http://www.artemida.webd.pl/warriorcats/
viewtopic.php?t=4611
Autorka: Promienny Kwiat
Klan Gromu:
Przywódca:
Błękitna Gwiazda - Szaroniebieska kotka o srebrzystym pyszczku.
Zastępca:
Tygrysi Pazur - Wielki ciemnobrązowy, pręgowany kocur z niezwykle długimi
przednimi pazurami, wcześniej w Klanie Gromu.
Medyk:
Żółty Kieł - Stara, szara kocica z szerokim, spłaszczonym pyszczkiem. Wcześniej
w Klanie Cienia.
Wojownicy:
Biała Burza - Duży, biały kocur.
Terminator - Piaskowa Łapa
Ciemnopręgi - Czarno-szary pręgowany kocur.
Terminator - Popielata Łapa
Długi Ogon - Srebrny kocur z czarnymi pręgami.
Terminator - Szybka Łapa
Ogniste Serce - Przystojny, rudy kocurek.
Terminator - Okopcona Łapa
Szaropręgi - Długowłosy, szary kot masywnej budowy
Terminator - Paprociowa Łapa
Mknący Wiatr - Bury kocur o szybkich ruchach.
Mysie Futerko - Mała, brązowa kotka.
Wierzbowa Skórka - Bardzo jasna, popielata kotka z niezwykle niebieskimi
oczami.
Terminatorzy:
Szybka Łapa - Biało-czarny kocurek.
Paprociowa Łapa - Złocisto-brązowy samczyk.
Piaskowa Łapa - Jasnoruda kotka.
Okopcona Łapa - Ciemnoszara kotka o niebieskich ślepiach.
Popielata Łapa - Ciemnobrązowy, pręgowany kocur.
Kocice - Matki:
Mroźne Futerko - Piękna, biała kotka o błękitnych oczach.
Cętkowana Mordka - Samica z bardzo cętkowanym futrem.
Złoty Kwiat - Jasnoruda Wojowniczka.
Nakrapiany Ogon - Jasna, pręgowana, najstarsza z kocic.
Starszyzna:
Półogonek - Duży, ciemnobrązowy kocur, który stracił część ogona.
Małe Ucho - Szary kocur z bardzo małymi uszami, najstarszy kocur w Klanie
Gromu.
Łaciata Skórka - Mały czarno-biały kocur.
Jednooka - Jasnoszara kotka, pozornie ślepa i głucha.
Pstrokaty Ogon - Niegdyś ładna, szylkretowa kotka ze ślicznie nakrapianą
sierścią.
Klan Cienia:
Przywódca:
Nocna Skórka - Stary, czarny kocur.
Zastępca:
Okopcone Futro - Chudy samiec o szarym futrze.
Medyk:
Cieknący Nos - Mały szaro-biały kot.
Wojownicy:
Krępy Ogon - Brązowo-bury kocur.
Terminator: Brązowa Łapa
Morka Stopa - Szary, pręgowany samiec.
Terminator - Dębowa Łapa
Mała Chmura - Bardzo mała, bura kocica.
Terminator - ?
Białe Gardło - Czarny kocur o białej piersi i łapach.
Kocice - Matki:
Poranna Chmura - Mała, pręgowana kotka.
Ciemny Kwiat - Czarna, smukła i dojrzała kocica.
Wysoki Mak - Długonoga, jasnobrązowa i pręgowana samica.
Klan Wichru:
Przywódca:
Wysoka Gwiazda - Czarno-biały kocur z bardzo długim ogonem.
Zastępca:
Martwa Stopa - Czarny kocur ze skręconą łapą.
Medyk:
Kaszląca Mordka - Brązowy kotek z krótkim ogonem.
Wojownicy:
Ubłocony Pazur - Ciemnobrązowy, marmurowy kocur.
Terminator - Pajęcza Łapa
Rozerwane Ucho - Pręgowany samiec o rannym uchu.
Terminator - Płowa Łapa
Jednowąsy - Brązowo pręgowany kocur.
Terminator - Biała Łapa
Mknący Strumyk - Jasnoszara samica o płynnych ruchach.
Kocice - Matki:
Popielata Stopa - Szara, dojrzała kocica.
Poranny Kwiat - Smukła szylkretka o zielonych oczach.
Klan Rzeki
Przywódca:
Krzywa Gwiazda - Wielki kocur o jasnym ubarwieniu i wykrzywionej szczęce.
Zastępca:
Lamparcie Futerko - Wyjątkowo obficie cętkowana, złocista kotka.
Medyk:
Błotniste Futro - Jasnobrązowy kocur o długim futrze.
Wojownicy:
Czarny Pazur - Dymno-czarny kocur.
Terminator - Ciężka Łapa
Kamienne Futro - Szary kot z postrzępionymi uszami.
Terminator - Cienista Łapa
Hałaśliwy Brzuch - Ciemnobrązowy, rosły samiec.
Srebrny Strumyk - Śliczna, szczupła, srebrzysta kotka.
Biały Pazur - Wojownik o ciemnym futrze z białymi skarpetkami.
Kocice - Matki:
Mglista Stopa - Szara kotka z błękitnymi oczyma.
Mchowa Skórka - Szylkretowa, smukła kotka.
Starszyzna:
Szara Sadzawka - Chuda, niejednolicie szara kotka z wieloma bliznami.
Koty spoza Klanów:
Jęczmień - Czarno-biały kocur żyjący na farmie niedaleko lasu.
Krucza Łapa - Lśniący czarny, mieszka na farmie z Jęczmieniem.
Złamana Gwiazda - Długowłosy, ciemnobrązowy kocur, dawniej Przywódca
Klanu Cienia
Czarna Stopa - Wielki biały kocur o masywnych, czarnych łapach. Poprzednio
Zastępca Klanu Cienia.
Pokiereszowany - Brązowy kocur z bitewnymi bliznami.
Okrąglak - Srebrzysty, pręgowany kocur
Księżniczka - Jasnobrązowa, pręgowana kotka z białą szyją i łapami.
Obłoczek - Pierworodny syn Księżniczki, długowłosy biały kotek.
Kleks - Gruby, biało-czarny Pieszczoch. Mieszka w domu graniczącym z lasem.
Prolog
Pomarańczowe płomienie skwierczały i sypały iskrami aż po nocne niebo. Blask ognia
drgał na zdeptanej trawie, wydobywając z mroku bezładnie stłoczone sylwetki Dwunogów.
Para białych świateł w oddali zapowiedziała zbliżanie się potwora. Po chwili przemknął z
rykiem Grzmiącą Ścieżką, która wznosiła się wysoko w niebo, i zostawił po sobie kwaśne
wyziewy.
Na skraju spustoszonej ziemi poruszył się kot. Oczy zamigotały mu w ciemnościach.
Czujnie nastawione uszy drgnęły, a potem przypłaszczyły się, by stłumić hałas. Na
odrażającą trawę wkroczyli jego pobratymcy. Z opuszczonymi ogonami, stuliwszy wargi
wciągali w nozdrza cierpki odór.
- A co będzie, jeśli Dwunogi nas zauważą? - syknął któryś.
Odpowiedział mu wielki samiec. Jego ślepia jak bursztynowe krążki odbijały blask ognia.
- Nie zauważą. W nocy słabo widzą.
Postąpił do przodu. Płomienie oświetliły czarno-białe futro na potężnych barkach. Długi,
uniesiony do góry ogon dodawał Klanowi odwagi. Ale pozostałe koty dygotały,
przycupnąwszy na trawie. Bały się. Hałas potworów drażnił ich wrażliwe futerko w uszach,
a cierpki smród szczypał w nosy.
- Wysoka Gwiazdo? Dlaczego przyszliśmy tutaj? - Szara kocica niespokojnie trzepnęła
ogonem. Czarno-biały odwrócił się do niej.
- Przepędzano nas zewsząd, gdzie próbowaliśmy się osiedlić, Popielata Stopo. -
zamiauczał samiec - Może tu zdołamy znaleźć trochę spokoju.
- Spokoju? - powtórzyła z niedowierzaniem Wojowniczka. Przyciągnęła bliżej swoje
kociątko i ukryła je pod brzuchem. - Z tym ogniem i potworami? Moje dzieci nie będą tu
bezpieczne!
- W domu też nie były bezpieczne. - miauknął inny głos. Czarny kocur, kuśtykając ciężko
na wykręconej łapie, wysunął się do przodu. Wytrzymał spojrzenie bursztynowych oczu
Wysokiej Gwiazdy. - Przecież nie potrafiliśmy się ustrzec przed Klanem Cienia... -
parsknął. - Nawet we własnym Obozie!
Na wspomnienie straszliwej bitwy, która wygnała je z rodzinnych wyżyn na skraju lasu,
koty zaczęły wydawać z siebie pełne trwogi wrzaski. Jakiś młody Terminator zawodził:
- Może Złamana Gwiazda i jego Wojownicy jeszcze na nas polują!
Hałas zaalarmował jednego z Dwunogów przy ognisku. Podniósłszy się chwiejnie,
Dwunogi wlepiły oczy w mrok. Koty natychmiast umilkły i płasko przywarły do ziemi.
Nawet Wysoka Gwiazda opuścił ogon. Człowiek wrzasnął w ciemność, po czym cisnął
czymś w ich stronę. Pocisk przeleciał kotom nad głowami i kawałek dalej, na Grzmiącej
Ścieżce, eksplodował deszczem ostrych odłamków.
Popielata Stopa wzdrygnęła się. Jeden z odprysków drasnął jej bark, ale milczała, zwijając
się w kłębuszek w okół przerażonego kociaka.
- Jeszcze się nie ruszajcie! - syknął Wysoka Gwiazda.
Dwunóg przy ognisku splunął i usiadł. Koty odczekały kilka chwil, aż ich Przywódca
podniósł się z ziemi. Popielata Stopa też wstała, krzywiąc się z bólu.
- Wysoka Gwiazdo, boję się o nas. I co będziemy tu jeść? Nie mogę wywęszyć żadnej
zdobyczy.
Czarno-biały łagodnie oparł pyszczek na jej głowie.
- Wiem, że jesteście głodni, ale tu będziemy bezpieczniejsi, niż gdybyśmy wrócili na
dawne tereny albo na pola czy do lasu Dwunogów. Tylko spójrzcie wokół! Nawet Klan
Cienia nie przyjdzie tutaj za nami. Ani śladu psów, a te Dwunogi ledwie mogą ustać. -
odwrócił się do czarnego kocura z wykrzywioną łapą - Martwa Stopo, weź Jednowąsego i
poszukajcie czegoś do jedzenia. Gdzie są Dwunogi, muszą być i szczury.
- Szczury? - prychnęła Popielata Stopa, kiedy Martwa Stopa i mniejszy, brązowy kot
oddalili się susami. - Niewiele lepsze niż padlina!
- Ciiii! - syknęła koło niej szylkretowa kotka. - Ale lepsze niż śmierć z głodu!
Wojowniczka popatrzyła na nią spode łba i zaczęła wylizywać pozlepiane futerko za
uszami kociątka.
- Musimy znaleźć nowe miejsce, by się osiedlić. - głos szylkretowej kotki złagodniał. -
Poranny Kwiat potrzebuje wypoczynku i jedzenia. Niedługo urodzi. Musi być silna.
Wychudłe sylwetki Martwej Stopy i Jednowąsego wyłoniły się z mroku.
- Miałeś rację, Wysoka Gwiazdo! - zawołał Martwa Stopa - Wszędzie czuć szczury. I
znalazłem dla nas kryjówkę.
- Pokaż nam. - rozkazał Przywódca, trzepnięciem ogona zwołując resztę Klanu.
Koty ostrożnie wędrowały przez spustoszone tereny. Martwa Stopa doprowadził je do
miejsca, gdzie Grzmiąca Ścieżka wznosiła się w niebo. Blask ognia sprawił, że cienie
przybyszów majaczyły na jej olbrzymich, kamiennych nogach. Gdzieś w górze zaryczał
potwór, ziemia zadrżała, ale nawet najmniejsze kociątko wyczuwało, że trzeba milczeć, i
tylko trzęsło się bezgłośnie.
- Tutaj. - miauknął Martwa Stopa, zatrzymując się koło okrągłej dziury rozmiaru dwóch
kotów. Czarny tunel opadał w głąb ziemi. Ściekał do niego strumyk wody. - Jest świeża.
Możemy ją pić.
- Na okrągło będziemy mieć mokre łapy! - pożaliła się Popielata Stopa.
- Byłem w środku. - próbował ją uspokoić kocur z ranną łapą - Jest tam trochę miejsca z
dala od strumyka. To dobra kryjówka przed Dwunogami i potworami.
Wysoka Gwiazda wystąpił do przodu i zadarł głowę.
- Klan Wichru wędrował wystarczająco długo. - oznajmił. - Już minął prawie cały księżyc,
odkąd Klan Cienia wygnał nas z naszej ziemi. Robi się coraz chłodniej. Wkrótce nadejdzie
Pora Nagich Drzew. Nie mamy wyboru, musimy tu zostać.
Popielata Stopa zmrużyła oczy, ale nic nie powiedziała. Koty w milczeniu wkroczyły do
mrocznego tunelu.
Rozdział 1
Ogniste Serce dygotał. Jego płomienne futro było nadal cienkie, w sam raz na Porę
Zielonych Liści. Trzeba jeszcze kilku księżyców, zanim zgęstnieje wystarczająco, by
chronić przed takim zimnem jak dzisiaj. Zaszurał łapami po stwardniałej ziemi. W końcu
niebo zaczęło się rozjaśniać - powoli wpełzał na nie świt. Mimo całkiem skostniałych stóp
rudzielec nie mógł powstrzymać radosnego uczucia dumy. Po wielu księżycach
terminowania był wreszcie Wojownikiem.
Jeszcze raz odtworzył w pamięci swoje wczorajsze zwycięstwo w Obozie wroga -
połyskujące wściekle ślepia Złamanej Gwiazdy, kiedy Przywódca Klanu Cienia wycofywał
się, sycząc pogróżki, nim ostatecznie umknął do lasu w ślad za swymi wiarołomnymi
kompanami. Pozostałe koty z Klanu Cienia były wdzięczne za pomoc w uwolnieniu się od
okrutnika i obiecały pokój na tak długo, aż uda im się stanąć na nogi po jego rządach.
Złamana Gwiazda nie tylko doprowadził swój Klan do stanu chaosu, bowiem wygnał też
Klan Wichru z ich własnej ziemi! Był złym duchem tego lasu, zanim jeszcze Ogniste Serce
porzucił życie domowego kota.
Jednak świeżo upieczonego Wojownika niepokoiła jeszcze jedna mroczna postać: Tygrysi
Pazur, Zastępca Przywódczyni Klanu Gromu. Na myśl o potężnym kocurze, terroryzującym
własnego ucznia, rudzielca przeszedł dreszcz. W końcu to on, Ogniste Serce, razem z
najbliższym przyjacielem, Szaropręgim, pomógł śmiertelnie przerażonemu Terminatorowi
uciec aż za wyżyny, na terytorium Dwunogów. A potem ogłosił wieść, że Krucza Łapa
został zabity przez Klan Cienia.
Niech Tygrysi Pazur wierzy w śmierć swego ucznia, gdyż ten młody kot poznał tajemnicę,
którą potężny Wojownik z pewnością chciałby za wszelką cenę ukryć. Wszak Krucza Łapa
wyjawił Ognistemu Sercu, że to jego nauczyciel zamordował Czerwonego Ogona,
dawnego Zastępcę Klanu Gromu, w nadziei iż zajmie jego miejsce... i tak też się stało.
Ogniste Serce potrząsnął głową, próbując pozbyć się tych ponurych myśli, po czym
zerknął na siedzącego obok Szaropręgiego. Gęste futro przyjaciela było nastroszone w
obronie przed chłodem. Rudzielec domyślał się, że Szaropręgi także już niecierpliwie
wyczekuje na pierwsze promienie słońca. Nic nie mówili. W tę noc tradycja Klanu
wymagała od nich milczenia. Była to noc czuwania, kiedy nowo mianowany Wojownik
strzeże Klanu i rozmyśla o swoim nowym imieniu oraz randze. Jeszcze poprzedniego
wieczoru Ogniste Serce był Terminatorem - Ognistą Łapą.
Tego ranka jako jeden z pierwszych obudził się Półogonek. Rudzielec patrzył, jak leciwy
kocur wierci się w półmroku gniazda Starszyzny. Potem zerknął na drugą stronę polany,
na legowisko Wojowników. Przez osłaniające je gałęzie dojrzał szerokie bary Tygrysiego
Pazura. Potężny Wojownik jeszcze spał. Natomiast u podnóża Wysokiej Skały, nad
wejściem do groty Błękitnej Gwiazdy, drgnęła zasłona porostów. Ogniste Serce ujrzał
wychodzącą Przywódczynię. Zatrzymała się, uniosła głowę i przez chwilę węszyła. Potem
wysunęła się bezgłośnie z cienia. Jej długie futro zalśniło w świetle świtu niebieskawą
szarością. "Muszę ją ostrzec przed Tygrysim Pazurem! - pomyślał gorzko Rudzielec.
Błękitna Gwiazda wraz z całym Klanem serdecznie opłakiwała śmierć Czerwonego Ogona,
wierząc, że zginął w bitwie, zabity przez Dębowe Serce, Zastępce Przywódcy Klanu Rzeki.
Kocurek dotąd wahał się z wyjawieniem prawdy. Wiedział, ile znaczy dla niej obecny
Zastępca, jednak niebezpieczeństwo było zbyt wielkie. Błękitna Gwiazda powinna
wiedzieć, że w jej Klanie kryje się bezlitosny morderca.
Z legowiska Wojowników wynurzył się w końcu Tygrysi Pazur. Na skraju polany spotkał
Błękitną Gwiazdę i zamruczał coś doń, trzepiąc natarczywie ogonem. Rudzielec już miał
odruchowo miauknąć na powitanie, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Wprawdzie
niebo robiło się coraz jaśniejsze, lecz dopóki nie był pewny, że słońce wzeszło już nad
horyzontem, dopóty nie miał odwagi przerwać milczenia. Uczucie niecierpliwości
trzepotało mu w piersi niczym schwytany w sidła ptak. Trzeba porozmawiać z Błękitną
Gwiazdą jak najszybciej! Jednak na razie mógł tylko skinąć z szacunkiem głową
obydwojgu Wojownikom, kiedy go mijali.
Siedzący obok Szaropręgi szturchnął przyjaciela i wskazał nosem niebo. Na horyzoncie
ukazała się właśnie pomarańczowa łuna.
- Cieszycie się na widok świtu, co? - głębokie miauczenie zaskoczyło Ogniste Serce, który
w ogóle nie zauważył nadejścia Białej Burzy. Jednakże obydwaj z Szaropręgim zgodnie
pokiwali głowami - W porządku, możecie się już odezwać. Wasze czuwanie dobiegło
końca.
Głos śnieżnobiałego kocura brzmiał życzliwie. Wczoraj ramię w ramię walczyli z Klanem
Cienia, toteż w jego oczach wyraźnie malował się świeżo zrodzony szacunek dla nowych
Wojowników.
- Dziękujemy, Biała Burzo. - zamiauczał z wdzięcznością rudzielec. Podniósł się i po kolei
rozprostował zesztywniałe łapy. Szaropręgi również wstał.
- Brrr! - otrząsnął się z zimna - Myślałem, że słońce już nigdy nie wzejdzie!
- Słuchajcie, przemówił wielki Wojownik! - dobiegł ich pogardliwy głos ze strony legowiska
Terminatorów.
Była to Piaskowa Łapa. Jej ruda sierść sterczała wrogo nastroszona. Obok kotki siedział
Popielata Łapa. Ze swoim ciemno-burym futrem wyglądał niczym jej cień. Nadął się i
zadrwił:
- Jestem zdumiony, że tacy bohaterowie w ogóle odczuwają chłód!
Piaskowa Łapa zamruczała z rozbawieniem, ale Biała Burza obrzucił ją surowym
wzrokiem.
- Idźcie coś zjeść i odpocznijcie. - nakazał dwóm młodym Wojownikom, po czym ruszył ku
legowisku Terminatorów - Zbierajcie się. - warknął - Czas na trening.
- Mam nadzieję, że każe im przez cały dzień ganiać za niebieskimi wiewiórkami! - syknął
Szaropręgi do przyjaciela, kiedy skierowali się w kąt polany, gdzie zostało jeszcze trochę
zapasów z wczorajszej nocy.
- Przecież nie ma niebieskich wiewiórek. - miauknął stropiony rudzielec.
- No właśnie! - bursztynowe oczy Szaropręgiego zamigotały.
- Właściwie nie możemy ich winić. Zaczęli szkolenie przed nami. - zwrócił mu łagodnie
uwagę Ogniste Serce. - Gdyby brali udział we wczorajszej bitwie, pewnie też zostaliby
pasowani na Wojowników.
- Chyba tak. - szary kot wzruszył ramionami - Hej, zobacz! - dotarli właśnie do sterty
upolowanej zdobyczy - Po myszce dla każdego i zięba do podziału.
Chwycił swoje śniadanie. Nagle oczy Szaropręgiego zaiskrzyły się z uciechy.
- Myślę, że powinniśmy to zanieść do zakątka Wojowników - miauknął.
- Też tak myślę. - wymruczał Ogniste Serce, wędrując za przyjacielem w stronę kępy
pokrzyw, gdzie często widywali Białą Burzę, Tygrysiego Pazura i innych dzielących się
świeżo upolowaną zdobyczą.
- A teraz co? - zapytał Szaropręgi, przełykając ostatni kęs - Nie wiem jak ty, ale ja
mógłbym chyba przespać pół księżyca!
- Ja też. - przyznał Ogniste Serce.
Podnieśli się z ziemi i powędrowali do legowiska Wojowników. Ogniste Serce wetknął
głowę przez nisko zawieszone gałęzie. Mysie Futerko i Długi Ogon jeszcze spali w
odległym kącie. Wśliznął się do środka. Na skraju legowiska znalazł kępę mchu. Zapach
powiedział mu, że posłanie nie należało do nikogo. Szaropręgi ulokował się tuż obok.
Ogniste Serce słuchał, jak miarowy oddech przyjaciela zwalnia i przechodzi w długie,
stłumione pochrapywanie. Czuł się równie wyczerpany, ale nadal rozpaczliwie chciał
pomówić z Błękitną Gwiazdą. Z miejsca, gdzie leżał z głową opartą na ziemi, dobrze
widział wejście do Obozu. Wpatrywał się w nie, czekając na powrót Przywódczyni, ale
oczy powoli zaczynały mu się zamykać, aż wreszcie pokonała go senność.
Dookoła słyszał ryk, jakby huczenie wichru wśród wysokich drzew. W nozdrza szczypał go
cierpki smród Grzmiącej Ścieżki, połączony z nowym zapachem, ostrzejszym i jeszcze
bardziej przerażającym. Ogień! Płomienie zwijały się na tle czarnych przestworzy,
wyrzucając rozjarzony popiół w bezgwiezdne niebo. Ku zdumieniu rudego Wojownika, koło
ognia przemykały jakieś sylwetki. Koty? Dlaczego nie uciekały? Jeden z nich zatrzymał się
i popatrzył wprost na niego. Rozszerzone oczy błysnęły w mroku. Kocur uniósł długi,
prosty ogon, jak gdyby w geście pozdrowienia. Ogniste Serce zadrżał na wspomnienie
słów, które Cętkowany Listek, poprzedni Medyk Klanu Gromu, wyrzekła przed swoją
przedwczesną śmiercią: "Ogień ocali nasz Klan!" Czy miało to coś wspólnego z dziwnymi,
nielękającymi się płomieni kotami?
- Zbudź się, Ogniste Serce!
Poderwał głowę, przywrócony znienacka do rzeczywistości powarkiwaniem Tygrysiego
Pazura.
- Miauczałeś przez sen!
Nadal półprzytomny Ogniste Serce usiadł i się otrząsnął. Z gwałtownym uczuciem trwogi
próbował sobie uświadomić, czy powtórzył na głos słowa Cętkowanego Listka. Zdarzało
mu się to już wcześniej - sny tak żywe, że mógł poczuć ich smak, które później się
sprawdzały. Bezwzględnie sobie nie życzył, żeby Tygrysi Pazur podejrzewał go o moc, jaką
Gwiezdny Klan obdarowuje zwykle tylko Medyka. Blask księżyca przenikał przez pokrytą
liśćmi ścianę legowiska. Ogniste Serce zdał sobie sprawę, że przespał cały dzień.
- Pójdziecie z Szaropręgim na wieczorny patrol. - oznajmił Tygrysi Pazur. - Pośpiesz się! -
odwrócił się i dumnym krokiem opuścił legowisko.
Rudzielec pozwolił, by sierść opadła mu na barkach. Najwyraźniej Zastępca nie zwietrzył
w jego snach niczego niezwykłego. Chociaż sekret pozostawał bezpieczny, Ogniste Serce
nadal był zdecydowany wyjawić przerażającą prawdę.
Oblizał wargi. Tuż przy nim leżał Szaropręgi, myjąc sobie bok. Właśnie skończyli wspólny
posiłek na skraju obozowej polany. Słońce zaszło i księżyc - już prawie w pełni - jaśniał na
zimnym, czystym niebie. Ostatnie dni były bardzo pracowite. Wydawać by się mogło, że
za każdym razem, kiedy się kładli, aby odpocząć, Tygrysi Pazur wysyłał ich na kolejny
patrol lub wyprawę myśliwską. Ogniste Serce wciąż zachowywał czujność i szukał okazji,
by porozmawiać z Błękitną Gwiazdą na osobności, lecz cały czas albo brał właśnie udział
w którejś z misji Tygrysiego Pazura, albo Przywódczyni Klanu Gromu miała u boku
Zastępcę.
Rudzielec zaczął myć łapę, strzelając spojrzeniem po całym Obozie w nadziei, że
dostrzeże gdzieś srebrzystą kotkę.
- Kogo szukasz? - miauknął Szaropręgi z językiem zanurzonym w futro.
- Błękitnej Gwiazdy. - odparł płomienny samiec, opuszczając łapę.
- Po co? - Szaropręgi przerwał toaletę - Nie spuszczasz z niej oka od czasu naszego
nocnego czuwania. Co chcesz zrobić?
- Muszę ją powiadomić, gdzie jest Krucza Łapa, i ostrzec przed Tygrysim Pazurem.
- Przecież obiecałeś Kruczej Łapie skłamać, że nie żyje! - w tonie Szaropręgiego
zadźwięczało zdumienie.
- Obiecałem powiedzieć tak Tygrysiemu Pazurowi. Błękitna Gwiazda powinna znać
prawdę. Musi wiedzieć, do czego zdolny jest jej Zastępca.
Szaropręgi ściszył głos do natarczywego syku.
- Ale na to, że Tygrysi Pazur zabił Czerwonego Ogona, mamy wyłącznie słowo Kruczej
Łapy.
- Nie wierzysz mu? - wątpliwości przyjaciela wstrząsnęły rudzielcem.
- Posłuchaj, jeśli Tygrysi Pazur skłamał, że zabił Dębowe Serce w odwecie za śmierć
Czerwonego Ogona, znaczy, że uczynił to Czerwony Ogon. A ja nie mogę uwierzyć, że
Czerwony Ogon mógł rozmyślnie pozbawić życia Zastępcę któregokolwiek z Klanów. To
jest sprzeczne z Kodeksem Wojownika. Walczymy, bo chcemy udowodnić własną siłę i
bronić swego terytorium, a nie mordować się nawzajem.
- Ależ ja nie próbuję oskarżać Czerwonego Ogona! - zaprotestował Ogniste Serce -
Problem jest z Tygrysim Pazurem.
Czerwony Ogon był niegdyś Zastępcą Przywódczyni Klanu Gromu. Rudzielec nigdy go nie
spotkał, ale wiedział, że darzono go w Klanie powszechnym szacunkiem. Szaropręgi
ominął przyjaciela wzrokiem:
- To, co mówisz, dotyczy honoru Czerwonego Ogona. A poza tym żaden inny kot nie ma
problemów z Tygrysim Pazurem. Tylko Krucza Łapa bał się go tak panicznie.
Ognistemu Sercu przebiegł po grzbiecie nieprzyjemny dreszcz.
- Więc uważasz, że Krucza Łapa wymyślił tę historię, bo nie mógł dogadać się z
nauczycielem? - miauknął pogardliwie.
- Nie. - wymamrotał Szaropręgi - Tylko sądzę, że powinniśmy być ostrożni.
Rudzielec spojrzał w jego zmartwione oczy i zaczął się zastanawiać. Zapewne Szaropręgi
miał trochę racji - zostali Wojownikami zaledwie kilka dni temu, więc było im niezręcznie
rzucać oskarżenia na najbardziej zasłużonego kocura w Klanie.
- W porządku. - zamiauczał w końcu. - Możesz się do tego nie mieszać.
Poczuł żal, kiedy przyjaciel skinął głową i wrócił do swojej toalety. Był przekonany, że
Szaropręgi się myli. Nie tylko Krucza Łapa miał problem z Tygrysim Pazurem. Instynkt
podpowiadał Ognistemu Sercu, że Zastępcy nie wolno ufać. I że trzeba podzielić się tymi
podejrzeniami z Błękitną Gwiazdą - dla bezpieczeństwa jej i całego Klanu.
Po drugiej stronie polany mignęło szare futerko. Błękitna Gwiazda wynurzyła się ze swego
legowiska. Sama. Rudzielec poderwał się na równe nogi, ale kocica dała susa na Wysoką
Skałę i zaczęła zwoływać Klan. Ogniste Serce niecierpliwie trzepnął ogonem, jednak na
dźwięk głosu Błękitnej Gwiazdy uszy Szaropręgiego drgnęły z podniecenia.
- Ceremonia nadawania imion? - miauknął - Na pewno Długi Ogon dostanie pierwszego
ucznia. Od dawna o tym napomyka.
Popędził do kotów gromadzących się na skraju polany. Ogniste Serce ruszył za nim. Nadal
dręczyło go uczucie zawodu. Mały czarno-biały kotek również wkroczył na polanę. Jego
miękkie łapki stąpały bezszelestnie po twardej ziemi. Ze spuszczonymi, jasnymi oczyma
szedł prosto ku Wysokiej Skale. W nachyleniu jego ramion było coś, co sprawiało, że
wyglądał na zbyt młodego i nieśmiałego, by zostać Terminatorem. "Długi Ogon nie będzie
zachwycony" - pomyślał Ogniste Serce, przypominając sobie własne przybycie do Obozu i
pogardę, z jaką odniósł się do niego wtenczas pręgowany Wojownik. Jak tamtego
pierwszego dnia szydził i wyśmiewał złośliwie jego pochodzenie. Odtąd Ogniste Serce
szczerze go nie lubił.
- Poczynając od dzisiaj... - zamiauczała Błękitna Gwiazda, spoglądając w dół na malca
-...aż do chwili, gdy uzyska imię Wojownika, Terminator ten zwany będzie Szybką Łapą!
We wlepionych w Przywódczynię oczach czarno-białego kociaka nie pojawił się błysk
zdecydowania. Przeciwnie, rozszerzone były trwogą.
Ogniste Serce odwrócił głowę, kiedy Długi Ogon podszedł do swego nowego ucznia.
Błękitna Gwiazda mówiła dalej:
- Długi Ogonie, terminowałeś u Ciemnopręgiego. Szkolił cię dobrze, stałeś się dzielnym i
lojalnym Wojownikiem. Mam nadzieję, że coś z tych zalet przekażesz Szybkiej Łapie.
Pręgowany kocur popatrzył z góry na Szybką Łapę. Wcale nie z pogardą, jak spodziewał
się Ogniste Serce. Srogi Wojownik schylił się łagodnie i potarł nosem o nos małego kotka.
- Wszystko w porządku. Świetnie sobie poradzisz. - mruknął, dodając malcowi odwagi.
Dobra, jasne... - pomyślał z goryczą Ogniste Serce - Tylko dlatego, że urodził się w
Klanie. Mnie Długi Ogon w ten sposób nie witał, dobrze pamiętam. Poczuł ukłucie
zadawnionego żalu, kiedy inne koty gratulowały świeżo upieczonemu Terminatorowi.
- Co się z tobą dzieje? - szepnął Szaropręgi - Pewnego dnia to będziemy my.
Podniesiony na duchu myślą o własnym uczniu Ogniste Serce skinął głową i odegnał
urazę. Teraz należał do Klanu Gromu, a przecież tylko to się liczyło.
Następnej nocy była pełnia. Ogniste Serce dobrze wiedział, że powinien niecierpliwie
wyczekiwać Zgromadzenia, na którym pojawi się po raz pierwszy jako Wojownik. Nadal
jednak głowił się nad możliwością przekazania Błękitnej Gwieździe wiadomości o Tygrysim
Pazurze i myśl o tym ciążyła mu jak ogromy kamień.
- Połknąłeś gąsienicę czy co? - miauknął tuż obok niego Szaropręgi - Robisz takie
dziwaczne miny!
Ogniste Serce żałował, że nie może mu się zwierzyć, wszak obiecał trzymać
Szaropręgiego z dala od tej sprawy.
- Nic mi nie jest. Chodźmy, słyszę wołanie Błękitnej Gwiazdy.
Obydwaj pobiegli truchtem w stronę zgromadzonej na polanie grupy. Przywódczyni
skwitowała ich przybycie skinieniem głowy. Potem odwróciła się i wyprowadziła koty z
Obozu.
Ogniste Serce szedł wolno. Pozostali mijali go, przedzierając się stromym szlakiem, który
wiódł w górę do zagajnika. W trakcie wyprawy do Czterech Drzew miałby dość czasu na
rozmowę z Błękitną Gwiazdą, chciał więc spokojnie zebrać myśli.
- Idziesz? - zabrzmiał z góry głos Szaropręgiego.
- Tak!
Ogniste Serce ugiął silne tylne łapy i ruszył, skacząc susami z głazu na głaz i
pozostawiając Obóz daleko w tyle. Na szczycie skarpy przystanął, żeby złapać oddech.
Boki unosiły mu się i opadały. Przed nim rozciągała się leśna gęstwina. Pod stopami mógł
wyczuć chrzęszczące niedawno opadłe liście. Na niebie pobłyskiwała Srebrna Skórka
niczym kropelki porannej rosy rozsypane na czarnym futrze.
Ognistemu Sercu przypomniała się jego pierwsza wyprawa do Czterech Drzew w
towarzystwie Tygrysiego Pazura i Lwiego Serca. Na wspomnienie dawnego Zastępcy
posmutniał. Lwie Serce był wielkim Wojownikiem. Zginął w bitwie i wówczas jego miejsce
zajął Tygrysi Pazur. Ogniste Serce po raz pierwszy odwiedził Cztery Drzewa, kiedy Lwie
Serce zabrał Terminatorów na wyprawę szlakiem przez Wysokie Sosny, koło Słonecznych
Skał, a potem wzdłuż granicy z Klanem Rzeki. Dzisiejszej nocy Błękitna Gwiazda miała ich
poprowadzić przez środek terytorium Klanu Gromu. Rudzielec dostrzegł ją, jak znika w
zaroślach, popędził więc za całą grupą. Srebrzysta kotka podążała na czele. Obok niej
biegł Tygrysi Pazur. Ogniste Serce puścił mimo uszu zdumione pomrukiwania
Szaropręgiego i dogonił Przywódczynię.
- Błękitna Gwiazdo! - zawołał, ciężko dysząc, kiedy już się z nią zrównał - Mógłbym z tobą
pomówić?
Błękitna Gwiazda skinęła głową.
- Obejmij prowadzenie, Tygrysi Pazurze. - rozkazała.
Zwolniła kroku i Tygrysi Pazur wyminął ją kilkoma susami. Pozostałe koty bez zbędnych
pytań pytań skierowały się za Wojownikiem przez zarośla. Przywódczyni i Ogniste Serce
przeszli w miarowy trucht. Po chwili byli już sami. Z gęstwiny paproci ścieżka wynurzyła
się na małą polankę. Błękitna Gwiazda wskoczyła na zwalone drzewo i usiadła, owijając
ogonem przednie łapki.
- Słucham.
Ogniste Serce nagle ogarnęły wątpliwości. To właśnie Błękitna Gwiazda zachęciła go, by
porzucił domowe życie i przyłączył się do Klanu Gromu. Od tamtego czasu raz po raz
dawała mu dowody zaufania, podczas gdy inne koty nie zawsze wierzyły, że jest lojalny
wobec Klanu, z którym nie łączą go więzy krwi. I co ona teraz powie, kiedy kocurek
oznajmi, że w sprawie Kruczej Łapy zwyczajnie skłamał?
- Mów. - poleciła Błękitna Gwiazda, gdy tupot łap przycichł w oddali. Rudzielec wziął
głęboki oddech.
- Krucza Łapa nie umarł. - ogon kocicy drgnął ze zdumienia, ale słuchała w milczeniu,
więc ciągnął - Odprowadziliśmy go z Szaropręgim na tereny Klanu Wichru. Myślę, że mógł
się przyłączyć do Jęczmienia. - Jęczmień był Samotnikiem, nie kotem leśnym - ale i nie
domowym. Mieszkał na farmie Dwunogów, która leżała na trasie do Wysokich Kamieni,
świętego miejsca wszystkich dzikich kotów.
Przywódczyni Klanu Gromu wpatrywała się w leśną gęstwinę. Rudzielec z niepokojem
śledził wyraz jej pyszczka, próbując coś z niego wyczytać. Była zła? Jednak w szeroko
rozwartych niebieskich oczach nie dostrzegł ani śladu gniewu. Po kilku długich chwilach
kotka przemówiła:
- Cieszę się, że Krucza Łapa żyje. Mam nadzieję, że z Jęczmieniem jest szczęśliwszy, niż
był w lesie.
- A... ale przecież on urodził się w Klanie Gromu!
- To niekoniecznie znaczy, że nadawał się do życia w Klanie. Przecież ty nie urodziłeś się
wśród nas, a mimo to zostałeś świetnym Wojownikiem. Krucza Łapa może odnaleźć swoją
drogę gdzieś indziej.
- Ale on nie opuścił Klanu Gromu, bo mu się tak zachciało! - zaprotestował Ogniste Serce
- Po prostu nie mógł zostać!
- Nie mógł? - Błękitna Gwiazda zatrzymała na nim spojrzenie niebieskich oczu - Co chcesz
przez to powiedzieć?
Rudzielec wpatrzył się w ziemię.
- No? - ponagliła go samica. Poczuł, jak zasycha mu w ustach.
- Krucza Łapa poznał sekret Tygrysiego Pazura - powiedział chrapliwie - My... myślę, że
Tygrysi Pazur chciał go zabić. Albo przynajmniej namówić przeciwko niemu cały Klan.
Błękitna Gwiazda uderzyła ogonem z boku na bok. Ogniste Serce zauważył, jak
sztywnieją jej barki.
- Dlaczego tak myślisz? Co to za sekret?
- Tygrysi Pazur zabił Czerwonego Ogona podczas bitwy z Klanem Rzeki.
Przywódczyni popatrzyła na niego zmrużonymi oczami.
- Wojownik nigdy nie zabiłby kota z własnego Klanu! Nawet ty powinieneś o tym wiedzieć,
mieszkasz z nami wystarczająco długo!
Ogniste Serce wzdrygnął się i stulił uszy. Już po raz drugi tej nocy kocica zrobiła aluzję do
jego pochodzenia.
- Tygrysi Pazur zameldował mi, że to Dębowe Serce pozbawił życia mojego Zastępcę. -
mówiła dalej - Krucza Łapa musiał się pomylić. Naprawdę widział, jak Tygrysi Pazur zabija
Czerwonego Ogona?
Rudzielec nerwowo śmignął ogonem, roztrzepując za sobą suche liście.
- Mówi, że widział.
- A czy ty wiesz, że opowiadając takie rzeczy, podajesz w wątpliwość honor Czerwonego
Ogona? W tej sytuacji to właśnie on musiałby ponosić odpowiedzialność za śmierć
Dębowego Serca. Jeden Zastępca nigdy nie zabiłby w walce drugiego, jeśli dałoby się tego
uniknąć. A Czerwony Ogon był najbardziej honorowym Wojownikiem, jakiego
kiedykolwiek znałam. - oczy Błękitnej Gwiazdy zamgliły się bólem. Ognistemu Sercu
zrobiło się strasznie przykro, że obraził pamięć jej dawnego Zastępcy, nawet jeśli zrobił to
niechcący.
- Nie potrafię wytłumaczyć jego czynów. - wymamrotał - Ale jestem pewien, że Krucza
Łapa naprawdę wierzy, że to Tygrysi Pazur odpowiada za śmierć Czerwonego Ogona.
Błękitna Gwiazda westchnęła.
- Wszyscy wiemy, że Krucza Łapa ma żywą wyobraźnię. - zamiauczała łagodnie, z oczami
pełnymi zrozumienia - W tamtej bitwie został poważnie zraniony i opuścił pole walki przed
jej końcem. Możesz być pewny, że nie wymyślił sobie fragmentów, których nie widział?
Zanim Ogniste Serce zdążył odpowiedzieć, po lesie odbił się echem krzyk i z zarośli
wypadł w susach Tygrysi Pazur. Podejrzliwie błysnął ślepiami w stronę Ognistego Serca,
po czym zwrócił się do Błękitnej Gwiazdy.
- Czekamy na was na granicy.
Kocica skinęła mu przyjaźnie.
- Powiedz wszystkim, że będziemy za moment.
Tygrysi Pazur pochylił głowę i popędził z powrotem przez paprocie. Rudzielec patrzył za
nim, jak znika, rozważając słowa Błękitnej Gwiazdy. To prawda, Krucza Łapa odznaczał się
bujną wyobraźnią. Ogniste Serce dobrze pamiętał swoje pierwsze Zgromadzenie, kiedy
Terminatorzy wszystkich Klanów starali się nie uronić ani słowa z opisu bitwy z Klanem
Rzeki. A wtedy Krucza Łapa nie wspominał o Tygrysim Pazurze.
Kiedy Błękitna Gwiazda wstała, Ogniste Serce zerwał się na równe nogi.
- Masz zamiar sprowadzić Kruczą Łapę do Obozu? - zapytał, nagle przerażony, że ściągnął
na przyjaciela jeszcze więcej kłopotów. Spojrzała mu głęboko w oczy.
- Tam, gdzie jest, zapewne czuje się szczęśliwszy. - zamiauczała cicho - Na razie
pozwolimy im wierzyć, że on nie żyje.
Ogniste Serce wlepił w nią szeroko rozwarte, pełne osłupienia ślepia. Błękitna Gwiazda
zamierzała okłamać swój Klan!
- Tygrysi Pazur to wielki Wojownik, ale bardzo dumny - ciągnęła - Łatwiej pogodzi się z
tym, że jego uczeń padł w walce, niż że uciekł. A dla Kruczej Łapy też tak będzie lepiej.
- Bo Tygrysi Pazur mógłby zacząć go szukać? - ośmielił się zapytać Ogniste Serce. Czy to
możliwe, że Błękitna Gwiazda uwierzyła mu choćby odrobinkę? Jednak Przywódczyni
potrząsnęła głową z błyskiem zniecierpliwienia w oczach.
- Nie. Tygrysi Pazur może być ambitny, ale nie jest mordercą. Po prostu lepiej, żeby
Kruczą Łapę wspominano jako martwego bohatera niż żywego tchórza.
Znowu rozległo się wołanie. Błękitna Gwiazda zeskoczyła ze zwalonego drzewa i zniknęła
wśród paproci. Ogniste Serce jednym susem przesadził pień i popędził za kocicą.
Dogonił ją nad strumieniem. W ślad za nią przeskakiwał z kamienia na kamień na drugi
brzeg. Czuł się zupełnie skołowany. Przez tyle czasu tajemnica śmierci Czerwonego Ogona
przytłaczała go jak wielki ciężar. Teraz wreszcie opowiedział wszystko Błękitnej Gwieździe,
ale nic się nie zmieniło. Przywódczyni Klanu najwyraźniej nie uwierzyła, że jej Zastępca
byłby zdolny do morderstwa z zimną krwią. A co najgorsze, on sam zaczynał wątpić, czy
Krucza Łapa mówił prawdę. Wyskoczył na przeciwległy brzeg i rzucił się biegiem przez
zarośla. Ślizgając się, zahamował tuż za Błękitną Gwiazdą, kiedy w końcu dotarli do
reszty Klanu Gromu. Grupa oczekiwała na nich na szczycie wzniesienia, teraz droga
wiodła w dół do Czterech Drzew, gigantycznych dębów, pod którymi koty ze wszystkich
czterech leśnych Klanów spotykały się pokojowo w każdą pełnię księżyca. Zaświerzbiło go
futro, gdy poczuł, że Tygrysi Pazur uważnie się mu przygląda. Czyżby ponury Wojownik
podejrzewał, co zaszło pomiędzy Ognistym Sercem i Przywódczynią? Rudzielec potrząsnął
głową, żeby oprzytomnieć, i spróbował myśleć tak jak Błękitna Gwiazda. Oczywiście,
Tygrysiego Pazura musi interesować ich rozmowa - jest Zastępcą, więc chce wiedzieć o
wszystkim, co może dotyczyć Klanu. Ogniste Serce znowu zerknął na posępnego kocura,
który z czujnie nastawionymi uszami spoglądał teraz w dół. Koty w oczekiwaniu szurały
łapami. Tygrysi Pazur powiódł po Klanie wzorkiem, dając znak twardym spojrzeniem
bursztynowych oczu, by wszyscy byli czujni. Przywódczyni uniosła nos i zaczęła węszyć.
Ogniste Serce wyczuł, jak wszędzie wokół niego tężeją muskuły i jeżą się futra. Wtedy
Błękitna Gwiazda śmignęła ogonem i koty Klanu Gromu dały nura w dół zbocza, kierując
się na miejsce Zgromadzenia.
Rozdział 2
Błękitna Gwiazda przystanęła na skraju polany. Klan Gromu ustawił się szeregiem u boku
swej Przywódczyni. Niektóre koty z Klanu Rzeki i Klanu Cienia odwróciły się, by ich
powitać.
- Gdzieś ty zniknął? - Szaropręgi znalazł się tuż przy Ognistym Sercu. Rudzielec
potrząsnął głową.
- Nieważne. - ciągle był jeszcze zmartwiony i zmieszany rozmową z Błękitną Gwiazdą,
więc ulżyło mu, że przyjaciel nie naciskał, tylko odwrócił głowę i zaczął myszkować
wzrokiem po polanie.
- Hej, popatrz! - miauknął szary kocurek - Koty z Klanu Cienia świetnie wyglądają, a
przecież Złamana Gwiazda opuścił je zagłodzone niemal na śmierć!
Ogniste Serce podążył za jego spojrzeniem i zatrzymał wzrok na lśniącym futrze jednego
z Cienistych.
- Masz rację. - przytaknął zdumiony.
- Zauważ, że to głównie my odwaliliśmy za nich robotę! - zakpił Szaropręgi. Ubawione
pomruki Ognistego Serca przerwał Biała Burza.
- Koty Klanu Cienia walczyły równie dzielnie. Powinniśmy szanować ich determinację! -
zamiauczał surowo, po czym oddalił się w stronę grupy Wojowników pod jeden z wielkich
dębów.
- Ups! - szepnął Szaropręgi, zerkając z poczuciem winy na Ogniste Serce.
Pozostali na skraju polany. Ogniste Serce mógł bez trudu wypatrzyć Terminatorów z
innych Klanów - ich futerka miały młodzieńczą miękkość, mordki były okrągłe, a łapki
pulchne i niezgrabne. Do Szaropręgiego i Ognistego Serca zbliżyli się dwaj Wojownicy. Po
piętach deptał im mały, brązowy Terminator. Rudzielec rozpoznał szarego kocura z Klanu
Cienia, ale nie miał pojęcia, kim jest kot w kolorze sadzy, który z nim przyszedł.
- Cześć! - miauknął szary.
- Cześć, Mokra Stopo. - odparł Ogniste Serce. Ukradkiem zerknął na jego towarzysza.
- To Czarny Pazur z Klanu Rzeki. - przedstawił cienisty. Szaropręgi i Ogniste Serce skłonili
się na powitanie. Brązowy kotek nieśmiało przesunął się do przodu - A to mój Terminator,
Dębowa Łapa! - dodał Mokra Stopa. Dębowa Łapa podniósł na Ogniste Serce rozszerzone
niepokojem oczy.
- Cze... cześć, Ogniste Serce... - miauknął. Rudzielec ponownie pochylił głowę w ukłonie.
- Jak słyszę, Błękitna Gwiazda pasowała was po bitwie na Wojowników. - zagadnął Mokra
Stopa. - Moje gratulacje! W noc czuwania zmarzliście, co?
- Owszem! - przyznał Szaropręgi.
Uwagę Ognistego Serca przyciągnęła lśniąca kotka o brązowej, cętkowanej sierści. W
pobliżu wznoszącej się na środku polany Wielkiej Skały wymieniała właśnie jakieś uwagi z
Tygrysim Pazurem.
- Kto to jest?
- To Lamparcie Futerko, Zastępczyni naszego Przywódcy. - warknął Czarny Pazur.
Sierść zjeżyła się rudzielcowi, kiedy pomyślał o poprzedniku cętkowanej, Dębowym Sercu,
i o tym, w jaki sposób zginął. W tym momencie Błękitna Gwiazda dała susa na szczyt
skały, żeby rozpocząć zebranie. Do Przywódczyni Klanu Gromu podeszły dwa inne koty.
Jeden z nich, niemłody czarny samiec, wrzasnął nawołująco. Ogniste Serce od razu go
rozpoznał i nie potrafił ukryć zdumienia. Czyżby stary Nocna Skórka został po ucieczce
Złamanej Gwiazdy Przywódcą Klanu Cienia? Kiedy koty rozlokowały się wreszcie u
podnóża Wielkiej Skały, Błękitna Gwiazda przemówiła:
- Klan Gromu przyprowadził na dzisiejsze Zgromadzenie swego nowego Medyka, Żółty
Kieł! - oznajmiła.
Przerwała na chwilę. Wszystkie oczy zwróciły się na starą kocicę o gęstym futrze i
spłaszczonej mordce. Ogniste Serce zauważył, że Żółty Kieł zaczęła wiercić się
niespokojnie. Na początku swego terminowania długi czas, prawie cały księżyc,
pielęgnował staruszkę po jej przybyciu do Obozu Klanu Gromu, aż całkiem wydobrzała.
Teraz ze sposobu, w jaki nieznacznie przekrzywiła prawe ucho, mógł stwierdzić, że pod
tyloma spojrzeniami czuła się nieswojo. Dawniej Żółty Kieł była Medykiem w Klanie
Cienia, a leśne koty prawie nigdy nie opuszczają jednego Klanu, żeby przyłączyć się do
drugiego. Kocica powoli przesunęła wzrokiem po tłumie, aż napotkała spojrzenie
Cieknącego Nosa, nowego Medyka Klanu Cienia. Zastygła na moment, po czym wymienili
pełne szacunku ukłony. Ucho Żółtego Kła wyprostowało się i rudzielca opuściło napięcie.
Wówczas Błękitna Gwiazda znowu zabrała głos:
- Przyprowadziliśmy również nowo pasowanych Wojowników, Ogniste Serce i
Szaropręgiego!
Ogniste Serce trzymał głowę wysoko, ale kiedy poczuł, że wszystkie koty odwróciły się w
jego stronę, w przypływie zakłopotania trzepnął nerwowo ogonem. Wtedy wystąpił do
przodu czarny kocur, przepychając się obok Błękitnej Gwiazdy, by stanąć na najwyższym
miejscu.
- Ja, Nocna Skórka, objąłem przywództwo nad Klanem Cienia! - oznajmił. - Mój
poprzednik, Złamana Gwiazda, sprzeniewierzył się prawom Wojownika, byliśmy więc
zmuszeni go wygnać.
- Ani słowa o tym, że pomogliśmy im tego dokonać! - szepnął Szaropręgi do Ognistego
Serca.
- Duchy Przodków przemówiły do Cieknącego Nosa i wybrały mnie na Przywódcę! -
ciągnął Nocna Skórka - Nie odbyłem jeszcze podróży do Matczynego Pyszczka, żeby
otrzymać od Gwiezdnego Klanu dar dziewięciokrotnego życia, ale udam się tam
jutrzejszej nocy, dopóki trwa pełnia. Po czuwaniu przy Księżycowym Kamieniu będę nosił
imię Nocnej Gwiazdy.
- A gdzie jest teraz Złamana Gwiazda? - zawołała z tłumu Mroźne Futerko, biała kocica,
matka z Klanu Gromu.
- Możemy chyba przyjąć, że razem z pozostałymi wypędzonymi Wojownikami opuścił las.
Wie, że próba powrotu byłaby dla niego niebezpieczna. - odparł Nocna Skórka.
- Mam nadzieję. - usłyszał Ogniste Serce, jak Mroźne Futerko mruczy do swojej sąsiadki,
pulchniutkiej brązowej kotki.
Teraz wystąpił naprzód Krzywa Gwiazda, Przywódca Klanu Rzeki.
- Miejmy nadzieję, że Złamana Gwiazda ma dosyć zdrowego rozsądku, by wynieść się z
lasu na dobre. Jego żądza podboju nowych ziem stanowiła zagrożenie dla nas wszystkich.
- Krzywa Gwiazda odczekał, by umilkły wrzaski, i mówił dalej - Kiedy Złamana Gwiazda
jeszcze rządził, pozwoliłem mu łowić ryby w rzece. Ale teraz Klan Cienia ma nowego
Przywódcę i ta umowa już nie obowiązuje. Zdobycz z rzeki należy wyłącznie do naszego
Klanu.
Rozległo się tryumfalne miauczenie kotów Klanu Rzeki. Ogniste Serce z niepokojem
dostrzegł, że Nocna Skórka cały się zjeżył.
- Teraz trapią nas te same potrzeby co pod rządami Złamanej Gwiazdy! - oznajmił
podniesionym głosem nowy Przywódca Klanu Cienia - Mamy wiele pyszczków do
wykarmienia. Zawarłeś umowę z całym naszym Klanem!
Krzywa Gwiazda skoczył ku Nocnej Skórce. Stulił płasko uszy i syczał. Koty u podnóża
skały zamilkły. Błękitna Gwiazda błyskawicznie wkroczyła pomiędzy obu Przywódców.
- Klan Cienia poniósł ostatnio wiele strat. - zamiauczała łagodnie - Czy z mniejszą liczbą
brzuchów do wykarmienia, Nocna Skórko, nadal potrzebujesz ryb Klanu Rzeki?
Krzywa Gwiazda zasyczał, ale Nocna Skórka wytrzymał jego spojrzenie bez zmrużenia
powiek. Błękitna Gwiazda znowu się odezwała, ale tym razem ostrzej:
- Dopiero co przepędziliście waszego Przywódcę i kilku najsilniejszych Wojowników!
Właśnie wymuszając na Krzywej Gwieździe zgodę na dzielenie się rzeką, Złamana
Gwiazda przekroczył prawo.
Ogniste Serce przełknął z trudem ślinę, kiedy zauważył, że Nocna Skórka wysuwa pazury,
ale Błękitna Gwiazda nawet nie mrugnęła. Jej błękitne jak lód spojrzenie rozbłysło w
świetle księżyca.
- Pamiętaj... - warknęła -...że jeszcze nawet nie dostałeś daru dziewięciu żywotów. Jesteś
pewny, że możesz wygłaszać takie żądania?
Rudzielec zesztywniał. Koty wokół niego jeżyły futra. Zgromadzony u podnóża skały tłum
czekał na odpowiedź Nocnej Skórki. Jednakże czarny kocur, rozwścieczony, odwrócił
wzrok. Śmigał ogonem z boku na bok, ale milczał. Błękitna Gwiazda zwyciężyła, zatem jej
głos złagodniał:
- Wszyscy wiemy, że w ciągu ubiegłych kilku księżyców Klan Cienia wiele wycierpiał. -
zamiauczała - Klan Gromu obiecał zostawić was w spokoju dopóty, dopóki nie staniecie na
nogi. - zwróciła spojrzenie na Przywódcę Klanu Rzeki - Jestem pewna, że Krzywa Gwiazda
zgodzi się okazać wam takie same względy.
Krzywa Gwiazda zmrużył oczy i potakująco skinął głową.
- Ale tylko dopóty, dopóki nie wywęszymy Klanu Cienia na naszych ziemiach! - warknął
groźnie.
Ogniste Serce odprężył się, pozwalając upaść zjeżonej sierści. Już wiedział, jak to jest
brać udział w prawdziwej bitwie, i jeszcze bardziej podziwiał odwagę swojej Przywódczyni,
która sprzeciwiła się dwóm wielkim Wojownikom. Kiedy napięcie na Wielkiej Skale zelżało,
w tłumie rozległy się pomiaukiwania ulgi i zgody.
- Nie wyczujesz naszego zapachu, Krzywa Gwiazdo. - oświadczył Nocna Skórka - Błękitna
Gwiazda ma rację, nie potrzebujemy waszych ryb. W końcu odkąd Klan Wichru opuścił
swoje terytorium, możemy polować na wyżynach.
Krzywa Gwiazda popatrzył na Nocną Skórkę błyszczącymi oczyma.
- Racja. - przyznał - A to oznacza dodatkową zdobycz dla nas wszystkich!
Błękitna Gwiazda gwałtownie uniosła głowę.
- Nie! Klan Wichru musi wrócić!
Obydwaj Przywódcy spojrzeli na nią ze zdumieniem.
- Dlaczego? - zapytał Krzywa Gwiazda.
- Podział myśliwskich terenów Klanu Wichru oznacza więcej żywności dla naszych dzieci! -
przypomniał Nocna Skórka.
- W lesie muszą być cztery Klany. - obstawała przy swoim Błękitna Gwiazda - Tak jak
mamy Cztery Drzewa i cztery pory roku. Gwiezdny Klan powołał cztery leśne Klany.
Musimy jak najszybciej odnaleźć Klan Wichru i przyprowadzić go do domu.
Koty Klanu Gromu wrzawą poparły swoją Przywódczynię, ale niecierpliwy wrzask Krzywej
Gwiazdy wybił się ponad ich głosy.
- Twoje argumenty są zbyt słabe, Błękitna Gwiazdo. Czy my naprawdę potrzebujemy
czterech pór roku? Nie lepiej by nam było bez Pory Nagich Drzew, bez zimna i głodu,
które zawsze ze sobą przynosi?
Błękitna Gwiazda spokojnie popatrzyła na stojących koło niej Wojowników.
- Gwiezdny Klan dał nam Porę Nagich Drzew, żeby pozwolić ziemi odetchnąć i
przygotować na Porę Młodych Liści. Od pokoleń ten las i wyżyna żywiły cztery Klany. Nie
w naszej mocy leży rzucać wyzwanie Gwiezdnemu Klanowi.
Tym razem odpowiedziała jej wrzaskiem Lamparcie Futerko:
- Czemu mielibyśmy głodować przez wzgląd na koty, które nawet nie potrafią bronić
swojej ziemi!?
- Błękitna Gwiazda ma rację! Klan Wichru musi wrócić! - parsknął Tygrysi Pazur, prostując
się tak, że górował nad otaczającym go tłumem.
- Krzywa Gwiazdo... - przemówiła znowu Błękitna Gwiazda, zwracając się do Przywódcy
Klanu Rzeki - Wasze tereny znane są z bogactwa. Do was należy rzeka i wszystkie ryby,
które w niej żyją. Na co wam dodatkowa zdobycz?
Krzywa Gwiazda odwrócił wzrok i nic nie odpowiedział. Ogniste Serce zauważył, że koty z
Klanu Rzeki szepczą niespokojnie między sobą. Był ciekaw, dlaczego pytanie Błękitnej
Gwiazdy nastroszyło im futra.
- A ty, Nocna Skórko? - ciągnęła srebrzysta samica - Przecież to Złamana Gwiazda
pozbawił domu Klan Wichru. Właśnie dlatego Klan Gromu pomógł wam go przegnać.
Ogniste Serce rozumiał, że Błękitna Gwiazda delikatnie przypomina Nocnej Skórce o
długu, który u niej zaciągnął. Przywódca Klanu Cienia przymknął powieki. Po chwili
milczenia, która wydawała się wiecznością, uniósł je i miauknął:
- Doskonale, Błękitna Gwiazdo. Pozwolimy powrócić Klanowi Wichru.
Ogniste Serce zauważył, jak Krzywa Gwiazda odsuwa się rozgniewany, z oczami
zwężonymi w czarne szparki. Błękitna Gwiazda skinęła głową.
- Krzywa Gwiazdo, dwoje spośród nas się zgadza. - zamiauczała - Klan Wichru musi
zostać odnaleziony i sprowadzony na wyżyny. Do tego czasu nikt nie powinien polować na
ich terytorium.
Zgromadzenie zaczynało dobiegać końca. Koty przygotowywały się już do drogi
powrotnej. Ogniste Serce został jeszcze przez chwilę na swoim miejscu. Obserwował
Przywódców na Wielkiej Skale. Błękitna Gwiazda trąciła się nosem z Krzywą Gwiazdą i
zeskoczyła na ziemię. Na szczycie skały Krzywa Gwiazda odwrócił się do Przywódcy Klanu
Cienia. Coś w spojrzeniach, które wymienili, sprawiło, że rudzielec poczuł, jak cierpnie mu
skóra. Czyżby Błękitna Gwiazda mimo wszystko nie mogła liczyć na poparcie sojusznika?
Ogniste Serce szybko rozejrzał się dookoła. Z gniewu płonącego w oczach Tygrysiego
Pazura wywnioskował, że ta wymiana spojrzeń nie umknęła uwadze wielkiego Wojownika.
Przynajmniej raz rudzielec podzielał niepokój Zastępcy. Takiego zwrotu w
międzyklanowych sojuszach zupełnie się nie spodziewał. Jak Klan Cienia może brać stronę
Klanu Rzeki, kiedy Klan Gromu tyle ryzykował, by pomóc im pozbyć się Złamanej
Gwiazdy?
Rozdział 3
Błękitna Gwiazda szybko poprowadziła ich do Obozu. Hałas powracających obudził tych,
którzy zostali w domu. Kiedy kocia gromada napływała przez wejście w zaroślach
janowca, z legowisk zaczęły wynurzać się senne postacie.
- Co nowego? - zawołał Półogonek.
- Czy był Klan Cienia? - dopytywała się Wierzbowa Skórka.
- Był. - odparła ponuro Błękitna Gwiazda.
Majestatycznym krokiem minęła Wierzbową Skórkę i dała susa na Wysoką Skałę. Nie
potrzebowała zwyczajowego okrzyku zwołującego zebranie Klanu - koty już gromadziły
się u podnóża wzniesienia. Tygrysi Pazur wskoczył na miejsce obok Przywódczyni.
- Dzisiejszej nocy doszło do wielu napięć pomiędzy Klanami. - zaczęła Błękitna Gwiazda -
Obawiam się możliwości nowego sojuszu pomiędzy Krzywą Gwiazdą i Nocną Skórką.
Szaropręgi wcisnął się na małą przestrzeń koło Ognistego Serca.
- O czym ona mówi? - zdziwił się. - Myślałem, że Nocna Skórka zgodził się z Błękitną
Gwiazdą!
- Nocna Skórka? - zaskrzeczała z tyłu stareńka Jednooka.
- Mianowano go Przywódcą Klanu Cienia. - wyjaśniła Błękitna Gwiazda.
- Ale jego imię... Nie został jeszcze zatwierdzony przez Gwiezdny Klan? - dopytywała się
członkini Starszyzny.
- Jutrzejszej nocy zamierza udać się do Księżycowego Kamienia.
- Żaden Przywódca nie może przemawiać na Zgromadzeniu w imieniu swego Klanu, jeżeli
najpierw nie otrzyma takiego przywileju od Gwiezdnych! - wymamrotała Jednooka
wystarczająco głośno, żeby usłyszały ją wszystkie koty.
- On na poparcie Klanu Cienia. - odparła Błękitna Gwiazda, skłaniając głowę przed starą
kocicą - Nie możemy lekceważyć tego, co dziś powiedział. - staruszka wydała z siebie
pełne niezadowolenia prychnięcie, a szaroniebieska samica uniosła głowę i zwróciła się już
do wszystkich. - Podczas Zgromadzenia zaproponowałam, że odnajdziemy Klan Wichru i
przyprowadzimy do domu. Jednak Krzywa Gwiazda i Nocna Skórka nie chcieli ich
powrotu.
- Ale to przecież nieprawdopodobne, żeby połączyli siły! - zawołał Szaropręgi. - O mało
nie wzięli się za łby, kiedy była mowa o prawach do rzeki!
Ogniste Serce odwrócił się do przyjaciela.
- Nie widziałeś, jak pod koniec Zgromadzenia wymienili się spojrzeniami? Obydwaj za
wszelką cenę chcą zgarnąć terytorium Klanu Wichru.
- Ale dlaczego? - zapytała Piaskowa Łapa, która siedziała nieopodal swego Mistrza, Białej
Burzy.
- Podejrzewam, że Klan Cienia nie jest tak słaby, jak sądziliśmy. - odparł jej śnieżnobiały
Wojownik. - I wygląda na to, że Nocna Skórka jest ambitniejszy, niż ktokolwiek
przypuszczał.
- Ale dlaczego tamci chcą polować na ziemiach Klanu Wichru? Zawsze tuczyli się rybami! -
krzyknęła Wierzbowa Skórka. - Wyżyny leżą zbyt daleko, żeby biegać w tę i we w tę po
kilka przewianych wiatrem królików!
Nakrapiany Ogon, niegdyś piękna kocica matka, odezwała się głosem skrzypiącym ze
starości:
- W czasie Zgromadzenia kilku ze Starszyzny wspomniało, że Dwunogi zajęły część ich
rzeki.
- To prawda. - dodała Mroźne Futerko. - Mówili, że Dwunogi mieszkają w schronieniach na
brzegu i płoszą ryby. Koty z Klanu Rzeki z pustymi żołądkami muszą kryć się po krzakach!
Błękitna Gwiazda miała zamyśloną minę.
- Od tej chwili musimy uważać, żeby nie zrobić niczego, co zbliżyłoby Klan Cienia i Klan
Rzeki. Teraz idźcie odpocząć. Mknący Wietrze i Popielata Łapo, wy dwaj wyruszycie o
świcie na patrol.
Nad ich głowami zimny powiew zaszeleścił obumierającymi liśćmi. Koty, nadal mrucząc
między sobą, powróciły do swoich legowisk.
Już drugą noc z rzędu Ogniste Serce miał sny. Stał w ciemnościach. Huk i smród
Grzmiącej Ścieżki dobiegały skądś, z bardzo bliska. Był oślepiony przez potwory, które,
wściekle świecąc oczyma, pędziły z rykiem to w jedną, to w drugą stronę. Nagle wśród
tego zgiełku dosłyszał żałosny płacz młodziutkiego kotka. Rozpaczliwy lament przedarł się
poprzez ogłuszający hałas.
Ogniste Serce wzdrygnął się i oprzytomniał. Przez chwilę myślał, że obudził go ten płacz,
ale słyszał tylko przytłumione pochrapywanie Wojowników, którzy spali tuż obok. Gdzieś
pośrodku legowiska rozległo się warczenie. To chyba Tygrysi Pazur. Kocurek czuł się zbyt
wytrącony z równowagi, żeby znowu zasnąć, więc po cichutku wypełznął ze swego
posłania. Na zewnątrz panowały ciemności. Gwiazdy, którymi usiane było czarne niebo,
powiedziały mu, że jeszcze daleko do świtu. Z głową rozbrzmiewającą lamentem młodego
kotka i czujnie nastawionymi uszami, podążył w stronę kociarni. Za obozowym murem
usłyszał czyjeś kroki. Chwilę węszył. Nie, to tylko Ciemnopręgi i Długi Ogon. Pochwycił ich
zapach, kiedy patrolowali terytorium Klanu. Niedługo potem cisza uśpionego Obozu go
uspokoiła. "Każdy kot miewa koszmary o Grzmiącej Ścieżce" - powiedział sobie. Z
powrotem wczołgał się do legowiska i pokręcił w kółko, ażeby ułożyć się wygodnie.
Szaropręgi zamruczał przez sen, kiedy mościł się koło niego i zamykał oczy.
Obudziło go poszturchiwanie nosem w bok.
- Zostaw mnie w spokoju. - burknął.
- Wstawaj! - syknął Szaropręgi.
- Dlaczego? Przecież nie idziemy na patrol!
- Błękitna Gwiazda chce nas widzieć w swojej grocie. I to natychmiast!
Półprzytomny Ogniste Serce wygramolił się na nogi i w ślad za Szaropręgim opuścił
legowisko. Słońce zaczynało już różowić niebo. Na drzewach w okół Obozu osiadł szron.
Przemierzywszy w kilku susach polanę, przyjaciele dotarli do groty i cichym
pomiaukiwaniem oznajmili swoje przybycie.
- Wejść! - odpowiedział im zza zasłony porostów głos Tygrysiego Pazura.
Ogniste Serce poczuł, jak ogarnia go popłoch. Przypomniał sobie rozmowę z Błękitną
Gwiazdą w drodze na Zgromadzenie. Czyżby Przywódczyni powtórzyła Zastępcy jego
oskarżenia? Szaropręgi wepchnął się do groty. Pełen niepokoju Ogniste Serce podążył za
nim. Przywódczyni siedziała w swoim gnieździe. Uniosła głowę, jej oczy błyszczały. Tygrysi
Pazur stał na środku gładko udeptanego, piaskowego klepiska. Rudzielec próbował coś
wyczytać z jego spojrzenia, ale wzrok wielkiego kocura był zimny jak zwykle. Błękitna
Gwiazda od razu przeszła do rzeczy:
- Ogniste Serce, Szaropręgi, mam dla was ważną misję.
- Misję? - powtórzył niepewnie Ogniste Serce. Ulga i podniecenie zastąpiły uczucie
niepokoju.
- Chcę, żebyście odnaleźli Klan Wichru i przyprowadzili ich z powrotem na dawne tereny. -
oznajmiła kocica.
- Zanim wpadniecie w zbytni entuzjazm, zważcie, że to może być bardzo niebezpieczne. -
warknął Tygrysi Pazur - Nie mamy pojęcia dokąd Klan odszedł, musicie więc pójść śladem
resztek ich zapachów, prawdopodobnie na terytorium wroga.
- Byliście już na ziemiach Klanu Wichru, kiedy wspólnie wędrowaliśmy do Księżycowego
Kamienia. - zauważyła Błękitna Gwiazda. - Ich zapach jest wam znany, podobnie jak
rozciągające się za wyżynami tereny Dwunogów.
- Idziemy tylko my dwaj? - zapytał rudy kocur.
- Pozostali Wojownicy są potrzebni tutaj. - zamiauczał Zastępca Przywódczyni - Zbliża się
Pora Nagich Drzew. Musimy zgromadzić zapasy. Wkrótce czeka nas wiele głodnych
księżyców.
Błękitna Gwiazda skinęła głową:
- Tygrysi Pazur pomoże wam przygotować się do drogi.
Rudzielca z niepokoju zaświerzbiały łapy. Błękitna Gwiazda, jak zawsze, wierzyła w swego
Zastępcę. Dlaczego Ogniste Serce był jedynym kotem, który mu nie ufał?
- Musicie wyruszyć jak najszybciej. - kontynuowała srebrzysta kotka. - Powodzenia!
- Odnajdziemy ich. - obiecał Szaropręgi.
Wybiegając myślami ku czekającej ich podróży, Ogniste Serce skinął głową. Tygrysi Pazur
opuścił legowisko Błękitnej Gwiazdy w ślad za młodymi Wojownikami.
- Pamiętacie, jak się dostać na terytorium Klanu Wichru?
- O tak, byliśmy tam dopiero co...
Ogniste Serce przerwał w pół słowa gorliwą odpowiedź Szaropręgiego.
- Dopiero co kilka księżyców temu! - zamiauczał szybko. Posłał przyjacielowi
ostrzegawcze spojrzenie. Szary kocurek o mały włos nie zdradził się z wyprawą, którą tak
niedawno odbyli w towarzystwie Kruczej Łapy. Bury Wojownik wyraźnie się zawahał.
Czyżby zauważył przejęzyczenie Szaropręgiego?
- Potraficie sobie przypomnieć zapach Klanu Wichru? - miauknął w końcu, a Ogniste Serce
podziękował w duchu Gwiezdnemu Klanowi. Obydwaj młodzi Wojownicy potakująco skinęli
głowami. Oczami wyobraźni rudzielec ujrzał, jak w poszukiwaniu zaginionego Klanu
przedziera się przez wyżyny porosłe ciernistym janowcem.
- Będziecie potrzebowali ziół na wzmocnienie i powstrzymanie głodu. Weźcie je od Żółtego
Kła, zanim wyruszcie. - Tygrysi Pazur przerwał na chwilę. - I nie zapominajcie, że Nocna
Skórka właśnie dzisiaj zamierza wyruszyć do Księżycowego Kamienia. Nie wchodźcie w
drogę jego kotom.
- Dobrze, Tygrysi Pazurze. - odparł Ogniste Serce.
