PLATON timajos

background image

PLATON

„T I M A J O S „

OSOBY DIALOGU:

SOKRATES

TIMAIOS

HERMOKRATES

KRITIAS



SOKRATES. Jeden, dwóch, trzech. A czwarty z towarzystwa, kochany
Timaiu, gdzie? Z tych, co to wczoraj byli na przyj

ę

ciu, a dzisiaj

przyj

ę

cie urz

ą

dzaj

ą

?

TIMAIOS. Niemoc jaka

ś

przypadkowa zdj

ę

ła go, Sokratesie. On by

dobrowolnie tego zebrania nie opu

ś

cił.

SOKRATES. Nieprawda

ż

- to ju

ż

twoja i tych dwóch rzecz obj

ąć

jego

rol

ę

i zast

ą

pi

ć

tak

ż

e i nieobecnego?

TIMAIOS. Tak jest. I wedle sił b

ę

dziemy si

ę

o to starali. Nie

byłoby sprawiedliwie,

ż

eby

ś

my wczoraj od ciebie takie przyzwoite

prezenty wzi

ę

li, a dzi

ś

ż

eby ci reszta z nas nic chciała te

ż

przynie

ść

go

ś

ci

ń

ca.

SOKRATES. A pami

ę

tacie, ile to i o czym poleciłem wam mówi

ć

?

TIMAIOS. Jedne rzeczy pami

ę

tamy, a czego by nie, to ty jeste

ś

z

nami, wi

ę

c przypomnisz. A lepiej, je

ż

eli ci to nie sprawia jakiej

ś

trudno

ś

ci, to stre

ść

nam to pokrótce od pocz

ą

tku, aby si

ę

nam to

lepiej utrwaliło.
SOKRATES. Tak si

ę

stanie. Z tego, co wam wczoraj powiedziałem o

pa

ń

stwie, główna rzecz była w tym, jakie pa

ń

stwo i z jakich ludzi

zło

ż

one wydawałoby si

ę

nam najlepsze.

TIMAIOS. I bardzo nam to było po my

ś

li wszystkim, Sokratesie, to,

co

ś

o nim mówi.

SOKRATES. A czy

ś

my przede wszystkim nie odró

ż

nili w nim klasy

rolników, i jakie tam s

ą

inne umiej

ę

tno

ś

ci, od klasy wojskowych?

TIMAIOS. Tak jest.
SOKRATES. I zgodnie z natur

ą

dali

ś

my ka

ż

demu jedno tylko,

odpowiednie dla niego zaj

ę

cie i jedn

ą

umiej

ę

tno

ść

dla ka

ż

dego i

powiedzieli

ś

my,

ż

e ci, którzy mieli walczy

ć

za wszystkich, powinni

by

ć

tylko stra

ż

nikami pa

ń

stwa i gdyby kto

ś

z zewn

ą

trz albo wewn

ą

trz

szedł szkodzi

ć

pa

ń

stwu, powinni łagodnie s

ą

dzi

ć

tych, którymi rz

ą

dz

ą

i którzy s

ą

ich przyjaciółmi z natury, a w bitwach powinni objawia

ć

srogo

ść

wobec ka

ż

dego wroga, jaki by si

ę

nadarzył.

TIMAIOS. Ze wszech miar przecie

ż

.

SOKRATES. Mówili

ś

my, zdaje mi si

ę

,

ż

e w charakterze stra

ż

ników

powinien tkwi

ć

równocze

ś

nie temperament zapalny, a zarazem osobliwa

skłonno

ść

do wiedzy, aby mogli słusznie objawia

ć

łagodno

ść

w stosunku

do jednych, a srogo

ść

w stosunku do drugich.

TIMAIOS. Tak.
SOKRATES. A có

ż

z wychowaniem? Czy nie mieli si

ę

chowa

ć

na

gimnastyce i muzyce i z pomoc

ą

wszystkich umiej

ę

tno

ś

ci, jakie 's

ą

dla

nich odpowiednie?
TIMAIOS. Tak jest.
SOKRATES. I mówiło si

ę

,

ż

e ci ludzie, tak wychowani, nie powinni

ani złota, ani srebra, ani

ż

adnego innego maj

ą

tku nigdy za swoj

ą

własno

ść

uwa

ż

a

ć

, ale jako pomocnicy powinni dostawa

ć

ż

ołd za stra

ż

od

tych, których cało

ś

ci strzeg

ą

,

ż

ołd mierny, jak dla ludzi kieruj

ą

cych

si

ę

rozwag

ą

. Wydatki powinni mie

ć

wspólne i

ż

y

ć

po winni wspólnie i

jada

ć

, dbaj

ą

c tylko o dzielno

ść

i maj

ą

c głow

ę

woln

ą

od wszelkich

innych zaj

ęć

.

background image

TIMAIOS. Mówiło si

ę

i to w ten wła

ś

nie sposób.

SOKRATES. A o kobietach te

ż

wspominali

ś

my,

ż

e te zbli

ż

one

charakterem do m

ęż

czyzn wypadałoby do m

ęż

czyzn dostroi

ć

i wszystkim

im da

ć

zaj

ę

cia wszystkie z m

ęż

czyznami wspólne w zakresie wojskowo

ś

ci

i je

ż

eli chodzi o tryb

ż

ycia poza tym.

TIMAIOS. W ten sposób mówiło si

ę

i to.

SOKRATES. No, a jak

ż

e tam było z robieniem dzieci? Czy te

ż

to łalwo

zapami

ę

ta

ć

, bo to było niezwykłe, to, co si

ę

powiedziało;

ż

e

ś

my

upa

ń

stwowili wszystkie

ś

luby i dzieci i urz

ą

dzili

ś

my to tak,

ż

eby

nikt nigdy własnego dziecka nic 'rozpoznał i

ż

eby wszyscy wszystkich

uwa

ż

ali za rodze

ń

stwo, za braci i siostry, wszystkich, którzy przyjd

ą

na

ś

wiat w granicach odpowiedniego okresu, a tych, którzy przyszli w

okresie poprzednim i jeszcze dalszym,

ż

eby mieli za rodziców i

dziadków, a tych z okresów pó

ź

niejszych za swoje dzieci i za wnuków?

TIMAIOS. Tak. I to łatwo zapami

ę

ta

ć

, tak jak mówisz.

SOKRATES. A znowu,

ż

eby si

ę

, ile mo

ż

no

ś

ci, od razu rodzili z

charakterem jak najlepszym, to czy nie pami

ę

tamy, jake

ś

my to mówili,

ż

e rz

ą

dz

ą

cy powinni po cichu organizowa

ć

kojarzenie si

ę

mał

ż

e

ń

stw z

pomoc

ą

pewnego rodzaju losowania, aby typy gorsze osobno, a ci lepsi

ż

eby takie same kobiety dostawali i

ż

eby si

ę

mi

ę

dzy nimi jaka

ś

nienawi

ść

z tego powodu nie zasiała - niech my

ś

l

ą

,

ż

e to los winien

doborowi?
TIMAIOS. Pami

ę

tamy.

SOKRATES. I mówili

ś

my,

ż

e dzieci typów dobrych wypadnie

w wychowywa

ć

, a dzieci złych oddawa

ć

po cichu do innych cz

ęś

ci.

pa

ń

stwa. Jak b

ę

d

ą

podrastały, to patrze

ć

, i które by były tego godne,

te z powrotem bra

ć

na gór

ę

, a które si

ę

wydadz

ą

niegodne, niech

zostan

ą

na miejscu tych, które pójd

ą

wy

ż

ej?

TIMAIOS. Tak jest.
SOKRATES. Wi

ę

c czy

ś

my ju

ż

wszystko przeszli tak jak wczoraj,

ż

eby

sobie główne my

ś

li powtórzy

ć

, czy te

ż

nam brak czego

ś

z wczorajszej

rozmowy, kochany Timaiu, bo mo

ż

e

ś

my co

ś

opu

ś

cili?

TIMAIOS. Nic podobnego; wła

ś

nie to było mówione, Sokratesie.

SOKRATES. A mo

ż

e by

ś

cie tak posłuchali teraz o tym ustroju, n

który

ś

my opisali, jaki ja mam z nim kłopot. Bo jako

ś

tak mi jest,

jakby kto

ś

zobaczył gdzie

ś

zwierz

ę

ta pi

ę

kne albo sztuk

ą

malarsk

ą

wykonane, albo i

ż

ywe naprawd

ę

, ale pozostaj

ą

ce w spokoju. Wtedy by

zapragn

ą

ł zobaczy

ć

je w ruchu, niechby w walce pokazywały co

ś

z tych

zalet, jakie zdaj

ą

si

ę

zapowiada

ć

ich ciała. Tak i mnie jest w

stosunku do tego pa

ń

stwa, które

ś

my opisali. Ch

ę

tnie bym posłuchał,

gdyby kto

ś

opisał walki tego pa

ń

stwa, jak ono si

ę

przyzwoicie sprawia

w zapasach z innymi pa

ń

stwami, kiedy do wojny przyjdzie, jak ono si

ę

i w prowadzeniu wojny zachowa odpowiednio do swojej kultury i
wychowania, zarówno w działaniu czynnym, jak i w enuncjacjach
słownych, skierowanych do innych pa

ń

stw. Ja sobie, Kritiaszu i

Hermokratesie, dobrze zdaj

ę

spraw

ę

z tego,

ż

e nie potrafi

ę

ludzi tego

rodzaju i takiego pa

ń

stwa chwali

ć

tak, jak by nale

ż

ało. Je

ż

eli o mnie

chodzi, to nic dziwnego. Ale takie samo zdanie wyrobiłem sobie o
poetach dawnych i dzisiejszych. Nie,

ż

ebym miał klas

ę

poetów

lekcewa

ż

y

ć

, tylko to jasne ka

ż

demu,

ż

e ten rodzaj ludzi, który zawsze

co

ś

na

ś

laduje, potrafi najłatwiej i najlepiej na

ś

ladowa

ć

to, w czym

si

ę

wychował, a to, co poza zakresem wychowania i nawyku, to ka

ż

demu

trudno dobrze na

ś

ladowa

ć

czynem, a jeszcze trudniej słowem. Grupa

sofistów znowu, uwa

ż

am,

ż

e ma bardzo wiele do

ś

wiadczenia, je

ż

eli

chodzi o słowa na inny temat, i liczne, i pi

ę

kne, ale boj

ę

si

ę

,

ż

e to

jest naród w

ę

drowny, je

ź

dzi po ró

ż

nych miastach, a własnej siedziby

nigdy nie zagrzeje, wi

ę

c nie b

ę

dzie mógł poj

ąć

ani tych filozofów,

ani polityków, gdyby przyszło odtworzy

ć

to, co by oni mogli robi

ć

i

mówi

ć

w razie wojny i na polach bitew. Zostaje tedy klasa takich

ludzi jak wy; posiadaj

ą

jedno i drugie: i charakter, M i wychowanie

odpowiednie.

background image

Przecie

ż

ten, Timaios, pochodzi z Lokroi, z miasta, które ma

najlepsze prawa w całej Italii - a je

ż

eli chodzi o maj

ą

tek i

pochodzenie, on nie ust

ę

puje nikomu z tamtejszych, osi

ą

gn

ą

ł najwy

ż

sze

urz

ę

dy i zaszczyty w tym pa

ń

stwie, a je

ż

eli idzie o filozofi

ę

, to

moim zdaniem wst

ą

pił na szczyty wszelkiej filozofii. O Kritiaszu to

chyba my tu wszyscy wiemy,

ż

e

ż

adna z tych rzeczy, o których mówimy,

nie jest mu obca. Co do charakteru za

ś

i wychowania Hermokratesa, to

wielu

ś

wiadczy,

ż

e one si

ę

nadaj

ą

do tego wszystkiego - wi

ę

c trzeba

im wierzy

ć

. Ja to i wczoraj brałem pod uwag

ę

, wi

ę

c kiedy

ś

cie prosili,

ż

ebym wam mówił o ustroju pa

ń

stwa, z najwi

ę

ksz

ą

ch

ę

ci

ą

zrobiłem wam

t

ę

przyjemno

ść

, wiedz

ą

c,

ż

e dalszych my

ś

li nikt w ogóle lepiej od was

rozwin

ąć

by nie potrafił, gdyby

ś

cie wy tylko chcieli to zrobi

ć

.

Je

ż

eli ka

ż

ecie pa

ń

stwu prowadzi

ć

wojn

ę

, jak si

ę

nale

ż

y, to wy jedni

tylko spo

ś

ród współczesnych potraficie mu odda

ć

to, co by mu

przystało. Ja mówiłem to, co

ś

cie mi polecili, i ze swojej strony te

ż

wyst

ą

piłem z propozycj

ą

, któr

ą

i w tej chwili powtarzam. I wy

ś

cie si

ę

zgodzili,

ż

e naprzód pogadacie sami z sob

ą

, a dzi

ś

odwzajemnicie mi

si

ę

c my

ś

lami i słowami; przyszedłem wi

ę

c po ten prezent, ustroiwszy

si

ę

, przygotowany na to i chciwie po to r

ę

ce wyci

ą

gam.

HERMOKRATES. Tak jest, Sokratesie; tak jak powiedział nasz Timaios,
ani ch

ę

ci nam nie zbraknie, ani te

ż

wymówki

ż

adnej dla nas nie ma,

ż

eby tego nie zrobi

ć

. Tak

ż

e i wczoraj, zaraz st

ą

d kiedy

ś

my przyszli

do pokoju go

ś

cinnego, do Kritiasa, gdzie mieszkamy, i jeszcze

przedtem po drodze to samo

ś

my rozwa

ż

ali. A on nam mówił opowie

ść

z

dawnego podania. Powiedz mu j

ą

, Kritiaszu, i teraz - niech oceni

razem z nami, czy odpowiada temu, co on zaleca, czy si

ę

nadaje, czy

nie.
KRITIAS. Trzeba tak zrobi

ć

, je

ż

eli tak i trzeci nasz towarzysz,

Timaios, uwa

ż

a.

TIMAIOS. Uwa

ż

ani.

KRITIAS. To posłuchaj, Sokratesie. Opowie

ść

bardzo dziwna, ale E ze

wszech miar prawdziwa. Opowiadał j

ą

kiedy

ś

Solon, najm

ą

drzejszy

spo

ś

ród siedmiu m

ę

drców. Był członkiem naszej rodziny, był ukochanym

Dropidesa, mojego pradziada, jak to i sam mówi na wielu miejscach
swoich poematów. On to mówił Kritiaszowi, mojemu dziadkowi, i ten,
ju

ż

staruszek, opowiadał to nam,

ż

e wielkie i podziwu godne były

dawne czyny tego pa

ń

stwa, ale czas zatarł ich

ś

lady i ludzie

powymierali. Jeden czyn był najwi

ę

kszy ze wszystkich. Teraz mo

ż

e by

wypadało przypomnie

ć

go i w ten sposób odwdzi

ę

czy

ć

si

ę

tobie, a

równocze

ś

nie słusznie i zgodnie z prawd

ą

odda

ć

chwał

ę

bogini przy

ś

wi

ę

cie, jakby

ś

my hymn

ś

piewali.

SOKRATES. Dobrze mówisz. Ale co to za czyn taki naszego pa

ń

stwa

podał Kritias za Solonem; nie jako podanie, ale jako fakt rzeczy
wisty?
KRITIAS. Ja powiem, com usłyszał. Opowie

ść

dawna z ust niemłodego

człowieka.

Bo

Kritias,

kiedy

to

mówił,

był

ju

ż

bliski

dziewi

ęć

dziesi

ą

tki, a ja miałem chyba najwy

ż

ej dziesi

ęć

lat.

Wła

ś

nie było

ś

wi

ę

to Apaturiów, trzeci dzie

ń

, w którym si

ę

chłopców

wpisuje do gminy. Chłopcy, jak co roku, tak i wtedy brali udział w
uroczysto

ś

ci. Ojcowie urz

ą

dzili nam konkurs wokalny. Wygłaszano wiele

poematów wielu ró

ż

nych poetów, a poniewa

ż

poezje Solona były w owym

czasie nowe, wi

ę

c wygłaszało je wielu spo

ś

ród nas, chłopców. Otó

ż

powiedział wtedy kto

ś

z naszej dzielnicy - czy mu si

ę

tak wtedy

wydawało, czy te

ż

chciał jak

ąś

przyjemno

ść

zrobi

ć

Kritiasowi - do

ść

,

ż

e powiada,

ż

e Solon był w ogóle najm

ą

drzejszym człowiekiem, a je

ż

eli

chodzi o poezj

ę

, to polot miał najwi

ę

kszy ze wszystkich.

Staruszek, doskonale to pami

ę

tam, bardzo si

ę

tym ucieszył, u

ś

miechn

ą

ł

i rozpromieniony powiada: "Gdyby on si

ę

, mój Amynandrze, nie był

zajmował poezj

ą

tylko ubocznie, ale oddał si

ę

jej cał

ą

dusz

ą

, tak jak

inni, byłby wyko

ń

czył opowie

ść

, któr

ą

tutaj przywiózł z Egiptu, i

gdyby go rozruchy i inne nieszcz

ęś

cia, które tu znalazł po

background image

przyje

ź

dzie, nie były zmusiły do zarzucenia poezji, to, według mego

zdania, ani Hezjod, ani Homer, ani

ż

aden inny poeta nie byliby go

nigdy sław

ą

przewy

ż

szyli.

- A có

ż

to była za opowie

ść

, Kritiaszu? - zapytał tamten.

- O najwi

ę

kszym i najznamienitszym, mo

ż

na powiedzie

ć

najsluszniej, ze

wszystkich czynów, jakich nasze pa

ń

stwo dokonało, ale

ż

e to czasy

dawne i pogin

ę

li ci, którzy tego czynu dokonali, wi

ę

c wie

ść

o nim do

nas nie dotarła.
- Powiedz

ż

e od pocz

ą

tku - powiada tamten - co i jak mówił Solon i od

kogo to usłyszał jako prawd

ę

?

- Jest - powiada - w Egipcie, w delcie, któr

ą

opływa rozszczepiony u

góry

strumie

ń

Nilu,

powiat

zwany

Saityckim.

W

tym

powiecie

najwi

ę

kszym miastem jest Sais, sk

ą

d le

ż

pochodził i król Amasis. U

nich tam nad miastem króluje pewne bóstwo, które si

ę

po egipsku

nazywa Neith, a po grecku, jak oni mówi

ą

, Atena. Oni twierdz

ą

,

ż

e

bardzo lubi

ą

Ate

ń

czyków i

ż

e w jaki

ś

sposób s

ą

z nami tu

spokrewnieni. Solon mówił,

ż

e gdy tam przyjechał, bardzo go tam

zacz

ę

to szanowa

ć

. Do

ść

ż

e zacz

ą

ł si

ę

rozpytywa

ć

o dawne czasy tych

kapłanów, którzy najwi

ę

cej byli z tym obznajomieni, bo sam nic o tym

po prostu nie wiedział i nie znalazł

ż

adnego innego Hellena, który by

o tym wiedział cokolwiek. I tak raz, pragn

ą

c ich wyci

ą

gn

ąć

na słówko

o dawnych czasach, zacz

ą

ł mówi

ć

o najdawniejszych dziejach naszych, o

Foroneusie, którego pierwsze podania dotycz

ą

, i o Niobie, a znowu o

potopie opowiadał bajki, jak to przetrwali Pyrra i Deukalion , i
wywodził pokolenia od nich pochodz

ą

ce, i starał si

ę

przypomnie

ć

sobie, ile to lat trwały te rzeczy, o których mówił, i starał si

ę

obliczy

ć

lata. Na to jeden bardzo stary kapłan powiedział: - Oj,

Solonie, Solonie! Wy, Hellenowie, zawsze jeste

ś

cie dzie

ć

mi. Nie ma

starca mi

ę

dzy Hellenami. - On to usłyszał i powiada: - Jak to? Co to

ty mówisz?
- Młode dusze macie wszyscy - powiada. - Nie macie w nich

ż

adnego

dawnego mniemania, opartego na starych podaniach, ani

ż

adnej wiedzy

okrytej siwizn

ą

wieków. A przyczyna tego taka. Wiele razy i w ró

ż

nym

sposobie przychodziła zguba rodzaju ludzkiego i b

ę

dzie przychodziła

nieraz. Od ognia i od wody najwi

ę

ksza, a z niezliczonych innych

przyczyn inne, krócej trwaj

ą

ce. U was te

ż

mówi

ą

,

ż

e Faeton, syn

Heliosa, zaprz

ą

gł raz konie do wozu ojca, a

ż

e nie umiał p

ę

dzi

ć

po

tej samej drodze co ojciec, popalił wszystko na ziemi i sam zgin

ą

ł od

pioruna. To si

ę

opowiada w postaci mitu, a prawd

ą

jest zbaczanie ciał

biegn

ą

cych około ziemi i po niebie i co jaki

ś

długi czas zniszczenie

tego, co na ziemi, od wielkiego ognia. Wtedy ci, którzy mieszkaj

ą

po

górach i na wy

ż

ynach, i w okolicach suchych, bardziej gin

ą

ni

ż

ci, co

mieszkaj

ą

nad rzekami i nad morzem. Dla nas Nil jest w ogóle

zbawieniem i wtedy te

ż

z tego nieszcz

ęś

cia ratuje nas i zbawia. A

kiedy znowu bogowie ziemi

ę

wod

ą

oczyszczaj

ą

i zalewaj

ą

potopem, wtedy

si

ę

ratuj

ą

ci, co po górach krowy pas

ą

i owce, a tych, co po waszych

miastach mieszkaj

ą

, rzeki spłukuj

ą

do morza. A w tym kraju tutaj ani

wtedy, ani nigdy innym razem woda z góry na niwy nie spływa, tylko
wprost przeciwnie; od dołu wszystka podchodzi. Taka ju

ż

jest. Dlatego

te

ż

i z tych przyczyn zachowuj

ą

si

ę

u nas w podaniach zdarzenia

najdawniejsze.
A po prawdzie to tak jest,

ż

e we wszystkich okolicach, gdzie mróz

nadzwyczajny ani skwar przeszkody nie stanowi, tam zawsze g

ęś

ciej lub

rzadziej ród ludzki zamieszkuje. Otó

ż

cokolwiek si

ę

u was albo u nas,

albo w innej okolicy, o której wiemy ze słyszenia, zdarzy pi

ę

knego

albo doniosłego, albo z jakiegokolwiek innego wzgl

ę

du osobliwego, to

wszystko jest tutaj od dawna zapisane w

ś

wi

ą

tyniach i przechowane. A,

co si

ę

u was i u innych ludów dzieje, zaledwie si

ę

utrwali

ć

zdoła w

napisach i w tym wszystkim, czego pa

ń

stwa potrzebuj

ą

, kiedy oto znowu

w swoim czasie, jakby choroba powrotna, przychodz

ą

na nich strumienie

wody z nieba i zostawiaj

ą

spo

ś

ród was tych, co pisma i słu

ż

by u Muz

background image

nie znaj

ą

. Tak,

ż

e na nowo od pocz

ą

tku rodzicie si

ę

niejako, jakby

młodzi. Nie wiecie nic ani o tym, co tu było, ani co u was było w
czasach zamierzchłych. Te twoje rodowody, Solonie, i te historie,
które

ś

opowiadał o tym, co u was, mało si

ę

ż

ni

ą

od bajek dla

dzieci.
Wy naprzód pami

ę

tacie tylko jeden potop, a przed tym było ich

wiele.

Oprócz

tego

nie

wiecie,

ż

e

w

waszej

ziemi

mieszkał

najpi

ę

kniejszy i najlepszy rodzaj ludzi, od którego pochodzisz i ty,

i całe wasze dzisiejsze pa

ń

stwo. Bo zostało wtedy troch

ę

tego

nasieni

ą

, ale wy o tym nie wiecie. Dlatego

ż

e ci, co pozostali, przez

wiele pokole

ń

gin

ę

li, głosu nie umiej

ą

c zamyka

ć

w litery. Istniało

swojego czasu, Solonie, przed najwi

ę

kszym potopem pa

ń

stwo, które dzi

ś

jest pa

ń

stwem ate

ń

skim, wielka pot

ę

ga militarna i w ogóle prawa miało

znakomite. Miało dokona

ć

czynów najpi

ę

kniejszych i wytworzy

ć

ustroje

najlepsze ze wszystkich, o jakich nas dzi

ś

pod sło

ń

cem wie

ś

ci

dochodz

ą

.

Kiedy to usłyszał Solon, zdziwił si

ę

, powiada, i bardzo pragn

ą

ł i

prosił kapłanów,

ż

eby mu wszystko dokładnie o dawnych obywatelach po

kolei opowiedzieli.
A kapłan powiedział: - Nie ma co tego kry

ć

, Solonie. Opowiem i ze

wzgl

ę

du na ciebie, i na wasze pa

ń

stwo, a przede wszystkim na chwał

ę

bogini, która pa

ń

stwo wasze i nasze dostała w udziale, wychowała je i

wykształciła - naprzód to wasze, o tysi

ą

c lat wcze

ś

niej, kiedy wasze

nasienie wzi

ę

ła od Ziemi i od Hefajsta, E a nasze potem. Je

ż

eli

chodzi o pocz

ą

tek tutejszego ustroju, to w naszych ksi

ę

gach

ś

wi

ę

tych

jest pisana liczba o

ś

miu tysi

ę

cy lat. Wi

ę

c ja ci pokrótce opowiem o

prawach obywateli sprzed dziesi

ę

ciu tysi

ę

cy lat i o najpi

ę

kniejszym

dziele, jakiego dokonali. A je

ż

eli chodzi o dokładny przegl

ą

d ich

całych dziejów po kolei, to innym razem przy wolnym czasie sobie to
przejdziemy, wzi

ą

wszy same ksi

ąż

ki do r

ę

ki.

Wi

ę

c rozpatrz sobie prawa w stosunku do obecnych naszych. Bo

znajdziesz

tu

teraz

wiele

urz

ą

dze

ń

wzorowanych

na

waszych

urz

ą

dzeniach dawniejszych. Naprzód wyodr

ę

bnion

ą

od innych kast

ę

kapłanów, a potem kast

ę

robotników. Ka

ż

dy rodzaj pracuje osobno i nie

miesza si

ę

z drugim. A wi

ę

c pasterze, my

ś

liwcy i rolnicy. A kasta

wojowników, widzisz chyba, jak tutaj jest odosobniona od wszystkich
innych grup; i prawo im przykazuje nie troszczy

ć

si

ę

o nic innego,

jak tylko o to, co dotyczy wojny. A tak

ż

e sposób ich uzbrojenia, te

tarcze i włócznie, które my

ś

my wprowadzili pierwsi ze wszystkich

ludów poło

ż

onych koło Azji, bo nam pierwszym to bogini pokazała,

podobnie jak i wam w tamtych stronach. A je

ż

eli chodzi o nauk

ę

, to

widzisz chyba, jak lutaj prawo otoczyło opiek

ą

badanie wszech

ś

wiata

jako cało

ś

ci a

ż

po wró

ż

biarstwo i lecznictwo - to dla zdrowia - i

spo

ś

ród boskich nauk wybrało te, które ze sprawami ludzkimi maj

ą

zwi

ą

zek i jakie tam inne za tym id

ą

umiej

ę

tno

ś

ci, rozwin

ę

ło

wszystkie. Cały ten podział porz

ą

dny i układ stosunków naprzód bogini

urz

ą

dziła u was, kiedy zakładała wasze pa

ń

stwo. Wybrała okolic

ę

, w

której

ś

cie

si

ę

urodzili,

bo

zobaczyła,

ż

e

klimat

tam

jest

umiarkowany, wi

ę

c wytworzy ludzi najlepiej rozwini

ę

tych umysłowo. A

ż

e bogini kocha si

ę

w wojnie i w m

ą

dro

ś

ci, wi

ę

c wybrała miejsce,

które jej miało przynie

ść

ludzi najodpowiedniejszych dla niej, i tam

wasze osady zało

ż

yła. Tame

ś

cie wi

ę

c siedzieli, rz

ą

dz

ą

c si

ę

takimi

prawami i jeszcze lepsze maj

ą

c - w ka

ż

dej dzielno

ś

ci przewy

ż

szali

ś

cie

wszystkich ludzi; rzecz prosta, bo i krew bosk

ą

macie, i wychowanie.

My tu mamy zapisanych i podziwiamy wiele wielkich czynów waszego
pa

ń

stwa - a jeden z nich przewy

ż

sza wszystkie inne wielko

ś

ci

ą

i

dzielno

ś

ci

ą

.

Pisma nasze mówi

ą

, jak wielk

ą

niegdy

ś

pa

ń

stwo wasze złamało pot

ę

g

ę

,

która gwałtem i przemoc

ą

szła na cał

ą

Europ

ę

i Azj

ę

. Szła z zewn

ą

trz,

z Morza Atlantyckiego. Wtedy to morze tam było dost

ę

pne dla okr

ę

tów.

Bo miało wysp

ę

przed wej

ś

ciem, które wy nazywacie Słupami Heraklesa.

background image

Wyspa była wi

ę

ksza od Libii i od Azji razem wzi

ę

tych. Ci, którzy

wtedy podró

ż

owali, mieli z niej

przej

ś

cie do innych wysp. A z wysp była droga do całego l

ą

du,

le

żą

cego naprzeciw, który ogranicza tamto prawdziwe morze. Bo to, co

jest po wewn

ę

trznej stronie tego wej

ś

cia, o którym mówimy, to si

ę

okazuje zatok

ą

o jakim

ś

ciasnym wej

ś

ciu. A tamto morze jest prawdziwe

i ta ziemia, która je ogranicza całkowicie, naprawd

ę

i najsłuszniej

mo

ż

e si

ę

nazywa

ć

l

ą

dem stałym.

Otó

ż

na tej wyspie, na Atlantydzie, powstało wielkie i podziwu godne

mocarstwo pod rz

ą

dami królów, władaj

ą

ce nad cał

ą

wysp

ą

i nad wieloma

innymi wyspami i cz

ęś

ciami l

ą

du stałego. Oprócz tego po tej stronie

tutaj oni panowali nad Libi

ą

a

ż

do granic Egiptu i nad Europ

ą

a

ż

po

Tyrreni

ę

. Wi

ę

c ta cała pot

ę

ga zjednoczona próbowała raz jednym

uderzeniem

ujarzmi

ć

wasz

i

nasz

kraj

i

cał

ą

okolic

ę

Morza

Ś

ródziemnego. Wtedy to, Solonie, objawiła si

ę

wszystkim ludziom

pot

ę

ga waszego pa

ń

stwa: jego dzielno

ść

i siła. Wasze pa

ń

stwo stan

ę

ło

na czele wszystkich, zachowało równowag

ę

ducha, rozwin

ę

ło sztuki wojenne i ju

ż

to na czele Hellady, ju

ż

te

ż

odosobnione, bo inni je opu

ś

cili z konieczno

ś

ci, w skrajne c

niebezpiecze

ń

stwo popadło, jednak pokonało naje

ź

d

ź

ców i wzniosło

pomnik zwyci

ę

stwa; nic pozwoliło ujarzmi

ć

tych, którzy jeszcze nie

byli ujarzmieni, i nam wszystkim, którzy zamieszkujemy po tej stronie
Słupów Heraklesa, zachowało wolno

ść

, nie zazdroszcz

ą

c jej nikomu.

ź

niej przyszły straszne trz

ę

sienia ziemi i potopy i nadszedł jeden

dzie

ń

i jedna noc okropna - wtedy całe wasze wojsko zapadło si

ę

pod

ziemi

ę

, a wyspa Allanlyda lak samo zanurzyła si

ę

pod powierzchni

ę

morza i znikn

ę

ła. Dlatego i teraz tamto morze jest dla okr

ę

tów

niedost

ę

pne i niezbadane; bardzo g

ę

sty muł sianowi przeszkod

ę

-

dostarczyła go wyspa zapadaj

ą

ca si

ę

na dno.

Co stary Kritias powiedział powtarzaj

ą

c to za Solonem, to w krótkim

streszczeniu usłyszałe

ś

, Sokratesie. Kiedy

ś

wczoraj mówił o panstwie

i o tych ludziach, których opisywałe

ś

, ja si

ę

dziwiłem, bo

przypomniałem sobie to, co dzi

ś

mówi

ę

, i my

ś

lałem sobie, jak ty

cudownie, bo to był jaki

ś

przypadek, a jednak celowy, zgadzałe

ś

si

ę

po wi

ę

kszej cz

ęś

ci z tym, co Solon mówił. Na razie nie chciałem si

ę

odzywa

ć

, bom nie do

ść

dobrze pami

ę

tał - to ju

ż

tak dawno było.

Pomy

ś

lałem sobie,

ż

em powinien najpierw sam sobie dobrze wszystko

przypomnie

ć

, a dopiero potem mówi

ć

. Dlatego te

ż

pr

ę

dko zgodziłem

si

ę

z tob

ą

na twoj

ą

wczorajsz

ą

propozycj

ę

, uwa

ż

aj

ą

c,

ż

e jak to zawsze

w takich sprawach, najtrudniej jest przynie

ść

w dyskusji jak

ąś

my

ś

l

odpowiedni

ą

do programu, to my pod tym wzgl

ę

dem nie b

ę

dziemy w

kłopocie, b

ę

dziemy mieli materiału w sam raz, I tak te

ż

, jak on tu

powiedział, wczoraj zaraz na wychodnym st

ą

d, zestawiałem z tym, co

si

ę

tu mówiło to, com sobie przypomniał.

A kiedym odszedł, to po nocy prawie wszystko sobie przypomniałem i
rozwa

ż

yłem. Bo doprawdy, jak to mówi

ą

, to, czego si

ę

człowiek dowie w

latach chłopi

ę

cych, to jako

ś

dziwnie trwa w pami

ę

ci. To, com wczoraj

usłyszał, nie wiem, czybym sobie potrafił wszystko w pami

ę

ci

od

ś

wie

ż

y

ć

. A z tego, com słyszał bardzo dawno, dziwiłbym si

ę

, gdyby

mi

jaki

ś

szczegół

uszedł.

Słuchałem

tego

wtedy

z

wielk

ą

przyjemno

ś

ci

ą

, to zabawa była dla mnie, staruszek ch

ę

tnie mnie uczył,

bo ja si

ę

go cz

ę

sto wypytywałem, tak

ż

e to si

ę

u mnie jakby gor

ą

c

ą

piecz

ę

ci

ą

wypaliło w pami

ę

ci - pismo, którego nic nie zmyje.

