Thompson Vicki Lewis Ulubieniec kobiet

background image

Vicki Lewis Thompson

Ulubieniec kobiet

background image

Rozdział 1

Żyrandol rzucał dyskretny cień na elegancki salon, w którym

czekała Sheila. Oczy jej błyszczały, serce biło przyspieszonym

rytmem. Luke zatrzymał wzrok na jej piersiach, których kształt

rysował się wyraźnie pod czarną jedwabną suknią.

Szybko przemierzył pokój i znalazł się obok niej. Wziął ją w

ramiona. Jedwab zaszeleścił w zetknięciu Z szorstkim

materiałem dżinsów.

No to do rzeczy –

rzucił. Nie kochał jej, ale nie miało to

żadnego znaczenia. – Wiesz, czego chcę – dodał z lekkim
zniecierpliwieniem.

Nie mogę ci już tego dać!

A więc będę musiał wziąć sobie sam. – Nie zważając na jej

opór, przycisnął wargi do jej ust.


Cięcie!

Meg wzięła głęboki oddech i sięgnęła po słuchawkę. Ręka

jej drżała, gdy wykręcała numer Didi. Czekając, aż usłyszy głos

przyjaciółki, wpatrywała się w stos plakatów ułożonych na

podłodze. Zapowiadały festiwal, który miał odbyć się w

Chandler już za dwa tygodnie. W kącie pokoju leżała sterta
podkoszulków z nadrukami wykona

nymi specjalnie na tę

okazję, a na biurku piętrzyły się foldery wymieniające Meg

O’Brian z rady Izby Handlowej jako główną organizatorkę.

Wreszcie Didi podniosła słuchawkę. Przyjaźniły się od

trzeciej klasy szkoły podstawowej.

Właśnie dzwonili z telewizji. – Meg od razu przeszła do

rzeczy. – Wybrali mistrza ceremonii.

– Tak? Kogo?

background image

– Luke’a Bannistera.
– Niech to diabli! Powrót syna marnotrawnego.

Zgadza się. Król wyścigów samochodowych z Arizona

Avenue. Facet, który ledwo się trzymał na nogach, kiedy

występował w szkolnym musicalu, a na maturę przyszedł
ubrany jak na piknik.

Wątpię, by wspominano o tym w jego życiorysach. Ale nie

wpadaj w panikę. Wszystko będzie dobrze. Uwierzyłabyś, że on
ma swój lokalny fanklub?

– Co?
– Nie wiem,

jak ci to powiedzieć, ale należę do niego.

Ty? Niemożliwe! – zdziwiła się Meg.

Wiem, że nie oglądasz oper mydlanych, ale powinnaś choć

raz zerknąć na „Labirynt uczuć”. Wierz mi, jeden odcinek z

Lukiem w roli Dirka Kennedy’ego i też połkniesz haczyk.

Nie zamierzam połykać haczyka. Ja...

Na litość boską, Meg. Przecież ja żartuję – żachnęła się

Didi.

Może, pomyślała Meg, ale to nie tobie Luke złamał serce.

Kiedy przyjeżdża? – spytała Didi. – Powinien mieć

apartament w hotelu San Marcos, a na lotnisko

wyślę po niego

samochód.

Daj sobie spokój z tym apartamentem. Będzie mieszkał u

brata.

No to pewno zakopali topór wojenny. Na kiedy zamówić

samochód?

Cóż... – Meg była wyraźnie zdenerwowana. – Z jakichś

sobie tylko wiadomych powodów zażyczył sobie, żebym to ja

po niego wyjechała.

Żartujesz!

Prawdopodobnie chce się pochwalić swoimi sukcesami.

background image

To podobne do Luke’a, jakiego wszyscy znaliśmy i lubili.

Uważaj, złotko. Jeśli spróbuje wzniecić w tobie żar namiętności,

jesteś zgubiona.

– Nie jestem tak

a głupia. A zresztą nie wierzę, żeby był mną

zainteresowany po latach przygód z tymi wszystkimi
gwiazdkami.

Może i nie, ale uważaj.

Bądź spokojna. Skoro już rozmawiamy, chcę cię jeszcze

zapytać o parę szczegółów naszej imprezy.

Meg starała się nie myśleć o Luke’u, ale nie bardzo jej się to

udawało. Nie widzieli się dziesięć lat, a ostatnie słowa, jakie

zamienili, były raczej mało przyjemne. Jazda z lotniska na farmę

Bannisterów może okazać się zbyt długa, jeśli Luke zacznie się

chwalić swymi sukcesami.

Posłuchaj, Meg – powiedziała Didi. – Właśnie zaczyna się

serial. Może powinnaś obejrzeć, na wypadek gdyby prasa zadała

ci jakieś pytanie na ten temat.

– Hm... dobrze. –

Meg poczuła ucisk w żołądku. Celowo

unikała tego serialu, uważając, że nie ma sensu przywoływać

duchów dawnych namiętności.

Jesteś przypuszczalnie jedyną osobą w Chandler, która nie

widziała ani jednego odcinka. Lepiej obejrzyj, choćby po to,

żeby rozpoznać Luke’a na lotnisku.

Masz rację. To na razie, Didi. – Nie ma mowy, żeby go nie

r

ozpoznała. Nieraz, w marzeniach, widziała jego oczy. Weszła

do salonu i włączyła telewizor.

Trafiła akurat na scenę między dwiema kobietami, Sheilą i

Daphne. Być może Luke w ogóle nie pojawi się w tym odcinku,

pomyślała.

Nagle poczuła, że krew napływa jej do twarzy, a serce bije

mocniej niż zwykle. To był on.

background image

Włosy miał nieco krótsze niż kiedyś, ale opadały mu na czoło

tak jak dawniej. Ubrany był w dżinsy i dżinsową koszulę.

Wpatrywał się w Sheilę. Meg zadrżała. Pamiętała to
uwodzicielskie spojrzenie jego b

łękitnych oczu. Aż nadto

dobrze pamiętała.

Podszedł do Sheili i wziął ją w ramiona. Kiedy się całowali,

Meg cofnęła się myślą do przeszłości. Napisała kiedyś odę do

pocałunków Luke’a, a potem spaliła kartkę w filiżance do

herbaty. Łzami gasiła ogień. Nie czuła już bólu, ale rana po

złamanym niegdyś sercu pozostała nie zagojona.

W dwa tygodnie później Meg stała w poczekalni dworca

lotniczego w Phoenix, starając się zachować zimną krew.

Samolot Luke’a właśnie wylądował. Za chwilę będzie musiała

stanąć twarzą w twarz z mężczyzną, który zakłócał jej spokój

przez ostatnie dni. Przyjechała po niego, tak jak sobie tego

życzył, chociaż w Chandler trwały przygotowania do

uroczystości powitalnej.

Od rana była w podłym nastroju. Odrzuciła kostium, który

chciała włożyć, i zdecydowała się na znoszone dżinsy i zielony

sweter. Luke prawdopodobnie będzie ubrany według najnowszej

hollywoodzkiej mody, ale ona nie zamierza się dla niego stroić.

Kiedy jej buntowniczy nastrój jeszcze się wzmógł, postanowiła,

że pojedzie na lotnisko swoją dwudziestoletnią furgonetką, a nie
srebrnym BMW, które kupili z Danem przed dwoma laty.

Pozwoli, żeby Luke pochwalił się pierwszy swymi sukcesami, a

dopiero później go zawstydzi.

Drzwi rękawa otworzyły się i pasażerowie zaczęli wychodzić.

Meg pil

nie ich obserwowała, porównując każdego mężczyznę z

tym, którego oglądała na ekranie telewizora przez ostatnie dwa

tygodnie. W sekundzie obejrzała wszystkie odcinki serialu,

background image

szukając czegoś, co mogłaby w Luke’u znienawidzić. Rezultaty

poszukiwań były mierne. Dirk Kennedy był wprawdzie mało

ciekawym osobnikiem, za to bardzo seksownym. Oczywiście

była w tym niewątpliwie zasługa charakteryzatorek i

projektantów kostiumów. W rzeczywistości na pewno nie

wyglądał tak fascynująco. A już z całą pewnością nie mógł
w

yglądać lepiej.

Kiedy ujrzała go z daleka w dopasowanych dżinsach i

obcisłym niebieskim podkoszulku, chwyciła się najbliższego

krzesła. Bała się, że upadnie. Jeśli w szkole był przystojny, to

teraz wręcz olśniewający. Do diabła, zaklęła w duchu.

Przez rami

ę przerzucił torbę podróżną, w ręce trzymał

pokrowiec z garniturami. W jasnym świetle poczekalni wyraźnie

widziała mocny zarys szczęki, usta jak wyrzeźbione, wysoko

sklepione kości policzkowe. Z całej postaci emanował seks.

Meg zauważyła towarzyszące mu spojrzenia podekscytowanych

kobiet. Zdecydowała, że wyprowadzi go z dworca, zanim

ktokolwiek go rozpozna. Możliwe, że i on tego chce.

Pomachała ręką w jego kierunku. Zauważył ją i odpowiedział

uśmiechem. Zanim się zorientowali, błysnął flesz. Luke’a
natychmi

ast otoczyła grupka ciekawskich.

Kiedy Meg zastanawiała się, co zrobić, tłumek zbliżył się w

jej kierunku. Cofnęła się o krok, uświadamiając sobie, że stoi
przy niej Luke.

Musisz mi wybaczyć, ale jestem coś winien temu miastu i

nie chciałbym rozczarować ludzi, którzy na mnie czekają –

powiedział.

Ależ on się musi upajać swoją popularnością, pomyślała.

Jego głos stał się niższy i bardziej głęboki w ciągu minionych

dziesięciu lat, ale był to wciąż ten sam głos, który szeptał jej

słowa miłości w tyle furgonetki. Ten sam głos, który później

background image

powiedział jej, że z nią zrywa.

Postawił torbę na ziemi i zaczął rozdawać autografy. Zbliżyła

się jakaś dziewczyna z aparatem i zaczęła pstrykać jedno zdjęcie
za drugim.

Dirk, nie boisz się, że mąż Sheili wszystkiego się dowie? –

krzyknęła jakaś kobieta z tłumu.

Meg przestraszyła się w pierwszej chwili, zanim sobie

uświadomiła, że kobieta utożsamia Luke’a z bohaterem serialu,

który ma romans z Sheilą za plecami jej męża.

Luke nie wydawał się zbity z tropu. Uśmiechnął się.

Sheila i ja jesteśmy ostrożni. A poza tym jej mąż i tak nie

odrywa nosa od „Wall Street Journal”. Myśli tylko o

pieniądzach i nie ma za grosz wyobraźni. Nigdy się nie domyśli.

Tłum roześmiał się, ale Meg nie podobała się ta arogancja na

pokaz. – Wystar

czy, muszę iść.

Twarz Luke’a rozjaśnił ten sam uśmiech, który

demonstrował przy każdej takiej okazji. – Czeka na mnie inna

piękna kobieta – dorzucił.

Meg aż podskoczyła. Jak może ją w to wciągać?! Jak śmie!

Zebrani i dziewczyna z aparatem natychmiast sk

ierowali na nią

swoją uwagę.

Sheila będzie zazdrosna – zawołał ktoś. Błysnął flesz. Raz i

drugi.

Sheila o niczym się nie dowie, prawda? – Luke zarzucił

torbę na ramię, chwycił pokrowiec z ubraniami, a drugą ręką

objął Meg.

Idziemy. Pospiesz się – przynaglił niecierpliwie.

– Mam biec? –

Meg widziała błyskający flesz, przyspieszyła

kroku. Jego dotyk był ten sam co kiedyś. Na– wet zapach był ten

sam. Niczego nie uroniła z pamięci przez te dziesięć lat.

Tak, biec. Wyobraźmy sobie, że właśnie ukradliśmy kilka

background image

pomarańczy staremu Petersonowi.

– Zgoda.

Błyskawicznie wydostali się z otaczającego ich tłumu i

wpadli do windy. Zjechali w dół, na parking.

Nie masz więcej bagażu? – zdziwiła się Meg.

– Nie, to wystarczy.

Meg zadyszała się trochę. Luke był w świetnej formie.

Chyba się starzeję – zażartowała.

Nie powiedziałbym. Wyglądasz znakomicie.

Zaczerwieniła się. Była wściekła. Jest doktorem nauk

politycznych, piastuje odpowiedzialne stanowisko w mieście, a

czerwieni się jak nastolatka.

Dzięki – bąknęła i nagle uświadomiła sobie, że nie pamięta,

gdzie dokładnie zaparkowała.

Czym przyjechałaś?

Furgonetką.

Wspaniale. Wciąż jest zielona?

Świeżo pomalowana, ale wciąż zielona. – Popatrzyła w

jedną stronę, potem w drugą.

Nic się nie zmieniłaś – roześmiał się Luke. – Pamiętam, że

zawsze szukałaś samochodu na parkingu. Czy jesteśmy na

właściwym poziomie?

– Tak.

A więc chodźmy się rozejrzeć.

Pewnie się dziwisz, jak mogę organizować festiwal, skoro

nie pamiętam, gdzie zaparkowałam.

Wcale się nie dziwię. Zawsze byłaś dobrą organizatorką.

Na ogół miałaś tyle rzeczy na głowie, że nie mogłaś myśleć o

takich głupstwach jak miejsce na parkingu. Czy on przypadkiem
nie stoi tam?

Meg podążyła wzrokiem za ręką Luke’a.

background image

Oczywiście – ucieszyła się.

Ileż mi to przypomina. – Luke objął ją w talii. – Pamiętasz

tę romantyczną uwagę, że kolor twego samochodu harmonizuje
z kolorem twoich oczu?

– Nie za bardzo. –

Meg umknęła wzrokiem w bok. Czyżby

myślał, że się roześmieje? To było na ich pierwszej randce.

Musiała prowadzić, bo jemu zatrzymano prawo jazdy.

Powiedział, że kolor furgonetki harmonizuje z jej oczami, a

potem ją pocałował. Ten pocałunek obudził w niej pragnienia,

których dotąd nie znała.

To było na naszej pierwszej randce – dodał, jakby starając

się pobudzić jej pamięć.

– Wielkie nieba, wieki temu. –

Meg zmusiła się do uśmiechu.

Lepiej się pospieszmy. Komitet powitalny już czeka.

Ten strusi festiwal to dla mnie coś całkiem nowego –

zauważył Luke, gdy odjeżdżali z lotniska. – Rzeczywiście

ściągnięcie aż dwieście tysięcy ludzi?

W zeszłym roku tak było. Nieźle zasilili kasę miejską.

Wpadliśmy na ten pomysł, bo kiedyś był tutaj rynek strusich
piór.

Cóż, czytałem o tym w materiałach informacyjnych, które

od was dostałem. Ale nie bardzo mogę sobie wyobrazić wyścigi
strusi.

Są tresowane. Towarzystwo, które to robi, organizuje

również wyścigi lam i wielbłądów. A my przygotowujemy

bufet, rozrywki, loterię, jak w czasie zabawy karnawałowej.

Coś podobnego! Osobiście wszystkiego doglądasz? Zawsze

byłaś taka dokładna.

Meg potrząsnęła głową. Była zła. Nie sądziła, że będzie

wracał do przeszłości. To może mieć niemiłe następstwa.

Zdziwiłem się, co za zespół wynajęłaś na sobotni wieczór.

background image

Same tuzy. Kiedyś dałbym wszystko, żeby z nimi zagrać.

– A teraz tego nie zrobisz?

Właściwie nadal dużo bym dał, ale już dawno nie

trzymałem w ręku gitary. Mam tak napięty harmonogram....

Z pewnością – ucięła, nie chcąc znać bliższych szczegółów.

Luke popatrzył w bok. Opuścił szybę i wychylił się z

samochodu.

– Hej! Spó

jrz na niebo. I powietrze już tu nie cuchnie jak

stare skarpetki. Czyste, zdrowe powietrze.

Z wyjątkiem tych dni, kiedy oczyszczają bawełnę.

Ach, racja. Wiesz, niekiedy mi się wydaje, że minęło sto lat

od czasu, jak mieszkałem w Chandler. Ale z drugiej strony,

kiedy tak jadę z tobą tym gruchotem, wydaje mi się, że nigdy

stąd nie wyjeżdżałem.

Scena na lotnisku powinna cię przekonać, że wszystko się

zmieniło.

To ta fotoreporterka. Musiała być w samolocie. Myślę, że

dopiero zaczyna i że ja miałem być jej pierwszym sławnym

człowiekiem. Dzięki Bogu, że za nami – nie jedzie.

Prawdopodobnie musi dopiero wynająć samochód. Na pewno
nie zna jeszcze wszystkich reporterskich sztuczek. –

Rzucił

okiem na deskę rozdzielczą. – Radio wciąż działa?

– Tak.
– Nastaw country.
– Dobrze. –

Aż tak się nie zmienił. Wciąż lubi tę muzykę.

Przekręciła gałkę. Usłyszała piosenkarza, który śpiewał, że jest

szczęśliwy, bo nie wie, jak to wszystko się skończy. Uznała, że

to odpowiednie motto na najbliższe pięć dni. Też nie chciała
wi

edzieć, jak się to wszystko skończy.

Jesteś teraz panią Meg O’Brian – usłyszała głos Luke’a.

Zgadza się. – Znów zaczną się pytania, pomyślała.

background image

Domyślam się, że znalazłaś sobie Irlandczyka. Musi to

cieszyć twoich ziomków.

– Owszem.
– Ale nie nosisz ob

rączki. Czyżby to była jakaś feministyczna

demonstracja?

Nie noszę obrączki, ponieważ Dan zginął dwa lata temu w

wypadku samochodowym –

wyjaśniła.

O Boże! Meg, tak mi przykro.

Mnie również.

Czuję się jak idiota. W faksie napisano mi tylko, że Meg

H

ennessy O’Brian organizuje festiwal. Myślałem, że masz

męża, może nawet dzieci... Przepraszam cię za moją

niewyparzoną gębę. Naprawdę mi przykro.

To się stało dwa lata temu. Ból nie jest już taki –

dojmujący. – Przerwała na chwilę. – Clint nie jest widocznie

najlepszym źródłem informacji.

Nie. Ale to nie wyłącznie jego wina. Miał mi za złe, że nie

przyjechałem na pogrzeb ojca zeszłego lata.

Wiele osób tego nie rozumiało.

– A ty?

Meg zawahała się. Nie chciała być jego przyjacielem. W

końcu i on nim nie został, zrywając ich znajomość. Pamiętała

jednak, jak obrywał od Orville’a Bannistera. Być może jest

jedyną osobą, która o tym wie.

Ja rozumiałam – powiedziała.

– To dobrze –

westchnął i wcisnął się w siedzenie. –

Chciałem przyjechać ze względu na Clinta, ale wydawało mi

się, że nie wytrzymam pogrzebu, na którym każdy będzie

wygłaszał jakieś puste słowa o ojcu. Clint i ja nigdy nie

zgadzaliśmy się co do naszego starego.

Ale teraz zamieszkasz u Clinta. Musicie się pogodzić.

background image

Postaram się. Zawiadomiono go o moim przyjeździe.

Nie zadzwoniłeś do niego?

Próbowałem, ale nie udało mi się go zastać. Pewno spotyka

się z jakąś kobietą.

– Z Debbie Fry.

Widzę, że Chandler jest nadal małą mieściną, nawet jeśli

liczba ludności świadczy o czymś innym – zaśmiał się Luke.

– To dobre miasto, Luke.

A więc jesteś tutaj szczęśliwa.

Żebyś wiedział.

Rozumiem. Zawsze do niego należałaś. Ja natomiast nie

pasowałem do tego miasta. Teraz widzę to jeszcze lepiej niż

kiedyś. Doceniam jego dobre strony, ale nie mógłbym już tutaj

mieszkać. Nigdy.

Meg nie odpowiedziała. Jego stosunek do miasta, które

kochała, w którym zamierzała zostać na zawsze, odczuła niemal

jak policzek. Ale czegóż mogła się spodziewać po wielkiej

gwieździe w rodzaju Luke’a Bannistera? Że uczyni Chandler

celem swoich weekendów? Najwidoczniej naoglądała się za

dużo oper mydlanych.

background image

Rozdział 2

Wdowa. Nieraz wyobrażał sobie, że Meg jest rozwiedziona

albo nieszczęśliwa w małżeństwie, a on spieszy jej z pomocą.

Nigdy naprawdę jej tego nie życzył. Biedna Meg. Było mu

przykro, ale gdzieś w głębi duszy czuł zadowolenie, że... jest

wolna. Niewątpliwie Meg wciąż żywi do niego urazę, co jednak

nie jest takie złe. Lepsza złość niż obojętność.

Jechali główną ulicą miasta. Meg opuściła szybę. Długie

włosy powiewały na wietrze. Pamiętał, że dawniej były prawie

białe, ale teraz ściemniały, przybierając barwę prażonej

kukurydzy, którą kiedyś tak się zajadali.

Przed przyjazdem zastanawiał się, czy nie jest gruba, czy nie

jest w ciąży, czy czasami go nie zapomniała. Nic z tych rzeczy.

Nie zapomniała go. Wydawało mu się, że jest taka sama jak

przed dziesięcioma laty, kiedy zastanawiał się, czym jest miłość.

I wtedy, i teraz tą miłością pozostała Meg.

Uważnie przypatrywał się jej twarzy. Wciąż była taka jak

daw

niej, otwarta, czysta, przypominała modelki z katalogów, ale

małżeństwo i wdowieństwo przydało jej tajemniczości. Przed

dziesięcioma laty myślał, że wie o niej wszystko. Teraz

wydawało mu się, że nie wie prawie nic, i czuł się idiotycznie
oszukany.

– Wszys

tko pewnie się tu zmieniło – zaczął, przerywając

milczenie.

Liczba mieszkańców miasta wzrosła pięciokrotnie, od czasu

jak wyjechałeś – poinformowała.

Luke nie miał co prawda na myśli Chandler, ale nie

sprostował nieporozumienia. Przejeżdżali teraz obok drogi,

którą kiedyś często razem jeździli, by schronić się w cieniu

background image

wysmukłej topoli. Topola zniknęła, ale wspomnienie tamtych

spotkań sprawiało mu ból tak samo dojmujący jak wtedy, gdy

miał lat osiemnaście.

Ależ on cierpiał w tamte letnie noce, gdy rozkładali koc w

tyle furgonetki, pozwalając sobie na wszelkie możliwe

pieszczoty, ale nie posuwając się do końca. Kiedyś nawet wziął

prezerwatywy, ale nie użył ich. W ostatniej chwili uznał, że

muszą z tym zaczekać do ślubu. Była to jedna z niewielu decyzji

w jego młodości, z których mógł być dumny.

Powinnam cię chyba przed czymś ostrzec – odezwała się

Meg.

Słucham?

Zamiast wręczyć ci klucze do miasta, burmistrz chce ci

podarować strusia.

– Nie rozumiem?

Młodego strusia. Bardzo ładnego. Jest maskotką

tegorocznego festiwalu.

Coś podobnego, właśnie o tym zawsze marzyłem.

Nazywa się Dirk Kennedy, tak jak ty w serialu.

Teraz rozumiem. To pewnie dlatego, że tak dumnie stąpa.

Owszem, a także dlatego, że struś samiec ma aż trzy samice

równ

ocześnie. Nasz nie jest jeszcze dorosły, a więc nie musisz

się martwić, że zacznie uganiać się za panienkami, by tak rzec.

Struś – uśmiechnął się Luke. – A co ja niby mam z nim

robić?

Pozować do zdjęcia, a także uważać na jego dziób. Strusie

uwielbiają dziobać wszystko, co błyszczące.

Cóż, nie mam na sobie nic błysz.... – spojrzał w dół na

metalowy guzik przy spodniach. – Hm...

Może uroczystość powitalna będzie krótka – pocieszyła go

Meg.

background image

Gwarantuję, że tak. – Kiedy zbliżali się do centrum,

otworz

ył szeroko oczy ze zdziwienia. – Boże, spójrz na to

wszystko.

– To Centrum Bankowe Rocky Mountain. Wiele sklepów

przebudowano, by dostosować je do architektury centrum i
hotelu San Marcos.

Główną ulicę, Arizona Avenue, poszerzono, zmieniając w

promenadę. Były tu piękne trawniki i fontanny. Wzrok Luke’a

przyciągał jednak tłum zebrany przed pomalowanym na różowo
nowym budynkiem banku.

– Przyszli tu z mojego powodu?
– Tak.

I wtedy zobaczył strusia. Dirk Kennedy liczył około półtora

metra wzrostu. Gdy podjechali bliżej, dostrzegł czarne

upierzenie i białe krótkie pióra. Musiał ważyć ze sto kilo.

Trzymał go na smyczy jakiś mężczyzna, ale Luke ani przez

chwilę nie wątpił, że struś bez trudu mógłby mu się wyrwać.

Dobry Boże – jęknął.

– Jest oswojony –

wyjaśniła Meg.

Być może. Ale, ale, Meg, kim są ci ludzie?

Uczniowie, szczęśliwi, że mogli wyrwać się ze szkoły na

twoje powitanie, a także członkowie fanklubu Luke’a

Bannistera, burmistrz z żoną, przewodniczący Izby z żoną i

członkowie komitetu organizacyjnego festiwalu, z których

niejeden, jak ostatnio stwierdziłam, należy do twego fanklubu.

Oczekiwałem, że będzie parę osób, ale taki tłum to dla mnie

zaskoczenie.

Nikt nie chciał przeoczyć twego przyjazdu. Nawiasem

mówiąc, przez ostatnie pięć kilometrów jedzie za nami wynajęty

samochód. Domyślam się, że jest w nim twoja gorliwa
fotoreporterka. –

Meg zahamowała. Zespół szkolny zaintonował

background image

hymn szkoły w Chandler.

Luke odetchnął głęboko. Kto to kiedyś powiedział, że nie

należy wracać do domu? Możesz jechać dokąd chcesz, ale

musisz być przygotowany na wszystko. Bo może się zdarzyć, że

będą na ciebie czekać z potężnym strusiem.

W porządku, Meg. Zaczynamy.

Meg obserwowała, jak Luke wkracza do akcji. Wyskoczył z

furgonetki z promienn

ym uśmiechem, machając ręką do

zebranych, jak na gwiazdora przystało. Dawny Luke, ten, w

którym się kochała, byłby ją błagał, żeby go stąd zabrała. Nowy

Luke potrafił się znaleźć, a nawet wysłuchać muzyki, która była

jazzową przeróbką głównego motywu z serialu.

Nawet zespół muzyczny nie był w stanie zagłuszyć pisków

członkiń fanklubu. Meg potoczyła wzrokiem po tłumie kobiet

powiewających transparentami z napisami „Kochamy cię, Luke”

i „Dirk Kennedy na prezydenta”. Niektórzy ludzie nie mają

wstydu, pomyślała.

Obserwowała, jak Didi i jej mąż Chuck zbliżają się do Luke’a

niczym do dawno nie widzianego przyjaciela. W okresie, gdy

spotykała się z Lukiem, jej paczka, a w niej Didi i Chuck,

zaakceptowała go. Kiedy ją rzucił, odwrócili się od niego, ale

trudno było oczekiwać, że po dziesięciu latach też nie zechcą

mieć z nim do czynienia. Nie spodziewała się tego, ale

wolałaby, żeby Didi okazywała nieco mniej entuzjazmu.

Luke wmieszał się w tłum. Podawał rękę mężczyznom,

przyjmował czerwone róże od kobiet. Wreszcie podszedł do Joe

Randolpha, który trzymał strusia. Obok stał burmistrz, Keith

Garvey. Dał znak, by zespół przestał grać. Muzyka ucichła.

– Luke, twoje miasto jest z ciebie dumne –

zaczął. –

Doceniamy twoją obecność na festiwalu bardziej, niż jesteśmy

background image

w stani

e wyrazić. – Kamerzysta z telewizji podszedł bliżej.

Burmistrz uśmiechnął się. – Może to będzie skromnym

dowodem naszej wdzięczności. Nazwaliśmy maskotkę
tegorocznej imprezy imieniem bohatera serialu. Trzymamy go

na smyczy, bo jeśli będzie żyć tak jak jego imiennik, pobiegnie

za każdą strusicą w promieniu pięćdziesięciu kilometrów.

Zebrani wybuchnęli głośnym śmiechem.

Niech mi będzie wolno przedstawić – kontynuował

burmistrz, wręczając smycz Luke’owi – Dirk Kennedy.

Nie pamiętam, kiedy byłem tak wzruszony – powiedział

Luke, ostrożnie ujmując smycz. – Chandler zajmuje w moim
sercu szczególne miejsce –

ciągnął. – Mam nadzieję...

Struś pochylił głowę i zanim Luke zdążył się cofnąć, chwycił

kilka róż, po czym zaczął je spokojnie przeżuwać. Luke w

pierwszej chwili stracił głowę, ale szybko się opanował.

Zawsze myślałem, że struś chowa głowę w piasek, nie w

róże – skwitował.

Meg skrzywiła się na ten banalny żart, ale ludzie byli

zachwyceni. Luke oddał smycz Randolphowi i spojrzał na Meg
wz

rokiem, w którym zawarte było błaganie, by już stąd pójść.

Skinęła głową. Luke, machając ręką do zebranych, powoli

wycofywał się do samochodu.

Jak wypadłem? – spytał, gdy skierowali się ku farmie

Bannisterów.

Nieźle – stwierdziła krótko.

Podążał za nimi sznureczek samochodów i wóz telewizyjny.

Luke rzucił okiem w lusterko wsteczne.

– To niewiarygodne –

powiedział.

Jesteś tu wielką atrakcją.

Prawdę mówiąc, Meg, jestem trochę zażenowany tym

wszystkim. Kiedy to minie, na pewno uznam, że to zabawne jak

background image

cholera. Wiesz, bałem się trochę tego przyjazdu. Najwyraźniej

jednak martwiłem się bez powodu.

Czego się bałeś? – zaciekawiła się.

Kiedy stąd wyjeżdżałem, uważano mnie za faceta, który

niewiele jest wart. Bałem się, że tutejsi ludzie dadzą mi to

odczuć i teraz.

Nie mówił jak arogancki egocentryk, za jakiego go uważała.

Sądząc po tym powitaniu, nie masz powodów do obaw –

zauważyła.

Twoich rodziców nie było, prawda? – spytał.

– Nie.

Nie spodziewałem się, że przyjdą. Wciąż mieszkają obok

Clinta?

– Ta

k, ale chyba nie widują go zbyt często.

Spodziewam się.

Minęli dom, w którym Meg dorastała.

Bardzo tu ładnie – zauważył.

Znasz tatę. Co pięć lat malowanie, niezależnie od tego, czy

trzeba, czy nie. A mama toczy swoją prywatną wojnę z
chwastami.

Pamiętam.

Meg przypomniała sobie rozmowę z rodzicami na temat

przyjazdu Luke’a.

Nie spędzaj z nim za dużo czasu – ostrzegała ją matka. –

Wiesz, jakie są te typy z Hollywood.

Jeśli chcesz być przewodniczącą Izby w następnej kadencji

mówił ojciec bez ogródek – dbaj o swoją reputację. I tak jako

kobieta, i to młoda, masz dostatecznie wielu przeciwników. Jeśli

ludzie zobaczą, że zadajesz się z kimś takim jak Luke Bannister,
stracisz wszelkie szanse.

Meg zapewniła go, że nie ma najmniejszego zamiaru

background image

„zada

wać się” z Lukiem i dodatkowo wbijać go w dumę.

Dojechali do farmy Bannisterów, która stanowiła

zaprzeczenie domostwa Hennessych. Matka Luke’a zmarła, gdy

on miał lat jedenaście, a jego brat dziewięć. Meg pamiętała, że

po śmierci matki Luke próbował pielęgnować grządki z
kwiatami, ale pewnej nocy ojciec w pijackim szale,

spotęgowanym rozpaczą po stracie żony, wszystkie zniszczył.

Luke dał więc sobie spokój.

Clint czekał na ganku z puszką piwa w ręku. Luke był

podobny do ojca, za to młodszy brat przypominał matkę. Miał

jasne włosy i szare oczy. Meg zawsze myślała, że Clintowi

oszczędzano lania, jakie obrywał Luke, ponieważ przypominał

Orville’owi zmarłą żonę.

Clint pociągnął piwa i zsunął z czoła kowbojski kapelusz.

Najwyraźniej przyjechała mnie odwiedzić jakaś sławna

osoba –

mruknął.

Zgadłeś. – Luke wyciągnął do niego rękę. – Jak leci, Clint?

W porządku. – Clint nie podał mu ręki.

Meg była niemile zaskoczona. Niezależnie od tego, co

myślała na temat Luke’a, nie aprobowała takiego zachowania.

Kątem oka dostrzegła zbliżającą się fotore-xxxporterkę.

Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko memu

pobytowi tutaj przez parę dni – powiedział Luke.

Prawdę mówiąc, będę.

Meg ściągnęła brwi. Czyżby Clint chciał zabronić Luke’owi

wstępu do własnego domu?

– Ach, tak. –

Luke cofnął się o krok.

Mam robotę – burknął Clint. – W polu. – Błysnął flesz. –

Widzisz to? –

Clint wyciągnął rękę w kierunku fotoreporterki. –

Ludzie robią zdjęcia, całe miasto za tobą łazi. Nie będę mógł nic

zrobić, jak tutaj zamieszkasz. Radzę, żebyś sobie poszukał

background image

czego innego.

– Dobrze. Idziemy. –

Luke zwrócił się do Meg.

Dokąd? – spytała, całkowicie zbita z tropu.

W Chandler są przecież hotele i motele. Znajdę jakiś pokój.

– Skoro tak chcesz. –

W głosie Meg słychać było

powątpiewanie. Miasto było pełne gości. Wszystkie miejsca w

hotelach zarezerwowano na długo przed festiwalem.

Pozwól, że zamienię parę słów z ludźmi z telewizji. Wiem,

że chcieli nakręcić parę ujęć tutaj, w twoim domu.

Idąc w kierunku wozu telewizyjnego, martwiła się, że nie

wszystko ułoży się tak, jak to sobie zaplanowała. Widziała
wyraz oczu Clinta – typowe spojrzenie Bannisterów.

Jakakolwiek dyskusja nie miała sensu. Wynikłaby z tego tylko

scysja, a nie chciała, aby informacje o rodzinnych konfliktach
znal

azły się w prasie.

Wyjaśniła ekipie telewizyjnej, że filmowanie braci w domu

trzeba będzie przesunąć na później. Wóz telewizyjny odjechał.

Odjechali również mieszkańcy Chandler, którzy podążyli tutaj

za nimi. Została tylko dziewczyna z aparatem fotograficznym.

Clint odwrócił się i wszedł do domu, a Luke wsiadł do

furgonetki.

