background image

Bo Yin Ra

Księga

Sztuki

Królewskiej

podrecznik bialej magii

Księga 1

Przekład

Marceli Tarnowski

1923

1

background image

Spis treści

1. Do Poszukującego / 3
2. Żniwo / 7
3. Nieskończenie wielokrotna Jedność / 12
4. Poznaj samego siebie / 17
5. Droga ucznia / 22
6. Zakończenie / 29

1. Z krainy Świecących / 31
2. Próg / 32
3. Pytanie króla / 42
4. Wędrówka / 47
5. Połączenie / 51
6. Wola radości / 56
7. Do wszystkich, którzy dążą do światła / 57
8. Nauka / 59
9. Światło z Himavatu / 72

10. Posłowie / 73

2

background image

1. Do Poszukującego

Chcę prawić ci o drodze, po której ja sam ongiś kro-

czyłem!

Chcę ci ukazać drogę, na którą wkroczyć może ten 

jedynie, kto sam się staje „drogą”!

Wędrowcem byłem na tej drodze i dążyłem do świa-

tła,   aż   wreszcie   tak   się   zbliżyłem   do   słońca,   aże   się 
w niem pogrążył wędrowiec i droga.

Zanim się opatrzyłem, stałem się sam sobie „drogą” 

i pomknąłem, jak strzała do celu, w płomienne słońce.
I tak oto ja sam zjednoczyłem się ze słońcem, a wszyst-
ko, czem byłem przedtem, spłonęło w żarze.

Siebie samego trawię w ogniu jego światła – jakże-

bym miał nie pragnąć, aby wszystko, co dąży do świa-
tła, do słońca, stało się światłem i ogniem płomiennym!

Wszystkie „słońca” goreją w tem samem świetle!
Kto zapłonął jako „słońce”, jest ze wszystkiemi słoń-

cami w sobie samym zjednoczony.

Nie   wiesz,   jakiego   słońca   światło   przyświeca   ci 

w mojem świetle.

Nie narzucaj granic samowoli!
W świetle znikają wszelkie granice.

3

background image

Szukaj światła w słońcach, a słońc w ich świetle!
Kochaj światło we wszystkiem, co świeci, o Poszu-

kujący!

Jeśli   chcesz   zbliżyć   się   do   światła,   tedy  zaniechaj 

oporu!

Wszystko w tobie jest jeszcze oporem!
Wszystko   w   tobie   jest   jeszcze   mową,   dlatego   nie 

„słyszysz” nic!

Wszystko w tobie jest jeszcze spojrzeniem, dlatego 

nie „widzisz” nic!

Nakaż   sobie   samemu   milczenie   i   przymknij   oczy 

swe, ażeby wielka cisza dotrzeć mogła do ciebie!

Tylko wśród ciszy nauczysz się wreszcie „widzieć”.
Tylko   w   bezsłownej   ciszy   przemawia   wieczyste 

„słowo”.

„Początek” płodzi „słowo” – „słowo” płodzi „świa-

tło”, i światło świeci w  „słowie”, w najgłębszej ciszy 
wieczności,   która   jest   dziś,   jak   była   po   wsze   czasy.
Nauka, którą tu otrzymujesz, nie wylęgła się w mózgach 
człowieczych.

Jest ona nauką wieczności i nic nie ma wspólnego 

z owemi gmachami myśli, przez które człowiek ziemi 
pragnie osiągnąć niebo.

Nauka,   którą   tu   otrzymujesz,   jest   sama   –   słowem 

„słowa”...

Wszyscy, którzy mogą dać ci tę naukę, są w „słowie” 

zjednoczeni wiedzą i świadomością.

Gdy nauczają, nauczają rozpoznawania siebie same-

go w „słowie”, a przez „słowo” tworzą ład w chaosie 
złud i omamów, tłoczących się w wiecznym ruchu tego, 
co zwie się „materją”.

4

background image

Lecz w tobie jest jeszcze tysiąc sprzeciwów, walczą-

cych z tysiącem innych.

Jeszcze nie jesteś wolny.
Jeszcze nie posiadasz bezwolnej woli dążenia za mną 

po ścieżce do światła.

Jeżeli dążysz do światła, musisz się nauczyć  „wie-

rzyć”!

„Wierzyć”  znaczy to: kształtować siłę, aby zbudzić 

siłę wyższą.

Same już słowa wiary mogą być siłami, ale nie chcę, 

abyś „wierzył” samemi słowami.

„Wiara” jest „wolą”!
Jaka jest „wiara” twoja, takie są twoje siły!
Jaka jest „wiara” twoja, tak będzie ci się działo...
Tylko własna twa siła wyzwala owe wyższe, pomoc-

ne siły.

Jeśli   pragniesz   się  „modlić”,   tedy   proś   w   sobie 

„skrzydła”!

Słysz, istnieją skrzydła, co wyżej niosą, niżeli orle 

lotki!

Istnieją   skrzydła,   co   poniosą   cię   ponad   wszystkie 

gwiazdy.

O takie skrzydła proś, jeśli pragniesz się „modlić”!
Każda inna „modlitwa” jest bluźnierstwem.
Kto prosi o te skrzydła, będą mu dane.
Kto chce latać, temu wyrosną lotki.
Już podczas „modlitwy” będzie „wzniesiony”...

A teraz, o  Poszukujący, zburz bożki fałszywe, jeśli 

chcesz zbliżyć się do wieczności w swym Bogu żywym!

Szukaj w sobie swego Boga! W tobie samym tylko 

może się on jako twój Bóg narodzić.

5

background image

Nie będziesz służył innemu Bogu!
Słuchaj prastarych, błędnie tłumaczonych słów!
Słuchaj ich w nowem rozumieniu!
Słuchaj z drżącym sercem:
„Jam jest twój pan!” powiada Bóg twój...
„Nie będziesz szukał innych bogów!”
„Nie będziesz tworzył sobie obrazów, czyniąc z nich  

Boga swego!”

Tutaj, o  Poszukujący, odnajdziesz w sobie początek 

i koniec prawdy!

Kto  pojął   tu,  co  pojąć  należało,   ten  się   na  drodze 

swej więcej nie potknie.

Lecz słowo człowiecze może tu jeno błąd i pomie-

szanie stworzyć, i dlatego kończę swą mowę!

Gdy kiedyś odnajdziesz sam w sobie to, czego dziś 

na próżno szukasz w zewnętrzności, wówczas dopiero 
zrozumiesz, co chciały ci obwieścić słowa zamierzchłej 
przeszłości.

6

background image

2. Żniwo

Rzućmy zasłonę na wszystkie słowa, które w nowym 

świecie służą nam do wypowiadania się.

Tak będzie lepiej...
Wiele jest jeszcze rzeczy, które oszczędzić nam nale-

ży,   a   które   musielibyśmy   wypielić,   gdybyśmy  chcieli 
wśród „słów mędrców” oddzielić fałszywe od prawdzi-
wych.

„Młodsi”  bracia nasi, którzy z tej czy innej wieści 

zasłyszeli o nas, liczą mniejszemi okresami czasu, niżeli 
my.

I   w   dobrej   wierze   uważają   się   za   powołanych   do 

pomagania w dziele, które my czynić musimy, bowiem 
dla nich powstawanie jego zbyt jest przewlekłe.

Jakżeby   im   się   w   ich   gwałtowności   nie   podobało 

tempo naszego działania, gdyby się mogli domyśleć, że 
zaledwie zaczęliśmy to, co im wydaje się już z dawna 
dokonanem!

Siejemy tylko ziarno na zaoraną rolę.
Od was zależy, czy zakiełkuje ziarno...
Baczcie, abyście bronili łakomemu ptactwu pożerać 

ziarenka, zanim wzrosną korzenie i źdźbła!

Strzeżcie tego, co wam powierzono!

7

background image

Wielu przesiadywać musi w ciemności, wielu musi 

mieszkać w cieniu, bowiem dni są ciemne – pożerają 
światło.

Ale tym, co i w nocy czuwają, zaświeci „słońce” na 

niebie północnem.

Do tych przyjdą biało odziani „pasterze” i świętą grą 

na fletni ich trzody zbiorą...

A wówczas  każdy,  kto  pragnie przewodu,  znajdzie 

przewodnika, a przewodnik powiedzie ich przez „wrota 
śpiżowe” i przez „drogę pustynną” na wyże  „świętych 
gór
”, na wyże Himavatu.

Tam zatonęło „słońce” w świetle, a „ziemia” utraci-

ła swój ciężar.

Tam jest „niebo” wieczną głownią ognistą, a „gwiaz-

dy” płoną w jego świetle.

Wszystko, co dojrzało do zapłonięcia, w ogniu tym 

staje się ogniem i wieczystem światłem.

Ale wiele jeszcze jest zielone i nasiąkłe wodą – nad-

miarem myśli.

I tak oto opiera się płomieniowi, więdnie i gnije...

Spokojnie wyczekują wieczni Ojcowie „mistrzów na 

ziemi” pożywienia dla ognia.

I zapalają roje gwiazd od wiecznego żaru.

Słysz! – Spłonąć, rozżarzyć się, świecić lub też zgnić 

– jedno albo drugie jest twem przeznaczeniem!

Jeśli chcesz mu się umknąć, tedy zwodzi cię własna 

głupota.

Tylko wybór spoczywa w twem ręku!
Kto własne swe mniemanie poważa stawiać na równi 

z wieczystą mądrością boską, ten staje na drodze czynu, 
który mamy do spełnienia na ziemi.

8

background image

Bluźni on duchowi, oświetlającemu ziemię, jeśli my-

śli swe, zrodzone z prochu, stawia na miejscu „słowa”!

Zanim   powstały   światy,   było  „słowo”,   i   w   niem 

świeci poznanie „słowa”!

Nie przez myślenie osiągnąć może człowiek to poz-

nanie, bowiem myśl jest najlichszym ze sług „słowa”.

Kto   chce   zawsze   otrzymywać   świetlany   dar   pana, 

niechaj nakaże słudze milczenie!

Czynimy dzieło dalekiego  „Wschodu”, dzieło świe-

cącego dnia wieczności!

Otwierać mamy dusze dla żywego światła.
Kto szuka „przewodu”, który nikogo nie wiedzie na 

manowce, niechaj zachowa słowa nasze w sercu.

My   zaś   będziemy   mu   po   wszystkie   czasy   bliscy 

duchem!

Na   ziemi   tej   zrodziliśmy   się   na   czynnych   Braci 

„Synów światła”.

Przez nas ma się światło wieczności stać poznawal-

nem dla człowieka ziemi tej, nie oślepiając oczu jego.
Podobnie wam żyjemy cieleśnie, ale zarazem przeżywa-
my życie wieczności...

Kto prowadzony jest poprzez wąską ścieżkę, wiodą-

cą do naszego „królestwa” w duchu, ten kroczy naprze-
ciw własnemu życiu wieczności.

Powiedziemy  go  do  „gwiazd”  wieczności,  które   – 

zrodzone z prawdziwego światła – są jednem z nami, 
powiedziemy go w świetle, które istnieje od prapocząt-
ku i nigdy zagasnąć nie może.

Niewielu bardzo jest nas, którzy przez wolę swą zdo-

bywamy   i   zachowujemy   na   ziemi   tę   jedność   światła 
duchowego.

9

background image

Lecz wielu jest nas razem z owymi, co przed nami 

nosili to „brzemię”, z owymi, co po nas nosić je będą.
Nie dzieli nas „rasa” ani „narodowość”, mowa ani gra-
nice geograficzne, oddalenie w czasie ani przestrzeni.
W sobie samych uwielbiamy to, co chce się przez nas 
objawić...

Wyrzekliśmy się  pragnienia,   aby  być  czem  innem, 

jak objawieniem w świecie widzialności.

Nie przymuszaliśmy siebie, aby się „stać” tem, czem 

jesteśmy.

Każdy z nas z trwogą wspomina ów dzień, co przy-

niósł mu wiedzę i jarzmo, które musi dźwigać...

Gdzie tylko żyje jeden z nas, tam posiada „Bractwo 

na ziemi” świątynię ducha.

Żaden z nas nie daje w swych słowach własnej nauki.

W słowach każdego z czyniących mówią wszyscy czy-
niący Praświatła w wieczności.

Napróżno będziecie usiłowali odróżnić jednego z nas 

od jego Braci!

Żadnego z nas nie można tu  „zabić”, niszcząc jego 

ciało,   bowiem   w   królestwie   ducha   żyjemy   wszyscy 
wzajem w sobie, przenikając jeden drugiego, zjednocze-
ni jeden ze wszystkimi, bez względu na to, czy korzy-
stamy jeszcze z ciała ziemskiego, czy też opuściliśmy je 
już.

Jesteśmy   ponad   myśleniem   i   patrzeniem,   bowiem 

znaleźliśmy królestwo najprostszego poznawania, kra-
inę Rzeczywistości.

Tam  „żyjemy”  i stamtąd działamy, nawet gdy ciała 

nasze dzielą tysiące mil.

Kto znalazł dostęp duchowy do kogoś z naszego krę-

gu, ten wkroczył na ziemi do świątyni ducha.

10

background image

Chcemy   dosięgnąć   serc   ludzi,   ażeby   serca   ludzi 

odnalazły ścieżkę do ducha.

Wyborem zaś kieruje prawo, które jest ponad wszel-

ką samowolą.

I żaden z nas nie może do woli przyjmować do świą-

tyni każdego, kto do niej dotrze.

