Św. Jan od Krzyża - Poezje
O Trójcy Przenajświętszej
O udzielaniu się Trzech Osób Trójcy Świętej
O stworzeniu świata
O Wcieleniu
O narodzeniu
Nad rzekami Babilonii
Pieśń duchowa
Znam dobrze źródło
Noc ciemna
Pasterz
Żywy płomień miłości
Żyję nie żyjąc w sobie
Wszedłem w nieznane
Lot miłości
Glosa o rzeczach Boskich
Glosa druga
O Słowie Bożym
Całość doskonałości
O TRÓJCY PRZENAJŚWIĘTSZEJ
(Acerca de la Santisima Trinidad)
Do słów Ewangelii: "Na początku było Słowo".
Było już na początku
Słowo i w Bogu żyło,
W którym swoje piękności,
I swoje szczęście kryło.
To Słowo było Bogiem
I początkiem się zwało
I było na początku
A początku nie miało.
Ono było początkiem,
Początek w nim wstrzymany;
Co się zrodził w początku,
Słowem Syn jest nazwany.
On zawsze był poczęty,
A zawsze się poczyna,
Ojciec Przedwieczny swój byt
Zlewa na swego Syna.
Tak więc chwała Synowa
Jest w Ojcu położona,
A chwała Ojca cała
Jest w Synu wyrażona.
Jak kochany w kochanym
Jeden się w drugim znajduje,
A Miłość co ich łączy,
W istności występuje.
I we wszystkich swych przymiotach,
W potędze i równości
Trzech Osób - jedna miłość
Kryje się w ich istności!
I jedna miłość ich wszystkich,
W jedną miłość złączyła
Kochanych z kochającym,
W którym każda z nich żyła.
A byt, który Trzej mają,
Każda z nich posiadała,
Każda z nich kocha Tego,
W którym ten byt swój miała.
I ten byt ich odrębny
Jedną wspólność stanowi
I łączy ich w jedności,
Której nikt nie wysłowi.
Stąd więc jest nieskończona
Miłość, co ich łączyła,
Wśród Trzech Jedyna miłość Istność ich stanowiła.
Im więcej bowiem miłość
Zespala się w jedności,
Tym większą ma potęgę
I pełnię żywotności.
O UDZIELANIU SIĘ TRZECH OSÓB TRÓJCY ŚWIĘTEJ
(De la comunicación)
W tej bezkresnej miłości,
Która z Dwóch pochodziła,
Mówił Ojciec do Syna
Słowa pełne radości.
Słowa rozkoszy takiej,
Iż jej nikt nie kosztował,
Tylko Syn Boży jeden
Nimi się rozkoszował.
O ile odczuć można,
Słowa Ojca te były:
"Nic mi nie daje szczęścia,
Tylko Ty, Synu miły".
Wszelkie upodobanie
Tylko w Tobie znajduję
I co Tobie jest drogie,
Ja również to miłuję.
Kto niepodobny Tobie
Nie uznam go za swego,
Bom Ciebie upodobał
O życie życia mego!
Jesteś blaskiem mej światłości,
Jesteś moją mądrością,
Obrazem mej istoty,
Najgłębszą mą radością.
Kto Cię ukocha, Synu,
Oddam mu w zamian siebie
I miłość mą ku Tobie
Złożę w nim jakby w niebie!
Iż ukochano Ciebie,
Którego tak miłuję".
O STWORZENIU ŚWIATA
(De la creación)
"Chciałbym Ci dać, mój Synu,
Miłą oblubienicę,
Aby mogła oglądać
Nas w bytu tajemnicy.
I chleb jeść z tego stołu,
Z któregom ja pożywał
I oglądać to piękno,
Którem w Tobie odkrywał.
By się ze mną cieszyła,
Zaznała szczęścia tchnienia
Na widok Twej piękności,
Twego ze mną istnienia".
"Wdzięczny Ci jestem wielce
Rzekł Syn Ojcu z miłością
- Oblubienicę daną
Okryję mą jasnością.
By przez nią oglądała
Potęgę Ojca mego
I poznała tę prawdę,
Że ja się rodzę z Niego.
Wezmę ją w swe ramiona,
By miłość zrozumiała,
I wśród wiecznych rozkoszy
Twą dobroć wychwalała".
"Niech się stanie! - rzekł Ojciec -
Dla Twojej to miłości".
I przez jedno to słowo
Wywiódł światy z nicości.
Wzniósł się gmach dla wybranej
Mądrością utworzony,
Na świat górny i dolny
Przedziwnie podzielony.
Świat dolny pełen stworzeń,
W odmianach różnych, licznych,
Zaś świat górny jaśnieje
W blaskach wdzięków prześlicznych.
By poznała wybrana
Oblubienica blask, chwałę,
Chórami anielskimi
Wypełnił niebo całe.
Człowieczą zaś naturę
Postawił na nizinie,
Bo nie dorówna ona
Rajskich duchów dziedzinie.
Ale, chociaż na różnej
Stoją one granicy,
Stanowią jedno ciało
Jego oblubienicy.
Bo jedna miłość Jego
Wybrała je w łączności;
Aniołowie znajdują
Oblubieńca w radości.
