Cartland Barbara Dziewczyna ze snu

background image

CARTLAND BARBARA

DZIEWCZYNA ZE SNU

background image

Rozdział 1

Rok 1875

— Mamo, przyszedł list!

— Jaki list, Olindo?

Lady Selwyn starała się usiąść prosto. Córka podbiegła szybko do

łóżka. Zręcznie i delikatnie podniosła matkę i poprawiła poduszki. Na

dobrodusznej twarzy lady Selwyn widoczne były oznaki cierpienia.

— Czy to jest odpowiedź na twój list? — zapytała z obawą.

— Tak, mamo. To jest odpowiedź na ogłoszenie, które kiedyś

razem czytałyśmy szukając dla mnie pracy.

— Czy przysyłają robotę do domu?

— Nie, mamo, i dlatego też chciałabym z tobą porozmawiać na

ten temat.

Lady Selwyn załamała ręce, jakby spodziewała się usłyszeć jakąś

szokującą wiadomość. Jej córka uśmiechnęła się ciepło. Usiadła przy

łóżku i odezwała się spokojnie:

— Proszę cię, mamo, nie denerwuj się, dopóki nie dowiesz się

wszystkiego. Wiesz przecież, równie dobrze jak ja, że muszę w jakiś

sposób zarabiać na życie. Inaczej umrzemy z głodu. — Uśmiechnęła

się, aby złagodzić wrażenie bolesnych słów, jednak lady Selwyn i tak

się wzdrygnęła, a Olinda pospiesznie mówiła dalej: — Możesz się nie

zgodzić, jednak uważam, że jest to doskonała okazja, poza tym nie

będę długo poza domem.

— Poza domem — powtórzyła lady Selwyn bliska omdlenia.

background image

Olinda sięgnęła po list i przeczytała:

Posiadłość Kehedon, Derbyshire

Szanowna Pani!

W odpowiedzi na list Szanownej Pani z dnia 15 bm., upoważniony

przez hrabinę wdowę pragnę Panią poinformować, że została

zaakceptowana Pani oferta.

Pani umiejętności, zaprezentowane na próbce haftu przysłanej do

nas, zostały wysoko ocenione, i dlatego hrabina chciałaby, aby Pani

rozpoczęła pracę natychmiast.

Der by jest stacją kolejową położoną najbliżej od posiadłości

Kehedon. Gdy tylko otrzymamy wiadomość o Pani przyjeździe,

wyślemy po Panią powóz.

Z wyrazami szacunku

James Lanceworth

sekretarz

Olinda skończyła czytanie listu swym łagodnym, aksamitnym

głosem i badawczo spojrzała na matkę.

— Rozumiesz, mamo, mam szansę pracować w arystokratycznym

domu hrabiny Kelvedon.

— Będziesz tam tylko pracownicą — powiedziała lady Selwyn.

— Jedziesz tam jako zwykła szwaczka.

— To nawet lepiej, mamusiu, będę traktowana na równi z

guwernantką, a to oznacza, że nie będę mieć do czynienia z

podrywaczami, niebezpiecznymi dżentelmenami, którzy, według

ciebie, czyhają na mnie za każdym rogiem. — Westchnęła cicho i

background image

dodała: — Wiesz, mamo, gdybym przejmowała się twoimi obawami

co do mojej osoby, stałabym się bardzo zarozumiała.

Olinda była śliczną dziewczyną o dużych szarych oczach,

drobnej, wyrazistej twarzy i złocistych włosach. Miała wiele wdzięku

i gracji. Smukłe palce oraz głębokie spojrzenie zdradzały wrażliwą

naturę. Przejawiała się ona w łagodności i współczuciu, jakie miała

dla wszystkich ze swego otoczenia.

Jednak kontakty z ludźmi, zarówno z kobietami, jak i z

mężczyznami, miewała bardzo rzadko. Od dwóch lat, gdy stała się

dorosła, bez reszty poświęciła się swej chorej matce i bardzo rzadko

opuszczała rodzinną posiadłość.

Mieszkały samotnie w odległej części hrabstwa Huntingdonshire i

niewiele osób przychodziło do nich z wizytą, zwłaszcza gdy lady

Selwyn zachorowała i gości mogła przyjmować jedynie w sypialni.

Czasami mijały tygodnie i nikt ich nie odwiedził.

Olinda nie narzekała. Bardzo kochała matkę i martwiła się

widząc, że jej stan wciąż się pogarsza. Nic jej nie smakowało. Miała

apetyt na bardzo drogie potrawy, a na niektóre nie mogły sobie

pozwolić.

— Musimy coś zdecydować! — powiedziała Olinda dwa tygodnie

temu bardzo zdecydowanym głosem.

Kiedy lady Selwyn krzyknęła z przerażenia na wiadomość, że jej

córka chce pracować, Olinda zauważyła praktycznie:

— Nie mamy innego wyjścia, mamo. Mogłybyśmy sprzedać dom,

jednak wątpię, aby ktoś zechciał go kupić, zresztą obecnie jest zastój

background image

w handlu nieruchomościami. A gdybyśmy nawet sprzedały naszą

posiadłość, dokąd byśmy poszły? Poza tym, to nie utrzymanie tego

domu pożera pieniądze, najwięcej kosztuje nas jedzenie.

— Jedzenie dla mnie — odezwała się lady Selwyn stłumionym

głosem. — Czy ja naprawdę muszę jeść tak dużo kurczaków, Olindo,

tak dużo jajek i pić tyle mleka?

— Tak polecił doktor, mamo, zresztą nie mogłabyś żyć

powietrzem czy tą odrobiną warzyw, które mamy w ogrodzie. —

Przerwała na chwilę, po czym dodała: — Oczywiście, mogłybyśmy

odprawić starego Hodgesa, jednak wiesz równie dobrze jak ja, że nie

dostałby innej pracy, a Nanny i tak bardzo rzadko otrzymuje od nas

pieniądze.

— Nie poradziłybyśmy sobie bez Nanny — szybko powiedziała

lady Selwyn.

— Więc zgadzasz się ze mną że muszę zacząć zarabiać, a nie

będzie to łatwe, bo ja przecież nic nie umiem robić.

Na szczęście, Nanny przypomniała Olindzie, że wyjątkowo

pięknie wyszywa i haftuje.

— Gdybym haftowała jedwabną bieliznę lub muślinowe chustki

do nosa, takie jakie robiłam mamie — zastanawiała się głośno Olinda

— może udałoby się to wstawić do sklepu?

— Czy to oznacza, że miałabyś pójść do sklepu i zachwalać

rzeczy, które sama zrobiłaś? Nie mogę znieść nawet takich myśli,

kochanie! — krzyknęła lady Selwyn ze zgrozą.

background image

— Pomyślałam sobie — odezwała się Nanny — że w wielu

zamożnych domach znalazłyby się haftowane narzuty na łóżka czy też

tkane obrazy, które wymagają naprawy. Pamiętam, że panienka

Olinda naprawiła kiedyś bardzo zręcznie stary obraz należący do

babci.

Olinda spojrzała na ścianę. Był to wspaniały obraz francuski z

XVII wieku tkany jedwabną i srebrną nicią. Znalazła go na strychu

między wieloma rupieciami, które przysłano do ich domu po śmierci

babci.

— Jaki on byłby piękny — zwróciła się wtedy do lady Selwyn —

gdyby nie był tak zniszczony!

Obraz ukazywał postać symbolizującą lato, z wiązką kukurydzy,

otoczoną wieńcem z róż, bławatków, maków i przewiercieni. W głębi

widać było owoce — symbol lata.

Lady Selwyn sztuki haftu nauczyła się od matki, która była pół-

Francuzką i wychowywała się we Francji. Olinda dowiedziała się od

matki, że sztuka ta rozwinęła się we Francji po wyprawach

krzyżowych.

— Ludwik XI i Karol VII wezwali do Francji włoskich hafciarzy

— opowiadała lady Selwyn — i większość wytwornych haftów

kościelnych została wykonana przez nobliwe panie pod nadzorem

osób duchownych. W XVIII wieku modę na haft rozpowszechniła

madame de Pompadour i wkrótce francuskie hafty zasłynęły w całej

Europie. Za panowania Ludwika XV wzory były wesołe, frywolne,

ale pełne gracji. Po śmierci króla madame de Maintenon założyła

background image

szkołę haftu w Saint-Cyr, w której dziewczęta zgłębiały tajniki tej

sztuki.

— Czy przetrwało coś z ich prac?

— Niestety — odpowiedziała lady Selwyn — wiele haftów

zniszczono podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Nakazano wtedy

hafciarzom powyciągać wszystkie złote i srebrne nici.

— Co za bezmyślność!

Olindę bardzo zainteresowała sztuka haftu. Pod okiem matki

szybko robiła postępy. Siadywała przy jej łożu i wymyślała

najprzeróżniejsze wzory na chustki do nosa, poduszki czy nowe obicia

na krzesła. Matka była jej surowym krytykiem. Wkrótce w domu

znalazło się wiele prac Olindy. Kiedy jednak trzeba było wysłać

którąś z nich jako próbkę do Kelvedonu, nie mogły się zdecydować.

Również za namową Nanny przejrzały kiedyś ogłoszenia w

„Timesie".

— Ludzie mogą mieć najprzeróżniejsze potrzeby: hafty na torebki

czy obrusy.

— Albo przykrycia na poduszki — dodała Olinda — łatwo je

zrobić, a ja lubię naśladować stare wzory.

Pewnego dnia przeczytała ogłoszenie:

Poszukuje się uzdolnionej i doświadczonej hafciarki do naprawy

zasłon i narzut na zabytkowych łożach. Proszą zgłaszać się do

sekretarza posiadłości Kehedon w Derbyshire.

— To oznacza, że będziesz musiała wyjechać do Derbyshire! —

krzyknęła lady Selwyn.

background image

— Tak, mamo, jednak za taką pracę na pewno dostanę dużo

pieniędzy. Przypuszczam, że zasłony mogą pochodzić z XVI lub XVII

wieku. Na pewno dam sobie radę.

— Dlaczego nie mogą ich tu przysłać?

— Dlatego że są duże i cenne — odrzekła Olinda — a poza tym

bardzo bym chciała zobaczyć Kelvedon.

— Wiesz coś o tej posiadłości? — zapytała lady Selwyn.

— Jest piękna i imponująca. Wydaje mi się, że widziałam gdzieś

ilustrację przedstawiającą dom. Spróbuję odnaleźć coś na ten temat w

starych gazetach papy.

— Zrób to, kochanie — powiedziała lady Selwyn — jednak i tak

nie zdecydowałam jeszcze, czy pozwolę ci tam pojechać.

Olinda uścisnęła rękę matki.

— Chyba nie przypuszczasz, mamo, że opuściłabym cię, gdyby

nie było to absolutnie konieczne? — spytała czule.

— Czy naprawdę jesteśmy w tak trudnej sytuacji finansowej? —

lady Selwyn zapytała córkę drżącym głosem.

— Mamy już bardzo niewiele pieniędzy — odparła Olinda — a

długi Geralda będziemy spłacać jeszcze dwa lata. Dopiero wtedy

odzyskasz całą rentę.

Obie zamilkły na wspomnienie tragicznej śmierci starszego o

sześć lat brata Olindy Geralda, który pojechał do Indii i został tam

zabity w potyczce z tubylcami. Kiedy okazało się, że nie żyje, a jego

śmierć niewarta była nawet wzmianki w gazetach, lady Selwyn

załamała się, stała się obojętna i apatyczna.

background image

Bardzo kochała swojego syna, bo po śmierci męża to on wnosił

radość do jej serca. Lady Selwyn miała rentę, która wystarczała na

dostatnie życie dla niej i córki. Niestety, po śmierci Geralda okazało

się, że miał on dużo długów, bo podobnie jak inni powołani do armii

w Indiach był bardzo rozrzutny, a oprócz tego poręczył za

zadłużonego kolegę, który wkrótce po śmierci Geralda umarł na

cholerę w Kalkucie, gdzie wysłano go ze specjalną misją.

Rachunek, który żyrował Gerald, choć pewnie nie spodziewał się,

że będzie musiał kiedykolwiek go spłacać, został przedłożony jego

matce przez wierzycieli. Lady Selwyn, chcąc ratować honor syna,

zastawiła swą rentę na następne pięć lat. W ten sposób pieniędzy

zostało akurat tyle, aby utrzymać dom i wypłacić pensje dla starego

ogrodnika Hodgesa i dla Nanny.

— Musimy żyć bardzo oszczędnie — powiedziała Olinda — ale

poradzimy sobie.

Oznaczało to, niestety, że nie będzie żadnych nowych sukni ani

żadnych wyjazdów do krewnych, którzy mieszkali w Londynie.

Kiedyś matka planowała wysłać do stolicy Olindę po ukończeniu

przez nią osiemnastu lat. Także zdrowie lady Selwyn wciąż się

pogarszało i zapewnienie odpowiedniej diety oraz kupno leków

przepisanych przez doktora zrujnowało je doszczętnie, tak że nie

mogły związać końca z końcem.

Niepewność jutra dodała Olindzie odwagi.

background image

— Pojadę do Kelvedonu, mamusiu, i proszę cię, nie martw się o

mnie. Przyrzekam, że wrócę do ciebie z górą pieniędzy możliwie

najszybciej.

Poświęciła wiele godzin, aby przekonać matkę, że jest to jedyne

rozwiązanie. W końcu Olinda zawiadomiła pana Jamesa Lancewortha,

że przyjedzie do Derby o piątej w środę 30 maja.

Tego dnia, ubrana do drogi, wyglądała ślicznie. Miała na sobie

szafirową suknię, którą sama uszyła, oraz pelerynę tego samego

koloru. Patrząc na nią lady Selwyn wyciągnęła ręce i powiedziała:

— Nie powinnaś jechać sama, kochanie. Mężczyźni są czasami

bardzo natarczywi; możesz mieć nieprzyjemności.

— Będę podróżować w przedziale „Dla pań" — uspokoiła matkę

Olinda — a jeśli chodzi o mężczyzn z Kelvedonu, jestem pewna, że

nie zechcą nawet spojrzeć na prostą szwaczkę.

— Słyszałam kiedyś — zniżonym głosem powiedziała lady

Selwyn — że bywały przypadki, kiedy obrażano guwernantki w

domach, w których pracowały. Proszę, obiecaj mi, że drzwi do swojej

sypialni zawsze będziesz starannie zamykała na klucz.

— Oczywiście, mamusiu. Mogę ci nawet przyrzec, że jeśli ujrzę

choćby cień nadchodzącego mężczyzny, krzykiem zacznę wzywać

policję.

— Olindo, ja nie żartuję!

— Wiem, kochana mamusiu, ty po prostu martwisz się, że

wyjeżdżam w daleki świat zupełnie sama. Nie zapominaj jednak, że

background image

mam już dziewiętnaście lat i jestem dorosła. — Uśmiechnęła się. —

Będę się zachowywać bardzo poprawnie i obiecuję, że jeśli spotkają

mnie jakieś nieprzyjemności, natychmiast wrócę do domu.

— Przysięgasz, że zrobisz właśnie tak? — nalegała lady Selwyn.

— Pieniądze całego świata nie są warte narażania się na zniewagi lub

na traktowanie w nieodpowiedni sposób. Twój ojciec na pewno by się

nie zgodził na tę szaloną eskapadę.

— Ty wciąż myślisz, że to dla mnie tylko przygoda — zaśmiała

się Olinda. — Zapewniam cię jednak, że czeka mnie ciężka praca i, co

najważniejsze, dobrze płatna.

Wydęła lekko podbródek. Bardzo przypominała Geralda, gdy

oznajmiał, że chce iść własną drogą. Jak zwykle, na myśl o synu lady

Selwyn zachmurzyła się i już tylko słuchała Olindy nie robiąc

żadnych uwag.

— Nanny będzie się tobą opiekować, mamo. Poprosiłam także

naszych przyjaciół z wioski, żeby cię odwiedzali. Pani Parsons będzie

ci czytać, a panna Twitlets zrobi zakupy i dopilnuje, żebyś zawsze

miała świeże kwiaty w sypialni. — Westchnęła. — Kiedy tu wrócę,

okaże się, że wcale za mną nie tęskniłaś.

— Będę tęsknić za tobą w każdej chwili, kochanie — powiedziała

lady Selwyn — i nie zaznam spokoju, dopóki nie wrócisz cała i

zdrowa.

— I bogata — dodała Olinda całując matkę.

Jednakże nie czuła się zbyt pewnie na zatłoczonej stacji wśród

ludzi czekających na pociąg do Londynu. Zdecydowała się na ekspres

background image

z Londynu do Derby, chociaż oznaczało to wyjazd z domu o bardzo

wczesnej porze.

Lady Selwyn tak wiele mówiła o nieprzyjemnościach i kłopotach,

które ją mogą spotkać, że Olinda poczuła się bezpiecznie dopiero w

swoim przedziale, kiedy pociąg ruszył. Zaczynała odczuwać

przyjemną ekscytację i uczucie to przesłoniło trochę obawy o to, co

pozostawiła za sobą. Perspektywa zamieszkania w Kelvedonie

wywoływała przyjemny dreszczyk emocji, bo jak sobie wyobrażała,

był to jeden z najznamienitszych domów w Anglii.

Czytała o nim cały artykuł w starym numerze „Illustrated London

News". Dowiedziała się, że kiedyś na jego miejscu stał klasztor, który

został zlikwidowany za panowania Henryka VIII w 1536 roku.

Później, za czasów Elżbiety I, wzniesiono tu zamek. Po kilku latach

pierwszy hrabia Kelvedonu, szambelan królowej Elżbiety I, znacznie

go powiększył i uświetnił. W końcu XVI wieku dom ostatecznie

wykończono.

— Zapowiada się nieźle — pomyślała Olinda patrząc na ilustrację

przedstawiającą Kelvedon.

Z następnej części artykułu dowiedziała się, że jego obecny

właściciel ma sześćdziesiąt pięć lat i wciąż sprawuje wiele

odpowiedzialnych funkcji na dworze królowej Wiktorii. Dalej

następowała długa lista jego zasług w hrabstwie, a na końcu znalazła

się informacja o tym, że poślubił lady Rozelinę Alward, córkę księcia

Hull, i z małżeństwa tego narodził się syn.

background image

Kiedy zajrzała na tytułową stronę, stwierdziła, że egzemplarz

„Illustrated London News" pochodził sprzed pięciu lat. „To znaczy —

myślała Olinda — że hrabia już nie żyje, ponieważ w liście, który do

mnie przyszedł, sekretarz pisał o hrabinie wdowie."

Nie wspominała nic o synu hrabiny Kelvedonu, czując, że

mogłaby tym jeszcze bardziej zmartwić i tak już zaniepokojoną

matkę. Zresztą wydawało się prawdopodobne, że obecny hrabia ma

około czterdziestu lat i nie powinien stanowić niebezpieczeństwa w

rodzaju tych, których obawiała się jej matka.

„Biedna mama — myślała Olinda — wciąż uważa, że obracamy

się w eleganckim towarzystwie. Nie może zrozumieć, że przede

wszystkim pieniądze decydują o pozycji w społeczeństwie."

Kiedy pakowała rzeczy do podróży, nie zastanawiała się, co ze

sobą wziąć, lecz jak zabrać wszystko, co posiada. Zapakowała suknie,

które sama uszyła, wszystkie bardzo proste i skromne. Dobrze, że w

Kelvedonie będzie przebywać w części domu wydzielonej dla służby.

Nie będzie tam narażona na upokarzające spotkania z modnie

wystrojonymi damami lub zbyt pewnymi siebie dżentelmenami.

Pocieszyła się, że może będzie miała okazję obejrzeć sypialnię

królowej Elżbiety I i jej wspaniałe łoże, a także komnatę księżnej, w

której spała ukochana Karola II, Hortensja Mancini, księżna de

Mazarin. Księżna de Mazarin na pamiątkę swej wizyty w Kelvedonie

podarowała jego gospodarzom wspaniałe francuskie zasłony i narzutę

na łoże, które doskonale się zachowały.

background image

Chociaż Olinda zabrała ze sobą walizkę pełną jedwabnych nici,

spodziewała się, że będzie ich potrzebować dużo więcej. Miała tylko

nadzieję, że hrabina zapłaci jej za te, które wzięła ze sobą bo były

bardzo drogie. Miała przy sobie mało pieniędzy, a także w domu

zostało ich niewiele. Umówiła się z Nanny, że wyśle trochę, zaraz gdy

otrzyma zapłatę.

„To jest przygoda — pomyślała Olinda patrząc za okno, gdy

pociąg nabierał prędkości. — Cieszę się, że jadę tam latem. Dom i

ogrody na pewno pięknie teraz wyglądają. Po powrocie opowiem o

wszystkim mamie."

Od ojca dowiedziała się dużo o obrazach i o meblach. Niestety, on

sam nigdy nie miał dość pieniędzy, aby pozwolić sobie na

kolekcjonowanie dzieł sztuki. Za to dobrze się na nich znał i chętnie

dzielił się swoją wiedzą z Olindą. Po podróży do Włoch opowiedział

jej dokładnie, co widział w Watykanie oraz w olśniewających

pałacach i rzymskich muzeach.

Cieszył się, że Olinda chętnie słucha, więc kupował jej książki, w

których czytała o różnych narodowych skarbach. Kiedyś, gdy jeszcze

była bardzo mała, zabrał ją na wycieczkę do Londynu. Zwiedzili tam

wtedy niektóre muzea.

„Chciałabym, żeby papa był tu teraz ze mną" — myślała Olinda

jadąc do Kelvedonu. Umarł, gdy miała piętnaście lat, wciąż bardzo jej

go brakowało. Wniósł wiele do jej życia oprócz żądzy poznawania

świata. Kiedy matka zachorowała, Olinda miała mało możliwości

poszerzania swojej wiedzy.

background image

Przy okazji w Huntington kupowała książkę od wędrownego

handlarza, którą natychmiast czytała. Rezygnowała wtedy z nowej

sukni czy kapelusza, bo już nie starczało pieniędzy. Całe szczęście, że

pastor miał dość obszerną bibliotekę, i chociaż znajdowały się tam

głównie bardzo stare książki, Olinda zawsze znalazła dla siebie coś

interesującego.

„Jestem ignorantką, wielką ignorantką — myślała — zasmuciłoby

to papę." Teraz Olinda po raz pierwszy miała szansę zobaczyć stary

zabytkowy dom i poznać jego osobliwości. „Wspaniale" —

powtarzała sobie podczas długiej podróży dla dodania otuchy, a gdy

wysiadła z pociągu na stacji w Derby, wydawało się jej, że wkroczyła

w nowy świat. Czekał tam na nią lokaj w liberii. Miał na sobie białe

bryczesy i wysokie wypolerowane buty. Zdjął kapelusz, gdy

podchodził, aby ją przywitać.

— Panna Selwyn? — zapytał.

— Tak — odparła.

— Przed stacją czeka na panią powóz, ja zajmę się bagażem.

Wziął jej torbę i wyniośle wydał polecenie bagażowym, którzy

szybko przenieśli jej rzeczy. Powóz był imponujący, modny,

zaprzężony w dwa konie. Z szacunkiem podano jej rękę, aby mogła

wejść do środka, ktoś otulił jej nogi lekkim pledem. Gdy bagaż

przywiązano z tyłu i pojazd wreszcie ruszył, bagażowy uniósł rękę do

czoła. Olinda wychyliła się, aby obejrzeć Derby, jednak jechali bardzo

szybko i wkrótce znaleźli się poza miastem.

background image

Było późne popołudnie. Cienie stawały się coraz dłuższe, ale

widziała bogate dwory skryte za alejami lip i wiązów, żyzne pola i

olbrzymie drzewa. Szlachta w tym majętnym hrabstwie na pewno jest

bardzo bogata i poważana. „Bale i przyjęcia są tu codziennością" —

myślała żałując, że nie jedzie do Kelvedonu jako gość, lecz jako

pracownica.

— Nie używaj swojego tytułu — powiedziała lady Selwyn, gdy

Olinda odpowiadała na ogłoszenie z „Timesa".

— Uważasz, że byłoby więcej zamieszania, gdybym go używała?

— zapytała wtedy.

— Nie chciałabym, aby ktoś, kto znał twojego ojca, dowiedział

się, co robisz — odrzekła lady Selwyn. — Nasze nazwisko jest dość

powszechne i jeśli tylko nie napomkniesz nic o swym pochodzeniu,

nie ma obaw, że ktoś się domyśli, kim był twój ojciec.

— Dobrze, mamusiu — zgodziła się Olinda. — Zapewniam cię,

że szwaczka Selwyn nie wzbudzi niczyjej ciekawości.

Jednak hrabina wdowa okazała gest przysyłając po Olindę

wygodny powóz, a nie otwartą bryczkę, jaką zwykle podróżowała

służba.

Olinda była ciekawa wyglądu swej pracodawczyni. Gdyby hrabia

jeszcze żył, miałby teraz siedemdziesiąt lat. Było więc bardzo

prawdopodobne, że hrabina ma około sześćdziesięciu lat, mogła więc

być tak samo niedomagająca jak matka Olindy, która w wieku

pięćdziesięciu lat wyglądała na dużo starszą. Utrata męża i syna

odebrała jej młodzieńczą radość życia, którą wcześniej promieniała.

background image

Myśli o matce uleciały, gdy konie minęły ogromną bramę z

kutego żelaza i mknęły dalej aleją wysadzaną dębami, które, sądząc z

rozmiarów, rosły tu od wieków. Wkrótce Olinda dostrzegła ogromne

jezioro i dalej — sam Kelvedon.

Wyglądał imponująco, jeszcze wspanialej i piękniej niż na

ilustracji, którą kiedyś oglądała. Na tle błękitnego nieba wyraźnie

rysowały się kopuły, wysokie kominy z okresu panowania dynastii

Tudorów i wieża. Wydawało się, że ogromne, długie okna mienią się

wszystkimi barwami tęczy, jakby radośnie mówiły: „Witamy cię,

Olindo".

Zawsze myślała, że domy mają twarze. Twarz Kelvedonu wydała

jej się nieco wyniosła i dumna, ale także ciepła i ujmująca.

Spostrzegła olbrzymie ozdobne wejście w środku budynku i niżej

kamienne schody. Nie zdziwiła się jednak, kiedy powóz skręcił w

lewo i zatrzymał się przy innym, już nie tak okazałym, bocznym

wejściu.

„Na pewno będę jeszcze będę miała okazję obejrzeć westybul" —

pocieszała się. Kiedy powóz się zatrzymał, lokaj otworzył jej drzwi,

drugi zaprowadził ją schodami na górę, gdzie kobieta w średnim

wieku, w czarnej, szeleszczącej sukni, z pewnością ochmistrzyni,

przywitała Olindę.

— Nazywam się Kingston, panno Selwyn — przedstawiła się. —

Jaśnie pani prosiła, bym panią przywitała i zaprowadziła do jej

pokoju.

background image

Uścisnęły sobie ręce. Olinda miała wrażenie, że ochmistrzyni

patrzy na nią trochę zdziwiona, jakby spodziewała się zobaczyć kogoś

dużo starszego.

— Czy podróż nie była męcząca, panno Selwyn?

— Nie, dziękuję bardzo — odparła Olinda — ale jestem w drodze

już od szóstej rano i bardzo byłabym wdzięczna, gdybym mogła się

teraz umyć i zmienić ubranie.

— Służąca rozpakuje pani rzeczy — powiedziała pani Kingston.

— Gdy tylko pani się przebierze, podamy herbatę.

— Dziękuję bardzo. — Olinda kiwnęła głową z wdzięcznością.

— Kiedy będzie pani gotowa, zawiadomię jaśnie panią o pani

przyjeździe. Na pewno zechce panią poznać. Jutro dopiero pokażę

zasłony wymagające naprawy. Dziś nie zdążymy już tego zrobić.

— Chciałabym wiedzieć — powiedziała Olinda — czy będę

naprawiać zasłony także w sypialni królowej Elżbiety i księżnej de

Mazarin?

Ochmistrzyni spojrzała bardzo zdziwiona.

— Wie pani coś o tych sławnych łożach? — zapytała.

— Czytałam o nich w „Illustrated London News" —

odpowiedziała Olinda.

— Wydaje mi się, że jaśnie pani będzie chciała osobiście

powiedzie, co należy zrobić — rzekła pani Kingston — jednak nie

zdradzę tajemnicy, jeśli powiem, że zasłony w komnacie księżnej

potrzebują pilnej naprawy.

background image

— Wspaniale! —wyrwało się Olindzie, a gdy spojrzała na

ochmistrzynię, wydawało się, że spostrzegła błysk aprobaty w jej

oczach. Chyba podobał się jej entuzjazm Olindy.

Pokój Olindy był na drugim piętrze. Niezbyt duży, ale za to

przytulny. Niedługo po jej przybyciu przyniesiono kufry. Wkrótce

zjawiły się dwie czysto i schludnie ubrane służące, aby je rozpakować.

— Pokój, w którym będzie pani pracować, mieści się na

pierwszym piętrze — powiedziała pani Kingston. — Nie jest duży,

przedtem używałam go jako magazynu na rzeczy chwilowo

niepotrzebne. Został specjalnie przystosowany do pracy. — Po czym

dodała: — Znajduje się dość blisko pokoi gościnnych, aby w razie

potrzeby nie musiała pani tracić pół dnia na przyniesienie czegoś

stamtąd.

Uśmiechnęła się lekko.

— Ten dom jest tak ogromny, że czasami marzy mi się powóz,

który woziłby nas z jednej jego części w drugą — przerwała na chwilę

— lub może jeden z tych dziwacznych, nowoczesnych samochodów,

na które z pewnością wcześniej czy później moda minie; prawdziwi

dżentelmeni nigdy nie przestaną jeździć konno.

— Czy jest tu samochód? — zapytała Olinda.

— Jaśnie pani kupiła jeden dla pana Hansona — odpowiedziała

pani Kingston — paskudne, śmierdzące pudło, i psuje się co pół mili.

Nie można wybrać się nim w dalszą drogę. — W jej głosie można

było wyczuć złośliwe zadowolenie.

background image

Wszystkiego ciekawa Olinda nie mogła powstrzymać się od

pytania:

— Ale hrabia bardziej interesuje się końmi?

