DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI
do ko
ń
ca staro
ż
ytno
ś
ci
│
ś
redniowiecze i odrodzenie
│
barok i o
ś
wiecenie
│
1815-1914
│
1914-1989
jak i z czego studiowa
ć
filozofi
ę
│
moje wykłady
│
Wittgenstein
│
filozofowie i socjologowie nauki
IMMANUEL KANT
UZASADNIENIE METAFIZYKI MORALNO
Ś
CI
przekład M
ś
cisława Wartenberga, przejrzał Roman Ingarden, fragmenty wybrane
Przedmowa
Rozdział I. Przej
ś
cie w zakresie moralno
ś
ci od pospolitego poznania rozumowego do
poznania filozoficznego
Rozdział II. Przej
ś
cie od popularnej filozofii moralnej do metafizyki moralno
ś
ci
Rozdział III. Przej
ś
cie od metafizyki moralno
ś
ci do krytyki czystego praktycznego rozumu
Uwaga ko
ń
cowa
Przedmowa
Staro
ż
ytna filozofia grecka dzieliła si
ę
na trzy nauki si
ę
na fizyk
ę
, etyk
ę
i logik
ę
. Podział
ten odpowiada zupełnie naturze rzeczy i nie wymaga
ż
adnej poprawki, chyba tylko
dodania jego zasady,
ż
eby w ten sposób cz
ęś
ciowo upewni
ć
si
ę
o jego zupełno
ś
ci,
cz
ęś
ciowo móc nale
ż
ycie oznaczy
ć
jego konieczne poddziały.
Wszelkie poznanie rozumowe jest albo materialne i rozwa
ż
a jaki
ś
przedmiot; albo
formalne i zajmuje si
ę
tylko sam
ą
form
ą
intelektu i rozumu oraz ogólnymi prawidłami
my
ś
lenia w ogóle, bez wzgl
ę
du na ró
ż
nic
ę
przedmiotów. Formalna filozofia nazywa si
ę
logik
ą
, materialna za
ś
, która ma do czynienia z pewnymi przedmiotami i prawami, jakim
one podlegaj
ą
, jest znowu dwojakiego rodzaju. Prawa te bowiem s
ą
albo prawami
przyrody, albo wolno
ś
ci. Nauka, traktuj
ą
ca o pierwszych, zwie si
ę
fizyk
ą
, o drugich -
etyk
ą
; tamt
ą
nazywamy tak
ż
e nauk
ą
o przyrodzie, t
ę
- nauk
ą
o moralno
ś
ci.
Logika nie mo
ż
e mie
ć
ż
adnej cz
ęś
ci empirycznej, tj. takiej, w której powszechne i
konieczne prawa my
ś
lenia polegałyby na podstawach zaczerpni
ę
tych z do
ś
wiadczenia;
inaczej bowiem nie byłaby logik
ą
, tj. kanonem dla intelektu i rozumu, który przy wszelkim
my
ś
leniu obowi
ą
zuje i musi by
ć
dowiedziony. Natomiast zarówno naturalna, jak moralna
filozofia mo
ż
e mie
ć
sw
ą
cz
ęść
empiryczn
ą
, poniewa
ż
tamta musi wyznacza
ć
prawa
przyrodzie jako przedmiotowi do
ś
wiadczenia, ta za
ś
woli człowieka, o ile wola podlega
wpływom przyrody. Wprawdzie pierwsze [s
ą
wyznaczone] jako prawa, według których
wszystko si
ę
dokonuje, drugie za
ś
jako takie, według których wszystko powinno si
ę
dzia
ć
, jednak tak
ż
e z uwzgl
ę
dnieniem warunków, przy których cz
ę
sto si
ę
nie dzieje.
Wszelk
ą
filozofi
ę
, o ile opiera si
ę
na podstawach do
ś
wiadczenia, mo
ż
na nazwa
ć
empiryczn
ą
, t
ę
za
ś
, która nauki swe wykłada tylko na podstawie zasad a priori, filozofi
ą
czyst
ą
. Ta druga, je
ż
eli jest tylko formalna, zwie si
ę
logik
ą
; je
ż
eli za
ś
ogranicza si
ę
do
pewnych okre
ś
lonych przedmiotów intelektu, zwie si
ę
metafizyk
ą
.
W ten sposób wyłania si
ę
idea podwójnej metafizyki, metafizyki przyrody i metafizyki
moralno
ś
ci. Fizyka b
ę
dzie wi
ę
c miała sw
ą
cz
ęść
empiryczn
ą
, ale tak
ż
e cz
ęść
rozumow
ą
, a tak samo etyka, chocia
ż
tutaj cz
ęść
empiryczna w szczególno
ś
ci mogłaby
si
ę
nazywa
ć
praktyczn
ą
antropologi
ą
, rozumowa za
ś
wła
ś
ciwie - filozofi
ą
moraln
ą
.
(...)
Poniewa
ż
zamierzenie moje dotyczy tutaj wła
ś
ciwie etyki, przeto ograniczam
przedło
ż
one pytanie tylko do tego: czy nie istnieje mniemanie, i
ż
jest ze wszech miar
Strona 1 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
rzecz
ą
konieczn
ą
opracowa
ć
raz czyst
ą
filozofi
ę
moraln
ą
, oczyszczon
ą
zupełnie ze
wszystkiego, co jest tylko empiryczne i nale
ż
y do antropologii;
ż
e bowiem taka istnie
ć
musi, to samo przez si
ę
jasno wynika z powszechnej idei obowi
ą
zku i praw moralnych.
Ka
ż
dy musi przyzna
ć
,
ż
e prawo, je
ż
eli ma obowi
ą
zywa
ć
moralnie, tj. jako podstawa
zobowi
ą
zania, musi si
ę
odznacza
ć
absolutn
ą
konieczno
ś
ci
ą
;
ż
e przykazanie: nie
powiniene
ś
kłama
ć
, nie jest chyba tylko dla człowieka obowi
ą
zuj
ą
ce, jak gdyby inne
istoty rozumne nie miały si
ę
o nie troszczy
ć
, i tak samo przy wszystkich innych
wła
ś
ciwych prawach moralnych. [Musi wi
ę
c przyzna
ć
],
ż
e podstawy zobowi
ą
zania nie
nale
ż
y tutaj szuka
ć
w naturze człowieka ani w okoliczno
ś
ciach [zachodz
ą
cych] w
ś
wiecie,
w jakim człowiek si
ę
znalazł, lecz a priori jedynie w poj
ę
ciach czystego rozumu, i
ż
e
ka
ż
dy inny przepis polegaj
ą
cy na zasadach samego do
ś
wiadczenia, a nawet pod
pewnym wzgl
ę
dem przepis powszechny, je
ż
eli w najdrobniejszej cz
ęś
ci, by
ć
mo
ż
e nawet
tylko co do pobudki, opiera si
ę
na empirycznych podstawach, mo
ż
e wprawdzie nazywa
ć
si
ę
praktyczn
ą
reguł
ą
, lecz nigdy prawem moralnym.
(...) Obecne Uzasadnienie nie jest jednak niczym wi
ę
cej, jak tylko wyszukaniem i
ustaleniem najwy
ż
szej zasady moralno
ś
ci -zadanie, które samo jest zaj
ę
ciem
stanowi
ą
cym cało
ść
ze wzgl
ę
du na swój cel i oddzielonym od wszystkich innych
poszukiwa
ń
etycznych. (...)
W niniejszej pracy posiłkowałem si
ę
t
ą
metod
ą
, która zdaniem moim jest
najodpowiedniejsza, je
ż
eli chcemy post
ę
powa
ć
drog
ą
analityczn
ą
od pospolitego
poznania do okre
ś
lenia najwy
ż
szej jego zasady, i znowu na odwrót drog
ą
syntetyczn
ą
-
od zbadania tej zasady i jej
ź
ródeł do pospolitego poznania, w którym znajdujemy jej
zastosowanie. Podział ten wypadł wi
ę
c w nast
ę
puj
ą
cy sposób:
1. Rozdział pierwszy: Przej
ś
cie w zakresie moralno
ś
ci od pospolitego poznania
rozumowego do poznania filozoficznego.
2. Rozdział drugi: Przej
ś
cie od popularnej filozofii moralnej do metafizyki moralno
ś
ci.
3. Rozdział trzeci: Ostatni krok od metafizyki moralno
ś
ci do krytyki czystego
praktycznego rozumu.
Rozdział I
Przej
ś
cie w zakresie moralno
ś
ci od pospolitego poznania rozumowego do poznania
filozoficznego
Nigdzie w
ś
wiecie, ani nawet w ogóle poza jego obr
ę
bem, niepodobna sobie pomy
ś
le
ć
ż
adnej rzeczy, któr
ą
bez ograniczenia mo
ż
na by uwa
ż
a
ć
za dobr
ą
, oprócz jedynie dobrej
woli. Rozs
ą
dek, dowcip, władza s
ą
dzenia i jak tam si
ę
jeszcze mog
ą
nazywa
ć
talenty
umysłu, albo odwaga, stanowczo
ść
, stało
ść
w postanowieniu, jako przymioty
temperamentu, s
ą
bez w
ą
tpienia pod niejednym wzgl
ę
dem dobre i po
żą
dane, mog
ą
jednak sta
ć
si
ę
tak
ż
e nadzwyczaj złe i szkodliwe, je
ż
eli nie jest dobr
ą
wola, która ma z
tych darów przyrody robi
ć
u
ż
ytek i której wła
ś
ciwa istota zwie si
ę
przeto charakterem.
Tak samo rzecz si
ę
ma z darami szcz
ęś
cia. Władza, bogactwo, dobre imi
ę
, nawet
zdrowie i cała pomy
ś
lno
ść
i zadowolenie ze swego stanu pod nazw
ą
szcz
ęś
liwo
ś
ci
wytwarzaj
ą
ś
miało
ść
, a przez to cz
ę
sto tak
ż
e zuchwalstwo, je
ż
eli nie ma dobrej woli,
która ich wpływ na umysł, a st
ą
d tak
ż
e cał
ą
zasad
ę
post
ę
powania, prostuje i robi ogólnie
celow
ą
; nie mówi
ą
c o tym,
ż
e rozumnemu i bezstronnemu widzowi nie mo
ż
e nigdy
podoba
ć
si
ę
nawet widok ustawicznego dobrego powodzenia istoty, której nie zdobi
ż
aden rys czystej i dobrej woli. Zdaje si
ę
wi
ę
c,
ż
e dobra wola stanowi nawet warunek
tego, by [człowiek] był godny szcz
ęś
cia.
Niektóre przymioty wspomagaj
ą
t
ę
dobr
ą
wol
ę
i mog
ą
dzieło jej znacznie ułatwi
ć
, a mimo
to nie posiadaj
ą
ż
adnej bezwzgl
ę
dnej warto
ś
ci wewn
ę
trznej, lecz wymagaj
ą
zawsze
jeszcze dobrej woli, która ogranicza ów wielki szacunek, jaki zreszt
ą
słusznie dla nich
ż
ywimy, i nie pozwala uwa
ż
a
ć
ich za bezwzgl
ę
dnie dobre. Umiarkowanie w afektach i
Strona 2 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
nami
ę
tno
ś
ciach, panowanie nad sob
ą
i trze
ź
wa rozwaga s
ą
nie tylko pod ró
ż
nymi
wzgl
ę
dami dobre, lecz zdaj
ą
si
ę
nawet stanowi
ć
cz
ęść
wewn
ę
trznej warto
ś
ci osoby; ale
daleko do tego, aby
ś
my je mogli uzna
ć
za dobre (jakkolwiek staro
ż
ytni bezwzgl
ę
dnie je
uwielbiali). Albowiem bez zasad dobrej woli mog
ą
si
ę
one sta
ć
w najwy
ż
szym stopniu
złe, a zimna krew złoczy
ń
cy robi go nie tylko daleko niebezpieczniejszym, ale tak
ż
e
bezpo
ś
rednio w naszych oczach jeszcze wstr
ę
tniejszym, ani
ż
eli wydawałby si
ę
nam bez
niej.
Dobra wola nie jest dobra ze wzgl
ę
du na swoje dzieła i skutki ani ze wzgl
ę
du na sw
ą
zdatno
ść
do osi
ą
gni
ę
cia jakiego
ś
zamierzonego celu, lecz jedynie przez chcenie, tj.
sama w sobie, i sama w sobie rozwa
ż
ana musi by
ć
bez porównania znacznie wy
ż
ej
ceniona ani
ż
eli wszystko, cokolwiek dzi
ę
ki niej mo
ż
e by
ć
dokonane na korzy
ść
jakiej
ś
skłonno
ś
ci, nawet - je
ż
eli kto woli - na korzy
ść
sumy wszystkich skłonno
ś
ci. Jakkolwiek z
powodu szczególnej nieprzychylno
ś
ci losu albo wskutek sk
ą
pego uposa
ż
enia przez
macosz
ą
przyrod
ę
woli tej zbywałoby zupełnie na mo
ż
no
ś
ci przeprowadzenia swego
zamiaru, gdyby pomimo najsilniejszego starania nic nie zdziałała i gdyby pozostała tylko
sama dobra wola (naturalnie niejako samo tylko
ż
yczenie, ale jako u
ż
ycie wszystkich
ś
rodków, o ile s
ą
one w naszej mocy), to mimo to ja
ś
niałaby ona jak klejnot sama przez
si
ę
, jako co
ś
, co swoj
ą
pełn
ą
warto
ść
posiada samo w sobie. U
ż
yteczno
ść
lub
bezowocno
ść
nie mo
ż
e do tej warto
ś
ci nic doda
ć
ani te
ż
nic jej uj
ąć
. Byłaby ona
poniek
ą
d tylko opraw
ą
,
ż
eby si
ę
móc dobr
ą
wol
ą
łatwiej posługiwa
ć
w codziennym
post
ę
powaniu lub
zwróci
ć
na ni
ą
uwag
ę
tych, którzy nie s
ą
jeszcze w do statecznej mierze znawcami, nie
za
ś
,
ż
eby zaleca
ć
j
ą
znawcom i warto
ść
jej oznaczy
ć
.
Wszelako ta idea absolutnej warto
ś
ci samej woli, bez uwzgl
ę
dnienia przy jej ocenianiu
jakiej
ś
korzy
ś
ci, mie
ś
ci w sobie co
ś
tak niezwykłego,
ż
e mimo i
ż
pospolity rozum
całkowicie si
ę
na ni
ą
zgadza, musi jednak powsta
ć
podejrzenie,
ż
e u jej podło
ż
a kryje si
ę
mo
ż
e tylko górnolotna fantastyczno
ść
i złe zrozumienie celu, w jakim przyroda doł
ą
czyła
do naszej woli rozum jako kierownika. Przeto zajmiemy si
ę
zbadaniem tej idei z tego
punktu widzenia.
Je
ś
li chodzi o przyrodzone zdolno
ś
ci istoty zorganizowanej, tj. celowo przystosowanej do
ż
ycia, to przyjmijmy za zasad
ę
,
ż
e znajdujemy w niej tylko takie narz
ę
dzia do
jakiegokolwiek celu, które s
ą
do tego celu najstosowniejsze i najbardziej mu
odpowiadaj
ą
. Gdyby wi
ę
c w istocie posiadaj
ą
cej rozum i wol
ę
wła
ś
ciwym celem przyrody
było jej utrzymanie, dobre powodzenie, słowem jej szcz
ęś
liwo
ść
, to przyroda
poczyniłaby bardzo złe przygotowania do tego celu obieraj
ą
c rozum stworzenia na
wykonawc
ę
tego zamiaru. Albowiem wszystkie czynno
ś
ci, które istota ta ma wykona
ć
, i
całe prawidło jej zachowania si
ę
wyznaczałby jej znacznie dokładniej instynkt, i cel ów
dałby si
ę
przez to daleko pewniej osi
ą
gn
ąć
, ani
ż
eli sta
ć
si
ę
to mo
ż
e kiedykolwiek za
pomoc
ą
rozumu. A gdyby nawet stworzenie uprzywilejowane otrzymało nadto rozum, to
musiałby on słu
ż
y
ć
mu tylko do tego,
ż
eby rozmy
ś
lało o swych szcz
ęś
liwych darach
przyrodzonych, podziwiało je, cieszyło si
ę
nimi i dzi
ę
kowało za nie dobroczynnej
przyczynie, nie za
ś
,
ż
eby poddawało sw
ą
władz
ę
po
żą
dania pod panowanie owego
słabego i zwodniczego kierownika i psuło zamiar przyrody; jednym słowem, przyroda nie
byłaby do tego dopu
ś
ciła, aby rozum zawodził w praktycznym u
ż
yciu i swym
nieudolnym pojmowaniem rzeczy odwa
ż
ał si
ę
jej zakre
ś
la
ć
nawet plan szcz
ęś
liwo
ś
ci i
ś
rodków do niej prowadz
ą
cych; przyroda byłaby si
ę
sama podj
ę
ła nie tylko wyboru
celów, ale tak
ż
e
ś
rodków, i z m
ą
dr
ą
przezorno
ś
ci
ą
powierzyłaby oba wył
ą
cznie
instynktowi.
W istocie przekonujemy si
ę
równie
ż
,
ż
e im wi
ę
cej rozum ucywilizowany oddaje si
ę
d
ąż
eniu do u
ż
ywania
ż
ycia i szcz
ęś
liwo
ś
ci, tym bardziej człowiek oddala si
ę
od [stanu]
prawdziwego zadowolenia; st
ą
d u wielu, i to najbardziej do
ś
wiadczonych w jego u
ż
yciu,
Strona 3 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
je
ż
eli tylko s
ą
do
ść
otwarci,
ż
eby si
ę
do tego przyzna
ć
, powstaje pewien stopie
ń
mizologii, tj. nienawi
ś
ci do rozumu, poniewa
ż
po obliczeniu całej korzy
ś
ci, jak
ą
ci
ą
gn
ą
,
nie powiem: z wynalazku wszelkich sztuk pospolitego zbytku, ale nawet z nauk (które
wydaj
ą
im si
ę
ostatecznie tak
ż
e zbytkiem, na jaki rozs
ą
dek sobie pozwala), dochodz
ą
jednak do przekonania,
ż
e w istocie
ś
ci
ą
gn
ę
li tylko na siebie wi
ę
cej kłopotu, ani
ż
eli
zyskali na szcz
ęś
liwo
ś
ci. I ostatecznie temu pospolitemu rodzajowi ludzi, który bardziej
poddaje si
ę
kierownictwu samego przyrodzonego instynktu, a rozumowi nie pozwala
wiele wpływa
ć
na swoje post
ę
powanie, raczej zazdroszcz
ą
, ani
ż
eli go lekcewa
żą
. I o tyle
trzeba przyzna
ć
,
ż
e w s
ą
dzie tych, którzy mocno pow
ś
ci
ą
gaj
ą
chełpliwe wysławianie
korzy
ś
ci, jakie ma przynosi
ć
rozum dla osi
ą
gni
ę
cia szcz
ęś
liwo
ś
ci i zadowolenia z
ż
ycia, a
nawet je ujemnie oceniaj
ą
, nie ma bynajmniej zgry
ź
liwo
ś
ci lub niewdzi
ę
czno
ś
ci wobec
dobroci rz
ą
dów
ś
wiata, ale
ż
e s
ą
dy te opieraj
ą
si
ę
w sposób ukryty na idei innego celu
jego istnienia, do którego, a nie do szcz
ęś
liwo
ś
ci, rozum jest wła
ś
ciwie przeznaczony i
któremu dlatego, jako najwy
ż
szemu warunkowi, najcz
ęś
ciej musi ust
ę
powa
ć
osobisty cel
człowieka.
