PLATON
„T I M A J O S „
OSOBY DIALOGU:
SOKRATES
TIMAIOS
HERMOKRATES
KRITIAS
SOKRATES. Jeden, dwóch, trzech. A czwarty z towarzystwa, kochany
Timaiu, gdzie? Z tych, co to wczoraj byli na przyj
ę
ciu, a dzisiaj
przyj
ę
cie urz
ą
dzaj
ą
?
TIMAIOS. Niemoc jaka
ś
przypadkowa zdj
ę
ła go, Sokratesie. On by
dobrowolnie tego zebrania nie opu
ś
cił.
SOKRATES. Nieprawda
ż
- to ju
ż
twoja i tych dwóch rzecz obj
ąć
jego
rol
ę
i zast
ą
pi
ć
tak
ż
e i nieobecnego?
TIMAIOS. Tak jest. I wedle sił b
ę
dziemy si
ę
o to starali. Nie
byłoby sprawiedliwie,
ż
eby
ś
my wczoraj od ciebie takie przyzwoite
prezenty wzi
ę
li, a dzi
ś
ż
eby ci reszta z nas nic chciała te
ż
przynie
ść
go
ś
ci
ń
ca.
SOKRATES. A pami
ę
tacie, ile to i o czym poleciłem wam mówi
ć
?
TIMAIOS. Jedne rzeczy pami
ę
tamy, a czego by nie, to ty jeste
ś
z
nami, wi
ę
c przypomnisz. A lepiej, je
ż
eli ci to nie sprawia jakiej
ś
trudno
ś
ci, to stre
ść
nam to pokrótce od pocz
ą
tku, aby si
ę
nam to
lepiej utrwaliło.
SOKRATES. Tak si
ę
stanie. Z tego, co wam wczoraj powiedziałem o
pa
ń
stwie, główna rzecz była w tym, jakie pa
ń
stwo i z jakich ludzi
zło
ż
one wydawałoby si
ę
nam najlepsze.
TIMAIOS. I bardzo nam to było po my
ś
li wszystkim, Sokratesie, to,
co
ś
o nim mówi.
SOKRATES. A czy
ś
my przede wszystkim nie odró
ż
nili w nim klasy
rolników, i jakie tam s
ą
inne umiej
ę
tno
ś
ci, od klasy wojskowych?
TIMAIOS. Tak jest.
SOKRATES. I zgodnie z natur
ą
dali
ś
my ka
ż
demu jedno tylko,
odpowiednie dla niego zaj
ę
cie i jedn
ą
umiej
ę
tno
ść
dla ka
ż
dego i
powiedzieli
ś
my,
ż
e ci, którzy mieli walczy
ć
za wszystkich, powinni
by
ć
tylko stra
ż
nikami pa
ń
stwa i gdyby kto
ś
z zewn
ą
trz albo wewn
ą
trz
szedł szkodzi
ć
pa
ń
stwu, powinni łagodnie s
ą
dzi
ć
tych, którymi rz
ą
dz
ą
i którzy s
ą
ich przyjaciółmi z natury, a w bitwach powinni objawia
ć
srogo
ść
wobec ka
ż
dego wroga, jaki by si
ę
nadarzył.
TIMAIOS. Ze wszech miar przecie
ż
.
SOKRATES. Mówili
ś
my, zdaje mi si
ę
,
ż
e w charakterze stra
ż
ników
powinien tkwi
ć
równocze
ś
nie temperament zapalny, a zarazem osobliwa
skłonno
ść
do wiedzy, aby mogli słusznie objawia
ć
łagodno
ść
w stosunku
do jednych, a srogo
ść
w stosunku do drugich.
TIMAIOS. Tak.
SOKRATES. A có
ż
z wychowaniem? Czy nie mieli si
ę
chowa
ć
na
gimnastyce i muzyce i z pomoc
ą
wszystkich umiej
ę
tno
ś
ci, jakie 's
ą
dla
nich odpowiednie?
TIMAIOS. Tak jest.
SOKRATES. I mówiło si
ę
,
ż
e ci ludzie, tak wychowani, nie powinni
ani złota, ani srebra, ani
ż
adnego innego maj
ą
tku nigdy za swoj
ą
własno
ść
uwa
ż
a
ć
, ale jako pomocnicy powinni dostawa
ć
ż
ołd za stra
ż
od
tych, których cało
ś
ci strzeg
ą
,
ż
ołd mierny, jak dla ludzi kieruj
ą
cych
si
ę
rozwag
ą
. Wydatki powinni mie
ć
wspólne i
ż
y
ć
po winni wspólnie i
jada
ć
, dbaj
ą
c tylko o dzielno
ść
i maj
ą
c głow
ę
woln
ą
od wszelkich
innych zaj
ęć
.
TIMAIOS. Mówiło si
ę
i to w ten wła
ś
nie sposób.
SOKRATES. A o kobietach te
ż
wspominali
ś
my,
ż
e te zbli
ż
one
charakterem do m
ęż
czyzn wypadałoby do m
ęż
czyzn dostroi
ć
i wszystkim
im da
ć
zaj
ę
cia wszystkie z m
ęż
czyznami wspólne w zakresie wojskowo
ś
ci
i je
ż
eli chodzi o tryb
ż
ycia poza tym.
TIMAIOS. W ten sposób mówiło si
ę
i to.
SOKRATES. No, a jak
ż
e tam było z robieniem dzieci? Czy te
ż
to łalwo
zapami
ę
ta
ć
, bo to było niezwykłe, to, co si
ę
powiedziało;
ż
e
ś
my
upa
ń
stwowili wszystkie
ś
luby i dzieci i urz
ą
dzili
ś
my to tak,
ż
eby
nikt nigdy własnego dziecka nic 'rozpoznał i
ż
eby wszyscy wszystkich
uwa
ż
ali za rodze
ń
stwo, za braci i siostry, wszystkich, którzy przyjd
ą
na
ś
wiat w granicach odpowiedniego okresu, a tych, którzy przyszli w
okresie poprzednim i jeszcze dalszym,
ż
eby mieli za rodziców i
dziadków, a tych z okresów pó
ź
niejszych za swoje dzieci i za wnuków?
TIMAIOS. Tak. I to łatwo zapami
ę
ta
ć
, tak jak mówisz.
SOKRATES. A znowu,
ż
eby si
ę
, ile mo
ż
no
ś
ci, od razu rodzili z
charakterem jak najlepszym, to czy nie pami
ę
tamy, jake
ś
my to mówili,
ż
e rz
ą
dz
ą
cy powinni po cichu organizowa
ć
kojarzenie si
ę
mał
ż
e
ń
stw z
pomoc
ą
pewnego rodzaju losowania, aby typy gorsze osobno, a ci lepsi
ż
eby takie same kobiety dostawali i
ż
eby si
ę
mi
ę
dzy nimi jaka
ś
nienawi
ść
z tego powodu nie zasiała - niech my
ś
l
ą
,
ż
e to los winien
doborowi?
TIMAIOS. Pami
ę
tamy.
SOKRATES. I mówili
ś
my,
ż
e dzieci typów dobrych wypadnie
w wychowywa
ć
, a dzieci złych oddawa
ć
po cichu do innych cz
ęś
ci.
pa
ń
stwa. Jak b
ę
d
ą
podrastały, to patrze
ć
, i które by były tego godne,
te z powrotem bra
ć
na gór
ę
, a które si
ę
wydadz
ą
niegodne, niech
zostan
ą
na miejscu tych, które pójd
ą
wy
ż
ej?
TIMAIOS. Tak jest.
SOKRATES. Wi
ę
c czy
ś
my ju
ż
wszystko przeszli tak jak wczoraj,
ż
eby
sobie główne my
ś
li powtórzy
ć
, czy te
ż
nam brak czego
ś
z wczorajszej
rozmowy, kochany Timaiu, bo mo
ż
e
ś
my co
ś
opu
ś
cili?
TIMAIOS. Nic podobnego; wła
ś
nie to było mówione, Sokratesie.
SOKRATES. A mo
ż
e by
ś
cie tak posłuchali teraz o tym ustroju, n
który
ś
my opisali, jaki ja mam z nim kłopot. Bo jako
ś
tak mi jest,
jakby kto
ś
zobaczył gdzie
ś
zwierz
ę
ta pi
ę
kne albo sztuk
ą
malarsk
ą
wykonane, albo i
ż
ywe naprawd
ę
, ale pozostaj
ą
ce w spokoju. Wtedy by
zapragn
ą
ł zobaczy
ć
je w ruchu, niechby w walce pokazywały co
ś
z tych
zalet, jakie zdaj
ą
si
ę
zapowiada
ć
ich ciała. Tak i mnie jest w
stosunku do tego pa
ń
stwa, które
ś
my opisali. Ch
ę
tnie bym posłuchał,
gdyby kto
ś
opisał walki tego pa
ń
stwa, jak ono si
ę
przyzwoicie sprawia
w zapasach z innymi pa
ń
stwami, kiedy do wojny przyjdzie, jak ono si
ę
i w prowadzeniu wojny zachowa odpowiednio do swojej kultury i
wychowania, zarówno w działaniu czynnym, jak i w enuncjacjach
słownych, skierowanych do innych pa
ń
stw. Ja sobie, Kritiaszu i
Hermokratesie, dobrze zdaj
ę
spraw
ę
z tego,
ż
e nie potrafi
ę
ludzi tego
rodzaju i takiego pa
ń
stwa chwali
ć
tak, jak by nale
ż
ało. Je
ż
eli o mnie
chodzi, to nic dziwnego. Ale takie samo zdanie wyrobiłem sobie o
poetach dawnych i dzisiejszych. Nie,
ż
ebym miał klas
ę
poetów
lekcewa
ż
y
ć
, tylko to jasne ka
ż
demu,
ż
e ten rodzaj ludzi, który zawsze
co
ś
na
ś
laduje, potrafi najłatwiej i najlepiej na
ś
ladowa
ć
to, w czym
si
ę
wychował, a to, co poza zakresem wychowania i nawyku, to ka
ż
demu
trudno dobrze na
ś
ladowa
ć
czynem, a jeszcze trudniej słowem. Grupa
sofistów znowu, uwa
ż
am,
ż
e ma bardzo wiele do
ś
wiadczenia, je
ż
eli
chodzi o słowa na inny temat, i liczne, i pi
ę
kne, ale boj
ę
si
ę
,
ż
e to
jest naród w
ę
drowny, je
ź
dzi po ró
ż
nych miastach, a własnej siedziby
nigdy nie zagrzeje, wi
ę
c nie b
ę
dzie mógł poj
ąć
ani tych filozofów,
ani polityków, gdyby przyszło odtworzy
ć
to, co by oni mogli robi
ć
i
mówi
ć
w razie wojny i na polach bitew. Zostaje tedy klasa takich
ludzi jak wy; posiadaj
ą
jedno i drugie: i charakter, M i wychowanie
odpowiednie.
Przecie
ż
ten, Timaios, pochodzi z Lokroi, z miasta, które ma
najlepsze prawa w całej Italii - a je
ż
eli chodzi o maj
ą
tek i
pochodzenie, on nie ust
ę
puje nikomu z tamtejszych, osi
ą
gn
ą
ł najwy
ż
sze
urz
ę
dy i zaszczyty w tym pa
ń
stwie, a je
ż
eli idzie o filozofi
ę
, to
moim zdaniem wst
ą
pił na szczyty wszelkiej filozofii. O Kritiaszu to
chyba my tu wszyscy wiemy,
ż
e
ż
adna z tych rzeczy, o których mówimy,
nie jest mu obca. Co do charakteru za
ś
i wychowania Hermokratesa, to
wielu
ś
wiadczy,
ż
e one si
ę
nadaj
ą
do tego wszystkiego - wi
ę
c trzeba
im wierzy
ć
. Ja to i wczoraj brałem pod uwag
ę
, wi
ę
c kiedy
ś
cie prosili,
ż
ebym wam mówił o ustroju pa
ń
stwa, z najwi
ę
ksz
ą
ch
ę
ci
ą
zrobiłem wam
t
ę
przyjemno
ść
, wiedz
ą
c,
ż
e dalszych my
ś
li nikt w ogóle lepiej od was
rozwin
ąć
by nie potrafił, gdyby
ś
cie wy tylko chcieli to zrobi
ć
.
Je
ż
eli ka
ż
ecie pa
ń
stwu prowadzi
ć
wojn
ę
, jak si
ę
nale
ż
y, to wy jedni
tylko spo
ś
ród współczesnych potraficie mu odda
ć
to, co by mu
przystało. Ja mówiłem to, co
ś
cie mi polecili, i ze swojej strony te
ż
wyst
ą
piłem z propozycj
ą
, któr
ą
i w tej chwili powtarzam. I wy
ś
cie si
ę
zgodzili,
ż
e naprzód pogadacie sami z sob
ą
, a dzi
ś
odwzajemnicie mi
si
ę
c my
ś
lami i słowami; przyszedłem wi
ę
c po ten prezent, ustroiwszy
si
ę
, przygotowany na to i chciwie po to r
ę
ce wyci
ą
gam.
HERMOKRATES. Tak jest, Sokratesie; tak jak powiedział nasz Timaios,
ani ch
ę
ci nam nie zbraknie, ani te
ż
wymówki
ż
adnej dla nas nie ma,
ż
eby tego nie zrobi
ć
. Tak
ż
e i wczoraj, zaraz st
ą
d kiedy
ś
my przyszli
do pokoju go
ś
cinnego, do Kritiasa, gdzie mieszkamy, i jeszcze
przedtem po drodze to samo
ś
my rozwa
ż
ali. A on nam mówił opowie
ść
z
dawnego podania. Powiedz mu j
ą
, Kritiaszu, i teraz - niech oceni
razem z nami, czy odpowiada temu, co on zaleca, czy si
ę
nadaje, czy
nie.
KRITIAS. Trzeba tak zrobi
ć
, je
ż
eli tak i trzeci nasz towarzysz,
Timaios, uwa
ż
a.
TIMAIOS. Uwa
ż
ani.
KRITIAS. To posłuchaj, Sokratesie. Opowie
ść
bardzo dziwna, ale E ze
wszech miar prawdziwa. Opowiadał j
ą
kiedy
ś
Solon, najm
ą
drzejszy
spo
ś
ród siedmiu m
ę
drców. Był członkiem naszej rodziny, był ukochanym
Dropidesa, mojego pradziada, jak to i sam mówi na wielu miejscach
swoich poematów. On to mówił Kritiaszowi, mojemu dziadkowi, i ten,
ju
ż
staruszek, opowiadał to nam,
ż
e wielkie i podziwu godne były
dawne czyny tego pa
ń
stwa, ale czas zatarł ich
ś
lady i ludzie
powymierali. Jeden czyn był najwi
ę
kszy ze wszystkich. Teraz mo
ż
e by
wypadało przypomnie
ć
go i w ten sposób odwdzi
ę
czy
ć
si
ę
tobie, a
równocze
ś
nie słusznie i zgodnie z prawd
ą
odda
ć
chwał
ę
bogini przy
ś
wi
ę
cie, jakby
ś
my hymn
ś
piewali.
SOKRATES. Dobrze mówisz. Ale co to za czyn taki naszego pa
ń
stwa
podał Kritias za Solonem; nie jako podanie, ale jako fakt rzeczy
wisty?
KRITIAS. Ja powiem, com usłyszał. Opowie
ść
dawna z ust niemłodego
człowieka.
Bo
Kritias,
kiedy
to
mówił,
był
ju
ż
bliski
dziewi
ęć
dziesi
ą
tki, a ja miałem chyba najwy
ż
ej dziesi
ęć
lat.
Wła
ś
nie było
ś
wi
ę
to Apaturiów, trzeci dzie
ń
, w którym si
ę
chłopców
wpisuje do gminy. Chłopcy, jak co roku, tak i wtedy brali udział w
uroczysto
ś
ci. Ojcowie urz
ą
dzili nam konkurs wokalny. Wygłaszano wiele
poematów wielu ró
ż
nych poetów, a poniewa
ż
poezje Solona były w owym
czasie nowe, wi
ę
c wygłaszało je wielu spo
ś
ród nas, chłopców. Otó
ż
powiedział wtedy kto
ś
z naszej dzielnicy - czy mu si
ę
tak wtedy
wydawało, czy te
ż
chciał jak
ąś
przyjemno
ść
zrobi
ć
Kritiasowi - do
ść
,
ż
e powiada,
ż
e Solon był w ogóle najm
ą
drzejszym człowiekiem, a je
ż
eli
chodzi o poezj
ę
, to polot miał najwi
ę
kszy ze wszystkich.
Staruszek, doskonale to pami
ę
tam, bardzo si
ę
tym ucieszył, u
ś
miechn
ą
ł
i rozpromieniony powiada: "Gdyby on si
ę
, mój Amynandrze, nie był
zajmował poezj
ą
tylko ubocznie, ale oddał si
ę
jej cał
ą
dusz
ą
, tak jak
inni, byłby wyko
ń
czył opowie
ść
, któr
ą
tutaj przywiózł z Egiptu, i
gdyby go rozruchy i inne nieszcz
ęś
cia, które tu znalazł po
przyje
ź
dzie, nie były zmusiły do zarzucenia poezji, to, według mego
zdania, ani Hezjod, ani Homer, ani
ż
aden inny poeta nie byliby go
nigdy sław
ą
przewy
ż
szyli.
- A có
ż
to była za opowie
ść
, Kritiaszu? - zapytał tamten.
- O najwi
ę
kszym i najznamienitszym, mo
ż
na powiedzie
ć
najsluszniej, ze
wszystkich czynów, jakich nasze pa
ń
stwo dokonało, ale
ż
e to czasy
dawne i pogin
ę
li ci, którzy tego czynu dokonali, wi
ę
c wie
ść
o nim do
nas nie dotarła.
- Powiedz
ż
e od pocz
ą
tku - powiada tamten - co i jak mówił Solon i od
kogo to usłyszał jako prawd
ę
?
- Jest - powiada - w Egipcie, w delcie, któr
ą
opływa rozszczepiony u
góry
strumie
ń
Nilu,
powiat
zwany
Saityckim.
W
tym
powiecie
najwi
ę
kszym miastem jest Sais, sk
ą
d le
ż
pochodził i król Amasis. U
nich tam nad miastem króluje pewne bóstwo, które si
ę
po egipsku
nazywa Neith, a po grecku, jak oni mówi
ą
, Atena. Oni twierdz
ą
,
ż
e
bardzo lubi
ą
Ate
ń
czyków i
ż
e w jaki
ś
sposób s
ą
z nami tu
spokrewnieni. Solon mówił,
ż
e gdy tam przyjechał, bardzo go tam
zacz
ę
to szanowa
ć
. Do
ść
ż
e zacz
ą
ł si
ę
rozpytywa
ć
o dawne czasy tych
kapłanów, którzy najwi
ę
cej byli z tym obznajomieni, bo sam nic o tym
po prostu nie wiedział i nie znalazł
ż
adnego innego Hellena, który by
o tym wiedział cokolwiek. I tak raz, pragn
ą
c ich wyci
ą
gn
ąć
na słówko
o dawnych czasach, zacz
ą
ł mówi
ć
o najdawniejszych dziejach naszych, o
Foroneusie, którego pierwsze podania dotycz
ą
, i o Niobie, a znowu o
potopie opowiadał bajki, jak to przetrwali Pyrra i Deukalion , i
wywodził pokolenia od nich pochodz
ą
ce, i starał si
ę
przypomnie
ć
sobie, ile to lat trwały te rzeczy, o których mówił, i starał si
ę
obliczy
ć
lata. Na to jeden bardzo stary kapłan powiedział: - Oj,
Solonie, Solonie! Wy, Hellenowie, zawsze jeste
ś
cie dzie
ć
mi. Nie ma
starca mi
ę
dzy Hellenami. - On to usłyszał i powiada: - Jak to? Co to
ty mówisz?
- Młode dusze macie wszyscy - powiada. - Nie macie w nich
ż
adnego
dawnego mniemania, opartego na starych podaniach, ani
ż
adnej wiedzy
okrytej siwizn
ą
wieków. A przyczyna tego taka. Wiele razy i w ró
ż
nym
sposobie przychodziła zguba rodzaju ludzkiego i b
ę
dzie przychodziła
nieraz. Od ognia i od wody najwi
ę
ksza, a z niezliczonych innych
przyczyn inne, krócej trwaj
ą
ce. U was te
ż
mówi
ą
,
ż
e Faeton, syn
Heliosa, zaprz
ą
gł raz konie do wozu ojca, a
ż
e nie umiał p
ę
dzi
ć
po
tej samej drodze co ojciec, popalił wszystko na ziemi i sam zgin
ą
ł od
pioruna. To si
ę
opowiada w postaci mitu, a prawd
ą
jest zbaczanie ciał
biegn
ą
cych około ziemi i po niebie i co jaki
ś
długi czas zniszczenie
tego, co na ziemi, od wielkiego ognia. Wtedy ci, którzy mieszkaj
ą
po
górach i na wy
ż
ynach, i w okolicach suchych, bardziej gin
ą
ni
ż
ci, co
mieszkaj
ą
nad rzekami i nad morzem. Dla nas Nil jest w ogóle
zbawieniem i wtedy te
ż
z tego nieszcz
ęś
cia ratuje nas i zbawia. A
kiedy znowu bogowie ziemi
ę
wod
ą
oczyszczaj
ą
i zalewaj
ą
potopem, wtedy
si
ę
ratuj
ą
ci, co po górach krowy pas
ą
i owce, a tych, co po waszych
miastach mieszkaj
ą
, rzeki spłukuj
ą
do morza. A w tym kraju tutaj ani
wtedy, ani nigdy innym razem woda z góry na niwy nie spływa, tylko
wprost przeciwnie; od dołu wszystka podchodzi. Taka ju
ż
jest. Dlatego
te
ż
i z tych przyczyn zachowuj
ą
si
ę
u nas w podaniach zdarzenia
najdawniejsze.
A po prawdzie to tak jest,
ż
e we wszystkich okolicach, gdzie mróz
nadzwyczajny ani skwar przeszkody nie stanowi, tam zawsze g
ęś
ciej lub
rzadziej ród ludzki zamieszkuje. Otó
ż
cokolwiek si
ę
u was albo u nas,
albo w innej okolicy, o której wiemy ze słyszenia, zdarzy pi
ę
knego
albo doniosłego, albo z jakiegokolwiek innego wzgl
ę
du osobliwego, to
wszystko jest tutaj od dawna zapisane w
ś
wi
ą
tyniach i przechowane. A,
co si
ę
u was i u innych ludów dzieje, zaledwie si
ę
utrwali
ć
zdoła w
napisach i w tym wszystkim, czego pa
ń
stwa potrzebuj
ą
, kiedy oto znowu
w swoim czasie, jakby choroba powrotna, przychodz
ą
na nich strumienie
wody z nieba i zostawiaj
ą
spo
ś
ród was tych, co pisma i słu
ż
by u Muz
nie znaj
ą
. Tak,
ż
e na nowo od pocz
ą
tku rodzicie si
ę
niejako, jakby
młodzi. Nie wiecie nic ani o tym, co tu było, ani co u was było w
czasach zamierzchłych. Te twoje rodowody, Solonie, i te historie,
które
ś
opowiadał o tym, co u was, mało si
ę
ró
ż
ni
ą
od bajek dla
dzieci.
Wy naprzód pami
ę
tacie tylko jeden potop, a przed tym było ich
wiele.
Oprócz
tego
nie
wiecie,
ż
e
w
waszej
ziemi
mieszkał
najpi
ę
kniejszy i najlepszy rodzaj ludzi, od którego pochodzisz i ty,
i całe wasze dzisiejsze pa
ń
stwo. Bo zostało wtedy troch
ę
tego
nasieni
ą
, ale wy o tym nie wiecie. Dlatego
ż
e ci, co pozostali, przez
wiele pokole
ń
gin
ę
li, głosu nie umiej
ą
c zamyka
ć
w litery. Istniało
swojego czasu, Solonie, przed najwi
ę
kszym potopem pa
ń
stwo, które dzi
ś
jest pa
ń
stwem ate
ń
skim, wielka pot
ę
ga militarna i w ogóle prawa miało
znakomite. Miało dokona
ć
czynów najpi
ę
kniejszych i wytworzy
ć
ustroje
najlepsze ze wszystkich, o jakich nas dzi
ś
pod sło
ń
cem wie
ś
ci
dochodz
ą
.
Kiedy to usłyszał Solon, zdziwił si
ę
, powiada, i bardzo pragn
ą
ł i
prosił kapłanów,
ż
eby mu wszystko dokładnie o dawnych obywatelach po
kolei opowiedzieli.
A kapłan powiedział: - Nie ma co tego kry
ć
, Solonie. Opowiem i ze
wzgl
ę
du na ciebie, i na wasze pa
ń
stwo, a przede wszystkim na chwał
ę
bogini, która pa
ń
stwo wasze i nasze dostała w udziale, wychowała je i
wykształciła - naprzód to wasze, o tysi
ą
c lat wcze
ś
niej, kiedy wasze
nasienie wzi
ę
ła od Ziemi i od Hefajsta, E a nasze potem. Je
ż
eli
chodzi o pocz
ą
tek tutejszego ustroju, to w naszych ksi
ę
gach
ś
wi
ę
tych
jest pisana liczba o
ś
miu tysi
ę
cy lat. Wi
ę
c ja ci pokrótce opowiem o
prawach obywateli sprzed dziesi
ę
ciu tysi
ę
cy lat i o najpi
ę
kniejszym
dziele, jakiego dokonali. A je
ż
eli chodzi o dokładny przegl
ą
d ich
całych dziejów po kolei, to innym razem przy wolnym czasie sobie to
przejdziemy, wzi
ą
wszy same ksi
ąż
ki do r
ę
ki.
Wi
ę
c rozpatrz sobie prawa w stosunku do obecnych naszych. Bo
znajdziesz
tu
teraz
wiele
urz
ą
dze
ń
wzorowanych
na
waszych
urz
ą
dzeniach dawniejszych. Naprzód wyodr
ę
bnion
ą
od innych kast
ę
kapłanów, a potem kast
ę
robotników. Ka
ż
dy rodzaj pracuje osobno i nie
miesza si
ę
z drugim. A wi
ę
c pasterze, my
ś
liwcy i rolnicy. A kasta
wojowników, widzisz chyba, jak tutaj jest odosobniona od wszystkich
innych grup; i prawo im przykazuje nie troszczy
ć
si
ę
o nic innego,
jak tylko o to, co dotyczy wojny. A tak
ż
e sposób ich uzbrojenia, te
tarcze i włócznie, które my
ś
my wprowadzili pierwsi ze wszystkich
ludów poło
ż
onych koło Azji, bo nam pierwszym to bogini pokazała,
podobnie jak i wam w tamtych stronach. A je
ż
eli chodzi o nauk
ę
, to
widzisz chyba, jak lutaj prawo otoczyło opiek
ą
badanie wszech
ś
wiata
jako cało
ś
ci a
ż
po wró
ż
biarstwo i lecznictwo - to dla zdrowia - i
spo
ś
ród boskich nauk wybrało te, które ze sprawami ludzkimi maj
ą
zwi
ą
zek i jakie tam inne za tym id
ą
umiej
ę
tno
ś
ci, rozwin
ę
ło
wszystkie. Cały ten podział porz
ą
dny i układ stosunków naprzód bogini
urz
ą
dziła u was, kiedy zakładała wasze pa
ń
stwo. Wybrała okolic
ę
, w
której
ś
cie
si
ę
urodzili,
bo
zobaczyła,
ż
e
klimat
tam
jest
umiarkowany, wi
ę
c wytworzy ludzi najlepiej rozwini
ę
tych umysłowo. A
ż
e bogini kocha si
ę
w wojnie i w m
ą
dro
ś
ci, wi
ę
c wybrała miejsce,
które jej miało przynie
ść
ludzi najodpowiedniejszych dla niej, i tam
wasze osady zało
ż
yła. Tame
ś
cie wi
ę
c siedzieli, rz
ą
dz
ą
c si
ę
takimi
prawami i jeszcze lepsze maj
ą
c - w ka
ż
dej dzielno
ś
ci przewy
ż
szali
ś
cie
wszystkich ludzi; rzecz prosta, bo i krew bosk
ą
macie, i wychowanie.
My tu mamy zapisanych i podziwiamy wiele wielkich czynów waszego
pa
ń
stwa - a jeden z nich przewy
ż
sza wszystkie inne wielko
ś
ci
ą
i
dzielno
ś
ci
ą
.
Pisma nasze mówi
ą
, jak wielk
ą
niegdy
ś
pa
ń
stwo wasze złamało pot
ę
g
ę
,
która gwałtem i przemoc
ą
szła na cał
ą
Europ
ę
i Azj
ę
. Szła z zewn
ą
trz,
z Morza Atlantyckiego. Wtedy to morze tam było dost
ę
pne dla okr
ę
tów.
Bo miało wysp
ę
przed wej
ś
ciem, które wy nazywacie Słupami Heraklesa.
Wyspa była wi
ę
ksza od Libii i od Azji razem wzi
ę
tych. Ci, którzy
wtedy podró
ż
owali, mieli z niej
przej
ś
cie do innych wysp. A z wysp była droga do całego l
ą
du,
le
żą
cego naprzeciw, który ogranicza tamto prawdziwe morze. Bo to, co
jest po wewn
ę
trznej stronie tego wej
ś
cia, o którym mówimy, to si
ę
okazuje zatok
ą
o jakim
ś
ciasnym wej
ś
ciu. A tamto morze jest prawdziwe
i ta ziemia, która je ogranicza całkowicie, naprawd
ę
i najsłuszniej
mo
ż
e si
ę
nazywa
ć
l
ą
dem stałym.
Otó
ż
na tej wyspie, na Atlantydzie, powstało wielkie i podziwu godne
mocarstwo pod rz
ą
dami królów, władaj
ą
ce nad cał
ą
wysp
ą
i nad wieloma
innymi wyspami i cz
ęś
ciami l
ą
du stałego. Oprócz tego po tej stronie
tutaj oni panowali nad Libi
ą
a
ż
do granic Egiptu i nad Europ
ą
a
ż
po
Tyrreni
ę
. Wi
ę
c ta cała pot
ę
ga zjednoczona próbowała raz jednym
uderzeniem
ujarzmi
ć
wasz
i
nasz
kraj
i
cał
ą
okolic
ę
Morza
Ś
ródziemnego. Wtedy to, Solonie, objawiła si
ę
wszystkim ludziom
pot
ę
ga waszego pa
ń
stwa: jego dzielno
ść
i siła. Wasze pa
ń
stwo stan
ę
ło
na czele wszystkich, zachowało równowag
ę
ducha, rozwin
ę
ło sztuki wojenne i ju
ż
to na czele Hellady, ju
ż
te
ż
odosobnione, bo inni je opu
ś
cili z konieczno
ś
ci, w skrajne c
niebezpiecze
ń
stwo popadło, jednak pokonało naje
ź
d
ź
ców i wzniosło
pomnik zwyci
ę
stwa; nic pozwoliło ujarzmi
ć
tych, którzy jeszcze nie
byli ujarzmieni, i nam wszystkim, którzy zamieszkujemy po tej stronie
Słupów Heraklesa, zachowało wolno
ść
, nie zazdroszcz
ą
c jej nikomu.
Pó
ź
niej przyszły straszne trz
ę
sienia ziemi i potopy i nadszedł jeden
dzie
ń
i jedna noc okropna - wtedy całe wasze wojsko zapadło si
ę
pod
ziemi
ę
, a wyspa Allanlyda lak samo zanurzyła si
ę
pod powierzchni
ę
morza i znikn
ę
ła. Dlatego i teraz tamto morze jest dla okr
ę
tów
niedost
ę
pne i niezbadane; bardzo g
ę
sty muł sianowi przeszkod
ę
-
dostarczyła go wyspa zapadaj
ą
ca si
ę
na dno.
Co stary Kritias powiedział powtarzaj
ą
c to za Solonem, to w krótkim
streszczeniu usłyszałe
ś
, Sokratesie. Kiedy
ś
wczoraj mówił o panstwie
i o tych ludziach, których opisywałe
ś
, ja si
ę
dziwiłem, bo
przypomniałem sobie to, co dzi
ś
mówi
ę
, i my
ś
lałem sobie, jak ty
cudownie, bo to był jaki
ś
przypadek, a jednak celowy, zgadzałe
ś
si
ę
po wi
ę
kszej cz
ęś
ci z tym, co Solon mówił. Na razie nie chciałem si
ę
odzywa
ć
, bom nie do
ść
dobrze pami
ę
tał - to ju
ż
tak dawno było.
Pomy
ś
lałem sobie,
ż
em powinien najpierw sam sobie dobrze wszystko
przypomnie
ć
, a dopiero potem mówi
ć
. Dlatego te
ż
pr
ę
dko zgodziłem
si
ę
z tob
ą
na twoj
ą
wczorajsz
ą
propozycj
ę
, uwa
ż
aj
ą
c,
ż
e jak to zawsze
w takich sprawach, najtrudniej jest przynie
ść
w dyskusji jak
ąś
my
ś
l
odpowiedni
ą
do programu, to my pod tym wzgl
ę
dem nie b
ę
dziemy w
kłopocie, b
ę
dziemy mieli materiału w sam raz, I tak te
ż
, jak on tu
powiedział, wczoraj zaraz na wychodnym st
ą
d, zestawiałem z tym, co
si
ę
tu mówiło to, com sobie przypomniał.
A kiedym odszedł, to po nocy prawie wszystko sobie przypomniałem i
rozwa
ż
yłem. Bo doprawdy, jak to mówi
ą
, to, czego si
ę
człowiek dowie w
latach chłopi
ę
cych, to jako
ś
dziwnie trwa w pami
ę
ci. To, com wczoraj
usłyszał, nie wiem, czybym sobie potrafił wszystko w pami
ę
ci
od
ś
wie
ż
y
ć
. A z tego, com słyszał bardzo dawno, dziwiłbym si
ę
, gdyby
mi
jaki
ś
szczegół
uszedł.
Słuchałem
tego
wtedy
z
wielk
ą
przyjemno
ś
ci
ą
, to zabawa była dla mnie, staruszek ch
ę
tnie mnie uczył,
bo ja si
ę
go cz
ę
sto wypytywałem, tak
ż
e to si
ę
u mnie jakby gor
ą
c
ą
piecz
ę
ci
ą
wypaliło w pami
ę
ci - pismo, którego nic nie zmyje.
Tote
ż
i tym dwom zaraz rano opowiadałem to samo, aby razem ze mn
ą
mogli bra
ć
udział w dyskusji. I teraz gotów jestem powiedzie
ć
,
dlaczego to wszystko było powiedziane, Sokratesie; nie tylko w
streszczeniu, ale tak, jak to słyszałem, punkt po punkcie. Ci
obywatele i to pa
ń
stwo, o którym nam wczoraj opowiadałe
ś
D jakby
bajk
ę
, przeniesiemy sobie tutaj w dziedzin
ę
prawdy, bo to przecie
ż
jest nasze własne, dawne, i ci obywatele, o których my
ś
lałe
ś
, to s
ą
,
powiemy, nasi przodkowie naprawd
ę
, ci, o których kapłan mówił.
