Katherine Stone Dwie gwiazdy

background image
background image

KATHERINE

background image

STONE

DWIE

GWIAZDY

DlaPauliEykelhofzwyrazamiuznania,podziwuiwdzięczności

background image

Prolog

WśnieżnymcieniaPopocatepetl

MiałnaimięRafaelibyłurodzonymwojownikiem,prawdziwymspadkobiercąswychprzodków,

chodnieczystejkrwi.Byłpotomkiemodwiecznychwrogów-zwyciężonegoizwycięzcy,niewolnika

ipana,pokonanegoimperatoraitriumfującegokonkwistadora.Wjegosercuciągletoczyłasię

wojna.

Starszyznawioski,wktórejRafaelprzyszedłnaświat,znałapochodzeniekażdegomieszkaocatej

ziemi.Rodowodyzachowywanownáhuatl,językuprzodków.

WRafaelupołączyłasiękrewimperatoraikonkwistadora,astałosiętozasprawądaremnejofiary:

córki,księżniczki,oddanejprzezdumnegowładcęczłowiekowi,którygomiałzniszczyd.Przodkowie

RafaelazestronyojcabyliczystejkrwiNahuaodtrzystulat;późniejitenródzacząłmieszadsięz

potomkamihiszpaoskichnajeźdźców.

MieszkaocywioskinieznalipochodzeniaRafaela.Alestarszyzna,ci,którzystrzeglikrólewskiego

roduiświętejwiedzy,przewidzielijegonarodziny.

Kiedypierworodnyprapraprawnuczkiksiężniczkiprzyszedłnaświat,karnacjęmiałbardzojasną.

Dopierogdydorósłicałedniespędzałnawiosennymsłoocu,jegoskórazbrązowiałaipozostała

smagłaprzezcałyokresletnichdeszczów.Starszyznawiedziała,żealabastrowaskóratospuścizna

pobiałychprzodkachwywodzącychsięzeuropejskiejarystokracji.MatkaRafaelabyłaniemal

równieblada.Awłosy,takjakusyna,opadałyjejnaramionaciemnymijaknoclokami.Aleoczy

miałaczarnejakheban.Takjakjegoojciec.Takjakwszyscy,którzygniewniepatrzylinaRafaela

przezcałejegodzieciostwo.

Bojegooczybyłybłękitne.

Piędwiosekprzycupnęłoupodnóżastromejgóry,gdzienarodziłsięRafael.Jegowieśbyła

najstarsza,założonojąpiędsetlattemu,najwyżejpołożonainajbardziejoddalonaodinnych.

background image

PodobniejakRafael,wielujejmieszkaocównosiłozarównohiszpaoskie,jakiindiaoskieimiona.Ale

nikttamnieznałhiszpaoskiego,pozastarszyzną.

Pohiszpaoskumówionowwioskachleżącychniżej.Iwświeciepozanimi.Tylkonajstarsizwioski

Rafaelaznaliniebezpiecznądrogę,którawiodłaniemalpionowowdółiodcinałaosadęod

współczesności.Minęłycałepokolenia,odkiedyostamiprzybyszdotarłdoczwartejzwiosek-wyżej

nigdyniedopuszczanoobcych.WXIXwiekuwędrowcyczasamizapuszczalisięwtestronyw

poszukiwaniuzabytkowychXVI--wiecznychprzedmiotów.

Jedenznich,czarnowłosy,błękitnookiSzkotpoznałtamprababkęRafaelazestronyojca.W

potomkuwalecznychCeltówtakżepłynęłakrewwojowników.Onsamjednakbyłczłowiekiem

łagodnymiuzdolnionymjęzykowo;wiernieprzetłumaczyłnaangielskiindiaoskiewierszemiłosne.

ZwiązekindiaoskiejdziewczynyzpoetązEdynburgapozostawałtajemnicą.Niktniewiedziałteż,po

kimRafaelodziedziczyłbłękitneoczy.Abyłtośladpozawartymwodległejprzeszłościmałżeostwie

skandynawskiejksiężniczkiikastylijskiegoksięcia.WżyłachRafaelapłynęławięctakżekrew

wojowniczegowikinga.

Zdumieniizaniepokojenistarcyniemieliwątpliwości,żebłękitnookiedzieckozesłałnaziemię

jedenzbogówNahua.

Poostatniejbitwiezhiszpaoskimiżołnierzamibogowieopuścilisweziemie,wrócilidoczarnego

niebaistamtądgrzmieligniewem.Aterazjedenznichzesłałchłopca.Czytoznak,żezamierzał

powrócid?Amożedzieckoniejestdarem,leczwrogiem?Możegniewnybógpostanowił

przypomniedwszystkimotragicznymbłędzie,jakipopełniłkrólewskiprzodekRafaela?

KrólmylnieuznałkonkwistadorazadługooczekiwanegobogaNahua.Starcywiedzieli,żeniewolno

impopełnidtegosamegobłędu.

NarodzinyRafaelapowitanowięcnieufnie.Pojonogowiedząisprawdzanobezustanku.

Starcyniemieliwyboru,musieliodsłonidprzednimwybranetajemniceantycznegokrólestwa.

Tylkowtensposóbmoglisięprzekonad,kimnaprawdęjest.

background image

Wierzyli,żeodpowiedzidostarczyimzachowanieRafaela,jegoreakcjanato,comupowiedząlub

nato,czegomuniepowiedzą.AleRafaelpostępowałrównieostrożniejakoni.

Niczegowięcsięniedowiedzieliodniezmienniepoważnegochłopca.Zawszeuczyłsiędoskonale.

RecytowałwierszeNahuatak,jakbysambyłichautorem.Wprawnierysowałuświęconeznaki.

Zawiłeopowieściobogachopowiadałpłynnie,jakbymówiłosobie.

Alerównieszybkoidoskonalenauczyłsięjęzykakonkwistadorów.*

Niektórzyzestarszyznyuważalijednak,żewolijęzyknahuatl.Innidostrzegaliból,któregonie

potrafiłukryd,kiedyopowiadanomuospustoszeniach,jakiepoczyniliwjegokrajuhiszpaoscy

żołnierze.

Starcymusielisięupewnid.Zejdązeswymuczniemdozewnętrznegoświata.Odbędąpodróżw

czasie.Naprzód,aleiwstecz.Powędrujądrogą,jakąodmorzaprzemierzyłhiszpaoskiprzodek

Rafaela...domiasta,któreunicestwił.

Wyruszązatrzydni.Wdniuczternastychurodzinchłopca.

KiedyRafaeldowiedziałsięoplanowanejwyprawie,ukryłzdumienie,jakzawsze.

Czegoodniegochcą?Czegooczekują?

Nieznałodpowiedzi,chodcałeżycieuważniechłonąłsłowanauczycieli.Słuchałteżichmilczenia,

próbowałdosłyszedwnimto,coukryte.

Rafaelniechciałoglądadświatazdobywcy.Niemusiałgopoznad,bynienawidzid.Chciałnazawsze

zostadnaukochanejgórze,zrodziną.

Zojcem,któregoimięnosił.Ojcieccałeżycieuprawiałniewielkiskrawekziemi,bywyżywidżonęi

dzieci.

Zmatką,któracodzieogotowałakukurydzę.Takjakojciec,zezdumieniempatrzyłanasyna

powierzonegostarszyźnie.Niemieliwyboru-chodioniniewiedzieli,jakienadziejewiążąz

Rafaelemstarcy.

Izdwiemamłodszymisiostrami.Rafaeljeuwielbiał,aoneodwdzięczałymusięwielkąmiłością.

background image

Rafaelmałoczasuspędzałzrodziną.Byłytotylkocennechwilemiędzylekcjami,którebardzo

różniłysięodnauk,jakiepobieraliinnichłopcy.Gdybyijegouczono,jakbydmężemiojcem.

Jakuprawiadziemię.

Rafaelwiedział,żewjegożyłachpłyniekrewzdobywcy.Kipiiwrze.Nienawidziłtegowsobie,tak

jaknienawidziłświatapozawioską.Gdybymógł,zabiłbywsobiekonkwistadora.Wswoimsercujuż

touczynił.

Gdybyzasprawąmagiipotrafiłwezwadduchaswegoukochanegoprzodka,indiaoskiegowładcy,

przywróciłbyświetnośddomowinagórzeiwszystkiemuwkoło,cozdobywcazniszczył.Wskrzesiłby

zakazanąprzezuzurpatoramuzykęipoezję.Odnowiłbyopowieściprzekazywanezpokoleniana

pokolenieowalczącychsłoocachilatającychwężach,ibogach,którzyspaliwchmurach.

PrzodkowieRafaelakochalitelegendy.Jegosiostromteżbysięspodobały.Irodzicom.

Jakiezłomogłobywyrządzidpozwolenie,byzakazanehistorieznowuzostałyopowiedziane?

Idlaczegostarcyuśmiechalisię,mówiącopodróży,aichoczylśniłynadzieją?

Ponieważprzemówił.Odkryłswojetajemnice.Głębokoskrywanepragnienia.

Czytegowłaśnieoczekiwalinauczycieleodwielulat?Tychkilkuprostychprawd?

Tak.Tak!Nieufnośdwreszciezniknęła.

Rafaelodczułradośdtakwielkążezapragnąłchwilisamotności.

Wędrowałpolesie.Szukałmiejscatakodludnego,bywykrzyczedsweszczęście,atylkoniebiosai

ptakiusłyszałybyjegogłos.Możeptakizechciałybynawetzaśpiewadwrazznim...

Rafaelznalazłmiejsce,jakiegoszukał.Aleniekrzyczał.Pieśozamarłamunaustach,kiedydostrzegł

cośniezwykłego,czegosięniespodziewałujrzed.Posągbyłobrośniętydzikimwinem.Rafaelz

wielkimtrudemzdołałgouwolnid.Alemusiałtozrobid.Samzostałwłaśnieuwolnionyzsieci

samotności,wktórejtkwiłoddniaswychnarodzin.Posągpozostawałskrępowanyjeszczedłużej-

piędsetlattakjakbóg,októregoprzygodachIndianomNahuanakazanomilczed.

DopierokiedyRafaelzerwałwiększączęśdpnączy,zobaczyłkogouwolnił.ByłtoTialoc.Bóg

background image

Deszczu.Rafaelpotrafiłdoskonalenakreślidjegoznak-wybałuszoneoczy,wielkiekłyigrzechotki,

którewydawałydźwiękgrzmotu.

Rafaelniewątpił,żestarszyźniespodobasięjegoodkrycie.

Alebardzosięmylił.

Starcyzebralisięwokółrzeźbyprzygarbieni,jakbykażdyznichdźwigałciężkigłaznaplecach..W

koocuprzemówili.

-Czegoodnaschcesz?-spytałbłagalnieRafaelajedenzmężczyzn.

-Łeznaszychdzieci?

Rafaeldostał,czegochciał...izaraztozniszczył,utracił.

-Łezdzieci?-powtórzyłzniedowierzaniem.Odpowiedziałomumilczenie.Alepotem,zbytpóźno,

uczeousłyszałprawdę.

Zakazanehistorieniebyłylegendami.Abogowieistnielinaprawdę.Władcawierzyłwe

wszechmocnychbogów.IndianieNahuawnichwierzyli.

Dotejpory.

Starcysądzili,żeRafaelotyrawie...chybażewrzeczywistościjestwiernymsługązdobywcy.

Nie.RafaelbyłIndianinemNahua.Rolnikiem.Jakjegoojciec.Nikiminnymnigdyniechciałbyd.

Wierzyłwrodziców,siostry,pieśni,któreśpiewał,zboże,którerosło,gwiazdy,którelśniłyna

niebie,wulkan,którywypuszczałdymwlazuroweniebo.

Rafaelafascynowałypradawnelegendy-aleczywniewierzył?Nie.

Starcyprzygotowalisięnaspotkanieprzeznaczenia,ciężkiegolosu,chodniecałkiemmylilisięcodo

Rafaela.Onistotniebyłznakiem,żebógzamierzapowrócid.Pomylilisiętylkocodoboga.Nic

jednakdziwnego,biorącpoduwagępomyślnośd,jakąodczternastulatcieszyłasięwioska.

Nawetdobrodusznebóstwamiałyprzywaryinapadyzłości.Tlaloc,którydodobrodusznychsięnie

zaliczał,potrafiłbydszczególniezłośliwy.Podwpływemjegonagłegokaprysuniebociemniało,

obiecującdeszcz,apotemanijednakroplaniespadłazciężkichchmurnaspragnionąziemię.A

background image

kiedybyłwzłymnastroju,ciskałzniebagrom,byrozpętadniszczącąburzę.

SprowokowanyBógDeszczumógłnawetzesładnaziemięognistąulewęwulkanicznejlawy.A

prawdziwierozgniewany-aterazmusiałbydrozwścieczony,żejegodarzostałtakradośnie

przyjętyjakosymbolinnegoboga-couczyni?

Starcyspodziewalisięzabójczejsuszy.

AleTlalocznowuznichzakpił.

Spadłbowiemdeszcz,jakiegonigdyprzedtemniebyło.Niebopłakałonieprzerwanie,zalewając

ziemięswymiłzami.

Chwilęprzedtym,jakziemiazaczęłaosuwadsięzezboczagóry,powietrzewypełniłrykgrzmotu.

Obrażonebóstwodomagałosięzemsty.

Potemzeszłapotężnalawinamułu.Oceanbłotaniósłkuzagładziechaty,drzewa,polauprawne.

Iludzi.Całerodziny.RodziceRafaelaniewiedzieli,umierając,kimbyłichsyn.Pojęlijednak,że

nastąpiłkresnadziei,jakiewnimpokładano.Dręczyłyichwyrzutysumieniazpowoduistoty,którą

wydalinaświat.

SiostryniezwątpiływRafaela.Trzymałysięgokurczowo.Ufałymudokooca.Rafaelbiegłztym

cennymciężarem.Odwagawojownikaibraterskamiłośddodawałymłodzieocowisił.Aletonie

wystarczyło.Walącasięgóra,pchniętarękąznieważonegoboga,zbliżałasięnieubłaganie.

Nieutonęliwlawiniebłota.Potężnafalawyniosłaichnapowierzchnię.Płynęlinajejgrzbieciejak

Quetzalcoatlsunąłkumorzunapierzastychwężach.

Rafaelmocnoprzycisnąłsiostrydosiebieiniepuściłichnawetwtedy,gdyfalawkoocusię

załamała.

Zgodniezindiaoskimiwierzeniaminieboskładałosięwieluwarstw.BógDeszczukryłsiętużnad

wierzchołkamigór,wpołyskliwejprzestrzenimiędzyśniegiemachmurami.WniebieTlalocamieli

miejsceci.którzyzginęlioduderzeniapiorunaalboutonęliwmorzu.

Ajeślibrataisiostrypochłonieoceanbłota?

background image

Byłojużzapóźno,byRafaeluwierzyłwBogaDeszczu.Ajednakmodliłsięzaswojesiostry.Pozwól,

błagam,byżyływieczniewmigotliwychchmurach.Wtedypoczułspokój,chodbłototamowałomu

oddechizalewałobłękitneoczy.Czuł,jakwstępująwniebo,wszyscytroje.Lecieliwpierzaste

chmuryiwtejkrótkiejchwili,poktórejnastąpiłaciemnośd,byłwdomu.

Oprzytomniałwielegodzinpóźniejnapowierzchnibłotnegooceanu.Lawazastygła,spalona

słoocem.

Bóg,którydręczy!ziemięiwstrzymywałdeszcz,pokazałRafaelowirajtylkopoto,byodebradmu

tęłaskę.Rafaelwiedział,żebyłatokarazato,żenieusłyszałwmilczeniustarcówprawdy.

Terazjednak,wmartwej,gorącejciszy,słyszałto,copowinienusłyszed.Jegosiostryżyją.Wołają

go.Musikopad,rozgarnądschnącebłoto,byjeodnaleźd.

-Czegoodnaschcesz?-pytaliprzerażenistarcy.-Łezdzieci?

JeślitegowłaśniechciałBógDeszczu,jegopragnieniezostałowpełnizaspokojone.Pogrzebane

siostryRafaelapłakały.Łkały.Pomóżnam,Rafaelu!Prosimycię,pomóżnam!

Rafaeltakżepłakał,kopiącwbłocie.Kopałikopał.Takdługo,ażkrewzjegopalcówzabarwiła

ziemię.

Wiedział,żepłaczsióstrjesttylkozłudzeniem.Byłymartwe,chodwjegouszachciąglebrzmiałich

krzyk.Niktnieprzeżył.Rafaelzostałsam.

Tylkoon.

ITlaloc.

KiedyRafaeloderwałwkoocuwzrokodziemi,wokółpanowałajużnoc.Posągtakżeprzetrwał.

Wznosiłsięwpobliżu.Lśniłsrebrzyściewświetleksiężyca.Jegowytrzeszczoneoczybłyszczały,

zaspokojone,uśmiechodsłaniałostrekły.

Rafaelzacząłkrzyczeddoposągu-tak,jakjeszczeniedawnochciałwykrzyczedwnieboswoją

radośd.Krzyczałikrzyczał,ażdoczekałsięodpowiedzi.

Górawydałakolejnyrykidrgnęła.

background image

Znowu.

Kiedyposągzacząłsięchylid,Rafaelstałnieruchomo.Czekał.Niekrzyczałjuż,niepróbowałuciekad.

Czekał,czekał,czekał,ażTlalocgozmiażdży...

Rozdział1

Forsythe,Wirginia8kwietnia,piątek

Osiemlatpóźniej

Miałdwadzieściadwalata.Oddnianarodzinbyłwojownikiem.Aleci,którzygoznali,sądzili,żema

dwadzieściasześd.InazywałsięRafe,nieRafael.

NiezamierzałpokonadTlalocatamtejksiężycowejnocywielelattemu.Igoniepokonał.Toziemia

rozstąpiłasiępodBogiemDeszczuwostatniejchwiliiwcałościpochłonęłaposąg.

Rafejakojedynyprzeżyłkatastrofę.Caławieśzniknęłazpowierzchniziemi.Podobniejakcztery

pozostałe.Ci,którzyuszlizżyciem,zebralisięupodnóżagóryi...niepowitalibłękitnookiejsierotyz

otwartymiramionami.

Nawetnajbardziejprzerażeninalegali,byRafepierwszyopuściłzniszczonyteren.Ubranywstrójze

spłowiałegodżinsuzostałzabranydomiasta,któregonigdyniechciałzobaczyd.

Cywilizacyjnyprzeskokopiędstuleciwprzódbyłtrudnymprzeżyciem,aduszaRafe'aopłakiwała

ukochanąrodzinę,którąutracił.Aleterazznajdowałsiętutaj.WMexicoCity.Wnowoczesnej

metropoliiwybudowanejnagruzachstarożytnegomiasta-grobowcajegoprzodków.

Rafekrążyłpozatłoczonychulicach.Niesłyszałniczegopozarozdzierającymkrzykiem

dobywającymsięspodtonbetonowychchodników.Jegosiostryniebyłysame.Rafesłyszałchór

głosów,młodychistarych,kobiecychimęskich,awszystkiebłagałygoopomoc,liczyłynaniego...

nadaremnie.

Wiedział,żejużzawszebędziesłyszałkrzykskazanegonazagładękrólestwa-płaczjegodziecii

poetów,matekirolników.Zasłużyłnatękarę.

PowinienopuścidMexicoCity,zostawidjedalekozasobą.Czułtowyraźnie,jaknigdyniczego

background image

przedtem.Musijechadnapółnoc,wkierunkuodwrotnymdotego,wjakimodbywałasięodyseja

jegoprzodków,wędrującychzpustkowiaAztJandoTenochtitlan.

Rafespodziewałsięnapółnocypustkowia.Aledolinaokazałasiękwitnącąkrainą.Iznajdowałysię

tampiękne,majestatycznestworzenia,jakichwcześniejniewidział.

KoniezbliżyłysiędoRafe'aufnie.Wtulałyaksamitnepyskiwjegodłonieiogrzewałyjeoddechem.

Koniedawałymupoczucieulotnegowytchnienia.Tymczasowegospokoju.Musiałjechaddalej,ale

łaska,jakągoobdarzyły,zostałaprzynim.Stanowiłapokarmdlajegoduszy,niezbędnyjak

powietrzeibardziejistotnyodsnu.

RafebyłjużwielednizaMexicoCity,kiedyzatrzymałsięprzynimsamochód.Przezoknowychyliła

siędziewczynaztwarząmokrąoddeszczu.

-Podwieźdcię?-spytałazuśmiechem.

Rafenieznałtegojęzyka.Podejrzewałjednak,żewpodróżynapółnocmożemusięprzydad.

Domyśliłsię,coproponujedziewczyna,ipohiszpaoskuodpowiedział„tak".

TrzystudentkizTeksasubyłytrochęzaskoczone.Zakładały,żejestAmerykaninem.Pewniepokłócił

sięzeswojądziewczyną—doszłydowniosku,rozważając,czyzaproponowaniemuwspólnej

podróżybędziebezpieczne.Jegodziewczynazpewnościączekawsamochodziekilkakilometrów

dalej.

Niewycofałyswojegozaproszenia.Wyglądałokropnie,bladyiwygłodzony,ajednak...byłteż

bardzoprzystojny,nawetwtakopłakanymstanie.

Mokreoddeszczuwłosyopadałymuczarnymilokaminatwarzpięknąisurową.Miałwyraziste

rysy.Piękneoczy.Usta,które...Byłmłody.Dlanichzbytmłody.Oceniałygonajwyżejna

siedemnaścieczyosiemnaścielat.

Itakosłabionyniestanowiłzagrożenia.Dziewczętazdecydowałysięwięcnasympatycznąprzygodę

naostatnimetapiemeksykaoskiejeskapady.Powiedziałim,żejegowioskazostałazniszczona-nie

sprecyzował,wjakisposób.Poprosił,żebynauczyłygomówidpoangielsku.Bardzomunatym

background image

zależało,jakbymiałrodzinę,przyjaciół,kogoś,zkimbędziemusiałrozmawiadwStanach.

Uczyłsięszybko,zdumiewającoszybko.Niemiałżadnegoobcegoakcentu,tylkotakjaktrzy

studentkizTeksasulekkorozciągałsłowa.

Kiedydojechalidogranicy,mógłjużbardzoprzekonywającoodegradrolęamerykaoskiego

nastolatka.Dziewczętazdecydowały,żepowiniennazywadsięRafe,nieRafaelinosidangielskie

nazwisko.Najlepiejjednejznich.McCIurewydawałosięnajodpowiedniejsze.

Rafewysłuchałhistoryjkiwymyślonejprzezswojewybawicielki.Byłmłodszymbratem,którego

portfelwrazzdokumentamizaginąłpodczasewakuacjihotelu,spowodowanejgwałtownie

podnoszącymsiępoziomemwodyElRioSantaMaria.Wszystkobrzmiałobardzologicznie,kiedy

dwiczyliscenęwsamochodzie.Aleprzedgranicądziewczętazaczęłysięwahad.

Rafeniezdawałsobiesprawyzkonsekwencjiokłamywaniawładzfederalnych.Wiedziałtylko,że

musijechadnapółnoc.

WięctoRafe,poangielsku,płynnieopowiedziałswojąhistorię.Brzmiałabardzowiarygodnie..

Wieluniefortunnychturystówzgubiłobagażepodczaspowodzi.

OsiemnastoletniRafeMcCIurerozstałsięzestudentkamiprzyranczunapołudnieodDallas.

RanczoniebyłoAztlanemaniteżdomem.Aległos,którykazałRa-fe'owiruszydwdrogę,tu

pozwoliłmusięzatrzymad.Rafebłogosławiłprzerwęwpodróży.Byłytukonie,tałaska,tenpokarm

dladuszy...Dopókinieusłysząkrzyczącychwnimgłosów,niezacznąuciekadwpopłochu.

ŻadenkoonigdynieprzestraszyłsięRafe'a,botylkoonsłyszałkrzyk.

To,comiałobydkrótkąprzerwąwpodróży,trwałoosiemlat.Właścicielranczachciałzatrzymad

Rafe'anastałe.Chłopakmiałrękędokoni,zwłaszczanajcenniejszychwyścigowychchampionów,

dumyrancza.Iciężkopracował.Jakniktdotąd.

Dziwnewydawałosię,żeRafeniemażadnychdokumentów.Ajeszczedziwniejsze,żepochodziz

Meksyku.KiedyRafedowiedziałsię,jakpoważnymwykroczeniemjestnielegalneprzejściegranicy,

odważniewyznałprawdęwładzom-ipozwolonomuzostad.Byłwkoocusierotąiutraciłwszystko

background image

wstraszliwejpowodzi.

WłaścicieleranczaiwspółpracownicyRafe'aniemogliteżnadziwidsięwytrwałości,zjakąchłopak

starałsięuzyskadamerykaoskieobywatelstwo.Wkoocumusięudało.Podziwianogoteżzato,że

częstodopóźnawnocysiedziałwswoimpokojuzesłownikiem.Uczyłsięnowychwyrażeo,

których,jaksięwydawało,używałtylkomówiącdokoni.Pozatymprawieznikimnierozmawiał.

Byłajeszczekwestiakobiet,córekTeksasu,którychkonietrenował...

Rafeznalazłbysobiekochanki,gdybyonenieznalazłygopierwsze.Nieinteresowałogo,żesą

dziedziczkami.

Pochodzenieniemiałoznaczenia.Liczyłsiętylkoseks-nacochętniegodziłysiędziedziczki.

PociągałajedzikośdiśmiałośdRafe'a.

Seksbyłdlaniegoniezbędną,chodulotnąformąucieczki.Zbiegiemczasucorazbardziejulotną.

Nawetnajgorętszeuściskiniemogłyzagłuszydjegosamotności.Niekiedyczułsiębardziejsamotny

niżwówczas,gdyrzeczywiściebyłsam.

Mijałymiesiące,potemlata.Rafezaczynałwątpid,czykiedykolwiekopuściranczo.Niemiał

powodutegorobid.Byłstworzonydopracyzkoomi.Niczegowięcejniechciał.Nicteżnie

wskazywałonato,żejegoprawdziwydomistniejegdziekolwiekindziej.Wręczprzeciwnie.

Późniejjednakwewnętrznygłosrozległsięznowu,zjeszczewiększąsiłąniżwMexicoCity.Ale

mówiłtosamo.Kazałznowujechadnapółnoc.

Rafemógłmusięoprzed.Niebyłjużprzerażonymnastolatkiem.Postanowiłjednakusłuchadgłosu

serca.Pójśdzanim,dokądkolwiekpoprowadzi.

Napółnocinawschód,zTeksasudoTennessee.PotemdoKentucky.Idalej,dozielonejWirginii.

Podrodzewidziałkonie.Wydawałosię,żegoprzywołują.

SpragnionaduszaRafe'apotrzebowałaspokojufarmerskiegożyciaitowarzystwakoni.Alebyłotak,

jakbybóg,któryobiecywałziemideszcz,bygopotemwstrzymad,postanowiłdręczydRafe'a...

JakbyTlalocznowuodnalazłswąofiarę.

background image

Jechałwięcprzedsiebienawetwówczas,gdywpółnocnejWirginii,zaczęłysiępojawiadznaki

informacyjne:

WASZYNGTON,D.C.100KILOMETRÓW

Potem70.

50.

Rafeciąglewidziałwokółsiebiekonie.Aleczuł,żezbliżasiędometropolii.Nienawidziłwielkiego

miasta.Potempojawiłasiętablica:

WITAMYWFORSYTHE,STANWIRGINIAROKZAŁOŻENIA1764POPULACJA

4228(WRAZZKOOMI)

Rozdział2

Forsythebyłouroczym,zabytkowymmiasteczkiem,ategokwietniowegopopołudniatonęłow

śnieżnobiałychpłatkachkwitnącychwiśni.PodróżRafe'adobiegłakooca.Wkażdymraziepowinna.

Aleczychłopakznikądznajdzietuzatrudnienie?

Tylkogdybyzdarzyłsięcudiktośinnypostanowiłodejśd.Niewielebrakowało,azatrzymałbysię

przysiodłami.Wydawałasięwłaściwymmiejscem,byzapytadopracę.Niechciałjednak,by

ktokolwiekpozarecepcjonistkąwSilverFoxInnwidziałgobrudnegoizmęczonegopodróżą.A

kiedyonagozobaczyła,natychmiastzacząłprzepraszad.

-Bzdura!-odparłarecepcjonistka,azarazemgospodynizajazdu.Harrietdoskonalepotrafiłaocenid

charakterczłowieka.Całemiastoprzyznawałojejrację.Otopojawiłsięmłodyczłowiekz

charakterem.

Zameldowałagoiwszystkowyjaśniła,zanimzdążyłzadadpytania.

Tak,mogłowydawadsiędziwne,żemawolnypokójwpiątek.Zwłaszczażewłaśniezaczęłasię

przerwawiosenna.

AleForsythe,naszczęście,niejestturystycznymmiastem,chodmogłobytakimbyd,gdybyktośsię

otopostarał.MieszkaocyForsythe,zktórychwielupracowałowWaszyngtonie,robilijednak

background image

wszystko,byzachowadciszęispokójwokółswoichwiejskichposesji.

SilverFoxInn,jedynyhotelwokolicy,miałosiemnaściepokoi.Nieplanowanojegorozbudowy.

Nigdy.

Pozatąkrótkąkwietniowąprzerwą-czyżtonieszczęśliwyzbiegokoliczności,żeprzyjechałwłaśnie

teraz?-wszystkiepokojewzajeździebyłyzarezerwowanezkilkumiesięcznymwyprzedzeniem.

Wtajemniczeni,główniemieszkaocyWaszyngtonu,wiedzieli,żeForsythetonajlepszemiejscena

romantycznewypady.

Forsythesłynęłotakżezbzów,cowyjaśniało,dlaczegowzajeździeznalazłsięwolnypokój.To

spokójprzedburzą-kwiatówiturystów,którazaczniesięzamniejwięcejdwatygodnieipotrwa

dokoocalipca.

RadamiejskaniezgodziłasięnaorganizowanieoficjalnegoFestiwaluBzów,aleludzieitak

przyjeżdżalitłumnieoglądadkwiaty.GardenClubcorocznieprzyjmowałwielewycieczek.Idobrze.

Bzybyłypoprostuzbytwspaniałe,byniepodzielidsięnimizinnymi.Pozatymdziękitakiemu

rozplanowaniuwizytnietworzyłysiękorkinawąskichwiejskichdrogach.

-Przyjedźzakilkatygodni-zachęciłaHarriet.-Chodniesądzę,niestety,żebyzostałmiwtedychod

jedenwolnypokój.

-Mamnadzieję,żezakilkatygodninadalbędęwmieście.Chciałbymtuznaleźdpracę.

-Jaką?

-Przykoniach.

-No,toniemogłeśtrafidlepiej!Cośpowinnosięznaleźd.Zarazsięprzekonamy.

LilacCottage,firmazarządzającanieruchomościami,zapewniałapracownikówdlawszystkich

posiadłości.Właścicieleuważalitozabardzowygodne.Większośdznichbyłazbytzajęta,by

zajmowadsięcodziennymisprawami,niemówiącjużosytuacjachwyjątkowych.DziękiMarliBlair,

właścicielceLilacCottage,wszystkochodziłojakwzegarku.

PodaniezestaranniewydrukowanymimienieminazwiskiemRafe'aczekałonaniegowLilac

background image

Cottage.Harrietzdążyłajużzadzwonid.Wcześniejporadziłamu,byspisałswojereferencjewrazz

numeramitelefonów,takbyLorraine,zastępującaMarlę,którabyławSzwajcarii,mogłaje

sprawdzid.Rafewypełniłszczegółowąankietę.

Harrietudzieliłamuteżbardzopomocnychinformacjiodwudziesto-ośmioletniejkobiecie,wktórej

rękachspoczywałjegolos.Lorrainedobrzeznałasięnatym,corobiła.Prawdziwaprofesjonalistka.

Umiałazachowaddyskrecję.Kontrowersyjnesprawyzwyklepomijałamilczeniem.

Jeśliniemiałanicmiłegodopowiedzenia,wogóleniezabierałagłosu.

Zczasemstawałasięjednakcorazbardziejbezpośrednia.Wkoocuuczyłasięodnajlepszych.Nikt

niepotrafiłbydbardziejuprzejmyiotwartyniżMarlaBlair.HarrietuprzedziłajednakRafe'a,żeby

śmiałopytałwprost,jeślijegozdaniemLorrainecośprzemilczy.

Harrietpowiedziałateż,żeLorrainejestbardzoładna-jakbyczułasiętrochęwinna,żezdradziłajej

słabepunkty.Iszybkododałajeszcze,żeLorrainebędzieprzepięknąpannąmłodą.Wczerwcu

wychodzizamążzapilotaDeltaAirlines.

DwadzieściaminutpóźniejkwestionariuszRafe'atrafiłdobiuraLorraine.WkrótcesamRafezostał

tamzaproszony.

-Chciałabymwyjaśnidkilkaspraw-powiedziałaprawdziwaprofesjonalistka,kiedyusiadł.-

PrzyjechałpandoForsythedzisiaj,alechcepantuzostadconajmniejrok.

-Tak.

-Chociażniemapanwtejokolicyżadnejrodziny?-Tak.

-Aniprzyjaciół?-Tak.

-DlaczegowłaśnieForsythe?

-Botobardzomiłemiejsce.

-Toprawda.-UśmiechrozjaśniłtwarzLorraine.Rzeczywiściebyłabardzoładna.-Napisałpan,że

jestzainteresowanypracązkoomi.

-Tak.Oileniejesttozwiązanezrobieniemimkrzywdy.

background image

-Ależskąd...mynigdybyśmy...Chciałbysiępanzajmowadkoomiużywanymidogrywpolo?

-Niekoniecznie.

-Apracowadprzypolowaniach?

-Szczerzemówiąc,wolałbymnie.

-Acobypanpowiedziałnaopiekęnadstarymikoomi?Takimi,którewymagająszczególnejtroski?

-Chętnie.

-Mapankonia?-Nie.

-Alemógłbypankupidkonia,gdybychciałpanjeździd.

-Mógłbym.Aleniezamierzam.

-Cóż.Mapandoskonałereferencje.PanaprzełożonyzTeksasu,Ed,mówił,żechętnieprzyjąłby

panazpowrotem.

-Wolęzostadtutaj.

-Wporządku.Mamywolnemiejsce.NafarmieFoxHaven.Tonajwspanialszaposiadłośdw

Forsythe.Możepantamzamieszkad,wdawnejpowozowniprzystajniach.

Rafewyczułby,żecośprzemilczała,nawetgdybyHarrietgonieuprzedziła.Lorrainewyraźnie

zbierałasięwsobie,bycośdodad.Czekał.

-Jestjeszczepewna...sprawa,októrejpowinienpanuwiedzied.Dośddelikatna.DotyczyMarli

Blair.TowłaścicielkaLilacCottage.Mieszkanafarmie.Ale,jakonasamabysięwyraziła,„żadnych

niespodzianek".Wubiegłymtygodniu,przedwyjazdemwdłuższąpodróżdoGenewy,Marla

zatrudniłapewnegoczłowieka,Jareda,doopiekinadkoomi.Wczorajrzuciłpracę.Nieznam

szczegółów.Jaredniechciałnicpowiedziedpozatym,żejegodecyzjamiałajakiśzwiązekzBrooke.

-ABrooketo...?

-SiedemnastoletniacórkaMarli.Jeszczezniąnierozmawiałam.Jestwszkole.AFaye,któratakże

mieszkanafarmie,niewiedziała,żeJaredodszedł.Dopierojajejotympowiedziałam.Takwięcto,

cosięstało,wydajesiędośdzagadkowe.

background image

Anitrochę.Rafemiałzasobąosiemlatdoświadczeozdziedziczkami.

-ProszęopowiedziedmioBrooke.

-Tobardzointeligentnadziewczyna.JakMarla.Wczerwcuskooczyszkołę,manajlepszewynikiz

całejklasy.Jeszczewczorajpowiedziałabym,żejest...inna.Alenietrudna.Nieznamjejdobrze.

Właściwiecaływolnyczasspędzazkoomi.

-Ileichtamjest?

-Sześd.Trzystare,októrychjużwspomniałam,dwamłode,wychowanenafarmie.TylkoBrookena

nichjeździ.IRhapsody.Tonajnowszynabytek.Jedynykoo,jakipojawiłsięnafarmieodsiedmiulat.

Pięciolatek.Sądzę,żemarodowód,któryprzydmiłbywiększośdkoniwhrabstwie.Skaczepodsamo

niebo.Tylkożeniechce,byktośgodosiadał.Ciąglezrzucałswojąpoprzedniąwłaścicielkę.Więc

postanowiłasięgo...pozbyd,chodbyłbardzokosztowny.Wieluludziratujeterazskazanenaśmierd

konie,aleniktniechciałzawracadsobiegłowyRhapsody.PozaBrooke.Marlasięzgodziła,pod

warunkiemżeBrookenigdyniespróbujenaniegowsiąśd.ZezwoliłanatonatomiastJaredowi.

Jesieniąmiałteżjeździdnadwóchpozostałychkoniach,kiedyBrookewyruszydoVassar.-Lorraine

wzruszyłaramionami.—JaredjestdobrzeznanyiszanowanywForsythe.Wswojejdziedzinie

należydonajlepszych.

-Więcnieodszedłbyzpracy,gdybyBrookeniechciałasięzgodzid,bydosiadałjejuratowanego

ogiera.

-Napewnonie.Więctaktowygląda.Pięknaposiadłośd.Trzyświetnekonie,włączającRhapsody,

naktórychbędziealboniebędziepanmógłjeździd.Izagadka,któramożeokazadsięproblemem...

albonie.

IzepsutanastoletniadziedziczkaoimieniuBrooke,dodałwmyślachRafe.

Rozdział3

Rafeniemógłzasnądcałąnoc.Wkoocuwstałipojechałzobaczydfarmęoświcie,uprogunowego

dnia.

background image

ZaparkowałsamochódprzywejściunaCanterfieldRoad.Przezchwilęprzyglądałsięniezwykłemu

ogrodzeniuposiadłości.JadącprzezWirginię,widziałbiałeparkany.Iczarne.Atakżepomalowane

naczerwonoizielono.AleogrodzenieFoxHavenmiałobarwębzu.

Wschodzącesłooceoświetlałokamienistąprywatnądrogęwijącąsięwśródzieleni.Rafeszedł

wśródpastwisk,lasówikwiatów.

Nigdyniezajmowałsięogrodnictwem.Alebyłsynemfarmera.Wspomnieniepracyubokuojcana

zboczugóryprzydmiłapamiędochwilach,kiedygołymirękamirozgarniałziemię,którakrzyczałai

płakała.Terazjednakwiosnąprzypomniałsobieradośdpracynaroli,doglądaniazboża,zbierania

plonów.

Ziemięuznawalizanajwyższąwartośd.Żylizupraw.Agdybycelemichpracyniebyłoprzetrwanie,

leczpiękno?

Rafeotworzyłramiona,jakbychciałpozdrowidkwiaty.Chętnieotoczyłbyopiekąteogrody.

RafeniemyślałzbytwieleoBrooke,odkądopuściłLilacCottagezeszłegopopołudnia.Terazjednak,

kiedypomyślałodziedziczcemieszkającejzabzowymogrodzeniem,przypomniałsobieostatnią

pannę,którejbyłkochankiem.Zacisnąłdłoniewpięści.

Niczymsięnieróżniłaodinnych.Miałakilkalatwięcejniżon,ajejzainteresowanieRafe'em

ograniczałosiędoseksu.Takjakjegozainteresowanienią,szczerzemówiąc.

Pewnegodniapowiedziała,żemożebydznimwciąży.Niewydawałasięzaniepokojona.

Zdecydowała,żepoddasięaborcjiipokłopocie.Najakiśczasprzerwąigraszki,alezatojak

wspanialebędziepotem.

Przeraziłasięjednak,kiedyRafezasugerował,żemogłabyurodziddziecko.Niebyłtostrachprzed

skandalem.Biorącpoduwagępieniądze,jakimidysponowała,niktnigdybysięotymnie

dowiedział.OstatniemiesiąceciążyspędziłabywswojejposiadłościnapołudniuFrancji.Potem

RafezabrałbydzieckozTeksasuisambyjewychował.

Aleniechciałajegodzieckawswoimciele.Czybałasię,żecośzalchemiiodwiecznychwrogówiich

background image

bóstw,którestworzyłyRafe'a,możejąskazid?Nie.Niewiedziałanicojegopochodzeniu.

Onajestdziedziczką,onkowbojeminigdyniełączyłoichnicosobistego.Onto,oczywiście,

rozumie!

Okazałosięjednak,żeniebyławciąży.

Mogłaprzestadsiębad.ARafe?Onnieodczuwałstrachu.Przeciwnie,żyłnadzieją.Askoronie

będziedziecka,nauka,jakąpobrałupodnóżagóry,odezwałasięznowuwjegopamięci:bydmoże

nigdynieodnajdziemiejsca,któremógłbynazwaddomem.

Dziedziczkawpadławzłośd,kiedyoznajmił,żejużnigdyjejniedotknie.Aletaboginibyłatylko

zepsuta,niemściwa.

RafeopuściłTeksaskilka,tygodnipóźniej.

Aterazznalazłsięwkwietnymrajuichciałtupozostad.Nastoletniadziedziczkaniezdołazmusidgo

doodejścia.

Zaostatnimzakrętemdrogatworzyłaszerokiekoło.NieopodalRafezobaczyłrezydencję,letni

domekistajnię.Wszystkietrzybudynki,utrzymanewstylukolonialnym,byłybiałezakcentamiw

kolorzebzu.

Najbardziejpociągałagostajnia.Bezwalkiuległjejhipnotyzującemuzaproszeniu.

Podszedłbliżejdobudynkuzbiałejcegły.Tammieszkałykonie.Obokznajdowałasiępowozownia.

Możebędzienależaładoniego.Rozluźniłzaciśniętedłonie.Obolaładuszaodczułaulgę.

Napadokuodbywałsiępokazjazdykonnej.Jedynąuczestniczkąparadybyłamłodakasztanka,trzy-

lubczteroletnia.Przyglądałyjejsięczteryogiery.Trzyznich,najpewniejteuratowaneodśmierci,

wydawałysiębardzostare.

Onewłaśnieobserwowałynajbardziejuważnie.

Nakasztanowejklaczcesiedziaładziewczynazkasztanowymilokami.Rudobrązowewłosykołysały

sięipodrygiwaływrytmkłusa.

Rafeniewyczułwahaniaklaczy.Dziewczynatakże.Koowostatniejchwilipostanowiłniewziąd

background image

przeszkody.Pannaopadłanakooskąszyjęitakleżałaprzezmoment,zdłoomizaplątanymiw

grzywę.Potemzgrabniezeskoczyłanaziemię.

Odgarnęłazczołalśniącewsłoocurudelokiizaczęłazniepokojemprzemawiaddokonia.

-Ustawiłampoprzeczkęzawysoko?Przepraszam.Niechciałamcięprzestraszyd.Wieszotym,

prawda?

Rafeoczekiwałodpowiedzi.Zrozumiałbyjąpodobniejakdziewczyna.Zewszystkichjęzyków,jakimi

sięposługiwałnahuatl,hiszpaoskiego,angielskiego-językkoniznałnajlepiej.

Odezwałosięnajstarszezezwierząt,siwaklacz.Zarżałacicho...doniego.

Dziewczynaodwróciłasięszybkoizobaczyłasylwetkęwysokiegomężczyznynatlewschodzącego

słooca.

Rafepodszedłdoniejpowoli,spokojnie,takjakzbliżyłbysiędopłochliwegokonia.

Żadenkoonigdysięgonieprzestraszył.

Nigdy.AlekiedyRafewysunąłsięzcienia,dziewczynacofnęłasięnagle,leczprzystanęła.Coś

kazałojejpozostadwmiejscu.

On.Ijegociemnoniebieskieoczy.Czegośszukały,pragnęły...

-Kimjesteś?

-NazywamsięRafeMcClure.

-Och.Przyszedłeśwsprawiepracy?

-Tak.TyjesteśBrooke?

Kiwnęłagłowąiwzruszyłaramionami,jakbyprzepraszała.

Żadnychniespodzianek.WedługLorraine,ulubionepowiedzenieMarliBlair.Cóż,wszystkowcórce

Marlibyłozaskakujące.Jejpoważnebrązoweoczy.Zwichrzoneciemnorudewłosy.Piegina

policzkachinosie.

Rafemiałbogatesłownictwo.Znałwięcejsłów,niżtakisamotnyczłowiekikochanekmógł

potrzebowad.Szybkoprzypomniałsobiesłowo,któredoskonaleokreślałodziewczynę.Nigdygonie

background image

używał.Niesądził,żekiedykolwiekjewypowie.

Śliczna.

Zarumieniłasięonieśmielonamilczącymspojrzeniemmężczyzny.Tozachwytwjegooczach

wprawiłjąwzakłopotanie.Śliczna.

Kasztankamiaławięcejśmiałości.Szturchnęłagodelikatnieidostałato,czegochciała,ciepłą

pieszczotę.

-Spodobałeśsięjej-mruknęłaBrooke.

-Todopieropoczątek-odparłRafe.-Jaksięnazywa?

-Fleur.

-Witaj,Fleur.

-Przyjmiesztępracę?

-Tozależyodciebie.

-Odemnie?

-Zostanę,jeślizechcesz.

-Możeniebędzieciodpowiadała.Pokręciłgłową.

-Znamjużzasady,jakietupanują.Tylkotyjeździsznakoniach.NaFleuri...-Spojrzałnacztery

stojąceobokkonie.Zatrzymałwzroknanajmłodszejklaczy.-1jejmatce.

-Meg.

-Meg.Wiemteż,żestarszekoniewymagająspecjalnejopieki.

-Toprawda.Alejamogęsięnimizajmowad.Zawszetorobiłam.

-Widzę,żedobrzeoniedbałaś.Tasiwaklaczmapewniezetrzydzieścilat.

-Trzydzieściipół.Alejestwdobrejformie.

-Wyglądanabardzozadowolonązżycia.Jaksięnazywa?

-Minerwa.DlaprzyjaciółMinnie.

-Atamtedwie?

background image

Przedstawmnie,Brooke,wszystkimswoimprzyjaciołom.

-KasztankanazywasięSnow.Niemampojęciadlaczego.AtaszaratoGrace.

Rafepowtórzyłwszystkieimiona.PrzywitałsięzMeg,Minnie,SnowiGrace.

-NiewidzęRhapsody-zwróciłsiędoBrooke.

-Onniespędzaznami,dziewczętami,zbytwieleczasu.Zastajniąjestcieplarnia,adalejpastwiskoi

staw.Tojedynemiejsce,gdzieRhapsodylubiprzebywad.Musiałprzeżydjakiśwstrząs,chodniktnie

wie,comusięprzydarzyłoikiedy.

Brookezmarszczyłabrwi,alezarazznowusięuśmiechnęła.

-Cieszęsię,żeodpowiadamupastwiskonadstawem.

Koo,któregouratowała,znalazłmiejsce,wktórymmógłsięschronidprzeddemonami.Ito

wystarczałotejślicznejdziewczynie.Alejeszczetylemożnabyzrobid,bygouleczyd.Musiałbytylko

pozwolidjejpogłaskadsiępogrzywie,kiedycichoiłagodniedoniegoprzemawiała.

-Niemogęuwierzyd,żeRhapsodycięnielubi.

-Och,dziękuję.Wsumienieźlesięmiędzynamiukłada.Jestnieufny,alebardzogrzeczny.

-WprzeciwieostwiedoJareda?

-Lorrainecipowiedziała?

-Nie.Onaniewie,cosięstało.Jaredodszedłbezsłowawyjaśnienia.Byłokrutny?

Rafemiałnamyśliokrucieostwowobeckonia,alenagleprzyszłomudogłowy,żeJaredmógłźle

potraktowadBrooke.Wyrazjejtwarzyniepotwierdziłjednaktegoprzypuszczenia.

-Jaredcieszysięświetnąopinią.Pracowałzbardzotrudnymikoomi,alenigdynieuciekałsiędo

przemocy.WprzypadkuRhapsodytechnika,jakązawszestosował,nieprzynosiłarezultatów.

Myślę,żezamierzałzłamadjegoducha,bypotemcałkowiciepodporządkowadsobiezwierzę.-

Potrząsnęłagłową.-Niejestempewna,czyRhapsodykiedykolwiekdałbysięzłamad.

AjednakJaredzraniłBrooke.Ponieważzraniłjejkonia.

-Niepozwoliłaśmuspróbowad.

background image

-Właśniepróbował,kiedywróciłamdodomuzeszkoływczwartekpopołudniu.

-Iprzekonałaśgo,żebyprzestał.Jaktozrobiłaś?

-Zagroziłam,żeCurtisFranklin,prokurator,oskarżygooznęcaniesięnadzwierzętami.

PostanowiłamteżzawiadomidszeryfaiTowarzystwoOpiekinadZwierzętami.

-Jaredniezadzwoniłdotwojej...Toniebyłblef.-Nie.

RafeprzybyłdoForsythedlakoni.AlesynfarmerachciałmieszkadwFoxHavendlakwiatów.

Aterazszukałpowodu,byzostadtunazawsze.

-Todobrze-powiedziałmiękko.-Tobardzodobrze.

Rozdział4

Rafebyłsamotnikiemipotrafiłsłuchad.Takjakona.AlezachęconaprzezniegoBrookezaczęła

mówid.Miaładoopowiedzeniawieleprawdziwychhistorii,któresłyszałajakodzieckoiznałana

pamięd.

NapoczątkuposiadłośdnazywałasięForsythe,nieFoxHaven,itakjakcałemiastobyłaojedno

pokoleniestarszaodsamegonarodu.Farmaimiasteczkostanowiłyzimowąbazęgenerała

Waszyngtonaijegooddziałów.DanielForsythewrazztrzemasynamiprzyłączyłsiędowalkio

niepodległośd.Danielzginąłnawojnie.Jegonajmłodszysynrównieżpoległwbitwie.

Wczasiepierwszegostuleciapowojnieposiadłośdprzeszłazojcanapierworodnegosyna.W1879

rokuprzejęłająCharlotte.ZaczęłasięerakobietForsythe'ów-inaniejmogłasięskooczyd.

Charlotteprzeżyławieleporonieo,rokzarokiemtraciłakolejnedzieci,narażającnaszwankswe

delikatnezdrowie.

Krucha,leczsilnaduchemkobietaniebałasięjednakryzyka.Wkoocu,wwiekuczterdziestulat,

onaijejmążJameszostalirodzicamipierwszegoijedynegodziecka.Alecóżtobyłozadziecko,ta

długooczekiwanaEmmaAnne!

WdomuForsythe'ównarodziłasięosoba,którawstrząsnęłacałąpółnocnąWirginią.

Fakt,żeEmmawyszłazamążzmiłości,nikogoniezaskoczył.Postąpiłazgodniezrodzinnątradycją.

background image

Zaskoczeniemdlacałejspołecznościbyłjednakjejuprzejmy,leczstanowczyzakazpolowaona

okolicznychterenach.Wcześniejzawszeistniałoniepisanepozwolenienaprzekraczaniegranic

ForsytheFarmwtrakciepolowao.

AleEmmazabroniławkraczanianaswojąogromnąposiadłośdwtymcelu.Żadenczłowiek,kooani

piesuganiającysięzalisemniemógłzapuścidsięwrejonyfarmy.Przyinnychokazjach,oczywiście,

wszyscybylimilewidziani.Zwłaszczakonie.Emmaniepolowała,aleuchodziłazadoskonałą

amazonkę.

Kiedystałosięjasne,żeEmmaniecofniezakazu,farmęzaczętonazywadczuleFoxHaven-Lisia

Przystao.WłaścicielkaWzmocniłajednakogrodzenieizasadziłażywopłotzbzów,nawszelki

wypadek.

Zresztąniepoprzestawałanasadzeniuulubionychkwiatów.Przezwielelat,wciąguktórych

podobniejakmatkatraciłakolejneciąże,stworzyławielenowychodmianbzu.

Emmanierobiłategodlazysku.CharlotteiJames,odmianynazwanetaknacześdrodziców,

kwitłybytylkowogrodachprzyjaciół,gdybywłaśnieoni,przepełnienizachwytem,niewzięlispraw

wswojeręce.

OdtądCanterfieldNurserykwitło,podobniejakwszyscyartyścizForsythe,którzypostanowili

specjalizowadsięwmotywiebzów.

Emmatakżekwitła.Wkoocudoczekałasiędziecka,jedynego-córki.Carolyn.

GłosBrookezadrżał,kiedywypowiadałatoimię.

-Carolyn-powtórzyłRafe.-Sądziłem,żetwojamatkamanaimięMarla.

-Tak.Och...-westchnęła,zakłopotana.-AlejaniejestemcórkąCarolyn.AniwnuczkąEmmy.Jaw

ogóleniepochodzęzrodzinyForsy-the'ów.Przepraszam.Niechciałamcięwprowadzidwbłąd.

-Niewprowadziłaśmniewbłąd,Brooke.

Byłatoprawda,aleinieprawda.Kiminnymmogłabydtaprześlicznadziewczyna,jeśliniewnuczką

EmmyAnne?WystarczyłozapytadotoRhapsody.AlboJareda.Brookewydawałasięrównie

background image

nieprzejednanaiodważna,jakkobietyForsythe'ów,kiedybroniłazwierzątidawałaimnafarmie

bezpiecznąprzystao.

-TwojąmatkąjestMarla.

-Tak.OnaiCarolynpoznałysięnaostatnimrokustudiówwGeorgetown...

Inatychmiastsięzaprzyjaźniły.Carolynwyszłazamążwmajunastępnegoroku.Wzięłaślubz

JohnempodoplecionymbzamidachemwFoxHaven.Marlastałaobokniejjakodruhna.

JohnRuthledge,prokuratorokręgowy,przezpewienczasdojeżdżałdopracy.Takjakwieluinnych

mieszkaocówForsythe.

AledlaJohnabyłotozadaleko.Zbytwieleczasuspędzałzdalaodżony.Carolynchciałamieszkad

nafarmie,zEmmą.Matkaczułasiębardzosamotnapośmiercimęża,zktórymprzeżyłaprawie

pięddziesiątlat.Pozatymzaczęłajużpodupadadnazdrowiu.

JohnotworzyłkancelarięwForsythe.Dużoryzykował.Zamożniwłaścicieleziemscyoczywiście

potrzebowaliprawników.Aleodpokoleoichsprawamizajmowałysięznanewaszyngtooskiefirmy,

takiejakta,którąopuściłJohn.Najbardziejjednakliczyłsięprofesjonalizm,aJohnwykonywał

swojąpracędoskonale.TakjakiCurtisFranklin,przyjętydospółki,kiedyklientówzaczęło

przybywad.

TakwięcJohnszybkoprzestałdojeżdżaddoWaszyngtonu.AlenajlepszaprzyjaciółkaCarolyn

jeździłatambardzoczęsto.NajpierwstudiowałaMBAwGeorgetown,apóźniejpracowaławfirmie

zarządzającejnieruchomościamiwpobliżuEmbassyRow.

AkiedyMariazaszławciążęipostanowiłaopuścidWaszyngton,CarolyniJohnprzekonaliją,by

zamieszkałazniminafarmietakdługo,jakzechce.Carolynmiałanadzieję,żenazawsze.

-DlaczegopostanowiławyjechadzWaszyngtonu?-spytałRafe.Całyczassłuchałwmilczeniu.Ale

terazwyczuł,żehistoriazbliża

siędokooca,aonchciałdowiedziedsięwięcejodziecku,którenosiławsobieMarla.

-Zpowodumojegoojca...Takmyślę.Niconimniewiem.Matkamówiła,żeonniejestwart

background image

wspomnieo.Zresztąwogólemnienieobchodził.PonieważbyłJohn.Traktowałamgojakojca.

Dopierokiedymiałamsześdlat,zdałamsobiesprawę,żenimniejest.

-I?-RafełagodniezachęciłBrookedodalszychzwierzeo.

-Bardzodługowierzyłamteż,żeCarolynjestmojąmatką,aLilymłodsząsiostrą.

-Lily?

-CórkaCarolyn.IJohna.Odrazuwzięłamjąpodswojeskrzydła.Jakkażdastarszasiostra.Nie

musiałam,oczywiście.Carolynzawszebyławdomu,zLilyizemną.Zawsze...

Carolynmiaładwadzieściaosiemlat,kiedyurodziłaLily.Wprzeciwieostwiedoinnychkobiet

Forsythe'ów,doskonaleczułasięwciąży.Byłatodlaniejczystaradośd.Podobniejakresztakobiet

wrodzinie,Carolynprzyjęłaswojedzieckojakcud.Niecałedwalatawcześniejzrówniewielką

miłościąpowitałanaświeciecóreczkęMarli.

Carolynmatkowałaobudziewczynkom.Spędzałaznimicałednieitęskniłazamałymipociechami,

kiedywieczoremkładłysięspad.Drugamatka,kobietasukcesu,takżekochałaobiedziewczynki.Ale

MarlaniepotrafiłabawidsięzdziedmitakjakCarolyn.Poprostujejtoniewychodziło.

Carolynbyławspaniałąmatką,takjakCharlotteiEmma.GdybynatomiastMarlaBlairposzław

śladyswojejmatki,wychodziłabyzamążczęstoibogatoirozwodziłabysięztakimwdziękiem,że

każdyzporzuconychmałżonkówuwielbiałbyjapokresswoichdni.

-BabciaEliseniepotrafiłanawetzrobidlistyzakupów.Wkażdymrazietakmówiła-dodałaBrooke.

-Ludzienazywalijąstalowąmagnolią.

-Acotyoniejsądzisz?

-Nieznamjejdobrze.ZamieszkaławBeverlyHills,kiedymiałamsiedemlat.Onaimojamatka

rozmawiajązesobąprzynajmniejrazdziennie-powiedziałaBrookezżalem,jakbyjejsamej

brakowałotakiegoporozumieniazwłasnąmatką.-Jateżczasamidoniejdzwonię.Wydajesię

bardzomiła.1inteligentna,jakmojamatka.Obiesąbardzopiękne.

MarlaBlairmogłasięustawid,dobrzewychodzączamąż.Alewybrałabardziejnowoczesnądrogę

background image

dosukcesu.PoczątkifirmyLilacCottagebyłydośdskromne.ZbłogosławieostwemCarolyniJohna

Marlaprzejęłaobowiązkizwiązanezzarządzaniemfarmą.Przeprowadziławposiadłościwiele

zmian.Nadzikichpastwiskachpojawiłysięrównoprzystrzyżonetrawniki,zogrodówzniknęły

chwasty,abzyzaczęłykwitnądjeszczewspanialej,przycinanezręcznymirękamifachowca.

MieszkaocyForsythenatychmiastzapragnęliwprowadzidpodobnezmianywswoichmajątkach.

Aleci,którzypróbowalidziaładnawłasnąrękę,szybkoodkryli,żeopróczsiłyroboczejkonieczny

jesttakżenadzórnadpracami.

Marla,chodpełnawdzięku,takżeuchodziłazastalowąmagnolię.Potrafiłazewszystkich

pracownikówwydobydto,cownichnajlepsze.Wiedziałateż,jakpielęgnowadkontaktyzawodowe.

Listajejklientówstalerosła.PopewnymczasieMarlaprzeniosłaswojądziałalnośddodomkudla

gości,awkoocuotworzyłabiurowmieście.

Planowałatakżezałożeniefiliiswojegoprzedsiębiorstwa.WMiddleburgu.WWarrebton.Nawetw

Waszyngtonie.

Ale...

Wtedy...

Brookeumilkła.

RafeiBrookesiedzielinazalanymsłoocempastwiskunadstawem.Niedalekopasłysięklacze,azza

gładkiejjaklustropowierzchnistawuprzyglądałimsięczarnyjaknocogier.

Rhapsodynatychmiastzareagowałnaprzybyciegości,chodktoś,ktonieznasięnakoniach,nie

dostrzegłbyżadnejzmianywjegozachowaniu.AleBrookeiRafezauważyli,żechodstałnadal

nieruchomojakposąg,cośwnimdrgnęło.

Piękny,silnykoobyłspokojny,leczczujny.Isłuchał,pomyślałRafe.Swojegowewnętrznegokrzyku,

którygodręczył.

KrzykwduszyRafe'azostałtegodniaprzytłumiony.Wyciszony.

KiedyBrookeprzerwałaopowieśd,obojeprzezchwilęmilczeli.

background image

Ajednakwtejciszyrozbrzmiewałygłosy.Rafewyraźniejesłyszał.

-Alewtedy,co?

-Carolynumarła-wyszeptałaBrooke.

