Arianrod, Warszawa 2007
Dla Świeczka.
MAŁA, SMUTNA KRÓLEWNA
Bo słuchajcie i zważcie u siebie,
Że według Bożego rozkazu:
Kto nie dotknął ziemi ni razu,
Ten nigdy nie może być w niebie
[Adam Mickiewicz „Dziady”]
Aksamit jest ciepły i matowy i tak cudownie gładki. Młode służące uwielbiają wsuwać ręce
w ciężkie suknie, gładzić miękki materiał, pozwalać mu przesuwać się między
spracowanymi palcami. Aksamit jest kojący.
Królewna nie gładzi aksamitów.
Nocą w izbie czeladnej płoną grube świecie (ich blask jest ciepły i miękki jak aksamit).
Nocą w izbie czeladnej słychać szepty, stłumiony chichot i łagodne połajanki – obudzicie
cały zamek, moje panny, spać!
Noce w komnacie królewny są czarne i długie (a powietrze jest ciężkie i duszne jak
aksamit). Nocą królewna wpatruje się w ciemność i słucha ciszy.
Koronki są delikatne i figlarne. Młode służące uwielbiają bawić się koronkami, rozwieszać
koronkowe zasłony i spoglądać przez nie na świat. (Świat widziany przez koronkowe
zasłony jest bajkowy i nierzeczywisty.)
Królewna nie gładzi koronek. Nocą przez koronkowe zasłony sączy się blady blask księżyca,
nocą koronkowe zasłony rzucają czarne ostre cienie. (Świat widziany przez koronkowe
zasłony jest groźny i obcy.)
Królewna się nie uśmiecha.
W Królestwie mówią, że Królewna jest chora, ale nikt nie wie, cóż to za choroba. Królewna
ma smutne oczy i smutne usta, Królewny nie bawią ani tresowane małpki, ani słodkie
pierniki, ani dźwięki harfy.
Król i Królowa posyłają po lekarzy, ale żaden lekarz nie wie, jak się leczy smutne królewny.
Król i Królowa posyłają po czarodziejów, ale i czarodzieje nie znają magii, która leczy
smutne królewny. I kiedy na zamek przychodzi stara Mądra Baba, Król i Królowa już
prawie nie mają nadziei, że Królewnę da się wyleczyć.
Mądra Baba jest stara i chodzi z trudnością, wspierając się na sękatym kosturze, a młode
służące uciekają przed jej groźnym wzrokiem. I tylko w czeladnej szepczą o urokach i o
złym oku, o odbieraniu krowom mleka i kołtunach.
A Mądra Baba patrzy groźnie, ale chyba nie rzuca uroków, bo we włosach służących nie ma
jeszcze kołtunów – ale może to dlatego, że szanują Mądrą Babę i przynoszą jej a to
słodkiego piernika, a to szklaneczkę miodu.
Pierwszego dnia Mądra Baba chodzi po zamku, gładzi aksamity, spogląda przez koronki i
przygląda się Królewnie. A Królewna przygląda się Mądrej Babie.
Drugiego dnia Mądra Baba chodzi po zamku, gładzi aksamity, spogląda przez koronki i
przygląda się Królewnie. A Królewna przygląda się Mądrej Babie.
A trzeciego dnia Mądra Baba leje wodę na węgle i wróży z ognia i dymu. I mówi.
- Królewna jest chora na smutek – mówi Mądra Baba, ale Król i Królowa nie wierzą i nikt
na zamku nie może uwierzyć. Bo jakże to – taka Królewna, co sypia w aksamitach i
koronkach i słodkimi piernikami ją karmią i na harfie przygrywają i małpkami
tresowanymi zabawiają – jakże taka Królewna może być chora na smutek? Jakże ten
smutek znalazł drogę do takiej Królewny?
- Królewna jest chora na smutek – mówi Mądra Baba i nikt jej nie wierzy, ale wszyscy
słuchają. Bo strach jest nie słuchać Mądrej, co wróży z dymu i ognia.
