K
AMELIA
G
RATER
„P
IERWSZY
KROK
T
UKSA
W
SZKOLE
”
–
Hurra! Hurra! Dzisiaj pójdę do szkoły. To pierwszy dzień, w którym zobaczę
moich znajomych i nauczyciela. Hmm... ciekawe czy uczyć mnie będzie pani.
A może to będzie pan? A co, jeśli mnie nie polubi? Jeszcze ci nowi koledzy. Jak
im pokazać, że jestem przebojowy? Boję się, że mnie znienawidzą. Tak bardzo
chciałbym mieć to rozpoczęcie roku szkolnego za sobą. Znałbym już wszystkich
twarze, miałbym pojęcie, do której klasy będę chodził, a poza tym wiedziałbym,
na czym stoję.
–
Nie będzie tak źle, moje maleństwo – usłyszał matczyny głos. Mama
kontynuowała. – Tuksie, jeśli poczujesz się źle, pomyśl, dlaczego tak jest
i zmień to. Nie denerwuj się i nie gniewaj na innych. Od razu szukaj rozwiązania.
Jeżeli go nie znajdziesz, pomyśl o czymś innym, trzymaj się tego miłego tematu,
a to, co negatywne przeminie.
–
Dziękuję mamo. Zawsze potrafisz podać rozwiązanie na tacy.
–
Skarbie, nie za każdym razem będę mogła powiedzieć, co masz robić.
–
A dlaczego?
–
A to dlatego, że jesteś już coraz większym pingwinkiem i musisz uczyć się
samodzielności.
–
Tylko że ja nie wiem, czy sobie poradzę – skrzywił się Tuks.
–
Nie martw się Tuksiku. Czasami ci jeszcze pomogę – uśmiechnęła się
i pogłaskała synka po głowie i dodała. - Tylko musisz się trochę wysilić.
Tola zaczęła pomagać dziecku w szykowaniu się do szkoły. Tak bardzo chciała,
aby nawiązał nowe znajomości. Dotychczas był samotny. Wolał projektować budowle
z zapałek czy też siedzieć przed komputerem, niż spędzać czas na podwórku. Nie był
nieśmiały, po prostu nie rozumiał swoich rówieśników. Wciąż zastanawiał się, dlaczego
dzieci tak bardzo odwzorowują zachowanie dorosłych. Przykładem był jego kolega
z przedszkola o imieniu Armin. Zachowywał się dokładnie tak, jak tata. Jego ojciec –
Ping miał poczucie humoru, lubił gawędzić z sąsiadami, a mimo to jak mu się coś nie
podobało, potrafił na kogoś nakrzyczeć. Podobny był jego syn. Opowiadał dowcipy,
śmiali się i bawili razem. Jednak, za którymś razem, gdy Tuksik śmiał opowiedzieć mu
zasłyszany od kogoś innego kawał, ten wyśmiał żart i obraził się na biednego
pingwinka. Tak kończyła się znajomość Tuksika z innymi pingwinkami. Nie umiał
zrozumieć, dlaczego tak się zachowują. Było to dla niego niedojrzałe. Mama tłumaczyła
mu, że musi dać im szanse, gdyż nie wszystkie dzieci dojrzewają tak szybko. Każdy ma
swój rytm rozwoju i należy to uszanować. Postanowił więc nie palić mostów tylko
uszanować indywidualny proces postępu nad sobą u każdego z nowo poznanych
kompanów szkolnych. Zamierzał lekceważyć u nich ataki gniewu, fanfaronadę,
czepialstwo i łgarstwo. Z takim postanowieniem po raz pierwszy udał się do szkoły.
1/2
–
Mamo, ile tu jest dzieci i rodziców – mały Tuksik był pod wrażeniem.
–
Sporo – potwierdziła mama – I dlatego trzymaj się blisko mnie.
–
Czy to tylko dzieci, które idą do szkoły pierwszy raz?
–
Tak.
–
W takim razie może znajdzie się choć jedna duszyczka, która będzie chciała się ze
mną bawić?
–
Na pewno – odpowiedziała mama z uśmiechem na twarzy. - A teraz musimy iść
na salę gimnastyczną.
Sala była duża, jednakże nie na tyle, aby pomieścić wszystkich rodziców.
Większość z niecierpliwością oczekiwała na swoje pociechy przed jej drzwiami. Wśród
nich była mama Tola. W tym samym czasie jej podrostka zakwalifikowano do IIc, czyli
klasy matematyczno – informatycznej. Tuksiczek był z tego bardzo rad. Kiedy
wyczytano jego dane i nazwę klasy, do jakiej go przydzielono, nie omieszkał z radości
podskoczyć. Zawsze tak czynił, gdy spełniały się jego marzenia. Zaczął sobie już
wyobrażać, jak z innymi pingwinkami z klasy bawi się routerem. W domu to chleb
powszedni, lecz w szkole, gdzie jest więcej komputerów, można nauczyć się czegoś
nowego. Krótko mówiąc, co kilkanaście komputerów to nie trzy.
Dzieci wraz z rodzicami udały się na górę do klas. Tuksikowi zostali
przedstawieni rówieśnicy z klasy i nauczycielka. Tak, to była pani. Młoda,
w dodatku o sympatycznym wyrazie twarzy i radosnym spojrzeniu. Pingwinek bardzo
się z tego faktu ucieszył. Po chwili już nie był zajęty myśleniem o tym, co będzie.
Koledzy zaczęli rozmowę z nim na temat szkoły, nauczycielki, a potem jakimś
sposobem dialog potoczył się w stronę komputeryzacji, serwerów i Linuksa. Po pewnym
czasie usłyszała ich wychowawczyni. Ze smutkiem oświadczyła, że plan nauczania jest
stary i będą uczyć się na innym systemie. Jakby było tego mało, z jej słów wynikało, że
nauka dotyczyć będzie tylko wybranych i prostych programów, które Tuksik już od
dawna zna i uważa za nudne.
–
To, co ja będę robił? - zapytał głośno młody pingwinek.
–
Coś wspólnie wymyślimy – rzekła pani z uśmiechem i dodała. – Zaliczysz
przewidywany materiał i będziesz mógł rozwijać swoje zdolności.
–
Hurra! Dziękuję pani.
–
Nie ma za co. Dla mnie liczy się to, że możecie się rozwijać. Tylko rozchmurz się,
i już się nie bój – rozkazała, puszczając oczko Tuksikowi, po czym zadała pytanie
wszystkim swoim nowym uczniom. – Ktoś jeszcze ma jakieś prośby do mnie?
Pierwszoklasiści wyjaśniali nauczycielce, na czym im najbardziej zależy.
O dziwo, nie chodziło im o gry, choć jedna pojawiła się w rozmowie, a pani stwierdziła,
że w nagrodę za dobre zachowanie i oceny będą mogli grać sobie w „Super Tux”.
Młodziak przekonał się, że szkoła nie taka zła, jak ją maluje strach.
Tekst i pomysł autorstwa Kamelii Grater.
Zezwolenie od autorki na rozpowszechnianie tego pliku
i jego wykorzystywanie w celach niekomercyjnych.
Inne prawa zastrzeżone.
2/2