Rozdział5

-Powiedzmi,cosięstało-nalegałdelikatnieRafe.Brookepłynnieopowiadałazasłyszanew

dzieciostwiehistorieopatriotachikoniach,najlepszychprzyjaciółkachikochającychmatkach.Ale

terazmiałaprzedstawidwydarzenia,któreżyływjejsercu.TakjakRafemiałabogatesłownictwo.

Alezdołałapowiedziedtylko:Carolynumarła.

Rafewidziałsmutekślicznejdziewczyny.Czułgo.

-Mówdalej,Brooke.Zaufajmi.

-Tobyłosiedemlattemu.Podkonieclipca.Tegorankazbierałyśmymaliny.WlecieCarolyn

najbardziejlubiłanaśniadanietostyzowocami.

StałosiętoteżulubionymdaniemBrookeiLily...

FayeHollowaykrzątałasięwkuchni,kiedyCarolynzdziewczynkamiwróciłydodomuzmalinami.

Fayeprzybyłanafarmęwczerwcu.Dziewczynkijejnieznały,aleniebyłtopierwszypobytFayena

farmie.

Bywałatuczęstymgościem,kiedyżyłjeszczeojciecCarolyn,Charles.PojegośmierciEmmatakże

kilkakrotniekorzystałazjejpomocy.

FayeiCarolynpoznałysię,kiedyobiemiałyniewieleponaddwadzieścialat.Wtedyteżokazałosię,

żeCharlesjestpoważniechorynaserce.Dokoocażyciamusiałbardzoograniczydspożywaniesolii

przestrzegaddietybogatejwpotas.Posiłkiniebyłyzbytsmaczne-ażdochwili,kiedyFayezajęła

siękuchnią.

Niedawnouzyskałatytułdietetyka,alegotowałaodwielulat.Byłacórkąpiekarzaigdybypozwoliła

natosytuacjafinansowarodziny-alboteżgdybyFayemiaławięcejodwagi-kształciłabysiędłużej

wukochanejsztucekulinarnej.

background image

Aleitakgotowałazprawdziwąpasjąimaestrią.Przyrządzałaspecjalnepotrawywszpitalnej

kuchni,wedługprzepisówopracowanychtylkodlaCharlesa,akiedywróciłdodomu,całetygodnie

gotowaładlaniegonafarmie.

FayedbałarównieżojadłospisEmmy.JejkuchniadodawałaEmmiesiłichęcidożycia.

FayeupiekłatortweselnydlaCarolyn-pięciowarstwowedziełosztukizdobnewmarcepanowe

kwiatybzuikokardyzcukru.

RokpóźniejFayewyszłazamążzaneurochirurgaiprzeniosłasiędoNowegoJorku.Zostałażonąna

całyetatinapółetatumatkąjegopięcioletniejcórki,Jen-chodserceoddałajejcałe.

CarolyniFayepisałydosiebieczęsto.CarolynwkażdymUścieserdeczniezapraszałaFayeijej

rodzinęnafarmę.Byłajednakpewna,żejeśliFayekiedykolwiekpostanowiichodwiedzid,

przyjedziesama.Wieleweekendówspędzałasamotnie,gdyjejmążmiałdyżur,aJenodwiedzała

swojąmatkę.

KilkamiesięcyprzedtymlipcowymporankiemFayezostałanaprawdęsama.Mążpowiedział,żejuż

jejniekochainiepotrzebuje.Odkryłwłaśnieprawdziwąmiłośdubokukogośinnego.

Dziękidobremuadwokatowi,któregoJohnwyszukałnaManhattanie,Fayezostałazabezpieczona

finansowo,adziękiCarolynznalazłateżdom.Nastałe,jeślitylkozechce.

Fayeniemusiaładlanichgotowad.Byłagościem.Alewielkakuchnia,którejmożliwościnawetw

połowieniewykorzystywano,pozostawaładojejdyspozycji.Możezechcepiectortyweselne?

Fayepiekłatorty-weselneiurodzinowe-alegotowałateżdlacałejrodziny.Chciałatorobid.

Gotowaniepozwalałojejoderwadsięodniewesołychmyśli.Naprzykładtakiej,żebyłatakgłupiai

zgadzałasięnawszystkieżądaniamęża,którymiędzyinnyminieżyczyłsobie,byzaszławciążę.

Jegonoważona,prawdziwamiłośd,zakilkatygodnioczywiścieurodzimudziecko.

DlaFayeniebyłojeszczezapóźno,bymieddzieci.Mogłapoczekaddziesięd,nawetpiętnaścielat.

Aleponieudanymmałżeostwieniewyobrażałasobie,bywprzyszłościpotrafiłaobdarzydkogoś

zaufaniem.

background image

PozatymFayejużmiaładziecko.Jen.Kiedyśbyłysobietakbliskie...doczasu,kiedydziewczynka

weszławbuntowniczywiekdojrzewania.AkiedyrozpadłosięmałżeostwoFaye,nadwątlonawięź

takżepękła.

JenobwiniałaFaye.Rozumowaławsposóbcharakterystycznydlazdezorientowanejpiętnastolatki.

Może,myślałaFaye,kiedyniegotowała,torzeczywiściebyłajejwina.

Zajmowałasięwięckuchnią.Starałasiękoncentrowaduwagęwyłącznienapracy.

Dziewczynkiprzyniosłymaliny.Tostybyłyjużciepłe,posmarowanemasłem,gotowe,bywyłożydna

nieświeżeowoce,zgnieśdjelekkoiposypadcukrem.

Przysłodkimposiłkurobionoplanynacałydzieo.Carolynidziewczynkimiałypójśddostajni.

PoprosiłyFaye,bydonichdołączyła.

AleFayeodmówiłazuśmiechem.Czekałynaniątrzyciastaurodzinoweitortweselny.

Więcjakzwyklezarazpouprzątnięciuzestołuposzłydostajniwtrójkę.

ToznaczyCarolyniBrookeszły.

Lilybiegła,podskakiwała,frunęła.Amiędzytanecznymifiguramirobiłanatrawiegwiazdy.

Brookezuśmiechempatrzyłanaswojąniezwykłąmłodsząsiostrę.Byłyjakwiosnaijesieo,żonkili

sekwoja,baletnicaijejniezdarneprzeciwieostwo-cośsilnegoikrępego.

DlaLilyniemiałoznaczenia,żeBrookebyłaniezgrabna.Iduża.Młodszadziewczynkaubóstwiała

przybranąsiostrę.

CarolyntegorankajeździłanaMeg.Lekkobraławszystkieprzeszkody.Albotakimsięwydawało.

Dlapięcioletniejrasowejklaczyniestanowiłynajmniejszejtrudności.Ale,jakwyznałaCarolyn

podczaslunchu,takieskokitowielkiwysiłekdlakogośrówniewiekowego,jakona.

-Niejesteświekowa!-oburzyłasięcórka.

-Trzydzieścisześdlatniewydajecisiępoważnymwiekiem,Lily?-Nie!

-Wieszco?Mnieteżnie.-Carolyndotknęłabrzuchatużpodprawąkieszeniądżinsów.-Alemoje

ciatojestinnegozdania.Jeślipanieniemająnicprzeciwkotemu,możepopołudniupobawimysię

background image

nagórze?

Dziewczynkiprzyjęłypomysłzradością.Nagórzeznajdowałasiębawialnią,któraprzylegaładoich

wspólnejsypialni.Wdomubyłomnóstwowolnychpokoi.AleaniośmioletniaLily,aniprawie

dziesięcioletniaBrookeniesądziły,żekiedykolwiekzechcązajmowadoddzielnepokoje.

Niewyobrażałyteżsobie,bynadszedłczas,kiedybawialniąprzestanieimsięwydawadnajlepszym

miejscemdozabawy...itworzenia.

Lilybyłaprawdziwąartystką.Wtymczasiefascynowałyjąmozaiki.JeszczezanimLilyodkryłaten

rodzajsztuki,pielęgnowałazdeptanekwiaty,takjakCarolynzajmowałasięskazanyminaśmierd

koomiinieszczęśliwymiprzyjaciółkami.

Lilymiałazdumiewającytalent.Brooke,przeciwnie,nieprzejawiałażadnychzdolności

artystycznych,takjakniepotrafiłarobidgwiazd.

Aleodkryciezestawówdomalowania,wktórychnumeryfarboróżnychkolorachodpowiadały

numeromposzczególnychfragmentówgotowegoszkicu,sprawiło,żeBrooketeżpoczułasię

artystką...takjakwtedy,gdyjeździłakonno,jejwrodzonybrakwdziękuznikał.Koniedodawałyjej

lekkościiuroku.

Tegolipcowegodnia,wtajemnicyprzedCarolyn,obiedziewczynkiwspólniepracowałynad

artystycznymprojektem.PrzygotowywałyprezentdlaCarolynnaBożeNarodzenie.Były

przekonane,żespodobajejsiętakbardzo,iżmusiałyzwolnidtempo.Wiedziały,żejeśliskooczągo

przedświętami,niezdołająutrzymadniespodziankiwtajemnicy.

PrezentdlaCarolynbyłukrytywbiurkuBrooke.Innepraceleżałynawidoku.

BrookeiLilyniemiałynicprzeciwkotemu,byspędzidpopołudnienapracyartystycznej.Wtym

czasieCarolynpozwoliodpocządswojemunadwyrężonemumięśniowi,któryzpewnościąwkrótce

przestaniejejdokuczaddziękizażytejpigułce.Carolynrzadkobrałalekarstwa.PodobniejakMarla.

Obieprzyjaciółkicieszyłysiędotąddoskonałymzdrowiem.

AlekiedyFayezaproponowałajejśrodekrozkurczowy,Carolyngoprzyjęła.

background image

Carolynteżpracowałanadartystycznymprojektem.Miałanadzieję,żepodobniejakEmma,

stworzynowąodmianębzu.Dysponowałakilkunastomaksiążkamiogrodniczymiijedynymbardzo

szczególnymdziennikiem.

PrzygodyogrodniczeEmmydokładnieopisywały,jakpowstałyodmianyCharlotteiJames,oraz

wynikiwszystkich,mniejibardziejobiecującychzapyleo,którychdokonała.Dziennikstanowiłdla

Carolynbogateźródłowiedzyibezcennąpamiątkępoukochanejmatce.

Carolynrównieżzaczęłapisaddziennik,chodnarazieniezostałonopatrzonytytułem.Zpomocą

dwóchpełnychzapałumłodychogrodniczekstworzyłaniedawnotrzykrzyżówkizsześciustarannie

dobranychodmian,wśródktórychznalazłasiętakżeCharlotteiJames.Wysianieichnasionmiało

nastąpidwewrześniu,wdniuurodzinBrooke.Ktowie,czycokolwiekznichwyrośnie?

Lilybyłaabsolutniepewna,żepracaCarolynzostanieuwieoczonasukcesem.Porzuciłanawetswoje

mozaikiizajęłasiętworzeniemkolorówodmiantychbzów.

KwiatyEmmymogłybydwdowolnymodcieniu,odpastelowegopobardzonasycony.Mieszając

pozostałościfarbzzestawuBrooke,Lilywypróbowywałaróżnemożliwości,anajpiękniejsze

odcienieumieściłanastroniedziennikazatytułowanejEmma.PotemzajęłasięCharlesem.Mama

powiedziałajej,żeulubionymkoloremdziadkabyłniebieski.Kobaltzdomieszkąszafiru.Carolynna

pewnorozpoznaodpowiedniodcieo...itegopopołudniataksięstało.

-Udałocisię,Lily!Mogłabyśwprowadzidtenkolordomojegodziennika?

Lilyzrobiłaśladfarbąnakartcezeszytu,uśmiechnęłasięipodniosławzrok.

-Jaksięczujesz,mamo?

-Dużolepiej,kochanie.LekarstwoFayeświetniezadziałało.

Carolynwzięłanastępnątabletkę,zgodniezzaleceniamidotyczącymidawkowania,którewidniały

nafiolce.PotemwrazzJohnemiMarląposzłanakolacjęwSilverFoxInnwydanąnacele

charytatywne.LilyiBrookespędziływieczórzFaye.Pomagałyjejwprzygotowywaniu

marcepanowychozdóbdoweselnegotortu.PrzyjęcieweselnemiałosięodbydwPoloClub,

background image

ponieważobojepaostwomłodzibylizapalonymimiłośnikamitegosportu.

Dziewczynkizasnęły.Zkuchnidolatywałyzapachypieczonegochleba,któryobiecywałimtostyz

malinaminastępnegoporanka.Wiedziały,żeranoobudzijewaniliowyaromatświeżoupieczonego

tortu.

KiedyBrookeotworzyłaoczy,wdomurzeczywiściepachniałowanilią.Aletoniezapachjązbudził,

leczdźwięk.

Wpierwszejchwilipomyślała,żetenokropnyodgłosmusiałjejsięprzyśnid.Istotazranionatak

bardzoumarłabyprzecieżzbólu.

Aletoniebyłsen.BrookepostanowiłazbudzidCarolyn,odnaleźdiuratowadcierpiącezwierzę.

Carolyn...spaławpokojunakoocukorytarza...stamtąddobiegałtenstrasznydźwięk.

GłosJohna.BólJohna.

ACarolynspała.Snemwiecznym.

Wyglądałaspokojnie.Uśmiechałasię,jakbyjejostatnisenbyłpięknyiszczęśliwy.

AleCarolynumarłainiemogłauratowadJohna,którycałowałjąpozimnejtwarzyituliłjejciało.

Szeptałdoniesłyszącegoucha,szlochał.KilkachwilpóźniejrozległsięrozdzierającypłaczLily:

-Mamusiu,mamusiu,mamusiu!

Rozdział6

-Cojejsięstało?

BrookespojrzałanaRafeàzaskoczonaizmarszczyłabrwi.Przecieżpowiedziaławyraźnie,prawda?

-Wiem,żeumarła.Chodzimioto,czywiesz...-Dlaczego?Rafeniezdołałwypowiedziedtego

słowa.„Dlaczego"jestpytaniemotwartymimożezapoczątkowadlawinękolejnychdręczących

pytao.Samdobrzeotymwiedział.Dlaczegospadłtenulewnydeszcz?Dlaczegozaczęłasięosuwad

ziemia?Dlaczegojegorodzinautonęła?-Chodzimioto,czywiesz,cozmedycznegopunktu

widzeniaspowodowałojejśmierd?

-Nie,niewiem.Alelekarzepostawilijakąśdiagnozę.Słyszałam,jakmojamatkamówiładobabci,

background image

żeCarolynnigdyniewzięłabytabletkirozkurczowej,gdybytylkowiedziała,cojejdolegało.Gdyby

ktokolwiekwiedział.

Mogłaztegowyjśd.Wszystkiete„gdyby"zwiększałycierpienietych,którzymusieliżyddalej.Rafe

znałtouczucie.Gdybytylkoonsamuważniejsłuchałnaukstarszyzny...

Brookepatrzyławtrawę,przygryzającwargi.Historianiedobiegłajeszczekooca.

-Brooke?

-Potembardzosiębałam.

-Zasnąd?Myślałaś,żejużsięnieobudzisz?

-Bałamsię,kiedyLilyspała.

AlecórkaCarolynnieznałategolęku.Pogrążonawrozpaczyośmiolatkawsnachspotykałasięz

matką.

Lilyspała,aBrookeczuwaławciemnościach-takjakJohn.Stałnadcórkąisłuchałjejoddechu.

WszyscytroszczylisięoLily.Bezustanku.Ajednaknaichoczachzachorowała,takpoważnie,że

omalnieumarła.

Znalazłasięnagranicyżyciaiśmierci.

Temperaturapodskoczyłajejgwałtownie.Zakażenieobjęłocałyorganizm.Ciśnieniekrwispadło,

obniżyłsiępoziomczerwonychciałekkrwi.Krwawiławwynikuzespołuwewnątrznaczyniowego

wykrzepiania,którymożepowodowadzarównokrwotoki,jakiskrzepy.Straciłaprzytomnośd,nerki

przestałyfunkcjonowad.Całyorganizmuległsilnemuzakwaszeniu.Sercezwalniałotakradosny

niegdyśrytm.

Lilyodpewnegoczasuczułalekkibólwpodbrzuszu,oczymdowiedzielisiępóźniej,poprawej

stronie,dokładnietam,gdzieodczuwałagoCarolyn.AlewyrostekrobaczkowyCarolynzostał

usunięty,kiedybyławwiekuLily.

KiedywyrostekrobaczkowyLilypękł,bólnapewienczasminął.Uciskzelżał.Aleniezliczone

bakteriezaatakowałyotrzewną.Zaczęłysięmnożydwzdumiewającymtempie.Kiedyzaczęłoim

background image

brakowadmiejsca,rozprzestrzeniłysięnapłuca,nerki,kościiukładkrwionośnyLily.

Bólwpodbrzuszuwrócił.Towarzyszyłmuwstrząsseptycznywrazzeswyminiezliczonymi

następstwami.

Mimośrodków,jakimidysponujewspółczesnamedycyna,iopiekizestronynajlepszychlekarzy,

życieLilywisiałonawłosku.Akiedylekarzezostrożnymoptymizmempoinformowalirodzinę,że

Lilynajgorszemajużzasobą,pojawiłsiękolejnyproblem.Wystąpiłoniebezpieczeostwozapętlenia

jelitacienkiegozpowoduzrostów.

Natychmiastprzeprowadzonokolejnąoperację.Czwartązkolei.Lilyprzeżyła.Znowu.Iwkoocu

wróciładodomu.

Nafarmiepojawiłsięcałyarsenałtabletek,proszkówipłynów,któredotądbyływprowadzanedo

krwiobieguchorejzapomocąkroplówki.

Lilynależałopodawadróżneśrodkiprzezcałądobę.John,FayeiMarlapodjęlisiętegozadania.

PragnęlizawszelkącenęzatrzymadukochanąLilywdomu,gdziebyłojejmiejsce,isprawid,by

wyzdrowiała.Maładziewczynkabyłarówniezdeterminowana.Martwiłoją,żeprzysparza

wszystkimtylutrosk,zwłaszczaojcu,któryniedawnoponiósłtakwielkąstratę.

Obiecałabradlekicodojednegoiszybkowróciddozdrowia.Aleniemogłaprzełykadtabletek,chod

bardzosięstarała.Przełyksamsięzamykał.Lilykrztusiłasięidławiła.

NiebałasięusypiadpośmierciCarolynizestoickimspokojemznosiłabólwpodbrzuszu.Chciała

spadjakCarolynicierpiedjakCarolyn.Gorzkożałowała,żetamtegoferalnegodnianiekrzyczała:

Niebierztejtabletki,mamo!Niebierz,proszę!

TensamżaldręczyłFaye,chodwszyscypowtarzalijej,żeniepowinnasięobwiniad.Itowłaśnie

Faye,doświadczonakucharkaidietetyczka,znalazłasposób,byLilyprzyjmowałaleki.

Przygotowywałakoktajle,pysznemieszanki,doktórychwsypywałapokruszonepigułki,wlewała

kropleizawiesiny.

CzyLilywiedziałaolekarstwachwkoktajlach?Może.Amożepoprostuwolałaniewiedzied.

background image

Popewnymczasiejednakpotrafiłasamaprzełknądkażdązprzepisanychtabletek.Aleczasami,

kiedybyłabardzoosłabiona,Fayeznówmieszałalekizkoktajlami.Lilypotrzebowaładodatkowych

kalorii.Codziennie.Akoktajleprzygotowywałyjejpodrażnionyukładtrawiennynaprzyjęcie

zwykłychposiłków.

JednakpragnienieLily,byoszczędzidojcukolejnychtrosk,niespełniłosię.Niktniewiedział,co

powodujenieoczekiwanenawrotyzłegosamopoczucia.

Chorobaatakowałacałyorganizm-jakbyniezaleczoneranyotwierałysiępodwpływemjakiegoś

kaprysuizaczynałyznowukrwawid.

LekarzeLilyzeszpitalaSwedishMedicalCenterwWaszyngtonieprzypuszczali,żeniedyspozycjama

podłożeautoimmunologiczne.

Zmedycznegopunktuwidzeniabyłotobardzoprawdopodobne.Zakażenie,jakiemuuległaLily,

spowodowałowytworzeniesięprzeciwciał.Bakteriebyłydlaorganizmuobce,podobniejakliczne

farmaceutyki,któreprzyjmowała.Systemobronnyzacząłwytwarzadprzeciwciała,byzwalczyd

każdegointruza.

OstateczniezwróciłsięprzeciwkoLily.Atakowałnawetzdrowekomórki,

-Zawszebyłatakazdrowa-powiedziałaBrooke.-Iszczęśliwa.Jakbykażdakomórkacieszyłasię,że

stanowicząstkęjejżycia.Ateraz...zastanawiasię,dlaczegowłasneciałotakjązdradziło.Napewno

ciąglezadajesobietopytanie.

Rafesłuchałwmilczeniu.Starałsięzapamiętadmedyczneterminy,którychużywałazdużąwprawą.

Chybawierzyła,żegdybymogławszystkieteprzypadłościwziądnasiebie,zdołałabyuleczydLily.

Rafepostanowił,żepóźniejsprawdzinieznanewyrazywodpowiednimsłowniku.Domyślałsię,że

„hematemesis"oznaczawymiotowaniekrwiąWprzypadkuLilybyłatokonsekwencjaciągłych

podrażnieoprzełyku.

Rafestwierdził,żepoznanieznaczeniaterminówpomożemulepiejzrozumiedistotęchorobyLily.

Aleto,conajważniejsze,jużbyłodlaniegojasnejaksłooce:Brookecierpiaławrazzeswojąmłodszą

background image

siostrą.

TęskniłazaLily.

Iobwiniałasamąsiebie.Lilyzachorowałanajejoczach.Brookeokazałasięniedośdczujnai

spostrzegawcza.

Gdybytylkouważniejobserwowałasiostrę.

Rafepostanowiłprzerwadnachwilętęsmutnąopowieśd.Zadałpytanie,naktórewłaściwieznałjuż

odpowiedź.

-RozmawiałaśzLilyotym,żeczujesięzdradzonaprzezswojeciało?

-Myjużzesobąnierozmawiamy.

-Gdzieonaterazjest?

-WSzwajcarii,zmojąmatkąiJohnem.NefroiogLilyuważa,żetomożebydnefropatia,przyktórej

dochodzidoutratypotasu.JedenzinstytutówmedycznychwGenewiespecjalizujesięw

zaburzeniachelektrolitowych.

-Tyniepojechałaś?

-Nie.NigdynieodwiedzamLilywszpitalu,nawettutaj.Najpierwbyłamzamała,później...moja

matkauznała,żeniepowinnam.Pewniemarację.Niewiem,czyumiałabymukrydniepokój.Nawet

Johnowisprawiatotrudnośd,chociażtrzymasię,kiedyjestzLily.Aleczasem,kiedylekarze

wysyłajągododomu,żebytrochęodpoczął,wyglądatak,jakwtedy,kiedyumarłaCarolyn.Bardzo

cierpizakażdymrazem,kiedyLilymanawrót.

-Atwojamatka?

-Och,onajestniesamowita,twardajakskała.Oczywiścietakżezamartwiasię,kiedyLilychoruje.

Alezawszepowtarza,żewszystkobędziedobrze.StarasięchronidLily,noiwspieraJohna.

Emocjonalnieiwrozmowach.

-Wrozmowach?

-Tak,zlekarzami.Umiebydbardzobezpośrednia,aleprzytymnikogonieobraża.Zawszewie,oco

background image

pytad.Przeczytaławszystkonatematobjawów,któremiałaLily.OczywiścieFayeiJohnteżciągle

wertująpodręczniki.

-Aty?

-Ja?

-Ty.

Ty,ty,ty.

-Cóż,jateżprzeczytałamwszystko,cosiędało.

RafeiBrookespędzilirazemdziewiędcudownychdni.Przebywalizesobąodświtudozmierzchu.

Napastwisku.Aleniejeździlikonno.

Postanowilipoczekad,ażRhapsodybędziegotów,bydosiadłgoRafe.Wkoocujazdatotylkojeden

zesposobówspędzaniaczasuzezwierzętami.

Podczastychwiosennychdniwogierzezaszłypewnezmiany.Zwlekałzoddaleniemsięna

pastwiskotakdługo,ażbyłojasne,żewszyscypójdątamzanim,akiedyklaczewracaływieczorem

dostajni,wchodziłnapagórek,skądmógłwidziedistaw,istajnię.

Jedzeniedlaklaczyprzypominałokoktajle,któreFayerobiładlaLily.Prawdęmówiąc,owocei

warzywabyłyrozdrabniane,wjednymzestarszychrobotówkuchennychFaye.Potemdodawano

donichciepłepłatkiowsiane.

Minnie,SnowiGracelubiłypłatkilekkopodgrzane.Minniezazwyczajwahałasiętrochę,zanim

zaczęłajeśd,jakbywtrzydziestympierwszymrokużycianiepamiętałajuż,jaktosięrobi.

Brookezaczęładodawadsyropklonowydojejporcji.JegoaromatpobudzałapetytMinnie.Czasem

jednaktrzebabyłopodetknądjejgarśdsłodkiejpapkipodsamnos.

-Ajeśliitoniepodziała,wtedynajlepiejprzezchwilękarmidjązręki-wyjaśniłaBrooke.-Jakjuż

zacznie,zjewszystko,tylkopowoli.

Lubisięnamyślad...prawda,Minnie?-Brookeobjęłaaksamitnągłowękoniaispojrzałaz

uśmiechemwuważnebrązoweoczy.-Zawszezostajęzniątakdługo,ażzje.Niechcę,żebyczuła

background image

sięporzucona.

Napewnosiętaknieczuła.Byłagłaskanaitulona.Asamotnadziewczyna?Ktojądosiebietulił?

-Brooke?-Tak?

-Powiedzmicoś.

-Przecieżcałyczasmówię!

-Alechciałbym,żebyśpowiedziałamicośosobie.Tylkoosobie.

Kiedyjestemztobączujęsięjakbaletnica.Niemogłamutegowyznad,chodtobyłanajważniejsza

prawdajejżycia.Odwróciławzrok.Spuściłagłowę.Spojrzałanaswojedżinsy,kowbojskiebuty.

-Wszkolemuszęnosidmundurek-mruknęłazniezadowoleniem.-Spódniczkęisweter.

Obowiązkowo.Odprzeszłostułatstrojewtejszkolesąjaskrawozielone.

-Sąludzie,którzywierzą,żejaskrawazieleotobarwamagiczna.

-Naprawdę?-Tak.

-Rafe?

-Brooke.

-Powiedzmicoś.

Kiedyjestemztobąmojeserceniekrzyczy.

-Jestemjednymznich-dodał.

Rozdział7

-Ktochciałbybrylantów,jeślisągwiazdy?–spytałaBrooke,patrzącwgwiaździsteniebo.

Byłatoostatnianocwiosennychferii.PierwszyrazBrookeiRafezostalirazempozmroku.

-Mojamatkauwielbiabiżuterię-wyjaśniła.-Zwłaszczadiamenty.Domnietojakoś...nie

przemawia.

Głos,którychwilępóźniejrozległsięwciemności,należałdoRafe'a.Alejęzyk,wktórym

przemówił,byłmuzyką.

-Copowiedziałeś?Codlamnieśpiewasz?

background image

-Powtórzyłem:ktochciałbybrylantów,jeślisągwiazdy.

-Acotozajęzyk?

-Náhuatl.MówiononimwMeksykuwczasiekonkwisty.

-Konkwista.Uczyłamsięotymwczwartej,nie,wtrzeciejklasie.Alenieprzypominamsobie,żeby

ktośnammówił,jaknazywałsięjęzyktamtejszejludności.

-AlenapewnowieszoMontezumieijegoimperium,orolnikachipoetach...

-Atak.ByłwładcąAzteków.

-NahuatowłaśnieAztekowie.IwłaśniejajestemAztekiem.IndianinemNahua.Rolnikiem.

-Nie,niemożliwe!

Jegoodmiennywyglądtam,nagórze,miałwielkieznaczenie.Czyidlaniejtaróżnicajestistotna?

-Wiem,żeniewyglądamjakAztek.Alenimjestem.

-Bzdura!Oniniebylirolnikami,Rafe.Anipoetami.Tobrutalnisadyści,którzy...-Skądwniejtyle

gniewu?IjakmogłazranidRafe'a?-Przepraszam.

-Dokoocz.

-Nie.Napewnocośmisiępoplątało.-Niccisięnigdynieplącze,Brooke.Nigdy.

-Cóż,totylkohistoria.Niemanicwspólnegoztobą.

Aletomiałoznimwielewspólnego,ahistoriarodziny,którautonęławbłotnejlawie,niebyłatak

odległa.

-Rafe?Wybaczmi,proszę.-Niemamciczegowybaczad.

-Owszem,masz.

Rafeszedłobokniejwmroku,ajednakbyłbardzodaleko.

-Jużpóźno,Brooke.Odprowadzęciędodomu.-Rafe...

Aleonwycofałsięwgłąbsiebie,jakRhapsody.

-Jutroidzieszdoszkoły,Brooke.Chodźmy.

StarcyopowiedzieliRafe'owiomagiijasnozielonychpiór.Niewspomnielijednakobrutalnych

background image

sadystachaniotym,żewierzyliwbogów.Opisalimunatomiastnocnewalkisłoocazsiłami

ciemności.Wyniktychciężkichbitewnigdyniebyłprzesądzony.PrzodkowieRafe'adopieroo

świciedowiadywalisię,żesłoocezwyciężyłoiświatprzeżyjekolejnydzieo.

Terazsiłyciemnościzawładnęłyniebem.KlejnotyBrooke,gwiazdy,zniknęływrazzdziewczyną.

Ciężkiechmuryzwiastowałydeszczowydzieo,zakładając,żenadranemsłooceznowuzwycięży.

Będziedeszcz.

Nastanienowydzieo.

Słoocewzejdzie,jakzawsze,dlaBrooke...idlaniego.Inieprzegra,przynajmniejdoczasu,ażRafe

poznaprawdę.

MiłabibliotekarkazaprowadziłagododziałuzliteraturąoAztekach.Pozycje,którychtubrakowało,

możnabyłozamawiadzinnychfiliiwcałymhrabstwie.

Rafeniemusiałskładadtakiegozamówienia.Jużnapoczątkupierwszejksiążkiznalazłwszystko,co

chciałwiedzied.

Współczesnailustracjaprzedstawiałastarożytnyrytuał.Artystawiernieoddałwszystkie

przerażająceszczegółyceremonii.

Stopnieświątynistanowiłynajjaskrawsząplamęnaobrazku.Byłyszkarłatne.Akapłani,ztwarzami

pomalowanyminaczarno,mielinasobiepoplamionekrwiąszaty,obszyteczaszkami.Ofiarowywali

niebubijącejeszczeserceofiary.

Ilustracjamówiławszystko.Bardzowyraźnie.

AleRafeuważnieobejrzałilustracjewewszystkichksiążkach.Niezatrzymywałsięzbytdługoprzy

tych,któreprzedstawiałymniejbrutalnesceny.Wkoocudotarłdofotografiiposągu,identycznego

jakten.którystałwlesie.Niebyłtojednaktensam,obrośniętypnączem,Tlaloc.Posągnazdjęciu

zostałodkrytyw1908roku.

BógDeszczużądałłez,głosiłnapispodzdjęciem.Najlepiejdziecięcych.Poświęcanomudeszczz

niewinnychoczu.

background image

Przerażenirodzicenakłuwalidelikatnąskóręswoichdziecicierniamialbotrzymaliichtwarzyczki

nadpłonącymiziarnamipieprzu.ŁzyzbieranodlaTlalocaiumieszczanowświątyniachokrutnego

bogawnadziei,żeuniknąjegozemsty.

Rafepomyślał,żeżądaniaBogaDeszczumogłybydjeszczegorsze.+czasamibyły.Wedługpodpisu

podfotografią,tylkołzyzdziecięcychsercmogłygozadowolid.

StarcynigdyniewymagaliodRafe'a,byopowiedziałsiępojednejzestronbiorącychudziałw

walce,jakatoczyłasięwjegoduszy.Sampodjąłdecyzję,wybrał,któregozprzodkówkochad,a

któregonienawidzid.

PostanowiłczcidAztekaMontezumę,władcękapłanów,którzywycinalisercazludzkichpiersi

obsydianowyminożami.

Rafewybiegł,uciekł,zbiblioteki.Zniebalałysięłzydeszczu.Sercebiłomudzikowpiersi,chodmiał

wrażenie,żeniemajużserca.Ajegoduszaumiera.

To,żejegoprzodkowiebylipotworami,niepowinnomiedznaczenia.Brookesamatakpowiedziała,

mimożedoskonalepamiętaławłasneprzerażenie.Rafezgadza!sięzjejzdaniem.Ajednaknie

mógłjużzapomniedoilustracjach.

PierwszegodniapobytuwFoxHavenprzysiągłsobie,żeniciniktniezmusigodoopuszczeniatego

rajupełnegokwiatówikoni,którywreszcieodnalazł.Zwłaszczazepsutanastolatka.

Aletowłaśniezpowodutejślicznej,niewinnejistotymusiałterazodejśd.Wyjedzieizabierzeze

sobądeszcz,aTlalocijegogniewpójdązanim.

Rafepostanowiłwyjechadjaknajszybciej.AlenajpierwchciałporozmawiadzBrooke.

Chododdzieckatylkosłuchał,dlaniejzaczniemówid.Powie,żeteobrazyzawszebędąjużstałyim

obojguprzedoczami.

Będziemówiłimówił,wyznajejcałąprawdę.NapróżnoBrookebędziegoprosiła,byzostał.W

koocuuratowałaRhapsody.Niczegonieżądaławzamianodudręczonegozwierzęciapozatym,by

pozwoliłosobieofiarowadmiejscewstajniispokój.

background image

Brookemogłabynawetdojśddowniosku,żezawiodłaRafe'a,takjakLily.Gdybyokazałasię

bardziejwrażliwa,dobra,rozważna,niepowiedziałabyniczegooAztekach.

Wczasietychpierwszychdziewięciudnipowitanianajważniejszabyłaprawda.Aleprzypożegnaniu

prawdaokażesiębezużyteczna,wręczszkodliwa.

Musiskłamad.Powie,żewTeksasiezostawiłkobietę,którazaszłaznimwciążę.Wyjechał,aleteraz

postanowiłdoniejwrócid.

Trudnobędziewtouwierzyd.Rafenigdynieopuściłbyswojegodziecka.AleprzekonaBrooke...

którauznajegochędwypełnieniaojcowskichobowiązkówzaniecospóźnionebohaterstwo.

Rafeczuł,żemusiwymyślidhistorię,wktórejodegrarolęosobynie-zasługującejnawspółczucie.

Dobrze.Więcuderzyłswojąkochankę.Zareagowałagresywnie,gdysiędowiedział,żeonajestw

ciąży.Możenawetporoniłaztegopowodu.Takiezachowaniasąuniegonaturalne,wyznaz

nonszalancjąpsychopaty.Brookeprzecieżpamiętajegoprzodków,kapłanówznożamiwdłoniach?

Rafeskręciłwkamienistypodjazdpodfarmę.Droga,pierwszegodniaoświetlonapromieniami

wschodzącegosłooca,terazlśniłaoddeszczu-ajednaktutaj,wtymraju,człowiekbezsercaiduszy

odczułnadzieję.

Nadzieja.

MroczneobrazydawnominionejprzeszłościodpłynęłyiRafezobaczyłnaglewizjęjaśniejącejprzed

nimniedalekiejprzyszłości.

OniBrookewstajni.Nakarmilijużkonie.Siedząnasianie,słuchajądeszczu,aRafeopowiadajej

historięRafaela.Wmiaręjakmówi,straszneobrazyznikajązichserc.Brookewidziwnimteraz

tylkojegosamego,Rafe'a,nieskażonegoczyraczejoczyszczonegoprzeztedziewiędcudownych

dni.

Ajeślitaksięstanie,onjejdotknie,chociażwcześniejprzysięgałsobie,żezaczeka.Iczekał.

Aletozrobi,aonategowłaśniebędziepotrzebowała.Dotykwyrazitylkopragnienie.

Brookemiałasięprzebradposzkoleiprzyjśddostajniowpółdoczwartej.Rafeprzypuszczał,że

background image

dziewczynaprzyjdziewcześniejwjaskrawozielonymmundurku.

AleBrookeniepojawiłasięwstajniprzedwpółdoczwartej.Aniowpółdoczwartej.Anipiędpo

wpółdoczwartej.Anizakwadranspiąta.Anizadziesiędpiąta,kiedyustałdeszcz.

Zapiędpiąta,wciszy,któranastałapodeszczu,uważnienasłuchującyRafeusłyszałzbliżającesię

kroki.

Rozdział8

Dziewczyna,któranadeszłabyładelikatna.Etetyczna.Wbiałejjakalabastertwarzylśniłyzielone

oczy.Włosymiałybarwęsłooca.

Brookemówiła,żeLilystraciławłosy,niewszystkie,aleznacznączęśd,czterylatatemu.Włosy

odrosływsposóbrównieniewytłumaczony,jakkiedyśzaczęływypadad.Odtejporyichnie

obcinała.Sięgałybyjejdopasa,gdybybyłazdrowa.Alerosłynierównomiernie,jaksamaLily,itylko

wokresachwolnychodnawrotówchoroby.

-Cześd.JestemLily.AtypewnieRafe.

-Tak.Cześd.

-Szukałamsiostry.Fayeprzypuszczała,żeBrookewrócipóźniejzpowodudeszczuiżeposzkoleod

razuprzyjdziedostajni.Mogętunaniązaczekad?

LilybyłacórkąForsythe'ów.Ajednakprosiłaopozwolenie,byzostadwswojejstajni.

-Oczywiście.Chciałabyśmipomócnakarmidkonie?

-Tak.Dziękuję.

Lilyniewielemiaładoroboty.Rafezdążyłjużrozdrobnidjabłka,podgrzadowsiankęidodaddo

każdejporcjiwitaminy,minerałyorazsyropklonowy.

Wziąłwiadra.Lilyposzłazanimdostarychklaczy.

SnowiGracenatychmiastzaczęłyjeśd.AleMinniedumałanadswojąporcją.Wydawałasię

zainteresowana,obwąchiwaławiadro,aleniepotrafiłasięzdecydowad.

Rafezaczekałkilkaminut,poczymnabrałsłodkiejpapkidorękiipodstawiłzwierzęciupodnos.

background image

PatrzyłnaMinnie.Lilyteż.Wstajnipanowałaprzyjaznacisza.

AleniebyłoBrooke,takbardzoutęsknionej.,.

-JakbyłowSzwajcarii?

-Świetnie.Dzięki.Topięknykrajiludziesątambardzomili.Pozatymczujęsięzdrowaisilna...jak

nowonarodzona-dodałamiękko.-ZłotaGwiazdkaniechsięlepiejmanabaczności.

-Aktoto?

-Brooke.JakwwierszykudladzieciGwiazdkoSrebrna,GwiazdkoZłota.

-Nieznam.

-Cóż,torymowankadlamałychdziewczynek.

RafenauczyłsięwielunowychsłówizwrotówodZłotejGwiazdki.Autoimmunologiczny.Hemoliza.

Obniżonypoziompotasu.Zespółwewnątrznaczyniowegowykrzepiania.

Nauczyłsięteżwłaściwejdefinicjisłowa,którejużznał-Aztek.

AterazLily...

-Powieszmitenwierszyk?

-Jasne!GwiazdkoSrebrna,GwiazdkoZłota,pierwsza,którawschodzisznocąmeżyczenie,me

marzenie,spełnij,proszą,swojąmocą.

-Ładne.

-Mnieteżsiępodoba.Tobyłulubionywierszykmojejmatki,więctakżemójiBrooke.Itakbardzo

donaspasował.Jajestemjasna,srebrna,aBrooketakaciepła,złota.Pozatymmazłoteserceijest

inteligentna.Potemmojamatkaumarła,jazachorowałami...

GwiazdkaSrebrnaiGwiazdkaZłotaoddaliłysięodsiebie.

Lilytakżeczułasięzatoodpowiedzialna;jąrównieżdręczyłymyślizaczynającesięod„gdyby...".

Gdybytylkopotrafiłazmusidzdradzieckieprzeciwciaładoodwrotu.

-Aterazjesteśjużzdrowa-zagadnąłRafe.

-Tak-mruknęłaLily.-Naprawdę.Odkryławłaśnie,żejejojciecteżotymwie.

background image

Byławkuchni,kiedyJohnwróciłdodomupoinspekcjimajątku.Sprawdzał,czynigdzieniezebrała

sięwoda,któramogłabyzaladniższepiętrabudynków.Szedłwstrugachdeszczuzezmarszczonymi

brwiami.Alekiedystanąłnaprogukuchni,wydawałsięrozpogodzony.Twierdził,żewszystkow

porządku.

Lilyspodziewałasię,żeojcieczabronijejiśddostajniwposzukiwaniuBrooke.Czułasięjednak

dobrze.Naprawdę.Adeszcz-jakideszcz?Wciągukilkuchwilulewaprzeszławmżawkę,jakby

postanowiłaodejśdwrazzezłymnastrojemojca.

Johnniepowiedziałjednakanisłowa,tylkonasunąłcórcekapturnagłowę,takjakuczyniłabyto

Carolyn,chodwiedział,żeLilyzdejmienakrycie,gdytylkowyjdzienazewnątrz.

ToznaczydawnaLily.Dziewczyna,któracieszyłasiędoskonałymzdrowiem.

-Bawsiędobrze,Lily-powiedziałniespodziewanie.Bawsiędobrze.

-DlaczegoZłotaGwiazdkapowinnasięmiednabaczności?-spytałRafe,kiedyMinniezaczęłajeśd.

-Bowkrótceniebędziejużjedynąamazonkąnafarmie.Chodpewniepoproszęją,żebynauczyła

mnieznowujeździdkonnoiskakad.

Lilyniesiedziałanakoniu,odkądzachorowała.Terazjednakrobiłaśmiałeplany.Będzieżyła,

jeździłakonno.Ibędziewtymświetna.

-Brookenapewnochemiecipomoże.

-Mamnadzieję.-Jatowiem,Lily.-Skąd?

-Poprostuwiem.

-Tyteżbędzieszmnieuczył,Rafe?

Lilyratowałakiedyśudręczonestworzeniaiwyrzuconeprzedmioty.Aterazsamaprosiłaopomoc.

Awjejcichejprośbiekryłosięcośjeszcze-przekonanie,żetylkozjegopomocąudasięodnowid

więźmiędzydwiemasiostrami.

RafeuśmiechnąłsiędoSrebrnejGwiazdki,uwierzyłwjejnadzieję.

-Oczywiście,żetak.

background image

Brooke.ZłotaGwiazdka.Gdzieona,ulicha,jest?

Byłakilometroddomu.Tylkokilometr.Nareszcie.Przejedziegopowoli,takjakpoprzednie,lśniącą

oddeszczuokrężnądrogą.

Kiedydotarładoogrodzeniafarmy,deszczprawieustał.

BrookebardzochciałajużbydzRafelem.Miałamutyledopowiedzenia.

MyliłasięcodoAzteków.Byłaniesprawiedliwa.Terazwiedziaładlaczego.Czas.Programszkoły

wprowadzałhistorięMeksykuwsemestrzejesiennym,zaledwiesześdtygodnipośmierciCarolyni

kilkadnipotym,jakLilyzostałazabranawciężkimstaniedoszpitala.

Byłtookropnyokres.Niddziwnego,żeazteccywojownicywracalidoBrookewkoszmarnychsnach

iporywaliLilynajejoczach.Niepotrafiłatemuzapobiec.BałasięAzteków.Nienawidziłaich.Stali

sięsymbolemwszystkiego,coutraciła.Cozostałojejodebrane.Ukradzione.

Możezesmutkuistrachuuznałaichnawetzazłodziei.

Nicdziwnego,żewyolbrzymiaławszystko,cozłe,iniezwracałauwaginato,codobre.Nie,nic

dobregonatematAztekówniezapamiętała.Alepostanowiła,żeodnajdziecośwszkolnej

bibliotecewczasiedługiejprzerwyipóźniejopowieotymRafe'owi.

Szybkoznalazłato,czegoszukała.WiększośdAztekówrzeczywiściezajmowałasięrolnictwem.Byli

teżwśródnichpoeci.Imuzycy,iarchitekci.Wyplataczekoszyibudowniczowie.

Aztekowiezpasjąhodowalikwiaty.Iukładalimozaiki.Ichartyściskładalijezturkusów,ametystów

ikawałkówzłota,atakżepiórpodniesionychzziemi,nigdyniezeskradzionychptakom.

Podczasceremoniizaślubinwiązalisięzesobądosłownie.Związywalibluzępannymłodejz

płaszczemślubnymoblubieoca.Pobieralisięmłodo,dziewczynawwiekuszesnastulat,mężczyzna

dwudziestu.KiedymielitylelatcoterazBrookeiRafe,witalipierwszezwieluswoichdzieci,

specjalnienatęokazjęnapisanymiwierszami.

CzyBrookepowieRafe'owi,żeazteccyprzodkowie,wjegowieku,mielijużzasobąślub?

Może.

background image

Alenapewnopoprosigo,bynauczyłjąmówidwswoimśpiewnymjęzyku:Ktochciałbybrylantów,

jeślisągwiazdy?iKtochciałbypereł,jeślijestksiężyc?

WczerwcuBrookepowinnawygłosidpożegnalneprzemówieniezokazjiukooczeniaszkoły.Zadanie

tobardzojąmartwiło.Niemiałanicistotnegoaniinspirującegodopowiedzeniaswojejklasie.

ZnalazłajednakwierszprzetłumaczonyznahuatlwXIXwiekuprzezjakiegośSzkota.Gdybymogła

gowyrecytowad...

Deszczustałzupełnie.AlenapastwiskuRhapsodypewniepojawiłysięnowejeziorka.OnaiRafe

zostanąwstajni,pachnącejkoomiisianem.Brookepowie,czegosiędowiedziała.Podzielisięznim

swojąradością.Wyjaśni,dlaczegobyłatakaniesprawiedliwa,aonjejwybaczyiznowubędzietak,

jakprzedtem.

Możenawetposunąsiędalej.Możeporazpierwszysiędotkną.

Wciągutychcudownychdziewięciudniniedotknęlisięnigdy,nawetprzypadkiem.Rafe

utrzymywałmiędzynimiuprzejmydystans.

Aleczyzastanawiałsię,jakibyłbytendotyk?Iczychciał,takrozpaczliwiejakona,siętego

dowiedzied?

Możedzisiaj,kiedysięgnąpotosamoźdźbłotrawy,ichdłoniezetknąsięi...

OczwartejBrookeskręciławprowadzącąnafarmędrogę.PostanowiłazarazspotkadsięRafe'em.

Tak,wmundurku.ZielonybyłbarwąkrólewskądlastarożytnychAztekówimagicznądlatego

współczesnego...

Alekiedypodjechałapoddom,zmieniłaplany.Wokniepokojujejmatkiwzachodnimskrzydle

świeciłosięświatło.Takjakwsypialniwewschodnimskrzydle,wktórejzmarłaCarolynigdzie

ciąglesypiałJohn.

AlewpokojuLiiybyłociemno,takjakuBrooke,sześdokiendalej.Siedemlattemudziewczynki

zajęłyosobnesypialnie.Miałatobydtylkochwilowarozłąkądoczasu,ażLitycałkiemwrócido

zdrowia.Oczywiścietakjużzostało.

background image

Brookedostrzegłakątemokajakiśruch.Spojrzaławstronęzachodniegoskrzydła.Woknie

przesunęłasięsylwetkajejmatki.Piętroniżej,wswoimgabineciestałJohn.Bezruchu,zpochyloną

głowąjakbyczytałjakiśdokumentleżącynabiurku.Ajednak...wjegonieruchomejpostawiebyło

cośzłowróżbnego.Ostatecznego.TakwyglądałaCarolyn.Takwyglądaśmierd.

JohniMartapojawilisięwdomupięddniprzedplanowanympowrotem.Poruszającysięspokojnie

wokniecieoMarliniestanowiłżadnejpociechy.Matkazawszepanowałanademocjami.

Ale...nie.Brookeznalazłainnelogicznewytłumaczenie.JohnpopowrociespotkałsięzCurtisem

Franklinem.Napewnowkancelariipojawiłasięjakaśnowa,skomplikowanasprawa.IpewnieJohn

przeglądazwiązanezniądokumenty.

ALilyjestwkuchniiwitasięzFaye.

Brookezarazzobaczyjeobie.

Minęłastajnięizaparkowałasamochód.

Weszłazpociemniałegoodchmurdworudojasnooświetlonejkuchni.

Fayebyłasama.NieusłyszałakrokówBrooke,zagłuszyłjeszumlejącejsięwody.

-Faye?

-Brooke!Jużjesteś.Todobrze.-CzyLity...?

-Co?Czywróciładodomu?Nopewnie!Poszładostajni,żebyspotkadsięztobą.

-Więcczujesiędobrze?

-Lepiejniżdobrze.Johnmówi,żedziewczynajestnadrodzedocałkowitegowyzdrowienia.

-Och,Faye.-Awięctowyjaśnia,dlaczegoJohnstalwoknietaknieruchomo.Modliłsię.Rozmawiał

zeswojąukochanąCarolyn.Naszedzieckowróciłodozdrowia,najdroższa.Naszamaładziewczynka

odzyskałasiły.-Idędostajni.

-Brooke?-Tak?

-Żebyniktniepoczułsięurażony,możeskoczyłabyśnajpierwnagórę?Przywitadsięzmamą?

-Dobrypomysł,Faye.Dziękuję.Jużbiegnę!

background image

Rozdział9

DrzwidopokojówMarlibyłyszerokootwarte.Brookezdjęłabutyiweszładosalonu.

Wczasach,kiedynafarmierządzilimężczyźni,wapartamentachtakichjaktengościlibezprzerwy

różnidygnitarze.Charlottedużouważniejdobierałagości.To,żektośjestprezydentem,pierwszą

damą,królemczysędziąsądunajwyższego,nieznaczyjeszcze...AEmmawogóleniezapraszałado

domuobcych.

ApartamentMarlibyłprzestronny,kremowyzdodatkamiwodcieniulila.Ijasny,nawetwtaki

deszczowydzieo.AleBrookezawszewydawałosię,żewpomieszczeniupanujecieo,półmrok.

Tukryłysiętajemnice,chod...znajdowałysięnawidoku.

WciągulatchorobyLilyalkowakołokominkazmieniłasiębiblioteczkęmedyczną.

Każdastrona,naktórejznajdowałysięważneinformacje,zostałaoznaczona-przezMarlę-dla

Johna,Brooke,Faye.IdlaLily,gdybychciałapoczytadoobjawach,jakieuniejwystępowały,i

zabiegach,jakimmiałasiępoddad.

Dodziśksiążkileżałynawidoku,ajednakwpewiensposóbukryte.TakjakchorobaLiiy...To

właśnierzucałocieonatenpokój.

Alewkrótcemrokzniknie.Jużsamawiadomośd,żeLiryczujesiędobrze,rozpraszałaciemnośd.

Ainnatajemnica,skrytawszafcenocnejprzyłóżkumatki?Nietakistotnajakpoprzednia.Cóżz

tego,żeBrookeczujejejmrocznąobecnośdzakażdymrazem,kiedywchodzidopokoju?Tenlęk

jestniczymwporównaniuzbiopsjąszpikukostnegoczynieustającymstrachem,żewłasneciało

znowuzdradzi.

Brookezuśmiechem,bezszelestniepodeszładootwartychdrzwi.ZanimMarlajązauważyła,

dziewczynaprzystanęłaipatrzyłanamatkę.

MarlaBlairbyłapiękna.Rano,wpołudnieiwnocy.Zmakijażemibez.Wyspanainiewyspana.

Teraz,podługimlocie,wyglądałaświeżo,ajejubranie,jakbywłaśniezostałowyprasowane.

Skryta,chodpozorniebezpośrednia.Potrafiłaukrydstrachizmęczenie.Robiłatoprzezcałyczas

background image

chorobyLily.Wspieraławszystkichswymniewzruszonymoptymizmem-jaksięterazokazało,

słusznym.

Jeślipozytywnenastawieniejestrzeczywiścienajlepszymlekarstwem,towłaśnieMarlaBlair

uzdrowiłaLily.

-Witaj!-Marlaodwróciłasięodstertyporządnieposkładanychrzeczy,wypranychwSzwajcariituż

przedpodróżą,iuścisnęłacórkę.

Brookebyłaznaczniewyższaodmatkiiważyładużo,dużowięcej.Włosy,oczyiskóręmiaływ

identycznymkolorze,chodtylkonanosieBrookewidniałypiegi.Pozatymobieniewydawałysię

podobne.

-Taksięcieszę,żejużwróciłaś,Brooke.-Marlapodniosłagłowę,żebyspojrzedcórcewtwarz.-Już

zaczynałamsięniepokoid.

-Jestemcałaizdrowa.Jateżsięcieszę,żejużprzyjechaliście.-Tak,nareszcie.Izewspaniałymi

wieściami.

-ZLilywszystkowporządku?-Brookeniechciałapopsudmatceprzyjemnościprzekazaniatej

wspaniałejwiadomości.

-Wjaknajlepszym.Czujesiętakdobrze,żeobowiązkidruhnybędądlaniejczystąprzyjemnościąa

wkażdymrazienapewnojejniezmęczą.

-Lilymabyddruhną?

-Tak,razemztobą.Naślubietwojejmatkiijejojca.

-TyiJohn?

-Niebądźtakazaskoczona.-Nie,tylko,że...

-Sądzisz,żeJohnijajesteśmyjużzastarzynatakierzeczy?Możeterazwydajecisię,żeczterdzieści

trzylatatobardzopodeszływiek,alekiedysamagoosiągniesz,będzieszinnegozdania.A

czterdzieścisześd...Cóż.Johnnicsięniezmieniłodczasu,kiedyspotykaliśmysiędwadzieściapięd

lattemu.

background image

-ChodziłaśzJohnem?

-Tak,wcollege'u.Nadługoprzedtym,jakobojepoznaliśmyCarolyn.Byłamwtedynapierwszym

roku,aonnaostatnim.Curtisumówiłnasnarandkę.Icośzaiskrzyło.

-Apotem,kiedysiętoskooczyło?

-Dobrzesięstało.Dlanasobojga.Dlawszystkich.Johnijaprzestaliśmysięspotykadnadługoprzed

tym,jakoniCarolynzakochalisięwsobie.

Marlaspoważniała.

-JohntęsknizaCarolyninigdynieprzestaniejejkochad.Jateż.Aleonabyłabyszczęśliwa,gdybyo

naswiedziała.Niechciała,żebyzostałsam,czułsięopuszczony,niesądzisz?

-Chybatak.

CarolynzpewnościąpragnęłaszczęściaJohna.Możeterazwszystkietajemniceujrząświatłodnia.I

taukrytawsalonie.Iwsypialni.

Brookespojrzaławstronęszafkinocnej.

-Oczymmyślisz?-spytaławkoocuMarla.-Zastanawiałamsię,czyzachowałaśjeszczerewolwer.

-NalitośdboskąBrooke!Ciąglemaszobsesjęnatympunkcie?

-Tonieobsesja.

-Aleniezapomniałaśorewolwerze,chociażjaodlatonimniepamiętam.Tak,jeszczejest.Ale

wieszco?GdybyJohnonimwiedział,teżnabawiłbysięobsesji.Więcmożezokazjiślubuwkoocu

sięgopozbędę.

-Byłobywspaniale.

-Nodobrze.Acopowiesznato,żebyśjużwkrótcenazywałasięBrookeRuthledge?

-Johnchcemnieadoptowad?

-Oczywiście.

-Tobardzomiłozjegostrony.

Marlazroztargnieniemrozejrzałasiępopokoju,jakbysięnadczymśnamyślała.Znowuspojrzałana

background image

córkę.

-Pozatym,Brooke,tomadużeznaczeniedlaprzyszłościLilyifarmy.-Nierozumiem.

-Możekiedyśobowiązkizwiązanezfarmąprzypadnątobie.Zasłona,którazaczęłasięjużunosid,

znowuopadłairzuciłacieona

pokój.

-PosiadłośdnależydoLily.ALilyodzyskujesiłyiniedługocałkiemwyzdrowieje.TakmówiłaFaye.

SłyszałatoodJohna.

-Naprawdę?Cóż,wszyscyżywimytakąnadzieję,AskoroJohnchcetonazywadwyzdrowieniem...

czemunie?Długoczekałnatendzieo.

-WięcLilyniewyzdrowiała?

-Niezupełnie.Nadalniewiadomo,cojejwłaściwiebyło.Lekarzewoląnazywadobecnystantrwałą

remisją.Aledoczasu,gdynicnienaruszydelikatnejrównowagiorganizmuLily,dlanasjestto

wyzdrowienie.

-Acomogłobynaruszydtęrównowagę?

-Wielerzeczy,anapewnociąża.

-Zpowodutego,codziałosięzCharlotteiEmmą?

-Świadomośd,przezcooneprzeszły,bardzoobciążałabyLily.Zresztąkażdego.Aleto,żetylerazy

poroniły,byłozapewnetypowedlaczasów,wjakichżyły.Wtedymedycynastałananiezbyt

wysokimpoziomie,aogenetyceniktnawetniesłyszał.Dopierowubiegłymrokudowiedzieliśmy

sięodginekologaLily,żepęknięcieciążypozamacicznejuCarolynniezwiększaryzykawystąpienia

tegosamegouLily.

-Pęknięcieciążypozamacicznej?

-DlategowłaśnieCarolynumarła.Naskutekkrwotokuwewnętrznego.Myślałam,żewiesz.Byłam

pewna,żeLilycipowiedziała.

GwiazdkaSrebrnaiGwiazdkaZłotanierozmawiajązesobą...odlat.Ajednaktegopochmurnego

background image

popołudniaLilyposzładostajni,żebyodszukadBrooke.

-Nie.Nicminiepowiedziała.

-PewnieniechciałaciprzypominadośmierciCarolyn.Przywoływadsmutku.Jateżnie

zamierzałam...

-Nieszkodzi.WięcLilymogłabyzajśdwciążę.

-Tak.Alewiązałobysiętozogromnymryzykiem.Wczasieciążyworganizmiezachodziwiele

zmian,naprzykładwystępujenaturalnaimmunosupresja.Układodpornościowymatkimusizostad

uśpionynatyle,bynieuznałdzieckazaciałoobce.Alezdrugiejstronyniemożedopuścid,by

matkaczydzieckobylibardziejpodatninainfekcje.Ponieważniktniewie,cowłaściwiedolegało

Lily,pozatym,żechorobamiałapodłożeautoimmunologiczne,trudnoprzewidzied,jakjejorganizm

zareagowałbynaciążę.Wszyscyjednakobawiająsię,żeskutkibyłybykatastrofalne...DlaLilyalbo

dlajejdziecka.Albodlaobojga.

-Więcnigdyniepowinnazajśdwciążę.

-Owszem.Topoprostuzbytniebezpieczne.Aleonapodjęłabyryzyko,gdybyprzyszłośdfarmy

zależaławyłącznieodniej.

Takjakod1879rokuzależałatylkoodkobietzroduForsythe'ów.Lilyurodziłasię,byzostadmatką

potembabkąipaniąnafarmieFoxHaven.TegochciałabyCarolyn.TegochciałbyJohn.

Towłaśnieoznaczałajegonieruchomasylwetkawoknie.

-Uważam,żeJohnniepowinienmnieadoptowad.

-Słucham?

-Iniesądzę,żebyrzeczywiścietegochciał.

-Alechce,zapewniamcię,Brooke.

-Niemapowodu!LekarzemogąwkażdejchwilizdiagnozowadchorobęLily.Awtedybędą

wiedzieli,jaksięniąopiekowadwczasieciąży,nawetjeśliokażesię,żetonieuleczalnachoroba.A

jeśliJohnmnieterazadoptuje,tobędziewyglądałotak,jakbymachnąłrękąnadiagnozę,jakbyjuż

background image

niewierzył,żeLilywrócidozdrowia.JakbynasamąLilymachnąłręką.Nieuważasz?

-Nie.Naprawdę.IJohnteżtaknieuważa.Nieprzestaniemyszukadodpowiedzi.Lilyotymwie.Ale

jeślinawetnieznajdziesięleknajejchorobę,farmazostaniewrodzinie.Takaperspektywabyłaby

dlaniejwielkąulgą.Jednatroskamniej.

-AlejanienależędorodzinyForsythe'ów.Marlauśmiechnęłasięlekko.

-Tylkozbiologicznegopunktuwidzenia.ACarolynnigdynieprzywiązywaławagidogenów.

Kochałamniejakrodzonąsiostrę,aciebiejakwłasnącórkę.Farmatotwójdom.Kochaszgo

niemniejniżLily,prawda?

-Tak.

Pozatymmatkamówiłaprawdę:niktniemógłbymachnądrękąnaLily.Nigdy.Więcdlaczegopokój

naglewydałsięjeszczemroczniejszy?