- Nocna Skórka nigdy nie wykryje, że tam jesteśmy. - zapewnił go Szaropręgi.
- Spodziewam się. - mruknął oschle Zastępca - A teraz idźcie!
Nie dodając już ani słowa, odwrócił się i oddalił susami.
- Mógłby nam życzyć szczęścia. - pożalił się Szaropręgi.
- Zapewne myśli, że go nie potrzebujemy. - zażartował rudzielec, kiedy przebiegali przez
polanę w stronę Legowiska Żółtego Kła. To dziwne - Tygrysi Pazur najwyraźniej traktował
ich z taką samą dozą szacunku, jak każdego innego Wojownika. Czy to możliwe, że
jednak nie jest zdrajcą?
Mimo wschodzącego słońca nadal było zimno, lecz żaden z kotów się nie trząsł. Odkąd dni
stały się krótsze, futro im zgęstniało. Legowisko Żółtego Kła leżało u wylotu tunelu z
paproci. W kącie cienistej polanki wznosiła się wielka, rozłupana na dwoje skała. Przed
Żółtym Kłem mieszkała tu Cętkowany Listek, która została zabita przez Wojownika Klanu
Cienia. Ogniste Serce rozpaczliwe za nią tęsknił.
- Żółty Kle! - zawołał Szaropręgi. - Przyszliśmy po zioła na podróż!
Koty usłyszały chrapliwe miauczenie dobiegające z cienia pośrodku skały i przez szczelinę
przecisnęła się Żółty Kieł.
- Dokąd się wybieracie?
- Mamy odnaleźć Klan Wichru i odprowadzić go do domu. - wyjaśnił Ogniste Serce, nie
mogąc ukryć dumy w głosie.
- Wasza pierwsza misja jako Wojowników! - zachrypiała kocica - Moje gratulacje! Zaraz
dam wam zioła. - Kilka chwil później wróciła, niosąc w pyszczku małe zawiniątko. - Proszę
bardzo! - wymruczała, kładąc je na ziemi.
Ogniste Serce i Szaropręgi posłusznie przeżuli nieapetyczne zeschłe liście.
- Fuj! - prychnął Szaropręgi. - Równie niedobre jak poprzednim razem.
Ogniste Serce też się skrzywił. To samo dała im Cętkowany Listek, kiedy wyruszali z
Błękitną Gwiazdą do Księżycowego Kamienia. Szaropręgi przełknął ostatni kęs i szturchnął
przyjaciela nosem w bark.
- No, rozlazły ślimaku! Lecimy! Do widzenia! - zawołał przez ramię do Żółtego Kła i
wybiegł z polanki.
- Zaczekaj na mnie! - miauknął Ogniste Serce, ruszające biegiem w jego ślady.
- Do widzenia! Powodzenia, dzieciaki! - krzyknęła za nimi Żółty Kieł.
Pędząc przez tunel, Ogniste Serce słyszał, że paprocie szeleszczą na chłodnym wietrze
jakby szeptały: "Powodzenia! Szczęśliwej drogi!"
Rozdział 4
Opuszczając teren Obozu, młodzi Wojownicy o mało nie wpadli na Białą Burzę, który
właśnie wyruszał z Piaskową Łapą i Mknącym Wiatrem do lasu na poranny patrol.
- Przepraszam! - wysapał Ogniste Serce. Przystanął, a Szaropręgi ślizgiem zahamował
koło niego. Biała Burza schylił głowę.
- Jak słyszę, wyruszacie z misją.
- Tak. - odparł Ogniste Serce.
- Niech więc Gwiezdny Klan ma was w swojej opiece. - zamiauczał uroczyście śnieżnobiały
kocur.
- A dokąd się udajecie? Polować na nornice? - zadrwiła Piaskowa Łapa. Mknący Wiatr,
szczupły bury kot, odwrócił się i szepnął jej coś do ucha. Wnet kotce wydłużyła się mina,
a wyraz pogardy w zielonych oczach zmienił się w ostrożną ciekawość. Patrol odstąpił na
bok, żeby zrobić przejście. Ogniste Serce i Szaropręgi ruszyli biegiem i zaczęli wdrapywać
się po zboczu parowu.
Podążając leśnym szlakiem do Czterech Drzew, zamienili ledwie kilka słów. Oszczędzali
oddech na długą drogę. Chwilę odsapnęli na szczycie stromej skarpy, po drugiej stronie
ocienionej dębami polany. Po wspinaczce ciężko robili bokami.
- Czy tu na górze zawsze tak wieje? - zaczął zrzędzić Szaropręgi, strosząc gęste futro
przeciw podmuchom zimnego wiatru.
- Nie ma tu drzew, żeby to powstrzymać. - zauważył Ogniste Serce, mrużąc oczy.
Byli już na terytorium Klanu Wichru. Jednak Rudzielec wykrył zapach, którego, jak
podpowiadały mu wszystkie zmysły, wcale nie powinno tu być.
- Czujesz Wojowników Klanu Rzeki...? - mruknął niespokojnie. Szaropręgi uniósł w górę
nos.
- Nie. Myślisz, że to oni?
- Chyba tak. Może chcą jeszcze wykorzystać nieobecność Klanu Wichru. Przecież wiedzą,
że wkrótce tu wróci.
- Teraz niczego nie czuję... - upierał się szarak.
Mając się na baczności, przyjaciele podążali szlakiem pokrytym zamarzniętą darnią i
osłoniętym wrzosami. Po chwili świeży zapach sprawił, że Ogniste Serce zastygł w
miejscu.
- Czujesz? - syknął do Szaropręgiego.
- Tak. - szepnął szary Wojownik, przypłaszczając się do ziemi. - Klan Rzeki!
Ogniste Serce również przycupnął, trzymając uszy poniżej linii wrzosów. Tuż obok
przyjaciel podniósł ciemną głowę i zerknął ponad krzaczkami.
- Widzę ich. - wymamrotał. - Polują.
Rudy ostrożnie wyciągnął się, żeby popatrzeć.
Czterech Wojowników Klanu Rzeki goniło królika przez kępę janowca. Ogniste Serce
rozpoznał Czarnego Pazura, którego widział na Zgromadzeniu. Smolisty kocur skoczył, ale
po chwili przysiadł, nie mogąc pochwalić się żadną zdobyczą. Zajęczak najwidoczniej
zdążył ukryć się w norze. Dwaj Gromowicze ponownie przypadli do ziemi i wcisnęli
brzuchy w zimną darń.
- Niezbyt zdolni z nich łowcy królików! - syknął pogardliwie Szaropręgi.
- Klan Rzeki ma większą wprawę w łapaniu ryb. - odszepnął rudzielec. Nos zadrgał mu
nerwowo. Wywęszył woń strachu. Przerażony królik był coraz bliżej! Ogarnięty paniką
Ogniste Serce usłyszał zbliżające się szybko kroki pogoni.
- Biegną tędy! Musimy się ukryć!
- Za mną! - szepnął Szaropręgi. - Z tamtej strony czuć borsuki!
- Borsuki? - powtórzył Ogniste Serce. Wielokrotnie opowiadano mu historię o tym, jak
Półogonek stracił ogon w walce z popędliwym, starym borsukiem. - To bezpieczne?
- Nie bój się. Zapach jest mocny, ale zastarzały. - uspokoił go przyjaciel. - Tu w pobliżu
musi być jakaś stara nora.
Rudzielec wciągnął powietrze. Gruczoły powonienia natychmiast wychwyciły silny, niemal
lisi smród.
- Masz pewność, że jest opuszczona?
- Lada moment się przekonamy. Chodź, musimy stąd zmykać! - odparł Szaropręgi.
Szybko zaczął przedzierać się przez niskie krzaki. Szelest podpowiedział Ognistemu Sercu,
że Wojownicy Klanu Rzeki są już blisko.
- Tutaj! - Szaropręgi rozepchnął barkami kępę wrzosu i odsłonił piaszczystą dziurę w
ziemi. - Właź do środka. Zapach borsuka zamaskuje nasz. Poczekamy, dopóki tamci sobie
nie pójdą.
Rudzielec pośpiesznie wśliznął się do ciemnej jamy. Szaropręgi deptał mu po piętach.
Wewnątrz panował przytłaczający smród. Nad ich głowami rozległ się tupot łap. Obydwa
koty wstrzymały oddech. Kroki zatrzymały się i jeden z Wojowników Klanu Rzeki
wrzasnął:
- Borsucza nora! - po zgrzytliwym miauczeniu Ogniste Serce rozpoznał, że to Czarny
Pazur. Drugi głos wkrótce odpowiedział.
- Opuszczona? Królik mógł się tam schować.
Ogniste Serce wyczuł, jak tuż obok w ciemnościach Szaropręgi jeży futro. Wysunął pazury
i wlepił wzrok w wejście, gotów walczyć, gdyby wróg wtargnął do środka.
- Czekajcie, zapach prowadzi tędy... - zamiauczał Czarny Pazur. Na górze rozległo się
szuranie łap. Wojownicy Klanu Rzeki rzucili się w dalszą pogoń. Szaropręgi wypuścił
powoli powietrze.
- Myślisz, że sobie poszli?
- Jeszcze chwilę zaczekajmy, by się upewnić, że nikt z nich nie został. - zaproponował
Ogniste Serce.
Z zewnątrz nie dochodziły żadne odgłosy. Szaropręgi szturchnął przyjaciela nosem.
- Chodźmy. - miauknął.
Ogniste Serce ostrożnie wysunął się za nim z nory. Ani śladu patrolu wroga. Świeży
powiew oczyścił im gruczoły powonienia z borsuczego smrodu.
- Poszukamy Obozu Klanu Wichru. - stwierdził rudzielec. - To najlepsze miejsce, żeby
złapać ich trop.
- Racja. - uznał Szaropręgi.
Sunęli powoli przez wrzosowisko, mając uchylone pyszczki, żeby w porę wyczuć zapach
Wojowników Klanu Rzeki. Wreszcie przystanęli u podnóża wielkiej, spłaszczonej skały,
która wznosiła się stromo ponad wierzchołki krzaków janowca.
- Wdrapię się na górę i rozejrzę po okolicy. - zaproponował Szaropręgi. - Moja sierść
bardziej zleje się z kolorem kamienia.
- Dobra. - zgodził się Ogniste Serce. - Ale trzymaj głowę nisko!
Obserwował, jak przyjaciel wpełza na skałę. Na szczycie Szaropręgi przycupnął, omiótł
wzrokiem płaskowyż, po czym ześlizgnął się z powrotem na dół.
- Tam dalej jest kotlina... - wysapał, wskazując ogonem. - Dostrzegłem przerwę wśród
wrzosów.
- Zbadajmy ją. - miauknął rudy. - To może być Obóz.
- Właśnie tak pomyślałem. - pokiwał głową Szaropręgi. - Chyba to jedyny zakątek
osłonięty od wiatru.
Kiedy dotarli na miejsce, Ogniste Serce wyminął biegiem przyjaciela i zerknął przez
krawędź zbocza. Kotlinka wyglądała, jakby jakiś Wojownik Gwiezdnego Klanu sięgnął z
nieba, wygarnął z płaskowyżu garść torfu i zastąpił go gęstymi chaszczami janowca, który
ze wszystkich stron dorastał prawie do poziomu gruntu dookoła. Płomienny kocur zaczął
węszyć. Wyczuł wiele zapachów - wszystkie należące do Klanu Wichru - kotów starych i
młodych, samców i samic, a w tle słaby odór zdobyczy. To musiał być opuszczony Obóz.
Dał susa w dół zbocza. Krzaki szarpały mu futro i drapały mordkę, aż zwilgotniały mu
oczy. Słyszał za sobą Szaropręgiego, który przeklinał wbijające się w uszy ciernie.
Wreszcie przedarli się na osłoniętą ze wszystkich stron polanę. Piaszczysty grunt był
udeptany łapami wielu pokoleń. Na jednym z krańców polany wznosiła się skała, wytarta
gładko przez wiele księżyców dmącego wichru.
- Znaleźliśmy. To tutaj. - mruknął Ogniste Serce.
- Nie mogę uwierzyć, że Złamana Gwiazda zdołał wypędzić Klan Wichru z tak dobrze
zabezpieczonego miejsca! - zamiauczał Szaropręgi, pocierając łapą obolały nos.
- Stoczyli niezłą walkę... - zauważył Ogniste Serce.
Ziemię zaśmiecały kępki wyrwanego futra. Zaschnięta krew plamiła piasek. Posłania z
mchu wywleczono z legowisk i poszarpano na strzępy. Ponadto wszędzie unosiły się stare
zapachy Klanu Cienia zmieszane z wonią przerażonych Wichrowiczów. Rudzielca przeszedł
dreszcz.
- Znajdźmy trop, który stąd prowadzi. - miauknął w końcu.
Zaczął uważnie węszyć, po czym ruszył przed siebie, kierując się za najmocniejszym
zapachem. Szaropręgi podążył za przyjacielem do wąskiej przerwy w zaroślach.
- Koty Klanu Wichru muszą być jeszcze mniejsze, niż pamiętam! - zrzędził, przeciskając
się za nim.
Ogniste Serce zerknął przez ramię, na moment szczerze ubawiony. Teraz trop był całkiem
wyraźny - zapach Klanu Wichru, chociaż zmieszany i cierpki, jakby pochodził od wielu
przerażonych kotów. Rudzielec popatrzył w dół. Ziemię znaczyły krople zaschniętej krwi.
- Idziemy dobrą drogą. - zamiauczał ponuro.
Dwa księżyce deszczów i wiatrów nie zdołały zmyć śladów. Ogniste Serce mógł bez trudu
wyobrazić sobie pokonany, poraniony Klan, pierzchający z własnego domu. Popędził przed
siebie wielkimi susami.
Trop zaprowadził ich do odległego końca wyżyny. Tu się zatrzymali, by złapać oddech.
Teren przed nimi opadał ku obszarom zajętym przez gospodarstwa Dwunogów. W oddali,
gdzie zaczynało chować się słońce, majaczyły wyniosłe sylwetki Wysokich Kamieni.
- Ciekawe, czy Nocna Skórka jeszcze tam jest... - mruknął Ogniste Serce.
W grocie pod Wysokimi Kamieniami spoczywał święty Kamień Księżycowy, przy którym
wszyscy Przywódcy dzielili sny z Gwiezdnym Klanem.
- Starajmy się na niego nie trafić! - Szaropręgi trzepnął nerwowo ogonem w stronę
rozległych terenów Dwunogów. - I bez spotkań z nowym Przywódcą Klanu Cienia będzie
wystarczająco ciężko wykiwać Dwunogi, szczury i psy!
Ogniste Serce zgodnie skinął głową. Przypomniała mu się poprzednia podróż przez tę
ziemię, z Błękitną Gwiazdą i Tygrysim Pazurem. O mało wtedy nie zginęli, zaatakowani
przez szczury. Uratowało ich wyłącznie pojawienie się Samotnika Jęczmienia. A i tak
Błękitna Gwiazda straciła jeden ze swoich żywotów. To wspomnienie zabolało go jak
ukąszenie mrówki rudnicy.
- Myślisz, że natrafimy tam na jakiś ślad Kruczej Łapy? - zamiauczał Szaropręgi,
zwracając do przyjaciela swoją szeroką mordkę.
- Mam nadzieję. - odparł uroczyście rudy Wojownik.
Przypomniał sobie biały koniuszek ogona znikający wśród zawieruchy na równinach. Czy
czarny Terminator przedostał się bezpiecznie na terytorium Jęczmienia?
Wojownicy ruszyli w dół zbocza, uważnie obwąchując każdą kępę trawy. Musieli mieć
pewność, że nadal idą tropem Klanu Wichru.
- Chyba nie kierowali się w stronę Wysokich Kamieni. - stwierdził Szaropręgi.
Ślady powiodły ich w bok, na rozległą łąkę. Poszli jej śladem, przystając koło żywopłotów
tak, jak to robił przedtem Klan Wichru. Zapach prowadził ich z łąki na ścieżkę Dwunogów,
która przecinała mały zagajnik.
- Popatrz! - zamiauczał Szaropręgi. W zaroślach walał się stos zbielałych od słońca kości.
Pod najbujniejszymi krzakami jeżyn nagromadzono posłania z mchu.
- Widocznie Klan Wichru próbował się tu osiedlić. - stwierdził ze zdumieniem Ogniste
Serce.
- Ciekaw jestem, co ich zmusiło do odejścia. - szary kocur wciągnął powietrze. - Zapach
jest stary.
Rudzielec tylko wzruszył ramionami i obydwa koty podążyły tropem uciekinierów w
kierunku gęstego żywopłotu. Po krótkiej szarpaninie prześliznęły się na drugą stronę, na
porośnięte trawą pobocze drogi. Za wąskim rowem rozciągał się szeroki trakt. Szaropręgi
przeskoczył zwinnie przez rów i wylądował na czerwonej, żwirowej nawierzchni. Ogniste
Serce rozejrzał się w około i zesztywniał, rozpoznawszy w oddali ostro zarysowany
kształt.
- Szaropręgi! Stój! - syknął.
- Co się stało?
Rudzielec wskazał mu nosem.
- Popatrz na to siedlisko Dwunogów! Jesteśmy w pobliżu terenów Jęczmienia. - uszy
szarego Wojownika drgnęły nerwowo. - To tu mieszkają te psy! Ale Klan Wichru z
pewnością tędy szedł. Będziemy musieli się pośpieszyć. Musimy minąć gniazdo
Dwunogów, zanim zajdzie słońce!
Ogniste Serce pamiętał, jak Jęczmień odpowiadał im, że Dwunogi na noc puszczają psy
luzem. A słońce już zniżało się ku skalistym wierzchołkom Wysokich Kamieni. Potakująco
skinął głową.
- Pewnie to psy wygoniły Klan Wichru z lasku! - z ukłuciem niepokoju pomyślał o Kruczej
Łapie. - Myślisz, że on odnalazł Jęczmienia? - zapytał.
- Kto? Krucza Łapa? Czemu nie? Przecież my, jak dotąd, dajemy sobie radę! - odmiauknął
Szaropręgi. - Nie wolno ci go nie doceniać. Pamiętasz, jak Tygrysi Pazur wysłał go na
Wężowe Skały? Wrócił wtedy ze żmiją!
Na to wspomnienie Ogniste Serce aż zamruczał z zadowolenia. Szaropręgi przeskoczył na
drugą stronę drogi i przedarł się przez kolejny żywopłot. Rudzielec popędził za
przyjacielem, przyspieszając kroku, żeby się z nim zrównać. W gnieździe Dwunogów
rozszczekał się z wściekłością pies, ale jego nienawistne warczenie wkrótce zamarło w
oddali.
Po zachodzie słońca temperatura gwałtownie spadła i trawa zaczęła bieleć od szronu.
- Powinniśmy iść dalej...? - zawahał się Szaropręgi. - A jeśli trop mimo wszystko
zaprowadzi nas do Wysokich Kamieni? Do tej pory Nocna Skórka będzie już tam z
pewnością.
Ogniste Serce podniósł nos i powąchał zbrązowiałe liście paproci. Aż zakuł go zapach
Klanu Wichru, cierpki od strachu.
- Lepiej chodźmy. - miauknął. - Zatrzymamy się, kiedy naprawdę będziemy musieli.
Zimny powiew przyniósł teraz inny odór. W pobliżu znajdowała się Grzmiąca Ścieżka.
Szaropręgi skrzywił się. Też ją wyczuł. Wojownicy wymienili spłoszone spojrzenia, ale szli
przed siebie. Smród narastał i narastał, aż wreszcie mogli w oddali usłyszeć ryk
potworów. Zanim dotarli do żywopłotu, który biegł wzdłuż szosy, trudno było w ogóle
rozpoznać trop Klanu Wichru. Szaropręgi zatrzymał się i rozejrzał dookoła. W jego oczach
błysnął wyraz niepewności. Ale Ogniste Serce już zdołał wykryć zapach strachu.
Przemknął przez pas cienia i znalazł się w miejscu, gdzie żywopłot był trochę rzadszy.
- Schronili się tutaj. - zamiauczał, a wyobraźnia odmalowała mu przerażone koty
wpatrzone przez ścianę krzewów w Grzmiącą Ścieżkę.
- Pewnie większość z nich po raz pierwszy zobaczyła potwory. - zauważył Szaropręgi,
dołączywszy do przyjaciela. Ogniste Serce spojrzał na niego ze zdumieniem. Nigdy nie
spotkał nikogo z Klanu Wichru, który wygnano wtedy, kiedy on został Terminatorem.
- To oni nie patrolowali swoich granic? - zapytał zdziwiony.
- Widziałeś ich terytorium. Dzikie pustkowia i trudno o zdobycz. Kto by im zazdrościł?
Klan Rzeki ma swoją rzekę, a nasze lasy pełne są zdobyczy, więc żaden kot nie potrzebuje
ich kościstych królików.
Pod drugiej stronie żywopłotu przemknął z rykiem potwór, błyskając ślepiami. Wojownicy
wzdrygnęli się. Pęd powietrza nawet przez ścianę liści rozczochrał im futra. Kiedy hałas
zamarł w oddali, ostrożnie usiedli i zaczęli obwąchiwać dolną część żywopłotu.
- Wydaje mi się, że trop prowadzi tędy, dołem.
Ogniste Serce przecisnął się na pas trawy biegnący wzdłuż Grzmiącej Ścieżki. Szaropręgi
wygramolił się tuż za przyjacielem. Jednak po drugiej stronie żywopłotu ślad nagle się
urywał.
- Musieli albo zawrócić, albo przeciąć Grzmiącą Ścieżkę. - miauknął Ogniste Serce. -
Rozejrzyj się tutaj, a ja sprawdzę pobocze naprzeciwko.
Z całych sił starał się utrzymać spokój w głosie, ale wyczerpanie sprawiło, że dał się
ponieść rozpaczy. Przecież nie mogli zgubić tropu właśnie teraz, kiedy dotarli tak daleko!
Rozdział 5
Ogniste Serce zaczekał, aż nie słyszał nic prócz tętnienia krwi w uszach. Podszedł do
skraju Grzmiącej Ścieżki - ciągnęła się przed nim szeroka i cuchnąca, ale cicha.
Błyskawicznie rzucił się naprzód. Ziemia pod łapami wydała mu się zimna i gładka. Nie
zwolnił, dopóki nie dotarł do trawy po drugiej stronie. Tutaj powietrze było skażone
cierpkim zapachem potworów, więc ruszył do żywopłotu. Nadal ani śladu kotów z Klanu
Wichru! Ogarnęło go przygnębienie.
Nagle przemknął koło niego jakiś potwór. Zdjęty przerażeniem Ogniste Serce dał susa pod
żywopłot i trzęsąc się cały, przycupnął. Co dalej? I raptem wyczuł słabiutki trop niesiony
pędem powietrza, które poruszyła warcząca kreatura. Klan Wichru był tu jakiś czas temu!
Wrzasnął do Szaropręgiego. Nastała chwila ciszy, a potem rozległ się tupot łap pędzących
przez Grzmiącą Ścieżkę.
- Znalazłeś? - wysapał przyjaciel.
- Nie jestem pewien. Złapałem smużkę zapachu, ale nie potrafię go umiejscowić.
Jeden za drugim przedarli się przez żywopłot. Ogniste Serce uniósł nos w kierunku
otwartej przestrzeni, która rozciągała się przed nimi.
- Wiesz może, co tam jest?
- Nie. - odparł Szaropręgi. - Chyba żaden leśny kot nie dotarł aż tak daleko.
- Oprócz kotów z Klanu Wichru. - wymamrotał ponuro Ogniste Serce.
Z dala od mylących oparów trop okazał się nadspodziewanie wyraźny. Wichrowcy z
pewnością tędy przechodzili. Dwaj Wojownicy torowali sobie drogę wśród wysokiej trawy,
zmierzając na przełaj przez łąkę.
- Popatrz! - w głosie Szaropręgiego zabrzmiał nagły niepokój.
Rudzielec zatrzymał się i podniósł głowę. Zobaczył przez sobą Grzmiącą Ścieżkę wnoszącą
się łukiem w górę na masywnych kamiennych nogach, oświetloną oczami potworów, które
się po niej poruszały. Pod spodem biegła druga Grzmiąca Ścieżka, skręcając w ciemność.
Szaropręgi skinął głową w kierunku wysokiego ostu.
- Powąchaj!
Ogniste Serce wciągnął w nozdrza ostry zapach. Świeży znak Klanu Wichru!
- Musieli się osiedlić gdzieś w pobliżu! - mruknął z niedowierzaniem Szaropręgi. W
przypływie podniecenia Ogniste Serce poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła. Oba
koty przez chwilę spoglądały na siebie w milczeniu. Potem bez słowa ruszyły w stronę
śmierdzących ścieżek.
W końcu odezwał się Szaropręgi:
- Dlaczego Klan Wichru musiał przyjść w takie miejsce...?
- Myślę, że nawet Złamana Gwiazda nie miałby ochoty ich tu gonić. - odparł ponuro
Ogniste Serce. Przystanął. Nie dawała mu spokoju pewna myśl. Szary zatrzymał się koło
niego.
- O co chodzi?
- Skoro Klan Wichru ukrywa się tak blisko Grzmiących Ścieżek... - zaczął powoli Ogniste
Serce. - ...musi być zdecydowany za nic nie dać się odnaleźć. Bardziej prawdopodobne,
że nam zaufają, jeśli pojawimy się za dnia, niż gdybyśmy podeszli do nich w
ciemnościach.
- To znaczy, że możemy odpocząć? - spytał Szaropręgi, ciężko siadając.
- Tylko do świtu. Gdzieś się schowamy i zobaczymy, czy da radę trochę się przespać.
Jesteś głodny?
Przyjaciel potrząsnął głową.
- Ja też nie. - przyznał rudy. - Nie wiem, czy to przez te zioła, czy dlatego, że smród
Grzmiącej Ścieżki przyprawia mnie o mdłości.
- Gdzie będziemy spać...? - Szaropręgi rozejrzał się dookoła. Już wcześniej kocur
zauważył mroczny cień na ziemi przed nimi.
- Co to może być?
- Nora? - w głosie szaraka zadźwięczało zdumienie. - Za duża jak na królika. I na pewno
nie borsucza!
- Chodźmy, zobaczymy. - zaproponował rudzielec.
Otwór był większy nawet niż legowisko borsuka, gładki i obłożony kamieniami. Ogniste
Serce obwąchał go. Potem postawił przednią łapę na brzegu dziury i ostrożnie zajrzał do
środka. Kamienny tunel opadał w głąb ziemi.
- Czuję powietrze, które tamtędy przepływa. - zamiauczał, a jego głos odbił się echem w
mroku. Wynurzył się z powrotem i wskazał nosem w stronę plątaniny Grzmiących Ścieżek.
- Gdzieś dalej musi wychodzić na powierzchnię.
- Pusto? - zapytał Szaropręgi.
- Pachnie, jakby tak.
- Więc chodźmy. - szary kocur ruszył w głąb tunelu.
Po kilku długościach lisa pochyłość się wyrównała. Ogniste Serce przystanął i powęszył w
wilgotnym powietrzu. Nie zdołał wyczuć niczego oprócz wyziewów Grzmiącej Ścieżki.
Donośny huk zadudnił mu nad głową. Pod trzęsącymi się łapami zadygotała kamienna
podłoga. Czyżby Grzmiąca Ścieżka była tam, nad nimi? Nastroszył sierść przed
bezlitosnym przeciągiem i poczuł, jak o jego bok ociera się futro Szaropręgiego, który
kręcił się w kółko, szykując do snu. Wkrótce płomienny Wojownik przycupnął, przytulił się
do przyjaciela i zamknął piekące powieki. Myślał o łagodnym wietrzyku w lesie, o
szeleście liści... Zmęczenie krótko zmagało się z bolesną tęsknotą za domem i własnym
legowiskiem, aż wreszcie poddał się ciemności i zasnął.
Kiedy znowu otworzył oczy, na końcu tunelu jaśniało szare światło. Musiał zbliżać się świt.
Było zimno i twardo, bolały go niemal wszystkie kości. Szturchnął nosem przyjaciela.
- Już ranek...? - mruknął sennie Szaropręgi.
- Prawie. - odparł rudzielec, podnosząc się z ziemi. Jego przyjaciel przeciągnął się i także
wstał.
- Pójdźmy tam dalej. Ten tunel biegnie chyba dokładnie pod Grzmiącą Ścieżką. Może
zaprowadzić nas do... - Ognistemu Sercu zamarł głos, wręcz zabrakło słów, żeby opisać
plątaninę Grzmiących Ścieżek, które widzieli zeszłej nocy. Szaropręgi jednak skinął głową.
Nic już nie mówiąc, zawrócili i ruszyli w ciemność.
Niebawem z przodu coś zajaśniało. Przyspieszyli kroku i biegiem pokonali niską, stromą
pochyłość, która wyprowadziła ich na świat wypełnionym szarym blaskiem poranku.
Znaleźli się na skraju porośniętych brudną trawą nieużytków. Z dwóch stron otaczały je
Grzmiące Ścieżki, a jeszcze jedna tworzyła łuk w górze. Pośrodku palił się ogień. Dookoła
leżało kilku Dwunogów. Jeden z nich przeciągnął się i odwrócił na drugi bok, inny
pochrząkiwał gniewnie przez sen, ale hałas i smród najwyraźniej im nie przeszkadzały.
Ogniste Serce obserwował ich ostrożnie, aż nagle zamarł, bowiem coś innego przykuło
jego uwagę: ciemne sylwetki przemykające to tu, to tam na tle płomieni. Koty! Czyżby
Klan Wichru? Patrzył, a myśli wypełniało mu wspomnienie snu - huk Grzmiącej Ścieżki,
widok płomieni i kotów, głos Cętkowanego Listka mruczący "Ogień uratuje nasz Klan." W
przypływie emocji poczuł, jak miękną mu łapy. Czy miałoby to znaczyć, że losy Klanu
Gromu związane są z przeznaczeniem Klanu Wichru?
- Ogniste Serce? Ogniste Serce!
Głos Szaropręgiego gwałtownie przywrócił go do rzeczywistości. Rudzielec odetchnął
głęboko, żeby się uspokoić.
- Musimy znaleźć Wysoką Gwiazdę i porozmawiać z nim. - miauknął.
- Więc myślisz, że to naprawdę Klan Wichru?
- Wąchałeś ich ślady. Któż inny mógłby to być?
Szaropręgi popatrzył na przyjaciela oczami błyszczącymi triumfem.
- Znaleźliśmy ich!
Ogniste Serce skinął głową. Nie wspomniał, że odnalezienie Klanu Wichru stanowiło tylko
połowę zadania. Pozostawało jeszcze przekonać zbiegów, że mogą bezpiecznie wrócić do
domu. Szaropręgi napiął się, gotów dać susa przed siebie.
- Idziemy!
- Czekaj! - ostrzegł go ostro Ogniste Serce. - Nie chcemy ich przerazić.
Właśnie wtedy jeden z Dwunogów gwałtownie usiadł i zaczął krzyczeć na wynędzniałe
stworzenia przemykające wokół ogniska. Hałas wyrwał ze snu inne Dwunogi, które
ochrypłymi, wściekłymi głosami dołączyły się do tych wrzasków. Koty Klanu Wichru wnet
się rozpierzchły. Ogniste Serce i Szaropręgi, zapomniawszy o wszelakich środkach
ostrożności, popędzili za nimi. Rudzielec czuł ciarki ze strachu, kiedy we dwóch gnali
prosto w kierunku ognia. Instynkt nakazywał trzymać się z daleka, ale bali się stracić z
oczu uciekinierów. Tuż przed nimi jeden z Dwunogów chwiejnie podniósł się z ziemi.
Ogniste Serce wpadł w poślizg, wyrzucając w powietrze fontannę pyłu. Obok coś
eksplodowało, zasypując go odłamkami o ostrych brzegach, ale żaden nie przebił gęstej
sierści. Szaropręgi popędził tuż za nim z oczami rozszerzonymi trwogą i zwichrzonym
futrem. W półmroku dopadli do bezpiecznego schronienia, pod wzniesieniem Grzmiącej
Ścieżki. Koty z Klanu Wichru przystanęły przy olbrzymiej kamiennej nodze, a potem
kolejno, jeden po drugim, znikały w głębi ziemi.
- Gdzie one się podziały? - miauknął ze zdumieniem Szaropręgi.
- W innym tunelu? - domyślił się Ogniste Serce. - Sprawdźmy.
Ostrożnie podeszli do miejsca, gdzie przepadł Klan Wichru. Ujrzeli czarną dziurę. Podobnie
jak ich kryjówka z ostatniej nocy miała okrągły wlot obłożony kamieniami i opadała
pochyło w kompletną ciemność.
Ogniste Serce ruszył pierwszy, wyczulając wszystkie zmysły na patrol Klanu Wichru.
Kamienie pod łapami były mokre i śliskie. Odgłos kapiącej wody odbijał się głuchym
echem. Kiedy tunel przestał opadać, Ogniste Serce nastawił uszu i rozchylił pyszczek.
Wilgotne powietrze gorzko śmierdziało stęchlizną - gorzej niż w tunelu, w którym ostatnio
spali. Tutaj wyziewy Grzmiącej Ścieżki mieszały się z zapachem strachu kotów Klanu
Wichru. W ciemnościach nie było nic widać, ale po kilku krokach rudzielec wyczuł
wąsikami zakręt tunelu. Poruszył ogonem, leciutko trącając jego koniuszkiem
Szaropręgiego. Przyjaciel zrozumiał sygnał, bo przystanął tuż obok i wspólnie wyjrzeli za
róg. Tunel przed nimi rozjaśniało światło wpadające przez wąski otwór u góry, który
prowadził na spustoszałą łąkę. Ogniste Serce zobaczył mnóstwo kotów. Tuliły się do siebie
w szarej poświacie - Wojownicy i Starszyzna, matki i kocięta, wszyscy żałośnie
wychudzeni. Zimny wiatr dął nieubłaganie przez dziurę w sklepieniu, targając wyliniałe
futra na kościstych ciałach. Gromowicz aż się wzdrygnął, gdy lodowaty powiew przyniósł
mu smród choroby i padliny.
Nagle tunel się zatrząsł. Nad ich głowami z rykiem przemknął potwór. Przybysze, i tak już
w napięciu, aż podskoczyli, ale koty z Klanu Wichru nawet nie drgnęły. Tuliły się tylko do
siebie, z półprzymkniętymi oczami, głuche na całe otoczenie. Hałas zamarł w oddali.
Ogniste Serce wziął głęboki oddech i wysunął się zza rogu w krąg mglistego światła.
Szary kocur z tamtejszej gromady odwrócił się i ze zjeżoną sierścią wrzasnął
ostrzegawczo. W mgnieniu oka Wojownicy Klanu Wichru, wyginając w łuk grzbiety i
sycząc srogo, sformowali szereg w poprzek tunelu, przed matkami z potomstwem i
Starszyzną.
Ogarnięty zgrozą Ogniste Serce ujrzał błysk pazurów i ostrych jak ciernie kłów. Te na
wpół zagłodzone stworzenia zbierały się do ataku.
Rozdział 6
Ogniste Serce ostrzegawczo przywarł do Szaropręgiego, który do niego doszedł. Jeśli
mieli przetrwać, nie mogli wyglądać groźnie. Wojownicy Klanu Wichru zastygli bez ruchu.
Nie drgnął im nawet jeden muskuł. Czekają na sygnał Przywódcy! - uświadomił sobie
Ogniste Serce. Nadal postępują zgodnie z Kodeksem Wojownika, mimo że muszą żyć w
taki sposób. Przed zwarty szereg wysunął się czarno-biały samiec o bardzo długim ogonie.
Wstrząśnięty rudzielec rozpoznał w nim kota ze swoich snów. To z pewnością Wysoka
Gwiazda, wódz Klanu Wichru.
Wysoka Gwiazda zaczął węszyć, ale przybysze stali pod wiatr, zatem ich zapachy unosił
silny powiew. Podszedł bliżej. Ogniste Serce wciągnął w płuca cuchnący odór padliny,
którym przesiąknięta była jego sierść. Stali z Szaropręgim całkowicie nieruchomo, z
opuszczonymi oczyma, a czarno-biały kocur krążył w okół nich, dokładnie obwąchując. W
końcu zwrócił się do swoich. Przyjaciele dosłyszeli, jak mruknął:
- Klan Gromu.
Futro na grzbietach Wojowników opadło, ale nadal tworzyli obronną linię, osłaniając
pozostałe koty. Wysoka Gwiazda usiadł, starannie zawijając ogon wokół łap.
- Spodziewałem się Klanu Cienia. - warknął, a ślepia płonęły mu wrogo. - Dlaczego tu
przyszliście?
- Żeby was odnaleźć. - miauknął Ogniste Serce, czując, że głos łamie mu się z napięcia. -
Błękitna Gwiazda i pozostali Przywódcy chcą, żebyście wrócili do domu.
Jednak Wichrowicz nadal był nieufny.
- Ta ziemia nie jest już bezpieczna dla mojego Klanu. - oznajmił. W jego postawie pojawił
się wyraz zaszczucia, od którego rudzielcowi ścisnęło się z żalu serce.
- Klan Cienia wygnał Złamaną Gwiazdę. - wyjaśnił szybko. - On już nie jest dla was
żadnym zagrożeniem.
Wojownicy za plecami Wysokiej Gwiazdy wymienili spojrzenia. Wśród Klanowiczów rozległ
się szmer zdumionych pomruków.
- Musicie wrócić jak najszybciej. - nalegał Ogniste Serce. - Klan Cienia i Klan Rzeki
zaczynają polować na wyżynach. Po drodze, koło starej borsuczej nory widzieliśmy grupę
myśliwych.
Wysoka Gwiazda gniewnie się najeżył.
- Ale oni są kiepscy, jeśli chodzi o króliki. - dodał Szaropręgi. - Chyba wrócili do domu z
pustymi brzuchami.
Czarno-biały kocur i jego Wojownicy zamruczeli z zadowolenia. Ogniste Serce widział, jak
bardzo są wychudzeni. Dla Klanu Wichru powrót na wyżyny z pewnością oznaczał długą i
ciężką wędrówkę.
- Czy moglibyśmy z wami pójść...? - zaproponował z szacunkiem.
Oczy Wysokiej Gwiazdy rozbłysły. Wiedział, że to pytanie jest taktowną propozycją
pomocy. Popatrzył spokojnie na płomiennego Gromowicza.
- Tak. - odparł po chwili. - Dziękuję.
Ogniste Serce zdał sobie sprawę, że dotąd nawet się nie przedstawili.
- To jest Szaropręgi. - zamiauczał, pochylając głowę. - A ja nazywam się Ogniste Serce.
Jesteśmy Wojownikami Klanu Gromu.
- Ogniste Serce... - powtórzył w zamyśleniu Wysoka Gwiazda. Teraz przez szparę w
sklepieniu wlewało się słoneczne światło, sprawiając, że sierść rudzielca jarzyła się w
mrocznym tunelu. - Imię do ciebie pasuje.
Kolejny potwór przemknął im z rykiem nad głowami. Ogniste Serce i Szaropręgi
wzdrygnęli się. Czarno-biały kot popatrzył na nich z rozbawieniem i trzepnął ogonem.
Najwyraźniej był to sygnał, gdyż zwarty szereg za nim bezszelestnie się rozstąpił.
- Wyruszamy natychmiast. - oznajmił Wysoka Gwiazda wstając, po czym spytał, kiedy
Wojownicy zaczęli krzątać się wśród matek i Starszyzny. - Czy wszyscy jesteśmy w stanie
iść?
- Wszyscy oprócz kociaka Porannego Kwiatu. - odparł cętkowany, brązowy Wojownik. -
Jest za młody.
- Więc musimy nieść go po kolei. - uznał Przywódca.
Koty Klanu Wichru kręciły się niezdecydowane. Szylkretowa kotka delikatnie trzymała za
skórę na karku malutkie, jeszcze ślepe kociątko.
- Gotowi!? - zawołał Wysoka Gwiazda.
Czarny kocur ze zniekształconą łapą rozejrzał się po Klanie i odpowiedział w imieniu
wszystkich:
- Gotowi.
Ogniste Serce i Szaropręgi wycofali się i czekali przy wylocie tunelu. Koty z Klanu Wichru
powoli wynurzały się na światło dzienne. Niektórzy ze Starszyzny długo mrugali, a ich
pyszczki krzywiły się boleśnie w bladym blasku słońca, że Ogniste Serce bez trudu
odgadł, iż od dawna nie byli na zewnątrz. Wysoka Gwiazda wyszedł z tunelu ostatni i zajął
miejsce na czele.
- Możemy was poprowadzić drogą, którą tu przyszliśmy? - zapytał Ogniste Serce. - Myślę,
że to trasa na skróty.
- A jest bezpieczna...? - zapytał Przywódca. W jego ślepiach Gromowicz ponownie mógł
wyczytać wyraz lęku.
- W tę stronę nie mieliśmy żadnych kłopotów. - miauknął Szaropręgi. Wysoka Gwiazda
trzepnął stanowczo ogonem, jakby zmiatał nim wszelkie wątpliwości.
- Dobrze. Szaropręgi, chodź ze mną. Wskażesz mi drogę. Ogniste Serce, ty idź przy
Klanie. Informuj mego Zastępce, gdyby pojawiły się jakieś problemy.
- A który to? - spytał rudy kocurek. Wichrowy wódz skinął w stronę czarnego kocura.
- Martwa Stopa. - powiedział.
Na dźwięk swego imienia Wojownik odwrócił się i zastrzygł uszami. Rudzielec pozdrowił go
pochyleniem głowy. Zostawił Szaropręgiego z Wysoką Gwiazdą i dołączył do pozostałych
kotów. Kiedy przemykali pod łukiem Grzmiącej Ścieżki nadal wyczuwał zapach ognia, ale
na wydeptanej łączce Dwunogów już nie było. Szaropręgi skierował się prosto do tunelu,
w którym spędzili z Ognistym Sercem ostatnią noc. Przywódca wkroczył tam pierwszy.
Rudzielec czekał, aż cały Klan zniknie w środku. Pozostał tylko Martwa Stopa.
- Jesteś pewien, że z drugiej strony jest wyjście? - miauknął czarny kocur.
- Ten tunel prowadzi pod Grzmiącą Ścieżką. Nigdy z niego nie korzystaliście? - zapytał ze
zdumieniem Ogniste Serce.
Ogniste Serce ostrzegawczo przywarł do Szaropręgiego, który do niego doszedł. Jeśli mieli
przetrwać, nie mogli wyglądać groźnie. Wojownicy Klanu Wichru zastygli bez ruchu. Nie
drgnął im nawet jeden muskuł. Czekają na sygnał Przywódcy! - uświadomił sobie Ogniste
Serce. Nadal postępują zgodnie z Kodeksem Wojownika, mimo że muszą żyć w taki
sposób. Przed zwarty szereg wysunął się czarno-biały samiec o bardzo długim ogonie.
Wstrząśnięty rudzielec rozpoznał w nim kota ze swoich znów. To z pewnością Wysoka
Gwiazda, wódz Klanu Wichru.
Wysoka Gwiazda zaczął węszyć, ale przybysze stali pod wiatr, zatem ich zapachy unosił
silny powiew. Podszedł bliżej. Ogniste Serce wciągnął w płuca cuchnący odór padliny,
którym przesiąknięta była jego sierść. Stali z Szaropręgim całkowicie nieruchomo, z
opuszczonymi oczyma, a czarno-biały kocur krążył w okół nich, dokładnie obwąchując. W
końcu zwrócił się do swoich. Przyjaciele dosłyszeli, jak mruknął:
- Klan Gromu.
Futro na grzbietach Wojowników opadło, ale nadal tworzyli obronną linię, osłaniając
pozostałe koty. Wysoka Gwiazda usiadł, starannie zawijając ogon wokół łap.
- Spodziewałem się Klanu Cienia. - warknął, a ślepia płonęły mu wrogo. - Dlaczego tu
przyszliście?
- Żeby was odnaleźć. - miauknął Ogniste Serce, czując, że głos łamie mu się z napięcia. -
Błękitna Gwiazda i pozostali Przywódcy chcą, żebyście wrócili do domu.
Jednak Wichrowicz nadal był nieufny.
- Ta ziemia nie jest już bezpieczna dla mojego Klanu. - oznajmił. W jego postawie pojawił
się wyraz zaszczucia, od którego rudzielcowi ścisnęło się z żalu serce.
- Klan Cienia wygnał Złamaną Gwiazdę. - wyjaśnił szybko. - On już nie jest dla was
żadnym zagrożeniem.
Wojownicy za plecami Wysokiej Gwiazdy wymienili spojrzenia. Wśród Klanowiczów rozległ
się szmer zdumionych pomruków.
- Musicie wrócić jak najszybciej. - nalegał Ogniste Serce. - Klan Cienia i Klan Rzeki
zaczynają polować na wyżynach. Po drodze, koło starej borsuczej nory widzieliśmy grupę
myśliwych.
Wysoka Gwiazda gniewnie się najeżył.
- Ale oni są kiepscy, jeśli chodzi o króliki. - dodał Szaropręgi. - Chyba wrócili do domu z
pustymi brzuchami.
Czarno-biały kocur i jego Wojownicy zamruczeli z zadowolenia. Ogniste Serce widział, jak
bardzo są wychudzeni. Dla Klanu Wichru powrót na wyżyny z pewnością oznaczał długą i
ciężką wędrówkę.
- Czy moglibyśmy z wami pójść...? - zaproponował z szacunkiem.
Oczy Wysokiej Gwiazdy rozbłysły. Wiedział, że to pytanie jest taktowną propozycją
pomocy. Popatrzył spokojnie na płomiennego Gromowicza.
- Tak. - odparł po chwili. - Dziękuję.
Ogniste Serce zdał sobie sprawę, że dotąd nawet się nie przedstawili.
- To jest Szaropręgi. - zamiauczał, pochylając głowę. - A ja nazywam się Ogniste Serce.
Jesteśmy Wojownikami Klanu Gromu.
- Ogniste Serce... - powtórzył w zamyśleniu Wysoka Gwiazda. Teraz przez szparę w
sklepieniu wlewało się słoneczne światło, sprawiając, że sierść rudzielca jarzyła się w
mrocznym tunelu. - Imię do ciebie pasuje.
Kolejny potwór przemknął im z rykiem nad głowami. Ogniste Serce i Szaropręgi
wzdrygnęli się. Czarno-biały kot popatrzył na nich z rozbawieniem i trzepnął ogonem.
Najwyraźniej był to sygnał, gdyż zwarty szereg za nim bezszelestnie się rozstąpił.
- Wyruszamy natychmiast. - oznajmił Wysoka Gwiazda wstając, po czym spytał, kiedy
Wojownicy zaczęli krzątać się wśród matek i Starszyzny. - Czy wszyscy jesteśmy w stanie
iść?
- Wszyscy oprócz kociaka Porannego Kwiatu. - odparł cętkowany, brązowy Wojownik. -
Jest za młody.
- Więc musimy nieść go po kolei. - uznał Przywódca.
Koty Klanu Wichru kręciły się niezdecydowane. Szylkretowa kotka delikatnie trzymała za
skórę na karku malutkie, jeszcze ślepe kociątko.
- Gotowi!? - zawołał Wysoka Gwiazda.
Czarny kocur ze zniekształconą łapą rozejrzał się po Klanie i odpowiedział w imieniu
wszystkich:
- Gotowi.
Ogniste Serce i Szaropręgi wycofali się i czekali przy wylocie tunelu. Koty z Klanu Wichru
powoli wynurzały się na światło dzienne. Niektórzy ze Starszyzny długo mrugali, a ich
pyszczki krzywiły się boleśnie w bladym blasku słońca, że Ogniste Serce bez trudu
odgadł, iż od dawna nie byli na zewnątrz. Wysoka Gwiazda wyszedł z tunelu ostatni i zajął
miejsce na czele.
- Możemy was poprowadzić drogą, którą tu przyszliśmy? - zapytał Ogniste Serce. - Myślę,
że to trasa na skróty.
- A jest bezpieczna...? - zapytał Przywódca. W jego ślepiach Gromowicz ponownie mógł
wyczytać wyraz lęku.
- W tę stronę nie mieliśmy żadnych kłopotów. - miauknął Szaropręgi. Wysoka Gwiazda
trzepnął stanowczo ogonem, jakby zmiatał nim wszelkie wątpliwości.
- Dobrze. Szaropręgi, chodź ze mną. Wskażesz mi drogę. Ogniste Serce, ty idź przy
Klanie. Informuj mego Zastępce, gdyby pojawiły się jakieś problemy.
- A który to? - spytał rudy kocurek. Wichrowy wódz skinął w stronę czarnego kocura.
- Martwa Stopa. - powiedział.
Na dźwięk swego imienia Wojownik odwrócił się i zastrzygł uszami. Rudzielec pozdrowił go
pochyleniem głowy. Zostawił Szaropręgiego z Wysoką Gwiazdą i dołączył do pozostałych
kotów. Kiedy przemykali pod łukiem Grzmiącej Ścieżki nadal wyczuwał zapach ognia, ale
na wydeptanej łączce Dwunogów już nie było. Szaropręgi skierował się prosto do tunelu,
w którym spędzili z Ognistym Sercem ostatnią noc. Przywódca wkroczył tam pierwszy.
Rudzielec czekał, aż cały Klan zniknie w środku. Pozostał tylko Martwa Stopa.
- Jesteś pewien, że z drugiej strony jest wyjście? - miauknął czarny kocur.
- Ten tunel prowadzi pod Grzmiącą Ścieżką. Nigdy z niego nie korzystaliście? - zapytał ze
zdumieniem Ogniste Serce.
- Kiedy nasi Wojownicy przecinają Grzmiącą Ścieżkę wolą wiedzieć, dokąd się kierują. -
warknął Zastępca. Gromowicz skinął głową, a ten dodał pośpiesznie... - Ty pierwszy.
Rudzielec wsunął się do ciemnego otworu. Kiedy ponownie wyszedł na światło dzienne,
znalazł koty z Klanu Wichru zapatrzone w łąkę, która dzieliła je od ostatniej Grzmiącej
Ścieżki. Zanim ruszyły przed wysoką, chrzęszczącą od mrozu trawę, widział, jak Wysoka
Gwiazda krótko naradza się z Szaropręgim. Ogniste Serce podążył za resztą Klanu,
ochraniając kolumnę z jednej strony, podczas gdy Martwa Stopa kuśtykał wytrwale po
drugiej. Zanim doszli do połowy łąki, stało się jasne, że wiele kotów ma kłopot z
utrzymaniem tempa marszu.
- Wysoka Gwiazdo! - wrzasnął czarny Zastępca. - Musimy iść trochę wolniej!
Ogniste Serce obejrzał się przez ramię i zobaczył, że niektórzy zostają coraz bardziej w
tyle. Była wśród nich szylkretowa kotka, z której pyszczka zwisało bezwładnie maleńkie
kociątko. Jednym susem znalazł się przy niej. Poranny Kwiat ciężko dyszała. Nie mogło
minąć wiele czasu, odkąd się okociła.
- Pozwól mi je ponieść. - zaofiarował się Wojownik Klanu Gromu. - Tylko aż złapiesz
oddech.
Poranny Kwiat zerknęła podejrzliwie, ale jej spojrzenie zmiękło, kiedy napotkała wzrok
rudzielca. Położyła swe dziecko na ziemi. Kocurek delikatnie podniósł je i przez cały czas
kroczył tuż obok wichrowej matki, żeby nie traciła swego skarbu z oczu. Wysoka Gwiazda
zwolnił, jednak tylko odrobinę. Mimo wyraźnego wycieńczenia tryskał niepohamowaną
energią. Ogniste Serce prędko zrozumiał powody tego pośpiechu - słońce coraz wyżej
wznosiło się nad linią horyzontu. Niektóre koty z Klanu Wichru były chore, niektóre stare,
a wszystkie osłabione głodem. Jeśli zamierzali przekroczyć Grzmiącą Ścieżkę bez strat,
musieli zrobić to szybko, zanim wyroją się potwory. Kiedy Ogniste Serce i Poranny Kwiat
dotarli do żywopłotu, Klan Wichru zgromadził się już wokół Przywódcy.
- Tutaj przejdziemy na drugą stronę. - oznajmił Wysoka Gwiazda, przekrzykując ryk
potworów i przecisnął się pod krzewami. Martwa Stopa, Szaropręgi i jeden z młodszych
Wojowników poszli w jego ślady.
Poranny Kwiat pochyliła się ku Ognistemu Sercu i chwyciła kociątko. Przestała już ciężko
dyszeć i odbierając maleństwo potarła z wdzięcznością pyszczkiem o policzek rudzielca, a
on pochylił przed nią głowę i podążył za Szaropręgim, znikając pod niskimi gałęziami. Pod
drugiej stronie żywopłotu Wysoka Gwiazda i Martwa Stopa wpatrywali się bez słowa w
szosę. Tuż obok stał szary Gromowicz. Na widok przyjaciela trzepnął ogonem w kierunku
młodszego Wojownika.
- To jest Jednowąsy. - oznajmił.
Koło nich przemknął rozpędzony potwór, niemal całkowicie zagłuszając jego słowa i
podrywając z ziemi kujący pył. Ogniste Serce z załzawionymi oczyma pozdrowił
Jednowąsego, po czym skupił uwagę na Grzmiącej Ścieżce.
- Powinniśmy spróbować przerzucić Klan małymi grupkami. - miauknął. - Szaropręgi i ja
zostaniemy z tymi, którzy potrzebują pomocy. Oczywiście, jeśli się zgadzasz, Wysoka
Gwiazdo.
Przywódca Klanu Wichru skinął głową.
- Najsilniejsza grupa pójdzie pierwsza. - zadecydował.
Przez żywopłot zaczęły się przedostawać pozostałe koty. Niebawem cały Klan skupił się
razem, wciśnięty w ostre gałązki, jak najdalej od Grzmiącej Ścieżki. Ogniste Serce i
Szaropręgi zeszli na sam skraj pobocza, wypatrując przerwy w sznurze potworów. Na
drodze panował o wiele większy ruch niż zeszłej nocy. Jednowąsy ruszył na czele
pierwszej grupy.
- Chcesz, żebyśmy z tobą przeszli? - zaoferował Ogniste Serce, który wyczuł od młodzika
zapach strachu, jednak brązowy kocurek potrząsnął głową. Stojący obok niego zerkali
czujnie to w lewo, to w prawo. Panował spokój i grupa bezpiecznie przebiegła pędem na
drugą stronę.
Następnie na skraj drogi zeszli dwaj Wojownicy w towarzystwie pary wychudzonych
staruszków.
- Teraz! - rozkazał Ogniste Serce, kiedy tuż obok przemknął potwór, nie czyniąc nikomu
szkody.
Czterech Wojowników Klanu Wichru wkroczyło na pustą Grzmiącą Ścieżkę. Staruszkowie
skrzywili się z bólu, drepcząc na otartych w wilgotnym tunelu łapach. Kiedy zbliżali się do
przeciwległego pobocza, Ogniste Serce wstrzymał oddech. Prosto na nich pędził z rykiem
potwór!
- Uwaga! - wrzasnął Szaropręgi i członkowie Starszyzny ze zjeżoną sierścią dali susa,
pokonując ostatni kawałek drogi na mgnienie oka przed potworem.
Przebiegły jeszcze dwie większe grupy, została tylko jedna. Wysoka Gwiazda i Martwa
Stopa mieli iść ostatni, kiedy wszyscy bezpiecznie znajdą się po drugiej stronie. Poranny
Kwiat ze swoim kociątkiem ustawiła się przy Ognistym Sercu. Za nią dygotały trzy bardzo
stareńkie koty.
- Przejdziemy z wami. - dodawał im odwagi Ogniste Serce. Spojrzał na Szaropręgiego,
który potakująco skinął głową. - Powiedz nam, kiedy będzie bezpiecznie, Szaropręgi.
Pochylił się do Porannego Kwiatu, żeby wziąć od niej maleństwo, ale kotka cofnęła się i
płasko stuliła uszy. Spojrzał jej głęboko w wystraszone, bursztynowe oczy i zrozumiał.
Ona i jej dziecko albo razem przeżyją, albo razem umrą.
- Teraz!
Na to hasło Ogniste Serce i Poranny Kwiat wkroczyli na Grzmiącą Ścieżkę. Staruszkowie
wlekli się za nimi z Szaropręgim u boku. Wydawało się, że czas stanął w miejscu, kiedy
tak powoli kuśtykali na zesztywniałych łapach, noszących ślady dawno przebytych walk.
Jeśli teraz pojawi się potwór, wszyscy jesteśmy padliną - pomyślał rudzielec. Przeciwległe
pobocze nadal było oddalone o kilka króliczych skoków.
- Chodźcie prędzej. - nalegał szary Gromowicz.
Staruszkowie próbowali przyśpieszyć kroku. Jeden z nich potknął się i Szaropręgi musiał
popchnąć go nosem, żeby się podniósł. Ogniste Serce dosłyszał w oddali ryk potwora.
- Naprzód! - syknął do Porannego Kwiatu. - My zabierzemy starszych!
Poranny Kwiat ruszyła przed siebie. Jej kociątko piszczało, obijane o twardy grunt.
Ogniste Serce i Szaropręgi przycisnęli się do kościstych staruszków, poszturchując ich
nosami, żeby szli dalej. Hałas nadciągającego potwora stawał się coraz głośniejszy.
Płomienny kocur złapał najbliższego członka Starszyzny za kark i pociągnął na przód, po
czym zawrócił, aby odholować drugiego. Jednakże potwór był tuż-tuż. Rudzielec zamknął
oczy i zebrał siły.
Wtem rozległ się przeraźliwy pisk i cierpki smród sparzył mu gardło, potem ryk zaczął
zamierać. Ogniste Serce podniósł powieki i powiódł wzrokiem dookoła. Szaropręgi tkwił na
środku Grzmiącej Ścieżki, nietknięty, acz z oczami jak księżyc w pełni. Jeden ze
staruszków kulił się pomiędzy nimi, dwoje pozostałych dygotało na skraju drogi. Potwór
prędko oddalił się, zboczywszy na drugą stronę Grzmiącej Ścieżki. Chybił ich wszystkich.
Dzięki ci, Gwiezdny Klanie! Rudy z trudem złapał drżący oddech.
- Chodź. - miauknął do ostatniego starca. - Już prawie jesteśmy na miejscu.
Wysoka Gwiazda z Martwą Stopą przeskoczyli kilkoma susami na drugą stronę i
zgromadzili swój roztrzęsiony Klan na poboczu. Jednowąsy dotknął nosem nosa Ognistego
Serca.
- O mało żeście za nas nie zginęli! - wymruczał. - Klan Wichru nigdy wam tego nie
zapomni!
Z tyłu rozległ się głos Przywódcy:
- Jednowąsy ma rację. Uczcimy was obu w naszych opowieściach. Ale teraz musimy iść,
przed nami długa droga.
Klan Wichru szykował się do dalszej wędrówki. Ogniste Serce podszedł do Porannego
Kwiatu, podczas gdy kotka zajęta była wylizywaniem swego maleństwa.
- Dobrze się czuje? - zapytał.
- Och, tak. - odparła szylkretowa.
- A ty?
Poranny Kwiat milczała. Ogniste Serce zerknął na szarą samicę, która odpowiedziała na
jego niezadane pytanie:
- Nie martw się. Ja wezmę jej maleństwo.
Trzymając się linii żywopłotu, koty powędrowały wzdłuż Grzmiącej Ścieżki, po czym
skręciły na szlak wiodący przez las. Wydawało się, że leśne zapachy działają na Klan
Wichru uspokajająco, ale ciężka podróż zbierała już swoje żniwo. Szli wolniej niż
przedtem i kiedy wreszcie dotarli do kolejnego ogrodzenia, Ogniste Serce musiał zebrać
wszystkie siły, żeby pomóc najsłabszym przedostać się na drugą stronę. Zanim ujrzał w
oddali Siedlisko Dwunogów, słońce minęło już najwyższy punkt na niebie. Z nadzieją
wciągał powietrze w nozdrza. Niestety, nadal ani śladu Kruczej Łapy. Próbował nie zważać
na dręczącą go myśl, że nie powinien tu posyłać przyjaciela zupełnie samego.
Nad Wysokimi Kamieniami kłębiły się chmury. Robiły się coraz czarniejsze, stopniowo
przysłaniały zniżające się słońce. Zimny wiatr zmierzwił kocie futerka i przyniósł pierwsze
krople deszczu. Ogniste Serce popatrzył na towarzyszy podróży. Nie było mowy, żeby dali
radę wędrować przez długą, dżdżystą noc. Sam też był zmęczony i po raz pierwszy, odkąd
przyjął zioła Żółtego Kła, czuł głód. Rzut oka na Szaropręgiego wystarczył, żeby
stwierdzić, iż przyjaciel miewa się podobnie. Uszy stulił płasko pod bryzgami deszczu,
spuścił smętnie ogon.
- Wysoka Gwiazdo! - zawołał w końcu Ogniste Serce. - Czy nie powinniśmy schronić się
gdzieś na noc?
Przywódca Klanu Wichru przystanął i zaczekał, aż rudzielec się z nim zrówna.
- Zgadzam się. - miauknął. - Tutaj jest rów. Możemy się w nim ukryć do wschodu słońca.
Szaropręgi i Ogniste Serce wymienili spojrzenia.
- To już lepiej pod żywopłotem. - zaproponował Ogniste Serce. - W tych rowach są
szczury.
- Zgoda. - Wysoka Gwiazda skinął głową.
Odwrócił się do swego Klanu i oznajmił, że tutaj spędzą noc. Kocice matki i staruszkowie
natychmiast, mimo deszczu, opadli ciężko na ziemię, gdy tymczasem Wojownicy i
Terminatorzy zebrali się, by przedyskutować sprawę polowania. Obydwaj przyjaciele
dołączyli do nich.
- Nie wiem, czy uda się coś złapać. - zamiauczał ponuro Ogniste Serce. - Zbyt dużo tu
Dwunogów.
Szaropręgiemu zaburczało w brzuchu. Koty zwróciły na niego rozbawione, ale
współczujące spojrzenia. Nagle zastygły w bezruchu, bo trawa za nimi zaszeleściła.
Wojownicy Klanu Wichru, wysuwając ostre pazury, wygięli w łuk zjeżone grzbiety. Tylko
Ogniste Serce i Szaropręgi uradowani odwrócili głowy. Wiatr niósł ku nim zapach znajomy
jak woń własnego legowiska.
- Krucza Łapa! - sapnął Ogniste Serce na widok czarnego kota. Dopadł starego przyjaciela
i wsunął nos w jego futro. - Gwiezdnemu Klanu niech będą dzięki, jesteś cały i zdrowy!
Po chwili odsunął się i ze zdumieniem spojrzał na przybysza. Co się stało z wychudzonym,
wystraszonym Terminatorem? Ten kot był tłuściutki i lśniący, a po jego sierści, dawniej
matowej, deszcz spływał jak po liściu ostrokrzewu.
- Ognista Łapa! - miauknął zachwycony kocurek.
- Ogniste Serce! - poprawił go Szaropręgi. Postąpił do przodu i potarli się nosami. -
Jesteśmy już Wojownikami! Ja nazywam się Szaropręgi.
- Znacie tego kota? - warknął Martwa Stopa.
Wrogość w jego głosie sprawiła, że Ogniste Serce aż się wzdrygnął. Popatrzył na zjeżone
koty z Klanu Wichru i przeklął się w duchu za to, że nazwał Kruczą Łapę po imieniu. Miał
tylko nadzieję, że Wojownicy Wysokiej Gwiazdy byli zbyt oszołomieni, by je dosłyszeć.
Jeżeli wspomną o tym na Zgromadzeniu, wiadomość rozniesie się po Klanach niczym
pożar lasu. Przecież Krucza Łapa uważany był za zmarłego!
- To samotnik? - zapytał Jednowąsy.
- On pomoże nam zdobyć żywność. - miauknął szybko Ogniste Serce, zerkając
porozumiewawczo na dawnego Gromowicza. Czarny kot posłusznie skinął głową.
- Znam tu w okolicy wszystkie najlepsze miejsca do polowania! - oznajmił radośnie.
Futro ani odrobinę nie zjeżyło mu się pod tyloma wrogimi spojrzeniami. Ależ on się
zmienił! - pomyślał Ogniste Serce.
- Dlaczego samotnik miałby nam pomagać!? - dopytywał się kulawy Zastępca.
- Samotnicy już przedtem nam pomagali. - rzekł Szaropręgi. - Inny samotnik ocalił nas
kiedyś tu w pobliżu przed atakiem szczurów.
Krucza Łapa podszedł bliżej i zawracając się do Wojowników Klanu Wichru, z szacunkiem
pochylił łepek.
- Pozwólcie, że wam pomogę! Zawdzięczam życie Ognistemu Sercu i Szaropręgiemu, a
skoro oni wędrują z wami, musicie być przyjaciółmi.
Podniósł z oczy, a jego wzrok spoczął łagodnie na nieufnych kotach. Odpowiedziały mu
spojrzeniami raczej znużonymi niż wrogimi. Deszcz lał coraz mocniej. Z przemoczoną
sierścią wyglądały na jeszcze bardziej wychudzone.
- Pójdę poszukać Jęczmienia. - zamiauczał. - On też nam pomoże. - odwrócił się i zniknął
w wysokiej trawie.
W ślepiach Wysokiej Gwiazdy płonęła ciekawość, ale Przywódca zapytał jedynie:
- Czy możemy mu ufać?
Ogniste Serce spojrzał mu głęboko w oczy.
- Całkowicie.
Wysoka Gwiazda skinął na swoich Wojowników. Sierść na ich grzbietach już się
wygładziła. Usiedli i czekali. Kiedy Krucza Łapa znowu się pojawił, Ogniste Serce był już
przemoczony do suchej nitki. Tym raz przyjacielowi towarzyszył Jęczmień. Rudzielec
przywitał czarno-białego samotnika przyjaznym miauczeniem. Miło było znowu się
spotkać. Jęczmień rzucił troskliwe spojrzenie na ociekające wodą koty.
- Potrzebne wam jakieś porządne schronienie... Chodźcie za mną!
Ogniste Serce natychmiast dał susa naprzód rad, że może rozruszać sztywniejące łapy.
Szaropręgi znalazł się tuż za nim, ale pozostali jeszcze się ociągali. W ich oczach widać
było strach i podejrzliwość.
- Musimy im zaufać. - warknął Wysoka Gwiazda. Podążył za samotnikiem, a koty z Klanu
Wichru ruszyły za Przywódcą.
Jęczmień i Krucza Łapa wyprowadzili ich przez żywopłot na kolejne pole. W zarośniętym
zakątku, wśród pokrzyw i krzaków jeżyn wznosiło się opuszczone gniazdo Dwunogów.
Ściany były całe w dziurach. W wielu miejscach wykruszył się kamień i pozostała zaledwie
połowa dachu. Koty z Klanu Wichru popatrzyły, przepełnione lękiem.
- Nie wejdę do środka! - wymamrotał ktoś ze Starszyzny.
- Teraz Dwunogi już nigdy tam nie przychodzą. - zapewnił go Jęczmień.
- Będziemy mogli choć trochę skryć się przed deszczem. - nalegał Ogniste Serce.
Jeden z Terminatorów szepnął głośno:
- Nic dziwnego, że chce się chować w gnieździe Dwunogów. Kto się urodzi domowym
pieszczoszkiem, na zawsze nim pozostaje!
Gromowicz najeżył się. Już od kilku księżyców nie słyszał tej obelgi. Jednak historia
domowego kota, który przystał do leśnego Klanu, musiała wywołać na Zgromadzeniu
mnóstwo plotek. Rzecz jasna, Klan Wichru też ją znał. Rudzielec odwrócił się gwałtownie i
spiorunował bezczelnego młodzika wzrokiem.
- Spędziłeś dwa księżyce w tunelu Dwunogów. Czy przez to zamieniłeś się w szczura?
Terminator wyprostował się, strosząc sierść, ale Szaropręgi wkroczył pomiędzy nich.
- Dajcie spokój. Im dłużej tu sterczymy, tym bardziej jesteśmy mokrzy.
- Przez kilka ostatnich księżyców stawialiśmy czoło zagrożeniom gorszym niż gniazdo
Dwunogów. - zamiauczał Wysoka Gwiazda. - Jedna noc tutaj nam nie zaszkodzi.
Koty, wyraźnie niechętnie, nerwowo mamrotały pomiędzy sobą, tylko Poranny Kwiat,
zerknąwszy na Ogniste Serce, podniosła z ziemi swe maleństwo i wkroczyła do środka. Za
nią podążyła szara kocica, poszturchując nosem swego kociaka, żeby szybciej schował się
przed deszczem. Pozostali stopniowo poszli w ich ślady.
Ogniste Serce powiódł wzrokiem po ponurym schronieniu. Ziemia była tam naga, chwasty
przeciskały się przez wyrwy w ścianach i dachu, ale i tak było bardziej sucho i zacisznie
niż na dworze. Rudzielec przyglądał się, jak koty z Klanu Wichru uważnie węszą dookoła.
Kiedy zaczęły mościć się z dala od przeciekających dziur i szczelin, zerknął z ulgą na
Szaropręgiego. Tylko Wysoka Gwiazda i jego Zastępca pozostali na nogach.
- Co będzie z jedzeniem? - zapytał Martwa Stopa.
- Wszyscy powinniście odpocząć. - miauknął Jęczmień. - Krucza...
Zanim zdołał dopowiedzieć na głos imię Kruczej Łapy, Ogniste Serce wpadł mu w słowo:
- A może pokazalibyście mnie i Szaropręgiemu najlepsze tutejsze miejsca?
- Martwa Stopa i Jednowąsy pójdą z wami. - zadecydował Wysoka Gwiazda.
Ogniste Serce nie potrafił rozstrzygnąć, czy Przywódca Klanu Wichru nadal nie dowierza
nieznajomym, czy też za wszelką cenę chce pokazać, że jego Klan umie sam o siebie
zadbać. Sześć kotów odważyło się ponownie wybiec na deszcz. Polowanie zapowiadało się
trudne, ale Ogniste Serce umierał z głodu, a łaknienie zawsze czyniło z niego lepszego
łowcę. Tej nocy nornice i myszy nie miały szans.
- Tylko pokażcie mi, gdzie jest jedzenie! - miauknął do Jęczmienia i Kruczej Łapy.
Koty samotniki zaprowadziły ich na niewielki skrawek terenu, porośnięty lasem. Ogniste
Serce wciągnął w płuca znajomy zapach. Potem przypadł do ziemi i zaczął skradać się
wśród paproci.
Myśliwi powrócili z wyprawy, dodatkowo każdy z nich miał pełen pyszczek zdobyczy. Tej
nocy Klan Wichru ucztował wspólnie z nowymi sprzymierzeńcami. Wszystkie koty, od
najstarszego do najmłodszego, najadły się do syta, a potem pozwijały w kłębuszki jeden
obok drugiego, żeby dzielić języki przy wspólnej toalecie. Wiatr i deszcz smagały mury ich
schronienia. Kiedy zapadła całkowita ciemność, Jęczmień podniósł się z ziemi.
- No, zmykam. Czas zapolować na szczury! - miauknął.
Ogniste Serce wstał i dotknął nosem nosa samotnika.
- Dziękuję. - zamruczał. - Już po raz drugi nam pomogłeś.
- A ja dziękuję za przysłanie do mnie Kruczej Łapy. - odparł czarno-biały kocur. - Zrobił
się z niego wspaniały łowca szczurów. Miało od czasu do czasu dzielić posiłek z
przyjacielem.
- Czy on jest tu szczęśliwy?
- Sam go zapytaj. - miauknął Jęczmień i zniknął w mroku nocy.
Ogniste Serce podszedł do Wysokiej Gwiazdy, który właśnie mył łapy. Trudno było nie
zauważyć, że wyglądały na spuchnięte i obolałe.
- Jeśli chcesz, możemy kolejno pełnić wartę. - zaproponował, machnąwszy głową w
kierunku Szaropręgiego i Kruczej Łapy. Wysoka Gwiazda spojrzał na niego z
wdzięcznością. Wyczerpanie mąciło mu wzrok.
- Dziękuję. - miauknął sennie.
Płomienny Gromowicz pełen szacunku zamrugał i poszedł zawiadomić przyjaciół. Jego
propozycja była szczera, ale również pozwalała im wreszcie zostać sam na sam. Nie mógł
się doczekać, kiedy wypyta Kruczą Łapę, jak mu się wiedzie.
Szaropręgi i dawny Terminator przybiegli, kiedy tylko ich zawołał. Zaprowadził towarzyszy
w kąt gniazda Dwunogów, wystarczająco blisko wejścia, żeby mogli je mieć i na oku, i
wystarczająco daleko od pozostałych kotów, żeby mogli pogadać na osobności.
- Więc co było dalej, kiedy cię zostawiliśmy? - zapytał Kruczą Łapę.
- Poszedłem prosto przez terytorium Klanu Wichru, tak jak poradziliście.
- A co z psami Dwunogów? - wtrącił Szaropręgi. - Biegały luzem?
- Tak, ale łatwo było ich uniknąć. - odparł czarny kocurek. Ogniste Serce zdumiał się, jak
niedbale jego przyjaciel zbył temat psów.