Poniewa
ż
mimo wszystko rozum dostał si
ę
nam w udziale jako władza praktyczna, tj.
taka, która ma wpływa
ć
na wol
ę
, cho
ć
nie jest do
ść
zdatny do tego, by pewnie kierowa
ć
wol
ą
z uwagi na jej przedmioty i zaspokojenie wszystkich potrzeb (które po cz
ęś
ci sam
pomna
ż
a), a do tego celu daleko pewniej prowadziłby wrodzony instynkt - przeto
prawdziwym przeznaczeniem rozumu musi by
ć
wytworzenie woli dobrej, mo
ż
e nie jako
ś
rodka do innego celu, ale samej w sobie, do czego był koniecznie potrzebny rozum,
je
ż
eli przyroda w rozdzielaniu swych darów post
ę
powała wsz
ę
dzie celowo. Wola ta nie
mo
ż
e by
ć
wprawdzie jedynym i całkowitym dobrem, musi jednak
ż
e by
ć
dobrem
najwy
ż
szym i warunkiem wszystkiego innego, nawet ka
ż
dego pragnienia szcz
ęś
liwo
ś
ci.
W tym wypadku da si
ę
z m
ą
dro
ś
ci
ą
przyrody doskonale pogodzi
ć
to,
ż
e, jak
spostrzegamy, kultura rozumu, potrzebna do pierwszego i bezwarunkowego celu,
ogranicza - przynajmniej w tym
ż
yciu - w rozmaity sposób osi
ą
gni
ę
cie celu drugiego,
zawsze warunkowego, mianowicie szcz
ęś
liwo
ś
ci, a nawet mo
ż
e je unicestwi
ć
, mimo
ż
e
przyroda nie post
ę
puje w tym wzgl
ę
dzie niecelowo. Rozum bowiem, upatruj
ą
cy swoje
najwy
ż
sze praktyczne przeznaczenie w ugruntowaniu dobrej woli, przy urzeczywistnieniu
tego zamiaru mo
ż
e tylko dozna
ć
na swój sposób zadowolenia, mianowicie wskutek
spełnienia celu, który znowu jeno rozum wyznacza, nawet gdyby to miało by
ć
poł
ą
czone
z niejednym uszczerbkiem dla celów [wyznaczonych przez] skłonno
ś
ci.
Aby rozwin
ąć
poj
ę
cie woli, któr
ą
sam
ą
w sobie nale
ż
y wysoko ceni
ć
, woli dobrej bez
wzgl
ę
du na dalszy cel, takiej, jaka mie
ś
ci si
ę
ju
ż
w naturalnym zdrowym rozs
ą
dku i
wymaga nie tyle nauczania, ile raczej tylko o
ś
wiecenia, poj
ę
cie, stoj
ą
ce zawsze na czele
oceny całej warto
ś
ci naszych czynów i stanowi
ą
ce warunek wszystkiego innego,
zajmijmy si
ę
poj
ę
ciem obowi
ą
zku, zawieraj
ą
cym w sobie poj
ę
cie dobrej woli, chocia
ż
z
pewnymi subiektywnymi ograniczeniami i przeszkodami, które jej jednak wcale nie
ukrywaj
ą
i nie zmieniaj
ą
nie do poznania, ale raczej przez kontrast podnosz
ą
[jej
znaczenie] i w tym ja
ś
niejszym przedstawiaj
ą
j
ą
ś
wietle.
Pomijam tutaj wszelkie post
ę
pki, które poznajemy ju
ż
jako przeciwne obowi
ą
zkowi,
chocia
ż
mog
ą
by
ć
po
ż
yteczne w tym lub owym celu; albowiem odno
ś
nie do nich nie
powstaje zgoła pytanie, czy dokonały si
ę
z obowi
ą
zku, poniewa
ż
mu si
ę
nawet
sprzeciwiaj
ą
. Pomijam równie
ż
te post
ę
pki, które s
ą
zgodne z obowi
ą
zkiem, do których
jednak człowiek nie ma bezpo
ś
rednio
ż
adnej skłonno
ś
ci, a które jednak wykonywa,
poniewa
ż
pcha go do nich inna skłonno
ść
. Tutaj bowiem da si
ę
łatwo rozró
ż
ni
ć
, czy
post
ę
pku zgodnego z obowi
ą
zkiem dokonano z obowi
ą
zku, czy w samolubnym celu.
Daleko trudniej jest dostrzec t
ę
ró
ż
nic
ę
tam, gdzie post
ę
pek odpowiada obowi
ą
zkowi i
[gdzie] prócz tego osobnik ma do niego jeszcze bezpo
ś
redni
ą
skłonno
ść
. Rzeczywi
ś
cie
odpowiada np. wymogom obowi
ą
zku,
ż
eby kupiec nie sprzedawał za drogo towaru
niedo
ś
wiadczonemu kupuj
ą
cemu, i tam, gdzie ruch jest o
ż
ywiony, nie czyni te
ż
tego
Strona 4 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
przezorny kupiec, lecz wobec ka
ż
dego trzyma si
ę
ustalonej, powszechnej ceny, tak
ż
e
dziecko mo
ż
e u niego kupi
ć
równie dobrze jak ka
ż
dy inny. Znajdziemy wi
ę
c u niego
rzeteln
ą
obsług
ę
; atoli to wcale jeszcze nie wystarcza,
ż
eby mniema
ć
, i
ż
kupiec post
ą
pił
tak z obowi
ą
zku i na podstawie zasad rzetelno
ś
ci; wymagała tego jego korzy
ść
.
ś
eby
natomiast miał ponad to jeszcze tak
ą
bezpo
ś
redni
ą
skłonno
ść
do kupuj
ą
cych, by niby z
miło
ś
ci nie da
ć
komu
ś
pierwsze
ń
stwa przed innymi sprzedaj
ą
c mu po ni
ż
szej cenie - tego
nie mo
ż
na tu przypu
ś
ci
ć
. A wi
ę
c nie post
ą
pił tak ani z obowi
ą
zku, ani z bezpo
ś
redniej
skłonno
ś
ci, lecz tylko dla własnej korzy
ś
ci.
Natomiast zachowywanie swego
ż
ycia jest obowi
ą
zkiem, a nadto ka
ż
dy człowiek ma
jeszcze do tego bezpo
ś
redni
ą
skłonno
ść
. Ale przesadna troskliwo
ść
, z jak
ą
olbrzymia
wi
ę
kszo
ść
ludzi o to si
ę
stara, nie posiada jeszcze z tego powodu warto
ś
ci wewn
ę
trznej,
a jej maksyma - tre
ś
ci moralnej. Utrzymuj
ą
oni
ż
ycie swoje wprawdzie zgodnie z
obowi
ą
zkiem, ale nie z obowi
ą
zku. Natomiast je
ż
eli komu
ś
niepowodzenia i
beznadziejna zgryzota odebrały zupełnie ch
ęć
do
ż
ycia, je
ż
eli człowiek nieszcz
ęś
liwy a
wielkiego serca, na swój los raczej oburzony, ani
ż
eli upadły na duchu i załamany,
ż
yczy
sobie
ś
mierci, a jednak
ż
ycie swoje zachowuje, nie kochaj
ą
c go, nie ze skłonno
ś
ci lub
boja
ź
ni, ale z obowi
ą
zku: wtedy dopiero maksyma jego ma tre
ść
moraln
ą
.
By
ć
dobroczynnym, gdzie tylko mo
ż
na, jest obowi
ą
zkiem, a prócz tego istniej
ą
niektóre
dusze tak skłonne do współczucia,
ż
e nawet bez jakiejkolwiek innej pobudki pró
ż
no
ś
ci
lub egoizmu znajduj
ą
upodobanie wewn
ę
trzne w szerzeniu rado
ś
ci w swym otoczeniu, a
zadowolenie bli
ź
nich, o ile jest ich dziełem, mo
ż
e im sprawia
ć
przyjemno
ść
. Twierdz
ę
jednakowo
ż
,
ż
e w tym wypadku post
ę
pek tego rodzaju, najbardziej nawet zgodny z
obowi
ą
zkiem i miły, nie ma przecie
ż
prawdziwej warto
ś
ci moralnej (...) Co wi
ę
cej: gdyby
przyroda temu lub owemu w ogóle mało współczucia wlała w serce, gdyby człowiek ten
(zreszt
ą
uczciwy) był z samego swego temperamentu zimny i oboj
ę
tny na cierpienia
drugich, dlatego mo
ż
e,
ż
e sam wyposa
ż
ony w szczególny dar cierpliwo
ś
ci i wytrwałej siły
wobec własnych cierpie
ń
to samo u ka
ż
dego innego przypuszcza lub nawet tego od
niego wymaga; gdyby przyroda takiego człowieka (który zaiste nie byłby jej najgorszym
dziełem) nie stworzyła była wła
ś
ciwie przyjacielem ludzko
ś
ci, czy
ż
nie znalazłby on
jeszcze w sobie
ź
ródła,
ż
eby nada
ć
sobie samemu daleko wi
ę
ksz
ą
warto
ść
ani
ż
eli ta,
któr
ą
posiada dobrotliwy temperament? Niew
ą
tpliwie, tu wła
ś
nie zaczyna si
ę
ta warto
ść
charakteru, który jest moralny i bez wszelkiego porównania najwy
ż
szy,
ż
e czyni on
dobrze nie ze skłonno
ś
ci, ale z obowi
ą
zku.
(...) Tak te
ż
nale
ż
y bez w
ą
tpienia rozumie
ć
miejsca Pisma
ś
wi
ę
tego, które nakazuj
ą
kocha
ć
bli
ź
niego swego, nawet naszego wroga. Albowiem miło
ś
ci ze skłonno
ś
ci nie
mo
ż
na nakaza
ć
; ale czynienie dobrze z obowi
ą
zku, jakkolwiek nie popycha do tego
ż
adna skłonno
ść
, a nawet przyrodzony i niepokonany wstr
ę
t temu si
ę
opiera, jest
praktyczn
ą
a nie patologiczn
ą
miło
ś
ci
ą
, tkwi
ą
c
ą
w woli a nie w poci
ą
gu uczucia, w
zasadach post
ę
powania a nie w tkliwym współczuciu, i tylko taka miło
ść
mo
ż
e by
ć
przedmiotem nakazu.
Drugie twierdzenie brzmi: warto
ść
moralna działania z obowi
ą
zku tkwi nie w zamiarze,
który przez nie ma by
ć
urzeczywistniony, ale w maksymie, według której je
postanawiamy, nie zale
ż
y wi
ę
c od rzeczywisto
ś
ci przedmiotu czynu, lecz tylko od zasady
woli, według której czyn został wykonany, bez wzgl
ę
du na wszelkie przedmioty władzy
po
żą
dania.
ś
e zamiary, które przy post
ę
powaniu mie
ć
mo
ż
emy, oraz ich skutki, jako cele
i pobudki woli, nie mog
ą
nada
ć
czynom
ż
adnej bezwzgl
ę
dnej i moralnej warto
ś
ci, to
wynika jasno z poprzednich wywodów. W czym mo
ż
e le
ż
e
ć
ta warto
ść
, je
ż
eli nie mo
ż
e
le
ż
e
ć
w woli dotycz
ą
cej ich oczekiwanego skutku? Nie mo
ż
e ona le
ż
e
ć
nigdzie indziej,
tylko w zasadzie woli, bez wzgl
ę
du na cele, które przez taki czyn osi
ą
gn
ąć
mo
ż
emy;
albowiem wola znajduje si
ę
poniek
ą
d na rozdro
ż
u pomi
ę
dzy sw
ą
zasad
ą
a priori, która
jest formalna, a sw
ą
pobudk
ą
a posteriori, która jest materialna, a poniewa
ż
co
ś
j
ą
Strona 5 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
przecie
ż
skłoni
ć
musi, przeto b
ę
dzie j
ą
musiała skłoni
ć
formalna zasada woli w ogóle,
je
ż
eli post
ę
pek dzieje si
ę
z obowi
ą
zku, bo wszelka materialna zasada została mu odj
ę
ta.
Trzecie twierdzenie, jako wniosek z dwu poprzednich, wyraziłbym nast
ę
puj
ą
co:
obowi
ą
zek jest konieczno
ś
ci
ą
czynu wypływaj
ą
cego z poszanowania prawa. Do
pewnego przedmiotu jako skutku mojego zamierzonego czynu mog
ę
mie
ć
wprawdzie
skłonno
ść
, nigdy jednak nie mog
ę
mie
ć
dla niego szacunku, a to dlatego,
ż
e jest on
tylko skutkiem, a nie czynno
ś
ci
ą
woli. Równie
ż
nie mog
ę
mie
ć
szacunku dla. skłonno
ś
ci
w ogóle, tak dla własnej jak dla cudzej, mog
ę
j
ą
co najwy
ż
ej w pierwszym wypadku
pochwala
ć
, w drugim niekiedy nawet lubi
ć
, tj. uwa
ż
a
ć
za pomy
ś
ln
ą
dla mej własnej
korzy
ś
ci. Tylko to, co ł
ą
czy si
ę
z moj
ą
wol
ą
wył
ą
cznie jako przyczyna, nigdy za
ś
jako
skutek, co nie słu
ż
y mej skłonno
ś
ci, ale j
ą
przezwyci
ęż
a, a przynajmniej przy
[dokonywaniu] wyboru zupełnie j
ą
wył
ą
cza z obrachunku, a wi
ę
c tylko prawo samo w
sobie mo
ż
e by
ć
przedmiotem szacunku, a tym samym nakazem. Post
ę
powanie z
obowi
ą
zku ma całkowicie wył
ą
cza
ć
wpływ skłonno
ś
ci, a wraz z ni
ą
wszelki przedmiot
woli; jedyn
ą
wi
ę
c rzecz
ą
, która mogłaby wol
ę
skłania
ć
, jest: obiektywnie - prawo, a
subiektywnie - czyste poszanowanie tego praktycznego prawa, to znaczy maksyma,
ż
e
winienem by
ć
mu posłuszny nawet z uszczerbkiem dla wszystkich moich skłonno
ś
ci.
Moralna warto
ść
czynu nie le
ż
y w skutku, którego si
ę
po nim spodziewamy, a wi
ę
c nie
le
ż
y te
ż
w jakiejkolwiek zasadzie post
ę
powania, która musi czerpa
ć
sw
ą
pobudk
ę
z tego
oczekiwanego skutku. Albowiem wszystkie te skutki (przyjemny stan, a nawet
przyczynienie si
ę
do cudzego szcz
ęś
cia) mogły by
ć
wywołane tak
ż
e przez inne
przyczyny, nie była wi
ę
c tu potrzebna wola istoty rozumnej, a tylko w niej mo
ż
emy
znale
źć
najwy
ż
sze i bezwzgl
ę
dne dobro. Przeto nic innego, ale tylko samo
przedstawienie prawa, które co prawda wyst
ę
puje jedynie w istocie rozumnej,
wtedy, kiedy ono, a nie oczekiwany skutek, jest pobudk
ą
woli, mo
ż
e stanowi
ć
to
szczególne dobro, które nazywamy moralnym i które znajduje si
ę
ju
ż
w samej osobie
według niego post
ę
puj
ą
cej, a nie po skutku dopiero nale
ż
y si
ę
go spodziewa
ć
.
Co to mo
ż
e by
ć
jednak za prawo, którego przedstawienie, nawet bez wzgl
ę
du na
oczekiwany skutek, musi skłania
ć
wol
ę
,
ż
eby bezwzgl
ę
dnie i bez ograniczenia dobr
ą
mogła si
ę
nazywa
ć
? Poniewa
ż
pozbawiłem wol
ę
wszelkich pop
ę
dów, które by dla niej
mogły wynikn
ąć
z poddania si
ę
jakiemukolwiek prawu, przeto nie pozostaje nic prócz
ogólnej zgodno
ś
ci czynów z prawem w ogóle, która jedynie ma słu
ż
y
ć
woli za zasad
ę
, tj.
nie powinienem nigdy inaczej post
ę
powa
ć
jak tylko tak,
ż
ebym mógł tak
ż
e chcie
ć
, aby
maksyma moja stała si
ę
powszechnym prawem. Tutaj sama zgodno
ść
z prawem w
ogóle (bez podstawy jakiego
ś
prawa przeznaczonego dla pewnych post
ę
pków) jest tym,
co słu
ż
y woli za zasad
ę
i słu
ż
y
ć
jej za ni
ą
musi, je
ż
eli obowi
ą
zek nie ma by
ć
w ogóle
czczym marzeniem i urojonym poj
ę
ciem; z tym zgadza si
ę
te
ż
całkowicie pospolity rozum
ludzki w swej praktycznej ocenie i uwzgl
ę
dnia zawsze wspomnian
ą
zasad
ę
.
Dajmy na to,
ż
e pytanie brzmi: czy b
ę
d
ą
c w kłopotliwym poło
ż
eniu nie wolno mi da
ć
przyrzeczenia, cho
ć
mam zamiar go nie dotrzyma
ć
? Łatwo tutaj odró
ż
niam rozmaite
znaczenia, jakie mo
ż
e mie
ć
to pytanie, mianowicie, czy jest roztropnie, lub te
ż
czy jest
zgodne z powinno
ś
ci
ą
dawa
ć
fałszywe przyrzeczenie. Pierwszy wypadek mo
ż
e bez
w
ą
tpienia zachodzi
ć
cz
ę
sto. Wprawdzie widz
ę
dobrze,
ż
e nie wystarcza za pomoc
ą
tego
wybiegu wydoby
ć
si
ę
z obecnego kłopotu, ale trzeba dobrze rozwa
ż
y
ć
, czy z tego
kłamstwa nie mog
ą
dla mnie potem wynikn
ąć
daleko wi
ę
ksze niedogodno
ś
ci, ani
ż
eli te,
od których teraz si
ę
uwalniam, i
ż
e poniewa
ż
skutki, mimo wszelk
ą
moj
ą
domnieman
ą
przebiegło
ść
, nie dadz
ą
si
ę
tak łatwo przewidzie
ć
,
ż
eby stracone raz zaufanie nie mogło
by
ć
dla mnie znacznie szkodliwsze, ni
ż
wszelkie zło, którego teraz pragn
ę
unikn
ąć
, to czy
nie jest roztropniej post
ę
powa
ć
w tym wypadku według powszechnej maksymy i wyrobi
ć
w sobie przyzwyczajenie, by przyrzeka
ć
jedynie wtedy, gdy si
ę
zamierza dotrzyma
ć
obietnicy. Ale wnet staje mi si
ę
tutaj jasne,
ż
e taka maksyma ma jednak za podstaw
ę
Strona 6 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
zawsze tylko kłopotliwe nast
ę
pstwa. A przecie
ż
jest to całkiem co
ś
innego by
ć
prawdomównym z obowi
ą
zku, ani
ż
eli by
ć
nim z obawy przed szkodliwymi skutkami:
albowiem w pierwszym wypadku poj
ę
cie czynu samego w sobie zawiera ju
ż
prawo dla
mnie, podczas gdy w drugim musz
ę
dopiero z innego punktu widzenia rozpatrzy
ć
, jakie
skutki dla mnie ł
ą
czy
ć
si
ę
z nim b
ę
d
ą
. Je
ż
eli bowiem odst
ą
pi
ę
od zasady obowi
ą
zku,
wówczas czyn mój jest z wszelk
ą
pewno
ś
ci
ą
zły, je
ż
eli za
ś
sprzeniewierz
ę
si
ę
mojej
maksymie roztropno
ś
ci, to mo
ż
e mi to jednak niekiedy przynie
ść
znaczn
ą
korzy
ść
,
chocia
ż
naturalnie bezpieczniej jest przy niej pozosta
ć
. Tymczasem, chc
ą
c przekona
ć
si
ę
w najkrótszy, a jednak nieomylny sposób, jak
ą
odpowied
ź
nale
ż
y da
ć
na pytanie, czy
kłamliwe przyrzeczenie zgadza si
ę
z obowi
ą
zkiem, pytam si
ę
samego siebie: czy byłbym
zadowolony z tego,
ż
e moja maksyma (wydobywania si
ę
przez nieprawdziwe
przyrzeczenie z kłopotliwego poło
ż
enia) miałaby obowi
ą
zywa
ć
jako prawo powszechne
(tak dla mnie, jak dla drugich), i czy mógłbym te
ż
sobie powiedzie
ć
: niech ka
ż
dy daje
nieprawdziwe przyrzeczenie, je
ż
eli znajduje si
ę
w kłopotliwym poło
ż
eniu, z którego w
inny sposób wybrn
ąć
nie mo
ż
e? W ten sposób zaraz sobie u
ś
wiadamiam,
ż
e mog
ę
wprawdzie chcie
ć
kłamstwa, nigdy jednak powszechnego prawa kłamania; albowiem
według takiego prawa nie istniałoby wła
ś
ciwie
ż
adne przyrzeczenie, poniewa
ż
na pró
ż
no
udawałbym wobec drugich,
ż
e chc
ę
tak a tak post
ą
pi
ć
w przyszło
ś
ci, gdy .oni temu i tak
nie wierz
ą
, a gdyby to nawet lekkomy
ś
lnie uczynili, oddaliby mi przecie
ż
wet za wet, a
wi
ę
c moja maksyma, skoro stałaby si
ę
prawem powszechnym, musiałaby sama siebie
zniszczy
ć
.
