Eileen Wilks
Pamiętny taniec
ROZDZIAŁ PIERWSZY
,,Towarzystwo Historyczne Cór Teksasu ma za-
szczyt zawiadomić, że doroczny Wiosenny Bal odbędzie
się w najbliższą sobotę w salonachrezydencji Silver-
wood Estate. Dochód z balu zostanie w całości
przeznaczony na utrzymanie Stanowego Parku i Rezer-
watu w Greenlaurel. Szczegółowychinformacji udzie-
la...’’
Aiden Swift przystanął na chwilę w otwartych
na oścież drzwiach.Ogromna, urządzona z przepy-
chem sala balowa była wypełniona po brzegi.Jedni
goście krążyli wokół ustawionych pod trzema ścia-
nami stolików, inni przechadzali się po przeznaczo-
nym do tańca rozległym parkiecie.Czwartą ścianę
pomieszczenia zajmowało podium dla orkiestry.
Pod sufitem jarzyły się kryształowe żyrandole.
Nigdzie nie dostrzegł twarzy, której szukał
– twarzy nie oglądanej od ponad dwunastu lat.Jego
umysł automatycznie odnotował możliwe drogi
ucieczki.
– Drzwi balkonowe po przeciwnej stronie sali
wychodzą na ogród – szepnęła stojąca u jego boku
młoda kobieta. – Na końcu sali są też tylne drzwi.
Znajduje się za nimi krótki korytarz łączący salę
balową z kuchnią, ale bez wyjścia na zewnątrz.
Aiden zwrócił się ku niej z uśmiechem.Chcąc
spojrzeć jej w oczy, nie musiał pochylać głowy.
Doktor Alexis Sullivan była szczupłą, wysoką blon-
dynką, zaledwie o kilka centymetrów niższą od
niego.
– Cieszę się, że moje nauki nie poszły na marne.
– Chociaż tobie nie będą dłużej potrzebne – za-
uważyła Alexis.
Tak jest, nie będą mu już potrzebne.Jednakże
wpojonych w ciągu dwunastoletniej służby nawy-
ków człowiek nie wyzbywa się z dnia na dzień.
– Nie chciałbym przeszkadzać, ale jeżeli ustaliliś-
cie już między sobą wszystkie możliwe punkty
obrony i drogi ucieczki na wypadek niespodziewa-
nego ataku, to może wejdziemy wreszcie i po-
szukamy naszego stolika? – z lekkim sarkazmem
odezwał się towarzyszący Alex mężczyzna.
– Mówisz, jakbyś sam nie zrobił tego samego co
my! – obruszyła się Alex.
Trójka przyjaciół wolnym krokiem podążyła
w głąb sali.Wziąwszy od przechodzącego kelnera
kieliszek szampana, Aiden szedł w milczeniu, pod-
czas gdy towarzysząca mu para prowadziła dalej
żartobliwą sprzeczkę.Alex i Jared nie zachowywali
się może jak typowi nowożeńcy, lecz w tonie ich
głosów Aiden wyraźnie wyczuwał radosne podniece-
nie zakochanych.Byli wciąż upojeni sobą, odurzeni
nieprawdopodobnym szczęściem, jakie ich spotkało.
4
Eileen Wilks
Co nie znaczy, że można by im zarzucić brak
przytomności umysłu.Jeśli chodzi o Jareda Sul-
livana, to jedną z jego ważnych zalet jest zapewne
siła.W walce musi być niezastąpiony, ocenił go
Aiden, chociaż nie miał okazji pracować razem
z Jaredem.I tak już zostanie.Wypadłem z gry.
Aidenowi nadal trudno było się z tą myślą oswoić.
– Alexis! Co za bajeczna suknia! Gdzie ją kupi-
łaś? – Pulchna blondynka w brylantowej kolii,
równie imponującej jak ozdobiony nią biust, chwy-
ciła Alexis za rękę.Aiden i Jared z konieczności też
przystanęli.
– W Nowym Jorku – odparła młoda kobieta.
– Pozwól, Molly...
– Mogłam się domyślić.I tam poderwałaś tego
drugiego przystojnego wielbiciela? Jesteś stanowczo
zbyt zachłanna.Jednego z panów zabieram sobie
– oświadczyła z łobuzerską miną, biorąc Aidena pod
rękę i rzucając mu rozbawione spojrzenie.
Jej wesołe oczy nadal zachowały urodę, choć ich
właścicielka musiała być o jakieś dwadzieścia lat
starsza od Aidena.
– Czy to porwanie? – spytał z uśmiechem.
– Oczywiście.Stawianie oporu na nic się nie zda.
– Molly! – wtrąciła się Alexis. – Ten pan to Aiden
Swift i nie jest moim wielbicielem, tylko dobrym
znajomym.Aidenie, zostałeś porwany przez Molly
Dupois, która jest żoną Rexa Dupois.O, właśnie
tego siwowłosego pana, który z groźną miną idzie
w naszą stronę.
– To on we własnej osobie – z zadowoloną miną
przytaknęła Molly. – Miałam nadzieję wyrwać go ze
5
Pamiętny taniec
szponów tych nudziarzy, ale nie przypuszczałam,
że pójdzie tak łatwo. – Poklepała Aidena po ramie-
niu. – Stanowisz znakomitą broń, mój drogi.
– Zostałem niecnie wykorzystany – obruszył się
Aiden. – Wykorzystany i porzucony.
Jednakże oprócz starszego pana do ich towarzys-
twa dołączyło jeszcze kilka osób i w rezultacie
rozmowa zeszła znowu na nielubiane przez Molly
tematy.Bal był bowiem imprezą charytatywną,
której patronowali i w której uczestniczyli głównie
ludzie zamożni.Ci zaś niemal bez wyjątku ponieśli
dotkliwe straty finansowe w związku z niedawną
aferą sprzeniewierzenia funduszy Banku Świato-
wego.Sprawa była więc na ustach wszystkich.
Aiden uważnie przysłuchiwał się rozmowie.
Miał poważne powody, by interesować się wszyst-
kim, co mieszkańców miasteczka Greenlaurel w sta-
nie Teksas zajmowało, o czym dyskutowali, o co się
sprzeczali.Nie poświęcał jednak rozmowie całej
swojej uwagi.Przez cały czas rozglądał się dyskret-
nie, wypatrując jednej określonej osoby.
Może jednak nie zdecydowała się przyjść.Może
Georgia Ann mylnie zrozumiała jej intencje.
– Globalizacja gospodarki doprowadzi kraj do
ruiny, wspomnicie moje słowa! – huczał jeden
z gości, groźnie wymachując palcem. – Jeżeli cały
rynek zaczyna się chwiać tylko dlatego, że jeden
bank stracił cząstkę swoich aktywów...
– Jeden bank! Cząstkę aktywów! – przerwała
mu wysoka starsza pani. – Benny, tu w grę wchodzi
Bank Światowy, który stracił setki miliardów dola-
rów.
6
Eileen Wilks
– Przesada – obruszył się kolejny rozmówca.
– Media zawsze wszystko wyolbrzymiają.Według
pierwotnych doniesień z Banku wyprowadzono
najwyżej pięć miliardów.
– Bagatela! Wyobrażasz sobie, jak to wzmocni
terroryzm? – odparowała ta sama starsza pani.
– Nikt nie powiedział, że pieniądze dostały się
w ręce terrorystów.
– Nie bądź dzieckiem, Jessie.Oczywiście, że to
ich sprawka.Są znakomicie zorganizowani.Aby
móc systematycznie opróżniać konta Banku Świa-
towego, trzeba dysponować rozległą siatką wyspec-
jalizowanych konspiratorów.
– I nadal nie wiadomo, jak to było możliwe.
Niesamowite.Nawet specjaliści bankowi nie po-
trafią określić wysokości strat ani w jaki sposób
pieniądze były wyprowadzane.
– Wszystko przez ten cały Internet – oznajmił
mały grubasek o pulchnych, rumianych policzkach.
– Wiadomo, że na hakerów nie ma sposobu.Banki
powinny mieć zakaz łączenia się z Internetem.
Nikt nie umiał zareagować na tak piramidalny
idiotyzm.Komuś, kto do tego stopnia nie rozumie
realiów dzisiejszego świata, w żaden sposób nie da
się wyjaśnić różnicy między zwykłym hakerstwem
a starannie zaplanowanym finansowym oszust-
wem, któremu prasa nadała miano ,,skoku na Bank
Światowy’’, myślał Aiden, sącząc szampana i w dal-
szym ciągu lustrując tłum.
Jego uwagę przykuła smukła postać o spływają-
cych na plecy czarnych, lśniących włosach.Otacza-
jący Aidena ludzie nagle przestali istnieć, gwar ich
7
Pamiętny taniec
rozmów przestał docierać do jego uszu.Postać
poruszyła się i zobaczył jej profil.
Twarz młodej, może dwudziestoletniej dziew-
czyny.Nie ta twarz, nie te lata.
Otrząsnął się.Głosy ludzi, ich ruchy, zapachy
– wszystko wróciło na swoje miejsce.Znowu pano-
wał nad światem zewnętrznym, gorzej jednak było
z jego wnętrzem.Odkąd zdecydował się wrócić do
Greenlaurel, towarzyszyły mu dziwnie pomieszane
uczucia ulgi, rozczarowania, niepokoju i oczekiwa-
nia, z którymi niemal się już oswoił.
Niewątpliwym plusem tego dziwnego stanu jest
poczucie jakby powrotu do życia.Minęła w końcu
dręcząca go od kilku lat emocjonalna martwota.
Uratowała go ciekawość – ostatnia iskierka życia,
której nigdy nie zatracił, która tliła się w nim
niezależnie od okoliczności.
Minus polegał na tym, że wciąż nie miał pojęcia,
co ma robić z nieoczekiwanymi przypływami uczuć
i emocji.
Do rozmowy włączył się siwowłosy dżentelmen,
dla którego Molly przed chwilą porzuciła Aidena.
– Na obecnym etapie śledztwa wszelkie spekula-
cje są bezprzedmiotowe – oświadczył. – Napływają-
ce informacje są tak rozbieżne, iż pozostaje jedynie
mieć nadzieję, że eksperci wkrótce ustalą faktyczny
stan rzeczy.
Jak się po chwili okazało, mąż Molly Dupois
kandydował do władz okręgowych, ubiegając się
o stanowisko radnego.Był to spokojny, pewny
siebie mężczyzna, nieźle rozumiejący wpływ prob-
lemów krajowych na rozwój lokalnej gospodarki.
8
Eileen Wilks
– Ja tam wierzę w ekspertów – rzekła Molly.
– Zwłaszcza odkąd wiem, że śledztwem kieruje Jake
Ingram.Jest inteligentny, że aż strach.
Ku zaskoczeniu Aidena po oświadczeniu Molly
zapadło kolejne niezręczne milczenie.Dziwne, po-
myślał.Dlaczego wzmianka o Jake’u Ingramie wy-
wołała zakłopotanie?
Światła przygasły, pojaśniały, znów przygasły
i znów pojaśniały.
– To sygnał, że wkrótce rozpoczną się tańce
– poinformowała go Molly. – Pierwszy taniec jest
przeznaczony dla panien i kawalerów, ale czy mogę
sobie u pana zarezerwować któryś z następnych?
Słyszy mnie pan?
Alex rzuciła właśnie towarzyszącym jej panom
znaczące spojrzenie i cała trójka oderwała się od
towarzystwa, by odszukać swój stół.
– Dlaczego oni poczuli się nieswojo na wspo-
mnienie Jake’a Ingrama? – zapytał Aiden. – Wpraw-
dzie ludzie obdarzeni wybitną inteligencją budzą
niekiedy mieszane uczucia, ale Jake pochodzi stąd,
więc powinni być raczej z niego dumni.
– Owszem – odparł Jared – ale Jake nie jest
synem swoich rodziców, został adoptowany.Próbo-
wano na ten temat żartować, ja w każdym razie
mam nadzieję, że to tylko żarty, ale kryje się pod
nimi wyraźna nerwowość.
– Ach, o to chodzi! – Skandal z Bankiem Świato-
wym nie był jedynym tematem zajmującym ostat-
nio pierwsze strony gazet.
Drugą sensacyjną wiadomość puścił w obieg
dziennikarz prasy brukowej, niejaki M.H. Cantrell.
9
Pamiętny taniec
Ogłosił on mianowicie, iż jest w posiadaniu kopii
dokumentów dotyczących rządowego programu
badań o kryptonimie ,,Proteusz’’ sprzed czterdzies-
tu lat, w ramach którego na ludzkich embrionach
dokonywano eksperymentów z dziedziny inżynie-
rii genetycznej.Cantrell utrzymywał ponadto, że
dzieci poddane owym eksperymentom zostały adop-
owane przez wiele rodzin z różnych stron kraju.
Aiden pokiwał głową.Cantrell wysuwał wiele
różnych, niekiedy nawzajem wykluczających się
hipotez.Niemniej kilka poważnych gazet zajęło się
wyjaśnianiem tej sprawy.
– Ludzie zaczęli się podejrzliwie przyglądać
przybranym dzieciom, mającym obecnie od trzy-
dziestu do trzydziestu pięciu lat.
– No cóż, nie zazdroszczę.Ciekawe, czy Jake
Ingram jest na balu – zauważyła Alex, rozglądając
się po sali.
Dotarli tymczasem do swego stołu.Aiden też się
rozejrzał, choć w innym celu.Nie dostrzegł wpraw-
dzie poszukiwanej osoby, lecz jego uwagę zwróciła
mgliście znajoma para.Nie tyle zresztą mężczyzna
– człowiek o nijakiej twarzy, z gatunku tych, które
zapomina się w pięć minut po spotkaniu – ile jego
partnerka.Kobieta ta, o długiej wąskiej twarzy,
szczupła i ruchliwa, przypominała Aidenowi fretkę.
Gdzie mogłem ją widzieć? – zastanawiał się.Na
pewno nie w trakcie wykonywania zadań.Podczas
tajnych misji jego osobiste bezpieczeństwo zbyt
często zależało od zdolności zapamiętywania twa-
rzy, by mógł się mylić. Gdzieś jednak...
– Czy coś się stało? – usłyszał głos Alex.
10
Eileen Wilks
Ona i Jared zajmowali już miejsca przy stole.
Aiden odsunął krzesło i usiadł, przesyłając Alexis
miły uśmiech.Potrafił zachować pozorną swobodę
nawet w momentach największego napięcia.Po-
dejrzewał jednak, że Alex nie dała się nabrać.
– Chciałaś w taktowny sposób zapytać, czy
właśnie ją zobaczyłem? Otóż nie.Zmagałem się
z oporną pamięcią.
– Rozumiem.Ale mam drugie pytanie.Nie żału-
jesz, że przyszedłeś?
– Czy ja wiem? Na razie chyba nie. – Za tym, by
wrócić na stałe do Greenlaurel, przemawiało oczy-
wiście wiele racjonalnych argumentów, niemniej
Aiden wcale nie miał pewności, czy decydującą rolę
odegrały w tej sprawie czysto racjonalne względy.
Równie niejasne były przyczyny, które przywiodły
go na dzisiejszy bal.
W gwar rozmów wplotły się dźwięki strojenia
instrumentów.Światła jeszcze nie przygasły, lecz
tańce miały się rozpocząć za parę minut.Aiden
wstał od stołu.
– Zrobię mały rekonesans – oświadczył.
– A, tu jesteś! – usłyszał za sobą kobiecy głos.
Odwrócił się.Do stolika zbliżała się starsza pani
o niezmiennie blond włosach – Georgia Ann nigdy
nie dopuściłaby do tego, by na jej głowie pojawił się
ślad siwizny.Miała na sobie bladoniebieską, dopaso-
waną suknię do kostek i naszywany cekinami
żakiet, a jej dyskretnie umalowaną twarz rozświet-
lał promienny uśmiech.
– Miło was zobaczyć – dodała, zwracając się do
Alex i Jareda. – Co za tłum! Cieszę się, oczywiście, ze
11
Pamiętny taniec
względu na młode panny, a przynajmniej na chary-
tatywny cel, na który pójdą pieniądze z balu, ale już
myślałam, że nigdy was nie znajdę.
Aidenowi przeleciało przez głowę kilka moż-
liwych kwestii, z których jednak zrezygnował.
– Czy przyszła? – zapytał wprost.
– Jak to? Jeszcze jej nie widziałeś? Byłam pew-
na... Zresztą nieważne. Tak, siedzi przy moim stole.
Zaraz zaczną grać.
– Gdzie jest wasz stolik?
– W tamtej części sali.Ten między oknami.
Spojrzał we wskazanym kierunku, gdzie znaj-
dowało się kilka stołów.Ale choć większość gości
już siedziała, to jednak grupa stojących nadal po-
środku sali osób zasłaniała mu widok.Nagle pan
z łysą głową powiedział coś do swego towarzysza,
odsuwając się o krok.I Aiden ją zobaczył.
Spływająca na plecy rzeka czarnych włosów.
Smukłe ramiona, trzymane tak prosto, iż można by
nie zauważyć, jak bardzo są kruche.Cera przywo-
dząca na myśl wschód słońca.Oczy równie czarne
jak włosy... To jednak podpowiedziała mu pamięć.
Stał zbyt daleko, by dostrzec takie szczegóły, jak
kolor oczu, pieprzyk na szyi czy widoczny tylko
wtedy, gdy się śmiała, lekko wykrzywiony siekacz.
Och, zobaczyć znowu jej roześmianą twarz!
Roześmianą twarz smagłej, figlarnej jak skrzat dzie-
wczyny, którą kiedyś miał poślubić... i którą po-
rzucił dwa tygodnie przed ślubem.
Otworzył usta i wyszeptał jej imię:
– Noelle...
12
Eileen Wilks
ROZDZIAŁ DRUGI
Noelle udawała, że słucha opowieści pani Porter
o przebytej przez nią niedawno operacji chirurgicz-
nej, dziwiąc się w duchu, dlaczego ukrywanie się
przed ludźmi jest uważane za coś niewłaściwego.
Osobiście stokroć wolałaby teraz siedzieć spokojnie
w domu, niż zmuszać się na siłę do stawienia czoła
plotkarzom.Po co dała się Georgii Ann namówić na
przyjście tutaj?
Wszystko było dzisiaj udawaniem.Ona udawała,
iż jest ponad to, co mówią o niej inni, a inni udawali,
że jej nie dostrzegają.Na przykład taki Ed Eames.
Znają się z Edem od ilu? Chyba od piętnastu lat.
Odkąd jako nastolatka zamieszkała w Greenlaurel.
A ten drań uciekł przed paroma minutami z żoną na
drugi koniec sali, byle nie musieć się z nią przywitać.
Zresztą nie on jeden.Tak samo postąpili rodzice
jednej z jej uczennic.A matka innego ucznia osten-
tacyjnie odwróciła się do niej plecami.Ale wolała już
chyba jawny afront od wylewnej obłudy w stylu
Amber Heffinger, która zarzuciła ją przed chwilą
istną lawiną rzekomych wyrazów współczucia, li-
cząc na to, że sprowokuje Noelle do powiedzenia
albo zrobienia jakiegoś głupstwa.A także od auten-
tycznego politowania, jakie dostrzegła w oczach
paru do niedawna bliskich jej osób.
Zaledwie nieliczna garstka przyjaciół traktowała
ją normalnie.Jedną z nich była pani Porter.Noelle
zrobiło się wstyd i uważniej jęła się przysłuchiwać
przydługiej opowieści o szpitalnych perypetiach
poczciwej pani Porter, za której plecami mignęła
uśmiechnięta twarz gładko wygolonego mężczyzny
o szaroblond włosach i widocznych z daleka, inten-
sywnie niebieskich oczach.Ku przerażeniu Noelle,
mężczyzna ewidentnie zmierzał w jej kierunku.
Nie może do tego dopuścić.Zwłaszcza tutaj, na
oczach wszystkich.Odsunęła krzesło i wstała.
– Strasznie panią przepraszam, ale muszę pójść
do toalety.
– Proszę się pospieszyć, lada chwila rozpoczną
się tańce.A pierwszy jest zarezerwowany dla samo-
tnych.
Światła przygasły jak na zawołanie.
– Nic nie szkodzi, i tak nikt się ze mną nie
umówił.Zaraz wracam – odparła, uśmiechając się
z przymusem do pani Porter.
Uszedłszy zaledwie parę kroków, Noelle poczuła
na ramieniu męską rękę.Zmartwiała.Sama nie
wiedziała, czy bardziej ze strachu, czy z bezsilnej
złości.
Mężczyzna wymówił jej imię, i nagle cały świat
jakby się zakołysał.Odwróciła się, nadal nie wierząc
własnym uszom.Stojący przed nią człowiek nie był
14
Eileen Wilks
tym, którego się obawiała.Zamiast niebieskookiego
elegancika ujrzała ciemnookiego bruneta o moc-
nych, twardych rysach twarzy.
Aiden.
Nie słyszała, kiedy orkiestra zaczęła grać.Poczuła
tylko ten sam co niegdyś dotyk ręki opasującej jej
kibić, a potem była już na środku sali w jego
ramionach, tańcząc walca.
Oszołomiona, uwiedziona odżywającymi w jej
pamięci doznaniami dotyku jego rąk, zapachu i ru-
chów ciała, dała się prowadzić, zatracając poczucie
granicy między wspomnieniem a otaczającą rzeczy-
wistością.Tak samo trzymał ją kiedyś, gdy tańczyli
gdzie indziej, w takt innej melodii.Wtedy tak samo
świat zewnętrzny odpłynął, pozostali tylko oni
dwoje, zamknięci we własnym zaczarowanym
świecie.
Pochylił się, by szepnąć jej do ucha:
– Jesteś wciąż taka piękna.Serce mi pęka, kiedy
patrzę na ciebie.
Nagle oprzytomniała.Serce? On twierdzi, że ma
serce? Nagły gniew przywrócił jej poczucie rzeczy-
wistości.Pozwoliła się poprowadzić na parkiet jak
bezmyślna, bezwolna istota; jakby zapomniała, co
jej zrobił, albo nie umiała mu się przeciwstawić.
– Co tu robisz? – spytała.
– Niewykluczone, że robię z siebie pośmiewisko.
– Zasłużyłeś na to.Dwanaście lat temu zrobiłeś
pośmiewisko ze mnie. – Miała ochotę go uderzyć
albo się rozpłakać.Zdawała sobie jednak sprawę, że
znajdują się na parkiecie, otoczeni tańczącymi para-
mi. – Nie kulejesz – zauważyła.
15
Pamiętny taniec
Opuszczone powieki skrywały teraz jego myśli.
– Prawa noga nigdy nie odzyska pełnej sprawno-
ści, ale w normalnych warunkach działa całkiem
dobrze.
– Twoje nagłe pojawienie się nie powinno mnie
dziwić.W końcu wiem, że nie masz zwyczaju
uprzedzać swoich ofiar, co je czeka.
