background image

EMILIE RICHARDS

Jaka jesteś naprawdę?

przełożyła 

Małgorzata Hesko-Kołodlińska

 

1

background image

Ciasto orzechowo-żurawinowe

 
2 szklanki mąki
1 szklanka cukru
1 1/2 łyżeczki proszku dopieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki soli
1/4 kostki margaryny
3/4 szklanki soku pomarańczowego
1 łyżeczka startej skórki pomarańczowej
1 jajko, dobrze ubite
1/2 szklanki posiekanych orzechów
1 szklanka posiekanych świeżych żurawin

Wymieszać mąkę, cukier, proszek dopieczenia, sodę i sól. Wkroić margarynę  

w   drobnych   kawałkach.   Siekając   ciasto   nożem   połączyć   tłuszcz   z   suchymi  
składnikami, tak jak na ciasto kruche lub francuskie. Nie wyrabiać. 

Wymieszać sok pomarańczowy, skórkę pomarańczową oraz dobrze ubite całe  

jajko, wlać do ciasta. Całość lekko wymieszać. Wsypać ostrożnie posiekane orzechy  
oraz żurawiny. 

Wykładać delikatnie łyżką na wysmarowaną tłuszczem podłużną formę o  

wysokości ok 8 cm. Brzegi uformować nieco wyżej niż cała powierzchnia ciasta.  
Piec ok. 1 godziny w temperaturze 175°C. 

Ciasto   powinno   być   z   wierzchu   chrupkie   o   złocistobrązowej   barwie,   a  

wetknięta w środek wykałaczka, po wyjęciu – sucha i czysta. Aby krojenie było  
łatwiejsze, zaleca się pozostawić ciasto na noc.

 

2

background image

Rozdział pierwszy

Kiedy   Chloe   Palmer,   dyrektorka   „Ostatecznego   Ratunku”,   wyszła   po 

sprawunki, sztuczna choinka – stara, wyciągnięta przed laty z cudzego śmietnika – 
kiwała się smutno przy frontowym oknie.

Gdy   Chloe   powróciła,   w   tym   samym   miejscu   stał   przepiękny,   okazały 

świerk. Tak bardzo rzucał się w oczy, że jeden z przechodniów przystanął, aby 
zapytać, gdzie ośrodek kupił takie drzewko.

Chloe nie miała pojęcia – wiedziała jednak dobrze, kogo o to zapytać.

Błyskawicznie wbiegła do domu, przeskakując po dwa schodki naraz. Kiedy 

zatrzasnęły   się   za   nią   ciężkie,   wiktoriańskie   drzwi,   zadźwięczały   maleńkie 
dzwoneczki.

– Egan! –wrzasnęła.

W odpowiedzi usłyszała tylko muzykę. Na dole śpiewał Bing Crosby, na 

górze Michael Jackson.

– Egan, gdzie jesteś?

W   drzwiach   od   pokoju   gościnnego   znienacka   pojawił   się   mężczyzna. 

Znienacka   było   dobrym   słowem.   Ktoś   zapalił   dziesiątki   świeczek   w   pokoju 
gościnnym.   Świece   w   domu,   którego   przynajmniej   jedna   mieszkanka   została 
wyrzucona z poprzedniemu  domu  dziecka  za podpalenie materaca!  Kiedy oczy 
Chloe przyzwyczaiły się do tego oświetlenia, dziewczyna rozpoznała muskularną 
sylwetkę Egana.

– Kupiłeś dzieciakom choinkę? – zapytała.

– Nie.

Zrzuciła buty, chociaż oznaczało to, że teraz niższa Chloe będzie musiała 

stanąć   oko   w   oko   z   Eganem.   Jedną   z   zasad   obowiązujących   w   ośrodku   było 
zdejmowanie butów tuż po wejściu. Nikt, nawet dyrektor, nie mógł nanieść śniegu 
ani błota do pomieszczeń.

Chloe nie spuszczała oczu z twarzy Egana. Ściągnęła rękawiczki, szalik i 

3

background image

czapkę. Kiedy potrząsnęła długimi, czarnymi włosami, Egan podszedł, by pomóc 
jej zdjąć płaszcz, jednak niecierpliwie machnęła ręką.

– W porządku, nie kupiłeś – powiedziała. – Czyżbyś więc zmusił kogoś z 

ulicy, żeby dał nam hojny datek?

Patrzyła, jak kąciki jego ust uniosły się do góry. Miał fantastyczne wargi, 

pełne, wyraziste i zazwyczaj rozciągnięte w uśmiechu. Przyglądała się im i jak 
zwykle jakaś część niej zastanawiała się, co też takie usta potrafią zrobić.

–   Ukradłeś   ją?   Wypożyczyłeś?   Sam   ściąłeś?   –   Ujrzała   błysk   w   jego 

zielonych   oczach,   oczach   dokładnie   tego   samego   koloru,   co   nowiutka   girlanda 
wisząca na dole.

– Gdzie ją ściąłeś? – nalegała. – I skąd wzięła się ta girlanda?

– Która?

– Egan!

– Chodź zobaczyć, co robimy. – Odwrócił się, a ona posłusznie poszła za 

nim.

Salonik przypominał świąteczną pocztówkę – Święty Mikołaj i jego elfy. Z 

tą małą różnicą, że Święty Mikołaj był szczupły i nie miał brody. Był także wysoki, 
dobrze zbudowany, a na głowie miał mnóstwo jasnych loków. Jego elfy wyglądały 
jeszcze bardziej niezwykle.

Elf Mona śpiewał  White Christmas razem z Bingiem Crosby. Zazwyczaj 

kiedy   Mona   śpiewała,   wszyscy   rzucali   się   do   ucieczki,   ale   tym  razem  nikomu 
chyba to nie przeszkadzało. Tak samo jak nikt zdawał się nie zauważać,  że ta 
jedenastolatka   o   bujnych   kształtach   ubrana   była   tylko   w   szorty   i   cienki 
podkoszulek, chociaż na dworze było dziesięć stopni.

Elf Jenny stał na palcach, usiłując zawiesić papierowego żurawia na gałęzi. 

Dla Jenny wszystko było zawsze za wysoko. Chloe i cała gromada lekarzy wciąż 
liczyli   na   to,   że   kiedyś   osiągnie   normalny   wzrost,   jednak   zanim   dziewczynka 
znalazła się w domu dziecka, przez osiem lat niemal głodowała.

Elf Roxanne siedział ze skrzyżowanymi nogami na podłodze i wpatrywał się 

w migoczące drzewko niczym zahipnotyzowany. Elf Bunny zdążył umieścić cztery 
identyczne ozdóbki na czterech różnych gałęziach, odkąd Chloe weszła do pokoju. 

4

background image

Bunny   była   perfekcjonistką,   obserwowanie   jej   było   wyjątkowo   ciekawym 
przeżyciem.

Były   to   cztery   z   dwunastu   dziewczynek,   mieszkających   w   Domu   Almy 

Benjamin. Cztery spośród dzieci, które znalazły się tutaj, ponieważ nie miały już 
dokąd iść – chyba że do domu poprawczego, gdzie w oknach znajdowały się kraty, 
a to z pewnością nie było dla nich odpowiednie miejsce.

„Ostateczny   Ratunek”   był   jednocześnie   ośrodkiem   wychowawczym   i 

przystanią. Wszystkie dziewczynki, które tu mieszkały, dałoby się porównać do 
wigilijnego poranka – były równie obiecujące i skomplikowane.

–   Chloe!   –   Bunny   błyskawicznie   podbiegła   do   dziewczyny.   –   Nie   mam 

pojęcia, gdzie to powiesić!

Wyciągnęła przed siebie drobną drżącą rączkę, w której ściskała choinkową 

ozdobę.

Chloe   wzięła   ją   od   niej   i   przejechała   palcami   po   małym,   kolorowym 

Mikołaju.

–   Gdziekolwiek   byś   ją   powiesiła,   będzie   wyglądała   bardzo   dobrze   – 

zapewniła.

Bunny nie wydawała się przekonana. Chloe podała jej Mikołaja.

– Spróbuj, a zobaczysz – powiedziała. – Na pewno będzie dobrze.

Bunny   powróciła   do   drzewka,   a   Chloe   uniosła   wzrok   i   ujrzała,   że   Egan 

przygląda się jej uważnie. Jego spojrzenie było tak pełne ciepła, że dziewczynę 
przeszył dreszcz.

–   Eganie   O'Brien,   czy   w   końcu   mi   powiesz,   skąd   masz   tę   choinkę?   – 

zapytała.

– Ściął ją pod domem swoich rodziców! – Mona rzuciła się błyskawicznie w 

jej kierunku, ale straciła równowagę i upadła. – Jego rodzice mają farmę, Chloe. 
Tam są zwierzęta. Prawdziwe zwierzęta!

–   Psy   –   powiedział   Egan.   –   Już   od   wielu   lat   hodują   tylko   owczarki 

niemieckie.

–   Żadnych   koni?   –   Oburzenie   Mony   było   równie   komiczne,   jak   jej 

5

background image

poprzednie śpiewy.

– Mona chciałaby nauczyć się jeździć konno – wyjaśniła Chloe. – Prawda?

– Umiem jeździć konno. Tylko nigdy nie mam okazji. Zawsze jeździłam 

konno, kiedy mieszkałam z moją rodziną.

Rodzicom Mony odebrano prawa rodzicielskie za brak opieki nad dzieckiem, 

ich dom był wręcz niewiarygodnie zapuszczony. Mona przeżyła pierwsze dziesięć 
lat w świecie fantazji. Chloe uznała, że teraz dziewczynka już tego nie potrzebuje.

– To nieprawda – zaprzeczyła.

– Skąd wiesz? Czy ty w ogóle wiesz cokolwiek o mnie? – zapytała mała.

– Wiem, że cię lubię. I nic mnie nie obchodzi, czy miałaś konie, piękne 

samochody czy ogromny dom, zanim się tu zjawiłaś.

– Zawsze to powtarzasz!

– Tak, zawsze – powiedział Egan i uśmiechnął się ciepło.

– To dobrze.

Mona opuściła ręce. O'Brien stał się idolem dziewczynek od dnia, kiedy to 

trzy miesiące wcześniej przyszedł do ośrodka i oznajmił, że on i jego bracia zajmą 
się renowacją starego budynku.

W   życiu   dziewcząt   już   wcześniej   pojawiali   się   mężczyźni   –   prawnicy, 

nauczyciele, kuzyni, członkowie rodziny, którzy czasem wpadali z wizytą. Jednak 
żaden z nich nie był taki jak Egan. Żaden z nich nie miał jego niedbałego wdzięku, 
jego łatwości nawiązywania kontaktów, jego kpiącego uśmiechu ani umiejętności 
przekonywania   i   odpierania   argumentów.   Kiedy   zaczynał   mówić,   słuchały   go 
nawet najbardziej nieposłuszne dzieci.

Tylko czasami udawały, że wcale im się to nie podoba.

– Nie muszę tego słuchać! – wrzasnęła Mona. – Idę się napić kakao.

Chloe pogłaskała ją delikatnie po ramieniu. Na twarzy dziewczynki wciąż 

malował się wyraz wrogości.

– Mona, weź ze sobą Roxanne – poprosiła Chloe.

6

background image

– Nie.

– Słucham?

– Zawsze mnie zmuszasz, żebym robiła takie rzeczy!

– Tylko dlatego, że wiem, iż możesz je zrobić.

–   Chodź,   Roxanne!   –   Mona   podeszła   do   wpatrującej   się   w   choinkę 

dziewczynki i wzięła ją pod ramię. – Napijemy się kakao.

– Kakao?

– Tak.

Roxanne wstała posłusznie i obie wyszły z pokoju. Bunny powiesiła jeszcze 

trzy   ozdoby   i   odeszła,   zbyt   zmęczona   wewnętrzną   walką.   Jenny,   która   ubrała 
wszystkie dolne gałęzie, także opuściła pokój. Egan i Chloe zostali sami.

–   Powiedz,   że   jesteś   zadowolona,   że   przyniosłem   to   drzewko   –   rzekł 

mężczyzna.

–   Musisz   przestać   dawać   prezenty   tym   dzieciakom,   Egan.   Zaczną   ich 

oczekiwać. A żadne z nich nie powinno niczego oczekiwać.

Kiedy podszedł do niej, próbowała nie zwracać uwagi na jego muskularną 

sylwetkę. Egan położył dłonie na jej ramionach. Był to delikatny, a zarazem pewny 
dotyk. Nie poczuła się jednak lepiej.

– A  co  z kobietą,  która  tu mieszka?   – zapytał. –  Czy   wolno mi   coś  jej 

ofiarować?

– Ona także niczego nie oczekuje. Niczego nie chce.

Mężczyzna przyglądał się jej uważnie. Dostrzegał więcej, niż Chloe by sobie 

życzyła. Była dla niego równie intrygująca, jak przepięknie opakowany prezent 
gwiazdkowy i równie bezbronna, jak dziecko, które właśnie dowiedziało się, że 
Święty Mikołaj nie może przynieść kucyka do mieszkania w bloku.

– Chloe… – W jego ustach jej imię zabrzmiało niczym pieszczota. – Czy ty 

nie wierzysz w Boże Narodzenie?

– Jasne. – Starała się, aby jej głos brzmiał pewnie i zdecydowanie. – Wierzę, 

że   Boże   Narodzenie   to   jedyny   dzień   w   roku,   kiedy   ludzie   pewnego   wyznania 

7

background image

próbują zapomnieć o problemach i kochać się nawzajem. Jeśli tak będzie w ciągu 
całego roku, stanę się gorącą zwolenniczką Bożego Narodzenia.

– Nie wierzysz w Świętego Mikołaja? W cuda?

Nie odezwała się, tylko patrzyła na niego. W końcu opuścił ręce.

– Tak czy inaczej, wesołych świąt. – Uśmiechnął się.

– Jeszcze prawie cztery tygodnie do Gwiazdki.

– No i dobrze. Jeszcze przez cztery tygodnie możemy chłonąć tę atmosferę.

Chloe odwróciła się, spłoszona ciepłym wyrazem jego oczu.

– Tylko mi nie mów, że te świeczki są również z farmy twoich rodziców. I 

girlanda. I dzwoneczki na drzwiach.

– Niezależnie od tego, co myślisz, Chloe, czy nie sądzisz, że dziewczynki 

zasłużyły na prawdziwe święta?

–   Pewnie.   Zasłużyły   na   to   samo,   co   inne   dzieci.   Ale   kiedy   opuszczą   to 

miejsce, nikt nie będzie urządzał dla nich świąt, tak samo jak nikt nie zapewni im 
uniwersyteckiego wykształcenia ani świetnej pracy. Muszą się nauczyć, że dostaną 
to, czego pragną, tylko wtedy, gdy same na to zapracują.

– Żadnego Mikołaja? – Pogłaskał ją delikatnie po ramieniu.

– Nikt nie da niczego tym dzieciom, Egan. Próbuję je nauczyć, że to nie ma 

znaczenia. Same mogą sprawić, że ich życie się ułoży. Same.

– Tak jak ty.

Zesztywniała, ale jeśli nawet O'Brien pojął, że poruszył niebezpieczny temat, 

wydawał się tym nie przejmować. Nadal głaskał jej ramię. Spokojnie. Kojąco.

– Mniej więcej – powiedziała w końcu.

– Mówisz do człowieka, który ma na sobie kostium Świętego Mikołaja.

– Włóż go do szafy z naftaliną.

Delikatnie zacisnął palce na ramieniu dziewczyny i zmusił ją, aby na niego 

spojrzała.

8

background image

– Wiesz, że wszystkie dziewczynki robią listę prezentów, które chciałyby 

dostać od Świętego Mikołaja – powiedział.

– Gdyby Święty Mikołaj naprawdę istniał, dostałyby tylko rózgi.

– To dobre dzieci.

Chloe poczuła się wzruszona, ale nie mogła mu tego okazać. To były dobre 

dzieci,   stanowiły   jej   pasję,   dla   nich   żyła.   Cieszyła   się,   widząc   ich   niezwykłe 
możliwości, ale nie zamierzała mu o tym mówić.

–   Masz   prawo   tak   myśleć.   –   Wzruszyła   ramionami.   –   Ciekawe,   co   byś 

powiedział, gdyby któraś z nich przystawiła ci pistolet do skroni.

– To po prostu dzieci, które chciałyby dostać świąteczne prezenty.

– Nie musisz się martwić. Dziewczynki są punktowane, więc te, które sobie 

na   to   zasłużyły,   dostaną   dodatkowe   pieniądze   na   jakiś   specjalny   prezent.   I 
niezależnie od tego, czy były grzeczne, czy też nie, wszystkie dostaną świąteczne 
prezenty.

– Świąteczne prezenty? Jakie? Skarpetki? Bieliznę? Sweterki?

– To nie jest Oliver Twist. Dbamy o dzieci. Wszyscy moi ludzie o nie dbają. 

Zarząd też.

– Nowe adidasy?

– Do diabła, nie! Czy wiesz, ile teraz kosztują nowe adidasy?

Egan   nie   mógł   powstrzymać   uśmiechu.   Złotobrązowe   oczy   dziewczyny 

patrzyły na niego wrogo – tak wrogo, jak Mona kilka chwil wcześniej. I wiedział, 
że to również nie jest prawdziwa niechęć.

–   Te   dziewczynki   chcą   magnetofonów,   elektrycznych   gitar   i   łyżew   – 

powiedział.   –   Mona   chce   nauczyć   się   jeździć   konno.   Bunny   chce,   żeby   jej 
przekłuto uszy, no i kolczyki.

Patrzył, jak wrogość na twarzy Chloe przemienia się w podniecenie.

– Bunny? – powiedziała z niedowierzaniem. – Bunny już wie, co chce na 

Gwiazdkę?

– Jest stuprocentowo pewna.

9

background image

– To cudownie!

–   Roxanne   chce   niebieski   angorowy   sweter,   łyżwy   i   lalkę   Barbie   z 

ubrankami – ciągnął Egon. – Mówiła, że jej siostra miała taką.

– Roxanne rozmawiała z tobą o swojej siostrze?

– To wszystko, co mi powiedziała.

– Jej siostra nie żyje. Roxanne wciąż jeszcze ma koszmarne sny.

Nie pytał, co takiego przydarzyło się jasnowłosej dziewczynce o nieobecnym 

spojrzeniu. Nie należał do personelu i wiedział, że obowiązuje tu dyskrecja. Istniał 
jednak   także   inny   powód.   Tak   naprawdę   wcale   nie   chciał   znać   szczegółów   z 
przeszłości dziewczynek. Czasami mógł domyślić się ich z oczu tych biednych, 
nieszczęśliwych   dzieci.   Pokochał   wszystkie   wychowanki   ośrodka   i   był 
niebezpiecznie bliski pokochania ich dyrektorki. Ich cierpienie stało się teraz jego 
cierpieniem, zbyt bolesnym, by poznać je w pełni.

Przede wszystkim pragnął, aby przestały cierpieć.

– Mogę im dać to, czego pragną – odezwał się. – To nie jest lak wiele, Chloe. 

Ja i moi bracia zawsze odkładaliśmy pieniądze na tego rodzaju sprawy. To by dla 
mnie, dla nas wszystkich wiele znaczyło, gdybyś pozwoliła zabawić się nam w 
Świętego Mikołaja. Joe mógłby…

– W ogóle nie słuchałeś, co do ciebie mówiłam.

– Słuchałem. Po prostu się nie zgadzam.

– Jesteś cholernie sentymentalny, wiesz o tym, prawda?

– Jestem wielkim, silnym mężczyzną bez serca.

– Masz ogromne serce.

Wydawało się, że Chloe nie jest całkiem pewna słuszności swoich racji, ale 

Egan wyczuł, że powinien zmienić temat.

– Przyjdź w niedzielę na kolację do moich rodziców – zaproponował.

