background image

www.shepherdserve.org
Mile widziane jest drukowanie, kopiowanie, dystrybucja lub 
rozsyłanie tego dokumentu w jakikolwiek sposób. 
Warunkiem jest zachowanie integralności i niezmienionej 
treści oraz nie czerpanie z tego zysków.
(c) 2007 David Servant 

Pozyskujący uczniów sługa Boży

Biblijne zasady przynoszenia owocu oraz pomnażania Bożego Królestwa

David Servant

Rozdział trzydziesty drugi 
Szafarstwo

Wcześniej, w rozdziale dotyczącym Kazania na Górze, rozważaliśmy słowa Jezusa skierowane 

do uczniów na temat szafarstwa. Powiedział, by nie gromadzili skarbów na ziemi ale w niebie. 
Wykazał nie tylko głupotę ludzi, którzy inwestują w rzeczy doczesne, ale pokazał także ciemność w 
ich sercach (zob. Mt 6,19-24).

Pieniądze są prawdziwym bogiem tych, którzy gromadzą ziemskie dobra, bo tacy ludzie im 

służą, a one władają ich życiem. Jezus stwierdził, że nie można służyć i Bogu i pieniądzom, bo jeśli 
Bóg jest naszym Panem, to jest także Panem naszych pieniędzy. Pieniądze, bardziej niż wszystko 
inne, konkurują z Bogiem o ludzkie serca
. Niewątpliwie dlatego Jezus uczył, iż nie możemy być 
Jego uczniami, dopóki nie zrezygnujemy ze swojego mienia (zob. Łk 14,33). Uczniowie Chrystusa 
nie posiadają niczego, są tylko zarządcami tego, co należy do Boga. A Bóg lubi robić ze  swoimi 
pieniędzmi to, co jest odbiciem Jego charakteru i co służy rozwojowi Jego Królestwa.

Jezus miał wiele do powiedzenia na temat szafarstwa, ale wydaje się, że ci, którzy uchodzą za 

Jego naśladowców, często ignorują Jego słowa. Bardziej popularne jest przekręcanie tekstu Pisma, 
by   fabrykować   współczesną   „doktrynę   sukcesu”   w   jej   rozlicznych   formach,   od   subtelnych   po 
nachalne. Jednak pozyskujący uczniów Boży sługa pragnie nauczać ludzi przestrzegania wszystkich 
przykazań Chrystusa. Będzie zatem uczył  biblijnego  zarządzania przez swoje słowa oraz własny 
przykład.

Rozważymy, czego Pismo Święte naucza na ten temat oraz przyjrzymy się najpowszechniejszym 

przykładom   fałszywej   nauki   na   temat   chrześcijańskiego   dobrobytu.   Nie   będzie   to,   oczywiście, 
studium   wyczerpujące.   Szerzej   zająłem   się   tym   w   swojej   książce,   którą   po   angielsku   można 
przeczytać   na   naszej   stronie   internetowej   (ShepherdServe.org)   pod   hasłem   “Biblical   Topics” 
(Tematy biblijne), hasło szczegółowe “Jesus on Money” (Jezus a pieniądze).

Zaspokaja potrzeby
Zacznijmy   od   strony   pozytywnej.   Pamiętamy,   że   Paweł   pod   natchnieniem   Ducha   Świętego 

napisał: „Mój Bóg… zaspokoi wszelkie wasze potrzeby według swojego bogactwa w chwale, w 
Chrystusie Jezusie” (Flp 4,19). Chrześcijanie często tę obietnicę cytują i się na nią powołują, ale 
jaki jest jej kontekst? Czytając go szybko odkrywamy, dlaczego Paweł był taki pewien, że Bóg 
zaspokoi wszystkie potrzeby wierzących w Filippi:

background image

Pięknie jednak postąpiliście, uczestnicząc w moich troskach. Wy, Filipianie, wiecie przecież, 
że   na   początku   głoszenia   Ewangelii,   gdy   wyszedłem   z   Macedonii,   żaden   Kościół   nie 
uczestniczył w dawaniu i przyjmowaniu darów, tylko wy jedynie. I w Tesalonikach bowiem 
raz i drugi zatroszczyliście się o moje potrzeby. Nie abym szukał daru, ale poszukuję owocu, 
powiększającego wasze konto. Stwierdzam, że mam wszystko i to w obfitości. Jestem w pełni 
zaopatrzony, gdyż otrzymałem od was przez Epafrodyta przyjemną wonność, podobającą się 
Bogu. Mój Bóg natomiast zaspokoi wszelkie wasze potrzeby według swojego bogactwa w 
chwale, w Chrystusie Jezusie (Flp 4,14-19).

Paweł wiedział, że Jezus faktycznie zaspokoi potrzeby Filipian, ponieważ spełnili warunek, jaki 

postawił: szukali najpierw Królestwa Bożego. Dowiedli tego swymi ofiarnymi darami dla Pawła, 
aby nadal mógł zakładać kościoły. Pamiętamy, że w Kazaniu na Górze Jezus powiedział:

Wasz   Ojciec   w   niebie   zna   bowiem   wszystkie   wasze   potrzeby.   Szukajcie   więc   najpierw 
Królestwa Boga i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane (Mt 6,32-33).

Widzimy   więc,   że   ta   obietnica   z   Flp   4,19   nie   odnosi   się   do   każdego   chrześcijanina,   który 

powołuje się na nią. Dotyczy tylko tych, którzy najpierw szukają Bożego Królestwa.