Twarz boleśnie mu drgnęła.
– Przepraszam.Nie powinienem cię zaskakiwać.
Ale tak bardzo chciałem cię zobaczyć.
– Nie słyszałeś o telefonach?
– Faktycznie, mogłem poprosić Georgię Ann
o twój numer.Ale nie mogłem sobie wyobrazić, że
tak po prostu podnoszę słuchawkę i dzwonię do
ciebie.Co robisz?
Bowiem Noelle nagle opadły ręce i zatrzymała się
jak wryta.Wokół nich wirowali w walcu ciemno
odziani panowie, trzymając w ramionach kolorowe
jak kwiaty partnerki.
– Chcesz powiedzieć, że Georgia Ann o wszyst-
kim wiedziała? – spytała Noelle podniesionym gło-
sem. – Wiedziała, że będziesz na balu?
– Tak, ale to ja prosiłem, żeby ci nie mówiła.Nie
miej do niej pretensji.Noelle!
Nie wiedziała, czy Aiden idzie za nią, czy nie.
Przepychając się nieprzytomnie przez tłum tań-
czących, a później mijając kolejne stoliki, widziała
tylko jak przez mgłę obracające się w jej stronę
zdumione, zaniepokojone twarze.Ktoś coś do niej
mówił, ktoś próbował ją zatrzymać, ale ona potrząs-
nęła tylko głową i szła dalej, byle jak najszybciej
znaleźć się poza tą salą.Dopiero kiedy przekroczyła
16
Eileen Wilks
balkonowe drzwi i na tarasie owiał ją wieczorny
wiatr, poczuła, że po policzkach spływają jej łzy.
Nie mogło pójść gorzej.
Aiden stał sam pośrodku parkietu, czując na sobie
zaciekawione spojrzenia.Co robić? Biec za nią,
prosić o wybaczenie, zacząć wyjaśnienia, których
miała prawo oczekiwać dwanaście lat temu? Opuś-
cić bal?
Tyle rzeczy pragnął jej powiedzieć, o tyle zapy-
tać, przede wszystkim o to, jak sobie radziła, co
wydarzyło się w jej życiu i kim się stała w ciągu
dwunastu lat, jakie upłynęły od chwili, gdy z włas-
nej woli pozbawił się prawa zadawania jej jakichkol-
wiek pytań.Myśląc o tym wszystkim, Aiden nie
mógł również pominąć wyrazu napięcia, jaki do-
strzegł na jej twarzy, zanim zdała sobie sprawę
z jego obecności.
Zwyciężył wieloletni nawyk, który kazał mu
w pierwszym rzędzie zasięgnąć języka.Georgia Ann
przysiadła się do stolika Aidena i rozmawiała z jego
przyjaciółmi.
– Nie poszło ci najlepiej – zauważyła, kiedy się
zbliżył.
– Faktycznie – odarł z bladym uśmiechem. – Mo-
żesz mi powiedzieć, dlaczego?
– Nie umiem czytać w cudzych myślach.Powi-
nieneś zapytać o to Noelle.
– Jesteś w to w jakimś stopniu uwikłana.Uciek-
ła, kiedy do niej dotarło, iż od początku wiedziałaś,
że będę na balu.
– To ci dopiero! – zafrasowała się starsza pani.
17
Pamiętny taniec
Rzuciła okiem na Alex i Jareda, którzy dyskretnie
udawali, że zajmują się czym innym. – Mogła sobie
wyobrazić nie wiadomo co.I wcale jej się nie dziwię.
– Zdaje się, że sporo przede mną zataiłaś.
– Uznałam, że będzie lepiej, jeżeli sama ci
o wszystkim opowie. Widzisz... zależnie od tego,
w czyją wersję wolisz wierzyć, Noelle jest albo
ofiarą swojego byłego męża, albo jego prześladow-
czynią.
Skierowała się ku swemu ulubionemu zakątkowi
parku nad stawem rybnym, jednakże oświetlone
lampionami kręte alejki przyciągnęły zbyt wielu
gości.Upatrzoną ławeczkę nad wodą zajmowała
para młodych ludzi, tak bardzo sobą zajętych, że nie
zauważyli nawet mijającej ich Noelle.
Na zachodnim krańcu posiadłości rosła gigan-
tyczna topola, a u jej stóp urządzony był ,,biały’’
ogród.W lecie, kiedy rozkwitały nocne klematisy,
floksy, dziędzierzawiec i japońskie irysy, zakątek
ten w świetle księżyca wyglądał bajkowo.Teraz,
wiosną, jedynie narcyzy chyliły białe główki w bla-
dej poświacie księżycowej.
Łzy przestały płynąć, nim dotarła do białego
ogrodu i opadła na żelazną ławkę.Otarłszy z wes-
tchnieniem policzki, jęła się zastanawiać, jakim
sposobem mogłaby wymknąć się do domu, nie
przechodząc przez salę balową.
Może zacznę dawać porady, jak najskuteczniej
zrobić z siebie idiotkę, pomyślała w przystępie
wisielczego humoru.Jej ucieczka z parkietu zostanie
niechybnie odebrana jako objaw braku psychicznej
18
Eileen Wilks
równowagi.Wiele osób wiedziało, co się wydarzyło
albo raczej, co się nie wydarzyło dwanaście lat temu.
Niektórzy na pewno poznali Aidena.Teraz opowia-
dają sobie prawdopodobnie, jak gwałtownie zarea-
gowała na spotkanie z nim.
Niech to cholera!
Poczuła chłód.Suknia balowa nie jest odpowied-
nim strojem na nocne spacery po ogrodzie.Skuliła
się, masując sobie dla rozgrzewki obnażone ramiona.
– Wyglądasz ślicznie, jak z obrazka! – rozległ się
męski głos. – Do twarzy ci w świetle księżyca.
Noelle zmartwiała.Jej ręce osunęły się na ławkę.
– Idź sobie, Greg, zostaw mnie w spokoju – po-
wiedziała, zwracając się w lewą stronę.
Oczywiście, ani myślał jej posłuchać.Zbliżywszy
się do ławki, postawił stopę na siedzeniu, po czym
i nachylił się nad Noelle z perfidnym uśmiechem na
twarzy.
– Widziałem, jakie wrażenie zrobiło na tobie
spotkanie z byłym kochasiem.Powinnaś lepiej nad
sobą panować.Twoje zachowanie wywołało nie-
zbyt miłe komentarze.Chyba nie muszę ci przypo-
minać, że w obecnej sytuacji powinnaś się ich
wystrzegać jak ognia.
Miała ochotę wymierzyć mu policzek... albo nie,
chwycić coś ciężkiego i trzasnąć go z całej siły.Cóż,
kiedy poza przyniesieniem jej niewątpliwej ulgi
takie posunięcie niczego by nie dało.Najlepiej
byłoby się oddalić, po prostu wstać i odejść, zanim
Greg znajdzie sposób, żeby zmienić to spotkanie
w kolejną zwycięską bitwę w toczonej przeciwko
niej niepojętej wojnie.
19
Pamiętny taniec
Bała się jednak wstać, nie miała bowiem pewno-
ści, czy nogi nie odmówią jej posłuszeństwa.
– Do czego ci to potrzebne, Greg? – wyszeptała.
– O co ci chodzi? Po co w tak perfidny sposób starasz
się wmówić ludziom, że to ze mną jest coś nie
w porządku? Przecież sam to wszystko wymyślasz.
Wiesz o tym równie dobrze jak ja.Nie pojmuję, do
czego zmierzasz.
Mężczyzna smutno pokręcił głową.
– Oj, Noelle.Wierzę, że tak ci się wydaje.
Ale ty naprawdę potrzebujesz porady lekarza.
Proszę cię, nie, błagam, musisz pójść do psy-
chiatry.
Popatrzyła na niego – w jej oczach więcej było
niedowierzania niż gniewu.Na twarzy Grega malo-
wał się wyraz autentycznego zatroskania.
– Nawet tu, kiedy nikt prócz mnie nie może cię
widzieć, nadal grasz swoją komedię.Pewnie inaczej
nie potrafisz.Nigdy nie umiałam pojąć, co się dzieje
w twojej głowie.
– Masz urojenia, Noelle. – Położył jej rękę na
ramieniu. – Mnie nie musisz wierzyć, ale inni ludzie
też...
– Nie dotykaj mnie!
Palce Grega zacisnęły się na jej ramieniu.
– Inni też martwią się o ciebie.Chcą twojego
dobra.Posłuchaj ich, skoro nie chcesz słuchać mnie.
– Zabierz rękę.Powiedziałam, żebyś mnie nie
dotykał.
– Nie podniecaj się – rzekł pozornie uspokajają-
cym tonem, wbijając jej paznokcie w ramię.Z dale-
ka mogło to wyglądać na łagodną pieszczotę, lecz
20
Eileen Wilks
Noelle czuła, że jutro będzie miała na ręku siniaki.
– Dobrze wiesz, że nigdy nie zrobię ci krzywdy.
– Pani powiedziała, żebyś zabrał rękę – za-
brzmiał głos Aidena.
Greg podskoczył.Ręka mu opadła, gdy gwałtow-
nie się odwracał.Aiden był prawie niewidoczny
w cieniu topoli.Teraz jednak postąpił do przodu, nie
spuszczając oczu z Grega.Jego twarz była opanowa-
na, pozbawiona wszelkiego wyrazu.
Greg uśmiechnął się.
– No proszę, Aiden Swift we własnej osobie!
Były kochanek mojej byłej żony.Nie przypominam
sobie, żebyśmy się znali.
Aiden nie drgnął ani się nie odezwał.W jego
postawie nie było nic agresywnego – po prostu stał
naprzeciw Grega i patrzył mu w twarz.Jednakże
Noelle ciarki przeszły po plecach.Podniosła się
z ławki.
– Greg, idź stąd – powiedziała.
– I co, miałbym zostawić was samych? – rzucił,
spoglądając na Noelle ze zjadliwym uśmiechem.
– Właściwie czemu nie? Będę taktowny.Na pewno
jeszcze się spotkamy.I to niebawem.
Aiden nadal milczał.Greg zacisnął wargi.
– Twój były kochanek nie jest zbyt rozmowny
– ciągnął tym samym tonem. – Musi mieć jakieś
ukryte zalety, bo chyba nie oczarował cię elokwen-
cją ani dobrymi manierami.Nie zamierzam cię
krytykować, zdrowy pociąg fizyczny to przecież nic
złego. Zawsze uważałem...
– Precz stąd! – Aiden postąpił krok do przodu.
– Już cię tu nie ma!
21
Pamiętny taniec
– Zostawiam was.Odrabiajcie stracony czas
– pośpiesznie odrzekł Greg, po czym nareszcie
odwrócił się i odszedł.
Pod Noelle nagle ugięły się nogi i opadła na ławkę.
To głupie tak się przestraszyć wyrazu czyichś oczu,
pomyślała.Przecież Aiden nie mógł rzucić się na
Grega.
A może mógł?
22
Eileen Wilks
ROZDZIAŁ TRZECI
Aiden patrzył na mężczyznę, którego przed
chwilą miał ochotę udusić gołymi rękami.Odpro-
wadzał Grega Snowdena wzrokiem, dopóki ten nie
zniknął mu z oczu.W rękach czuł leciutkie drżenie
– pozostałość dzikiej furii, jakiej od wielu lat nie
zdarzyło mu się odczuwać.
– Czy on zawsze taki był? – zapytał wprost.
– To znaczy jaki?
– Wyżywał się na tobie, kiedy był wściekły na
kogoś, z kim nie miał odwagi zadrzeć?
– A, to. – Noelle wygładziła sukienkę na kola-
nach. – Czasami – odparła, nie podnosząc oczu. – Ale
mało kto zdaje sobie sprawę, że on tak postępuje.
Greg potrafi znakomicie stwarzać pozory.
– Sprytny brutal jest na ogół znacznie bardziej
niebezpieczny niż głupiec.Umie zadawać ciosy
w najczulsze miejsca, które najtrudniej się goją albo
nie goją się nigdy.Ale nawet najbardziej perfidni
brutale nie zawsze poprzestają na zadawaniu swo-
im ofiarom cierpień duchowych. – Popatrzył na jej
delikatny, częściowo ukryty za falą włosów od-
wrócony profil, i chłód przeszedł mu po plecach.
– Czy kiedykolwiek uciekał się do rękoczynów?
Noelle dopiero teraz podniosła głowę.Miała usta
rozchylone w uśmiechu.Był to jednak uśmiech
gorzkiej ironii.
– Ach nie.Ktoś mógłby się domyślić albo coś
zauważyć, a Greg przywiązuje największą wagę do
tego, co myślą o nim inni.Zastanawiałam się
czasami, czy w lustrze, w którym się przegląda,
cokolwiek się odbija.Poczucie własnego istnienia
daje mu tylko to, co za jego odbicie uznają inni.
Czy w oczach Noelle jej były mąż ujrzał odbicie
zbyt nieznośnej prawdy o sobie? Aiden zdał sobie
sprawę, iż ręce same zacisnęły mu się w pięści.
Rozprostował palce.Fizyczne odruchy potrafi opa-
nować, gorzej jest z panowaniem nad emocjami.
– Chciałbym ci pomóc – powiedział.
Popatrzyła na niego nieufnie, sztywno prostując
ramiona.
– Nie potrzebuję niczyjej pomocy.
– Jesteś pewna? – Usiadł obok niej na ławce
i oparłszy dłonie na rozstawionych kolanach, nisko
opuścił głowę.Teraz, kiedy zostali sami, nie bardzo
wiedział, co mówić. – Dlaczego uciekłaś z sali?
– Tak trudno się domyślić?
Powiedziała to kpiącym tonem, nie było jednak
jasne, czy kpi z niego, czy z siebie samej.Na
wspomnienie wesołej i beztroskiej, bezpośredniej
dziewczyny, jaką była niegdyś, zapragnął kogoś
uderzyć.Tylko kogo? Chyba samego siebie.
– Jesteś rozgoryczona.To coś nowego.
24
Eileen Wilks
Noelle tylko wzruszyła ramionami.
– Czy to przeze mnie?
– Przez ciebie?! – wykrzyknęła, podrywając się
nagle i robiąc kilka nerwowych kroków, jakby nie
mogła ustać w miejscu. – Naprawdę wydaje ci się, że
wszystko zaczyna się i kończy na tobie? Od tamtej
pory minęło dwanaście lat.Oczywiście, że jestem
inna niż byłam dwanaście lat temu, a to, jak mnie
porzuciłeś, też miało na to wpływ.Ale najbardziej
się zmieniłam przez małżeństwo z Gregiem.
– Pomyślałaś, że przyszedłem tu dzisiaj za na-
mową Georgii Ann, która chciała odwrócić twoją
uwagę od obsesji związanych z mężem, i dlatego
uciekłaś z sali balowej, czy tak?
Noelle wzdrygnęła się.
– Nie chcę mówić na ten temat.
– Georgia Ann nie wierzy w to, co o tobie
mówią.
– Raczej nie chce wierzyć.To nie to samo.
– Nie chcesz poznać prawdy?
– Ja ją znam, ja jedna wiem, jak jest naprawdę.
Greg sam stwarza sytuacje, które rzucają na mnie
cień, a potrafi to robić w szalenie przekonywujący
sposób.
– Chciałbym ci pomóc.
– Ale ja nie chcę twojej pomocy. – Odwróciwszy
się do niego plecami, jęła skubać jeden ze świeżo
rozwiniętych listków na najbliższym krzewie.Za-
padło długie milczenie.Wreszcie Aiden poczuł się
zmuszony coś powiedzieć.
– Mam sobie pójść? – zapytał.
– Nie, nie odchodź – odrzekła z westchnieniem.
25
Pamiętny taniec
– Sama nie zdawałam sobie sprawy, ile nagromadzi-
ło się we mnie złości i rozgoryczenia.Ale chyba nie
po to przyjechałeś do Greenlaurel, żeby rozmawiać
o moim byłym mężu, a i ja wolałabym o nim nie
mówić.Co cię tu sprowadza?
Jest odważniejsza niż on.Potrafi mówić wprost
o cierpieniu, o upływie czasu, o tym, że się zmieniła.
Chciał być tak samo szczery, wiedział, a właściwie
czuł niejasno, co jest jej winien, ale w swoim
wewnętrznym rozkojarzeniu nie potrafił ująć tego
w słowa.
– Zrezygnowałem ze służby.Tym razem zo-
stałem ostatecznie przeniesiony w stan spoczynku.
Na własne żądanie.I postanowiłem na powrót
zamieszkać w Greenlaurel.Chciałem cię znów zoba-
czyć.Nigdy o tobie nie zapomniałem.
Noelle spojrzała nań spod oka.
– Odezwało się sumienie? – spytała zaczepnie.
– Chcesz prosić o wybaczenie i uzyskać rozgrzesze-
nie? Raz już to zrobiłeś, pamiętasz? Tyle że wtedy
nie czekałeś na odpowiedź.
Pamiętał.Pamiętał aż za dobrze.Przedostatnie
zdanie listu, który jej zostawił, wyjeżdżając, składa-
ło się z dwóch zaledwie słów: ,,Wybacz mi’’.
Skrzywił się na wspomnienie swego ówczesnego
stanu umysłu.
– Nie miałem prawa prosić cię o wybaczenie.
Serce mi się krajało na myśl o cierpieniu, jakie ci
zadaję.Sam też cierpiałem, a jednocześnie nie żało-
wałem swojej decyzji.Byłem przekonany, że po-
święcam własne szczęście w imię wyższych celów,
i to mnie usprawiedliwia. – Umilkł na chwilę.
26
Eileen Wilks
– Zachowałem się jak arogancki łajdak – dodał
z pogardą.
– Faktycznie zachowałeś się paskudnie.Ale chy-
ba raczej z rozpaczy niż przez arogancję.
Popatrzył na nią, nie kryjąc zaskoczenia.
– Nie przyszło ci do głowy, że zdawałam sobie
sprawę z tego, co przeżywasz? – zapytała, po-
trząsając głową, a jej czarne jedwabiste włosy
zafalowały. – Może byłam młoda, ale to nie znaczy,
że byłam ślepa.Wszystko się w tobie buntowało
przeciw pozostaniu na stałe w Greenlaurel.Nie
chciałeś być zwykłym cywilem.Wiedziałam o tym.
Postępowałeś tak, jak postępowałeś, ponieważ wy-
dawało ci się, że nie masz wyboru.Ale, gdy dano ci
ponownie swobodę decydowanie... no cóż, sam
wiesz. – Czarne długie włosy ponownie zafalowały.
Ludzka duma posiada zdumiewającą zdolność
odradzania się.Bez względu na wszystko ona i tak
się odezwie.Aidenowi trudno było pogodzić się
z tym, iż jego ówczesne postępowanie Noelle uznała
za objaw desperacji.
– To nie było kłamstwo.Musiałem wyjechać.
Zadanie trzeba było wykonać niezwłocznie, a poczu-
cie obowiązku kazało mi się go podjąć. Naprawdę nie
miałem wyboru.
– Poczucie obowiązku, no tak.Ono miało tłuma-
czyć twój nagły wyjazd.Kocham cię, najdroższa, ale
obowiązek jest mi jeszcze droższy. – Mówiła coraz
ciszej. – Poczucie obowiązku cenię ponad wszystko.
Ale potem też się nie pokazałeś.
Oto istota sprawy.Nareszcie ją określiła, choć nie
w formie pytania.
27
Pamiętny taniec
– Pewnych rzeczy nie mogłem ci wtedy wyja-
wić.Napisałem, że zostałem ponownie powołany
do wojska.Tylko że tak naprawdę to ja nie służyłem
w normalnym wojsku.
– Jak to? Więc okłamywałeś mnie...
– Ależ nie.To nie tak.– Zbliżył się, chcąc ją
przygarnąć do siebie, lecz w ostatniej chwili opano-
wał niewczesny impuls. – Oczywiście, że służyłem
w wojsku.Potem jednak zwerbowano mnie do
specjalnej jednostki.Do tajnej służby podporząd-
kowanej Centralnej Agencji Wywiadowczej.Nigdy
cię nie...
– No nie, to już przechodzi wszelkie pojęcie!
– zawołała, nie dając mu dokończyć zdania. – Myś-
lałam, że stać cię na więcej.A więc zostałeś szpie-
giem powołanym do wykonania tajnej misji, i ta
misja trwała dwanaście lat! Doprawdy, tani pod-
rywacz z podrzędnej knajpy umiałby wymyślić
bardziej przekonującą historyjkę. – Odwróciwszy
się na pięcie, ruszyła przed siebie.
Aiden poczuł się, jakby dostał po głowie, lecz
jednocześnie, ku własnemu zdziwieniu, zrobiło mu
się wesoło.Przypomniało mu się, ile to razy w ciągu
minionych lat wyobrażał sobie i układał w myślach
ich rozmowę!
– Moja droga, to nie w porządku, nie trzymasz się
scenariusza – rzekł przekornie, doganiając ją bez trudu.
– Powinnaś być głęboko poruszona.Nie dziwiłbym
się, gdybyś okazała pewną niewiarę, no i czuła się
dotknięta tym, że zamiast ciebie na pierwszym
miejscu postawiłem obowiązek.Niemniej powinnaś
okazać podziw.O tym kompletnie zapomniałaś.
28
Eileen Wilks
Noelle wprawdzie się nie odwróciła, ale jednak
cicho się zaśmiała.Chichot Noelle był czymś niepo-
wtarzalnym – przypominał plusk wody przelewają-
cej się przez krawędź fontanny.
– No, trochę mi ulżyło.W pierwszej chwili
pomyślałam, że mówisz poważnie.
– Bo tak było – odparł. – Wiem, że trudno
w to uwierzyć, ale chcę, żebyś znała prawdę.Nie
zamierzam wymyślać nieprawdziwych historyjek,
nawet gdybyś miała je uznać za bardziej wiarygo-
dne.Ale nic więcej nie powiem, dopóki nie będę
mógł udowodnić, że to, co mówię, to najszczer-
sza prawda. – Po chwili dodał: – Na szczęście nie
musisz wierzyć mi na słowo, bo mam dowody,
tyle że nie przy sobie.Ale dokąd my właściwie
idziemy?
Pytanie było w gruncie rzeczy zbyteczne.Widać
było gołym okiem, że zmierzają ku zachodniej
stronie domu, która tonęła w ciemnościach.Mógł
łatwo odgadnąć, dokąd Noelle się wybiera.
Popatrzyła na niego z lekkim politowaniem.
– Ja idę na parking.A ty nie wiem dokąd.
– Tam gdzie ty, to chyba oczywiste.Z tej strony
domu nie palą się żadne światła.
– Nic nie szkodzi.Dawno minęły czasy, kiedy
bałam się ciemności – odrzekła sucho. – I nie muszę
na noc zapalać lampki w sypialni.