-Dobrze.SłyszałamodLorraine,żezaczęłaśjużwprowadzadnafarmiepewnezmiany.Podobno

zwolniłaśJaredaizatrudniłaśnajegomiejsceniejakiegoRafe'a.

-Jaredsamodszedł,aRafe'aprzyjęładopracyLorraine.-1onnadaltujest?

On.Rafe.PrzyktórymBrookeczułasięjakbaletnica.Któregotakrozpaczliwiepragnęładotknąd.Z

powoduktóregopostanowiła,żetejjesieniniepójdziedocollege'u.Jejżyciejesttutaj,zRafe'em-

chodmatkanigdygoniezaakceptuje.Brookeniechciałaotymmyśled,alewiedziała,żetaksię

stanie.Marlaniezgodzisięnazwiązekcórkizprostymkowbojem,zwłaszczajeślifarmaprzypadnie

wudzialeBrooke.

Aledotegoniedojdzie.Lekarzeodkryjąwkoocu,nacochorujeLily,ijąwyleczą.

Kobieta,którapowinnabydmatką,urodzidzieci.

Aletylkowtedy,ostrzegłyjąmrocznecieniespowijającepokój,jeśliJohnnieprzeprowadziadopcji,

jeślinicniebędziewskazywałonato,żektokolwieksądzi,iżLilymożnazastąpidkimśinnym.

Brookedoskonalewiedziała,coutrudniłobyadopcję.Znałaprzeszkodętrudnądopokonania.Dla

matki.

background image

-Musiałabyśskontaktowadsięzmoimbiologicznymojcem,prawda?Ipoprosidgo,żebyzrzekłsię

prawrodzicielskich.

-Teoretycznietak.Alejanawetniewiem,ktonimjest.WcześniejMarlamówiła,żeniewarto,by

Brookepoznałaojca.

Dziewczynazakładaławięc,żejestowocemkrótkotrwałegozwiązku,któregoMarlażałowała.Może

nawetwstydziłasięswojegowyboru?Złegosmaku?MożeojcemBrookebyłjakiśprostykowboj?

Aleteraz...CzyMarlanaprawdęmiałatylukochanków,żenieorientowałasięnawet,zkimzaszław

ciążę?

-Niewiesz?

-Nie.

Marlausiadłaciężkonałóżkuiprzezdługąchwilęwpatrywałasięwswojenogiwnylonowych

pooczochach.Kiedypodniosłagłowę,Brookezobaczyłanajejtwarzyzmęczenie,zawszedotąd

dobrzeskrywane.

-Właśniedlategotrzymamrewolwer.Kupiłamgo,poniewczasie,zpowodutegoczłowieka.

-Czyon...?

-Zgwałciłmnie.

-Och,nie!Takmiprzykro.Marlauśmiechnęłasięsłabo.

-Toprzecieżnietwojawina.Azresztą,inaczejniemiałabymciebie.Niezaprzeczam,tobyło

straszneprzeżycie.Aleuporałamsięztymdawnotemu.-Spojrzałananocnąszafkę,gdzie

przechowywałabroo.-Tostałosięwmoimwłasnymłóżku,niedalekoEmbassyRow.

BrookeniewielewiedziałaodomuwGeorgetown,wktórymmatkamieszkała,zanimsprowadziła

sięnafarmę.MarlaiCarolyntylkoonimwspomniały.Nicdziwnego.

-Mieszkałaśsama?

-Nie.Byłonastamsześcioro-pięciorolekarzyzeSwedishMedicalCentręija.Iniezgwałciłmnie

żadenztrzechwspółlokatorów.Byliśmyprzyjaciółmi,ufaliśmysobienawzajem.Wszyscy.Pewnego

background image

razuzorganizowaliśmyprzyjęciesylwestrowe.Bezżadnychekscesów.Niedospanipodyżurach

lekarzeniemająsiłyszaled.Jateżbyłambardzozmęczona.Poszłamspadjeszczeprzed,dwunastą.

Akiedysięzbudziłam...cóż,zostałamzgwałcona.Pewnieprzezjednegozzaproszonychgości.

Czyjegośmęża,brataalboprzyjaciela.Możeprzyjechałdomiastatylkonaprzerwęświąteczną.

-Ajeślinie?JeślitenczłowieknadaljestlekarzemwSMC?

-Niesądzę,bywogólebyłlekarzem,Brooke.AjużnapewnoniewSMC.Owszem,wśródlekarzy

teżzdarzająsięludzieniezasługującynaszacunek.Wystarczy,żewspomnęeksmężaFaye.Możesą

wśródnichnawetzboczeocy.AleSMCzatrudniatylkonajlepszychznajlepszych.Psychopatanigdy

bysiętamniedostał.

-Wciąguostatnichsiedmiulatspędziłaśwtymszpitaluwieleczasu.Tomusiałobyddlaciebie

bardzotrudne.

-Anitrochę!-ZmęczenieMarlizniknęło.-Spotkałamsięzestarymiprzyjaciółmi.Moje

wspomnieniazwiązaneztymszpitalemsąbardzomiłe.Lubiętamwracad.Alerozumiesz,dlaczego

Johnnigdyniemożesięotymdowiedzied.

-Więconniewie?

-Niktniewie,pozamnąitobą.NiepowiedziałamotymnawetCa-rolyn.Johnnapewnobardzoby

sięzmartwił,apocomuwięcejproblemów.Zachowajwięctowtajemnicy.Zgoda?

-Zgoda.

-Dziękuję.-Marlapotrząsnęłazniedowierzaniemgłową.-Poruszyłambardzopoważnetematy,

chodwcaleniezamierzałam.Alejestjeszczecoś,oczymchciałabymztobąporozmawiad.Nie

martwsię,tonictakiego!Amożesięmylę?

-Ocochodzi?

-Wiesz,żeniejestemnajlepsząmatkąnaświecie.

-Ależjesteś!

-MożedlaLily,niedlaciebie.

background image

-Naprawdędobrzesobieradzę.

-TOtwojazasługa,niemoja.Zawszebyłaśbardzodojrzała.Możeteraz,kiedyLilyczujesięlepiej,

spędzałybyśmytrochęczasurazem,jeszczeprzedtwoimwyjazdemdoVassar?

NiejadędoVassar.

-Chcesz?Chciała.Zawsze.-Tak.

-Todobrze.Jateżtegopragnę.Ateraz...Fayeprzygotowujewspaniałąkolację.Wezmęprysznici

włożęcośeleganckiego.

-Jateżpowinnam?

-Ładniesięubrad?Nie,chybażemaszochotę.Tokolacjanacześdnaswszystkichirodziny,jakąsię

wkrótcestaniemy.-MariapodeszładoBrookeiodgarnęłaniesfornylokzjejczoła.-Alety,mój

ślicznyniedźwiadku,możeszwłożydstaredżinsy.

Brookepostanowiłaprzebradsiępóźniej.TerazchciałajaknajszybciejspotkadsięzRafe'em.

Zbiegłazeschodówiwyszłanazewnątrzfrontowymidrzwiami.Niezatrzymałasięnawet,żeby

wziądpłaszcz.

Aszkoda.Nadworzebyłotakwietrznieizimno,jakwjejsercupotym,cousłyszała.

Carolynwykrwawiłasięnaśmierd.Zabiłojąnoweżycie,dziecko,którewszyscypowitalibyz

radością.

Marlatakżezapewnekrwawiłatamtejnocy,kiedyBrookezostałapoczętazprzemocyobcego

mężczyzny.Wtedydziewczynaodziedziczyłaumysłmatkiibudowęojca.

Mójślicznyniedźwiadek.Brookeniemiałanicprzeciwkotemu,bynazywanojąniedźwiadkiem,

zwłaszczatakczule,jakrobiłatoMarla.Alewciąguostatnichdziewięciudniczułasięjakbaletnica.

Przestałabydjużniedźwiadkiem.AjeśliRafewidziwniejociężałezwierzątko,aniezwiewnąistotę,

jakąsięstała?Jeśliwłaśniedlategoutrzymujeuprzejmydystans?

Lilyniepowinnamieddzieci.Brookeprzypomniałasobiesłowamatki,coniemaljąucieszyło,bo

chodbyłaszczerzezmartwionatąnowinąnachwilęprzestałamyśledoRafie.

background image

Azarazpotemnaprawdęsięucieszyła.Bowystarczyłowyrzucidjednosłowo,byzmienidstraszny

wyrok.Brookenaglezrobiłosięcieplej,mimolodowategowiatru.

Lilyniepowinnarodziddzieci.Iniebędziemusiała.Brookezrobitozasiostrę.Rozwiązaniebyłotak

oczywiste.Gdybyniezmęczenie,Marlapewniesamabynatowpadła.Brooketeżpomyślałabyo

tymwcześniej,gdybywtamtympokojunieczaiłosiętylecieni.

Terazmrokzostałrozproszony.Niemiałojużznaczenia,czychorobaLilyzostaniewkoocu

opatrzonajakąśnazwąiczyznajdziesięlekarstwo.Wystarczytrwałaremisja,byprzyszłamatka

Forsythe'ówzawszeczułasiędobrze.

Brookemiałaochotępodzielidsięzmatkąodkryciem.Natychmiast.Napiętrzeciąglewidziałajej

cieo.

Alewjasnooświetlonymokniepojawiłasiędrugasylwetka.John.

Brookemogłapowiedziedimobojgu.Ale...to,cociągnęłojądostajni,okazałosięsilniejsze.

Rafezobaczywniejtancerkę,aonaznowusięzbliżydoLily.

Brookeuśmiechałasiędosiebie,biegnącpodwiatrwstronęstajni.Czuła,żejestślicznaipełna

wdzięku.Gdybyzechciała,zdołałabynawetrobidgwiazdy,takjakLily.

Hukwystrzału,głośnyiostry,rozdarłpowietrze,kiedybyłazaledwieparękrokówodstajni.Drugi

strzałnastąpiłkilkasekundpopierwszym.

Brookeodwróciłasięgwałtownie.Spojrzaławoknosypialni,skądrozległysięstrzały.Byłopuste,

obiesylwetkizniknęły.Fayepędziładozachodniegoskrzydła.Brooketeżpognaławkierunku

domu.WyprzedziłjąRafe.Lily,któraodiatnieporuszałasięzbytszybko,teraztakżebiegłado

domu...

Rafekazałkobietomzostadwholu,samposzedłnagórę.-Żadnaznichgonieposłuchała.

Więcwszyscyzobaczyli,coleżałonabiałymjakśniegdywanie.AserceBrooke,którewtedypękło,

szeptałocicho:ktochciałbyrubinów,jeślijesttylekrwi?

Rozdział10

background image

FarmaFoxHavenWkwietnia,środa

Czasyobecne

Rafespojrzałnazegarnabudynkucieplarni-byłatrzecia-iprzeniósłwzroknapastwiskoza

stawem.WczasiecudownychdziewięciudnitopastwiskonależałodoRhapsody.Idopozostałych

koni.Idoniej,idoniego.

Zakładając,żesamolotsięniespóźni,Brookepowinnadotrzednafarmęwciągugodziny.Jeszcze

przedczwartą.Kiedyśbyłatoporapodwieczorkustarychklaczy.Dwanaścielattemuczwartastała

sięteżgodzinąśmierciirozpaczydlaSrebrnejiZłotejGwiazdy.

BrookeniezaczęłakrzyczednawidokswojejmatkiiojcaLily,którzyleżelimartwinapodłodze

sypialni.Patrzyłatylkonazakrwawionezwłoki,przerażającopodobnedotychzobrazków,jakie

Rafeoglądałwbiblioteceranotegosamegodnia.

Lilytakżeniekrzyczała.Upadłanapodłogę,apotemprzywarładoRafe'a,jakkiedyśjegosiostry,

szukającuniegowsparcia.Wyprowadziłjązobryzganejkrwiąsypialniizniósłdokaretki,któraz

wyciemsyrenyzahamowałaprzeddomem.PojechałrazemzLily.Przezcałądrogędziewczyna

kurczowotrzymałagozarękę,ażdoszpitalaSMC.Dopierokiedydostałaśrodkiuspokajającei

zasnęławznajomymszpitalnymłóżku,opuściłją,byposzukadBrooke...którejjużdawnoniebyło.

EliseBlair,zawiadomionaośmiercicórki,przysłałapoBrookesamochód.OsieroconawnuczkaElise

zostałazabranadoDulles,gdzieczekałnaniąjedenzbyłychmężówbabki.RazempolecielidoLos

Angeles.

ToCurtisFranklinpowiedziałRafe'owigdziejestBrooke.PrzyjacieliwspólnikJohnacałąnocspędził

nafarmie.Rozmawiałzzabezpieczającymiśladypolicjantami,koroneremidziennikarzami.

CurtisbyłteżdlaRafe'aźródłeminformacjioBrookeprzeznastępnedwanaścielat,jedynymdo

czasuupowszechnieniaInternetu.

Prawnikznałtylkogołefakty.WsieciRafeznalazłnatematBrooketrochęwięcejdanych.Została

archeologiem.Zrobiładoktorat.OtrzymałastanowiskoadiunktawBerkeley,gdziestudiowała,ale

background image

porzuciławieżęzkościsłoniowejdlakurzuibruduwykopalisk.

Kurzu,bruduipiasku.BrookespecjalizowałasięwhistoriistarożytnegoEgiptu.Byłaprawdziwą

„czarodziejką"-jaknazwałjąjedenzkolegów-tam,gdziewgręwchodziłoodcyfrowywanie

hieroglifów,zwłaszczatekstówodkrytychwpiramidach,i„znaczącoposunęła"pracenad

zrozumieniemegipskiej„fascynacjigwiazdami".

OdCurtisaRafedowiedziałsiętakżeniecoobabceBrooke,tejstalowejmagnolii.EliseBlair

oskarżyłaJohnaośmierdcórkiiwytoczyłaprocesjegorodzinie,domagającsięwysokiego

odszkodowania.

Niemiałoznaczenia,żewdochodzeniuustalono,iżtoMarlastrzeliłapierwsza.Trafiłaprostow

serceJohna,którywostatnichsekundachprzedśmierciązdołałzwrócidbroowjejstronę.

Wpozwiestwierdzono,żetoJohnbyłagresorem.PrzestraszyłMarlę.Groziłjej.Marladziałaław

obroniewłasnej.

Takateoria,zdaniemadwokatówpowódki,wydawałasiębardzologiczna-zapewniałarównież

największyzysk.Przedwypadkamitegofatalnegopopołudniapodejrzenie,żeJohnRuthledge

zachowałbysięagresywnie,uznanobyzaniedorzeczne.Aletragedianafarmiebyłafaktem.

Niktwmieścieniewierzył,żeMarlamogłaprzerazidsięJohnanatyle,bypociągnądzaspust.

Dopierokiedypodanodopublicznejwiadomości,żemorderstwoniezostałopopełnioneprzez

osobętrzecią,społecznośdForsytheprzestałałudzidsięnadziejążeaniJohn,aniMarlanawetnie

dotknęlirewolweru.

Późniejwieluzwolennikówzyskałateoria,zgodniezktórąichśmierdnastąpiławwynikuwypadkuz

bronią.MarlapokazywałaJohnowirewolwer.Niewiedziała,żebroojestnaładowana.Przypadkowy

wystrzałśmiertelnieraniłJohna.

Opinienatemattego,cowydarzyłosiępotem,byłypodzielone.Jednisądzili,żeśmierdMarlito

równieżnieszczęśliwyzbiegokoliczności.Umierając,Johnodruchowozacisnąłpalcena

rewolwerze.Inniprzypuszczali,żeśmiertelnierannymógłcelowostrzeliddoMarli.Przecieżnawet

background image

najłagodniejszezwierzętawobliczuniebezpieczeostwazachowująsięagresywnie.Niemożnago,

oczywiście,zatowinid.

ZarównoMarla,jakiJohnbylizażyciakochani.Kochanoichteżpośmierci.Ci,którzyniepotrafili

uwierzydwteorięwypadku,twierdzili,żeJohniMarlazginęlizpowoduchwilowegoszaleostwa.

Drobnasprzeczkaprzerodziłasięnaglewgwałtownąwalkęzasprawąjakiegośmetafizycznego

zjawiska,wywołanegoprzezburzę.Znanesąprzypadkilunatyków,zachowującychsięnieobliczalnie

przypełniksiężyca,atakżehisteriipowodowanejprzezprzypływymorza.Stądjużtylkokrokdo

uznania,żezaagresjęwczasieburzyodpowiedzialnesąpromieniekosmiczne.

NiktwForsytheniebrałnawetpoduwagę„działaniawobroniewłasnej".Każdemutawersja

wydawałasiębzdurąbezwzględunato,jakprzekonującozostałabyprzedstawionaprzez

adwokatówElise.

AleprawnicyzKaliforniiniemieliokazjiwytoczydswoichargumentów.Jakoegzekutortestamentu

JohnaikuratormajątkupoEmmie,CarolyniJohniedoczasu,ażLilyukooczydwadzieściajedenlat,

Curtisbyłupoważnionydozawarciaugody,zanimsprawatrafidosądu,niewspominającotymani

Lily,aninikomuinnemu.Nigdy.

AleCurtispowiedziałotymobcemumężczyźniezniebieskimioczami,doktóregoLilyprzylgnęłapo

kwietniowejtragedii.RafezgodziłsięnaplanCurtisa,byzawrzedugodę,nieinformująconiczym

Lily.Curtisniewątpił,żeElisetakżetrzymałaBrookewniewiedzynatematswoichpoczynao.

PozewbyłjedynąrzecząjakąCurtisukryłprzedLily.Nigdywięcejnierozważałnawettakiej

możliwości-ażdotegodnia,sześdtygodnitemu,kiedyBrookezwróciłasiędoniegozpytaniem,

czymożeodwiedzidfarmę.

RzeczyMarli,któreznajdowałysięwdomu,zostaływysłanedoBelAirwciągumiesiącapojej

śmierci.Aleto,cobyłowdomku-którypoprzeniesieniubiuradomiastastałsięjejprywatną

kryjówką-nie.

Fayezaproponowała,żewszystkoprześleElise.AlematkaMariibyławtedytakporuszona

background image

otrzymaniempierwszychpaczekzpamiątkamipocórce,żewysłaniekolejnychpostanowiono

odłożydnabliżejnieokreślonyczas.

Wstrzymanoteżdziałaniazwiązanezsamymdomkiem.LorraineodkupiłafirmęLilacCottageod

Elise.Utrzymaławysokiestandardywprowadzoneprzezpoprzedniąwłaścicielkę.Nauczyłasię

nawetrozwiązywadproblemywsposóbbezpośredni,aprzytymuprzejmy.Niepozwoliławięc,by

dziełoMarliumarłowrazznią.

BrookeoznajmiłaCurtisowi,żechciałabyprzejrzedpozostałerzeczymatki.

CurtisprzedyskutowałtęprośbęzRafe'em.

Rafewiedział,copowieLily.Oczywiścieniebędziemiałanicprzeciwkotemu.Wporządku.

Aieteraz,spoglądającznowunazegar,zacząłsięzastanawiad,czyrzeczywiściepodjęlisłuszną

decyzję.

Wkrótcesięotymprzekona.

Paniarcheologzamierzałazostadnafarmiepięddni.

SamolotzSanFranciscodoDulleswylądowałzgodniezplanem.Brookeodebrałaswójbagaż,

potemautobusemlotniskowymdojechałanaparking.Tamwynajęłasamochód.Tegopopołudnia

nadrodzeUS-50ruchbyłniewielki.Jeszczechwila,askręciwlewonaCanterfield,niecodalejzaśw

prawo,nadrogęprowadzącąnafarmę.

Jedynąprzeszkodąwtejpodróżybyłojejwłasneserce.Biłonierówno.Zatomózgpracowałna

najwyższychobrotach.

Dlaczegowraca,pytałyszarekomórki.

Dlatego,żeniepotrafiruszyddoprzodu,jeślinajpierwsięniecofnie.Napoziomieemocjonalnym

utknęławmartwympunkcie,chodwinnychdziedzinachpozornieodnosiłasamesukcesy.

Świetnieradziłasobienastudiach.Zpowodzeniempracowałateżw„prawdziwym"świecie-

chociażitensukceswydawałsiępozorny.

Boczyspotkaniazfaraonamisprzedtysięcylatistotnienależądo„prawdziwegoświata"?

background image

TerazBrookejechałanaspotkaniezmniejodległąprzeszłością.Prowadziłasamazesobą

niekooczącesiędyskusje.Sądziła,żewtensposóbzgłębiławszystkiemożliwekwestie.Alewtej

chwilipoczuła,żejestzupełnienieprzygotowananato,coczekananiązaliliowymogrodzeniem

farmy.

Czylinaco?Araczejnakogo?

NaLilyiRafe'a.

LilyiRafe.

Wiedziałaniewiele,tyletylko,ilepowiedziałjejCurtis.Znajomymatki,drogiprzyjacielbyłbardzo

miłydlaBrookeodjejpierwszegotelefonu.Kiedyzadzwoniła,roztrzęsiona,bysięupewnid,żeLily

przetrwałaszokpośmierciojcaiMarli-ażdowczorajszejrozmowy,kiedypytała,czyLilynie

zmieniłazdaniacodojejprzyjazdu.

TamtegofatalnegokwietniaLilybyławszpitaluporazostatni.Najwyraźniejzupełniewyzdrowiała.

Aleczynieutknęławmartwympunkcie?CzytakjakBrookeniepotrafiłaruszydzmiejsca?

Brookemiałanadzieję,żetakniejest.AleniezręczniebyłobypytadotoCurtisa,anigdynieprzyszło

jejdogłowy,żebyzwrócidsięosobiściedoLilyalbodoRafe'a.

FayeprzeprowadziłasiędoChicago,kiedyLilyskooczyładwadzieścialat.Jenzadzwoniłakiedyś

niespodziewanie.Fayeijejprzybranacórkaznowusiędosiebiezbliżyły.Terazbywajączęstymi

gośdminafarmie.RazemprowadządobrzeprosperującąfirmęwWietrznymMieście.Piekątorty

weselne.

BrookenigdyniepytałaoRafe'a.Niemusiała.Otrzymywałaonimwiadomości,ilekrodpytała

CurtisaoLily.

Lilynieutknęławmartwympunkcie,oczymBrookeprzekonałasię,gdyzobaczyławspaniałą

mozaikęprzywjeździenafarmę.

Lilywróciładosztuki.Uratowałateżprezentbożonarodzeniowy,niespodziankę,nadktórą

dziewczynkipracowałyprzedśmierciąCaro-lyn.Prezentten,gdybyzostałukooczony,byłby

background image

miniaturową,malowanąwersjąmozaikiprzedwjazdem.Lilywiernietrzymałasiępierwowzoru

wspólnegoprojektu.

Zanimdziewczynkizaczęływspółpracowad,Brookewypełniłakoloramiczteryidentyczneplanszez

rysunkiemgalopującychkoni.Różniłysięmiędzysobąnieznacznie,gdyżBrookestopniowo

ulepszałaswojątechnikę.

Nigdynieośmieliłasięjednakzmienidżadnegozkolorówprzypisanychpolomoznaczonym

numerami.Byłapewna,żetozepsułobyefektkoocowy.

Lilynatomiastniemiałapodtymwzględemżadnychoporówientuzjastycznieprzedstawiała

własnepropozycje.Brookemożeużydgłębszegoodcieniazłota-oznaczonegonumeremsześd,

zamiastzalecanejpiątki-dopomalowaniagrzywyiogona,wówczaskłusującykoobędziewyglądał

dokładnietak,jakukochanaprzezCarolynMeg.Ajeślistajniazostaniepomalowananabiałoi

liliowo,anienabrązowo,Megbędziekłusowałanafarmie.Toprawda,wtymzestawiefarb

brakowałoodpowiedniegoodcienialila-wogólefioletów-aleprzecieżmogązmieszadróżz

błękitem...

WkoocuLilyprzestaładoradzadBrookeiprzeszładotego,corazemmogłybyzrobid.Itaknarodził

siępomysłnaprezentdlaCarolyn,

Lilypostanowiłateżumieścidnaobraziebzy.Odmiany,którematcenapewnoudałobysię

stworzyd.

Iotonamozaiceprzywjeździenafarmękwitłytebzy.Carolynniezdążyłazdecydowad,jakiodcieo

różubyłbynajbardziejodpowiednidlaodmianyEmma.ToLilymiaładokonadwyboru.Osiągnęła

wspaniałyefekt,mieszającodcienieróżuibrzoskwini.Charlesaprzedstawiłanamozaicew

głębokimodcieniubłękitu,któryLiływprowadziładodziennikaCarolyntegoostatniego

popołudnia,jakiedziewczynkizniąspędziły.

Lilyukooczyłaprezent,zostawiłazasobąrozpaczizwróciłasiękuszczęśliwejprzyszłości.Uratowała

to,cozostałozradosnychchwil,zebrałaodłamkiistworzyłaznichobrazpiękna,którepamiętała.

background image

IMeg.

Megmaterazdwadzieściaczterylata.Albomiałaby.

BrookenigdyniepytałaCurtisaokonie.PrzyjacielMarlipewnieniewiedziałby,cosięznimidzieje.

Aleprzecieżmógłzapytadmieszkaocówfarmyiudzielidodpowiedzi.

-1cowtedy?

Brookecierpiałabyjeszczebardziej.Takjakteraz.

-Dalej-szepnęła,patrzącnamozaikęLily.Dalejwprzeszłośd.

Rozdział11

Jadąckamiennympodjazdem,Brookeodkryła,żeprzeszłośdstałasięteraźniejszością.Byławiosna,

jakzawszenafarmie.Pełnaobietnic.Niezmienna,alezakażdymrazemnowa.

Anapastwiskuzapadokiem...chodziłaMeg.Jejciemnozłotagrzywalśniławpopołudniowym

słoocu,takjakhebanowasierśdRhapsody.Awtymzamglonym,leczradosnymobrazie,Brooke

dostrzegłateżmłodąkasztankęikaregoogiera.WnukiMeg.DzieciRhapsodyRafe'aiFleur.Jej

Fleur.Którejtuniebyło.

Kooczyłabydopieropiętnaścielat.Brookemiałanadzieję,żeukochanaklaczniecierpiała.1nie

czułastrachu.

Zpewnościąniecierpiała.ByłzniąRafe,głaskałzwierzęiprzemawiałuspokajająco.

Nie,niemusiał.FleurWbiegłanapadok,czujnaiszybka,jakbyczegoślubkogośszukała.Brooke

wysiadłazsamochoduipozwoliłasięodnaleźd.

Klaczpowitałająaksamitnymipocałunkami.MuskałatwarziręceBrooke,radośniepodrzucając

głową.

Byłotodobrzeznanepowitanie.Zawszewitałysięwtensposób.Aposzczególniedługiejrozłące,

odzmierzchudośwituipocałymdniuspędzonymwszkoleBrookeobejmowałasilnąkooskąszyję.

Teraztakżeobjęła.

-Mojakochanadziewczynka-wyszeptała.

background image

-Pamiętacię-odezwałsięcichy,znajomygłos.Jegogłos.

Stawczołoprzeszłości.Wszystkimjejcieniom.Zwłaszczatemuwieczornemucieniowi,jakimbył

Rafe.Pamiędonimwydawałasięterazbardziejrzeczywistaniżonsam.

Nienależywyolbrzymiadznaczeniawspomnieo.Brookewielerazytosobiepowtarzała.CieoRafVa

niepowinienwykraczadpozaczas,któryrzeczywiściezesobąspędzili,pozadziewiędcudownych

dni,jednąnocpełnągwiazdirozmówoAztekach,iburzliwepopołudnieśmierci.

Niepowinien.

Alewykraczał.

Byłtojeszczejedenpowód,bystawidczołoprzeszłości,rzeczywistości,jemusamemu.Dalej...do

Rafe'a.Któryciągleznaczyłtakwiele.

Wydawałsięsilniejszy.Poważniejszy.Bardziejsurowy.Bardziejmęski.

Jegooczylśniłyciemniejszymbłękitem.Byłybardziejprzenikliweitakjaktamtegopierwszego

rankadwanaścielattemuwyrażałyjakieśpragnienie...czego?

WtedyBrookesięcofnęła.Zrobiłaniepewnykrokwtył.Terazniemiaładokąduciec.Brooke

przytuliłasiędokooskiejszyi.Fleurradośniepotrząsnęłagłową.

-Tęskniłazatobą.

Jateżzatobątęskniłem.

Myśltapojawiłasięwjegogłowienagle,bezostrzeżenia.Iprzyniosłazesobąwspomnienie

dorastającejdziewczyny,zimowegokwiatubudzącegosięznadejściemwiosny.

Terazstałaprzednimkobieta.Elegancka.Ibiałajakśnieg.Paniarcheologmusiałaprzyzwyczaidsię

donoszeniakapeluszazszerokimrondemirękawiczek,kiedypracowałanapustyniwpromieniach

palącegosłooca.

Piegizniknęły,aciemnorudewłosy,kiedyśfalujące,byłyprzystrzyżonekrótko,niemalproste.

Brookeniestałasiędzikimkwiatem,jaktosobiewyobrażał,leczhodowlanąroślinąpoddaną

nadmiernymzabiegomogrodniczym,którehamująwzrost,zamiastgopobudzad.

background image

AletociąglebyłajegoBrooke.Dobrzeskrojonyniebieskikostiumnawetpodługimlociewyglądał

tak,jakbygodopierowyprasowano,aleterazgdzieniegdziepokrywałagokrótkakasztanowasierśd

konia.Modneczółenkanaobcasieieleganckiepooczochybyłynatomiastzakurzone.

Tak,tociąglejegoBrooke,zaktórątęskniłi...

Inne,złewspomnienianiepozwoliłymudokooczydmyśli.

-Więcwróciłaś-powiedziałchłodno.-Tak.

-Dlaczego?

-Chcęprzejrzedrzeczymatki.

-Mogliśmyjedociebiewysład.My.LilyiRafe.

-Wiem.-Ale?

-Pomyślałam,żedowiemsięwięcej,jeśliprzejrzęjenamiejscu,wdomku...

-Dowieszsięwięcejoczym?

-Oniej.

-Toznaczy,dlaczegozastrzeliłaJohna?-Nie.Ja...nie.

-Aleczynietymwłaśniesięzajmujesz,doktorBlair?Kopieszikopiesztakdługo,ażznajdziesz

odpowiedzinapytania?

-Tak,kiedyprzypuszczam,żetomożliwe.

-Awtymwypadkujestinaczej?

-Niesądzę,żebyśmykiedykolwiekrozwiązalitęzagadkę.

-Niewierzysz,żetobyłwypadek.-Nie.Aty?ILily?

-Nie.

Jednosłowo.Rafeodpowiadałzanichoboje.Brookespojrzaławstronędomu,zktóregowkażdej

chwilimogławyjśdLily.

-Wyjechałanakilkadni.

Brookeutkwiławzrokwokniesypialni,gdziekiedyśporuszałysiędwacienie-zanimobaumarłyna

background image

białymjakśniegdywanie.

-Doponiedziałku,kiedybędęjużwdrodzedoEgiptu?

-Biorącpoduwagęto,copowiedziałaśCurtisowi,doszładowniosku,żewolałabyś,żebyjejnie

byłonafarmie.

-Niechciałamtylko,byczuła,żemusitubyd.

-Brooke?

Niespojrzałananiego.Niemogła.Zaskoczyłją,zraniłchłódwjegozachowaniu.

Owszem,przypuszczała,żeRafebędzieutrzymywałdystans.Spodziewałasięuprzejmego,lecz

niezbytciepłegopowitania.Niesądziłajednak,żezostaniepoddanaostremuprzesłuchaniu.Chod

możepowinna.RafebyłtakdociekliwyzewzględunaLily.Brookeoderwaławzrokodokienpokoju,

wktórymrozegrałasiętragedia,ispojrzaławstronędomku.Chciałasiętamjaknajszybciejskryd.

Znowu.

-Tak?

-Powiedzmiprawdę.

Tookrutnewspomnienieprzeszłościzraniłojąjeszczegłębiej.Wszystko,cocipowiedziałam,jest

prawdą!-wykrzyknęłatamtegodnia.Terazniemogłaodeprzedatakutakstanowczo.Nieokłamała

Rafe'a...narazie.Alebalansowałanacienkiejkrawędzimiędzyprawdąakłamstwem-zapewnetak

niezgrabnie,żeRafezauważyłjejzmagania.

Chciałusłyszedodniejprawdę.

Dokonaławyboru.

Spojrzałamuwtwarzipostanowiławbidraniącejąostrzejeszczegłębiej.Wsamoserce.

-TyiLilyjesteściemałżeostwem.

-TobyłabyprawdaomnieioLily,nieotobie.-Oczywiście.

-Przyjechałaśtu,żebyzakooczydpewnesprawy?

-Tak.

background image

-Więcpowiedz,cosięwydarzyłotamtegopopołudnia.

-Cóż,mojamatkazastrzeliłaJohna,aonjązastrzelił.

-Miałemnamyślito,cosięwydarzyłomiędzynami.Dlaczegoodemnieuciekłaś?Dlategożeza

bardzoprzypominałemciazteckiegokapłana?

-Co?!

-Wiem,żebyłaśjeszcze,kiedyzeszliśmydokaretki.Aleprzedtemklęczałemprzynichwsypialni.

Każdemu,ktowidziałobrazyprzedstawiająceazteckierytuały,mogłosięwydawad,żesam

dokonałemtejzbrodni.

-Nie,Rafe!Nie.Byłamciwdzięcznazato,żetamposzedłeś,próbowałeśodnaleźdwnichjeszcze

iskrężycia.Naprawdęmyślałeś,że...

-Żemojeindiaoskiekorzeniewydałycisięodrażające?Przezpewienczaswłaśnietaksądziłem.

Łatwiejmibyłoobwiniadswoichokrutnychprzodków,niżspojrzedwoczyprawdzieiwinidsiebie

samego.

-Jakiejprawdzie?

-Żenieufałaśminatyle,bypozwolid,żebymcipomógł.Powiemcicośjeszcze.Wtedybyłotodla

mniebardzoważne.

-Takmiprzykro.

-Niepotrzebnie.Poradziłemsobie.Zresztą,jakmogłemoczekiwadodciebiezaufania.Wkoocu

prawiesięnieznaliśmy.

-Alejaciufałam.

-Wtakimraziemotywytwojegodziałaniasąjeszczebardziejniejasne.Dlaczegoniepowieszmi

prawdy,Brooke?Jakietoterazmożemiedznaczenie?

Niepowinnomiedżadnego.Przecieżprzyjechałatu,byzapanowadnadcieniem.Acóżpomożejej

wtymbardziejniżrzucenienaniegoświatłaprawdy?

Nic.AleBrookeniechciała,bytencieoznikł.Jeszczenie.Pragnęłaspędzidwięcejczasuz

background image

człowiekiem,którysądził,żemunieufała.Terazdużołagodniejzadawałpytania.

Wyznałamuprawdę,chodniecałą.

-Byłamwszoku.

-Wiem.Aledziałałaśzżelaznąkonsekwencją.Możewtedyotymniemyślałaś,alemusiałybyd

jakieśpowody,dlaktórychpodjęłaśtakie,anieinnedecyzje.Byłobydziwne,gdybyśwciągu

dwunastulatniespróbowałachodrazzastanowidsięnadmotywamiswojegopostępowania.

Raz?Bezprzerwy.

-Chybatak.

-Właśnie.Zgodziszsięzemnążeanalizaprzeszłościmożeprzynieśdpewnekorzyści.Zwłaszczaże

natymprzecieżzbudowałaśswojąkarierę.Pozatym,doktorBlair,masznaocznegoświadka.Mnie.

Możewysłuchasztego,cojapamiętamztamtychwydarzeo?

-Muszę?

-Jużdokonałaśwyboru,Brooke.Postanowiłaśwrócid.-Urwałnachwilę.-Niestety,zacznęod

sypialni,odmomentu,kiedyukląkłemprzytwojejmatceiJohnie.Patrzyłemnanich,więcmogęci

powiedziedtylkoto,cosłyszałem.Fayedzwoniłanapogotowieinapolicję.Tymilczałaś.Lily

szeptała„nie,nie,nie",apotemkrzyknęłaiupadła.Wszyscysiędoniejrzuciliśmy.Tyznalazłaśsię

przyLilypierwsza.

-Aleonaprzylgnęładociebie.

-Tylkodlatego,żesięodsunęłaś.OdeszłaśodLily,żebyzrobidmiejscedlamnie.Zarazpotem

usłyszeliśmywyciesyren.Bezsłowawybiegłaśzpokoju.Domyślamsię,żechciałaśprzyprowadzid

lekarzynagórę.

-Tak.Aleniemusiałam.Kiedyweszlidodomu,tyjużznosiłeśLily.-Niebyłopowodu,żebyczekad

nanichwsypialni.Powiedzmi,ile

pamiętaszztego,codziałosiępóźniej.

-Lilycałyczaspłakała,alewydawałasiębardziejprzytomna.Zapewnedlatego,żecośjej

background image

powiedziałeś.Kiedylekarzejązabrali,natychmiastwpadławhisterię...ażznowuobjąłeśLilyi

zacząłeśdoniejmówid.Pamiętasz,prawda?

-Tak,aleniepotrafięwyjaśnidzachowaniaLily.Możezareagowaławtensposóbdlatego,że

przedtemrazemkarmiliśmykoniewstajni.Tobyłomiłewspomnienie.Możezwracającsiędo

mnie,Lilypodświadomiepróbowałaprzywoładtamtechwilei,coważniejsze,wymazadzpamięci

to,cozdarzyłosiępóźniej.Takczyinaczej,czułasięlepiej,kiedybyłemwpobliżu.Musiałem

pojechadzniądoszpitala.Niemiałemwyboru.

-Wiem.Chciałam,żebyśjejtowarzyszył.

-Aledlaczegotyznaminiepojechałaś?Przecieżcięoprosiłem.Słyszałaśto...chociażnawetna

mnieniespojrzałaś.

-Więcdlategozastanawiałeśsię,czywsypialniwydałeśmisiępodobnydoazteckiegokapłana.

-Nietrudnobyłotoodgadnąd.Naszaostatniarozmowaodbyłasięwieczorem,wdniu

poprzedzającymtragedię.Awtedydyskutowaliśmyomoichbrutalnychprzodkach.Takczyinaczej,

zpowodów,które,mamnadzieję,miwyjawisz,niechciałaśnamniespojrzed.Potrząsnęłaśtylko

głowąiuciekłaś.Dostajni?

-Nie.Dodomku.Byłzamknięty,stałamnaprogu.Takdługo,ażtyiLiłyodjechaliściedoszpitala.

-Awięczgadzamysięcodonajistotniejszychfaktówiwiemyjuż,żenieprzypominałemci

azteckiegokapłana.Wiemynawet,żemiufałaś.Więcocochodziło,Brooke?Dlaczegouciekłaś?

Dlategożenienależałamjużdofarmy.Dociebie.Lily.Moichmarzeo.

Idlategożenicnafarmienienależałojużdomnie.

-Brooke?

-Patrzyłam,jakznosiłeśLily,jakjąobejmowałeś,aonatuliłasiędociebie.Wyglądaliścietak...

naturalnie.

-Doszłaświęcdowniosku,żetoodpowiednimoment,byodegradrolęswatkiispróbowad

skojarzydmnieztwojąpiętnastoletniąsiostrą?Iniepojechałaśdoszpitala,żebyśmymieliwięcej

background image

czasutylkodlasiebie?Musiszwymyślidcoślepszego.Brooke.

-Może...tomniezaniepokoiło.Zabolało.

-ŻeobejmowałemLily?-Tak.

-Chociażsamapchnęłaśjąwmojeramiona?Wtoteżniewierzę.Niedlategouciekłaś.Ale...-Jego

głosstałsięjednocześniebardziejsurowyibardziejmiękki.-Podobamisiętakawersja.Pozwala

przypuszczad,żepragnęłaśmnietak,jakjaciebie.

-Pragnąłeśmnie?

-Zawsze.Każdegodnia.Ikażdejnocy.

-Niezauważyłam.

-Niemiałaśtegozauważyd.Sądziłem,żebędzieszchciała...

-Atoźle?

-Źle.Niedlamnie.Dlaciebie...dlanas.Zadużo.Zaszybko.Przynajmniejtakmyślałem,zanim

nastąpił...tamtendzieo.Wtedyzamierzałemcipowiedzied.

NagleBrookestraciłajedyneoparcie.Fleurwybraławłaśnietęchwilę,bynapidsięwody,ibez

uprzedzeniaodeszłazaspokoidpragnienie.BrookezachwiałasięiRafemusiałbyjąpodtrzymad,

gdybysamanieodzyskałarównowagi.

Szybkoizezdumiewającymwdziękiem.Koniezawszedodawałyjejuroku...nawetkiedy

niespodziewaniesięoddalały.

-Wporządku?

-Oczywiście.Dziękuję.-BrookespojrzałanasiorbiącągłośnoFleuriuśmiechnęłasię.—Onanigdy

niepotrafiłasięnaniczymdłużejskoncentrowad.

-Aleczywogóledobrzesięczujesz,Brooke?Jaktwojezdrowie?Jesteśtakaszczupła,chybanie

maszdużegozapasuenergii.

-Czujęsiędoskonale!Znacznielepiejniżwtedy,kiedybyłammałym,grubymniedźwiadkiem,

któregoznałeś.

background image

-Nieznałemżadnegomałego,grubegoniedźwiadka.Pragnąłemcię,pamiętasz?Zawsze.Lilyijanie

jesteśmymałżeostwem.Niebyliśmynawetkochankami.Pozostaliśmyprzyjaciółmi.Niczymmnieji

niczymwięcej.Więcpomyślotym.

Pragnąłemcię.Powiedziałtodwarazy.Czasprzeszły.Amożenie?

-Oczymmampomyśled?

-Onas.Obiecuję,żeniezajdzieszzemnąwciążę.-Niemógłbyś...toniemożliwe.

Uśmiechnąłsięszeroko,swobodnie.

-Czytowyzwanie?

-Biorępigułki.

-Terazchybajapowinienemsięzaniepokoid.

-Co?Och,nie.Nieużywamichjakośrodkaantykoncepcyjnego.Chodzioto,żemamdługie

miesiączki,więczewzględówpraktycznych...Pocojacitowszystkomówię?

-Ponieważchcesz,żebymtowiedział-odparłmiękko.

Rozdział12

Domekbyłjakstarożytnygrobowiec.Pozbawionypowietrza.AleBrookeitaknieoddychała.Rafe

pragnąłjejdwanaścielattemu.Ipragnąłjejteraz.

Rozpaczliwie?Takjakonajego?Nie.Właściwiegdybyjejotymniepowiedział,niedomyśliłabysię,

takjakwtedy.

Skorojużprzyjechałanafarmę,możewartobyłobyspróbowad.Takiwydźwiękmiałajego

swobodnapropozycja.

Dorośliludzieczęstotorobiąwprawdziwymświecie,któregoBrookeBlairprawienieznała.

NiebyłajednakdziewicąprzestałaniąbydjużsześdtygodnipośmierciJohnaiMarli.Wciągutych

strasznychkilkutygodnizrzuciławielekilogramów.Kiedyosiągnęłaobecnąwagę,postanowiła

obciądswojedługierudewłosy.

Zapragnęłateż,byktośjądotykał.Chciaławiedzied,jaktojest.Beztruduznalazłamężczyznę

background image

gotowegonatakąprzygodę.Aletojejsięniespodobało.PartnerniebyłRafe'em.Niewycofałasię

jednak,niestchórzyła.Późniejjednakunikałabliższychkontaktówzmężczyznami.

ARafezapytałtakswobodnie,czychciałaby,żebytoonjądotykał.

Kiedyśtegopragnęła,aterazciąglejeszczebyłaciekawa.

Więcczemunie?

Rafeniespodziewałsię,żetakzareagujenajejwidok.Anitrochę.

OdkądopuściłTeksas,żyłwcelibacie.Dwanaścielat.NapoczątkuzpowoduLily.Stale

potrzebowałajegoobecności,bliskości,którąchętniejejzapewniał.

Aleodtegoczasuminęłycałelata.Aonciągłezachowywałwstrzemięźliwośd.Takwybrał.

Zanimukooczyłdwadzieściadwalata,miałtylekobiet,żemogłobymutowystarczyddokooca

życia.Tylekobiet,przyktórychczułsięsamotny.Zbytwiele.

Aleczybyłtoprawdziwypowód?CzyteżchodziłooBrooke?

Może.Tak.Dodiabła.

Poprostupostanowiłnieprzyjmowaddowiadomości,jakbardzomujejbrakuje...żebyłczas,kiedy

wierzył,żeistniejekobietąprzyktórejnieczułbysięsamotny...Ona.

Brookezmusiłasiędooddychania.Izwprawą,jakiejnabraławciągulatpracy,zamknęław

oddzielnychszufladkachumysłuwszystkopozazadaniem,któremiaławykonad:rozejrzedsiępo

domkuirozpakowadbagaże.

Dopieroranozbadapozostawioneprzezmatkęprzedmioty.

BrookeBlair,archeolog,znałasięnarzeczy.Umiałanarzucidsobiesurowądyscyplinęinie

pozwolid,bycokolwiekoderwałojąodmetodycznieustalonejkolejnościdziałao.Najpierw

lokalizowałaścisłecentrumwykopalisk,gdziespodziewanosięodkrydnajcenniejszepozostałości,

alezbadanietegomiejscazostawiałanasamkoniec.Byłaznanaztego,żepotrafiłaprzezcałydzieo

studiowadodłamkiglinianychskorup,nawetwtedygdytużobokznajdowałsięsarkofagpełny

prawdziwychskarbów.

background image

Stojącwdrzwiach,Brookeomiotławzrokiemgłówneelementywyposażeniapozostającena

widoku:wygodnasofa,miękkidywan,porcelanowelampy.ToCarolynurządziładomek,nieMarla.

Zszufladki,którejjakocórkanieumiaładokładniezatrzasnąd,wydostałysięnagleemocje.Śladypo

mamieCarolynbyływidocznenakażdymkroku.Onasamatubyła.Atadruga,prawdziwamatka?

Brookespojrzałanazamykanebiurko.Marlabardzojelubiła.Świetniesięwszystkiebawiły,obie

mamyicórki,szukającodpowiedniegomebla,iwszystkiewiedziały,żetoteniżadeninny,kiedygo

wkoocuznalazły.Biurko,wykonanezjasnejsosny,byłokobieceibardzofunkcjonalne:miało

przepastneszuflady,szerokiblat,liczneprzegródki...izamykałosięnaozdobnymosiężnyklucz.

Tegosamegodniadostarczonojedodomkunafarmie.Dwamiesiącepóźniejprzyjechałybiurkadla

córek,mniejsze,alepozatymidentycznejakto,którenależałodoMarli.Dziewczynki

przechowywaływprzegródkachswojeskarby.Carolyndoradziłaim,żebywkładałytamkarteczkiz

życzeniami-co,jaksięwydawało,gwarantowałoichspełnienie.

Brookenigdyniezapisałażadnegożyczenia,któremogłabyschowaddobiurka.DośmierciCarolyn

miaławszystko,czegopragnęła.Apotem?Wróddonas,Carolyn.Proszę.Jeszczepóźniej:Lily,

wyzdrowiej.Błagam.

Brookenigdynieprzelałatychżyczeonapapier.Alebyływyrytewjejsercu.

Czywbiurkumatkiznajdująsiękarteczkizżyczeniami?NagleBrookepostanowiłatosprawdzid.

Natychmiast.

Aleoparłasiępokusie.Tamtegoburzliwegopopołudniapoznałaniebezpieczeostwaulegania

impulsom.Jejmatkanajwyraźniejimuległaiskooczyłosiętotragicznie.Zperspektywyczasustało

sięjasne,żeprzyczynazachowaniaMarliniemogłabydracjonalna.

Brooketakżeuległaimpulsowi.UciekłaodRafe'aiLily.Wtedynierozumiała,dlaczego.Teraz

wiedziała,żekierowałyniąbardzoracjonalnepobudki.

Jejżycienafarmiesięskooczyło.Wrazzpierwszymstrzałem.Wnagłymprzebłyskuujrzała

wówczas,jakbędziepóźniejwyglądałożyciewFoxHaven,jakpowinnowyglądad.

background image

LilyiRafe.

Idlategobezwalkipoddałasięwewnętrznemugłosowi,którykazałjejwyjechad.

PodwpływemimpulsuMarlazabiła.ABrookeuciekła.Takjakmatkanauczyłasiętłumidemocje,

wszystkie.

Nieruszyłasięoddrzwi.Ażdojutrzejszegorankaniczegoniedotknie.Azakładając,żewdomku

znajdujesięwielerzeczywartychzbadania,biurkozostanieotwarteostatnie.

Nagzymsiekominkastałyalbumzwycinkamizgazetirocznikuniwersytecki.Elisemiałamnóstwo

pamiątekzradosnegodzieciostwacórki.

Atuznajdowałosiętylkoto,coMarlapostanowiłazatrzymad.

Niewieletegobyło.

Jakamatka,takacórka.Znowu.

Brookenaglezdałasobiesprawę,żeodkrywającnanowoswojąmatkę,będzieodkrywadsamą

siebie.Myśltawywołałauniejzdumiewającosilneemocje,chodprzecieżniepowinnotodziwid.

Rafezrobiłnawetdotegoaluzjęwrozmowienapadoku.Odkrywanieprzeszłości,bynadadsens

teraźniejszości,stanowiłowkoocusednojejzawodu.

Archeologtoktoś,ktozczciąrabujegroby.Ajeślijesttogróbwłasnejmatki,spodziemi

wydobywająsiętakżeemocje.Brookeczekałananieipowitałajeradośnie.

Jeszczejedenpowód,bytejnocyporządniesięwyspad.

Poszładokuchni.Przykuchencestałamiskaztorebkamicytrynowejherbaty.Nazlewieznajdował

siękubekzlogofirmyLilacCottage.Matkakorzystałazkuchninapewnotylkowtedy,kiedychciała

zrobidsobieherbatę.Brookeniemusiałasięmartwidprzygotowywaniemposiłków.Lily,jakzawsze

gościnna,dobrzezaopatrzyłalodówkę.

NieobecnapanidomuFoxHavenzostawiłanawetkrótkiliścik.

DrogaBrooke!

Czujsię,jakusiebie(Curtiswspominał,żemaszkluczedodomu).Częstujsięteż,proszę,czym

background image

zechcesz,ikorzystajzewszystkiego,cobędziecipotrzebne.

Lily.

CzyLilyzastanawiałasięnadzwrotemwnagłówku?Czyzaczynałalistwięcejniżjedenraz?

Trudnepytania.Spróbujejednaksobienanieodpowiedzied,aledopiero,kiedysięporządniewyśpi.

Wsypialni,zktórejMarlanigdyniekorzystała.

Przezchwilęmiałaochotęzostawidwszystkowwalizce.Zprzyzwyczajenia,tłumaczyłasobie,ale

uparteszarekomórkiznowusięwtrąciły.Botaknaprawdęspakowanawalizka,jaknabity

rewolwer,możesięprzydad,gdybyBrookenagle,podwpływemimpulsu,postanowiłarzucidsiędo

ucieczki.

Musijąrozpakowad.Wyjądkażdąrzecz.NawetubraolazabranezmyśląoEgipcie:strójnoszonyna

pustyni,lekki,leczokrywającycałeciało,igrube,ciepłeswetry,przydatnewewnątrzpiramid.

WbagażuBrookeznajdowałosięwięcejużytecznychdrobiazgówniżubrao.Krem

nieprzepuszczającypromienisłonecznych.Herbatawaniliowaigrzałka.Batonikinaśniadanie.

Długopisywróżnychkolorachisamoprzylepnekarteczki.Lekiniezbędnepodczaspodróżydo

ciepłychkrajów.

Itabletkiantykoncepcyjne,którehamowałymiesiączkę,kiedyBrookepracowałaprzy

wykopaliskach.

Nawetniezajdzieszwciążę,obiecuję.

Ajeślichcęzajśd?

Brookewyjęłatabletki,azarazpotemczterygrubezeszyty,którewzięłazesobąpodwpływem

impulsu...Nie,wtrąciłsięnatychmiastjejumysł,powiedzsobieprawdę.

Wporządku.Dobrze.ZeszytydlaRafe'aspakowałazrozmysłem.

Postawiłajenatoaletce.Anirazuniespojrzaławlustro.Patrzyłanasiebietylkowtedy,kiedy

musiałasprawdzid,czywszystkojest,jaknależy-wgranicachwyznaczonychprzezstylistę.

GdybyniebabkaElise,Brookeniewiedziałaby,żetacyeksperciodwygląduwogóleistnieją.Elise

background image

niebyłazachwyconakrótkąfryzurąwnuczki.Wolałabywłosydoramion,takie,jakienosiłaMarla.

AleBrookenieustąpiła.Wolałanieupodabniadsiędomatki-poniosłabyporażkę.Niemogłabyteż

jużmiedtakichwłosów,jakwtedy,gdymieszkałanafarmie.

Dałasięjednakprzekonaddonowychubrao.Zakładałaodpowiedniestroje.Idomakijażu.Bardzo

dyskretnego.Brookeniebyłaartystką.Stosowaniekolorystycznejpaletyopracowanejprzez

znawcówwydawałosięłatwiejszeniżpodejmowaniewłasnychprób.

Kiedybyłasama,nosiłastare,niedźwiedziedżinsy.

Nigdyniewidziałemwtobieniedźwiadka.Pragnąłemcię.Każdegodnia.Każdejnocy.

Pragnąłjej-cowyznałtaklekko-takżeitejnocy.Możejeszczeteraznaniączeka.Jestprzekonany,

żeonaprzyjdzie.Pewny,żemusięnieoprze.

Towkoocuonaprzyjechałatu,żebyzamknądpewnesprawy.AlebyciezRafe'emznaczyłodlaniej

owielewięcej.Znaczyłowszystko.Ajednak...Czemunie?Niemiałajużnicdostracenia.

Niemożepoczudsiębardziejsamotna-każdegodniaikażdejnocy.

Rozdział13

Brookeposzładoniegopodosłonąciemności.Drzwidawnejpowozownibyłyotwarte,zapraszając

downętrzaciepłyletniwiatr...iją.Zbliżającsię,usłyszaładzwonektelefonu.Rafeodebrałw

połowiepierwszegosygnału,jakbyczekałnatentelefon.

-Lily-powiedziałzulgąpoczymnastąpiłachwilaciszy.-Awięcdojechałaśbezpiecznie?Jesteścała

izdrowa?

Uciekaj,odezwałsięgloswsercuBrooke.Uciekajischowajsię.Miaławielkąochotęposłuchad

intuicji.Alezwalczyłapokusęprawdą.RafetroszczysięoLily.

Posłuchaj.Posłuchajtejprawdy.

Brookerozpracowywałazniszczonepismoobrazkowenaścianach.Częstobrakowałowielu

fragmentówtekstu,aleonamiałaprawdziwydarczytaniamiędzywierszami.Byłytooczywiście

przypuszczenia,alepotwierdzałysłusznośdwstępnejinterpretacji.

background image

Narazieniewszystkiejejhipotezydoczekałysiępotwierdzenia.AleBrookemiałanaswoimkoncie

wieleosiągnięd,aintuicjarzadkojązawodziła,więcjeślinieznalezionodowodównato,żesię

myliła,nawetnajwięksisceptycyuważalikażdezprzypuszczeozapewnik.

Brookewiedziała,jakrozszyfrowadwyrytewgraniciesagifaraonów.Akiedytrzebabyłorozwikład

znaczeniekrótkiegowspółczesnegodialogu?Kiedywgręwchodziłyemocje,ahistoriadotyczyłajej

samej?

-Jakimaszpokój?-WnocnympowietrzurozległsięznowugłosRafe'a.-Todobrze.Awidok?Toci

siępodoba?

Brookebeztrududomyśliłasię,żeLilyjestwhotelu.Najwyraźniejdostaładobrypokój,chodnawet

gdybybyłoinaczej,Lilyzapewnebytegoniepowiedziała.

AlewwidokuzoknacośzaniepokoiłoRafe'a,jakbyobawiałsię,żeLilymożebydtrudnonato

patrzed.Brookeprzyszłodogłowytylkojednorozwiązanie:szpital,wktórymLilyzniosłatyle

bolesnych,chodkoniecznychzabiegów,igdziewięcejniżrazomalnieumarła.

-Tak-mówiłRatę.-Jesttu...Nie,jeszczeniewiem.Takmisięwydaje.Jutrobędęwiedziałwięcej...

Sądzę,żewpiątekalbowsobotę...Wponiedziałek,oilewiem.

RozmawialiopowrocieLilydodomuprzedponiedziałkowymwyjazdemBrookedoEgiptu.Rafew

zasadzieuważał,żenicniestoinaprzeszkodzie,alepotrzebowałwięcejczasu,żebysięupewnid...

zadadBrookejeszczekilkapytao.

Uciekaj!Ukryjsięgdzieś!Takdaleko,jaktotylkomożliwe,inazawsze.Wydawałosię,że

wewnętrznygłosudzielajejmądrejrady.Ale...

Nieważsięuciekad.Atakprzyokazji,samapowiedziałaśCurtisowi,żeLilyniemusibydnafarmie

podczastwojejwizyty.1kierowałaśsięwtedytakimisamymimotywami,jakterazRafe?Onteż

chcechronidLilyprzedbólem,jakiegomogłabydoświadczydnatwójwidok.

-Idzieszjużspad?--pytałopiekunLily.-Tak,dobrze...Jatobierównież.

Ityle.Rozmowazostałazakooczona.LilyżyczyłaRafe'owi„dobrejnocy"albo„miłychsnów".

background image

Jakkolwiekbrzmiałowieczornepożegnanie,byłoimobojgudobrzeznane.Powtarzalijesobieco

wieczórprzezdwanaścielat.

RafeiLily.

LilyiRafe.

Spójrzprawdziewoczy.Spojrzała.

Iterazmogławyjechad.Byłtowybór,nieodruch.Odejdziepowoli,niebiegiem.

Poprostuwrócidodomku,zrobisobiefiliżankęherbaty,życzysamasobiedobrejnocyipójdzie

spad.MusiporządniewypocządprzedjutrzejszymprzeglądemrzeczyMarliikolejnym

przesłuchaniem,jakiezaplanowałRafe.

WpiąteklubwsobotęzobaczysięzLily.Chciałasięznią.spotkad,podwarunkiem,żeLilyteż

będziemiałanatoochotę.Awponiedziałekwyjedzie.Inatymkoniec.Wszystkosięwyjaśni.Cienie

zmalejądowłaściwychrozmiarówwostrymświetleprawdy.Ale...

RafeiLilyniesąkochankami,leczprzyjaciółmi.Niczymmniejiniczymwięcej.Łączyichcudowna

przyjaźo.Troskaiprzywiązanie.

Zaufanie,niepożądanie.

RafeoddałLitywszystko,pozapożądaniem:tozaofiarowałBrooke.Dlaniegoniebyłatosprawa

życialubśmierci.Jegoserceniepęknieiniewyskoczyzpiersi.

Totylkotrochęchemii,ciekawościiwielkaochota,byzamknąd,nazawszezapieczętowadciągle

uchylonedrzwiprzeszłości.

Brookewzięłagłębokioddech.Zapukała.

Zarazpotemzabrakłojejpowietrzaipoczuła,żejużnigdyniezdołagonabradwpłuca.Bo

pożądanie,którezobaczyła,niezostałoukryte-ijużniewydawałosięswobodneanilekkie.

Nicdziwnego,żeskrywałswojepragnieniaprzedniewinnąsiedemnastolatką,półniedźwiadkiem,

półbaletnicą,któramarzyłatylkooprzypadkowychmuśnięciachdłoniiprzelotnychpocałunkachw

pachnącejsłomąstajni.

background image

Dwanaścielattemuobawiałsię,żejegonamiętnośdjestzbytwielka,zbytwczesnadlanastolatki...

bezwzględunato,jakbardzoonbyłbydelikatny,aBrookechętna.

Aonaciąglebyłatamtąnastoletniądziewczyną.Zatrzymałasięwprzeszłościiniepotrafiłaruszyd

dalej.

Jakdawniejmarzyłaosubtelnychpieszczotach.Rafenatomiastzmieniałsięzczasem.Stałsię

bardziejmęski,surowy.

Imiałbardzokonkretne,dojrzałeoczekiwania.Opartenadoświadczeniu.Tenzmysłowymężczyzna

robiłtowszystko,znałtowszystko,lubiłtowszystko-ichciałtegowszystkiego.

Znią...kobietą,którąpoprosił,byspędziłaznimnoc.

-Brooke,przyjdzieszdomnie?

Mówiłcicho.Miękko.Głosem,jakiegonigdywcześniejniesłyszała.Nieznałategoczłowieka.Tego

Rafe'a.

-Niezrobimyniczego,naconiebędzieszmiałaochoty.