- Królewna potrzebuje Niani – mówi Mądra Baba.
Król i Królowa nie wierzą Mądrej Babie, ale prawie nie mają już nadziei, że można wyleczyć
Królewnę ze smutku, więc chwytają tę wątłą niteczkę nadziei i na zamek zaczynają
przybywać nianie.
Przyjeżdżają na wozach i przychodzą piechotą, czasem z najbliższych wiosek, a czasem z
najdalszych miast. Ale Król i Królowa nie mogą znaleźć odpowiedniej. Jedna niania jest za
stara, inna za młoda, jedna za ładna, druga zbyt paskudna, ta za uboga, a tamta znów za
bogata.
(A noce są ciężkie i duszne jak aksamit, a świat widziany przez koronkowe zasłony jest
groźny i obcy.)
A na końcu przychodzi Dziewczyna. I Dziewczyna nie podoba się nikomu, ale jest ostatnia,
żadna więcej niania nie czeka pod zamkową bramą. Dziewczyna nie jest ani, ładna ani
brzydka, Dziewczyna ma włosy jak skoszone siano i oczy jak niebo w pochmurny dzień. Ale
najgorsze jest to, że Dziewczyna wygląda, jakby była chora na ten sam smutek, na który
cierpi Królewna.
- Królewna jest chora na smutek – mówi Dziewczyna. - Mogę ją wyleczyć.
I uśmiecha się jednym kącikiem za szerokich warg. A od tego uśmiechu jej twarz się
zmienia i nie wygląda już smutnie. Król i Królowa nie wiedzą, co może znaczyć ten uśmiech
jednym kącikiem ust, ale nagle ta wątła niteczka nadziei, która już prawie pękła im w
palcach, wydaje się być odrobinę mocniejsza.
Dziewczyna otwiera wszystkie okna i wpuszcza do komnaty Królewny nocny wiatr i
poranne słońce (powietrze jest świeże i pachnie koniczyną, a aksamit jest gładki i ciepły).
Dziewczyna odsuwa koronkowe zasłony, księżyc zagląda do komnaty i patrzy na Królewnę
przyjaźnie i wesoło (cienie są miękkie i łagodne, a koronkowe zasłony szeleszczą
usypiająco).
- Opowiedz mi bajkę o małej, smutnej królewnie – prosi Królewna, a Dziewczyna uśmiecha
się jednym kącikiem za szerokich warg i prowadzi Królewnę nad strumień. Siada na
płaskim, rozgrzanym kamieniu, a słońce błyszczy w jej jasnych włosach, które przez chwilę
nie wyglądają jak siano. Są jak złoto. Dziewczyna opowiada Baśń.
Baśń mówi o Wodniku, który mieszka w zielonej wodzie. Dniami Wodnik bawi się z
falami, pozwala im przepływać pomiędzy jego zielonymi palcami i spływać po jego
zielonej grzywie. Słońce prześwituje przez zielone liście i rzuca w zieloną wodę złote
plamki, a Wodnik się śmieje, łowi je i składa w swojej podwodnej siedzibie. Ludzie
mówią, że kto odnajdzie siedzibę Wodnika, znajdzie też i złoto, które Wodnik tam ukrył.
Ale to nieprawda, bo kiedy złote plamki z zielonej wody wydobyć, znikną, jak nikną
promienie słońca o zachodzie.
Wodnik był zawsze, odkąd płynie strumień i świeci słońce. I Wodnik był szczęśliwy.
Wodnik nie wiedział, czym jest smutek, bo jaki smutek mógł się kryć w zielonej wodzie i
złotych promieniach słońca? Dopóki nad ruczaj nie przyszła dziewczyna, dopóki nie
zamoczyła w wodzie czarnych warkoczy, Wodnik nie wiedział, że potrafi być smutny.