Ludzie zaś z ziemskich nizin
Znajdują Go w ufności
I w wierze, że Go ujrzą
Kiedyś w chwale wielkości.
I że kiedyś On wszystkich
Okryje blaskami swymi
I nikt nie będzie gardził
Już nimi tu na ziemi.
Bo Bóg się zniżył do nich
Mimo swojej wielkości,
Przyszedł z nieba na ziemię,
Mieszkał w ich społeczności.
I Bóg stał się człowiekiem
I człowiek on - był Bogiem,
Pokarm, napój przyjmował
Za niskim ludzi progiem.
I zawsze pozostanie
W tej ludzkiej społeczności,
Póki świat ten, co dziś trwa,
Nie przejdzie do wieczności.
W której wybrani Jego
Posłyszą wieczne pienia,
Bo On był głową miłej,
Którą wiódł do zbawienia.
I wszystkie członki społem,
Wszystkich wybranych zbierze,
Jak swą oblubienicę
Poślubioną Mu w wierze.
Obejmie w swe ramiona,
Miłością swą owionie,
I wszystkich złoży społem
Na Ojca swego łonie.
Tam każdy zakosztuje
Szczęścia Jego w pełności;
Bo jako Ojciec i Syn,
I Duch Święty Miłości
Żyją wzajemnie w sobie
Tak i dusza wybrana
Żyć będzie życiem Bożym,
W Bogu rozmiłowana.
W poczuciu tej nadziei,
Iż przyjdzie On wśród chwały,
Ludziom trudy i znoje
Lżejsze się wydawały.
Długie wieki nadziei
Za przyszłym odkupieniem
Spowiły serca ludzkie
Tęskliwym udręczeniem.
Przeto wśród jęków, wzdychań
Za jutrzenką zbawienia
Wylewali swe modły
Dzień i noc bez wytchnienia,
By raczył się zmiłować,
Opuścił swe anioły,
I jako dawca życia
Zszedł na ziemskie padoły.
"O, słysz Panie! - wołali -
Poślij Obiecanego!
Otwórz Twoje niebiosa,
Zejdź do stworzenia swego!
O gdybyś się zjawił,
Przed duszą udręczoną!
Spuśćcie rosę niebiosa
Na ziemię utęsknioną!
Niech użyźni się ona,
Rodząca tylko głogi,
Niechaj zatętni wiosną
I wyda Kwiat ten drogi!"
"Szczęsny - wołali inni -
Kto oczyma swoimi
Oglądać będzie Boga,
Żyjącego na ziemi!
Kto będzie mógł Go dotknąć
I chodzić za Nim wszędzie,
Podziwiać tajemnice,
Które On czynić będzie!"
Wśród takich próśb i błagań
Długie wieki mijały,
Lecz w końcu lat ostatnich
Wzrosły tęsknot zapały.
Kiedy starzec Symeon
Jedno życia pragnienie,
Jedną prośbę ma w duszy:
Ujrzeć Pańskie Zbawienie -
I Duch Święty mu daje
To słodkie zapewnienie,
Że nie przyjdzie na niego
Ostatnie śmierci tchnienie,
Póki nie ujrzy okiem
Z dawna Obiecanego
I nie weźmie na ręce
Boga Narodzonego,
By Go w słodkim uścisku
Tulić do serca swego.
O WCIELENIU
(Prosigue la Encarnación)
Już przyszedł ów czas wielki,
W którym się spełnić miało
To dzieło wyzwolenia,
Co dusze z pęt wyrwało.
W czasach prawa Mojżesza,
Gdy trwała jeszcze wina,
Tymi słowy przemawia
Bóg do swojego Syna:
"Twoja oblubienica,
Na Twój obraz stworzona,
I w tym, co Tobie miłe,
Tobie upodobniona.
Od Twej wzniosłej istności
Różni się jednak ciałem,
Jest jedno święte prawo
W kochaniu doskonałym:
By Oblubieniec z miłą
Podobni byli dwoje,
Bo wtedy tym obfitsze
Rozkoszy czerpią zdroje.
I Twa oblubienica
Wzrosłaby w majestacie,
Gdyby Cię oglądała
W ciała swojego szacie".
"Ma wola jest Twą wolą -
Była odpowiedź Syna -
I pełnić wolę Twoją,
To ma chwała jedyna!
I pragnę spełnić, Ojcze,
Woli Twojej zamiary,
Bo przez to się objawi
Twoja dobroć bez miary.
Objawi się Twa wszechmoc,
Twojej mądrości zdroje.
Pójdę ludziom na ziemi
Ukazać piękno Twoje!
Pójdę szukać mej miłej,
Krzyże jej, ból i męki
Wezmę na barki swoje,
By nie znała udręki.
I by zaznała życia,
Dam za nią życie moje,
Wyrwie ją z bagien świata,
Zwrócę w ramiona Twoje!"
Bóg zawezwał anioła,
Co Gabriel miał miano,
I wystał Go do Panny,
Którą Maryją zwano.
I za Jej przyzwoleniem
Rzecz boska się ziściła:
Sama Trójca Najświętsza
Słowo ciałem okryła.