Zatem do rozstrzygni
ę
cia, co mam czyni
ć
,
ż
eby moja wola była moralnie dobra, nie
potrzebuj
ę
wcale wielkiej przenikliwo
ś
ci. Niedo
ś
wiadczony co do biegu rzeczy w
ś
wiecie,
niezdolny do tego,
ż
eby by
ć
przygotowanym na wszelkie przypadki, pytam sam siebie
tylko: czy mo
ż
esz chcie
ć
tak
ż
e,
ż
eby maksyma twoja stała si
ę
powszechnym prawem?
Je
ż
eli nie, to nale
ż
y j
ą
odrzuci
ć
, i to nie dla jakiej
ś
szkody, która dla ciebie lub dla innych
mo
ż
e z niej wynikn
ąć
, ale dlatego,
ż
e nie mo
ż
e ona wej
ść
jako zasada w skład
mo
ż
liwego powszechnego prawodawstwa. A do poszanowania tego prawa zmusza mi
ę
bezpo
ś
rednio rozum. Wprawdzie obecnie jeszcze nie pojmuj
ę
, na czym to poszanowanie
si
ę
opiera (co niechaj filozof zbada), ale przynajmniej tyle rozumiem,
ż
e jest to cenienie
warto
ś
ci, która znacznie przewy
ż
sza wszelk
ą
warto
ść
tego, co si
ę
ceni dzi
ę
ki skłonno
ś
ci,
i
ż
e konieczno
ść
moich czynów z czystego poszanowania prawa praktycznego jest tym,
co stanowi obowi
ą
zek, i przed tym obowi
ą
zkiem musi ust
ą
pi
ć
ka
ż
da inna pobudka,
poniewa
ż
jest on warunkiem woli, która jest sama w sobie dobra, której warto
ść
wszystko przewa
ż
a.
(...) Byłoby tutaj łatwo wykaza
ć
, jak rozum z t
ą
busol
ą
w r
ę
ku potrafi we wszystkich
nadarzaj
ą
cych si
ę
wypadkach bardzo dobrze rozró
ż
ni
ć
, co jest dobre a co złe, co zgodne
z obowi
ą
zkiem albo mu przeciwne, je
ż
eli tylko, nie ucz
ą
c go zgoła nic nowego, zwrócimy
jego uwag
ę
na własn
ą
jego zasad
ę
, jak to czynił Sokrates;
ż
e wi
ę
c nie potrzeba
ż
adnej
nauki i filozofii,
ż
eby wiedzie
ć
, co nale
ż
y czyni
ć
, aby by
ć
uczciwym i dobrym, a nawet
m
ą
drym i cnotliwym. (...) Czy nie byłoby wi
ę
c bardziej wskazane poprzesta
ć
w rzeczach
moralnych na pospolitym s
ą
dzie rozumowym, a filozofi
ę
stosowa
ć
co najwy
ż
ej tylko w
tym celu,
ż
eby systemat etyki przedstawi
ć
tym dokładniej i zrozumiałej, tudzie
ż
prawidła
jej okre
ś
li
ć
dogodniej do stosowania (a jeszcze wi
ę
cej do dysputowania), nie za
ś
,
ż
eby
nawet dla celów praktycznych odwodzi
ć
pospolity rozs
ą
dek od jego szcz
ęś
liwej prostoty i
sprowadzi
ć
go za pomoc
ą
filozofii na now
ą
drog
ę
docieka
ń
i poucze
ń
? (...)
Rozdział II
Przej
ś
cie od popularnej filozofii moralnej do metafizyki moralno
ś
ci
Je
ż
eli nasze dotychczasowe poj
ę
cie obowi
ą
zku wyprowadzili
ś
my z pospolitego u
ż
ycia
naszego praktycznego rozumu, to nie nale
ż
y z tego bynajmniej wysnuwa
ć
wniosku,
jakoby
ś
my traktowali je jako poj
ę
cie do
ś
wiadczalne. Przeciwnie, gdy zwracamy uwag
ę
Strona 7 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
na zachowanie si
ę
ludzi, o którym poucza nas do
ś
wiadczenie, natrafiamy na cz
ę
ste i, co
sami przyznajemy, słuszne utyskiwania,
ż
e nie mo
ż
na przytoczy
ć
ż
adnych pewnych
przykładów usposobienia do post
ę
powania z czystego obowi
ą
zku, do tego stopnia,
ż
e
chocia
ż
niejedno mo
ż
e dzieje si
ę
zgodnie z tym, co obowi
ą
zek nakazuje, to jednak
zawsze jeszcze jest w
ą
tpliwe, czy dzieje si
ę
to naprawd
ę
z obowi
ą
zku, czy wi
ę
c posiada
warto
ść
moraln
ą
. Dlatego istnieli zawsze filozofowie, którzy wr
ę
cz zaprzeczali
rzeczywisto
ś
ci tego usposobienia w post
ę
powaniu moralnym i przypisywali wszystko
mniej lub wi
ę
cej wysubtelnionej miło
ś
ci własnej, nie podaj
ą
c jednak z tego powodu w
w
ą
tpliwo
ść
trafno
ś
ci poj
ę
cia moralno
ś
ci, a podnosz
ą
c raczej z serdecznym
po
ż
ałowaniem ułomno
ść
i obłud
ę
natury ludzkiej, która wprawdzie jest do
ść
szlachetna,
aby tak czcigodn
ą
ide
ę
wzi
ąć
sobie za wzór post
ę
powania, jednakowo
ż
zarazem zbyt
słaba,
ż
eby si
ę
jej trzyma
ć
, a rozumu, który jej za prawodawc
ę
słu
ż
y
ć
powinien, tylko do
tego u
ż
ywa, aby zaspokoi
ć
skłonno
ś
ci, czy to pojedynczo, czy w najlepszym razie w
najwi
ę
kszej ich zgodno
ś
ci pomi
ę
dzy sob
ą
.
W istocie jest rzecz
ą
zgoła niemo
ż
liw
ą
stwierdzi
ć
z wszelk
ą
pewno
ś
ci
ą
za pomoc
ą
do
ś
wiadczenia cho
ć
by jeden tylko wypadek, w którym maksyma post
ę
powania,
zgodnego zreszt
ą
z obowi
ą
zkiem, polegałaby jedynie na podstawach moralnych i na
przedstawieniu sobie swego obowi
ą
zku. Zdarza si
ę
bowiem wprawdzie,
ż
e przy
najdokładniejszym badaniu samych siebie nie znajdujemy zgoła nic takiego, co prócz
moralnej podstawy obowi
ą
zku mogłoby by
ć
do
ść
silne,
ż
eby nas skłoni
ć
do tego lub
owego czynu i do tak wielkiego po
ś
wi
ę
cenia. Z tego nie mo
ż
na jednak z pewno
ś
ci
ą
wnosi
ć
,
ż
e rzeczywi
ś
cie
ż
adna skryta pobudka miło
ś
ci własnej, jedynie podszywaj
ą
ca si
ę
pod ow
ą
ide
ę
, nie była wła
ś
ciw
ą
skłaniaj
ą
c
ą
przyczyn
ą
woli. W zamian za to
pochlebiamy sobie, ch
ę
tnie przypisuj
ą
c sobie bł
ę
dnie szlachetniejsz
ą
pobudk
ę
, w istocie
za
ś
nawet przez najusilniejsze badanie nie mo
ż
emy nigdy w pełni dociec ukrytych
bod
ź
ców, poniewa
ż
, gdy o moralnej warto
ś
ci mowa, nie chodzi o czyny, które widzimy,
ale o owe wewn
ę
trzne ich zasady, których nie widzimy.
Tym, którzy wszelk
ą
moralno
ść
wy
ś
miewaj
ą
jako czyste urojenie ludzkiej wyobra
ź
ni,
która wskutek zarozumiało
ś
ci sama siebie chce przewy
ż
szy
ć
, nie mo
ż
na równie
ż
odda
ć
bardziej po
żą
danej usługi, jak przystaj
ą
c na ich zdanie,
ż
e jedynie z do
ś
wiadczenia
nale
ż
ało wyprowadzi
ć
poj
ę
cia obowi
ą
zku (podobnie jak z wygody wmawiamy sobie
ch
ę
tnie,
ż
e tak samo rzecz si
ę
ma tak
ż
e ze wszystkimi innymi poj
ę
ciami);
przygotowujemy im bowiem wówczas pełny triumf. Z miło
ś
ci do ludzi skłonny jestem
przyzna
ć
,
ż
e stosunkowo najwi
ę
ksza cz
ęść
naszych post
ę
pków odpowiada obowi
ą
zkowi;
ale przygl
ą
daj
ą
c si
ę
bli
ż
ej ich zamysłom i zabiegom, natrafiamy wsz
ę
dzie na to kochane
własne ja, które si
ę
zawsze wysuwa na czoło. Na nim to, a nie na
ś
cisłym nakazie
obowi
ą
zku, który nieraz wymaga zaparcia si
ę
siebie, opiera si
ę
ich zamiar. Nie trzeba te
ż
by
ć
wcale nieprzyjacielem cnoty, ale tylko chłodnym obserwatorem, który naj
ż
ywszego
nawet po
żą
dania dobra nie uwa
ż
a od razu za jego rzeczywisto
ść
,
ż
eby w pewnych
chwilach (szczególniej z post
ę
pem lat i z władz
ą
s
ą
dzenia przez do
ś
wiadczenie po
cz
ęś
ci wy
ć
wiczon
ą
, po cz
ęś
ci do obserwacji wyostrzon
ą
) zw
ą
tpi
ć
o tym, czy te
ż
rzeczywi
ś
cie znajduje si
ę
w
ś
wiecie jaka
ś
prawdziwa cnota. I tutaj nic nie mo
ż
e nas
uchroni
ć
przed zupełnym odst
ą
pieniem od naszych idei obowi
ą
zku ani zachowa
ć
w
duszy naszej uzasadnionego szacunku dla jego prawa, jak tylko jasne przekonanie,
ż
e
chocia
ż
by nawet nigdy nie istniały czyny wypływaj
ą
ce z tak czystych
ź
ródeł, tutaj jednak
wcale nie o to chodzi, czy to lub owo si
ę
dzieje, ale o to,
ż
e rozum sam przez si
ę
i
niezale
ż
nie od wszystkich zjawisk nakazuje, co dzia
ć
si
ę
powinno. Domaga si
ę
wi
ę
c
czynów, na które
ś
wiat dotychczas nie dał jeszcze przykładów, o których wykonalno
ś
ci
ten, kto wszystko na do
ś
wiadczeniu opiera, mógłby nawet bardzo pow
ą
tpiewa
ć
, które
wszelako rozum nieodparcie nakazuje. Cho
ć
by nawet dotychczas nie było ani jednego
rzetelnego przyjaciela, to niemniej mo
ż
na np. domaga
ć
si
ę
od ka
ż
dego człowieka czystej
Strona 8 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
rzetelno
ś
ci w przyja
ź
ni, poniewa
ż
obowi
ą
zek ten, jako obowi
ą
zek w ogóle, le
ż
y przed
wszelkim do
ś
wiadczeniem w idei rozumu, skłaniaj
ą
cego wol
ę
za pomoc
ą
zasad a priori.
Dodajmy,
ż
e je
ż
eli nie chce si
ę
poj
ę
ciu moralno
ś
ci odmawia
ć
zgoła wszelkiej prawdy i
odniesienia do jakiegokolwiek mo
ż
liwego przedmiotu, to trzeba przyzna
ć
, i
ż
prawo jego
ma tak rozległe znaczenie,
ż
e musi posiada
ć
wa
ż
no
ść
nie tylko dla ludzi, ale dla
wszystkich rozumnych istot w ogóle, nie tylko w przypadkowych okoliczno
ś
ciach i z
wyj
ą
tkami, ale bezwzgl
ę
dnie koniecznie: wtedy jest jasne,
ż
e
ż
adne do
ś
wiadczenie nie
mo
ż
e da
ć
powodu do wnioskowania cho
ć
by tylko o mo
ż
liwo
ś
ci takich praw
apodyktycznych. Albowiem jakim prawem dla tego, co posiada wa
ż
no
ść
mo
ż
e tylko w
przypadkowych warunkach ludzkich, mo
ż
emy wyjedna
ć
nieograniczony szacunek jako
dla powszechnego przepisu [obowi
ą
zuj
ą
cego] ka
ż
d
ą
natur
ę
rozumn
ą
i jak mieliby
ś
my
uwa
ż
a
ć
prawa, okre
ś
laj
ą
ce nasz
ą
wol
ę
, za prawa okre
ś
laj
ą
ce wol
ę
rozumnej istoty w
ogóle i jedynie jako takie tak
ż
e nasz
ą
własn
ą
, gdyby były one tylko empiryczne i nie
pochodziły całkowicie a priori z czystego, ale praktycznego rozumu?
Nie mo
ż
na by si
ę
te
ż
moralno
ś
ci gorzej przysłu
ż
y
ć
, jak chc
ą
c j
ą
wyprowadzi
ć
z
przykładów. Albowiem ka
ż
dy przykład, który ma mi j
ą
przedstawia
ć
, musi sam wprzód
zosta
ć
oceniony według zasad moralno
ś
ci, czy te
ż
jest godzien słu
ż
y
ć
za pierwotny
przykład, tj. za wzór, nie mo
ż
e za
ś
bynajmniej dostarczy
ć
z góry jej poj
ę
cia. Nawet
Ś
wi
ę
tego z Ewangelii musimy najprzód porówna
ć
z własnym ideałem moralnej
doskonało
ś
ci, zanim go za takiego uznamy; mówi on te
ż
o sobie: dlaczego nazywacie
mnie (którego widzicie) dobrym? nikt nie jest dobrym (pierwowzorem dobra), tylko jeden
Bóg (którego nie widzicie). Sk
ą
d za
ś
mamy poj
ę
cie Boga jako najwy
ż
szego dobra?
Jedynie z idei, któr
ą
rozum tworzy a priori o moralnej doskonało
ś
ci i z poj
ę
ciem wolnej
woli nierozdzielnie ł
ą
czy. Na
ś
ladowanie wcale nie wyst
ę
puje w dziedzinie moralno
ś
ci, a
przykłady słu
żą
tylko do zach
ę
ty, tj. wykluczaj
ą
wszelk
ą
w
ą
tpliwo
ść
co do wykonalno
ś
ci
tego, co prawo nakazuje, unaoczniaj
ą
to, co praktyczne prawidło ogólniej wyra
ż
a, nie
mog
ą
jednak nigdy upowa
ż
ni
ć
do pomijania ich prawdziwego pierwowzoru , le
żą
cego w
rozumie, i do kierowania si
ę
przykładami.
(...) Taka całkiem odosobniona metafizyka moralno
ś
ci, nie pomieszana z
ż
adn
ą
antropologi
ą
, z
ż
adn
ą
teologi
ą
, z
ż
adn
ą
fizyk
ą
lub hiperfizyk
ą
, tym bardziej z utajonymi
jako
ś
ciami (które mo
ż
na by nazwa
ć
hipofizycznymi), jest nie tylko niezb
ę
dnym podło
ż
em
wszelkiego teoretycznego, dokładnie okre
ś
lonego poznania obowi
ą
zków, ale zarazem
wymogiem najwi
ę
kszej wagi dla rzeczywistego wykonania ich przepisów. Albowiem
przedstawienie obowi
ą
zku i w ogóle prawa moralnego, czyste i nie zmieszane z
ż
adnym
obcym dodatkiem bod
ź
ców empirycznych, wywiera na serce człowieka drog
ą
samego
rozumu (który przy tym po raz pierwszy u
ś
wiadamia sobie,
ż
e sam w sobie mo
ż
e by
ć
tak
ż
e praktyczny) daleko pot
ęż
niejszy wpływ, ani
ż
eli wszystkie inne pobudki, jakie
mo
ż
na by zebra
ć
z pola empirycznego; dzi
ę
ki temu rozum,
ś
wiadomy swej godno
ś
ci,
gardzi nimi i mo
ż
e je powoli opanowa
ć
, natomiast taka etyka mieszana, składaj
ą
ca si
ę
z
pobudek uczu
ć
i skłonno
ś
ci a zarazem z poj
ęć
rozumowych, sprawia,
ż
e człowiek staje
si
ę
chwiejny w obliczu pobudek, które nie dadz
ą
si
ę
podci
ą
gn
ąć
pod
ż
adn
ą
zasad
ę
i
mog
ą
prowadzi
ć
tylko całkiem przypadkowo do dobrego, cz
ęś
ciej jednak tak
ż
e do złego.
(...) Ka
ż
da rzecz w przyrodzie działa podług praw. Tylko istota rozumna posiada władz
ę
działania według przedstawienia praw, tj. według zasad, czyli posiada wol
ę
. Poniewa
ż
do wyprowadzenia czynów z praw potrzebny jest rozum, przeto wola nie jest niczym
innym jak praktycznym rozumem. Je
ż
eli rozum skłania wol
ę
nieodparcie, to czyny takiej
istoty, poznane jako obiektywnie konieczne, s
ą
tak
ż
e konieczne subiektywnie, tzn. wola
jest władz
ą
wybierania tego tylko, co rozum poznaje niezale
ż
nie od skłonno
ś
ci jako
praktycznie konieczne, tj. jako dobre. Je
ż
eli za
ś
rozum sam przez si
ę
skłania wol
ę
w
niedostatecznej mierze, je
ż
eli podlega ona jeszcze subiektywnym warunkom (pewnym
pobudkom), które nie zawsze zgadzaj
ą
si
ę
z obiektywnymi; jednym słowem, je
ż
eli wola
Strona 9 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
sama w sobie nie zgadza si
ę
w pełni z rozumem (co u człowieka rzeczywi
ś
cie
zachodzi), to czyny, poznane obiektywnie jako konieczne, s
ą
subiektywnie przypadkowe,
a skłanianie takiej woli według praw obiektywnych jest przymusem; tj. stosunek praw
obiektywnych do woli niezupełnie dobrej przedstawiamy sobie jako skłanianie woli istoty
rozumnej wprawdzie przez racje rozumowe, którym jednak
ż
e wola ta z natury swej
niekoniecznie jest posłuszna.
Przedstawienie obiektywnej zasady, o ile ona wol
ę
zmusza, nazywa si
ę
nakazem
(rozumu), a formuła nakazu zwie si
ę
imperatywem.
Wszystkie imperatywy wyra
ż
aj
ą
powinno
ść
i wskazuj
ą
przez to na stosunek
obiektywnego prawa rozumu do woli, której co do jej subiektywnej własno
ś
ci prawo to nie
okre
ś
la z konieczno
ś
ci
ą
(wskazuj
ą
na przymus). Mówi
ą
one,
ż
e byłoby dobrze co
ś
uczyni
ć
lub czego
ś
zaniecha
ć
, ale mówi
ą
to woli, która nie zawsze dlatego co
ś
czyni,
ż
e
przedstawia si
ę
jej, i
ż
dobrze jest tak post
ą
pi
ć
. Praktycznie dobre jest za
ś
to, co skłania
wol
ę
za pomoc
ą
przedstawie
ń
rozumu, a wi
ę
c nie z subiektywnych przyczyn, lecz
obiektywnie, tj. na mocy zasad maj
ą
cych wa
ż
no
ść
dla ka
ż
dej rozumnej istoty jako takiej.
