Co prze widziala Antonina

background image

background image

MARTA PASTEWKA

Co (prze)widziała

Antonina

Kup książkę

background image

Kup książkę

background image

Spis treS´ci

CZe

¸s´C´ I

R O Z D Z I A Ł I

9

R O Z D Z I A Ł I I

1 5

R O Z D Z I A Ł I I I

2 3

R O Z D Z I A Ł I V

2 8

R O Z D Z I A Ł V

3 4

R O Z D Z I A Ł V I

4 0

R O Z D Z I A Ł V I I

5 1

R O Z D Z I A Ł V I I I

5 7

R O Z D Z I A Ł I X

6 1

R O Z D Z I A Ł X

6 5

R O Z D Z I A Ł X I

7 4

CZe

¸s´C´ II

R O Z D Z I A Ł I

7 9

R O Z D Z I A Ł I I

8 5

R O Z D Z I A Ł I I I

9 3

R O Z D Z I A Ł I V

1 0 0

R O Z D Z I A Ł V

1 0 6

CZe

¸s´C´ III

R O Z D Z I A Ł I

1 1 3

Kup książkę

background image

1

Kup książkę

background image

CZe

¸s´C´ I

Kup książkę

background image

Kup książkę

background image

9

R O Z D Z I A Ł I

Powoli podszedł do okna, za którym było widać bladoró-

żowe niebo. Spojrzał w dół. Zza rogu ulicy wychyliła się wła-

śnie jakaś postać. Nie widział jej wyraźnie, zdążył dostrzec

tylko, że była ubrana na czarno. Przed nią na ławce siedziała

para wpatrzona w zachodzące słońce.

Nagle tajemnicza postać sięgnęła po broń. Policjant w tej

samej chwili wyskoczył z mieszkania, tak jak stał, zbiegł, a wła-

ściwie sfrunął na dół i wypadł na ulicę. Ale było już za późno.

Na chodniku leżał mężczyzna z zalaną krwią głową, a młoda

dziewczyna pochylała się nad nim i krzyczała wniebogłosy.

Po mordercy nie było śladu.

Starszy aspirant Piotr Malczewski przez chwilę stał bez ru-

chu i zastanawiał się, co zrobić.

Był wysokim i szczupłym mężczyzną. Miał płomienne

rude włosy, bardzo ciemne oczy i jasną cerę. Był bardzo pew-

ny siebie, lubił przygody i adrenalinę, ale mimo to w swoich

policyjnych działaniach zawsze pozostawał sumienny, a na-

wet pedantyczny. Znany był ze swej stanowczości i umiejęt-

Kup książkę

background image

10

ności podejmowania szybkich decyzji; pracował w policji już

od dwudziestu lat i niewiele mogło go zaskoczyć. A już na

pewno nie to, co właśnie zobaczył.

Naprzeciwko kamienicy, z której właśnie wybiegł, znajdo-

wał się komisariat. Postanowił zacząć od powiadomienia ko-

legów o przestępstwie i udał się tam natychmiast.

W wielkiej sali było mnóstwo policjantów, a mimo to pa-

nowała tu nienaganna cisza; każdy skupiał się na swoim zada-

niu. Odgłos kroków starszego aspiranta, głucho odbijających

się od chodnika, słychać było już z daleka. Kiedy pojawił się

w drzwiach, wszyscy zerwali się z krzeseł tak szybko, że trud-

no było uwierzyć, że jeszcze przed chwilą siedzieli. Zdyszany

Piotr Malczewski zdołał wykrztusić tylko, że na chodniku

leży martwy mężczyzna. To wystarczyło: ekipa zabezpieczają-

ca ciała zabrała narzędzia i bez słowa poszła za swoim kolegą.

Kilku innych ruszyło za nimi, a reszta, nic nie mówiąc, po-

wróciła do swoich zajęć. Piotr zauważył przy tym, że wszyscy

zachowują się jakoś inaczej, bardzo nienaturalnie. Jak maszy-

ny, którymi ktoś steruje.

