HEGEL KTO MYŚLI ABSTRAKCYJNIE

background image

DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

do ko

ń

ca staro

ż

ytno

ś

ci

ś

redniowiecze i odrodzenie

barok i o

ś

wiecenie

1815-1914

1914-1989

jak i z czego studiowa

ć

filozofi

ę

moje wykłady

Wittgenstein

filozofowie i socjologowie nauki

G. W. F. HEGEL

KTO MY

Ś

LI ABSTRAKCYJNIE?

Wer denkt abstrakt? (r

ę

kopis z 1806 r.)

tłum. Jerzy Prokopiuk

My

ś

le

ć

? Abstrakcyjnie? - Sauve qui peut! Ratuj si

ę

, kto mo

ż

e! Słysz

ę

ju

ż

wołaj

ą

cego tak

przekupionego przez wroga zdrajc

ę

, który rozgłasza wsz

ę

dzie,

ż

e w rozprawie tej mowa

b

ę

dzie o metafizyce. Albowiem metafizyka, podobnie jak "abstrakcyjny" i "my

ś

lenie", to

słowa, przed którymi ka

ż

dy, w mniejszym czy wi

ę

kszym stopniu, ucieka jak przed

zad

ż

umionymi.

Nie jest jednak a

ż

tak

ź

le,

ż

eby

ś

my mieli tu wyja

ś

nia

ć

, co znaczy "my

ś

le

ć

" i co znaczy

"abstrakcyjny". Nasz pi

ę

kny

ś

wiat niczego tak bardzo nie lubi, jak wyja

ś

niania. Mnie

samemu robi si

ę

niedobrze, kiedy kto

ś

zaczyna co

ś

wyja

ś

nia

ć

, bo, je

ś

li trzeba, to

rozumiem wszystko sam. Tu wyja

ś

nienie my

ś

lenia i tego, co abstrakcyjne, i tak okazuje

si

ę

całkowicie zb

ę

dne; albowiem nasz pi

ę

kny

ś

wiat ucieka przed abstrakcj

ą

tylko dlatego,

ż

e wie ju

ż

, czym jest ona. Podobnie te

ż

, je

ś

li czego

ś

nie pragniemy, czego

ś

nie znamy,

nie mo

ż

emy tego nienawidzi

ć

. Równie

ż

nie zamierzamy naszego pi

ę

knego

ś

wiata

podst

ę

pnie godzi

ć

z my

ś

leniem czy abstrakcj

ą

, na przykład przemycaj

ą

c je pod pozorem

lekkiej konwersacji, tak

ż

e w ko

ń

cu niepostrze

ż

enie i nie budz

ą

c w nikim wstr

ę

tu,

wkradłyby si

ę

do towarzystwa, i niezauwa

ż

one, zostałyby przez nie wchłoni

ę

te, czy te

ż

-

jak powiadaj

ą

Szwabi - wessane; i oto sprawca tej intrygi odsłonił tego sk

ą

din

ą

d obcego

go

ś

cia, jakimi jest abstrakcja, którego całe społecze

ń

stwo, z innego tytułu, traktowało

jako dobrego znajomego i za takiego uwa

ż

ało. Takie sceny rozpoznania, które powinny

pouczy

ć

ś

wiat wbrew jego woli, grzesz

ą

tym bł

ę

dem nie do wybaczenia,

ż

e zarazem nas

zawstydzaj

ą

, a maszynista chciałby sw

ą

sztuk

ą

zdoby

ć

sobie mał

ą

sław

ę

: tak i

ż

ów

wstyd i ta pró

ż

no

ść

niszcz

ą

wra

ż

enie, gdy

ż

znowu unicestwiaj

ą

nauk

ę

okupion

ą

t

ą

cen

ą

.

Plan taki i bez tego jednak byłby udaremniony, albowiem aby go zrealizowa

ć

, nie

nale

ż

ało przedwcze

ś

nie wypowiada

ć

słowa zagadki. Zrobili

ś

my to wszak

ż

e ju

ż

w tytule;

tam, gdyby rozprawa ta uciekała si

ę

do takiego podst

ę

pu, słowo to nie powinno pojawia

ć

si

ę

na samym pocz

ą

tku, lecz, jak minister w komedii, który w całej sztuce paraduje w

długim surducie i dopiero w ostatniej scenie go rozchyla, pokazuj

ą

c sw

ą

ministerialn

ą

gwiazd

ę

, wła

ś

nie na ko

ń

cu rozprawy powinno rozbłysn

ąć

niby gwiazda m

ą

dro

ś

ci.