Ró
ż
ni si
ę
ono od tego, co przyjemne, jako tego, co na wol
ę
wpływ wywiera jedynie za
pomoc
ą
uczucia, z przyczyn wył
ą
cznie subiektywnych, które maj
ą
wa
ż
no
ść
tylko dla
zmysłu tej lub owej istoty, a niejako zasada rozumu, która dla ka
ż
dego jest
obowi
ą
zuj
ą
ca.
Doskonale dobra wola podlegałaby wi
ę
c równie
ż
obiektywnym prawom (dobra),
jednakowo
ż
nie mogliby
ś
my dlatego przedstawia
ć
jej sobie jako zmuszonej do działa
ń
zgodnych z prawem, poniewa
ż
ona sama z siebie, odpowiednio do swej subiektywnej
własno
ś
ci, mo
ż
e by
ć
skłoniona tylko przez przedstawienie dobra. Dlatego dla boskiej, i
w ogóle dla
ś
wi
ę
tej woli, imperatywy nie posiadaj
ą
wa
ż
no
ś
ci; powinno
ść
jest tutaj nie
na miejscu, poniewa
ż
wola ju
ż
sama z siebie jest z konieczno
ś
ci
ą
zgodna z prawem. Z
tego powodu imperatywy s
ą
tylko formułami, maj
ą
cymi wyrazi
ć
stosunek obiektywnych
praw woli w ogóle do subiektywnej niedoskonało
ś
ci woli tej lub owej istoty rozumnej, np.
woli człowieka.
Wszelkie imperatywy nakazuj
ą
albo hipotetycznie, albo kategorycznie. W pierwszym
wypadku przedstawiaj
ą
praktyczn
ą
konieczno
ść
mo
ż
liwego czynu jako
ś
rodka
prowadz
ą
cego do czego
ś
innego, czego chcemy (albo przynajmniej mo
ż
emy chcie
ć
).
Kategorycznym byłby imperatyw, który przedstawiałby czyn jako sam w sobie, bez
wzgl
ę
du na inny cel, jako obiektywnie konieczny.
Poniewa
ż
ka
ż
de prawo praktyczne przedstawia mo
ż
liwy czyn jako dobry i dlatego jako
konieczny dla podmiotu daj
ą
cego si
ę
praktycznie kierowa
ć
rozumem, przeto wszystkie
imperatywy s
ą
formułami okre
ś
laj
ą
cymi czyn, który jest konieczny według zasady dobrej
woli jakiegokolwiek rodzaju. Gdyby czyn był dobry tylko jako
ś
rodek do czego
ś
innego,
w takim razie imperatyw jest hipotetyczny; je
ż
eli przedstawiamy sobie czyn jako dobry
sam w sobie, a wi
ę
c jako koniecznie [wyst
ę
puj
ą
cy] w woli zgodnej samej przez si
ę
z
rozumem jako jej zasad
ą
, to imperatyw jest kategoryczny.
Imperatyw powiada wi
ę
c, jaki czyn, dzi
ę
ki mnie mo
ż
liwy, byłby dobry, i przedstawia
praktyczne prawidło w odniesieniu do woli, która nie [koniecznie] zaraz dokonuje czynu
dlatego,
ż
e jest on dobry, cz
ęś
ciowo poniewa
ż
podmiot nie zawsze wie,
ż
e czyn jest
dobry, cz
ęś
ciowo poniewa
ż
, gdyby to nawet wiedział, maksymy jego mogłyby wszak
ż
e
sprzeciwia
ć
si
ę
obiektywnym zasadom rozumu praktycznego.
(...) Istnieje jednakowo
ż
jeden cel, który mo
ż
na przyj
ąć
jako rzeczywisty u wszystkich
istot rozumnych (o ile do nich, jako do istot zale
ż
nych, imperatywy si
ę
stosuj
ą
), wi
ę
c i
zamiar, który one nie tylko mog
ą
mie
ć
, ale o którym mo
ż
na z pewno
ś
ci
ą
twierdzi
ć
,
ż
e
Strona 10 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
wszystkie z przyrodzon
ą
konieczno
ś
ci
ą
go maj
ą
, mianowicie zamiar osi
ą
gni
ę
cia
szcz
ęś
liwo
ś
ci. (...) Zr
ę
czno
ść
w wyborze
ś
rodków do własnego najwi
ę
kszego dobra
mo
ż
na nazwa
ć
m
ą
dro
ś
ci
ą
w naj
ś
ci
ś
lejszym znaczeniu. A zatem imperatyw, który odnosi
si
ę
do wyboru
ś
rodków prowadz
ą
cych do własnej szcz
ęś
liwo
ś
ci, tj. przepis m
ą
dro
ś
ci, jest
zawsze jeszcze hipotetyczny; nie nakazuje czynu bezwzgl
ę
dnie, lecz tylko jako
ś
rodek
do innego celu.
Na koniec istnieje imperatyw, który bezpo
ś
rednio nakazuje pewne zachowanie, nie
zakładaj
ą
c jako warunku innego celu, który ma si
ę
przez to zachowanie uzyska
ć
. Ten
imperatyw jest kategoryczny. Nie tyczy si
ę
on materii czynu i tego, co z niego ma
wynika
ć
, lecz formy i zasady, z której czyn sam wynika, a istotna dobro
ć
tego czynu
polega na przekonaniach i usposobieniu, jakikolwiek byłby jego wynik. Ten imperatyw
nazwiemy imperatywem moralno
ś
ci.
(...) wszystkie co do jednego składniki nale
żą
ce do poj
ę
cia szcz
ęś
liwo
ś
ci s
ą
empiryczne,
tj. musz
ą
by
ć
zaczerpni
ę
te z do
ś
wiadczenia,
ż
e jednak zarazem idea szcz
ęś
liwo
ś
ci
wymaga absolutnej cało
ś
ci, najwy
ż
szego stopnia pomy
ś
lno
ś
ci i w moim obecnym, i w
ka
ż
dym przyszłym stanie. Ale jest rzecz
ą
niemo
ż
liw
ą
,
ż
eby istota najbystrzejsza i
zarazem najwi
ę
cej mog
ą
ca, ale przecie
ż
sko
ń
czona, wyrobiła sobie okre
ś
lone poj
ę
cie o
tym, czego tutaj wła
ś
ciwie chce. (...) Krótko mówi
ą
c, nie mo
ż
e on według
ż
adnej zasady
okre
ś
li
ć
z zupełn
ą
pewno
ś
ci
ą
, co go naprawd
ę
uszcz
ęś
liwi, poniewa
ż
do tego byłaby
potrzebna wszechwiedza. Nie mo
ż
na wi
ę
c post
ę
powa
ć
według okre
ś
lonych zasad,
ż
eby
by
ć
szcz
ęś
liwym, lecz tylko według empirycznych wskazówek, np. diety, oszcz
ę
dno
ś
ci,
uprzejmo
ś
ci, ostro
ż
no
ś
ci itd., o których do
ś
wiadczenie uczy,
ż
e na ogół najbardziej
przyczyniaj
ą
si
ę
do dobrego stanu [człowieka]. Z tego wynika,
ż
e imperatywy m
ą
dro
ś
ci,
ś
ci
ś
le mówi
ą
c, wcale nie mog
ą
nakazywa
ć
, tj. przedstawia
ć
czynów obiektywnie jako
praktycznie koniecznych,
ż
e uwa
ż
a
ć
je trzeba raczej za rady, ani
ż
eli za nakazy rozumu i
ż
e zupełnie nierozwi
ą
zalne jest zadanie: okre
ś
li
ć
w sposób pewny i ogólny, jakie
post
ę
powanie b
ę
dzie słu
ż
yło szcz
ęś
liwo
ś
ci istoty rozumnej. Dlatego to nie jest mo
ż
liwy
ż
aden imperatyw dotycz
ą
cy szcz
ęś
liwo
ś
ci, który by w
ś
cisłym znaczeniu nakazywał
czyni
ć
to, co przynosi szcz
ęś
cie, poniewa
ż
szcz
ęś
liwo
ść
nie jest ideałem rozumu, lecz
wyobra
ź
ni; opiera si
ę
to tylko na empirycznych podstawach, po których daremnie si
ę
spodziewamy,
ż
e powinny okre
ś
li
ć
czyn, dzi
ę
ki któremu osi
ą
gn
ę
liby
ś
my cało
ść
niesko
ń
czonego w istocie szeregu skutków. (...)
Przeciwnie, jak jest mo
ż
liwy imperatyw moralno
ś
ci, to jest bez w
ą
tpienia jedyne pytanie
wymagaj
ą
ce rozwi
ą
zania, gdy
ż
nie jest on zgoła hipotetyczny, a wi
ę
c obiektywnie
przedstawiona konieczno
ść
nie mo
ż
e si
ę
opiera
ć
na
ż
adnym zało
ż
eniu, jak przy
hipotetycznych imperatywach. Trzeba tylko przy tym nigdy nie traci
ć
z oka tego,
ż
e przy
pomocy
ż
adnego przykładu, a wi
ę
c empirycznie, nie mo
ż
na rozstrzygn
ąć
, czy w ogóle
istnieje jakikolwiek kategoryczny imperatyw, ale [trzeba] baczy
ć
na to,
ż
e wszystkie
imperatywy, które wydaj
ą
si
ę
kategoryczne, mog
ą
by
ć
przecie
ż
w ukryty sposób
hipotetyczne. Np. je
ż
eli nakaz brzmi: nie powiniene
ś
oszuka
ń
czo dawa
ć
ż
adnego
przyrzeczenia, i je
ż
eli przyjmujemy,
ż
e konieczno
ść
wstrzymania si
ę
od tego nie jest
mo
ż
e tylko dawaniem rady w celu unikni
ę
cia jakiego
ś
innego zła, tak
ż
e nakaz brzmiałby:
nie powiniene
ś
dawa
ć
kłamliwego przyrzeczenia,
ż
eby w razie, gdyby si
ę
to wydało, nie
utraci
ć
kredytu [moralnego] u innych; ale [przeciwnie, je
ż
eli przypuszczamy],
ż
e czyn
tego rodzaju nale
ż
y uwa
ż
a
ć
sam w sobie za zły, a wi
ę
c imperatyw tego zakazu jest
kategoryczny, to jednak nie mo
ż
na na
ż
adnym przykładzie z pewno
ś
ci
ą
pokaza
ć
,
ż
e
wol
ę
skłania tutaj jedynie prawo bez innych pobudek, jakkolwiek tak si
ę
wydaje;
albowiem jest zawsze mo
ż
liwe,
ż
e obawa wstydu, a mo
ż
e tak
ż
e nie
ś
wiadoma obawa
innych niebezpiecze
ń
stw skrycie wywiera wpływ na wol
ę
. Któ
ż
mo
ż
e nieistnienie
przyczyny wykaza
ć
przez do
ś
wiadczenie, skoro ono nic wi
ę
cej nie uczy, jak tylko,
ż
e jej
nie spostrzegamy? W takim razie jednak tak zwany moralny imperatyw, który jako taki
wydaje si
ę
kategorycznym i bezwarunkowym, byłby w istocie tylko pragmatycznym
Strona 11 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
przepisem, który zwraca nasz
ą
uwag
ę
na własn
ą
nasz
ą
korzy
ść
i uczy nas tylko jej
pilnowa
ć
.
B
ę
dziemy wi
ę
c musieli całkiem a priori zbada
ć
mo
ż
liwo
ść
kategorycznego imperatywu,
gdy
ż
nie znajdujemy si
ę
tutaj w tym korzystnym poło
ż
eniu,
ż
eby rzeczywisto
ść
jego była
dana w do
ś
wiadczeniu, a wi
ę
c
ż
eby jego mo
ż
liwo
ść
była potrzebna nie do ustalenia, lecz
tylko do wyja
ś
nienia. Tyle jednak jest narazi
ć
widoczne,
ż
e jedynie kategoryczny
imperatyw ma brzmienie praktycznego prawa, podczas gdy wszystkie inne mog
ą
si
ę
nazywa
ć
wprawdzie zasadami woli, ale nie prawami, poniewa
ż
to, co jest konieczne
tylko dla osi
ą
gni
ę
cia jakiegokolwiek celu, mo
ż
e samo w sobie by
ć
uwa
ż
ane za
przypadkowe, i poniewa
ż
mo
ż
emy si
ę
w ka
ż
dej chwili uwolni
ć
od tego przepisu, je
ż
eli
porzucimy swój zamiar. Natomiast bezwarunkowy nakaz nie pozostawia woli
ż
adnego
wolnego wyboru tego, co przeciwne, wi
ę
c on jedynie odznacza si
ę
t
ą
konieczno
ś
ci
ą
,
jakiej dla prawa wymagamy.
Po wtóre, przy tym kategorycznym imperatywie, czyli prawie moralno
ś
ci, istnieje bardzo
powa
ż
ny powód tej trudno
ś
ci (zrozumienia jego mo
ż
liwo
ś
ci). Jest on syntetycznie
praktycznym, s
ą
dem a priori, a poniewa
ż
zrozumienie mo
ż
liwo
ś
ci s
ą
dów tego rodzaju
sprawia w teoretycznym rozumowaniu tyle trudno
ś
ci, przeto łatwo wywnioskowa
ć
,
ż
e w
praktycznym nie mniej sprawia
ć
b
ę
dzie.
Przy tym zadaniu spróbujmy najpierw, czy ju
ż
samo poj
ę
cie kategorycznego imperatywu
nie dostarcza nam mo
ż
e tak
ż
e jego sformułowania, zawieraj
ą
cego s
ą
d, który mo
ż
e by
ć
jedynie kategorycznym imperatywem; chocia
ż
bowiem wiemy, jak brzmi taki absolutny
nakaz, to [jednak] to, jak on jest mo
ż
liwy, b
ę
dzie jeszcze wymagało osobnych i
mozolnych docieka
ń
, które wszak
ż
e odkładamy do ostatniego rozdziału.
Je
ż
eli pomy
ś
l
ę
sobie hipotetyczny imperatyw w ogóle, to nie wiem z góry, co on b
ę
dzie
zawierał, dopóki nie jest mi dany warunek. Je
ż
eli za
ś
pomy
ś
l
ę
sobie imperatyw
kategoryczny, to zaraz wiem, co on zawiera. Poniewa
ż
bowiem imperatyw prócz prawa
zawiera tylko konieczno
ść
maksymy zgodno
ś
ci z tym prawem, prawo za
ś
nie zawiera
ż
adnego warunku, do którego byłoby ograniczone, przeto nie pozostaje nic prócz
powszechno
ś
ci prawa w ogóle, z którym maksyma czynu ma by
ć
zgodna, a któr
ą
to
zgodno
ść
wła
ś
ciwie jedynie imperatyw przedstawia jako konieczn
ą
.
Kategoryczny imperatyw jest wi
ę
c tylko jeden i brzmi nast
ę
puj
ą
co: post
ę
puj tylko
według takiej maksymy, dzi
ę
ki której mo
ż
esz zarazem chcie
ć
,
ż
eby stała si
ę
powszechnym prawem.
Je
ż
eli wszystkie imperatywy obowi
ą
zku mo
ż
emy wyprowadzi
ć
z tego jedynego
imperatywu jako z ich zasady, to chocia
ż
pozostawiamy jeszcze nierozstrzygni
ę
te, czy to,
co nazywamy obowi
ą
zkiem, nie jest w ogóle pustym poj
ę
ciem, to jednak b
ę
dziemy mogli
przynajmniej zaznaczy
ć
, co przez to my
ś
limy i co to poj
ę
cie ma znaczy
ć
.
Poniewa
ż
powszechno
ść
prawa, według którego dokonuj
ą
si
ę
skutki, stanowi to, co
wła
ś
ciwie w najogólniejszym znaczeniu (ze wzgl
ę
du na form
ę
) nazywamy przyrod
ą
, tj.
bytem rzeczy, o ile jest on okre
ś
lony według powszechnych praw, przeto ogólny
imperatyw obowi
ą
zku mógłby tak
ż
e brzmie
ć
nast
ę
puj
ą
co: post
ę
puj tak, jak, gdyby
maksyma twojego post
ę
powania przez wol
ę
tw
ą
miała si
ę
sta
ć
ogólnym prawem
przyrody.
Chc
ę
teraz wymieni
ć
niektóre obowi
ą
zki według zwykłego ich podziału na obowi
ą
zki
wzgl
ę
dem siebie i wzgl
ę
dem drugich, na obowi
ą
zki zupełne i niezupełne.
Strona 12 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
1. Kto
ś
, komu
ż
ycie sprzykrzyło si
ę
wskutek szeregu nieszcz
ęść
, które wzmogły si
ę
a
ż
do beznadziejno
ś
ci, posiada jeszcze na tyle rozumu,
ż
e mo
ż
e si
ę
siebie zapyta
ć
, czy
odebranie sobie
ż
ycia nie sprzeciwia si
ę
obowi
ą
zkowi wobec siebie. Próbuje wtedy, czy
te
ż
maksyma jego czynu mo
ż
e si
ę
sta
ć
ogólnym prawem przyrody. Maksyma jego brzmi
za
ś
: Z miło
ś
ci własnej bior
ę
sobie za zasad
ę
skróci
ć
sobie
ż
ycie, je
ż
eli w razie swego
dłu
ż
szego trwania bardziej grozi ono cierpieniami, ni
ż
obiecuje przyjemno
ś
ci. Zachodzi
tylko jeszcze pytanie, czy ta zasada miło
ś
ci własnej mo
ż
e sta
ć
si
ę
ogólnym prawem
przyrody. Ale tutaj widzimy wnet,
ż
e przyroda, której prawem byłoby niszczenie samego
ż
ycia przez to samo uczucie, którego celem jest pobudzanie do popierania
ż
ycia,
popadałaby sama z sob
ą
w sprzeczno
ść
, a wi
ę
c nie mogłaby istnie
ć
jako przyroda,
ż
e
zatem owa maksyma
ż
adn
ą
miar
ą
nie mo
ż
e by
ć
ogólnym prawem przyrody i dlatego
całkowicie si
ę
sprzeciwia najwy
ż
szej zasadzie wszelkiego obowi
ą
zku.
2. Kogo
ś
innego bieda zmusza do po
ż
yczenia pieni
ę
dzy. Wie on dobrze,
ż
e nie b
ę
dzie
mógł ich odda
ć
, widzi jednak tak
ż
e,
ż
e nikt mu nie udzieli po
ż
yczki, je
ż
eli solennie nie
przyrzeknie, i
ż
w oznaczonym czasie j
ą
zwróci. Ma ochot
ę
da
ć
takie przyrzeczenie, ma
jednak jeszcze tyle sumienia,
ż
e pyta si
ę
siebie: czy nie jest niedozwolone i czy nie
sprzeciwia si
ę
obowi
ą
zkowi w taki sposób wydobywa
ć
si
ę
z biedy? Dajmy na to,
ż
e
postanowi jednak tak [post
ą
pi
ć
]; wówczas jego maksyma czynu brzmiałaby nast
ę
puj
ą
co:
je
ż
eli uwa
ż
ani,
ż
e jestem w potrzebie, to chc
ę
po
ż
yczy
ć
pieni
ę
dzy i obieca
ć
odda
ć
je,
chocia
ż
wiem,
ż
e to nigdy nie nast
ą
pi. Ta zasada miło
ś
ci własnej lub własnej korzy
ś
ci da
si
ę
mo
ż
e dobrze pogodzi
ć
z całym moim przyszłym powodzeniem, jednak
ż
e nasuwa si
ę
pytanie, czy takie post
ę
powanie jest słuszne. Zamieniam wi
ę
c wymaganie miło
ś
ci
własnej na ogólne prawo i stawiam pytanie w ten sposób: jak miałaby si
ę
rzecz wtedy,
gdyby moja maksyma stała si
ę
ogólnym prawem? Wówczas widz
ę
zaraz,
ż
e nie mo
ż
e
ona mie
ć
znaczenia ogólnego prawa przyrody i sama z sob
ą
si
ę
zgadza
ć
, lecz musi
koniecznie sobie zaprzecza
ć
. Albowiem ogólno
ść
prawa,
ż
e ka
ż
dy, czuj
ą
c si
ę
w biedzie,
mo
ż
e obiecywa
ć
, co mu przyjdzie na my
ś
l, w zamiarze niedotrzymania obietnicy,
uniemo
ż
liwiałaby samo przyrzeczenie i cel, w jakim je dajemy, poniewa
ż
nikt nie
wierzyłby,
ż
e mu co
ś
[naprawd
ę
] obiecano, lecz
ś
miałby si
ę
z wszystkich takich
o
ś
wiadcze
ń
jako z pustych zmy
ś
le
ń
.