- Łatwo...? - powtórzył z niedowierzaniem.
- Już z daleka zdołałem je wywęszyć. Po prostu poczekałem do świtu i kiedy tylko znowu
zostały przywiązane, wytropiłem Jęczmienia. On jest wspaniały. Myślę, że miło mu mieć
mnie w pobliżu. - jednak Kruczej Łapie nagle spochmurniała mina. - To znacznie więcej
niż kiedykolwiek okazał mi Tygrysi Pazur. Coście mu powiedzieli? - dodał z goryczą.
Kiedy Krucza Łapa wspomniał swego dawnego nauczyciela, Ogniste Serce od razu
rozpoznał w jego oczach wyraz zaszczucia.
- Że zostałeś zabity przez patrol Klanu Cienia. - odparł cicho.
Dwaj Terminatorzy z Klanu Wichru zbliżali się w ich kierunku. Ogniste Serce zastrzygł
uszami, ostrzegając przyjaciół, że mają słuchaczy.
- O tak. - miauknął Krucza Łapa, podnosząc głos. - My, koty samotniki, pożeramy
młodocianych Terminatorów, kiedy tylko uda nam się jakiegoś dopaść!
Uczniowie z Klanu Wichru obrzucili go pogardliwymi spojrzeniami.
- Nie przerazisz nas. - warknęli.
- Doprawdy? - zamruczał czarny kocurek. - Cóż, podejrzewam, że tak czy inaczej wasze
mięsko byłoby twarde i żylaste.
- Jak to możliwe, że przyjaźnisz się z samotnikiem...? - zagadnął rudzielca jeden z
Terminatorów.
- Mądry Wojownik zdobywa przyjaciół gdzie tylko zdoła. - odparł bez namysłu Ogniste
Serce. - Gdyby nie ten włóczęga, nadal bylibyśmy przemarznięci i głodni, zamiast siedzieć
w suchej kryjówce z pełnymi brzuchami! - ostrzegawczo zmrużył ślepia i młodzież
wyniosła się chyłkiem.
- Więc Klan Gromu myśli, że nie żyję... - odezwał się Krucza Łapa, kiedy się oddalili.
Wlepił spojrzenie w ziemię, by dopiero po dłużej chwili podnieść zielone ślepia na Ogniste
Serce i Szaropręgiego, po czym miauknął ciepło. - Pewnie tak jest najlepiej. Cieszę się, że
znowu was zobaczyłem.
Ogniste Serce zamruczał, a Szaropręgi czule szturchnął przyjaciela tylną łapą.
- Ale wyglądacie na zmęczonych... - ciągnął samotnik. - Powinniście się trochę przespać.
Ja będę czuwał przez całą noc. Mogę przecież odpocząć jutro!
Podniósł się i delikatnie polizał ich między uszami, a potem poszedł do wyjścia, usiadł i
zapatrzył się w deszcz. Rudzielec zerknął kątem oka na Szaropręgiego.
- Jesteś zmęczony?
- Wykończony. - przyznał szary Gromowicz. Oparł głowę na łapach i momentalnie
zamknął oczy.
Ogniste Serce rzucił ostatnie spojrzenie na przyjaciela siedzącego samotnie przy wejściu.
Teraz już wiedział, że pomagając Kruczej Łapie opuścić Klan Gromu, podjął słuszną
decyzję. Może Błękitna Gwiazda miała rację, kiedy mówiła, że będzie mu lepiej bez Klanu.
Każdy kot ma własne przeznaczenie. - pomyślał. Dawny Terminator wyglądał na
szczęśliwego i tylko to się liczyło.
Kiedy Ogniste Serce się ocknął, Kruczej Łapy już nie było. Nastał świt. Szare, deszczowe
chmury zaczęły odpływać. Zaróżowione od wschodzącego słońca wyglądały niczym kwiaty
unoszące się swobodnie na stawie. Rudzielec obserwował je przez dziurę w dachu,
natomiast koty z Klanu Wichru budziły się powoli i częstowały resztkami po wczorajszych
nocnych łowach. Brązowy kocur z krótkim ogonem podszedł do niego i razem przyglądali
się chmurom. Gromowicz aż podskoczył, gdy z gardła towarzysza wydobył się nagle
osobliwy wrzask. Hałas zwabił wszystkich. Stłoczyli się wokół, mamrocząc niespokojnie.
- Co się dzieje, Kaszląca Mordko? - niecierpliwiła się Poranny Kwiat. - Przemówił do ciebie
Gwiezdny Klan?
Ogniste Serce uświadomił sobie, że brązowy kocur musi być Medykiem Klanu Wichru. Na
widok jego zjeżonego futra instynktownie napiął mięśnie.
- Chmury splamione są krwią! - wychrypiał Kaszląca Mordka. Oczy miał rozszerzone
trwogą, szkliste. - To znak od naszych Przodków! Czeka nas nieszczęście! Ten dzień
przyniesie niepotrzebną śmierć.
Rozdział 7
Przez chwilę żaden z kotów nie poruszał się ani nie odzywał. Wreszcie Martwa Stopa
warknął:
- Każdy Klan może zobaczyć te chmury. Nie ma pewności, że ta wiadomość jest dla nas.
Wśród Wichrowiczów przeszła fala ożywionych pomiaukiwań. Wysoka Gwiazda spokojnie
oznajmił:
- Cokolwiek Gwiezdny Klan nam przeznaczył, dzisiaj wracamy do domu. Czuję w
powietrzu kolejny deszcz. Pora ruszać w drogę.
Praktyczny ton Przywódcy sprawił, iż rudzielec poczuł znaczą ulgę. Ostatnia rzecz, której
potrzebowali, to histeria wywołała złowieszczym proroctwem. Wysoka Gwiazda wówczas
wyprowadził ich na chłodne, poranne powietrze. Ogniste Serce i Szaropręgi dotrzymywali
mu kroku. Wódz Klanu Wichru miał rację - wiatr niósł zapowiedź bliskiego deszczu.
- Iść przodem na zwiady? - zaproponował rudzielec.
- Tak, proszę. - odparł Wysoka Gwiazda. - Dajcie mi znać, jeśli dostrzeżecie psy, Dwunogi
albo szczury. Dziś rano mój Klan jest znacznie silniejszy, ale musimy być czujni.
Ze strapionego wyrazu jego oczu Ogniste Serce wyczytał, że przepowiednia Kaszlącej
Mordki zaniepokoiła Przywódcę bardziej, niż wskazywałyby na to śmiałe słowa. Popędził
przed siebie. Szaropręgi dreptał mu po piętach. Co pewien czas zawracali, by zawiadomić
czarno-białego kocura, że droga jest wolna, albo ostrzec, by zaczekał, kiedy Dwunogi
przechodziły z psami. Klan Wichru bez słowa wypełniał rozkazy wodza. Jednak mimo
nocnego wypoczynku koty wlokły się ociężale. Zanim słońce stanęło wysoko na niebie,
znowu zebrały się ciemne chmury i spadły pierwsze krople deszczu. Teren zaczął się
podnosić i kiedy Ogniste Serce przecisnął się przez kolejny żywopłot, od razu rozpoznał
czerwoną polną drogę wiodącą z terytorium Dwunogów na ziemie Klanu Wichru. Pełen
otuchy, z wyrazem triumfu w oczach spojrzał na Szaropręgiego. Byli już prawie na
miejscu!
Raptem za krzewami rozległ się stłumiony tupot łap. Gromowicz błyskawicznie zawrócił i z
powrotem przedarł się na pole. Nadchodził Klan Wichru. Na czele grupy kroczył Martwa
Stopa, który ze zdumieniem popatrzył na rudzielca.
- Tędy! - miauknął Ogniste Serce, wskazując mu szparę wśród opadających liści. Bardzo
chciał zobaczyć reakcję Klanu, kiedy wreszcie ujrzy swoją wyżynę. Koty pod wodzą
Zastępcy zaczęły przeciskać się wśród gałęzi.
Płomienny kocur podążył za nimi, ale Martwa Stopa i dwaj Wojownicy przeskoczyli już
rów, przecięli czerwoną drogę i zaczęli przedzierać się przez żywopłot po drugiej stronie.
Przyspieszyli - najwyraźniej wiedzieli, gdzie się znajdują. Ogniste Serce musiał biec, żeby
ich dogonić. Przecisnął się w ślad za nimi i dotrzymywał im kroku, kiedy sadzili susami w
stronę rozległego wzniesienia wiodącego na wyżyny, tudzież... do domu. U stóp zbocza
zatrzymali się, żeby poczekać na resztę Klanu. Przymknęli oczy przed zacinającym
deszczem, ale głowy trzymali wysoko. Kocur widział, jak ich klatki piersiowe unoszą się i
opadają, kiedy wdychali znajome zapachy niesione przez wiatr. Rudzielec zawrócił i
pobiegł po resztę Klanowiczów. Rozejrzał się za Porannym Kwiatem. Dostrzegł ją koło
burego Wojownika, który niósł w pyszczku maleństwo. Co kilka kroków szylkretowa kotka
wyciągała szyję, żeby powąchać mały, mokry tobołek. Wiedziała, że nie minie wiele czasu,
aż będzie mogła bezpiecznie ulokować swoje dziecko w kociarni Klanu Wichru.
Ogniste Serce zrównał krok z Szaropręgim. Przyjaciel szedł na samym końcu. Radośnie
spojrzeli jeden na drugiego, ale nie powiedzieli ani słowa, zbyt przejęci podnieceniem
powracającego do domu Klanu Wichru. Nawet staruszkowie poruszali się teraz szybciej,
sunąc nisko przy ziemi i mrużąc oczy przed deszczem. Kiedy cały Klan dołączył do
Martwej Stopy, Zastępca podniósł się z ziemi. Teraz Wysoka Gwiazda objął prowadzenie.
Nie zatrzymując się, ruszył wąską ścieżką przez dzikie trawy i wrzosy. Kiedy Klan zbliżał
się już do wierzchołka wzniesienia, niektórzy Wojownicy znowu wyrwali się naprzód.
Dotarłszy na szczyt, stanęli w dumnych pozach na tle burzowego nieba, a wiatr rozwiewał
i wichrzył im futra. Przed nimi rozciągały się dawne tereny łowieckie. Nagle dwaj
Terminatorzy minęli pędem Ogniste Serce i dali susa w znajome wrzosy. Wysoka Gwiazda
zesztywniał.
- Czekajcie! - wrzasnął. - Tu mogą być myśliwskie patrole innych Klanów!
Usłyszawszy go, Terminatorzy ślizgając się wyhamowali i co sił w nogach popędzili z
powrotem do swoich, ale oczy jaśniały im radością. Z kamienistej grani rudzielec ujrzał
zagłębienie, w którym skrywał się Obóz Klanu Wichru. Poranny Kwiat ze szczęśliwym
pomrukiem odebrała buremu kocurowi swoje kociątko i pospieszyła do kotlinki. Kiedy
zniknęła za krawędzią zbocza, Wysoka Gwiazda trzepnął ogonem i trzej Wojownicy ruszyli
biegiem, żeby ją eskortować. Reszta kotów pognała za nimi w osłaniające obóz zarośla.
Przywódca Klanu Wichru przystanął. Odwrócił się do Ognistego Serca i Szaropręgiego.
Jego ślepia intensywnie błyszczały.
- Jesteśmy wam bardzo wdzięczni za pomoc. - zamiauczał. - Obydwaj okazaliście się
Wojownikami godnymi Gwiezdnego Klanu. Powróciliśmy do domu, więc już czas, żebyście
i wy powrócili do siebie.
Ogniste Serce poczuł ukłucie zawodu. Bardzo chciał zobaczyć, jak Poranny Kwiat
rozlokowała się w kociarni z maleństwem. Jednak Wysoka Gwiazda miał rację - nie było
po co dłużej zwlekać. Czarno-biały ponownie zabrał głos:
- W okolicy mogą grasować wrogie oddziały myśliwych. Jednowąsy i Martwa Stopa
odprowadzą was do Czterech Drzew.
Rudzielec wdzięcznie skłonił głowę.
- Dziękujemy, Wysoka Gwiazdo.
Wichrowy wódz zwołał swoich Wojowników i wydał im odpowiednie rozkazy. Potem znowu
obrócił zmęczone oczy na Gromowiczów.
- Dobrze przysłużyliście się Klanowi Wichru. Powtórzcie Błękitnej Gwieździe: Klan Wichru
nigdy nie zapomni, że z powrotem do domu sprowadził go właśnie Klan Gromu.
Martwa Stopa ruszył w kierunku Czterech Drzew. Ogniste Serce i Szaropręgi powędrowali
za nim razem z Jednowąsym. Trzymali się blisko siebie, podążając wąską ścieżką przez
zbitą gęstwinę krzewów janowca, które dawały dobre schronienie przed deszczem. Nagle
Jednowąsy przystanął i zaczął pośpiesznie węszyć.
- Królik! - zawołał radośnie i pognał w zarośla.
Martwa Stopa zatrzymał się i czekał. Rudzielec dostrzegł błysk w jego zmęczonych
ślepiach. W oddali rozległy się głośne kroki i szelest gałęzi. Potem zapadła cisza. Chwilkę
później młody Wojownik powrócił. Z zaciśniętych szczęk zwisał mu wielki, tłusty królik.
Szaropręgi pochylił się do przyjaciela.
- Trochę lepiej niż Wojownicy Klanu Rzeki, co?
Ogniste Serce zgodnie zamruczał, podczas gdy Jednowąsy upuścił zdobycz na ziemię.
- Głodni?
Z wdzięcznością zabrali się do jedzenia. Dokończywszy swoją porcję, płomienny kocur
usiadł i oblizał wargi. Czuł się pokrzepiony posiłkiem, ale jego kościom zaczynało
dokuczać męczące zimno. I bolały go łapy. Jeśli udadzą się z Szaropręgim trasą, którą tu
przybyli, szlakiem koło Czterech Drzew, czeka ich jeszcze długa droga. A gdyby tak
pobiec na skróty przez myśliwskie tereny Klanu Rzeki? W końcu wypełniali misję, na którą
podczas Zgromadzenia zgodziły się wszystkie Klany. Czy Klan Rzeki rzeczywiście miałby
coś przeciwko temu? Przecież nie będą kraść im zdobyczy. Ogniste Serce przesunął
spojrzeniem po kotach i miauknął na próbę:
- Wiecie, byłoby szybciej, gdybyśmy poszli wzdłuż rzeki.
Szaropręgi podniósł wzrok znad łapy, którą właśnie mył.
- To by oznaczało wejście na ich teren.
- Możemy przekraść się wąwozem... - wyjaśnił rudzielec. - Klan Rzeki tam nie poluje.
Zbyt stromo, żeby zejść do wody.
Szaropręgi delikatnie położył wilgotną łapę na ziemi.
- Nawet pazury mnie bolą. - mruknął i z nadzieją zwrócił żółte oczy na Zastępce Klanu
Wichru. - Chętnie wybrałbym krótszą drogę.
Martwa Stopa przyglądał się mu, zamyślony.
- Wysoka Gwiazda kazał towarzyszyć wam do Czterech Drzew. - miauknął.
- Jeśli nie chcecie iść z nami, zrozumiemy. - odparł szybko Gromowicz. - Będziemy na
terenach Klanu Rzeki tylko przez mgnienie oka. Nie sądzę, żebyśmy mieli jakiekolwiek
problemy.
Szaropręgi przytaknął przyjacielowi, ale ciemny kocur potrząsnął przecząco masywną
głową.
- Nie możemy pozwolić, żebyście poszli tam sami. Jesteście wyczerpani. Jeśli wpakujecie
się w kłopoty, nie będziecie w stanie sobie poradzić!
- Nie wpakujemy się! - rudy zdołał przekonać już samego siebie, zatem teraz
zdecydowany był przekonać Martwą Stopę. Stary Wojownik ze spokojem popatrzył na
niego mądrymi oczyma.
- Jeżeli pójdziemy tą drogą... - zadumał się - Klan Rzeki od razu dowie się, że wróciliśmy.
Ogniste Serce pełen skruchy zastrzygł uszami.
- Lecz kiedy wywąchają świeży zapach Klanu Wichru, może nie będą już tacy chętni, żeby
polować na króliki na waszym terytorium!
Jednowąsy zlizał z warg ostatnie ślady posiłku i zauważył:
- To by oznaczało, że będziemy w domu, zanim wzejdzie księżyc!
- Chcesz się upewnić, że trafi ci się dobre gniazdo w legowisku...? - odparował Zastępca.
Głos miał surowy, ale w ślepiach pojawił mu się dobroduszny błysk.
- Więc idziemy przez terytorium Klanu Rzeki? - zapytał Ogniste Serce.
- Tak. - zadecydował kulawy kocur.
Zmienił kierunek i powiódł młodych Wojowników dawnym borsuczym szlakiem, który
wkrótce wyprowadził ich z nieurodzajnych wyżyn. Znaleźli się na ziemiach Klanu Rzeki.
Nawet wśród wichru i deszczu Ogniste Serce mógł dosłyszeć ryk wody, która huczała
gdzieś przed nimi. Koty podążały w kierunku tego hałasu. Ścieżka coraz bardziej się
kurczyła. Z jednej strony teren podnosił się wysoko w górę, stromy i skalisty, a z drugiej -
spadał prosto w dół. Zaledwie o parę lisich długości dalej Ogniste Serce dostrzegł
przeciwległy brzeg wąwozu. Przestrzeń wydawała się tak zwodniczo wąska, że rudzielcowi
przyszło do głowy, czy nie dałby rady jednym susem przeskoczyć przepaści. Może gdyby
nie był taki zmęczony i głodny... Na myśl o upadku poczuł ciarki, ale nie mógł się oprzeć,
by co i rusz nie zerkać na drugi brzeg. Tymczasem ziemia pod łapami zmieniła się w
strome urwisko. Liście paproci, wczepionych w wąskie występy, połyskiwały już nie od
deszczu, ale od wodnego pyłu wezbranego potoku, który pienił się na dnie wąwozu. Z
grzbietem zjeżonym ze strachu Ogniste Serce cofnął się od krawędzi zbocza. Przed nim,
spuściwszy głowy, ostrożnie sunęli Martwa Stopa, Jednowąsy i Szaropręgi. Musieli iść tą
ścieżką tak długo, aż nadarzy się możliwość, by czmychnąć przez mały skrawek lasu,
który dzielił ich od terytorium Klanu Gromu. Potykając się, rudzielec przyspieszył, by
dogonić towarzyszy. Nagle Martwa Stopa nastawił uszy. Ogon opadł mu nisko, prawie
ciągnął się po ziemi. Jednowąsy też był najwyraźniej zdenerwowany. Popatrywał bacznie
w górę, na pobliskie zbocze, jakby coś słyszał. Gromowicz nie chwytał żadnych odgłosów,
prócz wściekłego ryku rzeki. Zerkał trwożnie przez ramię, rzucając zbite z tropu
spojrzenia to w prawo, to w lewo. Czujność kotów z Klanu Wichru wprawiała go w spory
niepokój. Stromy stok zaczął łagodnieć, mogli więc odsunąć się trochę od niebezpiecznej
krawędzi. Deszcz nadal ciął ich po pyszczkach. Ciemniejące niebo świadczyło o tym, że
słońce zachodzi, ale teraz do lasu nie było już daleko. Tam będzie łatwiej się schronić.
Myśl o jedzeniu i suchym gnieździe dodawała rudzielcowi otuchy.
Nagle w gardle Martwej Stopy zadudnił ostrzegawczy pomruk. Ogniste Serce zesztywniał i
posmakował powietrze. Patrol Klanu Rzeki! Z tyłu rozległy się jakieś piski. Wędrowcy
gwałtownie odwrócili się i ujrzeli pędzących wprost na nich sześciu Wojowników! Rudemu
futro zjeżyło się ze zgrozy. Głęboka przepaść z rozszalałymi wodami była nadal
przerażająco blisko.
Momentalnie na grzbiecie wylądował mu ciemnobrązowy kocur. Kopiąc wściekle tylnymi
łapami, Ogniste Serce starał przeturlać się z dala od krawędzi wąwozu. Szamotał się
wściekle pod ciężarem syczącego przeciwnika. Czuł, jak tamten wbija kły w jego bark.
Próbując się uwolnić, drapał rozpaczliwie rozmokłą ziemię. Wówczas Wojownik Klanu
Rzeki zahaczył mu o bok ostrymi pazurami. Rudzielec wykręcił się i wbił zęby w
napastnika. Z całej siły zacisnął szczęki. Usłyszał wrzask, ale pazury wroga wczepiły się
weń jeszcze mocniej.
- Ostatni raz twoja noga postała na terytorium Klanu Rzeki! - syknął potężny samiec.
Ogniste Serce zdawał sobie sprawę, że obok zawzięcie walczą jego towarzysze. Po długiej
wędrówce byli wyczerpani tak samo jak on. Słyszał wściekłe wycie Szaropręgiego.
Jednowąsy parskał z gniewu i bólu. Aż nagle z ciągnącego się za nimi lasu dobiegł uszu
rudzielca inny dźwięk. Był pełen furii, ale napełnił go nadzieją. Okrzyk wojenny Tygrysiego
Pazura! Ogniste Serce bez trudu wyczuł bojowy zapach zbliżającego się pędem patrolu
Klanu Gromu - Tygrysiego Pazura, Wierzbowej Skórki, Białej Burzy i Piaskowej Łapy!
Wyjąc i warcząc, Gromowicze rzucili się w wir walki. Brązowy Wojownik rozluźnił uchwyt i
Ogniste Serce natychmiast poderwał się na nogi. Ujrzał, jak Tygrysi Pazur przygwoździł do
ziemi szarego, pręgowanego kocura i poczęstował ostrzegawczym chapnięciem w tylną
łapę. Kocur z piskiem umknął w krzaki. Zastępca odwrócił się gwałtownie i wbił blade oczy
w Lamparcie Futerko. Cętkowana Zastępczyni Klanu Rzeki zmagała się właśnie z Martwą
Stopą, jednakże kulawy, stary Wojownik nie był odpowiednim przeciwnikiem dla okrutnej
kocicy. Ogniste Serce już szykował się, żeby skoczyć mu na ratunek, ale Tygrysi Pazur go
wyprzedził. Dał nura do przodu, mocno uchwycił szerokie barki Lamparciego Futerka i z
potężnym rykiem odciągnął od wychudzonego kota. Za to płomienny kocur usłyszał z tyłu
kolejny, pełen złości skowyt. Natychmiast dostrzegł Piaskową Łapę sczepioną w walce z
kotką Klanu Rzeki. Tarzały się po mokrej trawie, parskały i jedna drugą zawzięcie szarpały
pazurami. Nagle zaparło mu dech w piersi. Przeciwniczki turlały się prosto ku skalistej
krawędzi wąwozu! Jeszcze jeden przewrót i spadną!
Wykonał sus. Silnym ciosem odrzucił Rzeczniaczkę od jej ofiary, a zarazem od brzegu
przepaści. Piaskowa Łapa zsunęła się bliżej grani. Rudzielec skoczył do przodu i złapał
Terminatorkę zębami za kark. Odciągnął ją na bok, chociaż piszczała z wściekłości i
drapała łapami błotnistą ziemię. Kiedy tylko się zatrzymał, skoczyła na równe nogi i
wysyczała z furią w oczach:
- Potrafię zwyciężać i bez twojej pomocy!
Ogniste Serce chciał jej wszystko wyjaśnić, gdy przeraźliwe wycie sprawiło, że obydwoje
odwrócili głowy. Szaropręgi z wyprężonymi tylnymi łapami niebezpiecznie wychylał się
nad przepaścią. Wystarczył jeden rzut oka, aby rudy Gromowicz dostrzegł także białą łapę
wczepioną kurczowo w krawędź zbocza. Zwieszający się w dół Szaropręgi próbował ją
chwycić, jednak po kilku uderzeniach serca zniknęła z pola widzenia. Szary Wojownik
wrzasnął. Jego lament odbił się echem po całym wąwozie.
Na dźwięk tego rozdzierającego krzyku koty przerwały walkę. Ogniste Serce zastygł,
dysząc ciężko z szoku i wyczerpania. Klan Rzeki rzucił się nad brzeg przepaści. Rudzielec
powoli podążył za nimi i wyjrzał. Daleko w dole dostrzegł ciemną głowę, która zanurzała
się w huczącej, spienionej bezlitośnie wodzie.
Z lodowatym uczuciem grozy Ogniste Serce przypomniał sobie słowa Medyka Klanu
Wichru. Ten dzień przyniesie niepotrzebną śmierć.
Rozdział 8
Lamparcie Futerko uniosła głowę i zawyła w przestworza:
- Biały Pazurze! Nieee!
Szaropręgi gramolił się do tyłu, aż wreszcie wszystkie cztery łapy postawił na
bezpiecznym terenie. Mokre futro sterczało mu zjeżone, w szeroko rozwartych oczach
malował się szok.
- Starałem się go chwycić... stracił grunt pod łapami... nie miałem zamiaru... - tłumaczył
zadyszany.
Ogniste Serce zbliżył się do przyjaciela i próbując dodać mu otuchy, przycisnął nos do
jego boku. Ale Szaropręgi cofał się na oślep. Wszyscy odwrócili wzrok od przepaści,
wlepiając go w nieszczęśnika. Koty Klanu Rzeki zmrużyły z wściekłości ślepia, gniewnie
napinając barki. Wierzbowa Skórka i Biała Burza instynktownie przesunęli się ku
Szaropręgiemu, stając po jego bokach. Z gardła Lamparciego Futerka wydobył się głuchy
pomruk, ale było to ostrzeżenie dla jej własnych towarzyszy, żeby pozostali na swoich
miejscach. Zastępczyni zmierzyła spojrzeniem bursztynowe ślepia Tygrysiego Pazura.
- Przekroczone zostały granice zwykłej potyczki. - oznajmiła półgłosem. - Wracamy do
naszego Obozu. Ta sprawa wymaga rozstrzygnięcia kiedy indziej i w inny sposób.
Tygrysi Pazur odpowiedział jej wyzywającym grymasem. Nie okazał ani cienia lęku, tylko
nieznacznie skinął głową. Lamparcie Futerko poruszyła koniuszkiem ogona, po czym
odeszła. Koty z Klanu Rzeki podążyły w ślad za nią i po chwili patrol zniknął w zaroślach.
Jednakże groźne słowa cętkowanej kocicy sprawiły, że rudzielca przeszedł dreszcz. Sens
przepowiedni legł mu na sercu zimnym cieniem, kiedy młody Wojownik uświadomił sobie,
iż ta bitwa może dać początek wojnie.
- Powinniśmy już iść. - miauknął Martwa Stopa. - Wasi młodzi Wojownicy dobrze wypełnili
swoje zadanie. Mój Klan wam dziękuje.
Jednak po tragedii, której właśnie byli świadkiem, oficjalne wyrazy wdzięczności
zabrzmiały nieszczerze. Tygrysi Pazur skłonił głowę i obydwa koty z Klanu Wichru zaczęły
się wycofywać w stronę swojego terytorium. Ogniste Serce miauknął cicho na pożegnanie
do Jednowąsego, który właśnie go mijał. Kocurek rzucił mu szybkie spojrzenie i poszedł
dalej.
Ponadto Gromowicz zauważył, że Piaskowa Łapa stoi na skraju urwiska, wlepiając wzrok
w rwący strumień na dole. Wyglądała, jakby wrosła w ziemię. Oczy nieruchomo wbijała w
przepaść. Odgadł, że musi sobie uświadamiać, jak bliska była losu Białego Pazura. Ruszył
w jej stronę, ale Gromowy Zastępca warknął:
- Za mną! - po czym groźny Wojownik popędził z powrotem przez las. Reszta patrolu
poszła w jego ślady, tylko Ogniste Serce przystanął koło Szaropręgiego.
- Chodź. - nalegał. - Musimy ich dogonić!
Szaropręgi wzruszył ramionami. Oczy miał posępne, przyćmione bólem. Ruszył za
pozostałymi, wlokąc łapy, jakby były z kamienia. Wkrótce koty zniknęły im z zasięgu
wzroku, ale Ogniste Serce był w stanie iść za nimi, kierując się zapachem. Tygrysi Pazur
prowadził towarzyszy na przełaj przez pas lasu należący do Klanu Rzeki. Aczkolwiek
płomienny kocur czuł, że tym razem nie ma co się martwić o wrogie patrole. Szkoda już
się stała. Obieranie dłuższej drogi koło Czterech Drzew byłoby bezcelowe.
Zatrzymawszy swój oddział, Zastępca czekał na maruderów przy granicy Klanu Gromu.
- Zdaję się, że kazałem wam iść za mną. - warknął.
- Szaropręgi był... - zaczął rudzielec.
- Im szybciej Szaropręgi znajdzie się w Obozie, tym lepiej. - przerwał mu Tygrysi Pazur.
Szary kot nie wyrzekł ani słowa, ale Ogniste Serce aż się cały zjeżył na ten szorstki ton.
- To nie jego wina, że Biały Pazur zginął!
Bury odwrócił się lekceważąco.
- Wiem. - miauknął. - Ale co się stało, to się nie odstanie. Chodźcie i nie zostawajcie z
tyłu!
Popędził susami przez wydzielające ostrą woń ślady, które znaczyły granicę terytorialną.
Ogniste Serce z niecierpliwością wyczekiwał tej chwili, odkąd opuścili kryjówkę Klanu
Wichru pośród Grzmiących Ścieżek. Teraz jednak ledwie zwrócił na to uwagę. Nie
spuszczając oka z Szaropręgiego, ciężkim krokiem minął oznakowania. W czasie, gdy
podążali znajomym szlakiem do Obozu, deszcz zelżał. Kiedy patrol wynurzył się z
janowcowego tunelu, część Klanowych kotów wybiegła ze swoich legowisk, trzymając
ogony wysoko na powitanie.
- Znaleźliście Klan Wichru? Nic im się nie stało? - zapytała Mysie Futerko.
Ogniste Serce z roztargnieniem skinął głową, ale czuł się zbyt odrętwiały, żeby
odpowiedzieć. Ogon Mysiego Futerka opadł. Pozostałe koty ociągały się na skraju polany.
Miny powracających powiedziały im, że wydarzyło się coś poważnego.
- Chodźcie ze mną. - rozkazał Tygrysi Pazur Ognistemu Sercu i Szaropręgiemu, następnie
poprowadził ich w stronę legowiska Błękitnej Gwiazdy.
Rudzielec przysunął się do przyjaciela, ocierając przyjaźnie o jego bok. Jednak Szaropręgi
szedł prosto przed siebie ani nie zbliżając do Ognistego Serca, ani od niego nie
odchodząc. Z mroku za zasłoną porostów powitało ich ciepłe miauknięcie. Trzej
Wojownicy przecisnęli się do wnętrza przytulnej groty.
- Witajcie! - pozdrowiła ich Błękitna Gwiazda. - Odnaleźliście Klan Wichru?
Odprowadziliście go na wyżyny?
- Tak, Błękitna Gwiazdo. - odparł cicho Ogniste Serce. - Są bezpieczni w swoim Obozie.
Wysoka Gwiazda prosił, żeby ci podziękować.
- To dobrze, to dobrze... - miauknęła Przywódczyni. Jednak oczy jej pociemniały, kiedy
zauważyła ponurą minę Tygrysiego Pazura. - Co się stało?
- Ogniste Serce zadecydował, że wrócą przez terytorium Klanu Rzeki. - warknął wielki
Wojownik.
Po raz pierwszy Szaropręgi podniósł wzrok.
- Nie tylko Ogniste Serce... - zaczął, jednak Tygrysi Pazur nie pozwolił mu dokończyć.
- Nakrył ich patrol Klanu Rzeki. Gdybyśmy nie usłyszeli wrzasków i skowytów na czas, w
ogóle nie dotarliby do domu.
- Więc uratowałeś ich. - zamiauczała Błękitna Gwiazda, odprężając się. - Dziękuję,
Tygrysi Pazurze.
- To nie takie proste. - prychnął jej Zastępca. - Bili się nad wąwozem. Wojownik Klanu
Rzeki, który walczył z Szaropręgim, zleciał w przepaść.
Ogniste Serce zauważył, jak Szaropręgi drgnął na te słowa.
- Nie żyje? - zapytała przerażona Błękitna Gwiazda. Ogniste Serce miauknął szybko:
- To był wypadek! Szaropręgi nigdy nie zabiłby kota w walkach przygranicznych!
- Wątpię, żeby Lamparcie Futerko tak to widziała. - Tygrysi Pazur odwrócił się do
rudzielca, chlastając z boku na bok ogonem. - Co ty sobie właściwie myślisz? Wędrować
przez ziemie Klanu Rzeki! I to jeszcze z kotami z Klanu Wichru! Dałeś znać, że jesteśmy
ich sojusznikami, co tylko bardziej zbliży Klan Rzeki i Klan Cienia!
- Klan Wichru był tam z wami? - niebieskoszara kocica wyglądała na jeszcze bardziej
zaniepokojoną.
- Tylko dwaj Wojownicy. Wysoka Gwiazda dał nam eskortę do domu. Byliśmy zmęczeni...
- wymamrotał Ogniste Serce.
- Nie wolno wam było wchodzić na terytorium Klanu Rzeki! - ponownie wrzasnął bury
kocur. - Zwłaszcza z nimi!
- To nie jest żaden sojusz. Eskortowali nas do domu! - zaprotestował raz jeszcze
płomienny.
- I Klan Rzeki o tym wie? - parsknął Zastępca.
- Klan Rzeki wiedział, że zamierzaliśmy odnaleźć i przyprowadzić z powrotem Klan
Wichru. Zgodzili się na to na Zgromadzeniu. Nie powinni nas atakować. To była misja
specjalna, jak wyprawa do Wysokich Kamieni.
- Ale nie udzielili ci zgody na przechodzenie przez ich ziemie! - wściekłość w
bursztynowych ślepiach olbrzyma narastała. - Zdaje się, że ciągle jeszcze nie rozumiesz
klanowych zwyczajów, prawda?
Błękitna Gwiazda wstała. Jej oczy lśniły, kiedy patrzyła na trzech Wojowników, ale głos
miała spokojny.
- Nie powinniście wkraczać na tereny myśliwskie Klanu Rzeki. To niebezpieczne.
Powiodła surowym spojrzeniem od Ognistego Serca do Szaropręgiego. Rudzielec patrzył
wprost na jej mordkę, starając się doszukać sroższych wyrzutów, ale niczego takiego nie
dojrzał. Poczuł się rozdarty pomiędzy uczuciem wdzięczności i winy. Przecież spowodował
zatarg z Klanem Rzeki, co wówczas było zagrożeniem bezpieczeństwa jego własnego
Klanu na wiele księżyców! Tymczasem Błękitna Gwiazda mówiła, trzepiąc niespokojnie
ogonem:
- Z drugiej strony doskonale się sprawiliście. Odnaleźliście Klan Wichru i sprowadziliście
go do domu. Jednak teraz będziemy musieli przygotować się na atak Klanu Rzeki. Trzeba
wyćwiczyć większą liczbę Wojowników. Mroźne Futerko twierdzi, że dwójka jej kociąt jest
już prawie gotowa, żeby rozpocząć trening. Chcę, żebyście wzięli ich jako swych
Terminatorów.
Ogniste Serce poczuł się ogłuszony. Co za zaszczyt! Nie mógł uwierzyć, że Błękitna
Gwiazda to zaproponowała - zwłaszcza teraz. Zerknął ukradkiem na Tygrysiego Pazura.
Zastępca siedział sztywno jak głaz, wówczas to Szaropręgi podniósł głowę.
- Kocięta Mroźnego Futerka nie skończyły jeszcze sześciu księżyców!
- Już niedługo skończą. Zmartwił mnie rozłam, do którego doszło na ostatnim
Zgromadzeniu, a teraz... - głos Błękitnej Gwiazdy zamarł i Ogniste Serce zauważył jak
Szaropręgi znowu spogląda w dół, na swoje łapy. Tygrysi Pazur wbił w Przywódczynię
twarde spojrzenie bursztynowych oczu.
- Nie byłoby lepiej prosić bardziej doświadczonych Wojowników, takich jak Długi Ogon czy
Ciemnopręgi, żeby wzięli po jeszcze jednym uczniu? - zapytał. - Ci dwaj sami są niewiele
więcej niż Terminatorami!
- Rozważałam to. - odparła szara samica. - Ale Długi Ogon będzie wystarczająco zajęty z
Szybką Łapą, a Ciemnopręgi właśnie przygotowuje Popielatą Łapę do pasowania na
Wojownika.
- A co z Mknącym Wiatrem? - nie ustępował bury kocur.
- Mknący Wiatr jest świetnym łowcą i lojalnym Wojownikiem. Nie sądzę jednak, żeby miał
dość cierpliwości do nauczania. Klan Gromu może lepiej wykorzystywać jego
umiejętności.
- I uważasz, że ci dwaj mają to, czego potrzeba, żeby wytrenować Wojownika Klanu
Gromu? - miauknął pogardliwie.
Ogniste Serce drgnął. Zauważył, że zadając to pytanie, Tygrysi Pazur zmierzył wzrokiem
właśnie jego. Czyżby chciał powiedzieć, że domowy pieszczoszek nie nadaje się do
szkolenia kotów z Klanu Gromu? - pomyślał gniewnie, natomiast Błękitna Gwiazda
obrzuciła swego Zastępcę srogim spojrzeniem.
- Przekonamy się. Nie zapominaj, że to oni przyprowadzili z powrotem Klan Wichru.
Oczywiście, Tygrysi Pazurze... - dodała po chwili. - ...polegam na tobie. Ufam, że
będziesz miał nadzór nad treningami.
Tygrysi Pazur skinął głową, a kocica znowu zwróciła się do młodych Wojowników.
- Zjedzcie coś, potem odpocznijcie. Kiedy księżyc stanie u szczytu nieba odbędzie się
uroczystość nadania imion.
Pozostawiwszy Tygrysiego Pazura i Błękitną Gwiazdę, Ogniste Serce wyprowadził
Szaropręgiego z groty. Deszcz przeszedł w łagodną mżawkę.
- Konam z głodu. - miauknął rudzielec. Z polany dochodził ciepły zapach świeżej
zdobyczy. - Idziesz wziąć coś do jedzenia?
Szaropręgi przystanął z niewidzącymi, smutnymi oczyma. Wolno potrząsnął głową.
- Chcę spać. - wymamrotał jedynie.
Napełniwszy żołądek, Ogniste Serce wsunął się do legowiska wojowników. Przyjaciel leżał
zwinięty w kłębuszek, z głową wciśniętą pod łapy. Rudzielcowi ciążyły powieki, ale futro
nadal miał przemoczone, więc zanim zasiadł w ciepłym gnieździe, zmusił się jeszcze do
gruntowanej toalety.
Wierzbowa Skórka obudziła go delikatnym szturchnięciem.
- Czas na Ceremonię. - szepnęła. Ogniste Serce podniósł głowę i zamrugał.
- Dzięki. - miauknął, kiedy wysunęła się z legowiska. Pośpiesznie trącił nosem
Szaropręgiego.
- Ceremonia. - syknął, po czym wstał i przeciągnął się, stając na czubkach palców, aż
zadrżały mu mięśnie tylnych łap. Już niedługo zostanie nauczycielem! Z podniecenia czuł
mrowienie w ogonie.
Szaropręgi poruszył się rozprostował powoli niczym stary, pokiereszowany kocur. Nogi
Ognistego Serca nagle jakby przypomniały sobie długą podróż i znowu zaczęły boleć.
Przestało padać. Przyjaciele w milczeniu udali się na polanę. Księżyc świecił nad koronami
drzew, srebrząc mokre gałęzie.
- Dobra robota z tym Klanem Wichru! - na dźwięk wesołego głosu Ogniste Serce aż
podskoczył. Odwrócił się i ujrzał sadowiącego się tuż za nim Półogonka. - Któregoś dnia
musicie przyjść i opowiedzieć nam, staruszkom, całą historię.
Płomienny Gromowicz skinął nieprzytomnie, po czym znowu zwrócił wzrok na polanę.
Mroźne Futerko już czekała pod Wysoką Skałą. Po obu jej bokach siedziały kocięta, jedno
szare jak dym, drugie rude. Biała kocica przekręciła głowę i polizała je czule za uszami.
Szara koteczka otrząsnęła się niecierpliwie, zła, że matka traktuje ją jak malutkie
kociątko. Ogniste Serce znowu przeszyły ciarki z podniecenia. Koło niego siedział
Szaropręgi, wpatrując się w ziemię.
- Nie jesteś przejęty?
Szaropręgi ledwo wzruszył ramionami.
- Posłuchaj! - Ogniste Serce zniżył głos. - Nie jesteś winien śmierci Białego Pazura. To
najgorsze miejsce na atak i koty z Klanu Rzeki powinny o tym wiedzieć. Piaskowa Łapa
też o mało nie spadła!
Zerknął ukradkiem na młodą kotkę, która siedziała w pobliżu. Tkwiący u jej boku
Popielata Łapa wpatrywał się w niego z jawną zawiścią w oczach. Ogniste Serce nie mógł
go za to winić. Lada chwila miał zostać nauczycielem, a Popielata Łapa nie otrzymał
nawet imienia Wojownika. Drgnął jednak, kiedy Terminator pochylił się do Piaskowej Łapy
i szepnął wystarczająco głośno, by rudzielec go dosłyszał:
- Współczuję uczniowi Ognistego Serca. Wyobraź sobie kota z Klanu trenowanego przez
domowego pieszczoszka!
Tym razem Piaskowa Łapa nie zareagowała, jedynie rzuciła rudemu speszone spojrzenie.
Ogniste Serce odwrócił się do Szaropręgiego raz jeszcze próbując go pocieszyć.
- Błękitna Gwiazda cię nie wini. - mruknął z naciskiem. - Wie, że jesteś dobrym
Wojownikiem, wszak chce ci powierzyć Terminatora!
Szaropręgi zacisnął powieki i odparł z goryczą:
- Robi to tylko dlatego, że Klanowi Gromu potrzeba więcej Wojowników. A dlaczego ich
potrzebujemy? Bo dałem Klanowi Rzeki pretekst do nienawiści.
Ogniste Serce nie zdołał nic odpowiedzieć, bo raptem rozległo się donośne miauczenie
Błękitnej Gwiazdy. Ruszył do Przywódczyni. Za nim powlókł się bez entuzjazmu
Szaropręgi. Gdy wszystkie koty Klanu zebrały się na środku polany szara samica powiodła
po nich mądrym spojrzeniem:
- W ten uroczysty czas, gdy księżyc stoi najwyżej na niebie, zbieramy się tutaj wszyscy
razem, aby nadać imiona nowym Terminatorom. Obydwoje wystąpcie.
Szara koteczka z wysoko uniesionym puszystym ogonem i szeroko rozwartymi,
niebieskimi ślepkami, wyrwała się od matki na polanę. Rudy kotek podszedł znacznie
wolniej. Nastawił uszy i zmarszczył pyszczek, z powagą krocząc do podnóża Wysokiej
Skały. Rudzielcowi załomotało serce. Które z tych kociąt przydzielą jemu? Nie mógł się
oprzeć uczuciu, że maluch z uroczystą miną byłby łatwiejszy do trenowania. Ale w
niezdarnej ekscytacji szarej koteczki było coś, co przypominało mu jego samego z
czasów, kiedy dopiero co przystał do Klanu Gromu.
- Od tego dnia... - zamiauczała Błękitna Gwiazda, spoglądając w dół na szare kociątko.
- ...aż do momentu, gdy otrzyma imię Wojowniczki, Terminatorka ta będzie zwać się
Okopconą Łapą.
- Okopcona Łapa! - samiczka nie mogła się powstrzymać, żeby nie wykrzyknąć głośno
swego nowego imienia. Mroźne Futerko syknęła, żeby ją uciszyć. Okopcona Łapa z
przepraszającym uśmieszkiem pochyliła głowę.
- Ogniste Serce. - ciągnęła Przywódczyni. - Jesteś już gotów na przyjęcie pierwszego
Terminatora. Zaczniesz trenować Okopconą Łapę! Miałeś szczęście posiadać więcej niż
jednego Mistrza. Oczekuję, że przekażesz swojej uczennicy wszystko, czego cię
nauczyłam, a także podzielisz się umiejętnościami nabytymi od Tygrysiego Pazura i
Lwiego Serca.
Nagle Ogniste Serce poczuł się trochę przytłoczony, a zarazem duma wezbrała się w jego
piersi. Słowa Błękitnej Gwiazdy składały na jego barki ciężar odpowiedzialności, a nie był
pewien, czy jest na to gotowy. Wspomniał również złocistego Wojownika, jak spogląda na
niego w dół ze Srebrnej Skóry ciepłym, dodającym odwagi wzrokiem.
- A ten Terminator... - Przywódczyni zwróciła spojrzenie na rudego kotka. - ...będzie
zwany Paprociową Łapą.
Paprociowa Łapa nie drgnął ani się nie odezwał.
- Szaropręgi, to ty będziesz trenował Paprociową Łapę. Twoim Mistrzem był nasz zmarły
przyjaciel, Lwie Serce. Mam nadzieję, że jego umiejętności i mądrość w pełni przekażesz
swemu uczniowi.
Na te słowa Szaropręgi uniósł wysoko głowę, a gwałtowny błysk dumy pojawił się w jego
oczach. Postąpił do przodu i dotknął nosem noska swego ucznia. Paprociowa Łapa
odpowiedział mu tym samym niezwykle uprzejmie. Tylko ślepka, błyszczące jak gwiazdy,
zdradzały, że ów kocurek jest równie szczęśliwy jak jego siostra. Gdy tylko Ogniste Serce
ujrzał, jak tych dwóch styka się nosami, uświadomił sobie, że powinien zrobić to samo.
Podszedł szybko do świeżo upieczonej uczennicy. Okopcona Łapa gwałtownie zadarła
głowę i ich nosy zderzyły się boleśnie. Po kilku uderzeniach serca szara znowu dotknęła
go noskiem, tym razem mniej niezdarnie, ale oczy rudzielca i tak zaczęły łzawić.
Dostrzegł, że koteczka stara się zapanować nad drgającymi z rozbawienia wąsikami i zalał
go rumieniec zakłopotania. Jestem nauczycielem. - napominał sam sobie.
Rozejrzał się dookoła po reszcie Klanu. Wszystkie koty kiwały głowami z aprobatą. Potem
wzrokiem odnalazł Tygrysiego Pazura. Bursztynowe ślepia spoglądały drwiąco ze skraju
polany. Ogniste Serce pośpiesznie zerknął w dół na Okopconą Łapę, która wpatrywała się
w niego z nieukrywanym podziwem. Nagle poczuł, jak pod futrem przechodzą go ciarki.
Bardziej niż czegokolwiek na świecie pragnął stać się wielkim Wojownikiem i dobrym
Mistrzem, ale było całkiem jasne, że Tygrysi Pazur tylko czeka na jego potknięcie.
Rozdział 9
Obudziwszy się, Ogniste Serce ujrzał przyjaciela, który siedział tuż obok, przycupnięty na
brzuchu jak królik, z napiętymi barkami i nastroszonym futrem.
- Szaropręgi...? - miauknął cicho.
Szaropręgi gwałtownie drgnął.
- Nic ci nie jest?
- Czuję się świetnie. - młody Wojownik usiadł prosto. Rudzielec podejrzewał, że wesołe
miauknięcie nie płynęło ze szczerego serca, ale przynajmniej przyjaciel próbował nastawić
się do życia pozytywnie.
- Czy jest zimno? - zagadnął znowu.
Słowa unosiły się zamienione w obłoczki pary. Rudy ciągle jeszcze leżał wtulony pomiędzy
ciepłe kocie ciała.
- Zimno! - Szaropręgi schylił się, żeby polizać klatkę piersiową. Ogniste Serce usiadł i
potrząsnął głową. W powietrzu wyraźnie czuć było mróz.
- Co masz zamiar dziś robić z Paprociową Łapą? - zapytał.
- Pokazać mu las.
- Mógłbym wziąć Okopconą Łapę i poszlibyśmy razem.
- Chyba lepiej będzie, jeśli dziś pójdziemy osobno.
Ogniste Serce poczuł się trochę urażony. Kiedy byli Terminatorami, poznawali tereny
myśliwskie Klanu Gromu podczas wspólnej wyprawy. Myślał, że teraz to powtórzą, tym
razem jako nauczyciele. Ale skoro Szaropręgi wolał zostać sam, Wojownik nie mógł go za
to winić.
- Doskonale. - miauknął. - Zobaczymy się później. Możemy wspólnie przekąsić myszkę i
porównać naszych Terminatorów.
- Dobrze. - zgodził się zwięźle szarak.
Wkrótce Ogniste Serce wypełznął z legowiska. Na zewnątrz było bardzo zimno, a oddech
wydobywał mu się z pyszczka jak wirujący dym. Rudzielec zadrżał, nastroszył sierść i
przeciągnął się, prostując po kolei cztery łapy. Kiedy biegł truchtem do zakątka
Terminatorów, czuł, że ziemia jest twarda jak kamień. Okopcona Łapa leżała wtenczas
pogrążona w mocnym śnie - puszysty szary kłębuszek, który w miarę oddychania unosił
się i opadał.
- Okopcona Łapo! - zawołał.
Koteczka natychmiast podniosła głowę. Wycofał się i po chwili wyskoczyła z legowiska,
całkowicie rozbudzona i przepełniona entuzjazmem.
- Co będziemy dziś robić? - zamiauczała, podnosząc na niego niebieskie oczy i
nastawiając uszy.
- Zabiorę cię na wędrówkę po terytorium Klanu Gromu.
- Zobaczymy Grzmiącą Ścieżkę? - ożywiła się Okopcona Łapa.
- Hm... pomyślę nad tym. - Ogniste Serce nie mógł się oprzeć wrażeniu, że jego
uczennica będzie rozczarowana, kiedy przekona się, jak tam jest brudno i śmierdzi. -
Jesteś głodna?
- Nie! - potrząsnęła głową. Kocur wiedział, że trening znacznie wyczerpuje siły i wzmaga
apetyt.
- W porządku, zatem zjemy później. A teraz za mną.
- Tak, Ogniste Serce. - spojrzała na niego roziskrzonymi oczyma.
Smutek, który zalegał mu w brzuchu od czasu rozmowy z Szaropręgim, stopniał pod
wpływem ciepłego uczucia dumy. Początkujący Mistrz ruszył w stronę wyjścia z Obozu,
jednak Okopcona Łapa wnet wyprzedziła go i jak burza przedarła się przez krzaki
janowca. Musiał przyspieszyć, żeby ją dogonić.
- Wydawało mi się, że powiedziałem "za mną!" - krzyknął, kiedy gramoliła się po zboczu
wąwozu.
- Ale ja chcę zobaczyć widok z góry! - zaprotestowała.
Ogniste Serce popędził susami. Bez trudu ją prześcignął, wspiął się na szczyt i usiadł. Mył
przednią łapę, nie spuszczając oka ze swojej Terminatorki, która wdrapywała się
niezdarnie ze skały na skałę. Zanim dotarła na skraj zbocza, była już strasznie zasapana,
ale ani odrobinę mniej entuzjastyczna.
- Jakie piękne drzewa! Wyglądają, jakby były zrobione z kamienia księżycowego! -
miauknęła bez tchu. Rzeczywiście, miała rację. Drzewa na dole iskrzyły się w słońcu
śnieżną bielą. Wojownik wciągnął zimne powietrze głęboko w płuca.
- Powinnaś oszczędzać energię. - ostrzegł. - Przed nami długa droga.
- Dobrze. Którędy teraz? - samiczka niecierpliwie dreptała w miejscu, gotowa w każdej
chwili popędzić do lasu.
- Idź za mną. - miauknął Ogniste Serce. Żartobliwie zmrużył ślepia, po czym dodał: - I
tym razem pamiętaj, ZA MNĄ!
Skierował się do ścieżki, która wiodła skrajem wąwozu do piaszczystej kotlinki, gdzie
kiedyś uczył się polować i walczyć.
- Tutaj będziemy odbywać większość treningów. - wyjaśnił.
W Porze Zielonych Liści słońce przesączało się ciepłymi plamami przez gałęzie
otaczających polankę drzew. Teraz potoki zimnego światła dziennego zalewały
zamarzniętą, czerwoną ziemię.
- Wiele księżycy temu była tu rzeka. Strumień nadal płynie za tym wzniesieniem. -
opowiadał, wskazując pyszczkiem. - Przez większą część lata jest wyschnięty. Tam
upolowałem swoją pierwszą zdobycz.
- A co złapałeś? - Okopcona Łapa nie czekała na odpowiedź. - Czy strumień będzie
zamarznięty? Chodź, zobaczymy, czy jest lód!
Popędziła w dół, do kotlinki i skierowała się w stronę wzniesienia.
- Zobaczysz innym razem! - krzyknął Ogniste Serce. Jednak Okopcona Łapa biegła dalej,
musiał więc wówczas pognać za nieposłuszną uczennicą. Zatrzymał się koło niej i razem
popatrzyli na strumień. Przy brzegach uformował się lód, ale pęd sunącej po
piaszczystym korycie wody uchronił ją przed całkowitym zamarznięciem.
- Teraz nie złowiłbyś tu dużo. - miauknęła Terminatorka. Przystanęła na brzegu i
wyciągnęła szyję, żeby zerknąć do czarnej wody. - Może tylko ryby.
- Na twoim miejscu zostawiłbym łowienie ryb Klanowi Rzeki. - ostrzegł ją Ogniste Serce. -
Jeśli lubią moczyć sobie futra, pozwólmy im na to. Ja wolę mieć suche łapy.
Szara koteczka gorączkowo zatoczyła koło.
- Co teraz?
Jej podniecenie i własne wspomnienia z czasów, kiedy był Terminatorem, napełniły
rudzielca energią. Ruszył susami, wołając przez ramię:
- Sowie Drzewo!
Okopcona Łapa popędziła za nim ze sterczącym, krótkim, puchatym ogonem. Przekroczyli
strumień po zwalonym drzewie, którego Ogniste Serce używał przedtem już wiele razy.
- Na dole są kamienie, można po nich przejść, ale ta droga jest krótsza. Tylko uważaj! -
nagi, biały pień był obdarty z kory. - Mokry albo oblodzony robi się bardzo śliski.
Pozwolił kotce iść pierwszej i trzymał się tuż za nią na wypadek, gdyby straciła grunt pod
łapami. Strumień nie był szczególnie głęboki, ale na pewno lodowato zimny, a
Terminatorka wydawała się jeszcze zbyt mała, żeby uporać się ze skutkami kąpieli.
Jednakże bez trudu przeszła po kłodzie. Widząc, jak zeskakuje na leśne poszycie, jej
Mistrz poczuł dumę.
- Dobra robota. - zamruczał ciepło, a oczy kotki zajaśniały.
- Dziękuję. - miauknęła. - Gdzie jest to Sowie Drzewo?
- Tędy!
Popędził przez zarośla. Od Pory Zielonych Liści paprocie zbrązowiały. Zanim dobiegnie
końca Pora Opadających Liści, rozpłaszczy je deszcz i wiatr, ale teraz wznosiły się jeszcze
wysokie i postrzępione. Ogniste Serce i Okopcona Łapa kluczyli pod ich sklepieniem. Po
kilku lisich długościach ujrzeli potężny dąb górujący nad otaczającymi go drzewami. Szara
koteczka aż odchyliła głowę, żeby spojrzeć na jego wierzchołek.
- Czy naprawdę mieszka tu jakaś sowa? - zapytała.
- Tak. Widzisz dziurę w pniu, tam na górze?
Przymrużyła oczy, żeby dojrzeć coś przez gałęzie.
- Skąd wiesz, że to nie dziupla wiewiórki?
- Zapach! - odparł Wojownik.
Okopcona Łapa wciągnęła nosem powietrze. Po chwili potrząsnęła głową i podniosła na
swego nauczyciela zaciekawione oczy.
- Jak pachną wiewiórki, pokażę ci następnym razem. - obiecał. - Tutaj wokoło ani jednej
nie wywęszysz. Żaden gryzoń nie ośmieliłby zagnieździć się tak blisko sowiej dziupli.
Popatrz na ziemię. Co widzisz?
Samiczka opuściła zaintrygowane spojrzenie.
- Liście?
- Spróbuj pod nimi pomyszkować.
Ziemia była zasłana dębowymi liśćmi, zbrązowiałymi i chrzęszczącymi od mrozu.
Okopcona Łapa zaczęła węszyć, po czym wpakowała w nie nos aż po same uszy. Kiedy
usiadła, trzymała w pyszczku coś rozmiarów i kształtów sosnowej szyszki.
- Fuj, śmierdzi jak padlina! - parsknęła, a Ogniste Serce zamruczał ubawiony. -
Wiedziałeś, że to tu było, prawda?
- Błękitna Gwiazda nabrała mnie w ten sam sposób, kiedy byłem Terminatorem. Nigdy w
życiu nie zapomnisz tego smrodu.
- A co to jest?
- Sowi kokon. - wyjaśnił rudzielec. Doskonale pamiętał, co niegdyś opowiadała mu
Przywódczyni. - Sowy jedzą to samo co my, ale nie mogą strawić kości i futra, więc ich
żołądki zwijają resztki w kokon i sowy to wypluwają. Jeśli znajdziesz coś takiego pod
drzewem, to znaczy, że znalazłaś sowę.
- Dlaczego miałabym chcieć znaleźć sowę? - pisnęła kotka.
Ognistemu Sercu zadrgały wąsiki, kiedy popatrzył w jej szeroko rozwarte, niebieskie jak u
matki oczy. Mroźne Futerko musiała powtarzać jej opowiastkę Starszyzny, jak to sowy
porwały kocięta, które oddaliły się bez pytania.
- Sowy mają lepszy widok na las niż my. W wietrzne noce, kiedy trudno iść za tropem,
możesz wypatrzyć sowy i skierować się tam, gdzie one polują.
Oczy Terminatorki były nadal rozszerzone, ale zniknął z nich wyraz lęku. Kotka skinęła
głową. Jednak czasem słucha! - pomyślał Ogniste Serce z ulgą.
- Dokąd teraz? - kontynuowała, nadal pełna energii.
- Do Wielkiego Jaworu.
Wędrowali przez las, a słońce wznosiło się coraz wyżej na blado-błękitnym niebie.
Przekroczyli ścieżkę Dwunogów i malutki strumyk. W końcu dotarli pod jawor.
- Jaki ogromny! - wyszeptała Okopcona Łapa bez tchu.
- Małe Ucho mówi, że kiedy był Terminatorem, wdrapał się na najwyższą gałąź.
- Niemożliwe!
- Pamiętaj, że kiedy Małe Ucho był uczniem, to drzewo było młodziutkie!
Szara koteczka znowu gdzieś pobiegła, nie zwracając uwagi na wyjaśnienia Gromowicza.
Westchnął i pogonił za nią przez paprocie. Wychwycił znajomy zapach, który nie lada go
zdenerwował. Okopcona Łapa kierowała się prosto ku Wężowym Skałom. Żmije! Znacznie
przyspieszył kroku. Po kilku uderzeniach serca wynurzył się spomiędzy drzew i rozejrzał
niespokojnie dookoła. Samiczka stała na głazie u podnóża stromego, skalistego zbocza.
- Chodź, ścigamy się na szczyt! - krzyknęła radośnie, a Ogniste Serce zamarł ze zgrozy,
gdy przycupnęła gotowa do skoku na następny głaz.
- Zejdź stamtąd! - wrzasnął, po czym wstrzymał oddech. Jego uczennica odwróciła się
gwałtownie i zgramoliła na dół. Cała dygotała ze zjeżonym futrem, kiedy Ogniste Serce
podbiegł do niej.
- To miejsce nazywa się Wężowe Skały. - wysapał, mając na sobie wzrok jej wielkich,
niebieskich ocząt.
- Wężowe Skały?
- Tam mieszkają żmije. Jedno ukąszenie zabiłoby kota tak małego jak ty! - polizał
Okopconą Łapę w czubek głowy. - Chodź. Rzucimy okiem na Grzmiącą Ścieżkę.
Mała od razu przestała się trząść. Poprowadził ją przez paprocie szlakiem, który okrążał
Wężowe Skały i zawiódł ich do części lasu przeciętej przez Grzmiącą Ścieżkę jak przez
twardą, szarą rzekę z kamienia.
Wyjrzeli zza drzew. Ogniste Serce nie spuszczał oka z Terminatorki. Po drganiu jej ogona
domyślił się, że miała straszną ochotę podpełznąć do przodu i obwąchać jezdnię. Znajomy
ryk zaczął jeżyć mu futerko w uszach. Wkrótce kocur poczuł, jak ziemia trzęsie się pod
ich łapami.
- Ani kroku dalej! - ostrzegł. - Potwór się zbliża.
Okopcona Łapa rozchyliła odrobinę pyszczek.
- Fuj! - miauknęła, marszcząc nos i stulając uszy. Dudniący łoskot był coraz bliżej. Na
horyzoncie pojawił się jakiś kształt. - To jest właśnie potwór?
Ogniste Serce skinął potakująco. Potwór znowu zaryczał. Szara koteczka wysunęła pazury
i mocniej chwyciła się ziemi. Zacisnęła powieki, kiedy przelatywał tuż obok nich,
zmieniając powietrze w huragan wichru i grzmotu, i nie otworzyła oczu, dopóki hałas nie
zamarł w oddali. Rudzielec potrząsnął głową.
- Powąchaj powietrze. - nakazał. - Czujesz coś oprócz smrodu Grzmiącej Ścieżki?
Czekał, podczas gdy Okopcona Łapa podniosła łepek i wzięła kilka głębokich wdechów. Po
chwili zamiauczała:
- Pamiętam ten zapach z czasów, gdy Złamana Gwiazda napadł na nasz Obóz. I tak
pachniały porwane kocięta, kiedy przyprowadziłeś je do domu. To Klan Cienia! Ich
terytorium leży za Grzmiącą Ścieżką?
- Tak. - odparł Ogniste Serce, czując, jak na myśl o tym, że ziemie wrogiego Klanu są tak
blisko, zaczyna go świerzbić skóra. - Lepiej stąd chodźmy.
Wybrał dłuższą drogę koło Siedliska Dwunogów, żeby Terminatorka mogła zobaczyć
Wysokie Sosny i Miejsce Ciętych Drzew. Woń siedliska go niepokoiła, chociaż jako kociak
mieszkał przecież niedaleko stąd.
- Bądź czujna. - ostrzegł kotkę, która skradała się tuż za nim. - Czasem Dwunogi
spacerują tu z psami.
Koty przycupnęły pod drzewami, żeby przypatrzeć się płotom ogradzającym terytorium
Dwunogów. Rześkie powietrze niosło zapach, który obudził w Ognistym Sercu dziwne
uczucie ciepła - sam nie wiedział, dlaczego.
- Spójrz!
Okopcona Łapa wskazała nosem drepczącą po leśnej ściółce kotkę. Nieznajoma miała
jasnobrązową sierść, charakterystyczny biały krawat i białe przednie łapy. Jej rozdęty
brzuch ciężki był od nienarodzonych jeszcze kociąt.
- Domowa pieszczoszka! - zadrwiła szara Gromowiczka, strosząc futro. - Chodź,
pogonimy ją!
Wojownik spodziewał się zwykłego przypływu agresji na widok obcego, który wtargnął na
tereny Klanu Gromu, ale sierść na grzbiecie nie zjeżyła mu się ani odrobinę. Z jakiegoś
niezrozumiałego powodu wiedział, że ta kocica nie stanowi zagrożenia. Zanim
Terminatorka ruszyła do ataku, rozmyślnie otarł łodygę chrzęszczącej od mrozu paproci.
Nieznajoma podniosła wzrok, wystraszona szelestem. Raptem odwróciła się i oddaliła
ciężkim krokiem. Po chwili dźwigała się już na jeden z płotów.
- Do stu szczurów! - jęknęła Okopcona Łapa. - Chciałam na nią zapolować! Mogę się
założyć, że Paprociowa Łapa polował dzisiaj setki razy.
- Tak, ale chyba nie wchodził między żmije jak ty. - odparł Ogniste Serce, kiwając na nią
ogonem. - Chodźmy już. Robię się głodny.
Uczennica biegła za nim przez Wysokie Sosny, zrzędząc, że igły kują ją w łapy. Rudy
ostrzegał ją, by była cicho, bo nigdzie w pobliżu nie ma zarośli, w których mogliby się
ukryć. Jak każdy żyjący w Klanie kot, nie lubił przebywać na otwartej przestrzeni.
Podążali jedną z cuchnących ścieżek wyżłobionych przez potwora, który powala drzewa,
aż wreszcie przystanęli na skraju Miejsca Wyciętych Drzew. Wówczas panowała tam
głucha cisza. Ogniste Serce wiedział, że będzie tak aż do następnej Pory Zielonych Liści.
Do tego czasu jedynie te ślady - głębokie, szerokie i zamarznięte - miały przypominać
Klanowi Gromu o żyjącym w ich lesie monstrum. Zanim dotarli do Obozu, był już całkiem
wyczerpany. Mięśnie nadal miał obolałe po długiej podróży z Klanem Wichru. Okopcona
Łapa też wyglądała na zmęczoną. Ziewnęła i pobiegła poszukać brata.
W wolnej chwili rudzielec wypatrzył Szaropręgiego, który dawał mu znaki spod kępy
pokrzyw.
- Mam tu dla ciebie trochę świeżej zdobyczy. - zamiauczał szary kocur. Zahaczył pazurem
martwą mysz i cisnął w stronę przyjaciela. Ogniste Serce zwinnie złapał ją w zęby.
- Udany dzień...? - wymamrotał z pełnym pyszczkiem.
- Lepszy niż wczoraj. - przyjaciel zerknął czujnie, ale Szaropręgi mówił dalej: - Naprawdę
jestem zadowolony. Paprociowa Łapa okazał się bardzo chętny do nauki.
- Okopcona Łapa tak samo.
Ogniste Serce oblizał się po smacznej kolacji.
- Wiesz... - w oczach Szaropręgiego zamigotały iskierki. - Czasami zapominałem, że
jestem Mistrzem, a nie Terminatorem!
- Ja też.
Dzielili języki, dopóty księżyc nie wzeszedł na niebo, a nocny chłód wypędził ich do
legowiska. Szarak zachrapał już po chwili, jednak Ogniste Serce wciąż wspominał
ciężarną kotkę i chociaż wokół unosiły się znajome zapachy Klanu Gromu, delikatna
domowa woń nie opuszczała jego nozdrzy. W końcu zasnął, lecz nadal czuł ten
charakterystyczny zapach, przez co zaczął śnić o dniach, kiedy był małym kociakiem.
Pamiętał, jak z braćmi i siostrami leżał przy brzuchu matki, zwinięty w kłębuszek na
posłaniu miększym niż jakikolwiek leśny mech. I znowu ta woń.
Ogniste Serce otworzył oczy, nagle przytomniejąc. Oczywiście! Kotka, którą widział w
lesie... to była jego siostra!
Rozdział 10
Obudził się o świcie z ciągle wyraźnym obrazem siostry przed oczami. Wysunął się z
legowiska, mając nadzieję, że rytm codziennych zajęć oderwie od niej jego myśli. Nastał
kolejny mroźny ranek. Biała Burza i Długi Ogon czekali koło wyjścia z Obozu, szykując się
do wyruszenia na patrol. Dołączyła do nich Mysie Futerko i wesołym miauknięciem
pozdrowiła Ogniste Serce. Biały kocur zawołał Piaskową Łapę. Kotka wypadła pędem ze
swego legowiska, akurat w porę, by podążyć za patrolem, który z tupotem przedzierał się
przez barierę cierni. Taką scenę rudzielec widywał wielokrotnie, ale tym razem nie
żałował, że nie może wraz z nimi pędzić jak wicher w las. Przeciął polanę, zastanawiając
się, czy Okopcona Łapa już wstała. Przez wąskie wyjście z kociarni przeciskała się właśnie
Cętkowana Mordka. Upstrzony plamkami kociak wynurzył się za nią. Potem kolejny.
Trzecie kociątko, blado-szare z ciemniejszymi, podobnymi jak u rodzeństwa piegami,
wygramoliło się na zewnątrz i niezdarnie klapnęło na ziemię. Cętkowana Mordka
podniosła je za skórę na karku i delikatnie postawiła. Zrobiła to tak czule, że rudzielca
znowu naszło wspomnienie snu. Jego matka pewnie kiedyś postępowała z nim podobnie.
Wiedział, że czwarty potomek szylkretowej samicy umarł wkrótce po urodzeniu i
wydawało się, że od tego czasu kotka kochała pozostałe dzieci nawet bardziej niż
przedtem.
Na myśl, że wszystkie tutejsze koty dzielą coś, co jemu nie było dane - wszystkie
przyszły na świat w Klanie Gromu - poczuł bolesną zazdrość. Zawsze myślał z dumą o
swojej lojalności wobec Klanu, który go przyjął i ofiarował mu życie, jakiego nigdy nie
poznał jako domowy pieszczoch. Nadal odczuwał tę więź, chętnie zginąłby w obronie
swych towarzyszy, mimo że żaden z nich nie rozumiał, a tym bardziej nie szanował jego
pochodzenia. Był natomiast pewien, iż napotkana poprzedniego dnia kotka pojęłaby go od
razu. Z bólem w sercu zastanawiał się, jak wiele mieliby wspólnych wspomnień. Wtenczas
usłyszał zbliżające się z tyłu, ciężkie stąpanie Szaropręgiego. Odwrócił się, by powitać
przyjaciela i, wysunąwszy głowę, dotknął jego nosa.
- Mógłbyś dzisiaj wziąć ze sobą Okopconą Łapę? - zapytał, a szary Wojownik spojrzał na
niego z zaciekawieniem.
- Dlaczego?
- Och, to nic ważnego. Chciałem sprawdzić coś, co wczoraj zobaczyłem. Tylko uważaj,
ona niezbyt się słucha. Nie spuszczaj jej z oczu, bo popędzi nie wiadomo dokąd.
Szaropręgiemu z rozbawienia drgnęły wąsiki.
- Wygląda na wierciłapę! No, dobrze to zrobi jej bratu. On nigdy nigdzie nie pędzi, jeśli
najpierw dokładnie tego nie przemyśli.
- Dzięki, Szaropręgi!
Ogniste Serce natychmiast pognał do obozowego wyjścia, zanim przyjaciel zdołał
oprzytomnieć i zapytać, dokąd się wybiera. Kiedy pomiędzy drzewami zamajaczyło
Siedlisko Dwunogów, przycupnął nisko przy ziemi. Otworzył pyszczek i wciągnął w płuca
zimne, poranne powietrze. Ani śladu patrolu Klanu Gromu czy zapachu Dwunogów.
Trochę się odprężył. Powoli zbliżył się do ogrodzenia, za którym wczoraj zniknęła kotka.
Zawahał się, rozejrzał dookoła, węsząc raz jeszcze. Potem skoczył i jednym susem bez
trudu wylądował na słupku. Żadnych niebezpieczeństw w zasięgu wzroku - tylko pusty
ogród z silnie pachnącymi roślinami.
Jednak siedząc tak, doskonale widoczny, nie czuł się bezpiecznie. Nad nim zwieszała się
nisko gałąź drzewa. Dawno straciła liście, ale łatwiej było się na niej ukryć. Po cichu
podciągnął się i ułożył płasko, przytulony do szorstkiej kory. Mógł stąd dostrzec ruchomą
klapę w wejściu do Gniazda Dwunogów. Używał takiej samej, kiedy był kociakiem. Wbił w
nią spojrzenie z nadzieją, że lada moment ukaże się mordka jego siostry. Słońce wznosiło
się powoli na porannym niebie, ale Ogniste Serce zaczął marznąć. Wilgotna gałąź
wyciągała mu z ciała całe ciepło. Być może Dwunogi trzymają jego siostrę w zamknięciu,
wszak wkrótce miała się okocić. Wylizywał łapę i zastanawiał się, czy nie powinien już
wracać do Obozu.
Nagle usłyszał głośny stukot. Podniósł wzrok i ujrzał nikogo innego, jak siostrę. Przez
uchyloną klapę wyskoczyła do ogrodu. Z trudem zwalczył chęć, by od razu dać susa w
dół. Wiedział, że mógłby ją przestraszyć, tak jak stało się to wczoraj. Pachniał leśnym
kotem, a nie przyjaznym domowym pieszczoszkiem. Zaczekał, aż brązowa znalazła się na
skraju trawnika, po czym podpełznął na czubek gałęzi i ześlizgnął się na płot.
Bezszelestnie zeskoczył w krzaki. Zapach kotki na nowo przyniósł mu wyraźne
wspomnienie snu. Lecz jak miał zwrócić na siebie uwagę, żeby jej nie spłoszyć?
Rozpaczliwie przeszukiwał pamięć, starając się przywołać właściwe imię. Potrafił
przypomnieć sobie tylko, jak jego samego nazywano, więc cicho zawołał:
- To ja, Rudzielec!