Jednakże w ciemnościach kryły się niekiedy naj-
prawdziwsze potwory.Aidenowi zdarzyło się paro-
krotnie natrafić na ich trop i tylko szczęściu za-
wdzięczał to, że jeszcze żyje.
– Może mam nadmiernie rozwinięty instynkt
29
Pamiętny taniec
opiekuńczy, ale to tylko pozór, bo tak naprawdę
chcę po prostu przedłużyć nasze spotkanie.
Znowu serce mu podskoczyło, kiedy usłyszał jej
dźwięczny śmieszek.
– Słyszałem, że nadal uczysz w szkole.
– Tak, angielskiego.W wyższych klasach.
– Dzielna z ciebie kobieta. – Z pewnym zdziwie-
niem zdał sobie sprawę, że jest mu lekko na duszy.
Czuł autentyczne zadowolenie.Wszystko co praw-
da potoczyło się nie tak, jak planował, niemniej
Noelle póki co nie wykazuje chęci ucieczki ani nie
kazała mu iść do diabła.A nawet jest gotowa z nim
rozmawiać. – Kiedy sobie przypomnę własne szkol-
ne lata, skłaniam się ku teorii beczkowego wy-
chowywania dorastających chłopców.
– Co to za dziwna teoria?
– Teoria, która mówi, iż dorastającego chłopaka
należy wsadzić do beczki, a potem beczkę zaszpun-
tować i trzymać w niej delikwenta mniej więcej do
dwudziestego piątego roku życia, karmiąc go i pojąc
przez otwór spustowy.
Roześmiała się głośno.
– Obawiam się, że miałbyś trudności z namó-
wieniem Rady Pedagogicznej do wprowadzenia
twojej teorii w życie.Chociaż niektórzy rodzice
pewnie by cię poparli.
– Jak to się stało, że uczysz nastolatków? Daw-
niej uczyłaś dzieci z niższych klas. – Alejka, którą
szli, prowadziła w ciemny kąt ogrodu na tyłach
wielkiego domu.Aiden odruchowo omijał wzro-
kiem miejsca lepiej oświetlone, aby jego oczy mogły
się przystosować do ciemności.Nie spodziewał się
30
Eileen Wilks
jakichś przykrych niespodzianek – robił to z czys-
tego nawyku.
– Akurat zwolniła się posada, złożyłam podanie
i zostałam przyjęta.Zrobiłam to pod wpływem
impulsu, ale okazało się, że daję sobie radę.
– Impuls bywa niekiedy wyrazem zdrowego
instynktu.
– Też lubię tak to sobie tłumaczyć, ponieważ
często działam na zasadzie nagłych impulsów. – Sta-
nęła, gdyż dotarli do furtki w żelaznym ogrodzeniu,
oddzielającym park od parkingu. – Chociaż przyzna-
ję, że jest to niekiedy równoznaczne z głupotą
– dokończyła Noelle, wyciągając rękę. – Niech to
diabli! – Szarpnęła za klamkę. – Zamknięte na klucz.
– Pozwól – powiedział, odsuwając ją delikatnie
na bok.
– Chyba potrafię poznać, kiedy furtka jest za-
mknięta na klucz! Wiesz, takie coś, co wsadza się
w zamek i przekręca – obruszyła się Noelle.
– Znam się trochę na zamknięciach.
Nie miał przy sobie żadnych skomplikowanych
narzędzi, tylko kulkowe pióro, nie sądził jednak, by
ogrodowa furtka była zaopatrzona w wymyślny
zamek.Wyjąwszy z kieszeni przytroczoną do klu-
czy maleńką latarkę, obejrzał zamek.Był bardzo
prosty.Mogliby oczywiście po prostu przeskoczyć
przez płot, lecz Noelle miała na sobie nie nadającą się
do takich akrobacji suknię.
Po schowaniu kluczy wyjął z kieszeni długopis
i zaczął go rozkręcać.Wewnątrz długopisu znaj-
dował się przyklejony do naboju cienki stalowy
pręcik w kształcie metalowej wykałaczki.
31
Pamiętny taniec
– Co jest najciekawsze w pracy nauczyciela?
– zapytał.
– Dzieciaki – odparła bez wahania. – Mają w so-
bie tyle energii.Kompletnie nie ukierunkowanej.
Każdy dzień przynosi nowe zaskoczenia.Tyle
w nich sprzeczności.Są bezinteresowni, samolubni,
autentyczni, skłonni do przesady.No i łatwo dają
się ponosić emocjom.Mam więc z nimi łatwy
kontakt – dodała autoironicznie.
Aiden wsunął swoją ,,wykałaczkę’’ do zamka.
– Kiedy zaczęłaś się martwić tym, że łatwo
ulegasz emocjom?
– Nie martwię się, po prostu stwierdzam fakt.
Zdaję sobie sprawę, że z takim usposobieniem mogę
łatwo napytać sobie kłopotów.Nic więcej.
– Oddychanie też bywa niekiedy kłopotliwe.
Nie powinnaś mieć do siebie pretensji o coś, co
przychodzi ci równie naturalnie jak oddychanie.
– Zapadka cicho szczęknęła i zamek ustąpił. – Proszę
bardzo! – powiedział, naciskając klamkę i otwierając
furtkę.
– Sprytny jesteś!
Aiden uśmiechnął się pod nosem.
– Może wcale nie byłem szpiegiem, tylko przez
dwanaście lat włamywałem się do banków – zażar-
tował.
– Mam nadzieję, że tym razem nie mówisz
poważnie – zauważyła z przekąsem, przechodząc
przez furtkę.
Aiden zamknął ją za nimi – zarówno na klamkę,
jak i na klucz, a ,,wykałaczkę’’ razem z długopisem
schował z powrotem do kieszeni.Noelle czekała, aż
32
Eileen Wilks
skończy.Chociaż nadal znajdowali się w cieniu, to
jednak zza rogu domu padało nieco światła, które
pozwoliło mu nie tylko dostrzec jej twarz, ale nawet
to, że patrzyła na niego z łobuzerskim rozbawie-
niem i głową zaczepnie odchyloną na bok.Czas
nagle się cofnął.Zobaczył przez moment swoją
dawną, ukochaną Noelle – młodziutką, rozdokazy-
waną, tryskającą życiem i energią.Z wrażenia serce
na chwilę przestało mu bić.
– Domyślasz się chyba, że zamierzam urwać się
z balu? – powiedziała.
– Nie chcesz wrócić po swoje rzeczy? – Musiała
przecież przyjść z torebką, no i w jakimś okryciu,
pomyślał.Jej suknia, która w mroku wydawała się
czarna, choć pamiętał, iż w rzeczywistości była
granatowa, sięgała wprawdzie do kostek i składała
się z dwu zachodzących na siebie warstw, lecz
materiał był cieniutki, a prosto zakończoną górę
podtrzymywały jedynie wąskie ramiączka.Musi jej
być chłodno.
– Georgia Ann na pewno domyśli się, że wy-
szłam, i zabierze moją torebkę.Później ją sobie
odbiorę.
Zdjął smoking i podszedł bliżej, by ją nim otulić.
– Pozwolisz odwieźć się do domu, czy mam
uruchomić twój samochód bez kluczyka?
Zaśmiała się, tym razem jeszcze inaczej niż
poprzednio.
– Widzę, że nie brak ci osobliwych umiejętności.
Dziękuję, ale nie muszę z nich korzystać.Jednym
z parkingowych jest mój uczeń, który na pewno
odda mi kluczyki bez okazywania kwitu.Choć
33
Pamiętny taniec
pewnie oprócz napiwku będzie się spodziewał lep-
szego stopnia na koniec roku.
Stała tak blisko niego.Czuł woń jej lekkich
perfum pachnących mgłą, zmieszany z jakimś zioło-
wym, świeżym aromatem.Zakręciło mu się w gło-
wie.Czemu nie miałby się nachylić, by poczuć smak
czerwonych, śmiejących się warg?
Noelle niespodziewanie wyprostowała się i ru-
szyła przed siebie.
– Czy to, co przedtem powiedziałeś, to rzeczy-
wiście prawda? – zapytała.
– Od pewnego czasu staram się mówić tylko
prawdę. – Gdyby wiedziała, jaki to luksus i ulga móc
mówić prawdę, niczego nie ukrywając! Miał na-
dzieję przez następne kilkadziesiąt lat trzymać się
tej zasady.
– Chodzi mi o powrót do Greenlaurel.Naprawdę
chcesz zostać tu na stałe?
– Tak, mam taki zamiar.
– Właściwie dlaczego? Przecież twoi rodzice
mieszkają na wschodnim wybrzeżu, a...
– Tylko ojciec.Matka od pięciu lat nie żyje.
– Och, nie wiedziałam. – Przystanęła i lekko
dotknęła dłonią jego ramienia. – Bardzo ci współ-
czuję.
– Długo chorowała.Nowotwór.Początkowo
wydawało się, że terapia skutkuje i mama wy-
zdrowieje, ale potem nastąpiło załamanie... – Nagły
skurcz gardła nie pozwolił mu dokończyć zdania.
Z trudem przełknął ślinę.Zdążył wtedy dojechać do
domu dosłownie w ostatniej chwili. – Na szczęście
nie cierpiała.
34
Eileen Wilks
– Zawsze to jakaś pociecha.Ale musiałeś to
ciężko przeżyć.
Oczy mu zwilgotniały.Nerwowo zamrugał po-
wiekami, nie mogąc pojąć, gdzie podziała się żelazna
samokontrola, która tyle razy ratowała mu życie.
– Ojciec jakoś sobie radzi – powiedział, ruszając
alejką prowadzącą ku frontowi domu. – Co pewien
czas wspomina o przejściu na emeryturę, ale chyba
nie na serio.Widuje się z dawną przyjaciółką mamy,
panią, z którą znali się od lat.
– Dobrze, że nie jest sam.
– Tak myślę.To sympatyczna osoba.– Niby był
zadowolony, że ojciec nie zamknął się w sobie,
a jednocześnie nie umiał się z tym nowym związ-
kiem pogodzić.
– Mówi się, że właśnie mężczyźni, którzy byli
szczęśliwi w małżeństwie, po śmierci żony najszyb-
ciej żenią się powtórnie.Bo wiedzą, jak dobrze jest
być we dwoje.
Najwidoczniej odgadła jego niechęć.Dziwnie się
poczuł, jakby się odsłonił.Nie był do tego przy-
zwyczajony.Nie było mu jednak z tym źle.
Rozmówili się z młodym parkingowym, ucz-
niem Noelle, w sprawie wydania kluczyków do jej
samochodu, lecz gdy chłopak oznajmił, że w takim
razie pójdzie przyprowadzić auto, co skądinąd nale-
żało do jego obowiązków, Noelle oświadczyła, iż nie
chce czekać i zrobi to sama.Najwyraźniej woli jak
najszybciej zniknąć sprzed domu, zdał sobie sprawę
Aiden.Boi się spotkać kogoś z gości.
Nie wiedział, że jej obecne położenie jest aż tak
przykre i trudne.Georgia Ann ograniczyła się
35
Pamiętny taniec
w swojej relacji do ogólników, nie wchodząc w bliż-
sze szczegóły.
Po odebraniu od chłopca kluczyków Noelle sta-
nowczym tonem powiedziała Aidenowi dobranoc.
– Odprowadzę cię do samochodu – odparł z uś-
miechem.
– Nie, dziękuję – odrzekła, wyraźnie zniecierp-
liwiona. – Nie chcę być nieuprzejma, ale to był dla
mnie bardzo trudny wieczór.Chcę zostać sama.
– W takim razie będę szedł za tobą.Wiem,
jestem zanadto opiekuńczy, ale to silniejsze ode
mnie.Nic na to nie poradzę.– Wiedział, że były mąż
Noelle najprawdopodobniej znajduje się nadal
gdzieś w pobliżu.Noelle mówiła, że nigdy jej nie
uderzył.Ale nawet jeśli to prawda, ma na pewno
inne sposoby, żeby jej dokuczyć.Aiden postanowił
upewnić się na wszelki wypadek, że odjechała stąd
bezpiecznie.
Potem rzecz jasna pojedzie za nią.Ale o tym
Noelle nie musi wiedzieć.
Była zirytowana jego natarczywością.
– Widzę, że nic się nie zmieniłeś.Jesteś tak samo
uparty jak dawniej.No dobrze, skoro musisz za mną
iść, to trudno, byleś się nie odzywał.
Okrasiła swe surowe słowa lekkim uśmiechem,
po czym ruszyli w milczeniu w kierunku parkingu.
Towarzyszyły im dochodzące z wnętrza domu
stłumione dźwięki muzyki, które cichły stopniowo,
w miarę jak oddalali się od wejściowych drzwi.Po
paru chwilach wkroczyli na teren parkingu.Wieczór
był rześki i bezwietrzny, pod ich stopami przyjem-
nie chrzęścił żwir.Noelle nadal miała na sobie jego
36
Eileen Wilks
smoking, który spływał z jej ramion na podobieńst-
wo dziwnie skrojonej peleryny.
Patrzył na nią z przyjemnością, było mu też miło,
że wyraziła zgodę, aby jej towarzyszył.Nawet jeżeli
zrobiła to niechętnie, sama jej obecność poprawiała
Aidenowi samopoczucie.Uczyniłem chyba niewie-
lki krok na drodze ku uzyskaniu wybaczenia, pomy-
ślał.Nie potrafił odgadnąć, jak daleko Noelle będzie
skłonna pójść po tej drodze, niemniej był jej głęboko
wdzięczny za ten pierwszy, nieśmiały gest.
– Aiden – odezwała się niespodziewanie przyci-
szonym głosem. – Dlaczego nigdy się nie odezwałeś,
nawet nie zadzwoniłeś?
– Najpierw dlatego, że nazajutrz po wyjeździe
z Greenlaurel musiałem opuścić kraj.Przez długi
czas przebywałem za granicą, prowadząc tajną
misję.
Rzuciła mu szybkie spojrzenie, ale nie odpowie-
działa.Uznał to za dobry znak.Przynajmniej nie
nazwała go kłamcą.
– Jesteśmy prawie na miejscu – rzekła po chwili.
– Mój samochód to ten zielony sedan z... O mój
Boże!
Stanęła jak wryta.On też.Cały dach, przednia
szyba i bok samochodu od strony kierowcy pokryte
były wielkimi, plugawymi napisami.
37
Pamiętny taniec
ROZDZIAŁ CZWARTY
Wyzwiska napisane były białą farbą, która w pół-
mroku odcinała się wyraźnie od ciemnozielonej
karoserii.
To niegodziwe, pomyślała Noelle.Jak można
używać bieli do tak wrednych celów?
– Mam go dopiero od roku.Pierwszy raz w życiu
kupiłam sobie nowy samochód, i teraz to... – Głos jej
się załamał.
Zagryzła wargi.Nie możesz się zdenerwować,
powiedziała sobie.Gregowi właśnie o to chodzi.
Chociaż po co miałby... Nie, daj sobie z tym spokój.
Nie czas na spekulacje.W tej chwili najważniejsza
rzecz to nie dać się złamać.
Aiden przeciągnął złożoną pięścią po szybie i lite-
ra zniknęła.
– To tylko pasta do butów – stwierdził. – Jeżeli
szybko się ją zetrze, nie powinna uszkodzić lakieru.
Trzeba jednak najpierw wezwać policję.Mam w sa-
mochodzie telefon komórkowy.Chodźmy zadzwo-
nić – rzekł, biorąc Noelle pod rękę.
– Nie! – odrzekła impulsywnie, uwalniając się od
jego ręki. – Nie chcę żadnej policji.
– Ależ Noelle, coś takiego trzeba koniecznie
zgłosić.
– Nic nie rozumiesz.Ja już to przerabiałam
– odparła drżącym głosem. – Greg znajdzie sposób,
żeby wszystkich przekonać, że sama napisałam te
świństwa.Że jestem skończoną wariatką zdolną
zrobić coś takiego po to, żeby go potem oskarżyć.
Nie masz pojęcia, z czym mam do czynienia.
A raczej z kim.
Aiden patrzył na nią przez długą chwilę, nic nie
mówiąc.Potem rozwiązał muszkę i począł rozpinać
koszulę.
– Co ty wyrabiasz?
– Spróbuję uratować lakier przed zniszczeniem
– odparł, zdejmując koszulę, po czym, goły do pasa,
zabrał się do ścierania napisów.Po usunięciu ostat-
nich śladów białej pasty wyprostował się. – Muszę
cię niestety poprosić o zwrot smokinga – oświad-
czył.
Wylądowali w przydrożnej knajpie uczęszczanej
przez kierowców ciężarówek.Noelle nie bardzo
wiedziała, jak do tego doszło.Tak się jakoś stało, że
bez własnej zgody znalazła się w samochodzie
Aidena.W aucie było ciepło, a ze stereofonicznego
głośnika płynęła muzyka Debussy’ego.
To dlatego, że jestem okropnie zmęczona.A on
był taki stanowczy.Na szczęście nie próbował
zabawiać jej rozmową.Odchyliła głowę na za-
główek i przymknęła oczy, starając się o niczym nie
myśleć.
39
Pamiętny taniec
Knajpa dla kierowców była jasno oświetlona,
pustawa i grała w niej głośna muzyka.Obsługująca
ich kelnerka imieniem Frankie, kobieta dobrze po
czterdziestce, przypatrywała im się z nieskrywa-
nym zaciekawieniem.I nic dziwnego.Stroje Noelle
i Aidena wyglądały w tym otoczeniu nieco, delikat-
nie mówiąc, dziwnie.Zwłaszcza ubiór Aidena.
Usta Noelle drżały od hamowanego śmiechu.
– Cieszę się, że humor ci się poprawił, nawet jeśli
stało się to moim kosztem.
– Bardzo cię przepraszam – odrzekła nie całkiem
szczerze, z rozbawioną miną. – Wyglądasz bardzo
interesująco.
Początkowo właściciel knajpy nie chciał Aidena
wpuścić do środka.Oświadczył, że do lokalu nie
mają wstępu osobnicy bez koszuli lub boso.Smokin-
ga nie uznał za wystarczający substytut koszuli.
Aiden zakupił więc w sąsiadującym z knajpką
stoisku z pamiątkami bawełnianą koszulkę.Ta była
na niego o wiele za ciasna, miała jaskrawą fioletową
barwę, a na froncie żółty napis, który głosił: ,,UFO
istnieje.Sił Powietrznych nie ma’’.
– Powiadasz, że wyglądam interesująco? – Opar-
łszy łokieć na blacie stołu, napiął mięśnie, które
wyraźnie zarysowały się pod rękawem smokinga.
– Może zrezygnuję z kariery szacownego biznes-
mena i zamiast tego zostanę kulturystą.
– To byłaby jednak pewna przesada. – Nadal się
uśmiechała, kiedy kelnerka postawiła przed nimi
dwa kubki i napełniła je kawą.
– Byliście pewnie na tym frymuśnym balu w Sil-
verwood, no nie? – zagadnęła.
40
Eileen Wilks
Aiden skinął głową.
– Nie jestem wścibska, więc nie będę wypyty-
wać, co takiego wyprawialiście, że jedno z was
zgubiło koszulę – zaczęła, robiąc do Aidena oko.
– Ale ciekawa jestem, czy ta wariatka też tam była.
No wiecie, ta, co się tak uwzięła na byłego męża.
Gość handluje domami.Wiem wszystko od mojej
kuzynki Maryanne, która pracuje w salonie fryzjers-
kim, a on się tam strzyże.
Noelle zaszumiało w głowie.Ogarnęła ją dziwna,
mściwa fantazja.
– A jakże, była.Były mąż również.A także jej
były kochanek.Było na co popatrzeć – wypaliła.
– Niemożliwe! No i ci? Co zrobiła?
– Poszła tańczyć z mężczyzną, z którym kiedyś,
wiele lat temu, była zaręczona.Może słyszałaś tę
historię? Tuż przed ślubem zostawił ją na lodzie.
Kelnerka aż cmoknęła z przejęcia.
– No i co dalej?
– Wyleciała ni stąd, ni zowąd z sali balowej.
W środku tańca.I wiesz co? – Noelle ściszyła głos, na
co kelnerka usłużnie nachyliła ku niej głowę. – Były
mąż poleciał za nią.
– Naprawdę? Pewnie chciał sprawdzić, czy cze-
goś sobie nie zrobi.Maryanne mówi, że bardzo się
o nią martwi.
Noelle ściągnęła brwi.
– Tak w każdym razie opowiada.Robi z siebie
chodzącą troskliwość.Ale wiesz co? Według mnie to
on się na nią uwziął.Za wszelką cenę chce z niej
zrobić wariatkę.
– Niemożliwe.Maryanne nie może się nachwalić,
41
Pamiętny taniec
co to za sympatyczny facet.Zawsze do niej zagaduje,
choć nie jest wcale jej klientem.Bo ona jest manikiu-
rzystką.I to jaką.Widzi pani, to jej robota.– Kelnerka
wyciągnęła przed siebie wolną rękę.W lewej nadal
trzymała dzbanek z kawą.Paznokcie były ciemno-
czerwone i nieludzko długie.
– Frankie! – zawołał mężczyzna siedzący przy
pobliskim stoliku. – Nalejesz mi wreszcie kawy, czy
zamierzasz plotkować do rana?
Kelnerka zrobiła wielkie oczy, odwróciła się i ode-
szła.
– Widzę, że nie potrzebujesz pomocy – zauwa-
żył Aiden. – Świetnie sobie z nią poradziłaś.
Noelle wzruszyła ramionami.Fala podniecenia
opadła, pozostawiając po sobie uczucie zniechęce-
nia.Co ona robi w podrzędnej knajpie z tym
mężczyzną? Chyba naprawdę zwariowała.
Aiden powoli sączył kawę.
– Straszna lura – zauważył. – Czy możemy
porozmawiać o twojej sytuacji? Zaczynam się ogól-
nie orientować, ale nadal brak mi konkretów.
– Myślałam, że dowiedziałeś się wszystkiego od
Georgii Ann.
– Mieliśmy za mało czasu, a poza tym powtarza-
ła, że będzie lepiej, jeżeli szczegółów dowiem się
wprost od ciebie.Wiem tylko, że zaczęło się od
nękających telefonów.
Noelle ściągnęła papierek z plastikowej słomki do
picia i zaczęła miąć go w palcach.Co się stanie, jeżeli
mu opowie? Tylu już osobom opowiadała swoją
historię.Policjantom, których chłodne spojrzenia
mówiły wprost, że nikomu z zasady nie wierzą.
42
Eileen Wilks
Znajomym i przyjaciołom, którzy słuchali jej ze źle
skrywanym niedowierzaniem.Przeszła już tyle, że
nic się nie stanie, jeżeli z jego oczu wyczyta tę samą
niewiarę, z jaką wysłuchiwała jej Georgia Ann.
Aiden nic dziś w jej życiu nie znaczy.Jego reakcja
nie może sprawić bólu.