3. Kto
ś
trzeci odkrywa w sobie talent, który przy pewnym wykształceniu mógłby go zrobi
ć
człowiekiem pod wieloma wzgl
ę
dami u
ż
ytecznym. Znajduje si
ę
jednak w dogodnych
warunkach i woli raczej oddawa
ć
si
ę
przyjemno
ś
ciom ni
ż
stara
ć
si
ę
o rozszerzenie i
poprawienie swych szcz
ęś
liwych zdolno
ś
ci przyrodzonych. Jeszcze pyta si
ę
jednak, czy
jego maksyma zaniedbywania darów przyrodzonych, prócz swej zgodno
ś
ci z jego
poci
ą
giem do uciech, zgadza si
ę
tak
ż
e z tym, co nazywamy obowi
ą
zkiem. Wtedy
przekonywa si
ę
,
ż
e przyroda mogłaby wprawdzie przy takim ogólnym prawie zawsze
jeszcze istnie
ć
, chocia
ż
by człowiek (tak, jak mieszka
ń
cy wysp Morza Południowego)
pozwolił rdzewie
ć
swemu talentowi i starał si
ę
ż
ycie swe obróci
ć
tylko na pró
ż
niactwo,
rozkosz, rozmna
ż
anie si
ę
, słowem na uciechy; atoli nie mo
ż
e on
ż
adn
ą
miar
ą
chcie
ć
,
ż
eby stało si
ę
to ogólnym prawem przyrody, albo
ż
eby zostało wszczepione w nas jako
takie przez przyrodzony instynkt. Albowiem jako rozumna istota chce on koniecznie,
ż
eby
si
ę
w nim rozwin
ę
ły wszystkie władze, poniewa
ż
s
ą
mu one przecie
ż
u
ż
yteczne i dane do
rozmaitych mo
ż
liwych celów.
4. Na koniec kto
ś
czwarty, komu dobrze si
ę
wiedzie, widz
ą
c,
ż
e inni (którym mógłby
przecie
ż
dopomóc) musz
ą
walczy
ć
z wielkimi trudno
ś
ciami, my
ś
li sobie: co mnie to
obchodzi? niech ka
ż
dy b
ę
dzie tak szcz
ęś
liwy, jak Bóg zechce, albo jak sam potrafi;
niczego mu nie odbior
ę
ani nawet niczego nie b
ę
d
ę
mu zazdro
ś
cił, nie mam tylko
ż
adnej
ch
ę
ci przyczynia
ć
si
ę
do jego powodzenia lub wspomaga
ć
go w biedzie! W istocie, gdyby
taki sposób my
ś
lenia stał si
ę
ogólnym prawem przyrody, mógłby ród ludzki bardzo
dobrze istnie
ć
, a nawet bez w
ą
tpienia jeszcze lepiej, ani
ż
eli wtedy, kiedy ka
ż
dy plecie o
współczuciu i
ż
yczliwo
ś
ci, a nawet przy okazji usiłuje pełni
ć
co
ś
podobnego, natomiast,
Strona 13 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
gdzie tylko mo
ż
e, oszukuje, prawa ludzi sprzedaje lub je w inny jaki
ś
sposób narusza.
Atoli chocia
ż
jest mo
ż
liwe,
ż
e według owej maksymy ogólne prawo przyrody mogłoby
istnie
ć
, to jednak nie jest mo
ż
liwe chcie
ć
,
ż
eby taka zasada posiadała wsz
ę
dzie
znaczenie prawa przyrody. Albowiem wola postanawiaj
ą
ca to sprzeciwiałaby si
ę
sama
sobie, poniewa
ż
mo
ż
e si
ę
przecie
ż
zdarzy
ć
niejeden taki wypadek, w którym człowiek ten
potrzebuje miło
ś
ci i współczucia drugich, a w którym przez takie prawo, wynikaj
ą
ce z
własnej jego woli, pozbawiłby sam siebie wszelkiej nadziei pomocy, której sobie
ż
yczy.
Oto niektóre spomi
ę
dzy wielu rzeczywistych, a przynajmniej przez nas za takie
uwa
ż
anych obowi
ą
zków, których wyprowadzenie z jednej jedynej wymienionej zasady
narzuca si
ę
jasno. Trzeba móc chcie
ć
,
ż
eby maksyma naszego czynu stała si
ę
prawem
ogólnym: oto kanon normuj
ą
cy moraln
ą
ocen
ę
czynu w ogóle. Niektóre czyny s
ą
tego
rodzaju,
ż
e maksyma ich nie da si
ę
bez sprzeczno
ś
ci nawet pomy
ś
le
ć
jako ogólne
prawo przyrody; có
ż
dopiero,
ż
eby
ś
my mogli jeszcze chcie
ć
, i
ż
by ono miało si
ę
sta
ć
takim [ogólnym prawem]. Przy innych [czynach] nie znajdujemy wprawdzie tej
wewn
ę
trznej niemo
ż
liwo
ś
ci, ale niemo
ż
liw
ą
rzecz
ą
jest chcie
ć
,
ż
eby maksyma ich była
wyniesiona do ogólno
ś
ci prawa przyrody, poniewa
ż
wola taka zaprzeczałaby sama
sobie. Łatwo spostrzec,
ż
e pierwsza maksyma sprzeciwia si
ę
ś
cisłemu i cia
ś
niejszemu
poj
ę
ciu (nieodwołalnego) obowi
ą
zku, druga za
ś
tylko szerszemu [poj
ę
ciu] obowi
ą
zku
(b
ę
d
ą
cego zasług
ą
) i
ż
e w ten sposób za pomoc
ą
podanych przykładów przedstawili
ś
my
wyczerpuj
ą
co wszystkie obowi
ą
zki z uwagi na rodzaj zobowi
ą
zania (nie przedmiot ich
czynu), w ich zale
ż
no
ś
ci od jednej jedynej zasady.
(...) Nie post
ą
pili
ś
my jednak jeszcze tak daleko,
ż
eby dowie
ść
a priori,
ż
e tego rodzaju
imperatyw rzeczywi
ś
cie istnieje,
ż
e istnieje praktyczne prawo, które nakazuje samo przez
si
ę
, bezwarunkowo i bez
ż
adnych pobudek, i
ż
e przestrzeganie tego prawa jest
obowi
ą
zkiem.
Dla osi
ą
gni
ę
cia tego celu jest nadzwyczaj wa
ż
ne wzi
ąć
sobie to za przestrog
ę
,
ż
eby
sobie tylko nie zaprz
ą
ta
ć
głowy usiłowaniem wyprowadzenia realno
ś
ci tej zasady ze
szczególnej wła
ś
ciwo
ś
ci natury ludzkiej. Albowiem obowi
ą
zek ma by
ć
praktycznie
bezwarunkow
ą
konieczno
ś
ci
ą
czynu; musi wi
ę
c by
ć
wa
ż
ny dla wszystkich rozumnych
istot (do jakich tylko imperatyw w ogóle mo
ż
e si
ę
odnosi
ć
) i dlatego jedynie by
ć
tak
ż
e
prawem dla ka
ż
dej woli ludzkiej. Natomiast to, co wyprowadzamy tylko ze szczególnej
przyrodzonej zdolno
ś
ci człowieka, z pewnych uczu
ć
i skłonno
ś
ci, a nawet, o ile
mo
ż
no
ś
ci, ze szczególnego kierunku, który byłby wła
ś
ciwy rozumowi ludzkiemu i nie
musiał koniecznie obowi
ą
zywa
ć
woli ka
ż
dej istoty rozumnej, mo
ż
e słu
ż
y
ć
wprawdzie dla
nas za maksym
ę
, ale nie za prawo, za subiektywn
ą
zasad
ę
, tak
ą
, i
ż
mamy poci
ą
g i
skłonno
ść
, by móc post
ę
powa
ć
wedle niej, ale nie za zasad
ę
obiektywn
ą
, wedle której
post
ę
powa
ć
byłoby nam nakazane, chocia
ż
by sprzeciwiał si
ę
temu wszelki nasz poci
ą
g,
nasza skłonno
ść
i przyrodzony ustrój. Dowodzi to nawet,
ż
e tym wi
ę
cej jest w obowi
ą
zku
szczytno
ś
ci i wewn
ę
trznej godno
ś
ci nakazu, im mniej za nim przemawiaj
ą
subiektywne
przyczyny, im wi
ę
cej za
ś
przeciwko niemu, nie osłabiaj
ą
c jednak przez to w niczym tego,
ż
e prawo wywiera na nas przymus, i nie ujmuj
ą
c nic z jego wa
ż
no
ś
ci.
(...) Pytanie jest wi
ę
c nast
ę
puj
ą
ce: czy
ż
jest koniecznym prawem dla wszystkich istot
rozumnych ocenia
ć
stale swoje post
ę
powanie według takich maksym, co do których [te
istoty] same mog
ą
chcie
ć
, by słu
ż
yły za powszechne prawa? Je
ż
eli takie prawo istnieje,
to musi ono (całkiem a priori) ł
ą
czy
ć
si
ę
z poj
ę
ciem woli istoty rozumnej w ogóle. Chc
ą
c
poł
ą
czenie to odkry
ć
, musimy, jakkolwiek si
ę
temu opieramy, posun
ąć
si
ę
o krok dalej,
mianowicie do metafizyki - chocia
ż
w tak
ą
jej dziedzin
ę
, która ró
ż
ni si
ę
od dziedziny
spekulatywnej filozofii - to jest do metafizyki moralno
ś
ci. W praktycznej filozofii, gdzie nie
chodzi nam o przyjmowanie podstaw tego, co si
ę
dzieje, lecz praw tego, co dzia
ć
si
ę
powinno, mimo
ż
e nigdy si
ę
nie dzieje, tj. praw obiektywnie praktycznych, tam nie mamy
potrzeby bada
ć
przyczyn, dlaczego co
ś
si
ę
podoba lub nie podoba, czym ró
ż
ni si
ę
Strona 14 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
przyjemno
ść
samego odczucia od gustu i czy ten
ż
e ró
ż
ni si
ę
od ogólnego upodobania
rozumu, na czym polega uczucie przyjemno
ś
ci i przykro
ś
ci i w jaki sposób wypływaj
ą
st
ą
d
żą
dze i skłonno
ś
ci, z tych za
ś
, przez współdziałanie rozumu, maksymy, albowiem to
wszystko nale
ż
y do empirycznej nauki o duszy, która tworzyłaby drug
ą
cz
ęść
przyrodoznawstwa, je
ż
eli uwa
ż
a si
ę
je za filozofi
ę
przyrody, o ile ta opiera si
ę
na
prawach empirycznych. Tu za
ś
jest mowa o prawie obiektywnie praktycznym, a wi
ę
c o
stosunku woli do siebie samej, o ile ona wył
ą
cznie przez rozum si
ę
okre
ś
la, a wtenczas
odpada samo przez si
ę
wszystko, co odnosi si
ę
do empirycznych czynników, gdy
ż
, je
ż
eli
rozum sam przez si
ę
okre
ś
la zachowanie si
ę
(czego mo
ż
liwo
ść
chcemy teraz wła
ś
nie
zbada
ć
), musi to czyni
ć
koniecznie a priori.
Wol
ę
pojmujemy jako zdolno
ść
samodzielnego nakłaniania si
ę
do czynu zgodnie z
przedstawieniem pewnych praw. Tak
ą
zdolno
ść
mo
ż
emy za
ś
spotka
ć
tylko w istotach
rozumnych. Tym, co słu
ż
y woli za obiektywn
ą
podstaw
ę
do samookre
ś
lenia si
ę
, jest cel,
ten za
ś
-je
ż
eli dany jest przez sam tylko rozum - musi obowi
ą
zywa
ć
w równej mierze
wszystkie istoty
ś
wiadome. Co za
ś
zawiera tylko podstaw
ę
mo
ż
liwo
ś
ci czynu, którego
skutek jest celem, zwie si
ę
ś
rodkiem. Subiektywn
ą
podstaw
ą
po
żą
dania jest pobudka,
obiektywn
ą
podstaw
ą
woli - motyw; st
ą
d ró
ż
nica mi
ę
dzy subiektywnymi celami,
opieraj
ą
cymi si
ę
na pobudkach, a obiektywnymi, w których chodzi o motywy maj
ą
ce
wa
ż
no
ść
dla ka
ż
dej istoty rozumnej. Praktyczne zasady s
ą
formalne, je
ż
eli nie
uwzgl
ę
dniaj
ą
ż
adnych celów subiektywnych, s
ą
za
ś
materialne, je
ż
eli si
ę
na nich, a wi
ę
c
na pewnych pobudkach, opieraj
ą
. Cele, które rozumna istota wyznacza sobie dowolnie
jako skutki swego czynu (cele materialne), s
ą
wszystkie tylko wzgl
ę
dne; albowiem tylko
sam ich stosunek do szczególnego rodzaju zdolno
ś
ci po
żą
dania podmiotu nadaje im
warto
ść
, która dlatego nie mo
ż
e dostarczy
ć
ż
adnych zasad koniecznych, ogólnych,
wa
ż
nych dla wszystkich istot rozumnych i dla ka
ż
dego chcenia, to jest praw
praktycznych. Dlatego te
ż
wszystkie te wzgl
ę
dne cele s
ą
tylko podstaw
ą
imperatywów
hipotetycznych.
Przypu
ść
my jednak,
ż
e istniałoby co
ś
, czego istnienie samo w sobie posiada
bezwzgl
ę
dn
ą
warto
ść
, a co jako cel sam w sobie mogłoby tworzy
ć
podstaw
ę
pewnych
praw; w takim razie w tym i tylko w tym le
ż
ałaby podstawa mo
ż
liwego kategorycznego
imperatywu, tj. praktycznego prawa.
Twierdz
ę
oto: człowiek i w ogóle ka
ż
da istota rozumna istnieje jako cel sam w sobie, nie
tylko jako
ś
rodek, którego by ta lub owa wola mogła u
ż
ywa
ć
wedle swego upodobania,
lecz musi by
ć
uwa
ż
any zarazem za cel zawsze, we wszystkich swych czynach,
odnosz
ą
cych si
ę
tak do niego samego jak te
ż
do innych istot rozumnych. Wszelkie
przedmioty [ku którym kieruj
ą
si
ę
nasze] skłonno
ś
ci maj
ą
tylko warto
ść
warunkow
ą
.
Gdyby bowiem skłonno
ś
ci i oparte na nich potrzeby nie istniały, to przedmiot ich byłby
bez warto
ś
ci. Same za
ś
skłonno
ś
ci jako
ź
ródła potrzeb nie tylko nie maj
ą
ż
adnej
bezwzgl
ę
dnej warto
ś
ci, tak aby ich sobie
ż
yczy
ć
, ale nawet musi by
ć
powszechnym
ż
yczeniem ka
ż
dej istoty rozumnej,
ż
eby si
ę
od nich zupełnie uwolni
ć
. A zatem warto
ść
wszystkich przedmiotów, jakie dzi
ę
ki naszym czynno
ś
ciom mieliby
ś
my zdoby
ć
, jest
zawsze warunkowa. To, co istnieje, a czego istnienie zale
ż
y nie od naszej woli, ale od
przyrody, ma mimo to - o ile jest czym
ś
pozbawionym rozumu - tylko wzgl
ę
dn
ą
warto
ść
, a
to jako
ś
rodek, i zwie si
ę
dlatego rzecz
ą
, natomiast istoty rozumne nazywamy osobami,
poniewa
ż
ju
ż
ich natura wyró
ż
nia je jako cele same w sobie, tj. jako co
ś
, czego nie
nale
ż
y u
ż
ywa
ć
tylko jako
ś
rodka, a wi
ę
c o tyle ogranicza wszelk
ą
dowolno
ść
(i jest
przedmiotem szacunku). S
ą
to wi
ę
c nie tylko subiektywne cele, których istnienie jako
skutek naszego czynu posiada dla nas warto
ść
, lecz cele obiektywne, tj. rzeczy,
których istnienie samo w sobie jest celem, i to takim, którego nie mo
ż
na zast
ą
pi
ć
ż
adnym
innym celem, któremu by one miały słu
ż
y
ć
jedynie za
ś
rodek, poniewa
ż
bez niego nie
znalazłoby si
ę
zgoła nic, co miałoby warto
ść
bezwzgl
ę
dn
ą
. Gdyby za
ś
wszelka warto
ść
Strona 15 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
była warunkowa, a wi
ę
c przypadkowa, wówczas nie mogliby
ś
my znale
źć
dla rozumu w
ogóle
ż
adnej najwy
ż
szej praktycznej zasady.
Je
ż
eli wi
ę
c ma istnie
ć
najwy
ż
sza praktyczna zasada, a w stosunku do woli ludzkiej
imperatyw kategoryczny, to musi ona by
ć
taka,
ż
e z przedstawienia tego, co jest
koniecznie dla ka
ż
dego celem - poniewa
ż
jest celem samym w sobie - tworzy
obiektywn
ą
zasad
ę
woli, a wi
ę
c mo
ż
e słu
ż
y
ć
za ogólne praktyczne prawo. Podstaw
ą
tej
zasady jest to,
ż
e natura rozumna istnieje jako cel sam w sobie. Tak przedstawia
sobie człowiek koniecznie własne swoje istnienie; o tyle wi
ę
c powy
ż
sza zasada jest
subiektywn
ą
zasad
ą
czynów ludzkich. Tak jednak przedstawia sobie tak
ż
e ka
ż
da inna
istota rozumna swoje istnienie według tej samej rozumowej zasady, która jest wa
ż
na
tak
ż
e dla mnie, a wi
ę
c jest ona zarazem obiektywn
ą
zasad
ą
, z której jako z najwy
ż
szej
praktycznej podstawy musz
ą
si
ę
da
ć
wyprowadzi
ć
wszystkie prawa woli. Praktyczny
imperatyw brzmie
ć
wi
ę
c b
ę
dzie nast
ę
puj
ą
co: Post
ę
puj tak, by
ś
człowiecze
ń
stwa tak w
twej osobie, jako te
ż
w osobie ka
ż
dego innego u
ż
ywał zawsze zarazem jako celu,
nigdy tylko jako
ś
rodka. Przyjrzyjmy si
ę
, czy to si
ę
da wykona
ć
.
Pozosta
ń
my przy poprzednio wymienionych przykładach:
Po pierwsze ten, kto nosi si
ę
z my
ś
l
ą
o samobójstwie, zada sobie, zgodnie z poj
ę
ciem
koniecznego obowi
ą
zku wzgl
ę
dem siebie samego, pytanie, czy jego czyn mo
ż
e zgadza
ć
si
ę
z ide
ą
człowiecze
ń
stwa jako celu samego w sobie. Je
ż
eli si
ę
zabija,
ż
eby unikn
ąć
przykrego stanu, w takim razie posługuje si
ę
osob
ą
tylko jako
ś
rodkiem do zachowania
zno
ś
nego stanu a
ż
do ko
ń
ca
ż
ycia. Atoli człowiek nie jest rzecz
ą
, a wi
ę
c czym
ś
, czego by
mo
ż
na było u
ż
ywa
ć
tylko jako
ś
rodka, lecz musi by
ć
przy wszystkich swych czynach
uwa
ż
any zawsze za cel sam w sobie. A zatem nie mog
ę
człowiekiem w mej osobie w
ż
aden sposób rozporz
ą
dza
ć
, nie mog
ę
go kaleczy
ć
, gubi
ć
lub zabija
ć
. (
Ś
ci
ś
lejsze
okre
ś
lenie tej zasady w celu unikni
ę
cia wszelkiego nieporozumienia, np. je
ż
eli chodzi o
amputacj
ę
członków dla zachowania zdrowia, o niebezpiecze
ń
stwo, na które
ż
ycie swoje
nara
ż
am,
ż
eby je zachowa
ć
, itd., mog
ę
tutaj pomin
ąć
; nale
ż
y ono do etyki wła
ś
ciwej.)