Strumień musi być bliski morza, aby mógł dźwigać 

na sobie morskie okręty.

Każdy, kto przychodzi do nas, doznać może pomocy 

i przewodu – atoli „święcenia” otrzymać może ten tyl-
ko, kogo prawo do tego przeznaczyło.

11

background image

3. Nieskończenie wielokrotna Jedność

Dalecy jesteśmy od tego, aby odsłaniać zbożną mą-

drość,   której   kapłanami   jesteśmy,   pożądliwym   oczom 
czelnej ciekawości.

Dajemy wszystko, co wolno nam dawać. – Dzisiaj 

jest to więcej, niż wolno było dawać naszym Braciom 
w przeszłości!

Ale w pokorze chylimy czoła przed prawem ducha.

Wał ochronny milczenia rozciągnięty został przed osta-
teczną tajemnicą, bowiem prawo chce tak – a nie, iż my 
tak chcemy.

I tak oto musimy sami zacierać w umysłach to, co 

w różnych   czasach   podstępnie   zdobyli   niepowołani, 
i zmuszeni   jesteśmy  wówczas   wznosić   mur   milczenia 
wyżej jeszcze.

Dano   wam   wiele,   co   nie   należało   do   tych,   którzy 

wam to dawali...

Budząc się, poznawajcie, jak umie prawo ducha nisz-

czyć takie dary!

Tylko to, co przez nas jest dane, uznaje prawo ducha 

za swe dzieło!

12

background image

Nie wierzcie, abyście na Wschodzie, bodaj nawet na 

stokach  Himavatu  –   tam   gdzie  „łabędzie”  najświęt-
szych   stawów   świątyni   pobudowały   swe   gniazda   – 
mogli   się   zbliżyć   do   zbożnej   mądrości   duchowego 
„Wschodu”!

Nie wszystko, co pochodzi ze Wschodu, jest świa-

tłem ze światła „Wschodu”.

Wieje też ze Wschodu suchy wicher jałowej spekula-

cji i wiatr gorączkowy pustego zabobonu...

Największa głupota i najwyższa mądrość znajdują się 

na Wschodzie.

Atoli światło z dalekiego „Wschodu” ducha jest wie-

czystą, kosmiczną mądrością!

Potrafi ono dosięgnąć każdego, kto może je przyjąć, 

bez   względu   na   to,   z   jakiego   pochodzi   narodu.
Szukajcie, a – znajdziecie! – Ale nie szukajcie w świe-
cie zewnętrznym! Strzeżcie światła, które oto na nowo 
zapalamy   w   sercach   Krainy   Zachodu   –   bowiem   ono 
jest: światłem z dalekiego „Wschodu” ducha!

Światło, które wiecznie było i wiecznie będzie, świe-

ci wprawdzie dla wszystkich w ciemnościach, ale śniący 
w mroku nie poznają go.

Bacz, oto ty sam jesteś jeszcze – swym snem – ty, 

który   masz   sam   siebie   w   „Praświetle”   jako   światło 
poznać!

Nigdy nie byłeś istotnie w ciemności, bowiem to, co 

mógłbyś był tak nazywać, nie ma bytu w prawdzie twe-
go ducha.

Byłeś   światłem   od   prapoczątku,   który   nigdy   nie 

„był”, lecz wiecznie „jest”!

13

background image

Świecić masz w sobie samym, iżbyś poznał pełnię 

swego  światła,   i   zbudzić   się   masz   ze   snu  ciemności!
Dziś jesteś jeszcze niewolnikiem snu.

Może   jutro   już   zbudzisz   się,   a   dzień   twój   będzie 

wieczny...

„noc” nie ograbi cię już z pełni twego światła.

Z wyboru własnej woli – przez swoją wiarę w „noc” 

– stałeś się snem ciemności!

Oto masz mrok rozjaśnić swem światłem, iżby się 

dzień stał w tobie, a sen twój dobiegł końca.

Strzeż się przed snami swemi, albowiem duchy twe-

go snu są despotyczne i żądne władzy! Łatwo się może 
stać, iż przetrzymają cię one we śnie dłużej, a wówczas 
prześpisz dzień swój i czekać będziesz musiał nowego 
dnia.

Szukasz jeszcze we śnie, w pustej nicości, nad chmu-

rami Jedynego, który tylko w wielu się objawia.

Bacz, mieszka on już w tobie i powiada:
„Jestem pośrodku was, ale wy słowa mego nie sły-

szycie, albowiem głos mój cichy jest, niby daleki pta-
ków zew!”

Naucz się odróżniać świat wyobrażeń od rzeczywi-

stości w świecie!

Wyobrażenie trzeba ci przezwyciężyć, a nie rzeczy-

wistość!

Zbudź w sobie prostotę dziecka, jeśli chcesz znaleźć 

to, co duchowe!

Unikaj wszelkiej myślowej „mądrości”!
Uciekaj od świata, opartego jedynie na myśleniu!
Porzuć świat, który żyje jeno głową!

14

background image

Oto jest „wielkie wyrzeczenie się”!
Oto początek kroczenia po ścieżce, na której wędro-

wiec sam staje się rzeczywistością w prawdzie!

W świętym porządku włada prawo!
Jeśli   światło   wieczności   dosięgnąć   ma   kiedyś   serc 

ludzi, tedy musi pierwej przyjąć barwę ziemi...

Dlatego tylko jesteśmy Świecącymi światła, że świa-

tło przysposobiło nas do tego, aby nabierało w nas bar-
wy ziemi.

Zawierzaj zawsze „Świecącemu”, który ci się stanie 

„przewodnikiem”, lecz miłuj w nim tylko światło, które, 
przenikając go, zbliżyć się chce do ciebie!

Uwolnij   duszę   swą   od   wszelkiego   obrazu   form 

śmiertelnych, jeśli chcesz znaleźć Jedynego, który się w 
nieskończonej wielokrotności objawia!

To, co działać chce w tobie, to nie człowiek, przez 

którego   poznawalnemi   się   stają   dla   ciebie   promienie 
światła.

Jeżeli zwiesz go  „mistrzem”, tedy wiedz, iż jest on 

tylko mistrzem jasnego świecenia, ale nie  „światłem” 
samem!

Kto macając w ciemnościach pożąda przewodu, nie-

chaj  szuka w sobie nade wszystko tego jedynego, co 
„mistrza” każdego czyni dopiero „mistrzem” – złocistej 
iskry wieczności...

Znaleźć ją może jedynie, szukając w sobie samym.
Jesteśmy tem, czem jesteśmy, po to jeno, aby wam 

pomagać.

Niczego innego nie żąda od nas prawo.
Zbudzić w was mamy siły, które wyrwą serca wasze 

z ciemności.

Wieść was mamy do was samych...

15

background image

Zapalić   mamy   w   was   boski   płomień,   wieczyście 

świecący.

Rozbudzić mamy w was „słowo”.
–  Aleć w ten sposób pomagać możemy jeno temu, 

kto pragnie naszej pomocy...

Bezsilni jesteśmy, ilekroć nie wierzycie niezachwia-

nie, iż taka pomoc od nas jest możliwa.

Poza   tem   jesteśmy   ludźmi   ziemi,   nie   wolnymi   od 

„błędów”.

Działamy jako ludzie ziemi, którzy już w życiu ziem-

skim znaleźli królestwo ducha i umieją z niego działać.
W pokorze wiemy – a wiedza ta oparta jest na pewności 
– iż jedna tylko istnieje „doskonałość”, do której dąży 
wszelkie życie – a to, co nazywamy „życiem”, jest tylko 
tem dążeniem.

Gdyby „doskonałość” była osiągalna, tedy przy osią-

gnięciu   jej   kończyć   musiałoby   się   wszelkie  „życie”
a tylko  jej  nieosiągalność  stwarza  po  wszystkie  wieki 
coraz nową, wieczną podstawę życia.

„Doskonałą”  jest   tylko   owa   nieskończenie   wielo-

krotna Jedność, która się w niezliczonych ukształtowa-
niach wieczyście na nowo jako siebie samą przeżywa...

16

background image

4. Poznaj samego siebie

Nie wierz błędnym marzycielom, kiedy ci powiadają: 

– Każdy, kto potrafi, może się kiedyś stać „mistrzem”!

„Mistrz” rodzi się już na tę ziemię jako mistrz, a kto 

się mistrzem nie zrodził, ten nigdy mistrzem „stać się” 
nie może.

Wielu jest ludzi, co chętnie wierzą każdej obiecance, 

jeśli tylko głaszcze ich próżność.

Atoli nie osiągną oni więcej, jeno zburzenie własnej 

kolei życia.

Nie szukajcie tego, co samo was nie szuka!
Na   drodze   do   ducha   po   wsze   czasy  nakazana   jest 

każdemu wędrowcowi największa ostrożność.

Ludzie, którym natura zdradzić chce swe tajemnice, 

są   tak   rzadcy,   iż   najbutniejsza   tylko   zarozumiałość 
żywić może przekonanie, iż się należy do tej znikomo 
małej garstki.

Wysocy  „Ojcowie” Praświatła  wiedzą, komu mogą 

zaufać i komu mają przez „guru” oddawać swe siły.

Kto istotnie należy do tej nielicznej garstki, wie o 

tem wówczas dopiero, gdy dane mu są moce jego dzia-
łania.

17

background image

Nigdy nie wymarzył sobie sam swego zadania.
W duchu był on dojrzały, zanim się narodził, a gdy 

osiągnął  „swój czas”, odnaleźli go  „Ojcowie”  w Pra-
świetle, jako źrzały owoc.

Może   szukał   już   przedtem   mądrości,   a   nie   chciał 

posiąść „magji”.

Może szukał w pokorze przewodnika, ale nie pragnął 

z pewnością „święcenia”, które się stało jego udziałem.

I tak oto „stał się” tem, czem był od urodzenia, nie 

przeczuwając tego...

Władza   nad   siłami   okultywnemi   nie   jest   nigdy 

zewnętrzną oznaką „mistrza”.

Słyszeliście, iż istnieją środki i drogi do osiągnięcia 

takich sił?

Zaiste, lepiejby było, abyście nic o takich rzeczach 

nie wiedzieli.

Dla większości ludzi, którzy dążyli do tego, stały się 

moce owe haczykiem u wędki. I wiele sił utracić musie-
li w tych sidłach.

Kto ma nad mocami temi jako powołany panować, 

tego   przez   długie   lata   przygotowań   naucza   powołany 
panowania nad niemi.

A i wówczas jeszcze mogą mu się one stać przyczyną 

zguby.

Kto posiada moc panowania nad temi siłami okul-

tywnemi, ten obowiązany jest stale potęgi swej używać, 
a   moc   ta   mści   się   straszliwie,   jeśli   wola   raz   choćby 
zawiedzie...

Jedna chwila zwłoki lub zwątpienia we własną moc, 

a wszystkie te siły, które potęga twa umie skierować ku 
dobremu, odwrócić się mogą na złe, pociągając nieobli-
czalne skutki.

18

background image

Szaleństwo i śmierć tajemnicza nie są jeszcze naj-

straszliwemi następstwami, które z tego mogą wynik-
nąć.

Wina zaś spada na tego, kto oddał moc taką w ręce, 

nie stworzone do władania nią.

Prawdziwy „mistrz” nie obarczy się taką winą.

Gdy kiedykolwiek  „mistrz”  jaki staje  „guru”  czło-

wieka żyjącego na ziemi, a ten jego  „Synem”  ducho-
wym, tedy musi to być człowiek, który przedtem już 
„umarł” był dla woli ziemi, a żyje jeno dla woli ducha, 
w której się na nowo „narodził”.

I jedyne, co może wówczas  „mistrz”  czynić, to, iż 

kieruje on z ducha człowiekiem, nakazując mu dokony-
wać woli ducha.

Ziemia jest wówczas dla  „Syna”  duchowego polem 

pracy, a jedynie królestwo woli duchowej uznaje on za 
swą prawą ojczyznę.

Atoli siła woli duchowej jest nieskończenie wyższą 

od wszelkich sztuk „okultywnych”.

Kto dąży jeszcze do sił  „okultywnych”  przez zew-

nętrzne „ćwiczenie”, popada w mroczną krainę zgub-
nych pragnień...

„Magja”

 

w najwyższym sensie, „Sztuka Królewska” 

prawdziwych  „wtajemniczonych”  wszech   czasów, 
z krainą tą nic nie ma wspólnego.

Prawdziwa moc cudowna  „Sztuki Królewskiej”  jest 

tylko wiecznie niezwyciężoną siłą woli ducha.

Atoli człowiek może w sobie samym posiąść tę wolę 

wiecznego ducha, gdy tylko wyrzeknie się nieodwołal-
nie woli ziemi.

19

background image

Kto chce się wyzbyć w sobie  „woli ziemi”, niechaj 

nie sądzi, iżby musiał na to wyrzec się ziemi.

„Zaprzeczenie świata” jest głupotą!
„Zaprzeczenie   świata”  jest   narkotykiem   słabych 

dusz.

Właśnie przez  „zaprzeczenie świata”  będziesz naj-

częściej skuty z  „wolą ziemi”  bowiem to, co każe ci 
„zaprzeczać”  świat,  to zawsze niezaspokojona  „wola 
ziemi”
,   a   nie   zwycięsko   potężna   wola   ducha,   której 
wszystko musi służyć i której nic przeciwstawić się nie 
zdoła.