Tote

ż

i tym dwom zaraz rano opowiadałem to samo, aby razem ze mn

ą

mogli bra

ć

udział w dyskusji. I teraz gotów jestem powiedzie

ć

,

dlaczego to wszystko było powiedziane, Sokratesie; nie tylko w
streszczeniu, ale tak, jak to słyszałem, punkt po punkcie. Ci
obywatele i to pa

ń

stwo, o którym nam wczoraj opowiadałe

ś

D jakby

bajk

ę

, przeniesiemy sobie tutaj w dziedzin

ę

prawdy, bo to przecie

ż

jest nasze własne, dawne, i ci obywatele, o których my

ś

lałe

ś

, to s

ą

,

powiemy, nasi przodkowie naprawd

ę

, ci, o których kapłan mówił.

background image

Wszystko si

ę

zgadza i to si

ę

te

ż

zgodzi, kiedy powiemy,

ż

e to s

ą

ci

nasi z tamtych czasów. Wi

ę

c wszyscy razem to pomi

ę

dzy siebie

rozbierzemy i b

ę

dziemy próbowali według sil odda

ć

to tak, jak

poleciłe

ś

. Wi

ę

c trzeba si

ę

zastanowi

ć

, Sokratesie, czy nam ta

historia po my

ś

li, czy te

ż

trzeba szuka

ć

jeszcze jakiej

ś

innej na to

miejsce.
SOKRATES. Jak

ąż

by

ś

my, Kritiaszu, mogli inn

ą

wzi

ąć

histori

ę

na

miejsce tej - przecie

ż

dzi

ś

pora składa

ć

ofiar

ę

bogini, a ta opowie

ść

w sam raz dla niej bliska i to nie jest opowie

ść

zmy

ś

lona, tylko

historia prawdziwa - to chyba wielka rzecz. Jak

ż

e i sk

ą

d wyszukamy

inne, je

ż

eli odrzucimy t

ę

? Nie sposób. Wi

ę

c, z bogiem, mówcie dzisiaj

wy - ja mówiłem wczoraj, dzi

ś

powinienem cicho 27 siedzie

ć

i słucha

ć

z kolei rzeczy.
KRITIAS. A zobacz, Sokratesie, dyspozycj

ę

naszego rewan

ż

u dla

ciebie, jake

ś

my go sobie uło

ż

yli. Postanowili

ś

my,

ż

e Timaios,

poniewa

ż

si

ę

najlepiej z nas rozumie na astronomii i najgorliwiej si

ę

zajmował natur

ą

wszechrzeczy, b

ę

dzie mówił pierwszy, poczynaj

ą

c od

powstania wszech

ś

wiata, a ko

ń

cz

ą

c na naturze człowieka. A ja po nim,

jakbym od niego przej

ą

ł ludzi zrodzonych moc

ą

my

ś

li, B a od ciebie

niektórych spo

ś

ród nich wychowanych osobliwie, i według słów Solona i

praw wprowadził ich przed nas jako przed s

ę

dziów i zrobił ich

obywatelami lego pa

ń

stwa, bo to s

ą

dawni Ate

ń

czycy, którzy znikn

ę

li z

powierzchni ziemi, a odkryto ich podanie zapisane w ksi

ę

gach

ś

wi

ę

tych, wi

ę

c teraz ju

ż

mówi

ć

o nich trzeba jak o obywatelach Aten.

SOKRATES. Doskonały,

ś

wietny gotów by

ć

ten rewan

ż

dla mnie, te

mowy, którymi chcecie mi si

ę

wywdzi

ę

czy

ć

za wczoraj. Wi

ę

c twoja

rzecz, Timaiur mówi

ć

teraz, wezwawszy, jak si

ę

godzi, bogów na pomoc.

TIMAJOS. Ach, Sokratesie, to przecie

ż

robi

ą

wszyscy, którym nie c

brak cho

ć

by odrobiny rozwagi; na pocz

ą

tku ka

ż

dej rzeczy - małej czy

wielkiej - zawsze boga na pomoc wzywaj

ą

. A my, którzy zamierzamy

mówi

ć

jako

ś

o wszech

ś

wiecie, jak powstał czy te

ż

jest nie zrodzony,

je

ś

li nie chybiamy całkowicie, musimy koniecznie bogów i boginie

wezwa

ć

i pomodli

ć

si

ę

, aby

ś

my wszystko mówili przede wszystkim po ich

my

ś

li, a zgodnie z własnymi zało

ż

eniami. Je

ż

eli D o bogów chodzi,

niech to b

ę

dzie nasza modlitwa, a je

ż

eli o nas, to módlmy si

ę

,

aby

ś

cie wy najłatwiej zrozumieli, a ja

ż

ebym na zadany temat jak

najlepiej wyłuszczył to, co my

ś

l

ę

.

Otó

ż

według mego zdania nale

ż

y przede wszystkim rozró

ż

ni

ć

te dwie

rzeczy. Co

ś

, co istnieje wiecznie, a powstawania nie ma, i co

ś

, co

powstaje zawsze, a nie istnieje nigdy. Jedno rozumem, który ujmuje

ś

ci

ś

le, uchwyci

ć

mo

ż

na jako zawsze takie samo, drugie mniemaniem z

pomoc

ą

spostrze

ż

e

ń

nie

ś

cisłych daje si

ę

uchwyci

ć

jako co

ś

, co

powstaje i ginie, a w rzeczywisto

ś

ci nie istnieje nigdy. A znowu

wszystko, co powstaje, powstaje z konieczno

ś

ci pod wpływem jakiej

ś

przyczyny. Nic nie mo

ż

e powstawa

ć

bez przyczyny. Je

ż

eli wykonawca

czegokolwiek patrzy wci

ąż

na to, co jest niezmienne, i jakim

ś

takim

si

ę

posługuje wzorem, kiedy jego posta

ć

i zdolno

ść

wykonywa, wtedy

koniecznie wszystko wychodzi B sko

ń

czone i pi

ę

kne. A je

ś

li patrzy na

to, co zrodzone, i posługuje si

ę

wzorem zrodzonym - wtedy niepi

ę

kne.

Otó

ż

całe niebo czy te

ż

wszech

ś

wiat, czy jakkolwiek by si

ę

to inaczej

potrafiło nazywa

ć

- tak to nazywajmy. Wi

ę

c naprzód si

ę

nad tym musimy zastanowi

ć

-

bo

to

jest

przedmiotem

rozwa

ż

ania:

rozpatrzy

ć

pocz

ą

tek

wszechrzeczy; czy

ś

wiat istniał zawsze i nie miał

ż

adnego pocz

ą

tku,

czy te

ż

powstał kiedy

ś

i miał jaki

ś

pocz

ą

tek. Otó

ż

powstał. Bo jest

widzialny i dotykalny i ciało ma, a wszystkie tego rodzaju rzeczy c
s

ą

przedmiotami spostrze

ż

e

ń

, a przedmioty spostrze

ż

e

ń

daj

ą

si

ę

ujmowa

ć

mniemaniem przy pomocy spostrze

ż

e

ń

zmysłowych i okazały si

ę

tym, co powstaje i powstało. A powiedzieli

ś

my,

ż

e to, co powstaje,

musi powstawa

ć

pod wpływem jakiej

ś

przyczyny. Rzecz w tym,

ż

eby

background image

znale

źć

twórc

ę

i ojca tego wszech

ś

wiata, ale znalazłszy, mówi

ć

o nim

do wszystkich - niepodobna.
W zwi

ą

zku z nim zastanowi

ć

si

ę

znowu nad tym, według jakiego wzoru

wykonał

Ś

wiat jego budowniczy, czy według tego wzoru, który zawsze

jest taki sam, czy te

ż

według zrodzonego. Je

ż

eli pi

ę

kny jest ten

ś

wiat, a wykonawca jego dobry, to jasna rzecz,

ż

e patrzał na wzór

wieczny. A je

ś

li nie, czego si

ę

nawet mówi

ć

nie godzi, to patrzał na

wzór zrodzony. Ka

ż

demu rzecz jasna,

ż

e na wieczny. Bo

ś

wiat jest

najpi

ę

kniejszy spo

ś

ród zrodzonych, a wykonawca jego najlepszy jest ze

sprawców. W ten sposób zrodzony, wykonany jest na wzór tego, co si

ę

my

ś

l

ą

i rozumem uchwyci

ć

daje i zawsze jest takie samo. Skoro tak

jest, to znowu nie mo

ż

e by

ć

inaczej, tylko

ś

wiat ten jest

odwzorowaniem czego

ś

.

Najwa

ż

niejsza rzecz: zacz

ąć

zgodnie z natur

ą

. Zatem trzeba zrobi

ć

to

rozró

ż

nienie mi

ę

dzy odwzorowaniem i jego pierwowzorem. Bo my

ś

li te

ż

s

ą

spokrewnione z tym, czego dotycz

ą

. My

ś

li dotycz

ą

ce tego, co trwa i

jest mocne, i jasno si

ę

rozumowi przedstawia, s

ą

te

ż

trwałe i nie do

obalenia, o ile to tylko mo

ż

liwe; o ile my

ś

l mo

ż

e by

ć

niezbita i nie

do ruszenia, tym my

ś

lom nie powinno tego zbywa

ć

. A my

ś

li dotycz

ą

ce

tego, co zostało odtworzone według tamtego wzoru i jest tylko obrazem
-

s

ą

te

ż

,

podobnie

jak

ich

przedmioty,

tylko

obrazami

prawdopodobnymi. Czym jest w stosunku do powstawania byt rzeczywisty,
tym w stosunku do wiary prawda. Je

ś

li wi

ę

c, Sokratesie, wielu wiele

rzeczy o bogach i o powstawaniu

ś

wiata mówiło, a my nie potrafimy

zdoby

ć

si

ę

na my

ś

li pod ka

ż

dym wzgl

ę

dem zgodne z sob

ą

i całkowicie

jasne, nie dziw si

ę

, ale je

ż

eli, nie gorzej od innych, damy obrazy

prawdopodobne, niech nam to wystarczy, bo pami

ę

tajmy,

ż

e i ja, który

mówi

ę

, i wy, którzy oceniacie, mamy

tylko natur

ę

ludzk

ą

, wi

ę

c je

ż

eli chodzi o te sprawy, to wypada si

ę

nam zadowoli

ć

opowie

ś

ci

ą

o pewnych rysach prawdopodobie

ń

stwa i

niczego wi

ę

cej poza tym nie szuka

ć

.

SOKRATES. Doskonale, Timaiosie. Ze wszech miar powinni

ś

my

przyj

ąć

to, co zalecasz. Ten twój wst

ę

p przyj

ę

li

ś

my przedziwnie

- wi

ę

c zaczynaj pie

śń

, która teraz przychodzi.

TIMAIOS. Wi

ę

c mówmy, z jakiego powodu organizator

zorganizował wszystko, co powstaje, i ten wszech

ś

wiat. Dobry był.

A dobry nie ma w sobie

ż

adnej zazdro

ś

ci o nic. I on był od niej

wolny, wi

ę

c chciał,

ż

eby si

ę

wszystko stawało jak najbardziej podobne

do niego. Kto by si

ę

najbardziej skłaniał przyj

ąć

taki pocz

ą

tek

powstawania i wszech

ś

wiata, zgodnie z przewa

ż

aj

ą

cym zdaniem ludzi

rozumnych, czyniłby zało

ż

enie najsłuszniejsze.

Bóg chciał,

ż

eby wszystko było dobre, a lichego

ż

eby nie było nic,

ile mo

ż

no

ś

ci, wi

ę

c wzi

ą

ł wszech

ś

wiat cały widzialny, który nie miał

spokoju, tylko si

ę

poruszał byle jak i bez porz

ą

dku, wyprowadził go z

chaosu i doprowadził do ładu, uwa

ż

aj

ą

c,

ż

e to ze wszech miar lepsze

ni

ż

tamto. Nie było racji i nie ma,

ż

eby kto

ś

najlepszy robił co

ś

innego, jak tylko to, co najpi

ę

kniejsze.

Obrachował wi

ę

c sobie i znalazł,

ż

e spo

ś

ród rzeczy z natury swej

widzialnych

ż

adne dzieło nierozumne nie b

ę

dzie nigdy jako cało

ść

pi

ę

kniejsze od dzieła rozumnego jako cało

ś

ci, a nie mo

ż

e mie

ć

rozumu

nic, co nic ma duszy. Zwa

ż

ywszy to sobie, zło

ż

ył rozum w duszy, a

dusz

ę

w ciele i w ten sposób wszystko zmajstrował, aby wszech

ś

wiat

był jak najpi

ę

kniejszy w swej naturze.

Najlepszego dzieła dokonał. Wi

ę

c tak trzeba powiedzie

ć

i to b

ę

dzie

obraz prawdopodobny,

ż

e ten

ś

wiat jest istot

ą

ż

yw

ą

, ma dusz

ę

i rozum

naprawd

ę

- dzi

ę

ki opatrzno

ś

ci boga. Kiedy to tak jest, wypada nam

powiedzie

ć

to, co potem z kolei, a mianowicie, na podobie

ń

stwo której

istoty

ż

ywej zorganizował go organizator. Nie przyznamy,

ż

eby na

podobie

ń

stwo której

ś

z tych, co maj

ą

natur

ę

cz

ą

stki. Bo na

podobie

ń

stwo czego

ś

niedoskonałego nie mo

ż

e powstawa

ć

nic pi

ę

knego.

Przyjmijmy,

ż

e wszech

ś

wiat jest najpodobniejszy do tej istoty

ż

ywej,

background image

której poszczególne istoty

ż

ywe i gatunki s

ą

cz

ą

stkami. Ta istota

obejmuje i ma w sobie wszystkie istoty

ż

ywe pomy

ś

lane tak, jak ten

ś

wiat zawiera nas i wszelkie inne zwierz

ę

ta natury widzialnej. Bóg

chciał

jak

najbardziej

upodobni

ć

ś

wiat

do

najpi

ę

kniejszego

z

przedmiotów my

ś

li i ze wszech miar najdoskonalszego, wi

ę

c zrobił go

jedn

ą

istot

ą

ż

yw

ą

, widzialn

ą

, która zawiera w sobie wszystkie istoty

ż

ywe, spokrewnione z ni

ą

co do natury.

Otó

ż

czy słusznie przyj

ę

li

ś

my jeden wszech

ś

wiat, czy te

ż

słuszniej

byłoby mówi

ć

o wielu

ś

wiatach i to niesko

ń

czonych? Jeden, je

ż

eli ma

by

ć

wykonany według wzoru. Bo pierwowzór, obejmuj

ą

cy wszystkie

zwierz

ę

ta pomy

ś

lane, nie mo

ż

e by

ć

w

ż

aden sposób drugim z pary wraz z

jakim

ś

innym. Bo znowu musiałaby istnie

ć

jeszcze jedna "

ż

ywa istota",

która by obejmowała tamte obie, i one byłyby jej cz

ą

stkami, i

słuszniej nale

ż

ałoby wtedy mówi

ć

,

ż

e odwzorowanie jest upodobnione do

tej istoty obejmuj

ą

cej, a nie do owych dwóch obj

ę

tych. Wi

ę

c

ż

eby ten

jeden

ś

wiat był podobny do najdoskonalszej istoty

ż

ywej, dlatego

twórca

ś

wiatów nie zrobił

ś

wiatów dwóch ani ich niesko

ń

czonej ilo

ś

ci,

tylko powstał ten jeden

Ś

wiat, jednorodzony, i taki zostanie dalej.

Ten

ś

wiat musi by

ć

materialny i widzialny, i dotykalny. A bez

udziału ognia nic nigdy nie mo

ż

e by

ć

widzialne. Ani dotykalne nic by

ć

nie mo

ż

e bez tego, co twarde i stałe, a to, co twarde i stałe, nie

obejdzie si

ę

bez ziemi. Dlatego na pocz

ą

tku bóg zrobił ciało

wszech

ś

wiata z ognia i z ziemi i ono si

ę

z lego składa. A dwa

pierwiastki odosobnione nie mog

ą

si

ę

pi

ę

knie trzyma

ć

razem bez c

czego

ś

trzeciego. Musi by

ć

mi

ę

dzy nimi jaki

ś

ł

ą

cznik wi

ążą

cy. A

najpi

ę

kniejszy ł

ą

cznik taki, który jak najbardziej jedno

ść

stanowi

wraz ze składnikami. Najpi

ę

kniej potrafi tego dokaza

ć

proporcja.

Kiedykolwiek s

ą

jakie

ś

trzy liczby - czy to ci

ęż

ary, czy siły

jakiekolwiek, i

ś

rodkowa z nich zostaje w takim stosunku do trzeciej

jak pierwsza do tej

ś

rodkowej, i na odwrót, trzecia ma si

ę

tak do

ś

rodkowej jak ta

ś

rodkowa do pierwszej, wtedy je

ś

li

ś

rodkowa staje

si

ę

pierwsz

ą

i ostatni

ą

, a znowu ostatnia i pierwsza staj

ą

si

ę

obie

ś

rodkowymi, wszystkie si

ę

musz

ą

zrobi

ć

te same z konieczno

ś

ci, a

kiedy si

ę

zrobi

ą

te same, wszystko b

ę

dzie jedno

ś

ci

ą

.

Gdyby si

ę

ciało wszech

ś

wiata miało sta

ć

powierzchni

ą

bez

ż

adnej

grubo

ś

ci, wtedy by jedna po

ś

rednia wystarczała, aby powi

ą

za

ć

z sob

ą

dwa pierwiastki, i sama by si

ę

z nimi wi

ą

zała. Tymczasem wypadło mu

sta

ć

si

ę

brył

ą

, a bryły nigdy si

ę

nie poł

ą

cz

ą

zgodnie jedn

ą

po

ś

redni

ą

, tylko dwiema. Tak wi

ę

c i bóg pomi

ę

dzy ziemi

ę

i ogie

ń

poło

ż

ył wod

ę

i powietrze i o ile to było mo

ż

liwe, ustosunkował je

wszystkie jednakowo. Czym jest ogie

ń

w stosunku do powietrza, tym

powietrze w stosunku do wody i woda w stosunku do ziemi. W ten sposób
zwi

ą

zał bóg i zestawił wszech

ś

wiat widzialny i dotykalny. Dlatego to

z tych i to takich czterech pierwiastków utworzone zostało ciało
wszech

ś

wiata - zgodne wewn

ę

trznie dzi

ę

ki podobie

ń

stwu stosunków. St

ą

d

si

ę

w nim przyja

źń

znalazła, zaczem si

ę

zrobiło jednorodne i nie

rozło

ż

y go nic, jak tylko ten, który je zwi

ą

zał.

A z tych czterech pierwiastków budowa wszech

ś

wiata pochłon

ę

ła

ka

ż

dy w zupełno

ś

ci. Organizator skomponował go ze wszystkiego ognia,

ze wszystkiej wody i wszystkiego powietrza i ziemi;

ż

adnej cz

ą

stki

ani

ż

adnej siły

ż

adnego z tych pierwiastków nie zostawił na zewn

ą

trz,

to maj

ą

c na my

ś

li,

ż

eby cało

ść

była jak najbardziej istot

ą

ż

yw

ą

,

doskonał

ą

, zło

ż

on

ą

z cz

ęś

ci całkowitych, a prócz tego

ż

eby to była

jedno

ść

,

ż

eby wi

ę

c nie zostało materiału, z którego by si

ę

inny laki

ś

wiat mógł zrobi

ć

. I to jeszcze,

ż

eby nie podlegał staro

ś

ci i

chorobom. Wzi

ą

ł pod uwag

ę

to,

ż

e ciała zło

ż

one maj

ą

w swoim otoczeniu

gor

ą

co

ś

ci i zimna i wszelakie czynniki, które maj

ą

siły wielkie. Te

przypadaj

ą

nieraz nie w por

ę

i powoduj

ą

rozkład i choroby,

sprowadzaj

ą

staro

ść

i przynosz

ą

zgub

ę

. Dla tej przyczyny i ze wzgl

ę

du

na ten rachunek zbudował bóg

ś

wiat jeden, całkowity, ze wszystkich

background image

cz

ęś

ci całkowitych, doskonały i nie starzej

ą

cy si

ę

, i nie mog

ą

cy

chorowa

ć

.

A kształt dał mu odpowiedni i pokrewny. Dla tej istoty

ż

ywej,

która miała w sobie zawiera

ć

wszystkie istoty

ż

ywe, odpowiadałby

kształt, który by sob

ą

obejmował wszystkie inne kształty. Zaczem

wytoczył bóg

ś

wiat na okr

ą

gło, w postaci kuli, on si

ę

w ka

ż

dym

kierunku ci

ą

gnie równie daleko od

ś

rodka a

ż

do kra

ń

ców. To kształt

najdoskonalszy

ze

wszystkich,

najzupełniej

wsz

ę

dzie

do

siebie

podobny. Uwa

ż

ał,

ż

e taki kształt jednostajny jest bez porównania

pi

ę

kniejszy od niejednostajnego.

Wygładził go dokładnie naokoło po wierzchu. Z wielu powodów. Oczu
mu nie było na nic potrzeba, bo nie zostawało na zewn

ą

trz ju

ż

nic do

widzenia. I słuchu te

ż

nie, bo i do słyszenia nic nie zostało. I nie

było powietrza naokoło, bo

ś

wiat nie musiał oddycha

ć

. I nie było mu

potrzeba

ż

adnego narz

ą

du, którym by przyjmował w siebie po

ż

ywienie, a

poprzednio wysuszone wydzielał z powrotem. Bo nie odchodziło nic ani
do niego nic nie przychodziło sk

ą

dkolwiek. Nie było sk

ą

d. Tak został

urz

ą

dzony misternie,

ż

e sam sobie na po

ż

ywienie dostarcza tego, co

si

ę

w nim zepsuje. Wszystkiego doznaje sam od siebie i tak samo robi

wszystko.

Uwa

ż

bowiem

jego

organizator,

ż

e

je

ś

li

b

ę

dzie

samowystarczalny, b

ę

dzie lepszy, ni

ż

gdyby potrzebował innych rzeczy.

Wi

ę

c nie uwa

ż

ał za wła

ś

ciwe wyposa

ż

a

ć

go nadaremnie w r

ę

ce, którymi

nie potrzebował ani chwyta

ć

czegokolwiek, ani si

ę

przed czym

ś

broni

ć

,

w Ani posługi nóg nie było mu w ogóle potrzeba do chodzenia. Bo
przydzielił mu bóg ruch wła

ś

ciwy takiemu ciału; spo

ś

ród siedmiu

mo

ż

liwych ruchów najodpowiedniejszy dla umysłu i rozumu. Dlatego

wprowadził go w ruch obrotowy jednostajny, po tym samym torze i w
obr

ę

bie własnego ciała.

Ś

wiat kr

ę

ci si

ę

w kółko, obraca si

ę

. A

wszystkie inne ruchy mu odj

ą

ł, przez co

ś

wiat bł

ą

dzi

ć

nie mo

ż

e. Do

tego obrotu nóg nie potrzeba, wi

ę

c utworzył go bez nóg i bez stóp.

Cały ten plan boga istniej

ą

cego zawsze, dotycz

ą

cy boga, który viii

miał dopiero powsta

ć

, tak został obmy

ś

lony,

ż

e wytworzył ciało

gładkie i równe ze wszystkich stron i równorozci

ą

głe we wszystkich

kierunkach od

ś

rodka, całkowite i doskonałe, z doskonałych ciał

zło

ż

one. Dusz

ę

dał bóg do jego

ś

rodka i po całym jego przestworzu j

ą

rozpi

ą

ł, i jeszcze na zewn

ą

trz to ciało ni

ą

okrył, i zbudował

wszech

ś

wiat jako jeden, jedyny, samotny okr

ę

g obracaj

ą

cy si

ę

w koło.

Tak znakomity,

ż

e sam ze sob

ą

mo

ż

e obcowa

ć

i nikogo i niczego innego

nie potrzebuje; zna dobrze i lubi sam siebie i to mu wystarcza.
Dzi

ę

ki temu wszystkiemu

ś

wiat wyszedł z r

ę

ki boga bogiem szcz

ęś

liwym.

A dusz

ę

, nie tak jak my na ostatku próbujemy o niej mówi

ć

, bóg nie

tak - nie zrobił jej młodsz

ą

. Bo nie byłby pozwolił, kiedy j

ą

ze

ś

wiatem wi

ą

zał,

ż

eby młodsze rz

ą

dziło starszym. Tylko my jako

ś

bardzo

du

ż

o mamy do czynienia z tym, co przypadkowe i co mo

ż

e by

ć

lak i mo

ż

e

by

ć

inaczej, i tak te

ż

jako

ś

mówimy, a bóg utworzył dusz

ę

jako

pierwsz

ą

i starsz

ą

od ciała i ze wzgl

ę

du na pochodzenie jej i na

dzielno

ść

jako pani

ą

, która włada

ć

miała nad tym, co jej poddane, a

utworzył

j

ą

z

tych

pierwiastków

i

w

ten

sposób.

Z

istoty

niepodzielnej i zawsze jednakiej i z podzielnej, która powstaje w
ciałach, zmieszał trzeci rodzaj istoty, po

ś

redniej pomi

ę

dzy tamtymi

obiema; ona ma zarazem natur

ę

tego, co zawsze jest tym samym, i lego

drugiego równie

ż

. W ten sposób postawił j

ą

po

ś

rodku pomi

ę

dzy tym, co

niepodzielne, i tym, co si

ę

dzieli na ciała. Wzi

ą

ł tedy te trzy

istoty i zmieszał je wszystkie w jedn

ą

posta

ć

. Ta druga natura nie

chciała si

ę

da

ć

zmiesza

ć

z tym, co zawsze jest tym samym, wi

ę

c spoił

je gwałtem. Pomieszał to z istot

ą

i z trzech zrobiwszy jedno, znowu

to wszystko podzielił na cz

ęś

ci odpowiednie - ka

ż

da cz

ęść

była

zmieszana z tego, co zawsze jest tym samym, z tego drugiego i z
istoty. A zacz

ą

ł rozdziela

ć

w ten sposób. Najpierw odj

ą

ł od cało

ś

ci

jedn

ą

cz

ęść

. Po niej odj

ą

ł dwa razy tyle. Trzecia cz

ęść

była o

połówk

ę

wi

ę

ksza od drugiej, a trzy razy wi

ę

ksza od pierwszej, czwarta

background image

była dwa razy wi

ę

ksza od drugiej, pi

ą

ta była trzy razy wi

ę

ksza od

trzeciej, szósta o

ś

miokrotnie wi

ę

ksza pierwszej, a siódma dwadzie

ś

cia

siedem razy wi

ę

ksza od pierwszej.

Potem powypełniał dwukrotne i trzykrotne ost

ę

py, odcinaj

ą

c jeszcze

stamt

ą

d cz

ęś

ci i kład

ą

c je w

ś

rodek pomi

ę

dzy te. Tak

ż

e w ka

ż

dym

odst

ę

pie s

ą

dwie

ś

rednie; jedna t

ą

sam

ą

cz

ą

stk

ą

wychodzi poza same

ko

ń

ce i one wychodz

ą

poza ni

ą

, a druga o tyle samo według liczby

wychodzi poza, o ile sama jest przewy

ż

szana. W poprzednich odst

ę

pach

potworzyły si

ę

z tych poł

ą

cze

ń

odst

ę

py po półtora, po jeden i jedna

trzecia i jeden i jedna ósma, wi

ę

c wypełnił wszystkie odst

ę

py po

jednostce i jednej trzeciej odst

ę

pem po jednostce i jednej ósmej,

zostawiaj

ą

c cz

ą

stk

ę

ka

ż

dego z nich, a liczba cz

ą

stki takiego odst

ę

pu

pozostawionego w stosunku do liczby odst

ę

pu, maj

ą

cego granice, jak

dwie

ś

cie pi

ęć

dziesi

ą

t sze

ść

do dwie

ś

cie czterdzie

ś

ci trzy. I tak

wyczerpał cał

ą

mieszanin

ę

, z której to powycinał. Cały ten układ

rozci

ą

ł wzdłu

ż

przez

ś

rodek i

ś

rodek jednej ta

ś

my spoił ze

ś

rodkiem

drugiej na kształt litery x, zgi

ą

ł je w koło, spoił ko

ń

ce ka

ż

dej i

spoił obie ze sob

ą

po przeciwnej stronie ich skrzy

ż

owania, i nadał im

ruch obrotowy jednostajny. Jedn

ą

obr

ę

cz umie

ś

cił na zewn

ą

trz, a drug

ą

na wewn

ą

trz. Nacechował ruch zewn

ę

trzny natur

ą

to

ż

samo

ś

ci, a ruch

wewn

ę

trzny natur

ą

tego drugiego. Ruch nacechowany to

ż

samo

ś

ci

ą

obwiódł

po boku na prawo, a ten drugi ruch po

ś

rednicy na lewo. Nadał sił

ę

obiegowi nacechowanemu to

ż

samo

ś

ci

ą

i podobie

ń

stwem. Bo tylko jemu

jednemu pozwolił,

ż

eby był nierozszczepiony, a ten ruch wewn

ę

trzny

rozszczepił na sze

ść

cz

ęś

ci i utworzył siedem kół nierównych wedle

ka

ż

dego odst

ę

pu podwójnego i potrójnego. Jednych i drugich odst

ę

pów

było po trzy. Kazał,

ż

eby si

ę

koła obracały przeciwko sobie, a co do

szybko

ś

ci, to trzy z nich maj

ą

szybko

ść

podobn

ą

, a cztery ró

ż

ni

ą

si

ę

ni

ą

pomi

ę

dzy sob

ą

i z trzema tamtymi, ale poruszaj

ą

si

ę

miarowo.

Kiedy si

ę

cały skład duszy zrobił po my

ś

li tego, który j

ą

układał,

on pó

ź

niej wszystko, co jest natury cielesnej, wło

ż

ył do jej

ś

rodka i

przystosował tak,

ż

eby

ś

rodek

ś

wiata cielesnego wypadł w

ś

rodku

duszy. I ona si

ę

rozci

ą

ga od

ś

rodka a

ż

do kra

ń

ców wszech

ś

wiata na

wszystkie strony i naokoło wszech

ś

wiat okrywa z zewn

ą

trz i sama w

sobie si

ę

kr

ę

ci. W ten sposób od boga wzi

ę

ło pocz

ą

tek jej

ż

ycie

nieustanne i rozumne po wieczne czasy. I z tamtego si

ę

zrobiło

widzialne ciało wszech

ś

wiata, a ona jest niewidzialna, ale rozum ma i

harmoni

ę

w sobie, dusza - spo

ś

ród przedmiotów my

ś

li i z przedmiotów

wiecznych najlepszy twór Najlepszego. A

ż

e jest zmieszana z

pierwiastka to

ż

samo

ś

ciowego i z tego drugiego i z istoty, z tych

trzech składników, i odpowiednio podzielona i powi

ą

zana i sama w

sobie si

ę

obracaj

ą

ca, wi

ę

c kiedy si

ę

natknie na co

ś

, co ma natur

ę

rozmienian

ą

na drobne i na co

ś

niepodzielnego tak samo, wtedy mówi,

cała ruchem wewn

ę

trznym przenikniona, co z czym jest identyczne i co

od czego ró

ż

ne, i do czego co

ś

zostaje w stosunku najbli

ż

szym, i w

jaki sposób i kiedy zachodzi i w jakim stosunku zostaje ka

ż

da rzecz

do drugiej, i czego od nich doznaje, i w jakim zostaje stosunku do
tych rzeczy, które s

ą

wiecznie takie same.

A my

ś

l staje si

ę

prawdziwa w obu wypadkach zarówno: je

ż

eli dotyczy

tego drugiego i je

ś

li dotyczy tego, co identyczne z samym sob

ą

; my

ś

l

biegnie w tym, co porusza samo siebie, a biegnie bez d

ź

wi

ę

ku i bez

hałasu. I kiedy my

ś

l dotyczy czego

ś

, co spostrzegalne, i to drugie

koło równo biegnie i o swym ruchu donosi po całej duszy, wtedy
powstaj

ą

mniemania i wierzenia mocne i prawdziwe. A kiedy si

ę

my

ś

l

odnosi do przedmiotów my

ś

li, a dobry bieg koła to

ż

samo

ś

ciowego

potrafi to wskaza

ć

, wtedy si

ę

z konieczno

ś

ci dokonywa praca umysłu i

powstaje wiedza. Gdyby kto

ś

powiedział,

ż

e umysł i wiedza tkwi

ą

w

jakimkolwiek innym przedmiocie, a nie w duszy, ten wszystko inne
raczej powie ni

ź

li prawd

ę

.

Skoro bóg, ojciec wszech

ś

wiata, zobaczył,

ż

e to odwzorowanie bogów

wiecznych porusza si

ę

i

ż

yje, ucieszył si

ę

, a uradowany umy

ś

lił je

background image

zrobi

ć

jeszcze bardziej podobnym do pierwowzoru. Wi

ę

c tak jak

pierwowzór

jest

istot

ą

ż

yw

ą

,

wieczn

ą

,

tak

postanowił

i

ten

wszech

ś

wiat do tej doskonało

ś

ci doprowadzi

ć

. Natura "istoty

ż

ywej"

była wieczna. Nie było rzecz

ą

mo

ż

liw

ą

,

ż

eby t

ę

natur

ę

całkowicie

przystosowa

ć

do wszech

ś

wiata, który został zrodzony. Wi

ę

c umy

ś

lił

zrobi

ć

pewien ruchomy obraz wieczno

ś

ci i porz

ą

dkuj

ą

c wszech

ś

wiat robi

równocze

ś

nie wiekuisty obraz wieczno

ś

ci, która trwa w jedno

ś

ci, obraz

id

ą

cy miarowo, który my nazywamy czasem. Urz

ą

dza dni i noce i

miesi

ą

ce i lata, których nie było, zanim powstał wszech

ś

wiat, a teraz

zacz

ę

ły powstawa

ć

równocze

ś

nie z syntez

ą

wszech

ś

wiata. To wszystko s

ą

cz

ęś

ci czasu, a przeszło

ść

i przyszło

ść

to s

ą

zrodzone postacie

czasu. I my sami nie wiemy, jak niesłusznie odnosimy je do istoty
wiecznej i mówimy,

ż

e była, jest i b

ę

dzie, a jej naprawd

ę

przysługuje

tylko to,

ż

e jest. "Było i b

ę

dzie" wypada mówi

ć

tylko o tym, co

powstaje i przebiega w czasie, bo jedno i drugie to s

ą

zmiany. A to,

co zawsze jest takie samo, nie ulega zmianom, nie mo

ż

e si

ę

stawa

ć

starsze ani młodsze w ci

ą

gu czasu, ani powsta

ć

nie mogło kiedy

ś

, ani

nie powstaje teraz, ani nie b

ę

dzie pó

ź

niej - w ogóle nie ulega

ż

adnej

z tych przypadło

ś

ci, którymi powstawanie nacechowało przemijaj

ą

ce

zjawiska, podpadaj

ą

ce pod zmysły - to wszystko s

ą

postacie czasu,

który si

ę

miarowo obraca i tylko na

ś

laduje wieczno

ść

. A jeszcze takie

rzeczy, oprócz tego, mówimy,

ż

e to, co powstało, jest czym

ś

powstałym, i to, co powstaje, jest czym

ś

powstaj

ą

cym, i to, co ma

powsta

ć

, jest czym

ś

przyszłym, i to, co nie istnieje, jest czym

ś

nie

istniej

ą

cym.

ś

aden z tych zwrotów nie jest

ś

cisły. Ale mo

ż

e by

ć

,

ż

e w

tej chwili nie pora si

ę

o to spiera

ć

. Zatem czas powstał razem ze

ś

wiatem, aby razem zrodzone razem te

ż

ustały, je

ż

eli kiedy

ś

przyjdzie

koniec

ś

wiata i czasu. Powstał na wzór wieczno

ś

ci, aby był do niej

mo

ż

liwie jak najpodobniejszy.