Chciał tylko, żeby wróciła. Przestał zbierać z powierzchni wody złote plamki i bawić się
złotymi kroplami. Wyciął z wierzbowej gałązki fujarkę i zaczął grać, grać, grać swój
zielony smutek, marząc, że czarnowłosa dziewczyna usłyszy i wróci. I wróciła, zwabiona
dźwiękiem magicznej fujarki, ale czarodziejska muzyka nie przyniosła Wodnikowi
szczęścia. Nie zatrzymał swojej wybranej w podwodnej siedzibie, nie nacieszył się jej
uśmiechem. Bo ludzka dziewczyna mogła do Wodnika przybiec, ale nie mogła z nim żyć i
rano woda wyrzuciła na brzeg jej martwe ciało.
Mówią, że w czasie wiosennej burzy można usłyszeć, jak Wodnik wygrywa na fujarce
swoją tęsknotę za ludzką dziewczyną. Mówią, że ta muzyka przyciąga, kusi i wabi,
mówią, że kto usłyszy tę pieśń, już nigdy nie odzyska spokoju. Dopóki woda się nad nim
nie zamknie.
- To smutna bajka – mówi Królewna, a potem milczy, rozmyślając o Wodniku i dźwiękach
zaczarowanej fujarki. A Dziewczyna uśmiecha się kącikiem ust i patrzy na kruka, który
przysiadł na gałęzi.
***
Dziewczyna opowiada Baśnie. Prowadzi Królewnę na rozstajne drogi i opowiada o Czarcie,
który mieszka tu, w tej dziupli i czasem, kiedy się nagle odwrócisz, możesz zobaczyć skraj
jego czerwonego kubraka. Czart jest wstydliwy i nie lubi się pokazywać ludziom, ale czasem
nie zdąży się schować i możesz złowić kątem oka błysk słońca na jego rogach.
Dziewczyna opowiada Baśnie. Prowadzi Królewnę do chłopskiej chaty i opowiada o
Bożętach, co mieszkają pod progiem. O przyjaznych ludziom Bożętach, którym musisz
wieczorem wystawić miseczkę kaszy, a one będą strzegły twojej chaty i dopomogą w
ciężkiej, codziennej pracy. Musisz dbać o Bożęta, bo choć to stworzenia ludziom życzliwe,
mogą się rozzłościć, a wtedy długo je trzeba przepraszać. Dopóki nie udobruchasz, będą
mleko paskudzić i kolorowe nici w krosnach poplączą w supły.
Królewna słucha Baśni, gładzi aksamity i bawi się koronkami. Ale Król i Królowa nie są
zadowoleni. Królewna się nie uśmiecha i w Królestwie mówią, że Dziewczyna nie potrafi
wyleczyć ze smutku. Że nikt nie potrafi.
- Kończy się nasza cierpliwość, Dziewczyno – mówi Królowa. - A nasz gniew jest równie
potężny jak nasza łaska. Potrafisz wyleczyć Królewnę ze smutku, czy też nie potrafisz?
Mów!
Dziewczyna uśmiecha się kącikiem warg.
- Potrafię, Królowo. Ale nie jest to zadanie łatwe. Leczenie ze smutku potrzebuje czasu.
- Miałaś dość czasu. Powinien Ci wystarczyć. Dam ci jeszcze siedem długich dni i siedem
długich nocy. Ale jeśli Królewna do siódmego dnia się nie uśmiechnie, zły los cię spotka!
***
- Opowiedz mi bajkę o małej, smutnej królewnie – prosi Królewna. A Dziewczyna bierze ją
za rękę i prowadzi w pole, tam, gdzie na miedzy rośnie jedna, stara grusza. Grusza nie daje
już owoców, ale jej powykrzywiane gałęzie dają cień wędrowcom i schronienie ptakom.
Dziewczyna siada na miedzy, uśmiecha się kącikiem warg i patrzy na kruka, który przysiadł
na gałęzi. Królewnie wydaje się, że i kruk im się przygląda błyszczącymi, bursztynowymi
oczami. Królewna bawi się źdźbłami trawy i brudzi ziemią palce, a Dziewczyna opowiada
Baśń o Południcy.
