emma zaczerpnęła po-

52

Gayle Wilson

background image

wietrza w płuca, szukając w myślachnajmniej
obraźliwego wytłumaczenia swojej misji. I doszła
do wniosku, że chyba będzie to niemożliwe.

– Chciałabym opowiedzieć panu pewną historię

– zaczęła, wybierając taktykę oskrzydlającą zamiast
frontalnego ataku, który bardziej by jej odpowiadał.

Odpowiedziało jej głuche, graniczące z grubiań-

stwem milczenie.

– Obiecuję, że będę się streszczać – dodała, kiedy

już się zdawało, że hrabia zbędzie ją niczym.

– Zdaje się, że nie mam wyjścia – powiedział

wreszcie zrezygnowanym głosem.

– Chodzi o pewną dziewczynę zmierzającą na

swój pierwszy sezon.

Była więcej niż pewna, że mężczyzna stojący nad

nią zareagował na jej słowa. Może dostrzegła jakieś
prawie niewidoczne poruszenie. Może naprężenie
ciała. A może większe napięcie.

– Nie chodzi o Georgie – wyjaśniła, bez za-

stanowienia używając zdrobnienia, ponieważ tak
bardzo skoncentrowała się na tym, żeby zostać
dobrze zrozumianą. – Choć, jak sądzę, sytuacje są do
siebie w jakiś sposób podobne.

Już sobie wszystko przemyślała. Będzie ciągnąć

tę historię, dopóki mu się nie znudzi.

– No więc dziewczyna poznała pewnego męż-

czyznę. Jeszcze zanim dojechała do Londynu. To
była jej ostatnia noc. Odbyła się krótka rozmowa.
Jeden pocałunek. To wszystko mogło by nie mieć
żadnego znaczenia. Ot, taki sobie flirt, na jaki od
czasu do czasu pozwala sobie każda dziewczyna.

53

Długie lata w ukryciu

background image

Przerwała, czekając na komentarz, wyraz sprze-

ciwu albo zrozumienia. Nie doczekała się. Nadal stał
na tle nieba, nieruchomo, jakby ważył każde jej
słowo. Nie mając wyboru, musiała kontynuować.

– Nigdy nie poznała jego imienia, ale dla niej był

on kwintesencją tego... Tego, czym może być zako-
chanie się – wyznała, bowiem tamten mężczyzna
był dla niej kimś takim. – Przygoda. Radosne
podniecenie. Choć doświadczyła tego zaledwie pod-
czas kilku krótkichchwil, odmieniło to jej życie na
zawsze.

– A potem żyli długo i szczęśliwie.
Sądziła wcześniej, że ma zimny głos, ale tamto

było niczym w porównaniu z pogardą, jaką teraz
usłyszała w jego głosie.

– Nie, oczywiście, że nie. Powiedziałam prze-

cież. Jedna noc. Pocałunek. Nigdy go więcej nie
zobaczyła, ale i nigdy go nie zapomniała. To spot-
kanie przydało barw całemu jej późniejszemu życiu.

Milczenie. Co było i tak lepsze od kpiny, pomyś-

lała. Nie przypuszczała, że przywoływanie najdroż-
szychwspomnień przed kimś, kto może to wy-
śmiać, będzie aż tak bolesne.

– Jeśli to jakaś przypowieść albo nauczka, oba-

wiam się, że nie uchwyciłem sensu – powiedział po,
jak się zdawało, długiej chwili.

– Nie jestem pewna, czym to jest – powiedziała

szczerze. – Może dziewczyna bardziej zakochała się
w samej chwili niż w tym mężczyźnie. Można by
się nad tym zastanawiać, i proszę mi wierzyć, że
dziewczyna to robiła. Ale niezależnie od tego, co

54

Gayle Wilson

background image

i jak naprawdę wydarzyło się tamtej nocy, spot-
kanie uzmysłowiło jej, czym może być miłość.
A ponieważ nigdy więcej tak się nie poczuła... więc
nigdy już się nie zakochała.

Kolejne niekończące się milczenie. Ponieważ nie

wiedziała już, co powiedzieć, ciągnęła to tak długo,
aż jej przerwał.

– Dlaczego pani mi to opowiada, lady Barring-

ton?

– Bo martwię się o Georginę.
– Zdawało mi się, że nie ona jest dziewczyną

z pani opowiadania.

– Nie, ale podobnie jak tamta, Georgina za-

płonęła uczuciem do pańskiego brata. Ponieważ jest
młoda, można by sądzić, że to tylko nieszkodliwe
zauroczenie, które szybko minie. A znam ją i wiem,
że nie rozdaje lekką ręką uczuć. Uważam, że jest
w nim prawdziwie zakochana.

– I tego pani się boi?
– Boję się, żeby nie wyszła z tego ze złamanym

sercem.

– Zapewniam panią, że intencje mojego brata są

najzupełniej czyste – powiedział tym samym lodo-
watym głosem, co na początku.

– Nie wątpię. I cieszę się na myśl, że oboje są

równie mocno zaangażowani.

– Więc... Przepraszam, madame. Ale nie rozu-

miem, na czym polega pani zmartwienie.

– Powiedział pan, że potem żyli długo i szczęś-

liwie. Dziewczyna i mężczyzna z mojego opowiada-
nia. Oczywiście, że nie. Tamta nie mogła wyjść za

55

Długie lata w ukryciu

background image

mężczyznę, którego pokochała. Z obowiązku mu-
siała wyjść dobrze za mąż. Z obowiązku wobec
rodziny.

– A więc polowała na bogatego męża.
Te same słowa wypowiedział mężczyzna, któ-

ry ją pocałował w zajeździe. Głos tamtego był
pełen przekomarzającego się ciepła, podczas gdy
teraz ten...

– Nie miała nic do powiedzenia – odparła Emma,

broniąc dziecka, jakim wówczas była. – Miała
siedemnaście lat i była zdana na łaskę opiekunów.

– Zaczynam dostrzegać związek. Obawia się

pani, że majątek Jamiego jest niewystarczający, by
zaspokoić potrzeby pani rodziny.

To była najokrutniejsza ze wszystkichmożli-

wychinterpretacji, ale której nie można było z czys-
tym sumieniem zaprzeczyć.

– A pani, niepoprawna intrygantka, odkryła chy-

ba w złą porę, że jeszcze nie wybieram się na tamten
świat. Ku waszemu rozczarowaniu – kontynuował
brutalnie.

– Jest pan w błędzie, sir, sugerując, że mogłabym

pragnąć pańskiej śmierci.

– Ale przyzna pani, że to by przyspieszyło zgodę

Charlesa na plany dzieci.

Jakże jest zimny, kpiący i okrutny. Ale ile w tym

prawdy!

– Oni są zakochani. Pomyślałam, że gdyby pan

zrozumiał sytuację, to dla dobra brata mógłby pan...

– Oczywiście – przerwał jej, jakby zrozumiał do

czego zmierza. – Co zatem pani sugeruje, lady

56

Gayle Wilson

background image

Barrington? Mam się rzucić z wieży? Zażyć
truciznę? A może pani już sama coś dla mnie
przygotowała?

– Nikt nie pragnie pańskiej śmierci – powiedzia-

ła, bliska wybuchu. Udawał głupiego, o czym oboje
wiedzieli. – Jest pan w absolutnym błędzie.

– Nie sądzę, ale za Boga nie pozbawię pani okazji

wytłumaczenia mi tego. Na czym pani tak bardzo
zależy, że przyszła pani aż tutaj z tą śliczną opowiast-
ką i z tak mało subtelną prośbą?

– Zanim Charles wyrazi zgodę na zaręczyny,

chciałby otrzymać jakąś gwarancję, że Jamie zo-
stanie pana spadkobiercą – powiedziała z najwięk-
szym spokojem.

Gdyby sobie pozwoliła na wybuchzłości, prze-

grałaby. A sprawa była zbyt delikatna.

– Mój plenipotent zajmie się tym – odparł hra-

bia. – Czy coś jeszcze?

Kapitulacja. Pora grzecznie podziękować, odwró-

cić się i zniknąć. Tak by postąpił każdy, tylko nie
Emma. Postanowiła natychmiast wykorzystać ten
skrawek wolnej przestrzeni.

– Jest jeden powód, jeśli można.
– Nie rozumiem.
– Jest pan młodym, pełnym wigoru mężczyzną.

Skąd pańska pewność, że nigdy nie zapragnie pan
mieć własnego syna?

– Moje kontakty towarzyskie są, z wyboru, bar-

dzo ograniczone. Chyba że proponuje mi pani swoje
usługi? – Wypowiedziane zdanie zamieniło się na
końcu w pytanie.

57

Długie lata w ukryciu

background image

Usługi. Można to było interpretować tylko w je-

den sposób.

– Jak pan śmie? – wybuchnęła. – Zapewniam

pana, że nie zamierzam...

Zamilkła. Nawet ona, znana ze swojej otwartoś-

ci, nie była w stanie wypowiedzieć na głos tego, co,
była tego pewna, jej zasugerował.

– A może ja także miałem przelotne spotkanie

podczas zamieci śnieżnej.

– I zakochał się pan? – Tym razem to ona sobie

kpiła.

– Czy to pani wystarczy jako powód?
– Odcięcia się od świata?
– A czym to się różni od domu pani guwernant-

ki, lady Barrington?

– Nie zamierzam się ukrywać – odpowiedziała,

dotknięta, że jako broni przeciw niej użył czegoś, co
mu powiedziała w zaufaniu.

– Wszyscy się ukrywamy. A teraz proszę mi

wybaczyć, ale chciałbym wrócić do siebie. Przy-
zwyczaiłem się do mojej samotności i zazdrośnie jej
strzegę. Pani szwagier może być spokojny o przy-
szłość Jamiego, a Georgie będzie miała swój romans.
Czy zanim odejdę, mogę coś jeszcze dla pani zrobić?

– To mi w zupełności wystarczy, dziękuję – po-

wiedziała, walcząc z gwałtownym przypływem
złości, który ją aż przeraził.

– Przynajmniej to mogłem zrobić dla gościa,

który wydaje się być tak zaniedbywany. Przykro mi,
że pani się nudzi.

– Jest pan w błędzie, sir. W Leighton jest tak

58

Gayle Wilson

background image

wiele spraw, które trudno zrozumieć. Uprzedzam,
że jestem bardzo dobra w rozwiązywaniu zagadek.

– Lepiej się tym nie zajmować – ostrzegł ją

łagodnie. – Może pani skrzywdzić tych, którzy na to
nie zasługują.

W jego niskim, cichym głosie posłyszała coś,

czego wcześniej nie było. Ani rozbawienie, ani
pogarda, ani chłód. Raczej żal.

Jeszcze skrzywdzi pani tych, którzy na to nie

zasługują. Georgie czy Jamie? Jego matka? Czy to
możliwe, żeby mówił o sobie?

– Nie powinien pan rzucać rękawicy intrygant-

ce, milordzie. Takie nie potrafią oprzeć się wy-
zwaniu.

Odwróciła się i podeszła do kręconychschodów.

Gdy była w połowie drogi na dół, poczuła, że drży.

Irytujący, nikczemny człowiek. Nie pamiętała,

kiedy ostatni raz tak wyraźnie czuła, że żyje.

59

Długie lata w ukryciu

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

– Milordzie, proszę zrozumieć, że takie oświad-

czenie nie ma mocy prawnej – protestował plenipo-
tent hrabiego. – Prawo tak zostało ustanowione, że
nawet gdyby pan i pański brat uzgodnili między
sobą dodatkowe warunki, to i tak niczego nie
zmieni, ani w kwestii dziedziczenia majątku, ani
tytułu.

– Doskonale rozumiem – przyznał hrabia Greys-

tone. – Próbuję tylko rozwiać obawy wicehrabiego
Barringtona odnośnie umowy małżeńskiej. Bo chy-
ba zależy ci na jego zgodzie, Jamie?

– Wiesz, że tak.
– Więc to załatwmy. Tyle zgiełku o nic, panie

Shackleton. Jeżeli pan doda odpowiednio sformuło-
wane stwierdzenie, że nie zamierzam się żenić...

– Muszę zaprotestować, lordzie! – Tym razem

jeszcze bardziej stanowczo sprzeciwił się Shack-
leton. – To po prostu nierozsądne, niezależnie od
tego, czy ma, czy nie ma mocy prawnej.

background image

– Dżentelmeńska umowa, jeśli pan woli. Niech

pan to wstawi – zamknął dyskusję Alex.

W ciszy, która nastąpiła po tychsłowach, nieświa-

domie wypowiedzianychtonem, którego dawniej
często używał na polu walki, hrabia podszedł do
okna. Tego samego, z którego obserwował przyjazd
powozu Emmy.

Niecały tydzień temu, uświadomił sobie. Można

powiedzieć, że był świadomy każdej godziny, którą
spędzili pod jednym dachem.

– Moim obowiązkiem jest prosić pana o ponow-

ne przemyślenie decyzji, milordzie – powiedział
Shackleton, przezornie zmieniając ton na bardziej
pojednawczy. – Jest pan jeszcze młodym człowie-
kiem. Nie ma powodu...

Argument, który chciał przedstawić, został ucię-

ty raptownie. Zbyt raptownie.

– No właśnie – powiedział łagodnie Greys-

tone. Założył ręce do tyłu, żeby powstrzymać idio-
tyczne drżenie, i utkwił wzrok w szybie przed
sobą.

– To absurd – żachnął się Jamie. – Gwiżdżę na to,

czego chce Barrington. Do licha z nim. Panna
Stanfield jest też tego zdania, i tylko to się liczy.

– Jakie to naiwne i romantyczne – skwitował

Alex. – I jakże nieżyciowe w dzisiejszychczasach.
Kobiety z naszego środowiska wychodzą za mąż za
tych, których im wskażą ich najbliżsi krewni. Powi-
nieneś to wiedzieć, Jamie.

Tak też się stało z Emmą.
I znów, jak co noc, odkąd tu była, ujrzał ją

61

Długie lata w ukryciu

background image

oczyma wyobraźni, zaspokojoną, leżącą w ramio-
nachinnego mężczyzny.

– Możemy uciec i wziąć potajemnie ślub.
Na taką brawurę Greystone odwrócił w końcu

głowę i spojrzał na brata. Znał ten zawzięty wyraz
twarzy Jamiego. Brat miał łagodny charakter, ale
kiedy wbił sobie coś do głowy, stawał się głuchy na
wszelkie argumenty.

– Uciec? – powtórzył Alex, unosząc brew.

– I zniszczyć w ten sposób życie panny Stanfield?
Czy to proponujesz?

– W końcu...
– O tak, oczywiście. W końcu. Ponieważ wydaje

się być tak wielką romantyczką jak ty, może rzeczy-
wiście będzie chciała cierpieć i znosić miesiącami,
a może nawet latami, potępienie i izolację. Problem
w tym, czy stać cię na przyglądanie się jej cier-
pieniu?

Tak jak zamierzał, położył tym kres dalszemu

rozważaniu i szukaniu innego rozwiązania. Jamie
nigdy by nie zniósł widoku cierpiącej osoby, zwłasz-
cza kogoś, kogo kochał.

– A może moglibyśmy poprosić hrabinę Barring-

ton macochę Georginy, żeby wypowiedziała się
w naszym imieniu...

– Może cię zainteresuje, że to właśnie ona nalega

na złożenie takiego oświadczenia – powiedział Alex.