Pierwowzór trwa cał

ą

wieczno

ść

, a czas a

ż

do ko

ń

ca - cały czas, jako

przeszło

ść

, tera

ź

niejszo

ść

i przyszło

ść

. Zatem według my

ś

li i zamiaru

bo

ż

ego w sprawie powstania czasu, aby powstał czas, powstało sło

ń

ce i

ksi

ęż

yc i pi

ęć

innych gwiazd, które si

ę

nazywaj

ą

planetami, na

rozgraniczenie i na stra

ż

liczb czasu. Bóg zrobił ich ciała i poło

ż

je na obr

ę

cze, którymi szedł obieg kolisty tego drugiego. Jest siedem

tych ciał i dróg ich siedem. Ksi

ęż

yc biegnie po kole najbli

ż

szym

naokoło ziemi, sło

ń

ce po drugim, nad ziemi

ą

. Jutrzenka i tak zwana

ś

wi

ę

ta gwiazda Hermesa biegn

ą

po kole z tak

ą

sam

ą

szybko

ś

ci

ą

jak

sło

ń

ce, ale dostały pr

ę

dko

ść

jemu przeciwn

ą

. Dlatego doganiaj

ą

si

ę

nawzajem i bywaj

ą

doganiane, tak samo sło

ń

ce i gwiazda Hermesa i

Jutrzenka. Co do innych gwiazd, to gdyby kto

ś

chciał mówi

ć

o

wszystkich, gdzie je bóg ustawił i z jakich przyczyn, to cho

ć

to jest

rozwa

ż

anie uboczne, dałoby nam wi

ę

cej do roboty ni

ż

cały przedmiot

naszej rozprawy. Wi

ę

c ten temat mo

ż

e nam si

ę

uda innym razem rozwin

ąć

nale

ż

ycie przy wolnym czasie. Otó

ż

skoro ka

ż

de z tych ciał, które

miały wspólnie wypracowywa

ć

czas, nabrało ruchu sobie wła

ś

ciwego,

stały si

ę

istotami

ż

ywymi; ich ciała powi

ą

zała dusza i one

zrozumiały, co im nakazano, wi

ę

c zacz

ę

ły biec po drodze tego

drugiego, a wi

ę

c uko

ś

nie, s? drog

ą

, która przecina obieg tego, co

zawsze jest tym samym, i która le

ż

y pod tym obiegiem. Jedna z planet

biegnie po wi

ę

kszym kole, druga po mniejszym, a które biegn

ą

po

mniejszym kole, te biegn

ą

szybciej, a które po wi

ę

kszym, te si

ę

posuwaj

ą

wolniej. Ciała, które si

ę

dzi

ę

ki ruchowi tego, co identyczne

z sob

ą

, poruszaj

ą

najszybciej, wygl

ą

daj

ą

tak, jakby je doganiały

gwiazdy poruszaj

ą

ce si

ę

wolniej, chocia

ż

one je doganiaj

ą

same. Bo

wir, który je wszystkie w kole obraca, sprawia,

ż

e si

ę

poruszaj

ą

równocze

ś

nie w dwie przeciwne strony, zaczem wydaje si

ę

,

ż

e ciało,

które si

ę

najwolniej oddala od toru ruchu najszybszego, jest

najbli

ż

sze.

ś

eby za

ś

istniała jaka

ś

wyra

ź

na miara dla ich powolno

ś

ci

i szybko

ś

ci w stosunku do siebie nawzajem i

ż

eby te ciała biegły po

o

ś

miu torach, zapalił bóg

ś

wiatło na drugim od ziemi lorze obiegu,

background image

które my dzi

ś

nazywamy sło

ń

cem, aby najbardziej

ś

wieciło na cały

wszech

ś

wiat i

ż

eby istoty, którym wypadało, nabrały liczby, ucz

ą

c si

ę

jej na obiegu tego, co identyczne i samo do siebie podobne. Stała si

ę

wi

ę

c noc i stał si

ę

dzie

ń

w ten sposób i dlatego - ten obieg

okr

ąż

enia jednego i najm

ą

drzejszego. A miesi

ą

c, kiedy ksi

ęż

yc

obiegaj

ą

c swoje koło dogoni sło

ń

ce, a rok, kiedy sło

ń

ce swoj

ą

drog

ę

obiegnie. A na obieg innych gwiazd ludzie, z bardzo małymi wyj

ą

tkami,

nie zwracaj

ą

uwagi, nie nadaj

ą

im nazw, nie porównuj

ą

ich obiegów

ilo

ś

ciowo, tak

ż

e, powiedzie

ć

mo

ż

na, nie wiedz

ą

,

ż

e czas to s

ą

ę

dne

w

ę

drówki tych gwiazd, nieprzeliczone i przedziwnie ró

ż

norodne. Mimo

to mo

ż

na poj

ąć

,

ż

e sko

ń

czona liczba czasu D wypełnia rok doskonały

wtedy, gdy szybko

ś

ci wszystkich o

ś

miu obiegów, ustosunkowane do

siebie, wspólnie si

ę

sko

ń

cz

ą

i uzyskaj

ą

głow

ę

, pomierzone kołem tego,

co jest z sob

ą

identyczne, a biegnie równo. W ten sposób i z tych

powodów utworzyły si

ę

te gwiazdy, które po niebie chodz

ą

, a dostały

zwroty, aby ten

ś

wiat był jak najpodobniejszy do istoty

ż

ywej, która

jest przedmiotem my

ś

li, a jest doskonała -

ś

wiat, który na

ś

laduje jej

natur

ę

wieczn

ą

.

I pod innymi wzgl

ę

dami a

ż

do powstania czasu został

ś

wiat

wykonany na podobie

ń

stwo swego pierwowzoru. W tym tylko był

niepodobny,

ż

e nie obejmował w swym wn

ę

trzu wszystkich istot

ż

ywych,

zrodzonych. I t

ę

jego reszt

ę

doprowadził bóg do ko

ń

ca, odwzorowuj

ą

c

go według natury pierwowzoru. Wi

ę

c tak samo jak umysł ogl

ą

da

wszystkie idee, jakie tylko tkwi

ą

w tym, czym jest istota

ż

ywa, tyle

samo i takich samych bóg umy

ś

lił,

ż

e powinien zawiera

ć

i ten

ś

wiat. A

s

ą

cztery. Jedna to ród bogów niebieskich, druga to istoty

skrzydlate, które lataj

ą

po powietrzu, trzecia to rodzaj mieszkaj

ą

cy

w wodzie, a czwarty chodzi po ziemi. Posia

ć

tego, co boskie, bóg

wykonał przewa

ż

nie z ognia, aby to było naj

ś

wietniejsze dla oka i

najpi

ę

kniejszy dawało widok. Upodobniaj

ą

c je do wszech

ś

wiata zrobił

je pi

ę

knie okr

ą

głe i wyposa

ż

ył je w zrozumienie tego, co najlepsze;

ono si

ę

z natur

ą

bosk

ą

wi

ąż

e; rozsypał to po całym niebie naokoło,

aby

ś

wiat prawdziwy był tym ozdobiony powsz

ę

dy. Ka

ż

dej takiej istocie

boskiej nadał dwa ruchy: jeden w to

ż

samo

ś

ci, jednostajny, około tych

samych punktów;
te istoty maj

ą

my

ś

l skierowan

ą

ku temu, co identyczne z samym sob

ą

.

Drugi ruch, post

ę

powy, zostaje w zale

ż

no

ś

ci od obrotu tego, co

identyczne i podobne.
A pi

ę

ciu innych ruchów nie dał im wykonywa

ć

, aby si

ę

ka

ż

da z nich

stała jak najbardziej doskonała; przecie

ż

z tej przyczyny powstały

gwiazdy stałe, istoty

ż

ywe, boskie i wieczne; jednostajnym ruchem

obracaj

ą

si

ę

w tym, co identyczne, i trwaj

ą

wiecznie. A te, które

skr

ę

caj

ą

po drodze i tak bł

ą

dz

ą

, powstały w ten sposób, jak si

ę

poprzednio mówiło.
Ziemi

ę

za

ś

, karmicielk

ę

nasz

ą

, osadzon

ą

na osi przeci

ą

gni

ę

tej

przez cały wszech

ś

wiat, urz

ą

dził tak,

ż

e ona strze

ż

e i wykonywa noc i

dzie

ń

, pierwsza i najstarsza z bogi

ń

i bogów, którzy powstali we

wn

ę

trzu wszech

ś

wiata. A opisywa

ć

ta

ń

ce tych bogów i wzajemne ich

spotkania, i jak ich tory koliste tworz

ą

p

ę

tle wewn

ę

trzne i jak one

si

ę

posuwaj

ą

, a podczas zetkni

ęć

którzy bogowie si

ę

spotykaj

ą

i

wychodz

ą

jedni drugim naprzeciw i w towarzystwie których to robi

ą

, i

jak od czasu do czasu za

ć

miewa si

ę

dla nas ka

ż

dy i ukazuje si

ę

znowu,

a na tych ludzi, którzy umiej

ą

te rzeczy obrachowywa

ć

, zsyłaj

ą

objawy

i oznaki tego, co si

ę

ma sta

ć

potem - mówi

ć

o tym, bez rozejrzenia

si

ę

w modelu znowu tych rzeczy, byłby trud daremny. Do

ść

ju

ż

dla nas

i tego, co i jak si

ę

powiedziało o naturze bogów widzialnych i

zrodzonych, i niech ju

ż

temu koniec b

ę

dzie.

A o innych duchach mówi

ć

i pozna

ć

ich pochodzenie to przechodzi

nasze siły, ale trzeba wierzy

ć

tym, którzy dawniej o tym mówili, a

byli potomkami bogów, jak twierdzili, a musieli przecie

ż

dobrze zna

ć

swoich przodków. Niepodobna nie wierzy

ć

synom bo

ż

ym, chocia

ż

mówi

ą

background image

bez dowodów prawdopodobnych i pewnych; oni twierdz

ą

,

ż

e ogłaszaj

ą

swoje sprawy domowe, wi

ę

c trzeba si

ę

podda

ć

prawu i uwierzy

ć

. Zatem

według nich mówmy i niech si

ę

tak przedstawia w rzeczywisto

ś

ci i w

opowiadaniu pochodzenie tych bogów.
Ziemi i Nieba dzie

ć

mi byli Okeanos i Tetyda. Ich dzieci to Forkys,

Kronos i Rea, i inne potem. Dzieci Kronosa i Rei to Zeus, 41 Hera i
ci wszyscy, o których wiemy,

ż

e nazywaj

ą

si

ę

ich bra

ć

mi, i jeszcze

inni ich potomkowie.
Wi

ę

c skoro powstali wszyscy bogowie, którzy po kołach w

ę

druj

ą

jawnie,

i ci, którzy ukazuj

ą

si

ę

, o ile chc

ą

, mówi do nich ten, który ten

wszech

ś

wiat zrodził, w te słowa: "Bogowie bogów, których ja wykonawc

ą

jestem i ojcem, bo dziełem moim jeste

ś

cie; to, co ja zrodziłem, nie

ulega rozkładowi, bo ja tak chc

ę

. Wszech

ś

wiat jest zło

ż

ony, wi

ę

c jest

rozkładalny, ale chcie

ć

rozkładu lego, co tak pi

ę

knie zharmonizowane

i trzyma si

ę

dobrze, mo

ż

e tylko to, co B złe. Dlatego te

ż

, skoro

ś

cie

si

ę

urodzili, nie

ś

miertelni nie jeste

ś

cie, ani nierozkładalni w

ogóle, ale nie ulegniecie rozkładowi, ani was

ś

mier

ć

nie spotka, bo

was moja wola wi

ąż

e, a to jest wi

ęź

jeszcze wi

ę

ksza i pot

ęż

niejsza

ni

ż

te spójnie, które was zwi

ą

zały przy powstawaniu. A teraz macie

zrozumie

ć

to, co do was mówi

ę

i co nakazuj

ę

. Dotychczas jeszcze

pozostaj

ą

trzy rodzaje, nie zrodzone dot

ą

d. Jak długo one na

ś

wiat

nie przyjd

ą

, wszech

ś

wiat b

ę

dzie niedoko

ń

czony. Bo wszystkich rodzajów

istot

ż

ywych nie b

ę

dzie miał w sobie, a powinien, je

ż

eli ma by

ć

nale

ż

ycie wyko

ń

czony. Gdybym ja zrodził je sam i one by ode mnie

ż

ycie dostały, byłyby równe bogom. Aby wi

ę

c były

ś

miertelne, a ten

wszech

ś

wiat

ż

eby był istotnie całkowity, we

ź

cie si

ę

wy, zgodnie z

natur

ą

, do wykonywania istot

ż

ywych i na

ś

ladujcie moc moj

ą

, objawion

ą

przy waszym powstawaniu. I o ile wypada,

ż

eby mieli w sobie co

ś

równoimiennego z nie

ś

miertelnymi, pierwiastek boskim zwany, rz

ą

dz

ą

cy

w tych pomi

ę

dzy nimi, którzy zawsze chc

ą

i

ść

za sprawiedliwo

ś

ci

ą

i za

wami, jak rzuc

ę

takie nasiona, dam pocz

ą

tek i b

ę

d

ą

to mieli ode D

mnie. A reszt

ę

ś

mierteln

ą

doło

ż

ycie wy do tego, co nie

ś

miertelne, i

porobicie istoty

ż

ywe. Z was niech si

ę

rodz

ą

i rosn

ą

, a gin

ą

c niech

znowu do was wracaj

ą

".

To powiedział i znowu do tego pierwszego mo

ź

dzierza, w którym

dusz

ę

wszech

ś

wiata był zmieszał i utarł, zlał resztki pozostałe po

robocie poprzedniej i mieszał jako

ś

w ten sam sposób, ale składniki

mieszaniny ju

ż

nie były takie same i nie zachowywały si

ę

tak samo,

tylko były drugo- i trzeciorz

ę

dne. Zgotowawszy wszystko, rozdrobił to

na tyle dusz, ile jest gwiazd, i ka

ż

d

ą

dusz

ę

jednej gwie

ź

dzie

przydzielił, a wsadziwszy j

ą

jakby na wóz - pokazał jej natur

ę

wszech

ś

wiata

i

powiedział

im

prawa

przeznaczone.

ś

e

pierwsze

narodziny miały by

ć

jedne dla wszystkich, aby nikt nie był przez

niego pokrzywdzony. I trzeba,

ż

eby dusze były rozsiane po gwiazdach -

ka

ż

da

ż

eby poszła na odpowiednie dla niej narz

ę

dzie czasów - i

ż

eby

si

ę

ka

ż

da stała istot

ą

ż

yw

ą

, najbardziej zbo

ż

n

ą

.

A

ż

e natura ludzka jest dwojaka,

ż

eby lepszy był ten rodzaj, który

si

ę

ź

niej miał nazywa

ć

m

ęż

czyzn

ą

. A gdy z konieczno

ś

ci zaszczepione

zostan

ą

w ciała i do ciał ich zacznie jedno przychodzi

ć

, a drugie z

nich b

ę

dzie odchodziło, trzeba b

ę

dzie,

ż

eby jednakowo u wszystkich

była

wrodzona

zdolno

ść

do

spostrzegania

pod

wpływem

dozna

ń

gwałtownych. Po drugie miło

ść

zmieszana z rozkoszy i z cierpienia, a

oprócz tego strach i gniew, i wszystko, co za tym idzie i co jest
jedno drugiemu z natury przeciwne. Je

ż

eli nad tymi rzeczami zapanowa

ć

potrafi

ą

, b

ę

d

ą

mogli

ż

y

ć

w sprawiedliwo

ś

ci, a je

ś

li one zapanuj

ą

nad

nimi, w zbrodni. Kto czas odpowiedni prze

ż

yje dobrze, ten znowu

pójdzie mieszka

ć

na gwie

ź

dzie, do której prawnie przynale

ż

y, i

ż

ycie

b

ę

dzie miał szcz

ęś

liwe i takie, do którego nawykł. A kto na tym

punkcie pobł

ą

dzi, ten przy drugich narodzinach przybierze natur

ę

kobiety. A kto si

ę

i w tych warunkach jeszcze zła nie pozb

ę

dzie, ten

zale

ż

nie od tego, jak grzeszył, na podobie

ń

stwo tego, jak si

ę

jego

background image

charakter rozwijał, jak

ąś

tak

ą

zawsze przyjmie natur

ę

zwierz

ę

c

ą

i

przemieniaj

ą

c si

ę

tak, nie pr

ę

dzej si

ę

m

ę

czy

ć

przestanie, a

ż

pójdzie

w sobie samym za obiegiem tego, co identyczne i podobne, potrafi
opanowa

ć

rozumem t

ę

wielk

ą

mas

ę

i to, co pó

ź

niej do niego przyrosło z

ognia, z wody i z powietrza i z ziemi, a co hała

ś

liwe jest i

nierozumne, i człowiek wróci do swego stanu pierwotnego, który był
najlepszy.
Bóg dał im te wszystkie rozporz

ą

dzenia, aby sam nie był winien

ż

adnego pó

ź

niejszego zła, i posiał jednych na ziemi, drugich na

ksi

ęż

ycu, innych rzucił na inne narz

ę

dzia czasu. Po tej siejbie

zostawił młodym bogom modelowanie ciał istot

ś

miertelnych i tej

reszty, która jeszcze miała do duszy ludzkiej przyrosn

ąć

. To

wszystko, i wszystko, co za tym idzie, mieli wykona

ć

i panowa

ć

nad

tym i według sił jak najpi

ę

kniej i jak najlepiej zarz

ą

dza

ć

ś

mierteln

ą

istot

ą

ż

yw

ą

, gdyby si

ę

tylko sama dla siebie nie stawała przyczyn

ą

nieszcz

ęść

. xv Wszystko to rozporz

ą

dziwszy, trwał w swoim zwyczajnym

stanie. On trwał, a dzieci jego zrozumiały porz

ą

dek ojcowski i

zacz

ę

ły go słucha

ć

". Wzi

ę

ły nie

ś

miertelny pierwiastek

ś

miertelnej

istoty

ż

ywej

i

na

ś

laduj

ą

c

własnego

wykonawc

ę

,

po

ż

yczały

od

wszech

ś

wiata cz

ą

stek ognia, ziemi, wody i powietrza, cz

ą

stek, które

miały by

ć

oddane z powrotem, i te zapo

ż

yczone składniki spajały w jedno

ść

nie

przy pomocy spoiwa nierozkładalnego, którym same były powi

ą

zane, ale

drobniutkimi, a wi

ę

c niewidzialnymi

ć

wieczkami g

ę

stymi je spajaj

ą

c

wykonywały z tego wszystkie poszczególne ciała. I wstawiały w

ś

rodek

obroty duszy nie

ś

miertelnej, w ciało podlegaj

ą

ce odpływowi i zasilane

przypływem. Dusze, wpuszczone w wielki nurt ciała, ani zapanowa

ć

nad

nim nie umiały, ani mu nie ulegały całkowicie, ale gwałtowny pr

ą

d je

ponosił i one ponosiły, tak

ż

e si

ę

cała istota

ż

ywa poruszała bez

porz

ą

dku, w byle jakim kierunku, szła bez

ż

adnego sensu, a miała

wszystkich sze

ść

rodzajów ruchu. Jeden ku przodowi i wstecz i znowu w

prawo i w lewo, w dół i do góry i na wszystkie strony chodziły

ą

kaj

ą

c si

ę

w sze

ś

ciu kierunkach. Bo wielka fala napływała i

odchodziła - ta, która po

ż

ywienie przynosiła - a jeszcze wi

ę

kszy

niepokój wywoływały podniety zewn

ę

trzne, kiedy si

ę

ciało zetkn

ę

ło z

jakim

ś

ogniem obcym zewn

ę

trznym albo z twardo

ś

ci

ą

ziemi, albo ze

ś

lisko

ś

ci

ą

wód, albo z p

ę

dem wiatrów, które powietrze niosło;

wszystko to wywoływało ruchy, które za po

ś

rednictwem ciała celowały i

trafiały w dusz

ę

. Te jej wzruszenia zostały pó

ź

niej nazwane

spostrze

ż

eniami i dzisiaj tak si

ę

nazywaj

ą

wszystkie. One ju

ż

i

wtedy, w pierwszej chwili najobfitszy i najwi

ę

kszy robiły niepokój,

poruszaj

ą

c si

ę

wraz z nieustannie płyn

ą

cym strumieniem pokarmu;

gwałtownie

wstrz

ą

sały

obiegami

duszy,

a

obieg

czynnika

to

ż

samo

ś

ciowego zatrzymywały całkowicie; płyn

ą

c przeciwko niemu nie

pozwalały mu rz

ą

dzi

ć

i biec, a obiegiem tego drugiego potrz

ą

sały tak,

ż

e trzy odst

ę

py podwójnego i potrójnego z obu stron, a tak samo

człony po

ś

rednie i ł

ą

cz

ą

ce po półtora, po jeden i jedna trzecia i

jeden i jedna ósma, poniewa

ż

całkowicie rozerwa

ć

si

ę

nie dawały, bez

woli lego, który je powi

ą

zał, na wszystkie strony bywały wykr

ę

cane i

łamane; jedno koło tak, drugie inaczej, jak tylko było mo

ż

na. Tak

ż

e

ledwie si

ę

trzymało jedno drugiego i szły niby to, ale szły bez

sensu, to naprzód, to na ukos, to na odwrót. Zupełnie jakby kto

ś

do

góry nogami stan

ą

ł głow

ą

na ziemi, a nogi oparł gór

ą

o cokolwiek.

Wtedy i u tego biedaka, i jemu u patrz

ą

cych, prawa strona wydaje si

ę

lew

ą

, a lewa praw

ą

, czy w t

ę

stron

ę

patrze

ć

, czy w przeciwn

ą

. To samo

wła

ś

nie dzieje si

ę

, i inne w tym rodzaju gwałtowne przypadło

ś

ci

zaburzaj

ą

obroty, kiedy one natrafiaj

ą

na co

ś

tego samego rodzaju

albo rodzaju ró

ż

nego. Obroty wtedy głupiej

ą

i myl

ą

si

ę

i nazywaj

ą

rzeczy jednakie i rzeczy ró

ż

ne wprost przeciwnie i niezgodnie z

prawd

ą

.

ś

aden obrót wtedy po

ś

ród nich nie rz

ą

dzi i

ż

aden nie

prowadzi. Kiedy jakie

ś

spostrze

ż

enia z zewn

ą

trz na dusz

ę

spadn

ą

i

background image

porw

ą

jej całe wn

ę

trze za sob

ą

, wtedy zdaje si

ę

,

ż

e one władaj

ą

, cho

ć

naprawd

ę

s

ą

one zale

ż

ne. Przez wszystkie stany tego rodzaju dusza

teraz i na pocz

ą

tku traci rozum. Pierwszy raz wtedy, gdy si

ę

z ciałem

ś

miertelnym zwi

ąż

e. Pó

ź

niej, kiedy napływa mniej gwałtowny strumie

ń

wzrostu i po

ż

ywienia, obroty znowu nabieraj

ą

cicho

ś

ci, id

ą

swoj

ą

drog

ą

i ustalaj

ą

si

ę

coraz bardziej z biegiem czasu. Wtedy wyrównuj

ą

si

ę

obroty wszystkich poszczególnych kół według wzoru ich naturalnego

obiegu i ju

ż

trafnie nazywaj

ą

, co jest tym samym, a co czym

ś

innym, i

sprawiaj

ą

to,

ż

e ich wła

ś

ciciel staje si

ę

rozumny. A je

ż

eli si

ę

do

tego doł

ą

czy jaki

ś

wła

ś

ciwy wikt, który wychowanie przynosi, wtedy

si

ę

człowiek staje całkowity i zdrowy ze wszech miar. Unikn

ą

ł

najwi

ę

kszej choroby. A kto si

ę

zaniedba, ten kulawo przechodzi

ś

cie

ż

k

ę

ż

ycia; niedoskonały, z powrotem idzie do Hadesu. Nic nie

zyskał po drodze. Ale o tym pó

ź

niej b

ę

dzie mowa. Na razie ten temat,

który teraz przed nami, trzeba rozwin

ąć

dokładniej. Przede wszystkim:

o powstaniu poszczególnych cz

ęś

ci ciała i o duszy. Z jakich przyczyn

i z jakich zamysłów opatrzno

ś

ci boskiej to powstało. Trzymajmy si

ę

tego, co najbardziej prawdopodobne. W ten sposób id

ź

my naprzód i lak

sobie rzeczy tłumaczmy.
Bogowie na

ś

ladowali okr

ą

gły kształt wszech

ś

wiata, wi

ę

c wło

ż

yli dwa

boskie obiegi w ciało kuliste, które dzi

ś

głow

ą

nazywamy. To jest

cz

ęść

ciała najbardziej boska i panuje nad wszystkim, co jest w nas.

Jej bogowie oddali na słu

ż

b

ę

cał

ą

mas

ę

ciała, któr

ą

zebrali, licz

ą

c

si

ę

z tym,

ż

eby mogło wykonywa

ć

wszystkie ruchy, jakie istniej

ą

. Aby

wi

ę

c nie było w kłopocie tocz

ą

c si

ę

po ziemi, która ma swoje ró

ż

ne

wyniosło

ś

ci i zagł

ę

bienia, i mogło ponad jednymi z nich przechodzi

ć

,

a z drugich wychodzi

ć

na gór

ę

, dali bogowie głowie to ciało jako

wózek i dali mu mo

ż

no

ść

chodzenia. St

ą

d ciało dostało swoj

ą

długo

ść

i

wyrosły mu cztery ko

ń

czyny daj

ą

ce si

ę

zgina

ć

- takie mu bóg obmy

ś

lił

ś

rodki lokomocji, którymi mogło si

ę

chwyta

ć

i zapiera

ć

i przechodzi

ć

przez

wszystkie

miejsca

i

wysoko

nosi

ć

siedzib

ę

pierwiastka

najbardziej boskiego i naj

ś

wi

ę

tszego. Nogi

ż

alem i r

ę

ce w ten sposób

i dlatego urosły wszystkim. A poniewa

ż

bogowie uwa

ż

ali,

ż

e przód jest

godniejszy od tyłu i raczej si

ę

do rz

ą

dzenia nadaje, wi

ę

c w t

ę

stron

ę

przewa

ż

nie nasz chód skierowali. A trzeba było,

ż

eby człowiek miał

przód ciała ró

ż

ny i odgraniczony od jego strony tylnej. Dlatego

naprzód w okolicy czaszki podstawili pod ni

ą

twarz i wstawili w ni

ą

narz

ą

dy, słu

żą

ce wszelkiemu przewidywaniu duszy, i zrz

ą

dzili tak,

ż

eby ten przód miał naturalny udział we władzy nad ciałem. A z

narz

ą

dów pierwsze sporz

ą

dzili oczy, które

ś

wiatło nosz

ą

, i wpoili je

w ciało z tej przyczyny. Umy

ś

lili zrobi

ć

ciało z ognia, który pali

ć

si

ę

nie mógł, tylko dostarcza

ć

łagodnego

ś

wiatła, które cechuje ka

ż

dy

dzie

ń

. Zrobili tak,

ż

e czysty ogie

ń

wewn

ą

trz nas, ogie

ń

bratni

jasno

ś

ci dziennej przez oczy płynie łagodnie; on cały jest g

ę

sty -

najwi

ę

cej bogowie sprasowali wn

ę

trze oczu - tak

ż

e reszta cała, jako

g

ę

stsza, zostaje zamkn

ę

ła, a tylko czysty ogie

ń

przecieka. Kiedy wi

ę

c

ś

wiatło dzienne otacza strumie

ń

wzrokowy, wtedy wypływa

ś

wiatło

podobne ku podobnemu, zbija si

ę

z tamtym w jedno i powstaje ciało,

które sobie przyswajamy - ono le

ż

y wprost przed naszymi oczyma,

gdziekolwiek wpadn

ą

na siebie dwa strumienie: jeden, który wypływa z

naszych oczu, i drugi, pochodz

ą

cy z zewn

ą

trz. Całe

ś

wiatło naszych

oczu jest jednorodne ze

ś

wiatłem zewn

ę

trznym, bo jest do niego

podobne, wi

ę

c jakiekolwiek

ś

wiatło kiedy napotka albo jakie

ś

inne do

niego dojdzie, ono ich poruszenia podaje całemu ciału a

ż

do duszy i

wytwarza ten rodzaj spostrze

ż

e

ń

, które my nazywamy widzeniem.

A kiedy ogie

ń

naszemu pokrewny odejdzie w noc, nasz ogie

ń

zostaje

odci

ę

ty. Bo wychodzi, ale natrafia co

ś

niepodobnego, wi

ę

c odmienia

si

ę

sam i ga

ś

nie; zgoła nie jest tej samej natury co powietrze

otaczaj

ą

ce, bo ono nie ma ognia w sobie. Zatem przestaje widzie

ć

, a

jeszcze sen sprowadza. Dlatego

ż

e bogowie obmy

ś

lili, jako ochron

ę

dla

wzroku, powieki. Kiedy si

ę

one przymkn

ą

, powstrzymuj

ą

moc ogni

ą

background image

wewn

ę

trznego; ta moc si

ę

rozlewa, wyrównuj

ą

c i gładz

ą

c poruszenia

wewn

ę

trzne. Gdy za

ś

te si

ę

wyrównaj

ą

i złagodz

ą

, nast

ę

puje spokój.

Kiedy nastanie wielki spokój, spada na człowieka sen o krótkich
marzeniach sennych. Je

ż

eli za

ś

zostan

ą

jakie

ś

ruchy wi

ę

ksze, to

zale

ż

nie od tego, jakie i w jakich miejscach pozostały, dostarczaj

ą

«

takich i tak wielkich widziadeł, odtwarzaj

ą

cych rzeczy wewn

ę

trzne i

zewn

ę

trzne, które si

ę

po zbudzeniu przypominaj

ą

.

A je

ż

eli chodzi o wła

ś

ciw

ą

zwierciadłom zdolno

ść

do robienia

widziadeł i wszystkim przedmiotom

ś

wiec

ą

cym i gładkim, to dojrzenie

tej sprawy nie przysparza nowej trudno

ś

ci. Bo ze współdziałania

wzajemnego ognia wewn

ę

trznego i zewn

ę

trznego, które si

ę

za ka

ż

dym

razem jednocz

ą

około gładko

ś

ci i wielorakim ulegaj

ą

odbiciom,

wszystkie tego rodzaju widziadła zjawiaj

ą

si

ę

z konieczno

ś

ci. Ogie

ń

bij

ą

cy od twarzy z ogniem wzrokowym zbija si

ę

w jedno w s

ą

siedztwie

przedmiotów gładkich i

ś

wiec

ą

cych. Strona lewa wydaje si

ę

praw

ą

, bo

nast

ę

puje zetkni

ę

cie si

ę

przeciwnych cz

ęś

ci ciała z przeciwnymi

cz

ęś

ciami widzenia, wbrew zwyczajnemu sposobowi ich zetkni

ę

cia. Prawa

strona wydaje si

ę

praw

ą

, a lewa lew

ą

w przeciwnym wypadku, kiedy si

ę

wprost przeciwnie spotka

ś

wiatło padaj

ą

ce ze

ś

wiatłem odbitym. To

wtedy, gdy płaska powierzchnia lustra otrzyma wzniesienia z tej i z
tamtej strony i odbije w lew

ą

stron

ą

widzenia stron

ę

praw

ą

, a drug

ą

na drug

ą

stron

ę

. Je

ś

li takie lustro obróci

ć

według długo

ś

ci twarzy,

ono wszystko pokazuje do góry nogami; to, co na dole, ono odrzuca ku
górze, a co u góry, to odbija ku dołowi.
Wszystko to nale

ż

y do współczynników, które bogu słu

żą

, a on si

ę

nimi posługuje, kiedy wyka

ń

cza ide

ę

tego, co według mo

ż

no

ś

ci

najlepsze. Ludzie jednak po wi

ę

kszej cz

ęś

ci uwa

ż

aj

ą

to nie za

współczynniki, ale za przyczyny wszystkiego, które ozi

ę

biaj

ą

i

ogrzewaj

ą

, powoduj

ą

krzepnienie i topienie si

ę

i tym podobne rzeczy

robi

ą

. One jednak nie mog

ą

mie

ć

ż

adnej my

ś

li i

ż

adnego rozumu w

odniesieniu do niczego. Trzeba powiedzie

ć

,

ż

e ze wszystkich istot

jedna tylko dusza mo

ż

e mie

ć

rozum. Ale dusza jest niewidzialna, a

ogie

ń

i woda, i ziemia, i powietrze - to wszystko s

ą

ciała widzialne.

Człowiek, który kocha rozum i wiedz

ę

, powinien przede wszystkim

ś

ledzi

ć

przyczyny natury rozumnej, a na drugim miejscu dopiero te,

które powstaj

ą

pod wpływem ciał poruszanych przez inne ciała i

poruszaj

ą

cych inne. I my

ś

my tak post

ą

pi

ć

powinni. Zatem trzeba mówi

ć

o jednym i o drugim rodzaju przyczyn. Osobno o tych, które rozumem
wykonuj

ą

rzeczy pi

ę

kne i dobre, i o tych, co pozbawione rozumu,

wywołuj

ą

za ka

ż

dym razem lo lub tamto bez planu i bez porz

ą

dku.

Powiedzieli

ś

my ju

ż

do

ść

o tych współczynnikach, które si

ę

zło

ż

yły

na to,

ż

eby oczy posiadały t

ę

zdolno

ść

, jaka dzi

ś

jest ich udziałem.

