15 Chmury siÄ™ zbierajÄ… (2)


By Kwestek®
kwestek@wp.pl
www.hobbit.hg.pl
-----------------------
Rozdział 15
Chmury siÄ™ zbierajÄ…

Wróćmy teraz do Bilba i krasnoludów. Przez całą noc jeden z nich pełnił straż,
ale do rana nie usłyszeli ani nie dostrzegli żadnych niebezpiecznych znaków.
Tylko ptaki gromadziły się coraz liczniej. Całe ich chmary nadlatywały od
południa, a wrony przemieszkujące w okolicy Góry krążyły w powietrzu, kracząc
nieustannie.
- Dzieje się coś niezwykłego - rzekł Thorin. - Czas jesiennych odlotów już
minął, zresztą widzę tu ptaki, które zostają na zimę w tym kraju. Szpaki i
mnóstwo szczygłów. A tam dalej zbierają się ptaki żywiące się padliną, jakby
zanosiło się na bitwę.
Nagle Bilbo wyciÄ…gnÄ…Å‚ palec wskazujÄ…cy.
- Nasz drozd wrócił! - krzyknął. - Widać ocalał, kiedy Smaug zburzył górskie
zbocze, ale ślimaki pewnie się nie uratowały.
Rzeczywiście, stary drozd siedział przed nimi, a gdy Bilbo go zauważył, ptak
podfrunął bliżej jeszcze i przysiadł na kamieniu. Zatrzepotał skrzydłami i
zaÅ›pie­waÅ‚; potem przechyliÅ‚ Å‚ebek, jak gdyby nadsÅ‚uchujÄ…c; po chwili znów
zaśpiewał, urwał i znów czekał.
- Zdaje się, że on chce nam coś powiedzieć-rzekł Balin. -Ale nie rozumiem mowy
tych ptaków, za szybka i za trudna dla mnie. Może pan Baggins coś z tego
pojÄ…Å‚?
- Niewiele - odparł Bilbo; prawdę rzekłszy nie zrozumiał nic. - Ale staruszek
wydaje mi się bardzo czymś przejęty.
- Ba, żeby to był kruk! - powiedział Balin.
- Myślałem, że nie lubisz kruków. Kiedy szliśmy tutaj, miałem wrażenie, że się
ich lękasz.
- To były gawrony, a w dodatku szkaradne i podejrzane, i bardzo ordynarne.
Słyszałeś chyba, jakie wyzwiska nam rzucały. Kruki to zupełnie co innego. Żyły
niegdyś w wielkiej przyjaźni z plemieniem Throra i często przynosiły nam tajne
wiadomości, a my wynagradzaliśmy je błyskotkami, które te ptaki lubią
przecho­wywać w swoich gniazdach. Kruki żyjÄ… bardzo dÅ‚ugo i majÄ… dobrÄ… pamięć,
a mądrość przekazują z pokolenia na pokolenie. Kiedy byłem małym chłopcem,
znałem wiele kruków z gromady zamieszkującej te skały. Przecież i ta strażnica
nazywa się Kruczym Wzgórzem, ponieważ tutaj gnieździła się mądra i słynna para:
Kark z małżonką żył tutaj, nad tą komorą. Wątpię jednak, czy pozostał tu choć
jeden ptak z tamtego rodu.
Ledwie Balin skończył mówić, gdy stary drozd wrzasnął głośno i natychmiast
odleciał.
- My go nie rozumiemy, ale on nas rozumie, to pewne - rzekÅ‚ Balin. ­Czekajmy
teraz i uważajmy, co z tego wyniknie.
Wkrótce usłyszeli trzepot skrzydeł i zobaczyli znów drozda, ale tym razem w
towarzystwie innego, jeszcze bardziej sędziwego ptaka. Był to stary kruk,
ogromny, niemal ślepy, latał z wielkim trudem, a na czubku głowy miał łysinę.
Sztywno spłynął na ziemię, powoli załopotał skrzydłami i kiwnął się przed
Thorinem.
- O Thorinie, synu Thraina, i ty Balinie, synu Fundina! - zakrakał (a Bilbo
wszystko zrozumiał, bo kruk mówił po ludzku, nie po ptasiemu). - Jestem Roak,
syn Karka. Kark, którego dobrze znaliście, już umarł; sto pięćdziesiąt trzy
lata upłynęły, odkąd wylęgłem się z jajka, lecz nie zapomniałem nic z tego, co
mi ojciec mówił. Teraz ja jestem wodzem Wielkich Kruków z Góry. Garstka nas
tylko tu została, pamiętamy jednak o dawnym królu. Moi poddani przeważnie są w
tej chwili w drodze, bo na południu dzieją się doniosłe rzeczy; niektóre z nich
uradują was, ale niektóre wydadzą się wam niepomyślne. Patrzcie! Ptaki gromadzą
się z powrotem na Górze i w dolinie Dal, zlatują się z południa, z zachodu i
wschodu na wieść, że Smaug nie żyje!
- Smaug nie żyje! Nie żyje? - wrzasnęły krasnoludy. - Nie żyje! A więc
niepotrzebnie się baliśmy! Skarb jest już nasz! - I zrywając się z miejsc
zaczęły skakać z radości.
- Tak, Smaug nie żyje - potwierdził Roak. - Drozd - oby nigdy nie utracił piór
- widział jego śmierć i możemy ufać słowu tego ptaka. Trzy noce temu, o
wschodzie księżyca, drozd widział, jak smok poległ w bitwie z ludźmi z
Esgaroth.
Sporo czasu upłynęło, nim Thorin zdołał uciszyć swoją drużynę na tyle, by
wysłuchała dalszych nowin z dzioba kruka. W końcu, opowiedziawszy im całą
historię bitwy, Roak rzekł:
- Tyle radosnych nowin, Thorinie! Możesz bez obawy wracać do swego pałacu, cały
skarb należy do ciebie... przynajmniej na razie. Ale nie tylko ptaki gromadzą
się i ciągną od południa. Wieść o śmierci strażnika skarbu rozeszła się