Znajdziemy jakiś automat telefoniczny i spróbujemy

dowiedzieć się o wolne pokoje – zaproponowała Meg.

– Dobrze.

Po czterdziestu minutach przypuszczenia Meg potwierdziły

się. Miejskie hotele były pełne. O tym, żeby Luke zatrzymał się

u jej rodziców, nie było mowy. Przyjaciele Meg mieli własnych

gości. Wszystko wskazywało na to, że istnieje tylko jedna

możliwość. Niezbyt odpowiednia.

Chodź, jedziemy do mnie – zdecydowała.

– Mówisz to t

akim tonem, jakbyś szła na ścięcie.

background image

Ktoś może zechcieć to wykorzystać. Zamierzam ubiegać się

o stanowisko przewodniczącej Izby Handlowej w następnej

kadencji i wolałabym nie dawać powodów do plotek.

Izby Handlowej? Czy nie masz własnej firmy?

– Dan i Chuck byli wspólnikami w komputerowej firmie

konsultingowej. Wciąż mam w niej udziały, pomagam też w

księgowości. To dla mnie świetny układ, skoro zamierzam zająć

się polityką.

A więc twoja matka miała rację.

Co masz na myśli?

Nie powiedziała ci o moim telefonie? – popatrzył na nią

badawczo.

– Jakim telefonie? Kiedy?

To nieważne. – Wzruszył ramionami, odwracając głowę.

– Ej, zaczekaj! O jakim telefonie mówisz?

Kiedy dostałem rolę w serialu, chciałem... powiedzieć ci o

tym. Nie oczekiwałem, że będziesz w domu, ale.... – Znowu

wzruszył ramionami.

Serce Meg zabiło mocniej. A więc próbował się z nią

skontaktować. Zaczęła gorączkowo myśleć.

Musiałam być wtedy na uniwersytecie.

Tak. Na politologii, jak powiedziała twoja matka. Miałaś ze

swoim narze

czonym wrócić po dyplomie do Chandler i zająć się

polityką lokalną.

Serce waliło jej jak młotem. To oczywiste, że matka

wspomniała o Danie. I oczywiście bez trudu zapomniała

powiedzieć Meg o telefonie Luke’a. Zastanowiła się, czy jej

życie wyglądałoby dziś inaczej, gdyby Luke zastał ją wtedy w
domu.

Nie zostawiłeś swego telefonu?

Zostawiłem, ale skoro nie zadzwoniłaś, pomyślałem... cóż,

background image

zrozumiałem to.

Nigdy nie przekazano mi tej wiadomości.

– A gdyby ci przekazano?
– Sama nie wiem...

Wiesz, znajdźmy dla mnie pokój gdzie indziej –

zaproponował. – Nie chciałbym być odpowiedzialny za kres

twojej tak obiecującej kariery politycznej.

– To szlachetne z twojej strony, ale nigdzie nie ma nic

wolnego. Jesteś naszym honorowym gościem, Luke. Nie mogę

pozwolić, żebyś spał na ławce w parku, a tak się składa, że mam

pokój gościnny.

A więc jeśli chcesz uniknąć plotek, lepiej zgub ją po drodze

powiedział, wskazując na błękitną hondę, która stała za nimi,

czekając, aż ruszą.

Meg zaklęła cicho.

Wciąż masz pod klapą silnik dużej mocy? – spytał.

Oczywiście, ale jeśli przegrzejesz mi silnik...

Bez obawy. Zamieńmy się miejscami. Poradzę sobie z tą

hondą.

background image

Rozdział 3

Meg, przesiadając się na miejsce obok kierowcy, rozważała,

jak powinna postąpić. Nie mogła już nie traktować wizyty

Luke’a osobiście. Była wstrząśnięta faktem, że próbował się z

nią skontaktować, zanim wyszła za Dana. Zadzwonił, by

powiadomić ją o swoim sukcesie. Nie zrobiłby tego, gdyby nie

miał zamiaru ponownie nawiązać z nią kontaktu. Co by zrobiła,

gdyby chciał się z nią spotkać, gdyby zaprosił ją do Los
Angeles?

Uważaj na gliny – powiedział. – I oczywiście patrz, co z

hondą. Gdzie mieszkasz?

Podała mu adres.

W porządku. Czeka nas długa droga.

Te słowa znowu obudziły w niej wspomnienia. To był ich

kod, którego używali wtedy, gdy zamierzali zatrzymać się

gdzieś w drodze do domu. Mówił: „Czeka nas dziś długa droga

do domu”, i już jej serce zaczynało bić przyspieszonym rytmem,

bo wiedziała, że za chwilę weźmie ją w ramiona. Zastanawiała

się, czy wypowiadając teraz te słowa, pamiętał, jak to było

kiedyś. Prawdopodobnie nie. Teraz jest gwiazdorem z

Hollywood i ma dziesiątki gorących randek. Luke wcisnął gaz.

Wciąż za nami – oznajmiła Meg, oglądając się za siebie.

Zgubię ją. – Luke dodał gazu. – Ten wóz jeszcze pokaże, co

potrafi.

Nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek tak jeździł. –

Meg obserwowała Luke’a. Nie czuła strachu. Przy nim zawsze

była gotowa na wszelkie ryzyko. Gdy miała szesnaście lat, jej

tęsknoty były nieokreślone, ale silne. Teraz nadal były silne, ale

już nie były nieokreślone.

background image

Widzisz hondę?

– Nie.

Obserwuj szosę. Pojadę okrężną drogą. To dobrze, że ona

nie zna miasta. Zdumiewające, że choć tyle się tu zmieniło,

pamiętam każdą uliczkę.

Jutro prawdopodobnie wszyscy będą mówić o tej wariackiej

jeździe. Każdy zna tę furgonetkę.

Powiesz, że ćwiczyłem przed kolejnym odcinkiem serialu.

Zawsze wykorzystujesz swoją sławę, żeby wybrnąć z

sytuacji?

– Tylko czasami.

Clint pozostał w domu, dopóki nie odjechał ostatni

samochód.

Potem wziął następną puszkę piwa i wrócił na ganek.

A więc jego sławny braciszek myślał, że wprowadzi się do tego

domu po dziesięciu latach. Być może wyobrażał sobie jakąś

wzruszającą scenkę rodzinną. Ha! Nic z tego!

Pociągnął długi łyk piwa i sięgnął pamięcią wstecz. Stanął

mu przed oczami dzień, w którym Luke spakował manatki i

opuścił dom, pozostawiając go z wiecznie pijanym ojcem i

zaniedbaną plantacją bawełny. Luke prawdopodobnie sądził, że

wynagrodzi mu to, zrzekając się po śmierci starego swojej

części plantacji na rzecz brata. Clint tak nie myślał. Oddałby

wszystko za tak intratne zajęcie, jakie miał Luke.

Następne kilka dni upłynie pod znakiem gwiazdora

telewizyjnego. Kiedyś Clint też uważał, że Luke jest kimś

wyjątkowym. A potem brat wyrwał się do słonecznej Kalifornii

i ktoś zaproponował mu udział w reklamach telewizyjnych.

Staruszek był z tego taki cholernie dumny, że Clint nie mógł już

tego znieść. Nigdy nie cenił jego pracy na plantacji.

A kiedy ojciec zmarł, Luke nawet nie zadał sobie trudu, by

background image

przyjechać na pogrzeb. I tak Clint stał się właścicielem farmy.

Ogarnął spojrzeniem rozciągające się przed nim pole. Prawdę

mówiąc, miał teraz trochę czasu. Dopiero w przyszłym tygodniu

zamierzał zacząć prace na plantacji. Nie miał jednak
najmniejszej

ochoty spędzać tych dni ze swoim starszym

bratem.

Zauważył zbliżający się ku domowi samochód, błękitną

hondę. W pierwszej chwili chciał ukryć się w domu i nie

reagować na pukanie, ale nie mógł znieść myśli, że ktoś by go

wypłoszył z własnego ganku.

Osoba,

która wysiadła z auta, wydała mu się znajoma. Kiedy

to widział kogoś w czapeczce baseballowej noszonej daszkiem

do tyłu? Ach, tak. To ta zwariowana fanka, która robiła zdjęcia.

Była teraz bez aparatu. Miała zgrabną sylwetkę, ale

najwyraźniej nie przywiązywała do tego wagi. Nosiła szorty i

bluzę o trzy numery za duże. Ciemne włosy ukryła pod

czapeczką, żuła gumę.

– Nie ma go tu –

powiedział Clint, gdy podeszła do ganku. –

Jeśli szukasz sensacji, musisz udać się gdzie indziej.

Zgubiłam go – oświadczyła. – Miałam nadzieję, że może

zainscenizowaliście to całe nieporozumienie i on tu wrócił.

Jak widać, nie.

Dziewczyna najwyraźniej się wahała.

Do diabła, jak mi nie wierzysz, to sama sprawdź –

zniecierpliwił się Clint. – Nie mam najmniejszej ochoty, żebyś
kr

ęciła się tu przez całą noc. Mógłbym cię jeszcze przypadkowo

zastrzelić. – Dziewczyna zesztywniała. – Ile masz lat? – spytał.

– To nie ma znaczenia.

Chcesz powiedzieć, że wystarczająco dużo. Napijesz się

piwa? –

dodał, gdy odwróciła się, zamierzając odejść. – Myślę,

że jesteś dość dorosła, żeby wypić. – Dziewczyna skinęła głową.

background image

A więc siadaj.

Clint podał jej puszkę piwa. Nie miał pojęcia, dlaczego to

robi. Wiedział tylko, że był szczególnie wyczulony na osoby,

którym wydawało się, że wiatr zawsze wieje im w oczy. A takie

właśnie wrażenie sprawiała dziewczyna.

Uśmiechnęła się do niego, gdy podał jej piwo.

Dzięki. Byłam taka podniecona, że w samolocie niczego nie

zjadłam ani nie wypiłam. A później nie było już czasu.

Jak się nazywasz? – spytał Clint.

Ansel Wiggins. Nadano mi imię po Anselu Adamsie,

fotografiku.

Idziesz w jego ślady?

To nie takie proste. On był artystą. Ja tylko poluję na

sławne osoby.

– Lubisz to?

Tak. To jest jak gra. Próbujesz ich zaskoczyć, gdy najmniej

się tego spodziewają. W Los Angeles jestem w tym całkiem

niezła, ale tutaj nie znam okolicy.

– Od kiedy to robisz?

Schyliła głowę i mruknęła coś pod nosem.
– Co?

W porządku, pół roku. Jestem nowa. Nie sprzedałam

jeszcze ani jednego zdjęcia, ale dostałam cynk, że Luke

Bannister może podpisać kontrakt na film fabularny. Stałby się

supergwiazdą. Jeśli uda mi się zrobić mu parę zdjęć, zdobędę

majątek.

Nie rozumiem, dlaczego chciał cię zgubić. Myślałem, że

chodziło o to, żeby jego cholerne zdjęcia znalazły się w
gazetach.

Ale nie moje. Jego agent decyduje o tym, które zdjęcia

można publikować. Moje nie są wystarczająco dobre.

background image

– Ach, tak.

Dlaczego nie chciałeś, żeby Luke tu się zatrzymał?

Clint popatrzył na dziewczynę. Miała ładną cerę.

I wcale nie była tak naiwna, jak początkowo myślał. Nie było

to pytanie bezpodstawne.

Nieważne.

Często cię odwiedza?

Słuchaj, Ansel, może jestem prostym farmerem, ale nie

jestem głupi. Przestań!

Wcale nie uważam, że jesteś głupi. – Wstała i przeciągnęła

się. Oddała mu puszkę po piwie. – Może ci się przydać.

Powinien był pomalować dom. Kiedy Luke przyjechał, Clint

spojrzał na dom jego oczami. Nie był to budujący widok. Do

diabła z Lukiem.

Dzięki za piwo – rzuciła Ansel. – Muszę kupić mapę i

zapoznać się z okolicą, zanim znów wyruszę na polowanie.

Przez sekundę pomyślał, czyby jej nie pomóc. Byłoby to

zabawne, a na dodatek Luke by się wściekł. Ale nie, były

rzeczy, na które nawet on by się nie zdobył.

– Udanego polowania –

zawołał, gdy dziewczyna odwróciła

się i poszła w kierunku samochodu.

Spokojna głowa, poradzę sobie.

Zastanawiał się, czy uda jej się to, co sobie zaplanowała.

Dobrze by było.

Luke podjechał pod dom Meg i zaparkował za srebrnym

BMW. Domyślił się, że należy do niej. A jednak na lotnisko

przyjechała furgonetką.

– Czy tutaj nie mieszkali czasem Whitleyowie? –

spytał.

Przenieśli się do Oregonu. Kupiliśmy dom od pośrednika,

ale nie było nas stać na nabycie całej ziemi. Została podzielona

background image

na parcele.

Ładny – przyznał.

Miło mi.

I nie różni się zbytnio od domu Clinta, pomyślał. Tyle że ten

jest dobrze utrzymany. Mógł się domyślić, że Clint zechce się

jak najszybciej pozbyć sławnego brata, ale nie przewidział, że

będzie aż tak zawzięty, by odmówić mu dachu nad głową. Jutro
pojedzie do niego jeszcze ra

z, żeby wyjaśnić sytuację.

A tymczasem będzie miał dwuznaczną przyjemność

nocowania w domu Meg, w tym, który dzieliła kiedyś z mężem.

Ileż to razy w ciągu minionych dziesięciu lat wyobrażał sobie jej

dom? Zbyt wiele, by móc zliczyć.

Usłyszał stuknięcie drzwiczek i zobaczył Meg wynoszącą

jego rzeczy z furgonetki.

Zaczekaj, ja to zrobię – zawołał.

Pomyślałam, żebyśmy lepiej weszli do środka, zanim

dziewczyna z hondy się tu zjawi. Rzeczywiście, nie wiem, po co

wnoszę to do domu, skoro postawiłeś samochód z tyłu.

Wpuszczę cię kuchennymi drzwiami.

– Potajemna schadzka? –

zaśmiał się. Meg skrzywiła się z

niesmakiem. –

Wybacz. Przestawię wóz.

Nie był to żart w najlepszym stylu, musiał to przyznać.

Zaparkował furgonetkę u wejścia do garażu, który wyglądał,
jakby

nie używano go od wyprowadzki Whitleyów. Podbiegł do

niego brązowy wyżeł. Luke podrapał go za uszami. Oczywiście,

że ona ma psa. Podniósł wzrok. Meg stała w otwartych drzwiach

kuchni, uśmiechając się. Złociste włosy opadały jej na ramiona,

tak jak lubił. Serce zabiło mu mocno. Potajemna schadzka, a

jakże. Pragnął tego samego, o czym marzył od czasu, gdy

skończył sześć lat – poślubienia Meg Hennessy.

background image

W chwili gdy przestępowała próg domu, Meg wiedziała już,

że naiwnością było sądzić, iż wszystko się uda. Być może jutro

znajdzie mu jakiś pokój. Musi to zrobić.

Przepraszam za to, co powiedziałem – odezwał się Luke.

Daj spokój. Przecież to był żart. – Meg otworzyła spiżarnię

i wyjęła jedzenie dla Apacza. Wsypała trochę do miski. Ręce jej

drżały.

Kiepski żart – przyznał. – Pozwól, pomogę ci.

Nie trzeba, już kończę – machnęła ręką. Serce waliło jej

tak, jakby miała za sobą długi bieg. – Pokażę ci twój pokój. Weź

rzeczy. Zostawiłam je w salonie.

– Dobrze.

Poprowadziła go przez dom, starając się opanować

zdenerwowanie. W końcu znają się od dziecka. Nie powinna aż

tak tego przeżywać. Otworzyła drzwi pokoju gościnnego, w

którym stało szerokie podwójne łóżko.

To tutaj. Łazienka jest po drugiej stronie korytarza. Zaraz

przyniosę pościel.

– Czy to nie to sam

o łóżko, które stało w twoim pokoju, gdy

byliśmy dziećmi? – spytał.

Owszem, tylko zmieniono materace. Masz niezłą pamięć.

Zależy do czego. Sam sobie poradzę. Nie chcę ci sprawiać

kłopotu.

Żaden kłopot – rzuciła, ale pomyślała sobie, że ścielenie

łóżka dla niego może już być ponad jej siły.

Pozwól, Meg. Razem obleczemy pościel.

Robili to tak, jak gdyby powtarzali tę czynność przez całe

lata. Meg drżała z emocji i zdenerwowania.

Pięknie pachnie – zachwycił się Luke. – Jestem pewien, że

suszysz bieli

znę na słońcu.

Żebyś wiedział. – Przypomniała sobie, jak bardzo Luke jest

background image

wyczulony na zapachy. Kiedy się spotykali, kazał jej

wypróbowywać dziesiątki perfum, by w końcu zdecydować, że

najbardziej lubi jej naturalny zapach. Od tego czasu już nigdy

nie używała perfum. To głupie, pomyślała. Stanowczo za bardzo

byłam pod jego wpływem.

Od wyjazdu stąd nie spałem w pościeli suszonej na słońcu –

zauważył. Popatrzyli sobie w oczy. – To wspaniałomyślne z

twojej strony, że pozwoliłaś mi zatrzymać się u siebie. Nie

nadużyję twojej gościnności – dodał.

Oczywiście, że nie! – odparła szybko.

Luke położył na łóżku poduszkę, obok drugą. Zdawały się

wręcz zapraszać. I nagle Meg oblała fala gorąca. Tego uczucia

nie doznała od długiego czasu. Opanowała się. Nie może się

zdradzić z tym, że Luke ją pociąga, właśnie dlatego, że on na to

liczy, zarozumiały egoista.

Wydaje się, że w faksie pisano coś o kolacji dziś wieczór –

zauważył.

Masz rację. – Rzuciła okiem na zegarek. – Mamy jeszcze

godzinę. Zapowiedziałam, że będziemy w San Marcos na

koktajlu o wpół do szóstej, a muszę jeszcze odsłuchać

sekretarkę.

Nie krępuj się mną. Nie chcę ci w niczym przeszkadzać

przez najbliższe kilka dni.

Popatrzyła na niego i doszła do wniosku, że zdawał sobie

sprawę z wrażenia, jakie na niej wywiera. Najwyraźniej był

przyzwyczajony do zachwytów kobiet. Do diabła, z nią na

pewno mu się nie uda.

Nie pozwolę sobie przeszkadzać – roześmiała się,

odwróciła i omal nie wpadła na ścianę. – Zobaczymy się za

godzinę – rzuciła, wybiegając z pokoju.

Zeszła na dół do gabinetu. Włączyła automatyczną

background image

sekretarkę. Ostatnia wiadomość pochodziła od Didi. Wyrażała

nadzieję, że Meg znalazła jakieś lokum dla Luke’a.

Oczywiście, że znalazłam – wymamrotała do siebie. – Mam

nadzieję, że nie na swoją zgubę. – Weszła do sypialni i

zatrzasnęła drzwi.

Przygotowując się do wyjścia, rozpamiętywała każdą chwilę

spędzoną z Lukiem od momentu jego przyjazdu. Nie ulegało

wątpliwości, że rozpalił jej krew jak nikt ostatnimi laty. Nawet

tak zwyczajna czynność jak ścielenie łóżka stawała się w jego

obecności czymś niezwykłym.

Ostatni raz była z nim w sypialni, gdy miała dziewięć, a on

jedenaście lat. Clint zachorował na grypę i musiał zostać w

domu. Ona z Lukiem grała w swoim pokoju w domino, ale w

końcu im się to znudziło. Nie bardzo wiedzieli, co ze sobą

zrobić, aż w końcu Luke zaproponował, żeby się pocałowali z

języczkiem. Przedtem już ją całował, ale tylko wargami, a to co

innego. Nie spodobało jej się to nowe całowanie, kiedy miała

dziewięć lat. Gdy skończyła szesnaście, polubiła je aż za bardzo.

Jako dziewięciolatka, która nie ma żadnych tajemnic przed

rodzicami, zrobiła błąd i opowiedziała o wszystkim matce, a ta

zabroniła im przebywać ze sobą sam na sam. Uznała Luke’a za

„przedwcześnie rozbudzonego seksualnie”.

Wtedy

Meg nie zwróciła na to specjalnej uwagi, ale gdy

weszła w okres dojrzewania, przypomniała sobie to stwierdzenie

i Luke stał się bohaterem jej fantazji erotycznych. Kiedy

wreszcie poprosił ją, żeby się z nim spotykała, myślała, że już
jest w raju. Jej rodzice zareagowali na to nieco inaczej.

Pozwalali jej jednak widywać się z Lukiem, dopóki

wychodzili gdzieś w dwie pary, a spotkanie kończyło się o

przyzwoitej porze. Tyle że choć wychodzili we czwórkę, Luke

tak to zawsze aranżował, że w pewnym momencie zostawali

background image

sami. Teraz dopiero to sobie uświadomiła.

W czasie tych sam na sam dowiedziała się, że „seksualnie

rozbudzony” oznacza, że całował ją tak jak żaden inny chłopiec.

Jego pocałunki rozpalały ją do granic wytrzymałości. To ona

pierwsza rozpięła bluzkę, ponieważ jej piersi pragnęły jego

dotyku, i to ona poprowadziła jego dłoń pod rajstopy.

Pozwoliłaby mu, żeby się z nią kochał, i wiedziała, że on tego

pragnie. Ale każdego wieczoru Luke drżącymi palcami

delikatnie zapinał jej bluzkę, całował ją w usta i odwoził do
domu –

wciąż jako dziewicę. Była beznadziejnie zakochana.

Wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy oznajmił jej bez ogródek,

że nie będą się więcej spotykać. Jest dla niego za młoda,

powiedział, za bardzo niedoświadczona. Potrzebuje dziewczyny
w swoim wieku.

Meg wciąż jeszcze pamiętała ból, jaki jej sprawił i jaki czuła

przez całe tygodnie. Straciła siedem kilogramów i o mało nie

zawaliła geometrii. Za każdym razem, gdy widziała Luke’a z

którąś ze starszych dziewczyn, chciało jej się wyć. W końcu ból
zmien

ił się w złość i kiedy Luke opuszczał miasto, poprzysięgła

sobie, że nic jej nie będzie obchodził, nawet gdyby w Kalifornii

pochłonęło go trzęsienie ziemi.

A teraz miał spać w jej domu, ten „rozbudzony seksualnie”

mężczyzna w wieku dwudziestu ośmiu lat, który nie jest już

obiektem jej marzeń, lecz marzeń tysięcy kobiet. A jeśli tak

doskonale całował, gdy miał lat osiemnaście, to jak musi to

robić teraz? Meg odsunęła od siebie tę myśl. Nie będzie tego

sprawdzać.

background image

Rozdział 4

Luke włożył na biały jedwabny golf kamizelkę i szarą

marynarkę. Wolałby zostać w dżinsach i podkoszulku, ale jego

agent do ostatniej chwili napominał go, żeby dbał o swój

wizerunek. Spodziewano się przecież, że będzie roztaczał

hollywoodzki blask, więc nie mógł zawieść tych oczekiwań.

Ws

zedł do salonu. Apacz siedział przy kominku. Luke od

razu polubił tego psa. Kiedyś miał własnego, ale ojciec

traktował go tak okropnie, że oddał go w końcu w inne ręce.

Apacz zaczął się łasić i Luke pochylił się, żeby go pogłaskać.

– Lubisz to, prawda? – Z

astanawiał się, kiedy ostatnio jego

samego potraktowano z prawdziwym uczuciem. Na ogół w

związkach z kobietami chodziło głównie o seks. Od kiedy

wcielił się w postać Dirka Kennedyego, podejrzewał, że jego

dwie ostatnie partnerki wyobrażały sobie, że idą do łóżka z

bohaterem serialu, a nie z nim. Być może tak i było. Tylko

jednej kobiecie ufał na tyle, by przy niej być sobą. Znajdowała

się właśnie na dole i przygotowywała do wyjścia wraz z nim.

Ktoś jednak niewłaściwie napisał ten scenariusz. Ambicje

polityc

zne Meg nie pozwalały wykorzystać tego weekendu tak,

jakby pragnął. Mogłoby to zaszkodzić jej karierze. Jeśli będzie

się kierował uczuciami, jej przyszłość stanie pod znakiem

zapytania. A cóż poza tym może jej zaoferować? Jest związany
z Los Angeles i nie

może prosić, by rzuciła wszystko, co dla niej

ważne, i zmieniła styl życia na taki, który przypuszczalnie wcale

by jej nie odpowiadał. Czy po to ją odnalazł, by znów ją

zostawić, jak przed dziesięciu laty?

Meg weszła do salonu i Luke oniemiał. Nie jest już prostym

chłopakiem z farmy. Towarzyszył kobietom, które robiły

background image

zakupy w najdroższych sklepach, pięknym kobietom, których

życie sprowadzało się do dbania o swój wygląd. Na widok Meg

aż wstał z podziwu.

– No i jak? –

spytała niepewnie.

– Znakomicie –

zapewnił.

Miała na sobie jasnozieloną suknię przypominającą krojem

tuniki greckich bogiń. Szeroki pasek w nieco ciemniejszym

odcieniu znakomicie podkreślał jej talię i linię bioder. Upięła

włosy w tyle głowy, przez co uwydatniał się delikatny owal
twarzy.

W uszach miała kolczyki z perełką, sznur pereł na szyi.

Naprawdę? Nie musisz prawić mi komplementów. – Meg

wciąż nie była pewna swego wyglądu.

Nie uwierzyłabyś, gdybym powiedział prawdę.

Owszem, uwierzyłabym. Bywasz w wielkim świecie

częściej niż ja, więc polegam na twoim zdaniu. Jeśli coś jest nie

tak, mogę jeszcze zmienić.

Rzeczywiście nie zdawała sobie sprawy z wrażenia, jakie na

nim wywarła.

Będę szczery – jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką

kiedykolwiek widziałem.

Bez przesady. Nie jestem głupia. Biorę płaszcz i

wychodzimy.

Powiedziałem, że mi nie uwierzysz.

Masz rację. Nie wierzę – powtórzyła ze złością, jak gdyby

podejrzewała, dlaczego prawi jej komplementy. – Oglądam

transmisje z wręczenia Oscarów. Wiem, jak wyglądają gwiazdy
filmowe.

Ja też. – Luke podał jej płaszcz. – Bijesz je na głowę.

Luke, nie schlebiaj mi, proszę.

I tak by nie wygrał, więc już nie odpowiedział. Odetchnął

głęboko, rozkoszując się jej zapachem, i na moment ujął ją za

background image

ramiona.

Nie pamiętał, by kiedykolwiek tak się hamował jak w tej

chwili. Nie musiał. Nieraz w życiu było mu ciężko, nieraz

oberwał, ale jeśli chodzi o kobiety, nie miał powodów do

narzekań. Zawsze czekał na niego zachęcający uśmiech,

spragnione ramiona. Teraz jednak po raz pierwszy bał się, że
spotk

a się z odmową.

Meg odetchnęła głęboko, gdy Luke odsunął się od niej. Kiedy

podawał jej płaszcz, przez moment chciała mu go wyrwać z rąk.

Zdała sobie jednak sprawę, że wyglądałoby to głupio, jakby nie

potrafiła zachować się jak dama. Rzecz w tym, że gdy zbliżył

się do niej, owiał ją zapach wody kolońskiej i poczuła na karku

jego oddech. Gdy dotknął jej ramion, nogi się pod nią ugięły.

Bała się, że odwróci ją ku sobie i pocałuje. Wiedziała

dlaczego. Był to kiedyś niemal rytuał. Kiedy wychodzili z kina
albo

z dyskoteki, Luke pomagał jej włożyć płaszcz, odwracał ją

do siebie i całował, jak gdyby jego usta mogły ochronić ją przed

chłodem podobnie jak płaszcz. I chyba rzeczywiście chroniły.

– Pojedziemy BMW –

oznajmiła, wyjmując z torebki

kluczyki. – W ten sposó

b twoja przyjaciółka z hondy może cię

tak szybko nie znajdzie.

Myślę, że mamy ją z głowy aż do jutra. Później pewnie nie

spuści mnie z oka.

Luke wyglądał jak gwiazdor filmowy. Dystans między nimi

zdawał się powiększać, ilekroć uświadomiła sobie, że on nie

należy już do jej świata. Włączyła silnik.

Sądzę jednak, że poradzę sobie z tą fotoreporterką. Jestem

przyzwyczajony, że mnie obserwują.

Naprawdę?

Tak. Ty chyba też.

background image

Nie, ja nie i nie chciałabym...

To dlaczego mamy się martwić, że mieszkam u ciebie?

Myślę jednak, że lepiej uważać, skoro zamierzasz robić karierę

polityczną. :

Nie odpowiedziała. Utrafił w sedno. Za nią co prawda nie

jeżdżą fotoreporterzy, ale mogą zacząć. Ludzie w Chandler

wszystkim się interesują.

Nie jesteś bardziej wolna niż ja, Meg.

Masz rację.

Wyobraźmy sobie, że możemy robić, co się nam podoba.

Na co miałabyś ochotę?

– Nie wiem –

zająknęła się. Nie chciała sobie tego nawet

wyobrażać.

A ja wiem. Wziąłbym furgonetkę, pojechał w jakieś

ustronne miejsce, rozpalił ognisko, piekł kiełbaski i popijał
piwo.

– Hm.

A później znalazłbym w radiu jakąś muzykę i potańczył.

Sam ze sobą? – zdumiała się.

Nie, gdybyś zgodziła się pojechać ze mną.

Meg przypomniała sobie ostrzeżenie Didi. Musi przyjąć

strategię obronną. Wzięła głęboki oddech.

Posłuchaj, powinniśmy sobie coś wyjaśnić. Nie jesteśmy

już nastolatkami. – Serce waliło jej jak młotem. – Ty jesteś

wschodzącą gwiazdą Hollywood, a ja zamierzam zrobić karierę

polityczną w Arizonie. Jeśli zostanę w Chandler i będę się

starać, mam szanse znaleźć się pewnego dnia w administracji

stanowej. I nie zamierzam na tym poprzestać. Może uda mi się

wejść do Kongresu.

A co z Białym Domem? – roześmiał się Luke.

Śmiej się, śmiej, ale nigdy nic nie wiadomo.

background image

Nie śmieję się. Uważam, że byłabyś wspaniała. Zawsze

potrafiłaś inspirować innych.

A ty potrafisz być naturalny na ekranie. Myślę, że oboje

znaleźliśmy swoje powołanie i możemy zajść tak wysoko, jak

zechcemy. Nie należy pozwolić, żeby przeszkodziły nam w tym

miłe wspomnienia.

Znakomite przemówienie. Będziesz dobrym politykiem.

Luke, ja tylko staram się....

– Wiem. –

Spoważniał nagle. – I rozumiem, co chcesz

powiedzieć. ;

Mam nadzieję.

Możesz mi wierzyć albo nie, ale niedawno doszedłem do

tego samego wniosku.

– To dobrze. –

Jej westchnienie wyrażało ulgę i

rozczarowanie zarazem.

Czy powiemy komuś, gdzie się zatrzymałem?

Nienawidzę kłamstwa... – zawahała się – ale im mniej osób

będzie wiedziało, tym lepiej.

A więc zostaw to mnie. Nie zapominaj, że jestem aktorem.

Nie zapomnę, pomyślała. Nie musi jej tego przypominać.

Luke Bannister urodził się, by uwodzić kobiety, i czynił to

mimo woli, bez zastanowienia. To, co ona uznała za

zainteresowanie swoją osobą, może być jego zwyczajnym

zachowaniem w stosunku do każdej kobiety, która znajdzie się
w jego towarzystwie.

Poczuła się nieswojo. Może nie powinna była wygłaszać tego

przemówienia. Luke prawdopodobnie chciał po prostu, żeby

była pod jego urokiem przez te kilka dni. Zapomni o niej, gdy

tylko spotka następną ofiarę.


P

odczas przyjęcia w restauracji hotelu San Marcos Meg

background image

obserwowała Luke’a w akcji. Jako chłopiec przedostał się

kiedyś ukradkiem, razem z nią, do hotelowego ogrodu. Teraz

prezentował się doskonale w starym stylowym wnętrzu, wśród

gości zasiadających w rattanowych fotelach przy wytwornej
porcelanowej zastawie.

Bawił towarzystwo opowieściami ze stolicy przemysłu

rozrywkowego. Dawał perfekcyjne przedstawienie i Meg była

pewna, że było to właśnie przedstawienie.

Kiedyś, gdy ze sobą chodzili, Luke zabrał ją na kolację do

Serranos, restauracji meksykańskiej. Ile razy tamtędy

przechodziła, wracała pamięcią do tych dni. Był wtedy znacznie

mniej elokwentny niż teraz, nie tak pewny siebie. Wciąż jednak

pamiętała, jak patrzył na nią tamtego dnia. Gdy dziś wygłaszała
swoj

ą mowę, wpatrywał się w nią tak samo. Ręka jej drżała, gdy

sięgnęła po szklankę z wodą.

Przy deserze Didi zagadnęła o Clinta i Luke zachichotał,

opisując zachowanie brata. Meg mogła się założyć, że poczuł się

dotknięty, ale za nic w świecie nie dałby tego po sobie poznać.

Wyjaśnił, że znaleźli dla niego lokum, ale nie ujawnią adresu,

ponieważ Luke nie chciałby mieć prasy pod oknami. Tę historię

trudno byłoby nawet uznać za kłamstwo, pomyślała z podziwem

Meg. Luke mógłby zostać niezłym dyplomatą.

Rozmowa toczyła się teraz wokół ostatnich przygotowań do

festiwalu. Meg czuła na sobie spojrzenie Luke’a, gdy objaśniała

szczegóły i odpowiadała na pytania. Nie ulegało wątpliwości, że

lubi wydawać polecenia. Lubi być w świetle reflektorów.

Około dziewiątej goście zaczęli pomału wstawać od stołu.

Wymieniano uściski dłoni i ostatnie uprzejmości. Didi podeszła
do Meg.

Widzisz? Czy to nie wspaniałe, że przyjechał? – szepnęła.

Wydaje się, że to był dobry wybór – zgodziła się Meg.

background image

Ludzie na długo to zapamiętają. Będzie to dla ciebie

świetna reklama.

Meg skinęła głową.

A tak na marginesie, doskonale wyglądasz. – Didi miała

lekkie skłonności do tycia, ale tak umiejętnie dobierała fasony i

kolory sukien, by tuszowały zbędne kilogramy, a podkreślały

kolor włosów i oczu.

Dzięki – uśmiechnęła się. – Ty też. Ale o co chodziło z tym

mieszkaniem Luke’a? Któż to zdecydował się przyjąć go na
noc?

Meg popatrzyła na nią znacząco, ale nie odpowiedziała.
– No, no... –

Didi uśmiechnęła się.