— Jaśnie pana tu nie ma. — Pani Kingston zachmurzyła się. —

Jest za granicą i rzadko go widujemy — oznajmiła, po czym

odwróciła się i wyszła z pokoju.

Olindzie zrobiło się nieprzyjemnie. Pytanie było niedyskretne, a

może nawet niegrzeczne. Zdziwiła się jednak, że właściciel tak

wspaniałego, zabytkowego domu nie mieszka w nim. Nie śmiała

zapytać, kim jest pan Hanson.

Olinda umyła się i włożyła jasną sukienkę z szarego muślinu.

Miała nadzieję, że będzie w niej wyglądać trochę poważniej. Herbatę

podano w jej pracowni na dole. Kiedy służąca doprowadziła ją tam,

pani Kingston już czekała. Olinda rozejrzała się dokoła. Był to

całkiem przytulny pokój z widokiem na ogród. Na środku stał stół i

sofa z fotelem przy kominku. Zasłony z perkalu przypominały jej

salon w rodzinnym domu. Na podłodze leżał gruby dywan.

— Mam nadzieję, że się pani tu podoba, panno Selwyn —

powiedziała pani Kingston takim tonem, jakby nie spodziewała się

usłyszeć sprzeciwu.

— Jest bardzo ładny, dziękuję. Żałuję tylko, że trzeba go było

opróżnić, co z pewnością sprawiło kłopot.

Pani Kingston była wyraźnie zadowolona, widząc, że ma do

czynienia z uprzejmą osobą.

background image

— Nie było żadnych kłopotów, panno Selwyn — odpowiedziała.

— Od czasu do czasu dobrze jest opróżnić pokój, aby go porządnie

wysprzątać. Czasami sobie myślę, że połowa pokoi w tym domu od

wieków wypełniona jest rupieciami. — Olinda zaśmiała się, a pani

Kingston rzekła: — Zostawiam panią teraz samą, aby pani spokojnie

wypiła herbatę, panno Selwyn. A potem przyjdzie lokaj i zaprowadzi

panią do jaśnie pani.

Olinda bardzo zgłodniała po podróży. Kanapki z ogórkiem, które

ze sobą przywiozła, były znakomite, a także biszkoptowe ciasteczka i

słodkie bułeczki z rodzynkami, których nie jadła od dziecka. Nanny

nie była zawołaną kucharką, choć potrafiła perfekcyjnie przyrządzić

pieczonego kurczaka, którego podawała z nadzieniem jabłkowym.

Ciast jednak nie umiała już robić tak dobrze, a ponieważ matka

Olindy nie przepadała za słodyczami, Olinda nie przejmowała się ich

brakiem w domu.

Zmęczenie odpływało, w miarę jak sączyła pyszną, aromatyczną,

chińską herbatę. Powróciło zainteresowanie i ekscytacja domem,

który krył tyle skarbów, a ona, już jutro, będzie mogła je oglądać.

Była pewna, że obraz tego domu na zawsze zachowa w pamięci.

Usłyszała pukanie do drzwi. Stanął w nich lokaj i rzekł:

— Jaśnie pani czeka, panno Selwyn.

Olinda wstała, przygładziła suknię i podążyła za nim szerokim

korytarzem. Na jego końcu zobaczyła zielonym rypsem obite drzwi i

gdy przeszła przez nie, wiedziała już, że znalazła się w głównej części

domu. Stąd już tylko kilka kroków dzieliło ich od głównej klatki

background image

schodowej, z ozdobnie rzeźbionymi filarami w kształcie posążków

heraldycznych. Na ścianach zobaczyła wiele znakomitych obrazów.

— Gdyby papa mógł je zobaczyć — westchnęła.

Miała nadzieję, że znajdzie się tu jakiś kustosz, lub ktoś, kto

będzie mógł opowiedzieć jej o nich i o ich twórcach. Hall był

dokładnie taki, jak go sobie wyobrażała. Stało tu wiele marmurowych

figurek i ozdobnie rzeźbionych stołów. Zdążyła także zauważyć na

suficie malowidła bożków i bogiń. Bardzo chciała zatrzymać się na

chwilę i wszystko dokładnie obejrzeć, jednak lokaj szedł szybkim

krokiem. Gdyby prowadził kogoś ważnego, na pewno by się tak nie

spieszył.

Dotarli do wysokich mahoniowych drzwi.

— Panna Selwyn, jaśnie pani — zaanonsował lokaj Olindę i

dziewczyna weszła do środka.

Pokój był tak ogromny, że przez moment poczuła się speszona. Po

chwili w jego głębi zobaczyła kobietę siedzącą na sofie przy kominku.

Olinda domyśliła się, że ma przed sobą hrabinę wdowę.

Wysokie francuskie okna wzdłuż jednej ze ścian wychodziły na

taras, za którym rozciągał się ogród z fontanną błyszczącą w

popołudniowym słońcu. Wielkie wrażenie zrobiły na niej lustra tak

rozmieszczone, że odbijały się w sobie, i ogromny, kryształowy

kandelabr iskrzący się nad głową. Rozglądała się zauroczona idąc w

kierunku hrabiny.

Kiedy spojrzała na nią w końcu, z trudem opanowała zdziwienie.

Dama siedząca na sofie była o wiele młodsza, niż się spodziewała, i w

background image

żaden sposób nie przypominała wizerunku kruchej starszej kobiety,

takiej jak jej matka. Piękne rude włosy kunsztownie upięte na głowie

były uderzająco żywe i błyszczące. Olinda zauważyła ze zdziwieniem,

że hrabina niewątpliwie użyła kosmetyków do malowania rzęs, a

także do pogłębienia koloru warg.

Była bardzo piękna. W młodości na pewno słynęła ze swej urody.

Olinda nie mogła oderwać od niej oczu. Dopiero po chwili dygnęła i

opuściła głowę.

— Dzień dobry, panno Selwyn — odezwała się hrabina. — Nie

przypuszczałam, że jest pani taka młoda.

Stwierdzenie to zabrzmiało jak zarzut. Olinda powiedziała

pokornie:

— Jestem pewna, że mimo młodego wieku zdołam dobrze

wykonać moją pracę.

— Czy na pewno sama zrobiłaś pokrycie na poduszkę, które do

nas przysłałaś jako próbkę?

— Tak, proszę pani.

Olinda nie wiedziała, jak powinna zwracać się do hrabiny, czy

jako do osoby swojego stanu, czy też „Jaśnie pani" jak mówi służba.

— Jestem bardzo zaskoczona, panno Selwyn — powtórzyła

patrząc na nią badawczo, jakby miała przed sobą oszusta.

Niespodziewanie rozległ się męski głos:

— Jeśli potrafi naprawić zasłony, Rozelino, nie ma znaczenia, jak

wygląda.

background image

Olinda drgnęła zaskoczona. Zauroczona przestronnością pokoju i

jego umeblowaniem nie zauważyła, że po drugiej stronie kominka

siedzi mężczyzna. Spojrzała na niego, zastanawiając się, czy to jest

właśnie pan Hanson, o którym wspominała pani Kingston.

Był dobrze zbudowany, dość młody, z małym wąsem i

zuchwałym spojrzeniem, które czuła na sobie, kiedy na nią patrzył.

— Masz rację, Feliksie — odpowiedziała hrabina — ale wydaje

mi się dziwne, że wykonała sama tak zawiły wzór, a przecież nie

może mieć dużego doświadczenia.

— Możesz przecież poddać ją próbie, Rozelino — rzekł Feliks

Hanson. — Jeśli nie sprosta twoim oczekiwaniom, zawsze będziesz

mogła ją odprawić.

Olinda czuła się jak przedmiot, którego chcieli się pozbyć, ale

stała nieruchomo naprzeciw hrabiny.

— No cóż, chyba dam ci szansę — odezwała się hrabina z

niechęcią.

— Będę bardzo wdzięczna, proszę pani — odpowiedziała Olinda.

— Jestem pewna, że będzie pani zadowolona z mojej pracy.

— Będę zadowolona, jeśli będziesz pracować dobrze i skończysz

wszystko możliwie najszybciej — rzekła cierpko hrabina.

— Rozumiem, że jutro zaczynam pracę — powiedziała Olinda.

— Tak, pani Kingston pokaże ci dokładnie, co jest do zrobienia.

— Dziękuję, proszę pani.

Olinda znowu dygnęła i skierowała się ku wyjściu. Nie

przypuszczała, że podążał za nią Feliks Hanson, i kiedy sięgała po

background image

klamkę, jego ręka niespodziewanie spoczęła na jej dłoni. Drgnęła

zaskoczona.

Usłyszała, jak szepnął cicho:

— Jesteś bardzo ładna, nie popsuj roboty.

Poczuła uścisk jego dłoni i gdy otworzyły się drzwi, wyszła

pospiesznie z wypiekami na twarzy.

Rozdział 2

— Jesteśmy w pokoju królowej — powiedziała pani Kingston.

Olinda rozglądała się zauroczona. Był jeszcze piękniejszy, niż

sobie wyobrażała. Zachwycona, oglądała ozdobnie pozłacane gzymsy

i boazerią wyłożone ściany, pomalowane w kwiaty, a także wspaniałe

łoże z bogato zdobionym baldachimem i zasłonami haftowanymi w

wymyślne wzory. Olinda żałowała, że nie widzi tego jej matka.

— Jakie to piękne! — wykrzyknęła.

— Wiedziałam, że będzie się pani podobać — z dumą

odpowiedziała pani Kingston.

Olinda zorientowała się już, że ochmistrzyni i inni starsi rangą

służący byli dumni ze skarbów znajdujących się w Kelvedonie.

Należały one do nich prawie tak samo, jak oni należeli do rodziny.

Mieli to już we krwi. Jak powiedziała kiedyś pani Kingston, nie tylko

ona pracowała tu od dwunastego roku życia, także jej rodzice i

dziadkowie służyli w tym wspaniałym majątku.

Sądząc po jej siwych włosach, była już starszą osobą, choć bez

śladu zmarszczek. Olinda domyślała się, że jej autorytet musiał

background image

wzbudzać lęk wśród młodszych dziewcząt, które przyuczała do

służby.

— Z tym łóżkiem nie będzie wiele pracy — mówiła pani

Kingston — jednak myślę, że będzie trzeba zrobić jeden albo dwa

szwy na jednej z zasłon. — Przerwała na chwilę. — O, tu, proszę

popatrzeć, na szwie pękło kilka nici.

— Mogę to bardzo szybko naprawić — powiedziała Olinda.

Czuła się niemal oszołomiona przepychem tego domu. Dzień

rozpoczęła od zwiedzenia wielkiej Sali bankietowej pokrytej

malowidłami Verrio. Były tak śliczne, że Olinda chętnie zostałaby

tam przez cały dzień, aby przyjrzeć się dokładnie wszystkim

szczegółom. Wydawało się jej, że za chwilę postacie namalowane

przez artystę obudzą się i zejdą ze ścian, by z nią porozmawiać.

Salon nie wydawał się jej już taki okazały. Może dlatego, że

postacie oparte na wzorach Rafaela na gobelinach tkanych w Mortlake

Royal Faktory w 1635 roku były zbyt wielkie. Mimo to bardzo

żałowała, że jej matka nie może ich zobaczyć. Na pewno byłoby to dla

niej wspaniałe przeżycie. Chińskie umeblowanie zachwyciło ją swą

prostotą. Okazało się, że świetnie pasuje do angielskiego domu.

Biblioteka zrobiła na Olindzie największe wrażenie, zwłaszcza

wspaniałe złocone sklepienie według projektu Laguerre'a. Urok tego

pomieszczenia pogłębiał dodatkowo zapach starej skóry. Mieszanina

barw i wzorów pokoi sypialnych także nie pozwalała Olindzie

skoncentrować myśli na pracy.

background image

Prywatny pokój pana domu został zaprojektowany jeszcze przez

pierwszego budowniczego Kelvedonu. „Musiał spać tak samo

wytwornie, jak wytwornie żył" — pomyślała Olinda. Ogromne łoże

prawie sięgało sklepienia. Na ścianie wisiały pozłacane lustra, w

których odbijał się kelvedoński herb. Przy gzymsie namalowano

pejzaże, przedstawiające okolicę.

Jedyny nowoczesny obraz wisiał nad kominkiem. Był to portret

hrabiny wdowy. Olinda raz jeszcze zachwyciła się jej urodą.

Płomienne włosy i zielone oczy znakomicie kontrastowały z jasną

cerą. Może nawet wyglądała bardziej uwodzicielsko niż Wenus, którą

miała tuż nad głową.

— Jaśnie pani była bardzo piękna, kiedy malowano ten obraz —

głośno powiedziała Olinda.

— Gdy brała ślub z jaśnie panem, była uznana za najpiękniejszą

dziewczynę Anglii — odrzekła pani Kingston.

— Wciąż jest bardzo piękna — zauważyła Olinda.

— Wszyscy musimy się kiedyś zestarzeć — zachmurzyła się

ochmistrzyni — chociaż niektórym ludziom trudno się z tym

pogodzić. — Po chwili dodała: — Teraz przejdziemy do pokoju jaśnie

pani.

Ruszyła w kierunku drzwi, a Olinda rzucając ostatnie spojrzenie

na ogromne, aksamitne łoże pomyślała, że ktoś sypia w pokoju pana

Kelvedonu. Zauważyła szczotki z kości słoniowej na stoliku, parę

rannych pantofli pod fotelem i inne drobiazgi na blacie komodzie,

background image

takie jak portfel i gazetę. Na jednym z foteli leżały rzucone niedbale

rękawiczki do jazdy konnej.

Pani Kingston zorientowała się, o czym myśli Olinda, jednak nie

odezwała się słowem; przyspieszyła trochę prowadząc ją przez

łączący pokoje pasaż do następnego pomieszczenia. Otworzyła drzwi i

Olinda znalazła się w innym bajecznym pokoju — sypialni w

łagodnych odcieniach błękitu i różu. Sklepienie pokryto malunkami

kupidynów, a całe umeblowanie wykonane było z rzeźbionego,

posrebrzanego drewna.

— Jak tu ślicznie! — wyrwało się Olindzie, która pomyślała, że

pokój ten musiał bardzo pasować do pięknych włosów hrabiny i jej

zielonych oczu.

— Oryginalne narzuty na łóżko były w kolorze różu — wyjaśniła

pani Kingston. — Jednak usunięto je stąd, jak widać, i zastąpiono

jasnoniebieską taftą. W tym pokoju nic nie będzie pani musiała

naprawiać.

— Szkoda — westchnęła Olinda z uśmiechem. — Jest taki

piękny, że z chęcią bym tu pracowała.

— Myślę, że także spodoba się pani komnata księżnej de Mazarin,

gdzie jest wiele do zrobienia — powiedziała pani Kingston.

Już miały wychodzić, gdy nagle Olinda spostrzegła portret

wiszący przy kominku. Przedstawiał młodego mężczyznę z ciemnymi

włosami. Widziała już wiele portretów w tym domu, jednak ten

wyjątkowo przyciągnął jej uwagę.

— Kto to jest? — zapytała.

background image

— Nasz jaśnie pan. To jego portret namalowany przez Sargenta.

— Bardzo przystojny mężczyzna — zauważyła Olinda.

— Był ślicznym dzieckiem i wyrósł na bardzo atrakcyjnego

mężczyznę.

Olinda wyczuła w głosie pani Kingston niezwykłe ciepło.

— Czy on tu mieszka? — zapytała.

Przez chwilę pani Kingston nie odpowiadała. Olinda poczuła się

nieswojo. To nie powinno jej obchodzić.

— Jaśnie pan przebywa za granicą już od dwóch lat — usłyszała

szorstką odpowiedź.

— I nie przyjeżdża tutaj? — Olinda była bardzo zdziwiona. —

Nie żal mu zostawiać tak pięknego domu?

— Pan niewątpliwie ma swoje powody — sucho odparła pani

Kingston, a Olinda znowu poczuła się bardzo niezręcznie.

— Bardzo przepraszam za swoją ciekawość — powiedziała

szybko — ale ten dom tak mnie fascynuje, jego historia i losy

właścicieli.

Wydawało się, że pani Kingston trochę złagodniała.

— Musi pani poprosić pana Thompsona, który jest tu kustoszem,

aby znalazł książkę o historii tego domu i o jego mieszkańcach.

— Czytałam o świętej pamięci hrabim w „Illustrated London

News" — powiedziała Olinda. — Dowiedziałam się, że był bardzo

szanowanym człowiekiem i zajmował wiele odpowiedzialnych

stanowisk.

background image

— Zmarły hrabia był w każdym calu dżentelmenem, panno

Selwyn. Wszyscy bardzo go kochaliśmy, bo to zaszczyt pracować dla

takiego człowieka. Byliśmy pogrążeni w wielkim smutku, kiedy

odszedł.

Nie było żadnych wątpliwości, że to, co mówiła, jest szczere.

Olinda pomyślała, że pani Kingston ma jakiś żal do obecnego

hrabiego, choć jeszcze przed chwilą wyrażała się o nim tak ciepło...

„Dzieje się tu coś dziwnego" — pomyślała.

Kiedy przeszły do następnego salonu, Olinda ponownie oniemiała

z zachwytu. Ściany komnaty księżnej de Mazarin pokryte były

gobelinami ukazującymi igraszki leśnych nimf. Zasłony nad

wspaniałym łożem były wyszywane i haftowane w fantazyjne wzory.

Potem, w nocy, myślała o Hortensji — księżnej de Mazarin.

Przypomniała sobie jej dzieje i powód przyjazdu do Anglii. Hortensja

Mancini, jedna z trzech siostrzenic kardynała Mazariniego, była

niezwykle uzdolniona, piękna i bogata. Kardynał wybrał dla niej męża

Armanda de la Porte de la Meillaraye, który zgodził się, że po ślubie z

jego siostrzenicą przyjmie nazwisko żony razem z księstwem.

Hortensja podarowała swojemu narzeczonemu swą urzekającą

włoską urodę, a także trzydzieści milionów franków w prezencie od

kardynała. Niestety, wkrótce po ślubie u jej męża zaczęły się pojawiać

pierwsze oznaki szaleństwa. Zaślepiony urodą swojej żony, zwrócił

się przeciwko niej. Uważał, że wszelkie fizyczne radości są grzeszne.

Zaczął szukać sensu życia w religijnej ekstazie. Przejawiała się

ona w ciągłych aktach żalu i skruchy za fizyczną rozkosz. Snuł się po

background image

pałacu intonując religijne pieśni i modlitwy, czasami rozbijał

młotkiem bezcenne, antyczne figurki i mazał czarną farbą obrazy,

które uważał za nieprzyzwoite.

Hortensja urodziła mu syna i trzy córeczki w ciągu siedmiu lat.

Ich ojciec z taką determinacją niszczył wszystko, co piękne, że kazał

wyrwać przednie zęby swoim córkom. Księżna zdołała temu jakoś

zapobiec i długo jeszcze znosiła z cierpliwością swój tragiczny los.

Wreszcie uciekła. Jej mąż domagał się wtedy, aby zamknięto ją w

klasztorze, gdzie więziono prostytutki i kobiety upadłe, oskarżał ją o

czyny, których nie popełniła.

Po wielu nieprawdopodobnych i niebezpiecznych przygodach

dotarła do Rzymu. Tam jednak także nie miała zaznać spokoju i wiele

jeszcze razy zmuszona była uciekać przed zemstą swego męża, aż

wreszcie znalazła się w Anglii. Gdy dotarła do Londynu, król Karol II

przywitał ją osobiście w swoim kraju.

W wieku trzydziestu lat Hortensja była jedną z najpiękniejszych

kobiet, jakie Karol, znawca kobiecej urody, spotkał w swoim życiu.

Był zachwycony nie tylko pięknem jej ciała, lecz także przymiotami

umysłu. Zmęczony życiem król znalazł w Hortensji źródło witalności,

młodości i energii. Stała się jego powiernikiem. Po raz pierwszy mógł

rozmawiać z kobietą o swych obawach, smutkach i tęsknotach, jakie

zaprzątały jego umysł i sumienie. Był z nią bardzo szczęśliwy —

znalazł miłość, jakiej szukał przez całe życie.

Olinda była bardzo przejęta losem Hortensji. Jej dzieje nie

przypominały znanych jej opowieści o miłości, o zdobywaniu pięknej

background image

kobiety przez namiętnego i władczego dżentelmena. Opowiadały o

spotkaniu dwóch serc, umysłów i dusz. Kiedy patrzyła zamyślona na

wytworne łoże księżnej, wydało się jej przez chwilę, że przez pięknie

zdobione zasłony widzi szczupłą twarz z małym, prostym noskiem,

wysokie, inteligentne czoło i wyraźnie zarysowane usta.

Nagle pani Kingston zapytała ją ze zdziwieniem:

— Czy pani podziwia to łoże, panno Selwyn?

— Nigdy nie widziałam czegoś równie pięknego — szczerze

odpowiedziała Olinda.

Połączenie srebrnej i złotej nici, a także jedwabiu we wszystkich

kolorach tęczy, na czarnym aksamicie robiło oszałamiające wrażenie.

Olinda podziwiała wyhaftowaną jedwabiem srebrną muszlę,

ukazującą Wenus wynurzającą się z piany. Wenus Botticellego

ozdobiona była jedynie swoimi włosami, ta natomiast miała na sobie

naszyjnik z drobnych diamentów, a także perły i diamenty we

włosach.

Trudno byłoby znaleźć choćby cal wolnego miejsca. Aż roiło się

od ptaków, kwiatów, kupidynów i gwiazd. W tej nieprawdopodobnej

mieszaninie barw było coś z emocjonalnego uniesienia, które ktoś za

pomocą igły i nitki przeniósł na materiał.

— Jest to wyjątkowo piękne — orzekła Olinda.

— Tu będzie pani miała wiele do zrobienia — powiedziała pani

Kingston — narzuta jest w bardzo złym stanie i gdy będzie pani już

mogła rozpocząć swą pracę, każę przynieść ją do pani pokoju.

Jednakże — ciągnęła ochmistrzyni — jest tu też rozerwana zasłona

background image

przy nocnym stoliku i to będzie trzeba naprawić na miejscu. — Pani

Kingston pokazała uszkodzone miejsce.

— Przywiozłam ze sobą trochę jedwabnych nici w odpowiednich

kolorach — powiedziała Olinda. — Jednakże będę ich potrzebować o

wiele więcej.

— Spodziewałam się tego, panno Selwyn — odpowiedziała pani

Kingston. — Proszę napisać, jakie będą potrzebne, a ja natychmiast

poślę stajennego do Derby. Jeśli tam ich nie dostanie — zostaną

specjalnie sprowadzone z Londynu. Naprawa zasłon z tego pokoju jest

najpilniejsza — i dlatego nie będę pokazywać pani następnych rzeczy

do reperacji, dopóki to nie będzie skończone.

— Bardzo dobrze — Olinda uśmiechnęła się — nie chciałabym

poczuć się przygnieciona nawałem pracy już na samym początku.

— Myślę podobnie, gdy rozpoczynam wiosenne porządki —

powiedziała pani Kingston. — Zaczynam od jednego pokoju i jakoś

po trochu wszystkie są wysprzątane.

— Tak, oczywiście.

Olinda patrzyła na uszkodzone miejsce w zasłonie i pomyślała, że

wygląda jednak trochę gorzej, niż zdawało się na początku.

Prawdopodobnie czyjaś stopa zaplątała się we frędzle i rozerwała

aksamit na prawie sześć cali. Haft ucierpiał na tym trochę, ale

naprawienie tego i zabezpieczenie od spodu, tak aby nie przerwało się

po raz drugi w tym samym miejscu, nie będzie trudne.

Pani Kingston spojrzała na zegarek, który nosiła przypięty do

piersi. Olinda zauważyła na nim inicjały V.R. Domyśliła się, że pani

background image

Kingston dostała go w prezencie od królowej Wiktorii, która

odwiedziła kiedyś ten dom.

— Pora na lunch, panno Selwyn. Pójdziemy teraz razem do pani

pokoju, a po posiłku wróci tu pani, aby dopasować jedwabne nici,

które zabrała pani ze sobą.

— Dobrze — zgodziła się Olinda.

— Czy będzie pani umiała znaleźć właściwą drogę?

— Oczywiście. Wszystko jest na tym samym piętrze, choć

odległości są ogromne.

— Z pewnością. Często myślę sobie, że gdybym zmierzyła mile,

które codziennie pokonuję w tym domu, nikt by mi nie uwierzył, że

jest ich tak wiele — powiedziała pani Kingston.

— Bardzo pani dziękuję, że pokazała mi pani te wszystkie

wspaniałości.

— Wszystkie! — zaśmiała się pani Kingston. — Jest jeszcze ich

dużo: oranżeria, zbrojownia, północna galeria i wiele jeszcze innych

miejsc, których nie pokazałam ze względu na brak czasu.

— Mam jednak nadzieję, że znajdzie go pani, żeby mnie tam

zaprowadzić.

— Zrobię to bardzo chętnie, panno Selwyn, bo nieczęsto zdarza

mi się oprowadzać po domu tak wdzięcznego słuchacza jak pani.

Robię to tym chętniej, że, jak już pani zauważyła, dom ten jest bardzo

bliski mojemu sercu.

— Rozumiem — odpowiedziała Olinda. — Szczęściarzem jest

każdy, kto może tu mieszkać.

background image

Wspomniała hrabiego, który wolał przebywać za granicą.

Wszystko, o czym czytała w artykule, było prawdą. Niewiele domów

w Anglii mogło konkurować z Kelvedonem.

Podążając za panią Kingston, Olinda myślała sobie, że nigdy nie

będzie żałować tej wizyty. Nagle przed oczyma stanęła jej postać

Feliksa Hansona. Od kiedy spotkała go w salonie, stale zaprzątał jej

myśli. Na początku bardzo się rozgniewała okazaną przez niego

poufałością. Jakże mógł ścisnąć jej dłoń i zwracać się do niej

szeptem?!

Olinda stwierdziła z przerażeniem, że boi się tego człowieka.

Było oczywiste, że jest bliskim przyjacielem hrabiny. To się czuło,

kiedy się do niego zwracała i patrzyła na niego. Pomyślała, że

znalazłaby się w bardzo niezręcznej sytuacji, gdyby Feliks Hanson

zaczął się do niej zalecać. Na pewno hrabina obwiniłaby za to Olindę.

Nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłoby do tego dojść, jednak

wciąż czuła uścisk jego palców.

Przypuszczała, że wszystkie kobiety niższego stanu muszą się

liczyć z podobnym traktowaniem, i zrozumiała teraz obawy matki.

Zanim poszła spać, upewniła się, że drzwi sypialni są zamknięte na

klucz, choć w głębi duszy nie wierzyła, aby jakikolwiek mężczyzna,

który jest dżentelmenem, mógłby nachodzić młodą kobietę w jej

pokoju. Wprawdzie czytała o podobnych wydarzeniach, jednak

obwiniała o to lekkomyślne panie, które prowokowały mężczyzn

pozostawiając na noc otwarte drzwi. W ten sposób łatwo można było

utracić reputację.

background image

— Nie dopuszczę do tego, bym z powodu pana Hansona czy

kogokolwiek innego musiała wyprowadzić się z tego domu — Olinda

przyrzekła sobie zdecydowanie.

Jednakże nie była pewna, czy poradziłaby sobie, gdyby

mężczyzna uporczywie się do niej zalecał.

Po śniadaniu podszedł do niej pan James Lanceworth — sekretarz

hrabiny, który odpowiadał na ogłoszenie. Starszy pan o nienagannych

manierach krytycznie spoglądał poprzez swe okulary na Olindę.

— Mam nadzieję, panno Selwyn, że będzie pani w stanie

wywiązać się z zadania, którego się podjęła — powiedział trochę

pompatycznie. — Pomyślałem, oczywiście pod warunkiem, że pani

Kingston i jaśnie pani zaakceptują pani pracę, że będzie pani chciała

znać swoje wynagrodzenie.

— Dziękuję panu, rzeczywiście jest to dla mnie bardzo ważne —

powiedziała Olinda.

— Dowiadywałem się, jakie wynagrodzenie otrzymują osoby za

wykonanie podobnej pracy, i muszę przyznać, że jest ono niezwykle

wysokie, a pani jest jeszcze bardzo młoda.

— Nie chciałabym się spierać, panie Lanceworth — powiedziała

Olinda — ale jaką rolę może odgrywać tu wiek, jeśli praca wykonana

jest dobrze. Uważam, że ważniejsza jest praktyka.

Pan Lanceworth zastanowił się chwilę, zanim odpowiedział:

— Zgadzam się z panią, panno Selwyn, i dlatego z upoważnienia

jaśnie pani informuję, że zapłata za właściwie wykonaną pracę

wynosić będzie pięć szylingów za godzinę.

background image

Olindzie trudno było w to uwierzyć. Nigdy, nawet w

najśmielszych marzeniach, nie liczyła na taką sumę. Jednak nauczona,

że w podobnych sytuacjach należy zachować spokój, odpowiedziała

opanowanym głosem:

— Chyba mogę przystać na te warunki, jeśli moja praca będzie

satysfakcjonować jaśnie panią.

— Oczywiście — zgodził się pan Lanceworth, po czym ukłonił

się lekko i wyszedł z pokoju.

Olinda stała patrząc za nim, jakby nie mogła uwierzyć w tak

wysoką sumę. Pięć szylingów za godzinę! Jeśli pracowałaby sześć

godzin dziennie lub może jeszcze więcej, oznaczałoby to, że do końca

tygodnia zarobiłaby dość pieniędzy na wszystkie potrzeby swojej

matki.

— Jesteśmy bogate! — powiedziała z zadowoleniem.

Po chwili przypomniała sobie Feliksa Hansona...

Zaraz po lunchu Olinda udała się do komnaty księżnej de

Mazarin. Po drodze oglądała wiele wspaniałych dzieł sztuki.

Zastanawiała się, czy ludzie mieszkający wśród takich skarbów

doceniają ich piękno, czy też jest im ono obojętne. Możliwe, że

przywykli do tego albo mają na głowie ważniejsze sprawy.

Gdy dotarła do komnaty księżnej, rozejrzała się oczarowana

francuskim umeblowaniem, doskonale harmonizującym z łożem.