Przez moment nie wiedziała, co odpowiedzieć. Zarówno ona, jak i Egan nie 

raz zastanawiali się nad możliwością  wybrania się na prawdziwą randkę. Egan 
zawsze   dyskretnie   podchodził   do   Chloe   pod   koniec   jej   pracy,   zabierał   ją   do 

10

background image

restauracji   pod   pozorem  konieczności   porozmawiania   o   renowacjach,   dawał   jej 
darmowe bilety na koncerty – i chodził tam razem z nią, kiedy okazywało się, że 
jest już zbyt późno, aby mogła zawiadomić o tym swoich przyjaciół.

Ale nigdy, przenigdy nie poprosił ją o coś tak osobistego, jak wizyta w jego 

rodzinnym domu.

– Mam mnóstwo pracy i… – wyjąkała.

– Chloe. – Nie mógł opanować pokusy i dotknął jej niewiarygodnie długich 

włosów. – Proszę cię.

– Egan, ja…

– Nie gryzę. Oni też nie gryzą.

– Nie wiem, o czym mogłabym rozmawiać z twoimi rodzicami.

– Macie ze sobą coś wspólnego.

– Co?

– Ty też uważasz, że jestem wspaniały.

Nie   dał   jej   czasu   na   ciętą   odpowiedź.   Uśmiechnął   się   tym   swoim 

zachwycającym, bezczelnym uśmiechem i pochylił w jej kierunku. Nie mogła się 
poruszyć. Nieświadomie przymknęła oczy. Chwilę później poczuła jego wargi na 
czubku nosa. Kiedy otworzyła oczy, Egana O'Brien już nie było.

Być może  rzeczywiście uważała, że jest wspaniały. Kilka godzin później 

Chloe   siedziała   przy   toaletce   w   swoim   pokoju   na   trzecim   piętrze   ośrodka   i 
rozczesywała włosy rozsypujące się po prostej, flanelowej koszuli. Dziewczyna po 
drugiej stronie lustra patrzyła na nią – zmieszana, podejrzliwa i bardzo bezbronna.

Co   takiego   było   w   Eganie,   że   różnił   się   od   innych   mężczyzn,   którzy 

bezskutecznie usiłowali zrobić na niej wrażenie? Był wyjątkowo przystojny, ale w 
swoim dwudziestosiedmioletnim życiu znała równie przystojnych mężczyzn. Był 
zabawny i miły, uparty i wrażliwy. Był na tyle inteligentny, że stawiał jej czoło, i 
na tyle pokorny, że nie zachwycał się sobą. Ale było w nim coś jeszcze. Był po 
prostu Eganem. Tylko tyle. I w ciągu kilku ostatnich miesięcy, kiedy miotała się i 
walczyła z tym…

Nie dokończyła tej myśli, ucinając ją równie skutecznie, jak ucięła wywody 

11

background image

Egana, dotyczące Świętego Mikołaja.

Zaczynały ją boleć ramiona, więc zebrała włosy, aby zapleść je w warkocz. 

Kiedy   wstała,   sięgały   jej   do   talii.   Nie   obcinała   włosów,   odkąd   skończyła 
osiemnaście lat i wyprowadziła się z ostatniego zastępczego domu.

Matka była bardzo dumna z jej włosów. Kiedy Chloe była dzieckiem, też 

nosiła długie włosy, w które matka wplatała kolorowe wstążeczki albo ściągała je 
do tyłu spinkami. Kiedy Chloe miała siedem lat, jej rodzice zginęli podczas pożaru 
domu i nie został nikt, kto mógłby się nią zająć. Kobieta w pierwszej rodzinie 
zastępczej,   do   której   Chloe   trafiła,   popatrzyła   z   przerażeniem   na   swoją 
podopieczną i po chwili zręcznie obcięła długie włosy dziecka.

W czterech pozostałych domach zastępczych opiekunowie także uważali, że 

dzieci powinny mieć krótkie włosy. Długie włosy oznaczały stratę czasu, gorącej 
wody i szamponu. Nie była to złośliwość ani skąpstwo. Wszyscy jej opiekunowie 
byli przepracowani i zarabiali zbyt mało pieniędzy, a cicha i nieśmiała Chloe nie 
potrafiła dać im do zrozumienia, jak wiele to dla niej znaczy. Posłusznie stawiała 
się na każde strzyżenie, tak samo jak na posiłki czy prysznice. Ale kiedy dorosła i 
zaczęła żyć na własny rachunek, jej włosy nie zaznały już ręki fryzjera.

Zdawała sobie sprawę, że doświadczenia z dzieciństwa pozostawiły na niej 

niezatarte piętno. Jej stosunek do świąt Bożego Narodzenia ukształtował się na 
podstawie jedenastu Wigilii, które spędzała z rodzinami o ograniczonym budżecie. 
Jedna z tych rodzin była niezwykle surowa w swoich religijnych przekonaniach. W 
czasie   świąt   nie   było   żadnych   prezentów   ani   dekoracji.   Inny   dom   był   tak 
zatłoczony, że nie było co marzyć o chwili samotności, a w najlepszym wypadku 
Chloe mogła liczyć tylko na to, że dżinsy, które dostawała rok po roku, będą na nią 
pasować.

Ale jakoś sobie poradziła. Udało się jej nawet zaprzyjaźnić z niektórymi 

ludźmi. Jej druga przybrana matka wciąż wysyłała do niej pocztówki na święta. 
Przybrana siostra odwiedziła ją w Pittsburghu. Kiedy Chloe odbierała świadectwo 
maturalne, jej ostatnia przybrana rodzina stawiła się w komplecie.

Nauczyła   się   tego,   co   było   jej   potrzebne,   aby   przetrwać,   a   dyscyplina 

narzucona przez najlepszych z przybranych rodziców pomogła jej docenić ciężką 
pracę   i   wytrwałe   dążenie   do   celu.   Jednak   opuściła   te   domy   z   mocnym 
postanowieniem,   że   już   nigdy   nie   będzie   od   nikogo   zależna.   I   właśnie   to 
postanowienie zadecydowało o tym, czym teraz była – dyrektorką „Ostatecznego 

12

background image

Ratunku”.

Teraz   zajmowała   się   dwunastoma   dziewczynkami,   które   były   zależne   od 

niej.   Gdzieś   na   drodze   do   dojrzałości   Chloe   zdała   sobie   sprawę,   że   jej 
doświadczenie   będzie   wprost   nieocenione   w   kontaktach   z   dziewczętami,   które 
przypominały ją samą z dzieciństwa.

Nie znaczyło to, że te dziewczynki były takie same jak cicha i posłuszna 

Chloe   Palmer.   Te   dziewczęta   zostały   wyrzucone   z   innych   domów   dziecka.   Te 
dziewczęta miały olbrzymie problemy i same były olbrzymim problemem dla tych, 
którzy się nimi opiekowali.

Ich przewinienia mogły być wymieniane w nieskończoność, a dziewczynki 

potrzebowały surowej opieki i intensywnej resocjalizacji, aby powrócić na ścieżkę, 
z której zboczyły. Miały koszmarne sny i napady złego humoru, czasem walczyły 
między sobą niczym kocice. Nie uczyły się najlepiej, nie chciały chodzić na zbiórki 
harcerskie czy do szkółki niedzielnej.

Jednak   one   także   chichotały,   rozmawiając   o   chłopcach   ze   swoich   klas   i 

płakały nad Przeminęło z wiatrem. Wzajemnie na siebie uważały i prosiły Mikołaja 
o lalki Barbie czy lekcje jazdy konnej.

Świąteczna lista. Chloe wstała i zaczęła chodzić po swoim mieszkaniu, które 

Egan stworzył przez połączenie pokoi o niskim stropie. W czasach, kiedy żyła 
jeszcze Alma Benjamin, były to pomieszczenia dla służby.

Świąteczna lista. Egan nie musiał jej mówić, że wszystkie dziewczynki w 

ośrodku   przygotowały   takie   listy.   Po   raz   pierwszy   od   dłuższego   czasu   Chloe 
pomyślała o swojej własnej liście. Przez wiele lat lista ta nie zmieniała się. Chloe 
zawsze była realistką, więc prosiła tylko o to, co było możliwe do osiągnięcia.

Na   szczycie   owej   listy   znajdował   się   kotek,   mały   bezradny   kotek,   który 

należałby   tylko   do   niej.   Pragnęła   także   drewnianego   domku   dla   lalek,   takiego, 
który miałby prawdziwe oświetlenie.

Nawet   jako   dziecko   wiedziała,   że   nie   jest   to   możliwe,   jednak   prosiła 

Świętego Mikołaja, aby podarował jej prawdziwą matkę, kogoś, z kim mogłaby 
piec wigilijne pierniki, chodzić na zakupy i marzyć. Także ojca, który uważałby, że 
ona jest najładniejszą dziewczynką na świecie. A także braci łub siostry, którzy nie 
zmienialiby się z roku na rok.

Na końcu – gdyż to również było niemożliwe – pragnęła, aby odnalazła się 

13

background image

rodzina jej ojca w Grecji, rodzina, o której opowiadała jej matka, i z którą ojciec 
zerwał   kontakty   po   burzliwej   kłótni.   Rodzina,   która   przyjęłaby   ją   do   siebie, 
ponieważ była jedną z nich. Naprawdę była jedną z nich.

Cóż za lista! Nie było to wesołe wspomnienie. Nie pojawiły się żadne kotki, 

domy dla lalek, ukochani rodzice czy też krewni. Najpierw było rozczarowanie, a 
potem   Chloe   uświadomiła   sobie,   że   tylko   ona   sama   może   zrealizować   swoje 
marzenia. Chciała, żeby dziewczynki również zdały sobie z tego sprawę, ale żeby 
przekonały się o tym możliwie bezboleśnie. Chciała, aby wiedziały, że mogą zrobić 
wszystko, czego pragną, i że nie muszą być zależne od innych ludzi. Chciała, aby 
wiedziały, że mogą zapracować sobie na to, czego najbardziej pragną. Chciała, aby 
wyszły w świat pełne odwagi i nadziei.

I to właśnie znaczyło, że Egan nie może spełnić ich życzeń. Bo jeśli on 

odejdzie, to kto go zastąpi?

Święty Mikołaj?

Chloe otworzyła szufladę i wyjęła z niej książeczkę czekową. Kiedyś powie 

dziewczętom o pieniądzach, które oszczędzała od trzech lat. Nie było tego zbyt 
wiele. Pracownicy socjalni nie zarabiali dużo, a ona wciąż jeszcze musiała spłacać 
pożyczki zaciągnięte w czasie studiów. Jednak było tam trochę pieniędzy i suma ta 
powiększała się z miesiąca na miesiąc. Chloe zamierzała podarować sobie prezent. 
Już   rozmawiała   z   prywatnym   detektywem.   Postanowiła,   że   kiedy   zbierze 
odpowiednią ilość gotówki, wynajmie go, aby odnalazł rodzinę jej ojca.

Zrobi to dla siebie. I jeśli będzie wytrwała, dziewczynki także przekonają się, 

że mogą robić pewne rzeczy dla siebie. Pod choinką znajdą się nie tylko dżinsy, 
choć nie będą to żadne bogate prezenty.

Będzie to dowód, że dziewczynki są tu kochane i akceptowane – upominki 

przygotowane specjalnie dla każdej z nich. Ponadto Chloe będzie miała pewność, 
że   otrzymają   najważniejsze   prezenty   ze   wszystkich.   Odwagę.   Inicjatywę. 
Determinację.

Włożyła książeczkę do szuflady i wśliznęła się do łóżka. Wiedziała, że ma 

rację. Wiedziała, co jest najlepsze dla dziewczynek. Niezależnie od tego, co o tym 
myślał Egan, musiała kierować się własnym instynktem.

Zacisnęła powieki i przed oczyma stanął jej złotowłosy Święty Mikołaj o 

smukłych rękach i olbrzymim sercu. Przewróciła się na bok i poczuła jego ciepłe 

14

background image

wargi na koniuszku swego nosa. Usłyszała w myślach melodyjny baryton, który 
prosił   ją,   aby   dała   gromadce   biednych,   skrzywdzonych   dzieci   takie   prezenty 
gwiazdkowe, jakich zawsze pragnęły.

Przez długi czas nie mogła zasnąć, a kiedy jej się to udało, śniła o kotkach.

15

background image

Rozdział drugi

–   Bunny   ma   dwa   dodatkowe   punkty,   Heidi   cztery,   Mona…   –   Chloe 

popatrzyła na Marthę, przewodniczącą zarządu i skrzywiła się – żadnego.

– Wiesz, jak to jest – parsknęła Martha. – Mona twierdzi, że jeśli spróbujemy 

usunąć ją z jej pokoju, to pożałujemy.

–   Jesteśmy   od   niej   większe.   –   Chloe   popatrzyła   na   swoje   szczupłe, 

filigranowe ciało i westchnęła. – Prawie.

– Wszystko jedno. Jeżeli tak dalej pójdzie, Mona straci przywilej mieszkania 

we wschodnim skrzydle.

– Wiem.

Pokoje w ośrodku przydzielano w zależności od liczby punktów i wieku. 

Przywilej mieszkania w jednoosobowych pokojach we wschodnim skrzydle można 
było uzyskać przez wykonywanie prac porządkowych w budynku i dobrą naukę. 
Pokoje te były bardzo pożądane, więc wszystkie dziewczęta usilnie starały się na 
nie zasłużyć.

Istniały   także   specjalne   przywileje,   takie   jak   wycieczki   do   kina   czy   na 

lodowisko oraz dodatkowe kieszonkowe, na które można było zasłużyć dobrym 
zachowaniem i ciężką pracą.

Zanim Chloe została dyrektorem ośrodka dwa lata wcześniej, zasady tam 

obowiązujące znacznie różniły się od obecnych. „Ostateczny Ratunek” znajdował 
się o krok od zamknięcia przez władze stanowe. Sam budynek był w okropnym 
stanie,   personel   rozczarowany,   a   wychowankowie   budzili   przerażenie.   Kiedy 
przybyła Chloe, postawiła wszystko na głowie i tak długo błagała o dodatkowe 
fundusze,   że   w   końcu   je   otrzymała.   W   tamtych   czasach   cztery   godziny   snu 
wydawały jej się niesłychanym luksusem.

Teraz często słyszała, że dokonała cudu. Jednak Chloe miała swoje zdanie na 

temat cudów. Po prostu nie istniały.

– Ty porozmawiasz z Moną, czyja mam to zrobić? – zapytała Martha.

Martha była niemłodą kobietą, która, zanim wróciła na uczelnię, wychowała 

16

background image

czworo własnych dzieci. Twierdziła, że żadne dziecko nie jest w stanie powiedzieć 
jej czegoś, czego wcześniej nie dowiedziała się od swoich pociech. Wychowanki 
już dawno zrezygnowały z prób zaszokowania jej.

–   Ja   z   nią   porozmawiam.   –   Chloe   wstała   i   przeciągnęła   się.   Wczorajsze 

popołudnie spędzone na budowaniu śnieżnych zamków dało się nieźle we znaki jej 
mięśniom. – Zaraz jak wrócę dziś wieczorem.

– Wybierasz się gdzieś?

– Obiecałam Eganowi, że odwiedzę z nim jego rodziców. – Popatrzyła na 

biurko.

– Aha. To brzmi poważnie.

– Martha… – Chloe miała nadzieję, że jej oczy przybrały surowy wyraz.

– On za tobą szaleje. – Martha z łatwością wytrzymała to spojrzenie.

– To tylko kolacja.

– A ty szalejesz za nim.

– Niby dlaczego tak uważasz?

– Bo kiedy na niego patrzysz, to od razu miękniesz. Jak wosk.

– To niedorzeczne!

–   Lepiej   uważaj,   bo   jeszcze   dostaniesz   pierścionek   zaręczynowy   na 

Gwiazdkę.

Kiedy   Chloe   czekała   na   Egana,   myślała   o   tym,   co   powiedziała   Martha. 

Czekała na zewnątrz, gdyż doskonale wiedziała, że jeśli on wejdzie do środka, to 
na   pewno   się   spóźnią.   W   całym   domu   nie   było   takiej   dziewczynki,   która   nie 
skorzystałaby z okazji i nie zaczęła popisywać się przed Eganem. Był dla nich 
ojcem, którego nigdy nie miały, oraz mężczyzną, który będzie stanowił wzór, kiedy 
tylko zaczną szukać męża.

17

background image

Może nawet ona sama chciałaby, aby jej przyszły mężczyzna był do niego 

podobny. Kiedy stała się zbyt dorosła na to, aby liczyć na nowego ojca, zaczęła 
myśleć o mężczyźnie, który mógłby ją pokochać. O mężczyźnie, który uważałby, 
że jest najpiękniejszą kobietą na świecie. O mężczyźnie z ciepłym uśmiechem i 
gorącym sercem. O mężczyźnie takim jak… Egan.

Ta myśl ją przerażała. On ją przerażał. Kiedy nie miała się na baczności, 

potrafił ją przejrzeć na wylot i dostrzec całą tęsknotę i uczucia, które starannie w 
sobie ukrywała.

Nie   była   na   to   przygotowana,   nie   chciała   tego.   Być   może   któregoś   dnia 

zapragnie spokojnego, zrównoważonego związku z mężczyzną, ale teraz obawiała 
się, że zaangażowanie, jakiego Egan mógłby od niej oczekiwać w zamian za swoją 
miłość, będzie zbyt głębokie, namiętne. Pragnąłby tyle, że gdyby kiedykolwiek ją 
opuścił   –  a  to  z  pewnością  by  nastąpiło   –  prawdopodobnie   niewiele   by   z  niej 
zostało.

Weźmie od niego tylko tyle, na ile może sobie pozwolić. Nigdy się naprawdę 

nie całowali, nie wspominając o kochaniu. Wiedziała, była absolutnie pewna, że 
gdyby się kiedykolwiek kochali, już nigdy nie potrafiłaby mu niczego odmówić.

Przysięgała sobie rozmaite rzeczy, kiedy Egan podjechał nagle i zaparkował 

obok niej. Otworzył drzwi i Chloe natychmiast zapomniała o swoich obawach.

– Wyglądasz fantastycznie – powiedział.

– Twoja matka na pewno pomyśli, że ten sweter jest zbyt jaskrawy.

– Moja matka też ubiera się na czerwono – powiedział.

W   tym   samym   domu,   w   którym   nie   obchodziło   się   Gwiazdki,   Chloe 

nauczyła się nie nosić zbyt jaskrawych strojów. Trzeba było dwudziestu trzech lat i 
mnóstwa odwagi, aby kupiła sobie dwie spódnice i bluzkę w rzucających się w 
oczy kolorach. Teraz prawie cała jej garderoba składała się z kolorowych, ładnych 
strojów, ale Chloe wciąż miała niejasne poczucie winy z tego powodu.

– Czy nie przesadziłam z tą biżuterią? – zapytała z niepokojem i dotknęła kół 

w uszach. – Nie wyglądam jak Cyganka?

– Bardzo lubię Cyganki.

– A więc dlatego ci się podobam.

18

background image

– Podobasz mi się z powodu swojej inteligencji, poczucia humoru, stalowego 

charakteru i zasad moralnych. – Zjechał na główną ulicę. – Nie mówiąc  już o 
twoim ciele.

Roześmiała   się   głośno,   ale   ten   komplement   sprawił,   że   zrobiło   się   jej 

wyjątkowo przyjemnie.

Rodzice Egana, Dick i Dottie O'Brien, mieszkali niemal godzinę drogi na 

północ od ośrodka, blisko Slippery Rock. Na horyzoncie pojawiły się wzgórza, 
kiedy Egan i Chloe zaparkowali na niewielkim, zaśnieżonym podjeździe.

Po drodze O'Brien wyjaśnił dziewczynie, że nie urodził się w tym domu. 

Była to letnia posiadłość, do której jego rodzice wprowadzili się na stałe wtedy, 
kiedy  ojciec   zrezygnował  z  części  obowiązków   w  rodzinnym przedsiębiorstwie 
budowlanym.