Samica zamarła w bezruchu i rozejrzała się dookoła. Ogniste Serce wziął głęboki oddech i
wynurzył się z krzaków. Jej ślepia rozszerzyły się w panicznym strachu. Wojownik
wiedział, jak musi dla niej wyglądać - wychudzony, dziki, z sierścią przesiąkniętą ostrymi,
leśnymi zapachami. Zjeżyła grzbiet i zasyczała wściekle. Nie mógł nie podziwiać jej
odwagi. Wówczas w nagłym przebłysku przypomniał sobie imię siostry.
- Księżniczko! To ja, Rudzielec, twój brat! Pamiętasz mnie?
Nadal była spięta. Pewnie się zastanawia, skąd ten nieznajomy mógł znać ich imiona.
Przycupnął ulegle do ziemi. Nadzieja rosła w jego piersi, kiedy obserwował, jak wyraz jej
pyszczka powoli zmienia się z wystraszonego w zaciekawiony.
- Rudzielec? - węszyła zdumiona i stale czujna. Ostrożnie dał krok naprzód. Nie poruszyła
się, więc podszedł bliżej. Po chwili miauknęła raz jeszcze: - Nie pachniesz jak Rudzielec.
- Nie jestem już u Dwunogów. Mieszkam z Klanem Gromu. Teraz mam wyłącznie ich
zapach. - "Ona pewnie nigdy nie słyszała o Klanach" - uświadomił sobie, wspominając
własną naiwność, zanim spotkał w lesie Szaropręgiego. Księżniczka wysunęła nos i
ostrożnie potarła mordką o jego policzek.
- Ale zapach naszej matki ciągle jeszcze czuć. - wymruczała.
Te słowa napełniły Ogniste Serce szczęściem, chociaż kocica zmrużyła oczy i cofnęła się o
krok z nieufnie stulonymi oczami, po czym zapytała:
- Dlaczego przyszedłeś?
- Widziałem cię wczoraj w lesie. - wyjaśnił. - Musiałem wrócić, żeby z tobą porozmawiać.
- Dlaczego...?
Popatrzył na nią ze zdumieniem.
- Bo jesteś moją siostrą. - przecież musiała chyba coś do niego czuć, prawda? Przez
chwilę uważnie się mu przyglądała. Wyraz czujności zniknął z jej pyszczka.
- Jesteś bardzo chudy. - zamiauczała krytycznie.
- Chudszy niż domowy kot, to możliwe, ale wcale nie chudy jak na klanowego...
leśnego... kota. - odparł Gromowicz. - Ostatniej nocy twój zapach pojawił się w moich
snach. Śniłem o tobie, o naszych braciach i siostrach, i... - przerwał. - Gdzie jest nasza
matka?
- Nadal ze swoją panią i panem. - odpowiedziała Księżniczka.
- A co z...? - tu przerwała rudemu pytanie, od razu zgadując, do czego nawiązuje.
- ...z naszymi braćmi i siostrami? Mieszkają w pobliżu. Widuję ich od czasu do czasu w
ogrodach.
Długo siedzieli w milczeniu.
- Pamiętasz miękkie posłanie w koszyku naszej matki? - zapytał w końcu Ogniste Serce.
Poczuł się trochę winny z powodu tęsknoty za wygodami domowego życia, ale Księżniczka
wymruczała:
- Och, tak. Też chciałabym mieć takie, kiedy będę się kocić.
Zażenowanie Wojownika zniknęło. Dobrze było bez wstydu snuć tkliwe wspomnienia.
- To po raz pierwszy?
Potakująco skinęła głową, a w jej oczach pojawiła się niepewność. Chociaż byli w tym
samym wieku, Ognistemu Sercu wydawała się bardzo młoda i naiwna.
- Doskonale dasz sobie radę. - miauknął, myśląc o Cętkowanej Mordce. - Wygląda na to,
że Dwunogi dobrze cię traktują. Jestem pewien, że twoje kocięta będą tu zdrowe i
bezpieczne.
Księżniczka przysunęła się bliżej, przywierając aksamitnym futrem do jego boku.
Rudzielec poczuł, jak serce pęcznieje mu ze wzruszenia. Po raz pierwszy, odkąd był
kociakiem, przez mgnienie oka zaznał tego, co koty z Klanu musiały przyjmować za rzecz
naturalną - bliskości, pokrewieństwa, więzi wynikającej z urodzenia i dziedzictwa. Nagle
zapragnął, żeby siostra dowiedziała się o życiu, które teraz prowadził.
- Wiesz coś o Klanach?
Popatrzyła na niego zdezorientowana.
- Wspomniałeś Klan Gromu...
Skinął głową.
- Są cztery Klany... - gadał i gadał, słowa płynęły z jego mordki bezładnie. - W Klanie
opiekujemy się sobą nawzajem. Młodsze koty polują dla starszych, a Wojownicy bronią
terenów myśliwskich przez innymi Klanami. Przez całą Porę Zielonych Liści trenowałem,
żeby zostać Wojownikiem. Teraz mam własnego Terminatora.
Po oszołomionej minie Księżniczki zorientował się, że siostra nie zdołała zrozumieć
wszystkiego, co jej opowiadał, ale kiedy mówił, jej oczy jaśniały.
- Podoba ci się twoje nowe życie!? - miauknęła zalękniona, acz nagle z domu odezwał się
głos Dwunoga. Ogniste Serce natychmiast dał susa pod najbliższy krzak. - Powinnam już
iść. Będą się niepokoić, jeśli nie wrócę. Poza tym mam pełno pyszczków do wykarmienia.
Czuję, jak się we mnie poruszają.
Księżniczka spojrzała na swój nabrzmiały brzuch, a rudzielec wychynął spod krzaka:
- Więc leć. Ja i tak muszę wracać do mego Klanu. Ale znowu tu przyjdę.
- Bardzo bym chciała! - zawołała Księżniczka przez ramię. Już biegła truchtem do Gniazda
Dwunogów. - Do widzenia!
- Do zobaczenia wkrótce! - odkrzyknął. Siostra zniknęła mu z oczu i usłyszał, jak z
trzaskiem zamyka się za nią klapa w drzwiach.
Kiedy w ogrodzie zaległa cisza, zakradł się przez krzaki do płotu. Przeskoczył na drugą
stronę i pomknął w las. Wspomnienia zapachów z dzieciństwa tłoczyły się w jego pamięci,
nagle bardziej realne niż leśne wonie, które go otaczały. Przystanął na skraju wąwozu i
spojrzał w dół na Obóz Klanu Gromu. Nie czuł się jeszcze gotowy do powrotu. Obawiał
się, że wszystko będzie dlań obce. Pójdę zapolować! - pomyślał - Okopconej Łapie nic się
nie stanie, jeśli pobędzie z Szaropręgim chwilę dłużej, a Klan chętnie przyjmie dodatkową
świeżą zdobycz. Natychmiast zawrócił i znowu skierował się w gęstwinę.
Kiedy w końcu pojawił się w Obozie, niósł w pyszczku nornicę i leśnego gołębia. Słońce
już zachodziło, a koty z Klanu Gromu zbierały się na wieczorny posiłek. Szaropręgi
siedział sam koło kępy pokrzyw, z tłustą ziębą u stóp. Ogniste Serce skinął mu głową i
przebiegł przez polanę do stosu świeżej zdobyczy. Tuż obok, pod Wysoką Skałą, siedział
właśnie Tygrysi Pazur. Na widok rudzielca bursztynowe ślepia zwęziły mu się groźnie.
- Zauważyłem, że Okopcona Łapa spędziła dzień z Szaropręgim. - zamiauczał, kiedy
Ogniste Serce upuścił swój łup na stos zapasów. - Gdzie byłeś?
Rudy Wojownik spojrzał mu dziarsko prosto w oczy.
- Dzień wydawał się dobry na polowanie. Za dobry, żeby go zmarnować. - odparł, lecz
mimo wszystko serce łomotało mu w piersi. - Przecież Klanowi potrzeba dużo świeżej
zdobyczy.
Tygrysi Pazur skinął głową, jednakże w dalszym ciągu będąc podejrzliwym.
- Tak, ale potrzeba nam również Wojowników. Jesteś odpowiedzialny za trening
Okopconej Łapy.
- Rozumiem, Tygrysi Pazurze. - miauknął Ogniste Serce i z szacunkiem pochylił głowę. -
Zabiorę ją jutro.
- Dobrze.
Zastępca odwrócił się i rozejrzał po Obozie. Rudy Wojownik momentalnie podniósł mysz i
zaniósł pod kępę pokrzyw, pozostawiając burego samotnie.
- Znalazłeś to, czego szukałeś? - zapytał wnet Szaropręgi.
- Tak. - na widok bólu w oczach przyjaciela Ogniste Serce poczuł ukłucie żalu. - Nadal
myślisz o tym Wojowniku z Klanu Rzeki?
- Staram się nie myśleć. - odparł szarak. - Tylko kiedy jestem sam, nie potrafię nic na to
poradzić, że ciągle przypomina mi się przepowiednia Kaszlącej Mordki o niepotrzebnej
śmierci i zbliżających się kłopotach...
- Proszę. - przerwał mu rudzielec i pchnął mysz w jego stronę. - Ta zięba to same pióra i
kości, a ja nie jestem bardzo głodny. Chcesz się zamienić?
Szaropręgi rzucił mu pełne wdzięczności spojrzenie i przyjaciele, wymieniwszy między
sobą zdobycz, zabrali się do jedzenia. Chrupiąc ptaka, Wojownik wodził wzrokiem po
polanie. Widział Piaskową Łapę i Popielatą Łapę przed legowiskiem Terminatorów.
Popielata Łapa zajęty był rozrywaniem królika na strzępy, podczas gdy rudzielec
przechwycił spojrzenie Piaskowej Łapy, ale kotka natychmiast odwróciła wzrok. Zaś
Okopcona Łapa leżała koło starego pniaka, gdzie jako uczniowie dzielili z Szaropręgim
niemal każdy swój posiłek. Mówiła coś entuzjastycznie do Paprociowej Łapy, jaki od czasu
do czasu kiwał głową, oskubując wróbla z piór. Tych dwoje młodych, brat i siostra,
leżących razem tak swobodnie, znowu przypomnieli mu o Księżniczce i po raz pierwszy
znajomy widok Klanu wywołał w nim niepokój. Ogniste Serce był na tyle ostrożny, że
przed powrotem do Obozu zlizał z futra jej zapach, ale woń krewnej uparcie trwała w jego
nozdrzach, nawet kiedy słońce zniknęło już za odległym horyzontem. Odnalazł utraconą
bliskość, jednak nadała ona kształt uczuciu osamotnienia, które do tej pory drzemało w
jego sercu, nieuchwytne i bezimienne. Czyżby najdawniejsze wspomnienia, które dzielił z
Księżniczką, okazały się silniejsze niż jego lojalność wobec Klanu?
Rozdział 11
- Kolejny słoneczny ranek! - wymruczał Ogniste Serce do Szaropręgiego, czując jak jego
płomienna sierść jaśnieje w słabym słońcu. Ostatnio, dzięki pięknej pogodzie, odwiedzał
Księżniczkę prawie codziennie, wyślizgując się na spotkania pomiędzy patrolami, łowami i
treningami. Teraz wędrował z przyjacielem krótkim szlakiem wiodącym do Piaszczystej
Kotlinki, gdzie mieli na nich czekać Okopcona Łapa i Paprociowa Łapa.
- Miejmy nadzieję, że taka bezchmurna pogoda będzie przez resztę Pory Nagich Drzew. -
miauknął z nadzieją Szaropręgi. Ogniste Serce wiedział, jak jego puchaty przyjaciel
nienawidzi deszczu. Przemoknięte futro oblepiało go, pozostając wilgotne jeszcze długo
po tym, gdzie wtenczas krótka sierść rudzielca była już sucha.
Przybyli na skraj kotlinki właśnie w chwili, gdy Okopcona Łapa skoczyła na kupę
przemarzniętych liści, aż pofrunęły we wszystkie strony. Kotka dała susa i wykręciła się,
by schwytać jeden z nich, który powoli opadał na ziemię. Wojownicy popatrzyli na siebie
ubawieni.
- Dobrze, będzie rozgrzana i gotowa do dzisiejszych zadań. - zauważył Szaropręgi, a
Paprociowa Łapa natychmiast poderwał się na równe łapy, po czym wlepił w swego
nauczyciela pełne przejęcia oczy.
- A jakie są dzisiejsze zadania?
- Wyprawa na polowanie. - odparł szarak. Zszedł do kotlinki, a za nim podreptał Ogniste
Serce.
- Dokąd? - zamiauczała uradowana Terminatorka, biegnąc w ich kierunku. - Na co
będziemy polować?
- Pójdziemy na Słoneczne Skały. - rudy kocur nagle poczuł, że podziela jej entuzjazm. - I
złowimy co się tylko da.
- Chciałabym złapać nornicę. Nigdy jeszcze nie próbowałam nornicy!
- Wszystko, co dziś złapiemy, damy Starszyźnie. - ostrzegł Szaropręgi. - Ale jestem
pewien, że jeśli grzecznie któregoś poprosisz, chętnie się z tobą podzieli.
- Świetnie! - miauknęła szara koteczka. - Którędy do Słonecznych Skał?
Ze sterczącym sztywno ogonem popędziła susami w górę zbocza.
- Tędy! - zarządził Ogniste Serce, sadząc po przeciwległym stoku.
Koteczka momentalnie zbiegła na dół, przecięła kotlinkę i pognała za Mistrzem,
podrywając do lotu tuman zeschłych liści. Szaropręgi skoczył do jednego z nich,
dryfującego koło jego nosa. Z pomrukiem satysfakcji przyszpilił zdobycz do ziemi i
dopiero wtedy zauważył Paprociową Łapę, który przyglądał się mu z wytrzeszczonymi
oczyma.
- Hm... nigdy nie przepuszczaj okazji, by doskonalić swoją łowiecką zręczność. - palnął
szybko.
Czwórka kotów powędrowała ścieżką znajomych zapachów. Słońce wzniosło się już
wysoko nad drzewa, zanim dotarli na otwarty teren. Przed nimi z miękkiej ziemi
wyrastało zbocze skały, a na jego gładkiej powierzchni rysowały się liczne szczeliny. Przez
ten widok koty musiały zmrużyć oczy, gdyż po leśnym półmroku ściany kamienia odbijały
słońce oślepiającym blaskiem.
- Oto Słoneczne Skały! - oznajmił Ogniste Serce. - Chodźcie!
Okopcona Łapa wbiegła za nim po kamiennym stoku. Po zimnej jak lód ziemi głaz pod
łapami był przyjemnie ciepły i gładki. Odpoczęli na szczycie, skąd drugie zbocze stromo
opadało ku lasowi. Rudzielec wsłuchiwał się w łagodny bulgot granicznej rzeki spływającej
z wyżyn. Okrążała Słoneczne Skały, zakręcając wgłąb terytorium Klanu Rzeki. Dzisiaj
ledwie mógł ją dosłyszeć - być może poziom wody spadł. Przeciągnął się w promieniach
słońca, na ciepłym kamieniu. Przymknął oczy, dumny, że leży tutaj, w miejscu, gdzie
pokolenia kotów z Klanu Gromu przychodziły się wygrzewać i o którego utrzymanie
twardo walczyły.
- Chodźcie. - miauknął Szaropręgi do uczniów. - Przed nami wystarczająco wiele zimnych,
wilgotnych dni.
Dwójka młodych ułożyła się koło swoich nauczycieli i mruczała, wylegując w cieple.
- Tutaj zginął Czerwony Ogon? - spytał raptem Paprociowa Łapa.
- Tak... - ostrożnie odparł Ogniste Serce.
- I to tu Tygrysi Pazur pomścił jego śmierć, zabijając Dębowe Serce? - ekscytowała się
dalej Okopcona Łapa, a rudzielca zaświerzbiła skóra, kiedy przypomniał sobie relację
Kruczej Łapy. To Czerwony Ogon był odpowiedzialny za śmierć Dębowego Serca, by
potem zostać zgładzonym z łap Tygrysiego Pazura. Jednak rudy Gromowicz stłumił
niepokojące myśli i odparł krótko:
- Tak, to właśnie tutaj.
Rodzeństwo zamilkło i ze zgrozą popatrzyło w dół zbocza. Nagle Wojownika dobiegł
pewien hałas. Nastawił uszu.
- Słyszycie coś? - syknął, a koty wytężyły instynktownie słuch.
- Jakby jakieś szuranie... - szepnął Paprociowa Łapa.
- Może nornica. - wymamrotał Szaropręgi. - Jesteście w stanie stwierdzić, skąd to
dochodzi?
- Stamtąd! - pisnęła Okopcona Łapa, zrywając się do pionu. Drapanie wzmogło się, po
czym ucichło.
- Myślę, że to coś cię usłyszało. - zauważył Ogniste Serce. Kotka wyglądała na zbitą z
tropu, zaś Paprociowa Łapa zamruczał ubawiony niezdarnością siostry.
- Nie szkodzi. - pocieszył ją szarak. - Teraz już wiesz, że lepiej skradać się powoli,
zwłaszcza, jeśli podchodzisz nornice. Są bardzo szybkie!
- Siedź spokojnie i słuchaj. - poradził płomienny kocur. - Następnym razem, kiedy coś
usłyszymy, rozpracuj, gdzie to jest i zbliżaj się doń bardzo powoli. Mysz potrafi wychwycić
nawet szelest twego futra, więc pozwól jej myśleć, że to szum wiatru wśród skał.
Nie odważyli się ruszyć, dopóty znów nie usłyszeli skrobania. Ogniste Serce z
nastawionymi uszami podniósł się i zaczął skradać niemal bezgłośnie. Dotarł na skraj
niedużej szczeliny, która przecinała powierzchnię skały. Przystanął czujnie. Odgłosy nie
milkły, zatem rzucił się do przodu i przednią łapą sięgnął wewnątrz rozpadliny. Wygarnął
z mroku tłustą nornicę i cisnął na nasłonecznione kamienie. Zapiszczała, jednak uderzenie
o twarde podłoże ogłuszyło ją, po czym łowca szybko dokończył dzieła.
- O rany! - zamiauczała Okopcona Łapa z niekrytym podziwem. - Ja też tak chcę!
- Będziesz miała jeszcze mnóstwo okazji. A teraz pora wracać do lasu. - oznajmił
Szaropręgi.
- Nie będziemy już polować...? - zaprotestowała zawiedziona koteczka.
- Słyszałaś jej pisk? Usłyszały go też wszystkie stworzenia w okolicy i teraz przez jakiś
czas będą się kryć. Powinienem był ją zabić, zanim zdołała narobić hałasu.
Szaremu Wojownikowi zadrgały z rozbawienia wąsiki.
- Tego nie powiedziałem. - wymruczał.
Ogniste Serce wziął w pyszczek swoją zdobycz. Zeszli razem na dół i ruszyli w powrotną
drogę. Po cieple Słonecznych Skał las wydawał się przenikliwie chłodny, mimo, że zbliżało
się południe. Na granicy z Klanem Rzeki czuć było świeże oznakowania, a za nimi teren
opadał do wody. Przed nosem Paprociowej Łapy zawirował spadający liść. Kotek dał susa
i pochwycił go przednimi łapkami. Kiedy wylądował na ziemi, miał bardzo zadowoloną
minę.
- Dobra robota! - krzyknął Szaropręgi, a jego uczeń wyglądał na podwójnie szczęśliwego.
- Nie będziesz miał kłopotów z nornicami!
- Ładny chwyt, braciszku! - pochwaliła go również Okopcona Łapa i szturchnęła przyjaźnie
nosem w bark.
- Rzeka jest dziś spokojna... - wymamrotał rudzielec, wciąż dzierżąc w mordce martwego
gryzonia.
- Bo zamarzła! - zamiauczała entuzjastycznie koteczka, a zdumiony samiec upuścił
zdobycz. - Widzę ją pomiędzy drzewami!
- Zamarzła? Całkiem?
Spojrzał na porośnięte lasem zbocze. W dole połyskiwała rzeka, mroźna i nieruchoma.
Czyżby kotka miała rację? Z podniecenia poczuł ciarki w łapach. Nigdy jeszcze nie widział
jej całkiem zamarzniętej.
- Możemy tylko rzucić okiem? - zapytała Terminatorka i jak to miała w zwyczaju, nie
czekając na odpowiedź, przesadziła woniejące znaki graniczne.
Zaintrygowanie Ognistego Serce wnet przeszło w panikę, kiedy ujrzał, jak mała znika na
terytorium Klanu Rzeki. Nie mógł za nią wołać - nie chciał zaalarmować wrogich patroli,
które mogły akurat wyjść w teren. Ale przecież musiał ściągnąć ją z powrotem! Zostawił
nornicę i co sił w łapach popędził za swoją nieposłuszną uczennicą. Szaropręgi i
Paprociowa Łapa biegli tuż za nim. Dopadli Okopconą Łapę dopiero przy brzegu. Rzeka
nie była całkowicie zamarznięta, bowiem pozostał wąski pas ciemnej wody, który
przepływał rwącym nurtem pomiędzy krawędziami szerokich tafli lodu. Rudzielec z
dreszczem zgrozy przypomniał sobie Białego Pazura. Już miał zaproponować, żeby
wracali, kiedy zauważył jak Szaropręgi nastawia uszu.
- Szczur wodny! - szepnął.
I rzeczywiście, mały szczur dreptał tuż przy brzegu, spacerując po lodzie. Wojownik
zerknął na dwójkę Terminatorów w obawie, że mogą skusić się na tę drobną zdobycz.
Jednak żadne nawet nie drgnęło. Poczuł przypływ ulgi, jednakże serce już po chwili
podeszło mu do gardła, gdy tylko odwrócił wzrok. Szaropręgi skoczył z chyżością
doświadczonego myśliwego przed siebie, z nadzieją na udane łowy.
- Wracaj! - syknął donośnie.
Jednak było już za późno. Gromowiczów ogłuszył złowieszczy trzask i lód pod łapami
Szaropręgiego załamał się. Wrzeszcząc z przerażenia, kocur runął do wody. Przez chwilę
szaleńczo wymachiwał łapami, po czym zniknął w głębinie. Paprociowa Łapa, ogarnięty
szokiem, wytrzeszczył ślepia, a jego siostra rozpaczliwie zamiauczała. Ogniste Serce
nawet nie próbował jej uciszać. Zesztywniały ze strachu, wypatrywał w wodzie
przyjaciela. Czyżby został uwięziony pod krą? Ostrożnie wszedł na lód. Pod łapami poczuł
zimną, śliską powierzchnię, na której nie dało się biec. Z powrotem zeskoczył bezradnie
na brzeg. Stale ogarniała go jeszcze większa panika, lecz po chwili przed nosem błysnął
mu promyk nadziei, ponieważ kawałek dalej ukazała się przemoczona, szara głowa.
Niestety, Szaropręgi, unoszony w dół rzeki, obracał się i koziołkował w lodowatej wodzie.
Młócił bezradnie łapami - wrodzoną zdolność pływania udaremniał rwący prąd rzeki.
Rudzielec popędził brzegiem, przedzierając się przez ususzone paprocie, ale przyjaciela
znosiło coraz dalej i dalej.
Nagle z drugiego brzegu dobiegł krzyk. Wojownik zatrzymał się, zdezorientowany.
Smukła, srebrzysta kotka dała susa na lód. Przeszła lekko po zamrożonej tafli i ześliznęła
do wody kawałek przed Szaropręgim. Zdumiony Ogniste Serce obserwował, jak raźno
płynie pod prąd, utrzymując odpowiednią pozycję pewnymi uderzeniami łap. Kiedy szary
kocur ją mijał, złapała go zębami za futro. Ku zgrozie Gromowicza ciężar ciała przyjaciela
momentalnie pociągnął oba koty na dno. Samiec zaczął ponownie biec przed siebie, z
oczami wbitymi w nurt rzeki. Gdzie oni są? Acz po chwili wśród wzburzonej wody ukazała
się srebrzysta głowa i zaczęła dzielnie przedzierać się przez fale. Kocica płynęła do
brzegu, wlokąc za sobą topielca. Rudy ledwie mógł uwierzyć, że to szczupłe stworzenie
potrafi płynąć z tak dużym ciężarem. Nieznajoma szybkim ruchem złapała się tafli lodu i
niezdarnie wyciągnąwszy szyję, przytrzymywała Szaropręgiego zębami. Zsuwając się i
ślizgając, wyskoczyła na brzeg. Uratowany Wojownik zwisał bez sił w wodzie. Wykręcał
się i obracał, gdy nurt szarpał go za futro, ale kotka mocno zacisnęła szczęki.
Ogniste Serce zjechał z wysokiej skarpy, po czym popędził przez lód i wyhamował tuż
obok niej. Bez słowa chwycił przyjaciela zębami. Dwa koty wspólnie wyciągnęły z wody
przemoczone ciało i pociągnęły je w bezpieczne miejsce. Rudzielec pochylił się nad
Szaropręgim, żeby sprawdzić, czy oddycha. Bez trudu ujrzał, jak szary bok unosi się i
opada. Topielec zakasłał, zabełkotał i wypluł pełen pyszczek wody. Potem już leżał cicho.
- Szaropręgi...! - zamiauczał nalegając Ogniste Serce.
- Nic mi nie jest. - wycharczał uratowany kocur.
Płomienny Gromowicz westchnął i usiadł, wyczerpany akcją ratunkową, a następnie
zerknął na srebrzystą kotkę. Pachniała wyraźnie Klanem Rzeki. Odkąd zobaczył, jak
pływa, nie spodziewał się zresztą niczego innego. Kocica odpowiedziała mu chłodnym
spojrzeniem, otrząsnęła się i z falującymi barkami odzyskiwała oddech. Woda spływała po
jej gładkim futrze, zupełnie jakby było z kaczego pierza. Szaropręgi powoli obrócił głowę i
popatrzył nieprzytomnie na swoją wybawczynię.
- D-dzięki... - wyszeptał chrapliwie.
- Głupi! - fuknęła, stulając uszy. - Co robiłeś na moim terytorium!?
- Tonąłem? - podsunął kocur, a uszy srebrzystej Rzeczniaczki zadrgały, gdy w ślepiach
błysnęło rozbawienie.
- Nie mogłeś sobie tonąć na własnych ziemiach?
Szarak poruszył z przekąsem wąsikami.
- Hm... a kto by mnie tam ratował? - wychrypiał.
Za plecami Ognistego Serce rozległo się cichutkie miauknięcie. Rudzielec odwrócił się i
dostrzegł Okopconą Łapę przycupniętą nieco wyżej na skarpie, koło gęstej kępy trawy.
- Gdzie jest Paprociowa Łapa? - zapytał.
- Już idzie. - odparła, wskazując kierunek nosem. Jej brat, pełen obaw, skradał się ku nim
niepewnie wzdłuż brzegu. Rudy Wojownik westchnął i przeniósł nadal przepełnione lękiem
spojrzenie na przyjaciela.
- Musimy się stąd zabierać.
- Wiem. - Szaropręgi chwiejnie dźwignął się na łapy i rzekł do kocicy: - Jeszcze raz
dziękuję.
W odpowiedzi skłoniła z wdziękiem głowę, jednakże po chwili syknęła:
- Idźcie już, szybko! - zerknęła przez ramię. - Gdyby mój ojciec wiedział, że uratowałam
intruza z Klanu Gromu, rozerwałby mnie na ściółkę dla kociąt!
- Więc dlaczego mnie uratowałaś...? - przekomarzał się z nią szary Wojownik, a kotka
odwróciła zmieszana wzrok.
- Instynkt. Nie mogłabym patrzeć, jak kot tonie. A teraz się wynoście!
Ogniste Serce posłusznie wstał.
- Dzięki. Brakowałoby mi tej kupy futra. - szturchnął nosem Szaropręgiego. Przyjaciel
nawet nie strząsnął lodowatej wody z sierści, a przemoczony był wówczas do samej
skóry. - Chodź, wracajmy do Obozu. Zamarzniesz!
- Dobrze, już idę! - miauknął Szaropręgi. Ale zanim ruszył za Ognistym Sercem pod górę,
jeszcze raz odwrócił się do swojej wybawicielki. - Jak ci na imię? Ja jestem Szaropręgi!
- Srebrny Strumyk. - odparła i pomknęła susami po lodzie, a potem widowiskowo
przeskoczyła nad pasem wody, błyskawicznie znajdując się na drugim brzegu.
Mistrzowie poprowadzili Terminatorów przez paprocie w kierunku granicy. Rudzielec nie
mógł nie dostrzec, że przyjaciel co i rusz się ogląda. Okopcona Łapa też to zauważyła.
Zerknęła na Szaropręgiego z chochlikiem w oczach.
- Ależ ładna ta kotka z Klanu Rzeki!
Szaropręgi dał jej żartobliwego szturchańca w ucho, więc pognała do przodu.
- Nie oddalaj się od nas! - syknął Ogniste Serce, widocznie przewrażliwiony. Nadal
znajdowali się na terytorium Klanu Rzeki. Kiedy szara koteczka się zatrzymała, żeby na
nich poczekać, posłał jej wściekłe spojrzenie. Gdyby nie ona, w ogóle ich by tu nie było i
Szaropręgi by nie tonął! Popatrzył na przemoczonego przyjaciela. Mimo, że się otrząsnął,
z sierści nadal skapywała mu woda, a na końcach wąsików zaczęły tworzyć się sople lodu.
- Dobrze się czujesz? - spytał.
- Ddo... ddo... skonale! - odparł Wojownik, szczękając zębami.
- Przepraszam. - miauknęła cicho Okopcona Łapa, idąc krok w krok za swoim
nauczycielem. Rudy westchnął.
- To nie twoja wina.
Mimo to przytłaczał go niepokój. Co powiedzą w Obozie? Żadnej zdobyczy dla Starszyzny
- teraz nie było czasu, by zawracać po nornicę - a w dodatku kompletnie przemoczony
Szaropręgi. Kocura przeszedł dreszcz, kiedy uświadomił sobie, jak bliski był utraty
najlepszego przyjaciela. Gwiezdnemu Klanowi niech będą dzięki, że Srebrny Strumyk
zdołała go uratować.
- W strumieniu koło kotlinki, gdzie trenujemy, woda nie zamarzła. - miauknął pełnym
namysłu tonem Paprociowa Łapa.
- Co? - mruknął Ogniste Serce, zajęty ponurymi rozważaniami.
- Klan pomyśli, że Szaropręgi właśnie tam wpadł. - ciągnął dalej młody Terminator.
- Możemy powiedzieć, że pokazywał nam, jak się łowi ryby! - dodała jego siostra.
- Nie sądzę, by jakikolwiek kot uwierzył, że Szaropręgi umyślnie zamoczył łapy w taką
pogodę. - wytknął im rudzielec.
- Dobra. Po prostu nie chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że musiała mnie ratować kotka z
Klanu Rzeki! - miauknął Szaropręgi w przebłysku swego dawnego ducha. - I nie mogą
wykryć, że znowu biliśmy na tamtym terenie.
Ogniste Serce skinął głową.
- No, przez resztę drogi biegniemy. - zarządził. - To pomoże Szaropręgiemu się rozgrzać.
Koty minęły pędem granicę i Słoneczne Skały. Kiedy słońce zaczęło chować się za
wierzchołkami drzew, dotarły do Obozu. Futro szarego trochę podeschło, ale zamrożone
krople zwisały z jego mordki i ogona. Przecisnęli się przez janowcowe wejście. Jednak
serca im zamarły, gdy ujrzeli siedzącego na polanie Tygrysiego Pazura. Zastępca wbił w
rudzielca ostre spojrzenie.
- Nie ma świeżej zdobyczy...? Sądziłem, że dziś mieliście uczyć ich polowania. Wyglądasz
jak topielec, Szaropręgi. Musiałeś chyba wpaść do rzeki, żeby tak przemoknąć... -
warknął, po czym z rozdętymi nozdrzami wyprostował się na całą wysokość. - Tylko mi
nie mówcie, że znowu byliście na terytorium Klanu Rzeki!
Rozdział 12
Ogniste Serce uniósł głowę i już miał się odezwać, ale Okopcona Łapa go wyprzedziła.
- To moja wina, Tygrysi Pazurze. - śmiało popatrzyła na wielkiego kocura, podczas gdy
ten wpatrywał się w jej czyste, jasne oczy. - Polowaliśmy na zamarzniętym strumieniu
koło naszej kotlinki. Na zakręcie, przy głębokim rozlewisku. Nawet tek kawałek zamarzł!
Pośliznęłam się i Szaropręgi przybiegł mi pomóc, ale lód nie był dla niego dość gruby,
pękł i wtedy wleciał do wody... Tam jest naprawdę głęboko. Ogniste Serce musiał go
wyciągać.
Bury Zastępca skinął łbem i spojrzał posępnie na przemoczonego Wojownika.
- Biegnij do Żółtego Kła, zanim zamarzniesz na śmierć.
Wstał i oddalił się majestatycznym krokiem. Ognistemu Sercu wyrwało się westchnienie
ulgi, natomiast Szaropręgi nie czekał ani chwili dłużej. Mimo długiego biegu w ogóle się
nie rozgrzał, zaś zęby szczękały mu non stop, zatem popędził wielkimi susami do
legowiska klanowego Medyka. Paprociowa Łapa zerknął na siostrę i odszedł do swojego
gniazda. Ogon opadł mu z wycieńczenia. Rudzielec popatrzył jeszcze na szarą kotkę.
- Ani trochę nie boisz się Tygrysiego Pazura? - zapytał zaciekawiony.
- Dlaczego miałabym się bać? - odparła Okopcona Łapa. - Jest wielkim Wojownikiem.
Podziwiam go!
Pewnie, dlaczego miałaby się go bać? - pomyślał zmieszany.
- Bardzo dobrze kłamiesz. - warknął niczym surowy nauczyciel.
- Staram się tego nie robić... - odparła ze skruchą. - Tylko że prawda na nic się tu nie
przyda.
Ogniste Serce musiał przyznać jej rację w głębi duszy. Powoli potrząsnął puszystą głową.
- Idź się ogrzać.
Okopcona Łapa, nie zwlekając dłużej, popędziła skocznym krokiem za bratem, natomiast
rudzielec odszedł w kierunku legowiska Wojowników. Niepokoiło go, z jaką łatwością
relacja o przygodzie Szaropręgiego popłynęła z jej pyszczka. Wierzył, że jego uczennica
miała najlepsze intencje - że jest uczciwa. Przypomniał mu się Krucza Łapa, inny dobry
kot. Czy aby opowieść o Tygrysim Pazurze zabijającym Czerwonego Ogona też nie była
historią, która wyrwała mu się pod wpływem emocji? Odtrącił tę myśl. Pamiętał, że
podczas tamtej rozmowy przyjaciel był naprawdę przerażony. Z pewnością wierzył w to,
co mówi. Z jakiego innego powodu bałby się do tego stopnia, żeby opuścić nawet własny
Klan?
Ogniste Serce wybrał po drodze kilka sztuk świeżo upolowanej zdobyczy i zaniósł je w
pobliże kępy pokrzyw. Rozsiadł się wygodnie i zaczął z namysłem ogryzać mysz.
Niepokojący wydał mu się także podziw w głosie jego Terminatorki. Najwyraźniej tylko on
jeden podejrzewał, że Zastępca Klanu Gromu coś ukrywa. Stosunek Błękitnej Gwiazdy o
groźnego Wojownika z pewnością się nie zmienił. Odnosiła się do niego z takim samym
zaufaniem i szacunkiem, jaki zawsze okazywała. Z nagłym uczuciem zawodu rudzielec
oderwał duży kęs mięsa. Dopiero głośne kichnięcie sprawiło, że podniósł wzrok. Zbliżał się
Szaropręgi.
- Jak się czujesz? - zapytał Ogniste Serce, kiedy przyjaciel podszedł, roztaczając wokół
woń jednej z ziołowych mikstur Żółtego Kła. Szary ciężko usiadł i zakasłał. Gromowicz
podsunął w jego stronę tłustego drozda i nornicę. - Zostawiłem trochę dla ciebie.
- Żółty Kieł mówi, że muszę zostać w Obozie. Przeziębiłem się. - zamiauczał ochryple
Szaropręgi.
- Wcale się nie dziwię. Co ci podała?
- Złocień i lawendę. - Wojownik położył się i zaczął oskubywać drozda, by po chwili
wymamrotać słabym głosem: - Tyle mi wystarczy. Nie jestem głodny.
Rudy spojrzał na kocura ze zdumieniem. Nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy od niego
takie słowa.
- Jesteś pewien? - zapytał z niedowierzaniem. - Mamy jeszcze dużo jedzenia.
Szaropręgi wlepił wzrok w drozda i milczał.
- Jesteś pewien...? - powtórzył wówczas, trochę głośniej, Ogniste Serce.
- Co? - samiec popatrzył nieprzytomnie. - A tak, tak...
Musi być chory. - uznał pośpiesznie rudzielec. - Trudno, najważniejsze, że nadal tu był...
dzięki kotce z Klanu Rzeki.
Kilka dni później, rankiem, Ogniste Serce ujrzał pierwszą w Porze Nagich Drzew mgłę,
która wypełniała całe legowisko. Kiedy wypełznął na zewnątrz, z trudem mógł wypatrzyć
drugi koniec polanki. Usłyszał zbliżające się pośpiesznie kroki i z mroku wynurzyła się
Mysie Futerko.
- Tygrysi Pazur chce cię widzieć. - zamiauczała.
- W porządku, dzięki. - odparł kocur. Poczuł nagłe ukłucie trwogi. Wczoraj wymknął się
odwiedzić Księżniczkę. Czyżby Zastępca to zauważył?
- O co chodzi...? - zachrypiał z tyłu znajomy głos. Szaropręgi usiadł koło rudzielca,
kichnął, a potem przeciągle ziewnął.
- Tygrysi Pazur mnie wzywa. - Ogniste Serce zerknął porozumiewawczo na przyjaciela. -
A ty powinieneś się porządnie wyspać.
Zaczynał się naprawdę niepokoić. Do tej pory szary powinien już całkowicie wyzdrowieć.
- Dobrze wczoraj wypocząłeś? - zapytał po chwili ciszy.
- Na tyle, na ile mogłem pomiędzy atakami kaszlu i kichania. - poskarżył się Wojownik.
- Więc dlaczego nie było cię w gnieździe, kiedy wróciłem z... - rudy zawahał się,
przypomniawszy sobie, że całe popołudnie przegadał z Księżniczką. - ...z treningu?
- Uważasz, że mam tu choć trochę spokoju i ciszy? - Szaropręgi błyskawicznie wsunął
głowę do legowiska. - Wojownicy kręcą się tam i z powrotem przez cały dzień! Znalazłem
spokojniejsze miejsce, ot i wszystko.
Ogniste Serce już miał zapytać gdzie, ale przyjaciel go uprzedził.
- Ciekawe, czego chce Tygrysi Pazur? - rzucił, a rudzielca przeszły ciarki w łapach.
- Lepiej pójdę już sprawdzić.
Przez zasłonę mgły mógł dostrzec sylwetki Tygrysiego Pazura i Białej Burzy. Siedzieli pod
Wysoką Skałą. Kiedy się zbliżył, przerwali rozmowę.
- Najwyższa pora sprawdzić umiejętności waszych Terminatorów. - warknął olbrzymi
Zastępca.
- Już? - miauknął ze zdumieniem Ogniste Serce. Ich uczniowie nie trenowali długo.
- Błękitna Gwiazda chce się przekonać, jak postępuje ich trening. Zwłaszcza w sytuacji,
kiedy Szaropręgi jest zbyt chory, żeby szkolić Paprociową Łapę. Jeśli mały zostaje w tyle,
Przywódczyni musi o tym wiedzieć, aby wyznaczyć mu nowego nauczyciela.
Ogon rudzielca drgnął z irytacji. Szaropręgi na pewno niedługo wyzdrowieje. Byłoby nie w
porządku powierzać jego pierwszego ucznia komuś innemu.
- Codziennie ćwiczę z obojgiem. - zamiauczał szybko.
Tygrysi Pazur zerknął na Białą Burzę i pokiwali głową.
- Tak, ale jako Mistrz dopiero zaczynasz. To zbyt dużo jak na ciebie, a Klan Gromu
potrzebuje dobrze wytrenowanych Wojowników.
Oczywiście, jestem tylko domowym kotkiem, a nie Wojownikiem urodzonym w Klanie! -
pomyślał z goryczą Ogniste Serce. Wbił wzrok w ziemię. Nikt go nie prosił o zajmowanie
się Paprociową Łapą. Włożył dużo wysiłku w obydwoje Terminatorów.
- Wyślij ich na wyprawę myśliwską przez Wysokie Sosny, aż do Siedliska Dwunogów. -
kontynuował Tygrysi Pazur. - Miej ich na oku, obserwuj jak polują, i złóż mi raport. Będę
ciekaw zobaczyć, ile świeżej zdobyczy dorzucą do stosu.
Zaś biały kocur dodał jeszcze:
- Jeśli umiejętności Okopconej Łapy dorównują jej entuzjazmowi, dziś wieczorem
będziemy mieć furę jedzenia. Zdaje się, że jest chętną uczennicą.
- Owszem. - przyznał młody Wojownik, chociaż ze złości prawie nie słuchał.
Słowa Zastępcy sprawiły, że serce biło mu znacznie szybciej. Dlaczego Tygrysi Pazur
znowu posyła go do Siedliska Dwunogów? Kiedyś sprawdzian myśliwski rudzielca odbywał
się dokładnie tą samą trasą, gdzie wówczas bury kocur przyłapał Ogniste Serce na
rozmowie z dawnym przyjacielem, pieszczoszkiem. Doniósł o tym Błękitnej Gwieździe, a
ona postawiła pod znakiem zapytania lojalność swego ucznia wobec Gromu. Ciarki
przeszły mu po grzbiecie. Czyżby to było ostrzeżenie, jakoby widziano, jak rozmawiał z
Księżniczką? Odwrócił głowę i szybkim liźnięciem przygładził na ramieniu sterczące futro.
Potem znowu usiadł prosto i spokojnie zaproponował:
- Słoneczne Skały byłyby równie dobre do wypróbowania ich sprawności. I słońce może
tam trochę rozpędzić mgłę.
- Nie. - warknął ozięble Tygrysi Pazur. Gniew zapłonął mu w oczach, a wargi wykrzywiły
się, obnażając ostre zęby. - Poranny patrol meldował, że na Słonecznych Skałach czuć
zapach Klanu Rzeki. Możliwe, że znowu u nas polują. Trzeba będzie ich wypłoszyć, zanim
przeprowadzimy tam kolejne treningi. Na razie Wysokie Sosny będą dużo
bezpieczniejsze.
Biała Burza zgodnie skinął głową, a Ogniste Serce niespokojnie skulił uszy. Klan Rzeki na
Słonecznych Skałach! Co za szczęście, że nie zostali wypatrzeni przez patrol wroga, kiedy
Szaropręgi wpadł do wody.
- A co do mgły... - dodał sztucznie przesłodzonym głosem bury Wojownik. - ...polowanie
w trudnym warunkach uczyni próbę bardziej interesującą.
- Tak jest, Tygrysi Pazurze. - miauknął rudzielec, pochylając z szacunkiem głowę przed
kotami. - Od razu ruszamy.
Kiedy wyjaśnił Terminatorom, na czym ma polegać sprawdzian, Okopcona Łapa zadarła
ogon i z podniecenia zatoczyła biegiem kółko.
- Egzamin! Myślisz, że jesteśmy gotowi?
- Oczywiście! - miauknął Ogniste Serce, skrzętnie ukrywając wątpliwości. - Pracowaliście
ciężko i szybko się uczyliście.
- Ale czy mgła nie utrudni nam polowania? - zapytał niepewnie Paprociowa Łapa.
- Bezruch powietrza może być korzystny.
Kocurek popatrzył na Mistrza z namysłem, po czym oczy mu zalśniły i odmruknął cicho:
- Nam trudniej będzie wywęszyć zdobycz, ale też zdobyczy będzie trudniej wyczuć nas.
- Otóż to.
- Kiedy ruszamy? - pisnęła szara koteczka.
- Kiedy tylko chcecie. - odparł łagodnie jej nauczyciel. - Ale nie śpieszcie się, to nie
wyścigi...
Jednak te słowa były daremne, jeżeli chodzi o szarą samiczkę, która już pędziła do
obozowego wyjścia.
- Masz czas do zachodu słońca! - krzyknął za nią. Paprociowa Łapa zerknął na Ogniste
Serce, po czym z lekkim westchnieniem podążył za siostrą.
Rudzielec śledził swoich podopiecznych na terenie Wysokich Sosen. Sprężysta warstwa
sosnowych igieł pod stopami wydawała mu się dziwnie miękka po zamarzniętej ziemi w
innych częściach lasu. Szedł śladem Okopconej Łapy, aż dojrzał, jak ochoczo skrada się
wśród drzew. Potem uchwycił trop Paprociowej Łapy i ruszył za nim. Ślady krzyżowały się
tu i tam. Mógł wywęszyć, gdzie Terminatorzy biegali szybko, gdzie przysiadali, a nawet
gdzie wspólnie zamarudzili chwilkę. Niebawem znalazł miejsce, w którym szara kotka coś
upolowała. Zabrała to ze sobą. Idąc jej tropem, mógł wywęszyć zapach Gromowiczki
pomieszany z wonią zdobyczy. Potem odkrył, gdzie Paprociowa Łapa złapał drozda.
Wszędzie leżały rozrzucone niedbale pióra. Rodzeństwo doskonale sobie radziło. Ogniste
Serce upewnił się co do tego, kiedy wykrył trop ciężki od woni świeżego łupu. Zaczął
rozkopywać igliwie przy korzeniach sosny. Pod nimi znajdowała się kryjówka, w której
Okopcona Łapa schowała swoje ofiary, żeby później je zabrać. Kocur poczuł, jak zalewa
go rumieniec dumy z jej powodu. Upolowała wystarczająco dużo, a teraz kierowała się do
dąbrowy za Siedliskiem Dwunogów. Błyskawicznie pobiegł za kotką. Opuszczając sosnowy
las natrafił ponownie na zapach młodego kocurka. Był intensywny, co oznaczało, że
Terminator znajduje się gdzieś nieopodal. Rudzielec podpełznął naprzód i wyjrzał zza pnia
młodego dębu. Paprociowa Łapa przycupnął pod gęstwiną jeżynowych gałęzi, dobrze
zamaskowany w ich cieniu. Można było dostrzec tylko jego ogon, poruszający się
nerwowo z boku na bok. Wlepił swe spojrzenie w leśną mysz, która buszowała wokół
korzeni drzewa. Powoli zaczął się skradać. Poruszał się równie bezszelestnie jak jego
przyszła zdobycz, która niczego nie podejrzewając, w dalszym ciągu szukała pożywienia.
Ogniste Serce obserwował tę scenę bez tchu. Przypomniały mu się własne, pierwsze
łowy. Myśliwy był coraz bliżej. Nie było słychać jego kroków na tle odgłosów lasu.
Wojownik przyłapał się na tym, że chce, aby Terminator już skoczył. Paprociowa Łapa, z
brzuchem przylgniętym płasko do leśnej ściółki, znajdował się od swojej ofiary o zaledwie
długość królika. Mysz wbiegła na korzeń i zamarła bez ruchu. Coś ją zaniepokoiło.
Teraz! - pomyślał Ogniste Serce. Uczeń, jak na hasło, dał susa. Wylądował na zwierzątku
i ścisnął je przednimi łapami. Jedno chapnięcie i było po wszystkim. Młodzik uniósł głowę.
Na jego mordce odmalowała się satysfakcja, kiedy wciągnął w nozdrza zapach świeżej
zdobyczy. Potem popędził z powrotem pomiędzy drzewa. Rudy Mistrz uświadomił sobie,
że nie może się już doczekać, by opowiedzieć Tygrysiemu Pazurowi o swoich uczniach.
- Cześć! - na dźwięk piskliwego głosiku Ogniste Serce aż podskoczył. Natychmiast obrócił
się wokół własnej osi. - I jak nam idzie?
Była to Okopcona Łapa, przyglądająca się mu z łebkiem przechylonym na bok.
- Nie wolno ci o to pytać! - fuknął i polizał zmierzwione, rude futro. - W ogóle nie
powinnaś ze mną rozmawiać! Ja cię właśnie oceniam, nie zapomniałaś przypadkiem?
- Och! - miauknęła zdumiona koteczka. - Przepraszam.
Gromowicz westchnął. Podczas własnego sprawdzianu za żadne skarby nie ośmieliłby się
zbliżyć do Tygrysiego Pazura. Nie chciał straszyć swojej uczennicy, żeby była posłuszna,
jak to robił Zastępca z Kruczą Łapą, ale nie miałby nic przeciwko odrobinie poważania,
chociaż od czasu do czasu. Bywało, że w ogóle nie czuł się jak nauczyciel. Przez chwilę
Okopcona Łapa wpatrywała się w ziemię, po czym spojrzała na niego z zakłopotaną miną.
- Gdzie się naprawdę urodziłeś? W Siedlisku Dwunogów?
To pytanie całkowicie go zaskoczyło. Zerknął nerwowo w kierunku płotu, modląc się w
duchu, by obce zapachy Okopconej Łapy i Paprociowej Łapy zatrzymały dziś Księżniczkę
w ogrodzie.
- Dlaczego pytasz? - miauknął wymijająco.
- Wspomniał o tym Tygrysi Pazur.
Sprawiała wrażenie autentycznie zaciekawionej, ale na wspomnienie burego olbrzyma
Ogniste Serce poczuł niejasny dreszcz zagrożenia. Co też jego wróg naopowiadał o nim
Okopconej Łapie?
- Przyszedłem na świat jako kot domowy. - rzekł z rezygnacją. - Ale teraz jestem
Wojownikiem. Moje życie jest związane z Klanem. Dawniej nie było mi źle, ale to
przeszłość i jestem z tego zadowolony.
- Oh, w porządku. - odpowiedziała obojętnym tonem, po czym zniknęła pomiędzy
drzewami, dodając jeszcze krótkie: - Do zobaczenia!
Rudzielec został sam. Serce waliło mu jak młot, kiedy wpatrywał się w płot Dwunogów.
Jeszcze księżyc temu słowa, które właśnie wypowiedział - że jest zadowolony, że dawne
życie bezpowrotnie minęło - byłyby całkowicie prawdziwe. Jednak teraz nie był już tego
taki pewny. Przeszły go ciarki, gdy uświadomił sobie, iż w ostatnich czasach
najszczęśliwsze chwile spędził tutaj, dzieląc się wspomnieniami z łagodną domową
pieszczoszką, jego siostrą.
Rozdział 13
Słońce zachodziło za lasem, podczas gdy Ogniste Serce czekał koło sosny, gdzie
Okopcona Łapa zagrzebała pierwszą partię zdobyczy. Usłyszał stąpanie, odwrócił się i
ujrzał obydwoje Terminatorów idących w jego stronę. Z pyszczków zwieszały im się spore
łupy. Paprociowa Łapa ledwie mógł utrzymać swoją zdobycz, tak była duża! Kocur poczuł
przypływ ulgi. Nawet Tygrysi Pazur nie zdoła skrytykować jego uczniów.
- Pomogę wam zanieść tę część. - zaproponował, strzepując warstwę sosnowych igieł z
ukrytych zapasów szarej koteczki. Wykopał wszystkie upolowane sztuki, złapał w zęby i
ruszył do Obozu.
Kiedy wkroczyli na polanę, niektóre koty już brały ze stosu żywności swoje przydziały.
Zastępca musiał wyglądać powrotu myśliwych, bo podszedł, gdy tylko rzucili swoje
zdobycze koło pozostałych zapasów.
- Sami upolowali to wszystko...? - zapytał, szturchając stertę martwych zwierząt potężną
łapą.
- Tak, sami. - odpowiedź wnet Ogniste Serce.
- Dobrze. - miauknął Tygrysi Pazur. - Chodź, dołączysz do Błękitnej Gwiazdy i do mnie.
Weź sobie coś na ząb - my już jemy.
Terminatorzy popatrzyli na swego Mistrza oczami pełnymi podziwu, wszak to nie byle jaki
zaszczyt, jadać z Przywódczynią Klanu i jej Zastępcą. Jednak rudy Wojownik nie podzielał
ich podniecenia. Miał nadzieję złożyć raport Błękitnej Gwieździe na osobności. A Tygrysi
Pazur był ostatnim kotem, z którym chciałby biesiadować.
- Przy okazji, nie widzieliście przypadkiem Szaropręgiego? - spytał bury olbrzym.
Rudzielec poczuł ukłucie niepokoju, kiedy samiec dodał: - Powinien siedzieć w Obozie,
skoro jest taki przeziębiony, a nie widziałem go, odkąd słońce doszło do szczytu nieba.
Ogniste Serce przestąpił z łapy na łapę. Czyżby jego szary przyjaciel znowu wędrował w
poszukiwaniu spokoju i ciszy?
- Nie. - przyznał. - Może jest u Żółtego Kła?
- Może. - powtórzył obojętnie Tygrysi Pazur i odszedł do Błękitnej Gwiazdy, która
ogryzała właśnie puchatego gołębia.
Kocurek ruszył za groźnym Wojownikiem. Starał się uwolnić od narastającego niepokoju o
Szaropręgiego. Wybrał ze stosu świeżej zdobyczy małą ziębę, ale zaraz pożałował, że nie
wziął nornicy. Jak zdoła zdać raport z pyszczkiem pełnym piór?
- Witaj, Ogniste Serce. - zamiauczała ciepło Przywódczyni, kiedy usiadł naprzeciwko.
Położył ptaka na ziemi, ale zdecydował, że nie zacznie jeszcze jeść. - Tygrysi Pazur mówi,
że twoi Terminatorzy upolowali mnóstwo zdobyczy.
Mówiła to przyjaźnie, jednak krytyczne spojrzenie tkwiącego koło niej Zastępcy sprawiło,
że rudzielec nerwowo trzepnął ogonem.
- Tak. Pierwszy raz polowali we mgle, ale żadne się nie zniechęciło. - zamiauczał. -
Obserwowałem Paprociową Łapę, kiedy zasadził się na leśną mysz. Zaatakował
doskonale.
- A co z Okopconą Łapą? - zapytała niebieskoszara kocica.
Ogniste Serce zauważył, że w jej oczach pojawił się surowy błysk. Czyżby obawiała się o
zdolności szarej koteczki?
- Jeśli chodzi o umiejętności, to rozwija się dobrze. - odparł. - Na pewno ma dużo
entuzjazmu i chyba nic nie jest w stanie jej przerazić.
- Nie boisz się, że u niej prowadzi to do braku rozwagi?
- Jest bystra i wszystkiego ciekawa, więc łatwo się uczy. Myślę, że to zrekompensuje
jej... - niespokojnie szukał właściwego słowa. - ...jej pochopność.
Błękitna Gwiazda poruszyła ramionami.
- Jej pochopność, jak to nazywasz, bardzo mnie niepokoi. - miauknęła, rzucając szybkie
spojrzenie Tygrysiemu Pazurowi. - Trzeba rozważnie pokierować szkoleniem tej
Terminatorki.
Ogniste Serce poczuł, że traci ducha. Czyżby Przywódczyni była niezadowolona z jego
pracy? Aczkolwiek niebieskie ślepia kocicy raptem złagodniały.
- Zawsze zapowiadała się na twardy orzech do zgryzienia, ale najwyraźniej robi się z niej
świetny myśliwy. Wykonałeś dobrą robotę. Doskonale wyćwiczyłeś obydwoje. - rudzielec
natychmiast się rozpogodził, a Błękitna Gwiazda ciągnęła: - Zauważyłam, że przejąłeś
trening Paprociowej Łapy, chociaż nikt ci o tym nawet nie napomknął, i chcę, żeby nadal
szkolił tę parkę.
Jej Zastępca odwrócił wzrok, ale uwagi Ognistego Serca nie umknął błysk gniewu, który
zapłonął mu w bursztynowych oczach.
- Dziękuję, Błękitna Gwiazdo.
- Widzę, że wrócił twój zaginiony przyjaciel. - warknął nagle Tygrysi Pazur, nie
odwracając głowy. Wojownik obejrzał się błyskawicznie. Dostrzegł Szaropręgiego, który
właśnie wyłaniał się zza kociarni.
- Pewnie zażywał gdzieś ciszy i spokoju. - rzucił. - Ciągle jeszcze gorączkuje, a nie jest
łatwo tkwić przez cały dzień w Obozie.
- Łatwo czy nie, powinien się skoncentrować na zdrowieniu. - zamiauczał bury. - Pora
Nagich Drzew to nie czas na choroby w Klanie. Mysie Futerko kasłała dziś rano na patrolu.
Mam tylko nadzieję, że Gwiezdny Klan ustrzeże nas tym razem od zielonego kaszlu. W
zeszłym roku straciliśmy aż pięcioro kociąt!
Przywódczyni uroczyście skinęła szarą głową.
- Oby tegoroczna Pora Nagich Drzew nie była tak długa i tak ciężka. To nigdy nie jest
łatwy czas dla Klanów... - przez chwilę patrzyła z zadumą, po czym zwróciła się do
Ognistego Serca. - Weź tę ziębę i zjedz ją z Szaropręgim. Na pewno będzie chciał
wiedzieć, jak jego Terminatorowi wypadł sprawdzian.
- Tak, Błękitna Gwiazdo. Dziękuję. - zamruczał kocur.
Natychmiast podniósł zdobycz i popędził susami do kępy pokrzyw, gdzie rozsiadł się jego
przyjaciel z wielką leśną myszą. Zanim rudzielec się pojawił, zdążył pochłonąć połowę
gryzonia. Może przeziębienie już mu mijało. Kiedy upuścił ziębę obok przyjaciela,
Szaropręgi gwałtownie kichnął.
- Nic nie lepiej? - spytał współczująco Ogniste Serce.
- Nie. - odparł szarak z pełnym pyszczkiem. - Przypuszczam, że jeszcze trochę będę
musiał posiedzieć w Obozie.
Rudzielec pomyślał, że towarzysz sprawia wrażenie o wiele weselszego niż przedtem, ale
nie chciał zdradzić się z podejrzeniami, że ten Wojownik coś knuje.
- Podczas dzisiejszego sprawdzianu Paprociowa Łapa świetnie sobie radził. - miauknął.
- Naprawdę? - Szaropręgi odgryzł kolejny kawałek myszy. - To dobrze.
- Tak, jest wspaniałym myśliwym. - Ogniste Serce zabrał się do swojej zięby. Ponownie
zabrał głos dopiero po długiej chwili milczenia. - Wychodziłeś z Obozu przez kilka
ostatnich dni?
Szary kocur przestał przeżuwać, a ogon rudzielca drgnął niespokojnie.
- Dlaczego pytasz?
- No, nie było cię, kiedy wróciłem z ostatniego nocnego patrolu, a Tygrysi Pazur mówił, że
dzisiaj nie widział cię w okolicy odkąd słońce doszło do szczytu nieba.
- Tygrysi Pazur...? - w głosie Szaropręgiego zabrzmiał niepokój.
- Powiedziałem mu, że pewnie wyszedłeś szukać spokoju i ciszy, bądź jesteś u Żółtego
Kła. - miauknął Wojownik, znowu odgryzając kawałek ptaka. Dalej mówił już z pełnym
pyszczkiem pierza. - Gdzie zatem byłeś?
Czekał niecierpliwie na odpowiedź, lekko przestraszony - czy przyjaciel ma przed nim
jakieś sekrety? Jednak szary kompletnie zignorował pytanie.
- Cóż, dzięki, że mnie kryjesz. - powiedział i jadł dalej.
Ogniste Serce o nic więcej się nie dopytywał, chociaż płonął czystą ciekawością. Kiedy
Szaropręgi podniósł się i oznajmił, że idzie do legowiska, nadal nie miał pojęcia, co
takiego porabia on całymi dniami.
- Dobra. - miauknął. - Ja jeszcze trochę zostanę.
Wojownik skinął mu głową, po czym odszedł. Rudzielec przeturlał się na grzbiet i
rozciągnął na całą długość, drapiąc pazurami ziemię. Leżał tak przez chwilę i rozmyślał.
Sądząc po zapachu, Szaropręgi zafundował sobie niedawno porządne mycie. Czyżby
próbował coś ukryć? Wnet uświadomił sobie, że przyjaciel prawie przyznał się do
opuszczenia Obozu. Lecz dokąd chodził, że nie chciał, albo nie mógł o tym powiedzieć?
Nagle Ogniste Serce zaświerzbiły łapy. A co z jego własnymi wizytami u Księżniczki na
terytorium Dwunogów!? Też mył się od stóp do głów przed powrotem do Klanu i nigdy nie
wspominał nikomu, gdzie był. Przekoziołkował na brzuch i usiadł. Coś utkwiło mu pod
jednym z pazurów. Podniósł łapę i wyszarpnął zębami jakiś śmieć. Była to bazia, stara i
wyschnięta, ale z pewnością bazia. Co tu robiła? W części lasu, która należała do Gromu,
nie było przecież wierzb. Drzewa te rosły jedynie na terytorium Klanu Rzeki. Wstrzymał
oddech, a serce zaczęło mu walić jak szalone. Czyżby bazia pochodziła z sierści
Szaropręgiego?
Ogniste Serce wpełznął do legowiska wojowników, po czym ułożył się obok śpiącego
przyjaciela. Czy Szaropręgi był naprawdę na tyle głupi, by powrócić na tereny Klanu
Rzeki? Wyraz oczu Lamparciego Futerka po śmierci Białego Pazura jasno wskazywał, że
Klany mają rachunki do wyrównania. Rudzielec aż się wzdrygnął. Postanowił zbadać,
dokąd i w jakim celu chadza szary Wojownik.
Kiedy się obudził, panowały wilgoć i chłód. Wystarczyło raz pociągnąć nosem, żeby
stwierdzić, iż wkrótce będzie padać. Ziewając, wysunął się z legowiska. Nie spał dobrze,
zaniepokojony o Szaropręgiego. Nawet teraz myśl o przyjacielu, samotnym na terytorium
Klanu Rzeki, przyprawiała go o dreszcz.
- Chłodno, co? - głos Mknącego Wiatru przestraszył Ogniste Serce. Trzepiąc ogonem,
obejrzał się przez ramię. Chudy, bury Wojownik wynurzał się właśnie ze swego gniazda.
- Rzeczywiście, zimno.
- Dobrze się czujesz? - zapytał kocur. - Nie złapałeś kataru od swojego szarego
przyjaciela? Mysiemu Futerku leje się z nosa, a Długi Ogon mówił, że Szybka Łapa kichał
wczoraj przez cały trening.
Rudzielec potrząsnął nieprzytomnie głową.
- Czuję się świetnie. Jestem po prostu zmęczony po wczorajszym sprawdzianie.
- Aha. Błękitna Gwiazda tak przypuszczała. Dlatego prosiła, żebym pomógł ci przy
dzisiejszym treningu. Zgadzasz się?
- Jasne, dzięki. - miauknął z wdzięcznością Ogniste Serce.
- W porządku. Spotkamy się w kotlince, kiedy coś zjem. Jeśli Szybka Łapa się rozchoruje,
mamy tam miejsce tylko dla siebie. Jesteś głodny?
Rudzielec potrząsnął głową i Mknący Wiatr pobiegł truchtem wybrać coś dla siebie
spośród resztek zdobyczy z ostatniego wieczoru. Rudy Wojownik zaś udał się prosto do
szkoleniowej kotlinki i czekał, aż pojawią się pozostali. Nadal myślał o Szaropręgim. Był
pewien, że przyjaciel dziś ponownie wymknie się z Obozu. Wicher zaczął kołysać
bezlistnymi gałęziami, kiedy nadbiegli Terminatorzy, a w ślad za nimi Mknący Wiatr.
- Co dziś robimy? - zawołała Okopcona Łapa, pędząc w dół. Ogniste Serce popatrzył na
nią pustym wzrokiem. W ogóle się nad tym nie zastanowił.
- Zapolujemy? - miauknął z nadzieją Paprociowa Łapa, podążając za siostrą. Bury kocur
prędko ich dogonił.
- A co powiecie na to, żeby poćwiczyć niektóre techniki zakradania się? - zaproponował.
- Dobry pomysł. - zgodził się krótko rudzielec.
- Tylko nie od nowa: "królik cię słyszy, mysz wyczuwa"! - jęknęła ze znużeniem szara
koteczka.
Mknący Wiatr uciszył ją spojrzeniem i zwrócił wzrok na Ogniste Serce. Kot z przerażeniem
uświadomił sobie, że wszyscy czekają, by to on zaczął.
- Hm, na początek pokażę wam najlepszy sposób na podchodzenie zajęcy. - wydukał
cicho.
Przypadł do ziemi i ruszył przed siebie, szybko i lekko, aż dotarł do krańca kotlinki. Wstał
i obejrzał się. Gromowicze gapili się na niego kpiąco.
- Jesteś pewien, że nabrałbyś na to zająca? - miauknęła Okopcona Łapa, a jej wąsiki
drgały.
Ogniste Serce przez chwilę czuł się zupełnie skołowany. Nagle zdał sobie sprawę, że
właśnie zaprezentował swoją najlepszą technikę podchodzenia ptaków. Zajęczak
usłyszałby szelest futra trącego o leśne poszycie już z odległości trzech lisich długości!
Speszony rudzielec spojrzał na burego Wojownika. Mknący Wiatr zrobił niezadowoloną
minę.
- Co powiecie na to, żebym pokazał wam jak podchodzić ryjówkę? - Terminatorzy
natychmiast przenieśli na niego ożywione spojrzenia. Rudy kocur westchnął i poszedł
popatrzyć.
Słońce dotarło już do szczytu nieba, a on nadal miał trudności ze skoncentrowaniem się
na treningu. Ciągle wyobrażał sobie Szaropręgiego, jak wymyka się z Obozu, i bardzo
chciał udać się w ślad za nim. W końcu nie mógł już opanować niepokoju. Podszedł do
Mknącego Wiatru i szepnął mu na ucho:
- Boli mnie brzuch. Możesz poprowadzić trening przez resztę dnia? Zobaczę, czy Żółty
Kieł ma coś na to.
- Tak mi się wydawało, że jesteś trochę roztargniony. - odparł samiec. - Wracaj do
Obozu. Wezmę tę parkę na polowanie.
- Dzięki. - miauknął z wdzięcznością Ogniste Serce. Zrobiło mu się trochę wstyd, że tak
łatwo zdołał towarzysza oszukać.
Powlókł się przez kotlinkę, usiłując wyglądać na bardzo obolałego. Gdy tylko znalazł się
bezpiecznie wśród drzew, przyspieszył. Wczoraj Szaropręgi wynurzył się zza kociarni.
Gromowicz z doświadczenia wiedział, że to najlepsze miejsce, żeby prześliznąć się przez
obozowe granice i nie zostać zauważonym. Właśnie tamtędy uciekła Żółty Kieł, kiedy Klan
podejrzewał ją o zamordowanie Cętkowanego Listka. Okrążył Obóz i zaczął węszyć przy
murze z paproci. Wnet uchwycił trop przyjaciela. Bez wątpienia Wojownik wykradał się tą
drogą i to, sądząc z zapachu, często. Tyle dobrego, że ślad był zwietrzały, co oznaczało,
że dzisiaj Szaropręgi jeszcze tędy nie przechodził. Ogniste Serce przycupnął za drzewem i
czekał. W miarę jak deszczowe chmury zasnuwały niebo, las stawał się coraz
mroczniejszy. Cienie kryły rudzielca idealnie. Upewnił się, że siedzi pod wiatr, więc szary
nie będzie mógł go wyczuć. Teraz naprawdę rozbolał go brzuch ze zdenerwowania. Miał
nadzieję, że Szaropręgi w ogóle się nie pojawi, bądź może po prostu zaprowadzi go w
jakieś ciche miejsce na granicach terytorium Klanu Gromu.
Serce mu zamarło, kiedy usłyszał szelest. Szary nos przeciskał się przez liście paproci.
Gromowicz szybko schylił głowę - jego przyjaciel ostrożnie rozglądał się dookoła. Po kilku
chwilach wyskoczył na zewnątrz i puścił się truchtem w kierunku kotlinki, gdzie odbywały
się szkolenia. Ogniste Serce poczuł przypływ nadziei. Może kocur już lepiej się czuje i
postanowił dołączyć do ćwiczeń z jego Terminatorem? Ruszył za przyjacielem,
zachowując bezpieczną odległość i polegając raczej na węchu niż wzroku. Jednak gdy
trop zboczył ze ścieżki wiodącej do głównego miejsca treningów, rudzielec wiedział już, że
na próżno się łudził. Ujrzał charakterystyczne szare głazy wśród drzew. Słoneczne Skały!
Nastawił uszy i rozchylił pyszczek, sprawdzając, czy wiatr nie niesie zapachu wroga.
Między pniami mignął mu barczysty, szary kot. Prześlizgiwał się koło skał w stronę
granicy z Klanem Rzeki. Teraz nie było już wątpliwości, dokąd chadza Szaropręgi.
Kiedy tylko towarzysz zniknął mu z oczu, rudzielec podszedł do krawędzi zbocza i zerknął
w stronę rzeki. Przez kołysanie się zarośli łatwo mógł odgadnąć, gdzie znajduje się teraz
tropiony kot. Miał tylko nadzieję, że w pobliżu nie ma żadnych obcych Wojowników,
którzy także mogliby to ujrzeć. Zaczął schodzić w dół, przedzierając się wśród paproci.
Rzeka nie była już zamarznięta, wszak wyraźnie słyszał plus płynącej wody. Dotarłszy do
skraju gąszczu, zwolnił kroku i wyjrzał na otwartą przestrzeń.
Szaropręgi siedział na nabrzeżnych kamykach. Rozglądał się wokoło. Nastawił uszy, ale z
rozluźnionego pochylenia barków można było wywnioskować, że nie czatuje na zdobycz.
Raptem w oddali rozległo się wołanie obcego kota. Patrol Klanu Rzeki? Ogniste Serce
poczuł ciarki pod futrem, instynktownie napiął się cały, ale jego przyjaciel ani drgnął.
Potem w paprociach za rzeką rozległ się jakiś szmer. Kocur wstrzymał przerażony
oddech, podczas gdy przyjaciel nadal nie ruszał się z miejsca. Niespodziewanie srebrzysta
kotka wyłoniła się z zarośli na przeciwległym brzegu i ześliznęła do wody. Rudzielec
poczuł, jak na moment zamiera mu serce. To przecież Srebrny Strumyk, Wojowniczka,
która uratowała jego współklanowicza!
Z łatwością płynęła przez rzekę. Szaropręgi podniósł się, radośnie zamiauczał,
niecierpliwie ugniatając łapami kamyki, i z wysoko uniesionym ogonem podszedł nad
samą wodę. Srebrny Strumyk wydostała się na brzeg, otrząsnęła, a następnie koty
delikatnie dotknęły się nosami. Szary kocur potarł pyszczkiem o jej szczękę, zaś ona,
uszczęśliwiona, zadarła w górę podbródek. Potem wspięła się na czubki palców i owinęła
szczupłym ciałem wokół samca. Młodemu Wojownikowi najwidoczniej nie przeszkadzało,
że się zamoczy. Kiedy kotka przytuliła się do niego wilgotnym futrem, mruczał tak głośno,
iż nawet Ogniste Serce dosłyszał to z daleka.
Rozdział 14
Rudzielcowi grzbiet zjeżył się ze zgrozy. Jak Szaropręgi mógł być tak głupi? Spotykając
się z kotką z innego Klanu, łamał wszystkie nakazy Kodeksu Wojownika!
- Szaropręgi! - wrzasnął, wyskakując z krzaków.
Obydwa koty obróciły się błyskawicznie i stanęły z nim oko w oko. Srebrny Strumyk
gniewnie stuliła uszy.
- Śledziłeś mnie! - oburzył się Szaropręgi.
- Co ty wyrabiasz!? Nie wiesz, jakie to niebezpieczne!?
Odpowiedziała mu srebrzysta kocica:
- Wszystko w porządku. Żaden patrol nie pojawi się tu aż do zachodu słońca!
- Nie możesz być tego taka pewna! Zupełnie, jakbyś znała każde posunięcia swego Klanu!
- warknął Ogniste Serce. Srebrny Strumyk uniosła dumnie podbródek.
- Bo znam. Krzywa Gwiazda, Przywódca Klanu Rzeki, to mój ojciec.
Rudy Wojownik zesztywniał.
- W co ty się bawisz!? - fuknął na Szaropręgiego. - Nie mogłeś wybrać gorzej!?
Przyjaciel przez moment mierzył go spojrzeniem, po czym odwrócił się do swojej
partnerki.
- Lepiej już pójdę... - miauknął zgaszonym głosem.
Kotka zamrugała i wyciągnęła szyję, żeby dotknąć pyszczkiem jego policzka. Obydwoje
przymknęli oczy. Na chwilę zastygli w bezruchu. Rudzielec przyglądał się im, a łapy
świerzbiły go ze strachu. Srebrny Strumyk szepnęła coś kocurowi do ucha. Zakochani
odsunęli się od siebie. Córka Przywódcy Klanu Rzeki uniosła głowę i zanim z powrotem
wślizgnęła się do wody, wyzywająco popatrzyła Ognistemu Sercu w oczy. Szary dał susa
w jego stronę i przyjaciele, nie zamieniając ze sobą ani słowa, biegiem opuścili obce
terytorium. Popędzili szlakiem koło Słonecznych Skał. Kiedy zbliżali się do Obozu, szary
Wojownik zwolnił kroku. Rudy także przyhamował.