...ajednocześnieznałagotakdobrze.Kiedyśspędziłaznimdziewiędcudownychdni.

-Tak.Imamochotęnawszystko.

Czekałznadzieją,alebałsię,żeBrookenieprzyjdzie.Powtarzałsobie,żemożebyłobylepiejdla

niej,gdybysięniepojawiła.

Ateraztubyła,kwitnącabiało,starannieprzyciętaroślina,alejednakBrooke.JegoBrooke.Śliczna

zbawicielkaudręczonychkoniidusz.

Bardzojejpragnął.Ponadwszystko.

Jegodłonieiustadrżałylekko,kiedydotknąłzarumienionychpoliczkówBrooke,kiedyjąpocałował.

Byłjejtakgłodny.Aonajego.

Dotykalisięjużkiedyś,dawnotemu,nawieleinnychsposobów.

Atejnocyzetknęłysięichciała.Odkryłynawzajemswojąjedwabistąmiękkośd,upojneciepłoi

niezbadaneobszary.Towarzyszyłytemujękipożądania,westchnieniarozkoszy...iśpiewneszepty.

background image

Cicho,głośno,miękko,twardo,Rafeszeptałjejimię.Brooke,Brooke,Brooke.

Jeszczeraz.

Tjeszczeraz.

Onateżcichutkowymawiałajegoimię.

Alemilczaławciemności,kiedywstałazłóżkaizaczęłasięubierad.Rafeteżwstał.Ubrałsię.

Wtejciemnościrozległsięnagległos.Należałdoodnoszącejsamesukcesy-pozorne-panidoktor.

-Niemusiszmnieodprowadzad.

Głos,któryjejodpowiedział,należałdokowboja,któryzulgąopuszczałłóżkakochanek.

-Odprowadzęcię,oczywiście.

Rozdział14

HotelWindChimesWaszyngtonB.C.czwartek,12kwietnia

WspaniałaprzygodaLily.Lilywymyśliłatentytuł,zanimjeszczezdecydowałasięspisadswój

dziennikpodróży.NawetgdybywkoocupostanowiłaspędzidpięddniwzajeździeSilverFoxInn,ku

radościHarriet,itakbyłabytoprzygoda.

AleLily,podobniejakBrooke,podróżowaławprzeszłośd.Chciaładokooczydto,cozaczęławielelat

temu.

WróciłajużdoprzeszłościzwiązanejzFoxHaven.Byławsypialni,gdzieCarolynprzypłaciłażyciem

drugąciążę.Wbawialni,doktórejoddawnaniktniewchodził.Wapartamenciewzachodnim

skrzydle.

Lilybałasiętego,comogłabyznaleźdwtychzakazanychmiejscach-duchów.AleduchyFoxHaven

okazałysięłagodne,niegroźne,nawettezamieszkującepokójMarli,gdziekiedyśzginęłamiłośd.

DuchyzeSwedishMedicalCentretobyłajużzupełnieinnasprawa.Narodziłysięzewspomnieo

pełnychbóluicierpienia,aniemiłości.Lilypostanowiłajednakodnaleźdspokójwśródcieni

kryjącychsięwsalachzabiegowych.

Jeślimierzydwkilometrach,byłatokrótkaiłatwapodróżzForsythedoWaszyngtonu.Wejściedo

background image

szpitalazostałodobrzeoznaczone.AznowootwartegohoteluWindChimesdoklinikiprowadził

zamkniętyoszklonypomost.

Zdwudziestegoczwartegopiętra,naktórymznajdowałsięjejpokój,rozciągałsięwidoknacały

szpital.Teraz,oświcie,budynekSMCspowijałaróżowapoświata.

Czyszpitalzawszemiałtakiłagodnypastelowykolor?Możliwe.AlewewspomnieniachLilywidziała

potężnąszarąkonstrukcję,wnajsmutniejszymodcieniuciemnegodymu.Iwyobrażałająsobiejako

żywąistotę,wielką,złośliwąbestięzostrymikłamiizakrzywionymipazurami.

LilyumówiłasięzdoktorRachelDaviesdopieronajedenastą.Dospotkaniapozostałojeszczewiele

godzin.MiałazobaczydsięzdoktorDavieswnowejczęściszpitala,zwanejTessierTower.Dopiero

potemodbędziewędrówkępodobrzesobieznanychobszarachcentrum.Będziemiałanatocały

dzieo,ajeślizechce,takżenoc.Gdybyjednakwspomnieniaokazałysięzbytbolesne,aduchy

męczące,udasięnawycieczkędoBiałegoDomu.

RafewiedziałopianachLily.Dokładniejeomówili.AleLilynawetjemu,najdroższemu

powiernikowi,niepowiedziała,żepostanowiłaspotkadsięzdoktorDavies.

NieokłamałaRafe'a.Nigdytegoniezrobi.Poprostuniewspomniałaoumówionymspotkaniu.

Aletozrobi.Później.Jeśliokażesię,żeWspaniałaprzygodaLilymożestadsięprzygodąLilyiRafe'a.

Brookeniemogłazasnąd.Nawetwmiękkim,wygodnymłóżkuletniegodomku,chodtozpowodu

nadciągającegowidmasnuopuściłaRafe'a.

Zaproponowałjejseks.Akiedypowszystkimzaczęłazasypiad,nagleokropnawizjakazałajej

oprzytomnied.WizjaporankawsypialniRafe'a.

Wswoichwyobrażeniachciągleleżaławjegołóżku,aonstałnadnią,ubrany,trochęzły,aleprzede

wszystkimrozbawiony.Tegodorośliludzienierobią.Zwłaszczaprzygodniznajomi.Cóż,sądził,że

Brookeznazasady,biorącpoduwagę,jakświetniesprawdziłasięwrolikochanki.

Jakaśniezwykletrzeźwomyślącaczęśdjejumysłuwiedziała,żetakiezasadyistniejąaona

niewątpliwiejepogwałciła.

background image

OpuściławięcRafe'a,zgodniezjegooczekiwaniami,jaksądziła.Kiedydotarlidodomku,

mężczyzna,którytakdokładnieodkrywałzakamarkijejciała,uśmiechnąłsięswobodnie.

-Dobranoc-powiedział.

Brookewstaławkoocu,wyczerpanabezsennością.Zatrzymałasięprzytoaletce,usiadłanakrześlei

spojrzaławlustronazmęczonątwarz.

-Otoefektyuleganiapożądaniu-mruknęładoswegoodbicia.Miałaszarącerę,zaczerwienione

oczyizmierzwionewłosy.Niezbytmiływidok.

Dlaczegowięc,odezwałsięnaglewewnętrznygłos,widzęprzedsobąkobietęzakochaną?

Złudzenieoptyczne.

Alboiluzja.Możepatrzyłatylkonaosobęoszołomionązmianączasuimiejsca.Możedlatego

znalazłasięnaproguszaleostwa.

Alejeszczegonieprzekroczyła.Inieprzekroczy.Jakoskrupulatnynaukowieczawszepotrafiła

wszystkoodpowiednioposegregowad,umieścidwewłaściwychprzegródkach.Terazwięcwłoży

swojefantazjedociemnejszuflady,którązamknienawieki.

Najpierwjednakmusizebradtefantazje.Naraziebłąkałysiępojejumyśle,lekkieinieuchwytne.

Aledoczasu,kiedywyjdziespodprysznica,wszystkiespocznąwswoimgrobowcu.

Iluzjeożyływkłębachparyipachnącejmgiełki,takjakwspomnieniechwil,kiedysiękochali.

Uprawialiseks,poprawiłasięsurowowmyślach.Napróżno.Obrazynadalwyraźniestałyjejprzed

oczami.

Istniejewielewulgarnychsłów,naopisanietego,corobiłatejnocyzRafe'em.Dużodosłownych

określeo.Brookeniechciałazamknądichwszufladceprzeznaczonejdlaswoichfantazji.Będzie

jednakmusiałatozrobid,jeślinie...

Groźbazadziałała.Jednymskokiemwszystkiewizjeznalazłysięwceli,którąBrookenatychmiast

dokładniezamknęła.

DoktorBlairwyszłaspodprysznicagotowadopracy.Jakzawszezaczęłaodzrobieniasobiefiliżanki

background image

herbaty.WybrałacytrynowąMarliizaparzyłająwfirmowymkubkumatki.

Popijającaromatycznynapar,poszładosalonu.Zteraźniejszościwprzeszłośd.

AlbumMarlibyłmarzeniemkażdegobadacza.Ikażdejcórki.Zawierałwszystko,oczymsamaMarla

chciałapamiętad.

Pamiątkiposukcesachwnauce,odszkolnychświadectw,naktórychwidniałysamepiątki,po

odpisydyplomówwyższychuczelni,znajdowałysięwalbumieElisewBelAir.

AlbumMarlipokazywałjejżyciemiędzyjednymsukcesemadrugim.TubyłamatkaBrookejako

dziewczynka.Nastolatka.Imłodakobieta.

Miaławieluprzyjaciół.Zdjęciawszystkichosóbiwydarzeozostałypodpisane:przyjęcieurodzinowe

ośmioletniejCaroleeSwannabasenie;balmaskowyzokazjiHalloweenuDebryLessing.

Potemnastąpiłypamiątkizczasówliceum.Teraznafotografiachzaczęlipojawiadsięrównież

chłopcy.AleprzyjaciółkiMarliniezniknęłyzezdjęd,chodchłopcówbyłocorazwięcej-jakteż

biletówwstępudoróżnychmiejsc,wktórejązabierali.Zdjęciazkolejnychspotkaonabasenie

Caroleeibardzowieluinnychpotaocówek.

Imprezymiałyswojenazwy,umieszczonewwydrukowanychprogramach.Słodkamelodia,O

północy,Pięknełato,Szalona.NakażdymprogramieMarlapisała,zkimszłanaimprezę.Notowała

takżeimionatychchłopców,zktórymitaoczyła.

Pamiątkiwalbumiekooczyłysięnagle,przedwcześnie,wdniuświętegoWalentego,kiedyMarla

byławostatniejklasie.PrzynazwieSerceiduszawidniałoimięinazwiskotegosamegochłopca,z

którymchodziłanawszystkiepotaocówki,filmyimeczeprzezostatniedwalata.StephenAames.

Cośsięstało.Napewno.Resztastronwalbumieświeciłapustką.

Nawetwtedy,gdyarchiwumniebyłotakosobisteizostałozbadanebardzodokładnie,doktor

BrookeBlairzezdumieniemdokonywałanowychznaczącychodkrydprzydrugimczytaniu,potem

trzecim,czwartym...dziesiątym.

Brookeprzejrzyalbumponownie.Wielerazy.Zrobiłabytonawet,gdybyStephenAamesnie

background image

wzbudziłjejniepokoju.Miałanadzieję,żeniczłegomusięnieprzytrafiło.Aleterazpostanowiła

zajądsięszkolnymrocznikiem.

DrugialbumszybkowyjaśniłkwestięStephena.Alfabetycznalistaabsolwentówznajdowałasięna

wewnętrznejstronieokładki.AamesStephenfigurowałtamjakopierwszy.

Dobrze.Niedoszłodożadnejtragedii.Poprostusięrozstali.

Brookeniemiaładoświadczeniaanizrocznikami,anizprogramamipotaocówekczyrandkamiw

ciemno.NawetgdybyskooczyłaszkołęwForestRidge,jejrocznikznacznieróżniłbysięodrocznika

Marli.Podobniejakalbumzczasówszkołyśredniej.

KoleżankizklasyMarlizostawiłyposobiewieleróżnychwpisównakażdejstronie-odkrótkich

Kochamcię!,popoważne,aczasemwręczprzesadnerefleksjenatematprzyjaźnizMarlą.

Marlateżpisaławswoimroczniku.Przyzapewnieniujakiejśdziewczyny,któranigdyniepojawiła

sięnazdjęciachwalbumie,żejestnaprawdęWspaniałąMarlą,widniałkomentarzHal,napisany

turkusowymatramentem.Jateżciękocham!,wkolorzefuksji,napisałaMarlaprzyswojej

przyjaciółceCarolee.Właściwienakażdejstroniebyłyjejkomentarze.Marlaużywałaróżnych

kolorów,takjakBrookewswoicharcheologicznychnotatkach.Brookewiedziała,żebędziemusiała

przejrzedrocznikkilkarazy,zanimzdołaodszyfrowadkodMarli.Nawetstosowanyprzezniąsystem

kolorówwydawałsiębardzozłożony.

PrzedzbioremfotografiiabsolwentówznajdowałasięstronazatytułowanaUlubionemaksymy.Nie

wiadomo,wedługjakiegokluczauczniowiedobieralipowiedzenia.

MarlaBlairmiaładwieulubionemaksymy.

„Tajemnicatokłamstwo".

„Jeśliniemasznicdoukrycia,niczegonieukrywaj".

CzyMarlastosowałasięwżyciudomaksym,którymipodzieliłasięzeswojąklasą?Wpracyna

pewno.Jejuczciwośdiszczerośd,złagodzoneprzezwrodzonywdzięk,leżałyupodstawsukcesu

firmyLilacCottage.

background image

AleMarlaukryłatajemnicęgwałtu.Żyłaztymkłamstwem.

Czydlategowłaśniezginęła?Czydlategozabiła?

Rozdział15

DopieropodłuższejchwiliBrookeprzewróciłastronę,zaktórązaczynałasięgaleriafotografii

absolwentów.TakżeitutajStephenAamesbyłpierwszy.

Brookewiedziałajuż,żeprzyjegozdjęciunieznajdzieczarnego,żałobnegoelementu.

Otaczałajezatoramka,narysowanaodręcznie,czerwona,wkształcieserca.Marlaobwiodłatwarz

chłopcapióremtylerazy,żewłaściwiezamazałarysy.Apotemprzeciągnęłapoziomekreskiprzez

jegooczy,nosiusta.

Nietrzebabyłoznadsięnahieroglifach,byzrozumiedznaczenieprzekreślonegoserca.Nienawiśd

zajęłamiejscemiłości.

Archeologzatrzymałbysiędłużejnadtymzpasjąwykreślonymsymbolemmiłości-żądzy?-która

zboczyłazdrogi.Alecórkamusiałaruszyddalej.Nanastępnejstroniewidniałodciśniętyznakserca.

Podobniejaknakilkukolejnych.Zagłębieniapostalówceiśladyatramentuzniknęłycałkiem

dopierowpołowietejczęścialbumu,wktórejznajdowalisięuczniowieonazwiskachzaczynających

sięnaliterę„B".

PortretowafotografiaMarliBlairbyłaczystaiznajoma.Takiesamozdjęcie,wsrebrnejramce,stało

nafortepianiewdomuElise.Brookeznałatakżeosiągnięciawypisanepodspodem-pozajednym.

Byłtotytułprzyznanymatceprzezkolegów.Skazananasukces.

CzyMarlarzeczywiścieodniosłasukces?

Otak.Przetrwałagwałt,założyławłasnąfirmę,radziłasobiedoskonalejakosamotnamatka.

PomagałaJohnowiizostałajegonarzeczoną.

Odniosłasukcesżyciowy,jeślipominądchwiloweszaleostwo,kiedyzamazałatwarzchłopakaztaką

furiążepiórorozdarłopapier...Atakżeinnyimpuls,tenostatni,którysprawił,żestrzeliłaz

rewolweruprostowserceukochanegomężczyzny.

background image

WgabinecienaosiemnastympiętrzeTessierTowerwszystkojakbysięuśmiechało.

Nawetrybkiwakwariumwesołoporuszałyogonami.Czemunie?

DoktorRachelDaviesijejkoledzywybralinajmilsząspecjalizacjęzewszystkich,chodrzadkie

wyjątkipotwierdzającetęregułębyłyczasemtragiczne.

Uśmiechniętapielęgniarka—Fran-zaprowadziłaLilydopoczekalni.Wyjaśniła,żeRachelchce

najpierwporozmawiadzLily.PotemFranzabierzeLilydopokojuzabiegowego,zmierzyjej

temperaturęiciśnienie,ajeśliwystarczyczasu,pobierzekrew.

RachelDaviestakżebyłauśmiechnięta.1przygotowana.

-Tojestpiątytomhistoriichoroby.-Wskazałazeszytnabiurku.-Zawieraopistwojegoostatniego

pobytuwSMC,streszczenieleczeniawklinicewGenewieikopiewszystkichwcześniejszych

dokumentów,ponieważbrakujepierwszychczterechtomów.

-Jakto?

-Sądzę,żezostałymylniesklasyfikowane.Tosięniestetyczasamizdarza.Naszczęściewtym

przypadkuniejesttodużyproblem.Tumamywłaściwiewszystko.

Poklepałazeszyt.

-Twoilekarzesporządzalibardzodokładneopisy,ponieważ,ztegocowiemoddoktoraHarta,

poprzednichtomówbrakujejużodjakiegośczasu.

DoktorHart.ToonbyłzłymduchemzewspomnieoLily.

-Lily?

-Przypomniałamsobiebiopsjeszpikukostnego.

-DoktorowiHartowibyłobardzoprzykro,żemusiciętakmęczyd.Kontaktowałamsięznim,żeby

odpowiedziałminakilkapytao.Ośmiercitwojegoojcadowiedziałsiędopieropopowrociez

Londynu.Niezadzwoniłdociebiewtedytylkodlatego,żewiedział,iżkojarzycisięzbólemi

strachem.Wrzeczywistościtobardzomiłyczłowiekioczywiściewspaniałylekarz.Prosiłmnie,

żebymprzekazałacipozdrowienia.Niezmierniesięcieszy,żetwójstantaksiępoprawił.

background image

-Togozdziwiło?

-Anitrochę.Zjawiskaautoimmunologicznemogązanikadtaktajemniczo,jaksiępojawiają.Ale

chętnierzuciłbyokiemnatwojewyniki.Ponieważpoprzednieczęścizaginęły,nigdyniemiałokazji

przejrzedichdokładnie...toznaczywszystkichnarazipokolei.

-1terazchciałbyjeprzeczytad?

-Bardzo.Przypadektrudnydozdiagnozowaniadwanaścielattemumożeokazadsięcałkiemprosty

dzisiaj.Wieletakzwanychnowychchoróbtopoprostuchorobyniedawnorozpoznane.Czasem

dziejesiętodosłowniezdnianadzieo.Ktoścałkiemanonimowypracujenadczymścałymilatami,

ażpewnegodniatrafiawsedno.Zmedycznegopunktuwidzeniachorobamożeistniedpraktycznie

nierozpoznanatakdługo,ażniezostanieopisanawystarczającodużaliczbaprzypadkówalbo

nastąpigwałtownywzrostzachorowalności.A*DS,szoktoksyczny,chorobalegionistówtowłaśnie

przykładychorób,którepojawiałysięodczasudoczasujakoodosobnioneprzypadkiprzezwiele

lat.

-CzydoktorHartpodejrzewacośkonkretnego?

-Tegoniewiem.Możetojeszczenierozpoznaneschorzenie.Jeślijednakwynikibadaokrwibędą

wyglądałytakładniejakty,założymy,żeniebezpieczeostwojużminęło.Postawieniekonkretnej

diagnozyzmieniłobyzałożeniewpewnośd.Poprosiłamwarchiwum,żebydobrzeposzukali

brakującychdokumentów.Jeśliwjakiścudownysposóbzostanąodnalezione,doktorHartchętnie

jeprzejrzy.

-Będziemiałprzytymmnóstwopracy.

-Owszem,alebardzochceprzestudiowadcałąhistorięchoroby.Madużoczasu.Jegożona,Joanna,

zmarławubiegłymroku.Bylimałżeostwemprzezprawietrzydzieścilat.Niemielidziecianinawet

zbytwieluprzyjaciół.Wystarczalisobienawzajem.Ateraz...doktorHartstarasięjaknajwięcej

pracowad.Aleniemożebydnadyżurzeconociwkażdyweekend.Takczyinaczej,zjegopomocą

opracowałamzestawbadao,któremusimywykonad.Ichwynikiwrazztym,czegodowiemysię

background image

dzisiaj,powinnybydbardzopomocne.Dobrze?

-Tak.Dziękuję.-Lilywstała.

-Zaraz,zaraz-powiedziałaRachel.-Przyjmijmy,żewszystkiewynikisąwporządku,i

porozmawiajmyprzezchwilęotym,dlaczegoprzedewszystkimtutajprzyjechałaś...

Rozległosiępukaniedodrzwi.Bardzociche,aleBrookedrgnęła,wyrwanazrozmyślaonadtwarzą

StephenaAamesaobwiedzionączerwonymatramentem.Wróciładorzeczywistości.Byłana

farmie,wletnimdomku.Zegarekwskazywałgodzinędrugą.

Popołudniu,sądzącpowpadającymprzezoknaświetle.AleBrooketakgłębokotkwiław

przeszłościmatki,żerówniedobrzemogłatobyddrugawnocy.

Druga.Popołudniu.Cichepukaniedodrzwi?

Rafe,uświadomiłasobienagle.Szufladkapełnafantazjiotworzyłasięszeroko.

Brookepowinnabydobolałapowielugodzinachsiedzenianieruchomonapodłodzeze

skrzyżowanyminogami.

Alenie,jejciałośpiewało,każdaczęśd,którejdotknął.

CzyRafezatęskniłzatymdotykiem?

Brookeotrzymałaodpowiedź,kiedyotworzyładrzwi.

Jegociekawośdzostałajużzaspokojona.Dostałto,czegochciał.

Przyszedł,bomusiał.ZewzględunaLily.

-Cześd,Rafe.

-Cześd.

Powiedziałtotakcicho,jakona.Tęskniłzatym,cozostałoutracone.

Anajgorsze,żemusięudało.Byłzkobietąinieczułsięprzyniejsamotny.AleBrookewyszłazjego

łóżka.

Zastanawiałsię,czyniepowiedzied,jakbardzotęskni.Ijakijestnaniązły.Idlaczego:dlategożew

przeciwieostwiedoBrooke,niepotrafitakłatwoporzucidspokoju,którywreszcieodnalazł.Ale

background image

postanowiłtegoniemówid.Towkoocutylkojegoproblem,żeonaumiałaodejśd.

-Pomyślałem,żewartobyzabradtowarzystwonaspacer,zanimzaczniepadad.Będzienammiło,

jeślidonasdołączysz.

Towarzystwooznaczałopięcioosobowąkooskąrodzinę.Koniebyłybezuprzęży.Przyszłyzwłasnej

woli,przyjęłyzaproszenieRafe'anapowolnąprzechadzkępodbezchmurnympopołudniowym

niebem.

-Będziepadad?

-Tak.

Rafe'anajwyraźniejciąglełączyłaniewidzialnawięźzBogiemDeszczu.Zaufajmi,Brooke.Niewiele

brakowało,awypowiedziałbytepełnebólusłowanagłos.Zamiasttegospojrzałtylkonakobietę,

któraniechciałazasnądwjegołóżku.Popatrzyłuważnie.Iwydawałomusię,żezobaczyłwjej

oczachcierpienie.

-Wszystkowporządku?

-Oczywiście!Tylko,żetotrudniejsze,niżsądziłam.

~Co?

Dobrzewiedział.Chciałtylko,żebyonapotwierdziła.Dziewczyna,którejpragnąłzawcześnie,

przyszładoniegojakokobieta.Zapóźno.

-Przeglądanierzeczymojejmatki.Chociażminęłojużtylelatimimotego,żenigdyniebyłyśmy

sobiezbytbliskie.

-Możetoniejestnajlepszymoment,żebyśzrobiłasobieprzerwę?Nigdyniebędzielepszejchwili,

bypoddadsięocenietychdalekich,niebieskichoczu.Anigorszej.

-Ależskąd!Mogęiśdzwami?

-Właśniedlategoprzyszliśmy.Maszkurtkę?-Tak.

-Lepiejjąweź.

Brookewłożyławiatrówkę,alenieodrazuruszylinaspacer.Najpierwmusiałasięprzywitad.Z

background image

Fleur.Należałoprzyjądiodwzajemnidmnóstwoaksamitnychpocałunków.Potem,kiedyBrooke

witałasięzMeg,Fleurciągleopierałapysknajejramieniu.

DwudziestoczteroletnieoczyMeg,łagodneimądre,przypomniałyBrookeinnestarekonie,które

kiedyśkochała.

CierpliwąGrace.

SpokojnąSnow.

IMinnie.Och,Minnie.Ukochaną,zabawnąMinnie.

-Umarłyspokojnie-powiedziałRafe.

Ponieważon,jejRafe,niepozwoliłbynigdy,bykochanestworzeniaodchodziłyinaczej.

-Tomusiałobyddlaciebiebardzotrudne.

-Pożegnaniazawszesątrudne.

Jegospojrzeniebyłonieodgadnione.Wydawałsięjednaktrochęwytrąconyzrównowagi.Jakbynie

chciał,żebymusięprzyglądała.Brookeodwróciławzrokispojrzałanaogiera,któregokiedyś

uratowała.

-Wydajesię...przyjazny.Wkażdymraziebardziejniżkiedyś.Rhapsodywiedział,żeonimmowa.

Parsknąłcichoipopatrzyłzukosa.

-Jestbardzoprzyjazny,alechybauważa,żemusidbadoswojąreputację.

Mimodbałościozachowaniedostojeostwa,Rhapsodyniewytrzymał.Zarżałgłośno,słyszącczuły

głosRafe'a.

-Pozatymjestprawdziwągłowąrodziny-dodałRafe.

-BardzokochaFleur?-spytałaBrooke,takjakspytałabytamtegoRafe'a,zktórymspędziła

dziewiędcudownychdni,kiedyrazemmartwilisięoudręczonegoogiera.-1dzieciaki?

-Bardzo-odpowiedziałzuśmiechemRafe.-Niezmierniepoważniepodchodzidoojcowskich

obowiązków.

Uśmiechznikł.JejRafeodszedł.Brookespojrzałanadwamłodekonie.Wyraźniemiałyochotę

background image

zaszaled.

-Dziecizachowująsięgrzecznie.Jaksięnazywają?

-KlaczmanaimięLark.AogierShadow.

-Piękneimionadlapięknychdzieci.

-Lilytakjenazwała.

Lily.Lily.Spójrzprawdziewoczy.

-Dużojeździszterazkonno,Brooke?

-Wcale.

-Achciałabyś?-Tak.

-Więcwybierzemysięnaprzejażdżkę.Zanimodjedziesz.Wybierzemysię.My.Obiecalitosobie

dwanaścielattemu.Aletamtenburzliwydzieowszystkozniszczył.

AterazRafepowtórzyłpropozycję.

Toniepoczątek,leczkoniec.Jeszczejedenpunktzlistyrzeczy,którenależyzaliczyd.Kolejnedrzwi

dozamknięcia.

„Zanimodjedziesz"zabrzmiałodlaBrooketak,jakbypowiedział:Żebyśmogłaodjechad.

Rozdział16

Powolizmierzalidomiejsca,doktóregojużnienależeli.Doczasu,kiedyrodziłysiępragnienia

nieznającejeszczesmakurozczarowania,aśmiałewyznaniakwitłyjakkwiatywciepleufności.

Zanimjednakdotarlinapastwisko,natknęlisięnabudynekopuszczonyizapomnianynadługo

przedtamtymidziewięciomadniami-toznaczyodśmierciCarolyn.Jednakwciąguostatnich

dwunastulatodzyskałdawnąświetnośd.

Oszkloneścianycieplarni,kiedyśzamgloneibrudne,lśniłyterazczystością.Wewnątrzpaliłysię

lampy.-Zająłemsięhodowląbzów.

-Naprawdę?

-Tak.-Rafebezchwiliwahaniapoprowadziłjądomiejsca,zktórymniewiązałosiężadnezich

background image

wspólnychwspomnieo.—Chceszzobaczyd?

-Oczywiście.

-Proszę.

Miniekilkamiesięcy,zanimsadzonkizakwitną.Alewcieplarnibyłyjużkwiaty—naekranie

komputera-przygotowanespecjalniedlaBrooke.

-Mamydwiekrzyżówki.-Rafewyjąłdwiepłytyzpudełkapełnegokompaktów.-Sągotowe.

-Dosprzedaży?

-Tak.CanterfieldNurseryzaczniejerozsyładnajesieni,wokresiesadzenia.

-Córki—mruknęłaBrooke.-TakCarolynnazwałakrzyżówki,jakieplanowałastworzyd.

-Istworzyła.Obiepochodząznasion,którezapyliłaprzedśmiercią.Atypotemjezebrałaś-dodał

miękkoRafe.

Brookepatrzyła,jakdłonie,któredotykałyjejnocą,terazwyciągajątrzykopertyzszufladybiurka.

-Poznajesz?

Oczywiście.CharlotteXJames,CharlotteXRochesteriJamesXMr.Lincoln.Doskonalerozpoznała

własnepismo.

Nigdyniebyłonajpiękniejsze.Alekiedymiaładziesiędlat,stawiałaliteryszczególniekrzywei

niezdarne.Wtedyniemiałotoznaczenia.Aletegodnia,tydzieopośmierciCarolyn,starałasiępisad

ładniej.Bardzosięstarała...alenicztegoniewyszło.Wcalejednaksiętymnieprzejmowała.

Carolynznajdowałasięgdzieśbardzobliskoibyładumna,żeBrooke,mimosmutku,pamiętała,by

zebradnasiona.

-Brooke?

Dobreznałatengłos.Słyszałagojużnapastwiskunadstawem.Należałdoczłowieka,którychciał

usłyszedjejwłasnehistorie,wzbudzałzaufanie.

Zaufanie...niepożądanie.

Brookeoderwaławzrokodkopert,takjakkiedyśodoświetlonejsłoocemtrawy,izobaczyłate

background image

sameniebieskieoczy.

-Myślałam,żerazemzLilyzasadzimytenasionawdniumoichurodzin.Wcześniejchciałyśmyto

zrobidwetrójkę,zCarolyn.AleLilyzachorowała.

-I?

-Cóż...-Brookewzruszyłaramionami.-Pomyślałam,żejeślijezasadzę,aoneumrą,Lilytakże

umrze.Ajeśliichniezasadzę,LUywyzdrowieje.

-Agdybyśjezasadziła,aonebywzeszły?

-Właściwieniebrałampoduwagętakiejmożliwości.Brakowałomiwtedyoptymizmu.I

racjonalnegopodejściadowielurzeczy.MożegdybyLilyposadziłanasiona...Onatozrobiła?

-Nie.Ja.-Rafeuruchomiłpłytęikliknąłwodpowiedninumerpliku.

Naekranieukazałsiębezwtymsamym,niezwykłym,brzoskwiniowymodcieniuróżu,któryLily

wybraładlaEmmyiumieściłanaswojejmozaice.

-ToEmma.

-Tak,jakprawdziwa.Delikatna,aleśmiała.Cotozakolor?

-Koral.

-Nowyodcieowśródbzów.

-Owszem.AlezostałjużoficjalnieuznanyprzezStowarzyszenieHodowcówBzów.Totakżebardzo

wstyluEmmy,prawda?Obrazoburczyniwśródtradycjonalistów.

Tobyłyjejsłowa,mniejwięcej.TakwłaśnieopisałamuEmmętam,nazalanymsłoocempastwisku.

-Pamiętasz.

-Czemumiałbymzapomnied?

Nieczekałnaodpowiedź.Cóżchciałbyusłyszed?Otworzyłkolejny

plik.

-Charles-mruknęłaBrooke,kiedynaekraniezakwitłbezwodcieniugłębokiego,ciemnegobłękitu.

Oczywiście,zachowałeśmojesłowawpamięci.Wtedysądziłeś,żebędzieszmniepragnął,każdego

background image

dniaikażdejnocy.Aleteraz...Pokazywałjejniezwykłerzeczy.Dalej.

-AjakStowarzyszenienazwałotenegzotycznyodcieo?Rafeuśmiechnąłsięlekko.

-Niebieski.

Brooketeżsięuśmiechnęła.

-Carolynbyłabyzachwycona.Możejestzachwycona.

-Mamnadzieję.-Ale...

-Tak?

-Chybanieposadziłeśnasionottak,apokilkulatachpoprostuzadzwoniłeśdoStowarzyszenia?

-ZEmmąrzeczywiścieposzłołatwo.

-AzCharlesem?

-Trudniej.MusiałemskrzyżowadJamesa-Lincolnazkwiatem,któryuzyskałem,krzyżując

MontaignezDappledDawn.

-WięcCharlestokrzyżówkaczterechodmian?Jestnatojakiśnaukowytermin?

-Kwadrybryda.

-Pamiętam,jakCarolynostrzegałanas,żeutworzenienowychodmianbzumożenigdyniedojśddo

skutku.

-IjakzareagowałanatoLily?

-Wysłuchaławszystkiegozuwagąpokiwałazezrozumieniemgłowąazarazpotemzaczęłaznowu

mówidonowychbzach,którejużwkrótcestworzyCarolyn.Ale....jestemzaskoczona,żeLilynie

brałaudziałuprzypracy.

Brookespojrzałanarzędysadzonek.

-Aterazcipomaga?

-Nie.Wspólniewybraliśmykrzyżówki,którechcemypokazadświatu,aLilywymyśladlanichnazwy.

-Ale?Tylkotyle?

Rafestałtużprzyniej,takblisko,żemógłjejdotknąd.Aleniedotknął.Nawetprzypadkiem.I

background image

dobrze.Tekolorowe,kwitnącechwiledałyimspokojnąradośd,jakąkiedyśznajdowaliwswoim

towarzystwie.

Byliprzyjaciółmi.Znowu.Niczymmniej...iniczymwięcej.

ToRafezachęciłjądozwierzeowtedy,napastwisku.Aleteraz,kiedyteraźniejszośdzaczęłamieszad

sięzprzeszłością,toonachciałacośodniegowydobyd.

Iudałosię.

-Myślę,żeLilyniechcebradnasiebieodpowiedzialnościzanic,cożyje-powiedziałcicho.

-Nawypadek,gdybyumarła?

-Chybatak.

-Przecieżjestzdrowa.

-Tak.Alezanimzachorowała,teżbyłazdrowa.

-Boisię?

~Śmierci?Niebardziejniżinni.Starasięjednakunikaddługoterminowychzobowiązao.

WięctoRafezająłsięnowągeneracjąbzówikoniFoxHaven.Lilynadawałaimimionai

obserwowałajezzachwytem,alezdaleka.

AgdybyRafe'atuniebyło?

Nadaluprawiałabyradosnątwórczośd.Alemozaikiniepłakałybyzaniągdybyumarła.TakjakLily

rozpaczałazaswoimirodzicami.Wielobarwneceramiczneelementyprzetrwają...CarolyniJohnnie

przetrwali.

-Alezależyjejnanowychbzach,prawda?IdzieciachFleur?

-Tak-odparłcichoRafe.-Bardzo.

-Maszczęście,żetujesteś.

-Nierobięniczegowbrewsobie.

Wiem.Sytuacjastałasiętrochęniebezpieczna.Brookespróbowałasięuśmiechnąd.

-Jaksiętegowszystkiegonauczyłeś?Rafewzruszyłramionami.

background image

Iwyznałcośjeszcze.

-Mójojciecbyłrolnikiem.Wiedziałwszystkookrzyżowaniukukurydzy.Wykorzystałemjego

techniki,magię.

-Istworzyłeśwłasną.-Brookezawahałasię.-Byłbyzciebiebardzodumny.

Rafewestchnął.

-Może.

Mijałydługiesekundy.Brookeczekała.Miałanadzieję,żeRafepowiecoświęcejoswoimojcu.Ale

onpatrzyłwniebo.Terazjużwyraźniezanosiłosięnadeszcz,któryRafeprzepowiedział,kiedynie

byłojeszczeanijednejchmurki.Zastanawiałsiępewnie,ileczasuzabierzeimodprowadzeniekoni

dostajni.

-Chciałbymcipokazadjeszczejedenbez.

Przesunąłkursornainnyplik,alezawahałsię,zanimgootworzył.Jakoartystazapewneniechętnie

prezentowałnieukooczonąpracę.

-ZnaszodmianęPrimrose?-Tak.

Przypomniałasobie,żetojedynybez,którykwitłżółto.Jegopięknekwiatymiałybladyodcieo

piasku.

-Dlaczegopytasz?

Rafeotworzyłplikiwszystkostałosięjasne.Pojawiłsiękolejnyzłotybez.Ajegokwiaty-kwiaty

Rafe'a-lśniłyjaksłooce.-Och,Rafe...

-Takwyglądanawiosnę.Atak...-Rafekliknąłponownie-...jesienią.

-Kwitniedwarazywroku?

-Mójojciecciężkopracował,żebywyżywidrodzinę-wyznałzuśmiechemRafe.-Znalazłsposób,

żebyzbożerodziłoprzezokrągłyrok.

OjciecRafe'autrzymywałrodzinęprzyżyciu,aterazsynrolnikaożywiłpragnieniacórki,która

tworzyłatylkomozaiki.

background image

-Jesteśzadowolonyztegobzu,prawda?Podobacisiętaki,jakijest.

-Tak.Alepotrzebujenazwy.Maszjakiśpomysł?

-Mamgonazwad?Ja?

-Ty.

-Nie.Toznaczy,musiałabymsięzastanowid.PrzecieżtoLiływybieranazwy.

-Owszem.Nadtąteżsięzastanawia.-Rafeznowuspojrzałnapociemniałeniebo.-Lepiejjuż

chodźmy.Koniecałkiemdobrzeznosząburzę,podwarunkiemżesąwstajni,zanimsięzacznie.

-Będzieburza?-Tak.

Tlalocpostanowiłdadosobieznad.

Rozdział17

ChmurynadFoxHavenbyłygołębioszare.AlenawschodzienadWaszyngtonemwydawałysię

czarnejakwęgiel.

Chłodnywiatrdodałkoniomwigoru.Rozwiewałichgrzywyiniósłzesobątyleinteresujących

zapachów.UcieszyłysięnawidokRafe'a.IBrooke.Gdybybyłypsami,zaczęłybyradośniemerdad

ogonami.

-Niejestcizimno,Brooke?

-Trochę.

-Włóżjeszczeto.

Zarzuciłswojąkurtkęnajejramiona.Brookepoczułajegociepło,jakbytoonsamjąotulił.Wcisnęła

ręcedokieszeni.Wlewejznalazłatelefonkomórkowy.NosigozewzględunaLily,pomyślała.Na

wypadek,gdybyczegośpotrzebowała.Zawsze,nawetwtedy,gdyjestdaleko.

Lilymuufała.Wiedziała,żezawszemożenaniegoliczyd.Tegopopołudniatakżebyjejniezawiódł.

-Zastanawiamsię,czyzdamtenegzamin.

Rafewyczułrozpaczwjejsłowach.Onsamprzeszedłwieleegzaminówjakochłopiec.Teżsię

zastanawiał,czyzostaniezaakceptowany,kiedywreszciezdawszystkie.

background image

-Jakiegzamin,Brooke?

-Wiem,żechceszsprawdzid,czyspotkaniezemnąbędziebezpiecznedlaLily.Podsłuchałamwaszą

rozmowę,Rafe.Powiedziałeś,żepotrzebujeszjeszczetrochęczasu.

-Dlaciebie,Brooke,aniepoto,żebycięsprawdzid.-Nierozumiem.

-Zamierzamsięupewnid,czydlaciebiespotkaniezLilyniebędziezbytbolesne.

-Dlamnie?

-Cóż,zdajesię,żeJohnzabiłtwojąmatkę.

-Myślisz,że...Toznaczy,Lilysądzi...żemogłabymjązatoobwiniad?

-Aczytobiesięwydaje,żeonawiniłabycięzato,cozrobiłatwojamatka?

-Tak.TymbardziejżetoMarlazabiłaJohna...strzeliłapierwsza.-1tojesttwojawina?-spytałRafe

iumilkł.

Czekałnaodpowiedź.Aleusłyszałtylkowyciewiatru.

-Wporządku.Wtakimrazieciwyjaśnię,dlaczegoLilyjestprzekonana,żeponosiprzynajmniej

częściowąodpowiedzialnośdzato,cosięzdarzyłotamtegodnia?

-Proszę.

-Twojamatkamiaławieleplanówzwiązanychzfirmą.ChciałazałożydfiliewcałejWirginiiiw

Waszyngtonie.Porzuciłajednakwszystko,boLilyzachorowała.

-MojamatkakochałaLily!Nieprzestałapracowadtylkodlatego,żebyżycieLilywydawałosiętakie

jakprzedtem,normalne.Johnzajmowałsiękancelariąztegosamegopowodu.AkiedyLilynie

mogłażydnormalnie,mojamatkachciałabydprzyjejłóżkuprzezcałądobę.Nigdynieżałowała

swojejdecyzji.Aniprzezchwilę.CzyLilytegonierozumie?

-Rozumie.Aleciągleanalizowałato,cowydarzyłosiętamtegodnia.Rozważałaróżnesytuacje.

MożetwojamatkapostanowiłaopuścidfarmęalbowogólewyjechadzForsythe,akiedy

poinformowałaotymJohna,onzareagowałgniewem?

-Gniewem?Toniemożliwe...NieJohn.

background image

-Aninietwojamatka.Samamówiłaś,żebyłajakskaławczasiechorobyLily.WspierałaJohna.

-Ontegoniepotrzebował.Miałdośdsiły.

-Aleznalazłsięwbardzotrudnej,stresującejsytuacji.Straciłżonę,azanimzdążyłprzeboledśmierd

Carolyn,jegocórkazachorowała.OdtegoczasuchorobaLilystanowiładlaniegoźródło

nieustannychtrosk.

--Nie,Johnwżadnymwypadkuniezachowałbysięagresywnie.Amojamatkaniezamierzała

nigdziewyjeżdżad.Chcielisiępobrad.

-Pobrad?

-Tak.Myślałam,żeLilyotymwie.

-Nie.Niewie.

-Apowinna.

Brookerozluźniłalewąpięśd,oddłuższejchwilizaciśniętątakmocno,żeażzdrętwiałyjejpalce.

ChwyciłatelefonRafe'a.

-Powiedzjejodrazu,dobrze?Proszę.

WtejsamejchwilinadWaszyngtonemzadudniłgrzmot.Liłyusłyszałago,mimohermetycznie

zamkniętychokienhotelu.Patrzyłanazachmurzonenieboirozmyślałaotym,cowydarzyłosięod

rana.

Pozajednąnieprzyjemnąchwiląbyłolepiej,niżsięspodziewała...

Jutrodostaniewynikimorfologiczne.Awprzyszłyczwartekbadaniazostanązakooczone.Rachel

przekażewszystkiedanedoktorowiHartowi.Musisiętylkoumówid,apotemruszydalejw

przeszłośd.

Doszładowniosku,żeszpitalneduchybędąprzyjazne.Niespotkażadnegodemona.Nawet

najgorszepotworyczającesięwjejpamięciokażąsięwrzeczywistościtakmiłe,jakdoktorHart.

RecepcjonistkadoktorDavisrozmawiałaakuratzinnympacjentem,więcLilyzaczęłaprzyglądadsię

wesołymrybkomwakwarium.

background image

Mężczyznawszedłdobiura,kiedypodchodziładoszklanegozbiornikazlustremnatylnejściance.

Najpierwzobaczyłajegoodbicie.Byłlekarzem,awkażdymraziemiałnasobiestrójlekarza.Na

błękitnąpłóciennąbluzęzarzuciłśnieżnobiałykitel.

Ibyłzły.

Wściekły.

Lilyodwróciłasięszybko,awjejmyślachnastąpiłnatychmiastowyzwrot.Dlaczegouznała,żeten

człowiekjestwściekły,czychodbytyikozły?Wydawałsięzupełniespokojnyiopanowany.Niemiała

przecieżżadnychdoświadczeo,które...

Ależmiała.Kiedyświdziałajużtakąhamowanąwściekłośdnatwarzyojca,kiedyszedłwdeszczuw

stronędomu.Wtedyźlezinterpretowałasytuację.Ato,cowydarzyłosiępóźniejowegofatalnego

popołudnia,zatarłowjejpamięciwspomnieniewyrazutwarzyojca...ażdotejchwili.

UtwierdzonawswoimprzekonaniuLilywyszłazpoczekalni.

-Fran!

-Cześd,Lily.Zapomniałaśczegoś?

-Nie.Ja...wpoczekalnijestjakiśczłowiek.Wydajesiębardzozły...pomyślałam,żemożezachowad

sięgwałtownie.-Niejestemzły.

Lilyodwróciłasięitymrazemdostrzegławszarychoczachmężczyznyprawdziwygniew-tak

ulotny,żerówniedobrzemogłagouznadzazłudzenie.Tojednak,żejązlekceważył,odwracającsię

zarazpotemdoFran,jużzłudzeniemniebyło.

-MuszęporozmawiadzRachel,Fran.Jaknajszybciej.

-JestwgabinecieB.Zarazjejpowiem.

-Dziękuję.Zaczekamwbiurze.

Ruszyłprzedsiebie.Alezarazprzystanął.ŻebyrzucidLilypożegnalnespojrzenie?Nie.Jegowzrok

zatrzymałsięnalekkopowiększonymbrzuchuFran.

-Tocośnowego.

background image

-Prawiepiątymiesiąc.-Frandotknęłarękąbrzucha.-Fajnie,nie?

-Bardzofajnie.

Iposzedłsobie.NawetniezerknąłnaLily.

-Och-mruknęłaLily.-Głupiasytuacja.

-Nieprzejmujsię!Napewnojużotymzapomniał.IniemartwsięoRachel.Pewniechodziojakąś

sprawęzawodową,nieosobistą.

-Dobrzegoznasz.

-Nie.Chybaniktgodobrzeniezna.Wiemtylko,żejestzabójczoprzystojny.Inieżonaty.Nie,żebym

byładowzięcia.Pozatymbardzotroszczysięoswojemaleostwa.

-Jakiemaleostwa?

-Jestordynatoremwnaszymregionalnymcentrumdziecięcejchirurgiiurazowej.Przyjmujemy

przypadkinajgorszeznajgorszych.Tonaprawdęodpowiedzialnapraca.Kiedydostałtostanowisko,

trochęponadroktemu,miałdopierotrzydzieścipiędlat,więcniewszystkimsiętopodobało.Byłza

młody,oczywiście.Izbytprzystojny,chodtego,rzeczjasna,niktgłośnoniepowiedział.

Podejrzewano,żebardziejbędziezaabsorbowanyżyciemtowarzyskimniżzawodowym.Cóż,teraz

jużniktnienarzeka.Zwyjątkiemosób,któremusięnaraziły.

-Jakja.

-Nicpodobnego.Mówięci,przestaosiętymmartwid.

AleLilyniepotrafiłaprzestad.Obraziłaczłowieka,twierdząc,żemógłbyzachowadsięgwałtownie.

Onjednakjązignorował.

Nocóż,pewnierzeczywiściejużzapomniałoincydencie.Miałprzecieżważniejszerzeczynagłowie.

Takczyinaczej,należąmusięprzeprosiny.Najegokitluwidniałtylkonapis„salaoperacyjna".Ale

niebędzietrudnopoznadnazwiskaordynatoraoddziałuchirurgiidziecięcej.

Chybaże...postanowizdadsięnalos.

Oddziałchirurgiinapediatriiznałajakwłasnydom,chodniezawszeprzyjeżdżaładoSMCna

background image

operacje.Dobrzeteżznałapielęgniarki.Tamteżspotykalisięzawszelekarzeróżnychspecjalizacji,

którzysięniązajmowali.

Napewnospotkaordynatora,kiedypójdzienaoddział.Ajeślinie,będzietoznaczyło,żeniejestjej

pisanegoprzeprosid.

Lilyjednaknietrafiłanaordynatora.Zagłębiłasięwświatprzeszłościidawnychemocji.

Pamiętałastrach.Alezapomniałauczuciebezradności,niemocy,zjakąmusiałapoddawadsięwielu

bolesnymzabiegom.

Nigdyjednaknieskapitulowałaprzedchorobą.Walczyłaodważniewwojnie,jakatoczyłasię

wewnątrzjejciała.Zagrzewaładowalkikomórki,którepozostaływobecniejlojalne,ibroniłasię

przedsilnieuzbrojonąarmiązdrajców.

Otrząsnęłasięzemocji.Dopieroterazodkryła,żepawilonpediatriiwyglądazupełnieinaczejniż

latatemu.

Spodziewałasię,żezostałodremontowany,alewidokdziełsztukizupełniejązaskoczył.Byłybardzo

różne,wzależnościododdziału.Kilimy,grafiki,rzeźby.

Ajejoddział,siódmypółnocny,przyozdobionokilkomadużymiobrazami.Drogimi.Namalowanymi

przezartystę,któregopraceznałaiceniła.

Malowidłamogłybyjejsięspodobad,gdybywisiałygdzieindziej.Aledomiejsca,wktórymchore,

przerażonedziecipotrzebująotuchyiwsparcia,wielkiepłótnapoprostuniepasowały.

Lilywpadłanapewienpomysł.

Rozdział18

Rafe?Proszę.CokolwiekLilysobiewyobraża,niepowinnaczudsięodpowiedzialnazato,cosię

wtedystało.

Rafeniespojrzałnawetnatelefon.PatrzyłnaBrooke.Bladaizmarznięta,leczikrucha,chciała,

żebyzadzwoniłdoLily,rozwiałjejwątpliwości.Natychmiast.

Podawałamutelefon,aleofiarowywałaznaczniewięcej:możliwośduratowaniasióstr.Byłato

background image

drugaszansa.DwanaścielattemuLilypoprosiłagootosamo.

Ajednakniezupełnie.Owszem,Brooke,takjakLily,chciałajegopomocy.Zdawałosięnawet,żejest

pewna,iżtylkoonmożepomóc.

AleLilyszukałaratunkudlaobusióstr;wierzyła,żeobiemożnauratowad.Brookenatomiast

uważała,żetylkoLilyudasięocalid.

Rafemożepomóc.Aleimobu.GwieździeSrebrnej...iGwieździeZłotej.

-NiechodziowyobraźnięLily,tylkotwoją,Brooke.

-Moją?

-Copodsuwacitwojawyobraźnia?-Nic.Zupełnienic.

Mówiłaprawdę.Takbyłozawsze-ażdoostatniejnocy.Jakodziewczynka,bardzosięstarała,bynie

wyjechadpędzlempozaszkic.PóźniejteżżyławewnątrzwyznaczonychUnii...ażdoostatniejnocy.

Wtedywyrwałasiępozagranice.Stałasięartystką.Malowałapejzażeustami,palcami...

-Brooke?

-Jużcipowiedziałam.Zupełnienic.

-Ajednakprzypuszczasz,żewpewnymsensiejesteśodpowiedzialnazato,cozrobiłatwojamatka.I

właśniedlategouciekłaśodemnietamtegodnia.Prawda?

Prawda.

Ciągletrzymałatelefonkomórkowywręce,zupełniejużzgrabiałejzzimna.Rafeniezamierzał

zadzwoniddoLily.Nietutaj.Nieteraz.Aonaniechciałaodpowiedziednajegopytanie.Nietutaj.

Nieteraz.

Wsunęłatelefondokieszeniiruszyłaprzedsiebie.Obojemilczeli.DopierowstajniBrookewyznała

cośbardzoważnego.

-MyliłamsięcodoAzteków.

-Przeciwnie,miałaśrację.Chodniewątpię,żeistniejejakaśrewizjonistycznateoria,wedługktórej

ciamoralni,leczszlachetnidzicyludzieniesąodpowiedzialnizapotworności,jakichsiędopuszczali.

background image

Dziwięsiętylko,żedałaśsięnabrad.

-Tonieteoria,Rafe.Toprawda.

-Hieroglifyniekłamią.

-Aletrzebajepoprawnieinterpretowad.

-Składanieofiarzludzijestjednoznaczne.

-Owszem,itosięzdarzało.

-Takmyślisz?

-Jatowiem.Biorącpoduwagęichwierzenia.

-Chceszpowiedzied,żenieznaliniclepszego?

-Nie,nieznalinicinnego.Praktykikarmieniabogówsięgałyconajmniejtysiącalatwstecz.Może

nawetczterechtysięcy.Dlanichtakibyłświat.Odzawsze.

-Karmieniebogów?Interesującyeufemizm.

-Tonieeufemizm.Wprzeciwieostwiedowiększościinnychreligii,wiaraAztekówzakładała,że

bogowiesąśmiertelni.Umarliby,gdybyniepodtrzymywanoichprzyżyciu.Takjakazteckiesłooce.

Czterypoprzedniesłoocazginęły.Aztekowiewierzyli,żeichsłooce.PiąteSłooce,jestostatnie.

Gdybyzniknęło,całyświatpogrążyłbysięwwiecznejciemności.-Brookeurwałaidodałaze

smutkiem:-Alechodsłooceświeciło,ciemnośdogarnęłacałyświatAzteków,kiedyprzybyłCortez.

-Cortez-powtórzyłRafe.-Mójprzodek.-Naprawdę?

-Takmówili.-Kto?

-Starcyzwioski,gdziemieszkałemdoczternastegorokużycia.Brookezaczęłacośmówid,ale

przerwała.Wzruszyłaramionami.Rafe

jednakczuł,żechciałatopowiedzied.

-Co?-spytał.

-Istniałatakawieśwgórach,którazostałazniszczonaprzezlawinębłotną,dwadzieścialattemu.

Wioskijużniema,aletomiejscestałosięmekkąarcheologów.

background image

-Byłaśtam?-Tak.

-Dlaczego?

-Cóż,wkoocuznampewnegoAzteka.Imbardziejutwierdzałamsięwprzekonaniu,żemyliłamsię

codoAzteków,tymbardziejfascynowałamnieichcywilizacja.

-Prowadziłaśnatejgórzewykopaliska?-Nie.Tozabronione.

-Więcpocopojechałaś?

-Ponieważtopięknaokolica.Spokojna.Tammożnanaprawdębyd,czud.Imożnazobaczyd...

-PosągTlaloca?

-Nicniewiemożadnymposągu.

-Przepraszam.Niepowinienemciprzerywad.Więccomożnazobaczyd?

-Kukurydzę.Nietypowąodmianę,krzyżówkęstworzonąprzezpewnegorolnikazapomocą...magii

jegobłękitnookiegosyna.Takmówiąfolkloristas.

-Sąwbłędzie.Syntylkopatrzyłiuczyłsięodojca.

-Totyjesteśtymbłękitnookimchłopcem.-Winnymklęski.

-Niktniewie,żeprzeżyłeś.

-Owszem,wiedzą.Tylkowoląwierzyd,żezginąłem.

-Co?Dlaczego?ZpowoduCorteza?

-Może.

-Alemówiłeś,żejesteśteżAztekiem.

-Starcytwierdzili,żeinnymmoimprzodkiembyłMontezuma.

-WładcaAzteków.

-Nadobreinazłe.Aleanijedno,anidrugiemożeniebydprawdą.

-Myślisz,żestarcycięokłamali?Rafezastanawiałsięprzezchwilę.

-Nie.Chybanie.Tylkopominęlikilkaistotnychinformacji.

-Słyszałam,żetwojawioskabardzoprzypominałaXVI-wieczneazteckiewsiesprzedkonkwisty.

background image

-Możliwe.

-NaszawiedzaoAztekachpochodzinaogółzprzekazówmnichówwysłanychdoNowejHiszpaniiw

celunawrócenianielicznychIndian,którzyprzetrwali.Zdobywcypotrzebowaliświadectw

barbarzyostwatakstrasznego,byusprawiedliwiałozniszczeniecałejcywilizacji.Przypuszczasię

nawet,żeazteccyskrybowiebylizmuszanidotworzeniaprac,którebypotwierdzałyróżne

okrucieostwa.Ostatecznieogromnaczęśdczystoazteckiegodziedzictwauległazatraceniu,ato,co

pozostało,powstałowefekciewymieszaniarodzimychwierzeoidoktrynyKościoła.

-Więcuważasz,żestarcyprzekazalimiprawdziweazteckiedziedzictwo?

-Atynie?

-Niewiem.Zdawalisobieprzecieżsprawęznastępstwkonkwisty.Wszystkotomusiałomiedwpływ

nanauki,którychmiudzielali.

-Mogęcięocośzapytad?

Byłaśliczna.Izdecydowanaodnaleźddlaniegoskarbwbłocie.JegoBrooke...którazostawiłago

ubiegłejnocy,potrafiłatozrobidizrobitoznowuzakilkadni.Aledotegoczasu...

-Oczywiście,pytaj.

-PowiedzielicioAztlan?

-Tojałowaziemianapółnocy,skądpochodziliAztekowie.

-Awiesz,dlaczegoprzenieślisięnapołudnie?

-Huitzilopochtli,BógKolibrów,kazałimsięprzenieśd.

-Askądwiedzieli,żedotarlijużnamiejsce,wktórym,zgodniezjegowolą,mielisięosiedlid?

-Zobaczyliorłasiedzącegonakaktusie.-Tak?

-Tak.NazwaliswójnowykrajTenochtitlan:miejscemkolczastegokaktusa.

-Atenkaktusrodziowoce,którewyglądembardzoprzypominająludzkieserce.Domyślamsię,że

starcyotymniewspomnieli.

-Cóż,pomijaliwszystko,cowjakikolwieksposóbwiązałosięzkarmieniembogów.

background image

-Asłyszałeścoświęcejnatematorła?-Nie.

-Nietrzymałniczegowszponach?-Nie.

-Aniwdziobie?

-Nie.Wporządku,doktorBlair.Cotakiegotrzymałorzeł?

-Tosamo,cotrzymadziś,nafladzeMeksyku.Węża.Dlamnichówbyłtosymbolzła.

-Aztekowienieutożsamialiwężazezłem.

-Oczywiście.Quetzalcoatł,PierzastyWąż,byłnajbardziejkochanymspośródwszystkichbogów...

przynajmniejwedługwspółczesnychteorii.

-Iteoriistarców.

-Mówiłeś,żewwioscestałposągTlaloca?

-Wlesie.Kiedygoostatniowidziałem,ginąłpodlawinąbłota.Chybazawszewierzyłem,żeprędzej

czypóźniejznowusiępodniesie.

-Wróciłeśkiedyśnagórę?

-Nie.

-AczytałeśoAztekach?-Nie.

-Mamtrochęnotatek.Przywiozłamjezesobą

-Poco?

-Żebycijepokazad,dad,jeślibędzieszchciał.

-Pytałem,dlaczegowogólerobiłaśnotatkioAztekach?-odezwałsięmiękkoRafe.

-Jużcimówiłam.Imwięcejsięonichdowiadywałam,tymbardziejbyłamnimizafascynowana.

-Noiwkoocu...znałaśpewnegoAzteka.

Rozdział19

RafebardzochciałzobaczydnotatkiBrooke.Alepostanowili,żenajpierwzadzwonidoLily.

Brookemogłabydprzytejrozmowie.Jednakwdomkuczekałonaniąpieczenie.

Rafepowiedziałjej,żebabeczkizmalinamisąwpudełkuwzamrażalniku.Fayezrobiłajewlecie,

background image

kiedybyłaostatnionafarmiezJenijejrodzinąDzieci,JeniLilynazbierałymalinizjadłyjeztostami

naśniadanie.Resztaowocówposłużyłazanadzieniedobabeczek.

CzyLilywspominaławtedytostyzmalinami,którejadływdniuśmierciCarolyn?

Możliwe,pomyślałaBrooke.Ułożyłazamrożoneciastkanablasze.Napewno.

KiedyprzyszedłRafe,wcałymdomkupachniałociepłymciastemimalinami.

-ULilywszystkowporządku.

-WięcpowrótdonawiedzonychsalSMCokazałsięudany?

-Bardzo.Aleto,coprzekazałemLilyodciebie,sprawiłojejjeszczewiększąradośd.

-Och,todobrze!Dziękuję.

-Byłemtylkoposłaocem.Lilychce,żebyśnatychmiastprzestałasięobwiniadzato,cosięstało.

-Mimożeniewie,dlaczegotorobię?

-Onanawetniechcetegowiedzied.-Ale...

-WięcLilyniejestwinna,atytak?AtwojamatkaiJohnwogólenieponosząodpowiedzialności?

-Jaichnieobwiniam.Zastanawiamsiętylko,dlaczegodotegodoszło.

TakjakosieroconyRafael.Ontakżenieobwiniałstarców,żeniepowiedzielimuwszystkiego.Winił

tylkosiebie,bonieusłyszałtego,copowinienusłyszedwichmilczeniu.

-Możeci,którzypozostaliprzyżyciu,zawszesięczująwinni,zwłaszczakiedycałeichrodzinyuległy

zagładzie.

-Chybatak-odparłaBrooke.Napewnotak.-Lilywracadodomu?

-Przyjedziewsobotęrano.Dzisiajpracujenadprojektemmozaikidooddziałudziecięcegoszpitala.

Pewniespędzinadtymcałąnoc.JutroojedenastejmagopokazaddoktorowiHartowi.Tojedenz

lekarzy,którzyjąkiedyśleczyli.

-Amusisięjeszczewyspad,zanimusiądziezakierownicą.