Egan spędzał tu każde lato. Biegał po wzgórzach z trójką braci, łowił ryby w 

małym stawie niedaleko domu. Chloe mogła go sobie wyobrazić, jak dorastał tu w 
otoczeniu kochającej rodziny, dzięki czemu miał naprawdę szczęśliwe dzieciństwo. 
Cieszyła się, że istniały miejsca takie jak to i że przynajmniej niektóre dzieci miały 
szansę w nich dorastać.

– Nie ma nic specjalnie szczególnego w sposobie życia moich rodziców – 

powiedział.   –   Ale   tacy   właśnie   jesteśmy,   Chloe.   Stąd   pochodzę,   tak   mnie 
wychowano.

– Nie najgorzej. Jeśli to miejsce pomogło ci się stać tym, kim jesteś, musi 

być całkiem dobre.

Egan wyłączył silnik i popatrzył na nią ze zdumieniem.

– Czyżby przemawiała przez ciebie dziewczyna z miasta? – zapytał.

– Jestem dziewczyną z miasta, ale nie z wyboru, Egan. Przez niedopatrzenie. 

Ilekroć   opieka   społeczna   szukała   dla   mnie   nowej   rodziny   zastępczej,   zawsze 
błagałam, aby wysłano mnie na farmę. 

Delikatnie dotknął jej policzka.

–   Więc   tak   wiele   razy   zmieniałaś   rodzinę?   Czyżbyś   była   nie   do 

wytrzymania?

– To nie moja wina, to po prostu pech. Przybrani rodzice chorowali albo 

19

background image

wyprowadzali się z tego stanu. Jedna z kobiet chciała mieć małe dziecko i była 
bardzo niezadowolona, kiedy zaczęłam interesować się chłopcami.

Egan zaklął w duchu, ale nie okazał złości. Chloe mogłaby pomyśleć, że to 

litość. Zamiast tego przyjacielsko poklepał ją po ręce.

– Moi rodzice chcieli zaadoptować dziecko – powiedział. – Pragnęli córki, 

ale powiedziano im, że mają już zbyt wielu synów. Pomyśl tylko, mogłaś być moją 
siostrą.

Z jakiegoś powodu ten pomysł wcale się jej nie podobał. Uśmiechnęła się, 

aby pokazać mu, że zagłębianie się w przeszłość nie sprawia jej przykrości, po 
czym otworzyła drzwi. Zrozumiał, że temat jest wyczerpany.

Kiedy wyszli z samochodu, Egan podszedł do niej i wziął ją za rękę. Czuła, 

że on wie, że ona wcale nie chce tu być. Wątpiła jednak, aby rozumiał dlaczego. Po 
prostu nie chciała poznawać jego rodziców czy też stawiać się w sytuacji, w której 
mogłaby wyjść na jaw jej ignorancja, dotycząca prawdziwego życia rodzinnego. 
Znała je tylko z książek albo z obserwacji. Poza tym rodzina Egana zapewne nie 
przypominała większości znanych jej rodzin.

– Uważaj na psy – ostrzegł ją, kiedy zbliżali się do drzwi. – Zamęczą cię, 

jeżeli im na to pozwolisz.

Chloe   przygotowała   się   na   atak,   kiedy   w   następnej   sekundzie   drzwi 

otworzyły   się   i   wypadły   z   nich   trzy   owczarki   niemieckie   i   jeden   collie. 
Natychmiast rzuciły się w stronę mężczyzny, który przyklęknął i zaczął bawić się z 
nimi na śniegu.

– No cóż, skoro Egan nie zamierza nas sobie przedstawić, zrobię to sama. – 

Drobna  blondynka  o  oczach   przypominających  oczy  Egana  zeszła  z  werandy  i 
wyciągnęła   rękę   do   Chloe.   –   Jestem   Dottie   O'Brien.   Wszyscy   mówią   mi   po 
imieniu.

Chloe zdjęła rękawiczkę i potrząsnęła niewielką, lecz nadspodziewanie silną 

dłonią Dottie.

– A ty jesteś Chloe – mówiła dalej, zanim Chloe zdołała wykrztusić z siebie 

chociaż słowo. – Naprawdę się cieszę, że przyszłaś. Poza nami dwiema nie będzie 
dzisiaj żadnych kobiet. Tylko ty i ja, a to i tak więcej niż zazwyczaj. Myślisz, że 
jakoś to zniesiesz?

20

background image

Dziewczyna roześmiała się i poczuła, że powoli opuszcza ją napięcie.

– Mam nadzieję, że mężczyźni nie będą mieli nad nami liczebnej przewagi – 

rzekła.

– A więc Egan ci nie powiedział?

– Czego mi nie powiedział?

– Zaprosił również wszystkich swoich braci. A żaden z nich jeszcze się nie 

ożenił. Idioci!

To   nie   byli   idioci.   Zarówno   oni,   jak   i   Dick,   ich   ojciec,   okazali   się 

dowcipnymi,   przystojnymi   mężczyznami,   którzy   odnosili   się   i   do   Chloe,   i   do 
Dottie w taki sam sposób, w jaki odnosili się do siebie.

Chloe   już   wcześniej   poznała   braci   Egana,   z   wyjątkiem   Richa,   który   nie 

pracował w rodzinnej firmie. Kilka miesięcy wcześniej przyszli do ośrodka, żeby 
ustalić   koszty   renowacji   i   od   tamtego   czasu   widywała   ich   od   czasu   do   czasu. 
Przychodzili i wychodzili o dziwnych porach, a każdy z nich zajmował się tym, co 
potrafił najlepiej. Zwróciła uwagę na ich rozliczne zalety, a także na niezmożoną 
energię.

Po godzinie Chloe była wyczerpana. Po dwóch godzinach Dottie wsadziła ją 

do samochodu i zawiozła do miasta na małą przejażdżkę.

– Czy teraz widzisz, z kim musiałam żyć przez te wszystkie lata? – zapytała 

pani O'Brien, ale w jej głosie nie było rozżalenia.

– Są tacy… pełni werwy.

–   Dobrze,   że   wyszłyśmy,   zanim  przystąpili   do   wybierania   choinki.   Będą 

walczyć o to, którą ściąć. Będą walczyć nawet wtedy, gdyby wszyscy chcieli tę 
samą. Pokłócą się o to, kto będzie ścinał, nawet jeśli żaden z nich nie będzie miał 
na to najmniejszej ochoty.

Dottie zaparkowała naprzeciwko jasno oświetlonych sklepów.

– Potem wrócą do domu i wyciągną ozdoby choinkowe – ciągnęła. – Joe 

zajmie się lampkami, to już tradycja. Gary otworzy wszystkie pudla i zostawi je dla 
innych. Egan i Rich będą rywalizować, który z nich szybciej zawiesi zabawki. Dick 
przyrządzi grzane piwo, które zwaliłoby z nóg nawet bawołu, i kiedy wrócimy, nic 
już nie zostanie. W końcu włączą telewizję albo zaczną grać w ping-ponga. A ja 

21

background image

wrócę do domu i wszystkich porozstawiam po kątach.

– Na  samą  myśl  o  tym  robi  mi  się  słabo.  –  Chloe  ruszyła  za  Dottie  do 

niewielkiego supermarketu.

– Powinni się ożenić. Wszyscy. Muszą założyć rodziny i zostawić mnie i 

Dicka w spokoju. Jak myślisz, które najlepiej kupić?

Chloe   uważnie   przyglądała   się   cenom   czekoladowych   chrupek,   po   czym 

wręczyła Dottie jedną z paczek.

– Te – powiedziała.

– Jak sądzisz, powinnyśmy kupić łuskane orzechy, czy też w skorupkach i 

połupać je w domu?

Godzinę później wróciły, obładowane czterema torbami zakupów. W ciągu 

następnej   godziny   Dottie   nauczyła   Chloe,   jak   robić   pyszne   ciasto   owocowe   z 
czekoladowymi   chrupkami,   daktylami   i   kandyzowanymi   wiśniami.   Potem   obie 
zasiadły w kuchni, popijając wino i zwierzając się sobie nawzajem.

– Chciałam mieć córkę – powiedziała Dottie. – Zachodziłam w ciążę i ciągle 

rodziłam chłopaków. Po jakimś czasie nawet ich polubiłam.

Dziewczyna roześmiała się. Oczy kobiety błyszczały, kiedy mówiła o swoich 

ukochanych synach.

– Jak myślisz, co oni teraz robią? – zapytała.

A   robili   rzeczy   straszne.   Rich   uznał,   że   kolejka,   która   znajdowała   się   w 

jednym z pudeł, będzie się doskonale komponowała ze świąteczną choinką. Kiedy 
Dottie weszła do salonu, zdążył się on już zamienić w małe miasteczko.

Po   doskonalej   kolacji,   kiedy   Egan   i   Chloe   jechali   w   stronę   Pittsburgha, 

dziewczyna miała wreszcie czas zastanowić się nad wydarzeniami tego dnia.

– Polubiłaś ich, prawda?

22

background image

– A jakżeby inaczej?

– Mówiłem ci, że tak będzie.

– Wiem.

Egan przyglądał się jej kątem oka. Wyglądała na oszołomioną, jak ktoś, kto 

właśnie uniknął zderzenia z ciężarówką. W czasie tego popołudnia rozpuściła swój 
wspaniały kok i związała włosy w koński ogon. Zastanawiał się, czy to było przed, 
czy po tym, kiedy Dottie kazała jej zrzucić buty i poczęstowała winem własnej 
roboty.

– Oni też cię lubią.

– Tak myślisz?

– Wszyscy. Ojciec odciągnął mnie na bok i powiedział, że jeśli sobie nie 

poradzę, to on sam się z tobą ożeni.

– Lubię twojego ojca. – Miała nadzieję, że jej głos brzmi lekko i żartobliwie. 

– Prawdopodobnie mówi tak o każdej kobiecie, którą przyprowadzasz do domu.

– Tylko o każdej pięknej kobiecie.

– Twoja matka nauczyła mnie piec ciasto owocowe i dała mi przepisy na 

ciasteczka.

– Następnym razem zapędzi cię do zakupów i pakowania prezentów. Może 

nawet do szycia pokrowców na meble.

– Pokrowców na meble?

– Do jej domków dla lalek.

– Co takiego? – Chloe zesztywniała.

– Ona robi domki dla lalek, repliki starych domów w Pensylwanii. To znaczy 

tata zajmuje się stolarką, ale ona robi wszystko inne. Sama je umeblowuje.  W 
mieście jest niewielki sklep, który wszystko od niej bierze, a o tej porze roku popyt 
na takie rzeczy jest olbrzymi. To dodatkowe pieniądze, a poza tym ona to po prostu 
uwielbia.

– Żartujesz!

23

background image

–   Nie.   Jestem   zdumiony,   że   ci   ich   nie   pokazała.   Na   pewno   zrobi   to 

następnym razem.

Chloe wbiła wzrok przed siebie. Domki dla lalek. Co za przypadek. Jeszcze 

tak niedawno była małą dziewczynką, która modliła się o… Nie myślała o tym 
przez wiele, wiele lat, do momentu, w którym pokłóciła się z Eganem o prezenty 
dla dziewczynek.

– Sam mam jeden u siebie w mieszkaniu. 

Chloe szybko powróciła do rzeczywistości.

– Domek dla lalek? Ty?

– To niezupełnie jest domek dla lalek. Wstąp i zobacz. 

Znów próbowała przybrać żartobliwy ton, tym razem jednak bezskutecznie.

– Czyżby to była taka zagrywka O'Brienów, mająca na celu zwabienie mnie 

do ciebie?

– Cel uświęca środki.

– Wybacz, ale nie mogę wrócić zbyt późno – powiedziała. – Muszę jeszcze 

porozmawiać z Moną, a jutro jest zwykły dzień, więc powinnam się wcześniej 
położyć.

– Zaufaj mi. Odwiozę cię na czas.

Chloe   jeszcze   nigdy   nie   była   w   mieszkaniu   Egana.   Zapraszał   ją   tam 

wielokrotnie, ale zawsze obawiała się takiej bliskości. Egan w kinie czy też na 
boisku szkolnym był do przyjęcia, ale we własnym mieszkaniu to już przesada.

Teraz też się bała, ale nie miała już żadnej wymówki. Zdawała sobie sprawę, 

że on doskonale wie, dlaczego zawsze odmawiała. Był jednak cierpliwy i pewny 
siebie. Miała wrażenie, że czeka na odpowiedni moment, na szczelinę w murze, 
który wzniosła wokół siebie.

Pół godziny później dotarli do Squirrel Hill, gdzie mieszkał. Ta część miasta 

była   wyjątkowo   malownicza,   pełna   interesujących   sklepów   i   koszernych 
delikatesów. Chloe nieufnie ruszyła w stronę niewielkiego budynku. Mieszkanie 
Egana zajmowało całe górne piętro. Szybko zorientowała się, dlaczego je wybrał. 
Natychmiast zapomniała o ostrożności.

24

background image

– To fantastyczne. Stąd możesz wszystko zobaczyć. – Podeszła do okna i 

wyjrzała na morze świateł.

– Nie wszystko. Tylko połowę wszystkiego.

– Wystarczy. – Zaczęła liczyć oświetlone wystawy sklepowe i zatrzymała się 

przy dziewięciu. Gdy Egan stanął za nią, bez namysłu oparła się o niego. Objął ją 
ramionami.

– Cieszę się, że przyszłaś – wyszeptał jej do ucha.

– Ja chyba też się cieszę.

Roześmiał się głośno.

–   Chloe,   zaprosiłem   cię   tutaj,   żebyś   zobaczyła   moje   mieszkanie,   a   nie 

dlatego, żebyśmy się namiętnie kochali.

Poczuła nagle dziwaczne rozczarowanie.

– To dobrze – powiedziała.

– Nawet nie chcę się z tobą kochać… dopóki nie będziesz gotowa.

Słysząc jego pierwsze słowa, była zupełnie załamana, ale później poczuła się 

lepiej  – dopóki  nie zdała  sobie  sprawy, że  on  czeka  na odpowiedź.  Co  mogła 
powiedzieć?

– Przykro mi.  Nie wiem, co mam o tym myśleć. Nawet nie chcę o tym 

myśleć. Jesteś inny. To znaczy… chciałam powiedzieć, że ja jestem zupełnie inna, 
kiedy…

– To wyjątkowe,  bardzo  ważne – przetłumaczył. – I nie chciałabyś tego 

zepsuć.

Wszystko działo się zbyt szybko jak dla Chloe.

– Jesteś kimś wyjątkowym, Egan. Traktujesz dziewczynki w wyjątkowy…

– Mimo to wspólnie spędzona noc nie zepsułaby tego, co już mamy… – 

ciągnął,   ignorując   jej   słowa.   –   Musimy   się   zbliżyć   do   siebie,   aż   w   końcu   nie 
będziesz w stanie dłużej się okłamywać. A wtedy odkryjesz, że jestem tu i czekam 
na ciebie.

25

background image

Czcza   gadanina   straciła   sens.   Patrzył   na   nią   oczyma,   które   wszystko 

widziały, mówiły jej, że nie ma powodu do obaw. Z westchnieniem poddała się 
pocałunkowi, który był nieunikniony od momentu ich spotkania. Egan pachniał 
lasem, świerkowym lasem, zaś jego usta miały smak świątecznych cukierków.

Położył ręce na biodrach dziewczyny, aby przyciągnąć ją bliżej. Całował ją 

coraz namiętniej. Tak bardzo pragnął ją przekonać, że się nie mylił.

Wiedział, że się nie mylił. Marzył o tym, aby trzymać Chloe w ramionach, 

dopóki te marzenia nie stały się dla niego torturą. Powtarzał sobie, że nie może się 
śpieszyć, że musi być ostrożny, ale z trudem mógł się z tym pogodzić. Mówił 
sobie,   że  zakochanie   się   w  kobiecie,  która   tak  bardzo   obawia  się   tego  rodzaju 
związków, jest niebezpieczne. Tego jednak nie potrafił zaakceptować. Tą kobietą 
była przecież Chloe i w jakiś sposób przeczuwał, że warto zapłacić każdą cenę za 
to, aby trzymać ją tak w ramionach.

Westchnęła  i  przywarła  do  niego.  Zapach  jej włosów  i  skóry  zdawał  się 

przenikać go na wskroś. Uścisk Egana zacieśnił się, nawet przez warstwy ubrania 
czuł, jak ciało Chloe zdaje się rozgrzewać pod dotykiem jego palców.

W pewnej chwili poczuł, że powinien ją puścić. Nie należało przedłużać tej 

sytuacji, bo dziewczyna zacznie się mieć na baczności i z uległej, ciepłej kobiety 
stanie się zimna jak głaz.

Jednak   nie   chciał   tego   robić.   Pragnął   zanurzyć   palce   w   jej   jedwabistych 

czarnych włosach, przycisnąć usta do jej policzka, czuć na torsie jej piękne piersi.

Teraz już wiedział, że pragnął Chloe Palmer od chwili, kiedy ujrzał ją po raz 

pierwszy. A im więcej miał, tym więcej pragnął. I to nie miało się nigdy zmienić.

Chloe ujęła w dłonie jego twarz i przyciągnęła ją do siebie. Kiedy zdrowy 

rozsądek i strach ustąpiły miejsca pożądaniu, nagle poczuła, że Egan się odsuwa.

– Nie pokazałem ci mojego domku dla lalek. 

Patrzyła na niego, próbując zrozumieć, o co chodzi.

– Nie – powiedziała bez tchu. – Nie pokazałeś.

– Po to przecież cię tu przywiozłem. – Przesunął palcem po jej wargach.

– Tak.

26

background image

Zdołał się uśmiechnąć, kiedy powoli otrząsała się z oszołomienia. Nie mógł 

już dłużej tak stać i patrzeć na jej zaczerwienione usta i błyszczące oczy, więc 
wziął ją za rękę i zaprowadził do swojej sypialni.

Chloe   usiłowała   zignorować   olbrzymie   łóżko   i   szlafrok,   niedbale 

przewieszony przez oparcie krzesła. Uroczy nieporządek, który mówił jej, że w 
tym   pokoju   sypia   mężczyzna,   któremu   bardzo   brakuje   kobiety.   Starała   się 
skoncentrować   na   pniu   drzewa,   ustawionym   na   niewielkim   stoliczku   w   kącie. 
Popatrzyła uważniej i w chwilę później niemal zapomniała o całym świecie.

– Egan, to cudowne – wyszeptała.

–   Mama   twierdzi,   że   przez   całe   tygodnie   zastanawiała   się,   co   dla   mnie 

zrobić. Joe miał  już domek  z rodziną pionierów. Rich dostał stajnie z końmi i 
prawdziwą   słomą.   Wiedziała,   że   dla   Gary'ego   będzie   musiała   zrobić   komendę 
straży pożarnej, bo odkąd skończył dwa lata, nigdzie nie ruszał się bez swojego 
strażackiego kapelusza.

– I dlatego ty dostałeś domek w drzewie. – Chloe sięgnęła do środka i wyjęła 

stamtąd maleńką, puszystą wiewiórkę. – To cudowne.

– To Chatters. – Egan wyciągnął kolejną wiewiórkę. – A to Merlin.

W   domku   były   jeszcze   cztery   wiewiórki.   Mieszkały   w   czterech 

prześlicznych pokoikach, w których znajdowały się miniaturowe sprzęty. Historia 
ich   rodziny   była   niesłychanie   bogata,   a   każde   zwierzątko   miało   zupełnie   inny 
charakter. Jadały przy nakrytym obrusem stole, kąpały się w maleńkiej wannie i 
spały w wygodnych łóżeczkach.

Kiedy   Chloe   trzymała   w   rękach   Chattersa,   mogła   sobie   wyobrazić 

pięcioletniego Egana, jak bawi się ze swoimi puszystymi przyjaciółmi. W pewnej 
chwili spojrzała w oczy dwudziestodziewięcioletniego mężczyzny.