Równie   głupimi   są   wszyscy   wzgardziciele   JA, 

bowiem nie wiedzą oni, czem gardzą.

Jeśli   powiadają   do   ciebie:  „Pokonaj   w   sobie   swe  

JA!” – radzą ci źle. Zgaś JA, a wszystko zgaśnie, gdyż 
wszelki byt i wszelkie zjawisko dostrzegalne jest tylko 
przez JA, dla JA.

Nie możesz zgasić swojego JA, nawet gdy dążysz ze 

wszystkich   sił   do   nie-JA,   popadając   w   złudzenie,   iż 
wyrzekasz się swego JA.

Wieczne jest owo pra-Ja, które cię wiecznie ze siebie 

jako JA płodzi!

Powiedz tym, co twierdzą, iż JA jest w nich zgaszo-

ne: –  „Nie wy staliście się nie-JA, ale głupota wasza  
wierzy w ten fałsz waszego złudzenia!”

„Uciskacie wprawdzie to, co jest w was JA, ale nie  

możecie JA zabić!”

„Błędnie pojeliście słowa mędrca, bowiem mędrzec  

jest do głębi swem JA!”

„Wszystko w nim podwładne jest jego JA”.
„Zaś wyrzec się macie jedynie naleciałości!”

20

background image

Z   prawieczności   jesteś   JA,   o  Poszukujący,   nawet 

jeśli nie rozpoznajesz jeszcze swej identyczności w bie-
gu okrężnym wieczystej spirali.

Wszystko,   prócz   JA,   jest   przemijającą  „naleciało-

ścią”.

Bronisz   jeszcze  „naleciałości”,   jak   gdyby   była   to 

twa własność.

Ale wszystko, co jest naleciałością, znów od ciebie 

odleci i niezliczone już razy odlatywało od ciebie – lecz 
ty nie dostrzegałeś tego!

Własne twe ciało jest tylko naleciałością w tym świe-

cie naleciałości.

Atoli ty jesteś JA – zaś JA jest jednorakie, wieczyste 

i niezniszczalne w każdej emanacji!

JA  jest   niewyjaśnione,   bowiem   JA  jest  „światłem 

w sobie” i doskonałą jasnością.

JA płodzone jest wiecznie jako pra-JA!
Nie

 

inaczej poznawany jest, nie inaczej kochany „gu-

ru”„Ojciec”, nie inaczej „Praświatło”, jeno przez JA.

Atoli tem jesteś i ty, o Poszukujący – ty zawsze jedy-

ne JA, jeśli chcesz tylko wyzbyć się wszystkiego, co 
jest w tobie naleciałością! Nie szukaj „na zewnątrz”,

Poszukujący tego, co żyje we wnętrzu!
Nigdy nie znajdziesz zewnątrz siebie tego, czego nie 

znalazłeś we „wnętrzu”, w sobie.

Zachowaj swą trzeźwość duchową!
W trzeźwej wierze, bez „marzycielstwa” i „mistycy-

zmu”, najrychlej znajdziesz pewność ostateczną.

Im bardziej wzrastać będzie twa pewność, tem jaśniej 

odczuwać będziesz w sobie wolę ducha.

21

background image

5. Droga ucznia

Stoisz oto przed świętą furtą i umiesz już  „pukać”.

Atoli kto  „zapuka”, będzie mu otworzone, jeżeli poda 
„prawdziwe znaki”.

Lecz   jakże   masz   znaleźć   wysoką   Społeczność,   nie 

szukając „nazewnątrz”?

Poszukujący! – Ta duchowa gromada przewodni-

ków bardzo jest blisko ciebie – aleć twoje czucie nie jest 
jeszcze rozbudzone...

Działa ona w tobie, w sobie jesteś z nią związany nie 

przeczuwając nawet śladu tego związku.

Wie o niej każdy, kto się pogrąży we własną najwew-

nętrzniejszą głębię.

Mógłbyś długie dni i noce spędzić w jednym domu 

„mistrzem”, a jednak trudno ci będzie rozpoznać go 
jako „mistrza”, albowiem jedyny Mistrz, którego  „po-
chodniami”
 są jeno wszyscy „mistrze” tej ziemi, dobrze 
poukrywał znaki, które by ich czyniły poznawalnymi.

Nie ukrywają oni przed wami tego, czem są w isto-

cie.

Że działają oni istotnie, poznacie, wędrując po dro-

gach, które wam oni ukazują.

22

background image

Jeśli patrząc zbliżyć się chcesz do tej wysokiej Spo-

łeczności, tedy bacz, aby osiągnąć w sobie samym ten 
stan, w którym żyją ci mistrze o „jednakiem oku”.

Nie   wcześniej   przejmiesz   w   sobie   ich   wieść,   jak 

w owym dniu, w którym osiągniesz po raz pierwszy naj-
wewnętrzniejszą, bezwolną ciszę, pełną pewności, pełną 
ufnej bez trwogi.

Atoli wypróbuj siebie samego, abyś nie przyjął złud 

swoich snów za prawdę i rzeczywistość!

Na   początku   niełatwo   jest   odróżnić,   co   pochodzi 

z własnych marzeń, a co jest głosem duchowego przyja-
ciela.

Ale

 

wnet

 

nauczysz

 

się odczuwać tę różnicę, jeśli istot-

nie prawdziwy „guru” nauczać cię będzie duchowo.

Z wpływu jego promieniuje wówczas czystość i wol-

ność,   jakiej   nigdy   nie   mogłoby   ci   dać   własne   twe 
marzenie.

Ale   strzeż   się   próżnych   pytań!   „Guru”   nie   jest 

„wyrocznią”!

Rzadko posiada on wiedzę ziemską, a nigdy nie bę-

dzie ci jej w nadzmysłowy sposób udzielał.

Chce on tylko dać ci duchową pewność w sprawach 

ducha, a duszę twą uwolnić z kajdan ciemności.

To może on uczynić, bowiem zna „kanały”, łączące 

wszystko duchowe.

Ze swego ducha posyła on twemu duchowi ukształto-

wane siły, które niosą ci światło i jasność.

Usiłuje on dopomóc ci – w odkryciu siebie samego.
Cisza musi być w tobie i nadsłuchiwać musisz do 

wnętrza, jeśli chcesz się nauczyć poznawać „guru”, któ-
ry może usiłuje przewodzić ci.

23

background image

Atoli sam tylko spokój zewnętrzny mało ci będzie 

przydatny.

Dusza twa musi być niby staw, chroniony od wichru; 

wolna od najlżejszej nawet fali.

I musisz czuć się tak, jak gdybyś słuchał najzaufań-

szego przyjaciela!

Może przywykłeś już do wyobrażenia, iż „mistrze”

których zwie się „lwami ciszy”, są bezczynnymi marzy-
cielami, yogami wątpliwego pokroju, jakich się widuje 
na rynkach?

Wierzysz może, iż ci jasnoocy są kapłanami tajem-

nych kultów w woniejących kadzidłami, tajemniczych 
kryptach?

Gdy, o  Poszukujący, wpadniesz na trop prawdy, nie 

daj   się   zwieść   kuglarskim   sztuczkom   swej   wybujałej 
wyobraźni!

Wiedz, iż pośród „mistrzów” są mistrze miecza!
Wiedz, iż inni kierują losami wielkich krajów!
Jedni kultywują wysokie sztuki, inni wysokie nauki, 

a jeszcze inni stronią od wszelkiej uczoności i wszelkiej 
sztuki.

Jedni żyją w ogromnych miastach, pośrodku rozgwa-

ru   świata,   inni   mieszkają   w   dalekiej,   niedostępnej 
samotności.

Lecz wszyscy słuchają tego samego wołania, które 

ich „powołało”.

Niewiele może odpowiadałoby twym wyobrażeniom 

o mistrzach siedmiu wrót, gdybyś mógł kogoś z nich 
rozpoznać pod jego ziemską zasłoną.

Ale „zewnętrzne” jest dla mędrca pozorem, a wszel-

ki pozór jest złudny.

24

background image

Czego naucza „mistrz” z zewnątrz, co mówi i pisze, 

może się stać wprawdzie dla ciebie bodźcem do poważ-
nego   poszukiwania   prawdy,   ale   duchowej   mądrości, 
którą ma on do oddania, „światła z Himavatu”, inaczej 
się naucza...

Światło wieczności jest zaprawdę głębiej ugruntowa-

ne, niż po ludzku przemijające, zmienne nauki mądrości 
i ich szkoły.

Nie możesz pierwej przebywać w głębinach swego 

wnętrza z  „kamieniami wielkiego muru”, aż przywyk-
niesz oddychać z łatwością i swobodą powietrzem tego 
muru, wysoko ponad dziełami świata i mądrością dnia 
powszedniego.

A wszelako nie wolno ci zapominać, że i  „mistrze” 

tej ziemi są zwykłymi ludźmi – ludźmi, co wprawdzie 
dobrze   zdają   sobie   sprawę   ze   swego   stanowiska   we 
wszechświecie duchowym, ale tem niemniej wiedzą, iż 
są tylko ludźmi – którzy chcą wiecznie ludźmi pozostać 
wśród wiecznych ludzi.

Nie wcześniej poznasz ich duchowo i nauczysz się 

ich pojmować, aż sam w sobie odczujesz podobny stan.

Atoli, jako ton harfy współdźwięczy ze wszystkiemi 

harfami na sali, gdy dłoń artysty dotknie struny jednej 
tylko harfy, tak i święte dźwięki brzmią jasno dla każde-
go, kto został „przyjęty”, jeśli tylko osiągnął on w sobie 
samym „strój” harf ze świętych gór.

Twój stan wewnętrzny jest „kluczem”, który otworzy 

ci furtę do tajemnego zboru.

Nic nie może być przed tobą przemilczane, nic nie 

będzie ukryte dla ciebie, kiedy posiędziesz tego rodzaju 
„klucz”.

25

background image

Ale   nie   usiłuj   słyszeć   w   sobie   dźwięków,   widzieć 

obrazów, przejmować słów tak, jak gdyby mówione one 
były do ciebie z zewnątrz.

Wielu ludzi wierzyło, iż znajdują się z  „mistrzami” 

w takim związku, jak z wiernymi gnomami, i sami two-
rzyli sobie jeno swoich mistrzów.

Podobnie „materjalizacja” postaci fakira przez dzia-

łające   na   jawie  „medjum”  spirytystyczne   nie   jest 
„mistrzem”, a to, co takie „medjum” pisze, nie jest nig-
dy inspirowane przez „mistrza”.

Wszystko to jest w najwyższym stopniu złudne i od-

dala cię od prawdy!

Świecący Praświatła  nigdy się takemi środkami nie 

posiłkują.

Nie szukaj niczego prócz stanu najgłębszej, bezwol-

nie ufnej ciszy!

W tym samym stopniu, w jakim zbliżysz się do tego 

stanu, zbliżysz się do tych, co wraz z tobą prowadzeni 
są po drodze do prawdy.

Nie szukaj w duchowym zmroku marzeń dnia prze-

czuwanych towarzyszów!

Możesz   tylko   mieć   udział   w   ich   sile,   ich   samych 

natomiast zna tylko ten, czyimi uczniami są oni, podob-
nie jak ty.

Nie „szperaj” i bądź stale świadom rzetelnego napię-

cia wszystkich swych wewnętrznych zdolności!

Ani   na   chwilę   nie   wolno   ci   tracić   siebie   samego 

z oka duszy!

Mógłbyś bowiem zboczyć ze swej „drogi” i po dłu-

gim czasie dopiero przekonałbyś się, iż nie jesteś już na 
drodze...

26

background image

Jeśli zaś istotnie należeć masz do tych, dla których 

dziś już bliski jest dzień promiennego poznania, tedy 
pod przewodem „guru” nauczysz się wnet unikać wszel-
kich niebezpieczeństw.

Będziesz   wówczas   wkrótce   sam   sobie   w   pełnej 

jasności świecił.

Ale dzisiaj niechaj twa troska nie kieruje się na ów 

dzień.

Nie wiesz, kiedy jest on ci przeznaczony, i nikt nie 

wie tego!

Jesteś sam swoim  „czasem”  i musisz  „czas”  swój 

dopełnić!

Niechaj ci wystarcza słowo „guru”:
„Kiedy się czas dopełni, nadejdzie dla cię dokona-

nie!”

Wszelka niecierpliwość szkodzi tylko twemu dziełu i 

odwleka je.

Wieczny jesteś i twoją jest wieczność!
Czekaj cierpliwie!
Wyzbądź się „naleciałości”!
Twoim obowiązkiem jest tylko dobrze niemi rządzić; 

nie jest to twoja „własność”.

Dąż co dnia, co godzina do wysokiego stanu wew-

nętrznej   ciszy,   pełnej   wierzącego   zaufania,   i   zawsze 
wolnej od wszelakiej trwogi.

Tak   osiągniesz   niechybnie   pewność   wewnętrzną.

A jeśli jesteś istotnie jednym z tych, co mogą się stać 
uczniami „mistrza”, tedy tylko w ten sposób znajdziesz 
w   sobie   samym  „mistrza”,   który   uczyni   cię   swym 
„Synem”.

Tak tedy ujrzysz po raz pierwszy wysoką Społecz-

ność, o której tyle legend prawi ci pod zasłoną – tak 

27

background image

tedy dotrzesz wówczas jako „Syn” swego „Ojca”, swe-
go „guru”, do siebie samego w swym Bogu!