I chociaż Trzej działali,
W jednym się dopełniło,
W Maryi czystym żywocie
Słowo się Boże wcieliło.
I Ten, co tylko miał Ojca,
Odtąd Matkę uznaje -
Lecz inną od tych niewiast,
Którym poczęcie mąż daje.
I z Jej czystych wnętrzności
On ciało swe przyjmuje,
Datego się Syn Boży
Synem człowieczym mianuje.
O NARODZENIU
(Del Nacimiento)
Gdy przyszedł czas wybrany,
Czas Jego Narodzenia -
Jak oblubieniec z komnat
Przyszedł do swego stworzenia.
A Matka Jego wdzięczna,
Wybrana z wszech na świecie,
Położyła w żłóbeczku
Swe narodzone Dziecię.
Pomiędzy bydlętami
Ludzie Mu cześć składali,
Pasterskiej prostej pieśni
Anieli wtórowali.
Zawarte zaślubiny
Między Człowiekiem-Bogiem,
I Bóg zapłakał gorzko
Na barłogu ubogim.
To były ślubne dary
Oblubienicy - duszy,
Matka w bólu zadrżała,
Ujrzała krzyż katuszy...
Płacz u Boga-Człowieka,
U ludzi pieśń wesela -
Dziwne to zespolenie
I nic go nie rozdziela.
NAD RZEKAMI BABILONII
(Encima de las corrientes)
Do słów psalmu 136: Super flumina Babylonis
Nad brzegami rzek płynących
W Babilońskiej ziemi
Siadłem w smutku pogrążony,
Ze łzami gorzkimi.
Przypomniałem święty Syjon,
Kres mojej miłości,
A na słodkie to wspomnienie
Wzmógł się płacz żałości.
I złożyłem strój odświętny,
Wziąłem szare suknie,
Na gałęziach wierzb zielonych
Powiesiłem lutnię.
Wytężyłem me nadzieje
W Tobie położone -
Dosięgła mię miłość Twoja,
Serce me zranione!
Pragnąłem już skończyć życie,
Tak mnie przeszywały
Owe groty w boskim ogniu,
Gdziem zaginął cały...
Uwalniając gołębicę
Mdlejącą w zachwycie -
Obumarłem cały w sobie
W Tobie mając życie.
I dla Ciebie jam się budził
I znowu umierał -
Tyś mi bowiem dawał życie
I znowu odbierał.
Cieszyli się ludzie obcy,
Chcieli słyszeć pienia,
Co się wznoszą na Syjonie
W hymnach uwielbienia.
Powiedzcie mi jak mam śpiewać
Warn pieśń uroczystą,
Kiedy serce moje tęskni
Za ziemią ojczystą?
Niech mój język uschnie w gardle,
Lgnie do podniebienia,
Gdybym Ciebie miał zapomnieć
W ziemi utrapienia.
O Syjonie, gdybym patrzył
Na łozy zielone,
Które szumią tu nad rzeką
A nie w twoją stronę -
Gdybym w tobie nie miał myśli
Serca i kochania,
Niechaj uschnie ma prawica
W tej ziemi wygnania!
O, niech będzie błogosławion
Bóg mój ze Syjonu,
Który słusznym gniewem karze
Córy Babilonu! -
A podnosi z nędzy małych
I mnie płaczącego
Na grań, którą jest sam Chrystus,
Kres życia mojego!
Debetur soli gloria vera Deo.
PIEŚŃ DUCHOWA
Strofy duszy i Oblubieńca
1. Gdzie się ukryłeś,
Umiłowany, i mnieś wśród jęków zostawił?
Uciekłeś jak jeleń,
Gdyś mnie wpierw zranił,
Biegłam za Tobą z płaczem, a Tyś się oddalił.
2. Pasterze, którzy podążacie
Poprzez ustronia na szczyt wzgórza wyniosłego,
Jeżeli kędyś napotkacie
Mego nad wszystko Umiłowanego,
Powiedzcie, że schnę, mdleję, umieram dla Niego!
3. Szukając mojej miłości,
Pójdę przez góry i rozłogi.
Nie zerwę kwiatów,
Przed dzikim zwierzem nie uczuję trwogi,
Przejdę przez szyk obronny i graniczne progi!
4. Zagaję i puszcze
Rękami Oblubieńca mego zasadzone,
O łąki pełne zieleni,
Kwiatami ozdobione,
Powiedzcie, czy przeszedł wśród was, w którą stronę?
ODPOWIEDŹ STWORZEŃ
Rzucając wdzięków tysiące
Przebiegną! szybko wskroś boru cichego,
A jedno tylko spojrzenie
I blask Jego postaci,
Okrył je szatą piękna czarownego.
OBLUBIENICA
6. Ach! I któż uleczyć mnie może!
Ukaż się mi już prawdziwie, bez cienia!
I nie chciej więcej wysyłać już do mnie Tylko zwiastunów,
Którzy nie zaspokoją mojego pragnienia.
7. Te dzieła, co się wokół przesuwają,
Niosą mi pieśń o Twojej czarownej piękności.