Może ławka w parku – zażartowała Meg.

Bądź ostrożna, kochanie. To uwodziciel.

Meg spojrzała w głąb sali. Luke rozmawiał z burmistrzem. Po

chwili uśmiechnął się do jego żony. Rzeczywiście umie

czarować, pomyślała.

Gdy wreszcie znaleźli się w samochodzie, oparł się wygodnie

i odetch

nął głęboko.

No to z głowy.

Wydajesz się zadowolony.

– Bo jestem.

Wydawało mi się, że się dobrze bawiłeś.

Staram się nie okazywać zdenerwowania.

Zdenerwowałeś się? Daj spokój.

Niektórzy nie kochali mnie, kiedy byłem w szkole. Tylko

czekałem, aż ktoś przypomni mi dawne czasy.

A więc zabawiałeś ich historiami z Hollywood, żeby nie

przyszło im to do głowy.

Coś w tym rodzaju.

Mogę teraz stwierdzić, że jesteś świetnym aktorem.

background image

A ty urodzoną organizatorką. Zaimponowałaś mi, Meg.

Niezłe z nas towarzystwo wzajemnej adoracji – roześmiała

się. Żałowała, że brakuje jej zawodowej swobody Luke’a.

Chciała udawać, że jest rozluźniona, ale nerwy miała napięte do
ostatnich granic.

– Nie wracajmy jeszcze do domu –

zaproponował. Tym

lepiej, pomyślała.

A dokąd chciałbyś pójść?

Przede wszystkim do naszej dawnej szkoły. Jutro nie uda

mi się spokojnie jej odwiedzić.

– Dobrze. To tam. –

Odwróciła się w kierunku miasta i

wskazała Arizona Avenue. – Główny budynek pozostał ten sam,
ale jest wiele nowych

. Tuż obok szkoły wzniesiono miejski

ośrodek kultury. To fantastyczne miejsce, Luke.

Widzę, że mam dobrego przewodnika.

Może to nie jest Hollywood, ale myślę, że nawet tobie się

spodoba. Nasze miasto ma przed sobą wspaniałą przyszłość,

zapewniam cię. W ciągu następnych dziesięciu lat planujemy

rozbudowę....

Nic się nie zmieniłaś – przerwał jej. – Jakbym cię słyszał,

kiedy byłaś przewodniczącą samorządu i wygłaszałaś

przemówienie na cześć szkoły. Byłaś taka...

Pełna wdzięku? Nie waż się mówić o mnie w ten sposób.

No cóż, jeśli wolisz, to powiem, że nie jesteś już pełna

wdzięku.

W porządku.

A naprawdę jesteś cholernie piękna.

Meg o mało nie przeoczyła uliczki, w której zamierzała

zaparkować.

Może wysiądziemy i przespacerujemy się kawałek –

zaproponowała, wyłączając silnik. Głęboko zaczerpnęła

background image

powietrza. Już dwa razy w ciągu tego wieczoru powiedział jej,

że jest piękna. Wystarczyło, by zawrócić w głowie nastolatce.

Na szczęście nie jest już nastolatką i nie złapie się na lep
czczych komplementów.

Kiedy szli w dó ł u licy, włożyła ręce d o k ieszen i. Ob casy

stukały miarowo na płytach chodnika. Towarzyszył im

jednostajny szum wody dochodzący z fontanny przed ośrodkiem
kultury.

– Pierwsza klasa, Meg –

stwierdził z podziwem Luke, patrząc

na budynek.

Powinieneś zobaczyć salę widowiskową. Fotele obite

czerwonym aksamitem, trzy sceny. Mogą się tu odbywać trzy

przedstawienia równocześnie.

Pamiętam, jak występowaliśmy na naszej szkolnej scenie.

A ja pamiętam, jak niepewnie trzymałeś na nogach.

– Musi

ałem się napić dla dodania sobie odwagi. Nie zdajesz

sobie sprawy, jaką miałem tremę.

Meg spojrzała na niego ze zdumieniem. Kiedy Luke z nią

zerwał, wygrał konkurs na główną rolę w szkolnym musicalu.

Miał potem przygodę ze swoją partnerką i od tego czasu Meg

czuła do niej niechęć.

Nigdy bym nie pomyślała, że możesz mieć tremę.

Na szczęście alkohol przestał działać, zanim przedstawienie

się skończyło, i przekonałem się, że kiedy jestem na scenie,

potrafię ukryć się za postacią, którą gram. Gdybym nie zrobił

tego odkrycia, prawdopodobnie nadal nocami pomagałbym w

knajpach, a za dnia pływał na desce.

Kiedy jechałeś do Los Angeles, myślałeś już o tym, żeby

zostać aktorem?

Gdzieś tam kiełkowała we mnie ta myśl, ale nie bardzo

wiedziałem, jak się do tego zabrać. A potem zdarzyła się druga

background image

najszczęśliwsza rzecz w moim życiu. Jeden z kompanów od

surfingu dowiedział się, że szukają ludzi do filmów

reklamowych. Miał jakieś kontakty, załatwił nam przesłuchanie

i dostałem rolę.

Co reklamowałeś?

Maść na świerzb.

A co było potem? – Meg roześmiała się mimo woli.

A później zdarzyła się trzecia najszczęśliwsza rzecz w

moim życiu. Jeden ze scenarzystów serialu zobaczył tę reklamę i

uznał, że nadaję się do roli jego bohatera.

– Dirka Kennedy’ego.
– Tak.
– Wymieni

łeś drugą i trzecią najszczęśliwszą rzecz w twoim

życiu. A jaka była pierwsza?

Że mieszkałem na farmie obok ciebie – odparł po chwili

wahania.

Musiała o to spytać. Była pewna, że odpowiedział szczerze.

Ich wspomnienia z dzieciństwa okazały się dla niego równie

cenne jak dla niej. Coraz trudniej przychodziło jej wytrwać w

postanowieniu, by zachowywać się wobec Luke’a z rezerwą.

Spojrzał w kierunku starego budynku szkoły.

Przejdźmy się jeszcze. – Nic się nie zmieniło – stwierdził,

stając przed dwupiętrowym budynkiem z potężnymi kolumnami
i szerokimi frontowymi schodami.

Wydaje mi się, że nie byłeś tutaj szczęśliwy.

Nie, ale często sam sobie byłem winien. Gdybym

kiedykolwiek miał dziecko, posłałbym je do takiej szkoły jak ta.

– To daleko od Los Angeles.

Nie da się ukryć.

Czuła, że zmaga się ze sobą, że dobre wspomnienia toczą bój

ze złymi. Gdyby nawet zwyciężyły dobre, i tak ułożył już sobie

background image

życie gdzie indziej. Może kiedyś była dla niego kimś ważnym,

ale wyprowadził się daleko od niej.

– Chcesz zobacz

yć resztę? – spytała.

Oczywiście. Czy ten stary dąb wciąż jeszcze stoi?

– Pewno.

No to chodźmy tam.

Meg poprowadziła go na tylny dziedziniec, gdzie wznosił się

wspaniały dąb. Mimo że cały teren był oświetlony, pod

rozłożystą koroną drzewa panował mrok.

Niemało czasu spędziłem, czekając przy tym drzewie –

rzucił Luke.

Ja też – odrzekła Meg, podchodząc do niego. Ten dąb był

miejscem ich spotkań między lekcjami a lunchem. Każdego dnia

tu biegła, ale jemu zawsze udawało się być pierwszym. Wciąż

miała go przed oczami, jak stoi w cieniu drzewa, w dżinsach,

białym podkoszulku, ciemnych okularach, otoczony kumplami.

Gdy tylko się zbliżała, natychmiast zwracał się ku niej.

Władze szkolne mogły uważać go za buntownika, ale

wszystkie dziewczyny z ogólniaka szal

ały za nim. A że wybrał

Meg, czuła się jak królowa. Dziesięć lat później znów dawał jej

odczuć to samo, zachowując się tak, jak gdyby nie rzucił jej

bezceremonialnie przed laty. Wręcz przeciwnie, sprawiał

wrażenie, że to ona się go pozbyła.

Podniosła głowę. Na niebie lśnił rożek księżyca.

Przypomniała sobie piosenkę, której razem z Lukiem słuchali

najczęściej: „You Werre Always On My Mind” Willie Nelsona

o nie wykorzystanej szansie na miłość.

Poczuła łzy pod powiekami. Może nie powinna o to pytać, ale

musi

wiedzieć – Co się stało, Luke? Wtedy, przed laty?

Proszono mnie, bym o tym nie mówił, i przyrzekłem, że nie

będę. Teraz patrzę na to, co się wydarzyło, innymi oczami.

background image

Postanowiłem przed przyjazdem tutaj, że złamię obietnicę, jeśli
mnie o to poprosisz.

– O co? –

Serce podeszło jej do gardła. – Komu złożyłeś

obietnicę?

– Twemu ojcu.

Miała niejasne przeczucie, że nie będzie zachwycona tym, co

usłyszy, ale nie mogła się już wycofać, skoro sama zaczęła ten
temat.

– Powiedz, o co chodzi.

Wydaje mi się, że ktoś mu doniósł o naszych randkach w

samochodzie.

Oblała ją fala gorąca. Kiedyś ta wiadomość wprawiłaby ją w

zakłopotanie, teraz wywołała jedynie żywe wspomnienie

tamtych namiętnych nocy.

Przyszedł do mnie pewnego popołudnia, kiedy ciebie nie

było. Wyjaśnił, że bardzo się różnimy, że ty masz wysokie

aspiracje i chcesz kiedyś być kimś ważnym, a ja nie. Dał mi

wyraźnie do zrozumienia, że powinienem trzymać się od ciebie
z daleka.

Zerwałeś ze mną, bo mój ojciec ci kazał? – Meg nie

wierzyła własnym uszom. To nie było podobne do Luke’a,

którego znała.

Niezupełnie. Wiedziałem, że twoi rodzice mnie nie lubią.

Słowa twego ojca nie zaskoczyły mnie. Miał w zanadrzu też

inne argumenty. Widział Clinta – wychodzącego z zaplecza

sklepu starego Bakera późną nocą z rękami pełnymi towaru.

Było to, zanim Baker zainstalował system alarmowy. Wiesz, w

jakich opałach był Clint. Jeszcze jedno zatrzymanie i

wylądowałby w więzieniu. Obiecałem, że zrobię z Clintem

porządek... i zerwę z tobą... jeśli twój ojciec nie powie, co
widzia

ł.

background image

Mój ojciec cię szantażował? – wykrztusiła z trudem Meg.

Myślę, że można by to tak określić, ale dzisiaj nie winiłbym

go za bardzo. Nie byłem odpowiedni dla ciebie, ale w swoim

młodzieńczym zadufaniu nie dostrzegałem tego.

Ależ on wtrącił się w moje życie, w nasze życie!

Rodzicom się wydaje, że niekiedy mają prawo to robić,

zwłaszcza gdy myślą, że ich dzieci znajdują się w

niebezpieczeństwie.

Nie mogę uwierzyć, że mi to zrobił. Przecież to nie miało

najmniejszego sensu. Nic mi nie groziło. Ja...

Groziło – zaoponował łagodnie.

Meg nagle opuściła wszelka złość na Luke’a. Wiedziała, że

gdyby wziął ją teraz w ramiona, pozwoliłaby mu na wszystko.

Wydaje mi się, że nie straciłbym głowy, będąc z tobą, ale

kto to wie? I nawet gdybyśmy się zabezpieczali, nie wiadomo,

co by się stało. Twój ojciec bał się, że jego piękna, inteligentna,
szesnastoletnia córka przyjdzie do niego pewnego dnia i wyzna

mu, że jest w ciąży.

Patrzyła mu w oczy, serce biło jej niespokojnie. Jego

wyznanie zmieniło wszystko. Gdyby teraz jej dotknął,

wyzwoliłby wszystkie tłumione tęsknoty.

Luke westchnął i przejechał palcami przez włosy. Wyglądał

teraz jak chłopiec, którego znała przed laty.

Czuję się tak, jakbyśmy znaleźli się w punkcie wyjścia.

Przełknęła ślinę, niezdolna wykrztusić z siebie choćby słowa.

Ty zamierzasz robić karierę polityczną – kontynuował – a

ja, potencjalny skandalista, mogę zniweczyć twoje szanse. Będę

tu tylko przez weekend. Oboje wiemy, że nie jestem

odpowiednim mężczyzną dla ciebie, tak samo jak nie byłem

przed dziesięciu laty. Popatrzył jej w oczy i zniżył głos. – Tyle

że wciąż cię pragnę.

background image

Oblała ją fala gorąca.
– Rzecz w tym –

ciągnął – że nie jestem już takim egoistą,

jakim byłem w wieku osiemnastu lat. Nie zamierzam narażać na
szwank

twojej opinii tylko po to, by dostać to, czego chcę.

Gdyby pojawił się tu twój ojciec i powiedział mi, że nie

pozwoli, by jakiś typ z Hollywood pogmatwał ci życie dla

dwóch dni rozrywki, przyznałbym mu rację.

To tym właśnie jesteś? Typem z Hollywood? – Meg

podeszła bliżej, jakby poddana jakiejś sile przyciągania.

Tak. Lubię nastrój podniecenia, blask reflektorów,

spojrzenia kobiet. Nie będę cię oszukiwał, że jest inaczej.

Połknąłem haczyk, a to znaczy, że za nic nie wróciłbym do
Chandler. Ty potrzebuje

sz właściciela farmy – lub szanowanego

handlowca, kogoś, kto będzie się o ciebie troszczył.

Meg ogarnęła nieodparta potrzeba dotknięcia Luke’a.

Przejechała dłonią po kamizelce i poczuła gwałtowne uderzenia
jego serca.

Oglądałam serial – powiedziała. – Jesteś taki naturalny na

ekranie. –

Poczuła nagle, jak obejmuje ją w pasie i delikatnie

przyciąga do siebie. Zadrżała.

Nie przypuszczałem, że jesteś wielbicielką tego serialu –

uśmiechnął się.

Zdecydowałam się go obejrzeć ostatnio, na wypadek gdyby

dzien

nikarze mnie o to zagadnęli...

Zachowaj swoje słowa dla wyborców, panno Hennessy. –

Luke potarł delikatnie jej policzek.

Tak mało potrzebował, by ją pobudzić. Była niemal zła na

niego, że tak niewiele trudu sobie zadał.

Co ty chcesz powiedzieć? – obruszyła się. – Że ja nie

opuszczam ani odcinka? Że muszę oglądać cię dzień po dniu?

– A musisz?

background image

W jakiś niewyjaśniony sposób jej ramiona nagle oplotły jego

szyję. Wspięła się na palce, zbliżyła usta do jego ust.

Teraz muszę. Zadowolony?

Jeśli o ciebie chodzi, nigdy nie dość zadowolenia – odrzekł.

Czuła na twarzy jego oddech, czuła jego lekko napierające

ciało.

Może w tym właśnie tkwi problem – wyszeptała. – Tak

długo byłam dla ciebie owocem zakażanym, że wydaje ci się, że

jestem kimś nadzwyczajnym, co wcale nie musi okazać się

prawdą.

Być może. – Musnął wargami jej usta.

Westchnęła.

Niewykluczone, że ty masz ten sam problem ze mną. Może

byłabyś rozczarowana.

To prawdopodobne. Dotknął językiem jej warg.

Nie powinniśmy tego robić – szepnął.

– Nie.

Przyciągnął ją do siebie. Miał gorący oddech.
– Odepchnij mnie.

Za chwilę.

Za późno – powiedział i przycisnął wargi do jej ust.

To

był właśnie taki pocałunek, jaki zapamiętała sprzed lat.

Nauczył ją, jak się całować, a teraz robił to jeszcze lepiej.
Ro

zchyliła wargi, by poczuć ciepło jego języka.

Odwzajemniając mu pocałunek, wyrażała wszystkie swe długo

tłumione tęsknoty i pragnienia. Ściągnął jej płaszcz z ramion.

Potrzebuję cię – wyszeptał między jednym a drugim

pocałunkiem.

Ja ciebie też.

– Och, Meg. –

Dotknął jej piersi, delikatnie pieścił sutki przez

cienki materiał sukni.

background image

Tak bardzo za tobą tęskniłam, Luke – wyznała, tuląc się do

niego.

Całował jej twarz i szyję, wsunął rękę pod jedwab sukni.

Jęknęła z rozkoszy. Jego czuły szept łączył się z delikatnym

szumem fontanny. Luke pieścił ją, a ona poddawała się tym

pieszczotom tak jak przed laty. Świat wokół niej wirował. Tuliła

się do niego, gładziła jego włosy, kark, przylgnęła do niego

całym ciałem. Tak bardzo tego potrzebowała, tak bardzo...

Nag

le rozległ się pisk hamulców. Meg zmartwiała. Znaleźli

się w świetle reflektorów. Policja.

background image

Rozdział 5


Luke zasłonił Meg, żeby nie padało na nią światło.

Włóż płaszcz – rzucił, po czym odwrócił się w kierunku

policyjnego samochodu, przysłaniając oczy ręką.

Nie do wiary, czyżby to był Bobby Joe?! – zawołał.

Luke? Do diabła, myślałem, że to jakieś dzieciaki się

zabawiają. Powiadomię centralę, że wszystko w porządku.

Wysoki policjant wrócił do wozu i powiedział coś przez

walkie-talkie. – Wybacz –

zwrócił się z uśmiechem do Luke’a –

ale patrolujemy tę okolicę, aby mieć pewność, że nikt tu nie

rozrabia, tak jak myśmy to kiedyś robili.

Meg zapięła płaszcz i poprawiła włosy. Miała nadzieję, że nie

widać po niej tego, co się wydarzyło.

Cześć, Bobby Joe – powiedziała. – Właśnie odwiedzaliśmy

stare kąty. Nie chcieliśmy cię przestraszyć.

Ja też nie. – Bobby Joe przywitał się z Lukiem.

Kopę lat.

Nie da się ukryć – uśmiechnął się. – Wracam do domu po

dziesięciu latach i zastaję Bobby Joe Harrisa wystrojonego w
mundur gliny.

– I kto to mówi! –

Boby Joe roześmiał się i dotknął palcem

kamizelki Luke’a. –

Tobie też nic nie brakuje.

Cóż, wiele się zmieniło od czasu, kiedy włóczyliśmy się po

mieście.

– Fakt. Mam dwoje dzieci.

I dają ci w kość tak samo jak ty dawałeś swoim starym, co?

Zaczynają. – Usłyszał trzask radia w samochodzie i

odwrócił się. – Muszę iść. Fajnie, że cię spotkałem. Będę

background image

pracował w czasie festiwalu, więc na pewno jeszcze się
zobaczymy.

– Na pewno. To na razie. – Kiedy Bob odszed

ł, Luke pochylił

się do Meg. – Przepraszam cię. Co za dureń ze mnie.

To nie tylko twoja wina. Moja też. Boże, mam nadzieję, że

nic nie widział. – Meg westchnęła. – A nawet jeśli nie widział,

na pewno poznał po nas, co się tu działo.

Może. Ale zawsze umiał trzymać język za zębami.

Obyś miał rację.

Posłuchaj, jeśli cokolwiek na ten temat usłyszysz, powiesz,

że to ja cię tu podstępnie zwabiłem, że właśnie usiłowałaś się

wyrwać, gdy nadjechał Bobby Joe.

Luke! Z całą pewnością nic takiego nie powiem. Nikt by mi

nie uwierzył. Nie potrafię kłamać.

– W takim razie –

Luke popatrzył jej w oczy – właśnie

ustaliłaś, co się wydarzy, a raczej, co się nie wydarzy, gdy
wrócimy do domu.

– Co przez to rozumiesz?

Widziałem, jak rozmawiałaś z Didi. Ona wie, że mieszkam

u ciebie, prawda?

Domyśla się.

Jeśli dobrze znam Didi, jutro zada parę istotnych pytań.

– Chyba tak.

A więc nie mogę kochać się całą noc z kimś, kto nie umie

kłamać, prawda?

Logice Luke’a nie sposób było cokolwiek zarzucić. Meg

musiała przyznać mu rację – wszystko, co się zdarzy między

nimi, będzie wypisane na jej twarzy. Zastanawiała się nad tym,

gdy znaleźli się już w domu. Luke spał w pokoju gościnnym, a

ona stała za zamkniętymi drzwiami swojej sypialni. Biła się z

background image

myślami.

Mogła zejść na dół i spędzić resztę nocy w jego ramionach.

Byłyby to godziny pełne uniesień i obudziłaby się inną kobietą.

Mogłaby stać się kobietą, która wyzbyła się wszelkiego

poczucia odpowiedzialności. Luke wywierał na niej ogromne

wrażenie. Kto wie, czy nie zaniedbałaby swoich obowiązków,

nie zniweczyła miesięcy przygotowań, a wraz z nimi nadziei na

stanowisko przewodniczącej Izby.

No to co? Może zrezygnować z ambicji politycznych i

pojechać z Lukiem do Los Angeles. I być szczęśliwa przez parę

tygodni, może miesięcy, zanim znów odezwie się w niej

potrzeba naprawiania świata.

Jedyną szansę zaspokojenia swoich ambicji ma tutaj, w

Chandler, wśród ludzi, którzy ją znają. Oni mają bilet wstępu do

jej przyszłości i oni trzymają dzisiejszej nocy klucze do jej

więzienia. Opamiętaj się, szepnęła w ciemności. Musisz

wypocząć. Sen jednak nie nadchodził, a tęsknota za Lukiem jej

nie opuszczała.

Zaczynało świtać. Gdy tylko niebo rozjaśniło się, Luke

szybko wciągnął dżinsy, podkoszulek i sztruksową kurtkę. W

kuchni czekał już Apacz.

Wybacz, piesku. Nie mogę cię ze sobą zabrać. Naprawdę

bym chciał.

Zostawił Meg kartkę i ruszył w kierunku farmy Bannisterów.

Musiał wyjaśnić z Clintem pewne sprawy i przekonać go, żeby

pozwolił mu zatrzymać się w rodzinnym domu. Nie spędzi

następnej nocy pod jednym dachem z Meg, trzymając się od niej

z dala. Nie po tym, jak reagowała na jego pieszczoty na

szkolnym dziedzińcu. Pewne sytuacje były dla mężczyzny nie

do zniesienia, a jedną z nich było trzymanie się na dystans od

background image

upragnionej kobiety.

Rozległo się pianie koguta. Nie pamiętał już, kiedy ostatni raz

je słyszał. Na przewodach telefonicznych przysiadły wróble,

obserwując jego samotny bieg. Luke zwolnił, by choć przez

chwilę porozkoszować się rześkim powietrzem poranka. Życie

na wsi miało swoje dobre strony.

Nie bardzo poznawał okolicę. Parę starych domostw

pozostało, ale wokół wyrastały nowe budynki, sklepy,

zabudowania, wtapiając się w pejzaż i zmieniając linię
horyzontu.

Jego rodzinna farma pozostała taka sama, tyle że szary kolor

budynkó

w nieco wyblakł. Za to przed domem jaśniała

jaskrawoczerwona ciężarówka. Luke wyobrażał sobie, ile mogła

kosztować, ale rozumiał, dlaczego Clint ją kupił. W dzieciństwie

jego ulubioną zabawką była czerwona ciężarówka.

Luke poczuł nagle tęsknotę za dawnymi dobrymi czasami,

gdy żyła jeszcze matka. Wczesnym rankiem wybierał jajka z

kurnika, a matka smażyła już bekon na dużej patelni. W tamtych

czasach ojciec pomagał przy śniadaniu i podśpiewywał piosenki,

które nadawano w radiu, podczas gdy Clint nakrywał do stołu.

Ojciec był muzykalny. Luke niemal już o tym zapomniał. Na

dziesiąte urodziny podarował synowi gitarę i nauczył go
pierwszych akordów.

Luke’owi nie wydawało się to wszystko niczym szczególnym

aż do dnia, kiedy matka wyznała mu, że ma raka. Starali się

zachowywać normalnie, ale okazało się to niemożliwe i

wreszcie, gdy matka była zbyt słaba, aby móc ustać na nogach,

przestali cokolwiek udawać. Luke chciałby, aby ojciec był

silniejszy, ale Orville Bannister potrzebował żony, by zachować

równowagę ducha. Po jej śmierci załamał się.

Nie mamy szczęścia, synu – powtarzał, wypijając w dniu jej

background image

pogrzebu kolejne piwo.

Kiedy Luke’a zmuszono do zerwania z Meg, nie był

właściwie zdziwiony, że do tego doszło. Jego ojciec stracił

jedyną kobietę, jaką kiedykolwiek kochał, a teraz podobny los

spotkał Luke’a. Bannisterowie nie mieli szczęścia w tych
sprawach.

Oczywiście Clintowi wcale nie wiodło się lepiej. Debbie Fry

może i była ładną, i na swój sposób miłą dziewczyną, ale zbyt

zabawową, nie nadawała się na żonę dla farmera. Była młodsza

o siedem lat od Luke’a i o pięć od Clinta, niedawno skończyła

dwadzieścia jeden lat. Clint potrzebował kogoś bardziej

dojrzałego, jeśli sam zamierzał kiedykolwiek dorosnąć.

Luke potrząsnął głową. Osądza swego młodszego brata,

jakby mia

ł do tego jakiekolwiek prawo. Taka postawa na pewno

nie ułatwi mu porozumienia z Clintem.

Przeszedł przez podwórze. Drewniane schody prowadzące do

bocznego wejścia skrzypiały. Nacisnął klamkę. Drzwi były
otwarte.

– Clint?! –

zawołał, zaglądając do środka. Odpowiedziało mu

milczenie. W kuchni piętrzyła się w zlewie sterta brudnych

naczyń.

– To ja, Luke! –

zawołał ponownie.

– Dobra! Dobra! Czego chcesz? –

Clint wszedł do kuchni,

bosy, bez koszuli, zapinając dżinsy.

Porozmawiać.

Ciągniesz za sobą całe miasto? – spytał Clint, wyglądając

przez okno.

Nie, i przepraszam cię za wczoraj. Powinienem wiedzieć,

że...

Och, zaskoczyli cię, tak? Co za skromność!

Clint, czy nie moglibyśmy przestać się kłócić i po prostu

background image

pogadać? Co byś powiedział na kawę? Zaparzę – zaproponował.

Nie w porę przyszedłeś. Nie jestem sam.

– Debbie?
– Sprawdzasz mnie czy co?

Nie wiedziałem, że to tajemnica.

– Clint? –

W drzwiach stanęła Debbie. Przecierała – oczy.

Miała na sobie jedną ze starych koszul Clinta i skąpe figi. –

Usłyszałam, że ktoś tu jest. Co u ciebie, Luke?

Cześć, Debbie. – Luke musiał przyznać, że jego brat ma

dobry gust. Długie, zgrabne nogi i burza rudych włosów

niejednego mężczyznę wprawiłyby w podniecenie. Chciał

zapytać, czy jej matka wie, że tu jest, ale powstrzymał się.

Dwudziestojednoletnia dziewczyna sama może decydować o

tym, czy chce spędzić noc z mężczyzną.

Może byś się ubrała – odezwał się Clint.

– Jestem ubrana –

odparowała. – Zaproponowałeś Luke’owi

kawę?

Nie może zostać. Myślę, że ma dzisiaj od cholery zajęć,

prawda, Luke?

Muszę być na uroczystości otwarcia festiwalu – westchnął

Luke. –

Ale to później. Liczyłem, że będziemy mogli teraz...

Clincie Bannisterze, mógłbyś przynajmniej poczęstować

swego brata kawą. – Debbie stała pośrodku kuchni, z rękami na

biodrach, w koszuli rozchylonej tak, że widać jej było piersi. –

Jaką pijesz, Luke? Czarną czy ze śmietanką i cukrem?

Luke popatrzył na nią i dostrzegł w jej oczach błysk

zainteresowania. Do diabła. Stara się go kokietować na oczach
Clinta.

Właściwie to nie bardzo mam ochotę na kawę. Dokucza mi

dziś żołądek. Chciałem tylko omówić z Clintem pewne sprawy

rodzinne, więc jeśli pozwolisz...

background image

No cóż, dobrze. – Debbie była wyraźnie rozczarowana. –

Wezmę prysznic. Muszę zaraz iść do pracy. Jestem kasjerką w

banku przy Valley National, więc jeśli byś potrzebował gotówki,

wstąp, na pewno...

– Debbie! –

Clint spiorunował ją wzrokiem.

Po prostu staram się być uprzejma – ucięła i wyszła z

kuchni.

Chyba jesteś zmęczony kobietami, które rzucają się na

ciebie przy lada okazji –

powiedział Clint, gdy zostali sami.

To nie ma żadnego znaczenia. Po prostu utożsamiają mnie z

facetem, którego gram, i wyobrażają sobie, że jestem inny niż w

rzeczywistości.

– Nie gadaj. Rozmawiasz ze swoim bratem, któremu

zostawały odpady po tobie, pamiętasz? Myślę, że dziewczyny

spotykały się ze mną, bo po cichu liczyły, że w ten sposób uda

im się poderwać ciebie.

Clint, nie chcę się z tobą kłócić. Na litość boską, Debbie nic

a nic mnie nie obchodzi.

Za to tyją obchodzisz. Powinienem się tego domyślić, kiedy

spytała mnie, gdzie się zatrzymałeś. – Clint podszedł do zlewu,

wyciągnął kubek i nalał sobie wody. – Nic się nie zmieniło.

Dużo się zmieniło. Dawniej nie pałałeś do mnie

nienawiścią.

A ty nigdy nie byłeś pozerem.

Posłuchaj, wiem, że cały ten szum wokół mnie działa ci na

nerwy. Ja też za tym nie przepadam, ale...

Kpisz sobie czy co? Jesteś dumny jak paw.

Popularność jest częścią mego zawodu – wycedził Luke –

ale potrafię się kontrolować. Śmieszna jest ta – rozmowa.

Pozostaliśmy tylko dwaj z rodziny i zamiast walczyć ze sobą,

powinniśmy trzymać się razem.

background image

Trzymać się razem? – Clint parsknął śmiechem. – To nie ja

wyniosłem się do Kalifornii, żeby się wylegiwać na plaży,

zostawiając brata z wiecznie pijanym starym. To nie ja żyję jak

bogacz i upajam się sławą, podczas gdy mój brat haruje przy

bawełnie. To nie ty musisz targować się z kupcami i modlić,

żeby cena bawełny nie poszła w dół.

Oddałem ci moją część farmy. To mało?

– O, tak, mó

j wielki bracie, to o wiele za mało, ale daje mi

prawo, żeby cię wyrzucić z kuchni.

Luke wiedział, że dalsza dyskusja nie ma sensu. Jego brat

widział tylko jedną stronę medalu, a teraz, gdy jego dziewczyna

śpiewa pod prysznicem, myśląc przypuszczalnie o Luke’u, nie

będzie miał ochoty spojrzeć na drugą. Luke odwrócił się w

milczeniu i wyszedł.

Meg obudziła się, gdy trzasnęły drzwi. Luke poszedł, nie

mogła mu tego mieć za złe. Sytuacja była nie do wytrzymania.

Kiedy Apacz zaskrobał do drzwi, narzuciła szlafrok i poszła

do kuchni dać mu jeść. Na stole zobaczyła kartkę od Luke’a, w

której informował ją, że wybrał się do brata i wróci, żeby się

przygotować do uroczystości.

A więc poszedł dogadać się z Clintem. Nie wziął samochodu.

Miała nadzieję, że się pogodzą. Wtedy Luke mógłby u niego

zamieszkać, co byłoby najlepsze, i dla niego, i dla niej.

Wzięła prysznic, włożyła czarne dżinsy i podkoszulek z

festiwalowym nadrukiem. Wywiad dla telewizji miała o

jedenastej, ale chciała być ubrana, zanim przyjdzie Luke, choć

wątpiła, czy ubranie ochroni ją przez dojmującym pożądaniem,

jakie w niej budził.

Nie była głodna, ale zmusiła się do wypicia soku i zjedzenia

grzanki. O ósmej zaczęły się telefony. Ustaliła ostatnie

background image

szczegóły. A o dziesiątej wyruszyła do telewizji.

Wywiad

zaczął się bardzo dobrze. Meg podała harmonogram

imprez towarzyszących i godziny wyścigów strusi.

– A co z naszym tegorocznym mistrzem ceremonii?

spytał dziennikarz. – Słyszałem, że mieszkanki Chandler

są niezwykle przejęte wizytą Luke’a Bannistera.

Me

g poczuła, że robi się czerwona. Do diabła!

To zaszczyt mieć wśród nas kogoś tak sławnego, kto

pochodzi z naszego miasta –

odparła z pozornym spokojem.

Pani też pochodzi z Chandler. – Dziennikarz uniósł brwi. –

Proszę mi powiedzieć, czy Luke już dawniej miał opinię
podrywacza?

Luke to prawdziwy mężczyzna – odparła po chwili

zastanowienia.

Czekamy więc z niecierpliwością na jego udział w

niedzielnej imprezie.

Meg wypadła z telewizji, jakby ją ktoś ścigał. Musiała

zaczerpnąć powietrza i uspokoić nerwy. Czy aby ludzie nie

zauważą, że zmieszała się na samą wzmiankę o Luke’u? Na

pewno wielu mieszkańców Chandler pamięta, że kiedyś się z

nim spotykała. Musi być ostrożna, gdy pokażą się razem
publicznie.

Wracając z telewizji, zatrzymała się obok domu, w którym

spędziła pierwsze osiemnaście lat swego życia. Miała zostawić

rodzicom dwa podkoszulki. Obiecali, że pomogą przy

organizacji festiwalu. Była wściekła, że wtrącili się w jej sprawy

z Lukiem, ale nie zamierzała teraz poruszać tego tematu. Była

zbyt zajęta swoimi obowiązkami.

Weszła do domu tylnymi drzwiami, tak jak to zawsze robiła.
– Mamo? –

zawołała.

Nora Hennessy siedziała przy stole nad talerzem zupy i

background image

oglądała telewizję. Była niewysoką, zadbaną kobietą, z krótkimi

włosami w kolorze miodu, które właśnie zaczynały lekko siwieć
na skroniach.

Wielkie nieba! Nie spodziewałam się ciebie w takim dniu!

zawołała zdumiona na widok córki.

– Ja tylko... –

przerwała, gdy zorientowała się, co matka

ogląda. – „Labirynt uczuć”? – zdziwiła się.

To niezły serial – stwierdziła Nora.

Myślałam, że nie lubisz oper mydlanych.

Cóż, oglądam tylko tę jedną.

Nie zamierzam się wtrącać, ale wygląda na to, że i ty jesteś

wielbicielką Luke’a.

Tego bym nie powiedziała – oburzyła się Nora, a jej

policzki stały się purpurowe.