Wszystko si
ę
zgadza i to si
ę
te
ż
zgodzi, kiedy powiemy,
ż
e to s
ą
ci
nasi z tamtych czasów. Wi
ę
c wszyscy razem to pomi
ę
dzy siebie
rozbierzemy i b
ę
dziemy próbowali według sil odda
ć
to tak, jak
poleciłe
ś
. Wi
ę
c trzeba si
ę
zastanowi
ć
, Sokratesie, czy nam ta
historia po my
ś
li, czy te
ż
trzeba szuka
ć
jeszcze jakiej
ś
innej na to
miejsce.
SOKRATES. Jak
ąż
by
ś
my, Kritiaszu, mogli inn
ą
wzi
ąć
histori
ę
na
miejsce tej - przecie
ż
dzi
ś
pora składa
ć
ofiar
ę
bogini, a ta opowie
ść
w sam raz dla niej bliska i to nie jest opowie
ść
zmy
ś
lona, tylko
historia prawdziwa - to chyba wielka rzecz. Jak
ż
e i sk
ą
d wyszukamy
inne, je
ż
eli odrzucimy t
ę
? Nie sposób. Wi
ę
c, z bogiem, mówcie dzisiaj
wy - ja mówiłem wczoraj, dzi
ś
powinienem cicho 27 siedzie
ć
i słucha
ć
z kolei rzeczy.
KRITIAS. A zobacz, Sokratesie, dyspozycj
ę
naszego rewan
ż
u dla
ciebie, jake
ś
my go sobie uło
ż
yli. Postanowili
ś
my,
ż
e Timaios,
poniewa
ż
si
ę
najlepiej z nas rozumie na astronomii i najgorliwiej si
ę
zajmował natur
ą
wszechrzeczy, b
ę
dzie mówił pierwszy, poczynaj
ą
c od
powstania wszech
ś
wiata, a ko
ń
cz
ą
c na naturze człowieka. A ja po nim,
jakbym od niego przej
ą
ł ludzi zrodzonych moc
ą
my
ś
li, B a od ciebie
niektórych spo
ś
ród nich wychowanych osobliwie, i według słów Solona i
praw wprowadził ich przed nas jako przed s
ę
dziów i zrobił ich
obywatelami lego pa
ń
stwa, bo to s
ą
dawni Ate
ń
czycy, którzy znikn
ę
li z
powierzchni ziemi, a odkryto ich podanie zapisane w ksi
ę
gach
ś
wi
ę
tych, wi
ę
c teraz ju
ż
mówi
ć
o nich trzeba jak o obywatelach Aten.
SOKRATES. Doskonały,
ś
wietny gotów by
ć
ten rewan
ż
dla mnie, te
mowy, którymi chcecie mi si
ę
wywdzi
ę
czy
ć
za wczoraj. Wi
ę
c twoja
rzecz, Timaiur mówi
ć
teraz, wezwawszy, jak si
ę
godzi, bogów na pomoc.
TIMAJOS. Ach, Sokratesie, to przecie
ż
robi
ą
wszyscy, którym nie c
brak cho
ć
by odrobiny rozwagi; na pocz
ą
tku ka
ż
dej rzeczy - małej czy
wielkiej - zawsze boga na pomoc wzywaj
ą
. A my, którzy zamierzamy
mówi
ć
jako
ś
o wszech
ś
wiecie, jak powstał czy te
ż
jest nie zrodzony,
je
ś
li nie chybiamy całkowicie, musimy koniecznie bogów i boginie
wezwa
ć
i pomodli
ć
si
ę
, aby
ś
my wszystko mówili przede wszystkim po ich
my
ś
li, a zgodnie z własnymi zało
ż
eniami. Je
ż
eli D o bogów chodzi,
niech to b
ę
dzie nasza modlitwa, a je
ż
eli o nas, to módlmy si
ę
,
aby
ś
cie wy najłatwiej zrozumieli, a ja
ż
ebym na zadany temat jak
najlepiej wyłuszczył to, co my
ś
l
ę
.
Otó
ż
według mego zdania nale
ż
y przede wszystkim rozró
ż
ni
ć
te dwie
rzeczy. Co
ś
, co istnieje wiecznie, a powstawania nie ma, i co
ś
, co
powstaje zawsze, a nie istnieje nigdy. Jedno rozumem, który ujmuje
ś
ci
ś
le, uchwyci
ć
mo
ż
na jako zawsze takie samo, drugie mniemaniem z
pomoc
ą
spostrze
ż
e
ń
nie
ś
cisłych daje si
ę
uchwyci
ć
jako co
ś
, co
powstaje i ginie, a w rzeczywisto
ś
ci nie istnieje nigdy. A znowu
wszystko, co powstaje, powstaje z konieczno
ś
ci pod wpływem jakiej
ś
przyczyny. Nic nie mo
ż
e powstawa
ć
bez przyczyny. Je
ż
eli wykonawca
czegokolwiek patrzy wci
ąż
na to, co jest niezmienne, i jakim
ś
takim
si
ę
posługuje wzorem, kiedy jego posta
ć
i zdolno
ść
wykonywa, wtedy
koniecznie wszystko wychodzi B sko
ń
czone i pi
ę
kne. A je
ś
li patrzy na
to, co zrodzone, i posługuje si
ę
wzorem zrodzonym - wtedy niepi
ę
kne.
Otó
ż
całe niebo czy te
ż
wszech
ś
wiat, czy jakkolwiek by si
ę
to inaczej
potrafiło nazywa
ć
- tak to nazywajmy. Wi
ę
c naprzód si
ę
nad tym musimy zastanowi
ć
-
bo
to
jest
przedmiotem
rozwa
ż
ania:
rozpatrzy
ć
pocz
ą
tek
wszechrzeczy; czy
ś
wiat istniał zawsze i nie miał
ż
adnego pocz
ą
tku,
czy te
ż
powstał kiedy
ś
i miał jaki
ś
pocz
ą
tek. Otó
ż
powstał. Bo jest
widzialny i dotykalny i ciało ma, a wszystkie tego rodzaju rzeczy c
s
ą
przedmiotami spostrze
ż
e
ń
, a przedmioty spostrze
ż
e
ń
daj
ą
si
ę
ujmowa
ć
mniemaniem przy pomocy spostrze
ż
e
ń
zmysłowych i okazały si
ę
tym, co powstaje i powstało. A powiedzieli
ś
my,
ż
e to, co powstaje,
musi powstawa
ć
pod wpływem jakiej
ś
przyczyny. Rzecz w tym,
ż
eby
znale
źć
twórc
ę
i ojca tego wszech
ś
wiata, ale znalazłszy, mówi
ć
o nim
do wszystkich - niepodobna.
W zwi
ą
zku z nim zastanowi
ć
si
ę
znowu nad tym, według jakiego wzoru
wykonał
Ś
wiat jego budowniczy, czy według tego wzoru, który zawsze
jest taki sam, czy te
ż
według zrodzonego. Je
ż
eli pi
ę
kny jest ten
ś
wiat, a wykonawca jego dobry, to jasna rzecz,
ż
e patrzał na wzór
wieczny. A je
ś
li nie, czego si
ę
nawet mówi
ć
nie godzi, to patrzał na
wzór zrodzony. Ka
ż
demu rzecz jasna,
ż
e na wieczny. Bo
ś
wiat jest
najpi
ę
kniejszy spo
ś
ród zrodzonych, a wykonawca jego najlepszy jest ze
sprawców. W ten sposób zrodzony, wykonany jest na wzór tego, co si
ę
my
ś
l
ą
i rozumem uchwyci
ć
daje i zawsze jest takie samo. Skoro tak
jest, to znowu nie mo
ż
e by
ć
inaczej, tylko
ś
wiat ten jest
odwzorowaniem czego
ś
.
Najwa
ż
niejsza rzecz: zacz
ąć
zgodnie z natur
ą
. Zatem trzeba zrobi
ć
to
rozró
ż
nienie mi
ę
dzy odwzorowaniem i jego pierwowzorem. Bo my
ś
li te
ż
s
ą
spokrewnione z tym, czego dotycz
ą
. My
ś
li dotycz
ą
ce tego, co trwa i
jest mocne, i jasno si
ę
rozumowi przedstawia, s
ą
te
ż
trwałe i nie do
obalenia, o ile to tylko mo
ż
liwe; o ile my
ś
l mo
ż
e by
ć
niezbita i nie
do ruszenia, tym my
ś
lom nie powinno tego zbywa
ć
. A my
ś
li dotycz
ą
ce
tego, co zostało odtworzone według tamtego wzoru i jest tylko obrazem
-
s
ą
te
ż
,
podobnie
jak
ich
przedmioty,
tylko
obrazami
prawdopodobnymi. Czym jest w stosunku do powstawania byt rzeczywisty,
tym w stosunku do wiary prawda. Je
ś
li wi
ę
c, Sokratesie, wielu wiele
rzeczy o bogach i o powstawaniu
ś
wiata mówiło, a my nie potrafimy
zdoby
ć
si
ę
na my
ś
li pod ka
ż
dym wzgl
ę
dem zgodne z sob
ą
i całkowicie
jasne, nie dziw si
ę
, ale je
ż
eli, nie gorzej od innych, damy obrazy
prawdopodobne, niech nam to wystarczy, bo pami
ę
tajmy,
ż
e i ja, który
mówi
ę
, i wy, którzy oceniacie, mamy
tylko natur
ę
ludzk
ą
, wi
ę
c je
ż
eli chodzi o te sprawy, to wypada si
ę
nam zadowoli
ć
opowie
ś
ci
ą
o pewnych rysach prawdopodobie
ń
stwa i
niczego wi
ę
cej poza tym nie szuka
ć
.
SOKRATES. Doskonale, Timaiosie. Ze wszech miar powinni
ś
my
przyj
ąć
to, co zalecasz. Ten twój wst
ę
p przyj
ę
li
ś
my przedziwnie
- wi
ę
c zaczynaj pie
śń
, która teraz przychodzi.
TIMAIOS. Wi
ę
c mówmy, z jakiego powodu organizator
zorganizował wszystko, co powstaje, i ten wszech
ś
wiat. Dobry był.
A dobry nie ma w sobie
ż
adnej zazdro
ś
ci o nic. I on był od niej
wolny, wi
ę
c chciał,
ż
eby si
ę
wszystko stawało jak najbardziej podobne
do niego. Kto by si
ę
najbardziej skłaniał przyj
ąć
taki pocz
ą
tek
powstawania i wszech
ś
wiata, zgodnie z przewa
ż
aj
ą
cym zdaniem ludzi
rozumnych, czyniłby zało
ż
enie najsłuszniejsze.
Bóg chciał,
ż
eby wszystko było dobre, a lichego
ż
eby nie było nic,
ile mo
ż
no
ś
ci, wi
ę
c wzi
ą
ł wszech
ś
wiat cały widzialny, który nie miał
spokoju, tylko si
ę
poruszał byle jak i bez porz
ą
dku, wyprowadził go z
chaosu i doprowadził do ładu, uwa
ż
aj
ą
c,
ż
e to ze wszech miar lepsze
ni
ż
tamto. Nie było racji i nie ma,
ż
eby kto
ś
najlepszy robił co
ś
innego, jak tylko to, co najpi
ę
kniejsze.
Obrachował wi
ę
c sobie i znalazł,
ż
e spo
ś
ród rzeczy z natury swej
widzialnych
ż
adne dzieło nierozumne nie b
ę
dzie nigdy jako cało
ść
pi
ę
kniejsze od dzieła rozumnego jako cało
ś
ci, a nie mo
ż
e mie
ć
rozumu
nic, co nic ma duszy. Zwa
ż
ywszy to sobie, zło
ż
ył rozum w duszy, a
dusz
ę
w ciele i w ten sposób wszystko zmajstrował, aby wszech
ś
wiat
był jak najpi
ę
kniejszy w swej naturze.
Najlepszego dzieła dokonał. Wi
ę
c tak trzeba powiedzie
ć
i to b
ę
dzie
obraz prawdopodobny,
ż
e ten
ś
wiat jest istot
ą
ż
yw
ą
, ma dusz
ę
i rozum
naprawd
ę
- dzi
ę
ki opatrzno
ś
ci boga. Kiedy to tak jest, wypada nam
powiedzie
ć
to, co potem z kolei, a mianowicie, na podobie
ń
stwo której
istoty
ż
ywej zorganizował go organizator. Nie przyznamy,
ż
eby na
podobie
ń
stwo której
ś
z tych, co maj
ą
natur
ę
cz
ą
stki. Bo na
podobie
ń
stwo czego
ś
niedoskonałego nie mo
ż
e powstawa
ć
nic pi
ę
knego.
Przyjmijmy,
ż
e wszech
ś
wiat jest najpodobniejszy do tej istoty
ż
ywej,
której poszczególne istoty
ż
ywe i gatunki s
ą
cz
ą
stkami. Ta istota
obejmuje i ma w sobie wszystkie istoty
ż
ywe pomy
ś
lane tak, jak ten
ś
wiat zawiera nas i wszelkie inne zwierz
ę
ta natury widzialnej. Bóg
chciał
jak
najbardziej
upodobni
ć
ś
wiat
do
najpi
ę
kniejszego
z
przedmiotów my
ś
li i ze wszech miar najdoskonalszego, wi
ę
c zrobił go
jedn
ą
istot
ą
ż
yw
ą
, widzialn
ą
, która zawiera w sobie wszystkie istoty
ż
ywe, spokrewnione z ni
ą
co do natury.
Otó
ż
czy słusznie przyj
ę
li
ś
my jeden wszech
ś
wiat, czy te
ż
słuszniej
byłoby mówi
ć
o wielu
ś
wiatach i to niesko
ń
czonych? Jeden, je
ż
eli ma
by
ć
wykonany według wzoru. Bo pierwowzór, obejmuj
ą
cy wszystkie
zwierz
ę
ta pomy
ś
lane, nie mo
ż
e by
ć
w
ż
aden sposób drugim z pary wraz z
jakim
ś
innym. Bo znowu musiałaby istnie
ć
jeszcze jedna "
ż
ywa istota",
która by obejmowała tamte obie, i one byłyby jej cz
ą
stkami, i
słuszniej nale
ż
ałoby wtedy mówi
ć
,
ż
e odwzorowanie jest upodobnione do
tej istoty obejmuj
ą
cej, a nie do owych dwóch obj
ę
tych. Wi
ę
c
ż
eby ten
jeden
ś
wiat był podobny do najdoskonalszej istoty
ż
ywej, dlatego
twórca
ś
wiatów nie zrobił
ś
wiatów dwóch ani ich niesko
ń
czonej ilo
ś
ci,
tylko powstał ten jeden
Ś
wiat, jednorodzony, i taki zostanie dalej.
Ten
ś
wiat musi by
ć
materialny i widzialny, i dotykalny. A bez
udziału ognia nic nigdy nie mo
ż
e by
ć
widzialne. Ani dotykalne nic by
ć
nie mo
ż
e bez tego, co twarde i stałe, a to, co twarde i stałe, nie
obejdzie si
ę
bez ziemi. Dlatego na pocz
ą
tku bóg zrobił ciało
wszech
ś
wiata z ognia i z ziemi i ono si
ę
z lego składa. A dwa
pierwiastki odosobnione nie mog
ą
si
ę
pi
ę
knie trzyma
ć
razem bez c
czego
ś
trzeciego. Musi by
ć
mi
ę
dzy nimi jaki
ś
ł
ą
cznik wi
ążą
cy. A
najpi
ę
kniejszy ł
ą
cznik taki, który jak najbardziej jedno
ść
stanowi
wraz ze składnikami. Najpi
ę
kniej potrafi tego dokaza
ć
proporcja.
Kiedykolwiek s
ą
jakie
ś
trzy liczby - czy to ci
ęż
ary, czy siły
jakiekolwiek, i
ś
rodkowa z nich zostaje w takim stosunku do trzeciej
jak pierwsza do tej
ś
rodkowej, i na odwrót, trzecia ma si
ę
tak do
ś
rodkowej jak ta
ś
rodkowa do pierwszej, wtedy je
ś
li
ś
rodkowa staje
si
ę
pierwsz
ą
i ostatni
ą
, a znowu ostatnia i pierwsza staj
ą
si
ę
obie
ś
rodkowymi, wszystkie si
ę
musz
ą
zrobi
ć
te same z konieczno
ś
ci, a
kiedy si
ę
zrobi
ą
te same, wszystko b
ę
dzie jedno
ś
ci
ą
.
Gdyby si
ę
ciało wszech
ś
wiata miało sta
ć
powierzchni
ą
bez
ż
adnej
grubo
ś
ci, wtedy by jedna po
ś
rednia wystarczała, aby powi
ą
za
ć
z sob
ą
dwa pierwiastki, i sama by si
ę
z nimi wi
ą
zała. Tymczasem wypadło mu
sta
ć
si
ę
brył
ą
, a bryły nigdy si
ę
nie poł
ą
cz
ą
zgodnie jedn
ą
po
ś
redni
ą
, tylko dwiema. Tak wi
ę
c i bóg pomi
ę
dzy ziemi
ę
i ogie
ń
poło
ż
ył wod
ę
i powietrze i o ile to było mo
ż
liwe, ustosunkował je
wszystkie jednakowo. Czym jest ogie
ń
w stosunku do powietrza, tym
powietrze w stosunku do wody i woda w stosunku do ziemi. W ten sposób
zwi
ą
zał bóg i zestawił wszech
ś
wiat widzialny i dotykalny. Dlatego to
z tych i to takich czterech pierwiastków utworzone zostało ciało
wszech
ś
wiata - zgodne wewn
ę
trznie dzi
ę
ki podobie
ń
stwu stosunków. St
ą
d
si
ę
w nim przyja
źń
znalazła, zaczem si
ę
zrobiło jednorodne i nie
rozło
ż
y go nic, jak tylko ten, który je zwi
ą
zał.
A z tych czterech pierwiastków budowa wszech
ś
wiata pochłon
ę
ła
ka
ż
dy w zupełno
ś
ci. Organizator skomponował go ze wszystkiego ognia,
ze wszystkiej wody i wszystkiego powietrza i ziemi;
ż
adnej cz
ą
stki
ani
ż
adnej siły
ż
adnego z tych pierwiastków nie zostawił na zewn
ą
trz,
to maj
ą
c na my
ś
li,
ż
eby cało
ść
była jak najbardziej istot
ą
ż
yw
ą
,
doskonał
ą
, zło
ż
on
ą
z cz
ęś
ci całkowitych, a prócz tego
ż
eby to była
jedno
ść
,
ż
eby wi
ę
c nie zostało materiału, z którego by si
ę
inny laki
ś
wiat mógł zrobi
ć
. I to jeszcze,
ż
eby nie podlegał staro
ś
ci i
chorobom. Wzi
ą
ł pod uwag
ę
to,
ż
e ciała zło
ż
one maj
ą
w swoim otoczeniu
gor
ą
co
ś
ci i zimna i wszelakie czynniki, które maj
ą
siły wielkie. Te
przypadaj
ą
nieraz nie w por
ę
i powoduj
ą
rozkład i choroby,
sprowadzaj
ą
staro
ść
i przynosz
ą
zgub
ę
. Dla tej przyczyny i ze wzgl
ę
du
na ten rachunek zbudował bóg
ś
wiat jeden, całkowity, ze wszystkich
cz
ęś
ci całkowitych, doskonały i nie starzej
ą
cy si
ę
, i nie mog
ą
cy
chorowa
ć
.
A kształt dał mu odpowiedni i pokrewny. Dla tej istoty
ż
ywej,
która miała w sobie zawiera
ć
wszystkie istoty
ż
ywe, odpowiadałby
kształt, który by sob
ą
obejmował wszystkie inne kształty. Zaczem
wytoczył bóg
ś
wiat na okr
ą
gło, w postaci kuli, on si
ę
w ka
ż
dym
kierunku ci
ą
gnie równie daleko od
ś
rodka a
ż
do kra
ń
ców. To kształt
najdoskonalszy
ze
wszystkich,
najzupełniej
wsz
ę
dzie
do
siebie
podobny. Uwa
ż
ał,
ż
e taki kształt jednostajny jest bez porównania
pi
ę
kniejszy od niejednostajnego.
Wygładził go dokładnie naokoło po wierzchu. Z wielu powodów. Oczu
mu nie było na nic potrzeba, bo nie zostawało na zewn
ą
trz ju
ż
nic do
widzenia. I słuchu te
ż
nie, bo i do słyszenia nic nie zostało. I nie
było powietrza naokoło, bo
ś
wiat nie musiał oddycha
ć
. I nie było mu
potrzeba
ż
adnego narz
ą
du, którym by przyjmował w siebie po
ż
ywienie, a
poprzednio wysuszone wydzielał z powrotem. Bo nie odchodziło nic ani
do niego nic nie przychodziło sk
ą
dkolwiek. Nie było sk
ą
d. Tak został
urz
ą
dzony misternie,
ż
e sam sobie na po
ż
ywienie dostarcza tego, co
si
ę
w nim zepsuje. Wszystkiego doznaje sam od siebie i tak samo robi
wszystko.
Uwa
ż
ał
bowiem
jego
organizator,
ż
e
je
ś
li
b
ę
dzie
samowystarczalny, b
ę
dzie lepszy, ni
ż
gdyby potrzebował innych rzeczy.
Wi
ę
c nie uwa
ż
ał za wła
ś
ciwe wyposa
ż
a
ć
go nadaremnie w r
ę
ce, którymi
nie potrzebował ani chwyta
ć
czegokolwiek, ani si
ę
przed czym
ś
broni
ć
,
w Ani posługi nóg nie było mu w ogóle potrzeba do chodzenia. Bo
przydzielił mu bóg ruch wła
ś
ciwy takiemu ciału; spo
ś
ród siedmiu
mo
ż
liwych ruchów najodpowiedniejszy dla umysłu i rozumu. Dlatego
wprowadził go w ruch obrotowy jednostajny, po tym samym torze i w
obr
ę
bie własnego ciała.
Ś
wiat kr
ę
ci si
ę
w kółko, obraca si
ę
. A
wszystkie inne ruchy mu odj
ą
ł, przez co
ś
wiat bł
ą
dzi
ć
nie mo
ż
e. Do
tego obrotu nóg nie potrzeba, wi
ę
c utworzył go bez nóg i bez stóp.
Cały ten plan boga istniej
ą
cego zawsze, dotycz
ą
cy boga, który viii
miał dopiero powsta
ć
, tak został obmy
ś
lony,
ż
e wytworzył ciało
gładkie i równe ze wszystkich stron i równorozci
ą
głe we wszystkich
kierunkach od
ś
rodka, całkowite i doskonałe, z doskonałych ciał
zło
ż
one. Dusz
ę
dał bóg do jego
ś
rodka i po całym jego przestworzu j
ą
rozpi
ą
ł, i jeszcze na zewn
ą
trz to ciało ni
ą
okrył, i zbudował
wszech
ś
wiat jako jeden, jedyny, samotny okr
ę
g obracaj
ą
cy si
ę
w koło.
Tak znakomity,
ż
e sam ze sob
ą
mo
ż
e obcowa
ć
i nikogo i niczego innego
nie potrzebuje; zna dobrze i lubi sam siebie i to mu wystarcza.
Dzi
ę
ki temu wszystkiemu
ś
wiat wyszedł z r
ę
ki boga bogiem szcz
ęś
liwym.
A dusz
ę
, nie tak jak my na ostatku próbujemy o niej mówi
ć
, bóg nie
tak - nie zrobił jej młodsz
ą
. Bo nie byłby pozwolił, kiedy j
ą
ze
ś
wiatem wi
ą
zał,
ż
eby młodsze rz
ą
dziło starszym. Tylko my jako
ś
bardzo
du
ż
o mamy do czynienia z tym, co przypadkowe i co mo
ż
e by
ć
lak i mo
ż
e
by
ć
inaczej, i tak te
ż
jako
ś
mówimy, a bóg utworzył dusz
ę
jako
pierwsz
ą
i starsz
ą
od ciała i ze wzgl
ę
du na pochodzenie jej i na
dzielno
ść
jako pani
ą
, która włada
ć
miała nad tym, co jej poddane, a
utworzył
j
ą
z
tych
pierwiastków
i
w
ten
sposób.
Z
istoty
niepodzielnej i zawsze jednakiej i z podzielnej, która powstaje w
ciałach, zmieszał trzeci rodzaj istoty, po
ś
redniej pomi
ę
dzy tamtymi
obiema; ona ma zarazem natur
ę
tego, co zawsze jest tym samym, i lego
drugiego równie
ż
. W ten sposób postawił j
ą
po
ś
rodku pomi
ę
dzy tym, co
niepodzielne, i tym, co si
ę
dzieli na ciała. Wzi
ą
ł tedy te trzy
istoty i zmieszał je wszystkie w jedn
ą
posta
ć
. Ta druga natura nie
chciała si
ę
da
ć
zmiesza
ć
z tym, co zawsze jest tym samym, wi
ę
c spoił
je gwałtem. Pomieszał to z istot
ą
i z trzech zrobiwszy jedno, znowu
to wszystko podzielił na cz
ęś
ci odpowiednie - ka
ż
da cz
ęść
była
zmieszana z tego, co zawsze jest tym samym, z tego drugiego i z
istoty. A zacz
ą
ł rozdziela
ć
w ten sposób. Najpierw odj
ą
ł od cało
ś
ci
jedn
ą
cz
ęść
. Po niej odj
ą
ł dwa razy tyle. Trzecia cz
ęść
była o
połówk
ę
wi
ę
ksza od drugiej, a trzy razy wi
ę
ksza od pierwszej, czwarta
była dwa razy wi
ę
ksza od drugiej, pi
ą
ta była trzy razy wi
ę
ksza od
trzeciej, szósta o
ś
miokrotnie wi
ę
ksza pierwszej, a siódma dwadzie
ś
cia
siedem razy wi
ę
ksza od pierwszej.
Potem powypełniał dwukrotne i trzykrotne ost
ę
py, odcinaj
ą
c jeszcze
stamt
ą
d cz
ęś
ci i kład
ą
c je w
ś
rodek pomi
ę
dzy te. Tak
ż
e w ka
ż
dym
odst
ę
pie s
ą
dwie
ś
rednie; jedna t
ą
sam
ą
cz
ą
stk
ą
wychodzi poza same
ko
ń
ce i one wychodz
ą
poza ni
ą
, a druga o tyle samo według liczby
wychodzi poza, o ile sama jest przewy
ż
szana. W poprzednich odst
ę
pach
potworzyły si
ę
z tych poł
ą
cze
ń
odst
ę
py po półtora, po jeden i jedna
trzecia i jeden i jedna ósma, wi
ę
c wypełnił wszystkie odst
ę
py po
jednostce i jednej trzeciej odst
ę
pem po jednostce i jednej ósmej,
zostawiaj
ą
c cz
ą
stk
ę
ka
ż
dego z nich, a liczba cz
ą
stki takiego odst
ę
pu
pozostawionego w stosunku do liczby odst
ę
pu, maj
ą
cego granice, jak
dwie
ś
cie pi
ęć
dziesi
ą
t sze
ść
do dwie
ś
cie czterdzie
ś
ci trzy. I tak
wyczerpał cał
ą
mieszanin
ę
, z której to powycinał. Cały ten układ
rozci
ą
ł wzdłu
ż
przez
ś
rodek i
ś
rodek jednej ta
ś
my spoił ze
ś
rodkiem
drugiej na kształt litery x, zgi
ą
ł je w koło, spoił ko
ń
ce ka
ż
dej i
spoił obie ze sob
ą
po przeciwnej stronie ich skrzy
ż
owania, i nadał im
ruch obrotowy jednostajny. Jedn
ą
obr
ę
cz umie
ś
cił na zewn
ą
trz, a drug
ą
na wewn
ą
trz. Nacechował ruch zewn
ę
trzny natur
ą
to
ż
samo
ś
ci, a ruch
wewn
ę
trzny natur
ą
tego drugiego. Ruch nacechowany to
ż
samo
ś
ci
ą
obwiódł
po boku na prawo, a ten drugi ruch po
ś
rednicy na lewo. Nadał sił
ę
obiegowi nacechowanemu to
ż
samo
ś
ci
ą
i podobie
ń
stwem. Bo tylko jemu
jednemu pozwolił,
ż
eby był nierozszczepiony, a ten ruch wewn
ę
trzny
rozszczepił na sze
ść
cz
ęś
ci i utworzył siedem kół nierównych wedle
ka
ż
dego odst
ę
pu podwójnego i potrójnego. Jednych i drugich odst
ę
pów
było po trzy. Kazał,
ż
eby si
ę
koła obracały przeciwko sobie, a co do
szybko
ś
ci, to trzy z nich maj
ą
szybko
ść
podobn
ą
, a cztery ró
ż
ni
ą
si
ę
ni
ą
pomi
ę
dzy sob
ą
i z trzema tamtymi, ale poruszaj
ą
si
ę
miarowo.
Kiedy si
ę
cały skład duszy zrobił po my
ś
li tego, który j
ą
układał,
on pó
ź
niej wszystko, co jest natury cielesnej, wło
ż
ył do jej
ś
rodka i
przystosował tak,
ż
eby
ś
rodek
ś
wiata cielesnego wypadł w
ś
rodku
duszy. I ona si
ę
rozci
ą
ga od
ś
rodka a
ż
do kra
ń
ców wszech
ś
wiata na
wszystkie strony i naokoło wszech
ś
wiat okrywa z zewn
ą
trz i sama w
sobie si
ę
kr
ę
ci. W ten sposób od boga wzi
ę
ło pocz
ą
tek jej
ż
ycie
nieustanne i rozumne po wieczne czasy. I z tamtego si
ę
zrobiło
widzialne ciało wszech
ś
wiata, a ona jest niewidzialna, ale rozum ma i
harmoni
ę
w sobie, dusza - spo
ś
ród przedmiotów my
ś
li i z przedmiotów
wiecznych najlepszy twór Najlepszego. A
ż
e jest zmieszana z
pierwiastka to
ż
samo
ś
ciowego i z tego drugiego i z istoty, z tych
trzech składników, i odpowiednio podzielona i powi
ą
zana i sama w
sobie si
ę
obracaj
ą
ca, wi
ę
c kiedy si
ę
natknie na co
ś
, co ma natur
ę
rozmienian
ą
na drobne i na co
ś
niepodzielnego tak samo, wtedy mówi,
cała ruchem wewn
ę
trznym przenikniona, co z czym jest identyczne i co
od czego ró
ż
ne, i do czego co
ś
zostaje w stosunku najbli
ż
szym, i w
jaki sposób i kiedy zachodzi i w jakim stosunku zostaje ka
ż
da rzecz
do drugiej, i czego od nich doznaje, i w jakim zostaje stosunku do
tych rzeczy, które s
ą
wiecznie takie same.
A my
ś
l staje si
ę
prawdziwa w obu wypadkach zarówno: je
ż
eli dotyczy
tego drugiego i je
ś
li dotyczy tego, co identyczne z samym sob
ą
; my
ś
l
biegnie w tym, co porusza samo siebie, a biegnie bez d
ź
wi
ę
ku i bez
hałasu. I kiedy my
ś
l dotyczy czego
ś
, co spostrzegalne, i to drugie
koło równo biegnie i o swym ruchu donosi po całej duszy, wtedy
powstaj
ą
mniemania i wierzenia mocne i prawdziwe. A kiedy si
ę
my
ś
l
odnosi do przedmiotów my
ś
li, a dobry bieg koła to
ż
samo
ś
ciowego
potrafi to wskaza
ć
, wtedy si
ę
z konieczno
ś
ci dokonywa praca umysłu i
powstaje wiedza. Gdyby kto
ś
powiedział,
ż
e umysł i wiedza tkwi
ą
w
jakimkolwiek innym przedmiocie, a nie w duszy, ten wszystko inne
raczej powie ni
ź
li prawd
ę
.
Skoro bóg, ojciec wszech
ś
wiata, zobaczył,
ż
e to odwzorowanie bogów
wiecznych porusza si
ę
i
ż
yje, ucieszył si
ę
, a uradowany umy
ś
lił je
zrobi
ć
jeszcze bardziej podobnym do pierwowzoru. Wi
ę
c tak jak
pierwowzór
jest
istot
ą
ż
yw
ą
,
wieczn
ą
,
tak
postanowił
i
ten
wszech
ś
wiat do tej doskonało
ś
ci doprowadzi
ć
. Natura "istoty
ż
ywej"
była wieczna. Nie było rzecz
ą
mo
ż
liw
ą
,
ż
eby t
ę
natur
ę
całkowicie
przystosowa
ć
do wszech
ś
wiata, który został zrodzony. Wi
ę
c umy
ś
lił
zrobi
ć
pewien ruchomy obraz wieczno
ś
ci i porz
ą
dkuj
ą
c wszech
ś
wiat robi
równocze
ś
nie wiekuisty obraz wieczno
ś
ci, która trwa w jedno
ś
ci, obraz
id
ą
cy miarowo, który my nazywamy czasem. Urz
ą
dza dni i noce i
miesi
ą
ce i lata, których nie było, zanim powstał wszech
ś
wiat, a teraz
zacz
ę
ły powstawa
ć
równocze
ś
nie z syntez
ą
wszech
ś
wiata. To wszystko s
ą
cz
ęś
ci czasu, a przeszło
ść
i przyszło
ść
to s
ą
zrodzone postacie
czasu. I my sami nie wiemy, jak niesłusznie odnosimy je do istoty
wiecznej i mówimy,
ż
e była, jest i b
ę
dzie, a jej naprawd
ę
przysługuje
tylko to,
ż
e jest. "Było i b
ę
dzie" wypada mówi
ć
tylko o tym, co
powstaje i przebiega w czasie, bo jedno i drugie to s
ą
zmiany. A to,
co zawsze jest takie samo, nie ulega zmianom, nie mo
ż
e si
ę
stawa
ć
starsze ani młodsze w ci
ą
gu czasu, ani powsta
ć
nie mogło kiedy
ś
, ani
nie powstaje teraz, ani nie b
ę
dzie pó
ź
niej - w ogóle nie ulega
ż
adnej
z tych przypadło
ś
ci, którymi powstawanie nacechowało przemijaj
ą
ce
zjawiska, podpadaj
ą
ce pod zmysły - to wszystko s
ą
postacie czasu,
który si
ę
miarowo obraca i tylko na
ś
laduje wieczno
ść
. A jeszcze takie
rzeczy, oprócz tego, mówimy,
ż
e to, co powstało, jest czym
ś
powstałym, i to, co powstaje, jest czym
ś
powstaj
ą
cym, i to, co ma
powsta
ć
, jest czym
ś
przyszłym, i to, co nie istnieje, jest czym
ś
nie
istniej
ą
cym.