– Telefony zaczęły się jakiś miesiąc temu – od-
rzekła. – Z początku były głuche.Zawsze o północy
albo później.Numeru nie dało się ustalić, więc
pewnie pochodziły z telefonu komórkowego.Po
tygodniu w słuchawce zaczęło się ciężkie dyszenie.
Szczyt banału! W końcu mu to powiedziałam, nim
ostatecznie przestałam odbierać nocne telefony.
– Domyśliłaś się, że to Greg?
– Ach nie.W ogóle nie przychodziło mi do
głowy, że to może być on.Od czasu rozwodu nie
miałam z nim praktycznie żadnych kontaktów.
– Wiem od Georgii Ann, że to ty wystąpiłaś
o rozwód.Czy Greg usiłował do tego nie dopuścić?
Był urażony? Złościł się?
– Uważał, że wybrałam zły moment.Miał trud-
ności finansowe po paru nieudanych transakcjach.
Chciał, żebym poczekała z rozwodem rok albo dwa,
dopóki on nie stanie na nogi.
– I co, robił w sądzie przeszkody?
– Nie.Kiedy już doszło do sprawy, chciał się
mnie jak najszybciej pozbyć.Były pewne nieporo-
zumienia w związku z podziałem majątku, które
jednak rozwiązano polubownie, między naszymi
adwokatami.
– Jaki majątek wchodził w grę?
Noelle rozprostowała papierek, po czym zaczęła
43
Pamiętny taniec
go starannie składać na pół, na czworo i tak dalej.
Aiden jak dotąd zdawał się brać jej słowa na serio,
lecz nie doszła jeszcze do najbardziej niesamowi-
tych punktów swojej historii.
– Niczego od niego nie chciałam, żądałam jedy-
nie części wartości domu, który Aiden chciał w cało-
ści zatrzymać dla siebie.A ponieważ nie ustąpiłam,
musiał sprzedać jedną ze swoich nieruchomości,
żeby mnie spłacić.To mu się rzecz jasna nie
spodobało, ale zaliczkę na kupno domu wyłożyli
moi rodzice, jako prezent ślubny, więc nie widzia-
łam powodu, żeby rezygnować ze swojej części.
Zresztą mogliśmy po prostu sprzedać dom i po-
dzielić się tym, co za niego uzyskamy.
– Z tego, co mówisz, wyłania się obraz chciwego
egoisty, ale nie pomyleńca – zauważył Aiden, bęb-
niąc palcami po stole.
– No właśnie. – Noelle pokiwała głową. – Świet-
nie rozumiem, dlaczego ludzie nie chcą wierzyć, że
to Greg nie daje mi spokoju.Mnie samej trudno w to
chwilami uwierzyć.
– O ile wiem, ma kogoś, z kim zamierza się
ożenić.
Noelle rzuciła mu szybkie spojrzenie.Musiał
o tym wiedzieć od Georgii Ann.Ciekawe, co jeszcze
mu opowiedziała.
– To tylko część historii.
– Powiedz mi resztę.
Papierek został tymczasem złożony w mały
pakiecik, który Noelle położyła na blacie i na nowo
rozprostowała.
– Od naszego rozwodu upłynął ponad rok.Do-
44
Eileen Wilks
kładnie rok i trzy miesiące.Dlaczego miałby akurat
teraz dostać obsesji na moim punkcie? Jestem
gotowa przysiąc, że nic go nie obchodzę, w każdym
razie nie na tyle, żeby zacząć mnie prześladować.
A jednak nie może zostawić mnie w spokoju.
– Podobno widziałaś, jak krążył nocami koło
twojego domu.
– Tak – przytaknęła, zaciskając palce na kubku
z kawą. – Mniej więcej w tydzień po tym, jak
zaczęły się nocne telefony, zobaczyłam go przed
domem.Stał po drugiej stronie ulicy i wpatrywał się
w moje okna.Tkwił tam blisko pół godziny.To było
przerażające.Widywałam go potem wiele razy.Nie
tylko pod domem.Pojawiał się dosłownie na każ-
dym kroku: w sklepach, kiedy robiłam zakupy,
przed bankiem, w którym akurat coś załatwiałam,
przejeżdżał ulicą, kiedy wychodziłam ze szkoły.
– Wtedy poskarżyłaś się policji, że cię prze-
śladuje?
– Nie, jeszcze nie wtedy.Bo niby co miałam
powiedzieć? Że mój były mąż robi zakupy w tym
samym sklepie i o tej samej porze co ja? Że
otrzymuję maniackie telefony i wiem na pewno, że
on jest ich sprawcą? – Noelle gwałtownie potrząs-
nęła głową. – Nie.Na policję zadzwoniłam dopiero
po włamaniu.I do dziś nie mogę sobie tego darować.
– Jak to, po włamaniu? – wtrącił Aiden. – Geor-
gia Ann o niczym takim nie wspomniała.Jak
wyglądało?
– Mniej więcej dwa tygodnie temu obudziłam
się w nocy, trochę po dwunastej.I usłyszałam,
że ktoś chodzi po domu.Na policję nie mogłam
45
Pamiętny taniec
zadzwonić, bo telefon jest na dole w kuchni...
Wiem, wiem – wtrąciła, odgadując jego myśli.
– Widzę, że myślisz to samo co policjanci, których
potem wezwałam.Od tamtej pory poszłam po
rozum do głowy.Teraz trzymam telefon komór-
kowy na nocnym stoliku i pilnuję, żeby był zawsze
naładowany.
– Nie chcesz chyba powiedzieć, że zeszłaś na dół
rozprawić się z włamywaczem?
– Ależ skąd.Ze strachu bałam się poruszyć.
Dopiero kiedy usłyszałam, że wychodzi, pobiegłam
do kuchni.Drzwi na ogród były szeroko otwarte,
więc oczywiście wyjrzałam na dwór.
Aiden pokręcił głową.
– I zobaczyłam go.To był Greg.Widziałam go
tylko od tyłu, ale... to był on. Ten sam wzrost, ta
sama sylwetka, włosy.Poznałam też kurtkę.Sama
mu ją kiedyś kupiłam.Oczywiście wszystko to
powiedziałam policjantom.I opowiedziałam im też
o wcześniejszych zdarzeniach. Ale okazało się...
– Noelle spuściła oczy i na chwilę zamilkła.Papierek,
którym się bawiła, był podarty na drobne strzępki.
Nie miała pojęcia, kiedy to zrobiła. – Okazało się, że
w tym samym czasie, kiedy widziałam go w swoim
ogrodzie, Greg był na przyjęciu wśród trzydziestu
innych gości.Jego alibi poświadczyło wiele osób,
między innymi prokurator okręgowy.
– Najwidoczniej ubrał kogoś w swoją kurtkę.
Mężczyznę tego samego wzrostu i budowy.
Noelle zrobiło się ciepło na sercu.Aiden nadal jest
po jej stronie, daje wiarę jej słowom.
– Też tak pomyślałam.Nawet policjanci począt-
46
Eileen Wilks
kowo nie wykluczali takiej możliwości.Dopiero
kiedy...
– Kiedy co?
– W dwa dni po włamaniu otrzymałam list.
Napisany na maszynie, nie wydruk z komputera.
Policjanci bardzo się ucieszyli, że nareszcie mają
jakiś konkretny dowód w ręku. W liście było...
– Noelle sięgnęła po kubek, lecz ręka tak jej drżała, iż
szybko opuściła ją na kolana.
Zbliżał się krytyczny punkt jej historii, który
nawet w umyśle Aidena niechybnie zasieje zwąt-
pienie.Wyobraziła sobie pierwsze oznaki niedowie-
rzania w jego oczach, poszukiwanie jakiegoś rac-
jonalnego wyjaśnienia, którego nie była w stanie
podać, gdyż to, co miał usłyszeć, nie miało najmniej-
szego sensu.Trudno, powiedziała sobie.Musisz to
z siebie wydusić i niech się dzieje, co chce.
– Autor listu pisał, że zawsze należałam i zawsze
będę należała tylko do niego, i inne podobne rzeczy.
List był podpisany imieniem Greg, ale nie odręcznie,
tylko na maszynie.
– A co policja na to?
– Z początku byli bardzo zadowoleni, że nie jest
to wydruk komputerowy.Udało im się nawet
zidentyfikować maszynę, na której został napisany.
Tą, niestety, okazała się maszyna, której używam
w szkole.
47
Pamiętny taniec
ROZDZIAŁ PIĄTY
Nazajutrz o trzeciej po południu Aiden jechał
wysadzaną drzewami aleją w starej dzielnicy mias-
ta.Rankiem obudził się rześki i wypoczęty, gotowy
do czynu.Od lat nie czuł się tak dobrze.Wczoraj
pocałował Noelle na dobranoc...
Nie był to właściwie pocałunek, zaledwie lekkie
muśnięcie warg.Po wyjściu z knajpy dla kierowców
odwiózł Noelle na parking, gdzie nadal stał jej
samochód, sprawdził, czy nie czyha w nim jakaś
kolejna, może jeszcze gorsza niespodzianka, a mó-
wiąc dobranoc, ośmielił się ją pocałować.
Noelle wprawdzie gwałtownie odskoczyła, ale
nie dała mu w twarz ani nie nazwała go łajdakiem.
W ogóle nic nie powiedziała, po prostu odwróciła
się, wsiadła do samochodu i odjechała.Nie miał
pojęcia, czy ma to uważać za dobry, czy też za zły
znak.Niemniej udało mu się pocałować Noelle po
raz pierwszy od dwunastu lat.
A teraz jechał do niej do domu.
Na siedzeniu obok wiózł teczkę z dokumentami.
Wolałby jechać do niej z kwiatami, ale w obecnej
chwili potrzebowała nie kwiatów, lecz przede
wszystkim informacji.Greg Snowden musi być nie
tylko zmyślnym, ale i nader perfidnym łajdakiem,
skoro uknuł intrygę, która wydawała się z pozoru
pozbawiona jakiegokolwiek sensu.Jednakże Aide-
nowi udawało się pokonywać przeciwników spryt-
niejszych i bardziej bezwzględnych niż Greg.
Zawartość teczki była owocem porannego telefo-
nu.Zaopatrzony w nią odwiedził następnie redak-
cję miejscowej gazety, gmach sądu oraz komisariat
policji.Następnie pojechał obejrzeć dom Grega,
w którym Noelle spędziła pięć lat życia jako jego
żona.Ostatnia wizyta dostarczyła mu informacji
bardziej osobistej natury.
Dom znajdował się na jednym z najnowocześ-
niejszych i najbardziej ekskluzywnych osiedli.Duży
i rozłożysty budynek, zajmujący niemal bez reszty
niewielką parcelę, na której stał, wyglądał jak wycię-
ty z ilustrowanego magazynu ,,najmodniejszych
rezydencji’’.Miał ściany z ciemnoczerwonej cegły
z białym obramowaniem okien, a wokół nieskazitel-
nie zaprojektowaną zieleń.Był gustowny, kosztow-
ny i pozbawiony cienia indywidualizmu.
Kupiony po rozwodzie z Gregiem dom Noelle był
żywym przeciwieństwem tamtego.Zaparkowaw-
szy samochód przed furtką, Aiden nie mógł po-
wstrzymać uśmiechu.Stojącą na podwójnej parceli
willę otaczała istna dżungla drzew i krzewów.Na
zapuszczonych klombach i grządkach rosły bujne
chwasty.Zaś wysoki i wąski dom o połyskujących
złociście w słońcu ścianach, obłożonych na chybił
49
Pamiętny taniec
trafił licem z przydrożnych kamieni, przypominał
jako żywo siedzibę jakiejś dobrotliwej czarownicy.
Na podjeździe stały dwa znane mu samochody:
zielony sedan Noelle i biały cadillac Georgii Ann.
Aiden z przyzwyczajenia skierował się ku bocz-
nemu wejściu, wszedł na mały ganeczek i zajrzał do
środka przez siatkowe drzwi.Obie panie siedziały
przy okrągłym stoliku w przytulnej kuchence.
Noelle nie usłyszała kroków, lecz jakiś instynkt
kazał jej spojrzeć na drzwi.Oczy jej i Aidena
spotkały się.Serce podskoczyło jej w piersi.
– Patrzcie, kogo tu mamy! – wykrzyknęła Geor-
gia Ann. – Wejdź, wystarczy nacisnąć klamkę.
Noelle wstała niepewnie na jego powitanie.
– Napijesz się kawy, czy może czegoś zimnego?
– Z rozkoszą napiję się kawy.
Drewniana podłoga zaskrzypiała pod jego noga-
mi.Aiden z uśmiechem rozejrzał się po niewielkim
zaniedbanym wnętrzu, które najwidoczniej dopiero
zaczęto urządzać na nowo.
– Miły dom.Brakuje tylko czarnego kota – rzekł
wesoło.
– Jego Wysokość pewnie odbywa popołudniową
drzemkę.
– Naprawdę masz czarnego kota? – zapytał,
biorąc z jej rąk kubek kawy.
– Niezupełnie.Ma białą łatę na brzuszku i białą
skarpetkę na jednej łapie. – Noelle zezłościła się
w duchu na widok wypoczętej twarzy Aidena.Ona
sama spędziła bezsenną noc, i to głównie z jego
winy.
Uwierzył mi, powtarzała sobie potem, ujęta
50
Eileen Wilks
powagą, z jaką jej słuchał, i poruszona pocałunkiem.
Jeżeli miał nawet jakieś wątpliwości, to się z nimi
nie zdradził.Po tylu latach nie umiała ocenić, jak
dalece Aiden potrafi ukryć prawdziwe emocje.Życie
z Gregiem nauczyło ją, że są ludzie umiejący znako-
micie symulować całkowicie obce im uczucia.
Jednak pocałunek Aidena wydawał się spontani-
czny i szczery, i tak dobrze znany.
Znany? Po tylu latach? Jeszcze bardziej nie
podobało się Noelle to, że pocałunek dawnego
niewiernego kochanka zrobił na niej tak wielkie
wrażenie.Ale przynajmniej zareagowała we właś-
ciwy sposób, ponieważ tym, co sprawiło, że od-
skoczyła od niego i uciekła do samochodu był
autentyczny odruch strachu, a nawet przerażenia.
Dziś jeszcze raz przyjrzała się jego twarzy.Już
wczoraj zauważyła bruzdy na policzkach, których
dawniej nie było.I zmarszczki wokół oczu.Ale
dopiero dziś dostrzegła cienką długą bliznę, biegnącą
od spodu podbródka aż po ucho.
– W czasie Halloween musisz mieć pełne ręce
roboty – zauważył Aiden, sącząc powoli kawę.On
też nie spuszczał z niej oczu.
– Jak się miewasz, mój drogi? – zwróciła się do
niego Georgia Ann. – Właśnie starałam się prze-
prosić tę oto nieprzejednaną młodą osobę za to, że
napuściłam cię na nią bez uprzedzenia.Ale co
miałam robić? I tak ledwo dała się namówić na
pójście na bal.
– Ja bym naszą rozmowę opisała nieco inaczej
– sucho zauważyła Noelle. – A mianowicie, że
zarzuciłaś mnie najpierw gradem wścibskich pytań,
51
Pamiętny taniec
a potem pretensjami o to, że nie jestem pewna, czy
naprawdę wierzysz w moją wersję wydarzeń.
– Co ty powiesz! – roześmiała się Georgia Ann.
– Widocznie każdy słyszy to, co najbardziej leży mu
na sercu.Ale powiedz, Aidenie, jak ty oceniasz
sytuację Noelle?
– Według mnie jest to zmasowana kampania
w celu zdyskredytowania Noelle w oczach ludzi,
a może nawet zamknięcia jej w zakładzie.
– Widzę, że nie lubisz owijać w bawełnę – za-
uważyła Noelle, zaciskając palce na uchu kubka
z kawą.
Aiden położył teczkę na stole i pchnął ją w stronę
gospodyni.
– Nie lubię bawić się w półprawdy.Udało mi się
na temat twojego byłego męża zebrać trochę inte-
resujących wiadomości.Zajrzyj do tego.
– Wiem, mówiłeś, że chcesz mi pomóc, ale chyba
zapomniałeś, jaka była moja odpowiedź.
Aiden podniósł brwi.
– Ciekawe, w jaki sposób zamierzasz mi prze-
szkodzić.Chociaż możesz mi utrudnić działanie.
– Tak nie można, Noelle – wtrąciła się Georgia
Ann. – Musisz powściągnąć pychę i nauczyć się
korzystać z pomocy.Każdy jej czasem potrzebuje.
Noelle nie uważała się za osobę zbyt pyszną na
to, by przyjąć cudzą pomoc.Ale przyjąć ją od
Aidena? Jednakże zagryzła wargi i sięgnęła po
tekturową teczkę.
– Kto to jest? – zapytała, wyjmując zdjęcie,
które leżało na samym wierzchu. – Jest bardzo
podobny do Grega, ale to nie on.
52
Eileen Wilks
– To Douglas Snowden.Jest stryjecznym bra-
tem Grega.
– A tak.Greg wspominał mi o nim, ale nigdy go
nie poznałam.Mieszka w Kalifornii.
– Rodzice Grega też mieszkają w Kalifornii,
prawda? – zapytała Georgia Ann, wyciągając rękę
po zdjęcie.
– Tak – odparła Noelle, podając jej fotografię.
– Jak myślisz, Aiden, czy to jego mogłam widzieć
tamtej nocy po włamaniu?
– Niewykluczone.Niedawno przeniósł się z Ka-
lifornii do Teksasu.
– Skąd wiesz?
– Korzysta z kart kredytowych.
– Ale jakim sposobem zdołałeś... – Urwała w pół
zdania.Widocznie zdołał.Po co on to wszystko
robi? Dlaczego jest tutaj, w jej kuchni? To jakiś sen.
– Jeżeli zajrzysz głębiej, znajdziesz w teczce
wyciąg bankowy oraz spis posiadanych nierucho-
mości i innych aktywów.Po zestawieniu tego
wszystkiego wyłania się bardzo wyraźny obraz
człowieka, który rozpaczliwie usiłuje się wydobyć
z finansowej matni.
Noelle ze zmarszczonym czołem przeglądała za-
wartość teczki.Wyciąg bankowy dotyczący stanu
zadłużenia.Jak Aiden to zdobył? A także spis nie-
ruchomości i udziałów Grega.To przecież w więk-
szości informacje poufne.
– W wykazie brakuje jednej posiadłości – zauwa-
żyła.
– Myślisz o pasażu handlowym przy Governor
Street, w którym Greg ma udziały? Znajdziesz go na
53
Pamiętny taniec
trzeciej stronie – wyjaśnił.I dodał: – Ciąży na nim
niespłacony kredyt, i to bardzo poważny.
– Nie, chodzi mi o posiadłość pod miastem.
Czterdzieści hektarów ziemi.Greg odziedziczył ją
po stryju.Parę lat temu chciał ją odsprzedać poważ-
nemu inwestorowi z New Jersey, lecz transakcja nie
doszła do skutku.
– Jesteś tego pewna? – z powątpiewaniem
w głosie spytała Georgia Ann. – To przecież notory-
czny kłamca.
– A tak, w tej sprawie też nie mówił prawdy
– przyznała Noelle. – Twierdził, że nie wie, dlaczego
firmę z New Jersey interesuje jego posiadłość.Szyd-
ło wyszło z worka, kiedy przeczytałam w gazecie, iż
Rada Okręgu nie wyraziła zgody na budowę plano-
wanego przez przedsiębiorstwo z New Jersey skła-
dowiska toksycznych odpadów.
Aidenowi zabłysły oczy.
– Według aktualnego rejestru nieruchomości
w urzędzie skarbowym Greg nie posiada tej ziemi.
– Aiden sięgnął po teczkę i przestudiował dokładnie
parę dokumentów. – W wyciągach bankowych
uwzględniających znaczniejsze wpłaty dokonywa-
ne w ciągu minionych sześciu miesięcy niczego
takiego nie odnotowano.Jeżeli Greg sprzedał posia-
dłość, to albo musiał to uczynić wcześniej niż pół
roku temu, albo nie otrzymał zapłaty.Wyjaśnię to.
– Trudno wprost uwierzyć, ile tracił na tych
transakcjach – zdziwiła się Noelle.
– Brał wysokie kredyty.A kiedy skok na Bank
Światowy doprowadził do nagłego załamania na
rynku finansowym, Greg był zmuszony zastawić
54
Eileen Wilks
swoje udziały w pasażu handlowym, jako zabez-
pieczenie kredytu.W przyszłym roku czekają go
ogromne spłaty.
Noelle zrobiło się go żal.Biedny Greg, pomyślała.
Pieniądze tyle dla niego znaczą.Są kolejnym lust-
rem, które upewnia go o prawdziwości stworzonego
na zewnętrzny użytek obrazu siebie jako godnego
szacunku człowieka i obywatela.
– Ale co to wszystko ma wspólnego ze mną?
– spytała.
Georgia Ann odłożyła fotografię, której do tej
pory przyglądała się z zaciekawieniem.
– Większość przestępstw ludzie popełniają dla
pieniędzy – oświadczyła sentencjonalnie.
– Otóż to – przytaknął Aiden. – Jestem przeko-
nany, że motywem jego działania nie jest żadna
chorobliwa obsesja, tylko pieniądze.
– To by do Grega pasowało – stwierdziła Noelle.
Po krótkim namyśle dodała: – No tak, ale przecież
ani nie wpędziłam go w długi, ani nie może mi
niczego odebrać.Nie rozumiem, w jaki sposób
zrobienie ze mnie wariatki miałoby poprawić jego
finansową sytuację.
– Też tego nie pojmuję.Ale trzeba drążyć tak
długo, aż coś się wyjaśni.Póki co, trzeba podważyć
wiarygodność rozpuszczanych na twój temat plotek.
– Świetna myśl! – gorzko zaśmiała się Noelle,
składając ręce na stole. – Tylko jak?
– Wprowadzę się do ciebie.
– Że co? – wykrzyknęła, zrywając się z krzesła,
które zaskrzypiało na drewnianej podłodze. – Uzna-
łeś mnie jednak za wariatkę, czy co?
55
Pamiętny taniec
Zaczęła nerwowo chodzić po kuchni.Aiden bacz-
nie obserwował jej twarz, czując suchość w ustach.
Wiele zależy od tego, czy potrafi to dobrze rozegrać.
Noelle na ogół łatwo było przeniknąć, lecz tym
razem nie potrafił odgadnąć miotających nią uczuć.
Tam do diabła! Skąd może wiedzieć, co się z nią
dzieje, skoro nawet własnych emocji i pragnień nie
potrafi pojąć! Na przykład niemal nieprzepartej
ochoty na to, by podejść, chwycić ją w ramiona i...