Policjanci zajęli się rozkładaniem barierek wokół zamor-

dowanego oraz uspokajaniem zapłakanej młodej kobiety;

jeszcze kilka minut temu podziwiała kolorowe niebo razem

z martwym teraz mężczyzną. Nagle pojawiło się na ulicy

mnóstwo przechodniów, ale omijali szerokim łukiem miejsce

zbrodni. Po słońcu nie było już śladu, zaszło zupełnie, jakby

nie chciało patrzeć na skutki ludzkiej podłości.

Kup książkę

background image

11

Od razu też, a jakże, zjawił się jakiś reporter z kamerzystą.

Podszedł do Malczewskiego i, wyraźnie podekscytowany fak-

tem, że w tym nudnym mieście doszło do tak spektakularne-

go morderstwa, zagadnął:

– Przepraszam, czy może pan skomentować to, co się wy-

darzyło?

Podsunął aspirantowi mikrofon pod sam nos i czekał.

– Tutaj? – Policjant nie bardzo wiedział, co powiedzieć.

W końcu wygłosił na jednym oddechu: – Zastrzelono młodego

mężczyznę, widziałem całe zajście z okna mojego mieszkania.

– Czy wiadomo, kim był zabójca? – dociekał reporter. Co

jakiś czas zerkał w kamerę, nie kryjąc radości i nadziei na do-

bry materiał.

– Prawdę mówiąc, niewiele można powiedzieć – odparł

Malczewski, usiłując sobie przypomnieć mordercę. – Był

ubrany w czarny zimowy płaszcz. Nie zdążyłem zauważyć ni-

czego więcej.

– Rozumiem. A czy wiadomo, kim była ofi ara?

– Nie zostało to jeszcze ustalone. – Policjant zaczął się nie-

cierpliwić. – Jak pan podejdzie bliżej, to dowie się więcej od

moich kolegów, którzy zabezpieczyli już ciało ofi ary i poszu-

kują śladów.

Reporterowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, bez po-

dziękowania pobiegł do grupy policjantów, właśnie głośno

komentujących między sobą zdarzenie. Aspirant Malczewski

także podszedł bliżej ofi ary. Wnet obok niego pojawili się ko-

Kup książkę

background image

12

lejni dziennikarze żądni sensacji, rósł również tłum gapiów,

wymieniających między sobą informacje i rozprawiających

o tym, że dotąd nic takiego się w ich mieście nie zdarzało.

Malczewski spojrzał w niebo, na którym teraz widniał ja-

sny sierp księżyca, i poczuł nagle, jak bardzo jest zmęczony.

Minęło już sporo czasu od momentu, gdy wrócił ze służby

z nadzieją na odpoczynek. Gdyby to był zwykły dzień, kolej-

ny nudny, jakich wiele w tym mieście, na pewno wracając,

podśpiewywałby sobie piosenkę o życiu policjanta i o tym, że

wcale nie jest takie złe. Ale to nie był zwykły dzień. Tego dnia

zdarzyło się coś, czego mieszkańcy miasta nigdy wcześniej

nie widzieli, a w dodatku wymagało to jego zaangażowania.

Wciąż nie dawało mu spokoju to, jak zachowywali się jego

koledzy. Taka zgodność i współpraca? Zwykle brakowało

chętnych do wyjścia na miasto i trzeba było przydzielać zada-

nia według harmonogramu. Ale nie miał siły o tym teraz my-

śleć. Postanowił wrócić do domu i położyć się spać, teraz nic

więcej nie mógł już zrobić. A nie było wiadomo, co czeka go

następnego dnia…

Obudził się niespodziewanie o trzeciej dwadzieścia pięć.

Był pewien, że coś zakłóciło mu sen, zawsze bowiem spał

spokojnie i bez przerw, a rankiem wstawał wypoczęty i rześki.