Lecz jeśli nic się nie zdarzy, coby ci bezsprzecznie 

zaświadczyło, iż masz się stać „uczniem” mistrza – tedy 
wiedz, iż nie nakazano ci nosić brzemienia, które zresz-
tą w każdym wieku bardzo tylko nieliczni dźwigają.

Twoja droga do Boga będzie ci wówczas nierównie 

dostępniejszą, niż gdybyś musiał wspinać się na strome 
cyple, gdzie stoi świątynia w której otrzymuje święcenia 
uczeń mistrza...

28

background image

6. Zakończenie

Ale strzeż się, o Poszukujący, własnej niestałości.
Strzeż się cierniska zwątpienia!
Może przeczuwasz już okolice światła, podobnie jak 

wędrowiec   nocny   poprzez   mgły   poranne   przeczuwa 
okolice, gdzie światło dnia wnet wzejdzie?

Atoli pomiędzy tobą a tą okolicą wyrasta ciernisko 

coraz to odnawiającego się, bolesnego zwątpienia.

Ilekolwiek   byś   cierni   wyplenił,   tyleż   odrośnie   na 

nowo.

Nie trać czasu na głupie czyny!
Nigdy

 

– nawet w wieczności

 

– nie pójdziesz naprzód, 

jeśli będziesz sądził, iż wystarczy przerzedzać jeno tę 
gęstwę cierniową zwątpienia.

Tylko   twa   wytrwała   stałość   może   ci   tu   dopomóc.

Silnie i pewnie krocz po drodze swej, choćby twe stopy 
krwawić się miały od tysiąca ran próżności – próżności, 
która nie chce znosić tego, iż nigdy nie możesz wyple-
nić cierniska ciągłego zwątpienia.

Stopa twa musi być czysta, jeśli ma wkroczyć kiedyś 

na owe jasne, kryształowe  „stopnie”, które wiodą do 
hal najwewnętrzniejszej świętości w duchu twoim.

„Czysta” będzie twa stopa wówczas dopiero, kiedy 

umyta będzie w twej własnej krwi...

29

background image

Tysiące ludzi szukało drogi do światła i zawiśli osta-

tecznie na cierniach zwątpienia, bowiem próżność ich 
nie zniosła tego, aby kroczyć naprzód, nie mogąc usu-
nąć z drogi cierniska.

Ty, o Poszukujący, nie bądź im podobien!
Bezpieczny będziesz, jeśli zaufasz wiecznemu „słoń-

cu”, którego promień ci przyświeca.

Nieczuły na wszystko, co odwodzi cię poza siebie, 

wyciągnij ręce ku owej dłoni pomocnej, którą widzisz 
przed sobą!

W   milczeniu   idź   za   przewodnikiem,   który   może 

o sobie powiedzieć:

„Ja nie szukam więcej światła, bowiem sam stałem  

się blaskiem światła!”

„Ja nie szukam pokoju, bowiem sam stałem się sobie  

pokojem!”

„Ja nie szukam wiedzy, bowiem sam stałem się sobie  

pewną wiedzą!”

...Milczeć musi się dusza twoja nauczyć, jeśli zbliżyć 

się ma do niej światło.

...Milczenie   będzie   zawsze   najgłębszem   wołaniem 

twej duszy o światłość.

...Milcząc odnajdzie kiedyś twa dusza na wieki świa-

tło wieczyste!

Oby światło wieczności, które uczy cię poznawać tę 

księgę jako gwiazdę przewodnią, dosięgło rychło twego 
serca, nie będąc przedtem zaciemnione w umyśle i zni-
szczone przez chmury myślenia!

Oby  rozwiało   ono   mgłę   głupoty,   która   chce   ukryć 

przed okiem twej duszy nas, Świecących Praświatła.

Błogosławieństwo i nowa moc niechaj spłyną na cie-

bie ze słów tej księgi!

30

background image

1. Z krainy Świecących

W   duszy   twej   jest   maleńka   furtka,   mniejsza,   niż 

pyłek   słoneczny.   Kto   przejdzie   przez   nią,   wędrować 
będzie mógł w dalekie krainy, nie wyruszając z domu 
swego...

A najdawniejsze czasy będzie mógł dzisiaj przeży-

wać.

31

background image

2. Próg

Przybywszy do owej świątyni, gdzie miał otrzymać 

święcenia, zapytał uczeń swego mistrza:

„Powiedzże mi wreszcie tutaj, o Pewny, kim jesteś  

wistocie – ty, który umiesz nad wszystkiem w sobie pa-
nować i który przez nic nie jesteś opanowany?!”

Wówczas rzekł mistrz:
„Jestem jak ty, człowiekiem, atoli tem, czem byłem,  

zanim się stałem człowiekiem, tem stałem się dopiero,  
kiedym jako człowiek przezwyciężył sen ludzi.

Wówczas dopiero stałem się mistrzem swych sił, kie-

dym pokonał sen, który w uwięzi trzyma ludzi tej ziemi.
Pytasz, kim jestem, tedy ci powiadam:

Ja jestem – JA sam!”
„Ty sam?”
 – zapytał tedy uczeń – „ty sam? – jakże 

mam to sobie tłumaczyć!”

„O mój chela” – odparł „guru”, bowiem znajdowali 

się oni w głębokich Indjach, gdzie ucznia nazywa się 
„chela”, a mistrza „guru” lub „ojcem” –  „jakże wiele 
muszę przed tobą na zawsze zamilczeć, jeśli sam tego  
nie odnajdziesz, i jakże wiele mam ci jednakże tutaj do  
powiedzenia!

Jestem   panem   swych   sił,   bowiem   stałem   się   sobie  

samo-siłą tych sił.”

32

background image

„Tedy proszę cię, ojcze, powiedz mi coś o siłach, któ-

rych samo-siłą się stałeś” – rzekł uczeń.

A mistrz odparł:
„Słuchaj,  umiłowany  w  świetle,  i  pojmij  dobrze w  

swem sercu:

Kiedy wy ludzie mówicie: widzimy świat ten okiem  

naszem, czujemy i dotykamy go, zwiastuje nam go nasze  
ucho – wówczas mówicie o maleńkiej cząstce świata.

Atoli ja znam cały świat!
Ja „widzę”, „słyszę” i „czuję” więcej niż wy!
Ja   żyję   w   całym   świecie,   który   stworzony   jest   ze 

„światów”, podobnych waszemu, i wszystkie „światy”  
w sobie zawiera.

Splecione wzajem ze sobą – wzajem się przenikając,  

znajdują   się   wszystkie   te   światy   w   jednem   miejscu.
Ukryty   w   waszym   świecie   –   pokryty   jego   formami   –  
znajduje   się   świat   owych   sił   duchowych,   których   ja  
jestem „samo-siłą”
.

Pratwórczo   i   burząc   przez   tworzenie   działają   owe 

siły.

Bezsilne są one same przez się, ale „samo-siła” jed-

nego jedynego, kto sam się nią stał, napełnia je życiem  
i przez niego stają się one wysokiemi mocami.

Potęgę tych mocy odczuwają wszyscy żyjący na tej  

ziemi – królowie i żebracy – ale wszyscy oni nie prze-
czuwają, skąd dosięga ich potęga ta...

Nie wiedzą tego, bowiem śpią, a sen otula ich gęsto.

Lecz słuchaj dalej, ty, który chcesz się stać czuwającem  
uchem i widzącem okiem światów!

Spleciony i pogrążony w świecie, który wydaje się  

wam jedynym „światem”, i podobnie spleciony ze świa-
tem tych „sił ognia”, znajduje się świat czystego świa-
tła, który płodząc przenika wszystko.

33

background image

Te zaś trzy światy piastuje w sobie, przenikając przez  

nie i wszystkie w sobie rozpoznając, tworząc, zachowu-
jąc   i   gwoli   ciągłego   przekształcenia   burząc,   jedyny  
Potężny, który sam tylko zna swoje „imię”...

Nie nazywamy go żadnem słowem naszych języków,  

bowiem żadne słowo ziemi tej nie mogłoby go objąć.

Nam   objawia   się   on   jeno   w   milczeniu.   Z   niego  

i w nim żyje człowiek, który się stał „okiem światów”.
Przez niego jest samo-siła panią „sił ognia” i wszelkiej  
mocy, zawartej w siłach tych.

Możesz   go   nazwać   również   „Potężną”,   bowiem  

w tem, co słowa moje z trudem oddać usiłują, zawarty  
jest od prawieków mężczyzna i kobieta.

W prapoczątku istot, zwących się „ludźmi”, powsta-

wał „człowiek” w wieczystem płodzeniu z „mężczyzny  
i kobiety” w duchu, władcy „samosiły”, pana wszelkich  
mocy.

Atoli gdy owe siły ognia, płonącego bez płomienia,  

ukazały człowiekowi jego moc, jego niesłychaną wiel-
kość i potęgę, zapomniał on o swem wysokiem władz-
twie i uląkł się własnej mocy.

„Trwoga” jest „grzechem” człowieka!
Z trwogi przed siłami, których był panem, „upadł”  

człowiek z jasnych wyżyn!

Bacz, oto poznałeś przyczynę wszelkiego zła na tej  

ziemi,   bowiem   nie   tylko   człowiek,   lecz   cała   przyroda  
podległa   jego   upadkowi   i   jest   teraz   jako   trzoda   bez  
pasterza.

„Porządek”, istniejący w niej, jest porządkiem, nie  

uznającym więcej „ducha” za pana, jest tylko pozosta-
łością owego porządku, który ongiś „duch” powierzył  
„człowiekowi”, gdy jeszcze człowiek nie był „upadł”.

34

background image

Zdumiony   stajesz   dzisiaj   przed   „cudami   natury”   i  

nie domyślasz się nawet, że wszystko, co widzisz, pocho-
dzi z twojej utraconej teraz „woli ducha” i że byłoby to 
daleko jeszcze „cudowniejsze”, gdyby „natura” mogła  
cię dziś jeszcze uznać za pana.

A oto musi ona działać dalej, jak mechanizm, który  

nakręcono.

Ty jedynie możesz ją kiedyś „wyzwolić” z tego, choć-

by to miało trwać jeszcze miljony lat.

Lecz nie sądź, iż ta maleńka planeta, na której żyjesz,  

sama tylko ponosi skutki twego upadku!

Cały fizycznie dostrzegalny obszar światów ze wszy-

stkiemi jego słońcami i planetami ty jeden skazałeś na  
życie bez „Boga”, bowiem owo Prapotężne i Jedyne, o  
którym mówiłem pierwej, powierzyło niegdyś tobie jed-
nemu – „człowiekowi”, całą moc rządzenia w mądrości  
wszystkiem, co żyje w postaci „materji”.

Że   zaś   wszystko   pochodzi   z  „Prapotężnego”,   tedy 

mimo twego upadku nie może ono zniszczeć w chaosie i  
zachowuje ów porządek, który mu dało „Wszechpotęż-
ne”, by „człowiek” z tego porządku przez wolę ducha  
mógł znowu wzwyż iść w tworzeniu.

Przez całe „stworzenie” idzie „rysa”, której żaden  

„Bóg” naprawić nie zdoła, bowiem tylko „człowiek” od  
prawieków posiada moc odbudowywania tego, co sam  
zburzył.

A słuchaj dalej o losie „człowieka”, o owym losie,  

który nie mógłby być powstrzymany, gdyby nawet jeden  
tylko z ludzi duchowych niegdyś mu był podpadł, jak  
obwieszczają symbolicznie księgi święte.

Los ten idzie z pokolenia w pokolenie, zwiększa trwo-

gę i umacnia „winę” w każdem nowem pokoleniu.

35

background image

Tak   oto   upadł   „człowiek”   z   wysokości   swej   mocy  

i wieczystej   wielkości   i   związał   się   –   ze   zwierzęciem,  
które jest tylko skażonym obrazem jego istoty.

To, co nazywacie „praludźmi”, były to owe „zwie-

rzęta”,

 

z

 

któremi zjednoczył się „pan ziemi”, gdy z trwo-

gi odpadł od wysokich słońc.

Atoli siła wyżyn niezupełnie go opuściła.
Żyjąc   sam   z   siebie,   przenikając   ciało   zwierzęcia,  

ukryty przed samym sobą w zwierzęciu, przeczuwa jed-
nakże swą „samo-siłę”, jako obcą, wyższą istotę.

Zwierzę stało się ucieczką upadłego, kiedy się błąkał  

bez ojczyzny; bowiem ojczyzna nie znała go więcej, a  
ciało zwierzęcia stało się dlań także jaskinią odkupie-
nia.

Gdy tylko świecić w nim poczyna „samosiła”, trium-

fuje on w zwierzęciu, a cała chuć zwierzęca ciemnieje  
dlań w tem świetle.

Dlatego pożąda w zwierzęciu gwałtownie tego Świa-

tła, a z każdym nowym promieniem rośnie też jego pożą-
danie światła.

Niektóre z tych istot, które się dzisiaj zwą „ludźmi”,  

kiedy   ich   duch   wzmocniony   został   przez   długotrwałą  
mękę  zwierzęcości, póty  dążyły naprzeciw światłu,  aż  
światło mogło ich znowu na trwałe oświecić, a przez to  
stała się „samosiła” na nowo ich udziałem.

Stali się oni pierwszymi pomocnikami swych braci,  

śpiących w zwierzęciu.

Stali się znowu na ziemi „wiedzącemi oczyma świa-

tów”.