– Hrabina Barrington?
– Jest przeświadczona, że jej szwagier nigdy nie

wyrazi zgody na ślub bez gwarancji, że zostaniesz
moim spadkobiercą.

62

Gayle Wilson

background image

– Więc proszę go zapewnić, milordzie, że nie

zamierza pan się żenić – zasugerował Shackleton.

– Zdaje się, że właśnie takie wydałem panu

polecenie – zniecierpliwił się Greystone.

– Stwierdzenie, że ktoś się nigdy nie ożeni albo

że nie ma zamiaru się żenić, to dwie bardzo różne
rzeczy, milordzie.

Zwykle tak jest, przyznał Alex. Ale nie w jego

przypadku.

– Nie jestem pewny, czy takie sformułowanie

zadowoli stryja panny Stanfield.

– A ja jestem najzupełniej pewny, że żadne inne

nie zadowoli sądu, milordzie. Poza tym – pospiesz-
nie dodał Shackleton – może kiedyś w przyszłości
zmieni pan zdanie. – Zignorował śmiechGreys-
tone’a i nadal przedstawiał swój punkt widzenia.
– Wówczas nie życzyłbym panu, żeby czuł się pan
moralnie związany taką obietnicą. Zwłaszcza, że to
nie jest konieczne.

– A jeśli on będzie miał obiekcje?
– Wtedy się zastanowimy. Ale nie wcześniej,

jeśli wolno mi zasugerować. Mówię to jako pański
doradca, milordzie – dodał z szacunkiem plenipo-
tent.

Zapadła kolejna cisza, tym razem wyraźnie wy-

czekująca. Podczas niej Alex znów udał, że spoglą-
da na padający deszcz, wyobrażając sobie w tym
czasie twarz kobiety, która popatrzyła na niego,
gdy obserwował ją z tego okna. Zmusił się jednak
i zaczął śledzić powolne zsuwanie się kropli po
szybie, by po jakimś czasie ponownie się odezwać.

63

Długie lata w ukryciu

background image

– Jamie?
– Zgadzam się z panem Shackletonem. Jeżeli to

musi zostać jakoś sformułowane, to tylko w tym
duchu. Nie inaczej.

Po tej wypowiedzi brata Alex milczał jeszcze

chwilę, po czym odwrócił się od okna i spojrzał
Jamiemu w oczy.

– Kto może wiedzieć, co wydarzy się w przy-

szłości? – dodał Jamie, wysuwając wyzywająco
podbródek. – Nawet jeśli teraz...

– Zrób to, Shackleton – wydał polecenie Alex.

– Proszę – zakończył.

– Oczywiście – ucieszył się adwokat, gdyż takie

rozwiązanie było po jego myśli i jednocześnie zgod-
ne z prawem. – Jeżeli to już wszystko, milordzie...

– To wszystko. Byłbym ci wdzięczny, gdybyś się

tym niezwłocznie zajął.

– Niezwłocznie po powrocie do stolicy zlecę to

kancelistom.

– A zatem życzę ci miłego dnia.
– Milordzie. – Shackleton wstał i skłonił się lekko

w jego kierunku. – Panie Leighton.

– Dziękuję ci, Shackleton – uśmiechnął się Jamie.

– Jestem przekonany, że spiszesz się na medal.

– Postaram się, sir.
– Odprowadzę pana – zaofiarował się Jamie.
– Proszę się nie fatygować. Znam drogę. – Będąc

już w drzwiach, odwrócił się i dodał: – Podjął pan
słuszną decyzję, milordzie. Taką, której nie będzie
pan w przyszłości żałował.

Greystone nadal udawał, że kontempluje deszcz.

64

Gayle Wilson

background image

Czuł niemal fizycznie, jak tamci dwaj wymieniają
za jego plecami spojrzenie.

Niechsię cieszą, pomyślał. Zwycięstwo, które

osiągnęli, nie miało znaczenia, z czego Jamie pewnie
zdawał sobie sprawę. Ale jeśli takie rozwiązanie
załatwi sprawę, to przecież za to właśnie płaci
Shackletonowi.

Kiedy zamknęły się za nim drzwi, Alex znów

czekał, tym razem pewny, że Jamie zechce kon-
tynuować argumentację Shackletona. Robił to już
nieraz w ciągu ostatnichlat.

– Dziękuję ci – zamiast tego powiedział Jamie.
Kiedy Alex odwrócił się, dostrzegł we wzroku

Jamiego coś, co podejrzanie wyglądało na współ-
czucie. Uczucie, którego Alex nie dopuszczał do
siebie.

– Nie potrzebujesz dziękować. To, co dodaliśmy

do dokumentu, to szczera prawda.

– Nie to miałem na myśli, choć nie przeczę, że

będę bardzo wdzięczny, jeśli to przekona stryja
Georginy.

– Więc za co mi dziękujesz?
– Za uwolnienie mnie od poczucia winy.
– Przepraszam, ale nie rozumiem.
Miał paskudne podejrzenie, że Jamie może na-

wiązywać do poczucia winy związanego ze spot-
kaniem kogoś, z kim będzie dzielić życie, podczas
gdy jego brat tak zdecydowanie od tego się odżeg-
nuje. Choć Alex był świadomy, że w jakimś momen-
cie taka myśl musiała bratu zaświtać – przecież sam
użył tego argumentu, gdy oznajmił, że przenosi się

65

Długie lata w ukryciu

background image

do Wyckstead – nie chciałby jednak usłyszeć tego
z jego ust.

– Wolny od poczucia winy, gdybyś zakochał się

któregoś pięknego dnia. Nie chciałbym czuć się
odpowiedzialny za to, że musisz wybierać między
honorem a kobietą, którą kochasz.

– Jesteś równie śmieszny, jak Shackleton.
Jamie odpowiedział na to cichym, dalekim od

kpiny śmiechem. A kiedy odezwał się po chwili, był
śmiertelnie poważny.

– Wiedz, że dla kobiety, która by cię kochała, nie

miałoby to znaczenia.

– Ty naprawdę masz jakieś absurdalnie roman-

tyczne wyobrażenie o świecie. To chyba wpływ
matki.

– Za to twoje jest nad wyraz cyniczne – rzucił

w odpowiedzi Jamie.

– Podchodzę realistycznie do życia, Jamie.

I niechtak pozostanie. Nic się nie zmieniło.

– Poza tym, że lepiej zrozumiałem, czego ci

w życiu brakuje.

Alex odwrócił się na to, próbując zdusić idiotycz-

ną złość, jaką poczuł, słysząc ten nieoczekiwany
komentarz brata. To było coś, z czym już się dawno
pogodził. Albo tak mu się zdawało.

– Czy mam ci dziękować za to, że mi to przypo-

mniałeś?

– Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnę, żeby to się

pewnego dnia ziściło.

– Już ci nieraz mówiłem...
– Tak, wiem. Wbiłeś sobie do głowy, że to jest

66

Gayle Wilson

background image

absolutnie niemożliwe. Ale przecież tylko ty jeden
w to wierzysz. Pozwól, żeby inni, jak Shackleton
i ja, którzy nie są wcale tacy głupi, mieli odmienne
zdanie.

Alex przetrzymywał wzrok Jamiego, spodziewa-

jąc się, że, jak zawsze, w obliczu jego dezaprobaty
brat pierwszy się ugnie. Tymczasem spojrzenie je-
go niebieskichoczu pozostało spokojne i niewzru-
szone.

Skończyło się na tym, że sam wreszcie ustąpił

i ponownie odwrócił się do okna. Do podjazdu na
dole. I do wspomnień.

Przecież tylko ty jeden w to wierzysz. I po raz

pierwszy od ponad dziesięciu lat zastanowił się, jak
to jest naprawdę.

– Pomyśl tylko, Georgie, że przyjdzie taki dzień,

kiedy będziesz tu panią. Może równie zadowoloną
z siebie jak ona.

Emma podniosła wzrok na naturalnej wielkości

portret kobiety w szerokiej, koronkowej elżbietań-
skiej kryzie. Bogato zdobiona rama tworzyła od-
powiednią oprawę do przepychu aksamitnej szaty
i zdobiącychją pereł i rubinów.

– Szsz – ostrzegła Georgina, powstrzymując

śmiech. – Jeszcze hrabina usłyszy.

– Och, już cię zaaprobowała jako nowego człon-

ka rodziny. Może będzie chciała zamówić podwójny
portret twój i Jamiego.

Georgina uśmiechnęła się kącikami warg, śledząc

wzrokiem idącą na przedzie panią tego domu.

67

Długie lata w ukryciu

background image

Podpierając się laską ze złotą rączką, lady Greystone
oprowadzała grupę zaproszonychpań po słynącej
w całej okolicy galerii przodków, usytuowanej
w środkowej części ogromnego zachodniego skrzyd-
ła. Pokolenia portretów rodziny Leightonów spog-
lądały na nie z góry, kiedy wolnym krokiem, do-
stosowanym do kalectwa hrabiny, przemierzały
wielki hol.

– Ciekawe, czy Jamie został już sportretowany

– odezwała się Georgina, przyglądając się mijanemu
konterfektowi młodego jeźdźcy. – Ten tutaj wy-
gląda, jakby przed chwilą opuścił szkołę. Z całą
pewnością jest młodszy od Jamiego.

– W tamtychczasachludzie młodo umierali

– powiedziała półgłosem Emma. – Dlatego trzeba
ichbyło malować wcześnie.

– Emma – jęknęła Georgina, tłumiąc śmiech.
Znajdowały się dość daleko za grupą i prawie nie

słyszały komentarza hrabiny, co żadnej z nich nie
przeszkadzało. Taka powolna przechadzka po gale-
rii była formą ćwiczenia gimnastycznego. Dzisiej-
szy deszcz pozbawił je możliwości spędzenia czasu
na świeżym powietrzu. Przyzwyczaiły się do dłu-
gichspacerów, a potrzebowały czegoś, co by zajęło
i odwróciło ichmyśli.

Dowiedziały się od Charlesa, że Jamie ma

spotkanie z Greystone’em i jego plenipotentem, a to
znaczyło, że chodzi o coś poważnego. Po tej
wiadomości napięcie Georginy, które nie odstępo-
wało jej od paru ostatnichdni, wzrosło jeszcze
bardziej.

68

Gayle Wilson

background image

Jednym z powodów żartów Emmy na temat

portretów była troska o Georginę. Wprawdzie Em-
ma zapewniła pasierbicę, że hrabia obiecał sporzą-
dzić aneks, którego, jak przypuszczali, będzie się
domagał Charles, tym niemniej Georgina bardzo się
bała, że z jakiegoś powodu negocjacje przybiorą zły
obrót.

– Zdaje się, że przechodzimy do współczesnego

działu – powiedziała Emma, gdy podeszły do port-
retów młodszej generacji Leightonów.

Tę część galerii otwierały konterfekty hrabiny

i jej męża, ostatniego dziedzica. Uderzające było
podobieństwo młodej wówczas hrabiny i jej naj-
młodszego syna. Odziedziczył po niej jasną karna-
cję, a także drobną posturę. Natomiast ojciec był
znacznie potężniejszy, szeroki w ramionach, o ciem-
nej karnacji i uderzająco niebieskichoczach.

Emma nie mogła oderwać oczu od obrazu. Wie-

działa, oczywiście, dlaczego. Jeżeli obecny hrabia
odziedziczył rysy twarzy, a także posturę i karna-
cję po ojcu, to musi być bardzo przystojnym męż-
czyzną.

– To Jamie. – Georgina nieomal z czcią wypo-

wiedziała imię najdroższego.

Gdy Emma podziwiała podobiznę ostatniego

hrabiego, Georgina poszła trochę dalej. Stała teraz
i wodziła rozkochanym wzrokiem po płótnie.

Emma szybko do niej doszła i idąc za wzrokiem

Georginy, ujrzała portret najmłodszego Leightona.
Wyraz twarzy Jamiego był zbyt poważny, by oddać
wdzięk, który był ujmującą cechą jego natury. Tym

69

Długie lata w ukryciu

background image

niemniej podobieństwo było ogromne, włącznie
z lekkim rumieńcem na policzkach.

– A to muszą być jego bracia – powiedziała

Georgina, wskazując na dwa duże olejne malowidła
między portretami Jamiego i jego rodziców.

– Bracia? – zdziwiła się Emma, przenosząc szyb-

ko wzrok na pierwszy z obrazów.

A więc to jest hrabia. Po ich potajemnych spot-

kaniachstał się obiektem jej marzeń niemal na
równi z młodym mężczyzną, którego dawno temu
spotkała w zajeździe.

– To na pewno jest Simon – powiedziała Georgi-

na, wskazując na obraz, w który wpatrywała się
Emma. – Był pierworodnym synem, ale zmarł
wkrótce po odziedziczeniu tytułu. Jakaś wada ser-
ca. Jamie mówi, że zawsze był chory, nawet jako
dziecko. Z tego powodu mówiło się nawet w ro-
dzinie, by nie kupować patentu oficerskiego dla
Alexandra...

Nagle opowieść się urwała. Oczywiście Emma

była świadoma wypowiadanychprzy Georgie słów,
natomiast przez parę chwil ich treść do niej nie
docierała. Dopiero gdy padło słowo ,,zmarł’’, wzrok
Emmy przeniósł się na następny portret.

Zastygła, jakby do jej świadomości nie docierało

nic poza niezwykłym podobieństwem tamtego nie-
znajomego do drugiego syna rodu Leightonów. Był
w wojskowym uniformie. Pomimo szykownego
czerwonego munduru ze złotymi epoletami, białych
bryczesów i wysokichbutów, co innego przyciągało
jej wzrok.

70

Gayle Wilson

background image

To był jego uśmiech. Uśmiech, który, pomyślała,

przeobrażał twarz tamtego w coś zupełnie wyjąt-
kowego. Tak jak tutaj.

– Co z tobą, Emmo? – zawołała Georgina, biorąc

macochę pod rękę. – Wyglądasz, jakbyś zobaczyła
ducha.

Duch. Tak właśnie pomyślała tamtej nocy, kiedy

zniknął w ciemności. Że rozpłynął się jak zjawa.
Albo wytwór jej wyobraźni.

– Alexander? – wyszeptała.
– Hrabia Greystone. Jamie mówi na niego Alex.
Zaciskając wargi, Emma potrząsnęła głową.

Szczypały ją oczy, ale nie zwracała na to uwagi,
tylko skoncentrowała się na rysachtwarzy, której
nigdy nie zapomniała.

Świat, w którym oboje żyli z racji swojego

pochodzenia, był niewiarygodnie mały. W ich sfe-
rachkażdy znał każdego, tak jak znał rodzinne
koneksje. Bywali w tychsamychklubachi kuror-
tach, i w zasadzie bywali także każdego roku o tej
samej porze w tychsamychrezydencjach.

Zawsze go wypatrywała, nieważne gdzie była.

Nawet po ślubie z Robertem potrafiła omieść spoj-
rzeniem pomieszczenie, do którego wchodziła, wy-
patrując niesfornychczarnychloków. Potem spog-
lądała na twarz, modląc się, by ujrzeć ten sam
szczególny uśmiechi te niebieskie oczy. I nic.

W trakcie tychdługichjałowychlat pogodziła się

z myślą, że nigdy więcej go nie zobaczy. Nawet nie
pamięta, kiedy to się stało. Nigdy też nie myślała
o nim jak o zmarłym, ale miejsce, które zajmował

71

Długie lata w ukryciu

background image

w jej pamięci, kiedyś tak ważne i żywe, z czasem
upodobniło się do drogiego sercu relikwiarza. Pus-
tego relikwiarza.