Okrycia krzeseł wyglądały jak za czasów królowej Anny. Oglądała

piękne inkrustowane komody, lustro zdobione kupidynami z czasów

Karola II, pozłacany stolik i drugi, służący do toalety. Pokój

background image

wypełniała niepowtarzalna atmosfera, jak gdyby szczęście króla i

Hortensji pozostało tu na zawsze.

Chciałoby się pomarzyć o ich szczęściu, jednak przyrzekła sobie

surowo zabrać się do pracy. Wspaniałe łoże księżnej stało na lewo od

drzwi prowadzących na korytarz. Z trzech okien rozciągał się widok

na różany ogród. Zapach róż wdzierał się do środka, a słońce

promieniami zakreślało na dywanie złoty wzór.

Olinda usiadła na podłodze i rozłożyła wokół siebie wszystkie

nici. Przekonała się, że ma ich zbyt mało, aby zreperować choćby

kilka cali zawiłego wzoru. Brakowało jej także złotej oraz srebrnej

nici. Zanotowała, jakich kolorów jej brakuje, i postanowiła, że w

swoim pokoju wszystko przepisze na czysto. Spędziła w ten sposób

około pół godziny.

Drzwi nagle się otworzyły i usłyszała czyjś bardzo

podekscytowany głos:

— Wszędzie pani szukałem, pani Kingston, jaśnie pan przyjechał!

— Jaśnie pan? — nie dowierzała pani Kingston.

— Tak, pani Kingston, właśnie wszedł do domu. Powinien być

teraz u jaśnie pani; co się tam dzieje!

— Nie interesują mnie twoje komentarze, James, zachowaj je dla

siebie. Jaśnie pan nie zawiadomił nas o swoim przyjeździe.

— No właśnie, pani Kingston, no właśnie! Przyjechała z nim

także jakaś kobieta, na pewno będzie to wielka niespodzianka dla

jaśnie pani, gdy ujrzy tę „osobę".

background image

— Natychmiast schodzę na dół — ucięła ochmistrzyni, dając do

zrozumienia, że nie zamierza dłużej słuchać uwag Jamesa.

— Jaśnie pani pewnie nie zechce teraz pani widzieć, pani

Kingston — droczył się — wysłała po panią, zanim przyjechał jaśnie

pan, i dopiero po tym, jak wprowadziłem go do salonu wraz z tą

osobą, przybiegłem na górę, aby panią odnaleźć.

— Posłuchaj, James, od tych nowin mam wielki zamęt w głowie,

więc przestań już paplać i zejdź mi z drogi. Zaraz udam się na dół i

sama przekonam się, czy jaśnie pani mnie teraz potrzebuje, a jeśli nie

— to poczekam! Czy to jasne?

— Jasne — zgodził się James.

Olinda usłyszała oddalające się szybkie kroki pani Kingston i

cięższe — służącego. Trafiła na taki ekscytujący moment! Hrabia

Kelvedonu, który nie był tu od dwóch lat, nagle wrócił z jakąś

kobietą, o której służący ze wzgardą mówił „osoba".

Olinda dobrze znała ten sposób określania ludzi przez służbę.

Nanny i stary Hodges w jej domu także używali różnych określeń

względem nieznajomych:

„Przyszła dama z wizytą do jaśnie pani."

„Jakaś kobieta pyta, czy może zobaczyć się z jaśnie panią."

„Jakaś osoba czeka przy tylnych drzwiach."

I, trzeba przyznać, że rzadko się mylili co do gości.

Mężczyzna, którego widziała na portrecie w sypialni hrabiny, był

bardzo piękny, miał ciemne oczy i włosy zaczesane do góry, które

odsłaniały wysokie czoło. Olinda żałowała, że nie mogła lepiej się

background image

przyjrzeć obrazowi, ale pocieszyła się, że przy odrobinie szczęścia

będzie mogła teraz na własne oczy ujrzeć hrabiego.

W dzieciństwie bardzo rzadko widywała się ze swoimi

rówieśnikami, z którymi mogłaby bawić się i rozmawiać, dlatego

sama często wymyślała różne historie, które później odżywały w jej

świadomości. Teraz wyobraziła sobie, że hrabia wrócił, wziął w swe

ręce sprawy tego wspaniałego domu i całego majątku.

Przywiózł ze sobą atrakcyjną pociągającą kobietę, która podobnie

jak Hortensja królowi, da mu szczęście. Ich dom wkrótce wypełni się

dziećmi. W ten sposób rodzinna saga będzie wciąż żywa, przez

pokolenia stając się częścią historii Anglii.

Olinda zastanawiała się, czy kobieta, którą hrabia przywiózł ze

sobą, jest Włoszką czy Francuzką. Jeżeli przyjechała z zagranicy, jej

prestiż niewątpliwie zostanie przez służbę pomniejszony. Może

jednak pochodzić z arystokracji czy też nawet z rodziny królewskiej.

— W tym domu powinna zamieszkać księżniczka — szepnęła

Olinda z nutką romantyzmu w głosie i uśmiechnęła się,

uświadomiwszy sobie, że się zatopiła w swym bajkowym świecie, dla

którego ten dom stanowił właściwe tło.

Wróciła do swojego pokoju i starannie przepisała na czysto wykaz

nici, które będą jej potrzebne do pracy, po czym zadzwoniła na

służącą, aby dostarczyła go pani Kingston. Jedna z młodszych

służących wbiegła pospiesznie do pokoju Olindy. Nazywała się Lucy.

— Ojej, panienko, co się tu dzieje! — mówiła podekscytowana.

— Jaśnie pan przyjechał, i tyle przez to jest zamieszania!

background image

— Rozumiem — powiedziała Olinda — nikt się nie spodziewał

jego przyjazdu.

— No właśnie — odrzekła Lucy. — Teraz pan Hanson znajdzie

się w bardzo niezręcznej sytuacji, ale dobrze mu tak!

Olinda nie bardzo wiedziała, co na to odpowiedzieć.

— Raz tylko widziałam jaśnie pana — ciągnęła Lucy — wyjechał

w dniu, w którym przyszłam do pracy, ale wiem, że go tu wszyscy

bardzo kochają. Pan Burrows, nasz starszy lokaj, będzie miał teraz

dużo pracy.

— Jaśnie pan długo był poza domem — zauważyła Olinda.

— Wszyscy myśleli, że już nigdy nie wróci, panienko — mówiła

Lucy — a szczególnie po tym, co powiedział przed wyjazdem!

Olinda dobrze wiedziała, że nie powinna plotkować ze służbą i że

jej matka nie byłaby teraz z niej zadowolona, jednak nie mogła

powstrzymać ciekawości i zapytała:

— Co powiedział?

Lucy zniżyła głos:

— Był w hallu, więc wszyscy słyszeli, jak mówił: „Będę

przeklęty jeśli zostanę w tym domu dłużej; wrócę tu tylko pod

warunkiem, że odzyskasz zdrowy rozsądek, choć wątpię, aby się to

stało!" — Lucy odetchnęła głęboko. — Później zszedł na dół, wsiadł

do powozu i pomknął, jakby go wiatr niósł!

Olinda nie mogła powstrzymać śmiechu.

— Lucy, opowiadasz o tym z takim przejęciem. Do kogo tak się

wtedy zwrócił?

background image

— Do jaśnie pani, oczywiście! — Lucy odpowiedziała

niecierpliwie, jakby uważała Olindę za osobę niezbyt rozgarniętą.

— Jaśnie pani wyszła z salonu, gdy jaśnie pan opuszczał dom.

„Nie jedź, Roque", powiedziała wyciągając rękę. Wszyscy to widzieli,

a on jej tak odpowiedział!

Olinda postanowiła nie prowokować więcej Lucy żadnymi

pytaniami, chociaż była bardzo ciekawa.

— Wszystko to jest niezwykle interesujące — powiedziała

obojętnie — wydaje się jednak prawdopodobne, że hrabia zmienił

decyzję, skoro wrócił. Czy byłabyś tak uprzejma i podała tę kartkę

pani Kingston? Przekaż, że chciałabym mieć wymienione nici jak

najszybciej, ponieważ nie mogę bez nich pracować.

— Dam jej to, panienko — powiedziała wesoło Lucy — chociaż

wątpię, czy teraz to załatwi. Nic, tylko biega za jaśnie panem, ale

zrobię, co w mojej mocy.

— Dziękuję.

Olinda pozbierała jedwabne nici i udała się do komnaty księżnej.

Bardzo chciała wyjść do ogrodu, jednak rano straciła już wiele

cennego czasu zwiedzając dom. Jeśli przyjechała tu zarabiać

pieniądze, musi wziąć się do pracy, aby każde pięć szylingów

pomogło odzyskać zdrowie chorej matce.

Okna z komnaty księżnej wychodziły na południe, ale nie było już

w nich słońca. Zrobiło się trochę chłodniej. Kiedy Olinda usiadła na

podłodze i zabrała się do szycia, za oknem słychać było śpiew

background image

ptaków, a zapach róż wdzierał się do środka. Czy można wymarzyć

sobie lepsze miejsce do pracy?

Rozpoczęła od naprawy aksamitu, zszywając rozerwane miejsce

bardzo drobnym ściegiem. Pracując za pomocą igły i nitki Olinda

zawsze pogrążała się we własnym wyimaginowanym świecie i

zapominała o rzeczywistości.

Hortensja de Mazarin... ktoś opisał kiedyś jej oczy w sposób

następujący: „Nie są niebieskie, szare ani czarne. Łączą w sobie

słodycz błękitu, wesołość szarości i temperament czerni". Karol

znalazł chyba to wszystko w jej oczach. „Ciekawe — zastanawiała się

Olinda — czy kiedykolwiek jakiś mężczyzna odnajdzie coś w moich."

Domyślała się, że jej szare oczy wyrażały raczej powagę i

rozmarzenie. Trudno jest jednak samemu oceniać wyraz własnych

oczu. Księżna miała szczęście, bo choć jej małżeństwo było nieudane,

w końcu znalazła tę jedną jedyną, wymarzoną miłość.

Olinda podniosła głowę i popatrzyła na baldachim, gdzie unosiły

się amorki otaczając dwa serca przebite strzałą. „Łoże stworzone do

miłości" — pomyślała Olinda i poczuła ból oczu. Nic dziwnego, bo w

pokoju zrobiło się już szaro i ciemno. Nie mogła kontynuować pracy

przy takim świetle. Wzięła się do pakowania swych przyborów, i gdy

wyciągała rękę po długie nożyce, usłyszała w korytarzu głęboki,

zdecydowany, męski głos:

— Pani Kingston, szukałem pani.

— Bardzo przepraszam, jaśnie panie, właśnie szłam...

background image

Olinda pomyślała, że ochmistrzyni szła do pokoju księżnej, aby ją

stąd zabrać, jednak hrabia przerwał szorstko:

— Chciałbym wiedzieć, co znaczy ulokowanie mademoiselle le

Bronc na drugim piętrze?

— Zrobiłam to na polecenie jaśnie pani, milordzie.

— Tak się tu traktuje moich przyjaciół? — zapytał gniewnie

hrabia.

— Bardzo pana przepraszam, milordzie — odrzekła pani

Kingston drżącym głosem — ale jaśnie pani kazała...

— Domyślam się, co powiedziała! — krzyknął ostro. — Proszę

natychmiast przenieść mademoiselle le Bronc do jednego z pokoi

gościnnych na tym piętrze!

— Oczywiście, jaśnie panie, niezwłocznie wydam polecenia...

— Moi przyjaciele mają tu być traktowani z należytym

szacunkiem. A propos, gdzie ja będę spał?

Przez chwilę zaległa złowieszcza cisza, po czym pani Kingston

odezwała się niepewnie:

— Myślałam, że chciałby pan zająć pokój królewski...

— Dlaczego nie pokój mojego ojca? Ten, w którym zawsze spali

hrabiowie Kelvedonu? Czy on nie należy mi się?

— Oczywiście, jaśnie panie.

Gdy pani Kingston zamilkła, hrabia dodał gwałtownie:

— I niech pani wyrzuci stamtąd tego uzurpatora!

Ochmistrzyni była wyraźnie zdenerwowana. Nagle Olinda

usłyszała głos hrabiny:

background image

Dlaczego

zmieniasz

moje

polecenia,

Roque?

Już

powiedziałam, gdzie ma spać twoja przyjaciółka.

— Dobrze wiem, dlaczego wybrałaś dla niej drugie piętro, jednak

uważam, że moi przyjaciele, podobnie jak twoi, mają równe prawa w

tym domu!

Po chwili hrabina odezwała się:

— To wszystko, pani Kingston.

— Dziękuję, milady.

Olinda słyszała oddalające się kroki ochmistrzyni i ku swojemu

przerażeniu usłyszała, że ktoś wchodzi do komnaty księżnej.

— Czy po to wróciłeś, Roque, żeby sprawiać kłopoty? —

usłyszała głos hrabiny.

Hrabia zapewne wszedł tu za matką. Olinda gorączkowo

zastanawiała się, co powinna zrobić. Gdyby wyszła z ukrycia, byłoby

jasne, że podsłuchiwała ich rozmowę. Zanim zdążyła podjąć

jakąkolwiek decyzję, hrabia odpowiedział:

— Raczej ty, mamo, jesteś powodem kłopotów. Wróciłem z

Francji, aby sprawdzić, co się tu dzieje.

— Sprawdzić, co tu się dzieje, a sam przywozisz ze sobą tę

kreaturę! — Hrabina podniosła głos. — Nie zamierzam być

przyzwoitką dla twojego kaprysu!

— Mój kaprys, jak to nazywasz — powiedział gorzko hrabia —

jest równy twojemu, mamo. Ivette przyjechała tu, aby dodać mi

odwagi, lub jeśli wolisz, aby uzupełnić ten czworokąt.

background image

— Jak śmiesz! — krzyknęła hrabina. — Jak śmiesz mówić do

mnie w ten sposób!

— A jak ty śmiesz zachowywać się w ten sposób pod moją

nieobecność? — zareagował ostro hrabia. — Zresztą, jest to także

powód, dla którego wyjechałem za granicę.

— I powinieneś był tam zostać! — oschle powiedziała hrabina.

— To wciąż jest mój dom.

— Czy zapomniałeś, drogi synu, że nie można go utrzymać bez

pieniędzy? Dom jest twój, jednak pieniądze są moje, tak zdecydował

twój ojciec.

— Dobrze o tym wiem — odpowiedział hrabia — ale czy

pomyślałaś choćby przez chwilę, że zrobił to, ponieważ ci ufał? W

każdej chwili mogłem rozwiać jego złudzenia, ale go kochałem i nie

chciałem ranić, pozwoliłem mu żyć i umrzeć w nieświadomości!

— Mów sobie, co zechcesz, ale to ja trzymam wszystkie asy. Jeśli

wyrzucisz mnie z tego domu, nie zdołasz go utrzymać!

— Masz rację, mamo, ale jak powiedziałaś, dom jest mój i nie

pozwolę, by jakiś fircyk, który pragnie wkraść się w twe łaski dla

pieniędzy, zniesławił jego dobre imię!

— Po to tylko wróciłeś! — krzyknęła hrabina.

— Dokładnie tak — zgodził się hrabia. — Lanceworth powiedział

mi, że chcesz zmienić oranżerię na kryty kort tenisowy. Nigdy nie

uwierzę, mamo, że w twoim wieku chcesz uprawiać tenis. Oczywiste

jest, kto chce zniszczyć ten zabytkowy obiekt.

background image

— Budowa nowego kortu byłaby o wiele kosztowniejsza —

odezwała się hrabina.

— Może dałoby się jakoś obejść bez tak wielu nowych sukni,

koni wyścigowych czy samochodu dla twojego kochanka — kwaśno

zauważył hrabia.

— To, co daję Feliksowi, to moja sprawa — ucięła hrabina — i

nie przypuszczam, żeby mademoiselle le Bronc, jeśli jest to jej

prawdziwe nazwisko, była tańszym nabytkiem!

— Przeciwnie, bardzo drogim — odparł hrabia. — Właśnie

dlatego pomyślałem, że będzie tu pasowała!

— Jeśli tak, to zabierz ją z powrotem tam, skąd ją wziąłeś! —

mówiła hrabina. — Nie usiądę przy jednym stole z tą kreaturą!

— W takim razie ja nie usiądę przy jednym z Feliksem Hansonem

— powiedział hrabia. — Co za wspaniały pomysł, mamo, możemy

jadać oddzielnie i kłócić się przy służbie, bo widownia dodaje

pikanterii naszym dyskusjom.

— Nie mogę zostać w domu, w którym jestem obrażana.

Zatrzymaj sobie tę dziewkę, może spać nawet w twoim łóżku!

— To samo mogę powiedzieć o Feliksie Hansonie, mamo.

Zapewniam cię jednak, że dopóki jestem w tym domu, nie pozwolę,

by spał w łóżku mojego ojca, choć tak usilnie próbuje wszędzie go

zastąpić...

W wypowiedzi hrabiego zabrzmiała bardzo wyraźna aluzja.

— Nienawidzę cię, Roque. Po co wróciłeś? Trzeba było zostać we

Francji, oddając się rozpuście i udając, że to wszystko moja wina!

background image

— To jest twoja wina, mamo, zawsze tak było — odpowiedział

hrabia.

Po dłuższej chwili milczenia pierwsza odezwała się hrabina trochę

niepewnym głosem:

— Zapomnijmy o dawnych urazach. Jesteś już przecież dorosły.

Tak bardzo mnie kochałeś, gdy byłeś małym chłopcem, po prostu

mnie ubóstwiałeś, Roque. Pamiętam scenę zazdrości, jakami zrobiłeś,

kiedy odkryłeś, że mam kochanka. — Hrabia obruszył się. — Czego

jeszcze możesz się spodziewać? Twój ojciec był wiele ode mnie

starszy, a ja chciałam miłości, Roque. Nie mogłabym bez niej żyć. —

W głosie hrabiny dało się odczuć chęć usprawiedliwienia się. —

Spójrzmy na to jak dorośli ludzie.

— To znaczy jak? — zmęczonym głosem zapytał hrabia.

— Mógłbyś zająć należne ci miejsce w Kelvedonie.

— Byłabyś zadowolona, mamo, gdybyś mieszkała tu tylko ze

mną?

Po chwili złowrogiej ciszy hrabina krzyknęła:

— Co to znaczy, z tobą? Mam ze wszystkiego zrezygnować? Nie

mogę! Ja chcę mieć Feliksa, potrzebuję go, jest wszystkim, co

pozostało z mojej młodości!

— No cóż, sama dałaś odpowiedź na swoją propozycję —

powiedział zimno hrabia.

Olinda usłyszała cichy płacz i odgłos zamykanych drzwi.

Odetchnęła z ulgą. Przez cały ten czas siedziała na podłodze

nieruchoma i spięta tak, że nawet trudno jej było oddychać. Wstała

background image

cicho, bardzo z siebie niezadowolona, że podsłuchała tę rozmowę, a

także dlatego, że nie była dość silna, aby im przerwać. Miała

zdrętwiałe nogi od siedzenia w nieruchomej pozycji na podłodze i

wstając, oparła się ręką o łóżko, aby się podeprzeć.

Nagle z przerażeniem spostrzegła, że pokój nie był pusty. Hrabia

nie wyszedł i stał teraz przy jednym z okien. Nie słyszał, jak się

poruszała, i dopiero po upływie kilku sekund, gdy wyczuł czyjąś

obecność, odwrócił głowę.

Spojrzał na nią zdziwiony. Zobaczył szeroko otwarte, naiwne i

trochę przerażone oczy. Włosy jaśniały na tle lśniących zasłon, a mała

dłoń spoczywała na jedwabnej narzucie. Olinda wyczuła, że hrabia

jest nie mniej zaskoczony niż ona.

— Kim jesteś i co tu robisz? — zapytał szorstko.

Rozdział 3

Hrabia patrzył przez okno. Jezioro szkliło się złociście w świetle

zachodzącego słońca. Na jego gładkiej powierzchni unosiły się

łabędzie, a karmazynowe azalie odbijały się w wodzie. Hrabia zawsze

tęsknił za tym

widokiem, chociaż sprawiał mu dziwny,

niewytłumaczalny ból.

Od dziecka bardzo kochał ten dom. Jego piękno wzruszało go i

zachwycało. Kiedy był w szkole, a potem na uniwersytecie, odtwarzał

w pamięci jego wygląd. Miał wrażenie, że dom ten zawsze był cząstką

jego samego i jego dziedzictwa.

background image

Czuł, jak gniew, spowodowany ostrą wymianą zdań z matką

stopniowo odpływa. Pejzaż za oknem działał jak chłodna ręka na

rozpalonym czole. Kelvedon zawsze był w stanie go ukoić. Czuł się tu

lepiej; opuszczały go troski i niepokoje.

„Kocham to wszystko" — chciał szepnąć, patrząc na jezioro i

mostek, olbrzymie, stuletnie drzewa stojące w parku i na trawniki,

które opuszczały się ku brzegom jeziora jak szmaragdowy aksamit.

Ogromne zarośla zakreślały granicę ogrodów. Za nimi rosły duże lasy.

Hrabia w dzieciństwie wyobrażał sobie, że mieszkają tam smoki,

rycerze i inne tajemnicze stworzenia.

Cisza i spokój rozmarzyły go i wtedy nagle poczuł, że nie jest sam

w pokoju. Instynktownie odwrócił głowę i w mroku, który ogarniał o

tej porze pokój księżnej, ujrzał po przeciwnej stronie łoża małą twarz

o wielkich szarych oczach, otoczoną włosami tak jasnymi, że

mogłyby zastąpić blask promieni zachodzącego słońca.

Przez jeden niezwykły moment hrabia pomyślał, że twarz ta

należy do jednej z nimf z gobelinu na ścianie. Dopiero po chwili

zorientował się, że jest to żywa dziewczyna w szarej sukni.

— Kim pani jest — zapytał — i co tu robi?

Po chwili usłyszał odpowiedź udzieloną dźwięcznym, trochę

strwożonym głosem:

— Bardzo przepraszam, ja nie chciałam... podsłuchiwać

rozmowy... jaśnie państwa, ale nie miałam odwagi jej przerwać...

— Kim pani jest? — Hrabia jeszcze raz zadał to samo pytanie.

background image

— Zostałam zaangażowana, aby naprawić wzory na narzutach i

zasłonach.

— I pozostawała pani, oczywiście, w ukryciu, kiedy rozmawiałem

tu z matką?

— Tak rzeczywiście było.

— I przypuszczała pani, że oboje wyszliśmy z pokoju?

— Tak. — Szare oczy spoglądały pokornie, po chwili Olinda

powiedziała niepewnie: — Chciałabym, aby pan wiedział, że nigdy

nie powtórzę niczego, co tu powiedziano, a ponadto spróbuję

wszystko wymazać z pamięci.

— Przecież wiem, że to nie jest możliwe — powiedział hrabia

sucho — ale wierzę, że niczego pani nie powtórzy. Chciałbym

wiedzieć, jak się pani nazywa.

— Olinda Selwyn.

— A więc mogę pani zaufać, panno Selwyn?

— Oczywiście.

Kiedy Olinda wyszła zza łoża, hrabia zauważył, że jest szczupła i

dość wysoka. W szarej sukni rzeczywiście wyglądała jak nimfa.

„Jest bardzo młoda" — pomyślał, patrząc na zaokrąglony kontur

twarzy, szczupłą szyję i głowę otoczoną włosami o jasnozłotej barwie.

Przypominała mu kogoś.

— Jak długo pani tu jest, panno Selwyn?

— Przyjechałam wczoraj wieczorem. Mam nadzieję, że dobrze

wykonam swoją pracę.

— Czy pani musi pracować?

background image

— Tak, potrzebuję pieniędzy.

Spojrzała na niego, potem otworzyła drzwi i wyszła. Hrabia został

sam. Kiedy zniknęła mu z oczu, skierował się do apartamentów. Miał

nadzieję, że kiedy tam dotrze, wszelkie ślady po obecności

poprzednika zostaną usunięte. I, rzeczywiście, zobaczył Higsona i

starego Yaleta, którzy opiekowali się kiedyś ojcem, jak wieszają jego

ubrania w szafie, starannie układają buty do jazdy konnej i inne części

garderoby.

— Miło cię widzieć, Higsonie — powiedział hrabia wyciągając

rękę.

— Cały czas się modliłem, żeby jaśnie pan wrócił, zanim przejdę

na emeryturę.

— Przechodzisz na emeryturę? — zdziwił się hrabia.

— Były skargi, milordzie, że jestem już za stary.

— Któż to się skarżył?

Po dłuższej chwili stary człowiek odrzekł spokojnie:

— Goście jaśnie pani.

— Masz na myśli jednego, konkretnego? — naciskał hrabia.

Czuł, jak ponownie wzbiera w nim gniew.

— Tak, milordzie — odpowiedział drżącym głosem służący. —

Nie poruszam się już dostatecznie szybko dla kogoś, kto się zawsze

spieszy. Także jest mi trudno poradzić sobie z dobraniem

odpowiedniego ubrania dojazdy automobilem, do gry w golfa i innych

gier, w które nigdy nie grywano w Kelvedonie.

— Ile masz lat, Higsonie?

background image

— Sześćdziesiąt trzy, milordzie, i nadawałbym się jeszcze do

wykonywania zajęć, które do mnie kiedyś należały.

— Wobec tego nie przejdziesz na emeryturę, jasne?

Przez chwilę w oczach starego człowieka zabłysnął ognik

szczęścia.

— Naprawdę, milordzie? Ale jaśnie pani powiedziała...

— Ja jestem panem tego domu, Higsonie, i nie pozwolę, abyś

został odprawiony, gdy jeszcze możesz i chcesz pracować. Tym

bardziej że służyłeś kiedyś mojemu ojcu. Teraz ja ciebie potrzebuję.

Chcę, abyś się mną zajmował.

— Czy pan zamierza tu pozostać, milordzie?

Pytanie wyraźnie zaskoczyło hrabiego. Przemierzywszy pokój

stanął naprzeciw kominka i patrząc na portret swojej matki

odpowiedział:

— Szczerze mówiąc, Higsonie, jeszcze nie podjąłem decyzji.

— Potrzebujemy tu pana, milordzie, bardzo potrzebujemy.

Jesteśmy tu bez pana bardzo nieszczęśliwi.

Hrabia odwrócił głowę.

— Jak mam to rozumieć?

— Konie nie lubią nowego samochodu, milordzie, niewiele się na

nich jeździ. A ten, kto teraz ich dosiada, nie robi tego tak, jak jaśnie

pan.

— Mów jaśniej — niecierpliwił się hrabia.

— Ciężkie ręce, cięty bat i kłujące ostrogi, jaśnie panie; dobry

jeździec nie traktowałby koni w ten sposób.

background image

— A niech to diabli! Nie pozwolę, żeby to bydlę znęcało się nad

moimi końmi.

— To nie wszystko, milordzie — ciągnął Higson. — Jaśnie pani

interesuje się tylko końmi wyścigowymi. Te, których używało się do

polowań, czy te, na których jaśnie pan jeździł, rzadko kiedy wychodzą

na świeże powietrze. Abbey bardzo jest tym zmartwiony.

Abbey, starszy stajenny, umiał świetnie obchodzić się z końmi i

nie miał równego sobie w całym hrabstwie. Hrabia przypomniał sobie

swoje pierwsze przygody z końmi. Abbey był jego instruktorem i

nauczycielem w tej dziedzinie. W dzieciństwie wiele się od niego

nauczył, a przy tym dzięki niemu stadnina kelvedońska zasłynęła z

najlepszych koni w hrabstwie.

— Powiadasz, że Abbey nie jest zadowolony. — Hrabia zwrócił

się do Higsona. — A on nie myśli o odejściu?

— Nie, choć miał wiele propozycji, i mimo że nie jest

odpowiednio doceniany.

— Porozmawiam z nim — obiecał hrabia.

— On także od dawna wspominał, że chciałby pomówić z jaśnie

panem. — Powiesił ostatnie okrycie na drążku w szafie i zapytał: —

Co jaśnie pan włoży do obiadu?

Książę spojrzał na ubrania, które przywiózł ze sobą, jakby oglądał

je po raz pierwszy w życiu. Uświadomił sobie, że nadawały się do

noszenia w Paryżu, ale nie w tym domu.

background image

— Wracałem w pośpiechu, Higsonie — powiedział — teraz

widzę, że nie zapakowano mi ubrań, których będę tu potrzebował. Są

chyba gdzieś jakieś moje stare rzeczy?

— Oczywiście, jaśnie panie — z uśmiechem potwierdził Higson.

— Wszystko jest czyste, wyprasowane i gotowe na powrót jaśnie

pana.

— Więc przynieś tu i ułóż na właściwym miejscu.

— Oczywiście, milordzie, natychmiast to zrobię.

Wydawało się, że hrabia machnął czarodziejską różdżką i

odmłodził starego sługę o dwadzieścia lat. Hrabia spojrzał na zegar na

kominku, wolno się rozebrał i przeszedł do łazienki, gdzie czekała na

niego gorąca kąpiel. W powietrzu unosił się zapach werbeny, której

zawsze używano w męskich łazienkach w Kelvedonie. Hrabia

zobaczył

prześcieradło

kąpielowe

z

jego

monogramem

i

kelvedońskim herbem w jednym z rogów. Na macie łazienkowej były

takie same insygnia.

Gdy wszedł do gorącej wody, przypomniał sobie dziwną

dziewczynę, którą spotkał w komnacie księżnej. Hafciarka! Nigdy

dotąd nie spotkał kogoś takiego, jednak przyznał, że człowiek o takim

zawodzie potrzebny jest w Kelvedonie. Jak dotąd, wszystkie hrabiny

Kelvedonu umiały wyszywać i haftować.

Jedna z nich własnoręcznie ozdobiła obicia sześćdziesięciu

krzeseł z jadalni czekając na męża, który był na wojnie. Przypomniał

sobie też inną, która wyszyła jedwabiem kilka obrazów, kiedy jej mąż

background image

z wyrokiem śmierci wydanym przez Cromwella czekał na śmierć w

londyńskiej Tower.

Książę oglądał w Luwrze prace wykonane igłą i wydawało mu

się, że wcale nie były piękniejsze od tych, które miał we własnym

domu. „Mam nadzieję — pomyślał hrabia — że panna Selwyn zna się

na rzeczy, bo nie zniósłbym żadnego partactwa w Kelvedonie."