Ale jesteś, prawda? Słyszałam, co ludzie mówią o tym

serialu. To Luke ich przyciąga. Ludzie, a raczej kobiety, nie

oglądałyby go, gdyby nie miały bzika na punkcie Dirka
Kennedy’ego. –

Meg słyszała głos Luke’a. Nic dziwnego. Był

na ekranie prawie bez przerwy.

A jej matka patrzyła na niego, podobnie jak miliony innych

kobiet.

Nora podniosła się i wyłączyła telewizor.

Nie ma nic złego w oglądaniu zmyślonych historii. Gorzej,

jeśli mieszasz je z prawdziwym życiem.

Myślisz, że ja to robię? To dlatego mi nie powiedziałaś, że

Luke zadzwonił, jak tylko dostał rolę w serialu?

Usiądź. Naleję ci zupy. – Nora odzyskała zimną krew.

Meg rzuciła podkoszulki na stół.

Nie mam teraz czasu, ale chciałabym, żebyś odpowiedziała

na moje pytanie, zanim wyjdę.

– Dobrze. –

Nora spojrzała córce prosto w twarz. – Tak,

background image

bałam się, że zostawisz Dana i pogonisz do Hollywood. Zawsze

byłaś pod wpływem Luke’a Bannistera, a my z ojcem staraliśmy

się wybić ci to z głowy.

Toczyliście z nim swoją prywatną wojnę – wycedziła Meg

przez zęby. – Właśnie się dowiedziałam, że tata zmusił go

szantażem, żeby ze mną zerwał.

Oczywiście Luke ci powiedział coś niecoś – zauważyła

Nora cierpko. –

Mam nadzieję, że nie zamierza ponownie

wkroczyć w twoje życie?

Czy nigdy nie przyszło ci do głowy, że może byłabym z

nim szczęśliwa?

Nie. Jeśli spokojnie się nad tym zastanowisz, przyznasz mi

rację. Luke wylądował lepiej, niż się z ojcem spodziewaliśmy,

ale jego styl życia nie jest dla ciebie. Nie nadajesz się do

wielkiego świata, tego całego blichtru, blasku, świateł

reflektorów. Poza tym, jak sięgnę – pamięcią, zawsze chciałaś

zająć się działalnością polityczną. A powinnaś zacząć właśnie

tu, gdzie się wychowałaś i gdzie masz ustabilizowaną pozycję.

On nie zrezygnuje z Kalifornii, a jeśli z nim pojedziesz, będziesz

zaczynać od początku.

Meg westchnęła głęboko. Trudno było nie przyznać matce

racji.

Chcę tylko móc sama podejmować decyzje.

Z tonu, jakim mówisz, można wywnioskować, że wciąż

jeszcze możesz podjąć tę decyzję.

Lepiej już pójdę – stwierdziła Meg.

Nie rób głupstw, dziecko. On jest atrakcyjnym mężczyzną,

ale jeśli stanie między tobą a twoimi dążeniami, jego

atrakcyjność zblednie. – Meg spojrzała matce w oczy. –

Kochamy cię, Meg. Bóg dał nam tylko jedno dziecko, a więc

jesteś dla nas wszystkim. Od chwili twego urodzenia mieliśmy

background image

na uwadze wyłącznie twoje dobro.

– Do zobaczenia, mamo. –

Meg wybiegła i wskoczyła do

samochodu. Nie chciała przedłużać tej przykrej rozmowy. Luke

na pewno jest już w domu, myślała. Uroczystość zaczyna się za

dwie godziny. Musi się przygotować.

Gdy wjechała na podwórze, Apacza nie było przed domem.

Luke na pewno wrócił. Otworzyła frontowe drzwi. Usłyszała

szum wody w łazience i głos Luke’a nucącego jakąś melodię.

Apacz leżał w salonie, wyraźnie zadowolony.

– Dobrze ci, prawda? –

powiedziała, drapiąc go za uchem.

Problem w tym, że i jej było dobrze. Już w drodze do domu

cieszyła się na myśl o tym, że Luke być może na nią czeka. Po

raz pierwszy od blisko dwóch lat czuła się jak prawdziwa

kobieta, pożądana, adorowana. Przyzwyczaiła się ostatnio

myśleć o sobie w całkiem innych kategoriach, jako o wdowie,
kandydatce do kariery politycznej, kobiecie interesu. Luke

wszystko to zmienił jednym pocałunkiem.

Nie usłyszał, jak weszła. Nucił stary przebój Rolling

Stonesów “

I Can’t Get No Satisfaction”. Westchnęła. Jej też nie

satysfakcjonowała cała ta sytuacja. Weszła do kuchni i nalała

sobie wody. Na stole zobaczyła torbę ze świeżo zerwanymi

pomarańczami.

Chyba ich nie ukradł? – zaniepokoiła się, wracając myślą do

przeszłości. Pachniały tak zachęcająco, a ona była taka głodna,

że nie zastanawiając się długo, sięgnęła po owoc i zaczęła

ściągać skórkę.

Wydawało mi się, że ktoś tu jest – usłyszała nagle. Luke

stał w drzwiach, wycierał włosy. Miał na sobie najbardziej

obcisłe dżinsy, jakie kiedykolwiek zdarzyło jej się widzieć, i nic
ponadto.

background image

Rozdział 6


– Masz na nie pozwolenie? –

spytała.

Luke zarzucił ręcznik na szyję i spojrzał na dżinsy.

Mój agent poradził, żebym je włożył – odparł.

Zapewnił ci też ochroniarza?

– Daj spokój. To dobre dla nastolatek. Nikt nawet nie zwróci

uwagi.

Nie byłabym taka pewna. – Przypomniała sobie słowa

matki. On jest fascynującym mężczyzną. Matka nawet w części

nie wiedziała, jak bardzo fascynującym. Luke jednak nie

przejmował się swoim seksownym wyglądem, który być może

stanowił tajemnicę jego sukcesu. Zachowywał się, jakby w

ogóle nie zdawał sobie z tego sprawy.

Widzę, że znalazłaś pomarańcze.

Znalazłam. – Popatrzyła na niego badawczo. – Skąd je

masz?

– Z drzewa starego Petersona.
– Luke!

Cóż, przechodziłem obok, zapukałem do drzwi – i

pogadałem z Petersonową. Jej mąż zmarł parę lat temu. Przecież
wiesz.

Meg skinęła głową. Jak mogła stać tutaj obok tego

seksownego faceta i nie rzucić mu się w ramiona?

Pani Petersonci je dała?

– Z

apracowałem na nie. Chciała, żeby jej okopać drzewko, i

zrobiłem to za torbę pomarańczy. – Podszedł do stołu, wyjął

jeden owoc i zaczął go obierać ze skórki. – Wstąpiłem do niej,

żeby przeprosić za to, że jako chłopiec kradłem im pomarańcze.

Przeprosiłeś i za mnie?

background image

Niezupełnie. Powiedziałem, że nie miałaś o niczym pojęcia.

– Ach, tak. –

Meg patrzyła, jak myje pomarańcze. Te same

dłonie pieściły wczoraj jej piersi. Pragnęła, by znów jej dotknął.

Zachowywała się tak, jakby nawet nie wiedziała, że już tu

nie mieszkam –

dodał. – Dobrze mi to zrobi, na wypadek gdyby

mi woda sodowa miała uderzyć do głowy, jak mówią niektórzy.

Przecież nie jesteś zarozumiały.

– Powiedz to memu bratu. –

Włożył do ust kawałek

pomarańczy. – Wyborna. Zapamiętałem ten smak.

– A

jak poszło z Clintem?

No cóż... – Luke zawahał się. – Clint wyobraża sobie, że

prowadzę wspaniałe życie w Kalifornii, podczas kiedy on haruje

jak wół na farmie. Myślę, że zapomniał, iż musiałem nauczyć

się sam sobie radzić, gdy tymczasem on pozostał w rodzinnym

domu. Widzi jedynie, że jemu jest ciężko, a ja robię wspaniałą

karierę.

– To niedobrze –

powiedziała ze smutkiem Meg, pochylając

się gwałtownie nad zlewem, by cząstka pomarańczy nie wpadła

jej za podkoszulek. Nie udało się. Luke natychmiast pospieszył

z pomocą. Poczuła na piersi jego dłoń.

Przestań. – Chwyciła go za rękę. – Na litość boską,

przestań.

Luke nie poruszył się. Niebieskie oczy zaszły mu mgłą.

Myślałem dziś o tobie bez przerwy – wyszeptał.

Gdy szedłem drogą, którą chodziliśmy razem,

przyglądałem się wszystkim tym miejscom, w których się

spotykaliśmy. Byłaś ze mną przez cały czas.

Meg nie drgnęła. Nie była w stanie wydobyć z siebie głosu.

Luke rozwarł dłoń i cząstka pomarańczy upadła na podłogę.

Pogładził Meg po włosach i szyi.

Tak bardzo za tobą tęskniłem – westchnął. – Potrzebuję cię,

background image

Meg. –

Zbliżył wargi do jej ust.

Oparła dłonie o jego nagą pierś. Wdychała znajomy zapach

pomieszany ze świeżą wonią pomarańczy. Ich usta się spotkały.

Objęła go za szyję. Luke, powtarzała w duchu jego imię.

Przyciągnął ją do siebie. Poczuła każdy szczegół jego ciała. Był

podniecony. Jego pocałunki stały się gorętsze, coraz bardziej

namiętne.

Nie miałem zamiaru tego robić – powiedział, z trudem

odrywając się od niej.

Otworzyła oczy i oparła się o stół. Wysiłkiem woli

utrzymywała równowagę. Nie mogła wydobyć z siebie głosu.

Wreszcie powiedziała:

To również moja wina. I ja cię pragnę.

Nie, nie pragniesz. Może teraz, w tym momencie, ale

później byś tego żałowała. Nie chcę ci przysporzyć kłopotów,

Meg. Naprawdę nie chcę. Próbowałem przekonać Clinta, żeby

pozwolił mi u siebie zamieszkać, ale nawet nie raczył mnie

wysłuchać. A jeśli zostanę tu jeszcze przez jedną noc, będziemy

się kochać. Jestem tego pewny.

– Nie zostaniesz tutaj –

odparła. – Dzwoniłam dziś rano do

hotelu. Jest dla ciebie pokój. Przewieziemy twoje rzeczy, jak

tylko będziesz gotów.

To dobrze. To naprawdę dobrze.

Wolałabym tego nie robić, Luke. – Meg umknęła wzrokiem

w bok.

W jego oczach na moment rozbłysło pożądanie.

To słuszna decyzja – przyznał po chwili. – Zaraz się

spakuję i zniknę z twego życia, póki jeszcze choć trochę nad

sobą panuję.

Pojechali do miasta BMW. Luke pogodził się już z myślą o

background image

tym, że znów stanie się obiektem fotoreporterów.

W hotelu obiecano mi, że nie ujawnią numeru twojego

pokoju –

poinformowała go Meg, wybierając okrężną drogę, by

ominąć skwer w środku miasta. – Dopóki uda ci się

powstrzymać fotoreporterów, a jestem pewna, że obsługa

hotelowa ci w tym pomoże, będziesz miał trochę spokoju.

– To napra

wdę nie ma znaczenia – odparł. – Od tej chwili aż

do niedzieli i tak należę do publiczności.

– Zapewne. –

W jej głosie zabrzmiała ironia. Była –

poirytowana. Luke do dżinsów włożył błękitną koszulę i buty z

cholewką. Wyglądał znakomicie. Ogarnęła ją żądza posiadania.
Podjechali pod hotel.

Pomyśl, że i ty jesteś teraz osobą publiczną – zauważył.

Ale to nie mnie będzie otaczał tłum, dodała w duchu.

Luke, chciałabym... – zaczęła.

Ejże. – Dotknął jej ramienia. – Masz swoje zajęcia.

Rozumiem to.

Naprawdę?

Dopóki trzymamy się na bezpieczną odległość –

powiedział, patrząc jej w oczy. – Kiedy biorę cię w ramiona,

zmieniam się w samolubnego faceta, który chce tylko...

Mogę wziąć pański bagaż? – przerwał mu portier,

otwierając drzwiczki samochodu.

– Oczywi

ście. Przedstawienie się zaczyna.

Meg obserwowała Luke’a, gdy wchodził do holu, ściągając

na siebie spojrzenia kobiet. Gdyby tak mogła cofnąć czas o

dwadzieścia cztery godziny. Inaczej wykorzystałaby chwile

spędzone razem.

Przez następną godzinę działała jak automat, myślami

błądząc gdzie indziej. Odebrała walkie-talkie, które miało jej

background image

nieodłącznie towarzyszyć przez najbliższe parę dni, i zieloną

bryczkę, którą mogła swobodnie poruszać się po festiwalowym

terenie. Sprawdziła jeszcze, czy wszystko zostało przygotowane

jak należy, po czym udała się do hotelu po Luke’a.

Zastała go w holu otoczonego liczną grupą łowców

autografów. Przepychając się ku niemu, żałowała, że jego agent

nie zapewnił mu ochrony. Z trudem wyciągnęła go z tłumu i

wyprowadziła przed hotel. Skinęła dłonią i wskazała mu miejsce
obok siebie.

Tu Meg. Wszystko w porządku – poinformowała przez

walkie-talkie.

Przypomina mi to bryczkę, którą jeździł Bobby Joe –

roześmiał się Luke. – Nie będę twierdził, że jazda nie jest
zabawna.

Masz rację, jest zabawna.

Wszystko już było zapięte na ostatni guzik. Sprzedawcy

rozstawili budki z prażoną kukurydzą i elektryczne grille,

między nimi umieścili się lodziarze. Na straganach z

pamiątkami pobrzękiwały na wietrze dzwoneczki, błyszczały

przeróżne ozdoby, piętrzyły się wyroby rzemieślnicze.

Przygotowano serpentyny i fajerwerki, by uświetnić uroczystość

otwarcia wyścigów strusi o piątej, a rzędy pluszowych

zwierzaków czekały na zwycięzców rozmaitych konkursów.

Meg podjechała pod żółto-biały namiot dla ważnych

osobistości rozstawiony na końcu trasy biegu strusi, lam i

wielbłądów. Trybuna po przeciwnej stronie była już pełna, a ci,

którzy nie znaleźli miejsca na ławkach, obsiedli okoliczne

trawniki. Członkowie obsługi roznosili piwo i inne napoje, z
megafonó

w rozległy się dźwięki muzyki country.

To nie lada przedsięwzięcie – stwierdził z podziwem Luke,

wysiadając z bryczki. Weszli z Meg do namiotu, w którym

background image

miejscowi notable i członkowie Izby Handlowej raczyli się przy
suto zastawionym bufecie.

– Musi tak b

yć. Jeśli festyn się nie uda, będziemy przez cały

rok się szarpać, żeby zdobyć pieniądze na naszą działalność w

mieście.

Obciążyli cię niezłą odpowiedzialnością.

Jeśli ich zawiodę, niewykluczone że będę musiała opuścić

miasto. Chodź, zjemy coś, zanim będzie za późno.

Wkrótce straciła Luke’a z oczu. Otoczyli go ludzie, którzy

chcieli choć przez chwilę z nim porozmawiać. Namiot nie był

wprawdzie miejscem ogólnie dostępnym, ale na zewnątrz Meg

dostrzegła wścibską fotoreporterkę. Dziewczyna wciąż miała na
g

łowie czapkę odwróconą daszkiem do tyłu, a podkoszulek

zamieniła na bluzkę z długimi rękawami.

Meg obawiała się, że dziewczyna może chyłkiem wkraść się

do namiotu. Podeszła do Bobby’ego Joe, który właśnie

nadjechał. Był bez munduru. Pomagał roznosić piwo i napoje,

ale Meg wiedziała, że nigdy nie zapomina o swoich

obowiązkach służbowych. Wskazała mu fotoreporterkę.

Chciałabym mieć pewność, że ta kobieta z aparatem nie

wejdzie do środka – powiedziała.

Zrobi się – zapewnił Bobby Joe. – Jak leci?

– Wydaje s

ię, że wszystko w porządku. Co do tej wczorajszej

nocy, ja...

– To twoja sprawa, Meg.

Nie napisałeś żadnej notatki? – spytała z niepokojem

połączonym z ulgą.

A po co? Ty i Luke jesteście moimi przyjaciółmi. Nie ma o

czym mówić.

Dzięki, Bobby Joe. – Meg odetchnęła.

– Nie ma sprawy.

background image

Wróciła do gości. Nastrój był coraz bardziej odświętny.

Popełniła błąd, ale na szczęście błąd ten odkrył ktoś rozsądny i

lojalny. Nie musi się więc obawiać o swoje dobre imię.

W pewnym momencie właściciel strusi wyścigowych zajął

miejsce na środku areny i poprosił zebranych o uwagę. Meg

czekała w napięciu, wiedząc, co powie. Zaczął od tego, że jest

szczęśliwy, że może być wśród tak sympatycznych

mieszkańców Chandler. Po krótkiej pauzie mówił dalej.

– W tym roku mamy nowy punkt w naszym programie. Izba

Handlowa zorganizowała loterię, w której główną wygraną jest
randka z naszym mistrzem ceremonii. A jest nim nie kto inny

jak znany wszystkim gwiazdor serialu „Labirynt uczuć”, Luke
Bannister!

Rozległy się burzliwe oklaski, Luke wyszedł przed namiot i

pomachał do zgromadzonych.

Zwyciężczyni otrzyma tuzin róż i zostanie zawieziona

elegancką limuzyną do hotelu San Marcos, gdzie zje kolację z
Lukiem w restauracji Nineteen-Twelve.

A teraz poproszę moją asystentkę, by wylosowała jedno z

nazwisk spośród zgłoszeń znajdujących się w tej oto czasze.

Zaraz się dowiemy, której z pań dopisze szczęście.

Meg wstrzymała oddech. Nie chciała, żeby ktokolwiek

spotykał się z Lukiem. Nieważne, że loteria przysporzyła

pieniędzy Izbie, nieważne, że będzie to dobra reklama dla
Luke’a.

Wygrała... – prowadzący zawiesił głos, by zwiększyć efekt

– Debbie Fry!

– Hura! –

wykrzyknęła Debbie, wznosząc do góry ręce.

Myślę, że jest szczęśliwa – kontynuował konferansjer. – A

teraz, panno Fry, proszę przejść do namiotu dla VIP-ów i

przedstawić się. Luke Bannister powinien się dowiedzieć, w

background image

czyim towarzystwie spędzi piątkowy wieczór. Mogę tylko

powiedzieć, że szczęściarz z niego.

Meg zmusiła się, by podejść do Debbie i złożyć jej gratulacje.

Luke zbliżył się z uśmiechem i oświadczył, że z rozkoszą będzie

jej towarzyszył wieczorem. Meg podejrzewała, że znowu gra,

ale w głębi serca poczuła ukłucie zazdrości. Nic nie mogła na to

poradzić.

Błysk flesza! Ostre światło oślepiło ją na moment. Zauważyła

fotoreporterów.

Miała nadzieję, że na jej twarzy nie

odzwierciedlają się wszystkie targające nią uczucia. Już sobie

wyobrażała nagłówki w gazetach: „Dawna dziewczyna

Bannistera obserwuje z zazdrością, jak uwodzi on następną

kobietę”. Nie, chyba zwariowała. Fotoreporterzy nie na nią

polowali. Po prostu znalazła się w polu ich widzenia.

Zaczął się pierwszy bieg. Trzy strusie ciągnęły małe

rydwany. Powożący mieli na sobie hełmy, jakie niegdyś nosili

Rzymianie, i luźne płaszcze. Tłum wiwatował. Meg

obserwowała wyścig z zainteresowaniem, ale kątem oka zerkała
w kierunku Debbie i Luke’a.

Na szczęście wezwano ją przez walkie-talkie. Podeszła do

Luke’a i poinformowała go, że musi na chwilę odjechać.

Clint przyjechał po Debbie około wpół do siódmej

wieczorem. Umówili się na terenie festiwalu, chociaż po

porannej scenie nie było mu w smak znaleźć się z Debbie tam,

gdzie mogli spotkać brata. Wszyscy kumple Clinta zabierali

tego wieczoru swoje żony i dziewczyny na festyn, a więc i Clint

musiał to zrobić. Lepiej, żeby Luke trzymał się z dala od
Debbie, i odwrotnie.

Debbie zajmowała mały domek gościnny za domem

rodziców. Czekała już na niego na ganku. Podobało mu się, że

background image

zawsze była punktualna. Popatrzył z uznaniem na jej obcisłe

zielone dżinsy i jaskraworóżową bluzkę związaną w pasie.
W

yglądała piekielnie seksownie. Chłopaki będą mu dziś

zazdrościć.

Otworzył drzwiczki. Kiedy wsiadła, poczuł silny zapach

perfum.

Pięknie pachniesz – powiedział.

Dzięki. – Debbie nie patrzyła na niego.

Nie pocałujesz mnie?

Ależ oczywiście. – Szybko musnęła wargami jego policzek.

Ejże. – Clint przyciągnął ją do siebie i pocałował w usta. –

To co innego –

stwierdził, zapuszczając silnik.

Na ogół była w samochodzie bardzo rozmowna, ale tym

razem milczała.

Coś się stało, kochanie? – zaniepokoił się.

R

zuciła mu nerwowe spojrzenie.

Będzie lepiej, jak ci powiem – zdecydowała. – I tak się

dowiesz.

Zmartwiał. Był niemal pewien, że ma to coś wspólnego z

Lukiem.

No więc mów.

Wygrałam główną nagrodę na loterii.

– Jakiej loterii? –

Nie miał pojęcia, o czym ona mówi.

Losowano randkę z twoim bratem.

– Co? –

Clint zjechał na pobocze i gwałtownie zahamował. –

Kupiłaś los?

Dwadzieścia.

Spuścił głowę. Oczywiście, kupiła dwadzieścia losów. Kogo

on chce oszukać? Przecież chodzi z nim tylko dlatego, że jest

bratem Luke’a Bannistera. A teraz Luke jest tutaj, więc on nie

jest już potrzebny.

background image

– To tylko jeden wieczór –

dodała miękko, łagodniejszym

tonem. –

W piątek.

Clint wyprostował się i popatrzył przed siebie. Zamyślił się.

Prawdę mówiąc, nie był zakochany w Debbie, ale podobała mu

się i wszyscy w mieście uważali, że jest jego dziewczyną. Nie

złamie mu serca, idąc na tę randkę, ale ugodzi jego męską

ambicję. Przeklęty Luke. Nie mógł zostać tam, gdzie jego
miejsce?

– Pójdziemy dzisiaj razem? –

spytała niemal szeptem.

– Pójdziemy, jasne. –

Clint zapuścił motor.

Wściekły jesteś, co?

– O, nie, to niepodobne do starego Clinta.

Meg poczuła się senna, ale nie mogła jeszcze pójść do

domu. Była potrzebna tutaj. Od chwili otwarcia festiwalu prawie

nie widziała Luke’a, w każdym razie nie na żywo. Mogła go

natomiast podziwiać na ogromnym ekranie zawieszonym przed

trybuną, na którym wyświetlano fragmenty serialu.

Dojeżdżała właśnie do namiotu, gdy Luke wyrósł przed nią

jak spod ziemi. Gwałtownie skręciła, by na niego nie najechać.

Zostaw tę bryczkę i chodź ze mną – powiedział.

Co się stało?

Muszę z tobą pomówić. Chodź.

Znowu ta reporterka? A może coś ze strusiem?

– Powiem ci na diabelskim kole. To jedyne miejsce, gdzie

możemy być sami.

Nie lubię diabelskiego koła, Luke.

Ze mną nie musisz się bać.

Będzie mi niedobrze.

– Na pewno nie. Zaufaj mi –

nalegał.

Podeszli do kasy.
– Patrzcie, to Dirk Kennedy –

usłyszeli nagle czyjś głos.

background image

– W rzeczy samej. –

Luke posłał jeden ze swych dyżurnych

uśmiechów. Natychmiast zaczęto go prosić o autograf. – Jak

wrócę – obiecał. Wsiedli z Meg do wagonika.

To kiepski pomysł. – Meg poczuła ucisk w żołądku.

Świetny!

Wagonik wzniósł się w górę. Zemdliło ją.
– Och, Luke –

jęknęła.

Wszystko będzie dobrze. – Ujął jej dłonie. – Popatrz na

mnie.

Od razu poczuła się lepiej. Któż mógłby myśleć o czymś

nieprzyjemnym, patrząc w te oczy koloru nieba nad Arizoną?

– Widzisz –

uśmiechnął się. – Wiedziałem, że nie będzie tak

źle.

I wtedy popełniła błąd. Spojrzała w dół. Świat zawirował jej

przed oczami.

Boże – jęknęła.

– Spójrz na mnie.

Popatrzyła mu w oczy. To był jej talizman.

Cały czas patrz na mnie, a nie w dół – napominał.

– Chyba mnie hipnotyzujesz.

Coś podobnego. Jeszcze nigdy tego nie robiłem.

– To niesamowite, Luke –

zaśmiała się.

Och , Meg, co ja bym d ał... – westchnął. – Czas zmienić

temat. Wziąłem cię tutaj, żeby się zastanowić, czy można coś

zrobić z tą randką z Debbie.

Zrobić? Dlaczego? Nie rozumiem.

Jest dziewczyną Clinta.

– Wiem, ale

wygrała. Widziałeś, jaka była podekscytowana.

Nie wyobrażam sobie, żeby zrezygnowała.

Jesteś pewna? Bo ja sobie pomyślałem, że gdybyś jej dała

te róże i zaproponowała przejażdżkę limuzyną i kolację z

background image

Clintem zamiast ze mną, wybralibyśmy kogoś na jej miejsce.

Pokryłbym dodatkowe koszty.

Spróbuję, ale widziałeś, jak się ucieszyła. Może jest

dziewczyną Clinta, ale chce iść na kolację z tobą.

Do diabła. Wyobrażałem sobie nawet, że jakoś tak to

załatwisz, że to ty pójdziesz ze mną na kolację.

– Nic z tego

. Wywieziono by mnie stąd na taczkach.

O, nie, bo wtedy ja bym przybył i ocalił cię, tak jak

Lancelot ocalił Ginewrę, kiedy chcieli ją spalić na stosie.

Zawsze byłeś romantykiem.

Tak. Czy zdajesz sobie sprawę, że mamy już za sobą trzy

okrążenia, a tobie nie jest niedobrze?

– To dopiero jest romantyczne.

A teraz zatrzymaliśmy się na samej górze. Moje ulubione

miejsce.

Nawet mi nie mów, gdzie jesteśmy. Nie chcę wiedzieć. –

Meg nadal wpatrywała się w jego oczy.

Jest pewna tradycja związana z zatrzymywaniem się na

górze. Oczywiście ty jej nie znasz, bo nigdy nie jeździłaś na
kole.

Jeśli ma to coś wspólnego z pędzeniem jak wariat

samochodem, to nie interesuje mnie taka tradycja.

– To jedna. Ale jest i druga. –

Ujął jej twarz w dłonie i

pocałował w usta. Był to cudowny, delikatny pocałunek pełen

słodyczy. – I jak ci się podoba? – spytał.

Jesteś szalony.

Całujmy się, dopóki nie ruszymy. Nikt nas tu nie zobaczy.

– To niebezpieczne.

Owszem, jeśli rzucisz się na mnie i zaczniesz szarpać

ubranie.

Ale jeśli potrafisz się opanować, będzie cudownie.

Roześmiała się. Lekko rozchyliła usta, gdy ją całował. Czuła

background image

jego język. Co ja najlepszego robię, pomyślała, ale nie była w

stanie się powstrzymać. To wszystko było zbyt piękne.

Może byś lepiej spróbowała popatrzeć na mnie z

oburzeniem –

zaproponował.

– Dlaczego?

Bo teraz wyglądasz jak kobieta, która chce się kochać.

Mylisz się.

– Spójrz na mnie z niesmakiem.

Meg zmarszczyła brwi, po czym wybuchnęła śmiechem.

Śmiała się jeszcze, gdy wysiadali z wagonika i błysnął przed
nimi flesz aparatu.

background image

Rozdział 7


Muszę iść – oświadczyła Meg, wyrywając się Luke’owi.

Gdy po chwili obejrzała się za siebie, zobaczyła otaczający

go tłumek wielbicieli i fotoreporterów. Wsiadła do swojej

bryczki i skierowała się w stronę namiotu organizatorów. Po

drodze rozglądała się za Debbie. Koniecznie chciała z nią

porozmawiać, ale okazało się, że Debbie już poszła do domu.

Musi ją złapać rano w banku. Wątpiła jednak, by była skłonna

zrezygnować z randki z gwiazdą.

Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zorganizować

spotkania w czwórkę. Clint przyszedłby z Debbie, a Luke z nią.

Zupełnie jak za dawnych czasów, pomyślała, tyle że wtedy

Debbie nie była dziewczyną Clinta. Była na to za młoda.

Chodziła jeszcze do szkoły podstawowej. Teraz też jest za

młoda. Meg nie mogła znieść myśli, że Luke będzie ją trzymał

za rękę, obejmował.

A może pocałuje na dobranoc? Albo posunie się dalej? Nie,

to niemożliwe, nie powinna posądzać Luke’a o podobne

zamiary. A jednak jest mężczyzną o gorącym temperamencie i

nie ma żadnych zahamowań.

Następnego ranka zastała Luke’a w zwierzyńcu, gdzie młody

struś, Dirk Kennedy, stanowił główną atrakcję. Wszyscy chcieli

mieć zdjęcie Luke’a z jego filmowym imiennikiem. Luke miał

na sobie równie obcisłe dżinsy jak poprzedniego dnia, białą

koszulę bez kołnierzyka rozpiętą prawie do pasa i wysokie do

kolan skórzane buty opinające łydki. Tajemniczości dodawały

mu ciemne okulary. Ktoś dobrze wiedział, jaki strój mu wybrać.

Meg zatrzymała się w pewnej odległości i zawołała go.

background image

Natychmiast do niej podbiegł. Zdjął okulary i uśmiechnął się.

Świetnie wyglądasz. I pachniesz nieco ładniej niż te

zwierzaki.

A ty wyglądasz jak prawdziwy chłopak z farmy. Właściwie

należałoby dać ci coś do roboty.

– Nie narzekam. Dobrz

e mi tu. Twój widok czyni ten dzień

jeszcze piękniejszym.

Dzięki. – Spojrzała w jego przepastne, błękitne oczy i omal

nie zapomniała, co chciała powiedzieć.

Potrzebujesz czegoś ode mnie? – spytał. Tak, pomyślała.

Byłam właśnie w banku – odparła. – Rozmawiałam z

Debbie. Nie zrezygnuje z randki.

– To niedobrze –

zasępił się Luke.

Namawiałam ją, żeby poszła z Clintem. Od– powiedziała,

że zastąpienie ciebie Clintem byłoby głupotą.

Nie wiem, czego ona się spodziewa. Zamierzam traktować

ją jak młodszą siostrę.

Wątpię, czy tego od ciebie oczekuje.

Powinnaś wiedzieć, że jeśli nie mogę mieć ciebie, nie chcę

żadnej innej.

Serce Meg zabiło mocniej. Jakże lubiła słuchać takich słów,

nawet jeśli nie bardzo w nie wierzyła. W niedzielę Luke wróci
do Los Angel

es i na pewno nie pozostanie długo samotny.

No cóż, miejmy nadzieję, że Debbie miło spędzi czas z

kimś, kto będzie się zachowywał jak jej starszy brat.

Wygrała kolację w moim towarzystwie, nic więcej.

Wydajesz się zirytowany – zauważyła Meg.

– Widzis

z, co czynią z mężczyzny zawiedzione nadzieje? –

zaśmiał się cicho. – Myślę jednak, że jakoś sobie z tym
poradzimy, Debbie, ja i mój braciszek. Wiem, jakie to dla ciebie

ważne. Nie chcę niczego zepsuć. – Luke popatrzył na dzieci

background image

przechodzące obok z watą cukrową na patyku.

Co byś powiedziała, gdybyśmy sobie przypomnieli dawne

czasy i też skoczyli na watę?

Dobry pomysł, ale mam jeszcze masę spraw do załatwienia.

Nawiasem mówiąc, czy wiesz, że telewizja będzie was

filmować?

W porządku. I dziękuję, że próbowałaś coś zmienić z tą

randką.

Głupstwo. – Meg obserwowała go, gdy odchodził, –

ściągając na siebie spojrzenia zebranych. Rozumiała to. Na nią

też działał z jakąś magnetyczną siłą, ile razy znalazła się w jego

pobliżu.

Tego wieczoru Meg, załatwiwszy najpilniejsze sprawy,

postanowiła pomóc trochę przy stoisku z piwem – było to

najruchliwsze, najbardziej uczęszczane miejsce przez gości

festiwalu. Miała nadzieję, że dzięki temu zapomni o Luke’u i
jego randce z Debbie.

Było tak do chwili, gdy ich zobaczyła. Luke miał na sobie

ciemny garnitur podkreślający jego szerokie ramiona, Debbie

suknię ze srebrnych łusek połyskującą przy każdym ruchu. W

jednej ręce niosła bukiet róż, drugą trzymała Luke’a. Pochylała

się ku niemu, opierając policzek o jego ramię.

Wokół kręcili się fotoreporterzy i kamerzyści. Debbie

pozowała im do zdjęć niczym początkująca gwiazdka filmowa.

Meg niejasno sobie przypominała, że Debbie marzyła o karierze

aktorskiej. Teraz była więc w swoim żywiole. Luke na lewo i

prawo rozdawał uśmiechy, ale w pewnej chwili dostrzegła na
jego twarzy wyraz znudzenia.

Zmierzali w kierunku pawilonu, w którym występował znany

na Południu zespół rockowy. Prawie znikli już z oczu Meg, gdy

background image

nagle wyrósł przed nimi Clint. Meg porzuciła stoisko z piwem i
po

biegła. Obawiała się najgorszego. Lada moment będzie tu

telewizja. Nie może dopuścić do awantury.

Widzę, że przygruchałeś sobie słodką ślicznotkę, braciszku

zaczął Clint.

Daj spokój. Debbie i ja uczestniczymy właśnie w programie

dobroczynnym.

– Tak.

Ta mała potrafi być dobroczynna.

Jak śmiesz? – oburzyła się Debbie. Podniosła rękę.

Pozwól mi z nim pogadać. – Luke odsunął ją na bok. –

Uważaj, braciszku – powiedział. – Debbie to fantastyczna

dziewczyna, ale jest tylko moją dobrą znajomą, niczym więcej.
Nie psuj wszystkim zabawy.

Nie próbuj mnie pouczać. – Clint szturchnął go w ramię. –

Jestem twoim bratem. Byłem tu, kiedy tata cię tłukł, bo za dużo

sobie pozwalałeś z dziewczynami z sąsiedztwa. Żadnej nie

przepuściłeś. Znam cię. Ale Debbie jest moja. Trzymaj się od
niej z daleka.