– Emma? O co chodzi? Co się stało?
– Spotkałam go.
– Hrabiego?
Emma pokiwała głową, nie odrywając oczu od

portretu.

– Oczywiście, że tak – powiedziała Georgina.

– Rozmawiałaś z nim w sprawie tytułu. O gwaran-
cji, którą miałby dać stryjowi Charlesowi.

Emma odwróciła się i popatrzyła głęboko w oczy

pasierbicy.

– Wcześniej. Spotkałam go, jeszcze zanim tu

przyjechaliśmy.

– Ale... Jamie mówi, że on nigdy nie opuszcza

majątku.

– Dużo wcześniej. Jeszcze... zanim wyszłam za

twojego ojca.

Nastąpiło wiele mówiące milczenie.
– Więc... Nie wiedziałaś? Zanim tu przyjechałyś-

my, nie wiedziałaś, że on tu mieszka?

– Nigdy się nie dowiedziałam, jak się nazywa.

Spotkaliśmy się, a potem on odjechał. A tutaj... Było
ciemno. Nigdy nie widziałam jego twarzy. Nie
miałam pojęcia...

Georgina spojrzała w głąb korytarza na podzi-

wiającą portrety grupę kobiet. Była wyraźnie zanie-
pokojona, że ktoś może zauważyć ichnieobecność.

Może goście, pomyślała Emma, złożą ichociąga-

nie się na karb tak oczywistego oczarowania Georgi-

72

Gayle Wilson

background image

nii panem Jamesem Leightonem. W końcu stoją
przed jego portretem, a obok wisi portret jego brata.

Jego brat. Alexander. Alex.
– Jeśli dobrze rozumiem, to nie było zwykłe

spotkanie – ostrożnie dopytywała się Georgina.

– Pamiętasz, gdy pierwszy raz ujrzałaś Jamiego?
– Jeżeli to się odbyło tak... – Georgina nie dokoń-

czyła zdania.

– Sądziłam, że nigdy więcej go nie zobaczę. Po

tylu latachstraciłam nadzieję.

– Nie powinnaś, jeżeli go pokochałaś.
Do Georginy jeszcze nie dotarło, że trzymanie się

takiej nadziei przez Emmę mogło być równoznacz-
ne ze zdradą jej ojca, oczywiście emocjonalną, nie
fizyczną.

– W końcu uznałam, że nie żyje.
– A teraz, gdy wiesz, że tak nie jest?
Nie miała pojęcia. Nawet nie zdążyła się z tym

oswoić. Nie na tyle, by zdawać sobie sprawę z kon-
sekwencji.

Pierwsze, o czym teraz pomyślała, to to, że jeżeli

hrabia był świadkiem ich przyjazdu, to znaczy, że
musiał cały czas wiedzieć, kim ona jest. Nawet jeżeli
po tylu latachjej nie poznał, to ch

yba po wy-

słuchaniu historii, którą mu opowiedziała, przestał
mieć wątpliwości.

A mimo to nie wspomniał słowem o ichpierw-

szym spotkaniu. Dlatego że nic dla niego nie zna-
czyło? Dlatego że to była tylko jej fantazja? Jej
urojenie? Przekonanie, że ichpocałunek poruszył go
w równym stopniu jak ją?

73

Długie lata w ukryciu

background image

Sam wtedy przyznał, że jest popularną postacią

w stolicy. Pewnie całował setki dziewcząt, w tym
parę równie niedojrzałychjak ona.

A może nie wspomniał, ponieważ bał się tego, co

mogłaby zrobić, gdyby się dowiedziała. Czegoś, co
mogło być dla niego jeszcze gorsze, niż jej wdziera-
nie się w jego samotność.

74

Gayle Wilson

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

– Powinienem był pamiętać, ile dla niej znaczy

oprowadzanie pań po galerii portretów. Tak bardzo
byłem zajęty opracowywaniem planu towarzyskich
spotkań w posiadłości, że o wszystkim innym
zapomniałem.

– Nie przejmowałbym się tym tak bardzo – od-

parł mechanicznie Alex. Spojrzał tęsknym wzro-
kiem na leżące przed nim księgi. – Ale musisz
przyznać, że podobieństwo zostało wyjątkowo traf-
nie uchwycone.

Gdy Jamie się zjawił, Alex zatopiony był w księgach

rachunkowych majątku. I dotąd nie poznał powodu
wizyty brata o tak późnej porze. Rozmowa z nim
przebiegała w lekkim tonie i była nieco chaotyczna.

– Pochlebiasz mi. – Jamie wypowiedział to ta-

kim głosem, że wzrok hrabiego spoczął ponownie na
twarzy brata.

background image

– Jestem pewny, że panna Stanfield była za-

chwycona – powiedział, starając się nie okazywać
większego zainteresowania, niż tego wymagała bra-
terska powinność. – Pewnie już zastanawia się nad
kolorem sukni, w której będzie pozować do portretu.

– Jej komentarz był wyjątkowo miły i pochlebny

– powiedział Jamie.

Zapadło krępujące milczenie. Nie będąc pew-

nym, czy to już koniec rozmowy, a jednocześnie
chcąc zachęcić brata do zostawienia go samego
i umożliwienia dalszej pracy, Alex przysunął do
siebie jedną z ksiąg rachunkowych i przejechał
palcem wzdłuż kolumny liczb, jakby je sprawdzał.

– Z równą przyjemnością obejrzały portrety

innychczłonków rodziny.

– To dobrze.
– Napomknęła, że szczególnie podobały im się

wizerunki obecnego pokolenia.

Coś w tonie głosu Jamiego sprawiło, że Alex

znów podniósł wzrok. Rumieniec, który zawsze
zabarwiał policzki brata, gdy był zmartwiony czy
zakłopotany, pojawił się na nichi teraz. Gdy spot-
kali się wzrokiem, niebieskie oczy Jamiego patrzyły
spokojnie, ale wyraz jego twarzy był znacznie
poważniejszy, niż sugerowała to treść ichrozmowy.

Alex przebiegł w myśli jej ostatni fragment.

Kiedy odtworzył ostatnie zdanie brata, włos mu się
zjeżył, a zimne ciarki przeszły po plecach.

Napomknęła, że szczególnie podobały im się

wizerunki obecnego pokolenia, a to mogło znaczyć,
że... że...

76

Gayle Wilson

background image

Nie zadał sobie trudu, by ująć swoje myśli

w słowa, ponieważ odpowiedź na nie malowała się
na szczerej twarzy Jamiego. Zamiast tego wstał
i stanął naprzeciwko brata.

– Wydałem polecenie, żeby zdjęto mój portret.

– Mówiąc to, musiał dokonać gigantycznego wysił-
ku, żeby zachować spokój.

– Został zdjęty. Gdy tylko poprosiłeś, ale... Jakiś

czas temu mama oznajmiła, że przeszkadza jej puste
miejsce. Przed przybyciem gości trzeba było coś
powiesić. W końcu taka zmiana rozbijała chrono-
logiczną koncepcję galerii.

– I co zrobiła, Jamie?
– Nic strasznego. Zresztą już naprawiono błąd.

O wszystkim dowiedziałem się dopiero podczas
kolacji, gdy Georgina... to znaczy panna Stanfield...

– Do diaska, zadałem ci pytanie! Co ona zrobiła?
Kolejna przerwa, krótsza, lecz bardziej znacząca.
– Wczoraj rano kazała z powrotem powiesić

twój portret.

– Do licha – warknął Alex.
– Wiem, jaki jesteś wrażliwy na tym...
– Wiedziałem, że w końcu do tego dojdzie. Po

diabła...

– Nic się takiego nie stało – uspokajał brat.
– Czy z panną Stanfield była lady Barrington?

– zapytał Alex, zanim brat zdążył przeprosić za to
nieszczęście.

– Nie wiem. – Jamie prawie się jąkał, gdy od-

powiadał na to zbyt ostro wypowiedziane pytanie.
– Georgina nic nie wspominała, ale sądzę, że tak,

77

Długie lata w ukryciu

background image

bowiem wszystkie panie były zaproszone. Wiesz,
jak matka lubi oprowadzać gości po...

– Do licha! – zawołał hrabia, waląc pięściami

w blat biurka. – Niechto jasny piorun!

– Nie ma powodu...
Jeszcze z ust Jamiego nie padły dalsze uspokajają-

ce słowa, kiedy Alex gwałtownym ruchem ode-
pchnął leżące przed nim księgi rachunkowe, które
wraz z innymi przedmiotami wylądowały na pod-
łodze, pod nogami Jamiego.

Jamie aż zamilkł z przerażenia. Po czym, stojąc

z otwartymi ustami na widok tak niespotykanego
ataku furii brata, spojrzał mu w oczy.

– O co chodzi? Co się stało?
– Wynoś się!
Musiał na kimś wyładować złość. Ponieważ

oprócz Jamiego w pobliżu nie było nikogo, a także
dlatego, że brat, przynajmniej w jakimś stopniu, był
odpowiedzialny za tę sytuację, padło na niego.

– Może to nie ma znaczenia... – zaczął Jamie.
Dopiero gdy Alex zaczął obchodzić biurko i iść

w jego kierunku, Jamie zmuszony był się wycofać.
Został niemal wypchnięty za drzwi, które natych-
miast zatrzasnęły się za nim.

Potem, jeszcze z ręką na klamce, hrabia Greys-

tone stał z pochyloną głową i z zamkniętymi
oczami, chroniąc się w ten sposób przed bombar-
dującymi go wspomnieniami. Ten portret, namalo-
wany niedługo przed wyjazdem do Hiszpanii,
przedstawiał go takim, jakim go mogła zapamiętać
Emma. I jakim pewnie spodziewałaby się go ujrzeć

78

Gayle Wilson

background image

teraz. Tego samego mężczyznę, który pocałował ją
tamtego wieczoru.

Nim przybyła do Leighton, modlił się, by, o ile

w ogóle go wspomina, myślała o nim jak o zmarłym.
Teraz zaś już wie, że on żyje i kim jest. Zaś znając ją,
należy przypuszczać, że pojawi się tutaj z pytaniem,
dlaczego zataił ten fakt.

Tamten krótki epizod wrył się mocno w jej

pamięć. Tak jak i jemu. Widać oboje przywiązywali
do niego dużo większe znaczenie, niż należało.

Spotkanie uzmysłowiło jej, czym może być mi-

łość. A ponieważ nigdy więcej tak się nie poczuła,
więc już nigdy się nie zakochała.

On sam dawno temu pogrzebał wszelką myśl

o znalezieniu prawdziwej miłości, o ożenieniu się
z kochającą go kobietą, o dzieciach, które by mieli.
Niewykluczone, że skłonność Emmy do marzeń
przetrwała. I niewykluczone, że teraz, jeżeli wymu-
si na nim kolejne spotkanie, one znowu obrócą się
w pył.

– Niechto wszyscy diabli! – mruknął, nadal nie

podnosząc głowy. Nie wiedział tylko, przeciwko
komu lub czemu kieruje te słowa.

Po przebraniu się do snu Emma podeszła do okna

i obserwowała, jak zmierzchprzechodzi w szarów-
kę, a następnie zamienia się w noc. Stojąc tak,
rozpamiętywała zdarzenie sprzed lat w przydroż-
nym zajeździe. A także to wszystko, co przyniosły
kolejne lata.

Następnie uważnie przeanalizowała każde za-

79

Długie lata w ukryciu

background image

mienione tutaj z lordem Greystone’em słowo. Stara-
jąc się zrozumieć, dlaczego nie przyznał się, że jest
tym mężczyzną, o którym opowiadała. Zastanawia-
jąc się, co by zrobiła, gdyby jej powiedział.

Po paru godzinach, podczas których nie znalazła

zadowalającychodpowiedzi na żadne z pytań,
uznała, że jest tylko jedna droga, którą już raz
odbyła. Musi odszukać jedyną osobę, która na nie
odpowie.

Gdy wspięła się na pierwszy ciąg schodów,

stwierdziła, że tej nocy na mieszkalnym piętrze
wieży nie pali się światło, nie ma też smugi pod
drzwiami. Świeca, którą niosła, marnie oświetlała
przepastną przestrzeń, jedynie trochę rozpraszała
mrok tuż przed nią, gdy kroczyła po kamiennej
posadzce.

Z nieznanego powodu czuła się równie niewy-

raźnie jak wtedy, gdy podniosła wzrok na wieżę
w dniu ichprzyjazdu. Choć było to uczucie mgliste
i nieprecyzyjne, wiedziała, że niczego dobrego nie
wróży.

Gdyby nie była taka zawzięta i zdeterminowana,

by zgłębić do dna zachowanie Greystone’a, pewnie
by uciekła ze strachu, przypisując swój niepokój
wyimaginowanym duchom Jamiego. Tymczasem
będąc sobą, gdy tylko dotarła do drzwi pokojów
hrabiego, podniosła rękę i zapukała.

Dźwięk, odbijając się echem od kamiennych

murów, wydał się nienaturalnie głośny w martwej
ciszy poprzedzającej świt. Czekała, wstrzymując

80

Gayle Wilson

background image

oddech. Choć wytężyła słuch, nie doczekała się
odpowiedzi. Może ma mocny sen, a może...

Popatrzyła w narożnik, w miejsce, gdzie kręcone

schody wiodły na dach wieży. Ściskając szal, szczel-
nie się nim owijając, podeszła do nich.

Patrząc do góry, zobaczyła kawałek nieba, znacz-

nie jaśniejszego niż podczas poprzednichwizyt.
Postawiła świecę na jednym z dolnychstopni i za-
częła się piąć, nadal niepewna, po tylu godzinach, co
chce mu powiedzieć.

Gdy pokonała ostatni stopień, stało się oczywis-

te, że jego tu nie ma. Na murachobronnych

,

majaczącychw słabym świetle zbliżającego się
świtu, nie było nikogo, i tylko sterczące na tle nieba
blanki szczerzyły zęby jak smok.

Co zatem pani sugeruje, lady Barrington? Mam

się rzucić z wieży?

Oparła się potrzebie wejścia na samą górę, wy-

chylenia się przez parapet obronnego ganku i spoj-
rzenia w dół. Absurdalny pomysł, wynikający ze
strachu, nie mający związku z logiką.

Nie ma powodu do strachu. Na pewno śpi. Nie

słyszał pukania. Albo, co jest mocno prawdopodob-
ne, postanowił je zignorować. A jednak, niezależnie
od tego, co sobie wmawiała, nie pozbyła się dziw-
nego wrażenia, że coś jest nie tak, a co poczuła, gdy
tylko znalazła się na wieży.

Na niebie wyraźnie pojaśniało. Za parę minut

wstanie służba, by podjąć liczne czynności, mające
ułatwić i uprzyjemnić pobyt gości hrabiego. Jeżeli
zaraz nie wróci do swojego pokoju, zostanie

81

Długie lata w ukryciu

background image

przyłapana na włóczeniu się po domu w nocnym
stroju.

Rzucając ostatnie spojrzenie na dach, zeszła

szybko ze schodów i zanurzyła się w mroku środ-
kowej kondygnacji. Zatrzymała się, by wziąć płoną-
cą świecę, mającą jej oświetlić drogę do następnego
ciągu schodów.