– Nikomu nie pokazuję mojego domku, dopóki nie jestem całkiem pewien, 

że warto – powiedział uroczystym tonem.

Uśmiechnęła się, bo co innego mogła zrobić? Jej uśmiech zdawał się trwać w 

nieskończoność.

Pocałunek, któremu żadne z nich nie było w stanie się oprzeć – również.

27

background image

W   drodze   do   ośrodka   Chloe   poczuła   nagle   dziwną   pustkę.   Egan   dał   jej 

dzisiaj tak wiele. Swoją rodzinę, gwiazdkowe tradycje, dzieciństwo, cierpliwość, 
trochę uczucia. A co ona mu dała?

Nic.   Jedyne,   czym   się   z   nim   dotąd   dzieliła,   to   rezerwa   i   strach. 

Powstrzymywała każdą jego próbę zbliżenia się do niej, co nie mogło pozostać bez 
śladu.   Nie   potrafiła   mówić   o   swoich   sekretach   z   obawy,   że   narazi   się   na 
śmieszność. Ale co dzięki temu zyskała?

Co zyskała dzięki temu, że trzymała Egana na dystans?

A ile radości dało jej to, że pozwoliła dzisiaj, aby wszedł w jej życie?

Szukała   gorączkowo   czegoś,   co   mogłaby   mu   powiedzieć,   co   mogłoby 

sprawić, żeby nie był smutny. Nagle znalazła.

– Egan?

– Jeśli chcesz powiedzieć, żebym zakręcił i zawiózł cię z powrotem do mnie, 

jestem gotów natychmiast to zrobić.

Położyła dłoń na jego kolanie i poczuła, że mięśnie mężczyzny sztywnieją.

– Czy opowiadałam ci kiedyś o mojej rodzinie?

Wyczuł,   że   Chloe   sili   się   na   beztroski   ton.   Czy   mu   mówiła?   Nawet   nie 

powiedziała, jak brzmi jej drugie imię.

–   Nie.   –   On   również   próbował   być   beztroski.   Dotknął   jej   dłoni.   –   Nie 

opowiadałaś.

– Mieszkają w Grecji.

– To raczej daleko stąd.

Przez chwilę milczała. Egan zastanawiał się, czy to już wszystko. Poczuł się 

rozczarowany, ale nie zamierzał jej o tym informować.

Był zdumiony, kiedy ponownie się odezwała.

– Mój ojciec pochodził z Grecji, z jednej z mniejszych wysp, ale nie wiem, z 

28

background image

której. Mama mi to powiedziała, kiedy pytałam, dlaczego nie mam dziadków, tak 
jak moi koledzy i koleżanki. Powiedziała, że mam wielką rodzinę w Grecji i że 
tatuś się na nich pogniewał. Odszedł z domu i przyjechał do Stanów, nawet im o 
tym nie mówiąc.

– I to wszystko, co wiesz?

– Wszystko.

– Palmer nie brzmi jak greckie nazwisko.

– Nie sądzę, żeby naprawdę nazywał się John Palmer. Myślę, że zmienił 

nazwisko.

– Czy po śmierci rodziców ktoś próbował odnaleźć twoją rodzinę?

– Tak, opiekun społeczny, ale nie sądzę, żeby bardzo się starał. Byłam tylko 

jedną z całej gromady dzieciaków. Łatwiej było oddać mnie do rodziny zastępczej. 
Gdyby się okazało, że mam gdzieś rodzinę, nie wiadomo, czy można by było mnie 
adoptować. Tak więc pozostałam pod opieką państwa.

– A czy ty próbowałaś ich odnaleźć?

Milczała   tak   długo,   aż   pomyślał,   że   się   wystraszyła.   Poczuł   się   jeszcze 

bardziej sfrustrowany tą zabawą w kotka i myszkę. Jego cierpliwość zdawała się 
wyczerpywać.

–   Oszczędzam   pieniądze   –   odezwała   się   w   końcu   dziewczyna   –   żeby 

wynająć   detektywa.   Za   kilka   miesięcy   będę   miała   wystarczającą   sumę,   aby 
rozpocząć poszukiwania. To nie będzie łatwe. Wszystko, co mieli moi rodzice, 
spłonęło w pożarze. Nie pozostały żadne nazwiska ani adresy. Wiem tylko, że tata 
pochodzi z Grecji.

– A matka?

– Nie miała rodziny. To akurat było łatwe do ustalenia.

Był zdumiony, że tak wiele mu powiedziała. Zdumiony i zadowolony.

– Znajdziesz ich – powiedział.

– Naprawdę tak uważasz?

– Masz gdzieś krewnych. I oni chcą cię poznać równie mocno, jak ty chcesz 

29

background image

poznać ich.

Chloe odetchnęła głęboko. Powiedzenie mu o tym wszystkim nie było wcale 

takie   straszne.   Trzymała   to   w   tajemnicy   od   dzieciństwa,   gdyż   była   śmiertelnie 
przerażona, że ktoś mógłby ją zniechęcić albo dać do zrozumienia, że to nie ma 
najmniejszego znaczenia. Teraz nie był to już sekret. Egan zrozumiał. Wierzył, że 
się jej uda.

– Egan… Dziękuję ci.

On również głęboko odetchnął. Chciał jej powiedzieć, że nic takiego nie 

zrobił. Chciałby spotkać się z ludźmi, którzy tak beztrosko zlekceważyli to, że mała 
Chloe pragnęła mieć własną rodzinę. Chciał zatrzymać samochód, przytulić ją i 
powiedzieć, że teraz już ma rodzinę. Jego. Jego bliskich. Na zawsze.

– Nie ma za co – powiedział zamiast tego.

Chloe przymknęła oczy i usiadła wygodniej.

30

background image

Rozdział trzeci

– Piętnaście dolarów, trzy czekoladowe batony i zaproszenie na przekąskę 

dla   każdej   dziewczynki.   Dwie   książki.   Nowe   płaszcze   dla   tych,   które   tego 
potrzebują. Swetry i co? Dżinsy?

–   Tylko   nie   dżinsy!   –   Chloe   zerknęła   na   zdumioną   twarz   Marthy.   – 

Przepraszam, nie chciałam, żeby zabrzmiało to tak gwałtownie.

– Coś nie tak z dżinsami?

Wszystko było w porządku, tylko ona miała złe wspomnienia z dzieciństwa. 

Skrzywiła się.

– Może coś odrobinę mniej użytecznego – powiedziała.

– Na przykład? – Martha sięgnęła po długopis.

Dyskusja   ciągnęła   się   od   wczesnego   ranka.   Chloe   pomyślała,   że   jeśli 

kiedykolwiek będzie miała własne dzieci, wybór prezentów dla nich pójdzie jej jak 
z płatka. Większość decyzji w ośrodku podejmowano wspólnie. Również dzięki 
temu   wszystko   funkcjonowało   tak   znakomicie,   ale   najdrobniejsze   wybory 
stanowiły czasem istną mękę.

– Może biżuteria? – zaproponowała Chloe. – Bransoletki, wisiorki? Kolczyki 

dla tych, które mają przekłute uszy?

– Bunny chce mieć przekłute uszy. I rubinowe kolczyki.

– Za drogo – westchnęła Chloe. – O wiele za drogo.

– Wszystko jest za drogie.

–   Trafiła   się   nam   okazja   co   do   płaszczy.   Dwóch   sprzedawców   obiecało 

obniżkę.

– To pewnie zeszłoroczne płaszcze.

– No cóż, moda się aż tak nie zmieniła od zeszłego roku. Dziewczynki się 

nie zorientują.

31

background image

– Ha!

Nagle rozległo się pukanie do drzwi i dziewczęcy chichot.

– Proszę! – zawołała Chloe.

Drzwi uchyliły się i pokazała się w nich głowa Mony.

– Powinnam dostać punkt na mojej karcie. Robię zakupy.

–   Najpierw   je   zrób,   a   potem   proś   o   nagrodę.   –   Chloe   z   trudem 

powstrzymywała uśmiech.

–   Ktoś   czeka   na   ciebie   na   dole   –   dodała   dziewczynka.   –   Jakaś   pani   o 

nazwisku O'Brien. Mówi, że jest matką Egana. Czy on nie jest za stary na to, żeby 
mieć matkę?

– Ja mam matkę – odezwała się Martha.

Oczy Mony rozszerzyły się ze zdziwienia, ale, ku zdumieniu opiekunek, nie 

wygłosiła żadnego komentarza. Chloe postanowiła w duchu, że da jej dwa punkty.

– Czy powiesz jej, że zaraz przyjdę?

– Jasne.  Poza tym ona rozdaje świąteczne  ciasteczka, nie chcę przegapić 

mojego.

Dziewczyna   domyśliła   się,   że   Mona   nie   omieszkała   zjeść   już   kilku 

ciasteczek.

– Upewnij się, że Jenny też dostanie – powiedziała.

– Już to zrobiłam – odparła uspokajająco dziewczynka.

Chloe nie mogła się opanować. Wstała i mocno uścisnęła małą.

– Naprawdę cię lubię – szepnęła.

– Zawsze to powtarzasz!

– Ona też cię lubi – powiedziała Martha, kiedy Mona zniknęła. – Zaczęła się 

starać, odkąd rozmawiałaś z nią w niedzielę.

– Powiedziałam jej, że osobiście przeniosę ją do najmniejszego pokoju w 

całym budynku, jeżeli się nie poprawi.

32

background image

– No, no…

– Naprawdę! W każdym razie coś w tym rodzaju.

– Idź do swojego gościa. Ja zostanę i zacznę telefonować, żeby dowiedzieć 

się o ceny.

W  drodze  na  dół  Chloe  została  trzykrotnie   zatrzymana.   Dottie  skończyła 

rozdawać w kuchni ostatnie ciasteczka, kiedy dziewczyna w końcu do niej dotarła. 
Matka Egana podlewała kwiaty, zupełnie jak gdyby mieszkała w tym domu.

– Co za miła niespodzianka – powiedziała zupełnie szczerze Chloe, na co 

Dottie uścisnęła ją mocno.

– Przyszłam, żeby się dowiedzieć, czy masz czas na świąteczne zakupy.

– Teraz?

– Pewnie jesteś zajęta.

Chloe miała wolne popołudnia w środy, ale bardzo rzadko z tego korzystała. 

Nagle wydało się jej to doskonałym pomysłem.

– Bardzo chętnie z tobą pójdę – zdecydowała. – Nawet nie pomyślałam o 

zakupach.

– Świetnie. Cieszę się, że wpadłam. I cieszę się, że miałam wreszcie okazję 

zobaczyć ten dom. Robi wrażenie.

– Pozwól się oprowadzić – uśmiechnęła się z dumą Chloe.

Pokazała   Dottie   wszystkie   zakamarki.   Jeszcze   kilka   miesięcy   wcześniej 

przepraszałaby ją za wszelkie niedogodności – zepsute centralne ogrzewanie, tynk 
odpadający   z   sufitu   i   ze   ścian,   popękane   deski   w   podłogach.   Teraz   z   dumą 
pokazywała świeżo odmalowane lub pokryte tapetą pokoje. Naprawy nie zostały 
jeszcze zakończone, ale nie było się czego wstydzić.

–   To   wszystko   dzieło   O'Brienów   –   powiedziała   Chloe   na   schodach, 

wiodących   na   trzecie   piętro.   –   Gdyby   nie   twoi   synowie,   nie   wiem,   co   byśmy 
zrobili.

– Czy nie przeszkadza ci, że codziennie musisz wchodzić po tych schodach? 

– Dottie przystanęła na moment, żeby odpocząć.

33

background image

–   Ani   trochę.   Zaraz   ci   pokażę,   dlaczego.   –   Otworzyła   szeroko   drzwi   i 

wpuściła gościa.

– Fantastyczne – wyszeptała Dottie na widok mieszkania.

– To pomysł i ciężka praca Egana. Zarząd nie chciał wydawać pieniędzy na 

pokój dyrektora. Uznali, że lepiej będzie podwyższyć moją pensję, żebym mogła 
wynająć coś w okolicy. Kiedy powiedziałam o tym Eganowi, postanowił przerobić 
to tak tanim kosztem, że zarząd nie mógł odmówić. Pracował nad tym przez dwa 
weekendy. Dziewczynki pomogły mi odmalować.

– Dlaczego to takie ważne, żebyś była na miejscu? Wydaje mi się, że dobrze 

by było dla ciebie, gdybyś mieszkała gdzie indziej.

– Dziewczynki potrzebują jakiegoś stałego punktu. Kogoś, na kogo mogą 

liczyć. Kogoś, kto nagle nie odejdzie.

– Kogoś jak matka?

– Mam nadzieję.

Dottie dotknęła jej ramienia, jak gdyby to wszystko rozumiała.

– Chodźmy już – powiedziała. – Najpierw coś zjemy. Ja zapraszam.

Obiad   był   cudowny.   Rozmawiały   niemal   o   wszystkim   –   ulubionych 

ubraniach, muzyce i filmach. Chloe opowiadała historyjki z czasów studenckich, a 
Dottie   rewanżowała   się   opowieściami   o   dzieciństwie   Egana.   Trzy   godziny   po 
obiedzie, z rękami pełnymi świątecznych zakupów Dottie, znowu znalazły się w 
restauracji, gdzie zamówiły kawę i ciastka.

– Nigdy nie widziałam, żeby ktoś kupował tyle naraz – powiedziała Chloe. – 

Nigdy!

– Dopiero  zaczęłam.   – Pani  O'Brien  zrzuciła  pantofle.   – A  ty  nawet  nie 

zaczęłaś.

Na zewnątrz mały, roześmiany Mikołaj potrząsał dzwoneczkiem i podstawiał 

przechodniom pod nos żelazny imbryk na datki.

– Jestem zaszokowana – ciągnęła Chloe. – Boże Narodzenie zawsze tak na 

mnie działa.

34

background image

– Nie lubisz Gwiazdki?

– Lubiłam… kiedy byłam bardzo mała.

– A co lubiłaś?

Chloe próbowała sobie przypomnieć. Po śmierci rodziców nie chciała myśleć 

o świętach, to było zbyt bolesne. Jednak teraz była już dorosła i ze zdumieniem 
odkryła, że te wspomnienia wciąż w niej tkwią, nieco zapomniane, ale tkwią. I już 
nie były bolesne.

– Zawsze wieszałam gwiazdę na czubku choinki – uśmiechnęła się. – Ojciec 

podnosił mnie wysoko i wieszałam ją na górnej gałęzi. A mama piekła baklawę. 
Wtedy, oczywiście, nie wiedziałam jeszcze, co to jest, ale ktoś mnie poczęstował, 
kiedy byłam na studiach, no i przypomniałam sobie.

– Czy robiłaś ją kiedyś?

Chloe pokręciła przecząco głową.

– Nauczę cię.

– Tylko mi nie mów, że to część waszej gwiazdkowej tradycji.

– Nie. To się nie nadaje na święta.

– Zawsze mieliśmy prawdziwą choinkę – ciągnęła Chloe. – Wychodziliśmy i 

wybieraliśmy najładniejszą. Kiedy zawiesiłam gwiazdę, śpiewaliśmy kolędy. Mój 
ojciec śpiewał w języku, którego nie rozumiałam. Kiedyś mama powiedziała mi, że 
to grecki i że to jego język ojczysty.

– Powiedziałabym, że to bardzo miłe wspomnienia.

– Bardzo. Moi rodzice… no cóż, byli wspaniali.

– I ciągle tęsknisz za nimi.

–   Tak.   –   Chloe   nie   wstydziła   przyznać   się   do   tego   przed   Dottie.   Miała 

wrażenie, że kobieta oczekuje od niej, żeby była szczera, tak jakby jej uczucia były 
ważne i całkowicie zrozumiałe.

Zupełnie jak Egan.

– Dottie. – Chloe popatrzyła na nią. – Egan mówił mi, że robisz domki dla 

35

background image

lalek.

Kiedy   Dottie   zdała   sobie   sprawę,   że   po   drugiej   stronie   stolika   siedzi 

entuzjastka jej pracy, rozgadała się tak, że obie nawet nie zauważyły, kiedy zjadły 
ciastka i znalazły się znowu na ulicy.

Sklep, w którym pani O'Brien sprzedawała domki, znajdował się niedaleko 

parkingu.   Maleńkie   domki   stały   po   obu   stronach   drzwi.   Wszystkie   były 
udekorowane światełkami i miniaturowymi choinkami.

Właścicielka   pożartowała   z   Dottie   i   z   Chloe,   po   czym   poszła   zająć   się 

klientem.

– Najpierw pokażę ci moje – powiedziała Dottie. – Są najlepsze.

To były najpiękniejsze domki dla lalek, jakie Chloe kiedykolwiek widziała. 

Jako  dziecko  pragnęła  zwykłego,  skromnego  domku   z oświetleniem  i prostymi 
meblami, które mogłaby przenosić z pokoju do pokoju. Te domki natomiast były 
wspaniałe, miały drewniane podłogi i schody o rzeźbionych poręczach. Kominki 
zrobione były z kamienia, a wanny i umywalki z porcelany.

Chloe wzięła do ręki łóżeczko dziecięce i laleczkę w stroju niańki. Jedna 

strona łóżeczka ozdobiona była wisiorkami wielkości ziarenka maku.

– Nigdy nie pomyślałam, że to może być aż tak piękne – powiedziała. – 

Nigdy. Ale czy dziecko może się tym bawić?

– Te domki  są przeznaczone dla dzieci, nawet jeśli to znaczy, że muszę 

poświęcić jakiś szczegół. Część z tych mebli nie nadaje się dla małych dzieci, 
dlatego   zawsze   proponujemy   rodzicom,   żeby   kupowali   prostsze,   tańsze   rzeczy, 
zanim dziecko nie podrośnie na tyle, żeby zająć się kolekcjonowaniem.

– Kolekcjonowaniem?

– Wielu dorosłych kupuje te domki dla siebie. Nie zdawałaś sobie z tego 

sprawy, prawda?

– Chyba nie. Nigdy o tym nie myślałam.

– Kolekcjonerstwo to tylko pretekst. W gruncie rzeczy w każdej z nas tkwi 

mała dziewczynka.

– Naprawdę tak uważasz? – Chloe była zdumiona.

36

background image

– Oczywiście. Gdyby było inaczej, dlaczego miałabym poświęcać tyle czasu 

na robienie tego, skoro zarobiłabym dwa razy więcej, gdybym robiła cokolwiek 
innego?

Kiedy kilka godzin później Egan przyszedł do ośrodka, Chloe wciąż myślała 

o tkwiącej w niej małej dziewczynce.

– Żadnych zakupów przedświątecznych! – Potrząsnęła stanowczo głową, ale 

mała dziewczynka w niej, przejęta gwiazdkową atmosferą, krzyczała „tak!”.

To „tak” odnosiło się także do czasu spędzonego wspólnie z O'Brienem.

– Chloe… – Egan uśmiechnął się do niej swoim czarującym uśmiechem. – 

Matka mówiła mi, że po południu byłyście na zakupach. Ale teraz to co innego. 
Zostało mi jeszcze parę rzeczy do kupienia.

Kiedy dotknął pasemka jej włosów, poczuła się dziwnie.

–   Gwiazdka   jest   dopiero   za   trzy   tygodnie   –   powiedziała.   –   Jest   jeszcze 

mnóstwo czasu na zakupy.

– Proszę. – Przysunął się do niej. – Nie chcę iść bez ciebie.

Zastanawiała się, dlaczego tak łatwo mu ulega.

– Jeden sklep. – Miała nadzieję, że zabrzmiało to stanowczo. – Tylko jeden 

sklep.

Z wyrazu jego twarzy wywnioskowała, że przejrzał ją na wylot.