I coraz głębiej duszę rozdzierają
Tak, że niemal umieram,
Gdy mi szepcą o Twoich tajemnic wielkości.
8. Ach, czemu jeszcze trwasz,
Życie, co nie masz życia prawdziwego?
I ciągle tylko umierasz
Od uderzenia grotu miłosnego,
Gdy wchodzisz w tajemnice Umiłowanego.
9. Dlaczego, gdy rozdarłeś miłością
Me serce, nie dasz balsamu tej ranie?
I gdyś mnie porwał,
Czemuś mnie znowu zostawił?
I nie bierzesz zdobyczy w swoje posiadanie?
10. Ugaś te ognie rozpalone,
Bo nikt tego prócz Ciebie uczynić nie może,
I niech Cię ujrzą me oczy,
Boś Ty jest dla nich jak zorze
I tylko w Ciebie patrzeć chcą, o Boże!
11. Odsłoń przede mną obecność Twoją
I zadaj śmierć widokiem Twej boskiej piękności!
Wszak wiesz, że nic nie ukoi
Cierpień zadanych grotami miłości.
Tylko obecność Twoja, widok Twej istności!
12. O źródło kryształowe!
Gdyby mi teraz twa toń wysrebrzona
Odzwierciedliła nagle
Te oczy upragnione,
Których piękność w mym wnętrzu już jest nakreślona!
13. Odwróć się, Miły,
Wychodzę z mego istnienia!
OBLUBIENIEC
Zawróć, gołąbko,
Bo jeleń zraniony
Na wzgórzu wyłania się z cienia
Na powiew twego lotu, szuka orzeźwienia.
OBLUBIENICA
14. Mój Ukochany jest jak gór wyżyny,
Jak samotne doliny wśród gajów tonące,
Wyspy osobliwe,
Jak potoki rozgłośnie szumiące,
Jak tchnienie wiatru miłośnie wiejące.
15. Jak noc w spoczynku cichym pogrążona,
W chwili gdy się rozlewa blask zorzy rumiany,
Jak muzyka ciszą przepojona,
Samotność, w której brzmią organy,
Uczta, co moc i miłość daje na przemiany.
16. Pojmajcie nam liszki,
Bo winnica nasza już w pełnym rozkwicie,
W pęki podobne jak pinii szyszki
Złożymy róż kwiecie,
I nic się nie zjawi na wyniosłym szczycie!
17. Ustań, wichrze północny śmiercią tchnący,
A przyjdź ty, południowy, ze wspomnieniem miłości,
Powiej przez mój ogród,
Niech się rozleją w krąg twe wonności,
I będzie się pasł Miły wśród kwiatów świeżości.
18. Nimfy z judejskiej ziemi,
Gdy po kwiatach i krzewach pokrytych różami
Zapach się wokół rozlewa,
Zostańcie z dala, za twierdzy murami
I nie wkraczajcie w progi, gdzie mieszkamy sami.
19. Ukryj się, moja jedyna Miłości,
I patrz obliczem Twoim na górskie wyżyny!
Nie chciej wyjawiać skrytości,
Lecz spójrz na drużyny
Tej, co wysp tajemniczych przebiega doliny.
OBLUBIENIEC
20. Przez ptaki w swym locie swobodne, Lwy, jelenie, rogacze skaczące,
Góry, doliny, rozłogi,
Wody, przestworza jaśniejące,
Upiory nocne sen niepokojące.
21. Przez lir słodkie dźwięki
I przez śpiew syren was zaklinam,
Byście nie sprawiamy swym gniewem udręki,
Ni się zbliżały w murów otoczenia,
By miła spała pełna ukojenia.
22. Oblubienica wszedłszy utęskniona
Do ogrodu rozkoszy upragnionego,
Spoczywa czarem Jego ukojona
Oparłszy szyję
W słodkich objęciach Umiłowanego.
23. Pod drzewem jabłoni
Poślubiłem cię, ma miła,
Tam moją rękę ci oddałem
I tam niewinność twoja powróciła,
Gdzie ją twa matka niegdyś utraciła.
OBLUBIENICA
24. Łoże nasze w kwieciu tonące,
Jaskiniami lwów wokół otoczone,
W purpurze całe,
Pokojem wzniesione,
Tysiącami złotych tarcz ozdobione!
25. Śladami Twoich kroków
Pobiegną dziewice w drogę
Za błyskiem skrzącym iskrami,
Za smakiem wina wytrawnego,
W zapachy balsamu Bożego.
26. W winnej piwnicy głębinie
Rozkosze mego Oblubieńca piłam,
A kiedym wyszła, w zewnętrznej krainie
O niczym nie wiedziałam,
I co dawniej miałam, wszystko utraciłam.
27. I tam mi piersi dał Jedyny,
Tam mnie najsłodszej nauczył mądrości,
Tam Mu oddałam siebie i swe czyny,
Nie zostawiwszy żadnej własności,
I tam przyrzekłam być Jego w miłości.
28. Dusza ma Tobą zajęta jedynie,
Całe moje jestestwo Twa służba pochłania!
Nie strzegę już stada
I nie mam innego starania,
Zajęciem moim jest słodycz kochania.