A jednak pokusa była zbyt silna. Zatrzymała się

przed dębowymi drzwiami, podniosła rękę, żeby
znów zapukać. Ale nagle zmieniła zdanie i jakby
mimowolnie nacisnęła klamkę.

Powoli popchnęła masywne drzwi i weszła do

środka. Nawet przy słabym świetle świecy od razu
stało się jasne, że wkroczyła w męski świat.

Dwie ściany półek z równo ustawionymi, opra-

wionymi w skórę woluminami. Świecące matowym
blaskiem złocone napisy na grzbietach. Na trzeciej
półce, nad kominkiem, wyeksponowana broń, palna
i biała, w większości zabytkowa.

Dwa fotele przed paleniskiem zachęcały do od-

poczynku, ale popiół w środku był zimny i szary.
Obok jednego z foteli stał stolik, a na nim pusty
kieliszek i do połowy pełna karafka.

Po drugiej stronie dominowało masywne biurko

z różanego drewna. Stało przed wąskim oknem
– dawnym otworem strzelniczym – na które padał
teraz pierwszy blady promień wschodzącego słońca.

Dopiero gdy przeszła na środek pokoju i omal się

nie potknęła, odkryła leżące wokół biurka przed-
mioty. Książki i papiery, rozrzucone chaotycznie na
kamiennej posadzce. A także stłuczony kałamarz

82

Gayle Wilson

background image

i odbijający się w plamie czarnego płynu płomień jej
świecy.

Pochyliła się bez namysłu, żeby podnieść leżącą

obok rozlanego atramentu książkę, póki jeszcze nie
została zniszczona. Dopiero trzymając tom w ręku
zobaczyła, że to księga rachunkowa. Poczuła się, jak
podglądacz, szybko więc ją zamknęła i odłożyła na
biurko.

Takie spustoszenie nie może być przypadkowe.

Ktoś specjalnie zrzucił to wszystko na podłogę.

Jakie emocje poprzedziły takie zachowanie? –

zastanawiała się. I gdzie jest człowiek, który to
zrobił?

Drzwi do pozostałychpokojów były otwarte.

Ośmielona utrzymującą się ciszą i narastającym
przeświadczeniem, że znajduje się tu zupełnie sama,
podeszła do drzwi i zerknęła do środka.

W jaśniejącym świetle łatwo było dostrzec, że

i tu jest równie pusto, jak w salonie, a wcześniej na
dachu. Łóżko było nietknięte.

Uczucie lęku, które ją prześladowało od pojawie-

nia się tutaj, urosło do przyprawiającej o mdłości
obawy. Już prawie świtało i było oczywiste, że
hrabia spędził noc poza domem. Z kimś innym?

Czy dlatego po jej rzewnym wyznaniu zachował

milczenie? Był zakłopotany, a niewykluczone, że
nawet zdegustowany jej rzucającym się w oczy
zauroczeniem mężczyzną, którego spotkała – nie
widząc go prawie – dwanaście lat temu?

To jednak go nie tłumaczyło. Nie widziała powo-

du, dla którego od ichprzyjazdu ukrywał swoje

83

Długie lata w ukryciu

background image

istnienie. A tak było. Od momentu, gdy podniosła
wzrok i odkryła, że ichobserwuje...

Rozmyślając, przeniosła wzrok na okna sypialni

i dalej na krajobraz za podjazdem i francuskimi
ogrodami. Tam, niczym forpoczta świtu, galopował
czarny koń ze swoim jeźdźcem. Choć mogło się to
wydawać mało prawdopodobne, szybkość, z jaką
połykali grzbiet wzgórza, była jeszcze bardziej bra-
wurowa niż poprzednio.

Tamtego dnia desperacko próbowała choć przez

ułamek sekundy zerknąć na jego twarz. Nie udało
się, ponieważ obrała sobie jeden punkt obserwacyj-
ny, gdy tymczasem on skierował wierzchowca
prosto do stajni.

Niewykluczone, że dzisiaj też się tam uda, pomy-

ślała, odwracając się szybko od okna. Tym razem
wyjdzie mu naprzeciw.

Wkrótce po odejściu Jamiego hrabia Greystone,

wciąż z podwiniętymi rękawami koszuli i w kami-
zelce, zarzucił na ramiona pelerynę i opuścił wieżę.
Jeszcze na schodach obawiał się, że może spotkać
idącą na górę Emmę. Chwała Bogu, tak się nie stało.

Zdawał sobie sprawę, że ucieczka niczego nie

załatwi, najwyżej oddali na jakiś czas nieuniknioną
konfrontację.

Resztę nocy spędził pośród poprawiającychsa-

mopoczucie zapachów słomy, koni i dobrze natłusz-
czonej skóry. Zawinięty w pelerynę, nawet nie
próbował spać. Zamiast tego postanowił dać upust
długo tłumionym emocjom złości, rozpaczy, stra-

84

Gayle Wilson

background image

chowi, nawet użalaniu się nad sobą, czym po prostu
gardził. Dzisiejszej nocy nie odżegnywał się od
swoichsłabości.

Gdy nad horyzontem pojawiła się pierwsza smu-

ga światła, wstał, odszukał jednego ze stajennych
i obudził go, trącając go końcem buta. Zaspany
i zdezorientowany chłopak zwlókł się z siennika.

Być może wyczuwając nastrój hrabiego, o nic nie

pytał. W ciągu niespełna pięciu minut wyprowadził
Sułtana, osiodłał go i nałożył uzdę.

Wałach, prawie od tygodnia pozbawiony poran-

nego galopu, aż się rwał na wolność, w prawie
jeszcze ciemną dal. Alex dźgnął konia obcasami i po
wyjeździe z padoku ruszył Sułtanem w morderczy
cwał.

To było mniej więcej przed godziną. Teraz wra-

cali zlani potem. Koń, zajeżdżony, bliski ochwace-
nia podczas próby przepędzenia demonów swojego
pana, drżał z wyczerpania.

Greystone nigdy w życiu nie znęcał się nad

żadnym zwierzęciem, a szaleńczy galop, do jakiego
wziął Sułtana, był nie tylko niebezpieczny, ale
i bezcelowy. Nie uciekł przed tym, od czego chciał
się uwolnić.

Podczas tej dzikiej jazdy był taki moment, kiedy

zatrzymał wierzchowca, poskramiając go siłą woli,
podczas gdy sam spoglądał na rozwidlenie drogi.
Gdyby oszczędzał Sułtana, wielokrotnie zatrzymu-
jąc się na postój, przejeżdżając niektóre odcinki
drogi stępa, mógłby w ciągu paru godzin dotrzeć do
Wyckstead.

85

Długie lata w ukryciu

background image

Pokusa była tak wielka, że jeszcze teraz gotów

był spiąć konia ostrogami i pognać w przeciwną
stronę. Jednak go zatrzymał, godząc się z tym,
o czym jego serce wiedziało już od dawna. Było za
późno. Winien jest Emmie wyjaśnienie. Winien od
ponad dwunastu lat.

Po przekazaniu wałacha stajennemu, który był

przerażony stanem ichobu, przerzucił przez ramię
pelerynę i skierował kroki do domu. Idąc, majst-
rował palcami przy węźle krawata, aż go na tyle
poluzował, że mógł go zdjąć.

Pokręcił głową, starając się pozbyć napięcia, od

którego zesztywniały mu mięśnie ramion i karku.
Znajdował się blisko wejścia do pomieszczeń ku-
chennych, prawie nieświadomy tego, co go otacza,
gdy ktoś wyszedł z cienia obok drzwi.

W jednej chwili – mniej niż potrzebuje serce, żeby

się zatrzymać, a potem wznowić bicie – rozpoznał
postać. Emma miała na sobie cienki bawełniany nocny
strój, na który narzuciła wełniany szal. Wszystko, poza
bielą koszuli, wyglądało identycznie jak tamtej nocy.

Włosy splecione w długi warkocz przerzucony

przez ramię. Szczupła figura i niebieskie oczy, które
powiększały się w miarę zbliżania się.

Gdyby nie światło, mógłby sobie wmówić, że

poniosła go fantazja. I nic więcej.

A tymczasem to była ona. Rozebrana do snu

i czekająca na niego.

Zwolnił kroku, choć przecież nic nie mógł na tym

zyskać. Co ma być, niechsię stanie szybko i czysto,
jak zabieg chirurgiczny na zaognionej ranie.

86

Gayle Wilson

background image

Wziął głęboki oddech, zmuszając nogi do marszu.

Każdy krok przybliżał go do kobiety, która go nie
widziała od dwunastu lat.

Na początku pomyślał, że jest blada, ale gdy

podszedł bliżej, krew dosłownie odpłynęła z jej
twarzy, aż stała się biała jak pergamin, jak koszula,
którą miała na sobie. Jej oczy już nie były niebieskie,
bowiem rozszerzone źrenice przysłoniły tęczówki.

Kiedy dzieliło ichnie więcej niż półtora metra,

stanął. Żadne z nichnie wypowiedziało słowa, gdy
szukała wzrokiem jego twarzy, badając każdy rys,
jakby go nigdy nie widziała. Bo i przecież nie
widziała. Nie takiego.

Nie miał pojęcia, czego się po niej spodziewał. Co

zrobi, co powie? Może nic. Może po prostu go minie
i ucieknie. A może zacznie krzyczeć.

To byłby najgorszy z wariantów, które zrodziły

się tej nocy w jego głowie.

Nie zrobiła żadnej z rzeczy, którychsię bał. Ani

którychoczekiwał. Podczas gdy się zmuszał, żeby
wytrzymać jej wzrok, jej oczy napełniły się łzami.
Patrząc w nie, poczuł pieczenie pod powiekami.

Zamrugała, próbując powstrzymać łzy, ale jedna

umknęła, spłynęła po policzku i zatrzymała się
w kąciku rozchylonych, drżących warg. Wraz z głę-
bokim oddechem uniosły się jej ramiona. Oddech
przeszedł w drżenie, podobne do tego w dniu, kiedy
po raz pierwszy ujrzał ją wysiadającą z powozu.

W ciszy, która trwała wieczność, zamknęła usta

i znów zamrugała oczami, broniąc się przed łzami.
Postąpiła krok naprzód. Potem kolejny. Zbliżała się

87

Długie lata w ukryciu

background image

w bezlitosnym świetle dnia. Kiedy stanęła, była tak
blisko, że owionął go delikatny, słodki zapachróża-
nej wody.

Była wysoka jak na kobietę, ale przy nim musiała

zadrzeć głowę. I znów jej oczy badały wnikliwie
jego twarz.

Choć w jego pokojach z założenia nie było luster,

aż za dobrze znał każdy centymetr zniszczenia,
którego obraz wrył mu się w pamięć od pierwszego
razu, gdy popełnił błąd i spojrzał w lustro. Szabla
rozpłatała mu twarz od czoła do brody. Potworna
rana opatrzona na polu bitwy, blizna ściągająca
skórę, zniekształcająca linie wargi i powieki, która
powinna przysłaniać niewidome obecnie oko.

A gdy ona kontynuowała swoje badanie, Alex

zmuszał się, żeby zachować kamienną twarz. Byle
nie pokazać po sobie, ile kosztują go te oględziny.

I znów go zadziwiła. Wyciągnęła rękę ku jego

twarzy, jakby chcąc dotknąć śladów deformacji.
Błyskawiczny refleks, który był jego sprzymierzeń-
cem na polu walki, kazał mu teraz, zanim go
dotknęła, złapać ją za rękę i przytrzymać lekko za
nadgarstek.

– Nie – powiedział miękko.
To słowo jakby przerwało zaklęcie. Popatrzyła

mu w oczy, unikając wzrokiem zmasakrowanej
twarzy. Potrząsnęła głową, lekko, ale zdecydowa-
nie, i rozchyliła wargi, jakby chciała coś powiedzieć.

Czekał długą chwilę, licząc w głębi duszy, że

Emma znajdzie właściwe słowa i je wypowie.
Ponieważ sam nie bardzo wiedział, co mogłaby

88

Gayle Wilson

background image

powiedzieć i co chciałby usłyszeć, nie zdziwił się, że
nie jest w stanie ichsformułować.

Uwolnił jej nadgarstek, obszedł ją i zamaszys-

tym, szybkim krokiem pomaszerował ku tylnemu
wyjściu z pałacu, gnany tą samą potrzebą, która
sprawiła, że dźgał ostrogami Sułtana, wystawiając
na ciężką próbę jego wytrzymałość. A choć nad-
słuchiwał, choć miał głupią nadzieję, Emma go nie
zawołała.

89

Długie lata w ukryciu

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

– Lady Barrington, nie zamierzam rozmawiać

z panią o moim bracie – powiedział Jamie Leighton.
– Po prostu to jest niemożliwe. Byłoby to nie tylko
naruszenie jego prywatności. Zbyt sobie cenię jego
przyjaźń i zaufanie, jakim mnie darzy.

– Czy pamięta pan chwilę, gdy pierwszy raz

zobaczył pan Georginę? – weszła mu w słowo
Emma.

Jedyną zewnętrzną oznaką jej zdenerwowania

była nadmierna ruchliwość palców lewej ręki, którą
skubała koronkowe wykończenie chusteczki, trzy-
manej w prawej dłoni. Gdy to sobie uświadomiła,
natychmiast przestała.

Prawie przez cały poranek zastanawiała się, jak

naprawić swój niewybaczalny, błędny osąd. Pierw-
szą częścią kampanii, którą właśnie rozpoczęła, była
prośba o spotkanie z młodszym bratem hrabiego, na
którą Jamie chętnie przystał. Gdyby wiedział,
o czym zamierza z nim mówić, pewnie by odmówił.

background image

– Oczywiście, że pamiętam – odpowiedział.
Zaczerwienił się po tym, jak pierwszy raz wspo-

mniała o bracie. Teraz jeszcze bardziej poczerwie-
niał.

Wiedziała, że Jamie ma swoje własne problemy

i obawy. Gdyby sprawa nie była dla niej tak ważna,
może by się nad nim ulitowała. Jej determinacja
i równie niezłomne postanowienie Alexa odizolo-
wania się od świata stawiały go przed trudnym
wyborem.

– Ja również miałam podobne spotkanie – ciąg-

nęła. – Na długo przed wyjściem za mąż za ojca
Georginy.

– Rozumiem – rzucił. Prawdopodobnie zacho-

dził w głowę, skąd bierze się jej przeświadczenie, że
zainteresuje go swoją romantyczną przygodą.

– To krótkie spotkanie wywarło na mnie tak

wielkie wrażenie, że nigdy go nie zapomniałam. Ani
jego. – Po czym, łagodząc ton głosu dla zwiększenia
efektu, dodała: – Ten mężczyzna to pański brat,
panie Leighton. A spotkanie miało miejsce ponad
dwanaście lat temu.

Musiała poczekać, by informacja dotarła do jego

świadomości.

– To było przed jego wyjazdem do Hiszpanii

– zadumał się Jamie.

Hiszpania, pomyślała. Ta wiadomość, jak i do-

wód dostarczony przez portret, wyjaśniały jej bar-
dzo wiele.

– A potem spotkałam go tutaj.
Milczenie, które zapadło, trwało teraz znacznie

91

Długie lata w ukryciu

background image

dłużej. Najwyraźniej Jamie nie wiedział, co powie-
dzieć.

– Muszę przyznać, że nie byłam tak zupełnie

nieprzygotowana na to, że znów go zobaczę – ciąg-
nęła, kiedy odzyskała głos. – Prawdę mówiąc, zaini-
cjowałam to spotkanie. Zauważyłam w galerii jego
portret...