Rozchylenie metafizycznego surduta nie wypada tu tak dobrze, jak rozchylenie surduta
ministerialnego: pierwsze z nich nie byłoby niczym wi

ę

cej, jak tylko wygłoszeniem kilku

słów, a cały dowcip sprowadzałby si

ę

wła

ś

ciwie do pokazania,

ż

e towarzystwo ju

ż

od

dawna posiada zdolno

ść

my

ś

lenia abstrakcyjnego; w ko

ń

cu zdobyłoby ono tylko nazw

ę

,

natomiast gwiazda ministra oznacza co

ś

realnego, worek ze złotem.

To, czym jest my

ś

lenie, czym jest abstrakcja, to, i

ż

wie to ka

ż

dy z obecnych, jest rzecz

ą

oczywist

ą

w dobrym towarzystwie, a w takim si

ę

przecie

ż

znajdujemy. Pytanie dotyczy

jedynie tego, kim jest ten, kto my

ś

li abstrakcyjnie? Naszym zamiarem, jak ju

ż

powiedziano, nie jest pogodzi

ć

towarzystwo z tymi rzeczami, wymaga

ć

ode

ń

tego, by si

ę

oddawało czemu

ś

trudnemu, przemawia

ć

do jego sumienia,

ż

e w lekkomy

ś

lny sposób

zaniedbuje tego, co dla istoty obdarzanej rozumem jest odpowiednie dla jej rangi i stanu.
Naszym zamiarem jest raczej nasz pi

ę

kny

ś

wiat pogodzi

ć

ze samym sob

ą

co do

my

ś

lenia abstrakcyjnego, gdy

ż

wprawdzie nie ma on

ż

adnych skrupułów co do tego

zaniedbania, to jednak przed my

ś

leniem abstrakcyjnym jako przed czym

ś

wy

ż

szym ma

pewien respekt, przynajmniej po cichu, a odwraca si

ę

ode

ń

nie dlatego,

ż

e jest dla

ń

Strona 1 z 3

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

czym

ś

zbyt lichym, lecz dlatego,

ż

e jest zbyt cenne; nie dlatego,

ż

e jest czym

ś

zbyt

pospolitym, lecz dlatego,

ż

e jest zbyt dostojne, czy te

ż

odwrotnie: poniewa

ż

wydaje mu

si

ę

by

ć

pewnymespèce, czym

ś

szczególnym, czym

ś

, czym nie wyró

ż

niamy si

ę

w całym

towarzystwie, jakby nowym strojem, lecz czym, niby n

ę

dznym ubraniem lub wprawdzie

bogatymi, ale staro

ś

wieckimi klejnotami, czy te

ż

równie bogatym, ale dawno ju

ż

niemodnym haftem, nara

ż

amy si

ę

na wyrzucenie z towarzystwa lub na o

ś

mieszenie si

ę

w nim.

Kto my

ś

li abstrakcyjnie? Człowiek niekulturalny, nie za

ś

kulturalny. Dobre towarzystwo

dlatego nie my

ś

li abstrakcyjnie,

ż

e jest to zbyt łatwe,

ż

e jest to zbyt niskie (niskie nie w

znaczeniu przynale

ż

no

ś

ci do zewn

ę

trznego stanu), a nie z pró

ż

no

ś

ci, która wynosi si

ę

ponad to, czego nie potrafi, lecz z racji wewn

ę

trznej niewa

ż

no

ś

ci sprawy.

Uprzedzenie, a zarazem szacunek wobec abstrakcyjnego my

ś

lenia s

ą

tak wielkie,

ż

e

delikatne nosy z góry wietrzy

ć

tu b

ę

d

ą

jak

ąś

satyr

ę

czy ironi

ę

; jednak

ż

e, poniewa

ż

s

ą

czytelnikami porannych gazet, przeto wiedz

ą

,

ż

e na satyr

ę

wyznaczona jest cena i

ż

e

dlatego wolałbym na ni

ą

zasłu

ż

y

ć

i o ni

ą

si

ę

ubiega

ć

, ni

ż

ju

ż

tu j

ą

marnotrawi

ć

.

Wystarczy, je

ś

li na potwierdzenie mego s

ą

du przytocz

ę

przykłady, co do których ka

ż

dy

przyzna,

ż

e go dobrze ilustruj

ą

. A wi

ę

c oto prowadz

ą

morderc

ę

na miejsce stracenia. Dla

pospolitego ludu jest on tylko morderc

ą

. Damy jednak mo

ż

e zauwa

żą

, i

ż

jest to silny,

pi

ę

kny, interesuj

ą

cy m

ęż

czyzna. Dla ludu jest to straszna uwaga: Co takiego? Morderca -

pi

ę

kny? Jak

ż

e mo

ż

na my

ś

le

ć

tak

ź

le i morderc

ę

nazywa

ć

pi

ę

knym? Wy same pewnie nie

jeste

ś

cie wiele lepsze! Oto dowód zepsucia obyczajów, jakie zapanowało w

ś

ród ludzi

dystyngowanych, doda mo

ż

e jaki

ś

kapłan, który zna istot

ę

rzeczy i ludzkie serca.