ś
aden z tych zwrotów nie jest
ś
cisły. Ale mo
ż
e by
ć
,
ż
e w
tej chwili nie pora si
ę
o to spiera
ć
. Zatem czas powstał razem ze
ś
wiatem, aby razem zrodzone razem te
ż
ustały, je
ż
eli kiedy
ś
przyjdzie
koniec
ś
wiata i czasu. Powstał na wzór wieczno
ś
ci, aby był do niej
mo
ż
liwie jak najpodobniejszy.
Pierwowzór trwa cał
ą
wieczno
ść
, a czas a
ż
do ko
ń
ca - cały czas, jako
przeszło
ść
, tera
ź
niejszo
ść
i przyszło
ść
. Zatem według my
ś
li i zamiaru
bo
ż
ego w sprawie powstania czasu, aby powstał czas, powstało sło
ń
ce i
ksi
ęż
yc i pi
ęć
innych gwiazd, które si
ę
nazywaj
ą
planetami, na
rozgraniczenie i na stra
ż
liczb czasu. Bóg zrobił ich ciała i poło
ż
ył
je na obr
ę
cze, którymi szedł obieg kolisty tego drugiego. Jest siedem
tych ciał i dróg ich siedem. Ksi
ęż
yc biegnie po kole najbli
ż
szym
naokoło ziemi, sło
ń
ce po drugim, nad ziemi
ą
. Jutrzenka i tak zwana
ś
wi
ę
ta gwiazda Hermesa biegn
ą
po kole z tak
ą
sam
ą
szybko
ś
ci
ą
jak
sło
ń
ce, ale dostały pr
ę
dko
ść
jemu przeciwn
ą
. Dlatego doganiaj
ą
si
ę
nawzajem i bywaj
ą
doganiane, tak samo sło
ń
ce i gwiazda Hermesa i
Jutrzenka. Co do innych gwiazd, to gdyby kto
ś
chciał mówi
ć
o
wszystkich, gdzie je bóg ustawił i z jakich przyczyn, to cho
ć
to jest
rozwa
ż
anie uboczne, dałoby nam wi
ę
cej do roboty ni
ż
cały przedmiot
naszej rozprawy. Wi
ę
c ten temat mo
ż
e nam si
ę
uda innym razem rozwin
ąć
nale
ż
ycie przy wolnym czasie. Otó
ż
skoro ka
ż
de z tych ciał, które
miały wspólnie wypracowywa
ć
czas, nabrało ruchu sobie wła
ś
ciwego,
stały si
ę
istotami
ż
ywymi; ich ciała powi
ą
zała dusza i one
zrozumiały, co im nakazano, wi
ę
c zacz
ę
ły biec po drodze tego
drugiego, a wi
ę
c uko
ś
nie, s? drog
ą
, która przecina obieg tego, co
zawsze jest tym samym, i która le
ż
y pod tym obiegiem. Jedna z planet
biegnie po wi
ę
kszym kole, druga po mniejszym, a które biegn
ą
po
mniejszym kole, te biegn
ą
szybciej, a które po wi
ę
kszym, te si
ę
posuwaj
ą
wolniej. Ciała, które si
ę
dzi
ę
ki ruchowi tego, co identyczne
z sob
ą
, poruszaj
ą
najszybciej, wygl
ą
daj
ą
tak, jakby je doganiały
gwiazdy poruszaj
ą
ce si
ę
wolniej, chocia
ż
one je doganiaj
ą
same. Bo
wir, który je wszystkie w kole obraca, sprawia,
ż
e si
ę
poruszaj
ą
równocze
ś
nie w dwie przeciwne strony, zaczem wydaje si
ę
,
ż
e ciało,
które si
ę
najwolniej oddala od toru ruchu najszybszego, jest
najbli
ż
sze.
ś
eby za
ś
istniała jaka
ś
wyra
ź
na miara dla ich powolno
ś
ci
i szybko
ś
ci w stosunku do siebie nawzajem i
ż
eby te ciała biegły po
o
ś
miu torach, zapalił bóg
ś
wiatło na drugim od ziemi lorze obiegu,
które my dzi
ś
nazywamy sło
ń
cem, aby najbardziej
ś
wieciło na cały
wszech
ś
wiat i
ż
eby istoty, którym wypadało, nabrały liczby, ucz
ą
c si
ę
jej na obiegu tego, co identyczne i samo do siebie podobne. Stała si
ę
wi
ę
c noc i stał si
ę
dzie
ń
w ten sposób i dlatego - ten obieg
okr
ąż
enia jednego i najm
ą
drzejszego. A miesi
ą
c, kiedy ksi
ęż
yc
obiegaj
ą
c swoje koło dogoni sło
ń
ce, a rok, kiedy sło
ń
ce swoj
ą
drog
ę
obiegnie. A na obieg innych gwiazd ludzie, z bardzo małymi wyj
ą
tkami,
nie zwracaj
ą
uwagi, nie nadaj
ą
im nazw, nie porównuj
ą
ich obiegów
ilo
ś
ciowo, tak
ż
e, powiedzie
ć
mo
ż
na, nie wiedz
ą
,
ż
e czas to s
ą
bł
ę
dne
w
ę
drówki tych gwiazd, nieprzeliczone i przedziwnie ró
ż
norodne. Mimo
to mo
ż
na poj
ąć
,
ż
e sko
ń
czona liczba czasu D wypełnia rok doskonały
wtedy, gdy szybko
ś
ci wszystkich o
ś
miu obiegów, ustosunkowane do
siebie, wspólnie si
ę
sko
ń
cz
ą
i uzyskaj
ą
głow
ę
, pomierzone kołem tego,
co jest z sob
ą
identyczne, a biegnie równo. W ten sposób i z tych
powodów utworzyły si
ę
te gwiazdy, które po niebie chodz
ą
, a dostały
zwroty, aby ten
ś
wiat był jak najpodobniejszy do istoty
ż
ywej, która
jest przedmiotem my
ś
li, a jest doskonała -
ś
wiat, który na
ś
laduje jej
natur
ę
wieczn
ą
.
I pod innymi wzgl
ę
dami a
ż
do powstania czasu został
ś
wiat
wykonany na podobie
ń
stwo swego pierwowzoru. W tym tylko był
niepodobny,
ż
e nie obejmował w swym wn
ę
trzu wszystkich istot
ż
ywych,
zrodzonych. I t
ę
jego reszt
ę
doprowadził bóg do ko
ń
ca, odwzorowuj
ą
c
go według natury pierwowzoru. Wi
ę
c tak samo jak umysł ogl
ą
da
wszystkie idee, jakie tylko tkwi
ą
w tym, czym jest istota
ż
ywa, tyle
samo i takich samych bóg umy
ś
lił,
ż
e powinien zawiera
ć
i ten
ś
wiat. A
s
ą
cztery. Jedna to ród bogów niebieskich, druga to istoty
skrzydlate, które lataj
ą
po powietrzu, trzecia to rodzaj mieszkaj
ą
cy
w wodzie, a czwarty chodzi po ziemi. Posia
ć
tego, co boskie, bóg
wykonał przewa
ż
nie z ognia, aby to było naj
ś
wietniejsze dla oka i
najpi
ę
kniejszy dawało widok. Upodobniaj
ą
c je do wszech
ś
wiata zrobił
je pi
ę
knie okr
ą
głe i wyposa
ż
ył je w zrozumienie tego, co najlepsze;
ono si
ę
z natur
ą
bosk
ą
wi
ąż
e; rozsypał to po całym niebie naokoło,
aby
ś
wiat prawdziwy był tym ozdobiony powsz
ę
dy. Ka
ż
dej takiej istocie
boskiej nadał dwa ruchy: jeden w to
ż
samo
ś
ci, jednostajny, około tych
samych punktów;
te istoty maj
ą
my
ś
l skierowan
ą
ku temu, co identyczne z samym sob
ą
.
Drugi ruch, post
ę
powy, zostaje w zale
ż
no
ś
ci od obrotu tego, co
identyczne i podobne.
A pi
ę
ciu innych ruchów nie dał im wykonywa
ć
, aby si
ę
ka
ż
da z nich
stała jak najbardziej doskonała; przecie
ż
z tej przyczyny powstały
gwiazdy stałe, istoty
ż
ywe, boskie i wieczne; jednostajnym ruchem
obracaj
ą
si
ę
w tym, co identyczne, i trwaj
ą
wiecznie. A te, które
skr
ę
caj
ą
po drodze i tak bł
ą
dz
ą
, powstały w ten sposób, jak si
ę
poprzednio mówiło.
Ziemi
ę
za
ś
, karmicielk
ę
nasz
ą
, osadzon
ą
na osi przeci
ą
gni
ę
tej
przez cały wszech
ś
wiat, urz
ą
dził tak,
ż
e ona strze
ż
e i wykonywa noc i
dzie
ń
, pierwsza i najstarsza z bogi
ń
i bogów, którzy powstali we
wn
ę
trzu wszech
ś
wiata. A opisywa
ć
ta
ń
ce tych bogów i wzajemne ich
spotkania, i jak ich tory koliste tworz
ą
p
ę
tle wewn
ę
trzne i jak one
si
ę
posuwaj
ą
, a podczas zetkni
ęć
którzy bogowie si
ę
spotykaj
ą
i
wychodz
ą
jedni drugim naprzeciw i w towarzystwie których to robi
ą
, i
jak od czasu do czasu za
ć
miewa si
ę
dla nas ka
ż
dy i ukazuje si
ę
znowu,
a na tych ludzi, którzy umiej
ą
te rzeczy obrachowywa
ć
, zsyłaj
ą
objawy
i oznaki tego, co si
ę
ma sta
ć
potem - mówi
ć
o tym, bez rozejrzenia
si
ę
w modelu znowu tych rzeczy, byłby trud daremny. Do
ść
ju
ż
dla nas
i tego, co i jak si
ę
powiedziało o naturze bogów widzialnych i
zrodzonych, i niech ju
ż
temu koniec b
ę
dzie.
A o innych duchach mówi
ć
i pozna
ć
ich pochodzenie to przechodzi
nasze siły, ale trzeba wierzy
ć
tym, którzy dawniej o tym mówili, a
byli potomkami bogów, jak twierdzili, a musieli przecie
ż
dobrze zna
ć
swoich przodków. Niepodobna nie wierzy
ć
synom bo
ż
ym, chocia
ż
mówi
ą
bez dowodów prawdopodobnych i pewnych; oni twierdz
ą
,
ż
e ogłaszaj
ą
swoje sprawy domowe, wi
ę
c trzeba si
ę
podda
ć
prawu i uwierzy
ć
. Zatem
według nich mówmy i niech si
ę
tak przedstawia w rzeczywisto
ś
ci i w
opowiadaniu pochodzenie tych bogów.
Ziemi i Nieba dzie
ć
mi byli Okeanos i Tetyda. Ich dzieci to Forkys,
Kronos i Rea, i inne potem. Dzieci Kronosa i Rei to Zeus, 41 Hera i
ci wszyscy, o których wiemy,
ż
e nazywaj
ą
si
ę
ich bra
ć
mi, i jeszcze
inni ich potomkowie.
Wi
ę
c skoro powstali wszyscy bogowie, którzy po kołach w
ę
druj
ą
jawnie,
i ci, którzy ukazuj
ą
si
ę
, o ile chc
ą
, mówi do nich ten, który ten
wszech
ś
wiat zrodził, w te słowa: "Bogowie bogów, których ja wykonawc
ą
jestem i ojcem, bo dziełem moim jeste
ś
cie; to, co ja zrodziłem, nie
ulega rozkładowi, bo ja tak chc
ę
. Wszech
ś
wiat jest zło
ż
ony, wi
ę
c jest
rozkładalny, ale chcie
ć
rozkładu lego, co tak pi
ę
knie zharmonizowane
i trzyma si
ę
dobrze, mo
ż
e tylko to, co B złe. Dlatego te
ż
, skoro
ś
cie
si
ę
urodzili, nie
ś
miertelni nie jeste
ś
cie, ani nierozkładalni w
ogóle, ale nie ulegniecie rozkładowi, ani was
ś
mier
ć
nie spotka, bo
was moja wola wi
ąż
e, a to jest wi
ęź
jeszcze wi
ę
ksza i pot
ęż
niejsza
ni
ż
te spójnie, które was zwi
ą
zały przy powstawaniu. A teraz macie
zrozumie
ć
to, co do was mówi
ę
i co nakazuj
ę
. Dotychczas jeszcze
pozostaj
ą
trzy rodzaje, nie zrodzone dot
ą
d. Jak długo one na
ś
wiat
nie przyjd
ą
, wszech
ś
wiat b
ę
dzie niedoko
ń
czony. Bo wszystkich rodzajów
istot
ż
ywych nie b
ę
dzie miał w sobie, a powinien, je
ż
eli ma by
ć
nale
ż
ycie wyko
ń
czony. Gdybym ja zrodził je sam i one by ode mnie
ż
ycie dostały, byłyby równe bogom. Aby wi
ę
c były
ś
miertelne, a ten
wszech
ś
wiat
ż
eby był istotnie całkowity, we
ź
cie si
ę
wy, zgodnie z
natur
ą
, do wykonywania istot
ż
ywych i na
ś
ladujcie moc moj
ą
, objawion
ą
przy waszym powstawaniu. I o ile wypada,
ż
eby mieli w sobie co
ś
równoimiennego z nie
ś
miertelnymi, pierwiastek boskim zwany, rz
ą
dz
ą
cy
w tych pomi
ę
dzy nimi, którzy zawsze chc
ą
i
ść
za sprawiedliwo
ś
ci
ą
i za
wami, jak rzuc
ę
takie nasiona, dam pocz
ą
tek i b
ę
d
ą
to mieli ode D
mnie. A reszt
ę
ś
mierteln
ą
doło
ż
ycie wy do tego, co nie
ś
miertelne, i
porobicie istoty
ż
ywe. Z was niech si
ę
rodz
ą
i rosn
ą
, a gin
ą
c niech
znowu do was wracaj
ą
".
To powiedział i znowu do tego pierwszego mo
ź
dzierza, w którym
dusz
ę
wszech
ś
wiata był zmieszał i utarł, zlał resztki pozostałe po
robocie poprzedniej i mieszał jako
ś
w ten sam sposób, ale składniki
mieszaniny ju
ż
nie były takie same i nie zachowywały si
ę
tak samo,
tylko były drugo- i trzeciorz
ę
dne. Zgotowawszy wszystko, rozdrobił to
na tyle dusz, ile jest gwiazd, i ka
ż
d
ą
dusz
ę
jednej gwie
ź
dzie
przydzielił, a wsadziwszy j
ą
jakby na wóz - pokazał jej natur
ę
wszech
ś
wiata
i
powiedział
im
prawa
przeznaczone.
ś
e
pierwsze
narodziny miały by
ć
jedne dla wszystkich, aby nikt nie był przez
niego pokrzywdzony. I trzeba,
ż
eby dusze były rozsiane po gwiazdach -
ka
ż
da
ż
eby poszła na odpowiednie dla niej narz
ę
dzie czasów - i
ż
eby
si
ę
ka
ż
da stała istot
ą
ż
yw
ą
, najbardziej zbo
ż
n
ą
.
A
ż
e natura ludzka jest dwojaka,
ż
eby lepszy był ten rodzaj, który
si
ę
pó
ź
niej miał nazywa
ć
m
ęż
czyzn
ą
. A gdy z konieczno
ś
ci zaszczepione
zostan
ą
w ciała i do ciał ich zacznie jedno przychodzi
ć
, a drugie z
nich b
ę
dzie odchodziło, trzeba b
ę
dzie,
ż
eby jednakowo u wszystkich
była
wrodzona
zdolno
ść
do
spostrzegania
pod
wpływem
dozna
ń
gwałtownych. Po drugie miło
ść
zmieszana z rozkoszy i z cierpienia, a
oprócz tego strach i gniew, i wszystko, co za tym idzie i co jest
jedno drugiemu z natury przeciwne. Je
ż
eli nad tymi rzeczami zapanowa
ć
potrafi
ą
, b
ę
d
ą
mogli
ż
y
ć
w sprawiedliwo
ś
ci, a je
ś
li one zapanuj
ą
nad
nimi, w zbrodni. Kto czas odpowiedni prze
ż
yje dobrze, ten znowu
pójdzie mieszka
ć
na gwie
ź
dzie, do której prawnie przynale
ż
y, i
ż
ycie
b
ę
dzie miał szcz
ęś
liwe i takie, do którego nawykł. A kto na tym
punkcie pobł
ą
dzi, ten przy drugich narodzinach przybierze natur
ę
kobiety. A kto si
ę
i w tych warunkach jeszcze zła nie pozb
ę
dzie, ten
zale
ż
nie od tego, jak grzeszył, na podobie
ń
stwo tego, jak si
ę
jego
charakter rozwijał, jak
ąś
tak
ą
zawsze przyjmie natur
ę
zwierz
ę
c
ą
i
przemieniaj
ą
c si
ę
tak, nie pr
ę
dzej si
ę
m
ę
czy
ć
przestanie, a
ż
pójdzie
w sobie samym za obiegiem tego, co identyczne i podobne, potrafi
opanowa
ć
rozumem t
ę
wielk
ą
mas
ę
i to, co pó
ź
niej do niego przyrosło z
ognia, z wody i z powietrza i z ziemi, a co hała
ś
liwe jest i
nierozumne, i człowiek wróci do swego stanu pierwotnego, który był
najlepszy.
Bóg dał im te wszystkie rozporz
ą
dzenia, aby sam nie był winien
ż
adnego pó
ź
niejszego zła, i posiał jednych na ziemi, drugich na
ksi
ęż
ycu, innych rzucił na inne narz
ę
dzia czasu. Po tej siejbie
zostawił młodym bogom modelowanie ciał istot
ś
miertelnych i tej
reszty, która jeszcze miała do duszy ludzkiej przyrosn
ąć
. To
wszystko, i wszystko, co za tym idzie, mieli wykona
ć
i panowa
ć
nad
tym i według sił jak najpi
ę
kniej i jak najlepiej zarz
ą
dza
ć
ś
mierteln
ą
istot
ą
ż
yw
ą
, gdyby si
ę
tylko sama dla siebie nie stawała przyczyn
ą
nieszcz
ęść
. xv Wszystko to rozporz
ą
dziwszy, trwał w swoim zwyczajnym
stanie. On trwał, a dzieci jego zrozumiały porz
ą
dek ojcowski i
zacz
ę
ły go słucha
ć
". Wzi
ę
ły nie
ś
miertelny pierwiastek
ś
miertelnej
istoty
ż
ywej
i
na
ś
laduj
ą
c
własnego
wykonawc
ę
,
po
ż
yczały
od
wszech
ś
wiata cz
ą
stek ognia, ziemi, wody i powietrza, cz
ą
stek, które
miały by
ć
oddane z powrotem, i te zapo
ż
yczone składniki spajały w jedno
ść
nie
przy pomocy spoiwa nierozkładalnego, którym same były powi
ą
zane, ale
drobniutkimi, a wi
ę
c niewidzialnymi
ć
wieczkami g
ę
stymi je spajaj
ą
c
wykonywały z tego wszystkie poszczególne ciała. I wstawiały w
ś
rodek
obroty duszy nie
ś
miertelnej, w ciało podlegaj
ą
ce odpływowi i zasilane
przypływem. Dusze, wpuszczone w wielki nurt ciała, ani zapanowa
ć
nad
nim nie umiały, ani mu nie ulegały całkowicie, ale gwałtowny pr
ą
d je
ponosił i one ponosiły, tak
ż
e si
ę
cała istota
ż
ywa poruszała bez
porz
ą
dku, w byle jakim kierunku, szła bez
ż
adnego sensu, a miała
wszystkich sze
ść
rodzajów ruchu. Jeden ku przodowi i wstecz i znowu w
prawo i w lewo, w dół i do góry i na wszystkie strony chodziły
bł
ą
kaj
ą
c si
ę
w sze
ś
ciu kierunkach. Bo wielka fala napływała i
odchodziła - ta, która po
ż
ywienie przynosiła - a jeszcze wi
ę
kszy
niepokój wywoływały podniety zewn
ę
trzne, kiedy si
ę
ciało zetkn
ę
ło z
jakim
ś
ogniem obcym zewn
ę
trznym albo z twardo
ś
ci
ą
ziemi, albo ze
ś
lisko
ś
ci
ą
wód, albo z p
ę
dem wiatrów, które powietrze niosło;
wszystko to wywoływało ruchy, które za po
ś
rednictwem ciała celowały i
trafiały w dusz
ę
. Te jej wzruszenia zostały pó
ź
niej nazwane
spostrze
ż
eniami i dzisiaj tak si
ę
nazywaj
ą
wszystkie. One ju
ż
i
wtedy, w pierwszej chwili najobfitszy i najwi
ę
kszy robiły niepokój,
poruszaj
ą
c si
ę
wraz z nieustannie płyn
ą
cym strumieniem pokarmu;
gwałtownie
wstrz
ą
sały
obiegami
duszy,
a
obieg
czynnika
to
ż
samo
ś
ciowego zatrzymywały całkowicie; płyn
ą
c przeciwko niemu nie
pozwalały mu rz
ą
dzi
ć
i biec, a obiegiem tego drugiego potrz
ą
sały tak,
ż
e trzy odst
ę
py podwójnego i potrójnego z obu stron, a tak samo
człony po
ś
rednie i ł
ą
cz
ą
ce po półtora, po jeden i jedna trzecia i
jeden i jedna ósma, poniewa
ż
całkowicie rozerwa
ć
si
ę
nie dawały, bez
woli lego, który je powi
ą
zał, na wszystkie strony bywały wykr
ę
cane i
łamane; jedno koło tak, drugie inaczej, jak tylko było mo
ż
na. Tak
ż
e
ledwie si
ę
trzymało jedno drugiego i szły niby to, ale szły bez
sensu, to naprzód, to na ukos, to na odwrót. Zupełnie jakby kto
ś
do
góry nogami stan
ą
ł głow
ą
na ziemi, a nogi oparł gór
ą
o cokolwiek.
Wtedy i u tego biedaka, i jemu u patrz
ą
cych, prawa strona wydaje si
ę
lew
ą
, a lewa praw
ą
, czy w t
ę
stron
ę
patrze
ć
, czy w przeciwn
ą
. To samo
wła
ś
nie dzieje si
ę
, i inne w tym rodzaju gwałtowne przypadło
ś
ci
zaburzaj
ą
obroty, kiedy one natrafiaj
ą
na co
ś
tego samego rodzaju
albo rodzaju ró
ż
nego. Obroty wtedy głupiej
ą
i myl
ą
si
ę
i nazywaj
ą
rzeczy jednakie i rzeczy ró
ż
ne wprost przeciwnie i niezgodnie z
prawd
ą
.
ś
aden obrót wtedy po
ś
ród nich nie rz
ą
dzi i
ż
aden nie
prowadzi. Kiedy jakie
ś
spostrze
ż
enia z zewn
ą
trz na dusz
ę
spadn
ą
i
porw
ą
jej całe wn
ę
trze za sob
ą
, wtedy zdaje si
ę
,
ż
e one władaj
ą
, cho
ć
naprawd
ę
s
ą
one zale
ż
ne. Przez wszystkie stany tego rodzaju dusza
teraz i na pocz
ą
tku traci rozum. Pierwszy raz wtedy, gdy si
ę
z ciałem
ś
miertelnym zwi
ąż
e. Pó
ź
niej, kiedy napływa mniej gwałtowny strumie
ń
wzrostu i po
ż
ywienia, obroty znowu nabieraj
ą
cicho
ś
ci, id
ą
swoj
ą
drog
ą
i ustalaj
ą
si
ę
coraz bardziej z biegiem czasu. Wtedy wyrównuj
ą
si
ę
obroty wszystkich poszczególnych kół według wzoru ich naturalnego
obiegu i ju
ż
trafnie nazywaj
ą
, co jest tym samym, a co czym
ś
innym, i
sprawiaj
ą
to,
ż
e ich wła
ś
ciciel staje si
ę
rozumny. A je
ż
eli si
ę
do
tego doł
ą
czy jaki
ś
wła
ś
ciwy wikt, który wychowanie przynosi, wtedy
si
ę
człowiek staje całkowity i zdrowy ze wszech miar. Unikn
ą
ł
najwi
ę
kszej choroby. A kto si
ę
zaniedba, ten kulawo przechodzi
ś
cie
ż
k
ę
ż
ycia; niedoskonały, z powrotem idzie do Hadesu. Nic nie
zyskał po drodze. Ale o tym pó
ź
niej b
ę
dzie mowa. Na razie ten temat,
który teraz przed nami, trzeba rozwin
ąć
dokładniej. Przede wszystkim:
o powstaniu poszczególnych cz
ęś
ci ciała i o duszy. Z jakich przyczyn
i z jakich zamysłów opatrzno
ś
ci boskiej to powstało. Trzymajmy si
ę
tego, co najbardziej prawdopodobne. W ten sposób id
ź
my naprzód i lak
sobie rzeczy tłumaczmy.
Bogowie na
ś
ladowali okr
ą
gły kształt wszech
ś
wiata, wi
ę
c wło
ż
yli dwa
boskie obiegi w ciało kuliste, które dzi
ś
głow
ą
nazywamy. To jest
cz
ęść
ciała najbardziej boska i panuje nad wszystkim, co jest w nas.
Jej bogowie oddali na słu
ż
b
ę
cał
ą
mas
ę
ciała, któr
ą
zebrali, licz
ą
c
si
ę
z tym,
ż
eby mogło wykonywa
ć
wszystkie ruchy, jakie istniej
ą
. Aby
wi
ę
c nie było w kłopocie tocz
ą
c si
ę
po ziemi, która ma swoje ró
ż
ne
wyniosło
ś
ci i zagł
ę
bienia, i mogło ponad jednymi z nich przechodzi
ć
,
a z drugich wychodzi
ć
na gór
ę
, dali bogowie głowie to ciało jako
wózek i dali mu mo
ż
no
ść
chodzenia. St
ą
d ciało dostało swoj
ą
długo
ść
i
wyrosły mu cztery ko
ń
czyny daj
ą
ce si
ę
zgina
ć
- takie mu bóg obmy
ś
lił
ś
rodki lokomocji, którymi mogło si
ę
chwyta
ć
i zapiera
ć
i przechodzi
ć
przez
wszystkie
miejsca
i
wysoko
nosi
ć
siedzib
ę
pierwiastka
najbardziej boskiego i naj
ś
wi
ę
tszego. Nogi
ż
alem i r
ę
ce w ten sposób
i dlatego urosły wszystkim. A poniewa
ż
bogowie uwa
ż
ali,
ż
e przód jest
godniejszy od tyłu i raczej si
ę
do rz
ą
dzenia nadaje, wi
ę
c w t
ę
stron
ę
przewa
ż
nie nasz chód skierowali. A trzeba było,
ż
eby człowiek miał
przód ciała ró
ż
ny i odgraniczony od jego strony tylnej. Dlatego
naprzód w okolicy czaszki podstawili pod ni
ą
twarz i wstawili w ni
ą
narz
ą
dy, słu
żą
ce wszelkiemu przewidywaniu duszy, i zrz
ą
dzili tak,
ż
eby ten przód miał naturalny udział we władzy nad ciałem. A z
narz
ą
dów pierwsze sporz
ą
dzili oczy, które
ś
wiatło nosz
ą
, i wpoili je
w ciało z tej przyczyny. Umy
ś
lili zrobi
ć
ciało z ognia, który pali
ć
si
ę
nie mógł, tylko dostarcza
ć
łagodnego
ś
wiatła, które cechuje ka
ż
dy
dzie
ń
. Zrobili tak,
ż
e czysty ogie
ń
wewn
ą
trz nas, ogie
ń
bratni
jasno
ś
ci dziennej przez oczy płynie łagodnie; on cały jest g
ę
sty -
najwi
ę
cej bogowie sprasowali wn
ę
trze oczu - tak
ż
e reszta cała, jako
g
ę
stsza, zostaje zamkn
ę
ła, a tylko czysty ogie
ń
przecieka. Kiedy wi
ę
c
ś
wiatło dzienne otacza strumie
ń
wzrokowy, wtedy wypływa
ś
wiatło
podobne ku podobnemu, zbija si
ę
z tamtym w jedno i powstaje ciało,
które sobie przyswajamy - ono le
ż
y wprost przed naszymi oczyma,
gdziekolwiek wpadn
ą
na siebie dwa strumienie: jeden, który wypływa z
naszych oczu, i drugi, pochodz
ą
cy z zewn
ą
trz. Całe
ś
wiatło naszych
oczu jest jednorodne ze
ś
wiatłem zewn
ę
trznym, bo jest do niego
podobne, wi
ę
c jakiekolwiek
ś
wiatło kiedy napotka albo jakie
ś
inne do
niego dojdzie, ono ich poruszenia podaje całemu ciału a
ż
do duszy i
wytwarza ten rodzaj spostrze
ż
e
ń
, które my nazywamy widzeniem.
A kiedy ogie
ń
naszemu pokrewny odejdzie w noc, nasz ogie
ń
zostaje
odci
ę
ty. Bo wychodzi, ale natrafia co
ś
niepodobnego, wi
ę
c odmienia
si
ę
sam i ga
ś
nie; zgoła nie jest tej samej natury co powietrze
otaczaj
ą
ce, bo ono nie ma ognia w sobie. Zatem przestaje widzie
ć
, a
jeszcze sen sprowadza. Dlatego
ż
e bogowie obmy
ś
lili, jako ochron
ę
dla
wzroku, powieki. Kiedy si
ę
one przymkn
ą
, powstrzymuj
ą
moc ogni
ą
wewn
ę
trznego; ta moc si
ę
rozlewa, wyrównuj
ą
c i gładz
ą
c poruszenia
wewn
ę
trzne. Gdy za
ś
te si
ę
wyrównaj
ą
i złagodz
ą
, nast
ę
puje spokój.
Kiedy nastanie wielki spokój, spada na człowieka sen o krótkich
marzeniach sennych. Je
ż
eli za
ś
zostan
ą
jakie
ś
ruchy wi
ę
ksze, to
zale
ż
nie od tego, jakie i w jakich miejscach pozostały, dostarczaj
ą
«
takich i tak wielkich widziadeł, odtwarzaj
ą
cych rzeczy wewn
ę
trzne i
zewn
ę
trzne, które si
ę
po zbudzeniu przypominaj
ą
.
A je
ż
eli chodzi o wła
ś
ciw
ą
zwierciadłom zdolno
ść
do robienia
widziadeł i wszystkim przedmiotom
ś
wiec
ą
cym i gładkim, to dojrzenie
tej sprawy nie przysparza nowej trudno
ś
ci. Bo ze współdziałania
wzajemnego ognia wewn
ę
trznego i zewn
ę
trznego, które si
ę
za ka
ż
dym
razem jednocz
ą
około gładko
ś
ci i wielorakim ulegaj
ą
odbiciom,
wszystkie tego rodzaju widziadła zjawiaj
ą
si
ę
z konieczno
ś
ci. Ogie
ń
bij
ą
cy od twarzy z ogniem wzrokowym zbija si
ę
w jedno w s
ą
siedztwie
przedmiotów gładkich i
ś
wiec
ą
cych. Strona lewa wydaje si
ę
praw
ą
, bo
nast
ę
puje zetkni
ę
cie si
ę
przeciwnych cz
ęś
ci ciała z przeciwnymi
cz
ęś
ciami widzenia, wbrew zwyczajnemu sposobowi ich zetkni
ę
cia. Prawa
strona wydaje si
ę
praw
ą
, a lewa lew
ą
w przeciwnym wypadku, kiedy si
ę
wprost przeciwnie spotka
ś
wiatło padaj
ą
ce ze
ś
wiatłem odbitym. To
wtedy, gdy płaska powierzchnia lustra otrzyma wzniesienia z tej i z
tamtej strony i odbije w lew
ą
stron
ą
widzenia stron
ę
praw
ą
, a drug
ą
na drug
ą
stron
ę
. Je
ś
li takie lustro obróci
ć
według długo
ś
ci twarzy,
ono wszystko pokazuje do góry nogami; to, co na dole, ono odrzuca ku
górze, a co u góry, to odbija ku dołowi.
Wszystko to nale
ż
y do współczynników, które bogu słu
żą
, a on si
ę
nimi posługuje, kiedy wyka
ń
cza ide
ę
tego, co według mo
ż
no
ś
ci
najlepsze. Ludzie jednak po wi
ę
kszej cz
ęś
ci uwa
ż
aj
ą
to nie za
współczynniki, ale za przyczyny wszystkiego, które ozi
ę
biaj
ą
i
ogrzewaj
ą
, powoduj
ą
krzepnienie i topienie si
ę
i tym podobne rzeczy
robi
ą
. One jednak nie mog
ą
mie
ć
ż
adnej my
ś
li i
ż
adnego rozumu w
odniesieniu do niczego. Trzeba powiedzie
ć
,
ż
e ze wszystkich istot
jedna tylko dusza mo
ż
e mie
ć
rozum. Ale dusza jest niewidzialna, a
ogie
ń
i woda, i ziemia, i powietrze - to wszystko s
ą
ciała widzialne.
Człowiek, który kocha rozum i wiedz
ę
, powinien przede wszystkim
ś
ledzi
ć
przyczyny natury rozumnej, a na drugim miejscu dopiero te,
które powstaj
ą
pod wpływem ciał poruszanych przez inne ciała i
poruszaj
ą
cych inne. I my
ś
my tak post
ą
pi
ć
powinni. Zatem trzeba mówi
ć
o jednym i o drugim rodzaju przyczyn. Osobno o tych, które rozumem
wykonuj
ą
rzeczy pi
ę
kne i dobre, i o tych, co pozbawione rozumu,
wywołuj
ą
za ka
ż
dym razem lo lub tamto bez planu i bez porz
ą
dku.
Powiedzieli
ś
my ju
ż
do
ść
o tych współczynnikach, które si
ę
zło
ż
yły
na to,
ż
eby oczy posiadały t
ę
zdolno
ść
, jaka dzi
ś
jest ich udziałem.
A teraz powiedzie
ć
trzeba o ich czynno
ś
ci, z której po
ż
ytek jest
najwi
ę
kszy, i dlatego je nam bóg dał. Wzrok, według mego zdania, jest
dla nas przyczyn
ą
najwi
ę
kszego po
ż
ytku. Bo z obecnych my
ś
li o
wszech
ś
wiecie
ż
adna nie byłaby nigdy wypowiedziana, gdyby
ś
my ani
gwiazd, ani sło
ń
ca, ani nieba nie widzieli. A tymczasem ogl
ą
danie
dnia i nocy, miesi
ą
ce i obiegi roczne wytwarzaj
ą
liczb
ę
i poj
ę
cie
czasu i od nich pochodz
ą
badania nad natur
ą
wszech
ś
wiata. St
ą
d
doszli
ś
my do filozofii, a wi
ę
kszego dobra ród
ś
miertelny nie dostał
ani nie dostanie nigdy w darze od bogów. To wła
ś
nie ja nazywam
najwi
ę
ksz
ą
warto
ś
ci
ą
naszych oczu. O innych, pomniejszych, po co si
ę
mamy rozwodzi
ć
? Po których by nie-filozof płakał i lamentował
daremnie, gdyby wzrok stracił. Ale to, powiedzmy sobie,
ż
e wła
ś
nie
dla tej przyczyny bóg umy
ś
lił obdarowa
ć
nas wzrokiem, aby
ś
my
ogl
ą
daj
ą
c na niebie obiegi umysłu mieli z nich po
ż
ytek dla obiegów
rozs
ą
dku, który jest w nas, bo one s
ą
tamtym pokrewne - cho
ć
tamie s
ą
nie zm
ą
cone, a nasze mylne i nieporz
ą
dne. Aby
ś
my si
ę
tego uczyli i
nabrawszy w siebie poprawno
ś
ci rachunków naturalnych, na
ś
ladowali
obiegi boskie, które s
ą
w ogóle bezbł
ę
dne, i ustalali jako
ś
te obiegi
bł
ę
dne, które s
ą
w nas.