Nie spodziewała się, że jej słowa wywołają taką

reakcję. Jamie, który dotąd opierał się o gzyms
kominka, wyprostował się jak struna, otwierał i za-
mykał usta, nie mogąc wykrztusić słowa.

– A skoro został namalowany przed wyjazdem

hrabiego do Hiszpanii...

Zawahała się, a z emocji, z którymi walczyła

przez cały ranek, głos uwiązł jej w gardle. Wiedziała
instynktownie, że jednej z emocji, które żywiła,
a która rozdzierała jej serce, Greystone na pewno by
sobie nie życzył.

– Byłam nieprzygotowana – ciągnęła na siłę – na

zmiany, które wydarzyły się w tym czasie. Źle
zareagowałam.

Nie stchórzyła i nie spuściła wzroku, gdy oczy

Jamiego zapałały gniewem.

– Jak bardzo źle? – zapytał surowym tonem.
– Rozpłakałam się – przyznała. – I zapewniam

pana, że naprawdę wstydzę się tego. Widzi pan,
choć tak długo pielęgnowałam jego obraz, okazało
się, że... zostałam zaskoczona.

Surowa linia warg Jamiego zmiękła.
– Jak zareagował Alex?
Alex. Alexander.

92

Gayle Wilson

background image

Gdyby nie wyjątkowa sytuacja, nigdy by nie użył

imienia brata. A choć Emma, od chwili, gdy je
poznała, szeptała je niczym rozmarzona nastolatka,
nie mogła się zdobyć, żeby je teraz powtórzyć.

– Nie za dobrze – powiedziała, przywodząc na

pamięć wyraz jego oczu, gdy trzymał ją za nadgars-
tek i jakby czekał, że coś do niego powie. Dotarło to
do niej zbyt późno. Zniknął, a ona nie powiedziała
słowa. Powtarzała sobie, że może to i lepiej, iż nie
próbowała wyrazić tego, co czuła w tamtej chwili.
Potrzebowała czasu, żeby się oswoić, przyjrzeć się
swoim uczuciom, a nie mogła tego zrobić, gdy był
tak blisko.

– Życzy pani sobie, żebym mu przekazał pani

przeprosiny?

– Oczywiście, że nie – ostro zaprotestowała.
– Więc... proszę wybaczyć, lady Barrington, ale

nie bardzo rozumiem, dlaczego chciała pani ze mną
rozmawiać.

– Chcę wiedzieć, co mu się stało.
– To pytanie powinna pani skierować do mojego

brata. Powiedziałem już pani, że nie będę roz-
mawiać o nim z...

– Obcymi? – dokończyła, kiedy się zawahał.
– Z nikim.
– Wierzę, że zrobi pan wyjątek – powiedziała

łagodnie.

– Nie mam zamiaru...
– Jestem w nim zakochana, panie Leighton.

Zakochana od lat.

Zbiła go z pantałyku. I, prawdę mówiąc, siebie

93

Długie lata w ukryciu

background image

także. Teraz, gdy to wyznała na głos, nie wydało jej
się to czymś tak dziwnym, jak dla kogoś, kto się
o tym po raz pierwszy dowiaduje.

– Zakochana w nim – powtórzył z niedowierza-

niem Jamie.

– Od lat – dodała. – I nieprzerwanie.
– Proszę wybaczyć, lady Barrington. Nie chciał-

bym być nieuprzejmy, ale... gdyby brat żywił do
pani uczucie, sądzę, że byłbym tego świadomy.

– Nie powiedziałam, że on mnie kocha, panie

Leighton.

Chciałaby oczywiście wierzyć, że tak jest, ale

Greystone nie dał jej powodu, żeby tak uważała.
Jedyne, co sugerowało taką możliwość, to coś, czego
nie wychwyciła w porę. Dopiero ostatniej nocy,
podczas prób odtworzenia ichrozmowy, zdała sobie
sprawę ze znaczenia pewnychsłów i poczuła się
bardzo głupio, że jej to umknęło.

A może ja także miałem przelotne spotkanie

podczas zamieci śnieżnej, powiedział, kpiąc z histo-
ryjki, którą mu opowiedziała. Była pewna, że ani
razu nie wspomniała o zamieci. A on zapamiętał, że
śnieżyło, i na tej kruchej przesłance oparła szaloną
nadzieję, ale to było wszystko, co miała. Więc się
tego uczepiła.

– Choć to niewykluczone – skorygowała swoje

zaprzeczenie, dezerterując po raz pierwszy i ucieka-
jąc przed badawczym wzrokiem Jamiego. – Muszę
się o tym przekonać. Ale najpierw... Nie powie mi
pan, co się stało?

Jeszcze przed chwilą niechęć Jamiego do prowa-

94

Gayle Wilson

background image

dzenia rozmowy o bracie była tak silna, że aż
namacalna. Teraz w jego oczachdostrzegła wahanie,
a kiedy już zaczął, potoczyła się wartka opowieść.

– Jak pani wie, ponieważ widziała pani jego

portret, brat był żołnierzem. Otrzymał to cięcie, gdy
ratował życie dowodzącego oficera. Sam nigdy pani
o tym nie powie. Mnie też nie powiedział, ale
wzmianka o tym wydarzeniu znalazła się w mel-
dunkachwojennych.

Kiedy zdawało się, że Jamie zmierza do końca,

Emma zaczęła wstawać.

– Dziękuję, że zechciał mi pan poświęcić swój

czas. Dziękuję też za informacje.

– Niedługo po tym, jak zdjęli mu opatrunki

– ciągnął Jamie, jakby jej nie słysząc – dziecko
kobiety, u której był zakwaterowany, zobaczyło
jego twarz. Dziewczynka uciekła, krzycząc z przera-
żenia. Niestety, Alex znał już na tyle hiszpański, że
zrozumiał jej słowa.

Pomimo ściśniętego gardła Emma twardo kont-

rolowała swoją zewnętrzną reakcję. Łzy okazały się
pomyłką, której już nie popełni. Choć historia była
przerażająca, przynajmniej wyjaśniała to, co ujrzała
w jego oczachtego ranka. Wyzierającą rozpacz, jak
u psa, który wie, że będzie bity.

– Dziękuję za wszystko – powiedziała z przeko-

naniem. – Ufam, że nie wyda mnie pan przed
bratem i zachowa dla siebie moje wyznanie. Może
ma pan rację, przypuszczając, że moje uczucie jest
nie odwzajemnione. Wolałabym jednak móc się
o tym osobiście przekonać.

95

Długie lata w ukryciu

background image

– Więc... Proszę się pospieszyć, lady Barrington.

Brat wyjeżdża do Wyckstead.

– Dziś?
– Wcale bym się nie zdziwił – powiedział Jamie.

– Służba od rana pakuje jego rzeczy.

Gdy znów wspinała się po schodach wieży,

czuła, że powinna być wdzięczna biednemu Jamie-
mu. Gdyby się nad nią nie użalił, prawie na pewno
czekałaby do zmroku na konfrontację z Grey-
stone’em.

I byłoby za późno. A tak otrzyma przynajmniej

jakąś odpowiedź, nawet jeżeli nie będzie ona po jej
myśli.

– Przepraszam, milady.
Przestraszona, podniosła wzrok i zobaczyła scho-

dzącego z góry lokaja, dźwigającego kufer podróżny
i duże pudło przewiązane grubym sznurem. Cho-
ciaż przywarł do ściany, klatka była tak wąska, że
nadal było trudno się przecisnąć.

– Czy pan hrabia jest u siebie? – zapytała.
Zrobił wielkie oczy. Zanim odpowiedział, popat-

rzył spłoszonym wzrokiem na górę. Ponownie spoj-
rzał na nią, pochylił się w jej stronę i konspiracyjnie
zniżył głos:

– Taak. Jest na... na pokojach – jąkał się. – Drzwi

są otwarte.

Przecisnęła się obok niego, ruchem warg wyraża-

jąc podziękowanie. Kiedy dotarła na górę, stwier-
dziła, że rzeczywiście drzwi do pokojów są szeroko
otwarte. Nie wiadomo dlaczego, prawie na palcach

96

Gayle Wilson

background image

przemierzyła kamienną posadzkę. Po chwili zatrzy-
mała się i, zanim przekroczyła próg, wzięła głęboki
oddech.

W pełnym świetle popołudniowego słońca, wle-

wającego się przez okno, salon robił przygnębiające
wrażenie. Ktoś podniósł rozrzucone na podłodze
książki. Zniknął stłuczony kałamarz, ale na jasno-
szarychkamieniachwidniała plama po atramencie.

Księga rachunkowa, którą odłożyła na brzeg

biurka, leżała tam nadal, choć z półek zniknęło wie-
le tomów. Może leżą w zawiązanychsznurkiem
pudłach?

Nie zastanawiając się, podeszła do biurka i do-

tknęła księgi rachunkowej. Może odgłos jej kroków,
a może nawyk przebywania w samotności sprawił,
że Alex wyczuł, iż nie jest już sam. Tak jak i ona to
wyczuła.

Z ręką na księdze odwróciła się i ujrzała go

stojącego w drzwiachsypialni. Obserwował ją.

Padające światło wczesnego popołudnia okazało

się bardziej bezlitosne dla jego okaleczonej twarzy
niż świt poranka, pokazując jednocześnie, że wpat-
rujące się w nią uporczywie niebieskie oko, pozo-
stało takie jak dawniej. Podobnie jak rasowy nos,
lekko tylko przemieszczony na tej zmasakrowanej
twarzy. Podbródek miał przecięty na dwoje i prawie
wyszarpany.

Przez chwilę tylko patrzyli sobie w oczy. Ponie-

waż jednak to ona pragnęła tego spotkania, musiała
w końcu przerwać milczenie.

– Szukałam pana.

97

Długie lata w ukryciu

background image

Przechylił lekko głowę. W pytającym geście.
– Dokądkolwiek się udałam. Gdziekolwiek by-

łam. Przez bardzo długi czas, nawet po ślubie, niech
mi to Bóg wybaczy, szukałam pana.

– Emmo – szepnął.
– Myślałam ciągle, że pewnego dnia rozejrzę się

po sali balowej czy wokół stołu biesiadnego i do-
strzegę tam pana. Lub że skręcę za róg albo zapatrzę
się na przejeżdżający powóz i zobaczę pana. A po-
tem, po długim czasie, z biegiem lat, przestałam
wypatrywać. Przestałam oczekiwać. Przestałam
mieć nadzieję. Dziś rano... – Jej dalsze słowa uwięzły
w zaciśniętym gardle.

– Proszę, nie. – Tym razem powiedział to nie

w formie rozkazu, ale błagania.

– Wiem, że zachowałam się niewłaściwie, ale to

był... – zawahała się, by zmusić się i zacząć od nowa.
– Odnalezienie pana po tak długim czasie było
szokiem. To ostatnia rzecz, jakiej mogłam się spo-
dziewać.

– Brat mi powiedział, że widziała pani mój

portret.

Niechcię licho, Jamie.
– Dlatego – ciągnął idealnie zrównoważonym

tonem – pomyślałem, że może to będzie jakąś
wskazówką dla pani. Dziś rano przekonałem się, że
byłem w błędzie.

– Jak widać, moje możliwości wyciągania wnios-

ków nie są tak duże, jak przypuszczałam – od-
powiedziała, siląc się na coś lżejszego niż ten niemal
tragiczny ton, który narzuciła.

98

Gayle Wilson

background image

O dziwo, kąciki jego ust nieznacznie wygięły się do

góry. Zachęcona tym Emma uśmiechnęła się do niego.

Przy tym wysiłku zadrżały jej lekko wargi, na co

on natychmiast ściągnął swoje. Następnie podszedł
do przodu i postawił trzymane pudło na stole przy
drzwiach.

– Gdzieś się pan wybiera? – zapytała, rzucając

okiem na puste półki.

– Ponieważ wszystko wskazuje na to, że oświad-

czyny Jamiego zostaną przyjęte, uznałem, że przy-
szedł czas, by mu przekazać majątek.

– Nie wiedziałam, że się oświadczył – powie-

działa zgodnie z prawdą.

W ciągu ostatnichdwudziestu czterechgodzin

była tak bardzo pochłonięta swoimi sprawami – na-
dziejami, wspomnieniami i obawami – że zapom-
niała o reszcie. Biedna Georgina. Pozbawiona jej
oparcia w tak ważnej chwili swojego życia.

– Nie oświadczył się. W każdym razie nie oficjal-

nie. Ale sądzę, że zamierza to zrobić po południu.
Jeżeli zostanie przyjęty, zaręczyny zostaną ogłoszo-
ne podczas dzisiejszej kolacji. Wygląda na to, że
panna Stanfield dopięła swego. Moje gratulacje.

Odzyskiwał równowagę. Ostatni komentarz był

równie sardoniczny, jak ichwcześniejsza wymiana
zdań.

– Gdybyśmy mieli dopatrywać się w czymś

sukcesu Georginy, to chyba w fakcie, że zakochała się
w mężczyźnie, który odwzajemnia jej miłość – za-
uważyła Emma. – Nie wszyscy mają to szczęście.

Nastąpiła krótka cisza.

99

Długie lata w ukryciu

background image

– Czy bardzo przypominał swojego brata?
Chyba miał na myśli jej męża Roberta. Oczyma

duszy wyobraziła sobie męża i Charlesa razem. Byli
jak dwie krople wody.

– Bardzo – odparła. – Poza tym, że podczas

trwania naszego małżeństwa mąż prawie cały czas
chorował. Strasznie wyniszczająca choroba.

– Więc dlaczego ożenił się z panią?
– Chciał mieć syna.
Czekał, aż dokończy.
– Ale w tym go zawiodłam.
– Albo on panią.
To by było pocieszające, gdyby mogła w to

uwierzyć. Często zastanawiała się, czy ona, młoda
i zdrowa kobieta, nie zaszła w ciążę, ponieważ go
nie kochała. A może to kara za to, że nie do końca
wymazała z serca wspomnienie pocałunku tego
mężczyzny?

Zamiast rozpaczać nad tym, czego nie mogła

mieć, przeniosła całe uczucie na Georginę. A teraz...

– Czy wierzy pan w przeznaczenie?
– W jakieś moce, które z góry przesądzają o tym,

co z nami będzie?

– Tak.
– Znałem ludzi, którzy wierzyli. Wierzyli, że

umrą i tak się stało. Inni wierzyli, że dzięki jakiemuś
zaklęciu bądź czarom unikną śmierci i zachowywali
się tak, jakby tak miało być.

– I co? Mam na myśli zaklęcia albo czary?
– Umierali z tą samą częstotliwością jak ci,

którzy wierzyli w przeznaczenie.

100

Gayle Wilson

background image

Zapadło krótkie, trwające tyle, ile jedno uderze-

nie serca, milczenie.

– Czy pani w to wierzy, Emmo? Że było nam

sądzone się spotkać?

– Tutaj i teraz – powiedziała. – O tej porze

i w tym miejscu.

– W jakim celu? – Sądząc po głosie, był prawie

rozbawiony pomysłem.

Biedna, bujająca w obłokachEmma.
– Ponieważ znajdujemy się na kolejnym roz-

drożu.

– Kolejnym?
– Kiedyśmy się poprzednio spotkali, czekały nas

w życiu zmiany. Ja byłam w drodze do Londynu na
sezon, a pan... – nagle się zatrzymała.