Czego tak naprawdę potrzebujemy?
Z   obietnicy   Jezusa   w   Mt   6,32-33   możemy   się   nauczyć   jeszcze   jednej   rzeczy.   Czasem   nie 

potrafimy odróżnić potrzeb od zachcianek. Jezus zdefiniował nasze potrzeby. Powiedział: „Przecież 
Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” (BT).

Czym jest „to wszystko”, o czym Jezus mówił, że będzie dodane tym, którzy szukają najpierw 

Jego Królestwa i sprawiedliwości? To jedzenie, picie i ubranie. Nikt nie może tego podważyć, 
ponieważ Jezus wymienił to wszystko tuż przed wypowiedzeniem owej obietnicy (zob. Mt 6,25-
31). Jedzenie, picie i ubranie to są nasze jedyne rzeczywiste potrzeby. I tylko to posiadał Jezus oraz 
wędrująca z nim gromadka uczniów.

Paweł najwyraźniej zgadzał się z tą definicją naszych potrzeb, kiedy pisał:

Wielkim zaś zyskiem jest pobożność, jeśli łączy się z poprzestaniem na tym, co konieczne. 
Niczego bowiem nie przynieśliśmy na ten świat, ani też niczego nie możemy z niego zabrać. 
A jeśli mamy jedzenie i ubranie, to będziemy zadowoleni. Ci, którzy dążą do bogactwa, 
wpadają w pokusy i zasadzki oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania, które prowadzą 
ludzi do zguby i zatracenia. Korzeniem bowiem wszelkiego zła jest chciwość na pieniądze. W 
pogoni za nimi niektórzy odłączyli się od wiary i zgotowali sobie liczne cierpienia (1Tm 6,6-
10).

Paweł uważał, iż z rzeczy materialnych naprawdę potrzebujemy tylko pokarmu i okrycia, inaczej 

by nie powiedział, że jeżeli je mamy, powinniśmy być usatysfakcjonowani. To rzuca nieco inne 
światło na obietnicę skierowaną do Filipian, iż Bóg zaspokoi wszystkie ich potrzeby! Sposób, w 
jaki niektórzy kaznodzieje wyjaśniają ten werset sugeruje, jakoby było tam napisane: „Mój Bóg 
zaspokoi  wszystkie wasze zachcianki!” Co więcej, skoro mamy być zadowoleni już z samego 
jedzenia i okrycia, to czyż nie powinniśmy być daleko bardziej wdzięczni za to, co rzeczywiście 
posiadamy? Przecież większość z nas ma więcej niż tylko jedzenie i okrycie.

Niezadowolenie
Nasz   problem   polega   na   tym,   że   sądzimy,   iż   tak   naprawdę   potrzebujemy   o   wiele   więcej. 

Pomyślmy: kiedy Bóg stworzył Adama i Ewę, nie posiadali oni niczego, a jednak żyli w raju. 
Najwyraźniej nie było Bożym zamiarem, żebyśmy swoje szczęście czerpali z gromadzenia rzeczy 
materialnych. Czy kiedykolwiek pomyśleliśmy, że Jezus nigdy nie odkręcił kranu ani nie stał pod 
prysznicem?   Nie   prał   ubrania   w   pralce   i   nigdy   nie   otworzył   drzwi   lodówki.   Nie   jechał   ani 

background image

samochodem, ani nawet rowerem. Nie słuchał radia, nie rozmawiał przez  telefon, nie gotował 
posiłku   w   kuchence   mikrofalowej,   ani   nie   przemawiał   przez   głośniki.   Nie   oglądał   wideo   ani 
telewizji, nie włączył lampy elektrycznej i nie korzystał z klimatyzacji czy dmuchawy elektrycznej. 
Nie posiadał zegarka i nie miał szafy pełnej ubrań. Jak mógł być szczęśliwy?

W   Stanach   Zjednoczonych   (a   może   i   w   twoim   kraju)   jesteśmy   bombardowani   reklamami 

pokazującymi ludzi, którzy są szczęśliwi, bo posiadają nowe przedmioty. Nieustannie jesteśmy 
poddawani   praniu   mózgów   (a   raczej   „zaśmiecaniu   mózgów”).   Mamy   myśleć,   że   szczęście   się 
bierze z nabywania coraz większej ilości rzeczy. A tymczasem obojętnie, ile zgromadzimy, nigdy 
nie  jesteśmy  zadowoleni.  Jezus   to  nazwał   „ułudą   bogactwa”   (Mt   13,22).  Materializm  obiecuje 
szczęście, ale rzadko dotrzymuje obietnicy. Kiedy dołączamy do tej szalonej pogoni świata za 
rzeczami materialnymi, stajemy się bałwochwalcami, niewolnikami mamony, którzy zapominają o 
Bogu i Jego najważniejszych przykazaniach, by Jego kochać całym sercem, zaś bliźniego jak siebie 
samego. Przed czymś takim Bóg ostrzegał Izrael:

Strzeż się, byś nie zapomniał o Panu, Bogu twoim, lekceważąc przestrzeganie jego nakazów, 
poleceń i praw, które ja ci dzisiaj daję. A gdy się najesz i nasycisz, zbudujesz sobie piękne 
domy i w nich zamieszkasz; gdy ci się rozmnoży bydło i owce, obfitować będziesz w srebro i 
złoto, i gdy wzrosną twe dobra – niech się twe serce nie unosi pychą, nie zapominaj o Panu, 
Bogu twoim, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli (Pwt 8,11-14).