Opanowali

 

znowu

 

z

 

płomiennym

 

zapałem

 

„siły

 

ognia”, 

które im służyły.

Jednym z tych jestem i ja!”

36

background image

„Czy wiesz tedy teraz, kim jestem?!”  – zapytał po 

tych słowach mistrz.

„Tak, panie!” – rzekł chela, jakby budząc się ze snu 

– „zdaje się, iż domyślam się już, kim jesteś, ale wyja-
śnij mi – czy to twój ojciec dał ci w dziedzictwie taką  
siłę   ducha,   czy   też   ciało   matki   obdarzyło   cię   takiem  
poznaniem?

Wybacz mi!
Wiesz, iż kłonię się przed tobą we czci, lecz oko moje  

nie może zapomnieć, iż widzi przed sobą li tylko czło-
wieka, człowieka podobnego do innych ludzi we wszyst-
kiem, co poznawalne jest zewnętrznie.

„Głupcze!”  –  odparł mistrz –  „sądziłem, że pytasz 

o mnie, że chcesz wiedzieć, kim ja jestem – a ty pytałeś  
pewnie o zwierzę, które mi tu służy jeszcze za pokarm i  
pożerane jest przeze mnie!!...

Skąd mam to, co dały ci słowa moje, o tem powie-

działem ci, ale ty nic z tego nie zrozumiałeś, bowiem  
leżysz jeszcze w śnie głębokim.

Wiedz, iż słowa moje dały ci wiedzę w Praświetle, a  

tylko   ten,   kto   posiada   w   sobie  „samosiłę”  osiągnąć 
może „wiedzę w Praświetle”!

Lecz teraz – teraz powiedz mi ty, kim ty jesteś? –  

albowiem prawo wymaga, bym zadał ci to samo pyta-
nie, które ty mnie w tem świętem miejscu zadałeś.

Kim jesteś ty – którym wiele jeszcze włada, a który  

nad niewiele czem umie panować?!”

„Mistrzu, pytasz mię twardemi słowy o to, co ty jeno  

mógłbyś mi powiedzieć.

Ja – nie wiem tego jeszcze!”
Atoli mistrz rzekł:
„Żaden człowiek nie był tak czelny jak ty!

37

background image

Jakże mogłeś wkroczyć do tej świątyni – do tej świą-

tyni, która nie wypuszcza nikogo, kto nie znajdzie na  
moje pytanie odpowiedzi?!

O ty nieszczęsne nic!!
Jeśli nie jesteś dość mądry, aby dać odpowiedź, tedy  

niechaj pytanie moje zbudzi twój rozum, aby te mury nie  
oglądały twej zguby!”

Zaledwie panując nad swym głosem ze wzburzenia 

i drżąc na całym ciele odparł chela:

„Ty, który kochasz wszystko, co żyje – jakżebyś mógł  

kazać zabić swego ucznia, jeśli musi ci on tu pozostać  
dłużnym odpowiedzi?

Może naprawdę jestem – „niczem”, jak powiedzia-

łeś, może twe słowo zawiera w sobie ukryty sens”.

„O chela mój” – rzekł na to mistrz głosem zimnym i 

z gorzką drwiną – jesteś „niczem” nietylko w tajemnem  
rozumieniu, ale i w zwykłym sensie słowa!

Nie   widzę   niczego,   czemu   bym   mógł   dać   wysokie  

święcenia, dopóki ty sam nie wiesz, kim jesteś...

Przedtem stał tu jeszcze mój chela; teraz nie widzę  

„niczego” i mówię do „niczego”.”

Tedy zawołał uczeń jak w gorączce:
„Mistrzu!... Guru!... drwisz z chela swego!! Chcesz  

mię zgubić!!

Mówisz, jak nigdy dotąd nie mówiłeś!
Wiesz, kto stoi przed tobą!! Wiesz o tem lepiej, niż ja!
Wiesz, iż to wy przywołaliście mię, inaczej nie stał-

bym w tem miejscu!”

„Któż to jest, kto lży mię tutaj?” – odparł wzgardli-

wie mistrz.

A uczeń zawołał tak głośno, że głos jego niby chór 

demonów odbił się przeraźliwie od sklepień:

38

background image

„Ja jestem, którego nie chcesz poznawać więcej! Ja,  

twój Chela!!

Kimże innym mam być, jak nie tym, kim jestem!!!
Ja sam mogę przecież być tylko sobą samym!!!”

Gdy uczeń wykrzyknął ochrypłym głosem te słowa, 

opuściły go nagle zmysły i padł jak martwy na ziemię.

Wreszcie – po długim i głębokim śnie, zbudził się.
U łoża jego, na które przeniesiono go omdlałego, stał 

mistrz.

Uczeń rozejrzał się wokół siebie, nie poznając miej-

sca,   w   którem   się   znajdował,   bowiem   była   to   jedna 
z tajemnych komnat świątyni.

Spostrzegł mistrza i ujrzał, iż oblicze jego promienio-

wało wewnętrzną radością.

„Wstań”  –  rzekł   mistrz   głosem   pełnym   miłości, 

„wstań i wkrocz teraz na pierwszy z siedmiu stopni, któ-
re cię powiodą do sanktuarjum świątyni! Tam zdobę-
dziesz   siłę,   której   posłuszne   muszą   być   wszystkie   siły  
ognia. Wytrzymałeś oto dzielnie próbę progu, bowiem  
po raz pierwszy stało się każde włókno twego ciała –  
słowem!

Przedtem żywa była tylko głowa i serce.
Teraz oto, w krzyku twej trwogi śmiertelnej zbudziło  

się wreszcie całe twe ciało do prawdziwego życia.

Teraz oto osiągnął „człowiek” w zwierzęciu – siebie  

samego, i już wiesz, kim jesteś!”

Uczeń słuchał tych słów, nie wiedząc, co się z nim 

dzieje.

Na wpół wątpiąc jeszcze pochwycił dłoń mistrza i 

rzekł:

„O   guru!   Jakże   wielkie   jest   jednak   twe   serce!   Co  

mam czynić, aby ci okazać swą wdzięczność?”

39

background image

Atoli   mistrz   potrząsnął   głową   i   rzekł   w   zupełnym 

spokoju:

„Wejdź na stopnie! A kiedy znajdziesz to, czego wielu  

szukało, a co nieliczni tylko w każdym okresie znajdują  
– wówczas – spotkamy się znowu...

Kto dojrzał do znalezienia, ten tutaj znajdzie.
Jeśli natomiast siły duszy z zamierzchłej przeszłości,  

które się w tobie zjednoczyły, nie wykazują jeszcze kos-
micznej   „liczby”,   która   jest   wymagana,   tedy   i   teraz  
jeszcze nie ujdziesz z tych murów, które z taką pewno-
ścią zwycięstwa przekroczyłeś.

Opuszczam   cię   oto!   Może   –   ujrzysz   mię   znowu!  

Jesteś jeszcze przed ostatnią próbą...”

Poczem w milczeniu powiódł go mistrz przez długie 

i kręte, ciemne przejścia, i w milczeniu opuścił go, gdy 
dotarli do wąskiej hali siedmiu stopni.

Sam musiał teraz uczeń próbować wchodzić na stop-

nie...

Z mocą, w skupieniu, z wolą żelazną udało mu się 

dosięgnąć wyżyn pierwszego stopnia.

Na każdy dalszy stopień trudniej było dotrzeć, niż na 

poprzedni.

Często groziło mu, iż siły go opuszczą.
Zaś najwyższy ze stopni wymagał odeń rzeczy pra-

wie niemożliwej.

Stopień ten był – tak wysoki, jak on sam ze wznie-

sionymi rękoma...

Ostatnią siłą musiał go zdobyć, aby się ostrzeżenie 

mistrza nie stało prawdą.

Nareszcie   –   cel   został   mimo   wszelkich   trudności 

osiągnięty.

40

background image

Dotarłszy do sanktuarjum świątyni, znalazł się uczeń 

w wysokiej sali, wypełnionej blaskiem złocisto-białych 
promieni światła.

Tutaj wyszli mu naprzeciw wszyscy, co przed nim 

szli tą drogą, a pośrodku nich dostrzegł mistrza, którego 
był uczniem.

Kiedy go poznał, chciał z wdzięcznością ucałować 

dłoń jego, bowiem czuł w sobie teraz ową siłę, którą mu 
mistrz przyobiecał po osiągnięciu celu ostatecznego.

Ale najstarszy z zebranych tu powstrzymał go i rzekł:
„Komu chcesz jeszcze dziękować, czyliż temu, przez  

„imię” czyje stałeś się „słowem”?!

Bacz, my wszyscy jesteśmy jednym w jednym!
W tobie było to, co wołało nas do ciebie...
W tobie było to, co chciało osiągnąć samo siebie...
W tobie było to, co się w tobie dokonało...
Teraz oto ty żyjesz w nas i my w tobie...
Atoli my – wszyscy jeden – żyjemy w tym, który nas  

jednoczy.

Poznając jego, uwielbiamy go w nas samych!”

41

background image

3. Pytanie króla

„Wyjaśnij  mi,  o  nieśmiertelny”  –  rozpoczął  król  – 

„czemu mądrość każdego mędrca jest inna?

Jeden jak i drugi nazywa swą naukę prawdą, a jed-

nak nauki ich są odmienne.”

„Wszyscy nauczają tego samego” – rzekł ów, o któ-

rym mówiono, iż osiągnął wielkie zjednoczenie. 

„Wybacz,   wielki   nauczycielu,   że   muszę   ci   zaprze-

czyć” – odparł król.

„Przetrawiłem nauki wielu mędrców, a każda była  

inna. Jeden uznawał wiele narodzin w wielu kolejno na  
ziemię przychodzących ciałach; inny natomiast mówił  
o wielu narodzinach w jednem ciele, podczas jednego  
życia na ziemi.

Który z nich ma tedy rację?!
Dla jednego bogowie byli sędziami; inny natomiast  

stawiał   przebudzonego   człowieka   –   ponad   bogami,   a 
prawdziwy   yogi   –   jak   mi   powiadano   –   może   nawet  
bogom rozkazywać.

Jakże to wszystko pogodzisz?”

„We   wszystkich   tych   naukach   mowa   jest   o   jednej  

prawdzie” – rzekł mędrzec.

42

background image

„Jakże   mogą   wszystkie   te   nauki   rozmaite   rzeczy  

obwieszczać, jeśli kryją w sobie jedną tylko prawdę?” – 
zapytał król.

A yogin odparł: „Wielki królu, posłuchaj mej przypo-

wieści!

Pewnego promiennego dnia siedział mistrz wraz ze 

swymi uczniami na brzegu morza.

Najmniejsza fala nie mąciła bezbrzeżnej tafli, a ko-

puła nieba błyszczała jak wielki turkus w skarbcu.

Tedy prosili uczniowie mistrza, by siadł z nimi do 

łodzi, a oni ujmą wiosła w swe dłonie, aby siebie i jego 
zawieźć na otwarte morze.

Mistrz wsiadł do łodzi, a uczniowie pchnęli wiosła.
Wkrótce ląd znikł z ich oczu.
Kiedy się zatrzymali pod naciągniętym żaglem, rzekł 

mistrz:

„Pragnę   was   wypróbować,  czy   widzicie   to,   co   ja  

widzę.

Powiedzcie mi więc, co widzicie!”
Tedy ujrzał jeden obraz swój na gładkiem zwiercia-

dle morza i dziwił się, jak wiernie i bez skazy odbija go 
ono.

Drugi spojrzał na wodę i znalazł kres jej tam, gdzie 

stykało się z nią sklepienie nieba. Zachwycony był tedy 
dalą morza i w zachwyceniu słowami pełnemi czci sła-
wił jego bezgraniczność.

Gdy zaś trzeci miał mówić, opowiadał o gromadzie 

ryb, otaczających łódź, i z miłością opisywał ich kształ-
ty i wielobarwne szaty.

Tak tedy mówili o różnych rzeczach, znajdując się 

jednak na jednem miejscu.

43

background image

Kiedy zaś czwarty opowiedział o świetle, które opro-

mienia wszystko, i głośno, w ozdobnych słowach wie-
ścił   chwałę   kopuły   gwiezdnej,   spojrzeli   uczniowie 
w oczekiwaniu na mistrza...

Atoli mistrz rzekł:
„Widzę   słońce   i   widzę   światło.   Widzę   dal   i   widzę  

żyjątka morskie, otaczające łódź naszą. – Widzę też sie-
bie   samego  w  zwierciadlanej  tafli   –  ale...  widzę   wię-
cej!”

„Powiedz nam, co widzisz, o guru!” – prosili ucznio-

wie. A mistrz rzekł:

„Czyż nie dość mówiłem wam o tem? Od wielu mie-

sięcy mówię wam, co widzę, a wy nie wiecie tego jesz-
cze?”

Tedy zawołali wszyscy:
„Nigdy   jeszcze,   mistrzu,   nie   wyjeżdżaliśmy   społem  

na morze, a ty twierdzisz, iż mówiłeś nam o niem?”

„Czyż powiedziałem, że mówiłem o morzu, czy też  

mówiłem o tem, co widzę?” – odparł mistrz.

I tak oto mówił dalej:
„Zawieźliście mię na morze, bowiem mniemaliście,  

iż będę wam oto o morzu mówił...