A teraz powiedzie

ć

trzeba o ich czynno

ś

ci, z której po

ż

ytek jest

najwi

ę

kszy, i dlatego je nam bóg dał. Wzrok, według mego zdania, jest

dla nas przyczyn

ą

najwi

ę

kszego po

ż

ytku. Bo z obecnych my

ś

li o

wszech

ś

wiecie

ż

adna nie byłaby nigdy wypowiedziana, gdyby

ś

my ani

gwiazd, ani sło

ń

ca, ani nieba nie widzieli. A tymczasem ogl

ą

danie

dnia i nocy, miesi

ą

ce i obiegi roczne wytwarzaj

ą

liczb

ę

i poj

ę

cie

czasu i od nich pochodz

ą

badania nad natur

ą

wszech

ś

wiata. St

ą

d

doszli

ś

my do filozofii, a wi

ę

kszego dobra ród

ś

miertelny nie dostał

ani nie dostanie nigdy w darze od bogów. To wła

ś

nie ja nazywam

najwi

ę

ksz

ą

warto

ś

ci

ą

naszych oczu. O innych, pomniejszych, po co si

ę

mamy rozwodzi

ć

? Po których by nie-filozof płakał i lamentował

daremnie, gdyby wzrok stracił. Ale to, powiedzmy sobie,

ż

e wła

ś

nie

dla tej przyczyny bóg umy

ś

lił obdarowa

ć

nas wzrokiem, aby

ś

my

ogl

ą

daj

ą

c na niebie obiegi umysłu mieli z nich po

ż

ytek dla obiegów

rozs

ą

dku, który jest w nas, bo one s

ą

tamtym pokrewne - cho

ć

tamie s

ą

nie zm

ą

cone, a nasze mylne i nieporz

ą

dne. Aby

ś

my si

ę

tego uczyli i

nabrawszy w siebie poprawno

ś

ci rachunków naturalnych, na

ś

ladowali

obiegi boskie, które s

ą

w ogóle bezbł

ę

dne, i ustalali jako

ś

te obiegi

ę

dne, które s

ą

w nas.

background image

Głos i słuch znowu ten sam maj

ą

sens. Do tego samego celu i z tych

samych powodów obdarowali nas nimi bogowie. Przecie

ż

do tego samego

celu prowadzi słowo i w najwy

ż

szym stopniu do tego si

ę

przyczynia. A

jakikolwiek z muzycznego głosu po

ż

ytek płynie dla słuchu, ten dany

nam jest ze wzgl

ę

du na harmoni

ę

. Harmonia ma ruchy pokrewne obiegom

duszy w nas, wi

ę

c dla człowieka, który rozumnie muzyki u

ż

ywa, wydaje

si

ę

po

ż

yteczna, nie dla przyjemno

ś

ci bezmy

ś

lnej, jak to dzi

ś

bywa,

ale Muzy dały j

ą

nam na to,

ż

eby im pomagała dusz

ę

znowu do porz

ą

dku

doprowadzi

ć

i

zestraja

ć

j

ą

,

kiedy

jej

obieg

przestanie

by

ć

harmonijny. One te

ż

dary nam rytm do tego samego celu, jako pomoc

przeciwko stanom duszy, którym miary brak i wdzi

ę

ku u wi

ę

kszo

ś

ci

ludzi.
Dotychczasowe rozwa

ż

ania z małymi wyj

ą

tkami pokazuj

ą

wytwory

umysłu. A trzeba si

ę

równolegle do nich zaj

ąć

wytworami konieczno

ś

ci.

Powstanie tego

ś

wiata było mieszane;

ś

wiat powstał cz

ęś

ciowo z

konieczno

ś

ci, a cz

ęś

ciowo jako synteza umysłu. Umysł 4« panował nad

konieczno

ś

ci

ą

, bo nakłaniał j

ą

,

ż

eby wi

ę

kszo

ść

rzeczy doprowadzała do

tego, co najlepsze. W ten sposób i według tego konieczno

ść

ulegała

rozumnemu nakłanianiu i tak na pocz

ą

tku powstawał ten wszech

ś

wiat.

Wi

ę

c je

ż

eli kło

ś

ma mówi

ć

, jak on istotnie powstał, powinien

domiesza

ć

i ten rodzaj przyczyny, która si

ę

ą

ka, dok

ą

dkolwiek by

ponosiła. W ten sposób musimy wi

ę

c zboczy

ć

i wzi

ąć

pod uwag

ę

znowu

inny przystojny pocz

ą

tek tych samych rzeczy i tak samo, jak o

rzeczach tamtych wtedy, lak teraz o tych na nowo zaczyna

ć

od

pocz

ą

tku. Zobaczymy wi

ę

c sam

ą

natur

ę

ognia, wody i powietrza

i ziemi przed powstaniem wszech

ś

wiata, i co si

ę

z nimi działo

przedtem.
Obecnie jako

ś

nikt nie wyja

ś

nia ich powstania, ale poniewa

ż

wiemy, co

to jest ogie

ń

i te inne, wi

ę

c nazywamy je

ż

ywiołami i uwa

ż

amy je za

pierwiastki wszech

ś

wiata, ale s

ą

dzimy,

ż

e nawet

ś

rednio inteligentny

człowiek nie powinien ich przyrównywa

ć

c cho

ć

by nawet w przybli

ż

eniu

do postaci głosek. Wi

ę

c teraz, według nas przynajmniej, niech si

ę

tak

rzeczy maj

ą

. O pocz

ą

tku czy te

ż

o pocz

ą

tkach wszech

ś

wiata, czy jak to

si

ę

tam przedstawia, teraz nie mówmy - nie dla czego innego, tylko

dla tego,

ż

e to trudno powiedzie

ć

jasno, co si

ę

człowiekowi wydaje

przy obecnej metodzie wykładu. Ani wy nie uwa

ż

ajcie,

ż

e ja powinienem

o tym mówi

ć

, ani ja sam nie zdołałbym wmówi

ć

w siebie,

ż

e potrafiłbym

porz

ą

dnie sprosta

ć

takiemu przedsi

ę

wzi

ę

ciu. Ja si

ę

b

ę

d

ę

trzymał tego,

co powiedziałem na pocz

ą

tku - opowiadania prawdopodobne potrafi

ą

te

ż

da

ć

wiele - b

ę

d

ę

wi

ę

c, nie gorzej od innych, próbował opowiada

ń

prawdopodobnych.

Raczej,

naprzód,

od

pocz

ą

tku

zaczn

ę

mówi

ć

o

wszystkim i o ka

ż

dej rzeczy z osobna. Wi

ę

c i teraz, na pocz

ą

tku

wywodów wezwijmy boga na pomoc, aby nas wyratował z bezdro

ż

y tego

niebywałego wykładu i doprowadził do jakiego

ś

stanowiska podobnego do

prawdy, i dopiero zaczynajmy mówi

ć

. Zatem ten ponowny pocz

ą

tek

rozprawy o wszech

ś

wiecie niech b

ę

dzie bardziej podzielony ni

ż

poprzednio. Bo przedtem rozró

ż

niali

ś

my dwie postacie, a teraz nam

wypada odsłoni

ć

co

ś

trzeciego, w innym rodzaju. Tamte dwie rzeczy

wystarczały w zwi

ą

zku z tym, co si

ę

przedtem powiedziało: jedna - to

był ten przyj

ę

ty w pierwowzór, przedmiot my

ś

li, wiecznie niezmienny,

a druga - to na

ś

ladowanie pierwowzoru, które ma sw

ą

genez

ę

i jest

widzialne. Trzeciej rzeczy nie rozró

ż

nili

ś

my wtedy, uwa

ż

aj

ą

c,

ż

e dwie

wystarcz

ą

, a teraz bieg my

ś

li zdaje si

ę

zmusza

ć

do tego,

ż

eby

próbowa

ć

uj

ąć

w jasne słowa pewn

ą

rzecz trudn

ą

i m

ę

tn

ą

. Wi

ę

c co to

wła

ś

ciwie jest, jak by to przyj

ąć

? To jest wła

ś

ciwie co

ś

takiego, co

łonem swym obejmuje wszystko, co powstaje - co

ś

jakby piastunka. To

jest prawda, ale trzeba si

ę

ja

ś

niej wypowiedzie

ć

na ten temat.

To jest rzecz trudna; zwłaszcza

ż

e w zwi

ą

zku z tym trzeba naprzód

powiedzie

ć

co

ś

o ogniu i o tym, co si

ę

z ogniem ł

ą

czy. Trudno jest

mówi

ć

o ka

ż

dym z nich z osobna i powiedzie

ć

, co wła

ś

ciwie nale

ż

y

nazywa

ć

wod

ą

raczej ni

ż

ogniem i które raczej którymkolwiek ni

ż

background image

wszystkim razem, albo jednym tylko - tak

ż

eby mówi

ć

pewnie i

wiarygodnie - to nie jest łatwa rzecz.
Wi

ę

c jakby to wła

ś

ciwie i co by o nich mo

ż

na powiedzie

ć

, kiedy nie

wiemy dobrze, co i jak? Przede wszystkim to, co teraz nazywamy wod

ą

.

Widzimy,

ż

e kiedy krzepnie - tak si

ę

nam wydaje - rodzi kamienie i

ziemi

ę

. A to samo, kiedy si

ę

stopi i rozpadnie, staje si

ę

wiatrem i

powietrzem, a spalone powietrze to ogie

ń

. I na odwrót, ogie

ń

zg

ę

szczony i zgasły przechodzi z powrotem w posta

ć

powietrza, a znowu

powietrze zg

ę

szczone staje si

ę

chmur

ą

i mgł

ą

, a z tych, kiedy si

ę

jeszcze wi

ę

cej zbij

ą

, leje si

ę

woda, a z wody robi si

ę

ziemia i

kamienic znowu. I tak w kółko podaj

ą

sobie te rzeczy powstawanie, jak

si

ę

wydaje, nawzajem. Wi

ę

c poniewa

ż

ż

adna z tych rzeczy nie wydaje

si

ę

nigdy jedna i ta sama, wi

ę

c któ

ż

by si

ę

nie wstydził sam przed

sob

ą

obstawa

ć

uparcie przy tym,

ż

e którakolwiek z tych rzeczy jest

tym,

a

nie

czymkolwiek

innym.

Nie

ma

sposobu

i

w

ogóle

najbezpieczniej jest mówi

ć

o nich w danym razie w ten sposób: To, co

wci

ąż

w naszych oczach staje si

ę

to tym, to owym, jako niby to ogie

ń

,

tego nie nazywa

ć

"tym", tylko "czym

ś

takim". I o wodzie nigdy nie

mówi

ć

"to", tylko "co

ś

takiego", ani o

ż

adnej innej z tych rzeczy nie

mówi

ć

tak, jakby one E miały jak

ąś

stało

ść

, a my to dajemy do

zrozumienia, u

ż

ywaj

ą

c słówka "to" i "to tutaj". Te rzeczy wymykaj

ą

si

ę

, bo nie trwaj

ą

, spod słówka "to" i "to tutaj" i spod ka

ż

dego

zwrotu, który je ujmuje jako trwałe, jakby istniały.
Wi

ę

c

ż

adnego z takich zwrotów nie u

ż

ywa

ć

, a zwrot "co

ś

takiego"

jest wła

ś

nie odpowiednio chwiejny, wi

ę

c go stosowa

ć

i do ka

ż

dej z

tych czterech rzeczy i do wszystkich razem. Zatem i ogie

ń

to jest w

ogóle "co

ś

w tym rodzaju", i wszystko, cokolwiek ma powstawanie. A

tylko to, w czym te rzeczy zawsze tkwi

ą

, zjawiaj

ą

50 si

ę

w tym i

znowu stamt

ą

d gin

ą

, tylko to jedno nazywa

ć

"tym" i "tym tutaj", a

poza tym, cokolwiek by to było, ciepłe czy białe, czy którekolwiek z
przeciwie

ń

stw i wszystko, co st

ą

d powstaje - z lego nic nie nazywa

ć

"tym". Bo gdyby kto

ś

wszelkie mo

ż

liwe kształty wykonywał ze złota i

nieustannie by jedne kształty w drugie przerabiał, to gdyby kto

ś

palcem wskazał którykolwiek z nich i zapytał przy tym, co to jest,
wtedy je

ś

li o prawd

ę

chodzi, najbezpieczniej byłoby powiedzie

ć

,

ż

e to

złoto, a o trójk

ą

cie, czy jaki by si

ę

tam inny kształt wytwarzał, nie

mówi

ć

jako o czym

ś

istniej

ą

cym, bo to si

ę

zmienia, zanim si

ę

sko

ń

czy

jego nazw

ę

wymawia

ć

, tylko si

ę

zadowoli

ć

, je

ż

eli co

ś

zechce

bezpiecznie wzi

ąć

na siebie nazw

ę

"czego

ś

w tym rodzaju".

Ta sama sprawa i z t

ą

natur

ą

, która przyjmuje posta

ć

wszystkich

ciał. O niej mo

ż

na powiedzie

ć

,

ż

e zawsze jest tym samym. Ona si

ę

nigdy swojej zdolno

ś

ci nie pozbywa. Przyjmuje zawsze wszystko, a sama

w

ż

aden sposób i nigdy nie przyjmuje

ż

adnego kształtu podobnego do

tych, które w ni

ą

wchodz

ą

. Ona jest mas

ą

plastyczn

ą

, dla wszystkiego:

zmienia si

ę

i przekształca pod wpływem tego, co w ni

ą

wchodzi. I

wydaje si

ę

dzi

ę

ki temu raz taka, raz inna. To, co w ni

ą

wchodzi i co

z niej wychodzi, to s

ą

zawsze pewne odwzorowania bytów, odbite według

nich w jaki

ś

sposób niewypowiedziany i przedziwny, którym si

ę

zajmiemy pó

ź

niej. Na razie musimy rozró

ż

ni

ć

trzy rodzaje: to, co

powstaje, to, w czym co

ś

powstaje, i to, na obraz czego tworzy si

ę

to, co powstaje. I przyrówna

ć

wypada to, co przyjmuje, do matki,

pierwowzór do ojca, a ten wytwór pomi

ę

dzy nimi do potomka. I

zrozumie

ć

,

ż

e to, w czym odwzorowanie powstaje, tylko wtedy b

ę

dzie

dobrze przygotowane na przyj

ę

cie odwzorowania z cał

ą

ż

norodno

ś

ci

ą

jego cech szczególnych, je

ś

li b

ę

dzie wolne od

ś

ladów wszelkich

postaci, które ma sk

ą

de

ś

przyj

ąć

. Bo gdyby było podobne do której

ś

z

form nadchodz

ą

cych, to gdyby nadeszła forma przeciwna albo w ogóle

inna, ono by j

ą

odwzorowało

ź

le, gdy

ż

przegl

ą

dałaby jego własna

natura. Dlatego to, co ma przyj

ąć

w siebie wszelkie rodzaje, musi by

ć

wolne od wszelkiej postaci. Tak samo kiedy chodzi o olejki wonne,
wytwórcy my

ś

l

ą

przede wszystkim o ich pierwszym podło

ż

u i tak robi

ą

,

background image

ż

eby jak najbardziej bezwonna była ta ciecz, która ma przyj

ąć

zapachy.
A ci, którzy w pewnych ciałach mi

ę

kkich staraj

ą

si

ę

odciska

ć

kształty, nie pozwalaj

ą

,

ż

eby podło

ż

e nosiło na sobie jakikolwiek

wyra

ź

ny kształt, i wygładzaj

ą

je naprzód, aby było jak najrówniejsze.

Tak samo te

ż

i to, co ma cz

ę

sto i pi

ę

knie wszystkimi swymi cz

ęś

ciami

bra

ć

w siebie odwzorowania wszelkich rzeczy istniej

ą

cych wiecznie,

musi samo by

ć

wolne od wszelkich postaci. Dlatego matk

ą

i podło

ż

em

wszystkiego, co powstaje i jest widzialne i w ogóle dostrzegalne, nie
nazywajmy ani ziemi, ani powietrza, ani ognia, ani wody, ani tego, co
powstaje z nich, ani tego, z czego one powstaj

ą

, tylko pewn

ą

posta

ć

niewidzialn

ą

i bezkształtn

ą

, która mo

ż

e przyj

ąć

wszystko i ma jaki

ś

niepoj

ę

ty kontakt z przedmiotami my

ś

li.

Je

ż

eli powiemy,

ż

e to jest co

ś

niesłychanie nieuchwytnego, nie

pomylimy si

ę

. O ile na podstawie tego, co poprzednio powiedziane,

mo

ż

na dochodzi

ć

jego natury, to najsłuszniej mo

ż

na tak powiedzie

ć

:

ogniem wydaje si

ę

w ka

ż

dym wypadku jego cz

ęść

zaogniona; cz

ęść

zwil

ż

ona wydaje si

ę

wod

ą

, a ziemi

ą

i powietrzem, o ile ono we

ź

mie w

siebie ich odwzorowania. Trzeba te rzeczy bardziej rozgraniczy

ć

my

ś

lowo, kiedy si

ę

nad nimi zastanawiamy. Czy jest jaki

ś

ogie

ń

sam

dla siebie i te wszystkie rzeczy, o których zawsze tak mówimy, czy
ka

ż

da z nich istnieje sama dla siebie, czy te

ż

to wszystko, co

widzimy, i te inne rzeczy, które za po

ś

rednictwem ciała spostrzegamy,

jedynie tylko tak

ą

prawd

ę

posiadaj

ą

, a poza tym nie istniej

ą

nigdzie

w

ż

aden sposób i my niepotrzebnie w ka

ż

dym wypadku mówimy,

ż

e

istnieje dla ka

ż

dego pewna posta

ć

, pewien przedmiot my

ś

lowy, a

tymczasem to nie je

ś

li nic wi

ę

cej jak tylko wyraz?

Nie sposób w tej chwili zostawi

ć

tego zagadnienia bez dyskusji i

bez rozstrzygni

ę

cia i po prostu powiedzie

ć

,

ż

e tak jest, ani te

ż

do

ju

ż

i tak długich wywodów doda

ć

jeszcze jeden długi wywód uboczny.

Je

ż

eli jakie

ś

wielkie okre

ś

lenie da si

ę

uj

ąć

w krótkich słowach, to

by było tutaj najwła

ś

ciwsze. Wi

ę

c ja w ten sposób oddaj

ę

tutaj swój

głos. Je

ż

eli rozum i mniemanie prawdziwe to s

ą

dwa rodzaje, ze wszech

miar istniej

ą

te rzeczy same dla siebie, postacie niedost

ę

pne dla

naszych spostrze

ż

e

ń

, a dost

ę

pne tylko dla my

ś

li. A je

ż

eli, jak si

ę

niektórym ludziom wydaje, mniemanie prawdziwe niczym si

ę

nie ró

ż

ni od

rozumu, to wypadnie przyj

ąć

,

ż

e wszystko, cokolwiek spostrzegamy za

po

ś

rednictwem ciała, jest najzupełniej pewne i mocne. A jednak trzeba

powiedzie

ć

,

ż

e to s

ą

dwie rzeczy ró

ż

ne, poniewa

ż

powstaj

ą

niezale

ż

nie

od siebie i zachowuj

ą

si

ę

ż

nie. Jedno si

ę

w nas rozwija pod wpływem

nauki, drugie pod wpływem sugestii. I jedno zawsze wymaga prawdziwej

ś

cisło

ś

ci, a drugie

ż

adnej. I jedno nie ulega wpływowi sugestii, a

drugie mu ulega. I jedno, powiedzie

ć

mo

ż

na, posiada ka

ż

dy człowiek, a

rozum posiadaj

ą

bogowie, a rodzaj ludzki jako

ś

w małym stopniu.

Kiedy si

ę

tak te rzeczy maj

ą

, to zgodzi

ć

si

ę

trzeba,

ż

e istnieje

jeden rodzaj rzeczy, niezmienny, niezrodzony i niegin

ą

cy, który ani w

siebie nie przyjmuje niczego sk

ą

din

ą

d, ani sam w nic innego nigdzie

nie przechodzi, niewidzialny i w

ż

aden inny sposób niedostrzegalny -

ogl

ą

da

ć

go mo

ż

e tylko my

ś

l rozumna. I drugi rodzaj rzeczy, nazywany

tak samo i podobny do tamtego, spostrzegalny, zrodzony, zmienny
ustawicznie, który powstaje w pewnym miejscu i znowu stamt

ą

d przepada

- uchwyci

ć

go potrafi mniemanie i spostrze

ż

enie. I trzeci rodzaj

istnieje. Jest nim zawsze przestrze

ń

. Jej si

ę

zguba nie chwyta.

Wszystko, co powstaje, ma w niej jakie

ś

miejsce. Mo

ż

na j

ą

bez

pomocy zmysłów uchwyci

ć

za pomoc

ą

rozumowania gorszego gatunku, a

wierzy

ć

jej trudno. My na ni

ą

patrzymy i zaczyna si

ę

nam

ś

ni

ć

i

mówimy,

ż

e chyba z konieczno

ś

ci wszystko, cokolwiek istnieje, musi

istnie

ć

w jakim

ś

miejscu i zajmowa

ć

jak

ąś

przestrze

ń

, a czego nie ma

na ziemi ani gdzie

ś

na niebie, to w ogóle jest niczym. Wszystkie

takie rzeczy i inne tym podobne mówimy te

ż

o tej naturze prawdziwej,

która nie ma nic wspólnego ze snami. Poniewa

ż

nas tamta usypia, nie

background image

umiemy nawet po zbudzeniu si

ę

poci

ą

gn

ąć

granicy i powiedzie

ć

prawdy,

ż

e odwzorowanie, poniewa

ż

nawet jego pierwowzór nie jest jego

własno

ś

ci

ą

i ono zawsze zostaje zwiewnym widziadłem czego

ś

innego,

dlatego musi zawsze istnie

ć

w czym innym i jako

ś

si

ę

tam trzyma

istnienia, albo w ogóle nie jest niczym, a temu, co istotnie
istnieje, pomaga

ś

cisła prawdziwa my

ś

l,

ż

e jak długo co

ś

jest czym

ś

innym, a drugie te

ż

czym

ś

innym, to

ż

adne z nich w

ż

adnym istnie

ć

nie

mo

ż

e i nie b

ę

dzie

stanowi

ć

zarazem jednej i tej samej rzeczy i dwóch rzeczy. Tak niech

si

ę

przedstawia w ogólnym zarysie moja my

ś

l wyrozumowana. Ja głosuje,

za tym,

ż

e istnieje byt, przestrze

ń

i powstawanie, trzy rzeczy

trojakie - istniały ju

ż

, zanim

ś

wiat powstał. A piastunka powstawania

zwil

ż

ona i zaogniona i przyjmuj

ą

ca

kształty ziemi i powietrza i ulegaj

ą

ca zmianom innym, jakie za tym

id

ą

, przedstawiała widok ró

ż

norodny, a poniewa

ż

pełna jest sił

niepodobnych i nierówno wa

ż

nych, nie posiadała

ż

adnej równowagi

wewn

ę

trznej,

tylko

chwiała

si

ę

nieregularnie

we

wszystkich

kierunkach, bo ni

ą

te siły wstrz

ą

sały, a ona znowu, poruszaj

ą

c si

ę

potrz

ą

sała nimi ze swojej strony. I tak wci

ąż

jedne leciały w t

ę

stron

ę

, a drugie w inn

ą

, i rozdzielały si

ę

, jakby kto sitem potrz

ą

sał

albo innym narz

ę

dziem do czyszczenia zbo

ż

a. Pod wpływem wstrz

ąś

nie

ń

i

wiania to, co g

ę

ste, ci

ęż

kie, padało w inn

ą

stron

ę

, a co rzadkie i

lekkie, leciało i osiadało na innym miejscu. I tak wtedy te cztery
rodzaje pod wpływem wstrz

ąś

nie

ń

swego

ś

rodowiska, bo ono si

ę

poruszało i jakby jakie

ś

narz

ę

dzie powodowało wstrz

ąś

nienia - wi

ę

c

rozdzielało jedno od drugiego to, co najbardziej było niepodobne, a
co najpodobniejsze, to skupiało razem tak,

ż

e ka

ż

de si

ę

gromadziło na

innym miejscu, zanim si

ę

jeszcze z tych elementów uporz

ą

dkowanych

utworzył wszech

ś

wiat. Przedtem to wszystko było nagromadzone bez

jakiego

ś

sensu i miary. A kiedy

ś

wiat zacz

ą

ł si

ę

porz

ą

dkowa

ć

, wtedy

naprzód ogie

ń

i ziemia i powietrze i woda miały jakie

ś

tam swoje

ś

lady, ale były rozrzucone na wszystkie strony, jak wszystko to, przy

czym nie ma boga. Tak i z nimi było, wi

ę

c bóg nadał im wtedy ró

ż

ne

postacie i liczby. To,

ż

e bóg ile mo

ż

no

ś

ci najpi

ę

kniej i najlepiej te

elementy zestawił z materiału, który był nie taki, to zdanie niech
si

ę

u nas utrzymuje zawsze, wbrew wszelkim innym. A teraz trzeba

próbowa

ć

obja

ś

ni

ć

wam w słowach niezwyczajnych uporz

ą

dkowanie ich

wszystkich

i

powstanie.

Ale

poniewa

ż

umiecie

chodzi

ć

drogami

wykształcenia, po których musz

ą

biec te wywody, wi

ę

c dotrzymacie mi

kroku. Przede wszystkim wi

ę

c,

ż

e ogie

ń

i ziemia i woda i powietrze s

ą

ciałami, to chyba jasne i to ka

ż

demu. Wszelka posta

ć

ciała posiada i

ę

boko

ść

. A znowu gł

ę

boko

ść

musi koniecznie obejmowa

ć

natur

ę

płaszczyzny. A prosta płaskiej podstawy składa si

ę

z trójk

ą

tów.

Wszelkie za

ś

trójk

ą

ty pochodz

ą

od dwóch trójk

ą

tów, z których ka

ż

dy ma

jeden k

ą

t prosty, a dwa ostre. Jeden z nich ma po obu stronach cz

ęść

k

ą

ta prostego, rozdzielonego równymi ramionami, a drugi ma jego

cz

ęś

ci nierówne, podzielone bokami nierównymi. Taki wi

ę

c przyjmujemy

pocz

ą

tek ognia i innych ciał, id

ą

c z konieczno

ś

ci drog

ą

przypuszcze

ń

prawdopodobnych. A jeszcze ich pocz

ą

tki zna tylko bóg na wysoko

ś

ci, a

z ludzi ten, który by bogu był miły.
Wi

ę

c

trzeba

powiedzie

ć

,

jakie

by

to

mogły

by

ć

cztery

najpi

ę

kniejsze ciała, niepodobne do siebie nawzajem, ale takie,

ż

eby

przez rozkład jednego mogło powstawa

ć

inne. Je

ś

li na to trafimy, to

mamy prawd

ę

o powstaniu ziemi i ognia i odpowiednich dwóch

ż

ywiołów

mi

ę

dzy nimi. Wtedy nikomu nie przyznamy,

ż

e s

ą

gdzie

ś

widzialne ciała

pi

ę

kniejsze od tych - ka

ż

de w swoim rodzaju. Wi

ę

c trzeba si

ę

stara

ć

zestawi

ć

i dopasowa

ć

do siebie cztery rodzaje ciał osobliwej

pi

ę

kno

ś

ci i powiedzie

ć

sobie,

ż

e

ś

my nale

ż

ycie uchwycili ich natur

ę

.

Otó

ż

z dwóch trójk

ą

tów trójk

ą

t równoramienny ma jedn

ą

tylko natur

ę

, a

nierównoramienny ma ich niesko

ń

czenie wiele. Wi

ę

c trzeba z tej

niesko

ń

czonej ilo

ś

ci wybra

ć

trójk

ą

t najpi

ę

kniejszy, je

ż

eli mamy

background image

zacz

ąć

jak si

ę

nale

ż

y. Je

ż

eli kto

ś

potrafi wybra

ć

i wymieni

ć

pi

ę

kniejszy i lepiej si

ę

nadaj

ą

cy do tej syntezy, ten b

ę

dzie gór

ą

nad

nami, ale nie jako wróg, tylko jako przyjaciel.
Przyjmijmy wi

ę

c spo

ś

ród wielu trójk

ą

tów jako najpi

ę

kniejszy jeden,

a pomi

ń

my inne. To ten, z którego si

ę

zło

ż

y, jako trzeci, trójk

ą

t

równoboczny. Dlaczego tak, o tym du

ż

o by mówi

ć

. Ale tego, który nasze

zdanie obali i wykryje,

ż

e to nie jest tak, czeka nasza przyja

źń

w

nagrod

ę

. Wi

ę

c wybierzmy dwa trójk

ą

ty, z których jest zbudowane ciało

ognia i innych

ż

ywiołów. Jeden równoramienny, a w drugim kwadrat na

wi

ę

kszej p r

ż

y prostok

ą

t ni jest trzy razy wi

ę

kszy od kwadratu na

przyprostok

ą

tni mniejszej. To, co ci

ę

przedtem powiedziało niejasno,

teraz trzeba rozgraniczy

ć

bardziej. Bo wydawało si

ę

,

ż

e wszystkie

cztery

ż

ywioły mog

ą

nawzajem powstawa

ć

jeden z drugiego, ale to si

ę

tak zdawało niesłusznie, c Bo z tych trójk

ą

tów, które

ś

my wy

ż

ej

wymienili, robi

ą

si

ę

cztery

ż

ywioły - trzy z tego, który ma boki

nierówne, a tylko jeden

ż

ywioł, czwarty, jest zbudowany z trójk

ą

ta

równoramiennego. Zatem nie mo

ż

e by

ć

,

ż

eby wszystkie powstawały jedne

z drugich drog

ą

rozkładu: z wielu małych kilka wielkich i na odwrót,

ale trzy tak mog

ą

. Bo wszystkie s

ą

utworzone z jednego. Wi

ę

c przez

rozpadanie si

ę

wi

ę

kszych, du

ż

o małych b

ę

dzie zło

ż

onych z tych samych

cz

ęś

ci i przyjmie posta

ć

dla nich charakterystyczn

ą

. A kiedy si

ę

znowu małe na trójk

ą

ty rozpadn

ą

, zrobi si

ę

jedna liczba jednej masy i

wytworzy inn

ą

wielk

ą

posta

ć

. Wi

ę

c tyle powiedzmy o powstawaniu

jednego

ż

ywiołu z drugiego.

A jak

ą

posta

ć

posiada ka

ż

dy z nich i z jakich liczb si

ę

składa, o

tym mo

ż

na by teraz pomówi

ć

. Rozpocznie pierwsza posta

ć

i składnik

najmniejszy. Jej najprostszym składnikiem jest trójk

ą

t, maj

ą

cy

przeciwprostok

ą

tni

ę

dwa razy dłu

ż

sz

ą

od mniejszej przyprostok

ą

tni.

Kiedy te dwa trójk

ą

ty zło

ż

y

ć

wedle osi symetrii i powtórzy

ć

to trzy

razy, i te osie symetrii, a zarazem krótsze przyprostok

ą

tnie zebra

ć

w

jednym punkcie

ś

rodkowym, robi si

ę

jeden trójk

ą

t równoboczny, zło

ż

ony

z sze

ś

ciu (trójk

ą

tów prostok

ą

tnych). A cztery trójk

ą

ty równoboczne,

zestawione razem tak,

ż

eby si

ę

schodziły po trzy k

ą

ty płaskie, tworz

ą

jeden k

ą

t bryłowy, który nast

ę

puje z kolei po najbardziej rozwartym z

k

ą

tów płaskich. Kiedy si

ę

utworz

ą

takie cztery k

ą

ty bryłowe, powstaje

pierwsza posta

ć

bryły, która dzieli cał

ą

kul

ę

na cz

ęś

ci równe i

podobne.
Drugi z tych samych trójk

ą

tów, je

ż

eli si

ę

zło

ż

y osiem trójk

ą

tów

równobocznych, wytwarza jeden k

ą

t bryłowy z czterech

ś

cian płaskich.

Kiedy si

ę

zrobi sze

ść

takich k

ą

tów bryłowych, zamyka si

ę

znowu druga

bryła. Trzecia, z dwukrotnego zestawienia sze

ść

dziesi

ę

ciu trójk

ą

tów

elementarnych, posiada dwana

ś

cie k

ą

tów bryłowych - ka

ż

dy z tych k

ą

tów

tworzy pi

ęć

trójk

ą

tów równobocznych. Bryła ma dwadzie

ś

cia

ś

cian -

wszystkie s

ą

trójk

ą

tami równobocznymi.

Zrodziwszy te bryły, wyczerpał si

ę

jeden ze składników elementarnych,

a trójk

ą

t równoramienny zrodził natur

ę

czwartej bryły - po cztery

takie trójk

ą

ty zło

ż

yły si

ę

na jedn

ą

jej

ś

cian

ę

, a skierowały swoje

k

ą

ty proste do jej

ś

rodka, tworz

ą

c jeden czworobok równoboczny. Kiedy

si

ę

sze

ść

takich czworoboków zło

ż

yło, utworzyły osiem k

ą

tów bryłowych

- ka

ż

dy k

ą

t zbudowany z trzech

ś

cian. Wynikła z tego posta

ć

sze

ś

cianu,

który

ma

sze

ść

podstaw

-

ka

ż

da

jest

płaszczyzn

ą

czworoboczn

ą

.

Jest jeszcze jedna kombinacja, pi

ą

ta z rz

ę

du; bóg u

ż

ył jej do

wymalowania wszech

ś

wiata. Gdyby kto

ś

my

ś

lał uwa

ż

nie o tym wszystkim i

nie wiedziałby, czy trzeba przyj

ąć

niesko

ń

czon

ą

ilo

ść

ś

wiatów, czy

sko

ń

czon

ą

, doszedłby do przekonania,

ż

e przyjmowa

ć

niesko

ń

czon

ą

ilo

ść

mógłby tylko kto

ś

, kto si

ę

nie zna na tym, na czym si

ę

zna

ć

trzeba.

A czy

ś

wiat jest jeden, czy wypada ich przyj

ąć

pi

ęć

, po prawdzie,

to

raczej

byłoby

w

ą

tpliwe.

Nasze

stanowisko

przyjmuje,

ż

e

prawdopodobnie istnieje tylko jeden

ś

wiat, ale kto

ś

inny spojrzy na

jakie

ś

inne rzeczy i b

ę

dzie innego zdania. Wi

ę

c zostawmy t

ę

spraw

ę

, a

background image

te

ż

ywioły, które si

ę

nam teraz w my

ś

li utworzyły, podzielmy na ogie

ń

i ziemi

ę

, i wod

ę

, i powietrze. Ziemi dajmy posta

ć

sze

ś

cienn

ą

, bo

ziemia jest

ż

ywiołem najmniej ruchliwym spo

ś

ród wszystkich czterech i

jest ciałem najbardziej plastycznym. Co

ś

takiego musi mie

ć

podstawy

najbezpieczniejsze, a z tych trójk

ą

tów, przyj

ę

tych na pocz

ą

tku,

bezpieczniejsza jest z natury podstawa trójk

ą

ta równoramiennego ni

ż

nierównoramiennego. Je

ś

li porównywa

ć

płaszczyzny z nich zbudowane, to

czworobok stoi pewniej ni

ż

trójk

ą

t równoboczny, i je

ś

li cz

ęś

ci bra

ć

pod uwag

ę

, i je

ś

li cało

ść

. Dlatego, przys

ą

dzaj

ą

c sze

ś

cian ziemi,

trzymamy si

ę

my

ś

li prawdopodobnej, wodzie za

ś

dajemy posta

ć

najmniej

ruchliw

ą

spo

ś

ród

pozostałych,

najbardziej

ruchliw

ą

ogniowi,

a

po

ś

redni

ą

powietrzu. I najmniejsze ciało ogniowi, a najwi

ę

ksze

wodzie, po

ś

rednie ciało powietrzu. I najostrzejsze ogniowi, drugie z

rz

ę

du powietrzu, a trzecie wodzie.

Z nich wszystkich to, które ma najmniej podstaw, musi by

ć

najruchliwsze i najłatwiej musi co innego przenika

ć

, bo jest

najostrzejsze ze wszystkich stron. A oprócz tego najl

ż

ejsze, bo

składa si

ę

z najmniejszej ilo

ś

ci takich samych cz

ą

stek. Drugie z

rz

ę

du ju

ż

w mniejszym stopniu ma te same cechy, a trzecie w stopniu

trzecim.
Wi

ę

c według my

ś

li słusznej i wedle prawdopodobnej niech b

ę

dzie

posta

ć

bryły czworo

ś

cianu elementarnym składnikiem i nasieniem ognia.