– Udawałem się do Hiszpanii.
Hiszpania i wojna, i wszystko, czym za to

zapłacił. A cena była znacznie większa niż jej
powolne umieranie marzeń.

– Tamtej nocy nasze życie zmieniło się raz na

zawsze – powiedziała. – Kończyło się to, co znaliś-
my od dawna. Teraz także stajemy w obliczu kresu
życia, jakie znaliśmy przez ostatnie dwanaście lat. I,
co wydaje się niewiarygodne, spotykamy się ponow-
nie na tym szczególnym rozdrożu.

– Wielce romantyczny pogląd, Emmo. – W jego

głosie nie było już kpiny, choć pozostała jeszcze
odrobina rozbawienia.

– Być może. Nikt jednak nie zaprzeczy, że oboje

tutaj jesteśmy i że oboje wkraczamy w inny okres
naszego życia.

101

Długie lata w ukryciu

background image

– I dlatego, pani zdaniem, los złączył nas ponow-

nie?

– Nawet gdyby pan użył innego określenia, nie

mogę nie uwierzyć, że jest w tym jakiś cel.

– I pani uważa, że zna ten cel.
To nie było pytanie. W jego głosie nie było już

podkpiwania. Miał tak samo poważną twarz, jak
jeszcze niedawno, kiedy się odwróciła i zobaczyła,
że ją obserwuje.

Wiedziała, że jest to decydująca chwila. Czuła

suchość w ustach, a jej ręce zaczęły drżeć, mimo że
podczas ichrozmowy nieświadomie je zacisnęła.

Wiedziała, że nie ma nic do stracenia, albowiem

niczego nie posiada. Poza jakimś słabym, wyblak-
łym marzeniem. Jeżeli nie zdobędzie się na odwagę
i nie powie mu, czego chce, tylko to jej pozostanie.
Marzenie. A przecież pragnie tak wiele.

– Weź mnie ze sobą – powiedziała. – Weź mnie

do Wyckstead, nie jedź tam sam.

102

Gayle Wilson

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Nie zastanawiała się, jaka może być jego reakcja.

Szok. Niedowierzanie. A może nawet drwina.

Nie stawiała żadnychwarunków ani żądań.

Powiedziała tylko to, co byłoby może bardziej na
miejscu dwanaście lat temu, gdy była bujającym
w obłokachdzieckiem.

Weź mnie ze sobą...
– W jakim charakterze? – Mierzył prosto w sed-

no tego, co mu ofiarowywała.

– W jakimkolwiek zechcesz.
– Mojej metresy? – zakpił. – Czy tego chcesz?
– Chcę tego, czego nigdy nie miałam. Chcę być

z mężczyzną, którego kocham. Czy to coś złego?

– Z mężczyzną, którego kochasz? Widzieliśmy

się jeden raz przez chwilę dwanaście lat temu, i nie-
wiele więcej tutaj.

– Nie wiedziałam, że długość znajomości może

mieć coś wspólnego z zakochaniem się.

– Nie jesteś we mnie zakochana, Emmo. Zgódź

background image

się z tym. Pielęgnujesz wspomnienie tamtej nocy
i mężczyzny, którego wtedy spotkałaś.

– Wtedy i teraz – nie ustępowała.
– Tylko że tamten mężczyzna przestał istnieć

– ciągnął bezlitośnie, bagatelizując jej sprostowanie.
– Nie jesteśmy już tacy sami.

– Możemy być.
– Obawiam się, że nie potrafię oszukiwać siebie

samego. Nie stanę się tym, kim byś chciała.

– Skąd możesz wiedzieć, jakiego cię chcę?
– Pragniesz mężczyzny, który cię pocałował

tamtego wieczoru. Powiedziałem ci już, że tamten
mężczyzna przestał istnieć.

– Nie dla mnie.
– Emmo...
– Może jestem jedyną osobą na świecie, dla

której on nadal istnieje. Czy to coś dla ciebie znaczy?

Nie była pewna, czy ten argument go przekona,

czy odstraszy, jednego tylko się bała – że przegrywa.
A tego by nie zniosła.

– Nie proszę cię o nic – ciągnęła. – Tylko o to,

żebyś dał mi szansę. Czy nie warto zaryzykować?

Długo milczał. Wstrzymała oddech, była bliska

zwątpienia. I wtedy przemierzył pokój tym samym
krokiem, jakim opuścił ją tamtej nocy.

Zatrzymał się przed nią, badając jej twarz w ta-

kim skupieniu, w jakim ona badała jego o świcie.

W końcu napięta linia jego warg złagodniała.

Postąpił ostatni dzielący go od niej krok i objął ją
w talii, przyciągając ją na tyle lekko, żeby bez trudu
mogła się oprzeć.

104

Gayle Wilson

background image

Nawet o tym nie pomyślała. Kiedy podniosła

głowę i popatrzyła na niego, jej rozchylone wargi
były takie jak wtedy, kiedy pocałował ją pierwszy
raz. Wyczekujące. Spragnione.

Dał jej czas, żeby mogła zaprotestować. Oczywi-

ście nie protestowała. Ostatnia rzecz, jaka by jej
przyszła na myśl.

Gdy pochylał głowę, przekrzywiając ją dla ułat-

wienia pocałunku, jej ulga była tak wielka, że ugięły
się pod nią kolana. A gdy jego usta domagały się jej
ust, odnalazła jego ramiona i uczepiła się ich.
Pierwsze słodkie dotknięcie jego warg, równie gorą-
cychi wprawnych, jak je zapamiętała, było tym,
czego potrzebowała.

Pod tym względem nic się nie zmieniło. Nic, poza

jej bezgranicznym pragnieniem.

Początkowo jego uścisk był nieśmiały. Znajdując

w niej odzew, bez skrupułów przyciągnął ją do
swojej twardej jak marmur klatki piersiowej, i po raz
pierwszy stała się świadoma jego potrzeb.

Nawet jeżeli miał jakieś obiekcje, jego ciało temu

przeczyło. Pragnął jej. Przynajmniej fizycznie.

Już nie była taka niewinna, jak wtedy. Wiedziała,

jak zaspokoić jego pragnienie i sprawić mu przyjem-
ność. Tego nauczyła się w twardej szkole życia,
a która warta byłaby wszystkiego, gdyby tylko
udało się go przekonać, żeby ją przy sobie za-
trzymał.

Mierzwiła palcami długie, jedwabiste kosmyki na

jego karku. Pogłębił pocałunek i zaborczym ruchem
sięgnął do jej pełnej piersi, drażniąc kciukiem sutek,

105

Długie lata w ukryciu

background image

który, pomimo dwóchwarstw materiału, koszuli
i szlafroka, zesztywniał z rozkoszy.

W jej pobudzonym ciele zmieszały się pragnienie,

słodycz i głód. Głód, który był na tyle silny, by
dorównać jego narastającemu podnieceniu. I spros-
tać mu.

Powoli powędrował wargami niżej, a kiedy wil-

gotnymi ustami całował jej szyję, rozniecił w niej
burzę pożądania. Gdy dotarł do jej piersi, jęknęła,
a właściwie było to jakby tchnienie dźwięku. Roz-
sunął palcami cienki materiał wydekoltowanego
stanika koszuli i sięgnął językiem aż po rowek
między piersiami.

– Emma?
Ledwo usłyszała swoje imię. Dźwięk dochodził

z daleka. Niepokoił. Przeszkadzał. Była tak zaan-
gażowana w to, co dzieje się między nimi, że przez
parę chwil nie chciała nawet myśleć, że ktoś może ją
wołać.

– Emma? Jesteś na górze?
Hrabia Greystone zareagował pierwszy. Wziął ją

za ramiona i trzymał w niedużej odległości od siebie.
Z otwartymi ustami, z wilgotnymi od pocałunku
wargami popatrzyła na niego nieprzytomnie, pyta-
jąc wzrokiem o powód odepchnięcia.

– Emma?
Georgie. Teraz jej głos zdawał się być znacznie

bliżej. Prawie, jakby znajdowała się w tym samym
pokoju.

– Idź do niej – rozkazał szorstko.
Patrząc mu w oczy, potrząsnęła przecząco głową.

106

Gayle Wilson

background image

– Zrób to teraz. Zanim tu przyjdzie.
Przecież ma takie samo prawo do szczęścia jak

Georgina. A on takie samo jak Jamie.

– Czy to ważne... – zaczęła.
– Dla mnie tak, do licha. Idź już.
– Nie dbam o to, że zastanie nas razem.
– Ale ja dbam.
– Jeżeli z powodu tego... – Wyciągnęła rękę,

chcąc dotknąć oszpeconego profilu.

Gwałtownym ruchem odrzucił głowę do tyłu,

unikając jej palców. Po czym, trzymając ją za
ramiona, odwrócił ją i popchnął w stronę wyj-
ściowychdrzwi. Wciąż jeszcze odurzona zmys-
łowym czarem pocałunku, zatoczyła się pod wpły-
wem siły, z jaką ją od siebie odepchnął.

Gdy tylko złapała równowagę, odwróciła się,

zdumiona raptownością jego reakcji. Dzielące ich
drzwi zatrzasnęły się z taką furią, że aż podskoczyła.

– Emma? Mam cudowną wiadomość.
Zaręczyny. Kompletnie zapomniała o zaręczy-

nach.

Dotknęła palcami warg, jakby chciała zetrzeć

ślad pocałunku. Przed kimś, kto ją zna tak dobrze jak
Georgie, trudno będzie udawać, że nic się nie
zdarzyło.

Oczywiście nigdy nie przyszłoby jej do głowy, że

jej macocha złożyła tak zuchwałą propozycję męż-
czyźnie, którego widziała zaledwie kilka razy w cią-
gu ostatnichdwunastu lat. Nikomu, kto ją zna, nie
przyszłoby to do głowy.

– Emma?

107

Długie lata w ukryciu

background image

– Już idę – zawołała.
Własny głos wydał jej się obcy, ale to było

najmniejsze zmartwienie. Zerknęła na dół i wy-
gładziła koszulę i szlafrok.

Potem po raz ostatni spojrzała w stronę sypialni,

gdzie zniknął Alex. Gdy ponownie się odwróciła,
Georgina stała w otwartychdrzwiach, prowadzą-
cychdo salonu.

– Co ty tu robisz? – Gdy rozglądała się po

pokoju, między gładkimi łukami jej brwi pojawiła
się lekka zmarszczka.

– Książki – odpowiedziała Emma z lekką zadysz-

ką. – Jamie powiedział, że mogę pożyczyć kilka
książek.

Georgie rozejrzała się po na wpół pustychpółkach.
– Zdaje się, że jeszcze ktoś miał taki sam pomysł.

Co to za pokój?

– Biblioteka hrabiego. Przecież Jamie mówił, że

jest erudytą.

– Wygląda, jakby je ktoś pakował.
Georgina podeszła do stojącego na podłodze pud-

ła. Było otwarte i do połowy wypełnione.

– Zdaje się, że zamierza przenieść się do innej

posiadłości. Oczywiście po ślubie brata.

– To ty już wiesz!? – zmartwiła się Georgina.

– Jamie ci powiedział? Chciałam, żebyś ode mnie
jako pierwsza usłyszała tę nowinę, ale nigdzie nie
mogłam cię znaleźć. Przeszukałam cały dom.

– Więc przyjmuję to jako oficjalną wiadomość

– powiedziała Emma, wyciągając ręce do dziew-
czyny, przytulając ją do siebie i całując w policzek.

108

Gayle Wilson

background image

Obawa Emmy, że Georgie może dostrzec jej

emocjonalne wzburzenie, okazała się nieuzasadnio-
na. Przepełniona radością, pełna euforii pasierbica
zdawała się nie zważać na nic poza swoim własnym
szczęściem.

I tak powinno być. W taki dzień nic nie ma prawa

zakłócić jej radości.

– Zaręczyny zostaną ogłoszone podczas kolacji.

Jamie mówi, że bardziej oficjalne przyjęcie, na
którym zostaną powiadomieni ludzie z dalszych
okolic, odbędzie się w niedalekiej przyszłości.

– Nie mogłaś mi sprawić większej radości.
– Więc zejdź na dół i pomóż mi wybrać suknię.

Chcę wyglądać najlepiej, jak tylko można. Jak
sądzisz, skoro to są zaręczyny jego brata, czy hrabia
do nas dołączy?

– Raczej bym się tego nie spodziewała – odparła

Emma. – Zaaprobował związek i pobłogosławił mu,
jak sądzę. Ale chyba to wszystko, na co możesz
liczyć.

Wszystko, na co możesz liczyć. Słowa zdawały

się być prorocze, chociaż przez tę jedną krótką
chwilę...

Jedna krótka chwila. Tak jakby już nic więcej nie

miało się zdarzyć. Dwa pocałunki, a między nimi
dwanaście lat samotności. I wszystko to, co jeszcze
przed każdym z nich...

– Może włożę tę srebrną z jedwabnej gazy

– odezwała się Georgie, ciągnąc Emmę za rękę
w stronę drzwi – choć Jamie widział mnie już w tej
sukni co najmniej trzy razy.

109

Długie lata w ukryciu

background image

– Nie zauważy niczego, poza tym, że pięknie

wyglądasz – odparła Emma, rzucając ostatnie spoj-
rzenie na zamknięte drzwi sypialni.

– Czy coś nie tak? Czyżbyś była smutna, bo

mnie tracisz? Przecież wiesz, jak pragnę, żebyś
zamieszkała tu z nami. Hrabina ucieszy się z twoje-
go towarzystwa, a o sobie nie muszę ci mówić.

– Ty mój kochany głuptasku – powiedziała Em-

ma, głaszcząc dziewczynę po ręku. – To już po-
stanowione. Jak mogę być smutna, skoro widzę, że
Jamie zakochał się w tobie po uszy, a ty w nim?
Czego więcej może pragnąć matka?

– Więc życzysz mi szczęścia?
– Z całego serca – zgodnie z prawdą odpowie-

działa Emma, zamykając za nimi drzwi salonu
hrabiego.

Cieszy ją szczęście Georgie, nawet jeśli go jej

zazdrości. Gdy to do niej dotarło, zrozumiała lepiej
Greystone’a i jego decyzję o przeniesieniu się do
Wyckstead.

Czy nie warto zaryzykować?
Przez chwilę wierzył, że to możliwe. A potem

świat, w postaci Georginy Stanfield, wtargnął i roz-
wiał tę niedorzeczną fantazję.

Fantazję? Propozycja Emmy nie była obwarowa-

na żadnymi warunkami. Stopniała w jego ramio-
nach, jej wargi żarliwie przyjęły jego pocałunek.
O jakim więc ryzyku mówiła?

Ledwo się znali. A on już przywykł do samotnoś-

ci, zbyt długo w niej trwał. W izolacji, która za-

110

Gayle Wilson

background image

pewniała mu bezpieczeństwo, chroniła go przed
dziećmi reagującym na jego widok strachem i krzy-
kiem, przed przerażeniem sług, które żegnały się na
jego widok.

Ona niczego podobnego nie zrobiła. Pocałowała

go. Nie jak potwora, ale jak mężczyznę.

,,Może jestem jedyną osobą na świecie, dla której

on nadal istnieje’’. To słowa Emmy. Tylko że nie
wiedziała jednego: jak bardzo się wycofał z życia
i jak daleko mu było do tamtego mężczyzny. I może
pozostać dokładnie tym, kim jest teraz. Więźniem
z własnego wyboru albo... Albo kim? Mężczyzną,
który nie będzie musiał stawić czoła samotnej
przyszłości, mężczyzną, tkwiącym w równie samot-
nej przeszłości? Czy to jest możliwe? Czy nie warto
zaryzykować?