29. Odtąd już nigdy błoń zielona
Nie ujrzy mnie, ni pójdę kiedyś w tamte strony!
Powiedzcie wszystkim, żem dla nich zgubiona,
Poszłam, gdzie mnie porwała miłość,
Zgubiłam wszystko, lecz mam skarb niezgłębiony!
30. Kwiaty, szmaragdów rumieńce
W porankach tchnących świeżością zebrane,
Złożymy w zdobne wieńce,
Twojej miłości kwieciem obsypane,
I jednym włosem moim powiązane.
31. J jednym tylko włosem moim,
Który na mojej szyi wiewem poruszony
Ujrzałeś boskim wzrokiem Twoim,
Zostałeś ubezwładniony,
Jednym mych oczu spojrzeniem zraniony!
32. Gdy mnie swym wzrokiem ogarniałeś,
Zostawiłeś w mej duszy Twych oczu odblaski,
I przez to we mnie tak się rozkochałeś!
A mym źrenicom dano wzniosłe łaski,
Że mogę podziwiać piękności Twej brzaski.
33. O, nie chciej mną pogardzać,
Choć twarz moja od żaru śniada słonecznego,
Już możesz zwrócić Twój wzrok na mnie,
Bo gdyś mnie objął w blask spojrzenia Twego,
Okryłeś mnie wdziękami piękna czarownego.
OBLUBIENIEC
34. Gołąbka biała Z gałązką swe do arki skierowała loty,
Synogarlica
Już odnalazła przedmiot swej tęsknoty
Na brzegach, gdzie zieleni zwieszają się sploty.
35. Żyła ukryta w samotności
I w samotności swe gniazdo uwiła,
I w samotności ją prowadził
Umiłowany, w którym siebie zagubiła,
I Jego w samotności miłość zraniła.
OBLUBIENICA
36. Radujmy się sobą, mój Miły,
Chodźmy przejrzeć się w Twojej piękności
Na górę i na pagórek,
Gdzie rozlewają się wody przejrzyste
I wejdźmy w puszcz ostępy cieniste.
37. A potem na wyżyny
W skaliste groty pójdziemy,
Które w ukryciu są osłonione,
I tam w ich wnętrze wszedłszy tajemnicze
Soku granatu pić będziem słodycze.
38. Tam mi okażesz
To, czego dusza moja pragnęła!
Tam mnie obdarzysz,
Mój Oblubieńcze, jedyne me życie!
Tym, co mi dałeś w innego dnia świcie.
39. Wietrzyka lekkie tchnienia,
I śpiew słowika czułością drgający,
Czar łąk lesistych
Niesie noc zdobna w blask promieniejący,
I żarzy się w niej płomień bez bólu trawiący.
40. Już nikt teraz nie patrzy w tę stronę,
Aminadab też się nie pokaże.
Uciszone jest już oblężenie.
Stada rumaków zstępowały
Na widok wód, które się rozlały.
ZNAM DOBRZE ŹRÓDŁO
(Que bien se yo la fonte)
Śpiew duszy cieszącej się poznaniem Boga przez wiarę.
Znam dobrze źródło co tryska i płynie,
Choć się dobywa wśród nocy.
1. Wiem gdzie swe wody ma ten zdrój kryniczny,
Ukryty w głębi tajemnic i wieczny,
Choć się dobywa wśród nocy.
2. Początku jego nie znam, bo go nie ma,
Lecz wiem, że każdy byt swą mocą trzyma,
Choć się dobywa wśród nocy.
3. Wiem, że nie może być nic piękniejszego,
Że wszelka piękność pochodzi od Niego,
Choć się dobywa wśród nocy.
4. Wiem, że w Nim nie ma nic z ziemskich istności,
Że nic nie zrówna Jego wszechmocności,
Choć się dobywa wśród nocy.
5. Blask jego światła nigdy nie zachodzi,
Bo wszelka światłość od Niego pochodzi,
Choć się dobywa wśród nocy.
6. A tryskające z niego życia wody
Zraszają otchłań, niebiosa, narody,
Choć się dobywa wśród nocy.
7. Potok istności w tym źródle wezbrany
W potędze swojej jest niepowstrzymany,
Choć się dobywa wśród nocy.
8. To wieczne źródło znalazło ukrycie
W Chlebie Żywota, aby dać nam życie,
Choć się dobywa wśród nocy.
9. A potok, który od tych dwóch pochodzi,
Żadnej istnością swoją nie przechodzi,
Choć się dobywa wśród nocy.
10. I stąd podnosi głos, wzywa stworzenia,
By się syciły w zdrojach Utajenia,
Co się spełniły wśród nocy.
11. To jest to źródło, którego pożądam,
To jest Chleb Życia, który tu oglądam,
Choć się dobywa wśród nocy.
NOC CIEMNA
1. W noc jedną pełną ciemności,
Udręczeniem miłości rozpalona,
O wzniosła szczęśliwości!
Wyszłam nie spostrzeżona,
Gdy chata moja była uciszona.
2. Bezpieczna pośród ciemności,
Przez tajemnicze schody osłoniona
O wzniosła szczęśliwości!