już daleko i szeroko, a legenda o bogatym dziedzictwie Throra nie straciła
blasku przez powtarzanie jej z ust do ust w ciągu tylu lat; niejeden chciałby
coś uszczknąć dla siebie. Zastępy elfów już są w drodze, a ptaki żywiące się
padliną lecą nad nimi, spodziewając się walki i rzezi. Wśród ludzi znad Jeziora
szerzy się pogłoska, że wszystkim ich nieszczęściom winne są krasnoludy; bo
mieszkańcy Esgaroth zostali bez dachów nad głowami, wielu zginęło, a Smaug
zburzył ich miasto. Oni także mają nadzieję, że wezmą sobie odszkodowanie z
waszego skarbu, niezależnie od tego, czy wy żyjecie, czyście polegli. Musicie
teraz kierować się oczywiście własnym rozumem, lecz trzynastu - to tylko
garstka niedobitków wielkiego plemienia Durina, które niegdyś tutaj mieszkało,
a dziś rozproszyło się po świecie. Jeśli chcecie posłyszeć moją radę, ufajcie
nie władcy Miasta na Jeziorze, lecz raczej temu człowiekowi, który strzałą z
łuku zabił smoka. To Bard z rodu Giriona, pana doliny Dal, mąż ponury, lecz
uczciwy. Po długich wiekach nieszczęść doczekamy się znów pokoju między
krasnoludami, ludźmi i elfami. Ale może to was kosztować dużo złota!
Skończyłem.
Wówczas Thorin wybuchnął gniewem.
- Dzięki ci, Roaku, synu Karka! Nie zapomnimy o tobie i twoim rodzie. Ale
złodzieje i gwałtownicy nie tkną naszego złota, póki my żyjemy. Jeśli chcesz
zasłużyć na większą jeszcze wdzięczność z naszej strony, donoś nam o każdym
nieprzyjacielu, który by się zbliżał. Proszę cię też, jeżeli masz wśród swoich
poddanych ptaki młode, o silnych skrzydłach, wyślij posłów do naszych
krewniaków osiadłych w górach na północy, zarówno na wschód, jak i na zachód
stąd, z wieścią o naszym położeniu. A przede wszystkim zawiadom mojego kuzyna z
Żelaznych Wzgórz, imieniem Dain, bo on ma dużo dobrze uzbrojonych wojowników i
mieszka najbliżej. Powiedz mu, żeby nie zwlekał!
- Nie będę się wypowiadał, czy twoje postanowienie uważam za słuszne, czy też
nie - zakrakał Roak - ale zrobię, co się da.
I odleciał ciężko.
- Wracamy do Góry! - krzyknął Thorin. - Nie ma czasu do stracenia!
- Ani śniadania do zjedzenia! - zawołał Bilbo, zawsze na tym punkcie
praktycznie usposobiony. Był przekonany, że ze śmiercią smoka kończy się
właściwie przygoda - jakkolwiek mylił się grubo - i chętnie by się zrzekł
swojego udziału w łupach, byle cała wyprawa zakończyła się pokojowo.
- Wracamy do Góry! - krzyczały krasnoludy, puszczając mimo uszu uwagę hobbita.
Nie miał więc wyboru i poszedł razem z nimi.
Znacie już przebieg wydarzeń w mieście i wiecie, że krasnoludy miały jeszcze
parę dni spokoju przed sobą. Zbadały więc ponownie pieczarę i przekonały się,
zgodnie zresztą z przewidywaniami, że jedynie Główna Brama pozostała otwarta;
inne wejścia (z wyjątkiem oczywiście małych, tajemnych drzwiczek) od dawna już
Smaug zniszczył i pozatykał tak, że śladu po nich nie mogły znaleźć. Wzięły się
więc do ciężkiej pracy, by umocnić główne wejście i naprawić drogę wiodącą do
niego. Narzędzi im nie brakowało, bo górnicy i kamieniarze sprzed wieków
zostawili sprzętu dość, a krasnoludy nie straciły dawnej sprawności do tego
rodzaju robót.
Kiedy tak pracowali, kruki przynosiły im coraz to nowe wieści. W ten sposób
dowiedzieli się, że król elfów skręcił nad Jezioro, że mają wobec tego czas, by
odetchnąć. Jeszcze pomyślniejsza była nowina, że trzy spośród kucyków ocalały i
błąkają się po wybrzeżu w dole Bystrej Rzeki, opodal składu, w którym złożono
część zapasów. Większość krasnoludów została przy robocie, ale Fili i Kili pod
przewodem kruka powędrowali po kucyki i przywieźli wszystko, co zdołali
zmieścić w jukach.
Tak upłynęły cztery dni, a przez ten czas krasnoludy już się dowiedziały, że
połączone siły ludzi znad Jeziora i elfów spieszą w stronę Góry. Teraz jednak
kompania Thorina nabraÅ‚a otuchy: żywnoÅ›ci mieli - przy oszczÄ™dnym wydziela­niu
- na kilka tygodni, co prawda przeważnie suchary, które wszystkim już się
uprzykrzyły, lepsze jednak suchary niż nic. Wrota były zabarykadowane murem z
kanciastych kamieni, kładzionym bez zaprawy, ale grubym i wysokim,
zagradzającym w poprzek wejście. W murze zostawiono szpary, przez które obrońcy
mogli wyglądać (lub strzelać), lecz nikt nie mógł dostać się do wnętrza. Chcąc
wyjść lub wejść do groty, krasnoludy wspinały się za pomocą drabin, a wszelki
sprzęt i tobołki wciągały na linach. Dla źródła, tryskającego tędy, zbudowali
pod barykadą niską, sklepioną bramę, lecz tak zmienili wąskie łożysko, że woda
rozlewała się u wejścia groty w szeroki staw ciągnący się od skalnej ściany aż
do wodospadu, przez który potok spływał w dolinę Dal. Do bramy można więc było
teraz zbliżyć się albo wpław, albo wąską ścieżką biegnącą tuż pod urwiskiem po
prawej stronie (jeśli patrzysz z zewnątrz ku wrotom). Kucyki podprowadzono
tylko do schodów nad starym mostem, tam je rozjuczo­no i zalecajÄ…c wracać do
dawnych właścicieli, puszczono na południe.
Nagle w dolinie Dal, dość daleko na południu, rozbłysły nocą światła, jakby
ognisk i pochodni.
- Już są - zawołał Balin. - Obóz wydaje się ogromny. Musieli wejść w dolinę pod
osłoną zmierzchu, idąc obu brzegami rzeki naraz.