Głos i słuch znowu ten sam maj
ą
sens. Do tego samego celu i z tych
samych powodów obdarowali nas nimi bogowie. Przecie
ż
do tego samego
celu prowadzi słowo i w najwy
ż
szym stopniu do tego si
ę
przyczynia. A
jakikolwiek z muzycznego głosu po
ż
ytek płynie dla słuchu, ten dany
nam jest ze wzgl
ę
du na harmoni
ę
. Harmonia ma ruchy pokrewne obiegom
duszy w nas, wi
ę
c dla człowieka, który rozumnie muzyki u
ż
ywa, wydaje
si
ę
po
ż
yteczna, nie dla przyjemno
ś
ci bezmy
ś
lnej, jak to dzi
ś
bywa,
ale Muzy dały j
ą
nam na to,
ż
eby im pomagała dusz
ę
znowu do porz
ą
dku
doprowadzi
ć
i
zestraja
ć
j
ą
,
kiedy
jej
obieg
przestanie
by
ć
harmonijny. One te
ż
dary nam rytm do tego samego celu, jako pomoc
przeciwko stanom duszy, którym miary brak i wdzi
ę
ku u wi
ę
kszo
ś
ci
ludzi.
Dotychczasowe rozwa
ż
ania z małymi wyj
ą
tkami pokazuj
ą
wytwory
umysłu. A trzeba si
ę
równolegle do nich zaj
ąć
wytworami konieczno
ś
ci.
Powstanie tego
ś
wiata było mieszane;
ś
wiat powstał cz
ęś
ciowo z
konieczno
ś
ci, a cz
ęś
ciowo jako synteza umysłu. Umysł 4« panował nad
konieczno
ś
ci
ą
, bo nakłaniał j
ą
,
ż
eby wi
ę
kszo
ść
rzeczy doprowadzała do
tego, co najlepsze. W ten sposób i według tego konieczno
ść
ulegała
rozumnemu nakłanianiu i tak na pocz
ą
tku powstawał ten wszech
ś
wiat.
Wi
ę
c je
ż
eli kło
ś
ma mówi
ć
, jak on istotnie powstał, powinien
domiesza
ć
i ten rodzaj przyczyny, która si
ę
bł
ą
ka, dok
ą
dkolwiek by
ponosiła. W ten sposób musimy wi
ę
c zboczy
ć
i wzi
ąć
pod uwag
ę
znowu
inny przystojny pocz
ą
tek tych samych rzeczy i tak samo, jak o
rzeczach tamtych wtedy, lak teraz o tych na nowo zaczyna
ć
od
pocz
ą
tku. Zobaczymy wi
ę
c sam
ą
natur
ę
ognia, wody i powietrza
i ziemi przed powstaniem wszech
ś
wiata, i co si
ę
z nimi działo
przedtem.
Obecnie jako
ś
nikt nie wyja
ś
nia ich powstania, ale poniewa
ż
wiemy, co
to jest ogie
ń
i te inne, wi
ę
c nazywamy je
ż
ywiołami i uwa
ż
amy je za
pierwiastki wszech
ś
wiata, ale s
ą
dzimy,
ż
e nawet
ś
rednio inteligentny
człowiek nie powinien ich przyrównywa
ć
c cho
ć
by nawet w przybli
ż
eniu
do postaci głosek. Wi
ę
c teraz, według nas przynajmniej, niech si
ę
tak
rzeczy maj
ą
. O pocz
ą
tku czy te
ż
o pocz
ą
tkach wszech
ś
wiata, czy jak to
si
ę
tam przedstawia, teraz nie mówmy - nie dla czego innego, tylko
dla tego,
ż
e to trudno powiedzie
ć
jasno, co si
ę
człowiekowi wydaje
przy obecnej metodzie wykładu. Ani wy nie uwa
ż
ajcie,
ż
e ja powinienem
o tym mówi
ć
, ani ja sam nie zdołałbym wmówi
ć
w siebie,
ż
e potrafiłbym
porz
ą
dnie sprosta
ć
takiemu przedsi
ę
wzi
ę
ciu. Ja si
ę
b
ę
d
ę
trzymał tego,
co powiedziałem na pocz
ą
tku - opowiadania prawdopodobne potrafi
ą
te
ż
da
ć
wiele - b
ę
d
ę
wi
ę
c, nie gorzej od innych, próbował opowiada
ń
prawdopodobnych.
Raczej,
naprzód,
od
pocz
ą
tku
zaczn
ę
mówi
ć
o
wszystkim i o ka
ż
dej rzeczy z osobna. Wi
ę
c i teraz, na pocz
ą
tku
wywodów wezwijmy boga na pomoc, aby nas wyratował z bezdro
ż
y tego
niebywałego wykładu i doprowadził do jakiego
ś
stanowiska podobnego do
prawdy, i dopiero zaczynajmy mówi
ć
. Zatem ten ponowny pocz
ą
tek
rozprawy o wszech
ś
wiecie niech b
ę
dzie bardziej podzielony ni
ż
poprzednio. Bo przedtem rozró
ż
niali
ś
my dwie postacie, a teraz nam
wypada odsłoni
ć
co
ś
trzeciego, w innym rodzaju. Tamte dwie rzeczy
wystarczały w zwi
ą
zku z tym, co si
ę
przedtem powiedziało: jedna - to
był ten przyj
ę
ty w pierwowzór, przedmiot my
ś
li, wiecznie niezmienny,
a druga - to na
ś
ladowanie pierwowzoru, które ma sw
ą
genez
ę
i jest
widzialne. Trzeciej rzeczy nie rozró
ż
nili
ś
my wtedy, uwa
ż
aj
ą
c,
ż
e dwie
wystarcz
ą
, a teraz bieg my
ś
li zdaje si
ę
zmusza
ć
do tego,
ż
eby
próbowa
ć
uj
ąć
w jasne słowa pewn
ą
rzecz trudn
ą
i m
ę
tn
ą
. Wi
ę
c co to
wła
ś
ciwie jest, jak by to przyj
ąć
? To jest wła
ś
ciwie co
ś
takiego, co
łonem swym obejmuje wszystko, co powstaje - co
ś
jakby piastunka. To
jest prawda, ale trzeba si
ę
ja
ś
niej wypowiedzie
ć
na ten temat.
To jest rzecz trudna; zwłaszcza
ż
e w zwi
ą
zku z tym trzeba naprzód
powiedzie
ć
co
ś
o ogniu i o tym, co si
ę
z ogniem ł
ą
czy. Trudno jest
mówi
ć
o ka
ż
dym z nich z osobna i powiedzie
ć
, co wła
ś
ciwie nale
ż
y
nazywa
ć
wod
ą
raczej ni
ż
ogniem i które raczej którymkolwiek ni
ż
wszystkim razem, albo jednym tylko - tak
ż
eby mówi
ć
pewnie i
wiarygodnie - to nie jest łatwa rzecz.
Wi
ę
c jakby to wła
ś
ciwie i co by o nich mo
ż
na powiedzie
ć
, kiedy nie
wiemy dobrze, co i jak? Przede wszystkim to, co teraz nazywamy wod
ą
.
Widzimy,
ż
e kiedy krzepnie - tak si
ę
nam wydaje - rodzi kamienie i
ziemi
ę
. A to samo, kiedy si
ę
stopi i rozpadnie, staje si
ę
wiatrem i
powietrzem, a spalone powietrze to ogie
ń
. I na odwrót, ogie
ń
zg
ę
szczony i zgasły przechodzi z powrotem w posta
ć
powietrza, a znowu
powietrze zg
ę
szczone staje si
ę
chmur
ą
i mgł
ą
, a z tych, kiedy si
ę
jeszcze wi
ę
cej zbij
ą
, leje si
ę
woda, a z wody robi si
ę
ziemia i
kamienic znowu. I tak w kółko podaj
ą
sobie te rzeczy powstawanie, jak
si
ę
wydaje, nawzajem. Wi
ę
c poniewa
ż
ż
adna z tych rzeczy nie wydaje
si
ę
nigdy jedna i ta sama, wi
ę
c któ
ż
by si
ę
nie wstydził sam przed
sob
ą
obstawa
ć
uparcie przy tym,
ż
e którakolwiek z tych rzeczy jest
tym,
a
nie
czymkolwiek
innym.
Nie
ma
sposobu
i
w
ogóle
najbezpieczniej jest mówi
ć
o nich w danym razie w ten sposób: To, co
wci
ąż
w naszych oczach staje si
ę
to tym, to owym, jako niby to ogie
ń
,
tego nie nazywa
ć
"tym", tylko "czym
ś
takim". I o wodzie nigdy nie
mówi
ć
"to", tylko "co
ś
takiego", ani o
ż
adnej innej z tych rzeczy nie
mówi
ć
tak, jakby one E miały jak
ąś
stało
ść
, a my to dajemy do
zrozumienia, u
ż
ywaj
ą
c słówka "to" i "to tutaj". Te rzeczy wymykaj
ą
si
ę
, bo nie trwaj
ą
, spod słówka "to" i "to tutaj" i spod ka
ż
dego
zwrotu, który je ujmuje jako trwałe, jakby istniały.
Wi
ę
c
ż
adnego z takich zwrotów nie u
ż
ywa
ć
, a zwrot "co
ś
takiego"
jest wła
ś
nie odpowiednio chwiejny, wi
ę
c go stosowa
ć
i do ka
ż
dej z
tych czterech rzeczy i do wszystkich razem. Zatem i ogie
ń
to jest w
ogóle "co
ś
w tym rodzaju", i wszystko, cokolwiek ma powstawanie. A
tylko to, w czym te rzeczy zawsze tkwi
ą
, zjawiaj
ą
50 si
ę
w tym i
znowu stamt
ą
d gin
ą
, tylko to jedno nazywa
ć
"tym" i "tym tutaj", a
poza tym, cokolwiek by to było, ciepłe czy białe, czy którekolwiek z
przeciwie
ń
stw i wszystko, co st
ą
d powstaje - z lego nic nie nazywa
ć
"tym". Bo gdyby kto
ś
wszelkie mo
ż
liwe kształty wykonywał ze złota i
nieustannie by jedne kształty w drugie przerabiał, to gdyby kto
ś
palcem wskazał którykolwiek z nich i zapytał przy tym, co to jest,
wtedy je
ś
li o prawd
ę
chodzi, najbezpieczniej byłoby powiedzie
ć
,
ż
e to
złoto, a o trójk
ą
cie, czy jaki by si
ę
tam inny kształt wytwarzał, nie
mówi
ć
jako o czym
ś
istniej
ą
cym, bo to si
ę
zmienia, zanim si
ę
sko
ń
czy
jego nazw
ę
wymawia
ć
, tylko si
ę
zadowoli
ć
, je
ż
eli co
ś
zechce
bezpiecznie wzi
ąć
na siebie nazw
ę
"czego
ś
w tym rodzaju".
Ta sama sprawa i z t
ą
natur
ą
, która przyjmuje posta
ć
wszystkich
ciał. O niej mo
ż
na powiedzie
ć
,
ż
e zawsze jest tym samym. Ona si
ę
nigdy swojej zdolno
ś
ci nie pozbywa. Przyjmuje zawsze wszystko, a sama
w
ż
aden sposób i nigdy nie przyjmuje
ż
adnego kształtu podobnego do
tych, które w ni
ą
wchodz
ą
. Ona jest mas
ą
plastyczn
ą
, dla wszystkiego:
zmienia si
ę
i przekształca pod wpływem tego, co w ni
ą
wchodzi. I
wydaje si
ę
dzi
ę
ki temu raz taka, raz inna. To, co w ni
ą
wchodzi i co
z niej wychodzi, to s
ą
zawsze pewne odwzorowania bytów, odbite według
nich w jaki
ś
sposób niewypowiedziany i przedziwny, którym si
ę
zajmiemy pó
ź
niej. Na razie musimy rozró
ż
ni
ć
trzy rodzaje: to, co
powstaje, to, w czym co
ś
powstaje, i to, na obraz czego tworzy si
ę
to, co powstaje. I przyrówna
ć
wypada to, co przyjmuje, do matki,
pierwowzór do ojca, a ten wytwór pomi
ę
dzy nimi do potomka. I
zrozumie
ć
,
ż
e to, w czym odwzorowanie powstaje, tylko wtedy b
ę
dzie
dobrze przygotowane na przyj
ę
cie odwzorowania z cał
ą
ró
ż
norodno
ś
ci
ą
jego cech szczególnych, je
ś
li b
ę
dzie wolne od
ś
ladów wszelkich
postaci, które ma sk
ą
de
ś
przyj
ąć
. Bo gdyby było podobne do której
ś
z
form nadchodz
ą
cych, to gdyby nadeszła forma przeciwna albo w ogóle
inna, ono by j
ą
odwzorowało
ź
le, gdy
ż
przegl
ą
dałaby jego własna
natura. Dlatego to, co ma przyj
ąć
w siebie wszelkie rodzaje, musi by
ć
wolne od wszelkiej postaci. Tak samo kiedy chodzi o olejki wonne,
wytwórcy my
ś
l
ą
przede wszystkim o ich pierwszym podło
ż
u i tak robi
ą
,
ż
eby jak najbardziej bezwonna była ta ciecz, która ma przyj
ąć
zapachy.
A ci, którzy w pewnych ciałach mi
ę
kkich staraj
ą
si
ę
odciska
ć
kształty, nie pozwalaj
ą
,
ż
eby podło
ż
e nosiło na sobie jakikolwiek
wyra
ź
ny kształt, i wygładzaj
ą
je naprzód, aby było jak najrówniejsze.
Tak samo te
ż
i to, co ma cz
ę
sto i pi
ę
knie wszystkimi swymi cz
ęś
ciami
bra
ć
w siebie odwzorowania wszelkich rzeczy istniej
ą
cych wiecznie,
musi samo by
ć
wolne od wszelkich postaci. Dlatego matk
ą
i podło
ż
em
wszystkiego, co powstaje i jest widzialne i w ogóle dostrzegalne, nie
nazywajmy ani ziemi, ani powietrza, ani ognia, ani wody, ani tego, co
powstaje z nich, ani tego, z czego one powstaj
ą
, tylko pewn
ą
posta
ć
niewidzialn
ą
i bezkształtn
ą
, która mo
ż
e przyj
ąć
wszystko i ma jaki
ś
niepoj
ę
ty kontakt z przedmiotami my
ś
li.
Je
ż
eli powiemy,
ż
e to jest co
ś
niesłychanie nieuchwytnego, nie
pomylimy si
ę
. O ile na podstawie tego, co poprzednio powiedziane,
mo
ż
na dochodzi
ć
jego natury, to najsłuszniej mo
ż
na tak powiedzie
ć
:
ogniem wydaje si
ę
w ka
ż
dym wypadku jego cz
ęść
zaogniona; cz
ęść
zwil
ż
ona wydaje si
ę
wod
ą
, a ziemi
ą
i powietrzem, o ile ono we
ź
mie w
siebie ich odwzorowania. Trzeba te rzeczy bardziej rozgraniczy
ć
my
ś
lowo, kiedy si
ę
nad nimi zastanawiamy. Czy jest jaki
ś
ogie
ń
sam
dla siebie i te wszystkie rzeczy, o których zawsze tak mówimy, czy
ka
ż
da z nich istnieje sama dla siebie, czy te
ż
to wszystko, co
widzimy, i te inne rzeczy, które za po
ś
rednictwem ciała spostrzegamy,
jedynie tylko tak
ą
prawd
ę
posiadaj
ą
, a poza tym nie istniej
ą
nigdzie
w
ż
aden sposób i my niepotrzebnie w ka
ż
dym wypadku mówimy,
ż
e
istnieje dla ka
ż
dego pewna posta
ć
, pewien przedmiot my
ś
lowy, a
tymczasem to nie je
ś
li nic wi
ę
cej jak tylko wyraz?
Nie sposób w tej chwili zostawi
ć
tego zagadnienia bez dyskusji i
bez rozstrzygni
ę
cia i po prostu powiedzie
ć
,
ż
e tak jest, ani te
ż
do
ju
ż
i tak długich wywodów doda
ć
jeszcze jeden długi wywód uboczny.
Je
ż
eli jakie
ś
wielkie okre
ś
lenie da si
ę
uj
ąć
w krótkich słowach, to
by było tutaj najwła
ś
ciwsze. Wi
ę
c ja w ten sposób oddaj
ę
tutaj swój
głos. Je
ż
eli rozum i mniemanie prawdziwe to s
ą
dwa rodzaje, ze wszech
miar istniej
ą
te rzeczy same dla siebie, postacie niedost
ę
pne dla
naszych spostrze
ż
e
ń
, a dost
ę
pne tylko dla my
ś
li. A je
ż
eli, jak si
ę
niektórym ludziom wydaje, mniemanie prawdziwe niczym si
ę
nie ró
ż
ni od
rozumu, to wypadnie przyj
ąć
,
ż
e wszystko, cokolwiek spostrzegamy za
po
ś
rednictwem ciała, jest najzupełniej pewne i mocne. A jednak trzeba
powiedzie
ć
,
ż
e to s
ą
dwie rzeczy ró
ż
ne, poniewa
ż
powstaj
ą
niezale
ż
nie
od siebie i zachowuj
ą
si
ę
ró
ż
nie. Jedno si
ę
w nas rozwija pod wpływem
nauki, drugie pod wpływem sugestii. I jedno zawsze wymaga prawdziwej
ś
cisło
ś
ci, a drugie
ż
adnej. I jedno nie ulega wpływowi sugestii, a
drugie mu ulega. I jedno, powiedzie
ć
mo
ż
na, posiada ka
ż
dy człowiek, a
rozum posiadaj
ą
bogowie, a rodzaj ludzki jako
ś
w małym stopniu.
Kiedy si
ę
tak te rzeczy maj
ą
, to zgodzi
ć
si
ę
trzeba,
ż
e istnieje
jeden rodzaj rzeczy, niezmienny, niezrodzony i niegin
ą
cy, który ani w
siebie nie przyjmuje niczego sk
ą
din
ą
d, ani sam w nic innego nigdzie
nie przechodzi, niewidzialny i w
ż
aden inny sposób niedostrzegalny -
ogl
ą
da
ć
go mo
ż
e tylko my
ś
l rozumna. I drugi rodzaj rzeczy, nazywany
tak samo i podobny do tamtego, spostrzegalny, zrodzony, zmienny
ustawicznie, który powstaje w pewnym miejscu i znowu stamt
ą
d przepada
- uchwyci
ć
go potrafi mniemanie i spostrze
ż
enie. I trzeci rodzaj
istnieje. Jest nim zawsze przestrze
ń
. Jej si
ę
zguba nie chwyta.
Wszystko, co powstaje, ma w niej jakie
ś
miejsce. Mo
ż
na j
ą
bez
pomocy zmysłów uchwyci
ć
za pomoc
ą
rozumowania gorszego gatunku, a
wierzy
ć
jej trudno. My na ni
ą
patrzymy i zaczyna si
ę
nam
ś
ni
ć
i
mówimy,
ż
e chyba z konieczno
ś
ci wszystko, cokolwiek istnieje, musi
istnie
ć
w jakim
ś
miejscu i zajmowa
ć
jak
ąś
przestrze
ń
, a czego nie ma
na ziemi ani gdzie
ś
na niebie, to w ogóle jest niczym. Wszystkie
takie rzeczy i inne tym podobne mówimy te
ż
o tej naturze prawdziwej,
która nie ma nic wspólnego ze snami. Poniewa
ż
nas tamta usypia, nie
umiemy nawet po zbudzeniu si
ę
poci
ą
gn
ąć
granicy i powiedzie
ć
prawdy,
ż
e odwzorowanie, poniewa
ż
nawet jego pierwowzór nie jest jego
własno
ś
ci
ą
i ono zawsze zostaje zwiewnym widziadłem czego
ś
innego,
dlatego musi zawsze istnie
ć
w czym innym i jako
ś
si
ę
tam trzyma
istnienia, albo w ogóle nie jest niczym, a temu, co istotnie
istnieje, pomaga
ś
cisła prawdziwa my
ś
l,
ż
e jak długo co
ś
jest czym
ś
innym, a drugie te
ż
czym
ś
innym, to
ż
adne z nich w
ż
adnym istnie
ć
nie
mo
ż
e i nie b
ę
dzie
stanowi
ć
zarazem jednej i tej samej rzeczy i dwóch rzeczy. Tak niech
si
ę
przedstawia w ogólnym zarysie moja my
ś
l wyrozumowana. Ja głosuje,
za tym,
ż
e istnieje byt, przestrze
ń
i powstawanie, trzy rzeczy
trojakie - istniały ju
ż
, zanim
ś
wiat powstał. A piastunka powstawania
zwil
ż
ona i zaogniona i przyjmuj
ą
ca
kształty ziemi i powietrza i ulegaj
ą
ca zmianom innym, jakie za tym
id
ą
, przedstawiała widok ró
ż
norodny, a poniewa
ż
pełna jest sił
niepodobnych i nierówno wa
ż
nych, nie posiadała
ż
adnej równowagi
wewn
ę
trznej,
tylko
chwiała
si
ę
nieregularnie
we
wszystkich
kierunkach, bo ni
ą
te siły wstrz
ą
sały, a ona znowu, poruszaj
ą
c si
ę
potrz
ą
sała nimi ze swojej strony. I tak wci
ąż
jedne leciały w t
ę
stron
ę
, a drugie w inn
ą
, i rozdzielały si
ę
, jakby kto sitem potrz
ą
sał
albo innym narz
ę
dziem do czyszczenia zbo
ż
a. Pod wpływem wstrz
ąś
nie
ń
i
wiania to, co g
ę
ste, ci
ęż
kie, padało w inn
ą
stron
ę
, a co rzadkie i
lekkie, leciało i osiadało na innym miejscu. I tak wtedy te cztery
rodzaje pod wpływem wstrz
ąś
nie
ń
swego
ś
rodowiska, bo ono si
ę
poruszało i jakby jakie
ś
narz
ę
dzie powodowało wstrz
ąś
nienia - wi
ę
c
rozdzielało jedno od drugiego to, co najbardziej było niepodobne, a
co najpodobniejsze, to skupiało razem tak,
ż
e ka
ż
de si
ę
gromadziło na
innym miejscu, zanim si
ę
jeszcze z tych elementów uporz
ą
dkowanych
utworzył wszech
ś
wiat. Przedtem to wszystko było nagromadzone bez
jakiego
ś
sensu i miary. A kiedy
ś
wiat zacz
ą
ł si
ę
porz
ą
dkowa
ć
, wtedy
naprzód ogie
ń
i ziemia i powietrze i woda miały jakie
ś
tam swoje
ś
lady, ale były rozrzucone na wszystkie strony, jak wszystko to, przy
czym nie ma boga. Tak i z nimi było, wi
ę
c bóg nadał im wtedy ró
ż
ne
postacie i liczby. To,
ż
e bóg ile mo
ż
no
ś
ci najpi
ę
kniej i najlepiej te
elementy zestawił z materiału, który był nie taki, to zdanie niech
si
ę
u nas utrzymuje zawsze, wbrew wszelkim innym. A teraz trzeba
próbowa
ć
obja
ś
ni
ć
wam w słowach niezwyczajnych uporz
ą
dkowanie ich
wszystkich
i
powstanie.
Ale
poniewa
ż
umiecie
chodzi
ć
drogami
wykształcenia, po których musz
ą
biec te wywody, wi
ę
c dotrzymacie mi
kroku. Przede wszystkim wi
ę
c,
ż
e ogie
ń
i ziemia i woda i powietrze s
ą
ciałami, to chyba jasne i to ka
ż
demu. Wszelka posta
ć
ciała posiada i
gł
ę
boko
ść
. A znowu gł
ę
boko
ść
musi koniecznie obejmowa
ć
natur
ę
płaszczyzny. A prosta płaskiej podstawy składa si
ę
z trójk
ą
tów.
Wszelkie za
ś
trójk
ą
ty pochodz
ą
od dwóch trójk
ą
tów, z których ka
ż
dy ma
jeden k
ą
t prosty, a dwa ostre. Jeden z nich ma po obu stronach cz
ęść
k
ą
ta prostego, rozdzielonego równymi ramionami, a drugi ma jego
cz
ęś
ci nierówne, podzielone bokami nierównymi. Taki wi
ę
c przyjmujemy
pocz
ą
tek ognia i innych ciał, id
ą
c z konieczno
ś
ci drog
ą
przypuszcze
ń
prawdopodobnych. A jeszcze ich pocz
ą
tki zna tylko bóg na wysoko
ś
ci, a
z ludzi ten, który by bogu był miły.
Wi
ę
c
trzeba
powiedzie
ć
,
jakie
by
to
mogły
by
ć
cztery
najpi
ę
kniejsze ciała, niepodobne do siebie nawzajem, ale takie,
ż
eby
przez rozkład jednego mogło powstawa
ć
inne. Je
ś
li na to trafimy, to
mamy prawd
ę
o powstaniu ziemi i ognia i odpowiednich dwóch
ż
ywiołów
mi
ę
dzy nimi. Wtedy nikomu nie przyznamy,
ż
e s
ą
gdzie
ś
widzialne ciała
pi
ę
kniejsze od tych - ka
ż
de w swoim rodzaju. Wi
ę
c trzeba si
ę
stara
ć
zestawi
ć
i dopasowa
ć
do siebie cztery rodzaje ciał osobliwej
pi
ę
kno
ś
ci i powiedzie
ć
sobie,
ż
e
ś
my nale
ż
ycie uchwycili ich natur
ę
.
Otó
ż
z dwóch trójk
ą
tów trójk
ą
t równoramienny ma jedn
ą
tylko natur
ę
, a
nierównoramienny ma ich niesko
ń
czenie wiele. Wi
ę
c trzeba z tej
niesko
ń
czonej ilo
ś
ci wybra
ć
trójk
ą
t najpi
ę
kniejszy, je
ż
eli mamy
zacz
ąć
jak si
ę
nale
ż
y. Je
ż
eli kto
ś
potrafi wybra
ć
i wymieni
ć
pi
ę
kniejszy i lepiej si
ę
nadaj
ą
cy do tej syntezy, ten b
ę
dzie gór
ą
nad
nami, ale nie jako wróg, tylko jako przyjaciel.
Przyjmijmy wi
ę
c spo
ś
ród wielu trójk
ą
tów jako najpi
ę
kniejszy jeden,
a pomi
ń
my inne. To ten, z którego si
ę
zło
ż
y, jako trzeci, trójk
ą
t
równoboczny. Dlaczego tak, o tym du
ż
o by mówi
ć
. Ale tego, który nasze
zdanie obali i wykryje,
ż
e to nie jest tak, czeka nasza przyja
źń
w
nagrod
ę
. Wi
ę
c wybierzmy dwa trójk
ą
ty, z których jest zbudowane ciało
ognia i innych
ż
ywiołów. Jeden równoramienny, a w drugim kwadrat na
wi
ę
kszej p r
ż
y prostok
ą
t ni jest trzy razy wi
ę
kszy od kwadratu na
przyprostok
ą
tni mniejszej. To, co ci
ę
przedtem powiedziało niejasno,
teraz trzeba rozgraniczy
ć
bardziej. Bo wydawało si
ę
,
ż
e wszystkie
cztery
ż
ywioły mog
ą
nawzajem powstawa
ć
jeden z drugiego, ale to si
ę
tak zdawało niesłusznie, c Bo z tych trójk
ą
tów, które
ś
my wy
ż
ej
wymienili, robi
ą
si
ę
cztery
ż
ywioły - trzy z tego, który ma boki
nierówne, a tylko jeden
ż
ywioł, czwarty, jest zbudowany z trójk
ą
ta
równoramiennego. Zatem nie mo
ż
e by
ć
,
ż
eby wszystkie powstawały jedne
z drugich drog
ą
rozkładu: z wielu małych kilka wielkich i na odwrót,
ale trzy tak mog
ą
. Bo wszystkie s
ą
utworzone z jednego. Wi
ę
c przez
rozpadanie si
ę
wi
ę
kszych, du
ż
o małych b
ę
dzie zło
ż
onych z tych samych
cz
ęś
ci i przyjmie posta
ć
dla nich charakterystyczn
ą
. A kiedy si
ę
znowu małe na trójk
ą
ty rozpadn
ą
, zrobi si
ę
jedna liczba jednej masy i
wytworzy inn
ą
wielk
ą
posta
ć
. Wi
ę
c tyle powiedzmy o powstawaniu
jednego
ż
ywiołu z drugiego.
A jak
ą
posta
ć
posiada ka
ż
dy z nich i z jakich liczb si
ę
składa, o
tym mo
ż
na by teraz pomówi
ć
. Rozpocznie pierwsza posta
ć
i składnik
najmniejszy. Jej najprostszym składnikiem jest trójk
ą
t, maj
ą
cy
przeciwprostok
ą
tni
ę
dwa razy dłu
ż
sz
ą
od mniejszej przyprostok
ą
tni.
Kiedy te dwa trójk
ą
ty zło
ż
y
ć
wedle osi symetrii i powtórzy
ć
to trzy
razy, i te osie symetrii, a zarazem krótsze przyprostok
ą
tnie zebra
ć
w
jednym punkcie
ś
rodkowym, robi si
ę
jeden trójk
ą
t równoboczny, zło
ż
ony
z sze
ś
ciu (trójk
ą
tów prostok
ą
tnych). A cztery trójk
ą
ty równoboczne,
zestawione razem tak,
ż
eby si
ę
schodziły po trzy k
ą
ty płaskie, tworz
ą
jeden k
ą
t bryłowy, który nast
ę
puje z kolei po najbardziej rozwartym z
k
ą
tów płaskich. Kiedy si
ę
utworz
ą
takie cztery k
ą
ty bryłowe, powstaje
pierwsza posta
ć
bryły, która dzieli cał
ą
kul
ę
na cz
ęś
ci równe i
podobne.
Drugi z tych samych trójk
ą
tów, je
ż
eli si
ę
zło
ż
y osiem trójk
ą
tów
równobocznych, wytwarza jeden k
ą
t bryłowy z czterech
ś
cian płaskich.
Kiedy si
ę
zrobi sze
ść
takich k
ą
tów bryłowych, zamyka si
ę
znowu druga
bryła. Trzecia, z dwukrotnego zestawienia sze
ść
dziesi
ę
ciu trójk
ą
tów
elementarnych, posiada dwana
ś
cie k
ą
tów bryłowych - ka
ż
dy z tych k
ą
tów
tworzy pi
ęć
trójk
ą
tów równobocznych. Bryła ma dwadzie
ś
cia
ś
cian -
wszystkie s
ą
trójk
ą
tami równobocznymi.
Zrodziwszy te bryły, wyczerpał si
ę
jeden ze składników elementarnych,
a trójk
ą
t równoramienny zrodził natur
ę
czwartej bryły - po cztery
takie trójk
ą
ty zło
ż
yły si
ę
na jedn
ą
jej
ś
cian
ę
, a skierowały swoje
k
ą
ty proste do jej
ś
rodka, tworz
ą
c jeden czworobok równoboczny. Kiedy
si
ę
sze
ść
takich czworoboków zło
ż
yło, utworzyły osiem k
ą
tów bryłowych
- ka
ż
dy k
ą
t zbudowany z trzech
ś
cian. Wynikła z tego posta
ć
sze
ś
cianu,
który
ma
sze
ść
podstaw
-
ka
ż
da
jest
płaszczyzn
ą
czworoboczn
ą
.
Jest jeszcze jedna kombinacja, pi
ą
ta z rz
ę
du; bóg u
ż
ył jej do
wymalowania wszech
ś
wiata. Gdyby kto
ś
my
ś
lał uwa
ż
nie o tym wszystkim i
nie wiedziałby, czy trzeba przyj
ąć
niesko
ń
czon
ą
ilo
ść
ś
wiatów, czy
sko
ń
czon
ą
, doszedłby do przekonania,
ż
e przyjmowa
ć
niesko
ń
czon
ą
ilo
ść
mógłby tylko kto
ś
, kto si
ę
nie zna na tym, na czym si
ę
zna
ć
trzeba.
A czy
ś
wiat jest jeden, czy wypada ich przyj
ąć
pi
ęć
, po prawdzie,
to
raczej
byłoby
w
ą
tpliwe.
Nasze
stanowisko
przyjmuje,
ż
e
prawdopodobnie istnieje tylko jeden
ś
wiat, ale kto
ś
inny spojrzy na
jakie
ś
inne rzeczy i b
ę
dzie innego zdania. Wi
ę
c zostawmy t
ę
spraw
ę
, a
te
ż
ywioły, które si
ę
nam teraz w my
ś
li utworzyły, podzielmy na ogie
ń
i ziemi
ę
, i wod
ę
, i powietrze. Ziemi dajmy posta
ć
sze
ś
cienn
ą
, bo
ziemia jest
ż
ywiołem najmniej ruchliwym spo
ś
ród wszystkich czterech i
jest ciałem najbardziej plastycznym. Co
ś
takiego musi mie
ć
podstawy
najbezpieczniejsze, a z tych trójk
ą
tów, przyj
ę
tych na pocz
ą
tku,
bezpieczniejsza jest z natury podstawa trójk
ą
ta równoramiennego ni
ż
nierównoramiennego. Je
ś
li porównywa
ć
płaszczyzny z nich zbudowane, to
czworobok stoi pewniej ni
ż
trójk
ą
t równoboczny, i je
ś
li cz
ęś
ci bra
ć
pod uwag
ę
, i je
ś
li cało
ść
. Dlatego, przys
ą
dzaj
ą
c sze
ś
cian ziemi,
trzymamy si
ę
my
ś
li prawdopodobnej, wodzie za
ś
dajemy posta
ć
najmniej
ruchliw
ą
spo
ś
ród
pozostałych,
najbardziej
ruchliw
ą
ogniowi,
a
po
ś
redni
ą
powietrzu. I najmniejsze ciało ogniowi, a najwi
ę
ksze
wodzie, po
ś
rednie ciało powietrzu. I najostrzejsze ogniowi, drugie z
rz
ę
du powietrzu, a trzecie wodzie.
Z nich wszystkich to, które ma najmniej podstaw, musi by
ć
najruchliwsze i najłatwiej musi co innego przenika
ć
, bo jest
najostrzejsze ze wszystkich stron. A oprócz tego najl
ż
ejsze, bo
składa si
ę
z najmniejszej ilo
ś
ci takich samych cz
ą
stek. Drugie z
rz
ę
du ju
ż
w mniejszym stopniu ma te same cechy, a trzecie w stopniu
trzecim.