Druga według pochodzenia bryła to, powiedzmy, zarodek powietrza, a
trzecia wody. Wszystkie te bryły trzeba sobie przedstawi

ć

tak drobne,

ż

e, z powodu ich mało

ś

ci, poszczególnych c brył ka

ż

dego rodzaju zgoła

widzie

ć

nie mo

ż

emy - dopiero gdy si

ę

ich du

ż

o zbierze, widzimy ich

masy. Je

ż

eli chodzi o stosunki ilo

ś

ciowe, o ruchy i inne siły, to

wszystko bóg, o ile tylko jego woli i perswazji ust

ę

powała

dobrowolnie natura konieczno

ś

ci, wyko

ń

czył dokładnie i doskonale, i

zestroił to z sensem.
Zgodnie z tym wszystkim, co

ś

my dot

ą

d powiedzieli o

ż

ywiołach,

xxii rzeczy b

ę

d

ą

si

ę

prawdopodobnie tak miały. Kiedy si

ę

ziemia

zetknie z ogniem, rozkłada si

ę

pod wpływem jego ostro

ś

ci i gotowa si

ę

rozpa

ść

- albo w samym ogniu rozpuszczona, albo w masie powietrza,

albo wody, ale jej cz

ą

steczki spotykaj

ą

si

ę

jako

ś

znowu, dopasowuj

ą

si

ę

jedne do drugich i robi si

ę

ziemia na nowo. Bo ona nigdy nie mo

ż

e

przej

ść

w inn

ą

posta

ć

. Woda za

ś

, kiedy j

ą

ogie

ń

rozbije na

cz

ą

steczki, albo i powietrze, mo

ż

e si

ę

zacz

ąć

składa

ć

z jednej

cz

ą

stki ognia i z dwóch cz

ą

stek powietrza. Dwa odcinki powietrza,

powstałe z rozpadu jego jednej cz

ą

stki, mog

ą

si

ę

stawa

ć

dwiema

cz

ą

stkami ognia. I na odwrót: kiedy ogie

ń

zostanie ogarni

ę

ty

powietrzem, wodami albo jak

ąś

ziemi

ą

i jest go mało, a ich du

ż

o, on

si

ę

porusza w ruchomych

ś

rodowiskach, walczy, ale one go zwyci

ęż

aj

ą

i

mia

ż

d

żą

; wtedy dwie cz

ą

stki ognia zbijaj

ą

si

ę

w jedn

ą

posta

ć

powietrza. A kiedy powietrze zostanie zmo

ż

one i rozdrobnione, wtedy z

jego dwóch całych i pół cz

ą

stki zło

ż

y si

ę

jedna cała posta

ć

wody. A

pomy

ś

lmy to sobie znowu w ten sposób. Je

ż

eli ogie

ń

ogarnie jaki

ś

inny

ż

ywioł i zacznie go rozcina

ć

ostro

ś

ci

ą

swoich naro

ż

y i kraw

ę

dzi,

wtedy ten

ż

ywioł sam przechodzi w ogie

ń

i unika dalszego rozcinania.

Bo

ż

aden

ż

ywioł nie mo

ż

e w

ż

ywiole podobnym i w tym samym ani

przemiany jakiej

ś

wywoła

ć

, ani dozna

ć

czegokolwiek - s

ą

przecie

ż

podobne do siebie i s

ą

takie same. Natomiast, jak długo

ż

ywioł

słabszy walczy z mocniejszym, nie przestaje si

ę

rozkłada

ć

; te

mniejsze porcje, kiedy je ogarn

ą

wi

ę

ksze, ulegaj

ą

zmia

ż

d

ż

eniu i

gasn

ą

. Staraj

ą

si

ę

uło

ż

y

ć

w posta

ć

ż

ywiołu, który zwyci

ęż

a, i

przestaj

ą

gasn

ąć

. Wtedy si

ę

z ognia robi powietrze, a z powietrza

woda. Ale gdy przeciw któremu z nich idzie i walczy z nim który

ś

z

innych

ż

ywiołów, wtedy ich rozkład nie ustaje, zanim albo w ogóle nie

zostan

ą

odepchni

ę

te i rozło

ż

one nie uciekn

ą

do

ż

ywiołu pokrewnego,

albo te

ż

zwyci

ęż

one zostan

ą

i z wielu elementów zrobi si

ę

jeden

podobny do

background image

zwyci

ę

skiego, który razem z nim zamieszka na stałe.

I tak w zwi

ą

zku z tymi stanami wszystko zamienia miejsce ze

wszystkim. Bo porcje ka

ż

dego

ż

ywiołu rozchodz

ą

si

ę

z własnego miejsca

skutkiem ruchu podło

ż

a, a te cz

ą

stki, które w danej chwili przestaj

ą

by

ć

podobne do siebie, a upodobniaj

ą

si

ę

do innych, lec

ą

pod wpływem

wstrz

ąś

nienia na miejsce tych, do których si

ę

upodobniaj

ą

.

Zatem wszystkie ciała niezmieszane i pierwotne powstały z tych
przyczyn. A

ż

e w ich postaciach s

ą

inne rodzaje te

ż

, temu winna jest

budowa obu figur elementarnych - oba trójk

ą

ty nie miały od pocz

ą

tku

jednej tylko wielko

ś

ci, tylko były i mniejsze, i wi

ę

ksze, a było ich

tyle, ile gatunków postaci jednego rodzaju. Przez to niesko

ń

czona

jest ilo

ść

ich kombinacyj z sob

ą

i z innymi. To trzeba bra

ć

pod

uwag

ę

, je

ż

eli si

ę

chce mówi

ć

rzeczy prawdopodobne o przyrodzie.

Je

ż

eli chodzi o ruch i spoczynek, w jaki sposób i przez co one

powstaj

ą

, to je

ś

li si

ę

na ten temat nie porozumie

ć

, wiele przeszkód

mo

ż

e napotka

ć

ź

niejsze rozumowanie. Niejedno ju

ż

si

ę

o tym

powiedziało, a oprócz tego jeszcze i to,

ż

e ruch nigdy nie chce

istnie

ć

w jednostajno

ś

ci

ś

rodowiska. Bo trudno,

ż

eby si

ę

co

ś

miało

rusza

ć

bez tego, co je poruszy, albo

ż

eby co

ś

poruszało bez tego, co

si

ę

b

ę

dzie porusza

ć

- to raczej niemo

ż

liwe. Nie ma ruchu tam, gdzie

tych rzeczy nie ma. One nigdy nie mog

ą

by

ć

jednakowe. Tote

ż

przyjmujemy zawsze spoczynek w jednakowo

ś

ci, a ruch składamy na karb

niejednakowo

ś

ci.

Niejednakowo

ś

ci

przyczyn

ą

jest

nierówno

ść

,

a

powstawanie nierówno

ś

ci ju

ż

e

ś

my przeszli.

A jakim sposobem

ż

ywioły, rozdzielone według rodzajów, nie

zaprzestaj

ą

wzajemnej przemiany ruchu, tego

ś

my nie powiedzieli. Wi

ę

c

znowu powiemy w ten sposób. Obieg wszech

ś

wiata, skoro obejmuje razem

wszystkie

ż

ywioły, a jest kolisty i usiłuje by

ć

zamkni

ę

ty w sobie,

zaciska si

ę

pier

ś

cieniem naokoło wszystkiego i nie pozwala na

powstanie jakiegokolwiek pustego miejsca. Dlatego ogie

ń

najbardziej

przenika wszystko, a po nim robi to po- B wietrze, bo co do
subtelno

ś

ci stoi na drugim miejscu. Inne

ż

ywioły tak samo. Zbudowane

z

najwi

ę

kszych

cz

ą

stek

zostawiaj

ą

najwi

ę

ksz

ą

pustk

ę

w

swej

konstrukcji, a najmniejsze zostawiaj

ą

najmniejsz

ą

. Pod wpływem

ci

ś

nienia cz

ą

stki zbiegaj

ą

si

ę

razem i ci

ś

nienie spycha je w puste

miejsca, powstałe mi

ę

dzy cz

ą

stkami wielkimi. Kiedy cz

ą

stki małe le

żą

obok wielkich i te mniejsze rozdzielaj

ą

wi

ę

ksze, a wi

ę

ksze skupiaj

ą

mniejsze, wszystko si

ę

przemieszcza w gór

ę

i w dół i na wszystkie

strony, spiesz

ą

c na swoje miejsca. Ka

ż

da cz

ą

stka, zmieniaj

ą

ca sw

ą

wielko

ść

, zmienia te

ż

i miejsce, które zajmowała w spokoju. W ten

sposób i dlatego utrzymuj

ą

ce si

ę

wci

ąż

powstawanie niejednakowo

ś

ci

wytwarza ustawiczny ruch tych rzeczy, który istnieje i nieustannie
istnie

ć

b

ę

dzie.

Potem trzeba zwa

ż

y

ć

,

ż

e istniej

ą

liczne rodzaje ognia, jak na

przykład płomie

ń

i to, co od płomienia odchodzi, co nie pali, ale

daje

ś

wiatło oczom, i to, co po zga

ś

ni

ę

ciu płomienia pozostaje po nim

w zgliszczach. I tak samo powietrza rodzaj najja

ś

niejszy nazywa si

ę

eterem, a najbardziej m

ę

tny mgł

ą

i ciemno

ś

ci

ą

. Inne jego rodzaje nazw

nie maj

ą

, a powstaj

ą

skutkiem nierówno

ś

ci trójk

ą

tów. Wody trzeba

naprzód rozró

ż

ni

ć

rodzaje dwa: ruchliwy i płynny. Ruchliwy, poniewa

ż

zawiera wody cz

ą

stki małe a nierówne, rusza si

ę

łatwo sam i pod

wpływem czego

ś

innego równie

ż

skutkiem niejednakowo

ś

ci i dzi

ę

ki

postaci swoich elementów. A ten, który si

ę

składa z cz

ą

stek wielkich

i jednakich, jest bardziej zrównowa

ż

ony od tamtego, ci

ęż

ki i

krzepliwy skutkiem jednakowo

ś

ci.

Kiedy ogie

ń

zacznie go przenika

ć

i rozkłada

ć

, on traci t

ę

jednakowo

ść

i nabiera wi

ę

cej ruchu w siebie. Kiedy si

ę

zrobi ruchliwy, pcha go

powietrze otaczaj

ą

ce i

ś

ci

ą

ga go na ziemi

ę

. Ubywanie mas nazywa si

ę

topieniem, a zlewa albo spływem nazywa si

ę

ś

ci

ą

ganie si

ę

na ziemi

ę

.

Kiedy stamt

ą

d ogie

ń

znowu wypada, nie wychodzi w pró

ż

ni

ę

; otaczaj

ą

ce

powietrze ci

ś

nie na jeszcze ruchliw

ą

mas

ę

płynn

ą

, wchodzi w ni

ą

na

background image

miejsce cz

ą

stek ognia, ci

ś

nie i miesza si

ę

z materiałem topionym. On

pod ci

ś

nieniem nabiera z powrotem jednakowo

ś

ci, bo odchodzi ogie

ń

,

który powodował niejednakowo

ść

, i materiał robi si

ę

znowu len sam co

przedtem. To oddalanie si

ę

ognia nazwano ochładzaniem si

ę

, a

ś

ci

ą

ganie si

ę

materiału po wyj

ś

ciu ognia nazwano krzepnieniem.

Z tych wszystkich rzeczy wszystkie, które si

ę

lej

ą

, nazwali

ś

my

wodami. Ten materiał, który ma cz

ą

stki najdrobniejsze i przez to jest

najg

ę

stszy i w jednym tylko rodzaju wyst

ę

puje, a kolor ma w sobie

połyskliwy i

ż

ółty, jest mieniem najcenniejszym. Jest to złoto, które

przecedzone przez skały skrzepło. A pewna gał

ąź

złota, dla swej

g

ę

sto

ś

ci najtwardsza i czarniawa, nazywa si

ę

stal

ą

. A materiał bliski

złotu ze wzgl

ę

du na cz

ą

stki, ale maj

ą

cy wi

ę

cej postaci ni

ż

jedna, co

do g

ę

sto

ś

ci bardziej zbity ni

ż

złoto i maj

ą

cy w sobie mał

ą

i subteln

ą

cz

ą

stk

ę

ziemi, przez co jest od złota twardszy, ale

ż

e ma w sobie

du

ż

e luki, wi

ę

c od niego l

ż

ejszy, ten jeden rodzaj

ś

wiec

ą

cych i

krzepn

ą

cych płynów jest po skrzepni

ę

ciu br

ą

zem. Ta domieszka ziemi,

która w nim jest, kiedy si

ę

i on postarzeje, i ona, oddziela si

ę

znowu od niego, staje si

ę

widoczna sama dla siebie i nazywa si

ę

ś

niedzi

ą

. Inne jeszcze tego rodzaju rzeczy przemy

ś

le

ć

niewielka

sztuka, gdyby si

ę

kto

ś

trzymał postaci opowiada

ń

prawdopodobnych.

Je

ż

eli kto

ś

dla rozrywki odło

ż

y na bok rozmy

ś

lania nad rzeczami,

które istniej

ą

wiecznie, a zajmie si

ę

rozwa

ż

aniami prawdopodobnymi

nad tym, co powstaje, b

ę

dzie miał przyjemno

ść

, której nic po

ż

ałuje -

zabawk

ę

w

ż

yciu w sam raz i to rozumn

ą

. Na to i my sobie teraz

pozwalamy, wi

ę

c na ten sam temat przejd

ź

my jeszcze w ten sposób te

my

ś

li prawdopodobne, które z kolei nast

ę

puj

ą

.

Woda pomieszana z ogniem, ta subtelna i wilgotna, dla swej
ruchliwo

ś

ci i dlatego,

ż

e si

ę

swoimi drogami po ziemi toczy, nazywa

si

ę

wilgotno

ś

ci

ą

i mi

ę

kka jest, bo podstawy trójk

ą

tów ma mniej

szerokie ni

ż

trójk

ą

ty ziemi, wi

ę

c ust

ę

puje. Kiedy z niej ogie

ń

wyjdzie i powietrze i ona sama zostanie, robi si

ę

bardziej

jednostajna a

ś

ci

ą

ga si

ę

, bo z niej wychodzi ogie

ń

i powietrze, i

krzepnie. Ta woda, która nad ziemi

ą

najbardziej tego dozna, to grad,

a na ziemi lód. Ta, która mniej i jest jeszcze na pół skrzepła - nad
ziemi

ą

- to

ś

nieg, a ta, co na ziemi skrzepnie, a tworzy si

ę

z rosy,

nazywa si

ę

szronem. Najcz

ęś

ciej ró

ż

ne postacie wody s

ą

ze sob

ą

pomieszane. Cała ta grupa, któr

ą

przecedzaj

ą

ro

ś

liny rosn

ą

ce z ziemi,

nosi nazw

ę

soków. One wszystkie s

ą

pomieszane, wi

ę

c nie maj

ą

jednorodno

ś

ci i wiele ich nie ma

ż

adnej nazwy.

Tylko cztery ich rodzaje maj

ą

ogie

ń

w sobie, wi

ę

c s

ą

najbardziej

przezroczyste i otrzymały swoje nazwy. Jeden, który dusz

ę

i ciało

rozgrzewa, to wino. Drugi łagodny, mo

ż

na go łatwo okiem wyró

ż

ni

ć

i

dlatego

ś

wieci i połyskuje tłusto, jak oliwa. To

ż

ywica, olej

rycynowy i oliwa sama i inne soki, które te same wła

ś

ciwo

ś

ci

posiadaj

ą

. A które z nich si

ę

rozpływaj

ą

a

ż

do naturalnych dróg, B

które si

ę

zbiegaj

ą

około ust i dzi

ę

ki tej zdolno

ś

ci daj

ą

nam smak

słodki, te przewa

ż

nie otrzymały nazw

ę

miodu. A ten rodzaj pienisty,

który rozkłada ciało przez to,

ż

e je spala, wyodr

ę

bniony od

wszystkich soków, nazwano opos.
Z ró

ż

nych postaci ziemi jeden rodzaj przepojony wod

ą

w ten xxv

sposób staje si

ę

ciałem kamiennym. Zmieszana z nim woda rozpada si

ę

w

tej mieszaninie i przemienia si

ę

w posta

ć

powietrza. Tak powstałe

powietrze ucieka w gór

ę

na swoje miejsce.

ś

aden

ż

ywioł nie zawiera

pustki. Zatem i to powietrze zgniata powietrze otaczaj

ą

ce, a to,

jako ci

ęż

kie i zgniecione w otoczeniu tej masy ziemi, ci

ś

nie na ni

ą

mocno i spycha cz

ą

stki ziemi na te miejsca, z których wła

ś

nie wyszło

powietrze. Ziemia,

ś

ci

ś

ni

ę

ta powietrzem, ł

ą

czy si

ę

nierozerwalnie z

wod

ą

i staje si

ę

skał

ą

. Ładniejsza skała jest przezroczysta i składa

si

ę

z ró

ż

nych gładkich cz

ęś

ci. Wprost przeciwny jest skład

nieprzezroczystych, kiedy pod wpływem szybko

ś

ci ognia cała wilgo

ć

background image

z ziemi zostanie wyrwana, ona si

ę

robi D bardziej krucha od skały.

Ten rodzaj nazywamy glin

ą

. On tak powstał.

A bywa nieraz,

ż

e troch

ę

wilgoci zostanie w

ś

rodku, a ziemia si

ę

zrobi płynna pod działaniem ognia. Jak ostygnie, robi si

ę

z niej

kamie

ń

, który ma kolor czarny. A znowu tak samo, kiedy z ziemi,

zmieszanej z wod

ą

, du

ż

o wody wyjdzie, a ziemia ma cz

ą

stki drobne,

robi si

ę

z niej materiał słony, półstały i na nowo rozpuszczalny w

wodzie, który słu

ż

y do czyszczenia oliwy i ziemi. To jest rodzaj

sody.

Drugi,

dobrze

przystosowany

w

poł

ą

czeniach

soli,

które

przemawiaj

ą

do wra

ż

liwo

ś

ci ust, jest ciałem, które bogowie lubi

ą

E

według intencji prawa. Wspólne zwi

ą

zki z nich obu, nierozpuszczalne w

wodzie, tylko w ogniu, s

ą

dlatego tak bardzo zbite. Mas ziemnych

ogie

ń

ani powietrze nie topi. Dlatego

ż

e maj

ą

cz

ą

stki mniejsze ni

ż

odst

ę

py mi

ę

dzy jej cz

ą

stkami - one tylko przez szerokie miejsca

przechodz

ą

bez przymusu - zatem ziemi rozło

ż

y

ć

nie mog

ą

, wi

ę

c ona nie

jest topliwa. Jednak

ż

e cz

ą

stki wody, poniewa

ż

s

ą

wi

ę

ksze, gwałtem

sobie w niej drogi toruj

ą

, rozkładaj

ą

wi

ę

c ziemi

ę

i topi

ą

.

Ziemi

ę

nie zbit

ą

tylko jedna woda gwałtem rozkłada, a zbitej nie

rozło

ż

y nic, tylko ogie

ń

. Bo wej

ś

cia nie ma w niej dla

ż

adnych

cz

ą

stek, tylko dla ognia. Je

ż

eli woda jest najgwałtowniej zbita,

wtedy j

ą

tylko ogie

ń

w płyn rozleje, a je

ś

li słabiej, to jedno i

drugie: ogie

ń

i powietrze. Ogie

ń

poprzez odst

ę

py mi

ę

dzy cz

ą

stkami, a

powietrze i poprzez trójk

ą

ty. Powietrza gwałtownie zbitego nie

rozło

ż

y nic, chyba

ż

e na pierwotne składniki.

A bez gwałtu jeden tylko ogie

ń

je stapia. Co si

ę

tyczy ciał

zmieszanych z ziemi i wody, to pok

ą

d woda nie zajmie w nich odst

ę

pów

mi

ę

dzy cz

ą

stkami ziemi, które s

ą

gwałtem

ś

ci

ś

ni

ę

te, cz

ą

stki wody

przychodz

ą

ce z zewn

ą

trz nie maj

ą

wej

ś

cia, wi

ę

c opływaj

ą

cał

ą

mas

ę

naokoło i nie mog

ą

jej stopi

ć

, a cz

ą

stki ognia wchodz

ą

c w odst

ę

py

mi

ę

dzy cz

ą

stkami wody, tak samo jak woda wchodziła mi

ę

dzy cz

ą

stki

ziemi, to samo robi

ą

z cz

ą

stkami powietrza, topi

ą

wi

ę

c ciało zło

ż

one

i one tylko sprawiaj

ą

to,

ż

e przechodzi w stan płynny. A zdarza si

ę

,

ż

e takie ciała maj

ą

mniej wody ni

ż

ziemi, i to s

ą

wszystkiego rodzaju

szkła i te rodzaje kamieni, które mo

ż

na la

ć

. Inne znowu maj

ą

wi

ę

cej

wody, jak wszystkie rodzaje wosków i ciał wonnych. Otó

ż

ż

ne

postacie, urozmaicone poł

ą

czeniami i przemianami jednych w drugie, s

ą

ju

ż

prawie omówione. Teraz trzeba wy

ś

wietli

ć

, z jakich przyczyn

powstaj

ą

wra

ż

enia, które od nich odbieramy. Otó

ż

przede wszystkim

musz

ą

by

ć

spostrze

ż

enia wszystkich rzeczy, o których si

ę

kiedykolwiek

mówi. Tymczasem nie mówili

ś

my jeszcze o ciele i o zjawiskach

zwi

ą

zanych z ciałem, ani o

ś

miertelnej cz

ą

stce duszy. One si

ę

nie

zdarzaj

ą

bez wra

ż

e

ń

i wra

ż

e

ń

niepodobna omówi

ć

nale

ż

ycie, nie

zaczepiaj

ą

c o te rzeczy. Mówi

ć

o jednym i o drugim równocze

ś

nie -

rzecz prawie niemo

ż

liwa. Wi

ę

c we

ź

my naprzód to pierwsze, a do

drugiego punktu przyst

ą

pimy pó

ź

niej.

ś

eby wi

ę

c wra

ż

enia omówi

ć

po kolei według rodzajów, zajmijmy si

ę

naprzód tymi, które dotycz

ą

ciała i duszy. Naprzód to, dlaczego ogie

ń

nazywamy ciepłym, rozpatrzmy w ten sposób. My u

ś

wiadamiamy sobie, jak

on rozdziela i rozcina cz

ą

stki naszego ciała.

ś

e to wra

ż

enie ma w

sobie co

ś

ostrego, to prawie wszyscy spostrzegamy. Trzeba zwa

ż

y

ć

drobny wymiar jego boków i ostro

ść

k

ą

tów, i mały wymiar cz

ą

stek, i

pr

ę

dko

ść

ich ruchów. Ogie

ń

przez to atakuje wszystko gwałtownie i

tnie zawsze wszystko, co napotka.
Trzeba sobie przypomnie

ć

powstawanie jego budowy i wzi

ąć

pod uwag

ę

to,

ż

e to wła

ś

nie ta, a nie inna struktura przyrodnicza rozdziela

nasze ciało na drobne cz

ą

stki, i rzecz naturalna,

ż

e to, co dzi

ś

nazywamy ciepłem, takich dostarcza wra

ż

e

ń

i tak si

ę

nazywa.

Wra

ż

enie temu przeciwne jest jasne - jednak

ż

e niech i o nim kilku

stów nie zbraknie. Otó

ż

wilgotno

ś

ci o cz

ą

stkach wi

ę

kszych, otaczaj

ą

ce

nasze ciało, wchodz

ą

w nie i wypychaj

ą

cz

ą

stki mniejsze, a nie mog

ą

pomie

ś

ci

ć

si

ę

tam, gdzie si

ę

tamte mie

ś

ciły, wi

ę

c zgniataj

ą

nasz

ą

background image

własn

ą

wilgotno

ść

, która traci sw

ą

niejednorodno

ść

i ruchliwo

ść

, robi

si

ę

jednorodna i nieruchliwa i pod ci

ś

nieniem krzepnie.

Ś

ciskana,

wbrew swej naturze, walczy naturalnie przeciw temu, co j

ą

ś

ciska. Ta

walka ł

ą

czy si

ę

z dr

ż

eniem i dreszczem, i to wra

ż

enie całe, i to, co

je wywołuje, nazwano zimnem.
Twardym nazywa si

ę

to, przed czym ust

ę

puje nasze ciało. Mi

ę

kkim

to, co ust

ę

puje naszemu ciału. I to tak nawzajem. Ust

ę

puje to, co

chodzi

na

małej

podstawie.

To,

co

si

ę

składa

z

podstaw

czworobocznych, poniewa

ż

st

ą

pa mocno, sianowi rodzaj najbardziej

oporny i cokolwiek zostanie zbite do g

ę

sto

ś

ci najwi

ę

kszej, to te

ż

najwi

ę

kszy opór stawia. To, co ci

ęż

kie i lekkie, mo

ż

na by najlepiej

obja

ś

ni

ć

wraz z natur

ą

tego, co si

ę

nazywa dołem i gór

ą

. Bo

ż

adn

ą

miar

ą

nie nale

ż

y s

ą

dzi

ć

,

ż

e z natury rzeczy istniej

ą

jakie

ś

dwa

miejsca w ogóle od siebie oddzielone i sobie przeciwne: jedno to dół,
do którego d

ąż

y wszystko, co ma pewn

ą

mas

ę

ciała, i góra, dok

ą

d

wszystko idzie tylko pod przymusem. Przecie

ż

wszech

ś

wiat cały jest

kulisty, wi

ę

c wszystkie miejsca, równo oddalone od D

ś

rodka, s

ą

równie dobrze kra

ń

cami

ś

wiata, a

ś

rodek jest równo oddalony od

wszystkich kra

ń

ców, wi

ę

c trzeba uwa

ż

a

ć

,

ż

e le

ż

y naprzeciw wszystkich.

Wobec tego,

ż

e wszech

ś

wiat jest tak zbudowany, to któ

ż

, bior

ą

cy

któr

ąś

z wymienionych okolic za gór

ę

albo za dół, nie narazi si

ę

na

zarzut,

ż

e stosuje nazwy niewła

ś

ciwe? O

ś

rodku

ś

wiata nie mo

ż

na

powiedzie

ć

słusznie ani tego,

ż

e le

ż

y na dole, ani

ż

e na górze, tylko

ż

e w samym

ś

rodku. A powierzchnia E kuli wszech

ś

wiata ani

ś

rodkiem

nie jest, ani nie ma

ż

adnego miejsca osobliwego, które by w innym

stosunku, ni

ż

cała reszta, zostawało do

ś

rodka albo do jakiego

ś

miejsca naprzeciw. Skoro powierzchnia

ś

wiata jest wsz

ę

dzie jednakowa,

to jakie

ż

jej kto

ś

mo

ż

e nadawa

ć

nazwy sobie przeciwne i do czego je

ma przypi

ąć

,

ż

eby mógł by

ć

z tych okre

ś

le

ń

zadowolony. Gdyby nawet

była w

ś

rodku wszech

ś

wiata jaka

ś

bryła zrównowa

ż

ona, nie ruszyłaby a

si

ę

w

ż

adnym kierunku ku obwodowi, dlatego

ż

e naokoło niej ze

wszystkich stron wszystko jest podobne. A gdyby nawet kto

ś

obiegał naokoło niej po kole, to cz

ę

sto by zajmował pozycje

przeciwne, jak antypodowie, i t

ę

sam

ą

cz

ęść

wszech

ś

wiata nazywałby

raz gór

ą

, raz dołem. Bo cało

ść

, jak mówimy w tej chwili, przecie

ż

jest kulista, wi

ę

c nikt rozumny nie powie,

ż

e pewne jej miejsce to

dół, a inne góra. A sk

ą

d si

ę

te nazwy wzi

ę

ły i w czym le

ż

y powód,

ż

e

ś

my nawykli z pomoc

ą

tych nazw cały wszech

ś

wiat rozgranicza

ć

, co do

lego musimy si

ę

porozumie

ć

, zało

ż

ywszy to, co si

ę

powiedziało.

Gdyby si

ę

kto wzniósł w t

ę

okolic

ę

wszech

ś

wiata, któr

ą

przewa

ż

nie

zajmuje ogie

ń

, i tam go jest najwi

ę

cej i on w t

ę

stron

ę

biegnie, i

gdyby to było w mocy człowieka,

ż

eby cz

ą

stki ognia brał i wa

ż

ył,

kład

ą

c je na talerze wagi, to gdyby podniósł wag

ę

i ci

ą

gn

ą

ł gwałtem

ogie

ń

do powietrza, które nie jest do niego podobne - jasna rzecz,

ż

e

to, co mniejsze, łatwiej przemóc ni

ż

to, co wi

ę

ksze. Bo kiedy jedna i

ta sama siła równocze

ś

nie dwie rzeczy podnosi do góry, wtedy to, co

mniejsze bardziej, a to, czego jest wi

ę

cej, to jako

ś

nie tak bardzo

musi jej ust

ę

powa

ć

i porusza

ć

si

ę

w jej kierunku. Otó

ż

to, czego jest

du

ż

o, nazywa si

ę

ci

ęż

kie i mówi si

ę

,

ż

e idzie na dół, a to male

ń

kie

jest lekkie i idzie do góry. To samo mo

ż

emy wykry

ć

przy pewnych

robotach tutaj, u nas. St

ą

paj

ą

c po ziemi rozbijamy nieraz ró

ż

ne

rodzaje ziemi i sam

ą

ziemi

ę

rzucamy gwałtem w powietrze, które nie

jest do niej podobne, a to jest przeciw naturze, bo jedno i drugie
ci

ą

gnie do tego, co ka

ż

demu z nich pokrewne. I to, co mniejsze,

łatwiej

i

pr

ę

dzej

ni

ż

to,

co

wi

ę

ksze,

idzie

do

ś

rodowiska

niepodobnego. Wi

ę

c nazwali

ś

my je lekkim i t

ę

stron

ę

, w któr

ą

gwałtem

je p

ę

dzimy, nazywamy gór

ą

, a stan rzeczy temu przeciwny, to jest to,

co ci

ęż

kie - dół.

ś

e jedno si

ę

inaczej zachowuje ni

ż

drugie, to musi

tak by

ć

, dlatego

ż

e wielkie zbiorowiska

ż

ywiołów zajmuj

ą

ż

ne i

przeciwne sobie miejsca we wszech

ś

wiecie. Tak wi

ę

c to* co w jednym

miejscu jest

background image

lekkie, to w przeciwnym miejscu jest lekkiemu przeciwne, a ci

ęż

kiemu

ci

ęż

kie, to, co na dole, temu, co na dole; to, co na górze, temu, co

na górze, i poka

ż

e si

ę

,

ż

e wszystko robi si

ę

i jest pod ka

ż

dym

wzgl

ę

dem ró

ż

ne i przeciwne jedno drugiemu i uko

ś

ne. To jedno trzeba

zwa

ż

y

ć

, kiedy si

ę

o tym wszystkim mówi,

ż

e droga do

ż

ywiołu

pokrewnego czyni wszystko, co do niego zmierza, ci

ęż

kim, i t

ę

stron

ę

,

w któr

ą

co

ś

takiego leci, nazywamy dołem, a w przeciwnym wypadku

mówimy o tym drugim. Otó

ż

tych stanów przyczyny byłyby w ten sposób

omówione.
Je

ż

eli chodzi o przyczyn

ę

wra

ż

e

ń

gładko

ś

ci i szorstko

ś

ci, to chyba

łatwo ka

ż

dy mo

ż

e sam dojrze

ć

i drugiemu powiedzie

ć

. Bo jedno wywołuje

twardo

ść

, zmieszan

ą

z nierówno

ś

ci

ą

, a drugie równo

ść

z g

ę

sto

ś

ci

ą

.

Spo

ś

ród wra

ż

e

ń

doznawanych po całym ciele pozostaje jeszcze xxvii do

omówienia najdonio

ś

lejsze. Chodzi o przyczyn

ę

uczu

ć

przyjemnych i

przykrych w tej dziedzinie, któr

ąś

my przeszli, i o te istoty, które

posiadaj

ą

zdolno

ść

do czynienia spostrze

ż

e

ń

za pomoc

ą

cz

ą

stek ciała i

maj

ą

w nich zarazem id

ą

ce za tym przyjemno

ś

ci i przykro

ś

ci.

W

ten

sposób

wi

ę

c

bierzmy

przyczyny

wszystkich

stanów

dostrzegalnych

i

niedostrzegalnych,

przypominaj

ą

c

sobie

te

rozró

ż

nienia, które

ś

my poprzednio poczynili w odniesieniu do tego, co

łatwo ruchliwe i co trudne do poruszania. Na tej

ś

cie

ż

ce musimy

szuka

ć

tego wszystkiego, co zamierzamy uchwyci

ć

. W tym, co jest z

natury łatwo ruchliwe, kiedy nim co

ś

nawet na krótko wstrz

ąś

nie,

jedne cz

ą

stki podaj

ą

to samo wstrz

ąś

nienie naokoło innym cz

ą

stkom, a

ż

ono dojdzie do rozumu i doniesie mu, jak

ą

sił

ę

posiada podnieta.

Materiał nieruchawy siedzi mocno. Wstrz

ąś

nienie

ż

adnych kół w nim nie

tworzy. Cz

ą

stki, które wstrz

ąś

nienia doznały, nie udzielaj

ą

go

cz

ą

stkom innym, podnieta pierwotna nie przenosi si

ę

w takich

materiałach z jednych cz

ą

stek na drugie, ruch nie rozchodzi si

ę

po

całej istocie

ż

ywej i wstrz

ąś

nienie odebrane zostaje niedostrzegalne.

Tak jest, je

ż

eli chodzi o ko

ś

ci i o włosy, i jakie tam inne posiadamy

w sobie cz

ęś

ci zło

ż

one przewa

ż

nie z ziemi.

To za

ś

, co

ś

my przedtem mówili o wzroku i słuchu najwi

ę

cej, to

dlatego,

ż

e w nich mieszka najwi

ę

ksza siła ognia i powietrza.

Na spraw

ę

przyjemno

ś

ci i przykro

ś

ci nale

ż

y si

ę

tak zapatrywa

ć

.