– Nie jestem niczyja –

zaprotestowała Debbie.

Meg zauważyła zbliżającą się ekipę telewizyjną.

Na chwilę znieruchomiała, nie mając pojęcia, jak postąpić.

Idź do domu i prześpij się, Clint – wycedził Luke przez

zęby.

– Poca

łuj mnie gdzieś, chłoptasiu.

Luke zacisnął pięści. Meg błyskawicznie znalazła się przy

nim i chwyciła go za ramię.

Daj spokój, proszę – wyszeptała.

Popatrzył na nią. Oczy pałały mu gniewem.

Nie możesz zepsuć festiwalu. Nie bij się z nim – prosiła.

Poczuła, że jego mięśnie rozluźniają się. – Dziękuję, Luke –

rzuciła cicho.

background image

Czyżby nasz kochaś miał pietra? – szydził Clint.

Nie chcę się bić – powiedział Luke. – Chodźmy, Debbie. –

Podał jej rękę.

– Ty sukinsynu! –

wrzasnął Clint. – Wiem, czemu nie chcesz

się bić. Boisz się, że załatwię ci tę śliczną buźkę!

Meg wstrzymała oddech. Luke z trudem się opanowywał.

Uśmiechnął się jednak jak gdyby nigdy nic i poprowadził

Debbie w kierunku namiotu, w którym grał zespół muzyczny.

Clint chciał iść za nimi, ale paru przyjaciół powstrzymało go.

Meg odetchnęła. Tego by jeszcze brakowało – mistrz ceremonii

z podbitym okiem i złamanym nosem.

– Czy pani Meg O’Brian? –

usłyszała nagle obok siebie głos

reportera telewizyjnego.

Skinęła głową.
– Czy to przypadkiem nie L

uke Bannister przed chwilą z

kimś się kłócił?

Luke jest w drodze na zabawę. Jeśli się pan pospieszy,

jeszcze go pan złapie.

Dobrze, dobrze, ale o co im poszło?

– O nic.

Cóż, jeśli tak pani mówi. – Reporter wzruszył ramionami. –

Chodźcie, chłopaki, kręcimy.

Luke stał z Debbie obok estrady, słuchając zmysłowej

piosenki, która przed paru miesiącami znajdowała się na

pierwszym miejscu listy przebojów. Kilka par tańczyło. Debbie

zaproponowała, żeby zrobili to samo, ale odmówił, tłumacząc

się, że nie jest dobrym tancerzem. Z trudem wytrzymywał tę

sytuację. Jeszcze pół godziny i będzie po wszystkim, pocieszył

się w myślach.

Kiedy przystał na pomysł „randki z Dirkiem”, sądził, że to

background image

nie będzie nic trudnego. Dziesiątkom kobiet towarzyszył przy
podobnych okazja

ch. Tyle że wczoraj trzymał w ramionach Meg

i teraz dotyk każdej innej kobiety nieprzyjemnie drażnił mu

skórę. Perfumy Debbie wydawały mu się zbyt intensywne, a jej

głos zbyt piskliwy. Pragnął Meg.

Zaczynał rozumieć, jak to wszystko się dzieje. Przez całe lata

Meg była postacią z wyobraźni, wciąż pożądaną, ale nie

przeszkadzała mu w nawiązywaniu znajomości z innymi

kobietami. Teraz znów stała się kimś realnym i już żadna

kobieta nie będzie w stanie jej zastąpić. Od kiedy musiał

zrezygnować z Meg, jego życie uczuciowe pozostawiało wiele

do życzenia. Być może za następne dziesięć lat zdołałby

zapomnieć ją na tyle, by naprawdę cieszyć się innymi

kobietami. Może tak, a może nie.

Jesteś cudowny, Luke. – Debbie przytuliła się do niego.

– Jestem zwyczajnym facetem.

Zastanawiam się, czy tak jest. – Debbie wydawała się

urażona. – Na ogół nie mam problemów z zachęceniem

mężczyzny, by zrobił pierwszy krok, a ty jesteś przecież słynny

ze swoich podbojów. O co więc chodzi? Nie podobam ci się?

Podobasz mi się, nawet bardzo. – Zastanawiał się, co ma

powiedzieć. Nawet najmniejsza wzmianka, że jest ktoś inny,

może skierować podejrzenia na Meg. Widziano ich razem

nieraz, a kto wie, czy Bobby Joe będzie trzymał język za

zębami.

– Nawet mnie nie poc

ałowałeś – powiedziała z wyrzutem.

Nie wiedziałem, że i to wchodzi w skład wygranej.

Może wchodzić. Jeśli chcesz...

Jeszcze tydzień temu przyjąłby zaproszenie tych kuszących

rozchylonych ust, ale minionej nocy całował Meg i wciąż

jeszcze miał w pamięci smak tego pocałunku. Nie zamierzał

background image

mieszać go z innym.

Przykro mi, Debbie, ale nie. Może powinnaś umówić się

dzisiaj z Clintem.

Clint jest w porządku, ale nie zamierza nic zrobić ze swoim

życiem. Znalazł się w ślepej uliczce. Jeśli z nim zostanę, też

tutaj ugrzęznę.

– O to ci chodzi. –

Powinien wcześniej zorientować się, w

czym rzecz. Zaoszczędziłoby to im obojgu dużo czasu. – Chcesz

wiedzieć, czy pomogę ci nawiązać kontakty w Hollywood.

Ale skąd! – obruszyła się. – Po prostu chcę cię lepiej

poznać, ale mi nie dajesz.

Debbie, nie musisz udawać. Chętnie ci pomogę, jeśli tylko

będę mógł. Jesteś fotogeniczna. Nie mogę ci niczego obiecać,

ale spróbuję porozmawiać z paroma osobami, może uda mi się

załatwić ci próbne zdjęcia do „Labiryntu uczuć. „

– Napra

wdę? To by było cudownie.

Za to proszę cię, abyś powiedziała Clintowi, że między

nami nic nie było, że prawdziwy ze mnie dżentelmen.

– Czy ja wiem? –

Debbie zesztywniała i odwróciła – głowę. –

Niezbyt dobrze to o mnie świadczy, że nawet nie próbowałeś.

To powiedz, że miałem katar i bałaś się zarazić –

westchnął. – Nie chcę, żeby Clint miał do mnie pretensje.

A więc pomożesz mi i nie będę musiała się z tobą przespać?

Wyobraź sobie.

Nie byłoby to takie straszne, gdybym musiała. Wszystkie

przyjaciółki by mi zazdrościły.

Pamiętaj, że co innego w życiu, a co innego na ekranie.

Jestem zwyczajnym facetem, już ci mówiłem.

A więc te wszystkie opowieści, które o tobie słyszałam, to

nieprawda?

Przesadzone. Chodź, poszukajmy tego dzieciaka, który miał

background image

potrzymać twoje kwiaty.

W ciągu pół godziny Luke odprowadził Debbie do

samochodu i wrócił do hotelu. Dzięki Bogu było po wszystkim.

Debbie jest szczęśliwa, tylko Clint wciąż ma mu za złe. Luke

miał nadzieję, że to się zmieni. Nie chciał pogarszać swoich
s

tosunków z bratem. Przeciwnie, zamierzał coś zrobić, żeby się

poprawiły.

W hotelu zastał wiadomość od agenta. „Zdjęcia próbne w

poniedziałek” – informował Henry Davis.

Zdjęcia próbne. Wreszcie będzie miał szansę zagrać w filmie

fabularnym. Może to oznaczać przełom w jego życiu
zawodowym.

Chciał o tym komuś powiedzieć, podzielić się swoją radością,

ale z kim? Mógł zadzwonić do paru przyjaciół w Los Angeles,

ale większość sama czekała na podobny zwrot w karierze.

Trudno byłoby oczekiwać, że będą cieszyć się razem z nim.

Clint nie wchodził w rachubę. Ale Meg tak. Ona zrozumie,

mimo że to właśnie jego kariera była jedną z przyczyn ich
rozstania.

Luke przypomniał sobie, jak kiedyś wygrał rower w jakimś

konkursie. Clint był zazdrosny, ale Meg szalała z radości.

źniej zdołała jakoś udobruchać Clinta, bo przekonała go, że

też coś zyskał. Odziedziczył po Luke’u jego stary rower, a Meg

pomogła mu go odnowić. Potrafiła być niezłą dyplomatką,

pomyślał z uśmiechem.

Kto wie, czy to nie ona będzie remedium na jego kłopoty z

Clintem. Może jej uda się ich pogodzić. Podniósł słuchawkę i

wykręcił jej numer. Nie zgłosiła się. Zostawił wiadomość na

sekretarce, żeby oddzwoniła.

Kiedy Meg wróciła do domu, od razu włączyła sekretarkę.

Usłyszała głos Luke’a. Podał numer pokoju i poprosił, żeby

background image

zatelefonowała. Czyżby to było zaproszenie?

Zastanawiała się, co zrobić. W końcu wykręciła numer.
– To ja –

powiedziała.

– A to ja.
– O co chodzi?

Wiesz, dzwonił mój agent. Mam w poniedziałek zdjęcia

próbne do filmu.

– Luke, to cudownie! – za

wołała, choć z mieszanymi

uczuciami. Luke był już dla niej stracony. Z drugiej strony

wiedziała, jak bardzo pragnął tej roli. – A przy okazji – dziękuję,

że nie wdałeś się w awanturę z Clintem. Pewno nie chciałeś

ryzykować przed zdjęciami próbnymi.

– Oczyw

iście. Posłuchaj, zadzwoniłem do ciebie z powodu

Clinta. Muszę z nim pomówić, a dotychczas nie bardzo miałem

okazję. Najpierw towarzyszył nam tłum, później była u niego

Debbie. Myślę, że gdybyśmy mogli usiąść w jakimś spokojnym

miejscu, wszystko potoczyłoby się inaczej.

Być może. – Meg nie była wcale taka pewna. Miała jeszcze

przed oczami wyraz twarzy Clinta.

Zawsze byłaś naszym dobrym duchem. Czy nie mogłabyś

{lać mu jutro znać, że będę sam w pokoju po festynie? Może

wpadnie na piwo. Co o tym myślisz?

Może wpadnie. – Meg nie chciała pozbawiać Luke’a

złudzeń, ale nie bardzo w to wierzyła. Clint może by i chciał

pogodzić się z bratem, ale był tak uparty, że nigdy by się do tego

nie przyznał.

Debbie obiecała, że powie Clintowi, że nic między nami nie

było. Może wtedy da się przekonać.

Może. – Meg poczuła osobistą satysfakcję po tym

stwierdzeniu. –

A jak było?

Z trudem wytrzymałem.

background image

Przykro mi. Nie, wcale nie jest mi przykro. Byłam

wściekła, że masz tę randkę.

Nie wiem, czy tak wściekła jak ja.

Meg przymknęła oczy. Pragnęła Luke’a tak bardzo.
– Meg?
– Jestem...

Głupio się zachowuję, wiem. Nie możemy być razem i to

dlatego.

A więc kończmy rozmowę i idź spać.

Brak mi cię, Meg.

Mnie ciebie też. – Meg powoli odłożyła słuchawkę i wbiła

wzr

ok w telefon. A nuż Luke jeszcze raz zadzwoni, pomyślała z

nadzieją.

background image

Rozdział 8

W sobotę o wpół do dziesiątej rano Meg wybrała się na teren

festiwalu, by sprawdzić, czy Didi nie ma żadnych problemów z

organizacją zawodów. Minęła szkolny zespól muzyczny, który z

zapałem ćwiczył przed występem, stragany z przekąskami,

doszła wreszcie do przystrojonego wozu drabiniastego

rodziców. Zawsze przyjeżdżali nim na paradę kończącą festiwal

strusi. Matka dla większego efektu wkładała pasiastą spódnicę i
czepek.

Meg

popatrzyła na swoje białe spodnie i blezer. Z okazji

parady ubrała się nieco bardziej elegancko.

Jakieś kłopoty? – zawołała na widok ojca mocującego się z

uprzężą.

– Och, wiesz, jakie to wszystko stare –

odparła matka. –

Ojciec nie może się zdecydować, czy sprzedać ten wóz, czy nie,
dlatego nie kupuje nowej.

Tato, parada zaczyna się za dwadzieścia minut – zwróciła

mu uwagę Meg.

Zdążę. Nora, przytrzymaj te konie – poprosił żonę.

Zabrudzę sobie suknię i nic... – Nagle jej oczy rozszerzyły

się. Patrzyła ponad głową Meg. – Witaj, Luke.

Meg natychmiast się odwróciła. Wiedziała, że Luke gdzieś

tutaj jest, ale jeszcze go nie widziała. A teraz stał przed nią w

czarnej jedwabnej koszuli i obcisłych czarnych dżinsach. Nisko

na czoło nasunął czarny stetson. Wyglądał jak szatan i chyba

jakiś szatański impuls przywiódł go tutaj, by zdenerwować jej

rodziców swoją obecnością.

– Witam, pani Hennessy. Przytrzymam konie.

Dzięki, Luke, ale masz chyba ważniejsze zajęcia –

background image

powiedział ojciec Meg. – Poza tym możesz sobie zniszczyć ten

piękny strój. , – Proszę się nie martwić. Mam wolną chwilę.

Zresztą, przecież to ja mam zacząć paradę, czyż nie? –

uśmiechnął się. Meg spojrzała na matkę. Pani Hennessy

zaróżowiła się. Nie wiadomo, z podniecenia czy z zakłopotania.

Luke tr

zymał konie i mruczał coś do nich, głaszcząc je po

grzywach.

Piękne – pochwalił.

Dziękuję. Powinienem sprawić im przyzwoitą uprząż albo

pozbyć się ich, ale jakoś nie mogę podjąć decyzji – odrzekł Jack
Hennessy.

Niekiedy trudno zrozumieć, o co panu naprawdę chodzi –

zauważył Luke.

Ojciec Meg nie odpowiedział. Pilnie majstrował przy

uprzęży. Obecność Luke’a najwyraźniej wprawiała go w

zakłopotanie.

– No, nareszcie –

powiedział z ulgą. – Wszystko w porządku.

Dziękuję za pomoc. – Wyciągnął rękę do Luke’a.

Luke uśmiechnął się i puścił cugle. W tym momencie błysnął

flesz. Młoda reporterka znów tu była.

Cóż, powinienem się domyślić, że to było na pokaz –

stwierdził Jack Hennessy, opuszczając rękę. – U nas, w

Chandler, ludzie pomagają sobie ze zwykłej życzliwości.

Ależ, tato! Luke nie przytrzymał tych koni dlatego, żeby go

sfotografowano. Od kiedy przyjechał, unika tej kobiety jak
ognia.

– Daj spokój, Meg –

odezwał się łagodnie Luke. – Lepiej już

pójdę. – Wyjął z kieszeni czarne rękawice z frędzlami. – Parada

zaraz się zacznie.

Tato, zachowałeś się nie fair – powiedziała Meg, gdy

odszedł.

background image

Jestem realistą. Mówisz, że on unika fotoreporterów?

Człowiek, któremu płacą za to, że staje przed kamerą?

Zaproponował, że przytrzyma konie, bo wiedział, że jego

wielbicielom będzie się podobało zdjęcie w czarnym stroju przy

czarnych koniach. Nawet ja uważam, że to bardzo efektowne.

Źle go oceniasz, tato. Zresztą zawsze tak było.

Meg, nie czas na odgrzebywanie przeszłości – wtrąciła pani

Hennessy.

– To nie ja z

aczęłam, tylko ojciec. Był niemiły dla Luke’a.

Dowiedziałam się, jak to naprawdę było, tato. Dlaczego Luke ze

mną zerwał.

Nie zamierzam się tłumaczyć ani tym bardziej przepraszać

oburzył się ojciec. – Spójrz, co osiągnęłaś.

– Gdybym w odpowiednim czasi

e nie interweniował, lepiej

nie myśleć, co by z tobą było. To on ci o wszystkim powiedział,
prawda?

Tak. I byłam wstrząśnięta, że posunąłeś się do szantażu.

A więc bądź wstrząśnięta. Gdy będziesz miała własne

dzieci, zrozumiesz to. A co on ci teraz opowiada? Znowu chce

wkraść się w twoje życie?

Jeśli chcesz wiedzieć, mówił, że rozumie, dlaczego tak

postąpiłeś. Nie ma do ciebie żalu, tato, ale ty się nie zmieniłeś,
prawda?

Nie, jeśli chodzi o ciebie. A on ma u mnie złe notowania. I

nie obchodzi mnie,

czy kiedyś otrzyma Oscara. Nie jest

odpowiednim mężczyzną dla ciebie. Doskonale o tym wiesz.

Ojciec ma rację, kochanie – dodała matka.

Akurat ty nie powinnaś tego mówić, zważywszy, że... –

zamilkła, widząc niepokój na twarzy matki. Jack Hennessy
najwy

raźniej nie miał pojęcia, że jego żona ogląda „Labirynt

uczuć”. Meg postanowiła nie ciągnąć dłużej tego tematu. –

background image

Mamo, rozumiem cię, ale dajmy już temu spokój – powiedziała i

zobaczyła wyraz ulgi w oczach matki.

Nigdy nie zastanawiała się nad wzajemnymi stosunkami

rodziców, ale zdziwiło ją, że mieli przed sobą sekrety, dotyczące

zresztą zupełnie błahych spraw. A więc i oni nie byli bez skazy.

Muszę już iść. Mam jeszcze z Didi parę spraw do

omówienia. –

Oddaliła się szybkim krokiem.

Wszystko wygląda wspaniale – pochwaliła przyjaciółkę,

która uwijała się przy stole organizatorów.

Zwłaszcza nasz mistrz ceremonii. Widziałaś, jakiego mu

wynaleźli konia?

Konia? Myślałam, że będzie jechał wspaniałym

kabrioletem.

Luke chciał konia. Ktoś przywiózł araba z farmy w

Scottsdale. Patrz, właśnie go dosiadł.

Meg spojrzała i zaparło jej dech. Koń był czarny jak noc,

miał lśniącą grzywę i ogon sięgający ziemi. Srebrzyste siodło

połyskiwało w słońcu. Krój koszuli podkreślał szerokie ramiona
Luke’

a, pod czarnym jedwabiem rysowały się muskularne

plecy. Prowadził konia pewnie i ostrożnie zarazem. Kapelusz

rzucał na jego twarz tajemniczy cień.

Widziałaś kiedyś kogoś bardziej seksownego? szepnęła

Didi.

Meg powoli potrząsnęła głową. Przed laty uważała, że jest

głupia, iż uległa czarowi Luke’a Bannistera. Może teraz jest

głupia, że z tym walczy.

Reszta dnia minęła szybko. Sobota zawsze przyciągała na

festiwal największą publiczność. Meg nieustannie przemierzała

bryczką cały teren, by kontrolować, czy wszystko przebiega

według planu. Była zajęta aż do zachodu słońca.

background image

Szukała Clinta, ale nie widziała go przez cały dzień. Nic

dziwnego. Był typowym nocnym markiem i zdecydowanie

lepiej czuł się wieczorem. Miała jednak nadzieję, że znajdzie go,
zanim zacznie

pić.

Piętnaście po siódmej weszła do pawilonu tanecznego, by

upewnić się, czy zespół country jest gotów do występu o wpół

do ósmej. Zdziwiła się na widok Luke’a rozmawiającego z

członkami zespołu. Podszedł do niej.

Uwierzysz? Pozwolą, żebym zagrał z nimi parę kawałków.

To moja życiowa szansa, Meg.

Świetnie – uśmiechnęła się. – Publiczność będzie

zachwycona.

Przyjdź, wesprzesz mnie psychicznie, dobrze? Około

ósmej.

Postaram się. Jeszcze nie znalazłam Clinta.

Założę się, że przyjdzie na koncert. To jeden z jego

ulubionych zespołów.

Meg przytaknęła. Clint przypuszczalnie pojawi się i zobaczy

swego starszego brata na estradzie w świetle reflektorów. Nie

może jednak namawiać Luke’a, żeby zrezygnował z występu.

Tak się cieszy, że zagra z tym zespołem.

– Powodzenia –

uśmiechnęła się. – Co chcesz zagrać?

Parę prostych kawałków. Powiedziałem im, że dawno tego

nie robiłem, więc wybrali coś łatwego.

Na pewno świetnie ci pójdzie. – Meg wiedziała, że

wystarczy, żeby stanął na scenie z gitarą, a damska część

publiczności oszaleje. – Postaram się być o ósmej.

Kiedy przyszła i usiadła na wprost sceny, tłum był już

rozgrzany trwającym od pół godziny koncertem ulubionego

zespołu. Lider zapowiedział występ Luke’a. Gdy wyszedł na

scenę w czarnej koszuli z gitarą przerzuconą przez ramię,

background image

zebrani zawyli z radości. Kiedy się uśmiechnął, rozległ się pisk

kobiet. Tego właśnie się spodziewała.

Luke stał wprawdzie w tyle sceny, ale Meg widziała tylko

jego. Zapomniała o swojej roli organizatora festiwalu,

zapomniała, że nie jest tutaj sama. Przez osiem minut, kiedy

zespół grał dwa utwory, a w przerwach żartował z Lukiem, Meg

była kobietą absolutnie zakochaną.

Po drugiej melodii, nagrodzonej gromkimi oklaskami i

okrzykami, Jeszcze, Luke, jeszcze!”, Luke oparł gitarę o ścianę
w

rogu sceny, po czym zniknął za kulisami. Meg miała nadzieję,

że wróci, ale tak się nie stało. Lider zespołu zaczął opowiadać o

nowym albumie i jasne było, że Luke skończył swój występ.

Westchnęła. Żałowała, że nie wzięła ze sobą kamery wideo.

Miałaby go przynajmniej utrwalonego na taśmie.

Podobało ci się? – usłyszała niespodziewanie tuż obok głos

Luke’a.

– Bardzo.

To dobrze. Pozwól na sekundę.

– O co chodzi? –

Podniosła się z krzesła.

Widziałem coś, co też powinnaś zobaczyć. – Wziął ją za

rękę i poprowadził ku sprzedawcy wymachującemu obręczami

emitującymi fosforyzujące światło. Kupił jedną z nich.

Nie ruszaj się. – Wetknął jej ją we włosy. Wyglądała jak w

aureoli. – Wspaniale –

zachwycił się.

Spojrzała na niego rozbawiona. Dotknął delikatnie jej

policzka.

Jesteś taka piękna. Zatańcz ze mną.

Zatańczyć? Ależ...

Posłuchaj.

Meg oniemiała. Przysłoniła dłonią usta. Rozległy się

dźwięki melodii „You Were Always On My Mind”.

background image

– Tylko raz –

poprosił. Objął ją w pasie. Nie zaprotestowała.

Dziesi

ęć minionych lat rozpłynęło się w niebycie, a oni tańczyli

tak samo jak jeszcze w szkole, przytuleni do siebie, kołysząc się
w takt muzyki.

Pamiętasz? – szepnął Luke.

– Tak. –

Meg przymknęła oczy. – Nie powinniśmy tego

robić.

– To nasza ostatnia szansa.
– Wiem –

powiedziała, ale były to tylko słowa, nic więcej.

Nie może nastawiać się na nic więcej, nie powinna niczego

więcej oczekiwać.

Luke musnął wargami koniuszek jej ucha.

Zawsze uwielbiałem z tobą tańczyć. Czuję się tak, jakbym

znowu miał osiemnaście lat.

Przykro mi, że ojciec tak cię potraktował – westchnęła.

Nie przejmuj się. To nie twoja wina.

Gdyby ta przeklęta reporterka się nie zjawiła...

Rozmawiałem z nią dzisiaj. To jeszcze smarkula, nie ma

doświadczenia. Tak dziwnie się nazywa. Ansel Wiggins.

Co jej powiedziałeś?

Chciała się czegoś o tobie dowiedzieć. Powiedziałem, że

jesteśmy starymi przyjaciółmi, że wychowywaliśmy się jak brat

z siostrą.

Uwierzyła?

Jeśli nie, to niech się nie nazywam aktorem.

Meg wiedziała, że powinna odsunąć się od Luke’a, ale nie

była do tego zdolna.

Nie tańczysz ze mną jak z siostrą – zauważyła.

Teraz jej tutaj nie ma. Powiedziała, że lubi jazdę konną,

więc załatwiłem jej na dziś wieczór bilety. Nawet nie wie, że

grałem z zespołem.

background image

To ty ich poprosiłeś o tę piosenkę?

A jak myślisz?

Myślę, że diabeł w tobie siedzi.

Ale tańczę z aniołem. – Przycisnął ją mocniej. – Nie bój się.

To tylko taniec. Wiem, co robię.

Na całe szczęście, pomyślała, boja nie. Oparła głowę na jego

ramieniu i marzyła o tym, by ta melodia nigdy się nie skończyła.

Czuła oddech Luke’a, jego zapach. A co jeśli ona wciąż jest

w jego pamięci, a on w jej, jak mówią słowa piosenki?

Dziękuję – szepnął Luke, gdy melodia dobiegła końca.

Wypuścił ją z objęć.

Podniosła ku niemu oczy pełne łez.

Nienawidzę tego wszystkiego.

Może pewnego dnia – powiedział z uśmiechem – kiedy

będę już za stary na dobre role, a ty skończysz ze swoją

działalnością w Białym Domu, machniemy ręką na cały świat i

uciekniemy razem gdzieś daleko.

– To takie cholernie racjonalne!

Czyżbyś chciała zmienić zdanie co do spraw zasadniczych?

Chciałaby, ale wiedziała, że to byłby błąd.
– Nie –

oświadczyła zdecydowanie. Pobiegła do bryczki, by

odjechać stąd, zanim się rozpłacze. Chciała, żeby Luke podążył

za nią, ale oczywiście tego nie zrobił. Podjęła decyzję, a on ją

uszanował. Jest tylko jedna rzecz, którą może mu się

odwdzięczyć, i zrobi to. Odnajdzie Clinta.

Zauważyła go na strzelnicy otoczonego grupką przyjaciół.

Debbie nie było. Nie trafił ani razu, mimo że miał opinię

dobrego strzelca. Najwyraźniej wypił już parę kolejek.

Zawołała go. Odwrócił się do niej.
– O, Meg, to ty. O co chodzi? –

spytał. Czuć było od niego

piwo.

background image

Chcę cię prosić o przysługę.

– Jasne –

uśmiechnął się. Przez chwilę przypominał pełnego

hum

oru chłopaka, jakim był przed laty.

Nie widujemy się często, Clint.

– No nie.

Pamiętasz dawne dobre czasy, kiedy trzymaliśmy się razem

– ty, ja i Luke?

Uśmiech znikł z jego twarzy.

Nie chcę o nim mówić. Nie mogę nawet przyjść na koncert

mego ulubione

go zespołu, żeby nie zobaczyć na scenie Luke’a.

A więc był na koncercie. Meg zastanawiała się, czy widział,

jak tańczyła z Lukiem.

Luke martwi się o ciebie, Clint. I tęskni za tobą.

– Daj spokój. Wszystko robi na pokaz. –

Clint zbierał się do

odejścia.

Zaczekaj, proszę. – Zastąpiła mu drogę.

– Zostaw mnie, okay?

Porozmawiaj z nim. Jego życie też nie było usłane różami,

sam pojechał do Kalifornii, sam musiał zaczynać wszystko od

początku.

Przestań, bo się rozpłaczę. Skończyłaś?

Nie. Obiecałam, że ci przekażę wiadomość. – Podeszła

bliżej i wcisnęła mu w rękę kawałek papieru. – Masz tutaj

numer pokoju Luke’a. Prosi, żebyś wstąpił do niego dziś

wieczór po festynie. Będziecie mogli spokojnie porozmawiać.

I popozować do zdjęć rodzinnych? Nie, dziękuję.

Nikogo tam nie będzie. Tylko wy dwaj. Nikt nie będzie

wiedział, gdzie on jest. To dla was szansa po tylu latach. Zgódź

się. Clint. Nie masz nikogo oprócz Lukea. Być może nigdy się

całkiem nie pogodzicie, ale przynajmniej spróbujcie.

– A niby po co?

background image

Bo jesteście sobie potrzebni. Ty Luke’owi, a on tobie.

– On niczego ode mnie nie potrzebuje. I ja nic od niego nie

chcę.

Mimo to idź. Proszę cię.

Wybacz, ale nie mogę. – Odwrócił się gwałtownie i

odszedł.

Meg bezradnie opuściła ręce. Nie sądziła, by Clint zmienił

zdanie. Ale a nuż? Na razie nie powie Luke’owi, że brat

odrzucił jego propozycję.

Im dłużej Clint myślał o tym, co mu powiedziała Meg, tym

większa złość go ogarniała. Wyobrażał sobie Luke’a

odpoczywającego w apartamencie hotelowym, prawdopodobnie
w jedwabnym szlafroku przy podanej do pokoju wytwornej
kolacji.

Spodziewał się, że Clint przyjdzie i przeprosi go za swoje

zachowanie. A wtedy, kiedy będzie prosił jego wysokość o
wybaczenie, Luke wezwie fotoreporterów, by utrwalili na

zdjęciach braci trzymających siew serdecznym uścisku.

Przez cały wieczór Clint nie myślał o niczym innym. Popsuło

mu to zabawę na festynie. Nagle mignęła mu w tłumie młoda

fotoreporterka. Jakże ona miała na imię? Aha, Ansel.

– Hej, Ansel! –

zawołał.

Cześć, Clint! – uśmiechnęła się do niego.

– Jak idzie?

Zrobiłam masę fotografii, ale pewno nikt za nie nie zapłaci,

jeśli wiesz, co mam na myśli.

A więc nie zrobiłaś zdjęcia nagiego Bannistera w rowie

irygacyjnym albo dymającego kogoś na tylnym siedzeniu
samochodu?

– Nie

stety! Intuicja mi mówi, że coś go łączy zjedna z

background image

organizatorek festiwalu, ale nie udało mi się ich przyłapać.

Myślisz o Meg?

Nawet jeśli jeszcze nic się nie wydarzyło, to na pewno

oboje mają na to ochotę. To jest jego ostatnia noc w Chandler –
westchn

ęła – a zarazem moja ostatnia szansa na jakieś bombowe

ujęcie. Wydałam masę forsy na tę podróż. Wątpię, by zdjęcia,

które zrobiłam, choć w części zdołały pokryć moje wydatki.

Clint zaczął gorączkowo myśleć. Widział, w jaki sposób Meg

przekonywała Luke’a, żeby nie wdawał się w bójkę.

Obserwował, jak tańczyli po występie Luke’a. Później

przekazała mu wiadomość, że Luke chce się z nim zobaczyć.

Coś musi między nimi być. Jeśli jednak ta mała ich przyłapie,

może to się dla Meg źle skończyć. A Clint zawsze lubił Meg. Z

wyjątkiem tych momentów, kiedy stawała po stronie Luke’a, a

najczęściej tak było. gdy byli jeszcze dziećmi. A więc jeśli jest

na tyle głupia, żeby zadawać się z jego bratem, to być może

zasługuje na to, co może nastąpić.

Wyjął z kieszeni karteczkę i wręczył Ansel.

Nie wiem, czy masz rację co do Meg i Luke’a, ale jeśli

masz, to być może to ci się przyda.

– Co to jest?

Dała mi Meg. Numer pokoju Luke’a w hotelu San Marcos.

background image

Rozdział 9

Meg została na festynie do końca, aby wszystkiego

dopilnować. Kiedy wracała na parking, gdzie rano zostawiła

samochód, myślała o Luke’u i Clincie. Liczyła na to, że są

razem. Musiała zmienić zdanie, gdy zauważyła czerwoną

ciężarówkę opuszczającą parking. Wybiegła na ulicę, żeby

zobaczyć, dokąd się skieruje. Tak jak się obawiała, Clint skręcił

na szosę prowadzącą za miasto. Jeśli był u Luke’a, to rozmowa

najwidoczniej się nie kleiła.

A jeśli w ogóle nie poszedł do hotelu? Meg wyobraziła sobie

Luke’a cierpliwie czekającego w nadziei, że wreszcie zdoła

porozumieć się ze swoim upartym bratem. Liczył, że Meg to

jakoś załatwi, a ona go zawiodła.

Rozejrzała się po opustoszałej ulicy. Nikt nie zauważy, dokąd

pójdzie. Ruszyła w kierunku hotelu. Jeśli spotka kogoś po

drodze, może powiedzieć, że po coś wraca albo czegoś szuka.

Poszła przez Arizona Avenue i spojrzała w prawo, tam, gdzie

jeszcze parę godzin temu na estradzie występował Luke. Nikogo

nie było. Skręciła w prawo do San Marcos. Wejdzie bocznymi

drzwiami, a gdyby ktoś zapytał ją, co tutaj robi, powie, że chce

się czegoś napić i trochę odpocząć. Nikt jednak o nic nie pytał.

Nie zauważyła też żadnej znajomej twarzy. Przeszła przez pełne

kwiatów hotelowe patio i skręciła w kierunku pokoi.

Wejdzie tylko na moment, żeby opowiedzieć mu o rozmowie

z Clintem. Później natychmiast wróci do domu. To takie proste.

W przeciwnym razie Luke byłby skazany na wielogodzinne

wyczekiwanie na brata, który być może nigdy się nie pojawi.

Serce biło jej mocno, gdy wchodziła na zewnętrzne schody.

Kogo ona chce oszukać? Przecież robi wszystko, żeby znaleźć

background image

się sam na sam z Lukiem. Może to tłumaczyć nie wiadomo jak

szlachetnymi pobudkami, ale tak naprawdę chodzi jej tylko o to,

żeby być z nim, kiedy nikt o tym nie wie.

Weszła na czwarte piętro, przystając co chwilę, by sprawdzić,

czy nikt jej nie ob

serwuje. Była sama. Skrzywiła się z

niesmakiem. Co ona tutaj robi? Ryzykuje niepotrzebnie. Nie, nie

ma się czego bać. Wszyscy są już pogrążeni we śnie.

Oczywiście zna parę osób z obsługi hotelowej, ale i oni poszli

już do domów, a nie czają się po kątach, by ją przyłapać na

jakichś sekretnych działaniach.

Zostanie tylko pięć minut, nie więcej. To mogłoby być

niebezpieczne. Nie pozwoli się pocałować, bo będzie zgubiona.

Ach, jakżeby tego pragnęła...

Gdy podeszła pod drzwi, zabrakło jej tchu, a serce waliło jak

młotem. Zapukała delikatnie. Cisza. Zapukała trochę mocniej i

rozejrzała się po korytarzu przekonana, że zaraz ktoś się zjawi i

zapyta, co tutaj robi. Nic takiego nie nastąpiło. I nagle drzwi się

otworzyły. Luke przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, po

czym otworzył szerzej drzwi. Weszła bez słowa. Szybko

zamknął i przekręcił klucz w zamku.