Wi
ę
c według my
ś
li słusznej i wedle prawdopodobnej niech b
ę
dzie
posta
ć
bryły czworo
ś
cianu elementarnym składnikiem i nasieniem ognia.
Druga według pochodzenia bryła to, powiedzmy, zarodek powietrza, a
trzecia wody. Wszystkie te bryły trzeba sobie przedstawi
ć
tak drobne,
ż
e, z powodu ich mało
ś
ci, poszczególnych c brył ka
ż
dego rodzaju zgoła
widzie
ć
nie mo
ż
emy - dopiero gdy si
ę
ich du
ż
o zbierze, widzimy ich
masy. Je
ż
eli chodzi o stosunki ilo
ś
ciowe, o ruchy i inne siły, to
wszystko bóg, o ile tylko jego woli i perswazji ust
ę
powała
dobrowolnie natura konieczno
ś
ci, wyko
ń
czył dokładnie i doskonale, i
zestroił to z sensem.
Zgodnie z tym wszystkim, co
ś
my dot
ą
d powiedzieli o
ż
ywiołach,
xxii rzeczy b
ę
d
ą
si
ę
prawdopodobnie tak miały. Kiedy si
ę
ziemia
zetknie z ogniem, rozkłada si
ę
pod wpływem jego ostro
ś
ci i gotowa si
ę
rozpa
ść
- albo w samym ogniu rozpuszczona, albo w masie powietrza,
albo wody, ale jej cz
ą
steczki spotykaj
ą
si
ę
jako
ś
znowu, dopasowuj
ą
si
ę
jedne do drugich i robi si
ę
ziemia na nowo. Bo ona nigdy nie mo
ż
e
przej
ść
w inn
ą
posta
ć
. Woda za
ś
, kiedy j
ą
ogie
ń
rozbije na
cz
ą
steczki, albo i powietrze, mo
ż
e si
ę
zacz
ąć
składa
ć
z jednej
cz
ą
stki ognia i z dwóch cz
ą
stek powietrza. Dwa odcinki powietrza,
powstałe z rozpadu jego jednej cz
ą
stki, mog
ą
si
ę
stawa
ć
dwiema
cz
ą
stkami ognia. I na odwrót: kiedy ogie
ń
zostanie ogarni
ę
ty
powietrzem, wodami albo jak
ąś
ziemi
ą
i jest go mało, a ich du
ż
o, on
si
ę
porusza w ruchomych
ś
rodowiskach, walczy, ale one go zwyci
ęż
aj
ą
i
mia
ż
d
żą
; wtedy dwie cz
ą
stki ognia zbijaj
ą
si
ę
w jedn
ą
posta
ć
powietrza. A kiedy powietrze zostanie zmo
ż
one i rozdrobnione, wtedy z
jego dwóch całych i pół cz
ą
stki zło
ż
y si
ę
jedna cała posta
ć
wody. A
pomy
ś
lmy to sobie znowu w ten sposób. Je
ż
eli ogie
ń
ogarnie jaki
ś
inny
ż
ywioł i zacznie go rozcina
ć
ostro
ś
ci
ą
swoich naro
ż
y i kraw
ę
dzi,
wtedy ten
ż
ywioł sam przechodzi w ogie
ń
i unika dalszego rozcinania.
Bo
ż
aden
ż
ywioł nie mo
ż
e w
ż
ywiole podobnym i w tym samym ani
przemiany jakiej
ś
wywoła
ć
, ani dozna
ć
czegokolwiek - s
ą
przecie
ż
podobne do siebie i s
ą
takie same. Natomiast, jak długo
ż
ywioł
słabszy walczy z mocniejszym, nie przestaje si
ę
rozkłada
ć
; te
mniejsze porcje, kiedy je ogarn
ą
wi
ę
ksze, ulegaj
ą
zmia
ż
d
ż
eniu i
gasn
ą
. Staraj
ą
si
ę
uło
ż
y
ć
w posta
ć
ż
ywiołu, który zwyci
ęż
a, i
przestaj
ą
gasn
ąć
. Wtedy si
ę
z ognia robi powietrze, a z powietrza
woda. Ale gdy przeciw któremu z nich idzie i walczy z nim który
ś
z
innych
ż
ywiołów, wtedy ich rozkład nie ustaje, zanim albo w ogóle nie
zostan
ą
odepchni
ę
te i rozło
ż
one nie uciekn
ą
do
ż
ywiołu pokrewnego,
albo te
ż
zwyci
ęż
one zostan
ą
i z wielu elementów zrobi si
ę
jeden
podobny do
zwyci
ę
skiego, który razem z nim zamieszka na stałe.
I tak w zwi
ą
zku z tymi stanami wszystko zamienia miejsce ze
wszystkim. Bo porcje ka
ż
dego
ż
ywiołu rozchodz
ą
si
ę
z własnego miejsca
skutkiem ruchu podło
ż
a, a te cz
ą
stki, które w danej chwili przestaj
ą
by
ć
podobne do siebie, a upodobniaj
ą
si
ę
do innych, lec
ą
pod wpływem
wstrz
ąś
nienia na miejsce tych, do których si
ę
upodobniaj
ą
.
Zatem wszystkie ciała niezmieszane i pierwotne powstały z tych
przyczyn. A
ż
e w ich postaciach s
ą
inne rodzaje te
ż
, temu winna jest
budowa obu figur elementarnych - oba trójk
ą
ty nie miały od pocz
ą
tku
jednej tylko wielko
ś
ci, tylko były i mniejsze, i wi
ę
ksze, a było ich
tyle, ile gatunków postaci jednego rodzaju. Przez to niesko
ń
czona
jest ilo
ść
ich kombinacyj z sob
ą
i z innymi. To trzeba bra
ć
pod
uwag
ę
, je
ż
eli si
ę
chce mówi
ć
rzeczy prawdopodobne o przyrodzie.
Je
ż
eli chodzi o ruch i spoczynek, w jaki sposób i przez co one
powstaj
ą
, to je
ś
li si
ę
na ten temat nie porozumie
ć
, wiele przeszkód
mo
ż
e napotka
ć
pó
ź
niejsze rozumowanie. Niejedno ju
ż
si
ę
o tym
powiedziało, a oprócz tego jeszcze i to,
ż
e ruch nigdy nie chce
istnie
ć
w jednostajno
ś
ci
ś
rodowiska. Bo trudno,
ż
eby si
ę
co
ś
miało
rusza
ć
bez tego, co je poruszy, albo
ż
eby co
ś
poruszało bez tego, co
si
ę
b
ę
dzie porusza
ć
- to raczej niemo
ż
liwe. Nie ma ruchu tam, gdzie
tych rzeczy nie ma. One nigdy nie mog
ą
by
ć
jednakowe. Tote
ż
przyjmujemy zawsze spoczynek w jednakowo
ś
ci, a ruch składamy na karb
niejednakowo
ś
ci.
Niejednakowo
ś
ci
przyczyn
ą
jest
nierówno
ść
,
a
powstawanie nierówno
ś
ci ju
ż
e
ś
my przeszli.
A jakim sposobem
ż
ywioły, rozdzielone według rodzajów, nie
zaprzestaj
ą
wzajemnej przemiany ruchu, tego
ś
my nie powiedzieli. Wi
ę
c
znowu powiemy w ten sposób. Obieg wszech
ś
wiata, skoro obejmuje razem
wszystkie
ż
ywioły, a jest kolisty i usiłuje by
ć
zamkni
ę
ty w sobie,
zaciska si
ę
pier
ś
cieniem naokoło wszystkiego i nie pozwala na
powstanie jakiegokolwiek pustego miejsca. Dlatego ogie
ń
najbardziej
przenika wszystko, a po nim robi to po- B wietrze, bo co do
subtelno
ś
ci stoi na drugim miejscu. Inne
ż
ywioły tak samo. Zbudowane
z
najwi
ę
kszych
cz
ą
stek
zostawiaj
ą
najwi
ę
ksz
ą
pustk
ę
w
swej
konstrukcji, a najmniejsze zostawiaj
ą
najmniejsz
ą
. Pod wpływem
ci
ś
nienia cz
ą
stki zbiegaj
ą
si
ę
razem i ci
ś
nienie spycha je w puste
miejsca, powstałe mi
ę
dzy cz
ą
stkami wielkimi. Kiedy cz
ą
stki małe le
żą
obok wielkich i te mniejsze rozdzielaj
ą
wi
ę
ksze, a wi
ę
ksze skupiaj
ą
mniejsze, wszystko si
ę
przemieszcza w gór
ę
i w dół i na wszystkie
strony, spiesz
ą
c na swoje miejsca. Ka
ż
da cz
ą
stka, zmieniaj
ą
ca sw
ą
wielko
ść
, zmienia te
ż
i miejsce, które zajmowała w spokoju. W ten
sposób i dlatego utrzymuj
ą
ce si
ę
wci
ąż
powstawanie niejednakowo
ś
ci
wytwarza ustawiczny ruch tych rzeczy, który istnieje i nieustannie
istnie
ć
b
ę
dzie.
Potem trzeba zwa
ż
y
ć
,
ż
e istniej
ą
liczne rodzaje ognia, jak na
przykład płomie
ń
i to, co od płomienia odchodzi, co nie pali, ale
daje
ś
wiatło oczom, i to, co po zga
ś
ni
ę
ciu płomienia pozostaje po nim
w zgliszczach. I tak samo powietrza rodzaj najja
ś
niejszy nazywa si
ę
eterem, a najbardziej m
ę
tny mgł
ą
i ciemno
ś
ci
ą
. Inne jego rodzaje nazw
nie maj
ą
, a powstaj
ą
skutkiem nierówno
ś
ci trójk
ą
tów. Wody trzeba
naprzód rozró
ż
ni
ć
rodzaje dwa: ruchliwy i płynny. Ruchliwy, poniewa
ż
zawiera wody cz
ą
stki małe a nierówne, rusza si
ę
łatwo sam i pod
wpływem czego
ś
innego równie
ż
skutkiem niejednakowo
ś
ci i dzi
ę
ki
postaci swoich elementów. A ten, który si
ę
składa z cz
ą
stek wielkich
i jednakich, jest bardziej zrównowa
ż
ony od tamtego, ci
ęż
ki i
krzepliwy skutkiem jednakowo
ś
ci.
Kiedy ogie
ń
zacznie go przenika
ć
i rozkłada
ć
, on traci t
ę
jednakowo
ść
i nabiera wi
ę
cej ruchu w siebie. Kiedy si
ę
zrobi ruchliwy, pcha go
powietrze otaczaj
ą
ce i
ś
ci
ą
ga go na ziemi
ę
. Ubywanie mas nazywa si
ę
topieniem, a zlewa albo spływem nazywa si
ę
ś
ci
ą
ganie si
ę
na ziemi
ę
.
Kiedy stamt
ą
d ogie
ń
znowu wypada, nie wychodzi w pró
ż
ni
ę
; otaczaj
ą
ce
powietrze ci
ś
nie na jeszcze ruchliw
ą
mas
ę
płynn
ą
, wchodzi w ni
ą
na
miejsce cz
ą
stek ognia, ci
ś
nie i miesza si
ę
z materiałem topionym. On
pod ci
ś
nieniem nabiera z powrotem jednakowo
ś
ci, bo odchodzi ogie
ń
,
który powodował niejednakowo
ść
, i materiał robi si
ę
znowu len sam co
przedtem. To oddalanie si
ę
ognia nazwano ochładzaniem si
ę
, a
ś
ci
ą
ganie si
ę
materiału po wyj
ś
ciu ognia nazwano krzepnieniem.
Z tych wszystkich rzeczy wszystkie, które si
ę
lej
ą
, nazwali
ś
my
wodami. Ten materiał, który ma cz
ą
stki najdrobniejsze i przez to jest
najg
ę
stszy i w jednym tylko rodzaju wyst
ę
puje, a kolor ma w sobie
połyskliwy i
ż
ółty, jest mieniem najcenniejszym. Jest to złoto, które
przecedzone przez skały skrzepło. A pewna gał
ąź
złota, dla swej
g
ę
sto
ś
ci najtwardsza i czarniawa, nazywa si
ę
stal
ą
. A materiał bliski
złotu ze wzgl
ę
du na cz
ą
stki, ale maj
ą
cy wi
ę
cej postaci ni
ż
jedna, co
do g
ę
sto
ś
ci bardziej zbity ni
ż
złoto i maj
ą
cy w sobie mał
ą
i subteln
ą
cz
ą
stk
ę
ziemi, przez co jest od złota twardszy, ale
ż
e ma w sobie
du
ż
e luki, wi
ę
c od niego l
ż
ejszy, ten jeden rodzaj
ś
wiec
ą
cych i
krzepn
ą
cych płynów jest po skrzepni
ę
ciu br
ą
zem. Ta domieszka ziemi,
która w nim jest, kiedy si
ę
i on postarzeje, i ona, oddziela si
ę
znowu od niego, staje si
ę
widoczna sama dla siebie i nazywa si
ę
ś
niedzi
ą
. Inne jeszcze tego rodzaju rzeczy przemy
ś
le
ć
niewielka
sztuka, gdyby si
ę
kto
ś
trzymał postaci opowiada
ń
prawdopodobnych.
Je
ż
eli kto
ś
dla rozrywki odło
ż
y na bok rozmy
ś
lania nad rzeczami,
które istniej
ą
wiecznie, a zajmie si
ę
rozwa
ż
aniami prawdopodobnymi
nad tym, co powstaje, b
ę
dzie miał przyjemno
ść
, której nic po
ż
ałuje -
zabawk
ę
w
ż
yciu w sam raz i to rozumn
ą
. Na to i my sobie teraz
pozwalamy, wi
ę
c na ten sam temat przejd
ź
my jeszcze w ten sposób te
my
ś
li prawdopodobne, które z kolei nast
ę
puj
ą
.
Woda pomieszana z ogniem, ta subtelna i wilgotna, dla swej
ruchliwo
ś
ci i dlatego,
ż
e si
ę
swoimi drogami po ziemi toczy, nazywa
si
ę
wilgotno
ś
ci
ą
i mi
ę
kka jest, bo podstawy trójk
ą
tów ma mniej
szerokie ni
ż
trójk
ą
ty ziemi, wi
ę
c ust
ę
puje. Kiedy z niej ogie
ń
wyjdzie i powietrze i ona sama zostanie, robi si
ę
bardziej
jednostajna a
ś
ci
ą
ga si
ę
, bo z niej wychodzi ogie
ń
i powietrze, i
krzepnie. Ta woda, która nad ziemi
ą
najbardziej tego dozna, to grad,
a na ziemi lód. Ta, która mniej i jest jeszcze na pół skrzepła - nad
ziemi
ą
- to
ś
nieg, a ta, co na ziemi skrzepnie, a tworzy si
ę
z rosy,
nazywa si
ę
szronem. Najcz
ęś
ciej ró
ż
ne postacie wody s
ą
ze sob
ą
pomieszane. Cała ta grupa, któr
ą
przecedzaj
ą
ro
ś
liny rosn
ą
ce z ziemi,
nosi nazw
ę
soków. One wszystkie s
ą
pomieszane, wi
ę
c nie maj
ą
jednorodno
ś
ci i wiele ich nie ma
ż
adnej nazwy.
Tylko cztery ich rodzaje maj
ą
ogie
ń
w sobie, wi
ę
c s
ą
najbardziej
przezroczyste i otrzymały swoje nazwy. Jeden, który dusz
ę
i ciało
rozgrzewa, to wino. Drugi łagodny, mo
ż
na go łatwo okiem wyró
ż
ni
ć
i
dlatego
ś
wieci i połyskuje tłusto, jak oliwa. To
ż
ywica, olej
rycynowy i oliwa sama i inne soki, które te same wła
ś
ciwo
ś
ci
posiadaj
ą
. A które z nich si
ę
rozpływaj
ą
a
ż
do naturalnych dróg, B
które si
ę
zbiegaj
ą
około ust i dzi
ę
ki tej zdolno
ś
ci daj
ą
nam smak
słodki, te przewa
ż
nie otrzymały nazw
ę
miodu. A ten rodzaj pienisty,
który rozkłada ciało przez to,
ż
e je spala, wyodr
ę
bniony od
wszystkich soków, nazwano opos.
Z ró
ż
nych postaci ziemi jeden rodzaj przepojony wod
ą
w ten xxv
sposób staje si
ę
ciałem kamiennym. Zmieszana z nim woda rozpada si
ę
w
tej mieszaninie i przemienia si
ę
w posta
ć
powietrza. Tak powstałe
powietrze ucieka w gór
ę
na swoje miejsce.
ś
aden
ż
ywioł nie zawiera
pustki. Zatem i to powietrze zgniata powietrze otaczaj
ą
ce, a to,
jako ci
ęż
kie i zgniecione w otoczeniu tej masy ziemi, ci
ś
nie na ni
ą
mocno i spycha cz
ą
stki ziemi na te miejsca, z których wła
ś
nie wyszło
powietrze. Ziemia,
ś
ci
ś
ni
ę
ta powietrzem, ł
ą
czy si
ę
nierozerwalnie z
wod
ą
i staje si
ę
skał
ą
. Ładniejsza skała jest przezroczysta i składa
si
ę
z ró
ż
nych gładkich cz
ęś
ci. Wprost przeciwny jest skład
nieprzezroczystych, kiedy pod wpływem szybko
ś
ci ognia cała wilgo
ć
z ziemi zostanie wyrwana, ona si
ę
robi D bardziej krucha od skały.
Ten rodzaj nazywamy glin
ą
. On tak powstał.
A bywa nieraz,
ż
e troch
ę
wilgoci zostanie w
ś
rodku, a ziemia si
ę
zrobi płynna pod działaniem ognia. Jak ostygnie, robi si
ę
z niej
kamie
ń
, który ma kolor czarny. A znowu tak samo, kiedy z ziemi,
zmieszanej z wod
ą
, du
ż
o wody wyjdzie, a ziemia ma cz
ą
stki drobne,
robi si
ę
z niej materiał słony, półstały i na nowo rozpuszczalny w
wodzie, który słu
ż
y do czyszczenia oliwy i ziemi. To jest rodzaj
sody.
Drugi,
dobrze
przystosowany
w
poł
ą
czeniach
soli,
które
przemawiaj
ą
do wra
ż
liwo
ś
ci ust, jest ciałem, które bogowie lubi
ą
E
według intencji prawa. Wspólne zwi
ą
zki z nich obu, nierozpuszczalne w
wodzie, tylko w ogniu, s
ą
dlatego tak bardzo zbite. Mas ziemnych
ogie
ń
ani powietrze nie topi. Dlatego
ż
e maj
ą
cz
ą
stki mniejsze ni
ż
odst
ę
py mi
ę
dzy jej cz
ą
stkami - one tylko przez szerokie miejsca
przechodz
ą
bez przymusu - zatem ziemi rozło
ż
y
ć
nie mog
ą
, wi
ę
c ona nie
jest topliwa. Jednak
ż
e cz
ą
stki wody, poniewa
ż
s
ą
wi
ę
ksze, gwałtem
sobie w niej drogi toruj
ą
, rozkładaj
ą
wi
ę
c ziemi
ę
i topi
ą
.
Ziemi
ę
nie zbit
ą
tylko jedna woda gwałtem rozkłada, a zbitej nie
rozło
ż
y nic, tylko ogie
ń
. Bo wej
ś
cia nie ma w niej dla
ż
adnych
cz
ą
stek, tylko dla ognia. Je
ż
eli woda jest najgwałtowniej zbita,
wtedy j
ą
tylko ogie
ń
w płyn rozleje, a je
ś
li słabiej, to jedno i
drugie: ogie
ń
i powietrze. Ogie
ń
poprzez odst
ę
py mi
ę
dzy cz
ą
stkami, a
powietrze i poprzez trójk
ą
ty. Powietrza gwałtownie zbitego nie
rozło
ż
y nic, chyba
ż
e na pierwotne składniki.
A bez gwałtu jeden tylko ogie
ń
je stapia. Co si
ę
tyczy ciał
zmieszanych z ziemi i wody, to pok
ą
d woda nie zajmie w nich odst
ę
pów
mi
ę
dzy cz
ą
stkami ziemi, które s
ą
gwałtem
ś
ci
ś
ni
ę
te, cz
ą
stki wody
przychodz
ą
ce z zewn
ą
trz nie maj
ą
wej
ś
cia, wi
ę
c opływaj
ą
cał
ą
mas
ę
naokoło i nie mog
ą
jej stopi
ć
, a cz
ą
stki ognia wchodz
ą
c w odst
ę
py
mi
ę
dzy cz
ą
stkami wody, tak samo jak woda wchodziła mi
ę
dzy cz
ą
stki
ziemi, to samo robi
ą
z cz
ą
stkami powietrza, topi
ą
wi
ę
c ciało zło
ż
one
i one tylko sprawiaj
ą
to,
ż
e przechodzi w stan płynny. A zdarza si
ę
,
ż
e takie ciała maj
ą
mniej wody ni
ż
ziemi, i to s
ą
wszystkiego rodzaju
szkła i te rodzaje kamieni, które mo
ż
na la
ć
. Inne znowu maj
ą
wi
ę
cej
wody, jak wszystkie rodzaje wosków i ciał wonnych. Otó
ż
ró
ż
ne
postacie, urozmaicone poł
ą
czeniami i przemianami jednych w drugie, s
ą
ju
ż
prawie omówione. Teraz trzeba wy
ś
wietli
ć
, z jakich przyczyn
powstaj
ą
wra
ż
enia, które od nich odbieramy. Otó
ż
przede wszystkim
musz
ą
by
ć
spostrze
ż
enia wszystkich rzeczy, o których si
ę
kiedykolwiek
mówi. Tymczasem nie mówili
ś
my jeszcze o ciele i o zjawiskach
zwi
ą
zanych z ciałem, ani o
ś
miertelnej cz
ą
stce duszy. One si
ę
nie
zdarzaj
ą
bez wra
ż
e
ń
i wra
ż
e
ń
niepodobna omówi
ć
nale
ż
ycie, nie
zaczepiaj
ą
c o te rzeczy. Mówi
ć
o jednym i o drugim równocze
ś
nie -
rzecz prawie niemo
ż
liwa. Wi
ę
c we
ź
my naprzód to pierwsze, a do
drugiego punktu przyst
ą
pimy pó
ź
niej.
ś
eby wi
ę
c wra
ż
enia omówi
ć
po kolei według rodzajów, zajmijmy si
ę
naprzód tymi, które dotycz
ą
ciała i duszy. Naprzód to, dlaczego ogie
ń
nazywamy ciepłym, rozpatrzmy w ten sposób. My u
ś
wiadamiamy sobie, jak
on rozdziela i rozcina cz
ą
stki naszego ciała.
ś
e to wra
ż
enie ma w
sobie co
ś
ostrego, to prawie wszyscy spostrzegamy. Trzeba zwa
ż
y
ć
drobny wymiar jego boków i ostro
ść
k
ą
tów, i mały wymiar cz
ą
stek, i
pr
ę
dko
ść
ich ruchów. Ogie
ń
przez to atakuje wszystko gwałtownie i
tnie zawsze wszystko, co napotka.
Trzeba sobie przypomnie
ć
powstawanie jego budowy i wzi
ąć
pod uwag
ę
to,
ż
e to wła
ś
nie ta, a nie inna struktura przyrodnicza rozdziela
nasze ciało na drobne cz
ą
stki, i rzecz naturalna,
ż
e to, co dzi
ś
nazywamy ciepłem, takich dostarcza wra
ż
e
ń
i tak si
ę
nazywa.
Wra
ż
enie temu przeciwne jest jasne - jednak
ż
e niech i o nim kilku
stów nie zbraknie. Otó
ż
wilgotno
ś
ci o cz
ą
stkach wi
ę
kszych, otaczaj
ą
ce
nasze ciało, wchodz
ą
w nie i wypychaj
ą
cz
ą
stki mniejsze, a nie mog
ą
pomie
ś
ci
ć
si
ę
tam, gdzie si
ę
tamte mie
ś
ciły, wi
ę
c zgniataj
ą
nasz
ą
własn
ą
wilgotno
ść
, która traci sw
ą
niejednorodno
ść
i ruchliwo
ść
, robi
si
ę
jednorodna i nieruchliwa i pod ci
ś
nieniem krzepnie.
Ś
ciskana,
wbrew swej naturze, walczy naturalnie przeciw temu, co j
ą
ś
ciska. Ta
walka ł
ą
czy si
ę
z dr
ż
eniem i dreszczem, i to wra
ż
enie całe, i to, co
je wywołuje, nazwano zimnem.
Twardym nazywa si
ę
to, przed czym ust
ę
puje nasze ciało. Mi
ę
kkim
to, co ust
ę
puje naszemu ciału. I to tak nawzajem. Ust
ę
puje to, co
chodzi
na
małej
podstawie.
To,
co
si
ę
składa
z
podstaw
czworobocznych, poniewa
ż
st
ą
pa mocno, sianowi rodzaj najbardziej
oporny i cokolwiek zostanie zbite do g
ę
sto
ś
ci najwi
ę
kszej, to te
ż
najwi
ę
kszy opór stawia. To, co ci
ęż
kie i lekkie, mo
ż
na by najlepiej
obja
ś
ni
ć
wraz z natur
ą
tego, co si
ę
nazywa dołem i gór
ą
. Bo
ż
adn
ą
miar
ą
nie nale
ż
y s
ą
dzi
ć
,
ż
e z natury rzeczy istniej
ą
jakie
ś
dwa
miejsca w ogóle od siebie oddzielone i sobie przeciwne: jedno to dół,
do którego d
ąż
y wszystko, co ma pewn
ą
mas
ę
ciała, i góra, dok
ą
d
wszystko idzie tylko pod przymusem. Przecie
ż
wszech
ś
wiat cały jest
kulisty, wi
ę
c wszystkie miejsca, równo oddalone od D
ś
rodka, s
ą
równie dobrze kra
ń
cami
ś
wiata, a
ś
rodek jest równo oddalony od
wszystkich kra
ń
ców, wi
ę
c trzeba uwa
ż
a
ć
,
ż
e le
ż
y naprzeciw wszystkich.
Wobec tego,
ż
e wszech
ś
wiat jest tak zbudowany, to któ
ż
, bior
ą
cy
któr
ąś
z wymienionych okolic za gór
ę
albo za dół, nie narazi si
ę
na
zarzut,
ż
e stosuje nazwy niewła
ś
ciwe? O
ś
rodku
ś
wiata nie mo
ż
na
powiedzie
ć
słusznie ani tego,
ż
e le
ż
y na dole, ani
ż
e na górze, tylko
ż
e w samym
ś
rodku. A powierzchnia E kuli wszech
ś
wiata ani
ś
rodkiem
nie jest, ani nie ma
ż
adnego miejsca osobliwego, które by w innym
stosunku, ni
ż
cała reszta, zostawało do
ś
rodka albo do jakiego
ś
miejsca naprzeciw. Skoro powierzchnia
ś
wiata jest wsz
ę
dzie jednakowa,
to jakie
ż
jej kto
ś
mo
ż
e nadawa
ć
nazwy sobie przeciwne i do czego je
ma przypi
ąć
,
ż
eby mógł by
ć
z tych okre
ś
le
ń
zadowolony. Gdyby nawet
była w
ś
rodku wszech
ś
wiata jaka
ś
bryła zrównowa
ż
ona, nie ruszyłaby a
si
ę
w
ż
adnym kierunku ku obwodowi, dlatego
ż
e naokoło niej ze
wszystkich stron wszystko jest podobne. A gdyby nawet kto
ś
obiegał naokoło niej po kole, to cz
ę
sto by zajmował pozycje
przeciwne, jak antypodowie, i t
ę
sam
ą
cz
ęść
wszech
ś
wiata nazywałby
raz gór
ą
, raz dołem. Bo cało
ść
, jak mówimy w tej chwili, przecie
ż
jest kulista, wi
ę
c nikt rozumny nie powie,
ż
e pewne jej miejsce to
dół, a inne góra. A sk
ą
d si
ę
te nazwy wzi
ę
ły i w czym le
ż
y powód,
ż
e
ś
my nawykli z pomoc
ą
tych nazw cały wszech
ś
wiat rozgranicza
ć
, co do
lego musimy si
ę
porozumie
ć
, zało
ż
ywszy to, co si
ę
powiedziało.
Gdyby si
ę
kto wzniósł w t
ę
okolic
ę
wszech
ś
wiata, któr
ą
przewa
ż
nie
zajmuje ogie
ń
, i tam go jest najwi
ę
cej i on w t
ę
stron
ę
biegnie, i
gdyby to było w mocy człowieka,
ż
eby cz
ą
stki ognia brał i wa
ż
ył,
kład
ą
c je na talerze wagi, to gdyby podniósł wag
ę
i ci
ą
gn
ą
ł gwałtem
ogie
ń
do powietrza, które nie jest do niego podobne - jasna rzecz,
ż
e
to, co mniejsze, łatwiej przemóc ni
ż
to, co wi
ę
ksze. Bo kiedy jedna i
ta sama siła równocze
ś
nie dwie rzeczy podnosi do góry, wtedy to, co
mniejsze bardziej, a to, czego jest wi
ę
cej, to jako
ś
nie tak bardzo
musi jej ust
ę
powa
ć
i porusza
ć
si
ę
w jej kierunku. Otó
ż
to, czego jest
du
ż
o, nazywa si
ę
ci
ęż
kie i mówi si
ę
,
ż
e idzie na dół, a to male
ń
kie
jest lekkie i idzie do góry. To samo mo
ż
emy wykry
ć
przy pewnych
robotach tutaj, u nas. St
ą
paj
ą
c po ziemi rozbijamy nieraz ró
ż
ne
rodzaje ziemi i sam
ą
ziemi
ę
rzucamy gwałtem w powietrze, które nie
jest do niej podobne, a to jest przeciw naturze, bo jedno i drugie
ci
ą
gnie do tego, co ka
ż
demu z nich pokrewne. I to, co mniejsze,
łatwiej
i
pr
ę
dzej
ni
ż
to,
co
wi
ę
ksze,
idzie
do
ś
rodowiska
niepodobnego. Wi
ę
c nazwali
ś
my je lekkim i t
ę
stron
ę
, w któr
ą
gwałtem
je p
ę
dzimy, nazywamy gór
ą
, a stan rzeczy temu przeciwny, to jest to,
co ci
ęż
kie - dół.
ś
e jedno si
ę
inaczej zachowuje ni
ż
drugie, to musi
tak by
ć
, dlatego
ż
e wielkie zbiorowiska
ż
ywiołów zajmuj
ą
ró
ż
ne i
przeciwne sobie miejsca we wszech
ś
wiecie. Tak wi
ę
c to* co w jednym
miejscu jest
lekkie, to w przeciwnym miejscu jest lekkiemu przeciwne, a ci
ęż
kiemu
ci
ęż
kie, to, co na dole, temu, co na dole; to, co na górze, temu, co
na górze, i poka
ż
e si
ę
,
ż
e wszystko robi si
ę
i jest pod ka
ż
dym
wzgl
ę
dem ró
ż
ne i przeciwne jedno drugiemu i uko
ś
ne. To jedno trzeba
zwa
ż
y
ć
, kiedy si
ę
o tym wszystkim mówi,
ż
e droga do
ż
ywiołu
pokrewnego czyni wszystko, co do niego zmierza, ci
ęż
kim, i t
ę
stron
ę
,
w któr
ą
co
ś
takiego leci, nazywamy dołem, a w przeciwnym wypadku
mówimy o tym drugim. Otó
ż
tych stanów przyczyny byłyby w ten sposób
omówione.
Je
ż
eli chodzi o przyczyn
ę
wra
ż
e
ń
gładko
ś
ci i szorstko
ś
ci, to chyba
łatwo ka
ż
dy mo
ż
e sam dojrze
ć
i drugiemu powiedzie
ć
. Bo jedno wywołuje
twardo
ść
, zmieszan
ą
z nierówno
ś
ci
ą
, a drugie równo
ść
z g
ę
sto
ś
ci
ą
.
Spo
ś
ród wra
ż
e
ń
doznawanych po całym ciele pozostaje jeszcze xxvii do
omówienia najdonio
ś
lejsze. Chodzi o przyczyn
ę
uczu
ć
przyjemnych i
przykrych w tej dziedzinie, któr
ąś
my przeszli, i o te istoty, które
posiadaj
ą
zdolno
ść
do czynienia spostrze
ż
e
ń
za pomoc
ą
cz
ą
stek ciała i
maj
ą
w nich zarazem id
ą
ce za tym przyjemno
ś
ci i przykro
ś
ci.
W
ten
sposób
wi
ę
c
bierzmy
przyczyny
wszystkich
stanów
dostrzegalnych
i
niedostrzegalnych,
przypominaj
ą
c
sobie
te
rozró
ż
nienia, które
ś
my poprzednio poczynili w odniesieniu do tego, co
łatwo ruchliwe i co trudne do poruszania. Na tej
ś
cie
ż
ce musimy
szuka
ć
tego wszystkiego, co zamierzamy uchwyci
ć
. W tym, co jest z
natury łatwo ruchliwe, kiedy nim co
ś
nawet na krótko wstrz
ąś
nie,
jedne cz
ą
stki podaj
ą
to samo wstrz
ąś
nienie naokoło innym cz
ą
stkom, a
ż
ono dojdzie do rozumu i doniesie mu, jak
ą
sił
ę
posiada podnieta.
Materiał nieruchawy siedzi mocno. Wstrz
ąś
nienie
ż
adnych kół w nim nie
tworzy. Cz
ą
stki, które wstrz
ąś
nienia doznały, nie udzielaj
ą
go
cz
ą
stkom innym, podnieta pierwotna nie przenosi si
ę
w takich
materiałach z jednych cz
ą
stek na drugie, ruch nie rozchodzi si
ę
po
całej istocie
ż
ywej i wstrz
ąś
nienie odebrane zostaje niedostrzegalne.
Tak jest, je
ż
eli chodzi o ko
ś
ci i o włosy, i jakie tam inne posiadamy
w sobie cz
ęś
ci zło
ż
one przewa
ż
nie z ziemi.
To za
ś
, co
ś
my przedtem mówili o wzroku i słuchu najwi
ę
cej, to
dlatego,
ż
e w nich mieszka najwi
ę
ksza siła ognia i powietrza.
Na spraw
ę
przyjemno
ś
ci i przykro
ś
ci nale
ż
y si
ę
tak zapatrywa
ć
.