Po drugie, co si
ę
tyczy koniecznego, czyli nale
ż
nego obowi
ą
zku wzgl
ę
dem drugich, to
ten, kto ma zamiar da
ć
innym kłamliw
ą
obietnic
ę
, przekona si
ę
zaraz,
ż
e chce drugiego
człowieka u
ż
y
ć
tylko za
ś
rodek, bez wzgl
ę
du na to,
ż
e człowiek ten zarazem cel w sobie
zawiera. Albowiem człowiek, którego przez tak
ą
obietnic
ę
chc
ę
u
ż
y
ć
do własnych celów,
nie mo
ż
e
ż
adn
ą
miar
ą
godzi
ć
si
ę
na mój sposób post
ę
powania wzgl
ę
dem niego, a wi
ę
c
sam nie mo
ż
e zawiera
ć
w sobie celu w mego czynu. Wyra
ź
niej uwydatnia si
ę
to
pogwałcenie zasady innych ludzi, gdy przytoczymy przykłady targni
ę
cia si
ę
na cudz
ą
wolno
ść
i własno
ść
. Albowiem widzimy wtedy jasno,
ż
e ten, kto narusza prawa ludzi, jest
skłonny posługiwa
ć
si
ę
osob
ą
innych tylko jako
ś
rodkiem, nie uwzgl
ę
dniaj
ą
c tego,
ż
e jako
istoty rozumne nale
ż
y ich ceni
ć
zawsze zarazem jako cele, tj. tylko jako takich, którzy ze
wzgl
ę
du na ten sam czyn musz
ą
tak
ż
e móc zawiera
ć
w sobie cel.
Po trzecie, co do przypadkowego (b
ę
d
ą
cego zasług
ą
) obowi
ą
zku wzgl
ę
dem samego
siebie, to nie wystarcza,
ż
e czyn nie sprzeciwia si
ę
człowiecze
ń
stwu w naszej osobie,
jako celowi samemu w sobie, lecz musi si
ę
tak
ż
e z nim zgadza
ć
. W człowiecze
ń
stwie
tkwi
ą
zadatki wi
ę
kszej doskonało
ś
ci, które nale
żą
do celu przyrody ze wzgl
ę
du na
człowiecze
ń
stwo w podmiocie, którym jeste
ś
my; zaniedbywanie ich zgadzałoby si
ę
mo
ż
e
z bied
ą
z utrzymaniem ludzko
ś
ci jako celu samego w sobie, ale nie z krzewieniem tego
celu.
Po czwarte, co do obowi
ą
zku b
ę
d
ą
cego zasług
ą
wzgl
ę
dem drugich, to celem
przyrodzonym, który maj
ą
wszyscy ludzie, jest własna ich szcz
ęś
liwo
ść
. Wprawdzie
ludzko
ść
mogłaby istnie
ć
, gdyby nikt niczym nie przyczyniał si
ę
do szcz
ęś
liwo
ś
ci drugich,
ale przy tym niczego jej umy
ś
lnie nie ujmował, jednak
ż
e stanowi to tylko negatywn
ą
, a
Strona 16 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
nie pozytywn
ą
zgodno
ść
z człowiecze
ń
stwem jako celem samym w sobie, gdyby
ka
ż
dy nie starał si
ę
tak
ż
e popiera
ć
celów drugich ludzi, ile tylko mo
ż
e. Albowiem cele
podmiotu, jako b
ę
d
ą
cego celem samym w sobie, musz
ą
o ile mo
ż
no
ś
ci by
ć
tak
ż
e moimi
celami, je
ż
eli owo przedstawienie ma we mnie wywoływa
ć
całkowity skutek.
Ta zasada człowiecze
ń
stwa i ka
ż
dej rozumnej natury w ogóle, jako celu samego w
sobie (która jest najwy
ż
szym ograniczaj
ą
cym warunkiem wolno
ś
ci czynów ka
ż
dego
człowieka), nie pochodzi z do
ś
wiadczenia, najprzód ze wzgl
ę
du na sw
ą
ogólno
ść
, gdy
ż
odnosi si
ę
do wszystkich rozumnych istot w ogóle, a
ż
adne do
ś
wiadczenie nie wystarcza,
ż
eby co
ś
o tym stanowi
ć
; po wtóre, poniewa
ż
przedstawiamy sobie w niej
człowiecze
ń
stwo nie jako cel ludzki (subiektywnie), tj. jako przedmiot, który stawiamy
sobie sami przez si
ę
rzeczywi
ś
cie za cel, lecz jako cel obiektywny, który, cho
ć
by
ś
my
mieli nie wiem jakie cele, jako prawo powinien stanowi
ć
najwy
ż
szy ograniczaj
ą
cy
warunek wszystkich subiektywnych celów, przeto musi ona wypływa
ć
z czystego rozumu.
Podstawa wszelkiego praktycznego prawodawstwa le
ż
y bowiem obiektywnie w
prawidle i formie powszechno
ś
ci, która robi je (podług pierwszej zasady) zdatnym do
bycia prawem (w ka
ż
dym razie prawem przyrody), a subiektywnie [le
ż
y] w celu;
podmiotem wszystkich celów jest za
ś
ka
ż
da istota rozumna jako cel sam w sobie (podług
drugiej zasady). Z tego wynika trzecia praktyczna zasada woli jako najwy
ż
szy warunek
jej zgodno
ś
ci z powszechnym praktycznym rozumem, mianowicie idea woli ka
ż
dej
istoty rozumnej jako woli powszechnie prawodawczej.
W my
ś
l tej zasady odrzucamy wszystkie maksymy, które nie mog
ą
istnie
ć
razem z
własnym powszechnym prawodawstwem woli. Wola wi
ę
c nie tylko podlega prawu, ale
podlega mu tak,
ż
e nale
ż
y j
ą
uwa
ż
a
ć
tak
ż
e za nadaj
ą
c
ą
sobie samej prawa i wła
ś
nie
dlatego dopiero za podległ
ą
prawu (za którego twórc
ę
sama mo
ż
e si
ę
uwa
ż
a
ć
).
(...) Zasada, wedle której ka
ż
da wola ludzka jest wol
ą
ustanawiaj
ą
c
ą
przez wszystkie
swe maksymy ogólne prawodawstwo, gdyby tylko z pozostałych wzgl
ę
dów była
słuszna, nadawałaby si
ę
dobrze na kategoryczny imperatyw dlatego,
ż
e wła
ś
nie ze
wzgl
ę
du na ide
ę
powszechnego prawodawstwa nie opiera si
ę
na
ż
adnym interesie, a
wi
ę
c w
ś
ród wszystkich imperatywów jedynie ona mo
ż
e by
ć
nieuwarunkowana. Albo
jeszcze lepiej, odwracaj
ą
c zdanie; je
ż
eli istnieje imperatyw kategoryczny (tj. prawo dla
ka
ż
dej woli istoty rozumnej), to mo
ż
e on tylko nakazywa
ć
,
ż
eby czyni
ć
wszystko według
maksymy swej woli jako takiej, która zarazem mogłaby mie
ć
za przedmiot sam
ą
siebie
jako powszechnie prawodawcz
ą
. Albowiem tylko wtedy praktyczna zasada i imperatyw,
któremu wola jest posłuszna, s
ą
nieuwarunkowane, poniewa
ż
wola nie mo
ż
e si
ę
opiera
ć
na
ż
adnych wzgl
ę
dach na jaki
ś
interes.
(...) Natura rozumna przewy
ż
sza inne tym,
ż
e sama sobie wyznacza [swój] cel. Cel ten
byłby materi
ą
ka
ż
dej dobrej woli. Poniewa
ż
jednak w idei woli dobrej bezwzgl
ę
dnie, bez
ż
adnego ograniczaj
ą
cego warunku (osi
ą
gni
ę
cia tego lub owego celu), trzeba pomin
ąć
zgoła wszelki cel, który ma by
ć
urzeczywistniony (taki cel czyniłby wol
ę
tylko wzgl
ę
dnie
dobr
ą
), przeto cel musimy tutaj pomy
ś
le
ć
sobie niejako taki, który mamy urzeczywistni
ć
,
lecz jako cel samoistny, a wi
ę
c tylko negatywnie, tj. jako taki, przeciwko któremu nigdy
nie nale
ż
y post
ę
powa
ć
, którego wi
ę
c nigdy nie nale
ż
y ceni
ć
tylko jako
ś
rodek, lecz
zawsze, w ka
ż
dym chceniu, zarazem jako cel. Takim celem nie mo
ż
e by
ć
nic innego jak
sam podmiot wszystkich mo
ż
liwych celów, poniewa
ż
podmiot ten jest zarazem
podmiotem mo
ż
liwej bezwzgl
ę
dnie dobrej woli, ona bowiem nie mo
ż
e bez sprzeczno
ś
ci
by
ć
mniej ceniona ni
ż
jakikolwiek inny przedmiot. Zasada: post
ę
puj wzgl
ę
dem ka
ż
dej
istoty rozumnej (wzgl
ę
dem siebie samego i drugich) tak,
ż
eby ona była uznana w tej
maksymie zarazem za cel sam w sobie, posiada zatem w gruncie rzeczy to samo
znaczenie, co zasada: post
ę
puj według maksymy, która zawiera w sobie zarazem sw
ą
własn
ą
powszechn
ą
wa
ż
no
ść
dla ka
ż
dej istoty rozumnej. Albowiem to,
ż
e maksym
ę
sw
ą
powinienem w u
ż
yciu
ś
rodków do ka
ż
dego celu ograniczy
ć
do warunku jej powszechnej
Strona 17 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
wa
ż
no
ś
ci jako prawa dla ka
ż
dego podmiotu, oznacza to samo, co to,
ż
e podmiot celów,
tj. sama istota rozumna, nie mo
ż
e nigdy tworzy
ć
podstawy wszystkich maksym
post
ę
powania tylko jako
ś
rodek, lecz musi to czyni
ć
jako najwy
ż
szy ograniczaj
ą
cy
warunek wszelkich
ś
rodków, tj. zawsze zarazem jako cel.
Z tego wynika bezspornie,
ż
e ka
ż
da rozumna istota jako cel sam w sobie musi móc
uwa
ż
a
ć
siebie zarazem za powszechnie prawodawcz
ą
ze wzgl
ę
du na wszelkie prawa,
jakim by kiedykolwiek mogła podlega
ć
, poniewa
ż
wła
ś
nie stosowno
ść
jej maksym do
prawodawstwa powszechnego wyró
ż
nia j
ą
jako cel sam w sobie. Wynika st
ą
d równie
ż
,
ż
e ta jej godno
ść
(prerogatywa), wynosz
ą
ca j
ą
ponad wszystkie rzeczy w przyrodzie,
sprawia, i
ż
musi ona zawsze rozwa
ż
a
ć
swe maksymy z własnego punktu widzenia, a
jednocze
ś
nie tak
ż
e i z punktu widzenia ka
ż
dej innej istoty rozumnej jako prawodawczej
(dlatego te
ż
istoty te nazywaj
ą
si
ę
osobami). W ten sposób mo
ż
liwy jest
ś
wiat istot
rozumnych jako pa
ń
stwo celów, mianowicie dzi
ę
ki własnemu prawodawstwu wszystkich
osób jako [jego] członków. Zatem ka
ż
da istota rozumna musi tak post
ę
powa
ć
, jak gdyby
przez swoje maksymy była zawsze prawodawczym członkiem ogólnego pa
ń
stwa celów.
Formalna zasada tych maksym brzmi: post
ę
puj tak, jak gdyby twoja maksyma miała
słu
ż
y
ć
zarazem za prawo ogólne (wszystkich istot rozumnych). Pa
ń
stwo celów jest wi
ę
c
mo
ż
liwe tylko w analogii do pa
ń
stwa przyrody, ale jedynie na mocy maksym, tj. samemu
sobie nało
ż
onych prawideł, natomiast pa
ń
stwo przyrody jedynie na mocy praw przyczyn
sprawczych narzuconych z zewn
ą
trz. Bez wzgl
ę
du jednak na to tak
ż
e cało
ś
ci przyrody,
cho
ć
si
ę
j
ą
uwa
ż
a za maszyn
ę
, nadaje si
ę
nazw
ę
pa
ń
stwa przyrody z tego powodu,
ż
e
odnosi si
ę
ona w pewnej mierze do istot rozumnych jako swych celów. Takie pa
ń
stwo
celów urzeczywistniłoby si
ę
naprawd
ę
dzi
ę
ki maksymom, których prawidło dla wszystkich
istot rozumnych przepisuje kategoryczny imperatyw, gdyby [te maksymy] były
powszechnie wypełniane. Jednak
ż
e, chocia
ż
istota rozumna nie mo
ż
e liczy
ć
na to,
ż
e
nawet gdyby ona sama przestrzegała
ś
ci
ś
le tej maksymy, [to ju
ż
] dlatego ka
ż
da inna
istota byłaby jej wierna, ani te
ż
na to,
ż
e pa
ń
stwo przyrody i jego celowe urz
ą
dzenia,
zgodne z istot
ą
rozumn
ą
jako ze stosownym [jego] członkiem, tworzyłoby pa
ń
stwo celów
mo
ż
liwe dzi
ę
ki tej istocie, czyli sprzyjałoby jej oczekiwaniu szcz
ęś
liwo
ś
ci - to mimo to
pozostaje w mocy prawo: post
ę
puj wedle maksymy członka, który nadaje ogólne prawa
dla mo
ż
liwego tylko pa
ń
stwa celów - [pozostaje w mocy], poniewa
ż
nakaz jego jest
kategoryczny. I w tym wła
ś
nie tkwi paradoks,
ż
e jedynie godno
ść
człowiecze
ń
stwa jako
rozumnej natury, bez uwzgl
ę
dnienia jakiegokolwiek innego celu lub korzy
ś
ci, jakie przez
ni
ą
mo
ż
na osi
ą
gn
ąć
, a wi
ę
c jedynie szacunek dla samej tylko idei miałby przecie
ż
słu
ż
y
ć
za nieodwołalny przepis woli, i
ż
e wła
ś
nie na tej niezale
ż
no
ś
ci maksymy od wszelkich
takich pobudek miałaby polega
ć
jej szczytno
ść
i godno
ść
ka
ż
dego rozumnego podmiotu
jako prawodawczego członka w pa
ń
stwie celów; inaczej bowiem musieliby
ś
my go sobie
przedstawia
ć
tylko jako podległy naturalnemu prawu swoich potrzeb. (...) Moralno
ść
jest
wi
ę
c stosunkiem czynów do autonomii woli, to jest do mo
ż
liwego powszechnego
stanowienia prawa przez jej maksymy. Czyn zgadzaj
ą
cy si
ę
z autonomi
ą
woli jest
dozwolony, nie zgadzaj
ą
cy si
ę
z ni
ą
jest niedozwolony. Wola, której maksymy
zgadzaj
ą
si
ę
koniecznie z prawami autonomii, jest
ś
wi
ę
t
ą
, bezwzgl
ę
dnie dobr
ą
wol
ą
.
Zale
ż
no
ść
nie bezwzgl
ę
dnie dobrej woli od zasady autonomii (przymus moralny) jest
zobowi
ą
zaniem. Zobowi
ą
zania nie mo
ż
na wi
ę
c stosowa
ć
do istoty
ś
wi
ę
tej. Obiektywna
konieczno
ść
czynu [wypływaj
ą
cego] ze zobowi
ą
zania nazywa si
ę
obowi
ą
zkiem.
(...) Empiryczne zasady nie nadaj
ą
si
ę
zgoła do tego,
ż
eby opiera
ć
na nich prawa
moralne. Albowiem ogólno
ść
, z jak
ą
maj
ą
by
ć
wa
ż
ne dla wszystkich istot rozumnych bez
ró
ż
nicy, bezwarunkowa praktyczna konieczno
ść
, któr
ą
przez to na nie nakładaj
ą
, upada,
je
ż
eli za podstaw
ę
ich we
ź
miemy szczególn
ą
organizacj
ę
natury ludzkiej lub
przypadkowe okoliczno
ś
ci, w jakich jest umieszczona. Jednak zasada własnej
szcz
ęś
liwo
ś
ci zasługuje najbardziej na odrzucenie, nie tylko z tego wzgl
ę
du,
ż
e jest
fałszywa i
ż
e do
ś
wiadczenie przeczy chytrze podsuwanemu mniemaniu, jakoby
Strona 18 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
powodzenie zawsze szło w parze z dobrym post
ę
powaniem, ani te
ż
tylko dlatego,
ż
e do
ugruntowania moralno
ś
ci niczym si
ę
nie przyczynia, gdy
ż
jest to całkiem co
ś
innego robi
ć
człowieka szcz
ęś
liwym ni
ż
robi
ć
go dobrym, robi
ć
go m
ą
drym i przebiegłym w szukaniu
korzy
ś
ci ni
ż
robi
ć
go cnotliwym; lecz z tego wzgl
ę
du,
ż
e podsuwa moralno
ś
ci pobudki,
które raczej j
ą
podkopuj
ą
i cał
ą
jej szczytno
ść
unicestwiaj
ą
, stawiaj
ą
c pobudki do cnoty
na równi z pobudkami do wyst
ę
pku i ucz
ą
c tylko lepszego wyrachowania, zacieraj
ą
c za
ś
zgoła gatunkow
ą
ró
ż
nic
ę
obu. (...)
(...) Bezwzgl
ę
dnie dobra wola, której zasad
ą
musi by
ć
imperatyw kategoryczny, b
ę
d
ą
c
nieokre
ś
lon
ą
w stosunku do wszystkich przedmiotów, b
ę
dzie przeto zawiera
ć
tylko form
ę
chcenia w ogóle, a to jako autonomi
ę
, tzn. zdatno
ść
maksymy ka
ż
dej dobrej woli do
tego,
ż
eby si
ę
sta
ć
ogólnym prawem, które wola ka
ż
dej istoty rozumnej sama sobie
nadaje, nie dopuszczaj
ą
c jako podstawy
ż
adnej pobudki ani zainteresowania dla niej.
W jaki sposób jest mo
ż
liwy taki syntetyczny s
ą
d a priori i dlaczego jest on konieczny,
to zadanie, którego rozwi
ą
zanie nie le
ż
y ju
ż
w granicach metafizyki moralno
ś
ci. Nie
twierdzili
ś
my te
ż
tutaj,
ż
e jest on prawdziwy, a tym mniej nie udawali
ś
my,
ż
e jest w
naszej mocy dowie
ść
go. Wykazali
ś
my tylko za pomoc
ą
rozwini
ę
cia poj
ę
cia moralno
ś
ci
b
ę
d
ą
cego ju
ż
w powszechnym u
ż
yciu,
ż
e autonomia woli tkwi w nim w sposób
nieuchronny, a raczej stanowi jego podstaw
ę
. Kto wi
ę
c moralno
ść
za co
ś
uwa
ż
a, a nie za
urojon
ą
ide
ę
pozbawion
ą
prawdy, ten musi uzna
ć
zarazem wymienion
ą
jej zasad
ę
.
Rozdział ten był wi
ę
c, tak jak pierwszy, tylko analityczny. [Aby za
ś
pokaza
ć
],
ż
e
moralno
ść
nie jest urojeniem, co dopiero wtedy jest dowiedzione, gdy prawdziwy jest
kategoryczny imperatyw, a z nim autonomia woli, i gdy jako zasada a priori jest on
bezwzgl
ę
dnie konieczny, potrzeba mo
ż
liwego syntetycznego u
ż
ycia czystego
praktycznego rozumu, na które jednak nie mo
ż
emy si
ę
odwa
ż
y
ć
bez poprzedniej krytyki
samej tej władzy rozumu, której główne zarysy, dla naszego celu wystarczaj
ą
ce, mamy
przedstawi
ć
w ostatnim rozdziale.