Obrzuciła pokój lękliwym wzrokiem. Przez uchylone drzwi

do sypialni zobaczyła rozścielone łóżko. Zadrżała. Luke wciąż

jeszcze miał na sobie czarną koszulę i dżinsy, ale ściągnął buty,

a koszulę rozpiął niemal do pasa.

Dotknęła językiem suchych warg.
– Clint nie ... –

zaczęła.

Do diabła z nim! – Luke ujął w dłonie jej twarz. – Czy ktoś

cię widział? – spytał.

– Nie.

A więc nikt nie wie, że tu jesteś? – dodał z wyraźną ulgą.

– Nikt.

background image

– Och, Meg –

westchnął i potarł kciukiem jej policzek.

Ja tylko chciałam się dowiedzieć, czy był Clint.

Dziękuję za zainteresowanie.

Muszę już iść.

Nie sądzę. – Pochylił się nad nią, rozchylając usta.

Jeśli pozwolę, żeby mnie pocałował, przepadnę, pomyślała.

Luke trzymał ją delikatnie, lecz zdecydowanie. Jeden pocałunek

i wychodzi. To będzie ostatni pocałunek z Lukiem Bannisterem.

Może sobie na to pozwolić... I nagle poczuła na ustach gorące
wargi Luke’a.

Nie odchodź – wyszeptał między pocałunkami.

Od

początku nie miała najmniejszego zamiaru odchodzić.

Uświadomiła to sobie teraz, gdy odwzajemniała mu pocałunek,

wtulała się w niego, obejmowała jego ramiona.

Nikt nie musi wiedzieć – szeptał. – To się nam należy.

– Wiem tylk

o, że bardzo cię potrzebuję.

Jestem twój, Meg, zawsze byłem. – Popatrzył jej głęboko w

oczy. –

Boże, jaka ty jesteś piękna. – Chwycił ją na ręce i

zaniósł do sypialni.

Zaczekaj chwilę. – Pocałował ją jeszcze raz i poszedł do

łazienki. Przyniósł prezerwatywy i położył je przy łóżku.

Tyś to zaplanował? – Meg zamarła.

Nie, ale przeczuwałem, że możesz tak myśleć. Mój agent

nalega, żebym zabierał je w każdą podróż.

Używasz ich? – Poczuła silne ukłucie zazdrości.

Czasami. Gdy czuję się szczególnie samotny, a jakaś

dziewczyna jest wyjątkowo napalona na Dirka Kennedyego.

Skłamałbym mówiąc, że nigdy nie miałem przygody na jedną

noc, ale to tylko gra. One idą do łóżka z Dirkiem, a ja z ...

– Z kim, Luke?

To nie zawsze jest takie proste. Żadna z nich nie ma

background image

identycznego koloru włosów i tak samo niepokojących
zielonych oczu.

– A jednak robisz to.

Jestem tylko człowiekiem. – Luke ściągnął jej żakiet z

ramion. –

Czy uwierzysz, że dokładnie pamiętam wgłębienie

twego obojczyka? A gdybym dostał kawałek gliny, mógłbym

nadać jej kształt twoich piersi.

Nie powinieneś mnie zostawiać?

Musiałem. – Powolnym ruchem ściągnął z niej

podkoszulek. –

Czy wiesz, że nigdy nie widziałem cię w pełnym

świetle? Ale wyobrażałem to sobie. – Rozpiął jej biustonosz i

rzucił na podłogę.

Widziałeś dziesiątki podobnych kobiet.

Ale to nie byłaś ty. – Spojrzał jej głęboko w oczy.

Nienawidzę ich.

Nie myśl o tym. – Zamknął ją w ramionach. – Chcę się z

tobą kochać przez całą noc. Nie zaśniemy ani na minutę.
Wykorzy

stam każdą chwilę, by cię pieścić, całować, kochać.

Nie myślmy o tym, co potem nastąpi. – Musnął wargami jej
usta. –

Pozwól mi, Meg. Od tak dawna cię pragnę.

– I ja ciebie, Luke. –

Meg szarpnęła na nim koszulę. –

Marzyłam o tym, żeby się z tobą kochać od dnia, kiedy

dowiedziałam się, co kobieta i mężczyzna robią za zamkniętymi

drzwiami sypialni. Jesteś jedynym mężczyzną, którego

kiedykolwiek pragnęłam.

– To nieprawda. –

Luke rozpiął jej spodnie i zsunął przez

biodra. –

Miałaś męża.

Na Boga, ile razy się z nim kochałam, myślałam o tobie.

Nie mogę znieść myśli, że robiłaś to z innym.

Jak możesz tak mówić? – Meg nerwowo manipulowała

przy jego pasku. –

Spałeś z całą masą kobiet. Jak myślisz, jak ja

background image

się czuję, widząc cię na ekranie w łóżku z którąś z nich? To

dlatego nie oglądałam twojego serialu!

Luke delikatnie pchnął Meg na łóżko.

Chcę, żebyś raz na zawsze zapomniała o wszystkich innych

mężczyznach. – Jednym ruchem ściągnął z niej figi. – Będę cię

kochał tak długo i tak gorąco, że ile razy pójdziesz do łóżka z

innym, będziesz myślała o mnie.

A ja będę żądać od ciebie więcej niż jakakolwiek kobieta

dotychczas. Dasz mi więcej, niż dałeś wszystkim innym.

Żaden mężczyzna nie da ci tego co ja.

Przestań. Nie mogę znieść myśli, że masz takie

doświadczenie, że miałeś tyle kobiet.

Nie było innych kobiet. One były tylko namiastką ciebie. –

Pochylił się nad nią. – O Boże, Meg – jęknął, zagłębiając się w

nią delikatnie.

Popatrzyła na niego, szepcząc jego imię.

Kocham cię. Zawsze cię kochałem – wyszeptał

schrypniętym głosem.

Ja też zawsze cię kochałam.

Tak! Tak! Powiedz to jeszcze! Krzycz! Mamy tylko tę noc.

– Nie. –

Meg wbiła paznokcie w jego plecy. – Mamy całe

życie. Och... och! – krzyknęła, unosząc w górę biodra i

przyciskając je z całej siły do bioder Luke’a.

Nikt nigdy tak jej nie kochał. Luke znał wszystkie tajniki

ciała kobiety, wiedział, co zrobić, by przeżyła prawdziwe
uniesienie.

– Jeszcze nie –

szepnął, gdy była już blisko szczytu rozkoszy,

pokrywając jej piersi gorącymi pocałunkami.

W

reszcie zwolnił nieco rytm. Bliska spełnienia, wykrzyknęła

jego imię.

Spokojnie. Nie spiesz się, kochana. Spokojnie. – Pochylił

background image

głowę i pieścił językiem czubki jej piersi. – Cudowny smak –

zachwycił się.

Luke, nie wiem, co się ze mną dzieje. Co ty robisz?

O to chodzi, maleńka. Im dłużej to trwa, tym

gwałtowniejszy będzie wybuch.

To nie fair. Potrafisz tak dużo, a ja...

Tęskniłem za tobą przez te wszystkie lata. Pragnąłem dać ci

kiedyś wszystko, co mogę. – Kontrolował swoje ruchy z

wytrawnością mistrza.

Teraz, Luke, proszę! – krzyknęła. – Teraz.

Ruchy Luke’a stały się szybsze.

Meg wyprężyła się. Oblała ją fala gorąca, poczuła rozkoszną

niemoc, jakiej nie doznała nigdy przedtem. Ogarnął ją następny

przypływ podniecenia.

– Luke, co ty robisz!
– Koch

am cię – odrzekł, wnikając w nią głębiej z

niecierpliwością, która mówiła jej, że teraz chce osiągnąć szczyt

razem z nią. Uniosła biodra. A kiedy nastąpił moment, na który

oboje czekali, miała wrażenie, że świat się zapada, że traci

świadomość i nigdy już nie wróci do rzeczywistości...

Luke trzymał ją w ramionach, a ona delikatnie głaskała jego

szyję, piersi.

Nie przestawaj, proszę.

Uwielbiam cię dotykać. Zawsze uwielbiałam.

Marzyłem o dotyku twoich rąk... zawsze... wszędzie...

marzyłem, że dotykasz mnie tam, gdzie nie miałaś odwagi mnie

dotknąć, kiedy się spotykaliśmy.

A ja marzyłam, że się kochamy.

Tak się bałem, żeby cię nie rozczarować.

Nigdy w życiu nie byłam tak zachwycona – zaśmiała się

krótko. –

Nie chcę nawet myśleć, jak się tego wszystkiego

background image

nauczyłeś.

A więc nie myśl o tym. Po prostu wiedz, że nie kochałem

żadnej z tych kobiet. Kocham ciebie.

– To wszystko jest takie skomplikowane –

westchnęła.

Ale nie tej nocy. Nie zastanawiaj się, co będzie. Wiesz, co

mam tu w pokoju?

Całą masę prezerwatyw.

Nie tylko. Mam wannę z biczami wodnymi i wodotryskiem.

To brzmi interesująco.

Owszem. Co byś powiedziała na szampana?

Czemu nie? Jeśli ma to być noc upadku, zacznijmy od razu.

Zaczekaj chwilę, znajdę szlafrok.

– Dla mnie? –

zawołała, gdy zniknął w łazience.

Nie, tobie nie jest potrzebny. Przez następne parę godzin

masz zakaz wkładania na siebie czegokolwiek, ale ktoś musi

zamówić szampana.

Poproś o jeden kieliszek, żeby nie wzbudzać podejrzeń.

Dobrze, choć na pewno nikt by się nie zdziwił. W końcu

jestem sławnym aktorem z Hollywood. Czyżbyś nie wiedziała,

że w San Marcos gościli tacy ludzie jak Clark Gable?

– I Errol Flynn, i Gloria Swanson. A teraz ty.

Nie mogę się z nimi równać, ale mam opinię niezłe– go

playboya.

Mógłbym tu urządzić orgietkę i nikogo by to nie

zdziwiło.

Jesteś playboyem?

– Nie. –

Luke podszedł do telefonu i wykręcił numer recepcji.

Meg stanęła przy nim i rozwiązała szlafrok. Dotknęła go.

Przymknął oczy. Zamówił szampana ochrypłym głosem i

pociągnął ją na łóżko.

– Ty czarownico, ty cudowna, rozpustna czarownico –

powiedział. – Nie zdajesz sobie sprawy, że za chwilę będę

background image

musiał otworzyć drzwi?

Nie mogłam wytrzymać.

Ja też nie. – Delikatnie chwycił zębami jej sutkę. Jego ręka

wędrowała w dół brzucha. Meg jęknęła z podniecenia.

Wanna się przeleje.

Nie obchodzi mnie to. Rozległo się pukanie do drzwi.

Cholerny szampan. Pocałuj mnie, Meg. Pocałowała go, a on

wziął ją na ręce i zaniósł do łazienki. Zanurzył w ciepłej,

falującej wodzie.

Zamoczyłeś rękawy – zauważyła.

Mówiłem ci, że po takich facetach jak ja nie ma się czego

spodziewać. Zachowują się jak dzikusy.

Zaczynam się do nich przyzwyczajać. W każdym razie do

jednego z nich.

– Zaraz wracam.

Meg rozkoszowała się kąpielą. Miała wrażenie, że mogłaby

kochać się z Lukiem bez końca i nigdy nie miałaby dość. Był

jedynym mężczyzną, który potrafił rozbudzić w niej takie

pożądanie. Nic dziwnego, że kobiety tak za nim szaleją. Nic

dziwnego, że tak się skończyło ich spotkanie – w jego
ramionach, w j

ego łóżku, w jego wannie.

Luke wrócił z butelką szampana i jednym kieliszkiem. Nalał

do pełna i podał Meg. Piła drobnymi łyczkami perlący się płyn.

Luke odstawił butelkę i zrzucił szlafrok. Stał przed nią nagi,

rozbudzony, gotowy, by znów ją kochać. Wyciągnęła ku niemu
ramiona.

Chodź do mnie – powiedziała.

background image

Rozdział 10

Wzrok Luke’a wędrował od zaróżowionej twarzy Meg do

piersi lekko wynurzających się z wody. Zielone oczy błyszczały

oczekiwaniem, a czerwone, obrzmiałe od pocałunków usta

uśmiechały się zachęcająco.

Nie mógł kochać się z nią w wannie. Musiał być ostrożny,

chociaż pragnął czegoś więcej, niż mógł otrzymać. Z chęcią

wyrzuciłby wszystkie prezerwatywy, chciał mieć świadomość,

że Meg może zajść w ciążę. Była jedyną kobietą, która budziła
w nim

tęsknotę za dziećmi i stabilizacją.

Głupie myśli. Przecież ona nie chce mieć teraz dzieci, a może

nie chce ich w ogóle. Zresztą cóż byłby z niego za ojciec. Tej

nocy nie będzie ryzykował, ale sprawi, że Meg będzie krzyczeć i

wić się z rozkoszy, a to i jemu da satysfakcję. Wszedł do wanny

i usiadł naprzeciw niej. Podała mu kieliszek szampana. Wypił,

napawając się tą chwilą, która zdawała się urzeczywistnieniem

wszystkich jego marzeń.

– Jeszcze? –

spytała Meg.

Później. – Postawił kieliszek na brzegu wanny. Przyciągnął

ją do siebie, rozchylając jej uda. Woda pieściła je delikatnie.

– Przyjemnie? –

uśmiechnął się. Skinęła głową. Pochylił siei

dotknął jej ustami.

– A teraz?
– O, tak –

westchnęła. Przymknęła oczy. Pieścił ją coraz

goręcej. Zadrżała, oparła głowę o brzeg wanny, zagryzła wargi.

Patrzył na nią. Mógł tak patrzeć bez końca. Myślał tylko o

niej, o tym, by uczynić ją szczęśliwą. Meg była bliska szczytu
rozkoszy.

– Teraz –

szepnął – Teraz.

background image

– Luke! –

krzyknęła. – Luke! Jesteś... diabłem! Uśmiechnął

się.

Nie wiem, co ty ze mną robisz – powiedziała.

– Opowiedz, co czujesz.

Czuję się... czuję się jak rozpustnica.

O to mi właśnie chodziło.

Myślałam, że będę zażenowana, ale tak nie jest.

No i całe szczęście.

A co z tobą? – spytała.

– Jak to co ze m

ną?

– Co ty czujesz?

Że mógłbym się z tobą kochać przez całe życie.

– Tutaj, w wodzie?
– Nie.
– Dlaczego?

Bo tutaj nie mogę się zabezpieczyć.

Na pewno wiesz, że są inne sposoby.

Zaczęła go pieścić. Powoli tracił nad sobą kontrolę. Nie był

pewien, co miała na myśli, ale nie wyglądała na naiwną. Nie

było czasu na udawanie.

Myślę, że są – zgodził się.

Usiądź tutaj – wskazała brzeg wanny.

– Ale... –

zawahał się.

Zrób to, Luke. Chcę, żeby tobie też było dobrze. Uczynił to,

o co prosiła. Dolała szampana. Nie wypiła go jednak. Zanurzyła

palec w perlistym trunku i przeciągnęła nim po czułym miejscu

Luke’a. Był podniecony.

– Przyjemnie? –

spytała.

Skinął głową. Chciał, żeby zrobiła to jeszcze raz. I jeszcze.

Zadrżał.

Meg, ja już nie mogę... – jęknął.

background image

Nie słuchała. Wiedziała, co robi, podczas gdy on coraz

bardziej tracił kontrolę. Ogarnęła go fala niewypowiedzianej

rozkoszy. Zadrżał, znieruchomiał, wykrzyknął w uniesieniu jej

imię.

Potem ześliznął się do wanny i wziął ją w ramiona.
– To... to

było fantastyczne – szepnął.

Miałam nadzieję, że tak będzie – ucieszyła się.

Jak na kogoś, kto narzekał na brak doświadczenia,

wykazałaś niezwykłą pomysłowość. Czy kiedykolwiek. ..

Z szampanem? Nigdy. Ale to chyba niezły pomysł.

– O, tak. – Luke poca

łował jej usta. – A teraz wracajmy do

łóżka.

Idziemy spać?

– Niekoniecznie.

Zaniósł ją do sypialni.

Jesteś piękna – powiedział, pochylając się nad nią.

Całował jej usta, ramiona, piersi. Gdy spojrzał w jej oczy,

stwierdził, że go obserwuje. Wzbudziło to w nim nową falę

pożądania. Założył prezerwatywę. Zaczęli poruszać się znanym

sobie rytmem. Meg szeptała słowa, które rozpalały go jeszcze
bardziej.

Uniósł się nieco i nie wypuszczając jej z objęć, ostrożnie

przewrócił się na plecy. Z jej gestów odczytał przyzwolenie.

Chwycił ją za pośladki, zaczęła delikatnie podnosić się i opadać.

Poruszała się powoli, a on nie spuszczał z niej oczu. Mówił

jej, jak bardzo lubi na nią patrzeć, i szeptał podobne słowa, co

ona jemu, opisując każdy szczegół jego ciała.

Później, kiedy leżeli już obok siebie, pieszcząc się delikatnie,

wciąż jeszcze niesyci, spytał, co stało się z „aureolą”, którą dał
jej na festynie.

Mam ją w kieszeni. Zdjęłam, kiedy zdecydowałam się tutaj

background image

przyjść.

– Daj –

poprosił. Zgasił światło i umocował obręcz przy

łóżku. – Nigdy nie zapomnę tego tańca – powiedział. – Tak

bardzo cię wtedy pragnąłem.

– A teraz?
– Nawet bardziej.

Jesteś nienasycony.

Masz coś przeciwko temu?

– Nie. –

Meg chętnie poddawała się jego pieszczotom. – Jak

widzisz, mnie też ciągle za mało.

Przywarli do siebie. I znów zaczęli się kochać, jak gdyby

nigdy już nie miała się powtórzyć taka noc.

‘„ Zegar był jej wrogiem. Ile razy zerknęła na tarczę

połyskującą znad stolika, ogarniała ją złość. Wskazówki

zdawały się pędzić z zatrważającą szybkością.

Nigdy w życiu z nikim tak się nie kochała, ale to, co przeżyła

z Lukiem, było czymś więcej niż tylko zaspokojeniem

fizycznego pożądania. Spędzili cudowne chwile, wspominając

przeszłość, śmiali się, żartowali, pili szampana. Dziwiło ją, że

nie była ani trochę zmęczona i uświadomiła sobie, że miłość jest

znacznie silniejszym środkiem pobudzającym niż kofeina.

Miłość i rozpacz. Nie usnęła ani na sekundę, gdyż wiedziała, że

te chwile mogą się już nigdy nie powtórzyć. Musi nacieszyć się
nimi na zapas, kto wie, czy nie na zawsze.

Postanowiła wyjść z hotelu o czwartej, ale gdy zegar uderzył

cztery razy, zawahała się. Wreszcie zaczęła się pomału ubierać,

przerywając co chwilę na jeszcze jeden pocałunek, jeszcze jedną

pieszczotę, jeszcze jedno muśnięcie jego ust. W końcu musiała

pogodzić się z faktem, że kiedyś będzie ten ostatni raz. Luke

ubrał się, jak gdyby to mogło jej pomóc.

Chciała, żeby poprosił, by z nim wyjechała, ale wiedziała, że

background image

tego nie zrobi. W głębi duszy czuła zresztą, że i tak nic by to nie

dało. Jej miejsce jest tutaj, a jego tam.

Nie wiem, czy potrafię to zrobić – odezwała się wreszcie,

podchodząc do drzwi.

– Na pewno. –

Objął ją i pocałował w czoło.

Nie wiem, jak zdołam dziś spojrzeć na ciebie. Boję się, że

wszystko będzie można wyczytać z mojej twarzy. • – Będę ci

schodził z drogi. – Przytulił ją do siebie.

– A co dopiero na lotnisku. –

Meg wpadła w panik. – Mam

cię przecież odwieźć.

Może to zrobić kto inny. Choćby Chuck albo Didi.

Ktokolwiek.

Masz rację. To by było ponad moje siły.

Wiem. A ja prawdopodobnie nie byłbym w stanie wejść do

samolotu.

Och, Luke. Dlaczego nasze życie tak się głupio ułożyło?

Nie myśl w ten sposób. – Potarł kciukiem jej policzek. –

Spędziliśmy cudowną noc. Niektórzy przez całe życie nie

doświadczają czegoś podobnego.

Słaba pociecha. – Meg pociągnęła nosem i otarła oczy.

– Meg. –

Ujął jej twarz w dłonie. – Bądź uczciwa. Może

chcesz mnie, ale nie chcesz mego stylu życia. Jestem aktorem, a

nie plantatorem bawełny.

Może... może zrezygnowałabym z polityki. Może...

– Nie mów tak.

Aleja cię kocham!

Masz w życiu dużo więcej do zrobienia niż mnie kochać –

powiedział z czułością. – A więc idź i rób to, co powinnaś.

Pewnego dnia zostaniesz prezydentem. Będę na ciebie głosował.

To dopiero początek – uśmiechnęła się blado.

Już późno. Meg – przerwał jej. – Pospiesz się. Na razie

background image

jeszcze nikogo tu nie ma, ale za chwilę zacznie się ruch.

– Okay. –

Pogłaskała go po policzku. – Kocham cię, Luke’u

Bannisterze.

– I ja ciebie kocham, Meg Hennessy. A teraz otwieram drzwi.

Sięgnął do klamki.

Meg zaczerpnęła powietrza.
– Gotowa –

oświadczyła. Ścisnęła jego dłoń i szybko się

wymknęła. Tuż za progiem jednak zatrzymała się jak wryta.

Stanęła twarzą w twarz z młodą fotoreporterką. Trzasnął flesz.
Raz, drugi, trzeci.

– Meg? –

usłyszała za sobą głos Luke’a.

Dziewczyna przykucnęła, cofnęła się o krok i skierowała

aparat na Luke’a. Miał na sobie tylko dżinsy. Zaklął i rzucił się,

by wyrwać jej aparat.

Dziewczyna zasłoniła się ramieniem.
– Tylko

mnie dotknij, a pożałujesz!

Do diabła! Oddaj ten aparat!

Meg chwyciła go za ramię.

Nie, zostaw ją! Jeszcze ktoś usłyszy, a wtedy będzie jeszcze

gorzej.

Zaskarżę hotel. Mieli nikomu nie podawać numeru pokoju.

Mylisz się – roześmiała się fotoreporterką. – Twój brat mi

powiedział. Najwidoczniej nie obchodzi go, co się z tobą stanie.

– Mój brat? –

Luke gwałtownie odwrócił się do Meg. – Co ja

najlepszego zrobiłem? Poprosiłem cię, żebyś mu dała numer

pokoju, a on mnie zdradził.

Przyszłam tu z własnej woli, Luke – powiedziała Meg. – I

sama sobie jestem winna Jeśli teraz spokojnie stąd wyjdę, może

ta kobieta mnie nie zdradzi. Ma, co chciała. Jeśli uda nam sieją

przekonać, żeby trzymała język za zębami tylko dzisiaj, festiwal

szczęśliwie dobiegnie końca.

background image

Z nikim nie zamierzam rozmawiać – oświadcz) u

dziewczyna. –

Mówiąc szczerze, natychmiast wracam do Los

Angeles, żeby opchnąć te zdjęcia. Jeśli dostaniesz rolę, będą

warte o wiele więcej.

Ty dziwko. Odwołam zdjęcia próbne.

– Nie zrobisz tego. – Meg popat

rzyła mu prosto w twarz. –

Może wszystko jakoś się rozejdzie po kościach. Może nikt nie

zechce tych zdjęć. Chyba nie są aż tak atrakcyjne. Ale jeśli

odwołasz zdjęcia próbne, nigdy ci tego nie wybaczę. Nigdy.

Lepiej już idź, Meg – powiedział Luke. – A ty spływaj ! –

zwrócił się do fotoreporterki. – Już cię tu nie ma!

Meg popatrzyła na niego po raz ostatni i ruszyła w kierunku

schodów. Serce jej waliło, czuła ucisk w gardle. Może to

wszystko dobrze się skończy, pocieszała się. Może zdjęcia nigdy

sienie ukażą, a jeśli nawet, może nikt ich nie zobaczy, w każdym

razie do czasu wyborów do Izby. Może ta dziewczyna w

pośpiechu sfuszerowała robotę.

Gdy tylko opuściła hotel, zaczęła biec. Błyskawicznie

znalazła się na parkingu. Dopadła do samochodu i wyjęła
kluczyki

. Ręce jej drżały. Z trudem trafiła w stacyjkę. Dopiero

w domu rozpłakała się głośno.

Luke obserwował ją przez okno, dopóki nie upewnił się, że

dziewczyna za nią nie idzie. Zacisnął pięści z wściekłości.

Zrujnował przyszłość Meg. Nigdy sobie tego nie wybaczy.

Gdyby rezygnacja ze zdjęć próbnych mogła w czymkolwiek

pomóc, nie wahałby się ani chwili. Wiedział jednak, że byłby to

tylko nic nie znaczący gest. Ansel Wiggins sprzeda swoje

zdjęcia i tak, niezależnie od tego, czy on zagra w filmie

fabularnym, czy pozostanie gwiazdą serialu. Różnica będzie
tylko w cenie.

background image

Zastan o w

ił się n ad tym, co się stało . Nig dy by n ie

przypuszczał, że jego brat zechce zranić go aż tak bardzo.

Pomylił się co do niego. Nie ocenił właściwie jego gniewu,

zazdrości i – niedojrzałości. Podając Wiggins numer pokoju

Luke’a, zachował się podle, małodusznie, ale przede wszystkim
dziecinnie.

I w tym właśnie tkwi problem. Clint nigdy tak naprawdę nie

wydoroślał. Co gorsza, nikt tego od niego nie żądał. W szkole
z

awsze krył go Luke, a potem opiekę nad nim roztaczał ojciec.

Teraz, gdy zabrakło ich obu, Clint zaniedbuje plantację,

spędzając czas z kumplami i rozbijając się czerwoną

ciężarówką.

Luke wszedł do sypialni. Wyciągnął podkoszulek i buty. Tym

razem Clint pos

unął się za daleko. Żarty się skończyły.

background image

Rozdział 11

Luke zabrał się do Clinta ciężarówką, którą dostarczano

towar na pobliską farmę. Potem musiał jeszcze przejść około

kilometra. Był w podłym nastroju. Widok zaniedbanego
domostwa jeszcze bardziej go ro

zdrażnił. Było mu wstyd. Clint

nie zasługuje na farmę, jeśli nie potrafi o nią zadbać.

Wszedł jak zawsze kuchennymi drzwiami. Nie przypominał

sobie, kiedy ostatni raz wchodził frontowymi. Nie były

zamknięte na klucz. Nigdy tego nie robili.

– Clint! –

zawołał.

Nie czekał na odpowiedź. Może Clint jest w łóżku z Debbie.

Nie obchodziło go to. Wpadł jak burza do sypialni, która kiedyś

należała do rodziców.

Clint leżał w małżeńskim łożu. Wciąż miał na sobie dżinsy i

podkoszulek. Usiadł i przetarł oczy.

Boże, moja głowa – jęknął.

Wyskakuj z łóżka, braciszku – polecił Luke.

Co, u diabła... – Clint wpatrywał się w brata, jakby nie

pojmował, co do niego mówi. Nagle twarz mu się rozjaśniła. –

Przyłapała was, co? Myślę, że to...

Wyskakuj albo cię wyciągnę.

– Chc

esz się bić, braciszku? – Clint przybrał słodki ton. – A

może wciąż się boisz o swoją śliczną buźkę?

Chcę, żebyś mi odpowiedział na parę pytań. – Luke dyszał

ciężko. – Jakim cholernym prawem naraziłeś na szwank karierę
Meg?

Nikt jej nie kazał iść do ciebie. – Clint usunął się w bok,

zajął pozycję wyjściową. Luke zrobił to samo. Przećwiczyli to

przez lata w dziesiątkach bójek.

background image

Nikt by o tym nie wiedział.

Właśnie. Dlatego postanowiłem wykorzystać okazję.

Maleńki rewanż za to, jak mnie załatwiłeś.

– Za

łatwiłem cię? – Luke obserwował bacznie ręce Clinta,

czekając na jego pierwszy ruch. – Kto stawał w twojej obronie

przy każdej okazji? Kto cię krył, kiedy okradłeś sklep? Kto

wyjechał, zostawiając ci całą farmę?

A może ja wcale nie chcę być farmerem?

– W

ygląd domu na to wskazuje. Chętnie odkupię plantację.

– Akurat.

A niby dlaczego nie? Czyż nie o to ci chodzi? O górę

pieniędzy i zero odpowiedzialności? Czyż nie to właśnie mam
twoim zdaniem?

Pewno. Prężysz się przez cały dzień przed kamerami,

podczas

gdy ja tu haruję.

A więc daj sobie spokój. Lepiej zajmę się tym wszystkim,

mieszkając w Los Angeles, niż ty, siedząc tutaj.

Wolne żarty. Jesteś teraz miastowym facetem. Nie

odróżniasz już bawełny od zwykłej waty.

Luke miał się na baczności. Za chwilę się zacznie. Nie

uśmiechała mu się bójka, ale Clint najwyraźniej tego właśnie

potrzebował.

Odróżniam, ty idioto, odróżniam, niech cię o to głowa nie

boli.

Chcesz walczyć czy znowu dasz nogę, tak jak wczoraj? Co

będzie z twoją śliczną buźką?

Zaraz się przekonamy. – Krążyli wokół siebie, szykując się

do walki.

Czyżby? To dobra wiadomość. Nie mogę się wprost

doczekać, żeby wytłuc z ciebie całe to gówno.

Zaatakował. Luke cofnął się lekko i wymierzył mu cios w

background image

szczękę, ale Clint zręcznie się uchylił. Jego lewa pięść

wylądowała na brodzie brata. Luke przygryzł sobie język i

poczuł, że krwawi.

Lepiej się poddaj. – Clint tańczył przed nim na ugiętych

nogach niczym bokser na ringu. –

Następnym razem złamię ci

nos.

Luke rzucił się na brata. Upadli na podłogę, tarzając się od

ściany do ściany. Luke uderzył głową o nogę stołu, ale udało mu

się jeszcze rozbić Clintowi nos. Triumfował przez chwilę,

widząc krew na twarzy brata, ale już w następnej sekundzie

poczuł, że krwawi mu warga. Clint nie pozostał dłużny.

Moc

owali się tak, sapiąc i dysząc ciężko. Wreszcie oderwali

się od siebie. Wstali. I znów zajęli pozycje wyjściowe.

Ledwo stoisz. Poddaj się – zaproponował Luke.

Ani myślę. – Clint zamierzył się do ciosu, ale brat uskoczył

w bok. Straciwszy równowagę, Clint wyrżnął w ścianę z taką

siłą, że na podłogę spadł obraz. Przez moment był zupełnie
zamroczony.

Uważaj, co robisz – ostrzegł go Luke.

Ty uważaj. Ja jestem zbyt zajęty. – Chwycił Luke’a wpół i

przewrócił na ziemię, przykrywając go sobą.

Luke usiłował się wyswobodzić, ale był unieruchomiony.

Złaź ze mnie – warknął.

Teraz nie. Mam przewagę.

Ostatkiem sił Luke zdołał przetoczyć się na bok, potem na

brzuch. Teraz Clint znalazł się pod spodem.

– Do cholery –

zaklął, usiłując się wydostać. – To ciężka

praca.

Luke mimo woli zachichotał.

Śmiejesz się czy krztusisz krwią? – spytał Clint.

– Jedno i drugie.

background image

Masz dość?

– A ty?

Może.

Luke przewrócił się na plecy i spojrzał w sufit. Po chwili

odwrócił głowę i popatrzył na Clinta.

Koszmarnie wyglądasz – zauważył.

Tobie też nic nie brakuje – odwzajemnił się Clint. – Po

cholerę to robiłeś? Będziesz posiniaczony jak diabli.

To był jedyny sposób, żebyś zwrócił na mnie uwagę.

Nie będziesz mógł grać w tej twojej mydlanej operze przez

Bóg wie ile dni...

– G

orzej. Jutro mam zdjęcia próbne do filmu.

– –

Dureń z ciebie. Nie jestem tego wart – odparł Clint z

błyskiem w oku.

A ja myślę, że jesteś.

Clint zamknął oczy.
– A niech to szlag –

wyszeptał. – Było bardzo kiepsko, gdy ta

Ansel was nakryła?

Cóż, mogło być gorzej. Szczęśliwie mieliśmy już coś

niecoś na sobie.

Pogadam z nią. Może uda mi się kupić te zdjęcia.

Za późno. Jest już w drodze do Los Angeles. Razem z

filmem.

Cholera. Co mógłbym zrobić?

Mam wrażenie, że już ci przeszło. Skąd ta nagła zmiana? –

zdziwił się Luke.

Clint chciał się uśmiechnąć, ale zrobił tylko jakiś niewyraźny

grymas. Za bardzo bolał go policzek – To dlatego, że bardziej

zależało ci na wbiciu mi trochę rozumu do głowy niż na własnej

twarzy. Oto stary Luke, pomyślałem sobie. Taki, jakiego

pamiętam.

background image

Nigdy się nie zmieniłem.

Ja widziałem to inaczej. Dziesięć lat temu zabrałeś się stąd i

przestałem cię obchodzić.

Nie uciekłem od ciebie, tylko od naszego starego. Nie

mogłem znieść, że wszystkie swoje żale wyładowywał na mnie,

a z tobą się pieścił.

Pieścił? Harowałem jak wół!

Zgoda. Może to niewłaściwe słowo. Ale ciebie nie bił.

Mnie mogło się to wtedy wydawać pieszczotą. Nienawidziłem

go, a tobie zazdrościłem. Wciąż jeszcze słabo mi się robi na

samą myśl o nim.

Właściwie wiedziałem o tym. Nie byłem nawet specjalnie

zaskoczony, że nie przyjechałeś na pogrzeb. Choć oczywiście

chciałem, żebyś przyjechał.

Ja też chciałem. – Luke odgarnął włosy z czoła. – Dziwne,

ale mam wrażenie, że gdyby to było teraz, to przyjechałbym.

– Jak to?

Luke nie odpowiedział. Dotknął językiem rozciętej wargi.

Przydałby się kawałek lodu, ale czy to wystarczy? Jak się

pokaże na zdjęciach próbnych z taką twarzą?

Po prostu bym przyjechał – powiedział po chwili. Clint

przypatrywał mu się bacznie.

To Meg, prawda? Zeszliście się z powrotem. Luke powoli

skinął głową.

– I co teraz? Wrócisz?