Przeciwne naturze i gwałtowne wstrz

ąś

nienia, nagromadzone w nas, to

jest uczucie przykre. A powracaj

ą

ce znowu do stanu naturalnego i

nagromadzone - to przyjemno

ść

. Wstrz

ąś

nienie spokojne i na mał

ą

skal

ę

jest niedostrzegalne, a w przeciwnym razie jest przeciwnie. Ka

ż

de

wstrz

ąś

nienie, które si

ę

z łatwo

ś

ci

ą

rozchodzi, jest dostrzegalne

łatwo, ale przykro

ś

ci ani przyjemno

ś

ci nie ma w sobie; tak jak samo

wra

ż

enie wzrokowe, o którym si

ę

przedtem mówiło,

ż

e w dzie

ń

to jest

ciało, które ma z nami co

ś

wspólnego. Jemu rozcinania i wypalania i

inne

stany,

którym

podlega,

przykro

ś

ci

nie

sprawiaj

ą

,

ani

przyjemno

ś

ci, kiedy znowu do tej s

ą

mej postaci wraca, a to s

ą

najwi

ę

ksze i najwa

ż

niejsze spostrze

ż

enia; wystarczy,

ż

eby wzrok

doznał podniety, sam na co

ś

natrafił i dotkn

ą

ł. Gwałtu

ż

adnego nie ma

w jego rozkładaniu si

ę

i syntezie. Natomiast cz

ęś

ci ciała zło

ż

one z

wi

ę

kszych cz

ą

stek z trudno

ś

ci ust

ę

puj

ą

podniecie, rozprowadzaj

ą

ruchy

po całym ciele i st

ą

d id

ą

przyjemno

ś

ci i przykro

ś

ci. Kiedy si

ę

przemiany wewn

ę

trzne dokonuj

ą

, powstaj

ą

przykro

ś

ci, a kiedy wszystko

wraca do pierwotnego stanu, przyjemno

ś

ci.

Je

ż

eli co

ś

w małym tylko stopniu powoduje zaburzenia równowagi

cz

ą

stek oraz ich ubywanie, a polem przychodzi ich napływ obfity i na

du

ż

ych przestrzeniach, wtedy ubywanie jest niedostrzegalne, a napływ

wywołuje

spostrze

ż

enie,

ale

nie

robi

przykro

ś

ci

cz

ęś

ci

duszy

ś

miertelnej, tylko jej sprawia najwi

ę

ksze rozkosze. To wida

ć

dobrze

na przykładzie woni przyjemnych. Natomiast obfita dysymilacja, a
drobnym krokiem post

ę

puj

ą

ca i trudna restytucja do dawnego stanu daje

skutek wprost przeciwny poprzedniemu. To znowu wida

ć

na przykładzie

wypala

ń

i ci

ęć

, dokonywanych na ciele.

background image

Omówiło si

ę

ju

ż

prawie wszystkie wra

ż

enia wspólne całemu ciału i

te nazwy, które przysługuj

ą

ich podnietom. Spróbujmy pomówi

ć

, je

ż

eli

potrafimy, o wra

ż

eniach umiejscowionych w osobliwych cz

ęś

ciach ciała

i o ich przyczynach. Naprzód wi

ę

c trzeba na

ś

wietli

ć

, ile mo

ż

no

ś

ci,

swoiste

wra

ż

enia,

odbierane

za

po

ś

rednictwem

j

ę

zyka,

które

ś

my

pomin

ę

li mówi

ą

c poprzednio o sokach. Zdaje si

ę

,

ż

e i one, jak wiele

innych wra

ż

e

ń

, powstaj

ą

na tle pewnych syntez i dysymilacji, a oprócz

tego jako

ś

ś

ci

ś

lej ni

ż

z innymi ł

ą

cz

ą

si

ę

z nimi szorstko

ś

cie i

gładko

ś

cie.

Soki dostaj

ą

si

ę

do

ż

ył, którymi ich j

ę

zyk jakby próbuje, a one

prowadz

ą

do serca. T

ę

dy wpadaj

ą

soki w wilgotne i delikatne cz

ęś

ci

naszego ciała. Tutaj topi

ą

si

ę

cz

ęś

ci ziemne soków,

ś

ci

ą

gaj

ą

si

ę

i

wysuszaj

ą

ż

yły, i te, które s

ą

ostrzejsze, wydaj

ą

si

ę

cierpkie, a

mniej ostre wydaj

ą

si

ę

kwa

ś

ne. A te, które oczyszczaj

ą

i opłukuj

ą

cały j

ę

zyk, tak

ż

e on si

ę

cz

ęś

ciowo nadtapia, jak to potrafi

ą

robi

ć

ługi - te wszystkie nazywaj

ą

si

ę

gorzkie. A te, które mniej maj

ą

ługowato

ś

ci i w miar

ę

tylko czyszcz

ą

j

ę

zyk, wydaj

ą

si

ę

nam słone bez

goryczy ostrej i s

ą

nam raczej przyjemne. Te znowu, które uczestnicz

ą

w ciepłocie ust i topi

ą

si

ę

pod jej wpływem, rozpalaj

ą

si

ę

przy niej

i same nawzajem pal

ą

to, co je rozgrzało, a

ż

e s

ą

lekkie, wi

ę

c unosz

ą

si

ę

do góry do organów zmysłowych w głowie, tn

ą

wszystko, co

napotkaj

ą

po drodze, i dlatego

ż

e to potrafi

ą

66 robi

ć

, mówi si

ę

o wszystkich takich sokach,

ż

e s

ą

ostre i

mocne.
Je

ż

eli te same soki zgnilizna naprzód rozcie

ń

czy, a one wejd

ą

w

cienkie

ż

yły i napotkaj

ą

zawarte lam cz

ą

stki ziemne i uło

ż

one

współmiernie z powietrzem, poruuszaj

ą

je i m

ą

c

ą

, a te zm

ą

cone

zbieraj

ą

si

ę

naokoło i okrywaj

ą

si

ę

innymi i inne ba

ń

ki tworz

ą

,

okryte materiałem nadpływaj

ą

cym. Cz

ą

stki wilgoci opinaj

ą

wn

ę

ki B

powietrzne i s

ą

raz pomieszane z ziemi

ą

, a raz czyste, tworz

ą

si

ę

wilgotne naczynia z powietrzem, okryte wod

ą

naokoło, raz czyst

ą

, a

wi

ę

c przezroczyste, i te si

ę

nazywaj

ą

ba

ń

kami, a raz z domieszk

ą

ziemi, która si

ę

te

ż

rusza i podnosi, wtedy si

ę

mówi o kipieniu i

fermentacji. Za przyczyn

ę

tych stanów trzeba uwa

ż

a

ć

kwas. Stan

przeciwny temu wszystkiemu, co si

ę

o tym powiedziało, wynika z

przyczyny przeciwnej. Ile razy przychodzi co

ś

, co ma wilgotno

ś

ci c w

swoim składzie naturalnym, pokrewne wił go t n o

ś

ci om j

ę

zyka,

wygładza i smaruje to, co schropowaciało, a co si

ę

nienaturalnie

zbiło albo rozpłyn

ę

ło, z tych jedno zestala, a drugie rozpuszcza i

wszystko jak najbardziej ustala zgodnie z natur

ą

. To wszystko ka

ż

demu

jest przyjemne i miłe - to jest lekarstwo przeciw stanom narzuconym
gwałtem, a nazywa si

ę

słodycz

ą

.

Wi

ę

c to tak z tym wszystkim. Je

ż

eli za

ś

chodzi o zdolno

ś

ci nozdr

ż

y,

to tutaj ró

ż

nych postaci nie ma. Wszystkie wonie s

ą

połowiczne i

ż

aden

ż

ywioł nie posiada takiej budowy,

ż

eby miał st

ą

d

jak

ąś

wo

ń

. Nasze

ż

yły do tego celu s

ą

, jak na cz

ą

stki ziemi i wody,

zbyt ciasne, a jak dla ognia i powietrza, za szerokie. Dlatego nigdy
nikt nic dostrzega jakiej

ś

woni tych

ż

ywiołów. Wonie powstaj

ą

zawsze,

gdy si

ę

co

ś

zwil

ż

a albo gnije, albo topi, albo paruje. Wonie tworz

ą

si

ę

, kiedy si

ę

woda przemienia w powietrze albo powietrze w wod

ę

.

Ka

ż

da wo

ń

to jest dym albo mgła. Kiedy powietrze przechodzi w wod

ę

,

to mgła - a gdy woda idzie w powietrze, to dym. St

ą

d wszystkie wonie

delikatniejsze s

ą

z wody, a wszystkie wonie grubsze s

ą

z powietrza.

To wida

ć

, kiedy kto

ś

ma drogi oddechowe zatkane, a powietrze gwałtem

wci

ą

ga. Wtedy si

ę

z oddechem wo

ń

nie przecedz

ą

, a powietrze,

uwolnione od woni, samo tylko przechodzi. Zatem istniej

ą

tylko te

dwie odmiany woni, bezimienne, nic zło

ż

one z wielu ani z prostych

postaci, mówi si

ę

tutaj o dwóch tylko wyra

ź

nych: przyjemnej i

przykrej. Jedna drapie i

ś

ciska cał

ą

jam

ę

, która le

ż

y pomi

ę

dzy naszym

ciemieniem i p

ę

pkiem, a druga j

ą

łagodzi i przyjemnie j

ą

doprowadza

do naturalnego stanu.

background image

Rozpatruj

ą

c nasz trzeci narz

ą

d zmysłowy, narz

ą

d słuchu, trzeba B

powiedzie

ć

, z jakich przyczyn powstaj

ą

wra

ż

enia z nim zwi

ą

zane. W

ogóle zatem głosem nazwijmy wstrz

ąś

nienie, które si

ę

rozchodzi za

pomoc

ą

uszu od powietrza przez mózg i krew a

ż

do duszy. A ruch,

wywołany tym wstrz

ąś

nieniem, który si

ę

zaczyna od głowy, a ko

ń

czy a

ż

koło w

ą

troby, nazwiemy słuchem. Szybkim wstrz

ąś

nieniom odpowiadaj

ą

wra

ż

enia słuchowe wysokie, a wolniejszym niskie, równomiernym gładkie

i łagodne, a przeciwnym chrapliwe. Wielkie wstrz

ąś

nienia daj

ą

wra

ż

enie silne, a przeciwne wywołuj

ą

wra

ż

enia słabe. O współbrzmieniu

ich trzeba b

ę

dzie mówi

ć

w dalszym ci

ą

gu. Czwarty pozostał nam jeszcze

zmysł, który omówi

ć

trzeba szczegółowo, bo on zawiera w sobie

rozliczne odmiany, które

ś

my razem nazwali barwami. Barwa to jest

płomie

ń

od ka

ż

dego ciała płyn

ą

cy, który zawiera cz

ą

stki współmierne

ze wzrokiem dla wywołania spostrze

ż

e

ń

. Je

ż

eli chodzi o wzrok, to ju

ż

poprzednio była mowa o nim i o przyczynach, które wywołuj

ą

widzenie.

O barwach za

ś

w ten sposób najlepiej byłoby wypowiedzie

ć

si

ę

słowami

wła

ś

ciwymi. Cz

ą

stki, które lec

ą

od innych przedmiotów i wpadaj

ą

do

wzroku, jedne s

ą

mniejsze, drugie wi

ę

ksze, a inne s

ą

równe samym

cz

ą

stkom wzrokowym. Otó

ż

równe s

ą

niedostrzegalne i te ciała nazywamy

przezroczystymi, A z tych wi

ę

kszych i mniejszych jedne dokonuj

ą

pewnej syntezy w narz

ą

dzie wzroku, a drugie wywołuj

ą

w nim pewien

rozkład. Podobnie jak w ciele podniety ciepłe i zimne, a w j

ę

zyku

kwasy i napoje gor

ą

ce i ostre. Pod ich wpływem powstaj

ą

wra

ż

enia

barwy białej i czarnej. One powstaj

ą

w innym

ś

rodowisku i wygl

ą

daj

ą

inaczej, ale przyczyny ich s

ą

te. Wi

ę

c tak i o nich nale

ż

y mówi

ć

,

ż

e

to, co wywołuje dysymilacj

ę

wzroku, jest białe, a co temu przeciwne,

to jest czarne. A bywa,

ż

e ostro nadlatuje i wpada nam w oczy jaki

ś

inny rodzaj ognia z zewn

ą

trz i rozkłada wzrok a

ż

po oczy i same drogi

oczne gwałtem rozpycha topi i wylewa z nich ogie

ń

i du

ż

o wody, co my

nazywamy łz

ą

, a to ogie

ń

nadlatuje z przeciwka i ogie

ń

wypada z oczu,

jak na przykład od błyskawicy, a ogie

ń

wewn

ę

trzny w wilgotno

ś

ci oka

przygasa - ró

ż

norodne si

ę

w tym zamieszaniu tworz

ą

barwy - my to

wra

ż

enie nazywamy iskrzeniem si

ę

, a o przedmiocie, kiedy je wywołuje,

mówimy,

ż

e

ś

wieci i połyskuje. A znowu, kiedy do wilgotno

ś

ci oczu

dochodzi i miesza si

ę

z ni

ą

po

ś

redni rodzaj ognia, który nie

połyskuje, tylko miesza si

ę

z blaskiem wilgotno

ś

ci, powstaje kolor

krwi, który my nazywamy czerwonym. Jasno

ść

pomieszana z czerwieni

ą

i

z biel

ą

przechodzi w kolor

ż

ółty.

A w jakiej ilo

ś

ci która barwa, tego, nawet gdyby to kto

ś

wiedział,

nie ma sensu mówi

ć

, bo niepodobna ani poda

ć

jakiej

ś

konieczno

ś

ci, ani

prawdopodobie

ń

stwa i mówi

ć

o tym, jak si

ę

nale

ż

y. Czerwona barwa

pomieszana z czarn

ą

i biał

ą

daje purpurow

ą

. Ciemnowi

ś

niowa powstaje,

kiedy si

ę

do tej mieszaniny przypalonej doł

ą

czy wi

ę

ksz

ą

przymieszk

ę

czerni. Kolor rudawy powstaje ze zmieszania

ż

ółtego i popielatego, a

popielaty z białego i czarnego. Blado

ż

ółty z białego z

ż

ółtym. Gdy

blask zejdzie si

ę

z biel

ą

i wpadnie w nadmiar czerni, robi si

ę

barwa

sinawa, a sinawa pomieszana z biał

ą

daje kolor morski. Rudawa z

czarn

ą

- to ziele

ń

. Inne odcienie na podstawie tych zgadn

ąć

łatwo i

doj

ść

, z pomoc

ą

jakich mieszanin mo

ż

na by je prawdopodobnie osi

ą

gn

ąć

.

Gdyby kto

ś

jednak D robił prób

ę

i chciał te rzeczy bada

ć

w praktyce,

ten by nie wiedział, jaka zachodzi ró

ż

nica mi

ę

dzy natur

ą

człowieka i

boga.

ś

e bóg mo

ż

e wiele składników zmiesza

ć

w jedno i t

ę

jedno

ść

znowu na wiele składników rozło

ż

y

ć

, bo i wie jak, i potrafi, a z

ludzi

nikt

ani

jednego,

ani

drugiego

nie

potrafi

dzi

ś

ani

kiedykolwiek pó

ź

niej.

Otó

ż

to wszystko, wtedy wyposa

ż

one w te cechy naturalne, E z

konieczno

ś

ci przyj

ą

ł wykonawca tego, co najpi

ę

kniejsze i najlepsze w

zjawiskach i zdarzeniach, kiedy rodził tego samowystarczalnego i
najdoskonalszego boga posługuj

ą

c si

ę

przyczynami, które mu przy tym

były posłuszne. Ale to, co dobre, wprawiał sam we wszystko, co
powstawało. Dlatego te

ż

trzeba rozró

ż

nia

ć

dwie postacie przyczyny:

background image

nieuchronn

ą

i bosk

ą

. I boskiej we wszystkim szuka

ć

, aby posi

ąść

ż

ycie

szcz

ęś

liwe, o ile zdolna jest do tego nasza w natura. A nieuchronnej

szuka

ć

ze wzgl

ę

du na tamte, rozumiej

ą

c,

ż

e bez tych nie mo

ż

na tamtych

rzeczy, na których nam powa

ż

nie zale

ż

y, w odosobnieniu poj

ąć

ani te

ż

uchwyci

ć

, ani w jaki

ś

inny sposób wzi

ąć

ich w siebie.

Kiedy tak teraz le

ż

y koło nas, jak koło cie

ś

li, materiał przygotowany

i posortowany, a mianowicie te ró

ż

ne rodzaje przyczyn, z których mamy

wyprz

ąść

reszt

ę

naszej my

ś

li, wró

ć

my znowu pokrótce do pocz

ą

tku,

pójd

ź

my pr

ę

dko do tego miejsca, sk

ą

de

ś

my tutaj doszli, i próbujmy na

zako

ń

czenie nasadzi

ć

głow

ę

naszej opowie

ś

ci, dopasowan

ą

do tego, co

przedtem.
Wi

ę

c jak si

ę

na pocz

ą

tku powiedziało, porz

ą

dku w tym nie było,

zatem bóg wszczepił w ka

ż

dy

ż

ywioł proporcjonalno

ść

w stosunek

ka

ż

dego z nich do samego siebie i w ich stosunki wzajemne, o ile to

tylko było mo

ż

liwe,

ż

eby który

ś

ż

ywioł był proporcjonalny i

współmierny z innymi. Bo wtedy

ż

aden taki nie był, chyba tylko

przypadkiem, ani te

ż

ż

aden nie zasługiwał na nazwy dzisiejsze, a

mianowicie

ognia

i

wody

i

tam

dalej.

Wszystko

to

naprzód

uporz

ą

dkował, a potem z nich zestawił ten wszech

ś

wiat - jedn

ą

istot

ę

ż

yw

ą

, zawieraj

ą

c

ą

w sobie wszystkie istoty

ż

ywe,

ś

miertelne i

nie

ś

miertelne. Istot boskich sam stał si

ę

wykonawc

ą

, a powstawanie

ś

miertelnych zlecił do wykonania tym, których sam zrodził. Oni poszli

za jego przykładem, wzi

ę

li nie

ś

miertelny pierwiastek duszy, potem j

ą

ś

miertelnym ciałem otoczyli i dali jej całe ciało jako wózek i

dobudowali w nim inny rodzaj duszy -

ś

miertelny - który ma w sobie

stany straszne i nieuchronne: najpierw rozkosz, najwi

ę

ksz

ą

przyn

ę

t

ę

dla zła, potem przykro

ś

ci, przed którymi wszelkie dobro ucieka, a

jeszcze zuchwało

ść

i strach, które bezmy

ś

lnych rad udzielaj

ą

, gniew,

który perswazji nie słucha, nadziej

ę

, która łatwo zawodzi, zmysły,

które nie my

ś

l

ą

, i miło

ść

, która do wszystkiego r

ę

ce wyci

ą

ga.

Wyko

ń

czyli to wszystko razem, jak konieczno

ść

wymagała, i tak

ś

miertelny ród zbudowali. Dlatego te

ż

, szanuj

ą

c pierwiastek boski i

nie chc

ą

c go splami

ć

, o ile to nie było nieodzownie konieczne, dali

ś

miertelnej cz

ą

stce na mieszkanie osobn

ą

, oddzielon

ą

okolic

ę

ciała.

Zbudowali przesmyk i granic

ę

pomi

ę

dzy głow

ą

a piersi

ą

, kład

ą

c

pomi

ę

dzy nie szyj

ę

, aby je rozdzieli

ć

. A w piersi i w tym, co si

ę

tułowiem nazywa, kazali mieszka

ć

ś

miertelnej cz

ęś

ci duszy, i poniewa

ż

jedna jej cz

ęść

jest lepsza, a druga gorsza, wi

ę

c tak rozplanowuj

ą

jam

ę

tułowia,

ż

eby oddzieli

ć

apartamenty kobiece, a m

ę

ska cz

ęść

mieszkania

ż

eby była osobno. Zatem przepon

ę

w

ś

rodek pomi

ę

dzy obie

cz

ęś

ci kład

ą

, aby je rozdzielała. T

ę

cz

ęść

duszy, która ma w sobie

m

ę

stwo i gniew, wi

ę

c łatwo w pasj

ę

wpada, osadzili bli

ż

ej głowy,

mi

ę

dzy przepon

ą

a szyj

ą

, aby rozumu słuchała i razem z nim gwałtem

hord

ę

po

żą

da

ń

poskramiała, ile razy ta nie zechce dobrowolnie słucha

ć

rozkazu my

ś

li id

ą

cej z Wysokiego Zamku. A serce, ten pocz

ą

tek

ż

ył i

ź

ródło krwi, która z sił

ą

po wszystkich członkach obiega, w koszarach

gwardii umie

ś

cili, aby w chwili, gdy zawre gniew temperamentu, bo

my

ś

l doniesie,

ż

e dzieje si

ę

koło nich jaka

ś

robota niesprawiedliwa,

która przychodzi z zewn

ą

trz, albo te

ż

próbuje jej która

ś

z

wewn

ę

trznych

żą

dz, aby si

ę

wtedy wszystko, co jest wra

ż

liwe w ciele,

szybko dowiedziało o tych zleceniach i gro

ź

bach i

ż

eby si

ę

wtedy

poddało i usłuchało rozumu i pozwoliło w ten sposób rz

ą

dzi

ć

mi

ę

dzy

nimi wszystkimi
temu, co najlepsze.
A na bicie serca w oczekiwaniu rzeczy strasznych i w momentach,
kiedy si

ę

budzi gniew, przewiduj

ą

c,

ż

e całe takie zapalenie cz

ęś

ci

obj

ę

tych gniewem b

ę

dzie pochodziło od ognia, obmy

ś

lili

ś

rodek

zaradczy i wszczepili go w pier

ś

w postaci płuc. Te s

ą

przede

wszystkim mi

ę

kkie i bez krwi, a potem maj

ą

w

ś

rodku jamy puste jak

g

ą

bka, aby mogły przyjmowa

ć

powietrze i napój i przez to

background image

chłodziły i przynosiły wytchnienie i ulg

ę

w upaleniu. Dlatego i

tchawic

ę

wprowadzili do płuc i serce obło

ż

yli płucami, jak po duszka,

aby w chwili, gdy w nim gniew dojdzie do szczytu, uderzało o materiał
podatny,

ż

eby si

ę

ochładzało, nie m

ę

czyło si

ę

tak bardzo i mogło

wi

ę

cej słucha

ć

rozumu, podobnie jak i temperament.

A t

ę

cz

ęść

duszy, która pragnie pokarmów i napojów, i tego

wszystkiego, czego wymaga natura ciała, t

ę

umie

ś

cili pomi

ę

dzy

przepon

ą

a granic

ą

, która biegnie przez p

ę

pek - i w całym tym miejscu

zbudowali jak gdyby

ż

łób do karmienia ciała. I przywi

ą

zali do niego

t

ę

cz

ęść

duszy, niby zwierz

ę

dzikie, które trzeba było przywi

ą

za

ć

i

karmi

ć

, je

ż

eli miał powsta

ć

jaki

ś

ród ludzki.

ś

eby si

ę

wi

ę

c zawsze

pasło u

ż

łobu i

ż

eby mieszkało jak najdalej od kierownictwa i przez

to jak najmniej robiło mu niepokojów i hałasów i pozwalało temu, co
najlepsze, spokojnie my

ś

le

ć

o tym, co po

ż

yteczne dla wszystkich

cz

ęś

ci razem, z tego powodu tam mu wyznaczyli mieszkanie. A

wiedzieli,

ż

e ono miało nawet nie rozumie

ć

rozumu, chocia

ż

by nawet

zdolne było do jakich

ś

spostrze

ż

e

ń

,

W jego naturze nie miało le

ż

e

ć

liczenie si

ę

z jakimikolwiek

argumentami - ono miało najbardziej ulega

ć

sugestii i widziadeł, i

zjaw nocnych i dziennych. Wi

ę

c to wzi

ą

ł bóg pod uwag

ę

, zatem wymy

ś

lił

i powi

ą

zał z nim w

ą

trob

ę

i wsadził j

ą

do jego mieszkania. Jest to

ciało g

ę

ste, gładkie,

ś

wiec

ą

ce i słodkie, a ma w sobie gorycz. Ona

jest na to, aby si

ę

w niej siła my

ś

li lec

ą

cych od rozumu odbijała,

jak w lustrze, które przyjmuje kształty i pozwala ogl

ą

da

ć

widziadła.

Wi

ę

c

ż

eby

tym

ś

mierteln

ą

cz

ęść

duszy

straszyła,

kiedy

swej

przyrodzonej goryczy za

ż

yje, przyci

ś

nie j

ą

i grozi

ć

zacznie, i

wsz

ę

dzie domieszk

ę

kwasu podpu

ś

ci. Wtedy w

ą

troba

ż

ółciowe barwy

pokazuje,

ś

ci

ą

ga wszystko, zmarszczkami okrywa i szorstko

ś

ci

ą

, a płat

swój - naczynia i wrota - zgina i kurczy je, a one były proste; wrota
zatyka i zamyka, przez co powoduje smutki i niepokój. A kiedy znowu
powiew łagodno

ś

ci, id

ą

cy z rozumu, zacznie przeciwne widziadła

malowa

ć

i spokój przynosi goryczy, bo ani styka

ć

si

ę

z materiałem

sobie przeciwnym, ani porusza

ć

go nie chce a jej przyrodzonej

słodyczy w stosunku do niej za

ż

ywa, wszystko w niej prostuje, łagodzi

i zwalnia t

ę

cz

ęść

duszy, która przy w

ą

trobie mieszka, łagodno

ś

ci

ą

i

łaskawo

ś

ci

ą

napełnia. Ona ma teraz we

Ś

nie rozrywk

ę

w sam raz, bawi

si

ę

tedy przepowiedniami. Nie ma przecie

ż

rozumu ani zastanowienia w

sobie. Ci, którzy nas zbudowali, pami

ę

tali o zleceniu ojca, on

polecił zrobi

ć

ród

ś

miertelny, ile mo

ż

no

ś

ci, jak najlepszy. Wi

ę

c oni

nawet i to, co w nas liche, spróbowali naprawi

ć

, aby jednak jako

ś

tam

prawdy dotykało, wi

ę

c urz

ą

dzili w nim wyroczni

ę

. Najlepszy dowód,

ż

e

wieszczbiarstwo z głupot

ą

ludzk

ą

bóg poł

ą

czył. Bo

ż

aden rozumny

człowiek nie ma nic wspólnego z wieszczbiarstwem, pochodz

ą

cym od boga

i prawdziwym, chyba tylko we

ś

nie, kiedy władza jego rozumu jest

skr

ę

powana, albo skutkiem choroby, albo w niego bóg wst

ą

pił i jakie

ś

zboczenie wywołał. Dopiero na to trzeba rozumu,

ż

eby zrozumie

ć

,

przypominaj

ą

c sobie, słowa wypowiedziane w natchnie wieszczym albo

nawiedzeniu bo

ż

ym, we

ś

nie lub na jawie, i co si

ę

pokazało w

widzeniu, wszystko to rozebra

ć

na rozum, co to wła

ś

ciwie oznacza i

dla kogo - jakie

ś

przyszłe albo minione, albo obecne zło, albo dobro.

To nie jest rzecz

ą

człowieka obł

ą

kanego, jak długo w obł

ą

kaniu trwa,

ocenia

ć

to, co mu si

ę

przywiduje, ani to, co z jego ust wychodzi.

Dobrze si

ę

mówi od dawna,

ż

e robi

ć

swoje i zna

ć

to, co swoje, i

siebie samego, jedynie tylko człowiek rozwa

ż

ny potrafi. Dlatego te

ż

i

obyczaj wymaga,

ż

eby nad wró

ż

bami, które bóg w nawiedzeniu zsyła,

czuwała i rozs

ą

dzała je klasa proroków. Niektórzy ich samych nazywaj

ą

wieszczbiarzami, bo nie wiedz

ą

zgoła,

ż

e to s

ą

wykładacze snów i

wizyj, a nie wieszczbiarze, wi

ę

c najsłuszniej byłoby nazywa

ć

ich

prorokami.
Wi

ę

c dlatego taka jest natura w

ą

troby i ona dlatego jest w tym

miejscu, o którym mówimy - ze wzgl

ę

du na wró

ż

by. Jeszcze za

ż

ycia

background image

ka

ż

dego człowieka ona ma oznaki wyra

ź

niejsze, a pozbawiona

ż

ycia robi

si

ę

ś

lepa i daje wró

ż

by zbyt niejasne jak na to,

ż

eby co

ś

jasnego

wskazywały.
S

ą

siaduj

ą

cy z ni

ą

składnik wn

ę

trzno

ś

ci ma budow

ę

i miejsce po

lewej stronie ze wzgl

ę

du na w

ą

trob

ę

. Aby j

ą

zawsze robi

ć

Ś

wiec

ą

c

ą

i

czyst

ą

. Tak jak przygotowana dla lustra i zawsze gotowa do u

ż

ycia,

le

żą

ca obok niego g

ą

bka do

ś

cierania. Dlatego te

ż

, je

ś

li si

ę

skutkiem

chorób ciała utworz

ą

jakie

ś

nieczysto

ś

ci około w

ą

troby, wszystkie je

czy

ś

ci rzadki materiał

ś

ledziony, bo jej tkanka jest porowata i bez

krwi. Dlatego te

ż

wypełniony odpadkami nieczystymi wielki wrzód

wyrasta i znowu, kiedy si

ę

ciało oczy

ś

ci, zmniejsza si

ę

i wraca do

dawnego stanu.
O duszy wiec, ile ona ma pierwiastka

ś

miertelnego, a ile boskiego,

i gdzie i w zwi

ą

zku z czym i dlaczego one oba dostały osobne

mieszkania, mówili

ś

my, ale

ż

e si

ę

prawd

ę

powiedziało, to mogliby

ś

my

stanowczo utrzymywa

ć

tylko wtedy, gdyby nam to bóg potwierdził. Ale

ż

e

ś

my powiedzieli to, co prawdopodobne, to twierdzenie wypada nam

zaryzykowa

ć

i teraz, i kiedy to jeszcze lepiej drugi raz rozpatrzymy.

Wi

ę

c te

ż

i tak powiedzmy. A to, co nast

ę

puje, przejd

ź

my te

ż

w tym

sposobie. To było to, jak powstała reszta ciała. Jej byłoby
najbardziej do twarzy, gdyby była zbudowana w ten sens.

ś

e w nas b

ę

dzie rozpusta na punkcie napojów i pokarmów, xxxiii o

tym wiedzieli ci, którzy budowali nasz ród, i

ż

e przez łakomstwo

b

ę

dziemy spo

ż

ywali o wiele wi

ę

cej ni

ż

w miar

ę

i ni

ż

potrzeba.

ś

eby

wi

ę

c skutkiem chorób szybka

ś

mier

ć

nie przychodziła i niedoko

ń

czony

rodzaj ludzki natychmiast nie wygin

ą

ł, bogowie przewiduj

ą

c to

przydali nam brzuch jako zbiornik do przechowywania nadmiaru napoju i
jadła i okr

ę

cili kiszki naokoło, aby pokarm, szybko przechodz

ą

cy z

jednego ko

ń

ca na drugi, nie zmuszał zaraz ciała do tego,

ż

eby nowego

pokarmu potrzebował. Człowiek byłby łakomy i nienasycony, przez co
wszelka filozofia i słu

ż

ba Muzom byłaby rodzajowi ludzkiemu obca -

nie słuchaliby ludzie tego, co najbardziej boskie w nas.
A z ko

ść

mi i z mi

ęś

niami i z tym podobnym materiałem wszystkim tak

si

ę

rzecz miała. Dla nich wszystkich pocz

ą

tkiem jest powstanie

szpiku. Bo wi

ę

zy

ż

yciowe, którymi dusza jest z ciałem zwi

ą

zana, w nim

si

ę

pl

ą

cz

ą

i zakorzeniaj

ą

rodzaj

ś

miertelny. Sam za

ś

szpik powstał z

czego innego. Bo spo

ś

ród trójk

ą

tów, tych pierwszych, które były

prosie i mogły były da

ć

najlepiej i najdokładniej ogie

ń

i wod

ę

, i

powietrze, i ziemi

ę

, te bóg obdzielił, wybieraj

ą

c ka

ż

dy z jego

rodzaju i współmierne pomieszał z sob

ą

, my

ś

l

ą

c o zbiorowisku nasienia

dla wszelkiego rodzaju

ś

miertelnego, c i szpik z nich wykonał. A

potem posiał w nim ró

ż

ne rodzaje dusz i zaraz przy pierwszym podziale

na tyle i takich rodzajów sam szpik podzielił, ile ró

ż

nych postaci i

rodzajów miało z niego by

ć

. I t

ę

jego cz

ęść

, która miała, jak gleba,

mie

ć

w sobie boskie nasienie, wymodelował ze wszystkich stron na

okr

ą

gło i t

ę

cz

ęść

szpiku nazwał mózgiem. Po wyko

ń

czeniu ka

ż

dej

istoty

ż

ywej naczynie okrywaj

ą

ce mózg miało by

ć

głow

ą

.

A t

ę

, która miała zawiera

ć

pozostał

ą

i

ś

mierteln

ą

cz

ęść

duszy,

podzielił na kawałki okr

ą

głe i podłu

ż

ne zarazem i wszystko nazwał

rdzeniem. O nie, jakby o kotwic

ę

, uczepił wi

ę

zy całej duszy,

obiegaj

ą

ce ju

ż

całe ciało, dookoła, l zbudował dla całego rdzenia

okrycie kostne naokoło.
A ko

ść

zbudował w ten sposób. Ziemi

ę

przesiał na czysto i gładko,

pomieszał i utarł j

ą

z rdzeniem, a potem wsadził to do ognia i znowu

do wody. Przenosz

ą

c go w len sposób wiele razy do jednego i do

drugiego, uczynił ten materiał nierozpuszczalnym w wodzie ani w
ogniu. U

ż

ył go do ochrony mózgu i wytoczył naokoło mózgu kul

ę

kostn

ą

,

zostawiaj

ą

c w niej w

ą

ski otwór. I naokoło rdzenia szyjowego oraz

piersiowego wymodelował z tego materiału kr

ę

gi i ustawił je

szeregiem, jakby zawiasy, pocz

ą

wszy od głowy przez cał

ą

długo

ść

jamy

tułowia. W ten sposób, dbaj

ą

c o ochron

ę

całego nasienia, zamkn

ą

ł je w

background image

takiej rurze z materiału twardego jak kamie

ń

. Wprawił w ni

ą

stawy,

u

ż

ywszy do nich materiału innego na przegrody, ze wzgl

ę

du na ruchy i

zgi

ę

cia. Co do materiału kostnego, to bóg uwa

ż

ał,

ż

e on b

ę

dzie

zanadto kruchy i za mało gi

ę

tki, a kiedy si

ę

b

ę

dzie przepalał i znowu

ozi

ę

biał, to zacznie gni

ć

i pr

ę

dko zepsuje nasienie zawarte w

ś

rodku,

wi

ę

c dlatego tak urz

ą

dził

ś

ci

ę

gna i mi

ęś

nie,

ż

e

ś

ci

ę

gnami wszystkie

członki powi

ą

zał - one si

ę

napinaj

ą

i zwalniaj

ą

, przez co si

ę

ciało

mo

ż

e około stawów zgina

ć

i prostowa

ć

". I przydał mi

ęś

nie jako ochron

ę

przed upałami i obron

ę

przed mrozami, a tak

ż

e w razie upadków,

ż

eby

słu

ż

yły jako pod

ś

ciółka filcowa, która ciałom innym ust

ę

puje mi

ę

kko i

łagodnie, a ma w

ś

rodku ciepł

ą

wilgotno

ść

, która latem jako pot

wychodzi i zwil

ż

a ciało z zewn

ą

trz i chłodu całemu ciału dostarcza

swoistego, a w zimie tym swoim ogniem w sam raz przeciwdziała
mrozowi, który z zewn

ą

trz przychodzi i ciało naokoło opada. To wzi

ą

ł

pod uwag

ę

ten, który nas jak figurki z wosku lepił, wi

ę

c z wod

ą

i z

ogniem ziemi

ę

pomieszał i zharmonizował, a z kwa

ś

nego i słonego

ciasto zrobił i z nimi pomieszał, i w ten sposób utworzył mi

ę

so

soczyste

i

mi

ę

kkie.