-Obiecała,żeporządniewypocznie.

-Dziękuję,Rafe.Razjeszcze.

background image

-Proszębardzo.Rozpalidogieowkominku?

-Tak.Przygotujęcośdopicia.Lubiszgorącączekoladę?-Owszem.Dlaczegopytasz?

-ChocolatlbyłulubionymnapojemAzteków.Piliczekoladęnazimno,gęstąispienionąprzezzłote

słomki.Aty?

-Czypiłemczekoladęwtensposób?Tak.Tyleżesłomkaniebyłazezłota.

ChmuryTlalocapłakałydeszczem.Wkominkupłonąłogieo.

NadywanieleżałynotatnikiBrookezzebranymiprzezniąinformacjamioAztekach.Kolorynotesów

zostaływybranecelowo:jaskrawozielony-magiczny,turkusowy-jakkamieniewykorzystywanew

mozaikach,różowy-jakpałaczmuszli,izłoty-jakniezwykłaodmianakukurydzystworzonaprzez

pewnegorolnika...ojcaniebieskookiegochłopca.

Każdytomdotyczyłinnejdziedzinyazteckiegożycia.Zielony,oczywiście,zawierałinformacjeo

mitachireligii.Turkusowyosztuceipoezji.Wróżowymbyłowszystkooarchitekturzei

budownictwie.Awzłotymokonkwiścieijejnastępstwach.

WkażdymnotatnikuBrookeróżnymikoloramipodkreśliłaniekonsekwencje,jakichzdołałasię

dopatrzyd,awielobarwnesamoprzylepnekarteczkiłączyłytematyzróżnychzeszytów.Fragmenty

podkreślonenaniebieskotowyjątkiz...NagleRafepowiedział:

-Byłobywspaniale.-Co?

-Gdybyśmyprzejrzelinotatkirazem.Tylkożejeślipomożeszmigrzebadwmojejprzeszłości,nie

będzieszmogłazajądsięswoją.

-Skooczyłamjużto,comiałamnadzisiajdozrobienia.Muszęsięteraztrochęzdystansowad.Zrobid

sobieprzerwę.

WięcrazemzagłębilisięwhistorięAzteków.Brookenawetniezaglądaładonotatek.Znałana

pamiędmityNahuatak,jaksagęludzizamieszkującychfarmę.

Tłumaczyładokładnie,jakpodtrzymywanoprzyżyciusłooce.Chciała,żebyRafezrozumiał.Byłto

zaszczyt.Azteccywojownicyczęstoofiarowywalisiebiedobrowolnie.

background image

-Tojakobrywaniepłatkówzkwiaturóży-mówiła.

-Tylkożeróżamożeprzeżydbezpłatków.

-Ci,dziękiktórymsłoocenadalświeciło,także.WstępowalidoSłonecznegoPałacu,najwyższego

poziomunieba,iżyliżyciemwiecznymwświetlistymraju.Każdypoziombyłprzeznaczonydla

innegorodzajuzmarłych.DoniebaMlecznegoDrzewaszłyniemowlęta.Natych,którzyutonęlilub

zginęlioduderzeniapioruna,czekałoNieboDeszczu.Tochybamojeulubioneniebo,chod

właściwiepowinnosięnazywadNiebemTęcz,bo...Rafe?Cosięstało?

-Nic.Pozwól,proszę,bymojesiostryżyływieczniewtychświetlistychchmurach.Zapomniałemo

tęczach,Brooke-wyznałcicho.-Cieszęsię,żemiprzypomniałaś.Opowiedzmiotymwięcej.

-Wedługazteckichwierzeo,życiepośmiercizależałowyłącznieodsposobu,wjakiczłowiekumarł.

Bezwzględunato,jakwzorowewiódłżycienaziemi,jeślinierozstałsięzeświatemżywychw

jedenzopisanychsposobów,jegoduszawędrowaładopiekła.Samozejściedopodziemnego

światabyłojużkoszmarem.Podrodzenanieszczęsnąduszęczyhałowieleniebezpieczeostw,na

przykładWiatrNoży.

-Tobardzowymowne-stwierdziłRafe.

-Prawda?Ciekawe,jaksiężyłojakoAztek.Cosięczuło.

-Cosięczuło?

-Jakpostrzegałosięświat?Czywydawałsięprzerażający?Pewnietak.Bogowie,legendy,to

wszystkobrzmijakbaśo.Alejeśliwierzysz,żetoprawda,możeszcałyczasżydwstrachu,żejakiś

rozgniewanybógześlekatastrofę.Towarzyszycilęk,żesłoocezajdzieijużwięcejsięniepokaże.

Istniejeteżdużeprawdopodobieostwo,żespędziszpośmiercicałąwiecznośdwpiekle,bez

względunato,jakszlachetniestaraszsiężyd.Tomogłobyrodzidhedonistycznenastawieniedo

życia.Alenie.Aztekowiepracowaliciężkoiżyligodnie.Wierzyliwmiłośd,małżeostwo,dzieci.

Muzykę,poezjęikwiaty.Tobyłaradośdichżycia.Aleczypotrafiłastłumidstrach?Czykażdego

rankabudzilisięznadzieją?

background image

ChłopiecoimieniuRafaelcodzienniewstawałznadzieją,żepozdrowizwycięskiesłooce.Że

przejdziepróbystarców,aonipozwoląmuwreszciepracowadnaroliubokuojcaiopowiadad

legendysiostrom...

-Pozastarszyznąniktwmojejwsiniewiedziałnicostarożytnychbogach.Aniotym,żesłooce

mogłobyniewzejśd.Aniopoziomachniebaipiekła.Alestarcywiedzieliiżyliwstrachu.Kiedy

znalazłemposągTlaloca,byłotak,jakbymodkryłsamegoBogaDeszczualbojakbymnimbył.

-Tlalokiem,nieCortezem?

-Ktowie?Czykonkwistadorbudziłtakiesamoprzerażenie,jakbóg?

-Tak...aletylkodlatego,żemylniewziętogozaboga.

Znaki,żezbliżasięprzeznaczenie,objawiałysięMontezumienadługoprzedtym,jakCortezzatknął

hiszpaoskąflagęnaplażywokolicyVeracruz.Świątyniepłonęły,widmaokobiecychkształtachłkały

izawodziły,akamienieprzepowiadałyupadekkróla.WewzburzonychwodachjezioraTexcoco

wodneptactwowyglądałojakzwycięskaarmiawroga.

Montezumazrozumiałteznakidopierowówczas,kiedydotarłydoniegowieścioflocieCorteza-

tychpływającychświątyniach.Quetzalcoatłpowrócił.

Quetzalcoatl...BógKwiatów...któryprzybierałczasempostadczłowiekazbladątwarzą.Został

oszukanyprzezrywalizującegoznimbogaizmuszonydoucieczkinatratwiesplecionejzwęży.Ale

przysiągł,żewróci,podałnawetdokładnądatę.MiałotonastąpidwPierwszymRoku

Trzciny,który,poprzezzdumiewającyzbiegokoliczności,byłwEuropierokiem1519.Wtedy

właśniedoMeksykuprzybyłCortez.

-MontezumapowitałCortezanieufnie.Aleoddawałmucześdnależnąbogowi.Hiszpanazapewne

todziwiło.Czegoodniegooczekują?Icobędzie,jeśliichzawiedzie?Zapomniałjednakowszelkich

obawach,kiedyzobaczyłkapiącyzłotempałacindiaoskiegowładcy.Montezumaijegolud

zrozumieliswójbłąd.Zapóźno.Ichkrólestwoprzepadło.

Powitaligonieufnie.

background image

Czegoodniegooczekiwali?

Starcyzrozumieliswójbłąd.Zapóźno.

-Rafe?

-Cortezmiałjasnąskórę.

-Tak.Ajegoporucznik,Alvorado,niebieskieoczy.Otocichodzi,prawda?Zastanawiaszsię,czy

starcyniewzięlicięzawcielenieCorteza,któryprzybyłponownie,byzniszczydto,cozostałoz

imperium?

-ZamierzalizabradmniezVeracruzdoMexicoCity,ślademCortezaktóryszedłodstronymorza.

Niechciałemiśd.Powiedziałemim,żewioskajestmoimdomemiżepowinniopowiedziedhistorie

bogówinnymmieszkaocomwsi.Wtedyzobaczyłemradośdwichoczach.

-Wierzyli,żejesteśQuetzalcoatlem.

-Przezkilkacudownychchwiltakwłaśniemyśleli.

-Możenaprawdęnimjesteś.

-Brooke.

-ToBógKwiatów,Rafe.

-OdnalazłemposągTlalocairadośdstarcówzmieniłasięwprzerażenie.Zacząłpadaddeszcz.Zgóry

zeszłalawinabłota.Najpierwsądzili,żejestemQuetzalcoatlem,potempojęli,żesiępomylili.Zbyt

późno.Zrozumieli,żejestemTlalokiem.

-Starcysięniepomylili.-Zabrzmiałotojaknaukowypewnik.-PowrótQuetzalcoatlapoprostu

zbiegłsięwczasiezburzą.

-Totylkotwojabujnawyobraźnia.Cudownadlaniego....istrasznadlaniej.

-Powiedzmicoś,Brooke.Dlaczegouważasz,żewpewiensposóbponosiszodpowiedzialnośdzaich

śmierd?

Idlaczegouciekłaś?

Apotemjacipowiem,GwiazdoZłota,dlaczegoniemożeszsięotoobwiniad.

background image

Rozdział20

Mojamatkachciała,żebyJohnmnieadoptował.Bydmożetamtejnocyposzedłdoniej,by

powiedzied,żesięniezgadza.Oczywiścietoszaleostwosugerowad,żedlategogozastrzeliła,ale...

to,cozrobiła,byłoszalone.

-Jednaknietyjesteśtemuwinna.

-Tylkożemojamatkazapomniałaorewolwerze.Jajejonimprzypomniałamnakilkachwilprzed

tym,jakstrzeliładoJohna.Onniewiedział,żeMarlamabroo.Niechciała,żebywiedział.Dlatego

niewierzę,żetobyłwypadek.Nigdyniepokazałabymurewolweru.Zamierzałasięgopozbyd.

-Tonietywłożyłaśmatcerewolwerdoręki,Brooke.Tynawetnieschowałaśgowjejsypialni.

-Aleonimprzypomniałam,Rafe.Byłazmęczonapopodróży,aja,nadomiarzłego,zmusiłamjądo

rozmowynatematmojegoojca.Pamiętasz,jakcipowiedziałam,żegonieznam?Cóż,onatakżego

nieznała...

BrookeopowiedziałaRafe'owiogwałcie.Iogwałcicielu.

-Mojamatkatwierdziłazabsolutnąpewnością,żeniebyłlekarzem.Alejasięzastanawiam,czyz

jegopowoduniechciała,żebymodwiedzałaLilywszpitalu.Nigdynietłumaczyła,dlaczegonie

powinnamtamjeździd.Mówiłatylko,żetakbędzielepiej.Możejednakniemiałapewności,czyten

psychopataniebyłtakżelekarzem.Aco,jeślizobaczyłbysiebiewemnie?Totrochęnaciągane,

prawda?Teoriapodsycanamyśleniemżyczeniowym.

-Aczegobyśsobieżyczyła,Brooke?

-Byprawdziwympowodem,dlaktóregomiałamniezbliżadsiędoLily,niebyłfakt,żeonanie

chciałamniewidzied.

EkspertemodprzeszłościAztekówbyłaBrooke.AlehistorięGwiazdySrebrnejiGwiazdyZłotej

lepiejznałRafe.

-Lilybardzopragnęła,żebyśjąodwiedzała.

-Myślała,żetojaniechcędoniejprzyjśd?

background image

-Rozumiałaciebie.Czuła,żecięzawiodła,kiedyzachorowała.

-Zaczynałachorowadnamoichoczach.ChciałambydwszpitalurazemzLily.Onamusisięotym

dowiedzied.

-Jużwie.Mówiłemjejto,Brooke,wielerazywciąguostatnichlat.Ale,jeślicinatymzależy,

powtórzęrazjeszcze,jakwszystkoinne,cokolwiek...

-Wszystko.Proszę.Powiedzjejorewolwerze.Gwałcie.Adopcji.Jestjeszczejedno.„gdyby...".Zaraz

porozmowiezmatkąszłamdostajni.ZobaczyłamJohnawokniejejsypialni.Przezchwilę

zastanawiałamsię,czyniepójśddoniego,żebypowiedzied,żeniemusimnieadoptowad.Żenie

będęmiałamuzazłe,jeślizmienizdanie.Ale...aleja...

-Wolałaśpójśddostajni.-Tak.

Dociebie.

-Toniezbrodnia,Brooke.Nicztego,cozrobiłaś,niejestzbrodnią.AlemyliszsięcodoJohna.Nie

zmieniłzdania.Chciałcięadoptowad.Znaleźliśmywjegogabinecienotatkę.Niebyłojejtam,kiedy

przebywałwSzwajcarii,więcmusiałjązrobidtużprzedśmiercią.Odtwojegoimieniapoprowadził

strzałkędonazwiskaCurtisa.

-Myślisz,żezamierzałporozmawiadzCurtisemomnie?

-Próbowałsięznimskontaktowadtamtegopopołudnia.AleCurtiswyjechałakuratdo

Waszyngtonu.Niewiedzieliśmy,dlaczegoJohnchciałznimrozmawiadotobie.Aleterazjuż

wszystkojasne.Mogłomuchodzidtylkooadopcję.

-Chybatak.

-Niewiemy,dlaczegodoszłodotragedii,Brooke.Nigdyniepoznamyprawdy.Aletwojamatka

samawzięłarewolwerdoręki.Itoonapociągnęłazaspust.

-Toracjonalne.Aleciąglesięnadtymzastanawiam,szukamwyjaśnienia.Nieumiemsię

powstrzymad.

-Rozumiem.Gdybymnieodnalazłposąguwlesie,mojarodzinaniezginęłabywpowodzi.

background image

-Chybaniewierzysz,żemiałeścokolwiekwspólnegoztąburzą!

-Atychybaniewierzysz,żemiałaścokolwiekwspólnegoześmierciąJohnaitwojejmatki-odparł

miękko.

Brookespróbowałasięuśmiechnąd.Byławyczerpana.

-Jużczas,żebyśposzładołóżka.Musiszsięprzespad.

-Sama?-spytałapodwpływemnagłegoimpulsu,płynącegozgłębiserca.

-Sądziłem,żetakwolisz.-Nie.

-Alezostawiłaśmnieubiegłejnocy.

-Niewiedziałam,żechcesz,żebymzostała.

-Och,Brooke.

-Chciałeś?

-Chciałem.Pragnąłemspadprzytobie.Śnidprzytobie.Nadaltegopragnę...imógłbymzacządjuż

dziś.Jeślimaszochotę.

-Tak-wyszeptała.-Otak.

Rozdział21

Wstolicycałąnocpadałdeszcz.Ciężkiekropleuderzaływhoteloweokno.Wpokoju,gdzietrwały

pracenadprojektemmozaik,brzmiałotojakmuzyka.

DlaLilybyłtożwawymarsz,którydoskonalepasowałdojejnastrojuizapału.

Paradaodmuzykidomozaiki.Dożycia.

Lilynigdydotądniezarwałanocy,bypracowadnadmozaiką.Wogóleprzesypiałakażdąnoc.Sen,

takjakzdroweodżywianieizagrzewaniedowalkiswojegoorganizmu,uważałazarzeczświętą.

Nagleprzypomniałasobiechirurga.Ijegooczy,szarejakburzowechmury.

Zakładając,żepomysłwykonaniamozaikdlaoddziałudziecięcegospotkasięzainteresowaniem,on

będzieoglądałjejpracecodzieo.Mozaikizrobionez...cukierków.

Szławłaśniedohotelu,żebywksiążcetelefonicznejposzukadadresówsklepówzmateriałamidla

background image

artystów,kiedywpadłanatenpomysł.Wykorzystaniecukierkówdomozaiksprawiałowprawdzie

pewneproblemy,aleszybkojerozwiązała.

Każdycukierekprzykleitakmocno,bynawetnajbardziejzdeterminowanedzieckoniezdołałogo

oderwad.Całośdbędziepowleczonabezbarwnymlakieremakrylowym.Samecukierkitakżezostaną

zalakowane.Faye,mistrzynipieczenia,napewnobędziewiedziała,jaktozrobid.

MateriałydopróbkiLilyznalazławhotelowymsklepiku.Przyokazjiuratowała...całąpartię

pastelowychsłodyczy,któreleżałytamodWielkiejNocyiwkrótcemiałybydwyrzucone.

Postanowiławykorzystadbezbarwnylakierdopaznokci,awlokalnymcentrumhandlowymkupiła

arkusztekturyiklej.Naprawdziwychmozaikachzastosujezaprawywróżnychkolorach.Na

próbkachwystarczykolorowypapier...prezentowałsięnaprawdębardzoładnie.Lilyśmiało

realizowałaswojąartystycznąwizję,mimonękającychjąmyśliopediatrzezeskalpelem.Czy

spodobająmusięlandrynkoweptakiiksiężyce?Albozamekzmiętóweknaniebiezgumdożucia?

Raczejnie.

Napewnonie.

Cóż,trudno.Lilywierzyła-nie,wiedziała-żetakiemozaikiwywołająuśmiechnasmutnychbuziach

chorychiwystraszonychdzieci.

Tobezznaczenia,żechirurgniedostrzeżewjejpracachtego,cozobacządzieci;żeniepamiętajuż,

jaksambyłmałymchłopcem.

Niemógłnimbyd.Lilynagledoznałaolśnienia.

Takjakprzedtemzcałąpewnościąwidziaławnimzłegoiniebezpiecznegoczłowieka,takteraz

wiedziałajuż,dlaczego:ordynatoroddziałudziecięcegonigdyniebyłmałymchłopcem.

Ontakżetworzyłmozaikętejdeszczowejnocy.Aletam,gdziepracował,niedocierałamuzyka

deszczu.Nasalioperacyjnej,wabsolutnejciszyskładałwcałośdfragmentyciałazmaltretowanego

dziecka.Połamanychłopiecprzeżyje.

Alejakietobędzieżycie?

background image

Chirurgbałsię,bardzosiębał,ojegoserce.Podwzględemfizycznympozostałonienaruszone.Ale

zniszczyłaje,złamałaprzemoc.

Myślę,żemógłbyzachowadsięgwałtownie.Tesłowawisiałynadnimjakciężki,mrocznycieo.Tak

samojakwspomnienielękuwjejoczach.

Dostrzegłgowodbiciulustrzanejściankiakwariumijużchciałpodejśd,byzaoferowadpomoc,

kiedysięzorientował,żedziewczynaprzestraszyłasięwłaśniejego.

Bałasię,alemimotozdobyłasięnaodwagę,bydziaład.

Wwalceprzeciwprzemocystalipotejsamejstroniebarykady.

Ajednak:Myślę,żemógłbyzachowadsięgwałtownie.Tesłowaniepokoiłygonajbardziej.Bonie

powiedziałaprawdy?

Nie.Gorzej.Bopowiedziałaprawdę.

Byłgwałtowny.Stosowałprzemoc.Aletylkowobecsamegosiebie.Potrafiłdoprowadzidsiędo

stanuskrajnegowyczerpania,apotemsprawdzał,czystadgonajeszczewięcej.Biegałwiele

kilometrówwzdłużrzeki,szybko,bardzoszybko.Awdni,kiedyniepowinienoddaladsięod

szpitala,przezwielegodzinuderzałwbokserskiworekwswoimapartamencie.

Miałsilneciało.Tmocneserce.Sportowca...iskrzywdzonegodziecka.Tkwiłownimwiele

odłamków,takostrych,żeniemożnabyłoichdotknąd,takprzejrzystych,żeniemożnabyłoich

zobaczyd,itakgłębokoosadzonych,żeniemożnabyłoichwyjąd.

Takmusięwkażdymraziewydawało...ażdotegodnia.

WmałymdomkunafarmiedeszczbrzmiałjakkołysankaNahua.Rafesłyszałjąwyraźnie.Takjak

wyraźniewyczułtęchwilę,kiedyBrookezaufałamuwystarczająco,bymógłnadniączuwad,gdy

podróżowaławkrainęsnu.

Rafechciałdołączyddojejsennychmarzeo.Aleprzecieżjużśnił.Comogłobyokazadsięlepszeod

trzymaniawobjęciachjejśpiącegociała?Nic...Tylkopoddaniesięsenności.Zaufaniejej,takjak

onazaufałajemu.Kiedysięobudził,słoocejużpokonałomrokinocy.Poruszyłsię.Brooketakże

background image

drgnęłalekko.

-Jużrano-wyszeptałdojejucha.

Musipójśddokoni.Aleonaniechdalejśpi,niechśni.Spaławięciśniła,ażdodziesiątejczterdzieści

pięd.Ciąglewnocnymstrojuposzładosalonu,ogrzanegopłonącymwkominkuogniemi

pachnącegociepłymibabeczkami.Rafewstał,bysięzniąprzywitad.Byjądotknąd.

-Dzieodobry.

-Nigdyniespałamtakdobrze.

-Jateżnie.

-Towarzystwowstajnizadowolone?

-Bardzo,zwłaszczażedeszczprawieustał,więcmogłemwypuścidwszystkiekonienatrawę.A

potemrozmawiałemzLily.

-Skooczyłato,coplanowała?

-Tak.Ijestzadowolonazrezultatów.Wydawałasiębardzoożywiona,chodprawiewcaleniespała.

-Lepiej,żebyzaczekałazpowrotemdodomudojutra.

-Zrobitak.Stwierdziła,żewystarczyjejenergiijużtylkonaspotkanie,którezaczniezapiętnaście

minut.

-Powiedziałeśjej?

-Wszystko.Odpowiedziałanatychmiast,bardzostanowczo.Absolutnienic,costałosiętamtego

dnia,niejesttwojąwiną.

-Miłozjejstrony.

-Powiedziałateż,żewSzwajcariitwojamatkaiJohnwydawalisięsobieszczególniebliscy,więcto

bardzoprawdopodobne,żeplanowaliślub.

-Tymtrudniejznaleźdwyjaśnienietego,cosiępotemwydarzyło.

-Więcchybadobrze,żeniepróbujemyniczegowyjaśniad.Prawda?

-Prawda.Niepróbujemy.

background image

-Lilyteżniematakiegozamiaru.

-Dziękuję,Rafe.Razjeszcze.

Rafepociągnąłjądokominka.Leżałyprzynimjejnotatkiibabeczki,i...

Brookeuklękłaprzyznakachsymbolizującychposzczególnychbogów.Ostatnizazteckichskrybów

zmarłnapoczątkuXVIIwieku,awrazznimodeszłopismoobrazkowe.Przynajmniejtaksądziłcały

świat.

-Totyjenarysowałeś.Dzisiajrano?-Rafekiwnąłgłową.

-Nauczyłemsiętegonajednejzpierwszychlekcji.

-Sąpiękne,Rafe.Niezwykłe.-Pozdrowiławszystkiebóstwapoimieniu.-Witaj,Tlalocu,czarny

charakterzetejhistorii.IHuitzilopochtli,gniewnyjakzwykle.1ty,zwodniczeDymiąceZwierciadło.

Kiedydoszładoostatniegoznaku,przedstawiającegoQuetzalcoatla,spojrzałanabłękitnookiego

artystę.

-Totwójautoportret-dodała.-Mogęzatrzymadterysunki?

-Zrobiłemjedlaciebie.

Zaczęłamudziękowad,aleurwała,widzącjegouśmiech.Podziękowanieniebyłokonieczne.Takjak

wszystkiepoprzednie.

-Czujęsięjakwtedy,kiedyrazemzLilyschodziłyśmydosalonuwszlafrokachwdniuBożego

Narodzenia.Płonąłogieowkominku,nastoleczekałośniadanie,amysiedziałyśmynadywaniei

otwierałyśmyprezenty.-BrookezmarszczyłabrwiispojrzałanabiurkoMarli.-Itokoniecanalogii.

-Boiszsięotworzydbiurko.Dlaczego?

-Chybazpowodutego,czegosiędowiedziałamtamtegopopołudnia.Żemojamatkamiała

tajemnice.Przerażamniegwałt...ifakt,żepotrafiłazastrzelidczłowieka.Ajaprzecieżjestemjej

córką.

-Tybyśtegoniezrobiła.-Ale...

-Takjakjanieużyłbymnożazobsydianu,byirozkroidkomuśklatkępiersiową.

background image

-Torodzinnahistoria,znaczniebliższateraźniejszości.Wydarzyłasiędwanaścielattemu,anie...

Rafedelikatniepołożyłpalcenajejustach.

-MampropozycjęcodonaszegokwietniowegoBożegoNarodzenia.Zaczniemyodbabeczeki

gorącejczekolady,żebywzmocnidsięprzedpracą.Potemotworzymybiurko.Apóźniejbędziemy

siękochali-dodałmiękko.-Przezresztędnia.

Rozdział22

LilyprzeszłaoszklonymłącznikiemzhoteludoSMC.Znalazłasięnasiedemnastympiętrze,na

oddzialedziecięcym,wbiurzedoktoraHarta.Umówiłasięnaspotkanieprzeztelefon.Rozmawiała

zsekretarkąHarta,Edith.Niewspomniałaomozaikach.Powiedziałatylko,żekiedyśdoktorjąleczył

ichcesięznimprzywitad.

OsobiścieEdithbyłarówniemiła,jakprzeztelefon.Miałaniecoponadsześddziesiątlatimnóstwo

energii.WyjęłaczęśdmozaikzrąkLilyinatychmiastwpadławzachwyt.

-Jakiepiękne!Gdziemająwisied?

-Dziękuję.Zrobiłamjezmyśląooddzialedziecięcym.Najpierwjednakpokażęjedoktorowi

Hartowi.Jeślipomysłmusięspodoba,możewskażemikogoś,zkimpowinnamporozmawiadna

tentemat.

-Wskażecisamegosiebie.Proszęzamną

EdithzaprowadziłaLilydoprzestronnegobiuraowdowiałegohematologaktórebyłotakponure,

jakponuremusiałobydżycieHartapoutracieukochanejJoanny.

-Peterajeszczeniema.

-Przyszłamzawcześnie.

-Tylkokilkaminut.-Edithpołożyłamozaikinaowalnymstole.—Natomiastontrochęsięspóźni.

-Niemasprawy.Niespieszymisię.

-Todobrze.Mamyczas,żebyułożydprace.Naprawdęniewiedziałaś,żejestniezadowolonyz

obrazów,któretuterazwiszą?

background image

-Nie,niewiedziałam.

-Cóż,wogólemusięniepodobająUważa,żenienadająsięnaoddziałdziecięcy.

-Zgadzamsię.

-Aletwojedziełagozachwycą.Napewno.Niemogłaśteżwybradlepszejchwili,żebytuprzyjśd.

Peterzawiadomiłjużadministracjęszpitala,żewielkiemalowidłaniemogątudłużejwisied.Niebrał

udziałuwwyborzeprac.Nikomunieprzyszłodogłowy,żetobygointeresowało.

Rachelpowiedziała,żedoktorHartniemożebydnadyżurzekażdejnocyiwkażdyweekend.Co

oznacza,żewpewnenoceiniektóreweekendyhematologczujesięsamotny.Lilyodkryła,żeda

radępracowadjeszczedługopogodzinie,októrejzazwyczajkładziesięspad,aweekendyzawsze

miaławolne.

Edithrozejrzałasięposmutnympomieszczeniu.

~Kilkamozaikpostawimynaparapecie,resztępowiesimynaramiedooglądaniazdjęd

rentgenowskich.Uchwytyniepowinnychybaniczegozniszczyd.

-Nawetgdyby,tobezznaczenia.Totylkopróbki.Zrobiłamje,żebydoktorHartmógłzobaczyd,co

tobędzie.

-Napewnopowieci,żebyśmówiłamupoimieniu,ilepiejnieodrzucajpropozycji.

-Mogęodtworzydwszystkieteprace.

-Izechcesztozrobid?

-Zradością.Mamteżmnóstwoinnychpomysłów.

-Uważaj,comówisz-ostrzegłajązuśmiechemEdith.-Wtymszpitalujestdośdpustychścian,żeby

dostarczydcipracydokoocabardzodługiegożycia.

Możemamprzedsobącałedługieżycie.Możejespędzę,pracującnafarmie...

Nadszedłczas,byotworzydbiurkoMarli.Brookeprzekręciławzamkuozdobnykluczyk,zdjętyz

kółkazkluczamiMarli,pamiątkiprzysłanejkilkatygodnipojejśmiercidodomuElisewBelAir.

Brookewahałasięchwilę.Czyznajdziewśrodkuskarb?Czypustątrumnę?

background image

CzyotworzypuszkęPandory?

Naprzód.Brookewzięłagłębokioddechipodniosładrewnianąpokrywę,którapodjechaładogóry.

I?

Zobaczyłaczteryrzeczy.Trzyznich-kasetkanabiżuterię,papierowybloczekidługopis-leżałyna

blacie.Czwarta-koperta-byławetkniętawjednązprzegródek.Tuznajdowałosięepicentrum

wykopalisk.Brookepostanowiła,żezajmiesięnimnakoocu.Najpierwsprawdzizawartośdszuflad,

zajmującychcałąprzestrzeoodpodłogidoblatubiurka.

Szufladypo-lewejstroniemieściłyprzyborybiurowekobietyinteresu...orazkolorowe

samoprzylepnekarteczkiidługopisy.MarlawybierałabardziejjaskrawekoloryniżBrooke,takjak

wolałazdecydowanysmakherbatycytrynowejoddelikatnegoaromatuwanilii.

Alewidniejącenakarteczkachszerokie,zamaszysteliterybardzoprzypominałypismoBrooke.

Otworzyłajedynąszufladępoprawejstronie,bardzogłęboką,iuśmiechnęłasiędosiebie.W

środkuleżałastertanotatnikówpodobnychdotych,któreBrookezrobiładlaRafe'a.Odwróciłasię

wstronękominka,żebysprawdzid,czyRafenadaltamsiedzi.

-Jestemcórkąswojejmatki,czyżnie?RafestałtużzaBrooke.

-Niemawtymniczłego-powiedziałłagodnieipocałowałjejciemnorudewłosy.

Niemaniczłegoaniwtym,aniwniczyminnym,pomyślała,takdługo,jakdługotujesteś.

-Ciekawe,jakąstarożytnącywilizacjęonabadała.-Brookewyjęłazszufladyczteryopasie

segregatoryipołożyłajesobienakolanach.-Och!TohistoriachorobyLily...Pocojejtobyło?

PewniepojechałaztymdoSzwajcarii.Amożenie.

-Dlaczegonie?

-NefrologLilyzSMCnapewnosamwysłałbywszystkodoszwajcarskiegocentrum.

Brookedotknęłaróżnychrzędówkolorowychkarteczek.

-Pozatymnakarteczkachznajdująsiękomentarzedoopisówobjawówimożliwychdiagnozoraz

informacje,wktórymmiejscuznajdujesięcośjeszczenadanytemat.

background image

WtakisamsposóbBrookekomentowałafaktyzhistoriiAztekówidotycząceichteorie-dlaRafe'a.

-Ciekawe,czyznalazłacoś,copomogłobywrozpoznaniuchorobyLily...

Rozdział23

PeterHartnielubiłsięspóźniad.Alecóż,takiwybrałzawód.Nigdynieżałowałswojejdecyzji,

jednakbyłomuprzykro,żenaspotkaniewyznaczonenagodzinęjedenastąprzybyłdopierokoło

południa.TymbardziejżeEdithmusiaławyjśdprzedwpółdodwunastej,byzdążydnauroczysty

lunchdladziadkówibabdwydawanywszkole,doktórejuczęszczanejwnuk.

-Przepraszamzatookropnespóźnienie-powiedział,wchodzącdobiura.

-Nicnieszkodzi!-Lilywstałazfotelaiuśmiechnęłasięlekko.–Topan.

-Topani-odparł.Dziwne,alenatychmiastzatęskniłzauśmiechem,którytakszybkozniknąłzjej

twarzy.

-PrzyszłamzobaczydsięzdoktoremHartem.

-Właśniesięznimpaniwidzi.

Lilyoderwaławzrokodjegoszarych,trochęsmutnychoczuispojrzałanahaftnabiałymfartuchu,

który,takjakpoprzedniegodnia.zostałnarzuconynastrójchirurga.Aledziśnakieszenikitla

widniałnapis„PeterHart,drn.med."

-Chybazaszłojakieśnieporozumienie.Sądziłam,żeumówiłamsięzinnymdoktoremHartem.

-Jesttukilkulekarzyotymnazwisku.Znapaniimię?

-Nie.Byłamjegopacjentkąjakodziecko.Zdawałomisię,żeniewidziałaminnegodoktoraHartaw

spisieprzywejściunapediatrię,alemusiałamgoprzeoczyd.

-Nie,tutajtylkojasiętaknazywam.

-Wiem,żeonciąglepracujewtymszpitalu.Jestpediatrąhematologiem.

-HematologiemjestRobertHart.Aletointernista.

-Więctopewnieon.Świetnylekarzibardzomiłyczłowiek?

-Zgadzasię.

background image

Lilyodniosławrażenie,żewgłosielekarzausłyszaładumęiciepło.

-Topaoskiojciec?

Pomyliłasię.Jegoszareoczypociemniały.

Głostakże.

-Nie.

-Cóż,powinnampanaprzeprosidzato,cowczorajpowiedziałam-mruknęłaLily.-1zatocałe

dzisiejszezamieszanie.

Należałododadcośjeszcze.Jakieśeleganckiepożegnanie.Miłomibyłoznowupanaspotkad.Do

zobaczenia,życzęmiłegodnia.AleLilyniezdołałajużpowiedziednicwięcej.Nicwięcej.

Uciekłazbiurazwdziękiem-aleuciekła.

-Mojamatkanajwyraźniejwłożyłabardzowielepracywodszukaniebrakującychelementówtej

układanki.-Brookepatrzyłanasegregatory.-Byłabardzointeligentna.Możeudałojejsięodkryd

coś,copomogłobyzyskadpewnośd,żechorobaLilyostatecznieminęła.Ktośpowinientozobaczyd,

niesądzisz?

-Typierwszapowinnaś.

Rafespojrzałnaszczupłepalcemuskającekolorowekarteczki,którewystawałyzzamkniętych

segregatorów.

-Chcesztoprzejrzed,prawda?

-Tak.Możedowiemsięjeszczeczegośomatce.Bozmedycznegopunktuwidzenianiezdołam

niczegoocenid.

-Sądziłem,żetytakżeprzeczytałaśnatematsymptomówLilywszystko,cosiędało-powiedział

miękkoRafe.Przypomniałjejichrozmowęsprzeddwunastulat.-Niesugeruję,żetylkoty

powinnaśtoprzeczytad.Alenieodrzucamteżzgórypomysłów,jakietobiemogąprzyjśddogłowy.

-Dziękuję.

Rafeuśmiechnąłsiędotejpięknejimądrejkobiety,którazanicniemusiałamudziękowad.

background image

-Proszębardzo.

-NajpierwmuszępoprosidLilyopozwolenie.

-Wiesz,żeonasięzgodzi.

-Tak.Ztwojegopowodu.Alejutrozapytamjąotosama.Brookewłożyłasegregatoryzpowrotem

doszufladyiwyciągnęła

kopertęzprzegródki.

Byłagruba,jakbypełnażyczeo.

Wzłożonymnapółszerokimkawałkupergaminuznajdowałysięzdjęcia-awięcnieżyczenia,ale

cennepamiątki.

Napoczątkuwidniaładataósmylutego.Martastudiowaławtedynapierwszymroku.Zarównoona,

jakiJohn,poznaliCarolyndopieroczterylatapóźniej.

ZdjęcieprzedstawiałoMarlęiJohna.Najwyraźniejdobrzesięzesobąbawili,aleczybyliwsobie

zakochani?Ktośobcymógłbytwierdzidstanowczo,żetak.Alewspółczesnefotografie,takjak

starożytnepismoobrazkowe,trzebaumiedpoprawniezinterpretowad.

NastępnebyłozdjęcieMarliiCarolyn,któremieszkaływjednympokojuwinternacie.Zarazpotem

fotografiaześlubuCarolyniJohna.Tudopierowidadbyło,jakwyglądaJohnRuthledge,kiedyjest

zakochany.Brookeniemusiałanawetporównywadtegozdjęciaztymwcześniejszym,JohnaiMarli.

Niebyłoporównania.

JohnkochałCarolyn.Aonajego.Ajeślipierwszadruhna,Marla,kiedykolwiekkochałaJohna,

miłośdzmieniławuczuciedonajlepszejprzyjaciółkiijejmęża.

Międzywiosennymdniem,kiedyzrobionotozdjęcie,aBożymNarodzeniem,uwiecznionymna

następnejfotografii,minęłodwadzieściamiesięcy.Naniebieskichdrzwiachdomuwstylu

kolonialnymwGeorge-townwisiałzielonywieniec.Naschodkach,któredonichprowadziły,stało

sześciorowspółlokatorów.Różnilisięubiorem,alewszyscywydawalisięzmęczeni.

Dwieosobymiałynasobiedżinsyisportowekurtki,aichtwarzebyłyposzarzałezwyczerpania.

background image

Tegogrudniowegodnianiepracowaływszpitalu,alezpewnościąspędziływnimostatnie

dwadzieściaczterygodziny.Trójka,którawłaśniewybierałasięnadyżurdoSMC,nosiłazimowe

płaszcze,apodnimibiałelekarskiefartuchy.Uśmiechalisięzezmęczeniem,jakbyjużmyślelio

długichgodzinachciężkiejpracy.

Szóstaosoba,studentkaMBA,byłaubranabardzoelegancko.Stosowniedoporyroku.

Ciemnoszarywełnianypłaszcz.Lśniąceczarnekozaki.Inonszalancko,jakbydlażartuzarzuconyna

szyjęmiękkibiałyszal.Wydawałosię,żeMarlawłaśniewychodzidopracy,możetylkonakilka

godzin,apopołudniuwybierzesięjeszczenaszybkiezakupy.

Marlaniezapisałanazdjęciuimionwspółlokatorów.Wiedziała,żezapamiętaprzyjaciółnacałe

życie,takjakCarolyniJohna.ItakjakCarolyniJohn,przyjacielecibylibyprzerażeni,gdyby

wiedzieli,jakilosspotkaMarlęzaledwietydzieopóźniej.

Jednaktegodnianiktniemógłdostrzecwidmagwałtu.AMarlaniezachowaławkopercieżadnych

zdjędzprzyjęciasylwestrowego,tegospotkaniazawszezmęczonychlekarzyiichznajomych,które

powinnoprzecieżbydzupełniebezpieczne.

Następnezdjęciezrobionoczwartegostycznia.Marlaijakaśinnakobieta,ładnablondynka,

siedziałyprzykuchennymstole.WpierwszejchwiliBrookeuznała,żetądrugąkobietąjestCarolyn.

Miałanadzieję,żetowłaśnieona.

Alebyłatozupełniejejnieznanaosoba.NieCarolyn.Aniżadnazewspółlokatorek.Możepsycholog,

którapomagałaMarlipogwałcie?Sprawiaływrażenie,żerozmawiająnabardzopoważnytemat.

AleprzecieżMarlanigdyniepowiedziałanikomu,żezostałazgwałcona.

-Wyglądadobrze,prawda?Dośddobrze-poprawiłasięBrooke.-Pięddnipogwałcie.Wkażdym

razienietakjakosoba,któramyśli,bykupidsobiebroo.

-Możejużczułacięwsobie.

Niemożliwe.Znaukowegopunktuwidzeniarównienieprawdopodobne,jakwyhodowanieżółtego

bzu-zwłaszczatakiego,którykwitłbywiosnąijesienią.

background image

Aletoczarodziejkwiatówwyraziłopinię,żejejmatkamogłapoczudwswoimcieletakmalutkipąk.

Brookewtowierzyła.Wierzyłajemu.

Alekilkachwilpotemprzekonałasię,żeniemiałracji.

BezpośredniopogwałcieMarlawyglądałamoże„dośddobrze",boinstynktsamozachowawczy

pozwoliłjejpokonadszokidotrwaddochwili,kiedybyłagotowastawidczołoskutkomagresji.

DodniaświętegoWalentegoemocjeMarlizostałyodblokowane.Ostatniafotografiaprzedstawiała

autoportret.Aparatzostałprawdopodobnieustawionynaszafcenocnej,naktórejtamtego

fatalnegosylwestraniestetyniebyłobroni.

Brookenigdyniepotrafiładostrzecusiebiefizycznegopodobieostwadomatki.Zamkniętywsobie

niedźwiadekanitrochęnieprzypominałpięknej,energicznejkobietysukcesu.

Alerozpaczczyniłaznichbliźniaczki.Zpotarganymiciemnorudymiwłosamiipopielatątwarzą

Marlawyglądałataksamo,jakBrookesześdtygodnipośmiercimatki.

Kiedyniemasznicdoukrycia,radziładziewczynaskazananasukces,niczegonieukrywaj.

Ijeszcze:tajemnicatokłamstwo.

Marlaniczegonieukryłanaswoimautoportrecie.Pokazaławszystko,nawetbroo,którąchowaław

tajemnicyprzedwszystkimi-pozacórką-ażdodniaswojejśmierci.

NazdjęciuMarlatrzymałarewolwerwręce,aleniewycelowałagowżadnymokreślonymkierunku.

Jednakjejcórka,doktorarcheologii,potrafiłazinterpretowadtenwizerunekzdniaświętego

Walentego.Marlazłatwościąmogłabywypalidwsercepsychopaty...wswojąskroo...albowe

własneciężarnełono.

Rozdział22

Lilybyłajużwpołowieoszklonegopomostu,kiedypostanowiławróciddoSMC-chodoczywiście

nienaoddziałdziecięcy,którytakpospiesznieopuściła.

Sprawategochirurgazostałajużzakooczona.Jejwina,niejego.

Niepopisałasię.Owszem,zdobyłasięnaprzeprosiny.Ztrudem.Ichodprzezpomyłkę,widziałasię

background image

zosobą,zktórąpowinnaporozmawiadomozaikach-zPeteremHartem.

Nieskorzystałajednakzokazji,byprzedstawidopracowanyjużpomysł.Gdybyodniósłsiędoniego

chłodno,zpogardą-trudno.

Przynajmniejdałabyszansęswojejsztuce.

Isobiesamej.

IPeterowiHartowi.

Pozatym,żebyłnieprzenikniony-dlaczegowięcsądziłażepotrafigoprzejrzed?-zachowywałsię

bardzouprzejmie.Wydawałojejsięnawet,żedostrzegawnimemocje.Smutek.Dlaczego?Pasję.

Dlaczegonie?

Idlaczegozapytała,czyjestonsynemRobertaHarta?Wiedziałaprzecież,żeowdowiałyhematolog

niemadzieci.

Niepotrafiłaznaleźdwytłumaczenia.Zapewneztejsamej,niejasnejprzyczynypobiegławcześniej

donieśdFranospotkaniuzpotencjalnymmordercąiwyobraziłasobie,żedostrzegagwałtowne

uczuciawjegospokojnychszarychoczach.

NawetgdybyPeterowiHartowispodobałysięmozaikiichciałnimiprzyozdobidswójponury

gabinet,Lilyczuła,żejejpracepoprostutamniepasują.

Całeżyciespędziłajakwklasztorze.Nielicznimężczyźni,którychznała,wiedzielioniejwszystkoi

trzymalijąpodkloszem.Teraz,wtrakciewspaniałejprzygodyzaczęłarozumied,wjakimoderwaniu

odrealnegoświatażyłanafarmie.

Niebyłajeszczegotowanawielkiewejściewtenświat.Aleniezamierzałateżsięzniegowycofad.

Spotkasięztymdrugimlekarzem.ŻenującykontaktzPeterempodniósłpoziomadrenalinywjej

krwi.

NietrudnobyłoznaleźdRobertaHarta,jeślisięwiedziało,gdzieszukad.Internamieściłasięw

AsquithTower.ZespisuprzywejściunaoddziałLilydowiedziałasię,żeRobertHarturzędujew

gabinecieAT11-801.AsquithTower,jedenastepiętro,pokój801.

background image

Miłyhematolog,którywywiercałkiedyświelkieotworywjejdelikatnychkościach,stałnakorytarzu

przeddrzwiami.WkażdymrazieLilyzałożyła,żetomusibydon.Jakochoredzieckonieprzyglądała

sięzbytuważnielekarzom.

Aleznałaichnazwiska.Igłosy.Ibolesnezabiegi,którewykonywali.DoktorNewman,dożylna

sonda.DoktorMaitlin,punkcjardzeniakręgowego.DoktorFarley,endoskopia.DoktorRovers,

arteriogrammózgu.

DoktorHart,biopsjaszpikukostnego.

Mężczyzna,którystałprzedgabinetemAT11—801,nicniemówił.Słuchał.Młodakobieta,

prawdopodobniestudentkamedycyny,dzieliłasięznimswoimiprzemyśleniami.Onzapoznawał

sięzwynikamibadaolaboratoryjnych.

Miałpodzielnąuwagę.Potrafiłjednocześnieuważniesłuchadiprzeglądaddane.Takjakjejojciec.

Lilyogarnęłanaglefalatęsknoty.Takbardzobrakowałojejojca.Takbardzogokochała.Takwiele

bymupowiedziała,gdybywtedy,kiedynaciągnąłnajejgłowękapturiżyczyłdobrejzabawy,

wiedziała,żeporazostatniwidzigożywego.

Lekarzstojącynakorytarzubyłwwiekujejojca,gdybyojciecżył.Miałokołopięddziesięciupięciu

lat.Tylkookulary,którewłożyłdoczytania,zdradzałyjegowiek.

Lilyznówpoczułatęsknotę,kiedysobieprzypomniałanieśmiałyuśmiechojcawchwili,kiedy

pierwszyrazzałożyłokulary.Ijegoradośd,gdysięokazało,żetanie,kupionewdrogeriiszkła

doskonalespełniająswojąfunkcję.

NamówiłnaokularyFaye,apotemtakżeMarlęiCurtisa.

-Lily?

TengłosnależałdodoktoraHarta.Zdecydowanie.AleprzedjedencudownyułameksekundyLily

widziałatwarzJohnaijegouśmiechnięteoczyspoglądająceznadokularów.

-DoktorHart.Dzieodobry.Niechciałamprzeszkadzad.

-Niemasprawy-wtrąciłasięmłodakobieta.-Itakjużmuszębiecdokliniki.Dziękujęza

background image

konsultację,doktorze.

-Zawszemożesznamnieliczyd,Julie.

RobertHartpodszedłdoLily.Onatakżezrobiłakilkakrokówwjegostronę.

-Wspanialewyglądasz,Lily.

-Dziękuję.Czujęsięwspaniale.Pókicowynikibadaomambardzodobre.

-Niejestemzaskoczony.Wiem,żeoddwunastulatniewystąpiłyuciebieżadneniepokojące

objawy.Wejdź,proszę.

Wprzytulnymgabineciepanowałaciepła,domowaatmosfera.Tulekarzmiałswójdrugidom,z

dalaodtego,którydzieliłzukochanąJoanną.Tutakżenakażdymkrokubyłyjejślady.Dlaczego

miałbyjekiedykolwiekzatrzed?

HartpokazałLilyślubnąfotografię.

„JoannaiRobert"-głosiłnapiswygrawerowanynasrebrnejramce.Idata.Ślubodbyłsięwmaju,

dwalataprzednarodzeniemLily.Wpełnymkwitnącychbzówmiejscu,któreLilydobrzeznała.

-Pobraliściesięnafarmie.

-Tak.Dziękitwoimrodzicom,którzynamtozaproponowali.Marlaichotopoprosiła.

ZnałMarlę,wyjaśnił,bowrazzczteremainnymilekarzamizSMCmieszkałzniąwjednymdomuw

Georgetown.MarlaiJoannabyłysobiebardzobliskiewczasie,którybezpośredniopoprzedzał

wyjazdMarlinafarmę.KiedyMarladowiedziałasięoplanowanymślubie,zaprosiłanakolację

swoichprzyjaciółzFoxHavenitychzGeorgetown.Właśniewtedypadłapropozycjazorganizowania

ślubuiprzyjęciaweselnegowśródbzów.

-Tonajlepszemiejsce,byzawrzedzwiązekmałżeoski,twierdziłatwojamatka.Atwójojciecsięznią

zgodził.Mielirację.

Robertspojrzałnaślubnezdjęcie,potemnaosieroconącórkę.

-NigdywięcejniewidziałemCarolyn.Bardzożałuję.Byłaniezwyklemiła.Alepoślubie

przeprowadziliśmysiędoBostonu.JoannacierpiałanachorobęHodgkina,aponieważoboje

background image

mieliśmywBostonierodzinę,postanowiliśmytamkontynuowadleczenie.TylkoJoannawierzyła,że

nastąpiremisja.Itaksięstało.Dostałaodlosudwadzieściadziewiędlat.Przezpierwszedziesięd

mieszkaliśmywBostonie,potemwróciliśmydoWaszyngtonu.ZacząłempracowadwSMCna

tydzieoprzedtym,jakzachorowałaś.AniJohn,aniMarlaniewiedzieli,żejestemznowuwmieście,

dopókiniespotkaliśmysięprzytwoimłóżku.

-Niepoprosili,żebymniepanzobaczył?

-Napoczątkunie.Alezrobilitoinnilekarze.Jazawszespecjalizowałemsięwhematologii

dorosłych.ZajmowałemsięjednakbadaniaminadD1C.Atoschorzeniemożesięujawniduludziw

każdymwieku,naróżnymtle.Niekiedyprzyczynąjestjakiśuraz,guzalbosepsa,takjakwtwoim

przypadku.

-Akiedysięujawni,zostajeworganizmiejużnazawsze?

-Czasami.Zazwyczajjednakznikapozastosowaniuleczeniaprzyczyny.Takjakuciebie.Później

jednakprzezsiedemlatlepiejokresowowykonadbiopsjęszpiku.

-Aleniezewzględunabadania,jakiepanprowadzi.

-Nie.Uciebiewystępowałytakżeinnezaburzeniahematologiczne,dlategobiopsjebyłykonieczne.

Zajmowałemsiętobąponieważchciałtegotwójojciec,atakżeMarlaipediatrzy.Nielubięrobid

biopsji,Lily.Wiem,żetobardzobolesne.Aleniedaradyichuniknąd.

-1wżadeninnysposóbniemożnauzyskadpotrzebnychinformacji?

-Obawiamsię,żenie.Takmiprzykro.

-Amnienie.Boinaczej,skądbypanwiedział,jakielekipowinnambrad?

Cudownelekiutrzymywałymnieprzyżyciudoczasu,kiedyzdradzieckieprzeciwciaławreszciesię

poddały.

Lilyuśmiechnęłasiędoczłowieka,którystraciłukochanążonę.takjakojciecstraciłCarolyn.Iktóry

wpewnymsensieprzypominałJohna.

-Miałbypanochotęprzyjechadnafarmę?-Och,ja...tak.Dziękuję,Lily.Chętnie.

background image

-Kiedy?

-Wczasiewolnymodpracy.Czylidokoocategomiesiąca,potemcałyczerwiec,apóźniejdopiero

wewrześniu.

Niemożebezprzerwypracowad,powiedziałaRachelDavies.Alepracujewlipcuisierpniu,podczas

wakacji,kiedyjegokoledzy,którzymajążonyidzieci,chcąwyjechadnaurlop.

-Mógłbypanprzyjechadwtenweekend?

-Oczywiście.-Robertzamyśli!się,jakbyperspektywapodróżywprzeszłośdwydałamusięnagle

niepokojącobliska.-Tak.Aletychybajeszczeniejesteśpewna.czy...

-Brookebardzochętniebypanapoznała,skoroprzyjaźniłsiępanzMarlą.Aleniewiem,jakiema

pianynatenweekend,więclepiejnajpierwjąotozapytam.

-Powiedzmi,Brooke.

-KiedystrzeliładoJohna,musiałamyśledotamtejstrasznejchwili.Johnnigdyniezrobiłbyniczego,

comogłobyjązranid.Alboprzerazid.Alecośwywołałodramatycznewspomnienie.Chciałabymjapo

prostuobjądizapewnid,żewszystkobędziewporządku.

-Czynietowłaśnierobisz?

TowłaśnierobiłRafe,obejmowałBrooke,chodnawetjejniedotykał.

-Tak-mruknęła.-Tak.

Przezchwilęjeszczetrzymaławrękachzdjęcie,potemdelikatnieodłożyłajenabokizlękiem

spojrzałananastępne.Aletobyłopogodne,radosnezdjęcieślubne,zrobionenafarmiedziesięd

tygodnipóźniej.Panmłody,lekarz,wcześniejmieszkałzMarlą.Natejfotografiimiałnasobie

smoking,napoprzedniej,tejzWigiliiBożegoNarodzenia,byłwdżinsachiwydawałsiębardzo

niewyspany.Pannąmłodąokazałasięblondynka,którarozmawiałazMarląpięddnipogwałcie.W

styczniuwyglądałanasilnąizdrową.Wmaju,naswoimślubie,sprawiaławrażeniesłabej,krucheji

bardzozakochanej.

Marlawróciładosiebie.Ciemnorudewłosy,terazdłuższe,tworzyływokółuśmiechniętejtwarzy

background image

lśniącąaureolę.Kwitła,bydmożezasprawąrozwijającegosięwjejcielenowegożycia.

Amożenie.

—Niemożliwe,żebybyłatuwpiątymmiesiącuciąży.

-Niewyglądanato-zgodziłsięRafe.-AlewprzypadkuLorraineteżniktsięniezorientowałażdo

szóstegomiesiąca.Wiemyprzecież,żeurodziłaśsięwewrześniu.Codotegoniemawątpliwości,

prawda?

Niebyło.ZdjęciaBrookezrobionetużpojejnarodzeniu,wrazzdatami,znajdowałysięwalbumach

Elise.ABrookemiałaodpisaktuurodzenia.

-Tak,topewne.

Kolejnafotografia,ostatniajuż,stanowiłaniepodważalnydowód.Zrobionapodkoniecsierpnia,

dwatygodnieprzedprzyjściemnaświatBrooke,przedstawiałaMarlęwzaawansowanejciążyprzy

biało-lilio-wymłóżeczkudziecięcym.

—Sprawiawrażeniebardzoszczęśliwej.

—Mamnadzieję,żebyłaszczęśliwa.

-Jatowiem-powiedziałRafe,patrzącnaniązuśmiechem.Dostrzegłwjejtwarzyzmęczenie,

mimożeobojetakdobrzespaliubiegłejnocy.-Możepowinniśmyzrobidsobieprzerwęnababeczki

iczekoladę.

-Chybatak.Alechciałabymnajpierwtoskooczyd.Niewielenamjużzostało.

Brookewsunęłakopertęzpowrotemdoprzegródkiispojrzałanarzeczyleżącenablaciebiurka.

Długopisipodręcznynotatniknależałydozwykłychbiurowychprzyborów.Niezwykływydawałsię

natomiastsposób,wjakijetampozostawiono:notatnikbyłotwarty,nakrętkadługopisuleżała

obok,jakbyMarlazapisałacośbardzopilnego,azarazpotempobiegłasięzajądjakąśsprawą.

Notatnikbyłpusty.AleBrookewyczułaodciśnięteśladydługopisu,kiedywprawnymipalcami

przesunęłapopierwszejstronie.Mogłaodrazuzacządtobadad,bydowiedziedsię,coporaz

ostatnizałatwiałakobietasukcesu.

background image

Archeologzabrałbysiędotegonatychmiast.Córkamiałainnepriorytety.Chciałajaknajszybciej

przejrzedjedynypozostałyprzedmiot,kasetkęnabiżuterię,imiedtojużzasobą.

Brookebałasięotworzydkasetkę.Bolałoją,żeMarlabardziejdbałaobezpieczeostwoklejnotów

niżdokumentówzwiązanychzchorobąLily.Byłateżtrochęzaskoczona,żematkamiałajeszcze

jakąśbiżuterię.Wszystko,cokiedykolwiekzakładała,znalezionowjejpokojachwzachodnim

skrzydledomu.

Możewkasetcesądziecięceozdobyalboplastykowabiżuteria.Amożematka,odnoszącasukcesy

wtakwieludziedzinach,takjakBrookemarzyłaosztuce,*jakcórkauległazłudzeniu,żestaniesię

twórcza,jeślibędzieściśleprzestrzegadinstrukcji,któreznajdująsięprzyzestawachbiżuteriido

samodzielnegowykonania.

Brookemiałanadzieję,żewkasetceodkryjezrobioneprzezmatkębransoletki.

Znalazłatamjednakzupełniecoinnego.

Całemnóstwotabletek.Ułożonychwwyściełanychaksamitemprzegródkach,takstaranniejak

najbardziejcenioneprzezMarlęklejnoty.

-LekarstwaLily.Tedodatkowe,dlaFaye.Lekarzezawszezapisywaliwszystkiegotrochęwięcej,

żebyFayemogłanauczydsięmieszadlekizkoktajlami.

Brookesądziłażewkasetcesątylkotabletki-dochwili,kiedywdolnejszufladceznalazła

buteleczkęzkroplamidooczu.

-Dziwne-powiedziała.-Lilynigdyniemiałażadnychproblemówzoczami.Chodwpewnymokresie

istniałoryzykowystąpieniauniejzespołuSjórgena.Przypuszczam,żematkatrzymałatekroplena

wszelkiwypadek.

Alemożebyłinnypowód.

Możekobieta,któraponadwszystkokochałaklejnoty,wiedziałajednak,żeprawdziwymiskarbami

sątabletkiutrzymująceLilyprzyżyciu?Komupotrzebnesądiamenty,kiedymożnauratowad

SrebrnąGwiazdę?

background image

Rozdział25

-KtotojestBrooke?-spytałRobert.-CórkaMarli.

-Niewiedziałem,żeMarlamiałacórkę.

-Dlaczegomiałbypanotymwiedzied?-odparłaLily.

Dlaniejbyłojasne,dlaczegoniesłyszałoBrooke.TakjakCarolyniJohn,martwiłbysięoMarlę,

gdybypoznałprawdę.

-Brookenieodwiedzałamniewszpitalu.Aponieważzawszecieszyłasiędobrymzdrowiem,Marla

niemówiłaoniej,kiedychorowałam.

-Onateżmieszkanafarmie?

-Nie.Prawdęmówiąc,przyjechałaporazpierwszyoddnia,kiedyMadaimójojcieczginęli.Przez

całytenczasnieutrzymywałyśmyzesobąkontaktu.

-Więctospotkaniepolatach?-Tak.

-Niebędziedlaciebietrudne?

-Nie.—DziękiRafe'owi.-Wszystkodobrzesięułoży.

-Napewnobędzieciemiałysobiedużodopowiedzeniawczasieweekendu.

-Może.AleBrookezpewnościąbardzochętniepanapozna.

-AjazprzyjemnościązobaczęcórkęMarli.Jeślinietymrazem,tonastępnym.Podamcinumer

swojegopagera.-ZapisałciągcyfrnakartceiwręczyłjąLily.-Tonajprostszysposób,żebysięze

mnąskontaktowadokażdejporzedniainocy.

-Świetnie.-Lilyschowałakartkędotorebki.-Cóż,namniejużczas.

-Cieszęsię.żedomniewstąpiłaś,Lily.

-Jateż.Chociażtrafiłamdopanadośdokrężnądrogą.Przezpomyłkęumówiłamsięzinnym

doktoremHartem.Pediatrą.

-ZPeterem.

Wjegogłosiepojawiłasięnutaciepła.AwgłosiePeterabrzmiałchłód,kiedymówiłoRobercie.

background image

Jednakwichreakcjachbyłopewnepodobieostwo.Słowaobumężczyznskrywałygłębokieisilne

uczucia.

-CojestzLilyRuthledge?

-Peter.

RachelDavisrozpoznałajegogłos,zanimpodniosławzrokznadkartypacjenta.

Byławłaśniewtrakciepołudniowegoobchodunaoddziale,naktórymchirurgdziecięcyraczejsię

niepojawiał.PeterHartwytropiłjąjednak,jakzawszewtedy,kiedyczegośchciał.Wszedłizamknął

zasobądrzwipokojulekarzy.

-Franpodałacijejnazwisko?-spytałaRachel.

-Nie,niemartwsię.Niktniezdradziłmiżadnychpoufnychdanych.Lilysamasięprzedstawiła,

kiedyumawiałasię,przezEdith,zemnąnaspotkanie.

Rachelzrobiłazdziwionąminę.

-Pewniechciałacięprzeprosidzato,żedostrzegłacoś,czegoniktinnyniezauważył:burzępod

maskąspokoju.

-Przeprosiłamnie,rzeczywiście,aleniepotoprzyszła.

-Więcjużsięzniąwidziałeś?

-Tak.Sytuacjabyładośdniezręczna.Lilysądziła,żespotkasięzRobertem.Mówiła,żekiedyśją

leczył.