Tej nocy krasnoludy niewiele spały. Ranek jeszcze był szary, kiedy zobaczyły
zbliżający się jakiś oddział. Zza muru obserwowały, jak nadciągał z głębi
doliny i wspinał się powoli w górę. Wkrótce już mogły rozróżnić uzbrojonych jak
na wojnę ludzi znad Jeziora obok elfów z włóczniami. W końcu pierwsi żołnierze
ukazali siÄ™ na szczycie usypiska skalnego nad wodospadem. Zdumieli siÄ™ bardzo
na widok Bramy zabarykadowanej świeżo wzniesionym kamiennym murem.
Gdy przystanęli, pokazując sobie wzajem barykadę i rozmawiając, Thorin
zakrzyknął donośnym głosem:
- Coście za jedni? Dlaczego przychodzicie zbrojni jak na wojnę pod bramę pałacu
Thorina, syna Thraina, Króla spod Góry? Czego chcecie?
Nie odpowiedzieli. Zawrócili szybko, a potem reszta oddziału, napatrzywszy się
Bramie i fortyfikacjom, poszła także w ich ślady. Tego dnia obóz został
przesunięty bliżej między dwa ramiona Góry. Echo odbijało wśród skał gwar
głosów i śpiewów, nie słyszanych tutaj od wieków. Dochodziły też dźwięki harf i
muzyki elfów. A gdy melodia dotarła do uszu krasnoludów, rzekłbyś, powietrze
pocieplało i zapachniało nikłą wonią leśnych kwiatów rozkwitających o wiośnie.
Bilba zdjęła wówczas ochota ucieczki z ciemnej fortecy i przyłączenia się do
wesołej zabawy i uczty przy ogniskach. Młodszym krasnoludom także drgnęły
serca, ten i ów mruczał, że wolałby inny obrót sprawy i chętnie powitałby
przybywających jako przyjaciół. Ale Thorin zmarszczył się na to gniewnie.
Wobec tego krasnoludy również poÅ›ciÄ…gaÅ‚y harfy i inne instrumenty wyszuka­ne w
skarbcu, by muzyką rozchmurzyć wodza. Pieśń ich nie była jednak podobna do
śpiewu elfów, przypominała natomiast bardzo tę, która rozbrzmiewała niegdyś w
norce Bilba:

Przyszedł wreszcie, przyszedł dzień -
­Król wstÄ™puje w groty cieÅ„.
Gad ubroczył krwią jej progi,
Tak wyginÄ… wszystkie wrogi.
DÅ‚uga lanca, ostry miecz,
Brama twarda, choć w nią siecz!
Złota śmiałe szuka serce,
Kres krasnali poniewierce.

Działa krasnoludów czar.
W ciszę mroków dźwięk się wdarł,
Tam gdzie mrok pod skałą władnie
I gdzie dziwy drzemiÄ… na dnie.

Już krasnale niżą wraz
Na drut srebrny błyski gwiazd,
A ze złotych drutów zgodnie
DobywajÄ… harf melodiÄ™.

Górski tron już wolny znów!
Ludu, słuchaj naszych słów!
Rzucaj góry i doliny,
Bo królowi trza drużyny.

Zew nasz dudni niby młot,
Wróćcie do swych starych grot.
Król u bram już czeka oto ­
W rękach skarby ma i złoto.

Bowiem przyszedł wreszcie dzień,
Że król wstąpił w groty cień.
Straszny Gad krwią zbroczył progi -
­I tak zginÄ… wszystkie wrogi.

Śpiew przypadł Thorinowi do smaku, toteż król krasnoludów uśmiechnął się znowu
i poweselał; zaczął obliczać odległość od Żelaznych Wzgórz i zastanawiać się,
ile czasu będzie potrzebował Dain na dojście pod Samotną Górę, jeśli oczywiście
wyruszy natychmiast po otrzymaniu wiadomości od krewniaka. Ale Bilbo stracił
humor pod wpÅ‚ywem tych pieÅ›ni i rozmów: brzmiaÅ‚y zbyt wojow­niczo.
Nazajutrz o świcie oddział włóczników przekroczył rzekę i pomaszerował w górę
doliny. Nieśli przed sobą zieloną chorągiew króla elfów i błękitną - ludzi znad
Jeziora. Podeszli aż pod mur zagradzający wrota.
I znów Thorin okrzyknął ich donośnym głosem:
- Kto jesteście, że przychodzicie uzbrojeni jak na wojnę pod bramę pałacu
Thorina, syna Thraina, Króla spod Góry?
Tym razem usłyszał odpowiedź. Wysoki, ciemnowłosy mężczyzna o ponurej twarzy
wysunął się naprzód i zawołał:
- Witaj, Thorinie! Dlaczego zamykasz się jak rozbójnik w swojej kryjówce? Nie
jesteśmy ci wrogami, radujemy się, że wbrew spodziewaniu żyjecie jeszcze.
Szliśmy tu myśląc, że nie zastaniemy żywego ducha. A skoro się spotkaliśmy,
warto by zacząć rokowania i narady.
- Kto jesteś i co chcesz ze mną rokować?