Podobnie   Jezus   ostrzega,   iż   „ułuda   bogactwa”   może   zagłuszyć   duchowe   życie   człowieka 

wierzącego,   jeśli   pozwoli   on   sobie   na   odwrócenie   uwagi   od   spraw   najważniejszych   (zob.   Mt 
13,7.22). Paweł podkreśla, iż „korzeniem wszelkiego zła jest chciwość na pieniądze”, i dodaje, że 
„w pogoni za nimi niektórzy odłączyli się od wiary i zgotowali sobie liczne cierpienia” (1Tm 6,10). 
Autor Listu do Hebrajczyków napomina: „Nie bądźcie chciwi na pieniądze, bądźcie zadowoleni z 
tego, co posiadacie. Sam Bóg bowiem powiedział: Nie porzucę cię ani nie opuszczę” (13,5). To 
tylko niektóre biblijne ostrzeżenia dotyczące niebezpieczeństwa bogacenia się.

Kiedy pieniądze są Panem
Nie   ma   chyba   lepszego   barometru   wskazującego   na   poziom   więzi   z   Bogiem,   niż   nasze 

odnoszenie się do pieniędzy. Pieniądze – czas i środki, jakie wykorzystujemy na ich zdobycie, oraz 
to, co potem z nimi robimy – wiele mówią o naszym życiu duchowym. Pieniądze, te posiadane, i te 
nie   posiadane,   są   większym   źródłem   pokus   niż   cokolwiek   innego.   Mogą   łatwo   zająć   miejsce 
należne dwom największym przykazaniom, stając się dla nas bogiem ponad Boga jedynego, i mogą 
nas mamić, by kochać siebie bardziej niż bliźniego. Z drugiej strony, pieniądze można wykorzystać, 
aby dowieść naszej miłości do Boga oraz bliźniego.

Jezus   opowiedział   kiedyś   przypowieść   o   człowieku,   który   pozwolił   pieniądzom   a   nie   Bogu 

rządzić jego życiem:

Pewnemu zamożnemu człowiekowi pole wydało obfity plon. Rozważał więc: Co tu zrobić? 
Gdzie   ja   pomieszczę   swoje   zbiory?   W   końcu   powiedział:   Tak   uczynię:   Zburzę   moje 
spichlerze, a pobuduję większe i w nich zgromadzę całe moje zboże i dobra. I powiem sobie: 
Masz wielkie bogactwa złożone na wiele lat, odpoczywaj, jedz, pij i wesel się. Ale Bóg 
oznajmił mu: Głupcze, tej nocy zażądają od ciebie twojej duszy! Czyje więc będzie to, co 
zgromadziłeś? Tak będzie z każdym, kto gromadzi sobie skarby dla siebie, a nie jest bogaty 
przed Bogiem (Łk 12,16-21).

Jezus   przedstawił   tego   człowieka   jako   głupca.   Choć   został   pobłogosławiony   zdrowiem   oraz 

urodzajną  ziemią  i  znał  się   na  rolnictwie,  to  jednak  nie  znał  Boga.  Inaczej  nie  przeznaczyłby 
nadmiaru dobytku na to, by się oddać samolubnemu życiu w przyjemności i wygodzie. Pytałby 
raczej Boga, co ma zrobić ze swym błogosławieństwem wiedząc, że sam jest tylko Jego zarządcą. 
Bóg, oczywiście, chciałby, aby podzielił się swoją obfitością dóbr oraz pracował dalej, żeby nadal 

background image

dzielić się z innymi. Inną alternatywą byłoby porzucić rolnictwo i poświęcić się jakiejś służbie, 
wykonując ją bez wsparcia z zewnątrz, o ile Bóg by go do tego powołał.

Bogaty   rolnik   w   przypowieści   Jezusa   popełnił   poważny   błąd   w   przewidywaniu   daty   swojej 

śmierci. Przypuszczał, że pozostaje mu jeszcze wiele lat, podczas gdy wieczność oczekiwała go za 
parę godzin. Morał jest jasny: Każdego dnia żyjmy tak, jakby to był nasz ostatni dzień na ziemi. 
Bądźmy zawsze gotowi stanąć przed Bogiem, by zdać sprawę ze swojego życia.

Dwa punkty widzenia
Jakże różni się Boża perspektywa od ludzkiej! Ów bogacz był obiektem zazdrości większości 

ludzi, którzy go znali, Bóg natomiast go żałował. W oczach ludzi był bogaty, w oczach Boga 
biedny. Mógł zgromadzić skarby w niebie, te miałby na wieczność, wolał jednak gromadzić je na 
ziemi, co nie dało mu żadnej korzyści w chwili śmierci. W świetle nauki Jezusa na temat ludzi 
chciwych, nie wydaje się, by ten bogacz trafił do nieba.

Z przypowieści tej powinniśmy zapamiętać, że wszystko, co posiadamy, jest darem od Boga, a 

On oczekuje, byśmy byli Jego wiernymi zarządcami. Dotyczy to nie tylko ludzi bogatych, ale 
każdego, kto przykłada zbyt dużą wagę do rzeczy materialnych. Jezus jasno o tym mówi swoim 
uczniom w dalszej części tego urywka:

Powiedział   też   do   swoich   uczniów:   Dlatego   mówię   wam:   Nie   martwcie   się   o   życie,   co 
będziecie jeść ani o ciało, w co się ubierzecie. Czy życie nie znaczy więcej niż jedzenie, a 
ciało niż ubranie? Zwróćcie uwagę na kruki. Nie sieją ani nie zbierają plonów, nie mają 
spichlerza ani składnicy, a jednak Bóg je żywi. O ileż więcej jesteście warci niż ptaki. Któż z 
was przez troskliwe zabieganie może choćby trochę przedłużyć własne życie? Jeżeli więc 
najmniejszej rzeczy nie potraficie wykonać, dlaczego troszczycie się o pozostałe? Zwróćcie 
uwagę na lilie, jak wzrastają. Nie pracują ani nie przędą, a mówię wam, że nawet Salomon w 
całej swojej chwale nie był tak ubrany, jak jedna z nich. Jeśli więc roślinę na polu, która dziś 
jest, a jutro zostanie wrzucona do pieca, Bóg tak przyodziewa, o ileż więcej was, ludzi małej 
wiary. Nie szukajcie więc tego, co będziecie jedli i co będziecie pili. Nie martwcie się o to. 
Tego   bowiem   wszystkiego   szukają   ludzie   tego   świata.   Wasz   Ojciec   zaś   wie,   czego 
potrzebujecie. Szukajcie raczej Jego Królestwa, a wszystko inne będzie wam dodane. Nie bój 
się, mała trzódko, gdyż spodobało się waszemu Ojcu dać wam Królestwo.
Sprzedajcie wasze majętności i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, 
skarb niewyczerpany w  niebie, gdzie złodziej się nie  wkrada ani mól nie  niszczy. Gdzie 
bowiem jest wasz skarb, tam będzie i wasze serce (Łk 12,22-34).

Jakże te słowa Jezusa kontrastują z nauką współczesnych „kaznodziei sukcesu”! Głoszą nam, że 

Bóg chce, byśmy mieli więcej, Jezus natomiast kazał uczniom sprzedać swoje majętności i oddać 
potrzebującym! Wytknął głupotę tych, którzy przywiązują swoje serca do skarbów gromadzonych 
na ziemi, gdzie są skazane na zniszczenie.

Zauważmy, że lekcję o bogatym głupcu Jezus skierował do tych, którzy mieli tak mało, że 

troszczyli się jedynie o jedzenie i ubranie. Przejmowanie się takimi rzeczami zdradza, że skupiamy 
się na tym, co niewłaściwe. Jeśli ufamy naszemu Ojcu tak, jak powinniśmy, nie będziemy się 
martwić. A takie nastawienie, pozbawione troski, pozwala nam skupiać się na budowaniu Bożego 
Królestwa.

Przykład Chrystusa
Jezus miał jeszcze wiele innych rzeczy do powiedzenia na temat pieniędzy. Uczył jednak przede 

wszystkim przykładem swego życia, jak to powinien czynić każdy pozyskujący uczniów Boży 
sługa. Głosił to, co praktykował. A jak Jezus żył?

background image

Nie gromadził ziemskich bogactw, choć mógł wykorzystywać swoją pozycję i stać się bardzo 

bogatym. Wielu utalentowanych kaznodziejów jest w błędzie przypuszczając, że skoro na cele ich 
służby wpływa dużo pieniędzy, Bóg chce, żeby i oni sami byli zamożni. Jezus nie używał swego 
namaszczenia dla osobistego zysku. Darowane pieniądze wykorzystywał do pozyskiwania uczniów. 
Sam zaspokajał potrzeby swojej wędrownej gromadki, którą szkolił w  uczniostwie.

1

  W  naszych 

czasach   młodzi   uczniowie   najczęściej   sami   muszą   płacić   za   słuchanie   wykładów   starszych 
duchownych w szkołach biblijnych. A Jezus ustanowił wzorzec wręcz przeciwny!

Jezus prowadził też życie oparte na zaufaniu. Wierzył, że Ojciec zatroszczy się o wszystkie 

potrzeby i będzie  Go błogosławił, aby z  kolei  On sam mógł się troszczyć o potrzeby innych. 
Czasem zapraszano Go na przyjęcia, a kiedy indziej żywił się ziarnami z kłosów polnych (zob. Łk 
6,1).

Co najmniej dwukrotnie nakarmił tysiące ludzi, którzy przyszli Go słuchać. Jakże to odmienne 

od współczesnych konferencji chrześcijańskich, gdzie aby posłuchać mówcy, musimy zapłacić za 
wejście!   Moja   organizacja   misyjna   jest   nierzadko   wyśmiewana   za   „płacenie   ludziom,   by   nas 
słuchali”,   ponieważ   na   naszych   konferencjach   pastorskich   uczestników   karmimy   za   darmo.  W 
istocie tylko powielamy model Jezusa.

Jezus troszczył się również o ubogich, członkowie Jego grupki nosili mieszek z pieniędzmi, z 

którego rozdawano potrzebującym. Jałmużna dla ubogich była tak regularnym elementem służby 
Jezusa, że kiedy podczas Ostatniej Wieczerzy kazał Judaszowi działać szybko, gdy ten odchodził od 
stołu, uczniowie przypuszczali, iż idzie albo dokupić żywności albo zanieść pieniądze ubogim (zob. 
J 13,27-30).

Jezus prawdziwie miłował bliźniego jak samego siebie, dlatego prowadził proste życie i dzielił 

się z innymi. Nie musiał się kajać słuchając kazania Jana Chrzciciela: „Kto ma dwie koszule, niech 
się podzieli z tym, który nie ma” (Łk 3,11). Jezus miał tylko jedną. Jednak niektórzy głosiciele 
sukcesu chcą nas przekonać, że Jezus był bogaty, gdyż miał tunikę całą tkaną, bez szwów (zob. J 
19,23),   którą   rzekomo   nosili   pod   płaszczem   tylko   ludzie   zamożni.   Zadziwiające,   ileż   znaczeń 
można przypisać tekstowi biblijnemu, jeśli się chce udowodnić coś, co jest sprzeczne z licznymi 
innymi tekstami! Zupełnie dobrze można by wysnuć równie absurdalny wniosek, że Jezus starał się 
ukryć swoją zamożność, ponieważ nie nosił też zewnętrznego okrycia bez szwów.