Przeciwne naturze i gwałtowne wstrz
ąś
nienia, nagromadzone w nas, to
jest uczucie przykre. A powracaj
ą
ce znowu do stanu naturalnego i
nagromadzone - to przyjemno
ść
. Wstrz
ąś
nienie spokojne i na mał
ą
skal
ę
jest niedostrzegalne, a w przeciwnym razie jest przeciwnie. Ka
ż
de
wstrz
ąś
nienie, które si
ę
z łatwo
ś
ci
ą
rozchodzi, jest dostrzegalne
łatwo, ale przykro
ś
ci ani przyjemno
ś
ci nie ma w sobie; tak jak samo
wra
ż
enie wzrokowe, o którym si
ę
przedtem mówiło,
ż
e w dzie
ń
to jest
ciało, które ma z nami co
ś
wspólnego. Jemu rozcinania i wypalania i
inne
stany,
którym
podlega,
przykro
ś
ci
nie
sprawiaj
ą
,
ani
przyjemno
ś
ci, kiedy znowu do tej s
ą
mej postaci wraca, a to s
ą
najwi
ę
ksze i najwa
ż
niejsze spostrze
ż
enia; wystarczy,
ż
eby wzrok
doznał podniety, sam na co
ś
natrafił i dotkn
ą
ł. Gwałtu
ż
adnego nie ma
w jego rozkładaniu si
ę
i syntezie. Natomiast cz
ęś
ci ciała zło
ż
one z
wi
ę
kszych cz
ą
stek z trudno
ś
ci ust
ę
puj
ą
podniecie, rozprowadzaj
ą
ruchy
po całym ciele i st
ą
d id
ą
przyjemno
ś
ci i przykro
ś
ci. Kiedy si
ę
przemiany wewn
ę
trzne dokonuj
ą
, powstaj
ą
przykro
ś
ci, a kiedy wszystko
wraca do pierwotnego stanu, przyjemno
ś
ci.
Je
ż
eli co
ś
w małym tylko stopniu powoduje zaburzenia równowagi
cz
ą
stek oraz ich ubywanie, a polem przychodzi ich napływ obfity i na
du
ż
ych przestrzeniach, wtedy ubywanie jest niedostrzegalne, a napływ
wywołuje
spostrze
ż
enie,
ale
nie
robi
przykro
ś
ci
cz
ęś
ci
duszy
ś
miertelnej, tylko jej sprawia najwi
ę
ksze rozkosze. To wida
ć
dobrze
na przykładzie woni przyjemnych. Natomiast obfita dysymilacja, a
drobnym krokiem post
ę
puj
ą
ca i trudna restytucja do dawnego stanu daje
skutek wprost przeciwny poprzedniemu. To znowu wida
ć
na przykładzie
wypala
ń
i ci
ęć
, dokonywanych na ciele.
Omówiło si
ę
ju
ż
prawie wszystkie wra
ż
enia wspólne całemu ciału i
te nazwy, które przysługuj
ą
ich podnietom. Spróbujmy pomówi
ć
, je
ż
eli
potrafimy, o wra
ż
eniach umiejscowionych w osobliwych cz
ęś
ciach ciała
i o ich przyczynach. Naprzód wi
ę
c trzeba na
ś
wietli
ć
, ile mo
ż
no
ś
ci,
swoiste
wra
ż
enia,
odbierane
za
po
ś
rednictwem
j
ę
zyka,
które
ś
my
pomin
ę
li mówi
ą
c poprzednio o sokach. Zdaje si
ę
,
ż
e i one, jak wiele
innych wra
ż
e
ń
, powstaj
ą
na tle pewnych syntez i dysymilacji, a oprócz
tego jako
ś
ś
ci
ś
lej ni
ż
z innymi ł
ą
cz
ą
si
ę
z nimi szorstko
ś
cie i
gładko
ś
cie.
Soki dostaj
ą
si
ę
do
ż
ył, którymi ich j
ę
zyk jakby próbuje, a one
prowadz
ą
do serca. T
ę
dy wpadaj
ą
soki w wilgotne i delikatne cz
ęś
ci
naszego ciała. Tutaj topi
ą
si
ę
cz
ęś
ci ziemne soków,
ś
ci
ą
gaj
ą
si
ę
i
wysuszaj
ą
ż
yły, i te, które s
ą
ostrzejsze, wydaj
ą
si
ę
cierpkie, a
mniej ostre wydaj
ą
si
ę
kwa
ś
ne. A te, które oczyszczaj
ą
i opłukuj
ą
cały j
ę
zyk, tak
ż
e on si
ę
cz
ęś
ciowo nadtapia, jak to potrafi
ą
robi
ć
ługi - te wszystkie nazywaj
ą
si
ę
gorzkie. A te, które mniej maj
ą
ługowato
ś
ci i w miar
ę
tylko czyszcz
ą
j
ę
zyk, wydaj
ą
si
ę
nam słone bez
goryczy ostrej i s
ą
nam raczej przyjemne. Te znowu, które uczestnicz
ą
w ciepłocie ust i topi
ą
si
ę
pod jej wpływem, rozpalaj
ą
si
ę
przy niej
i same nawzajem pal
ą
to, co je rozgrzało, a
ż
e s
ą
lekkie, wi
ę
c unosz
ą
si
ę
do góry do organów zmysłowych w głowie, tn
ą
wszystko, co
napotkaj
ą
po drodze, i dlatego
ż
e to potrafi
ą
66 robi
ć
, mówi si
ę
o wszystkich takich sokach,
ż
e s
ą
ostre i
mocne.
Je
ż
eli te same soki zgnilizna naprzód rozcie
ń
czy, a one wejd
ą
w
cienkie
ż
yły i napotkaj
ą
zawarte lam cz
ą
stki ziemne i uło
ż
one
współmiernie z powietrzem, poruuszaj
ą
je i m
ą
c
ą
, a te zm
ą
cone
zbieraj
ą
si
ę
naokoło i okrywaj
ą
si
ę
innymi i inne ba
ń
ki tworz
ą
,
okryte materiałem nadpływaj
ą
cym. Cz
ą
stki wilgoci opinaj
ą
wn
ę
ki B
powietrzne i s
ą
raz pomieszane z ziemi
ą
, a raz czyste, tworz
ą
si
ę
wilgotne naczynia z powietrzem, okryte wod
ą
naokoło, raz czyst
ą
, a
wi
ę
c przezroczyste, i te si
ę
nazywaj
ą
ba
ń
kami, a raz z domieszk
ą
ziemi, która si
ę
te
ż
rusza i podnosi, wtedy si
ę
mówi o kipieniu i
fermentacji. Za przyczyn
ę
tych stanów trzeba uwa
ż
a
ć
kwas. Stan
przeciwny temu wszystkiemu, co si
ę
o tym powiedziało, wynika z
przyczyny przeciwnej. Ile razy przychodzi co
ś
, co ma wilgotno
ś
ci c w
swoim składzie naturalnym, pokrewne wił go t n o
ś
ci om j
ę
zyka,
wygładza i smaruje to, co schropowaciało, a co si
ę
nienaturalnie
zbiło albo rozpłyn
ę
ło, z tych jedno zestala, a drugie rozpuszcza i
wszystko jak najbardziej ustala zgodnie z natur
ą
. To wszystko ka
ż
demu
jest przyjemne i miłe - to jest lekarstwo przeciw stanom narzuconym
gwałtem, a nazywa si
ę
słodycz
ą
.
Wi
ę
c to tak z tym wszystkim. Je
ż
eli za
ś
chodzi o zdolno
ś
ci nozdr
ż
y,
to tutaj ró
ż
nych postaci nie ma. Wszystkie wonie s
ą
połowiczne i
ż
aden
ż
ywioł nie posiada takiej budowy,
ż
eby miał st
ą
d
jak
ąś
wo
ń
. Nasze
ż
yły do tego celu s
ą
, jak na cz
ą
stki ziemi i wody,
zbyt ciasne, a jak dla ognia i powietrza, za szerokie. Dlatego nigdy
nikt nic dostrzega jakiej
ś
woni tych
ż
ywiołów. Wonie powstaj
ą
zawsze,
gdy si
ę
co
ś
zwil
ż
a albo gnije, albo topi, albo paruje. Wonie tworz
ą
si
ę
, kiedy si
ę
woda przemienia w powietrze albo powietrze w wod
ę
.
Ka
ż
da wo
ń
to jest dym albo mgła. Kiedy powietrze przechodzi w wod
ę
,
to mgła - a gdy woda idzie w powietrze, to dym. St
ą
d wszystkie wonie
delikatniejsze s
ą
z wody, a wszystkie wonie grubsze s
ą
z powietrza.
To wida
ć
, kiedy kto
ś
ma drogi oddechowe zatkane, a powietrze gwałtem
wci
ą
ga. Wtedy si
ę
z oddechem wo
ń
nie przecedz
ą
, a powietrze,
uwolnione od woni, samo tylko przechodzi. Zatem istniej
ą
tylko te
dwie odmiany woni, bezimienne, nic zło
ż
one z wielu ani z prostych
postaci, mówi si
ę
tutaj o dwóch tylko wyra
ź
nych: przyjemnej i
przykrej. Jedna drapie i
ś
ciska cał
ą
jam
ę
, która le
ż
y pomi
ę
dzy naszym
ciemieniem i p
ę
pkiem, a druga j
ą
łagodzi i przyjemnie j
ą
doprowadza
do naturalnego stanu.
Rozpatruj
ą
c nasz trzeci narz
ą
d zmysłowy, narz
ą
d słuchu, trzeba B
powiedzie
ć
, z jakich przyczyn powstaj
ą
wra
ż
enia z nim zwi
ą
zane. W
ogóle zatem głosem nazwijmy wstrz
ąś
nienie, które si
ę
rozchodzi za
pomoc
ą
uszu od powietrza przez mózg i krew a
ż
do duszy. A ruch,
wywołany tym wstrz
ąś
nieniem, który si
ę
zaczyna od głowy, a ko
ń
czy a
ż
koło w
ą
troby, nazwiemy słuchem. Szybkim wstrz
ąś
nieniom odpowiadaj
ą
wra
ż
enia słuchowe wysokie, a wolniejszym niskie, równomiernym gładkie
i łagodne, a przeciwnym chrapliwe. Wielkie wstrz
ąś
nienia daj
ą
wra
ż
enie silne, a przeciwne wywołuj
ą
wra
ż
enia słabe. O współbrzmieniu
ich trzeba b
ę
dzie mówi
ć
w dalszym ci
ą
gu. Czwarty pozostał nam jeszcze
zmysł, który omówi
ć
trzeba szczegółowo, bo on zawiera w sobie
rozliczne odmiany, które
ś
my razem nazwali barwami. Barwa to jest
płomie
ń
od ka
ż
dego ciała płyn
ą
cy, który zawiera cz
ą
stki współmierne
ze wzrokiem dla wywołania spostrze
ż
e
ń
. Je
ż
eli chodzi o wzrok, to ju
ż
poprzednio była mowa o nim i o przyczynach, które wywołuj
ą
widzenie.
O barwach za
ś
w ten sposób najlepiej byłoby wypowiedzie
ć
si
ę
słowami
wła
ś
ciwymi. Cz
ą
stki, które lec
ą
od innych przedmiotów i wpadaj
ą
do
wzroku, jedne s
ą
mniejsze, drugie wi
ę
ksze, a inne s
ą
równe samym
cz
ą
stkom wzrokowym. Otó
ż
równe s
ą
niedostrzegalne i te ciała nazywamy
przezroczystymi, A z tych wi
ę
kszych i mniejszych jedne dokonuj
ą
pewnej syntezy w narz
ą
dzie wzroku, a drugie wywołuj
ą
w nim pewien
rozkład. Podobnie jak w ciele podniety ciepłe i zimne, a w j
ę
zyku
kwasy i napoje gor
ą
ce i ostre. Pod ich wpływem powstaj
ą
wra
ż
enia
barwy białej i czarnej. One powstaj
ą
w innym
ś
rodowisku i wygl
ą
daj
ą
inaczej, ale przyczyny ich s
ą
te. Wi
ę
c tak i o nich nale
ż
y mówi
ć
,
ż
e
to, co wywołuje dysymilacj
ę
wzroku, jest białe, a co temu przeciwne,
to jest czarne. A bywa,
ż
e ostro nadlatuje i wpada nam w oczy jaki
ś
inny rodzaj ognia z zewn
ą
trz i rozkłada wzrok a
ż
po oczy i same drogi
oczne gwałtem rozpycha topi i wylewa z nich ogie
ń
i du
ż
o wody, co my
nazywamy łz
ą
, a to ogie
ń
nadlatuje z przeciwka i ogie
ń
wypada z oczu,
jak na przykład od błyskawicy, a ogie
ń
wewn
ę
trzny w wilgotno
ś
ci oka
przygasa - ró
ż
norodne si
ę
w tym zamieszaniu tworz
ą
barwy - my to
wra
ż
enie nazywamy iskrzeniem si
ę
, a o przedmiocie, kiedy je wywołuje,
mówimy,
ż
e
ś
wieci i połyskuje. A znowu, kiedy do wilgotno
ś
ci oczu
dochodzi i miesza si
ę
z ni
ą
po
ś
redni rodzaj ognia, który nie
połyskuje, tylko miesza si
ę
z blaskiem wilgotno
ś
ci, powstaje kolor
krwi, który my nazywamy czerwonym. Jasno
ść
pomieszana z czerwieni
ą
i
z biel
ą
przechodzi w kolor
ż
ółty.
A w jakiej ilo
ś
ci która barwa, tego, nawet gdyby to kto
ś
wiedział,
nie ma sensu mówi
ć
, bo niepodobna ani poda
ć
jakiej
ś
konieczno
ś
ci, ani
prawdopodobie
ń
stwa i mówi
ć
o tym, jak si
ę
nale
ż
y. Czerwona barwa
pomieszana z czarn
ą
i biał
ą
daje purpurow
ą
. Ciemnowi
ś
niowa powstaje,
kiedy si
ę
do tej mieszaniny przypalonej doł
ą
czy wi
ę
ksz
ą
przymieszk
ę
czerni. Kolor rudawy powstaje ze zmieszania
ż
ółtego i popielatego, a
popielaty z białego i czarnego. Blado
ż
ółty z białego z
ż
ółtym. Gdy
blask zejdzie si
ę
z biel
ą
i wpadnie w nadmiar czerni, robi si
ę
barwa
sinawa, a sinawa pomieszana z biał
ą
daje kolor morski. Rudawa z
czarn
ą
- to ziele
ń
. Inne odcienie na podstawie tych zgadn
ąć
łatwo i
doj
ść
, z pomoc
ą
jakich mieszanin mo
ż
na by je prawdopodobnie osi
ą
gn
ąć
.
Gdyby kto
ś
jednak D robił prób
ę
i chciał te rzeczy bada
ć
w praktyce,
ten by nie wiedział, jaka zachodzi ró
ż
nica mi
ę
dzy natur
ą
człowieka i
boga.
ś
e bóg mo
ż
e wiele składników zmiesza
ć
w jedno i t
ę
jedno
ść
znowu na wiele składników rozło
ż
y
ć
, bo i wie jak, i potrafi, a z
ludzi
nikt
ani
jednego,
ani
drugiego
nie
potrafi
dzi
ś
ani
kiedykolwiek pó
ź
niej.
Otó
ż
to wszystko, wtedy wyposa
ż
one w te cechy naturalne, E z
konieczno
ś
ci przyj
ą
ł wykonawca tego, co najpi
ę
kniejsze i najlepsze w
zjawiskach i zdarzeniach, kiedy rodził tego samowystarczalnego i
najdoskonalszego boga posługuj
ą
c si
ę
przyczynami, które mu przy tym
były posłuszne. Ale to, co dobre, wprawiał sam we wszystko, co
powstawało. Dlatego te
ż
trzeba rozró
ż
nia
ć
dwie postacie przyczyny:
nieuchronn
ą
i bosk
ą
. I boskiej we wszystkim szuka
ć
, aby posi
ąść
ż
ycie
szcz
ęś
liwe, o ile zdolna jest do tego nasza w natura. A nieuchronnej
szuka
ć
ze wzgl
ę
du na tamte, rozumiej
ą
c,
ż
e bez tych nie mo
ż
na tamtych
rzeczy, na których nam powa
ż
nie zale
ż
y, w odosobnieniu poj
ąć
ani te
ż
uchwyci
ć
, ani w jaki
ś
inny sposób wzi
ąć
ich w siebie.
Kiedy tak teraz le
ż
y koło nas, jak koło cie
ś
li, materiał przygotowany
i posortowany, a mianowicie te ró
ż
ne rodzaje przyczyn, z których mamy
wyprz
ąść
reszt
ę
naszej my
ś
li, wró
ć
my znowu pokrótce do pocz
ą
tku,
pójd
ź
my pr
ę
dko do tego miejsca, sk
ą
de
ś
my tutaj doszli, i próbujmy na
zako
ń
czenie nasadzi
ć
głow
ę
naszej opowie
ś
ci, dopasowan
ą
do tego, co
przedtem.
Wi
ę
c jak si
ę
na pocz
ą
tku powiedziało, porz
ą
dku w tym nie było,
zatem bóg wszczepił w ka
ż
dy
ż
ywioł proporcjonalno
ść
w stosunek
ka
ż
dego z nich do samego siebie i w ich stosunki wzajemne, o ile to
tylko było mo
ż
liwe,
ż
eby który
ś
ż
ywioł był proporcjonalny i
współmierny z innymi. Bo wtedy
ż
aden taki nie był, chyba tylko
przypadkiem, ani te
ż
ż
aden nie zasługiwał na nazwy dzisiejsze, a
mianowicie
ognia
i
wody
i
tam
dalej.
Wszystko
to
naprzód
uporz
ą
dkował, a potem z nich zestawił ten wszech
ś
wiat - jedn
ą
istot
ę
ż
yw
ą
, zawieraj
ą
c
ą
w sobie wszystkie istoty
ż
ywe,
ś
miertelne i
nie
ś
miertelne. Istot boskich sam stał si
ę
wykonawc
ą
, a powstawanie
ś
miertelnych zlecił do wykonania tym, których sam zrodził. Oni poszli
za jego przykładem, wzi
ę
li nie
ś
miertelny pierwiastek duszy, potem j
ą
ś
miertelnym ciałem otoczyli i dali jej całe ciało jako wózek i
dobudowali w nim inny rodzaj duszy -
ś
miertelny - który ma w sobie
stany straszne i nieuchronne: najpierw rozkosz, najwi
ę
ksz
ą
przyn
ę
t
ę
dla zła, potem przykro
ś
ci, przed którymi wszelkie dobro ucieka, a
jeszcze zuchwało
ść
i strach, które bezmy
ś
lnych rad udzielaj
ą
, gniew,
który perswazji nie słucha, nadziej
ę
, która łatwo zawodzi, zmysły,
które nie my
ś
l
ą
, i miło
ść
, która do wszystkiego r
ę
ce wyci
ą
ga.
Wyko
ń
czyli to wszystko razem, jak konieczno
ść
wymagała, i tak
ś
miertelny ród zbudowali. Dlatego te
ż
, szanuj
ą
c pierwiastek boski i
nie chc
ą
c go splami
ć
, o ile to nie było nieodzownie konieczne, dali
ś
miertelnej cz
ą
stce na mieszkanie osobn
ą
, oddzielon
ą
okolic
ę
ciała.
Zbudowali przesmyk i granic
ę
pomi
ę
dzy głow
ą
a piersi
ą
, kład
ą
c
pomi
ę
dzy nie szyj
ę
, aby je rozdzieli
ć
. A w piersi i w tym, co si
ę
tułowiem nazywa, kazali mieszka
ć
ś
miertelnej cz
ęś
ci duszy, i poniewa
ż
jedna jej cz
ęść
jest lepsza, a druga gorsza, wi
ę
c tak rozplanowuj
ą
jam
ę
tułowia,
ż
eby oddzieli
ć
apartamenty kobiece, a m
ę
ska cz
ęść
mieszkania
ż
eby była osobno. Zatem przepon
ę
w
ś
rodek pomi
ę
dzy obie
cz
ęś
ci kład
ą
, aby je rozdzielała. T
ę
cz
ęść
duszy, która ma w sobie
m
ę
stwo i gniew, wi
ę
c łatwo w pasj
ę
wpada, osadzili bli
ż
ej głowy,
mi
ę
dzy przepon
ą
a szyj
ą
, aby rozumu słuchała i razem z nim gwałtem
hord
ę
po
żą
da
ń
poskramiała, ile razy ta nie zechce dobrowolnie słucha
ć
rozkazu my
ś
li id
ą
cej z Wysokiego Zamku. A serce, ten pocz
ą
tek
ż
ył i
ź
ródło krwi, która z sił
ą
po wszystkich członkach obiega, w koszarach
gwardii umie
ś
cili, aby w chwili, gdy zawre gniew temperamentu, bo
my
ś
l doniesie,
ż
e dzieje si
ę
koło nich jaka
ś
robota niesprawiedliwa,
która przychodzi z zewn
ą
trz, albo te
ż
próbuje jej która
ś
z
wewn
ę
trznych
żą
dz, aby si
ę
wtedy wszystko, co jest wra
ż
liwe w ciele,
szybko dowiedziało o tych zleceniach i gro
ź
bach i
ż
eby si
ę
wtedy
poddało i usłuchało rozumu i pozwoliło w ten sposób rz
ą
dzi
ć
mi
ę
dzy
nimi wszystkimi
temu, co najlepsze.
A na bicie serca w oczekiwaniu rzeczy strasznych i w momentach,
kiedy si
ę
budzi gniew, przewiduj
ą
c,
ż
e całe takie zapalenie cz
ęś
ci
obj
ę
tych gniewem b
ę
dzie pochodziło od ognia, obmy
ś
lili
ś
rodek
zaradczy i wszczepili go w pier
ś
w postaci płuc. Te s
ą
przede
wszystkim mi
ę
kkie i bez krwi, a potem maj
ą
w
ś
rodku jamy puste jak
g
ą
bka, aby mogły przyjmowa
ć
powietrze i napój i przez to
chłodziły i przynosiły wytchnienie i ulg
ę
w upaleniu. Dlatego i
tchawic
ę
wprowadzili do płuc i serce obło
ż
yli płucami, jak po duszka,
aby w chwili, gdy w nim gniew dojdzie do szczytu, uderzało o materiał
podatny,
ż
eby si
ę
ochładzało, nie m
ę
czyło si
ę
tak bardzo i mogło
wi
ę
cej słucha
ć
rozumu, podobnie jak i temperament.
A t
ę
cz
ęść
duszy, która pragnie pokarmów i napojów, i tego
wszystkiego, czego wymaga natura ciała, t
ę
umie
ś
cili pomi
ę
dzy
przepon
ą
a granic
ą
, która biegnie przez p
ę
pek - i w całym tym miejscu
zbudowali jak gdyby
ż
łób do karmienia ciała. I przywi
ą
zali do niego
t
ę
cz
ęść
duszy, niby zwierz
ę
dzikie, które trzeba było przywi
ą
za
ć
i
karmi
ć
, je
ż
eli miał powsta
ć
jaki
ś
ród ludzki.
ś
eby si
ę
wi
ę
c zawsze
pasło u
ż
łobu i
ż
eby mieszkało jak najdalej od kierownictwa i przez
to jak najmniej robiło mu niepokojów i hałasów i pozwalało temu, co
najlepsze, spokojnie my
ś
le
ć
o tym, co po
ż
yteczne dla wszystkich
cz
ęś
ci razem, z tego powodu tam mu wyznaczyli mieszkanie. A
wiedzieli,
ż
e ono miało nawet nie rozumie
ć
rozumu, chocia
ż
by nawet
zdolne było do jakich
ś
spostrze
ż
e
ń
,
W jego naturze nie miało le
ż
e
ć
liczenie si
ę
z jakimikolwiek
argumentami - ono miało najbardziej ulega
ć
sugestii i widziadeł, i
zjaw nocnych i dziennych. Wi
ę
c to wzi
ą
ł bóg pod uwag
ę
, zatem wymy
ś
lił
i powi
ą
zał z nim w
ą
trob
ę
i wsadził j
ą
do jego mieszkania. Jest to
ciało g
ę
ste, gładkie,
ś
wiec
ą
ce i słodkie, a ma w sobie gorycz. Ona
jest na to, aby si
ę
w niej siła my
ś
li lec
ą
cych od rozumu odbijała,
jak w lustrze, które przyjmuje kształty i pozwala ogl
ą
da
ć
widziadła.
Wi
ę
c
ż
eby
tym
ś
mierteln
ą
cz
ęść
duszy
straszyła,
kiedy
swej
przyrodzonej goryczy za
ż
yje, przyci
ś
nie j
ą
i grozi
ć
zacznie, i
wsz
ę
dzie domieszk
ę
kwasu podpu
ś
ci. Wtedy w
ą
troba
ż
ółciowe barwy
pokazuje,
ś
ci
ą
ga wszystko, zmarszczkami okrywa i szorstko
ś
ci
ą
, a płat
swój - naczynia i wrota - zgina i kurczy je, a one były proste; wrota
zatyka i zamyka, przez co powoduje smutki i niepokój. A kiedy znowu
powiew łagodno
ś
ci, id
ą
cy z rozumu, zacznie przeciwne widziadła
malowa
ć
i spokój przynosi goryczy, bo ani styka
ć
si
ę
z materiałem
sobie przeciwnym, ani porusza
ć
go nie chce a jej przyrodzonej
słodyczy w stosunku do niej za
ż
ywa, wszystko w niej prostuje, łagodzi
i zwalnia t
ę
cz
ęść
duszy, która przy w
ą
trobie mieszka, łagodno
ś
ci
ą
i
łaskawo
ś
ci
ą
napełnia. Ona ma teraz we
Ś
nie rozrywk
ę
w sam raz, bawi
si
ę
tedy przepowiedniami. Nie ma przecie
ż
rozumu ani zastanowienia w
sobie. Ci, którzy nas zbudowali, pami
ę
tali o zleceniu ojca, on
polecił zrobi
ć
ród
ś
miertelny, ile mo
ż
no
ś
ci, jak najlepszy. Wi
ę
c oni
nawet i to, co w nas liche, spróbowali naprawi
ć
, aby jednak jako
ś
tam
prawdy dotykało, wi
ę
c urz
ą
dzili w nim wyroczni
ę
. Najlepszy dowód,
ż
e
wieszczbiarstwo z głupot
ą
ludzk
ą
bóg poł
ą
czył. Bo
ż
aden rozumny
człowiek nie ma nic wspólnego z wieszczbiarstwem, pochodz
ą
cym od boga
i prawdziwym, chyba tylko we
ś
nie, kiedy władza jego rozumu jest
skr
ę
powana, albo skutkiem choroby, albo w niego bóg wst
ą
pił i jakie
ś
zboczenie wywołał. Dopiero na to trzeba rozumu,
ż
eby zrozumie
ć
,
przypominaj
ą
c sobie, słowa wypowiedziane w natchnie wieszczym albo
nawiedzeniu bo
ż
ym, we
ś
nie lub na jawie, i co si
ę
pokazało w
widzeniu, wszystko to rozebra
ć
na rozum, co to wła
ś
ciwie oznacza i
dla kogo - jakie
ś
przyszłe albo minione, albo obecne zło, albo dobro.
To nie jest rzecz
ą
człowieka obł
ą
kanego, jak długo w obł
ą
kaniu trwa,
ocenia
ć
to, co mu si
ę
przywiduje, ani to, co z jego ust wychodzi.
Dobrze si
ę
mówi od dawna,
ż
e robi
ć
swoje i zna
ć
to, co swoje, i
siebie samego, jedynie tylko człowiek rozwa
ż
ny potrafi. Dlatego te
ż
i
obyczaj wymaga,
ż
eby nad wró
ż
bami, które bóg w nawiedzeniu zsyła,
czuwała i rozs
ą
dzała je klasa proroków. Niektórzy ich samych nazywaj
ą
wieszczbiarzami, bo nie wiedz
ą
zgoła,
ż
e to s
ą
wykładacze snów i
wizyj, a nie wieszczbiarze, wi
ę
c najsłuszniej byłoby nazywa
ć
ich
prorokami.
Wi
ę
c dlatego taka jest natura w
ą
troby i ona dlatego jest w tym
miejscu, o którym mówimy - ze wzgl
ę
du na wró
ż
by. Jeszcze za
ż
ycia
ka
ż
dego człowieka ona ma oznaki wyra
ź
niejsze, a pozbawiona
ż
ycia robi
si
ę
ś
lepa i daje wró
ż
by zbyt niejasne jak na to,
ż
eby co
ś
jasnego
wskazywały.
S
ą
siaduj
ą
cy z ni
ą
składnik wn
ę
trzno
ś
ci ma budow
ę
i miejsce po
lewej stronie ze wzgl
ę
du na w
ą
trob
ę
. Aby j
ą
zawsze robi
ć
Ś
wiec
ą
c
ą
i
czyst
ą
. Tak jak przygotowana dla lustra i zawsze gotowa do u
ż
ycia,
le
żą
ca obok niego g
ą
bka do
ś
cierania. Dlatego te
ż
, je
ś
li si
ę
skutkiem
chorób ciała utworz
ą
jakie
ś
nieczysto
ś
ci około w
ą
troby, wszystkie je
czy
ś
ci rzadki materiał
ś
ledziony, bo jej tkanka jest porowata i bez
krwi. Dlatego te
ż
wypełniony odpadkami nieczystymi wielki wrzód
wyrasta i znowu, kiedy si
ę
ciało oczy
ś
ci, zmniejsza si
ę
i wraca do
dawnego stanu.
O duszy wiec, ile ona ma pierwiastka
ś
miertelnego, a ile boskiego,
i gdzie i w zwi
ą
zku z czym i dlaczego one oba dostały osobne
mieszkania, mówili
ś
my, ale
ż
e si
ę
prawd
ę
powiedziało, to mogliby
ś
my
stanowczo utrzymywa
ć
tylko wtedy, gdyby nam to bóg potwierdził. Ale
ż
e
ś
my powiedzieli to, co prawdopodobne, to twierdzenie wypada nam
zaryzykowa
ć
i teraz, i kiedy to jeszcze lepiej drugi raz rozpatrzymy.
Wi
ę
c te
ż
i tak powiedzmy. A to, co nast
ę
puje, przejd
ź
my te
ż
w tym
sposobie. To było to, jak powstała reszta ciała. Jej byłoby
najbardziej do twarzy, gdyby była zbudowana w ten sens.
ś
e w nas b
ę
dzie rozpusta na punkcie napojów i pokarmów, xxxiii o
tym wiedzieli ci, którzy budowali nasz ród, i
ż
e przez łakomstwo
b
ę
dziemy spo
ż
ywali o wiele wi
ę
cej ni
ż
w miar
ę
i ni
ż
potrzeba.
ś
eby
wi
ę
c skutkiem chorób szybka
ś
mier
ć
nie przychodziła i niedoko
ń
czony
rodzaj ludzki natychmiast nie wygin
ą
ł, bogowie przewiduj
ą
c to
przydali nam brzuch jako zbiornik do przechowywania nadmiaru napoju i
jadła i okr
ę
cili kiszki naokoło, aby pokarm, szybko przechodz
ą
cy z
jednego ko
ń
ca na drugi, nie zmuszał zaraz ciała do tego,
ż
eby nowego
pokarmu potrzebował. Człowiek byłby łakomy i nienasycony, przez co
wszelka filozofia i słu
ż
ba Muzom byłaby rodzajowi ludzkiemu obca -
nie słuchaliby ludzie tego, co najbardziej boskie w nas.
A z ko
ść
mi i z mi
ęś
niami i z tym podobnym materiałem wszystkim tak
si
ę
rzecz miała. Dla nich wszystkich pocz
ą
tkiem jest powstanie
szpiku. Bo wi
ę
zy
ż
yciowe, którymi dusza jest z ciałem zwi
ą
zana, w nim
si
ę
pl
ą
cz
ą
i zakorzeniaj
ą
rodzaj
ś
miertelny. Sam za
ś
szpik powstał z
czego innego. Bo spo
ś
ród trójk
ą
tów, tych pierwszych, które były
prosie i mogły były da
ć
najlepiej i najdokładniej ogie
ń
i wod
ę
, i
powietrze, i ziemi
ę
, te bóg obdzielił, wybieraj
ą
c ka
ż
dy z jego
rodzaju i współmierne pomieszał z sob
ą
, my
ś
l
ą
c o zbiorowisku nasienia
dla wszelkiego rodzaju
ś
miertelnego, c i szpik z nich wykonał. A
potem posiał w nim ró
ż
ne rodzaje dusz i zaraz przy pierwszym podziale
na tyle i takich rodzajów sam szpik podzielił, ile ró
ż
nych postaci i
rodzajów miało z niego by
ć
. I t
ę
jego cz
ęść
, która miała, jak gleba,
mie
ć
w sobie boskie nasienie, wymodelował ze wszystkich stron na
okr
ą
gło i t
ę
cz
ęść
szpiku nazwał mózgiem. Po wyko
ń
czeniu ka
ż
dej
istoty
ż
ywej naczynie okrywaj
ą
ce mózg miało by
ć
głow
ą
.
A t
ę
, która miała zawiera
ć
pozostał
ą
i
ś
mierteln
ą
cz
ęść
duszy,
podzielił na kawałki okr
ą
głe i podłu
ż
ne zarazem i wszystko nazwał
rdzeniem. O nie, jakby o kotwic
ę
, uczepił wi
ę
zy całej duszy,
obiegaj
ą
ce ju
ż
całe ciało, dookoła, l zbudował dla całego rdzenia
okrycie kostne naokoło.
A ko
ść
zbudował w ten sposób. Ziemi
ę
przesiał na czysto i gładko,
pomieszał i utarł j
ą
z rdzeniem, a potem wsadził to do ognia i znowu
do wody. Przenosz
ą
c go w len sposób wiele razy do jednego i do
drugiego, uczynił ten materiał nierozpuszczalnym w wodzie ani w
ogniu. U
ż
ył go do ochrony mózgu i wytoczył naokoło mózgu kul
ę
kostn
ą
,
zostawiaj
ą
c w niej w
ą
ski otwór. I naokoło rdzenia szyjowego oraz
piersiowego wymodelował z tego materiału kr
ę
gi i ustawił je
szeregiem, jakby zawiasy, pocz
ą
wszy od głowy przez cał
ą
długo
ść
jamy
tułowia. W ten sposób, dbaj
ą
c o ochron
ę
całego nasienia, zamkn
ą
ł je w
takiej rurze z materiału twardego jak kamie
ń
. Wprawił w ni
ą
stawy,
u
ż
ywszy do nich materiału innego na przegrody, ze wzgl
ę
du na ruchy i
zgi
ę
cia. Co do materiału kostnego, to bóg uwa
ż
ał,
ż
e on b
ę
dzie
zanadto kruchy i za mało gi
ę
tki, a kiedy si
ę
b
ę
dzie przepalał i znowu
ozi
ę
biał, to zacznie gni
ć
i pr
ę
dko zepsuje nasienie zawarte w
ś
rodku,
wi
ę
c dlatego tak urz
ą
dził
ś
ci
ę
gna i mi
ęś
nie,
ż
e
ś
ci
ę
gnami wszystkie
członki powi
ą
zał - one si
ę
napinaj
ą
i zwalniaj
ą
, przez co si
ę
ciało
mo
ż
e około stawów zgina
ć
i prostowa
ć
". I przydał mi
ęś
nie jako ochron
ę
przed upałami i obron
ę
przed mrozami, a tak
ż
e w razie upadków,
ż
eby
słu
ż
yły jako pod
ś
ciółka filcowa, która ciałom innym ust
ę
puje mi
ę
kko i
łagodnie, a ma w
ś
rodku ciepł
ą
wilgotno
ść
, która latem jako pot
wychodzi i zwil
ż
a ciało z zewn
ą
trz i chłodu całemu ciału dostarcza
swoistego, a w zimie tym swoim ogniem w sam raz przeciwdziała
mrozowi, który z zewn
ą
trz przychodzi i ciało naokoło opada. To wzi
ą
ł
pod uwag
ę
ten, który nas jak figurki z wosku lepił, wi
ę
c z wod
ą
i z
ogniem ziemi
ę
pomieszał i zharmonizował, a z kwa
ś
nego i słonego
ciasto zrobił i z nimi pomieszał, i w ten sposób utworzył mi
ę
so
soczyste
i
mi
ę
kkie.