- Jestem Bard, z mojej to ręki zginął smok i dzięki mnie wasz skarb został
odzyskany. Czy to was nie obchodzi? Co więcej, jestem prawowitym potomkiem i
dziedzicem Giriona z Dali, a w waszym skarbcu są między innymi także bogactwa
złupione ongi przez Smauga w jego pałacach i mieście. Czy o tym nie godzi się
porozmawiać? Ponadto w ostatniej bitwie Smaug zburzył domy ludzi z Esgaroth, a
ja dotychczas jeszcze należę do poddanych władcy. W jego więc imieniu pytam,
czy nie pomyśleliście o niedoli i nędzy ludzi znad Jeziora? Oni pomogli wam w
ciężkiej chwili, wy zaś, miast dobrem za dobro odpłacić, ściągnęliście na nich
nieszczęście, choć wiem, że nie chcieliście tego.
Były to uczciwe i sprawiedliwe słowa, jakkolwiek wygłoszone tonem dumnym i
posępnym. Bilbo sądził, że Thorin natychmiast uzna zawartą w nich prawdę. Nie
spodziewał się oczywiście, by ktokolwiek przypomniał sobie, że nie kto inny,
lecz on właśnie wykrył słaby punkt w pancerzu smoka; dobrze robił, że na to nie
liczył, bo rzecz prosta nikt nigdy o tym nawet nie napomknął. Ale nie brał też
w rachubę czaru złota, na którym smok przez tak długie lata miał legowisko, ani
krasnoludzkiej chciwości. Thorin wiele godzin spędził ostatnimi dniami w
skarb­cu i pożądliwość ogarnęła jego serce. Chociaż przede wszystkim szukaÅ‚
Arcyklej­notu, nie omieszkaÅ‚ zauważyć mnóstwa innych nagromadzonych tam
cudownoÅ›­ci, z którymi wiÄ…zaÅ‚y siÄ™ prastare wspomnienia trudów i niedoli jego
rodu.
- Na ostatku i z największym naciskiem wymieniłeś najmniej słuszną spośród
twoich pretensji - odparł Bardowi Thorin. - Nikt nie może sobie rościć praw do
bogactw mojego ludu, bo Smaug ukradł je, pozbawiając wielu z nas także życia i
domu. Skarb nie należał z prawa do smoka, toteż nie można nim opłacać zbrodni
Smauga. Za towary i za pomoc otrzymaną od ludzi znad Jeziora zapłacimy uczciwą
cenę... we właściwym czasie. Ale groźbą i przemocą nie uzyskacie od nas nic,
nawet tyle, ile kosztuje bochenek chleba. Dopóki zbrojne siły stoją pod naszymi
drzwiami, uważamy was za wrogów i zÅ‚odziei. MiaÅ‚bym ochotÄ™ nawza­jem spytać
cię, jaką część dziedzictwa oddalibyście naszym rodzinom, gdybyście zastali
skarb bez straży, a nas zabitych?
- Słuszne pytanie - rzekł Bard. - Ale nie zabito was, a my nie jesteśmy
rabusiami. Zresztą bogacze powinni by mieć litość i niezależnie od zobowiązań
wspierać w biedzie tych, którzy im okazali życzliwość w potrzebie. Nie
odpowiedziałeś też na pozostałe moje argumenty.
- Nie będę, jak już mówiłem, rokował ze zbrojnymi ludźmi pod moją bramą. I nie
chcę w ogóle wchodzić w układy z królem elfów, który nie zostawił mi dobrych
wspomnień. Dla elfów w tych naradach nie ma miejsca. Odejdźcie, nim