Jezus jeszcze więcej miał do powiedzenia na temat pieniędzy, ale nie mamy tu miejsca, by 

wszystko rozważać. Przyjrzyjmy się jednak kilku innym popularnym twierdzeniom współczesnych 
kaznodziejów sukcesu, którzy sprytnie potrafią przekręcać Pismo i zwodzić naiwnych.

Bóg uczynił Salomona bogatym”
To   uzasadnienie   stosuje   wielu   głosicieli   sukcesu,   by   kamuflować   swoją   zachłanność.   Nie 

pamiętają, że Bóg dał Salomonowi bogactwo z określonego powodu. A mianowicie, kiedy Bóg 
obiecał, że spełni każdą jego prośbę, Salomon poprosił o mądrość, by umiał rządzić ludem. Bogu 
tak się spodobało, iż król nie prosił o bogactwo, że wraz z mądrością dał mu też majętności. 
Salomon   nie   używał   jednak   otrzymanej   mądrości   tak,   jak   Bóg   chciał,   i   w   efekcie   stał   się 
najgłupszym człowiekiem, jaki żył na ziemi. Gdyby naprawdę był mądry, baczyłby na to, co Bóg 
powiedział w Prawie do Izraela na długo przed jego urodzeniem:

Gdy wejdziesz do kraju, który ci daje Pan, Bóg twój, gdy go posiądziesz i w nim zamieszkasz, 
jeśli powiesz sobie: Chcę ustanowić króla nad sobą, jak mają wszystkie okoliczne narody, 
tego tylko ustanowisz królem, kogo sobie Pan, Bóg twój wybierze spośród twych braci – tego 

1

. Głosiciele sukcesu często przytaczają ten fakt, aby dowieść, że służbę Jezusa charakteryzowało materialne 

powodzenie. Niewątpliwie Bóg zaspokajał potrzeby Jezusa, aby ten mógł wypełnić swą misję. Ale różnica pomiędzy 
Jezusem a kaznodziejami sukcesu polega na tym, że On nie był samolubny i pieniędzy przeznaczonych na prowadzenie 
służby nie wykorzystywał dla osobistego bogacenia się.

background image

uczynisz królem. Nie możesz ogłosić królem nad sobą kogoś obcego, kto nie byłby twoim 
bratem. Tylko nie będzie on nabywał wielu koni i nie zaprowadzi ludu do Egiptu, aby mieć 
wiele koni. Powiedział bowiem nam Pan: Tą drogą nigdy wracać nie będziecie. Nie będzie 
miał zbyt wielu żon, aby nie odwróciło się jego serce. Nie będzie gromadził wielkiej ilości 
złota i srebra (Pwt 17,14-17).

Oto kolejny urywek, który kaznodzieje sukcesu zawsze pomijają, wzorem Salomona, który też 

go zignorował ku własnej zgubie. I tak jak on, również stają się bałwochwalcami. Pamiętamy, że 
wiele jego żon sprowadziło serce Salomona na manowce, by oddawał cześć bożkom. Mógł sobie na 
te żony pozwolić dzięki sprzeniewierzeniu swego bogactwa.

Bóg chciał, aby Salomon wykorzystał otrzymane od Niego bogactwo, by ubogacać bliźniego, 

miłować go jak siebie samego. Lecz on się nim posłużył, by zaspokoić miłość własną. Pomnażał dla 
siebie złoto, srebro, konie i żony, co było otwartym nieposłuszeństwem Bożemu przykazaniu. W 
końcu   miał   siedemset   żon   i   trzysta   konkubin,   skutecznie   ograbiając   tysiąc   mężczyzn   z 
potencjalnych   małżonek.   Zamiast   pomagać   ubogim,   dogadzał   sobie.   To   bardzo   dziwne,   że 
propagatorzy  sukcesu, niepomni  na  samolubstwo i  nieposkromione  bałwochwalstwo  Salomona, 
wynoszą go jako wzorzec dla każdego nowotestamentowego chrześcijanina. Czyż naszym celem 
nie jest stać się podobnymi do Chrystusa?

Bóg wzbogacił Abrahama, a błogosławieństwa Abrahama są obiecane i nam”
Ten pogląd  został  sfabrykowany na  podstawie  słów  Pawła.  Zacytuję  ten często przekręcany 

werset w jego kontekście:

       Pismo zaś przewidując, że Bóg usprawiedliwi pogan z wiary, dało Abrahamowi tę radosną 
nowinę: W tobie będą błogosławione wszystkie narody. Tak też ci, którzy polegają na wierze, są 
błogosławieni z wierzącym Abrahamem
.

Wszyscy natomiast, którzy polegają na uczynkach Prawa, są przeklęci. Jest bowiem napisane: 
Przeklęty każdy, kto nie zachowuje wszystkich przepisów, jak nakazuje Księga Prawa. To, że 
nikt w Prawie nie doznaje usprawiedliwienia u Boga jest oczywiste, gdyż sprawiedliwy z 
wiary będzie żył. Prawo zaś nie pochodzi z wiary, lecz ten, kto wypełnił jego przepisy, przez 
nie   będzie   żył.   Chrystus   wykupił   nas   od   przekleństwa   Prawa,   gdyż   stał   się   za   nas 
przekleństwem, jak napisano: Przeklęty każdy, kto wisi na drzewie,  aby błogosławieństwo 
Abrahama stało się w Chrystusie Jezusie udziałem pogan
, abyśmy przez wiarę otrzymali 
obietnicę – Ducha (Ga 3,8-14).