– Nie rozumiesz, Noelle? – zawołała zachwyco-
na Georgia Ann. – To wprost genialne! Będziesz
miała świadka na wypadek, gdyby Greg znowu
próbował się włamać, podrzucić ci coś do domu albo
rozpocząć kolejną serię nękających telefonów.A po-
nadto kto uwierzy, że uganiasz się za Gregiem,
mając w domu takiego mężczyznę jak Aiden? Ani
się obejrzysz, jak wszyscy dojdą do przekonania, że
nigdy nie przestałaś kochać Aidena, a wszystko, co
ci przypisują, to jakieś wymysły.
Noelle załamała ręce.
– Doprawdy, tego tylko brakowało, żebyś zo-
stała swatką!
– Głupstwa mówisz – beztrosko odparła Georgia
Ann. – Ale też nie uważam, że stanie się coś złego,
jeżeli ty i Aiden odnowicie dawną znajomość.
– Przestań, bardzo cię proszę – rzekła Noelle,
obracając się gwałtownie na pięcie.Stanęła na
wprost przyjaciółki i odgarniając z czoła rozwiane
włosy, rzuciła jej w twarz: – Pomyśl lepiej, co
wynikło z twojego ostatniego swatania.
Georgia Ann zmieszała się.
– To była zupełnie inna sytuacja.
56
Eileen Wilks
– A co z niego wynikło? – zainteresował się
Aiden.
– To, że wyszłam za Grega.
– Rzeczywiście nieudany pomysł. – Aiden wstał
i podszedł do Noelle. – Nie denerwuj się, bardzo cię
proszę.
– Ja się denerwuję? Chyba żartujesz.Nie słysza-
łeś, że uchodzę za wzór spokoju i opanowania?
– Nie kpij z samej siebie, Noelle – upomniała ją
przyjaciółka.
– To miał być żart.
– Po tym wszystkim, co przeżyłaś... – Georgia
Ann zadumała się, nie kończąc zdania. – Powinieneś
wiedzieć – podjęła, zwracając się do Aidena – że
chodzi nie tylko o to, co Greg ostatnio wyprawia.
Noelle grozi utrata posady.Nie przerywaj, kochanie
– wtrąciła, widząc, że Noelle chce zaprotestować.
– Jeżeli Aiden ma ci pomóc, to musi wiedzieć, co ci
grozi.Kierownik szkoły to nędzna kreatura – poin-
formowała Aidena.
Noelle uśmiechnęła się z pewnym trudem.
– Jesteś kochana, ale nie zapominajmy, że pan
Harding znalazł się w trudnym położeniu.Rodzice
nie życzą sobie, żeby jakaś wariatka uczyła ich
dzieci.
Georgia Ann tylko machnęła ręką.
– Nędzna glista i tyle – orzekła. – Trzeba ci
jednak wiedzieć, że plotki zaczęły się jeszcze przed
ich rozwodem.
– Jak to?
– Greg od dawna uprawiał swoje gierki.Opowia-
dał na przykład na prawo i lewo, jak go zachwyca
57
Pamiętny taniec
u Noelle jej żywiołowe, spontaniczne, popędliwe
usposobienie, a przy okazji relacjonował niby to
drobne zdarzenia.Nie potrafię opisać, jak on to
robił, ale pamiętam, jak mi kiedyś powiedział, że
Noelle cisnęła w niego ręcznikiem.Niby nic wiel-
kiego, lecz w sumie z tych jego historyjek wyłaniał
się obraz kobiety wysoce niezrównoważonej, cho-
ciaż on równocześnie zdawał się takim podejrze-
niom zaprzeczać.
– O tak, to on potrafi – bezbarwnym głosem
przytaknęła Noelle.
– Biję się w piersi, bo rzeczywiście za późno się
na nim poznałam – rzekła ze skruchą w głosie
Georgia Ann. – Wmówił wielu osobom, że jego żona
ma, nazwijmy to, słabe nerwy.No i te inscenizowa-
ne dziwactwa.
– Jakie inscenizowane dziwactwa? – zapytał
Aiden.
Tym razem z wyjaśnieniem pospieszyła Noelle.
– Takie niby to mało ważne, niezrozumiałe
zachowania.Któregoś dnia poprzestawiał pod moją
nieobecność meble w salonie, następnego dnia prze-
sunął wszystko na dawne miejsca, a potem twier-
dził, że niczego nigdy nie ruszał. – Noelle wzdryg-
nęła się na tamto wspomnienie. – Udawał potem
bardzo zaniepokojonego.Mówił, że powinnam po-
szukać profesjonalnej porady.
W Aidenie wezbrała wściekłość.Z trudem nad
sobą panował, nie chcąc niepotrzebnym wybuchem
gniewu sprawić Noelle dodatkowej przykrości.
– Czyli chciał ci wmówić, że jesteś nienormalna?
– Nie wiem.Może.Albo robił to na użytek
58
Eileen Wilks
przyjaciół i znajomych.Byliśmy już wtedy bliscy
rozwodu, więc może chciał, aby myśleli, że to moja
wina, bo jestem niepoczytalna.
Noelle zaczęła na nowo krążyć po kuchni.
– Innym razem, było to tuż przed moją prze-
prowadzką, powiedział, że dzwoniła do mnie przy-
jaciółka z dawnych lat.Była rzekomo z wizytą
w mieście i zatrzymała się u Beth Randolph, nau-
czycielki z mojej szkoły.Kiedy jednak zadzwoniłam
do Beth, ta nie miała pojęcia, o czym mówię.A Greg,
kiedy zarzuciłam mu kłamstwo, udał, że nigdy mi
nie mówił o żadnym telefonie od przyjaciółki.
Noelle kolejny raz okrążyła kuchnię.
– Potem musiał po kryjomu nagadać na mnie do
Beth – ciągnęła. – Nie wiem, co jej powiedział, bo
mnie przy tym nie było, ale domyśliłam się mniej
więcej, kiedy mnie zapewniła, że starał się ją ,,u-
spokoić’’, prosząc, żeby nie zwracała uwagi na moje
drobne ,,urojenia’’, bo to nic poważnego, a zresztą
na pewno wszystko wkrótce minie.
– Sprawił tym samym, że Beth dobrze zapamię-
tała ów incydent i na serio zaniepokoiła się stanem
zdrowia Noelle – dodała Georgia Ann, stawiając
kropkę nad ,,i’’. – Od tamtej pory Noelle nie
wierzyła ani jednemu słowu Grega, co jednak stwa-
rzało kolejne problemy, kiedy na przykład okazywa-
ło się, że jakaś osoba istotnie do niej dzwoniła.Jak
w przypadku telefonu od kierownika szkoły, któ-
ry...
– Ale to się skończyło i nie ma o czym mówić
– przerwała jej Noelle, zatrzymując się gwałtownie
na środku kuchni. – Po rozwodzie zaprzestał tych
59
Pamiętny taniec
swoich gierek.Osiągnął cel, to znaczy przekonał
wielu ludzi, że prawdziwą przyczyną rozwodu były
moje dziwactwa.Więc dlaczego teraz zaczął wszys-
tko od nowa? Dlaczego?
– Nie wiem.Ale musi mieć powód.– Słuchając
o wytoczonej przeciwko Noelle kampanii osz-
czerstw, Aiden aż buzował z wewnętrznej złości,
wiedział jednak, że danie jej upustu niczego nie
naprawi. – Obiecuję wykryć, o co mu chodzi,
i wszystkiemu położę kres.
– Niby jak? – Noelle stała pośrodku kuchni
z opuszczonymi wzdłuż tułowia, napiętymi ramio-
nami i zaciśniętymi w pięści rękami. – Wprowadza-
jąc się do mnie?
Aiden z żalem patrzył na jej delikatną twarzy-
czkę i wojowniczą postawę.Przypominała zranio-
nego ptaka.Jakże była różna do tamtej dziew-
czyny sprzed lat, za którą tęsknił tak długo
i którą miał nadzieję odnaleźć! Dziś widział przed
sobą kobietę zrażoną do ludzi, nieufną i roz-
czarowaną, która miała wszelkie powody, aby
taką się stać.
Zarazem była znacznie silniejsza od tamtej, nie
istniejącej już dziewczyny.Aiden doznał uczucia
dojmującej straty, a zarazem budzącej się nagle,
nowej fascynacji.Kogo właściwie chce bronić: swo-
ich wspomnień, czy stojącej przed nim kobiety
z krwi i kości?
– Zrobię wszystko, co będzie w tym celu konie-
czne – odparł po długiej chwili.
Georgia Ann wstała i odniosła pusty kubek do
zlewu.
60
Eileen Wilks
– Słuchaj Aidena.Zdziałał więcej w ciągu jed-
nego dnia niż policja przez dwa tygodnie.
Noelle popatrzyła na przyjaciółkę z czułym znie-
cierpliwieniem, ale zaraz potem zwróciła się do
Aidena.
– Jeszcze wczoraj o tej porze byłeś dla mnie
jedynie wspomnieniem, w dodatku niezbyt miłym,
a dziś chcesz, żebym przyjęła cię do domu?
Wiedział już, że zbyt ostro przystąpił do ataku.
– Przepraszam.Odwołuję, co powiedziałem.
Niemniej nadal uważam, że powinniśmy udawać
parę.Ludzie przestaną cię posądzać o zakusy na
byłego męża, kiedy znajdą nowy temat do plotek.
A jeśli chodzi o Grega, to trzeba go złapać na
gorącym uczynku.To akurat moja specjalność.A co
do pierwszej propozycji – dodał, dotykając lekko jej
ramienia – to przynajmniej weź ją pod uwagę.
– No, na mnie czas, moi drodzy – oświadczyła
Georgia Ann. – Sami najlepiej rozsądzicie wasze
spory.
– Wcale się nie spieramy – zaooponował Aiden.
– Ale zaraz zaczniecie.Tak czy inaczej, świad-
kowie nie są wam dłużej potrzebni. – Sięgnąwszy po
torebkę, starsza pani cmoknęła Noelle w policzek,
radząc jej na odchodnym, żeby nie była taka uparta,
i opuściła kuchnię.
– Chcesz, żebym określił zasady? – spytał po jej
odejściu Aiden. – Mogę obiecać, że jeżeli się do ciebie
zbliżę, to jedynie publicznie i tylko po to, aby
przekonać ludzi, że coś nas łączy.
– Sama nie wiem, czego chcę – odparła bezrad-
nie.Stanęła w drzwiach i zapatrzyła się na ogród.
61
Pamiętny taniec
– Mieszkam w tym domu od pół roku.Kupiłam go
za pieniądze otrzymane od Grega jako rekompen-
satę za udział we własności naszego wspólnego
domu.
– Bardzo mi się podoba.Może kiedyś mnie
oprowadzisz?
Skinęła głową, ale myślami była gdzie indziej.
– Próbowałam doprowadzić ogród do porządku,
ale nie bardzo wiem, od czego zacząć i na co się
zdecydować.Czy zostawić wieloletnie stokrotki
przed frontem? Są bardzo dekoracyjne, zwłaszcza
wiosną, ale strasznie się rozpleniają.Zarosły cały
klomb wzdłuż podjazdu, na którym wolałabym
chyba posadzić także inne kwiaty.A w tamtym
zagajniku chciałabym porobić ścieżki, tyle że naj-
pierw trzeba przerzedzić drzewa.Rosną tam dwa
gatunki dębu, sumaki i jałowce.Nie wiem, co
zachować, a co wyciąć. – Odwróciła się ku niemu
i rozłożyła ręce. – Moje obecne życie wygląda jak ten
ogród.Jest rozpaczliwie zaniedbane i zarośnięte
chwastami.Na jego uporządkowanie trzeba by
poświęcić wiele czasu i uwagi.A ja nie wiem nawet,
jak się do tego zabrać.Upłynął dopiero rok od
rozwodu z Gregiem.Ledwo zaczęłam dochodzić do
siebie.
– Dał ci się we znaki.
– Pewnie nie bez mojej winy – odparła z bladym
uśmiechem. – Jestem uparta, nie przeczę.Już po
roku wiedziałam, że w moim małżeństwie wiele
rzeczy jest nie tak jak powinno.Ale dopiero po
pięciu latach doszłam do wniosku, iż nie mogę tego
dłużej tolerować.
62
Eileen Wilks
– Współżycie małżeńskie wymaga wysiłku od
obu stron, nie wystarczy dobra wola jednego part-
nera, choćby bardzo się starał.
– Widzę, że masz doświadczenie.Czy tak?
– spytała, a widząc na twarzy Aidena wyraz nie-
zrozumienia, dodała: – Pytam, czy byłeś żonaty?
Jej pytanie napełniło go nadzieją.
– Znałem tylko jedną kobietę, z którą chciałem
się ożenić, ale niestety sam zniszczyłem to, co
między nami było.Zresztą w moim późniejszym
zawodzie nawiązywanie bliższych związków nie
było wskazane.
– Aiden... – Nie dokończyła.Machnęła ręką.
– Nie, nic.
– Nie przejrzałaś wszystkich dokumentów
– zwrócił jej uwagę, wskazując leżącą na stole teczkę.
Trochę się zdziwiła, niemniej podeszła do stołu
i usiadła.Otworzyła teczkę i zaczęła przekładać
kolejne kartki.Na samym dnie spoczywał odcinek
czekowy.Noelle wzięła go do ręki i jej oczy zrobiły
się okrągłe.
Aiden mógł nie widzieć z drugiego końca kuchni,
co Noelle trzyma w ręku, ale wiedział, co włożył na
dno teczki.Był to dowód wypłaty poborów wy-
stawiony przez Centralną Agencję Wywiadowczą
na nazwisko Aiden B.Swift.
– Więc jednak – rzekła po długiej chwili. – ,,B’’ to
skrót od czego?
– Od Bonda.
– Żartujesz.
– Ani trochę.To autentyczne nazwisko rodzin-
ne, a konkretnie nazwisko panieńskie mojej matki.
63
Pamiętny taniec
Jeszcze raz popatrzyła na świstek papieru.
– Powinnam była od razu ci uwierzyć.Prze-
praszam.
– Nie dziwię się, że nie jesteś skłonna wierzyć
mężczyznom.
– Ale ja nie chcę taka być! – zaprotestowała
gwałtownie. – Nie chcę, żeby kłamstwa Grega
rzucały cień na wszystko, czego się dotknę.Chcę się
wreszcie uwolnić spod jego wpływu.
Aiden wziął głęboki oddech.Musi się wobec niej
zdobyć na całkowitą szczerość.Noelle potrzebuje
tego jak roślina wody.
– Miałaś aż nadto powodów, żeby mi nie ufać.
Dwanaście lat temu nie powiedziałem ci całej praw-
dy o sobie.Ale przysięgam na wszystko, że od tej
chwili niczego nie będę przed tobą ukrywał i nigdy
w niczym cię nie okłamię.Przyrzekam.– Wypowie-
dziawszy te słowa, z uczuciem lekkiego bólu w ser-
cu, raz na zawsze pożegnał dziewczynę, którą znał
dwanaście lat temu.Swoją obietnicę składał już
innej kobiecie. – Tylko pozwól sobie pomóc.
Noelle wolno skinęła głową.
64
Eileen Wilks
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Przez następne pięć dni Aiden dotrzymywał
wszystkich, zarówno wypowiedzianych, jak i nie-
wypowiedzianych obietnic, także tej, którą złożył
Noelle, chociaż o nią nie prosiła.A mianowicie, że
jeżeli się do niej zbliży, to tylko publicznie.
Po lekcjach przyjeżdżał do jej domu, pomagał
oczyszczać ogród z chwastów i użyźniać kompos-
tem klomby.Zabierał ją potem do włoskiej albo
chińskiej restauracji, raz byli w kinie, zaś w sobotę
po południu wybrali się do sklepu ogrodniczego,
gdzie Noelle zakupiła kilka worków nawozów
i dwie palety sadzonek przeznaczonych na przygo-
towane uprzednio klomby.
W miejscach publicznych okazywał jej serdeczną
troskliwość, od czasu do czasu obejmując ją mimo-
chodem lub biorąc za rękę, jak przystało na pewnego
swoich praw kochanka.Wiele czasu spędzali wśród
ludzi, na widoku.
Aiden nadal wypytywał o Grega, lecz poruszali
też inne tematy.Rozmawiali o ogrodach, o polityce,
a Aiden opowiadał o obcych krajach, w których
bywał.Nigdy jednak nie mówił o tym, co tam robił.
Rozmawiając o Georgii Ann i paru innych oso-
bach z Greenlaurel, które Aiden znał za dawnych
czasów, zachowywali pewną ostrożność, gdyż były
to tematy drażliwe.Noelle ciążyły te przemilczenia,
lecz nadal nie o wszystkim potrafiła z nim roz-
mawiać.Mówili więc o tak zwanym skoku na Bank
Światowy, o kotach, o uczniach Noelle i wielu
innych, mniej osobistych sprawach.
Aiden bardzo oględnie mówił o swoim życiu
w okresie minionych dwunastu lat, a jeszcze mniej
o swoich planach na przyszłość.Noelle o nic nie
wypytywała.Co wieczór, po odwiezieniu jej do
domu, mówił jej dobranoc.
Noelle wiedziała, że powinna być mu za to
wdzięczna.Nie wiedziałaby, jak się zachować.Tyle
czasu upłynęło, odkąd czuła się obiektem męskiego
pożądania.A chyba jeszcze więcej, z czego dopiero
teraz zaczynała stopniowo zdawać sobie sprawę,
odkąd przestała za tym uczuciem tęsknić.A zara-
zem jakaś jej cząstka zaczynała powoli wracać do
życia, niby zmartwiała stopa z wolna odzyskująca
czucie.Doznawała też podobnego jakby mrowienia,
oscylując pomiędzy odrętwieniem a pobudzeniem.
Było to uczucie niepokojące, niemal bolesne.
W sobotę byli umówieni na tenisa.I faktycznie
wyszli na kort.Niestety, już po pierwszych paru
serwach stało się jasne, że Aiden najprawdopodob-
niej po raz pierwszy w życiu trzyma rakietę w rę-
kach.Noelle podeszła więc do siatki i kazała sobie
wyjaśnić, dlaczego ją oszukał.
66
Eileen Wilks
– Nie chciałem cię oszukiwać – odparł łagodnie.
– Zapytałem, czy nadal lubisz grać w tenisa, a kiedy
odparłaś, że tak, zaproponowałem wypad na korty,
ponieważ świeżo wykupiłem klubową kartę.Tutaj
wszyscy nas zobaczą.
Podmiejski klub był nie tylko bardzo drogi, ale
i bardzo ekskluzywny, zaś wykupienie karty człon-
kowskiej miało w sobie posmak stałości i solidności,
czyli kompletnie nie pasowało do Aidena.Nie
rozumiała, dlaczego to zrobił.
Nadal jednak bała się wszelkich zasadniczych
pytań.Zamiast tego powiedziała:
– To nie wyjaśnia, dlaczego nie przyznałeś się, że
nie umiesz grać w tenisa.
Aiden roześmiał się.
– Po co? Wiedziałem, że szydło samo wyjdzie
z worka. – Nagle jednak spoważniał. – Według
mnie, Noelle, oszustwo to coś więcej niż słowa.
Prawdziwe oszustwo jest wtedy, kiedy wprowa-
dzasz kłamstwo w życie.Wiem coś o tym, bo sam
takie oszustwa uprawiałem i nie potrafię ci powie-
dzieć, jak mi to zbrzydło.Ale nawyku, nawet złego,
trudno się wyzbyć.Nadal nie bardzo umiem otwar-
cie o sobie mówić.Ale pamiętaj, jeśli nawet coś
przed tobą ukryję, to znaczy, jeśli o czymś ci nie
powiem, to nie po to, żeby cię oszukać.Bo tego
nigdy nie zrobię.
Mówiąc to, lekko pogłaskał ją po policzku, a ona
poczuła, iż nie jest to gest ,,pod publiczkę’’.Serce
zabiło jej tak gwałtownie, a w głowie zapanował
taki zamęt, że nie była zdolna wymówić słowa.
Trwało chwilę, nim trochę się opanowała.
67
Pamiętny taniec
– Nauczę cię – bąknęła. – To znaczy, grać.
Nauczę cię grać w tenisa.
I faktycznie, udzieliła mu improwizowanej lek-
cji, w trakcie której powaga niepostrzeżenie ustąpiła
miejsca beztroskiej zabawie.Grali wesoło i radośnie,
niczego nie udając ani nie starając się na nikim
zrobić wrażenia.Tak w każdym razie zapamiętała
tamte chwile, kiedy po powrocie do domu wspomi-
nała scenę na korcie.
Ale dopiero następnego dnia wieczorem, kiedy
leżąc już w łóżku wsłuchiwała się w szum deszczu,
Noelle zrozumiała, że był jeszcze inny powód, dla
którego Aiden ukrył przed nią, iż nie umie grać
w tenisa.
Chciał mianowicie, aby dowodów szczerości jego
intencji szukała w tym, co czyni, a nie w tym, co
mówi.
Czego, w takim razie, dowodzą uczynki Aidena?
Jego szlachetności.Tego, iż jest człowiekiem, który
zamiast prosić o wybaczenie, stara się odkupić swoje
winy, bowiem winy odkupuje się czynami, nie
słowami.A także człowiekiem okazującym jej au-
tentyczne zainteresowanie.Człowiekiem, który się
o nią troszczy, to tak, ale... ale nie zakochanym
mężczyzną.Zbyt dobrze pamiętała, jak zachowy-
wał się Aiden, kiedy był zakochany.
No tak, ale bywają różne odmiany miłości.
A może jednak... Jednakże te trzy słowa momen-
talnie zaprowadziły ją na manowce cudownych
i bolesnych wspomnień.Dobrze pamiętała, jak było
wtedy, gdy wtargnął w jej życie niby grom z jasnego
nieba, jaki był namiętny, jak bardzo jej pragnął.
68
Eileen Wilks
Pojawił się w Greenlaurel świeżo po wyjściu z armii.
Tak w każdym razie wtedy sądziła.Po przymuso-
wym zwolnieniu z wojska wskutek doznanej rany,
odnosił się niechętnie i nieufnie do perspektywy
cywilnego życia.
Dwanaście lat temu każde z nich czego innego
oczekiwało od życia.Aiden był niepewny, zagubio-
ny, podczas gdy ona wiedziała, czego chce i wierzyła
w spełnienie swoich pragnień.Z młodzieńczą bez-
troską była święcie przekonana, że jej miłość go
uleczy, a wspólne szczęście każe mu zapomnieć
o tym, co utracił.Jakże się myliła!
Dziś to Aiden mocno tkwi w rzeczywistości.
Najwyraźniej wie, do czego zmierza i co chce robić,
gdy tymczasem ona nie może się odnaleźć w grzęza-
wisku, jakim stało się jej życie.
Długo jeszcze leżała, wsłuchując się w jednostaj-
ne pluskanie deszczu.Leżąc samotnie w łóżku,
niespokojnie powtarzała w myślach: A może jed-
nak?