- Musisz przestać się z nią widywać. - wysapał.
Teraz, gdy byli już daleko od terenów wroga, uczucie paniki osłabło, lecz nadal był bardzo
zły.
- Nie mogę. - odparł chrapliwie Szaropręgi. Zakasłał, ciężko robiąc bokami.
- Nie rozumiem. - miauknął płomienny. - W tej chwili Klan Rzeki jest jak najgorzej
usposobiony do Klanu Gromu. Słyszałeś, co powiedziała Lamparcie Futerko po śmierci
Białego Pazura! W ogóle skąd wiesz, że możesz tej kotce ufać?!
Skrzywił się, wiedząc, że wspominanie tamtego zdarzenia będzie dla kocura bardzo
bolesne, ale emocje targały nim jak najęte.
- Nie znasz Srebrnego Strumyka! - parsknął szary Wojownik. Zatrzymał się i usiadł. Oczy
wnet zaszklił mu ból. - I nie musisz przypominać o Białym Pazurze. Ciężko mi ze
świadomością, że jestem odpowiedzialny za śmierć jednego z jej towarzyszy.
- Biały Pazur był wrogiem, a nie żadnym towarzyszem! - Ogniste Serce prychnął
niecierpliwie, ale Szaropręgi ciągnął niezrażony:
- Ona rozumie, że zdarzył się wypadek. Wąwóz nie był odpowiednim miejscem do walki!
Każdy kot mógł tam spaść!
Krzyknął i pośpiesznie zaczął zlizywać z futra zapach Rzeczniaczki. Rudzielec zatoczył
wokół niego koło.
- Opinie Srebrnego Strumyka nie mają żadnego znaczenia! Co z twoją lojalnością wobec
Klanu Gromu!? Widując się z tą kotką, łamiesz prawo! - pod wpływem tych zarzutów
przyjaciel przerwał toaletę.
- Sądzisz, że o tym nie wiem? - syknął. - Wątpisz zatem w moją lojalność wobec
Gromu...?
- A co innego mogę sobie pomyśleć!? Nie możesz się z nią widywać, nie okłamując
swoich! A co, jeśli będziemy musieli walczyć z Klanem Rzeki?! Pomyślałeś o tym?
- Za bardzo się przejmujesz. - uciął Szaropręgi. - Nie dojdzie do tego. Teraz, kiedy
Złamana Gwiazda zniknął, a Klan Wichru wrócił do siebie, zapanuje pokój.
- Klan Rzeki wcale nie zachowuje się pokojowo! Wiesz, że ostatnio polują na Słonecznych
Skałach, na naszym terytorium!
- Polowali tam jeszcze zanim przyszedłem na świat! - zakpił szary, wykręcając się całym
ciałem, żeby umyć nasadę ogona. Rudzielec nadal krążył. Wydawało się, że przyjaciel w
ogóle nie widzi nic niestosownego w swym postępowaniu.
- A co będzie, jeśli złapie cię patrol Klanu Rzeki?
- Srebrny Strumyk nigdy do tego nie dopuści. - odparł tamten pomiędzy długimi
liźnięciami wzdłuż puszystego ogona.
- Na litość Gwiezdnego Klanu, ani odrobinę się nie boisz?! - wrzasnął wyprowadzony z
równowagi Ogniste Serce. Spojrzenia Gromowiczów wreszcie spotkały się.
- Nie rozumiesz? Sam Gwiezdny Klan musiał to zaplanować! Popatrz tylko, Srebrny
Strumyk chce się ze mną widywać - nawet po tym, co się stało z Białym Pazurem.
Myślimy o tym samym, zupełnie, jakbyśmy narodzili się w jednym Klanie.
Najwyraźniej dalsza dyskusja nie miała już sensu.
- Chodź. - miauknął rudzielec ponuro. - Wróćmy do Obozu, zanim znowu zauważą twoją
nieobecność.
Bok przy boku doszli na skraj wąwozu i popatrzyli w dół. W głowie Ognistego Serca
powracała echem jedna myśl: jakim cudem Szaropręgi mógł kochać córkę Krzywej
Gwiazdy i jednocześnie pozostać lojalnym wobec Klanu Gromu? Zeszli po stromym stoku.
Zakradali się do Obozu tą samą drogą, którą zakochany Wojownik go opuścił.
Przeciskając się przez mur z paproci, rudzielec wstrzymał oddech, wściekły na przyjaciela,
że przez niego musi wracać chyłkiem. Serce podeszło mu do gardła, kiedy minąwszy
kociarnię, ujrzeli zbliżającego się ku nim Białą Burzę.
- Szaropręgi, powinieneś wypoczywać, a nie szwendać się z kąta w kąt. Twój kaszel
zaczyna się rozprzestrzeniać. Nie chcemy, żeby dotarł do kociarni! - ostrzegł śnieżny
kocur. Szary kiwnął głową i odszedł w stronę legowiska wojowników. Po chwili Wojownik
zwrócił się także do rudzielca, którego uszy drgnęły nerwowo. - A ty nie powinieneś być
przypadkiem na treningu ze swoimi Terminatorami?
- Przyszedłem wziąć od Żółtego Kła coś na ból brzucha. - wymamrotał niepewnie.
- Więc weź, a potem idź na polowanie. Mamy Porę Nagich drzew - nie możemy sobie
pozwolić, żeby młodzi Wojownicy włóczyli się bezczynnie po Obozie!
Ogniste Serce zawrócił z ulgą, że uniknął dalszych pytań, i pobiegł prosto do zakątka
Medyka. Żółty Kieł była zajęta mieszaniem ziół. Przed nią leżały liście zebrane w kilka
stosików. Obserwował ją przez chwilę. Nic nie mógł na to poradzić, ale żałował, że to nie
Cętkowany Listek szykowała akurat medykamenty. Wkrótce stara kocica spojrzała na
niego pytająco.
- Moje zapasy maleją. Mogę potrzebować pomocy, żeby je uzupełnić.
Rudy Wojownik nie odpowiedział. Zastanawiał się właśnie, czy powinien zwierzyć się jej
ze swoich obaw o Szaropręgiego, kiedy ponownie przerwała mu rozmyślania.
- W Obozie wybuchła zaraza białego kaszlu. - warknęła, niecierpliwie trącając pyszczkiem
zeschły liść. - Dwa przypadki dzisiejszego ranka.
- Szybka Łapa?
Staruszka pokręciła głową.
- Szybka Łapa po prostu się przeziębił. Nie, mówię o kociaku Nakrapianego Ogona. I o
Łaciatej Skórce. W tej chwili to jeszcze nic bardzo poważnego, ale trzeba się
skoncentrować na wzmocnieniu Klanu. Pora Nagich Drzew zawsze niesie zagrożenie
zielonego kaszlu. - Ogniste Serce rozumiał jej niepokój. Zielony kaszel był zabójczy.
Kocica znowu podniosła wzrok. - A ty czego chciałeś?
- Och, nic takiego, po prostu boli mnie brzuch. Ale to nie ma znaczenia, jeśli jesteś
zajęta.
- Bardzo? - miauknęła.
- Nie. - przyznał rudzielec, niezdolny spojrzeć jej w oczy.
- Więc przyjdź, kiedy zaboli cię bardziej. - Żółty Kieł zajęła się ziołami. Kocur już miał
odejść, ale jeszcze go zatrzymała. - Upewnij się, czy Szaropręgi zostaje w legowisku,
dobrze? Jest silnym, młodym Wojownikiem. Gdyby wypoczywał, choroba minęłaby mu już
do tej pory.
Rudzielcowi drgnął nerwowo ogon. Czyżby odgadła, że Szaropręgi wymykał się z Obozu?
Czekał z bijącym głośno sercem. Może będzie chciała powiedzieć coś jeszcze? Jednak
Medyczka, zmarszczywszy czoło, znowu zajęła się pracą, więc cicho odszedł.
Zaczynało się ściemniać. Wiedział, że na łowy zostało mu niewiele czasu. Szybko
upolował ryjówkę, ziębę i myszkę, ale wahał się, czy już wracać do Obozu. Obawy o
przyjaciela wydawały się ważniejsze niż zrzędzenie Białej Burzy, jeśli nie dostarczy
świeżej zdobyczy na czas. Podjął decyzję - jeśli Szaropręgi nie chce słuchać głosu
rozsądku, może Srebrny Strumyk posłucha! Ukrył łupy pod korzeniem drzewa, przykrył
liśćmi i po raz drugi ruszył w stronę Słonecznych Skał. Deszcz, na który zbierało się cały
dzień, w końcu zaczął padać. Bębnił jednostajnie o liście paproci. Zapach srebrzystej był
łatwy do rozpoznania. Jego tropem Ogniste Serce dotarł do miejsca, gdzie wcześniej
widział zakochanych. Ostrożnie zszedł na brzeg, natychmiast poczuwszy ciarki na
grzbiecie. Wcale nie życzył sobie przepływać rzeki wpław. Rude futro Gromowicza nie
miało oleistej osłony przed wodą, jak u kotów z Klanu Rzeki, a Pora Nagich Drzew nie
była najlepsza, żeby przemoczyć sobie sierść.
Nagle zamarł. Wojownicy Klanu Rzeki!
Przycupnął i patrzył. Na drugim brzegu ujrzał Srebrny Strumyk. Wysunęła się spomiędzy
opadających do ziemi gałęzi płaczącej wierzby, a za nią dwa inne koty z jej Klanu. Jeden
z nich, Wojownik o potężnych barach i naderwanym w bitwie uchu, podejrzliwie wciągnął
nosem powietrze i rozejrzał się dookoła. Rudzielcowi zadudniła krew w uszach. Czy wróg
go wywęszył?
Rozdział 15
Cichutko wycofał się w paprocie. Potężnie zbudowany Wojownik przestał węszyć, ale
nadal się rozglądał. Ogniste Serce zawrócił i rozpłaszczony tuż przy ziemi, zaczął
odpełzać. Z tyłu dobiegł go ledwie słyszalny plusk. Jakiś kot wśliznął się do rzeki! Z
mocno bijącym sercem rudzielec zerknął za siebie. Przez liście dostrzegł srebrzystą
głowę, która podskakując w wodzie, zbliżała się w jego stronę. Srebrny Strumyk! Ale
gdzie podziały się dwa pozostałe koty? Z uchylonym pyszczkiem sprawdził zapachy w
powietrzu. Nigdzie w pobliżu nie było ich czuć. Musiały pobiec dalej. Znowu obejrzał się
na znajomą kocicę, która z determinacją przepływała rzekę. Przez chwilę zastanawiał się,
czy to aby nie jest pułapka i nie powinien wówczas uciekać, ale został na swoim miejscu
jedynie z obawy o Szaropręgiego. Wkrótce Rzeczniaczka wdrapała się na brzeg i syknęła
cicho:
- Wiem, że tu jesteś! Czuję twój zapach! Wyjdź, Kamienne Futro i Cienista Łapa już sobie
poszli. - aczkolwiek rudy ani drgnął. Później w jej głosie dało się czuć spore
zniecierpliwienie. - Ogniste Serce, nie pozwoliłabym, żeby coś stało się najlepszemu
przyjacielowi Szaropręgiego! Uwierz mi, na miłosierdzie Gwiezdnego Klanu!
Gromowicz ostrożnie wypełznął ze swojej kryjówki. Srebrny Strumyk przyglądała się mu,
trzepiąc na boki ogonem.
- Co tu robisz?
- Szukałem cię. - szepnął, boleśnie świadomy, że znajduje się na terytorium wroga. Uszy
kotki drgnęły trwożnie.
- Szaropręgi dobrze się czuje? Kaszel się nie nasilił? - aczkolwiek rudzielca tym bardziej
zirytował jej niepokój.
- Nic mu się nie stało! - warknął. - Ale stanie się, jeśli będziesz go widywała!
Najeżyła grzbiet.
- Nie pozwolę, żeby spotkało go coś złego!
- Doprawdy...? - prychnął Ogniste Serce. - A niby co mogłabyś zrobić, żeby go ochronić?
- Jestem córką Przywódcy Klanu. - miauknęła z wyższością samica.
- I daje ci to moc, by rozkazywać jego Wojownikom? Jesteś niewiele więcej niż
Terminatorem!
- Podobnie jak ty! - syknęła oburzona.
- Tak, to prawda. - przyznał kocur. - I właśnie dlatego nie mam pewności, czy zdołam
osłonić Szaropręgiego przed gniewem jego własnego Klanu... albo twojego, jeśli odkryją,
że się spotykacie.
- Nie mogę przestać go widywać... - zamiauczała i, zniżając głos do szeptu, dodała: - ...ja
go kocham.
- Napięcia pomiędzy naszymi Klanami już i tak są wystarczająco silne! - samiec był zbyt
zły, żeby zdobyć się na współczucie. - Wiemy, że Klan Rzeki poluje na naszych
ziemiach...!
Do oczu Srebrnego Strumyka powrócił wyzywający błysk.
- Gdyby Klan Gromu rozumiał dlaczego, nie wypominałby tych paru myszy, które tam
złapiemy!
- Więc powiedz mi dlaczego! - rudzielec rzucił jej gniewne spojrzenie.
- Mój Klan jest głodny! Kocięta płaczą, bo matki nie mają mleka. Starzy zaś wymierają z
braku przyzwoitej żywności.
- Ale przecież macie rzekę! - mimo wszystko Wojownik osłupiał. Wszak każdy kot
wiedział, że ten Klan posiada najwięcej - ryby i zdobycz na polach za lasem.
- To nam nie wystarcza. Dwunogi zajęły nasze terytorium w dole rzeki. Przez całą Porę
Zielonych Liści budowały tam Obóz i zostały tak długo, dopóki była obfitość ryb. Teraz
odeszły, ale całkiem wypłoszyły wszelką zdobycz! A zniszczenia w lesie sprawiają, że
nawet na zwykłego gryzonia trudniej trafić!
Mimo gniewu Ogniste Serce poczuł przypływ litości. Potrafił sobie wyobrazić, jaki to
poważny problem dla kotów z Klanu Rzeki. Były przyzwyczajone do wyżywienia bogatego
w ryby i w Porze Zielonych Liści tłuściały na nim tak, że potem mogły łatwo znosić surowe
księżyce Pory Nagich Drzew. Uświadomił sobie również, że Srebrny Strumyk nie jest
szczupła, acz wychudzona. Kiedy mokre futro przylgnęło do jej boków, wyraźnie widział
rysujące się nań żebra. Nagle pojął, dlaczego Krzywa Gwiazda tak wrogo odniósł się do
planów Błękitnej Gwiazdy!
- To dlatego nie chcieliście, żeby powrócił Klan Wichru!
- Króliki biegają po wrzosowiskach przez cały rok na okrągło. - wyjaśniła kocica. - Były
naszą jedyną nadzieją na przetrwanie Pory Nagich Drzew bez utraty kociąt.
- Czy Szaropręgi wie o tym wszystkim?
Przytaknęła. Przez chwilę milczał zakłopotany. Jednak nie mógł pozwolić, by uczucia
weszły w drogę obowiązkom Wojownika - i nie mógł sobie na to pozwolić jego przyjaciel.
- Bez względu na problemy twojego Klanu musisz przestać widywać się z Szaropręgim.
- Nie. - odparła, unosząc podbródek. - W jaki sposób nasza miłość może wyrządzić komuś
szkodę?
Ogniste Serce popatrzył jej w oczy. Kolejny dreszcz przebiegł mu po grzbiecie, kiedy
zimne deszczowe krople przesiąkły przez gęstą sierść. Nagle Srebrny Strumyk syknęła
tak, że aż podskoczył.
- Musisz uciekać, nadchodzi patrol!
Z drugiego brzegu rzeki dobiegł słabiutki szelest. Byłoby niebezpiecznie dłużej zwlekać,
gdyż hałas z każdą chwilą narastał. Bez słowa pożegnania rudzielec skoczył w mokre
paprocie i popędził do domu. Skierował się jeszcze do kryjówki pod dębem, w której
zagrzebał upolowaną zdobycz, jednak w pół drogi poczuł świeży ślad Dwunoga i
przypomniał sobie o Księżniczce. Zaczął się zastanawiać, czy starczy mu czasu, by ruszyć
tym tropem do Siedliska Dwunogów. Chciał wiedzieć o stanie siostry, niebawem miała się
okocić. Ale teraz pewnie było dla niej bezpieczniej wygrzewać się we własnym gnieździe,
a koty Klanu potrzebowały świeżych zapasów. Uświadomił sobie, że nie tylko Szaropręgi
może budzić zwątpienie co do swej lojalności. Krople deszczu zaczęły mu skapywać z
końców wąsików. Pomknął susami po swoje obfite łupy.
Kiedy wrócił, w Obozie panowała cisza. Koty schroniły się już w legowiskach. Przeciął
błotnistą wówczas polanę i upuścił zdobycz na stos żywności. Potem wybrał co nieco dla
siebie i potruchtał wprost do zakątka wojowników. Dzisiaj nie sposób było jeść na
zewnątrz. Wsunął głowę do środka. Ku jego uldze Szaropręgi drzemał. Faktycznie mógłby
już wyzdrowieć, gdyby tylko nie uganiał się po lesie za Srebrnym Strumykiem.
- Żółty Kieł jeszcze sobie niczego nie wzięła. - dobiegło z mroku miauknięcie Białej Burzy.
- Miała za dużo pracy. Myślę, że doceniłaby tą myszkę, którą niesiesz.
Ogniste Serce skinął głową i znowu wyszedł na deszcz. Jeśli Medyczka była zbyt zajęta,
żeby nawet przynieść sobie coś do jedzenia, niewątpliwie oznacza to, że choroba w
Obozie się rozprzestrzenia. Pognał biegiem przez polanę. Zatrzymał się tylko na chwilę,
by sięgnąć po drugą mysz, zanim pospieszył tunelem z paproci.
Na skraju polanki Żółtego Kła leżało w gniazdku z mchu bure kociątko. Stara kotka
przycupnęła tuż obok i starała się je przekonać, żeby przełknęło trochę ziół. Malec dyszał
żałośnie, mrugając załzawionymi oczkami i pociągając nosem. Gromowicz uświadomił
sobie, że to musi być ten maluch z białym kaszlem. Szara odwróciła się, słysząc, że ktoś
nadchodzi.
- To dla mnie? - miauknęła, spoglądając na myszy zwisające Ognistemu Sercu z
pyszczka. Skinął głową i upuścił je na ziemię. - Dzięki. Skoro już tu jesteś, może
spróbowałbyś przekonać tego kociaka, żeby wziął lekarstwo?
Podeszła do martwego gryzonia, poruszając się wciąż sztywno z powodu dawnej rany
barku, i zaczęła jedną z nich chciwie ogryzać. Kocur w tym czasie pochylił się nad
chorym. Kociątko popatrzyło na niego, otwierając maleńką mordkę w zgrzytliwym,
bolesnym kaszlu. Rudy delikatnie podsunął mu zielony listek.
- Jeśli chcesz zostać Wojownikiem, trzeba przywyknąć do łykania gorzkich lekarstw. -
zamiauczał. - Kiedy wyruszysz na wyprawę do Księżycowego Kamienia, będziesz musiał
zjeść zioła dużo gorsze niż to.
Malec przyglądał mu się z niedowierzaniem spod półprzymkniętych powiek.
- Potraktuj to jako praktykę. - nalegał samiec. - Praktykę przyszłego Wojownika.
Kociątko wysunęło główkę i wzięło na próbę kęs. Rudzielec zamruczał, żeby dodać mu
odwagi.
- Dobra robota. - pochwaliła Żółty Kieł, pojawiając się koło nich.
Wskazała nosem w bok i Ogniste Serce zrozumiał, że chce porozmawiać na osobności.
Wyszedł za nią pod osłonę wielkiego głazu, gdzie sypiała. Deszcz nadal padał i
zmatowiałe, szare futro kocicy było całkiem przesiąknięte wodą. Przemoczony ogon
ciągnął się po błocie.
- Błękitna Gwiazda dostała białego kaszlu. - miauknęła ponuro.
- Ale biały kaszel nie jest taki poważny, prawda?
Medyczka potrząsnęła głową.
- Choroba rozwinęła się bardzo szybko i ma ostry przebieg. - żołądek kocura ścisnął się
boleśnie na myśl o malejącej liczbie żywotów, która pozostała jeszcze Przywódczyni
Klanu. Kocica kontynuowała. - Ostrzegałam ją, żeby trzymała się z daleka od chorych
kotów, ale chciała je odwiedzać. Teraz śpi w swoim legowisku. Jest z nią Mroźne Futerko.
Lęk w oczach Żółtego Kła skłaniał do zastanowienia, czy staruszka zna prawdę o
żywotach Błękitnej Gwiazdy. Dotąd Wojownik sądził, że był w Gromie jedynym kotem, z
którym Przywódczyni podzieliła się swoim sekretem. Wszyscy myśleli, że miała w zapasie
trzy życia, ale być może Medyk potrafi wyczuć tego typu sprawy instynktownie. Prawda
zaś była taka, że gdyby głowa Klanu umarła po raz kolejny, pozostałaby jej jeszcze tylko
jedna szansa.
Rozdział 16
Deszcz lał przez całą noc i następny ranek. Jednak nim słońce dotarło do szczytu nieba,
chmury zaczęły się rozwiewać. Ponury nastrój zawisł nad polaną, kiedy Klan czekał na
wieści o Przywódczyni. Ogniste Serce wypełznął z krzaków jeżyn koło granicznego muru,
gdzie od świtu chronił się przed ulewą, następnie ruszył prosto do legowiska Błękitnej
Gwiazdy w zboczu Wysokiej Skały. Ze środka nie dobiegał żaden dźwięk. Zawróciwszy,
rudzielec wpadł na Wierzbową Skórkę, która niosła jedzenie do kociarni. Pytająco
przechyliła głowę na bok. Kocur wiedział, że oczekuje informacji o zdrowiu kocicy.
- Żadnych wieści. - wzruszył ramionami.
Dał Terminatorom dzień odpoczynku od treningów. Teraz widział, jak wałęsają się koło
swego legowiska ze znudzonymi minami. Wojownik zdał sobie sprawę, że ich zawiódł, ale
chciał zostać w Obozie, dopóki Przywódczyni leżała chora. Przynajmniej nie było
Tygrysiego Pazura, żeby skrytykować jego decyzję. Zastępca poprowadził dziś poranny
patrol. Nagle porosty, zasłaniające wejście do legowiska wodza Klanu, drgnęły i z groty
wypadła Mroźne Futerko. Popędziła szaleńczym biegiem przez polanę i po kilku chwilach
pojawiła się znowu z Żółtym Kłem. Rudzielec dopadł do groty, właśnie kiedy znikały za
wiszącą barierą. Zatrzymał się przed wejściem i usiadł, czując własny, przyspieszony
puls. Biała kotka wyjrzała na zewnątrz.
- Stało się coś złego? - zapytał Ogniste Serce roztrzęsionym głosem. Wojowniczka
przymknęła oczy.
- Ma zielony kaszel. - oznajmiła smutno. - Zostań na straży i pilnuj, by nikt nie wchodził
do środka.
Po czym ponownie zanurkowała do wnętrza legowiska. Rudy kocur siedział bez ruchu, z
wybałuszonymi ślepiami. Był przerażony. Zielony kaszel! Błękitnej Gwieździe naprawdę
groziła utrata jeszcze jednego życia. Mroczne myśli pożerały go jeszcze przez długą
chwilę, a odwrócił się dopiero, kiedy usłyszał przenikliwy krzyk dobiegający gdzieś spoza
Obozu. Zerknął w stronę janowcowego tunelu. Na polanę wpadł jak błyskawica Popielata
Łapa i ślizgając się, zahamował tuż obok niego.
- Przybywam od Tygrysiego Pazura! - wydyszał. - Mam wiadomość dla Błękitnej Gwiazdy.
- Jest chora. - odparł rudzielec. - Nie możesz tam wejść.
Terminator niecierpliwie trzepnął ogonem.
- Tygrysi Pazur musi się z nią zobaczyć przy Grzmiącej Ścieżce. To bardzo pilne!
- Co się stało?
Bury spiorunował go wzrokiem.
- Tygrysi Pazur wzywa PRZYWÓDCZYNIĘ. - zadrwił. - A nie jakiegoś domowego
pieszczoszka, który zabawia się w Wojownika!
Kocura ogarnęła furia. Wysunął z wściekłością pazury.
- Powtarzam, że Błękitna Gwiazda nie może opuścić Obozu! - warknął. Płasko stulił uszy i
przesunął się, by zablokować wejście do jej legowiska.
- Ogniste Serce ma rację. - rozległo się z tyłu chrapliwe miauknięcie Żółtego Kła, która
właśnie wynurzyła się na zewnątrz. Popielata Łapa zerknął na starą kocicę i wzdrygnął się
pod spojrzeniem jej pomarańczowych oczu.
- Zastępca z patrolem znalazł ślady Klanu Cienia na naszych ziemiach! - parsknął. -
Wdarli się na nasze tereny myśliwskie!
Mimo lęku o zdrowie szaroniebieskiej samicy, rudzielec poczuł, jak wargi wykrzywia mu
gniew. Jak oni śmieli!? I to po tym wszystkim, co Klan Gromu dla nich zrobił! Ale
Medyczka nie okazała zainteresowania. Odwróciła się do płomiennego Wojownika.
- Czy w Siedlisku Dwunogów można znaleźć kocie ziele?
- Kocie ziele...? - powtórzył Ogniste Serce.
- Jest potrzebne dla Błękitnej Gwiazdy. - wyjaśniła. - Nie używałam go od nie wiem ilu
księżyców, ale myślę, że mogłoby jej pomóc. Ma miękkie listki i intensywny zapach...
Raptem samiec przerwał jej w pół słowa.
- Tak, wiem gdzie rośnie!
Nigdy nie natrafił na nie w lesie, ale kiedy był jeszcze kociakiem, tarzał się po grządce
kociego ziela w swoim ogródku u Dwunogów.
- Potrzebuję tyle, ile tylko zdołasz przynieść. - mruknęła Żółty Kieł. - Szybko.
- A co z Tygrysim Pazurem? - wtrącił Popielata Łapa.
- Zastępca będzie musiał na razie sam sobie poradzić! - warknęła szara.
Okopcona Łapa, która obserwowała ich z pniaka, aż podskoczyła.
- Z czym będzie sobie musiał poradzić sam...? - zamiauczała podniecona.
Ogniste Serce stanowczym trzepnięciem ogona dał jej znak, aby zamilkła. Bury
Terminator zignorował młodszą kotkę.
- Klan Cienia już może być na naszym terytorium! - syknął zacięcie. Oczy Okopconej Łapy
rozszerzyły się, ale trzymała język na wodzy. Żółty Kieł także milczała, żeby pomyśleć.
- Gdzie jest Biała Burza? - zapytała wkrótce.
- Patroluje Słoneczne Skały z Piaskową Łapą i Mysim Futerkiem. - odparł kocur. Staruszka
pokiwała głową.
- Teraz, kiedy Błękitna Gwiazda leży chora, a Ogniste Serce musi biec po kocie ziele, nie
możemy ryzykować i wysyłać z Obozu więcej Wojowników. Jeżeli Klan Cienia jest na
naszym terytorium, w każdej chwili może zaatakować. Robili to już kiedyś.
- Jeśli szybko przyniosę kocie ziele... - wpadł jej w słowo Ogniste Serce. - ...będę mógł
się spotkać z Tygrysim Pazurem i odebrać jego wieści.
Oczy Popielatej Łapy ponownie zapłonęły nienawiścią.
- Ale on chce, by Przywódczyni osobiście zobaczyła dowody! Cieniści zostawili resztki
świeżej zdobyczy po naszej stronie Grzmiącej Ścieżki!
Żółty Kieł uciszyła go warknięciem.
- Błękitna Gwiazda nie musi oglądać żadnych dowodów. - oznajmiła skrzeczącym nieco
głosem. - Słowo jej Zastępcy całkiem tu wystarczy.
- Tygrysiemu Pazurowi trzeba po prostu powiedzieć, że nie może przyjść. - zamiauczał
zgodnie rudzielec. - Przekażę mu to, kiedy już przyniosę te rośliny. Gdzie on jest?
- Już ja pójdę! - parsknął bury. - Uważasz się za lepszego kuriera, bo jesteś
Wojownikiem, a ja tylko Terminatorem?
Rzucił rudemu spojrzenie pełne czystej pogardy. Ale Medyczka nie miała czasu na kłótnie.
- Pod nieobecność Ognistego Serca Klan będzie potrzebował ochrony! - syknęła na
puszącego się kota, stuliwszy uszy. - Ten obowiązek nie wydaje ci się wystarczająco
ważny? No już, gdzie jest Tygrysi Pazur?
- Koło wypalonego jesionu, który sterczy nad Grzmiącą Ścieżką. - odparł nadąsany.
- W porządku. - chrząknęła Żółty Kieł. - Biegnij, Ogniste Serce!
Nie musiał czekać na specjalne zachęty. Ruszył pędem przez polanę, jednak w połowie
drogi usłyszał za sobą cichy szelest drobnych łapek.
- Mistrzu, zaczekaj...!
- Wracaj do legowiska, Okopcona Łapo! - miauknął przez ramię, lecz nie zwolnił kroku.
- Ale ja mogłabym pobiec i zanieść Tygrysiemu Pazurowi wiadomość, kiedy ty będziesz
zbierał kocie ziele!
Rudzielec zatrzymał się i stanął oko w oko ze swoją uczennicą.
- Słuchaj, jeśli gdzieś w pobliżu grasują Wojownicy Klanu Cienia, powinnaś zostać w
Obozie. - koteczka wyglądała na zdruzgotaną, ale kocur nie miał czasu, żeby martwić się
o jej uczucia. - Wracaj do legowiska!
Warknął i, nie czekając na jej reakcję, biegiem wypadł przez cierniowy tunel. Gnał przez
Wysokie Sosny, potem pokonał szybko zarośla na tyłach Siedliska Dwunogów. Kiedy
wskoczył na ogrodzenie otaczającego jego dawne domostwo, znajoma woń ogrodu
wypełniła mu nozdrza. Fala wspomnień na chwilę przyprawiła go o zawrót głowy. Myślał o
słonecznych popołudniach, gdy hasał tu z zabawkami, które dawało mu jego Państwo.
Niemal oczekiwał, że usłyszy, jak Dwunogi grzechoczą jego miseczką i wołają go dawnym
imieniem. Lecz potem pomyślał o Błękitnej Gwieździe zmagającej się z zielonym kaszlem.
Gwałtownie wdał susa do ogrodu i przebiegł przez trawnik do miejsca, gdzie, jak
pamiętał, rosło kocie ziele. Otwartym pyszczkiem głęboko wciągnął powietrze i odetchnął
z ulgą. Nęcący zapach unosił się gdzieś w pobliżu. Przeszedł wzdłuż rzędu roślinek. Nie
dostrzegł właściwego medykamentu, za to coraz bardziej zbliżał się do swego dawnego
gniazda. Zwolnił. Wonie dzieciństwa, kłębiące się w otoczeniu, sprawiły, że tracił
orientację. Potrząsnął głową, żeby rozjaśnić umysł. Przecisnął się pod olbrzymim
krzakiem, ciągle jeszcze ociekającym po całonocnym deszczu, i znalazł duży zagonek
miękkich, wonnych listków. Niedawny mróz zniszczył część ziół, ale rozłożysty krzew
osłonił wystarczająco dużo. Wojownik odgryzł tyle sztuk, ile zdołał unieść. Wyśmienity
aromat sączył mu się do mordki. Musiał uważać, żeby ich nie żuć, chociaż miał na to
wielką ochotę. Przywódczyni będzie potrzebowała każdej kropli drogocennego soku. Z
pełnym pyszczkiem zawrócił i pobiegł na tyły ogrodu. Przesadził płot i znowu popędził
przez las, nie zważając na jeżyny, które szarpały go za futro. Czuł, jakby miały mu lada
moment pęknąć płuca - ze szczękami zaciśniętymi na roślinach mógł oddychać tylko
przez nos.
Żółty Kieł czekała na niego w janowcowym tunelu. Ogniste Serce upuścił kocie ziele u jej
stóp i robiąc ciężko bokami, wciągnął wielki haust powietrza. Spojrzała na niego z
wdzięcznością, podniosła listki i ruszyła z powrotem do legowiska Błękitnej Gwiazdy.
Usiadłszy, by złapać oddech, rudzielec uświadomił sobie, że w okolicy czuć wyraźnie
zapach podekscytowanej Okopconej Łapy. Obwąchał ziemię dookoła. Czyżby kotka
opuściła Obóz, mimo że ostrzegał ją przed Wojownikami Klanu Cienia? Pędem rzucił się
do zakątka terminatorów i wetknął weń nos. Paprociowa Łapa był sam, spał.
- Gdzie twoja siostra? - miauknął rudy.
- Co...? - uczeń sennie podniósł głowę.
- Gdzie jest Okopcona Łapa!?
- Nie wiem. - odparł zmieszany młodzik.
Kocur cofnął się i rozejrzał po polanie. Mroźne Futerko cała nastroszona chodziła tam i z
powrotem pod grotą Przywódczyni. Zastanawiał się, co robić. Nie miał czasu szukać
Okopconej Łapy, a nie chciał mówić pozostałym Wojownikom, że zaginęła. Szaropręgi! -
pomyślał nagle. Szaropręgi mógł jej poszukać, podczas gdy on pobiegnie do Tygrysiego
Pazura. Pospieszył do legowiska wojowników. Aczkolwiek wewnątrz zastał puste gniazdo
szarego przyjaciela. Ogarnęła go wściekłość. Gdzie się podziewa ten kot, kiedy jest
potrzebny!? Jakby nie było wiadomo! Gniewnie parsknął. Jego Terminatorka będzie
musiała sama dawać sobie radę, dopóki on nie znajdzie Zastępcy i nie zawiadomi go o
chorobie Gwiazdy.
Pognał z powrotem przez janowcowy tunel i ruszył w stronę Grzmiącej Ścieżki. Podążając
szlakiem w górę zbocza wąwozu i dalej przez las, uświadomił sobie, że w powietrzu ciągle
unosi się zapach szarej koteczki. Musiała tędy iść - oczywiście! Poleciała do Tygrysiego
Pazura! Ze strachu i zdenerwowania Ognistemu Sercu przeszły lodowate ciarki po
grzbiecie. Jak mogła być taka głupia? Wyminąwszy Słoneczne Skały, już zdołał wyczuć
znajomy smród i usłyszeć w oddali ryk potworów.
Nagle na skraju lasu rozległ się przeraźliwy, wysoki skowyt. Gromowicz poczuł, jak krew
krzepnie mu w żyłach. Był to ten sam krzyk, który niegdyś słyszał w swoich snach.
Wypadł spomiędzy drzew i zahamował na pasie trawy koło Grzmiącej Ścieżki. Spoglądał
rozpaczliwie to w jedną, to w drugą stronę, aż dostrzegł zwęglony przez piorun jesion. To
musiało być właściwe miejsce, gdzie Tygrysi Pazur chciał spotkać się z Błękitną Gwiazdą.
Ale od Zastępcy, który spokojnie kroczył w stronę drzewa, nadal dzieliła rudzielca duża
odległość. Ruszył pędem. Pobocze drogi było tu bardzo wąskie, miejsca tyle co dla
królika, ale młody Wojownik nie rezygnował. Biegnąc, zawołał do burego kocura:
- Słyszałeś ten krzyk!?
Jednak jego słowa utonęły w zbliżającym się warkocie. Kiedy potwór go mijał, Ogniste
Serce wzdrygnął się i czekał, aż hałas zamrze w oddali, żeby znowu krzyknąć. I wtedy
zauważył coś koło jesionu - ciemny kształt na wąskim skrawku trawy. Z gwałtownym
ściśnięciem serca rozpoznał małe ciałko leżące bez ruchu tuż przy Grzmiącej Ścieżce. Była
to Okopcona Łapa.
Rozdział 17
Patrzył ze zgrozą. Tygrysi Pazur dotarł już do bezwładnego ciała i spoglądał na nie
osłupiałym wzrokiem. Potężne bary miał napięte od niespodziewanego wstrząsu. Ogniste
Serce zmusił się, żeby podejść. Z wahaniem wysunął głowę i powąchał futerko Okopconej
Łapy. Pachniała Grzmiącą Ścieżką. Jedna z tylnych łapek była wykręcona i lśniąca od
sączącej się obficie krwi. Rudzielec dygotał tak silnie, że ledwie mógł utrzymać się na
łapach. Wtedy ujrzał mizerny ruch jej boku. Nadal oddychała! Oniemiały z ulgi przeniósł
oczy na Zastępce.
- Żyje. - warknął bury kocur. Wbił w niego bursztynowe ślepia. - Co ona tu robiła?
- Przybiegła cię szukać. - szepnął zrozpaczony Ogniste Serce.
- Chcesz powiedzieć, że ty ją tutaj przysłałeś...?
Oczy rudego rozwarły się szeroko ze zdumienia. Czy Tygrysi Pazur uważa go za aż tak
głupiego?
- Kazałem jej zostać w Obozie! - zaprotestował. - Sama tu przybiegła!
Bo nie umiałem jej zmusić, żeby mnie posłuchała. - uświadomił sobie z jeszcze większym
przerażeniem.
- Musimy ją zabrać do domu. - sapnął olbrzym.
Nachylił się z otwartym pyskiem, żeby sięgnąć po małe, poskręcane ciałko, aczkolwiek
nim zdążył go nawet dotknąć, Ogniste Serce opuścił głowę i podniósł koteczkę za skórę
na karku. Jak najdelikatniej powlókł ranną do lasu. Zwieszała mu się bezwładnie między
przednimi łapami. Wówczas, pędząc susami, zbliżył się do nich Ciemnopręgi.
- Jeszcze raz sprawdziłem Wężowe Skały. Ani śladu Klanu Rze... - przerwał, widząc
nieprzytomną i zakrwawioną Okopconą Łapę, zwisającą z mordki rudzielca. - Co się stało?
Płomienny Wojownik nie czekał, aby usłyszeć odpowiedź Tygrysiego Pazura. Co i rusz
potykając się, szedł dalej. Mógł zapobiec temu wypadkowi! Gdyby tylko zmusił swoją
uczennicę do posłuszeństwa, gdyby okazał się lepszym Mistrzem... Teraz była niemal
martwa, z poważnymi obrażeniami, nie wydająca żadnego dźwięku. Jej tylne łapki kreśliły
płytki ślad wśród opadłych liści, kiedy kocur ostrożnie niósł ją w kierunku Obozu.
Żółtego Kła nie było na jej polance. Dwa kociątka, chore na biały kaszel, leżały zwinięte w
kłębuszek na posłaniach z mchu i mocno spały. Ogniste Serce położył Okopconą Łapę na
zimnej ziemi i zaczął szykować dla niej gniazdo w paprociach, kręcąc się i kręcąc w kółko.
Kiedy skończył, chwycił nieprzytomną za skórę na karku i delikatnie zaciągnął w
zacieniony kącik.
- Ogniste Serce...? - dobiegło go z tyłu miauczenie Medyczki. Tygrysi Pazur musiał już jej
powiedzieć o całym zajściu. Kocur wnet wyszedł z kryjówki.
- Jest tutaj. - powiedział chrapliwie.
- Pozwól mi ją zobaczyć.
Przepchnęła się obok niego i wgramoliła w paprocie. Rudzielec usiadł i czekał,
przepełniony lękiem. W końcu ponownie wyskoczyła na polanę.
- Jest bardzo ciężko ranna. - miauknęła ponuro. Oczy pociemniały jej z widocznego
niepokoju. - Ale chyba zdołam ją uratować.
Była to maciupeńka iskierka nadziei, niczym błyszcząca kropelka rosy wczepiona w jego
sierść. Przez chwilę czuł jej migotanie, ale Żółty Kieł dokończyła:
- Nie mogę niczego obiecać. - spojrzała mu głęboko w ślepia i kontynuowała: - Błękitna
Gwiazda jest bardzo chora i dla niej nie mogę już nic zrobić. Teraz o jej losie musi
zadecydować Gwiezdny Klan.
Wzrok Wojownika zasnuła mgła wzruszenia. Ledwie mógł dostrzec pyszczek starej kocicy,
jednakże znów usłyszał jej łagodny głos.
- Idź posiedzieć z Przywódczynią. Już wcześniej o ciebie pytała. Ja zaopiekuję się twoją
Terminatorką.
Ogniste Serce posłusznie odszedł. Błękitna Gwiazda była jego mentorką, a nawet więcej -
od pierwszego spotkania istniała między nimi silna więź. Ale wciąż czuł się wewnętrznie
rozdarty. Tak samo powinien być teraz z Okopconą Łapą. Na drugim końcu tunelu z
paproci zamajaczył cień. Przy wejściu do zakątka Żółtego Kła siedział Tygrysi Pazur.
Głowę jak zwykle trzymał wysoko uniesioną. Barki rudzielca zesztywniały z gniewu.
Dlaczego bury Wojownik choć raz nie mógł okazać żalu? W końcu koteczka właśnie jego
szukała. I po co? Nie było tam żadnego śladu świeżej zdobyczy Klanu Cienia, którą
natychmiast zauważyłby Ogniste Serce! Bez słowa minął Zastępce i skierował się przez
polanę do legowiska pod Wysoką Skałą. Przed wejściem groty siedział na straży Długi
Ogon. Zerknął z ukosa, ale nie próbował protestować, kiedy kocur przemknął do jej
wnętrza.
W środku zastał Złoty Kwiat, jedną z kocic matek. Wyraźne mógł dostrzec jej świecące w
mroku oczy i jasne futro Błękitnej Gwiazdy, która leżała skulona w swoim gnieździe.
Kotka pochyliła się i jak matka pielęgnująca kociątko, delikatnie polizała głowę chorej,
żeby ją ochłodzić. Serce rudzielca ścisnęło się z bólu na myśl o Okopconej Łapie. Czy
Mroźne Futerko jest teraz przy córce?
- Żółty Kieł dała jej kocie ziele i złocień. - wymruczała Złoty Kwiat. Podniosła się z ziemi i
potarła mordką o nos Ognistego Serca. - Teraz możemy tylko patrzeć i czekać. Mógłbyś z
nią posiedzieć?
Skinął głową, a wtedy samica bezszelestnie wyśliznęła się do Obozu. Opadł na brzuch i
wyciągnął przednie łapy tak, że prawie dotykały pyszczka Przywódczyni. Leżał bardzo
spokojnie, z oczami wlepionymi w jej bezwładne ciało. Chora nie miała już nawet siły
kasłać. Z ciemności dobiegał jej oddech, płytki i chrapliwy. Kocur wsłuchiwał się w jego
słabnący rytm. Powoli zapadała noc...
Przestała oddychać przed samym świtem. Ogniste Serce już prawie drzemał, kiedy
uświadomił sobie, że w grocie panuje cisza. Z zewnątrz także nie dochodziły żadne
odgłosy, wszędzie wokół martwy spokój, jakby cały Klan Gromu zastygł w oczekiwaniu.
Błękitna Gwiazda była nieruchoma. Rudzielec wiedział, że przebywała wówczas z
Gwiezdnym Klanem, szykując się do swego ostatniego żywota. Widział już przedtem, jak
traciła życie. Futro świerzbiło go od pełnego grozy opanowania, które zdawało się
spowijać jej ciało, ale nie mógł tu już nic zrobić, więc czekał. Nagle kotka wciągnęła ze
świstem powietrze.
- Ogniste Serce... to ty? - miauknęła chrapliwie.
- Tak, Błękitna Gwiazdo. - zamruczał. - Jestem tutaj.
- Utraciłam kolejny żywot. - głos Przywódczyni był niezwykle słaby. Uczucie ulgi sprawiło,
że Ogniste Serce zapragnął polizać ją między uszami, tak jak zrobiła to Złoty Kwiat. -
Kiedy stracę i ten, nie będę już mogła powrócić.
Wojownik z trudem przełknął ślinę. Myśl, że Klan mógłby pozostać bez opiekunki była
bolesna, ale myśl o rozstaniu się z ukochaną mentorką i przyjaciółką raniła jeszcze
bardziej.
- Jak się czujesz? Przyprowadzić Żółty Kieł?
Kocica powoli potrząsnęła głową.
- Gorączka spadła. Jestem już zdrowa. Potrzebuję tylko wypoczynku.
- To dobrze. - zamiauczał. Światło dnia z wolna przesączało się przez porosty, a on poczuł
nagłe zawroty głowy po bezsennej nocy.
- Musisz być zmęczony. - stwierdziła Błękitna Gwiazda. - Idź się trochę przespać.
Dźwignął się z ziemi. Łapy miał sztywne od długiego leżenia.
- Potrzebujesz czegoś?
- Nie. Powiedz tylko Żółtemu Kłowi, co się stało. Dziękuję, że byłeś przy mnie.
Kocur próbował zamruczeć, ale ścisnęło mu się gardło. Będzie jeszcze czas na więcej
słów. Przecisnął się przez zasłonę na zewnątrz. Wnet ostry blask sprawił, że zmrużył oczy.
W nocy spadł śnieg. Ogniste Serce rozglądał się zdumiony. Nigdy dotąd nie widział czegoś
takiego. Kiedy był bardzo malutki, jego dwunożni właściciele zimą trzymali go w
zamknięciu, ale słyszał, jak klanowa Starszyzna opowiada o śniegu. Skinął głową
Ciemnopręgiemu, który zastąpił Długiego Ogona na straży przed legowiskiem Błękitnej
Gwiazdy, i wkroczył w puch - mokry i zimny, głośno chrzęszczący pod łapami. Na polanie
stał sztywno Tygrysi Pazur. Nadal padało. Płatki śniegu nie roztapiały się, osiadając na
jego gęstym futrze. Rudzielec słyszał, jak bury olbrzym rozkazuje wyścielić przed zimnem
dużymi liśćmi ściany kociarni.
- Wygrzebcie też jamę, gdzie będziemy przechowywać zapasy. - polecił. - Otoczcie ją
liśćmi i pokryjcie dużą ilością śniegu, kiedy się zapełni.
Wojownicy biegali wokoło, wypełniając jego rozkazy.
- Mysie Futerko, Długi Ogonie! Zorganizujcie oddziały myśliwskie. Potrzebujemy tyle
świeżej zdobyczy, ile tylko da się złapać, zanim wszystko na dobre poukrywa się w
norach! - raptem Zastępca dostrzegł przebiegającego przez polanę rudzielca. - Ogniste
Serce, zaczekaj...! Och, pewnie musisz odpocząć. Tego ranka nie będzie z ciebie żadnego
pożytku.
Płomienny samiec wpatrywał się w wielkiego Wojownika bez zmrużenia powiek. Uczucie
wrogości podchodziło mu do gardła jak żółć.
- Najpierw mam zamiar zobaczyć, jak się czuje Okopcona Łapa. - warknął. Przez chwilę
Tygrysi Pazur patrzył mu jadowicie w oczy.
- A jak się czuje Błękitna Gwiazda?
Natychmiast ogromna nieufność zjeżyła rudemu futro niczym zimny wicher. Już kiedyś
słyszał, jak Przywódczyni okłamała go w kwestii jej pozostałych żyć.
- Nie jestem Medykiem. - odparł. - Nie potrafię powiedzieć.
Zastępca parsknął niecierpliwie, potem odwrócił się i znowu zaczął wydawać donośne
rozkazy. Ogniste Serce powędrował ponownie do zakątka Żółtego Kła, czując ulgę, że
uciekł przed obozową krzątaniną. Na myśl o tym, w jakim stanie znajdzie jego
Terminatorkę, serce zabiło mu mocniej.
- Żółty Kle! - zawołał w progu.
- Ciii...! - szara wtenczas wyskoczyła z paprociowego gniazda Okopconej Łapy. - W końcu
zasnęła. Miała ciężką noc. Nie mogłam dać jej ziaren maku, żeby osłabić ból, dopóki nie
doszła do siebie po szoku.
- Będzie żyła...?
- Nie mogę być tego całkiem pewna przez jeszcze kilka dni. Jest poturbowana w środku i
ma poważnie złamaną tylną łapkę.
- Ale wyzdrowieje, prawda...? Zacznie trening od nowa, nim nadejdzie Pora Nowych Liści?
Kocica pokręciła smutno głową. W jej pomarańczowych oczach malowało się współczucie.
- Okopcona Łapa nigdy już nie zostanie Wojownikiem.
Ognistemu Sercu wszystko zawirowało w umyśle. Był półprzytomny z braku snu i ta
porażająca wiadomość wyczerpała resztki jego energii. Powierzono mu tą koteczkę, żeby
wyszkolił ją na Wojownika. Wspomnienia Ceremonii nadawania imion zakuły jak okrutne
ciernie - podniecenie Okopconej Łapy, macierzyńska duma Mroźnego Futerka...
- Czy Mroźne Futerko wie? - zamiauczał, czując wewnątrz okropną pustkę.
- Tak, była tu aż do świtu. Teraz wróciła do kociarni. Trzeba się zająć pozostałymi
kociętami. Poproszę, żeby ktoś ze Starszyzny teraz z nią posiedział. Musi mieć ciepło...
- Ja mogę to zrobić.
Rudzielec podszedł do paprociowego gniazda i zajrzał do środka. Ranna wierciła się z
bólu, a jej pokrwawione boki ciężko unosiły się i opadały, jakby we śnie toczyła walkę.
Żółty Kieł delikatnie szturchnęła go nosem.
- Musisz się przespać. - powiedziała ochryple. - Okopconą Łapę zostaw mnie.
Ogniste Serce nie ruszył się z miejsca.
- Błękitna Gwiazda straciła kolejne życie. - wybuchnął wkrótce.
Medyczka mrugała przez chwilę, po czym uniosła głowę do Gwiezdnego Klanu. Nie
wyrzekła ani słowa, ale Gromowicz dostrzegł wyraźny ból w jej pomarańczowych ślepiach.
- Ty wiesz, prawda? - wymruczał posępnie.
Staruszka opuściła łepek i spojrzała młodemu Wojownikowi w oczy.
- Że to jej ostatni żywot? Tak, wiem. Medyk potrafi to rozpoznać.
- A reszta Klanu też? - zapytał rudzielec, myśląc o Tygrysim Pazurze. Szara zmrużyła
powieki.
- Nie. W tym życiu nie będzie słabsza niż w poprzednich.
Samiec westchnął z wdzięcznością.
- No już. - zarządziła Żółty Kieł. - Chcesz kilka ziarenek maku, żeby lepiej zasnąć?
Potrząsnął głową. Tęsknił za głębokim, łatwym snem, który by mu przyniosły, ale jeśli
Tygrysi Pazur miał rację i Klan Cienia rzeczywiście zbiera się do ataku, nie chciał stępiać
swoich zmysłów. Mógł być potrzebny do obrony Obozu.
Jego przyjaciel był w legowisku wojowników. Ogniste Serce nie odezwał się do niego -
wściekłość, że nie zastał go poprzedniego wieczoru, ćmiła jak jątrząca się rana. W
milczeniu podszedł do swojego gniazda, zatoczył jedno kółko i usadowił się do mycia.
Szaropręgi zdezorientowany podniósł wzrok.
- A więc wróciłeś.
Ponadto sprawiał wrażenie zdenerwowanego, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze. Ogniste
Serce niezbyt poruszony przestał lizać łapę.
- Próbowałeś odegnać Srebrny Strumyk! - syknął wściekle szarak.
Drzemiąca w drugim końcu legowiska Wierzbowa Skórka otworzyła jedno oko i znowu je
zamknęła. Wojownik zniżył zatem głos.
- Trzymaj się od tego z daleka, dobra? - fuknął. - Będę się z nią widywać, cokolwiek byś
zrobił!
Rudzielec parsknął oburzony. Rozmowa ze Srebrnym Strumykiem wydawała się tak
odległa, że prawie o niej zapomniał. Nie zapomniał jednak, iż nie było go właśnie wtedy,
kiedy potrzebował jego pomocy przy poszukiwaniach Okopconej Łapy. Gniewnie położył
głowę na ubłoconych kończynach i zamknął oczy. Jego mała uczennica walczyła z ciężkimi
obrażeniami, a Błękitna Gwiazda rozpoczęła już swoje dziewiąte życie. Poczynania
Szaropręgiego nic go nie obchodziły.
Rozdział 18
Kiedy obudził się następnego dnia, Szaropręgi już zdążył opuścić gniazdo. Z
przebijającego się przez gałęzie światła można było wywnioskować, że słońce stoi w
najwyższym punkcie nieba. Ogniste Serce podniósł się, nadal dręczony żalem, i wysunął
głowę z legowiska. Śnieg musiał padać przez cały ranek, bo leżał na ziemi grubą warstwą
i naniósł się pod zakątek wojowników. Rudzielec ze zdumieniem stwierdził, że wygląda na
świat ponad białym murem, który sięgał aż do ramion. Odgłosy zwykłej obozowej
krzątaniny wydawały się zatem przytłumione. Dostrzegł Wierzbową Skórkę i Półogonka
szepczących na drugim krańcu polany. Mysie Futerko, z królikiem zwisającym z pyszczka,
mozolnie przekopywała się w stronę magazynu żywności. Zatrzymała się, kichnęła, po
czym ruszyła dalej. Kocur opuścił jedną łapę i oparł ją na białej powierzchni. Z początku
puch wydawał się niezwykle twardy, ale kiedy mocniej nacisnął, chrupnęła cienka otoczka
lodu. Wojownikowi aż dech zaparło, kiedy cała łapa zapadła mu się w zaspę. Prychnął, bo
raptem stwierdził, że znajduje się po pyszczek w śniegu. Potrząsając głową i unosząc
podbródek, dał susa do przodu - i zanurzył się jeszcze głębiej. Walczył, ale w piersi rosła
mu dziwna trwoga. Tonął w otoczeniu bieli! Właśnie wtedy, niespodziewanie, wyczuł jak
pod jego opuszkami pojawiła się twarda ziemia. Po kilku powtórzeniach całej sytuacji
dotarł na skraj polany. Tutaj puch był głęboki zaledwie na długość myszy. Ogniste Serce
przysiadł z cichym chrzęstem.
Stężał, widząc przedzierającego się ku niemu przyjaciela. Szary kot najwyraźniej nie
przejmował się pogodą. Przed wilgotnym chłodem chroniło go przecież grube futro.
Mordkę miał zasnutą smutkiem.
- Słyszałeś o Błękitnej Gwieździe? - zapytał, podchodząc bliżej. - Przez zielony kaszel
straciła kolejne życie.
Ogniste Serce niecierpliwie poruszył uszami. Sam mógł mu o tym opowiedzieć
poprzedniego wieczoru.
- Wiem. - warknął. - Byłem przy niej.
- I dlaczego mi nie powiedziałeś? - miauknął wstrząśnięty Szaropręgi.
- Nie pamiętasz? Wczoraj nie byłeś w przyjaznym nastroju. Gdybyś ciągle nie znikał,
łamiąc prawo, wiedziałbyś lepiej, co się dzieje w twoim własnym Klanie.
Kocurkowi z zakłopotania drgnęły wąsy.
- Właśnie widziałem też Okopconą Łapę. - mruknął ponuro. - Tak mi przykro, że jest w
takim stanie...
- Jak się czuje?
- Wygląda kiepsko, ale Żółty Kieł powiedziała, że dochodzi do siebie.
Rudzielec popatrzył z napięciem na przeciwległy kraniec polany i wstał. Chciał na własne
oczy ujrzeć swoją Terminatorkę.
- Ona teraz śpi. - kontynuował szarak. - Jest z nią Mroźne Futerko i Żółty Kieł nie chce,
żeby ktokolwiek ją niepokoił.
Gromowicz wzdrygnął się mimo woli. Jak miał powiedzieć Mroźnemu Futerku, że to
właśnie z jego winy Okopcona Łapa wybiegła na Grzmiącą Ścieżkę? Instynktownie, chcąc
rozproszyć wątpliwości, odwrócił się do przyjaciela, ale Szaropręgi już brnął przez
zaśnieżoną polanę w kierunku kociarni. Idzie na spotkanie ze Srebrnym Strumykiem. -
odgadł urażony Ogniste Serce. To chował, to wysuwał pazury, obserwując, jak samiec
znika w zaroślach. Nagle zauważył Nakrapiany Ogon, nastraszą z kocic-matek, której
kociątko cierpiało na biały kaszel. Zatrzymała się tuż obok.
- Jest tam Tygrysi Pazur? - zapytała, wskazując nosem na legowisko wojowników.
Potrząsnął głową, a samica miauknęła:
- Mamy zielony kaszel w kociarni. Zachorowało dwoje kociąt Cętkowanej Mordki.
- Zielony kaszel!? - sapnął z przerażeniem Ogniste Serce, zapominając o swoim
wcześniejszym gniewie. - Umrą?
- Możliwe. Ale Pora Nagich Drzew zawsze przynosi zielony kaszel. - przypomniała mu
łagodnie kotka.
- Na pewno można je wyleczyć! - zaprotestował rudy.
- Żółty Kieł zrobi, co będzie mogła. Ale koniec końców, wszystko i tak zależy od
Gwiezdnego Klanu.
Gdy Nakrapiany Ogon odeszła do kociarni, w brzuchu młodego Wojownika zapłonęła nowa
iskra niepokoju. Jak Klan może godzić się na te tragedie?! Rudzielec natychmiast poczuł,
że musi natychmiast opuścić Obóz, uciec od tej ponurej atmosfery, która najwidoczniej
innym kotom nie przeszkadzała.
Popędził na oślep przez zaśnieżoną polanę i tunel z krzaków janowca, byle dalej do lasu.
Ze zdumieniem stwierdził, że biegnie w stronę kotlinki, gdzie ćwiczył z Terminatorami.
Myśl, że powinien być tu teraz z Okopconą Łapą, była ponad jego siły. Zawrócił i wtedy
usłyszał głosy Białej Burzy i Paprociowej Łapy. Kiedy jeszcze spał, biały Wojownik zabrał
ucznia na trening. Czy nie było kota, który rozpaczałby nad utraconym życiem Błękitnej
Gwiazdy? Ze ściśniętym gardłem zdusił gniew i pobiegł przed siebie. Rozpaczliwie pragnął
uciec od Obozu, gdzie go tylko oczy poniosą. Wkrótce zatrzymał się pod Wysokimi
Sosnami, ciężko dysząc z wysiłku, jakim okazało się bieganie po śniegu. Panowała tu
zupełna cisza. Nawet ptaki umilkły. Ognistemu Sercu wydawało się, że jest jedynym
żywym stworzeniem na świecie. Nie wiedząc, dokąd zmierza, po prostu szedł przed
siebie, pozwalając, by las go ukoił. I kiedy tak wędrował, przejaśniało mu w głowie. Nie
zdoła już niczego zrobić dla Okopconej Łapy, Szaropręgi też znalazł się poza jego
zasięgiem, ale mógł pomóc Żółtemu Kłowi w walce z zielonym kaszlem! Mógł zdobyć
więcej kociego ziela! Zawrócił w stronę domu swego dzieciństwa i zaczął kluczyć wśród
krzaków jeżyn, w dąbrowie za Siedliskiem Dwunogów. Wreszcie znalazł się na tyłach
swego dawnego gniazda i dał susa na płot, spychając pryzmę śniegu. Spadła do ogrodu z
miękkim klapnięciem. Zerknął w dół i wnet dostrzegł ślady łapek, mniejszych niż kocie.
Widocznie wiewiórka biegła tędy w poszukiwaniu zapasu orzechów.
Zerwanie obfitej porcji kociego ziela nie zabrało mu wiele czasu. Chciał wziąć jak
najwięcej. Delikatne listki raczej nie przetrwają tej pogody - mogła to być ostatnia
szansa, żeby je zebrać. Z napchanym pyszczkiem zagapił się na klapę w drzwiach, której
używał jako kociak. Ciekawe, czy jego dwunożni państwo nadal tam mieszkają. Byli dla
niego mili. Swoją pierwszą Porę Nagich Drzew spędził rozpieszczany w ich legowisku,
ciepłym i chroniącym przed okrutną rzeczywistością Grzmiącej Ścieżki albo zielonego
kaszlu. Chyba zapach kociego ziela uderzył mi do głowy. - pomyślał, przywołując się do
porządku. Popędził przez ogród i jednym susem znalazł się na płocie. Świadomość, jak
bardzo porusza go wspomnienie domu Dwunogów, całkiem odebrała mu odwagę. Czy
naprawdę tęsknił za bezpieczeństwem dawnego życia? Oczywiście, że nie! Otrząsnął się
na tę myśl. Ale wizja powrotu do Obozu także nie wydawała mu się zachęcająca.
Nagle przypomniał sobie o Księżniczce. Popędził skrajem lasu do części Siedliska
Dwunogów, gdzie znajdował się ogród jego siostry. Dojrzawszy w oddali płot, wykopał
dziurę w śniegu i zagrzebał kocie ziele pod warstwą zaschniętych liści, by uchronić
zdobycz przed zimnem. Ciągle jeszcze ciężko dysząc po biegu, wskoczył zgrabnie na
ogrodzenie i zawołał kocicę. Potem znowu zlazł na dół i czekał po drugiej stronie. Łapy
bolały go z zimna, kiedy krążył niespokojnie pod dębem. Może akurat się koci, tłumaczył
sobie, albo zamknęli ją w domu. Właśnie pogodził się z myślą, że dzisiaj jej nie zobaczy,
kiedy usłyszał znajome miauknięcie. Podniósł uradowane oczy. Stała na płocie! Wnet oblał
go radosny dreszcz. Brzuszek Księżniczki nie był już nabrzmiały. Urodziła!
Kiedy się zbliżała, wciągnął w nozdrza jej zapach i zrobiło mu się cieplej.
- Masz kociaki! - zamiauczał entuzjastycznie. Księżniczka delikatnie dotknęła nosem jego
nosa.
- Tak. - odparła miękko.
- Maluchy zdrowe?
Zamruczała potwierdzająco.
- Mam pięć wspaniałych kociąt. - oznajmiła z oczyma płonącymi dumą. Brat polizał ją po
głowie, a ona kontynuowała: - Nie oczekiwałam, że zobaczę cię w taką pogodę.
- Przyszedłem po kocie ziele. - wyjaśnił jej Ogniste Serce. - W Obozie panuje zielony
kaszel.
Oczy kotki zachmurzyła troska.
- Dużo kotów w waszym Klanie choruje?
- Jak dotąd trzy. - wahał się przez chwilę, po czym dodał smutno: - W nocy nasza
Przywódczyni straciła kolejne życie.
- Kolejne życie...? - powtórzyła zaskoczona siostra. - Co masz na myśli? Myślałam, że to
tylko bajki staruszków, że koty mają dziewięć żywotów.
- Błękitna Gwiazda została obdarzona dziewięcioma żywotami przez Gwiezdny Klan, bo
jest Przywódczynią Gromu. - wyjaśnił spokojnie rudzielec. Księżniczka jednak słuchała
tego z lękiem.
- Więc to prawda!
- Jedynie dla wodzów Klanów. Pozostali mają tylko po jednym życiu, jak ty albo
Okopcona Łapa... - umilkł, bo gardło ścisnął mu żal.
- Okopcona Łapa? - brązowa wyraźnie wyczuła jego smutek.
Gromowicz spojrzał siostrze w oczy i zaczął bezładnie wyrzucać z siebie dręczące myśli.
- Moja uczennica. - miauknął łamiącym się głosem. - Wczoraj wieczorem została
potrącona na Grzmiącej Ścieżce. Jest bardzo ciężko ranna i nadal grozi jej śmierć. Ale
nawet jeśli przeżyje, nigdy już nie zostanie Wojowniczką.
Kotka przysunęła się bliżej i szturchnęła go nosem ze szczerym współczuciem.
- Ostatnim razem, kiedy tu byłeś, mówiłeś o niej z taką serdecznością... - szepnęła
wstrząśnięta. - Wydawała się zabawna i pełna energii.
- Ten wypadek nie powinien się zdarzyć! - warknął. - To ja miałem się spotkać z Tygrysim
Pazurem. Wzywał Błękitną Gwiazdę, ale ona zachorowała, więc zaproponowałem, że
pójdę. Musiałem jednak najpierw przynieść kocie ziele i Okopcona Łapa pobiegła za mnie.
- siostra spojrzała na niego przerażona, więc dodał pośpiesznie: - Mówiłem jej, że nie
wolno. Może gdybym był lepszym nauczycielem, posłuchałaby...
- Na pewno jesteś dobrym nauczycielem! - próbowała go uspokoić, ale Wojownik ledwie
słuchał.
- Wciąż nie wiem dlaczego Tygrysi Pazur chciał spotkać się z Błękitną Gwiazdą w tak
niebezpiecznym miejscu! - prychnął. - Mówił, że ma tam dowody, iż Klan Cienia wdarł się
na nasze terytorium, ale kiedy przybiegłem, nie było nawet śladu ich zapachu!
- Pułapka...? - podsunęła Księżniczka.
Ogniste Serce spojrzał na nią pytającym wzrokiem i nagle zaczął intensywnie rozmyślać.
- Dlaczego Zastępca miałby chcieć skrzywdzić Okopconą Łapę?
- Prosił nie ją, tylko Błękitną Gwiazdę. - przypomniała mu.
Najeżył się. Czyżby kocica miała rację? Groźny Wojownik rzeczywiście wezwał
Przywódczynię w miejsce, gdzie pobocze Grzmiącej Ścieżki było najwęższe. Ale przecież
nawet Tygrysi Pazur nie naraziłby rozmyślnie wodza własnego Klanu na
niebezpieczeństwo!
- No... nie wiem. Teraz wszystko jest takie pogmatwane. Nawet Szaropręgi się do mnie
nie odzywa.
- Dlaczego?
- To zbyt skomplikowane, żeby wyjaśnić. - wzruszył ramionami, a samica usadowiła się
na śniegu, przyciskając miękkie futerko do jego boku.
- Teraz czuję się tam jak obcy. - ciągnął ponuro Ogniste Serce. - Niełatwo być innym.
- Innym?
- Urodzić się domowym pieszczoszkiem, kiedy pozostałe koty przyszły na świat w Klanie.
- Jak dla mnie, wyglądasz na leśnego kota. - zamiauczała Księżniczka. - Ale jeśli nie
jesteś tam szczęśliwy, zawsze możesz iść ze mną do domu. Moi państwo na pewno się
tobą zaopiekują.
Gromowicz wyobraził sobie, że znowu żyje w ciepłym, przytulnym, bezpiecznym
schronieniu. Jednak nie potrafił zapomnieć, jak wpatrywał się w las z ogrodu swoich
Dwunogów i marzył, żeby znaleźć się na wolności. Wiatr zmierzwił mu gęstą sierść i
przyniósł nozdrzom zapach myszy. Wojownik stanowczo potrząsnął głową.
- Dziękuję, Księżniczko, ale teraz należę do mojego Klanu. Nie mógłbym być szczęśliwszy
w gnieździe Dwunogów. Brakowałoby mi leśnych zapachów i spania pod Srebrną Skórką, i
zdobywania jedzenia, i dzielenia się nim z moimi współklanowiczami.
Oczy kotki zalśniły.
- Wygląda mi to na dobre życie. - odparła. Nieśmiało spuściła wzrok na swoje łapki. -
Czasami nawet ja gapię się na las i myślę sobie, jak by to było tam żyć.
Ogniste Serce odpowiedział pomrukiem i podniósł się z ziemi.
- Więc rozumiesz?
Pieszczoszka skinęła głową.
- Już wracasz?
- Tak. Muszę zanieść Żółtemu Kłowi kocie ziele, dopóki jest świeże.
Wyciągnęła szyję, żeby przytulić się do niego pyszczkiem.
- Może kiedy przyjdziesz następnym razem, moje kocięta będą już na tyle silne, żeby się
z tobą spotkać! - powiedziała uradowana.
- Mam nadzieję!
Kiedy odwrócił się, żeby odejść, Księżniczka raz jeszcze krzyknęła:
- Uważaj na siebie, braciszku! Nie chcę cię znowu stracić.
- Będę uważał. - obiecał.
- Dobry pomysł. - zamruczał Biała Burza, który wypatrzył, jak rudzielec z pyszczkiem
wypchanym kocim zielem wraca do Obozu.
Przez całą drogę do domu Ognistemu Serce wilgotniało w ustach, chociaż zaczynał
dochodzić do wniosku, że wolałby już nigdy więcej nie oglądać ani wąchać żadnego
krzaczka kociego ziela. Jednak czuł się o niebo szczęśliwszy, niż kiedy opuszczał Obóz.
Siostra wydała na świat zdrowe kocięta, a jemu jakby przejaśniło się w głowie. Właśnie
zmierzał do legowiska Żółtego Kła, gdy nagle na jego drodze pojawił się Tygrysi Pazur.
- Jeszcze kocie ziele...? - zauważył, zerkając podejrzliwie. - Zastanawiałem się, gdzie się
podziałeś. Paprociowa Łapa może to zanieść.
Brązowy Terminator pomagał w pobliżu, odgarniając śnieg.
- Chodź, zaniesiesz to do Medyka. - rozkazał Zastępca. Kotek natychmiast dał ku nim
susa. Ogniste Serce nieco zawiedziony upuścił pęczek listków na ziemię.
- Chciałem odwiedzić Okopconą Łapę. - zamiauczał.
- Później. - warknął bury olbrzym. Zaczekał, aż Paprociowa Łapa podniesie kocie ziele i
się oddali, po czym rzekł do Ognistego Serca: - Chcę wiedzieć, dokąd chadza Szaropręgi.
Rudzielec poczuł, jak fala gorąca narasta mu pod futrem.
- Nie wiem. - odparł, wytrzymując spojrzenie bursztynowych ślepi. Tygrysi Pazur
wpatrywał się w niego zimnym wzrokiem.
- Kiedy go zobaczysz... - syknął jadowicie. - ...możesz mu powiedzieć, że ma się nie
ruszać nawet na krok od zwalonego dębu.
- Dawnego legowiska Żółtego Kła?
Ogniste Serce zerknął na splątane gałęzie, gdzie mieszkała Medyczka, kiedy po raz
pierwszy do nich przybyła, wtenczas uważana jeszcze za wyrzutka z Klanu Cienia. Teraz
obok ciemnego kociaka Nakrapianego Ogona leżał Szybka Łapa.
- Koty z białym kaszlem mają tam przebywać, aż całkiem wyzdrowieją.
- Ale Szaropręgi jest tylko przeziębiony! - zaprotestował kocur.
- Przeziębienie jest wystarczająco niebezpieczne. Ma zostać koło zwalonego dębu! -
kontynuował Tygrysi Pazur. - Koty z zielonym kaszlem mają zaś mieszkać u Żółtego Kła.
Musimy zahamować rozprzestrzenianie się tej epidemii. To dla dobra Klanu.
Oczy błysnęły mu nieprzychylnie, nawet kiedy wypowiadał ostatnie słowa. Najwyraźniej
uważa chorobę za oznakę słabości. - pomyślał Ogniste Serce.
- Tak jest. Powiem Szaropręgiemu.
- I trzymaj się z daleka od Błękitnej Gwiazdy. - ostrzegł groźny Wojownik.
- Przecież zielony kaszel już jej przeszedł! - sprzeciwił się rudzielec.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale jej legowisko nadal zieje zarazą. Nie chcę, żeby któryś z
moich Wojowników zachorował. Biała Burza mówi, że jeszcze bliżej Obozu dał się wyczuć
zapach Klanu Rzeki. Powiedział mi też, że musiał dziś szkolić Paprociową Łapę. Oczekuję,
że jutro to ty zajmiesz się treningiem tego Terminatora.
Ogniste Serce twierdząco skinął głową.
- Teraz mogę iść do Okopconej Łapy? - jednak Zastępca zmierzył go twardym
spojrzeniem, przez co kocur ledwie powstrzymał narastającą irytację. - Wątpię, żeby
Żółty Kieł położyła ją w pobliżu kotów z zielonym kaszlem. Nie zarażę się.
- Proszę bardzo. - parsknął bury i odszedł majestatycznym krokiem.
Na środku polany rudzielec natknął się na Paprociową Łapę.
- Żółty Kieł bardzo ucieszyła się z kociego ziela! - miauknął uczeń.
- To dobrze. A tak przy okazji, jutro będę uczył cię polować na ptaki. Mam nadzieję, że
jesteś gotów połazić trochę po drzewach.
Wąsiki Terminatora zadrgały z podniecenia.
- Jasne. Przyjdę do kotlinki.
Ogniste Serce pożegnał go i ruszył do legowiska Medyka. Od razu zauważył biedne
kocięta Nakrapianego Ogona. Leżały spokojnie w paprociowym gnieździe, pokasłując, z
mokrymi noskami i oczami. Żółty Kieł wnet powitała serdecznie przybysza:
- Dzięki za kocie ziele, będzie nam potrzebne. Teraz Łaciata Skórka dostał zielonego
kaszlu. - wskazała nosem na inne legowisko. W środku rudzielec dostrzegł zmatowiałą
czarno-białą sierść starego kocura.