Błogosławieństwo, o którym Paweł napisał w wersecie 14, było obietnicą dla Abrahama, że Bóg 

będzie w nim błogosławił wszystkie narody (co Paweł cytuje w w. 8), a dokładniej w pojedynczym 
potomku   Abrahama
,   Jezusie,   co   Paweł   wyjaśnia   nieco   dalej   (Ga   3,16).   Zgodnie   z   tym,   co 
przeczytaliśmy,   Jezus   zapewnił   to   obiecane   błogosławieństwo   wszystkim   narodom,   sam   będąc 
przeklęty   przez   Boga,   gdy   umierał   za   grzechy   świata   na   krzyżu.   Zatem   „błogosławieństwo 
Abrahama   będące   udziałem   pogan”   nie   polega   na   tym,   że   Bóg   czyni   pogan   materialnie   tak 
bogatymi jak Abraham. Boża obietnica dana Abrahamowi zasadza się na tym, że w jego potomstwie 
będą błogosławione narody pogańskie – co się spełniło w Jezusie, dzięki Jego śmierci na krzyżu 
również i za nich. (Naczelną myślą Pawła jest to, iż poganie mogą zostać zbawieni dzięki wierze w 
Jezusa, tak samo jak Żydzi.)

Inny przekręt
Oto inna doktryna, którą propagatorzy sukcesu chcą uzasadnić, interpretując ten sam urywek w 

inny sposób. Powiadają, że ponieważ Prawo zapowiedziało przekleństwo ubóstwa tym, którzy go 
nie przestrzegają (zob. Pwt 28,30-31.33.38-40.47-48.51.68), a Paweł w Ga 3,13 napisał: „Chrystus 

background image

wykupił nas od przekleństwa Prawa”, to my, którzy jesteśmy w Chrystusie, zostaliśmy wykupieni 
od przekleństwa ubóstwa.

Po pierwsze, można dyskutować, czy Pawłowi chodziło o konkretne przekleństwa z Pwt 28, 

kiedy pisał o „przekleństwie Prawa”, od którego Chrystus nas wykupił. Zauważmy, że apostoł nie 
powiedział, iż Chrystus wykupił nas od przekleństw (liczba mnoga) Prawa, tylko od pojedynczego 
„przekleństwa” Prawa, przypuszczalnie sugerując, że całe Prawo było przekleństwem dla tych, 
którzy   usiłowali   znaleźć   zbawienie   przestrzegając   go.   Jako   odkupieni   przez   Chrystusa,   nie 
popełniamy już błędu i nie staramy się zaskarbić sobie zbawienia przestrzeganiem Prawa. A zatem 
w tym sensie jesteśmy „wykupieni od przekleństwa Prawa”.

Gdyby   Paweł   rzeczywiście   mówił,   iż   Chrystus   wykupił   nas   od   każdego   nieszczęścia 

wymienionego w Pwt 28, gwarantując nam w ten sposób powodzenie materialne, należałoby się 
zastanowić, dlaczego kiedyś napisał o sobie: „Aż dotąd cierpimy głód i pragnienie, jesteśmy nadzy, 
policzkowani i bez stałego miejsca zamieszkania” (1Kor 4,11). Także inne jego słowa wzbudzałyby 
zastanowienie:

Kto nas odłączy od miłości Chrystusa? Czy utrapienie, ucisk, prześladowanie, głód, nagość, 
niebezpieczeństwo lub miecz? Jak jest napisane:
Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce na rzeź przeznaczone 
(Rz 8,35-36).

Oczywiście,   tych   słów   nigdy   by   nie   napisał,   gdyby   wszyscy   chrześcijanie   byli   wolni   od 

znoszenia prześladowań, głodu, nagości, niebezpieczeństw lub miecza dzięki temu, że Chrystus nas 
wykupił od przekleństwa Prawa.

Trzeba by się też zastanowić, dlaczego Jezus przepowiedział następującą scenę w niebie:

Wtedy   Król   powie   do   tych   po   prawej   stronie:   Zbliżcie   się,   błogosławieni   Mojego   Ojca, 
weźcie w posiadanie Królestwo, przygotowane wam od założenia świata. Ponieważ byłem 
głodny i daliście Mi jeść, byłem spragniony i daliście Mi pić, byłem tułaczem i przyjęliście 
Mnie, byłem nagi i ubraliście Mnie, byłem chory i odwiedziliście mnie, byłem w więzieniu i 
przyszliście do Mnie. Wówczas odpowiedzą sprawiedliwi: Panie, kiedy widzieliśmy Ciebie 
głodnego i nakarmiliśmy albo spragnionego i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Ciebie jako 
tułacza   i   przyjęliśmy   albo   nagiego   i   ubraliśmy?   Kiedy   widzieliśmy   Cię   chorego   albo   w 
więzieniu   i   przyszliśmy   do   Ciebie?   Na   to   Król   im   odpowie:   Zapewniam   was,  to,   co 
uczyniliście jednemu z tych braci Moich
 najmniejszych, Mnie uczyniliście (Mt 25,24-40).