Przypomniał sobie powód swojego nagłego powrotu i znowu

ogarnął go zły nastrój. Jak śmiał ten impertynencki dorobkiewicz

proponować przebudowę oranżerii?! A poza tym, jak jego własna

matka mogła przystać na ten beznadziejny pomysł? Przez całą

powrotną drogę hrabia gorączkowo zastanawiał się, co jeszcze pod

jego nieobecność mogło zostać zeszpecone lub okaleczone.

Dobrze, że przynajmniej Lanceworth zachował odrobinę

zdrowego rozsądku i zawiadomił go o planach przebudowy oranżerii.

Mniejsze zmiany mogły już zostać przeprowadzone na polecenie

matki, polecenie inspirowane przez Feliksa Hansona!

Z ponurą miną hrabia wyszedł z łazienki. W pokoju natknął się na

Higsona, który szykował mu wieczorowy strój nie używany od dwóch

lat.

Przez ten czas hrabia przemierzył niemal cały świat. W gniewie

opuszczał dom, gdyż nie był w stanie zaakceptować Feliksa Hansona i

żyć z nim pod jednym dachem. Kłótnie z matką prowadzili w sposób

niegodny ich stanu. Oboje mieli dość gwałtowne temperamenty i nie

mogli się powstrzymać od ostrej wymiany zdań.

background image

Hrabia przypominał sobie ze wstydem, jak bardzo kiedyś pragnął

naśladować swojego ojca, którego bardzo podziwiał za spokój i

opanowanie: nigdy nie podniósł głosu, ale jego niezadowolenie

odczuwało się bardziej niż gniewne krzyki. Jednak hrabia po matce

odziedziczył impulsywność, gwałtowny temperament i brak

hamulców, kiedy emocje brały górę nad rozsądkiem.

Przez ostatnie pięć wieków zawsze ktoś z ich rodziny był

zamieszany w towarzyski skandal czy jakiś słynny proces. Cudem

tylko świętej pamięci hrabia nie dowiedział się o niewierności swojej

żony. Bardzo jej ufał i nigdy nie przypuszczał, że mogłaby niegodnie

postępować.

— Stare ubranie bardzo dobrze pasuje, milordzie, teraz pan

wygląda jak prawdziwy dżentelmen, jeśli wolno się tak wyrazić.

Hrabia zaśmiał się cicho.

— Chcesz powiedzieć, że nie wyglądałem na dżentelmena, kiedy

przyjechałem. Może masz rację, jednak w Paryżu ludzie tak się

ubierają, a ja przecież stamtąd wracam.

Hrabia włożył do kieszonki na piersiach małą chustkę.

— Czy panna Selwyn jada na dole?

Przez moment Higson zastanawiał się, o kogo chodzi.

— Ta hafciarka? Nie, jej przynoszą posiłki do pokoju.

— Wobec tego będziemy bardzo miłą partie carree — powiedział

hrabia zuchwale i wyszedł z sypialni świadom podziwu Higsona.

background image

W tym samym czasie Olinda jadła kolację w swoim pokoju. Lucy

przykryła stół białym obrusem. Na środku postawiła kandelabr.

Prawda, że nie był zbyt wyszukany, ale srebrny i miał trzy ramiona.

Lucy gawędziła. Nie powinna tego robić i Olinda wiedziała, że gdyby

wiedziała o tym ochmistrzyni, pokojówka dostałaby surową naganę.

Ciekawość Olindy jednak zwyciężyła i dlatego nie zrobiła

najmniejszego wysiłku, aby powstrzymać potok słów.

— Takie zamieszanie, że głowa pęka, panienko — mówiła Lucy

nalewając zupę. — Cały dom postawiony na nogi. Nigdy nie było

czegoś takiego. Pan Hanson wyrzucony z pokoju! Chciałabym

wiedzieć, co on na to! — Olinda nie odezwała się, więc Lucy

ciągnęła: — Bo to nie było w porządku, panienko, wszyscy tak

mówili. Nie powinien był zajmować pokoju milorda, nie miał do tego

żadnego prawa.

Olinda pomyślała, że Lucy z pewnością powtarza czyjąś opinię na

ten temat, może Burowsa — starszego lokaja albo nawet pani

Kingston.

— Od jak dawna mieszka tu pan Hanson? — zapytała obojętnie.

— Więcej niż dwa lata, panienko. Wszyscy mówią, że jaśnie pan

opuścił Kelvedon z jego powodu.

Lucy stanęła przy drzwiach. Inna służąca wniosła następne danie i

zabrała pustą wazę. Młody kurczak z grzybami przyprawiony dużą

ilością ziół, a do tego trochę warzyw i dwa rodzaje sosów wyglądały

smakowicie. Lucy przez czas obsługiwania Olindy była cicha i

skupiona, jednak potem znowu zaczęła mówić:

background image

— Nie ma to jak dżentelmen, powiadam panience.

— Co to znaczy? — zapytała Olinda.

— Chodzi mi o sposób, w jaki wydaje polecenia, i o wiele innych

rzeczy — odpowiedziała pokojówka po chwili namysłu.

— Jakich rzeczy?

— Nie mogę tego pani powiedzieć, panienko.

Lucy wyszła zabierając ze sobą tacę.

Olinda zjadła posiłek ze smakiem. Była bardzo głodna, bo nie piła

popołudniowej herbaty. Gdyby to był zwykły dzień, z pewnością

dłużej delektowałaby się takimi pysznościami. Teraz jednak zatopiła

się w rozmyślaniach nad tym, co usłyszała od Lucy, i o młodym hrabi.

Kiedy odwrócił się od okna, nie rozczarowała się, wprost

przeciwnie: był naprawdę przystojny. Na portrecie w pokoju swojej

matki wyglądał bardzo młodo, a teraz twarz jego była ciemna, ponura

i trochę sarkastyczna w sposób, którego Olinda nie umiała wyjaśnić.

Wyglądał na pozbawionego złudzeń i może nawet niektórym ludziom

wydawał się cyniczny. Świadczyły o tym zmarszczki wokół ust.

Przypominał jej trochę Karola II, którego widziała na portretach.

Hrabia kiedyś uśmiechał się do życia, a teraz, jak zdołała stwierdzić,

drwił z przyszłości. Nigdy nie przypuszczała, że zobaczy dżentelmena

bez wysokiego kołnierzyka i gustownego krawata. Hrabia nosił się jak

francuscy artyści, których widziała na ilustracjach. Miał wykładany

kołnierzyk i luźno zwisający fular. Nosił marynarkę z czarnego

background image

aksamitu i wzorzystą kamizelkę. Nie wyobrażała sobie ojca ani brata

w takim ubraniu. Ale do hrabiego bardzo taki strój pasował.

Tymczasem Lucy wróciła do pokoju.

— Ojej, panienko, umarłaby pani ze śmiechu, gdyby pani

słyszała, co się dzieje na dole. Jaśnie pani siedzi sztywno jak kołek w

jednym końcu stołu, a jaśnie pan patrzy na nią groźnie z drugiego!

Mademoiselle de Broucy — nie pamiętam dokładnie, jak się nazywa

— flirtuje z obydwoma dżentelmenami!

— Co to za danie, Lucy? — zapytała Olinda dając do

zrozumienia, że nie chce tego słuchać.

— Truskawki ze śmietaną panienko, z pysznym biszkoptem w

środku. To jedna ze specjalności naszego kucharza. Na pewno będzie

pani smakowało.

— Jestem pewna, że tak — uśmiechnęła się Olinda.

— Jeśli coś zostanie, panienko, to nie będzie z tym kłopotu. Ja i

Rose bardzo lubimy taki deser.

— Mam nadzieję, że dość wam zostawiłam — powiedziała

Olinda z uśmiechem.

— Ojej, niech panienka tak się tym nie przejmuje! Proszę wziąć

jeszcze jedną łyżkę!

— Zjadłam już dosyć, dziękuję — odpowiedziała stanowczo

Olinda.

Lucy przyniosła więc kawę i postawiła na stole przy kominku,

potem sprzątnęła wszystko ze stołu.

background image

— Zostawiam kandelabr, zaraz lokaj przyniesie lampę. Spóźniają

się dziś trochę, oni też są podenerwowani tym wszystkim.

Opuściła pokój i zanim Olinda zdążyła napić się kawy, wróciła z

wielką, mosiężną lampą naftową którą postawiła na stole.

— Teraz lepiej — mówiła wesoło. — Można nawet czytać, chyba

panienka nie będzie już więcej szyć.

— Nie, dziś długo pracowałam — odrzekła Olinda.

— Moja matka zawsze mówiła: „Szanuj oczy, bo to jest twój

największy skarb" — powiedziała Lucy — i to jest prawda, panienko.

— Oczywiście, że tak — zgodziła się Olinda.

— Pójdę już. — Lucy rozglądała się dookoła, aby mieć pewność,

że o niczym nie zapomniała. — Muszę sprawdzić, co dzieje się na

dole. W razie potrzeby proszę dzwonić.

— Dobrze, Lucy, dziękuję bardzo.

Lucy zamknęła za sobą drzwi, a Olinda pod wpływem impulsu,

którego nie sposób wytłumaczyć, wstała i zamknęła drzwi na klucz.

Spokojniejsza, usiadła przy oknie, aby popatrzyć na ogród. Panował

tam niezwykły spokój. Gawrony siedziały na najwyższych gałęziach

drzew, słychać było krzyk puszczyka i łagodne gruchanie dzikich

gołębi.

Jaka nieprawdopodobna różnica między harmonią ogrodu a tym,

co działo się w domu! „Po co hrabia przywiózł ze sobą do Kelvedonu

tę kobietę", zastanawiała się, choć znała odpowiedź: zrobił to

rozmyślnie, aby dokuczyć matce i sprowokować ją. W odwecie za to,

background image

że pozwoliła, by miejsce jego ojca zajął taki nikczemnik, jakim był

Feliks Hanson.

Olinda czuła, że jej matka również by nie zaakceptowała

Hansona. Jego głos i pospolity akcent zdradzał niski stan i drażnił ją,

podobnie jak dotyk jego dłoni i cichy szept.

„Teraz, gdy hrabia jest tutaj, Hanson będzie się starał

zachowywać należycie" — rozmyślała. Trudno jej było oderwać myśli

od dramatu, jaki rozgrywał się w tym domu. Hrabina, tracąca

młodość, a wraz z nią urodę, trzymała się kurczowo człowieka wiele

młodszego od siebie. Jednocześnie miała pełną władzę nad majątkiem,

co dawało jej przewagę nad synem. Olinda była pewna, że ta

upokarzająca sytuacja raniła dumnego młodego człowieka, który bez

zgody matki nie był w stanie utrzymać własnej posiadłości!

Olinda usiadła i zatopiła się w rozmyślaniach. Kiedy wstała, aby

odłożyć na stolik filiżankę po kawie, spostrzegła kartkę leżącą na

podłodze przy drzwiach. Z pewnością nie było jej tam, gdy zamykała

drzwi na klucz. Nic nie słyszała, ale ktoś musiał przyjść pod drzwi jej

pokoju i ukradkiem wsunąć list! Bardzo zdenerwowana, podniosła

papier. W jednym z rogów zobaczyła wygrawerowany adres i herb

Kelvedonu. Ktoś napisał bardzo małymi literami, jakby nie chciał

przyciągać niczyjej uwagi:

„Przyjdź do biblioteki po książkę o dwunastej."

Nie było żadnego podpisu, jednak Olinda bez cienia wątpliwości

wiedziała, czyja ręka skreśliła tych parę słów.

background image

„Jak śmie! — nie mogła pohamować oburzenia. — Jak śmie

proponować mi potajemne spotkanie!" Kiedy ochłonęła, pomyślała

sobie, że Feliks Hanson jest pewny, że jego zaloty będą dobrze

przyjęte przez zwykłą hafciarkę, skoro nie odmówiła mu sama hrabina

wdowa, niegdyś najpiękniejsza kobieta Anglii.

Olinda miała wielką ochotę odesłać kartkę razem z niegrzeczną

odpowiedzią lecz po namyśle stwierdziła, że jest to niegodne jej stanu.

„Niech idzie do biblioteki i czeka tam na mnie!" — pomyślała.

Podarła kartkę na drobne kawałki i wyrzuciła do kosza na śmieci.

Wróciła do okna, ale spokój tego wieczora pierzchnął bezpowrotnie.

Bardzo zdenerwowana rozmyślała nad intrygą Feliksa Hansona.

„Muszę być ostrożna, bo jeśli hrabina dowie się, że on się do mnie

zaleca, zostanę odprawiona." Olinda miała na uwadze nie tylko

niezręczną sytuację, w jakiej by się znalazła, lecz przede wszystkim

utratę pensji, na którą tak liczyła jej matka. Pieniądze zarobione w

Kelvedonie wystarczyłyby na kilka miesięcy spokojnego życia dla

nich obu.

Jak przekonać tego człowieka, aby zostawił mnie w spokoju? —

zastanawiała się rozpaczliwie. Czuła się osaczona przez niego i, jak

dziecko, bała się, że nie zdoła od niego uciec. Przyniósł list, więc

musiał być pod drzwiami jej pokoju. Gdyby ich nie zamknęła, mógł

wejść do środka! Nie zdołałaby uciec od niego!

Olinda postanowiła zachować zdrowy rozsądek i nie wpadać w

panikę. Mimo to instynktownie spoglądała wciąż na drzwi, jakby

spodziewała się następnych listów. „To niedorzeczne — myślała o

background image

swych obawach — jedno jest pewne: będzie czekał na mnie w

bibliotece sądząc, że będę posłuszna jego poleceniom, dlatego na razie

jestem bezpieczna."

Całe popołudnie spędziła w komnacie księżnej, a rano zwiedzała

rezydencję, toteż teraz zapragnęła odetchnąć świeżym powietrzem.

Zawsze lubiła spacerować po ogrodzie lub po polach otaczających

dwór. Kiedy żył jej ojciec, codziennie jeździli konno, ale po jego

śmierci matka nie mogła już pozwolić sobie na ich utrzymanie, Olinda

jeździła wtedy końmi okolicznych farmerów.

W części domu, w której zamieszkała, czuła się jak w więzieniu,

za którym czaił się Feliks Hanson. Gdy skończyła pracę, postanowiła

udać się do ogrodu. Ostrożnie otworzyła drzwi. Korytarz był pusty.

Wiedziała, że za zielonymi drzwiami są apartamenty państwa, więc

wybrała kierunek przeciwny.

Wkrótce natknęła się na niezbyt okazałą klatkę schodową którą

zeszła na parter. Z rozkładu domu wynikało, że korytarz na parterze

prowadził do pomieszczeń kuchennych. Szybko odnalazła drzwi

wiodące do ogrodu. Zamknęła je za sobą a klucz schowała do

kieszeni. „Będę mieć pewność, że dostanę się do środka, a poza tym

nikt nie będzie wiedział, że wyszłam z pokoju", pomyślała.

Na dworze było pięknie. Słońce już zaszło i na niebie zaczęły

pokazywać się gwiazdy. Księżyc był w nowiu — pokłoniła mu się

siedem razy na szczęście. „Spraw — prosiła zwrócona twarzą ku

niebu — abym mogła zarobić dość pieniędzy dla mojej mamy."

background image

Pragnęła również dłużej tu pozostać, aby poznać osobliwości tego

domostwa. Chciała też poznać codzienne życie Kelvedonu i jego

historię. Tak wiele mogła się tu jeszcze nauczyć! W bibliotece na

pewno jest całe mnóstwo ciekawych książek. „Nie pozwolę odprawić

się z kwitkiem — pomyślała odważnie — nie poddam się!"

Wiedziała jednak, że ostateczna decyzja nie należy do niej, lecz

do hrabiny wdowy, która jeśli miałaby choć cień podejrzenia, to...

Olinda ciężko westchnęła. Trzymając się z dala od okien minęła

ozdobnie strzyżony żywopłot. Spacerując podziwiała ogród ziół

otoczony murem z czerwonej cegły, potem znalazła się wśród lilii.

Minęła małą żelazną furtkę. Ścieżką wiodącą przez sad owocowych

drzew, które o tej porze roku były całe w kwiatach, doszła aż do

jeziora.

Wydawało się bardzo duże. Kiedy odwróciła głowę w stronę

domu, stwierdziła, że ginął w zieleni drzew i ogrodów. Jezioro było

spokojne i ciche. Olinda patrząc na wodę spostrzegła nagle przed sobą

niewielki biały budynek. Była to mała grecka świątynia wzniesiona na

wyspie. Ciekawie zaprojektowany chiński mostek łączył ją z

brzegiem. Pomyślała, że musiał być zbudowany za Jerzego IV, który,

jako książę Walii, rozpowszechnił chińskie meble i architekturę

organizując wystawę w Brighton.

Olinda zachwycała się elegancją i równowagą mostka. Miała

wrażenie, że wkracza do krainy fantazji, którą podkreślała perfekcyjna

symetria greckiej świątyni. Niewątpliwie przywieziono ją tu z Grecji i

zrekonstruowano na obecnym miejscu. Był, niestety, taki okres w

background image

historii Anglii, gdy kolekcjonowanie łupów pochodzących z grabieży

w Grecji było bardzo modne wśród wyższych sfer.

Przeszła do frontowej ściany świątyni i zobaczyła tam mały taras.

Rozciągał się stąd doskonały widok na jezioro aż do mostu według

projektu Adama. Popatrzyła na świątynię i spostrzegła w środku posąg

i dwa obejmujące się kupidyny. Nie widziała wyraźnie wszystkich

szczegółów, ale pomyślała, że z pewnością jest to symbol miłości.

Spojrzała na niebo.

„Przy świetle księżyca łatwiej mi będzie wyobrazić sobie, jak

świątynia wyglądała kiedyś w Grecji", pomyślała i usiadła na

drewnianej ławce stojącej na tarasie. Rozciągający się krajobraz w

blasku rozgwieżdżonego nieba urzekał swym pięknem!

Olinda zatopiła się w marzeniach. Myślała o Hortensji de

Mazarin, jak u boku Karola II wjeżdża do Kelvedonu. Oboje

zakochani w sobie bez pamięci. Radośni, że na wsi będą bliżej siebie,

wolni od protokołu dworskiego obowiązującego w Westminsterze.

Nie było tu jeszcze greckiej świątyni, ale mogli trzymając się za ręce

przychodzić nad jezioro, aby oglądać swoje odbicie w jego

nieruchomej tafli. Potem w zaciszu wielkiego łoża z baldachimem

przestawali być królem i księżną. Już jako mężczyzna i kobieta

wkraczali do własnego, pełnego miłosnych szeptów nieba.

Olinda drgnęła zaskoczona żywością tego obrazu i naraz zupełnie

niespodziewanie uświadomiła sobie, że nie jest na tarasie sama. Kiedy

błądziła po zakamarkach swojej wyobraźni, nie usłyszała, że ktoś

przeszedł mostkiem na wyspę. Jakiś mężczyzna stanął przy

background image

balustradzie i podobnie jak ona przed chwilą patrzył na rozległe

jezioro. Jej serce biło jak oszalałe ze strachu i dopiero po chwili

rozpoznała w nieznajomym hrabiego, a nie mężczyznę, którego się

obawiała. Nie mogła pomylić ciemnych włosów, szerokich ramion ani

kształtu głowy. Widziała go już przecież w komnacie księżnej.

Nie poruszyła się. Jednak on raz jeszcze instynktownie wyczuł

czyjąś obecność. Odwrócił się. Gwiazdy i księżyc otulały czule swym

światłem jej włosy tworząc złocistą aureolę. Ujrzał parę zapatrzonych

w siebie oczu. Był zaskoczony, ale po chwili uśmiechnął się.

— Panna Selwyn! Zjawia się pani w najbardziej zadziwiających

momentach.

— Przepraszam — w głosie Olindy wyczuł zdenerwowanie — nie

wiedziałam, że jest to prywatne miejsce.

— Wcale nie jest — odpowiedział hrabia. — Myślałem jednak, że

tylko ja tu przychodzę.

— Znalazłam się przypadkiem — wyjaśniła. — Wyszłam na

spacer, a potem zobaczyłam mostek i świątynię. Było tak pięknie...

Olinda zamilkła, a hrabia dokończył:

— I chciała się pani przyjrzeć temu z bliska.

— Nigdy nie widziałam czegoś równie pięknego. Usiłowałam

wyobrażać sobie, jak ta świątynia wyglądała w Grecji. — Przeraziła

się, iż drżący głos mógłby zdradzić, że nie pochwala rabunku, i dodała

pospiesznie: — Pójdę już. Przepraszam, że przeszkodziłam...

background image

— Ponieważ była tu pani pierwsza, prawda jest taka, że to ja

przeszkodziłem pani. — Usiadł obok niej i dokończył: — Przez

chwilę oboje możemy popatrzeć na świątynię i jezioro.

— Ono też jest bardzo piękne. Myślałam... — Przerwała

przestraszona, że z pewnością nie będzie interesować go to, co sobie

pomyślała.

— O czym pani myślała? — zapytał jednak.

— Myślałam o księżnej de Mazarin i o Karolu II. Musieli być tu

bardzo szczęśliwi.

— Szczęśliwi? — zapytał. — To oczywiście zależy od tego, co

pani rozumie przez szczęście.

W jego głosie Olinda wyczuła szyderstwo.

— Czytałam, że byli szczęśliwi, bo darzyli się prawdziwą, pełną

miłością — odrzekła spokojnie.

— Skąd może to pani wiedzieć?

— Księżna podarowała dla pańskiego przodka zasłony, których

renowację przeprowadzam, bo była szczęśliwa w Kelvedonie.

— I w tamtym łóżku!

Olinda zarumieniła się.

— Pragnę wierzyć, że księżna podarowała królowi to, czego

szukał przez całe swoje życie.

— Cóż to takiego? — spytał hrabia wyniośle.

— Miłość — odpowiedziała. — Prawdziwą miłość, która zawsze

go omijała, lecz której nigdy nie przestał szukać.

background image

— Czy pani naprawdę w to wierzy? — zapytał. — Karol II,

hulaka i rozpustnik, który uwiódł każdą ładną kobietę we dworze.

Pani jest bardzo naiwna.

Hrabia się zdenerwował, jakby to, co mówił, dotyczyło jego

samego. Olinda poczuła nagłe pragnienie, aby opowiedzieć mu o

swoich odczuciach. Postarać się pomóc mu zrozumieć, na czym

polegało szczęście księżnej i Karola.

Złożyła ręce i popatrzyła w gwiazdy szukając w nich natchnienia,

a hrabia podziwiał jej kształtny profil wyraźnie zarysowany na tle

białych filarów świątyni. Olinda czuła, że czekał, aż coś powie, więc

po chwili odezwała się z wahaniem:

— Zawsze myślałam, że prawdziwa miłość jest jak święty Graal,

którego mężczyźni szukają w swoich duszach...

— I żaden nie znajduje — dokończył hrabia gwałtownie.

— To nie jest prawda — zaoponowała Olinda. — Wielu ludzi

znajduje ją na krótką chwilę. Miłość należy pielęgnować, jeśli się

chce, aby przetrwała. Prawdopodobnie dlatego jest taka cenna, a

ludzie nie rezygnują z poszukiwań.

— Co to znaczy? — zapytał hrabia.

— Mój ojciec powiedział kiedyś — ciągnęła rozmarzona Olinda

— że nasze najważniejsze ambicje powinny być nieosiągalne. Nie

wolno zrealizować ich do końca. Jeżelibyśmy dopięli swego, cel życia

przestałby istnieć.

Hrabia milczał zasłuchany.

background image

— Zawsze musi zostać coś, co chcemy osiągnąć lub zdobyć:

nowy szczyt do pokonania, inny horyzont do zbadania i inna świetlista

gwiazda, wiodąca nas przed siebie.

— Czyż można być optymistą, jeśli ma się za sobą wiele prób i

porażek?

— Skoro posiadamy rozum i inteligencję, nigdy nie możemy być

zadowoleni, bo szukamy doskonałości.

Hrabia milczał. Po chwili odezwał się z szyderstwem w głosie:

— A jeśli mowa o miłości, z pewnością tak iluzoryczne uczucie

nie może być trwałe.

— Uważam, że miłość ma cechy nadprzyrodzone — mówiła

Olinda — i wszystko, co jest boskie w nas samych, gwałtownie

pożąda miłości, szuka jej i tęskni za nią.

— I zawsze kończy się to rozczarowaniem — zauważył hrabia.

— Czasami — sprostowała Olinda — ale nie powinno to

zniechęcać do kolejnych prób. Miłość jest taka wspaniała dlatego, że

nigdy się nie kończy i nigdy nie jest na nią za późno.

— Któż nauczył panią takich rzeczy? — zapytał hrabia oschle.

— Mój ojciec umarł, gdy miałam piętnaście lat— odpowiedziała

— jednak zdążyłam dowiedzieć się od niego bardzo wiele o życiu.

Kochał piękno, tak jak prawdopodobnie inni mężczyźni mogą

kochać... kobiety.

— Tak właśnie myślałem... — zaczął hrabia i przerwał.

Olinda spojrzała na niego czekając na koniec zdania.

background image

— Rozmawiamy o takich sprawach — rzekł hrabia — a przecież

spotkaliśmy się zaledwie kilka godzin temu...

Olinda poczuła się niezręcznie, jakby to, co powiedział, było

przymówką pod jej adresem, i znowu się zarumieniła.

— Przepraszam — powiedziała pokornie — zachowałam się

bardzo niestosownie. Muszę już wracać do domu.

— Nie, proszę. — Hrabia chwycił ją za rękę. — Nie to miałem na

myśli. Byłem oschły i niemiły, ale tylko dlatego, że pani mnie

zaskoczyła.

Olinda siedziała na ławce, a on trzymał jej dłoń.

— Proszę ze mną zostać — powiedział błagalnie — ja muszę z

kimś porozmawiać. Zachowywałem się szorstko dlatego, że pani mnie

przestraszyła.

— Ja? Przestraszyłam? — zdziwiła się Olinda.

— Bo nieoczekiwanie pani się tu zjawiła, bo jest pani taka inna,

zupełnie jak nimfa na gobelinie w komnacie księżnej. — Odetchnął

głęboko. — Wciąż wydaje mi się, że pani zaraz rozpłynie się w

jeziorze i nigdy już się nie zobaczymy.

Olinda milczała, a jego palce zacisnęły się na jej dłoni.

— Czy pani istnieje naprawdę? — zapytał bardzo łagodnie.

— Nie wiem — odpowiedziała niewyraźnie.

Rozdział 4

Hrabia uśmiechnął się i wyrecytował:

Sen z nocnych ciemności,

background image

Z księżyca i gwiazd łagodności.

Iluzja! Miraż, obłuda kłamliwa,

I tylko śmierć śmierć jest prawdziwa.

Echo niosło po wodzie jego głos.

— Jakieś głębokie rany powodują takie rozgoryczenie —

powiedziała Olinda łagodnie.

— Dlatego przyszedłem tu, aby marzyć i oderwać się od

rzeczywistości — odparł. — Jak dotąd, nie spotkałem tu nikogo.

— Bardzo przepraszam, że przeszkodziłam.

— Nie to miałem na myśli — rzekł pospiesznie. — Cieszę się, że

pani tu jest, nadal wydaje mi się, że to tylko sen.

Olinda popatrzyła na jezioro, w którym odbijały się gwiazdy.

Księżyc stawał się coraz jaśniejszy i zmierzch przeradzał się w noc.

— Pani mówiła o miłości — odezwał się hrabia.

— Przepraszam, nie chciałam narzucać swojego zdania.

— Bardzo chętnie posłuchałbym pani jeszcze.

Olinda czuła, że coś się w nim zmieniło.

— Chciałbym wiedzieć, co pani o nas myśli — powiedział z

naciskiem. — Chciałbym znać bezstronną opinię obcej osoby.

— Wtedy, w komnacie księżnej, postąpiłam bardzo źle.

Powinnam była się pokazać, gdy tylko usłyszałam głosy — mówiła

Olinda z nieszczęśliwą miną.

— Pewnie bała się pani wywołać zamieszanie. Ja to rozumiem. —

Po chwili dodał: — Naprawdę bardzo chciałbym poznać pani

obiektywne zdanie.

background image

Olinda patrzyła na niego zaskoczona. Nie mogła uwierzyć, że ją o

to prosi! Hrabia chciał znać opinię swej pracownicy!

— Boję się, że to, co powiem, będzie nieuprzejme — powiedziała

drżącym głosem.

— Więc umawiamy się, że wszystko, co zostanie tu dziś

wypowiedziane, będzie wolne od fałszu i konwenansów — dla dobra

drugiej strony. Jeśli chodzi o mnie, pani słowa potraktuję jak

przesłanie od bogów.

Olinda popatrzyła na dom. Okna lśniły złotawo, a kopuły odbijały

światło księżyca.

— Tu jest tak pięknie — powiedziała łagodnie. — Pan tutaj

powinien znaleźć szczęście.

— Próbowałem — odparł hrabia. — Szczęście poznałem tu jako

dziecko, a teraz nie mogę pogodzić się ze skalaniem wartości, które

szanowałem i w które kiedyś tak wierzyłem.

Olinda domyśliła się, że mówił o matce.

— Dla każdego młodego człowieka jest to bardzo bolesne.

— Cierpiałem wtedy tak samo jak i teraz! — rzekł hrabia

gwałtownie. — Ta kobieta jest moją matką i żoną mojego ojca. Jak

może zachowywać się w ten sposób?

Olinda myślała, że hrabia powie jeszcze coś. Jednak on bał się, że

ją spłoszy zbyt gwałtownymi słowami, choć takie właśnie

odzwierciedliłyby stan jego duszy.

Po chwili powiedziała:

background image

— Kiedyś mój papa mówił, że oceniamy innych według siebie, co

nie pozwala nam zrozumieć do końca ich postępowania ani powodów,

którymi się kierują.

— Jak mam to rozumieć? — zapytał szorstko.

— Mój ojciec powiedział — ciągnęła Olinda — że nie możemy

zrozumieć zachowania złodzieja, skoro nigdy nie chcieliśmy niczego

ukraść lub jeśli nigdy nie zaznaliśmy głodu. Jak sędziowie mogą

wydać sprawiedliwy wyrok za morderstwo, skoro nigdy nie byli

mordercami? Skąd mogą wiedzieć, jakie to uczucie?