A

materiał

ś

ci

ę

gien

zrobił

z

ko

ś

ci

i

niezakwaszonego mi

ę

sa. Jedna mieszanina z dwóch składników, która ma

własno

ś

ci po

ś

rednie. U

ż

ył do niej farby

ż

ółtej. Dlatego

ś

ci

ę

gna

dostały natur

ę

bardziej zbit

ą

i mocniejsz

ą

ni

ż

mi

ęś

nie, a mi

ę

ksz

ą

i

bardziej wilgotn

ą

ni

ż

ko

ś

ci.

Ś

ci

ę

gnami obwi

ą

zał bóg ko

ś

ci i rdze

ń

, powi

ą

zał ko

ś

ci z sob

ą

wi

ę

zadłami, a potem to wszystko obło

ż

ył mi

ęś

niami od wierzchu. Które

ko

ś

ci najwi

ę

cej miały duszy w sobie, na te najmniej mi

ę

sa poło

ż

ył, a

które najmniej, na te nakładł mi

ęś

ni najwi

ę

cej i co najgrubszych. Na

poł

ą

czeniach ko

ś

ci, o ile rozum nie dyktował,

ż

e koniecznie ich tam

potrzeba, krótkie mi

ęś

nie umie

ś

cił, aby nie przeszkadzały zgi

ę

ciom i

nie utrudniały ciałom przenoszenia si

ę

z miejsca na miejsce - one by

si

ę

wtedy rusza

ć

nie mogły. A gdyby tam znowu było mi

ęś

ni du

ż

o i

grubych, wielkie ich zwały powodowałyby sztywno

ść

, a przez to i

niewra

ż

liwo

ść

ciał,

zaczem

musiałoby

i

ść

ukrócenie

pami

ę

ci

i

ot

ę

pienie duszy. Dlatego pełno mi

ęś

ni na udach i goleniach, i około

bioder, i na ko

ś

ciach ramienia i przedramienia, i jakie lam inne mamy

cz

ęś

ci wolne od stawów, i które ko

ś

ci nie maj

ą

rozumu w

ś

rodku, bo

jest mało duszy w szpiku, te wszystkie s

ą

okryte mi

ęś

niami, a ko

ś

ci z

rozumem w mniejszym stopniu. Chyba

ż

e gdzie

ś

jaki

ś

mi

ę

sie

ń

sam dla

siebie tak zbudował ze wzgl

ę

du na spostrze

ż

enia - jak na przykład

j

ę

zyk. Ale po wi

ę

kszej cz

ęś

ci jest tak, jak mówimy. Dlatego

ż

e z

konieczno

ś

ci powstaj

ą

cy i wzrastaj

ą

cy twór przyrody

ż

adn

ą

miar

ą

tego

w sobie nie pogodzi: grubych ko

ś

ci i du

ż

o mi

ę

sa, a równocze

ś

nie z

tym: bystrej spostrzegawczo

ś

ci. W najwy

ż

szym stopniu znalazłoby si

ę

to w budowie głowy, gdyby te dwie rzeczy chciały i

ść

w parze i rodzaj

ludzki miałby głow

ę

mi

ę

sist

ą

i

ś

ci

ę

gnist

ą

i mocn

ą

i

ż

ycie dwa razy i

wiele razy dłu

ż

sze i zdrowsze i bardziej beztroskie ni

ż

dzi

ś

.

Tymczasem wykonawcy, zaj

ę

ci przy naszym powstaniu, zastanawiali si

ę

,

czy lepiej,

ż

eby zrobi

ć

ród

ż

yj

ą

cy dłu

ż

ej a gorszy, czy te

ż

ż

yj

ą

cy

krócej, i doszli wspólnie do przekonania,

ż

e ze wszech miar ka

ż

dy

powinien wybra

ć

raczej

ż

ycie krótkie a lepsze, ni

ż

dłu

ż

sze a gorsze.

Dlatego ochronili głow

ę

cienk

ą

ko

ś

ci

ą

, a mi

ęś

niami i

ś

ci

ę

gnami

nie; tym bardziej

ż

e ona zgi

ęć

nie ma. Tote

ż

zgodnie z tym wszystkim,

na ciało m

ęż

czyzny nasadzona została głowa bardziej spostrzegawcza i

m

ą

drzejsza, ale za to słabsza. I

ś

ci

ę

gna z tego powodu i w len sposób

bóg na wierzchu głowy umie

ś

cił naokoło i koło D szyi je okleił

podobnie i wierzchołki szcz

ę

ki nimi przywi

ą

zał pod spodem twarzy. A

inne po wszystkich członkach rozsiał, spajaj

ą

c staw ze stawem.

A ustom naszym jako urz

ą

dzenie dali ci, co nas urz

ą

dzali, z

ę

by, j

ę

zyk

i wargi ze wzgl

ę

du na sprawy niezb

ę

dne i sprawy najlepsze. Tak dzi

ś

s

ą

usta wyposa

ż

one. Wej

ś

cie do ust obmy

ś

lili ze wzgl

ę

du na sprawy

niezb

ę

dne, a wyj

ś

cie ze wzgl

ę

du na rzeczy najlepsze. Bo niezb

ę

dne

jest to wszystko, co wchodzi do

ś

rodka i daje po

ż

ywienie ciału, a

background image

strumie

ń

słów, który wypływa na zewn

ą

trz a słucha rozumu, jest

najpi

ę

kniejszy i najlepszy ze wszystkich strumieni.

A głowy nie mo

ż

na było zostawi

ć

tak,

ż

eby

ś

wieciła goł

ą

ko

ś

ci

ą

-

ze wzgl

ę

du na nieumiarkowane zmiany podczas pór roku w obu

kierunkach, ani te

ż

lekko patrze

ć

na to,

ż

eby była cała osłoni

ę

ta i

t

ę

pa, i niewra

ż

liwa pod zwałami mi

ęś

ni. Otó

ż

z materiału mi

ę

sa

wysuszonego została oddzielona wi

ę

ksza resztka, jako łupina, która

si

ę

teraz nazywa skór

ą

. Ona si

ę

dzi

ę

ki wilgoci, panuj

ą

cej naokoło

mózgu, zeszła brzegami i obrastaj

ą

c naokoło, przyodziała cał

ą

głow

ę

.

A wilgo

ć

, podchodz

ą

ca pod szwy, zwil

ż

yła i zakleiła skór

ę

na wierzchu

głowy,

ś

ci

ą

gaj

ą

c j

ą

lam niby na w

ę

zełek. A ró

ż

norodna posta

ć

szwów

powstała pod wpływem pot

ę

gi obrotów i po

ż

ywienia; zrobiło si

ę

ich

wi

ę

cej, gdy te wi

ę

cej ze sob

ą

walczyły, a mniej, je

ż

eli mniej.

I t

ę

cał

ą

skór

ę

naokoło podziurkowało bóstwo ogniem. Poprzez te

dziurki zacz

ę

ła si

ę

wilgo

ć

wydobywa

ć

na zewn

ą

trz, i jej cz

ęś

ci mokre

i ciepłe, o ile były czyste, ulatywały, a mieszanina o tym samym
składzie co skóra, podnoszona ruchem i wyrzucana na zewn

ą

trz,

wyci

ą

gała si

ę

w długie nitki - tak cienkie, jak w

ą

skie były otwory.

Poniewa

ż

jednak była powolna, wi

ę

c odpychało j

ą

otaczaj

ą

ce powietrze

z powrotem do

ś

rodka pod skór

ę

, i ona si

ę

tam zakorzeniała. W ten

sposób wytworzył si

ę

w skórze ród włosów, spokrewniony ze skór

ą

, bo

te

ż

jak rzemie

ń

, ale twardszy i g

ę

stszy skutkiem ci

ś

nienia, które

wywierało zimno na ka

ż

dy włos oddalaj

ą

cy si

ę

od skóry i ochładzaj

ą

cy

si

ę

pod ci

ś

nieniem.

W ten sposób twórca zrobił nasz

ą

głow

ę

włochat

ą

, posługuj

ą

c si

ę

przyczynami wymienionymi. Szło mu o to,

ż

eby włosy, zamiast mi

ę

sa,

stanowiły okrycie i ubezpieczenie okolicy mózgu – lekkie i mog

ą

ce

latem i zim

ą

dawa

ć

cie

ń

i okrycie, a nie przeszkadza

ć

w

ż

adnym

stopniu wra

ż

liwo

ś

ci.

A naokoło palców ze splotu

ś

ci

ę

gna, skóry i ko

ś

ci, z tych trzech

składników zrobił si

ę

jeden materiał wysuszony, taka twarda skóra,

wykonana z pomoc

ą

tych współczynników, a najwi

ę

ksz

ą

przyczyn

ą

była

my

ś

l o przyszło

ś

ci i wzgl

ą

d na to, co miało by

ć

.

ś

e z m

ęż

czyzn miały

si

ę

urodzi

ć

kobiety i inne zwierz

ę

ta, to wiedzieli ci, którzy nas

zbudowali, i wiedzieli,

ż

e wiele stworze

ń

do wielu celów u

ż

ycia

paznokci b

ę

dzie potrzebowało. Dlatego zaraz przy powstawaniu ludzi

zało

ż

yli tworzenie paznokci. Zatem w tym celu i z tych powodów

zrobili tak,

ż

e na ko

ń

cach r

ą

k i nóg wyrosła skóra, włosy i

paznokcie. Kiedy ju

ż

wszystkie cz

ęś

ci i członki

ż

ywej istoty

ś

miertelnej były zrosłe razem i wypadało jej z konieczno

ś

ci mie

ć

ż

ycie w ogniu i w powietrzu, i ona dlatego i pod wpływem tych

ż

ywiołów topniała i miała ich coraz mniej w sobie, bogowie

zapobiegaj

ą

temu. Natur

ę

, pokrewn

ą

naturze ludzkiej, zmieszali z

innymi ideami i spostrze

ż

eniami tak,

ż

e powstała inna istota

ż

ywa i

tej daj

ą

ż

ycie. Te dzisiaj kultywowane drzewa i ro

ś

liny i nasiona,

które rolnicy wychowali, s

ą

u nas zadomowione - przedtem istniały

tylko rodzaje dzikie - one s

ą

starsze od ro

ś

lin uprawnych. Wi

ę

c

wszystko, co tylko ma

ż

ycie w sobie, najsłuszniej powinno by si

ę

nazywa

ć

istot

ą

ż

yw

ą

. To, o czym teraz mówimy, ma w sobie trzeci

ą

posta

ć

duszy, któr

ą

nale

ż

y umiejscowi

ć

mi

ę

dzy przepon

ą

a p

ę

pkiem. Ona

nie ma rozumu, nie my

ś

li i nie ma

ż

adnego swego zdania, ma tylko

spostrze

ż

enia przyjemne i przykre i po

żą

dania. Ona jest od pocz

ą

tku

do ko

ń

ca bierna, kr

ę

ci si

ę

tylko sama w sobie i około siebie, ruch

pochodz

ą

cy z zewn

ą

trz odpycha, własnego ruchu u

ż

ywa, ale pochodzenie

jej nie dało tego,

ż

eby mogła dojrze

ć

co

ś

z własnej natury i jako

ś

to

obrachowa

ć

. Wi

ę

c

ż

yje i nie jest niczym innym ni

ż

istot

ą

ż

yw

ą

, ale

trwa na miejscu i zakorzeniona tkwi, bo ruchu samodzielnego jest
pozbawiona.
Te wi

ę

c wszystkie rodzaje stworzyli pot

ęż

niejsi od nas dla nas

słabszych jako po

ż

ywienie, zaczem i w samym naszym ciele powycinali

kanały, jak si

ę

rowy prowadzi w ogrodzie, aby je niejako strumie

ń

do

background image

niego napływaj

ą

cy zraszał. Naprzód wi

ę

c przewody kryte pod zrostem

skóry z mi

ę

sem - takie dwie

ż

yły grzbietowe poprowadzili w dół -

przewód podwójny, jak i ciało ma dwie strony bli

ź

niaczo podobne:

praw

ą

i lew

ą

. Uło

ż

yli je obok kr

ę

gosłupa, bior

ą

c w

ś

rodek rdze

ń

rozrodczy, aby ten jak najbardziej bujał i

ż

eby stamt

ą

d i na inne

cz

ęś

ci dobroczynny strumie

ń

z góry spływał i zwil

ż

ał je równomiernie.

Potem rozszczepili

ż

yły około głowy i jedne pomi

ę

dzy drugie w

przeciwne strony przepletli - jedne z prawej strony ciała na lew

ą

, a

drugie skierowali z lewej strony na praw

ą

,

ż

eby zarazem powi

ą

za

ć

głow

ę

z ciałem - nie tylko za pomoc

ą

skóry. Głowa przecie

ż

nie była

na ciemieniu naokoło okryta

ś

ci

ę

gnami. A tak

ż

e i na to,

ż

eby si

ę

stany

pobudzenia,

zwi

ą

zane

ze

spostrze

ż

eniami,

z

obu

stron

rozchodziły po całym ciele.
St

ą

d za

ś

urz

ą

dzili rozprowadzanie cieczy w jaki

ś

taki sposób,

który łatwiej potrafimy dojrze

ć

, je

ż

eli si

ę

naprzód porozumiemy na

tym punkcie,

ż

e ka

ż

dy materiał, zbudowany z cz

ą

stek mniejszych, nie

przepuszcza cz

ą

stek wi

ę

kszych, a zbudowany z wi

ę

kszych nie potrafi

utrzyma

ć

i nic przepu

ś

ci

ć

mniejszych. A ogie

ń

ma cz

ą

stki najmniejsze

ze wszystkich. Dlatego przechodzi przez wod

ę

, ziemi

ę

i powietrze i

przez

materiały

z

nich

zło

ż

one

i

nic

nie

jest

dla

niego

nieprzepuszczalne. To samo trzeba sobie pomy

ś

le

ć

o naszym brzuchu,

ż

e

kiedy do niego wpadaj

ą

pokarmy i napoje, to on ich nie przepuszcza na

zewn

ą

trz, ale powietrza i ognia, poniewa

ż

maj

ą

cz

ą

stki mniejsze ni

ż

te, z których on sam si

ę

składa, utrzyma

ć

w sobie nie mo

ż

e. Otó

ż

tych

ż

ywiołów u

ż

ył bóg celem rozprowadzenia cieczy z brzucha do

ż

ył.

Uprz

ą

dł sie

ć

z powietrza i z ognia tak

ą

jak wi

ę

cierze, która ma u

wej

ś

cia dwa wpusty. Jeden z nich zrobił znowu rozdwojony. Od tych

wpustów rozpi

ą

ł jakby liny naokoło przez cał

ą

sie

ć

a

ż

do jej ko

ń

ców.

Wewn

ę

trzn

ą

stron

ę

sieci zrobił cał

ą

z ognia, a wpusty i cz

ęść

główn

ą

z powietrza. Wzi

ą

ł t

ę

sie

ć

i obło

ż

ył ni

ą

wymodelowan

ą

istot

ę

ż

yw

ą

w

ten sposób. Jeden z dwóch wpustów wło

ż

ył w usta, a

ż

e był on

podwójny, wi

ę

c jeden przewód przeprowadził do płuc wzdłu

ż

arteryj, a

drugi do brzucha obok arteryj. Drugi wpust rozszczepił na dwoje i oba
zako

ń

czenia umocował w przewodach nosowych, zbiegaj

ą

ce si

ę

razem. Tak

ż

e kiedy drugi przewód prowadz

ą

cy do ust nie działa, to przez ten

napełniaj

ą

si

ę

wszystkie strumienie i tamtego te

ż

. A drug

ą

cz

ęść

wi

ę

cierza rozpi

ą

ł we wn

ę

trzu naszego ciała naokoło i tak zrobił,

ż

e

to wszystko wtedy raz mi

ę

kko spływa do wpustów, które s

ą

z powietrza,

a raz si

ę

wpusty wzdymaj

ą

, a sie

ć

, poniewa

ż

ciało jest rzadkie,

zanurzona w nim zw

ęż

a si

ę

ku

ś

rodkowi przez ciało, to znowu rozszerza

si

ę

na zewn

ą

trz, a uwi

ę

zione w jej

ś

rodku promienie ognia id

ą

w jedn

ą

i w drug

ą

stron

ę

za pr

ą

dem powietrza, i to si

ę

dzieje nieustannie,

jak długo

ż

yje istota

ś

miertelna. To zjawisko ten, który nazwy

nadawał, oznaczył, powiemy, nazw

ą

wdechu i wydechu. Cała ta robota i

ten stan przypadł naszemu ciału w udziale, aby zraszane i ochładzane
mogło si

ę

od

ż

ywia

ć

i

ż

y

ć

. Bo kiedy oddech wchodzi do

ś

rodka i

wychodzi na zewn

ą

trz, a za nim biegnie ogie

ń

, wewn

ę

trznie z nim

zwi

ą

zany, unosi si

ę

w brzuchu na górze w t

ę

i w tamt

ą

stron

ę

i jak

tylko wejdzie, to pokarmy i napoje chwyta, topi je i na drobne cz

ęś

ci

rozbiera i przez przewody, którymi sam wychodzi, przeprowadza je i
wylewa do

ż

ył, jakby ze

ź

ródła do kanałów, a strumienie

ż

rozprowadza po ciele, jak po w

ą

wozie górskim. Zobaczymy jeszcze raz

stan oddychania, pod wpływem jakich przyczyn on si

ę

taki zrobił, jaki

jest obecnie. Otó

ż

tak. Poniewa

ż

nie istnieje

ż

adna pró

ż

nia, w któr

ą

by mogło wst

ą

pi

ć

co

ś

, co si

ę

porusza, a powietrze wychodzi z nas na

zewn

ą

trz, wi

ę

c to ka

ż

demu ju

ż

jasne,

ż

e nie w pustk

ę

, tylko

ż

e

odpycha powietrze s

ą

siaduj

ą

ce. A odpychane odp

ę

dza zawsze to, które

mu bliskie, i według tej konieczno

ś

ci wszystko si

ę

kr

ę

ci i wtłacza

si

ę

do tego miejsca, z którego powietrze wyszło, wpada tam, wypełnia

przewody powietrzne i biegnie za oddechem i wraz z nim. I to si

ę

dzieje wszystko równocze

ś

nie, jakby si

ę

koło obracało. Dlatego

ż

e nie

background image

ma

ż

adnej pró

ż

ni. Dlatego obj

ę

to

ść

piersi i płuc po wydechu wypełnia

si

ę

znowu powietrzem otaczaj

ą

cym, które przez porowate mi

ę

so do

ś

rodka wnika i obiega naokoło pod ci

ś

nieniem. A kiedy powietrze znowu

w odwrotnym kierunku przez ciało wychodzi, wpycha powietrze wdychane
z powrotem do otworu ust i do nozdrzy. A przyczyn

ę

pocz

ą

tku tego

wszystkiego trzeba przyj

ąć

t

ę

. Ka

ż

da

ż

ywa istota ma w swym wn

ę

trzu we

krwi i w

ż

yłach ciepło, jakby w niej było jakie

ś

ź

ródło ognia. I to,

co

ś

my przyrównali do siatki wi

ę

cierza i

ż

e jest przeci

ą

gni

ę

te przez

ś

rodek a całe uplecione z ognia, a reszta, co na zewn

ą

trz, z

powietrza. A trzeba si

ę

zgodzi

ć

,

ż

e ciepło z natury rzeczy idzie na

zewn

ą

trz, na swoje miejsce, do

ż

ywiołu sobie pokrewnego. A

ż

e

istniej

ą

dwie drogi na zewn

ą

trz: jedna przez powierzchni

ę

ciała, a

druga przez usta i nos, wi

ę

c powietrze, chc

ą

c wyj

ść

pierwsz

ą

drog

ą

,

wywołuje obrót koło drugiego wyj

ś

cia. Tutaj obracane powietrze,

wpadaj

ą

c do ognia, ogrzewa si

ę

, a wychodz

ą

ce ochładza si

ę

. Kiedy si

ę

tak ciepłota zmienia i powietrze koło drugiego wyj

ś

cia robi si

ę

cieplejsze, zwraca to ogrzane z powrotem bardziej w tamt

ą

stron

ę

,

lec

ą

c do swojego

ż

ywiołu i wprawia w obrót to, które jest po drugiej

stronie. I to powietrze, które wci

ąż

tego samego doznaje i wci

ąż

to

samo oddaje, wytwarza koło wahaj

ą

ce si

ę

w ten sposób w t

ę

i tamt

ą

stron

ę

pod wpływem jednego i drugiego, i tak powoduje powstawanie

wdechu i wydechu.
T

ą

drog

ą

nale

ż

y dochodzi

ć

przyczyn i tego, co si

ę

dzieje przy

xxxvii stawianiu baniek lekarskich, i przyczyn łykania, i praw ciał
rzucanych w gór

ę

i biegn

ą

cych po ziemi, i które d

ź

wi

ę

ki wydaj

ą

si

ę

szybkie i powolne, wysokie i niskie; one lec

ą

raz niezgodnie, bo nie

s

ą

podobne do ruchu w nas, który pod ich wpływem powstaje, a innym

razem brzmi

ą

harmonijnie dzi

ę

ki podobie

ń

stwu. Bo d

ź

wi

ę

ki wolniejsze

doganiaj

ą

ko

ń

cz

ą

ce si

ę

ruchy wcze

ś

niej zacz

ę

te i szybsze, kiedy one

si

ę

ju

ż

do nich upodabniaj

ą

, one pó

ź

niej doł

ą

czaj

ą

si

ę

do nich i

pobudzaj

ą

je - doganiaj

ą

c nie narzucaj

ą

innego ruchu i nie powoduj

ą

zamieszania, tylko daj

ą

pocz

ą

tek nowemu ruchowi wolniejszemu a

podobnemu do tego szybszego, który ustaje, i w ten sposób wywołuj

ą

jedno wra

ż

enie, zmieszane z wysokiego i niskiego. St

ą

d przyjemno

ść

dla głupich, a rado

ść

dla m

ą

drych, bo to jest na

ś

ladowanie harmonii

boskiej w ruchach

ś

miertelnych.

A wszelkie spływanie wód, a jeszcze i spadanie piorunów, a te c
przedziwne zjawiska przyci

ą

gania bursztynów i magnesów - w tym

wszystkim nie ma nigdzie

ż

adnego przyci

ą

gania, ale poniewa

ż

ż

adna

pró

ż

nia nic istnieje, wi

ę

c te rzeczy si

ę

w kółko jedne na drugie

cisn

ą

, rozkładaj

ą

si

ę

i wi

ążą

znowu i zamieniaj

ą

ze sob

ą

swoje

siedliska i ka

ż

de idzie do swego. Kto porz

ą

dnie szuka, temu si

ę

uka

żą

rzeczy cudownie powi

ą

zane tymi stanami, które si

ę

przeplataj

ą

D i

przenikaj

ą

nawzajem.

Tak te

ż

i wci

ą

ganie oddechu, od którego si

ę

ten tok my

ś

li zacz

ą

ł,

xxxviii w ten sposób i z tych powodów zachodzi, jak si

ę

to poprzednio

powiedziało. Bo ogie

ń

rozcina pokarmy i unosi si

ę

w gór

ę

we wn

ę

trzu

ciała i razem z oddechem wychodzi, a kiedy unosz

ą

c si

ę

w gór

ę

wpada z

brzucha do

ż

ył, wypełnia je, czerpi

ą

c stamt

ą

d cz

ą

stki poci

ę

te, i

dlatego to u wszystkich istot

ż

ywych po całym ciele płyn

ą

strumienie

pokarmu.

Ś

wie

ż

o poci

ę

te cz

ą

stki pochodz

ą

od istot pokrewnych - jedne

z owoców, drugie z ziół, które nam bóg wła

ś

nie do tego celu z ziemi

wyprowadził, aby nam słu

ż

yły za po

ż

ywienie. One maj

ą

kolory

ż

norodne skutkiem zmieszania. Ale najwi

ę

cej prze

ś

wituje w nich

barwa czerwona. T

ę

cech

ę

naturaln

ą

wytwarza ogie

ń

, który tnie i

odbija si

ę

w wilgotno

ś

ci. Dlatego barwa soku płyn

ą

cego w ciele ma

wygl

ą

d taki, jaki

ś

my przeszli. Nazywamy go krwi

ą

. To jest ciecz

od

ż

ywcza dla mi

ę

sa i dla całego ciała, sk

ą

d si

ę

ka

ż

da cz

ą

stka

nawadnia i wypełnia siedlisko tego, co ulega wypró

ż

nieniu. A sposób

wypełniania

si

ę

i

opró

ż

niania

odbywa

si

ę

tak,

jak

si

ę

we

wszech

ś

wiecie odbywa ruch wszystkich rzeczy, dzi

ę

ki któremu wszystko,

background image

co pokrewne, biegnie do siebie wci

ąż

, dzieli i odsyła ka

ż

dy nasz

składnik do postaci jemu pokrewnej, a zawarto

ść

krwi, rozdrobniona w

naszym wn

ę

trzu i obj

ę

ta jakby wszech

ś

wiatem - bo taka jest budowa

ka

ż

dej istoty - musi na

ś

ladowa

ć

ruch wszech

ś

wiata. Wi

ę

c do

ż

ywiołu

sobie pokrewnego leci ka

ż

da z cz

ą

stek rozdrobnionych wewn

ą

trz i

wypełnia z powrotem miejsce w danej chwili opró

ż

nione. I je

ś

li

odchodzi wi

ę

cej, ni

ż

nadpływa, wszystko zaczyna marnie

ć

, a je

ś

li

mniej, to ro

ś

nie. Wi

ę

c w młodej budowie ka

ż

dej

ż

ywej istoty, poniewa

ż

ona ma jeszcze nowe trójk

ą

ty jakby z surowych, pierwotnych

ż

ywiołów,

wi

ę

c one mocno przystaj

ą

jedne do drugich i cała masa ciała jest

delikatnej konsystencji, bo dopiero co si

ę

urodziła z rdzenia a

wykarmiła si

ę

na mleku. Dlatego ona te trójk

ą

ty, które ma w sobie, a

które przyszły z zewn

ą

trz, bo z nich si

ę

składaj

ą

pokarmy i napoje, i

to s

ą

trójk

ą

ty starsze od jej własnych i słabsze, wi

ę

c ona je

pokonywa i rozcina swymi trójk

ą

tami nowymi i robi zwierz

ę

wielkim,

karmi

ą

c je wieloma istotami podobnymi. Ale kiedy korze

ń

trójk

ą

tów

zmi

ę

knie, dlatego

ż

e w ci

ą

gu wielu lat stoczył wiele walk z wieloma

innymi, wtedy ju

ż

nie mo

ż

e rozcina

ć

na podobie

ń

stwo własne cz

ą

stek

pokarmu, które wchodz

ą

do

ś

rodka, natomiast cz

ą

stki przychodz

ą

ce z

zewn

ą

trz z łatwo

ś

ci

ą

rozkładaj

ą

cz

ą

stki własne. W ten sposób cała

istota

ż

ywa podupada i ginie, i ten stan nazywa si

ę

staro

ś

ci

ą

.

W ko

ń

cu, kiedy wi

ę

zy, uczepione o trójk

ą

ty rdzenia, ju

ż

puszcza

ć

zaczynaj

ą

, rozlu

ź

nione skutkiem pracy, zlu

ź

niaj

ą

znowu wi

ę

zy duszy, a

ona "wyzwolona" zgodnie ze sw

ą

natur

ą

z rozkosz

ą

wylatuje. Bo

wszystko, co jest przeciw naturze, jest bolesne, a wszystko, co si

ę

dzieje zgodnie z natur

ą

, przyjemne. I tak samo

ś

mier

ć

od chorób i ran

jest bolesna i gwałtowna, a

ś

mier

ć

, która zgodnie z natur

ą

na ko

ń

cu

przychodzi, ze staro

ś

ci, jest najmniej bolesna ze wszystkich rodzajów

ś

mierci i raczej przebiega przyjemnie ni

ż

przykro.

A sk

ą

d si

ę

choroby bior

ą

, to chyba jasne i ka

ż

demu. Poniewa

ż

bowiem s

ą

cztery

ż

ywioły, z których ciało si

ę

składa, a mianowicie

ziemia, ogie

ń

, woda i powietrze, wi

ę

c ich nadmiar i niedostatek

nienaturalny i przemieszczanie si

ę

ich z wła

ś

ciwego na nie swoje

miejsce, a tak samo, je

ś

li ogie

ń

i inne

ż

ywioły, bo jest ich wi

ę

cej

ni

ż

jeden, przyjmuj

ą

cz

ą

stki nie odpowiadaj

ą

ce ka

ż

demu z nich, i

wszelkie tym podobne rzeczy wywołuj

ą

zaburzenia i choroby. Bo kiedy

si

ę

przeciw naturze wszystko robi i miejsce zmienia, wtedy si

ę

ogrzewa to, cokolwiek przedtem chłodło, a to, co suche, robi si

ę

na

potem mokre i lekkie, i ci

ęż

kie, i wszelkim mo

ż

liwym przemianom

ulega. Jedynie tylko wtedy, tak twierdzimy, gdy jedno i to samo do
tego samego według tego samego i w ten sam sposób i proporcjonalnie
przybywa i ubywa, mo

ż

e to samo zosta

ć

sob

ą

i trwa

ć

w zdrowiu. A

cokolwiek w jakim

ś

wzgl

ę

dzie temu uchybi, odchodz

ą

c na zewn

ą

trz, lub

przychodz

ą

c, to najprzeró

ż

niejsze przemiany i choroby i niezmierzone

zniszczenie wywoła.
Poniewa

ż

istniej

ą

i drugorz

ę

dne zwi

ą

zki naturalne, wi

ę

c kto chce

rozwa

ż

a

ć

, temu si

ę

nasuwa drugie rozwa

ż

anie: chorób. Wobec tego,

ż

e z

tych zwi

ą

zków składa si

ę

rdze

ń

, ko

ść

, mi

ę

so i

ś

ci

ę

gno, a jeszcze i

krew, chocia

ż

w innym sposobie, ale z tego samego, wi

ę

c inne choroby

powstaj

ą

po wi

ę

kszej cz

ęś

ci tak jak te przedtem, ale najwi

ę

ksze

choroby przychodz

ą

i s

ą

ci

ęż

kie w nast

ę

puj

ą

cych okoliczno

ś

ciach.

Kiedy powstawanie tych rzeczy przebiega w odwrotnym kierunku, wtedy
one si

ę

psuj

ą

. Bo w sposób naturalny mi

ęś

nie i

ś

ci

ę

gna robi

ą

si

ę

z

krwi, a

ś

ci

ę

gno z włókien przez zrost, a mi

ęś

nie z materiału

skrzepłego, który si

ę

oddziela z włókien. A znowu od

ś

ci

ę

gien i

mi

ęś

ni odchodz

ą

cy materiał t

ę

gi i tłusty równocze

ś

nie przykleja

mi

ęś

nie do ko

ś

ci, a zarazem od

ż

ywia ko

ść

naokoło szpiku i powoduje

jej wzrost. A ciecz przecedzona przez g

ę

sto

ść

ko

ś

ci, najczystsza,

zło

ż

ona z trójk

ą

tów najgładszych i najbardziej

ś

wiec

ą

cych, spływa z

ko

ś

ci kroplami i odwil

żą

szpik. Je

ż

eli si

ę

w ten sposób odbywa

wszystko, to z reguły panuje zdrowie - choroba za

ś

, kiedy na odwrót.

background image

Bo kiedy topi

ą

ce si

ę

mi

ę

so wyrzuca do

ż

ył, co si

ę

stopiło, wtedy

krew, zawarta w

ż

yłach wraz z powietrzem w wielkiej obfito

ś

ci i

ż

norodno

ś

ci barw i goryczy i kwasów i soli, zawiera jeszcze ró

ż

ne

rodzaje

ż

ółci i limf i ró

ż

nych flegm. Wszystko to si

ę

wtedy rozpada i

psuje, i naprzód psuje sam

ą

krew, a ciału ju

ż

ż

adnego po

ż

ywienia nie

dostarcza, płynie tylko

ż

yłami na wszystkie strony, nie ma ju

ż

zgoła

porz

ą

dku obrotów naturalnych, jedno drugiemu szkodzi, bo

ż

adne nic

nie ma z drugiego, atakuje wszystko, co w ciele zdrowe i co siedzi na
swoim miejscu, niszczy to i topi. Najstarsze cz

ęś

ci mi

ę

sa, je

ż

eli si

ę

stopi

ą

, s

ą

niestrawne i czerniej

ą

od dawnego zapalenia, a

ż

e s

ą

całkiem prze

ż

arte, wi

ę

c s

ą

gorzkie i szkodz

ą

całemu ciału, które

jeszcze nie jest zepsute. Czasem, zamiast goryczy, kwas ma w sobie
ten czarny kolor, kiedy si

ę

gorycz bardziej rozcie

ń

czy. Czasem znowu

gorycz przesi

ą

kła krwi

ą

ma kolor wi

ę

cej czerwony, a jak si

ę

do niej

domiesza czer

ń

, to zielonawy. A jeszcze bywa,

ż

e si

ę

ż

ółty kolor

pomiesza z gorycz

ą

, kiedy si

ę

stopi młode mi

ę

so pod wpływem ognia

około płomienia. Wspóln

ą

nazw

ą

ż

ółci obj

ę

li to wszystko albo jacy

ś

lekarze, albo kto

ś

, kto umiał patrze

ć

na wiele rzeczy i to

niepodobnych do siebie, a dojrze

ć

tkwi

ą

cy w nich jeden rodzaj,

nadaj

ą

cy si

ę

na nazw

ę

dla nich wszystkich. Z innych rodzajów

ż

ółci, o

których si

ę

mówi, ka

ż

da dostała osobn

ą

nazw

ę

według koloru. A limfa,

ta z krwi, to jest płyn łagodny, ale ta z czarnej i z kwa

ś

nej

ż

ółci

jest ostra, kiedy si

ę

pod wpływem ciepła pomiesza ze słono

ś

ci

ą

. Taka

nazywa si

ę

kwa

ś

n

ą

flegm

ą

. A ta znowu wraz z powietrzem wytopiona z

młodego i delikatnego mi

ę

sa, jak to si

ę

nasyci powietrzem, a wilgo

ć

to obejmie naokoło, robi

ą

si

ę

banieczki - z osobna niewidoczne, bo

zbyt małe, ale wszystkie razem daj

ą

mas

ę

widoczn

ą

, biał

ą

. Barw

ę

biał

ą

maj

ą

dlatego,

ż

e tworzy si

ę

piana. Zatem ten cały stop delikatnego

mi

ę

sa razem z powietrzem nazywamy biał

ą

flegm

ą

. Z flegmy

ś

wie

ż

o

wytworzonej jest płyn potu i łez, i co tam innego takiego ciało co
dzie

ń

leje, kiedy si

ę

oczyszcza.