Nie ma zatem wątpliwości, iż niektórzy wierzący, „wykupieni od przekleństwa Prawa” znajdą się 

w mało sprzyjających okolicznościach. Zauważmy jednak, że w trudnościach, jakie Jezus opisał, 
Bóg zaspokoił potrzeby cierpiących wierzących. Uczynił to za pośrednictwem tych wierzących, 
którym   zbywało.  Zawsze   możemy   liczyć   na   to,   że   Bóg   zaspokoi   nasze   potrzeby,   nawet   jeśli 
chwilowo sytuacja wygląda inaczej
.

Wreszcie, owi wyznawcy sukcesu, którzy chcą być bogaci jak Abraham, powinni się zastanowić, 

czy chcą przez całe życie mieszkać tak jak on w namiocie bez prądu i bieżącej wody! W Starym 
Testamencie, ci których Bóg błogosławił bogactwem, mieli go używać dla chwały Bożej, dzieląc 
się obfitością dóbr i utrzymując innych. Abraham to robił, zatrudniał setki ludzi, co zaspokajało ich 
potrzeby (zob. Rdz 14,14). Robił to także Hiob, używał swego bogactwa, by się troszczyć o wdowy 
i sieroty (Hi 29,12-13; 31,16-22). Osoby zdolne do prowadzenia biznesu powinny się starać, aby 
ich głównym celem było posłuszeństwo Bogu oraz miłowanie bliźniego jak samego siebie.

Biblia mówi, że Jezus stał się ubogi, abyśmy stali się bogaci”
Faktycznie tak jest napisane:

background image

Znacie przecież łaskę naszego Pana Jezusa Chrystusa: dla was stał się ubogim, będąc bogaty, 
abyście się ubogacili Jego ubóstwem” (2Kor 8,9).

W oparciu o ten werset argumentuje się, że skoro Jezus był w niebie  materialnie  bogaty, a na 

ziemi stał się  materialnie  ubogi, to Paweł pisząc, że jego czytelnicy mogą stać się  bogaci  dzięki 
ubóstwu Chrystusa musiał mieć na myśli bogactwo materialne. I skoro w pierwszej części wersetu 
Paweł mówił o bogactwie i ubóstwie  materialnym, to w jego drugiej części nie mógłby mieć na 
myśli bogactwa duchowego.

Jeśli jednak Pawłowi rzeczywiście chodziło o nasze materialne bogacenie się dzięki ubóstwu 

Chrystusa, to dlaczego nieco dalej w tym samym Liście napisał:

… w pracy i w trudzie, w częstych czuwaniach, w głodzie i w pragnieniu, w licznych postach, 
w zimnie i nagości… (2Kor 11,27).

Gdyby w 2Kor 8,9 Pawłowi chodziło o to, że Chrystus po to stał się materialnie ubogi, abyśmy 

mogli się stać materialnie bogaci, to zamiar Chrystusa na pewno nie zrealizował się w życiu Pawła! 
A zatem Pawłowi  nie  chodziło o to, że Chrystus stał się materialnie ubogi, abyśmy tu na ziemi 
mogli się stać materialnie bogaci. Chciał powiedzieć, że staniemy się bogatymi duchowo, będziemy 
„bogaci przed Bogiem”, żeby się posłużyć określeniem Jezusa (zob. Łk 12,21), a także bogaci w 
niebie, gdzie jest nasz skarb i nasze serce.

Czy można przypuszczać, że Paweł mówiąc o bogactwie materialnym w jednej części zdania, w 

drugiej nie mógł mówić o bogactwie  duchowym, jak utrzymują głosiciele sukcesu? Rozważmy 
następujące słowa Jezusa, skierowane do Jego naśladowców w Smyrnie:

Znam twój ucisk i ubóstwo, ale ty jesteś bogaty… (Ap 2,9a).

Jezus wyraźnie mówił o  materialnym  ubóstwie wierzących w Smyrnie, a zaraz w następnych 

słowach wypowiedział się na temat duchowego bogactwa tych samych wierzących.

Jezus obiecał stokrotny zwrot za naszą ofiarność”
Istotnie,   Jezus   obiecał   stokrotny   zwrot   tym,   którzy   ponoszą   pewne   ofiary.   Przeczytajmy,   co 

dokładnie powiedział:

Zapewniam was, kto ze względu na mnie i na Ewangelię opuścił, dom, braci, siostry, matkę, 
ojca, dzieci lub pola, otrzyma już teraz, w tym czasie, stokrotnie więcej domów, braci, sióstr, 
ojców, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a w przyszłości życie wieczne (Mk 10,29-
30).

Zauważmy, że ta obietnica nie dotyczy tych, którzy dają pieniądze kaznodziejom, co często 

twierdzą propagatorzy sukcesu. Jest to raczej obietnica dla tych, którzy opuszczają swoje domy, 
gospodarstwa i krewnych, aby iść i głosić ewangelię. Takim ludziom Jezus obiecał „stokrotnie 
więcej teraz, w tym czasie”.

Ale czy obiecał im, że dosłownie staną się właścicielami stu domów lub farm, jak utrzymują 

niektórzy   wyznawcy   „ewangelii   sukcesu”?   Nie,   tak   samo   jak   nie   obiecał,   że   będą   mieć   sto 
dosłownych matek i dzieci. Jezus mówił tylko, że ci, którzy opuszczają swoje domy i rodziny, 
spotkają   współbraci,   którzy   otworzą   przed   nimi   swoje   domy   i   przyjmą   jak   członków   własnej 
rodziny.

Zauważmy, że Jezus obiecał też takim ludziom oprócz wiecznego życia, także prześladowanie. 