— Wiem, co chce pani powiedzieć — rzekł hrabia. —

Oczywiście, że wiem, jednak to nie dotyczy kobiet.

— Nie ma na świecie dwóch identycznych kobiet. Jednak

uważam, że wszystkie szukają miłości. Czasami nawet robią to

nieświadomie, bo rządzi tym przeznaczenie. — Przerwała na chwilę.

— Jeśli przestają szukać i poddają się, wtedy przegrywają godząc się

na to, co im dał los.

— Jak może pani tak mówić? — zapytał hrabia. — Czy wie pani,

jaki ból sprawia mi matka, akceptując kolejnych mężczyzn zesłanych

jej przez los?

Hrabia był bardzo wzburzony.

— Ja bardzo niewiele wiem — odpowiedziała Olinda. — Nigdy

jeszcze nie zaznałam miłości, dlatego nie mam pojęcia, jaki ma wpływ

na ludzi. — Westchnęła. — Jednak wiem, że niektóre kobiety

uważają, że w miłości najważniejsze jest ciało. Moim zdaniem ważny

background image

jest także intelekt i dusza. Dopiero wszystko razem tworzy prawdziwą

miłość.

Mówiąc to myślała o Hortensji de Mazarin. Wiedziała, że jej

słowa zabolały hrabiego, lecz przecież chciał usłyszeć prawdę.

Hrabina nie mogła się pogodzić z utratą młodości i urody. Bała się, że

mężczyźni przestaną ją adorować, bo poza ciałem nie miała nic do

zaoferowania.

— Nie wiem, co powinienem teraz uczynić. Przecież nie mogę

tolerować takiego postępowania w domu, który kiedyś należał do

mojego ojca i do moich przodków — mówił hrabia rozgoryczony.

Olinda cieszyła się, że zechce z nią rozmawiać tak szczerze,

chociaż znała tego powody: po prostu nie bał się jej. Była obcą

dziewczyną, która zjawiła się jak sen w jego życiu i prawdopodobnie

jak sen zniknie. Ale właśnie ją — podejrzewała, że po raz pierwszy w

życiu — prosił o pomoc.

— Uważam — zaczęła Olinda — że powinien pan tu wrócić i

zająć należne miejsce, doglądać majątku i wywiązywać się z

obowiązków w hrabstwie.

— I tolerować tego człowieka!

— Każdy z nas ma swoje własne życie i nie powinien starać się

wtrącać do innych ani wpływać na ich decyzje.

— To niemożliwe — powiedział hrabia cicho.

— Każdy człowiek jest wyspą, prawie taką jak ta, na której teraz

jesteśmy — ciągnęła Olinda — a jedyną drogą do porozumienia się

powinien być most utworzony z... miłości.

background image

Hrabia nie odezwał się. Wstał wciąż wpatrzony w jezioro, a

Olinda myślała, że patrzy głęboko w swoje serce. Być może dostrzegł,

jak bezsensowny był jego gniew. Nie wiedziała, czy mu pomogła, czy

też jeszcze bardziej wszystko zagmatwała. To, co mówiła, było

szczere. Nie musiała dobierać słów — same cisnęły się na usta.

Wstała i oddaliła się cicho. Wracała do domu przez chiński

mostek i przez ogród. Było dość światła, aby bezpiecznie poruszać się

po ścieżkach. Cienie wydawały się groźne, jednak Olinda nie bała się.

Dotarła bezpiecznie do domu i wkrótce znalazła się w swoim pokoju.

Poczuła, że wraz z przestąpieniem progu znalazła się w realnym

świecie, opuszczając krainę zamglonych, nocnych marzeń.

— Boże, spraw, aby posłuchał moich rad — modliła się w łóżku.

Tej nocy do późna myślała o hrabi.

W bibliotece na dole Feliks Hanson usłyszał, jak zegar wybija

wpół do pierwszej i kopnął ze złością kratę przed kominkiem.

— Do diabła z tą dziewczyną! — zaklął. — Dlaczego nie

przyszła, skoro jej kazałem?

Nieobecność Olindy tłumaczył sobie tylko strachem przed

zdemaskowaniem. Nie przyszło mu do głowy, że ona po prostu nie

chce przyjąć jego zalotów. Rzadko dostawał kosza od pięknych

kobiet, a cóż dopiero od jakiejś pospolitej hafciarki, która musi

zarabiać na chleb! Był pewien, że jest tylko kwestią czasu, a ulegnie

mu ochoczo, jak robią zazwyczaj kobiety jej stanu.

background image

Kłopot w tym, że hrabina była bardzo czujna i Feliks rzadko miał

sposobność adorować inne kobiety. Tej nocy niespodziewany

przyjazd hrabiego odwrócił jej uwagę i była to doskonała okazja, aby

poznać lepiej tę piękną szarooką dziewczynę, która od pierwszej

chwili bardzo mu się spodobała. Spokojna, bezpretensjonalna,

skromna i niedoświadczona. Oczywiście, kiedy za sprawą Feliksa nie

będzie można użyć tego ostatniego określenia, stanie się jak wszystkie

inne: wymagająca, zaborcza i despotyczna.

Feliks obiecał sobie jednak, że kiedyś i tak spotka się z Olindą

sam na sam, nie bacząc na hrabinę ani na to, co z tego wyniknie. W

gniewie znowu kopnął kratę przed kominkiem. Był zmęczony. Nigdy

przedtem nie czekał na kobietę tak długo.

Rola przyjaciela hrabiny wdowy miała swoje zalety, choć ostatnio

Feliks coraz dotkliwiej zaczynał odczuwać także wady swej pozycji.

Był synem prawnika. Pochodził z małego miasteczka. Jego ojciec

zdobywał praktykę nie tylko wśród mieszkańców miasteczka, lecz

także wśród szlachty ziemiańskiej, dla której był tanim i wygodnym

doradcą prawnym.

Skąpił i oszczędzał, aby tylko dać Feliksowi solidne

wykształcenie w dobrych prywatnych szkołach, a potem na

uniwersytecie w Cambridge. Miał nadzieję, że syn zdobędzie

stypendium, jednak szybko okazało się, że nie jest on pracowitym

studentem. Nie przykładał się do nauki, ku rozpaczy ojca, który miał

nadzieję, że Feliks zdobędzie dyplom i przejmie po nim pałeczkę.

background image

Młody człowiek szybko odkrył, że Cambridge może dać mu wiele

przyjemności, których nie zaznał nigdy w rodzinnych stronach.

Wkrótce znalazł się w grupie studentów, którzy podobnie jak on

przedkładali przyjemności nad naukę, czym doprowadzali do

rozpaczy swoich rodziców.

Nie dostał dyplomu z Cambridge, ale wyniósł stamtąd

powierzchowną wiedzę, która pozwalała mu dość swobodnie poruszać

się w eleganckim towarzystwie, i niezachwianą pewność siebie w

stosunku do kobiet. Postanowił to wykorzystać i rzeczywiście nie miał

z tym trudności.

Przebywał w domach znanych osobistości i romansował z

kobietami, które pomagały mu piąć się na wyższe szczeble w

towarzystwie i dawały komfort życia codziennego, bez którego już nie

umiał się obejść. Ktoś powiedział o nim kiedyś z pogardą: kochliwy

niebieski ptak, i to było właściwe określenie.

Zdecydował, że ożeni się z bogatą dziedziczką i zapomni o swym

niechlubnym pochodzeniu, żyjąc w rozrzutnym i pustym światku,

który bardzo mu odpowiadał. Jedyny problem stanowili ojcowie

tychże dziedziczek, którzy mieli dużo więcej zdrowego rozsądku niż

ich żony i córki. Zanim zdążył oświadczyć się pannie — już odsuwali

go od upatrzonego łupu i informowali, że traci swój czas.

Dosyć często zdarzały się jednak mężatki, które znudzone

nieudanym pożyciem małżeńskim, chętnie, choć ostrożnie, flirtowały

z przystojnym kawalerem bez zobowiązań. W ten sposób Feliks piął

background image

się coraz wyżej. Czasami zdarzało mu się nawet gościć na

przyjęciach, gdzie honorowym gościem był sam książę Walii.

Na jednym z takich wieczorów poznał hrabinę wdowę po hrabi z

Kelvedonu. Rozelina pokazała się wtedy w towarzystwie tuż po

okresie obowiązującej żałoby po śmierci męża. Była znudzona wsią i

czarną krepą, którą musiała nosić wedle zarządzenia królowej

Wiktorii. Przez rok nie chodziła na bale i przyjęcia, więc bardzo

chciała nadrobić stracony czas.

Wciąż bardzo piękna i zgrabna mimo ukończonych czterdziestu

siedmiu lat, robiła na wszystkich wielkie wrażenie. Wyrafinowana i

doświadczona w postępowaniu z mężczyznami, była bardziej

namiętna niż jakakolwiek kobieta, z którą Feliks kiedykolwiek

romansował. Od początku był nią zachwycony i pierwszy raz w życiu

— zakochał się. Jednakże egoizm nie pozwolił mu zbyt długo skupiać

uwagi na innej niż własna osobie.

Początkowo byli ze sobą szczęśliwi. Potem coraz dotkliwiej

zaczął odczuwać jej despotyzm i niszczycielską zazdrość. Nie ufała

mu i chciała, aby jak najwięcej czasu spędzał w Kelvedonie. A Feliks

nie lubił wsi. Kochał Londyn, rozrywki, towarzystwo. To go bawiło i

podniecało. Nie był w Kelvedonie szczęśliwy. Ani przeszłość tego

domu, ani dzieła sztuki tu zgromadzone wcale go nie obchodziły.

Natomiast uwielbiał wydawać polecenia dla armii służących, gdyż

dawało mu to poczucie, że jest kimś ważnym.

Drogi samochód był tylko jego zachcianką, bez której mógłby się

świetnie obejść. To prawda, że jazda sprawiała mu przyjemność,

background image

podobnie jak zwycięska partia tenisa czy golfa. Lecz cóż z tego, jeśli

nie podziwiały go piękne kobiety, gdy siedział za kierownicą, a on nie

widział zachwytu w ich oczach?

— Wróćmy do Londynu — błagał hrabinę, gdy nadeszła wiosna.

— Po co? — odpowiadała. — Zdajesz sobie sprawę, że

musiałabym kupić ci oddzielne mieszkanie. W rodzinnym domu na

Grosvenor Square nie moglibyśmy być razem, tak jak tutaj.

— Dlaczego nie? — pytał nadąsany.

— Ponieważ, mój drogi Feliksie, dostalibyśmy się na języki i

królowa potępiłaby nasz związek.

Był to dla Feliksa niezbity argument. Kiedyś usiłował przekonać

hrabinę, aby wyszła za niego za mąż, lecz dowiedział się, że wtedy

utraciłaby wszelkie prawa do pieniędzy, którymi rozporządzała. Jej

zmarły mąż sporządził testament, kiedy Roque był jeszcze małym

chłopcem. Żonę uczynił główną spadkobierczynią. Mogła dowolnie

rozporządzać ogromną rodzinną fortuną.

Hrabia bał się, że gdyby niespodziewanie umarł, jego

niepełnoletni syn, Roque, miałby kłopoty z rozsądnym zarządzaniem

pieniędzmi. Jednak lata mijały, Roque ukończył dwadzieścia jeden lat,

a on nie zmienił testamentu. Kiedy umarł, warunki testamentu

zaszokowały jego syna. „Jak mógł zrobić coś takiego?" — zastanawiał

się zrozpaczony.

Wiedział, że ojciec bardzo kochał żonę. Z pewnością, nigdy nie

przypuszczał, że po jego śmierci syn popadnie w konflikt z matką,

gdy Feliks Hanson zamieszkał w Kelvedonie. Ale teraz znudzony

background image

życiem na wsi Feliks postanowił wyrwać się ze swego więzienia.

Wkrótce ukończy dwadzieścia siedem lat, a przecież nic jeszcze nie

osiągnął. Jeśli w porę nie ustawi się w życiu, zestarzeje się jak

Rozalina i będzie już za późno.

To prawda, że dostał od hrabiny wiele kosztownych prezentów,

jednak nie miał dostępu do gotówki. Zastanawiał się, jak powiedzieć

jej o swych długach: w banku był zadłużony na ponad cztery tysiące

funtów. Krawcowi winien był około tysiąca. „Najpilniejszym

problemem są teraz te długi, a potem muszę koniecznie stąd uciec."

Do czasu znalezienia bogatej żony postanowił utrzymywać się z

własnych pieniędzy.

Stwierdził, że zrobił błąd szukając żony wśród młodych

dziewcząt, lepsza byłaby bogata wdowa lub też stara panna, która, z

powodu swych wątpliwych wdzięków, nie znalazła męża. Taka z

pewnością przyjęłaby Feliksa, który był przecież bardzo atrakcyjnym

mężczyzną.

Świat poza Kelvedonem oferował wiele możliwości. Tutaj czuł

się jak w klatce, a Rozelina z każdym dniem stawała się bardziej

wymagająca i władcza. Wiedział, że bardzo jej na nim zależy i

zdecydował, że wykorzysta to, aby uregulować swe zobowiązania.

Tymczasem postanowił zabawić się trochę z szarooką dziewczyną.

Nie spodziewał się żadnych oporów z jej strony.

Uśmiechnął się, spojrzał w lustro na swe odbicie i stwierdził, że

niewątpliwie jest wyjątkowo przystojnym mężczyzną. Żadna kobieta

background image

mu się nie oprze. Miał jeszcze szanse zdobyć coś w życiu, ale tu, w

Kelvedonie, tracił tylko czas.

„Porozmawiam z Rozelina o tych rachunkach przy pierwszej

nadarzającej się okazji" — zdecydował i z zuchwałym wyrazem

twarzy wyszedł z biblioteki prosto do swojej sypialni. Wiedziony

przyzwyczajeniem skierował się do pokoju, który zajmował przez

ostatnie dwa lata. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że

przeniesiono go do innego po drugiej stronie korytarza.

Nie był ani tak duży, ani okazały jak poprzedni, ale Feliksa nie

interesowało wnętrze. Rozmyślał o swej przyszłości, a także o

pewnych bardzo atrakcyjnych ustach, które obiecał sobie pocałować

przed wyjazdem.

Rano, gdy Olinda jadła śniadanie, Lucy przyniosła najświeższe

nowiny.

— Jaśnie pan pojechał na przejażdżkę konną — mówiła. —

Słyszałam od pana Burrowsa, że Abbey, który zajmuje się końmi, był

bardzo zadowolony, gdy jaśnie pan polecił mu przygotować

najlepszego konia na ósmą.

— Hrabia pewnie świetnie jeździ konno — zauważyła Olinda

obojętnym tonem.

— Jest niezrównany, tak mówi Abbey, a i konie bardzo się

cieszyły, bo to nie to samo wozić stajennego czy pana w siodle.

Olinda skinęła głową. Pospiesznie kończyła śniadanie, aby udać

się do pracy. Kiedy wstawała od stołu, do pokoju weszła pani

Kingston.

background image

— Dzień dobry, panno Selwyn.

— Dzień dobry.

— Przed chwilą oglądałam pani wczorajszą pracę, muszę

przyznać, że wygląda bardzo dobrze. Prawie nie widać miejsca, w

którym była dziura. Jaśnie pani na pewno będzie bardzo zadowolona.

— Dziękuję pani.

Pani Kingson położyła pudełko na stole.

— Są tu jedwabne nici, które można było dostać w Derby, po

resztę wysłałam już zamówienie do Londynu.

— Tymi nićmi zreperuję jedynie zasłony w pokoju księżnej.

Możliwe, że do innych pokoi będę potrzebować jeszcze innych

kolorów, a na pewno dużo złotej i srebrnej nici.

— Spodziewałam się tego, panno Selwyn. To wszystko jest takie

drogie, także nici. W ogóle wciąż wszystko drożeje, nie mam pojęcia,

jak będziemy sobie radzić, jeśli nic się nie zmieni.

— To prawda — zgodziła się Olinda.

Lucy wyszła z pokoju, a pani Kingston powiedziała półgłosem do

Olindy:

— Polecono mi oprowadzić po domu tę aktoreczkę, którą jaśnie

pan ze sobą przywiózł. Przyznaję, że niezbyt się z tego cieszę. Czy

taka osoba może w ogóle coś wiedzieć o antykach?

— Może zaciekawią ją francuskie pokoje? — podsunęła Olinda i

pomyślała, że chętnie poznałaby mademoiselle le Bronc.

background image

— Też tak myślałam. Przyprowadzę ją do pokoju księżnej. Proszę

się nie dziwić, kiedy ją pani zobaczy. Tego rodzaju osób raczej nie

przyjmujemy w Kelvedonie.

Ochmistrzyni pokręciła głową z pogardą i wyszła z pokoju, a

Olinda uśmiechnęła się i zamyśliła. Wiedziała, po co hrabia przywiózł

ze sobą tę pannę. Musiał dla niej wiele znaczyć, skoro zgodziła się

pojechać z nim w tak długą i męczącą podróż.

Olinda wróciła myślami do ostatniego wieczoru. To było jak sen,

w którym tak szczerze i otwarcie rozmawiała z hrabią. Ośmieliła się

mówić nawet o miłości z zupełnie obcym mężczyzną i, co więcej,

podjęła krytykę postępowania jego matki. Trudno uwierzyć, że

siedzieli razem wpatrzeni w jezioro i rozmawiali tak jak dwoje bardzo

bliskich sobie ludzi.

Wszystko było takie naturalne. Słowa same cisnęły się na usta.

Oboje całkiem swobodnie i bez żadnego skrępowania wyrażali swe

poglądy. Tak było wczoraj przy świetle księżyca. Wtedy Olinda czuła

się pewniej. W świetle dnia czułaby się bardzo zakłopotana i

onieśmielona. „Na pewno nie posłucha moich rad i wróci do Paryża"

— usiłowała być obojętna, jednak nie mogła odwrócić swej uwagi od

jego osoby, kiedy pracowała w pokoju księżnej.

Siedziała skupiona nad szyciem i swoimi myślami, kiedy

niespodziewanie usłyszała głos pani Kingston:

— Ten pokój z pewnością panią zainteresuje, mademoiselle.

Spała w nim księżna de Mazarin, kiedy przebywała w tym domu wraz

z królem Karolem II. Działo się to ponad dwieście lat temu.

background image

Olinda wstała z podłogi. Ujrzała przesadnie wystrojoną pannę o

dużych, zmysłowych ustach, pomalowanych na jaskrawoczerwony

kolor. Tuszowane rzęsy, jasne farbowane włosy i ciemne brwi

kontrastowały

z

bladą

cerą.

Wszystko

razem

wyglądało

ekstrawagancko, ale było bardzo francuskie.

Miała na sobie suknię w czarno-białe paski z odrobiną czerwieni,

która pasowała do czerwonych ust, paska i domowych pantofli, a na

głowie mały kapelusik ozdobiony ptasimi piórami, jakiego z

pewnością żadna Angielka nie ośmieliłaby się włożyć.

Panna le Bronc wyglądała dość prowokująco, ale wesoło i

uwodzicielsko. Kiedy rozglądała się po pokoju, jej usta rozchyliły się

w figlarnym uśmiechu i Olinda stwierdziła, że hrabia zaprosił

niezwykle zabawną towarzyszkę do podróży.

— To właśnie jest łoże księżnej — mówiła pani Kingston wolno

jak przewodnik, który oprowadza po zamku niezbyt rozgarnięte

dziecko. — A oto zasłony darowane ówczesnym gospodarzom

Kelvedonu za okazaną gościnność.

Pani Kingston spojrzała na Olindę.

— Właśnie panna Selwyn naprawia niektóre wzory, które uległy

zniszczeniu w ciągu wieków.

Bonjour, mademoiselle — odezwała się Olinda.

— Umiesz mówić po francusku? — zapytała w tym samym

języku panna le Bronc.

Oui, mademoiselle, lecz nieczęsto nadarza mi się okazja

rozmowy z rodowitym Francuzem.

background image

Voyons, więc musimy trochę porozmawiać, nieprawdaż? —

powiedziała panna le Bronc. — Czy mogę zobaczyć, co tu robisz?

Olinda pokazała swą pracę.

— Jesteś w tym świetna! — krzyknęła po francusku panna le

Bronc. — Znam się trochę na szyciu, nauczyły mnie tego zakonnice,

ale nie potrafię szyć tak dobrze jak ty! Wygląda to wspaniale.

Merveilleux!

Merci, mademoiselle — odpowiedziała grzecznie Olinda, po

czym z ciekawości zapytała: — Jak się pani bawi w Anglii? Jest tu

pani po raz pierwszy?

— Tak — odparła mademoiselle — twój kraj jest bardzo ładny,

jednak nie czuję się tu dobrze. Ja kocham Paryż, teatry, tańce, ruch.

Tutaj nic się nie dzieje.

Olinda zaśmiała się.

— Przyzwyczai się pani — powiedziała spokojnie.

Mon Dieu, non! — zaprzeczyła żywo panna le Bronc. — Ja nie

chcę tego, a poza tym mam swoją pracę i swoją karierę!

— Oczywiście, pani jest przecież aktorką.

— Jestem tancerką, mademoiselle, tańczę w Moulin Rouge. —

Spojrzała na Olindę i uśmiechnęła się. — Na pewno nie słyszałaś o

takim kabarecie. To nie dla takich grzecznych panienek jak ty. A jest

to świetna zabawa, szczególnie dla mężczyzn.

— Czy podoba się też jaśnie panu?

— On dobrze się bawi jedynie wtedy, gdy nie myśli o tym domu

— odparła mademoiselle, wznosząc ręce. — Tiens! Przecież on

background image

ciągle mówi tylko o Kelvedonie! — Westchnęła. — Czasami pytam:

„Jak możesz kochać Kelvedon? Przecież do kochania są kobiety. To

one są ciepłe, dobre, ekscytujące. Dlaczego ciągle myślisz o domu?"

— Zabawne — uśmiechnęła się Olinda.

— Nie jest to zabawne dla kobiety, która musi wciąż tego słuchać

— odpowiedziała mademoiselle. — Milord potrafi być uroczy,

przystojny i czarujący, ale kiedy mówi o Kelvedonie, jest bardzo

angielski i strasznie nudny.

Ostatnie słowa wymówiła niemal z odrazą, a potem się śmiała.

Czerwone usta zaokrągliły się wdzięcznie, a oczy wyglądały jak małe

szczelinki. Pani Kingston, która nie rozumiała ani słowa po francusku,

przenosiła wzrok z jednej na drugą. Po chwili poczuła się

zaniepokojona i odezwała się szorstko:

— Myślę, że już czas, mademoiselle, aby udać się do innych

pomieszczeń na tym piętrze.

— Widziałam już dosyć! — ucięła zdecydowanie panna le Bronc.

— Te sale są zbyt wielkie i przeraźliwie puste. Powinny być

wypełnione wesołymi ludźmi, którzy śpiewaliby tu, tańczyli i pili

wino. — Rozejrzała się po pokoju i powiedziała zaczepnie: — Dobrze

zrobiono we Francji podczas Rewolucji: Wszystkie meble z

zabytkowych chdteawc zostały wyniesione i spalone!

— Spalone! — krzyknęła bliska omdlenia pani Kingston. —Ależ

każdy taki mebel jest wart tysiące funtów i, co ważniejsze, jest

odrobiną historii całego narodu.

background image

— Cóż to jest historia? — zapytała panna le Bronc machając ręką

lekceważąco. — Mnie interesuje moje własne życie, nie innych. —

Odwróciła się do Olindy i dodała: — Dobrze się zastanów. Będziesz

szyć, kiedy się zestarzejesz, a teraz używaj życia, kiedy jeszcze jesteś

młoda! Jeśli kiedyś przyjedziesz do Paryża, pokażę ci, jak ludzie

potrafią się bawić!

— Dziękuję, mademoiselle — odpowiedziała grzecznie Olinda —

jednak uważam, że jest mało prawdopodobne, abym się kiedyś tam

znalazła.

— Czy nie ma już pani ochoty zwiedzać domu? — z

niedowierzaniem zapytała pani Kingston.

Non, merci — odpowiedziała panna le Bronc. — Zobaczę, czy

monsieur wrócił już z przejażdżki. Bardzo chętnie napiję się z nim

wina. Na to właśnie mam teraz ochotę.

Wyszła z pokoju, a pani Kingston spojrzała na Olindę

rozpaczliwie unosząc brwi. Olinda śmiała się głośno, zasiadając do

pracy. Nie było wątpliwości, że panna le Bronc to bardzo zabawna

osóbka, a jednak nawet w jej towarzystwie hrabia nie przestawał

myśleć o Kelvedonie.

Było w tym coś patetycznego. Pośród wszystkich uciech Paryża

hrabiego przejmowała troska o rodzinny dom. Olinda żachnęła się na

tę myśl. Przecież hrabia nie był jakimś bohaterem sztuki, który

przebywał za granicą na wygnaniu. Sam rozmyślnie skazał się na

banicję, unikając odpowiedzialności za losy majątku, choć dobrze

wiedział, że jego miejsce jest tu, w hrabstwie, wśród poddanych. „Nie

background image

powinnam być wczoraj tak krytyczna wobec niego — rozmyślała

Olinda — a jednak jestem bardzo ciekawa, czy posłucha moich rad."

„Pamiętaj, że jesteś tylko hafciarką!" — powiedziała sobie

twardo, a mimo to jej serce zabiło gwałtownie, kiedy usłyszała, że

ktoś wchodzi do pokoju. Miała nadzieję, że to hrabia chce ją zobaczyć

w świetle dnia. Kiedy kroki zbliżyły się do łoża, podniosła głowę: stał

przed nią Feliks Hanson we własnej osobie. Popatrzyła na niego

zaskoczona i jednocześnie trochę rozczarowana.

— Ach, to pan! — krzyknęła odruchowo.

— Tak, to ja. Nie przyszła góra do Mahometa, przyszedł

Mahomet do góry. Dlaczego wczoraj się nie zjawiłaś?

— Nie wierzę, że czekał pan na mnie — powiedziała Olinda,

nisko pochylając głowę nad zasłoną.

— Ależ, oczywiście, że czekałem. Prawie do pierwszej w nocy.

Jak możesz być tak niewdzięczna?

— Niewdzięczna? — powtórzyła zdziwiona Olinda.

Spojrzała na niego. Stał niedbale oparty o słup łoża. Miał coś

takiego w oczach, że Olinda pospiesznie odwróciła wzrok.

— Gdyby nie moja skromna osoba — rzekł — zostałabyś

odesłana do domu. Nie miałabyś nawet szans, aby pokazać, co

potrafisz. Zresztą, jesteś za ładna i nie powinnaś pracować.

Powiedział to niemal pieszczotliwie, jednak Olinda ostro

zareagowała:

— Jeśli to prawda, to bardzo dziękuję. A teraz proszę zostawić

mnie w spokoju, bo mam jeszcze wiele do zrobienia.

background image

— Bardzo mnie to cieszy — powiedział — bo to oznacza, że

zostaniesz dłużej. Chciałbym z tobą porozmawiać, droga Olindo.

— Nazywam się Selwyn!

— Olinda brzmi wiele ładniej, a poza tym nie będziemy tracić

czasu na wstępy!

— Wstępy? Do czego? — zapytała zdziwiona.

— Lepszego poznania się — odparł czule. — Masz prześliczne

usta.

— Nie ma pan prawa mówić do mnie w ten sposób, panie

Hanson!

— A któż mi nie pozwoli?

— Jaśnie pani, z pewnością, nie byłaby zadowolona, gdyby

wiedziała, że wdaje się pan w rozmowy z jej pracownicą!

— Ona nie powinna się niczego domyślać, dlatego oboje musimy

być bardzo czujni — powiedział Feliks. — Ostatniej nocy

zmarnowaliśmy świetną okazję, jaka może nie nadarzyć się przez

kilka następnych dni! Ale spotkajmy się dziś późnym popołudniem.

Olinda popatrzyła na niego.

— Nie zamierzam się z panem spotykać, panie Hanson! —

odpowiedziała szorstko.

— Chcesz udawać „trudną do zdobycia"? — zapytał łagodnie. —

Zgoda, odrobina oporu nie zaszkodzi. Rezultat będzie tym

przyjemniejszy.

background image

— Nie będzie żadnych rezultatów! — zareagowała ostro Olinda.

— Jeśli pan nie przestanie, zaraz pójdę do jaśnie pani, aby

powiedzieć, że przeszkadza mi pan w pracy!

Miała nadzieję, że ta groźba go zaniepokoi, jednak on tylko

zaśmiał się szyderczo, a złowrogie echo niosło się po pokoju.

— Podobasz mi się, tylko dlaczego mówisz takie głupstwa?

Przecież wiesz dobrze, że nie zrobisz nic takiego.

— Zrobię, jeśli pan zaraz stąd nie wyjdzie!

— Czy to znaczy, że chcesz bardzo szybko spakować swoje

rzeczy i opuścić ten dom? — znowu się roześmiał. — Nie rób

głupstw, Olindo. Jaśnie pani umie rzucać kości, ty masz tu mniejsze

szanse niż ja!

Olinda przyznała mu w duchu rację. Usiłowała skupić się na

szyciu.

— Tak więc po małej potyczce, w której odniosłem zdecydowane

zwycięstwo, musisz to przyznać, porozmawiajmy rozsądnie.

— Nie mamy o czym — rzekła Olinda.

— Miałbym wiele do powiedzenia, ale jeden pocałunek wyraziłby

najlepiej moje uczucia.

Olinda opuściła zasłonę na kolana.

— Proszę posłuchać, panie Hanson — powiedziała. — Jestem tu

dlatego, że potrzebuję pieniędzy. Moja matka jest ciężko chora i tylko

pracując mogę zapewnić jej jedzenie i leki, które trzymają ją przy

życiu. Nie chcę narażać jej zdrowia romansując tu z panem lub

kimkolwiek innym. Proszę zostawić mnie w spokoju!

background image

Hanson znowu się zaśmiał.

— Świetnie — powiedział — a oto akt drugi: niewinna dziewica i

niegodziwy baron. Zrobiłabyś majątek występując na scenie!