Atoli morze opowiada samo o sobie, i gdyby było  

wokół mnie tysiąc uczniów, tedy uszy moje usłyszałyby  
tysiąc opowieści morza w mowie ust człowieczych.

Ale czy w lesie palmowym jest inaczej? Albo na lodo-

watych szczytach dzikich gór Himavatu?

Las i góry takoż opowiadają same o sobie, i nie trze-

ba mi pytać was, jeśli chcę usłyszeć ich „opowieści”...

Atoli od was chciałem usłyszeć to, co widzę na każ-

dem miejscu, o każdym czasie, a co jednakże jest poza  
czasem i przestrzenią.

44

background image

Kto   to   widzi,   ten   zapomina   przy   tem   „opowieści”  

nieba i morza, gór i lasów – i takoż opowieści człowieka  
na tej ziemi...

Szukacie   jeszcze   na   zewnątrz,   bowiem   wasze  

wewnętrzne królestwo nie ma jeszcze „słońca” i dlatego  
jest ciemne.

Gdy się jednak kiedyś staniecie królami swych kró-

lestw,   wówczas   wszystko,   co   leży   „zewnątrz”,   będzie  
wam winne haracz i przyjść będzie musiało do was, gdy  
tego zażądacie. 

Czekajcie tedy, aż się staniecie panami, bowiem jeśli  

jako żebracy wyruszacie w świat, daje wam każdy tylko  
to, co chce dać!”

Kiedy uczniowie usłyszeli te słowa, zamilkli zawsty-

dzeni.

Że zaś i wieczór już się zbliżał, tedy silnemi uderze-

niami wioseł zdążali co najszybciej do brzegu.

– Na tem zakończył mędrzec.
„Wedle tego”  –  rzekł król  –  „wedle tego mógłbym 

przypuszczać, iż rozmaitość nauki ma miejsce u tych, co  
są jeszcze „na zewnątrz?”

„Tak też jest, o królu”  –  rzekł mędrzec  –  „ale nie 

zapominaj, że i ci, co wieszczą ze swego wnętrza, mówić  
mogą   jedynie   swoim   językiem   i   że   dlatego   ta   sama  
prawda nawet u nich często różne nosi szaty.

Jeśli chcesz poznać prawdę, jaka ona jest, bez zasło-

ny, musisz jej szukać w sobie samym i czekać cierpliwie,  
aż się tobie samemu odsłonięta ukaże!”

A  że   król   nie   pytał   go   więcej,   podniósł   się   yogin 

i udał do pobliskiego gaju, gdzie stał namiot jego.

45

background image

Atoli król naradzał się w sobie, czy może się sam 

stać widzącym prawdę.

Po chwili przerwał swe rozmyślania i rzekł do siebie 

samego:

„Kto

 

wie, czy mnie prawda ukazałaby się odsłonięta?  

Mam tylu mędrców w swoich krajach, a w lasach swych  
mogę każdej chwili pytać yoginów i „świętych”.

Mnie, królowi, muszą wyjawić swe najczystsze poz-

nanie, a ja mogę je oceniać wedle swego uznania.

Po cóż mam sam oglądać prawdę naocznie?
Może   wówczas   moja   prawda   wydałaby   się   mnie  

samemu  niepewną,   a   kogóż  mógłbym   zapytać,   czy  to  
jest prawda?”

I nakazał odjazd, dosiadł ulubionego słonia i radował 

się myślą o muzykantach i tancerkach, którzy go ocze-
kiwali w pałacu.

46

background image

4. Wędrówka

Uczeń,   którego   ojczyzna   była   w  Krainie   Zachodu, 

daleko   od   wielkich   gór,   na   stokach   których   mieszkał 
mistrz, zapytał właśnie o wielkiego Nauczyciela z Naza-
retu i prosił mistrza o pouczenie.

„W kraju mym”  –  mówił uczeń  –  „wielu jest słyn-

nych nauczycieli, którzy nie wierzą, iż był on prawdzi-
wym człowiekiem i wysokim mistrzem, a sądzą, iż poda-
nie tylko stworzyło jego rysy.

Ty jednak, o wielki, mówiłeś do mnie często słowami,  

które celowo zapożyczyłeś z ksiąg, traktujących o życiu  
i nauce owego męża.

Pełen byłeś czci, wypowiadając jego imię, a jeśli cię  

dobrze zrozumiałem, cenisz wielkość jego duszy wyżej  
niżeli wszystkich, którzy kiedykolwiek kroczyli po drodze  
zjednoczenia...

Dlaczego jednak nie widzę ciebie pośród tych, co się  

jego imieniem nazywają?

Dlaczego nie jesteś chrześcijaninem?!”
Tak pytał uczeń, bowiem nie wiedział jeszcze, czem 

jest prawdziwy „mistrz” tej ziemi.

Ale mistrz zaśmiał się i nie odparł nic.

47

background image

Tedy zapytał uczeń, który oto popadł w zwątpienie, 

o co   innego,   –   jakby  chcąc   się   z   pierwszego   pytania 
usprawiedliwić.

„Słusznie czynisz zapewne, ty, władca sił, o których  

nauczyciele moi na Zachodzie nic nie mogą powiedzieć,  
że wyśmiałeś me pytanie!

Jakież   współczucie   musisz   mieć   dla   nas,   dzieci  

Zachodu! A jednak proszę cię, abyś przynajmniej na to  
pytanie   odpowiedział:   Czy   nie   byłoby   lepiej   dla   nas,  
synów Zachodu, gdybyśmy puścili w niepamięć naukę  
owego męża, jako wieść, która nie ma nam już nic do  
powiedzenia?”

Przy tych słowach zatrzymał się mistrz w milczeniu.
Wędrowcy przybyli teraz na górę, która oddzielała 

wody jednej rzeki od innych.

Wysoka,   potężna   kolumna,   w   stylu   powszechnym 

w świątyniach   tybetańskich,   wykuta   ongiś   z   jednego 
głazu, oznaczała miejscowość.

W piśmie, wydającem się dziwnem a jednak pięknem 

dla oka człowieka Zachodu, nosiła ona święte słowa:

Om! Mani padme hum!
To znaczy: „Zaiste! W kwiecie Lotosu żyje tajemni-

ca!”

Pod tym napisem znak wskazywał obcemu pielgrzy-

mowi drogę do bliskiej świątyni.

„Czy nie sądzisz, iż byłoby lepiej” – zaczął mistrz, – 

„aby ta stara kolumna znikła stąd?

U ludów twojej rasy widziałem coś innego.
Niechaj pielgrzymi poznają, iż mnisi w tej samotni,  

mimo swego wyrzeczenia się świata, potrafią iść jednak  
z prądem czasu.

Zamierzam wpłynąć na przełożonego klasztoru, aby  

zburzono   tę   kolumnę.   Możnaby   natomiast   sprowadzić  

48

background image

z jakiegoś   miasta   południowego   piękny,   nowy   drogo-
wskaz, jakie wy na Zachodzie umiecie odlewać z żelaza,  
zdobiony bogato i barwnie malowany. Z pewnością bar-
dziej się to wszystkim spodoba.

Cóż bowiem ma nam jeszcze do powiedzenia ten głaz  

skalny w dzisiejszych czasach?”

„Nie   mówisz   chyba   poważnie,   mistrzu?”  –  odparł 

uczeń przerażony.

„Czy też istotnie do tyla pozbawiony jesteś zrozumie-

nia sztuki, iż przy całej swej mądrości nie widzisz, że na  
tem miejscu stosowne jest tylko to stare dzieło poboż-
nych rąk!?

Czyż   nie   widzisz   jej   prostej   wielkości   i   piękna?   –  

Zaiste, godna jest nosić święte zgłoski!

Jakżebyś mógł te znaki kazać wymalować na żela-

znym drogowskazie?

Przytem   na   tej   wysokości   drogowskaz   żelazny   nie  

będzie trwały.

Natomiast  kolumna,  którą   wzniosły   niegdyś  zdolne  

dłonie, stoi tu już ponad tysiąc lat i wytrwać może jesz-
cze lat tysiące.

Boskość, którą ona wieści, znalazła w niej najdostoj-

niejszego nosiciela, a wszystkim pielgrzymom, co w tem  
pustkowiu szukają świątyni, a w niej spokoju, może ona  
z daleka już wskazywać drogę.

Z pewnością nie mówisz poważnie, gdyż nigdy nie  

mógłbym zrozumieć, że ty nie odczuwasz wszystkiego...”

Tedy zaśmiał się mistrz raz jeszcze i milczał znowu, 

jak milczał był przedtem wobec pytania ucznia...

Poczem ruszyli dalej.
W milczeniu szli ku dolinie, ku rozległym budynkom 

klasztoru lamy, gdzie widoczna się wnet stała świątynia.

49

background image

Atoli uczeń myślał nad tem – dlaczego mistrz umiał 

go   zawsze   zmusić,   aby   na   każde   pytanie   sam   dawał 
odpowiedź, bowiem widział jasno, że we wszystkiem, 
co mówił o świętej kolumnie, dawał tylko sobie same-
mu   odpowiedź   na   swe   pierwsze   pytanie   o   wysokim 
Mistrzu z Nazaretu.

50

background image

5. Połączenie

Kiedy przybyłem przed dom mędrców światła, po-

cząłem pukać u furty, ale nikogo nie było, kto by mi 
otworzył.

Tedy smutek opadł mą duszę i znużony usnąłem pod 

progiem.

Gdy po bezładnych, przeraźliwych snach zbudziłem 

się wreszcie znowu, stał przede mną mąż w odzieniu tu-
ziemczem, który wiódł ze sobą zwierzę juczne, a zwie-
rzę obładowane było koszami, pełnemi świeżego chle-
ba.

„Czego chcesz tu, cudzoziemcze”  – spytał –  „czyż 

nie wiesz, że ta furta nie rozewrze się przed nikim, kto  
przedtem nie wyszedł zza niej?”

Atoli ja odparłem:
„Biada mi, jeśli te słowa mówią prawdę, bowiem idę 

z   daleka,   jako   że   mistrz   rozkazał   mi   iść   do  tych,   co 
mieszkają w tym domu, aby być przyjętym do koła ich 
Społeczności.

Tedy rzekł do mnie ów mąż:
„Bacz, i ja należę do tych, co tu mieszkają, a pra-

gnienie twe znane jest memu duchowi, ale powiadam ci  

51

background image

jeszcze raz: progu tego nie przekroczył jeszcze nikt, kto  
pierwej nie umarł!

Ci jednak, co są wewnątrz, bez przeszkód wchodzą i  

wychodzą...

Jeśli tedy chcesz umrzeć, przeniesie cię to zwierzę  

jako martwego przez próg!”

„Jakżebym miał nie chcieć umrzeć”

 

– brzmiała odpo-

wiedź moja – „jeśli nie mogę inaczej dostać się do Spo-
łeczności waszej?!

Zabij mię, abym w ten sposób przeszedł przez próg,  

albowiem wiem, iż po tamtej stronie furty śmierć moja  
się skończy!

Czyż i ty nie zmarłeś był niegdyś, zanim przebyłeś  

furtę, a czyż nie stoisz oto żyw przede mną?!”

„Niechaj się dzieje wedle woli twojej” – odparł mąż, 

i   w   tejże   chwili   uczułem,   jak   z   ciała   mego   uchodzi 
życie, jak świadomość moja zadrżała o mnie...

Ale   zanim   jeszcze   zrozumiałem,   że   opuściłem   już 

zupełnie swe ciało, poznałem nagle siebie jako – jeden z 
owych   chlebów,   które   leżały  w   koszach   na   grzbiecie 
jucznego zwierzęcia.

Chciałem wołać, ale nie mogłem.
Chciałem uciec, ale ciało stało się chlebem i nie po-

ruszało się.

Tedy zmętniała świadomość moja, i tak musiano mię 

zapewne przenieść do domu i położyć na stole, gdzie – 
jak   wnet   oprzytomniawszy   ujrzałem   –   leżałem   obok 
innych potraw przed miską najstarszego z mędrców.

Nie długo tak leżałem – jak w ciężkim, ponurym śnie 

– gdy usłyszałem głos najstarszego z mędrców, który 
mówił:

52

background image

„Święty i błogosławiony niechaj będzie ninie chleb  

ten, który się chce stać pożywieniem dla ducha wieczno-
ści!

Od tej chwili po wieki wieków niechaj będzie poży-

wieniem mego ukrytego Boga!”

Z temi słowy przełamał chleb, którym się ja sam sta-

łem, na dwoje, i uczułem szczerbę w swem ciele, jakby 
to moje ludzkie ciało zostało rozerwane.

Drżąc z bólu oczekiwałem zupełnego swego znisz-

czenia, ale nie mogłem już uciec przed przemocą, której 
się z wolnej woli poddałem...

Moja świadomość siebie przyćmiła się znowu...
Ale nie długo trwać miało to przyćmienie; bowiem 

wnet powstała wokół mnie jasność, jakiej nie znałem, 
jakkolwiek jasnem było owo światło, w którem mi nie-
gdyś mistrz ukazywał rzeczy trzech światów.

Takoż stało się, iż znalazłem się znowu w ludzkiem 

ciele i nie byłem więcej „potrawą”...

I oto: – przemówiłem! A to, co mówiłem, były to sło-

wa najstarszego z mędrców.

Jego ciało stało się mojem, a duch mój nieoddziel-

nym od jego ducha.