W mroki ciemności, w ukrycie wtulona,
Gdy moja chata była uciszona.
3. W noc pełną szczęścia błogiego,
Pośród ciemności, gdzie mnie nikt nie dojrzał,
Jam nie widziała niczego,
Nie miałam wodza ni światła innego
Ponad ten ogień, co w sercu mym gorzał.
4. On mnie prowadził jasnością
Bezpieczniej, niźli światło południowe,
Tam, gdzie mnie czekał z miłością,
O którym miałam przeczucie duchowe,
Gdzie nikt nie stanął istnością.
5. O nocy, coś prowadziła,
Nocy ty milsza nad jutrznię różaną!
O nocy, coś zjednoczyła
Miłego z ukochaną,
Ukochaną w Miłego przemienioną!
6. Na mojej piersi kwitnącej,
Którą dla Niego ustrzegłam w całości,
Zasypia w ciszy kojącej,
Wśród moich pieszczot szczodrości,
A wiatr od cedrów niesie pieśń miłości.
7. Rankiem, wśród wiatru,
Gdym Jego włosy w pęki rozplatała,
Prawica Jego pełna ukojenia
Szyję mą słodko opasała,
Żem zatonęła pośród zapomnienia.
8. Zostałam tak w zapomnieniu,
Twarz mą oparłam o Ukochanego.
Ustało wszystko w ukojeniu, -
Troski żywota mojego
Skryły się wszystkie w lilij wonnym tchnieniu.
PASTERZ
(Un pastońco)
Strofy opiewające miłość Chrystusa do duszy
1. Był sobie pasterz samotny wśród świata,
Nie znał co radość, co wzajemne serce,
Bo choć miłością gorzał ku pasterce
Tysiąc udręczeń pierś jego przygniata.
2. Nie płacze, choć się krwawią jego rany,
Ani się skarży na śmiertelne bóle,
Kiedy mu w sercu i pali, i kole,
Płacze, bo od niej czuł się zapomniany.
3. A tak, gdy o nim wcale nie pamięta
Piękna pasterka, znosi te męczarnie,
Wśród obcych deptać daje się bezkarnie,
Takie nań miłość nałożyła pęta.
4. Biedny ja! - woła - biedny z tej przyczyny,
Że moją miłość zdeptała tak dumnie,
Że szczęścia ze mną nie chciała, ni u mnie,
Miłość mnie karze i dręczy bez winy!
5. Po długich mękach, na krzyż wbity w ziemię
Wspiął się i w krzyża otwarte ramiona
Kładąc się pasterz - głowę zwiesił, kona!
Lecz z sobą uniósł tej miłości brzemię.
ŻYWY PŁOMIEŃ MIŁOŚCI
Strofy duszy w głębokim przeżywaniu zjednoczenia miłości z Bogiem.
1. O żywy płomieniu miłości,
Jak czule rani siła żaru twego
Środka mej duszy najgłębsze istności!
Bo nie masz w sobie już bólu żadnego!
Skończ już! -jeśli to zgodne z twym pragnieniem!
Zerwij zasłonę tym słodkim zderzeniem!
2. O słodkie żaru upalenie!
O rano pełna uczucia błogiego!
O ręko miła, o czułe dotknienie,
Co dajesz przedsmak życia wieczystego
I spłacasz hojnie wszystkie zaległości!
Przez śmierć wprowadzasz do życia pełności!
3. Pochodnie ognia płonącego,
W waszych odblaskach jasnych i promiennych,
Otchłanie głębin zmysłu duchowego,
Który był ślepy, pełen mroków ciemnych,
Teraz z dziwnymi doskonałościami
Niosą Miłemu żar swój wraz z blaskami!
4. O jak łagodnie i miłośnie
Budzisz się, Miły, w głębi tona mego,
Gdzie sam ukryty przebywasz rozkosznie!
A słodkim tchnieniem oddechu Twojego,
Pełnego skarbów wieczystych i chwały,
Jak słodkie wzniecasz miłości zapały!
ŻYJĘ NIE ŻYJĄC W SOBIE
(Vivo sin vivir en mi)
Śpiew duszy dręczonej tęsknotą za widzeniem Boga.
Żyję, nie żyjąc w sobie,
Nadziei skrzydła rozwieram,
Umieram, bo nie umieram!
1. Ja już nie żyję w sobie,
Bez Boga żyć nie mogę!
Bez Niego i bez siebie
Jakąż odnajdę drogę?
Miast życia - tysiąc śmierci! -
W głębie życia się wdzieram,
Umieram, bo nie umieram!
2. To życie, którym żyję,
To zaprzeczenie życia,
To ciągłe umieranie!
Aż pójdę do zdobycia
Ciebie, mój Boże! - Słyszysz?
Ja się życia wypieram,
Umieram, bo nie umieram!
3. Pozbawiony tu Ciebie,
Jakież życie mieć mogę?
Jeno śmierć ustawiczna!
Czuję o siebie trwogę,
Serce w bólu się krwawi,
Więc ku Tobie spozieram!
Umieram, bo nie umieram!