Wszystko to staje si

ę

narz

ę

dziem chorób, kiedy si

ę

krew nie napełnia

z pokarmów i z napojów, jak natura wymaga, ale jej przybywa z powodów
wprosi przeciwnych, wbrew prawom natury. Kiedy choroby ka

ż

dy rodzaj

mi

ę

sa rozpuszczaj

ą

, ale zostaj

ą

nienaruszone ich pierwiastki, to

jeszcze pół biedy. Bo z łatwo

ś

ci

ą

mo

ż

e wtedy przyj

ść

polepszenie. Ale

kiedy zachoruje to, co przymocowuje mi

ęś

nie do ko

ś

ci, i krew,

oddzielaj

ą

ca si

ę

z włókien i

ś

ci

ę

gien, ko

ś

ciom nie przynosi

po

ż

ywienia ani mi

ęś

ni do ko

ś

ci nie przykleja, ale z

ś

wiec

ą

cej i

gładkiej, i mocnej robi si

ę

szorstka, słona i suchawa od złego

od

ż

ywiania, w tym stanie cała krew rozciera si

ę

znowu pod mi

ęś

nie i

ś

ci

ę

gna i odstaje od ko

ś

ci, a mi

ęś

nie trac

ą

korzenie i

ś

ci

ę

gna

zostawiaj

ą

obna

ż

one l pełne słono

ś

ci. Doł

ą

czaj

ą

si

ę

znowu do obiegu

krwi i powi

ę

kszaj

ą

schorzenia, poprzednio omówione. To s

ą

ci

ęż

kie

choroby ciała, ale jeszcze ci

ęż

sze bywaj

ą

od nich, kiedy ko

ść

skutkiem g

ę

sio

ś

ci mi

ę

sa dosiatecznego oddechu czerpa

ć

nie mo

ż

e,

rozgrzewa si

ę

pod wpływem zgnilizny i zepsuta po

ż

ywienia nie

przyjmuje, tylko na odwrót sama si

ę

do niego c dostaje, roztarta. Ono

idzie do mi

ęś

ni, a mi

ę

so wpada do krwi i powoduje to,

ż

e wszystkie

choroby staj

ą

si

ę

ostrzejsze od tych przedtem. A najgorsza ze

wszystkich choroba przychodzi wtedy, kiedy rdze

ń

przez jaki

ś

niedobór

albo jaki

ś

nadmiar zachoruje. Wtedy przychodz

ą

choroby najwi

ę

ksze i

najbardziej

ś

miertelne. Wtedy całe przyrodzenie ciała z konieczno

ś

ci

płynie w kierunku odwrotnym.
Powstawanie trzeciego rodzaju chorób trzeba sobie tłumaczy

ć

trojako. Jedne powstaj

ą

z powietrza, drugie z flegmy, a trzecie z

ż

ółci. Bo kiedy płuca, które dostarczaj

ą

ciału powietrza, nie maj

ą

czystych przewodów, bo je pozatykały

ś

cieki i tutaj powietrze nie

dochodzi, a tam przychodzi go wi

ę

cej, ni

ż

potrzeba, wtedy cz

ęś

ci,

które nie dostaj

ą

ochłody, zaczynaj

ą

gni

ć

, a gdzie indziej powietrze

gwałtem si

ę

przez

ż

yły przeciska i razem je skr

ę

ca, ciało topi i przy

background image

samym jego

ś

rodku si

ę

zatrzymuje i u przepony. Na tym ile powietrze

wywołuje cz

ę

sto nieprzeliczone choroby, bolesne i poł

ą

czone z

obfitymi potami.
A nieraz z mi

ę

sa rozło

ż

onego w ciele robi si

ę

powietrze i, nie

mog

ą

c wyj

ść

na zewn

ą

trz, sprawia takie same m

ę

ki jak te, które

przychodz

ą

z zewn

ą

trz. Najwi

ę

ksze za

ś

, kiedy si

ę

umie

ś

ci około

ś

ci

ę

gien i tych

ż

yłek tam, spowoduje obrzmienie wi

ę

zadeł i

ś

ci

ę

gien

przyległych, i w ten sposób zaczyna ci

ą

gn

ąć

w stron

ę

przeciwn

ą

ni

ż

one. Od tego wła

ś

nie stanu zaburzenia napi

ęć

harmonijnych nazwano te

choroby t

ęż

cami i napi

ę

ciami wstecznymi. Lekarstwo na nie te

ż

jest

przykre. Bo gor

ą

czki najlepiej lecz

ą

takie rzeczy.

A biała flegma, dlatego

ż

e w niej zostaje złe

powietrze zamkni

ę

te w banieczkach, je

ż

eli ono sobie nie znajdzie

wyj

ś

cia na zewn

ą

trz ciała, jest łagodniejsza, ale zawsze robi ciało

pstrym, wywołuj

ą

c na nim białe liszaje i tym pokrewne schorzenia.

Biała flegma, je

ż

eli si

ę

pomiesza z czarn

ą

ż

ółci

ą

, a rozprzestrzeni

si

ę

na obroty w głowie, które s

ą

najbardziej boskie, i zacznie je

przewraca

ć

, to je

ś

li to zrobi we

ś

nie, jest łagodniejsza. Ale jak si

ę

rzuci na człowieka czuwaj

ą

cego, trudniejsza z ni

ą

rada. Ta choroba

jest natury

ś

wi

ę

tej, wi

ę

c najsłuszniej si

ę

nazywa

ś

wi

ę

t

ą

.

Regma

za

ś

kwa

ś

na

i

słona

jest

ź

ródłem

wszystkich

chorób

kataralnych. A poniewa

ż

s

ą

ż

ne miejsca, w które ona spływa, wi

ę

c te

choroby dostały ró

ż

ne nazwy. A wszystkie tak zwane zapalenia w ci

ę

te

powstaj

ą

skutkiem tego,

ż

e si

ę

pali i płonie, a to wszystko przez

ż

ół

ć

. Ona, je

ż

eli sobie zrobi wytchnienie na zewn

ą

trz, to kipi i

wyrzuca ró

ż

ne wrzody, a zamkni

ę

ta w

ś

rodku wywołuje liczne schorzenia

zapalne. Najwi

ę

ksze, kiedy si

ę

z czyst

ą

krwi

ą

pomiesza i włóknom

popsuje ich porz

ą

dek. One s

ą

rozproszone we krwi, aby w niej była

zachowana proporcja cienko

ś

ci i grubo

ś

ci,

ż

eby krew pod wpływem

ciepła jako płynna z rzadkiego ciała nie wypływała, ani znowu, zbyt
g

ę

sta,

ż

eby si

ę

nie robiła nieruchawa i nie obracała si

ę

z trudno

ś

ci

ą

w

ż

yłach. Otó

ż

włókna pilnuj

ą

wła

ś

ciwego stosunku tych rzeczy - ju

ż

laka si

ę

wytworzyła ich natura. Je

ż

eliby kto

ś

te włókna nawet w

umarłej krwi i na chłodzie zebrał razem, to rozpływa si

ę

cała reszta

krwi, a jak je zostawi

ć

, to pod wpływem zimna otaczaj

ą

cego pr

ę

dko

krzepn

ą

. Wi

ę

c kiedy włókna, zawarte we krwi, maj

ą

tak

ą

zdolno

ść

,

ż

ół

ć

", która z natury jest star

ą

krwi

ą

i z powrotem z mi

ęś

ni wtapia

si

ę

do krwi, je

ż

eli jest ciepła i wilgotna i po trochu zrazu wpada,

krzepnie jednak pod wpływem włókien, a kiedy krzepnie i ostudza si

ę

gwałtem, wyrabia mróz i dreszcze. A kiedy jej napływa wi

ę

cej, wtedy

ona swoim gor

ą

cem przemaga włókna, kipi i rozrzuca je nieporz

ą

dnie, i

je

ż

eli potrafi swoj

ą

przewag

ę

przeprowadzi

ć

a

ż

do ko

ń

ca, dociera a

ż

do rdzenia, przepala i rozrywa wi

ę

zy duszy, które tam s

ą

- niby cumy

okr

ę

tu, i wyzwala dusz

ę

. A je

ż

eli jej jest mniej i ciało si

ę

opiera

topieniu, wtedy ona, pokonana, albo si

ę

po całym ciele rozchodzi,

albo przez

ż

yły zeschni

ę

ta do jamy dolnej, albo do górnej, niby bieg

z miasta, w którym rokosz powstał, wylatuje z ciała i robi biegunki i
dyzenterie i wszystkie tego rodzaju schorzenia.
Ciało, które zachorowało najbardziej z nadmiaru ognia, wyrabia
ustawiczne zapalenia i gor

ą

czki, które z powietrza, to gor

ą

czki

jednodniowe. Trzydniowe to z wody, dlatego

ż

e woda jest bardziej

oci

ęż

ała od powietrza i ognia. A z ziemi, poniewa

ż

ona ma czwart

ą

z

rz

ę

du, najwi

ę

ksz

ą

z nich wszystkich oci

ęż

ało

ść

, wi

ę

c oczyszcza si

ę

w

cztery razy dłu

ż

szych okresach czasu i robi gor

ą

czki czterodniowe;

pozby

ć

si

ę

ich trudno.

Otó

ż

choroby ciała tak powstaj

ą

. A choroby psychiczne na tle stanu

ciała w ten sposób.

ś

e chorob

ą

duszy jest brak rozumu to trzeba

przyzna

ć

. A s

ą

dwa rodzaje nierozumu: obł

ą

kanie i głupota. Wi

ę

c ka

ż

de

cierpienie, na które kto

ś

zapada, czy to na jeden z tych stanów, czy

na drugi, trzeba nazywa

ć

chorob

ą

. A przesadne rozkosze i zgryzoty

trzeba uwa

ż

a

ć

za najwi

ę

ksze choroby dla duszy. Bo człowiek oddany

background image

rozkoszom albo znajduj

ą

cy si

ę

w stanie wprost przeciwnym pod wpływem

zgryzoty

ś

pieszy si

ę

,

ż

eby jedno uchwyci

ć

nie w por

ę

, a drugiego

unikn

ąć

, i ani dojrze

ć

niczego, ani usłysze

ć

nale

ż

ycie nie potrafi,

w

ś

cieka si

ę

tylko i zgoła wtedy nie umie kierowa

ć

si

ę

rozumem. Kto ma

nasienia du

ż

o i ono mu si

ę

w rdzeniu przelewa i tak

ą

ma natur

ę

jak

drzewo, które nad miar

ę

du

ż

o owoców wydaje, ten wiele za ka

ż

dym razem

m

ą

k znosi i wiele rozkoszy zdobywa, kiedy po

żą

da, i w zwi

ą

zku z tym

płodzi, ale wi

ę

ksz

ą

cz

ęść

ż

ycia w obł

ą

kaniu sp

ę

dza przez najwi

ę

ksze

rozkosze i zgryzoty i dusz

ę

ma chor

ą

i głupi

ą

dzi

ę

ki swojemu ciału.

Taki nie uchodzi za chorego, ale za charakter zły dobrowolnie.
A tymczasem rozpusta seksualna po wielkiej cz

ęś

ci jest chorob

ą

duszy, wywołana stanem jednego składnika, który dlatego

ż

e ko

ś

ci s

ą

rzadkie, rozpływa si

ę

po ciele i nasyca je wilgotno

ś

ci

ą

. I prawie

wszystko, co si

ę

nazywa rozwi

ą

zło

ś

ci

ą

i co si

ę

ludziom zarzuca w

sposób obel

ż

ywy, jakoby byli

ź

li umy

ś

lnie, to si

ę

im niesłusznie

zarzuca. Bo nikt nie jest zły umy

ś

lnie. Tylko skutkiem jakiej

ś

wadliwej konstytucji ciała i przez niewła

ś

ciwe wychowanie człowiek

zły staje si

ę

złym. Tego nikt nie lubi, a ka

ż

demu mo

ż

e si

ę

to

przydarzy

ć

niechc

ą

cy. I na odwrót, je

ż

eli chodzi o zgryzoty, to tak

samo za po

ś

rednictwem ciała dusza si

ę

wielkiego zła nabawia. Bo

gdziekolwiek soki z kwa

ś

nych i słonych flegm i soki gorzkie i

ż

ółciowe po ciele bł

ą

dz

ą

, a nie znajd

ą

sobie odetchnienia na

zewn

ą

trz, tylko zamkni

ę

te w

ś

rodku mieszaj

ą

swój oddech do obrotów

duszy, & wywołuj

ą

ż

norodne schorzenia psychiczne, wi

ę

cej i mniej, i

wi

ę

ksze, i mniejsze. Dostaj

ą

si

ę

do trzech siedlisk duszy i zale

ż

nie

od tego, do którego si

ę

dostan

ą

, wywołuj

ą

ż

ne rodzaje zgry

ź

liwo

ś

ci

i przygn

ę

bienia i ró

ż

ne postacie zuchwało

ś

ci i strachu, a tak

ż

e złej

pami

ę

ci i głupoty.

Oprócz tego, kiedy na takie złe konstytucje zaczn

ą

działa

ć

złe

ustroje pa

ń

stwowe i mowy, które si

ę

w pa

ń

stwie publicznie i prywatnie

słyszy, a oprócz tego i nauczanie od dzieci

ę

cych lat si

ę

doł

ą

czy,

które si

ę

zgoła nie przyczynia do uleczenia tych rzeczy - to

ż

na tej

drodze psujemy si

ę

wszyscy, którzy jeste

ś

my

ź

li bez

ż

adnej złej woli

z naszej strony, a tylko z dwóch przyczyn. O co zawsze wi

ę

cej nale

ż

y

obwinia

ć

rodziców ni

ż

dzieci i wychowawców bardziej ni

ż

wychowanków.

A stara

ć

si

ę

, o ile kto mo

ż

e, i za pomoc

ą

wychowania, i za pomoc

ą

studiów i nauk zła unikn

ąć

, a jego przeciwie

ń

stwo osi

ą

gn

ąć

.

Ale to ju

ż

jest inny rodzaj rozwa

ż

a

ń

. Natomiast odwrotn

ą

stron

ę

tego tematu, zagadnienie, jak dba

ć

o ciało i o nastawienia duchowe i

jakie przyczyny składaj

ą

si

ę

na ich zachowanie w cało

ś

ci, to poda

ć

wypada i przystoi. Słuszniej przecie

ż

mówi

ć

o tym, co dobre, ni

ż

o

tym, co złe. Wszystko, co dobre, jest pi

ę

kne, a to, co pi

ę

kne, nie

obejdzie si

ę

bez miary. Istota

ż

ywa te

ż

, je

ż

eli ma by

ć

taka, trzeba

j

ą

przyj

ąć

jako proporcjonaln

ą

. Je

ś

li chodzi o proporcje, to dobrze

spostrzegamy

i

zestawiamy

je

ś

ci

ś

le,

a

najwi

ę

kszych

i

najdonio

ś

lejszych nie przemy

ś

lamy, chocia

ż

je posiadamy. Je

ż

eli

chodzi o stany zdrowia i choroby, o zalety i wady, to

ż

adna proporcja

i dysproporcja nie ma wi

ę

kszej wagi ni

ż

ta, która zachodzi pomi

ę

dzy

sam

ą

dusz

ą

i ciałem samym. My wcale na to nie patrzymy i nie

zastanawiamy si

ę

nad tym,

ż

e gdy dusza mocna i ze wszech miar wielka

je

ź

dzi w postaci słabszej i mniejszej i kiedy znowu wprost przeciwnie

dobior

ą

si

ę

ciało i dusza, wtedy niepi

ę

kna jest cała istota

ż

ywa. Bo

jest nieproporcjonalna ze wzgl

ę

du na proporcje najdonio

ś

lejsze. A

przeciwnie zestrojona stanowi dla tego, co umie patrze

ć

, widowisko

najpi

ę

kniejsze i najbardziej kochane. A jak ciało ma nogi za długie

albo cierpi na jak

ąś

inn

ą

dysproporcj

ę

, bo czego

ś

tam ma za du

ż

o,

wtedy i brzydkie jest przy robocie: m

ę

czy si

ę

bardzo i naci

ą

ga i

przez niezgrabno

ść

upadki powoduje i staje si

ę

powodem niezliczonych

nieszcz

ęść

dla siebie samego. To samo trzeba sobie pomy

ś

le

ć

i o tej

cało

ś

ci zło

ż

onej, któr

ą

nazywamy istot

ą

ż

yw

ą

,

ż

e gdy w niej

silniejsza od ciała gniewem si

ę

wielkim unosi, wtedy nim całym

background image

wstrz

ą

sa i chorobami je od wewn

ą

trz napełnia, a kiedy si

ę

do jakich

ś

nauk albo bada

ń

gorliwie we

ź

mie, nadwer

ęż

a ciało, a kiedy si

ę

nauczaniem albo za

ż

artymi dyskusjami publicznymi i prywatnymi zajmie

i wda si

ę

w spory i w sprzeczki, wtedy ciało ogniem przepala i

wyniszcza i nacieczenia

ś

ci

ą

ga, a lak zwanych lekarzy przewa

ż

nie w

ą

d wprowadza, bo oni przez ni

ą

składaj

ą

win

ę

na czynniki niewinne.

A kiedy si

ę

znowu ciało urodzi ogromne i mocniejsze ni

ż

dusza i

poł

ą

czy si

ę

z małym i słabym rozumem - wtedy, poniewa

ż

w ludziach s

ą

z natury dwa rodzaje po

żą

da

ń

: ludzie maj

ą

ciało, wi

ę

c po

żą

daj

ą

jadła,

a

ż

e maj

ą

pierwiastek najbardziej boski ze wszystkiego, co w nas,

wi

ę

c po

żą

daj

ą

rozumu - zatem poruszenia strony mocniejszej przewa

ż

aj

ą

i powi

ę

kszaj

ą

to, co jest ich. A co nale

ż

y do duszy, to robi

ą

głuchym

i głupim, i bez pami

ę

ci, i wywołuj

ą

w człowieku chorob

ę

najwi

ę

ksz

ą

:

głupot

ę

. Jedyny ratunek dla jednego i dla drugiego:

ż

adnych ruchów

duszy bez ruchów ciała ani ruchów ciała bez duszy - aby si

ę

jedno

przeciw drugiemu ostało i

ż

eby nabrały sił równych i zdrowia. Wi

ę

c

ktokolwiek si

ę

zajmuje matematyk

ą

albo si

ę

oddaje jakiej

ś

innej

ci

ęż

kiej pracy umysłowej, ten niech i ruchu ciała pilnuje, niech

uprawia gimnastyk

ę

. A znowu, kto gorliwie ciało kształci, niech o

pracy umysłowej pami

ę

ta i niech si

ę

zajmuje przy tym muzyk

ą

i

wszelkim umiłowaniem m

ą

dro

ś

ci, je

ż

eli si

ę

ma słusznie nazywa

ć

i

pi

ę

knym, i dobrym.

Tak samo te

ż

nale

ż

y dba

ć

o obie cz

ęś

ci, na

ś

laduj

ą

c posta

ć

wszech

ś

wiata. Bo ciało pod wpływem lego, co w nie wchodzi, pali si

ę

w

ś

rodku i ochładza, a znowu pod wpływem czynników zewn

ę

trznych wysusza

si

ę

i zwil

ż

a i doznaje stanów, które za tym id

ą

pod wpływem tych obu

ruchów. Wi

ę

c gdy kto

ś

trwa w spokoju, a potem ciało odda ruchom,

wtedy ono ulegnie i zginie. Ale je

ż

eli kto

ś

na

ś

laduje t

ę

, któr

ąś

my

nazwali karmicielk

ą

i piastunk

ą

wszechrzeczy, i swego ciała nigdy nie

zostawia w spokoju, ale je do ruchów zmusza i zawsze mu jakie

ś

wstrz

ąś

nienia zadaje ogólne i chroni je zgodnie z natur

ą

od zmian

wewn

ę

trznych i zewn

ę

trznych i wstrz

ą

saj

ą

c je w sposób umiarkowany

wprowadzi we wła

ś

ciwy stosunek wzajemny stany, które po ciele chodz

ą

,

i cz

ęś

ci jego wedle pokrewie

ń

stw, jak si

ę

to przedtem mówiło o

wszech

ś

wiecie, ten nie poło

ż

y wrogich pierwiastków obok siebie, aby

wszczynały wojny w ciele i choroby, a przyjazne składniki poło

ż

one

obok siebie wytworz

ą

zdrowie.

A spo

ś

ród ruchów ruch samodzielnie wywołany w sobie samym m jest

najlepszy. Bo jest najbardziej pokrewny ruchowi umysłowemu i ruchowi
wszech

ś

wiata. A ruch pod wpływem cudzym jest gorszy. A najgorszy,

je

ż

eli ciało le

ż

y spokojnie, a co

ś

innego porusza je cz

ęś

ciami.

Dlatego spo

ś

ród oczyszcze

ń

i restytucyj ciała najlepsza odbywa si

ę

z

pomoc

ą

ć

wicze

ń

gimnastycznych. Na drugim miejscu z pomoc

ą

hu

ś

tania -

czy to na okr

ę

tach, czy jakkolwiek inaczej - wozi si

ę

człowieka bez

trudu. A trzecia posta

ć

ruchu, nieraz bardzo po

ż

yteczna, kiedy si

ę

musi, ale poza tym

ż

adn

ą

miar

ą

nie do przyj

ę

cia dla człowieka, który

ma rozum, to jest medyczne przeczyszczenie za pomoc

ą

lekarstw. Bo

schorze

ń

, które nie s

ą

bardzo niebezpieczne, nie trzeba dra

ż

ni

ć

lekarstwami.
Cała struktura chorób w pewien sposób odpowiada naturze istot

ż

ywych. Przecie

ż

i kompleks chorób ma swoje czasy oznaczone w

ż

yciu,

czy to chodzi o cały gatunek, czy o istot

ę

ż

yw

ą

sam

ą

dla siebie.

Ka

ż

da ma przy urodzeniu wyznaczone

ż

ycie, poza tym, co jej si

ę

przydarzy z konieczno

ś

ci. Bo przecie

ż

trójk

ą

ty ka

ż

dej istoty c

ż

ywej

ju

ż

od samego pocz

ą

tku s

ą

takie,

ż

e potrafi

ą

wystarczy

ć

tylko na

pewien czas i poza ten kres nikt

ż

y

ć

nie potrafi. Wi

ę

c tak samo ma

si

ę

rzecz

z

tworzeniem

si

ę

chorób.

Je

ż

eli

im

kto

ś

wbrew

przeznaczonemu terminowi czasu przeszkadza lekarstwami, to lubi

ą

si

ę

z małych chorób robi

ć

wielkie i z nielicznych liczne. Dlatego

wszelkimi

takimi

rzeczami

trzeba

kierowa

ć

jak

dzie

ć

mi,

przez

odpowiednie sposoby

ż

ycia, je

ż

eli kto

ś

ma na to czas, a nie budzi

ć

background image

licha lekarstwami. Zatem o cało

ś

ci istoty

ż

ywej i o jej cz

ęś

ci

cielesnej, w jaki sposób j

ą

wychowywa

ć

i jak wychowywa

ć

siebie

samego, aby

ż

y

ć

w jak najwi

ę

kszej zgodzie z rozumem, niech te słowa

wystarcz

ą

. Oczywi

ś

cie,

ż

e to, co ma wychowywa

ć

, musi by

ć

jeszcze

przedtem według sił przygotowane tak,

ż

eby było jak najpi

ę

kniejsze i

najlepsze do tego wychowywania.

ś

eby si

ę

o tym wypowiedzie

ć

wyczerpuj

ą

co, trzeba by napisa

ć

osobne dzieło samo dla siebie. Ale

tak, mimochodem, id

ą

c za tym, co przedtem, mógłby kto

ś

nie od rzeczy

w ten sposób rozwa

ż

a

ć

i mówi

ć

dalej.

Jake

ś

my to nieraz mówili,

ż

e trzy rodzaje duszy w trzech miejscach

w nas mieszkaj

ą

i ka

ż

da z nich ma swoje poruszenia, tak samo i teraz

jak najkrócej powiedzie

ć

trzeba,

ż

e ta cz

ęść

duszy, która w

bezczynno

ś

ci i trwa, i swoich ruchów nie wykonywa, musi by

ć

z

konieczno

ś

ci

najsłabsza,

a

najt

ęż

sza

b

ę

dzie

ta,

która

si

ę

gimnastykuje. Dlatego trzeba pilnowa

ć

,

ż

eby ka

ż

da cz

ęść

miała ruchy

proporcjonalne do innych. A o najwy

ż

szej cz

ą

stce naszej duszy trzeba

sobie tak pomy

ś

le

ć

,

ż

e ka

ż

demu z nas dal j

ą

bóg jako ducha. To jest

to, co mieszka w nas, jak mówimy, na szczycie ciała i podnosi nas z
ziemi do pokrewie

ń

stwa z niebianami, bo nie wydała nas ziemia, jak

ro

ś

liny, tylko z nieba jeste

ś

my - mówi

ą

c najsłuszniej. Bo tam, sk

ą

d

pocz

ą

tek wzi

ę

ła nasza dusza, bóstwo nasz

ą

głow

ę

i korze

ń

zaszczepiło

i prost

ą

postaw

ę

nadaje całemu ciału. Wi

ę

c kto jest cały oddany

żą

dzom i sporom i wiele sił i trudu w to kładzie, w tym musz

ą

tkwi

ć

same tylko mniemania

ś

miertelne i w ogóle, o ile to tylko mo

ż

liwe,

ż

eby by

ć

ś

miertelnym, takiemu człowiekowi na niczym do tego celu nie

zbywa, bo on si

ę

starał,

ż

eby urosła jego cz

ą

stka

ś

miertelna. A ten,

który wiedz

ę

ukochał

ż

arliwie i powa

ż

nie si

ę

trudził szukaj

ą

c prawdy

i najwi

ę

cej to w sobie

ć

wiczył, ten my

ś

li ma nie

ś

miertelne i boskie.

Je

ż

eli prawdy dosi

ę

gnie - musi chyba tak by

ć

- o ile natura ludzka

mo

ż

e mie

ć

w sobie nie

ś

miertelno

ść

, jemu do tego celu na niczym nic

zbywa. A

ż

e zawsze słu

ż

ył temu, co boskie, i ma w sobie ducha

uporz

ą

dkowanego nale

ż

ycie, który z nim mieszka, wi

ę

c osobliwie musi

by

ć

szcz

ęś

liwy. A słu

ż

ba dla ka

ż

dego w ka

ż

dym razie jedna: ka

ż

da

cz

ęść

duszy

ż

eby miała wła

ś

ciwe sobie po

ż

ywienie i ruch. To im trzeba odda

ć

. A

pierwiastek boski w nas ma ruchy pokrewne my

ś

lom i obrotom

wszech

ś

wiata. Za tymi powinien i

ść

ka

ż

dy i nasze obiegi w głowie,

popsute w zwi

ą

zku z powstawaniem, prostowa

ć

przez zapoznawanie si

ę

z

harmoniami i obrotami wszech

ś

wiata, upodobni

ć

podmiot my

ś

l

ą

cy do

przedmiotu my

ś

li według jego dawnej natury, a upodobniwszy osi

ą

gn

ąć

cel

ż

ycia najlepszego, jakie bogowie ludziom zadali na teraz i na

potem.
I tak tedy nasze zadanie, dane nam na pocz

ą

tku,

ż

eby opowiedzie

ć

o

wszech

ś

wiecie a

ż

do powstania człowieka, zdaje si

ę

,

ż

e ju

ż

jest

prawie uko

ń

czone. Bo jak powstały inne

ż

ywe istoty, o tym wystarczy

wspomnie

ć

pokrótce; nie ma

ż

adnej potrzeby rozwodzi

ć

si

ę

nad tym

długo. W ten sposób mógłby kto

ś

uwa

ż

a

ć

,

ż

e zachowa lepsz

ą

proporcj

ę

w

odniesieniu do tych tematów. Wi

ę

c w tym sposobie niech ta rzecz

b

ę

dzie

powiedziana.

Ci

m

ęż

czy

ź

ni,

którzy

powstali,

ale

byli

tchórzliwi i niesprawiedliwie przeszli

ż

ycie, wedle wszelkiego

prawdopodobie

ń

stwa przerodzili si

ę

w kobiety n przy drugim przyj

ś

ciu

na

ś

wiat. I w tym czasie bogowie z tego powodu stworzyli miło

ść

,

która d

ąż

y do obcowania dwóch płci. Zbudowali istot

ę

ż

yw

ą

, która ma

dusz

ę

- jedn

ą

tak

ą

istot

ę

w nas, a drug

ą

w kobietach, a w ten sposób

zrobili jedn

ą

i drug

ą

. Przewód dla napojów tam, gdzie on przyjmuje i

wyrzuca pod ci

ś

nieniem powietrza napój, który przyszedł przez płuca

pod nerki do p

ę

cherza, poł

ą

czyli otworem z rdzeniem, który idzie z

głowy przez szyj

ę

i przez stos pacierzowy. My

ś

my go poprzednio

nazywali nasieniem. Rdze

ń

, poniewa

ż

ma dusz

ę

w sobie i nabiera

powietrza, budzi tam, gdzie powietrze wci

ą

gn

ą

ł,

żą

dz

ę

ż

yciodajnego

wytrysku i wywołuje w człowieku miło

ść

, która zmierza do płodzenia.

background image

Dlatego u m

ęż

czyzn organy wstydliwe s

ą

nieposłuszne i samowolne, jak

zwierz

ę

, które nie ulega rozumowi, a d

ź

gane o

ś

cieniem

żą

dzy wszystko

opanowa

ć

próbuje. U kobiet znowu s

ą

pochwy i macice c tak zwane z

tego samego powodu. To jest ukryte w ciele zwierz

ę

, które chce rodzi

ć

dzieci. Kiedy w okresie dojrzało

ś

ci długi czas owoców nie wydaje,

cierpi i gniewa si

ę

. Bł

ą

dzi po całym ciele, zatyka przewody

powietrzne, odetchn

ąć

nie daje, w kłopoty najgorsze wp

ę

dza i

wszelkiego rodzaju inne choroby powoduje, pok

ą

d jednej i drugiej płci

żą

dza i miło

ść

do tego nie skłoni,

ż

eby, jak drzewa, owoc wydały, a

potem go zerwały. One wtedy, jak do ziemi urodzajnej, do macicy
niewidzialne dla swej mało

ś

ci i niedokształcone istoty

ż

ywe zasiewaj

ą

i rozdzielaj

ą

je na nowo. Potem tak

ą

istot

ę

wy

ż

ywi

ą

we wn

ę

trzu,

ż

eby

tam urosła i była du

ż

a, a potem j

ą

na

ś

wiatło wyprowadz

ą

i oto j

ą

wyko

ń

czyli: powstała.

Kobiety wi

ę

c i cała płe

ć

ż

e

ń

ska w ten sposób powstała. A ród

ptaków przekształcił si

ę

, wydaj

ą

c pióra, zamiast włosów z m

ęż

czyzn

nie

złych,

ale

z

lekkich

i

zajmuj

ą

cych

si

ę

natur

ą

rzeczy

nadziemskich, którzy jednak uwa

ż

ali,

ż

e najmocniejsze dowody w tej

dziedzinie zdobywa si

ę

za pomoc

ą

spostrze

ż

e

ń

wzrokowych. Tacy byli

naiwni.
A zwierz

ę

ta czworono

ż

ne wyszły z tych, którzy si

ę

zgoła nie

zajmowali filozofi

ą

i nie mieli

ż

adnego spojrzenia na natur

ę

wszech

ś

wiata, bo nigdy si

ę

nie posługiwali obrotami w głowie, a

słuchali tych cz

ęś

ci duszy, które w okolicy piersi mieszkaj

ą

. Dzi

ę

ki

takiemu post

ę

powaniu przednie ko

ń

czyny i głowy, ci

ążą

ce ku ziemi

przez pokrewie

ń

stwo z ni

ą

, na ziemi oparli, a długie dostali głowy i

ż

norodne, zale

ż

nie od tego, jak pod wpływem gnu

ś

no

ś

ci pozgniatały

si

ę

obiegi ka

ż

dego. Ich ród czworono

ż

ny i wielono

ż

ny z tej si

ę

wyrodził przyczyny; bóg podstawił wi

ę

cej punktów podparcia tym,

którzy rozumu mieli mniej, aby wi

ę

cej po ziemi łazili. A najgłupsze

spo

ś

ród nich i w ogóle całe ciało rozci

ą

gaj

ą

ce na ziemi, poniewa

ż

im

ju

ż

na nic nóg nie było trzeba, stworzyli bez nóg, aby si

ę

czołgały.

Czwarty

rodzaj,

zwierz

ą

t

wodnych,

wyrodził

si

ę

z

najbardziej

bezrozumnych i najgłupszych, których ci, co przemodelowa

ń

dokonywali,

ju

ż

nie uwa

ż

ali za godnych czystego oddechu, bo dusze mieli nieczyste

od wszelakich nieprawo

ś

ci. Wi

ę

c zamiast oddychania cienkim i czystym

powietrzem zostawili im oddychanie m

ę

tn

ą

i gł

ę

bok

ą

wod

ą

. St

ą

d

pochodzi naród ryb i ostryg, i wszystkich zwierz

ą

t

ż

yj

ą

cych w wodzie.

Poniewa

ż

to były istoty najgłupsze, wi

ę

c za kar

ę

dostały mieszkania

najgorsze. W ten sposób tedy wszystkie wówczas i dzi

ś

przemieniaj

ą

si

ę

istoty

ż

ywe jedne w drugie. Przemieniaj

ą

si

ę

zale

ż

nie od tego,

czy rozum i głupot

ę

trac

ą

, czy zyskuj

ą

.

Tak tedy powiedzmy,

ż

e teraz ju

ż

si

ę

sko

ń

czyła nasza opowie

ść

o

wszech

ś

wiecie.

Ś

miertelne i nie

ś

miertelne istoty

ż

ywe ma w sobie i

napełniony jest nimi ten

ś

wiat, istota

ż

ywa, widzialna, widzialne

rzeczy obejmuj

ą

ca, obraz swojego twórcy, bóg dostrzegalny zmysłami,

najwi

ę

kszy i najlepszy i najpi

ę

kniejszy i najdoskonalszy - stał si

ę

ten jeden wszech

ś

wiat i jest jednorodzony.






K O N I E C


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Platon Timajos
Platon Timajos
8457594 Platon Timajos
Platon Timajos (4)
Platon Timajos
Platon Timajos
Platon Timajos
prezentacjaFilozofia4 Platon
PLATON UCZTA 2
platon dialektyka
Platon z Aten Ion
Platon Obrona sokratesa Koment

więcej podobnych podstron