W chwili, gdy Aiden zastanawiał się, jak zdefi-
niować różnicę między zadaniem trudnym a bez-
nadziejnym, podeszła kelnerka i postawiła przed
nim talerz chipsów z salsą.Spojrzał na zegarek.
Noelle miała przyjść wprost ze szkoły, gdzie po
południu odbywało się jakieś zebranie.
Przyszedł wcześniej, ponieważ Noelle ostrzegła
go, że w restauracji może być tłoczno.W każdy
poniedziałek członkowie Klubu Rotariańskiego
przychodzili tu na kolację przed cotygodniowym
zebraniem.
69
Pamiętny taniec
Aiden wybrał tę właśnie restaurację, ponieważ
Greg Snowden był rotarianinem.Siedział teraz kilka
stolików dalej w towarzystwie ciemnowłosej, przy-
stojnej narzeczonej i dwóch innych par, delektując
się jakąś pikantną potrawą, śmiejąc się i żartując.
Aiden jawnie mu się przypatrywał.
Najwyższy czas postraszyć drania.Wypłoszone-
go z nory zająca jest łatwiej upolować.
Aiden jadł powoli maczane w salsie chipsy.
Powinien być z siebie zadowolony.Zrobił dziś po-
ważny krok do przodu.Co prawda nigdy nie wątpił,
iż potrafi wykryć, co Greg naprawdę knuje.Jeżeli
czegoś nie był pewien, to czy zdoła pokonać nie-
ufność Noelle.
Wprawdzie od paru dni wydawała się bardziej
odprężona, lecz nadal nie opuszczało jej napięcie.
Nadal nie wspominała o tym, co kiedyś między nimi
było i nadal nie zapytała, dlaczego po nią nie wrócił.
Greg Snowden od paru chwil siedział odwrócony
do Aidena plecami, rozmawiając ze swoim sąsia-
dem.Jak dotąd udawał, iż nie zdaje sobie sprawy, że
jest przez Aidena obserwowany.
Zachowywał się swobodnie.Zdjął marynarkę
i powiesił ją na oparciu krzesła, rozluźnił krawat.
Włosy z tyłu głowy miał trochę za długie, jakby
zapomniał pójść do fryzjera.Zdaniem Noelle, Greg
celowo kazał fryzjerowi strzyc się w ten sposób,
twierdził bowiem, że pozorne zaniedbanie robi na
klientach dobre wrażenie.Nadaje mu wygląd god-
nego zaufania ,,swojego chłopaka’’.
Greg osiedlił się w Greenlaurel w rok po wyjeź-
dzie Aidena, lecz uchodził za miejscowego, ponie-
70
Eileen Wilks
waż mieszkał tu z rodzicami do dziesiątego roku
życia.Noelle tylko raz spotkała się z jego rodziną,
którą uznała za mocno zaburzoną – ojciec był
pijakiem, matka manipulującą innymi męczennicą,
a starsza siostra większość życia spędziła w więzie-
niu albo na odwyku.Na szczęście dla Grega rodzice
nie ruszali się z Kalifornii, mógł więc na ich temat
opowiadać w Greenlaurel budujące historyjki.
W ciągu ostatnich pięciu dni Aiden stale wypy-
tywał o Grega zarówno Noelle, jak i Georgię Ann.
Z ich odpowiedzi oraz z relacji Noelle o jej małżeń-
skim życiu wynikał podstawowy wniosek: Gregory
Snowden jest patologicznym łgarzem.
A także, co znacznie rzadsze – łgarzem wy-
śmienitym.Cieszył się powszechną sympatią, a ci
nieliczni, którzy nie żywili do niego sympatii, sami
nie bardzo wiedzieli, dlaczego go nie lubią.
Maczając chipsa w sosie, Aiden popatrzył z zim-
nym uśmiechem na swą ofiarę, która wykonywała
ten sam ruch.Tym razem Aiden zdołał pochwycić
spojrzenie Grega.Ręka mężczyzny zawisła w po-
wietrzu.Kropla salsy kapnęła na obrus.
Aiden odruchowo spojrzał na drzwi i ujrzał
wchodzącą Noelle.Powiedziała coś z uśmiechem do
kierownika sali, lecz gdy się rozejrzała, jej uśmiech
zgasł.Zobaczyła Grega.
Aiden obserwował z napięciem smukłą kobietę,
która ruszyła teraz w jego kierunku.Szła wyprosto-
wana jak struna, w spodniach i lekkim sweterku,
z włosami zaplecionymi w warkocz.Tylko do
szkoły związywała lub zaplatała włosy; po powro-
cie do domu momentalnie je rozpuszczała.
71
Pamiętny taniec
Czy zakochał się w niej na nowo, czy też nigdy
kochać jej nie przestał?
W końcu dziewczyna, którą była kiedyś, nie
rozpłynęła się w powietrzu.Istniała nadal w obecnej
Noelle.Nie dalej jak wczoraj śmiał się razem z nią
z własnej nieumiejętności trafienia rakietą w piłkę.
Przedwczoraj zaś mignęła mu w oczach wybierają-
cej sadzonki kwiatów Noelle.A on, kochając obecną
dojrzałą Noelle, cieszył się tym bardziej owymi
odblaskami przeszłości.
Poderwał się na jej powitanie, jak porywczy
chłopak, którym był niegdyś.
– Greg na pewno do nas podejdzie – oświad-
czyła, sadowiąc się na krześle. – Nie wytrzyma, żeby
mnie nie zaczepić, no i z ciekawości.Ale trudno, po
to tu przyszliśmy.
– Przepraszam, wiem, jakie to dla ciebie przykre.
– Daj spokój, nie jestem mimozą.
– Wiem.
Spojrzeli na siebie.Aiden nie wiedział, co wyczyta-
ła z jego oczu, nie był też pewny tego, co on zobaczył
w jej spojrzeniu.Tęsknotę? Obawę? Po chwili, jakby
nigdy nic, zaczęła opowiadać o zebraniu w szkole.
Wcale go to nie nudziło.Cieszył się, że są razem, że
mówi mu, jak spędziła dzień, że może na nią patrzeć.
Spojrzał na jej drobne ręce o krótko obciętych
paznokciach i spróbował sobie wyobrazić ich dotyk.
Przypomniał sobie małe znamię na jej szyi i zaprag-
nął dotknąć je wargami.
Bądź cierpliwy, upomniał się.Przeszłość nadal
was dzieli.A także wiele pytań, których Noelle
uparcie nie chciała mu zadać.
72
Eileen Wilks
Długo zwlekał z przekazaniem jej najnowszych
wiadomości.Nie chciał psuć pierwszych chwil spot-
kania rozmową o jej byłym mężu.Dopiero gdy
kelnerka sprzątnęła talerze, oznajmił:
– Odnalazłem brakujące pieniądze.
– Brakujące... A, mówisz o pieniądzach ze sprze-
daży posiadłości Grega? No, co z nimi zrobił?
– Przed trzema miesiącami sprzedał posiadłość
Frederickowi Abramsowi za dolara plus inne zobo-
wiązania.
– Za dolara? To jakiś absurd!
– Plus inne zobowiązania.Tu tkwi rozwiązanie
zagadki.Ale i to wyjaśnimy.Co możesz mi powie-
dzieć o Abramsie? Ja wiem jedynie to, co wy-
czytałem w książce telefonicznej, a mianowicie, że
jest adwokatem.
– Możesz go sobie obejrzeć, siedzi przy stoliku
z Gregiem – odparła. – To ten czarny o szerokiej
szczęce.Są w bliskich stosunkach.Abrams jest
człowiekiem zamożnym, lokalnym aktywistą: dwa
lata temu zasiadał w radzie szkolnej, a ostatnio
został radnym.Jego żona uczy w tej samej szkole co
ja.Ma na imię Laura.
– Nie lubisz jej.
– Nic takiego nie powiedziałam.
– Ale się domyśliłem. – Noelle nigdy nie umiała
ukrywać uczuć.To była jedna z rzeczy, które w niej
uwielbiał. – Gdybyś ją lubiła, miałabyś inny wyraz
twarzy.Czy Laura Abrams ma dostęp do maszyny
do pisania, której używasz w szkole?
Noelle niechętnie zmarszczyła brwi.
– Wiem, to samo się narzuca, że list napisał na
73
Pamiętny taniec
maszynie ktoś ze szkoły.Ale nie mogę uwierzyć,
żeby Laura była do tego zdolna.
– Skoro jednak jej mąż ma coś wspólnego z...
Uwaga, nadchodzi! – Towarzystwo Grega wstało
przed chwilą od stołu, a on wraz z narzeczoną szli
teraz w ich stronę.
74
Eileen Wilks
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Narzeczona była ładną dziewczyną w wieku
dwudziestu dwóch czy trzech lat, chyba trochę dla
Grega za młodą, ale panowie, jak wiadomo, lubią się
powtarzać.Mężczyzna, który po raz pierwszy oże-
nił się z dziewczyną dwudziestodwuletnią, żeniąc
się powtórnie często wybiera osobę w tym samym
wieku.
Była drobna i szczupła, ubrana i uczesana według
ostatniej mody.Jednocześnie sprawiała wrażenie,
jakby w eleganckim stroju nie czuła się swobodnie.
Może takie wrażenie wywoływała jej okrągła buzia
i naiwne, niepewnie patrzące oczy.
Ona i Greg szli, trzymając się za ręce.
– Cześć, Swift – odezwał się Greg. – Chyba nie
miałeś okazji poznać mojej narzeczonej, pani Janee
Albright.Janee, to pan Aiden Swift.Noelle nie
muszę ci przedstawiać.
Dziewczyna lekko skinęła głową, a Aiden, wy-
mamrotawszy stosowną formułkę, czekał na dalszy
ruch Grega Snowdena.
Ten zaś, przybrawszy smutną minę, zwrócił się
do Noelle:
– Nie chcę się narzucać, chcę tylko powiedzieć,
że mam nadzieję, że oboje potrafimy puścić w nie-
pamięć to, co było.Niczego tak nie pragnę, jak tego,
żebyśmy pozostali w przyjaźni.
– A ja niczego bardziej nie pragnę, jak tego, żeby
móc zapomnieć o twoim istnieniu.Na co się,
niestety, nie zanosi, skoro oboje mieszkamy w tym
samym mieście.
– Przestań, Noelle.Nawet teraz, kiedy znalazłaś
sobie nowego partnera, nie możesz mi darować, że
zrobiłem to samo? Nie potrafisz puścić dawnych
pretensji w niepamięć?
– Dawno to zrobiłam.Ale ty stwarzasz wciąż
nowe problemy.
– Jesteś niesprawiedliwa! – zapalczywie wtrą-
ciła Janee.
– Kochanie – zaczął Greg.
– Jak możesz tak mówić! – ciągnęła jego narze-
czona, nie dając mu dojść do słowa. – Po tym, jak
sama domagałaś się rozwodu i... i dostałaś wszystko,
co chciałaś.Nie dość, że zażądałaś absurdalnych
pieniędzy za dom i połowę jego udziałów...
– Nigdy nie żądałam ani nie dostałam grosza
z jego udziałów.To Greg chciał się dobrać do mojego
funduszu emerytalnego.
– To niesłychane! – oburzała się dalej Janee.
– A może powiesz, że nie pisałaś do siebie liścików
albo nie oskarżyłaś Grega o włamanie do twojego
domu, kiedy wszyscy świetnie wiedzą, że był wtedy
zupełnie gdzie indziej?
76
Eileen Wilks
– Owszem, jest prawie tak, jak mówisz – odpar-
ła zimno Noelle.
– Kochanie – czule powiedział Greg do swojej
zaperzonej towarzyszki. – Bardzo mi pochlebia, że
mam tak czarującego obrońcę.Ale widzisz, Noelle
jest, jak by tu powiedzieć... Nie w pełni zdaje sobie
sprawę z tego, co robi.Musimy być dla niej wyrozu-
miali.
– A ja uważam, że ona doskonale wie, co robi
– ciągnęła Janee. – Nie jest wcale bezbronna ani
pomylona, tylko najzwyczajniej w świecie wyra-
chowana.I zazdrosna.Dowiedziała się pewnie, kim
wkrótce zostaniesz, i nie może sobie darować, że
ominą ją splendory, o jakich zawsze marzyła.
Noelle miałoby zależeć na jakichś splendorach?
Snowden jest naprawdę mistrzem intrygi, pomyślał
Aiden.Mimo że sporo już o nim wiedział, ten nowy
trick był rzeczywiści imponująco perfidny.
– Nie przesadzaj, Janee – wtrącił Greg tonem
niby to żartobliwym, w którym jednak był odcień
zażenowania. – Ubiegam się tylko o stanowisko
radnego okręgowego, a nie o prezydenturę.
Tu cię mam, bratku, olśniło Aidena.Rozrzucone
kawałki łamigłówki jak za dotknięciem czarodziejs-
kiej różdżki ułożyły się w logiczną całość.Rzuciwszy
okiem na Noelle, pomyślał, że musi tak pokierować
dalszą rozmową, aby nieumiejąca udawać kobieta nie
zdradziła się, iż przejrzała swego byłego męża.
– Ale radny to jednak poważna pozycja – oświa-
dczył. – Można wiele dobrego zdziałać, jeżeli oczy-
wiście ma się do tego odpowiednie predyspozycje.
Czy to niedawna decyzja?
77
Pamiętny taniec
Zamiast Grega z odpowiedzią pospieszyła Janee:
– Och, nosił się z tą myślą od dawna, ale dopiero
dzisiaj oficjalnie ogłosił, że będzie kandydował.
– Wsunęła mu rękę pod ramię. – To dla nas uro-
czysty dzień i nie podoba mi się, że chcecie Grego-
wi i mnie popsuć ten ważny moment.
Wprawdzie ostatnie słowa skierowała do Noelle,
ale ponieważ użyła liczby mnogiej, Aiden uznał, iż
odnoszą się także do niego i odpowiednio sfor-
mułował swoją ripostę.
– Ach tak? – wycedził z drwiącym uśmiechem.
– Nie podoba się pani, że chcemy wam popsuć
dzisiejszy wieczór, napastując was w restauracji
i oskarżając o podłe postępowanie?
Janee speszyła się.Zaczerwieniła się po białka
oczu.Przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć.
– Przepraszam – wybąkała w końcu. – Ja... nie
chciałam.
Greg poklepał ją po ręku.
– Nie szkodzi, kochanie.Jesteś usprawiedliwio-
na.Masz prawo być nieobiektywna, występując
w mojej sprawie.Ale następnym razem lepiej po-
myśl, zanim coś powiesz.Zgoda?
Protekcjonalny drań, pomyślał Aiden, i zwrócił
się do Noelle:
– Co do mnie, to straciłem ochotę na deser
– powiedział. – A ty... kochanie?
Usta Noelle zadrżały od powstrzymywanego
śmiechu.
– Ja też dziękuję, mój drogi – odparła. – Wracaj-
my do domu.
Greg miał na tyle rozumu, by pojąć aluzję, toteż
78
Eileen Wilks
szybko oddalił się wraz ze swą czerwoną ze wstydu
narzeczoną.Aiden i Noelle wymienili porozumie-
wawcze spojrzenia.Mimo przejęcia Noelle nic na
razie nie mówiła, pozwalając Aidenowi spokojnie
zawołać kelnerkę i zapłacić rachunek.
Na dworze panowała przedwieczorna aura.
W powietrzu unosiła się złocista poświata.Na
zastawionym samochodami parkingu nie było prócz
nich żywej duszy.
Noelle szła obok Aidena długimi, zamaszystymi
krokami.
– Czy przyszło ci do głowy to samo co mnie?
– spytała w końcu.
– Że narzeczona Grega jest biednym, zapalczy-
wym głuptaskiem?
– To też – roześmiała się Noelle. – Szczerze mi jej
żal.Ale chodzi mi o to, że dwa lata temu to właśnie
Rada Okręgu nie wyraziła zgody na budowę składo-
wiska toksycznych odpadów!
– I oto Snowden postanawia ni stąd, ni zowąd
kandydować do rady.Wyjątkowo ciekawy zbieg
okoliczności!
Noelle prychnęła szyderczo.Jak na delikatną,
wysublimowaną istotę była to reakcja nader ostra.
– A ty jesteś jedyną osobą, która wie, że już raz
usiłował sprzedać swoją posiadłość firmie występu-
jącej o prawo na budowę składowiska.
– Otóż to! – Noelle gwałtownie przystanęła,
chwytając go za rękę. – Dlatego chce za wszelką
cenę zrobić ze mnie mściwą wariatkę, żeby potem,
kiedy zostanie wybrany do rady, nikt nie wierzył
moim oskarżeniom.
79
Pamiętny taniec
– Wiele jednak ryzykuje, stawiając na to, że
dostanie to stanowisko.
– Och, wybiorą go – odparła Noelle tonem
zaprawionym goryczą. – Sam na pewno zauważy-
łeś, jaką cieszy się sympatią.Wszyscy go znają, albo
przynajmniej wiedzą, kim jest.Ale nie bardzo
rozumiem, jak zamierzają to przeprowadzić.No bo
pomyśl.Jeśli nawet Frederick Abrams, który już
wcześniej został radnym, będzie chciał wspólnie
z Gregiem przepchnąć sprawę w głosowaniu, to
przecież nie może ukryć, że sam jest właścicielem
gruntu, o który...
– Na pewno dawno nim nie jest. – Jak ona nagle
poweselała, pomyślał Aiden, ściskając dłoń Noelle.
– Założę się, że teren przeszedł oficjalnie w ręce
jakiejś spółki, która, jeżeli się głębiej pogrzebie,
okaże się być wspólną własnością naszych milusińs-
kich: Abramsa i Grega.A jeżeli są naprawdę cwani,
na pewno starannie ukryli ten fakt, tworząc cały
łańcuszek firm, które kolejno przekazywały sobie
prawo własności.
Noelle bezradnie pokręciła głową.
– Nie pojmuję, jak to wszystko działa.Ale na
szczęście nie muszę sobie nad tym łamać głowy, bo
ty się na tym znasz i umiałeś sprawę wyjaśnić.
Dokonałeś tego, co mnie wydawało się prawie
niemożliwe.
Po tych słowach Noelle nachyliła się nagle i poca-
łowała go w usta.To tylko odruch wdzięczności,
przemknęła mu przez głowę ostrzegawcza myśl.
Wyraz radosnej ulgi, pod wpływem której ogarnęła
ją beztroska.Przelotny pocałunek na znak podzięko-
80
Eileen Wilks
wania.Niczego nie powinieneś sobie obiecywać.Ale
choć rozsądek i poczucie godności powinny były go
powstrzymać, Aiden nie był w stanie oprzeć się
pokusie, tak jak nie da się powstrzymać słońca
w jego biegu.Chwycił Noelle w ramiona i od-
wzajemnił pocałunek.
Jej wargi były miękkie i słodkie.Bliskość jej ciała
wprawiła go w radosne drżenie, a smak ust uderzył
mu do głowy niczym wino.Ona też zadrżała w jego
ramionach.Aiden poczuł wyrzuty sumienia i omal
się od Noelle nie odsunął, nie mając pewności, co jest
tego drżenia przyczyną – namiętność czy może lęk?
W tej samej jednak chwili jej usta otworzyły się,
a on zapomniał o bożym świecie.Czuł na powie-
kach ciepłą pieszczotę zachodzącego słońca.Kobie-
ta, którą trzymał w ramionach, była jeszcze cieplej-
sza i jeszcze mu droższa.Objęła go, palcami wpijając
się w jego ramiona, a potem chwyciła go za szyję.
Cudownie czuł się w tej niewoli.
Tuż za ich plecami rozległ się ostry dźwięk
klaksonu.Podskoczyli oboje.
– Znajdźcie sobie pokój w motelu! – zawołał
ktoś. – Albo przynajmniej przenieście się na tylne
siedzenie samochodu! – dodał ktoś inny.Aiden
usłyszał wesołe młodzieńcze śmiechy, a potem pisk
opon na żwirze i szum oddalającego się auta.
Noelle zesztywniała.
– Jeszcze chwileczkę – szepnął z twarzą wtuloną
w jej włosy i delikatnie muskał jej plecy niepewną
ręką, mając nadzieję uspokoić zarówno ją, jak i sie-
bie.Serce waliło mu jak młotem, usta miał suche.
To niesłychane, myślał.Jak mógł do tego stopnia
81
Pamiętny taniec
wyzbyć się elementarnej ostrożności! Każdy mógł
zajść go od tyłu i wbić nóż między żebra, a on
niczego by nie zauważył.
Widocznie przystosowuje się do życia w cywilu.
Co prawda normalnemu cywilowi całującemu pięk-
ną kobietę nie przyszłoby pewnie do głowy martwić
się o to, czy ktoś akurat w tym momencie nie
wymierzy mu ciosu w plecy.
– Uspokój się, nic się nie stało – wyszeptał
znowu, wciąż głaszcząc ją po plecach.
– Ja mam się uspokoić? – usłyszał jej cichy,
rozbawiony głosik.
– Jeżeli chciałaś, żebym się rozsądnie zachowy-
wał, to nie trzeba było mnie prowokować.
Podniosła głowę.Miała rozszerzone źrenice, usta
nabrzmiałe od pocałunku.
– Sama już nie wiem, co jest rozsądne, a co nie.
– Delikatnie pocałowała go w usta. – Zostań dziś
u mnie.
Aidenowi zakręciło się w głowie.Teraz? Już?
Dziś? O nieba! Do głowy by mu nie przyszło, nie
miałby odwagi... A tymczasem ona sama proponu-
je. On zaś... on chyba postradał zmysły, bo powie-
dział:
– Wyjeżdżając wtedy, dwanaście lat temu, na-
prawdę nie miałem wyboru.Musiałem się zgodzić.
Potem, po skończonej misji, mogłem wrócić, ale nie
miałem odwagi.
Oczy Noelle pociemniały, stały się puste.Nadal
patrzyła na niego, ale jakby przestała go widzieć,
jakby odcięła się od niego, jeszcze zanim wyzwoliła
się z jego ramion i cofnęła na bezpieczną odległość.
82
Eileen Wilks
Jej twarz, wciąż ku niemu zwrócona, była po-
zbawiona jakiegokolwiek wyrazu.
– Nie chcesz wiedzieć, czego się bałem? Nie
musisz o nic pytać, sam ci wszystko wyjaśnię.Tylko
pozwól mi mówić.
Jej usta zacisnęły się.Wolno pokręciła głową,
odwróciła się i nieśpiesznym krokiem odeszła do
swego samochodu.
Stała w zalanej światłem księżyca kuchni z ocza-
mi wbitymi w automatyczną sekretarkę, z której
dobywało się męskie sapanie.Było pięć minut po
pierwszej nad ranem.
Telefon zadzwonił tuż po tym, gdy zdołała
wreszcie zasnąć.Wyrwana nagle ze snu, omal nie
podniosła słuchawki.Na szczęście w ostatniej
chwili uświadomiła sobie, że może poczekać, aż
odezwie się sekretarka.I dobrze zrobiła, niezależ-
nie od tego, czy do słuchawki dyszał Greg, czy
jego kuzyn.