Poszli do największego magazynu w mieście. Chloe było bardzo przyjemnie 

tak spacerować od stoiska do stoiska, ale nie bardzo rozumiała, dlaczego musiała 
być   obecna   przy   tym,   jak   kupował   kasety   z   meczami   dla   Richa.   Kilka   stoisk 
później zrozumiała.

– Spójrz, czy nie są piękne? – zapytał, wskazując na kolczyki w stoisku z 

biżuterią. – I niedrogie.

37

background image

Popatrzyła na cenę i gwizdnęła cicho.

–   Czterdzieści   pięć   dolarów   to   nie   jest   niedrogo   –   powiedziała.   –   To 

ekstrawagancja.

– Ale uszy przekłuwają tu za darmo. I dobrze, nie trzeba się martwić, że wda 

się jakieś zakażenie, to pewna firma.

– Będziesz świetnie wyglądał. Na pewno chciałbyś diament. – Popatrzyła na 

niego i zauważyła, że się zaczerwienił. – A które ucho? Zawsze zapominam, które 
ucho   przekłuwają   mężczyźni.   Może   powinieneś   oba?   A   jeśli   znudzą   ci   się 
diamenty, mam gdzieś duże kółko. Zawsze bardzo podobali mi się piraci.

Wziął ją pod ramię i szybko odciągnął od stoiska.

– Nie chcesz kółka? – zapytała niewinnie.

– Chodź, popatrzymy na zabawki.

– Niby dla kogo? – Świetnie znała odpowiedź na to pytanie.

Najpierw przyglądali się samochodom, potem piłkom futbolowym i grom, aż 

Chloe poczuła, że Egan delikatnie ciągnie ją w stronę lalek.

–   Lalki,   kolczyki   i   angorowe   swetry   –   powiedziała.   –   Masz   dosyć 

eklektyczny gust.

– Popatrz na to. Te rzeczy są takie miękkie. – Zatrzymali się przed półką z 

lalkami.

– Przejrzałam cię, wiesz? – Spojrzała na niego i skrzyżowała ramiona.

– Przejrzałaś mnie?

– Tak.

– Może któregoś dnia będę miał dzieci. Lubię być na bieżąco. Ty też chyba 

chcesz mieć dzieci, prawda?

– Robisz zakupy dla moich dziewczynek! Próbujesz mnie rozkleić, żebym ci 

na to pozwoliła. Chcesz, żebym poczuła nastrój Bożego Narodzenia.

– Czy to działa?

– I co ja mam z tobą zrobić?

38

background image

Egan nagle przestał udawać.

– Pozwól mi zabawić się w Świętego Mikołaja – poprosił. 

Potrząsnęła przecząco głową.

– Już o tym mówiliśmy.

– Ale miałaś czas to przemyśleć.

– Nadal tak uważam.

Wyraz jego twarzy zmienił się nieznacznie. Nie był na nią zły za to, że wciąż 

mu odmawiała. Był po prostu smutny, jak gdyby marzenia dziewczynek stały się 
nagle jego własnymi.

– To nie dlatego, że… – zaczęła.

–   Nadal   nie   rozumiesz,   prawda?   –   przerwał.   –   Gwiazdka   nie   ma   nic 

wspólnego z ciężką pracą i zasługami. Gwiazdka to marzenia i cuda. To rzeczy, 
które się zdarzają, kiedy się ich najmniej spodziewasz.

Chloe patrzyła na niego uważnie. Był smutny, ponieważ nie mógł zostać 

Mikołajem.   Smutny,   bo   świat   był   taki,   jaki   był,   a   jemu   nie   pozwolono   tego 
zmienić.

Kiedy tak mu  się przyglądała, uczynił ostatni wysiłek, aby skłonić ją do 

zmiany zdania. Delikatnie dotknął jej policzka.

– Chloe, Gwiazdka to wiara, że nagle, bez żadnego szczególnego powodu, 

może się wydarzyć coś wspaniałego – szepnął.

Obawiała się, że jej właśnie przydarzyło się coś wspaniałego. Stał tutaj, w 

jasno   oświetlonym   sklepie   naprzeciwko   półki   z   lalkami.   Poczuła   się   jak 
sentymentalna panienka. Takiego drugiego mężczyzny nie było na całym świecie. 
Nie mogło być, tego była pewna.

Na krótki moment jej opory zniknęły. Pochyliła się do przodu i pocałowała 

go. Nie obchodziło jej, czy ktoś to zauważył. Nie obchodziło jej, czy wytrąciła 
Egana z równowagi. Nie obchodziło jej, co pomyślał o tym pocałunku.

Obchodziło ją tylko jedno.

– Nie mogę ci na to pozwolić – rzekła z żalem i zauważyła, że przygląda im 

39

background image

się dwoje maluchów.

– Nie możesz?

–   Nie   mogę.   Moim   obowiązkiem   jest   dopilnować,   żeby   dziewczęta   w 

ośrodku nauczyły się, że nie potrzebują tego mitycznego grubasa, który od czasu 
do czasu wśliźnie się przez komin i jeśli będzie w dobrym humorze, to ewentualnie 
da im prezenty. Kto da im prezenty, kiedy ciebie już nie będzie, Egan? Nie chcę, 
żeby przyzwyczaiły się do czegoś, co może się już nigdy nie powtórzyć.

– A jeśli się powtórzy?

– Czy nie zdajesz sobie sprawy, jakie one mają życie? Będę o nie walczyła, 

ale nie będę mogła ich zatrzymać, jeśli okaże się, że muszą iść gdzie indziej. A jeśli 
wrócą do swoich nieodpowiedzialnych rodziców lub trafią do domu poprawczego 
czy do rodziny zastępczej, podobnej do tych, w których ja się wychowywałam, to 
kto będzie Świętym Mikołajem? Ty? Ty się nawet nie dowiesz, gdzie są.

–   Przynajmniej   zostaną   im   wspomnienia   jednej   wspaniałej   Gwiazdki. 

Gwiazdki, w czasie której spełniły się ich marzenia.

Patrzyła na niego przez dłuższą chwilę. To była olbrzymia pokusa, Egan z 

całą pewnością nie zdawał sobie sprawy jak olbrzymia. Nagle przypomniała sobie 
wszystkie   swoje   Gwiazdki.   Czekała.   Miała   nadzieję.   Dopóki   nie   nauczyła   się 
swojej lekcji. Z żalem potrząsnęła głową.

– To nie wystarczy – powiedziała. – Powinny się nauczyć, że same muszą 

spełniać swoje marzenia. Teraz. To będzie mniej bolało.

– W porządku – westchnął ciężko Egan.

– W porządku?

– Nie mam prawa, aby w tym przypadku nalegać. Ufam ci. Nie chcę, żebyś 

była nieszczęśliwa. Za bardzo mi na tobie zależy.

– Naprawdę? – Nie potrafiła powstrzymać się od zadania tego pytania.

– A jak myślisz?

Pomyślała, że jest chyba najszczęśliwszą kobietą na świecie.

Dziwne,   że   uświadomiła   to   sobie   tutaj,   w   tym   niezbyt   romantycznym 

40

background image

miejscu. Dziwne, że stało się to właśnie wtedy, kiedy oznajmiła Eganowi, że nie 
będzie miał tego, czego pragnął.

– Myślę, że… jesteś kimś innym – powiedziała.

– Będę musiał ci wystarczyć taki, jaki jestem. Na razie. – Wyciągnął ramię. – 

Chodź, idziemy, czas do domu.

Chciała powiedzieć więcej, ale właściwie nie wiedziała, co. W milczeniu 

ujęła go pod ramię i wyszli ze sklepu.

41

background image

Rozdział czwarty

Tydzień przed Gwiazdką Egan znalazł kotka. Skręcił w boczną alejkę, żeby 

mieć   dobry   widok   na   budynek,   który   zamierzał   wyremontować.   Był   tak 
pochłonięty tym, co robi, że omal nie przegapił małej, puchatej kulki. Z początku 
pomyślał, że to zniszczony nausznik jakiegoś dziecka, wyrzucony razem z innymi 
śmieciami.   Nagle   rzekomy   nausznik   zadrżał   i   miauknął   żałośnie.   Egan   bez 
zastanowienia wziął stworzenie na ręce i ukrył je pod kurtką.

Przez   następne   dziesięć   minut   przyglądał   się   uważnie   śmieciom, 

zastanawiając, czy nie kryje się tam kotka, zbyt przestraszona, by ratować swoje 
maleństwo. Nie pojawiło się jednak żadne inne stworzenie. Kotek – kotka, jak się 
szybko przekonał – była sama i na wpół zamarznięta.

Wszedł do budynku i uważniej przyjrzał się maleństwu. Kotka rozgrzała się 

trochę i była bardziej żywotna. Egan uznał, że uratował ją w samą  porę. Była 
drobna i chudziutka, ale nie na tyle, żeby nie przetrwać mrozu. Jej długie futro było 
całkiem czarne, z wyjątkiem drobnych białych łapek i plamki w kształcie serca pod 
szyją. Gdyby ją wyczyścić, mogłaby być rozkoszna. Teraz wyglądała jak biedny, 
dziki kotek.

Natychmiast pomyślał o Chloe.

No   cóż,   Chloe   nigdy   nie   przejawiała   najmniejszego   zainteresowania 

zwierzątkami domowymi. Podczas niedawnych zakupów przechodzili obok sklepu 
zoologicznego. Egan zatrzymał się – po prostu nie potrafił obojętnie mijać takich 
sklepów – więc Chloe zatrzymała się również. Trzy syjamskie kotki harcowały 
przy oknie. On się roześmiał, a ona milczała. Być może była znudzona.

– Do wieczora na pewno je sprzedadzą – powiedział. – Może wstąpimy i 

spytamy, czy możemy potrzymać przez chwilę któregoś z nich?

– Może innym razem. – Spojrzała na zegarek.

– Kobieta, która nie lubi kociąt?

Spojrzała na niego w szczególny, właściwy dla siebie sposób.

– Sama nie wiem. Mamy dziś w południe spotkanie zarządu.

42

background image

Tak więc zostawili kotki, bawiące się na oknie.

Ten kotek nie przypominał tych ze sklepu zoologicznego. Nie był rasowy 

czy dobrze odżywiony. Był za to brudny, smutny i zmarznięty.

A on ciągle myślał o Chloe.

Może dlatego, że Chloe też była sierotą. Oczywiście, nikt nigdy nie wyrzucił 

jej   na   mróz.   Jej   podstawowe   potrzeby   były   spełniane.   Ale   marzła   w   środku, 
czekając na ciepło prawdziwego domu, na rodzinę, która nie będzie się zmieniała z 
każdą porą roku.

Kotka miauknęła i skuliła się w jego dłoni. Kiedy przytulił ją do policzka, 

otworzyła maleńkie ślepka. Miał wrażenie, że patrzy w oczy Chloe w chwili, gdy 
dziewczyna była najbardziej bezbronna.

–   Chcesz   mieć   prawdziwy   dom?   –   zapytał   cicho.   –   Chyba   mógłbym   ci 

znaleźć odpowiednie miejsce.

Kotka zamknęła oczy i zapadła w sen.

Gary O'Brien wstąpił do ośrodka tydzień wcześniej, aby wymierzyć okna i 

zasięgnąć opinii Chloe na temat perfum dla pewnej dziewczyny, z którą się właśnie 
spotykał. Joe wpadł, aby powiedzieć, co Dick ma zamiar dać Dottie na święta. 
Natomiast Rich, który nawet nie pracował w rodzinnej firmie, zadzwonił któregoś 
wieczora i zaoferował jej sześć biletów wstępu na grecką kolację, która miała się 
odbyć w przyszłym miesiącu w cerkwi prawosławnej.

– Skąd masz aż tyle biletów? – zapytała.

– W zeszłym roku pomogłem jednemu z członków tego Kościoła uzyskać 

amerykańskie   obywatelstwo   –   wyjaśnił.   –   Pomyślałem,   że   mogłabyś   tam  iść   z 
kilkoma dziewczynkami.

To   było   bardzo   miłe,   miała   ochotę   tam   iść.   Pomyślała,   że   pewnie   Egan 

powiedział Richowi o jej pochodzeniu i dlatego ten wpadł na taki pomysł.

Tak naprawdę zastanawiała się, dlaczego wszyscy o niej myśleli, nie tylko 

bracia Egana. Ich ojciec także wpadł kilka dni wcześniej, aby dopilnować robót i 
zaprosić ją na kawę. W ciągu ostatnich kilku tygodni Dottie trzykrotnie zawiozła ją 
do swojego domu, gdzie piekły ciasta, śmiały się i rzeczywiście szyły pokrowce do 
przepięknego domku dla lalek.

43

background image

Gdyby   w   zachowaniu   rodziny   Egana   wyczuła   jakiekolwiek   ślady   litości, 

chyba by umarła. Ale nic nie wskazywało na to, że chcą z nią spędzać czas tylko 
dlatego, że nie ma własnej rodziny. Mimo że jakiś głos ukryty w jej głowie ciągle 
pytał dlaczego, powoli zaczynała uważać, że odpowiedź może być bardzo prosta. 
O'Brienowie   po   prostu   ją   lubili.   Wypełniała   pewną   lukę   w   tej   rodzinie.   Była 
siostrą, której bracia Egana nigdy nie mieli, i córką, której tak pragnęła Dottie, a 
zapewne   również   Dick.   Z   ochotą   uczestniczyła   w   ich   świątecznych 
przygotowaniach i za to byli jej wdzięczni.

Wdzięczni – jej. To było niemal śmieszne.

Jednak niezupełnie. Fakt, że zaczęła stanowić cząstkę rodziny 0'Brienów, 

znaczył dla niej tak wiele, że nie było to śmieszne. Wspaniałe, cudowne – może. 
Ale nie śmieszne.

Był także, oczywiście, Egan. Egan o pięknych zielonych oczach i szerokich 

ramionach.   Egan,   który   nie   mógł   z   nią   spędzić   sobotniego   wieczoru,   gdyż 
odgrywał   Świętego   Mikołaja   na   oddziale   dziecięcym   w   miejscowym   szpitalu. 
Egan,   który,   jak   się   domyśliła   ze   starannej   analizy   rachunków,   nie   zamierzał 
zarobić złamanego centa na renowacji ośrodka.

Chloe siedziała na szczycie schodów i wyciągała ręce w stronę papierowego 

łańcucha,   którym   Roxanne   zamierzała   udekorować   poręcze.   Przez   cały   czas 
usiłowała wyrzucić Egana ze swoich myśli. Oczywiście, okazało się to niemożliwe.

Roxanne rzuciła łańcuch w jej stronę. Fakt, że w ogóle zauważyła Chloe, był 

równie   zdumiewający,   jak   sam   łańcuch.   Chloe   skłoniła   dziewczynkę,   aby 
przygotowała coś na święta. Jak na ten stopień rozwoju emocjonalnego dziecka, 
łańcuch był doskonały – prosty i staranny.

– Moja siostra i ja raz zrobiłyśmy taki łańcuch – odezwała się Roxanne. – 

Powiesiłyśmy go na drzewie koło naszego domu. Na drzewie. Na drzewie.

Chloe wstrzymała oddech.

– Tęsknisz za swoją siostrą. – Starała się mówić zupełnie naturalnie, bez 

jakiegokolwiek napięcia w głosie.

– Zwłaszcza w czasie świąt – uśmiechnęła się smutno dziewczynka.

Był to pierwszy uśmiech, pierwszy wyraz jakichkolwiek uczuć na twarzy 

tego dziecka. Chloe miała ochotę ją uściskać. Miała ochotę krzyczeć z radości.

44

background image

Miała ochotę się rozpłakać.

–   To   straszne   stracić   kogoś,   kogo   się   kocha   –   powiedziała   tym   samym 

tonem.

– Skąd wiesz? – Roxanne wyglądała na autentycznie zainteresowaną. Więź 

została nawiązana – cienka, niepewna, ale zawsze.

Chloe odmówiła w duchu krótką modlitwę.

– Straciłam rodziców, kiedy miałam siedem lat – powiedziała.

– Naprawdę?

– Przez bardzo długi czas nie chciałam w ogóle niczego czuć.

– Moi rodzice żyją.

– Wiem.

– Skrzywdzili mnie. I Mary Jane.

– Wiem.

– Dlaczego?

Chloe gorączkowo szukała odpowiedzi.

– Bo nikt ich nie nauczył, jak być dobrymi rodzicami, Roxanne. Ktoś ich 

pewnie skrzywdził, kiedy oni sami byli dziećmi.

– Nienawidzę ich.

– Tak, wiem.

– To źle, prawda?

– Nie, nieprawda. Uczucia nigdy nie są złe.

– Ja nie krzywdzę ludzi, nawet jeśli ich nienawidzę.

– To znaczy, że jesteś bardziej dorosła niż twoi rodzice.

– Nie chcę ich nigdy więcej widzieć.

– I nie musisz. Nigdy.

45

background image

– Jesteś pewna?

– Całkowicie.

Roxanne opuściła wzrok i zaczęła bawić się łańcuchem.

– Naprawdę? – spytała cicho.

– Naprawdę. Możesz pytać mnie o to codziennie, a ja zawsze odpowiem ci to 

samo.

– Czerwony to był ulubiony kolor Mary Jane. Zużyłam dużo czerwonego 

papieru do tego łańcucha.

– Możesz robić łańcuch dla Mary Jane na każdą Gwiazdkę. Na znak, że ją 

pamiętasz.

– Czy ty ciągle pamiętasz swoich rodziców?

– Oczywiście.

Ta   odpowiedź   usatysfakcjonowała   Roxanne.   Ostrożnie   przywiązała   swój 

łańcuch   do   balustrady.   Kiedy   kończyła,   oderwała   ostatnie   kółko   –   czerwone   i 
włożyła je do kieszeni.

– Chcę je mieć przy sobie – wyjaśniła i zniknęła w holu.

W chwilę później Egan odnalazł Chloe siedzącą na schodku. Nigdy dotąd nie 

widział, aby była tak nieruchoma i blada.

Usiadł koło niej i objął ją ramieniem. Oparła się o niego i wtuliła twarz w 

jego szyję.

– Mogę jakoś pomóc? – zapytał. 

Poczuł, że przecząco kręci głową.

– Chcesz, żebym odwołał dzisiejsze kolędowanie? 

Znowu potrząsnęła głową.

–   Możesz   zechcieć,   kiedy   usłyszysz,   jak   śpiewam.   Nigdy   jeszcze   nie 

słyszałaś.

– Po prostu przez chwilę się nie ruszaj – wyszeptała.

46

background image

– Słuchaj, możemy tak siedzieć nawet przez całą wieczność.

– Nie trzeba aż tak długo.

Pomachał ręką do Bunny i Jennifer, które przechodziły przez korytarz.

–   Urosłam   o   dwa   centymetry!   –   wykrzyknęła   Jennifer.   –   Całe   dwa 

centymetry! Doktor powiedział, że teraz rosnę.

– Cudownie! – Był naprawdę zachwycony. – Idź i zjedz jeszcze hamburgera, 

może urośniesz kolejne dwa.

– Co się stało Chloe?

– Chyba jest zmęczona. – Poczuł, że dziewczyna przytakuje. – Mówi, że tak.

– Nie może być zmęczona. Przecież mieliśmy śpiewać kolędy, prawda? – z 

niepokojem dopytywała się Bunny.

– Przyniosę ją do was na barana – obiecał Egan.

Obie dziewczynki zachichotały i zniknęły.

O'Brien poczuł nagle, że jego szyja jest podejrzanie mokra.

– Dwa centymetry? – powiedział łagodnie. – To chyba dobra wiadomość? 

Chloe, kochanie, zrobiłbym dla ciebie wszystko, ale jeśli jeszcze raz pokręcisz czy 
pokiwasz głową, naprawdę nadwerężysz mi szyję.

Jej śmiech przypominał nieco łkanie. Uniosła zalaną łzami twarz.

– Jesteśmy sami? – zapytała.

– W tej chwili tak.