Znawca ludzi prze

ś

ledzi bieg

ż

ycia, jakie ukształtowało tego przest

ę

pc

ę

, w jego losach, w

jego wychowaniu odkryje złe stosunki rodzinne mi

ę

dzy ojcem i matk

ą

, niezwykł

ą

surowo

ść

, z jak

ą

człowiek ten si

ę

spotkał, popełniwszy lekkie przewinienie, i jaka

rozgoryczyła go przeciwko mieszcza

ń

skiemu ładowi, pierwsz

ą

reakcj

ę

na ni

ą

, która

wygnała go ze społecze

ń

stwa i pozwoliła mu przetrwa

ć

tylko dzi

ę

ki przest

ę

pstwom.

Mog

ą

pojawi

ć

si

ę

ludzie, którzy słysz

ą

c to wszystko, powiedz

ą

: On chce usprawiedliwi

ć

tego morderc

ę

! Przypominam sobie przecie

ż

,

ż

e w młodo

ś

ci słyszałem pewnego

burmistrza, który

ż

alił si

ę

,

ż

e autorzy ksi

ąż

ek posuwaj

ą

si

ę

zbyt daleko i usiłuj

ą

zniszczy

ć

chrze

ś

cija

ń

stwo i uczciwo

ść

; jeden z nich napisał nawet obron

ę

samobójstwa; rzecz

przera

ż

aj

ą

ca, zbyt straszna! - Pó

ź

niej okazało si

ę

,

ż

e burmistrz ten miał na my

ś

li

Cierpienia młodego Wertera.

To wła

ś

nie znaczy my

ś

le

ć

abstrakcyjnie: w mordercy widzie

ć

tylko t

ę

abstrakcj

ę

,

ż

e jest

morderc

ą

, i za pomoc

ą

tej prostej cechy usun

ąć

z jego ludzkiej istoty wszystkie inne

wła

ś

ciwo

ś

ci.

Inaczej post

ą

pił subtelny i wra

ż

liwy

ś

wiat Lipska, który koło i przest

ę

pc

ę

do

ń

przywi

ą

zanego obsypał kwiatami i oplótł girlandami z kwiatów. - To jednak jest przykład

zupełnie innej abstrakcji. Chrze

ś

cijanie mog

ą

wprawdzie uprawia

ć

ż

okrzy

ż

ostwo, czy

raczej krzy

ż

oró

ż

ostwo, i oplata

ć

krzy

ż

ż

ami. Krzy

ż

jest od dawna u

ś

wi

ę

conym

narz

ę

dziem m

ę

ki. Utracił ju

ż

swe jednostronne znaczenie narz

ę

dzia ha

ń

bi

ą

cej kary. I,

przeciwnie, jest wyobra

ż

eniem najwy

ż

szego cierpienia i najgł

ę

bszego odrzucenia,

poł

ą

czonych z najbardziej radosn

ą

rozkosz

ą

i bosk

ą

czci

ą

. Natomiast przest

ę

pca z

Lipska obrzucony fiolkami i ró

ż

ami, niby na poklask, jest przykładem pojednaniaà la

Kotzebue,

ż

ałosnego pogodzenia wra

ż

liwo

ś

ci z czym

ś

złym.

Zupełnie inaczej post

ą

piła kiedy

ś

pewna prosta, stara kobieta, posługaczka szpitalna, a

jej słowa zabiły abstrakcj

ę

mordercy i o

ż

ywiły go w bardzo godny sposób. Odci

ę

t

ą

głow

ę

poło

ż

ono na szafocie w pełnym sło

ń

cu; jak pi

ę

knie - powiedziała - łaskawe sło

ń

ce Pana

Strona 2 z 3

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Boga o

ś

wietla głow

ę

Bindera! - Nie wart jeste

ś

, by na ciebie sło

ń

ce

ś

wieciło, powiadamy

do niegodziwca, który nas rozgniewał. Owa kobieta ujrzała głow

ę

mordercy o

ś

wietlon

ą

przez sło

ń

ce, a wi

ę

c maj

ą

c

ą

jeszcze warto

ść

. W ten sposób podniosła go z poni

ż

enia

kary szafotu ku słonecznej łasce Boga, doprowadziła go do pojednania z Bogiem nie za
pomoc

ą

fiołków i ich pró

ż

nej czułostkowo

ś

ci, lecz ujrzała, jak w sło

ń

cu znajduje on łask

ę

Boga.