Miała głupią pokusę, by podnieść słuchawkę
i powiedzieć draniowi, iż wie, co on knuje.I że
Aiden zrobi z nim porządek.
Krótkie stuknięcie.Facet odłożył słuchawkę.Szy-
bko mu się znudziło.Dyszenie do automatycznej
sekretarki jest chyba mało zabawnym zajęciem.
Zeszła do kuchni w cienkiej koszuli nocnej bez
rękawów.Czując chłód, zirytowana i całkowicie
rozbudzona, podeszła do okna nad zlewem.Ogród
był zalany srebrzystym światłem księżyca, prze-
dzierającym się między konarami wielkiego wiązu.
Na zewnątrz było jaśniej niż w domu.
83
Pamiętny taniec
Jak mogła zrobić Aidenowi coś podobnego? Jemu
i sobie?
Skuliła się z zimna, pocierając okryte gęsią skórką
ramiona.Najpierw całowała się z nim, jakby zrezyg-
nowała z udawania dystansu.A potem zaprosiła go
do domu.
A nawet gorzej.Zaprosiła go do łóżka.Jakby
wprost powiedziała: ,,Nie potrafię dłużej udawać.
Nie mogę się bez ciebie obyć ani chwili dłużej’’.Nie
mógł tego inaczej zrozumieć.
Chciał mówić.Chciał wyjaśnić, dlaczego odszedł
i dlaczego nie wrócił.Przez dwanaście lat nie
odezwał się; nie zadzwonił, nie napisał.Wszystko,
co jej po nim zostało, to ten przeklęty list, w którym
zapewniał ją o swojej miłości.
Nie miał pojęcia, co oznacza to słowo.
Noelle odwróciła się gwałtownie, przeszła przez
kuchnię, stanęła, znów się odwróciła, walnęła pięś-
cią w ścianę.Z całej siły.Aż zabolało.
Niech to wszyscy diabli! Zapragnęła nagle pójść
do ogrodu wyrywać chwasty.Wyrywać chwasty
z korzeniami, a potem układać rządkiem, jak mart-
we zwłoki.No to co, że jest noc? Musi coś ze sobą
zrobić, zmęczyć się, uwalać ręce ziemią.
Z nagłym postanowieniem skierowała się do
niewielkiej pralni za kuchnią, skąd po paru chwilach
wyszła w sztruksowej kurtce nałożonej na nocną
koszulę, sandałach na bose nogi i ogrodniczych
rękawicach.
Ziemia musi być jeszcze wilgotna po wczoraj-
szym deszczu, pomyślała, wychodząc do ogrodu
przez tylną werandę.Rabata wzdłuż parkanu od
84
Eileen Wilks
zachodniej strony stanowczo wymaga odchwasz-
czenia.Zacznie od niej.Nie mogła sobie przypo-
mnieć, gdzie położyła gracę.A prawda, leży na
parapecie okna. Wzięła ją do ręki i...
Skrzypnęły drewniane schodki werandy.
Odwróciła się, zdjęta przerażeniem.
– Och, to ty! – Odetchnęła głęboko.Serce nadal
biło jej jak szalone. – Aiden, co ty tu na Boga robisz!
Myślałam, że umrę ze strachu.
– Pilnuję, żeby nic ci się nie stało. – Podszedł
bliżej.W świetle księżyca jego postać była czar-
no-biała, pozbawiona żywszych barw. – To raczej ja
powinienem zapytać, co ty tu robisz.Masz źle
w głowie czy co?
– Aleś się zezłościł! – zauważyła, jakby zdziwio-
na tym faktem jeszcze bardziej niż jego obecnością.
– Pewnie, że jestem zły.Co to za głupie pomys-
ły? Trzeba nie mieć krzty rozumu, żeby w środku
nocy łazić po ogrodzie, kiedy wiesz, co ten łajdak
knuje.
– Ale przecież nie zrobi mi fizycznej krzywdy
– odparła przytomnie. – Chce mi tylko wyrobić
opinię wariatki.Więc po co miałby na mnie napadać?
– On zrobi wszystko, żebyś nie mogła pokrzyżo-
wać jego planów! – wybuchnął Aiden, chwytając ją
za ramiona.Chyba miał ochotę potrząsnąć nią
z całej siły i tylko z trudem się hamował. – Ma na to
dwa sposoby: spowodować, żeby ludzie nie uwie-
rzyli w twoje zeznania, albo żebyś nie mogła
niczego zeznać.Zrozumiałaś?
Noelle zmartwiała ze strachu.Poczuła suchość
w ustach.
85
Pamiętny taniec
– Chyba nie sugerujesz... Przecież nie myślisz, że
Greg byłby w stanie posunąć się do morderstwa?
– Nie wiem, do czego jest zdolny.Ty też tego
nie wiesz.W tym sęk.– Teraz naprawdę nią
potrząsnął, ale lekko, jakby przywoływał ją do
rzeczywistości. – Ludzie zaczynają uważać nas za
parę.Gregowi to nie może się podobać.Zależa-
ło mu na tym, żebyś przez co najmniej kilka
najbliższych miesięcy uchodziła za opętaną na je-
go punkcie, niepoczytalną wariatkę.Teraz się mar-
twi o powodzenie swojego planu i zapewne po-
dejmie jakieś kroki, żeby sprawy potoczyły się po
jego myśli.Trudno powiedzieć, co w tej sytuacji
może się urodzić w jego głowie.
Noelle słuchała w milczeniu, patrząc na Aidena
oniemiałym z podziwu wzrokiem.
– Dlatego jesteś tutaj? Żeby nic mi się nie stało?
Zamierzałeś spędzić noc pod moim domem?
Aiden bezradnie rozłożył ręce.
– A co miałem robić, skoro nie pozwoliłaś mi się
wprowadzić? Czemu zresztą wcale się nie dziwię.
– Robisz to przez cały czas? Każdej nocy?
– Dla mnie to nic wielkiego.Ale nikt mnie nie
widział.Gdybym nie wszedł na te skrzypiące scho-
dki, ty też niczego byś się nie domyśliła.
A więc zrobił to celowo, żeby napędzić jej stra-
cha.
– A kiedy śpisz?
– Oczywiście w ciągu dnia.Nie jestem ze stali.
Posłuchaj, Noelle...
– Zeszłej nocy padał deszcz.
– Ale, jak widzisz, jakoś się nie rozpuściłem.
86
Eileen Wilks
Słuchaj, Noelle, musisz jutro iść do pracy.Powinnaś
wrócić do domu i trochę się przespać.Nie myśl
o Snowdenie.Nie mogę co prawda obserwować
frontowych i tylnych drzwi równocześnie, ale ama-
torzy nigdy nie włamują się od frontu.Zawsze
szukają bocznego wejścia.
Noelle wyobraziła sobie sznur zawodowych
bandziorów i morderców włamujących się do jej
domu frontowymi drzwiami dla udowodnienia, że
nie są amatorami, i omal nie parsknęła śmiechem.
– Mówisz to z doświadczenia? Tym się zaj-
mowałeś? Szpiegowaniem ludzi znacznie groźniej-
szych niż Greg?
– W każdym razie Greg na pewno nie jest
fachowcem – powiedział uspokajającym tonem.
– Nie dopadnie cię.
A więc to tak.Aiden spędził pięć nocy na dworze,
pilnując, żeby nic się jej nie stało.Podczas gdy
większość przyjaciół nie wierzyła w jej wersję
wydarzeń, w każdym razie nie do końca, nawet
Georgia Ann miała wątpliwości, choć się tego wy-
pierała, Aiden od pierwszej chwili każde jej słowo
traktował poważnie.A kiedy nie zgodziła się, by
u niej zamieszkał, postanowił czuwać nad nią,
spędzając noce pod jej domem.Nic jej o tym nie
mówiąc.
Swoim postępowaniem zasłużył na najwyż-
szy podziw i wdzięczność.I wybaczenie.Zachował
się jak prawdziwy bohater.Był gotów do najwyż-
szych poświęceń, nie oczekując w zamian uznania.
Oczy Noelle zwilgotniały.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś, że spędzasz
87
Pamiętny taniec
noce pod moim domem? – spytała drżącym ze
wzruszenia głosem.
Aiden w zakłopotaniu podrapał się w szyję.
– Prawdę mówiąc, nie przyszło mi to do głowy
– odparł po krótkim namyśle.
Obserwujący nie informuje obserwowanego
o tym, że jest obserwowany.Taka w każdym razie
zasada panuje w świecie, w którym funkcjonował
przez dwanaście lat.
– Aiden? – odezwała się po chwili zupełnie in-
nym, spokojnym już tonem. – Dlaczego nie wróci-
łeś? Dlaczego przez tyle lat nie dałeś znaku życia?
Zrobił gwałtowny krok do przodu.Zatrzymał się
jednak, nim zdążył się do niej zbliżyć.
– Nie miałem odwagi.
– To za mało.Chcę wiedzieć wszystko.
88
Eileen Wilks
ROZDZIAŁ ÓSMY
Słuchając jego opowieści, Noelle poczuła w pew-
nym momencie podmuch wiatru, który potargał jej
włosy i podwiał brzeg nocnej koszuli.Palce u nóg
skostniały jej z zimna, lecz nie miało to większego
znaczenia, ponieważ w całym ciele czuła przyjemne
ciepło, szczególnie od strony Aidena.Siedzieli obok
siebie w drzwiach werandy, trzymając nogi oparte
o schodki.
Do czasu misji specjalnej, podczas której doznał
poważnych obrażeń, Aiden należał do tak zwanej
grupy uderzeniowej – specjalnie szkolonej elitarnej
jednostki wykonującej tajne operacje wojskowe.
Ciężki postrzał w nogę wyeliminował go z zespołu.
Bo choć wydobrzał na tyle, by móc swobodnie
funkcjonować w normalnym świecie, to jednak
zadania zlecane jego byłej jednostce wymagały
nadzwyczajnej sprawności fizycznej.Wrócił wtedy
do Greenlaurel z przeświadczeniem, że tamten
rozdział życia ma ostatecznie za sobą.A potem
zakochał się w Noelle.
Ta część jego historii zgadzała się w pełni z jej
wspomnieniami.Nigdy nie wątpiła w to, że na-
prawdę ją kochał.
Dwa tygodnie przed wyznaczonym terminem
ślubu, pod nieobecność Noelle, która pojechała
w odwiedziny do swoich rodziców, Aiden odebrał
telefon od swych dawnych szefów.Powiedziano
mu, iż misja specjalna, która miała położyć kres jego
karierze, wywołała spóźnione, nieprzewidziane re-
perkusje.Aiden jako jedyny posiadał szczególną
wiedzę – być może znał osoby uwikłane w sprawę,
choć tego wprost nie powiedział – która kwalifiko-
wała go do wzięcia udziału w związanej z tymi
reperkusjami dodatkowej misji.Dlatego wyjechał.
A ponieważ wywiązał się wyjątkowo dobrze
z powierzonego zadania, szefostwo postanowi-
ło zatrzymać go w służbie w nieco innym niż
dawniej charakterze.Nowe stanowisko dawało
mu znacznie większą swobodę działania.Ale wiąza-
ła się z nim konieczność pozostawania w ukryciu
przez całe miesiące, a nawet lata.Dlatego nie
pojawił się w Greenlaurel, ani nie dał o sobie znać.
Ponieważ kochał Noelle.
Albo raczej nie dosyć ją kochał.
Ta część jego historii była dla Noelle najbardziej
przykra, najtrudniejsza do zaakceptowania.Z miło-
ści do niej Aiden nie chciał, aby na niego czekała, nie
chciał, by wiedziała, gdzie się znajduje, czym się
zajmuje ani czy kiedykolwiek powróci.Z miłości do
niej bał się ponownego spotkania.Obawiał się ulec
pokusie utrzymania z nią jakiegoś kontaktu, bo to
mogło go narazić na niebezpieczeństwo.W tego
90
Eileen Wilks
typu pracy najmniejsza nieuwaga może spowodo-
wać fatalne skutki.
Ale nie kochał jej na tyle, by z miłości do niej
zrezygnować z tamtego życia i tamtej pracy.
Życie tajnego agenta.Tyle razy słyszała to okreś-
lenie.Miała mętne wyobrażenie o tym, co ono
oznacza.Ale Aiden naprawdę przez lata żył w ukry-
ciu.To, co robił, nie miało nic wspólnego ze
spektakularnymi wyczynami z hollywoodzkiego
filmu.Wymagało nieustannego tajenia własnej oso-
bowości, aby móc się wcielać w kolejne, stale
zmieniające się role.
– Jak to jest, kiedy się prowadzi takie życie?
– spytała, zdając sobie sprawę, iż Aiden nie może jej
ujawnić żadnych konkretów.Wiedziała już, że duża
część tego, co przeżywał w ciągu minionych dwu-
nastu lat, pozostanie dla niej na zawsze tajemnicą.
Pochylił się z rękami opuszczonymi między ko-
lana.
– Można to porównać do tego, co odczuwa
spadochroniarz akrobata.Albo żołnierz na wojnie.
Długie okresy niewygód, znudzenia i mrówczej
troski o najdrobniejsze szczegóły, przedzielone krót-
kimi momentami śmiertelnej grozy.
– To straszne.
– I tak, i nie – odparł, podnosząc głowę i spog-
lądając w ciemność. – Przez bardzo długi czas
uwielbiałem takie życie.Nie chciałbym, żebyś mnie
uważała za jakiegoś bohatera, który wszystko po-
święcił dla wyższej sprawy.To nie tak.Momenty
grozy bywają... wspaniałe, upajające. W takich
chwilach, kiedy coś nagle zaczyna się dziać, kiedy
91
Pamiętny taniec
wszystko zależy wyłącznie od ciebie, kiedy za-
czynasz działać, dochodzi do niebywałej wewnętrz-
nej mobilizacji, niebywałego wyostrzenia zmysłów.
Można to porównać do nagłego przypływu ad-
renaliny albo doznań człowieka, który pierwszy raz
w życiu zobaczył Rzym, albo... sam nie wiem do
czego.Życie nabiera niezwykłego blasku.
– Brakuje ci tego?
– Nie, już nie.Za długo w tym tkwiłem.Od
dawna straciłem do tego serce.Jeśli nie odszedłem
wcześniej, to częściowo z czystego uporu.No i dla-
tego, że byłem potrzebny.Ale w końcu się zdecydo-
wałem.Powiedz mi, Noelle – zapytał, zwracając się
wprost do niej – powiedz mi, dlaczego było ci tak
trudno zażądać wyjaśnień?
– Bo nie mogłam, a właściwie nie chciałam ci
darować tego, co mi zrobiłeś – odparła, z trudem
zdobywając się na to bolesne wyznanie. – Wydawa-
ło mi się, że dawno ci wybaczyłam, a tymczasem
gdzieś w głębi serca hodowałam zapiekły żal.Nie
chciałam się tego pozbyć.Tak było łatwiej, niż
wyrzec się pretensji.Twój wyjazd był dla mnie
strasznym ciosem.Przez długi czas nie mogłam się
otrząsnąć, chociaż wierzyłam, że jednak wrócisz.
Albo przynajmniej dasz o sobie znać.A kiedy
w końcu straciłam nadzieję...
Z jej gardła wydostał się cichy dźwięk, na wpół
bólu, na wpół niedowierzania.
– Kiedy straciłam nadzieję, zrobiłam najgłupszą
rzecz na świecie, godząc się na małżeństwo z Gre-
giem.Nie, to nie twoja wina – zaprzeczyła, do-
strzegłszy wyraz twarzy Aidena. – Popełniłeś wiele
92
Eileen Wilks
błędów, ale za to akurat nie ponosisz winy.Istnieje
wiele sposobów radzenia sobie z cierpieniem, nie
trzeba koniecznie z tego powodu wychodzić za byle
kogo.
– Czy wyszłabyś za niego, gdyby nie to, co ci
zrobiłem? – zapytał Aiden przez ściśnięte gardło.
Noelle popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
– Oczywiście, że nie.Zapomniałeś, że mieliśmy
się pobrać? – oburzyła się.Po tym krótkim wybuchu
jakby oklapła. – Wygląda na to, że poważne błędy
umiem wybaczać.Wybaczyłam sobie małżeństwo
z Gregiem.Tobie wybaczyłam, że mnie porzuciłeś.
Ale tego, że tak długo przy nim byłam... Straciłam
część siebie, a raczej sama z niej zrezygnowałam.
Godząc się dzień po dniu na drobne ustępstwa,
traciłam kolejne cząstki siebie.I tego nie potrafię
sobie wybaczyć.Wciąż nie mogę o tym spokojnie
myśleć.Robi mi się niedobrze.Dosłownie.Dostaję
bólów brzucha, kiedy sobie przypomnę, co wtedy
czułam.
– Wyszłaś za Grega w rok po moim wyjeździe.
A ja pojawiłem się znowu mniej więcej w rok po
twoim rozwodzie.Czy nie widzisz w tym czegoś
w rodzaju złego fatum? Mam doprawdy fatalne
wyczucie czasu.
Noelle zareagowała na jego słowa gorzkim śmie-
chem.Podparłszy głowę rękami, patrzyła w tajem-
niczą krainę mroku, jaką światło księżyca wyczaro-
wało w jej ogrodzie.
– Rzeczywiście zdumiewający zbieg okoliczno-
ści.Wiesz, co sobie powiedziałam, kiedy poznałam
Grega i zdecydowałam się za niego wyjść?
93
Pamiętny taniec
– Tak?
– Że trzeba traktować życie jak konną jazdę.
Kiedy jeden koń wyrzuci cię z siodła, musisz jak
najszybciej wskoczyć na następnego.Jakby nieuda-
ną miłość dało się porównać z hippiką!
– Myśl w zasadzie nie jest głupia.Po prostu
wskoczyłaś powtórnie na niewłaściwego konia
– odparł.
Było w tonie jego głosu coś, co kazało Noelle
spojrzeć na niego uważnie.Aiden siedział na schod-
kach z jedną nogą opuszczoną swobodnie w dół,
a drugą opartą o schodek.Promienie księżyca padały
wprost na jego twarz.Na ustach miał uśmiech,
spojrzenie spokojne i zdecydowane.
– Zaczynam się ciebie bać – powiedziała cicho.
– Jeśli każesz mi czekać, będę czekał do skutku.
Nawet gdyby to miało trwać całe lata. – Sięgnął po
jej dłoń, którą trzymała zaciśniętą na kolanie.Z ja-
kiegoś powodu pozwoliła, by ujął ją w obie ręce.
– Choć wolałbym, żeby nie trwało to aż tak długo.
Nadal wpatrywała się w niego jak urzeczona,
szeroko otwartymi oczami, gdy pochylił się nad nią
i zaczął całować.
Po paru minutach to ona ujęła go za rękę i po-
prowadziła do domu, a następnie na górę, do swojej
sypialni.
Na stoliku przy łóżku paliła się nocna lampka.
Pościel była rozrzucona, a w pokoju unosił się lekki
zapach lawendy, którą w pewnym momencie sprys-
kała poduszki w płonnej nadziei, że ułatwi jej
zaśnięcie.Serce waliło jej w piersiach jak oszalałe.
Dzisiejszej nocy zdecydowała się porzucić spokój
94
Eileen Wilks
ducha.Pragnęła jedynie należeć do Aidena i w tej
chwili nic więcej nie miało znaczenia.
Ujął jej twarz w dłonie i obsypał ją pocałunkami.
Noelle opasała go rękami.Każdy fibr, każda komór-
ka jej ciała pulsowała życiem.Z radości szumiało jej
w głowie.Nagle roześmiała się w głos, odchylając do
tyłu głowę.
– Z czego się śmiejesz? – zapytał, korzystając
z okazji, by pocałować ją w szyję.
– Właśnie sobie uświadomiłam, jak jestem
ubrana.Jestem chyba pierwszą kobietą idącą do
łóżka z mężczyzną w tak mało uwodzicielskim
stroju.
Aiden rozgarnął poły starej, wyświechtanej kur-
tki i zsunął ją z ramion Noelle.
– Jesteś piękna – szepnął.
Czekało ją nieskończenie wiele nowych doznań.
Nie spodziewała się, że będzie to przeżycie tak
odkrywczo nowe – wstrząsająco, niemal przeraża-
jąco nowe.Bo też upłynęło wiele lat, podczas któ-
rych przybyło im obojgu wiele nowych doświadczeń.
Nie byli już parą młodziutkich niedoświadczonych
ludzi, którzy dwanaście lat temu kochali się z roz-
paczliwą, naiwną niecierpliwością.Aiden pamiętał
szczególnie wrażliwe miejsca jej ciała, lecz jego
dzisiejsze pieszczoty były pełniejsze, subtelniejsze,
miały w sobie więcej czułości.
Ale były też nagłe nawroty wspomnień.Kiedy
padli na łóżko, ciasno spleceni nogami i rękami,
a Noelle obsypywała pocałunkami tors i szyję Aide-
na, niezapomniany zapach jego skóry dosłownie ją
poraził.Czas się cofnął, rozpłynął w nicość, chwila
95
Pamiętny taniec
obecna mogła być chwilą ówczesną, kiedy tak jak
dziś łączyły się ich nagie ciała.
Szybko, nazbyt szybko, pożądanie położyło kres
zarówno dawnym wspomnieniom, jak i nowym
odkryciom.Noelle z cichym jękiem przyjęła go
w siebie; z jego ust dobyło się długie westchnienie.
Ogarnęła ją czysta fizyczna rozkosz.Jej ciało
z wdzięcznością odpowiadało na każdy jego ruch,
pędząc razem z nim bez tchu ku jakiejś niewyob-
rażalnej wyżynie, aż na koniec przeniknął ją ostatni
dreszcz i opadła bezwładnie na pościel.
Znacznie później, kiedy rozgrzana i wyczerpana
miłością powróciła do rzeczywistości, okazało się,
że leży wtulona w ciało Aidena w sypialni, w której
znów zapanowała ciemność.Jakie to dziwne, wręcz
zdumiewające czuć jego rękę oplatającą jej kibić,
dotykać biodrem jego silnej, owłosionej nogi.Senny
umysł Noelle nie był w stanie objąć drogi, jaka od
samotności przywiodła ją do tej bliskości we dwoje,
ani tym bardziej poradzić sobie z pytaniem o dzień
jutrzejszy.
Gorący oddech Aidena owiał jej czoło.
– Kocham cię, Noelle – wyszeptał.
Poczuła w głowie pustkę, pustkę zaprawioną
zdziwieniem.Milczała.Nie była w stanie w tym
momencie nic powiedzieć.
On po chwili pocałował ją z czułą delikatnością,
jakby z powodu milczenia należało się jej pociesze-
nie.Ale choć wszystko to było bardzo dziwne
i niepojęte, niedługo później świat odpłynął.Zapad-
ła w głęboki sen.