–   To   dobrze.   –   Pocałowała   go   mocno.   Poczuł   wewnątrz   ciepło,   które 

przemieniło   się   w   pożądanie.   Ostatnio   często   odczuwał   pożądanie.   Jej   głos   w 
słuchawce telefonu, jej zapach, błysk czarnych włosów wystarczał, aby zaczynał 
tęsknić za dotykiem dziewczyny.

– Na barana? – powiedziała w końcu i dostała czkawki.

– Powiedziałem to, żeby je uspokoić. Pójdziesz sama.

– Do diabła!

47

background image

– Jesteś pewna, że dasz radę?

– Zlinczują mnie, jeśli nie pójdę. Dziewięć dziewczynek zgodziło się iść z 

nami.   To   rekord.   Jeszcze   nigdy   dziewięć   dziewczynek   nie   zgodziło   się   zrobić 
czegoś razem, i to w dodatku po mojej myśli.

– Jestem zdumiony, że reszta oparła się mojemu urokowi.

– Shandra jest chora, a Vicky i Lianne idą na koncert do szkoły.

– Całkiem prawdopodobne wymówki. – Wstał, gdyż znowu kusiło go, by ją 

pocałować. Odwrócił się. – Chodźmy już.

Noc była mroźna, a świeży śnieg skrzypiał pod butami gromady kolędników. 

Sąsiedztwo domu Almy Benjamin stanowiły stare, wybudowane w ubiegłym wieku 
domy. Wyczyny dziewcząt nie zawsze zjednywały im przychylność sąsiadów, ale 
na   ogół   byli   oni   bardzo   wyrozumiali.   Chloe   miała   nadzieję,   że   dzisiejszego 
wieczoru zdołają wynagrodzić sąsiadom pewne niedogodności.

W pierwszym domu we wszystkich oknach wisiały gustowne girlandy, a na 

parapetach stały świeczki.

– To mi wygląda na dom, w którym lubią Cichą noc – powiedział Egan.

Zaczął śpiewać kolędę swoim pięknym, melodyjnym barytonem. Po chwili 

dołączyła do niego Chloe, a moment później dziewczynki.

– Małe aniołki – wyszeptał Egan do Chloe.

W   przedpokoju   zapaliło   się   światło,   a   po   chwili   drzwi   się   uchyliły. 

Dziewczęta śpiewały radośnie, a kiedy skończyły, razem z Eganem zaintonowały 
jeszcze Małe miasto Betlejem.

Mieszkańcy domu nalegali, aby Martha przyjęła pieniądze. Dziewczynki już 

wcześniej   zadecydowały,   że   jeśli   coś   takiego   nastąpi,   przekażą   pieniądze   na 
UNICEF. Po obejściu następnych trzech domów Chloe uznała, że jakieś głodne 
dziecko w Afryce lub Azji będzie miało co jeść przez kilka miesięcy.

Ostatni dom należał do przewodniczącej zarządu ośrodka. Przygotowała ona 

dwanaście   kubków   kakao   i   mnóstwo   słodyczy.   Chloe   zwróciła   uwagę   na 
przepiękne   perskie   dywany,   a   Martha   na   drogą   i   delikatną   porcelanę.   Egan 
oczarował   przewodniczącą   na   tyle,   że   zgodziła   się   zagrać   kilka   kolęd   na 
kosztownym   Steinwayu,   który   zajmował   tylko   niewielką   część   przestronnego 

48

background image

salonu. Dziewczynki otoczyły instrument i śpiewały, a kiedy wszyscy mieli już 
wychodzić,  przewodnicząca   zgodziła  się  dawać  lekcje  gry   na  fortepianie   trzem 
najbardziej chętnym ku temu dziewczętom.

– Jaka szkoda, że ona nie ma konia – powiedziała Chloe, kiedy wracali już 

do ośrodka. – Mógłbyś również wymusić na niej lekcje jazdy konnej dla Mony.

– To nie jest takie konieczne. Moi rodzice chcą kupić konia albo dwa w tym 

celu.

Chloe przystanęła nagle.

– Żartujesz – wyszeptała.

Ujął jej rękę i przyciągnął ją do siebie.

– Wcale nie – powiedział.

– Zdaje się, że mówiłeś, że oni nie chcą zawracać sobie głowy większymi 

zwierzętami?

– No cóż, jeśli to ma znaczyć, że kilka dziewczynek będzie ich regularnie 

odwiedzać… Nie mówimy przecież o rumakach czystej krwi, tylko o łagodnych 
kucykach.

– Jesteś niepoprawny.

– Przemyśl to. Czekam na twoje rozkazy.

– I co ja mam z tobą zrobić?

Sam się nad tym zastanawiał, zwłaszcza kiedy myślał o tym, co czekało ją po 

powrocie. Przez resztę drogi milczeli, słuchając, jak dziewczynki układają nowe 
zwrotki do Jingle Bells, aż w końcu dotarli do ośrodka.

– Czy możesz chwilę zostać? – zapytała Chloe.

– Chwileczkę – odrzekł.

Popatrzyła na schody i poczuła się nagle bardzo, bardzo odważna.

– Chodźmy do mojego pokoju – zaproponowała. – Ucieknijmy z tego tłumu.

– Dobry pomysł. – Złapał za szyje dwie dziewczynki i pociągnął za sobą.

49

background image

– Ej, co ty robisz? – Mona bezskutecznie próbowała wyzwolić się z jego 

uścisku.

– No właśnie – dodała Heidi, ciemnowłosa, śniada piękność.

–   Już   od   dawna   nie   miałem   okazji   z   wami   porozmawiać.   Chodźcie   i 

opowiedzcie mi, co w szkole.

Chloe odwróciła się i spojrzała na niego pytająco.

– To chyba w porządku, prawda? – ciągnął.

– No cóż…

– Opowiedz mi o sztuce, w której występujesz. – Pociągnął za sobą Monę.

– Przecież wczoraj ci opowiadałam!

– Ale nie mówiłaś mi, co robiłaś dzisiaj. Przedstawienie jest jutro. Na pewno 

miałaś próbę kostiumową.

Gadał przez cały czas, nie dopuszczając  żadnej z dziewczynek do głosu. 

Jeden rzut oka na sztywne plecy Chloe powiedział mu, co ona o tym myśli.

Ale nie był w stanie stawić jej czoła sam, kiedy otworzy drzwi swojego 

mieszkania. Nie, zdecydowanie nie.

Chloe bawiła się kluczem, podczas kiedy Egan dalej gadał jak najęty. Nie 

miała pojęcia, co skłoniło go, aby zabrać ze sobą Monę i Heidi. Przecież nigdy nie 
mieli   zbyt   dużo   czasu   dla   siebie.   Teraz   proponowała   mu   sam   na   sam   – 
proponowała mu to wbrew swojemu zdrowemu rozsądkowi – a on zachowywał się 
tak, jakby wolał towarzystwo tłumu. Poczuła ból, co przypomniało jej, że nadal 
powinna mieć się na baczności.

Kiedy   weszła   do   środka,   natychmiast   zapaliła   światło.   Znajome   meble 

sprawiły, że poczuła się nieco spokojniej – sofa  zarzucona niebiesko-zielonymi 
poduszkami, fotel na biegunach, na którym leżał czarny kotek, krzesło z…

– Kotek?

–   Gdzie?   –   Egan   rozejrzał   się   dookoła   i   zacieśnił   uścisk   na   szyjach 

dziewcząt. Nie było mowy o tym, żeby teraz sobie poszły.

Chloe powoli przeszła przez pokój. Maleńki, puszysty kotek spał na środku 

50

background image

kwiecistej narzuty, przykrywającej fotel. Kociak miał na szyi czerwoną aksamitkę.

– Skąd się wziął ten kotek? – zapytała.

– Nie widzę żadnego kotka. Dziewczynki, widzicie kotka?

– Egan, zadałam ci pytanie.

Heidi i Mona wyrwały się i pobiegły do przodu. W tym samym momencie 

kotek ziewnął i przeciągnął się. Otworzył maleńkie oczka i popatrzył prosto na 
Chloe.

Egan   nie   wiedział,   czy   brnąć   dalej,   czy   wycofać   się   i   narazić   na   karę. 

Wpatrywał się ponuro w sufit i zastanawiał, czy nie powinno się go ponownie 
odmalować.

– Popatrz, on ma maleńką białą plamkę na szyi. W kształcie serca. – Mona 

przyklękła   obok   kotka   i   przyglądała   mu   się   uważnie.   –   Mogłabyś   go   nazwać 
Walentynka.

– Mogłabym, gdyby to był mój kotek – odrzekła Chloe.

Egan wyczuwał olbrzymie napięcie w jej głosie. Wciąż nie był pewien jej 

reakcji, więc zaczął zastanawiać się nad kosztami nowego oświetlenia.

– Ma śliczne, białe łapki – dodała Heidi. – Mogłabyś go nazwać Butek. Albo 

Bucik.

– Weź go na ręce – zażądała Mona. – Na pewno będzie zadowolony.

Chloe   posłusznie   sięgnęła   po   zwierzątko.   Była   w   szoku,   gotowa   zrobić 

wszystko, czego się od niej żąda. Kociak był mięciutki i bardzo lekki. Miauknął 
cicho, kiedy przytuliła go do siebie, i zanurzył się w fałdach jej swetra.

– Zobacz, spodobało mu się – odezwała się Mona.

– Czy miałaś kiedyś kotka? – spytała Heidi.

– Nie.

– Ja miałam – powiedziała Mona. – Całe mnóstwo. 

Chloe popatrzyła prosto w oczy dziewczynki. 

– Nie, to nieprawda – przyznała się mała. – Ale zawsze chciałam mieć.

51

background image

Chloe próbowała coś powiedzieć. Chciała powiedzieć Monie, że ona także 

pragnęła kotka. Tak zrobiłby dobry dyrektor, dobry pracownik socjalny. Jednak nie 
mogła wykrztusić ani słowa. Próbowała, ale dźwięki, jakie się z niej wydobywały, 
przypominały szloch.

Nagle   opadła   na   krzesło   i   mocno   przycisnęła   kotka   do   siebie.   Po   jej 

policzkach spływały łzy.

– Chloe płacze – powiedziała z przerażeniem Mona. – O Boże, Egan, Chloe 

płacze!

O'Brien natychmiast znalazł się przy Chloe. Płakała, i to przez niego. Jak on 

mógł do tego doprowadzić?

–   Moja   świąteczna   lista   –   zaszlochała.   –   To   było   na   samym   szczycie… 

Chciałam… Potem nie kupiłam… To nie byłoby to samo… Skąd wiedziałeś…

Objął ją ramieniem i przytulił. Też miał ochotę się rozpłakać, ale popatrzył 

na dziewczynki. Miały bardzo nieszczęśliwe miny.

– Ona jest szczęśliwa – zapewnił je. – Bardzo, bardzo szczęśliwa.

A on bardzo by pragnął, żeby jego ktoś o tym przekonał.

– Nie wygląda na szczęśliwą – powiedziała z wahaniem w głosie Mona.

– Czy kotek może oddychać? – spytała Heidi.

– Oczywiście. Słyszę, jak oddycha. A teraz idźcie spać.

– Spać – powtórzyła Mona. – Słusznie. Spać. – Odwróciła się i złapała Heidi 

za ramię. – Spać.

– Dobrze – dodała Heidi. – Dobranoc. Idziemy spać.

– Poszły – powiedział Egan, kiedy dziewczęta zamknęły za sobą drzwi.

– Moja świąteczna lista – powtórzyła Chloe i znów wybuchnęła płaczem.

– Chloe, kochanie… tak mi przykro. Nie wiem, co takiego zrobiłem, ale 

naprawdę   jest   mi   przykro.   Znalazłem   tę   kotkę   i   po   prostu   nie   mogłem   jej   tak 
zostawić. Była w okropnym stanie. Naprawdę. Zabrałem ją do weterynarza. – Sam 
nie wiedział, dlaczego jej to wszystko mówił. Po prostu musiał coś powiedzieć.

52

background image

– Do weterynarza?

– Powiedział, że ma około sześciu tygodni. Akurat tyle, żeby można ją było 

oddzielić od matki. Obejrzał ją i dał jej zastrzyk. Ona wydobrzeje, naprawdę. Jasne, 
przeżyła szok, kiedy ją wykąpałem, ale kiedy ją wytarłem…

– Wykąpałeś ją?

– No cóż, musiałem. Nie wzięłabyś jej, gdybym przyniósł ją w takim stanie, 

w jakim ją znalazłem.

– Nie wzięłabym jej? – Przycisnęła mocniej kociaka.

– Powtarzasz wszystko, co mówię. – Pogłaskał dziewczynę po policzku. – 

Teraz powtórz: Będę cię zawsze kochała, Egan. I pokażę ci, że to prawda. Pojadę z 
tobą do ciebie i będziemy się kochać do świtu.

Zastygł w oczekiwaniu.

– Jesteś nienormalny, wiesz?

–  No  cóż,  tego  akurat  nie  powiedziałem.   –  Uśmiechnął  się.  –  Czy   ty   ją 

chcesz,  Chloe?  Jeżeli  nie, znajdę jej inne  miejsce.  Po prostu pomyślałem…  że 
może chciałabyś ją mieć.

– Tak – powiedziała z trudem.

– Co mówiłaś o świątecznej liście? – Otarł łzy z jej policzków.

– O świątecznej liście?

– Tak.

– Musiałeś się przesłyszeć.

– Doprawdy?

Objęła go ramionami i przyciągnęła do siebie z całych sił. Kotek zamruczał, 

kiedy się całowali, po czym zwinął się w kłębuszek i natychmiast zasnął.

53

background image

Rozdział piąty

W ostatnią niedzielę przed Gwiazdką Chloe obudziła się i poczuła, że Angel 

leży   na   jej   szyi.   W   sypialni   było   wyjątkowo   cicho,   jeśli   nie   brać   pod   uwagę 
odległego bicia dzwonów kościelnych. Chloe przeciągnęła się, a kotka otworzyła 
oczy i przygwoździła łapką długi kosmyk czarnych włosów na poduszce.

– Ty głupiutki prezencie gwiazdkowy. – Chloe pocałowała zwierzątko. – 

Skąd się tu wzięłaś?

Angel   znów   zaczęła   bawić   się   włosami   Chloe,   kiedy   ta   położyła   ją   na 

poduszce. Dziewczyna ostrożnie odsunęła kotkę i wstała.

Zimowe słońce zalewało pokój. Chloe wyjrzała przez okno i zobaczyła, że 

śnieg pokrywa dachy domów oraz stare, niemal stuletnie drzewa. Święta zbliżały 
się wielkimi krokami, a ona wciąż nie kupiła żadnego prezentu dla Egana. Nie 
brakowało jej pomysłów – brakowało jej tylko właściwego pomysłu. Co kobieta 
powinna kupić mężczyźnie, w którym zaczyna się zakochiwać? Z pewnością nic 
tak banalnego, jak krawat czy woda po goleniu. Również nic tak śmiałego  jak 
jedwabne spodenki bokserskie, które niedawno widziała w jednym ze sklepów z 
bielizną.

Więc co? Chloe odwróciła się i patrzyła, jak Angel wesoło hasa na podłodze.

– A więc nauczyłaś się już tak wysoko skakać. – Wzięła kotkę na ręce i 

zaniosła do kuchni, gdzie Angel radośnie rzuciła się do jedzenia.

Nic,   co   mogłaby   podarować   Eganowi,   nie   znaczyłoby   dla   niego   tyle,   co 

Angel dla niej. Skąd wiedział? Potrząsnęła głową. Oczywiście, że nie wiedział. 
Znalazł   Angel   przypadkowo.   Nie   należał   do   ludzi,   którzy   przeszliby   obojętnie 
wobec małego, bezdomnego kotka. I to oczywiste, że natychmiast pomyślał o niej 
jako o potencjalnej opiekunce.

Przypadek czy nie, ten prezent znaczył dla niej teraz tyle samo, co znaczyłby 

wtedy,   gdy   była   dzieckiem.   Najwyraźniej   wciąż   tkwiła   w   niej   ta   mała 
dziewczynka, która pragnęła tego, czego nigdy nie otrzymała.

Jednocześnie była w niej również kobieta i ta kobieta coraz bardziej pragnęła 

mężczyzny, który ofiarował jej miłość i radość – nie wspominając już o małej, 

54

background image

czarnej kotce.

Zjadła szybko śniadanie i ubrała się. Był to ostatni dzień, w którym mogła 

zrobić   zakupy   świąteczne.   Jutro   wraz   z   Marthą   wybierała   się   po   prezenty   dla 
dziewczynek. Nie miała czasu do stracenia. Była gotowa przeszukać każdy sklep w 
Pittsburghu, żeby znaleźć odpowiedni prezent dla Egana.

Kiedy kilka godzin później buszowała po zakurzonym sklepie w nie znanej 

jej   dotąd   części   miasta,   znalazła   to,   czego   szukała   –   szachy.   Omal   ich   nie 
przegapiła,   stały   wśród   gromady   dziwacznych,   niepotrzebnych   nikomu   rzeczy. 
Szachownicę   wykonano   z   białego   i   czarnego   kamienia.   Figury   szachowe   były 
ręcznie rzeźbione, a każda z nich miała swój indywidualny charakter.

Jedna z królowych, wyrzeźbiona z czarnego kamienia, miała długie włosy, 

sięgające do talii. Wyglądało to niezwykle realistycznie.

Królowa była do niej niezwykle podobna.

Właściciel sklepu uniósł głowę i uśmiechnął się, jak gdyby wyczuwał okazję. 

Chloe kurczowo zacisnęła ręce na torebce.

– Sama nie wiem. – Starała się, aby w jej głosie zabrzmiało zwątpienie. – Jak 

na mój gust, te szachy są zbyt surowe, ale mam przyjaciela, któremu mogłyby się 
spodobać. Może mu je kupię, jeśli nie są zbyt drogie.

Kiedy pół godziny później dotarła pod dom Egana, ujrzała, że w jego oknach 

nie   pali   się   światło.   Szachy   były   ciężkie   i   niewygodne,   ale   przynajmniej 
sprzedawca   zapakował   je   w   elegancki   papier   i   przewiązał   jedwabną   wstążką. 
Pomyślała, że być może miało to być zadośćuczynienie za to, że wziął aż tyle 
pieniędzy.

Pod drzwiami Egana zawahała się. Przyjęła zaproszenie na Wigilię w domu 

jego rodziców. Przysięgał, że w jego domu prezenty daje się w wigilijny wieczór, i 
że   to   taka   rodzinna   tradycja,   chociaż   Chloe   szczerze   w   to   wątpiła.   Wiedział 
przecież, że nie będzie mogła być z nimi następnego poranka.

Tak czy inaczej, będzie z nimi w Wigilię i Wigilia była najlepszą chwilą, aby 

ofiarować Eganowi prezent. Więc dlaczego stała teraz pod jego drzwiami i waliła 
w nie z całych sił?

– Chloe? – Mężczyzna otworzył drzwi. Miał na sobie tylko dżinsy i ociekał 

wodą.

55

background image

– Wiem, że się mnie nie spodziewałeś…

Rzeczywiście   się   jej   nie   spodziewał.   Codziennie   tłumaczył   sobie,   że   nie 

powinien niczego się od niej spodziewać. Nie była kobietą, którą można by, tak po 
prostu, poderwać. Ją należało zdobyć, oczarować. Powinna sama wpaść w jego 
ramiona.

Chloe   poddała   się   namiętnemu   pocałunkowi.   Egan   dotknął   jej   napiętego 

karku swoimi delikatnymi palcami i zaczął go rozmasowywać. Kiedy zaczynała już 
mieć   nadzieję,   że   nigdy   nie   przestaną   się   całować,   pociągnął   ją   nagle   w   głąb 
mieszkania i zamknął za sobą drzwi.

– Czy to dla mnie? – zapytał.

Niemal  zapomniała  o  prezencie,   chociaż  zaczynały  ją  już boleć  ramiona. 