-I?

-Tomożeoznaczad,żecierpiała,albocierpi,nazespółwewnętrznegowykrzepianiazwiązanyz

nowotworemzłośliwym.

-Wiesz,żeniemogęcinicpowiedziedojejchorobie.Takjakjawiem,żenigdyniepoprosiłbyśo

dokumentyLily,żebysięczegośdowiedzied.

-Toprawda.Niezrobiłbymtego.Aleniechodzimioszczegóły,Rachel.Chcętylkowiedzied,czyjest

jużzdrowa.

background image

-Dlaczego?

-Przyniosłamozaiki,naprawdęniezwykłe,któresamazrobiła.Wpadłanapomysł,żebyozdobid

nimioddziałdziecięcy.Zanimzacznęzniąrozmawiadnatentemat,wolałbymmiedpewnośd,że

ona...

-Och,Peter.

-Awięcjestchora.-Nie.Niewtymrzecz.

-Więcwczym,Rachel?Powiedzmi,proszę.

-Wporządku.Jeślirzeczywiściemusiszmiedjejmozaikiibardzopragnieszozdobidnimiswój

oddział,pozwól,żebyktośinnyzająłsiętymprojektem.Takbędzielepiej.

-DlaLily?

-Owszem.

-Zpowodu?

-Nodobrze,tocimogępowiedzied,bobezpośrednioniedotyczyjejchoroby.KiedyLilymiałaosiem

lat,jejmatkazmarła.Siedemlatpóźniejjejojcieczostałzamordowany,zastrzelony,wewłasnym

domu.Lilyzobaczyłaciałokilkaminutpotragedii.Biorąctowszystkopoduwagę,Lilyjestwbardzo

dobrymstanie.

-Awięcchodzioto,żeniepowinnabydnarażonanakontaktyzemnąpotym,cojużprzeszła.

-Upraszczasz,Peter.„Narażona"niejestodpowiednimsłowem.Poprostuchybaniepotrzebuje

teraz,żebyśnamieszałjejwgłowie.

-Namieszałwgłowie?Rachelwestchnęła.

-Chcesz,żebymciwytłumaczyła?

-Tak,proszę.Jakośtozniosę.

-Niewątpię.Wporządku.Pamiętasz,jakkiedyśpewnastudentkatrzeciegorokumedycynyprzez

sześdtygodnitowarzyszyłaciwierniejakcieo?

-Wiesz,żepamiętam.

background image

-Aletyniewiesz,żewtymczasie,kiedytakwielesięodciebienauczyłam,uważałamtakże,że

zostaliśmyprzyjaciółmi.

-Bozostaliśmyprzyjaciółmi.Tychciałaś?...

-Czegoświęcej?Tak.Iniemówięoseksie.Chodnieprzeczę,żeotymmyślałam.Itychybateż.

-Często.Alewtedybyłaśzwiązanazeswoimkolegązroku.ZeScottem.

-Niezapomniałeś,jaksięnazywał.Zdumiewające.

-Niebardzo.Amożesądzisz,żecięniesłuchałem?

-Nie.Zawszeinteresowałocię,comiałamdopowiedzenia.Takijużjesteś,Peter.Tojednazwielu

zalet,jakieposiadasz.Angażujeszsięwrelacjezkażdym,ktopojawisięnaekranietwojegoradaru.

Alepozakontaktamizpacjentamiwyznajeszzasadę:cozoczu,tozserca.Nieprzypuszczałam,że

nasza„przyjaźo"przestanieistniedzchwilą,kiedyskooczępraktykę.Japodtrzymujęprzyjaźniez

ludźmi,zktórymispędziłamznaczniemniejczasuniżztobą.Aczasspędzonyztobąbyłbardzo

wartościowy.

-Jateżtakuważałem.Aleniezrobiłemnic,żebypodtrzymadznajomośd,tak?

-Otóżto.Aobecnie,dziesiędlatpóźniej,pracujemyrazemwjednymszpitalu.

-Teraztotystwarzaszdystans.Racheluśmiechnęłasięlekko.

-Zapierwszymrazemdostałamnauczkę.Jatraktujęprzyjaźopoważnie,tynie.

-Niemawtymnicosobistego.

-Towłaśniejesttakieinteresujące.Nietylkojasięprzekonałam,żetwojeznajomościkoocząsię

bardzogwałtownie.Zrozumiałytotakżekobiety,którebyłytwoimikochankami.Takijesteś.Taki

chceszbyd.

-Przykromi,Rachel.

-Wierzę.Idlategonigdywcześniejotymniewspominałam.Jeślichodziomnie,niemasprawy,

Peter.Znamzasady.

Rachelurwałaiwzruszyłaramionami.

background image

-BydmożeLilychemiepracowałabyztobąnadczymś,copasjonujewasoboje...apotem,kiedy

zakooczyciewspólneprzedsięwzięcie,nieprzejmowałabysiębrakiemwiadomościodciebie.Ale

obawiamsię,żebyłobyinaczej.

-Jestemzniejtakadumna.

BrookezamknęłabiurkoispojrzałanaRafe'a.Mówiłaoswojejmatce,dlaktórejnajcenniejszymi

skarbamiokazałysiętabletki.WielobarwneklejnotywspółczesnejmedycynyuratowałyżycieLily.

-Aonabyłabybardzodumnazciebie.

-Byładumna,Rafe.Wdniu,kiedyzginęła,powiedziała,żejestemtakadojrzała.Jaknaniedźwiadka.

-Nigdyniezauważyłemwtobieniedźwiadka.

-Chłopcywmoimwiekuwidzieli.Takmyślę.

-Ichstrata.

-Ocochodzi,Rafe?Cośsięstało?

-Nie.Chciałemsiętylkoupewnid,żenaszekwietnioweBożeNarodzeniespełniatwojenadzieje.

-Pókico,tak.

Rafeuśmiechnąłsięidotknąłjejpoliczka.

-Acozrobimyteraz?-Niemówiłeśczegośo...

-Babeczkach?Chybatak.

-Aniewspominałeśczasemoczymśjeszcze?

-Owszem-odparłmiękkoRafe.-Chcęsięztobąkochad,Brooke.Potrzebujętego.

-Jateż.Chcę.Ipotrzebuję.

-Alemusimytakżeporozmawiad,prawda?Powiedziedsobiecałąprawdę.

-Tak-wyszeptała.-Możemyzrobidijedno,idrugie?Rozmawiad.Kochadsię.Kochadsię.

Rozmawiad.Pożądanieizaufanie.

Miłośdiprawda.

Iszelestogniawkominku.Kołysankadeszczu.Dzwonektelefonu.Niekomórki.Tego,którystałna

background image

stoliku.

-Niewiedziałam,żejestpodłączony-powiedziałaBrooke.

-Jateżnie.

AwięctoLilychciała,byBrookemogłakorzystadztelefonu.Możenawetcieszyłasięnatęchwilę,

kiedyzadzwonidodomku.BoteraztakdobrzebędzierozmawiadzBrooke.Takłatwo...Dzięki

Rafe'owi.

-Lily?

-Brooke?MówiLorraine.

-Och.Cześd,Lorraine.

-Witaj.SzukamRafe'a.Nieodbierażadnegotelefonu,łączniezkomórkąajanaprawdęmuszę...

-CośsięstałoLily?

-Nie.Chodzioklaczmojejcórki.Wpadładożlebu.Trzebająunieśd.Dźwigjestjużwdrodze,aleto

trochępotrwa.Narazieklaczjestwszoku.Niewie,cosiędzieje.Alewkrótcewpadniewpanikę.

Rafeznająbardzodobrze.Miałamnadzieję,żezechceprzyjechadijąuspokoid.

-Napewno.Jesttutaj.

RozmowaRafe'azLorrainetrwałabardzokrótko.Zada!tylkodwapytania.JakczujesięSarah?

GdziejestTom?Brookedomyśliłasię,żeSarahtocórkaLorraine,aTomtomąż,pilot,którego

pewnieakuratniebyłowdomu.

-Jużjadę,Lorraine.-RafeodłożyłsłuchawkęispojrzałnaBrooke.-Muszęimpomóc.

-Oczywiście!MartwiszsięzwłaszczaoSarah,prawda?

-Onaprzypominamipewnąmałądziewczynkę,którąkiedyśznałem.-Rafeuśmiechnąłsię

znacząco.-Sarahtojejmłodszawersja.Madopierojedenaścielat.Alejestbardzopoważna,

odpowiedzialnainapewnowinisiebiezato,żeDafnewydostałasięzaogrodzenie.Uważa,że

gdybytylkobyłabardziejczujna...samawiesz,jaktojest.

-Jasne.NaszczęścieDafnenicsięniestanie,dziękitobie.Zarazsięprzebiorę.

background image

-Chciałbym,żebyśzostałatutajizajęłasięnaszymikoomi.Mówdonich.Uspokajajje.Przypomnij

im,żegrzmotyibłyskawiceniesąwcaletakiegroźne.

-Aletyniemożeszstadwwodziepodczasburzy!

Alebędziestałobokprzerażonegokoniaiszeptałdoniegoczule.

-Rafe?

-Nicminiebędzie,Brooke.Obiecuję.-Ale...

-Przysięgam.

Rafedotknąłjejzmartwionejtwarzyiuśmiechnąłsię.

-Wrócę,Brooke.

-Nababeczki?

-Dociebie.

Rozdział26

-Mówdokoni,powiedziałjejRafę.Uspokajajje.-Cześd,koniki-powiedziała,otwierającdrzwi

stajni.-Wiecieco?Niemożemywyjśdnaspacer,bociąglelejeimyteżmoglibyśmywpaśddo

jakiejśdziury.Alezatoprzejdziemysiętrochępostajni,rozruszamynogiiprzekąsimymałeco

nieco.

Konieuznałytozadoskonałypomysł.Niezwracałyuwaginabębniącywdachdeszczidalekie

pomrukigrzmotów.

-Chciałampójśdznim.Alesamewiecie,onnigdybyniepozwolił,żebymtakbardzozmokła.Wolał,

żebymzostałatu,gdziejestciepłoibezpiecznie.Pragnął,żebyściewybyłybezpieczne.Bardzosięo

nastroszczy-mówiłaBrooke,głaszcząckonie.-Amygokochamy,prawda?-Odwróciłasiędo

Rhapsody.-Cootymmyślisz?

Czarnyogierniewydawałsięzdumionyanizaniepokojony.Właściwiesprawiałwrażenie,żesięz

niązgadza.Akiedywyciągnęłarękę,bypogłaskadgopopysku,niecofnąłsię,nieuciekłprzed

pieszczotą.

background image

-Czasspad-oznajmiławkoocu.-Deszczzaoknem,ciepłastajnia,trzebasiętrochęzdrzemnąd.

Onatakżetrochęsięprześpi,czekającnapowrótRafe'a.

Gdywyszłazestajni,zauważyłazłotawegorange-rovera.Lśniłjakmałesłoneczko.Światładomu

błyszczały'wmroku.Piękniejaśniałateżuśmiechniętamłodakobieta,którapodeszładoBrookew

strugachdeszczu.

Lilybyłatakwysoka,jakBrooke.Jejciało,uwolnioneodchoroby,stałosięsmukłeisilne.Delikatną

twarzyczkęokalałygęstejasneloki.

Córawiosnyrozkwitławpromieniachsłooca,podczasgdyjejjesiennasiostrazbladła,zmarniaław

mrokachgrobowców.

Obieprzypuszczały,żeichspotkanieokażesięłatwe,łatwiejsze,dziękiRafe'owi,którypomógłim

rozwiadwielewątpliwości.Ibyłołatwe.Niezmąconeżadnyminegatywnymiemocjami.Płynęły

słowa,tamowaneczasemnadmiaremuczud.

Wyglądaszjak...Tyteż....

Naprawdę...Tocudowne...Wiem....

Niemusiałykooczydzdao.Obieznałybrakującesłowa.Wkoocumłodszazsióstr,tazdrowsza,

zaproponowałaszybkispacerwdeszczu.

-Dodomku?

-Dodomku.

-Maszochotęnababeczkę?Gorącączekoladę?Herbatę?-spytałaBrooke,kiedyjużpowiesiły

mokrekurtkinawieszakuprzydrzwiach.-Amożechciałabyścośinnegoztychwszystkich

pyszności,któredlamniezostawiłaś?

-Poproszęgorącączekoladę.-Lilywybrałanapójazteckiejksiężniczkiizarazpotemzainteresowała

sięazteckimksięciem.-NiezauważyłamfurgonetkiRafe'aprzeddomem.

WdrodzedokuchniBrookewyjaśniła,cosięstało.Lilywyraziłaniepokójisympatiędlawszystkich,

októrychbyłamowa.DodałateżkilkasłównatematDaphne.

background image

LorraineiRafedoszlidowniosku,żekiedyprzyjdzieczas,bypokrydklacz,reproduktoremzostanie

Shadow.Sarahbardzosięucieszyła.

-Mamnadzieję,żetonieproblem,żeprzyjechałamwcześniej-powiedziałaLily,kiedywróciłydo

salonuzparującymikubkami.

-Cudownie,żejużjesteś,Lily!Aletooznacza,żeprowadziłaśsamochódniewyspana,podczas

burzy,wpiątekpopołudniu,kiedypanujenajwiększynich.

-MówiszjakRafe.Czyteżmożeraczejonwciąguostatnichdwunastulatmówiłjakty.Czujęsię

świetnie,Brooke.Jechałambardzoostrożnie.Pozatymwcaleniechcemisięspad.Mammnóstwo

energii.

Lilyzwdziękiemopadłanakanapę,którąkiedyśwybrałaCarolyn.Brookeusiadłaoboksiostry.

Odniosławrażenie,jakbysamaCarolynobejmowałajeobie.

-Podobałyimsiętwojemozaiki?

-Właściwienieim,tylkojemu!1wydajemisię,żekiedyzauważyjewswoimspartaoskim

gabinecie,jeśliwogólezauważy,raczejniebędziezachwycony.Spotkaliśmysięwczoraj,ajana

podstawieprzelotnegospojrzeniauznałam,żemamdoczynieniazpotencjalnymmordercą.

-Aonpoznałtwojezdanie?

-Niestetytak!

-Wtakimraziebyłaśbardzoodważna,żeumówiłaśsięznimnaspotkanie.

-Byłabym,gdybymwiedziała,żetoznimsięspotkam.Alezaszłonieporozumienie.DoktorHart,z

którymchciałamsięzobaczyd,manaimięRobert,niePeter.Jajednakwyszłamzzałożenia,że

skorojestpediatrątowłaśnieonsięmnązajmował,kiedychorowałam.

-DoktorRobertHartrobiłcibiopsjeszpikukostnego,prawda?

-Tak.Sądzę,żezabiegisprawiaływięcejcierpieniajemuniżmnie.Tobardzomiłyczłowiek.

Widziałamsięznimwkoocu,poporażcezPeteremHartem.

Lilyspojrzaławswójkubekzczekoladą.

background image

-TensympatycznydoktorHartmieszkałztwojąmatkąwGeorgetown.DziękiMarlijegoślubodbył

sięwogrodzienafarmie.

-Jegożonabyławtedychora?

-Tak.Skądwiesz?

-Znalazłamzdjęciewbiurku.

-Cierpiałanaziarnicęzłośliwą,leczyłasięiwkoocuwyszłaztego.MiałanaimięJoanna.Zmarłarok

temu.DoktorHartczujesiębezniejbardzosamotny.Onteżmawsobiecośzarcheologa.Obiecał,

żejeszczerazposzukamoichszpitalnychdokumentów,którezaginęły.Możesięznajdą.

Brookebezsłowapodeszładobiurka,wyciągnęłasegregatoryiwróciładoLily.

-Jużsą.-Położyłasiostrzenakolanachczterygrubetomy.

-Brooke-mruknęłaLily.-Tonaprawdęwspaniale.Chybaniktjużniewierzył,żejeodzyskamy,

zwłaszczawszystkienaraz.Wyobrażamsobietwojąmatkę,jakrozmawiazpracownikami

szpitalnegoarchiwumiwyrażatakiezaufaniedonich,żenatychmiastznowuzaczynająszukadtych

dokumentówiwkoocujeznajdują.Pewniechciałazrobidkopie,aoryginałyzwróciddoszpitala.

-Tynaprawdęnieczujeszdoniejnienawiści.

-Nie,Brooke.Myślałam...Rafeciniepowiedział?

-Powiedział.Ale...

-Atynienawidziszmojegoojca?

-Nie,Lily.Anitrochę.Aniprzezchwilę.Chwilemijały.Jakżycie.

WkoocuLilyotworzyłajedenzsegregatorów.Napierwszejstronieznajdowałysięinformacje

ogólne.Choroby,któreLilyprzechodziławdzieciostwie,numerpolisyubezpieczeniowej,dane

najbliższejrodziny.Byłatamteżzgodanawszelkieniezbędnekonsultacje,podpisanaprzezJohna.

Niezależałomunatym,byzachowadprawodopozwaniaszpitaladosądu.Dbałtylkoodobro

swojegodziecka.

WkoocuLilydoszładodokumentówzprzedostatniegopobytuwszpitalu.Zostałaprzyjętaz

background image

powodunagłegonawrotuchorobyispędziłatamdziesięddni.Wtedywłaśniezorganizowanojej

wyjazddoGenewy.

-Historiachoroby-przeczytała.-Płedżeoska.Lat15.Rasabiała.Opisobecnychobjawów.Szczupła,

słaba.Sprawiawrażeniechroniczniechorej.Wzłymstaniepsychicznym.T36.9.BP64,HR170,RR

28.WiKnasukience.

Nasukience.Wieczorowej.Dotaoca.Wiosennybalstarszychklasnależałdotradycjiobuszkół:

żeoskiejForestRidgeAcademyimęskiejAshcroftSchool.DlaLilyiBrookebyłtopierwszybalw

życiu,aBrookeposzłananiegotylkozewzględunaLily.

ChłopcyzAshcrofttłoczylisięwokółLily.Tak,obiecała,zataoczyzkażdym-mimozawrotówgłowy,

któremiewałaodkilkutygodni.

Nikomuonichniepowiedziała.Aniotym,żeczujesięsłaba.Anioskurczachmięśni.Odstycznia

opuściłatylkoosiemdniwszkoleiniechciałaopuścidnawetjednegowięcej.

PozatymwzięłazesobąkoktajlFaye.Lekiuspokojążołądek,więcbędziemogłajeśd,atodajejsiłę,

bytaoczyd.

Wypiłakoktajlipoczułasięlepiej.Niestety,nienadługo.Torsjewystąpiłynagle,podobniejak

biegunka-„gwałtownainiepowstrzymana",jakopisanowszpitalnychdokumentach.

-Trzymałaśmnie,kiedywymiotowałam,Brooke.Niewiarygodne.Całyczasbyłaśtakblisko.

-Zrobiłabyśtosamo,gdybymznalazłasięnatwoimmiejscu.

-Mamnadzieję.

-Ajapewnośd.

-Cóż,gdybycięzemnąniebyło...

-Karetkaprzyjechałabyrównieszybko.

-Tak,Brooke.Aleniejestempewna,czybymtoprzeżyła.

-Oczywiście,żetak!

-No,niewiem.Byłozemnąźle.Naprawdęźle.Odjakiegośczasulekceważyłamobjawy.Wczasie

background image

atakumojesercebiłocorazsłabiej,corazbardziejnierówno.Znalazłamsięnakrawędzi,Brooke.

Czułamtowtedyjakprzezmgłę,apóźniejjasnozdałamsobieztegosprawę.Gdybyśnie

powtarzałacałyczas.żeniewolnomisiępoddad,niewiem,cobysięstało.

-Lily...

-Toprawda.Pamiętasz,comówiłaś?„Wszystkobędziedobrze,Lily.Wyzdrowiejesz.Tosięjuż

nigdywięcejniezdarzy".

-Takpowiedziałam?

-Powtarzałaśtobezkooca.Imiałaśrację.Przejrzałaśtedokumenty?

-Nie.Chciałamcięnajpierwpoprosidopozwolenie.

-Ależjasięzgadzam,Brooke!Oczywiście!

-Ważniejsze,żebyzobaczyłjedoktorHart.

-Mógłbyprzyjechadwtenweekend.Ichciałby.Alezdrugiejstronynicsięniestanie,jeślidammu

towszystkowprzyszłymtygodniu.

-Niemamnicprzeciwkotemu,żebyterazodwiedziłfarmę.Właściwie...toświetnypomysł.To

będziejak...

-Zakooczenie?

-Tak.

-Koniecprzeszłościipoczątekprzyszłości-powiedziałaLily.

-Więcgozaproś.

-Dobrze.Takzrobię...zaraz.

-Bateriazaczęłasięwyczerpywad?

-Trochę.Alejestjeszczecoś,araczejktoś,okimnajpierwchciałabymztobąporozmawiad.Rafe.

Rozdział27

Gróbwykopanyprzezsamąnaturębyłgłęboki,ajegościanyosuwałysię,kiedytylkoktośzbliżałsię

dorozmokłychkrawędzi.

background image

Gruparatownikówpodchodziłatamodczasudoczasu.Sprawdzali,cosiędziejezczłowiekiemi

koniem,ilewodyprzybyłoiczyRafenieskostniałjużzzimna.

Wszyscyczekalinadrugidźwig.Minęłoniestetysporoczasu,zanimsięzorientowano,żejedennie

wystarczy.Daphnemożnabyłotylkounieśdpionowo.Ztegozdawanosobiesprawęodsamego

początku.Jednakciężkamaszynaniezdołałapodjechadbliskożlebu.Okazałosięwięc,żedwa

dźwigimusząpracowadjednocześnie,alepodróżnymkątem.

Aitakszczęśliwezakooczeniecałejakcjistałopodznakiemzapytania.

Rafe'adasięuratowad.Prawdopodobnie.Kilkumężczyznwyciągniegozeżlebu.Jeślibłotniste

ścianynieosunąsięzupełnie.

Rafejednakniechciał,bygoratowano.Jeszczenie.Daphnezaczynałasięniepokoid.Gdybyją

opuścił,wpadłabywpanikę.Rafebyłniewzruszonywswoimpostanowieniu.Zagroził,żeodepnie

pasy,jeślispróbujągowyciągnąd.Ratownicywięcczekali.Izniepokojemobserwowalipodnoszący

siępoziomwody.Rafeniezamierzałzmienidzdania,chodtemperaturajegociałaspadła

niebezpiecznie.

Wiedział,żejestjużbardzoniska.Odpewnegoczasupozwalałmyślompłynądswobodnie,chodw

każdejchwilipotrafiłbysięskupid.Gdybytylkochciał.Alenarazieniechciał.Wymagałobyto

zużyciacennejenergii,którąmusiałoszczędzad.

Wiecpozwalałswoimmyślomdryfowad.Możetegopotrzebował.Wróciłnagórębłota,które

pochłonęłojegorodzinę.Byłociepłe.Tropikalne.Łagodnaśmierd,ogrzanygrób.

AlebłotowpółnocnejWirginiibyłotegodnialodowateicięższeniżegzotycznymułMeksyku.Chod

podinnymiwzględaminieróżniłosięwieleodnieubłaganychbłotnychzwałów,którezatopiłycałą

cywilizację-wszystko,pozajejkrzykiem.

Rafesłyszałtenkrzyk,stojącwstrugachzimnejwody.Słuchałgotakdługo,ażpoczuł,żenawet

jegoduszazaczynadrżed.

Wtedyzebrałmyśliiskierowałjetam,gdziechciałbyd,gdziesięznajdzie,kiedytylkoDaphne

background image

zostanieuratowana-doogrzanegoogniemkominkamałegodomku,doBrooke.

Rafewidziałtobardzowyraźnie.Aleciągledrżał.

Dlaczego?

Ponieważzdawałomusię,żewiecoś,chodniedokoocabyłpewny,cotojest.Miałtylkomgliste

podejrzenie.Naszłogotużprzedtym,jakjegoumysłskostniał,amyślizaczęłydryfowadbezcelu.

Tocośzostałoodkrytetegokwietniowegodnia,którytakprzypominałBożeNarodzenie.Częściowo

odgrzebane,Ekshumacjaniezostałajednakdoprowadzonadokooca.Dawnotemupogrzebanego

trupanieodsłoniętojeszczewcałości.Alewkrótcetosięstanie.

Rafemusiałzobaczydspróchniałeszczątki.

Mglista,leczprzerażającawiedzadotyczyłaBrooke,którakrzyczałabyzrozpaczy,bezkooca,gdyby

siędowiedziałaopotwornymodkryciu.

Alesięniedowie.Onzobaczytopierwszy,apotempogrzebie,ukryjepodswojąmiłością...

-Rafe?-powtórzyłaBrooke.

-Coonimsądzisz?Kochamgo.

-Cojaonimmyślę,Lily?

-Znałaśgoprzezkilkadnidwanaścielattemu.Noizdajesię,żesporoznimrozmawiałaśwciągu

ostatnichdwóchdni.Oczywiście,toniewiele,alepowiedzmi,czygolubisz.

-Tak.Oczywiście.-BrookedostrzegłapromiennyuśmiechLily.Zrozumiała,cosięzanimkryje.-Ty

gokochasz.

-Kochałam.Doszaleostwaiprzezdłuższyczas.Byłmoimksięciemzbajki,mitologicznym

bohaterem,któryprzybyłnaczarnymjaknocogierzeiuratowałmnieprzedrozpaczą.Toznaczy,

jakjużsięobudziłam.PośmierciojcaiMarlispałamniemaldwadzieściaczterygodzinynadobę.I

rosłam.Fayekarmiłamnie,gdytylkootworzyłamoczy,aRafedomniemówił.Pocieszałmnie.

Dopierokiedyocknęłamsięnadobre,zrozumiałam,żejestemzakochana.

-Rafeotymwiedział?

background image

-Tak!Wyznałammuswojeuczucie.-1coonnato?

-Byłnaprawdęwspaniały.Powiedział,żejestdlamniezastary.Chociażjamiałamwtedyjuż

siedemnaściełat.Apotemosiemnaścieidziewiętnaście.Onjednaktwierdził,żetotylko

zauroczenienastolatkiiżewybrałamgo,bowłaściwieniemiałamżadnegowyboru.PozaCurtisem,

Rafebyłjedynymmężczyznąjakiegoznałam.

-Coodpowiedziałaś?

-Och,mówiłamróżnerzeczy.PamiętaszLily,którawierzyła,żewszystkojestmożliwe,iuparcie

tkwiławtymprzekonaniu?Cóż,wróciła,kiedytylkochorobarozluźniłaswójuścisk.Wierzyłam,że

gokocham.Inaprawdękochałam.Nadaltakmyślę.Byłatocudownamiłośd,bolesnaicałkowicie

nieodwzajemniona.Rafemógłopuścidfarmę.WtedyjużgoznanowForsythe.Lubianoi

szanowano.WieleosóbchętnieprzyjęłobyRafe'adopracy.Alezostałtu.Razemprzeszliśmyprzez

burzęmojegozauroczeniaiwrezultaciestaliśmysiębliskimiprzyjaciółmi.Najlepszymi.

-Nadalgokochasz.

-Zawszebędę.Alewinnysposób.Bardziej...prawdziwy.Szaleostwo,dziękiBogu,jużminęło.

-Aonkochaciebie-wykrztusiłaztrudemBrooke.

-Tak,aleniejestwemniezakochany.Chodsądzę,żeczasamibył.

-Jakmógłbyniebyd?Lilywzruszyłaramionami.

-Moirodzicebardzobygolubili.Kochali.Bylibymuwdzięczni,gdybywiedzieli,codlamniezrobił.

Tak,JohniCarolynuwielbialibyRafe'a.WprzeciwieostwiedoMarli.Brookeniechciałaotym

myśled.Aletamyślprzyszłajejgogłowynagle,nieproszona,takjakdwanaścielattemu.Rafe

widziałMarlętylkoraz,tużpojejśmierci.Szukałwzakrwawionymcieleoznakżycia,czekałna

uderzenieserca,oddech.

AgdybyudałomusięprzywrócidMarlęBlairdożycia?Nawetwtedyniepotrafiłabygo

zaakceptowad.

-Rafechcetubyd-mruknęławkoocuBrooke.

background image

Niezrobiłażadnegoodkrycia,Rafesampowiedziałkiedyś,żenierobiniczego,naconiemaochoty.

-Tak.Teraztowiem.Kilkalattemuzapytałamgootowprost.Powinnamzrobidtodużowcześniej,

alesiębałam.Czułamsiętakbezpieczniewjegoobecności.Todośdsamolubne,prawda?

-Całkiemzrozumiałe.Pozatymniesądzisz,żegdybychciałstądodejśd,sambyciotym

powiedział?

-Tak,aniezrobiłtego.Ipodwunastulatachciągletujest.Uwierzysz,żewtymczasietylkoprzez

dwadni,ostatniedwa,wogólesięniewidzieliśmy?Naprawdęsięcieszę,żegolubisz.

Brookesięuśmiechnęła.TakjakMarlapotrafiłasięuśmiechad,bezwzględunato,jakbardzo

cierpiała,jakbardzobyłaniespokojnaczyprzestraszona.Kiedyniemasznicdoukrycia,niczegonie

ukrywaj.Akiedymaszcośdoukrycia?CórkaMarliznałaodpowiedźnatopytanie.Ukryjtodobrze.

Lilytakżesięuśmiechnęłaiziewnęłaszeroko.

-LepiejzadzwonięjużdodoktoraHartaipójdęspad.Byłaśwdomu?

-Jeszczenie.

-Achciałabyśtampójśd?

-Tak.Sądzę,żepowinnamzobaczydpokójmatki.Lilyzpowagąpokiwałagłową.

-Imojestudio,jeślimaszochotę?

-Oczywiście,żemam.

-Świetnie.Copowiesznawspólneśniadaniekołodziewiątej?

-Doskonale.

Razempodeszłydodrzwi.Lilywłożyłakurtkę,uścisnęłaBrookemocnoisięgnęładogałki.Potem

odwróciłasięijeszczerazspojrzałanasiostrę.

-Byłamdzisiajuginekologa.Nie,niejestemwciąży.Alechciałabymmieddziecko.Wierzę,żetak

sięstanie.

-Lily...

-Wiem.Toryzykowne.WłaśniedlategoposzłamdodoktorDavies.Specjalizujesięwciążach

background image

wysokiegoryzyka.Napewnowiadomotylko,żeistniejeniebezpieczeostwowystąpieniaumnie

ciążypozamacicznej.

-Sądziłam,żetoniejestdziedziczne.Lilypokręciłagłową.

-Umnieryzykowiążesięzdawnąchorobą.Poinfekcjiioperacjachzostałyzrosty.Alemożnatemu

zaradzid,stosujączapłodnienieinvitro...nacoitakbymsięzdecydowała.Niejestemznikim

związana.

Lilyoparłasięosolidnedrewnianedrzwi,takjakBrookewcześniejwsparłasięnasilnym,ciepłym

cieleklaczy.

-Noiistniejejeszczeryzyko,którewynikazczegośinnego.

-Ztwojejchoroby.

-Tak.DoktorDaviespoddałamnieseriibadao.Mamjużwynikiwieluznichiwszystkiesąw

porządku.DoktorHartzapoznasięznimiwczasieweekendu,więcwkrótcewszystkiegosię

dowiemy.Jestteżnadzieja,żewkoocudojdądotego,nacowłaściwiechorowałam.

-Inapewnopowiedząciwtedy,żejesteśjużzdrowa.

-Tobyłoby...cudownie.Bowprzeciwnymraziemożesięokazad,żetotylkoremisja,a

niewykluczone,żeciążawywołanawrótchoroby.-Lilyzacisnęłapalcenagałceudrzwi.-

Podjęłabymtoryzyko.

-Możeszmieddziecko,nienarażającsięnażadneniebezpieczeostwo.

-Tobyłabytylkonamiastka.RozmawiałamotymzdoktorDavies.Bezproblemuuzyskałabym

prawodoopieki,boDNAbyłobymoje,aleniewyobrażamsobie,żebymmogłapoprosidinną

kobietęourodzeniemidziecka.

-Niemusiałabyśnikogoprosid,Lily.Przedtobąstoiochotniczka.

-Brooke!Tocoś..,Koniec,początek,radośd.

-Tocoś,cobardzochciałabymzrobid.-Ale...

-Naprawdę.

background image

-Dziękuję.

-Więcsięzgadzasz?

-Chybażeuzyskamycałkowitąpewnośd,żejesteśjużzdrowa.

-Tak.-Lilypotrząsnęłagłową.-Nawetniepomyślałam,żebycięotoprosid,Brooke.Miałamtylko

nadzieję,żegdybymjednakurodziładziecko,acośbymisięstało,zajęłabyśsięnim.Czyteżnią.

-Niccisięniestanie.

-Zawszemożesięcośprzydarzyd.

Obiedobrzeotymwiedziały.AterazLilyprosijąoto,cozrobiłaMarlapośmierciCarolyn.Żeby

kochałajejdziecko,jakkochałabyjeprzyjaciółka.

Siostra.

Matka.

-Oczywiście,żezaopiekowałabymsiętwoimdzieckiem,Lily.-1Rafe'em.

-Rafe'em?

-Onteżbyciępotrzebował.-Nierozumiem.

Alerozumiała.Och,jakdobrzerozumiała.

-Chcęgopoprosid,byzostałojcemdziecka...

Rozdział28

DzwonektelefonuwyrwałLilyzbardzogłębokiegosnu.-Rafe?-powiedziałasenniedosłuchawki.

-MówiPeterHart,Lily.

-DoktorHart.

-Peter.

-Peter.

-Przepraszam,żecięobudziłem.Przepraszam,żeniejestemRafe'em.

Budzikkołołóżkawskazywałpiętnaściepodziewiątej.

-Och,większośdludzijeszczenieśpiotejporze.

background image

-Większośdludzinierobiłamozaikzcukierkówprzezcałąubiegłąnoc.Pracesąwspaniałe.

-Dziękuję.

-Edithpowiedziałami,żezrobiłabyśkilkadlaoddziałudziecięcego.

Lilychciałausiąśdizapalidświatło,alezabrakłojejsił.

-Lily?Jesteśtam?

-Tak-odpowiedziałaztrudem.

-Chybajednakniemaszochotysiętymzajmowad.

-Edithwspomniała,żepewnietyteżbędzieszchciałpracowadnadprojektem.

Chciał?Tak.Ale...

-Toniejestkonieczne.Dopilnowałbymtylko,żebyśdostaławszystko,czegopotrzebujesz.Edith

bardzochętniecipomoże.Wydajemisię,żewolałabyśtaktozorganizowad.

-Atynie?Naszedwapoprzedniespotkania...były...

Lilyniepotrzebuje,żebyśnamieszałjejwgłowie.PeterniemusiałprzypominadsobiesłówRachel.

Powiedziałatoterazgłośnoiwyraźnie-nodobrze,cichoisennie-samaLily.

-Niezręczne?-zasugerował.

-Och.Cóż,ja...oBoże.

-Czaspójśdspad?

-Chybatak.Przepraszam.

-Tomojakwestia.-Przepraszam!

Peterusłyszałwjejgłosieśmiech.

-Niemazaco.Będzieszpamiętała,żedzwoniłem?Onteżsięuśmiechał.

-Skądmamwiedzied?

Rafewróciłnafarmęodziesiątejtrzydzieści.PrzedwyjazdemodLorraineopłukałsięwodąz

ogrodowegowęża.Itakbyłjużprzemoczonyizmarznięty,awodazmyłaprzynajmniejbłotozjego

ubrania.Nieskorzystałzpropozycjiwzięciagorącegoprysznica,przebraniasięwsucherzeczy,

background image

zjedzeniaczegośitakdalej.

Drugidźwigprzyjechałnaczas.RafeiDaphnezostaliwyciągnięcizeżlebuipostawienina

rozmokłej,lecztwardejziemi.

Szczęśliwezakooczeniecałejsprawytodobryznak,powtarzałsobieRafewdrodzenafarmę.

Brookenieodkryłajeszczetego,conapawałogotakimlękiem.Mimożeczułsiębardzozmęczony,

odgrzebałtrupaniemalcałkowicie.Upiornątajemnicę.

Ale,myślał,możetotylkowyobraźnia.

Dowiesiętego,kiedyBrookepójdziespad.Wtedyondokooczyswojewykopaliska.

Wcześniejczypóźniej.Wcześniej...

SamochódBrookezniknął.Naparkingustałzatorange-roverLily.Lilywróciładodomuispała,jeśli

układświatełdomuoznaczałnadalto,coznaczyłwciąguostatnichdwunastulat.Więcgdziejest

Brooke?

Wletnimdomkunieznalazłodpowiedzi.Aletrochęsięuspokoił.Jegorysunkinadalleżaływ

saloniku.WszafieciąglewisiałyubraniaBrooke,napodłodzestałajejwalizka.Nakomodzieznalazł

paszport.

Brookenieopuściłafanny.Poprostugdzieśpojechała.Dokąd?Wtęzimną,deszczowąnoc.

Rafe'owitosięniespodobało.Bardzo.

Postanowiłjednakskorzystadzjejnieobecności,bysięprzekonad,żenękającegozłeprzeczucia

sąjedyniewytworemwyobraźni.Złudzeniem,istniejącymtylkownierzeczywistejkrainiesnów.

Koszmarem,któryznikniezchwiląprzebudzenia.

Rafebyłgotówsięprzebudzid.

Wróciłdosalonuiotworzyłbiurko.Wśrodkuwszystkowyglądałotakjakwtedy,kiedywychodził.

Kasetkanabiżuteriębyłazamknięta.Kopertatkwiławprzegródce.Nablacieleżałbloczekz

kartkamiidługopis.

Rafeprzesunąłpalcamipopierwszejstronie.Wyczułśladypopiórze,aleniezdołałichodcyfrowad.

background image

Podniósłnotatnikdoświatła.

Podświetlonecieniebyłytym,czegosięobawiał.

Czyjestjakieśinnewytłumaczenie?Może.Poszukago,napewno.Jeślijednakzłudzenieokażesię

prawdą?

Zrobiwszystko,byBrookenigdysięotymniedowiedziała.Wyrwałpierwsząkartkę,potemwiele

następnych,ażdostrony,naktórejniepozostałynawetnajmniejsześladypodługopisie.Otworzył

szufladępoprawejstronie.

Byłapusta.SzpitalnedokumentyLilyzniknęły.Miałnadzieję,żesąwdomualboBrookezabrałaje

zesobą,dokądkolwiekpojechaławtęzimnąnoc.

Porzuciłbezcelowespekulacje.Zwłaszczażewkuchnimógłczekadnaniegolist...Nie.

Więcmożewpowozowni.Nie.

Wziąłszybkiprysznic,alekiedywyszedłzłazienki,Brookenadalniebyło.Niewróciłateżwczasie,

kiedysięubierał,telefonował.Aniwciągukolejnej,pełnejniepokojugodziny.

Akiedywreszciepojawiłasięopółnocy,byłajużzupełnieinnąBrookeniżta,zktórąsięrozstałkilka

godzinwcześniej.Prawda,wiałwiatripadałdeszcz.

Burzapozwoliłajejukrydprzednimtwarz.

Brookenawetniespojrzaławjegostronę,kiedywyszłazsamochodu,pobiegładobagażnikai

wyciągnęłatekturowepudłozetykietąKinko's-Chantilly,któregoniepozwoliłamuzanieśddo

domku.

Deszcziwiatrzostałynazewnątrz.

Burzaweszłazanimidośrodka.

-Brooke?

Sama,chodstaltużobok,postawiłapudlonapodłodzeizdjęłapłaszcz.

-CozDaphne?

-Jestjużbezpieczna.-RafeposzedłzaBrooke,któraprzeniosłapudłodosalonu.-Aty,jaksię

background image

czujesz?

-Świetnie.-Przyklękła.Wyjęłazpudłasegregatory,kopiedokumentówidwiepaczkimałych

buteleczekzkorektorem.-Lilywróciła.

RafeprzykląkłobokBrooke.-Zauważyłem.

-Rozmawiałeśznią?-Nie.Brooke?

Szczupłymipalcamiotworzyłapierwsząpaczkę.-Tak?

-Cosięstało?-Nic.

-Pozatym,żespotkaniezLilyniebyłotakmiłe,jaksięspodziewałaś?

Brookespojrzałananiegoprzelotnieznadrzędurównoustawionychnapodłodzebuteleczek.

-Byłomiłe.Dziękitobie.Bardzosięcieszę,żeznówzobaczyłamLily.Jestwspaniała,niesądzisz?

Piękna,pełnawdzięku,taka...

-Powiedz,cosięstało.

-Nic!Wszystkowporządku.

-Przejrzałaśrzeczyzbiurkajeszczeraz.-Co?Nie.

-AlezrobiłaśkopiedokumentówLily.

-Tak.DoktorRobertHart,hematologLilyipanmłodyztegożabcia,przyjedzieturano,żebysięz

nimizapoznad.

-Rano?Dlaczego?

-Zpowodu,ojakimjużrozmawialiśmy.Chcesprawdzid,czymożnapostawidpewnądiagnozę.

-Adlaczegototakiepilne?

Brookeznowupodniosłanachwilęoczy,tymrazemznadkopii,któreukładała.

-Niemogęuwierzyd,żeotopytasz!ImprędzejLilysiędowie,imVMIchorowałaiczyjestjuż

zdrowa,tymlepiej.

Niedlaciebie.

-Mieliśmymęczącydzieo,Brooke.Chodźmydołóżka.

background image

Rafemówiłtakimgłosem,jakbyjużbyłzniąwłóżku,pieściłobietnicąsnów,którenigdysięnie

spełnią.

GłosBrookebrzmiałtak,jakbybyłajużnapustyni,tam,gdzieJe|miejsce.Takdobrzesobieradziła

nawyschłejziemifaraonów.

-Niemogę-odparłapaniegiptolog.-MuszęjeszczeprzygotowaddokumentydladoktoraHarta.

Pozanotatkaminakarteczkach,mojamatkazapisywałateżswojekomentarzenaposzczególnych

stronach.Oceniałaopiniespecjalistów,którzyzajmowalisięLily.Mnieinteresujątekomentarze,

aleponieważtotylkojejprzypuszczenia,niefakty,zamierzamusunądjezoryginałów.Z

naukowegopunktuwidzeniatouczciwerozwiązanie.Niezniszczęopiniilekarskichtylkoluźne

spostrzeżeniamatki.Myślę,żesięzemnązgadzasz.Och,zgadzamsię.

-Tak.Aleniewydajemisię,żebywszystkobyłowporządku,jaktwierdzisz.Czegoniechceszmi

powiedzied?

-Niczego.

-Brooke?Pamiętasz,jakplanowaliśmyspędzidresztędnia?Mieliśmyrozmawiad,kochadsięi

mówidsobieprawdę.

-Tak,oczywiście.

Ijestcoścudownego,copowinieneśusłyszed.AletoprawdaLily,niemoja.Prawdaodziecku,które

będziemiałaLily.Lilyi...ty.

-Wszystkosięzmieniło.

-Coznaczy„wszystko"?

-Lilywróciładodomu.-I?

-Mymieliśmyjużswojepiędminut.Naszezakooczenie.Idlanasniematunicwięcej.Anipoczątku,

aniradości.

-Tylkotegochciałaś?-Tak.

-Itowłaśniepowiedziałabyśmibezwzględunato,czyLilywróciłabydodomudzieowcześniej,niż

background image

planowała,czynie?-Tak.

-Niewierzę-powiedziałmiękko,zuśmiechem.-Alewporządku.Narazie.Pomogęciusunąd

komentarze.

-Nie,dziękuję.Wolałabymjenajpierwprzeczytad.

-Maszkopie.

-Aleczarno-białe.Mojamatkarobiłanotatkiwróżnychkolorach.Muszęrozszyfrowadtenkod.

-Chcesz,żebymsobieposzedł?-Uśmiechzniknąłzjegotwarzy.

-Tak.Proszę.

Rozdział29

Peterniepamiętałniczego-jegoświadomośdniepamiętała-zokresuwczesnegodzieciostwa,

kiedyjegopłacz,krzykgłodnegodzieckabrutalnietłumiłasilnarękaojca.Niepamiętał,jaknaniego

krzyczano,jakgoprzeklinano,jakniemaluduszono.Niepamiętałpopiołuzpapierosów,który

spadałmudotalerza,kiedybyłkarmiony.Anidymu,niemaltakduszącego,jakdłoonajegotwarzy.

Peterniemiałpojęcia,żebardzowcześniezacząłchodzid.Iżenigdywłaściwienieraczkował.Jak

dzieckowojnyigłodu,nauczyłsięchodzidnacienkichnóżkachwiedzionyniepragnieniem

odkrywaniaświata,leczinstynktemsamozachowawczym.

Nieprzypominałsobie,jakmatkakopałagozato,żewyjadałkarmędlapsów,anijakojciecrzucił

gonaceglanykominekztakąsiłążepołamałmużebra.

Tylkojegosercepamiętałoodgłospękającychkości.Tylkoduszaznałatenból.Tylkow

podświadomościdrzemałowspomnienie,żenieśmiałzapłakad.

ChirurgdziecięcyPeterHartdotarłwkoocudoswoichakt.Jegodzieciostwobezwątpieniamiało

wpływnato,kimsięstał.AlePeterwiedział,żejeszczenieodkryłcałejprawdy.Potwierdzałyto

akta.

Naskaliprzemocywobecdziecito,czegodoświadczył,chodstraszne,nienależałodoskrajnych

przypadków.Zaniedbywanogopodwpływemkaprysów,niesystematycznie.Rodzicenie

background image

interesowalisięsynemnatyle,bymetodyczniesięnadnimznęcad.TraktowaliPeterajako

niedogodnośd.Ignorowaligo,oilebyłotomożliwe,ibili,kiedyzanadtoichzirytował.

Peterzkażdymdniemuczyłsięschodzidimzdrogi.Doczasu,gdyskooczyłczterylata-kiedy

wreszciesięgopozbyli-umiałsamjeśd,kąpadsięiubierad.Aleciąglebyłtymdzieckiem,które

rodzicemogliporzucidianirazusięzasiebienieobejrzed.Zalegającyzczynszemzawielemiesięcy,

matkaiojciecuciekliwśrodkunocy.Zabralizesobąswojezłepsy,aleniesyna.

Znalezionogotydzieopóźniej,czystegoiubranego,aleumierającegozgłodu.Wdomuniebyłonic

dojedzenia.TydzieopóźniejPeterpierwszyrazposzedłdoszkoły.Poczułsięjakwraju.Uczyłsię

bardzodobrze.Wwiekudziewięciułatchłopieczsierociocaotrzymałstypendiumprywatnejszkoły.

WtejszkoledlasynówiwnukówbostooskiejelityPetermiałprzyjaciela.Pierwszego.1ostatniego.

SamuelLancasterTremainebyłukochanymwnukiemswoichdziadków.Wielepodróżował.Jego

dziadekprawieprzeztrzydekadypełniłfunkcjęambasadorawkilkukrajach.

Samuelspędziłdzieciostwozagranicą-wParyżu,Wiedniu,Pradze-igłówniewtowarzystwie

dorosłych.Wrazzeswoimiskrzypcami.

SamiPetertworzyliniezwykłytandem.WyglądalijakMałyLordFauntleroyiHuckFinn.Łączyłoich

jednakcośbardzoistotnego:żadenznichnigdyniebyłnaprawdędzieckiem.

Zażyczliwym,chodnieufnympozwoleniemdziadkówSamzaprosiłswegonowegoprzyjacielana

świętaBożegoNarodzenia.NieufnośdTremaine'ówbyłauzasadniona.ZapoznalisięzaktamiPetera

izauważylito,copowtarzałosięwnichjakrefren.„Chłopiecbardzoutalentowany,leczaspołeczny,

niezdolnydonawiązaniatrwałychzwiązkówzczłonkamirodzinzastępczych.Zawszeodsyłanyz

powrotemdosierocioca".

Nigdyniewydarzyłosięniczłego,alepodtekstbyłczytelny.Jakaśpsychicznaskazasprawiała,że

Peterniepotrafiłsiędostosowad.Pozostawałopytanie,jakgłębokaipotencjalnieniebezpieczna

jesttaskaza.

Samuelniewidziałwprzyjacielużadnychwad.Dostrzegałjednakpowściągliwośddziadkówi

background image

dlategoniepowiedziałimtego,cowyznałnajlepszemuprzyjacielowi:jeśliświątecznawizytaokaże

sięudana,zamierzaichpoprosid,bypozwoliliPeterowizamieszkadzniminastałe.

Peterwiedział,żenigdydotegoniedojdzie.Tonieosiągalnedlachłopca,którybyłciężaremdla

własnychrodziców.

WdomuSamaPeter,porazpierwszywżyciu,zobaczyłmiłośd.Samadodziadkóworazichdoniego

-miłośdtakwielkążespływałarównieżnaniekochanegoprzyjaciela.

Tremaine'owieczuliteżwdzięcznośddlaPetera.DopókiSamgoniepoznał,wwolnymczasiegrałw

karty.Wbrydża.Iwszachy.Atakżesłuchałmuzykiiczytałksiążki.

AleSamuelTremainenigdyniegrałwpiłkę.

Petertakże,oczywiście.Chłopiec,któryszybkonauczyłsięchodzid,alenieraczkował,nigdysięnie

bawił.Alebyłurodzonymsportowcem,ażycienauczyłogoznosidból.

Kiedypodrósł,mógłwytrzymadnaprawdęwiele.Alemęczącedwiczenia,jakiewykonywał,nie

miałynicwspólnegozesportem.Niespokojneciałopragnęłofizycznegokatharsis,takjakchłonny

umysłpotrzebowałwiedzy.

GręwpiłkęzaproponowałSatn.PotomekTremaine'ówtakżebyłurodzonymsportowcem,ajego

rozwijającesięciałorównieżpragnęłowysiłku.Szybkowięcpolubiłnowoodkrytązabawę.

Alerzutpiłką,wykonanywWigilięBożegoNarodzenia,mógłkosztowadgożycie.ToniePeterrzucił

jątaknieszczęśliwie.ToSampodkręciłjąicisnąłztakąsiłą,żepoleciaładalekozaniego.Pobiegłza

nią.

Siedzącazakierownicąkobietawracaławłaśniezostatnichprzedświątecznychzakupów.Była

bardzoostrożnymkierowcą.Teżmiaładzieci.Wiedziała,żespomiędzyzaparkowanych

samochodówmożewkażdejchwiliwypaśdpiłka,azaniąbandadzieciaków.Aleniespodziewała

sięwirującejpiłki,któraspadłanagleniewiadomoskąd.

Zakrwawiony,nieprzytomnySamzostałzabranydoMassachusettsGeneralHospital.Zakaretką

jechałsznursamochodów.Peterapozostawionobysamemusobie,gdybynieubłagałjednegoz

background image

sąsiadów,bygozabrałzesobą.

WszpitalustałpozakołembliskichotaczającychdziadkówSama,zewzrokiemutkwionymw

oszklonychdrzwiach,zaktórymilekarzerobiliwszystko,byuratowadżyciejegoprzyjaciela.

Wkoocupojawilisiędwajubraninabiałolekarze.Petersłyszał,comówiądodziadkówSama.

Obrażeniachłopcaniebytytakpoważne,jakmogłosięwydawad.Doznałtylkolekkiego

wstrząśnieniamózgu.Odzyskałjużprzytomnośd.Rozcięciaizadrapaniazostałyopatrzone,a

złamanaręka,prawidłowozłożona,szybkosięzrośnie.Największezagrożeniestwarzało

podejrzeniepęknięciaśledziony.Lepiejnieczekad,tylkoodrazująobejrzed.Chcieliwięc,zazgodą

dziadkówSama,jaknajszybciejprzeprowadzidoperację.

LekarzeiTremaine'owieruszyliwstronęoszklonychdrzwi.Wostatniejchwilijedenzlekarzy

odwróciłsię,rozejrzałipodszedłdoPetera.Przykucnąłprzynim,przedstawiłsięizapytał:

~TyjesteśPeter?

-Tak.

-Samprosił,żebyciprzekazad,żewszystkowporządku.

-Aczywszystkojestwporządku?

PytaniePeterabyłobardzowymowne,wynikałozżyciawnieufności.

-Wzasadzietak.Oczywiście,doznałpewnychobrażeoiminietrochęczasu,zanimwrócicałkiemdo

zdrowia.Alewróci.

-Naprawdę?

Patrzylisobiewoczy,pandoktorimałychłopiec.

-Naprawdę,Peter.Obiecuję.

Peternigdywięcejgoniewidział.Alemężczyznawbiałymkitluniekłamał.Śledzionaniepękła,a

złamaneramięzrosłosiętakidealnie,żeSammógłbezprzeszkódgradnaskrzypcachibawidsię

piłką.

Zgodniezobietnicąwróciłcałkowiciedozdrowia.

background image

Okresrekonwalescencjizacząłsięodpodróżydookołaświata,poktórejSamijegodziadkowie

zamieszkaliwswoimparyskimdomu.

WprzeciwieostwiedorodzicówPetera,Tremaine'owieniezniknęlinaglewśrodkunocy.Nie

zapomnieliteżsięznimpożegnad.Powiedzielimunawet,takprzekonywająco,jaktylkopotrafili,że

wypadekniebytjegowinąWiedzieli,ktorzuciłpiłkę.WyznaliPeterowi,takjakwszystkiminnym,że

tooniponosząodpowiedzialnośdzato,cosięstało.Powinniprzestrzecwnukaprzed

niebezpieczeostwem.

AlechodtoniePeterponosiłwinęzawypadek,pozostawałofaktem,żegdybySamsięznimnie

zaprzyjaźnił,siedziałbytegodniawdomuigrałnaskrzypcach.

Peterwgłębiduchatakwłaśnieuważał.Przemyślałwszystkobardzodokładnie.Nieodpowiedział

nażadnązpocztówek,jakieSamprzysyłałdoniegodosierocioca,iwkoocutajednostronna

korespondencjaustała.

PoszkolePeterbiegał,szybko,długoicorazbliżejtegoszpitala,gdzielekarzwbiałymfartuchu

spojrzałmuwoczyipowiedziałprawdę.

Pewnegodniawszedłdośrodka.Szpitalstalsiędlaniegoazylem,domemikościołemwjednym.

Należałdotegomiejsca,któregodrzwibyłyotwarteprzezcałądobę.Gdziemógłsięschronid,kiedy

opółnocyniepokójkazałmuwychodzidibiegadpoulicach.Gdzieratowanożycierannychdzieci.

NiedostosowanyspołeczniechłopiecukooczyłzpierwsząlokatąstudiawHarvardMedicalSchool,

jakojedenztrzechabsolwentówonazwiskuHart.NachirurgiidziecięcejwMassGeneraljako

jedynymiałtaknanazwisko.PóźniejzdarzalisięinniHartowie-takjakwDallas,gdziewramach

dwuletniegostypendiumspecjalizowałsięwchirurgiiurazowej,iwSeattle,gdziepracowałdo

czasu,kiedyzaproponowanomustanowiskoszefachirurgiidziecięcejwSMC.

NapoczątkuwtymszpitalupracowałtylkojedenHart.Alesześdmiesięcypóźniejpojawiłosięjuż

czterechHartów.Drugi,internistahematolog,otrzymałwSMCetat.Dwojekolejnych,młode

małżeostwo,kooczyłotamstaż.

background image

PeterpracowałwSMCdopieroodtrzechdni,kiedynajegopagerzewyświetliłasięwiadomośd.

WzywanodoktoraHarta-bezimienia.Byładziesiątawieczorem.Peterskooczyłjużdyżur,ale

niespokojnyjakzwykle,krążyłposzpitalu.

Wiedział,żetonieonmusisięniezwłoczniestawidwsaliAT14-222.NiepracowałwAsąuith

Tower,aleakuratterazznajdowałsięwpobliżu.Oddziałonkologicznybyłnaczternastympiętrze.

Peteriwózekzpacjentkąpojawilisiętamjednocześnie.

-Historiachoroby?-zapytałspokojnie,pochylającsięnadpacjentkąwsali222.Bardzosłaba,

rozpaczliwiechwytałapowietrze,jakbysiędusiła.Tchawicęmiałauniesioną,wargisine,oczy

nieprzytomne.

-Obecnieostrabiałaczka,roktemuziarnicazłośliwa.

-Wykonanobiopsję?

-Dziśpopołudniu,

-Proszęonajwiększąigłę.-Peteruśmiechnąłsiędopacjentki,patrzącprostowjejprzerażone

oczy.-Wszystkobędziedobrze.Obiecuję.

Mówiłdoniejbezprzerwy.Uspokajałjąkiedywjegowyciągniętejdłoniznalazłasięigłaszesnastka.

Wprawnymipalcamiwymacałodpowiednipunktpodobojczykiemkobiety.

-Toodmawysiłkowa,alejużzamniejwięcejdwiesekundy...~Joanna.

Peternieodwróciłsięnadźwiękgłosu,któryrozległsięzajegoplecami.Alewidziałreakcję

pacjentki.Ulgę,mimoprzerażenia.Peterdałbygłowę,żekobietaniemożemówid.Ałemogła.

Zsiniałymiwargamiwyszeptałatylkojednosłowo.

-Robert.

Rozdział30

Brooke,profesjonalistkawkażdymcalu,byłacałkowicieskupionanatym,corobiła.Koncentracja

byłanajważniejsza.Przezwielegodzinkopiowaładokumenty,wkładaładokserokopiarkipojednej

ztysięcystron,któreczekałynaodbicie,podobniejakkarteczkiznotatkami.Byłatożmudna

background image

praca...ipożądana.

Całkowiciepochłaniałauwagę...dochwili,kiedypojawiłsięRafe.

Wtedyemocjeprzerwałypostawioneprzednimitamy.„Chcęgopoprosid,byzostałojcem

dziecka".

Brookeniewidziała,nacosięzanosiło.UczepiłasięwyznaniaLily,że„niejestznikimzwiązana".

Niebyłotojednakżadnewytłumaczenie;aluzjeLilywydawałysięwkoocubardzoczytelne.Brooke

wiedziała,dlaczegoniedostrzegłatego,conieuniknione-boniechciała.

Aterazwszystkostałosięjasne.

Lilywyjawiłajejswójzamiariwyjaśniłaprzyczynytakiejdecyzji.

-Rafemaświetnykontaktzdziedmi.Powinnaśzobaczyd,jakbawisięzwnukamiFayeicórką

Lorraine.Wydajemisię,żebardzochciałbyzostadojcem...Gdybymmogładadmutoszczęście...

Myślałamotymoddawna,Brooke.Aledopiero,kiedyCurtispowiedziałmi,żezamierzasz

przyjechadnafarmę,umówiłamsięzdoktorDavies.Twojaodwagadodałamisił.Oczywiście,nie

wiem,czyRafesięzgodzi.Alemyślę,żetak.Cokolwiekmiodpowie,będzieuczciwyiszczery.

-Zgodzisię.-Brookeusłyszaławłasnyszept.Zgodzisię,zgodzisię,zgodzisię.

Wjejumyślebyłaszufladkatylkoztymidwomasłowami.Akiedyzostałauchylona,słowa

wyleciały.Nabierałysiłyiłączyłysięzinnymi,któremówiłyprawdę.

Ibędziechciałsięzniąożenid.Aonasięzgodzi.Zgodzisię.Zgodzisię.

RafeiLilyjużbylirodzicami:nowychbzówimłodychkoni.Odwielulat.Imielityleplanówna

przyszłośd.

EmmaiCharleszostanąpokazaneświatunajesieni.Dlazłocistegobzutrzebawybradnazwę.A

jeszczewiele,wielebzów,wielerzędówsadzonekczekanaswójczas,byzakwitnąd.

Nafarmiepojawiąsięnowedzieci,źrebakiDaphneiShadowa.

LilyiRafespędzilirazemdwanaścielat.Obojetakchcieli.Mieliplanynaprzyszłośd.

ARafeiBrooke?Dwanaściednirozmów,dwienocepieszczotiobietnicaRafe'a,żebędzieich

background image

więcej.

Ilewięcej?TegoBrookeniewiedziała.Nigdysięniedowie.Zgodziłabysięnakażdąpropozycję...

zanimwysłuchaławyznaoLily.Okazjonalnespotkaniapełnenamiętnościalbosnuczyteżrozmów?

Tak.Albowięcej,znaczniewięcej,żebyzobaczyd-zczasem-czymożeichpołączydto,cojużłączy

Rafe'azLily.Och,tak.

Brookewiedziałajednak,żejejwolaniemaznaczenia,ponieważRafeprzystanienapropozycjęLily.

Mojeżyciejesttu,zLily,powie.Lilychcestałegozwiązku,ajasięzgodziłem.Jateżtegochcę.

Rafenieprzyznasię,żezawszepodkochiwałsiętrochęwLily.Aletooczywiścieprawda.Niepowie

też,niezasugerujenawet,żejegomałżeostwozLilybędzieprawdziwepodkażdymwzględem.Z

miłością...ipożądaniem.