Poczuł, że powinien wstać z łóżka i podejść do okna, z które-

go wczoraj widział scenę zabójstwa. Wpatrując się w opusto-

szałą ulicę, próbował sobie przypomnieć, co go zaniepokoiło

Kup książkę

background image

13

w ciemnej postaci. Wysokie buty, zimowy płaszcz… Tylko

tyle? Nie, było coś jeszcze. Teraz już wiedział co.

Wrócił bardzo zmęczony, ponieważ pracował również za

swojego kolegę, który nie mógł przyjść tego dnia do pracy. To

za niego musiał odbębnić tę żmudną papierkową robotę, a nie

radził sobie z tym najlepiej. Przez to zaczął się nawet zastana-

wiać, czy wciąż chce pracować w policji. Myśląc o minionym

dniu, popatrzył przez okno na stary i wymagający remontu

budynek policyjny po drugiej stronie ulicy. Coś wtedy przy-

kuło jego uwagę, jakiś poruszający się kształt. Tak, wiedział, co

to było: mały czarny kot. Wydawało mu się, że zwierzę też mu

się przygląda, i przeraził się trochę jego strasznych świecących

oczu. Kot podszedł do pary siedzącej na ławce i zatrzymał się

przy niej, bacznie się przy tym rozglądając, a potem pobiegł za

róg budynku i tam wskoczył do torby trzymanej przez jakie-

goś mężczyznę. Nie była to torba przeznaczona dla kotów, to

pewne. Pamiętał jeszcze, że była duża, pękata, pełna czegoś…

No właśnie, czego? Aspirant nie mógł sobie tego przypomnieć.

I to właśnie ten mężczyzna chwilę później wyciągnął pisto-

let. A on zbiegł w pośpiechu po schodach, by uratować parę

z ławki. Nie dość jednak szybko… Zanim to zrobił, przyglą-

dał się chwilę, jak nieznajomy wyciąga broń. Widział ją do-

kładnie i nie tylko ją – z lufy pistoletu kapała na płyty chod-

nikowe jakaś ciecz.

Świeża krew, stwierdził, dziwiąc się, że wyrzucił z pamięci

tak ważny szczegół. Kilka kropel musiało spaść i zostawić ślad

1

Kup książkę

background image

na chodniku! Miał nadzieję, że uda mu się odnaleźć te ślady,

mimo że minęło już sporo czasu.

Rozsunął szerzej niebieskie zasłony i spojrzał w dół. Nie,

nie sądził, że z tej wysokości zobaczy małą plamkę krwi na

chodniku, po prostu patrzył. A kiedy się wychylił, dostrzegł

tego samego, całkiem czarnego, kota. Wałęsał się blisko miej-

sca, w którym wczoraj leżały zwłoki mężczyzny z zakrwawio-

ną głową. Sam.

Dlaczego nie było z nim jego pana? Może kot sprawdzał

miejsce przestępstwa, a nie spacerował, kocim zwyczajem?

Tego na razie nie wiadomo. To przecież dopiero początek…

Kup książkę

background image

Kup książkę


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Co słonko widziało, Lektury Szkolne - Teksty i Streszczenia
Co słonko widziało, Lektury Szkolne - Teksty i Streszczenia
Maria Konopnicka Co slonko widzialo
Konopnicka Co Slonko Widzialo
Co slonko widzialo
Konopnicka Maria Co słonko widziało
M Konopnicka Co słonko widziało
Arkadiusz Jabłoński Co słonko widziało (Japonia)
Co słonko widziało Maria Konopnicka
Konopnicka Maria Co słonko widzialo
Konopnicka Co słonko widziało
Maria Konopnicka Co słonko widziało
Co słonko widziało M Konopnicka
Co slonko widzialo2
Konopnicka Co słonko widziało [LitNet]
Co widziały moje oczy

więcej podobnych podstron