Podała mu pakunek.

– Tak.

– Chcesz, żebym to teraz otworzył?

– Nie musisz. Chyba powinieneś poczekać do Wigilii.

– „Nie musisz” i „powinieneś” to żadna odpowiedź.

– W porządku. Chcę, żebyś go natychmiast otworzył.

– Tak myślałem. – Uśmiechnął się bezczelnie. – Pozwól tylko, że włożę 

koszulę.

Chciała   zaprotestować.   Egan   bez   koszuli   wyglądał   fantastycznie.   Miała 

ochotę   dotknąć   jasnych   włosów   na   jego   klatce   piersiowej.   Był   opalony   i 
muskularny, wyglądał jak człowiek, który lubi swoje ciało.

Ta myśl sprawiła, że się zaczerwieniła.

– Chyba że wolałabyś, żebym tego nie robił – dodał. 

W odpowiedzi wbiła wzrok w podłogę.

– Może najpierw otworzę prezent – powiedział. 

Podniosła wzrok i spojrzała na pakunek.

– Nie wiem, czy ci się spodoba – powiedziała. – To chyba głupi pomysł. 

56

background image

Nawet nie wiem, czy ty…

– Co?

– Najpierw otwórz.

Posadził   ją   delikatnie   na   sofie   i   usiadł   koło   niej.   Wełniany   sweter 

dziewczyny   łaskotał   jego   nagą   skórę.   Poczuł   dobrze   znany,   rozkoszny   zapach 
Chloe. Wiedział, że cokolwiek by mu kupiła, to i tak nie będzie to, czego pragnął 
najbardziej. Coraz mocniej uświadamiał sobie, że najwspanialszym gwiazdkowym 
prezentem byłaby Chloe. Ona sama.

– Ty to rozwiąż – powiedział. Czuł dziwną suchość w gardle.

– Dobrze. Wiem, co czujesz. To zbyt ładne, żeby to niszczyć.

Jednak   nie   dlatego   zwlekał   z   rozpakowaniem   prezentu.   Bał   się,   że 

dziewczyna mogłaby zobaczyć, jak drżą mu ręce. Jej dłonie były takie delikatne, 
nie śpieszyły się. Wyobraził sobie je na swoich plecach.

Powtórzył   sobie   to   samo,   co   powtarzał   tyle   razy   przedtem.   Więcej 

cierpliwości i mniej wyobraźni. I znowu poczuł to samo. Pragnął Chloe.

Kiedy w końcu wstążka opadła na podłogę, Egan rozsunął papier i wydobył 

zawartość. Białe i czarne kamienne figury zalśniły w łagodnym świetle lampy. Brał 
do ręki jedną po drugiej, aż w końcu wydobył samą szachownicę.

–   To   piękne   –   wyszeptał   z   napięciem.   –   Cudowny,   naprawdę   cudowny 

prezent.

Chloe pochyliła się i położyła szachownicę na niewielkim stoliku obok sofy.

– Moglibyśmy ustawić je tutaj – zauważyła.

Przyglądał się, jak stawia jedną figurę po drugiej, zachwycona niczym małe 

dziecko. Nigdy tak bardzo jej nie pragnął, jak w tym momencie.

– Spójrz, ona jest bardzo podobna do mnie, prawda? – Podała mu czarną 

królową.

Była rzeczywiście podobna. Miała wąskie biodra i pełne piersi i była bardzo 

kobieca.   Długie   włosy,   dumna   postawa,   smutny,   tęskny   wyraz   twarzy   –   to 
wszystko przypominało Chloe.

57

background image

– Biały król przypomina trochę ciebie – pokazała mu figurkę.

– Ale nie jest, niestety, tak starannie zrobiony.

Wyjęła czarną królową z jego ręki i postawiła obok czarnego króla.

– Mamy mały problem – powiedziała, nie patrząc na Egana. – Ta królowa 

chce być z tamtym królem. Jednak są rozdzieleni i nie mogą się do siebie zbliżyć.

– Dlaczego nie mogą?

– Może się boją.

– Oboje?

– Nie. Masz rację. Tylko królowa.

– Czego się boi? – Czuł, że jego serce zaczyna mocniej bić.

– Sądzę, że mogłaby za bardzo się nim przejmować. Jeszcze nigdy do nikogo 

tego nie czuła. Ona nie wie, co może się wydarzyć.

Chloe   nie   mogła   patrzeć   na   Egana.   Nie   była   w   stanie   sprawdzić,   czy 

zrozumiał.

Mężczyzna sięgnął jedną ręką w kierunku szachownicy, druga spoczywała 

na biodrze Chloe.

–  A   więc   on  musi   jej   pokazać,   że   nie   ma   się   czego   bać   –  powiedział   i 

podniósł królową. – To latający dywan. Zobaczmy, co się wydarzy.

Chloe oparła się o niego i przymknęła powieki.

– Egan… – zaczęła.

Poczuł dreszcz, słysząc obietnicę w jej głosie.

– Biały król walczy z czarnym o kobietę – ciągnął. – Atakują go skoczkowie, 

gońcy, wieże i zwykli żołnierze, jednak nie udaje im się go złapać.

– Czy oboje są skazani?

– Nie. Kiedy wszystko wydaje się stracone, królowa uświadamia sobie, że 

ma wybór. Wskakuje na latający dywan białego króla i odlatują daleko, daleko, 
tam, gdzie nikt i nic nie może ich dosięgnąć i zranić. Tam, gdzie biały król będzie 

58

background image

do końca swoich dni powtarzał pięknej królowej, że ją kocha i że nie ma się czego 
bać.

Postawił obie figury na brzegu szachownicy.

– Czy królowa też mówi królowi, że go kocha?

– Codziennie.

– Czy on naprawdę ją kocha?

– Z całego serca.

– A więc ona jest najszczęśliwszą kobietą na świecie – powiedziała powoli 

Chloe.

Egan   gwałtownie   przyciągnął   ją   do   siebie.   Otworzyła   oczy,   a   w   nich 

wyczytał,   że   dobrzeją   zrozumiał.   Pragnęła   go   i   będzie   go   miała.   Jej   wargi 
przywarły do jego ust. Pocałunek dziewczyny był hojny i obiecujący. Dawała mu 
teraz więcej niż kiedykolwiek przedtem, zupełnie jak gdyby niewidzialne bariery, 
które ich oddzielały, nagle runęły. Jego królowa nareszcie była wolna.

Powoli odpięła górny guzik bluzki.

– Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent – wyszeptała.

– Powiedz mi, że nie śnię.

– Śnij o mnie.

– Wciąż to robię. Nawet nie wiesz, jak często.

Odpięła dwa górne guziki bluzki, a on pochylił się, aby pocałować jej szyję. 

Zatrzymał   się   na   krtani,   gdzie   czuł   jej   przyśpieszony   puls.   W   chwilę   później 
całował białą koronkę na piersiach, po czym wstał, wziął dziewczynę na ręce i 
zaniósł do sypialni. Delikatnie ułożył ją na łóżku i zaczął pieścić jej biodra.

– To nie jest zwykłe kochanie się – wyszeptał. – To o wiele więcej.

– O ile więcej?

Po raz kolejny powtórzył sobie, że nie może się śpieszyć.

– Tak, jak tylko tego pragniesz – powiedział.

59

background image

– Pragnę tak wiele, że nawet sobie tego nie wyobrażasz.

Egan myślał, że zwariuje z radości. Te słowa nic nie znaczyły, ale słyszał 

obietnicę w głosie dziewczyny. Kiedy zdjął z niej koronkową bieliznę, wiedział 
już, że to nie sen.

Była   czarną   królową.   Jej   delikatne   ciało   pragnęło   go   i   jednocześnie 

obiecywało niesłychane rozkosze. Nigdy się nawet nie domyślał, że drzemią w niej 
takie namiętności. Odrzucił na bok wahania, zapomniał, że powinien być ostrożny.

Była uosobieniem wszystkiego, czego pragnął. Otoczyła go swoim ciałem, 

zakryła bujnymi włosami. Była namiętna, a przy tym tak bardzo niewinna. Była 
kobietą, kochanką, przyjaciółką. A kiedy pożądanie było już nie do wytrzymania, 
stała się częścią niego, tą lepszą częścią, połówką, której szukał przez całe życie.

– Nie powiedziałeś mi, czy grasz w szachy – powiedziała nagle Chloe.

Te słowa zaskoczyły ją samą. Od jakiegoś czasu w pokoju słychać było tylko 

ich równe oddechy. Była zdumiona, że wciąż jeszcze może mówić, a jej głos brzmi 
tak samo jak przedtem.

–   A   ty   mi   nie   powiedziałaś,   czy   wskoczysz   na   mój   magiczny   dywan   i 

odlecisz ze mną.

– Tak naprawdę nigdy o to nie pytałeś.

– A posłuchałabyś, gdybym zapytał? – Przytulił ją mocniej.

– Nie grasz w szachy, prawda?

Musnął   ustami   jej   ucho.   Wiedział,   że   dziewczyna   wykręca   się   od 

odpowiedzi.

– Uwielbiam grać w szachy i jestem w tym bardzo dobry. Niemal tak dobry 

jak… – Zamilkł nagle i w pokoju znów zaległa cisza.

–   Jeśli   jesteś   aż   tak   dobry,   powinieneś   czasem   przyjąć   wyzwanie   – 

powiedziała w końcu Chloe.

– Czy wiesz, od jak dawna cię pragnąłem?

– Czy od tak dawna, jak ja ciebie?

– Chcę, żebyś za mnie wyszła.

60

background image

Miała ochotę się odwrócić, ale wiedziała, że w ten sposób go zrani. Nie 

patrząc na niego, przykryła go swoimi włosami. Reszta świata zdawała się być 
bardzo, bardzo daleko.

– Jestem oszołomiona, Egan – wyznała cicho.

–   Chloe,   wydaje   mi   się,   że   chciałem   cię   poślubić   od   chwili,   kiedy   się 

spotkaliśmy. Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem. Po raz 
pierwszy ujrzałem cię z jedną z dziewczynek. Słuchałaś jej z takim przejęciem, że 
zdałem sobie sprawę, że nic cię od tego nie oderwie, dopóki mała nie skończy. 
Można   było   ujrzeć   w   twoich   oczach   to,   kim   jesteś.   Wyszedłem   z   pokoju   i 
zapytałem jednego z pracowników, czy jesteś mężatką.

Chloe była tak wzruszona, że ledwie mogła mówić.

– A gdybym była? – zapytała niemal niesłyszalnym szeptem.

– Nie mógłbym tu pracować. Musiałabyś znaleźć kogoś innego.

– Kogoś, kto by zażądał pieniędzy za pracę?

Egan milczał.

– Wiem, że nic nie zarabiasz na remoncie ośrodka, przejrzałam rachunki.

– To nie była tylko moja decyzja. To rodzina tak postanowiła.

– Czy zrobiłeś to dlatego, że… mnie kochasz?

Zdał   sobie   sprawę,   że   nigdy   wcześniej   nie   wypowiedział   tych   słów. 

Postanowił spróbować teraz.

– Kocham cię. – Miał wrażenie, że wszystkie lęki nagle zniknęły, że światło 

zastąpiło ciemność. – Kocham cię.

– Co mogę ci dać, kiedy ty dałeś mi tak wiele?

Położył dłoń na jej policzku i zmusił ją, żeby nie odwracała głowy.

– Co masz na myśli? – zapytał.

– Czasami  mam  wrażenie, że zaglądasz w głąb mnie,  sprawdzasz,  czego 

pragnę, i dajesz mi to wszystko, po kolei. – Domyślała się, że on nie rozumie, ale 
nie mogła zmusić się do tego, aby powiedzieć mu o swojej świątecznej liście.

61

background image

– Rozpieszczam cię – roześmiał się.

– Tak.

– Ale to działa w obie strony.

– Jak to?

–   Obserwowałem   moich   rodziców,   kiedy   dorastałem,   i   bardzo   chciałem 

pokochać kogoś tak, jak ojciec kochał matkę.  Mam dwadzieścia  dziewięć lat i 
dotąd nigdy kogoś takiego nie spotkałem. Aż do teraz. Czasami się bałem, że to się 
nigdy nie wydarzy.

Widziała nieraz, jak kobiety patrzą na Egana, i zdawała sobie sprawę, że 

niejedna chciałaby zająć miejsce przy jego boku. Ale on czekał. I teraz wybrał 
właśnie ją.

– Nie powiedziałaś „tak” – przypomniał jej łagodnie.

Musiała tyle przemyśleć, tyle sobie uporządkować. Zdawała sobie sprawę, że 

nie jest najlepsza w rozpoznawaniu uczuć, zwłaszcza swoich własnych.

– Nie musisz od razu się zgadzać – dodał. – Ale mogłabyś powiedzieć, że ty 

również mnie kochasz.

Pomyślała   o   mężczyźnie,   do   którego   potajemnie   tęskniła,   o   mężczyźnie, 

który bardzo by ją kochał i uważał, że jest wyjątkowa i najpiękniejsza na świecie. 
W tym momencie zdała sobie sprawę, że tego mężczyznę trzyma w ramionach.

– Kocham cię – powiedziała. – Naprawdę cię kocham, Egan.

Przytulił ją do siebie z całej siły.

Zamknęła oczy i nagle pomyślała o dziewczętach w ośrodku. Świąteczne 

listy   i   nieoczekiwane   prezenty.   Determinacja,   ciężka   praca   i…   nieoczekiwane 
prezenty.

– Czym sobie na to zasłużyłam? – wyszeptała.

– Zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Ale miłość nie ma nic wspólnego z 

zasługami. – Pocałował ją mocno. – Miłość to miłość. Nie rozumiesz, kochanie? 
Miłość to ni mniej, ni więcej, tylko cud.

62

background image

Rozdział szósty

W wieczór wigilijny tysiące gwiazd oświetlało ziemię, kiedy Chloe i Egan 

jechali do domu O'Brienów. W radio nadawano kolędy, co wypełniało kłopotliwe 
przerwy w rozmowie. Chloe pomyślała, że jeszcze nigdy żaden wieczór nie był tak 
przyjemny.

– Jak myślisz, co teraz robią dziewczynki? – zapytał Egan.

Chloe   zadecydowała,   że   dziewczynkom   potrzebne   są   stałe   zwyczaje 

świąteczne, które będą się powtarzać każdego roku, niezależnie od wszystkiego. 
Dlatego właśnie wiedziała doskonale, co teraz robią.

– Jedzą teraz kolację, którą same wybrały. – Chloe również pomogła im w 

wyborze. Przede wszystkim szynka i rostbef, i absolutnie żadnej zieleniny. – Tego 
jednego wieczoru zrobią wszystko, żeby zachowywać się jak prawdziwe damy.

– Żadnych przekleństw ani podszczypywania?

– Nie dzisiaj. Kiedy wychodziliśmy, wybierały stroje na wieczór. Po kolacji 

dadzą sobie prezenty. To będą rzeczy, które same dla siebie zrobiły albo obietnice, 
na przykład, że pomogą sobie w lekcjach albo przez cały tydzień będą za kogoś 
zmywać.

– Dobry pomysł.

– Potem urządzą małe przedstawienie.

– Słyszałem, że Święty Mikołaj, czyli Mona, chciała wejść przez komin, ale 

ty jej nie pozwoliłaś.

– Wystarczy, że schowa się w kominku i w odpowiedniej chwili wyskoczy.

Egan gwizdnął cicho przez zęby.

– Szkoda, że tego nie zobaczę – powiedział.

– Kazały mi przyrzec, że jutro przyjdziesz je odwiedzić.

– Oczywiście, że przyjdę.

63

background image

– Obładowany prezentami?

– To tylko kilka drobiazgów.

– Czyżby?

– Chyba że zmienisz zdanie, zanim zamkną sklepy, czyli… – Zerknął na 

zegarek. – Za jakieś piętnaście minut.

–   Myślisz,   że   zdążyłbyś   kupić   wszystko,   co   chciałeś   im   podarować,   w 

piętnaście minut?

–   Znajomi   sprzedawcy   w   całym   mieście   tylko   czekają,   żebym   do   nich 

wstąpił.

– Na pewno.

– W bagażniku mam telefon komórkowy.

– Przykro mi, mój drogi, ale już wyjechaliśmy z Pittsburgha.

– To prawda. – Skręcił w boczną drogę, która prowadziła do domu jego 

rodziców.   –   Urządziłaś   wspaniałe   święta   dla   dziewczynek,   Chloe.   Chyba   są 
szczęśliwe.

–   Takie   szczęśliwe   jak   dzieci,   które   nie   spędzają   Gwiazdki   ze   swoimi 

rodzicami.

– Żadna z nich nie jedzie do domu?

– Kilka z nich wyjeżdża jutro na jeden dzień. Kilka innych być może będzie 

miało gości. Zbyt mało.

– To znaczy, że to, co robisz, jest może jeszcze ważniejsze.

–   Być   może   jutrzejszy   dzień   będzie   dla   nich   bardzo   przyjemny.   – 

Uśmiechnęła się. – Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby tak było.

– Czy zrobisz to również dla mnie?

Przez   chwilę   obawiała   się,   że   Egan   zażąda   odpowiedzi   na   swoje 

oświadczyny. Ostatni tydzień był cudowny, jednak Chloe zdawała sobie sprawę, że 
Egan nie może być zawsze  taki cierpliwy. Poprosił ją, żeby za niego wyszła i 
wkrótce będzie musiała dać mu odpowiedź.

64

background image

Uniósł znacząco brwi i z ulgą zrozumiała, o co mu chodzi.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – powiedziała niewinnie.

– Święty Mikołaju, wszystko, o co proszę, to tylko kilka chwil spędzonych 

sam na sam z moją dziewczyną.

– Młody człowieku, byłeś grzeczny czy nie? – roześmiała się.

Uśmiechnął się z przymusem. Zastanawiał się, czy kiedy minie ten wieczór, 

Chloe dalej będzie się zastanawiała, czy był grzeczny, czy też nie. Obawiał się, że 
dzisiejsza niespodzianka może zaszkodzić ich związkowi.

– Niech Mikołaj sam się o tym przekona – odpowiedział.

Dom   O'Brienów   tonął   w   powodzi   czerwonych   i   zielonych   świateł,   które 

mrugały tak szybko, że Chloe musiała przymknąć oczy.

– To bardzo… bardzo gwiazdkowe – powiedziała, kiedy Egan pomagał jej 

wysiąść z samochodu.

Kiedy   wstała,   pochylił   się   i   nagle   ją   pocałował.   Ten   pocałunek   był 

wyjątkowo namiętny, zwłaszcza że obserwowała ich cała jego rodzina.

– Patrz pod nogi, a ja cię poprowadzę – powiedział, kiedy w końcu wypuścił 

ją z objęć. – Dojdziemy do domu, zanim się zorientujesz.

Najpierw powitały ich psy, a potem O'Brienowie. Na ganku Dick wręczył 

Chloe kubek jabłecznika, po czym cała gromadka przeszła do środka.

Na kominku płonął ogień i piekły się kasztany. W całym domu unosił się 

delikatny   zapach   indyka.   Kiedy   Chloe   i   Dottie   zostały   same   w   kuchni,   matka 
Egana objęła dziewczynę ramieniem.

– Obawiam się, że to nie jest specjalnie uroczysta kolacja – powiedziała. – 

Udało  mi  się   osiągnąć   tylko  tyle,  żeby   chłopcy  nie  wstawali  od  stołu  podczas 
wieczerzy i żeby przez cały czas mieli na sobie buty.

– Bardzo dobrze, że to nie jest takie uroczyste. To… – Chloe urwała nagle.

– Co, kochanie?

– To jest normalny dom, a wy jesteście rodziną.

65

background image

– Ty też jesteś częścią rodziny. Wszyscy cię kochamy.

Chloe nie miała pojęcia, dlaczego w jej oczach pojawiły się łzy. Przed chwilą 

przecież zupełnie normalnie rozmawiała. Nagle przytuliła się z całych sił do Dottie.