96
Eileen Wilks
Następnego dnia żyła jak we mgle.Rankiem
zrobiło się straszne zamieszanie, bo zapomniała
nastawić budzik i obudziła się dosłownie w ostat-
niej chwili.Kiedy pobiegła wziąć prysznic, Aiden
zaparzył kawę.Ledwo wystarczyło im czasu na
przelotny, pachnący pastą do zębów pożegnalny
pocałunek w drzwiach.A on, jak na złość, wybrał
właśnie ten moment na oznajmienie, że w ciągu
dnia najprawdopodobniej sfinalizuje pertraktacje
związane z kupnem pewnego przedsiębiorstwa.
– O czym ty mówisz? – wykrzyknęła. – Jakie
przedsiębiorstwo? Co to za pertraktacje?
– Dowiesz się wszystkiego wieczorem.Idź już,
bo spóźnisz się do szkoły.Zresztą chcę ci zrobić
niespodziankę.
Jakby ostatnimi czasy w jej życiu brakowało
niespodzianek! Jednakże Aiden, widząc jej minę,
tylko się roześmiał, a kiedy na dodatek klepnął
ją lekko w pupę, Noelle już sama nie była pewna,
czy ma ochotę go ucałować, czy raczej dać mu
w twarz.
Po minionej nocy miałaby prawo czuć się zmę-
czona i senna, przeżywać poważne wahania i wątp-
liwości.Tymczasem była faktycznie odrobinę roz-
kojarzona, lecz spowodowane miłością niewyspanie
wprawiło ją w nastrój daleki od irytacji; odwrotnie,
była pełna niefrasobliwej beztroski, pozwalającej
z niezmąconą pogodą znosić wybryki uczniów.
Noelle słyszała, że brak snu wywołuje niekiedy
nienaturalne stany świadomości.W każdym razie
dzisiejszy stan jej umysłu bez wątpienia odbiegał od
normy.Godziny upływały jej w nastroju nierealnej
97
Pamiętny taniec
błogości – tyleż rozkosznej, co kompletnie irrac-
jonalnej.
Była zakochana.Rozpaczliwie, po uszy zakocha-
na – nadal, albo od nowa.I jej miłość była od-
wzajemniona.Nie miała wątpliwości, że Aiden też
ją kocha.Aiden nie rzuca takich słów na wiatr.
Poprzednio też ją kochał – co jednak nie prze-
szkodziło mu wyjechać.Ale to nieważne, mówiła
sobie w przelotnych momentach otrzeźwienia, kie-
dy stan błogiej euforii ustępował miejsca poczuciu
rzeczywistości.Jutro niech się dzieje, co chce.Dzi-
siaj chce się sycić swoim szczęściem, nie myśląc
o jutrze.Po ostatnim dzwonku Noelle zebrała
rzeczy i z pośpiechem godnym leniwego ucznia
wybiegła ze szkoły.
Wizyta w supermarkecie, dokąd pojechała po
produkty potrzebne do przyrządzenia lasagne, ostu-
dziła nastrój błogiego podniecenia.Bo choć Green-
laurel było sporym miastem, a nie małą mieściną,
w której wszyscy wszystkich znają, to jednak miało
tylko jedną szkołę średnią, a Noelle uczyła w niej od
wielu lat.Biorąc pod uwagę, że wszyscy jej ucznio-
wie mieli rodziców i krewnych oraz fakt, że w trak-
cie małżeństwa z uwielbiającym życie towarzyskie
Gregiem krąg jej znajomości bardzo się poszerzył,
trudno się dziwić, iż na każdym kroku natykała się
na bliższych lub dalszych znajomych.
Miało to swoje zarówno zalety, jak i wady, lecz
wskutek otaczającej ją ostatnimi czasy złej sławy
stało się niemal przekleństwem.Dzisiejszy dzień nie
różnił się pod tym względem od wszystkich po-
przednich – był może nawet jeszcze gorszy.Ze-
98
Eileen Wilks
wsząd ścigały ją fałszywe uśmiechy i rzucane spod
oka znaczące spojrzenia.Widziała ludzi, którzy na
jej widok raptownie przerywali rozmowę, niewątp-
liwie na jej temat.
Jakby tego było mało, w kolejce do kasy tuż za nią
stanęła Meredith Upjohn.Meredith pracowała w gi-
mnazjum jako sekretarka, a sądząc po tym, ile czasu
i uwagi poświęcała cudzym sprawom, najwidocz-
niej nie miała prywatnego życia.
Była do tego nieznośnie egzaltowana.
– No proszę, gdzie to się ludzie nie spotkają!
– wykrzyknęła na widok Noelle, jakby supermarket
był jakimś egzotycznym, rzadko uczęszczanym
miejscem. – Widzę, że wydajesz dzisiaj wystawną
kolację.
– To tylko lasagne – odparła Noelle, żałując, że
nie może wścibskiej babie utrzeć nosa.Musiała
jednak uważać, bo sekretarka może poważnie utru-
dnić nauczycielowi życie, gdyby uznała, że ten
zadziera nosa.
– Kolacyjka we dwoje? – słodko zaszczebiotała
Meredith. – Jesteś taka dzielna, Noelle, wszystkim
to powtarzam! Ale równocześnie bardzo się o ciebie
martwię.
– Jakie to dla ciebie typowe! Twoja nieustająca
troska o innych jest doprawdy godna podziwu.
– Zawsze powtarzam, że Bóg stworzył nas nie
po to, żebyśmy myśleli tylko o sobie.A skoro już
o tym mówimy, to chciałabym, korzystając z okazji,
udzielić ci małego ostrzeżenia.
– Bardzo dziękuję, ale nie widzę takiej potrzeby.
– Pamiętaj, moja droga, że nikt nie jest sędzią
99
Pamiętny taniec
w swojej sprawie.Zresztą świetnie rozumiem, że
mogłaś stracić głowę.Widziałam twojego nowego
przyjaciela.Albo raczej dawnego, bo tak chyba
powinno się go nazwać, prawda? Faktycznie trudno
mu się oprzeć.Ale widzisz, moja droga, wygląd to
jeszcze nie wszystko.
– Całkowicie się z tobą zgadzam – przytaknęła
Noelle i zaczęła wykładać zakupy na taśmę, modląc
się w duchu, żeby kasjerka skończyła wreszcie
załatwiać jej poprzedniczkę. – Mam nadzieję, że
alergia nie daje ci się zbytnio we znaki, bo mamy
wyjątkowo deszczową wiosnę.
Jednakże próba skierowania rozmowy na inny
tor nie dała rezultatu.Meredith nie ograniczyła się
bowiem do ogólnikowego ostrzeżenia, tylko prze-
szła do konkretów, racząc swoją ofiarę zasłyszany-
mi plotkami na temat złych zamiarów Aidena,
który podobno tylko ją zwodzi.Sam tak opowiada
na prawo i lewo, czyż to nie okropne? Meredith nie
lubi powtarzać plotek, ale nie może milczeć, bo
słyszała o tym od zbyt wielu osób, więc coś musi
w tym być, w końcu nie ma dymu bez ognia.Nigdy
by sobie nie darowała, gdyby ten okropny człowiek
kolejny raz złamał Noelle serce, i to akurat teraz,
kiedy po rozpadzie małżeństwa zaczyna nareszcie
dochodzić do siebie.
Podając kasjerce kartę, by zapłacić za zakupy, Noelle
dosłownie gotowała się ze złości.Żadnymi cywilizo-
wanymi metodami nie była w stanie powstrzymać
słowotoku sekretarki.Meredith była niezwyciężona.
Kiedy na domiar wszystkiego dała do zrozumienia, że
Aiden ma finansowe kłopoty, Noelle nie wytrzymała.
100
Eileen Wilks
– Na litość boską, Meredith! Co ty możesz
wiedzieć o jego sytuacji finansowej, albo w ogóle
o nim?
Meredith zrobiła obrażoną minę.
– Nie strzelaj do posłańca przynoszącego złą
wiadomość. Powtarzam ci tylko...
– Idiotyczne plotki.Bardzo dziękuję, ale następ-
nym razem nie zadawaj sobie trudu.A przy okazji
– dodała, zdejmując z wózka wyładowaną zakupa-
mi torbę – czy to przypadkiem nie Laura Abrams
wbiła ci te brednie do głowy?
– Co ty... o co ci... może ona też coś mówiła, ale
nie ona jedna...
Noelle oddaliła się, nim Meredith zdążyła skoń-
czyć zdanie.Była wściekła.Kolejna intryga Grega!
Aiden słusznie przewidywał, że jej były mąż znowu
coś wymyśli.I oto dostała dowód.Nie bardzo tylko
rozumiała, do czego Gregowi mogą służyć te plotki
poza zrobieniem jej przykrości.Może liczy na to, że
Noelle da pogłoskom wiarę i zerwie z Aidenem.
Czyżby był aż tak naiwny? A może to tylko
początek jakiejś nowej intrygi?
Noelle dostrzegła wielkiego cadillaca Georgii
Ann, parkującego w wolnym miejscu naprzeciw jej
auta.Świetnie się składa, pomyślała, wrzucając
torbę z zakupami do samochodu przez otwarte
okno.Czuła potrzebę wyładowania emocji.
Starsza pani miała markotną minę i była tak
zajęta swoimi myślami, że nie zauważyła podążają-
cej w jej stronę przyjaciółki, dopóki Noelle nie
zawołała jej po imieniu.
Zaskoczona Georgia Ann aż podskoczyła.
101
Pamiętny taniec
– Ale mnie przestraszyłaś – powiedziała.
Noelle popatrzyła na nią i cała złość od razu jej
przeszła.Georgia Ann umykała wzrokiem w bok
i miała speszoną minę.Noelle wiedziała, że jeżeli
Georgia Ann ma niepewną minę, to znaczy, że jest
problem.
– Czy coś się stało? – spytała.
– Nie, nic.Tak mi się w każdym razie wydaje.
Jestem pewna, że to nic ważnego.
– Przecież widzę, że coś się stało.Powiedz, o co
chodzi.Chciałabym ci pomóc.
– Może nie powinnam nic mówić.Ale jeżeli ci
nie powiem... – Georgia Ann zagryzła wargi, co było
u niej oznaką wyjątkowego wzburzenia, bo bardzo
nie lubiła zlizywać z ust szminki. – No więc byłam
przed chwilą u Wood’sa i nie masz pojęcia, kogo tam
zobaczyłam.Aidena i Grega.Siedzieli razem przy
stoliku w kącie sali, przy fontannie, z wodą sodową.
Noelle ze zdziwieniem podniosła brwi.
– I to cię tak zaniepokoiło? Mogę wymienić co
najmniej dwa powody tłumaczące ich spotkanie.
Albo Aiden chciał ostrzec Grega, żeby się ode mnie
odczepił, albo Greg usiłuje mu wmówić jakieś kolej-
ne kłamstwa.W które Aiden i tak nie uwierzy
– dodała, chcąc uspokoić starszą panią. – Ma na jego
temat wyrobioną opinię.
– Kiedy na nich patrzyłam, Greg wypisał czek
i podał go Aidenowi.Jakby dobił z nim targu, słowo
daję, tak to wyglądało.Nie zwracałam dotąd uwagi
na plotki, jakie krążyły o Aidenie, ale teraz...
– Więc do ciebie też dotarły?
– Tak, ale wolałam ci nie mówić.Miałam na-
102
Eileen Wilks
dzieję, że do ciebie nic nie dojdzie – odparła Georgia
Ann, robiąc skruszoną minę. – Byłam przekonana,
że to kolejna intryga Grega.Niestety po tym, co dziś
widziałam, sama już nie wiem, co myśleć.Ale czy to
możliwe, żeby Aiden przyjął od Grega pieniądze za
to... żeby cię uwieść, a potem porzucić?
Noelle stała chwilę jak skamieniała.W jej głowie
panował nieopisany zamęt.To szok, myślała.Jes-
tem w stanie szoku.A po chwili: czy to możliwe,
żebym była aż taką idiotką?
Nadal w stanie oszołomienia odwróciła się z nag-
łym postanowieniem i pobiegła do swego samo-
chodu, nie zwracając uwagi na biegnące za nią
wołanie Georgii Ann.
Aiden wstał i odszedł od stołu, przy którym za-
dowolony z siebie Greg dopijał kawę.Aiden dotknął
ręką kieszeni, w której spoczywał czek wypisany
ręką Grega.Niezła premia, pomyślał Aiden, uśmie-
chając się do siebie.
Jednakże uśmiech zamarł mu na wargach, gdy
wychodząc z lokalu, zobaczył biegnącą ku niemu
Noelle.
Diabli nadali! Wiedział, że Georgia Ann była
świadkiem jego rozmowy z Gregiem, sądził jednak,
iż zdąży sam uprzedzić Noelle o swoim planie.Nie-
stety, musiało stać się inaczej.Zatrzymał się na
chodniku, czekając ze ściśniętym sercem na jej os-
karżenia.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zawołała
Noelle, dobiegając do niego, po czym, ku jego zdu-
mieniu, zarzuciła mu ręce na szyję.
103
Pamiętny taniec
– To nie tak... – wybąkał Aiden, biorąc ją bez-
wiednie w ramiona. – Mogę ci wszystko wytłuma-
czyć – zaczął od nowa, lecz był tak zmieszany, że nie
bardzo wiedział, co mówić.
Noelle nie płakała, nie robiła mu wyrzutów ani
nie domagała się wyjaśnień.Odwrotnie – tuliła się
do niego.
– Nie musisz niczego tłumaczyć – odparła, od-
chylając się do tyłu, by spojrzeć mu w oczy. – To
znaczy częściowo tak, bo niektóre rzeczy musisz mi
wyjaśnić, ale nie tak, jak ci się wydaje.Wiem, stałam
się nieufna, ale ty chyba też masz z tym problemy,
prawda? A może to tylko taki nawyk? – zapytała,
przekrzywiając głowę. – No bo dlaczego mi nie
powiedziałeś, że zastawisz na niego jakąś tam swoją
pułapkę?
– Jak się domyśliłaś? – spytał zaskoczony i jesz-
cze mocniej uścisnął Noelle. – To niebywałe! Jak do
tego doszłaś?
Noelle uśmiechnęła się wesoło.Była z siebie nie-
słychanie zadowolona.
– Nie widziałam żadnego sensownego powodu,
dlaczego miałbyś wziąć od Grega pieniądze.Teore-
tycznie mogły tobą kierować jakieś brzydkie moty-
wy, które jednak z miejsca wykluczyłam.Została
więc tylko możliwość podstępu, ale wymierzonego
nie we mnie, tylko w Grega. – Bardziej nieśmiałym
tonem dodała: – Wiem, że nie mógłbyś zrobić mi
krzywdy.Wiem na pewno.
– Nigdy i za żadną cenę – odparł, po czym zrobił
jedyną rzecz, jaka w tej chwili przyszła mu do
głowy: gorąco ją pocałował.
104
Eileen Wilks
Jednakże czułe ich zbliżenie zostało niemal na-
tychmiast przerwane przez dwóch policjantów,
którzy zażądali, by Aiden i Noelle odsunęli się od
drzwi lokalu.Policjanci nie byli sami.Prowadzili
między sobą Grega Snowdena, który miał kajdanki
na rękach i ponurą minę.
– Od tej chwili my się nim zajmiemy – rzekł
jeden z policjantów, zwracając się do Aidena. – Tyl-
ko niech pan nie zapomni podrzucić do komisariatu
depeszy.Oczywiście w wolnej chwili – dodał funk-
cjonariusz z porozumiewawczym uśmiechem.
Snowden zmierzył Aidena wściekłym wzrokiem,
potem spostrzegł Noelle i z jego ust posypały się
przekleństwa.
– No, tylko bez takich! – rzucił drugi policjant,
potrząsając go za ramię. – Patrz, jak idziesz! Nie
chcesz chyba zlecieć ze schodków i rozkwasić sobie
facjaty?
Noelle parsknęła śmiechem, ale momentalnie za-
wstydziła się i zakryła usta ręką.
– No powiedz wreszcie, jak to tego doprowadzi-
łeś – odezwała się do Aidena, kiedy funkcjonariusze
wraz z aresztantem oddalili się do policyjnego
wozu. – I jaką depeszę masz im podrzucić?
– Całą prowokację zaplanowałem kilka dni te-
mu, zanim stało się jasne, co Greg naprawdę knuje.
Zacząłem, niby to od niechcenia, rozpuszczać plotki
o tym, że jestem spłukany i pilnie potrzebuję pie-
niędzy. No i... – Aiden trochę się skrzywił.Następna
część nie będzie się Noelle podobała. – Po to, między
innymi, wykupiłem członkostwo w klubie.Żeby
uzyskać łatwe dojście do jego kumpli.Dałem paru
105
Pamiętny taniec
z nich do zrozumienia, że... hm... uwodzę cię dla
zabawy.Posłużyłem się tobą.Przepraszam.Kiedy
potrzeba, potrafię z łajdakami rozmawiać jak jeden
z nich – dodał z niesmakiem. – W każdym razie
okazało się, że Greg jest wprawdzie wytrawnym
kłamcą, ale marnym aferzystą.Bez trudu dał się
podpuścić.Uwierzył w to, co opowiadałem, i złożył
mi propozycję.
– Jaką? I dlaczego mnie nie uprzedziłeś?
– Zaproponował mi pieniądze za zainscenizo-
wanie wymyślonej przez niego intrygi, mającej
wykazać kolejny raz, że jesteś osobą nie przy
zdrowych zmysłach. – Według zamysłu Grega scena
miała się rozegrać publicznie, a jej celem było
ostateczne skompromitowanie i upokorzenie No-
elle.Aidenowi na myśl o tym drgnęły wargi.– Po
czym miałem z tobą zerwać – zakończył.
– Kanalia! – wycedziła Noelle, patrząc z obrzy-
dzeniem na swego byłego męża, którego policjanci
pakowali właśnie do samochodu. – Czy jestem
podła, ciesząc się, że Greg pójdzie siedzieć?
– Chyba nie mówisz tego poważnie? – żachnął
się Aiden.
– Może tak, a może nie – odparła zaczepnie.
– Ale wciąż nie raczyłeś mi wyjaśnić, dlaczego
zaplanowałeś to wszystko bez mojej wiedzy.
– Częściowo z nawyku – przyznał. – Nie roz-
mawiam o planowanej operacji przed jej wykona-
niem.Poza tym nie chciałem ci robić przedwczesnej
nadziei, zwłaszcza że policja początkowo odniosła
się do całej sprawy bez entuzjazmu.Na serio włą-
czyli się dopiero po telefonicznej interwencji pew-
106
Eileen Wilks
nej znanej mi osoby. Był jeszcze trzeci powód...
– Aiden z czułym uśmiechem dotknął jej policzka.
– Nie gniewaj się, kochanie, ale udawanie to nie twoja
specjalność.Gdybyś wczoraj wieczorem, kiedy Greg
podszedł do nas w restauracji, wiedziała, co się święci,
nie umiałabyś tego ukryć i mogłabyś wszystko popsuć.
Noelle milczała chwilę, w zadumie gryząc wargi.
– Tym razem chyba miałeś rację – rzekła w koń-
cu. – Ale żeby to było ostatni raz!
– Obiecuję, Noelle. – Owładnęła nim wielka czu-
łość. – Nie masz pojęcia, jak mnie wzruszyłaś –
powiedział. – Swoim zaufaniem.Tym, że we mnie
nie zwątpiłaś.
Noelle odetchnęła głęboko, jakby zbierała się na
odwagę.
– Oczywiście, że mam do ciebie zaufanie – rzek-
ła. – Kocham cię.
Dopełniła się miara jego szczęścia.
– Wiedziałem – szepnął.
– Co to ma znaczyć? – oburzyła się na pół
żartobliwie, wymierzając mu kuksańca w bok. – Jak
śmiesz tak odpowiadać, kiedy ja sama dopiero
dzisiaj rano zdałam sobie z tego sprawę?
– Odgadłem to wczoraj w nocy, kiedy się ze mną
kochałaś. – Pocałował ją czule, jak ubiegłej nocy po
swoim miłosnym wyznaniu. – Ale nie sądziłem, że
jesteś gotowa przyznać się do tego, nawet przed
sobą.Wiem, jak bardzo kiedyś cię zraniłem.
Noelle odpowiedziała mu równie czułym poca-
łunkiem.
– Chodź – powiedział po chwili, odrywając się
od jej ust. – Chcę ci coś pokazać.
107
Pamiętny taniec
– Coś w związku z interesem, o którym wspo-
minałeś?
– Zgadłaś.Rzeczywiście potrzebowałem pienię-
dzy, ale zdobyłem je konwencjonalnym sposobem.
Oszczędzałem każdy grosz, ale i tak musiałem wziąć
ogromną pożyczkę z banku.
– Co to za interes?
– Kupiłem gazetę.
– Naszą ,,Gazette’’? Chyba zwariowałeś! Co ty
wiesz o wydawaniu gazety?
– Niewiele – przyznał. – Muszę się dużo nau-
czyć.Jednakże moje studia ekonomiczne powinny
się na coś przydać.A poza tym, może mi nie
uwierzysz, ale bywałem w swoim życiu dzien-
nikarzem.I to trzykrotnie.To była przykrywka dla
mojej tajnej działalności, ale żeby się uwiarygodnić,
faktycznie pisywałem artykuły do prasy.Bardzo to
lubiłem.Cieszę się, że po tylu latach udawania
i ukrywania się przez resztę życia będę mógł otwar-
cie o wszystkim pisać po to, żeby ujawniać prawdę.
– Czy wiadomość o aresztowaniu Grega zosta-
nie opublikowana?
– Tak.Kiedy kandydat na radnego zostaje aresz-
towany, ludzie powinni się o tym dowiedzieć.
– To dobrze. – Wzięła go za rękę i zaczęli iść.
– Ale chciałbym też móc w najbliższym czasie
zamieścić inną wiadomość – rzekł niepewnie.Był
okropnie przejęty. – Mam na myśli zawiadomienie
o naszych zaręczynach.
Noelle szła chwilę w milczeniu.Aidenowi zrzed-
ła mina.Widać za wcześnie z tym wyskoczył.
– Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł
108
Eileen Wilks
– odezwała się, kiedy stanęli na rogu przed czer-
wonym światłem. – Wystarczy zawiadomienie, że
ślub się odbył.Ale stawiam jeden warunek – dodała,
biorąc go pod ramię. – Mam dość uroczystych wesel.
Do pierwszego nie doszło, a drugie było pomyłką.
Więc albo idziemy do sędziego pokoju, albo lecimy
do Las Vegas.Wybieraj!
Aidenowi serce o mało nie pękło ze szczęścia.
– W takim razie mam tylko jedno pytanie.Czy
musisz wrócić po coś do domu, czy możemy jechać
prosto na lotnisko?
109
Pamiętny taniec