Rozdział III
Przej
ś
cie od metafizyki moralno
ś
ci do krytyki czystego praktycznego rozumu
Poj
ę
cie wolno
ś
ci jest kluczem do wyja
ś
nienia autonomii woli
Wola jest rodzajem przyczynowo
ś
ci istot
ż
yj
ą
cych, o ile s
ą
rozumne, a wolno
ść
byłaby
t
ą
własno
ś
ci
ą
tej przyczynowo
ś
ci, dzi
ę
ki której mo
ż
e ona działa
ć
niezale
ż
nie od obcych
skłaniaj
ą
cych j
ą
przyczyn: tak jak przyrodzona konieczno
ść
jest [t
ą
] wła
ś
ciwo
ś
ci
ą
przyczynowo
ś
ci wszystkich istot bezrozumnych,
ż
e do działania skłania je wpływ obcych
przyczyn.
Przytoczone wyja
ś
nienie wolno
ś
ci jest negatywne i dlatego dla poznania jej istoty
bezpłodne; atoli wynika z niego jej pozytywne poj
ę
cie, tym obfitsze w tre
ść
i płodniejsze.
Poniewa
ż
poj
ę
cie przyczynowo
ś
ci zawiera w sobie poj
ę
cie praw, według których przez
co
ś
, co nazywamy przyczyn
ą
, musi by
ć
urzeczywistnione co
ś
innego, tj. skutek, wi
ę
c
wolno
ść
, jakkolwiek nie jest własno
ś
ci
ą
woli [polegaj
ą
c
ą
na działaniu] według praw
przyrody, nie jest jednak wskutek tego czym
ś
prawu zgoła niepodlegaj
ą
cym, lecz musi
raczej by
ć
przyczynowo
ś
ci
ą
według niezmiennych praw, jakkolwiek szczególnego
rodzaju; inaczej bowiem wolna wola byłaby niepodobie
ń
stwem. Przyrodzona
konieczno
ść
była heteronomi
ą
przyczyn sprawczych; albowiem ka
ż
dy skutek był mo
ż
liwy
tylko według prawa,
ż
e co
ś
innego skłaniało do działania przyczyn
ę
sprawcz
ą
, bo
czym
ż
e innym mo
ż
e by
ć
wolno
ść
woli, jak autonomi
ą
, tj. własno
ś
ci
ą
woli polegaj
ą
c
ą
na
tym,
ż
e ona sama jest dla siebie prawem? Zdanie za
ś
: wol
ą
jest we wszystkich czynach
sama sobie prawem, oznacza tylko zasad
ę
,
ż
eby nie post
ę
powa
ć
według
ż
adnej innej
maksymy, tylko według tej, która mo
ż
e tak
ż
e sam
ą
siebie jako prawo ogólne mie
ć
za
Strona 19 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
przedmiot. To za
ś
jest wła
ś
nie formuł
ą
kategorycznego imperatywu i zasad
ą
moralno
ś
ci;
a wi
ę
c tym samym jest wolna wola i wola podlegaj
ą
ca prawom moralnym.
Je
ż
eli wi
ę
c przyjmujemy z góry wolno
ść
woli, to st
ą
d przez sam rozbiór jej poj
ę
cia wynika
moralno
ść
oraz jej zasada. Jednak
ż
e ta zasada jest przecie
ż
zawsze s
ą
dem
syntetycznym: bezwzgl
ę
dnie dobra wola jest to taka [wola], której maksyma mo
ż
e
zawiera
ć
w sobie zawsze sam
ą
siebie uwa
ż
an
ą
za prawo ogólne; albowiem przez
rozbiór poj
ę
cia bezwzgl
ę
dnie dobrej woli nie mo
ż
na wynale
źć
owej własno
ś
ci maksymy.
Takie s
ą
dy syntetyczne s
ą
za
ś
jedynie wskutek tego mo
ż
liwe,
ż
e oba poznania ł
ą
cz
ą
si
ę
z sob
ą
dzi
ę
ki swemu zwi
ą
zkowi z trzecim [poznaniem, w którym obydwa mo
ż
na
odnale
źć
. Pozytywne poj
ę
cie wolno
ś
ci stwarza to co
ś
trzeciego, co - odmiennie ni
ż
przy
fizycznych przyczynach - nie mo
ż
e by
ć
natur
ą
ś
wiata zmysłowego (w której poj
ę
ciu
zawarte s
ą
poj
ę
cia czego
ś
jako przyczyny w stosunku do czego
ś
innego jako skutku).
Co to jest to trzecie, na co naprowadza nas wolno
ść
i czego ide
ę
posiadamy a priori,
tego jeszcze nie mo
ż
na tutaj zaraz wskaza
ć
ani wytłumaczy
ć
dedukcji poj
ę
cia wolno
ś
ci z
czystego praktycznego rozumu, a wraz z ni
ą
wytłumaczy
ć
mo
ż
liwo
ś
ci imperatywu
kategorycznego. Wymaga to jeszcze pewnego przygotowania.
Wolno
ść
nale
ż
y z góry przyj
ąć
jaka własno
ść
woli wszystkich istot rozumnych
(...) Ka
ż
da istota, która nie mo
ż
e działa
ć
inaczej, jak w imi
ę
idei wolno
ś
ci, jest dlatego
wła
ś
nie w praktyce rzeczywi
ś
cie wolna, tj. maj
ą
dla niej wa
ż
no
ść
wszystkie prawa
zł
ą
czone nierozdzielnie z wolno
ś
ci
ą
, tak jak gdyby wola jej tak
ż
e sama w sobie była
wolna i z punktu widzenia teoretycznej filozofii trafnie była za woln
ą
uznana. (...) Rozum
musi si
ę
sam uwa
ż
a
ć
za sprawc
ę
swych zasad niezale
ż
nie od obcych wpływów, a wi
ę
c
[musi si
ę
sam uwa
ż
a
ć
] za wolny jako rozum praktyczny, czyli jako wola istoty rozumnej ;
tj. wola tej istoty mo
ż
e by
ć
tylko przy przyj
ę
ciu idei wolno
ś
ci wol
ą
własn
ą
, musi by
ć
wi
ę
c
przyznana pod wzgl
ę
dem praktycznym wszystkim istotom rozumnym.
O interesie przywi
ą
zanym do idei moralno
ś
ci
Ostatnio sprowadzili
ś
my okre
ś
lone poj
ę
cie moralno
ś
ci do idei wolno
ś
ci; [istnienia] jej
jednak jako czego
ś
rzeczywistego nie mogli
ś
my dowie
ść
nawet w sobie samych i w
naturze ludzkiej; widzieli
ś
my tylko,
ż
e musimy j
ą
przyj
ąć
, je
ż
eli chcemy sobie pomy
ś
le
ć
pewn
ą
istot
ę
jako rozumn
ą
i obdarzon
ą
ś
wiadomo
ś
ci
ą
tego,
ż
e jest przyczyn
ą
[swych]
czynów, tj. wol
ą
; tak przekonywamy si
ę
,
ż
e z tego samego powodu musimy przyzna
ć
ka
ż
dej istocie obdarzonej rozumem i wol
ą
własno
ść
skłaniania si
ę
do czynu w imi
ę
swej
wolno
ś
ci.
(...) Istnieje jedno spostrze
ż
enie nie wymagaj
ą
ce zbyt wiele subtelnego zastanowienia, o
którym mo
ż
na przypu
ś
ci
ć
,
ż
e zapewne potrafi je [zrobi
ć
] najpospolitszy umysł, chocia
ż
po
swojemu, za pomoc
ą
mglistego rozró
ż
nienia swej władzy s
ą
dzenia, któr
ą
nazywa
uczuciem. Mianowicie [spostrze
ż
enie],
ż
e wszystkie przedstawienia narzucaj
ą
ce si
ę
nam
bez naszej woli (jak przedstawienia zmysłowe) pozwalaj
ą
nam pozna
ć
przedmioty tylko
tak, jak one nas pobudzaj
ą
, przy czym pozostaje dla nas nieznane, czym one same w
sobie mog
ą
by
ć
,
ż
e wi
ę
c przez tego rodzaju przedstawienia, nawet przy najbardziej
nat
ęż
onej uwadze i wyra
ź
no
ś
ci, jak
ą
tylko intelekt mo
ż
e im jeszcze nada
ć
, mo
ż
emy
jednak doj
ść
jedynie do poznania zjawisk, nigdy za
ś
do poznania rzeczy samych w
sobie. Skoro raz zrobili
ś
my to rozró
ż
nienie (w ka
ż
dym razie tylko za pomoc
ą
dostrze
ż
onej ró
ż
nicy pomi
ę
dzy przedstawieniami, które sk
ą
din
ą
d s
ą
nam dane i przy
których zachowujemy si
ę
biernie, a tymi, które wytwarzamy wył
ą
cznie sami z siebie i przy
których dajemy dowody naszej czynno
ś
ci), to st
ą
d samo przez si
ę
wynika, i
ż
poza
zjawiskami musimy przecie
ż
przyzna
ć
,
ż
e istnieje jeszcze co
ś
innego, co nie jest
zjawiskiem, mianowicie rzeczy same w sobie - chocia
ż
musimy si
ę
sami z siebie tym
zadowoli
ć
,
ż
e nie mo
ż
emy si
ę
do rzeczy samych nigdy zbli
ż
y
ć
i wiedzie
ć
, czym one w
Strona 20 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
sobie s
ą
, poniewa
ż
rzeczy te [same] nie mog
ą
nam by
ć
nigdy znane, lecz zawsze tylko
tak, jak na nas działaj
ą
. Ta uwaga musi posłu
ż
y
ć
do odró
ż
nienia, w prawdzie w sposób
surowy,
ś
wiata zmysłów od
ś
wiata intelektu, z których pierwszy mo
ż
e jeszcze by
ć
bardzo ró
ż
ny odpowiednio do ró
ż
nicy zmysłowo
ś
ci u rozmaitych osobników
spostrzegaj
ą
cych
ś
wiat, gdy natomiast drugi, tworz
ą
cy jego podstaw
ę
, pozostaje zawsze
tym samym. Nawet co do siebie samego, i to zgodnie ze znajomo
ś
ci
ą
siebie posiadan
ą
na podstawie wewn
ę
trznego wra
ż
enia, człowiek nie mo
ż
e sobie ro
ś
ci
ć
pretensji do tego,
ż
e poznaje si
ę
takim, jakim jest sam w sobie. Albowiem, poniewa
ż
nie stwarza przecie
ż
sam siebie i poj
ę
cie o sobie otrzymuje nie a priori, lecz z do
ś
wiadczenia, przeto jest
rzecz
ą
naturaln
ą
,
ż
e mo
ż
e te
ż
zasi
ę
gn
ąć
wiadomo
ś
ci o sobie przez zmysł wewn
ę
trzny, a
wi
ę
c tylko przez objaw swej natury i przez sposób, w jaki
ś
wiadomo
ść
jego ulega
pobudzeniu. Natomiast musi przyj
ąć
koniecznie prócz tego uposa
ż
enia swego własnego
podmiotu, które jest zło
ż
one z samych tylko zjawisk, jeszcze co
ś
innego, co tworzy jego
podstaw
ę
, tj. swoj
ą
ja
źń
tak
ą
, jak
ą
ona mo
ż
e jest sama w sobie, a wi
ę
c zaliczy
ć
si
ę
ze
wzgl
ę
du na samo tylko spostrzeganie i zdolno
ść
odbierania wra
ż
e
ń
do
ś
wiata
zmysłowego. Ze wzgl
ę
du za
ś
na to, co jest w nim mo
ż
e czyst
ą
czynno
ś
ci
ą
(co wcale nie
przez pobudzenie zmysłów, lecz bezpo
ś
rednio dochodzi do jego
ś
wiadomo
ś
ci), musi
siebie zaliczy
ć
do
ś
wiata intelektualnego, którego jednak bli
ż
ej nie zna.
(...) Człowiek znajduje w sobie rzeczywi
ś
cie władz
ę
, która si
ę
ró
ż
ni od wszystkich innych
rzeczy, a nawet nosi od niego samego jako ulegaj
ą
cego pobudzeniu przez przedmioty -
a władz
ą
t
ą
jest rozum. Ten bowiem, jako czysta czynno
ść
samodzielnego podmiotu,
przewy
ż
sza pod pewnym wzgl
ę
dem nawet intelekt. A mianowicie, jakkolwiek intelekt
tak
ż
e jest swobodn
ą
czynno
ś
ci
ą
i nie zawiera, tak jak zmysły, wył
ą
cznie przedstawie
ń
,
które wtedy tylko powstaj
ą
, gdy doznajemy pobudzenia przez rzeczy (a wi
ę
c gdy
jeste
ś
my bierni), to jednak mo
ż
e wytworzy
ć
sw
ą
własn
ą
czynno
ś
ci
ą
tylko takie poj
ę
cia,
które wył
ą
cznie do tego słu
żą
, aby zmysłowe przedstawienia podporz
ą
dkowa
ć
prawidłom i poł
ą
czy
ć
je przez to w jednej
ś
wiadomo
ś
ci, i bez takiego u
ż
ywania
zmysłowo
ś
ci nie mógłby nic my
ś
le
ć
. Natomiast rozum objawia pod nazw
ą
idei tak czyst
ą
samorzutno
ść
,
ż
e wykracza przez to daleko poza wszystko, czego mu tylko mo
ż
e
dostarczy
ć
zmysłowo
ść
, i składa tym dowody swej głównej czynno
ś
ci: odró
ż
niania
ś
wiata
zmysłów od
ś
wiata intelektu, przez co jednak wyznacza granice samemu intelektowi.
Z tego powodu istota rozumna musi sama siebie jako inteligencj
ę
(a wi
ę
c nie od strony
swych ni
ż
szych władz) uwa
ż
a
ć
za nale
żą
c
ą
nie do
ś
wiata zmysłów, lecz do
ś
wiata
intelektu. A zatem rozporz
ą
dza ona dwoma stanowiskami, z których mo
ż
e sam
ą
siebie
rozwa
ż
a
ć
i pozna
ć
prawa u
ż
ycia swych sił, a przeto wszystkich swych czynów,
podporz
ą
dkowuj
ą
c je raz, o ile nale
ż
y do
ś
wiata zmysłowego, prawom przyrody
(heteronomia), po wtóre za
ś
, jako nale
żą
ca do
ś
wiata daj
ą
cego si
ę
poj
ąć
czystym
intelektem prawom, które b
ę
d
ą
c niezale
ż
ne od przyrody, nie s
ą
empiryczne, lecz maj
ą
sw
ą
podstaw
ę
jedynie w rozumie.
Jako istota rozumna, a wi
ę
c nale
żą
ca do
ś
wiata daj
ą
cego si
ę
poj
ąć
czystym intelektem,
człowiek nigdy nie mo
ż
e pomy
ś
le
ć
sobie przyczynowo
ś
ci swej własnej woli inaczej ni
ż
jako podpadaj
ą
c
ą
pod ide
ę
wolno
ś
ci. Albowiem niezale
ż
no
ść
od skłaniaj
ą
cych przyczyn
ś
wiata zmysłowego (jak
ą
rozum zawsze musi sam sobie przypisa
ć
) jest wolno
ś
ci
ą
. Z
ide
ą
wolno
ś
ci ł
ą
czy si
ę
za
ś
nierozdzielnie poj
ę
cie autonomii, a z nim ogólna zasada
moralno
ś
ci stanowi
ą
ca w my
ś
l idei podstaw
ę
wszystkich czynów istot rozumnych, tak
samo jak prawo przyrody stanowi podstaw
ę
wszystkich zjawisk.
Usuni
ę
te wi
ę
c zostało podejrzenie, które
ś
my wzbudzili wy
ż
ej, jakoby w naszym wniosku
z wolno
ś
ci o autonomii, a z tej o prawie moralnym, ukryte było bł
ę
dne koło, polegaj
ą
ce
na tym,
ż
e idei wolno
ś
ci u
ż
yli
ś
my mo
ż
e za podstaw
ę
tylko ze wzgl
ę
du na prawo moralne,
ż
eby je potem z wolno
ś
ci znowu wywnioskowa
ć
, a wi
ę
c,
ż
e nie mogli
ś
my poda
ć
zgoła
ż
adnego jego uzasadnienia, lecz popełnili
ś
my tylko wyłudzenie zasady, na co wprawdzie
Strona 21 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
ż
yczliwe nam dusze ch
ę
tnie mo
ż
e si
ę
zgodz
ą
, czego jednak nigdy nie mogli
ś
my ustali
ć
jako daj
ą
cego si
ę
uzasadni
ć
s
ą
du. Albowiem teraz widzimy,
ż
e uwa
ż
aj
ą
c si
ę
za wolnych,
przenosimy si
ę
jako członkowie w
ś
wiat intelektu i poznajemy autonomi
ę
woli wraz z jej
skutkiem, moralno
ś
ci
ą
; uwa
ż
aj
ą
c si
ę
za
ś
za zobowi
ą
zanych, mamy si
ę
za nale
żą
cych do
ś
wiata zmysłowego, a jednak zarazem do
ś
wiata intelektu.
W jaki sposób jest mo
ż
liwy imperatyw kategoryczny?
Istota rozumna zalicza si
ę
jako inteligencja do
ś
wiata intelektu i tylko jako do niego
nale
żą
ca przyczyna sprawcza nazywa ona sw
ą
przyczynowo
ść
wol
ą
. Z drugiej jednak
strony u
ś
wiadamia si
ę
ona sobie tak
ż
e jako cz
ęść
ś
wiata zmysłowego, w którym jej
czyny znajduj
ą
si
ę
jako same tylko zjawiska owej przyczynowo
ś
ci, której mo
ż
liwo
ś
ci
jednak
ż
e nie mo
ż
na zrozumie
ć
na podstawie tej [przyczynowo
ś
ci], której nie znamy, lecz
zamiast której owe czyny trzeba pojmowa
ć
jako okre
ś
lone przez inne zjawiska,
mianowicie
żą
dze zmysłowe i skłonno
ś
ci, i nale
żą
ce do
ś
wiata zmysłowego. Gdybym był
członkiem tylko
ś
wiata intelektu, wszystkie moje czyny byłyby zupełnie zgodne z zasad
ą
autonomii czystej woli; gdybym [natomiast] był tylko cz
ęś
ci
ą
ś
wiata zmysłowego, to
trzeba by je uwa
ż
a
ć
za całkowicie zgodne z naturalnym prawem
żą
dz i skłonno
ś
ci, a
zatem z heteronomi
ą
przyrody. (Pierwsze polegałyby na najwy
ż
szej zasadzie moralno
ś
ci,
drugie na zasadzie szcz
ęś
liwo
ś
ci). Poniewa
ż
jednak
ś
wiat intelektu zawiera podstaw
ę
ś
wiata zmysłowego, a przeto te
ż
jego praw, a wi
ę
c ze wzgl
ę
du na moj
ą
wol
ę
(nale
żą
c
ą
całkowicie do
ś
wiata intelektu) jest bezpo
ś
rednio prawodawczy i za taki te
ż
musi by
ć
uwa
ż
any, przeto b
ę
d
ę
musiał pozna
ć
,
ż
e jako inteligencja - cho
ć
z drugiej
strony b
ę
d
ą
ca istot
ą
nale
żą
c
ą
do
ś
wiata zmysłowego - przecie
ż
podlegam prawu
pierwszego [z tych
ś
wiatów], tj. rozumowi, zawieraj
ą
cemu w idei wolno
ś
ci prawo tego
[
ś
wiata], a zatem autonomii woli, i z tego powodu prawa
ś
wiata intelektu b
ę
d
ę
musiał
uwa
ż
a
ć
za imperatywy dla mnie, a czyny zgodne z t
ą
zasad
ą
- za obowi
ą
zki.
I w ten sposób kategoryczne imperatywy s
ą
mo
ż
liwe dzi
ę
ki temu,
ż
e idea wolno
ś
ci robi
mnie członkiem
ś
wiata daj
ą
cego si
ę
poj
ąć
czystym intelektem, przez co, gdybym był tylko
nim, wszystkie moje czyny byłyby zawsze zgodne z autonomi
ą
woli; poniewa
ż
jednak
równocze
ś
nie uwa
ż
am siebie za członka
ś
wiata zmysłowego, to powinny one by
ć
z ni
ą
zgodne. Ta za
ś
kategoryczna powinno
ść
przedstawia dlatego syntetyczny s
ą
d a priori,
ż
e do mej woli, pozostaj
ą
cej pod wpływem
żą
dz zmysłowych, przył
ą
cza si
ę
jeszcze idea
tej samej woli, ale nale
żą
cej do
ś
wiata intelektu, woli czystej i samej przez si
ę
praktycznej, która, zgodnie z rozumem, zawiera w sobie najwy
ż
szy warunek tamtej woli,
w przybli
ż
eniu tak, jak do wyobra
ż
e
ń
ś
wiata zmysłowego przył
ą
czaj
ą
si
ę
poj
ę
cia
intelektu, które oznaczaj
ą
same w sobie tylko prawidłow
ą
form
ę
w ogóle, i dzi
ę
ki temu
umo
ż
liwiaj
ą
syntetyczne s
ą
dy a priori, na których polega wszelkie poznanie przyrody.