Mówią, że jest piękna jak wiosna. Złote włosy spływają jej do ziemi, a oczy ma błękitne
jak najczystsze wiosenne niebo. I suknię, utkaną z wiosennych kwiatów. Mówią, że jest
piękna jak wiosna i okrutna jak lodowata zima. Trawa nigdy nie jest tak miękka, nigdy
grusza nie kusi cieniem tak bardzo, jak wówczas, gdy po miedzy przechadza się
Południca. Ale kto da się skusić, jest zgubiony. Południca może odebrać rozum. Może
zgasić oczy. Mówią, że i duszę może zabrać i zostawić na miedzy tylko nieruchome ciało,
pustymi oczami spoglądające w niebo.
Ludzie omijają to miejsce i nawet ptaki nie śpiewają w powykrzywianych gałęziach
starej gruszy.
Działo się to w dawnych, dawnych czasach, kiedy królestwem rządził miecz i ogień, kiedy
ludzie częściej płakali, niż się śmiali, a ziemia częściej piła krew niż wodę.
Tamten człowiek nosił się w czerni, a jego dusza była równie ciemna jak płaszcz. Okrutny
był, mówią, jak Południca. Ziemia jęczała pod jego butami, nie miał litości ani dla
dziecka, ani dla bydlęcia. A jeśli miał serce, to musiało być podobne do kamienia.
Ale i kamienie czasem drżą.
To była wiosna, najpiękniejsza wiosna, jaką widziały ludzkie oczy. On może pierwszy raz
pomyślał, że dotyk może być czuły i delikatny. A ona może pierwszy raz doznała czułości.
Ale on miał serce jak kamień, a ona nie miała serca wcale i żadne z nich nie umiało
kochać. Ona musiała się nauczyć być człowiekiem, więc została zamieniona w człowieka.
On, będąc człowiekiem, nie umiał być ludzkim, więc został zamieniony w kruka.
Mówią, że ich kara będzie trwała wieki. Ale mówią też, że kiedyś się skończy i wtedy się
spotkają.
Słońce powoli schyla się nad horyzontem, kiedy Królewna i Dziewczyna wracają do zamku.
Z daleka słuchać krakanie kruka.
- Spotkali się? - pyta Królewna.
- Jeszcze nie – mówi Dziewczyna i uśmiech w kąciku za szerokich warg przez chwilę
przypomina grymas. - Ale Baśń nie wysnuła się jeszcze do końca.
- Ale wysnuje się?
- Wysnuje się – odpowiada Dziewczyna i Królewna przez chwilę wygląda, jakby chciała się
uśmiechnąć.
Ale nie uśmiecha się. Mija dzień siódmy, a Królewna wciąż jest smutna i Królowa traci
nadzieję, a utrata nadziei zamienia się w gniew. Królewna słyszy, jak Król i Królowa krzyczą
i grożą, a potem każą Dziewczynie iść precz.
Noc jest ciemna, a powietrze ciężkie i duszne jak aksamit, a za oknem słychać krakanie
kruka. Księżyc nie jest przyjazny, a koronkowe zasłony rzucają ostre, czarne cienie. Ale
królewna wychyla się przez okno i za zamkową bramą widzi Dziewczynę i krążącego nad jej
głową kruka. A potem kruk już nie jest krukiem, tylko mężczyzną w płaszczu tak czarnym,
że ginie w nim światło księżyca. Królewna zamyka oczy i widzi, jak mężczyzna podnosi dłoń
i delikatnie przesuwa nią po jasnym policzku Dziewczyny.
Królewna rozumie, że Baśń wysnuła się do końca. Powietrze pachnie wiatrem i koniczyną.
- Dawno, dawno temu była sobie Mała Smutna Królewna, która czekała na swoją Baśń –
szepcze Królewna i uśmiecha się do siebie leciutko, jednym kącikiem ust.
KONIEC