To przypomina o kontekście tego wersetu, mówiącym o tym, jak uczniowie patrzyli na bogatego 
młodzieńca, który odszedł ze smutkiem, słysząc słowa Jezusa: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść 
przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Boga” (Mk 10,25).

background image

Stwierdzenie Jezusa zaszokowało uczniów i kazało im zastanowić się nad własnymi szansami 

wejścia do Bożego Królestwa. Przypomnieli Jezusowi, co porzucili, aby pójść za Nim. Wówczas 
Jezus dał im ową „stukrotną” obietnicę.

Wobec powyższego trudno uwierzyć, że jakiś głosiciel sukcesu zechce nas przekonać, iż Jezus 

obiecywał dosłowny stukrotny zwrot materialny, dzięki któremu nagle staniemy się niewiarygodnie 
bogaci,   jeśli   się   weźmie   pod   uwagę,   że   kilka   sekund   wcześniej   Jezus   kazał   bogatemu 
młodzieńcowi,   szukającemu   wiecznego   życia,   wszystko   sprzedać,   a   uzyskane   pieniądze   dać 
potrzebującym!

Kaznodzieje   sukcesu  przekręcają   wiele   innych   tekstów   biblijnych,   ale   w   tej   książce   nie  ma 

miejsca, aby je wszystkie rozważyć. Uważajmy!

Maksyma warta zapamiętania
John   Wesley,   założyciel   ruchu   metodystycznego   w   Kościele  Anglikańskim,   ukuł   wspaniałą 

maksymę   dotyczącą   właściwego   spojrzenia   na   pieniądze.   Brzmi   ona:   „Zarabiaj,   ile   możesz; 
oszczędzaj, ile możesz; dawaj, ile możesz.”

To znaczy, że chrześcijanie najpierw powinni ciężko pracować. Mają używać dane im przez 

Boga zdolności oraz sposobności zarabiania pieniędzy, bacząc jednak, by robić to uczciwie, bez 
naruszania jakichkolwiek przykazań Chrystusa.

Po   drugie,   powinni   żyć   skromnie   i   prosto,   wydając   na   siebie   jak   najmniej,   co   pozwoli   im 

„oszczędzać, ile mogą”.

I wreszcie, kiedy spełnią pierwsze dwie wskazówki, powinni zacząć „dawać, ile mogą”, nie 

ograniczając   się   do  dziesięciny.   Mają   zaprzeć  się   samych  siebie,  aby  wdowy   i   sieroty   zostały 
nakarmione, a ewangelia była głoszona na całym świecie.

Pierwszy Kościół z pewnością praktykował takie szafarstwo, a dzielenie się z potrzebującymi ze 

swojego   grona   było   normalną   cechą   nowotestamentowego   życia.   Pierwsi   wierzący   poważnie 
traktowali nakaz Jezusa: „Sprzedajcie wasze majętności i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, 
które  nie  niszczeją,   skarb   niewyczerpany   w   niebie,   gdzie   złodziej   się   nie   wkrada   ani   mól   nie 
niszczy” (Łk 12,22-34). Oto co Łukasz pisze o pierwszym Kościele:

Wszyscy, którzy uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i 
dobra   i   rozdzielali   je   każdemu   według   potrzeby…   Jedno   serce   i   jeden   duch   ożywiały 
wszystkich   wierzących.   Nikt   nie   nazywał   swoim   tego,   co   posiadał,   ale   wszystko   mieli 
wspólne… Towarzyszyła im bowiem wielka łaska. Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo 
właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży i 
kładli u stóp apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby (Dz 2,44-45; 4,32-35).

Biblia mówi też jasno, że pierwszy Kościół karmił i zaspokajał pilne potrzeby ubogich wdów 

(zob. Dz 6,1; 1Tm 5,3-10).

Paweł, największy apostoł w dziejach Kościoła, wysłany przez Boga do niesienia ewangelii 

poganom,   autor   przeważającej   części   nowotestamentowych   Listów,   uważał   zaspokajanie 
materialnych   potrzeb   ubogich   za   istotny   element   swojej   służby.   W   założonych   przez   siebie 
kościołach zbierał duże sumy pieniędzy na biednych chrześcijan (zob. Dz 11,27-30; 24,17; Rz 
15,25-28; 1Kor 16,1-4; 2Kor 8-9; Ga 2,10). Siedemnaście lat po swym nawróceniu Paweł udał się 
do Jerozolimy, aby ewangelię, którą głosił, poddać ocenie Piotra, Jakuba i Jana. Żaden z nich nie 
dopatrzył się niczego niewłaściwego w przesłaniu, jakie głosił, i kiedy Paweł wspominał o tym w 
Liście do Galatów, napisał: „Tylko o ubogich mieliśmy pamiętać, co też gorliwie starałem się 
czynić”   (Ga   2,10).  Według   Piotra,   Jakuba   i   Jana   okazywanie   współczucia   biednym   ważnością 
ustępowało jedynie głoszeniu ewangelii.

background image

Podsumowanie
Najlepsza rada w  tej materii  dla pozyskujących uczniów  Bożych sług pochodzi od apostoła 

Pawła.   Ostrzegł   Tymoteusza,   iż   „korzeniem   wszelkiego   zła   jest   chciwość   na   pieniądze”   i 
powiedział,   że   „w   pogoni   za   nimi   niektórzy   odłączyli   się   od   wiary   i   zgotowali   sobie   liczne 
cierpienia”. Po czym go wezwał:

Ty zaś, o człowieku Boży, tego unikaj. Zabiegaj natomiast o sprawiedliwość, pobożność, 
wiarę, miłość, wytrwałość, łagodność (1Tm 6,11).


Document Outline