— Wszystko, co powiedziałam, jest szczerą prawdą!

— Ależ oczywiście. Mnie interesuje jednak twoja ładna buzia i

zamierzam zdobyć swoje całusy wcześniej czy później. Opór na nic

się nie zda.

Uczynił krok w jej stronę. Olinda przestraszyła się trochę, choć

wiedziała, że trudno byłoby mu ją pocałować, gdyż siedziała nadal na

podłodze, jednak serce zaczęło bić jak oszalałe.

— No chodź, moja słodka — powiedział głosem, który z

pewnością większość kobiet uznałaby za uwodzicielski — jesteśmy

przy końcu drugiego aktu.

Wyciągnął ku niej ręce i Olinda zrozumiała, że zamierza unieść ją

z podłogi. Odsunęła się i chwyciła długie nożyczki krawieckie. Kiedy

zobaczyła jego rękę tuż przed sobą, zadała nimi cios i ostry koniec

zostawił krwawy ślad na skórze tuż ponad kciukiem. Krzyknął z bólu,

jednak szybko się opanował wkładając zranioną rękę do ust.

— Ty mała jędzo!

Ssał skaleczoną dłoń patrząc na nią ze złością. Po chwili, może

dlatego, że wydawała się taka mała, bezradna i przerażona, nagle

zaczął mówić innym tonem.

— Jeśli nie przestaniesz zachowywać się w ten sposób, będziesz

miała kłopoty— zagroził.— Mogę powiedzieć milady, że jesteś

niebezpieczna, a wtedy nie będziesz mogła tu zostać ani chwili dłużej.

background image

— Wtedy musiałby pan również wyjaśnić, dlaczego go zraniłam

— odpowiedziała Olinda.

— Masz na wszystko odpowiedź. Tyle że ja nie zamierzam

poddawać się tak szybko. Poza tym, mówiłem już, że podobają mi się

kobiety z charakterem i będę miał wielką satysfakcję, Olindo, kiedy

cię zdobędę i sprawię, że mnie pokochasz wbrew swej woli.

— Nigdy nie pokocham pana! Nigdy! — odpowiedziała Olinda

stanowczo. —A to, co pan nazywa miłością, wcale nią nie jest.

— Skąd możesz wiedzieć, skoro nigdy tego nie przeżyłaś? —

zapytał. — Stawiam swą reputację, że nigdy jeszcze nie kochałaś się z

mężczyzną, i nie byłbym zdziwiony, gdyby okazało się, żeś nie

zaznała rozkoszy pocałunku.

Wbrew swojej woli Olinda zarumieniła się po koniuszki uszu.

— Byłem tego pewien! — triumfował. — Mogę cię zapewnić, że

nikt nie nauczy cię korzystać z tych przyjemności lepiej niż ja.

— Bardzo chciałabym zostać już sama — powiedziała oschle

Olinda.

Feliks Hanson wciąż ssał ranę, z której sączyła się krew.

— Intrygujesz mnie — rzekł. — Jest to dla mnie wyzwanie.

— Prosiłam tylko, żeby zostawił mnie pan w spokoju —

powiedziała zmęczonym głosem Olinda.

— Czyli prosiłaś o to, czego nie mam zamiaru uczynić.

Zobaczymy, kto wygra!

Ruszył w stronę drzwi. Już miał chwycić za klamkę, kiedy nagle

otworzyły się same.

background image

— Co ty tu robisz, Feliksie?

Stanęła przed nim hrabina.

Rozdział 5

Pierwszy odezwał się Feliks:

— Wszedłem tu po ręcznik. Popatrz! — znalazł natychmiast

wytłumaczenie.

Musiał pokazać swą zranioną dłoń, bo zapytała szorstko:

— Co się stało? Kto ci to zrobił?

— Znajdź coś, abym mógł to opatrzyć. Bardzo boli.

Mówiąc to wziął hrabinę za rękę i wolno poprowadził w stronę

korytarza. Olinda słyszała oddalające się głosy. Kiedy zupełnie

umilkły, nieco się odprężyła. W pierwszej chwili była przekonana, że

hrabina domyśli się, po co naprawdę Hanson wszedł do pokoju. Potem

miała wrażenie, że zaczął panować nad sytuacją.

„Dlaczego nie chce zostawić mnie w spokoju?" — zastanawiała

się rozpaczliwie. Była przerażona. W każdej chwili groziło jej

niebezpieczeństwo.

— Jak się to stało? — zapytała hrabina, kiedy Feliks prowadził ją

korytarzem.

— Potknąłem się o jedną ze zbroi i upadłem — odpowiedział. —

Zupełnie nie mam pojęcia, po co stoi tego tyle w korytarzu. Ręka

potwornie mnie boli!

background image

— Po co wchodziłeś do tamtego pokoju? — pytała hrabina

patrząc na niego podejrzliwie. — Pani Kingston prosiła, abym

obejrzała pracę tej dziewczyny, a ja ciebie tam znalazłam!

— Jaka dziewczyna? O czym ty mówisz?

— Ta, która naprawia wzory zasłon. Nalegałeś, aby ją przyjąć —

mówiła hrabina. — Jeśli jest teraz w pokoju księżnej, to kłamiesz, że

jej tam nie widziałeś!

— Nikogo nie widziałem! — zdecydowanie odpowiedział Feliks

Hanson. — Wszedłem tam po jakiś ręcznik, bo rana krwawiła. Te

drzwi były pierwsze, na które się natknąłem. — Znowu włożył

zranioną rękę do ust i dodał: — Oczywiście, ponieważ nikt tam nie

śpi, nie znalazłem ani ręcznika, ani wody. Chyba trzeba przemyć to

skaleczenie.

— Bardzo bym chciała ci wierzyć! — westchnęła.

— A dlaczego, u diabła, miałabyś mi nie wierzyć? — zapytał

Feliks z pretensją w głosie. — Wielki Boże! Jeśli szukanie odrobiny

wody do przemycia rany budzi jakieś podejrzenia, nic na to nie

poradzę! — mówił rozgniewany.

Po chwili dotarli do jego pokoju. Feliks wszedł do środka.

Podszedł do umywalki i wlał trochę wody do porcelanowej miski.

Włożył tam zranioną rękę i zapytał:

— Czy w tym domu jest jakiś bandaż?

— Ależ tak. Zaraz przyniosę — powiedziała hrabina i wyszła.

Feliks odetchnął z ulgą. Jeszcze przed chwilą jego pozycja wisiała

na włosku. Wyobrażał sobie, jak zachowałaby się Rozelina, gdyby

background image

znalazła go w pokoju księżnej rozmawiającego z tą małą dziewką

Selwyn. I nie chciał nawet myśleć, co by się stało, gdyby robił z nią

cokolwiek innego! „Żyję tu — myślał rozżalony — jak w klatce."

Czuł się osaczony. Miał wrażenie, że wciąż go ktoś podgląda lub

podsłuchuje. „Muszę wracać do Londynu" — podjął nagle decyzję.

Do pokoju wróciła hrabina niosąc opatrunek, bandaż i butelkę

antyseptyku. Wyraz oczu Feliksa zdradzał, że nad czymś się

zastanawia.

— Już nie krwawi tak mocno.

Feliks wyjął rękę z wody i osuszył ręcznikiem.

— Teraz może boleć. — Hrabina zmoczyła watę antyseptykiem i

przyłożyła do rany.

— O Boże! — krzyknął. — Masz rację, rzeczywiście bardzo boli.

— Ale zapobiega infekcji. Te zbroje liczą sobie kilka wieków.

Nie chcesz mieć chyba kłopotów ze zgojeniem rany?

Feliks pomyślał, że nożyce Olindy na pewno były czyste i nie

powinny spowodować infekcji. Poddał się jednak posłusznie

zabiegom hrabiny.

— Jeśli nie poskutkuje, trzeba będzie posłać po doktora.

— Nic mi nie będzie!

— Wciąż nie mogę zrozumieć, po co wszedłeś do tamtego

pokoju. Dlaczego mnie nie szukałeś?

— O Boże, Rozelino, czy musisz w kółko powtarzać to samo?

— Gdybyś zaczął zalecać się do tej dziewczyny jak w Newmarket

do córki mojego instruktora, natychmiast bym cię stąd wyrzuciła! —

background image

mówiła ściszonym głosem. — Nie zamierzam ponownie znosić

takiego upokorzenia!

Była opanowana, ale Feliks wiedział, że wtedy jest bardziej

niebezpieczna, niż gdy wpada w furię.

— Myliłaś się wówczas — powiedział stanowczo. — Podobnie

zresztą jak teraz. Tak czy owak, nie musisz mnie stąd wyrzucać,

Rozelino, postanowiłem wyjechać.

— Co to znaczy?

— Wyjeżdżam z Kelvedonu. Mam zamiar udać się do Londynu.

— Ale dlaczego? Co się stało?

Hrabina wyraźnie zmieniła ton. Jej zielone oczy błysnęły

niespokojnie.

— Muszę poszukać pracy — odpowiedział. — Potrzebuję

pieniędzy.

— Dlaczego? Po co? Przecież masz tu wszystko, czego

zapragniesz!

— Jesteś dla mnie bardzo szczodra i wiesz, jak bardzo jestem ci

za to wdzięczny, ale przecież nie mogę prosić cię, abyś spłacała moje

długi.

— Długi? Jakie długi?

— Twoje prezenty znaczą dla mnie bardzo wiele — uśmiechnął

się Feliks. — Nie znalazłby się chyba nikt bardziej życzliwy i

szczodry, ale muszę ci wyznać, że mam w banku długi.

— Długi?

background image

— Pochodzą jeszcze z czasów studenckich — szczerze

odpowiedział Feliks — i wreszcie nadeszła pora, aby je spłacić;

zrobili się bardzo natarczywi. Zresztą mam jeszcze inne

zobowiązania. — Hrabina milczała, więc Feliks ciągnął odważnie: —

No cóż, wszystko się kiedyś musi skończyć. Nadszedł czas, abym

wziął się do roboty. Nie będę miał problemów z jej znalezieniem.

Znam kilka firm, które bardzo chętnie mnie przyjmą.

— To oznacza, że zamieszkasz w Londynie?

— Niekoniecznie — odparł niedbale — może być Birmingham,

Manchester lub każde inne duże, przemysłowe miasto.

— Feliksie, nie możesz mnie opuścić!

Feliks miał nadzieję usłyszeć ten rozpaczliwy krzyk i odparł z

dobrze udawanym drżeniem w głosie:

— Nie myśl tylko, że chcę tego. Dałaś mi, Rozelino, tak dużo

szczęścia, że nie potrafiłbym nigdy tego zapomnieć. Znaczyliśmy

przecież dla siebie tak wiele. Teraz nadszedł, niestety, czas, abyśmy

powiedzieli sobie: „Żegnaj!".

— Nie! Feliksie, nie! Nigdy nie pozwolę ci odejść! Ile pieniędzy

potrzebujesz? — zapytała zdesperowana.

— Nie mogę ci powiedzieć — odparł. — Jest mi bardzo wstyd, że

tak zaniedbałem swoje sprawy finansowe.

— Ile?—powtórzyła.

— Osiem tysięcy funtów.

Hrabina ciężko dyszała.

background image

— Znajdę je, bądź pewny, że znajdę, chociaż nie będzie to łatwe.

Nie mogę ich wziąć z konta Kelvedonu, bo księgowi sprawdzają ich

stan co miesiąc i z pewnością zawiadomiliby Roque'a o braku tak

dużej sumy.

— Nie chcę, żeby twój syn o tym wiedział — powiedział szybko

Feliks.

— Nie dowie się — uspokoiła go hrabina. — Sama znajdę te

pieniądze. Mam dość swoich. Mogę też zastawić biżuterię.

— Oczywiście, ale ja na to nie pozwolę.

Zapomniał o biżuterii. Klejnoty Rozeliny wraz z tymi, które

odziedziczyła po przodkach, tworzyły wspaniałą kolekcję i wszystkie

były niewiarygodnie cenne. Feliks bardzo żałował, że nie podwyższył

stawki do dziesięciu tysięcy funtów. Za klejnoty Rozelina mogła

dostać każdą cenę. Przeklinał się w duchu za swoje gapiostwo. Jednak

po namyśle stwierdził, że jeśli dostanie osiem tysięcy — może kilka

miesięcy spędzić w Kelvedonie i przez ten czas na pewno uda mu się

zdobyć jeszcze trochę.

— Wypiszę czek na moje prywatne konto — powiedziała

Rozelina — ale musisz mi obiecać, mój kochany Feliksie, że taka

sytuacja się nie powtórzy. Proszę też, abyś pokazywał mi wszystkie

zaległe rachunki, jakie nadejdą. Postaram się je uregulować. Nie jest

łatwo w krótkim czasie znaleźć tak pokaźną kwotę.

— Wystarczy, że się uśmiechniesz — powiedział Feliks — a bank

da ci milionową pożyczkę bez najmniejszych zastrzeżeń.

background image

— Czy chcesz mi się przypodobać, kochanie? — zapytała

hrabina. — Ostatnio nie byłeś dla mnie zbyt miły.

— To dlatego, że się martwiłem.

— Trzeba mi było o tym powiedzieć, głuptasku. Pieniądze nie

mogą stanąć na drodze do naszego szczęścia.

— A jednak ich nie masz — odrzekł. — Musisz pozwolić mi

pójść do pracy, Rozelino.

— Nie mogłabym żyć bez ciebie, wiesz o tym. Jesteś mój i nie

będę się tobą z nikim dzielić.

W jej głosie Feliks wyczuł wyraźną aluzję. Przeklinał się w

duchu, że dał się złapać w komnacie księżnej. Był pewien, że

Rozelina wyszła do ogrodu i że ma wolny czas przynajmniej przez pół

godziny. Jednakże stało się i Feliks wiedział, że Rozelina będzie teraz

jeszcze bardziej podejrzliwa niż dawniej.

Był skończonym głupcem, kiedy nieostrożnie spotykał się z córką

instruktora jazdy konnej w Newmarket. Wyglądała na smaczny kąsek

i, co więcej, nie stawiała najmniejszego oporu. Niestety, nadeszła

Rozelina i znalazła ich razem w jednym z końskich boksów. Kłamał,

aby odzyskać jej łaski, i chociaż mu przebaczyła, od tamtej pory

przestała mu ufać.

Feliks przyrzekł sobie nie wdawać się więcej w żadne związki z

kobietą dużo od siebie starszą. Zawsze podobały mu się młode, proste

dziewczyny. Czuł się przy nich bardzo pewnie i władczo. Niestety,

tego rodzaju kobiety nie posiadały pieniędzy. Toteż stanął ponownie

w punkcie wyjścia szukając zabezpieczenia w bogatej żonie.

background image

— Wejdź do mojego pokoju — odezwała się hrabina. — Zaraz

wypiszę ci czek. Nie chcę, abyś się dłużej martwił ani tak dziwnie

zachowywał jak przez ostatnie dwa dni. — Uśmiechając się dodała:

— Znam cię dobrze, mój kochany, byłam pewna, że masz jakieś

kłopoty.

— Zastanawiałem się, jak ci powiedzieć o tym wyjeździe —

odparł Feliks.

— To się nigdy nie stanie — zapewniła go gorąco hrabina. — Jest

cudownie, że możemy być razem. Muszę ci wyznać, Feliksie, że z

nikim nie byłam tak szczęśliwa.

„Szkoda, że ja nie mogę powiedzieć tego samego o sobie" —

pomyślał ze złością. Jednak objął ją czule i razem udali się do

buduaru, który znajdował się na drugim końcu korytarza. Znaleźli się

tam pośród wazonów z pięknymi kwiatami. Niektóre z nich

wyhodowano w szklarniach, inne rosły na balkonach w ogrodzie.

Mieniły się bajecznym kalejdoskopem kolorów w okresie kwitnienia

na początku lata. W powietrzu unosił się egzotyczny zapach, który

sprowadzano dla hrabiny aż z Paryża.

Usiadła przy wytwornym francuskim sekretarzyku, otworzyła

szufladę i wyjęła książeczkę czekową. Wypisała czek swym

eleganckim wyrazistym charakterem pisma, podpisała go i wręczyła

Feliksowi.

— Prezent dla kogoś, kogo bardzo kocham — uśmiechnęła się.

— Dziękuję ci, Rozelino, wiesz, jak bardzo jestem ci za to

wdzięczny.

background image

Wsunął czek do wewnętrznej kieszeni marynarki.

— Jak wdzięczny? — zapytała zalotnie.

Ułożyła prowokująco usta. Wiedział, na co czekała.

— Pozwól mi to udowodnić — powiedział biorąc ją w ramiona.

Olinda skończyła pracę nad zasłoną godzinę po tym, jak Feliks z

hrabiną wyszli z pokoju księżnej. Na szczęście uniknęła

nieprzyjemności. Pozbierała jedwabne nici, wytarła z obrzydzeniem

nożyce, na których dostrzegła ślad krwi, i wróciła do swojego pokoju.

Zadzwoniła na służącą i po chwili zjawiła się Lucy.

— Mogłabyś poprosić panią Kingston, aby poleciła przynieść do

mojego pokoju narzutę z komnaty księżnej?

— Tak, oczywiście, panienko — odparła Lucy.

Olinda domyślała się, że Hanson nie przyzna się, po co wszedł do

komnaty, w której pracowała. Postanowiła mu pomóc. To była

kwestia zsynchronizowania wydarzeń: jeśli hrabina znajdzie ją przy

pracy w jej własnym pokoju, uwierzy Feliksowi i rozwieją się

wszystkie jej podejrzenia.

Brzydziła się swoim postępowaniem, ale nie chciała utracić

dobrze płatnej pracy. Była także bardzo ciekawa, co zdecyduje hrabia

i czy skorzysta z jej rad. Gdyby teraz musiała wyjechać, to tak jakby

niespodziewanie utraciła bardzo ciekawą książkę przeczytawszy ją

zaledwie do połowy. A trudno byłoby zgadnąć, jaki będzie koniec

kelvedońskiego dramatu.

background image

To prawda, że poradziła hrabiemu, aby pozostał w swoim domu,

jednak głęboko wątpiła, czy byłby w stanie znieść tak upokarzającą

sytuację. Hrabia nienawidził Feliksa Hansona. Ale czy miał jakiś

wybór? Zapewne wróci do Paryża i zacznie zadręczać się z tęsknoty

za rodzinnym krajem, domem, końmi, posiadłością i wszystkim, co

stanowi część jego samego. „Dlaczego hrabina nie pojmuje, jak

wielką krzywdę wyrządza swojemu synowi?" — zastanawiała się.

Ostatniego wieczora wystąpiła w obronie tej kobiety, która

wszystko, co posiadała, traciła wraz ze swą młodością. Następnego

dnia jednak żałowała swojej postawy. Także matka Olindy z

pewnością potępiłaby postępowanie hrabiny. Lady Selwyn bardzo

surowo krytykowała niskie morale i hulaszczy tryb życia wyższych

sfer z otoczenia księcia Walii. Często mawiała, że ludzie ci dają

bardzo zły przykład dla całego kraju. Dziwiła się, że następca tronu

otacza się kobietami, które plotkują o jego słabostkach, a potem

wszystko trafia do prasy.

Olinda nie zwracała wtedy uwagi na przestrogi matki, ponieważ

nie sądziła, że spotka kiedyś ludzi z tego kręgu. Dopiero w

Kelvedonie stała się świadkiem tragicznego w skutkach romansu z

wyższych sfer — egoistyczna hrabina przedkładająca występne życie

nad miłość do własnego syna. Olinda rozumiała jego cierpienia i

wszystkich innych ludzi z majątku.

Hrabina wdowa była zupełnie inna niż Hortensja. Nie posiadała

tak bujnego jak ona intelektu ani wiedzy. Jak mogła mieć nadzieję, że

znajdzie szczęście u boku mężczyzny o dwadzieścia lat młodszego od

background image

siebie! Olinda wzdrygnęła się na myśl o Feliksie Hansonie. Bardzo

chciała spotkać teraz hrabiego, pocieszyć go, dodać otuchy i odpędzić

troski. Pragnęła natchnąć go myślą o przyszłości, bo przecież miał

jeszcze całe życie przed sobą. Nie warto zatruwać go sobie

nikczemnym postępowaniem matki.

Służące przyniosły narzutę z komnaty księżnej. Olinda wzięła się

do pracy, ale jej myśli wciąż krążyły wokół otaczających ją

problemów i nie mogła skupić się nad szyciem. Odeszły fantazje,

które zawsze nawiedzały ją przy szyciu. Zaczęła rozmyślać o hrabi.

Kiedy nadszedł czas lunchu, do pokoju weszła Lucy, aby nakryć

do stołu.

— M'mselle wyjechała dziś rano — zaczęła rozmowę.

— Naprawdę? — zdziwiła się Olinda.

— Jaśnie pan odwiózł ją na stację w Derby — odpowiedziała

Lucy. — Mówiła przed wyjazdem do pani Kingston, że tęskni za

Paryżem. Pani Kingston powiedziała na koniec: „Mam nadzieję, że

odpoczęła tu pani trochę". „Odpoczywać będę w grobie! —

odpowiedziała jej mademoiselle — a ten dom jest jak krypta, nie mam

pojęcia, jak wy tu wytrzymujecie!" — Lucy zaśmiała się. — Co pani o

tym sądzi, panienko? Krypta! Pani Kingston była zaszokowana, a

kiedy opowiedziała o tym panu Burrows, to on powiedział: „Nigdy

nie domyślisz się, co powiedzą ci cudzoziemcy, bo oni nie są tacy jak

my. Ale ona powiedziała prawdę!"

Olinda

zaśmiała

się

szczerze.

Z

pewnością

podobnie

zareagowałby stary Butler. Była bardzo szczęśliwa: hrabia nie wrócił

background image

do Paryża z mademoiselle le Bronc. Możliwe, że zamierzał zostać w

domu tymczasowo, ale to już znaczyło dla niej bardzo wiele. Gdyby

tylko mogła go zobaczyć i dowiedzieć się, co zamierza uczynić!

Nie była jednak pewną czy zechce z nią jeszcze kiedyś

rozmawiać. To prawda, że zeszłej nocy otworzył się przed nią. Ale

wtedy cierpiał, a ona była przypadkowo spotkaną, obcą mu osobą.

Zjawiła się jak sen, podobnie jak gwiazdy, powietrze, jezioro i

wspaniały dom na tle rozgwieżdżonego nieba. I tylko nastrój sprawił,

że rozmawiali bardzo szczerze o jego osobistych problemach. Teraz

nadszedł nowy dzień...

„Będzie mnie unikał — westchnęła Olinda — i ja także nie będę

się starała go spotkać." Bardzo zasmuciła ją ta myśl. Tęsknota za jego

głosem i chęć ujrzenia hrabiego wzmagały się wraz z upływem dnia.

Po kolacji nie poszła jednak na wyspę. Byłoby oczywiste, że udała się

tam, aby się z nim zobaczyć. Wyszła na zewnątrz znajomymi

drzwiami i rozmyślnie spacerowała w odległej części ogrodu. Słońce

wciąż było jasne, chociaż cienie stawały się coraz dłuższe. Hrabia o

tej porze powinien być na obiedzie.

Nie chciała, żeby ktoś zobaczył ją w ogrodzie o tej porze.

Spacerując wśród róż natrafiła na bardzo stary zegar słoneczny.

Rozplanowanie poszczególnych części ogrodu wciąż zaskakiwało i

zachwycało. Znalazła labirynt i, jak dziecko, zapragnęła go

spenetrować. Strach przed zagubieniem się był jednak silniejszy.

Natknęła się na wodospad, opadający z łoskotem do stawu

background image

ogrodowego. Spieniona woda błyszczała otoczona krzewami i

roślinami pochodzącymi z różnych części globu.

Olinda wspięła się schodami w górę wodospadu i znalazła się

pośród kolorowych azalii. Trzymając się ścieżki dotarła na szczyt

wzgórza. Rozejrzała się. Stała u stóp posągu z białego marmuru.

Usiadła na drewnianej ławce, skąd rozciągał się piękny widok na całą

dolinę. Oglądała ogród, piękny dom i jezioro. Poprzez gałęzie drzew

zauważyła niewyraźny zarys greckiej kaplicy i zastanowiła się przez

chwilę, czy hrabia pójdzie tam, myśląc, że ona tam będzie. Po chwili

zaśmiała się ze swoich urojeń. Czy hrabia chciałby spotykać się ze

zwykłą hafciarką?

Widok z góry był bardzo piękny. Słońce zaczynało się powoli

chować za horyzontem. Szum drzew z okolicznych lasów rozpraszał

ciszę kończącego się dnia. Przysłuchiwała się trzepotom ptasich

skrzydeł i szmerom zwierząt mieszkających pod ziemią. Była

ciekawa, czy przychodzili tu jacyś ludzie, aby zaznać ciszy i spokoju

lub też uciec od problemów, które ich czekały w domu.

Kelvedon powinien dawać ludziom szczęście, jak mówiła wczoraj

do hrabiego, a oni niszczą się tu nawzajem. Najbardziej tragiczną

postacią tego dramatu był hrabia. Ambitny i bezradny. Olinda,

zamyślona, usiłowała przypomnieć sobie rysy jego twarzy i piękną

barwę głosu. I nagle...

— Wiedziałem, że tu będziesz, Olindo — po raz pierwszy zwrócił

się do niej po imieniu.

background image

Usiadł obok niej na ławce. Nie przestraszyła się. Zjawił się przy

niej, bo przywołała go swoimi myślami.

— Jak domyślił się pan... gdzie mnie znaleźć? — zapytała.

— Spodziewałem się, że nie będziesz miała odwagi pójść do

greckiej kaplicy — odpowiedział — a tutaj też czasami przychodzę,

aby odnaleźć spokój i żeby... marzyć.

— Nie wiedziałam o tym.

— Podświadomie odnalazłaś to miejsce. Rozumiesz teraz, że nie

możemy się unikać.

Olinda spojrzała na niego. Wydawał się młodszy i szczęśliwszy

niż wczoraj. Miał na sobie strój wieczorowy, w którym na pewno

zasiadł do obiadu. Nagle uświadomiła sobie, że musiała pod posągiem

spędzić dużo czasu. Słońce schowało się już za drzewami i niebo

ciemniało na wschodzie.

— Nie chcesz usłyszeć sprawozdania?

— Jakiego sprawozdania? —powtórzyła zdumiona Olinda.

— To znaczy dowiedzieć się, jak zastosowałem się do twych

poleceń.

Śmiał się z niej, ale nie było jej przykro. W jego głosie wyczuła

niespodziewaną poufałość, która ją onieśmieliła.

— Miałem nadzieję, że cię to interesuje? — spytał hrabia.

— Interesuje mnie wszystko, co chce mi pan powiedzieć.

Uśmiechnął się ciepło.

— Wiedziałem, że będziesz się martwić, ale niepotrzebnie się

obawiałaś. Nie żałuję, że ci się zwierzyłem, ani nie czuję się tym

background image

zakłopotany. Chciałem się tylko przekonać, czy masz rację, i

stwierdziłem, że masz.

Olinda spojrzała na niego ze zdumieniem. Skąd mógł wiedzieć, o

czym myślała przez cały dzień? Przeczuwała, co postanowił, jednak

zapytała:

— A więc co pan zdecydował?

— Najpierw odwiozłem na stację mademoiselle le Bronc, która

postanowiła wrócić do Paryża. Niepotrzebnie ją tu zaprosiłem, a ty nie

miałaś odwagi mi tego powiedzieć. Potem poszedłem obejrzeć mój

cały majątek.

— Czy pracujący w nim ludzie ucieszyli się z pana wizyty?

— Tak, tak mi się wydawało. Nigdy dotąd nie przyszło mi do

głowy, że ci ludzie tak bardzo mnie potrzebują.

— Jest pan częścią ich życia.

— Tak — odpowiedział. — Nie zdawałem sobie z tego sprawy.

— A teraz?

— Oni chcą, abym był tu z nimi, uczestniczył w ich życiu:

słuchał, pomagał i doceniał ich pracę.

— Czy dlatego poczuł się pan szczęśliwy?

— Każdy chce być potrzebny. Gdybym słuchał ojca, wiedziałbym

o tym dużo wcześniej. Ludzie pracujący w majątku oddają swemu

panu istotę swojego życia.

Olinda splotła palce swych dłoni.

— Bardzo się cieszę... że znalazł pan tu swoje miejsce.

background image

— Powinienem był dawno podjąć taką decyzję — rzekł hrabia —

ale spróbuję jeszcze nadrobić stracony czas. Zmarnowałem dwa lata i

muszę je jakoś odzyskać.

— Jestem pewna, że potrafi pan tego dokonać — powiedziała

cicho Olinda.

— Skąd możesz wiedzieć?

— Czuję to.

— Opowiedz mi coś o sobie — po chwili ciszy poprosił hrabia.

— Nie mam nic ciekawego do powiedzenia — odparła Olinda. —

Mam chorą matkę i potrzebujemy pieniędzy na leki. Niewiele umiem,

ale szycie idzie mi całkiem nieźle.

— Masz także wiele innych zalet: wyobraźnię, zdolność

przewidywania.

— Może należałoby użyć określenia: instynkt — powiedziała

Olinda spokojnie.

— Tak, instynkt, który radzi, jakie postępowanie jest właściwe.

Czego jeszcze można chcieć? — Hrabia spojrzał na nią. Jej jasne

włosy pięknie kontrastowały z zielenią drzew w dali. — Wiesz, jaka

to bogini? — spytał ukazując posąg.

— Nie zdążyłam się przyjrzeć — odparła Olinda — byłam

oczarowana krajobrazem.

— To Atena, bogini mądrości — wyjaśnił. — Wiedziała więcej

niż wszyscy ludzie i bogowie razem wzięci. Czy to nie mądrość

właśnie jest, według ciebie, tak ważna w miłości?

background image

— Bardzo ważna — poważnie odparła Olinda, wspominając

dzieje Hortensji.

— Niewiele kobiet posiada mądrość — ciągnął hrabia — zresztą

mężczyźni boją się mądrych kobiet.

— Boją się? — zdziwiła się Olinda.

— Żaden mężczyzna nie chciałby żyć z kobietą mądrzejszą od

siebie.