Stara, twoje jajka s

ą

zgniłe! - powiada kupuj

ą

ca do przekupki. Co takiego? - odpowiada

przekupka. - Moje jajka s

ą

zgniłe? Pani sama jest zgniła! To pani mi to mówi o moich

jajkach? Czy to nie pani ojca - tego włócz

ę

g

ę

- z

ż

arły wszy, czy to nie pani matka uciekła

z Francuzami, a babka umarła w szpitalu? Popatrzcie na t

ę

chustk

ę

, któr

ą

ma na szyi;

wiadomo, sk

ą

d j

ą

ma i sk

ą

d ma swoje kapelusze; gdyby nie oficerowie, to

ż

adna by si

ę

tak nie stroiła, a gdyby łaskawe panie lepiej pilnowały swojego gospodarstwa, to niejeden
z nich siedziałby w areszcie; niech sobie zaceruje te dziury w po

ń

czochach! - Krótko

mówi

ą

c nie zostawia na niej suchej nitki. My

ś

li ona abstrakcyjnie i wnioskuje o kupuj

ą

cej

wedle jej chustki, kapelusza, koszuli itd., jak równie

ż

wedle palców i innych cz

ęś

ci ciała,

a tak

ż

e wedle jej ojca i całej rodziny; a to wszystko jako kara za przest

ę

pstwo, jakim było

uznanie jej jajek za zgniłe. Wszystko w kupuj

ą

cej jest zabarwione tymi zgniłymi jajkami,

jednak

ż

e oficerowie, o których mówiła przekupka - je

ś

li w ogóle co

ś

w tym jest (co jest

nader w

ą

tpliwe) - mogli widzie

ć

w niej co

ś

zupełnie innego.

Aby od przekupki przej

ść

do słu

żą

cych, trzeba stwierdzi

ć

,

ż

e

ż

adnemu słu

żą

cemu

nigdzie nie wiedzie si

ę

gorzej ni

ż

u człowieka niskiego stanu i niskich dochodów;

natomiast tym lepiej, im bardziej wytwornego ma pana. Człowiek pospolity my

ś

li znowu

bardziej abstrakcyjnie, wobec słu

żą

cego zachowuje si

ę

dostojnie i traktuje go tylko jak

słu

żą

cego; mocno trzyma si

ę

tego jednego orzecznika. Najlepiej słu

ż

bie wiedzie si

ę

u

Francuzów. Człowiek wytworny poufali si

ę

ze swym słu

żą

cym, Francuz jest mu nawet

dobrym przyjacielem. Słu

żą

cy, kiedy jest sam ze swym panem, gada za obu - patrz

Diderota Kubu

ś

fatalista i jego pan - pan zadowala si

ę

za

ż

ywaniem tabaki i

spogl

ą

daniem na zegar, a we wszystkim innym zostawia słu

żą

cemu woln

ą

r

ę

k

ę

.

Człowiek wytworny wie,

ż

e słu

żą

cy jest nie tylko słu

żą

cym, lecz tak

ż

e zna nowinki

miejskie i dziewczynki, i ma wiele dobrych pomysłów; pan pyta go o rad

ę

, a słu

żą

cemu

wolno powiedzie

ć

to, co wie o tym, o co pyta go pryncypał. U francuskiego pana

słu

żą

cemu wolno równie

ż

rozpoczyna

ć

z nim rozmow

ę

, mie

ć

swoje zdanie i upiera

ć

si

ę

przy nim, a je

ś

li pan czego

ś

chce, to nic nie wskóra wydaj

ą

c mu polecenie, lecz najpierw

musi go łagodnie przekona

ć

o słuszno

ś

ci swego s

ą

du.

W wojsku wyst

ę

puje ta sama ró

ż

nica; w wojsku pruskim

ż

ołnierza mo

ż

na podda

ć

karze

chłosty, uwa

ż

a si

ę

go wi

ę

c za kanali

ę

, albowiem ten, kto ma bierne prawo otrzymania

chłosty, jest kanali

ą

. Tak wi

ę

c oficer uwa

ż

a zwykłego

ż

ołnierza za abstrakcj

ę

, osobnika,

którego mo

ż

na wychłosta

ć

i z którym pan w mundurze i z port d'èpée musi si

ę

zadawa

ć

,

a to znaczy dla niego tyle, co odda

ć

si

ę

diabłu.

Strona 3 z 3

Bez tytułu 1

2009-10-20


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
HEGEL KTO MYŚLI ABSTRAKCYJNIE (1)
Hegel Kto myśli abstrakcyjnie
po co żyję, Ten, Ten, kto myśli o sobie: ja / 22 marzec 2008
Hegel, Georg Friedrich Wilhelm Wer denkt abstrakt
Kto o Tobie mysli
Abstrakt Hegel, Sylwia Ryznar
Psychologia ogólna Historia psychologii Sotwin wykład 7 Historia myśli psychologicznej w Polsce
Abstrakcyjne wyobrażenie elementów systemu komputerowego
Kto wie i kto wiedzial
Otwieranie dłoni myśli(1)
Kto sieje wiatr

więcej podobnych podstron