Nie. Lubię swoją pracę, a jej nie chcę przeszkadzać w

karierze politycznej.

Jeśli to ma być szlachetna mowa o samopoświęceniu, nie

obejdzie się bez kawy.

Luke’

a rozbawiła ta uwaga. Poszedł za bratem do kuchni. Tył

głowy bolał go jak diabli.

background image

Masz trochę lodu? – spytał.

Być może. – Clint wskazał na starą lodówkę. – Ta cholera

wciąż się psuje.

Luke znalazł w zamrażalniku pojemnik do połowy

wypełniony lodem i parę starych hamburgerów. Wyjął lód.

Fatalnie to wszystko wygląda – zauważył.

– Wiem.

Naprawdę tak krucho z pieniędzmi? – Przyłożył – lód do

rozbitej wargi, resztę podał Clintowi. Też mu się przyda.

Policzek puchł w oczach.

Cóż, czasy są ciężkie.

Możesz sprzedać farmę.

– Tobie?

Nie. Nie mówiłem tego poważnie.

Szkoda. Mówiąc szczerze, chciałbym, żebyś wziął swoją

połowę z powrotem.

– Czemu?

Miałbym kogoś, kto dbałby o to miejsce, z kim mógłbym

pogadać, kto pomógłby mi podjąć decyzję.

Luke słuchał brata ze zdziwieniem. Myślał, że Clint będzie

zadowolony, że jest jedynym właścicielem farmy. Tymczasem

uznał prezent od brata za widomy znak, że ten nie chce mieć nic

wspólnego ani z farmą, ani z nim.

Zgoda, to kiepski pomysł – stwierdził Clint po chwili. – Ty

nie chcesz zajmować się farmą, a ja...

Nie, to dobry pomysł. Wezmę z powrotem swoją część.

Naprawdę? Mówisz poważnie? – Popatrzył na brata z

radością.

Oczywiście. Tyle że większość spraw będziemy musieli

załatwiać telefonicznie. Wiem, jak bardzo nienawidzisz tych

wszystkich ludzi, którzy tu za mną ściągnęli.

background image

Żaden problem. – Clint wzruszył ramionami.

Zgoda, chociaż nigdy niczego razem nie zrobimy.

Mam pomysł. Możesz przyjeżdżać w przebraniu. W końcu

jesteś aktorem, prawda? Przykleisz wąsy, włożysz poduszkę pod

koszulę, na nos okulary.

Kto wie, może to i niezły pomysł. – Luke wybiegł już

myślami w przyszłość. Jeśli będzie mógł odwiedzać Clinta, to

być może i Meg. Ale nie, nie ma sensu robić jej nadziei. Nie
p

owinien nawet o tym myśleć. A jednak... Zobaczymy. Na razie

musi się zastanowić, jak wybrnąć z zaistniałej sytuacji.

A więc załatwione. – Clint wyciągnął rękę do brata. – Jesteś

teraz współwłaścicielem farmy Bannisterów.

Uścisnęli sobie dłonie. Na moment ich spojrzenia się

spotkały. Wreszcie Luke opuścił rękę, zanim którykolwiek z

nich poczuł się zakłopotany. Rozejrzał się po kuchni. Zlew był

wypełniony brudnymi naczyniami. Wokół walały się puszki po
piwie.

Pierwszą rzeczą, jaką razem zrobimy, będzie

up

orządkowanie tego miejsca – zaproponował. – Naprawdę

wypiłeś całe to piwo?

– Chyba tak.

Chcesz skończyć jak nasz stary?

Myślałem o tym. – Clint westchnął i umknął wzrokiem w

bok. –

Zwłaszcza po tym, co powiedziałem Debbie w piątek

wieczorem. Nigdy bym

jej tak nie potraktował, gdybym nie był

wlany.

Też tak myślę.

Wczoraj ją przeprosiłem. Nie wiem, czy to cokolwiek

zmieni.

Bądź dobrej myśli.

Ale później znów się zalałem i załatwiłem ciebie i Meg.

background image

– Racja.

Chyba muszę na jakiś czas przystopować.

Zgadza się.

I tak nie sprawia mi to już przyjemności. – Clint zamyślił

się. – A co byś powiedział na śniadanie? Jestem cholernie
dobrym kucharzem.

Chwała Bogu, że choć jeden z nas potrafi gotować. – Luke

poczuł ulgę. Wiedział, że Clint ma silną wolę. Jeśli postanowił,

że przestanie pić, zrobi to.

Zaparzę kawy – zaproponował Luke. – W czasie śniadania

zastanowimy się, jak pomóc Meg.

– Zgoda.

Będzie jak za dawnych lat.

– Jak za dawnych lat –

uśmiechnął się Clint.

Meg wypiła dwie kawy, odświeżyła się, wypuściła psa i o

dziewiątej wyruszyła z domu. Impreza zaczynała się o

dziesiątej, ale organizatorzy musieli być na miejscu wcześniej.

Nie miała ochoty iść, wolałaby czyścić schody szczoteczką do

zębów, ale nie miała wyjścia. Może uda jej się trzymać z dala od

wścibskiej Didi.

Oczywiście głos Didi był pierwszym, który usłyszała w

swoim walkie-talkie.

Zniknęło gdzieś pudło z programami

festynu. Meg nie pozostało nic innego jak udać się do stoiska

informacyjnego. Postanowiła, że tak czy inaczej przez cały czas
nie zdejmie ciemnych okularów.

W informacji czekała zdenerwowana Didi.

Dzień dobry – zawołała do niej, wyskakując z bryczki.

Witaj. Co się stało?

– Nic, dlaczego? –

Meg uśmiechnęła się z najwyższym

wysiłkiem. – Szukałaś w tym zielonym pudle? – spytała. –

background image

Chyba tam je widziałam.

Jak ty wyglądasz?! – wykrzyknęła Didi. Meg spojrzała na

swoje dżinsy i podkoszulek.

– Jestem ubrana tak samo jak ty.

Nie chodzi mi o ubiór. Twoja twarz! Wyglądasz jak

nieboszczyk.

Miałam nadzieję, że nikt się nie zorientuje – wyjąkała.

– W czym? –

Didi zmartwiała. – O Boże. – Didi wskoczyła

do bryczki. – Wsiadaj –

zawołała do Meg. Odjechała

kilkadziesiąt metrów za pawilon. – A teraz mów. Co się stało?

Coś najgorszego. – Meg zdjęła okulary i przetarła oczy.

Opowiedziała Didi pokrótce przebieg wydarzeń, nie wdając się

w szczegóły. Gdy skończyła, przyjaciółka objęła ją za szyję.

– Nie rób sobie wyrzutów –

tłumaczyła. – Wątpię, by

jakakolwiek kobieta zachowała się inaczej w podobnych

okolicznościach. I nikt nic nie będzie wiedział, z wyjątkiem tego

padalca Clinta Bannistera. Chętnie skręciłabym mu kark.

Jeśli sprawa się wyda, mogę się pożegnać ze stanowiskiem

przewodniczącej Izby – chlipnęła Meg. – I z moimi planami
kandydowania do Kongresu.

Może nie będzie tak źle – pocieszyła ją Didi.

– Wiesz, jak to jest. –

Meg potrząsnęła głową. – Takie rzeczy

zawsze wychodzą na jaw, i to na ogół w najmniej odpowiednim

momencie. Jestem pewna, że ta dziewczyna sprzeda zdjęcia.

Jeśli Luke dostanie rolę, – będą warte jeszcze więcej. Mam tylko

nadzieję, że mieszkańcy Chandler ich nie zobaczą, w każdym
razie do czasu wyborów. –

Pociągnęła nosem. – Oczywiście

mogą mnie wyrzucić potem. To byłoby jeszcze gorsze. Może

powinnam w ogóle zrezygnować.

W żadnym wypadku. Potrzebujemy cię na tym stanowisku i

nie możemy dopuścić, by jedna błaha sprawa...

background image

Jedna poważna sprawa, Didi.

W porządku, by jedna poważna sprawa powstrzymała cię

przed kandydowaniem. A teraz musisz ogłosić, że męczy cię

alergia, i dlatego tak okropnie wyglądasz.

– Nigdy ni

e miałam alergii.

A teraz masz. To się zdarza. I druga sprawa. Porozmawiaj z

Lukiem, zanim wyjedzie, i spytaj, czy może wstrzymać

publikację tych zdjęć. Na pewno ma jakieś znajomości w Los

Angeles, a nawet w Nowym Jorku. Może, jeśli zgodzi się na

jakiś specjalny wywiad albo będzie pozował komuś na

rozkładówkę...

Didi! Nie mogę go o to prosić!

To ja to zrobię!

Nie! Porozmawiam z nim. Obiecuję. – Meg była przerażona

samą myślą o ponownej rozmowie z Lukiem, ale wiedziała, że

Didi ma rację. Może Luke zdoła coś zrobić, oczywiście coś, co

nie uwłaczałoby jego honorowi.

A więc załatwione. I trzecia sprawa. Z wyjątkiem tej jednej

rozmowy trzymaj się z dala od Luke’a Bannistera. Chyba że

chcesz zmienić wszystkie swoje plany życiowe. – Didi bacznie

przyjrzała się Meg.

– Nie.

Zrozumiałabym.

Myślałam o tym bez przerwy od chwili, kiedy rozstaliśmy

się, i zawsze dochodziłam do tego samego wniosku. Polityka

fascynowała mnie od szkolnych czasów. To moje powołanie,

Didi, nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym z niej

zrezygnowała.

Zatem nie możesz zrezygnować.

Poza tym, Luke straciłby dla mnie szacunek, gdybym

wszystko rzuciła i wyjechała z nim do Los Angeles. Jedną z

background image

cech, którą we mnie podziwia, jest wierność sprawom, w które

wierzę. Szanuje mnie za to, że chcę się zająć polityką. Nie

byłabym tą osobą, którą kocha, gdybym ze wszystkiego

zrezygnowała.

– A co z nim? Wróci tutaj?

Meg potrząsnęła głową.

Nawet bym tego nie chciała. Jest tak zafascynowany tym,

co robi. Byłoby zbrodnią zrobić z niego z powrotem chłopaka z
farmy.

Masz rację – westchnęła Didi. – Gotowa?

– Tak.

A więc poszukajmy tych folderów. Myślę, że Luke nie

zjawi się przed dziesiątą.

background image

Rozdział 12

Parę minut po dziesiątej Meg podjechała do zwierzyńca,

gdzie Luke miał pozować do zdjęć ze strusiem. Usiłowała

zachować spokój, ale nie bardzo jej się to udawało. Jak mogła

być opanowana, skoro za chwilę miała stanąć twarzą w twarz z

mężczyzną, z którym kochała się przez całą noc i którego

prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy?

Luke rozdawał autografy. Stał tyłem do niej. Miał na sobie

obcisłe błękitne dżinsy, białą koszulę i kapelusz kowbojski.

Oczy zaszły jej łzami, gdy z czułością pochyli! się ku małej

dziewczynce. Zawsze lubił dzieci. Zapomniała o tym. Dawno

temu marzyła, żeby mieć z nim dziecko.

K

iedy odwrócił się do niej, zmartwiała, Dolna warga

opuchnięta, prawe oko na wpół zamknięte i obrzmiałe, wzdłuż

policzka głębokie zadrapanie.

Luke, na Boga! Co się stało?

Szkoda, że nie widzisz tego drugiego – usiłował się

uśmiechnąć.

Biłeś się z Clintem, co?

Tak naprawdę, to ja go biłem. I zwyciężyłem – powiedział

Clint, który właśnie nadszedł z dwoma kubkami coli. – Chcesz?

spytał.

Nie, dziękuję. – Meg patrzyła ze zdumieniem na braci.

Zachowywali się jak najlepsi przyjaciele.

To ja wypiję. Albo potrzymam chwilę przy policzku.

Dobrze mi to zrobi.

Sama nie wiem, który z was gorzej wygląda.

– On –

odpowiedzieli równocześnie, wskazując jeden na

drugiego. I roześmiali się jak na komendę.

background image

Meg była kompletnie zbita z tropu. Nigdy nie zrozumie

mężczyzn.

Cóż, pewno jesteście z siebie bardzo dumni – zauważyła. –

Zwłaszcza ty, Luke. A co ze zdjęciami próbnymi?

Może odegram scenę walki albo tuż po walce.

Nie wydajesz się specjalnie przejęty.

– Bo nie jestem.
– Bo nie jest –

potwierdził Clint. – Nawiasem mówiąc,

powinnaś być dla niego trochę milsza, Meg. To dla ciebie

narażał swoją buźkę – zachichotał.

Mam nadzieję, że to nieprawda – zawahała się Meg.

– Nie –

mrugnął do niej Luke. – Potrzebowałem tego. Czuje

się teraz o wiele lepiej.

Świetnie. Po prostu świetnie. A ja myślałam, że wreszcie

wydorośleliście. Co to wszystko ma znaczyć?

Luke zerknął na Clinta.

Skąd my to znamy? – roześmiał się.

Coś mi się zdaje, że już to parę razy słyszałem. I zawsze

robi przy tym taką ważną minę, prawda?

– Prz

estańcie wreszcie – zirytowała się Meg.

Już dobrze, nie martw się – uspokoił ją Luke. – Mogą

zmienić termin tych zdjęć, jeśli naprawdę im na mnie zależy. A

poza tym, charakteryzatorka potrafi zdziałać cuda.

Mam nadzieję – westchnęła Meg.

Wszystko będzie dobrze.

Słuchaj, rozmawiałam z Didi – powiedziała, przypominając

sobie nagle, po co przyszła. – Pytała, czy możesz jakoś nakłonić

tę fotoreporterkę, żeby nie publikowała zdjęć.

Spróbuję.

A jeśli to się nie uda – włączył się Clint – i zdjęcia się

ukażą, załatwię ze znajomym kolporterem, żeby zatrzymał te

background image

czasopisma aż do czasu wyborów. Nikt ich tutaj nie zobaczy.

A potem i tak mnie wyrzucą.

Nie sądzę, Meg. – Luke potrząsnął głową. – Cieszysz się w

mieście dużym poparciem.

Nie martw się. – Clint objął ją i potrząsnął delikatnie. –

Jakoś to załatwimy. Pamiętasz byka? Czyż nie uratowaliśmy się

przed nacierającym bykiem?

A pamiętacie, jak znaleźliśmy tę na wpół martwą kurę i ... –

Luke przerwał, bo dwie nastolatki poprosiły go o autograf.

Lepiej już pójdę – powiedziała Meg.

– Zaczekaj. –

Podpisał i ustawił się z dziewczętami do zdjęcia

na tle strusia.

Co się stało z twoją twarzą? – spytała jedna z nastolatek.

To te drzwi wahadłowe – wyjaśnił Luke. – On wchodził, ja

wychodziłem.

– Tak, u

ważajcie na te drzwi. I wam może się coś takiego

przytrafić – dodał Clint.

Meg uśmiechnęła się. Niezależnie od tego, co będzie, Luke i

Clint znów są braćmi. I to ona się do tego przyczyniła, choć w

dość pokrętny sposób. Kątem oka dostrzegła następną grupkę

łowców autografów. Zresztą i tak nie może stać tu w

nieskończoność. Jeszcze ludzie zaczną gadać.

Naprawdę już muszę iść – oznajmiła.

Zadzwonię do ciebie – powiedział Luke.

Nie wiem, czy to dobry pomysł. Myślę, że rozmowa

telefoniczna... to znaczy...

Masz rację. To kiepski pomysł – przyznał.

Chciałabym wiedzieć, czy dostałeś tę rolę.

Clint ci powie. Dam mu znać.

– Okay.

Pożegnaj ode mnie Apacza.

background image

– Na pewno.

Uważaj na siebie.

Ty też. – Patrzyła na niego, dopóki łzy nie napłynęły jej do

oczu

. Odwróciła się i odeszła pospiesznie, nie oglądając się za

siebie.

Czas do godziny czwartej po południu, kiedy to odlatywał

samolot Luke’a, był dla Meg istną męczarnią. Bez przerwy o

nim myślała i kilka razy musiała sobie przypominać, dlaczego

nie powinna odprowadzać go na lotnisko. Ilekroć łzy napływały

jej do oczu, uciekała się do podsuniętego jej przez Didi

wyjaśnienia. Po prostu miała katar alergiczny.

Wreszcie Luke wyjechał. Festiwal trwał, odbywały się

wyścigi strusi, muzyka grała, sprzedawcy starali się za wszelką

cenę pozbyć reszty towarów, ale Meg cała ta impreza wydała się

teraz pusta i bez życia. Nagle ogarnęło ją zmęczenie. Na

szczęście wszyscy to rozumieli. Zewsząd zbierała gratulacje za

znakomitą organizację. Niektórzy twierdzili nawet, że ten

festiwal należał do najbardziej udanych. Nawet bójka i

pogodzenie się braci Bannisterów uznano za dodatkową

atrakcję. Meg zaczęła się zastanawiać, czy noc spędzona z

Lukiem to aby nie wytwór jej wyobraźni.

I nagle, jakby dla zaprzecz

enia temu, podeszła Didi, zajrzała

jej głęboko w oczy i poklepała po ramieniu.

Jakoś to przeżyjesz – szepnęła.

Meg wcale nie była tego taka pewna.

Z pomocą Didi przetrwała jakoś następne dwa tygodnie. Didi

miała organizować festiwal w następnym roku, a więc

poświęciła dużo czasu, by wprowadzić ją w przyszłe obowiązki.

Była zadowolona, że ma zajęcie i ze pracuje właśnie z

background image

przyjaciółką, która doskonale rozumiała jej stan psychiczny.

Wiele czasu spędzała również w swojej firmie konsultingowej.

Najgorsze były wieczory. Chodziła z Apaczem na długie

spacery, żeby móc zasnąć. Wdychała świeże powietrze wieczoru

i zapach drzewek cytrynowych, podziwiała wschodzący księżyc.

A jednak wciąż czuła się nieszczęśliwa.

W każdy weekend zasiadała przed telewizorem, by obejrzeć

„Labirynt uczuć”. Widok Luke’a na ekranie wzmagał tylko jej

tęsknotę. Nie była jednak w stanie z tego zrezygnować. Luke

najwidoczniej nie dostał roli w filmie, bo Clint nie zadzwonił. W

każdym razie jeszcze nie zadzwonił. Powinna go poprosić, żeby

dał jej znać, ale jakoś nie przyszło jej to do głowy.

Od czasu festiwalu nie widziała się z rodzicami. Kiedy matka

zaprosiła ją na obiad, Meg przyjęła zaproszenie, a potem przez

cały czas męczyła się, prowadząc nic nie znaczące rozmowy o

sąsiadach i najnowszych wydarzeniach w mieście, gdy

tymczasem jej myśli krążyły nieustannie wokół tych

nieszczęsnych zdjęć z Lukiem. Niestety w rodzicach nie

znajdzie oparcia. Przestrzegali ją przecież, żeby trzymała się od
niego z daleka.

Przed deserem ojciec odchrząknął, co było widomym

znakiem, że zamierza powiedzieć coś ważnego. Meg

zmartwiała.

Widziałem się dzisiaj z Clintem – zaczął. – Luke podobno

wziął z powrotem swoją część farmy.

Czy to znaczy, że chce tu zamieszkać? – spytała Meg z

najwyższym zdumieniem.

Jack Henn

essy spojrzał na córkę ze zdziwieniem.

Nie sądzę. Chodzi o to, że teraz Clint będzie miał z kim

omawiać swoje plany i problemy. Luke będzie kimś w rodzaju

cichego wspólnika. Myślę, że Clint tego potrzebuje. Jest jeszcze

background image

za młody, żeby samemu ponosić odpowiedzialność za farmę.

– Zapewne –

Meg starała się ukryć rozczarowanie.

Oczywiście, że Luke nie osiedli się w Chandler. Wyraźnie jej to

powiedział.

Teraz, kiedy się o tym dowiedziałem – kontynuował pan

Hennessy –

myślę, że źle oceniłem Luke’a. I chcę, żebyś o tym

wiedziała. Zachowywał się bez zarzutu. Nawet ta bójka z bratem

obróciła się w końcu na dobre. Clint zaczął odnawiać dom. To

chyba wpływ Luke’a.

Szkoda, że nie możesz jemu tego powiedzieć – zauważyła

Meg. Gdybyż ojciec wiedział, jakie to było „zachowanie bez

zarzutu”, pomyślała.

Powiem mu, gdy tylko nadarzy się okazja, w co wątpię. Bo

niby z jakiego powodu miałbym się znaleźć w otoczeniu
gwiazdora filmowego? –

Przerwał na chwilę i spojrzał na córkę.

– To wszystko nie zmienia jednak mego zdania na wasz temat.

Nadal uważam, że on nie jest dla ciebie odpowiednim

mężczyzną. Nigdy nie był i nie będzie.

Przestań, Jack – wtrąciła się pani Hennessy. – Miałeś tylko

powiedzieć Meg, że Luke przejął swoją część farmy.

Chciałem porozmawiać z Meg nie tylko o Luke’u. – Pan

Hennessy poczuł się urażony. – Chciałem pogratulować jej
organizacji festiwalu.

– Tak, tak –

przyznała pani Hennessy. – Wszyscy cię

podziwiali.

Sprawdziłaś się. Jeśli tak dalej pójdzie, na pewno zostaniesz

przewodniczącą Izby. Osiągniesz to, czego pragniesz –

podsumował ojciec.

Meg przez moment wahała się, czy nie powiedzieć

rodzicom o zdjęciach. Nie chciała ich jednak niepokoić. A nuż

Luke’owi uda się przekonać dziewczynę, żeby ich nie

background image

publikowała. Może nawet już to zrobił.

Agent Luke’a, Henry Davis, przesunął termin zdjęć

próbnych. Autorzy serialu wymyślili na poczekaniu historię

tłumaczącą jego wygląd. Wreszcie Luke poprosił Henry’ego,

żeby pomógł mu załatwić sprawę z Ansel Wiggins. Ten

natychmiast wyszukał jej numer telefonu. Gdy Luke wykręcił

numer, odezwała się automatyczna sekretarka. W tle słychać

było głosy zwierząt. „Ansel Wiggins bawi na safari z księciem

Karolem. Asystentka przekaże jej wiadomość. Proszę zostawić
swoje nazwisko i numer telefonu”.

Luke nie miał najmniejszego zamiaru tego robić. Gotowa

sprzedać jego prywatny numer, tak jak zdjęcia. W końcu jednak

podał go.

Kiedy w ciągu dwóch dni nie otrzymał żadnej wiadomości,

zadzwonił po raz drugi. Informacja na sekretarce była już inna.
Na tle starej muzyki l

udowej głos informował: „Ansel Wiggins

bawi z Shirley MacLaine na uroczystości poświęconej

pierwszym osadnikom. Proszę zostawić swoje nazwisko, numer
telefonu i znak zodiaku”.

Luke podał numer domowy i służbowy, zaznaczając, że

sprawa jest pilna. Zadzwoniła o północy.

Przepraszam, że o tej porze – powiedziała – ale jestem

nocnym markiem i tracę poczucie czasu.

Możemy się spotkać?

Oczywiście. Teraz?

– Dobrze –

odparł, choć wcale nie było mu to w smak.

W pół godziny potem zjawił się w całodobowej kawiarni.

Ansel żuła gumę i studiowała menu. Miała na sobie szerokie

szorty, rozciągnięty podkoszulek i czapeczkę besabellową

daszkiem do tyłu.

background image

Wybrałam melbę. Co dla ciebie? – spytała.

– Kawa –

odparł. – Przepraszam, że tak cię potraktowałem

wtedy w hotelu, a

le ta kobieta jest moją bliską przyjaciółką.

Domyślam się.

Powiem krótko: chcę mieć te zdjęcia i negatywy. Zapłacę

za nie, ile zechcesz.

Jestem pewna, że zapłacisz. Co się stało z twoją twarzą?

Nieważne. Ile chcesz?

– Nic.
– Jak to?

Ponieważ już je sprzedałam. Dostałam zaliczkę, a kiedy

otrzymasz tę rolę w filmie, wezmę resztę.

Do diabła! Czy ty sobie nie zdajesz sprawy, że możesz

zniszczyć czyjąś karierę? Wyglądasz na feministkę. Nie chcesz,

żeby kobiety zajmowały wysokie stanowiska?

– Owszem.

Chcę. Dlatego sprzedałam te zdjęcia. Muszę

myśleć o sobie.

Ale robisz to czyimś kosztem.

Wolnego, panie Bannister. A jeśli otrzymasz tę rolę, nie

będzie to czyimś kosztem? Chyba nie jesteś jedynym aktorem w

mieście, który się o nią ubiega.

– Strata je

dnej roli nie oznacza jeszcze końca kariery.

Skąd ta pewność? A może dla kogoś to ostatnia szansa?

Skąd wiesz, czy jeśli jakiś facet nie dostanie roli w tym filmie,

nie będzie musiał zostać sprzedawcą używanych samochodów w

Dallas? Znasz dobrze życie.

Tw

oja przyjaciółka też to zapewne wie.

Luke zdał sobie sprawę z beznadziejności swoich wysiłków.

Nie zdoła zapobiec publikacji zdjęć. Co ma zrobić, żeby Meg

nie zetknęła się z tym, z czym on się styka na co dzień? On jest

już przyzwyczajony, ona nie.

background image

– Komu

je sprzedałaś?

Zbyt była z siebie dumna, żeby mu nie powiedzieć.

Wymieniła tytuł jednego z najbardziej znanych pism

nowojorskich o szerokim zasięgu. Luke rzucił pieniądze na stół i

wyszedł. Musi zacząć działać. Natychmiast. Oni na pewno

wykorzystają te zdjęcia, nawet jeśli nie dostanie roli w filmie.

Meg będzie mieć kłopoty.

background image

Rozdział 13

Pierwszego kwietnia wieczorem ktoś zapukał do drzwi Meg.

Spojrzała przez wizjer. Zobaczyła tęgiego mężczyznę z brodą, w

okularach o grubych szkłach. Miał na sobie flanelową koszulę i

wytarte dżinsy, pod ręką trzymał opasły katalog.

Pewno jakiś domokrążca. Chwyciła Apacza za obrożę i

uchyliła drzwi.

Słucham? – spytała.

Przysłał mnie pani sąsiad, Clint Bannister – powie dział

mężczyzna. Miał niezbyt sympatyczny głos. – Mówił, że mogą

panią zainteresować katalogi sadzonek.

Przykro mi, ale w tym roku nie będę niczego sadzić. Nie

mam czasu. Zresztą i tak już na to za późno – odparła.

, –

Mam też katalog roślin doniczkowych. – Mężczyzna nie

daw

ał za wygraną.

– Spokój, Apacz! –

upomniała psa, który merdał ogonem i

popiskiwał. Meg zawsze uważała go za dobrego stróża, ale teraz

ogarnęły ją wątpliwości.

To może mógłbym poprosić panią o szklankę wody.

Chwileczkę. – Meg zostawiła Apacza przy drzwiach, a

sama poszła do kuchni zadzwonić do Clinta. Potwierdził, że

przysłał tego mężczyznę i zasugerował, żeby jednak coś u niego

zamówiła.

Meg wróciła do przedpokoju, zastanawiając się, co zrobić.

Znała już te chwyty ze szklanką wody. Gdy tylko facet znajdzie

się w domu, zaraz zacznie jej wciskać do ręki katalogi. A może

jednak powinna zamówić parę sadzonek? Clint to zrobił.

Najwyraźniej zaczyna dbać o gospodarstwo.

Dobrze. Proszę wejść – powiedziała. – Zaraz przyniosę

background image

wodę. – Zamknęła drzwi i ruszyła do kuchni. Odwróciwszy na

moment głowę, zobaczyła, że Apacz liże mężczyznę po ręce. Co

się stało temu psu?

Kiedy wróciła do salonu, mężczyzna zachowywał się jak u

siebie. Nie zdjął wprawdzie czapki, ale rozsiadł się wygodnie na

kanapie. Meg od razu pożałowała, że go wpuściła. Trudno

będzie się go pozbyć, pomyślała. Apacz najwyraźniej postradał

zmysły, bo oparł łeb na kolanie przybysza.

Pańska woda – oznajmiła chłodno.

Mężczyzna postawił szklankę na stoliczku i popatrzył na

Meg.

Naprawdę nie potrzebuję sadzonek – powtórzyła Meg. – I

nie mam czasu na rozmowy.

To może zainteresuje panią nowa maść na świerzb.

Meg cofnęła się o krok. Serce zabiło jej mocniej. Bacznie

przyjrzała się mężczyźnie. Jego twarzy, dłoniom. Zmartwiała.

Mężczyzna zdjął okulary, potem czapkę. Wyjął brązowe

szkła kontaktowe, wreszcie odkleił brodę.

O Boże! – jęknęła.

– Prima aprilis! –

roześmiał się Luke. – Pomyślałem sobie, że

sprawdzę, czy mnie poznasz. Jeśli nie, to nie pozna mnie nikt.

– Luke! –

wykrzyknęła Meg i rzuciła mu się na szyję.

Poczekaj, wyjmę jeszcze brzuch – roześmiał się.

Co z filmem? Jak zdjęcia próbne? – dopytywała się

niecierpliwie.

Dirk Kennedy nie żyje. W przyszłym tygodniu zaczynam

kręcić „Niepokonanego”. Jest tylko jeden problem...

To znaczy, że dostałeś tę rolę?

Tak, ale obawiam się, że...

– Luke, to cudownie! –

Meg ucałowała go serdecznie. –

Opowiedz mi wszystko.

background image

– To romans historyczny osadzony w realiach osiemnastego

wieku, według powieści Helen Goodwin. Pewna dziewczyna

zachodzi ze mną w ciążę, ale zanim zdążę się z nią ożenić,

porywają mnie Indianie. Uciekam z niewoli akurat na czas, by

uratować ją i dziecko przed napadem.

Brzmi nieźle. – Meg zaczęła rozpinać mu koszulę.

Och, Meg, mam nadzieję, że wiesz, co robisz. – W głosie

Luke’a brzmiało pożądanie.

Zapraszam domokrążcę do własnej sypialni. I nie mów mi,

że nie chcesz się tam znaleźć.

O niczym innym nie marzę.

To chodź ze mną. – Meg zaprowadziła go do pokoju i

zamknęła drzwi.

Obserwowała, jak się rozbiera. Przypominała sobie, kiedy

osta

tni raz byli ze sobą sam na sam. I wszystko to, co potem

nastąpiło. Oblała ją fala gorąca.

Może później będzie jej jeszcze trudniej. Ale teraz on jest

tutaj, w sypialni, gdzie przez ostatnie dwa tygodnie marzyła o

nim każdej nocy. Nie może go odprawić. Nie teraz.

Luke ściągnął koszulę, luźne dżinsy opadły mu z bioder.

Podeszła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję.

Och, Meg, tak mi cię brakowało – szepnął.

Mnie też. Nie myślałam, że będę mogła znów cię dotykać.

Luke ściągnął z niej bluzkę.
– Tak bardzo

cię pragnę – szepnął.

Pocałuj mnie, Luke. – Meg wspięła się na palce. – Pocałuj

mnie mocno.

Luke zerwał z niej szorty i majteczki. Chwycił ją na ręce i

zaniósł do łóżka. Całował jej szyję, ramiona, piersi.

Tęskniłem za tobą, bardzo, bardzo, bardzo – szeptał między

jednym a drugim pocałunkiem.

background image

– Kochaj mnie, Luke. Kochaj –

prosiła.

Kochał ją tak, jak tego pragnęła. Był delikatny i męski

zarazem, czuły i namiętny. Sprawiał, że pożądanie wzrastało w

niej z każdym jego ruchem, aż wreszcie osiągnęła szczyt
m

iłosnej ekstazy.

Leżeli teraz przytuleni, słuchając bicia swoich serc.

Luke oparł się na łokciu i obserwował jej twarz. Uśmiechał

się, ale oczy miał poważne.

– O co chodzi? –

spytała. – Chciałeś mi coś powiedzieć.

Wolałbym nie psuć tak cudownego nastroju.

W tym momencie domyśliła się.

Nie udało ci się wstrzymać publikacji zdjęć, prawda?

Rozmawiałem z paroma osobami w Nowym Jorku. Kiepsko

to wygląda. Jeśli dowiedzą się, że dostałem tę rolę, zdjęcia będą

warte jeszcze więcej.

– Taki jest show-biznes.

Kiedy są wybory do Izby?

W trzecią środę kwietnia.

Spróbuję jakoś opóźnić ich publikację.

Pamiętasz, co mówił Clint. Zna kogoś w kolportażu.

Już z nim rozmawiał. Zrobi, co będzie mógł. Wściekły

jestem, że tak się to wszystko skończyło.

Daj spokój. To nie twoja wina. Ja nie żałuję ani minuty

spędzonej z tobą.

Ja też nie. Zaryzykowałem i przyszedłem tu dzisiaj.

Musiałem cię zobaczyć.

Jak długo zostaniesz?

Jutro wyjeżdżam. Spędzę popołudnie z Clintem.

Ale noc należy do mnie.

Ja należę do ciebie.

A więc Dirka już nie ma? – Meg wróciła do poprzedniego

background image

tematu.

Tak, zaginął gdzieś w Trójkącie Bermudzkim.

Sheila będzie niepocieszona.

– Trudno.

W scenach łóżkowych byliście bardzo przekonujący –

zauważyła z przekąsem Meg. – Byłeś taki namiętny.

– Tak jak teraz? –

Luke lekko ugryzł ją w szyję.

– Owszem.

To było zupełnie co innego.

Skąd mogę wiedzieć...

Zaczekaj, pokażę ci, jak to się robi. – Poszedł do łazienki i

wrócił w skąpych, obcisłych slipkach. – Przede wszystkim mam

na sobie coś takiego.

– A co ma na sobie Sheila?

Przezroczyste body. Wygląda jakby była naga, ale tak nie

jest. Wszystko jest sprawą kamery.

– Skoro tak mówisz. –

W głosie Meg słychać było

powątpiewanie.

W porządku, wyobraźmy sobie, że masz na sobie body. Ja

ułożę się tak, że będę cię częściowo zakrywał. Kamera ukaże

tylko fragmenty ciała.

A jak się czujesz, leżąc tak przy Sheili?

Myślę o swojej roli.

– Powiedzmy.

No dobrze, większość facetów byłaby zachwycona,

trzymając w objęciach zgrabną dziewczynę, ale są i ciemne

strony tej sytuacji. Gdybyś była Sheila, miałabyś na sobie tonę

makijażu.

Mam się wymalować?

Nie. My tylko udajemy. Ty masz włosy spryskane lakierem,

na twarzy puder i szminkę, wokół stoi cała ekipa filmowa,

background image

świecą reflektory. Słychać szum kamer.