4. Ryba z wody wyjęta,
Co się wśród suszy pławi,
Przynajmniej ma tę pewność,
Że ją śmierć w końcu strawi.
Lecz męce mej cóż zrówna?
Ja bóle wszystkie zbieram!
Umieram, bo nie umieram!
5. Gdy skupiam moje myśli
W Tajemnicy Ołtarza,
Wiedząc, żeś tam jest skryty,
Ma miłość się rozżarza
I jeszcze więcej cierpię!
W sercu tęsknotą wzbieram!
Umieram, bo nie umieram!
6. A gdy się cieszę w duszy,
Że ujrzę Cię tam w niebie,
Boleść moja się zwiększa,
Że mogę stracić Ciebie!
I żyjąc w tej udręce
Nadziei skrzydła rozwieram,
Umieram, bo nie umieram!
7. Wyrwij mnie już z tej śmierci,
Boże mój, i daj życie!
Nie chciej mnie dłużej trzymać
Na tym wygnańczym świecie!
Patrz, jak Ciebie pożądam,
W bólu rany otwieram,
Umieram, bo nie umieram!
8. Lecz będę już tu płakał
I znosił ból istności,
Bo trwa moje wygnanie
Za grzechów moich złości.
Lecz kiedyż ten czas przyjdzie,
Na który duszę otwieram,
Kiedy szczęśliwy zawołam:
Żyję, bo nie umieram!?
WSZEDŁEM W NIEZNANE
(Entreme donde no supe)
Strofy natchnione w ekstazie kontemplacji.
Wszedłem - hen kędyś w nieznane,
Trwałem w zamarłym stanie,
Wyższym nad wszelkie poznanie.
1. Nie wiem, w jakiem szedł strony,
Lecz gdym się znalazł u celu,
Dostrzegłem światłem olśniony
Głębie tajemnic wielu.
Wyrazić tego nie zdołam,
Trwałem w zamarłym stanie,
Wyższym nad wszelkie poznanie.
2. Poznałem pewne drogi
Pokoju, nabożności,
W drodzem nie uczuł trwogi
Wśród słodkiej samotności.
Tak wzniosłe to tajniki,
Żem w osłupienia stanie,
Wyższym nad wszelkie poznanie.
3. Byłem tak upojony,
Rzucony w dalekości,
Żem został pozbawiony
Poczucia świadomości.
A duch mój obdarzony
Wiedzą w niewiedzy stanie,
Wyższym nad wszelkie poznanie.
4. Kto wejdzie w te głębiny,
Tego siły ustają;
Poprzednie myśli, czyny,
Niczym mu się być zdają.
Tak wzniosłą czerpie mądrość
W owym zamarłym stanie,
Wyższym nad wszelkie poznanie.
5. Kto wzniósł się w te poziomy
Mniej ma rozumu mocy,
Bo jest to blask zaćmiony,
Co światłem lśni wśród nocy.
Kto poznał te tajniki
Zamarł w niewiedzy stanie,
Wyższym nad wszelkie poznanie.
6. Tej dziwnej wiedzy tchnienia
Taką potęgę mają,
Że mędrców dowodzenia
Nigdy jej nie zrównają.
Bo ich mądrość się gubi
W owym niewiedzy stanie,
Wyższym nad wszelkie poznanie.
7. Tak wzniosłe są poziomy
Tej nadziemskiej mądrości,
Że żaden zmysł stworzony
Nie pojmie jej w całości.
Kto się potrafi zaprzeć
W owej niewiedzy stanie,
Nad wszelkie wejdzie poznanie.
8. Jeżeli wiedzieć chcecie,
Gdzie źródło tej mądrości:
W tajemnym wizji świecie,
W wzniosłej, boskiej istności,
Sprawia to dobroć Jego,
Że w tym niewiedzy stanie
Jest najwyższe poznanie.
LOT MIŁOŚCI
(Tras de un amoroso lance)
Strofy opiewające wzlot duszy do Boga
Miłości rączymi pióry,
Nadzieją gnany do góry,
Coraz wyżej od padołów,
Wzlatując, chwyciłem połów.
1. W pogoni za tą Boskością
Chcąc łupu dostać z pewnością,
W takim znalazłem się niebie,
Że aż zgubiłem sam siebie.
A choć w tym locie zuchwałym
Zaledwie się posuwałem,
To wciąż wyżej od padołów,
Wzlatując, chwyciłem połów.
2. Gdym się wzbił wyżej, wysoko,
Wielki blask olśnił mi oko
I mnie, zwycięzcę w tych gonach
Noc skryła w swoich osłonach.
Lecz rwany skrzydłem miłości
Leciałem mimo ciemności,
Coraz wyżej od padołów,
Wzlatując, chwyciłem połów.
3. A ilem się wzbijał wyżej,
Pędząc w górę coraz chyżej,
O tyle czułem, że spadam,
Słabnę i sobą nie władam.
Oj, nie złowić tego ptaka!
Siebie równam do robaka,
Co tak wzbił się od padołów
Wysoko, by schwycić połów.
4. Już nie wiem, jak się to stało,
Sto lotów w jeden się zlało,
To nadzieja tak porywa,
Im większa, więcej zdobywa.