świsną nasze strzały. Jeżeli zaś zechcesz znów ze mną rozmawiać, odpraw
najpierw zastępy elfów do puszczy, z której nie powinny były wychodzić; dopiero
potem wróć tutaj, ale odrzuć broń, nim zbliżysz się do moich progów.
- Król elfów jest moim przyjacielem i wspomógł ludzi znad Jeziora w biedzie,
chociaż prócz przyjaźni nie mieliśmy innych praw do jego pomocy - odparł Bard.
- Zostawię ci jednak czas, żebyś mógł pożałować swoich słów. Idź po rozum do
głowy, nim się znowu tu zjawimy.
I Bard odszedł do obozu. Nie minęło wiele godzin, kiedy znów ukazały się pod
Bramą chorągwie, a trębacze wystąpili i zagrali sygnał.
- W imieniu krainy Esgaroth i Puszczy! - zawoÅ‚aÅ‚ jeden z nich. - Przemawia­my
do Thorina, syna Thraina, mieniącego się Królem spod Góry, i wzywamy go, żeby
rozważył zgłoszone przez nas żądania. W przeciwnym razie będziemy go musieli
uznać za wroga. Co najmniej dwunastą część skarbów ma Thorin oddać Bardowi jako
zwycięzcy smoka i spadkobiercy Giriona. Ze swojej części Bard wynagrodzi ludzi
z Esgaroth za ich pomoc. Lecz jeśli Thorin chce cieszyć się przyjaźnią i
szacunkiem sąsiadów, jak niegdyś jego przodkowie, niech dorzuci coś od siebie
na wspomożenie ludzi znad Jeziora.
W tej chwili Thorin chwycił za łuk i puścił strzałę prosto w wysłannika.
Trafiła w tarczę i chwiejąc się utkwiła w niej.
- Skoro taka jest twoja odpowiedź - zawołał poseł - ogłaszam oblężenie Góry.
Nie wyjdziecie stąd, póki nie poprosicie nas o rozejm i o wszczęcie rokowań.
Nie obracamy przeciw wam oręża, ale zostawiamy was z waszym złotem. Możecie się
nim żywić, jeśli chcecie.
Po czym parlamentariusze szybko odeszli, a krasnoludy zostały same i mogły
zastanowić się nad położeniem. Thorin tak się nasrożył, że nikt nie ośmieliłby
się wystąpić wobec niego z jakimiś zarzutami, choćby i miał po temu ochotę;
lecz wszyscy, jak się zdawało, podzielali jego stanowisko, z wyjątkiem może
grubego Bombura, Fila i Kila. Bilbo oczywiście był z obrotu rzeczy
niezadowolony. Miał już po dziurki w nosie tej Góry i myśl o wytrzymaniu w jej
wnętrzu oblężenia wcale mu się nie uśmiechała.
- Cuchnie tu smokiem - mruczał do siebie - aż mnie mdli. A te suchary już mi
kością w gardle stają.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
15 Chmury siÄ™ zbierajÄ…
15 Chmury sie zbieraja Nieznany
15 chmury si? zbieraj?
15 Posługiwanie się językiem obcym zawodowym
15 Uczę się twojej nieobecności Budzyńska Agata
W każdej roli nam się podobała Nasz Dziennik, 2011 03 15
Czarne chmury gromadzÄ… siÄ™ nad polskÄ… gospodarkÄ…
15 13 Styczeń 1995 Co zbierać, gdzie wysyłać
Shelly Laurenston Bestia zachowuje się źle rozdział 15
jak sie zaprezentowac
[Audi A4 8E ] Zestaw naprawczy do luzujacej sie rolety w Avancie B6 i B7

więcej podobnych podstron