Trudno o mniej intymne warunki. Co chwila ktoś spryskuje

nas wodą.

Wodą?

Żebyśmy wyglądali na spoconych i zmęczonych. Na

szczęście nam niczego takiego nie trzeba.

A co się dzieje potem?

Patrzę w twoje oczy i mówię słowa swojej roli.

Powiedz. Bądź Dirkiem Kennedym.

– Dobrze.

Luke skupił się przez moment. Rysy mu stężały. Meg

zobaczyła przed sobą zupełnie innego mężczyznę. Ten Dirk

Kennedy nie wyglądał sympatycznie.

Ściągnęłaś mnie do swego łóżka, Sheilo. Nie myśl, że teraz

możesz mnie powstrzymać.

Nie chcę cię powstrzymać.

Wydaje mi się, że chcesz, żeby twój mąż się o nas

dowiedział.

Nie chcę! Przysięgam!

Słyszałem, że kpisz sobie z niego.

– Nie –

szepnęła, pragnąc, by ją pocałował.

Owszem, i zapłacisz za to, moja droga. – Pocałował ją

brutalnie, niemal z nienawiścią.

Meg odwzajemniła pocałunek. Przywarła do niego całym

ciałem. Był podniecony. Poczuła jednak dzielący ich

kawałeczek materiału.

– Chcesz mnie? –

spytał.

– Tak!

To proś, ty diablico!

Proszę, Dirk... proszę.

A co dla mnie zrobisz, jeśli sprawię ci rozkosz?

background image

– Wszystko, co zechcesz –

wykrzyknęła.

Pieścił ją, całował, była coraz bardziej rozgorączkowana.

Pragnęła go czuć w sobie.

Załatwisz mi tę działkę? – spytał.

O to chodzi? O ten kawałek ziemi?

Między innymi.

Bierz, co chcesz. Weź całą.

Z przyjemnością. – Jego wargi wędrowały po ciele Meg, ale

slipki nie pozwalały mu na nic więcej. Jęknęła.

Jeszcze ci mało? – spytał.

Dobrze wiesz, że tak.

– Tego nie ma w scenariuszu.
– No to improwizujmy –

zaproponowała.

Jesteś wymagającą kochanką, Sheilo. Muszę mieć tę

działkę. Jest moja?

Spróbuję... załatwić.

– To nie wystarczy. Jest moja?
– Tak!

To dobrze, Sheilo. Bardzo dobrze. A teraz myśl o sobie. –

Luke pieścił ją tak namiętnie, że przeżyła chwile uniesienia,

jakich nie doświadczyła nigdy przedtem. Krzyknęła, przez jej

ciało przeszedł dreszcz.

Powiedz, że z Sheilą tak nie jest – odezwała się po chwili,

gdy opadło z niej całe napięcie.

Oczywiście, że nie.

– Ale czasem...

założę się, że jesteś podniecony.

– Niekiedy.

Och, Luke, nie powinnam cię prosić, żebyś mi pokazał taką

scenę. Teraz będzie mi jeszcze trudniej.

– Cicho, nic nie mów. –

Szybko ściągnął slipki. – – Tam

tylko udaję, tu wszystko dzieje się naprawdę. Kocham cię,

background image

kocham tylko ciebie.

Gdy zaczęło świtać, Luke zaczął się ubierać. Meg też chciała

wstać, ale ją zatrzymał.

Zostań. Będę sobie myślał, że leżysz tutaj i śnisz o mnie.

Zawsze to robię. Luke, co z nami będzie?

– Nie wiem. –

Wciągnął spodnie i sięgnął po koszulę. –

Myślałem, że mogę być z dala od ciebie, ale po dwóch

tygodniach już tu jestem, w przebraniu, po to, żeby być z tobą.

Tata mówił, że wziąłeś z powrotem swoją część farmy.

Tak. Właściwie to Clint wpadł na pomysł, że mogę tu

przyjeżdżać w przebraniu, żeby obgadać z nim różne sprawy, a

nie ściągać przy okazji tłumu. Oczywiście, kiedy już tutaj

jestem, nie mogę trzymać się z dala od ciebie.

Cóż, jeśli ten pomysł zda egzamin...

Tym razem się udało. A gdyby ktoś zauważył samochód

przed twoi

m domem, możesz spokojnie powiedzieć, że

odwiedziła cię jakaś dawna koleżanka z uczelni. Ale na dłuższą

metę nie uda się tego ciągnąć, Meg. Ileż można mieć

przyjaciółek...

No to ja zacznę jeździć do Los Angeles.

To też będzie podejrzane.

Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Nie mogłam sobie

znaleźć miejsca po twoim wyjeździe.

– I ja.

Jesteśmy dwojgiem dorosłych, inteligentnych ludzi. Nie

możemy znaleźć jakiegoś wyjścia z tej sytuacji?

– My prawdopodobnie tak, ale co by powiedziano w

Chandler?

– Do

diabła z Chandler!

Nie mów tak. Wiem, że tak nie myślisz.

background image

Kiedy zobaczą tutaj te zdjęcia, być może decyzja zapadnie

bez mego udziału – stwierdziła Meg. – Przyjmiesz mnie, jeśli

wyrzucą mnie z Chandler?

– Jak poprosisz... –

uśmiechnął się.

Nie chcę, żebyś jechał. Przygotuję ci śniadanie. Nigdy tego

nie robiłam.

Luke ujął jej dłonie i całował każdy palec po kolei.

A śniadanie zmieni się w obiad, obiad w kolację, a w

przerwach będziemy się kochać i nie wyjadę stąd nigdy.

Meg westchnęła.

Idź już – powiedziała. – Szybko. Dłużej tego nie zniosę.

background image

Rozdział 14

Przez następne parę dni Meg bacznie przypatrywała się

każdemu obcemu mężczyźnie. A nuż okaże się, że któryś z nich

to Luke. Jeśli raz przyjechał w przebraniu, może to zrobić

ponownie. Wiedziała jednak, że jest w Los Angeles, że

przygotowuje się do pierwszych zdjęć do „Niepokonanego”.

Musiał uczyć się roli, przymierzać kostiumy. I spotykać z

partnerką. Meg starała się o tym nie myśleć. Przekonał ją, że w
scenach erotycznych w serialach aktorzy n

ie występowali nago.

A w filmach fabularnych?

Nie miała prawa być zazdrosna. Nie miała prawa do niczego,

co łączyło się z Lukiem Bannisterem. Wierzyła, że znów go

zobaczy. Może nawet znów się będą kochać, ale ich przyszłość

będzie się składała tylko z kradzionych chwil między długimi

okresami rozłąki. Meg nie odpowiadała taka wizja. Kiedyś by

się z tym nie pogodziła. Teraz była gotowa zadowolić się nawet

taką namiastką. Nie była w stanie wyrzec się Luke’a.

Dzień wyborów przewodniczącego Izby był coraz bliższy.

Wszyscy byli niemal pewni jej zwycięstwa. Meg wiedziała

jednak, że gdyby wybuchł skandal, natychmiast znajdzie się

kontrkandydat, a jej klęska będzie ostateczna. Na dzień przed

zebraniem rady zadzwonił Clint.

Zdjęcia się ukazały – oznajmił. Meg zmartwiała.

Jesteś pewien?

Dzwonił mój kumpel z kolportażu.

Nie do wiary. Co za nieszczęsny zbieg okoliczności. Jutro

mamy zebranie.

Wiem, ale mogło być gorzej. Mój kumpel załatwił, że

przetrzymają tę gazetę jeszcze dwa dni. Dłużej nie dałby rady, a

background image

więc i tak dobrze, że nie ukazały się wcześniej.

Może masz rację. Twój kolega czytał artykuł?

Powiedział tylko, że wydrukowano go na pierwszej stronie.

Nie mógł długo rozmawiać.

Clint, dzięki za pomoc.

Przynajmniej tyle mogłem zrobić. Przecież to w końcu

głównie moja wina.

– I moja.

Cóż, kobiety zawsze lgnęły do Luke’a.

I z tym muszę się jakoś pogodzić.

Coś ci powiem, Meg. On nigdy nie traktował nikogo

poważnie. Nigdy. Nawet nie pamięta kobiet, z którymi spotykał

się w Los Angeles. To chyba twoja zasługa, że o wszystkim

zapomniał.

Oby tak się stało.

Kiedy był tutaj ostatnio, cały czas mówił o tobie.

Z trudem zdołałem go nakłonić, żeby zainteresował się

farmą.

Dzięki, Clint. – Meg uśmiechnęła się.

Chciałbym, żebyście byli ze sobą.

Nie odpowiedziała. Cóż mogła rzec w tej sytuacji?

To na razie. Wracam do roboty. Zadzwoń, gdybyś czegoś

potrzebowała.

– Na pewno.

Meg odłożyła słuchawkę. Wszystko przebiegało tak, jak się

tego spodziewała. Clint załatwił, żeby gazeta ukazała się po
wybor

ach. Im dłużej o tym myślała, tym bardziej wydawało jej

się to niedorzeczne. Wpatrywała się w telefon. Nerwy zaczęły

odmawiać jej posłuszeństwa. Sięgnęła po słuchawkę i wykręciła
numer Clinta.

To ty, Meg? Właśnie wychodziłem. O co chodzi?

background image

Wiem, że to brzmi dziwnie, ale zadzwoń do tego kolegi i

powiedz mu, żeby rozwiózł gazetę.

– Co?

Wiem, że zadałeś sobie wiele trudu, ale uważam, że nie

powinnam nikogo oszukiwać.

Nie wygaduj głupstw, Meg! To jakbyś przechodziła goła

pod drutem kolczastym. Czy ty nic nie rozumiesz, dziewczyno?

– Najwidoczniej –

westchnęła – ale tak musi być. Jeśli nie

chcesz sam tego zrobić, podaj mi numer tego faceta.

Nie, nie. Zadzwonię do niego. Tyle że jestem temu

przeciwny. Luke powiedziałby to samo.

Doceniam wasze wysiłki, ale muszę wiedzieć, na czym

stoję. Sekrety nie są w moim stylu. Powinnam uświadomić to

sobie wcześniej.

Chryste, Luke uprzedzał, że jesteś idealistką. Byłem gotów

wykupić wszystkie tutejsze egzemplarze i dać je na przemiał, ale

Luke powiedział, że nigdy byś na to nie pozwoliła.

I miał rację.

Słuchaj, pewno będziesz jutro potrzebowała wsparcia i

czegoś mocniejszego. Chętnie ci służę.

Dzięki, Clint. A więc do zobaczenia.

Meg odłożyła słuchawkę i oparła się o biurko. Klęska i

kompromitacja. Poj

utrze nikt w Chandler nie będzie patrzył na

nią tak jak dotychczas.

Zadzwoniła do Didi. Przyjaciółka próbowała przemówić jej

do rozsądku, ale na próżno.

Chcesz może wpaść wieczorem? – spytała. – Zrobię

spaghetti, napijemy się wina. Nie powinnaś być sama.

Nie będę sama. Postanowiłam pójść do rodziców i

powiedzieć im o wszystkim.

O Boże – jęknęła Didi.

background image

Tak będzie uczciwie.

Uczciwie! To słowo trzeba ci będzie chyba wyryć na

nagrobku. Nie wiem, czy jest druga osoba, która nadawałaby się
na przewodnicz

ącego Izby lepiej niż ty.

Myślę, że pojutrze nie będę już miała takiej dobrej opinii.

Meg wybrała się do rodziców po kolacji. Nie chciała psuć im

nastroju przy posiłku. Zapukała do drzwi. Były otwarte.

– Mamo, tato! –

zawołała.

– Tu jestem! –

usłyszała głos pani Hennessy z salonu.

Rodzice oglądali telewizję.

Powinnaś to obejrzeć, bardzo zabawne, Meggie –

powiedział ojciec.

Od dawna tak się do niej nie zwracał. Zastanawiała się, czy

chce w ten sposób przywrócić ich serdeczne stosunki. Jack
Hennessy sied

ział wygodnie w skórzanym fotelu, odprężony,

pogodny. Matka miała przed , sobą stos koszul, w których

brakowało guzików.

Co za miła niespodzianka, Meg – powiedziała. Siadaj tutaj.

Obejrzymy razem program.

Meg usiadła, czując się jak intruz, który ma zakłócić

spokojny, rodzinny wieczór.

Przepraszam, że przeszkadzam – zaczęła – ale muszę wam

powiedzieć coś ważnego.

– Tak? –

Ojciec zwrócił na nią wzrok. Uśmiechał się, ale na

widok wyrazu jej twarzy spoważniał. – Co się stało?

Możemy wyłączyć telewizor? – spytała.

Oczywiście.

Meg popatrzyła na matkę. Pani Hennessy zdjęła okulary i

utkwiła wzrok w córce. Atmosfera nagle stała się napięta.

Byłoby jej łatwiej, gdyby miała siostrę albo brata. Może nie

background image

czułaby aż takiego ciężaru odpowiedzialności wobec rodziców.

Głęboko zaczerpnęła powietrza.

Muszę was uprzedzić o czymś, co może się zdarzyć jutro –

powiedziała. – Jutro pojawi się w kioskach to pismo

nowojorskie. Wiem, że go nie czytacie, ale ktoś może wam

powiedzieć. Tam będą moje zdjęcia.

Czy to ma coś wspólnego z festiwalem? – Matka była

przerażona.

– Nie. Z Lukiem.

Widziałem wszędzie tę przeklętą fotografkę – zirytował się

Jack Hennessy. –

Co ona takiego wykombinowała? Umieściła

twoją głowę na czyimś tułowiu? Zaskarżę ją. Oto co zrobię. Nie

martw się, Meg. Nikt nie uwierzy...

To prawdziwe zdjęcia, tato. Przyłapała mnie, kiedy o

czwartej rano wychodziłam z pokoju Luke’a.

Rodzice milczeli. Nie byli w stanie wydobyć z siebie głosu –

Czekała na korytarzu. Sfotografowała mnie, a potem Luke’a w

samych dżinsach. Luke podpisał kontrakt na film fabularny.

Będzie teraz jeszcze bardziej znany. Myślę, że w artykule

opisano jego przygodę z organizatorką festiwalu w Chandler. I

to będzie prawda.

Czy... czy Luke nie mógł tego wstrzymać? – wydusił ojciec

z najwyższym trudem.

Próbował, ale ona nie chciała zmienić zdania. Po raz

pierwszy udało jej się zrobić takie zdjęcia. Nie miała zamiaru

rezygnować z tej szansy.

To znaczy, że wszyscy, nie tylko w Chandler, zobaczą te

zdjęcia? – Pani Hennessy była przerażona.

– O

bawiam się, że tak, mamo. Przykro mi. Naprawdę. Tak

bardzo zależało wam na mojej przyszłości, miałam wam

przynieść zaszczyt, ostrzegaliście mnie przed Lukiem. A teraz

background image

czeka was takie upokorzenie. Nie zasługujecie na to.

– A co z twoim stanowiskiem? – Jack

Hennessy był

roztrzęsiony, drżały mu ręce.

Myślę, że mnie nie wybiorą. Do południa prawdopodobnie

wszyscy już będą wiedzieli o tych zdjęciach.

Czy ta cholerna gazeta musi ukazać się właśnie teraz? Żeby

ciebie zniszczyć?

Nie. Luke starał się wstrzymać publikację, ale na dłuższą

metę nie byłoby to możliwe. Clint załatwił z ludźmi z

kolportażu, żeby nie puszczali jej jeszcze do sprzedaży, ale nie

zgodziłam się.

To zadzwoń do niego jeszcze raz – zirytował się ojciec. –

Tak będzie najlepiej. To rozsądny plan.

– Nie, Jack –

zaoponowała pani Hennessy. – Meg nie chce

niczego zatajać. Lepiej, żeby sprawa była jasna przed wyborami.

Gdybym ja dorwał tego Bannistera! – pieklił się Jack

Hennessy. –

Zwabił cię do hotelu. A ja myślałem, że on się

zmienił. Nie zmienił się! Nic a nic!

Tato, nie tak było. Luke wcale nie prosił, żebym do niego

przyszła. Nawet się mnie nie spodziewał. To moja wina, nie
jego.

Zawsze go broniłaś!

A ty nigdy go nie rozumiałeś – uniosła się Meg. – Wiesz, że

ojciec bił go przez te wszystkie lata po śmierci matki? Nie, na

pewno nie masz o tym pojęcia, bo on się nigdy nie skarżył.

Chyba jestem jedyną osobą, która o tym wiedziała. Luke mógł ci

się wydać niewiele wart, ale w głębi duszy był bardziej

wrażliwy, niż się nam wydaje. To, jak zdołał pokierować swoim

życiem, zakrawa na cud. I ja... i ja go bardzo kocham.

Co ty powiedziałaś? – Ojciec popatrzył na nią z

najwyższym zdumieniem.

background image

Powiedziałam, że go kocham. Miałam szczerą ochotę

wyjechać z nim do Los Angeles, ale przekonał mnie, żebym

tego nie robiła. Wierzy, że moją przyszłością jest polityka i nie

chce mi przeszkadzać.

A więc zamiast tego rujnuje twoją przyszłość?

Nie on! To moja wina! Dlaczego nie złościsz się na mnie?

Nie mógłbym się na ciebie złościć. Nie rozumiesz?

Ale to ja sprawiłam ci ból. Tobie i mamie.

Nie przejmuj się nami.

Ojciec ma rację – Pani Hennessy objęła córkę. – Cokolwiek

się jutro stanie, jesteśmy z tobą. Świat się przecież nie zawali. A

jeśli przy okazji pozbędziemy się paru fałszywych przyjaciół,
tym lepiej.

Myślałam, że będziecie zdruzgotani – powiedziała

niepewnie Meg.

Więc nie znasz nas tak dobrze, jak ci się wydawało.

Tylko o ciebie się martwimy, Meggie – dodał ojciec. –

Wiemy, jak bardzo zależało ci na tym stanowisku. A jeśli ta
h

istoria stanie się znana, wszystko może przepaść.

Trudno. Wezmę się w garść i spróbuję innym razem.

Do diabła, Meg Hennessy tak łatwo się nie poddaje –

skwitował z dumą ojciec.

I wy też nie.

Meg uznała, że zdoła przetrwać zebranie rady, tylko jeśli nie

przeczyta artykułu i z nikim nie będzie na ten temat rozmawiać.

Przed snem wyłączyła telefon. Następnego dnia, o wpół do

dwunastej, ubrana w elegancki kostium wsiadła do swego BMW

i pojechała do Chops Restaurant, gdzie w sali konferencyjnej

odbywały się comiesięczne zebrania rady.

Szła przez restaurację z wysoko podniesioną głową, udając,

background image

że nie widzi spojrzeń, jakimi ją obrzucano, i nie słyszy

komentarzy na swój temat. Wygląda na zdezorientowaną...

seksowna... zdumiewające... kto by powiedział. .. – dobiegały ją

urywki zdań.

Wszyscy już wiedzą. Członkowie rady zapewne też. Ale czyż

nie tego właśnie chciała? Z trudem się powstrzymała, żeby nie

uciec. Przecież nie musi tego wszystkiego znosić. Może wsiąść

w samochód i pojechać gdzieś daleko, daleko od Chandler. Luke

powiedział, że ją przyjmie. Nie, nie wolno jej tego zrobić. Musi

udowodnić samej sobie, że potrafi stawić czoło sytuacji.

Weszła do sali konferencyjnej. Zastała tam już wszystkich

osiemnastu członków rady, a także przedstawicieli prasy, władz

miejskich i władz okręgowych. Prawdopodobnie zebrali się

wcześniej, żeby wybrać innego kandydata. Procedura była

prosta. Najpierw zostanie zgłoszona jej kandydatura, a później
padnie nazwisko z sali. Jeszcze nigdy nie wybrano nikogo

zgłoszonego przez salę, ale rym razem na pewno tak się stanie.

Na jej widok zapadło milczenie. Zmusiła się do uśmiechu.

Patrzyła na jedyną przyjazną sobie osobę, Didi. Przyjaciółka

uśmiechnęła się, by dodać jej odwagi. Stoły ustawiono w

podkowę. Na szczycie siedział aktualny przewodniczący i

dyrektor administracyjny. Meg zajęła swoje miejsce.

Ralph Handley otworzył zebranie i podał porządek dzienny.

Meg usiłowała się skoncentrować na omawianych problemach,

ale nie była w stanie. Rozejrzała się wokół i zauważyła ukryte
pod teczk

ami i wystające z aktówek gazety. To zapewne to,

pomyślała z rozpaczą.

Najchętniej wyszłaby na dwór, do ogrodu rozpościerającego

się za oknami restauracji, gdzie ogrodnik właśnie strzygł

trawnik. Przypomniała sobie słowa matki. W końcu świat się nie
zawali

, jeśli przepadnie w głosowaniu. Myślała o tych

background image

wszystkich ludziach, których nic a nic nie obchodzi, co dzieje

się w tej sali. I nie ma to na nich żadnego wpływu. Robią

interesy, rodzą dzieci, cieszą się urlopami. Choćby taki Luke.

Niezależnie od tego, co się stanie, będzie gwiazdą znaną na

całym świecie. Cieszyła ją ta myśl, mimo że właśnie jego sława

była tym, co ich dzieliło.

Wyrwał ją z zamyślenia głos Ralpha, który zapowiedział

następny punkt porządku dziennego. Usłyszała, jak zgłasza jej

kandydaturę i prosi, by podano nazwisko kontrkandydata. Zaraz

będzie po wszystkim, pomyślała z ulgą. Wybiorą kogoś innego,

ktoś inny zostanie przewodniczącym. Nie padło żadne
nazwisko.

Rozejrzała się po zebranych. Koledzy z rady patrzyli na nią z

zaciekawieniem, ale ni

e potępiająco.

– Skoro nie ma innych kandydatów –

powiedział Ralph –

rozpoczynamy głosowanie nad kandydaturą Meg Hennessy
O’Brian. Kto jest za?

Wszystkie ręce podniosły się w górę.

Kto przeciw? Nie widzę.

Kto się wstrzymał? •

Ja się wstrzymuję – powiedziała Meg.

Gratuluję – uśmiechnął się do niej Ralph. – Jesteś nowym

przewodniczącym elektem.

To niemożliwe, pomyślała. Ja chyba śnię.
– Nie rozumiem –

zdumiała się.. – A ten reportaż?

Reportaż? – roześmiał się Ralph. – Myślę, że większość z

nas uważa go za kapitalny. To w sumie niezła reklama dla
naszego festiwalu.

background image

Rozdział 15


Kapitalny? Reklama dla festiwalu?

Meg wciąż nie mogła ochłonąć ze zdumienia. Czyżby

członkowie Izby Handlowej w Chandler uznali jej nocne
wyczyny w San Marcos za”kapitalne”

? Popatrzyła pytająco na

Didi.

Czytałaś? – spytała szeptem przyjaciółka. Meg potrząsnęła

głową.

Możemy zrobić krótką przerwę? – spytała Didi. Ralph

wyglądał na zaskoczonego, ale skinął głową.

Anna Cruz, która siedziała obok Meg, nachyliła się do niej.

Mówiąc szczerze, uważam, że przepuściłaś wspaniałą

okazję – powiedziała, puszczając do niej oko.

– Nie bardzo rozumiem, co chcesz...

Chodź ze mną, kochanie. – Didi wzięła Meg za rękę.

Wyszły na korytarz. Didi podsunęła Meg egzemplarz pisma.
Na jednym z

djęciu Meg z włosami w nieładzie i

zakłopotanym wyrazem twarzy, na drugim Luke wypadający z

pokoju w samych dżinsach. Meg rzuciła okiem na nagłówek.

„Klęska pierwszego amanta!” Zerknęła ku Didi.

– Czytaj dalej –

powiedziała przyjaciółka.


Luke Bannister, z

dobywca serc niewieścich w serialu

„Labirynt uczuć” i gwiazda filmu „Niepokonany”, przyznaje, że

nie udało mu się nic wskórać ze swoją miłością z czasów

szkolnych Meg O’Brian, którą spotkał w swoim rodzinnym

mieście Chandler w Arizonie na dorocznym festynie strusi.

„Próbowałem uwieść swoją dawną dziewczynę, ale

najwyraźniej nie zrobiłem na niej wrażenia” – powiedział.

background image

„Chyba nie jestem aż tak atrakcyjnym amantem, jakby się

wydawało”.

Meg O’Brian była organizatorką festynu. Bannister poprosił

ją, by traktowała go ze specjalnymi względami przynależnymi

gwiazdorowi, ale ona odprawiła go z kwitkiem. „Przyszła do

mego pokoju, żeby przedyskutować pewne sprawy

organizacyjne i nie miała zamiaru zmieniać spotkania

służbowego w prywatne” – powiedział Bannister. , Jeśli tak

dalej pójdzie, moja sława kochanka legnie w gruzach”.


Ależ, Didi, to wszystko nieprawda. – Meg trzęsły się ręce,

gdy składała gazetę.

Wiedziałam, że tak zareagujesz. Luke dla ciebie zrobił z

siebie błazna, a ty chcesz zniweczyć jego wysiłki, nazywając go

kłamcą? Co za szczególna wdzięczność!

Bo to jest kłamstwo!

Tylko to mógł zrobić, by ci pomóc. Zrozum.

Ludzie naprawdę uwierzyli, że nic między nami nie było?

Jedni tak, inni nie, ale nawet ci, którzy nie uwierzyli, są pod

wrażeniem tego, co zrobił Luke. Chętnie zapomną o całej
sprawie.

Didi, nie wiem, co powiedzieć.

Nic. Po prostu przemilcz to. Myśl o przyszłości. Naprawdę

uważasz, że twoja potajemna wizyta w San Marcos mogłaby ci

przeszkodzić w karierze politycznej?

– Chyba nie.

A więc daj już spokój. Czas wracać na zebranie, pani

przewodnicząca.

Meg poszła na salę. Prawdę mówiąc, Luke ją uratował. Zbyt

dobrze ją znał, żeby zdradzić swój plan. Wiedział, że by się nie

zgodziła.

background image

Do końca zebrania rozmyślała nad tym, jak postąpił Luke.

Zdecydował się poświęcić swoją dumę, narazić na kpiny

środowiska. Uczynił to dla niej. Wyobrażała już sobie
komentarze pod jego adresem.

Nawet gdyby teraz zaprzeczyła wersji Luke’a,

prawdopodobnie nikt by jej nie uwierzył. Mężczyźni zwykli

chełpić się swymi podbojami, a nie porażkami. Większość

mężczyzn, ale nie Luke. Nie mężczyzna, którego kocha.

Po zebraniu pojechała do kiosku i kupiła nowojorskie pismo.

Rodzice na pewno go jeszcze nie widzieli. Powiedzieli, że nie

zamierzają brudzić sobie rąk takim brukowcem ani rozmawiać z
kimkolwiek na ten temat. Prawdopodobnie byli tak samo

nieświadomi jak ona.

Podjeżdżając pod dom rodziców, zobaczyła matkę w

ogrodzie. Przycinała krzewy. Meg podała jej gazetę. Nora

Hennessy popatrzyła na nagłówek, ale nic nie powiedziała.

Dopiero po chwili zwróciła się do córki.

Co to ma znaczyć? – spytała.

Luke kłamał, żeby mnie ochronić.

Matka pobiegła do kuchni po okulary. Uważnie przeczytała

artykuł.

A więc co wydarzyło się na zebraniu? – zagadnęła córkę.

Wybrano mnie na przewodniczącą.

Powiedziałaś im, że to wszystko nieprawda?

– Nie.

Dzięki Bogu. – Nora Hennessy odetchnęła z ulgą. – Jesteś

niekiedy przerażająco uczciwa. Bałam się, że powiesz prawdę.

Chciałam, ale Didi mnie powstrzymała.

Zadzwonię do ojca.

Meg czekała cierpliwie.

Powiedział, że to wspaniale i że zachowałaś się rozsądnie –

background image

oznajmiła pani Hennessy.

Jadę do Clinta – powiedziała Meg. – Zaprosił mnie na piwo

po zebraniu, żeby mnie pocieszyć. Myślę, że też o niczym nie

wiedział.

– Za

czekaj chwilę, muszę ci coś powiedzieć – zatrzymała ją

matka. –

Kiedyś cię ostrzegałam, żebyś odróżniała świat fantazji

od rzeczywistości. Prawdę mówiąc, nie mam zbyt dużego

doświadczenia z mężczyznami. Nie – zdawałam sobie sprawy,

że są mężczyźni, którzy potrafią fantazję zmienić w

rzeczywistość.

Tak, mamo, są.

Przed farmą Bannisterów Meg zauważyła limuzynę stojącą

obok ciężarówki Clinta. Może to któryś z jego przyjaciół,

wmawiała sobie, starając się zachować spokój. Luke nie miałby

czasu zjawić się dziś w Chandler.

Zatrzymała samochód, wzięła gazetę i skierowała się do

kuchennych drzwi. Była zdenerwowana. Już na ganku usłyszała

głosy. On tam był. Mężczyzna, z którym chciałaby spędzić

życie. Mężczyzna, którego mieć nie może. Musi być twarda,

musi odesłać go do Los Angeles, okazać mu wdzięczność, ale

odesłać. Może kiedyś znów się spotkają, a może nie. Musi się z

tym pogodzić. Musi być silna.

Zapukała do drzwi. Na progu stanął Clint.

Długo jechałaś – zauważył. – Kiedy skończyło się

zebranie? Godzinę temu? – zawołał w stronę kuchni.

Mniej więcej – odparł Luke. – Zdążyłem już spłukać z

siebie całą tę trawę.

Meg pchnęła drzwi. Luke siedział przy stole. Miał na sobie

stary podkoszulek i wyblakłe dżinsy. Trzymał szklankę coli.

To ty byłeś tym ogrodnikiem? – zdziwiła się.

background image

Niezły pomysł, prawda? Obserwowałem cię w czasie

zebrania, strzygąc trawę w ogrodzie.

– Nie do wiary.

Owszem. Zastanawiałem się, jak by tu podsłuchać, co się

dzieje na zebraniu, i wtedy zobaczyłem tych – dwóch

chłopaków w ogrodzie. Dałem im parę groszy i pożyczyli mi na

godzinę swój sprzęt. Wystarczyło, żeby się dowiedzieć, że cię

wybrali. Gratuluję.

Przecież miałeś dzisiaj zdjęcia?

Poprosiłem o wolny dzień. Jutro wracam do swoich zajęć.

A więc już wiesz o tym? – Meg pokazała Clintowi artykuł.

Teraz tak. Jeszcze dziś rano nie miałem o niczym pojęcia.

Dzwoniłem do ciebie, ale nikt się nie zgłaszał.

Wyłączyłam telefon. Wiesz, mało brakowało, a

powiedziałabym, że to wszystko nieprawda.

– To do ciebie podobne –

stwierdził Luke. – Ale

zaryzykowałem.

Luke, ludzie pomyślą, że jesteś do niczego.

Cóż, nikt nie jest doskonały.

Nie powinieneś tego robić, ty szalony, niepoczytalny,

kochany...

Może to i było szaleństwo, ale opłaciło się.

Nie wiem, jak ci się odwdzięczę.

Myślę, że znajdziesz jakiś sposób. – Luke podszedł do niej.

Kobiety z wdzięczności są gotowe na wiele.

Zrobię wszystko, co zechcesz.

To brzmi zupełnie jak kwestia z serialu. Mówisz poważnie?

– Tak. –

Meg nie sądziła, by ją o to poprosił, ale była gotowa

zrezy

gnować z kariery i pójść z nim na koniec świata.

Wyjdź za mnie.

– Co? –

Chyba się przesłyszała, nie oczekiwała takiej

background image

propozycji.

Czemu się dziwisz? Przecież powiedziałaś, że zrobisz

wszystko.

Meg z trudem przełknęła ślinę. Oczywiście, że chce za niego

wyjść. Niech się dzieje, co chce.

Jutro im powiem, że nie mogę przyjąć stanowiska

przewodniczącej.

Chwileczkę. O czym ty mówisz? – przerwał jej Luke.

Nie mogę być przewodniczącą Izby, mieszkając w Los

Angeles.

Nie musisz mieszkać w Los Angeles.

– Jak to?

Posłuchaj. Powiedziałaś, że dwoje inteligentnych ludzi

zawsze znajdzie jakiś sposób. Kręcenie filmów fabularnych to

coś zupełnie innego niż praca przy serialach telewizyjnych.

Debrze mi zapłacą. Mogę mieć dużo wolnego czasu między
jednym a drugi

m filmem. Niewykluczone, że będę kręcił film

gdzieś w pobliżu.

Meg patrzyła na niego, z trudem nadążając za tokiem jego

myśli.

– I jeszcze jedno –

powiedział Luke. – Nie chcieliśmy, żeby

ludzie wiedzieli, że coś nas łączyło w czasie festiwalu, ale jeśli
si

ę pobierzemy, nie wyobrażam sobie, żeby to mogło ci

zaszkodzić. Zwłaszcza teraz, kiedy wszyscy myślą, że jestem do

niczego w łóżku.

Nie zamierzam zmieniać tego przekonania – roześmiała się

Meg.

Czyżby? A ja sądziłem, że jesteś ostatnią osobą, – która

p

otrafi dochować tajemnicy. – Luke przyciągnął ją do siebie.

Przekonałam się, że drobne sekrety nieraz bardzo w życiu

pomagają. Tylko ja będę wiedzieć, jaki z ciebie seksowny facet.

background image

Wciąż jeszcze nie powiedziałaś „tak”.

– Tak.

Luke odetchnął z ulgą. Popatrzył jej głęboko w oczy.

To będzie szalone życie – stwierdził.

Mam nadzieję. – Wspięła się na palce i ujęła w dłonie jego

twarz. –

Pocałuj mnie, pierwszy amancie.

Luke pochylił się nad nią, a ich usta spotkały się w

namiętnym pocałunku. Tak jak to bywa w filmach.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
HT170 Thompson Vicki Lewis Ulubieniec kobiet
Thompson Vicki Lewis Ulubieniec kobiet T170
Thompson Vicki Lewis Ulubieniec kobiet (Harlequin Temptation 170)
Thompson Vicki Lewis Ulubieniec kobiet
HT018 Thompson Vicki Lewis Szalony weekend
Thompson Vicki Lewis Boże Narodzenie w Connecticut
HT063 Thompson Vicki Lewis Strzala Kupidyna
051 Thompson Vicki Lewis U ciebie czy u mnie
Thompson Vicki Lewis W hawajskim rytmie (Harlequin Temptation 107)
Thompson Vicki Lewis Miłość i Uśmiech 05 Co dwie mamuśki to nie jedna
Thompson Vicki Lewis Niemoralna propozycja (Prawdziwie i szaleńczo)
Thompson Vicki Lewis Prawdziwie i szaleńczo 3

więcej podobnych podstron