Praktyczne u
ż
ycie pospolitego rozumu ludzkiego potwierdza trafno
ść
tego wywodu. Nie
znajdziemy nikogo, nawet najgorszego łotra, je
ż
eli tylko zreszt
ą
przyzwyczajony jest
u
ż
ywa
ć
rozumu, który, je
ś
li przedło
ż
ymy mu przykłady rzetelno
ś
ci w zamiarach, stało
ś
ci
w wypełnianiu dobrych maksym, współczucia i powszechnej
ż
yczliwo
ś
ci (poł
ą
czone
jeszcze do tego z wielkimi ofiarami z korzy
ś
ci i wygody), nie
ż
yczyłby sobie tak
ż
e by
ć
człowiekiem takich przekona
ń
i tego pokroju. Lecz nie mo
ż
e on tego w sobie
urzeczywistni
ć
tylko z powodu swych skłonno
ś
ci i pop
ę
dów, przy czym jednak zarazem
chciałby by
ć
wolnym od takich skłonno
ś
ci, dla niego samego uci
ąż
liwych. Dowodzi wi
ę
c
tym,
ż
e wol
ą
swoj
ą
, która jest wolna od pop
ę
dów zmysłowo
ś
ci, przenosi si
ę
w my
ś
lach w
całkiem inny porz
ą
dek rzeczy, ni
ż
porz
ą
dek jego
żą
dz na polu zmysłowo
ś
ci, poniewa
ż
po
ż
yczeniu tym nie mo
ż
e si
ę
spodziewa
ć
ż
adnej przyjemno
ś
ci z
żą
dz, a wi
ę
c
ż
adnego
stanu dogadzaj
ą
cego którejkolwiek z jego rzeczywistych lub daj
ą
cych si
ę
w ogóle
pomy
ś
le
ć
skłonno
ś
ci (przez to bowiem sama idea naprowadzaj
ą
ca go na to
ż
yczenie
straciłaby swoje zalety), lecz [mo
ż
e si
ę
spodziewa
ć
] tylko wi
ę
kszej wewn
ę
trznej warto
ś
ci
swej osoby. Uwa
ż
a si
ę
za tak
ą
lepsz
ą
osob
ę
przenosz
ą
c si
ę
na stanowisko członka
Strona 22 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
ś
wiata intelektu, do czego zmusza go mimo woli idea wolno
ś
ci, tj. niezale
ż
no
ś
ci od
przyczyn
ś
wiata zmysłowego skłaniaj
ą
cych [człowieka do działania]; na tym stanowisku
posiada on
ś
wiadomo
ść
dobrej woli, która według jego własnego wyznania stanowi
prawo dla jego złej woli jako członka
ś
wiata zmysłowego, prawo, którego wysokie
znaczenie zna, przekraczaj
ą
c je. Moralna powinno
ść
jest wi
ę
c własnym koniecznym
chceniem [człowieka] jako członka
ś
wiata daj
ą
cego si
ę
poj
ąć
czystym intelektem, a jako
powinno
ść
jest przeze
ń
pojmowana tylko o tyle, o ile uwa
ż
a on si
ę
zarazem za członka
ś
wiata zmysłów.
O ostatecznej granicy wszelkiej praktycznej filozofii
Wszyscy ludzie uwa
ż
aj
ą
si
ę
w swej woli za wolnych. St
ą
d pochodz
ą
wszystkie s
ą
dy o
czynach, jako takich, które powinny były si
ę
dokona
ć
, chocia
ż
si
ę
nie dokonały. Mimo
to wolno
ść
ta nie jest poj
ę
ciem do
ś
wiadczalnym i nie mo
ż
e te
ż
nim by
ć
, poniewa
ż
poj
ę
cie to utrzymuje si
ę
zawsze, chocia
ż
do
ś
wiadczenie pokazuje nam co
ś
wprost
przeciwnego do tych wymaga
ń
, które przedstawiamy sobie jako konieczne, gdy
przyjmujemy wolno
ść
. Z drugiej strony jest rzecz
ą
równie konieczn
ą
, by wszystko, co si
ę
dzieje, było okre
ś
lone według praw przyrody w sposób nie dopuszczaj
ą
cy wyj
ą
tków, a ta
konieczno
ść
przyrody nie jest tak
ż
e poj
ę
ciem do
ś
wiadczalnym, wła
ś
nie dlatego,
ż
e
zawiera pojecie konieczno
ś
ci, a wi
ę
c pewnego poznania a priori. Jednak
ż
e
do
ś
wiadczenie potwierdza to poj
ę
cie przyrody i trzeba je nieuchronnie zało
ż
y
ć
, je
ż
eli ma
by
ć
mo
ż
liwe do
ś
wiadczenie, tj. według powszechnych praw powi
ą
zane ze sob
ą
poznanie
przedmiotów zmysłów. Przeto wolno
ść
jest tylko ide
ą
rozumu, której obiektywna
realno
ść
sama w sobie jest w
ą
tpliwa; natomiast przyroda jest poj
ę
ciem intelektu, które
sw
ą
realno
ść
wykazuje i koniecznie musi wykazywa
ć
na przykładach do
ś
wiadczenia.
Chocia
ż
z tego wynika dialektyka rozumu, poniewa
ż
wydaje si
ę
,
ż
e wolno
ść
przypisana
woli stoi w sprzeczno
ś
ci z konieczno
ś
ci
ą
przyrody, a rozum na tej rozstajnej drodze
uwa
ż
a,
ż
e z teoretycznego punktu widzenia droga konieczno
ś
ci przyrodniczej jest o
wiele bardziej utarta i u
ż
yteczna ni
ż
droga wolno
ś
ci, to jednak z praktycznego punktu
widzenia
ś
cie
ż
ka wolno
ś
ci jest jedyn
ą
, na której jest mo
ż
liwe posługiwanie si
ę
w swym
post
ę
powaniu własnym rozumem. Tote
ż
dla najsubtelniejszej filozofii tak samo jak dla
najpospolitszego rozumu ludzkiego jest rzecz
ą
niemo
ż
liw
ą
m
ę
drkowaniem usun
ąć
wolno
ść
. Rozum musi wi
ę
c zapewne przyj
ąć
,
ż
e nie zachodzi
ż
adna prawdziwa
sprzeczno
ść
pomi
ę
dzy wolno
ś
ci
ą
a przyrodnicz
ą
konieczno
ś
ci
ą
tych samych czynów
człowieka, albowiem nie mo
ż
e wyrzec si
ę
ani poj
ę
cia przyrody, ani poj
ę
cia wolno
ś
ci. (...)
(...) nie zawiera najmniejszej sprzeczno
ś
ci to,
ż
e rzecz w zjawisku (nale
żą
cym do
ś
wiata
zmysłowego) podlega pewnym prawom, od których ona jako rzecz lub istota sama w
sobie jest niezale
ż
na;
ż
e za
ś
człowiek musi sobie samego siebie w ten podwójny sposób
przedstawia
ć
i pojmowa
ć
, to polega, co si
ę
tyczy pierwszego sposobu, na
ś
wiadomo
ś
ci
samego siebie jako przedmiotu pobudzanego przez zmysły, co si
ę
tyczy drugiego, na
ś
wiadomo
ś
ci samego siebie jako inteligencji, tj. jako niezale
ż
nego w u
ż
ywaniu rozumu
od zmysłowych wra
ż
e
ń
(a wi
ę
c jako nale
żą
cego do
ś
wiata intelektu).
St
ą
d pochodzi,
ż
e człowiek przypisuje sobie wol
ę
, która nie pozwala zapisa
ć
sobie na
swój rachunek niczego, co nale
ż
y jedynie do jego
żą
dz i skłonno
ś
ci, a przeciwnie, czyny,
których mo
ż
na dokona
ć
jedynie przy wyrzeczeniu si
ę
wszelkich
żą
dz i podniet
zmysłowych, przedstawia sobie jako dzi
ę
ki niej mo
ż
liwe, a nawet konieczne.
Przyczynowo
ść
ich le
ż
y w nim jako inteligencji i w prawach skutków i czynów, zgodnie z
zasadami
ś
wiata daj
ą
cego si
ę
poj
ąć
czystym intelektem, o którym wprawdzie nic wi
ę
cej
nie wie jak tylko to,
ż
e w nim wył
ą
cznie rozum, i to czysty, od zmysłowo
ś
ci niezale
ż
ny
rozum, nadaje prawo. Podobnie wie,
ż
e poniewa
ż
jest on tutaj tylko jako inteligencja
sob
ą
we wła
ś
ciwym sensie (jako człowiek za
ś
tylko zjawiskiem samego siebie), to owe
prawa odnosz
ą
si
ę
do niego bezpo
ś
rednio i kategorycznie, tak
ż
e to, do czego pobudzaj
ą
Strona 23 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
skłonno
ś
ci i pop
ę
dy (a wi
ę
c cała natura
ś
wiata zmysłów), nie mo
ż
e przynie
ść
ż
adnego
uszczerbku prawom jego woli jako inteligencji, a nawet,
ż
e za pierwsze nie odpowiada i
nie przypisuje ich wła
ś
ciwemu swemu Ja, tj. swej woli, natomiast przypisuje sobie
pobła
ż
liwo
ść
, któr
ą
by wobec nich okazał, gdyby im pozwolił wywiera
ć
wpływ na swoje
maksymy ze szkod
ą
rozumowych praw woli.
(...) Rozum przekraczałby jednak wtedy wszelk
ą
sw
ą
granic
ę
, gdyby powa
ż
ył si
ę
tłumaczy
ć
sobie, jak czysty rozum mo
ż
e by
ć
praktyczny, co równałoby si
ę
zupełnie
[postawieniu sobie za] zadanie wyja
ś
nienia, jak wolno
ść
jest mo
ż
liwa.
Albowiem nie potrafimy nic wytłumaczy
ć
prócz tego, co mo
ż
emy sprowadzi
ć
do praw,
których przedmiot mo
ż
e by
ć
dany w jakimkolwiek mo
ż
liwym do
ś
wiadczeniu. Wolno
ść
jest
za
ś
tylko ide
ą
, której obiektywnej realno
ś
ci w
ż
aden sposób nie da si
ę
wykaza
ć
według
praw przyrody, przeto te
ż
w
ż
adnym mo
ż
liwym do
ś
wiadczeniu, która wi
ę
c nie mo
ż
e by
ć
nigdy poj
ę
ta, a nawet poznana, poniewa
ż
niepodobna znale
źć
na ni
ą
sam
ą
ż
adnego
przykładu na podstawie jakiej
ś
analogii. Ma ona znaczenie tylko jako konieczne
zało
ż
enie rozumu w istocie, która wierzy,
ż
e jest
ś
wiadoma woli, tj. władzy ró
ż
ni
ą
cej si
ę
jeszcze od samej tylko władzy po
żą
dania (mianowicie władzy skłamania si
ę
do
post
ę
powania jako inteligencja, a wi
ę
c według praw rozumu, niezale
ż
nie od
przyrodzonych instynktów). Gdzie za
ś
ko
ń
czy si
ę
okre
ś
lanie według praw przyrody, tam
te
ż
ko
ń
czy si
ę
tłumaczenie i pozostaje sama tylko obrona, tj. odparcie zarzutów
podnoszonych przez tych, którzy udaj
ą
,
ż
e gł
ę
biej wnikn
ę
li w istot
ę
rzeczy, i dlatego
o
ś
mielaj
ą
si
ę
uwa
ż
a
ć
wolno
ść
za niemo
ż
liw
ą
. Mo
ż
na im tylko wykaza
ć
,
ż
e sprzeczno
ść
,
rzekomo przez nich w niej wykryta, nie le
ż
y nigdzie indziej jak w tym,
ż
e poniewa
ż
[z
jednej strony] dla zachowania wa
ż
no
ś
ci prawa przyrody w odniesieniu do czynów
ludzkich musz
ą
z konieczno
ś
ci
ą
uwa
ż
a
ć
człowieka za zjawisko, [z drugiej] za
ś
wymaga
si
ę
od nich,
ż
eby człowieka jako inteligencj
ę
pojmowali tak
ż
e jako rzecz sam
ą
w sobie,
wi
ę
c zawsze jeszcze tam nawet uwa
ż
aj
ą
człowieka za zjawisko, gdzie wył
ą
czenie jego
przyczynowo
ś
ci (tj. jego woli) spod wszystkich naturalnych praw
ś
wiata zmysłowego w
jednym i tym samym podmiocie stanowiłoby naturalnie sprzeczno
ść
. Odpada ona jednak,
gdyby chcieli rozwa
ż
y
ć
i jak si
ę
nale
ż
y przyzna
ć
,
ż
e poza zjawiskami musz
ą
przecie
ż
istnie
ć
, jako podstawa, rzeczy same w sobie (aczkolwiek ukryte), i
ż
e od praw ich
działania nie mo
ż
na
żą
da
ć
,
ż
eby miały by
ć
te same, co prawa, którym podlegaj
ą
ich
zjawiska.
Subiektywna niemo
ż
liwo
ść
wytłumaczenia wolno
ś
ci woli oznacza to samo, co
niemo
ż
liwo
ść
wykrycia i uczynienia zrozumiałym, jaki interes człowiek mo
ż
e mie
ć
w
prawach moralnych; a przecie
ż
człowiek istotnie jest w nich zainteresowany, czego
podstaw
ę
w nas nazywamy poczuciem moralnym. Było ono przez niektórych mylnie
uwa
ż
ane za miar
ę
naszej moralnej oceny, podczas gdy raczej musi ono by
ć
uwa
ż
ane za
subiektywny skutek, jaki prawo wywiera na wol
ę
, do czego rozum jedynie dostarcza
obiektywnych racji.
(...) Na pytanie, jak jest mo
ż
liwy imperatyw kategoryczny, potrafimy wi
ę
c wprawdzie o
tyle odpowiedzie
ć
,
ż
e mo
ż
emy wskaza
ć
na jedyny z góry przyj
ę
ty warunek, który go
jedynie umo
ż
liwia, mianowicie na ide
ę
wolno
ś
ci, tudzie
ż
o tyle, o ile mo
ż
emy zrozumie
ć
konieczno
ść
tego zało
ż
enia, co wystarcza do praktycznego u
ż
ycia rozumu, tj. do
przekonania o obowi
ą
zywaniu tego imperatywu, a wi
ę
c tak
ż
e prawa moralnego; ale jak
samo to zało
ż
enie jest mo
ż
liwe, tego
ż
aden rozum ludzki nigdy nie potrafi zrozumie
ć
. (...)
(...) Tutaj wi
ę
c le
ż
y ostateczna granica wszelkiego badania moralno
ś
ci, której oznaczenie
jednak ju
ż
z tego wzgl
ę
du jest nader wa
ż
ne,
ż
eby rozum z jednej strony nie szukał w
ś
wiecie zmysłowym, w sposób dla moralno
ś
ci szkodliwy, najwy
ż
szej pobudki i
zrozumiałego, ale empirycznego interesu, z drugiej za
ś
strony,
ż
eby nie bujał bezsilnie
po pustym dla niego przestworzu transcendentnych poj
ęć
pod nazw
ą
ś
wiata daj
ą
cego
Strona 24 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20
si
ę
poj
ąć
czystym intelektem, nie mog
ą
c ruszy
ć
z miejsca, i nie gubił si
ę
w urojeniach.
Zreszt
ą
idea czystego
ś
wiata intelektu, jako ogółu wszystkich inteligencji, do którego
nale
ż
ymy my sami jako istoty rozumne (chocia
ż
jeste
ś
my z drugiej strony zarazem
członkami
ś
wiata zmysłowego), pozostaje zawsze [ide
ą
] po
ż
yteczn
ą
i dozwolon
ą
dla
rozumnej wiary - mimo
ż
e na jej granicy ko
ń
czy si
ę
wszelka wiedza - [słu
żą
c
ą
do tego],
ż
eby wzbudzi
ć
w nas
ż
ywe zainteresowanie si
ę
prawem moralnym przez wspaniały ideał
powszechnego pa
ń
stwa celów samych w sobie (istot rozumnych), do którego wtedy
tylko jako członkowie mo
ż
emy nale
ż
e
ć
, gdy post
ę
pujemy
ś
ci
ś
le według maksym
wolno
ś
ci, tak jak gdyby one były prawami przyrody.
Uwaga ko
ń
cowa
Spekulatywne u
ż
ycie rozumu w odniesieniu do przyrody prowadzi do absolutnej
konieczno
ś
ci jakiej
ś
najwy
ż
szej przyczyny
ś
wiata; praktyczne u
ż
ycie rozumu, ze
wzgl
ę
du na [to,
ż
e posiadamy] wolno
ść
, prowadzi tak
ż
e do absolutnej konieczno
ś
ci,
lecz tylko praw czynów rozumnej istoty jako takiej. Jest za
ś
istotn
ą
zasad
ą
wszelkiego
u
ż
ycia naszego rozumu doprowadzi
ć
jego poznanie do
ś
wiadomo
ś
ci jego konieczno
ś
ci
(albowiem bez niej nie byłoby ono poznaniem rozumu). Jednak jest te
ż
równie istotnym
ograniczeniem tego samego rozumu,
ż
e nie mo
ż
e on zrozumie
ć
ani konieczno
ś
ci tego,
co istnieje lub staje si
ę
, ani tego, co sta
ć
si
ę
powinno, je
ż
eli nie przyjmie za podstaw
ę
warunku, pod którym co
ś
istnieje, staje si
ę
lub sta
ć
si
ę
powinno. W ten jednak sposób
przez ustawiczne dopytywanie si
ę
o warunek odsuwa si
ę
tylko coraz dalej zaspokojenie
[potrzeb] rozumu. Przeto szuka on niezmordowanie czynnika bezwarunkowo
koniecznego i czuje si
ę
zniewolony do przyj
ę
cia go, bez jakiegokolwiek
ś
rodka do
wytłumaczenia go sobie; i mo
ż
e sobie to uwa
ż
a
ć
za do
ść
wielkie szcz
ęś
cie, je
ż
eli uda
mu si
ę
wynale
źć
poj
ę
cie zgadzaj
ą
ce si
ę
z tym przypuszczeniem. Nie jest wi
ę
c
ż
adn
ą
nagan
ą
dla naszej dedukcji najwy
ż
szej zasady moralno
ś
ci, lecz zarzutem, który trzeba by
zrobi
ć
ludzkiemu rozumowi w ogóle,
ż
e nie mo
ż
e wytłumaczy
ć
bezwarunkowego
praktycznego prawa (jakim musi by
ć
imperatyw kategoryczny) w jego absolutnej
konieczno
ś
ci; nie mo
ż
na bowiem rozumowi poczytywa
ć
za złe,
ż
e nie chce tego uczyni
ć
za pomoc
ą
jakiego
ś
warunku, mianowicie za pomoc
ą
jakiegokolwiek zainteresowania
wzi
ę
tego za podstaw
ę
, poniewa
ż
wówczas wspomniana zasada nie byłaby moraln
ą
, tj.
[nie byłaby] najwy
ż
szym prawem wolno
ś
ci. I tak nie pojmujemy wprawdzie praktycznej
bezwarunkowej konieczno
ś
ci moralnego imperatywu, ale pojmujemy przecie
ż
jego
niepoj
ę
to
ść
, a to jest wszystko, czego mo
ż
na słusznie wymaga
ć
od filozofii, która w
zasadach dociera a
ż
do granic rozumu ludzkiego.
Strona 25 z 25
Bez tytułu 1
2009-10-20