- Jak się czuje Okopcona Łapa? - zapytał, a staruszka westchnęła ciężko.
- Już się obudziła, ale nie na długo. Wdała się infekcja. Gwiezdny Klan raczy wiedzieć, co
będzie dalej. Próbowałam już wszystkiego, ale musi zwalczyć to sama.
Ogniste Serce zerknął do kącika jego Terminatorki. Ciało szarej koteczki przebiegały we
śnie drgawki, zaś zraniona nóżka spoczywała niezdarnie wykręcona. Wojownik wzdrygnął
się, nagle przerażony, że mogłaby jeszcze przegrać tą walkę. W poszukiwaniu słów
otuchy odwrócił się do Żółtego Kła, ale Medyczka siedziała z opuszczoną posępnie głową.
Wyglądała na kompletnie wyczerpaną.
- Myślisz, że Cętkowany Listek umiałaby te koty uratować...? - zachrypiała
niespodziewanie, unosząc szeroką mordkę, żeby spojrzeć mu w oczy.
Gromowicza przeszedł nagły dreszcz. Tu, na polance, nadal wyczuwał obecność
szylkretowej koteczki. Pamiętał, jak po bitwie z Klanem Rzeki troskliwie pielęgnowała
poraniony bark Kruczej Łapy, a jemu stale doradzała, jak opiekować się Żółtym Kłem,
kiedy stara kocica przybyła do Obozu. Teraz to właśnie ona przejęła jej obowiązki.
- Jestem pewien, że Cętkowany Listek nie mogłaby zrobić nic innego. - powiedział z
wyczuwalnym ciepłem.
Raptem jedno z kociąt zapłakało. Samica poderwała się jak oparzona. Kiedy go mijała,
Ogniste Serce pochylił się do przodu i delikatnie trącił pyszczkiem bok staruszki. Z
wdzięcznością poruszyła ramieniem. Przepełniony smutkiem Wojownik ruszył ku tunelowi
z paproci.
Na skraju polanki zamajaczyła biała sierść. Mroźne Futerko szła odwiedzić swoją córkę.
Zbliżywszy się, rudzielec podniósł głowę i spojrzał w niebieskie oczy kotki. Malujący się w
nich ból sprawił, że serce zacisnęło mu się z rozpaczy.
- Mroźne Futerko... - zaczął niepewnie.
Kotka przystanęła.
- Ja... Przepraszam. - wystękał, cały się trzęsąc. Wojowniczka wyglądała na zbitą z tropu.
- Za co?
- Powinienem umieć powstrzymać Okopconą Łapę od wyprawy nad Grzmiącą Ścieżkę.
Biała nie odrywała od niego oczu, a jej mordka wyrażała jedynie szczery żal.
- Ja cię nie winię, Ogniste Serce. - mruknęła subtelnie i opuściwszy głowę, pospieszyła do
swego dziecka.
Szaropręgi już wrócił. Siedział koło zamarzniętej kępy pokrzyw i chrupał nornicę. Ogniste
Serce podszedł do niego bez wyrazu.
- Tygrysi Pazur mówi, że masz się przenieść pod zwalony dąb, do kotów z białym
kaszlem. - zamiauczał.
- Nie ma takiej potrzeby. - odparł wesoło przyjaciel. - Już lepiej się czuję. Dziś rano Żółty
Kieł dała mi coś na katar.
Rudzielec przyjrzał mu się uważniej. Rzeczywiście, oczy Szaropręgiego znowu błyszczały,
a zakatarzony nos obsychając pokrył się mało apetyczną skorupą. Kiedy indziej kocur
podokuczałby mu, jak bardzo przypomina Medyka z Klanu Cienia. Teraz jednak parsknął
ze złością:
- Zastępca zauważył, że znikasz. Powinieneś być ostrożniejszy. Nie mógłbyś dać już sobie
spokoju ze Srebrnym Strumykiem przynajmniej na jakiś czas?
Szarak przestał jeść i spojrzał na niego z gniewem.
- Pilnuj własnych interesów!
Ogniste Serce przymknął oczy i sapnął ze zniechęceniem. Czy kiedykolwiek zdołają się
porozumieć? A potem zaczął się zastanawiać, czy w ogóle mu jeszcze na tym zależy. W
końcu Szaropręgi nawet nie zapytał o zdrowie Okopconej Łapy. Zaburczało mu w
brzuchu. Był głodny. Ze stosu świeżej zdobyczy wybrał sobie wróbla i zaniósł do
ustronnego kąta, żeby posilić się bez niczyjego towarzystwa. Rozsiadłszy się wygodnie,
zaczął myśleć o Księżniczce, która była tak daleko, w Siedlisku Dwunogów, razem ze
swymi nowo narodzonymi kociętami. Samotny i niespokojny, wodził niewidzącym
spojrzeniem po Obozie i pragnął znowu się z nią zobaczyć.
Rozdział 19
W ciągu następnych kilku dni Ogniste Serce zmagał się z pragnieniem odwiedzenia
siostry. Tęsknota mu nie sprzyjała. Starał się być stale zajęty łowami w zaśnieżonych
lasach i uzupełnianiem obozowych zapasów. Tego popołudnia polowanie mu się powiodło.
Słońce zniknęło już za drzewami, kiedy wrócił do Obozu z dwiema myszami i ziębą.
Zagrzebał gryzonie w śniegowej spiżarni, a ziębę wziął sobie na kolację. Właśnie skończył
się posilać, gdy zauważył kroczącego doń Białą Burzę.
- Chcę, żebyś zabrał Piaskową Łapę na poranny patrol. - zamiauczał wielki Wojownik. -
Nie dalej niż koło Sowiego Drzewa wykryto ślady Klanu Cienia.
- Klanu Cienia...? - powtórzył rudzielec z trwogą. Może mimo wszystko Tygrysi Pazur
naprawdę znalazł dowody inwazji na ich tereny. - Jutro miałem zabrać do lasu Paprociową
Łapę.
- A Szaropręgi nie czuje się już lepiej? - zapytał kocur. - On mógłby wziąć swego
Terminatora.
Oczywiście! - pomyślał Ogniste Serce. Może przynajmniej szkolenie własnego ucznia
przytrzyma szarego Gromowicza z dala od Srebrnego Strumyka. Ale to oznaczało wspólny
patrol z Piaskową Łapą. Nic nie potrafił na to poradzić, że natychmiast przypomniało mu
się rozwścieczone spojrzenie, którym obdarzyła go młoda kotka, kiedy przerwał jej walkę
na krawędzi przepaści z Wojownikami Klanu Rzeki.
- Tylko ja i Piaskowa Łapa? - wydukał niepewnie. Biała Burza popatrzył na niego ze
zdumieniem.
- Piaskowa Łapa jest już prawie Wojowniczką, a ty chyba potrafisz o siebie zadbać. -
odparł.
Zupełnie opacznie zrozumiał niepokój rudego. Samiec nie obawiał się ataku wrogich
kotów - bał się po prostu, że Terminatorka nienawidzi go równie serdecznie jak jej
przyjaciel, Popielata Łapa. Jednak nie wyprowadził śnieżnobiałego z błędu.
- Czy ona o tym wie?
- Sam możesz jej powiedzieć. - usłyszał w odpowiedzi.
Ogniste Serce nerwowo zastrzygł uchem. Wątpił, by Piaskową Łapę specjalnie ucieszył
pomysł patrolu w jego towarzystwie, ale się nie spierał. Skinąwszy energicznie głową,
Biała Burza popędził susami w stronę legowiska wojowników. Rudzielec westchnął i
powędrował do zakątka, gdzie ruda kotka siedziała w towarzystwie pozostałych uczniów.
- Piaskowa Łapo... - zaczął się plątać zażenowany. - Biała Burza chce, żebyś jutro o
świecie poszła ze mną na patrol...
Czekał na oburzone syknięcie, ale samica tylko mruknęła:
- Doskonale.
Nawet Popielata Łapa wyglądał na zdumionego.
- Do... doskonale... - powtórzył Ogniste Serce, całkiem wytrącony z równowagi. - Wobec
tego spotkamy się o wschodzie słońca.
- O wschodzie słońca. - zgodziła się Piaskowa Łapa.
Rudzielec postanowił przekazać Szaropręgiemu nowiny o tym nieoczekiwanym braku
wrogości u dawnej przeciwniczki. To szansa, żeby znowu zaczęli rozmawiać. Koło kępy
pokrzyw szary Wojownik właśnie dzielił języki z Mknącym Wiatrem.
- Cześć, Ogniste Serce! - miauknął pogodnie bury.
- Cześć. - kocur popatrzył wyczekująco na Szaropręgiego, ale przyjaciel odwrócił się i
wlepił wzrok w graniczne zarośla.
Rudego Gromowicza ogarnęło przygnębienie. Opuścił głowę i odszedł do swojego gniazda.
Nie mógł się już doczekać, kiedy wyjdzie na patrol, byle daleko od Obozu.
Gdy następnego ranka wysunął się z legowiska, niebo nad jego głową jaśniało
najbledszym różem. Piaskowa Łapa już czekała u wylotu janowcowego tunelu.
- Cześć. - zamiauczał, czując się trochę niezręcznie.
- Cześć. - odpowiedziała cicho ruda kotka.
- Zaczekajmy na powrót nocnego patrolu. - zaproponował i usiadł.
Siedzieli w milczeniu dopóty, dopóki nie usłyszeli znajomego szelestu krzewów, który
zwiastował nadejście Białej Burzy, Długiego Ogona i Mysiego Futerka.
- Znaleźliście ślady Klanu Cienia? - zapytał wnet Ogniste Serce.
- Wyraźnie wychwyciliśmy ich odór. - odparł ponuro śnieżnobiały kocur.
- Dziwna sprawa. - zamiauczała Mysie Futerko, marszcząc czoło. - To zawsze ta sama
grupa zapachów. Wygląda na to, że Klan Cienia za każdym razem wysyła tych samych
Wojowników.
- Skontrolujcie granicę z Klanem Rzeki. - nakazał Biała Burza. - Nie mieliśmy dziś
możliwości jej sprawdzić. Bądźcie ostrożni i pamiętajcie, nie chcemy wszczynać walki.
Szukajcie tylko śladów, czy znowu polowali na naszej ziemi.
- Tak, Biała Burzo, już idziemy. - miauknął, a Piaskowa Łapa z szacunkiem skinęła głową.
Rudzielec ruszył przodem, wychodząc z Obozu.
- Zaczniemy od Czterech Drzew, a potem wzdłuż granicy przedostaniemy się do Wysokich
Sosen. - oznajmił, kiedy wspinali się po stoku wąwozu.
- Chętnie. - usłyszał w odpowiedzi. - Nigdy nie widziałam Czterech Drzew w śniegu.
Ogniste Serce próbował dosłuchać się w jej głosie uszczypliwości, ale wyglądało na to, że
mówiła szczerze. Wkrótce dotarli na szczyt zbocza.
- Którędy teraz? - postanowił ją sprawdzić.
- Myślisz, że nie znam drogi do miejsca Zgromadzeń? - zaprotestowała.
Już zaczął żałować, że zachował się jak nauczyciel, ale po chwili dostrzegł w jej oczach
wesoły błysk. Bez słowa puściła się pędem między drzewami, a on co sił w łapach pogonił
za nią. Dobrze było znowu biec przez las z innym kotem. Musiał przyznać, że Piaskowa
Łapa okazała się naprawdę szybka. Nadal wyprzedzała go o dwie lisie długości, kiedy
nagle dała susa przez zwalony pień i zniknęła. Ogniste Serce podążył za nią, pokonując
przeszkodę jednym skokiem. Wylądował po drugiej stronie, lecz raptem coś z tyłu go
uderzyło. Pośliznął się na śniegu, przekoziołkował i zerwał na równe nogi.
Przed nim stała ruda Terminatorka. Wąsiki drgały jej z rozbawienia.
- A kuku!
Wojownik syknął żartobliwie i skoczył jej na grzbiet. Był pod wrażeniem siły młodej kotki,
ale górował nad przeciwniczką wielkością. Kiedy w końcu przygniótł ją do ziemi,
krzyknęła:
- Złaź, ty niezgrabo!
- W porządku, w porządku... - miauknął, puszczając ją. - Sama się o to prosiłaś!
Piaskowa Łapa przysiadła. Futerko miała przyprószone śniegiem.
- Wyglądasz, jakby cię złapała burza śnieżna! - zażartowała.
- Ty też. - obydwoje jednocześnie otrząsnęli z sierści białe płatki. - No dobrze, ruszajmy
dalej.
Biegli ramię w ramię aż do Czterech Drzew. Zanim dotarli do szczytu zbocza, z którego
roztaczał się widok na dolinę, niebo przybrało barwę mlecznobłękitną. Blade słońce
leniwie rozświetlało zaśnieżony świat. Pod nim, na dole, wyrastały cztery nagie dęby,
iskrząc się od mrozu. Piaskowa Łapa patrzyła szeroko otwartymi oczyma. Ogniste Serce,
poruszony jej entuzjazmem, czekał, dopóki nie ruszyła w dalszą drogę.
- Nie wiedziałam, że przez śnieg wszystko może wyglądać całkiem inaczej. - zamruczała,
kiedy skierowali się w stronę rzeki.
Rudzielec zgodnie pokiwał głową, po czym zwolnili kroku. W milczeniu wędrowali szlakiem
bijących w nozdrza śladów, które zaznaczały granicę, czujni na wszystkie świeże zapachy
Klanu Rzeki. Co kilka drzew Ogniste Serce zatrzymywał się, by zostawić nowy znak Klanu
Gromu. Nagle Terminatorka zamarła.
- Masz ochotę na małe co nieco? - szepnęła.
Skinął potakująco. Kotka przypadła do ziemi i powoli, łapa za łapą, zaczęła posuwać się
naprzód. Podążywszy za jej spojrzeniem, rudy dostrzegł młodego królika, który uwijał się
pod gęstwiną jeżyn. Z przenikliwym sykiem łowczyni zanurkowała w krzaki i silną
kończyną przygwoździła zajęczaka do ziemi. Błyskawicznie przyciągnęła go do siebie, by
dokończyć dzieła. Wojownik podbiegł do niej, gdy było po wszystkim.
- Świetny chwyt!
Samiczka sprawiała wrażenie zadowolonej. Upuściła w dalszym ciągu ciepłą zdobycz.
- Dzielimy się?
- Dzięki!
- To jedna z najlepszych rzeczy, jeśli chodzi o patrole. - zauważyła Piaskowa Łapa
pomiędzy jednym a drugim kęsem.
- Co?
- Że możesz zjeść to, co złapiesz, zamiast odnosić do Klanu. - odparła. - Sama już nie
wiem, podczas ilu polować o mało nie umarłam z głodu!
Ogniste Serce zamruczał szczerze ubawiony. Po posiłku okrążyli Słoneczne Skały i znowu
szli przez las szlakiem wiodącym w pobliżu granicy. Kiedy dotarli na sam wierzchołek
porośniętej paprociami nadrzecznej skarpy, Gromowicz modlił się w duchu do
Gwiezdnego Klanu, żeby tylko nie natrafili na Szaropręgiego.
- Popatrz! - pisnęła nagle Terminatorka. Zesztywniała z podniecenia. - Rzeka... rzeka jest
zamarznięta!
Rudzielcowi ścisnęło się serce. Przed oczami właśnie stanęła mu Okopcona Łapa,
wymawiająca te same słowa przed wypadkiem szarego przyjaciela.
- Nie będziemy schodzić na dół! - oznajmił stanowczo.
- Nie musimy. Stąd też widać. Szybko, wracajmy powiedzieć o tym w Obozie!
- Dlaczego? - Ogniste Serce nie rozumiał radości swojej towarzyszki.
- Teraz nasi Wojownicy dadzą radę przejść na drugi brzeg! - zamiauczała. - Możemy
wtargnąć na terytorium Klanu Rzeki i odzyskać trochę zdobyczy, którą nam kradli!
Kocur poczuł, jak zimny dreszcz podnosi mu futro na grzbiecie. Co by Szaropręgi o tym
pomyślał? I czy on sam mógłby nakłaniać do walki z głodującym Klanem Rzeki? Jednak
Piaskowa Łapa krążyła wokół niego niecierpliwie.
- No, idziesz...?
- Tak. - odparł posępnie.
Skoczył za kotką, która popędziła przez las z powrotem do Obozu.
Piaskowa Łapa wpadła przez janowcowy tunel tuż przed swoim towarzyszem. Tygrysi
Pazur obserwował ich, kiedy ślizgając się, hamowali na śnieżnej polanie. Ogniste Serce
usłyszał z tyłu jakiś hałas. To Szaropręgi z Paprociową Łapą szli w stronę wyjścia. Jednak
raptem jego uwagę przyciągnął donośny okrzyk spod Wysokiej Skały:
- Jak przebiegł patrol?
Rudzielec poczuł przypływ ulgi, kiedy ujrzał Błękitną Gwiazdę, przypominającą wreszcie
dawną siebie. Siedziała z uniesionym podbródkiem i ogonem owiniętym wokół przednich
łap. Terminatorka kilkoma susami podbiegła do niebieskoszarej kocicy.
- Rzeka zamarzła! - wybuchnęła entuzjastycznie. - Teraz łatwo możemy przedostać się na
drugi brzeg!
Przywódczyni z namysłem przyjrzała się rudej uczennicy. Wojownik aż się wzdrygnął,
widząc, jak błysnęły jej oczy.
- Dziękuję, Piaskowa Łapo. - zamiauczała.
Kocur pochylił się i mruknął swojej towarzyszce do ucha:
- No, biegnij powiedzieć pozostałym.
Domyślał się, że Błękitna Gwiazda zechce przedyskutować tę sprawę ze starszymi
Wojownikami. Piaskowa Łapa zerknęła na samca, w lot chwytając, o co chodzi, i ruszyła
za nim na środek polany.
- To był fantastyczny dzień! - mruknęła uradowana.
Ale on tylko pokiwał głową i z niepokojem dopatrzył Szaropręgiego.
- Wygląda na to, że świetnie się bawiliście! - z legowiska terminatorów wynurzył się
Popielata Łapa, drwiąc i z wyczekiwaniem patrząc na swoją przyjaciółkę. - Utopiłeś
następnego kota z Klanu Rzeki?
Najwyraźniej liczył, że mu przytaknie, jak to miała w zwyczaju, jednak ona w ogóle go nie
słuchała. Ogniste Serce poczuł satysfakcję na widok zirytowanej miny burego kocura,
kiedy Piaskowa Łapa zamiauczała bez tchu:
- Odkryliśmy, że rzeka jest zamarznięta. Myślę, że Błękitna Gwiazda planuje napad na
Klan Rzeki!
W tym momencie z Wysokiej Skały rozległ się głos Przywódczyni i koty zaczęły gromadzić
się na polanie. Słońce dotarło właśnie do najwyższego punktu nieba, co w Porze Nagich
Drzew znaczyło, że znajdowało się ledwie, ledwie nad wierzchołkami drzew.
- Ogniste Serce i Piaskowa Łapa przynieśli dobre wiadomości. Rzeka całkiem zamarzła. -
oznajmiła Błękitna Gwiazda. - Wykorzystamy tę sposobność, aby wejść na terytorium
Klanu Rzeki i dać im do zrozumienia, że muszą przestać okradać nas ze zdobyczy. Nasi
Wojownicy wytropią któryś z ich patroli i dadzą nauczkę, którą Rzeczniacy popamiętają
na długo!
Rudzielec drgnął, przypomniawszy sobie, co Srebrny Strumyk opowiadała mu o swoich
głodujących pobratymcach. Tymczasem głosy kotów na polanie przeszły w ochocze
okrzyki. Już od wielu księżyców nie słyszał w Obozie takiego podniecenia.
- Tygrysi Pazurze! - wołanie Błękitnej Gwiazdy wzniosło się ponad wrzawę. - Czy nasi
Wojownicy są gotowi do ataku na Klan Rzeki?
Zastępca skinął twierdząco.
- Świetnie. - Przywódczyni uniosła dumnie ogon. - Wyruszymy zatem o zachodzie słońca!
Klan wrzasnął z radości. Ogniste Serce poczuł, jak ciarki przebiegają mu po łapach.
Czyżby Błękitna Gwiazda też się wybierała? Przecież chyba nie będzie ryzykować swego
ostatniego życia dla pogranicznych utarczek? Ponadto zerknął przez ramię na
Szaropręgiego. Przyjaciel wpatrywał się osłupiały w Wysoką Skałę, a czubek ogona drgał
mu nerwowo. Kiedy wrzaski umilkły, zawołał:
- Dzisiaj się ociepliło. Podczas odwilży lód robi się zbyt niebezpieczny, żeby przechodzić
po nim na drugi brzeg!
Rudzielec wstrzymał oddech, gdy pozostałe koty odwróciły się w ich stronę i z ciekawością
spoglądały na szaraka. Szczególnie uważnie przypatrywał mu się Tygrysi Pazur.
- Zwykle nie objawiasz niechęci do walki. - zamiauczał podejrzliwie.
Ciemnopręgi wyciągnął szyję i dodał:
- Chyba nie boisz się tych zapchlonych włóczęgów z Klanu Rzeki, co?!
Szaropręgi wiercił się niespokojnie, podczas gdy cały Grom czekał na odpowiedź.
- Na pewno ma pietra! - syknął zajadle Popielata Łapa.
Ogniste Serce wściekle trzepnął ogonem, ale zdołał wykrzyknąć niefrasobliwie:
- Tak, boi się przemoczyć łapy! Już raz wpadł pod lód i nie ma ochoty tego powtarzać!
Atmosfera napięcia rozpłynęła się w ubawionych pomrukach. Szaropręgi ze stulonymi
uszami wlepił wzrok w ziemię. Tylko Zastępca w dalszym ciągu marszczył czoło. Błękitna
Gwiazda zaczekała, aż szmer umilknie.
- Muszę przedyskutować wyprawę ze starszymi Wojownikami. - oznajmiła i skoczywszy z
Wysokiej Skały, wylądowała tak miękko, że trudno było uwierzyć, iż jeszcze niedawno
walczyła o życie.
Tygrysi Pazur, Biała Burza i Wierzbowa Skórka podążyli do jej legowiska, a reszta Klanu
porozdzielała się na grupki, żeby porozmawiać o planowanym ataku.
- Dziękuję za zrobienie ze mnie idioty! - syknął Szaropręgi przyjacielowi do ucha.
- Drobnostka. - odwarknął Ogniste Serce. - Ale mógłbyś być chociaż trochę wdzięczny, że
nadal cię kryję!
Oddalił się susami na skraj polany. Sierść jeżyła mu się z wściekłości. Nagle podbiegła
Piaskowa Łapa.
- Już niedługo pokażemy kotom z Klanu Rzeki, że nie mogą polować sobie na naszych
ziemiach, kiedy tylko im się zechce! - zamiauczała z błyszczącymi ślepkami.
- Też tak myślę... - odparł rudy nieprzytomnie.
Nie mógł oderwać oczu od szarego Wojownika. To tylko złudzenie, czy przyjaciel
przesuwał się coraz bardziej i bardziej w kierunku kociarni? Czyżby miał zamiar wymknąć
się z Obozu, aby ostrzec Srebrny Strumyk? Wojownik powoli wstał i ruszył w tę samą
stronę. Kiedy podszedł bliżej, Szaropręgi spiorunował go wściekłym wzrokiem, ale zanim
którykolwiek z nich zdołał się odezwać, znowu rozległo się wołanie Błękitnej Gwiazdy.
Kocur zastygł w miejscu, ale nie spuścił z oczu towarzysza.
- Wierzbowa Skórka zgadza się z opinią młodego Szaropręgiego. - oznajmiła
Przywódczyni. - Nadchodzi odwilż.
Szarak uniósł podbródek i posłał Ognistemu Sercu wyzywające spojrzenie, jednak rudy
nie dbał o to. Błękitna Gwiazda zamierzała odwołać całą akcję! Teraz Gromowicz nie
będzie musiał wybierać pomiędzy swoimi towarzyszami a Srebrnym Strumykiem,
natomiast on sam nie zostanie zmuszony do brania udziału w najeździe na Klan, który,
jak wiedział, wystarczająco wiele przecierpiał!
Jednakże Przywódczyni jeszcze nie skończyła.
- ...Więc zaatakujemy od razu!
Ogniste Serce zerknął w bok. Triumfująca mina Szaropręgiego zmieniła się w wyraz
jawnej zgrozy. Tymczasem Błękitna Gwiazda ciągnęła dalej:
- Jeden patrol będzie strzegł Obozu, wszak nie możemy zapominać o zagrożeniu ze
strony Klanu Cienia. Pięciu Wojowników pójdzie na wypad. Ja zostanę tutaj.
Całe szczęście! - pomyślał rudy. Mimo wszystko nie zamierzała ryzykować ostatniego
życia.
- Tygrysi Pazur poprowadzi nasz oddział na tereny Klanu Rzeki. Pójdą z nim Ciemnopręgi,
Wierzbowa Skórka i Długi Ogon. To oznacza, że jest jeszcze jedno miejsce!
- Mogę ja!? - gwałtownie wykrzyknął rudzielec, mimo że serce ciążyło mu na myśl o ataku
na wygłodzone koty. Jednak w ten sposób Szaropręgi nie musiał dokonywać trudnego
wyboru.
- Dziękuję, Ogniste Serce. Możesz dołączyć do patrolu.
Błękitną Gwiazdę najwidoczniej uradował zapał dawnego ucznia. Zastępca natomiast nie
wyglądał na szczególnie zadowolonego. Zmrużywszy oczy, wpatrywał się w młodego
wojownika z nieukrywaną pogardą.
- Nie ma czasu do stracenia! - krzyknęła raz jeszcze Przywódczyni. - Ja także czuję już
ciepły wiatr. Po drodze Tygrysi Pazur wszystko wam wyjaśni. Ruszajcie!
Wybrani Wojownicy rzucili się w ślad za burym olbrzymem. Kocur pospieszył za nimi.
Przemknęli jak burza przez janowcowy tunel i skierowali się w górę wąwozu, w stronę
terenów Klanu Rzeki. Minęli biegiem Słoneczne Skały i dotarli do granicy wroga, właśnie
gdy niskie o tej porze roku słońce zaczynało chować się za lasem. Ogniste Serce wciągnął
głęboko powietrze. Tak, Szaropręgi i Wierzbowa Łapa mieli rację - wiatr był cieplejszy, a
deszczowe chmury już tłoczyły się nad koronami drzew. Kiedy zbiegli po stoku nad rzekę,
rudy poczuł, jak bardzo się denerwuje. Pełna rozpaczy opowieść Srebrnego Strumyka
nadal dźwięczała mu w uszach. Walczył ze sobą, żeby odegnać współczucie.
Wojownicy Klanu Gromu wynurzyli się spomiędzy paproci i zatrzymali nad rzeką. Widok,
który ich powitał, sprawił, że rudzielec osłabł z ulgi. Lśniącą powłokę lodu, którą widzieli
rano z Piaskową Łapą, przecinały rwące strumyczki zimnej, czarnej wody.
Rozdział 20
Tygrysi Pazur spojrzał na swoich towarzyszy. W bursztynowych ślepiach błysnął mu
wyraz zawodu.
- Będziemy musieli zaczekać. - warknął.
Patrol zawrócił i ciężkim krokiem ruszył z powrotem do Obozu. Ogniste Serce posłał w
duchu Gwiezdnemu Klanowi modlitwę dziękczynną, aczkolwiek czuł odrobinę goryczy. Nie
dowie się, czy potrafiłby walczyć, atakując wrogi Klan. Nie tylko Szaropręgiemu nie
dowierzał - nie ufał nawet samemu sobie. Milczał przez całą drogę do domu. Od czasu do
czasu widział, jak Tygrysi Pazur rzuca mu spojrzenie przez ramię. Wędrowali powoli.
Światło krótkiego dnia Pory Nagich Drzew już gasło, gdy dotarli wreszcie do wąwozu.
Rudzielec zaczekał, aż pozostali Wojownicy zbiegną na dół. Kiedy przeszedł przez
janowcowy tunel, Zastępca wyjaśnił już rozczarowanemu Klanowi, że lód na rzece
stopniał.
Kocur obszedł polanę, rozglądając się za Szaropręgim. Musiał się upewnić, czy przyjaciel
ponownie nie wymknął się z Obozu. Zawędrował w stronę kociarni. Kiedy zbliżył się do
splątanego gąszczu jeżyn, usłyszał znajome miauczenie.
- Ogniste Serce!
Poczuł przebłysk nadziei. Może szarak w rzeczywistości był mu wdzięczny, że zajął wolne
miejsce w oddziale, który miał napaść na Klan Rzeki? Kierując się za głosem przyjaciela,
wszedł w mrok pomiędzy paprocie. Zamiauczał cicho w ciemność, ale nikogo nie
dostrzegł. Nagle coś grzmotnęło go w bok z potężną siłą. Obrócił się wokół własnej osi.
Wszystkie zmysły miał w stanie pogotowia. Ujrzał rysującą się nieopodal sylwetkę ze
zjeżonym grzbietem.
Szaropręgi znowu rzucił się do przodu. Ogniste Serce schylił głowę akurat w momencie,
kiedy napastnik zamachnął się rozczapierzonymi pazurami.
- Co ty wyprawiasz!? - wybełkotał przerażony. Samiec stulił uszy i syknął jadowicie:
- Nie ufasz mi! Myślałeś, że zdradzę Klan Gromu!
Wymierzył kolejny cios i tym razem dosięgnął końca rudego ucha. Ból i furia przeszyły
Wojownika.
- Chciałem cię tylko uchronić przed koniecznością wyboru! - parsknął. - Chociaż to
prawda, nie jestem pewien, wobec kogo poczuwasz się teraz lojalny!
Rozwścieczony Szaropręgi dopadł go i powalił do tyłu.
- Sam dokonuję swoich wyborów! - warknął.
Ogniste Serce uwolnił się i wskoczył mu na grzbiet.
- Próbowałem cię chronić!
Zaślepiony gniewem, wbił pazury w skórę przyjaciela, ale Szaropręgi zrobił z nim koziołka
i razem wyturlali się zza kociarni. Koty na polanie uskoczyły z drogi, kiedy sczepieni
Wojownicy wpadli nań z rozpędem. Rudzielec wrzasnął z wściekłości, bo przeciwnik ugryzł
go w przednią łapę. Dźgnął w górę pazurem i zahaczył kocura nad okiem. Szaropręgi
odpłacił mu, zatapiając zęby w jego przedniej łapie.
- Natychmiast przestańcie!
Srogi okrzyk Błękitnej Gwiazdy sprawił, że obydwaj zamarli. Ogniste Serce rozluźnił
uchwyt i obolały odsunął się na bok. Szarak cofnął się również. Futro nadal miał
najeżone. Kątem oka kocur zauważył, jak Tygrysi Pazur, nie ukrywając zadowolenia,
szyderczo krzywi wargi i szczerzy zęby.
- Ogniste Serce, chcę cię widzieć w moim legowisku... natychmiast! - warknęła
Przywódczyni. Jej niebieskie oczy miotały iskry.- A ty, Szaropręgi, w tej chwili wracaj do
swojego gniazda i nie ruszaj się stamtąd!
Reszta Klanu ulotniła się dyskretnie. Wojownik pokuśtykał za kocicą do jej groty. Wbił
oczy w ziemię. Był wyczerpany i speszony. Błękitna Gwiazda usiadła na piasku i przez
chwilę z niedowierzaniem wpatrywała się w swego wychowanka. Wreszcie miauknęła
gniewnie:
- O co wam poszło?
Ogniste Serce potrząsnął głową. Mimo że był wściekły, nie mógł wydać sekretu
przyjaciela. Kocica przymknęła ślepia i wzięła głęboki oddech.
- Zdaję sobie sprawę, że właśnie teraz w Obozie burzą się emocje, ale nigdy nie
przypuszczałam, że ujrzę jak walczysz z Szaropręgim! Jesteś ranny?
Piekły go ucho i tylna łapa, ale wzruszył ramionami i mruknął:
- Nie.
- Powiesz mi, o co chodzi?
Napotkał wzrokiem jej stanowcze spojrzenie.
- Błękitna Gwiazdo, przepraszam. Nie mogę tego wytłumaczyć. - Przynajmniej to jest
prawda, pomyślał.
- Dobrze. - miauknęła w końcu. - Rozwiążcie ten problem między sobą. Klan czeka trudny
okres, nie będę więc tolerować żadnych wojen domowych. Zrozumiano?
- Tak. Czy mogę odejść?
Skinęła głową. Rudzielec odwrócił się i wyniósł chyłkiem z jej legowiska. Wiedział, że
zawiódł swoją dawną Mistrzynię, ale w żaden sposób nie mógł się jej zwierzyć. Ostatnim
razem, kiedy to zrobił - kiedy opowiedział, o co Krucza Łapa obwinia Tygrysiego Pazura -
nie uwierzyła mu. Zresztą, nie zdradziłby przecież najlepszego przyjaciela. Pełen
niepokoju powlókł się przez polanę. Wśliznął się do legowiska wojowników, ulokował w
swoim gnieździe i ciasno zwinął w kłębuszek. Leżał bez ruchu, czując obok naprężone
ciało Szaropręgiego, aż w końcu pokonał go sen.
Następnego ranka Ogniste Serce obudził się wcześniej. Słońce jeszcze nie wzeszło i
polana świeciła pustkami, kiedy przemierzał ją, idąc do legowiska Żółtego Kła. Chciał
zobaczyć Okopconą Łapę.
Kocica spała, zwinięta w kłębek koło chorych kociąt Cętkowanej Mordki. Maleństwa
popiskiwały cichutko w swoim gnieździe. Oczka miały zamknięte. Staruszka zaś głośno
chrapała. Wojownik nie chciał jej budzić, więc zakradł się chyłkiem pod gniazdo swojej
Terminatorki i zajrzał do środka. Szara koteczka również leżała pogrążona we śnie.
Krwawe plamy już zniknęły z jej futra. Zastanawiał się, czy wymyła się sama, czy
oczyściła ją Żółty Kieł. Przycupnął przy swojej uczennicy i patrzył, jak oddycha. W
unoszeniu się i opadaniu jej boków było coś kojącego. Sprawiała wrażenie dużo
spokojniejszej, niż kiedy ostatnio już odwiedził. Został z nią, dopóki świt nie zaczął
rozjaśniać paproci. Usłyszał, że Klan powoli się budzi. Wstał z ziemi, pochylił się nad
gniazdem Okopconej Łapy i delikatnie dotknął nosem jej boku. Gdy odwrócił się, żeby
odejść, Medyczka przeciągnęła się i otworzyła oczy.
- Ogniste Serce...?
- Przyszedłem zobaczyć Okopconą Łapę. - szepnął.
- Czuje się już dobrze. - zamiauczała stara samica, wstając. Odetchnął z ogromną ulgą.
- Dziękuję, Żółty Kle.
Kiedy dotarł na polanę, Tygrysi Pazur właśnie przemawiał do grupy Wojowników i
Terminatorów. Natychmiast dostrzegł rudzielca.
- Miło z twojej strony, że się pokazałeś. - warknął. - Szaropręgi też właśnie do nas
przyszedł. Był wzywany na słówko do Błękitnej Gwiazdy.
Ogniste Serce zerknął na przyjaciela, ale szarak wpatrywał się w ziemię. Pozostali
Gromowicze przyglądali się w milczeniu, kiedy rudy spiesznie minął ich i usiadł koło
Piaskowej Łapy.
- Podczas odwilży lasy zaroją się od zdobyczy. - ciągnął swe przemówienie Zastępca. -
Wszystkie stworzenia będą głodne, bo długo kryły się w norach i jamach. To szansa na
pomyślne łowy.
- Ale w śniegowej spiżarni są jeszcze zapasy... - zamiauczał Popielata Łapa.
- Niedługo zaczną się psuć. - odparł bury olbrzym. - Musimy korzystać z każdej okazji. W
miarę upływu Pory Nagich Drzew zdobycz zacznie znikać, a ta, która zostanie, będzie
wychudzona.
Wojownicy potwierdzająco pokiwali głowami.
- Długi Ogonie... - Tygrysi Pazur zwrócił spojrzenie na jasnego, pręgowanego kocura.
- ...zorganizujesz grupy myśliwych.
Samiec skinął głową. Zastępca wstał i oddalił się w stronę legowiska Błękitnej Gwiazdy.
Patrząc, jak znika za zasłoną z porostów, Ogniste Serce nie mógł się nie zastanawiać, czy
Przywódczyni i jej pomocnik będą dyskutować na temat wczorajszej bijatyki z
Szaropręgim.
Dopiero głos Długiego Ogona przywrócił go do rzeczywistości.
- Ogniste Serce! Ty i Piaskowa Łapa możecie dołączyć do Mysiego Futerka. Szaropręgi
zapoluje z Białą Burzą i Paprociową Łapą. Chyba będzie lepiej, jeśli nie dam was do tej
samej grupy...
Rozległy się ubawione pomruki, ale rudzielec gniewnie zmrużył oczy. Pocieszył się,
patrząc na szramę, którą pozostawił na uchu Długiego Ogona, kiedy ten dokuczał mu jego
pierwszego dnia w Obozie.
- Wczoraj była niezła walka! - zachrypiała Mysie Futerko. Oczy błyszczały jej figlarnie. -
Prawie wynagrodziła nam niedoszłą bitwę z Klanem Rzeki.
Popielata Łapa natychmiast się wtrącił:
- Taaak! Ładne ciosy... jak na domowego kotka.
Wojownik zgrzytnął zębami i gapił się w ziemię, to wysuwając, to chowając pazury.
Obydwie grupy myśliwych wyszły z Obozu razem. Kiedy wędrowali w górę wąwozu,
Ogniste Serce popatrzył w niebo. Deszczowe chmury, które kłębiły się już zeszłego
wieczoru, przysłoniły słońce, a śnieg pod łapami szybko zamieniał się w morką breję.
Mysie Futerko poprowadziła oddział przez Wysokie Sosny.
- Wezmę ze sobą Piaskową Łapę. - powiedziała do kocura. - Ty możesz polować sam.
Spotkamy się w Obozie, kiedy słońce wzejdzie najwyżej.
Rudy samiec był zadowolony z tej decyzji. Samotnie kroczył wśród drzew, nadal z trudem
mogąc uwierzyć, że naprawdę się pobili. Bez Szaropręgiego czuł się samotny i zagubiony,
chociaż przyjaciel ostatnio ledwie go poznawał. Ba, Gromowicz zastanawiał się, czy
kiedykolwiek jeszcze wróci ich dawna zażyłość. Dopiero kiedy pod łapami poczuł miękkie
liście, uświadomił sobie, że zawędrował do dąbrowy za Siedliskiem Dwunogów.
Natychmiast pomyślał o Księżniczce. Był ciekaw, czy kończyny zaprowadziły go do
gniazda siostry z konkretnego powodu. Wdrapał się na płot i cicho zawołał wgłąb ogrodu.
Potem zeskoczył, cofnął się do lasu i ukrył w zaroślach.
Nie musiał długo czekać. Z płotu dobiegł go odgłos drapania i po chwili wyczuł zapach
brązowej kotki. Już miał dać susa, kiedy zwęszył drugą, nieznajomą wówczas woń.
Paprocie delikatnie zaszeleściły i wnet ukazała się Księżniczka. W pyszczku niosła białego
kociaka. Ogniste Serce ruszył jej na spotkanie, a ona zamiauczała ciepło poprzez futrzany
tobołek, który trzymała w zębach. Kociątko było bardzo małe. Wydawało się, że jeszcze
przynajmniej przez jeden księżyc nie powinno być odstawiane od piersi. Kocica zmiotła
łapą odrobinę błota, delikatnie położyła malucha na liściach, usiadła i owinęła go
puszystym ogonem. Rudzielca natychmiast ogarnęło wzruszenie. To jego krewny, kotek
urodzony w domu, tak jak kiedyś on!
Spokojnie podszedł do samicy, szturchnął ją nosem na powitanie, a potem schylił się i
powąchał jej dziecko. Pachniało ciepłem i mlekiem - dziwnie, ale znajomo. Polizał je czule
po łebku, a ono zakwiliło, otwierając różowy pyszczek i ukazując maleńkie białe ząbki.
Zaś Księżniczka popatrzyła na brata błyszczącymi oczami.
- Daję go tobie. - miauknęła cicho. - Zabierz go do swojego Klanu. Zostanie twoim
Terminatorem.
Rozdział 21
Ogniste Serce oniemiał.
- Moi państwo wybiorą, gdzie zamieszkają pozostali. Ale to jest mój pierworodny i sama
chcę zadecydować o jego przyszłości. - ciągnęła Księżniczka, unosząc podbródek. -
Proszę, uczyń z niego bohatera. Podobnego do ciebie!
Rodzące niepewność poczucie osamotnienia, które pętało rudzielca od tak dawna, zaczęło
słabnąć. Oczami wyobraźni ujrzał siebie, jak pokazuje siostrzeńcowi leśne ścieżki i
przedziera się z nim ramię w ramię przez gęste paprocie. Wreszcie w Klanie Gromu
będzie miał kogoś naprawdę bliskiego! Kocica przechyliła głowę.
- Wiem, jaki byłeś przygnębiony po wypadku swojej uczennicy. Pomyślałam, że gdybyś
miał nowego Terminatora... kogoś z własnej krwi... nie czułbyś się więcej taki samotny. -
wówczas wyciągnęła szyję i oparła o bok brata. - Nie rozumiem wszystkich zwyczajów
twojego Klanu, ale patrząc na ciebie i słuchając opowiadań o waszym życiu, wiem, że
będzie to dla mnie zaszczyt, jeśli mój syn zostanie wychowany na leśnego kota.
Wojownik wnet pomyślał o Gromie, o tym, jak rozpaczliwie potrzeba im kotów do walki.
Okopcona Łapa nigdy nie podejmie się ponownie swego treningu. A co, jeśli zielony
kaszel zbierze więcej ofiar niż jedno życie Błękitnej Gwiazdy? Mogą potrzebować tego
malca. Nagle zdał sobie sprawę, że deszcz oblepia mu futro. Kociakowi należało zapewnić
schronienie, i to szybko. Wyglądał na silnego, ale był jeszcze zbyt mały, żeby przez
dłuższy czas znosić zimno i wilgoć.
- Wezmę go. - zamiauczał zdecydowanie Ogniste Serce. - Ofiarowałaś wspaniały dar
Klanowi Gromu. Będę trenował twego syna, żeby stał się najświetniejszym Wojownikiem,
jakiego las kiedykolwiek widział!
Po czym pochylił się i podniósł kociątko za skórę na karku. Oczy Księżniczki błyszczały
wdzięcznością i dumą.
- Dziękuję ci. - zamruczała. - Kto wie, może i on kiedyś zostanie Przywódcą i otrzyma
dziewięć żywotów!
Kocur spojrzał z czułością na jej ufną, pełną nadziei mordkę. Czyżby siostra rzeczywiście
wierzyła, że coś takiego może się zdarzyć? Jednocześnie ogarnęły go wątpliwości. Zabiera
to maleństwo do Obozu, gdzie panuje zielony kaszel. Co będzie, jeśli siostrzeniec nie
dotrwa nawet Pory Nowych Liści? Ale przytulny zapach, który czuł pod pyszczkiem,
uspokoił go. Przeżyje. Jest silne i z jego krwi. Wziął głęboki oddech. Musi się pospieszyć -
kociątko marznie. Mrugnął na pożegnanie do brązowej i skoczył w krzaki.
Biały był cięższy, niż się spodziewał. Zwisał mu spomiędzy zębów i obijał się o jego
przednie łapy z cichymi piskami protestu. Zanim Ogniste Serce dotarł do wąwozu,
rozbolała go szyja. Zszedł na dół, ostrożnie stawiając łapę za łapą w obawie, by nie
poślizgnąć się na szybko topniejącym śniegu. Zaś przed janowcowym tunelem gwałtownie
przystanął. Po raz pierwszy pomyślał o tym, jak wytłumaczy to wszystko Klanowi. Będzie
musiał przyznać się do odwiedzin u siostry, domowej kotki. Ale teraz było już za późno.
Czuł, jak kociątko dygocze. Ruszył przez wejście. Malec zaczął ogłuszająco zawodzić,
kiedy jeden z kolców szarpnął go za futerko. Kilka kotów wnet odwróciło się ze
zdumieniem w stronę rudego przybysza.
Obydwie grupy myśliwych już wróciły. Mysie Futerko, Biała Burza, Piaskowa Łapa i
Paprociowa Łapa byli na polanie. Brakowało tylko Szaropręgiego. Hałas i nieznajomy
zapach wyciągnęły z legowisk wszystkich pozostałych Klanowiczów. Żaden nie pisnął ani
słowa. Wpatrywali się w Ogniste Serce pełnymi wrogości i zakłopotania oczyma, jakby był
kimś obcym. Rudzielec obrócił się powoli na środku polany z maluchem, który nadal
zwisał mu z pyszczka, i powiódł wzrokiem po kręgu badawczych ślepi. Zaschło mu w
gardle. Dlaczego zakładał, że Klan zaakceptuje obcego kociaka, który w dodatku nie
urodził się w lesie? Raptem z legowiska Żółtego Kła wynurzyła się Błękitna Gwiazda.
- Co to jest? - spytała ostro.
Pełen złych przeczuć ułożył kociątko między przednimi łapami i owinął ogonem, żeby się
ogrzało.
- To pierworodny syn mojej siostry. - odparł drżącym głosem.
- Twojej siostry!? - Tygrysi Pazur spiorunował go oskarżycielskim spojrzeniem.
- To ty masz siostrę!? - zawołała z tłumu Nakrapiany Ogon. - Gdzie?
- Tam, gdzie sam się urodził, rzecz jasna! - syknął z niesmakiem Długi Ogon. - W
Siedlisku Dwunogów!
- To prawda...? - zapytała Przywódczyni.
- Tak. - przyznał niechętnie Ogniste Serce. - Siostra dała mi tego malca, abym zabrał go
do Klanu.
- Dlaczego to zrobiła? - drążyła niebieskoszara kocica z groźnym spokojem.
- Opowiadałem jej o życiu w Klanie... jakie jest wspaniałe... - pod jej niedowierzającym
spojrzeniem głos całkowicie odmówił mu posłuszeństwa.
- Od dawna odwiedzasz Siedlisko Dwunogów?
- Nie. Odkąd nastała Pora Nagich Drzew. Ale tylko, żeby zobaczyć się z siostrą. Jestem
lojalny wobec Klanu Gromu.
- Lojalny!? - okrzyk Ciemnopręgiego zabrzmiał po całej polanie. - I przynosisz tu
domowego kociaka!?
- Zaufaj domowemu pieszczoszkowi, a znajdzie ci następnego domowego pieszczocha! -
burknął Popielata Łapa, z oburzenia strosząc sierść. Odwrócił się do Piaskowej Łapy i
szturchnął ją nosem. Kotka zerknęła z zakłopotaniem na Ogniste Serce, po czym wbiła
wzrok w ziemię.
- Dlaczego go tu przyniosłeś? - zawarczał Tygrysi Pazur.
- Potrzebujemy Wojowników...
Kiedy to mówił, maleństwo zakwiliło mu spod brzucha. Rudzielec zdał sobie sprawę, jak
śmiesznie muszą wówczas brzmieć jego słowa. Pochylił głowę pod pogardliwymi
wrzaskami Klanu. Wreszcie obelgi umilkły i odezwał się Mknący Wiatr:
- Klan i bez tego ma dosyć kłopotów!
- To będzie tylko dodatkowy ciężar! - zgodziła się z nim Mysie Futerko. - Trzeba co
najmniej pięciu księżyców, zanim mógłby zacząć szkolenie.
Ponadto Biała Burza skinął potakująco głową.
- Nie powinieneś przynosić tego domowego kociątka, Ogniste Serce. - zamiauczał. - Jest
zbyt słabe jak na życie w Klanie.
Jednak Wojownik cały się najeżył.
- Ja też urodziłem się jako domowe kociątko! I co, jestem słaby?
Myślał, że już dawno podważył uprzedzenia Klanu wobec pieszczoszków, ale bardzo się
mylił. Na polanie nie dostrzegał ani jednej przyjaznej mordki, gdy nagle z tyłu, zza Białej
Burzy dobiegł czyjś głos.
- Jeśli ten malec ma w sobie krew Ognistego Serca, będzie z niego porządny leśny kot.
Rudzielec poczuł, jak zalewa go fala ulgi. Szaropręgi! Na moment płomyk nadziei zapłonął
mu w piersi, kiedy śnieżnobiały kocur odsunął się na bok i wszystkie koty wlepiły oczy w
szaraka.
- Cóż za zmiana! Przemawiasz w obronie swego przyjaciela, a zeszłego wieczoru chciałeś
rozerwać go na strzępy! - zadrwił Długi Ogon.
Szaropręgi zmierzył go pełnym wściekłości spojrzeniem, po czym odwrócił się gwałtownie,
bowiem bezczelnie zaczepił go Ciemnopręgi.
- Tak!? A skąd wiesz, że krew Ognistego Serca godna jest Klanu Gromu? Skosztowałeś jej
wczoraj, kiedy próbowałeś odgryźć mu kawałek łapy?
Błękitna Gwiazda wystąpiła naprzód. Niebieskie oczy miała pełne niepokoju.
- Ogniste Serce, wierzę, że nie chciałeś być nielojalny wobec Klanu, kiedy odwiedzałeś
siostrę. Ale dlaczego zgodziłeś się zabrać tutaj jej kociaka? Nie masz prawa podejmować
takich decyzji. To, co zrobiłeś, dotyczy całego Klanu.
Rudzielec zerknął na Szaropręgiego w nadziei na dalsze wsparcie, jednak przyjaciel
odwrócił wzrok. Wtedy rozejrzał się dookoła. Wszystkie koty starały się uniknąć jego
spojrzenia. Poczuł panikę. Czyżby przynosząc tu dziecko Księżniczki, naraził na szwank
własną pozycję w Gromie? Przywódczyni ponownie zabrała głos:
- Tygrysi Pazurze, co o tym myślisz...?
- Co ja myślę? - zamiauczał Tygrysi Pazur kpiąco. Kocurowi zamarło serce, kiedy
dokładnie wyłapał nutę aroganckiej satysfakcji w głosie Zastępcy. - Myślę, że Ogniste
Serce powinien się go pozbyć, i to natychmiast!
- Złoty Kwiecie...?
- Jest zbyt małe, żeby przetrwało do Pory Nowych Liści. - stwierdziła ruda matka.
- Nim słońce wzejdzie, już będzie miało zielony kaszel! - dodała Mysie Futerko.
- Albo do następnej śnieżycy będzie objadało się naszą świeżą zdobyczą, a potem umrze
z zimna! - parsknął Mknący Wiatr.
Błękitna Gwiazda schyliła głowę.
- Wystarczy. Muszę to przemyśleć.
Oddaliła się i zniknęła we wnętrzu groty. Reszta Klanu wyniosła się cichaczem,
mamrocząc ponuro. Ogniste Serce podniósł z ziemi przemoczonego kociaka i zaniósł go
do legowiska wojowników. Maluch trząsł się i kwilił wzruszająco. Rudzielec zwinął się w
kłębek wokół biedaka i zamknął oczy, ale nie mógł opanować przerażenia. Przedtem
sądził, że jest osamotniony, ale teraz wyglądało na to, że cały Klan się go wyparł! Do
gniazda wsunął się Szaropręgi. Wojownik zerknął na niego nerwowo. Przyjaciel był
jedynym, który przemówił w jego obronie, i Ogniste Serce chciał mu za to podziękować.
Po krępującej chwili milczenia, podczas której kociątko płakało i płakało, wymamrotał:
- Dzięki, że mnie broniłeś.
Szary wzruszył ramionami.
- Nikt inny się do tego nie kwapił. - odmiauknął posępnie. Wykręcił szyję i zaczął czyścić
sobie ogon.
Kociak zaniósł się piskiem, płacząc coraz głośniej. Niektórzy Wojownicy już wracali do
swojego zakątka, żeby uciec przed deszczem. Wierzbowa Skórka zerknęła na rudego z
wyrzutem, ale nic nie powiedziała.
- Nie możesz go jakoś uciszyć!? - poskarżył się Ciemnopręgi, rozgniatając mech.
Rudzielec rozpaczliwie wylizywał maleństwo. Musiało być bardzo głodne. Szelest w ścianie
legowiska sprawił, że podniósł głowę. Zobaczył Mroźne Futerko. Podpełzła do jego
gniazda i spojrzała na nieszczęsnego potomka Księżniczki. Nagle pochyliła głowę i
powąchała miękkie futerko.
- Będzie mu lepiej w kociarni. - wymruczała. - Cętkowana Mordka ma nadmiar mleka.
Mogłabym ją poprosić, żeby go nakarmiła.
Ogniste Serce ze zdumienia nie mógł wykrztusić słowa.
- Nie zapomniałam, że uratowałeś moje dzieci przed Klanem Cienia. - dodała biała kocica.
Podniósłszy kociątko, wysunął się za nią z legowiska wojowników. Rozpadało się już na
dobre, szybko przebiegli więc do kociarni. Mroźne Futerko zniknęła w wąskim przejściu.
Ogniste Serce przecisnął się zaraz po niej, po czym przystanął w gąszczu jeżyn,
mrugając, dopóki oczy nie przywykły mu do półmroku. Wewnątrz suchego, ciemnego
gniazda leżała Cętkowana Mordka, zwinięta w kłębuszek wokół swoich dwojga zdrowych
dzieci. Popatrzyła podejrzliwie na rudzielca, a potem na zwisającego mu z pyszczka
kociaka.
- Jedno z jej małych umarło zeszłej nocy. - szepnęła śnieżna Wojowniczka.
Kocur natychmiast przypomniał sobie wiercące się koło Żółtego Kła chore maluchy.
Zastanawiał się z żalem, które z nich odeszło. Położył na ziemi synka Księżniczki i
odwrócił się do milczącej matki.
- Tak mi przykro... - mruknął w ciemności. Kocica zamrugała, a w jej oczach malował się
żywy ból.
- Cętkowana Mordko... - zaczęła równie cicho Mroźne Futerko. - ...mogę się tylko
domyślać, jak cierpisz. Ale ten malec umiera z głodu, a ty masz mleko. Nakarmisz go?
Cętkowana Mordka potrząsnęła głową i mocno zacisnęła powieki. Wtenczas biała
wyciągnęła szyję i delikatnie przywarła pyszczkiem do jej policzka.
- Wiem, że on nie zastąpi ci syna. - szepnęła. - Ale potrzebuje twojego ciepła i opieki.
Ogniste Serce czekał z niepokojem. Płacz kociątka stawał się coraz głośniejszy.
Najwidoczniej wyczuło mleko, bo zaczęło na oślep sunąć w stronę miękkiego brzucha
szarej kocicy. Po chwili wcisnęło się pomiędzy pozostałe maleństwa. Cętkowana Mordka
doskonale widziała, jak pełzło śladem mlecznego zapachu, nie sprzeciwiła się także, gdy
przywarło do niej i zaczęło ssać. Rudzielca ogarnęła bolesna ulga, kiedy ujrzał, że oczy
samicy łagodnieją, a biały kociak mrucząc ugniata jej brzuch malutkimi łapkami. Jego
towarzyszka skinęła głową.
- Dziękuję, Cętkowana Mordko. Mogę powiedzieć Błękitnej Gwieździe, że się nim
zaopiekujesz?
- Tak. - usłyszała cichą odpowiedź matki, która tylną łapą przysunęła malca bliżej siebie.
Wojownik zamruczał i schylił łepek, by z wdzięcznością potrzeć nosem o ramię kotki.
- Dziękuję. Obiecuję, że codziennie będę przynosił ci dodatkową porcję świeżej zdobyczy.
- Pójdę zawiadomić Przywódczynię. - zamiauczała szybko biała. Gromowicz spojrzał na
nią, poruszony tą dobrocią.
- Dziękuję ci. - szepnął wzruszony.
- Żaden kociak nie zasługuje na śmierć z głodu, obojętnie, czy urodzony w Klanie, czy
nie. - Mroźne Futerko odwróciła się i przecisnęła przez krzaki jeżyn.
- Możesz już iść. - mruknęła do Ognistego Serca Cętkowana Mordka. - Twój krewny
będzie ze mną bezpieczny.
Rudzielec skinął głową i w ślad za Wojowniczką wypełznął z gniazda na deszcz. Nie wrócił
do legowiska. Wiedział, że nie znajdzie sobie weń miejsca dopóty, dopóki nie usłyszy
decyzji Błękitnej Gwiazdy. Kiedy z sierścią posklejaną w mokre kępki przemierzał polanę
dookoła, ujrzał, jak Mroźne Futerko wybiega z groty Przywódczyni i znów spieszy do
kociarni. Właśnie Wierzbowa Skórka miała wyprowadzić z Obozu wieczorny patrol, gdy
Błękitna Gwiazda wynurzyła się w końcu ze swego legowiska. Rudzielec przystanął. Serce
waliło mu tak szybko, że miał wrażenie, jakby ziemia usuwała mu się spod łap.
Niebieskoszara kocica dała susa na Wysoką Skałę i rozpoczęła dobrze znane
nawoływanie.
- Niech wszystkie koty wystarczająco dorosłe, by samodzielnie polować, zgromadzą się
pod Wysoką Skałą!
Patrol zawrócił od wyjścia i za Wierzbową Skórką powędrował w stronę majestatycznego
głazu. Reszta Klanu powoli opuszczała swoje suche gniazda, narzekając na deszcz.
Tygrysi Pazur z ponurą miną jednym skokiem zajął miejsce obok Przywódczyni. Każą mi
go odnieść... - pomyślał ze zgrozą Ogniste Serce. - A jeśli Błękitna Gwiazda poleci
Zastępcy zostawić go w lesie? W żaden sposób tam nie przetrwa. Och, Gwiezdny Klanie,
co ja powiem Księżniczce? Kiedy wszyscy już się rozlokowali, samica zabrała głos.
- Klanie Gromu, nikt nie może zaprzeczyć, że potrzeba nam Wojowników. Z powodu
zielonego kaszlu straciliśmy już jednego kota, a przed nami jeszcze wiele księżyców, nim
nadejdzie Pora Nowych Liści. Natomiast Okopcona Łapa jest ciężko ranna i nigdy nie
zostanie Wojownikiem. Jak Szaropręgi słusznie zauważył...
Rudego dobiegł z boku szept Popielatej Łapy:
- Ostatnio Szaropręgi sam zmienia się w domowego pieszczoszka!
Jednak ostrzegawcze syknięcie kogoś ze Starszyzny uciszyło Terminatora, zanim kocur
zdążył się odezwać.
- Jak zauważył Szaropręgi... - powtórzyła Błękitna Gwiazda. - ...ten malec jest z krwi
Ognistego Serca. Istnieje więc duża szansa, że kiedyś będzie świetnym Wojownikiem!
Wiele kotów zerknęło na rudzielca, który ledwie dosłyszał komplement Przywódczyni.
Nadzieja zalała mu serce, przyprawiając o zawrót głowy. Kocica przerwała na chwilę, żeby
przyjrzeć się zebranym.
- Zdecydowałam, iż przyjmiemy go do Klanu. - oznajmiła wreszcie.
Koty ani pisnęły, aczkolwiek Ogniste Serce miał ochotę wręcz wykrzyczeć słowa podzięki
dla Gwiezdnych, jednak cudem trzymał język na wodzy. Po raz pierwszy, odkąd słońce
dotarło do szczytu nieba, odetchnął pełną piersią. Jego krewny miał zostać członkiem
Klanu Gromu!
- Cętkowana Mordka zgodziła się nim zaopiekować. Wobec tego Ogniste Serce ma
obowiązek zaopatrywać ją w żywność. - ciągnęła Błękitna Gwiazda. Spojrzenie rudzielca
napotkało jej oczy, jednak nie potrafił dokładnie odczytać ich wyrazu. - I ostatnia sprawa,
kociak powinien mieć imię. Zatem od dziś będzie nazywał się Obłoczek.
- Odbędziemy Ceremonię nadania imienia? - zapytała z gromady Mysie Futerko.
Rudzielec skwapliwie wlepił wzrok w Wysoką Skałę. Czy synowi jego siostry zostanie
przyznany przywilej, którego on sam zaznał, kiedy Klan uznał go oficjalnie za swojego...?
Jednakże Błękitna Gwiazda w oczach miała chłód.
- Nie. - odpowiedziała.
Rozdział 22
Dni do kolejnej pełni księżyca wlokły się Ognistemu Sercu bardzo wolno. Wydawało mu
się, że od ostatniego Zgromadzenia upłynęły wieki. Ostatnim razem księżyc przysłaniały
deszczowe chmury i Klany nie przybyły do Czterech Drzew. W tym czasie patrol po
patrolu donosił o śladach Wojowników Klanu Rzeki na Słonecznych Skałach, a zapach
Klanu Cienia znowu został wykryty nieopodal Sowiego Drzewa.
Kiedy rudzielec nie chodził na łowy ani na patrole, dzielił swój czas pomiędzy Obłoczka,
Okopconą i Paprociową Łapę. Chociaż Szaropręgi znowu podjął się roli Mistrza, kocur
wielokrotnie zauważył młodego Terminatora plączącego się bez zajęcia, podczas gdy
przyjaciela nie było nigdzie widać.
- Poluje. - Było to wszystko, co Paprociowa Łapa miał do powiedzenia, gdy Ogniste Serce
zapytał, gdzie podział się jego nauczyciel.
- Dlaczego z nim nie poszedłeś?
- Powiedział, że może jutro.
Jak zwykle Wojownika aż roznosił gniew na Szaropręgiego, ale zrezygnował już z prób
przywrócenia towarzyszowi zdrowego rozsądku. Prawie nie rozmawiali, odkąd przyniósł
do Obozu kociątko. Mimo to dokładał wszelkich starań, by szkolić Paprociową Łapę.
Usiłował zabierać Terminatora kotom z oczu, kiedy tylko szarak znikał. Wiedział, że
Tygrysi Pazur nie zaakceptowałby tak łatwo wyjaśnień młodego ucznia.
W końcu księżyc w pełni pojawił się na bezchmurnym niebie. Ogniste Serce wcześnie
wrócił z polowania. Minął zwalony dąb, opuszczony, odkąd Szybka Łapa i potomek
Nakrapianego Ogona wyzdrowieli. Rzucił upolowaną zdobycz na stos i skierował się do
zakątka Żółtego Kła, odwiedzić swoją dawną Terminatorkę. Groźba epidemii zielonego
kaszlu nie wisiała już nad Obozem, zatem w legowisku medyka pozostała tylko Okopcona
Łapa. Idąc przez tunel, rudzielec dostrzegł przed sobą na polance szarą koteczkę.
Najwidoczniej pomagała szykować zioła. Skrzywił się boleśnie, obserwując, jak ciężko
kuśtyka w stronę rozłupanej skały z pyszczkiem pełnym suszonych listków.
- Ogniste Serce! - Okopcona Łapa wypluła medykamenty i zawróciła, żeby go powitać,
kiedy wynurzył się z paproci. - Z trudem wyczułam twój zapach przez te obrzydlistwa!
- Te obrzydlistwa pomagają wyzdrowieć twojej łapie! - warknęła Żółty Kieł.
- To powinnaś użyć ich więcej. - odcięła się kotka, ale Wojownik z ulgą zauważył psotny
błysk w jej oku. Po chwili podciągnęła wykręconą tylną nóżkę. - Tylko popatrz! Ledwie
sięgam do pazurów, żeby je umyć!
- Może powinnam zadać ci jeszcze trochę ćwiczeń na rozluźnienie...? - zaproponowała
Medyczka.
- Nie, serdeczne dzięki! - odmiauknęła szybko uczennica. - Wszystko mnie od nich boli!
- To znaczy, że działają. - stara kocica wnet zwróciła się do gościa: - Może ty będziesz
miał więcej szczęścia i zdołasz ją przekonać, żeby poćwiczyła. Idę do lasu nakopać trochę
korzeni żywokostu.
- Spróbuję. - obiecał Ogniste Serce, kiedy Żółty Kieł go mijała.
- Będziesz wiedział, czy dobrze to robi, jeśli zaraz zacznie narzekać! - krzyknęła jeszcze
przez ramię.
Okopcona Łapa przykuśtykała do Ognistego Serca i dotknęła noskiem jego nosa.
- Dzięki, że do mnie wpadłeś.
Usiadła i skrzywiła się, podgarniając chorą łapę pod siebie.
- Lubię cię odwiedzać. - zamruczał rudzielec. - Brakuje mi naszych treningów.
Aczkolwiek zaraz pożałował tych słów, nim zdążył wypowiedzieć je do końca. Wyraz
smutku i tęsknoty zachmurzył oczy szarej kotki.
- Mnie też... - miauknęła. - Jak myślisz, kiedy będę mogła znowu zacząć?
Kocurowi zamarło serce. Najwidoczniej Żółty Kieł jeszcze jej nie powiedziała, że już nigdy
nie zostanie Wojowniczką.
- Może jeśli zrobimy kilka z tych twoich ćwiczeń, coś się polepszy. - rzekł wymijająco.
- Dobra. - zgodziła się z przekąsem. - Ale tylko kilka.
Położyła się na boku i naprężyła łapkę, aż pyszczek wykrzywił jej się z bólu. Powoli,
zaciskając zęby, zaczęła nią poruszać do przodu i do tyłu.
- Naprawdę dobrze sobie radzisz. - pochwalił Ogniste Serce, starając się ukrywać smutek.
Kotka pozwoliła chorej kończynie opaść na ziemię i przez chwilę leżała spokojnie. Potem
podniosła się. Kocur patrzył w milczeniu, kiedy potrząsnęła głową.
- Nigdy już nie zostanę Wojownikiem, prawda...?
Nie potrafił jej okłamywać.
- Nie. - szepnął. - Bardzo mi przykro.
Polizał ją po głowie. Po kilku uderzeniach serca Terminatorka westchnęła przeciągle i
znowu się położyła.
- Tak naprawdę to wiedziałam. - miauknęła. - Tylko czasami śni mi się, że jestem w lesie
i poluję razem z Paprociową Łapą, a potem budzę się i ból przypomina mi, że już nigdy
nie pójdę na łowy. To nie do wytrzymania. Muszę udawać, że może pewnego dnia znowu
będę mogła polować.
Ogniste Serce nie potrafił znieść widoku Okopconej Łapy w takim stanie ducha.
- Zabiorę cię do lasu. - obiecał. - Znajdziemy najstarszą, najpowolniejszą mysz. Nie
będzie miała z tobą żadnych szans!
Uczennica zamruczała z wdzięcznością, a on odpowiedział jej uśmiechem. Było jednak
pewne pytanie, które od czasu wypadku nie dawało mu spokoju.
- Okopcona Łapo... - zaczął. - ...możesz sobie przypomnieć, co się działo, kiedy potwór
cię uderzył? Czy był tam Tygrysi Pazur?
Oczy kotki zasnuł wyraz niepewności.
- Nie... nie wiem. - zająknęła się. Ogniste Serce poczuł wyrzuty sumienia, kiedy zadrżała
na wspomnienie tamtego dnia. - Pobiegłam prosto do wypalonego jesionu, gdzie, jak
powiedział Popielata Łapa, miał być Tygrysi Pazur. Ale potem pojawił się potwór i... nic
już nie pamiętam.
- Nie zdawałaś sobie sprawy, jakie w tym miejscu jest wąskie pobocze. Musiałaś wbiec
prosto na Grzmiącą Ścieżkę.
Dlaczego Tygrysiego Pazura nie było tam, gdzie miał być!? - pomyślał w przypływie
wściekłości. - Mógłby ją zatrzymać! W głowie złowieszczo rozbrzmiały mu słowa
Księżniczki: "Czy to aby nie pułapka?" Wyobraził sobie groźnego Zastępcę, jak
przycupnąwszy pod wiatr, kryje się wśród drzew, obserwując pobocze, i czeka...
- A jak się miewa Obłoczek? - głos Okopconej Łapy przerwał mu te rozmyślania.
Najwyraźniej próbowała zmienić temat. Ogniste Serce chętnie się na to zgodził.
- Z każdym dniem jest coraz większy. - miauknął z dumą.
- Nie mogę się doczekać, kiedy go zobaczę! Przyprowadzisz go do mnie...?
- Jak tylko Cętkowana Mordka mi pozwoli. - odparł. - Ani na chwilę nie chce go spuścić z
oka.
- Więc go lubi?
- Traktuje go jak własne dzieci. Gwiezdnemu Klanowi niech będą dzięki! Szczerze
mówiąc, nie byłem pewien, czy się do niego przywiąże. On wygląda całkiem inaczej niż jej
pozostałe kocięta... - nawet rudzielec nie mógł zaprzeczyć, że śnieżna, miękka sierść jego
siostrzeńca wyglądała zupełnie nie na miejscu pomiędzy krótkimi, leśnej barwy,
cętkowanymi futerkami pozostałych maluchów. Kolejną wypowiedź zaś urwał zasmucony:
- Ale przynajmniej dobrze żyje ze swymi braćmi z kociarni...
- O co chodzi? - zapytała łagodnie Terminatorka, a on wzruszył ramionami.
- Widzę, jak niektóre koty się na niego patrzą. Jakby był głupi i bezwartościowy.
- Czy Obłoczek zdaje sobie z tego sprawę? - Ogniste Serce potrząsnął głową. - Więc się
nie przejmuj!
- Ale Obłoczek nawet nie wie, że przyszedł na świat jako pieszczoszek! Chyba
przypuszcza, że pochodzi z innego Klanu. Ale jeśli oni nadal będą tak paskudnie się do
niego odnosić, gotów uświadomić sobie, że coś z nim jest nie tak.
- Że coś z nim jest nie tak...? - powtórzyła ze zdumieniem szara kotka. - Ty także
urodziłeś się jako domowy kot i nic z tobą nie jest nie tak! Słuchaj, do czasu, kiedy
odkryje swoje pochodzenie, Obłoczek będzie już w stanie udowodnić, że Wojownik
pochodzący z Siedliska Dwunogów może dorównać urodzonym w Klanie. Dokładnie tak,
jak ty to zrobiłeś.
- A jeśli ktoś mu powie, zanim będzie gotowy?
- Jeśli jest choć trochę podobny do ciebie, to urodził się gotowy!
- Od kiedy stałaś się taka rozsądna...? - zamiauczał Ogniste Serce, zaskoczony bystrością
swojej uczennicy. Okopcona Łapa zaś z dramatycznym jękiem przeturlała się na grzbiet.
- Co może zrobić z kotem cierpienie! - kocur szturchnął ją łapą w brzuszek, gdy ta
zachichotała. - Oczywiście, udaję. Ale zastanów się tylko, z kim ja ostatnio mieszkam!
Wojownik pytająco przechylił głowę.
- Z Żółtym Kłem, tępaku! - kpiła Terminatorka, przysiadając. - Ona jest bardzo bystrą
staruszką. Wiele się od niej uczę. Poza tym mówi, że dzisiejszej nocy będzie
Zgromadzenie. Wybierasz się?
- Nie wiem. - przyznał. - Później zapytam Błękitną Gwiazdę. Chwilowo nie darzą mnie w
Klanie zbytnią sympatią.
- Przejdzie im! - zapewniła. Potarła nosem o jego ramię. - Powinieneś już pójść się
dowiedzieć. Niedługo będą wyruszać.
- Masz rację. Poradzisz sobie, zanim wróci Żółty Kieł? A może chcesz, żebym podrzucił ci
jeszcze trochę świeżej zdobyczy?
- Nic mi się nie stanie. - rzekła dziarsko Okopcona Łapa. - Żółty Kieł mi coś przyniesie.
Zawsze tak robi. Zanim ze mną skończy, będę najtłustszym kotem w Klanie!
Odzyskała dawnego ducha i rudzielec był z tego powodu bardzo szczęśliwy. Kusiło go, by
zostać i dotrzymać jej towarzystwa, ale rzeczywiście powinien się dowiedzieć, czy może
iść na Zgromadzenie.
- Wpadnę jutro. - uśmiechnął się. - Pewnie będzie dużo nowości ze Zgromadzenia.
- Tak, a ja chcę je wszystkie usłyszeć! - zamiauczała. - Upewnij się, czy Błękitna Gwiazda
pozwala ci iść. No, szybko!
- Już biegnę! - zawołał wesoło, skacząc na równe łapy. - Cześć, Okopcona Łapo!
Zatrzymał się na skraju polany i rozejrzał za szaroniebieską kocicą. Rozmawiała z
Wierzbową Skórką przed wejściem do swojej groty. Podszedł do nich właśnie w chwili,
kiedy Wierzbowa Skórka wstała i odeszła. Błękitna Gwiazda popatrzyła na rudzielca
mądrymi oczami.
- Chcesz iść na Zgromadzenie. - domyśliła się. Już otworzył pyszczek, żeby odpowiedzieć,
ale nie dopuściła go do słowa. - Wszyscy Wojownicy chcą dziś iść, a ja nie mogę każdego
z was zabrać.
Ogniste Serce zalało rozczarowanie.