Wyznajednak-bardzociepło-jakbardzojestwdzięczny,żeBrookezaoferowałasięurodziddziecko

Lily.Powie,żeryzykociążypozamacicznejniemartwigospecjalnie.Jeślibadaniawykażą

najmniejszechodbyzwężeniejajowodów,oniLilyzdecydująsiępoprostunazapłodnienieinvitro.

Ajeślichodzioniebezpieczeostwoopodłożuimmunologicznym-oiletakiewogóleistnieje-Rafe

będzienalegał,byLilypozwoliłaBrookeurodzidjejdziecko.

ABrookeniebędziemogłategozrobid.Niewtedy,kiedyojcemmabydRafe.

Brookewyszłazletniegodomkuiruszyławstronęzabudowaorezydencjitużprzeddziewiątą.

Niebobyłobłękitne,świeciłosłooce.AleBrookejakbybrnęławzaspachnigdynietopniejącego

śniegu.Szłapowoli,zpochylonągłową.DopiersiprzyciskaładokumentyLily.

Zrobiławszystko,jeślichodziozdolnącórkęzdolnejmatki.Niemówiącjużoczarodziejce

odczytującejstarożytnehieroglify.Dokumentyszpitalnezawieraływieleniezrozumiałych

medycznychskrótówiakronimów.AMarla,któraznałatenszyfr,stworzyłatakżewłasny.Gdyby

byłowięcejczasu,Brookezdołałabyzłamadkod.

Alemiałatylkoosiemgodzin.1przeszkadzałyjejnatrętne,okrutnemyśli-jejwłasnyWiatrNoży.

KobietyzrodzinyForsythe'ówzawszewychodziłyzamążzmiłości.

background image

Ichmężowiezawszejekochaliiszanowali.Lilyniebędziewyjątkiemodreguły.

IonazaprosiBrookenaswójślubzukochanymmężczyzną,takjakCarolynnajlepsząprzyjaciółkę

MarlęnaślubzJohnem-któregoMarla,bydmoże,nadalkochała.

Czydlategogozastrzeliła?Bozmieniłzdanieijednakpostanowiłsięznianieżenid?Bociągle

jeszczezamocnokochałCarolyn?

Ostrejaknożemyśliraniły.Czytakczujesięczłowiek,zastanawiałasięBrooke,którycierpinaDIC?

Krwawizkażdej,najmniejszejnawetranki?

Ijeszcze:jakietożałosne,porównywadcokolwiek,coonaczuje,docierpienia,jakieznosiłasiostra.

Lilyzwyciężyłarealny,fizycznyból.

Dzielna,upartacórkaForsythe'ówchciałażyd.NieskooczysięerakobietForsyhe'ów.Jakże

wspaniałebędącórkiLily,któreprzyjdąnaświatzezwiązkudniainocy,damyiPierzastegoWęża.

artystkiikonkwistadora.

Brookeniedoszukałasięwdokumentachniczego,coświadczyłobyotym,żeLilyniemożesama

nosidswoichdzieci.AdoktorRobertHartnapewnotopotwierdzi.NawetMarlaotymwiedziała.

BrookezdołałarozszyfrowadznaczenieróżnokolorowychgwiazdekMarliwokółnazwiskalekarza,

ilekrodpojawiłosięnajakiejśstronie.Jeśliktokolwiekzdołarozwiązadtęzagadkę,totylkojej

współlokatorzGeorgetown.

-Pomogęci,Brooke.

Rafe.Stałtużprzednią.Mimozmęczenia,pamiętałaoswoichpostanowieniach.Oddaddokumenty

doktorowiHartowi.SpędzidtrochęczasuzLily.UnikadRafe'a.

-Nie,dziękuję.Poradzęsobie.

-Udałocisięskooczydto,cozamierzałaś?

-Niezupełnie.Alemyślę,żemojamatkawpadłanajakiśpomysł.Jestemtegopewna.

-Aleniewiesz,ocojejchodziło?

-Nie.Mamnadzieję,żedoktorHartznajdzieodpowiedź.-Brookeodwróciławzrokodłagodnych

background image

błękitnychoczuispojrzaławstronędomu.-Tojegosamochód?

-Tak.Właśnieprzyjechał.Nieusunęłaśnotateknakarteczkachzdokumentów.

-Nie,niezamazałamnawet...och!ToLily.

Imiłyhematolog,któregoimięMarlaotaczałagwiazdkami.

-Brooke.Wydajeszsiębardzozmęczona.

-Czujęsięświetnie,Lily,naprawdę.

Poczułasięjeszczelepiej,kiedyspojrzałanadawnegoprzyjacielamatki...który,cobezustannie

sobiepowtarzała,napewnoznajdzieszczęśliwerozwiązaniedlanichwszystkich.Nadziejata

trzymałająprzyżyciuprzezcałąostatniąstrasznąnoc.Teraz,kiedypatrzyłananiegowjasnym

świetlednia,wiedziała,żemiałarację.

-JestemBrooke.

-Witaj.JajestemRobert.Brookepodałamudokumenty.

-Nakarteczkachsąkomentarzemojejmatki.Robiłanotatkiprzywynikachbadao,opisachobjawów

izabiegów,którympoddawanoLilypodczasjejkolejnychpobytówwszpitalu.Pisałateżna

dokumentach.Zamierzałamusunądtekomentarze,alemojamatkachybacośodkryła,więc

postanowiłamjezostawid.Bezżadnychzmian.

-Soczysteibezpośrednie?

-Cóż,napisałakilkarazy„bzdura".Więcejniżkilka.Międzyinnymi.Narysowałateżtwarzze

zmarszczonymibrwiami.Alekołopananazwiskazawszesągwiazdki.Przynajmniejnatych

stronach,którezdążyłamprzejrzed.

-Gwiazdkiczyniegwiazdki,cieszęsię,żemogęliczydnapomocMarli.-Robertuśmiechnąłsię

łagodnie.-Nietylkomiaławybitnyumysł,alebyłateżwspaniałątowarzyszką.Mieszkaniez

pięciomalekarzamioznaczałobezustannerozmowyoproblemachmedycznych,omawianie

różnychprzypadkówitakdalej.Nigdynienarzekała.Prawdęmówiąc,szybkozaczęłasięwłączaddo

naszychrozmów.Więcwszystkiejejopinie,pozytywneczynegatywne,będąmilewidziane.

background image

-Och,todobrze.Bardzosięcieszę.

-Ajabardzosięcieszę,żemogępoznadjejcórkę.

-Dziwne-mruknęłaLily.—Jedziedonastaksówka.

Byłotodziwne,alenikogoniezaniepokoiło.Samochódzatrzymałsięnapodjeździe.Pasażerka

okazałasięmilewidzianymgościem.

-Faye!Jakacudownaniespodzianka!

LilyobjęłaFaye.Kobietaodpowiedziałaserdecznymuściskiem,poczympoklepałaRafe'apo

ramieniu.Wtensposóbprzywitałasięznimijednocześniemupodziękowała,żezająłsięjej

walizką.PotemuśmiechnęłasiędoBrooke.

-Pięknazciebiedama.

-Witaj,Faye.

PodobniejakRobert,Fayewyglądałatak,jakterazmogąwyglądadludziepopięddziesiątce.Młodo.

-Zciebierównież.

Lilyczekała,ażBrookeiFayeuścisnąsięnapowitanie.Napróżno.Wtedyprzypomniałasobie,że

nigdytegonierobiły.

-Ato,Faye,doktorHart.RobertHart.ZajmowałsięmnąwSMC.WGeorgetownmieszkałw

jednymdomuzMarlą.

-Pozatymmojażonaijapobraliśmysiętutajtrzydzieścilattemu-dodałRobert.-Nigdynie

mieliśmyokazjipoznadutalentowanejartystki,którazrobiłanasztortweselny.Samawkrótcemiała

wyjśdzamążibyłazajętaprzygotowaniamidowłasnegoślubu.Wydajemisięjednak,żemiałana

imięFaye.

-Cozapamięd.

-Tobyłniezapomnianytort.Iniezapomnianydzieo.

NiewypowiedziananostalgiaRobertadrżaławkwietniowympowietrzu.Inniwyczuliją...iumilkli.

Ciszastałabysiękrępująca,gdybyLilyznowujejnieprzerwała.

background image

-Skoromowaotortachweselnych,Faye,czytoniejestdlaciebiepracowityweekend?

-Och,bardzo.Wszyscychcąpobradsięwiosną.AleJenkontrolujesytuację.Pozatympo

tajemniczymtelefonieodRafe'apoprostumusiałamprzyjechad.

-PotajemniczymtelefonieodRafe'a?-powtórzyłazezdumieniemBrooke.

Cisza,któranaglezapadła,byłaniedozniesienia.Aletrwałatylkochwilę.FayespójrżałanaRafe'a,

zmarszczyłabrwi,potemsięuśmiechnęła.

-Powinnamraczejpowiedzied„kuszącym".Rafeoznajmiłmi,żeszykujesięprzyjęcieiżejestem

zaproszona.Więcprzyjechałam.Chcęsiębawidsięzwami...igotowad.Tak,Lily.

Niegdyśnafarmieodbywałysięniezwykłeprzyjęcia.Gościemoglirobidwewspaniałejrezydencji

wszystko,nacomieliochotę.Spacerowalipoogrodach,gawędziliwaltanach,jeździlikonnodo

czasu,kiedyzbliżałsiękolejnywspaniałyposiłek-poktórymznowumoglispacerowad,gawędzidi

jeździdkonno.

Planyzwiązaneztymprzyjęciemomówionoprzyśniadaniu.BrookeiLilyzacznąodpracowni,

potemprzejdąsiętrochępodomu.Fayebędziesię„zabawiała"wkuchni,aRafepójdziedokoni.

RobertprzejrzydokumentyszpitalneLily.Gdziekolwiekzechce.WgabinecieJohna.Nawerandzie.

Wapartamenciedlagości,któryzajmował.

-JeśliFayeniemanicprzeciwkotemu,wolałbymzostadwkuchni.

-Proszębardzo.Aleuprzedzam,żemówiędosiebie,kiedyjestemzajęta.

-Obawiamsię,żejateż.

PracowniaLilypowstałanawzórcieplarni.Światłowpadałodośrodkaprzezoszkloneścianyiokno

wsuficie.Miejsca,wktórychzewzględówkonstrukcyjnychniemogłobydszyb,odgórydodołu

zabudowanoszufladami.

-Byłobyidealnie,gdybymkażdyelementmogłaprzechowywadwodpowiedniooznaczonej

szufladzie-wyjaśniłaLily.-Azdjęciaswoichmozaikpowinnamzamieszczadwportfolio.

_Lilypostanowiłanawetopracowadsystemarchiwizowaniapomysłów.Naraziewrzucałaszkice

background image

dowielkiejceramicznejmisy.

Terazświatartystkibyłzagracony,takjakkiedyśjejpołowapokojudziecinnego.Przypominał

wielobarwnąmozaikę,wktórejznalazłyswojemiejscedwienajcenniejszepamiątkizdawnej

bawialni.Obabiurkastałyotwarte,jednoobokdrugiego.Wazon,pełenkwiatówuratowanychtego

rankapoburzy,zostałustawionynabiurkuLily.NabiurkuBrookeleżałobrazzgotowegozestawu

domalowania-prezentdlaCarolyn,nadktórymdziewczynkiwspólniepracowały,porzuconyod

dniajejśmierci.

-Odświeżyłamfarby-powiedziałaLily.-Wystarczyłododadrozpuszczalnika.Możeszpomalowad

trochę,dopókitujesteś,albozabradtozesobą...albonie.

Brookedotknęłapędzla.Przypomniałasobie,jakmocnogokiedyśściskaławdłoni,żebysięnie

ześlizgnął,ijakbardzokoncentrowałasięnakażdympociągnięciu.

Awtedynicjejprzecieżnierozpraszało.Żadneponuremyślianiwizjepełnegobzuogrodu,gdzie

pobralisięCharlotteiJames,CarolyniJohn,RobertiJoanna...gdziewkrótceodbędziesiękolejny

ślub...

-RozmawiałaśjużzRafe'emodziecku?-spytałaBrooke.-Nie.Zamierzałamtozrobiddopieropo

następnejwizycieudoktor

Davies.

-AlejeśliRobertodkryjecośwtenweekend...

-Założęsię,żejesttaksamoostrożnyjakty.Napewnobędziechciałzrobidmijeszczewielebadao,

żebypotwierdzidswojądiagnozę.Pozatymniejestemwcalepewna,czywogólezaproponujęto

Rafe'owi.

-Jakto?Ubiegłejnocybyłaśzdecydowana.

-Wiem.

-1myślałaśotymoddawna.

-Toprawda.Alemyślałamteżotobie.IoRafie.

background image

-Rozumiem-mruknęładziwnymtonemBrooke.

-Więccośmiędzywamijest.

-Było,Lily.Nietyjednawwiekusiedemnastulatkochałaśsięwnimdoszaleostwa.I

przypuszczam,żenanasdwóchsięniekooczy.Mojezauroczenietrwałodziewięddni,dwanaście

lattemu.

-Ateraz?

-Jaksamapowiedziałaś,jestwspaniały.Izprzyjemnościąznowusięznimspotkałam.Ale...-Zgodzi

się,zgodzisię,zgodzisię.-Towszystko.Zapytajgo,Lily.Jestempewna,żezechcebydojcem

twojegodziecka.Będziezachwyconypropozycją.

-Mówiłemdosiebie?-Robertpodniósłwzrokznadrozłożonychnakuchennymstolepapierówi

zobaczył,żeFayeuważniemusięprzygląda.

-Nie.Martwiłeśsięwmilczeniu.Wkażdymrazienienagłos.Robertuśmiechnąłsięlekko.

-DobrzeznałaśMarlę?

-Nie,właściwienie.PoznałyśmysięnaślubieCarolyniJohna.Potemniewidziałyśmysięażdodnia,

kiedywszystkietrzy,Carolyn,Marlaija,musiałyśmyzaplanowadwyglądtortunatwojewesele.

Późniejspotkałyśmysiędopieropodziesięciulatach,kiedyrozpadłosięmojemałżeostwo.Johni

Carolynzaproponowali,żebymzamieszkałanafarmie.Przyjechałamwięctutaj,apiędtygodni

późniejCarolynumarła.

-Zostałaśtupojejśmierci?

-Tak.PrzezsiedemlatmieszkałampodjednymdachemzMarlą.Aleczyjąznałam?Niebardzo.

-AwieszcośoojcuBrooke?

-Niemamzielonegopojęcia,kimbył.Zdajesię,żezniknąłzescenynadługoprzedtym,jakurodziła

sięBrooke.Czasamiodnosiłamwrażenie,żedostrzegamwBrookepewnepodobieostwodo

różnychmężczyzn,którychznamzForsythe.Włączającwtoeksmęża.

-Naprawdę?

background image

-Dlaczegonie?Miałromansechybazewszystkimiładnymikobietami.-Fayeprzekrzywiłagłowę.-

Kiedyśniewydawałomisiętotakiezabawne.

-Kiedyśpewnieniebyło.

-Tak.AlegdydziśzobaczyłamBrooke,uświadomiłamsobie,żejedynąosobąjakamiprzypomina,

jestMarla.Jakodzieckoniebyłatakuderzającopodobnadomatki.

-Niepamiętam,żebyMarlawydałamisiękiedykolwiektakczymśudręczona,jakBrookedzisiaj.

-Wiesz,cojąmartwi,Robercie?

-Mamnadzieję,żenicpoważnego.

-Aletobietakżecośniedajespokoju.Powiedziedci,ocopytałmnieRafe,kiedyzadzwoniłwczoraj

wieczorem?

Rozdział31

PytaniaRafe'a,któreFayepowtórzyłaRobertowi,pomogłymuzdecydowad,copowinienzrobid,

nadczymodpewnegoczasusięzastanawiał.MusiałporozmawiadzRafe'em.

Umówilisięnapadokuwidzianymzkuchennegookna.Zpoczątkuobajwydawalisięspięci,ale

rozluźnilisiępochwili,jakbyproblemniebyłtakpoważny,jaksądzili,izostałjużrozwiązany.

Fayedoszładowniosku,żejużczas,bydowiedziałasię,ocochodziło.

Zbliżałasiędopadoku,kiedyusłyszałaprzyciszonygłoszaplecami.

-Faye!

-Liiy?Dlaczegoszepczesz?

-Brookeposzłasięzdrzemnąd.

-Letnidomekjestdaleko.Nieusłyszałabynas,nawetgdybyśmykrzyczały.

Lilykiwnęłagłową.

-Szepczę,bobardzochcę,żebyBrookespała.

-Brookeśpi?-spytałRafe,podchodzącdonichzRobertem.

-Mamnadzieję-odparłaLily.

background image

-Źlesiępoczuła?

-Powiedziała,żejestbardzozmęczona.Wyczerpana.Oglądałyśmyzdjęcia,kiedynaglestwierdziła,

żeniemajużsiływalczydzsennością.Myślisz,Rafe,żetomożebydcoświęcejniżtylkozmęczenie?

-Atakpowiedziała?

-Nie.Aletodziwne.Mamwrażenie,żecośsiętudziejeitylkojaniewiem,ocochodzi.Zaczynam

sięobawiad,żetomazwiązekzdiagnozą.Niechcępopadadwparanoję,alenajpierwznalazłysię

dokumenty,potemFayeodebrałatajemniczytelefonodRafe'a,ateraztakznacząconasiebie

patrzycie...Jestźle,prawda?

-Nie,Lily-powiedziałRobert.-Właściwiejestnawetwspaniale.

-Wspaniale?

-Niemogłobydlepiej.-Toznaczy?...

-Wiem,nacochorowałaś,iwiem,żejużwyzdrowiałaś.

Lilywzięłagłębokioddech,jakbywciągaławpłucaczystąradośd.

-Takbardzopanudziękuję.Och,niedziękujmi,Lily.

-ChciałbymzaczekadnawynikiwszystkichbadaoiporozmawiadzRachel,zanimpodamci

szczegóły.

-Niemasprawy.Szczegółysąbezznaczenia.Oddawnażyłamnadziejążemojemarzeniasię

spełniąalenieprzypuszczałam,żebędęsięczułatak...cudownie.Jestemwolna.Zupełniewolna.

Przepraszamzatebezsensownepodejrzenia.

-Nie,miałaśrację.Cośsiętudziało.Każdeznasmiałojakiśfragmenttejukładanki.Rafeijawłaśnie

poskładaliśmyjewcałośd.

-WięcBrookejeszczenicniewie?-Nie.AniBrooke,aniFaye.

-CzynotatkiMarliwampomogły?

-Bardzo.

-Och,todobrze.Brooketaksięucieszy.Prawda,Fleur?-Lilywyciągnęładłonieiprzywitałasięz

background image

klacząktóradonichpodeszła.-SkoroBrookeśpi,moglibyśmypójśdnaspacer.Ziemiajesttrochę

rozmiękła,ale...

-Nieszkodzi-powiedziałaFaye.-Mamytakipięknydzieo.

LilypoklepałaFleur,któraruszyławstronęRoberta.Spojrzałanaswojegodrogiego,najlepszego

przyjaciela.Wydawałsięwtejchwilitakiodległy.

-Moglibyśmywstąpiddoszklarniipokazadgościomzłotybez.PowiedziałeśBrooke,jakbędziesię

nazywał?

-Jeszczenie.

Czekam,ażonamitopowie.

-Cosięstało,Rafe?

-Nic,Lily.Oczywiście,możemyobejrzedzdjęcia.

-Wydajemisię,żeFleurznalazłanowegoprzyjaciela-powiedziałaFaye,kiedyciszazaczęłasię

przedłużad.

-Tojaznalazłemprzyjaciółkę-uśmiechnąłsięRobert.

Fleurpodrzuciłaradośniełbem,jakbywpełnisięznimzgadzała..

BrookepatrzyłazoknasypialniMarli,jakcałagrupawracałarazemzespaceru.

Nadszedłczas.Byłagotowa.

Zaczekała,ażkoniezostaływprowadzonenapadok,atowarzyszącaimczwórkaruszyłapowoliw

stronędomu.

Szlidokuchni,alezmienilikierunek,kiedyotworzyłafrontowedrzwi.

Miałanasobieniebieskikostium,dokładniewyczyszczonyzkooskiejsierści,porządnie

wypastowaneczółenkanawysokichobcasach.

Byłaumalowana,alebardzolekko,dyskretnie,zgodniezzaleceniamiekspertów.Najejbardzo

bladejtwarzywyróżniałysięciemnosinecieniepodoczami.

Brookejednakniespała.

background image

-Jaksięczujesz?-spytałaLityinieczekającnaodpowiedź,szybkododałaniespokojnie.-Cosię

stało?

-Nic,Lily.Wszystkowporządku.Tojużkoniec.Jesteśzdrowa.

-Wiem,Brooke.Robertmipowiedział.Notatkitwojejmamyokazałysiębardzopomocne.

-Niewątpię.

Brookespojrzałanalekarza,którykiedyśrobiłdziurywkościachLily.Niechciałsprawiadpacjentce

cierpienia,aleniemiałwyboru.

-PowiedziałpanLily,cojejbyło?

-Nie.Chcęzaczekadztymdoprzyszłegotygodnia,kiedydostanęwynikibadao.

-Aletoprzecieżniejestkonieczne,prawda?

-Myślę,żejest.

-Cóż,ponieważniebędziemnietuwprzyszłymtygodniuaninawetjutro...

-Cotomaznaczyd?-spytałRafecichoiostro.

-OsiódmejpiętnaściedziświeczoremmamsamolotdoKairu-poinformowałaBrooke,niepatrząc

naniego.

-Czyktośmógłbymiwyjaśnid,cosiętuwłaściwiedzieje?

-Jacipowiem,Lily-odparłaBrooke.-Zasługujesznato,żebydowiedziedsięwszystkiego.Teraz.

Rafemógłporozmawiadztobąnatentematjużwczoraj,kiedypoznałnazwęchoroby,naktórą

cierpiałaś,alezdajesię,żetegoniezrobił.

-Mów,Brooke.Proszę.Zrobiłato.

-NapierwszejstronienotatnikabyłopismoJohna,prawda?Dlategowłaśnienotatnikidługopis

pozostałyotwarte.Mojamatka,nawetkiedysięspieszyła,robiłaposobieporządek.Nie

sprawdziłam,coJohnnapisał,aledomyślamsię,żecośwrodzajuMJ503?AlboMSD97?

-TakąnotatkęznaleźliśmywgabinecieJohna-powiedziałaFaye.-Niktniemógłrozszyfrowad

znaczeniatychlitericyfr:animy,aniCurtis,anipolicja.Przypominałototrochęoznaczenia

background image

używanewsystemiefirmy,ale...Wkoocudoszliśmydowniosku,żebyłytonumerylotówalbo

kodyrezerwacjipokojówhotelowychczysamochodów,zanotowanewzwiązkuzkolejną

planowanąpodróżą.Albofragmentynumerówrejestracyjnych,którezjakichśpowodówzapisał,

kiedywracałtegodniazDulles.Niktnieprzypuszczał,żetanotkamiałajakiśzwiązekześmier-

ciąjegoiMarli.Alemiała,prawda?

-Tak.TamtegopopołudniaJohnwszystkiegosiędomyślił.Powiedziałotymmojejmatce.Nie

przypuszczał,żeonamarewolwer.

-Aleczegosiędomyślił?Przerażaszmnie,Brooke.

-Chodźnagórę,Lily,wszystkocipowiem.Pokażę.Mamprawotozrobid.Onawkoocubyłamoją

matkąPotworem.

NapółcewsalonikuMarliciąglestałymedycznetekstyzzaznaczonymifragmentamidlaJohna,

Brooke,Faye.Dlaodkryciaprawdynajistotniejszyokazałsięwykazleków.

DoktorBrookeBlairezawszewygłaszałapublicznieświetneprzemówienia.Potrafiłateżwspaniale

opowiadadprawdziweizmyślonehistorie.

Historia,którąprzedstawiłategodnia,byłabardzoosobista,alenaukaodgrywaławniejkluczową

rolę.

Brookezaczęłaodwyznania,bardzoosobistego,któredotyczyłojednakkwestiizawodowej.

-Pogwałciłampodstawowązasadęarcheologii.Ikażdejinnejnauki.Podeszłamdoodnalezionych

dokumentówLily,azwłaszczadonotatekmatki,wróżowychokularach.Oczekiwałam,żeznajdęw

nichto,cochciałamznaleźd:dowód,żeanalizaMarlipomożewpostawieniuwłaściwejdiagnozy.W

pewnymsensietaksięstało.Alejategoniewidziałam,boprawdęprzesłoniłymiemocje.

-Nicdziwnego,Brooke.Chodziłootwojąmatkę-przypomniałjejbardzołagodnieRobert.

-Ichociażjesteśbardzointeligentnaiprzeczytałaświelefachowychtekstów,nieznaszsięjednakna

medycynie-dodałaciepłymtonemFaye.

-Alekażdy,ktozachowałbyobiektywizm,nawetlaik,dostrzegłbyto,czegojaniewidziałam.

background image

Wystarczyłoprzeczytadnotatkiimiedotwartyumysł.Sądzę,żejejkomentarzemiałykluczowe

znaczenie-spojrzałanaRoberta.-Czybeznichudałobysiępanupostawiddiagnozę?

-Nie,napewnonie.Bezskutecznieszukałemrozwiązaniaprzezsiedemlat,Brooke.Nigdynie

przyszłomionodogłowy,chodmiałemjetużprzednosem.

-Onazawszepotrafiłaukrydto,cochciała,tużpodczyimśnosem.Zawszezostawiałaswojeklucze

nakomodziewholu.Wszystkie.Dosamochodu,biura,domku,doswojegobiurka.Leżałyna

widoku.Każdymógłjewziąd,takjakzrobiłtoJohntamtegopopołudnia.

Brookesięgnęłapozdjęcie,którewcześniejpołożyłanakasetcenabiżuterię.Faye,RafeiLilyznali

tękolorowąfotografię,więcBrookeobjaśniłajejznaczenieRobertowi.

-Tobyłapierwszamozaika,jakąLilyzrobiłapośmierciojca.Jakpanwidzi,użyłaszklanychpłyteki...

tabletek.Przynajmniejpojednejzewszystkichrodzajów,jakieprzepisywanojejwciągusiedmiulat

choroby.Fayeprzechowywałazapasowelekarstwajeszczeprzeztrzylatapotym,jakLilywróciła

dozdrowia.Potemdoszładowniosku,żeczaswyrzucidzbytecznetabletki.ALilyoczywiście

postanowiłajeuratowad.IwykonałatępięknąmozaikęnacześdFaye,któraprzygotowywała

zbawiennekoktajle.MozaikajestwdomuFayewChicago.Aletozdjęciebyłowkoszykuw

pracowniLily...oczymRafeniewiedział.

Brookepoprosiławszystkich,byusiedli.Rafeodmówił.OparłsięościanęiobserwowałBrookez

niepokojem,wściekłynasiebie,żenieudałomusięjejochronid.

Zaczekał,ażspojrzałamuwoczy.

-Nie-powiedział.-Otymniewiedziałem.

-WielelattemuLorrainewzięłatozdjęcie-wyjaśniłaLily.Niezdawałasobiesprawyzeznaczenia

swoichsłów.

-Znalazłajeniedawnoioddała.-PopatrzyłanaBrooke.—Dzisiajranozobaczyłaśtęfotografię,

zapytałaśmnieonią,azarazpotemszybkowyszłaś.Dlaczego?Ocochodzi,Brooke?

-Zarazcipowiem,Lily.Przepraszam,żewyglądatotak,jakbymsięzwamibawiławkotkaimyszkę.

background image

Ubiegłejnocyzachowywałamsięnieprofesjonalnie,więcterazjestempewniezbytmetodyczna.

RafezadzwoniłdoFaye,żebyzapytadotęmozaikę.Chciałsięupewnid,jaksądzę,żepracaistotnie

składasięztego,zczegoprzypuszczał:zewszystkichrodzajówtabletekLily.Mnietakżeklapki

spadłyzoczu,kiedytozrozumiałam.Aleto,wjakisposóbkażdeznaszosobnaodkryłoprawdę,nie

maznaczenia.

Brookeodłożyłazdjęcienabokidotknęłakasetkinabiżuterię.

-Aletenprzedmiotokazałsięniezmiernieważny.Znalazłamtowletnimdomku,wzamkniętym

biurku.

Brookewyjęłazkasetkibiałą,niebieskonakrapianąpigułkę.

-TojestMJ503.Sąwniejodciśniętetewłaśnieliteryicyfry.MJtonazwafirmyfarmaceutycznej,a

503tonumerleku.WspisielekówmożnaznaleźdwszystkonatematMJ503.Jegonaukowanazwa

brzmiendok-sanijesttobardzoskutecznyśrodekwleczeniupewnychchoróbnowotworowych.

Skutkiubocznesąstosunkowoznośne,aniektóreznich,jakmdłościiwymioty,możnazahamowad

innymilekami.MJ503powodujetakżeutratęwłosów,zazwyczajtylkotymczasową.Zawartawnim

substancjaaktywnaatakujekomórkinowotworowe,aletakżezdrowe.Wtym,conajważniejsze,

białeiczerwonekrwinkiorazpłytkikrwi.

Brookewłożyłatabletkęzpowrotemdowyściełanejaksamitemprzegródkiiwyjęłainną,tym

razemfioletowąpigułkę.

-Tojestwarfarin.Stosujesięgowmedycynie,alezawartawnimsubstancjaczynnaznajdujesię

takżewtrutcenaszczury.Warfarinwystępujewróżnychkolorach,wzależnościodilościlekuw

pigułce.Liliowetabletkizawierajądwamiligramyleku.Zfarmakologicznegopunktuwidzenia

warfarindziałaprzediwzakrzepowo.Przepisujesięgoludziomzpewnymischorzeniamiserca,by

drobneskrzepynieosiadałynazastawkach,atakżepacjentom,uktórychmogąwystąpidskrzepyw

płucach.Zespisuwynika,żeleknależydozowadbardzoostrożnie.Pacjentpowinienprzyjmowad

dawkędośddużąbyniedopuściddopowstawaniaskrzepów,alenietakdużąbyspowodowała

background image

krwawienie.

Następnatabletkabyłabiałaiowalna.

-Toprokainamid.Stosowanywleczeniusilnejibolesnejarytmiiserca.Alemożeontakże

powodowadarytmięlubzanikakcjiserca.Itakjakendoksanobniżapoziomkrwinek.Możerównież

dawadfałszywiepozytywneANA,cowskazujenachorobęautoimmunologicznąnaprzykład

toczeo.

OstatniątabletkąjakąBrookezdążyłazidentyfikowad,byłaośmiokątnapigułkawkolorzebladego

fioletu.

-Tojestdeksametazon,bardzosilnykortykosteroid.Wskazanywleczeniuwieluschorzeo,od

zaburzeoautoimmunołogicznychpogruźlicę.Powodujeliczneibardzozróżnicowaneskutki

uboczne,takiejakzaburzeniagospodarkielektrolitowej,osłabienienapięciamięśniowego,zawroty

głowy,awdużychdawkachwywołujetakżepoczuciedezorientacjiizagubienia.

Brookewłożyłatabletkęwewłaściwąprzegródkę,zamknęławieczkoiotworzyłajednązszufladek

kasetki.

-Jakwidzicie,jesttuwięcejtabletek,którymnależałobysięprzyjrzed.Sątuzapewneleki

moczopędneiBógwie,jakiejeszcze.Alete,którepokrótceopisałam,dająogólnepojęcieo

zawartościkasetki.Wszystkiemająbardzosilnedziałanieipowodująpoważneskutkiuboczne.Z

wyjątkiemtego.

Brookewyjęłabuteleczkęzkroplamidooczu.

-Naetykieciejestnapisane,żesubstancjaczynnatychkroplitotetrahydrozolina.Nieudałomisię

sprawdzid,cosiędzieje,kiedyktośtopołknie.

-Dochodziwtedydoostrychzaburzeozestronyprzewodupokarmowego.

-Naprzykładgwałtownejbiegunkiiwymiotów?-Tak.

-Czymojamatkaotymwiedziała?

-Zpewnością.MówiłanamwGeorgetown,żetosprawdzonyibardzoskutecznysposóbpozbycia

background image

sięzlokalunaprzykrzającegosięklienta.Podobnoczasamitakizabiegstosowałykelnerki.Ibyłteż

dobrynanieudanychrandkach.WłaśnieodMarliusłyszeliśmyotetrahydrozolinie.Obawiamsię,że

tomynauczyliśmyjącałejreszty,awkażdymrazieudzieliliśmywskazówek,gdzieszukad

informacji.

-Alejakzdobywałaleki?

-BezUudu.Receptysączęstowypisywanenieprzezlekarzy,aleprzezkogośzrecepcji.Nakażdejz

nichznajdujesięoczywiścienazwiskolekarza,awprzypadkureceptnanarkotykitakżejegonumer.

Alenaogółprzepisywanelekiniesąnarkotykamiiniestanowiązagrożenia...wogólnie

rozumianymsensie.Takjakte,którewykorzystywała.Raczejniktniechciałbyichbrad,gdyby

naprawdęniemusiał.

-Albogdybymiałwybór.Niedowiedziałasięotymsyndromie,kiedymieszkałazwamiw

Georgetown,prawda?Czyonwogólebyłznanytrzydzieścilattemu?

-Nie.Jestempewny,żenie.

-Adziewiętnaścielattemu?Wżadnejztychksiążekniemaonimanisłowa.

-Moimzdaniemwtedywliteraturzemedycznejzaczęłysięjużpojawiadpierwszeopisytakich

przypadków.Alezanimnowopoznanysyndromzostaniezamieszczonywpodręcznikach,mija

zazwyczajtrochęczasu.

-Więcsamanatowszystkowpadła.-Naco,Brooke?

-Natwoją..,chorobę,Lily.Nigdyzresztąniebyłaśpoważniechora,oczywiściepozatym,żemiałaś

pękniętywyrostekrobaczkowy,apóźniejsepsę.Tostanowiłodlaniejpunktwyjścia.

Skoncentrowałasięnaobjawach,którewystąpiłyuciebiepodczaspierwszegopobytuwszpitalu,

więckiedypóźniejzaczęłypojawiadsiępodobnesymptomy,mogłosięwydawad,żewywołujeje

choroba,jakąprzeszłaś.Gdybynietwojezapaleniewyrostka,możenigdybynieodkryła,jak

cudowniebydpostrzeganąjakowspaniałamatka,anietylkokobietasukcesu.Możeteżnigdybysię

nieprzekonała,jakmiłobydniezbędnądlaJohna...

background image

-Brooke.Proszę.Cotymówisz?

-Niewiesz,Lily?Niedomyśliłaśsięjeszcze?

-Niechcęsiędomyślid.

-Toznaczy,żeniechceszznadprawdy.Aprawdajesttaka,żepotym,jakwyszłaśzsepsy,

powinnaśbydtakzdrowa,jakpośmiercimojejmatki-powiedziałaBrooke.-Toonawywoływałau

ciebiechoroby.Trułacięlekami.Tymizkasetki.Żadnegoznichniemanamozaice,którązrobiłaś

dlaFaye.Wywoływałauciebieobjawy,jakietylkochciała.Ikiedychciała.Czasnabiopsjęszpiku?

Dodajmydokoktajlutrochęendoksanu,żebywynikniebyłzadobry.Szykujesiępunkcjardzenia?

Odrobinadeksametazonuwywołapożądanyefekt.AkiedyLilyupierasię,żepójdzienaswój

pierwszybal,parękroplitetrahydrozolinyzrobi,cotrzeba.NiechRafeopowiecikiedyś,Lily,o

Tlalocu,azteckimBoguDeszczu,któryżądałłezniewinnychdzieci.Napewnozgodziszsięzemnąże

wypadłbybladoprzymojejmatce.

-Onabynigdytegoniezrobiła...

-Aletorobiła.Tylkowtedyjednak,kiedyjejpasowało.ChorowałaśnażądanieMarli.Czy

kiedykolwiekmusiałazrezygnowadzczegośważnego,bobyłaśchora?Nieprzypominamsobie.Ale

kiedychciałazwrócidnasiebieuwagęJohnaalbowzbudzidjegopodziwiwdzięcznośdzaswoje

rzekomepoświęceniadlachorejdziewczynkilubmiałaochotęudowodnidsobie,żepotrafiwywieśd

wpolelekarzy,wtedyzaczynałaśchorowad.PozostajejeszczekwestiapodróżydoGenewy.Na

jesienilekarzezdecydowali,żejeślijeszczerazwystąpiąuciebiezaburzeniaelektrolitowe,

zostanieszwysłanadoklinikiwSzwajcarii.Mojamatkauznała,żenajlepiejbędziepojechadtam

wiosnąbotoidealnyczasnaromans.Wtedyprzecieżkwitnąszarotkii...

-Przestao,Brooke!Wydajeszsię...

-Szalona?

-Właśnie.

-Jakmojamatka?-Nie!

background image

-TorodzinnyzespółMunchhausena.RZM.Słyszałaśotym,prawda?Wtelewizji?Amożeczytałaśw

gazetach?

-Tak.Ale...Tak,słyszałam.

-TamtegodniawidziałamJohnawjegogabinecie.Prawdopodobniewróciłzletniegodomku.Nigdy

sięniedowiemy,pocotamposzedł,skądwiedział,gdzieszukad,iczydomyślałsię,coznajdzie.

Kiedygozobaczyłam,stałzupełnienieruchomo,jakbypróbowałochłonądpotym,coodkrył,i

podjąddecyzję,cozrobid.Wiemy,żeusiłowałskontaktowadsięzCurtisem.Możechciałgozapytad,

kiedypowinienpowiadomidpolicję.WkoocupostanowiłsamprzedstawidswojezarzutyMarli.

Dlaczegonie?Nawetnieprzypuszczał,żeonamarewolwer.Aonaotymniepamiętała...dopókija

jejnieprzypomniałam.

-Myliszsię,Brooke-powiedziałRafespokojnie,alestanowczo.-Kiedytylkobysięzorientowała,że

Johnznaprawdę,natychmiastprzypomniałabysobie,żemabroo.

-Mimozmęczeniapopodróży?Irozmowyogwałcie.Niesądzę.Jednojestpewne.Wostatniej

chwiliswojegożyciaJohnmyślałoLily.Zrobiłtodlacórki.

BrookespojrzałanaLily,takkochanąitakzdradzoną

-ZabiłMarlę,bychronidciebie,Lily,bycięuratowad.Takbardzomiprzykrozato,kimonabyłaico

zrobiła.

Lilyodebrałomowę.Niepotrafiłaopanowaddrżenia.Zdołałajednakkiwnądgłowąjakbychciała

powiedzied„wiem".

-Zostawiętukasetkę.

Brookedotknęłapudełkanakosztowności,wktórymkryłosiętylezła.OdwróciłasiędoRobertai

Faye.

-Wyrzudcieto,proszę,kiedyniebędziejużpotrzebne.Tabletkitakże.Niepozwólcie,bytapełna

wdziękuartystkazrobiłaznichpiękną

mozaikę.

background image

-Cóż,tonatyle.Namniejużczas.

Rozdział32

SerceBrookebiłoszybkoinierówno,takjakczterydniwcześniej.Tylkoczterydni.Wtedyczuła,że

utknęławmartwympunkcie,żeniemawjejżyciunadziei.Chciałastanądokowokozprzeszłością

bymócmszydwprzyszłośd.

Jaksięczułateraz,gdyschodziłazeschodówdomuwkwietniowesłooce?

Nadaltkwiławmartwympunkcie.Wjejżyciuniebyłonadziei.Źle.

-NiepożegnaszsięzFleur?

Niewiedziała,kiedypodszedł.Wciszysłyszałatylkobiciewłasnegoserca.

Niepatrzyłananiego,niemogła,alespojrzaławstronępadoku.Fleurrżałacicho.Domagałasię

pieszczot.IznowuzostawiłabynaniebieskimkostiumieBrookerudąsierśd.

OczyszczenieubraniazabrałoBrookedłuższąchwilę.Włożyłarudewłoskidokoperty...jakbyktoś,

ktotakbeznadziejnietkwiwmartwympunkcie,mógłliczydnaspełnienieżyczeo.Tobyłonaprawdę

żałosne.

-Fleurnigdynienależaładomnie.Nictutajnigdydomnienienależało.

-Biorącpoduwagę,jakkrótkopotrafisięnaczymśskupid,napewnoszybkozapomni,że

kiedykolwiekbyłamnafarmie.

Fleurniezapomniałajejjeszcze.Iwydawałasiębardzoskoncentrowana.

Brookeodwróciłasięiruszyławstronęletniegodomku.Wojownikszybkosięzniązrównał.

-Więcpostanowiłaśuciec?

-Muszęzdążydnasamolot.

-Odlatujedopierozakilkagodzin.

-Czyniebyłobylepiej,gdybymojamatkapodwpływemnagłegoimpulsuuciekła,zamiastzabid?

Najpiękniejszewucieczcejestto,żenikogoniezabijasz.

-Jesteśpewna,Brooke?

background image

Nieodpowiedziałainieodezwałasię,ażdochwili,kiedyznaleźlisięprzysamochodzie.Powinna

wyjechadiwyjedzie.Walizkawbagażniku,kluczykiwstacyjce,wszystkogotowe.

Rafepołożyłdłoonaklamce,zanimBrookezdążyłaotworzyddrzwiczki.Pozornieniedbałymgestem

odciąłjejdrogęucieczki.

-Czegotychcesz,Rafe?-Odpowiedzi.

-Jużnieprawdy?

-Mamnadzieję,żeusłyszęprawdziwąodpowiedź.

-Niemogęwtouwierzyd.Wiedziałeś,cozrobiła,znałeśprawdęiukryłeśjąprzedemną.Kiedysię

domyśliłeś?Zanimcipowiedziałam,jakbardzojestemzniejdumna,czypotem?

-Potem.

-Iwtedypostanowiłeśzniszczyddowód.Wyrwałeśpierwszestronynotatnika...

-Zgadzasię.

-Gdybyświedział,żeistniejezdjęciemozaiki,takżebyśjewyrzucił?

-Ukryłbym.

Brookespojrzałanajegorękę,którajakbytrzymałająwmocnymuścisku,chodbyłaodsunięta.

Przypomniałasobienaglejegodotyk,aleszybkoprzywołałainnewspomnienia-swojejmatkii...

matkiLily.

Obieprowadziłydzienniki.DziennikCarolynbyłpełennadzieinastworzenienowychodmianbzów.

AdziennikMarii?Notatkinaszpitalnychwypisachbyłykronikącierpieozadawanychmałej

dziewczynceiopatrzonychkodamitrucizn,którejewywoływały.Zawierałinformacje,jakieleki

spowodująpożądaneobjawy,wjakichdawkachnależyjepodawadijakdługo.

-Wkoocuitakbymsiędomyśliła,conaprawdęoznaczałynotatki.

-Może-rozległsięgloszajejplecami.-Amożenie.

-PoprosiłeśRoberta,żebynicniemówiłażdomojegowyjazdu.

-Niemusiałemgodotegonamawiad.

background image

-AczyLilymiałapoznadprawdę?-Tak.

-AgdybymjazapytałaLily,coodkryłdoktorHart?

-Robertchciałporozmawiadzpediatrąimmunologiemiznaleźdzjegopomocąjakąśrzadką,ale

prawdziwąchorobęwiekudziecięcego,któraustępujewokresiedojrzewania.Podobnopewien

rodzajtoczniapasowałbydoobjawówLily.

-WięcprzekonałbyśLily,żepowinnamnieokłamad.Wszyscyznalibyprawdępozamną.Jakim

prawempodejmujeszdecyzje,któredotycząmojegożycia?

-Takim,żeciękocham,Brooke.-Nie.Niemożesz.Jużzapóźno.

-Ajauważam,żetoodpowiedniczas.Inaprawdęmogęciękochad.Czytotakiestraszne?

Nie.Cudowne.Tylkoniemożliwe.-Tak.

-Dlaczego?1niemówmi,żezpowodutwojejmatki.Chybaniktjużterazniewierzy,żejesteśmy

odpowiedzialnizagrzechynaszychprzodków.

AlejestLily.To,czegoonachce,maztobąwielewspólnego.Bopragniemiedztobądziecko.

-Zagrzechyprzodkównie-zgodziłasię.-Aletuniechodziohistorięstarożytną.Wyobraźsobie,że

maszwybraddwieodmianybzu,zktórychpowstaniekrzyżówka.Naprawdęwątpię,czy

zdecydowałbyśpołączydMorderczynięzGwałcicielem.

-Zrobiłbymto,gdybymwiedział,żewrezultacieotrzymamciebie.Brookeoderwaławzrokod

drzwiczek,spojrzaławszybęsamochodu...izobaczyłamiłośd.Cudowną.Niemożliwą.

-SrebrnaGwiazda-mruknęła.-Takpowinieneśnazwadnowąodmianębzu.

-Pasujedowiosennychkwiatów.Aletenbezkwitnieteżnajesieni.Zapomniałaś?

-Trzebazapomnied.

TrzebazapomniedoZłotejGwieździe.

-MusiałbymjeszczerazwypełnidformularzeStowarzyszeniaMiłośnikówBzu.

-Sądziłam,żeLilyciąglemyślinadnazwą.

-Formularzesąwypisanejużodjakiegośczasu.AwczwartekLilywpadłanapewienpomysł.Nagle

background image

zrozumiała,jakpowiniennazywadsiętenbez.

-Sądzę,żezmienizdanie,kiedysobieuświadomi,żemojamatkaprawdopodobniezabiłaobojejej

rodziców.

-Carolynzmarłazpowoduciążypozamacicznej.

-Taktwierdziłamojapsychopatycznamatka.

-Lekarzewyraziliidentycznąopinię,Brooke.ByłatamFaye,razemzJohnemiMarląkiedypodali

wynikisekcji.

-Zapytałeśjąotowczorajwieczorem,prawda?Tyteżzadawałeśsobiepytanie,czymojamatka

zabiłarównieżCarolyn.Wiedziałeś,żemogłabytozrobid...

Gdybynowe,niewinneżycienieutknęłonieszczęśliwiewpołowiejajowodu.

-Zastanawiałemsięraczejnadtym,Brooke,czyzachowanietwojejmatkiniewynikałozokropnych

przeżydisposobu,wjakisobieznimiporadziła...albonieporadziła.

-Gwałtniematunicdorzeczy.Onazamordowałabyswojegochłopakazliceumzatotylko,że

postanowiłzniązerwad.Nieradziłasobiezpoczuciemodrzucenia.Nigdy.Musiałanienawidzid

Johnazato,żejejniekochał,iCarolyn,żetojąwybrał.ILily,żebyłaichdzieckiem.Mojababkama

podobnąnaturę,chodniejestażtakbezwzględna.

-Totłumaczy,dlaczegoJohnzapisałtwojeimięiCurtisatam,gdziekodyleków.Alenakartkach,

którewyrwałemznotesu,byłytylkokody,cooznacza,żeJohnzamieściłwaszeimionapóźniej,

kiedywróciłdoswojegogabinetuiwiedziałjuż,cozrobiłaMarla.Sądzę,żechciałzostadtwoim

prawnymopiekunem,żebyniewysłanociędoElise,kiedytwojamatkatrafizakratki.

-Tegotakżenigdysięniedowiemy.

AleBrookewiedziała.Jejserceczuło,żeJohnjątakżestarałbysięchronid.

-Jednozatojestjasne:kobietyonazwiskuBlairniepowinnymieddzieci.AniElise,aniMarla,ani

ja.

-Bzdura.

background image

Powierzyłbyśmiswojedzieci,Rafe?Brookeniemogłagootozapytad.Teraz,kiedyRafejeszczenie

podejrzewał,żetopytaniezadamuLily,jegoodpowiedźbrzmiałaby„tak".„Tak"...azarazpotem

„nie".

-Muszęjechad.

-Zajądsięjednąztychniecierpiącychzwłokiarcheologicznychspraw?

Otak.,Jednąztych,którewymagają,byresztężyciaspędzidwgrobowcu.

-Przecieżzamierzałaśopuścidfarmędopierowponiedziałekrano.

-Niewiedziałam,ileczasuzajmiemiprzejrzenierzeczymatki.Najpóźniejmogłabymwyjechadw

poniedziałekrano,alewtedyniebyłabymnawykopaliskachodsamegopoczątku.Awolałabym

pojawidsiętamwcześniejiprzedyskutowadzresztąekipynaszeplany.Jeślisiępospieszę,niktnie

będziemusiałniczegorobidzamnie.

-Tobardzouczciwe.Pojadęztobą.

-Lilyciępotrzebuje.

-Słyszałaś,jakmówiłem,żeciękocham?-Niemogętegosłyszed,Rafe.Nierozumiesz?-Nie.Więc

miwytłumacz?

-Prawiesięnieznamy.

-Nieprawda.Atego,czegoosobieniewiemy,możemysiędowiedzied.Czekanastylewspaniałych

odkryd.Spójrznamnie,Brooke,ipowiedzmi,żemnieniekochasz.

Zrobiłatyle,ilebyławstanie.Spojrzałananiego.

-Lilyciękocha,Rafe.

-AjakochamLily.Takjakity.Aletuniechodzionią,Brooke.Aleonas.Ociebieiomnie.

-1oLily.Wczwartekbyłauginekologa.Wsprawie,októrejmyślałaodbardzodawna.Onachce

mieddziecko,Rafe.Dużodzieci,jaksądzę,skoroterazjużwie,żemoże.Ztobą...Zamierzałacito

zaproponowaddopieropodrugiejwizycieulekarza,aleterazniemusijużczekad.

Brookeobserwowałajegoreakcjęizrozumiała,żeonmiałrację.Znalisięwięcejniżtrochę.Aleona

background image

teżsięniemyliła.RafezgodzisięnapropozycjęLily.

Alebędzietodlaniegotrudniejsze,niżsądziła.Widziałajegotęsknotę,smutek,żal.

Pożegnaniasązawszetrudne.

-Lepiejjużpojadę-powiedziała.Muszę.

Puściłklamkę,zacisnąłdłoowpięśd.Brookebyławolna.Nicjejjużtunietrzymało.

Pozwalałjejodejśd.

-Odwiozęcię.-Nie,dziękuję.

-Jesteśwyczerpana.

-Czujęsiędoskonale.Ranoniemadużegoruchu.

Zacisnęłapalcenaklamce.Niedotknąłjejręki,niepróbowałzatrzymad,alechromowanyuchwyt

ciąglemiałwsobieciepłojegodłoni.

-Muszęjechadsama.

-Wporządku.GdziezatrzymaszsięwKairze?-Uśmiechnąłsięlekko.-Tylkoniemów,żewobozie

najakimśodludziu.Wiem,żeGizaznajdujesiętrzyminutydrogiodhoteluCairoHilton.

-WNileHilton.Ale...

-Nieprzyjeżdżaj?Dobrze.Obiecuję.Oilewzamianzatotyteżcośmiobiecasz.

-Co,Rafe?

-Umówmysięnanastępnyponiedziałek.ByłaśkiedyśwhoteluWindChimeswLondynie?

-Nie.

-Jateżnie.Spotkajmysiętam,Brooke,zatydzieo,wponiedziałek,oczwartej.

Dwanaścielattemu,dwanaściekwietniówtemu,spóźniłasięnaichspotkaniewporze

podwieczorku.Wolałarozmawiadogwałtachirewolwerach.

-Poco?

-Ponieważciękocham.Inieusłyszałemjeszcze,żetymnieniekochasz.

-MusiszporozmawiadzLily.-Zrobięto.

background image

-Jeśliciętamniebędzie,zrozumiem.

-Ajeśliciebietamniebędzie,janiezrozumiem.

Rozdział33

Lilytwierdziła,żeczujesiędobrze.Naprawdę.Niktspośródtych,którzyzostaliwFoxHaven,tego

niekwestionował.Rafe,RobertiFayepoprostubyliirozmawializnią,kiedytylkomiałaochotę.

ALilymówiłaobzach,koniach,wnukachFayeitortachweselnych.Odczasudoczasuprzypominała

sobie,cozrobiłaMarla,iurywaławpółzdania.Mijałysekundy.Minuty.Wkoocuwzruszała

ramionamiizmieniałatemat.

FayeiRobertwyjechalirazemwniedzielępopołudniu.Obojezaproponowali,żezostanądłużej.Do

kiedyLilyzechce.Byłojednakoczywiste,żepowinnaterazzostadzRafe'em,tylkowedwoje,takjak

spędziliostatniedwanaścielat.

FayeiRobertbylizesobąznaczniekrócej,aleobojeczekalinawspólnąpodróżnalotnisko.

-Szczerzemówiąc,tojaumożliwiłamMarlipopełnienieprzestępstwa-zaczęłaFaye.-Wcześnie

ranorobiłamkoktajle,żebybyłydobrzeschłodzone,kiedyLilyzejdziedosalonu...więcMarlamiała

mnóstwoczasu,bydosypaddonich,czegotylkochciała.Niewychodziłamzkuchni,aleczy

zwracałamuwagęnato,corobiMarla?Nie,nigdy.Podejrzewam,żelubiłaryzyko.Bawiłojato.

-Napewno.

-Przygotowywałamkoktajlecodziennie,nawetwtedy,kiedyLilyczułasiędobrze.Przyzwyczaiłyśmy

siędotego,obie.Byłtodobrysposób,byuspokoidjejwrażliwyżołądek...ijedyny,wjakimogłam

pomóc.

-Zkoktajlamiczybez,MarlaitakpodawałabyLilytabletki.Mogłapoprostuskłamad,żezadzwonił

lekarzipowiedział,żebypacjentkawzięłalekarstwa.-Robertzamyśliłsięnachwilę.-Ty

przynajmniejjejnieufałaś,Faye.Mieszkałaśzniątuprzezsiedemlat,alenigdyniestałyściesię

sobiebliskie.AjaspędziłemzMarlądwalatapodjednymdachemizawszeuważałemjąza

wspaniałąosobę.

background image

-Niemogępowiedzied,żebymjejnieufała.WszyscybardzoszanowaliMarlę.Jateż.FirmaLilac

Cottageodniosławielkisukces.Przezcocałasprawastajesięjeszczebardziejniezrozumiała.-Faye

urwała.-Marlarobiłatobardzozręcznie,prawda?Sprytnie.

-Tak.Udałojejsięuniknądwielubłędów.

-Jakich?

-Ci,którzywywołująuinnychzespółMunchhausena,najczęściejczłonkowierodziny,zazwyczaj

starająsię,bydzieckojaknajczęściejprzebywałowszpitalu.Boonisamitamwłaśniepragnąbyd.

Wrezultaciedzieckoczęściejmanawrotychorobypotowłaśnie,byzostałozatrzymanewszpitalu

jaknajdłużej.Alezdawałosię,żeMarlazawszebardzochciała,byLilywróciładodomu.Bardzo,ale

niezabardzo.Wsamraz-powiedziałRobert.-Takieosobynaogółprzesadzają.Zazwyczaj

zachowująnienaturalnyspokój,jakbywogólenieprzejmowałysięchorobądziecka,aczasem

okazująnawetpewnezadowolenie,kiedymałegopacjentaczekająbolesnebadaniaczyzabiegi.

-CzyMarianiebyłaspokojna?-spytałaFaye.

-Była.Aleonazawszepotrafiłaopanowademocje.Johntakże.IjakJohn,Marlabardzo

interesowałasięwszystkimizabiegami.Wiedziała,żeLilysięichboi.Zawszewięcstarałasię

upewnid,żekażdezbadaojestkonieczne.Oczywiście,toJohnpodejmowałostatecznądecyzję,nie

Marla.

-Onchciałtego,cobędzienajlepszedlaLily.

-Bezwątpienia.

-Ato,cookazywałosięnajlepsze,konieczne,przezMarlęsprawiałoLilybólibyłomękądlaJohna.I

dlaciebie-dodałacichoFaye.

-Sądziłem,żejaiMarlajesteśmyprzyjaciółmi.Bardzobliskimi.Przypuszczam,żezamknąłemoczy

naprawdę,botakwielezawdzięczałemMarii.

-Cojejzawdzięczałeś?-Fayeniekryłazdumienia.

-TodziękiniejJoannaznowupojawiłasięwmoimżyciu.JaiJoannapoznaliśmysięwszkole

background image

średniej,alenigdyniebyliśmyparą.Cośnasjednakłączyło.Naszedrogirozeszłysięposzkole;ja

studiowałemmedycynęwWaszyngtonie,onaprawowDenver.Ażpewnegodnia,wWigilięBożego

Narodzenia,JoannazadzwoniładodomuwGeorgetown.Byłemakuratwszpitaluimusiałemtam

zostadprzezkolejnetrzydzieścisześdgodzin.Marlaodebrałatelefon.RozmawiałazJoannąbardzo

długo.Joannawłaśniedowiedziałasię,żecierpinaziarnicęzłośliwą.Rokowaniabyłyzłe.Chciała

przedśmierciącośmipowiedzied.Marlaprzekonałają,żebyzrobiłatoosobiście.Apiędmiesięcy

późniejwzięliśmyślub.

-1codalej?

-Przeżyliśmyrazemdwadzieściadziewiędlat.

-TonieMarlizasługa-stwierdziłaFaye.-TyuratowałeśJoannieżycie.

Robertuśmiechnąłsięlekkoizmarszczyłbrwi.

-MiesiącprzedśmierciąJoannamiałabiopsję,poktórejwystąpiłypoważnekomplikacje.Zaczęła

siędusid.Dostałemwiadomośdnapageripojawiłemsięnaoddzialechwilępotym,jakinnydoktor

Hart,chirurgdziecięcy,"postawiłdiagnozę:odmawysiłkowa,ipróbowałuratowadjejżycie.Udało

musię.Bezwahaniawbiłigłęwklatkępiersiową.Towłaśnienależałozrobid.Wieotymnawet

internista.Alekiedyjązobaczyłem...potrafiłemtylkopowtarzadwmyślach„niechjejktośpomoże,

proszę".

-Byłeśwtedyjejmężem,nielekarzem.

-Aleniewiem,cobysięstało,gdybyniePeter.Czyzdołałbymzrobidto,coon?Uratowałjejżycie,

wostatniejchwili.Gdybysięudusiła...DziękiPeterowimogliśmysięzesobąpożegnad,aJoanna

zdążyłajeszczezałatwidjednąważnąsprawę...

-Jaką?

-Chciała,żebymzaprzyjaźniłsięzPeterem.Kiedyprzyszedłemdoniejnastępnegoranka,byładużo

bardziejzainteresowanadoktoremHartemzBostonuniżwłasnymzdrowiem.Peterzostał

porzuconyprzezrodziców,kiedymiałczterylata.Joannadoszławięcdowniosku,żenapewno

background image

chciałbymiedrodzinę.Ojca.Ajapragnąłemmiedsyna.Przezchorobężonybyłotoniemożliwe.

Joannabardzosięmartwiła,żebędęsamotnypojejśmierci.JakPeterporozstaniuzrodzicami.

Uznała,żejesteśmydosiebiepodobni.

-Ajesteście?

-Niesądzę,byktokolwiekpozaJoannądostrzegałmiędzynamipodobieostwo.Pozatymonma

trzydzieścisześdlat,więcjamusiałbymzostadojcemwwiekudziewiętnastulat.Wtedyuczyłemsię

wcollege'uiniebyłemznikimzwiązany.APetertakżejestpewny,żetoniejagoporzuciłemw

dzieciostwie.Biologiajednaknigdyniestanowiłaproblemu.Peterniemiałojca.Jasyna.Zdaniem

Joannytoprzeznaczeniezetknęłonaszesobą.Zrobiławszystko,comogła.Nawet,kiedyjużumarła

-dodałcicho.

-Peterbyłzniąwtedy?-spytałaFayeniemalszeptem.-Ztobą?

-Tak.Wpokojuobok.Joannagootopoprosiła.Umarławdomu.Wiedziałem,gdziepowinienem

zadzwonid:dokoronera,zakładupogrzebowego...

-Petercipomógł.

-Tak,Faye.Pomógłmi.Znowu.

-Todobryczłowiek.

-Bardzodobry.

Więcjesteściedosiebiepodobni.

-Zostałtwoimprzybranymsynem?

-Nie.PośmierciJoannyoddaliliśmysięodsiebie,zupełnie.Onjestbardzoskryty.Aprzymnieczuje

sięskrępowany.Joannanapewnotozauważyła.Niechciałajednakonicgowypytywad.Sytuacja

stałabysięjeszczebardziejniezręczna.Joannawierzyłajednak,żepołączynasprawdziwawięź.

-Atygozapytałeś?

-Dlaczegoczujesięskrępowany?Nie.

-Mężczyźni-mruknęłaFaye.

background image

Sześdgodzinpotym,jaksamolotFayewystartowałzlotniskawDul-les,Rafewszedłdojasno

oświetlonejpracowniLily.