Kiedy zaś mędrcy, Bracia jego, ujrzeli to, rzekli:
„Radość jest w kole naszem, bowiem nowy Brat na-

rodził się nam, a ty, o Najstarszy, który kujesz łańcuch  
wieczystej   mądrości   –   ty   młotem   swoim   zamknąłeś  
otwarty pierścień!”

„Wy to powiadacie! – Te słowa wasze obwieszczają  

przybycie moje!”

Tak oto mówiłem przez usta najstarszego z mędrców.
„Jako potrawa przybyłem do was, aby się w duchu  

waszym narodzić!

53

background image

Ale  teraz  oddajcie  mi  moją  szatę,  abym nie  bawił  

pośród   was   w   szatach   innego,   podczas   gdy   ten   inny  
ukrywa się!”

Na te słowa opuścili mędrcy swe miejsca przy sto-

łach  i  wiedzeni   przez  najstarszego,  z   którem  duchem 
mój duch się połączył, wyszli przed furtę.

Tam jednak leżało moje ciało ziemskie, bez życia, 

stężałe...

A najstarszy pochylił się nad niem i raczej wytchnął 

aniżeli wypowiedział te słowa:

„Ty jesteś mną! W tem swojem ciele ziemskiem służ  

mnie w sobie i sobie we mnie! Wiedz, iż narodziłeś się z  
pożywienia,   życia   światła,   które   wszystko   żywi   i   od  
wszystkiego bierze pożywienie!”

Kiedy wyrzekł te słowa, uczułem, jak świadomość 

moja wyszła z jego ciała, gdy duch mój pozostał z jego 
duchem połączony...

Ale wnet i duch mój w równej mierze jak moja świa-

domość poczuł się w starem ciele, jednak nie było to to 
ciało, co pierwej – coś się w niem zmieniło, i potrafiłem 
teraz we wnętrzu swego ciała widzieć, jak pierw tylko 
zewnątrz widziałem. 

Kiedym się

 

teraz podniósł, przyjęli mię mędrcy z nie-

zmierną radością, jak kogoś, kogo się długo oczekiwało.

A gdy wiedli nowopowstałego przez furtę do wnę-

trza, najstarszy z mędrców, upojony Boskością, śpiewać 
począł pieśń, której słowa takie oto były:

„Żyj dla miłości,

Świeczniku światła,

Ucząc rozjaśniaj,

Pochodnio świata!”

54

background image

A chór Braci moich pochwycił jego śpiew:

„Naucz się siebie rozpoznawać w świetle!
Nauczycielu miłości, gotuj swoje dzieło!...”

Ja zaś ujrzałem, iż podobnie jak Bracia moi noszę 

biały turban  „Wiedzących”  na głowie i otulony jestem 
białym burnusem „Świecących”.

Atoli w duszy mojej było poznanie duchowe wszyst-

kich tych, co zebrani byli wokół mnie, tych, co przed 
nami   mieszkali   w   domu   mędrców   i   tych,   co   po   nas 
mieszkać w nim będą.

Czułem ich wszystkich w sobie samym zjednoczo-

nych, a ja sam byłem w każdym z nich.

Tako stałem się tem, czem jestem!

55

background image

6. Wola radości

„Bóg” żywie w radości,

a nie w cierpieniu!

Niewolnicy cierpienia stworzyli

„cierpiącego” Boga...

Moc, która ci się

jako cierpienie objawia,

prościć ma tylko drogi

twojej radości.

56

background image

7. Do wszystkich,

którzy dążą do światła

Nie pytaj więcej: „Co to jest Bóg?”
Pozostawmy to pytanie „bezbożnym”, „bałwochwal-

com”, którzy sobie „Boga” swego wymyślają.

Mamy dane na to, aby wątpić, czy  „Bóg”  „wysłu-

cha” poszukującego, który go sobie chce wymyślić.

Wiemy,   iż  „Bóg”  nie   odpowie   nikomu,   kto   pyta 

„Boga”...

Wiemy,   iż  „Bogu   żywemu”  wstrętna   jest   zgiełkli-

wość pytań.

Ale pojmiecie swego  „Boga”  wnet, gdy tylko nau-

czycie się słyszeć jego mowę...

Na to zaś trzeba ciszy!

*

Wszystko tworzące trwa w ciszy.
W sobie samym zgotuj siedzibę dla ciszy, aby ci się 

twój „Bóg żywy” mógł stać przyjacielem i domowni-
kiem!

Słowa te chcą duszę twą powieść do wielkiej ciszy.

*

57

background image

Będziemy tu przez chwilę mówili ci o człowieku.
Od   człowieka   dotrzeć   musisz   do  „Boga”,   jeśli 

„Bóg” nie ma dla ciebie pozostać na wieki – obcym!

*

Nie   szukaj  „Boga”  w  „utrapieniu   swego   serca”, 

jeśli chcesz naprawdę znaleźć w sobie swego „Boga ży-
wego”
  –   albowiem   spłodziła   cię   wola   radości   twego 
„Boga”...

Nie staraj się poznać swego  „Boga”  przez pytania, 

bowiem w najcichszem pytaniu woła rozgłośnie zwąt-
pienie...

Znajdziesz   swego  „Boga”  li   tylko   w   najgłębszej 

ciszy  – umacniany przez cierpienie, które przezwycię-
żyłeś – w woli radości!

*

Świadomą wolą odwracaj się od tych, co na błędnych 

ścieżkach   z   trwogi   serc   swoich   wołają   o   Boskość!   – 
Bowiem nigdy nie mógłbyś znaleźć w sobie głębokiej 
ciszy.

Jeśli chcesz spotkać  „Boga”  w sobie, tedy musisz 

być sam z człowiekiem, którym jesteś...

W najgłębszej swej ciszy staniesz się sam sobie pyta-

niem, i ty sam będziesz też sobie odpowiedzią.

Ze sobą samym tylko możesz iść w wielką ciszę...
Sam   tylko   możesz   znaleźć   siebie   tam,   gdzie   twój 

„Bóg żywy” stanie się w tobie słyszalny!

58

background image

8. Nauka

Na   brzegu   morza   widziałem   matkę,   siedzącą   ze 

swem dzieckiem.

Dziecko bawiło się w piasku muszelkami i barwnemi 

kamykami.

Atoli cała jego zabawa było to: wybieranie i odrzuca-

nie...

Czyż i my sami nie jesteśmy tylko dziećmi, bawiące-

mi się w ten sposób?!

Wybieramy  i   odrzucamy,   i   tak   czynimy  przez   lata 

i dziesiątki lat, aż do końca naszego.

Czyż pobudką nie jest nam ten sam bodziec, co każe 

dziecku bawić się muszelkami i kamykami?

Tu pragnę zatrzymać się z tobą! W tem miejscu uj-

rzymy wschód słońca. Pocóż mamy wśród nocy objeż-
dżać ziemię, goniąc za słońcem?

*

Oto znaleźliśmy już człowieka, który sam jest sobie 

pytaniem i odpowiedzią.

Wybieranie i odrzucanie – oto jego dzieło.
Nigdy nie spotkasz człowieka przy czem innem!

59

background image

Co prawda później wskaże ci on wielkie przyczyny, 

kiedy go zapytasz, czemu coś czyni.

Atoli człowiek nigdy się tak bardzo nie okłamuje, jak 

kiedy chce własne czyny wyjaśniać...

*

Ta   sama   głębia   jest   źródłem   popędów   do   zabawy 

dziecka i do wszelkiego czynu.

Tu jak i tam jako najgłębszą przyczynę odnajdziesz 

wolę radości...

Jest ona ostatecznem rozwiązaniem dla wielu „zaga-

dek”. Sam byt człowieka zrodzony jest z niej.

*

Wszystkie twe myśli i czyny są dla cię „muszelkami” 

i „barwnemi kamykami”.

Wedle swej własnej wartości wybierać będziesz i od-

rzucać.

Poznasz wnet, iż wiele trzeba odrzucić, bowiem nie 

może służyć do trwałej radości.

...Wiele „barwnych kamyków” gromadzisz w domu, 

a oko twe raduje się niemi na krótki czas.

Lecz potem nuży cię zabawa.
Uczysz się odróżniać wartość.
Drogocenne   kamienie   chciałbyś   znajdować   i   perły 

prawdziwe, a nie tylko puste muszele i barwne krzemie-
nie...

*

Początkowo opuszcza cię odwaga, bowiem widzisz, 

jak pierwsza twa radość umiera z tem poznaniem.

Ponuro ślizga się oko twe po piasku... ale oto: – coś 

błyszczy tam pośród krzemieni!...

60

background image

Śpiesznie   odrzucasz   precz   barwne   kamienie,   aby 

podnieść to, co tak błyszczy: – znalazłeś swój pierwszy 
kamień drogocenny!

...Od tego dnia stałeś się mądry! Nie dadzą ci już 

radości krzemienie, które tylko błyszczą, póki je morze 
zwilża.

Od tego dnia poczniesz odrzucać wiele, co oku twe-

mu błyszczy czarownie, i szukać będziesz owych rzad-
kich kamieni, co wiecznie świecą...

Tego żąda wola radości.
Radości bez rozczarowań!
Radości bez przerwy!
Radości bez końca!

*

Zapytasz oto:
„Jeśli nauka ta głosi prawdę ostateczną – tedy nacóż 

jeszcze cierpienie?!”

Bacz:
Cierpienie   jest   warunkiem   i   rękojmią   wszelkiej  

radości!

...Wszystko we wszechświecie żyje z biegunowych 

przeciwieństw.

Wyż i nizina, wielkość i małość, cierpienie i radość, 

prawda i fałsz – z tego żyje wszelkie życie.

Bez   cierpienia   nie   byłaby   radość   sobą,   bowiem 

wszelka rozłąka i wszelki podział tworzą cierpienie – 
zaś rozłąka i podział są konieczne, ażeby radość mogła 
okazać swe nieskończenie rozmaite działanie.

Atoli  twa   wola   radości  niechaj   widzi  w  cierpieniu 

kłamstwo i tak oto niechaj ci czyni cierpienie bezwarto-
ściowem.

61

background image

Cierpienie i radość zwalczają się wzajem.
Cierpienie i radość posiąść chcą twą siłę.
Cierpienie i radość chcą być przez ciebie cenione.
Ile dajesz radości, o tyle umykasz się cierpieniu – aże 

się   ono   kiedyś   stanie   niewolnikiem   i   chętnym   sługą 
radości twojej.

*

Nie   radzę   ci   oczywiście   uciekać   tchórzliwie   przed 

wszelkimi trudnościami!

Twa wola radości chce cię wieść często przez ponure 

wąwozy losu drogą krótszą do świetlanych wyży...

Zwycięstwo wymaga walki.
Walka znaczy to: otrzymywanie ran i zadawanie ran.

Strzeż się radości z ran, które musisz zadawać! – Niena-
wiść jest odcieniem niemocy...

Wola radości nauczy cię miłości zwycięzcy.
Okuwaj cierpienie swe w kajdany, ilekroć zadaje ci 

ono ból bezużytecznie – gdy cierpienie pcha cię do wal-
ki, wywalczaj zwycięstwo.

Cierpienie jest kłamstwem!
Cierpienie jest twoim wrogiem i przeciwnikiem!
Cierpienie musisz spętać albo pokonać w walce, aże-

by radość mogła być wolna i panować!

*

W woli radości wszystko stanie ci się łatwem.
Najwyższą moc życia masz po swej stronie.
Moc, która największemu nawet cierpieniu umie roz-

kazywać...

...Nawet   ów,   co   tworzy   przyrost   cierpienia,   dąży 

tajemnie do radości.

62

background image

Jego wola radości jest wprawdzie spętana, a jednak 

zawdzięcza on jej jedynie całą siłę.

Wola radości rodzi wszelki czyn.
Wola radości utrzymuje wszelkie życie.
Wybieraj sam, czy chcesz, jako pokonany szermierz, 

służyć cierpieniu, czy, jako zwycięzca, przemóc je pra-
gniesz.

Jeśli okażesz trwogę przed cierpieniem, możesz być 

tylko pokonany.

Atoli wola radości uczynić cię chce zwycięzcą.

*

We wszelkim bycie znajdziesz wolę radości przy pra-

cy.

...Kształtu i miary chce wola radości, aby się radość 

mogła narodzić z miłości.

Miłość   jest   dążeniem   do   jedności   wszystkiego,   co 

„rozdwojone”

Miłość tylko zmusza nienawiść do usług.
Miłość jednoczy wszelkie przeciwieństwa.
...Z miłości tylko może wola radości spłodzić radość.
Wola radości jest męską wolą...
Potrzeba jej rodzicielki: miłości.

*

Bez miłości byłaby wola radości jak udręczony potę-

pieniec.

Miłość daje jej cel i pewny kierunek.
Miłość jest to: wyrównanie biegunów przeciwnych.
Miłość   rozpuszcza   wszystko   małe   w   wielkiem, 

wszystko połowiczne w całem.

Miłość   łączy   wartość   z   bezwartościowością   wedle 

praw kosmicznych w wyższą jedność.

63

background image

Wszelka  „bezwartościowość”  miła   jej   jest   gwoli 

wartości,   której   musi   służyć...   Nie   istnieją   izolowane 
„wartości” i „bezwartościowości” prócz myśli twoich.

„Wartość”  i  „bezwartościowość”,   acz   nierównego 

stopnia, wymagają się wzajem.

Wszelki wzrost żąda zjednoczenia nierównych części 

w „miłości”.

Tak dopiero powstaje to, co trwa!