Już sam pomysł jest śmieszny, upomniał siebie,

odwracając się i kolejny raz przemierzając sypialnię.
Nic innego nie robił po jej wyjściu. Od szafy z jednej
strony po szerokie, zamknięte łukiem okno z dru-
giej. W tę i z powrotem, w tę i z powrotem, podczas
gdy wspomnienia sprzed dwunastu lat i jej obecna
propozycja toczyły bój w jego głowie.

Prawie się nie znają.
,,Nie wiedziałam, że czas trwania spotkania

może mieć jakiś związek z zakochaniem się’’.

Jakiego życia może się przy nim spodziewać?

Więzień własnego strachu.

Moja guwernantka ma dom na wsi, tylko...
Dlaczego nie? Zawsze może od niego odejść. Bez

żadnychzobowiązań. Gdyby się nie udało... Ale

111

Długie lata w ukryciu

background image

wtedy byłaby skończona. Jej dobre imię i reputacja
ległyby w gruzach. Nie zamierzał jej na to skazy-
wać. Ani siebie, pomyślał po chwili. Został wy-
chowany w tradycji, w której honor był najwyższą
wartością. W tradycji chronienia kobiety. Strzeże-
nia jej reputacji, a nie niszczenia jej.

Nie mógł uczynić z Emmy swojej kochanki, co-

kolwiek by nie mówiła. Nie mógł też uczynić jej
swoją żoną i skazać na długie życie w ukryciu.

Bo on właśnie to robił przez długie lata. Ukry-

wał się...

Dlatego, że dziecko zareagowało jak dziecko?

A może dlatego, że w głębi duszy był tchórzem?

Daleko łatwiej jest atakować w walce, niż stawić

czoło odrazie w cudzychoczach. Daleko łatwiej
pogrążyć się w książkach. Filozofia. Historia. Coś
obok życia. Coś, co nie jest bolesne.

Chyba, że nie musiałoby być. Gdyby na przykład

był z Emmą.

Czy nie warto zaryzykować? A gdyby?
W pokojachnie było luster. Istniała jednak inna

możliwość, której zwykle unikał.

Przeszedł dwa kroki, podchodząc do okna wy-

chodzącego na podjazd do Leighton Hall. Kiedy stał
przy nim wcześniej, obserwując przyjazd gości
brata, robił to z głupiej ciekawości. Teraz było to
celowe i rozmyślne działanie. A także konieczne.

Na podjeździe i na schodach poniżej nie było

żywej duszy, choć służba, uprzedzając przyjazd
tych, których zaproszono na świętowanie zaręczyn,
umieściła w przyściennychświecznikachpo obu

112

Gayle Wilson

background image

stronachwejścia pochodnie. Nad nimi, po zmroku,
z typową dla letniej pory łagodnością, zapadała
ciemność.

Szyba w oknie będzie dostatecznie ciemna na

jego potrzeby. Podnosił powoli oczy, aż skoncent-
rował je na swoim odbiciu. Obraz nie był wyraźny,
ale wystarczający.

Niesforna masa długich, nie strzyżonych wło-

sów. Mięśnie i skóra twarzy zniekształcone okropną
blizną. Potwór, nie człowiek.

,,Pragniesz mężczyzny, który cię pocałował tam-

tego wieczoru. Powiedziałem ci już, że tamten
mężczyzna przestał istnieć’’.

Odbicie, w które się wpatrywał, potwierdzało to

boleśnie.

,,Może jestem jedyną kobietą na świecie, dla

której on nadal istnieje. Czy to nic dla ciebie nie
znaczy?’’.

Tylko tyle, że obecna rzeczywistość nie dorówna

nigdy wspomnieniu, które pielęgnowała przez te
wszystkie lata.

Wybacz mi, Emmo. Wykluczone, żebyśmy mogli

się zejść. A gdyby nawet, czy byłoby to rozsądne?

Przed dwunastu laty byli dwojgiem obcychso-

bie ludzi, szukającychschronienia podczas śnież-
nej zamieci, a zamiast tego przeżyli razem wspa-
niałą, romantyczną chwilę. Ale bardzo krótką chwi-
lę. Obecnie są samotnymi ludźmi, szukającymi
schronienia przed zupełnie innym rodzajem za-
mieci... Już nie dążą do wspaniałego, młodzieńczego
uczucia doskonałej miłości i już nie spodziewają

113

Długie lata w ukryciu

background image

się przeżywać romantycznychchwil. Dążą do bez-
pieczeństwa. Chcą świętego spokoju.

Na długo przed przyjazdem Emmy do Leighton

oboje już postanowili, gdzie znajdą bezpieczeństwo
i święty spokój. W samotności. Na pewno nie
w życiu razem.

,,Czy nie warto zaryzykować?’’
Alex pochylił się, oparł czoło o zimną szybę okna,

a zdanie, które go prześladowało przez całe popołu-
dnie, nadal przewijało się w jego głowie.

114

Gayle Wilson

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

W końcu Georgina zdecydowała się na jedwabną

srebrną gazę. Emma pomyślała, że dziewczyna
nigdy jeszcze nie była tak piękna.

Będzie z niej wspaniała hrabina. A co ważniej-

sze – przynajmniej z perspektywy, z jakiej spog-
ląda na życie Emma – Georgie wyjdzie za mąż
z miłości.

– Za państwa młodych – grzmiał Charles. Wy-

glądał na bardzo zadowolonego z siebie.

Po wysłaniu zaproszeń do wybranychosób

z miejscowej socjety liczba zgromadzonychprzy
stole gości wzrosła. Kieliszki poszły w górę i na toast
wzniesiony przez Charlesa odpowiedział chór gło-
sów. Tym razem panna młoda zarumieniła się
równie mocno, jak jej oblubieniec.

Gdy towarzystwo zaczynało sączyć wino, któ-

rym wzniesiono toast, otworzyły się drzwi jadalni.
Pomimo niezliczonej ilości woskowychświec w ży-
randolu, wzdłuż ścian i na stole, trzeba było paru

background image

chwil, by siedząca przy długim stole grupa ludzi
odnotowała obecność nowo przybyłego.

A kiedy to się stało, zrobiło się cicho, jak makiem

zasiał. Oczy wszystkichskoncentrowały się na
stojącym w drzwiachmężczyźnie.

– Panie i panowie – odezwał się Jamie, wstając

z miejsca u szczytu stołu – pozwólcie, że wam
przedstawię mojego brata, hrabiego Greystone’a.

Alex był nieskazitelnie ubrany, choć nie był to

przepisowy strój na tego rodzaju uroczystą kolację.
Narzuconą na ramiona ciemnogranatową pelerynę
z doskonałego materiału Emma miała już okazję po-
dziwiać podczas ichpierwszego spotkania w Leigh-
ton. Płowe spodnie leżały gładko na płaskim brzu-
chu i podkreślały umięśnione uda kawalerzysty.
Biały krawat na szyi, zawiązany elegancko, ale
prosto, podkreślał ciemną karnację przybysza. Na-
wet gęste czarne włosy były teraz starannie pod-
strzyżone.

Angielski lord w każdym calu. Poza blizną i czar-

ną przepaską na uszkodzonym oku. One z kolei
nadawały mu zawadiacki wygląd pirata. Sądząc po
ożywieniu przy stole, nie uszło to uwadze żeńskiej
połowy towarzystwa.

– Wznosimy toast z okazji zaręczyn tychoto

dwojga wspaniałychmłodychludzi – poinformował
Charles, jakby to on był panem tego domu. – Niech
pan do nas dołączy, hrabio Greystone.

Emma zastanawiała się, czy szwagier jest już

świadomy ewentualnychkonsekwencji pojawienia
się hrabiego dla wynegocjowanej przez siebie umo-

116

Gayle Wilson

background image

wie małżeńskiej. Odtąd chyba powinno być dla
niego oczywiste, że wbrew temu, co sądził, Greys-
tone może z powodzeniem spłodzić własne dzieci.
Na myśl o tym przeszedł ją dreszcz podniecenia.

– Nie, dziękuję – odparł Alex, ani na chwilę nie

spuszczając wzroku z Emmy. – Mój brat wie, że
życzę mu wszystkiego najlepszego.

Jej serce zaczęło wyczyniać najdziwniejsze harce.

Doszła do wniosku, jedynego, który zdawał się
pasować do sytuacji, że może Alex przyszedł tu po
nią.

– Panno Stanfield – ciągnął hrabia, przechylając

głowę i przenosząc wzrok na Georginę. – Moje
najlepsze życzenia.

– Dziękuję, sir. – Choć Georgie zrobiła wielkie

oczy, jej głos był doskonale modulowany. – Są dla
mnie tym cenniejsze, że wyszły z ust brata Ja-
miego.

– Dołącz do nas, proszę – nalegał przyszły pan

młody, wskazując ręką krzesło, na którym siedział
u szczytu stołu. – Zgodnie z prawem to miejsce
należy się tobie.

Patrząc na brata, Alex uniósł lekko koniuszki

warg. Podszedł do niego i położył rękę na jego
ramieniu.

– Życzę ci wiele szczęścia, Jamie. Nie miej mi za

złe, ale jeszcze dzisiaj muszę załatwić własną ważną
sprawę. Wybacz więc, że nie wezmę udziału w uro-
czystości.

– Oczywiście... rozumiem... ale... – jąkał się

Jamie.

117

Długie lata w ukryciu

background image

– Matko, panie i panowie, przepraszam, że prze-

szkodziłem w kolacji. Przyszedłem jedynie po lady
Barrington.

Zafascynowane spojrzenia, skupione na Alexie

od chwili jego wejścia, teraz, z precyzją mechanicz-
nychzabawek, zwróciły się w jej stronę.

– Jeżeli nadal chce ze mną jechać – dodał.
– Do licha, o co tu chodzi, Emmo? – zapytał

Charles. Nie doczekawszy się odpowiedzi, ponow-
nie zwrócił się do hrabiego. – Jechać z panem?
– powtórzył, jakby dopiero co zaczął kojarzyć.
– Jechać z panem? A dokąd?

– Do Szkocji.*

0

Oczywiście, jeżeli zechce.

Emma poczuła taką samą słabość w kolanach, jak

tego ranka. Zmusiła się jednak i wstała, nie od-
rywając oczu od Alexa.

– Do Szkocji? Chyba nie w zamiarze... Posłu-

chaj, Greystone... – jąkał się Charles.

– Tak – powiedziała Emma. – Oczywiście, że

zechcę.

Słowa jej nie zdradzały niczego, co naprawdę

czuła. Wypowiedziała je spokojnie i bez wa-
hania.

– Do Szkocji? – powtórzył jak echo Jamie, rów-

0

*

Od drugiej połowy XVIII wieku na granicy Anglii

i Szkocji udzielano ślubów parom, którym zależało na cza-
sie albo tym, które nie otrzymały zgody rodziców i ucieka-
ły, żeby potajemnie się pobrać. Praktycznie ślubu mógł
udzielić każdy. Najczęściej był to kowal, a miejscem
ceremonii bywały kuźnia, gospoda albo miejska rogatka
– przyp. tłum.

118

Gayle Wilson

background image

nie skołowany obrotem sprawy, jak jej szwagier.
– Chyba nie w zamiarze...

– A jednak – odparł zdecydowanym głosem

Alex. – Znaleźliśmy się na rozstaju dróg. Trzeba
dokonać wyboru.

– Pan chyba oszalał! – wrzasnął Charlie.
– Najwyraźniej – ze spokojem przyznał mu rację

Alex.

– Emma, zabraniam ci jechać z tym mężczyzną!

– krzyknął histerycznym głosem jej szwagier.

– Przykro mi, Charles – odpowiedziała, szybko

torując sobie drogę wzdłuż stołu, z nadzieją, że
hrabia Greystone nie zdąży zmienić zdania i uciec.
Zatrzymała się tylko na chwilę przy Georgie, którą
pocałowała w policzek. – Obiecaj, że będziesz bez-
granicznie szczęśliwa.

– Pod warunkiem, że obiecasz mi to samo – po-

wiedziała Georgina.

– Nie możesz tego zrobić! – Charles nadal był

w szoku.

– Owszem, mogę i chcę. Zrozum, nie mogę nic

innego zrobić, jak tylko to – zapewniła go Emma,
przechodząc koło jego krzesła.

Wyciągnęła rękę do Alexa. Podał jej swoją, splata-

jąc z nią palce z żelazną stanowczością. Przez
moment bała się, że zechce pociągnąć ją w ramiona
i pocałować na oczachcałego towarzystwa. Na
szczęście chyba się opamiętał, gdy, trzymając ją
mocno za rękę, pokłonił się matce, a następnie
szwagrowi Emmy.

– Proszę mi wybaczyć, ale, jak sami widzicie, tak

119

Długie lata w ukryciu

background image

miało być. Wiem z najlepszego źródła, że sądzone
nam jest być razem. Obiecuję, że zatroszczę się
o Emmę najlepiej, jak umiem.

– Akurat! – znów wtrącił swoje zszokowany

Charles.

Alex wybiegł z nią z jadalni do holu. Jej stopy

ledwo dotykały marmurowej posadzki, gdy, wciąż
trzymając się za ręce, pędzili długim korytarzem jak
dzieci, które urwały się z lekcji.

Zamiast pociągnąć ją w stronę stopni oczekujące-

go powozu, Alex wziął ją w ramiona, przytulił jej
policzek do swojego i tak ją trzymał. Czy los tak
chciał, czy był to przypadek, ale był to ten jego
nietknięty blizną profil. Mimo że świeżo ogolony,
zachował lekką szorstkość, która była bardzo zmys-
łowa, wręcz podniecająca.

Po chwili podniósł głowę i zajrzał jej w oczy.
– Cholernie marny ze mnie Lochinvar.*

0

– Nie przejmuj się. Przecież jeszcze nie jestem

twoją narzeczoną.

– No tak... Ale, jeśli zechcesz, będziesz. A jeśli

nie... – Hrabia nagle postawił ją na podłodze i lekko
odsunął od siebie.

– Tak, wiem, jeśli zechcę – powiedziała, stając na

palcach, by dotknąć ustami jego warg. – Wiesz, że
chcę, ale... do granicy jest szmat drogi. Dużo bez-
pieczniej będzie odbyć podróż za dnia. A ponieważ

0

*

Lochinvar – imię bohatera znanej ballady Waltera

Scotta. Lonchivar porywa narzeczoną i jedzie z nią na
granicę ze Szkocją, by wziąć tam potajemny ślub – przyp.
tłum.

120

Gayle Wilson

background image

nie jestem wcale pewna, czy Charles nie załaduje
pistoletu i nie podąży za nami...

– Więc co sugerujesz, moja droga, moja mądra

i zaradna Emmo?

– Zdaje się, że masz dom.
– Tak... w Wyckstead. Nie bardzo pasuje na...

– urwał nagle, najwyraźniej unikając jakiegokol-
wiek powszechnie przyjętego określenia na to, co
Emma zdawała się sugerować.

– Na miesiąc miodowy? – spytała.
– Prawdę mówiąc, idealnie pasuje na miesiąc

miodowy. Nieduży, na uboczu i pusty, nie licząc
dozorcy, który mieszka w domku w pobliżu, na
terenie posiadłości.