— Rozmawiamy chyba o dwóch różnych sprawach — mówiła

wolno Olinda. — Spryt czy bystrość mogą budzić obawy, lecz

mądrość to coś zupełnie innego.

— Masz rację, oczywiście, znowu ją masz! — stwierdził hrabia.

— Jak to jest, że zawsze potrafisz wszystko uporządkować? Instynkt

mądrości! Tak, i tego właśnie potrzebuje mężczyzna! — Nagle wstał.

— Chodź — powiedział — odprowadzę cię do domu. Kiedy się

ściemnia, trudno odnaleźć właściwą ścieżkę.

Olinda zastanawiała się, czy nie była to wymówka, aby się jej

pozbyć, ale przekonała się, że już o zmroku trudno się było poruszać

w lasku, a były jeszcze schody przy wodospadzie. Kiedy dotarli do

ogrodu, zrobiło się ciemno. Nadchodziła noc. Nic nie mówili, ale

Olinda miała wrażenie, że rozmawiały ze sobą ich dusze. Nie bardzo

wiedziała, o czym, ale była szczęśliwa idąc u jego boku.

„Pewnie dlatego, że zrobił, co mu doradziłam" — tłumaczyła

sobie, chociaż gdzieś w głębi wiedziała, że nie był to jedyny powód.

Dotarli do drzwi, do których Olinda miała klucz. Wziął go od niej,

przekręcił w zamku i oddał.

background image

— Dobranoc, Olindo — rzekł — i dziękuję.

Sięgnęła po klucz i kiedy ich palce zetknęły się przez chwilę,

Olinda poczuła nagły dreszcz w całym ciele. Spojrzała na niego z

uwagą, a on schylił głowę do pocałunku.

— Dziękuję... — zaczął i ich wargi spotkały się.

Olindę przeszył dreszcz rozkoszy. Trzymał ją w swoich

ramionach i całował jej usta. Czuła miłe podniecenie, jakieś ciepło

przenikało jej ciało. Nigdy przedtem nie doświadczyła podobnego

uczucia. To było tak cudowne, wzniosłe i patetyczne, że nie

znalazłoby odzwierciedlenia w myślach ani słowach. Czuła się tak,

jakby otoczyło ich jaśniejące światło, a oni razem przekroczyli bramy

niebios. Cudowne to wrażenie odebrało zdolność rozumowania i czas

stanął w miejscu.

Nie pamiętała, jak dostała się do swojego pokoju. Przekręciła

klucz w zamku i została sama. Leżała w łóżku z ukrytą twarzą. Nie

miała sił, aby się rozebrać. Szumiało jej w głowie, a całe ciało drżało.

Nie chciała podnieść głowy i znaleźć się w zwykłym, szarym świecie.

„Nie wiedziałam — myślała — że taka właśnie jest miłość!"

Dlaczego nie domyśliła się, w chwili, gdy go ujrzała przy oknie,

że może jej dać szczęście — wymarzoną miłość, rozkosz ciała,

umysłu i duszy — to jest właśnie ów święty Graal, o którym mówiła.

Po chwilach uniesienia Olinda nagle powróciła do rzeczywistości.

Hrabia zapewne nie odebrał tego pocałunku w ten sam sposób co ona.

Na pewno całował już wiele kobiet, a ona była tylko jedną z nich.

Całował ją uszczęśliwiony, że podjął trafną decyzję. Całował ją z

background image

wdzięcznością, bo poradziła mu, jak postąpić. To wszystko. Przecież

nic nie mówili o miłości. Na pewno jej nie kocha i z pewnością nigdy

nie pokocha.

Nie miała nic do zaoferowania hrabiemu Kelvedonu. Stanowił

świetną partię w towarzystwie i miał ogromny majątek i tytuł. Na

pewno był oblegany przez kobiety. Fakt, że miał obsesję na punkcie

niewłaściwego prowadzenia się matki, niczego nie zmieniał. Mimo

wszystko wciąż był świetnym kandydatem na męża, a poza tym

bardzo atrakcyjnym mężczyzną.

„Jak choć przez chwilę mogłam myśleć, że się mną interesuje —

myślała zrozpaczona — gdyby nawet wiedział o moim pochodzeniu, i

tak nic by to nie zmieniło. Nie mam nic do zaoferowania, nic!"

Ostatnia myśl brutalnie sprowadziła ją na ziemię i pozostawiła w

szarej rzeczywistości, gdzie rządziły okrutne, bezlitosne prawa.

„Pozostała mi tylko tęsknota" — myślała ze smutkiem. Wiedziała,

że jej życie nie będzie już tak spokojne i pogodne jak dawniej. Zaczęła

robić sobie wyrzuty, że pozwoliła na pocałunek. Skąd mogłam

wiedzieć, że chce to uczynić? — usiłowała się usprawiedliwiać.

Gdyby mogła cofnąć czas! Przecież on mógł sobie pomyśleć,

podobnie jak Feliks Hanson, że jest kobietą bez żadnych zasad:

flirtującą z każdym, kto zwróci na nią uwagę. Mógł także uwierzyć, że

godziłaby się nie tylko na pocałunki i ich związek stałby się

romansem.

Olinda była przerażona.

— Czy mógłby tak pomyśleć? Czy mógłby?!

background image

Było to całkiem prawdopodobne. Dobrze wychowane dziewczęta

nie pozwoliłyby pocałować się mężczyźnie, którego spotkały zaledwie

trzy razy w życiu. A ona nie broniła się ani nie protestowała, po prostu

poddała się, upajając się szczęściem tej wzniosłej chwili.

„A może taki jest każdy pocałunek?" — łudziła się, chociaż

wiedziała, że to nieprawda. Gdyby pocałował ją Feliks Hanson,

byłoby zupełnie inaczej, czułaby odrazę i obrzydzenie. Tylko hrabia

miał moc wzbudzania w niej przeżyć, o których przedtem nie miała

pojęcia.

„Jak mogłam mu na to pozwolić?"

Rozmawiała przedtem o miłości, jednak nie miała pojęcia, że jest

właśnie taka. Teraz zrozumiała, dlaczego królowie porzucają trony,

dlaczego ludzie toczą wojny i umierają, z miłości! Westchnęła ciężko.

Pomyślała, że miłość jest jeszcze wspanialsza i piękniejsza, niż rozum

ludzki jest w stanie pojąć. To jest Absolut. Zrozpaczona, że utraciła ją

bezpowrotnie, i że nigdy jej już nie znajdzie, zaczęła płakać z żalu.

Ogromne, ciepłe łzy spływały po policzkach, a największa mądrość

świata nie umiałaby ukoić smutku dziewczyny.

Rozdział 6

Feliks Hanson schodził na dół gwiżdżąc z zadowoleniem. Był w

świetnym humorze, ponieważ pierwszy raz udało mu się wygrać

partię tenisa z zawodowym graczem. Dobry nastrój pogłębiał fakt, że

czek wypisany przez hrabinę już w poniedziałek wpłynie na jego

konto, a on sam zacznie myśleć o powrocie do Londynu.

background image

Długo w nocy rozmyślał o swej sytuacji finansowej i doszedł do

wniosku, że jest całkiem niezła. Po spłacie długów zostanie mu ponad

dwa tysiące funtów i wiele prezentów, które dostał od hrabiny:

zapinki do mankietów, szpilki do krawatów, złoty zegarek, łańcuszek,

sygnet i wiele innych kosztowności, które można było spieniężyć.

Miał także trzy konie zapisane na swoje nazwisko, ale trudno byłoby

je sprzedać, ponieważ mieszkały w kelvedońskich stajniach.

Feliks wiedział, jak mściwa okazałaby się Rozelina, gdyby tylko

domyśliła się, że chce ją porzucić. Pocieszał się, że nie będzie w stanie

wyrządzić mu wiele zła. Pewnie nie pozwoliłaby zabrać mu koni,

samochodu i prezentów. Ogólnie rzecz biorąc, przyszłość Feliksa

zapowiadała się zadowalająco.

Spojrzał na zegar wiszący w hallu. Kolacja miała być podana za

dwadzieścia minut, postanowił więc włożyć strój wieczorowy. Szedł

w kierunku biblioteki, gdy nagle zobaczył Henry'ego. Młody służący

bardzo interesował się samochodami. Feliks korzystał już kilkakrotnie

z jego usług.

— Dobry wieczór, Henry — odezwał się Feliks.

— Dobry wieczór, sir — odpowiedział z szacunkiem lokaj.

— Milady jest jeszcze na dole?

— Nie, sir. Jaśnie panią bolała głowa i teraz odpoczywa. Pan

Burrows ma nadzieję, że będzie mogła zejść na kolację.

Feliks uśmiechnął się z zadowoleniem. „A więc mam wolną

chwilę — pomyślał. — Rozelina wcześnie dziś pójdzie do łóżka, a ja

w tym czasie zobaczę się z tą małą szarooką Selwyn."

background image

— Chciałbym prosić cię o przysługę, Henry — zwrócił się do

lokaja konfidencjonalnym szeptem. — Dam ci list, który wsuniesz

pod drzwi pokoju panny Selwyn, tak jak poprzednio.

— Oczywiście, sir.

— Poczekaj chwilę.

Pospiesznie udał się do biblioteki, usiadł przy biurku i napisał:

„Muszę się z tobą zobaczyć, to bardzo pilne! Przyjdę do twojego

pokoju około dziesiątej. Zostaw otwarte drzwi."

Złożył kartkę i skinął na Henry'ego, który czekał w hallu. Wcisnął

szybko list do jego ręki i przeszedł na drugą stronę pokoju radośnie

pogwizdując. Przed wyjazdem z Kelvedonu zamierzał zaznać

przyjemności pocałunku z tą szwaczką Selwyn.

Po chwili niespodziewanie drzwi biblioteki otworzyły się z

trzaskiem i kiedy się odwrócił, stanął twarzą w twarz z hrabiną. Jedno

spojrzenie wystarczyło, aby stwierdzić, że jest wściekła. Wtargnęła do

pokoju jak burza i wycedziła złowieszczo:

— Jak śmiesz?! Jak śmiesz snuć w tym domu intrygi z inną

kobietą?!

Feliks wolno podszedł do niej.

— Nie mam pojęcia, o czym mówisz, kochanie.

— Bardzo dobrze wiesz, o czym mówię! I nie próbuj kłamać!

Przed chwilą przeczytałam list, który lokaj niósł na górę. Wynoś się z

tego domu razem z lokajem i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy!

— Co ty mówisz, Rozelino? — próbował załagodzić sprawę. —

Przecież to jest śmieszne.

background image

— Ostrzegałam cię. — Hrabina podniosła głos. — Ostrzegałam,

że nie zniosę twoich zalotów do innej kobiety. Skoro dokonałeś już

wyboru, możesz się wynosić!

— Jesteś śmieszna —powiedział Feliks z wyrzutem. — Przecież

wiesz, że cię kocham. Prawdę mówiąc, chciałem porozmawiać z

dziewczyną o prezencie na twoje urodziny.

— Kłamiesz, kłamiesz! — krzyczała z wściekłością. — Byłam

głupia, że ci wierzyłam. Miałam nadzieję, że chodzi ci o coś więcej

niż o pieniądze. — Przerwała na chwilę, aby odetchnąć. — A teraz

wiem, że tylko o to ci chodziło. Ale się rozczarujesz! Zaraz zablokuję

czek, a do poniedziałku nie będzie już wart nawet papieru, na którym

go wypisałam!

Feliks milczał.

— Wszystkie prezenty, które dostałeś ode mnie, masz zostawić!

Jeśli tego nie zrobisz, podam cię do sądu!

— Rozelino, to jakieś straszne nieporozumienie — Feliks bronił

się słabo. — Pozwól mi to wyjaśnić.

— Nie będę cię więcej słuchać! — krzyczała ze złością. —

Słuchałam cię już zbyt długo. Wciąż mnie okłamywałeś. Byłam

głupia, że ci wierzyłam. A teraz wynoś się z tego domu, zanim sama

cię wyrzucę! — Przez chwilę jeszcze chodziła nerwowo po pokoju,

potem podeszła do drzwi i dodała na koniec: — Nie chcę więcej o

tobie słyszeć ani cię widzieć. Rozumiesz? — krzyczała donośnie.

background image

Odeszła, ciężko dysząc z gniewu. Zbliżała się do salonu, kiedy z

drugiej strony korytarza pojawił się Roque. Biegł ku niej, wyraźnie

czymś zdenerwowany.

— Mamo! — krzyknął. — Chciałbym porozmawiać z tobą!

— O czym? — zapytała hrabina niechętnie.

Weszła do salonu próbując się uspokoić. Roque nie powinien się

niczego domyślić. Wiedziała, że wiadomość o Feliksie byłaby dla

niego miłym zaskoczeniem, ale nikomu nie miała ochoty sprawiać

przyjemności. Nienawidziła wszystkich mężczyzn, w tym także

własnego syna.

Hrabia wszedł za nią do salonu i powiedział wzburzony:

— Cóż, do diabła, zrobiłaś z kaplicą?

— Z kaplicą? — powtórzyła zbierając myśli.

— Tak, z kaplicą — powtórzył hrabia — która stanowi doskonały

przykład siedemnastowiecznej architektury. Przetrwała wprawie

nienaruszonym stanie od ukończenia w roku 1680. Mówię „prawie",

bo Bóg tylko raczy wiedzieć, co się z nią tam teraz dzieje!

— A tak, pamiętam — odpowiedziała hrabina. — Feliks chciał

zrobić z niej salę gimnastyczną. Ma odpowiedni kształt i dobre

światło. Zapewnił mnie, że sprzęt sportowy nie zniszczy fresków.

— Czy ty nie masz żadnego poszanowania ani szacunku dla

świętości? — zapytał hrabia z gniewem.

— Przecież kaplica nigdy nie była używana — próbowała się

bronić hrabina.

background image

— A czyja to wina? — zapytał hrabia. — Używało się jej, kiedy

żył mój ojciec, dziadek... Przecież jest to Dom Boży i nigdy nie będzie

służyć jako sala gimnastyczna dla jakiegoś fircyka! — Hrabina nie

odzywała się, więc hrabia ciągnął: — Czy Kelvedon zupełnie cię nie

obchodzi? Czy znaczy dla ciebie tak niewiele, że zgodziłaś się

zbezcześcić zabytkową kaplicę?

Mówił z goryczą, a jego ostatnie słowa ponownie doprowadziły

hrabinę do wybuchu wściekłości. Nie panowała już nad sobą.

— Kelvedon! Kelvedon! Kelvedon! Zawsze Kelvedon! —

krzyczała. — Nic się dla was nie liczy, oprócz tego domu. Tak myślał

twój ojciec, ty i wszyscy! Monstrualne muzeum pamiątek po

zmarłych!

Przerwała na chwilę. Nie zależało jej na synu, chciała go zranić,

podobnie jak przed chwilą ją zranił Feliks Hanson.

— Mam dość Kelvedonu! Powiem ci teraz, co z nim zrobię!

Zamierzam zamknąć ten dom i wyrzucę z niego wszystkich starych,

zniedołężniałych służących, którzy dla ciebie są tacy ważni!

Zamieszkam w Londynie lub za granicą i wydam co do pensa

wszystkie pieniądze. Zamierzam się dobrze bawić! Od jutra niech

zaczną zamykać okiennice! — dodała wychodząc.

— Mamo, nie możesz tego zrobić! — krzyknął hrabia.

— Właśnie, że mogę, i tak się stanie!

Minęła hall i zaczęła wspinać się po schodach na górę. Hrabia

podbiegł do niej.

— Mamo, proszę, porozmawiajmy spokojnie.

background image

Hrabina nie odpowiadała.

— Mamo! — powtórzył hrabia błagalnie.

Odwróciła głowę i spojrzała na niego ponad poręczą.

— Już postanowiłam — odpowiedziała chłodno. — Ten dom

zostanie zamknięty, a służba zwolniona. Jeśli chcesz go utrzymać,

możesz sprzedawać obrazy ze ścian, jeden po drugim! — mówiła z

mściwym gniewem.

— Prędzej ujrzę cię martwą! — krzyknął patrząc na nią oszalałym

wzrokiem.

Hrabina z szyderczym śmiechem wchodziła po schodach, a hrabia

rzucając przekleństwa zbiegł na dół. Stary Burrows, który wszedł do

hallu, aby zaanonsować obiad, stał i skonsternowany przypatrywał się

tej gwałtownej scenie.

Dziesięć minut później Lucy przybiegła do pokoju Olindy z

najświeższymi wiadomościami.

— Co za straszna awantura, panienko — powiedziała stawiając na

stole tacę.

— Awantura? — zapytała szybko Olinda.

— I o panią, panienko, tak myślę.

— Czy powiedziałaś, że... o mnie, Lucy?

— Tak, naprawdę, panienko. Pan Hanson dał Henry'emu list, aby

wsunął go pod drzwi pani pokoju, tak jak pierwszej nocy, gdy pani tu

przyjechała.

background image

Olinda znieruchomiała. Więc Feliks Hanson nie przyszedł wtedy

osobiście tylko prosił lokaja, aby go wyręczył! Było to tym bardziej

poniżające.

— Pan Hanson napisał dzisiaj do pani jeszcze jeden list —

powiedziała Lucy — i poprosił Henry'ego, aby go panience

dostarczył. A Henry jest taki głupi! Nie pracuje tu chyba zbyt długo,

bo wcale nie zna się na rzeczy.

— I cóż się stało? — zapytała Olinda bliska omdlenia.

— Niech panienka sobie wyobrazi, Henry wchodził frontowymi

schodami. Gdyby pan Burrows go złapał, miałby po prostu kłopoty,

ale on natknął się na jaśnie panią.

— Na jaśnie panią?

— Tak, panienko. Wzięła od Henry'ego list, a kiedy go

przeczytała, zbladła jak ściana. Tak opowiadał Henry.

Olinda sztywno siedziała przy stole. To oznaczało, że natychmiast

zostanie zwolniona. Nie zarobi pieniędzy, tak bardzo potrzebnych

matce, i będzie musiała opuścić hrabiego.

— I co potem? — zapytała słabo.

— Jaśnie pani poszła do biblioteki, aby odszukać pana Hansona

— podjęła Lucy — i czy panienka uwierzy? Kazała mu wynieść się z

domu!

— Skąd to wiesz?

— Henry wszystko słyszał. Potem otworzyła drzwi i powiedziała,

że nie chce go więcej widzieć.

background image

— Jakże on mógł... napisać list do mnie? — Olinda była

zdruzgotana tą wiadomością.

— To jeszcze nie wszystko, panienko.

— Cóż jeszcze? — zapytała Olinda obojętnie, czując, że nic

gorszego nie mogło chyba się już wydarzyć.

— Jaśnie pani weszła do salonu, a z kaplicy nadbiegł jaśnie pan

ze straszną awanturą.

— Z kaplicy?!

— Tak, panienko. Był tam z Lanceworthem około szóstej i

wyszedł bardzo rozgniewany.

— Coś się stało w kaplicy?!

— Pan Hanson zrobił z niej salę gimnastyczną, a hrabiemu się to

nie podobało.

— Nie dziwi mnie to.

— Dlatego — ciągnęła Lucy — przyszedł, aby od razu pomówić

o tym z jaśnie panią. Najpierw kłócili się w salonie, a potem jaśnie

pani wyszła. Krzyczała, że zamierza zamknąć dom i odprawić

personel. Jaśnie pan prosił, aby tego nie robiła, ale ona powiedziała,

że jeśli sam chce prowadzić dom, to może sprzedawać obrazy ze ścian

na jego utrzymanie. — Lucy przerwała na chwilę, po czym

dokończyła dramatycznie: — A wtedy on powiedział: „Prędzej ujrzę

cię martwą!", i wyszedł.

Olinda podeszła do okna. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko

zdarzyło się naprawdę. I jak wytłumaczyć decyzję hrabiny? Właśnie

teraz, gdy hrabia zdecydował się tu zostać?

background image

— Obiad wystygnie, panienko — usłyszała głos pokojówki.

— Nie będę nic jeść, dziękuję, Lucy.

— Co się tu dzieje, panienko! Jaśnie pan wyszedł z domu i

pewnie nie będzie na obiedzie. Jaśnie pani zamknęła się w sypialni i

nikogo nie chce widzieć — nawet panny Heyman, swojej

garderobianej!

Lucy przestawiła tacę zjedzeniem na boczny stolik.

— A pan Hanson jest w jadalni — powiedziała — na pewno

zajada z apetytem, choć to wszystko jego wina.

„Tak, to jego wina" — powtórzyła w myślach Olinda. Jak mógł

napisać do niej list i pozwolić, aby przechwyciła go hrabina? Nie

miała pojęcia, co tam napisał. Na pewno usiłował ją namówić na

spotkanie. „To wszystko jego wina" — powtórzyła jeszcze raz i

zaczęła myśleć o hrabi.

Domyślała się, gdzie go znaleźć. Wiedziała, gdzie zwykle szukał

ukojenia i spokoju, którego teraz tak potrzebował. Hrabina zadała mu

wielki ból decydując się na zamknięcie Kelvedonu. I choć to prawda,

że sam skazał się na wygnanie z domu, jednak wciąż go kochał i

tęsknił za nim.

— Na pewno nic już panience nie przynosić? — zapytała Lucy.

— Mamy jeszcze smaczne danie z indyka.

— Przykro mi, Lucy — odpowiedziała Olinda. — Jestem bardzo

przejęta tym, co mi powiedziałaś, i chciałabym teraz zostać sama.

— Wszyscy jesteśmy bardzo zdenerwowani, jeśli o to chodzi. Ja

pewnie znajdę pracę, ale pan Burrows powiedział, że jest już za stary.

background image

Pan Higson, lokaj hrabiego, tak się cieszył, że nie musi odejść na

emeryturę, a teraz — jest w rozpaczy!

Lucy wyszła wreszcie z pokoju.

Olinda rozmyślała nad tym, co usłyszała, patrząc za okno. Po

chwili wstała i udała się do ogrodu. Znajomą ścieżką poszła w stronę

jeziora, gdzie na wyspie w blasku zachodzącego słońca błyszczała

grecka kaplica. Wszystko wyglądało jeszcze piękniej niż ostatnio.

Widziała złote kaczeńce zakreślające brzegi jeziora i łabędzie, które

dostojnie unosiły się na wodzie. Róże oplatały balustrady chińskiego

mostka.

Znalazła go tam. Siedział pochylony na drewnianej ławce z

twarzą ukrytą w dłoniach. Wiedział, że przyszła, choć wcale nie

patrzył w jej stronę.

— Przegrałem, Olindo.

— Nie, nie — sprzeciwiła się, siadając obok niego. — To nie

pana wina. Nie powinien się pan oskarżać.

— Nie powinienem był na nią krzyczeć — powiedział — ale nie

mogłem pogodzić się z profanacją kelvedońskiej kaplicy. Tam jest

pochowany mój ojciec, także tam odbył się mój chrzest. To miejsce

jest częścią życia mojego i moich przodków już od wielu wieków.

— Rozumiem — powiedziała Olinda łagodnie.

— To mnie wytrąciło z równowagi — mówił, chcąc się

usprawiedliwić.

background image

— Pana matka bardzo się zdenerwowała krótko przed waszą

rozmową — powiedziała Olinda. — Myślę, że jeszcze może zmienić

decyzję.

Hrabia westchnął ciężko. Patrzył na ukochany dom i jezioro.

— Dlaczego tak uważasz?

— Ona wyrzuciła Hansona — odrzekła cicho.

— Wyrzuciła go?! — krzyknął hrabia. — Skąd wiesz? Dlaczego

to zrobiła?

— Bo napisał list do mnie, a ona go przechwyciła.

Olinda usiłowała zachować spokój, a hrabia patrzył na nią z

niedowierzaniem.

— Napisał list do ciebie?

— Tak, już drugi raz — wyjaśniła. — Pierwszy list wsunął pod

drzwi mojego pokoju, zaraz gdy przyjechałam. Chciał się spotkać ze

mną w bibliotece o północy.

— Co zrobiłaś z tym listem?

— Podarłam go — odpowiedziała — ale bałam się Hansona.

Hrabia zacisnął usta.

— Nie powiem, co myślę o tym łajdaku, aby nie robić ci

przykrości.

— On jest pewien, że żadna kobieta mu się nie oprze, a na pewno

żadna szwaczka — rzekła cicho.

— Nic już nie jest w stanie zmienić moich uczuć do tego

obrzydliwego człowieka.

background image

— W każdym razie wzięła ten list od lokaja, a potem poszła

rozprawić się z Hansonem.

Hrabia milczał.

— Czy nie rozumiesz? Była bardzo zraniona i miała chęć odegrać

się na kimś. Pewnie jutro, kiedy nie będzie już tu Hansona, łatwo

będzie ją przekonać, aby zmieniła zdanie.

— Wątpię, bo jeśli pozbyła się Hansona, znajdą się inni

mężczyźni, zawsze tak było. A poza tym ona nie cierpi Kelvedonu.

— Można to zrozumieć. Jest po prostu zazdrosna. Ten dom tak

wiele znaczył dla twojego ojca, a teraz dla ciebie.

— Czy wszystkie kobiety są takie?

— Nie, jeśli nie chcą zazdrośnie skupiać całej uwagi na swojej

osobie. Pana matka nie umie akceptować rywala.

— Chyba rozumiem, lecz cokolwiek byś powiedziała, aby mnie

pocieszyć, czuję, że nasze drogi się rozchodzą i matka na pewno

wyjedzie do Londynu zabierając wszystkie pieniądze. — Po chwili

podjął z bólem w głosie: — Nie mogę spokojnie patrzeć na cierpienia

ludzi, którzy mi zaufali. Burrows jest za stary, aby znaleźć inną pracę,

Higson pracuje tu mimo emerytalnego wieku, pani Kingston kocha

Kelvedon tak samo jak ja.

— Wiem — powiedziała. — Dlatego trzeba znaleźć jakieś

rozwiązanie.

— Jakie rozwiązanie?! — krzyknął.

— Musi pan koniecznie coś wymyślić.

background image

Mówiła z takim przekonaniem, że spojrzał na nią zdziwiony.

Czuł, że jej wiara dodaje mu sił.

— Chyba masz rację, musi być jakieś wyjście.

— Ma pan jakieś własne pieniądze?

— Około siedmiu tysięcy funtów rocznie. Dość dla kawalera na

podróże lub na spokojne życie w rodzinnym domu w Londynie. Ten

dom utrzymywała moja matka. — Po chwili dodał gorzko: —

Oszczędnie gospodarując można utrzymać za to Kelvedon przez

miesiąc.

— Może mógłby pan coś sprzedać?

— Nie zamierzam skorzystać z sugestii mojej matki i sprzedawać

obrazów ze ścian. Nigdy nie uważałem, że są moje. One będą należeć

do mojego syna, a potem do jego dzieci. To samo odnosi się do całego

majątku. Każdy akr tej ziemi jest cennym dziedzictwem, które należy

do przyszłych pokoleń.

— I nic poza tym?

— Jest jeszcze domek myśliwski w Leicester na kilkuset akrach i

stajnie koni wyścigowych w Newmarket. Jeślibym to sprzedał,

udałoby się utrzymać Kelvedon trochę dłużej. Trzeba jednak spojrzeć

prawdzie w oczy, Olindo. Moja matka nie jest taka stara, może żyć

jeszcze nawet trzydzieści lat.

— Na pewno uda się panu przekonać ją wcześniej czy później.

Oboje wiedzieli, że kiedyś hrabina się zestarzeje i mężczyźni

przestaną ją adorować. Może pogodzi się wtedy z synem i uzna, że

tylko on liczy się w jej życiu.

background image

Długo jeszcze rozmawiali ze sobą analizując przeróżne

możliwości. Słońce zaszło i zapadła noc. Księżyc i gwiazdy znowu

przyświecały nad ich głowami. Było jasno. Olinda wyraźnie widziała

jego piękną twarz. Hrabia nabierał pewności siebie, jakby rozmowa z

Olinda dodała mu wiary we własne siły.

— Może pan tego dokonać! Jestem pewna! Trzeba będzie

poprosić o pomoc służbę, chłopów i wszystkich ludzi z majątku.

Trzeba z nimi szczerze porozmawiać.

— Myślisz, że się zgodzą?

— Kochają pana i wierzą w pana szlachetne intencje. Na pewno

staną po pana stronie.

Hrabia podniósł wysoko głowę. Miał w oczach wolę walki, której

przedtem tam nie dostrzegła.

— To jest wyzwanie — powiedziała cicho — jeśli tylko pan je

przyjmie, w końcu pokona wszelkie trudności i wygra!

Hrabia czuł, że Olinda wierzy w jego siły. Odwrócił głowę, aby

spojrzeć na tę zadziwiającą dziewczynę, dzięki której wstąpiła weń

nowa energia. Światło księżyca oświetlało jej włosy, które tworzyły

dookoła głowy złocistą aureolę.

— Dlaczego we mnie wierzysz?

— Po prostu wierzę.

— Całym sercem?

— Całym sercem — odpowiedziała szczerze.

Od rana myślała o sobie zmartwiona, że stracił o niej dobre

zdanie. Tu, nad jeziorem, jej uwaga skupiła się wyłącznie na jego

background image

osobie. Rozmyślała gorączkowo, jak dodać mu sił, odwagi i wiary w

siebie. Naraz poczuła się skrępowana.

— Musi już być bardzo późno — powiedziała — muszę wracać.

Wstali oboje patrząc na siebie.

— Czy mogę na ciebie liczyć, Olindo? Nie dam sobie rady bez

ciebie.

— Czy na pewno... tego pan chce?

Uśmiechnął się.

— Pragnę całym sercem.

— Więc uczynię wszystko, co pan zechce.

Przygarnął ją do piersi. Drżała czując jego bliskość. Nie zamierzał

jej pocałować, ale mocno przytulił ją do siebie, tak że poczuła ciepło

jego ciała.

— Wciąż nie jestem pewny, czy ty naprawdę istniejesz. Jesteś jak

sen, który śniłem w tej kaplicy. Chcę, żebyś tu była, bo tylko twoja

obecność pobudza mnie do walki.

Olinda nie odpowiedziała. Cóż za szczęście być tak blisko niego,

czuć bicie jego serca! Powiedział, że jej potrzebuje!

Hrabia rozluźnił uścisk.