- Chciałem zobaczyć się z Klanem Wichru. - wyjaśnił. - Żeby dowiedzieć się, jak sobie
radzą, odkąd odprowadziliśmy ich z Szaropręgim do domu.
Przywódczyni jednak przymrużyła ślepia.
- Nie musisz mi przypominać, co zrobiłeś dla Klanu Wichru. - miauknęła ostro, a rudzielec
aż się wzdrygnął. - Ale masz wszelkie prawo się nimi interesować. Dzisiejszej nocy
możecie iść obydwaj z Szaropręgim.
- Dziękuję, Błękitna Gwiazdo.
- To będzie interesujące Zgromadzenie. - dodała samica. - Klan Cienia i Klan Rzeki mają
sporo do wyjaśnienia.
Kocur nerwowo zastrzygł uszami, ale nie mógł nic na to poradzić, że jednocześnie poczuł
dreszcz podniecenia. Przywódczyni najwyraźniej zamierzała zaprotestować przeciw
napadom na tereny Klanu Gromu. Z szacunkiem pochylił głowę i odszedł. Ściągając ze
stosu zapasów dwie nornice dla Cętkowanej Mordki, zauważył idącą ciężkim krokiem
Medyczkę. Łapy miała ubłocone, a pyszczek wypchany grubymi, guzowatymi korzeniami.
Wyprawa po żywokost najwidoczniej okazała się udana. Zaniósł jedzenie do kociarni. W
środku zwinięta w kłębuszek szara matka karmiła Obłoczka. Pozostałe kocięta niedawno
zrezygnowały z matczynego mleka i jego siostrzeniec także miał już wkrótce po raz
pierwszy skosztować świeżej zdobyczy. Kiedy Ogniste Serce wszedł, Cętkowana Mordka
podniosła wzrok. Oczy zasnuwał jej niepokój.
- Właśnie posłałam po Żółty Kieł. - miauknęła. Natychmiast zjeżył nerwowo futro.
- Coś się stało Obłoczkowi?
- Jest dzisiaj trochę przeziębiony. - pochyliła się i polizała po główce kociaka, który
przestał ssać i wiercił się niespokojnie. - To pewnie nic takiego, ale pomyślałam sobie, że
zobaczymy, co powie Medyk. Nie chcę ryzykować.
Przecież ostatnio straciła dziecko. - przypomniało się rudzielcowi. Miał nadzieję, że teraz
była po prostu przewrażliwiona. Maluch nie wyglądał na chorego.
- Wpadnę do was po Zgromadzeniu. - obiecał.
Wynurzył się z kociarni i skierował z powrotem do stosu zwierzyny, żeby tym razem
wybrać coś dla siebie. Wiadomości od Cętkowanej Mordki popsuły mu apetyt, ale
wiedział, że przed wędrówką do Czterech Drzew powinien się solidnie najeść. Nieopodal
stali Długi Ogon i Popielata Łapa. Ogniste Serce usiadł i czekał, aż odejdą.
- Coś dzisiaj nie widziałem naszego pisklaczka Obłoczka. - zamiauczał wnet Długi Ogon.
Na tę uszczypliwą uwagę Wojownik poczuł znajome przygnębienie.
- Pewnie wreszcie zdał sobie sprawę, jak głupio wygląda, i postanowił ukryć się w
kociarni! - dodał Terminator.
- Chciałbym być przy tym, kiedy pierwszy raz spróbuje zapolować! Z tym jego białym
puszkiem każde stworzenie wypatrzy go na odległość większą niż wysokość drzewa! - kpił
dalej srebrzysty samiec.
- O ile nie wezmą go za purchawkę! - wąsiki Popielatej Łapy zadrgały, kiedy rzucił kose
spojrzenie na Ogniste Serce.
Rudy stulił uszy i odwrócił wzrok. Dostrzegł, jak Żółty Kieł spieszy do kociarni z
pyszczkiem pełnym złocienia. Niestety pozostali także ją zauważyli.
- Wygląda na to, że domowy pieszczoszek nam się przeziębił. Co za niespodzianka! -
kontynuował Długi Ogon. - Złoty Kwiat miała rację. On nie przetrwa Pory Nagich Drzew!
Klanowicze wlepili oczy w rudzielca, czekając na reakcję, ale samiec puścił ich uwagi
mimo uszu. Podszedł do stosu świeżej zdobyczy, wybrał drozda i zaniósł go na bok, żeby
spokojnie zejść. Miał serdecznie dość ciągłych przycinków. Natomiast koło kępy pokrzyw
Szaropręgi ucztował wspólnie z Mknącym Wiatrem.
- Cześć, udało się polowanie? - zapytał Mknący Wiatr, kiedy Ogniste Serce go mijał.
- Tak, dzięki. - Szaropręgi w dalszym ciągu nie podniósł wzroku. - Błękitna Gwiazda
powiedziała, że możesz iść na Zgromadzenie.
- Wiem. - burknął szarak, nadal jedząc.
- A ty idziesz? - spytał bury.
- Jeszcze się pytasz! Za nic bym tego nie opuścił!
Wojownik poszedł dalej, aż znalazł spokojne miejsce na skraju polany. Słowa Długiego
Ogona odbijały mu się echem w umyśle. Czy Klan kiedykolwiek zaakceptuje małego,
białego kociaka? Przymknął powieki i zaczął się myć. Kiedy odwrócił się, żeby polizać
futerko na boku, zawadził o coś wąsikami. Otworzył oczy i ujrzał tuż obok Piaskową Łapę.
W świetle wschodzącego księżyca jej ruda sierść lśniła srebrzyście.
- Pomyślałam, że może miałbyś ochotę na towarzystwo... - zamiauczała cicho. Usiadła i
zaczęła czyścić mu grzbiet długimi, uspokajającymi pociągnięciami języka.
Przez przymknięte powieki Ogniste Serce dostrzegł kątem oka Popielatą Łapę, który gapił
się na nich z legowiska terminatorów, nie mogąc ukryć zawiści i zdumienia. Ale nie tylko
jego zdziwił gest Piaskowej Łapy. Rudzielec nigdy nie oczekiwał takiej życzliwości od
zapalczywej, młodej kotki, jednakże jej serdeczność przyjął z wdzięcznością.
- Wybierasz się na Zgromadzenie? - zapytał. Terminatorka zawahała się.
- Tak. A ty?
- Też. Myślę, że Błękitna Gwiazda ma zamiar zażądać od Krzywej i Nocnej Gwiazdy
wyjaśnień w sprawie polowania na naszym terenie.
Czekał, aż samica cokolwiek odpowie, acz ona wyłącznie wpatrywała się w ciemniejące
niebo.
- Szkoda, że nie mogę iść jako Wojowniczka. - wymamrotała w końcu.
Zesztywniał, ale tym razem w jej głosie nie było śladu zazdrości czy goryczy. Poczuł się
niezręcznie. Wiedział, że zaczął szkolenie później niż Piaskowa Łapa, a od ponad dwóch
księżyców był Wojownikiem.
- Na pewno niebawem Błękitna Gwiazda nada ci nowe imię. - zamiauczał, starając się
dodać rudej kotce otuchy.
- Jak myślisz, dlaczego to tyle trwa? - zapytała, zwracając na niego jasnozielone oczy.
- Nie wiem. - przyznał. - Przywódczyni chorowała. Klan Rzeki i Klan Cienia przysparzają
jej zmartwień. Po prostu ma inne sprawy na głowie...
- A wydawałoby się, że teraz potrzebuje Wojowników bardziej niż kiedykolwiek dotąd!
- Myślę, że ona czeka na... na odpowiedni moment. - Ogniste Serce wiedział, że to marne
pocieszenie, ale niczego lepszego nie zdołał wymyślić.
- Może zanim nadejdzie Pora Nowych Liści. - westchnęła Piaskowa Łapa. - A ty być może
wkrótce dostaniesz nowego Terminatora.
- Błękitna Gwiazda jeszcze nic nie mówiła.
- Na pewno da ci Obłoczka, gdy będzie już wystarczająco duży.
- Mam nadzieję. - rudzielec popatrzył w drugi koniec polany, na kociarnię, zastanawiając
się, czy Żółty Kieł już skończyła leczyć siostrzeńca. - Jeśli w ogóle tak długo przetrwa...
- Oczywiście, że przetrwa! - miauknęła pewnym tonem kotka.
- Przeziębił się. - Wojownik przygnębiony zawiesił ramiona.
- Wszystkie kocięta się przeziębiają! - odparowała. - Z tym jego gęstym futrem
wydobrzeje, zanim się obejrzysz! Taka sierść jest bardzo przydatna w Porze Nagich
Drzew, idealna do polowania w śniegu. Zdobycz go nie zauważy i będzie mógł dwa razy
dłużej przebywać na dworze niż tacy krótkowłosi, jak na przykład Długi Ogon!
Kocur zamruczał. Poczuł, się powoli się odpręża. Piaskowa Łapa znowu podniosła go na
duchu. Wstał i szybko polizał ją po głowie.
- Chodźmy. - miauknął wówczas. - Błękitna Gwiazda wzywa na Zgromadzenie.
Bowiem koło obozowego wejścia już gromadziła się milcząca grupa kotów. Przywódczyni
dała znak trzepnięciem ogona, po czym poprowadziła ich przez tunel z krzaków janowca i
dalej poza wąwóz. Las lśnił w zimnym blasku księżyca, kiedy biegli w stronę Czterech
Drzew. Z pyszczka Ognistego Serca wydobywały się obłoczki pary. Po raz pierwszy,
odkąd należał do Klanu Gromu, Błękitna Gwiazda nie przystanęła na grani nad czterema
dębami, żeby przygotować się do spotkania. Koty bez słowa popędziły za swoim
niebieskoszarym wodzem, który dał nura w dół zbocza, prosto na polanę.
Rozdział 23
Klan Rzeki i Klan Cienia jeszcze nie przybyły, ale Klan Wichru już czekał. Wysoka Gwiazda
pozdrowił Błękitną Gwiazdę pełnym szacunku ukłonem. Ogniste Serce natomiast zauważył
Jednowąsego i pobiegł się z nim przywitać.
- Cześć! - zamiauczał wesoło.
Minęły już ponad dwa księżyce od czasu, kiedy ostatnio widział małego, brązowego
Wojownika, który walczył z nim ramię w ramię w wąwozie. Pierwszy raz od wieków
Gromowicz przypomniał sobie o śmierci Białego Pazura. Poczuł, jak sierść w znajomy
sposób jeży mu się ze zgrozy, gdy oczami wyobraźni ujrzał znikającego w rwącej wodzie
kocura z Klanu Rzeki.
- A gdzie Szaropręgi? - spytał Jednowąsy. - Wszystko u niego w porządku?
Z niepokoju w jego wzroku Ogniste Serce mógł wyczytać, że Wichrowicz także myśli o
tamtym tragicznym wypadku.
- Miewa się doskonale. Jest gdzieś tu z pozostałymi. - odparł. Nagle przypomniał sobie
kocicę matkę, której kociątko pomagał nieść w drodze powrotnej na wyżyny. - A jak się
miewa Poranny Kwiat?
- Szczęśliwa, że jest w domu. - po tych słowach rudzielec zamruczał z zadowolenia. - Jej
synek szybko rośnie. Ba, cały Klan dobrze się miewa! Wspaniale znowu jeść króliki. Mam
nadzieję, że póki żyję nie skosztuję więcej szczura!
Raptem płomienny Wojownik wychwycił nowy zapach w powietrzu. Nadchodził Klan Rzeki.
Dawało się też wyczuć Klan Cienia. Kocur sunął spojrzeniem po grani biegnącej wokół
doliny. Rzeczywiście, Rzeczniacy zbiegali w dół po stoku nieprzerwanym potokiem. Z
przeciwległej strony dojrzał Cienistych, zastygłych na krawędzi zbocza, z futerkami
lśniącymi w świetle księżyca. Na czele grupy rysowała się chuda sylwetka Nocnej
Gwiazdy.
- Nareszcie. - warknął z oburzeniem Jednowąsy. Również ich wypatrzył. - Dziś w nocy
jest zbyt zimno, żeby długo tu siedzieć!
Ogniste Serce nerwowo rozglądał się za Srebrnym Strumykiem. Przeszukiwał wzrokiem
tłum kotów z Klanu Rzeki, kiedy przybyły na polanę. Bez trudu rozpoznał młodą,
srebrzystą kotkę. Zatrzymała się gwałtownie u podnóża zbocza, po czym podążyła za
ojcem, który wymieniał powściągliwe pozdrowienia z Wojownikami innych Klanów.
Rudzielec z trudem ukrywał burzliwe emocje. Czy dzisiejszej nocy Szaropręgi odważy się
odezwać do Srebrnego Strumyka? Stał do niej tyłem, podczas gdy on rozmawiał z
Jednowąsym... Obserwował przyjaciela tak uważnie, że nawet nie usłyszał nadejścia
Martwej Stopy.
- Dobry wieczór. - zamiauczał uroczyście Zastępca Klanu Wichru, co wyrwało kocura z
zadumy. - Co u ciebie?
- Witaj. - odmiauknął. - Wszystko w porządku, dziękuję.
Martwa Stopa skinął głową i pokuśtykał dalej. Jednowąsy zaś wymierzył rudzielcowi
przyjacielskiego kuksańca w bok.
- No, no, jaki ważny kot ciebie pozdrowił!
Ogniste Serce poczuł niekryty przypływ dumy.
Nagle z Wielkiej Skały rozległ się okrzyk Błękitnej Gwiazdy. Rudy popatrzył zdumiony.
Przywódcy zwykle nie zwoływali zebrania tak szybko. Krzywa i Nocna Gwiazda stali na
szczycie, jeden blisko drugiego. Błękitna Gwiazda czekała koło Wysokiej Gwiazdy, aż
wszyscy zgromadzą się na dole. Wojownik uświadomił sobie, że po raz pierwszy widzi
Przywódcę Klanu Wichru w Czterech Drzewach.
Udał się z brązowym towarzyszem za pozostałymi kotami, które rozsiadały się już pod
skałą. Kocur sądził, że Błękitna Gwiazda powita Wysoką Gwiazdę z okazji ich powrotu do
domu, jednakże Klan Gromu najwyraźniej nie zamierzał marnować czasu na przyjazne
słowa.
- Klan Rzeki poluje na Słonecznych Skałach! - zaczęła gniewnie. - Nasze patrole
wielokrotnie wywęszyły twoich Wojowników, Krzywa Gwiazdo. Słoneczne Skały w dalszym
ciągu należą do Klanu Gromu!
Bury wódz odpowiedział jej hardo:
- Już zapomniałaś, że ostatnio jeden z naszych Wojowników zginął w obronie naszego
terytorium przed Klanem Gromu?
- Nie mieliście potrzeby bronić waszych ziem. - kontynuowała Błękitna Gwiazda. - Moi
Wojownicy tam nie polowali, a wracali do domu po odnalezieniu Klanu Wichru. Była to
misja, na którą zgodziliśmy się wszyscy! Zgodnie z Kodeksem nie powinniście ich
atakować.
- I ty powołujesz się na Kodeks? - parsknął Krzywa Gwiazda. - A co powiesz o Wojowniku
Klanu Gromu, który od tamtej pory szpieguje na naszym terenie?
- Wojownik Klanu Gromu...? - powtórzyła niebieskoszara kocica w zdumieniu. -
Widzieliście go?
- Jeszcze nie. - syknął rzeczny Przywódca. - Ale tak często trafiamy na jego zapach, że to
tylko kwestia czasu.
Ogniste Serce w popłochu zerknął na przyjaciela. Aż nazbyt dobrze wiedział, czyje ślady
wykryto na ziemiach Krzywej Gwiazdy. Czy Klan Rzeki rozpozna tej nocy, czyj to zapach?
Szaropręgi siedział bez ruchu, nie odrywając oczu od kotów na Wielkiej Skale. Wówczas w
tłumie rozległo się głębokie warczenie Tygrysiego Pazura:
- W okresie ostatniego księżyca wyczuliśmy na naszym terytorium nie tylko ślady Klanu
Rzeki, ale również Klanu Cienia! I to nie jednego Wojownika, ale całego patrolu, zawsze
tych samych kotów.
Momentalnie w ślepiach Przywódcy minionego Klanu błysnęło oburzenie.
- Klan Cienia nie bywał na waszym terytorium! Najwidoczniej wasi Wojownicy nie potrafią
odróżnić zapachów kotów spoza własnego Klanu. Wykryliście ślady włóczęgów. Od nas też
kradli zdobycz!
Gromowy Zastępca prychnął niedowierzająco. Nocna Gwiazda spiorunował go wściekłym
spojrzeniem.
- Powątpiewasz w słowo Klanu Cienia, Tygrysi Pazurze?
Tłum zaszemrał zaniepokojony.
- Moi Wojownicy także znaleźli obce ślady na ziemiach Klanu Wichru. - przemówił Wysoka
Gwiazda, trzepiąc niepewnie ogonem. - Zapachem przypominają Klan Cienia.
- Wiedziałem! - warknął Tygrysi Pazur. - Klan Rzeki i Klan Cienia zjednoczyły się
przeciwko nam!
- Przeciwko nam? Co przez to rozumiesz!? - zagrzmiał Krzywa Gwiazda. - Zdaje się, że to
wy zawarliście przymierze z Klanem Wichru! Z tego powodu tak bardzo chcieliście ich z
powrotem sprowadzić! Wszak teraz możecie używać ich do napadów na resztę lasu!
Wysoka Gwiazda zirytowany zjeżył futro.
- Nie dlatego wróciliśmy i dobrze o tym wiesz! W czasie ostatnich księżyców trzymaliśmy
się własnych terenów łowieckich.
- Więc dlaczego znajdujemy zapachy obcych na naszej ziemi? - warczał zajadle
Rzeczniak.
- Z pewnością nie należą do Klanu Wichru! - syknął Wysoki. - To muszą być włóczędzy.
- Tak, włóczędzy to wygodne wytłumaczenie najazdów na nasze tereny. - mruknęła
Błękitna Gwiazda. Popatrzyła groźne na Przywódców Klanu Rzeki i Cienia.
Krzywej Gwieździe zjeżyło się futro na karku, a Nocna Gwiazda wygiął grzbiet w łuk.
Nagle ogarnięty trwogą Ogniste Serce ujrzał, jak Tygrysi Pazur podnosi się i
majestatycznym krokiem rusza w stronę Wielkiej Skały. Czyżby Przywódcy naprawdę
mieli stoczyć walkę podczas Zgromadzenia...?
W tym momencie gęsty mrok okrył dolinę. Pogrążone w ciemnościach koty umilkły.
Wojownik rozglądał się, dygocząc. Wielka chmura przysłoniła księżyc w pełni, całkowicie
gasząc jego blask.
- Gwiezdny Klan zesłał ciemności! - rudzielec wnet rozpoznał Półogonka, jednego ze
Starszyzny Klanu Gromu.
Medyk z Klanu Cienia potwierdził te słowa przeraźliwym wyciem.
- Przodkowie są rozgniewani! Zgromadzenia powinny odbywać się w pokoju!
- Cieknący Nos ma rację! Nie powinniśmy walczyć, zwłaszcza w Porze Nagich Drzew,
tylko zatroszczyć się o to, by nasze Klany przetrwały bezpiecznie! - odezwała się Żółty
Kieł. - Musimy słuchać Gwiezdnego Klanu!
Rozdział 24
Wtedy przemówił Wysoka Gwiazda. Jego sylwetka niewyraźnie rysowała się na szczycie
Wielkiej Skały.
- Z woli Gwiezdnego Klanu Zgromadzenie jest zakończone.
W tłumie rozległy się zgodne pomruki. Powietrze aż gęste było od zapachu lęku i
wrogości.
- Klanie Gromu, idziemy.
Ogniste Serce ledwie mógł dostrzec Błękitną Gwiazdę, kiedy zeskoczyła z Wielkiej Skały i
ruszyła w stronę zbocza. Przepchnął się pomiędzy kotami i pospieszył za nią. Po chwili
dojrzał także potężną sylwetkę Tygrysiego Pazura, który kroczył u boku Przywódczyni.
Gromowicze wnet zbiegli za parą wielkich Wojowników. W milczeniu wędrowali uroczyście
pod górę, do domu. Rudzielec zerknął przez ramię. Pozostałe Klany też się rozchodziły.
Zanim zdołał dotrzeć na szczyt stoku, dolina Czterech Drzew już opustoszała.
Biegli w milczeniu przez las, szlakiem znaczonym znajomymi zapachami. Na końcu grupy
Ogniste Serce wypatrzył Szaropręgiego i zwolnił kroku. Może teraz, kiedy stało się jasne,
jak napięte stosunki panują między Klanami, przyjaciel będzie gotów porozmawiać o
swojej ukochanej. Jego woń została wykryta na terenie Klanu Rzeki! Przez te sekretne
spotkania Wojownik ściągał na siebie i Klan poważne niebezpieczeństwo. Rudy szukał
stosownych słów, ale szarak wysyczał pierwszy:
- Wiem, co masz zamiar powiedzieć. Nie przestanę się z nią widywać!
- Jesteś głupcem o mysim rozumku! - parsknął płomienny Gromowicz. - Niedługo wszyscy
odkryją, że to ty. Błękitna Gwiazda się domyśli albo jakiś Rzeczniak cię rozpozna! Tygrysi
Pazur zapewne już odgadł!
- Naprawdę tak myślisz...? - zapytał Szaropręgi z nutą lęku w głosie.
- Nie wiem. - przyznał kocur. Towarzysz wyglądał, jakby nie miał bladego pojęcia, co
może się stać, kiedy Klan wykryje jego romans. - Ale kiedy tylko zacznie się
zastanawiać...
- Dobra, dobra! - przerwał lekceważąco samiec. Przez chwilę milczał. - A jeśli obiecam, że
będziemy się spotykać wyłącznie przy Czterech Drzewach? Tam nasze zapachy będą
trudne do wytropienia, a ja przestanę chodzić na terytorium Klanu Rzeki. Wtedy dasz mi
wreszcie spokój?
Ogniste Serce ogarnęło przygnębienie. Najwyraźniej szary nie zamierzał zrezygnować ze
Srebrnego Strumyka. Skinął głową. To na pewno lepsze wyjście, niż żeby przyjaciel
zakradał się na tereny wroga.
- Zadowolony? - oczy kota błyszczały w mroku, ale głos brzmiał niepewnie.
Rudzielec posmutniał na myśl o utraconej przyjaźni, a jednocześnie ogarnęło go
współczucie. Chciał pocieszająco szturchnąć swego towarzysza nosem w bok, lecz
Szaropręgi popędził już naprzód.
Byli zmęczeni drogą, jednakże gdy tylko znaleźli się w domu, Błękitna Gwiazda zwołała
zebranie. Większa część Klanu i tak jeszcze nie spała. Zgromadzenie skończyło się
szybciej niż zwykle, a chmura, która nagle przesłoniła księżyc, zaniepokoiła także koty w
Obozie. Podczas gdy Przywódczyni i jej Zastępca sadowili się na Wysokiej Skale,
Wojownik pospieszył do kociarni, do Obłoczka. Wetknął głowę przez otwór wejściowy.
Wewnątrz było ciepło i ciemno.
- Witaj, Ogniste Serce. - szepnęła Cętkowana Mordka, nikły cień przesuwający się w
mroku. - Obłoczek ma się o wiele lepiej. Żółty Kieł dała mu złocień. To było tylko lekkie
przeziębienie. Co się wydarzyło na Zgromadzeniu?
- Gwiezdny Klan zesłał chmury, żeby zakryć księżyc. Błękitna Gwiazda zwołuje zebranie.
Możesz przyjść?
Usłyszał, jak kocica obwąchuje kocięta.
- Tak, mogę. - odparła w końcu. - Maluchy jeszcze chwilę pośpią.
Razem przybiegli do kotów zgromadzonych na polanie. Rudzielec usiadł i po chwili ktoś
przypadł do ziemi obok niego. Przywódczyni już zaczęła.
- Zagrożenie ze strony Klanu Rzeki i Cienia wydaje się bardzo poważne. Możliwe, że te
dwa Klany zjednoczyły się przeciwko nam!
Klanowicze pomiaukiwali przestraszeni.
- Naprawdę myślisz, że się dogadali? - zapytała chrapliwie Żółty Kieł. - Klan Rzeki ma
najlepsze tereny łowieckie, a nie mogę sobie wyobrazić, żeby chcieli się nimi dzielić z
Klanem Cienia!
Ogniste Serce po raz kolejny przypomniał sobie słowa Srebrnego Strumyka o tym, jak
Klan Rzeki głoduje po inwazji Dwunogów, ale trzymał język za zębami w obawie, że
Błękitna Gwiazda zechce wiedzieć, gdzie usłyszał tę historię.
- Nie zaprzeczyli temu. - zwrócił uwagę Tygrysi Pazur, a szaroniebieska kocica skinęła
głową.
- Tak czy inaczej musimy zachować stan pełnego pogotowia. Począwszy od dzisiejszej
nocy, na każdy patrol pójdą cztery koty, w tym co najmniej trzech Wojowników. Patrole
będą częstsze, dwa nocą i jeden w ciągu dnia, jak również o świcie i zmierzchu. Trzeba
powstrzymać napady na tereny Gromu, a skoro Klan Rzeki i Cienia zlekceważyły nasze
słowa, musimy być przygotowani do walki!
Zebrani na polanie zgodnie zawyli. Rudzielec także dołączył swój głos do chóru, chociaż
martwił się, co ta nieukrywana wrogość oznacza dla Szaropręgiego. Powiódł wzrokiem po
kotach dookoła. Widział, jak wszystkim błyszczą oczy - wszystkim oprócz jego przyjaciela.
Szary Wojownik siedział z pochyloną głową w ciemnościach na skraju polany. Kiedy
hałasy ucichły, Błękitna Gwiazda znów się odezwała:
- Pierwszy patrol wyrusza przed świtem.
Dała susa z Wysokiej Skały. Tygrysi Pazur poszedł w jej ślady, a reszta Klanu podzieliła
się na małe grupki. Wracając do legowiska Wojowników, Ogniste Serce usłyszał, jak
mamroczą między sobą nerwowo.
Mościł się w gnieździe, ugniatając łapami mech, żeby zrobił się wygodniejszy. W górze, na
stoku wąwozu, zahukała sowa. Rudzielec wiedział, że jeszcze nie zaśnie. Kręciło mu się w
głowie od oskarżeń, które padały na Zgromadzeniu. Rozumiał gniew Klanu Rzeki. Wykryli
na swoim terenie zapach Gromowiczów, teraz, kiedy są głodni, a Dwunogi wypłoszyły
ryby! Ale co z Klanem Cienia? Był mniej liczny, odkąd Klan Gromu pomógł im przegnać
tyrana i bandę jego stronników. Złamana Gwiazda przyznał się wtedy, że zamordował
swojego ojca, gdyż sam chciał zostać Przywódcą. Wówczas Grom zostawił Cienistych w
spokoju, aby pozbierali się po tych krwawych rządach. Kocur nie rozumiał - przecież przy
mniejszej liczbie pyszczków do nakarmienia Klan Cienia nie miał powodu napadać na
cudze tereny myśliwskie. Łamał sobie nad tym głowę, gdy do legowiska wsunęli się Biała
Burza i Ciemnopręgi. W drodze do swego gniazda śnieżny samiec przystanął koło
Ognistego Serca.
- Kiedy słońce stanie najwyżej na niebie, masz wyruszyć ze mną, Piaskową Łapą i Mysim
Futerkiem na patrol. - zamiauczał.
- Tak, Biała Burzo. - odpowiedział rudzielec i oparł podbródek na łapach.
Trzeba się trochę przespać. Musi być sprawny i gotowy do walki. Klan go potrzebuje.
Zanim nastał ranek, chmury się rozwiały. Wykonując na polanie poranną toaletę, Ogniste
Serce rozkoszował się wątłym ciepłem słońca na grzbiecie. Nagle z kociarni wyskoczył
Obłoczek. Wyglądał na ożywionego i szczęśliwego. Wojownik natychmiast podziękował
Gwiezdnemu Klanowi, że mały tak szybko wydobrzał. Piaskowa Łapa miała rację co do
odporności kociąt. Rozejrzał się dookoła, żeby sprawdzić, czy Długi Ogon i Popielata Łapa
też to widzą, jednak okolica była pusta. Ruszył w stronę siostrzeńca.
- Cześć, Obłoczku. - miauknął. - Jesteś już zdrowy?
- Pewnie! - pisnął kociak.
Zakręcił się w kółko, próbując chwycić własny ogonek w maleńki pyszczek. Wówczas mała
kuleczka mchu, która była przyczepiona do jego futra, odpadła i potoczyła się kawałek.
Obłoczek skoczył i wyrzucił ją łapą w górę. Spadła na ziemię nieopodal rudzielca. Ogniste
Serce cisnął ją z powrotem w jego stronę i maluch gwałtownie podskoczył, żeby złapać
zabawkę w zęby.
- Dobry chwyt! - Gromowicz był pod niemałym wrażeniem. Wygarnął łapą piłeczkę
wysoko w powietrze i posłał na drugi koniec polany.
Obłoczek natychmiast popędził za kulką. Złapał ją i przeturlał się na plecy, po czym
podrzucił przednimi łapkami i kopnął tylnymi. Wylądowała aż koło kociarni. Malec zerwał
się z ziemi i ruszył biegiem. O króliczy skok od mchu przycupnął z wysoko sterczącym
ogonem.
Rudzielec obserwował, jak młodzik szykuje się do skoku. Nagle zaświerzbiło go futro.
Długa, ciemna łapa wysunęła się zza kociarni po piłeczkę!
- Obłoczku, ani kroku dalej! - wrzasnął kocur. Tajemnicze postacie kotów włóczęgów
nadal były żywe w jego wyobraźni. Kociak usiadł i popatrzył na niego zdumiony.
Raptem z krzaków jeżyn wynurzył się Tygrysi Pazur, trzymając kuleczkę mchu w zębach.
Zaniósł ją białemu i upuścił przy jego puchatych łapkach.
- Uważaj. - warknął. - Nie chciałbyś chyba stracić takiej cennej zabawki.
Jednak wypowiadając te słowa, wpatrywał się nad głową siostrzeńca w Ogniste Serce.
Rudzielca przeszedł lodowaty dreszcz. Co Zastępca miał na myśli? Wydawało się, że mówi
o kulce z mchu, ale czy w rzeczywistości nie chciał powiedzieć, że Obłoczek jest zabawką?
W pamięci płomiennego Wojownika mignął obraz Okopconej Łapy jako poranionego,
rzuconego bezładnie ciałka nieopodal Grzmiącej Ścieżki. Czy to była zabawka, którą już
stracił? Przeszywające uczucie grozy sączyło mu się do serca, kiedy znowu rozważał, czy
bury olbrzym był w jakiś sposób odpowiedzialny za wypadek jego uczennicy.
Rozdział 25
- Obłoczku! - dobiegło z kociarni wołanie Cętkowanej Mordki.
Tygrysi Pazur odwrócił się i odszedł. Kociak zaś po raz ostatni popchnął kulkę mchu i
popędził do wejścia.
- Do widzenia, Ogniste Serce! - miauknął, zanim zniknął w środku.
Wojownik spojrzał w niebo. Słońce doszło już prawie do najwyższego punktu, pora ruszyć
na patrol. Był głodny, ale świeżej zdobyczy jeszcze nie nagromadzono. Może uda mu się
znaleźć coś po drodze. Pospieszył przez polanę i dalej tunelem z krzaków janowca. Ścięte
mrozem liście chrzęściły głośno pod łapami, kiedy wynurzał się z Obozu. Piaskowa Łapa i
Mysie Futerko już czekały u podnóża zbocza. Uniósł ogon w geście pozdrowienia,
nieoczekiwanie uradowany spotkaniem z rudą Terminatorką.
- Cześć! - przywitała go Piaskowa Łapa, a jej towarzyszka skinęła uprzejmie głową.
Wówczas z tunelu wyjrzał także Biała Burza.
- Jest już poranny patrol?
- Ani widu, ani słychu. - odparła Mysie Futerko.
Właśnie kiedy to mówiła, Ogniste Serce dosłyszał na górze szelest zarośli. Z krzaków
wyszli Wierzbowa Skórka, Mknący Wiatr, Ciemnopręgi i Popielata Łapa.
- Sprawdziliśmy całą granicę z Klanem Rzeki. - zameldowała kocica. - Jak dotąd nie ma
śladu żadnych myśliwych. Patrol Błękitnej Gwiazdy po południu pójdzie znów na te
tereny.
- Dobrze. - odparł Biała Burza. - W takim razie idziemy na granicę z Klanem Cienia.
- Miejmy nadzieję, że mają tyle samo zdrowego rozsądku co Klan Rzeki i trzymają się z
daleka. - warknął Ciemnopręgi. - Po ostatniej nocy muszą wiedzieć, że będziemy ich
wypatrywać.
- Też tak myślę. - skomentował śnieżnobiały kocur. Odwrócił się do swych kompanów. -
Gotowi?
Ogniste Serce skinął głową. Wojownik dał znak koniuszkiem ogona i skoczył w paprocie.
Później cały patrol utrzymywał już równe tempo, wspinając się pod górę. Piaskowa Łapa
szła tuż za nim. Czuł jej ciepły oddech, kiedy gramoliła się na głazy.
Jeszcze nawet nie dotarli do Wężowych Skał, kiedy pochwycił złowieszczy, znajomy
zapach. Już otworzył pyszczek, by ostrzec pozostałych, ale Mysie Futerko odezwała się
pierwsza:
- Klan Cienia!
Koty przystanęły, żeby wciągnąć w nozdrza cuchnący odór.
- Nie mogę uwierzyć, że już wrócili! - mruknęła Terminatorka. Rudzielec zauważył, jak
drży jej futro na grzbiecie.
- Ślad jest świeży. - w ślepiach Białej Burzy momentalnie błysnęła furia. - Miałem
nadzieję, że przy Nocnej Gwieździe będą zachowywać się honorowo, ale chyba zimne
wichry nad Grzmiącą Ścieżką przewiały serca wszystkich Cienistych!
Rudy kocur raptem zawrócił i zaczął przeciskać się przez gęstą kępę paproci. Potarł
zębami liście, by lepiej uchwycić zapach, jaki się tam unosił. Niewątpliwie był to Klan
Cienia. Odór wydawał się znany. Bardzo dobrze znany. Ogniste Serce przystanął w
zadumie. Tak pachniał Cienisty, z którym walczył. Ale kto dokładnie...? Posuwał się dalej
w nadziei, że większa liczba śladów poruszy jego pamięć. Teraz wyczuł coś jeszcze.
Zerknął w dół. Na ziemi, pomiędzy łodygami wielkich roślin leżał stos króliczych kości.
Normalnie koty z Klanów zagrzebywały kości swych ofiar na znak szacunku dla życia,
które odebrały. Nagle przerażony tym, co mogą oznaczać, zebrał pełen pyszczek
dowodów i zaczął z powrotem kluczyć wśród paproci. Rzucił swoje znalezisko pod łapy
dowódcy patrolu. Biała Burza spojrzał na nie gniewnie.
- Królicze kości? Wojownicy, którzy je zostawili, chcieli nam pokazać, że polują na naszej
ziemi! Błękitna Gwiazda natychmiast musi się o tym dowiedzieć.
- I wyśle oddział wojenny przeciwko Klanowi Cienia? - zapytał Ogniste Serce. Nigdy
jeszcze nie widział, by śnieżny kocur był tak wściekły.
- Powinna! - wysyczał wielki Wojownik. - A ja osobiście go poprowadzę. Nocna Gwiazda
zawiódł nasze zaufanie i, Gwiezdny Klan mi świadkiem, musi za to zapłacić.
- Błękitna Gwiazdo! - Biała Burza cisnął królicze kości na środek obozowej polany.
- Błękitna Gwiazda wyszła już na patrol. - oznajmił Tygrysi Pazur, wychodząc z mroku.
Półogonek i Mroźne Futerko wybiegli pospiesznie ze swoich legowisk, żeby sprawdzić, co
się dzieje. Śnieżny Wojownik, nadal rozwścieczony, wlepił wzrok w Zastępcę.
- Widzisz to!? - parsknął.
Tygrysiemu Pazurowi nie trzeba było nic wyjaśniać - woń kości zawierała całą historię.
Oczy zapłonęły mu gniewem. Ogniste Serce ociągał się jeszcze na skraju polany,
obserwując dwóch potężnych Wojowników. Bezwzględne dowody miały złowieszczą
wymowę, ale odkrycie resztek zdobyczy wypełniło jego umysł pytaniami, nie złością.
Zaledwie trzy księżyce temu koty z Klanu Cienia wygnały swego okrutnego Przywódcę, i
to tylko dzięki pomocy Klanu Gromu. Czemu ryzykowałby wojnę ze sprzymierzeńcami?
Jednak bury olbrzym najwyraźniej nie miał takich wątpliwości. Już wołał do siebie
Ciemnopręgiego i Mknący Wiatr.
- Wierzbowa Skórka i Mysie Futerko też idą z nami! - warknął. - Odnajdziemy patrol
Klanu Cienia i zostawimy im takie pamiątki, że nie zapomną na przyszłość trzymać się z
daleka od naszego terytorium!
Biała Burza skinął głową.
- A ja mogę pójść? - miauknęła Piaskowa Łapa. Podniecona dreptała za śnieżnym
kocurem. Teraz zatrzymała się i popatrzyła na niego roziskrzonymi ślepiami.
- Tym razem nie. - odparł jej Mistrz. Po mordce kotki momentalnie przemknął wyraz
głębokiego zawodu.
- A co z Ognistym Sercem...? - zapytała. - To on znalazł kości.
Tygrysi Pazur zmrużył oczy, jeżąc futro na karku.
- On zostanie. Opowie o wszystkim Błękitnej Gwieździe. - wysyczał pogardliwie.
- Macie zamiar wyruszyć zanim wróci Przywódczyni? - zdziwił się rudzielec.
- Oczywiście. - parsknął Zastępca. - Tę sprawę trzeba załatwić natychmiast!
Odwrócił się do Białej Burzy i trzepnął ogonem. Płomienny kocur patrzył, jak obydwaj
Wojownicy wypadają biegiem z Obozu, a tuż za nimi Ciemnopręgi, Wierzbowa Skórka,
Mknący Wiatr i Mysie Futerko. Słyszał, jak łapami dudnią o zamarzniętą ziemię, kiedy
kierowali się ku zboczu wąwozu. Nagle przeraziła go panująca na polanie pustka. Mroźne
Futerko i Półogonek podeszli i zaczęli obwąchiwać królicze kości.
- Kto poszedł z Błękitną Gwiazdą? - miauknął, a biała kocica podniosła oczy.
- Szaropręgi, Długi Ogon i Szybka Łapa.
Zimny wiatr zmierzwił mu futro. Ogniste Serce miał nadzieję, że tylko dlatego drży. Był
jedynym Wojownikiem w Obozie!
- Możesz zobaczyć, czy jest Popielata Łapa? - poprosił Piaskową Łapę.
Skinęła głową, przemierzyła susami polanę i zajrzała do legowiska terminatorów.
- Jest! - odkrzyknęła, wynurzając się z powrotem. - Śpi. Paprociowa Łapa też.
Ze swego zakątka wyszła Żółty Kieł i uniosła głowę. Rudzielec zmrużył ślepia, gotów ją
powitać. Jednak kiedy Medyczka wciągnęła w nozdrza powietrze, oczy pociemniały jej z
lęku. Powoli, sztywno zbliżyła się do króliczych kości i uważnie obwąchała wszystkie po
kolei. Ogniste Serce obserwował staruszkę, zastanawiając się, dlaczego tak interesują ją
te stare gnaty. W końcu szara podniosła zwężone źrenice i popatrzyła kocurowi prosto w
oczy.
- Złamana Gwiazda! - wychrypiała ze zgrozą.
- Złamana Gwiazda...? - powtórzył nieprzytomnie. I wtedy wreszcie do niego dotarło.
Dlatego odór w paprociach wydawał się taki znajomy! - Jesteś pewna...? Tygrysi Pazur
już wyruszył na terytorium Klanu Cienia.
- Klan Cienia nic tu nie zawinił! - krzyknęła Żółty Kieł. - To Złamana Gwiazda i jego dawni
kompani! Byłam ich Medykiem, przy mnie przychodzili na świat. Znam ich zapachy równie
dobrze jak własny! Musisz znaleźć Tygrysiego Pazura i go powstrzymać. Popełni
straszliwy błąd, atakując niewinnych!
Ognistemu Sercu krew huczała w uszach, kręciło mu się w głowie. Co powinien teraz
zrobić?
- Ale ja jestem tu jedynym Wojownikiem! - miauknął bez tchu. - Co się stanie, jeśli
Złamana Gwiazda napadnie na Obóz, kiedy akurat mnie nie będzie? Już przedtem to
robił. Mógł podrzucić te kości jako pułapkę, żeby Obóz został bez obrony.
- Musisz powiedzieć Tygrysiemu Pazurowi, zanim on... - błagała Medyczka, jednak rudy
potrząsnął głową.
- Nie wolno mi zostawić was samych.
- Więc ja mogę iść! - syknęła stara kocica.
- Nie! Ja pójdę! - krzyknęła raptem Piaskowa Łapa.
Aczkolwiek kocur nie mógł sobie pozwolić na wysłanie którejkolwiek z nich - ich siła i
wyszkolenie potrzebne były do obrony Klanu. Ale Żółty Kieł miała poniekąd rację,
niewinna krew nie powinna zostać przelana. To Złamana Gwiazda był wrogiem, a Klan
Gromu nie miał zatargów z Klanem Cienia. Trzeba wysłać innego kota! Przymknął powieki
i myślał intensywnie. Po chwili znalazł rozwiązanie.
- Paprociowa Łapa! - syknął, otwierając szeroko oczy. Wykrzyknął imię Terminatora
dostatecznie głośno, gdyż młodziutki kot wysunął się z legowiska i przybiegł do niego
przez polanę.
- Co się stało...? - zapytał, mrugając, aby spędzić sen z oczu.
- Mam dla ciebie pilne i ważne zadanie. - oznajmił rudzielec. Paprociowa Łapa otrząsnął
się i wyprostował.
- Tak jest, Ogniste Serce. - miauknął z zapałem.
- Musisz odnaleźć Tygrysiego Pazura. Prowadzi właśnie oddział Wojowników, żeby
zaatakować patrol Klanu Cienia. Zatrzymaj go i wyjaśnij, że to Złamana Gwiazda napadł
na nasze terytorium! - oczy burego rozszerzyły się z trwogi, ale samiec mówił dalej,
patrząc uczniowi głęboko w oczy: - Być może będziesz musiał przekroczyć Grzmiącą
Ścieżkę. Wiem, że nie trenowaliśmy tego, ale... Musisz znaleźć Tygrysiego Pazura!
Inaczej zupełnie bez powodu wybuchnie wojna pomiędzy Klanami!
Paprociowa Łapa skinął głową. Był spokojny i zdecydowany.
- Odnajdę go. - obiecał dziarsko.
- Niech Gwiezdny Klan będzie z tobą. - wymruczał Wojownik. Wyciągnął szyję i dotknął
nosem jego boku.
Terminator odwrócił się i wybiegł pędem przez janowcowy tunel. Ogniste Serce spoglądał
za nim i z całej siły starał się opanować burzliwe emocje. Okopcona Łapa... Grzmiąca
Ścieżka... Liczne obrazy przelatywały mu przed oczami. Potrząsnął głową, żeby jaśniej
myśleć. Nie czas na rozterki. Jeśli Złamana Gwiazda grasował na ziemiach Klanu Gromu,
należało przygotować Obóz na odparcie ataku.
- Co się dzieje...?
Popielata Łapa wynurzył się sennie z legowiska. Ogniste Serce zerknął na niego, po czym
popędził na drugi koniec polany i wspiął na Wysoką Skałę. Wydawało mu się, że ziemia
pod jego drżący łapami leży hen, bardzo daleko. Przełknął z trudem ślinę i zaczął, jak
nakazywał obyczaj:
- Niech wszystkie koty wystarczająco dorosłe, by... - Ale słowa zabierały zbyt dużo
cennego czasu! Postanowił więc wrzasnąć z całych sił: - Obóz w niebezpieczeństwie!
Wszyscy do mnie!
Staruszkowie i kocice matki wypadli biegiem z gniazd, a za nimi kocięta. Osłupieli, widząc
rudzielca na szczycie Wysokiej Skały. Okopcona Łapa wyłoniła się, kuśtykając, z
paprociowego tunelu i wlepiła w swego nauczyciela ufne spojrzenie. Kiedy ją zobaczył,
Obóz w dole nagle przestał się kołysać.
- Co tu się dzieje!? - zażądała wyjaśnień Jednooka, najstarszy kot Klanu Gromu. - Co ty
sobie wyobrażasz, że wszedłeś na skałę przemówień!?
Ogniste Serce już się nie wahał.
- Złamana Gwiazda powrócił! Możliwe, że właśnie jest na terenach Klanu Gromu.
Pozostałych Wojowników nie ma teraz w Obozie. Musimy przygotować się do obrony na
wypadek, gdyby zdrajca miał zaatakować. Maluchy i starsi zostają w kociarni. Reszta ma
być gotowa do walki...
Groźne wycie, dobiegające z obozowego wejścia, przerwało mu w pół słowa. Wychudły
ciemnobrązowy kocur ze zmatowiałym futrem i naderwanymi uszami wkroczył na polanę
ciężkim krokiem. Nastroszony ogon, zgięty w połowie, wyglądał jak złamana gałąź.
- Z-Złamana Gwiazda...! - Ognistemu Sercu aż dech zaparło. Instynktownie wysunął
pazury, a każdy włosek na jego ciele zjeżył się sztywno.
Za Przywódcą skradały się, niczym cienie, cztery wynędzniałe koty. W ich oczach płonęła
nienawiść.
- Więc jesteś jedynym Wojownikiem, który został w Obozie! - syknął Złamana Gwiazda i
odciągając wargi, zawarczał: - To będzie łatwiejsze, niż sądziłem!
Rozdział 26
Żółty Kieł, Popielata Łapa i Piaskowa Łapa skoczyli do przodu, formując obronny szereg.
Kocice matki ustawiły się za nimi. Ogniste Serce dostrzegł Okopconą Łapę. Kuśtykała, by
do nich dołączyć, ale Popielata Łapa fuknął na nią gniewnie, kiedy się przybliżała, i szara
koteczka ze stulonymi uszami powlokła się niezdarnie z powrotem do zakątka Medyka.
Staruszkowie w mig zgarnęli kocięta, wepchnęli je do kociarni i sami wcisnęli się za nimi.
Cętkowana Mordka złapała za kark Obłoczka i wsadziła go na ostatku do środka. Nim
zawróciła do reszty Klanu, przyciągnęła kolczaste gałęzie jeżyn i szczelnie zasłoniła
wejście. Wojownik natychmiast dał susa z Wysokiej Skały. Wygiął grzbiet w łuk i wysyczał
nienawistnie w stronę Złamanej Gwiazdy:
- Ostatnim razem przegrałeś i dziś znowu przegrasz!
- Bzdury! - parsknął ciemnobrązowy kocur. - Mogłeś pozbawić mnie mego Klanu, ale
mnie nie możesz zabić! Mam więcej żywotów niż ty!
- Jedno życie Klanu Gromu jest warte więcej niż dziesięć twoich! - warknął Ogniste Serce.
Wydał okrzyk bojowy. Wnet na polanie rozpętała się prawdziwa bitwa.
Skoczył prosto na Złamaną Gwiazdę i wczepił się w niego pazurami. Życie na wygnaniu
potraktowało dawnego Przywódcę surowo. Samiec mógł wyczuć pod futrem wszystkie
żebra pokąsanego przez pchły kota. Jednak Cienisty zdrajca nadal był silny. Wykręcił się i
zatopił zęby w tylnej łapie przeciwnika. Rudzielec zawył i zasyczał z wściekłości, ale nie
rozluźnił uścisku. Złamana Gwiazda zawzięcie walczył, drapiąc zamarzniętą ziemię.
Gromowicz poczuł, jak jego pazury rozorują kościste boki, kiedy wróg wyrywał się na
wolność. Rzucił się za nim, ale ktoś przytrzymał go za tylną kończynę. Obejrzał się i
zobaczył Pokiereszowanego, który już szykował się do skoku. Ogniste Serce nie wierzył
własnym oczom. Nie spodziewał się kiedykolwiek jeszcze zobaczyć tego kocura.
Natychmiast zapomniał o Złamanej Gwieździe. Przecież to Pokiereszowany sześć
księżyców temu pozbawił życia Cętkowany Listek! Zamordował ją z zimną krwią, żeby
jego Przywódca mógł uprowadzić kocięta Mroźnego Futerka! Wściekłość zadudniła
Wojownikowi w uszach. Kiedy obrócił się dostatecznie, rzucając całym ciężarem na
kościsty grzbiet włóczęgi, słodki zapach Cętkowanego Listka uderzył go w podniebienie.
Czuł przy sobie jej ducha. Przybyła mu pomóc - razem pomszczą tę zbrodnię.
Wyrywając się z uścisku pazurów, ledwie poczuł świeżą ranę stworzoną na nodze. Runął
na przeciwnika. Pokiereszowany stanął dęba i zaczął młócić rozczapierzonymi przednimi
łapami. Ostre jak ciernie szpony wbiły się Ognistemu Sercu za uchem. Ból momentalnie
przeszył go jak płomień. Ogłuszony, zatoczył się w tył. W jednej chwili zabliźniony kocur
był już na nim. Przygwoździł go do ziemi i zatopił kły w karku. Rudzielec bezradnie
zachrypiał:
- Pomóż mi, Cętkowany Listku! Nie potrafię go pokonać!
I raptem ktoś zerwał mu z grzbietu przytłaczający ciężar. Ogniste Serce skoczył na równe
łapy, spoglądając w kierunku wybawiciela... Szaropręgi!
Szary Wojownik stał bez ruchu, a oczy miał pełne grozy. Ciało Pokiereszowanego zwisało
bezwładnie z jego zaciśniętych szczęk. Rozwarł je i brązowy włóczęga upadł na ziemię.
Martwy. Płomienny dał krok do przodu.
- To on zabił Cętkowany Listek! - Przecież nie było czasu na wyrzuty sumienia!
Gromowicz kontynuował zatem ponaglającym tonem: - Wróciła z tobą Błękitna Gwiazda?
Szaropręgi jednak potrząsnął głową.
- Przysłała mnie po Tygrysiego Pazura. - odparł nerwowo. - Znaleźliśmy kości.
Przywódczyni rozpoznała zapach Złamanej Gwiazdy i domyśliła się, że to on przewodzi
włóczęgom!
Nagle w pobliżu rozległo się wściekłe syczenie i dwa sczepione zajadle koty wpadły na
Ogniste Serce. Uskoczył z drogi. To Mroźne Futerko toczyła bój ze zdradzieckim
napastnikiem. Walczyła nieustępliwie. Wszak to właśnie ci zbóje uprowadzili jej dzieci!
Wojownik zawahał się, ale biała kocica nie potrzebowała pomocy. Po kilku ciosach obcy
kocur z piskiem umknął przez obozowy, paprociowy mur. Samica rzuciła się w pogoń, lecz
rudzielec w porę zawołał:
- Poraniłaś go wystarczająco! Na pewno cię nie zapomni!
Mroźne Futerko zahamowała i zawróciła. Jej boki ciężko unosiły się i opadały, a śnieżne
futro znaczyły plamy krwi wroga. Wtenczas skowycząc, minął ich kolejny napastnik i
pomknął w kierunku zarośli. Pędzący za nim Popielata Łapa zdążył poczęstować
cętkowanego zdrajcę potężnym kopniakiem, zanim pozwolił mu na dobre wydostać się z
Obozu. Zostali tylko Złamana Gwiazda i jeszcze jeden... - kalkulował Ogniste Serce.
Wtedy właśnie Piaskowa Łapa przygwoździła wroga do ziemi. Leżał pod nią bez ruchu.
Uważaj! - syknął w myślach rudzielec, przypominając sobie swój ulubiony trik. Rzecz w
tym, by pozwolić przeciwnikowi uwierzyć, że zwyciężył. Jednak Terminatorka nie dała się
nabrać. Kiedy kocur poderwał się na równe łapy, była już gotowa. Zeskoczyła z niego w
ostatniej chwili, po czym ponownie rzuciła się naprzód, chwyciła go pazurami, przewróciła
na grzbiet i przeorała mu brzuch tylnymi łapami. Dopiero gdy zapiszczał jak mały kociak,
puściła go wolno. Włóczęga umknął przez obozowe wyjście, lamentując na całe gardło. A
potem... nastał pełen grozy moment spokoju. Koty z Klanu Gromu stały w milczeniu i
wpatrywały się w plamy krwi oraz strzępy wyrwanego futra rozsiane po całej polanie. Na
środku leżało nieruchome ciało Pokiereszowanego.
Ogniste Serce obrócił się dookoła, badając wzrokiem Obóz. Gdzie się podział Złamana
Gwiazda? Czyżby wtargnął do kociarni...? Rudy już miał dać susa w stronę legowiska w
krzakach jeżyn, kiedy rozległo się ogłuszające, żałosne wycie. Dobiegało z zakątka
Medyka. Popędził do paprociowego tunelu. Wpadł bez tchu na polankę, oczekując
najgorszego. Aczkolwiek ku swemu zdumieniu ujrzał Złamaną Gwiazdę leżącego na trawie
jak kłoda. Nad nim stała Żółty Kieł. Ponadto, ciemnobrązowy kocur oczy miał zamknięte i
zalane krwią. Wojownik widział, że jego boki uniosły się, opadły, po czym zastygły w
bezruchu. Odgadł, iż Przywódca traci właśnie jeden ze swoich żywotów. Wysunięte pazury
szarej kocicy połyskiwały czerwienią. Spłaszczona mordka boleśnie się jej skrzywiła,
natomiast pomarańczowe ślepia zeszkliły. Nagle Złamana Gwiazda westchnął i znowu
zaczął oddychać. Ogniste Serce czekał, aż Żółty Kieł rzuci się na wroga, by zadać mu
kolejny śmiertelny cios, ale staruszka się wahała. A wychudzony samiec w dalszym ciągu
nie podnosił się z ziemi. Rudzielec zbliżył się w kilku skokach do Medyczki.
- To jego ostatnie życie...? Dlaczego go nie dobijasz? On zgładził własnego ojca, wygnał
cię z twego Klanu, ba, próbował cię nawet zamordować!
- To nie jest jego ostatnie życie. - odparła chrapliwie. - A nawet gdyby było, nie
mogłabym go zabić.
- Dlaczego? Gwiezdny Klan by cię za to wynagrodził...!
Nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Przecież imię Złamanej Gwiazdy zawsze sprawiało, że
jeżyła się z gniewu! Szara oderwała spojrzenie od rannego kocura i popatrzyła na Ogniste
Serce. Ból i żal zamgliły jej oczy, kiedy wymruczała z trwogą:
- On jest moim synem.
Wojownikowi ziemia zachwiała się pod łapami.
- P-przecież kotom Medykom nie wolno mieć dzieci...! - wybuchnął.
- Wiem. - odpowiedziała Żółty Kieł. - I nigdy nie zamierzałam ich mieć, ale zakochałam
się w Postrzępionej Gwieździe.
Nagle rudzielcowi przypomniała się bitwa, po której Złamana Gwiazda został wygnany z
Obozu Klanu Cienia. Przed samą ucieczką chwalił się, że zamordował swego ojca. Stara
kocica była wówczas zdruzgotana, teraz Ogniste Serce rozumiał, dlaczego.
- Urodziła mi się trójka kociąt. - kontynuowała. - Ale tylko Złamana Gwiazda przeżył.
Oddałam go jednej z matek Klanu Cienia, żeby wychowała go jak własne dziecko.
Myślałam, że utrata tamtej dwójki to kara Gwiezdnego Klanu za złamanie praw
Wojownika. Jednak myliłam się. Karą dla mnie było nie to, że dwoje z moich małych
umarło, ale to, że jeden przeżył! Nie mogę go zabić. Muszę pogodzić się z losem, który
zesłali mi Przodkowie.
Zachwiała się, jakby miała upaść. Kocur przycisnął się całym ciałem do jej boku, żeby
podtrzymać staruszkę i szepnął:
- Czy on wie, że jesteś jego matką?
Potrząsnęła przecząco głową.
- Nic nie widzę! - nagle zaczął żałośnie zawodzić Złamana Gwiazda, odzyskując
przytomność.
Gromowicz uświadomił sobie ze zgrozą, że Żółty Kieł oślepiła zdrajcę. Powoli zbliżył się i
szturchnął go łapą. Dawny Przywódca znowu jęknął przeraźliwie.
- Nie zabijaj mnie! - skamlał.
Ogniste Serce odsunął się, wzdrygając ze wstrętu, jaki budził w nim lęk tego tchórza.
Medyczka wzięła głęboki oddech.
- Zbadam go.
Podeszła do rannego syna, chwyciła go za skórę na karku i powlokła do gniazda, które
niedawno opuścił Łaciata Skórka. Rudzielec nie zatrzymywał jej. Chciał również
sprawdzić, czy z Okopconą Łapą wszystko w porządku. Dostrzegł ciemną sylwetkę
poruszającą się w rozpadlinie skalnej, gdzie sypiała Żółty Kieł.
- Okopcona Łapo! - zawołał donośnie, a Terminatorka wytknęła głowę na zewnątrz. - Nic
ci nie jest?
- Włóczędzy już odeszli...? - zapytała ze strachem.
- Tak, tylko Złamana Gwiazda został. Jest poważnie ranny. Żółty Kieł właśnie go bada.
Czekał na oburzenie koteczki, ale ona tylko potrząsnęła głową i gapiła się w ziemię.
- Na pewno nic ci nie jest?
- Powinnam walczyć razem z tobą. - wydukała ze wstydem.
- Zostałabyś zabita!
- To samo powiedział Popielata Łapa. Kazał mi odejść i ukryć się z kociętami. - niebieskie
oczy miała pełne rozpaczy. - Ale mnie nie obchodzi, że zginę. Co ze mnie za pożytek?
Jestem tylko ciężarem dla naszego Klanu.
Jej dawny Mistrz szukał właściwych słów, żeby ją pocieszyć, ale zanim zdążył się
odezwać, spomiędzy paproci dobiegło chrapliwie miauczenie starej kocicy.
- Okopcona Łapo! Przynieś mi trochę pajęczyny. Szybko!
Uczennica błyskawicznie odwróciła się i zniknęła we wnętrzu skały. Wróciła chwilę później
z jedną łapką owiniętą kłębkiem pajęczyny. Podreptała niezgrabnie do swojej opiekunki i
wepchnęła medykament do gniazda.
- Teraz przynieś mi korzeń żywokostu. - poleciła Żółty Kieł.
Szara koteczka pokuśtykała z powrotem do składzika ziół. Wojownik w tym czasie
odszedł. Nie miał tu nic więcej do roboty, a musiał sprawdzić, jak się miewa reszta Klanu.
Po drodze spotkał Popielatą Łapę i miauknął:
- Żółty Kieł opatruje rany Złamanej Gwiazdy. Okopcona Łapa jej pomaga. - zignorował
wówczas pełne niedowierzania sapnięcie. - Idź go pilnować.
Terminator pobiegł w milczeniu do tunelu i zniknął w środku. Rudzielec zaś zbliżył się do
przyjaciela, który nadal wpatrywał się w ciało Pokiereszowanego na środku polany.
- Uratowałeś mi życie. - zamruczał z wdzięcznością. - Dziękuję.
Szaropręgi podniósł smutny wzrok.
- Oddałbym własne życie za ciebie. - odparł krótko i odszedł.
Ogniste Serce ze zdławionym gardłem patrzył za nim. Może ich przyjaźń mimo wszystko
wcale się nie skończyła. Nagle tupot łap pędzących przez janowcowy tunel wdarł się w
jego rozmyślania. Do Obozu wpadła pędem Błękitna Gwiazda, a za nią Długi Ogon i
Szybka Łapa. Na ten widok rudzielec poczuł, jak ramiona opadają mu z ulgi.
Rozszerzonymi oczami Przywódczyni powiodła po zakrwawionej polanie, aż wreszcie jej
spojrzenie spoczęło na ciele martwego włóczęgi.
- Złamana Gwiazda zaatakował...? - miauknęła w ogromnym szoku.
Wojownik potakująco kiwnął głową.
- Nie żyje?
- Jest z Żółtym Kłem. Został ranny... w oczy.
- A pozostali?
- Przegoniliśmy ich.
- Czy ktoś z naszego Klanu jest poważnie poraniony? - dopytywała się niebieskoszara
kocica, znowu rozglądając po polanie. Zebrane wokoło koty potrząsnęły głowami. -
Dobrze. Piaskowa Łapo, Szybka Łapo, wynieście to ciało z Obozu i zakopcie. Nikt ze
Starszyzny nie musi być obecny. Żaden zdrajca nie zasługuje, żeby pogrzebać go zgodnie
z rytuałem Gwiezdnego Klanu.
Dwoje Terminatorów zaczęło wlec Pokiereszowanego w stronę tunelu.
- Czy starszym nic się nie stało? - zapytała jeszcze Błękitna Gwiazda.
- Są w kociarni. - odparł płomienny kocur.
Właśnie gdy to mówi, z jeżynowego legowiska dobiegły jakieś szelesty i ukazał się
Półogonek. Za nim podążali pozostali staruszkowie i kocięta. Rudzielec ujrzał, jak na
zewnątrz wypada Obłoczek i podniecony pędzi przez polanę do Cętkowanej Mordki.
Powitała go szybkim liźnięciem. Maluch odwrócił się, żeby popatrzeć, jak ciało poległego
w walce znika w tunelu.
- On nie żyje? - pisnął zaciekawiony. - Mogę pójść zobaczyć?
- Ciii... - szepnęła kocica, owijając go swoich ogonem.
- Gdzie jest Tygrysi Pazur? - chciała wiedzieć Przywódczyni.
- Poprowadził oddział, żeby napaść na patrol Klanu Cienia. - wyjaśnił zwięźle Ogniste
Serce. - Znaleźliśmy kości. Śmierdziały Cienistymi, więc Zastępca od razu postanowił ich
zaatakować. Posłałem Paprociową Łapę, żeby go powstrzymał, kiedy tylko Żółty Kieł
rozpoznała zapach Złamanej Gwiazdy.
- Paprociową Łapę? - zamiauczała niepewnie Błękitna Gwiazda, mrużąc lśniące oczy. -
Mimo że pewnie trzeba przekraczać Grzmiącą Ścieżkę?
- Byłem jedynym Wojownikiem w Obozie. Nie miałem nikogo innego, kogo mógłbym
posłać.
Kocica pokiwała zatem głową. Niepokój w jej ślepiach ustępował miejsca zrozumieniu.
- Nie chciałeś zostawić Obozu bez opieki. Dobrze zrobiłeś, Ogniste Serce. Myślę, że
Złamana Gwiazda miał nadzieję wyciągnąć stąd wszystkich naszych Wojowników. My też
znaleźliśmy kości.
- Mówił mi Szaropręgi.
Kocur rozejrzał się za przyjacielem, jednak szarak zniknął.
- Przyślij do mnie Żółty Kieł, kiedy skończy opatrywać Złamaną Gwiazdę. - rozkazała
jeszcze samica.
Nastawiła uszu na odgłos łap w janowcowym tunelu. Do Obozu wpadł jak błyskawica
Tygrysi Pazur, a za nim Biała Burza i reszta oddziału. Ogniste Serce wyciągnął szyję, by
rozejrzeć się wśród Klanowiczów. Na samym końcu wypatrzył Paprociową Łapę. Młody
Terminator wyglądał na wyczerpanego, ale nie miał żadnych obrażeń. Rudzielcowi
wyrwało się ciche westchnienie ulgi.
- Czy Paprociowa Łapa dotarł do ciebie, zanim trafiłeś na patrol? - zapytała Błękitna
Gwiazda, podchodząc do swego Zastępcy.
- Nawet nie zdążyliśmy wtargnąć na ich terytorium. Mieliśmy właśnie przekraczać
Grzmiącą Ścieżkę. - odparł bury olbrzym, a źrenice momentalnie mu się zmniejszyły. -
Kogo zakopywali? Pokiereszowanego?
Skinęła głową.
- Więc Paprociowa Łapa miał rację. - miauknął kocur. - Złamana Gwiazda planował nas
zaatakować. On też nie żyje?
- Nie. Żółty Kieł opatruje mu rany.
- Niemożliwe! - wykrzyknęła Mysie Futerko, wymieniając zdumione spojrzenie z Mknącym
Wiatrem, który stał koło niej.
- Opatruje mu rany...? - warknął Tygrysi Pazur. - Powinniśmy go zabić!
- Przedyskutujemy to, kiedy porozmawiam z Żółtym Kłem. - odparła spokojnie
Przywódczyni.
- Ze mną możesz to przedyskutować już teraz, Błękitna Gwiazdo. - szara Medyczka, z
głową opadającą ze zmęczenia, wkroczyła wtenczas wolnym krokiem na polanę.
- Zostawiłaś Złamaną Gwiazdę samego? - huknął Zastępca. Jego bursztynowe ślepia
miotały iskry wściekłości.
Stara kocica popatrzyła na groźnego Wojownika opanowanym wzrokiem.
- Popielata Łapa go pilnuje. A poza tym dałam mu ziarna maku, więc przez jakiś czas
będzie spał. Teraz Złamana Gwiazda jest ślepy, Tygrysi Pazurze. Nie ucieknie. W ciągu
tygodnia umarłby z głodu, o ile lis albo banda kruków nie zabiłyby go wcześniej.
- Świetnie, to ułatwia sytuację. - burknął bezczelnie bury. - Ne będziemy musieli sami go
zabijać. Niech las się z nim rozprawi!
Żółty Kieł odwróciła się do Błękitnej Gwiazdy z nagłym ukłuciem w sercu.
- Nie możemy pozwolić mu umrzeć. - zamiauczała cicho.
- Dlaczego?
Ogniste Serce wstrzymał oddech, obserwując, jak oczy Przywódczyni biegają od staruszki
do Zastępcy i z powrotem. Zastanawiał się, czy Medyczka ma zamiar wyjawić
Przywódczyni swą tajemnicę.
- Jeśli tak postąpimy, nie będziemy od niego lepsi. - odparła spokojnym tonem szara.
Tygrysi Pazur trzepnął z gniewu ogonem.
- Co o tym myślisz, Biała Burzo? - zamiauczała wówczas Błękitna Gwiazda, zanim samiec
doszedł do słowa.
- Opieka nad nim będzie dodatkowym ciężarem dla Klanu. - odpowiedział śnieżny z
namysłem. - Ale Żółty Kieł ma rację. Jeśli wygnamy go do lasu albo zabijemy z zimną
krwią, Gwiezdny Klan uzna, że upadliśmy równie nisko jak Złamana Gwiazda.
Wtedy spośród tłumu wystąpiła Jednooka.
- Błękitna Gwiazdo... - zamiauczała skrzypiącym ze starości głosem. - W przeszłości
czasami trzymaliśmy jeńców przez wiele księżyców bez dużych strat. Możemy znowu to
zrobić.
Rudzielec dobrze pamiętał, że Żółty Kieł także była jeńcem, kiedy po raz pierwszy
przybyła do Obozu. Czekał, aż Medyczka przypomni o tym, ale milczała.
- Więc naprawdę zastanawiasz się nad zatrzymaniem tego włóczęgi w Obozie!? - spytał
Tygrysi Pazur z niedowierzaniem. Z prawdziwą przykrością Ogniste Serce musiał zgodzić
się ze słowami groźnego Wojownika. Myśl o zabiciu Złamanej Gwiazdy go przerażała, ale
ten zdrajca, nawet pozbawiony wzroku, był okrutnym i zawziętym wrogiem.
Przetrzymywanie go w Obozie byłoby trudne i niebezpieczne dla wszystkich Klanowiczów.
- Czy on naprawdę jest ślepy? - Błękitna Gwiazda zwróciła się do staruszki.
- Tak.
- Odniósł jeszcze jakieś rany?
Tym razem odpowiedzi udzielił płomienny samiec:
- Mocno go podrapałem. - przyznał.
Zerknął na szarą i poczuł ulgę, kiedy pochyliła głowę. Zrozumiał, że mu przebacza, iż
poturbował jej syna.
- Ile czasu trzeba, żeby rany się zagoiły? - dopytywała się Przywódczyni.
- Około jednego księżyca. - mechanicznie odpowiadała Żółty Kieł.
- Więc do tego czasu możesz go pielęgnować. Potem znowu przedyskutujemy o jego
przyszłości. Ponadto od tego momentu będzie nosi imię Złamany Ogon, nie Złamana
Gwiazda. Nie mamy możliwości odebrania żywotów, które podarował mu Gwiezdny Klan,
lecz ten kot nie jest już Przywódcą.
Szaroniebieska kocica badawczo popatrzyła na swego Zastępcę. Jego ogon drgnął, ale nic
nie powiedział.
- Więc zdecydowane. - zamiauczała po kilku uderzeniach serca. - Zostaje.
Rozdział 27
Ogniste Serce pokuśtykał pod kępę pokrzyw i zaczął wylizywać rany. Do Żółtego Kła
zamierzał pójść później, kiedy Medyczka skończy już opatrywać pozostałe koty. Słabe
promienie słoneczne rzucały długie cienie w poprzek polany. Popielatą Łapę wymienił na
warcie Długi Ogon, zaś Tygrysi Pazur zabrał resztę swego oddziału na łowy. Rudzielcowi
burczało nieznośnie w brzuchu. Na odgłos kroków z nadzieją podniósł wzrok, ale byli to
tylko Piaskowa Łapa i Szybka Łapa, powracający po wypełnieniu swoich pogrzebowych
obowiązków. Obydwoje podeszli do Błękitnej Gwiazdy. Kocica siedziała z Białą Burzą pod
Wysoką Skałą. Wojownik postanowił ruszyć w ich kierunku. Kiwnięciem ogona przywołał
Popielatą Łapę, który w pobliżu pniaka wylizywał swoje zadrapania. Terminator podniósł
się ociężale i podążył za nim.
- Pogrzebaliśmy Pokiereszowanego. - zamiauczała Piaskowa Łapa.
- Dziękuję. - odparła Przywódczyni, po czym spojrzała na Szybką Łapę: - Ty możesz już
odejść.
Czarno-biały kocurek pochylił głowę i skierował się do swego legowiska. Ogniste Serce
znowu dał sygnał Popielatej Łapie, żeby się przybliżył. Bury zmrużył nieufnie ślepia i
stanął koło przyjaciółki.
- Błękitna Gwiazdo... - zaczął rudzielec niepewnie. - Kiedy Złamany Ogon zaatakował
Obóz, Piaskowa i Popielata Łapa walczyli jak prawdziwi Wojownicy. Gdyby nie ich siła i
odwaga, wpadlibyśmy w o wiele większe tarapaty.
Kiedy to mówił, oczy uczniów zogromniały ze zdumienia. Ruda kotka wlepiła wzrok w
ziemię, jej towarzysz jednak nie krył zdumienia. Wnet w gardle Białej Burzy zadudniło
mruczenie.
- Taka nieśmiałość jest do ciebie całkiem niepodobna. - miauknął do swojej Terminatorki,
która z zakłopotaniem zastrzygła uszami.
- To Ogniste Serce uratował Klan. - wybuchnęła. - To on podniósł alarm. Wyłącznie dzięki
niemu byliśmy gotowi odeprzeć atak Złamanego Ogona.
Teraz to na płomiennego samca przyszła kolej, żeby się zawstydzić. Toteż poczuł ulgę,
kiedy właśnie w tym momencie do Obozu wpadli truchtem Tygrysi Pazur i jego oddział
myśliwych, niosąc całą masę świeżej zdobyczy. Błękitna Gwiazda skinęła swemu
Zastępcy, po czym odwróciła się do Popielatej i Piaskowej Łapy.
- Jestem dumna, że Klan Gromu ma takich wspaniałych Wojowników. - oznajmiła. -
Nadszedł czas, abyście obydwoje otrzymali nowe imiona. Zaraz po zachodzie słońca
odbędziemy Ceremonię, a potem możemy jeść.
Terminatorzy dreptali w miejscu z podniecenia. Rudzielec uniósł głowę i zamruczał.
Przywódczyni już zwoływała zebranie. Poczuł się jeszcze szczęśliwszy, kiedy ujrzał, jak z
legowiska wynurza się Szaropręgi. Więc jednak nie wymknął się z Obozu. Klan z wolna
gromadził się na skraju polany. Po jednej stronie usadowili się staruszkowie, kocice z
kociętami i Terminatorzy, natomiast po drugiej czekał Ogniste Serce razem z pozostałymi
Wojownikami. Zerknął dyskretnie na Obłoczka tulącego się do Cętkowanej Mordki. Poczuł
przypływ dumy, że malutki siostrzeniec widzi go siedzącego po drugiej stronie, pośród
najpotężniejszych Klanowiczów. Na środku stała Błękitna Gwiazda z Piaskową i Popielatą
Łapą.