– Doskonale – powiedziała Emma.
Była o tym przekonana. W końcu to właśnie było

im pisane.

Wszelkie wcześniejsze wątpliwości Alexa znik-

nęły. Postanowił wrócić potem do Leighton i złożyć
jej propozycję małżeństwa. Postanowił dłużej nad
niczym się nie zastanawiać. Nawet jej sugestia, żeby
spędzić noc w Wyckstead, nie wywołała jego sprze-
ciwu.

Jeśli powiedziało się A, należy powiedzieć i B,

pomyślała Emma, posuwając się za nim w ciemnoś-
ciachniedużego domu.

– Teraz tutaj. Ostrożnie. Nie potknij się.
W słabym świetle księżyca widziała rękę, którą

do niej wyciągnął, i niewiele poza tym. Splótł
z nią palce i prowadził ją, wymijając po drodze

121

Długie lata w ukryciu

background image

przeszkody. Puścił ją, gdy tylko znaleźli się w poko-
ju. Czekała, śledząc jego ruchy, gdy zapalał świece.
Kiedy zapłonęły, miała okazję poznać swój nowy
dom. Widać było jak na dłoni, nawet gdyby o tym
nie wiedziała, że jest w trakcie urządzania.

Pod ścianami, jak popadło, stały pudła, ale nad

całością dominowało puste i zapraszające łoże ze
staroświeckimi pąsowymi kotarami. W tej sytuacji
krótkie, niezręczne milczenie, które zapadło po
zapaleniu świec, było zrozumiałe.

– Jesteś pewna, że... – zaczął.
Emma przerwała mu, nie dopuszczając do głosu

jego wątpliwości.

– Absolutnie. A nawet jeśli ty nie jesteś, jest

o wiele za późno, żeby się wycofać. Oświadczyłeś
się w obecności wielu ludzi. Nie masz wyboru,
musisz się ze mną ożenić. Tylko nie dzisiaj, jeśli
można.

– Jeżeli nie małżeństwo, to może mi zdradzisz,

co planujesz na dzisiejszą noc?

W jego głosie znów pojawiło się rozbawienie,

które tak lubiła. Oby trwało jak najdłużej.

– Nadrobić zaległości z wszystkichminionych

pustychnocy – powiedziała śmiało i buńczucznie.

Lata pustychnocy. Choć nie miała odwagi speku-

lować wcześniej na ten temat, teraz była ciekawa,
czy jego noce były równie samotne jak jej.

– Wprost nie mogę uwierzyć, że tutaj jesteś

– powiedział. – Wciąż mam wrażenie, że się obudzę
i że to wszystko okaże się snem.

Uśmiechając się, wyciągnęła do niego rękę.

122

Gayle Wilson

background image

– Ciało i krew. Absolutnie namacalna. I nie

zamierzam zniknąć.

Podszedł bliżej i znów ujął jej palce. Podniósł je do

warg, patrząc jej w oczy ponad złączonymi dłońmi.

– Przez cały czas, gdy się ubierałem wieczorem,

próbowałem sobie wyobrazić, co zrobię, jeżeli po-
wiesz... nie.

– Powinieneś się raczej skoncentrować na tym,

co zrobisz teraz, gdy się zgodziłam. Mówię... tak.

– Nie widzę problemu – powiedział miękkim

głosem.

Rozbierał ją przy świecach, odkrywając, że nie

zapomniał misternychzawiłości kobiecego stroju.
I był więcej niż trochę zdziwiony, gdy odkrył, że
haftki i różne tasiemki nie zmieniły się tak bardzo
w ciągu ostatnichdwunastu lat.

I nadal, choć był czujny na najdrobniejsze zawa-

hanie z jej strony, prawdziwym cudem pozostawał
dla niego fakt, że dla Emmy jego dotyk nie jest
odrażający. A nawet wręcz przeciwnie.

Pewnej śnieżnej nocy zakochał się w siedemnas-

toletniej dziewicy. Z niewiadomego powodu spo-
dziewał się, że reakcje Emmy będą takie same jak
wówczas, gdy była naiwną dziewczyną. Nie posia-
dał się z radości, że jest inaczej.

W końcu przez kilka lat była mężatką. Zatem nie

będzie niemiłychniespodzianek, gdy chodzi o to, co
wkrótce wydarzy się między nimi. Oby tylko wyda-
rzyły się same przyjemne doznania, modlił się
w duchu.

123

Długie lata w ukryciu

background image

Na koniec uklęknął, żeby zdjąć jej pończochy,

i przez chwilę, tuż po ściągnięciu jedwabnej mgiełki,
przytrzymywał w ręku wąską, ładnie sklepioną
stopę. Po czym szybko powędrował wzrokiem do
góry. Płomyki świec rzucały złote światło na jej
gładką, jasną skórę, wydobywały smukłe okrągłości
i tajemniczo przyciemniały pozostające w cieniu
miejsca jej ciała.

W tym łagodnym świetle wyglądała jak Wenus

z obrazu Botticellego, wychodząca o świcie z mor-
skiej piany, naga i doskonała. Fakt, że może należeć
do kogoś takiego jak on, wydawał się być bluźnier-
stwem.

– Jesteś taka piękna – wyszeptał przez ściśnięte

gardło.

– Patrzysz na mnie z miłością, a to sprawia, że

widzisz mnie piękną.

– Nie chodzi o zwykłe standardy piękna, Emmo.

To coś o wiele, wiele więcej...

– A uwierzysz, gdy ci powiem, że ty też jesteś

piękny?

Śmiejąc się, puścił jej stopę, podniósł się i spojrzał

jej w oczy.

– Dla mnie jesteś. – Jej oczy, niebiesko-czarne

w panującym półmroku, nie zareagowały na jego
śmiech. – Tutaj – powiedziała, przykładając palce
lewej ręki do nieuszkodzonej połowy jego twarzy.
– I tutaj. – Drugą ręką dotknęła okaleczonego po-
liczka, po czym obiema ujęła jego podbródek.

Wkładał wiele wysiłku, żeby się nie wyrwać, ale

po chwili, czując jego zakłopotanie, sama go puściła.

124

Gayle Wilson

background image

Objęła go za szyję, opierając policzek na jego piersi.
A on przycisnął ją do serca.

– Nieważne, czy mi wierzysz – powiedziała. –

Mam całe lata na to, żeby cię przekonać. W końcu...

Nie dokończyła zdania, bo nagle się pochylił

i wsunął rękę pod jej kolana, podnosząc ją do góry.
A gdy ją położył na środku wysokiego łoża, nawet
nie myślał o zaciągnięciu pąsowychkotar, żeby się
ukryć przed światłem.

Od początku wiedziała, że ichkochanie się nie

będzie szybkie jak to, którego kiedyś doświadczała.
Rękami, wargami i językiem Alex wielbił jej ciało,
badając każde czułe miejsce, każde tajemne zagłę-
bienie. Roszcząc sobie do nichprawo, nie miał już
żadnychzahamowań.

– Tu. – Jego gorący i wilgotny oddechrozkosznie

łaskotał jej szyję. – I teraz – powiedział, rozsuwając
jej kolana swoim.

Z prawdziwą lubością poddawała się jego piesz-

czotom. Jego dłonie, silne i męskie, umiejętnie pieś-
ciły jej skórę, podczas gdy wargi rozniecały żar
w najintymniejszychczęściachjej ciała. I nie wyda-
ła z siebie jednego słowa protestu.

Nie znała słowa na określenie tego, co w niej

narasta. Nie miała dotąd żadnego tego rodzaju
doświadczenia, żadnego układu odniesienia do tego,
co teraz przeżywała.

Czyste doznanie, w miarę jak jej dotykał, stawało

się bardziej wymagające. Każdy ruchjego palców,
każde rozmyślne śmignięcie języka wzmagało

125

Długie lata w ukryciu

background image

w niej napięcie, którego uwolnienia jeszcze sobie nie
wyobrażała, choć wiedziała, że go pragnie.

– Tak – błagała słabym głosem, bynajmniej nie

rozumiejąc, o co prosi. Wiedziała jedynie, że tylko
on może jej to dać.

Gdy położył się na niej, popatrzyła na jego twarz

w mroku płonącej świecy. Przez chwilę okaleczony
profil znajdował się w cieniu, a on znów zdawał się
być dziarskim młodym żołnierzem, którego dawno
temu spotkała.

Wraz z pierwszym celnym i mocnym pchnięciem

całe jej doświadczenie z czasu między tamtą a tą
nocą uleciało. Znów była dziewczyną, która stoi na
przysypanym śniegiem balkonie i marzy. O tym.
O nim.

W reakcji na rytmiczny ruchjego bioder, do-

znanie, które migotało i drżało w dolnej partii jej
ciała, zaczęło się rozprzestrzeniać. Rozpływało się
jak roztopione złoto, nasycając ogniem świeżo prze-
budzone nerwy, rozpalając mięśnie i kości. Jej biodra
także zaczęły się poruszać, próbując przyciągnąć go
jeszcze bliżej, zatrzymać przy sobie.

Podczas gdy jej ciało odpowiadało na ruchy jego

ciała, myśli zapadły się w jakąś ciemność. Była
niezdolna do jakiegokolwiek sensownego myślenia.
Niezdolna do niczego, poza reakcją na jego niesłab-
nące pożądanie.

– Teraz – powiedział ponownie, zachrypłym

i zdyszanym głosem.

Zamknął oczy i położył czoło na jej czole, opiera-

jąc ciężar górnej części ciała na łokciach. Nadal jego

126

Gayle Wilson

background image

biodra poruszały się z tą samą szybkością. Ponag-
lając. Żądając. Wydawać się mogło, iż dobija się do
wrót jej duszy.

Przez ułamek sekundy była przerażona tym, co

się dzieje. A potem, jakby tama puściła, i żywioł,
który narastał wewnątrz, rozlał się jak nieujarz-
miona rzeka. Zalewała ją następującymi po sobie,
jedna za drugą, falami doznań, niesłabnącymi, nie-
ustępliwymi, jak pchnięcia, które je niosły.

Leżała z otwartymi ustami i nie zdawała sobie

sprawy, że krzyk, który się wydobył z jej gardła, to
był jej krzyk. A on w tym samym momencie
eksplodował w samym środku jej jestestwa. Wstrzą-
sały nim spazmy rozkoszy. Porwana we własny
potężny wir doznań, czuła się bezsilna, by cokol-
wiek zrobić, poza kurczowym trzymaniem się go,
wbijaniem paznokci w jego nagie, naprężone ramio-
na. W chwili najwyższego uniesienia odpowiedział
krzykiem na jej krzyk. Podniósł głowę i odrzucił ją
do tyłu.

I w tym momencie namiętność, która ją porwała,

odbierając zdolność myślenia, zaczęła odpływać.
Mogła już oddychać. Mogła też myśleć.

Odszukała ręką jego kark, zatapiając palce w świe-

żo ostrzyżonychwłosach. Nalegając, żeby się pochylił.

Posłuchał jej, zamykając wargami jej usta, biorąc

je w posiadanie. Pocałunek czynił spustoszenie,
roszcząc sobie prawo do jej warg, jak przed chwilą
do jej ciała. Odciskając na nichślad, jaki odcisnął na
jej ciele.

Stopniowo płomień wygasał, przechodząc na

127

Długie lata w ukryciu

background image

koniec w lekkie jak piórko muśnięcia. W powieki.
W skronie. W pulsujące wgłębienie na jej szyi.

Ostatni pocałunek umieścił delikatnie na czubku

jej nosa. Podciągnął się do góry, by kolejny raz zajrzeć
w jej oczy. Uśmiechnęła się do niego, wiedząc, że ich
wspólne bycie razem nie podlega jakiejkolwiek
dyskusji, że zostało przypieczętowane.

To, co właśnie wydarzyło się między nimi, było tak

słuszne, tak doskonałe, że usunęło ostatnie wątpliwoś-
ci odnośnie jej uczuć do niego. I jego do niej.

– Chyba wolę cię w charakterze wszetecznicy.
– Jako przeciwieństwa do uczciwej kobiety?

– zapytała, uśmiechając się szeroko.

– Jako przeciwieństwa do dziewczyny w drodze

na swój pierwszy sezon.

– Sto lat temu.
– Prawie. Tyle co jedno życie.
– Albo dwa.
– Słusznie. Ale w tym życiu dokonaliśmy słusz-

nego wyboru.

– Pamiętasz, jak mnie nazwałeś tamtej nocy?
– W zajeździe? – Kiedy się zastanawiał, utwo-

rzyła mu się między brwiami bruzda.

Wygładziła ją palcem, po czym śmiało przejecha-

ła nim wzdłuż tasiemki, która trzymała czarną
przepaskę na oku.

– Powiedziałeś, że poluję na bogatego męża.
Zaśmiał się.
– A ja nie miałem ci nic do ofiarowania. Żołnierz

bez grosza przy duszy w drodze na wojnę.

– Bez grosza przy duszy? – zakpiła.

128

Gayle Wilson

background image

– Wtedy tak. Jako młodszy syn. Zdaje się, że ci to

wyznałem.

– A teraz masz majątek, którego potrzebowałam

wtedy.

– Jest twój – powiedział niezwłocznie.
– Mam już własny, dziękuję. Mój majątek nie

ma nic wspólnego z tytułami i posiadłościami,
a bardzo wiele z mężczyzną na tyle odważnym,
żeby zakłócić uroczystą kolację i zbiec z podstarzałą
wdową, by zawrzeć z nią potajemne małżeństwo.

Zaniósł się śmiechem. A ona tylko się uśmiech-

nęła. Był młody i beztroski, i taki powinien na
zawsze pozostać.

– Biedny Charles – powiedziała. – Będzie tak

rozczarowany, że jeszcze się załamie.

– Charles? Dlaczego miałby być rozczarowany?
– Jest przekonany, że zabezpieczył tytuł Georgi-

nie. A teraz, obawiam się... – Delikatność nie
pozwoliła jej dokończyć.

– A teraz? – nalegał z uśmiechem.
– Jestem pewna, że dziedzic tytułu Greystone

zechce mieć własnego spadkobiercę.

– Kto by pomyślał, że tak dobrze mnie znasz. I to

po tak krótkiej znajomości.

– Długość znajomości...
– ... nie ma nic wspólnego z zakochaniem się

– dopowiedział za nią.

Zamknął jej usta pocałunkiem. I nawet budząca

respekt lady Barrington nie miała nic do powiedzenia.

129

Długie lata w ukryciu


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
komunikacja w rodzinie, Żyj nam Księże proboszczu ,żyj nam długie lata,
komunikacja w rodzinie, Żyj nam Księże proboszczu ,żyj nam długie lata,
13 Wilson Gayle Pamiętna noc
Wilson Gayle Romans Historyczny 153 Światło w ciemności
Wilson Gayle Intrygi i tajemnice 04 Cygańska księżniczka(1)
Wilson Gayle Intryga i Miłość 30 Wyścig z czasem
Wilson Gayle Pamietna noc
13 Wilson Gayle Pamietna noc
13 Wilson Gayle Pamiętna noc
30 Wilson Gayle Wyscig z czasem
Wilson Gayle Intryga i Miłość 13 Pamiętna noc
13 Wilson Gayle Pamiętna noc 2
Wilson Gayle Pamiętna noc
Wilson Gayle Wyścig z czasem
Mroczne lata świetlne Aldiss Brian Wilson
Gayle Wilson Home To Texas 02 Remember My Touch

więcej podobnych podstron