— Idź do domu, kochanie, będziesz jutro zmęczona. Pracowałaś

ciężko przez cały dzień.

— A pan?

— Zostanę tu jeszcze trochę. Chcę pomyśleć o Kelvedonie i o

tobie. Może poproszę o radę boginię mądrości?...

background image

— Patrzyła na Kelvedon wiele lat, na pewno będzie wiedziała, jak

ci pomóc.

— Zawsze zrobisz jakąś słuszną uwagę.

Wziął jej rękę i podniósł do ust.

— Dziękuję, moja słodka. Wiem, że nie są to odpowiednie słowa,

ale przecież my dwoje doskonale obchodzimy się bez słów.

— Dobranoc — pożegnała go czule Olinda.

Odeszła nie oglądając się za siebie. Ogarnął ją błogi spokój i

wiedziała, że hrabia również się uspokoił. Oboje stoczyli bitwę, w

której udział brały nie tylko serca, lecz także umysły i dusze. To była

najważniejsza bitwa w ich życiu.

Doszedłszy do trawnika rozejrzała się, aby poszukać osłony

krzewów. Nie chciała, by ją ktoś zauważył. Popatrzyła w górę na

ogromny budynek, który w świetle księżyca wyglądał imponująco, i

nagle zatrzymała się zdumiona.

Zaraz po śniadaniu Lucy położyła na stole zasłonę z komnaty

księżnej. Pokojówka wyglądała na zmęczoną. Na pewno długo w

nocy rozmawiała z innymi służącymi o niepewnej przyszłości. Olinda

także nie mogła usnąć. Jak zwykle rozłożyła nici i przygotowała się

do pracy nad narzutą. Była jednak bardzo zdenerwowana. Bała się, że

w każdej chwili nadejdzie wiadomość o wymówieniu pracy. Hrabina

na pewno uważa, że Olinda odwzajemniała zaloty Hansona, i będzie

chciała się na niej zemścić.

background image

Olinda była ciekawa, czy Feliks Hanson wyjechał już z

Kelvedonu, ale nie chciała pytać o to Lucy. Pracę rozpoczęła o wpół

do dziewiątej. Po godzinie, kiedy skupiona naprawiała zawiły wzór z

kwiatami, usłyszała dziwne zamieszanie w korytarzu.

Nagle do pokoju wbiegła Lucy.

— Panienko, panienko! — krzyczała tak przeraźliwie, że Olinda

zerwała się przerażona.

— Co się stało, Lucy?

— Nasza jaśnie pani, panienko, ach, to okropne!

— O czym ty mówisz, Lucy?

— Jaśnie pani nie żyje i wszyscy mówią że jaśnie pan ją

zamordował!

Przez chwilę Olinda nie była w stanie otworzyć ust.

— Kto mówi takie rzeczy?

— Wszyscy, panienko. Panna Heyman znalazła jaśnie panią

martwą na podłodze, musiała tak leżeć przez całą noc! I mówią, że to

jaśnie pan!

— Jak mógłby coś takiego zrobić?

— Przecież sam powiedział! Jaśnie pan powiedział: „Prędzej

ujrzę cię martwą". Wszyscy to słyszeli: pan Burrows, Henry, James.

— On nie mógłby zrobić czegoś takiego! — powiedziała Olinda

wzburzona.

— Zaraz będzie policja. Podobno Hanson jest w strasznym stanie.

Henry mówił, że łzy ciekły mu po policzkach.

background image

Olinda nie wierzyła w to. Spacerowała po swoim pokoju nie

wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie mogła teraz pójść do hrabiego.

Pocieszała się, że nikt nie uwierzy, że zabił własną matkę. Często w

gniewie ludzie mówią sobie przykre rzeczy. Na pewno w głębi serca

bardzo ją kochał mimo krzywdy, jaką mu wyrządziła. „Pewnie szybko

to wyjaśnią" — starała się zachować spokój.

Wiedziała jednak, że służba będzie powtarzać między sobą te

niefortunne słowa, może nawet w zmienionej formie, i oczyszczenie

hrabiego z zarzutu popełnienia morderstwa szybko nie nastąpi.

Godzinę później do pokoju Olindy weszła pani Kingston. Miała

podpuchnięte, czerwone oczy, ale spokojnie odezwała się do Olindy:

— Jest już policja, panno Selwyn. Cały personel ma stawić się w

hallu. Pani nie jest członkiem personelu, jednak pułkownik Gibbon

chciałby zapewne, żeby pani również się tam udała.

— Ja chcę tam być.

Olinda pomyślała, że wszystko będzie lepsze niż pozostanie w

pokoju, gdzie nie dochodzą żadne wiadomości. Poszła za

ochmistrzynią. Kiedy schodziły na dół, Olinda zauważyła komisarza

w niebieskim mundurze. Obok niego przy kominku stał hrabia. Na

jego widok serce Olindy zabiło gwałtownie. Był bardzo blady, jednak

nie utracił nic ze swojego dostojeństwa. Patrzyła na niego z

podziwem.

W hallu czekała już służba. Wśród niej znaleźli się też

Lanceworth, Thompson, Burrows, pokojówki i sześciu lokajów.

Komisarz zwrócił się do zebranych:

background image

— Jestem tutaj, ponieważ wasza pani, hrabina została znaleziona

martwa. Śmierć nastąpiła ostatniej nocy, kiedy nie życzyła sobie, aby

ktokolwiek do niej wchodził. — Komisarz ogarnął spojrzeniem

wszystkie osoby.

— Słyszałem jednak, że tuż przed kolacją grożono hrabinie.

Gdzie jest starszy lokaj?

— Jestem, sir — odezwał się pan Burrows wysuwając się

nieznacznie do przodu.

— Nazwisko?

— George Burrows, sir.

— Proszę opowiedzieć, co działo się wczoraj, kiedy wszedł pan

do hallu, aby zaanonsować kolację.

Burrows spojrzał rozpaczliwie na hrabiego.

— Chcę usłyszeć prawdę — naciskał komisarz widząc wahanie

lokaja. — Powiedziano mi już, co się stało. Teraz proszę jedynie o

powtórzenie tego przy wszystkich.

— Słyszałem, jak jaśnie państwo się kłócili. Jaśnie pani mówiła,

że zamierza zamknąć dom i odprawić personel.

Burrows przerwał.

— Mów dalej — zażądał komisarz.

— Jaśnie pani powiedziała, że jaśnie pan może sprzedawać

obrazy ze ścian, jeśli chce utrzymać dom.

— Co na to hrabia?

— Powiedział: „Prędzej ujrzę cię martwą!"

background image

— Czy ktoś jeszcze słyszał te słowa? — zapytał komisarz

spoglądając po zgromadzonych.

James powiedział coś niewyraźnie.

— Nazwisko?

— James Hater, sir.

— Czy to, co przed chwilą powiedział pan Burrows, jest prawdą?

— Tak, sir.

— Kto jeszcze był wtedy w hallu?

— Ja, sir.

— Nazwisko?

— Henry Jackson, sir.

— I ty także słyszałeś te słowa?

— Tak, sir.

Stojący dalej Feliks Hanson westchnął głośno i zakrył oczy

rękoma. Tym razem komisarz zwrócił się do hrabiego.

— Czy przyznaje pan, że przytoczone tu słowa rzeczywiście

padły wczoraj z pańskich ust?

— Tak — odpowiedział hrabia.

Zaległa przeraźliwa cisza. Jedna ze służących pociągnęła nosem.

— Mam prawo wstrzymać się z obroną do przyjazdu mojego

adwokata — mówił dalej hrabia — lecz chciałbym powiedzieć tu

wszystkim, że zwróciłem się tak do matki w afekcie, ale jej nie

zamordowałem. Jeśli zginęła z ręki skrytobójcy, to z pewnością nie

była to moja ręka!

background image

Spojrzał w stronę Feliksa Hansona, który wciąż, w geście

rozpaczy, ręką zasłaniał oczy.

— W tych okolicznościach, milordzie, muszę pana prosić, aby

udał się pan ze mną na komisariat, gdzie zostanie sporządzony raport.

— Oczywiście — zgodził się hrabia.

Nagle niespodziewanie do przodu wysunęła się Olinda.

— Czy mogę coś powiedzieć?

Wszyscy spojrzeli w jej stronę.

— Proszę podać nazwisko.

— Nazywam się Olinda Selwyn. Jestem córką świętej pamięci

lorda Selwyna, który był kiedyś Najwyższym Sędzią Anglii.

Rozległ się głośny pomruk zdziwienia. Komisarz odezwał się

grzecznie:

— Pamiętam pani ojca, panno Selwyn, co chciała pani

powiedzieć?

— Hrabia wyszedł wczoraj z domu natychmiast po kłótni z

matką. Był na wyspie przy greckiej kaplicy. Dołączyłam tam do niego

po dziewiątej wieczorem.

— Jak długo byliście tam razem?

— Prawie do drugiej w nocy.

— Czy hrabia wrócił do domu razem z panią?

— Nie, chciał jeszcze pospacerować.

— To znaczy, że wróciła pani do domu sama?

— Tak. W powrotnej drodze zatrzymałam się na chwilę przy

trawniku, aby spojrzeć na księżyc. I wtedy właśnie zobaczyłam

background image

mężczyznę, który wychodził z pokoju hrabiny przez okno. —

Wszyscy znieruchomieli. — Spuszczał się rynną na dół. Nie miał z

tym kłopotów, bo był dobrze zbudowany. Zeskoczył na ziemię i

przeszedł przez trawnik. Niósł ze sobą białe zawiniątko. Zakopał je w

jednym z klombów.

— Czym to zrobił?

— Rękoma. Potem wrócił do domu, małym nożykiem podważył

zamek w oknie biblioteki i wszedł do środka.

Nagle rozległ się przeraźliwy krzyk.

— To były klejnoty hrabiny! — krzyknęła panna Heyman bardzo

zdenerwowana. — To złodziej je zabrał! Myślałam, że jaśnie pani je

gdzieś odłożyła, a to ktoś je ukradł!

— Można je odnaleźć nietknięte w jednym z klombów —

powiedziała spokojnie Olinda.

— Czy rozpoznała pani tego mężczyznę? — zwrócił się komisarz

do Olindy.

— Tak.

Popatrzyła w stronę Feliksa Hansona. Ich oczy spotkały się. Nagle

rozległ się jego krzyk:

— Do diabła! Dobra, wziąłem te klejnoty. Myślałem, że nikt nie

będzie się o nie martwił. Ale ja jej nie zabiłem! Kiedy tam wszedłem,

była już martwa. Martwa, mówię wam!

Jego histeryczny krzyk rozbrzmiewał w hallu.

Nagle służący podszedł do Olindy i wręczył jej telegram.

background image

Rozdział 7

Olinda spacerowała po ogrodzie. Był trochę zaniedbany: trawniki

już dawno powinny być przycięte. Tylko wokół domu wyglądał

ładnie. Stary Hodges bardziej dbał o warzywa niż o kwiaty. Olinda

wdychała z rozkoszą zapach róż i przewiercieni. Pachniały prawie tak

samo jak szlachetne róże, których osobiście doglądała lady Selwyn

kiedyś, gdy była zdrowa.

Wszystkie kwitnące kwiaty Olinda włożyła do trumny, aby

chociaż trochę ożywiły smutną szarość wiejskiego kościółka. Dotarła

do strumienia i zapatrzyła się na płynącą wodę. Przypomniała sobie

nieruchomą taflę jeziora z Kelvedonu i pełne gracji łabędzie unoszące

się na jego powierzchni. Jej myśli nie mogły oderwać się od tamtego

miejsca.

Wspomnienie hrabiego raniło ją bardzo boleśnie i była pewna, że

zawsze już tak będzie. „Koniec, już po wszystkim, dlaczego nie

chcesz spojrzeć prawdzie w oczy?", powtarzała wkoło, wiedziała

jednak, że nie da się uciec od własnych wspomnień. Zawsze

pozostanie tęsknota za uczuciem zachwytu, którego doznała przy

pierwszym pocałunku.

Nie widziała hrabiego, od kiedy wyjechała z Kelvedonu. W

dramatycznej chwili wyznań Feliksa Hansona Olinda przeczytała

telegram, który podał jej służący.

„Przyjedź natychmiast. Nanny."

background image

Domyśliła się, że matka musi być bardzo chora. Miała nadzieję,

że jeszcze ją zobaczy żywą. Jednak już w progu twarz Nanny

powiedziała jej wszystko.

— Jaśnie pani umarła we śnie — powiedziała Nanny. — Na

pewno wolała umrzeć nie będąc świadoma tej chwili.

— Och, Nanny, dlaczego nie było mnie wtedy przy niej? —

płakała Olinda.

— I tak panienka nie mogłaby jej pomóc, zresztą nikt z nas nie

spodziewał się, że umrze. Lekarz mówił, że wygląda lepiej. A już po

jej śmierci powiedział, że bardzo cierpiałaby, gdyby dłużej żyła.

Przecież nie chciałaby panienka tego?

— Oczywiście, że nie.

— Czy panienka wiedziała, że jaśnie pani miała raka?

— Podejrzewałam to.

— Dobrze, że umarła we śnie. Panienka musi być teraz dzielna.

Jaśnie pani na pewno bardzo życzyłaby sobie tego.

Olinda stała przy łóżku swej matki. Wiedziała, że Nanny ma

rację. Trudno byłoby zachować spokój patrząc na ból i cierpienie

ukochanej osoby — matki. „Najpierw ojciec, potem Gerald i teraz

mama. Zostałam zupełnie sama" — rozpaczała Olinda.

Pogrzeb był bardzo skromny. Nie miały wielu krewnych ani

znajomych. O śmierci swej matki Olinda zawiadomiła dwóch

kuzynów i kilku serdecznych przyjaciół ojca, którzy zawsze przysyłali

życzenia na święta Bożego Narodzenia.

background image

Po pogrzebie Olinda zaczęła zastanawiać się nad swoją

przyszłością. Wraz ze śmiercią matki renta została zmniejszona o

połowę. To oznaczało, że zamiast dwóch lat, trzeba czterech, aby

spłacić długi brata. Gdyby dorabiała choć trochę, wystarczyłoby na

bardzo oszczędne życie dla niej i dla Nanny.

Myśl o pracy znowu przypomniała jej Kelvedon i hrabiego. „Nie

będzie mnie już więcej potrzebował" — myślała otwierając „Timesa"

dwa dni po powrocie do domu. Znalazła tam informację: „Z żalem

zawiadamiamy o nagłej śmierci hrabiny wdowy po hrabi z Kelvedonu

spowodowanej atakiem serca. Hrabina przeżyła 47 lat. Jako lady

Rozelina Alward, córka drugiego księcia Hull, została poślubiona w

roku 1857 dziewiątemu hrabiemu Kelvedonu. Z małżeństwa tego

narodził się jeden syn, obecnie kawaler i spadkobierca majątku. Od

śmierci ojca w 1893 roku — dziesiąty hrabia Kelvedonu."

„Atak serca", pomyślała. Takie oświadczenie uwalniało od

zarzutów każdego, nawet Hansona. Olinda wierzyła mu, kiedy mówił,

że znalazł ją martwą. To prawda, że był kobieciarzem, egoistą i szukał

łatwego życia, ale to jeszcze nie powód, by podejrzewać go o

morderstwo. Cieszyła się, że obyło się bez skandalu. Hrabia osiągnął

wszystko, czego pragnął.

A ona nie była mu więcej potrzebna i z pewnością szybko

zapomni o dziewczynie-zjawie, z którą w ciemnościach rozmawiał o

swoich problemach. Olinda zamyśliła się. Jakie to dziwne, że zawsze

spotykali się o zmierzchu lub w nocy: w komnacie księżnej, przy

greckiej kaplicy, u stóp Ateny i znowu na wyspie w świetle księżyca.

background image

„Jestem dla niego tylko snem i zapomni mnie tak jak się zapomina

sny."

Usiłowała oderwać od niego swe myśli i skupić się na rozmowie z

Nanny, ale wciąż czekała z nadzieją na pukanie do drzwi, telegram

czy list. „Może był wdzięczny, że uratowałam go od podejrzeń służby

i komisarza. Nie musiał składać formalnego oświadczenia na policji.

Ale i bez mojej pomocy odkryliby prawdę."

Kiedy otoczyły ją ciemności w zaciszu jej własnego pokoju, nie

mogła dłużej nad sobą panować. Ciało drżało, a gorące łzy spływały

po policzkach.

— Kocham go, kocham — szeptała do poduszki.

Żeby chociaż mogła go zobaczyć! Minął tydzień, a ona nie

otrzymała z Kelvedonu żadnej wiadomości i utraciła już wszelką

nadzieję. Stała zamyślona przy strumieniu obserwując małą rybkę

przemykającą między kamieniami. Słońce prześwitywało przez

gałęzie drzew i skrzyło się na wodzie. Przypominała sobie odbicie

gwiazd w jeziorze i złote światło okien.

Hrabia jest już wolny. Sam decyduje o wszystkim. Może teraz

przyjmować swych przyjaciół w Kelvedonie. Oni będą umieli docenić

piękno tej rodowej siedziby. Ale jeśli ma to być dom, hrabia powinien

się ożenić. Może nawet już się to stało?

Ta myśl ją przeraziła. Pamiętała przecież, jak mówił, że obrazy

nie należą do niego, lecz do jego syna i jego następców. „Musi mieć

dziedzica — myślała Olinda — a Kelvedon potrzebuje nie jednego

dziecka, lecz wielu." Gdyby on sam miał rodzeństwo, nie obdarzyłby

background image

matki tak wielką miłością a potem rozczarowanie nie byłoby takie

bolesne.

— Muszę się modlić, żeby znalazł miłość, prawdziwą miłość —

szeptała Olinda — i aby żona urodziła mu dużo dzieci.

Olinda całym sercem życzyła szczęścia hrabiemu, jednak myśl o

innej kobiecie w jego ramionach sprawiała jej wielki ból. Przecież ją

pocałował, a ona go pokochała. Żal ścisnął jej serce. Nie zdołała

powstrzymać łez. Odbicie słońca na powierzchni wody rozmazało się.

— Czy ty płaczesz, Olindo?

Ktoś stanął obok niej. Wstała szybko, zdziwiona, bo nie słyszała

odgłosu kroków. Spojrzała przez łzy na intruza. Zanim zdążyła się

zorientować, przytulił ją mocno do siebie, jakby chciał odgonić

smutki, które wywołały łzy w jej oczach. Złożył pocałunek na jej

ustach i oboje przenieśli się w inny świat. Zabrał ją z otchłani

rozpaczy, łez i obaw prosto ku bramom raju. Teraz była bezpieczna i

szczęśliwa.

Po chwili podniósł głowę, popatrzył na nią z zachwytem i

powiedział:

— Moja kochana! Mój cudowny śnie! Tak za tobą tęskniłem!

— Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę — wyszeptała Olinda

— i że nie będziesz mnie już potrzebował.

Spojrzała na niego. Nigdy przedtem nie widziała go w tak

radosnym nastroju.

— Nie będę cię potrzebować? Jak mogłaś myśleć coś takiego?

— Bo masz już wszystko, czego pragnąłeś.

background image

— Wszystko oprócz ciebie — odparł — a ty jesteś dla mnie

najważniejsza. Tylko z tobą będę szczęśliwy.

— Naprawdę tak myślisz?

Hrabia przytulił ją mocno.

— Bardzo mi pomogłaś, Olindo. Dzięki tobie uwierzyłem w

siebie i postanowiłem, że nawet bez odpowiednich funduszy

utrzymam Kelvedon! — Spojrzał jej głęboko w oczy. — I wierzę, że z

twoją pomocą mógłbym tego dokonać.

— Oczywiście, że tak.

— Ale nie bez ciebie.

I znowu ją całował. Długo i władczo, jakby wszystko, co miała do

zaoferowania: serce, rozum i duszę, należało już do niego.

Usiedli obok siebie na powalonym pniu.

— Nie mogłem wyrwać się wcześniej — wyjaśnił. — Musiałem

sam dopilnować wielu spraw. Na pogrzeb przyjechało dużo krewnych

i nie wszyscy odjechali zaraz po ceremonii. Moja matka już od

pewnego czasu chorowała na serce. Doktor przestrzegał, aby się nie

przemęczała i nie denerwowała. Gniew był bardzo niebezpieczny dla

jej zdrowia.

— Wiedziałeś o tym?

Hrabia pokręcił głową przecząco.

— Moja matka nie mówiła nigdy, że ma kłopoty ze zdrowiem.

Bała się, iż to oznaka starości, a poza tym nie było mnie w domu od

dwóch lat — wyjaśnił z wyraźnym poczuciem winy.

background image

— Uważam, że to nie ma znaczenia, zresztą, jeśli twoja matka

miałaby wybór, na pewno wolałaby zostać w pamięci jako piękna

kobieta.

— To prawda — zgodził się hrabia — lecz jeśli umarłaby

dwadzieścia cztery godziny wcześniej, nie cierpiałaby z powodu

perfidii Hansona i mojej głupoty.

Znowu pojawił się ból w jego głosie. Olinda szybko uścisnęła

jego rękę.

— Nie możesz robić sobie wyrzutów — powiedziała. — Musisz

być rozsądny i pogodzić się z tym. Twój ojciec na pewno nie chciał,

abyś został wydziedziczony.

— To prawda. Teraz muszę pomyśleć o przyszłości, razem z tobą,

Olindo.

— Z największą przyjemnością — powiedziała ciepło.

— A jeśli chodzi o Feliksa Hansona, byłem dla niego bardzo

szczodry. Matka wypisała mu czek na osiem tysięcy funtów. Przyznał,

że miała zamiar go anulować, ale pozwoliłem mu zatrzymać te

pieniądze.

— Bardzo mnie cieszy twoja decyzja.

— Zabrał ze sobą także samochód, który podarowała mu kiedyś.

— Uśmiechnął się i dodał: — To nie był akt wielkiej szczodrości z

mojej strony. Nie lubię samochodów. Kocham swoje konie.

— Ja także kocham konie — szepnęła cicho.

— Wszystkie czekają na ciebie w Kelvedonie.

Olinda westchnęła ze szczęścia i położyła głowę na jego ramieniu.

background image

— Mamy wiele do zrobienia, kochanie — powiedział — lecz

przede wszystkim pragnę z tobą rozmawiać. Musimy przedyskutować

wiele spraw dotyczących naszej wspólnej przyszłości. Na pewno nie

będziemy się nigdy nudzić, jeśli nawet dużą część życia spędzimy w

Kelvedonie.

— Ja bardzo pokochałam Kelvedon.

— Czy mówisz tak, aby zrobić mi przyjemność?

Przytrzymał dłonią jej podbródek i spojrzał przenikliwie w oczy.

— Czy wiesz, że nigdy jeszcze nie patrzyliśmy sobie prosto w

oczy przy świetle dnia?

— Myślałam o tym — przytaknęła Olinda. — Zawsze

spotykaliśmy się o zmierzchu lub w nocy.

— Mój cudowny śnie — powiedział ze wzruszeniem. — W dzień

jesteś jeszcze piękniejsza. Widzę teraz twoje oczy pełne blasku słońca

i te prześliczne włosy.

Przyglądał się uważnie jej twarzy, jakby chciał zapamiętać każdy

szczegół. Olinda przymknęła oczy i czerwone rumieńce pokryły jej

policzki.

— Czuję się onieśmielona — próbowała protestować.

— Bardzo lubię, gdy tak się czerwienisz — powiedział czule. —

Muszę ci się przyznać, że trochę obawiałem się ciebie i twojej

mądrości. Mówiłaś, co powinienem robić, jak pokonywać trudności i

jak osiągać ideały, po które nigdy nie ośmieliłbym się sięgnąć. —

Olinda drżała ze szczęścia. — A teraz znajduję nie amazonkę czy

background image

Joannę d'Arc, lecz śliczną, młodą dziewczynę, która rumieni się ze

wstydu. Myślałem, że kobiety już tego nie potrafią.

Olinda próbowała wysunąć się z objęć hrabiego, ale jego usta

znalazły jej wargi i znowu poszybowali ku niebiosom.

— Chciałbym jeszcze ci coś powiedzieć — rzekł podniósłszy

głowę. — Kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz w komnacie księżnej,

miałem wrażenie, że gdzieś cię już widziałem. Jednak nie mogłem

sobie wtedy przypomnieć.

— A teraz?

— Przypominasz mi kobiecą postać z obrazu Leonarda da Vinci

Zwiastowanie. Kiedy Leonardo malował ten obraz był jeszcze bardzo

młodym człowiekiem. Anioł Gabriel przychodzi do Marii o

zmierzchu. Natura także jest częścią cudu — pogłębia kontrast między

szarością dnia i bladozłotymi włosami dziewicy.

Hrabia ucałował włosy Olindy.

— Często oglądałem ten obraz w Luwrze. Robił na mnie

szczególne wrażenie. Teraz już wiem dlaczego: widziałem na nim

ciebie.

Olinda wtuliła się w jego ramiona.

— Jestem szczęśliwa, bardzo szczęśliwa, że myślisz o mnie w ten

sposób. Myślałam...

— Co myślałaś?

— Że uznasz mnie za kobietę łatwą do zdobycia, gdyż

pozwoliłam ci się pocałować.

background image

— Nic takiego nie przyszło mi nawet do głowy. Czułem, że jesteś

niewinna i doskonała.

Ucałował jej oczy i czoło.

— Muszę cię lepiej poznać. Mam wrażenie, że odnajdę w tobie

więcej niż kiedykolwiek spodziewałem się odkryć w którejś z kobiet.

— Byłabym bardzo smutna, gdybyś się rozczarował —

wyszeptała Olinda.

— Czy nie mówiłaś, że prawdziwa miłość składa się z serca,

umysłu i duszy? — Pocałował ją czule. — Wiem, że jestem bardzo

zarozumiały sądząc, że zdobędę twe serce.

— Ono... już jest twoje — wyszeptała nieśmiało Olinda.

— Przy tobie będę musiał odświeżyć swoje wiadomości. Kiedyś

miałem wiele zainteresowań, jednak czas spędzony w Paryżu był pod

tym względem, niestety, zmarnowany.

— Z pewnością nie jesteś mniej inteligentny od swojego ojca,

który był człowiekiem szanowanym i znanym ze swej mądrości.

— Jeśli ty odziedziczyłaś żądzę wiedzy po swoim ojcu, drżę na

myśl, jak mądre będą nasze dzieci.

— Bardzo bym chciała, aby były takie jak ty — wyznała i znów

się zarumieniła.

— Z pewnością odziedziczą twój charakter. — Hrabia uśmiechnął

się. — No i urodę. Czy wiesz, moja słodka, że jesteś bardzo piękna?

— Nikt jeszcze mi tego nie mówił.

— Będę to powtarzać tak długo, aż mi uwierzysz. Jest jeszcze

trzecia część miłości — dusza.

background image

— Czy uważasz, że ją mamy?

— Ty na pewno, dlatego chciałbym cię prosić, abyś pomogła mi

odnaleźć moją. — Przytulił ją mocno do siebie. — Kiedy tęskniłem za

tobą, modląc się, aby czas szybciej mijał i abym mógł do ciebie

przyjechać, przeglądałem książkę o księżnej de Mazarin. Miałaś rację,

kochanie, ich miłość była pełna. Żadna kobieta nie znaczyła dla króla

tyle co księżna.

— Inspirowała go.

— Tak jak ty mnie! Nauczyła go inaczej patrzeć na świat,

pokochała go całym sercem. Tak jak ty, kochanie. Podarowałaś mi

miłość, o jakiej nie miałem pojęcia: wzniosłą i czystą. I wiem już, że

miałaś rację, Olindo, miłość czyni bogów z ludzi. Jest rajem dla

zakochanych.

— Tak właśnie myślałam, kiedy pierwszy raz mnie pocałowałeś

— wyszeptała uszczęśliwiona — ale bałam się, że możesz mieć inne

zdanie.

— Nasz pierwszy pocałunek był inny od tych, które dawałem lub

otrzymywałem od kobiet. Był pełen uczucia i przyznaję, że trochę się

bałem.

— Bałeś?

— Bałem się, że to tylko moja fantazja. — Po chwili dodał: —

Nie zamierzałem cię wtedy pocałować. Bardzo się cieszyłem, że jest

ktoś, kto mnie rozumie. Wydawało mi się, że spotkałem nieziemską

istotę, zjawę, która może zniknąć w każdej chwili.

— A po pierwszym pocałunku?

background image

— Trochę się boję, że jesteś tylko snem i że cię utracę wraz z

nadejściem nocy.

— Zostanę z tobą na zawsze.

— Będziemy wspólnie spędzać czas przez całe dnie i noce. Wciąż

będę cię trzymał w ramionach, aby mieć pewność, że nie uciekniesz.

Hrabia wziął Olindę za rękę i razem zaczęli iść w stronę domu.

Kiedy znaleźli się między krzakami dzikich róż i przewiercieni, hrabia

nagle przystanął.

— Czy to wszystko dzieje się naprawdę? — zapytał. — Czy to

możliwe, by tak nagle przenieść się z otchłani rozpaczy w bezmiar

szczęścia?

— Kiedy dwoje ludzi kocha się — odpowiedziała — prawdziwa

miłość jest jak święty Graal i można ją znaleźć.

— My ją znaleźliśmy — powiedział hrabia.

Spojrzała na niego zakochanymi oczyma, pełnymi blasku, jakiego

nie widział u żadnej kobiety. Ich usta znowu się odnalazły, a dusze

wzniosły ku nieosiągalnym szczytom. I tak pozostali, otuleni boską

poświatą miłości.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
16 DZIEWCZYNA ZE SNU
DZIEWCZYNA ZE SNU Akcent
Dziewczyna ze snu
Karp wyczarowany ze snu
Ona jest ze snu
Björnson Björnstjerne Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza
Złoty pył czyli jak poradzić sobie z potworami ze snu
Marsz weselny Ze snu nocy letniej
Ona jest ze snu, teksty gotowe do druku
Adams Audra Mężczyzna ze snu
dziewczynka ze śniadaniem
Adams Audra Mezczyzna ze snu
JAK ZE SNU
Euro 12 nasza arena jak ze snu
Pastuszkowie ze snu powstali
Ona jest ze snu
ONA JEST ZE SNU
Pastuszkowie ze snu powstali

więcej podobnych podstron