A
materiał
ś
ci
ę
gien
zrobił
z
ko
ś
ci
i
niezakwaszonego mi
ę
sa. Jedna mieszanina z dwóch składników, która ma
własno
ś
ci po
ś
rednie. U
ż
ył do niej farby
ż
ółtej. Dlatego
ś
ci
ę
gna
dostały natur
ę
bardziej zbit
ą
i mocniejsz
ą
ni
ż
mi
ęś
nie, a mi
ę
ksz
ą
i
bardziej wilgotn
ą
ni
ż
ko
ś
ci.
Ś
ci
ę
gnami obwi
ą
zał bóg ko
ś
ci i rdze
ń
, powi
ą
zał ko
ś
ci z sob
ą
wi
ę
zadłami, a potem to wszystko obło
ż
ył mi
ęś
niami od wierzchu. Które
ko
ś
ci najwi
ę
cej miały duszy w sobie, na te najmniej mi
ę
sa poło
ż
ył, a
które najmniej, na te nakładł mi
ęś
ni najwi
ę
cej i co najgrubszych. Na
poł
ą
czeniach ko
ś
ci, o ile rozum nie dyktował,
ż
e koniecznie ich tam
potrzeba, krótkie mi
ęś
nie umie
ś
cił, aby nie przeszkadzały zgi
ę
ciom i
nie utrudniały ciałom przenoszenia si
ę
z miejsca na miejsce - one by
si
ę
wtedy rusza
ć
nie mogły. A gdyby tam znowu było mi
ęś
ni du
ż
o i
grubych, wielkie ich zwały powodowałyby sztywno
ść
, a przez to i
niewra
ż
liwo
ść
ciał,
zaczem
musiałoby
i
ść
ukrócenie
pami
ę
ci
i
ot
ę
pienie duszy. Dlatego pełno mi
ęś
ni na udach i goleniach, i około
bioder, i na ko
ś
ciach ramienia i przedramienia, i jakie lam inne mamy
cz
ęś
ci wolne od stawów, i które ko
ś
ci nie maj
ą
rozumu w
ś
rodku, bo
jest mało duszy w szpiku, te wszystkie s
ą
okryte mi
ęś
niami, a ko
ś
ci z
rozumem w mniejszym stopniu. Chyba
ż
e gdzie
ś
jaki
ś
mi
ę
sie
ń
sam dla
siebie tak zbudował ze wzgl
ę
du na spostrze
ż
enia - jak na przykład
j
ę
zyk. Ale po wi
ę
kszej cz
ęś
ci jest tak, jak mówimy. Dlatego
ż
e z
konieczno
ś
ci powstaj
ą
cy i wzrastaj
ą
cy twór przyrody
ż
adn
ą
miar
ą
tego
w sobie nie pogodzi: grubych ko
ś
ci i du
ż
o mi
ę
sa, a równocze
ś
nie z
tym: bystrej spostrzegawczo
ś
ci. W najwy
ż
szym stopniu znalazłoby si
ę
to w budowie głowy, gdyby te dwie rzeczy chciały i
ść
w parze i rodzaj
ludzki miałby głow
ę
mi
ę
sist
ą
i
ś
ci
ę
gnist
ą
i mocn
ą
i
ż
ycie dwa razy i
wiele razy dłu
ż
sze i zdrowsze i bardziej beztroskie ni
ż
dzi
ś
.
Tymczasem wykonawcy, zaj
ę
ci przy naszym powstaniu, zastanawiali si
ę
,
czy lepiej,
ż
eby zrobi
ć
ród
ż
yj
ą
cy dłu
ż
ej a gorszy, czy te
ż
ż
yj
ą
cy
krócej, i doszli wspólnie do przekonania,
ż
e ze wszech miar ka
ż
dy
powinien wybra
ć
raczej
ż
ycie krótkie a lepsze, ni
ż
dłu
ż
sze a gorsze.
Dlatego ochronili głow
ę
cienk
ą
ko
ś
ci
ą
, a mi
ęś
niami i
ś
ci
ę
gnami
nie; tym bardziej
ż
e ona zgi
ęć
nie ma. Tote
ż
zgodnie z tym wszystkim,
na ciało m
ęż
czyzny nasadzona została głowa bardziej spostrzegawcza i
m
ą
drzejsza, ale za to słabsza. I
ś
ci
ę
gna z tego powodu i w len sposób
bóg na wierzchu głowy umie
ś
cił naokoło i koło D szyi je okleił
podobnie i wierzchołki szcz
ę
ki nimi przywi
ą
zał pod spodem twarzy. A
inne po wszystkich członkach rozsiał, spajaj
ą
c staw ze stawem.
A ustom naszym jako urz
ą
dzenie dali ci, co nas urz
ą
dzali, z
ę
by, j
ę
zyk
i wargi ze wzgl
ę
du na sprawy niezb
ę
dne i sprawy najlepsze. Tak dzi
ś
s
ą
usta wyposa
ż
one. Wej
ś
cie do ust obmy
ś
lili ze wzgl
ę
du na sprawy
niezb
ę
dne, a wyj
ś
cie ze wzgl
ę
du na rzeczy najlepsze. Bo niezb
ę
dne
jest to wszystko, co wchodzi do
ś
rodka i daje po
ż
ywienie ciału, a
strumie
ń
słów, który wypływa na zewn
ą
trz a słucha rozumu, jest
najpi
ę
kniejszy i najlepszy ze wszystkich strumieni.
A głowy nie mo
ż
na było zostawi
ć
tak,
ż
eby
ś
wieciła goł
ą
ko
ś
ci
ą
-
ze wzgl
ę
du na nieumiarkowane zmiany podczas pór roku w obu
kierunkach, ani te
ż
lekko patrze
ć
na to,
ż
eby była cała osłoni
ę
ta i
t
ę
pa, i niewra
ż
liwa pod zwałami mi
ęś
ni. Otó
ż
z materiału mi
ę
sa
wysuszonego została oddzielona wi
ę
ksza resztka, jako łupina, która
si
ę
teraz nazywa skór
ą
. Ona si
ę
dzi
ę
ki wilgoci, panuj
ą
cej naokoło
mózgu, zeszła brzegami i obrastaj
ą
c naokoło, przyodziała cał
ą
głow
ę
.
A wilgo
ć
, podchodz
ą
ca pod szwy, zwil
ż
yła i zakleiła skór
ę
na wierzchu
głowy,
ś
ci
ą
gaj
ą
c j
ą
lam niby na w
ę
zełek. A ró
ż
norodna posta
ć
szwów
powstała pod wpływem pot
ę
gi obrotów i po
ż
ywienia; zrobiło si
ę
ich
wi
ę
cej, gdy te wi
ę
cej ze sob
ą
walczyły, a mniej, je
ż
eli mniej.
I t
ę
cał
ą
skór
ę
naokoło podziurkowało bóstwo ogniem. Poprzez te
dziurki zacz
ę
ła si
ę
wilgo
ć
wydobywa
ć
na zewn
ą
trz, i jej cz
ęś
ci mokre
i ciepłe, o ile były czyste, ulatywały, a mieszanina o tym samym
składzie co skóra, podnoszona ruchem i wyrzucana na zewn
ą
trz,
wyci
ą
gała si
ę
w długie nitki - tak cienkie, jak w
ą
skie były otwory.
Poniewa
ż
jednak była powolna, wi
ę
c odpychało j
ą
otaczaj
ą
ce powietrze
z powrotem do
ś
rodka pod skór
ę
, i ona si
ę
tam zakorzeniała. W ten
sposób wytworzył si
ę
w skórze ród włosów, spokrewniony ze skór
ą
, bo
te
ż
jak rzemie
ń
, ale twardszy i g
ę
stszy skutkiem ci
ś
nienia, które
wywierało zimno na ka
ż
dy włos oddalaj
ą
cy si
ę
od skóry i ochładzaj
ą
cy
si
ę
pod ci
ś
nieniem.
W ten sposób twórca zrobił nasz
ą
głow
ę
włochat
ą
, posługuj
ą
c si
ę
przyczynami wymienionymi. Szło mu o to,
ż
eby włosy, zamiast mi
ę
sa,
stanowiły okrycie i ubezpieczenie okolicy mózgu – lekkie i mog
ą
ce
latem i zim
ą
dawa
ć
cie
ń
i okrycie, a nie przeszkadza
ć
w
ż
adnym
stopniu wra
ż
liwo
ś
ci.
A naokoło palców ze splotu
ś
ci
ę
gna, skóry i ko
ś
ci, z tych trzech
składników zrobił si
ę
jeden materiał wysuszony, taka twarda skóra,
wykonana z pomoc
ą
tych współczynników, a najwi
ę
ksz
ą
przyczyn
ą
była
my
ś
l o przyszło
ś
ci i wzgl
ą
d na to, co miało by
ć
.
ś
e z m
ęż
czyzn miały
si
ę
urodzi
ć
kobiety i inne zwierz
ę
ta, to wiedzieli ci, którzy nas
zbudowali, i wiedzieli,
ż
e wiele stworze
ń
do wielu celów u
ż
ycia
paznokci b
ę
dzie potrzebowało. Dlatego zaraz przy powstawaniu ludzi
zało
ż
yli tworzenie paznokci. Zatem w tym celu i z tych powodów
zrobili tak,
ż
e na ko
ń
cach r
ą
k i nóg wyrosła skóra, włosy i
paznokcie. Kiedy ju
ż
wszystkie cz
ęś
ci i członki
ż
ywej istoty
ś
miertelnej były zrosłe razem i wypadało jej z konieczno
ś
ci mie
ć
ż
ycie w ogniu i w powietrzu, i ona dlatego i pod wpływem tych
ż
ywiołów topniała i miała ich coraz mniej w sobie, bogowie
zapobiegaj
ą
temu. Natur
ę
, pokrewn
ą
naturze ludzkiej, zmieszali z
innymi ideami i spostrze
ż
eniami tak,
ż
e powstała inna istota
ż
ywa i
tej daj
ą
ż
ycie. Te dzisiaj kultywowane drzewa i ro
ś
liny i nasiona,
które rolnicy wychowali, s
ą
u nas zadomowione - przedtem istniały
tylko rodzaje dzikie - one s
ą
starsze od ro
ś
lin uprawnych. Wi
ę
c
wszystko, co tylko ma
ż
ycie w sobie, najsłuszniej powinno by si
ę
nazywa
ć
istot
ą
ż
yw
ą
. To, o czym teraz mówimy, ma w sobie trzeci
ą
posta
ć
duszy, któr
ą
nale
ż
y umiejscowi
ć
mi
ę
dzy przepon
ą
a p
ę
pkiem. Ona
nie ma rozumu, nie my
ś
li i nie ma
ż
adnego swego zdania, ma tylko
spostrze
ż
enia przyjemne i przykre i po
żą
dania. Ona jest od pocz
ą
tku
do ko
ń
ca bierna, kr
ę
ci si
ę
tylko sama w sobie i około siebie, ruch
pochodz
ą
cy z zewn
ą
trz odpycha, własnego ruchu u
ż
ywa, ale pochodzenie
jej nie dało tego,
ż
eby mogła dojrze
ć
co
ś
z własnej natury i jako
ś
to
obrachowa
ć
. Wi
ę
c
ż
yje i nie jest niczym innym ni
ż
istot
ą
ż
yw
ą
, ale
trwa na miejscu i zakorzeniona tkwi, bo ruchu samodzielnego jest
pozbawiona.
Te wi
ę
c wszystkie rodzaje stworzyli pot
ęż
niejsi od nas dla nas
słabszych jako po
ż
ywienie, zaczem i w samym naszym ciele powycinali
kanały, jak si
ę
rowy prowadzi w ogrodzie, aby je niejako strumie
ń
do
niego napływaj
ą
cy zraszał. Naprzód wi
ę
c przewody kryte pod zrostem
skóry z mi
ę
sem - takie dwie
ż
yły grzbietowe poprowadzili w dół -
przewód podwójny, jak i ciało ma dwie strony bli
ź
niaczo podobne:
praw
ą
i lew
ą
. Uło
ż
yli je obok kr
ę
gosłupa, bior
ą
c w
ś
rodek rdze
ń
rozrodczy, aby ten jak najbardziej bujał i
ż
eby stamt
ą
d i na inne
cz
ęś
ci dobroczynny strumie
ń
z góry spływał i zwil
ż
ał je równomiernie.
Potem rozszczepili
ż
yły około głowy i jedne pomi
ę
dzy drugie w
przeciwne strony przepletli - jedne z prawej strony ciała na lew
ą
, a
drugie skierowali z lewej strony na praw
ą
,
ż
eby zarazem powi
ą
za
ć
głow
ę
z ciałem - nie tylko za pomoc
ą
skóry. Głowa przecie
ż
nie była
na ciemieniu naokoło okryta
ś
ci
ę
gnami. A tak
ż
e i na to,
ż
eby si
ę
stany
pobudzenia,
zwi
ą
zane
ze
spostrze
ż
eniami,
z
obu
stron
rozchodziły po całym ciele.
St
ą
d za
ś
urz
ą
dzili rozprowadzanie cieczy w jaki
ś
taki sposób,
który łatwiej potrafimy dojrze
ć
, je
ż
eli si
ę
naprzód porozumiemy na
tym punkcie,
ż
e ka
ż
dy materiał, zbudowany z cz
ą
stek mniejszych, nie
przepuszcza cz
ą
stek wi
ę
kszych, a zbudowany z wi
ę
kszych nie potrafi
utrzyma
ć
i nic przepu
ś
ci
ć
mniejszych. A ogie
ń
ma cz
ą
stki najmniejsze
ze wszystkich. Dlatego przechodzi przez wod
ę
, ziemi
ę
i powietrze i
przez
materiały
z
nich
zło
ż
one
i
nic
nie
jest
dla
niego
nieprzepuszczalne. To samo trzeba sobie pomy
ś
le
ć
o naszym brzuchu,
ż
e
kiedy do niego wpadaj
ą
pokarmy i napoje, to on ich nie przepuszcza na
zewn
ą
trz, ale powietrza i ognia, poniewa
ż
maj
ą
cz
ą
stki mniejsze ni
ż
te, z których on sam si
ę
składa, utrzyma
ć
w sobie nie mo
ż
e. Otó
ż
tych
ż
ywiołów u
ż
ył bóg celem rozprowadzenia cieczy z brzucha do
ż
ył.
Uprz
ą
dł sie
ć
z powietrza i z ognia tak
ą
jak wi
ę
cierze, która ma u
wej
ś
cia dwa wpusty. Jeden z nich zrobił znowu rozdwojony. Od tych
wpustów rozpi
ą
ł jakby liny naokoło przez cał
ą
sie
ć
a
ż
do jej ko
ń
ców.
Wewn
ę
trzn
ą
stron
ę
sieci zrobił cał
ą
z ognia, a wpusty i cz
ęść
główn
ą
z powietrza. Wzi
ą
ł t
ę
sie
ć
i obło
ż
ył ni
ą
wymodelowan
ą
istot
ę
ż
yw
ą
w
ten sposób. Jeden z dwóch wpustów wło
ż
ył w usta, a
ż
e był on
podwójny, wi
ę
c jeden przewód przeprowadził do płuc wzdłu
ż
arteryj, a
drugi do brzucha obok arteryj. Drugi wpust rozszczepił na dwoje i oba
zako
ń
czenia umocował w przewodach nosowych, zbiegaj
ą
ce si
ę
razem. Tak
ż
e kiedy drugi przewód prowadz
ą
cy do ust nie działa, to przez ten
napełniaj
ą
si
ę
wszystkie strumienie i tamtego te
ż
. A drug
ą
cz
ęść
wi
ę
cierza rozpi
ą
ł we wn
ę
trzu naszego ciała naokoło i tak zrobił,
ż
e
to wszystko wtedy raz mi
ę
kko spływa do wpustów, które s
ą
z powietrza,
a raz si
ę
wpusty wzdymaj
ą
, a sie
ć
, poniewa
ż
ciało jest rzadkie,
zanurzona w nim zw
ęż
a si
ę
ku
ś
rodkowi przez ciało, to znowu rozszerza
si
ę
na zewn
ą
trz, a uwi
ę
zione w jej
ś
rodku promienie ognia id
ą
w jedn
ą
i w drug
ą
stron
ę
za pr
ą
dem powietrza, i to si
ę
dzieje nieustannie,
jak długo
ż
yje istota
ś
miertelna. To zjawisko ten, który nazwy
nadawał, oznaczył, powiemy, nazw
ą
wdechu i wydechu. Cała ta robota i
ten stan przypadł naszemu ciału w udziale, aby zraszane i ochładzane
mogło si
ę
od
ż
ywia
ć
i
ż
y
ć
. Bo kiedy oddech wchodzi do
ś
rodka i
wychodzi na zewn
ą
trz, a za nim biegnie ogie
ń
, wewn
ę
trznie z nim
zwi
ą
zany, unosi si
ę
w brzuchu na górze w t
ę
i w tamt
ą
stron
ę
i jak
tylko wejdzie, to pokarmy i napoje chwyta, topi je i na drobne cz
ęś
ci
rozbiera i przez przewody, którymi sam wychodzi, przeprowadza je i
wylewa do
ż
ył, jakby ze
ź
ródła do kanałów, a strumienie
ż
ył
rozprowadza po ciele, jak po w
ą
wozie górskim. Zobaczymy jeszcze raz
stan oddychania, pod wpływem jakich przyczyn on si
ę
taki zrobił, jaki
jest obecnie. Otó
ż
tak. Poniewa
ż
nie istnieje
ż
adna pró
ż
nia, w któr
ą
by mogło wst
ą
pi
ć
co
ś
, co si
ę
porusza, a powietrze wychodzi z nas na
zewn
ą
trz, wi
ę
c to ka
ż
demu ju
ż
jasne,
ż
e nie w pustk
ę
, tylko
ż
e
odpycha powietrze s
ą
siaduj
ą
ce. A odpychane odp
ę
dza zawsze to, które
mu bliskie, i według tej konieczno
ś
ci wszystko si
ę
kr
ę
ci i wtłacza
si
ę
do tego miejsca, z którego powietrze wyszło, wpada tam, wypełnia
przewody powietrzne i biegnie za oddechem i wraz z nim. I to si
ę
dzieje wszystko równocze
ś
nie, jakby si
ę
koło obracało. Dlatego
ż
e nie
ma
ż
adnej pró
ż
ni. Dlatego obj
ę
to
ść
piersi i płuc po wydechu wypełnia
si
ę
znowu powietrzem otaczaj
ą
cym, które przez porowate mi
ę
so do
ś
rodka wnika i obiega naokoło pod ci
ś
nieniem. A kiedy powietrze znowu
w odwrotnym kierunku przez ciało wychodzi, wpycha powietrze wdychane
z powrotem do otworu ust i do nozdrzy. A przyczyn
ę
pocz
ą
tku tego
wszystkiego trzeba przyj
ąć
t
ę
. Ka
ż
da
ż
ywa istota ma w swym wn
ę
trzu we
krwi i w
ż
yłach ciepło, jakby w niej było jakie
ś
ź
ródło ognia. I to,
co
ś
my przyrównali do siatki wi
ę
cierza i
ż
e jest przeci
ą
gni
ę
te przez
ś
rodek a całe uplecione z ognia, a reszta, co na zewn
ą
trz, z
powietrza. A trzeba si
ę
zgodzi
ć
,
ż
e ciepło z natury rzeczy idzie na
zewn
ą
trz, na swoje miejsce, do
ż
ywiołu sobie pokrewnego. A
ż
e
istniej
ą
dwie drogi na zewn
ą
trz: jedna przez powierzchni
ę
ciała, a
druga przez usta i nos, wi
ę
c powietrze, chc
ą
c wyj
ść
pierwsz
ą
drog
ą
,
wywołuje obrót koło drugiego wyj
ś
cia. Tutaj obracane powietrze,
wpadaj
ą
c do ognia, ogrzewa si
ę
, a wychodz
ą
ce ochładza si
ę
. Kiedy si
ę
tak ciepłota zmienia i powietrze koło drugiego wyj
ś
cia robi si
ę
cieplejsze, zwraca to ogrzane z powrotem bardziej w tamt
ą
stron
ę
,
lec
ą
c do swojego
ż
ywiołu i wprawia w obrót to, które jest po drugiej
stronie. I to powietrze, które wci
ąż
tego samego doznaje i wci
ąż
to
samo oddaje, wytwarza koło wahaj
ą
ce si
ę
w ten sposób w t
ę
i tamt
ą
stron
ę
pod wpływem jednego i drugiego, i tak powoduje powstawanie
wdechu i wydechu.
T
ą
drog
ą
nale
ż
y dochodzi
ć
przyczyn i tego, co si
ę
dzieje przy
xxxvii stawianiu baniek lekarskich, i przyczyn łykania, i praw ciał
rzucanych w gór
ę
i biegn
ą
cych po ziemi, i które d
ź
wi
ę
ki wydaj
ą
si
ę
szybkie i powolne, wysokie i niskie; one lec
ą
raz niezgodnie, bo nie
s
ą
podobne do ruchu w nas, który pod ich wpływem powstaje, a innym
razem brzmi
ą
harmonijnie dzi
ę
ki podobie
ń
stwu. Bo d
ź
wi
ę
ki wolniejsze
doganiaj
ą
ko
ń
cz
ą
ce si
ę
ruchy wcze
ś
niej zacz
ę
te i szybsze, kiedy one
si
ę
ju
ż
do nich upodabniaj
ą
, one pó
ź
niej doł
ą
czaj
ą
si
ę
do nich i
pobudzaj
ą
je - doganiaj
ą
c nie narzucaj
ą
innego ruchu i nie powoduj
ą
zamieszania, tylko daj
ą
pocz
ą
tek nowemu ruchowi wolniejszemu a
podobnemu do tego szybszego, który ustaje, i w ten sposób wywołuj
ą
jedno wra
ż
enie, zmieszane z wysokiego i niskiego. St
ą
d przyjemno
ść
dla głupich, a rado
ść
dla m
ą
drych, bo to jest na
ś
ladowanie harmonii
boskiej w ruchach
ś
miertelnych.
A wszelkie spływanie wód, a jeszcze i spadanie piorunów, a te c
przedziwne zjawiska przyci
ą
gania bursztynów i magnesów - w tym
wszystkim nie ma nigdzie
ż
adnego przyci
ą
gania, ale poniewa
ż
ż
adna
pró
ż
nia nic istnieje, wi
ę
c te rzeczy si
ę
w kółko jedne na drugie
cisn
ą
, rozkładaj
ą
si
ę
i wi
ążą
znowu i zamieniaj
ą
ze sob
ą
swoje
siedliska i ka
ż
de idzie do swego. Kto porz
ą
dnie szuka, temu si
ę
uka
żą
rzeczy cudownie powi
ą
zane tymi stanami, które si
ę
przeplataj
ą
D i
przenikaj
ą
nawzajem.
Tak te
ż
i wci
ą
ganie oddechu, od którego si
ę
ten tok my
ś
li zacz
ą
ł,
xxxviii w ten sposób i z tych powodów zachodzi, jak si
ę
to poprzednio
powiedziało. Bo ogie
ń
rozcina pokarmy i unosi si
ę
w gór
ę
we wn
ę
trzu
ciała i razem z oddechem wychodzi, a kiedy unosz
ą
c si
ę
w gór
ę
wpada z
brzucha do
ż
ył, wypełnia je, czerpi
ą
c stamt
ą
d cz
ą
stki poci
ę
te, i
dlatego to u wszystkich istot
ż
ywych po całym ciele płyn
ą
strumienie
pokarmu.
Ś
wie
ż
o poci
ę
te cz
ą
stki pochodz
ą
od istot pokrewnych - jedne
z owoców, drugie z ziół, które nam bóg wła
ś
nie do tego celu z ziemi
wyprowadził, aby nam słu
ż
yły za po
ż
ywienie. One maj
ą
kolory
ró
ż
norodne skutkiem zmieszania. Ale najwi
ę
cej prze
ś
wituje w nich
barwa czerwona. T
ę
cech
ę
naturaln
ą
wytwarza ogie
ń
, który tnie i
odbija si
ę
w wilgotno
ś
ci. Dlatego barwa soku płyn
ą
cego w ciele ma
wygl
ą
d taki, jaki
ś
my przeszli. Nazywamy go krwi
ą
. To jest ciecz
od
ż
ywcza dla mi
ę
sa i dla całego ciała, sk
ą
d si
ę
ka
ż
da cz
ą
stka
nawadnia i wypełnia siedlisko tego, co ulega wypró
ż
nieniu. A sposób
wypełniania
si
ę
i
opró
ż
niania
odbywa
si
ę
tak,
jak
si
ę
we
wszech
ś
wiecie odbywa ruch wszystkich rzeczy, dzi
ę
ki któremu wszystko,
co pokrewne, biegnie do siebie wci
ąż
, dzieli i odsyła ka
ż
dy nasz
składnik do postaci jemu pokrewnej, a zawarto
ść
krwi, rozdrobniona w
naszym wn
ę
trzu i obj
ę
ta jakby wszech
ś
wiatem - bo taka jest budowa
ka
ż
dej istoty - musi na
ś
ladowa
ć
ruch wszech
ś
wiata. Wi
ę
c do
ż
ywiołu
sobie pokrewnego leci ka
ż
da z cz
ą
stek rozdrobnionych wewn
ą
trz i
wypełnia z powrotem miejsce w danej chwili opró
ż
nione. I je
ś
li
odchodzi wi
ę
cej, ni
ż
nadpływa, wszystko zaczyna marnie
ć
, a je
ś
li
mniej, to ro
ś
nie. Wi
ę
c w młodej budowie ka
ż
dej
ż
ywej istoty, poniewa
ż
ona ma jeszcze nowe trójk
ą
ty jakby z surowych, pierwotnych
ż
ywiołów,
wi
ę
c one mocno przystaj
ą
jedne do drugich i cała masa ciała jest
delikatnej konsystencji, bo dopiero co si
ę
urodziła z rdzenia a
wykarmiła si
ę
na mleku. Dlatego ona te trójk
ą
ty, które ma w sobie, a
które przyszły z zewn
ą
trz, bo z nich si
ę
składaj
ą
pokarmy i napoje, i
to s
ą
trójk
ą
ty starsze od jej własnych i słabsze, wi
ę
c ona je
pokonywa i rozcina swymi trójk
ą
tami nowymi i robi zwierz
ę
wielkim,
karmi
ą
c je wieloma istotami podobnymi. Ale kiedy korze
ń
trójk
ą
tów
zmi
ę
knie, dlatego
ż
e w ci
ą
gu wielu lat stoczył wiele walk z wieloma
innymi, wtedy ju
ż
nie mo
ż
e rozcina
ć
na podobie
ń
stwo własne cz
ą
stek
pokarmu, które wchodz
ą
do
ś
rodka, natomiast cz
ą
stki przychodz
ą
ce z
zewn
ą
trz z łatwo
ś
ci
ą
rozkładaj
ą
cz
ą
stki własne. W ten sposób cała
istota
ż
ywa podupada i ginie, i ten stan nazywa si
ę
staro
ś
ci
ą
.
W ko
ń
cu, kiedy wi
ę
zy, uczepione o trójk
ą
ty rdzenia, ju
ż
puszcza
ć
zaczynaj
ą
, rozlu
ź
nione skutkiem pracy, zlu
ź
niaj
ą
znowu wi
ę
zy duszy, a
ona "wyzwolona" zgodnie ze sw
ą
natur
ą
z rozkosz
ą
wylatuje. Bo
wszystko, co jest przeciw naturze, jest bolesne, a wszystko, co si
ę
dzieje zgodnie z natur
ą
, przyjemne. I tak samo
ś
mier
ć
od chorób i ran
jest bolesna i gwałtowna, a
ś
mier
ć
, która zgodnie z natur
ą
na ko
ń
cu
przychodzi, ze staro
ś
ci, jest najmniej bolesna ze wszystkich rodzajów
ś
mierci i raczej przebiega przyjemnie ni
ż
przykro.
A sk
ą
d si
ę
choroby bior
ą
, to chyba jasne i ka
ż
demu. Poniewa
ż
bowiem s
ą
cztery
ż
ywioły, z których ciało si
ę
składa, a mianowicie
ziemia, ogie
ń
, woda i powietrze, wi
ę
c ich nadmiar i niedostatek
nienaturalny i przemieszczanie si
ę
ich z wła
ś
ciwego na nie swoje
miejsce, a tak samo, je
ś
li ogie
ń
i inne
ż
ywioły, bo jest ich wi
ę
cej
ni
ż
jeden, przyjmuj
ą
cz
ą
stki nie odpowiadaj
ą
ce ka
ż
demu z nich, i
wszelkie tym podobne rzeczy wywołuj
ą
zaburzenia i choroby. Bo kiedy
si
ę
przeciw naturze wszystko robi i miejsce zmienia, wtedy si
ę
ogrzewa to, cokolwiek przedtem chłodło, a to, co suche, robi si
ę
na
potem mokre i lekkie, i ci
ęż
kie, i wszelkim mo
ż
liwym przemianom
ulega. Jedynie tylko wtedy, tak twierdzimy, gdy jedno i to samo do
tego samego według tego samego i w ten sam sposób i proporcjonalnie
przybywa i ubywa, mo
ż
e to samo zosta
ć
sob
ą
i trwa
ć
w zdrowiu. A
cokolwiek w jakim
ś
wzgl
ę
dzie temu uchybi, odchodz
ą
c na zewn
ą
trz, lub
przychodz
ą
c, to najprzeró
ż
niejsze przemiany i choroby i niezmierzone
zniszczenie wywoła.
Poniewa
ż
istniej
ą
i drugorz
ę
dne zwi
ą
zki naturalne, wi
ę
c kto chce
rozwa
ż
a
ć
, temu si
ę
nasuwa drugie rozwa
ż
anie: chorób. Wobec tego,
ż
e z
tych zwi
ą
zków składa si
ę
rdze
ń
, ko
ść
, mi
ę
so i
ś
ci
ę
gno, a jeszcze i
krew, chocia
ż
w innym sposobie, ale z tego samego, wi
ę
c inne choroby
powstaj
ą
po wi
ę
kszej cz
ęś
ci tak jak te przedtem, ale najwi
ę
ksze
choroby przychodz
ą
i s
ą
ci
ęż
kie w nast
ę
puj
ą
cych okoliczno
ś
ciach.
Kiedy powstawanie tych rzeczy przebiega w odwrotnym kierunku, wtedy
one si
ę
psuj
ą
. Bo w sposób naturalny mi
ęś
nie i
ś
ci
ę
gna robi
ą
si
ę
z
krwi, a
ś
ci
ę
gno z włókien przez zrost, a mi
ęś
nie z materiału
skrzepłego, który si
ę
oddziela z włókien. A znowu od
ś
ci
ę
gien i
mi
ęś
ni odchodz
ą
cy materiał t
ę
gi i tłusty równocze
ś
nie przykleja
mi
ęś
nie do ko
ś
ci, a zarazem od
ż
ywia ko
ść
naokoło szpiku i powoduje
jej wzrost. A ciecz przecedzona przez g
ę
sto
ść
ko
ś
ci, najczystsza,
zło
ż
ona z trójk
ą
tów najgładszych i najbardziej
ś
wiec
ą
cych, spływa z
ko
ś
ci kroplami i odwil
żą
szpik. Je
ż
eli si
ę
w ten sposób odbywa
wszystko, to z reguły panuje zdrowie - choroba za
ś
, kiedy na odwrót.
Bo kiedy topi
ą
ce si
ę
mi
ę
so wyrzuca do
ż
ył, co si
ę
stopiło, wtedy
krew, zawarta w
ż
yłach wraz z powietrzem w wielkiej obfito
ś
ci i
ró
ż
norodno
ś
ci barw i goryczy i kwasów i soli, zawiera jeszcze ró
ż
ne
rodzaje
ż
ółci i limf i ró
ż
nych flegm. Wszystko to si
ę
wtedy rozpada i
psuje, i naprzód psuje sam
ą
krew, a ciału ju
ż
ż
adnego po
ż
ywienia nie
dostarcza, płynie tylko
ż
yłami na wszystkie strony, nie ma ju
ż
zgoła
porz
ą
dku obrotów naturalnych, jedno drugiemu szkodzi, bo
ż
adne nic
nie ma z drugiego, atakuje wszystko, co w ciele zdrowe i co siedzi na
swoim miejscu, niszczy to i topi. Najstarsze cz
ęś
ci mi
ę
sa, je
ż
eli si
ę
stopi
ą
, s
ą
niestrawne i czerniej
ą
od dawnego zapalenia, a
ż
e s
ą
całkiem prze
ż
arte, wi
ę
c s
ą
gorzkie i szkodz
ą
całemu ciału, które
jeszcze nie jest zepsute. Czasem, zamiast goryczy, kwas ma w sobie
ten czarny kolor, kiedy si
ę
gorycz bardziej rozcie
ń
czy. Czasem znowu
gorycz przesi
ą
kła krwi
ą
ma kolor wi
ę
cej czerwony, a jak si
ę
do niej
domiesza czer
ń
, to zielonawy. A jeszcze bywa,
ż
e si
ę
ż
ółty kolor
pomiesza z gorycz
ą
, kiedy si
ę
stopi młode mi
ę
so pod wpływem ognia
około płomienia. Wspóln
ą
nazw
ą
ż
ółci obj
ę
li to wszystko albo jacy
ś
lekarze, albo kto
ś
, kto umiał patrze
ć
na wiele rzeczy i to
niepodobnych do siebie, a dojrze
ć
tkwi
ą
cy w nich jeden rodzaj,
nadaj
ą
cy si
ę
na nazw
ę
dla nich wszystkich. Z innych rodzajów
ż
ółci, o
których si
ę
mówi, ka
ż
da dostała osobn
ą
nazw
ę
według koloru. A limfa,
ta z krwi, to jest płyn łagodny, ale ta z czarnej i z kwa
ś
nej
ż
ółci
jest ostra, kiedy si
ę
pod wpływem ciepła pomiesza ze słono
ś
ci
ą
. Taka
nazywa si
ę
kwa
ś
n
ą
flegm
ą
. A ta znowu wraz z powietrzem wytopiona z
młodego i delikatnego mi
ę
sa, jak to si
ę
nasyci powietrzem, a wilgo
ć
to obejmie naokoło, robi
ą
si
ę
banieczki - z osobna niewidoczne, bo
zbyt małe, ale wszystkie razem daj
ą
mas
ę
widoczn
ą
, biał
ą
. Barw
ę
biał
ą
maj
ą
dlatego,
ż
e tworzy si
ę
piana. Zatem ten cały stop delikatnego
mi
ę
sa razem z powietrzem nazywamy biał
ą
flegm
ą
. Z flegmy
ś
wie
ż
o
wytworzonej jest płyn potu i łez, i co tam innego takiego ciało co
dzie
ń
leje, kiedy si
ę
oczyszcza.