W niebo mnie niosła nadzieja,
Ona wzlot dała, a nie ja,
Gdy się wzbiła od padołów
Wysoko, by schwycić połów.
GLOSA O RZECZACH BOSKICH
(Glosa "a lo divino")
Bez podstaw, a oparty,
Bez światła, w ciemnym grobie
Wyniszczam się sam w sobie.
1. Ma dusza już wyzbyta
Ze wszelkiej rzeczy tu,
Wznosi się ponad siebie
Życiem podobnym do snu.
Bóg tylko mym oparciem;
Gubię się tylko w myśli tej,
Żem słaby lecz i mocen,
To szczęście duszy mej!
2. Choć widzę mroki wkoło
W śmiertelnym życiu tym,
Dostrzegam i blask jasny
W nadziemskim życiu - hen...
Bo miłość życia tego
Im więcej się ukryje,
Tym wyżej wznosi wzrok.
3. A źródło tej miłości
Tak cudnym blaskiem lśni,
Że wszystkie życia nędze
W szczęście zamienia mi!
Duszę mą zmienia w siebie,
Płonę jak ognia żar!
Wyniszczam się sam w sobie,
To jest najdroższy dar!...
GLOSA DRUGA
("a lo divino")
Dla żadnych ziemskich wdzięków, piękności,
Życia tu nie poświecę,
Tylko dla jednej mej tajemnicy,
Którą-m odnalazł w skrytości.
1. Wszystkie rozkosze, powaby tej ziemi,
Nie dadzą duszy spokoju,
Tylko ją znużą, wzbudzą pragnienie
Miast ożywczego zdroju.
Dla tych niknących chwil przyjemności
Życia tu nie poświęcę,
Tylko dla jednej mej tajemnicy,
Którą-m odnalazł w skrytości.
2. Serce szlachetne nie szuka drogi
Usianej tylko kwiatami;
Ono chce cierpieć w służbie miłości,
Spowić się ofiar różami.
I nie nakarmi się do sytości
U żadnej ziemskiej krynicy,
Bo szczęście jego w tej tajemnicy,
Którą-m odnalazł w skrytości.
3. Kto zakosztował Bożej miłości,
Kto uczuł w sobie jej tchnienia,
Dla tego wszystkie ziemskie radości
Są pełne smutku, znużenia.
I wzroku swego wstrzymać nie może
Tu na ułudnej próżności,
Bo szczęście jego w tej tajemnicy,
Którą odnalazł w skrytości.
4. Czemuż rozkosze ziemskie nie mogą
Nasycić duszy spragnionej?
- Bo jej pokarmu trzeba Bożego,
Piękności nie stworzonej!
Widząc się tutaj w ziemskiej istności
Samotną, opuszczoną,
Wchodzi do głębi tej tajemnicy,
Którą znalazła w skrytości.
5. I gdy jej wola już ogarnięta
Boskości słodkim cieniem,
Nie może znaleźć już ukojenia
Poza tym Boskim Istnieniem.
Lecz tylko wiarą może ogarnąć
Tę wzniosłość Jego piękności,
Więc wchodzi w głębię tej tajemnicy,
Którą znalazła w skrytości.
6. I jakże tęskni, jak się wyrywa!
Miłością cała przejęta,
Kiedy wśród stworzeń nie widzi Tego,
Z którym jej istność sprzągnięta!
Wzrokiem swej woli, bez form i kształtów
Wznosi się do swej Miłości,
Znajduje szczęście w tej tajemnicy,
Którą znalazła w skrytości.
7. Bowiem nad wszystkie rzeczy stworzone
Duch ludzki wyżej się wznosi,
I kiedy wejdzie w ten świat tak wzniosły,
Pienia weselne wznosi,
I ponad wszelkie ziemskie radości,
Ponad wszech bytów zmienności,
Kosztuje szczęście w tej tajemnicy,
Którą odnalazł w skrytości.
8. Trzeba wytężać siły żywota,
By się wzbogacić w dar łaski,
W Dobru Najwyższym szukać wzmocnienia
I patrzeć w Jego blaski!
Lecz ponad wszystkie szczytne pragnienia,
Zapały gorliwości
Dla mnie są milsze te tajemnice,
Które-m odnalazł w skrytości.
9. Dla wszystkich rzeczy, które tu mogę
Objąć rozumem, zmysłami,
Chociażby były przyozdobione
Najpiękniejszymi wdziękami -
Ja dla tych wdzięków, ponęt, piękności,
Życia tu nie poświęcę,
Tylko dla jednej mej tajemnicy,
Którą-m odnalazł w skrytości.
O SŁOWIE BOŻYM
(Del Verbo dvino)
Dziewica Przenajświętsza
Ze Słowem Bożym w łonie
Do ciebie przyjdzie z drogi,
Jeśli Jej dasz schronienie.
CAŁOŚĆ DOSKONAŁOŚCI
(Suma de la perfección)
Zapomnieć wszego stworzenia,
Pamiętać na Stwórcę swego.
Strzec wewnętrznego skupienia
I kochać Umiłowanego.