-Niemogłaśzasnąd.

-Próbowałam.

-Corobisz?

-Wiosenneporządki.

Raferozejrzałsiępowysprzątanejpracowni.Bałaganzniknął.Szklanepłytki,fugi,klejeitorbyz

gipsemzostałyumieszczonewodpowiedniooznaczonychszufladach,anieskooczonejeszczeprace

leżałynapółkachpodstołami.Koszzeszkicamiizdjęciamistanąłwkącie,biurkabyłyzamknięte.

-Wielkieporządki.

-Naprawdętrzebajużbyłotuposprzątad,ajamusiałamsięczymśzająd.Rafe?

-Tak,Lily?

-MartwięsięoBrooke.Wiesz,gdziesięzatrzymała?

-WhoteluNileHilton.Jużtamdotarła.

-Rozmawiałeśznią?

-Nie,zrecepcjonistką.Rafeurwałipodjąłpochwili.

-PorozmawiamzBrooke.Znowuumilkł.

-MamysięspotkadwLondyniewprzyszłyponiedziałek.

-Todobrze.

-Fayenapewnochętnieprzyjedzietunatenczas,kiedymnieniebędzie.

-Niematakiejpotrzeby.Wolęzostadsama.

-PoproszęSarah,żebyzaopiekowałasiękoomi.Będziemiaławięcejczasu,bowkrótcezaczynasię

przerwawiosenna.Oczywiście,tyteżmogłabyśsięnimizająd,ale...

-TodowódzaufaniadlaSarah,któraciągleczujesięodpowiedzialnazawypadekDaphne...chociaż

niepowinna.

background image

-Tak.

-Będzieszwspaniałymojcem.-Lilyzuśmiechempopatrzyławjegonaglezatroskaneczymś

błękitneoczy.-Brookecipowiedziała,prawda?Odziecku.

-Tak,Lily...

-Nicniemów.

-Alemusimyporozmawiad.

-Niemaoczym.Wiem,codomnieczujesz,Rafe,atywiesz,cojaczujędociebie.

-Niejestempewien,czyzdajeszsobiesprawę,Lily,cooznaczałabydlamnietwojapropozycja.

-Zgodziłbyśsię,prawda?Jakiśczastemu.

-Tak.Zgodziłbymsię.

-Cóż,todobrze...bokiedyśnaprawdętegobardzopragnęłam.Terazjednakchciałabymtylko,

żebyśmipomógłprzesunądstoły.Wolałabym,żebystałypodścianami...

Rozdział34

RecepcjaSwedishMedkalCentrę17kwietnia,wtorek

-Och!DoktorHart.Niewiedziałam,żejeszczepantujest-powiedziałazezdumieniem

recepcjonistka.

-Ktośmnieszuka?-spytałPeter.

-Nie.Alewłaśnieprzyszłytedokumenty,więcpomyślałam,żepanazawiadomię.Nawypadek,

gdybypannanieczekał.

Peternieczekałnadokumenty,lecznawiadomośdodosoby,którajeprzysłała.LilyRuthiedge.

FoxHavenFarm.12222CanterfieldRoad.Forsythe,Wirginia,201118.

-Skądsiętuwzięły?

-Przywiózłjetaksówkarz.

-Októrej?

-Kołojedenastej.Przepraszam,żeodrazuniewysłałampanuwiadomościnapager.Sądziłam,że

background image

wystarczy,jeślibędąturano,kiedyprzyjdziepandogabinetu.

-Wporządku.Dziękuję.

Dziesiędminutpóźniej,wswoimapartamencie,Peterprzeczytałkartkędołączonądoszpitalnych

wypisów.Staranniewydrukowananotkazawieraławyłączniesuchefakty.Miejsce:Swedish

MedicalCentrę.Czas:siedemlatzżyciaLily,odósmegodopiętnastegorokużycia.

Wdramaciewystępowałatylkojednaosoba.MarlaBlair.GrałarolęprzybranejmatkiLilyitojej

charakterpisma,wróżnychkolorach,widniałnawszystkichstronach,jakkomentarze

wszystkowiedzącegonarratora.Dolistudopiętokopertęopatrzonąnapisem:Znalezionewbiurku

Marli.Zawierałakilkanaścieróżnychtabletekorazwycinekzgazety,zkrótkim,leczprzejmującym

opisemtragicznegowypadkunafarmiewFoxHaven.

Nicwięcej.Tłozostałonakreślone.

Atytułsztukiwczterechopasłychtomach?

Niebyłotytułu.AlePeterowiprzychodziłynamyślróżnepropozycje.

Cud.Taknazwałbypierwszyakt,wktórymLilyprzeżyłapęknięciewyrostkarobaczkowego.A

podtytułpowinienbrzmied:Dzielnamaładziewczynka.

Tytułyzmieniałysięwmiarę,jakczytał.

Matka.Zło.Wściekłośd.Zgroza.

Peterzadzwoniłdoniejopiątejrano.Byłobardzowcześnie,aleniemógłczekaddłużej.Oszóstej

zaczynałoperowadiwiedział,żenieznajdzieanichwiliprzezcałydzieo.

Spodziewałsię,żeusłyszycichyisennygłos.Wyobraziłsobie,żedziewczynawyszepcze:Rafe,i

poczuł,jakcośściskagozaserce.

-Halo?-Lilyodezwałasięcicho,alezupełnieprzytomnie.

-MówiPeter.

-Cześd.

-Niespałaś.

background image

-Nie.SzukamwInternecieinformacjiozespoleMunchhausena.Teraz,kiedyjużznamdiagnozę,

powinnamchybatrochęotympoczytad.

-rTerazsiędowiedziałaś,cotobyło?

-Wsobotę.WypisyznalazłysięwbiurkuMarli.Roberttylkonaniespojrzałi...Pewniesię

zastanawiasz,dlaczegowysłałamjedociebie.

-Fakt,aleniemamnicprzeciwkotemu.

-Dziękuję.ZamierzałamzadzwoniddoEdithrano,wyjaśnidbardziejszczegółowo,cozawiera

przesyłka,ipoprosid,żebyśtoprzejrzał.Oczywiście,jeślimiałbyśczasiochotę.

-Mamczas.Iochotę.Jużsięzapoznałemzdokumentami.

-Dziękuję...

-Niemazaco,Lily.Awięc?

-Więc?Och,pytasz,dlaczegowysłałamtodociebie?No,cóż...niewiem.Samasięnadtym

zastanawiałam.Chybadlatego,żepowinnamprzyjśddociebiewczorajranowsprawiemozaik.W

tensposóbchciałamciwyjaśnid,dlaczegotegoniezrobiłam.

-Nieprzejmujsięmozaikami.

-Nieprzejmujęsię.Wkażdymrazieniebardzo.Chociażjeszczezanimsiędowiedziałamprawdyo

swojejchorobie,bardzodużomyślałamopracach.Idoszłamdowniosku,żebyłobylepiej...

najlepiej,gdybydziecisamemogłyzrobidmozaiki.Napewnosobieporadzą.Każdedziecko

opracowałobywłasnyprojekt,zmoją,większąlubmniejszą,pomocą.Wszpitaluciągletrwa

programzajędartystycznychdladzieci,prawda?

-Tak.Izczasemzostałznacznieudoskonalony.Apomysł,żebydziecisamestworzyłymozaikidla

swojegooddziału,jestwspaniały.MaryAnn,zawszepełnaentuzjazmukierowniczkaprogramu,

bardzochętniesięznimzapozna.Aleniemusiszsięspieszydzpodjęciemdecyzji,Lily.

-Takczyinaczej,muszęjąpodjąd.Wtenweekend.Wsobotę.Wtedywłaśniezamierzampowtórzyd

mojąpodróżsentymentalnąnaoddziałdziecięcy.Chcęsprawdzid,czyprzyjazneduchyprzeszłości,

background image

którespotkałamtamwubiegłyczwartek,niezmieniłysięwdemony.Dotegoczasuprzejdę

przyspieszonykurswiedzyosyndromieMunchhausenaizajmęsięduchami,awłaściwiejednym

demonem,nafarmie.Muszęzawrzedznimpokójtutaj,wdomu.Cokolwiekczekamniewszpitalu,

zpewnościąwymagatrochęwięcejpracy.

-Dajeszsobietylkotydzieonauporaniesięztymwszystkim?

-TyleczasuRafedajecórceMarli,Brooke,aspójrzmyprawdziewoczy,onajestwznacznie

trudniejszejsytuacji.Pozatymodsiedmiulatzastanawiałamsię,nacobyłamchora,idrżałamze

strachu,czynienastąpinawrót.Teraz,kiedyjużznamprawdę,wpewnymsensieodczułamulgę.

-Aletylkowpewnymsensie.-Tak.

-Nicdziwnego.

-Alechcęuporadsięztymnadobre.Wtymtygodniu.Wiem,żeto,cozrobiłaMarla,wynikałozjej

naturyimiałoniewielewspólnegozemną.Jednakwtejchwiliodbieramtodośdosobiście.Mam

nadzieję,żejeślidowiemsięwięcejosyndromie,bardziejobiektywniespojrzęnasprawę.Może

kiedyzrozumiemprzyczynypostępowaniaMarli,nabiorędotegowszystkiegodystansu.

-Przypuszczam,żetakwłaśniesięstanie,Lily.Bo,maszrację,niebyłowtymnicosobistego.Czy

przysłałaśmidokumentydlatego,żezaczęłaśczytadozespoleMunchhausena?Myślisz,żewiemo

tymwięcej?

-Nie,naprawdęniepotodostarczyłamciwypisy.Tochybazupełnienielogiczne.Ale...może

rzeczywiściewieszwięcej?

-Nie,chodwidziałemkilkaprzypadków.Nachirurgiidziecięcej,zwłaszczaurazowej,stykaniesięz

ofiaramiróżnychprzejawówprzemocyjestnieuniknione.

-Chciałeśzajmowadsięofiaramiprzemocy-powiedziałaLily.-Takiegodokonałeśwyboru.

Zastanawiamsię,czyzdawałamsobieztegosprawę?Botosięłączyzfaktem,żewysłałam

dokumentydociebie.

-Nierozumiem.

background image

-Mina,zjakąwszedłeśdogabinetuRacheltamtegopierwszegodnia,przypomniałamiwyraz

twarzymojegoojcawdniu,kiedyzginął.Terazwiem,żewłaśniewtedyodkrył,corobiłaMarla.

-WgabinecieRachel,kiedytaktrafnierozpoznałaś,żejestemzły,pojawiłemsiętużpopobyciew

izbieprzyjęd,gdzieprzywiezionociężkopobitedziecko-powiedziałmiękkoPeter.-Chłopiectrafił

naoddziałintensywnejopiekimedycznej.Chciałemsięupewnid,żebędziewstaniezeznawadw

sądzieprzeciwkoswoimrodzicom.Miałaśtakżeracjęcodotego,żebyłbymzdolnydoprzemocy.

Wtedywyobrażałemsobiewłaśnie,cochętniezrobiłbymtymludziom.

-Wyobrażałeśsobie.Aleniezrobiłbyśtego.Bezwzględunato,jakbardzochciałbyśchronid

dziecko.

-Twójojciecniepoprzestałnawyobrażeniach.Oddałżycie,bycięchronid.Myślisz,żepostąpiłźle?

-Nie.Ależałuję,żeniezdołałchronidmnietak,jakchciał.Zpomocąprawa,nie...rewolweru.Nie

wiedział,żeonamabroo.Akiedyzdałsobieztegosprawę,zbytpóźno,zastrzeliłMarlę.Samjuż

umierał.Kiedypomyślę,codlamniezrobił,fakt,żedajęsobiecałytydzieonauporaniesięz

uczynkamiMarli,wydajemisięgrubąprzesadą.

-Niemawrymcieniaprzesady,Lily.Twójojciecpewniebysięzemnązgodził?

-O,tak.Niewątpię.

-Tobyłwspaniałyczłowiek.-Oczywiście.

WForsythe,zaoknempracowni,ptakizaczęływłaśniewitadświt.Lilysłyszałaichrozbrzmiewający

wciszyśpiew.

WWaszyngtonie,wielepięterpodapartamentemPetera,wyłasyrena.

-Czyjacigoprzypominam?

-Co?Och,mojegoojca?Nie.Tonieznaczy,żeniejesteśwspaniały,ale...Niewiem,jaknależy

odpowiedziednatakiepytanie.

-Szczerze.Tak,jakodpowiedziałaś.

-Cóż,jestpewiendoktorHart,którymigoprzypomina.

background image

-Robert.

-Tak.Nawetbardzo.Ontakżestarasięmniechronidiczujesięwinny,żeprzeztylelatniedomyślił

sięprawdy.Jestempewna,żemójojciecteżniemógłsobietegodarowad.

-Żadenznichnieodkryłbyprawdy,dopókinieodnalazłysięnotatkiMarliitabletki.Naogół

głównymznakiemrozpoznawczymsyndromujestfakt,żechorobadzieckaniemasensuz

medycznegopunktuwidzenia.Owszem,to,nacocierpiałaś,niemiałonazwy.Aleobjawy

doskonalepasowałydocałegospektrumznanychmedycynieschorzeoopodłożu

autoimmunologicznym,Robertnaprawdęniepowinienonicsięobwiniad.

-Mógłbyśmutopowiedzied?-Lilyprzezchwilęczekałanaodpowiedź,alePetermilczał.-Nie

mógłbyś.Dlaczego?

-RobertHarttonajlepszylekarz,jakiegoznam.

-Więcczułbyśsięniezręcznie?Zabrzmiałobytozarozumiale?

-Tak.1jedno,idrugie.-Och.

Zapadłakrępującacisza.AlePetermusiałpowiedziedjeszczecoś,cozabrzmizarozumiale.Imusiał

zrobidtozaraz,zanimzejdzienasalęoperacyjną,aLilyzacznieczytadosyndromie.

Dowiedziałabysiębardzodużo,nieruszającsięodkomputera.Wystarczyło,żebyweszłana

oficjalnąstronępoświęconązespołowiMunchhausena.

Zegarnieubłaganieodmierzałczas,jakizostałPeterowinarozmowęzLily,atakże,jakiLily

wyznaczyłasobienauporaniesięzkilkomaduchamiijednymdemonem.

Peterwiedział,żedziewczyna,studiującsyndrom,dokonajeszczekilkubardzoprzykrychodkryd.

-Jaksięczułaśwciągutychsiedmiulat?

-Bezradna.Zdradzonaprzezwłasneciało.

-Podobałocisię,żeskupiasznasobieuwagęwszystkichdookoła?-Nie.

-Ażewzbudzaszwspółczucie?

-Nie,anitrochę.Byłomibardzoprzykro,żeprzysparzamtylutroskojcu.IBrooke.IFaye.

background image

-IMarli?

-Jejtakże,oczywiście.Aleprzedewszystkimmartwiłamsięoinnych...imyślałamomojejmatce.O

tym,jakbardzoprzejmowałabysięmojąchorobą.

-Wieleofiarzespołu,zwłaszczastarszych,zaczynaodkrywad,żemiłośd,jakąobdarzająichinni,

zależyodnasileniachoroby.Imbardziejsąchorzy,tymwięcejuczuciaotrzymująodbliskich.Wten

sposóbstająsięwspółuzależnieniiczęstosamiwywołująusiebieobjawychoroby.

-Ciekawe,czyjateżtorobiłam.Mimowolnieizupełniezinnychpowodów.Takbardzochciałam

bydzdrowa,żewkoocuzaczęłamukrywadobjawychoroby.

-Takjakprzezkilkatygodniprzedpierwszymbalem?Zwynikówprzeprowadzonychwtedybadao

wynikażeoddłuższegoczasumusiałaśsięźleczud.

-Takwłaśniebyło.Alestarałamsięniczegonieokazywad.

-AMarlazaczęłazwiększaddawkileków,którecipodawała.Tamtegowieczorumogłaśnawet

umrzed.

-Marlaniepróbowałamniezabid.

-Nie.Chodnaogółprzemoctegorodzajuzczasemsięnasila.Sprawcauzależniasięodtego,corobi.

Takjakwprzypadkuwiększościuzależnieo,jegopotrzebyrosną.Musidostarczadsobiecoraz

mocniejszychwrażeo,abyuzyskadpożądanyefekt.WprzypadkusprawcówzespołuMunchhausena

imbardziejchorejestdziecko,tymwiększejdoznająsatysfakcji.Byjąosiągnąd,podejmującoraz

większeryzykoicorazbardziejkrzywdząswojąofiarę.

-ZmojąniezamierzonąpomocąMarlaomalniewyrządziłaminajwiększejkrzywdy.

-„Niezamierzona"tobardzoistotneokreślenie.Czywciąguostatnichdwunastulatczęsto

chorowałaś?

-Tylkoraz.Byłamprzeziębiona.Rafeteżiprzeszedłtodużogorzejodemnie.

-Więcniebrakujecichoroby?-Nie.Dlaczegopytaszotakierzeczy?

-Boczytającozespole,natknieszsięnadwieinformacje,któremogłybycięzaniepokoid.Te

background image

pytania,awłaściwietwojeodpowiedzi,tomoimzdaniemdobrysposób,byciuświadomid,żeżadna

znichnieodnosisiędociebie.

-Więcwiedziałeś,coodpowiem,zanimzadałeśmitepytania?

-Byłemniemalpewien.Wątpię,czykiedykolwiekpomyślałaśosobiejakooofierzeprzemocy.

-Rzeczywiście,nigdyniemiałamwrażenia,żedoznajęprzemocy.Rodzicebardzomniekochali.I

Brooke.Wogólesłowo„ofiara"domnieniepasuje.Jakodzieckonieczułamsięofiarąiterazteżsię

taknieczuję.Myślę,żebyłamraczejpionkiemwgrze,którąprowadziłaMarla.

-Aczyprzypuszczasz,żewprzyszłościmogłabyśsięstadpacjentkązzespołemMunchhausena?

-Toznaczykimś,ktosamwywołujeusiebieobjawychoroby?Napewnonie.

-Jateżtaksądzę.Aleniektórezofiartegozespołu,doktórych,jakzauważyłaś,nienależysz,robią

toprzezcałeswojedorosłeżycie.Istniejeteoria,żejesttospowodowanebrakiemuwagiotoczenia,

jakącieszyłysięjakodzieci.

-Mnietoniegrozi.Brakowałomitylkozdrowia,którymcieszyłamsiędoósmegorokużycia.A

druganiepokojącainformacja?

-Niewielkiprocentofiarzespołustajesiępóźniejjegosprawcami.

-Robiątowłasnymdzieciom?Niewyobrażamsobie,żemogłabymskrzywdzidjakiekolwiekdziecko!

-Nigdyniemyślałem,żejestinaczej.

-Dziękuję.Dziękujęteż,żemitowszystkopowiedziałeś.Gdybymznalazłateinformacje

nieprzygotowana,pewniedługobymsięnadnimizastanawiała.

-Lektura,któracięczeka,będzieitakbardzotrudna.Iprzykra.

-Bodotyczyprzemocywobecdzieci.

-Właśnie.

-Alemuszętoprzeczytad.

-Iporozmawiadzemnąpóźniej?

-Tak.Proszę.Jeślimaszczas.

background image

-Maminiemam.Zatrzyminutyoddamsięcałkowiciewewładaniemoimpacjentom.Może

dopierowieczoremznowudociebiezadzwonię.Późnymwieczorem.

-Niemasprawy.Jaoddałamsięcałkowiciewewładanieduchomidemonom.Długosiedzęwnocy,

wpołudnieucinamsobiedrzemkę,apotemdoświtusurfujępoInternecie.Dzwoo,Peter.Proszę.

Okażdejporze.Jeślichcesz.

-Chcę.Izadzwonię.Mamjeszczejednopytanie.KtotojestRafe?-Och,Rafe...

Cudownyrycerzwlśniącejzbroi.Mężczyzna,którykiedyśmożezostałbyojcemmojegodziecka.

Przyszłojejdogłowymnóstwookreśleo.Terazjednakwszystkienależałyjużdoprzeszłości.Tej

dobrej,nietejstrasznej.AjakpowinnanazwadRafe'ateraz?Niewiedziała,alewłaściwesłowa

pojawiłysięsameiwypowiedziałajezuśmiechem.

-Tomójwspaniałyprzyjaciel,którykochaBrooke.

Wciągudniinocy,którepotemnastąpiły,rozmawialioróżnychporach-czasamicałymigodzinami

iczasamitylkochwilę,boPeteranaglewzywanodoszpitala.

Byłytosmutnerozmowy.Większośdofiarniemiałatyleszczęścia,ileLily.Mówiliowszystkim,

czegozdołałasiędowiedzied:otym,żeistniejąŚmiertelneprzypadkiwśródofiarzespołu

Munchhausenążejegosprawcówniemożnawyleczydiżezaprzestająswoichdziałaowrazze

śmierciądzieckalubwtedy,kiedyznajdąsobiemłodsząofiarę.

Sprawcyzespołutonierzadkoludziewykształcenizwyższychklasspołecznych,najczęściejkobiety.

Większośdznichtobiologicznematkiofiar.Osiemdziesiątprocenttychkobietmiałostycznośdze

środowiskiemlekarskim.Byłyzazwyczajpracownicamisłużbyzdrowiaalbopacjentkami,alboi

jednym,idrugim.Najpierwwywoływałyobjawychoroboweusiebie,bypotemsiadspustoszeniew

organizmachinnych.Częstoosobytezostawałypoddawaneleczeniupsychiatrycznemulub

próbowałypopełnidsamobójstwo-wprzeszłościalboteżwtedy,kiedyichdziałaniawychodziłyna

jaw.

Najmłodszazopisanychofiarznajdowałasięjeszczewłoniematki,któranauczyłasię,jak

background image

powodowadstanzagrożeniapłodu,niedotlenienie.Zmieniałapozycjęswojegociaławtakisposób,

abyciężarbrzuchautrudniałprzepływkrwiprzezpępowinę.Najstarszaofiarabyłapensjonariuszką

domuopieki.Zespółjesttakżeznanywweterynarii.

Typowymsposobemwyrządzaniakrzywdydzieciomjestduszenie.Kiedysprawcadecydujesięna

podtruwanie,najczęściejwybierałatwoosiągalnelekiitrucizny:dostępnebezreceptyśrodki

przeczyszczająceiwymiotne,kofeinę,lakierdopaznokci,kwas.Jeślimadostępdoigieł,wstrzykuje

ofierzeróżnesubstancje-brud,powietrze,kwas,naturalnewydzieliny.Wjednymzprzypadkówza

pomocąinsulinywywołanoudzieckahipoglikemięiśpiączkę;winnym,ojcaoskarżonoo

wstrzyknięciecórcekrwizakażonejwirusemHIV.

Sposób,wjakiMarlaBlairznęcałasięnadLily,niezostałujawniony.

-Topowinnobydopisane,prawda?-spytałaLilyodziesiątejczterdzieścipiędwczwartkowy

wieczór.-Żebyinnilekarzeteżsięotymdowiedzieli.

AlezanimPeterzdążyłodpowiedzied,dostałwezwaniezeszpitalanapagerimusiałsięszybko

pożegnad.Aleczterygodzinypóźniej,kiedywsłuchawcerozległsięsennygłosLily,odparłmiękko:

-Tak.

-Tak—powtórzyłazdezorientowanaLily.Nagleuśmiechnęłasię,przytomniejąc.-Ach,notak.Opis

mojegoprzypadku.

-Możezadzwonięinnymrazem?

-Proszębardzo,alepotejrozmowie.Opisałbyśto?

-Chętnie,alenajpierwmuszęporozmawiadztwoimilekarzami.

-Jakoprzypadeknależędonich,niedociebie?

-Takiesązasady.

-Zajmowałosięmnąwielulekarzy.

-Wiem.Alejapowinienemprzedyskutowadsprawętylkoztymigłównymi.

-Zkonsultantaminie?

background image

-Nie,chybażektóryśspecjalizujesięwrozpoznanejuciebiechorobie.

-Obawiamsię,żecałasprawarozejdziesiępoForsythe.Wolałabym,żebyniktniewiedział,coto

było.

-Nadalniebrakujecizainteresowaniazestronyinnych?

-Nadal.AleprzedewszystkimniechcętegozewzględunaBrooke.Wopisach,któreczytałam,

nigdyniepodawanoimioninazwiskpacjentów.Alenawetinicjałymogłybykogośnaprowadzid.

-Ktokolwiekopiszetwójprzypadek,dopilnuję,byzmieniłinicjały.Samajewymyślisz,jeślichcesz.

-Nie.Ufamci.

-Takczyinaczejnajpierwcijepokażę.

Lilyzmarszczyłabrwi.UsłyszałanagłązmianęwgłosiePetera.Możejestzmęczony,pomyślała.Albo

myśliopacjentach.

Ajednakcośkazałojejzacządtemat,któregowłaściwieniezamierzałaporuszad.

Niepowinnaporuszad.

Niechciałaporuszad.

-ZadzwoniładziśdomnieRachel.Odwołałamswojąwizytęjużwcześniej,kiedystałosięjasne,że

wynikibadaonajprawdopodobniejbędądobre,aletymrazemrozmawiałamzniąosobiście.

-Powiedziałaśjej,żedałaśmidokumenty?

-Tak.-TowtedywłaśniewgłosieRachelzaszłapewnazmiana.-ZdaniemdoktorRacheltywiesz

rylesamoozespoleMunchhausena,ilewszyscyinnilekarzewSMC,amożenawetwięcej.

-Alezasugerowałaci,żebyśporozmawiałateżzkimśjeszcze?

-Właściwienie.Zapytałatylko,czymamzamiartozrobid.

-Bouważa,żepowinnaś.Onawie,żeczęstozawodzęinnych.

-Azawodzisz?

-Tak.

-Alenieswoichpacjentów.

background image

-Wszystkichpozanimi.

-Możecałataresztaoczekujezbytwiele.

-Nie,tonietak.Ichoczekiwaniasąnaturalne,Lily.Aleludzieniezdająsobiesprawyztego,jak

niewielepowinniodemnieoczekiwad;jakniewielejestemwstanie,czyteżchcę,imdad.

Rozdział35

FarmaFoxhiaven21kwietnia,sobota

-Lily,jedźjuż-powiedziałRafełagodnie,ałestanowczo.-Moimzdaniemtobezsensu,żeniemogę

odwieźdcięnatomisko,skorowybieramsiędomiasta.

-Mogłabyś,gdybymójsamolotwylatywałwnajbliższymczasie,atakniejest.

-Wiem.AlezadzwoniłabymdoPeteraipowiedziałabymmu,żeprzyjadędopierowieczorem,tak

jakpoczątkowoplanowałam.

-AlewieczoremPetermożeniemiedczasu,żebyoprowadzidciępooddzialedziecięcym.Wtej

chwilijesttamdośdspokojnie,aitakjużtrzyrazywzywanogodoizbyprzyjęd.Czysamanie

powtórzyłaśmiprzedchwilą,cocipowiedział?

-Nawetdośddokładnie.

-Więcjedźjuż.Jaitakwolęzostawidsamochódnalotnisku.

-Ha!Wporządku.Przywiezieszjądodomu,prawda?

-Napewnozrobięwszystko,żebyjąprzywieźd.

-Udacisię.Wcalewtoniewątpię.

-Uważajnasiebie,Lily.

-Tyteż.

SamolotdoLondynuodlatywałdopierooszóstejdwadzieściaosiempopołudniu.Rafemiałwięc

jeszczemnóstwoczasu.WkoocujednakniewytrzymałiruszyłwkrótkądrogędoDulles.

Byłopięknekwietniowepopołudnie.Ciepłeisłoneczne,błękitneijasne.Nienajgorszapogodana

zmianękoła.Młodakobietajadącazdzieckiemwłaśniezłapałagumę.

background image

Miejsceteżbyłoniezłe,całkiembezpieczne-prosty,szerokiodcinekdrogi.

Aczas-wprostwymarzony.Rafeznajdowałsięzaledwiedwieściemetrówzajejsamochodem.

Kobietazwdzięcznościąprzyjęłazaoferowanąpomoc.

Rafeskoncentrowałsięnazadaniu.Porządnieumieściłlewarekpodpodwoziem.Uważałna

pędząceoboksamochody.

Alewjegogłosiebyłotakżemiejscenainnemyśli.Awłaściwienajedną.Jedyną.Brooke.

ŻyciezBrooke.DziecizBrooke.MiłośdzBrooke.

Rafenieobawiałsię,żejakiśmknącysamochódmożenaniegowpaśdalbożeosuniesię

naprawianafurgonetka.Niesłyszałżadnegokrzyku.Dlaczegowięcmiałobybydinaczej?Jużprawie

znalazłswójdom.

LilyniemusiałaodnowazawieradpokojuzduchamiFoxHaven.Byłytowkoocuduchyjejbliskichi

wydawałysięuspokojone,jakbycieszyłjefakt,żeprawdawyszłanajaw.

AdemonzFoxHaven?

LilywyznałapewnejnocyPeterowi,żeto,costałosięMarlą,jestbardzoznaczące.BoMarla,

całkiempoprostu,zniknęła.JakbykażdachwiladzieciostwaLilybyłafotografiązktórejwymazano

postadzłejkobiety.Lilyniemusiałanawetspecjalnienadtympracowad.Marlaprzestałaistniedwe

wspomnieniachtak,jakbyjakiśkomputerowyczarodziejwydałpolecenie„odszukajiusuo".

Aleniepozostawiłaposobiepustychmiejsc.Fotografiezachodziłyjednanadrugą.Ukazywałytylko

wizerunkiludziszczerzekochającychLily.

Chociażnie,MarlanadalistniaławpamięciLily.AleLilywybrałatefragmenty,którechciała

zachowad.

Towybór,aniewyparcie,powiedziałaPeterowi,aonsięztymzgodził.

Ajeślichodzioduchy-ijednegodemona-zSMC...

-Jaksiętuczujesz?-spytałPeter,kiedywędrowalikorytarzamioddziałudziecięcegowsobotnie

popołudnie.

background image

-Dobrze.Świetnie.TutajMarlitakżejużniema,ainneduchysąrównieprzyjazne,jakprzedtem.

Alebyłktośinny,człowiekoszarychoczach.Wciągukilkuostatnichdnisłyszałatylkojegogłos,

rozbrzmiewałjakbywjaskini,wktórąweszłabezlęku...iwnagrodęodnalazławjejgłębiświatło.

Terazznajdowałosięonobardzoblisko.AlerzeczywistośdofiarowałaLilycośznaczniewięcejniż

tylkogłos,wktórymdziewczynamogłasięschronid;byłaczymśznaczniewięcejniżwspomnienia

pozostawionewpamięci.

Trudnojejbyłojednakznimrozmawiad,kiedynaniąpatrzył.Kiedysiędoniejuśmiechał.Ikiedysię

zastanawiał,uważniesięjejprzyglądając,dlaczegoonaniemówitakdużoitakswobodnie,jak

wtedy,kiedyprzebywaławczterechścianachswojegodomu.

PeterpowiedziałLily-nie,ostrzegłją-żenienależyodniegozbytwieleoczekiwad.Wogóle

niczego.Cóż,Lilymogłamusięodwzajemnid.Zbytwieleodemnieoczekujesz,Peter,jeślisądzisz,

żesięośmielę...

Możepowiemuto,kiedynastępnymrazemdoniejzadzwoni.Jeślibędzienastępnyraz.

Oznajmiłamujuż,żeniezrobimozaikdlaoddziałudziecięcego.Bezwzględunato,jakprzyjazne

okażąsięzamieszkującegoduchy.Dzieci,pacjenciPetera,powinnywykonadjesame.Imdłużejnad

tymmyślała,tymbardziejutwierdzałasięwtymprzekonaniu.

Głoswtelefoniezaakceptowałtędecyzję.RozmawiałjużnawetotymzMaryAnn.

WięcLilyniewrócijużdoSMC.Bopoco?APeterniebędziemiałpowodu,bydzwoniddoniejo

każdejporze,wogóleżebydzwonid.Wiedział,iledałasobieczasunauporaniesięzprzeszłościąi

żejestzdecydowanadotrzymadterminu.

Dziśskooczysiętenwyznaczonytydzieo.Niedługo.Zbliżalisiędoostatniegoetapupodróżypo

korytarzach,którychnienawiedzałyjużżadnedemony.

Nierozmawialiotym,codalej.AleLilyzarezerwowałapokójwhoteluobokszpitala,wraziegdyby

Peterzaproponowałjejwspólnąkolację.Wraziegdyby...?Nie.Oczekiwała,żeontozrobi.

Niechciałachybazbytwiele.Właściwiejejoczekiwaniebyłocałkiemnaturalne.Wyobrażałasobie

background image

nawet,wbezpiecznejprzystaniswojegodomu,żesamamogłabymutozaproponowad.

Ichoczekiwaniasąnaturalne,Lily.Aleludzieniezdająsobiesprawyztego,jakniewielepowinni

odemnieoczekiwad;jakniewielejestemwstanie,czyteżchcę,imdad.

-Niemajużobrazów-zauważyłakrótkoLily.

-Kazałemjeznieśddomagazynutegodnia,kiedyprzyszłaśdomojegogabinetu.Godzinępotwoim

odejściu.

-Bobyłeśpewien,żezrobięmozaiki?

-Nie.Zpowodutego,copowiedziałaśEdith:żetwoimzdaniemnienadająsięnatenoddział.

-Edithtwierdziła,żetyteżtakuważasz.

-Miałarację.Przekonałemjużnawetadministracjęszpitala,żepotrzebujemyczegośnowego.Ale

zgodzilisięnatotylkodlatego,żenalegałem.Bowedługnichwszystkobyłowporządku.Każdytak

sądził,Lily,pozatobą

-1tobą.Czytwoimpacjentomsiępodobały?

-Nieprzypuszczam,chodnigdyichotoniepytałem.Niechciałemdodatkowoobciążaddzieciaków.

Napewnostarałybysięodgadnąd,cochcęusłyszedwodpowiedzi.

-Napewno.Nawettespośródnich,którewinnymotoczeniuśmiałowyraziłyby,comyślą

naprawdę.

-Tutajsąbezradne.Otak,tusąbezradne.

-Aleobserwowałemreakcjemaluchów-ciągnąłPeter.-Dzieci,którenigdywcześniejniewidziały

tychobrazów,spoglądałynanieprzelotnie,ate,którejużjewidziały,nigdywięcejniepatrzyłyna

nie.Cobyłonietakztymimalowidłami,Lily?

Peterpatrzyłwprostnanią,jakbyoczekiwałczegoś,cotylkoonamogłamudad.

-Niebyłownichnadziei-zaczęła.-Aniobietnicy,żeżyczeniamogąsięspełnid,amarzenia

urzeczywistnid.Czytobieteżsięwydaje,żetoniewporządkuodbieradnadzieję,tencud,chorymi

przerażonymdzieciom?Och...-Lilyumilkła,słyszącsygnałpagera.-Musiszjużiśd?-podjęła,kiedy

background image

Peterprzeczytałwiadomośd.

-Niejestempewien.Tonumerchirurgiiurazowejdorosłych.Możetojakaśpomyłka...

Aletoniebyłapomyłka.Półgodzinypóźniej,zgabinetuPetera,LilydzwoniładoEuropy.

Peterzaproponował,żezrobitozanią.Lilysądziłajednak,żejestwstanierozmawiad.Powinnadad

sobieradę...

Niedałarady.

-Brooke,tu...

~Lily?Ocochodzi?Cosięstało?

-MówiPeterHart,Brooke.Rafemiałwypadek.

Petermówiłszybko,nieprzerwanie.Trzymaniekogokolwiekwnapięciuwtakiejsytuacjibyłoby

okrucieostwem.Zawszeteżpodawałnajpierwdobrewiadomości.

-Żyje,niestraciłprzytomności,niemażadnychobrażeogłowyaniparaliżu.Jesteśtam?

-Tak.

-Dobrze.Mapołamanenogiikościmiednicy.Zarazzostaniezabranynasalęoperacyjną.Trzebago

poskładad.

-Muszę...

DotknądRafe'a,powiedziedmu,żegokocham...

-Wszystkojużzałatwione,Brooke.TwójsamolotodlatujezKairuzadwieipółgodziny.Wiem,że

mogłabyśbydnalotniskujużzakilkaminut,aletymsamolotemnajszybciejdoleciszdoDulles,

szybciejnawet,niżgdybyśmywynajęliprywatnyodrzutowiec.

PeterpodałBrookeinformacjezwiązanezlotemiwłożyłsłuchawkęwwyciągnięteręceLily.

-Toznowuja,Brooke.Jużsięopanowałam.Niewiem,dlaczegotaksięrozkleiłam.Rafewyjdziez

tego,oczywiście.Owszem,doznałpoważnychobrażeoitrochępotrwa,zanimwrócidozdrowia,

ale...mogłobydznaczniegorzej

-Widziałaśsięjużznim,Lily?

background image

-Przedewszystkimchciałamsięskontaktowadztobą.AleRobertjużtambył,rozmawiałzRafe'em.

Najprawdopodobniejciąglejestuniego,bowprzeciwnymrazieprzyszedłbytutaj,dogabinetu

Petera,żebyzamienidztobąparęsłów.

-Robertsięznimwidział?Więctooznacza...Rafemakrwotok,tak?Zespółwykrzepiania?

-Nie,Brooke.Rafeniemażadnegokrwotoku.Alepoprosił,żebywezwanoRoberta.Żebyodszukad

mnie.

Dalszewyjaśnienianiebyłykonieczne,aleLilychciałauspokoidBrookeizatrzymadjąprzytelefonie,

bychodtrochęskrócidjejniekooczącesięoczekiwanienadługąpodróżdodomu.Mówiławięc

dalej.

-Rafewiedział,żejestemzPeterem,alegoniezna,więcnapewnowolałpoprosidRoberta,żeby

nasodszukał.Idobrzezrobił.Rafechcewiedzied,żeskontaktowaliśmysięztobąiżejesteśjużw

drodze.PeterwłaśniedzwonidoRoberta,więcRafeotrzymawiadomośd,zanimzabiorągonasalę

operacyjną.

LilyprzekazałateżBrookewszystko,cosłyszałanatematwypadku.Niewiedziałaomłodejmatce,

którejRafepomógłzmienidkoło.Tenaktsolidarnościkierowcówprzebiegłbezzakłóceo.Lewarek

sięnieobsunął,żadenzprzejeżdżającychsamochodówniewypadłzpasa.Aleczasdziałałna

niekorzyśdRafe'a.Minuty,sekundynawet,spędzonenazmianiekoła,sprawiły,żeRafepóźniej

znalazłsięwniewłaściwymmiejscu,oniewłaściwymczasie.

Zbliżałsięjużdolotniska.Niejechałszybko.Miałmnóstwoczasu.Zachowywałbezpieczną

odległośdodciężarówkizaładowanejkamiennymiblokami.

Blokibyłyzabezpieczonegrubymipasami.Jedenzpasówpękłnagleikamiennykolosspadłz

przyczepy,przezułameksekundystałpionowonaszosie.Potemopadłnanadjeżdżającysamochód

Rafe'a.Wszystkodziałosiębłyskawicznie.JednakzdaniemświadkówzajściaRafemógłskręcidna

drugipas.

Gdybyjednaktozrobił,uderzyłbywdużomniejszysamochód.Prawdopodobnieniktzjadącejw

background image

nimpięcioosobowejrodzinynieprzeżyłbyzderzenia.

KtośodbierzeBrookezlotniskawDulles.Lilykilkakrotniejąotymzapewniła.Brookeniepowinna

sięonicmartwid.Rafewyjdzieztegocałyizdrowy.

Osobąktórazjawiłasięnalotnisku,byłRobert.

PodobniejakPeter,wiedział,żenajpierwnależyprzekazaddobrewieści.

-Jużpooperacji,Brooke.~Wszystkowporządku?

UśmiechdoktoraHarta,bardzołagodny,trochęsmutny,wydałsięBrookedziwnieznajomy.

Boleśnieznajomy.Przypominałuśmiechczłowieka,którychciałjąadoptowadnawetwtedy,gdy

odkryłokrutnąprawdę.

-Owszem,zmedycznegopunktuwidzeniawszystkowporządku.Natyle,nailetomożliwe,biorąc

poduwagęból,jakiodczuwa.

-Niemógłbydostadśrodkówznieczulających?Robertpokręciłgłową

-Niepozwoliłichsobiezaaplikowad.Mówi,żenajpierwmusiporozmawiadztobą.Naraziedostaje

minimalnedawkizaordynowaneprzezortopedę.Nawetnatobysięniezgodził,gdybydecyzja

należaładoniego.Alenienależy.Dostajemorfinęzkroplówki.Jejilośdjestuzależnionaodciśnienia

krwi.Kiedyciśnienieosiągapewienpułap,automatycznieuwalnianajestkolejnadawka.

-WięcRafemaniebezpieczniewysokieciśnienie?

-Ależnie.Ciśnieniekrwitodobrywskaźnikbólu.Kiedybólsięnasila,ciśnienierośnie.Awreakcji

nabólkurcząsięmięśnie.Jegokościzostałyposkładaneisąterazwodpowiedniejpozycji.Gdyby

jegomięśnie,bardzosilne,zaczęłysiękurczyd,zagroziłybyułożeniukości.Jednakzpunktuwidzenia

Rafe'anawetnajmniejszedawkimorfinywpływająnastanjegoświadomości.Aonpragniebyd

całkowicieprzytomny,kiedybędzieztobąrozmawiał.

-Ale...

-Wiem.Tyniechcesz,żebyoncierpiał.Zarazmutopowiesz.Zaraz.Zaraz.

Dlaczego„zaraz”niewydawcojejsiędośdszybko?

background image

Dlaczegonicpotrafiłauwierzydwuspokajającesłowa?

Możegdybyusłyszałajejeszczeraz,odtegoczłowieka,którytakbardzoprzypominałjejJohna...

-Onztegowyjdzie,prawda?

-Tak,Brooke.Obiecuję.

Rozdział36

SwedishMedicalCentręOddziałintensywnejopiekimedycznej

22kwietnia,niedziela

Byłtakiblady,tenjejwojownik,postraszliwejwalce,jakąstoczyłzbólem.

Aleuśmiechnąłsię,kiedyjązobaczył.

-Brooke.

-Cześd.Jaksięczujesz?-Jużlepiej.

-Bolicię.

-Wszystkowporządku.Zawszewiedziałem,żeonsięjeszczepojawi.RobertpowiedziałBrookeo

zamroczeniuspowodowanymmorfiną

Lilyprzypomniałaotympodczaskrótkiegopowitania,zanimprzyprowadziłajątutaj.Gdziebyłojej

miejsce.

Chwilamijesttrochęzdezorientowany,powiedziałaLily.Denerwujesię,kiedytosobieuświadamia.

Więcjeślipowiecoś,coniemasensu,niezwracajnatouwagi.

-Ktotaki,Rafe?

-Tlaloc.

Brookeuśmiechnęłasięlekko.Rafeniebyłanitrochęzamroczony.

-Niezdołałzmiażdżydmnietam,nagórze,więcznówspróbował.-1musięnieudało.Robert

powiedziałmi,żeświadkowiewidzieli,jakkamiennyblokpękł,kiedyspadłzprzyczepy.

-RozmawiałaśzRobertem?

-Wyjechałpomnienalotnisko.Rafespojrzałnaniąprzeciągle.

background image

-Musiszporozmawiadznimjeszczeraz,Brooke.

-Dobrze.Jaktylkopowiemcito,comuszę,atyzgodziszsięwziądśrodkiprzeciwbólowe.

-Acochceszmipowiedzied?

-Żeciękocham,Rafe.Zawszeciękochałam.Powinnamcitowyznad,zanimwyjechałam.Myślałam

jednak,żekiedyrozmawiałeśzLily,przypomniałeśsobie,jakwielewasłączyijakważnijesteście

dlasiebienawzajem...

Rafe,cosiędzieje?

Brookeniezadałategopytania.Zrozumiała,żetokolejnadawkamorfinyzamgliłajegospojrzenie.

Zacząłdotykadszpitalnejkoszuli,jakbyczegośszukał...

Koszulaniemiałakieszeni.Niczegonieznalazł.

Tylkokrew.

-Rafe!—Brookeniemogłasiępowstrzymad.-Tykrwawisz.Skoncentrowałsię,słyszącstrachwjej

głosie.

-Trochę.Cośwbiłomisięwbrzuch.Kawałekmetalu,albo...-uśmiechnąłsię-ostrzezobsydianu.

Lekarzeobawialisię,żemogłobywejśdgłębiej,więcotworzylitęranęjeszczetrochę.Potemzrobili

opatrunek.Wporządku,Brooke.Tonicpoważnego.

Wyjaśnieniewydawałosięcałkiemlogiczne.Rafebyłprzytomny.Myślałtrzeźwo.Ażdochwili,

kiedy...-ChcęLily.

-Rafe?

-PrzyprowadźtuLily.

Wystarczyłodadznakdłonią.LilystałazRobertempodrugiejstronieoszklonejściany.Przyszła

natychmiast.

-Chcerozmawiadztobą.

-Jestzdezorientowany-powiedziałaLilybezgłośniedoBrookeiodwróciłasiędołóżka.-Oco

chodzi,Rafe?

background image

-Niemogętegoznaleźd?Gdzietopołożyłaś?

Lilywyciągnęłacośspodpoduszkitużpodjegolewymramieniem.

-Tutaj,Rafe.-Włożyłamudorękimałyprzedmiot,uśmiechnęłasięipowiedziała:-Pójdęsobie

teraz.

Rafepatrzyłprzezchwilęnabłyszczącypierścionekzdiamentemimarszczyłbrwi.

-Wiedziałem,cochcęzrobid,kiedygodlaciebiekupowałem.Próbujęsobieprzypomnied.Nie

zapomniałem,żecenisztylkoklejnoty,któreświecąnaniebie,aleczułem,żetencisięspodoba.

Pozostajetylkopytanie,cozamierzałem...

-Tobezznaczenia,Rafe.Jestpiękny.

-Jakty.Jużwiem.Pomyślałem,żemogłabyśwyobrazidsobie,żetendiamentjestodłamkiem

gwiazdy...Bowiesz,jamamjużswojąwłasnągwiazdę,ZłotąGwiazdę.

-Ajaczłowieka,któregokocham.

-Wyjdzieszzamnie,Brooke?

-Och,tak.

Widziałaszczęściewjegooczach.Nigdyniebyłytakbłękitne,takjasne.

Naglepociemniały.

-Wyszłabyśzamnie,Brooke?

Pytałjąoto,comogłobysięwydarzyd,cobysięwydarzyło,gdyby...Jegooczyzaszłymgłą.Skóra

stałasiębiałajakpapier.AleRafeniewydawałsięzamroczony.

-Wtejchwilizaciebiewychodzę.Muszętylkozwiązadswojąbluzkęztwoją...

Przesiąkniętąkrwiąszpitalnąkoszulą.

Niewielkiśladkrwizmieniłsięwpulsującejezioro.KiedyBrookewołałaopomoc,ciśnieniomierz

zacząłsygnalizowad,żeciśnieniekrwiRafe'aniebezpieczniespadło.

Ostryprzedmiotwbiłsięjednakgłębiej-iprzeciąłaortę.

CiśnienieRafe'azanikało.Jedynymratunkiembyłozaciśnięcienaczyniakrwionośnegoponad

background image

miejscem,zktóregowypływałakrew.

Jeszczechwila,asilnesercewydazsiebieostatnieszkarłatnełzy.Awtedynadejdzieśmierd.Już

wkrótce.

NiewystarczypoprostuprzewieźdRafe'anasalęoperacyjną.Liczyłasiękażdasekunda.Aw

niedzielnepopołudniedyżurowałoniewieluchirurgów.

Wzywanoichciągle,nieprzerwanie...

Alenaoddzialeintensywnejopiekimedycznejbyłinternista.Człowiek,którynigdysięniedowie,co

stałobysięzjegoJoanną,gdybychirurgonazwiskuHartniepojawiłsięprzyniejwodpowiednim

momencie.

WtedyRobertbyłmężem,nielekarzem.

Terazbyłlekarzem...ikimświęcej...

Niewahałsięanichwili.Włożyłrękęwpulsującąkrwawąranę.Zcałejsiłyprzycisnąłprzerwaną

aortędożebra.Krwawienieustało.

Doraźnapomocwystarczyła.Dwajpierwsichirurdzy,którzypojawilisięprzyłóżkuRafe'a,zacisnęli

klamręchirurgicznątam,gdziewcześniejbyłypalceRoberta.Przygotowywanotransportnasalę

operacyjną.

Wszyscyzakładali,żeRafejestnieprzytomny.Bylipewni,żenicnieczuje,ajegootwarte,lecz

nieruchomeoczyniczegoniewidzą.Sądzili,żeniesłyszyteżsłówmiłościszeptanychmudoucha

przezkochającąkobietę,któraściskaławdłonidarodniego—błyszczącyodłamekgwiazdy.

Niktnieprzypuszczał,żeurywany,leczwyraźnyszeptmógłwyjśdzjegoust.

AletoRafewyszeptałtesłowa.

Brzmiałyjakrozkaz.

-Powiedzjej,Robercie.Powiedz!

AleRobertniepowiedział,niewtedy,kiedycałybyłwekrwiRafe'a,aBrookezostałazosobąktórej

najbardziejwtejchwilipotrzebowała.Lilytuliłająpocieszałaipowtarzałauspokajająceobietnice.

background image

PozatymdoktoraRobertaHartapotrzebowanonasalioperacyjnej.URafe'aniewystąpiłzespół

wewnątrznaczyniowegowykrzepiania,mimoran,jakieodniósłwwypadku,aleparametry

krzepnięciauległywydłużeniu.Przedtemniebyłotoniepokojące.Zmiażdżonekościnie

powodowałysilnegokrwawienia.

Terazjednakmiałprzerwanąaortę.

Robertczekałpodsaląoperacyjnąnumerosiem,gdziepracowalichirurdzynaczyniowi.Po

trzydziestuminutachdołączyłdoniegoPeter.

-Słyszałem,cozrobiłeś-powiedziałmłodszyHart.

-Mamtytkonadzieję,żezrobiłemto,jaktrzeba.-Robertwestchnąłciężko.-ObiecałemBrooke,że

Rafeztegowyjdzie.

-Więctaksięstanie.

-Chciałbymmiedtakąpewnośd,jakty.

Peterczułjegoniepokój,więcprzestałsięwahad.

-Zawszedotrzymujęobietnic.Wiemtooddwudziestupięciulat.Kiedyśzłożyłeśpodobnąobietnicę

dziewięcioletniemuchłopcu.Tobyłnieufnydzieciak.Pełengniewu.WWigilięBożegoNarodzenia

bawiłsięzprzyjacielempiłką.Przyjacielzostałpotrąconyprzezsamochód.Chłopiecsądził,żejesteś

chirurgiemdziecięcym.Późniejzorientowałsię,żebadałeśjegokolegę,bysprawdzid,czynie

wystąpiłuniegozespółwewnątrznaczyniowegowykrzepiania.Niewiem,czyspecjalizowałsięw

chirurgiidziecięcejztwojegopowodu.Myślę,żebyłotojegoprzeznaczenie.Alezostałlekarzem,bo

spotkałnaswojejdrodzewłaśnieciebie.Uratowałeśmużycie.

-Aonuratowałmoje.BoocaliłJoannę.Pamiętamcię,Peter.Tak.Patrzyłeśmiprostowoczy,

gotowynawszystko,cokolwiekbyśodemnieusłyszał.CzyJoannawiedziałaotamtejWigilii?

-Nie.Myślałemotym,żebyjejpowiedzied.Alewtedymusiałbymwyznadcałąprawdę.

Atobyłobyniezręczne.Zarozumiałe.Terazjednak,patrzącwpełnenadzieioczyRoberta,miał

wrażenie,żezostaliuratowaniprzezsiebienawzajem.Jeszczeraz.

background image

—Całąprawdę,Peter?Toniemożliwe,żebyśbyłmoimsynem...

-Niejestem.Aledopókicięniepoznałem,nienazywałemsięHart.

Rozdział37

RobertprzekazałBrookeiLilywiadomośd,żeRafezostałprzewiezionynasalępooperacyjną,gdzie

będziemusiałzostadprzezjakiśczas,iżewszystkojestnadobrejdrodze.

Brookepodziękowałamuzawspaniałewieści.Obiepodziękowały.

-Niewystąpiłyjakieśnoweproblemy?-spytałazlękiemBrooke.

-WzwiązkuzRafe'em?Nie.

-Aleonchciał,żebyśmicośpowiedział.-Tak.

-Tomożejasobiepójdę?-wtrąciłaLily.-Nie.

RobertiBrookezaprzeczylijednocześnie.Uśmiechnęlisię.Obojechcieli,żebyLilyzostała.Chod

każdezinnychpowodów.

-Rafeopowiedziałmiogwałcie-zacząłRobert.-Samgootoprosiłem.Wspomniałaś,że

rozmawiałaśnatentematzmatkąwdniu,kiedyzginęła.

-Tak.

-Toniebyłgwałt,Brooke,atyzostałaśpoczętawWigilięBożegoNarodzenia,niewsylwestra.Noc

sylwestrowąMarlaspędziłasama.WtedyodebrałatelefonodJoanny.Przekonywałają,żeniejest

jeszczezapóźnodlanas,toznaczydlamnieidlaJoanny.Niewiem,dlaczegopostanowiłaznowu

naszesobąpołączyd;czytobyłapróba,czyjakaśgra.-Zamilkłnachwilę,poczymzwróciłsiędo

Lily.-Niemamteżpojęcia,czytoJohnachciałaukarad,wywołującuciebiechorobę,czymnie.

Pewnienasobu.

-Ukarad?

-Zato,żejejniekochaliśmy,choddawałanamjasnodozrozumienia,żenieinteresujejejnicpoza

przelotnymromansem.Możejednaktakniebyło,alezdałasobieztegosprawędopierowtedy,

kiedyobajzakochaliśmysięwinnychkobietach.Sądziła,żepowiedziała,iżzostałazgwałconaw

background image

sylwestra,bowłaśnietamtejnocyzwiązałemsięzJoanną.Byłemwtedywszpitalu,nawetnie

widziałemsięzMarląNieprzypuszczałem,żejestwciąży.Nawetnamoimślubieniczegonie

zauważyłem.Takamożliwośdwogólenieprzyszłamidogłowy.AkiedyLilypowiedziałamiotobie,

założyłem,żezostałaśpoczętajużpotym,jakMarlawyjechaładoForsythe.Nigdybymcięnie

opuścił,gdybymwiedziałotwoimistnieniu.

-Chceszpowiedzied,że...

-Tak,jestemtwoimojcem-odparłmiękkoRobert.-Możemyzrobidbadaniakrwi,tylkożebyto

potwierdzid.Pozatymjachcę,żebytobyłaprawda—dodałcicho.

Aonategoniechce,pomyślał,boBrookemilczała.

-Takmiprzykro,Brooke.Takbardzomiprzykro,żeniewiedziałem.Iżejestjużzapóźno.

Chroniłbymcięikochał.

-Jamiałamojca,którymniekochał.Chronił.MnieiLily.

-Oczywiście,ibardzomnietocieszy.Johnbyłwspaniałymczłowiekiem.

-Tak.A...

Robertprzygotowałsięnanajgorsze,alepowiedziałłagodnie:-Mówdalej,Brooke?

-ALilyzawszechętniedzieliłasięzemnąswoimojcem.Zastanawiamsię,czy...czyjaniemogłabym

terazpodzielidsięzLilytobą?

Łzynapłynęłymudooczu,takjakijej.Potem,wtejsamejchwili,uśmiechnęlisiędosiebie.

MilczenieBrookewynikałozostrożności.Zachowałasiętak,jakonczęstosięzachowywał.Byłato

jednazsytuacji,którepóźniejpowtarzałysięwichżyciujakradosnyrefren.Jakiojciec...takacórka.

OdziesiątejranoLilypodniosłasłuchawkę.Niesądziła,żejesttotelefon,naktóryczekałaprzez

wielenocy,leżącbezsenniewłóżku.

-Cześd,Lily.

-Peter.

-Jaksięczujesz?

background image

-Świetnie.

-ABrookeiRafe?

-Sąbardzoszczęśliwi.Rafezacząłjużdwiczydzciężarkami.

-Takszybko?Potrzechtygodniach?

-Tak.

Oddnia,kiedyRafezostałwypisanyzeszpitala,minąłniespełnamiesiąc.WtedyLilyostamiraz

widziałaPetera.

Tużprzedtymrozległsięsygnałpagera.JejtydzieozPeteremdobiegałkooca.Aleotrzymałaod

losudziesięddodatkowychdni.OdwiedzałaRafe'awszpitalu,aPeterczęstodoniejwpadał,żeby

porozmawiad.Rozmowyznim,kiedynaniąpatrzył,szłyLilycorazlepiej.Tylemieliciekawych

tematówdoomówieniapozazespołemMunchhausena.Albotakjejsiętylkowydawało.

LilyznowuzaczęłaoczekiwadczegośodPetera.

Przynajmniejtego,żeznajomośdnieskooczysięnagletylkodlatego,żeRafewyjdziezeszpitala.

Alewłaśniewtedywszystkosięskooczyło.

-Nieprzeszkadzamci?Możemyporozmawiad?-Oczywiście.

-Chciałbymodpowiedziednapytanie,któremikiedyśzadałaś.

-Dlaczegouważałeś,żeobrazynienadawałysięnaoddziałdziecięcy.

-Tak.Niewidziałem,czegoimbrakuje.Aleto,cowidziałem,przypominałomimojedzieciostwo.

Byłopozbawionenadziei.

-Takmiprzykro.

-Niepotrzebnie.Istniejejeszczeszansanaszczęśliwezakooczenie.Ciekawjestem,cotyotym

myślisz.Kiedyś,jakodziecko,dostrzegłemprzebłysknadziei.Wżyciumojegoprzyjaciela,nie

swoim.Aleuświadomiłemsobiewówczas,żejeśliskradnęnazwiskoiznajdęojca,udamisięteż

skraśdpamiędisprawid,żestaniesięmojąwłasną.

-Iusunądniektórewspomnienia?

background image

Tezłe?

-Słyszałem,żetomożliwe.

-Owszem.Będzieszmiałswojeszczęśliwezakooczenie.Zasługujesznato.

-Lily?-Tak?

-Miałemnadzieję-znowutosłowo-żezechceszzostadczęściąmoichnowychwspomnieo,tych,

którechcęzacządzbieradwpamięci.

-Chętniebymposzłanaspacer.

-Wśrodkunocy,zmężczyzną,któryledwochodzi?

-Nodobrze-zgodziłasięBrooke.-Właściwiejestmicałkiemdobrzetutaj.Narazie.

-Ale?

-Alemożekiedyśwejdziemynapewnągórę...

-Brooke.

-Niezrobimytego,jeśliniezechcesz,Rafe.Wydajemisię,żetobędziedlaciebietrudne.Aletam

jesttakpięknie.Pomyślałamsobienawet,żemoglibyśmyposadzid...

-Naprawdę?

-Tak-powiedziałamiękkotwórcykwiatów,któregokochała.

Więcpojadątam,gdzieojciecuprawiałkukurydzę,bywykarmidrodzinę...ajegomiłośdkarmiła

sercesyna.Nazboczuznowupojawisięmagia.Dwarazydoroku,nawiosnęijesieniącałagóra

rozjarzysięzłotawo,azapachbzówbędziepłynąłnadośnieżonymszczytem.Iwszyscypomyśląże

kwiatysądaremQuetzalcoatladlajegoukochanychsióstr,którezginęływlawiniebłota

spływającejznieba.

TojestwspółczesnalegendaNahua.Ci,którzywniąwierząwiedzą,żezdarzasiętamjeszczejeden

cud.Wobłokach,gdzielśniątęcze,unosząsięsiostry.Nawetzadniamożnajezobaczyd.

Aimionasióstr,migoczącychnalazurowymniebie,sąimionamiinnychsióstruratowanychprzez

człowiekaobłękitnychoczach.

background image

Możetoimionawszystkichsióstr,którezostałyuleczoneprzezmiłośd.

GwiazdaSrebrna...iGwiazdaZłota.

background image

TableofContents

Prolog


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
dwie gwiazdy
Dwie gwiazdy i planeta
Katherine Stone Syn innego mezczyzny
Katherine Stone Syn innego mężczyzny
Katherine Stone Happy end
Blizniaczka Katherine Stone
Stone Katherine Happy End 3
Kurtz, Katherine Knights Templar 01 Temple and the Stone
29 Lee Katherine Zapisane w gwiazdach
Stone Katherine Happy End
Stone Katherine Królestwo Tęcz
Lee Katherine Zapisane w gwiazdach
Blizniaczka Stone Katherina
Dwie planety wielkości Saturna na tle jednej gwiazdy
Koordynacja ze strzałem na dwie bramki cz 3

więcej podobnych podstron