*
Ale oto widzisz, jak ludzie umierają, i pytasz:
„Gdzie jest tu to, co trwa?”
Pytaj raczej:
„Gdzie jest tu to, co przemija?!”
...Widziałem   śmierć   najukochańszych   ludzi,   a   nic 

przemijającego nie znalazłem.

Widziałem jeno nowe połączenie „części”, jak daleko 

sięgał wzrok mego „zewnętrznego” oka.

Któż ci pokaże tam, gdzie twoje oko zewnętrzne nie 

sięga, coś przemijającego?

Tam, gdzie nie sięga ono, nie sięgało i wówczas, gdy 

dostrzegalni jeszcze byli dla zmysłów ci ludzie, którzy 
teraz zniknęli dla zmysłów twoich.

Zmysły   objawiły   ci   tylko,   że   istnieje   coś,   o   czem 

mówiło ci jedynie działanie w świecie zmysłów.

Jeśli   sądzisz,   iż   to,   czego   istnienie   widziałeś,   gdy 

jeszcze   działało   w   sposób   dostrzegalny   dla   zmysłów, 
teraz zniszczało – tedy, zaiste jesteś tylko niewolnikiem 
swych zmysłów.

*

64

background image

Podobnie żałoba po zmarłych pochodzi tylko z woli 

radości.

Zwodniczą jest ta żałoba, jeśli odjąć ci chce wiarę w 

istnienie tych, których twe oko zewnętrzne już dostrzec 
nie może.

Siebie samego opłakuj, iż tak długo podlegałeś złu-

dzeniu!

Wiedz także, iż radość ze zmysłowego w człowieku 

różna jest od radości z człowieka samego.

Możesz   już   teraz   pojąć,   iż   cała   widzialność   sama 

przez się nic nie oznacza – że jest ona jedynie świadec-
twem wartości niewidzialnych.

Wszystkie   najwyższe   wartości   leżą   w   Niewidzial-

nem!

Jeśli chcesz znaleźć najwyższą wartość „człowieka”

tedy szukać musisz w Niewidzialnem przez swoje „Nie-
widzialne”
, o ile szukać nie chcesz na próżno!

*

Widzialności wierzyć musisz wiele, ale nie wszyst-

ko!

Musisz się nauczyć uznawać widzialność, jako bie-

gun przeciwny swej prawdy!

...Nie bylibyśmy tu na ziemi tem, czem jesteśmy, nie 

osiągnęlibyśmy tego bytu bez niższej części woli, która 
tworzy siebie jako „widzialność”.

Niewidzialnie tworząca i widzialnie tworzona wola 

zjednoczona jest w nas samych.

Jeszcze nie zbliżamy się tu do wymaganego kosmi-

cznie stosunku trwałego zjednoczenia tych sił woli.

Wyzwolenie od  „nadmiaru”, uzupełnienie  „niedo-

miaru”  –   oto   zmiana,   wymagająca  „śmierci”  ciała 
ziemskiego.

65

background image

Nie krępowani więcej przez kształty, które się tylko 

zewnętrznemu oku zdają rzeczywistemi, pozostaniemy 
jednakże w „widzialności”, każdy jako całość i siebie 
samego świadom wreszcie w całości.

Ale do tego daleka jest jeszcze droga, a owa „zmia-

na” nie nastąpi w tejże godzinie, gdy się „widzialność” 
oddzieli od twego „niewidzialnego”.

Jeśli   chcesz   „wiecznie”   zachować   siebie   w   sobie, 

tedy i wówczas jeszcze musisz działać w dalszym ciągu, 
aż wola twa osiągnie ową równowagę, której wymagają 
prawa kosmiczne.

Pozostaniesz dla siebie widzialny przez owo „oko”, 

któremu twe oko zewnętrzne zawdzięcza całą „zdolność 
widzenia”,   ale   będziesz   co   innego   i   inaczej   widział, 
niżeli umiałeś tutaj widzieć.

Twa wola widzialności kierować się będzie musiała 

na   inne   cele,   aż   z   twoją   wiecznie   niewidzialną   wolą 
osiągnie równowagę, jakiej wymaga wieczyste prawo.

*

Nie znajdujesz drogi do tych, których zwiesz „zmar-

łymi”,   bowiem   ich  „zewnętrze”  stało   się  „wewnętrz-
nem”
,

 

twoje zaś „wewnętrzne” nazbyt jest jeszcze uwię-

zione w „zewnętrznem”...

Istnieje do nich droga, ale niezwykle rzadcy są ci, co 

potrafią na nią wkroczyć.

Kto wkracza na nią, musi sam drogę swą oświetlać – 

inaczej zbłądzi i zajdzie nie tam, gdzie chce.

Noc i zamieszanie otoczyłyby go, ażeby się wreszcie 

sam pogrążyć musiał w nocy.

Ci zaś, co bezpiecznie mogą wkraczać na tę drogę, 

poświadczą prawdę moich słów...

66

background image

Tylko ta jedyna droga może dać człowiekowi, który 

żyje   jeszcze   tu,   w   swem   widzialnem   ukształtowaniu, 
bezwzględną   pewność   świadomego   doświadczenia.
Wolny od „ekstazy” i z całą jasnością świadom samego 
siebie, może on jednocześnie rozpoznawać przedmioty 
tego świata zewnętrznego oraz żyć z tymi, którzy daw-
no już porzucili ciała ziemskie.

Kto nie jest do „sztuki” tej zrodzony, nigdy się jej na 

ziemi tej nie „nauczy”.

Pragnienie ujrzenia żyjących w śmierci bez tej sztuki 

naprowadziło  człowieka  na drogi,  ukazujące  złudę  za 
złudą.

W   dusznych   komnatach   przywołują   ludzie   moce, 

które chętnie zjawiają się na zew i grają „rolę” wyzna-
czoną im niemą wolą wzywających.

Co prawda, podobnie jak sami wzywający działają 

w ślepej niewiedzy, mogą też i istotnie „zmarli” ludzie 
z niższych sfer popaść ślepo w błędne koło tych mocy 
i posłużyć ich chęci zwodzenia, ale to, co na tej drodze 
można osiągnąć, gorsze jest jeszcze, niż wszelka wątpli-
wość, zaś najczęściej działają owe siły same.

Nie w ten sposób staraj się posiąść wiarę w życie 

swych „zmarłych!”

...Zaledwie potrafisz siebie samego w swem wnętrzu 

rozpoznać, jakże się więc możesz spodziewać, iż usły-
szysz delikatne głosy tych, co odeszli?!

Na próżno szukać będziesz nazewnątrz „dowodów” 

na to, co tylko w najwewnętrzniejszej głębi natury i tyl-
ko dla nielicznych dostępne.

*

67

background image

Wieczne życie jest spoczynkiem i czynem.
Spoczynek i czyn są w wiecznej odmianie, jak przy-

pływ i odpływ, w wieczystem morzu stawania się we-
wnętrznego.

Wieczny   spoczynek   byłby   prawdziwą   śmiercią!

Atoli   wieczny   czyn   byłby   prawdziwem   potępieniem!
Spoczynek i czyn, w miłości złączone – oto dopiero naj-
wyższe życie duchowe.

...Błędnie tłumaczysz swoją tęsknotę, jeśli mniemasz, 

iż pragniesz „wiecznego spoczynku”.

Tęsknota twa pragnie wieczystej radości w spoczyn-

ku i czynie.

Radość jest ludzkiem odczuwaniem boskiej doskona-

łości. Dlatego zgadzać się masz z wolą radości!

Nie możesz pragnąć „nadmiaru” radości.
To, co jest ci już teraz spełnieniem w trwałej radości, 

nigdy nie może ci być odjęte.

*

Wszędy rozstawia przyroda swe drogowskazy. Atoli 

ludzie szaleją obok nich, jak igrające dzieci...

Musicie się nauczyć baczniejszą uwagę zwracać na 

drogowskazy!

Dążycie   jeszcze   do   rozkoszy  i   dajecie   się   pożerać 

chuciom, podczas gdy tylko radość wiedzie do trwałego 
życia.

Bóg żyje w radości!

„Radość” jest jasnym światłem!

„Radość” i „chuci” są – wzbierającą pożogą!

„Wola radości” jest – wolą Boga!

*

68

background image

...Poznaj samego siebie!
Śpiąca była twa wola, zanim jeden biegun twej istoty 

wdarł się w widzialność...

Teraz jeszcze śni wola twoja...
Ależ coraz bardziej i bardziej budzić się będzie twa 

wola, aż kiedyś w radości i świetle – wszystko posię-
dziesz wolą!...

*

Wszystkie   tablice   praw   ustanowiła   wola   radości.

Sam jesteś „wolą radości”, musisz być posłuszny wła-
snym prawom.

Tak tylko dotrzeć można do siebie samego w swym 

Bogu żywym!

Wszystko, co może zapewnić trwałą radość, służyć ci 

będzie.

Wszystko, co nie służy trwałej radości, musi ci szko-

dzić.

Atoli ty sam jesteś swym „sędzią”! Sam możesz się 

na długi czas „potępić” i sam możesz podnieść się do 
najwyższej „błogości”.

Ale   –   jakkolwiek   długo   miałbyś   błądzić   –   kiedyś 

będziesz musiał jednakże pójść za sobą samym...

Gdy tylko rozpoznasz wówczas siebie samego po raz 

pierwszy, odnajdziesz siebie w Boskości...

...Jeszcze dążysz „na zewnątrz” w pustą nicość! Jesz-

cze szukasz tysięcy celów „na zewnątrz”!

Lecz kiedyś musisz jednakże zrozumieć, że tylko – 

ty sam możesz się sobie stać „celem”!

*

We własnej dłoni dzierżysz moc „wiązania” i „roz-

wiązywania”!

69

background image

Jeszcze   nie   jesteś   w   sobie   świadom   swej   mocy!

Oczekujesz   jeszcze   z  „zewnątrz”  tego,   co   tylko   we 
„wnętrzu” stać się może.

Ale „zewnątrz” i „wewnątrz” stać ci się muszą jed-

nem, kiedy rozpoznasz wreszcie siebie samego w swem 
wnętrzu, jako „wolę radości”.

Długo   uczono   cię,   iż   tylko   „udręczenie   serca” 

„skrucha” zbliżyć cię mogą do Boskości.

Nazbyt zawierzyłeś tym naukom i teraz oto lękasz się 

drogi do siebie samego!

Nie lękaj się!

Niechaj cię nie przeraża jasność słoneczna, co leży 

ponad nakazaną ci drogą niebieską!

Oko twe, które dotąd w mroku sądziło tylko, że wi-

dzi,   będzie   się   musiało   nasamprzód   przyzwyczaić   do 
słońca, a z pewnością nauczy się też widzieć w świetle.
Kroczyć będziesz w mocy radości, gdy tylko znajdziesz 
siebie samego w woli radości.

W woli radości żyć będziesz nowem życiem!
W woli radości  przeżywać  będziesz  siebie samego 

w swym wieczystym Bogu żywym!

70

background image

9. Światło z Himavatu

Jeżeli szukasz światła,

tedy wiedz, iż droga twa

strzeżona jest przez

Mistrzów dnia!

71

background image

72

background image

10. Posłowie

W ukrytym namiocie pasterskim, wysoko ponad błę-

kitnem   morzem   Południa   napisana   została   niegdyś 
znaczna część tej książki.

Gdym wówczas, przed laty ogłosił urywki jej w czte-

rech małych rozprawach, sądziłem, iż tylko w specjalnie 
przygotowanem kole oczekiwać mogę dla nich zrozu-
mienia.

Atoli doświadczenie wykazało, iż rozprawki te znala-

zły licznych czcicieli daleko poza owym ciasnym krę-
giem.

Tak więc odtworzyłem tu na nowo w pierwotnej po-

staci rozdział „Światło z Himavatu”, który niegdyś og-
łosiłem   w   dwóch   wyciągach   pod   różnemi   tytułami, 
skreśliwszy zeń tylko to, co dodałem wówczas w celu 
zbliżenia do sposobu pojmowania owego ciaśniejszego 
kręgu.

„Z krainy Świecących”  i  „Wola radości”  pozostały 

na ogół niezmienione, aczkolwiek i te rozdziały, podob-
nie jak „Światło z Himavatu”, zostały nieco rozszerzo-
ne, aby się stały dla ogólnego zrozumienia dostępniej-
sze.

73

background image

Nauki   te,   których   jestem   wyrazicielem   i   pośredni-

kiem, zwracają się do wszystkich ludzi, którym cicha 
tręsknota pozwala przeczuwać krainę nadświata, wszę-
dy duchowo czynną i przenikającą ten świat ziemski w 
niewidzialnych falach.

W naturze rzeczy, o których jest mowa w książeczce 

niniejszej, leży, iż mogą się one ukazywać jedynie pod 
zasłoną symbolów.

Starałem się uczynić zasłonę dość przezroczystą, aby 

prawda stała się pod nią widoczna.

Ponadto   wiele   rzeczy   pozostać   musi   niewypowie-

dzianych, bowiem nie dają się one wyrazić słowami.

Książka ta nastroić ma tylko struny na harfie.
Atoli dusza, która się jej przewodowi powierzy, jeśli 

chce, aby wieczna pieśń w niej zabrzmiała, będzie mu-
siała sama swą własną pieśń na harfie tej zagrać.

Bô Yin Râ  

Czerwiec 1920

 K O N I E C

74


Document Outline