Wszystko to staje si
ę
narz
ę
dziem chorób, kiedy si
ę
krew nie napełnia
z pokarmów i z napojów, jak natura wymaga, ale jej przybywa z powodów
wprosi przeciwnych, wbrew prawom natury. Kiedy choroby ka
ż
dy rodzaj
mi
ę
sa rozpuszczaj
ą
, ale zostaj
ą
nienaruszone ich pierwiastki, to
jeszcze pół biedy. Bo z łatwo
ś
ci
ą
mo
ż
e wtedy przyj
ść
polepszenie. Ale
kiedy zachoruje to, co przymocowuje mi
ęś
nie do ko
ś
ci, i krew,
oddzielaj
ą
ca si
ę
z włókien i
ś
ci
ę
gien, ko
ś
ciom nie przynosi
po
ż
ywienia ani mi
ęś
ni do ko
ś
ci nie przykleja, ale z
ś
wiec
ą
cej i
gładkiej, i mocnej robi si
ę
szorstka, słona i suchawa od złego
od
ż
ywiania, w tym stanie cała krew rozciera si
ę
znowu pod mi
ęś
nie i
ś
ci
ę
gna i odstaje od ko
ś
ci, a mi
ęś
nie trac
ą
korzenie i
ś
ci
ę
gna
zostawiaj
ą
obna
ż
one l pełne słono
ś
ci. Doł
ą
czaj
ą
si
ę
znowu do obiegu
krwi i powi
ę
kszaj
ą
schorzenia, poprzednio omówione. To s
ą
ci
ęż
kie
choroby ciała, ale jeszcze ci
ęż
sze bywaj
ą
od nich, kiedy ko
ść
skutkiem g
ę
sio
ś
ci mi
ę
sa dosiatecznego oddechu czerpa
ć
nie mo
ż
e,
rozgrzewa si
ę
pod wpływem zgnilizny i zepsuta po
ż
ywienia nie
przyjmuje, tylko na odwrót sama si
ę
do niego c dostaje, roztarta. Ono
idzie do mi
ęś
ni, a mi
ę
so wpada do krwi i powoduje to,
ż
e wszystkie
choroby staj
ą
si
ę
ostrzejsze od tych przedtem. A najgorsza ze
wszystkich choroba przychodzi wtedy, kiedy rdze
ń
przez jaki
ś
niedobór
albo jaki
ś
nadmiar zachoruje. Wtedy przychodz
ą
choroby najwi
ę
ksze i
najbardziej
ś
miertelne. Wtedy całe przyrodzenie ciała z konieczno
ś
ci
płynie w kierunku odwrotnym.
Powstawanie trzeciego rodzaju chorób trzeba sobie tłumaczy
ć
trojako. Jedne powstaj
ą
z powietrza, drugie z flegmy, a trzecie z
ż
ółci. Bo kiedy płuca, które dostarczaj
ą
ciału powietrza, nie maj
ą
czystych przewodów, bo je pozatykały
ś
cieki i tutaj powietrze nie
dochodzi, a tam przychodzi go wi
ę
cej, ni
ż
potrzeba, wtedy cz
ęś
ci,
które nie dostaj
ą
ochłody, zaczynaj
ą
gni
ć
, a gdzie indziej powietrze
gwałtem si
ę
przez
ż
yły przeciska i razem je skr
ę
ca, ciało topi i przy
samym jego
ś
rodku si
ę
zatrzymuje i u przepony. Na tym ile powietrze
wywołuje cz
ę
sto nieprzeliczone choroby, bolesne i poł
ą
czone z
obfitymi potami.
A nieraz z mi
ę
sa rozło
ż
onego w ciele robi si
ę
powietrze i, nie
mog
ą
c wyj
ść
na zewn
ą
trz, sprawia takie same m
ę
ki jak te, które
przychodz
ą
z zewn
ą
trz. Najwi
ę
ksze za
ś
, kiedy si
ę
umie
ś
ci około
ś
ci
ę
gien i tych
ż
yłek tam, spowoduje obrzmienie wi
ę
zadeł i
ś
ci
ę
gien
przyległych, i w ten sposób zaczyna ci
ą
gn
ąć
w stron
ę
przeciwn
ą
ni
ż
one. Od tego wła
ś
nie stanu zaburzenia napi
ęć
harmonijnych nazwano te
choroby t
ęż
cami i napi
ę
ciami wstecznymi. Lekarstwo na nie te
ż
jest
przykre. Bo gor
ą
czki najlepiej lecz
ą
takie rzeczy.
A biała flegma, dlatego
ż
e w niej zostaje złe
powietrze zamkni
ę
te w banieczkach, je
ż
eli ono sobie nie znajdzie
wyj
ś
cia na zewn
ą
trz ciała, jest łagodniejsza, ale zawsze robi ciało
pstrym, wywołuj
ą
c na nim białe liszaje i tym pokrewne schorzenia.
Biała flegma, je
ż
eli si
ę
pomiesza z czarn
ą
ż
ółci
ą
, a rozprzestrzeni
si
ę
na obroty w głowie, które s
ą
najbardziej boskie, i zacznie je
przewraca
ć
, to je
ś
li to zrobi we
ś
nie, jest łagodniejsza. Ale jak si
ę
rzuci na człowieka czuwaj
ą
cego, trudniejsza z ni
ą
rada. Ta choroba
jest natury
ś
wi
ę
tej, wi
ę
c najsłuszniej si
ę
nazywa
ś
wi
ę
t
ą
.
Regma
za
ś
kwa
ś
na
i
słona
jest
ź
ródłem
wszystkich
chorób
kataralnych. A poniewa
ż
s
ą
ró
ż
ne miejsca, w które ona spływa, wi
ę
c te
choroby dostały ró
ż
ne nazwy. A wszystkie tak zwane zapalenia w ci
ę
te
powstaj
ą
skutkiem tego,
ż
e si
ę
pali i płonie, a to wszystko przez
ż
ół
ć
. Ona, je
ż
eli sobie zrobi wytchnienie na zewn
ą
trz, to kipi i
wyrzuca ró
ż
ne wrzody, a zamkni
ę
ta w
ś
rodku wywołuje liczne schorzenia
zapalne. Najwi
ę
ksze, kiedy si
ę
z czyst
ą
krwi
ą
pomiesza i włóknom
popsuje ich porz
ą
dek. One s
ą
rozproszone we krwi, aby w niej była
zachowana proporcja cienko
ś
ci i grubo
ś
ci,
ż
eby krew pod wpływem
ciepła jako płynna z rzadkiego ciała nie wypływała, ani znowu, zbyt
g
ę
sta,
ż
eby si
ę
nie robiła nieruchawa i nie obracała si
ę
z trudno
ś
ci
ą
w
ż
yłach. Otó
ż
włókna pilnuj
ą
wła
ś
ciwego stosunku tych rzeczy - ju
ż
laka si
ę
wytworzyła ich natura. Je
ż
eliby kto
ś
te włókna nawet w
umarłej krwi i na chłodzie zebrał razem, to rozpływa si
ę
cała reszta
krwi, a jak je zostawi
ć
, to pod wpływem zimna otaczaj
ą
cego pr
ę
dko
krzepn
ą
. Wi
ę
c kiedy włókna, zawarte we krwi, maj
ą
tak
ą
zdolno
ść
,
ż
ół
ć
", która z natury jest star
ą
krwi
ą
i z powrotem z mi
ęś
ni wtapia
si
ę
do krwi, je
ż
eli jest ciepła i wilgotna i po trochu zrazu wpada,
krzepnie jednak pod wpływem włókien, a kiedy krzepnie i ostudza si
ę
gwałtem, wyrabia mróz i dreszcze. A kiedy jej napływa wi
ę
cej, wtedy
ona swoim gor
ą
cem przemaga włókna, kipi i rozrzuca je nieporz
ą
dnie, i
je
ż
eli potrafi swoj
ą
przewag
ę
przeprowadzi
ć
a
ż
do ko
ń
ca, dociera a
ż
do rdzenia, przepala i rozrywa wi
ę
zy duszy, które tam s
ą
- niby cumy
okr
ę
tu, i wyzwala dusz
ę
. A je
ż
eli jej jest mniej i ciało si
ę
opiera
topieniu, wtedy ona, pokonana, albo si
ę
po całym ciele rozchodzi,
albo przez
ż
yły zeschni
ę
ta do jamy dolnej, albo do górnej, niby bieg
z miasta, w którym rokosz powstał, wylatuje z ciała i robi biegunki i
dyzenterie i wszystkie tego rodzaju schorzenia.
Ciało, które zachorowało najbardziej z nadmiaru ognia, wyrabia
ustawiczne zapalenia i gor
ą
czki, które z powietrza, to gor
ą
czki
jednodniowe. Trzydniowe to z wody, dlatego
ż
e woda jest bardziej
oci
ęż
ała od powietrza i ognia. A z ziemi, poniewa
ż
ona ma czwart
ą
z
rz
ę
du, najwi
ę
ksz
ą
z nich wszystkich oci
ęż
ało
ść
, wi
ę
c oczyszcza si
ę
w
cztery razy dłu
ż
szych okresach czasu i robi gor
ą
czki czterodniowe;
pozby
ć
si
ę
ich trudno.
Otó
ż
choroby ciała tak powstaj
ą
. A choroby psychiczne na tle stanu
ciała w ten sposób.
ś
e chorob
ą
duszy jest brak rozumu to trzeba
przyzna
ć
. A s
ą
dwa rodzaje nierozumu: obł
ą
kanie i głupota. Wi
ę
c ka
ż
de
cierpienie, na które kto
ś
zapada, czy to na jeden z tych stanów, czy
na drugi, trzeba nazywa
ć
chorob
ą
. A przesadne rozkosze i zgryzoty
trzeba uwa
ż
a
ć
za najwi
ę
ksze choroby dla duszy. Bo człowiek oddany
rozkoszom albo znajduj
ą
cy si
ę
w stanie wprost przeciwnym pod wpływem
zgryzoty
ś
pieszy si
ę
,
ż
eby jedno uchwyci
ć
nie w por
ę
, a drugiego
unikn
ąć
, i ani dojrze
ć
niczego, ani usłysze
ć
nale
ż
ycie nie potrafi,
w
ś
cieka si
ę
tylko i zgoła wtedy nie umie kierowa
ć
si
ę
rozumem. Kto ma
nasienia du
ż
o i ono mu si
ę
w rdzeniu przelewa i tak
ą
ma natur
ę
jak
drzewo, które nad miar
ę
du
ż
o owoców wydaje, ten wiele za ka
ż
dym razem
m
ą
k znosi i wiele rozkoszy zdobywa, kiedy po
żą
da, i w zwi
ą
zku z tym
płodzi, ale wi
ę
ksz
ą
cz
ęść
ż
ycia w obł
ą
kaniu sp
ę
dza przez najwi
ę
ksze
rozkosze i zgryzoty i dusz
ę
ma chor
ą
i głupi
ą
dzi
ę
ki swojemu ciału.
Taki nie uchodzi za chorego, ale za charakter zły dobrowolnie.
A tymczasem rozpusta seksualna po wielkiej cz
ęś
ci jest chorob
ą
duszy, wywołana stanem jednego składnika, który dlatego
ż
e ko
ś
ci s
ą
rzadkie, rozpływa si
ę
po ciele i nasyca je wilgotno
ś
ci
ą
. I prawie
wszystko, co si
ę
nazywa rozwi
ą
zło
ś
ci
ą
i co si
ę
ludziom zarzuca w
sposób obel
ż
ywy, jakoby byli
ź
li umy
ś
lnie, to si
ę
im niesłusznie
zarzuca. Bo nikt nie jest zły umy
ś
lnie. Tylko skutkiem jakiej
ś
wadliwej konstytucji ciała i przez niewła
ś
ciwe wychowanie człowiek
zły staje si
ę
złym. Tego nikt nie lubi, a ka
ż
demu mo
ż
e si
ę
to
przydarzy
ć
niechc
ą
cy. I na odwrót, je
ż
eli chodzi o zgryzoty, to tak
samo za po
ś
rednictwem ciała dusza si
ę
wielkiego zła nabawia. Bo
gdziekolwiek soki z kwa
ś
nych i słonych flegm i soki gorzkie i
ż
ółciowe po ciele bł
ą
dz
ą
, a nie znajd
ą
sobie odetchnienia na
zewn
ą
trz, tylko zamkni
ę
te w
ś
rodku mieszaj
ą
swój oddech do obrotów
duszy, & wywołuj
ą
ró
ż
norodne schorzenia psychiczne, wi
ę
cej i mniej, i
wi
ę
ksze, i mniejsze. Dostaj
ą
si
ę
do trzech siedlisk duszy i zale
ż
nie
od tego, do którego si
ę
dostan
ą
, wywołuj
ą
ró
ż
ne rodzaje zgry
ź
liwo
ś
ci
i przygn
ę
bienia i ró
ż
ne postacie zuchwało
ś
ci i strachu, a tak
ż
e złej
pami
ę
ci i głupoty.
Oprócz tego, kiedy na takie złe konstytucje zaczn
ą
działa
ć
złe
ustroje pa
ń
stwowe i mowy, które si
ę
w pa
ń
stwie publicznie i prywatnie
słyszy, a oprócz tego i nauczanie od dzieci
ę
cych lat si
ę
doł
ą
czy,
które si
ę
zgoła nie przyczynia do uleczenia tych rzeczy - to
ż
na tej
drodze psujemy si
ę
wszyscy, którzy jeste
ś
my
ź
li bez
ż
adnej złej woli
z naszej strony, a tylko z dwóch przyczyn. O co zawsze wi
ę
cej nale
ż
y
obwinia
ć
rodziców ni
ż
dzieci i wychowawców bardziej ni
ż
wychowanków.
A stara
ć
si
ę
, o ile kto mo
ż
e, i za pomoc
ą
wychowania, i za pomoc
ą
studiów i nauk zła unikn
ąć
, a jego przeciwie
ń
stwo osi
ą
gn
ąć
.
Ale to ju
ż
jest inny rodzaj rozwa
ż
a
ń
. Natomiast odwrotn
ą
stron
ę
tego tematu, zagadnienie, jak dba
ć
o ciało i o nastawienia duchowe i
jakie przyczyny składaj
ą
si
ę
na ich zachowanie w cało
ś
ci, to poda
ć
wypada i przystoi. Słuszniej przecie
ż
mówi
ć
o tym, co dobre, ni
ż
o
tym, co złe. Wszystko, co dobre, jest pi
ę
kne, a to, co pi
ę
kne, nie
obejdzie si
ę
bez miary. Istota
ż
ywa te
ż
, je
ż
eli ma by
ć
taka, trzeba
j
ą
przyj
ąć
jako proporcjonaln
ą
. Je
ś
li chodzi o proporcje, to dobrze
spostrzegamy
i
zestawiamy
je
ś
ci
ś
le,
a
najwi
ę
kszych
i
najdonio
ś
lejszych nie przemy
ś
lamy, chocia
ż
je posiadamy. Je
ż
eli
chodzi o stany zdrowia i choroby, o zalety i wady, to
ż
adna proporcja
i dysproporcja nie ma wi
ę
kszej wagi ni
ż
ta, która zachodzi pomi
ę
dzy
sam
ą
dusz
ą
i ciałem samym. My wcale na to nie patrzymy i nie
zastanawiamy si
ę
nad tym,
ż
e gdy dusza mocna i ze wszech miar wielka
je
ź
dzi w postaci słabszej i mniejszej i kiedy znowu wprost przeciwnie
dobior
ą
si
ę
ciało i dusza, wtedy niepi
ę
kna jest cała istota
ż
ywa. Bo
jest nieproporcjonalna ze wzgl
ę
du na proporcje najdonio
ś
lejsze. A
przeciwnie zestrojona stanowi dla tego, co umie patrze
ć
, widowisko
najpi
ę
kniejsze i najbardziej kochane. A jak ciało ma nogi za długie
albo cierpi na jak
ąś
inn
ą
dysproporcj
ę
, bo czego
ś
tam ma za du
ż
o,
wtedy i brzydkie jest przy robocie: m
ę
czy si
ę
bardzo i naci
ą
ga i
przez niezgrabno
ść
upadki powoduje i staje si
ę
powodem niezliczonych
nieszcz
ęść
dla siebie samego. To samo trzeba sobie pomy
ś
le
ć
i o tej
cało
ś
ci zło
ż
onej, któr
ą
nazywamy istot
ą
ż
yw
ą
,
ż
e gdy w niej
silniejsza od ciała gniewem si
ę
wielkim unosi, wtedy nim całym
wstrz
ą
sa i chorobami je od wewn
ą
trz napełnia, a kiedy si
ę
do jakich
ś
nauk albo bada
ń
gorliwie we
ź
mie, nadwer
ęż
a ciało, a kiedy si
ę
nauczaniem albo za
ż
artymi dyskusjami publicznymi i prywatnymi zajmie
i wda si
ę
w spory i w sprzeczki, wtedy ciało ogniem przepala i
wyniszcza i nacieczenia
ś
ci
ą
ga, a lak zwanych lekarzy przewa
ż
nie w
bł
ą
d wprowadza, bo oni przez ni
ą
składaj
ą
win
ę
na czynniki niewinne.
A kiedy si
ę
znowu ciało urodzi ogromne i mocniejsze ni
ż
dusza i
poł
ą
czy si
ę
z małym i słabym rozumem - wtedy, poniewa
ż
w ludziach s
ą
z natury dwa rodzaje po
żą
da
ń
: ludzie maj
ą
ciało, wi
ę
c po
żą
daj
ą
jadła,
a
ż
e maj
ą
pierwiastek najbardziej boski ze wszystkiego, co w nas,
wi
ę
c po
żą
daj
ą
rozumu - zatem poruszenia strony mocniejszej przewa
ż
aj
ą
i powi
ę
kszaj
ą
to, co jest ich. A co nale
ż
y do duszy, to robi
ą
głuchym
i głupim, i bez pami
ę
ci, i wywołuj
ą
w człowieku chorob
ę
najwi
ę
ksz
ą
:
głupot
ę
. Jedyny ratunek dla jednego i dla drugiego:
ż
adnych ruchów
duszy bez ruchów ciała ani ruchów ciała bez duszy - aby si
ę
jedno
przeciw drugiemu ostało i
ż
eby nabrały sił równych i zdrowia. Wi
ę
c
ktokolwiek si
ę
zajmuje matematyk
ą
albo si
ę
oddaje jakiej
ś
innej
ci
ęż
kiej pracy umysłowej, ten niech i ruchu ciała pilnuje, niech
uprawia gimnastyk
ę
. A znowu, kto gorliwie ciało kształci, niech o
pracy umysłowej pami
ę
ta i niech si
ę
zajmuje przy tym muzyk
ą
i
wszelkim umiłowaniem m
ą
dro
ś
ci, je
ż
eli si
ę
ma słusznie nazywa
ć
i
pi
ę
knym, i dobrym.
Tak samo te
ż
nale
ż
y dba
ć
o obie cz
ęś
ci, na
ś
laduj
ą
c posta
ć
wszech
ś
wiata. Bo ciało pod wpływem lego, co w nie wchodzi, pali si
ę
w
ś
rodku i ochładza, a znowu pod wpływem czynników zewn
ę
trznych wysusza
si
ę
i zwil
ż
a i doznaje stanów, które za tym id
ą
pod wpływem tych obu
ruchów. Wi
ę
c gdy kto
ś
trwa w spokoju, a potem ciało odda ruchom,
wtedy ono ulegnie i zginie. Ale je
ż
eli kto
ś
na
ś
laduje t
ę
, któr
ąś
my
nazwali karmicielk
ą
i piastunk
ą
wszechrzeczy, i swego ciała nigdy nie
zostawia w spokoju, ale je do ruchów zmusza i zawsze mu jakie
ś
wstrz
ąś
nienia zadaje ogólne i chroni je zgodnie z natur
ą
od zmian
wewn
ę
trznych i zewn
ę
trznych i wstrz
ą
saj
ą
c je w sposób umiarkowany
wprowadzi we wła
ś
ciwy stosunek wzajemny stany, które po ciele chodz
ą
,
i cz
ęś
ci jego wedle pokrewie
ń
stw, jak si
ę
to przedtem mówiło o
wszech
ś
wiecie, ten nie poło
ż
y wrogich pierwiastków obok siebie, aby
wszczynały wojny w ciele i choroby, a przyjazne składniki poło
ż
one
obok siebie wytworz
ą
zdrowie.
A spo
ś
ród ruchów ruch samodzielnie wywołany w sobie samym m jest
najlepszy. Bo jest najbardziej pokrewny ruchowi umysłowemu i ruchowi
wszech
ś
wiata. A ruch pod wpływem cudzym jest gorszy. A najgorszy,
je
ż
eli ciało le
ż
y spokojnie, a co
ś
innego porusza je cz
ęś
ciami.
Dlatego spo
ś
ród oczyszcze
ń
i restytucyj ciała najlepsza odbywa si
ę
z
pomoc
ą
ć
wicze
ń
gimnastycznych. Na drugim miejscu z pomoc
ą
hu
ś
tania -
czy to na okr
ę
tach, czy jakkolwiek inaczej - wozi si
ę
człowieka bez
trudu. A trzecia posta
ć
ruchu, nieraz bardzo po
ż
yteczna, kiedy si
ę
musi, ale poza tym
ż
adn
ą
miar
ą
nie do przyj
ę
cia dla człowieka, który
ma rozum, to jest medyczne przeczyszczenie za pomoc
ą
lekarstw. Bo
schorze
ń
, które nie s
ą
bardzo niebezpieczne, nie trzeba dra
ż
ni
ć
lekarstwami.
Cała struktura chorób w pewien sposób odpowiada naturze istot
ż
ywych. Przecie
ż
i kompleks chorób ma swoje czasy oznaczone w
ż
yciu,
czy to chodzi o cały gatunek, czy o istot
ę
ż
yw
ą
sam
ą
dla siebie.
Ka
ż
da ma przy urodzeniu wyznaczone
ż
ycie, poza tym, co jej si
ę
przydarzy z konieczno
ś
ci. Bo przecie
ż
trójk
ą
ty ka
ż
dej istoty c
ż
ywej
ju
ż
od samego pocz
ą
tku s
ą
takie,
ż
e potrafi
ą
wystarczy
ć
tylko na
pewien czas i poza ten kres nikt
ż
y
ć
nie potrafi. Wi
ę
c tak samo ma
si
ę
rzecz
z
tworzeniem
si
ę
chorób.
Je
ż
eli
im
kto
ś
wbrew
przeznaczonemu terminowi czasu przeszkadza lekarstwami, to lubi
ą
si
ę
z małych chorób robi
ć
wielkie i z nielicznych liczne. Dlatego
wszelkimi
takimi
rzeczami
trzeba
kierowa
ć
jak
dzie
ć
mi,
przez
odpowiednie sposoby
ż
ycia, je
ż
eli kto
ś
ma na to czas, a nie budzi
ć
licha lekarstwami. Zatem o cało
ś
ci istoty
ż
ywej i o jej cz
ęś
ci
cielesnej, w jaki sposób j
ą
wychowywa
ć
i jak wychowywa
ć
siebie
samego, aby
ż
y
ć
w jak najwi
ę
kszej zgodzie z rozumem, niech te słowa
wystarcz
ą
. Oczywi
ś
cie,
ż
e to, co ma wychowywa
ć
, musi by
ć
jeszcze
przedtem według sił przygotowane tak,
ż
eby było jak najpi
ę
kniejsze i
najlepsze do tego wychowywania.
ś
eby si
ę
o tym wypowiedzie
ć
wyczerpuj
ą
co, trzeba by napisa
ć
osobne dzieło samo dla siebie. Ale
tak, mimochodem, id
ą
c za tym, co przedtem, mógłby kto
ś
nie od rzeczy
w ten sposób rozwa
ż
a
ć
i mówi
ć
dalej.
Jake
ś
my to nieraz mówili,
ż
e trzy rodzaje duszy w trzech miejscach
w nas mieszkaj
ą
i ka
ż
da z nich ma swoje poruszenia, tak samo i teraz
jak najkrócej powiedzie
ć
trzeba,
ż
e ta cz
ęść
duszy, która w
bezczynno
ś
ci i trwa, i swoich ruchów nie wykonywa, musi by
ć
z
konieczno
ś
ci
najsłabsza,
a
najt
ęż
sza
b
ę
dzie
ta,
która
si
ę
gimnastykuje. Dlatego trzeba pilnowa
ć
,
ż
eby ka
ż
da cz
ęść
miała ruchy
proporcjonalne do innych. A o najwy
ż
szej cz
ą
stce naszej duszy trzeba
sobie tak pomy
ś
le
ć
,
ż
e ka
ż
demu z nas dal j
ą
bóg jako ducha. To jest
to, co mieszka w nas, jak mówimy, na szczycie ciała i podnosi nas z
ziemi do pokrewie
ń
stwa z niebianami, bo nie wydała nas ziemia, jak
ro
ś
liny, tylko z nieba jeste
ś
my - mówi
ą
c najsłuszniej. Bo tam, sk
ą
d
pocz
ą
tek wzi
ę
ła nasza dusza, bóstwo nasz
ą
głow
ę
i korze
ń
zaszczepiło
i prost
ą
postaw
ę
nadaje całemu ciału. Wi
ę
c kto jest cały oddany
żą
dzom i sporom i wiele sił i trudu w to kładzie, w tym musz
ą
tkwi
ć
same tylko mniemania
ś
miertelne i w ogóle, o ile to tylko mo
ż
liwe,
ż
eby by
ć
ś
miertelnym, takiemu człowiekowi na niczym do tego celu nie
zbywa, bo on si
ę
starał,
ż
eby urosła jego cz
ą
stka
ś
miertelna. A ten,
który wiedz
ę
ukochał
ż
arliwie i powa
ż
nie si
ę
trudził szukaj
ą
c prawdy
i najwi
ę
cej to w sobie
ć
wiczył, ten my
ś
li ma nie
ś
miertelne i boskie.
Je
ż
eli prawdy dosi
ę
gnie - musi chyba tak by
ć
- o ile natura ludzka
mo
ż
e mie
ć
w sobie nie
ś
miertelno
ść
, jemu do tego celu na niczym nic
zbywa. A
ż
e zawsze słu
ż
ył temu, co boskie, i ma w sobie ducha
uporz
ą
dkowanego nale
ż
ycie, który z nim mieszka, wi
ę
c osobliwie musi
by
ć
szcz
ęś
liwy. A słu
ż
ba dla ka
ż
dego w ka
ż
dym razie jedna: ka
ż
da
cz
ęść
duszy
ż
eby miała wła
ś
ciwe sobie po
ż
ywienie i ruch. To im trzeba odda
ć
. A
pierwiastek boski w nas ma ruchy pokrewne my
ś
lom i obrotom
wszech
ś
wiata. Za tymi powinien i
ść
ka
ż
dy i nasze obiegi w głowie,
popsute w zwi
ą
zku z powstawaniem, prostowa
ć
przez zapoznawanie si
ę
z
harmoniami i obrotami wszech
ś
wiata, upodobni
ć
podmiot my
ś
l
ą
cy do
przedmiotu my
ś
li według jego dawnej natury, a upodobniwszy osi
ą
gn
ąć
cel
ż
ycia najlepszego, jakie bogowie ludziom zadali na teraz i na
potem.
I tak tedy nasze zadanie, dane nam na pocz
ą
tku,
ż
eby opowiedzie
ć
o
wszech
ś
wiecie a
ż
do powstania człowieka, zdaje si
ę
,
ż
e ju
ż
jest
prawie uko
ń
czone. Bo jak powstały inne
ż
ywe istoty, o tym wystarczy
wspomnie
ć
pokrótce; nie ma
ż
adnej potrzeby rozwodzi
ć
si
ę
nad tym
długo. W ten sposób mógłby kto
ś
uwa
ż
a
ć
,
ż
e zachowa lepsz
ą
proporcj
ę
w
odniesieniu do tych tematów. Wi
ę
c w tym sposobie niech ta rzecz
b
ę
dzie
powiedziana.
Ci
m
ęż
czy
ź
ni,
którzy
powstali,
ale
byli
tchórzliwi i niesprawiedliwie przeszli
ż
ycie, wedle wszelkiego
prawdopodobie
ń
stwa przerodzili si
ę
w kobiety n przy drugim przyj
ś
ciu
na
ś
wiat. I w tym czasie bogowie z tego powodu stworzyli miło
ść
,
która d
ąż
y do obcowania dwóch płci. Zbudowali istot
ę
ż
yw
ą
, która ma
dusz
ę
- jedn
ą
tak
ą
istot
ę
w nas, a drug
ą
w kobietach, a w ten sposób
zrobili jedn
ą
i drug
ą
. Przewód dla napojów tam, gdzie on przyjmuje i
wyrzuca pod ci
ś
nieniem powietrza napój, który przyszedł przez płuca
pod nerki do p
ę
cherza, poł
ą
czyli otworem z rdzeniem, który idzie z
głowy przez szyj
ę
i przez stos pacierzowy. My
ś
my go poprzednio
nazywali nasieniem. Rdze
ń
, poniewa
ż
ma dusz
ę
w sobie i nabiera
powietrza, budzi tam, gdzie powietrze wci
ą
gn
ą
ł,
żą
dz
ę
ż
yciodajnego
wytrysku i wywołuje w człowieku miło
ść
, która zmierza do płodzenia.
Dlatego u m
ęż
czyzn organy wstydliwe s
ą
nieposłuszne i samowolne, jak
zwierz
ę
, które nie ulega rozumowi, a d
ź
gane o
ś
cieniem
żą
dzy wszystko
opanowa
ć
próbuje. U kobiet znowu s
ą
pochwy i macice c tak zwane z
tego samego powodu. To jest ukryte w ciele zwierz
ę
, które chce rodzi
ć
dzieci. Kiedy w okresie dojrzało
ś
ci długi czas owoców nie wydaje,
cierpi i gniewa si
ę
. Bł
ą
dzi po całym ciele, zatyka przewody
powietrzne, odetchn
ąć
nie daje, w kłopoty najgorsze wp
ę
dza i
wszelkiego rodzaju inne choroby powoduje, pok
ą
d jednej i drugiej płci
żą
dza i miło
ść
do tego nie skłoni,
ż
eby, jak drzewa, owoc wydały, a
potem go zerwały. One wtedy, jak do ziemi urodzajnej, do macicy
niewidzialne dla swej mało
ś
ci i niedokształcone istoty
ż
ywe zasiewaj
ą
i rozdzielaj
ą
je na nowo. Potem tak
ą
istot
ę
wy
ż
ywi
ą
we wn
ę
trzu,
ż
eby
tam urosła i była du
ż
a, a potem j
ą
na
ś
wiatło wyprowadz
ą
i oto j
ą
wyko
ń
czyli: powstała.
Kobiety wi
ę
c i cała płe
ć
ż
e
ń
ska w ten sposób powstała. A ród
ptaków przekształcił si
ę
, wydaj
ą
c pióra, zamiast włosów z m
ęż
czyzn
nie
złych,
ale
z
lekkich
i
zajmuj
ą
cych
si
ę
natur
ą
rzeczy
nadziemskich, którzy jednak uwa
ż
ali,
ż
e najmocniejsze dowody w tej
dziedzinie zdobywa si
ę
za pomoc
ą
spostrze
ż
e
ń
wzrokowych. Tacy byli
naiwni.
A zwierz
ę
ta czworono
ż
ne wyszły z tych, którzy si
ę
zgoła nie
zajmowali filozofi
ą
i nie mieli
ż
adnego spojrzenia na natur
ę
wszech
ś
wiata, bo nigdy si
ę
nie posługiwali obrotami w głowie, a
słuchali tych cz
ęś
ci duszy, które w okolicy piersi mieszkaj
ą
. Dzi
ę
ki
takiemu post
ę
powaniu przednie ko
ń
czyny i głowy, ci
ążą
ce ku ziemi
przez pokrewie
ń
stwo z ni
ą
, na ziemi oparli, a długie dostali głowy i
ró
ż
norodne, zale
ż
nie od tego, jak pod wpływem gnu
ś
no
ś
ci pozgniatały
si
ę
obiegi ka
ż
dego. Ich ród czworono
ż
ny i wielono
ż
ny z tej si
ę
wyrodził przyczyny; bóg podstawił wi
ę
cej punktów podparcia tym,
którzy rozumu mieli mniej, aby wi
ę
cej po ziemi łazili. A najgłupsze
spo
ś
ród nich i w ogóle całe ciało rozci
ą
gaj
ą
ce na ziemi, poniewa
ż
im
ju
ż
na nic nóg nie było trzeba, stworzyli bez nóg, aby si
ę
czołgały.
Czwarty
rodzaj,
zwierz
ą
t
wodnych,
wyrodził
si
ę
z
najbardziej
bezrozumnych i najgłupszych, których ci, co przemodelowa
ń
dokonywali,
ju
ż
nie uwa
ż
ali za godnych czystego oddechu, bo dusze mieli nieczyste
od wszelakich nieprawo
ś
ci. Wi
ę
c zamiast oddychania cienkim i czystym
powietrzem zostawili im oddychanie m
ę
tn
ą
i gł
ę
bok
ą
wod
ą
. St
ą
d
pochodzi naród ryb i ostryg, i wszystkich zwierz
ą
t
ż
yj
ą
cych w wodzie.
Poniewa
ż
to były istoty najgłupsze, wi
ę
c za kar
ę
dostały mieszkania
najgorsze. W ten sposób tedy wszystkie wówczas i dzi
ś
przemieniaj
ą
si
ę
istoty
ż
ywe jedne w drugie. Przemieniaj
ą
si
ę
zale
ż
nie od tego,
czy rozum i głupot
ę
trac
ą
, czy zyskuj
ą
.
Tak tedy powiedzmy,
ż
e teraz ju
ż
si
ę
sko
ń
czyła nasza opowie
ść
o
wszech
ś
wiecie.
Ś
miertelne i nie
ś
miertelne istoty
ż
ywe ma w sobie i
napełniony jest nimi ten
ś
wiat, istota
ż
ywa, widzialna, widzialne
rzeczy obejmuj
ą
ca, obraz swojego twórcy, bóg dostrzegalny zmysłami,
najwi
ę
kszy i najlepszy i najpi
ę
kniejszy i najdoskonalszy - stał si
ę
ten jeden wszech
ś
wiat i jest jednorodzony.
K O N I E C