Ostatni skrawek słońca jarzył się różem na horyzoncie. Koty czekały w milczeniu, aż
zniknie, pozostawiając usiane gwiazdami, ciemniejące niebo. Przywódczyni popatrzyła w
górę. Utkwiła oczy w najjaśniejszej z gwiazd na Srebrnej Skórze.
- Ja, Błękitna Gwiazda, Przywódczyni Klanu Gromu, wzywam moich walecznych
Przodków, ażeby spojrzeli z góry na tych Terminatorów. Obydwoje pracowali ciężko, by
pojąc zasady waszego szlachetnego prawa. Powierzam ich więc teraz waszej opiece...
jako Wojowników. - opuściła wzrok na stojące przed nią, młode koty. - Piaskowa Łapo,
Popielata Łapo, czy przyrzekacie przestrzegać Kodeksu Wojownika i bronić tego Klanu
nawet kosztem własnego życia?
Piaskowa Łapa spojrzała w jej oczy błyszczącymi, jasnozielonymi ślepiami.
- Przyrzekam. - powiedziała.
Popielata Łapa powtórzył po niej głosem mocnym i niskim:
- Przyrzekam.
- Zatem z mocy Gwiezdnego Klanu nadaję wam imiona Wojowników. Piaskowa Łapo, od
tej chwili będziesz zwała się Piaskową Burzą. Gwiezdni uznają twoją odwagę i
niezłomnego ducha, a my witamy cię jako Wojownika Klanu Gromu.
Przywódczyni przesunęła się do przodu i oparła mordkę o pochyloną głowę świeżo
mianowanej kotki. Wojowniczka z szacunkiem polizała szaroniebieską w ramię, po czym
odwróciła się i odeszła do Białej Burzy. Ogniste Serce widział, jak jej oczy błysnęły
dumnie, kiedy zasiadła koło swego Mistrza na nowym miejscu, razem z Wojownikami.
Wtenczas Błękitna Gwiazda przeniosła spojrzenie na burego kocura.
- Popielata Łapo, od tej chwili będziesz zwał się Popielatą Skórką. Gwiezdny Klan uznaje
twoją waleczność i prawość, a my witamy cię jako Wojownika Klanu Gromu!
Następnie dotknęła jego głowy pyszczkiem, a on również obdarzył ją pełnym szacunku
liźnięciem, zanim dosiadł się do swojej przyjaciółki. Klan wnet rozkrzyczał się w uznaniu
dla nowo pasowanych, posyłając obłoczki oddechów w nocne powietrze. Monotonnie
chórem wyśpiewywał ich imiona.
- Piaskowa Burza! Popielata Skórka! Piaskowa Burza! Popielata Skórka!
- Zgodnie z tradycją naszych Przodków... - zamiauczała Błękitna Gwiazda, podnosząc głos
ponad skandowanie. - ...Piaskowa Burza i Popielata Skórka muszą teraz czuwać w
milczeniu aż do świtu i samotnie strzec Obozu, podczas gdy my będziemy spali. Ale zanim
rozpoczną swoje nocne czuwanie, wspólnie spożyjemy posiłek. Przeżyliśmy trudne chwile
i mamy wszelkie powody do dumy z tych kotów, które obroniły nas dzisiaj przed
włóczęgami. Ogniste Serce, dziękuję ci za męstwo. Chlubię się tym, że tak wielki
Wojownik jest w moim Klanie.
Koty znowu zamiauczały donośnie. Rudzielcowi wyrwało się z gardła radosne
pomrukiwanie, kiedy powiódł wzrokiem po towarzyszach. Tylko Tygrysi Pazur i Popielata
Skórka mierzyli go wrogimi spojrzeniami, ale teraz ich zawiść już go nie dotykała.
Przywódczyni osobiście udzieliła mu pochwały i to w zupełności wystarczy.
Nadeszła pora, by Gromowicze wzięli sobie coś ze świeżej zdobyczy, którą dostarczył
oddział Zastępcy. Ogniste Serce zbliżył się do Piaskowej Burzy.
- Dzisiejszej nocy jako Wojownicy możemy już jeść razem! - miauknął radośnie. Jednak
zaraz, nieco onieśmielony, dodał ciszej: - Oczywiście, jeśli masz ochotę.
Ruda kotka zamruczała potwierdzająco. Kocur wtenczas poczuł przyjemne mrowienie w
łapach.
- Wybierz coś dla mnie! - zawołała, kiedy pędem oddalił się w stronę stosu zapasów. -
Umieram z głodu!
Wybrał dla niej mysz, kusząco pulchną jak na tak późny okres Pory Nagich Drzew. Dla
siebie wziął sikorkę. Odwrócił się, żeby zataszczyć łup do Piaskowej Burzy i wnet ogarnęło
go olbrzymie rozczarowanie - Popielata Skórka, Biała Burza oraz Ciemnopręgi już tam
siedzieli. Był głupcem oczekując, że zjedzą posiłek we dwoje. Przecież to czas, kiedy cały
Klan świętuje wspólnie. To przypomniało rudzielcowi o Okopconej Łapie. Rozejrzał się
wokoło i uświadomił sobie, że nie widział jej podczas Ceremonii. Musiała zostać na
polance Żółtego Kła. Podbiegł susami do towarzyszki i upuścił przed nią gryzonia.
- Wracam za pięć króliczych skoków. - miauknął pospiesznie. - Chcę coś zanieść
Okopconej Łapie.
- Jasne. - Wojowniczka wzruszyła ramionami.
Ogniste Serce szybko wybrał ze stosu nornicę i pobiegł z nią przez tunel z paproci. Stara
Medyczka siedziała właśnie w swoim gnieździe. Była obecna na uroczystości, musiała więc
zaraz potem wrócić prosto do swego zakątka.
- Mam nadzieję, że to nie dla mnie. - burknęła, kiedy się zbliżył. - Ja już wzięłam swój
przydział.
Samiec rzucił nornicę na ziemię.
- Przyniosłem ją dla Okopconej Łapy. - wyjaśnił. - Pomyślałem, że może miałaby na coś
ochotę. Nie przyszła na Ceremonię.
- Dałam jej trochę mysiego mięska, ale to, co przyniosłeś, też będzie mile widziane.
Rudzielec rozejrzał się po ocienionym gałęziami obszarze. Brązowe futro Złamanej
Gwiazdy prześwitywało wśród łodyg dawnego legowiska Łaciatej Skórki. Zdrajca leżał bez
tchu.
- Ciągle jeszcze śpi.
Głos Żółtego Kła brzmiał energicznie - był to raczej ton Medyka, niżeli matki. Wojownik
zrozumiał, że mimo więzów krwi stara kocica będzie zawsze lojalna wobec Klanu Gromu.
Podniósł zdobycz, przecisnął się wśród liści paproci i upuścił łup tuż przed nosem dawnej
uczennicy.
- Proszę. - powiedział przyjaźnie. - Nie tylko Żółty kieł próbuje cię utuczyć!
- Dzięki. - zamiauczała.
Zostawiła jednak przysmak leżący koło jej łapki w spokoju. Nawet się nie schyliła, żeby
go powąchać.
- Ciągle jeszcze rozmyślasz o bitwie...? - zapytał łagodnie Ogniste Serce. Terminatorka
wzruszyła ramionami.
- Jestem dla was tylko ciężarem, prawda? - podniosła na niego smutne, okrągłe oczy.
- Kto jest ciężarem? - przerwało im warknięcie szarej staruszki i samica wetknęła głowę
do gniazda: - Denerwujesz moją pomocnicę? - jednak jej pomarańczowe ślepia
złagodniały, kiedy spojrzała ciepło na młodą koteczkę. - Nie wiem, jak bym sobie dzisiaj
poradziła, gdyby nie ona. Nawet mieszała mi zioła!
Mała wstydliwie patrzyła w ziemię. Potem pochyliła głowę i odgryzła kawałek nornicy.
- Chciałabym ją tu jeszcze na trochę zatrzymać. - ciągnęła Medyczka. - Z każdym dniem
coraz więcej z niej pożytku. No i przyzwyczaiłam się już do jej towarzystwa.
Okopcona Łapa zerknęła na nią z dawnym, żartobliwym błyskiem niebieskich ocząt.
- To tylko dlatego, że jesteś wystarczająco głucha, aby wytrzymać moje trajkotanie! -
Żółty Kieł udała, iż gniewnie na nią prycha, a Terminatorka wybuchła serdecznym
śmiechem. - To zawsze mi powtarza!
Rudzielec zdumiał się, czując ukłucie zazdrości na widok tak bliskiej więzi tych dwóch
kotek. Zawsze uważał się za jedynego prawdziwego przyjaciela szarej kocicy. Teraz
wszystko wskazywało na to, że jednak się mylił. Ale przynajmniej jego uczennica ma
gdzie się podziać. Nie mogąc trenować na Wojownika, czułaby się obco w legowisku
terminatorów. Wstał. Najwyższa pora, żeby wrócić do Piaskowej Burzy.
- Dacie sobie radę ze Złamanym Ogonem? - zapytał. Staruszka posłała mu pogardliwe
spojrzenie.
- Myślę, że damy, co, Okopcona Łapo?
- On już nie odważy się więcej sprawiać jakichkolwiek kłopotów! - przytaknęła koteczka
pewnym tonem. - A w razie czego mamy tu do pomocy Długiego Ogona.
Żółty Kieł wyjęła głowę z gniazda. Ogniste Serce przecisnął się tuż za nią.
- Do zobaczenia, Okopcona Łapo! - zawołał.
- Do zobaczenia! I dzięki za jedzenie.
- Nie ma sprawy. - miauknął, po czym zwrócił się do kocicy: - Dasz mi coś na pogryziony
kark?
Szara uważnie obejrzała ranę.
- Wygląda paskudnie.
- Walczyłem ze Złamanym Ogonem - wyznał rudzielec. Pokiwała smętnie głową.
- Zaczekaj tu. - Następnie podreptała szybko do swego legowiska i wróciła z pęczkiem
ziół owiniętych w liście. - Poradzisz sobie sam? Po prostu je przeżuj i wetrzyj sok w rany.
Będzie szczypało, ale mężny Wojownik wszystko zniesie!
- Dziękuję. - kocur chwycił paczuszkę w zęby. Staruszka odprowadziła go do
paprociowego tunelu.
- Cieszę się, że przyszedłeś. - mruknęła, zerkając w kierunku kącika Okopconej Łapy. -
Była strasznie przygnębiona. Czuła się marnie po bitwie, a jeszcze ta Ceremonia
nadawania imion...
Gromowicz skinął głową. Zrozumiał. Rzucił ostatnie spojrzenie na miejsce, gdzie leżał
Złamany Ogon.
- Jesteś pewna, że nic wam nie grozi? - spytał raz jeszcze z pełnym pyszczkiem ziół.
- Przecież on został oślepiony. - odparła Żółty Kieł. Westchnęła, a potem dodała
pogodniej: - A ja nie jestem jeszcze taka stara!
Kiedy następnego ranka Ogniste Serce obudził się, przez ściany legowiska sączyło się
oślepiające białe światło. Natychmiast domyślił się, że znowu spadł śnieg. Przynajmniej
rany przestały już go boleć. Żółty Kieł miała rację - zioła naprawdę szczypały, ale po
porządnym wypoczynku czuł się o wiele lepiej. Zastanawiał się także, jak Piaskowa Burza
i Popielata Skórka dali sobie radę z nocnym czuwaniem. Na śniegu musiało być okropnie
zimno. Podniósł się i rozciągnął przednie łapy, wyginając grzbiet w łuk i zawijając ogon aż
nad głowę. Świeżo mianowani Wojownicy Klanu Gromu leżeli zwinięci w kłębek w drugim
końcu gniazda, mocno śpiąc. Pewnie Biała Burza ich odesłał, kiedy wyruszał na poranny
patrol.
Rudzielec wyszedł na pokrytą śniegiem polanę. Mijając kociarnię dostrzegł Mroźne
Futerko, która wymknęła się na dwór rozprostować łapy. Nieopodal Wysokiej Skały
widniały dwa niezaśnieżone miejsca - to tam Piaskowa Burza i Popielata Skórka pełnili
wartę. Ogniste Serce aż wstrząsnął się na tę myśl, ale i tak im pozazdrościł, kiedy
przypomniał sobie wzruszenia pierwszej nocy, gdy został Wojownikiem. Napełniły go
wówczas ciepłem, którego nawet najsroższy mróz nie zdołał ostudzić. Niebo zasnuwały
ciężkie, sine chmury. Na ziemię nadal opadały białe płatki, miękko i cicho. Dzisiaj trzeba
sporo upolować. - dumał kocur. Klan potrzebował zapasów na wypadek, gdyby miały
nastać jeszcze większe śniegi. Raptem dobiegł go głos Błękitnej Gwiazdy, która
nawoływała Klan ze szczytu skały przemówień. Koty zaczęły wypełzać ze swoich legowisk
i torować sobie drogę przez zaspy, żeby wysłuchać Przywódczyni. Rudzielec usadowił się
na jednym z suchszych miejsc, które pachniało wyraźnie Piaskową Burzą. Na drugim
krańcu polany zauważył Szaropręgiego. Przyjaciel sprawiał wrażenie zmęczonego.
Płomienny samiec był ciekaw, czy zeszłej nocy wymknął się z Obozu, żeby powiedzieć
Srebrnemu Strumykowi o walce z włóczęgami. Nagle Błękitna Gwiazda rozpoczęła mowę:
- Chciałam się upewnić, czy wszyscy jesteście świadomi, że w naszym Obozie przebywa
Złamany Ogon.
Nikt się nie odezwał. Już wiedzieli. Wieść rozniosła się po Gromie jak ogień po lesie.
- Jest ślepy i już nam nie zagraża. - Kilka kotów gniewnie prychnęło. Szaroniebieska
kocica skinęła głową, uznając ich obawy. - Tak samo jak i wam, zależy mi na
bezpieczeństwie naszego Klanu. Ale Gwiezdni mi świadkiem, że nie możemy wygnać
jeńca do lasu na pewną śmierć. Żółty Kieł będzie go pielęgnowała, dopóki nie zagoją mu
się rany. Kiedy to nastąpi, znowu to przedyskutujemy.
Rozejrzała się dookoła, nasłuchując głosów z tłumu, lecz nikt nie pisnął ani słowa, zatem
dała zwinnego susa w dół. Kiedy Klanowicze się rozproszyli, rudzielec zauważył, że
Przywódczyni zmierza w jego stronę.
- Ogniste Serce. - zamiauczała. - Jedna sprawa wciąż mnie niepokoi. Otóż w dalszym
ciągu nie pogodziłeś się z Szaropręgim. Od wielu wschodów słońca nie widziałam,
żebyście wspólnie jedli. Mówiłam ci już przedtem, że nie ma miejsca na walki wewnątrz
Klanu Gromu. Chcę, żebyście dzisiaj wspólnie poszli na polowanie.
Wojownik posłusznie pochylił głowę.
- Dobrze, Błękitna Gwiazdo.
Świetny pomysł, jeśli miałby wyrazić własne zdanie. A po wczorajszej bitwie nabrał
nadziei, że Szaropręgiemu też się spodoba. Kiedy kocica oddaliła się, powiódł badawczym
spojrzeniem po Obozie. Czy przyjaciel już się wymknął...? Nie, pomagał właśnie
odgarniać śnieg sprzed wejścia do kociarni.
- Hej, Szaropręgi! - szary kocur, nie zwróciwszy na to uwagi, pracował dalej. Rudzielec
zatem podbiegł bliżej. - Masz ochotę zapolować?
Szarak odwrócił się. Żółte oczy miał zimne jak lód.
- Chcesz się upewnić, że znowu nie zniknę? - warknął oschle.
Ogniste Serce osłupiał.
- Nie... Tylko myślałem... po wczorajszym... po tym, jak Pokiereszowany...
- Zrobiłbym to samo dla każdego kota z Klanu Gromu. Na tym właśnie polega lojalność! -
Wojownik wrócił do swoich obowiązków.
Wszystkie nadzieje samca prysnęły. Czyżby na zawsze utracił zaufanie najlepszego
przyjaciela? Zawrócił z opuszczonym ogonem i powlókł się przez zaspy w stronę
obozowego wyjścia.
- To Błękitna Gwiazda kazała mi iść z tobą na polowanie! - krzyknął ze złością przez
ramię. - Sam możesz jej wytłumaczyć, dlaczego nie chcesz!
- Och, rozumiem! Jak zwykle starałeś się podlizać Przywódczyni! - wysyczał Szaropręgi.
Rudy zatrzymał się i błyskawicznie odwrócił, gotów odpłacić pięknym za nadobne, ale
zastygł na widok towarzysza, który otrząsając z szerokich ramion płatki śniegu, zmierzał
ku niemu przez polanę.
- Więc chodźmy. - warknął wreszcie, ruszając przez janowcowy tunel.
Czekała ich mozolna wspinaczka pod górę, po pokrytych zdradliwym śniegiem głazach.
Kiedy dotarli na szczyt zbocza wąwozu, rozpostarł się przed nimi skuty lodem las.
Szaropręgi od razu popędził przed siebie z ponurą determinacją. Ogniste Serce podążał
za nim. Tropiąc mysz wśród korzeni dębu, dostrzegł, jak kocur goni królika, który był na
tyle głupi, żeby wyleźć ze swojej nory. Szarak gnał za nim zawzięcie, aż wreszcie dobił
zajęczaka po dobrze wymierzonym skoku. Rudzielec usiadł i przyglądał się, jak Wojownik
wraca, a następnie upuszcza mu świeżą zdobycz pod łapy.
- Powinno wystarczyć dla jednego, dwóch kociaków. - chrząknął.
- Nie musisz mi niczego udowadniać. - zauważył szorstko Ogniste Serce.
- Nie? - zdumiał się sztucznie samiec. Spojrzał w jego oczy zimnym, gniewnym wzrokiem.
- Więc może powinieneś zacząć przynajmniej udawać, że mi ufasz!
I odszedł, zanim Gromowicz zdołał cokolwiek odpowiedzieć. Do czasu, gdy słońce znalazło
się w najwyższym punkcie nieba, zdołał upolować więcej niż rudzielec, ale obydwaj
solidnie się napracowali. Wrócili do Obozu z pyszczkami obciążonymi świeżo upolowaną
zwierzyną. Wkroczyli na polanę i porzucili łupy w tym samym miejscu co zawsze, które
jak dotąd świeciło pustkami. Kocur zastanawiał się, czy nie powinni pójść jeszcze raz.
Padał coraz większy śnieg, a w wąwozie dął chłodny wiatr. Właśnie obserwował
ciemniejące ponuro niebo, kiedy koło kociarni rozległo się zatrwożone miauczenie
Cętkowanej Mordki. Jednym susem znalazł się przy niej.
- Co się stało?
- W-widziałeś gdzieś Obłoczka? - zapytała drżącym głosem. Momentalnie potrząsnął
głową.
- Zaginął!? - lodowaty dreszcz przebiegł mu po grzbiecie. Udzieliła mu się narastająca
panika kocicy.
- Tylko na chwilę przymknęłam oczy! Właśnie się obudziłam i nigdzie nie mogę znaleźć
moich kociąt! Jest za zimno, żeby były na dworze. Zamarzną na śmierć! - samica
zachwiała się na łapach.
Ogniste Serce ogarnęła jeszcze większa trwoga, gdy przypomniał sobie ostatni wypadek
zniknięcia młodego kotka z Obozu. Wtedy była to Okopcona Łapa.
Rozdział 28
- Odnajdę je! - obiecał.
Odruchowo rozejrzał się za Szaropręgim. W wietrze i śnieżycy nie chciał wyruszać na
poszukiwania sam. Pobiegł do legowiska wojowników i wcisnął się do środka. Szaraka już
nie było. Natomiast Piaskowa Łapa właśnie się przebudziła.
- Co się stało...? - miauknęła, widząc, jak rudzielec badawczo przesuwa wzrokiem po
wszystkich gniazdach.
- Zaginęły kocięta Cętkowanej Mordki!
- Obłoczek też? - kotka poderwała się na równe łapy, natychmiast przytomniejąc.
- Tak! Chciałem, żeby Szaropręgi ich ze mną poszukał, ale go tu nie ma. - rzucił w
pośpiechu Ogniste Serce. Ogarnęła go wściekłość, że przyjaciel znowu zniknął i to zaraz
po tym, jak oskarżał Gromowicza o brak zaufania!
- Ja z tobą pójdę. - zaproponowała Wojowniczka.
- Dzięki. - miauknął z wdzięcznością. - To chodźmy. Tylko zanim opuścimy Obóz,
powinniśmy zawiadomić Błękitną Gwiazdę.
- Popielata Skórka może jej powiedzieć. Ciągle pada?
- Tak, i to coraz bardziej. Lepiej się pospieszmy. - zerknął na uśpionego, burego kocura. -
Obudź go, a ja powiem Cętkowanej Mordce, że idziemy, i zaczekam na ciebie przy
wyjściu.
Popędził susami do kociarni. Szara matka nadal węszyła dookoła w poszukiwaniu
zapachów.
- Ani śladu? - zapytał przerażony.
- Nie, nic. - szarej samicy trząsł się głos. - Mroźne Futerko poszła powiedzieć Błękitnej
Gwieździe i...!
- Nie martw się. Ja wyruszam na poszukiwania. Piaskowa Burza idzie ze mną.
Odnajdziemy twoje dzieci!
Kocica, wcale nie mniej zrozpaczona, ponownie zaczęła szukać jakichkolwiek
charakterystycznych woni.
Ogniste Serce i Piaskowa Burza równocześnie pojawili się koło tunelu z krzaków janowca i
pomknęli do lasu. Poza Obozem wiatr był jeszcze bardziej porywisty. Rudzielec zmrużył
oczy i przygarbił się, broniąc przed zadymką.
- Trudno będzie złapać trop w świeżym śniegu! - ostrzegł towarzyszkę i wskazał nosem
kierunek. - Zacznijmy od sprawdzenia, czy wdrapali się na górę. Ty idziesz w tę stronę, a
ja w tę. Spotkamy się tutaj!
Ruda oddaliła się pędem, a Wojownik przeskoczył przez zwalone drzewo i podążył
szlakiem, którym najczęściej chadzał Klan Gromu. Zbocza wąwozu były zasypane jeszcze
grubiej niż rano i śliskie tam, gdzie śnieg zamienił się w lód. Kocur przystanął i uchyliwszy
pyszczek, uniósł głowę, ale nie wyczuł zapachu kociąt. Nadaremnie szukał odcisków
małych łap. Czyżby zostały już przykryte pod świeżymi zaspami? Wędrował u podnóża
zbocza, lecz nie znalazł żadnych śladów życia, nie mówiąc już o zagubionych
maleństwach. Wiatr przewiał go tak, że ledwie czuł czubki własnych uszu. Gromowe
potomstwo nie zdoła przetrwać w taką pogodę, a nie minie wiele czasu i zacznie
zachodzić słońce. Musi je znaleźć, nim zapadnie noc! Popędził z powrotem do obozowego
wejścia. Piaskowa Burza już na niego czekała. Jej futro pokrywały śnieżne pasma.
- Żadnych śladów? - wysapał.
- Kompletnie nic.
- Nie mogli daleko odejść. Chodź, spróbujemy tędy. - po czym skierował się w stronę
szkoleniowej kotlinki.
Kotka przedzierała się dzielnie tuż za nim. Śnieg stawał się coraz głębszy. Z każdym
krokiem zapadała się aż po brzuch. Kotlina była pusta.
- Myślisz, że Błękitna Gwiazda zdaje sobie sprawę, jaka fatalna pogoda jest dzisiaj w
lesie? - zapytała młoda Wojowniczka, podnosząc głos, żeby przekrzyczeć wichurę.
- Na pewno! - odkrzyknął Ogniste Serce.
- Powinniśmy wrócić po pomoc i zorganizować jeszcze jakieś gruby poszukiwawcze!
Popatrzył na nią. Cała się trzęsła. Nie tylko kocięta mogły tu zamarznąć.
- Zgoda. - miauknął. - Sami nie damy rady!
Kiedy wracali w stronę Obozu, samcowi wydało się, że przez szum wiatru dobiega go
cichutki pisk.
- Słyszałaś? - zawołał.
Piaskowa Burza przystanęła i zaczęła zawzięcie węszyć. Nagle uniosła głowę.
- Tędy! - rzuciła, wskazując nosem zwalone drzewo.
Rudzielec popędził susami w tamtym kierunku. Gromowiczka zaś deptała mu po piętach.
Kwilenie stawało się coraz głośniejsze. Teraz można było rozróżnić nawet kilka cieniutkich
głosików! Ogniste Serce wdrapał się na kłodę i spojrzał w dół. Oto na śniegu tuliły się do
siebie dwa kociaki. Nie było z nimi jego siostrzeńca.
- Gdzie jest Obłoczek!? - wrzasnął.
- Poluje. - zapiszczała mała koteczka. Głos trząsł jej się ze strachu i zimna, ale brzmiała w
nim nuta przekory. Samiec podniósł głowę.
- Obłoczku!!! - zawołał, usiłując dostrzec coś przez płatki śniegu.
- Ogniste Serce, popatrz!
Piaskowa Burza siedziała na zwalonym pniu. Kocur odwrócił się błyskawicznie. W ich
stronę brnęła właśnie przemoczona, biała postać. Obłoczek! Dla malca każdy krok był
potężnym susem w zaspach równie głębokich, jak on wysoki. Ale kotek uparcie posuwał
się naprzód, a w pyszczku niósł niedużą, oblepioną śniegiem nornicę. Wojownik poczuł
jednocześnie przypływ ulgi i wściekłości. Zostawił towarzyszkę z dwójką uciekinierów i
skoczył, żeby zgarnąć kociaka za skórę na karku. Samczyk głośno protestował, ale nie
wypuścił zdobyczy, która dyndała mu z pyszczka. Kiedy rudzielec ponownie odwrócił się,
zobaczył rudą szturchającą nosem swoich podopiecznych. Kociaki szły przed nią, potykały
się i tonęły po uszy w głębokim śniegu, ale ciągle popychała je naprzód. Natomiast
Obłoczek wił się i wyrywał. Ogniste Serce upuścił go znowu w zaspy. Kotek popatrzył na
niego w górę, dumnie dzierżąc swój łup. Rudzielec nie potrafił powstrzymać uczucia
podziwu. Mimo śniegu i wichru siostrzeniec upolował swoją pierwszą zdobycz!
- Zaczekaj tutaj. - nakazał i pobiegł pomóc Piaskowej Burzy. Podniósł z ziemi maleńką
koteczkę, która popłakiwała żałośnie i zaczął nosem posuwać do przodu jej brata.
Sponiewierana, przemoczona grupa z trudem brnęła do Obozu. Cętkowana Mordka
czekała przed wejściem do janowcowego tunelu. Obok niej stała Błękitna Gwiazda,
mrużąc oczy przed zacinającym śniegiem. Kiedy tylko dostrzegły powracającą ekspedycję
ratunkową, rzuciły się na pomoc. Przywódczyni zgarnęła Obłoczka, a szara matka złapała
drugiego kocurka, po czym obie zawróciły i popędziły, by schronić się wewnątrz, zaś
rudzielec z towarzyszką spieszyli za nimi. Znalazłszy się wreszcie na polanie, trójka kotów
upuściła swoje przemarznięte tobołki na ziemię. Ogniste Serce strząsnął śnieg z futra i
zerknął na białego, który nadal uparcie trzymał w ząbkach nornicę.
- Co wy sobie wyobrażacie!? - krzyknęła Błękitna Gwiazda z wściekłością. - Wiecie, że
zgodnie z Kodeksem Wojownika kociętom nie wolno polować!?
Dzieci Cętkowanej Mordki skuliły się pod gniewnym wzrokiem Przywódczyni, ale Obłoczek
patrzył jej prosto w oczy okrągłymi, niebieskimi ślepkami. Wypuścił z pyszczka zwierzę i
miauknął dziarsko:
- Klan potrzebuje świeżej zdobyczy, więc postanowiliśmy coś złapać.
Rudzielec aż drgnął na takie zuchwalstwo.
- Czyj to był pomysł? - zapytała surowo niebieskoszara samica.
- Mój. - oznajmił Obłoczek hardo.
Błękitna Gwiazda wbiła spojrzenie w zbuntowanego kociaka i wrzasnęła, jeszcze bardziej
rozgniewana:
- Mogliście zamarznąć na śmierć!
Siostrzeniec wówczas przestraszył się złości w jej głosie i przycupnął.
- Zrobiliśmy to dla Klanu... - mruknął pokornie.
Ogniste Serce wstrzymał oddech, czekając na reakcję Przywódczyni. Jego krewny złamał
prawo. Czy Błękitna Gwiazda zmieni zdanie i nie pozwoli mu zostać?
- Mieliście dobre intencje. - rzekła powoli kocica. - Ale to, co zrobiliście, było czystą
głupotą.
Rudzielcowi błysnęła iskierka nadziei, więc aż się skulił, kiedy młodzik znowu przemówił
piskliwym głosikiem:
- Ale jednak coś upolowałem!
- Widzę. - odparła zimno Błękitna. Powiodła wzrokiem po kociakach. - Decyzję, co z wami
zrobić, pozostawiam waszej matce. Ale nigdy więcej nie chcę słyszeć o podobnych
wybrykach, zrozumiano!?
Wojownik uspokoił się trochę, kiedy kocurek wraz z pozostałymi pokiwał głową.
- Obłoczku, możesz dorzucić swoją zdobycz do stosu zapasów. - dodała jeszcze. - I cała
trójka biegiem do kociarni, żeby się wysuszyć i ogrzać!
Płomiennego Gromowicza ogarnęła wówczas zdumienie. Czyżby w głosie Przywódczyni
dosłyszał macierzyński ton...? Kociaki Cętkowanej Mordki powlokły się z matką do swego
legowiska, natomiast nieposłuszny siostrzeniec podniósł z ziemi nornicę i z dumnie
uniesioną głową pobiegł truchtem w stronę stosu świeżej zdobyczy. Na ten widok samca
zaświerzbiły z niepokoju łapy, ale w oczach obserwującej malca Błękitnej Gwiazdy
zauważył błysk podziwu.
- Dobrze się spisaliście. - rzekła wkrótce do Ognistego Serca i Piaskowej Burzy. - Wyślę
Długiego Ogona, żeby odwołał drugą grupę ratunkową. Wy także powinniście wrócić do
zakątka i się ogrzać!
Kocur już miał odejść ze swoją towarzyszką, ale Przywódczyni w ostatniej chwili go
zatrzymała.
- Chcę z tobą jeszcze o czymś porozmawiać...
Znowu poczuł obawę. Może za wcześnie mu ulżyło?
- Dzisiaj Obłoczek wykazał się doskonałymi zdolnościami łowieckimi... - zaczęła samica.
- ...ale wszystkie te zdolności będą nic nie warte, jeśli nie nauczy się posłuszeństwa
wobec prawa. Teraz to ważne dla jego własnego bezpieczeństwa, ale w przyszłości może
od tego zależeć bezpieczeństwo całego Klanu!
Kocur wpatrywał się w ziemię. Wiedział, że kocica ma rację, ale nie mógł pozbyć się
uczucia, że chyba za wiele oczekuje od białego kociaka. Jego siostrzeniec był jeszcze
bardzo młody i niedługo mieszkał w Klanie. A przykładowo Szaropręgi, urodzony jako
Gromowicz, bezwstydnie łamał przepisy Kodeksu nawet z rangą Wojownika!
- Tak, Błękitna Gwiazdo. - miauknął Ogniste Serce, podnosząc na nią oczy. - Na pewno
go nauczę.
Niebieskoszara sprawiała wrażenie zadowolonej. Oddaliła się do swojej groty, natomiast
Wojownik ruszył do własnego gniazda, chociaż nie czuł już zimna, bowiem to słowa
Przywódczyni go paliły. Wsunął się do środku, umościł na mchu i zaczął starannie myć
mokre łapy. Został tam przez resztę popołudnia, pogrążony w rozmyślaniach o
Szaropręgim i Obłoczku. Wiedział, że Błękitna Gwiazda ma rację. Duma i upór, które
dostrzegał w oczach krewnego, kazały się zastanawiać, czy biały kotek rzeczywiście zdoła
kiedykolwiek przystosować się do życia w Klanie.
Wreszcie nadszedł wieczór i głód wygnał rudzielca z legowiska. Ze stosu świeżej zdobyczy
wybrał sobie drozda i rozsiadł się koło kępy pokrzyw. Było już ciemno, śnieżyca zelżała.
Kiedy oczy przywykły mu do mroku, mógł wyraźnie dostrzec wejście do Obozu. Wówczas
zobaczył Szaropręgiego, zjawiającego się na polanie. Obserwował go, jak zmierzał w
stronę sterty zapasów. Szary Wojownik niósł ponadto w pyszczku jakąś zdobycz. Może
naprawdę był na polowaniu. Kocur rzucił łupy, dla siebie zatrzymując tylko wielką mysz.
Zabrał ją do osłoniętego miejsca koło obozowego muru z paproci. Wątła nadzieja
przygasła. Roztargniony wyraz oczu przyjaciela powiedział Ognistemu Sercu, że jego
podejrzenia były słuszne - Szaropręgi wracał ze spotkania ze Srebrnym Strumykiem.
Płomienny samiec podniósł się i powlókł z powrotem do legowiska. Od razu zapadł w
głęboki sen.
Znowu śnił. Wokół niego rozciągał się zaśnieżony las, jaśniejący bielą pod zimnym
księżycem. Ogniste Serce stał na wysokiej, wyszczerbionej skale, a obok niego Obłoczek -
już dorosły Wojownik ze zmierzwionym przez wiatr gęstym, białym futrem. Mróz iskrzył
się na kamieniach pod ich łapami.
- Uwaga! - syknął rudzielec.
Leśna mysz przemykała wokół zamarzniętych korzeni. Obłoczek podążył za jego
spojrzeniem i bezszelestnie dał susa ze skały. Kocur obserwował, jak skrada się w stronę
zdobyczy. Nagle dobiegł go znajomy zapach i wszystkie włoski zadrżały mu z osobna. Po
chwili poczuł na uchu czyjś ciepły oddech. Odwrócił się gwałtownie, jak poparzony. Koło
niego stała Cętkowany Listek. Jej nakrapiane futro lśniło w blasku księżyca, kiedy
miękkim różowym noskiem dotknęła jego nosa.
- Przynoszę ci ostrzeżenie od Gwiezdnego Klanu. - wyszeptała ze smutkiem. - Zbliża się
bitwa. Strzeż się Wojownika, któremu nie możesz ufać!
Ogłuszający pisk gryzonia sprawił, że rudzielec podskoczył i rozejrzał się dookoła.
Najwidoczniej Obłoczek zakończył polowanie. Samiec odwrócił się ponownie do
Gwiezdnej, ale kotka już zniknęła.
Gwałtownie się ocknął i spojrzał na gniazdo obok. Zwinięty w kłębek Szaropręgi spał
mocno z nosem wetkniętym pod puszysty ogon. Ognistemu Sercu słowa zmarłej huknęły
w umyśle: "Strzeż się Wojownika, któremu nie możesz ufać!" Natychmiast przeszył go
dreszcz. Nawet teraz przejmujący leśny chłód zdawał się przywierać do futra, a słodka
woń Cętkowanego Listka nie opuszczała nozdrzy. Przyjaciel poruszył się na swoim
posłaniu, mrucząc coś nieprzytomnie przez sen. Rudy Gromowicz zadrżał. Wiedział, że już
nie zaśnie, ale został wewnątrz. Przyglądał się śpiącemu szarakowi, dopóki światło
poranka nie zaczęło prześwitywać przez ściany legowiska.
Rozdział 29
Kiedy w legowisku zrobiło się jaśniej, obudziła się także Wierzbowa Skórka. Ogniste Serce
obserwował, jak wstaje i się przeciąga, a potem wychodzi na zewnątrz. Rzucił ostatnie
spojrzenie na pogrążonego we śnie Szaropręgiego i podążył za kotką.
- Przestało padać. - zamiauczał w martwej ciszy, która otulała zasypany śniegiem Obóz.
Jego głos odbił się pustym echem po polanie. Wojowniczka skinęła głową.
Nagle rozległ się szelest. Towarzyszyły mu zapachy Tygrysiego Pazura i Mknącego Wiatru,
którzy wynurzyli się z legowiska i rozsiedli koło Wierzbowej Skórki, aby się umyć. Gotowi
na poranny patrol. - pomyślał rudzielec. Zastanawiał się, czy powinien zaproponować, że
pójdzie z nimi, skoro miał ochotę pobiegać po lesie, ale w głębi duszy wolał zostać w
Obozie i mieć okno na szaraka. Słowa Cętkowanego Listka nadal leżały mu kamieniem na
sercu. Nie potrafił odegnać myśli, iż właśnie Szaropręgi jest tym Wojownikiem, któremu
nie można ufać. Wprawdzie przyjaciel uparcie twierdził, że związek ze Srebrnym
Strumykiem niczego nie zmienia w jego lojalności wobec swoich, ale jak to możliwe?
Sprzeniewierzył się Kodeksowi Wojownika już przez sam fakt, że spotyka się z obcą
kotką!
Nagle Zastępca podniósł głowę, jakby wyczuł jakiś zapach. Ogniste Serce zastygł.
Nastawił uszu - gdzieś w oddali słychać było skrzypienie śniegu pod poruszającymi się
szybko łapami. Lekki powiew przyniósł raptem wrzosową woń Klanu Wichru. Odgłos
kroków stawał się coraz głośniejszy. Wojownicy zesztywnieli, gdyż jakiś kot pędził właśnie
ku nim przez tunel z krzaków janowca. Tygrysi Pazur wygiął grzbiet w łuk i zasyczał,
jednak w tej samej chwili na polanę wpadł zasapany Jednowąsy. Zahamował ślizgiem tuż
przed nimi. Oczy miał pełne grozy.
- Klan Cienia i Klan Rzeki! - wydyszał. - Atakują nasz Obóz! Mają przewagę liczebną.
Walczymy o życie! Wysoka Gwiazda odmówił odejścia na wygnanie. Musicie nam pomóc,
bo inaczej mój Klan zostanie zgładzony!
Momentalnie Błękitna Gwiazda wybiegła ze swego legowiska.
- Słyszałam. - miauknęła nerwowo.
Nawet nie wspinając się na Wysoką Skałę wydała okrzyk, którym zawsze zwoływała Klan
Gromu. Jednowąsy obserwował wychodzące na poranne światło koty. Polanę wypełnił
zapach jego strachu. Kiedy tylko wszyscy Klanowicze przybyli, Przywódczyni przemówiła:
- Nie ma czasu do stracenia. Stało się to, czego się obawialiśmy - Klan Cienia i Klan Rzeki
sprzymierzyły się i teraz wspólnie atakują Obóz Klanu Wichru. Musimy pędzić na pomoc!
Rozejrzała się dookoła po przerażonych mordkach. Brązowy Wichrowicz stał przy niej,
słuchając w milczeniu z szeroko rozwartymi, pełnymi nadziei oczyma. Ogniste Serce
ogarnął najprawdziwszy lęk. Odkąd włóczędzy zostali zdemaskowani, myślał, że Nocnej
Gwieździe można ufać. Teraz jednak wyglądało na to, że wódz Klanu Cienia mimo
wszystko sprzeniewierzył się prawu i zjednoczył z Klanem Rzeki, aby znów wygnać Wicher
z ich ziem!
- Ale my jesteśmy osłabieni Porą Nagich Drzew! - zaprotestował Łaciata Skórka. - Już
podejmowaliśmy ryzyko dla Klanu Wichru. Tym razem niech sobie sami radzą.
Kilka pomruków zgody rozległo się wśród Starszyzny i kocic matek. Jednakże wnet
odpowiedział mu Tygrysi Pazur, występując naprzód, by zająć miejsce koło Błękitnej
Gwiazdy.
- Słusznie, że jesteś ostrożny, Łaciata Skórko. Ale jeśli Klan Cienia i Rzeki zjednoczyły się,
to tylko kwestia czasu, kiedy napadną i na nas. Lepiej walczyć teraz, z Klanem Wichru,
niż potem samemu!
Przywódczyni popatrzyła na starszego, który przymknął oczy i uniósł ogon, godząc się ze
słowami Zastępcy. Wówczas Żółty Kieł przesunęła się do przodu z tłumu i odezwała
szeptem do Przywódczyni:
- Powinnaś zostać w Obozie, Błękitna Gwiazdo. Zielony kaszel już ci minął, ale nadal
jesteś słaba.
Kocice wymieniły spojrzenia, których znaczenie wstrząsnęło Wojownikiem. Niebieskoszara
przeżywała właśnie swój dziewiąty, ostatni żywot. Dla dobra Klanu nie mogła sobie
pozwolić na ryzyko udziału w bitwie. Przywódczyni zatem krótko skinęła głową.
- Tygrysi Pazurze, chcę, żebyś zorganizował dwa oddziały, jeden prowadzący natarcie,
drugi wspierający. Musimy się tam dostać jak najszybciej!
- Tak jest, Błękitna Gwiazdo! - bury olbrzym odwrócił się szybko do Gromowiczów. - Biała
Burzo, ty staniesz na czele drugiego oddziału, ja pierwszego. Biorę ze sobą
Ciemnopręgiego, Mysie Futerko, Długiego Ogona, Popielatą Skórkę i Ogniste Serce.
Rudzielec uniósł głowę, słysząc, jak Zastępca wywołuje jego imię. Przebiegł go dreszcz
podniecenia. On, Ogniste Serce, miał należeć do ważniejszego oddziału!
- Hej, ty! - krzyknął Tygrysi Pazur do obserwującego to wszystko kocurka. - Jak się
nazywasz?
Wojownik Klanu Wichru milczał zdumiony jego tonem.
- Jednowąsy. - odpowiedział płomienny samiec za przybysza. Bury skinął głową.
- Jednowąsy, będziesz w moim oddziale. Reszta Wojowników Klanu Gromu pójdzie z Białą
Burzą. Ty też, Paprociowa Łapo. Wszyscy gotowi?
Klanowicze wydali entuzjastyczny okrzyk bojowy. Zastępca pobiegł do janowcowego
tunelu jako pierwszy, a oni ruszyli pędem za nim w górę, po zboczu wąwozu, do lasu.
Gnali w stronę doliny Czterech Drzew i wyżyn, które leżały dalej. Ogniste Serce zerknął
przez ramię. Szaropręgi biegł prawie na samym końcu. Mordkę miał ponurą i patrzył
przed siebie pustym wzrokiem. Rudzielec zastanawiał się, czy Srebrny Strumyk także
bierze udział w bitwie. Zrobiło mu się żal przyjaciela, ale tym razem nie wątpił we własną
gotowość do walki. Po tym, jak przyprowadził Klan Wichru z powrotem do domu, nie mógł
oprzeć się poczuciu odpowiedzialności za ich los. Nie pozwoli wtenczas żadnemu Klanowi
wygnać ich raz jeszcze do tuneli pod Grzmiącą Ścieżką! Zapach Cętkowanego Listka
znowu wypełnił mu nozdrza i kocura zaświerzbiło futro. "Strzeż się Wojownika, któremu
nie możesz ufać!" Zapowiadała się bitwa trudna pod wieloma względami. Teraz
Szaropręgiemu nie pozostawało nic innego, jak udowodnić swą lojalność.
Chociaż przestało padać, niełatwo było przedzierać się przez zaspy. Na powierzchni
śniegu utworzyła się lodowa skorupka, ale Gromowicze byli wystarczająco ciężcy, żeby ją
przebić i zapadać się w miękki puch pod spodem.
- Tygrysi Pazurze! - rozległ się na tyłach krzyk Wierzbowej Skórki. Zastępca zatrzymał się
i obejrzał. - Ktoś za nami idzie!
Jej słowa przyprawiły rudego o dreszcz niepokoju. Czyżby zmierzali prosto w pułapkę?
Cichuteńko patrol zawrócił po własnych śladach, czujny i podejrzliwy. Ugniatająca się pod
czapą śniegu gałąź zaskrzypiała im raptem nad głowami. Paprociowa Łapa skoczył do
przodu.
- Zaczekaj! - syknął bury.
Koty przycupnęły. Ogniste Serce usłyszał odgłos kroków, które wyraźnie zmierzały w ich
kierunku. Brzmiały lekko, jakby jakieś małe łapki delikatnie stąpały po zamarzniętej
skorupie śniegu. Z zamierającym sercem odgadł wszystko o ułamek sekundy wcześniej,
zanim Obłoczek w towarzystwie dwóch kociaków Cętkowanej Mordki wyłonił się zza
zwalonego pnia. Tygrysi Pazur natychmiast poderwał się na tylne łapy z furią. Maluchy
zapiszczały ze strachu. Wojownik je rozpoznał.
- Co wy tu robicie!? - parsknął.
- Chcieliśmy wziąć udział w bitwie! - zamiauczał odważnie Obłoczek, a rudzielec drgnął.
- Ogniste Serce! - Zastępca fuknął niecierpliwie: - Przyniosłeś tego kociaka do Obozu,
więc sobie z nim radź.
Rudzielec popatrzył w jego bursztynowe, płonące nienawiścią ślepia. Wiedział, że samiec
próbuje go zmusić do dokonania wyboru - pójdzie razem z oddziałem i będzie walczyć za
Klan albo zaopiekuje się swoim krewnym, domowym kotkiem. Cały patrol czekał w
milczeniu na jego odpowiedział. On sam wiedział, że wolałby wybrać walkę, ale nie mógł
poświęcić dziecka własnej siostry. Obłoczek i pozostałe maluchy muszą zostać bezpiecznie
odprowadzone przez innego kota. Ale bez którego kota oddział mógłby się obyć...?
- Paprociowa Łapo! - zawołał do Terminatora. - Proszę, zabierz ich do domu!
Czekał na to, że Szaropręgi się sprzeciwi, jednak przyjaciel ani mruknął, słysząc, że każe
jego uczniowi wracać do Obozu. Ogon kocurka opadł i Ogniste Serce poczuł się winien.
- Będzie jeszcze wiele bitew, w których weźmiesz udział! - obiecał.
- Ale sam powiedziałeś, że któregoś dnia będziemy walczyć ramię w ramię! - protesty
Obłoczka rozbrzmiewały wśród drzew.
Tygrysi Pazur rzucił rudzielcowi kpiące spojrzenie. Wojownika wnet przeszyły
nieprzyjemne ciarki, bo słowa malca wywołały szmer rozbawienia. Jednak nie okazał, jak
bardzo czuje się zażenowany.
- Któregoś dnia! - syknął. - Ale nie dzisiaj!
Ramiona białego kociaka opadły. Samcowi wymknęło się westchnienie ulgi, kiedy patrzył,
jak siostrzeniec niechętnie odchodzi za Paprociową Łapą w stronę Obozu.
- Zdumiewa mnie twój wybór, Ogniste Serce. - zadrwił Zastępca. - Nie spodziewałem się,
że będziesz taki chętny, aby walczyć w tej bitwie.
Kocur podniósł wzrok, czując, jak krew mu pulsuje, a całe ciało dygocze z wściekłości.
- Gdybyś tylko ty był równie chętny! - odciął się. - Dałbyś już hasło do boju, zamiast stać
tutaj, kiedy Wojownicy Klanu Wichru umierają!
Olbrzym posłał mu nienawistne spojrzenie, odrzucił do tyłu głowę i wrzasnął w niebo, po
czym skoczył jak błyskawica w kierunku wrzosowisk. Wszyscy pozostali popędzili za nim -
koło Czterech Drzew, aż do stromego zbocza, które wiodło na wyżyny. Sadzili susami pod
górę. Śnieg sprawił, że ich kroki stały się bezszelestne. Kiedy zaś dotarli na sam szczyt, w
rudzielca uderzyła wyjąca zawierucha i wywróciła mu uszy na drugą stronę. Tereny
łowieckie Klanu Wichru wyglądały na zupełne pustkowie. Krzaki janowca pokryła warstwa
śniegu.
- Ogniste Serce! Ty znasz drogę do ich Obozu! - wrzasnął Tygrysi Pazur, przekrzykując
zawieję. - Prowadź!
Zwolnił, przepuszczając go przodem. Wojownik zastanawiał się, czy Zastępca nie ufa
Jednowąsemu wystarczająco, by pozwolić mu wskazywać drogę. W nadziei na odrobinę
pomocy obejrzał się do tyłu na Szaropręgiego, ale przyjaciel szedł żałośnie przygarbiony,
z nisko opuszczoną głową. Z tej strony nie było co oczekiwać wsparcia. Zwrócił więc oczy
do Gwiezdnego Klanu i posłał w niebiosa modlitwę o przewodnictwo.
Później ze zdziwieniem stwierdził, że rozpoznaje ukształtowanie terenu, nawet ukrytego
pod śniegiem. Tu była nora borsuka, a dalej skała, na którą wspiął się szarak, żeby mieć
lepszy widok. Podążał drogą, którą pamiętał z ich wspólnej wędrówki, aż dotarł tam,
gdzie spadek ziem wytyczał miejsce Obozu Klanu Wichru. Zatrzymał się wówczas na
obrzeżu kotlinki.
- Tam w dole! - krzyknął.
W mgnieniu oka wiatr ucichł i Gromowicze usłyszeli wściekłe piski oraz bolesne wycia.
Rozdział 30
Tygrysi Pazur przemówił do Wojowników srogim syczeniem, które przedarło się przez
zamieć.
- Biała Burzo, czekaj, dopóki nie usłyszysz mojego okrzyku bojowego! Jednowąsy,
wprowadzisz nas przez obozowe wejście, a resztą zajmiemy się sami.
Brązowy kocurek ruszył biegiem po zboczu w stronę okrytych śniegiem krzaków.
Zastępca pędził za nim jak burza, a trzeci był Ciemnopręgi. Ogniste Serce rzucił się za
lśniącym szarym kocurem przez wąski tunel, który prowadził do Obozu Klanu Wichru.
Krzaki janowca były gęste i kolczaste. Szaropręgi i pozostali Klanowicze czekali na
szczycie zbocza, gotowi uderzyć po wstępnym ataku.
Rudzielec gwałtownie zahamował i aż zatoczył się na widok, jaki powitał go na polanie
wewnątrz. Kiedy pojawił się tu ostatnim razem w poszukiwaniu zapachów, które miały go
naprowadzić na ślad zaginionego Klanu, było pusto i cicho. Teraz jednak roiło się od
walczących kotów. Jednowąsy miał rację - Klan Wichru był w beznadziejnej mniejszości.
Nowy oddział Klanu Cienia i Rzeki czekał na skraju polany, ale napadnięci nie mogli
zachować nikogo w odwodzie. Walczył cały Klan Wichru, Terminatorzy i Starszyzna,
Wojownicy i kocice matki.
Zauważył Poranny Kwiat. Zmagała się właśnie z potężnym Cienistym. Futro sterczało jej
w poszarpanych kępkach. Mimo to zwinnie odwróciła się i zadrasnęła napastnika, jednak
był o wiele większy i mocnym ciosem powalił ją na ziemię. Ogniste Serce, nie zwlekając
ani chwili dłużej, z rykiem dał susa naprzód. Wylądował prosto na grzbiecie kocura i
wczepił się w niego z całej siły. Zdumiony Wojownik zakręcił się, próbując strzepnąć
napastnika. Kiedy rudzielec pociągnął go na ziemię, Poranny Kwiat przejechała wroga
pazurami. Samiec wrzasnął przeraźliwie i wyrwał się prześladowcom, pędząc do
kolczastego muru, by się przezeń czym prędzej przecisnąć. Kotka rzuciła swemu
wybawcy pełne wdzięczności spojrzenie i powróciła żwawo w wiry bitwy.
Gromowicz rozejrzał się dookoła, strzepując z nosa krople krwi. Nietknięte patrole Klanu
Cienia i Rzeki włączyły się właśnie do walki. Przybycie odsieczy na moment wyrównało
siły, ale teraz potrzebny był już drugi oddział. Rozległ się dudniący okrzyk bojowy
Tygrysiego Pazura i chwilę później na polanę wpadł Biała Burza, a za nim Szaropręgi,
Mknący Wiatr i reszta Klanu Gromu.
Rudzielec chwycił wówczas Wojownika Klanu Rzeki, przewrócił go jedną łapą, a drugą
przygniótł do ziemi, potem przeturlał się na grzbiet i zaczął młócić po jego brzuchu
tylnymi pazurami. Nieszczęśnik poderwał się do ucieczki i wpadł prosto na jakiegoś kota,
który odwrócił się zdumiony. Ogniste Serce natychmiast rozpoznał Jednowąsego.
Obserwował, jak przyjaciel staje dęba i bez chwili wahania naciera na Rzeczniaka. Widział
jego płonące zawzięcie oczy. Poradzi sobie.
Nagle uwagę kocura zwrócił znajomy syk. Szaropręgi toczył bój z siwym Wojownikiem
Klanu Cienia. Był to Mokra Stopa, który niegdyś pomagał im w walce o uwolnienie ich
spod rządów Złamanej Gwiazdy. Przeciwnicy mieli równe siły. Szarak odepchnął Mokrą
Stopę tylnymi łapami i błyskawicznie się obrócił, wypatrując, kogo by zaatakować. Tuż za
nim Ogniste Serce dostrzegł Wojownika z Rzeki. Łomot krwi w uszach zagłuszył mu zgiełk
bitwy. Czy Szaropręgi rzuci się na jednego z towarzyszy Srebrnego Strumyka? Przyjaciel
dał szybkiego susa i rudzielec wstrzymał oddech. Ale zamiast skoczyć na najbliższego
wroga, przyjaciel poszybował nad nim i wylądował na grzbiecie kolejnego Cienistego.
Wówczas Ogniste Serce usłyszał, że Tygrysi Pazur wykrzykuje jego imię. Ujrzał Zastępcę
Błękitnej Gwiazdy na drugim końcu polany. Toczyła się tam zajadła walka, w której brały
udział naraz koty ze wszystkich Klanów. Pędząc na wezwanie, nagle poczuł, jak
Lamparcie Futerko chwyta go za tylną łapę i ciągnie w dół.
- To ty...! - wysyczała nienawistnie Zastępczyni wodza Klanu Rzeki. Ostatnim razem
spotkali się nad wąwozem, w którym zginął Biały Pazur.
Gromowicz odtrącił ją i błyskawicznie przekręcił się na grzbiet. Kiedy uświadomił sobie, iż
odsłonił nieuważnie delikatny brzuch, było już za późno. Kocica nie marnowała ani chwili.
Stanęła na zadnie łapy i całym ciężarem zwaliła się na przeciwnika. Wydusiła z niego
powietrze, jeszcze zanim poczuł, że ostre jak ciernie pazury zagłębiają mu się w ciało.
Zawył z bólu. Kątem oka dostrzegł Tygrysiego Pazura przyglądającego się walce
wzrokiem bez wyrazu.
- Pomocy! - wrzasnął przeraźliwie.
Ale bury olbrzym ani drgnął. Tylko patrzył uważnie, jak Lamparcie Futerko raz za razem
szarpie rudego pazurami. W tym momencie furia dodała Ognistemu Sercu sił. Zapanował
nad bólem, podciągnął tylne łapy i uderzył nimi w podbrzusze Rzeczniaczki. Kopniak
poderwał ją do góry i odrzucił przez połowę polany. Kocur skoczył na równe nogi i wbił w
Tygrysiego Pazura płonące z bólu i wściekłości oczy. Zastępca odpowiedział mu
spojrzeniem pełnym nieskrywanej nienawiści i dał susa pomiędzy walczących.
Uderzenie w tył głowy niemal pozbawiło Gromowicza równowagi. Zatoczył się i odwrócił.
Ujrzał Kamienne Futro. Wojownik Klanu Rzeki szykował się do wymierzenia kolejnego
ciosu. Ogniste Serce uskoczył w bok, po czym pchnął szarego kocura prosto na Białą
Burzę. Ten zaś wykonał błyskawiczny zawrót i złapał napastnika za kark. Rudzielec
próbował rzucić się towarzyszowi na pomoc, ale nie zdołał, bowiem ktoś od tyłu wbił mu
pazury w grzbiet. Wyszarpał się, żeby zobaczyć, kto go atakuje, i kątem oka ujrzał dobrze
znane, srebrzyste futro. Srebrny Strumyk!
Poderwała się na tylne łapy z mordką wykrzywioną wojennym gniewem. Krew skapywała
jej do oczu. Ogniste Serce wiedział, że kotka go nie poznała. Zauważył błysk długich,
ostrych pazurów. Szykowała się, by zadać mu cios. Jednak kiedy zmrużył oczy, zbierając
siły na przyjęcie uderzenia, usłyszał boleśnie znajomy okrzyk:
- Srebrny Strumyku! NIE!
To woła Szaropręgi! - pomyślał natychmiast.
Rzeczniaczka zawahała się i potrząsnęła gwałtownie głową. Kiedy rozpoznała kocura
cofnęła się jak oparzona. Rudzielec zareagował instynktownie - bitwa rozpaliła w nim
krew. Niewiele myśląc, skoczył kotce na grzbiet i przygwoździł do ziemi. Nie stawiała
oporu. Odchylił się do tyłu, przymierzając się, by z całą zajadłością wbić przeciwniczce
zęby w ramię. Ale kiedy podniósł głowę, poczuł na sobie świdrujące spojrzenie.
Szaropręgi wpatrywał się w niego ze zgrozą, gotów wszcząć bójkę. Płomienny samiec
momentalnie oprzytomniał, widząc wyraz bólu i niedowierzania w oczach szaraka.
Zatrzymał się w pół uderzenia, schował pazury i rozluźnił uchwyt. Srebrny Strumyk
umknęła w otaczające polane krzaki janowca. Ogniste Serce obserwował wstrząśnięty,
jak Szaropręgi gna za nią.
Ponadto miał wrażenie, że ktoś go ciągle obserwuje. Rozejrzał się dookoła i napotkał
spojrzenie Ciemnopręgiego, który przypatrywał mu się z drugiego końca polany. Kocur
wzdrygnął się. Koniec końców te amory zmusiły go do nielojalności wobec Klanu Gromu -
pozwolił uciec wrogiej Wojowniczce! Ile z tego widział ciemnoszary Gromowicz...? Właśnie
wtedy usłyszał, jak Mknący Wiatr woła o pomoc. Bury kocur rozpaczliwie szamotał się z
Nocną Gwiazdą, zdradzieckim Przywódcą Cienia. Rudzielec natychmiast rzucił się przez
kocią ciżbę w stronę towarzysza. Nie tracąc czasu na rozmyślania, dał nura i chwycił
czarnego kocura od tyłu. Samiec zawył z wściekłości, kiedy Wojownik pociągnął go do
siebie i głęboko zatopił pazury w jego futro. Przecież zaledwie kilka księżyców temu
walczyli ramię w ramię, żeby wygnać Złamaną Gwiazdę! Teraz Ogniste Serce wbił zęby w
bark Nocnej Gwiazdy z tą samą zajadłością, z jaką walczył przeciwko poprzedniemu
wodzowi Klanu Cienia. Cienisty skowytał i wykręcał się jak piskorz. Nie nadaremno
obwołano go Przywódcą! - pomyślał rudzielec, wytężając siły by go utrzymać. Mimo to
wróg wreszcie się uwolnił. Ale Mknący Wiatr tylko na to czekał. Skoczył i obydwaj
Wojownicy potoczyli się po ściętej mrozem polanie. Płomienny obserwował ich walkę.
Dokładnie wybrał moment, więc kiedy wreszcie wykonał skok, wylądował prosto na
grzbiecie Nocnej Gwiazdy. Tym razem złapał przeciwnika mocniej, przygotowany na to,
że mu się wyrwie. Jednak jego towarzysz także miał silny chwyt. Wspólnie drapali i gryźli
dowódcę Klanu Cienia tak długo, aż zapiszczał na cały głos. Wtedy go puścili, odskakując
do tyłu. Czarny poderwał się z ziemi i sycząc, obrócił w panice dookoła. Ogniste Serce
wyraźnie ujrzał furię w jego oczach, ale kocur wiedział, że został pokonany. Wycofał się,
miotając spojrzenia po całym pobojowisku, gdzie jego Wojownicy przegrywali z Klanem
Gromu. Wrzasnął hasło do odwrotu. Klan Cienia natychmiast zaprzestał walki i wycofywał
się pospiesznie w otaczające Obóz zarośla janowca. Teraz Rzeczniacy zostali sami, by
bronić się przed siłami Gromu i Wichru.
Rudzielec zatrzymał się, by złapać głębszy oddech i mrugając, strząsnął krople krwi z
oczu. Biała Burza zmagał się właśnie z Lamparcim Futerkiem. U jego boku walczyła
dzielnie Mysie Futerko. Piaskowa Burza toczyła bój z Wojownikiem Klanu Rzeki, prawie
dwa razy od niej większym, ale za to o połowę wolniejszym. Samiec obserwował, jak
kotka przygniata wroga i okręca się wokół niego, dopóki nie stało się jasne, że został
pokonany. W pobliżu Popielata Skórka walczył z kocurem barwy sadzy. Rudy rozpoznał
Czarnego Pazura z Klanu Rzeki. Widział go kiedyś na wyżynach, polującego nieudolnie na
króliki. Bury uparcie nie dawał się zastraszyć wymierzonym w niego razom. Kiedy tylko
spadał cios, młody Wojownik odpłacał pięknym za nadobne. Nie wyglądało, żeby
potrzebował pomocy, poza tym zapewne nie byłby wdzięczny za mieszanie się do tejże
walki.
A gdzie się podział Krzywa Gwiazda? Ogniste Serce przesunął wzrokiem po polanie w
poszukiwaniu Przywódcy Klanu Rzeki. Nie trudno było go odnaleźć. Teraz, kiedy Cieniści
pierzchnęli z pola bitwy, polana była znacznie mniej zatłoczona. Płomienny zaraz go
dostrzegł. Jasny kocur z wykrzywioną szczęką, gotując się do skoku, przywarł nisko do
ziemi, twarzą w twarz z Tygrysim Pazurem. Dwaj wielcy Wojownicy mierzyli się wrogimi
spojrzeniami. Kocurowi krew popłynęła szybciej w żyłach, kiedy czekał, aż któryś z nich
się poruszy. Wreszcie Krzywa Gwiazda dał susa pierwszy, ale Zastępca odskoczył zręcznie
w bok i wódz chybił. Bury olbrzym był znacznie bardziej precyzyjny. Odwrócił się i spadł
przeciwnikowi na grzbiet. Ścisnął go długimi pazurami i ciało Rzeczniaka zwiotczało.
Rudzielec wpatrywał się bez tchu, jak kot z Klanu Gromu obnaża zęby, rzuca się do
przodu i zatapia je głęboko w karku swej ofiary. Ze świstem wciągnął powietrze. Czyżby
Tygrysi Pazur naprawdę zabił wodza Klanu Rzeki? Bolesny wrzask Krzywej Gwiazdy
świadczył, że groźny Wojownik nie trafił w kręgosłup. Jednak był to cios, który
zdecydował o zwycięstwie. Zastępca Błękitnej Gwiazdy puścił pokonanego, który z rykiem
popędził w stronę obozowego wyjścia. Gdy tylko ogon Przywódcy zniknął z pola widzenia,
wszyscy Rzeczniacy wyrwali się przeciwnikom i co sił w łapach wycofali się z terytorium
Klanu Wichru.
W mgnieniu oka w Obozie zaległa cisza. Tylko wiatr wył nad ciernistymi zaroślami.
Gromowicze byli zmęczeni i sponiewierani, ale koty z Klanu Wichru wyglądały o wiele
gorzej. Każdy krwawił. Niektóre leżały nieruchomo na zamarzniętej ziemi, ciężko ranne.
Kaszląca Mordka, Medyk, nie tracąc czasu, biegał od jednego do drugiego i opatrywał
rany.
Wówczas do Tygrysiego Pazura podszedł sam Wysoka Gwiazda. Kulał, krew kapała mu
obficie z policzka. Na widok tego Przywódcy Ogniste Serce przypomniał sobie sen sprzed
kilku księżyców - Wysoka Gwiazda na tle jasnych płomieni, niczym Wojownik zesłany
przez Gwiezdny Klan. Zgodnie z przepowiednią Cętkowanego Listka ogień miał ocalić Klan
Gromu. Jednak patrząc na Wicher, wyczerpany i pobity, rudzielec zastanawiał się, czy
tym razem sen go nie zawiódł. Jakim sposobem te koty mogą symbolizować ogień, który
Przodkowie obiecali zesłać, by ocalić jego braci? Przecież to właśnie Grom uratował Klan
Wichru - znowu.
Wysoka Gwiazda cicho rozmawiał z Zastępcą. Ogniste Serce nie mógł dosłyszeć słów, ale
z pochylonej głowy łaciatego kocura odgadł, że Przywódca uznawał swój dług
wdzięczności wobec Błękitnej Gwiazdy i jej Wojowników. Bury samiec siedział
wyprostowany i przyjmował podziękowania z wysoko uniesionym łbem. Rudzielec wnet
poczuł, jak na widok tej arogancji zalewa go fala nienawiści. Nie potrafił zapomnieć, że
kiedy Lamparcie Futerko o mało nie rozerwała go na strzępy, Tygrysi Pazur stał w pobliżu
i spokojnie się temu przyglądał. Od tych myśli oderwał go dopiero łagodny głos
Wierzbowej Skórki.
- Weź, proszę.
Kotka podsuwała mu lecznice zioła. Ogniste Serce wymruczał słowa podzięki, kiedy
zaczęła wyciskać sok na ślady ugryzień na jego barkach. Szczypało, ale zapach przeniósł
go w przeszłość, w czasy Cętkowanego Listka. Tyle księżyców temu dawało mu to samo
dla Żółtego Kła! Kiedy woń roślin rozniosła się w powietrzu, płomiennemu przypomniał się
również sen z zeszłej nocy. "Strzeż się Wojownika...", powiedziała szylkretowa Gwiezdna.
Strzeż się Wojownika?
Nagle prawda owionęła kocura jak chłodny wiatr. To nie Szaropręgiego należało się
obawiać, ale Tygrysiego Pazura! Jak on w ogóle mógł podejrzewać najlepszego
przyjaciela, kiedy wiedział, do czego zdolny jest Zastępca!? Teraz rudzielec poczuł
pewność, że - cokolwiek Błękitna Gwiazda by na ten temat mówiła - Krucza Łapa nie
zmyślał. Dzisiejsze zachowanie okrutnego Wojownika udowodniło, że Tygrysi Pazur mógł
z zimną krwią zamordować Czerwonego Ogona i odejść bez wyrzutów sumienia!
- Dobrze walczyłeś, Ogniste Serce! - przerwał mu rozmyślania Mknący Wiatr. Mrugnął
serdecznie i obiecał: - Zrobię wszystko, żeby Błękitna Gwiazda o tym usłyszała!
- Tak. - przyznała również Wierzbowa Skórka. - Jesteś świetnym Wojownikiem. Gwiezdny
Klan cię wynagrodzi.
Samiec popatrzył na nich i z zadowolenia zastrzygł uszami. Jednakże raptem przeszły go
ciarki. Przez polanę kroczył Ciemnopręgi. Usiadł za Wysoką Gwiazdą i czekał, aż
Przywódca Klanu Wichru się oddali. Potem wychylił się do przodu i szepnął coś
natarczywie Tygrysiemu Pazurowi do ucha. Obydwaj Wojownicy rzucali ukradkowe
spojrzenia w stronę Ognistego Serca. Widział! - pomyślał kocur i ze zgrozy zakręciło mu
się w głowie. - Widział, jak pozwoliłem uciec Srebrnemu Strumykowi!
- Dobrze się czujesz...? - spytała jeszcze pielęgnująca go kocica. Ogniste Serce zdał sobie
sprawę, że cały czas dygocze.
- Tak, tylko się zamyśliłem.
Tygrysi Pazur już szedł w jego stronę. W oczach błyszczała mu złośliwa satysfakcja.
- Dobrze, jeśli na pewno nic ci nie jest, pójdę zajrzeć do innych. - miauknęła. Podniosła z
ziemi zioła i oddaliła się. Mknący Wiatr pobiegł za nią.
Zastępca wówczas stulił płasko uszy. Spoglądając z góry na rudzielca, odciągnął wargi i
zawarczał:
- Ciemnopręgi twierdzi, że pozwoliłeś umknąć kotce z Klanu Rzeki!
Rudy uznał, że nie ma nic do powiedzenia. W żadnym razie nie zamierzał zdradzić
przyjaciela. Miał wielką ochotę odwrzasnąć, że Tygrysi Pazur stał i gapił się, kiedy
Rzeczniaczka usiłowała jego, Ogniste Serce, zabić! Ale kto mu w to uwierzy? Ciemnopręgi
zjawił się nieopodal i stanął u boku burego. Kocur zatęsknił nagle za mądrością i
sprawiedliwością Błękitnej Gwiazdy, jednak niebieskoszara kocica była daleko stąd, w
bezpiecznym Obozie Klanu Gromu. Wziął głęboki oddech, szykując się, żeby przemówić,
kiedy Tygrysi Pazur poparzył na niego groźnie. I wtedy rudzielcowi zaświtało, że
nielojalność, którą okazał z powodu Szaropręgiego, nie ma tu żadnego znaczenia. Nie
było prawdziwym powodem tych prześladowań! Zastępca po prostu w dalszym ciągu bał
się, że jego rywal mógł dowiedzieć się od Kruczej Łapy czegoś o śmierci Czerwonego
Ogona. Jednak młody Wojownik nie dał się tak łatwo zastraszyć. Spojrzał wyzywająco i
warknął:
- Tak, uciekła mi. Podobnie jak Krzywa Gwiazda uciekł tobie. Bo co? Chciałeś, żebym ją
zabił?
Ogon Tygrysiego Pazura smagnął ziemię.
- Ciemnopręgi twierdzi, że nawet jej drasnąłeś.
Rudzielec wzruszył ramionami.
- Może powinien za nią pobiec i spytać, czy to prawda!
Olbrzymi kocur wyglądał, jakby gotów był wściekle parsknąć, ale zamilczał, gdyż
Zastępca mówił dalej:
- Nie ma takiej potrzeby. Ciemnopręgi powiedział, że twój szary przyjaciel za nią
popędził. Może on będzie nam mógł powiedzieć, jak bardzo ją poraniłeś.
Po raz pierwszy, odkąd włączyli się do bitwy, Ogniste Serce poczuł chłód wiatru. Błysk
jadowitych, bursztynowych ślepi sugerował ukrytą groźbę. Czyżby potężny Wojownik
odkrył prawdę o miłości Szaropręgiego do Srebrnego Strumyka? Rudzielec szukał jeszcze
odpowiednich słów, kiedy szara właśnie przecisnął się przez obozowe wejście.
- Patrzcie, kogo tu znów widzimy! - zadrwił Zastępca. - Masz ochotę go zapytać, jak się
miewa ta kotka? Nie, zaczekaj. Potrafię nawet odgadnąć, co powie. Wyjaśni nam
mianowicie, że nie zdołał jej dogonić!
Nie fatygując się, by ukryć wyraz pogardy w oczach, Tygrysi Pazur odszedł, a
Ciemnopręgi tuż za nim. Ogniste Serce popatrzył na przyjaciela, na którego mordce
rysowały się zmęczenie i niepokój. Ruszył mu na spotkanie przez polanę. Czy Szaropręgi
znów będzie urażony, że miesza się do jego spraw? Czy będzie wściekły, że próbował
zaatakować Srebrny Strumyk, czy raczej wdzięczny, że puścił ją wolno? Wojownik stał w
milczeniu, zwiesiwszy szeroką głowę. Płomienny kocur sięgnął nosem i delikatnie dotknął
zimnego, szarego boku. Kiedy podniósł wzrok, Gromowicz odpowiedział mu spojrzeniem.
Oczy miał smutne, ale nie było w nich ani śladu gniewu, który rudzielec widywał ostatnio.
- Wszystko z nią w porządku? - zapytał ściszonym głosem.
- Tak. - odparł Szaropręgi. - Dzięki, że pozwoliłeś jej uciec. Ogniste Serce mrugnął do
niego przyjaźnie.
- Cieszę się, że nie jest ranna.
Szarak przez chwilę patrzył mu głęboko w oczy, po czym miauknął:
- Ogniste Serce, miałeś rację. Ta bitwa nie była łatwa. Czułem się, jakbym walczył z
towarzyszami Srebrnego Strumyka, a nie wrogimi Wojownikami. - spuścił żółte ślepia ze
wstydem. - Ale i tak nie mogę z nią zerwać.
Jego słowa napełniły rudego złym przeczuciem, jednak nie mógł przyjacielowi nie
współczuć.
- To jest coś, co musisz sam rozważyć i to nie moja rzecz cię osądzać. - powiedział po
chwili namysłu, a szary kot podniósł zaintrygowany wzrok. - Posłuchaj, cokolwiek
postanowisz, ja zawsze będę twoim przyjacielem.
Szaropręgi popatrzył na niego z wdzięcznością. Potem bez słowa przycupnęli na obcej
polanie. Po raz pierwszy od wielu księżyców przytulili się do siebie przyjaźnie bokami.
Wyżej, na stoku, okryte śniegiem zarośla janowca ofiarowały krótkotrwałe schronienie
przed zawieruchą, która rozszalała się nad głowami Wojowników.