– Dziękuję. Ja też was kocham – wyszeptała.

–   To   naprawdę   zabawne.   Zawsze   chciałam   mieć   córkę.   Byłam   bardzo 

nieszczęśliwa, że rodziłam samych synów. Szalałam za nimi od chwili, kiedy ich 
ujrzałam,   ale   zawsze   czułam,   że   czegoś   mi   brakuje.   Mówiłam   Dickowi,   czego 
najbardziej pragnę na święta. Córki. Śmiał się i powtarzał, że zrobi, co będzie w 
jego mocy, ale że nie ma nic wspólnego z żeńskimi chromosomami. Jednak teraz 
wszystko wskazuje  na  to, że Egan  podarował mi  moją  upragnioną córkę na tę 
Gwiadkę.

Chloe nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. Chlipnęła cicho.

– O rety, chyba za dużo powiedziałam. – Dottie poklepała ją po ramieniu. – 

Nie chcę cię do niczego zmuszać, kochanie. Ty i Egan potrzebujecie trochę czasu. 
Wcale nie chcę was tak szybko swatać. To znaczy, wcale nie musisz za niego 
wychodzić. Mam nadzieję, że zostaniecie…

– Naprawdę chciałabyś otrzymać córkę w świątecznym prezencie? – Chloe 

uniosła nagle głowę.

– To głupie, prawda? Wiem wszystko o ptaszkach i motylkach i jestem zbyt 

stara, żeby jeszcze wierzyć w Mikołaja.

– Zawsze chciałam mieć rodzinę.

Dottie dyskretnie przetarła oczy, po czym wytarła łzę z policzka Chloe.

– Teraz ją masz – szepnęła. 

Nagle w drzwiach pojawił się Egan.

– Co tu się dzieje? – zapytał.

– Och, kobiece ploty – uśmiechnęła  się matka.  – Sentymentalna  kobieca 

gadka.

– O czym?

Chloe przytuliła się do Egana.

66

background image

– To gwiazdkowe sekrety – szepnęła.

– Egan, lepiej zanieś indyka do pokoju – rozkazała Dottie.

Po wspaniałej wieczerzy wszyscy wyszli na spacer. Dick i Egan opowiadali 

Chloe   o   kucach,   które   właśnie   sprzedawał   ich   sąsiad.   Dziewczyna   uściskała 
serdecznie obu mężczyzn, domyślając się, dlaczego to mówią.

Kiedy wrócili, nadszedł czas na prezenty. Chloe nigdy nie czuła się lepiej. 

Oparła się na ramieniu Egana i myślała o latach, które nadejdą, o Wigiliach takich 
jak  ta.  Kiedyś ich  dzieci   staną  się   cząstką   tej  szczęśliwej   rodziny.  Jeżeli  tylko 
powie „tak”, będzie miała mężczyznę, którego kochała i który ją kochał. Miała już 
Angel.   Zaczynała   powoli   wierzyć,   że   Święty   Mikołaj   przypomniał   sobie   ojej 
dawnych życzeniach.

Po otrzymaniu swojego prezentu naprawdę w to uwierzyła.

Większość upominków była już rozdana, kiedy Dick i Dottie postawili przed 

Chloe największe pudło. Nie miała pojęcia, co to może być. Od braci Egana dostała 
już prezenty, przeważnie perfumy i szaliki. Kiedy odwiązywała wstążkę, wszyscy 
w pokoju zamarli. Chloe odwinęła szeleszczący papier i ujrzała domek dla lalek – 
miniaturę ośrodka.

– Nie jest jeszcze ukończony – pośpieszyła z wyjaśnieniami Dottie. – Dick i 

ja   spędzaliśmy   nad   nim   każdą   wolną   chwilę,   ale   naprawdę   nie   zdążyliśmy. 
Niektóre kominki…

– Dom dla lalek – wyszeptała Chloe. I to jaki dom – tak nierozerwalnie 

związany   z   jej   przeszłością,   teraźniejszością   i   prawdopodobnie   przyszłością.   – 
Dom dla lalek.

Oszołomiona, potrząsnęła głową.

Dick i Egan wyjęli dom z pudła i postawili na podłodze.

– Ma prawdziwe światła – powiedziała dziewczyna.

– No pewnie – uśmiechnęła się Dottie. – Alma Benjamin była postępową 

kobietą,   jedną   z   pierwszych,   które   zainstalowały   elektryczność.   Myślę,   że   tak 
właśnie wyglądał ten dom na początku wieku. Podoba ci się?

Chloe popatrzyła na nich. Oczekiwali krótkiej odpowiedzi – tak lub nie. Ale 

ona miała znacznie więcej do powiedzenia i teraz nareszcie mogła to zrobić. Mogła 

67

background image

opowiedzieć im o małej dziewczynce, ponieważ ci ludzie ją kochali.

– Kiedy byłam mała – zaczęła – też miałam świąteczną listę. Każdego roku 

życzyłam sobie tego samego, ale nigdy tego nie dostałam. To nie znaczy, że byłam 
nieszczęśliwa,   troskliwie   się   mną   zajmowano   i   jestem   dumna   z   tego,   kim   się 
stałam.

Popatrzyła na Egana, a on mocno uścisnął jej rękę.

– Jednak gdzieś po drodze przestałam wierzyć w Świętego Mikołaja i w to, 

że można coś otrzymać tylko dlatego, że się tego pragnie. A potem spotkałam was.

Na twarzach wszystkich zgromadzonych w pokoju widniało zrozumienie i 

troska. Dottie miała łzy w oczach.

– Chciałabym opowiedzieć wam o mojej liście – ciągnęła Chloe. – Chciałam 

kotka. Chciałam mieć dom dla lalek z prawdziwymi  światłami.  Chciałam mieć 
własną rodzinę, matkę, która piekłaby ze mną ciasteczka i chodziła na świąteczne 
zakupy,  i  ojca,   który  uważałby,  że  jestem  wyjątkowa.  Także  braci  czy  siostry, 
którzy   byliby   ze   mną   przez   całe   życie.   Kiedy   zrozumiałam,   co   to   jest   miłość, 
pragnęłam również mężczyzny, który będzie mnie bardzo kochał. Tak bardzo jak ja 
jego.

Uśmiechnęła   się.   Szczerze.   Łzy,   które   przed   chwilą   uroniła,   łzy   malej 

dziewczynki, zniknęły. Już na zawsze.

– Dziękuję wam, że spełniliście moje świąteczne życzenia – powiedziała. – 

Dziękuję wam wszystkim, a zwłaszcza tobie, Egan.

Popatrzyła  na  niego. Teraz nie  miała   się  czego  bać, nie  była  już małym 

przestraszonym dzieckiem, tylko dorosłą kobietą, która nagle uwierzyła w cuda.

– Już nigdy nie powiem, że Święty Mikołaj nie istnieje – dodała.

Kiedy Egan w końcu wypuścił ją z objęć, cała rodzina postanowiła chyba 

pobić rekord świata w uściskach. Chloe śmiała się i ściskała ich także, a po jakimś 
czasie znów znalazła się w ramionach Egana. W najbezpieczniejszym miejscu na 
świecie.

– Ja też mam dla ciebie prezent, Chloe – powiedział Egan, kiedy w końcu 

zapadła cisza. – Właściwie to prezent ode mnie i od Richa.

– Przecież dałeś mi Angel, a Rich kolczyki.

68

background image

– To coś innego.

Słysząc   napięcie   w   jego   głosie,   pomyślała,   że   zapewne   zamierza   się   jej 

znowu oświadczyć, tu, przed całą rodziną. Nie miała tylko pojęcia, co Rich może 
mieć z tym wspólnego.

Egan wyjął z kieszeni dużą kopertę i wręczył ją jej bez słowa. Zesztywniała 

na widok dziwnych, zagranicznych znaczków.

– To jest zaadresowane do ciebie – powiedziała.

– Otwórz.

Jeszcze raz spojrzała uważnie na kopertę i nagle słowa zaczęły tańczyć jej 

przed oczyma.

– To z Grecji – szepnęła.

– Otwórz.

Drżącymi   palcami   rozerwała   kopertę.   Wypadły   z   niej   fotografie,   ale   nie 

zwróciła na nie uwagi. Uważnie czytała każde słowo dwustronicowego listu. Kiedy 
skończyła, uniosła wzrok.

– Moja ciotka?

–   Helena   Palavos   –   skinął   głową   Egan.   –   Palavos   to   twoje   rodzinne 

nazwisko.

– Nazywam się Chloe Palavos?

– Musisz to załatwić sądownie, jeśli chcesz wrócić do tego nazwiska.

– Czy ona pisze, dlaczego ojciec zmienił nazwisko?

Egan domyślił się, że Chloe jest w szoku. Wiedział, że później przypomni 

sobie treść listu, być może nawet nauczy się go na pamięć. Teraz jednak musiała 
oswoić się z tymi wiadomościami.

– Spotkał twoją matkę w Grecji, gdzie przyjechała na wakacje, i zakochał 

się. Rodzina nie życzyła sobie, żeby ożenił się z Amerykanką, ale on nie chciał 
zrezygnować z twojej matki. Twój dziadek oświadczył, że jeśli ojciec poślubi twoją 
matkę,  to  on  nigdy  już  nie  wymówi  jego   imienia.   Więc  twój  ojciec  po  prostu 
zniknął   pewnego   dnia.   Pojechał   z   twoją   matką   do   Stanów   i   nigdy   więcej   nie 

69

background image

kontaktował się z rodziną. Jego bracia próbowali go odnaleźć…

– Bracia?

– Masz mnóstwo krewnych.

– Gdzie?

– Większość z nich żyje na wyspie Zante, nieopodal miasta Zakinthos. To 

rolnicy. Może   gdyby  mieszkali  w  bardziej znanym miejscu,  łatwiej  byłoby  ich 
odnaleźć po śmierci twojego ojca.

– Jak…? – Urwała nagle.

– Do tego doszedłem? Zasługa Richa. Pracuje w Urzędzie Imigracyjnym.

– Po prostu przejrzałem księgi, znalazłem nazwisko Palmer, a potem jego 

stare nazwisko – wyjaśnił Rich. – To zajęło tylko kilka godzin.

– Kilka godzin?

Egan domyślał się, co dziewczyna teraz czuje. Kilka godzin, kilka pytań 

zadanym właściwym osobom,  a dorastałaby  w Grecji, otoczona rodziną. Swoją 
rodziną.

– Oni chcą cię poznać – powiedział. – Rozmawiałem z twoją ciotką przez 

telefon. Była zaskoczona i bardzo zasmucona, kiedy powiedziałem jej o twoich 
rodzicach. Zawsze podejrzewała, że stało się coś złego. Nie wierzyła, żeby twój 
ojciec nie próbował załagodzić sporu.

– Czy ktoś kiedyś próbował go odszukać?

– Tak. Twój dziadek w końcu ustąpił i zaczęto go szukać. Bezskutecznie.

– Co z moim dziadkiem?

– Zmarł dziesięć lat temu. – Egan dotknął policzka Chloe.

– Twoja babcia ma osiemdziesiąt lat i twierdzi, że nie zamierza umierać, 

zanim cię nie zobaczy. Chcą, żebyś poleciała tam jak najszybciej.

Pomyślała   o   pieniądzach,   które   tak   długo   oszczędzała,   o   pieniądzach 

przeznaczonych na prywatnego detektywa. Nie było już tych pieniędzy.

– Do Grecji – powiedziała.

70

background image

– Przysłali fotografie. Ta chyba najbardziej cię zainteresuje. – Egan podał jej 

jedno ze zdjęć.

Spojrzała   na   nie   i   ujrzała   twarze   swoich   rodziców,   twarze,   których   nie 

widziała od dwudziestu lat. Po pożarze nie ocalały żadne fotografie.

–   To   zdjęcie   zrobiono   tuż   przed   ich   wyjazdem   z   Grecji.   Twoja   ciotka 

ukrywała je przez te wszystkie lata.

Chloe   przygadała   się   innym   zdjęciom,   zdjęciom   rodziny,   której   nigdy 

wcześniej nie widziała. Kiedy skończyła, spojrzała na Egana.

– Co mogę powiedzieć? – westchnęła.

– Możesz powiedzieć, że nie jesteś zła.

– Zła? – On najwyraźniej mówił poważnie.

– Wiem przecież, że od lat oszczędzałaś pieniądze w tym celu. I znam twoje 

zdanie na temat samodzielnego robienia pewnych rzeczy.

– To musiałoby potrwać jeszcze kilka lat, zanim bym ich znalazła.

– Lat?

Skinęła głową.

– Moja babcia pewnie by już nie żyła. A teraz będę mogła ją poznać.

– A więc nie jesteś zła?

– Kocham cię. – Wstała i pocałowała go. – Kocham was wszystkich.

Wszyscy zgromadzeni w pokoju odetchnęli z ulgą, a napięcie minęło. Chloe 

schowała list od ciotki. Teraz sama napisze list do rodziny Palavos. A więc nie była 
sierotą, na dalekiej greckiej wyspie czekali na nią jej krewni.

Teraz była z inną rodziną, z tą, z którą nie była spokrewniona. Z tą, która 

kochała ją za to tylko, że istniała. Z tą, która zapewne zawsze będzie najbliższa jej 
sercu.

Droga powrotna przebiegała w milczeniu. Chloe przymknęła oczy i myślała 

o wszystkich cudownych rzeczach, jakie jej się przydarzyły, odkąd spotkała Egana.

– Chciałbym, żebyś mogła pojechać ze mną do domu – powiedział, kiedy 

71

background image

zaparkowali przed ośrodkiem.

– Czy to nie byłoby cudowne?  – uśmiechnęła  się. – Niestety, obiecałam 

Marcie, że sprawdzę, czy wszystko jest w porządku. Jak znam dziewczynki, to 
wstaną zaraz po północy i będą się upierały, że to już ranek.

– Wiem. Ale nie mogę powstrzymać się od nierealnych życzeń.

– Też bym tego chciała, nawet nie wiesz, jak bardzo. Za to jutro w nocy 

będziemy razem.

Pocałowali się pod drzwiami na pożegnanie, ale Chloe nie chciała jeszcze 

wchodzić do środka. Mogłaby pozostać w ramionach Egana na zawsze. Jednak 
zawsze skończyło się, kiedy zadzwoniły kościelne dzwony.

– Wesołych świąt – powiedział Egan. Pocałowała go i z niechęcią otworzyła 

drzwi. Wszedł za nią do środka.

– O czym myślałaś w drodze? – spytał.

Zastanawiała   się,   jak   mu   powiedzieć,   że   za   niego   wyjdzie.   Wciąż   nie 

potrafiła znaleźć słów.

–   O   świątecznych   życzeniach   i   nieoczekiwanych   prezentach.   Znalezienie 

rodziny   ojca   było   ostatnim   punktem   na   mojej   liście.   Czy   ty   naprawdę   jesteś 
Mikołajem?

– Chciałbym spędzić całe życie na uszczęśliwianiu cię. Czy to znaczy, że 

jestem Mikołajem?

–   Jesteś   cudowny.   –   Zebrała   się   na   odwagę.   –   Mam   dla   ciebie   prezent. 

Chciałam ci go dać na osobności.

– Już mi dałaś prezent.

– Ale nie taki, jakiego pragnąłbyś najbardziej.

– Nie? – spoważniał.

– Myślałam, że mnie pragniesz.

– Wydawało mi się, że nieźle nam poszło w niedzielę.

– No cóż, jeśli tylko o to ci chodziło… – Uśmiechnęła się uwodzicielsko.

72

background image

– Wiesz przecież, że nie.

Nagle, zupełnie nieoczekiwanie przestała się bać.

– Czy dalej chcesz mnie poślubić? – zapytała.

– Bardziej niż czegokolwiek.

– A więc zróbmy to.

– Tak po prostu? – Popatrzył na nią.

– Najtrudniejsze już za nami – zakochanie się. Reszta powinna być łatwa. 

Nie sądzisz?

– Jutro? – wychrypiał z trudem.

– Nie ma mowy. Pomyśl o swojej matce. Musimy wszystko zaplanować. 

Muszę wziąć urlop, żebyśmy mogli pojechać w podróż poślubną.

Egan sięgnął do kieszeni i wydobył stamtąd kopertę.

– Chciałem dać ci to w świąteczny poranek. Ale to już niedługo…

– Nie mów mi tylko, że już wszystko załatwiłeś.

– Otwórz to.

Posłuchała i wyciągnęła z koperty dwa bilety lotnicze do Grecji.

–   Pomyślałem,   że   być   może   będziesz   chciała   przedstawić   mnie   swojej 

rodzinie – powiedział.

– Jedziemy do Grecji?

– Na nasz miesiąc miodowy, jeśli zechcesz.

– Myślałam, że miną całe lata, zanim…

– Nie chciałem, żebyś wydawała wszystkie pieniądze, które zaoszczędziłaś 

na detektywa.

– Na detektywa?

– Tak. – Wciąż wyglądała, jakby nie rozumiała, o co mu chodzi. – Na tego, 

którego chciałaś wynająć do odnalezienia swojej rodziny.

73

background image

– A, tego. – Przymknęła oczy. – Och, Egan…

–   Jeśli   chcesz   jechać   sama,   zrozumiem.   W   podróż   poślubną   pojedziemy 

gdzie indziej.

– Sama? Oczywiście, że nie. To będzie najwspanialszy miesiąc miodowy na 

świecie!

– Cieszę się, że to powiedziałaś. – Objął ją ramionami. – Chodź, pomogę ci 

sprawdzić prezenty.

– Nie. – Poczuł, że zesztywniała. – To znaczy… wszystko na pewno jest w 

porządku. Ja się tym zajmę, ty jesteś z pewnością zmęczony.

– Nie bądź niemądra. – Popchnął ją leciutko w stronę saloniku. – To niezła 

praktyka, przecież kiedyś będziemy mieli dzieci.

– Chyba jeszcze trochę za wcześnie, żeby o tym myśleć, prawda? Nawet nie 

ustaliliśmy daty ślubu.

– Chciałem tylko zobaczyć… – Egan włączył światło i nagle zamilkł.

Chloe nie była w stanie spojrzeć mu w oczy.

– Nigdy czegoś takiego nie widziałem – wyszeptał.

– Czego?

Pokój był pełen prezentów. Niektóre z nich były opakowane, niektóre nie. 

Przy ścianie  stały  narty, w kącie zestaw  stereo. Gdziekolwiek spojrzał, widział 
prezenty.  Domyślał   się,  że   każda  dziewczynka  dostanie   wszystko,   o  co  prosiła 
Świętego Mikołaja.

– Ja tego nie zrobiłem – powiedział w końcu. – Wierz mi, Chloe, ja tego nie 

zrobiłem. Obietnica to obietnica. Nie zrobiłbym nic wbrew twojej woli. Naprawdę. 
Nie mam pojęcia, skąd się wzięły te prezenty. Ale nie są ode mnie czy mojej 
rodziny.

– Wierzę ci.

– Ale kto to zrobił?

– Może Święty Mikołaj.

74

background image

– Ktoś z dyrekcji? – Nawet jej nie słuchał. – Albo z personelu?

Wsadziła ręce do kieszeni. Kieszeni, które były tak puste, jak jej konto. Tak 

puste, jak będzie jej książeczka czekowa, kiedy zapłaci już wszystkie rachunki.

– Sąsiad? Nieznany dobroczyńca? – zastanawiał się dalej Egan.

– Święty Mikołaj.

Kiedy go całowała, pomyślała o życzeniach świątecznych i nieoczekiwanych 

podarunkach, o przezwyciężaniu strachu i o miłości. I o tym, jak piękne może być 
obdarowywanie innych ludzi.

Uznała, że będzie miała mnóstwo czasu, aby opowiedzieć Eganowi, czego 

dowiedziała się o Świętym Mikołaju. Mnóstwo czasu.

Całe życie.

75


Document Outline